Wikiźródła plwikisource https://pl.wikisource.org/wiki/Wiki%C5%BAr%C3%B3d%C5%82a:Strona_g%C5%82%C3%B3wna MediaWiki 1.39.0-wmf.23 first-letter Media Specjalna Dyskusja Wikiskryba Dyskusja wikiskryby Wikiźródła Dyskusja Wikiźródeł Plik Dyskusja pliku MediaWiki Dyskusja MediaWiki Szablon Dyskusja szablonu Pomoc Dyskusja pomocy Kategoria Dyskusja kategorii Strona Dyskusja strony Indeks Dyskusja indeksu Autor Dyskusja autora Kolekcja Dyskusja kolekcji TimedText TimedText talk Moduł Dyskusja modułu Gadżet Dyskusja gadżetu Definicja gadżetu Dyskusja definicji gadżetu Strona:Listy Annibala z Kapui (Przezdziecki) 030.jpg 100 76079 3149336 1968179 2022-08-11T15:43:45Z 5.173.22.47 /* Przepisana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="5.173.22.47" /></noinclude><br /> <center><big><big><big>'''3.'''</big></big></big><br /><br /> <big><big>DO KARDYNAŁA AZZOLINO</big></big><br /><br /> <big>''18 Lutego 1587 r.''</big><br /><br /> <small>Nuncyusz jeszcze pod Krakowem. — Wieści o trwającéj niezgodzie pomiędzy Senatorami, na Zjeździe Warszawskiem.</small><br /><br /> {{---|20}} <br /> </center> <big><big><big><big>'''P'''</big></big></big></big>rzez kupca, który dziś do Wenecyi odjeżdża, piszę te słów kilka do W. M., aby żadnéj zręczności nie opuścić. O przyjeździe moim do Krakowa, i o tém że dla puszczenia się w dalszą podróż, oczekuję odpowiedzi od Sekretarza mego, którego natychmiast wysłałem był do N. Królowéj, i do P. P. Senatorów zgromadzonych w Warszawie, zdałem sprawę szczegółową w liście moim z dnia 14 b. m.<ref>Jestto list umieszczony w Zbiorze naszym pod N. I.</ref> wysłanym do Wenecyi przez Kuryera, którego Montelupi<ref>Zapewnie Waleryan Montelupi siostrzeniec i przybrany syn Sebastyana Montelupi, bogatego kupca Florenckiego w Krakowie osiadłego, a zaszczyconego względami Królowéj Anny Jagielonki. Ten Waleryan Montelupi był Dyrektorem Poczty w Krakowie. Potomstwo jego w Polsce, nazwisko Wilczogórskich przyjęło, pisze Siarczyński w Obrazie wieku Zygmunta III (pod słowem ''Montelupi)'', a Niesiecki, pod familią Wilczogórskich. Porównać: Ciampi Bibliot: Critica I. str. 348</ref><noinclude> <references/></noinclude> 4egt5ojo1huxe7ymo68yfjgktav3lwq Szablon:PAGES NOT PROOFREAD 10 292653 3149574 3149130 2022-08-12T04:55:02Z Phe-bot 8629 Pywikibot 7.5.2 wikitext text/x-wiki 264044 lw57yjn0ppbk8ycrlxkpgeris75o49t Szablon:ALL PAGES 10 292654 3149575 3149131 2022-08-12T04:55:12Z Phe-bot 8629 Pywikibot 7.5.2 wikitext text/x-wiki 773299 4e70modgpsr0onyn93u5vq1i12d9mho Szablon:PR TEXTS 10 292655 3149576 3149132 2022-08-12T04:55:22Z Phe-bot 8629 Pywikibot 7.5.2 wikitext text/x-wiki 230332 ihusd87bccocn8578z3earef0skf1ee Szablon:ALL TEXTS 10 292656 3149577 3149133 2022-08-12T04:55:32Z Phe-bot 8629 Pywikibot 7.5.2 wikitext text/x-wiki 232929 1ffs5yevdl8codsu55zj4mm6p0oyrqi Szablon:IndexPages/Tłómaczenia (Odyniec) 10 305015 3149462 3148882 2022-08-11T19:02:23Z AkBot 6868 robot aktualizuje informacje o stanie indeksu wikitext text/x-wiki {{../n}} <pc>1160</pc><q4>110</q4><q3>760</q3><q2>0</q2><q1>237</q1><q0>53</q0> irh85jo3w0c519jlj1lpglmc2dvssem 3149786 3149462 2022-08-12T08:01:59Z AkBot 6868 robot aktualizuje informacje o stanie indeksu wikitext text/x-wiki {{../n}} <pc>1160</pc><q4>112</q4><q3>758</q3><q2>0</q2><q1>237</q1><q0>53</q0> stdsciqejuxt9l35rl113k689awdryx Strona:Władysław Stanisław Reymont-Chłopi Tom III.djvu/126 100 338628 3149551 2904631 2022-08-11T21:40:53Z Zetzecik 5649 . proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="4" user="Anwar2" />{{Numeracja stron|| — 124 — }}</noinclude>srodze przewiewał, drzewa chlastały po ścianach i szyb, gnietły, a tak we ściany rypał i tłukł, kieby temi barami, iż myśleli nieraz, co całą wieś wyrwie i po świecie roztrzęsie.<br> {{tab}}Uspokoiło się dopiero nad ranem, ale ino co kokoty przepiały na świtanie i pomordowany naród zasnął, grzmoty jęły huczeć i przewalać się nad światem, a łyskawice zamigotały krwawemi postronkami, potem zaś deszcz spadł ulewny. Nawet powiadali, że pioruny gdziesik biły nad borami.<br> {{tab}}Ale dobrym już rankiem całkiem się uspokoiło, deszcz przestał i ciepło prosto buchało z pól, a ptaki jęły świegotać radośnie, a choć słońce się nie pokazało, jednak miejscami rozrywały się niskie, białawe chmury i niebo galanto modrzało. Mówili, że na pogodę idzie.<br> {{tab}}Zaś we wsi lament powstał i krzyki, bo się pokazało tyle szkód po wichurze, że i nie zliczyć: na drogach leżały pokotem połamane drzewa, kawały dachów, płoty, iż nie można było przejechać.<br> {{tab}}U Płoszków zwaliło chlewy i wszystkie gęsi przygnietło. I tak w każdej chałupie pokazała się jakaś szkoda, że wszystkie opłotki zaroiły się kobietami, a biadania i płacze sypały się jako ten deszcz rzęsisty.<br> {{tab}}Właśnie i Hanka wyszła na świat, by obejrzeć gospodarstwo i sprawdzić szkody, gdy na podwórze wpadła Sikorzyna.<br> {{tab}}— A to nie wiecie?... Stachom rozwaliło chałupę!... cud Boski, że ich nie pozabijało! — wrzeszczała już zdaleka.<br><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> 3ucj7kyid5elkswyt1xznis5eyr4dea Strona:Władysław Stanisław Reymont-Chłopi Tom III.djvu/127 100 338630 3149552 2904634 2022-08-11T21:43:12Z Zetzecik 5649 . proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="4" user="Anwar2" />{{Numeracja stron|| — 125 — }}</noinclude>{{tab}}— Jezus Marja!...<br> {{tab}}Zmartwiała z przerażenia.<br> {{tab}}— Przyleciałam po was, bo oni tam prosto przez rozumu, płaczą ino...<br> {{tab}}Hanka, chwyciwszy jeno zapaskę na głowę, w dyrdy pobiegła, ludzie zaś, rychło zwiedziawszy się o nieszczęściu, gęsto ciągnęli za nią.<br/> {{tab}}Jakoż prawda się okazała: z chałupy Stachowej zostały tylko ściany, ino barzej jeszcze pogięte i w ziemię wbite; dachu nie było całkiem, tyle, że jakieś nadłamane krokwie chwiały się nad szczytem; komin też się zwalił, że ostał z niego niewielki osztych, kiej ten ząb wypróchniały sterczący; ziemię dokoła zaścielały potargane snopki a rupiecie potrzaskane.<br> {{tab}}Weronka zaś siedziała pod ścianą na kupie zwalonych rzeczy i, ogarniając rękoma rozpłakane dzieci, ryczała na głos.<br> {{tab}}Przypadła do niej Hanka, ludzie też kołem otoczyli, pocieszając, ale nie słyszała nic i nie widziała, zanosząc się coraz cięższem szlochaniem.<br> {{tab}}— O sieroty my biedne, sieroty nieszczęśliwe!.. — jęczała boleśnie, że niejednej łzy się puszczały z żalu.<br> {{tab}}— I gdzie się podziejem nieszczęśliwe? kaj głowy przytulim? kaj pójdziem?!.. — krzyczała bez pamięci, przytulając dzieci.<br> {{tab}}A stary Bylica, skurczony i siny kiej trup, obchodził wciąż rumowiska i kury zganiał do kupy, to krowie, uwiązanej do trześni, kłak siana podrzucał, albo przykucał pod ścianą, gwizdał na psa i patrzał na ludzi, kiej ten głupi...<br><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> 1ce8lu7oplqtrznvz9grvuh4qn6f9nr 3149558 3149552 2022-08-11T21:50:24Z Zetzecik 5649 dr. kor. proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="4" user="Anwar2" />{{Numeracja stron|| — 125 — }}</noinclude>{{tab}}— Jezus Marja!...<br> {{tab}}Zmartwiała z przerażenia.<br> {{tab}}— Przyleciałam po was, bo oni tam prosto przez rozumu, płaczą ino...<br> {{tab}}Hanka, chwyciwszy jeno zapaskę na głowę, w dyrdy pobiegła, ludzie zaś, rychło zwiedziawszy się o nieszczęściu, gęsto ciągnęli za nią.<br> {{tab}}Jakoż prawda się okazała: z chałupy Stachowej zostały tylko ściany, ino barzej jeszcze pogięte i w ziemię wbite; dachu nie było całkiem, tyle, że jakieś nadłamane krokwie chwiały się nad szczytem; komin też się zwalił, że ostał z niego niewielki osztych, kiej ten ząb wypróchniały sterczący; ziemię dokoła zaścielały potargane snopki a rupiecie potrzaskane.<br> {{tab}}Weronka zaś siedziała pod ścianą na kupie zwalonych rzeczy i, ogarniając rękoma rozpłakane dzieci, ryczała na głos.<br> {{tab}}Przypadła do niej Hanka, ludzie też kołem otoczyli, pocieszając, ale nie słyszała nic i nie widziała, zanosząc się coraz cięższem szlochaniem.<br> {{tab}}— O sieroty my biedne, sieroty nieszczęśliwe!.. — jęczała boleśnie, że niejednej łzy się puszczały z żalu.<br> {{tab}}— I gdzie się podziejem nieszczęśliwe? kaj głowy przytulim? kaj pójdziem?!.. — krzyczała bez pamięci, przytulając dzieci.<br> {{tab}}A stary Bylica, skurczony i siny kiej trup, obchodził wciąż rumowiska i kury zganiał do kupy, to krowie, uwiązanej do trześni, kłak siana podrzucał, albo przykucał pod ścianą, gwizdał na psa i patrzał na ludzi, kiej ten głupi...<br><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> 96i3dc1tv64d1zr34wms2mys8botxc7 Strona:Władysław Stanisław Reymont-Chłopi Tom III.djvu/128 100 338633 3149554 2904658 2022-08-11T21:45:10Z Zetzecik 5649 . proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="4" user="Anwar2" />{{Numeracja stron|| — 126 — }}</noinclude>{{tab}}Myśleli, że rozum docna stracił.<br> {{tab}}Naraz poruszyli się wszyscy, rozstępując a chyląc pokornie do ziemi, bo proboszcz ano nadszedł niespodziewanie.<br> {{tab}}— Ambroży dopiero co powiedział mi o tem nieszczęściu. Gdzież Stachowa?<br> {{tab}}Odsłonili ją, wbok się odsuwając, ale ona nic nie dojrzała przez płacz.<br> {{tab}}— Weronka, dyć sam dobrodziej przyszli! — szepnęła jej Hanka.<br> {{tab}}Zerwała się wtedy, a spostrzegłszy księdza przed sobą, rymnęła mu do nóg, wybuchając płaczem jeszcze jękliwszym i barzej zawodzącym.<br> {{tab}}— Uspokójcie się, nie płaczcie!.. cóż poradzić? wola Boża... no, mówię: wola Boża! — powtórzył, ale tak wzruszony, że sam ukradkiem łzy ocierał.<br> {{tab}}— Na żebry przyjdzie nam iść, na żebry, w cały świat!<br> {{tab}}— No, nie krzyczcie, dobrzy ludzie nie pozwolą wam zginąć i Pan Bóg was w czem innem zapomoże. Nie potłukło was? co?<br> {{tab}}— Bóg jeszcze łaskaw!<br> {{tab}}— Cud się stał prawdziwy.<br> {{tab}}— Mogło co do jednego wydusić, jak te gęsi Płoszkowej.<br> {{tab}}— Że i żywa noga mogła nie wyjść! — powiadały jedna przez drugą.<br> {{tab}}— A w inwentarzu macie jaką stratę? co? W inwentarzu mówię!<br><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> gh1xb5crc2c9a71nkwmuk8mv6x6wrf5 Strona:Władysław Stanisław Reymont-Chłopi Tom III.djvu/129 100 338640 3149556 2904664 2022-08-11T21:47:16Z Zetzecik 5649 . proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="4" user="Anwar2" />{{Numeracja stron|| — 127 — }}</noinclude>{{tab}}— Bóg jakoś ustrzegł, w sieni było wszystko, a ona w całości ostała.<br> {{tab}}Ksiądz zażywał tabakę, rozglądając łzawemi oczyma tę kupę rumowisk, która jeno ostała z chałupy, boć dach się zwalił docna i razem z sufitem runął do środka, że przez wygniecione szyby widać było tylko kupy połamanego drzewa i przegniłej słomy z poszycia.<br> {{tab}}— Macie szczęście, bo mogło wszystkich przygnieść... no, no!<br> {{tab}}— A niechby przygniotło, niechby nas wszystkich zabiło, to jużbym na ten upadek nie patrzała, to jużbym tego biedowania i marnacji nie dożyła... O Jezu mój, Jezu! Bez niczego ostałam z temi sierotami... A kaj się teraz podzieję? co pocznę? — zaryczała znowu, drąc się za włosy rozpacznie.<br> {{tab}}Ksiądz rozłożył bezradnie ręce, przestępując z nogi na nogę.<br> {{tab}}— Suszej będzie! — szepnęła któraś nieśmiało, podsuwając mu kawał deski, bo w błocie po kostki stojał, przestąpił na nią i, zażywając tabaki, rozmyślał, co by tu powiedzieć na pocieszenie.<br> {{tab}}Hanka zajęła się gorliwie siostrą i ojcem, a reszta ciżbiła się przy dobrodzieju, wlepiając w niego oczy.<br> {{tab}}Ze wsi nadchodziło coraz więcej kobiet i dzieci, że ino błocko chlupało pod trepami, a przyciszone, trwożliwe głosy poszemrywały w zwiększającej się kupie, to płacz dzieciński albo Weronczyne, słabnące już szlochanie, zaś na twarzach, ledwie widnych z pod nasuniętych na czoło zapasek, żal się taił i leżała troska<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> szgmnqxdb2z6yujh1jbiivu6kk1nluy Strona:Władysław Stanisław Reymont-Chłopi Tom III.djvu/130 100 338641 3149557 2904671 2022-08-11T21:49:34Z Zetzecik 5649 . proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="4" user="Anwar2" />{{Numeracja stron|| — 128 — }}</noinclude>chmurna, jako to niebo, wiszące nad głowami, a nie po jednym policzku łzy skapywały gorące...<br> {{tab}}Ale w sobie byli wszyscy spokojni, z poddaniem się znosząc ten dopust Boży. Jakże? gdyby tak kużden człowiek jeszcze cudze biedy brał w serce, toby mu na swoje mocy nie starczyło, a przytem: odrobi to, kiej się już złe stanie? zapobieży?..<br> {{tab}}Ksiądz naraz przystanął do Weronki i rzekł:<br> {{tab}}— A najpierw to Panu Bogu powinniście podziękować za ocalenie...<br> {{tab}}— Juści, prawda, i choćby prosię przedam, a na mszę zaniesę...<br> {{tab}}— Nie potrzeba, schowajcie pieniądze na pilniejsze potrzeby, ja i tak zaraz po świętach Mszę odprawię na waszą intencję.<br> {{tab}}Ucałowała mu gorąco ręce i za nogi obłapiła w serdecznem dziękczynieniu za dobrość i miłosierdzie, on zaś przeżegnał ją, błogosławiący, i za głowę ścisnął, a dzieci, tulące mu się z piskiem do kolan, przytulił poczciwie i kiej ten najlepszy ociec popieszczał...<br> {{tab}}— Tylko dufności nie traćcie, a wszystko się na dobre obróci. Jakże to było?<br> {{tab}}— Jak? Poszlim spać zaruteńko z wieczora, bo gazu nie było w lampce a i drew brakowało na opał. Wiało juści sielnie, aż chałupa trzeszczała, ale się nic nie bojałam, bo nietakie wichry przetrzymała. Nie spałam zrazu, tak cugi przez izbę wiały, ale musiałam potem zadrzemać. Aż tu naraz kiej nie huknie, kiej się nie zatrzęsie, kiej cosik nie rypnie w ściany. Jezus!.. myślałam, że wszystek świat się przewala. Skoczyłam<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> 4phvzyi3g72odw2dv0u7zhhl9ufu3ld Strona:Tłómaczenia t. I i II (Odyniec).djvu/407 100 543888 3149446 2041362 2022-08-11T18:53:18Z Lord Ya 13160 /* Uwierzytelniona */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="4" user="Lord Ya" /><br><br><br><br><br></noinclude>{{c|'''ZAMEK KADYOW.'''|w=200%|roz=0.2em|po=0.5em}} {{c|BALLADA|po=1em}} {{c|Z&emsp;{{f*|W|w=166%}}ALTERA&emsp;{{f*|S|w=166%}}KOTTA.|po=1em}} {{c|Poświęcona przez Autora|w=83%|po=1em}} {{c|'''pannie hamilton.'''|kap|w=133%|po=1em}} {{---}} <poem> :Gdy {{roz|Hamiltonów}} możne pradziady Żyły, panując na {{roz*|Kadyowie;}} Brzmiały na zamku głośne biesiady, Szli na wyścigi głośni bardowie. :W dziedzińcach jego grzmiały gonitwy, Rycerska młodzież biegła z okoła; Po salach jego, zwycięzców z bitwy Wabiła w taniec piękność wesoła. :Dziś {{roz|Kadyowu}} gmach w gruzach leży, Grobowy pomnik dawnego stanu; Wiatr tylko szumi w ruinach wieży, I szemrze spodem fala {{roz*|Ewanu.}} </poem><br><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> 17sw4ad56ifddm5lr1wf7m55rfea876 Szablon:IndexPages/Robert Louis Stevenson - Przygody księcia Ottona.djvu 10 552476 3149367 3148991 2022-08-11T17:02:09Z AkBot 6868 robot aktualizuje informacje o stanie indeksu wikitext text/x-wiki {{../n}} <pc>254</pc><q4>5</q4><q3>27</q3><q2>0</q2><q1>29</q1><q0>3</q0> bggin4lceub13qrq1gu9ehfr30xpgcm 3149407 3149367 2022-08-11T18:02:21Z AkBot 6868 robot aktualizuje informacje o stanie indeksu wikitext text/x-wiki {{../n}} <pc>254</pc><q4>5</q4><q3>27</q3><q2>0</q2><q1>34</q1><q0>3</q0> ffg2xlchtrjldq3hgrsed3wg6pdqg68 3149460 3149407 2022-08-11T19:02:01Z AkBot 6868 robot aktualizuje informacje o stanie indeksu wikitext text/x-wiki {{../n}} <pc>254</pc><q4>5</q4><q3>27</q3><q2>0</q2><q1>42</q1><q0>3</q0> qcuwzlfdwo10xrebuhgi8n7rcnmu6t2 3149571 3149460 2022-08-12T03:01:46Z AkBot 6868 robot aktualizuje informacje o stanie indeksu wikitext text/x-wiki {{../n}} <pc>254</pc><q4>5</q4><q3>27</q3><q2>0</q2><q1>45</q1><q0>3</q0> 6zw10pfxsys1ttoib5t8grrroj7vxws 3149573 3149571 2022-08-12T04:01:47Z AkBot 6868 robot aktualizuje informacje o stanie indeksu wikitext text/x-wiki {{../n}} <pc>254</pc><q4>5</q4><q3>27</q3><q2>0</q2><q1>46</q1><q0>3</q0> lloihaggg3iqtll5p8c1tuke54oe6kx Strona:Tłómaczenia t. I i II (Odyniec).djvu/408 100 672315 3149450 2041363 2022-08-11T18:56:08Z Lord Ya 13160 /* Uwierzytelniona */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="4" user="Lord Ya" /></noinclude><poem> :Ty jednak każesz, o jego dawnych Dniach wspaniałości, uczt i wesela, O jego panach wielkich i sławnych, Śpiewać dawnego tonem minstrela. :Bo dusza twoja lubi na chwilę Wzgardzić światowym zgiełkiem i pychą, I na przeszłości świętéj mogile Dumać, i ze czcią łzę wylać cichą. :A więc, dziewico! niech się tak stanie! Wzrok twój zapałem wieszcza przenika; Na twoich brzegach, kręty {{roz*|Ewanie!}} Przeszłość powraca, obecność znika. :Patrz! kędy gruzów zwalone stosy Przed chwilą trawa i mech krył szary: Ostrza się wieżyc wznoszą w niebiosy, Na nich herbowe wieją sztandary. :Patrz! gdzie skaliste rzeki nadbrzeże, Piętrząc się dziko, cień ściele bury, Powstają rzędem baszty i wieże, I czarnym pasem ciągną się mury! — :Noc jest; — w przejrzystych rzeki kryształach Drży postać zamku, tło ich mrocząca; Strażnicze ognie, płonąc po wałach, Rumienią bladą jasność miesiąca. </poem><br><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> msqd5ox32v0gi2zvnb1659j27svzlsu Strona:Tłómaczenia t. I i II (Odyniec).djvu/409 100 672323 3149453 2144538 2022-08-11T18:57:39Z Lord Ya 13160 /* Uwierzytelniona */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="4" user="Lord Ya" /></noinclude><poem> :Miesiąc zachodzi — zorze się płoni — Wszystko się w zamku rusza i budzi; Słychać w dziedzińcach parskanie koni, Skomlenie psiarni, i gwary ludzi. :Padł most zwodowy — brzęczą łańcuchy, Brzmią głucho deski — tłoczy się zgraja; A każdy jeździec pełen otuchy, Bodźcem rumaka zapał podwaja. :Przede wszystkimi sam wódz na przedzie, W myśliwskim stroju hasa na koniu: A koń, na którym Hamilton jedzie, Wiatry wyścigać umié po błoniu. :Sarna się kryje w najgęstsze łomy, Jeleń w najdalsze ucieka bory, Bo już straszliwy, głos im znajomy, Głos trąb napełnił lasy i góry. :Lecz coż to? słyszysz! wzdłuż rzeki brzega, W gęstwinie dębów wiekami żywych, Trzask drzew i głuchy ryk się rozlega, Głośniéj od wrzasku rogów myśliwych. :Najpotężniejszy z mocarzów lasu, Czarno-brodaty żubr {{roz|Kaledonu}}<ref>{{#section:Strona:Tłómaczenia t. I i II (Odyniec).djvu/419|zamek1}}</ref>, Wypadł jak piorun, śród psów hałasu, Pędzi, gdzie stoi wódz Hamiltonu. </poem><br><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> s7c70sr5q2rgqt1djuxdnn95qqmjtat Strona:Tłómaczenia t. I i II (Odyniec).djvu/419 100 672324 3149763 2144533 2022-08-12T07:25:11Z Lord Ya 13160 /* Uwierzytelniona */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="4" user="Lord Ya" /></noinclude><section begin="Zamek Kadyow"/>zbawca Szkocyi, w tryumfie przyjętym został. Prześladowanie przez Murraja nieszczęśliwéj królowéj Maryi Sztuart i jéj stronników; okropność krzywdy wyrządzonéj Bottwellowi, a nadewszystko stronnicza nienawiść i obyczaje owego wieku, usprawiedliwiły w ich oczach popełnione zabójstwo. Stało się to w r.&nbsp;{{roz*|1596.}}<br><section end="Zamek Kadyow"/> {{tab|1|em}}1) <section begin="zamek1"/>Żubr, nie znajdujący się już nigdzie w Europie, oprócz jednéj Białowieżskiéj puszczy w Litwie, częstym niegdyś był zwierzem w Szkocyi, i tém różnił się od litewskiego żubra że był całkiem biały, prócz brody, pysku i rogów czarnych, i że miał długą grzywę, do lwiéj podobną.<section end="zamek1"/><br> {{tab|1|em}}2) <section begin="zamek2"/>{{roz*|Morton,}} jeden z zabójców Dawida Rizzio, którego z rozkazu piérwszego męża Maryi Sztuart, w oczach jéj zamordowano.<section end="zamek2"/><br> {{tab|1|em}}3) <section begin="zamek3"/>{{roz*|Knox,}} pierwszy krzewiciel reformy w Szkocyi, któréj sam Rejent był najgorliwszym stronnikiem.<section end="zamek3"/><br> {{tab|1|em}}4) <section begin="zamek4"/>{{roz|Lindsaj,}} najdzikszy i najokrutniejszy z fakcyi Rejenta, użyty przez niego do wymuszenia na uwięzionéj królowéj zrzeczenia się tronu, wykonał to polecenie z największą surowością i grubiaństwem; i gdy nieszczęśliwa Marya, zalana łzami, w chwili podpisania abdykacyi, odwróciła na chwilę oczy, przymusił ją do kończenia, ściskając gwałtownie jéj rękę rękawicą żelazną.<section end="zamek4"/><br> {{---|przed=5em|po=5em}}<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> o0fc2h82ff3dok7rv3s32rmsb2z3y5o Strona:Tłómaczenia t. I i II (Odyniec).djvu/410 100 672659 3149449 2041374 2022-08-11T18:55:33Z Lord Ya 13160 /* Uwierzytelniona */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="4" user="Lord Ya" /></noinclude><poem> :Chyląc ku ziemi czoło straszliwe, Krwią zaszłe oczy ciska na wrogów, Ryczy, i jeżąc rozlotłą grzywę, Szarpie darninę ostrzem swych rogów. :Dobrze wymierzył wódz niezmięszany, Śród piersi byka grot utkwił cały. Runął, krwawemi rzygając piany, A trąby wkoło tryumf zagrały. — :Już jest południe: — pod gęstym dębem Myśliwy orszak skrył się przed spieką; Dym między drzewa wije się kłębem, W lesie im ucztę warzą i pieką. :Z dumą wódz patrzał, leżąc na ziemi, Na orszak krewnych, na stosy plonów. — Czemuż nie widzi razem z drugiémi, Najmężniejszego z krwi Hamiltonów? — — „Gdzie jest, rzekł, {{roz|Bottwell}} nasz z {{roz*|Bottwellawy,}} Piérwszy na naszych ucztach i łowach? Czemu nie dzieli naszéj zabawy, Naszej biesiady w leśnych dąbrowach?“ — :Ponurym głosem rzekł {{roz*|Klaud z Paslei:}} „Minęły czasy jego wesela! Nigdy za stołem, nigdy śród kniei Nie zobaczymy więcéj {{roz*|Bottwella!}} </poem><br><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> 4dp4bmpoy8kl52jccujhyr5udqccdbr Strona:Tłómaczenia t. I i II (Odyniec).djvu/412 100 675178 3149457 2042219 2022-08-11T18:59:44Z Lord Ya 13160 /* Uwierzytelniona */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="4" user="Lord Ya" /></noinclude><poem> Jak nad umarłém dzieckiem swém płacze, I żąda pomsty z nieprzyjaciela!“ — :Skończył — struchleli żalem i gniewem, Jeden krzyk zemsty zatrząsł dąbrową. Skoczył Hamilton wsparty pod drzewem, I mieczem z pochwy błysnął nad głową… :Wtém zatętniało pole kopyty — Ktoś prosto ku nim pędzi przez błonia; A w ręku jego sztylet dobyty, Zamiast ostrogi bodzie nim konia. :Twarz jego blada, włos rozczochrany, Wzrok słupem na przód patrzy bez celu; Jeździec i rumak krwią obryzgany — „To on! to {{roz*|Bottwell! }}— witaj {{roz*|Bottwellu!}}“ — :Wołają, biegną, trzymają strzemię — On z gorączkowym w twarzy zapałem, Zskoczył, i z wzgardą rzucił na ziemię Muszkiet dymiący świeżym wystrzałem. :I rzekł ponuro: — „Wiém, że wam miło Myśliwskie trąby brzmiały dziś z rana; Lecz miléj stokroć mnie słyszeć było Ostatnie jęki wroga, tyrana! :„Żubr co go wasze zwaliły strzały, Z dumą dziś jeszcze deptał po puszczy; Lecz dumniéj stokroć {{roz|Murraj}} zuchwały Jechał na czele dwornéj swéj tłuszczy. </poem><br><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> s7em8ylivi20c1nmwbceqa25rx9wmrd Strona:Tłómaczenia t. I i II (Odyniec).djvu/413 100 676005 3149452 2144550 2022-08-11T18:57:01Z Lord Ya 13160 /* Uwierzytelniona */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="4" user="Lord Ya" /></noinclude><poem> :„Przez {{roz|Linlitgowu}} kręte ulice, Tłum go zebrany wiódł z okrzykami; Z okien i z ganków, ręce kobiéce Przed nim i za nim siały kwiatami. :„Wracał zalawszy krwią Pogranicze, Jarzmo swéj władzy narzucił klanom; I upojone dumą oblicze Ku swym przybocznym zwracał dworzanom. :„Lecz co mi znaczy wroga potęga? Co mi straż jego, orszak i pycha? Gdy wiém, jak zdala muszkiet mój sięga, Gdy w sercu mojém zemsta oddycha! — :„Ja i mój muszkiet weszliśmy w radę. Obrałem miejsce w ciemnéj ustroni; Ztamtąd widziałem całą gromadę, Całą tę ciżbę ludzi i koni. :„{{roz|Morton}} zausznik, dzid szkockich borem<ref>{{#section:Strona:Tłómaczenia t. I i II (Odyniec).djvu/419|zamek2}}</ref>, Z konnicą drogę torował panu; W tyle, z dobytym w ręku klajmorem, Szedł gęstym szykiem klan {{roz*|Makferlanu.}} :„Po bokach {{roz*|Duglas,}} i Lord z {{roz*|Glenkerny,}} I {{roz|Knox}} się swoją świętością puszył<ref>{{#section:Strona:Tłómaczenia t. I i II (Odyniec).djvu/419|zamek3}}</ref>; I dziki {{roz*|Lindsay,}}<ref>{{#section:Strona:Tłómaczenia t. I i II (Odyniec).djvu/419|zamek4}}</ref> zdrajca niewierny, Co się królowéj płaczem nie wzruszył. </poem><br><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> 298pv1qscgxf0bpy0pf084kccstz9cg Strona:Tłómaczenia t. I i II (Odyniec).djvu/414 100 686892 3149455 2042241 2022-08-11T18:59:03Z Lord Ya 13160 /* Uwierzytelniona */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="4" user="Lord Ya" /></noinclude><poem> :„Między tym dworzan i wojsk natłokiem, Z pod piór {{roz|Murraja}} hełm złoty błyskał; Koń jego ledwo stąpić mógł krokiem, Tak wkoło niego lud się naciskał. :„On skinął czołem, i wzrok ponury, Z pod brwi nawisłych, wodził po tłumie; I swą buławę podniósł do góry, Jakby wskazywał, że dzierżyć umie. :„Lecz było w twarzy zwątpienie ducha, Próżno chciał udać uśmiech wesela; Zły duch snąć jemu szeptał do ucha: „Skrzywdziłeś, bój się zemsty {{roz*|Bottwella!}}“ — :„Zagrzmiał mój muszkiet — krzyknęła zgraja. Wspiął się do góry rumak książęcy: Chyli się na bok pióro {{roz|Murraja}} — Runął o ziemię, by nie wstać więcéj. :„Jak kochankowi, gdy wzajemności Słowo z ust lubéj posłyszy przecię; Jak myśliwemu, szarpiąc wnętrzności Wilka, co niegdyś pożarł mu dziecię: :„Tak, i sto razy miléj mi było, Widzieć, jak zdrajca w prochu się tarzał; Słyszeć, gdy życie z krwią uchodziło, Jak próżno nędznik jęki powtarzał. </poem><br><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> raf24wuxmrcsnbhyie337x3hj692kag Strona:Tłómaczenia t. I i II (Odyniec).djvu/411 100 686903 3149454 2144545 2022-08-11T18:58:21Z Lord Ya 13160 /* Uwierzytelniona */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="4" user="Lord Ya" /></noinclude><poem> :„Kilka dni temu, jego spokojny Zamek brzmiał echem szczeréj radości, Gdy do swych ognisk wróciwszy z wojny, Częstował ucztą krewnych i gości. :„Kilka dni temu, piękna i tkliwa, Marya jego, w dni swoich kwiecie, Szczęśliwa żona, matka szczęśliwa, Swe pierworodne karmiła dziecię. :„Lecz nagle rozkaz {{roz|Murraja}} wroga,<ref>Obacz przypisek na końcu.</ref> Z ogniem i mieczem nasłał żołnierzy; Na dachy jego spadła pożoga, Zastęp obrońców pod gruzem leży. :„A jego żona! — szydząc z jéj jęku, I urągając z krzywdy i sromu, W nocy, wpół nagą, z dzieckiem na ręku, Z przywłaszczonego wypchnęli domu!… :„Cień jéj dziś tylko, w mglistych osłonach, Gdzie fala {{roz|Esku}} szumi przez gaje, Niesiony wiatrem, z dzieckiem w ramionach Co noc bolesne jęki wydaje. :„Widzą go ludzie, słyszą rozpacze, Jak woła imię swego {{roz*|Bottwella, }} </poem><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> gwrnjj1tsm0i1bipaszhm22udctd3al Strona:Tłómaczenia t. I i II (Odyniec).djvu/415 100 686920 3149445 2042245 2022-08-11T18:52:51Z Lord Ya 13160 /* Uwierzytelniona */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="4" user="Lord Ya" /></noinclude><poem> :„Ujrzałem mojéj Maryi ducha, Cieszył się z śmierci nieprzyjaciela; Konającemu szeptał do ucha: „Czujesz, morderco! zemstę {{roz*|Bottwella!}}“…… :„A więc do broni, krwi Hamiltona! Wszystkim jak krzywda, zemsta nam wspólna. Dziś czas rozwinąć wojny znamiona — {{roz|Murraj}} zabity, Szkocya wolna!…“ — :Wszyscy z zapałem rwą się do broni, Brzmi trąb odgłosem puszcza okolna: „Chwała {{roz*|Bottwellu!}} chwała twéj dłoni! {{roz|Murraj}} zabity, Szkocya wolna!…“ — :Lecz patrz! zniknęło barda widzenie, Ucichł mu w uszach okrzyk wojenny; {{roz|Ewanu}} tylko słychać mruczenie, I po ruinach wiatr dmie jesienny. :Runęły wieże, spadły sztandary, Chwast na ich miejscu powiewa znowu; I znów jak przedtém mech okrył szary Leżący w gruzach gmach {{roz*|Kadyowu.}} :I pieśń minstrela znikła gdzieś z echem, Wiatr tylko jęczy resztą jéj tonów; A obok niego, z łzą i uśmiechem, Stoi ostatnia z krwi Hamiltonów!… </poem><br><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> hciu4iw9w0f410zi280h9n483kjpznf Strona:Tłómaczenia t. I i II (Odyniec).djvu/417 100 688996 3149444 2042761 2022-08-11T18:51:52Z Lord Ya 13160 /* Uwierzytelniona */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="4" user="Lord Ya" /><br><br><br><br><br></noinclude>{{c|przypiski do ballady zamek kadyow.|w=166%|kap}} {{---|przed=2em|po=2em}} {{tab|1|em}}Zamek Kadyow, niegdyś baronialna stolica rodziny Hamiltonów, nad rzeką Ewan, w Szkocyi, zburzony został w wojnach domowych, za czasów Maryi Sztuart. Hamiltonowie byli najwierniejszymi stronnikami nieszczęśliwéj królowéj, gdy naturalny jej brat, Jakób Murraj, przemocą złożył ją z tronu, i uwięziwszy w zamku Loch-Lewen, do dobrowolnéj niby abdykacyi przymusił; poczém sam, pod tytułem Rejenta i opiekuna małoletniego jéj syna, Jakóba&nbsp;VI, władzę królewską w Szkocyi sprawował. Panowanie jego było ciągiem prześladowaniem stronników Maryi, którzy téż ze swojéj strony, nie przestawali używać wszelkich sposobów przywrócenia jéj na tron. Śmierć Murraja, będącą przedmiotem niniejszéj ballady, w tych słowach opowiada historyk {{kor|szkocki.|szkocki, }} Robertson:<br> {{tab|1|em}}„Zabójcą Murraja był jeden z rodziny Hamiltonów, Bottwell z Bottwellawy, a to z następującego powodu. Po przegranéj bitwie stronników Maryi, pod Langside, Bottwell, z wielu innymi, skazany był na śmierć, i lubo potém przebaczenie życia otrzymał, większa cześć dóbr jego oddaną została jednemu z dworzan Rejenta. Ten ostatni opanowawszy gwałtem zamek Bottwella, żonę jego, ledwo co po połogu będącą, nago podczas zimnéj nocy, wraz z dzieckiem {{pp|wypę|dzić}}<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> btp2v4wb37yf3hi3oxl2c26ssu0kfu9 Strona:Tłómaczenia t. I i II (Odyniec).djvu/418 100 689038 3149781 2042780 2022-08-12T07:48:14Z Lord Ya 13160 /* Uwierzytelniona */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="4" user="Lord Ya" /></noinclude>{{pk|wypę|dzić}} kazał. Gwałtowne pomięszanie zmysłów, i wkrótce śmierć jéj i dziecka, były skutkiem tego nieludzkiego postępku. Zniewaga i strata ulubionéj żony, połączona z dawną niechęcią, sprawiły, iż pałający zemstą Bottwell, śmierć Rejenta poprzysiągł. Barbarzyńskie maksymy owego wieku, usprawiedliwiały wszelkie najgorsze środki pomszczenia się nad nieprzyjacielem. Długo Bottwell śledził w skrytości obroty Rejenta, nim upatrzył sposobną porę wykonania swego zamiaru. Murraj poskromiwszy zbuntowane klany na pograniczu Szkocyi, wracał do Edymburga przez małe miasteczko, zwane Linlitgow. Tam Bottwell czekać go przedsięwziął. Uzbroiwszy się w muszkiet, obrał sobie stanowisko na krytym krużganku, mającym okno na ulicę, w domu jednego z rodziny Hamiltonów, stryja swojego; podłogę okrył pierzynami, aby kroków słychać nie było; ściany zawiesił suknem czarném, aby cieniu jego nie dojrzéć; i po tych wszystkich ostrożnościach, spokojnie oczekiwał przejazdu Rejenta, który w niedalekim domu nocował. Doszły były Murraja wieści i ostrzeżenia o jakiémś grożącém mu niebezpieczeństwie, choć o niém nikt z pewnością nie wiedział. Postanowił więc był z rana, nie przejeżdżać przez miasto główną ulicą, lecz wrócić do téj saméj bramy, przez którą był wczoraj przyjechał, i miasto polem ominąć. Ale że wielki tłum ludu, przed domem jego zebrany, zagradzał mu tę drogę, a raczéj że był mężny i śmiały z natury, udał się ulicą przez miasto. Tenże sam natłok ludu, co mu wstecz jechać nie dopuścił, był przyczyną, że koń jego musiał iść bardzo powoli. Korzystając z tego zabójca, wziął go tak dobrze na cel, iż kula przeszła przez sam środek piersi, i zabiła konia pod Duglasem z Parkhedy, jadącym obok Rejenta. Murraj upadł; dworzanie jego i straż wpadli do domu, zkąd wystrzał pochodził, lecz nim zdołali przebyć zaryglowaną bramę i wszystkie drzwi domu, Bottwell wymknąwszy się tajemném przejściem, dosiadł {{kor|przygowanego|przygotowanego}} już konia, i bodąc go sztyletem zamiast ostrogi, uszedł przed ich pogonią; wpadł do zamku Kadyowu, gdzie mieszkał naczelnik rodziny i klanu Hamiltonów, i tam jak<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> rh25fwxcqp5azubr267kpvuqnegy5js Szablon:IndexPages/Litwa w roku 1812.djvu 10 697993 3149502 3099528 2022-08-11T20:01:59Z AkBot 6868 robot aktualizuje informacje o stanie indeksu wikitext text/x-wiki {{../n}} <pc>468</pc><q4>0</q4><q3>0</q3><q2>0</q2><q1>31</q1><q0>10</q0> hh0zy27qyfz7v9v757n7xhlzd97g9ll Szablon:IndexPages/PL Kraszewski - Wybór pism Tom IX.djvu 10 706814 3149406 3148922 2022-08-11T18:02:08Z AkBot 6868 robot aktualizuje informacje o stanie indeksu wikitext text/x-wiki {{../n}} <pc>833</pc><q4>0</q4><q3>0</q3><q2>0</q2><q1>14</q1><q0>3</q0> ggkuvs78k4tee1kqn83krw9ng50dcq0 Szablon:IndexPages/Dzieła Wiliama Szekspira T. IX.djvu 10 711737 3149501 3148336 2022-08-11T20:01:48Z AkBot 6868 robot aktualizuje informacje o stanie indeksu wikitext text/x-wiki {{../n}} <pc>496</pc><q4>6</q4><q3>39</q3><q2>0</q2><q1>435</q1><q0>16</q0> gp7i28gcrsq6spfyymbybhv3dauubg2 Strona:Rudyard Kipling - Światło które zagasło.djvu/7 100 713022 3149298 2124540 2022-08-11T13:02:12Z Svejk13 22069 /* Skorygowana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="3" user="Svejk13" /></noinclude>{{c|''KIPLING i „ŚWIATŁO“.''|w=120%|po=15px}} {{tab}}''Rok 1891, w którym ukazała się powieść „The Light that failed,“ jest ważną datą w życiu i twórczości Kiplinga. Niedługo przedtem zdobył on sobie nareszcie — po kilku latach niedoceniania i niezrozumienia — rozgłos i uznanie wśród publiczności angielskiej, został — jak to się zwykło mawiać — przez nią odkryty. Myśl o tym rozgłosie niewątpliwie bardzo go wówczas zaprzątała, skoro stała się jednym z głównych motywów rzeczonej powieści''.<br> {{tab}}''Miał wtedy Kipling dwudziesty siódmy rok życia, a więc mniejwięcej tyle, ile mógł mieć Dick Heldar w chwili, gdy po swych artystycznych studjach, po włóczęgach i awanturach, wrócił nakoniec do Anglji, by rozpocząć pracę zakrojoną na większe rozmiary i o znacznie większych ambicjach. Włóczęgi te były odbiciem studjów artystycznych i podróży samego autora, który wszak jako „literacki inspektor generalny“ (taki mu nadawano żartobliwy przydomek), zwiedził był całe imperjum brytyjskie, ba, i kraje inne, jak Amerykę i Japonję. Dzisiejsi młodzi poeci, którzy za ostatni krzyk mody, postępowości, swych tęsknot, a pono i genjuszu poetyckiego, uważają „Podróż do Bombaju“ winni ze smutkiem raz wreszcie się przekonać, że nie powiedzieli nic nowego, ani oryginalnego; kilkadziesiąt lat temu wyprzedził ich w tem późniejszy autor „Kima," który niedość, że obaczył Bombaj już w chwili urodzenia (1865 r.), ale ponadto zczasem został niezrównanym — po dziś dzień nieprześcignionym — piewcą egzotyzmu i podróżnictwa.''<br><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> d0pclgmy6ghllwh4s0xkvo8x4jt93s8 Strona:Rudyard Kipling - Światło które zagasło.djvu/19 100 713024 3149866 2124549 2022-08-12T10:54:45Z Svejk13 22069 /* Skorygowana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="3" user="Svejk13" /></noinclude>{{c|''{{Rozstrzelony|PRZEDMOWA}}''|w=120%|po=15px}} {{tab}}''Oto jest powieść o {{Rozstrzelony|Świetle, które zagasło}} — tak jak była pierwotnie obmyślana przez pisarza''.<br> {{f|align=right|prawy=10%|''RUDYARD KIPLING.''|w=110%|przed=15px|po=50px}}<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> muml0atnwsf14bsknlqn6rkfz6nclks Strona:Rudyard Kipling - Światło które zagasło.djvu/8 100 713028 3149296 2124590 2022-08-11T13:01:58Z Svejk13 22069 /* Skorygowana */ int. proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="3" user="Svejk13" /></noinclude>{{tab}}''Refleksami tych egzotycznych podróży — budzących w sercu Kiplinga takąż nostalgję, jaka się zbudziła w sercu Dicka na głos sygnałów „Barralonga“ — znaczyły się nietylko wcześniejsze opowieści, jak „Under the Deodars“ lub „The Phantom Rikshaw,“ ale przedewszystkiem fejletony dziennikarskie — nieco zbliżone do Sienkiewiczowskich „Listów z podróży“ — wydane później razem (1900) w jednym zbiorze p.&nbsp;t. „From Sea to Sea''.“<ref>''Druga ich serja, z lat 1892-1913, nosi tytuł ten sam, co u Sienkiewicza „Letters of travel.''“</ref> ''Albowiem od 19-go roku życia przez dość długi czas poświęcał się Kipling publicystyce — stąd to tak świetnie umiał przedstawiać zarówno zakulisowe stosuneczki prasy, jako też dolę i niedolę dziennikarzy. Jedno i drugie spotykamy i w powieści niniejszej: w chytrych kalkulacjach „Syndykatu“ oraz w szczerych poufałościach „braci po piórze“; w bractwie tem zaś wyraziście rysują się dwie postaci: szlachetnego Torpenhowa i komicznego Nilghai''.<br> {{tab}}''Główny bohater powieści, Dick Heldar, choć wiąże się dość ściśle z gronem korespondentów wojennych, sam nie jest dziennikarzem — atoli i tutaj Kipling nie wyszedł, że tak powiem, poza obręb swych specjalności. Ten wielki poeta obdarzony był przecie jednocześnie oryginalnym i wybitnym talentem malarskim, a przynajmniej rysowniczym — o czem świadczą choćby jego świetne ilustracje do przemiłej książki (1902) „Just so Stories for little Children''“<ref>''Rzecz ta wkrótce ukaże się po raz pierwszy w przekładzie polskim (nakł. Wydawnictwa Polskiego). Dotychczas istniały tylko mocno skrócenie i niedokładne przeróbki. Z kilkunastu powiastek brano pod uwagę jedynie kilka najłatwiejszych, dając im mylny tytuł „{{Rozstrzelony|Takie sobie bajeczki}}''“</ref>.<br> {{tab}}''Wspomniałem, że rok 1891 miał być dla Kiplinga — jak dla Dicka Heldara po powrocie do Anglji — erą nowych dzieł, na większą zakrojonych miarę, dzieł o głębszem założeniu i rozleglejszej treści.''<br><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> 1snk6qfdluoh8axhjh7pzgeyfforg11 Strona:Rudyard Kipling - Światło które zagasło.djvu/9 100 713029 3149299 2119565 2022-08-11T13:05:15Z Svejk13 22069 /* Skorygowana */ lit. proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="3" user="Svejk13" /></noinclude>{{tab}}''Tak się też stało istotnie. — Zwracano niejednokrotnie uwagę na to, że najwięksi powieściopisarze (u nas Sienkiewicz, Reymont, Żeromski) zaczynali swą działalność pisarską zazwyczaj od form drobniejszych, a więc od noweli, nierzadko zaś od wierszy: z tych dwu rodzajów literackich pierwszy wdrażał ich do spoistego konstruowania fabuły, drugi do melodyjności lub precyzyjności słowa. Powiedzieć to należy i o Kiplingu, tylko dodać trzeba że pisarz ten do dni sędziwych nie wziął rozbratu ani z nowelą, ani z wierszami; wszak jeszcze w wydanym niedawno jego tomie „Debits and Credits” (1927) spotykamy wśród „prozy“ szereg poezyj, między innemi rzekome przekłady... piątej (!!) księgi „Pieśni“ Horacjusza''<ref>''Zamiłowanie do literatury łacińskiej, znajdujące niejednokrotnie wyraz i w innych dziełach, wyniósł Kipling ze szkoły średniej, z takim humorem opisanej powieści „Stalky & Co“ a wycisnęło ono na jego dziełach wyraźne piętno, zarówno w stylu (gra słów, budowa okresów) jak i technice utworów.''</ref>; ''zbiorki nowel („Mine Own People“ 1891, „Many Inventions“ 1893), oraz poezyj (wśród nich świetne ballady koszarowe — „Barrack-Room Ballads“ 1892, „The Seven Seas 1896, „Five Nations”’, 1906) ukazywały się i po wspomnianej dacie. Ponadto wierszami — bądź w postaci motta, bądź przelotnej cytaty, bądź okolicznościowej śpiewki czy rzekomego przysłowia — usiał Kipling wszystkie niemal swe dzieła, co można stwierdzić, choćby w tekście niniejszej powieści. Atoli na pierwsze lata twórczości przypada u Kiplinga — poza działalnością publicystyczną — wyłącznie uprawa poezyj („Departmental Ditties,“ 1886, tak oryginalne treścią) i nowelistyki („Plain Tales from the Hills”, 1887, „Soldiers Three“). Rok 1891 rozpoczyna się utworem dłuższym, powieścią; jest to właśnie, jak mówiliśmy, „The Light that failed” „Światło, które zagasło. Odtąd już lista dzieł Kiplinga raz wraz obejmuje''<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> 7pjsvmtb5tj574j9yvd58i8vhpo0dlp Strona:Rudyard Kipling - Światło które zagasło.djvu/10 100 713030 3149300 3148638 2022-08-11T13:05:41Z Svejk13 22069 /* Skorygowana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="3" user="Svejk13" /></noinclude>''tytuły powieści. Wymienimy tu najpierw słynne dwie „Księgi Dżungli“ — pierwsza wydana w roku 1894, druga w r. 1895 — genjalne i najwięcej czytane dzieło Kiplinga, mające dotychczas 230 tysięcy egzemplarzy nakładu w języku angielskim oraz tłumaczone na wszystkie języki świata (polski przekład w 5 i 15 tomie B. L. N.); dzieło to jednak — ze względu na wtrącone luźne opowiadania — możnaby w pewnej mierze poczytać raczej za zbiór nowel. Dalej idą „Captains Courageous“ 1897 (wkrótce wyjdzie przekład polski), „Stalky & Co.“ 1899 (wydane w 19-ym numerze B. L. N.), „Kim“’ 1901, (nr. 46 B. L. N.) itd''.<ref>''Co się tyczy tytułu „Stalky & Co“, uważam, że może należało go w przekładzie spolszczyć. „Stalky“ nie jest to nazwisko, ale przezwisko smukłego urwisza-sztubaka (właściwe nazwisko: Corkran), a znaczy tyle co „badylasty“, tyczkowaty“ (od „the stalk“ — badyl, szypułka).''</ref> ''Mógłby więc w r. 1891 Kipling powiedzieć o sobie słowami naszego wieszcza, że mu się bania z poezją nad głową rozbiła. Przyszły laureat nagrody Nobla miał wówczas w duszy nietylko dumę z uzyskanej już sławy, ale i świadomość, że potrafi cały świat zadziwić wielkiemi dziełami, tworzącemi się właśnie lub mającemi dopiero powstać. Jednakże pyszałkiem Kipling nigdy nie był, nie kusił „zazdrości bogów.“ Zmysł moralizatorski, który nieraz będzie przychodził do głosu w jego powieściach (w „Kapitanach“ najsilniej) kazał mu raz po raz przestrzegać Dicka przed grzechem pychy; przestrogi te, przechodząc od łagodnych do coraz mocniejszych, wyrażają się najpierw pijackim frasunkiem Binata, potem ojcowskiemi, niemal upomnieniami Torpenhowa i drwinami Nilghaiego, potem zakamieniałą nieczułością Maisie, wreszcie — co dla każdego wielce bolesne, lecz dla malarza najokropniejsze — utratą wzroku''...<br><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> 130gd7k2o5r6ltknso0fngd9drdbaty Strona:Rudyard Kipling - Światło które zagasło.djvu/11 100 713031 3149301 2690919 2022-08-11T13:06:16Z Svejk13 22069 /* Skorygowana */ lit. proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="3" user="Svejk13" /></noinclude>{{tab}}''To stopniowanie przestróg wobec ludzkiej „hybris“, a wreszcie i sam rodzaj katastrofy, mocno przypomina wstrząsającą arcytragedję grecką — Sofoklesowego „Króla Edypa.“ Ale obok tej tragedji starożytnej można w czasie lektury „Światła“ mieć mimowoli w pamięci niemniej wstrząsającą tragedję nowożytną. Mówię o „Upiorach“ Ibsena''.<br> {{tab}}''Podobieństwo zasadniczego motywu obu dzieł jest uderzające. Jak u Kiplinga Dick Heldar, tak u Ibsena Oswald Allen jest młodym malarzem, rokującym wielkie nadzieje — niestety, tak jeden jak i drugi nagle w przededniu największych triumfów staje się całkowicie niezdolnym do wszelkiej pracy twórczej. Jak Dick, tak i Oswald zrazu nie zdaje sobie sprawy ze swej choroby i bagatelizuje ją — aż dopiero z ust lekarza dowiaduje się strasznej prawdy: „Dostałem silnego bólu głowy, zwłaszcza za ciemieniem; (mówi w Il-gim akcie dramatu) bolało to, jakby mi ktoś głowę ściskał w żelaznem imadle... Początkowo wziąłem to za zwykły ból głowy, na który cierpiałem od lat dziecinnych... Niebawem jednak przekonałem się, że się mylę. Nie mogłem myśleć o jakiemkolwiek zajęciu. Miałem właśnie rozpocząć nowy, wielki obraz... ale byłem jak sparaliżowany... czułem się zupełnie bezsilny... niezdolny do stworzenia sobie jasnego pojęcia o czemkolwiek. W głowie mi kotłowało... przed oczyma kręciło się wszystko... Cierpiałem strasznie. Wezwałem lekarza... i on mi powiedział wszystko bez osłonek“''...<br> {{tab}}''Znana jest powszechnie ta scena, której urywek przytoczyłem umyślnie, by unaocznić wspomniane podobieństwo. Czy więc mamy do czynienia — u Kiplinga — ze świadomą lub podświadomą reminescencją? Być może. W czasie, gdy Kipling dopiero zdobywał sobie uznanie, cały świat rozbrzmiewał sławą wielkiego Norwega, a {{pp|„Upio|ry}}''<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> bx2pjlnkjsxt7ag0jtwvmzdvc7t2y7r Strona:Rudyard Kipling - Światło które zagasło.djvu/12 100 713032 3149302 2690920 2022-08-11T13:08:12Z Svejk13 22069 /* Skorygowana */ lit. proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="3" user="Svejk13" /></noinclude>''{{pk|„Upio|ry}}“ właśnie odbywały pochód triumfalny po wszystkich niemal scenach europejskich; niepodobna, by autor „Światła“ nie miał się z niemi zetknąć. Może nawet trafne byłoby przypuszczenie, że umyślnie wybrał temat pokrewny, by rywalizować — choć w innym rodzaju literackim — ze sławnym i głośnym pisarzem. Czy tak było, czy inaczej, w każdym razie dopuszczalne jest chyba — nie dla jakichś celów filologicznych, ale dla lepszego uwypuklenia cech twórczych Kiplinga — porównanie dzieł obu''.<br> {{tab}}''Różnią się one przedewszystkiem {{roz*|winą dramatyczną;}} Oswald cierpi nie z winy własnej, ale {{Rozstrzelony|za grzechy rodziców}}, natomiast Dick {{Rozstrzelony|sam}} w znacznej części jest {{Rozstrzelony|odpowiedzialny}} za to, co go wkońcu spotkało. Oba te założenia idą — tu i tam — ściśle w parze z charakterami bohaterów. Oswald jest naturą miękką, czułą, w każdym razie mało stanowczą; natomiast Dick jedynie wobec Maisie staje się potulny, a pozatem cechuje go temperament energiczny, żywiołowy, bujny, nierzadko brutalny, wprost dziki czasami; w każdym razie widzimy w nim zawsze człowieka żywego, o fizjognomji wyrazistej, czego o Oswaldzie powiedzieć nie można. Bohater dramatu Ibsena to naogół tylko obdarzona ciałem idea, bez żadnych cech osobniczych — boć zresztą Ibsenowi pewno nawet o to nie chodziło, by stwarzać jakiś typ indywidualny; sławmy okrzyk bólu, tak zawsze elektryzujący słuchaczów w teatrze: „Zgubiony jestem bez ratunku... na całe życie... wszystkie piękne i potężne dzieła, któremi świat zadziwić miałem... nie mnie o nich marzyć... nie mnie myśleć“ — sławny ten okrzyk, powtarzam, wydziera się poprostu z piersi bolejącego człowieka, obojętne, czy zwie się on Oswald, czy inaczej, choćby nawet Henryk Ibsen, bo to właściwie on sam, autor, własnemi słowami swojemi, pełnemi silnego patosu, sugeruje słuchaczom''<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> brqrhh926iia6kt59e5kotgyuqq00qd Strona:Rudyard Kipling - Światło które zagasło.djvu/13 100 713033 3149858 2124547 2022-08-12T10:48:34Z Svejk13 22069 /* Skorygowana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="3" user="Svejk13" /></noinclude>''odczuwaną przez nich litość i trwogę. Inaczej u Kiplinga, któremu słynny „{{Rozstrzelony|horror of self-expresssion}}“ nie pozwala na tego rodzaju subjektywne traktowanie przedmiotu. Widząc zachowanie się Dicka tuż przed oślepnięciem, a zwłaszcza już po utracie wzroku, zdajemy sobie dość jasno sprawę, że w ten sposób do swego bólu i do klęski nie może się odnosić nikt inny, tylko on sam, Dick Heldar; po eksperymencie głodówkowym stać go było na szalone wymysły podczas malowania „Melancholji,“ a warjacka eskapada przedśmiertna do Sudanu jest zgoła naturalną niejako konkluzją wszystkich dążeń i postępków jego życia''.<br> {{tab}}''Tak więc — ku wielkiemu zgorszeniu tych malkontentów-krytyków, którzy pomawiali „Światło“ o brak „pogłębienia psychologicznego“ — gotów jestem twierdzić, że w zestawieniu z „Upiorami“ właśnie na punkcie ujęcia psychologicznego ma dzieło Kiplinga, wolne od retorycznego patosu, nawet z tego patosu niekiedy podrwiwające, stanowczą przewagę. Dodam wreszcie, że co w treści dramatu Ibsena jest piękną i efektowną cyzelaturą, to Kipling pogłębia twardym i ostrym rylcem istotnego {{roz*|przeżycia.}} Kipling miał już w dzieciństwie wzrok osłabiony; przekonać się o tem można choćby z powieści „Stalky & Co,“ gdzie niejednokrotnie w sposób humorystyczno-dosadny wspomniane są okulary, „zdobiące“’ nos Kiplingowego sobowtóra, Beetle’a. Podróże i uporczywa praca jeszcze bardziej wzrok ten nadwyrężyły, to też był czas, gdy autor „Światła“ mógł istotnie mieć na tym punkcie poważniejsze obawy. Polskiemu czytelnikowi, znającemu dzieje swej literatury, może się rzucić w oczy przypadkowa analogja z genezą postaci Orcia w „Nieboskiej komedji“ Krasińskiego...''<br> {{tab}}''Ostatnią, przedśmiertną wyprawę Dicka nazwałem „zgoła naturalną niejako konkluzją wszystkich dążności i {{pp|po|stępków}}''<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> 8qczs1dpgodfsitkzcdr5s3jgvv8sof Strona:Rudyard Kipling - Światło które zagasło.djvu/14 100 713035 3149859 2124545 2022-08-12T10:48:52Z Svejk13 22069 /* Skorygowana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="3" user="Svejk13" /></noinclude>''{{pk|po|stępków}} jego życia“. Zdanie to muszę podkreślić ze względu na pewien fakt dość osobliwy. Oto pewna część wydań angielskich niniejszej powieści''<ref>''Ogółem wszystkich wydań angielskich „The Light that failed“ było dotychczas bezmała 40.''</ref> ''ma zakończenie odmienne, zgoła banalne, a mało uzasadnione: Maisie w poczuciu swej winy sprowadza się w dom Dicka i zostaje jego żoną... Uczynił to Kipling na żądanie publiczności, nawykłej do konwencjonalnego zakończenia powieści:'' {{F|<poem>''„W waszych miłosnych romansach,'' ''Gdy się młodzi pobiorą, kończy trubadur piosenkę...'' ''Tylko dodaje, że żyli długo i byli szczęśliwi.“''</poem>|w=85%}} {{tab}}''Słowem, autor „Światła“ postąpił tak, jak był postąpił Dick Heldar, gdy obraz żołnierza, pełnego dzikości bojowej i temperamentu, „ucywilizował“ i wyglansował celem dogodzenia gustom publiczności. Ale jak Dicka przywiodło do upamiętania kopnięcie i rozdarcie obrazu przez Torpenhowa, tak samo i Kiplinga sprowadziły zpowrotem na właściwą drogę głosy rozsądniejszej krytyki, a przedewszystkiem zdrowy rozsądek i gust własny. Obecny przekład opiera się na oryginalnym tekście „nieprzefasonowanym,“ co zresztą stwierdza lapidarna przedmowa autora.''<br> {{tab}}''Jeden jednakże wzgląd zdawał się przemawiać za słusznością wspomnianej przeróbki: — osoba Maisie. Wielu czytelników i krytyków uznało za rzecz niepodobną do prawdy, by ta „szara myszka,“ jak Kipling nazywa Maisie, ta szara myszka, gryząca okruchy jadła i życia, albo wytrwałe skrobiąca (szpachtlą) swe obrazy, mogła stać się Harpją czy Meduzą, przynoszącą zgubę silnej naturze Dicka, i żeby ta kobieta wogóle mogła aż do tego stopnia być bezlitosną, by nie wzruszyć się katuszą bliskiego jej człowieka, a przytem jej dobroczyńcy... Przecież w cudnej bajce Fedrusa''<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> 92f8alrb80ez3086o4z064yecbqg4nq Strona:Rudyard Kipling - Światło które zagasło.djvu/15 100 713036 3149860 2119576 2022-08-12T10:50:10Z Svejk13 22069 /* Skorygowana */ lit. proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="3" user="Svejk13" /></noinclude>''właśnie szara myszka wywdzięcza się ryczącemu z bólu lwu pustynnemu, darząc go życiem i wolnością... Wszystko to być może... jednakże podobno psychologiczną właściwością myszki jest raczej uciekać do nory nietylko na ryk lwa, ale nawet na odgłos cichego stąpania mniej strasznych zwierząt... Nie wiem, czy było winą Maisie, że pomimo pedagogicznych sposobów pani Jennett — nie była myszką oswojoną i wytresowaną... Nie będę się też zastanawiał nad tem, czy Maisie miała żywy prototyp w rzeczywistości; napewno zajmie się tem kiedyś (o ile nie zajął się dotychczas) jakiś Hoesick angielski.''<br> {{tab}}''Wiele jeszcze szczegółów powieści zasługiwałoby na omówienie. Tak np. możnaby rzec parę słów o tak często przez Kiplinga poruszeniem zagadnieniu: stosunku wychowania w latach dziecięcych do postępowania w latach dojrzalszych. Na dokładniejsze zajęcie się tem zagadnieniem będzie wszakże miejsce raczej w przedmowie do przekładu „Kapitanów,“ więc narazie rozwijać tej sprawy nie będę. Pozostaje mi do powiedzenia parę słów o przekładzie. Daleki jestem od przechwałki (mam w pamięci owe przestrogi, jakie znaczyły karjerę artystyczną Dicka Heldara!) jednakże w imię miłości mej dla twórczości Kiplinga i w imię ścisłości informatorskiej stwierdzić muszę, że daję oto w ręce czytelników {{Rozstrzelony|pierwszy wogóle przekład polski}} niniejszej powieści. Ci, którzy przede mną spolszczyć ją usiłowali, okazywali wprost furjacką pasję znęcania się nad — i tak już zbolałym do ostateczności — Dickiem Heldarem; jak ci ludzie „znali“ angielszczyznę, dowodem chociażby fakt, że już sam tytuł tłumaczyli w sposób najdziwaczniejszy i najniedorzeczniejszy, np. „Światło z oddali,“ „Zwodne światło,“ „Błędne światło“ itp. Oczywiście „błędne“ i „zwodne“ było tu nie „światło,“ lecz właśnie {{Rozstrzelony|nieoświecenie}} tych oprawców, którzy {{pp|nie|dość}}''<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> mw3fto77nggohfhh0thsdde3jdoypkm Strona:Rudyard Kipling - Światło które zagasło.djvu/16 100 713037 3149863 2119577 2022-08-12T10:52:02Z Svejk13 22069 /* Skorygowana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="3" user="Svejk13" /></noinclude>''{{pk|nie|dość}}, że przez niezrozumienie poszczególnych wyrazów lub składni fałszowali hurtownie tekst utworu, ale ponadto do krańca ostatniej nędzy zubożali jego fabułę, opuszczając bez skrupułu całe zdania i ustępy, ba nawet całe stronice, które im się wydały „trudne“; że na tem traciła wartość utworu, a nawet zdrowy sens, to nie obchodziło ani ich samych, ani (niestety!) polskich czytelników, ba, nawet niektórych krytyków, którzy na podstawie tych parodyj jeszcze niezbyt dawno wygłaszali czasami apodyktyczne sądy... o dziele oryginalnem. Do reguły (i to niemal we wszystkich „przedwojennych“ i „wojennych“ tłumaczeniach Kiplinga) należało usuwanie {{Rozstrzelony|wierszy}}, które u Kiplinga stanowią nietylko ozdobę, ale część integralną powieści. Jak np. można rozumieć „The Light that failed“, gdy się z tekstu usunie pieśni żeglarskie, a nadewszystko urywki „The City of Dreadful Night“''<ref>''Poemat pod tym tytułem wyszedł w r. 1874, z pod pióra Jamesa Thomsona (pseud. B. V. Bysshe Vanolis), a zamiera szereg wizyj symbolicznych, przedstawiających miasto fantastyczne, zamieszkane przez ludzi, co {{Korekta|pobzawieni|pozbawieni}} nadziei, odbudowują wciąż na nowo miasto ze swych marzeń. Kipling tak przejął się tym poematem, że od niego dał nazwę jednej ze swych książek''.</ref> — ''jest dla mnie rzeczą niepojętą.'' {{f|align=right|prawy=10%|''J. B.''}}<br><br><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> 2k5d0wuaf8xwj51n2baxun9uu84ounu Strona:Rudyard Kipling - Światło które zagasło.djvu/17 100 713039 3149864 2120167 2022-08-12T10:52:55Z Svejk13 22069 /* Skorygowana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="3" user="Svejk13" /></noinclude>{{c|'''{{Rozstrzelony|DEDYKACJA}}.'''|w=120%|po=20px}} <poem>Jeżeli mnie powieszą na najwyższej górze, ::{{Rozstrzelony|Matulu moja, o matulu moja!}} Wiem w czyich oczach jeszcze na miłość zasłużę. ::{{Rozstrzelony|Matulu moja, o matulu moja!}} Jeżeli mnie utopią w najgłębszej mórz toni, ::{{Rozstrzelony|Matulu moja, o matulu moja!}} Wiem czyja słona łezka i tam mnie dogoni, ::{{Rozstrzelony|Matulu moja, o matulu moja!}} Jeśli będę potępion na ciele i duszy, Wiem, czyj pacierz mnie zbawi i niebiosa wzruszy. ::{{Rozstrzelony|Matulu moja, o matulu moja!}}</poem> <br><br><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> l8b4dhzamfc02x8in8pevajywm8dr37 Strona:Rudyard Kipling - Światło które zagasło.djvu/21 100 713041 3149867 2124558 2022-08-12T10:55:14Z Svejk13 22069 /* Skorygowana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="3" user="Svejk13" /></noinclude>{{c|'''ROZDZIAŁ I.'''|w=120%|po=20px}} {{F|''<poem>Gdy burza minęła, my dalejże w radę I wszystko ułożym jak z płatka: Więc ja, moi drodzy, zostałem w stodole, Bo miałem dopiero trzy latka, A Tadzik chciał pobiec pod tęczy podnóże Pięć lat miał i nie był już chłystkiem... I tak, moi mili, się wszystko zaczęło I tak było dalej z tem wszystkiem. ::::::::(Powiastki o dużej stodole).</poem>''|w=85%}}<br> {{Dropinitial|J}}ak sądzisz, coby zrobiła {{Rozstrzelony|ona}}, gdyby nas tu przyłapała? Wiesz, że nam tego mieć nie wolno, — mówiła Maisie.<br> {{tab}}— Wybiłaby mnie, a ciebie za karę zamknęłaby w sypialni — odrzekł bez namysłu Dick. — Czy dostałaś naboje?<br> {{tab}}— Tak, mam je w kieszeni, ale okropnie mi tam chrobocą. Czy kulki rewolwerowe mogą same wystrzelić?<br> {{tab}}— Nie wiem. Jeżeli się boisz, weź ode mnie rewolwer, a naboje ja poniosę.<br> {{tab}}— Ja się nie boję.<br> {{tab}}To rzekłszy, Maisie ruszyła naprzód raźnym krokiem, trzymając rękę w kieszeni i zadarłszy nos do góry. Dick szedł za nią, niosąc mały rewolwer iglicowy.<br> {{tab}}Dzieci niedawno zrobiły odkrycie, że życie ich byłoby nieznośne bez ćwiczenia się w strzelaniu. Po wielu namysłach, po odmówieniu sobie wielu przyjemności, Dick zdołał zaoszczędzić siedem szylingów i sześć pensów — tyle, ile wynosiła cena lichego rewolweru belgijskiej<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> 4bu1z5xtwsgp0cbugxousk2b3o2mjfg Strona:Rudyard Kipling - Światło które zagasło.djvu/22 100 713060 3149869 2119647 2022-08-12T10:55:31Z Svejk13 22069 /* Skorygowana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="3" user="Svejk13" /></noinclude>konstrukcji. Maisic mogła złożyć do wspólnej kasy jedynie pół korony na zakupienie setki nabojów.<br> {{tab}}— Ty umiesz lepiej ode mnie oszczędzać, Dicku, — tłumaczyła; — ja lubię jeść łakocie, a ty za niemi nie przepadasz. Zresztą {{Rozstrzelony|takie}} rzeczy należą do chłopców.<br> {{tab}}Dick nieco zrzędził na takie postawienie sprawy, jednakże poszedł i zrobił zakupy — których wartość zamierzały dzieci natychmiast wypróbować. Posługiwanie się bronią nie wchodziło w zakres ich codziennych zajęć, jako iż zabraniała im tego surowo ich opiekunka, niewłaściwie uważana za zastępczynię matki tych dwojga sierotek. Dick był pod jej opieką już od lat sześciu, w ciągu których ona miała pokaźny dochód z renty sierocej rzekomo przeznaczanej na jego przyodziewek, a ponadto, poczęści od niechcenia, a poczęści przez wrodzoną skłonność do udręki (była bowiem od iluś-tam lat wdową, zabiegającą o powtórne wydanie się za mąż) przytłaczała jego młode barki niemałem brzemieniem codziennych uprzykrzeń. Tam, gdzie chłopak oczekiwał miłości, ona darzyła go najpierw odrazą, a następnie nienawiścią. Tam, gdzie on, w miarę dorastania, chciał znaleźć odrobinę przychylności, darzyła go naigrawaniem. Wszystkie godziny, ile ich tylko zbywało od robienia porządków w małem mieszkanku, poświęcała tak zwanej „edukacji“ Dicka Heldara. W tym względzie pomocą jej była religja — religja jej własnego pomysłu, wysmażona z pilnego rozczytywania się w Piśmie świętem. W chwilach, gdy nie miała powodu do osobistego niezadowolenia z Dicka, kładła mu w uszy, że winien pamiętać o ciężkim rachunku ze Stwórcą; stąd to Dick nauczył się nienawidzić Boga, jak nienawidził pani Jennett — a takie usposobienie nie działa zdrowo na duszę młokosa. {{Korekta|Niewidzieć|Niewiedzieć}} skąd przyszło jej do głowy<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> gd7kc8tbqdsd0ynbv4cf85hqreh3ozc Strona:Rudyard Kipling - Światło które zagasło.djvu/23 100 713061 3149870 2119649 2022-08-12T10:55:55Z Svejk13 22069 /* Skorygowana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="3" user="Svejk13" /></noinclude>uważać go za beznadziejnego kłamczucha; odkąd obawa dotkliwej kary popchnęła go po raz pierwszy do powiedzenia nieprawdy, chłopak, rzecz zrozumiała, stał się kłamcą, ale bardzo powściągliwym i zamkniętym w sobie który nigdy nie pozwolił sobie bez potrzeby nawet na najmniejszą bujdę, a nigdy też nie zawahał się nawet przed najczarniejszem łgarstwem, jeżeli był to jedyny sposób, który mógł nieco ulżyć jego doli. Owo obchodzenie się z nim nauczyło go przynajmniej umiejętności samotnego życia; umiejętność ta przydała mu się, gdy zaczął uczęszczać do szkół publicznych i gdy koledzy wyśmiewali się z jego ubranka, które było uszyte z lichego materjału i bardzo połatane. W czasie wakacyj powracał pod kształcącą opiekę pani Jennett, ażeby zaś węzły karności nie osłabły w zetknięciu się ze światem, zazwyczaj za lada sposobnością dostawał wskórę, jeszcze nim zabawił dwadzieścia cztery godzin pod dachem swej opiekunki.<br> {{tab}}Jesienią któregoś roku otrzymał towarzyszkę niedoli długowłosą drobinę o szarych oczętach, tak zamkniętą w sobie, jak on sam; snuła się cichuśko dokoła domu, przez kilka pierwszych tygodni rozmawiała jedynie z kozłem, który był najlepszym na ziemi jej przyjacielem i przebywał w ogrodzie za domem. Pani Jennett miała jej za złe owo przestawanie z kozłem, dowodząc, iż jest to zwierzę niechrześcijańskie — co chyba było prawdą.<br> {{tab}}— W takim razie — mówiła drobina, z wielkim namysłem dobierając słowa, — napiszę do moich prawnych opiekunów i opowiem im, że pani jest bardzo złą kobietą. Amomma jest mój, mój, mój!<br> {{tab}}Pani Jennett ruszyła w stronę sieni, gdzie znajdowały się jakieś tam parasole i laski, oparte na stojaku. Drobina w równej mierze, jak i Dick, rozumiała, co to oznacza.<br><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> 4cu6jjj6puncxqxa61y7cq47dbftqkb Strona:Rudyard Kipling - Światło które zagasło.djvu/24 100 713062 3149873 2119651 2022-08-12T10:56:42Z Svejk13 22069 /* Skorygowana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="3" user="Svejk13" /></noinclude>{{tab}}— Dostawałam i dawniej wskórę — odezwała się, wciąż tym samym, niewrażliwym głosem; — bili mnie gorzej, niżby pani potrafiła mnie obić. Ale jeżeli mnie pani uderzy, napiszę do mych prawnych opiekunów i opowiem im, że pani za mało daje mi jeść. Ja się pani nie boję.<br> {{tab}}Pani Jennett nie poszła do sieni, a drobina, upewniwszy się po chwili, że niebezpieczeństwo już zażegnane, poszła wypłakać się gorzko na szyi Amommy.<br> {{tab}}Dick dowiedział się, że dziewczynka nazywa się Maisie; zrazu głęboko jej niedowierzał, gdyż obawiał się, że może go ona pozbawić nawet tej niewielkiej swobody działania, jaką mu tu zostawiono. Jednakże drobinka nie myślała go krępować, cowięcej, nie była pochopna do żadnej serdeczności, póki Dick sam nie podjął pierwszych kroków. Na długo przed upływem wakacyj całe pasmo kar wspólnie wycierpianych zbliżyło dzieci wzajemnie do siebie — choćby przez to, że zmuszone były działać ręka w rękę, obmyślając różne krętactwa mające zamydlić oczy pani Jennett. Gdy Dick wracał do szkoły, Maisie szepnęła doń:<br> {{tab}}— Teraz zostanę samiuteńka i własnym sprytem będę musiała radzić o sobie, ale — (tu śmiało skinęła głową) — dam ja sobie radę! Obiecałeś mi przysłać słomkową obróżkę dla Amommy. Przyślij że ją prędko.<br> {{tab}}W tydzień później zapytywała listownie o tę obróżkę i była wielce niezadowolona, gdy dowiedziała się, że wykonanie tejże zabierze sporo czasu. Gdy nakoniec Dick przesłał podarek, ona zapomniała podziękować zań chłopakowi.<br> {{tab}}Od onego dnia przeszły już niejedne wakacje, a Dick wyrósł na smukłego dryblasa, który w większej mierze niż wprzódy uświadamiał sobie smutny stan swej odzieży.<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> bsrai76ienxjfsm7c3ru2h1jxm0f2eu Strona:Rudyard Kipling - Światło które zagasło.djvu/25 100 713064 3149876 2382160 2022-08-12T10:58:24Z Svejk13 22069 /* Skorygowana */ int. proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="3" user="Svejk13" /></noinclude>Pani Jennett ani na chwilę nie wypuszczała go ze swej czułej opieki atoli najzwyklejsze, — ot! — chłosta w szkole publicznej (Dick brał cięgi po trzy razy na miesiąc) przejmowała go pogardą dla sił opiekunki.<br> {{tab}}— Ona mi nic nie zrobi, — tłumaczył Maisie, która go podżegała do buntu, — a gdy już mnie wytłucze, bywa łagodniejsza dla ciebie.<br> {{tab}}Dick wałęsał się teraz po całych dniach, nieskrępowany na ciele i duszą dziki, o czem mieli sposobność się przekonać młodzi koledzy szkolni, bo ilekroć dał się unieść rozochoceniu, znęcał się nad nimi podstępnie, a z rozmysłem. To samo rozochocenie nieraz wiodło go do próby dokuczenia Maisie, ale dziewczynka nie dawała się skrzywdzić.<br> {{tab}}— Przecie oboje jesteśmy nieszczęśliwi — mawiała. — Na cóż pogarszać jeszcze sprawę? Znajdźmy sobie jakie zajęcie i zapomnijmy o tem co było.<br> {{tab}}Owocem tych poszukiwań był rewolwer. Atoli bawić się nim można było jedynie na najbardziej błotnistym cyplu wybrzeża, zdala od budek pływackich i grobel, a poniżej trawiastych stoków Fort Keeling. Przypływ wdzierał się tu nieraz na dwie mile w głąb lądu, a wielobarwne ławice namułu, prażone słońcem, tchnęły ohydną wonią zwiędłych charszczów<ref>Roślina rosnąca nad morzem.</ref>. Było już dobrze popołudniu, gdy Dick i Maisie przybyli na ono miejsce; Amomma cierpliwie dreptał za nimi.<br> {{tab}}— U — uch! — rzekła Maisie, wciągając nosem powietrze. — Co za okropna woń bije od tego morza! Nie lubię tego...<br> {{tab}}— Ty nigdy nie lubisz niczego, co nie dogadza wszystkim twym kaprysom — rzekł Dick opryskliwie. — Daj<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> h5cumufjnr04yxxz17u0uhlszfsun9a Strona:Rudyard Kipling - Światło które zagasło.djvu/26 100 713065 3149883 2119663 2022-08-12T11:04:00Z Svejk13 22069 /* Skorygowana */ lit. proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="3" user="Svejk13" /></noinclude>mi naboje, a spróbuję strzelać pierwszy. Jak daleko niesie taki mały rewolwer?<br> {{tab}}— O, na pół mili! — odpowiedziała Maisie skwapliwie. — A w każdym razie wywołuje okropny hałas. Bądź ostrożny z temi nabojami; nie podobają mi się te karbowane obsadki na ich krawędzi. Dicku, bądź ostrożny!<br> {{tab}}— E, nic strasznego. Wiem, jak się ładuje. Palnę do tamtego słupka na wodzie.<br> {{tab}}Wypalił. Amomma, spłoszony hukiem, odbiegł w bok, pobekując. Kulka wyrzuciła w górę rozbryzg mułu na prawo od filarów, osnutych zielskiem wodnem.<br> {{tab}}— Bije w górę i znosi w prawo. Teraz ty spróbuj, Maisie. Pamiętaj, że nabity jest wkoło bębenka.<br> {{tab}}Maisie wzięła rewolwer i wyszła ostrożne na skraj namuliska, ścisnąwszy silnie ręką kolbę, a wykrzywiwszy usta i lewe oko. Dick usiadł na czubku ławicy i śmiał się do rozpuku. Amomma powracał, zachowując wszelkie środki ostrożności. Był już przyzwyczajony do osobliwych przygód w czasie swych popołudniowych przechadzek, przeto znalazłszy pudełko z kulami, zostawione bez opieki, począł nosem gmerać w jego zawartości. Maisie wystrzeliła, lecz nie mogła dostrzec, gdzie poszła kula.<br> {{tab}}— Zdaje mi się, że trafiła w słup, — rzekła, przysłaniając oczy dłonią i patrząc na toń morską, na której nigdzie nie widać było okrętu.<br> {{tab}}— Wiem napewno, że trafiła w dzwoniącą buję<ref>Buja = tratwa umocowana na kotwicy, ostrzegająca przed skalą podwodną lub wskazująca kierunek żeglugi.</ref> koło Marazion! — rzekł Dick, zanosząc się od śmiechu. — Celuj niżej i bardziej w lewo, a może uda ci się trafić. Ach, patrz na Amommę! on nam zjada naboje!<br> {{tab}}Maisie obróciła się, trzymając rewolwer w dłoni, i obaczyła Amommę uciekającego już, co sił, przed {{pp|kamie|niami}}<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> 5ldbuo5kjdowc3ukthubxxzx4r5qk3l Strona:Rudyard Kipling - Światło które zagasło.djvu/27 100 713066 3149884 2119666 2022-08-12T11:05:07Z Svejk13 22069 /* Skorygowana */ lit. proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="3" user="Svejk13" /></noinclude>{{pk|kamie|niami}}, któremi prażył go Dick. Dla kozła niema w świecie nijakiej świętości. Amomma dobrze karmiony i pieszczony przez swą panią, całkiem naturalną rzeczy koleją połknął dwa jeszcze niewystrzelone naboje rewolwerowe. Maisie podbiegła, aby upewnić się, czy Dick nie omylił się w rachunku.<br> {{tab}}— Tak, zjadł dwa naboje.<br> {{tab}}— Okropna bestyjka! One gotowe jeszcze zderzyć się w jego bebechach i wybuchną, a wtedy będzie miał się zpyszna.... Dicku.... ach, czy cię zabiłam.<br> {{tab}}Rewolwer, to rzecz zdradziecka w rękach istot nieletnich. Maisie nie potrafiła wyjaśnić, jak to się stało — ale naraz kłąb gryzącego dymu odgrodził ją od Dicka, a ona była w tej chwili całkiem pewna, że kuła rewolwerowa ugodziła w twarz chłopaka. Potem usłyszała, że Dick coś bełkoce, więc padła przy nim na kolana, wołając:<br> {{tab}}— Dicku, czy jesteś raniony? co? powiedz! Ja nie umyślnie...<br> {{tab}}— Pewnie, że nie umyślnie, — odrzekł Dick, wydobywając się z dymu i obcierając sobie policzek. — Ale omało co mnie nie oślepiłaś. Ależ ten proch strasznie mnie poparzył!<br> {{tab}}Maluchna centka szarego ołowiu na jednym z kamieni wskazywała, gdzie ugodziła kulka. Maisie zaczęła zcicha popłakiwać.<br> {{tab}}— Cichaj, — ozwał się Dick, skacząc na równe nogi i otrząsając się. — Nie jestem wcale zraniony!<br> {{tab}}— No tak, ale ja ciebie o mało co nie zabiłam — żachnęła się Maisie, a kąciki jej ust ściągnęły się boleśnie. — A cóżbym wtedy uczyniła?<br> {{tab}}— Poszłabyś do domu i powiedziałabyś pani Jennett! — odrzekł Dick, szczerząc w uśmiechu zęby na samą tę<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> e19rua5ghb9snrd6s370h777bhb2iob Strona:Dzieła Wiliama Szekspira T. IX.djvu/37 100 717842 3149468 2134632 2022-08-11T19:17:31Z PG 3367 /* Skorygowana */ lit. proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="3" user="PG" />{{f|w=85%|{{Numeracja stron||{{u|AKT DRUGI. SCENA DRUGA.}}|31}}}}</noinclude><poem> '''Izabella.''' Lecz moglibyście bez krzywdy dla świata, :Gdybyście mieli taką litość w sercu, :Jaka mnie wzrusza? '''Angelo.''' {{tab|80}}Zapadł jego wyrok — :Dziś już zapóźno. '''Lucyo''' {{f*|w=85%|(do Izabelli).}} Zbyt jesteście zimną. '''Izabella.''' Dziś już zapóźno? Nie! Odwołać mogę :Słowo przezemnie wyrzeczone! Wierzcie: :Nic tak godności ludzkich nie uświetnia — :Korona królów czy miecz namiestnika, :Laska marszałka czy też płaszcz sędziowski :Ani połowy tej chwały nie dają, :Co miłosierdzie. Gdyby on na waszem :Siedział tu miejscu, a zaś wy na jego, :Bylibyście się, jak i on, potknęli... :Lecz on nie byłby tak, jak wy, surowym. '''Angelo.''' Proszę {{Korekta|odjejdźcie!|odejdźcie!}} '''Izabella.''' Gdybym ja miała, Boże! waszą władzę, :A wy gdybyście byli Izabellą, :Czyżby się działo, tak jak dziś? Przenigdy! :Pokazałabym, co znaczy być sędzią, :A co być więźniem. '''Lucyo''' {{f*|w=85%|(na stronie).}} Tak! to go wzruszy! trafiacie w słabiznę. '''Angelo.''' Wasz brat jedynie padł ofiarą prawa, :A wy napróżno trwonicie swe słowa. '''Izabella.''' Ach! wszakżeż ongi wszystkie dusze padły :Ofiarą grzechu, a ten co miał przednie :Prawo je karać, znalazł odkupienie. :Czem byłbyś, panie, gdyby chciał cię sądzić :Takim, jak jesteś, ten najwyższy sędzia? :Wspomnij to sobie, a wnet oddech łaski :Z ust twych wypłynie, jakbyś się dopiero :Narodził, panie! '''Angelo.''' {{tab|50}}Wierzaj, piękne dziewczę, :Nie ja potępiam ci brata, lecz prawo. :Gdyby mym krewnym, bratem był lub synem, :To samo z nimby się stało. Już jutro :Umrzeć on musi. </poem><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> 1t3so8ilvbmt02u9oinz7ln2ja8h2gy Strona:Dzieła Wiliama Szekspira T. IX.djvu/38 100 717843 3149470 2134633 2022-08-11T19:19:40Z PG 3367 /* Skorygowana */ lit. proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="3" user="PG" />{{f|w=85%|{{Numeracja stron|32|{{u|MIARKA ZA MIARKĘ.}}}}}}</noinclude><poem> '''Izabella.''' {{tab|60}}Jutro? Ach! tak nagle! :Przebacz mu, panie, przebacz! Wszak na śmierć on :Nie przygotowan! Wszak i nawet ptactwo :Na stół bijemy, gdy pora. Czyż mamy :Z mniejszą bacznością służyć Panu Bogu, :Niżeli kucharz służy naszym cielskom? :Rozważ to sobie, dobry, dobry panie! :Któż kiedy umarł za takie przestępstwo, :Choć go się tylu dopuściło? '''Lucyo.''' {{tab|120}}Świetnie! '''Angelo.''' Prawo nie było umarłe, lecz spało. :Niejeden, byłby nie popełnił złego, :Gdyby ów pierwszy człek, co złamał przepis, :Był pociągnięty za winę. Lecz dzisiaj :Już się zbudziło i rozważa wszystko, :Co popełniono, i, jako ów prorok, :Patrzy w zwierciadło i widzi, jak przyszłe :Wszelkie występki (co już są lub później :Przez pobłażanie narodzić się mają), :Nie postępują stopniowo w swym wzroście, :Lecz giną w samym zarodku. '''Izabella.''' {{tab|130}}A jednak :Pokażcie litość. '''Angelo.''' {{tab|50}}Litości dowodem :Ma sprawiedliwość, albowiem nad tymi :Ja się lituję, których nie znam wcale, :A których mógłby zranić grzech, przezemnie :Dziś odpuszczony. A i jemu świadczę :Niemałą łaskę, bo, dziś pociągnięty :Za swój występek, nie spełni drugiego. :Niech wam to starczy: Brat wasz umrze jutro. '''Izabella.''' Macież wy pierwszy wydać taki wyrok? :A on ma pierwszą być jego ofiarą? :Świetną to rzeczą mieć siłę olbrzyma, :Ale tyranią, siły tej używać :Jak olbrzym. '''Lucyo.''' {{tab|40}}Ślicznie! '''Izabella.''' {{tab|90}}Jowiszowe gromy :Gdyby tu wielcy posiadali ludzie, :Przenigdy Jowisz nie miałby spokoju, </poem><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> rxx7y3k4pjtlktfdhuiffasqfv00xmk Strona:Dzieła Wiliama Szekspira T. IX.djvu/39 100 717844 3149472 2134634 2022-08-11T19:22:31Z PG 3367 /* Skorygowana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="3" user="PG" />{{f|w=85%|{{Numeracja stron||{{u|AKT DRUGI. SCENA DRUGA.}}|33}}}}</noinclude><poem> :Bo każdy marny urzędniczek grzmiałby :Po jego niebie, nic, a tylko grzmiałby... :Litośne nieba! :Wszakże wy swoim siarczystym piorunem :Wolicie dęby druzgotać sękate, :Niż wątłe mirty: Ale człek, ten dumny :Człek, krótkotrwałą uzbrojon potęgą, :Zapominając — choć to rzecz tak jasna — :O swojej szklanej kruchości, wyprawia :W obliczu niebios, jak gniewne małpiątko, :Takie koziołki, takie stroi miny, :Że do łez gotów pobudzić anioły, :Które, humorem obdarzone ludzkim, :Raczej umarłyby z śmiechu, '''Lucyo.''' {{tab|130}}Nacieraj, :Nacieraj dobrze — widzę, że już mięknie. '''Profos.''' Pomóż go, Boże, przebłagać. '''Izabella.''' {{tab|160}}Nie można :Własną swą wagą ważyć swoich bliźnich: :Wolnoć jest wielkim żartować ze świętych, :Ale co u tych jest żartem, u lichszych :Jest profanacyą. '''Lucyo.''' Trafiłaś w sedno; dalej-że w tym guście. '''Izabella.''' Co w ustach wodza gniew tylko oznacza, :To u żołnierza staje się bluźnierstwem. '''Lucyo.''' Skąd wiesz to wszystko? Ale mów tak dalej. '''Angelo.''' Po co takiemi sypiesz sentencyami? '''Izabella.''' Ponieważ władza, chociaż błądzić może, :Jak inni ludzie, ma w sobie lekarstwo, :Mogące z góry wszelką koić winę. :W głąb swą zajrzyjcie, uderzcie się w piersi, :Spytajcie serca własnego, czy nie ma :W niem jakiej winy, podobnej do grzechu :Mojego brata; jeżeli i ono :Do przyrodzonej przyzna się słabości, :To niech myśl z niego nie wypłynie głosem :Na ten wasz język, zwróconym przeciwko :Życiu mojego brata. </poem><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> mpsg0ckyk4v2disjuf4bxfqbm424848 Indeks:Rudyard Kipling - Stalky i spółka (tłum. Birkenmajer).djvu 102 734318 3149280 2194196 2022-08-11T12:43:08Z Svejk13 22069 drobne redakcyjne proofread-index text/x-wiki {{:MediaWiki:Proofreadpage_index_template |Tytuł=[[Stalky i spółka]] |Autor=Rudyard Kipling |Tłumacz=Józef Birkenmajer |Redaktor= |Ilustracje= |Rok=1948 |Wydawca=Wydawnictwo Polskie R. Wegner |Miejsce wydania=Warszawa |Druk=Drukarnia Toruńska RN 4 Sp. Wyd. „Wiedza” |Źródło=[[c:File:Rudyard Kipling - Stalky i spółka (tłum. Birkenmajer).djvu|Skany na Commons]] |Ilustracja=[[Plik:Rudyard Kipling - Stalky i spółka (tłum. Birkenmajer).djvu|page=9|mały]] |Strony=<pagelist /> |Spis treści= |Uwagi= |Postęp=do skorygowania |Status dodatkowy=_empty_ |Css= |Width= }} 4nmh5w3jgnz346nxq7gqrdlh30mt03j Szablon:IndexPages/Rudyard Kipling - Stalky i spółka (tłum. Birkenmajer).djvu 10 734381 3149258 3149242 2022-08-11T12:01:47Z AkBot 6868 robot aktualizuje informacje o stanie indeksu wikitext text/x-wiki {{../n}} <pc>276</pc><q4>0</q4><q3>0</q3><q2>0</q2><q1>258</q1><q0>14</q0> dsfszteqi1dr23cmm4m2noacq7t5cau 3149295 3149258 2022-08-11T13:01:57Z AkBot 6868 robot aktualizuje informacje o stanie indeksu wikitext text/x-wiki {{../n}} <pc>276</pc><q4>0</q4><q3>0</q3><q2>0</q2><q1>262</q1><q0>14</q0> hw1hazscslna40kzpw703crasquacmb Dyskusja indeksu:PL Biblia Krolowej Zofii.djvu/OCR 103 842663 3149350 3149052 2022-08-11T16:41:25Z Fallaner 12005 -1 wikitext text/x-wiki == Przybornik == <poem> <nowiki> {{f*|''(?)''|w=85%}} {{f*|''(!)''|w=85%}} {{f*|''[s]''|w=85%}} {{f*|''(są)''|w=85%}} {{c|III.}} {{f*|A|w=250%|h=normal}} {{Separator graficzny|80px|Plik:PL Biblia Krolowej Zofii P093 extracted image.jpg|przed=2em|po=1em}} <math>||</math><ref name="K23" group="lower-alpha">Karta kodeksu nr 23</ref> <div class="reflist" style="list-style-type: lower-alpha;"> <references group="lower-alpha"/> </div> <references/> <math>||</math><br> {{c|Tu brak cztérech kart wydartych.|w=85%}} {{c|(V, 14)<ref name="K25" group="lower-alpha">Karta kodeksu nr 25</ref>}} <math> \text{𝔊𝔯𝔞𝔫𝔞𝔱} \overset \text{..} \text{𝔞} \text{𝔭𝔣𝔢𝔩}</math> {{c|DEUTERONOMIUM.|w=250%|przed=1em|po=0.3em}} {{c|I.}} [[Plik:Bianco.gif|left|50px]] </nowiki> </poem> == Tekst Biblii == s gimyenya braczee swee (), bo sam pan iest dzedziczstwo gich, iakosz gest movil k niim: Toto gest prawo kapłańsko* w ludu y od tich, ktosz* offyemge obyati swe, wolu albo owroz{{ø}} obyatuyocz. Y dadz{{ø}} kapłanom piecze, y dobree pirwey urodi uzitki vinnee y oleyowe, y dzal velni ze wszego strzi- zenya. Bo gego iest viszvolil pan bog twoy ze wszego pokolenya twego, aby stal a slużil ymyenyu pana boga twego, on y synowye na wyeki. A iestli wnidze sługa kosczelni z nyektorego myasta twrego we wszem Israhelu, v nyemze gest przebiwal, a chczalkby sy{{ø}} wroczicz, z{{ø}}day{{ø}} myescza, ktores iest vivzokl* pan: sluzicz b{{ø}}dze v imy{{ø}} pana boga swego, iako wszistczi bracza gego, słudzy kosczolovi, ktorzisto stan{{ø}} tego czasu przed panem. Cz{{ø}}scz pokarmu veszmye t{{ø}}{{ø}}sz, ktor{{ø}}sz y gini, prócz tego czosz sy{{ø}} w gego myescze z oczcziszni (oćccyzny) gemu dostanye. Gdisz vnidzesz do zemye, ktor{{ø}}szto pan bog da tobye, cho- way syo, abi nye naśladował ganye- bnosczi wszistkich tich narodow, aby nye bil u czebye nalezon, genzeby obyatowal syna swego, albo dzewk{{ø}} sw{{ø}} wyod{{ø}}cz przesz ogyen. albo ktos- by czarowników patrzał, viprawyal sny y gusła. Nye bodze cźarownik* ani guszlnik u czebye, ani których1) wyescznikow opytay') ani krzi- vich prorokow, ani sukay') od mar- twiich prawdi. Bo wszego tego nyena- vidzi pan, a prze takye grzechi zagla- •) Miało być: ani ‘itćiyby... opytał... czukał. dzi ge M wesczu waszem. Przespyeczni b{{ø}}dzesz a przes pokata;nya s panem bogyem twim. Rodowye czito, ktorich- zeto obdzerzisz zemyo, guslnikow a czarowników sluchay{{ø}}. ale ty od pana boga twego gynako ges ustawyon. Proroka s rodu twego a s braczey twey, yako mnye, wzbudzi tobye pan bog twoy. Tego b{{ø}}dzesz słuchacz, iakosz prosyl na Oreb od pana boga swrego, gdisz sy{{ø}} sebraw we wsem sgroma- dzenyu, movilesz rzek{{ø}}cz: Wy{{ø}}czey nye ussksz{{ø}} głosu pana boga mego, y ognya tegoto przewyely ' kyego nye 78 usrz{{ø}} na wyeki wy{{ø}}czey, abich snad (snąć) nye umarł. Y rzeki iest pan ku mnye: W szitko s{{ø}} dobrze movilp). Proroka wzbudz{{ø}} gim s posrzotku braczey gich, rownego tobye. y wloz{{ø}} słowa ma w usta gego, y b{{ø}}dze movicz k nim wszitko, czosz gemu przikaz{{ø}}. Ale ktcsz slow gego nye b{{ø}}dze chczecz sliszecz, ktores b{{ø}}dze mowicz w ymy{{ø}} me: ya mscziczel b{{ø}}d{{ø}}. Ale prorok, genze wsgar- dzoni, pogorszon s{{ø}}{{ø}}cz, b{{ø}}dze chczecz movicz v imy{{ø}} me, ktoregozem ya gemu nye przikazal aby movil, (ał)bo z ymyenya ginich bogow: zabyt b{{ø}}dze. A iestlibi ty milcz{{ø}}nim*) pomislenim odpowyedzal: ktorim ubiczagem* mo- g{{ø}} sroz(wTnyecz słowa, ktoregosz gest pan nye mo\il? toto znamyo b{{ø}}dzesz myecz: Czosz gest on prorok z ymye- na bożego prorokował, a to sy{{ø}} nye stało: tego iest pan nye movil. ale s boyaszni2) swego umisla składał gest 0 Miało być: milczącym. ’) W Wulg. „tumore7»*, co wziął za jtwon*, sobye prorok, przetosz nye b{{ø}}dzesz sy{{ø}} gego bacz. XIX. A gdisz zatraczi pan bog twoy na- rodi, gichzeto zemyu tobye podda, a odzerzisz y{{ø}}: b{{ø}}dzesz przebiwacz w myesczfech, gich y w domyech. Trzy myasta vil{{ø}}czisz sobye posrzod zemye, y{{ø}}szto pan bog twoy da tobye ku gi- myenu. Zrównasz pllnye drog{{ø}} zemye, a na trzi drogy rownye wszitk{{ø}} kra- gina* twj tvsdzelisz, aby myal blisko uczecz urazay{{ø}}czi, ienze prze u- rasz pobyegl. To prawo b{{ø}}dze urazę dlnika pobyeglego, gegosz zhvot ma sy{{ø}} zachowacz. Ktosz by zabil bli- snego sw^ego nye chcz{{ø}}, ienzeby s wczora y trzeczego dny~a nizadney nye- navisczi nye myal przecziw gemu, a tak bilo visczono (ui&sczono), ale szedw s nLn do łasza p r o s c z e r{{ø}}bacz dizewr, a w drzew nem. r{{ø}}banyu spadn{{ø}}cz sze- kiva s toporziska, raniłaby przyaczela gego y zabiłaby gy: ten do gednegc s tich myast uczecze, a ziw b{{ø}}dze. aby snad* b 1 i s z n i onego, gegosz iest krew' prze] ana, bolescz{{ø}} s {{ø}} {{ø}} c z rosnyeczon, goniłby1) gego y usczign{{ø}}1, bilaliby dyalsza* droga, zabillibi') duszo gego. ienze nye iest vinyen szmyerczi. albo zadney nyrenav isczi. nye myal przecziw- ko temu, ktori iest zabit, drze wye may{{ø}}cz gnyewr iest nalezonJ). A przeto prz’kazuyo tobye, aby trzy myasta w rownev daly od syebyo rosdzelil. ') Wiało być: aby nie gonił. . a nie zabił... a) Sens ten żle zrozumiany! Ale gdisz roszirzi pan bog twoy myedze twre, (iakosz iest przisy{{ø}}gl otczom twim, da tobye wszistk{{ø}} zemy{{ø}}, ktor{{ø}}sz iest gim slubil. ale wszak acz b{{ø}}- dzesz ostrzegacz przikazanya gego, a uczinisz, czosz ya dzysz przikazuye tobye, aby miłował pana boga twego y chodził po drogach po wszitki czaszy): przidasz sobye giną trzy myasta ku pirwszim uczinyonim myastom trzem, a tak gich w cislo liczby po- dwogisz. aby nye bila przelana krew nyeviuna w posrzotku zemye, ktor{{ø}}sz pan bog twroy da tobye k gymyenyu, y nyTe b{{ø}}dzesz \iny~en krwye. A icstli- by kto nyenavidzal blisznego swego, y składa lescz o gego ziwocze, po- wstaw, ranił gy, eszby umarł, a sam by nczekl do gynego*) drzewyey u- ezinyonick myast: posli starosti tego myasta, y viczygn{{ø}} gy s tego myasta uczeklego, y dadzy gy w r{{ø}}k{{ø}} bliszne- go, gegosz krew przelana iest, y umrze. Ani syó nad nim smilugesz, y odnye- sses nyewinn{{ø}} krew z Israela, acz sy{{ø}} dobrze stanye tobye. Nye przeymyesz ani przeuyeszes myedz blisznego swe- g), gesto s{{ø}} virili pirwsay. k gimyenyu twemu, ktoresto pan bog twoy da to- bye w zemi, ktor{{ø}}szto przymyesz ku gimyenyu. Nye stanye geden swy(o)dek przecziw nikomu, ktorisz koli grzech biłby gego albo vina. Ale w usczech dw u albo trzech swyatkowi stanye wszelkye słowo. A iest! stanye sw yadek 1 z i w i przecziw czlowyeku, w y n y {{ø}} ' przest{{ø}}pyenim zapowyedze- ') Jednego z... nim'): stanyeta oba, gichzeto prza iest, przed panem [w] widzenyu ka- planskem* y s{{ø}}dovem, gesto w tich dnyoch s{{ø}}. A gdisz pilnye wsbaday{{ø}}cz sy{{ø}}, nayd{{ø}} krzivego swyatka, ze przecziw swemu blisznemu powyedzal krziwd{{ø}}: odplaczi gemu, iakosz on blisznemu swemu myenil czinicz, y od- nyeszesz zloscz s posrzotka twego, a gini usliszawszi, mielibi strach, a nika- kyesz smyeliby tegosz ucziuicz. Nye slutugesz sy{{ø}} nad nim, ale dusz{{ø}} za dusz{{ø}}, oko za oko, z{{ø}}b za z{{ø}}b, r{{ø}}k{{ø}} za r{{ø}}k{{ø}}, nog{{ø}} za nog{{ø}} poz{{ø}}day. XX. gdisz wnidzesz ku boyu przecziw wrogom swim, a usrzisz gescze y wro- zi y wy{{ø}}czsy{{ø}} wyelikoscz zast{{ø}}pu, nisz ty masz*, twich przecziwnikow: nye 1{{ø}}- kay sy{{ø}} gich. bo pan bog twoi s tob{{ø}} iest, genze cz{{ø}} viwyodl z zemye Egipskey. A gdisz sy{{ø}} prziblizisz ku boyu: stanye kapłan przed zast{{ø}}pem, a tak k ludu mowy{{ø}}: Slisz Tsrahel, dzysz s nyeprziiaczelmi swimi boy wTeszmyesz. nye 1{{ø}}kay sy{{ø}} sercze wasze! ne stra- szcze sy{{ø}}, ani za sy{{ø}} post{{ø}}paycze, ani sy{{ø}} gich boycze. Bo pan bog wasz po- srzod was gest, a za wasz przecziw nyeprzyaczelom wassim boyowracz b{{ø}}- dze, y viswoli wasz ze scodi. A kxy{{ø}}- zóta po wszech zast{{ø}}pyech volacz b{{ø}}- d{{ø}}, ano wszitko w o y s k a sliszi: Ktori iest czlowyek, genze gest udzalal novi dom, a nye poswy{{ø}}czil gego: gi- dzi a wroczi sy{{ø}} do swego domu, aby snad nye umarł w boyu, a gini czlowyek poswy{{ø}}czilbi gy. Ktori gest czlowyek, genze iest sczepil vinnicza*, a gesscze nye uczinil gey pospolney, z nyezeto by było slusno wszem pozi- wracz: gidzi, WTOCZ sy{{ø}} do domu twe-11 go, aby snad* nye umarł w boyu, a 79 ginibi czlowyek uziwral gego roboty! Ktori gest czlowyek, genze poy{{ø}}1 sobye zon{{ø}}, a gesscze nye opczowal s ny{{ø}}: gidzi, wrocz sy{{ø}} do swego domu, aby snad nye umarł w boyu, a gini czlowyek poy{{ø}}lby y{{ø}}. To rzek{{ø}}, przi- cziny ginę, y b{{ø}}dze mowicz k ludu: Ktori iest czlowyek straszivi a syer- cza straszivego, gidzi a wroczi sy{{ø}} do domu swego, aby nye wstraszil syercz braczee swee, iako sy{{ø}} sam gest strachem urzasl. A gdisz przemilczali1) kxy{{ø}}zóta woyski, dokonay{{ø}}cz sw{{ø}} mow{{ø}}: tedi giich kaszdi zast{{ø}}p swoy ku boyu sposoby. A iestly k myastu przist{{ø}}pisz, chcz{{ø}}cz gego dobicz: na- pirwey poday gemu miru. Przymyeli gy, a odewrze tobye broni; wszistek lud, genze gest w nyem, sbawyon b{{ø}}- dze, a b{{ø}}dze tobye sluzicz w poddanym Pakliby nye chczal s tob{{ø}} w smo- w{{ø}} gycz, a pocznyeli boy s tob{{ø}}: vi- boyugesz ge. A gdisz ge da pan bog twoy pod r{{ø}}k{{ø}} tw{{ø}}: sbygesz wszistko w nyem, czosz b{{ø}}dze płodu samczowego, myeczem, przesz żon* y przes mlodzenczow y wszego dobitka, gesto w myescze gest. Wszistek plon w y o- gensky (icojeński?) rosbitugesz, y b{{ø}}dzesz gescz s łupu nyeprzyaczol 0 Zapewne: zapowiedzią ném = zakazaném. ') Zamilkli, chciał powiedzieć. twich, ktoresto pan bog twoy podał tobye. Tak uczinisz wszistkim myastom, ktoresto opodal od czebye s{{ø}}, a ta myasta nye s{{ø}}, ktoresz ku gimyenyu przymyesz. Ale w tich myesczeck, ktoresto tobye ku gymyenyu b{{ø}}d{{ø}} dani, owszem nizadnego nye ostavisz ziwo. ale zbiges myeczem, to iest Eteyskyego, Amoreskyego, Kananeyskego, Fe- rezeyskego, Ewayskego a Gebuzey- skego, iakos przikazal tobye pan bog twoy. aby snad nye nauczili czebe czinicz wszey ganyebnosczi, y{{ø}}szto sami czinili bogom swim, y sgrzeszylibiscze w pana boga wasego. Gdisz 1{{ø}}zesz przed my astem dlugyego czasu, a otaro- szowaw* sy{{ø}} przed nim, aby dobił gego: nye po(ś)czinay sczepow, ktorich- ze owocze godz{{ø}} sy{{ø}} gescz, ani sze- kirami około kragini poszekasz, bo drzewo iest, a nye czlowyek, ani możesz przisporzicz cisla boyownikowego. A iestly drzewya nyeplodz{{ø}}czego, a iest plone, a'k ginim potrzebam godne: poszekaw ge, udzalaŚZ proki^oy{{ø}}dze nye dob{{ø}}dzesz myasta, gesto sy{{ø}} tobye przecziwya. XXI. j/\. gdisz b{{ø}}dze nalezona m a r c k a czlowyeka zabitego w zemi, ktor{{ø}}sz pan bog da tobye, a b{{ø}}dze nyevyedzano, kto iest vynyen w zabitem: vinid{{ø}}cz wy{{ø}}czszi urodzenim y s{{ø}}dze twoy, y zmyerz{{ø}} od myasta tey marchi wzdal wszistkick myast około, a ktores na- blisse z nich usrze tern?) starszi z myasta wyeszmye* ialovicz{{ø}} s stada, ktorasz to iest nye cz{{ø}}gn{{ø}}Ja w yarz- mye, ani zemye krogila radlicz{{ø}}. Y wyod{{ø}} y{{ø}} w doi przikry y kamyenisty, ienze iest nigdi nye oran ani naszena przymal, y srzerz{{ø}} w nyey gardło ia- loviczi. A przist{{ø}}py{{ø}}{{ø}}cz kapłani, synowye Levi, ktoreszto gest zwolil pan bog twoy, aby sluzili y blogoslavili ymyenyu gego, ze wszitka rzecz gich slovi sy{{ø}} kona, a wszelk{{ø}} rzecz cist{{ø}} albo nyecist{{ø}} s{{ø}}dzicz may{{ø}}: y przyd{{ø}} wy{{ø}}czszy urodzenim z myasta tego ku zabitemu, y timyy{{ø}} r{{ø}}cze swree nad ialovicz{{ø}}, gesto gest zabita w dole, rze- k{{ø}}{{ø}}cz: R{{ø}}cze nasze nye przelalista krwye teyto, ani oczi vidzali. Miloscziw b{{ø}}dz panye l’udu twemu Israhelskye- mu, gegozesz vikupil, a nye wskladay krwye nyevinney posrod 1’uda twego Israhelskego. Y b{{ø}}dze odnyeszona vina krewna od nich. y b{{ø}}dzesz ty nye- vinyen krwye nyevinney, ktorasz gest przelana, gdisz uczinisz, czosz gest przikazal pan. Gdysz vnidzesz ku boyu przecziw nyeprzyaczelom swym, a podda ge pan bog twoy pod tw*uf r{{ø}}k{{ø}}, a zgimas ge, a usrzysz w liczbye wy{{ø}}- sznyom* zon{{ø}} krasn{{ø}}, gimyesz sy{{ø}} gey milowacz, chcz{{ø}} y{{ø}} sobye za zon{{ø}} myecz: wyedzesz y{{ø}} do domu swego, a ona ogoli sobye kryczycz{{ø}}, a o- strzize paznogcze. a sloz{{ø}}cz rucko, w nyemze iest y{{ø}}ta, szedz{{ø}}cz w domu twemu*, b{{ø}}dze plakacz otcza y macze- rze swey za geden myesy{{ø}}{{ø}}cz, a potem vnidzesz k nyey y b{{ø}}dzesz s ny{{ø}} spacz, bo iest zona twa. A iestli potem nye b{{ø}}dze tobye k mysly: prze- pusczisz y{{ø}} wolnye, ani gey mocz b{{ø}}- dzesz przedacz za pyeny{{ø}}dze, ani sn{{ø}}- dzicz mocz, genze ges y{{ø}} ponizil. B{{ø}}-r dzek czlowyek myecz dwye zenye, ge- dn{{ø}} mil{{ø}}, a drug{{ø}} nyemil{{ø}}, y urodzi s nyey syny, y billibi syn nyemiley pirworodzenyecz, y chczalby otczecz z b o z e myedzi syni rosdzelicz: nye b{{ø}}- dze mocz uczinicz syna miley pnwo- rodzonim a vissey myecz, niszli syna nyemiley. Ale syna nyemiley przizna pirworodzonim y da gemu ze waszego, czosz ma, dwa dzali. bo tento gest pir- wy s synow gego, a gemu slusze pirworodzenstwa». Gdysz urodzi czlowyek syna nyeposlusnego y nyekarne- go, genze nye posłucha przikazanya o t c z o w a ani maczerzina, a karali s{{ø}}{{ø}}cz, posluchacz wsgardzi: popatwszi gy, prziwyod{{ø}} przed starsze tego myasta ku wrotom sę dz (sądź), y powye k nim: Tento syn nasz nyekarni a nye- poslusni gest, napomynanya naszego sliszecz nye chcze y gardzi, oddal syo iest obżarstwu y nyecistocze y godom, kamyenim gy obrzuczi lud myesczki 80 y umrze. A tak odnyeszecze zloscz s posrzotka waszego, a tak wszistek Israhel usliszaw, wzbogi sy{{ø}}. Gdisz sgrzeszi czlowyek tim. prze gesto srnver- czi b{{ø}}dze os{{ø}}dzon, a obyesson b{{ø}}dze na szibyeniczi: nye ostanye gego mar- cha na drzewye, ale tegosz dnya po- grzebyon b{{ø}}dze. bo przekl{{ø}}{{ø}}t bogem gest wszelki, ktosz viszi na drzewye. a nikakey nye pokalasz zemye swey, ktor{{ø}}sto pan bog twoy da tobye ku gimyenyu. -/V gdisz usrzisz volu brata twego albo owcz{{ø}} bl{{ø}}dz< eze, nye minyesz gioh, ale nawroczisz bratu twemu. Ale acz nye iest brat twoy, ani gego znasz, wyedzesz ge w dom swoy, y b{{ø}}d{{ø}} u czebye, doy{{ø}}d nye naydze brat twoy y poymye od czebye. Takyesz uczinisz o osie y o ruchu y o w selkey rzeczi brata twego, ktorabi sy{{ø}} straczila, a ty y{{ø}} nalasl. nye omycskaway iaky* ezu- dz{{ø}}. Usrzisli volu albo osia brata twego padwszi'): nye minyesz, ale pod- nyeszesz s nim. Nye oblecze sy{{ø}} zona w rucho m{{ø}}ske, ani mósz uziwacz b{{ø}}- dze rucha zensktgo. bo ganyebno bo- dze przed bogem*, ktoś to ezini Gdisz chodz{{ø}}cz po drodze, naydze-z na zemi albo na drzewye gnyasdo ptaszę, a maczerz gick na ptaszóczech albo na yayczoch naszedz{{ø}}cz{{ø}}: nye weszmyesz gey z gey dzeczmi, ale dasz gey u c z, dzerzy2) gey dzeczi, acz sy{{ø}} dobrze sstanye tobye, a b{{ø}}dzesz ziw za dlugy czasz. Gdisz udzalas ńoyi dom, uczi- nisz mur sirzechr * około, aby nye bila krew przelana w twem domu, a nye b{{ø}}dzesz vinyen, gdisz sy{{ø}} kto p o pełzny e, nagle padnye*. Nye poszeway vinnieze swey ginim szemyenyem, aby szemy{{ø}}, ktoresby szal, y czosz sy{{ø}} rodzi z vinn icze, spolu sy{{ø}} [nie] poswyo- czilo. Nye b{{ø}}dzesz oracz spolu volem y osiem. Nye obleczesz sy{{ø}} w rucho, gesto z velni a ze lnu tkano gest. Strzo- * 36 ') Cecidisse. 2) Zmylone. „Sed abire patiens, captos tenens filio*u. Więc uić (ujść), dzierżąc... 36 pki na podolcze (?) ucinisz a na cztirzech w{{ø}}glech plascza swego, w ktorisz sy{{ø}} odzewasz. Gdysz poymye m{{ø}}sz zon{{ø}}, a potem b{{ø}}dze y{{ø}} nyenavidzecz, vimi- slay{{ø}} na ny{{ø}} sromotą* prze ktor{{ø}}sto by gey zbył, viny{{ø}}* y{{ø}} gimyenyem przezlim, a rzek{{ø}}{{ø}}cz: T{{ø}}toczem zon{{ø}} poy{{ø}}{{ø}}l, a wszedw k nyey nye nala- szlem gey pann{{ø}}: poym{{ø}} y{{ø}} oczecz gey y macz, nyos{{ø}}{{ø}}cz s ny{{ø}} znamyona gey panyenstwa k starszim z myasta, giszto ve wroczech s{{ø}} postawiw (?), y powye oczecz: Dzewk{{ø}} m{{ø}} dalem temuto za malzonk{{ø}}, a on gey nyenavidzi, prziklada gey gimy{{ø}} przezle, rzek{{ø}}{{ø}}cz: Nye nalaszlem gey pann{{ø}} s{{ø}}{{ø}}cz. otocz s{{ø}} znamyona panyenstwa gey, dzewky mey. y pokaże rucho przed starsimi z myasta tego. i popadn{{ø}} starsi myasta tego m{{ø}}za, y byczuy{{ø}} gy, a ods{{ø}} dzi gey sto z a wazy srebra, gesto da ot- czu dzewczemu, ktor{{ø}}sto gest gańbil ymyeuyem przezlim na gey dzewstwe w Israhel. y b{{ø}}dze y{{ø}} myecz za malzonk{{ø}}, any b{{ø}}dze gey mocz zbicz po wszitki czaszi ziwota swego. A iestlibi prawda bila, czosz gest ua ny{{ø}} povye- dzal, ze nye gest nalezona dzewka w panyenstwe: virzucz{{ø}} y{{ø}} ze drzvi domu otcza gego a kamyenim y{{ø}} obrzu- cz{{ø}} wyelkoscz myasta tego, y umrze, ze gest uczinila nyecistot{{ø}} w Israhel a sromot{{ø}} w domu otcza swego, y od- nyeses zloscz s posrotku twego. Gdysz by spal m{{ø}}sz s czudz{{ø}} zon{{ø}}: oba społu umrzeta, to gest czudzolosznik y czudzolosznicza. y vinyeszesz zloscz z Israel. Pakli ktori m{{ø}}sz dzewk{{ø}} pann{{ø}} sobye otda‘), a usrzaw y{{ø}} nyekto z myasta, albo nalezona gest y spal s ny{{ø}}: prziwyedzesz obu ku bronye myescz- key, a kamyenim y{{ø}} obrzuczisz. dzewk{{ø}} przeto, ze gest nye wolała, s{{ø}}{{ø}}cz w myescze. m{{ø}}ze* przeto, ze pogańbil zon{{ø}} swrego blisznego. s vinyeszesz zloscz s posrotku twrego. Ale gdysz na polu naydze mosz dzewk{{ø}}, gesto gest oddana, a popadwr y{{ø}}, lezal s ny{{ø}}: on sam umrze, a dzewka nicz nye b{{ø}}- dze czirpyecz, ani iest vinua smyerczi. bo iako łotr powstawn przecziw bratu swemu, a zabya duszo gego, takyesz y dzewka czirpyala gest. Sama na polu bila. volala, a nizadni nye przispial, ktoby y{{ø}} viszwolil. A iestly m{{ø}}sz naydze dzewk{{ø}} pann{{ø}}, gesto nye ma męża, a popadn{{ø}} y{{ø}} spal s ny{{ø}}, a prza przislaby k s{{ø}}du: da, ktosz spal s ny{{ø}}, otczu dzewczemu py{{ø}}czdzesz{{ø}}{{ø}}t zaważy srebra, a b{{ø}}dze y{{ø}} myecz za malzonk{{ø}}, bo gest y{{ø}} pogańbil, a nye b{{ø}}- dze gey mocz zbycz po wszitki czaszi ziwota swego. XXIII. ye poń/)mye m{{ø}}sz zony otcza swego, ani obnazi odzenya gey. Nye wni- dze czisczoni, albo zdawyone łono may{{ø}}cz, albo ody{{ø}}te albo odrza- zane may{{ø}}cz, w kosczol bozi. Nye vni- dze vileganyecz, genze gest [sjspro- sney nyewyasti urodzon, w kosczol bozi az do dzesy{{ø}}tego pokolenya. Amo- niczsci a Moabisci takyes do dzesy{{ø}}- tego pokolenya nye wnidze* w kosczol ') Despondent, Wulg bozi, esz na wyeki. bo s{{ø}} nye chczeli wasz potkacz s chlebem a s wrod{{ø}} na drodze, gdyszcze visi i z Egipta, a na- y{{ø}}li so przecziw tobye Balaama, syna Beorova, z Mezopotanyey Sirskey, aby cz{{ø}} przekl{{ø}}{{ø}}l. Y nye chczal gest pan bog twoy usliszecz Balaama, a obro- czil kl{{ø}}twa* gego w pozegnanye twe, przeto ze cz{{ø}} miłował. Nye uczinisz sobye s nimi miru, ani g 1 {{ø}} d a y gich dobrego wszitki dni ziwota twego na wyeki. Nye wzgardzisz Ydumeyskim, bo brat twoy gest, ani Egipskim, bosz 81 przichod nyem bil w zemi gego. Ktoś sy{{ø}} urodzi z nich, w trzeczem pokole- nyu waiyd{{ø}} w kosczol bozi. Gdisz vi- nidzesz przecziw wrogom swym w boy, ostrzegay sy{{ø}} ode wszey zley rzeczi. B{{ø}}dzeli myedzi wami czlowyek, gen- zebi nocznim snem bil pokalan: vini- dze s stanów, a nye wroczi sy{{ø}} asz do wyeczora, a umyge sy{{ø}} wodo po slunyecznem* zachodu, y vroczi sy{{ø}} do stanu. B{{ø}}dzesz myecz vichod przed stani, k nyemusz przidzesz prze prziro- dzon{{ø}} przigod{{ø}}, nosz{{ø}}cz kolek na passze. a gdisz sy{{ø}}dzesz, okopasz około czebye, a layna p y e r s c z {{ø}} przikrigesz na tem myesczu, na ktoremzesz o b 1 e t- czon. bo pan bog twoy chodzy po- ssrot stanów, aby cz{{ø}} viprosczil a poddał tobye nyeprzyaczele twre. a twogi stano wye b{{ø}}d{{ø}} swy{{ø}}czi, a ni- zy{{ø}}dni* smród nye pokaże sy{{ø}} v nich. ani cz{{ø}} opuści. Nye vidas panu parob- ka gego, ktorisz k tobye uczecze. a b{{ø}}dze s tob{{ø}} bydlicz w myesczu, ktores sy{{ø}} gemu slubi, w gednem z twich myast, acz tu odpocziwa, a nye sm{{ø}}cz gego. Nye b{{ø}}dze zla dzewka myedzi dzewkami Israhelskimi, ani nyecisti s synow Israhelskich. Nye b{{ø}}dzesz offyerowacz roboti* swey nyecistoti, ani za- plati psey (psiej) w domu pana boga twego, bo* czosz koli tego iest, genzeto* by slubil. Bo mirzone gest oboge przed panem bogem twim. Nye poziczisz bratu twemu na lif{{ø}} pyeny{{ø}}dzi twych, ani uzitkow, ani zaduey giney rzeczi, gedno czudzemu. Ale bratu twemu przes* kfy, czosz gest potrzebyen, poziczisz. a pożegna tobye pan bog twoy we waszem usilu twem a w zemy{{ø}}*, w ny{{ø}}sto wnidzesz, odzerzisz*. Gdisz slu- bisz slub panu bogu twemu: nye m y e- s k a y spelnicz. bo to o g 1 {{ø}} d a pan bog twoy. A iestly b{{ø}}dzesz myeskacz, za grzeck tobye postawyono b{{ø}}dze. A iestli nye b{{ø}}dzesz slubówacz, przes grzechu b{{ø}}dzesz. Ale czosz gest gedno visio s twick ust, spełnisz, a uczmisz czoszesz slubil panu bogu twemu, czosz s dobrey wolejr swimi usty przemówił. Wszedw [w] winnicz{{ø}} blisznego, zoby grona, czosz sy{{ø}} tobye luby{{ø}}, ale precz nicz nye winyesesz [sj szob{{ø}}. A vinidzesli na pole swego prziyaczela: nasczi- k a s z kloszow a r{{ø}}kama zemnyesz, ale sirpem nye b{{ø}}dzesz z{{ø}}czi. XXIIII calum. A gdisz poymye czlowyek zon{{ø}}, y b{{ø}}dze y{{ø}}) myecz, a ona nye naydze miłości przed gego oczima prze nye- ktori smród: napise list roswmdny y da w r{{ø}}k{{ø}} gey, y pusczi y{{ø}} s swego domu* A gdisz odydze, poymye ginego m{{ø}}za, a ten tesz nyenavidzi gey, da gey list roswodny a pusczi y{{ø}} s swego domu, bo acz by1) umarł : nye b{{ø}}dze mocz gey pirvi m{{ø}}sz zasy{{ø}} za malzonk{{ø}} wzo{{ø}}cz*. bo pokalana gest a ganyebna gest przed bogem*. Nye day sgrzeszicz w zemi twree, ktor{{ø}}sto pan bog tw7oy da tobye ku gimyenyu. Gdisz m{{ø}}sz poymye zon{{ø}} novo: nye poydze ku boyu, ani gemu ktorego poselstwa ros- kaz{{ø}} pospolitego, ale prozen b{{ø}}dze przes pokuti w domu swem, za czali rok v y e s z o 1 s{{ø}}{{ø}}cz [sj sw{{ø}} zon{{ø}}. Nye przy- myesz myasto zakłada, spodnyego y zvirzchnyego z a r n o w a, bo dusz{{ø}} swr{{ø}} polozil gest tobye. B{{ø}}dzeli popadnyon czlowyek, n{{ø}}kay{{ø}} brata swego s synow Israelskich, a przedal by gy, a wz{{ø}}{{ø}}l peny{{ø}}dze: taki zabit b{{ø}}dze, y vinyeszesz zloscz s posrotka twego. Strzesz sy{{ø}} pilnye, aby nye wszedł w ran{{ø}} tr{{ø}}- dovat{{ø}}. ale wszitko uczinisz, czosz koli naucz{{ø}} cz{{ø}} kapłani z Levi pokolenya podle tego, iakozem gim przikazal, pilnye vipelnisz. Wspominaycze, czso gest ucinil pan bog wrasz Maryey na drodze, gdiszcze sli z Egipta. Gdisz napominasz blisznego swego z nyekakey rzeczi, ktor{{ø}}szto gest tobye dlozen*: nye wnidzesz w gego dom, chcz{{ø}}cz zakład wz{{ø}}{{ø}}cz. ale stanyesz przed nim, a on tobye vinyesze, czosz b{{ø}}dze myecz. A iestly by byl ubogy: nye ostaway przes nocz u szebye zakładu, ale wro- czisz gemu przed slunecznim zachodem, aby spal w swem ruszę, a dobrze movil tobye. y b{{ø}}dze to tobye za sprawy edliwoscz przed panem bogem twim. Nye zaprzysz zaplati nyedostatecznego y ubogyego brata twego, albo przicho- dz{{ø}}czego, genze s tob{{ø}} przebiwa w zemi twe* albo myedzi wroti twimi gest. ale tegosz dnya wroczysz gemu na- gem gego dzala przed slunecznim zachodem. bo ubogy gest a tim swoy zi- wot karmi, acz nye b{{ø}}dze wolacz ku bogu na cz{{ø}}, a nye b{{ø}}dzesz myecz s nyego grzechu. Nye b{{ø}}d{{ø}} zabyczi ot- czowye za syni, ani synowye za otcze. ale geden kaszdi') za swoy grzech u- mrze. Nye przewroczis s{{ø}}du ttbogyemu, przichodz{{ø}}czemu y syrocze. nye we- szmyes myasto zakładu v wdovy rucha gey. Wspominay{{ø}}*, zesz robotowal w Egipcze, a viwyodl cz{{ø}} pan bog twoi odt{{ø}}d. Przetosz przikazuy{{ø}} tobye, aby ucinil tyto rzeczi. Gdisz sesznesz nasenye na twem polu, a zapomnyaw snop ostavisz: nye wroczysz sy{{ø}}, aby gy wz{{ø}}1. ale ginemu (?) y syrocze y wdo- wye przepuscz wz{{ø}}{{ø}}cz, acz pożegna tobye pan bog twoy we wszem uszylu r{{ø}}ku twu. Paklibi owroce z olivi b{{ø}}- dzesz zbiracz: czosz koli zostanye na drzewye, nye nawroczisz sy{{ø}}, chcz{{ø}} to sebracz. ale ostavisz przichodz{{ø}}czemu, syrocze y wdowye. A gdisz sbyerasz tw{{ø}} vinnicz{{ø}}, nye sbyray gronnich ya- goth, gesto ostaway{{ø}}. acz sy{{ø}} dostan{{ø}} ku uzitku przichodz{{ø}}czemu, syrocze y 82 wdowye. Wspominay{{ø}}*, ze gesz sam robotowal w Egipcze. a przeto przikazuy{{ø}} tobye, aby ucinil t{{ø}}to rzecz. ') W Wulg.: „albo też umrzea. *) Unusquisque (Wulg.). -P{{ø}}dzeli prza myedzi nyektorima, a viproszi sobye s{{ø}}dz{{ø}}: ktoregosz s nich sprawyedliw7ego usrz{{ø}}, temu z nich prawdy szvicz{{ø}}zenya‘) dadz{{ø}}, a nyeprawego w gego nyesprawyedliwo- sci pot{{ø}}py{{ø}}. A iestk usrzy tego, ktosz gest sgrzeszil, ze gest dostogen ka- szni: swlek{{ø}}cz gy, przed sob{{ø}} kazi (kasy) bycz podle myari gego grzechu. Ale wszak ran my ara tato bódze, aby liczbi cztirzech dzesy{{ø}}tkow nye prze- sy{{ø}}gn{{ø}}li, tak aby brat twoy, wyelmi s{{ø}}{{ø}}cz zbyt, od twu oczu nye mogl odycz.2) Nye zawy{{ø}}zes ust volowych, gdysz mloczisz w gumnye uzitki twe. Gdisz przebiway{{ø}} bracza spolu, a geden z nich umrze przes dzeczi: zona umarłego nye odda sy{{ø}} za ginego, ale poymye brata gego, y wzbudzi śemy{{ø}} (!) brata swego, a pirworodzonemu synu z nyey zdzege ymy{{ø}} gego, aby sy{{ø}} nye sgladzilo gego ymy{{ø}} z Israhel. A iestly by nye chczal poy{{ø}}cz zony b r a- tra* swego, gesto s prawa ma: poydze zona ku bronye myestkye, y wdzaluge wy{{ø}}czszim urodzenya rze- k{{ø}}{{ø}}cz: Nye chcze brat m{{ø}}za mego wsbudzicz syemyenya bratra swego w Israhel, ani mnye w małżeństwo przi- y{{ø}}cz. Natichmyast prziwolay{{ø}}cz gego opyta*. Odpowyeli: Nye chcz{{ø}} gey sobye za zon{{ø}} poy{{ø}}cz: przist{{ø}}piwszi zona k nyemu przed starsimi, z u g e bo- ti z gego nog, y plunye w oblicze ge- ') Palmam justitiae (Wulg.). ’) Przeciwne sensowi o- ryginału, choć dosłowne tłóm. go rzek{{ø}}{{ø}}cz: Tak sy{{ø}} stanye czlowye- ku, ktori nye udzala domu brata swego. Y b{{ø}}dze slyn{{ø}}cz ymy{{ø}} gego Dom żutego. B{{ø}}dzetali dwra m{{ø}}za myecz myedzi sob{{ø}} swar, a geden z nich prze- cziwya sy{{ø}} drugyemu pirzchliwye, a chcz{{ø}}cz zona gedna viwadzicz m{{ø}}- za swego s r{{ø}}ku sylnyeyszego, scz{{ø}}- gn{{ø}}laby r{{ø}}k{{ø}} y uchwicilabi łono gego: utnyesz r{{ø}}k{{ø}} gey, any sy{{ø}} uchilisz k nyey zadn{{ø}} miloscz{{ø}}. Nye b{{ø}}dzesz myecz [u] w a c z k u rosmagitey wagy, wy{{ø}}cz- szey y mnyeyszey. ani b{{ø}}dze w domu twem myara wy{{ø}}czsza y mnyeysza. Wagy b{{ø}}dzesz myecz sprawyedkve y prawe, a myara równa b{{ø}}dze y prawa u czebye. Y bc dzesz ziw na zemi dlu- gy czasz, ktoriszto pan bog twoy da tobye. Bo ganyebny gest panu, ktoś to czini, a przecziwTya sy{{ø}} wszey nye- sprawyedliwosci. Wspominay{{ø}}* czso tobye gest uczinil Amalech, na drodze potkaw cz{{ø}}, gdizesz viszedl z Egipta, kako gest sedl przecziwko tobye, a po- slednego zast{{ø}}pa twego, gesto ustawszi sedzeli, zbył, gdizesz ty byl głodem y usilim obcz{{ø}}zon, a nye bal syó gest boga. Przetosz gdisz pan bog twToy da tobye odpoczin{{ø}}cz, a pod wroczilby wszitki narody w okolę w zemi slu- byenya: zagładzisz ymy{{ø}} gego pod nye- bem. Choway sy{{ø}}, a nye zapomnysz! capitul. XXVI. ./V gdysz wnidzesz w zemy{{ø}}, ktor{{ø}}sto pan bog twoy da tobye ku gimyenyu, a odzerzisz y{{ø}}, y b{{ø}}dzes w nyey przebiwacz : nabyerzes ze wrszech swych 37 uzitkow' y pirvich urod, y polozisz ge na wyeko, y przydzesz na to myescze, ktores gest pan bog twoy vibral, aby tamo bilo wreszwano ymy{{ø}} gego, a przist{{ø}}py{{ø}}* ku kaplanovi, genze gest w tich dnyoch, a rzeczesz gemu: Przi- znaway{{ø}} syo dzysz przed panem bogem twym, zesz') wszedł w zemy{{ø}}, za ny{{ø}}szto gest przisy{{ø}}gl otczom nasim, abi y{{ø}} dal nam. Y przymye kapl an (!) wyeko z r{{ø}}ki gego, y postavi przed ołtarzem pana boga twego, y b{{ø}}dzesz movicz przed vidzenim pana boga twego : Sirsky przecziw yal sy{{ø}} gest otczu memu, genze biil* sst{{ø}}pil do Egipta, a tu przichodnyem byl w maley liczbie, y rosplodzil sy{{ø}} [w] wyeliky^ rod y w moczni, nyeskonaney wyelikosci. Y n{{ø}}- dzili s{{ø}} nasz Egipsci, a przeciwyay{{ø}}cz syo nam, wskladay{{ø}}cz na nasz pize- cz{{ø}}ska brzemyona. y volalissmi ku panu bogu otczow nasz‘ch, y usskszal gest nasz, a wesrzawszi na nasze po- kori y usyle y n{{ø}}dze, a viwyodl nasz z Egipta w r{{ø}}cze sylney, y roscz{{ø}}gno- nim ramyenyem, y [w] vy elikyem strachu, w dzivyech y znamyonach, y \i- wyodl nasz na toto myescze, a dal nam zemy{{ø}} mlekyem a myodem czek{{ø}}czr. A przeto nynye offyeruy{{ø}} tobye pirwe urod: zemye, ktorosto gest pan bog dal mnye. Y postawasz y{{ø}} przed obliczim pana boga twego, a poklonrw sy{{ø}} panu bogu twemu, karmicz sy{{ø}} b{{ø}}dzesz wszistkim dobrim, ktoreszto gest pan bog twoy dal tobye y domu twemu, ty, y sługa kosczolovi, y przichodzen, genze s tob{{ø}} gest. A gdisz vipelnisz dzesy^tek wszitkich twich uzitkow, l’a-. ta ' dzesy{{ø}}cinnego trzeczego, dasz słudze kosczolovemu y przlchodz{{ø}}cemu, syrocze y wdowye, aby gedli myedzi twimi wroty y nasziczih sy{{ø}}. y bydzesz movicz M widzenyu pana boga twego: Przlnoslem, czosz gest poswy{{ø}}czonego z domu mego, a dalem to słudze kosczolovemu y przichodnyovi y syrocze y wdowye, iakosz mi przikazal. Nye omyeskalem przikazanya twego, anym zapomnyal twego przikazanya. Nye u- kusylem tego w zalosci mey, anym tego odkładał w ktorey nyecistocze, a- nym tego stravil w nyec’Stey rzeczi. Posluszenem bil głosu pana boga mego, a wszistko ucinil, czosz mi przikazal. Wesrzi na my{{ø}} panye s swy{{ø}}tiney twey’ swy{{ø}}tey y z viszokosci nyebye- skyego przebitka, a pozegnay ludu twemu Israhelskemu, y zemy y{{ø}}szto 83 nam dal zemy{{ø}} mlekyem y myodem czek{{ø}}cz{{ø}}. Iakosz przisy{{ø}}gl otczom nasim, dzysz pan bog twoy przisyogl tobye, aby czinil gego przikazanya tato y s{{ø}}dy, a ostrzegał y pełnił ze wszego syercza twego y wszitkey dusze twey. Pana ges (jeś) wabral dzysz, aby byl tobye w bog, a ty aby chodził po drogach gego, ostrzegay{{ø}} duchowmich obyczayow gego a przikazanya gego y sódow, y posslusen bil rzeczi gego. Owa, pan vibral cz{{ø}} dzysz, aby byl gemu lud wlostni, iakosz gest movil tobye, aby ostrzegał wszego przikazanya gego. y uczini cz{{ø}} visszego wszech narodow, ktoresto gest stworzil na chwa- ‘) Miało być: żem! 1{{ø}} y na slaw{{ø}} ymyenyu swemu, aby byl swy{{ø}}ti panu bogu twemu, iakosz movil tobye iest. XXVII. !Przikazal gest Moyzes y starszi Israelsci ludu rzek{{ø}}cz: Ostrzegaycze przikazanya wszelkego, ktores ya przika- zuy{{ø}} wam dzysz. Gdiisz przeedzesz Iordau, vnidzesz w zemy{{ø}}, ktor{{ø}}sto pan bog twoy da tobye. vibyerzesz wyeli- ke kamyenye y spogisz ge wapnem y ugladzysz, aby mogl na nich pisacz wszistka slowa tegoto prawa, Iordan przeyd{{ø}}, gdisz wnydzesz w zemy{{ø}}, ktor{{ø}}sto pan bog da tobye, zemy{{ø}} mlekyem a myodem czek{{ø}}cz{{ø}}, iakosz gest przisy{{ø}}gl otczom twim. Przetosz gdysz przeydzesz Iordan, wznyesz kamyenye, ktoresz ya dzysz przikazuy{{ø}} tobye, na górze Ebal, y spogesz* ge wapnem, y udzalasz tu ołtarz panu bogu swemu s kamyenya, gegosto gest zelazo nye dotklo, y skaly nyerownanego ani u- gladzonego* y b{{ø}}dzesz na niem offyerowacz obyati zapalne panu bogu twemu, a offyerowacz b{{ø}}dzesz obyati pokoyne, y b{{ø}}dzesz gescz tam, y kar- micz sy{{ø}} b{{ø}}dzesz przed panem bogyem twim. Y napiszes na kamyenyu wszitka slowa tegoto prawa yawaiye y swye- tley*. Y rzekli s{{ø}} Moyzesz y kxy{{ø}}z{{ø}}ta Levi pokolenya ku wszemu Israhel ; Bacz a słysz Israhel, dzysz uczyny on nyesz') lud* pana boga twego, usłysz glosz gego, spełnisz przikazauya y spra- wyedliwosci, gesto ya przikazuy{{ø}} to bye. Y przikazal gest Moyzesz ludu tego dnya, rzek{{ø}}cz: Cito stan{{ø}} ku bo- goslawyenyu bożemu na górze Gari- zim, Iordan przeyd{{ø}}cz: Symeon, Levi, Iudasz, Izachar, Iozef y Benyanim*. A na one sstrony cito stan{{ø}} ku przekl{{ø}}- cz{{ø}}* na górze Ebal: Ruben, Gad, Asser, Zabulon, Dan y Neptalim. Y b{{ø}}d{{ø}} wrolacz sludzi kosczelni, a rzek{{ø}}cz ku wszem mężom Israhel wiszokim: Prze- kl{{ø}}ti czlowyek, ktori uczini ricze d{{ø}}te, a ganyebnoscz bila bogu dzalo r{{ø}}{{ø}}k rzemy{{ø}}slnikowick, ypolozitow skri- cze, y odpowye wszitek lud: Amen. Przekloti czlowyek, ktorisz nye czczi otcza swego y maczerze. y rzecze wszitek lud : Amen. Przekl{{ø}}ti, ktorisz przenoszi myedze swego blisznego 0) y odpowye wszitek lud: Amen. Przekl{{ø}}ti, ktosz dopuści bl{{ø}}dzicz ślepemu na drodze, y rzecze wszistek 1’ud: A- men. Przekl{{ø}}ty, ktorisz przewracza s{{ø}}{{ø}}d przichodz{{ø}}cemu, syrocze y wdowye. y odpowye wszistek lud: Amen. Przekl{{ø}}ti, ktorisz spy z zon{{ø}} otcza swego y odkrige przikricze łoza gego. y rzecze wszistek lud: Amen. Przekl{{ø}}ti, genze spy s ktorimzekoli dobytcz{{ø}}czem. y odpowye wszistek lud: Amen. Przekl{{ø}}ti, genze spy s sostr{{ø}} sw{{ø}}, y z dzewka* otcza swego albo maczerze swey. y odpowye wszistek l ud: Amen. Przekl{{ø}}ti, ktosz spy se czcz{{ø}} (tścią) swr{{ø}}. y rzecze wszistek lud: Amen. Przekl{{ø}}- ti, ktosz zabye tagemnye blisznego swego, y odpowye wszistek lud: Amen. Przekl{{ø}}ti, ktosz spy z zon{{ø}} blisznego swego, y odpowye wszistek l ud: Amen. ') Myłka, zamiast: jeé. Przekl{{ø}}ti, ktosz byerze dari, aby zabyl dusz{{ø}} nyevinnye*. y odpowye wszistek lud: Amen. Przekl{{ø}}ti, ktosz nye osta- nye w umovye tego prawa, ani gego uczinkyem pełni, y odpowye wszistek lud: Amen. XXVIII. J\ le b{{ø}}dzesli słuchacz głosu pana boga swrego, aby czinil y chował wszistko przikazanye gego, ktoresto ya przikazuy{{ø}} tobye dzysz: uczini cz{{ø}} pan bog twoy visszego nad wszistki ludzi, gesto przebiway{{ø}} na zemi. Y przyd{{ø}} tobye wszitka pozegnanya tato y pc- chwycz{{ø}} cz{{ø}}, acz ty przikazanya gego b{{ø}}dzesz słuchacz. Blogoslawyon ty w myescze y blogoslawyon na polu. Blogoslawyon plod brzucha twego, y blogoslawyon plod zemye twey, y plod skota twego, y stada baranow twich, y chlevi owyecz twich. Blogoslawyone stodok twTe, y pożegnani ostatkowye twogi. Blogoslawyoni b{{ø}}dzesz vnidz{{ø}}cz y vinidz{{ø}}cz*. Dacz pan nyeprziyaczele twe, gesto powstayó przeciw tobye, zecz padn{{ø}} [tc] wydzenyu twrem. Gedn{{ø}} drog{{ø}} przyd{{ø}} przecziw tobye, a sedmy{{ø}} pobyez{{ø}} przed twim obliczim. Wipusci pan pozegnanye na twe piwnicze y na wszistko usile r{{ø}}ku twu. y pożegna tobye na zemi, ktor{{ø}}szto przymyesz. Wzbudzi cz{{ø}} pan za swyati* lud sobye, iakosz gest przisy{{ø}}gl tobye, acz b{{ø}}dzesz ostrzegacz przikazanya pana boga twego, a chodzicz po gego drogach. Y usrzi lud ze wszech zemy, ze ymy{{ø}} boże nazwano gest nad tob{{ø}}, y b{{ø}}dze sy{{ø}} czebye bacz. Y uczini pan, ze b{{ø}}dzesz obfitowacz we wszem dobrem , y w płodu ziwota twego, y w płodu dobitka twego, y w płodu zemye twey, prze ny{{ø}}sto gest pan bog przisy{{ø}}gl oczczom twim, aby y{{ø}} dal tobye. Otewrze pan skarb swroy nalepsy, nyebo, aby descz dało zemi twey czasem swim, y pożegna wszitko usyle r{{ø}}ku twu. Y b{{ø}}dzesz poziczacz wyelu narodom, a sam u żadnego poziczacz 84 nye b{{ø}}dzesz. Ustanovi cz{{ø}} pan bog twoy na glow{{ø}}, a nye na ogon. y b{{ø}}- dzesz wzdi z virzchu, a nye posrod1), acz bódzesz słuchacz przikazanya pana boga twrego, gesto ya przikazuy{{ø}} tobye dzysz, aby chował i pełnił, a nye pochilal sy{{ø}} od nyego ani na pravicz{{ø}} ani na levicz{{ø}}, y nye naśladował bogow czudzich, ani sy{{ø}} gim modl(i(). A iestli nye chczesz sliszecz głosu pana boga twego, aby chował y pełnił wszitka przikazanya gego y duchowne o- byczage, ktoresto ya przikazuy{{ø}} tobye dzisz: spadn{{ø}} na cz{{ø}} wszitki kl{{ø}}twy tyto y (uywy{{ø}}z{{ø}}2) sy{{ø}} w czó. Przekl{{ø}}ti b{{ø}}dzesz w myescze, przekl{{ø}}ti b{{ø}}dzesz na polu, przekl{{ø}}ta stodoła twa, prze- kl{{ø}}te wszitki uzitki twre, przekl{{ø}}ti plod ziwota twego, y plod zemye twey, stada wolow twich, y stada owyecz twych. Przekl{{ø}}ti b{{ø}}dzesz wchadzay {{ø}} y vi- chadzayę. Prziwyedze pan na cz{{ø}} glod y lacznoscz, y layanye na wszitki uczynki twe, czosz ty czinis, doy{{ø}}d czebye nye setrze y straczi richlo, prze twe wimislenye nagorsze, ‘) Wulg. „et non subter“. 2) „apprehendent“ (Wulg.). w ktorichzesto* ostał gego. Przicini tobye pan mor, doy{{ø}}d cz{{ø}} nye zatra- czi z zemye, do ktoreyzeto przydzesz k dzćrzenyu*. Rani cz{{ø}} pan byad{{ø}}, y zymnicz{{ø}}, y zymn{{ø}}gor{{ø}}czosczo, y wyo- drem, y powyetrzim skazenya y rdzy{{ø}} (rdzą), a przecziwicz sy{{ø}} tobye b{{ø}}dze, doy{{ø}}d nye sginyesz. B{{ø}}dze nyebo, gesto nad tob{{ø}} gest, myedzanye, a zemy{{ø}}*, na nyeyzeto chodzisz, zelaszna. Da pan zemi twrey przewal pro- s s n i i), a spadnye na cz{{ø}} s nyeba po- pyol, doy{{ø}}d nye b{{ø}}dzesz start. Podda cz{{ø}} pan, ze padnyesz przed nyeprzya- czelmi swami. Gedn{{ø}} drog{{ø}} vinidzesz przecziw gim, a sedmy{{ø}} pobyezysz, rosproszon s{{ø}}{{ø}}cz po wszistkich kro- lewstwach na zemi. Bódze marcha twa 4 w pokarm wszemu ptastwu nyebye- skyemu y zwyerz{{ø}}tom na zemi, y [nie] b{{ø}}dze, ktoby od czebye odegnal. Rani cz{{ø}} pan wrzodem egipskim na stronye twego czala, ktor{{ø}}sz layna vipusczasz, y crostami y swirzbyem, tak ze usdro- wyon nye b{{ø}}dzesz mocz bycz. Rani cz{{ø}} pan omamyenim y slepot{{ø}} y gne- wem misli twey, ze b{{ø}}dzesz o polu- dnyu maczacz, iako gest o byki ma- czacz ślepi wye* czmach, y nye sdrz{{ø}}- dzi (?) twich dróg. Po w szitki czasy b{{ø}}- dzesz czirpyecz b{{ø}}d{{ø}}* 2), ocz{{ø}}zon s{{ø}}{{ø}}cz na misk nasilim, a nye may{{ø}}, ktoby cz{{ø}} vibavil. Poymyesz zon{{ø}}, a gini s ny{{ø}} b{{ø}}dze spal. dom udzelas, a nye b{{ø}}dzesz w nyem przebiwacz. vinnicz{{ø}} uczinisz, a nye b{{ø}}dzesz s nyey sbiracz. ') „Det imbrem pulverem11, więc: przewal proszny. 5) Zapewne zamiast biadę. Vol twoy obyetowan b{{ø}}dze przed tob{{ø}}, a nye b{{ø}}dzesz gego gescz. Osel twoy b{{ø}}dze poy{{ø}}t [w] widzenyu twem, a nye bódze nawroczon tobye. Owcze twe b{{ø}}d{{ø}} dany nyeprzyaczelom twim, a nye bpdze, ktoby wspomogi tobye. Synowe twogi y dzewki twe poddany b{{ø}}d{{ø}} ginemu ludu, a ty patrzasz swi- ma oczima na to, a ty gyn{{ø}}cz b{{ø}}dzesz przed gich vidzenim czalego dnya, a nye bódze syla w twey r{{ø}}cze. Uzitki zemye twey y wszitka robota twa* se- srze lud, ktoregos ty nye znasz, a ty b{{ø}}dzes czirpyecz zawzdi, byad{{ø}} ob- cz{{ø}}zon s{{ø}}{{ø}}cz po wszitki dni, a 1{{ø}}ka- y{{ø}}cz sy{{ø}} przed gego groz{{ø}}, y{{ø}}szto usrzita oci twogi. Rani cz{{ø}} pan wTrzo- dem psotnim na kolanoch y lytkach, a usdrowyon nye b{{ø}}dzesz mocz bycz od py{{ø}}ty w nodze az do czemyenya twego. Zawyedze cz{{ø}} pan y krola twego, gegosz ustawysz nad szob{{ø}}, wr lwd (lud), gegosto nye sznasz ty y otczowe twogi. y b{{ø}}dzesz tam sluzycz czudzim bogom dzewyanim* y kamyennim. Y b{{ø}}- dzesz zatroczon* w przislowye y w po- wyescz wszem*) ludu, do ktoregosto cz{{ø}} wyedze pan. Saacz b{{ø}}dzesz vyele w zemi, a mało uszńes, bo kobilki snyedz{{ø}} wszitko.Vinniczewsplodysz* y wskopasz, ale vina nye b{{ø}}dzesz pycz, ani czso z nyey veszmyesz, bo b{{ø}}dze opuscz{{ø}}na* *) czirwmi. Oliwy b{{ø}}dzesz myecz na swych2) krayoch twych, a nye b{{ø}}dzesz sy{{ø}} mazacz olegem, bo skapye a sgynye. Synow naplodzysz y dzewek, a nye b{{ø}}dzesz sy{{ø}} gimi cze- *) Vastabitur. 2) Miało być: wszech. ssycz, bo b{{ø}}d{{ø}} wyedzeni w nyevolstwo. Wszitko twre sadowe drzewye y owocze zemye twey rdza zaguby. Przichodzen, genze bidk s tob{{ø}} w zemi, z w y s s i sy{{ø}} nad cz{{ø}}, y b{{ø}}dze czebye vissy, a ty sy{{ø}} ponizisz y b{{ø}}dzesz nyssy. On b{{ø}}dze tobye poziczacz, ale nye ti gemu. On b{{ø}}dze na glowye, a ty na ogonye. Y przyd{{ø}} na cz{{ø}} wszitki tyto kl{{ø}}twy, przecziwyay{{ø}}cz sy{{ø}} tobye, snó- dz{{ø}} cz{{ø}}, doy{{ø}}d nye sginyesz. bo ges nye posłuchał głosu pana boga twego, anisz chował przykazanya gego y du- chownich obiczayow, gesto gest przikazal tobye. Y b{{ø}}d{{ø}} nad t{{ø}}b{{ø}}* znamyona y dziwy, y w naszenyu twem az na wyeki, yrzes rye sluzyl panu bogu twemu w radości syercza swego y veselu, prze obfitoscz wszego dobrego. Przetosz b{{ø}}dzesz sluzicz nyeprziyacze- lovi swemu, gegosz przepuści na cz{{ø}} bog, w głodzę y w pragnyenyu, w nagości y we wszitkey n{{ø}}dzi. y wlozi ze- laszne yarzmo na twe gardło, doy{{ø}}d czebye nye setrze. Prziwyedze na cz{{ø}} pan naród z dalekey stroni a s poślednich krayow zemye, podobny orlici latay{{ø}}cey w nagłości, gegosz y {{ø}} z i k o- vi nye b{{ø}}dzesz mocz srozumyecz, naród nyesromyeszliwi, genze nye odpuscz{{ø}}* staremu, ani sy{{ø}} slutuge nad robyonkem y sirot{{ø}}, ale posrze ple- my{{ø}} dobitka twego y owocz zemye twey, doy{{ø}}d nye sginyesz. a nye osta- vycz psenycze tobye, ani vina, ani o- leyu, ani stad volowich ani owczich, doy{{ø}}d czebye nye zatraczi y nye zetrze 86 we wszech myesczech twych. A ska zom b{{ø}}d{{ø}} muri twe twarde y viszoke po wszey zemi twey, w nichzes na- dzey{{ø}} myal. Obl{{ø}}zon b{{ø}}dzesz myedzi wroti twimi po wszey zemi twey, y{{ø}}sz pan bog twoy da tobye. a b{{ø}}dzesz gescz plod ziwota twego a myasso* synow y dzewek twich, gesto da tobye pan bog twoy, w n{{ø}}dzi y w ska- zenyu twem, gimze cz{{ø}} obcz{{ø}}zi wróg twoy. Czlowyek roskosnego ziwota myedzi wami, y nyeczisti barzo z a v i- dzecz b{{ø}}dze bratu swemu y zenye, ktorasz polega na lonye gego, a nye uda my{{ø}}sa synow swych, gesto sam ge, przeto ze nicz ginego nye ma w oblezenyu* y w ubostwe, bo s{{ø}} skazili cz{{ø}} nyeprziyaczele twoy myedzi wszitkimi wroti twimi. C ź a n k a (.) i) zona y roskosna, yasto nye mogła chodzicz po zemi, ani swey nogi stopy2) na zemi postavicz prze my{{ø}}koscz swych nog y cźankoscz wyełyk{{ø}}, zawy- dzecz b{{ø}}dze m{{ø}}zu swemu, genze polega na gey lone, nad my{{ø}}ssem syna swego y dzewki swey, ynad ma- c z e r z n i k i m, genze vicliadza s trz o s 1 gich, y nad mlodzonki, gisto tey godzini zrodzili sy{{ø}}. bo ge sgedz{{ø}} ta- gemnyre, prze nyedostatky wszitkich rzeczy w obl{{ø}}zenyu y w skazenyu, gimzeto cz{{ø}} ogaruye nyeprzyaczel twoy myedzi wroty twimi. Nye b{{ø}}dzesli cho- wacz y pelnicz wszech slow tegoto za- kona, gesto s{{ø}} pisani w kx{{ø}}gach tich- to, a nye b{{ø}}dzesli sy{{ø}} bacz ymyenya, gego sławnego y grosznego, to gest pana boga twego: przisporzi pan ran ') „Teneracienka, delikatna. *) rvestigiut*“. twich, y ran syemyenya twego, y ran wyelikich, y ustawyczne nyemoczi, psotne y wyeczne. Y obroczi na cz{{ø}} wszitki n{{ø}}dze egipske, ktorickzes sy{{ø}} 1{{ø}}- kal, y b{{ø}}d{{ø}} sy{{ø}} czebye dzerzecz. A nadto wszitki nyemoczi y rani, gesto nye s{{ø}} popisani w kx{{ø}}gach tegoto zakonu, prziwyedze pan na cz{{ø}}, doy{{ø}}d czebye nye zetrze. Y ostanyecze w ma- ley liczbye, iakoszescze drzewye bili w rosmnozenyu iako gwyasdy* nye- byeske, zesz nye posłuchał głosu pana boga twego. A iakosz sy{{ø}} drzewyey pan nad wami radował, dobrze wam c z i n y {{ø}}, a wasz p 1 o d z {{ø}} : takesz sy{{ø}} weselicz b{{ø}}dze, zatracz{{ø}} wasz. y podwroczi, abyscze sgin{{ø}}li z zemye, do nyeyzeto wnidzecze ku gimyenyu. Ros- proszi cz{{ø}} pan bog po wszech ludzeck, od virzcliu zemye az do krayow gick. y b{{ø}}dzesz tu sluzicz bogom czudzim, gickzes ty ges nye znal ani otczowye twogi, drzewyani y kamyenni*. A w tick narodzech nye odpoczinyesz, ani b{{ø}}dze odpoczinyenye st{{ø}}panyu nog twack. Bocz da pan tu (?) syercze s t r a- sywe, y nyestaczczone oczi, y dus{{ø}} zaloscz{{ø}} udr{{ø}}czon{{ø}}. y b{{ø}}dze zi- wot twoy, iako straszidlo przed tob{{ø}}. L{{ø}}kacz sy{{ø}} b{{ø}}dzes we dnye y w noczi, a nye uwyerzisz ziwotu twemu. S yutra rzeczes: kto mi do (da) wyeczor ? a z wyeczora: kto mi da yutro? prze strack syercza twego, gimzeto sy{{ø}} sstra- szyl, a prze to czosz usrzysz oczima swim a. X a wroczy cz{{ø}} pan na lodzack do Egipta, po drodze, o neyzeto rzeki tobye, aby gey wy{{ø}}czey nye ogl{{ø}}dal. Tu b{{ø}}dzesz przedan nyeprzyaczelom twim w slugy y w sluzebnicze, a nye b{{ø}}dze, ktoby kupyl. XX nonum capiłu: T JL o s{{ø}} słowa zaslubyenya, ktoresto przikazal pan Moyzeszovi, aby ge sczwir- dzil s syni Israelskimi w zemi Moab- skey, przes1) tego ślubu, genzeto gim zaślubił na Oreb. Y zvola Moyzes wszego Israkela, y powye gim: Wyscze vi- dzeli wszitko, czosz gest uczinil pan przed wami w zemi Egipskey Farao- novi y wrszem slugam gego y wszey zemi gego, pokuszenya wyelika, gesto sta vidzele oczi twogi, ty dzivi y znamyona wyelika. a nye dal wam syercza rozumnego y oczu vidz{{ø}}czick y ussu, gesto by mogli sliszecz az do nynyeyszego dnya. Wyodl wasz czterdzesci laat po puści, nye zadrali s{{ø}} sy{{ø}} rucha wasze, ani obów (!) waszich nog wyotckoscz{{ø}} gest sgin{{ø}}- la. Cklebascze nye gedli, vina y ginego picza scze nye pili, abyscze wye- dzeli, ze on gest pan bog was. Y przi- sli(slcze na to myescze, y viszedl gest kroi Seon Ezebonsky a Og, kroi Ba- zanski, potkaw sy{{ø}} s nami ku boyu. Y pobilisme* ge y odzerzehsmi zemy{{ø}} gich, y oddaliśmy ku gimyenyu Rube- novi a Gadovi a poi pokolenyu Ma- nasszowui. Przetosz ckowaycze słowa smovi teyto, a pelncze ge, abyscze ro- zumyely wszemu, czosz czinicze. Vy stogicze wszistczi dzysz przed panem bogem waszim, kxy{{ø}}z{{ø}}ta wasza y po- ') „praeter". Wulg. kolenye, y wy{{ø}}czszi urodzenim y mi- strze, y wszistek lud Israhelski, synowye y zoni wasze, przichodnyowye, gisto s tob{{ø}} przibyway{{ø}} w stanyech, przes r{{ø}}baczow lyesnich a gisto svo- sz{{ø}} wod{{ø}}: aby wszedł w slub pana boga y w prawye zaprzisz{{ø}}zonim, gesto dzysz pan bog twoy uderzi') s tob{{ø}}. A wzbudzi cz{{ø}} sobye za lud, a on b{{ø}}- dze pan bog twoy, iakosz gest movil tobye, y przisy{{ø}}gl otczom twim, Abra- movi, Yzaakovi a Iakubovi. Ani wam eamim ya tato zaslubyenya sczwir- d z a y {{ø}} (■) y tichto przisy{{ø}}gl* p o- czwirdzay{{ø}}, ale wszistkim nynyey- sim y odesslim. Bo vy znaczę, kako- smi przebiwTali w zemi Egipskey, a ka- kosmi sli po posrotku nadrow* (narodów), przes nyesto gyd{{ø}}{{ø}}cz vidzeliscze ga- nyebnosczi2) y sprosnosci, to gest m o- dli gick, drzewo y kamyen, srebro y złoto, gemusz sy{{ø}} modlili. Aby snad* nye bili myedzi wami m{{ø}}sz albo zona, czebadz albo pokolenye, gegosto by sercze bilo odwroczono od pana boga twego dzysz. zęby sedi y sluzil bogom tick narodow, y billibi myedzi wami korzeń plodz{{ø}}czi zolcz y gorzkoscz. A gdiisz usliszysz słowa przisy{{ø}}gy teyto, wsblogoslavi sobye w serczu swem rze- k{{ø}}{{ø}}cz: B{{ø}}dze mnye mir, a b{{ø}}d{{ø}} cko- dzicz w złości syercza swego, a przytnę opiły pragn{{ø}}czego, a pan nye odpuści gemu, ale tedy, gdiisz nawy{{ø}}czey pirzckliwoscz gego rozlege sy{{ø}} w po- mst{{ø}} przecziw czlowyeku temu, y po- ') „percutit* (foedus). Wulg. ł) Kréskuj§c g, może chciał wyrazić 7»? sy{{ø}}dze gy wszistko przekl{{ø}}cze, gesto popisano gest w tich kxy{{ø}}gack, y zagładzi ymy{{ø}} gego pod nébem, y stravi gy na pogynyenye ze wszego pokolenya Israkelskyego, podle przekl{{ø}}- cz{{ø}}*, gesto w kxy{{ø}}gack tegoto zakona y zaslubyenya gest popiszano. Y rzecze naród b{{ø}}d{{ø}}cz i *) y synowye, gesto sy{{ø}} narodz{{ø}} potem, y podroszni, ktorzyszto z dalekick stron przyd{{ø}}, u- srz{{ø}} rany zemye tey y nyemoci, gi- mysto ge gest szn{{ø}}dzil pan bog, szar{{ø}} (siarą) y gor{{ø}}czoscz{{ø}} sluneczn{{ø}} szg{{ø}}{{ø}}cz, tak aby wy{{ø}}czey nye bila poszewana (posiewana), ani czso zelonego sy{{ø}} wsplo- dzilo, na prziklaad przewroczenya Sodomi y Gomori, A damy a Seboym, gesto gest podwroczil p4?i bog w' guye- wye a pirzckliwosćzi swey. Y rzek{{ø}} wszistczi narodowye: Przecz gest tak pan uczinil zemi teyto? ktori gest gnyew y rosgnyewanye gego nyesmyer- ne ? Y odpowyedz{{ø}}: Bo s{{ø}} opuścili smow{{ø}} pana, yósto gest zaślubił otczom gich, gdisz gest ge wiwyodl z zemye Egipskey. y sluzili s{{ø}} bogom czudzim y kl{{ø}}nyali* s{{ø}} sy{{ø}} gim, gickzeto s{{ø}} nye vidzeli a gimzeto s{{ø}} nye bili poddani. Przetosz rosgnyewralo sy{{ø}} gest pirzekanye boże przecziw tey zemi, aby prziwyodl na nye wszitki kl{{ø}}tfy, gesto w kxy{{ø}}gack tickto s{{ø}} popisani. y virzuczil ge z zemye gick w gnyewye a w pirzekanyu a y w mi- rz{{ø}}czcze wyelikey, y virzuczil ge do czudzey zemye, iakosz dzysz giscze*2) sy{{ø}}. Skricze (?) przed panem bogem na- ■) „sequens generatio*. W'ulg. ł) Myłka zamiast iści się. szim, genzeto (?) yawnye b{{ø}}dze, nanye') y synom naszim az na wyeki, bichom pełnili wszistka słowa zakonu tegoto. XXX. -Przetosz gdysz przeyd{{ø}}* 2) tyto wszi- stki rzeczi k tobye, pozegnanye, albo przekl{{ø}}cze, ktorezem vilozil przed twim vidzenim, a ty b{{ø}}d{{ø}}cz zaloscziw syerczem twim we wszech narodzech, w nichzeto wasz rosprossil pan bog twoy, y nawroczysz sy{{ø}} k nyemu, y b{{ø}}dzesz posluchacz gego przikazanya, iakosz ya dzysz przikazuy{{ø}} tobye y synom twim, we wszem syerczu twem y we wszey | duszi twey: y nawroczi cz{{ø}} pan bog twoy z wy{{ø}}zenya twego, a slutuge sy{{ø}} nad tob{{ø}}, a potem zbierze cz{{ø}} ze wszech ludzi, w ktorichzeto cz{{ø}} bil drzewyey rosproszil. A iestkbi az do progu nyebyeskyego bilbi ros- proszon, odt{{ø}}{{ø}}d cz{{ø}} vicz{{ø}}gnye pan bog twoy, y przyme* y wyedze w zemy{{ø}}, ktor{{ø}}sz s{{ø}} dzerzeli otczowye twogi, y odzerzysz y{{ø}}. y pożegna czebye, wy{{ø}}cz- sim liczb{{ø}} cz{{ø}} uczini, nisz s{{ø}} bili otczowye twoy. Y obrzeze pan bog twoy sercze twe y sercze syemyenya twego, aby miłował pana boga twego we wszem serczu twem y ze wszey dusze twey, aby mogl ziw bycz. Ale wszistko przekl{{ø}}cze obroczi pan bog na twe nye- prziyaczele y ty, ktorzisz czebye nye- navidz{{ø}} a przecziwyay{{ø}} sy{{ø}}. Ale ty nawrocz sy{{ø}} y posłuchasz głosu pana ') Źle napisał, zamiast nam. Zresztą itłómacz całego tego zdania nie rozumiał i mylnie je oddał. Wulg. ma: Abscondita — Domino Deo nostro quae manifesta sunt — nobis et filiis nostris itd. 2) Miało by<5: przyjdą. boga swego, y uczinisz wszitko przikazanye, ktorezem ya tobye przikazal dzysz. Y uczini cz{{ø}} pan bog twoy obfitego we wszem robotowanyu r{{ø}}{{ø}}k twroyu, y w plemyenyu ziwota twego, y w płodu dobitka twego, y w zi- snosczi zemye twe*, y we wszem sbo- z u sczodrogo*'). Bo sy{{ø}} nawroczi pan, aby sy{{ø}} weselił nad tob{{ø}} we wszem dobrem, iakosz sy{{ø}} gest weselił nad twimi otczy. Tak, acz posłuchasz głosu pana boga swego y ostrzegacz b{{ø}}- dzesz gego przikazanya y duchownich obiczayow, gesto w temto zakonye popisany s{{ø}}, a nawroczysz syp ku panu bogu swemu we wszem serczu twem y we wsze* duszy twey. Przikazanye toto, gesto ia dzysz przikazuy{{ø}} tobye, nye iest nad tob{{ø}} ani daleko położono, ani na nyebye postawy ono, aby kto mogl rzecz: [Kto] z nasz moze na nyebo wst{{ø}}picz, aby przynyosl to k nam, y posłuchami y skutkem napelnimi? Ani za morzem postawyono iest, aby ge rosmownye (?) powyedzal: Kto z nasz moze sy{{ø}} przeplavicz za morze a to asz k nam przinyescz, abichom mogli sliszecz y uczinicz, czosz przikazano gest nam od pana? Ale gest tu rzecz wyelmi bksko, słowo w usczech twich y w serczu twem, aby ge pełnił. Szna- myonay, czso dzysz vilozilem w vi- dzeniu twem ziwot a dobrot{{ø}}, a przecziw temu smyercz a zloscz. aby miłował pana boga twego, a chodził po gego drogach, a ostrzegał gego przikazanya y duchownich obyczayow y ') Wulg.: et in rerum ommutn largitate. s{{ø}}dow, a byl ziw. y rosmnozi cz{{ø}} y pożegna czebye pan w zemi, w ktor{{ø}}sz wnidzesz ku odzerzenyu. A iestly od- wroczono b{{ø}}dze sercze twe, a nye b{{ø}}- dzesz chczecz skszecz, a bl{{ø}}dem s{{ø}}{{ø}}cz oklaman, klanyacz sy{{ø}} b{{ø}}dzesz bogom czudzim y sluzicz gim: naprzood po- wyadam tobye dzysz, ze zagynyesz, a mały czasz b{{ø}}dzesz bidlicz w zemi, do nyeyzeto Iordan min{{ø}}w wnidzesz ku dzerzenyu. Swyatki prziwolawam dzysz nyebo y zemy{{ø}}, zeczem vilozil ziwot wam, y dobre pozegnanye y kl{{ø}}tf{{ø}}. Przetosz voliszh ziwot, aby y ti ziw byl y synowye twogi, a miluy pana boga twrego, a posluchay głosu gego, a gego sy{{ø}} p r z i d z e r z i. bocz on gest ziwot twoy a przedluzenye dnyow twich, aby bidlil w' zemi, za y{{ø}}szto pan iest przisy{{ø}}gl otczom twim, Abramovi, Izaa- kovi, Iakobovi, aby y{{ø}} dal gim. XXXI. ./V odszedwr Moyzes, vimovil gest wrszi- tka słowa tato ku wszemu Israhelovi, a rzekvcz k nim: Dwadzescza sto lat yusz mam dzysz, nye mog{{ø}} daley vi- chadzacz y wchadzacz, a ofszem gdisz gest pan rzeki mnye: Nye przeydzesz Iordana tegoto. Przeto pan bog twoy poydze przed tob{{ø}}, a on zagladzy wrszi- tki narodi tito w vidzenyu twem, a o- dzerzisz y{{ø}}. a Iozue tento poydze przed tob{{ø}}, iakosz gest movil pan. Y uczini pan gim, iakosz gest ucinil Seonovi a Ogovi, krolom Amoreyskim, y zemi gich, y sgladzi ge. Przetosz gdysz y tyto podda wam, takyesz uczinicze gim, iakozem przikazal wam. M{{ø}}sznye czin- cze y posilicze sebye. nye boycze sy{{ø}} ani 1{{ø}}caycze gich w vidzenyu. bo pan bog twoy teuczi gest wódz twoy, a nye opusczi czebye ani ostanye. V wreszwal Moyzesz Iozue, y rzecze k nyemu przed wszistk{{ø}} wyelikoscz{{ø}} synow Israhelskich : Posyl syebye, a b{{ø}}dz u d a c z e n, bo ty wyed zesz lud tento w zemy{{ø}}, y{{ø}}sto dacze1) otczom gich slubil gest pan bog, a ty y{{ø}} losem rosdzeks. A pan, genze gest wódz twoy, on b{{ø}}dze s tob{{ø}}, a nye pusczi sy{{ø}} czebye, ani ostanye czebye. Nye boycze sy{{ø}} ani 1{{ø}}kaycze. A tak popisał gest Moyzesz zakon tento, y dal gy kapłanom, synom Levi, gisto nyesli skrziny{{ø}} zaslubyenya bożego, y wszitkim starszim Israhelskim. Przikazal gest gim rzek{{ø}}cz: Po syedmi leczech, lata przepuscze- nya2), na swy{{ø}}ta stanowe, gdysz sy{{ø}} syd{{ø}} wszitczi synowye Israhelsczy, aby syp ukazali wr vidzenyu pana boga swego, na myesczu, ktores vibral pan bog twoy, czyscz b{{ø}}dzes słowa zakonu tegoto przed wszitkim Israhelem. a uslisz{{ø}} wszitczi, s{{ø}}{{ø}}cz sgromadzeni, tak m{{ø}}zowye, iako zony, robyonko- wye y przychodnye, gesto s{{ø}} myedzi twimi wroti, aby usliszawszy, naucz{{ø}}* sy{{ø}} bacz pana boga swego, a zachowali y pełnili wszitki rzeczi tegoto zakonu, y synowye gich, ktorziszto nynye nye wyedz{{ø}}, aby mogli posluchacz y bacz sy{{ø}} pana boga swego po wsze dny ziwota, wr nichzeto sy{{ø}} obraczacze na zemi, k nyeyzeto wy przeyd{{ø}}cz lor- ') Pewnie myłka zam.: daci, dać. *) Remissionis. dan pospyeszicze ku I odzerzenyu. Y rzecze pan ku Moyzeszovi: Owa, bk- sko s{{ø}} dnyowye smyerczi twey. przi- zowy Iozue, a stoytasz w stanu swyadeczstwa, acz gemu roskaz{{ø}}. Przetosz odeslassta Moyzes a Iozue, y sta- lasta w stanu swyadeczstwa. Y wzyavi sy{{ø}} pan g i m a tam w slupye obloko- wem, genze staal [w] wesczu stanovem. y rzecze pan ku Moyzeszovi: Owa yusz ty ussnyesz s oczczi swimi, a lud tento powstaw, nyeczisczicz b{{ø}}dze s czu- dzimi bogi w zemi, w ktor{{ø}}szto wni- dze, a bl{{ø}}dzicz b{{ø}}dze w nyey. tam mnye opuści y wzruszi slub, ktoriszem uczwirdzil s nim. Y rosgnyewa sy{{ø}} gnyew moy przecziw gemu tego dnya, a ostan{{ø}} gego, a skryy{{ø}} twarz m{{ø}} od nyego, y b{{ø}}dze na pozarcze. bo wszistko zle napadnye gego y zn{{ø}}dzy, tak ze rzecze tego dnya: Wyernye! nye gest bog se mn{{ø}}, ze mnye gest napadło toto zle. A ya skriy{{ø}} a zatay{{ø}} obk- cze mogę w ten dzen, prze wszitko zlee, gesto gest uczinil, ze gest naśladował bogow ezudzich. A tak yusz po- piscze sobye spyewanya tato, a uczczę syny Israhelske, acz pamy{{ø}}tliwye dzerz{{ø}}, a usty spyeway{{ø}}. A b{{ø}}dze toto zaspyewanye mnye za swyadeczstwo myedzi syny Israhelskimi. Bo wyod{{ø}} gego w zemy{{ø}}, za ktor{{ø}}zemto przi- sy{{ø}}gl otczom gego, mlekyem a myodem czek{{ø}}cz{{ø}}. A gdysz sy{{ø}} nagedz{{ø}} y nasycz{{ø}}, rostiw (?) obrocz{{ø}} sy{{ø}} ku bogom czudzim, y b{{ø}}d{{ø}} gim sluzicz, a mnye b{{ø}}d{{ø}} ur{{ø}}gacz, ucziny{{ø}} wzruszoni slub moy. Gdysz ge napadnye wyele złego y n{{ø}}dz{{ø}}: odpowye gemu spye~ wanye toto swyadeczstwa, gegosto ni- zadne zapomy{{ø}}tanye* nye sgladzi z ust syemyenya twego. Bo wyem mislenye gego dzysz, gesto uczini, drzewey nisz ge* wyod{{ø}} w zemy{{ø}}, y{{ø}}zemto slubil gemu. Przeto napisze Moyzesz spye- wanve, a nauczi svni Israhelskve. Y przikaze pan Iozue, synu Nunowu, rzek{{ø}}cz : Posyl sebye, a bódź udaczen. bo ty wyedzesz syni Israhelske wr zemy{{ø}}, y{{ø}}zemto ya slubil, a y~a b{{ø}}d{{ø}} s tob{{ø}}. Potem, gdysz Moyzesz popisał słowa zakonu tegoto na kx{{ø}}gach, y dopełnił: przikaze slugam kosczolowam, ktorzisz nosili skrziny{{ø}} zaslubyenya bożego, rzek{{ø}}: Weszmicze kxy{{ø}}gy tyto, a polosz- cze ge na boczę skrzinye zaslubyenya pana boga naszego, aby tu były na swyadzeczstwo przecziw tobye. Bo ya wadzo swar twoy y glow{{ø}} tw{{ø}} prze- tward{{ø}}. Gescze za mego ziwota, a s wa- mi gescze chodz{{ø}}cz, zawsdyscze swar- liwye czinili przecziw panu. Cim wy{{ø}}- czey, gdy ya umr{{ø}}? Sgromadzcze ku mnye wy{{ø}}czsze z rodu wszitki s pokolenya waszego, y mistrze, yr b{{ø}}d{{ø}} movicz slisz{{ø}}czim tyto rzeczi. y przizow{{ø}} przecziw gim nyebo y zemy{{ø}}. Bo znam, 88 ze po smyerczi mey nyeprawye uczi- nicze, a richlo sy{{ø}} skonicze* s drogy, ktor{{ø}}zem wam przikazal. y potka wasz wyele złego w pośledni czasz, gdysz uczinicze zle [w] wydzenyu bozem, a wzruszicze gy przes skutki r{{ø}}{{ø}}k waszich. Przetos movil gest Moyzesz, ano słucha sbor wszistek synow Israhelskich słowa pyesni teyto, y dokonał az do kóncza*» Sliscze nyebyosa, czso movim*, słysz zemy{{ø}}* słowa ust mich! Wzroscze ~'a- ko descz uczenye me, poplinye ’ako roszą przemowyenye me, ako przewal na zelonoscz, a iako k r o p y e na traw{{ø}}. Bo ymy{{ø}} boże przizow{{ø}}. daycze wyelebnoscz bogu naszemu! Zw.rz- chowani’) s{{ø}} skutkowye bozi, a wszitki drogy gego s{{ø}}dowye. Bog wyerni, a przes wszey nyeprawosci, sprawye- dliw l a prawy. Sgrzeszili gemu, a nye synowye gego w sprosnosczach! Narodzę szły a przewrotni, takk odpla- czasz panu? ludze szaleny a nyem{{ø}}- drzi, zali on nye iest oczecz twoy, genze gest dzerzal y uczinil y stworzil cz{{ø}} ? Rospamy{{ø}}tay sy{{ø}} na dawneylny, mysi o kaszdich narodzech, opytay otcza twego, a zwyasrage tobye, wyoczszych twych, a powyedz{{ø}} tobye. Gdysz dze- lil nawyssze narodi, gdysz rosl{{ø}}czal syny Adamovi: ustavil gest myedze podle liczby synow Israhelskych. Ale dzal bozi, lud gego. Iakob powrózek dzedziczstwa gego. Nalasl gy w zemi pustey, na grosznyem myesczu, na pnstem gosdze (?) Psalm audite celi.2) Przeto przyd{{ø}}{{ø}}cz Moyzesz, y mo\il gest wszitka słowa tegoto spyewanya v vszu ,usiu) luczku, on a Iozue, syn Nunow. Y vipelnil tyto wszitki rzeczi, mowy{{ø}}cz ku wszemu Ysrahelu, a rzek{{ø}} k nim: Poloscze syercze wasze ku wszitkim słowom, gesto ya prziswyat- ') Perfecta (opera/. 2) Tak w kodexie. Po czém woł.y- ^ko, co T Wulgacie począwszy Dd w. 12 do 43, .vypuscil! czam wam dzysz, abyscze przikazali synom swym, aby ge chowali, uczinili y napełnili wszitko, czosz gest popy- sano w kxy{{ø}}gack tegoto zakonu. Przeto ze nye s{{ø}} wam darmo przikazana* ale aby wszitczi byli gimi zivi, a pel- ny{{ø}}cz ge, na długi czasz b{{ø}}dzecze trwacz w zemi, w ny{{ø}}^to przeyd{{ø}}{{ø}}cz Iordan wnidzecze ku dzerzenyu. Y movil gest pan ku Moyzeszovi tegosz dnya rzek{{ø}}cz: Wznidzi na toto gor{{ø}} Abarim, to gest przyd{{ø}}cze (?)'), na gor{{ø}} Nebo, gesto gest w zemi Moabskey przecziw Gericho. A ogl{{ø}}day zemy{{ø}} Kanaansk{{ø}}, y{{ø}}szto ya poddam synom Israkelskim ku odzerzenyu, a umrzi na górze. A wnidocz na ny{{ø}}, polozon2) b{{ø}}dzesz k ludu swemu, iako gest umarł Aaron, brat twoy, na górze Hor, y przilozon gest k ludu swemu. Bo scze przevinili przecziwko mnye, posrzod synow Israhelskich, wod odpowyednick3) w Kades || na puści Sin. a nye poswy{{ø}}cziliscze mnye myedzi synmi Israkelskimi. A przetosz usrzisz zemy{{ø}}, a nye wnidzesz w nyo, y{{ø}}szto ya dam synom Israkelskim. XXXIII capitulum. Toto gest pozegnanye, gimzeto gest pożegnał Moyzesz, czlowyek bozi, synom Israkelskim przed swo smyercz{{ø}} rzek{{ø}}cz: Bog s Synaf*) przysedl gest, a s Seyr zyawyl sy{{ø}} gest nam. Ukazał sy{{ø}} gest s góry Pkaran, a s nim tysy{{ø}}cze swyatick*. Na praviczi gego ‘) Wulg.: „transituum“. „iungeris*. 3) „ad Aquas contradictionis“. zakon ognyovi. Miloval ludzi, wszitczi swy{{ø}}Gzi w gego r{{ø}}ce s{{ø}}. A kto sy{{ø}} przibliza k gyego* nogam, przym{{ø}} gego uezenye. Zakon ukazał nam Moyzesz, dzedziczstwa vyelikosczy Iakobo- va*.Y b{{ø}}dze u nasprawyedliwszego kroi, sgromadziw wyekkoscz kxy{{ø}}z{{ø}}t z ludu s pokolenim Israhelskim. B{{ø}}dz ziw Ruben, a nye umyeray, a b{{ø}}dz mały w liczbye. Tocz gest ludowo pozegnanye. Słysz panye glosz ludów, a k gego ludu wy e d z i gy. r{{ø}}ce gego boyowacz b{{ø}}dzeta zań* a spomocznik gego przecziw nyeprzyiaczelom gego b{{ø}}dze. Ale ku Levi powye: Swirzchowanye twee a uczene twe od m{{ø}}za swy{{ø}}tego twego, gegozesz skuszil w pokuszenyu y s{{ø}}dzillesz* u wod odpowyadza- nich. Genze gest rzeki otezu swemu y maczerzi swey: Nye znam wasz! a braczy swey: Nye vidz{{ø}} wasz! y nye sznali s{{ø}} synow swych. Cy s{{ø}} ostrzegali virnovy twe, a smow{{ø}} tw{{ø}} zachowali, s{{ø}}dy twe, o Iakobye! a sprawa twa*, o Israel! Położy kadzilnye* rzeczi w gnyewe twem, a obyati zapalne na ołtarzu twem. Pozegnay panye syli gego, a usyle r{{ø}}ku gego przymi. Rań* chrzebyet nyeprziyaczol gego, a ktosz* gego nyenavidzi, nye powstan{{ø}}. A Beniaminovi powye: Przemilali (?) ') boży przebiwacz b{{ø}}dze douffale w nyem, iako poscely* wszittek dzen bi- dlicz b{{ø}}dze, a na gego ramyonach od- poczynye. A Iozephovi rzecze: S po- zegnanya bożego zemy{{ø}}* gego, a z ia- blek nyebyeskich y rossy, y s gl{{ø}}bo- kosci podlozoney. Zyablecznego owo- czu y sluncza y myesz{{ø}}cza, z virzchu starich gor, z iablek vyecznich pagórków, a z owoczu zemskyego, a s pel- nosczi gego. Pozegnanye gego, genze sy{{ø}} zyavil we krzu, przydze na glow{{ø}} Iozephow{{ø}}, a na czemyenyu poswya- czonem*') myedzi bracz{{ø}} gego. lako pirworodzonego bika krasa gego, rogy gednorosczowe rogy gego, gimisto za- p{{ø}}dzy narody az na krage zemye. Toto s{{ø}} zast{{ø}}py Effraymovi, a czito tysz{{ø}}- czowe Manassovi. A Zabulonovi rzeki: Raduy sy{{ø}} Zabulon wesczu* twem, a Yzachar w stanyech twych! Ludzi ku górze przizow{{ø}}. tamo b{{ø}}d{{ø}} obyetowacz obyati sprawyedliwye, ktorzisto roswo- dnyenye m orskye iako mleko saacz 89 b{{ø}}d{{ø}}, y skarby skrite pyaseczne. A Ga- dovi rzeki: Blogoslawyony w roszyrze- nyu Gad, iako lew odpoczin{{ø}}{{ø}}l, po- chficil gest ramy{{ø}} y czemy{{ø}}. Y usrzal kxy{{ø}}stwo swe, ze na swey stronye u- cz{{ø}}czi gest odlozon, genze byl s kxy{{ø}}- z{{ø}}ty s ludu, a uczinil sprawyedliwosci boże, a s{{ø}}{{ø}}d swoy z Israhelem. A Da- novi powyedzal: Dan sczenye Iwo we. viplinye sczedrze z Bazan. A Nepta- limovi rzecze: Neptalim w zysznoscz poziwacz b{{ø}}dze, a pełen b{{ø}}dze bogo- slawyenya* bożego, morze y ku polu- dnyo* odzerzi. Y Asserovi powye: Pożegnani w synyech Asser, b{{ø}}dze luby braczey swey, rosmoczi w oleyu nog{{ø}} sw{{ø}}. Żelazo a myedz o boy w*2) gego. Yaczy dnyowye młodości twrey, taczy y starości twey. Nye gest gyny bog, •) Wołg.: „super verticevi naearaeiu. 2) „calceamentum*. 40 *) Amantissimus Domini. Więc pewnie: przemiły. iako bog przesprawyedkwego, gesdzecz nyebyesky, pomocznik twoy. Wyele- bnoscz{{ø}} gego byez{{ø}} obloczi, przebytek gego na viszokosci a pod lot.czmi1) wyecznimi. virzuczi przed twim obli- czim nyeprziyaczele, y powye: potrzi sy{{ø}}! Aprzebywacz b{{ø}}dze Israel fale2), a samo3). Oko Iakobowo w zemi uzi- teczney y vinney, a nyebyosa sy{{ø}} o- czemny{{ø}} ross{{ø}}. Bogoslawyon ges ty Israel, kto równi b{{ø}}dze tobye lud, genze sy{{ø}} sbavysz w bogu ? S c z y t wspo- mozenya twego, a myecz slavi twey bog twoy. Poprze czebye nyeprzi- yaczel twoy, a ti gego gardło potlo- czysz. xxxnn. JPrzeto wisedw Moyzesz s pola Mo- abskyego na gor{{ø}} Nebo, na virzch Fasga przecziw Iericho. y kaz{{ø}}* gemu pan wszitk{{ø}} zemy{{ø}} Galaadsk{{ø}} az do Dan, a do w szego Neptalima, y zemy{{ø}} Effraymow{{ø}} y Manassow{{ø}}', y wszitk{{ø}} zemy{{ø}} ludowo az do morza posledńe- go, ku poludnyowey stronye a do sy- rokosczi pola Iericho myasta palmo- vego az do Segor. \ rzeki gest pan k nyemu: Tocz gest zemy{{ø}}*, za ktor{{ø}}- *) Miało być zapewne łokćmi — „subter brachia sempiterna,u. *) Miało być: p o u fa 1 e, „confidenter3) Powinno być: eam — „et solus*. zemto przisy{{ø}}gl Abramovi, Yzaakovi a Iacobovi rzek{{ø}}cz: Syemycnyu twemu dam y{{ø}}. Vidzales y{{ø}} oczima swima, ale nye wnidzesz do nyey. Y umarł gest tam Moyzesz, sługa bozi, w zemi Moabskyey, przikazanim bozim. Y pogrzebl gy w dole zemye Moabskey przecziw Fegor. A nye poznał gest czlowyek grobu gego az do nynyeyszego dnya. Moyzesz dwadzescza a ssto lyaat myal gest, gdysz umarł. Nye zaczmili sy{{ø}} oczy gego, ani gego z{{ø}}by s{{ø}} sy{{ø}} ruszały. Y płakały s{{ø}} gego synowye Israelsczi w polu Moabskem trzydze- sczi dny. y napełnili sy{{ø}} dnyowye na- rzekanya placz{{ø}}czych Moyzesza. Ale Iozue, syn Nunow, napelnyon gest ducha m{{ø}}drosci, bo Moyzesz wlozyl nań r{{ø}}cze swoy. Y słuchali gego synowye Israelsczy, y uczinili, iakosz przika zal pan Moyzeszovi. Y nye wznikl gest wy{{ø}}czszy prorok w Israhel, iako Moyzesz, ktoregosz znal pan z oblicza w oblicze, we wszech dziwyech y znamy onach, gesto gemu przikazal, aby czinil w zemi Egipskey Faraonovi, y wszem slugam gego, y wszey zemi gego, y wszitk{{ø}} r{{ø}}ko moczn{{ø}}, y wszitky dzivi wyeliky, gesto czinil Moyzesz przed wszitkim Israhelem. Dokonały sy{{ø}} kxy{{ø}}gy deutronomy, a po- czynay{{ø}} sy{{ø}} kxy{{ø}}gy Iozue. IOZUE. ... ‘) stało sy{{ø}} po smyer- czy Moyzeszowey, slugy bożego: tedy movil pan ku Iozue, synu Nunowu, słudze Moyzeszowu, rzek{{ø}}cz gemu: Moyzesz, sługa moy, umarł gest. wstany, a gydz przes tento Iordan, ty y wszistek l’ud s tob{{ø}}, w ze- my{{ø}}, y{{ø}}szto ya dam synom Israhel- skim. Wszelke myescze, na ktoresz stępy stopa nogy waszey, wam podam, iakom movil Moyzeszovy. Od pusczee y Libana az do rzeky wyelikey Eufra- ten, wszitka zemyą (!) Etheyskych az do morza wyelikyego przecziw slunecznemu zachodu b{{ø}}d{{ø}} myedze wasse. Ni- zadni nye b{{ø}}dze sy{{ø}} mocz wam przecziwicz po wszitky dny ziwota naszego*. Yakoszem byl z Moyzeszem, takyesz b{{ø}}d{{ø}} s tob{{ø}}. nye puscz{{ø}} sy{{ø}} czebye ani czebye ostan{{ø}}. Posyl sye- bye, a b{{ø}}dz udać zen, bo ty snadz rosdzelis ludu temuto zemy{{ø}}, za ny{{ø}}- zem przyszy{{ø}}gl otczom twim, abych y{{ø}} podał gim. Posyl sy{{ø}} przeto, a b{{ø}}dz moczen vyelmi. a ostrzegay y pełni wszisczek zakon, ktorisz gest przi- ■) Tu pozostawiono miejsce próżne dla początkowej litery T, której jednak nie zrobiono. kazał tobye Moyzesz, sługa moy. Nye pochylay sy{{ø}} przeto od nyego na pra- vicz{{ø}} ani na levicz{{ø}}, a rozumyey w s z e- m u, czosz czinisz. Nye otdalay kxy{{ø}}{{ø}}g tegoto zakonu od swich ust, ale mi- slicz b{{ø}}dzesz w nich wye' dnye y w noczi, aby chował y pełnił wszitko, czosz gest popisano w nich. Tedy poy- dzesz drog{{ø}} sw{{ø}} y sros(u;myesz y{{ø}}. Tocz przikazuy{{ø}} tobye, posyl sy{{ø}}, a b{{ø}}dz udaczen. Nye strzasz* sy{{ø}}, ani sy{{ø}} boy. bo s tob{{ø}} gest pan bog twoy ve wszem, k czemuszkok ty sst{{ø}}pysz. Y przikaze Iozue ksy{{ø}}z{{ø}}tom s kida, rzek{{ø}}cz: Gydzycze w sposrodku stanów, a przikazicze ludu rzek{{ø}}cz: Przyp(r)awcze pokarm sobye, bo po trzeczem dnyu przeydzecze Iordan, a vnidzecze do zemye ku odzerzenyu, y{{ø}}szto pan bog wasz da wam. Ale 11 u- benovi y Gadovi y poi pokolenyu Ma- nassowu powye: Wspomynaycze na rzecz, yęszto przikazal gest wam Moyzesz, sługa boży, rzek{{ø}}cz: Pan bog wasz dal gest wam pokoy y wszitk{{ø}} zemy{{ø}}. Ale zony wasze y synowye wa- szy, y dobytek, ostan{{ø}} w zemy, y{{ø}}szto gest oddal wam Moyzesz za Iordanem. j[ ale vy giczcze w odzenyu 00 przed wasz{{ø}} bracz{{ø}}, wszitczi moczney r{{ø}}ky, a boyuycze za nye, doy{{ø}}d nye da pokoya pan braczi waszey, iakosz gest wam dał, a doy{{ø}}d y oni nye o- dzerz{{ø}} zemye, y{{ø}}szto pan bog wasz da gim. a tak sy{{ø}} wroczicze do zemye vassego gimyenya, y b{{ø}}dzecze bydhcz w nyey, y{{ø}}szto gest dal wam Moyzesz, sługa bozi, za Iordanem przeczyw wzchodu sluneczf«c)mu. Y odpowyedzeli s{{ø}} ku Iozue rzek{{ø}}cz: Wszitko, czso- zesz ty przikazal nam, uczinimi, a do- k{{ø}}{{ø}}d poslesz nasz, tam poydzemy. Ia- kosmi posłuchali we wszem Moyzesza: tak b{{ø}}dzem posluchacz y czebye, gedno b{{ø}}dz pan bog twoy s tob{{ø}}, iakosz gest byl z Moyzesem. Ktosz odpowye ustom twim, a nye posłucha wszech rzeczi twych, gesto gemu przikazu- ges, smyercz{{ø}} umrze, ale ty syebye posyl a m{{ø}}sznye czin. Secundum capitulum. T egdi Iozue, syn Nunow, poslal s Se- thim dwa m{{ø}}za spyeglerza tage- mnye, a rzek{{ø}}cz gim: Gydzcze a o- patrzcze zemy{{ø}} y myasto Iericho. Kto- rziszto pospyesywrszy sy{{ø}}, wesli w dom nyewyasti zley, ymyenyem Raab, y odpoczin{{ø}}Iasta u nyey. Y wskazano krolovi Iericho, y powyedzano: Dwa mó- za wesslasta sam w noczi s synow Israhelskich, aby spyegowali zemy{{ø}}. Y po- sslal krol Iericho ku Kaab nyewyescze rzek{{ø}}cz: Vywyedz m{{ø}}ze, ktorassta przi- ssla k tobye y wesslasta w dom twoy. Giscze spyeglerzasta, a przyslasta chez{{ø}}cz ogl{{ø}}dacz wsszitk{{ø}} zemy{{ø}}. Y poy{{ø}}wszi zona m{{ø}}ze, zatagygich, rzek{{ø}}cz: Znam, zesta byla przisla ku mnye, ale nye wyedzalaczem, o dk{{ø}} {{ø}} d- sta. a gdysz brona zawarta bila ve mrok, tedista ona visla, nye wyem, kamsta sy{{ø}} obroczila. sczigaycze ge r{{ø}}cze, a zlapacze ge. Ale sama kazała m{{ø}}zoma vnicz na pobycze domu swego, y przikrila ge pasdzerzim lnyanim, gesto tu było. Ale czy, gesto byk posiani, gonicz po nich po drodze, gesto wyedze ku brodom Iorda- novim. A gdysz oni vinyd{{ø}}, natichmyast brony zawarty. A gescze bila- sta nye usn{{ø}}la, yasto sy{{ø}} tagilasta: tegdi zona wnidze k nima y rzecze: Znam, ze bog podda wam zemy{{ø}}, bo strach wasz wrzuczil sy{{ø}} gest na nasz, a omdleli s{{ø}} wszitczi bidkczele w zemi. Sliszeksmi, ze przeszuszyl pan wody morza rudnego k waszemu prze- sczu, gdiszcze wysly z Egipta. a czosz- scze ucinik dwyema kroloma Amorey- skima, yasz bilasta za Iordanem, Seonovi a Ogovi, gestoscze zabik. A to uskszawszi, 1{{ø}}kksmi sy{{ø}}, y omdlało gest syercze nasze, ani w nasz ostał duch k wesczu waszemu. Bo pan bog wasz, on gest bog na nyebye viszoko, a na zemi nisko. Przetosz nynye p r z y- sy{{ø}}szta mi na pana boga, aby ya- kozem ya s wami mi ilosyernye uczi- nila, takyesz y vy uczincze s domem otcza mego. y day sta* my gis te znamy{{ø}}, abyscze sbavili otcza mego y matk{{ø}} m{{ø}}, bracz{{ø}} y syostri me, y wszitko, czosz gest gich, y viszvokcze dusze nasze od smyerczi. A ona gey od- powyedzalasta: Dusza nassza b{{ø}}dz za wasz na smyercz. ale tak, acz nasz nye vidasz. A gdisz nam poda bog zemy{{ø}}, uczinimi s tob{{ø}} miloserdze y prawd{{ø}}. Y vipuscila ge po powrosku z o k y e n- cza, bo dom gey przilezal ku muro- vi. y rzekła gest k nima: Vznidzeta na gori, aby snacz nye potkali wasz, wraczay{{ø}}cz sy{{ø}}. a tu sy{{ø}} utagita za trzi dny, doy{{ø}}d sy{{ø}} nye nawrocz{{ø}}, a tak poydzeta po swey drodze. Y powyedzalasta k ney: Nye b{{ø}}dzewa vinna t{{ø}}to przisy{{ø}}g{{ø}}, gestosz nasz za- przisy{{ø}}gla, gdysz bichom wyesk w zemy{{ø}}, a nye billiby za znamy{{ø}} tento powrózek czyrwony, a ty gego nye u- wy{{ø}}zesz na okyenczu, gimzeszto nasz vipusczyla, a nye sgromadzyszli otcza twego y maczerze y braczey y wszi- stkey rodzini twey w dom twoy. Ktoś vinidze sse* drzvi domu twego: krew gego b{{ø}}dze na glow{{ø}} gego, a my b{{ø}}- dzem nyevinni. Ale tich wszech krew, gisto s tob{{ø}} b{{ø}}d{{ø}} w domu, ostanye na naszey glowye, acz kto sy{{ø}} gich do- tknye. Pakli b{{ø}}dzesz nasz chczecz o- gloszycz, a t{{ø}}to rzecz na yafwno vi- nyescz: czisczi b{{ø}}dzem od tey przy- sy{{ø}}gy, y{{ø}}stosz nasz zaprzysy{{ø}}gla. A ona odpowye: Iakosta rzekła, iako b{{ø}}dz! A puscziwszy ge, aby precz o- desla, powyeszi powrózek czirwony w okyenczu swem. Tedy ona szedwszy, przyslasta na gori a bylasta tu trzy dny, doy{{ø}}d sy{{ø}} nye wroczili, ktorzisto ge goniły. Bo patrzy wszy gych po wszi- tkich drogach, nye naleszly gich. Y we- asly do myesta, wrocziwszy sy{{ø}}, kto- rziszto ge goniły. Y sesslasta spyegle- rza sgori, a przebredwszi Iordan, przislasta ku Iozue, synu Nunowat, y vipowyedzalasta gemu wszitko, czosz sy{{ø}} gima przigodzilo, y rzeklasta: Poddał pan w r{{ø}}cze nasze t{{ø}}to wszitk{{ø}} zemy{{ø}}, a strackem s{{ø}} ogarnyoni wszistczi bidliczele gey. m. -/V zatim Iozue powstaw w noczi, ru- sziw stani, a viszedwszi s Sethim, przisli s{{ø}} ku Iordanu, on y wszitczi synowye Israkelsci, a pomyeskawszi tu za trzy dny. A tich dny dokonawszi, sly poslowyei) w posrotku stanów, y sly s{{ø}} wolay{{ø}}cz rzek{{ø}}cz: Gdysz usrzi- cze skrzinya* zaslubyenya pana boga naszego, a kaplany s korzenya Levi nyos{{ø}}{{ø}}cz y{{ø}}: tedy vy powstawszy gidz- cze przed nyó. B{{ø}}dz myedzi wami a myedzi skrzyny{{ø}} dwa tysy{{ø}}cza wzdal lokyet. bo z daleka nye moglibyscze vidzecz ani poznacz, ktor{{ø}} drog{{ø}} we- ssli, zescze drzewyey nye ckodzily po nyey. A chowaycze sy{{ø}}, abyscze sy{{ø}} 91 nye prziblizali ku skrzini. Y powye Iozue ku ludu: Poswy{{ø}}czcze sy{{ø}}, bo za yutra pan bog uczini myedzi wami dzyw. Y powye ku kapłanom: Weszmi- cze skrzynya* zaslubyenya bożego, a gydzcze przed ludem. Ktorzisto przikazanye napelniwszi, wzy{{ø}}wszi skrziny{{ø}}, y chodzili przed nimi. Y rzecze pan ku Iozue: Dzysz poczn{{ø}} cz{{ø}} wysycz (wyzszyć) przede wszim Israkelem, aby vyedzeli, ze iakozem byl z Moyzesem, ') Praecones (Wulg.). planom, gisto nyoso skrziny{{ø}} zaslubyenya, a po wyedz k nim: Gdysz wm- dzecze w kray wody Iordanskich*: stoy- czesz tu. Y powye Iozue k synom Israkelskim * Przist{{ø}}pcze sam, a slysce* słowo boga waszego. A o p y a c z*: W tem zwyecze'), ze pan bog wasz ziw posrzod wasz gest, a zatraczi przed waszim obliczina Kananeyskego a Ge- rezeyskeg< * a Gebuzeyskego, Etkeyske- go a Eveyskego, Ferezeyskego y Amo- reyskego. Tocz skrzinya zaslubyenya pana boga wszey zemye, przędzę* wasz przes Iordan. Prziprawczesz dw auacze* myzow ze dwanacze pokolenya Isra- helskcgo, kalszdego s pokolenya swego. A gdysz postav{{ø}}* stopy swyck nog kapłani, gisto nyosz{{ø}} skrziny{{ø}} zaslubyenya pana boga wszey zemye, [w] wodach Iordanskleh: wody, ktoresto na doi s{{ø}}, splin{{ø}} y sgyn{{ø}}, ale ktores s gori przickadzayo, w gednyey* gl{{ø}}bo- kosci zostano. Przetosz wvszedw wszi t %/ stek lud s stanów swick, aby przęśli Iordan, a kaplauy, gisto nyesli skrzy- ny{{ø}} zaslubyenya, sly przed nimi. A gdysz w nido w Iordan y omeczili nogy swe na krayu Iordana, bo Iordan pirwey brzegy byl napełnił czasu zni- wa: y stały wody, ssedwszy sy{{ø}}» na ge- dnem myesczu iako góra wzgor{{ø}} sy{{ø}} dmocze, y zdali syo2) pedał od myasta, gesto sio wye rzcczono Edom, az do myasta Sartan. a ktores nizey bili, w puste morze, gesto nynye rzeczono Martwe, plin{{ø}}H, az owszem sgin{{ø}}li. Ale lud sedl przecziwko Iordanovi, a kapłani, gisto nyesli skrziny{{ø}} zaslubyenya boz{{ø}}, stali na suchey zemi possrod Iordana okasawszy sy{{ø}}, a wszistek lud po szuchem dnye sedl. IV. -/V gdysz przeyd{{ø}}, rzeki pan ku Iozue : Vibyerz dwa naczcze m{{ø}}zow, kasz- dego s swego pokolenya. a przika&z gim, acz podnyosz{{ø}} dwanaczcze ka- myenyow przetwardick s posrotku dna Iordanowego, na mckzeto s{{ø}} stali nogy kaplańskye. y położy ge myedzi stany, tu gdzesz rosbygece teyto nocy swe stany. Y przizowye Iozue dwanaczcze męzow, ktoresto gest vibral s synow Israhelskich, kaszdego s swego pokolenya, y rzecze k nim: Gydzcze przed skrzmy pana boga vaszego na posrod Iordana, a vinyescze ott{{ø}}d kaszdy z vasz kamyen na swu pleczu podle 'iczby synow Israhelskich, a b{{ø}}- d{{ø}} na znamye myedzy wami. A gdysz wasz zaiutra op-tayo synowye waszy, rzek{{ø}}cz: Czso sy{{ø}} myeny toto kamyenye? Odpowyeczoze gim: Zginęli s{{ø}} wody Iordanske przed skrzinA zaslubyena bożego, gdysz gest przezeń sla. a przeto położono gest toto kamyenye na parny acz synom Israkelskim asz na wyeky. Przetosz uczinili synowye Israelsci, iakos przinazal gim Iozue. Winyesk s posrotka dna Iordan- skego dwanaczcze* kamyenow, iakos gim bog przikazal, podle liczby synow Israhelskich, az na myescze, na nyem stan rosbili. a tu ge polozili. A gimch dwanaocze* kamyenyow położy Iozue na possrod dna Iordanskye- go, gdze byli stali kapłani, gisto nyesli skrziny{{ø}}» zaslubyenya bożego, y so tam asz do nynyeyszego dnya. Ale wszak kapłani, gisto nyesli skrziny{{ø}}, stali w possrod Iordana, doy{{ø}}dze sy{{ø}} wszitko nye napełniło movyenye Iozue k ludu, czosz pan przikazal, iakosz byl gemu Moyzesz roskazal. Y quapyl sy{{ø}} lud, chcz{{ø}}cz przecz'). A gdybz wszistczi przęśli, na tich przeydze skrzy- nya boża, a kapłani sly przed ludem. A synowye Rubenovi y Gadovi y poi pokolenya Manassowa kamaszówa- n i sly przed syny Israkelskim] iakosz gim przikazal Moyzesz. A czterdzesci tysy{{ø}}czow boyownikow w zaslopyeck a w tlusczach sly po równi y po poloch myasta Iericko. W tem dnyu wrzwyelbil gest pan Iozue przed wszitkim Israhelem, aby sy{{ø}} gego bali. iakosz s{{ø}} syj bali Moyzesza, gdysz gescze ziw byl. Y rzeki gest k nyemu pan: Pnikasz kapłanom, gisto nyosz{{ø}} skrzyny{{ø}} zslubyenya, acz wzydy za Iordan2). Genze przikazal gim rzek{{ø}}cz: ist{{ø}}pcze z Iordana! A gdysz vyssli nyos{{ø}}czi skrziny{{ø}} zaslubyenya bożego, a na suchy zemy{{ø}} st{{ø}}pacz pocz{{ø}}li by- k, nawroczik sy{{ø}} wody ve dno swoy (ej y czekli s{{ø}}, iako byk drzewyey o b y- kly. Tedi lud winidze z Iordana, dze- szyty dzen pirvego myesy{{ø}}cza, y ros- byli s{{ø}} stany w Galgalis przecziw stronye wzchodu slunecz(»Mgo myesta* Iericko. A dwanascze kamyenyow, gesto ') Przejść. 2) Ut ascendant de Iordane. byli wnyesk se dna Iordanskyego, y* polozil Iozue w Galgaks. Y powye k synom Israhelskim: Gd:sz za yutra synowye vaszi op(i)tay{{ø}} otczow swich, arzek{{ø}}cz gim: Czso sy{{ø}} myeni toto kamyenye? Nauczcze ge y powyecz- cze: Po suckem dno* przeslysmi Iordan tento, bo gest pan bog nasz oszu- szyl wody gego w vidzenyu naszem, doy{{ø}}dsmi nye przesk. Iakos bil uczi- nil piiwey w morzu rudnem, gesto gest przesusyl, dok{{ø}}dsmi nye przisk, aby wzwyedzeli wszitkichj | zemy ludze prze- siln{{ø}} rok{{ø}} boz{{ø}}. abyscze sy{{ø}} y vi bak pana boga vaszego na kaszd,' czasz. (Juintum. /V gdysz usliszeli wszistczi krolo^e* Amoreysci, gisto przebiwaly za Iordanem k zackodney stronye, y wszistczi krolowye Kanaansczi, gisto blisko wye- likyego morza dzerzy myasta, ze przesusyl byl pan rzeky Iordacsko* przed syni Israhelskimi, doy{{ø}}d s{{ø}} nye prze- sly: zemdlało gest syereza* gich, a nye ostał w nich duck, straszy{{ø}}cz sy{{ø}} we- scza synow Israkelskick. Tegosz czasu powye pan ku Iozue: Uczin sobye noże kamyenne, a obrzesz wtóre syny Israłielskye. Y uczini, czosz gemu byl przykazał pan, a obrzazal syny I- srahelskye na pagorcze obrzazowanya. Bo tato gest była przyczina wtorego obrzazowanya wszemu ludu. Genze byh viszedl z Egipta samczowego płodu, y wszitczi m{{ø}}zowye boycwnf, zmarh s{{ø}} na puści prze dlugy o b o c k o d drogy, gisto wszitci obrzazani byli. Ale lud, genze sy{{ø}} srodzil na pusci we czter- dzestoch Taat w drodze przeszyrokey pusczey, nye obrzazan byl, doy{{ø}}d s{{ø}} nye zgyn{{ø}}ly, ktorzisz s{{ø}} nye posłuchali głosu bożego, gimzeto pirwey przisy{{ø}}gl, aby gim ukazał zemy{{ø}} mlekyem a myodem czek{{ø}}cz{{ø}}. Tiich synowye wst{{ø}}- pili s{{ø}} na myescze otczow swych, y obrza(zo;l ge Iozue, gisto iakosz s{{ø}} sy{{ø}} zrodzili, [sj skorkami byli, a nizadni gich na drodze nye obrzazoval. A gdysz wszitczi obrzazani byk, ostały na tem- ze stanowem myesczu, az sy{{ø}} zleciły (uleczyli). Y rzecze pan k Iozue: Dzyssem ody{{ø}}1 ganyebnosci egipskye od vasz. Y weszwano gest ymy{{ø}} tego myescza Gal- gala az do nynyeyszego dnya. Y ostak synowye Israhelsci w Galgala, a uczynili Przyscze') czwartego nascze dna myesy{{ø}}cza k wyeczoru, w polu Gericho. y gedli z uzitkow zemskich, a drugy dzen przasne chleby, y kiszali chleb tegosz lata. Y zgyn{{ø}}la mamna*, gdysz s{{ø}} yusz gedli z owoczu zem- fckyego, a wy{{ø}}czey s{{ø}} nye poziwaly karmyey tey synowye Israelsci, ale ge- dli z owoczow ninyeyszego lata zemye Kanaanskye. A gdysz byl Iozue na polu przed myastem Gericho, wznosi oczi, usrzal m{{ø}}za przecziw sobye sto- y{{ø}}cego, y dzirz{{ø}}czi nagy myecz, y po- sspyeszi sy{{ø}} k nyemu a rzek{{ø}}*: Nas- lisz7), czik nyeprziyaczelsky ? Genze odpowyedzal: Nikakey*, aleczem kxy{{ø}}- z{{ø}}woyskybozee, a nynyeczem prziszedl. Y padnye Iozue nagle na zemy{{ø}}, a klanyay{{ø}}cz sy{{ø}} rzecze: Czso pan moy movi ku słudze swemu? A rzecze: Zuy boty z nog twich, bo myescze, na nyemzeto stogis, swy{{ø}}te gest. Y uczini Iozue, iakosz bilo gemu przikazano. -/\-le Iericho bilo zawarto y grodzono prze strach synow Israhelskich, ze nizadni nye smyal vynicz y wnicz. Y powye pan ku Iozue: Toczem dal w tw{{ø}} r{{ø}}k{{ø}} Gericho y króle gego y wszitki sylne m{{ø}}ze. Obchoczcze myasto wszistczi boyovniczi gedno*) przesz dzen, a tak ucinicze za syecz* (sześć) dny. Ale syodmego dnya po po wye weszm{{ø}} sedm tr{{ø}}{{ø}}b, gichzeto uziway{{ø}} v miloscive lato, y poyd{{ø}} przed skrzi- nya* zaslubyenya bożego, y obydzecze sedmkrocz myasto, a popowye zatr{{ø}}- by{{ø}} w tr{{ø}}by. A gdysz zabrzni* zwy{{ø}}k tr{{ø}}bny dalszy y przemyenny w usu waszich brzny{{ø}}cze: wzvola wszistek lud wolanim przewyelikiim, a muri mye- skye ze dna sy{{ø}} przewrocz{{ø}}, y wnid{{ø}} wszistczi prosto z myasta, gdze s{{ø}} stali. Przeto zwolaw Iozue, syn Nunow, kapłani y powye knim: Veszmicze skrzinya* zaslubyenya bożego, a ginich kapłanów sedm veszm{{ø}} sed(»t) tr{{ø}}{{ø}}b 1’ata miloscziwego, y poyd{{ø}} przed skrziny{{ø}} boz{{ø}}. A tak k ludu: Gydzcze y obchoczcze myasto, harnaszowani przo- duy{{ø}}cz przed skrziny{{ø}} boz{{ø}}. A gdysz Iozue slow dokonał, a sedm kapłanów w sedm tr{{ø}}{{ø}}b wztr{{ø}}bili przed skrziny{{ø}} zaslubyenya bożego, a wszistek lud naprzód poydze wharnaszu, a o- statek zast{{ø}}pa poydze za skriny{{ø}}*, a wszistczi w tr{{ø}}bi tr{{ø}}bili. Bo byl przikazal Iozue ludu, rzek{{ø}}cz: Nye b{{ø}}dzecze volacz, ani bódze sliszan glosz vasz, ani żadna rzecz z ust waszich vinidze, doy{{ø}}d nye przydze dzen, w ktorysto w am powyem: Wolaycze a krziczcze! Przetosz obchodzili* skrzy- nya boża myasto gedn{{ø}} przes dzen, y wraczala sy{{ø}} do stanów, y stała tam. Przetos gdysz Iozue w noci powstał, wzy{{ø}}li s{{ø}} kapłani skrzinya boz{{ø}}, a sedm s nich sedm tr{{ø}}{{ø}}b, gichzeto w miloscive 1’ata pozivali, y sly naprzód, przed skrziny{{ø}} boz{{ø}} gyd{{ø}}cz y tr{{ø}}by{{ø}}cz. A hamaszowani lud sedl przed nymi, a ostatek kida sly za skrzynya*, w tr{{ø}}- by tr{{ø}}by{{ø}}cz. Y obchodziły myasta wto- rego dnya gedn{{ø}}, y wroczili sy{{ø}} do stanów. A tak ucirik za secz dny. Ale syodmego dnya na dny u powstali, y obckodzili myasto, iakos u g e d n a 1 i byli, sedmkrocz. A gdysz w syodme obyscze kapłani wr tr{{ø}}by zatr{{ø}}bili, rzeki Iozue ku wszemu Israkelovi: Wzkrziczcze, bo gest pan poddał nam myasto, a b{{ø}}dze toto myasto przekl{{ø}}te y wszitko, czosz gest w nyem, przed panem, gedna Raab, zla dzewka, ostanye ziwa ze wszitkimi, ktorisz s ny{{ø}} w domu s{{ø}}, bo gest skrila posly, ktoressmi bili posiali. A vi sy{{ø}} chowaycze tego, abyscze sy{{ø}} wszego nye dotikali, czosz 93 wam zapowyedzano, a nye b{{ø}}dzecze vinni tich rzeczy, y wszistczi stanowye Israkelsci nye b{{ø}}do w grzesech zaśnieżeni. Ale czoszkoli złota albo srebra b{{ø}}dze, y s{{ø}}dow myedzanick y zela- sznick: bogu poswy{{ø}}czono b{{ø}}dze y położono w skarby gego. Przetosz gdysz wszistek l’ud wzwola, a tr{{ø}}by zabrzny{{ø}}, a ten brz{{ø}}{{ø}}k przidze w usszy wszego mnóstwa: natickmyast n uri sy{{ø}} prze- wroczili. y w7szedl kaszdy myesczem, przecziw gemusz stal. Y odzerzeli myasto y zbili wszistko, czosz w nyem bilo, od m{{ø}}za az do nyewwasty, od mlo- dzencza az do starcza, y voly y owcze y osły myeczem zbili. Ale dwye- ma m{{ø}}z oma, gesto laz{{ø}}kami były vislani, rzecze Iozue :Wniczta w dom zoni zley dzewky, a viwyedzta y{{ø}} y wszitko, czosz gest gey, iakossta gey przisy{{ø}}g{{ø}} uczwirdzila. A wszedwszy tam mlodzencze, wiwyodlasta Raab y otcza y maczerz gey, y bracz{{ø}} y wszistko gymyene gey, y przirodzone wszi- stki gey. a prócz stanów Israkelskick kazali gim bycz. Ale myasto y wszitko, czosz w nyem było nalezono, spalili, prócz złota a srzebra, a s{{ø}}dow myedzanick y zelasznick, gesto s{{ø}} w skarb bogu poswy{{ø}}czili. Ale Raab, zla dzewka, y dom otcza gey y wszitko, czosz gest myala, kazał Iozue z i v i c z. y bidlili s{{ø}} posrod Israkel az do ny- nyeyszego dnya, przeto ze była skrila posli, ktoresto byl posiał, aby spyego- wali Iericho. W tem czasze pokl{{ø}}1 gest Iozue, rzek{{ø}}cz: Przekl{{ø}}ti m{{ø}}sz przed bogyem, [który] odnovi a udzala myasto Iericko! W pirworodzenyu swem fundamentu gego zalozi, a w possle- dnyem s synow swick postaui wro- ta gego. Przetos bog byl s Iozue, a 42 ymy{{ø}} gego oglaszono* gest po wszey zemy. Septimum. ./Vle synowye Israhelsci przest{{ø}}pik przikazanye oszobywszy sobye zakl{{ø}}- cze. Bo A chor, syn Chamri* syna Za- bdy, syna Zare, s pokolenya ludowa, wz{{ø}}l gest nyeczso zakl{{ø}}tego. Y ros- gnyewal sy{{ø}} gest pan przecziw synom Israhelskim. A gdysz poslal Iozue z Iericho m{{ø}}ze przecziw Ilay, gesto gest przecziw Bethaven, ku wzchodu slu- neczney stronye myasta Bethd, rzek{{ø}} gim: Gyczcze a vilaz{{ø}}czcze zemy{{ø}}! Gisto przikazanye napełniwszy, vila- zy{{ø}}czili Hay. a wrocziwszy sy{{ø}}, po- wyedzek gemu: Nye poydze wszistek lud, ale dwa albo trzy tisy{{ø}}cze m{{ø}}zow poydze y sgladzy myasto. Przeczby sy{{ø}} wszistek lud darmo trudził przecziw malo nyeprzyaczelom ? Przetosz vissli trzy tisy{{ø}}cze boyownikow, a natichmyast tyl podali, y pobici s{{ø}} od m{{ø}}- zow z myasta Hay. y paddlo* s nich szecz a trzydzesczi czlowyekow. Y gonili ge przecziwniczi | od wrot az do Sebarim, y padali nagle, uczekayycz. Y wstiaszy sy{{ø}} syercze luczke, a iako voda rosplin{{ø}}H sy{{ø}}. Ale Iozue ros- drze rucho swe y natichmyast ] >adnye na zemi przed skrzinya* boz{{ø}} az do wyeczora, tak on, iako wszistczi starszy Israhelsci, y sipali proch na swe głowi. Y rzecze Iozue: Ach, ach! panye boze, czenras chczal przevyescz lud tento przesz Iordansk{{ø}} rzek{{ø}}, y poddaez nasz pod r{{ø}}k{{ø}} Amorreyskyego y zatraczicz? Ach bichom bik ostali, iakosmi bili pocz{{ø}}H, za Iordanem! Moy panye boze, czso powyem, vidz{{ø}} Isra- hela swim nyeprziyaczelom tyl podawa- y{{ø}}cz ? Usksz{{ø}}k Kananeysczi y wszistci bydliczele zemye teyto, sbyerz{{ø}}* sy{{ø}} pospołu, otoczy y ogarn{{ø}} nasz, y sgla- dz{{ø}} ymy{{ø}} nasze z zemye. a czso u- czinisz twemu vyekkyemu ymyenyu? Y rzecze pan ku Iozue: Wstań, przecz lezysz nagle na zemi? Sgrzeszyl gest l ud Israhelsky, a przest{{ø}}piii s{{ø}} smow{{ø}} m{{ø}}. wz{{ø}}k s{{ø}} zakl{{ø}}tey rzeczy, y ukrat- dli* Sy y selgali y skrili myedzi swimi s{{ø}}dy. Y nye b{{ø}}dze mocz ostacz Israhel przed swimi nyeprziyaczelmi, ale pobyez{{ø}} przed nimi. Bo sy{{ø}} gest po- kalal zakl{{ø}}t{{ø}} rzecz{{ø}}. Nye b{{ø}}d{{ø}} wy{{ø}}- czey s wami, doy{{ø}}d nye potrzecze gego. ktosz gest takim grzechem vinyen. Wstań, a poswy{{ø}}cz ludzi, a powyecz gim: Poswy{{ø}}czcze syebye z iutra, bo to movi pan bog Israhelski: Zakl{{ø}}ta rzecz posrod czyebye gest, Israhel! nye ostogisz sy{{ø}} przed nyeprzyaczelmi swd- mi, doy{{ø}}d nye sgladzysz s sebye tego, genze pokalan gest timto grzechem. Y przistopicze rano wszistczi po pokole- nyach wasz‘ch. ktoreskole pokolenye los naydze, poydze po swem przyro- dzenyu, po bliskosczach y po domyech, a domi po m{{ø}}zock. a ktoriszkole w tem grzesze naleszon b{{ø}}dze, spalon b{{ø}}- dze ognyem ze wszim swim gymye- niim. bo gest przest{{ø}}pil smowo boz{{ø}}, y ucinil nyegodn{{ø}} rzecz w Israhel. A tak Iozue wsta w rano, z g e d n a') lsra- ') rap2)licmlu. hela, kaszdego we wsem* pokolenyu, y nalezono gest pokolenye Iuda. Gesto podle swych czeladzy by spytano, nalezona gest czeladz Zare. A t{{ø}} po domyech rosdzehli, y nalezon gest dom Zabdy. a w domu wszistki ludzi ros- dzeliw, naydze Achora, syna Charmi, syna Zabdi, syna Zare, s pokolena Iu- dasova. Y powye Iozue ku Achorovi: Synu moy, day slaw{{ø}} panu bogu Isra- helskyemu, a spowyaday sy{{ø}}, a ukasz nam, czsosz uczinil, a nye zatay! Odpowyedzal Achor ku Iozue, rzek{{ø}}cz k nyemu: Wyernye, iaczem sgrzeszyl przed panem bogyem Israhelskim, a takoczem uczinil. Gdyszem usrzal mye- 84 dzi I plonem plascz czirvoni velmy dobry, a dwyescze rublow srebra, a p r a- vidlo‘) złote py{{ø}}czdzessy{{ø}}nt* zaważy may{{ø}}cze: poz{{ø}}dalem tego y wz{{ø}}1, y skrilem w zemi przeciw pośrodku stanu mego, ale srebro w iamyeczem p i r ź c z {{ø}} przisul. Przeto poslaw Iozue slugy, gisto byezawszy do gego stanu, naleszli wszistko skrite na temze myesczu, y srebro pospołu. A vinyoswszi s stanu, przinyesli s{{ø}} przed Iozue y przede wszistki syny Israhelskye, y po- lozili przed panem. Ale Iozue poy{{ø}}w Achor, syna Zare, y srebro y plascz, y złote pr(a)vidlo, y syny y dzewki gego, voli, ossli y owcze, y sta(«j ze wszistkim gimyenim (y wnzistek Israhel s nimi']), viwyod{{ø}} ge do w{{ø}}dolu Achor. Gdze gest powyedzal Iozue: Przeto zesz nasz sm{{ø}}czyl, sm{{ø}}cz cz{{ø}} pan w temto dnyu! Y ukamyonowano* ge wszistek Israhel, y wszitko, czosz bilo gego, ognyem zezono gest. Y smyo- tano nan’ wyelik{{ø}} grumad{{ø}} kamyenya, gesto gest az do nynyeysego dnya. Y otwroczil sy{{ø}} gnyew bozi od nich. Y nazwano gest ymy{{ø}} temu myesczu padół Achorow asz dzysza. VIII. 1- rzeki pan ku Iozue: Nye boy sy{{ø}} ani sy{{ø}} 1{{ø}}kay. poymi /s] sob{{ø}} wszitk{{ø}} wyelikoscz boyownikow, a powstanę»') wznidzesz ku myastu Hay. Toczem poddał w r{{ø}}k{{ø}} tw{{ø}} króle gego y myasto y lud y zemy{{ø}}. Y uczinis myastu Hay y krolovi gego, iakosz uczinil Te- richo y krolovi gego. Ale plon y wszistek dobitek rosbitugecze sobye. przetos polosz stroz{{ø}} za myastem. Y wstaf Iozue y wszitka wyelikoscz boyownikow s nim, chcz{{ø}}{{ø}}cz wnidz ku Hay. y vibraw m{{ø}}zow silnich trzidzesci tysy{{ø}}czow, posiał w noci, przika- zaw gim rzek{{ø}}cz: Poloscze stroz{{ø}} za myastem, a daley nye choczcze. y b{{ø}}- dzecze wszistczi gotovi. Ale ia y giną wyekkoscz, gesto se mn{{ø}} gest, wznid{{ø}} s drug{{ø}} stron{{ø}} przecziw myastu. A gdisz vinid{{ø}} przecziw nam, pobyegnyem po- daway{{ø}}cz tyl, iakozesmi pirwey uczi- nili, doy{{ø}}d ktorzisto nasz p o z o n {{ø}}, od myasta sy{{ø}} daley nye oczcz{{ø}}gn{{ø}} (odciągną), bo b{{ø}}d{{ø}} mnyecz, bichom bye- zeli iako pirwey. A gdysz my pobye- gnyem, a oni gonicz b{{ø}}d{{ø}}: powstańcze s strozey, skasczesz myasto, bo part bog nasz da ge w r{{ø}}ce nasze. A gdysz ge odzirzicze, zaszicze (zażżycie) ge, a tako wszitko uczinicze, iakozem przikazal wam. Y puści ge, y sli s{{ø}} na myescze stroszne. Y szedzeli myedzi Bethel a Hay przecziw zachodney stronye. Ale Iozue noczy oney ostał po- srod Iuda, a wstaw na dnyu, zliczil towarzysze, wzidzi(e; s starszimi na czoło woysky, a ogarnyon s{{ø}}{{ø}}cz pomocz{{ø}} boyownikow. A gdysz przisf«ł)vrszi wzni- d{{ø}} na stron{{ø}} przecziw myastu, stali s{{ø}} na polnoczney stronye przecziw myastu, myedzi gimisto a myedzi myastem bili na posrotku doli. Bo') py{{ø}}cz tisy{{ø}}czow m{{ø}}zof* byl vibral y zalozil stroz{{ø}} myedzi Bethel a Hay z zachodney strony tegosz myasta. Ale wasza* 2) giną w o y s k a na polnoczn{{ø}} stron{{ø}} byl s g e d n a 1, tak ze poslednya wyekkoscz zachodney strony myasta do- tikak. Przetosz odszedw Iozue tey nocy, stal po srotku w dole. To gdysz usrzal kroi Hay, pospyesziw sy{{ø}} rano, viszedl se wsz{{ø}} wroyskp myeczsk{{ø}}*, a zjedna czoło przecziw3), nye wyedz{{ø}}cz, ze s tilu tagili sy{{ø}} nyeprzyiaczele. Tedi Iozue y wszistka wyelikoscz Isra- helska poruszik sy{{ø}} z myasta, iakoby przestraszeni byezeli po drodze na pu- scz{{ø}}. Tedy oni wszistczi za gedno krzi- kn{{ø}}, a syebye pan{{ø}}kay{{ø}}cz wzru- szili sy{{ø}} na nye. A gdysz sy{{ø}} oddalik od myasta, a niz{{ø}}dni* byl w myescze Hay nye ostał y w Betavcn*, ktoby nye gonił Israhela (iako pirwey, tak ') Wulg.: autem. *) Miało być: wszą. Zresztą położył tu I prz. wojska, zamiast IVgo: wojskę. *) Tu wypuścił wyraz (desertum). wszistczi byk syp vibrali, otworzona myasta ostawiwszi): rzecze pan ku Iozue: Podnyesz scyt, genze w twey r{{ø}}cze gest, przecziw myastu Hay, bo tobye ge poddam. A gdysz podnyesze scyt s drugey stroni myasta: załoga, gesto syp tagila, powstała natichmyast, y pospyTesy k myastu. y odzerzeli y zapalili ge. Tedi m{{ø}}zowye myesczczi, ktorzisto gonili Iozue, osrzafszy sy{{ø}}, y usrzeli dim w myescze az ku nyebu wzchadzay{{ø}}czi, nye mog{{ø}}cz daley ani szant ani tam uczecz, a nawy{{ø}}czey przeto, gdysz cy, gesto byli iako po- byegly, chcz{{ø}}{{ø}}cz sy{{ø}} na puscz{{ø}} wro- czicz, potem obrocziwszy sy{{ø}}, przesyl- nye sy{{ø}} brali. A uszrzaw Iozue y wszistek Israhel, ze gest myasto dobito, a dim z myasta vichadzay{{ø}}czi: nawro- cziwsy syo, byl (bił) m{{ø}}ze z myasta Hay. A tako y cy, gesto dobiwszy myasta zapalili ge, wyszedwszy z myasta przecziw swym, w posrotcze nyeprzi- yaczcle may{{ø}}cz, pocz{{ø}}li ge bycz. A gdysz s obu stronu nyeprziyaczele pobyły, tak ze nizadni s tako wyelikey wyelikosci nye byl zbawyon: y samego króle* Hay ziwTo uchwyczili y dali gy Iozue. Przeto zbiwszi wszistki, gesto s{{ø}} Israhela gonili, ani sy{{ø}} chikk na puscz{{ø}}, a na temze myesczu zagładziwszy wszistki myesczani, wroczili sy{{ø}} synowye Israhelsci, y zbyli myasto. Y bila liczba tich ludzi, ktoristo s{{ø}} zbiczi tego dnya, od m{{ø}}zow az do nyewyast z myasta Hay, dwanaczcze tysy{{ø}}czow. A tak Iozue nye skurczil gest r{{ø}}ky, y{{ø}}szto gest na viszokoscz podnyosl, dzerz{{ø}} scyt, doy{{ø}}d s{{ø}} nye- zbyczi wszistczi bidliczele myasta Hay. Ale dobytek y plon myesczki myedzy sob{{ø}} rosdzelili synowye Israhelscy, iakosz przikazal pan Iozue. Genze spa- liw myasto, uczinil ge groma... Tu 11 kart wyrżniętych. (XXIII, 7). 95 ... (mlyedzi wami. Nye przisy{{ø}}gaycze na ymy{{ø}} bogow gich, ani gim sluzi- cze, ani sy{{ø}} gim klanyaycze. ale przi- dzirzicze sy{{ø}} pana boga waszego, ia- kosscze czinili az do tegoto dnya. A tedi odnyesze pan bog od waszego oblicza rodi wyelikye y przesilne, a nizadni wam syó nye sprzeczivi. Geden z wasz pop{{ø}}dzi nyeprziiaczelskich m{{ø}}- zow tisy{{ø}}{{ø}}cz, bo pan bog wasz za wasz b{{ø}}dze boiowacz, iakosz gest slubil. Ale tego napilnyeyszi b{{ø}}dzcze, abyscze za- wszgi miłowali pana boga swego. Gestii b{{ø}}dzecze chczecz tich narodow, gisto s{{ø}} myedzi wami, bl{{ø}}dow sy{{ø}} przidzirzecz, a s nimi sy{{ø}} smyeszacz w szwacz- bach, y w prziiaszni sy{{ø}} schadzaacz: to iusz ninye wyeczcze, ze pan bog was nye zagładzi gich przed waszim obkczym, ale b{{ø}}d{{ø}} wam na iam{{ø}} a na oszydlenye a na podwroczenye z waszego boku, a pot*i) przed waszima oczima, doi{{ø}}d was nye otnyesze y nye zatraci ss teyto przedobrey zemye, i{{ø}}sz- to gest oddal wam. Tocz ia iusz wzy- d{{ø}} dzysz na drog{{ø}} wszelkyey zemye, a wszistkim umislem poznaczę, ze ze wszech slow nycz gest nye min{{ø}}lo, czosz gest pan slubil wam dacz. A ta- koszi) napełnił gest skutkyem, czosz gest slubil, a scz{{ø}}ssnye wszistko gest wam przisslo: takyesz prziwyedze na vasz wszistko zle, gimzeto gest groził wam, doi{{ø}}d vasz nye odnyesze y nye zatraci ss teyto zemye przedobrey, i{{ø}}sz- to gest oddal wam, przeto zescze prze- st{{ø}}pili smow{{ø}} pana boga waszego, i{{ø}}sz- to gest uczwirdzyl s wami, sluz{{ø}}cz bogom czudzim y klanyai{{ø}}cz sy{{ø}} gim. A tak barzo y richlo powstanye przecziw wam gnyew bozi, y b{{ø}}dzecze wy- nyeszeni ss teyto zemye przedobrey, i{{ø}}szto gest oddal wam. XXIIII. T JL edi szebraw Iozue wrszistki syni Isra- kelskye w Sichen, a prziwolaw wi{{ø}}cz- szych urodzenim y ksy{{ø}}z{{ø}}t, y só{{ø}}dz y urz{{ø}}dnikow, y stali przed obliczim bozim: y movil gest takto k lyudu: Toto movi pan bog Israkelski: Za rzek{{ø}} bidkli s{{ø}} oczczowye waszi od po- cz{{ø}}tka, Thare oczcza2) Abrakamowa y Nackorowa, a sluzili s{{ø}} bogom czudzim. Przeto wzi{{ø}}lem oczcza waszego Abrakam a z kragin Mezopotanye, y prziwyodlem gy do zemye Kanaan, a rosplodzil szyemy{{ø}} gego, a dalem gemu Izaaka, a temuzem dalem* Iakoba y Ezau. Z nichzeto, Ezau oddałem gor{{ø}} Seyr ku gimyenyu, ale Iakob a synowye gego sessli s{{ø}} do Egipta. Y po- ') Miało być: jakoż, albo k a k o ż. 3) Ociec! ') Wulg. ma sudes (pal, szkopuł), który to wyraz tłó- macz wzi§ł za sudor. sialem Moyzesza y Aarona, a raniłem Egipt roszmagitimi dziwi a znamyoni, y wiwa{{ø}}dllem* was y oczcze vasze z Egipta, y przisslyscze ku morzu, gdysz sczigali Egipsci oczcze wasze z wozi y sz geszczi az do morza czirwonego. Y wsplakali ku bogu synowye Israhelsci. genze wlozil czmi myedzi wami a Egipskimi, y prziwyodl na nye | J morze y przikril ge. Widzali s{{ø}} oczi wasze wszistko, czso w Egipce uczinil, a bidliliscze na puści wyele cza- szow. Y wyodlem was do zemye Amo- reyrskego, genze bidlil za Iordanem. A gdysz boyowali przecziw wam, poddałem ge w r{{ø}}ce wasze, a zbikscye ge, a odzerzeli zemye gich. A powstaw Ba- laack, syn Seforow, kroi Moabsky, walcz ycz przecziw Israkelu, postaw a prziwolaw Balaama, syna Beor, aby vasz przekly{{ø}}1. A iam nye chcyal sluckacz gego, ale przecziw temu pożegnałem vasz y wyszwolyl z gego r{{ø}}ki. Prze- skscye Iordan, a prziszliscye ku Iericho. Y walcyli przecziw wam m{{ø}}zowye s tego myasta, Amorreyski, Fere- zeyski, Kananeyski, Etkeyski, a Ger- gezeyski, a Eneyski, a Gebuzeyski. Y poddałem ge M wasze r{{ø}}ce. Y wipu- scylem przed wami szirszenye, y winty otalem ten lyud sz gick myast, a dwa krolya Amorreyska ku gimye- nyu‘), nye myeczem ani ly{{ø}}cyskyem twim. A dalem wam zemy{{ø}}, w nyey- zesce nye robili, y myasta, gichzescye nye dzalali, abiscye bidlili w nich. vin- nicze y olywya*, gegoszscye nye wsplo- dzik. Przetosz iusz boycye sy{{ø}} pana, asluzicye gemu s zwirzckowanim y przepraviim szyercem. a odnyescye bogy, gimzeto s{{ø}} sluzili oczczowye va- szy w Mezopotkanii y w Egypcye, a zawszgi sluzicye bogu. A gęstły syę wam zle widzi, abyscye slużili panu.* wolnye wam dano gest. z w o 1 c y e szo- bye dzysz, czso wam lyubo gest, komu owszem sluzicz b{{ø}}dzecye, azali bogom, gimzeto s{{ø}} sluzili oczczowye wa- szy w Mezopotanii, czili bogom Amor- reyskim, w gichzeto zemi przebiwacye. ale ia y dom moy b{{ø}}dzem sluzicz panu. Y odpowye lyud rzek{{ø}}cz: Odst{{ø}}p to od nasz, abickom ostawszy pana, sluzili bogom czudzim. bo pan bog nasz, on gest wiwyodl nasz a oczcze nasze z zemye Egipskyey z domu robotnego, a czinil dziwi, a my na to patrzimi, y znamyona nyeskromna. A ostrzegał nasz na wszitkick drogach, po ktorickzesmi ckodzik, y we wszech lyudzeck, gesztosmi min{{ø}}ly. Y wimyo- tal wrszitki narodi, amorreyskye bidli- cyele, z zemye, w niozesmito weszsli. Przeto b{{ø}}dzem sluzicz panu, ze gest on pan bog nasz. Y powye Iozue ku lyudu: Nye b{{ø}}dzecye mocz sluzicz panu, bo pan gest swy{{ø}}ti y sylni mscy- cyel, nye odpuści vinam waszim y grzechom. Acz opuscywszy pana, b{{ø}}dzecye sluzicz bogom czudzim: odwro- czicz sy{{ø}} od wasz y ssn{{ø}}dzi wasz y podwrocy, gdysz gest wam tak wyele dobrego dal. Ypowye lyud ku Iozue: Nikakey tego wi{{ø}}cey nye b{{ø}}dze, ia- ') Tego nie ma w Wulg. kosz ty movysz, ale panu bydzem siu- rzeczy wi sam gestescye, zescyz zwo- zicz. A Iozue ku lyudu: Swyatkowye iik szobye pana. abyscye ge... I j Tu kan 9 wydartych. Tu kończy dział czteartego pisarza. SĘDZIOWIE. Co następuje teraz, aż do końca tej Biblii, pisane było ręką jj»}tego pu arza. (IX, 51). S6 .. .a na strzesze wyeszney stoy{{ø}}ce W' i k u s z e. A przist{{ø}}pyw Abimelech blysco ku wyeszi, dobiwal sylnye, a prziblysziw syr{{ø}} ku dzwyrzom, ogen podloszicz chcyal. A tedi gena nyewya- sta zlomkem szamowowim z gori rzu- cy, ugodziła w głowę Abimelechow{{ø}}, y wikidn{{ø}}1 sy{{ø}} mozg gego. Gen prziwolaw r{{ø}}cze swego ubrancza, rzecze k nyemu: Wy my r{{ø}}cze myecz swoy, uderz w my{{ø}}, abi snadz nye rzekły, bich od nyewyasti zabyt bil. Gensze przikazanye spelnyl, zabyl gy. A gdisz on umarł, wszitci, ktorzi s nym biły s Israhela, wrocyly sy{{ø}} na swa myasta. A otplaeyl bog zloscz, i{{ø}}sz bil uczinyl Abimaleeh* przecyw oczczu swemu, zbyw syedmdzesy{{ø}}t bratow swich. Y Syckymyezskym, czsosz biły uczi- nyly, otplaczono gest, y prziszPa kly{{ø}}- twa na nye Ioathan, sina Geroboai. X. P A o Abimalechu uczinyon wodzein vr Israhelu Tola, sin Fua, stryia Abima- lechowa, m{{ø}}sz s Yzachara, gen bidlyl w Sanyr na górze Etraymowye. Y s{{ø}}- dzil Israhel za dwadzeszcya a za trsy lyata, y umarł gest y pogrzebyon wr Sanyr. Po nyem powstał Iayr Galaacz- ski, gen s{{ø}}dzil Israhel dwadzeszcya y dwye lecye, mai{{ø}}cz trsydzeszcy su iow syedz{{ø}}ce na trsydzeszcy oszly{{ø}}toch, a ksyćsz{{ø}}t trsydzeszcy myeszczskich '), iaszto gego gymyenyem sę nazwana Avot Yayr, to gest myasto Iayr, asz do dzisyego dnya, w zemy Galaacz- skey. Y umarł Iayr y pogrzeby OE W mye-- ') Cńitatim, quot... (Wulg.). scye, gemusz gymy{{ø}} Kanion. Potem sinowye israhelsci ku grzechom starim prziczinyai{{ø}}cz nowe, uczinyly zloscz przed oblyczim boszim, slusz{{ø}}cz mo- dlam Baalym a Astaroth, y bogom Syr- skym y Sydonskim y Moaabyezskim, y sinow Amonowich y Fylyczskich, o- stawszi pana, a gego nye naszlyadu- y{{ø}}cz. Na nyeszto sy{{ø}} roz(ę)nyewal pan, podał ge w r{{ø}}ce Phylystim a sinom Amonowim. Y biły zn{{ø}}dzeny barzo y udr{{ø}}czeny za oszmnaczcye lyat, wszitci, ktorzi bidlyly za Iordanem w zemy Amoreyskego, iasz gest w Galaat. tak wyele, isze sinowye Amonowy Iordan przeuhadzai{{ø}}cz, kaziły Iud{{ø}} y Benya- myna y Efrayma. Y udr{{ø}}czon Israhel barzo, a placz{{ø}}cz wolały ku panu a mowyly: Sgrzeszilysmi, ostawszi cye- bye, pana boga naszego, iszesmi slu- szily Baalym. Gym otpowyedzal pan: Zaly nye Egypsci a Amoreysci, y sinowye Amonowy y Pny lysteysci y Sydonsci y Amalechiczsci y Cananey- sci ocy{{ø}}szily s{{ø}} was ? y wolalyscye ku mnye, a iam was wizwolyl z gych r{{ø}}- ku. A wszacoscye mnye ostały, a mo- dlylyscye sy{{ø}} bogom czudzim. przeto wyocey was nye wizwoly{{ø}}. Gydzcye a wziwaycye bogow swich, geszeszeye zwolyly. ony was wizwolcyc*') s czasu sm{{ø}}tnego. Y rzekły sinowye Israhelsci ku panu: Zgrzeszilysmi, otplacy ti nam, czso raczisz. gedno nynye wizwol nas. To rzekszi, wszitki modli czudzich bogow s swich kraiow wimyotawszi, slu- szily panu bogu, gensze sy{{ø}} slyutowal nad gich zn{{ø}}dzenym. A tak sinowye \monowy zwolawszi sy{{ø}} w Galaad, rozbyly stani swe. Przecyw ktorimsze- to sebrawszi sy{{ø}} sinowye Israhelsci, w Masfat stani zastawyly Y rzekła wszitka ksy{{ø}}sz{{ø}}ta Galaaczska blysznym swim: Kto pyrwi s nas przecyw sinom Amonowim ucz(*)ny gnanye, b{{ø}}dze wodzem lyuda Galaaczskego. XI. bil tego czasu Gepte*') Galaaczski m{{ø}}sz przesylni y boiowni, sin szoni zley, gen sy{{ø}} urodził s Galaad. Y myal Galaad szon{{ø}}, z nyeysze urodził sini. gisz gdi uroszk, wirzucyly Gepte rzekocz : Dzedzicz w domu oczcza nasze- i go nye b{{ø}}dzesz any moszesz bicz, bo s czudzoloszney macyerze urodzilesz sy{{ø}}. Od nychszeto on zabyegl, a wya- rui{{ø}}cz sy{{ø}}, bidlyl w zemy Top. Y sebraly sy{{ø}} knyemu m{{ø}}szowye nye- dostateczny a lotrui{{ø}}ci, a iako ksy{{ø}}sz{{ø}}cya naslyadowaly. W tich dnyoch walczily sinowye Amonowy przecyw Israhelu. A gdisz przecyw gym przikro zastawyaly sy{{ø}}, wezbrały sy{{ø}} wy{{ø}}czszi urodzenym s Galaad, chcz{{ø}}cz poi{{ø}}cz ku swey pomoci Gepte s zemye Thop. Y rzekły k nyemu: Podz, a b{{ø}}dz nasze ksyi sz{{ø}}, a walczi przecyw sinom Amonowim. Gymsze on otpowyedzal: tfszakoscye vi, gyszescye mnye nyenawydzely, a wirzucylyscye my{{ø}} s domu oczcza mego, a iuszescye przyszły ku mnye s potrzeb{{ø}} przes- dz{{ø}}czn{{ø}}? Y rzekła ksy{{ø}}sz{{ø}}ta Ga- laaczska ku Gepte: Prze tak{{ø}} rzecz k tobyesmi prziszly, abi sy{{ø}} s namy brał a boiowal przecyw sinom Amonowim. a b{{ø}}dz ksy{{ø}}sz{{ø}}cyem nad wszitkimy, ktorz bidly{{ø}} w Galaad. Tedi Gepte rzecze k nym: Gęstły, eszescye* wyer- nye ku mnye prziszly, abich walczil za was przecyw sinom Amonowim, a poda my ge pan w mogy r{{ø}}ce, ia b{{ø}}- d{{ø}} wasze ksy{{ø}}sz{{ø}}? Gemu ony otpo- wyedzely: Pan, gensze to sliszi, ten 37 smowcza y swyadek gest, ysze1 nasze slyubi mi napelnymi. A tak otszedl Gepte s sksy{{ø}}szęti* Galaaczskimy, y u- czinyl gy wszitek lyud swim ksy{{ø}}sz{{ø}}- cyem. Y rnowyl Gepte wszitki rzeczi swe przed panem w Masphat. Y posiał posli ku krolyowy sinow Amonowich, gyszto bi gemu od nych *) powyedzely: Czso mnye pylno gest y tobye, yszesz prziszedl przecywo mnye, chcz{{ø}}cz za- gubycz zemyó m{{ø}}? Gymsze on otpowyedzal: Bo Israhel odi{{ø}}l zemy{{ø}} m{{ø}}, gdi wiszedl s Egypta, od myedze Ar- mon asz do Iabock y Iordana. przeto iusz s pokogem nawrocy my i{{ø}}. Po nyckszeto opy{{ø}}cz wskazał Gepte y przikazal, abi rzekły Amonskemu: Tocz mowy Gepte: Nye odi{{ø}}1 Israhel zemye Moabskey any zemye sinow Amonskick. Ale gdi wiszedl s Egypta , szedł po puscz:: asz do Morza Rudnego, y prziszedl do Kades. Y posiał posli ku krolyowy Edomskemu, rzek{{ø}}cz: Przepuscz my{{ø}}, acz przed{{ø}} przes tw{{ø}} zemy{{ø}}. Gen nye ckcyal pozwolycz ku gego proszbam. Przeto posiał ku krolyu Mo- abskemu: y ten przescya dacz gym wzgardził. Atak ostał w Kades, a tocz il syo na bok zemye Edomskey y zemye Moabskey, y przyszedł ku wschodu sluneczney stronye zemye Moabskey, a stani zastano wy 1 za Arnon. any choyal gydz w myedze Moabske, bo Arnon s{{ø}}syedztwo gest zemye Moabskey. A tak posiał Israhel posli ku Seon, krolyowy Amoreyskemu, gen bidlyl w E- zebonye, y rzekły gemu: Przepuscz, acz przedzemi przes tw{{ø}} zemy{{ø}} asz do rzeky. Gensze y on slowi israkelski- my wzgardził, nye przepuscz{{ø}}cz gema przędz przes swe myedze, ale wyelikoscz przes lyczbi sebraw, wiszedl przecyw gemu w Gessa, a sylnye bro- nyl. Y podał gy IPan] w r{{ø}}k{{ø}} israhelow{{ø}} se wsz{{ø}} w o y s k {{ø}} gego, gen pobył gy, y wwy{{ø}}zal sy{{ø}} we wszitk{{ø}} zemy{{ø}}- amoreysk{{ø}} l ‘dly {{ø}}ćich tich craiow, y we wszitki krayni gego, od Amon asz do Iabock, od pusczey asz do Iordana. Przetosz pan bog israhelow podwrocyl Amoreyskego walcz{{ø}}cego przecyw gemu prze swoy lyud israhelske. a ti tak nynye ckcesz odzerszecz zemy{{ø}} gego ? Wszak to wszitko, czsosz dzerszi Ta- mos, bog twoy, k tobye s prawa przi- slucha. Ale czso pan bog nasz wy- cy{{ø}}scza odzerszal, dostanye sy{{ø}} k naszemu gymyenyu. Gedno snadz acz gesz lepszi Bała cha, sina Sefor, kro- lya Moabskego. bo‘) rzecz moszesz, iszesz sy{{ø}} wadził s Israkelem y walczil przecyw gemu, gdi bidlyl w Eze- bonye y w gego wsyach, y w Aroer *) Pomyłka Zamiadt- od niego. ') Mylnie zamiast albo (aut) y w gego wyesznyczach, y we wszech myescyech gego za lordanenem za trsy sta lyat. Przecz w takem cza- sye nyczegosz sy{{ø}} nye pokusyl o tem nawrocenyu ? Przeto nye ia grzesz{{ø}} nad tob{{ø}}, ale ti przecyw o mnye zle czinysz, vkladai{{ø}} przecywo mnye boge nyespra- wyedlywre. S{{ø}}dz panye, a vkladzcza b{{ø}}dz tego dnya myedzi Israhelem a myedzi sini Amonowim/! Nye chcyal dbacz kroi sinow Amonowich slow Gepte, gen* przes posli gemu wskazał. Y ziawyl sy{{ø}} przeto nad Gepte duch bo- szi, y t o c z i 1 sy{{ø}} około Galaad y Ma- nase w Masfat, a ott{{ø}}d prziszedl ku sinom Amonowim, slyub zaslyubyl panu rzek{{ø}}cz: Podaszly syni Amonowi w mogy róce: ktorikoly napyrwey wi- nydze ze drzwy domu mego, a mnye potka, gdi syo wn.ez{{ø}} s pokogem od sinow Amonowich, tego za obyat{{ø}} zapaln{{ø}} offyeruy{{ø}} panu. Y szedł Gepte ku sinom Amonowim, abi boiowal przecyw gym. geszto podał pan w r{{ø}}ce gego, y zbył ge od Aroer asz gdisz przi- dzesz do Menrat*, dwadzeszcya myast asz do Abel, gesz wynnyczamy oblo- szono, ranę1) wyelyk{{ø}} barzo. Ypony- szony s{{ø}} sinowye Amonowy przed sini Israhelskimy. A gdisz sy{{ø}} wrocy Gepte w Masfa do swego domu: srza- tla gy gedina dzewka gego z b{{ø}}bni y s tanci. bo nye myal gynich synow. Uzrzaw i{{ø}}, rozdarł odzenye swe a powyedzal: Byada mnye, dzewko moia! oklamalasz2) my{{ø}}, y ti sama gesz okła mana. bocyem otworzil usta ma ku panu, a gynego uczinycz nye mog{{ø}}. Gemu ona otpowye: Oczcze moy, *di- szesz otworzil usta swa ku panu, uczin mnye, czsoszkolysz slyubyl, gdisz gest tobye posziczona pomsta y wycy{{ø}}stwo nad twimy nyeprzyiacyelmy. Y rzekła ku oczczu: To g e d z i n e my day, gegosz prosz{{ø}}. przepuscz my, acz dwa myesy{{ø}}cza chodz{{ø}} po górach, placz{{ø}}cz dzewstwa mego s swimy towarzr- szkamy. Geyszeto otpowyedzal on: Gy- dzi! Y przepuscyl gey dwa my esy {{ø}}- eza. A gdisz odidze s swimy towarzi- szkamy, płakała swego dzewstwa na górach, anapelnywszi dwa myesy{{ø}}cza, WTOcyla sy{{ø}} ku oczczu swemu, gescze m{{ø}}sza nye znai{{ø}}cz. Y uczinyl gey, czsosz bil zaslyubyl. Od nyegoszto obiczay wszedł w Israhelu, a ten obi... Tu ośmiu kart brak. (XXI, 1). ... Benyamynow z naszich dzewek zo- 88 ni. Y prziszly wszitci do boszego domu w Sylo, przed gego oblyczim sye- dz{{ø}}cz asz do wyeczora. A wznyesly swoy glos, z wyelykęi szaloscy{{ø}} poczęty plakacz, rzek{{ø}}cz: Przecz panye bosze israhelski stało sy{{ø}} to zle w twem lyudu, isze dzisz pokolenye geno se- szlo od nas ? A drugego dnya, na dnyt: wstawszi, udzalaly ołtarz, a offyero- wawsza tu dari y pokoyne obyati, rzekły: Kto nye prziszedl do woyski bo- szey se wszego pokolenya israhelske- go? Bo cy{{ø}}szk{{ø}} przisy{{ø}}g{{ø}} biły sy{{ø}} za- ') Tak przekłada łacińskie plag. *) „d^ptsUa. wy{{ø}}zaly, gdi biły w Masfat, ti wszitki zbycz, ktorzibi s nymy nye biły. A prziwyodszi sy{{ø}} sinowye israhelsci ku pokaianyu prze swego brata Benyamy- na, pocz{{ø}}ly mowycz: Odnyesyono gest geno pokolenye israhelske. odk{{ø}}d poym{{ø}} sobye szoni? bo wszitcismi pospo- lycye przisy{{ø}}gly, nye dacz gym swich dze wek. A potem rzekły: Kto gest ze wszego pokolenya israhelskego ten, gen gest nye wszedł ku panu w Masfat? A tako naleszly, bidlycyele Iabes Galaad w tey woyscze nye biwszi. (Bo tegosz czasu, gdi biły w Siło, ny geden tu nye naleszon). Tak poslawszi dzesy{{ø}}cz tysy{{ø}}czow m{{ø}}szow wibornich, przikazaly gym: Gydzycye, a zbycye bidlycyele Iabes Galaad myeczem, tako nyewyasti, iako dzecy gich. Ale to pomnyecz macye: wszitci m{{ø}}sczin- s k e g o rodu y szon(y), gesz m{{ø}}sze po- znak, zbycye. Ale dzewki zachoway- cye. Y naleszono w Iabes Galaad trzi sta dzewrek, gesz nye znali m{{ø}}skego losza, y prziwyedzoni do stanów w Sy- lo, do zemye Kauaneyskey. Y posiały posli ku sinom Benyamynowim, gisz biły na górze Eemmon, y przikazaly gym, abi ge spoymowaly z myrem. Y prziszly sinowye Benyamynowy tego czasu y oddani s{{ø}} gym szoni z dzewek Iabes Galaad. A gynich rzeczi nye naleszly, gyszbi tym czinem1) gym oddały. Bo wszitek Israhel zaloscywye szalował y kaial sy{{ø}} prze zbycye ge- nego pokolenya w Izrahelu. Y rzekły wy{{ø}}czszi urodzenym: Czso uczinymi gym, gisz zon nye poymaly ? bo wszitki zoni w Benyamyanowu* rodu zgy- n{{ø}}li, a to gest nam wyelyka pyecza y wisokim rozumem obmiszlycz mami, bi geno pokolenye s Israhela nye bilo zagładzono. Dzewek naszich nye mo- szemi gym dacz, s{{ø}}cz zawy{{ø}}zany przi- sy{{ø}}g{{ø}} y kly{{ø}}tw{{ø}}, geszesmi rzekły: Prze- kly{{ø}}ti, kto da sw{{ø}} dzewk{{ø}} zonę Benyamynowy! A wsz{{ø}}wszi o to rad{{ø}}, powyedzely: Otocz swy{{ø}}to roczne bosze gest w Sylo, gesz przileszi ku pol- nocney stronye myasta Betel, a ku wschodu sluneczney stronye drogy, iasz sy{{ø}} chily ku‘) Betel do Sychymi, ku poludney stronye myasta Lebna. Y przikazaly synom Benyamynowim rzek{{ø}}cz: Gydzcye, utaycye sy{{ø}} w wynnyczach. A gdisz uzrzicye dzewki w Sylo, gy- d{{ø}}ce z obiczaia ku wodzenyu tanczow: zrz{{ø}}dziwszy sy{{ø}} wibyegnycyesz nagle s wynnycz, a zlapacyesz* ge sobye kaszdi gen{{ø}} zon{{ø}}, a byercye* sy{{ø}} s nymy do zemye Benyamynowi. A gdisz przid{{ø}} oczczowye gich y bracya, sza- luy{{ø}}c na was: powyemi gym: Slyu- tuycye sy{{ø}} nad nymy. bocz s{{ø}} nye złapały gich sinowye Benyamynowy prawem boiownim any wycy{{ø}}skym, ale prosz{{ø}}cim, abi wsz{{ø}}ly, nye dalyscye. y spoymały s{{ø}} ge, a z waszey stroni wyna gest. Y uczinyly sinowye Benyamynowy, iako gym bilo przikazano, a podle swey lyczbi złapały sobye szoni s tich, gesz tance wodzik, y o- ') „Simili modou. ') Myłka zamiast: od. deszly s nymy na swa gymyenya, u- dzalawszi sobye myasta, bidlyly w nych. A sinowye israhelsci wrocyly sy{{ø}}, kaszdi w swem pokolenyu y w swey cze- lyadzi, do swich przebitkow. W tich dnyoch nye bilo krolya w dsrahelu,. ale geden iako drugy, czso sy{{ø}} gemu prawego wydzalo, to czinyl. Poczi- nai {{ø}} sy {{ø}} k s y {{ø}} g 3/ Ruth Moa- byczskey. RUT. ') e dnyoch s{{ø}}dzey gene- go, tedi gdisz s{{ø}}dza nad w zemy. Przenszeto wiszedl czlowyek s Bethlema ludowa do kraia Moabskego, chcz{{ø}}cz tam podrosznykem bicz s sw{{ø}} zon{{ø}} a se dwyema sinoma. Temu dzano Ely- melech, a zenye gego Noemy. Dwa sini gego, geden Maalon, a drugz/ Te- lyon*, Ewfrateyscy s Bethlema ludowa. A wszedszi do kraia Moabskego, tam bidlyly. Y umarł Elymelech, m{{ø}}sz No- emy, a ostała sama s sini. Y poi{{ø}}lasta sobye szoni Moabycske, z nychsze gena rzeczona Orffa, a druga Ruth. Y biły tam dzesy{{ø}}cz lyat, a obasta u- ') Tu liteiy W w kodexie braknie. Pozostawiono tylko próżne miejsce, ażeby j§ poźnićj ozdobnie wpisać. marla, Maalon y Telyon. y ostała szona syrotę po dwu sinu y po m{{ø}}szu. A wrstawszi, chcz{{ø}}cz do swey włoscy gydz s obyema nyewyastama s 99 kraia Moabskego, bo bila usliszala, isze wezrzal bog na swoy lyud, a dal gym pokarm: a tak wiszla s myasta swego p{{ø}}tnycstwa s obyema nyewyastama, a iusz na drodze s{{ø}}cz, chcz{{ø}}cz sy{{ø}} wrocycz do zemye ludowi, rzekła k nyma: Gydzta do domu swey ma- cyerze, uczin s wama pan mylosyer- dze, iakosta wi uczinyle s umarli- my y se mn{{ø}}. Day wama nalescz po- koy w domyech tich m{{ø}}szow, gysz sy{{ø}} wama dostan{{ø}}. Y poczalowala ge. A ony e wznyozwszi glos, poez{{ø}}lesta plakacz, rzek{{ø}}cz: S tob{{ø}} poydze- w y e k twemu lyudu. Gymsze ona ot- powye: Wroczta sy{{ø}}, dzewki moge. przecz gydzeta se mn{{ø}}? nye mamcy wy{{ø}}cey sinow w mem szywocye, nye domnymayta sy{{ø}}, bista mogle se mnye wy{{ø}}cey m{{ø}}sze myecz. Wroczta sy{{ø}}, dzewki moabycske, y odidzyta, bo iuszem staroscy{{ø}} nawyedzona, any spo- sobyona ku prziwy{{ø}}zanyu malszenske- rnu. Bo acz bich mogla teyto noci po- cz{{ø}}cz sini y porodzicz, a wi chcyele czekacz, doi{{ø}}dbi nye wirozli z dzecyn- skich lyat: drzewyey b{{ø}}dzeta b a b y e, nyszly swadzbi s nymy doczekacye. Nyeckayta, prosz{{ø}}, dzewki me. bo wasz sm{{ø}}tek wy{{ø}}cey my{{ø}} m{{ø}}cy a ucy{{ø}}sza, a wiszla gest r{{ø}}ka bosza przecywo mnye. A ony e wznyoszi* glos, wtore pocz{{ø}}lesta plakacz. Orffa czalowawszi swyekrew, wrocy sy{{ø}}. ale Ruth dzer- szalasy{{ø}} swyekrwye swey. Geysze rzecze Noemy: Tocz sy{{ø}} wrocyla rodzi czka twa k lyudu swemu y k swkn bogom, gydzi s ny{{ø}}. Ona otpowye : Nye przecyw my sy{{ø}}, bich cye- bye ostała y odeszła, dok{{ø}}dkoly sy{{ø}} obrocysz, poyd{{ø}} s tob{{ø}}, a gdzesz ti bi- dlycz b{{ø}}dzesz, y ia spolu bidlycz b{{ø}}- d{{ø}} s tob{{ø}}. Lyud twoy, lyud moy. bog twoy, bog moy. a ktora cy{{ø}} zemya przymye umarl{{ø}}, w teysze y ia umr{{ø}}, a tu ucziny{{ø}} sobye myasto pogrzebne. To my bosze day, a to my uczin, isze gena szmyercz my{{ø}} s tob{{ø}} rozdzely. A to uzrzawszi Noemy, isze zatwar- dzalim umislem Ruth bila sy{{ø}} uparła s ny{{ø}} gydz: wy{{ø}}cey gey nye bronyla, any sy{{ø}} wrocycz zasy{{ø}} radziła. Y bra- lesta sy{{ø}} spolu, prziszlasta* do Bethle ma. A gdisz w myasto weszlesta, richla no wyna sy{{ø}} roznyosla, ysze mowyli nyewyasti: to gest ta Noemy. Gym ona otpowyedzala: Nye wziwaycye my{{ø}} Noemy, to gest krasna, ale wziwaycye my{{ø}} Amara, to gest gorzka, bo gorz- koscy my{{ø}} napelnyl barzo wszechmo- g{{ø}}ci. Wiszlam bila pełna, a prozn{{ø}} my{{ø}} naw rocyl pan. Przeto przecz my{{ø}} zowyecye Noemy, i{{ø}}sz pan ponyzil y zam{{ø}}cyl wszechmog{{ø}}ci ? Przeto prziszla Noemy s Ruth Moabsk{{ø}}, s sw{{ø}} nye- w y a s t {{ø}}, s zemye swego p{{ø}}tnyczstwa, a wrocyla sy{{ø}} do Bethlema, gdisz i{{ø}}cz- myen pyrwi zn{{ø}}. H. 1 bil m{{ø}}sz, rodzicz Elymelechow, czlowyek moczni a wyelykego gymyenya, ymyenyem Boos. Y rzekła Ruth Moa- by tska ku swey swyekrwy: Kaszesz- ly, Poyd{{ø}} na pole, a b{{ø}}d{{ø}} kłosi zby- racz, gysz padai{{ø}} z r{{ø}}ku zenczow, gdzeszkoly nayd{{ø}} przyiaszn myloscy- wego gospodarza. Iazto') ona otpowye: Gydzi, ma dzewko. A tak obszedszi*, zbyrala kłosi na zad po zenczoch. Y przigodzilo sy{{ø}}, isze to pole myalo pana Booz, gen bil z rodu Elymelecho- wa. A tedi on gyd{{ø}}cz s Bethlema, rzecze ku zenczom: Bog s wamy! Ony otpowyedzely: Poszegnay cyebye pan. Y rzecze Booz ku przistawowy, gen za zenci stal: Czyia gest to dzewecz- ka? Gen otpowyedzal: Ta gest Moa- bitska, iasz prziszla s Noemy s kraia Moabytskego, a prze (?) prosyla2), abi ') Miało być: jej żęto (cni). ’) „rogavitu. 45 kłosi zbyrala, gisz ostawai{{ø}}, chodz{{ø}}cz za zenci. ot iutra asz do nynyeyszego czasu stoy na polyu, nygdzey syę do domu nye wraczai{{ø}}cz. Y rzecze Booz ku Ruth: Sksz dzewko, nye chodź na gyne pole zbyracz klosow, any odcha- dzay s tego myasta, ale przil{{ø}}cz sy{{ø}} ku mim dzewkam. gdzeszkoly b{{ø}}d{{ø}} sz{{ø}}cz, naslyaduy gich. Bocyem przikazal mim dzeweczkam, abi cyebye nygeden nye sm{{ø}}cyl. Gęstły b{{ø}}dzesz pragn{{ø}}la, gydzi ku lagwyczam a py (pij) z nych wod{{ø}}, z nychszeto ma czelyadz pyge. Tedi ona padszi na zemy na swe oblycze, pokłonywszi sy{{ø}} gemu, rzekła: Otk{{ø}}d mnye to gest, yszem nalyazla myloscz przed twima oczima, a raczisz my{{ø}} znacz, g o s z c y- n{{ø}} szon{{ø}}? Gey on otpowyedzal: Po- wyadano my, czsosz uczinyla swey swyekrwy po smyercy gey m{{ø}}sza, a szesz opuscyla swe przyiacyele y ze- my{{ø}}, w nyeyszesz sy{{ø}} urodziła, a przi- szlasz k lyudu, gegoszesz nye wye- dzala. Otplacy tobye bog twego uczin- ku, a peln{{ø}} mzd{{ø}} przymyesz ot pana boga Israhelowa, k nyemuszesz prziszla y ucyekla pod gego skrzi- dle. Ona otpowye: Nalyazlam myloscz przed twima oczima, panye moy, genszesz my{{ø}} ucyeszil, a mowylesz ku syerczu sług?/ twey, bo nye gestem (!) równa nyszadney z dzewek twich. Y rzecze k nyey Booz: Gdisz b{{ø}}dze godzina gescz, przidzi sam, a gedz chleb, a omocz skib{{ø}} swp w o... 11 * Tu kart 13 wydanych. KRÓLEWSKIE I. (XIV, 26). ... szakosz przeto n y k t e y 0) nye dotkn{{ø}}1 sy{{ø}} r{{ø}}k{{ø}} myodu ustom swim. Bo sy{{ø}} bal wszitek lyud Saulowa zaprzi- sy{{ø}}szenya. Ale Ionatas nye bil sksal tego, gdisz ocyecz gego zaprzisy{{ø}}gl lyud. Sy{{ø}}gn{{ø}}1 koncern tego pr{{ø}}ta, gen w r{{ø}}ce dzerszal, y dotkn{{ø}}1 w myod, y obrocy r{{ø}}k{{ø}} sw{{ø}} k swim ustom, y o- swyecyli sy{{ø}} oczi gego. Tedi geden z lyudzi rzecze: Wyelykym zaprzisyó- szenym zaprzisy{{ø}}gl lyud ocyecz twoy, rzek{{ø}}cz: Przekly{{ø}}ti m{{ø}}sz, gensze chleb b{{ø}}dze gescz dzisya. Y umdlyl sy{{ø}} bil lyud barzo. Tedi rzecze Ionatas: Za- m{{ø}}cyl ocyecz moy zemy{{ø}}. toscye wi wydzely, yszesta sy{{ø}} oczi moy oszwye- cyle, iszem tego myodu ukusyl ma- lyutko. a wyelmy wy{{ø}}cey, bi bil iadl lyud, lupy{{ø}}cz swich nyeprzyiacyol, gesz nalyasl ? azalybi sy{{ø}} nye stała bila wyóczsza rana') nad Fylystyni? A przetosz były (bili) tego dnya Fylystini od Machmas* asz do Haylon. Y ostał bil lyud p r z e 1 y s (?) barzo2), a wrocyw sy{{ø}} na lup, pobrał owce, woli y cye- ly{{ø}}ta, y zbyły ge na zemy, a gedly se krwy{{ø}}. Tedi zwyastowaly Saulowy rzek{{ø}}cz, isze lyud zgrzeszil przecyw bogu, isze iadl se krwy{{ø}}. K temu on rzecze: Przest{{ø}}pylyscye przikazanye bosze. prziwalcye nynye ku mnye ska- 1{{ø}} wyelyk{{ø}}. Y rzecze Saul: Roziczcye sy{{ø}} po lyudzech, rzeczcyesz gym, acz przywyod{{ø}} ku mnye kaszdi wolu a skopu, a zabycye na tey skale, a gescz b{{ø}}dzecye, a nye zgrzeszicye przecyw panu, gedz{{ø}}c se krwy{{ø}}. Y prziwyodl wszitek lyud, kaszdi wolu w swey r{{ø}}- ce, asz do noci. y sbyly s{{ø}} tu. Y udzalal Saul ołtarz bogu, a to napyrwey pocz{{ø}}1 stawyacz ołtarz boszi. Y rzecze Saul: Padnyemi na Fylystini w noci, a wibygemi ge, doi{{ø}}d nye vswytnye, any genego mósza z nych ostawymi. K temu lyud rzecze: Wszitko, czso sy{{ø}} tobye zda dobrego, to uczin. Y rzecze kapłan: Przist{{ø}}pcye sam ku bogu. Y poradził sy{{ø}} Samuel* z bogem, rzek{{ø}}cz: Maniły boiowacz s Fylystinmy ? a podaszly ge w r{{ø}}ce israhelske ? Y nye otpowye dzal k temu nyczego tego dnya. Tedi rzecze Saul: Zgromaozcye sam lyud ze wszech k{{ø}}tow, a wydzcye, przes kogo sy{{ø}} sstal ten grzech dzisz. Sziw gest pan, zbawycyel israhelski. bo gęstły przes Ionat{{ø}}, sina mego: przeze wszego od wyedzenya umrze. Przecyw temu nyczs gemu nygeden nye rzecze ze wszego lyuda. Y rzecze ku wszemu israhelskemu lyudu: Odly{{ø}}czcye sy{{ø}} wi na gen{{ø}} stron{{ø}}, a ia s swim sinem Io- nat{{ø}} b{{ø}}d{{ø}} na drugey stronye. Ktemu lyud Saulowy otpowye: Czso gest dobrego przed twima oczima, to uczin. Tedi rzecze Saul ku panu bogu: Panye bosze israhelski, widay s{{ø}}d, czso gest to, iszesz nye otpowyedzal dzisz słudze twemu? Gęstły ta wyna na mnye, albo na Ionacye, sinu mem, racz to ukazacz. albo gęstły ta zloscz na twem lyudu, day nyewinnim ocziscyenye. Y naleszon Ionatas a Saul, ale lyud wd- szedl. Y rzecze Saul: Myeczcye lyosy myedzi mn{{ø}} a Ionat{{ø}}, sinem mim. Y spadł lyos na Ionat{{ø}}. Tedi rzecze Saul ku Ionatowy: Powyedz my, czsosz u- czinyl. 1 powyedzal Ionatas rzek{{ø}}cz: Kusz{{ø}}cz ukusylem na konczu pr{{ø}}ta, gisz bil w mey r{{ø}}ce, malyutko myodu. Owa, tocz ia przeto umyram. Y rzecze Saul: Uczin to nade mn{{ø}} pan, a tesz sy{{ø}} stan nade mn{{ø}}, bo szmyercy{{ø}} u- mrzesz Ionata. Tedi lyud ku Saulowy rzecze: Nye*) umrze przeto Ionatas, gysz uczinyl zbawyenye to wyelyke w israhelskem lyudu ? to gest wyelyki ') W Wulg.: „Ergone J. morietur*...? Więc powinno było być: Czy umrze... ’) „Plaga" (Wulg.). J) „Defatigatus est populus a ganyebni grzech. Sziw gest pan, u- padnyely włos z gego głowa na zemy{{ø}}, bo wszitko podle boga czinyl dzisz. A wizwolyl lyud Ionat{{ø}}, abi nye umarł. Y szedł precz Saul, a nye cy{{ø}}gn{{ø}}1 na Fylystini. A Fylystiny szły do swich myast. Zatim Saul uczwyrdziw swe krolewstwo nad israhelskim lyudem, bo- iowal po wszitkem o k r {{ø}} d z e przecyw swim nyeprzyiacyelyom, przecyw Moab, a przecyw sinom Amonowim, a Edomo wim, a przecyw krolyom Sobą, a' przecyw Fylysteom. A dok{{ø}}dkoly sy{{ø}} obrocyl, zawszdi zwycy{{ø}}szil. A zgro- madziw zast{{ø}}p, y pobył Amalecha, y wizwolyl israhelski lyud z r{{ø}}ki gych zbyegow. A biły sinowye Saulowy: Io- nata, Iezuy, a Melchizua. gymyona dwu dzewku: gymy{{ø}} pyrworodney Merob, a gymy{{ø}} mnyey szey Mykol. A gymy{{ø}} zenye Saulowye Achynone, dzewka A- chymas. a gymy{{ø}} ksy{{ø}}sz{{ø}}czu, gen bil nad gego ricerstfem, Abner, sin Nerow, gen bil striczni brat Saulow. Ale Cis bil ocyecz Saulow, a Ner ocyecz Abnerow, sin Abyelow. Y bil wyelyki boy przecyw Filysteom po wszitki dny Saulowi, bo gdzekoly uzrzal Saul m{{ø}}- sza sylnego a prziprawnego ku boiu, przyi{{ø}}1 gy k sobye. XV. W . II t{{ø}} dob{{ø}} Samuel ku Saulowy rzecze: Mnye posiał pan, abich cyebye pomazał, abi bil królem nad gego lyudem israhelskim. a przeto posluchay nynye głosu boszego. Tocz mowy pan 101 wszech zast{{ø}}pow: Po lyczilem wszi tko, czsokoly uczinyl Amalech israhel- skemu lyudu. kako sy{{ø}} gemu przecy- wyl na drodze, gdi szły s Egypta. A przetosz szedw nynye, p o b y* Amalecha, a zetrzi wszelke rzeczi gego. nye odpusczay gemu, a nye posz{{ø}}day nyczego z gego rzeczi, ale z b y g (zbij) od m{{ø}}sza asz do szoni, a dzecy y młode dzecy{{ø}}tka, wolu, wyelbl{{ø}}da y osia, y owce. Y przikazal Saul lyudu, y zly- czil gich iako baranow: dwyeszcye tysy{{ø}}czow pyeszich, a dzesy{{ø}}cz tisy{{ø}}cz{{ø}}* m{{ø}}szow Iuda. A gdi prziszedl Saul do myasta Amalech: zaloszil strosze na p o t o c e. Tedi rzecze Saul Cyneo: Odi- dzicye a odst{{ø}}pcye, y odalcye sy{{ø}} od Amalecha, acz was takesz y s nym nye obly{{ø}}g{{ø}}. Bosz ti uczinyl myloszer- dze se wszemy sini israhelskimy, gdi szły s Egypta. Y wibral sy{{ø}} Cyneus s poszrzod Amalecha. Y byl (bił) Saul Amalecha asz do1) Eyula asz prziszedl proscye na to myasto Sur, gesz gest stron{{ø}} Egypske* zemye. Y i{{ø}}1 Saul Agag, krolya Amalech, sziwo, ale wszitko sebranye lyuczskye myeczem zbył. A odpuscyl Saul y wszitek lyud kro- lyowy A gagowy y nalepszim stadom owyecz a dobitku a odzenyu y skopom y wszemu, czso bilo krasnego, any czso tego chcyal zatraczono myecz. ale czsokoly bilo nyepodobuego a zarzuczonego, to pogubyly. A powyedzal pan to słowo ku Samuelowy, rzek{{ø}}cz: Szal my, yszejn Saula uczinyl królem, bo my{{ø}} opuscyl, a mich slow uczinkem nye pelnyl. Tedi zam{{ø}}cyl sy{{ø}} ') Pomyłka, zamiast od. Samuel, y wolał ku panu czal{{ø}} nocz. A gdisz Samuel wstał w noci, abi rano szedł ku Saulowy: w t{{ø}} dob{{ø}} po- wyedzano Samuelowy, ysze Saul prziszedl na Karmelum, y wiwyesyl sobye na ezescz chor{{ø}}gew wycy{{ø}}szn{{ø}}, a wro- cyw sy{{ø}} y szedł do Galgala. Zatim przidze Samuel ku Saulowy, a on obya- tuge zaszszon{{ø}} obyat{{ø}} panu s tego łupu, gysz bil pobrał w Amalech. A gdisz prziszedl Samuel ku Saulowy, w t{{ø}} dob{{ø}} Saul rzecze k nyemu: Poszegnan b{{ø}}dz przed bogem, bom na- pelnyl slowm bosze. K temu Samuel rzecze: A ktori gest to glos, gesz brzny w mu uszu, od dobitka, giszto ia szli- sz{{ø}}? Y rzecze Saul: S Amalech przi- wyedly ge. lyud nye chcyal pogubycz lepszich owyecz a dobitcz{{ø}}t, abi bili obyatowani panu bogu twemu. ale gy- nesmi wszitko zbyły. Tedi Samuel ku Saulowy rzecze: Ny e c h ay my{{ø}}, acz po wyem tobye, czso rnowyl pan wr noci ku mnve. K temu rzecze: Mow. Te- %r di rzecze Samuel: Wszako gdisz sy{{ø}} sam za małego polyczal, uczinyon gesz glow{{ø}} nad wszemy pokolenyamy isra- kelskimy, a pomazał cy{{ø}} pan, abi bil królem nad Israhelem. a posiał cy{{ø}} pan na drog{{ø}} rzek{{ø}}cz: Gydzi, a zbyg grze- sznyki Amalechytske, a b{{ø}}dzesz boio- wacz przecyw gym, asz ge y poby- gesz. Czemusz te-go dlya nye posłuchał głosu boszego, alesz sy{{ø}} oddal na lup, a zlesz uczinyl przed panem? Tedi rzecze Saul ku Samuelowy: Bar- zom posluckal głosu boszego, a chodziłem t{{ø}}{{ø}} drog{{ø}}, i{{ø}}sz my{{ø}} posiał pan, a przywyodlem Agag, krolya Amale- ckicskego, wszitekem lyud Amaleckicski zbył. ale lyud pobrał lup nalepszi, owce a woli gich, gyszto s{{ø}} zbyćy, abi ge obyatowaly panu bogu swemu w Galgala. Tedi Samuel rzecze: Azaly pan chce zaszszonimi) oflyeram albo obyatam, ale2) wy{{ø}}cey, abi bilo posłuchano głosu gego? Bo gest lepsze * posłuszeństwo, nysz obyata, a posluchacz wy{{ø}}cey, nyszly offyerowacz tuk skopowi. Albo przecywycz syó gest iako grzech wyesczego, a nye ckcecz pozwolycz iako grzeck modli pogan- skey. A przeto, iszesz zarzucyl rzecz bosz{{ø}}, zarzucy cy{{ø}} pan, abi nye bil królem. Tedi Saul rzecze ku Samuelowy: Sgrzeszilem, iszem nye posluckal rzeczi boszey, a slow twick, b o i ó sy{{ø}} lyuda, a posłuchay{{ø}} głosu gyek. A iusz prosz{{ø}} cyebye, nosy grzeck moy, a wrocz syó se mn{{ø}}, acz sy{{ø}} pomo- dly{{ø}} bogu. Tedi Samuel rzecze ku Saulowy: Nye wrocz{{ø}} sy{{ø}} s tob{{ø}}, bosz zarzucyl rzecz bosz{{ø}}, a zarzucyl cy{{ø}} takesz pan, abi nye bil królem israkelskim. To rzekw Samuel, obrocyl sy{{ø}}, ckcz{{ø}}cz przecz gydz. Tedi u c k o p y w gy Saul za klyn plascza gego, tako es ze sy{{ø}}. rozdarł. Y rzecze k nyemu Samuel: Rostargn{{ø}}1 gest pan krolew- stwo israhelske ot cyebye dzisz, y dal ge blysznyemu twemu, lepszemu ny- sze->z ti. A tak zwycy{{ø}}szicyel w isra- helskem lyudu nye odpuscy, any sy{{ø}} czego boi{{ø}}cz, sw~ego zamisla ostanye. bo czlowyekem nye gest, bi czso uczi- ‘)Ten przyp- IHci zadziwia, zamiast ligo. a) Miało być: a nie... nyw zalowal. K temu Saul rzecze: Sgrzeszilem, ale yusz tedi poczcy my{{ø}} przed starszimy lyuda mego, a przed lyudzmy israhelskimy. Wrocz sy{{ø}} za- sy{{ø}} se mn{{ø}}, acz sy{{ø}} pomodly{{ø}} panu bogu twemu. Tedi sy{{ø}} wrocyl Samuel y szedł s Saulem. y modlyl sy{{ø}} Saul bogu. Tedi Samuel rzecze: Przywyedz- cye my Aga*, krolya Amalechicskego. Tedi postawyon przed Samuelem Agag przetlusti, a trz{{ø}}sl sy{{ø}}. Y rzecze Agag: Tako prawye gorzka szmyercz rozl{{ø}}- cza ? K tentu Samuel rzecze: lako twoy’ myecz uczinyl szoni przes dzecy, ta- kesz myedzi szouamy b{{ø}}dze macz twa. A tu gy natichmyast Samuel na k{{ø}}si rosyekl przed panem w Galgala. Y odszedł Samuel do Ramati, a Saul brał sy{{ø}} do domu do Gabaa. A potem daley nye uzrzal Samuela Saul') asz do dnya gego szmyercy. A wszak szalował Samuel Saula, bo to bogu nye- lyubo bilo, ysze gy bil królem uczinyl nad lyudern israhelskym. XVI Tedi bog powye ku Samuelowy rzek{{ø}}cz: Y dok{{ø}}d b{{ø}}dzes plakacz Saida, a wy esz, yszem ia gy zarzucyl, abi nye krolyowral nad lyudern israkelskim. Kapeln rog swoy oleia, a podz, a cy{{ø}} poszly{{ø}} ku Ysay Betleemskemu, bo- cyem sposoby 1 w gego sinyeck mnye krolya. A k temu Samuel rzecze: Y kako poyd{{ø}} ? bo to usliszaw Saul, za- byge my{{ø}}. K nyemu pan rzecze: Cyel- cza genego s dobitka wreszmyesz w sw{{ø}} r{{ø}}k{{ø}}, y rzeczesz: Obyatowacz bogu gesm prziszedl. Y wzowyesz Yzay ku obyecye, a ia tobye ukasz{{ø}}, czso uczi- nysz, y pomaszesz tego, gegosz ia tobye ukasz{{ø}}. Y uczinyl tak Samuel, iako gemu bog przikazal. Prziszedl Samuel do Bethlema, a tu sy{{ø}} podzywyly starszy myeszcsci, a wiszedszi przecyw gemu, rzekły: Pokoynely gest k nam twe wescye? K nym Samuel rzecze: Pokoyne. prziszedlem obyatowacz bogu, a przetosz poswy{{ø}}czcye sy{{ø}}, a podz- cye se mn{{ø}}, acz obyatuy{{ø}}. Y poswy{{ø}}- cyl Yzay y gego sini, a wezw^al gich ku obyecye. A gdisz weszły, uzrzal tu Elyaba [y] rzecze: Azaly gest yusz przed panem Cristus *) gego ? W t{{ø}} dobo pan ku Samuelowy rzecze: Nye patrzi na gego oblycze, any na postaw{{ø}} gego wisokoscy. bocz ia podle uzrzenya czlo- wyeczego nye s{{ø}}dz{{ø}}. Czlowyek geno czso w nyey gest, wydzi. ale bog, ten w syerce patrzi. Tedi wezwaw Yzay Amynadaba y prziwyodł gy przed Samuela. Gen rzecze: Any tego wibral bog. Tedi prziwyodł Yzay sina trze- cyego, gymyenyem Sama, o nyemsze Samuel rzecze: Any tego wibral pan. Tedi Yzay przywyodł syedm sinow swick przed Samuela,2) ku Yzay: Nye zwolyl bog ny genego s tichto. Aza iusz gynyck sinowr nye masz ? Gen otpowyedzal rzek{{ø}}cz: Gescze gest geden malyutki, ten pasye owce. Tedi Samuel ku Yzay rzecze: Poszły, acz gy przywyodó, bo nye sy{{ø}}dzem k sto- •) Tak jest i w W*ulg. (zamiast pomazaniec). ł) Tu wypuścił: „i rzecze Samuel“. ') Samuel saula! lu, doi{{ø}}d on nye przidze. Tedi posiał przywyoal gy. A bil rumyani a kraśni na wezrzenyu a nadobney twarzi. W t{{ø}} dob{{ø}} pan rzecze: Wstań, a po- masz gy, bo ten gest. Tedi wsz{{ø}}w Samuel rog oleia, pomazał gy poszrzod bracyey gego. y wst{{ø}}pyl duch boszi w Dawyda ot tego dnya y potem. Za- tim Samuel wrstaw, y brał syo do Ra- mata. A w t{{ø}}sz godzyn{{ø}}‘) wist{{ø}}- pyl duch boszi s Saula. a 1 o m y 1 gym 7,1 i duch, od boga. Tedi ku Saulowy rzek{{ø}}) sludzi gego: Ow^a, tocz duch boszi zli łomy tob{{ø}}. Przikasz krolyit nasz, acz tito slugy twrc, gysz przi tobye s{{ø}}, szukai{{ø}} czlowyeka nyekrorego, gen u- mye w goslki g {{ø}} s z c z, abi gdisz cy{{ø}} polapy duch boszi zli, g {{ø}} d 1 przed tob{{ø}} r{{ø}}k{{ø}}. lekcey to lomyenye znyesyesz. W ty dob{{ø}} Saul sluszebnykom swim rzecze: Dob{{ø}}dzcye my tego, gen umye dobrze g{{ø}}scz, a prziwyedzcye gy ku mnye, acz przede mnó bódze. Tedi geden z gego sług rzecze: Owa, tocyem wydzal sina Yzay Betlemyczskego, u- myeiocz g{{ø}}scz, a sylno mocnego m{{ø}}- sza, walecznego a modrego wr slow yech, a krasnego m{{ø}}sza, a bog s nym gest. Tedi Saul posiał posn k temu Yzay, rzek{{ø}}cz: Poszły ku mnye sina sw^ego Dauida, gysz gest na pastwach. Tedi A zay poi{{ø}})W osia y nakładł nan pełno clileba. a lagwycz{{ø}} wyna, koszly{{ø}} s koz geno, a posiał przes swego sina Saulowy. A prziszedw Dauid ku Saulowy, stal przed nym, y mylowal gy Saul barzo, a uczinyl gi swim slusze- bnykem'). Zatym posiał Saul ku Yzay, rzek{{ø}}cz: Nyechay Dauid stawa przede mn{{ø}}, bo nalyazl myloscz przed mima oczima. A gdiszkoly duch boszi zli po- chitawal Saula: tedi Dauid wsz{{ø}}w g{{ø}}sl- ki, g{{ø}}dlrsw{{ø}} r{{ø}}»k{{ø}}, y obelszalo syó Saulowy, a lekcey gemu bilo, bo duok boszi zli tedi od nyego odcbadzal. XVII. Zatym sebrawszi sy{{ø}} Fylystmowye w zast{{ø}}pi swe ku boiu, prziszly do Sochot w szidowskey zemy. tu s{{ø}} swe czwyr- dze wzwyedly myedzi Sockot a myedzi) Azeta, wr kraynack boszick2). Za- tim syp tak Saul a lyudze israkelsci sebraly na tem wTdolyu* Terebynti. Y zrzędziły spy cy{{ø}} wogensk{{ø}} ku boiu przecyw Fylysteom. A stały Fylysteo- wye na... Tu karty trzy wycięte. (XIX, 2). ...ka cy{{ø}} ocyecz moy Saul zabycz. 103! Przeto skrig sy{{ø}} rano, tegocz proszó, y bodzesz nyegdze taynye, y zatay sy{{ø}}. A ia winyd{{ø}}), stan{{ø}} podle oczuza mego na polyu. gdzekoly b{{ø}}dze. Y b{{ø}}d{{ø}} o tobye mowycz ku oczczu memu, a czsokoly na nyem wzwyem, tobye po- wyem. A stało sy{{ø}}, rnowyl Ionatas dobre rzeczi ku oczczu swemu o Daui- dze, tak rzekocz: Nye zgrzeszay kro- lyu nad swim slug{{ø}} Dauidem, bo gest przecyw tobye nye zgrzesz]1, a gego uczinki tobye dobre so barzo. Poloszil *) rArmiger‘- tWulg.), W dziale czwartego pisarza tłó- uiaczouo to rubraniec“. 2) Wulg. ma Domnnm. On to wziął za Domini! ') Tego wcale nie ma w texcie Wulg. dusz{{ø}} sw{{ø}} w r{{ø}}ce swey, y pobyl Fy- lystea, y uczinyl pan zbawyenye wye- lyke wszemu lyudu israhelskemu. A tosz swima oczima wydzal, a radowa- lesz sy{{ø}}. Y przeto tedi sgrzeszisz w nyewynney krwy, chcz{{ø}}cz zabycz Da- uida, gen gest przeze wszey wyni. To gdisz usliszal Saul, ukoyl sy{{ø}} w rzeczi Ionatowye. przisy{{ø}}gl, rzek{{ø}}cz: Sziw pan gest, ysze nye b{{ø}}dze zabyt Dauid. Tedi Ionatas zawolal Dauida, y powyedzal gemu ta wszitka slowa, y wyodl Dauida przed Saula, y bil przed nym tak, iako bil drzewyeyszich dny. A potem sy{{ø}} ruszily ku boiu, a tu w i y a w* na pole Dauid, boiowal przecyw Fylystinom, y pobył ge wyelyk{{ø}} ran{{ø}}, y ucyekly przed gego oblyczim. Y tropyl* duch boszi zli Saula, a on syedzi w swem domu, a dzersz{{ø}}cz ko- pyge. a Dauid g{{ø}}dl r{{ø}}k{{ø}} sw{{ø}} w g{{ø}}- szly. A patrzil tego Saul, abi Dauida przebodl kopy gym k scyenye. ale Dauid sy{{ø}} uckilyl od oblycza Saulowa, a kopye po stronye w scyan{{ø}} utkn{{ø}}lo. A Dauid ucyekl y schował sy{{ø}} tey noci. Tedi Saul posiał 'slugy swe w noci do domu Dauidowa, abi sy{{ø}} dostrzeg- szy gego, zabyly rano. To gdi powye- dzala Dauidowy Mycol, zona gego, rzek{{ø}}cz : Nye skrigeszly sy{{ø}} tey noci, za yutra zabyt b{{ø}}dzesz. Y spuscyla gy okencem, a tak ucyekl y uchował sy{{ø}}. Tedi Mycol wsy{{ø}}wszi geno drewno, y poloszila na loszu. wTsyówszi gen{{ø}} sco- r{{ø}} koszelcza kosmat{{ø}}, poloszila wT głowach tego drzewna, y przikrila ge odzenym. Tedi Saul posiał wydze swe, abi Dauida i{{ø}}ly. Y otpowyedzano gym, ysze nyemosze. A Saul posiał wtóre, abi powyedzely1) Dauida, rzek{{ø}}cz : Przinyeszcye gy na loszu ku mnye, acz umrze. A gdi prziszly po- slowye, naleszono drewno na loszu, a scora koszelcza u głowi gego. Tedi Saul ku swey dzewce rzecze: Przeczesz my{{ø}} tak obludzila a puscyla mego nye- przyiacyelya, abi ucyekl ? Otpowye Mycol, rzek{{ø}}cz: Bo my rnowyl, rzek{{ø}}cz : W ipuszcz my{{ø}},! bo cy{{ø}} zabyi{{ø}}. Zatim Dauid ucyekl y zbawyl sy{{ø}}, y prziszedl ku Samuelowy do E amata, y powyedzal gemu wszitko, czso gemu uczinyl Saul. A szedł Dauid y Samuel, y bidlylasta w Nayot w Pamata. Tedi wskazano to Saulowy, ysze Dauid w Ayocye w Pamata bidly. Y posiał Saul kati, abi gy i{{ø}}ly. a gdisz prziszly, uzrzely zast{{ø}}p Prorokow chwaly{{ø}}cz boga, a Samuela stoi{{ø}}cego nad nymy. Tedi ty, gysz biły prziszly, nadst{{ø}}py Duch boszi, y pocz{{ø}}ly y ony proroko- wacz. A gdisz to wskazano Saulowy: posiał wtóre posli, a cy opy{{ø}}cz prorokowały. Potem Saul posiał trzecye posli, gysz y ony prorokowały. Tedi sy{{ø}} wyelmy rożnyewal* Saul, y brał sy{{ø}} sam do Ramata, y prziszedl asz ku wyelykey studnyci, iasz gest w Sochot, y opita rzek{{ø}}cz: Na ktorem myescye s{{ø}} Samuel a Dawyd? K nyemu bilo rzeczono: Owa, tocz gesta w Nayocye w Ramata. Y szedł Saul do Nayot M Ramata, y nadst{{ø}}pyl gy takesz duch boszi, a wszedwT chodził, prorokuy{{ø}}, ') „Viderent“ (Wulg.). asz y prziszedl do Nayot w Ramata. Y swlekl takesz odzenye swe y prorokował s gynimy przed Samuelem, y wislawyal nag czali dzen y wszitk{{ø}} noc. A przeto weszło na przislowye: Aza gest Saul myedzi proroki? XX. J. ucyekl Dauid s Ayot, gesz gest w Ramacye, a prziszedl, rnowyl przed Ionat{{ø}}, rzek{{ø}}cz: Czsom uczinyl? które me przewynyenye ? a które gest me sgrzeszenye przecyw oczczu twemu, y- sze szuka dusze mey? K nyemu Io- nata rzecze: Nye stanye sy{{ø}} to, nye sydzesz szmyercy{{ø}}. any czso ucziny ocyecz moy mało albo wyele pyrwey, nysz my ziawy. Ale gen{{ø}} to rzecz za- tayl ocyecz moy przede mn{{ø}}, a przeto nykake to nye b{{ø}}dze. Y przisy{{ø}}gl wtóre Ionatas Dauidowy. K nyemu rzecze: To dobrze wye ocyecz twroy, y- szem nalyazl myloscz przed twima o- czima. a przetosz mowy: Nye wyecz (wiedz) tego Ionata, abi sy{{ø}} nye zam{{ø}}- cyl. A wrszako zyw gest pan, a żywa gest dusza twa, isze gednim telko* st{{ø}}- pyenym (a tak powyem) ia ode smyer- cy rozdzelyonem. Tedi Ionatas rzecze k Dauidowy: Czsokoly powye mnye dusza twa, ucziny{{ø}} tobye. W t{{ø}} dob{{ø}} Dauid ku Ionacye rzecze: Ow7a, tocz iutro swy{{ø}}to1) gest, a iako podle obi- czaia ia syadam podle krolya za stołem: nyechaysze mnye tedi na polyu do wyeczora trzecyego dnya. Wezrzily ocyecz twoy wspomynai{{ø}}ez, a opita na my{{ø}}: rze czesz gemu: Prosyl my{{ø}} Da- 104 uid, abi szedł richlo do Betlema, do swego myasta. bo s{{ø}} tam slaw{{ø}}tne obyati ode wszitkich gego przirodzo- nich. Rzeczely: A to gest dobrze, tedi b{{ø}}dze pokoy słudze twemu. Gęstły sy{{ø}} roznyewa: tedi wyedz, isze sy{{ø}} dokonała gego zloscz. A przeto uczin myloscz s swim slug{{ø}}, a 1 b o s z tego clicyal, abi bilo myedzi mn{{ø}} a myedzi tob{{ø}} bosze zaszlyubyenye. A gęstły we mnye która zloscz: ty my{{ø}} sam zabyg, a ku swemu oczczu my{{ø}} nye wódz. K nyemu rzecze Ionatas: Bog tego nye day, any sy{{ø}} to mosze sstacz. ale po- znamly, ysze sy{{ø}} dokona zloscz oczcza mego przecyw tobye, wrskasz{{ø}} tobye. K temu Dauid rzecze: Kto my otka- sze, powyely czso ocyecz twoy twardego tobye o mnye? Ionatas rzecze: Podz, winydzewa na pole precz. A gdisz wiszlasta na pole, rzecze Ionatas ku Dauidow7y: Sziw gest pan bog isra- helsky. dowyemly syp konyeczne- g o') umisla oczcza mego za iutra abo po zaiutrzeyszem dnyu, a b{{ø}}dze dobrego czso rzeczono o Dauidze: acz k tobye nye poszly{{ø}} a tobye wyedzecz nye dam, uczin to bog nad lonat{{ø}} a to przepuscz. Gęstły b{{ø}}dze oczcza mego zloscz ustawryczna przecyw7 tobye, wziawy{{ø}} uchu twemu y puscz{{ø}} cy{{ø}} w pokoiu, a bog b{{ø}}dz s tob{{ø}}, iako bil s oczcem mim. A b{{ø}}d{{ø}}lycz sziw, uczin se mn{{ø}} myloscz bosz{{ø}}. gęstły urar{{ø}}, nye oddalyay mylosyerdza sw7ego od domu mego asz na wyeki. Gęstły ') „Calendae“ (Wnlg.). *) Tego słowa nie ma w Wulg. tego nye ucziny{{ø}}'), gdi pan zagładzi wszitki nyeprzyiacyele Dauido- wi s swyata, wirzucz Ionat{{ø}} z gego domu, a wipraw pan Dawyda z r{{ø}}ku nyeprzyiacyelsku. 2) Tedi Ionatas pocznye wy{{ø}}cey zaprzisy{{ø}}gacz sy{{ø}} z Da- uidem, bo iako dusz{{ø}} sw{{ø}} gy mylo- wal. Tedi rzecze Ionatas k nyemu: Za iutra gest swy{{ø}}to, a bodzesz szukan, bo byd{{ø}} szukacz twego syedzenya asz do trzecyego dnya. A przeto richlo poydzesz, a przidzesz na to myasto w syodmi dzen3), tu gd ze syó skri- gesz, y sy{{ø}}dzesz u kamyenya, gemu ymy{{ø}} gest Ezel. A ia trsy strzali wi- puscz{{ø}} podle gego, y wistrzely{{ø}}, iako- bich z w i k a 1 strzelyacz ku celu. A po- szly{{ø}} genego pachołka, przikasz{{ø}} rze- k{{ø}}c gemu: Gydzi, zbyray, przynyesy my strzali. Iizek{{ø}}ly pachołku: Owa? tocz strzali pole* cyebye s{{ø}}, węszmy ge: tedi ty przidz ku mnye, bo tobye przespyeczno, a nycs złego, iako sziw gest pan. Gęstły tak b{{ø}}d{{ø}} mowycz ku pachołku: Oto ondze strzali za tob{{ø}} s{{ø}}{{ø}}: gydzi przecz, bo cy{{ø}} pan iusz pu scyl. A o tem zaslyubyonem slo- wye, gesz mowyono myedzi mn{{ø}} a myedzi tob{{ø}}, b{{ø}}dz pan myedzi mn{{ø}} a myedzi toby asz na wyeki. Tedi skril sy{{ø}} Dauid na polyu, a swy{{ø}}ta nastali, a kroi syadl za stołem gescz chleb. A gdisz syadl kroi na swem stolczu podle obiczaia swego, a stolecz bil pole* scyani: a w t{{ø}} dob{{ø}} powstał Ionatas a Abner, y syadlasta s obu stronu po *) Tego zdania nie ma w Wulg. ’) Tu cały werset textu Wulgaty wypuszczono. *) „In die, qua operari łicetu. le krolya Saula, a myasto dauidowo to ostało prozno. 0 nyemsze nyczs nye myenyl tego dnya Saul, bo sy{{ø}} tego domnymal, bi sy{{ø}} gemu nyeczso nye przigodzilo, przeczbi bil nyeczist a nyeocziscyon. Ale gdisz slunce we- sczdlo* drugego dnya po godzech, potem naleszono myasto dauidowo próżne. Tedi Saul rzecze ku Ionacye: Przecz nye przidze sin Ysay ku stołu gescz any dzisz any wczora ? K nyemu Ionatas rzecze: Barzo my{{ø}} pylno za to prosyl, abi mogl gydz do Betlema, rzek{{ø}}cz: Otpuscz my{{ø}}, bocz gest sławna obyetna ofłyera w mem myescye, a geden z bratow my{{ø}} prosyl. a przeto nalyazlemly myloscz tw{{ø}}, nyechacz poyd{{ø}} a uzrz{{ø}} bracy{{ø}} swT{{ø}}. A przeto nye prziszedl k stołu. S tego sy{{ø}} roz- nyewal kroi na Ionat{{ø}}, y rzecze: Synu tey szoni, iasz m{{ø}}sza kwapy{{ø}}cz k sobye zdradza, zaly ia nye wyem, ysze ti mylugesz sina Ysay Dawyda na sw{{ø}} ganb{{ø}}, a na ganb{{ø}} złego przislowya matki twey? A tak po wszitki dny, doi{{ø}}d b{{ø}}dze sziw sin Ysay na swye- cye, nye ustanowysz sy{{ø}} ti any kro- lewstwo twe. A przeto gescze go poszły ku mnye, acz gy szmyercy{{ø}} za- guby{{ø}}. Ionatas rzeki: Przeczbi szmyercy{{ø}} zagubyl gy ? czsocz uczinyl ? W t{{ø}} dob{{ø}} Saul pofacyl* osczep, abi gy uderzil. A vrozumyaw Ionata, ysze ge- dnako umiszlyl gego ocyecz, abi za- byl Dauida: tedi Ionatas wstał od stołu wyelykim gnyewrem, a nye ukusyl tegoto drugego dnya na godi chleba, zam{{ø}}cyw sy{{ø}} prze Dawyda a sze gy bil zganbyl ocyecz gego. A gdisz na- zaiutrz bilo, szedł Ionatas na pole podle smowyenya dauidowa, a pachołek mali s nym. Tedi rzeczfe) ku swemu pachołku: Byegay, przinaszay my strzali, które wistrzelyam. A gdisz ten pachołek byeszal, wistrzelyl drug{{ø}} strza- 1{{ø}} Ionatas za pacholkem. A gdisz bye- szal pachołek na to myasto, gdze bil strzelyl Ionatas: za pacholkem rze- kycz*: Owa, tu nye strzali, ale daley przed tob{{ø}} gest. A wtóre zawołał łona ] j To, co następuje teiaz, wzięte jest z pierwszej z kart, będących obecnie własnością p. W. A. Maciejowskiego, wydanych z tego kodexu. A. tas za pacholkem, rzek{{ø}}cz: By esz r:- cklo, nye stoy! W to dob{{ø}} sebraw pachołek strzali, a przynyosl panu swemu. a czso uczinyl Ionatas, temu nyczs nye rozumyal pachołek, geno Ionatas a Datud myedzi soby rozumyalasta. Tedi Ionatas da swe wszitko odzenye pachołku, rzek{{ø}}cz: Gydzi, donyesz do myasta. A gdisz pachołek odydze, wstaw Dauid s tego myeszczcza, gesz bilo przecywo wschodu sluncza, a padł nagle na zemy{{ø}}, modlyl sy{{ø}} trzecye A czaluwai{{ø}}cz* sy{{ø}}, plakalasta obaf ale Dauid wy{{ø}}cey. W to dob{{ø}} Ionatas rzecze ku Dauidowy: Gydzi w pokoiu a wszitko, czsowa przisyogla* w gymi{{ø}} bosze, rzek{{ø}}cz: Pan b{{ø}}dz myedzi mn{{ø}} a myedzi tob{{ø}}, plemyenyem mim a myedzi plemyem* twim asz na wyeky. Tedi Dauid wstaw s tego myasta y szedł precz, a Ionatas zasy{{ø}} ta- kesz do miysta*. 7 ikiatim Dauid prziszedl do Nobe ku kaplanowy gymyenyem Achymelech. K nyemu rzecze a zdzywyl sy{{ø}}: A przeczesz sam, a nye żadnego s tob{{ø}}? Y rzecze Dauid ku Achymelechu: Kroi my przikazal t{{ø}} rzecz: Nykt nye wyedz tego, przecz cy{{ø}} posilam, any tego, geszem tobye przikazal. y rozesłałem slugy swe sam y tam. A przeto, masz- ly czso myedzi r{{ø}}kama, albo pi{{ø}}cz bo- chenczow, day my, albo czsokoly nay- dzesz. Achymalech* otpowye rzek{{ø}}cz: > ye mam chlebów pospolytich, gedno poswy{{ø}}tne. A wszak, s{{ø}}ly twToy sludzi cziscy, a nawyóoey od nyewyast, mo- go* gego pogescz. K temu Dauid otpowye kaplanowy, rzek{{ø}}cz: Myenyszły o nyewyastach, tegosmi uoyrpyely1) od trzecyego dnya, iakosmi na drog{{ø}} wiszly, a bik ss{{ø}}di mich sług cziste. Ale iusz tato droga pokalyana gest, ale b{{ø}}d{{ø}} geszcze dzisz poswy{{ø}}czone we ss{{ø}}dzech. Tedi kaplar. dal gemu chleb poswy{{ø}}tni, bo gynego chleba tu nye bilo, geno chlebowye obyetowany, gesz biły wsz{{ø}}ly przed panem, ab- biły prziloszem/ chlebowye gor{{ø}}c:. Tedi bil tu geden m{{ø}}sz s sług Saulowich tego dnya wnostrz* w stanye boszem, gemu gymi{{ø}} bilo Doek Ydumski, mocz- ni pastisz Saulow, gen pasł muli Saulowy2). W t{{ø}} dob{{ø}}» rzecze Dauid k Achimelechowy: Maszly tu na do- r{{ø}}szu*3) kopye albo myecz? bocyem ') Continuimus nos(Y ulg.). ’) Tego dodatku nip ma w Wulg. ^ Miało być: na doręczu (ad manum, W.). ') Adoravit tertio. W. myecza a brony swey nye wsz{{ø}}1 s sob{{ø}}, bo roskazanye krolyowo to my{{ø}} u- kwapylo. Achimelech rzecze: Oto myecz Golyata Fylystinskego, gegosz zabyl na wdoly Terebynskem, a gestcy obynyon plasczem po Ufot. a chceszly ten wsz{{ø}}cz, węszmy, bo nye gynego kromye tego. Dauid rzecze: Nye temu ny genego11 r o w n y a, day my gy. Tedi Dauid wstaw tego dnya, y byeszal przed feaulem precz, y przi- szed* ku krolyowy gymyenyem Achis, do Geth. K nyemu sług?/ Achis, uzra- wszi* gy, rzekły: Azali to nye gest Dauid kroi zemski? wszak o nyem spye- wano w tanczoch rzek{{ø}}cz: Saul pobył tysyt -cz, a Dauid dzesyocz ty sy{{ø}}ci ? T{{ø}} rzecz pocznye [Dauid] bracz na miszl w swem syerczu, a pocznye sy{{ø}} uba- wacz* barzo Achis, krolya getkskego. Y pocznye sy{{ø}} przed nym szalyonim czinycz przes usta, a m a t a 1 sy{{ø}} myedzi gych r{{ø}}kama, o drzwy si{{ø}} tluk{{ø}}cz, y cyekli gemu szlyni (śliny) na brody. W t{{ø}} dob{{ø}} Achis rzecze ku swim slu- gam: Wydzawszi czlowyeka zabile- g o, przecze8cye gy prziw7yedly ku mnye? Zaly nam nye dostawa wszcye- klich, przeczescye prziwyedly tego, abi syo wscyekal przi mnye? puscycye gy precz, acz nye chodzi do mego domu. XXII. 7 Matyni Dauid szedł odtęd precz, y ucyekl do geney iaskynyey gymyenyem Adollam. To gdi usliszely bra- cya gego y wrszitek dom oczcza gego, sczedszi sy{{ø}} k nyemu tam, seszly sy{{ø}} wszitci, gisz sy{{ø}} biły zan zamocyly, a obcyyszeny czudzim zboszim1) a gorzk{{ø}} miszly{{ø}}, y uczinyon gest ksy{{ø}}- sz{{ø}}cyem nad nymy. A bilo s nym ku cztirzem sstom m{{ø}}szow. Tedi Dauid szedł ott{{ø}}d do Maslat, gesz gest w Moabskey zemy, y rzecze Dauid ku krolyowy Moabskemu: Prosz{{ø}} cyebye, abi bidlyly ocyecz moy a matka moia s wamy, doi{{ø}}d nye wzwyem, czso se mn{{ø}} pan ucziny. Y ostawyl ge przed królem Moabskim, y ostały u nyego wszech dny, w nychszeto Dauid bil na tey posatce. Tedi Gaad prorok ku Dauidowy rzeki: Nye biway daley na tey posatce, ale gydzi do zemye Iuda. Y szedł Dauid y prziszedl na lyas Areth. To vsliszaw (mtyssaw) Saul, isze sy{{ø}} Dauid a cy m{{ø}}szowye, gysz s nym biły*. A zatim gdi bidlyl Saul w Ga- baa na lesye, geszto slowye Kama, dzersz{{ø}}cz kopye w r{{ø}}ku, a wTszitci sludzi gego stały około gego. Y rzeczté) Saul ku swim slugam, gysz około gego stały. Posluchayoye mnye nynye, sinowye Gemyny, azaly wam wszitkim sin Ysay da roley a wynnyce a yczi- ny (uczyni) vas włodarzmy a sprawcza- my ? Boscye w szitci przecyw mnye przi- sy{{ø}}galy, a nye ny genego z was, kto my bi ziawyl. A nawy{{ø}}cey, gdisz y sin moy sy{{ø}}zaslyubyl s nym, Yzay z Dauidem2). A nye ny genego z was, ktobi sy{{ø}} za my{{ø}} smócyl, albo ktobi my to zwyastowal. przeto ysze ‘) Ma znaczyć długami, aere aluno. W. *) Dodatek z własnej głowy tiórnacza Miało być: z synem Ysay, zamiast: s nym itd. wzbudził sin moy slug{{ø}} mego przecyw mnye nyeprzyiacyelem, gen my sy{{ø}} przecywy asz do dzisyego dnya. K temu otpowye £)oek ydumski, gen przed nym stawał a bil przed Tu brak 4 kart. wyrwanych z kodexu, których dotychczas nigdzie nie odszukano. Poczyna się teraz to, co się mieści na drugiej z kart, będących w posiadaniu p.Maciejowskiego. (XXVI, 3). B. ...a udzalal sobye twyrdze w Gabaa Achile, tego wdolya, gesz bilo przecyw pusczi na drodze, a Dauid bidiyl na pusczi. A wydz{{ø}}cz, ysze prziszedl Saul po nyem na puscz{{ø}}, posiał 1 a z o- ki swe y wzwyedzal, ysze tam prziszedl Saul. A wstaw Dauid taynye, y prziszedl na to myasto, gdze bil Saul. a gdi uzrzal to myasto, w nyemsze spal Saul a Abner, sin Ner, ksy{{ø}}sy{{ø}} nad gego ricerstwem, a uzrzaw Saula spy{{ø}}c w stanye, a gyni lyud wsz{{ø}}di około gego: w t{{ø}} dob{{ø}} rzecze Dauid ku Achymelechowy Etheyskemu a ku Abyzai, sinu Sarwye, bratu Ioabowu, rzek{{ø}}cz: Ktori se mn{{ø}} poydze do stanów ku Saulowy? Rzecze Abyzai: la poyd{{ø}} s tob{{ø}}. Y prziszedl Dauid a Abyzai k lyudu w noci, y nalyazlasta Saula leszocz a spy{{ø}}cz w stanye, a kopye tczocz1) w zemy u gego głowa, a Abner a gyni ly(«)d spyoc około gego. Tedi rzecze Abyzay ku Dauidowy: Zawarł dzissya bog nyeprzyiacyelya twego w tw{{ø}} rok{{ø}}, a przeto przebod{{ø}} gy ia kopygym ku zemy gen{{ø}}, a wtóre nye b{{ø}}dze trzeba. Y rzecze Dauid: N re zabyiay gego, a kto gest ten, gen swoge ręce podnyesye na mazanego boszego, a nye b{{ø}}dze grzeszni ? Y rzecze Dauid: Tak gyscye, iako bog sziw kromye cyebye1), acz gego pan sam nye zabyge, abo dzen gego przi- dze abi umarł, abo aczbi w boiu sczedl: tak my b{{ø}}dz pan myloscyw, isze nye wzwyod{{ø}} r{{ø}}ki mey na mazanego boszego. A przeto węszmy kopye, gesz gest u gego głowi, a kor czak s wod{{ø}}, podzwasz precz. Ywsz{{ø}}1 Dauid kopye a korczak s wodo, gen bil u głowi Saulowi, y szlasta przecz*, a nye bilo tu ny genego, ktobi to wydzal ;a rozumyal albo uczul2), bo spały wszitci, bo sen boszi ge bil nadszedł. A gdisz odidze Dauid w strono, stal na wyrzchu gori z daleka, a bi a wyel- ka szirz myedzi gym i: tedi wzwola Dauid k lyudu a ku Abncrowy, sinu Ner, rzek{{ø}}cz: Abner, Abner! Zaly my nye otpowyesz ? Abner k temu rzecze: Ktosz ti, gysz wołasz a czinysz nye- pokoy krolyowy? Tedi rzecze Dauid: Zaly nye gesz ti m{{ø}}sz, a kto gest tobye równi w Israelskem lyudu? Przeczesz nye strzegł pana twego krolya ? Bo wszedł geden s zastopa nyeprzyiacyel, abi zabyl pana twego krolyct. Nye gest to dobrze, czsosz uczinyl. Tak gyszcye iako bog szyw, wTiscyTe dostoyny szmyer- cy, iszescye nye strzegły pana waszego mazanego boszego. A przeto po- zrzicye, gdze gest kopye krolyowo, a gdze korczak z wod{{ø}}, gysz bil u gego glovi? Tedi poznaw Saul 1 glos *) Tych słów nie ma w Wulg. 2) evigilaret. 4« fixam (hastam) in terra. W. Dauidow, rzeki: Twoyly gest to glos, sinu moy? Rzecze Dauid: Moy glos, panye moy. A rzeki: Przecz pan moy kroi nyenawydzi slugy swego, a czsom uczinyl, albo czso gest złego w mey r{{ø}}ce ? A przeto proszę tego, panye moy krolyu, slisz słowa slugy twego: Wzbudzały cy{{ø}} pan przecywo mnye, ukoy sy{{ø}} w wolney obyecye zaszszoney. s{{ø}}- ly sinowye lyuczsci, zlorzeczeny przed bogem, gysz my{{ø}} wirzucyly dzisz, a- bich nye bidlyl w dzedziczstwye bo- szem, rzekocz: Gydzi, sluszi czudzim bogom. A to iusz nye b{{ø}}dz przelyana krew ma na zemy{{ø}} przed panem mim. bo wiszedl kroi israhelsky, abi szukał pchli sziw^ey, iako szukai{{ø}} kuropatwa na górach. Tedi rzeki Saul: Zgrzeszi- lem, WTOCZ sy{{ø}} zasy{{ø}}, sinu moy Da- uidzie, bo wy{{ø}}cey nye chcz{{ø}} nycs złego uczinycz tobye, przeto ysze bila tobye droga dusza ma przed oczima twima, yszesz my{{ø}} nye zabyl dzisz. Bo iawaio gest, yszem nyemędrze czi- nyl a barzom wyelya nye wyedzal. Rzecze Dauid k nyemu: Owa, tocz kopye krolyowo. przidzi geden s sług krolyowich, wezmysz ge. A bog otpla- cy kaszdemu podle gego sprawyedh- woscy a wyari. bo cy{{ø}} bil pan podał dzisya w moy r{{ø}}ce, y nye chcyalem wznyescz ręffo) mey na mazanego boszego. A iakosz gest uczinyona dusza twa dzisz ote mnve mvvelbvona, ta- kesz uwyelbyona bódź dusza ma przed bogem, a waz wol my{{ø}} ze wszego za- m{{ø}}tka. Tedi rzecze Saul Dauidowy: Poszegnani ti, sinu moy Dauidze, a zayste, cziny{{ø}}cz b{{ø}}dzesz czinycz, a mog{{ø}}cz moc b{{ø}}dzesz. Y szedł Dauid sw{{ø}} drog{{ø}}, a Saul sy{{ø}} wrocyl na swe myasto. XXVII. T edi rzecze Dauid na swem syerczu: Nyegdi nyektorego dnya dostan{{ø}} sy{{ø}} Saulowy w r{{ø}}ce. Zaly nye lepyey, ysze ia ucyek{{ø}}, a zachowum sziwot swoy w Fylysteyskey zemy, abi z ufał Saul, a przestał szukacz my{{ø}} po wrszech kra- ynach israhelskich? A przeto ucyek{{ø}} z gego r{{ø}}ku. Tedi wrstaw Dauid, i szedł precz, on a szescz set m{{ø}}szowr s nym, ktorzisz biły ku Achis, sinu Maog, kro- lyovy Gethskemu. Y bidlyl s Achis Dauid w Geth, on a m{{ø}}szowye gego, y rodzyna gego a dwye szenye gego, Achynoem Gezrahelycska, a Abygayl szona nyegdi Nabelowai Carmelskego. Tedi powyedzano Saulowy, isze ucyekl Dauid do Geth, y nye chcyal wi{{ø}}cey sukacz*. Y rzeki Dauid ku Achis: Na- lyazlemly myloscz twr{{ø}}, day my geno myasto w nyekto- Póty text obu kart odszukanych. Wracamy teraz do kart zachowanych w kodexie. rem myescye teyto włoscy, acz tu bi- dly{{ø}}: a k czemu gest to, ysze ia, slu- oa twoy, bidly{{ø}} w* krolyowye myescye s tob{{ø}})? A tak dal gemu Achis tego dnya geno myasto, gymyenyem Sy- cyelech, przetosz dostało syó to myasto krolyom szidowskim asz do dzi- syego dnya. A bila lyczba dnyow, w nychsze Dauid bidlyl wr filysteyskey zemy, cztirzi myesyóce. Zatim Dauid 105 t pocznye wschodzicz a m{{ø}}szowye gego, s, braly lupi w tich myescyech: Ge- dz,uri, a Geti*, y Amalech. Bo tich lyu- dzi nyewyernich bidlylo pełno z dawna po wszey zemy t{{ø}}di, geszto chodziły ot tego myasta Sur asz do Egypskey zemye. Y zagubyal Dauid wszitk{{ø}} t{{ø}} zemy{{ø}} gych, a nye ostawyal m{{ø}}sza sziuego any szoni, a byerzóc* owce, woli, csli y wyelbl{{ø}}di, y odzenya. y wraczal sy{{ø}} a przichodzil ku krolyowy Achis. A gdisz k nyemu rnowyl Achis kroi: Kogosz dzisz przebyial, Dauid otpowyedzal: PrzecyAV poludnyu Iuda, a przecyw poludnyu Geramel, a przecyw poludnyu Ceny. Ny m{{ø}}sza ny szoni nye s z i w y 1 Dauid, a nykogo przewodził s sob{{ø}} do Geth, rzekocz: Snadz- bi rnowyl przecyw nam. To czinyl Da- uiJ, a to bil gego obiczay wszech dny, w nychszeto bidlyl wT fylysteyskey włoscy. Y uwyerzil Achis Dauidowy, rzek{{ø}}cz : Wyele złego czinyl lyudu swemu israhelskemu, a przeto bodz moy sługa na wyeky. XXVIII. T . , J- edi sy{{ø}} w tich dnyock stało, ysze sebraly Fylystinowye swe zast{{ø}}pi. ab1 sy {{ø}} prziprawyly ku boiu przecyw israhel'kemu lvudu. Y rzecze Ackis ku Dauidowy: Wyedz to zaiste, ysze w— nydzesz se mn{{ø}} na twyrdze, ti a m{{ø}}- sze twoy. Dauid otpowye ku Ackis, rze- k{{ø}}ez: Nynye wzwyesz, czso ucziny sługa twoy. Tedi rzecze Ackis ku Dauidowy : A ia cy{{ø}} uczmy{{ø}} stroszem głowi mey po wszitki dny. Zatim Sa muel umarł, a płakał gego vszitek lyud israkelskl, a pogrzebly gy w Ramata, w myescye gego. A wr ti czasi wignal bil Saul s zemye wszitki wyesczce a guszlnyki. A pobył ty wszitki, gysz myely wr brzusze wyescze czar1' ). Tedi sebrawszi sy{{ø}} Fylysteowye, a prziszly a wzdzalaly sobye twyrdze w Sunnam. A zatim takesz sebral Saul wszitek lyud israhelski, a prziszedl do Gelboe. A uzrzaw Saul stani fylystinske, y bal sy{{ø}}, a ly{{ø}}klo sy{{ø}} syerce gego barzo. T{{ø}}di prosyl radi Saul od boga, y nye otpowyedzal gemu, any przes sni, any przes kapłani, any przes prorok'. Y rzeki Saul ku swim slugam: Szukaycye my szoni, iasz ma wyeszczb{{ø}}, acz k. nyey poydó, a wzwyem przes ny{{ø}}. Tedi sludzi rzekn{{ø}}: Gest gena szona, gesz ma wyeszczb{{ø}}, wr Endor. Tedi Saul przemyenyw odzenye, a wTsz{{ø}}w na sy{{ø}} gyne rucko, y szedł, a dwa m{{ø}}- sza s nym. Y prziszly ku szenye w noci, y rzecze: Czarny my przes gusła, a wskrzesz my, gegosz ia tobye po- wyem. Ta szona gemu powye: Owa, ti to dobrze wyesz, czso uczmyl Saul, a kako zagładził a wignal s zemye guszlnyki a wyescze. przecz przeslya- dugesz dusze mey, abich bila żaby ta? Y przisyogl gey Saul w bodze, rzek{{ø}}cz: Szyw gest pan, nye stanye sy{{ø}} tobye nyczs złego przeto. Tedi ona rzecze: Kogo ckcesz, acz wskrzeszo toby e ? On rzecze: Samuela my wskrzesz. A gdisz uzrzala szona Samuela, zawo- ♦ ‘I Tego całego zdania nie ma w Wulg. ani w Biblii gdańskiéj. lala wyelykim głosem, rzek{{ø}}cz ku Saulowy: Czemusz my{{ø}} k temu przipra- wyl ? a wszakosz ti Saul. Kroi gey rzecze: Nye boy sy{{ø}}! Czsosz wydza- la? Y rzecze nyewyasta ku Saulowy: Bogym wydzala gyd{{ø}}cze s zemye. Tedi Saul rzecze: laka twarz gego? K temu ona rzecze: M{{ø}}sz stari gydze, odzaw sy{{ø}} plasczem. Y zrozumyal Saul, ysze Samuel, a poklonyw sy{{ø}} na swe oblycze k zemy, y modlyl sy{{ø}}. Tedi rzecze Samuel ku Saulowy: Przeczesz jny nyepokoy uczinyl, abich bil wzkrze- szon? Saul rzecze: Barzom zn{{ø}}dzon, bo Fylysteowye boiui{{ø}} przecywo mnye, a bog odst{{ø}}pyl ode mnye, a nye chcyal my{{ø}}) usliszecz a ny przes proroki, any przes sni. przetom cyebye y wrezwal, abi my ukazał, czso bich myal czi- nycz. Tedi rzecze Samuel: Czso my{{ø}} pitasz, gdi bog od cyebye otst{{ø}}pyl, a szedł ku nyeprziiacyelyowy twemu ? Bocz tak tobye ucziny pan, iako mo- wyl przes my{{ø}}), a odeymye twTe kro- lewrstwo ot cyebye, a da ge blysznye- mu twremu Dauidowy. Bosz nye posłuchał głosu boszego, anysz uczinyl gego przikazanya gnyewu a roznye- wanya gego nad Amalechem. przetosz to cyrpysz, csocz uczinyl pan tobye dzisz. A da cy{{ø}} bog y lyud israhelski s tob{{ø}} w r{{ø}}ce Fylystinow, a za iutra ti y sinowye twoy b{{ø}}dzecye se mn{{ø}}. a takesz da pan wr róce Fylystinow twyrdze israhelske. W t{{ø}} dob{{ø}} Saul pa- dnye, rospostarw sy{{ø}} na zemy, bo sy{{ø}} bil urzasl slow Samuelowich, a syli nye myal, bo bil nye iadl ckleba czalego tego dnya. Zatym weszła ta nyewyasta ku Saulowy y wydzala gy lesz{{ø}}cego, 10® bo sy{{ø}} bil barzo zam{{ø}}cyl. Y rzecze k nyemu: Owa, usłuchała sługa twa głosu twego, a poloszila dusz{{ø}} m{{ø}} w r{{ø}}- ce twey, a usluckalam rzeczy twick, geszesz ku mnye mowyl. A przeto ti takesz usluckay głosu sług?/ twrey, a polosz{{ø}}cz k{{ø}}s ckleba przed tob{{ø}}, abi poiadw, posylyl sy{{ø}}, a mogl drog{{ø}} u- czinycz. Ale on nye ckcyal uczinycz, rzek{{ø}}cz: Nye b{{ø}}d{{ø}} gescz. Tedi gy przy- p{{ø}}dzily sludzi gego a ta nyewyasta, ysze tak usłuchał gick, w7stawT s zemye y syadl na loszu. A myala ta nyewyasta wyelkonoenego cyelcza w swem domu, a poszpyesziwszi, y zabyla gy, a wrsz{{ø}}wszi m{{ø}}ki, y rozm{{ø}}cyla a na- warzila przesznyc, y poloszila przed Saulem y przed gego slugamy. A gdisz gedly, wstawszi y ckodzily przes cza- 1{{ø}} nocz t{{ø}}. XXIX. Tedi zgromadziły sy{{ø}} zast{{ø}}powye fy- lystinsci w Iafeck w tem myescye. a Israkelski lyud zdzalal sobye czwyrdze nad studnycz{{ø}}, iasz gest w Gezrahel. Y chodziły slugy fylystinsci po sstoock *) w zast{{ø}}pyeck a po tisy{{ø}}ezock. Ale Dauid a m{{ø}}szowye gego biły w napo- slednyeyszem zast{{ø}}pye s królem Achis. Tedi rzeku* ksy{{ø}}sz{{ø}}ta fylystinska ku krolyowy Ackis: Czso ckcz{{ø}} szidowye cy? Ackis otpowye ksy{{ø}}sz{{ø}}tom fyly- stinskim: Zaly nye wyecye, isze gest to Dauid, gysz bil (był) krolya Saula *) „in centuriis11. sługa israhelskego, a gest u mnye wyele dny, a nye naiyazlem do nyego ny- ^zego ot tego dnya, iakosz ucyekl ku mnye, asz do tego dnya? A roznye- wawszi sy{{ø}} ksy{{ø}}sz{{ø}}ta fylystinska, rzekły k nyemu: Nyechacz sy{{ø}} wrocy m{{ø}}sz, a syedzi na swem myescye, na nyemszesz gy usadził, acz nye geszdzi s namy do boia, abi nye bil przecyw nam, gd pocznyem boiowacz. Y kako b{{ø}}dze moc gynako ukoycz pana swego, geno nad naszimy glowamy? Wszak gestto ten Dauid, gemusz spyewano w tanczu, rzek{{ø}}cz: Saul pobył tysy{{ø}}cz, a Dauid dzesy{{ø}}cz Lysyoczow. Tedi we- zwaw Achis Dauida, rzecze k nyemu: Szyw gest pan, iszesz ti prawi a do- bri przede mn{{ø}}, a wigechanye twe a wgechanye se mn{{ø}} gest na twyrdze, a nye naiyazlem do cyebye nycs złego ode dnya tegosz, ktoregosz ku mnye prziszedl, asz do tegoto dnya. Ale ksy{{ø}}- sz{{ø}}tom sy{{ø}} nye 1 y u b y s z. Przeto wrocz sy{{ø}}, a gydzi w pokoiu, a nye gnyewaw ksyósz{{ø}}t fylystmskick. Tedi rzecze Dauid krolyowy Achis: Czsom uczinyl, a czsosz nalyazl do mnye, slugy twego, od tego dnya, lakom b;l prziszedl, a bil przed tob{{ø}} asz do tego dnya, abich nye szedł a boiowal |. s nyeprzyiacyelmy pana mego krolya ? Achis otpowyedzal y rzeki Dauidowy: Wyem, iszesz ti dobri przede mn{{ø}}, iako angyol boszi. Ale ksy{{ø}}szota fyly- steyska rzekli: Nye poydze s namy w boy. Wstań rano, ti a slugy pana twe- go, gysz s tob{{ø}} prziszly. a gd w noci wstanyecye, a pocznye swytacz: gydzcyesz. Tedi wstaw w noc- Dauid a m{{ø}}szowye gego, abi gedly1) rano, a wrocyly sy{{ø}} do zemye fylystinskey. Ale Fylystinowye gechaly do Gezrahel. XXX. A gdisz przydze Dauid a m{{ø}}szowye gego do Sycyelech trzecyego dnya, n a 1 y c z (?) m{{ø}}szowye Amaleckiczsci przyiawrszi, rzucyly sy{{ø}} s poluu- dnya* y pobyły Sycyelech a zapałyly ge. A zgymawszi nyewyasti, y poi{{ø}}ly s tego myasta od małego asz do wyel- kego. any genego nye zabyly, ale s so- b{{ø}} poi{{ø}}wszi, y g e 1 y2) drog{{ø}} sw{{ø}}. A gdisz przidze Damd a m{{ø}}szowye gego do myasta, a naleszly gee spalyone ognyem, a szoni swe, y syni swe, y dzewki swe poi{{ø}}te a gymane: pod- nyosszi Dauid a m{{ø}}szowye, gisz s nym biły, głosi swe, y płakały tako długo, dok{{ø}}d mogły slzi pusczaez. A takesz dwye s z e n y e D&uidowy i {{ø}} c y e y po- igti bili*, Aeh:'noem Gezrahelyozska a Abygayl, zona JS abalowa Carmelskego. Y zamocy ssy{{ø}}* Dauid barzo, bo gy cheyal lyud kamy ono wacz, kaszdi za- luy{{ø}}cz sinow a dzewek swich. Tedi Dauid posyly{{ø}}sy{{ø}} w panye bod ze swem, rzecze ku kaplanowy Abyata- rowy Achimelechowu: Przynyesz my poswy{{ø}}tne rucho3) Efod. y przi- nyosl Abyatar poswy{{ø}}tne rucho3) Efod ku Dauidowy. Y radził sy{{ø}} Dauid boga, rzek{{ø}}cz: Gechaczly po tich lotrock, czily nyczs, a zgymamly ge? ') proficiscerentur1 *) ^pergeLant . s) Tych dwóch wyrazów nie ma w Waig. 107 Tedi pan rzecze k nyemu: Gedz za nymy, bo zayste zgymasz ge, a odey- myesz lup. Y ial Dauid za nymy y szeszcz set m{{ø}}szow, ktorzi biły s nym, a prziszly ku genemu potoku Bezor. Ale biły z nych nyektorzi ustały, yr ostały tu. Ale Dauid a cztirzi ssta mę- szow szły po nych. bo gich dwye sscye bilo ostało, ysze biły tako ustały, ysze nye mogły g y d z daley przes ten potok Bezor. Y naleszly m{{ø}}sza Egypske- go na polyu. y prziwyedly gy ku Da uidowy, y dały gemu chleba pogescz, a napyl sy{{ø}} wodi. a takesz nyemali ułomek fygow, a dwa swy{{ø}}ski suszonego wyna. A gdisz tego poiadl, na- wrocyla sy{{ø}} dusza gego weyn, y okrze- zwyal*, bo bil nye iadl chleba any wodi pyl za trsy dny a za trsy noci. Tedi rzecze k nyemu Dauid: Czigesz ti, albo otk{{ø}}desz prziszedl, albo do- k{{ø}}d gydzesz? K temu on rzecze: Pacho .... Ta braknie kart 39 wytarganych. KRÓLEWSKIE EL (XIII, 6). ...a módl sy{{ø}} za my{{ø}}, acz sy{{ø}} na- wrocy r{{ø}}ka moya mnye. Y modlyl syo m{{ø}}sz boszi oblyczu boszemu, y nawro- cyla sy{{ø}} r{{ø}}ka krolyowa k nyemu, y uczinyla sy{{ø}}, iako drzewyey bila. Tedi kroi przemowyl ku m{{ø}}szowy boszemu, rzek{{ø}}c: Podz se mn{{ø}} do domu, abi obyadf)wal, a obdarui{{ø}} cy{{ø}}. M{{ø}}sz boszi otpowyedzal krolyowy: Bi my dal polowycz{{ø}} domu twego, nye poyd{{ø}} s tobę, any gescz b{{ø}}d{{ø}} chleba, any pycz wodi w tem myescye. bo my tak przi- kazano słowem boszim, gen my przikazal : Nye b{{ø}}dzesz gescz chleba, any pycz wodi, any syp wroczisz drog{{ø}}, i{{ø}}szesz prziszedl. Y odszedł gyn{{ø}} drog{{ø}}, a nye wrocyl sy{{ø}} dr{{ø}}g{{ø}}*, i{{ø}}sz bil prziszedl do Betel. W t{{ø}} dob{{ø}} geden prorok stari bil w Betel, k nyemu przi- szedszi sinowye gego, y rospowyedz{{ø}} oczczu swemu wszitko, czso bil uczinyl m{{ø}}sz boszi tego dnya w Betel, a ta słowa, iasz bil rnowyl ku krolyowy, rospowyedzely oczczu swemu. K nym ocyecz gich rzeki: Ktor{{ø}} drog{{ø}} odszedł? Y ukazały drog{{ø}} sinowye gego, i{{ø}}sz bil szedl m{{ø}}sz boszi, gen bil prziszedl s Iuda. Y rzeki ku swim sinom: Osyo- dlaycye my osia. A gdisz osyodlaly, wsyadl y geclial za m{{ø}}szem boszim, y nalyazl gy pod terebyntem, y rzeki: Tylysz m{{ø}}sz boszi, genszesz prziszedl s Iuda? On otpowye: Iacyem. W t{{ø}} dob{{ø}} rzecze k nyemu: Podz se mn{{ø}} do domu, abi iadl chleb. On rzeki: Nye mog{{ø}} sy{{ø}} wrocycz, any s tob{{ø}} gydz, any b{{ø}}d{{ø}} gescz chleba, any b{{ø}}d{{ø}} pycz wodi w tem myescye. bo mowyl pan ku mnye słowem boszim, rzek{{ø}}cz: Nye b{{ø}}dzesz gescz chleba, any pycz wodi tam, any sy{{ø}} wrocysz drog{{ø}}, i{{ø}}sz tam przidzesz. Ou k nyemu rzeki: A iacyem prorok, iako y ti, a angyol mowyl ku mnye słowem boszim, rzek{{ø}}cz : Poymy gy zasy{{ø}} s sob{{ø}} do twego domu, abi iadl chleb a pyl wod{{ø}}. Selgal gym*, a poi{{ø}}1 gy s sob{{ø}}. y iadl chleb w' domu gego, a pyl wod{{ø}}. A gdisz syadl ku stolu, przemowyl pan ku prorokowy, gysz gy bil zasy{{ø}} przi- wyodh Y wzwolal ku m{{ø}}szowy boszemu, gensze bil prziszedl s ludi, rzek{{ø}}cz: To mowy pan: Yszesz nye bil posluszen ust boszich, a nye chowalesz przikazanya boszego, gesz bil tobye przikazal pan bog twoy, a wrocylesz sy{{ø}}, a iadlesz ckleb, a pylesz wod{{ø}} w tem myescye, gen przikazal tobye, abi nye iadl ckleba any pyl wodi: nye b{{ø}}- dzesz pochowan w grobye oczczow twich. A gdisz iadl ckleb, a pyl: o- syod||lal osia swego prorok, gegosz bil zasy{{ø}} prziwyodł. A gdisz poydze precz: nalyazl gy lew na drodze y zabyl gy. Y bilo cyalo gego porzuczono na drodze, a ossyel stal podle gego, a lew stal podle cyala martwego. A m{{ø}}szowye gy- d{{ø}}cz, uzrzely cyalo porzuczone na drodze, a lwa stoi{{ø}}cego podle cyala. A przi- szedszy do myasta, y roznyeszly, w nyemsze ten stari prorok bil. To usliszawr prorok ten, gen gy bil prziwyodł z drogy, rzeki: M{{ø}}sz boszi gest, gensze nye bil posluszen rzeczi ust boszich, y dal gy pan lwowy, y rostargal gy, y zabyl podle słowa boszego, gesz mowyl k nyemu. Y rzeki ku swrim sinom: Osyo- dlaycye my osia. A gdisz osyodlaly, tedi on wsyadw na osia, y szedł a nalyazl cyalo gego porzuczone na drodze, y osia a lwa stoi{{ø}}ce podle cyala, y nye iadl lew cyala, any osiowy czso uczmyl. Tedi prorok wsz{{ø}}w m{{ø}}sza boszego cyalo, y wloszil ge na osia, a wrocyw sy{{ø}} y nyosl ge do myasta prorok stari, abi gego płakały. Y poloszil gy w swem grobye, a płakały gego rzek{{ø}}cz: Byada, byada, bracye moy! A gdisz gy opłakały, rzeki ku sinom swim: Gdi ia umrę, pochowaycye myę w grobye, w nyemszeto m{{ø}}sz boszi pochowan, podle koscy gego poloscye koscy me. Bo ricklo napelny sy{{ø}} rzecz, i{{ø}}sz mowyl a przepowyedzal słowem boszim przecyw ołtarzu, gen gest w Betel, a przecyw wszitkim koscyolom modlebnim na gorack, gesz s{{ø}} w mye- scyeck Samarskick. Po tick slowyech nye odwrocyl sy{{ø}} Geroboam z drogy swey nagorszey, ale zasy{{ø}} uczinyl z naposzlednyeyszego lyuda kapłani módl gomich. ktokoly chcyal, napelnyl r{{ø}}k{{ø}} gego, y bil kapłanem módl gornich. A prze t{{ø}} prziczin{{ø}} zgrzeszil dom Gero- boamow, a wiwroczon y zagladzon z wyrzcha zemye. xun. TT ego czasu roznyemogl sy{{ø}} Abya, sin Geroboamow. Tedi rzeki Geroboam ku swey szenye: Wstan{{ø}}c, przemyen odzenye na sobye, abi cyebye nye poznał, bi bila szona Ieroboamowa, a gydzi do Sylo, tu gdzesz gest Achias prorok ten, gen mowyl mnye, isze bich myal krolyowacz nad tymto lyudern. A wreszmy na sw{{ø}} r{{ø}}k{{ø}} dzesy{{ø}}cz chlebów, a pokr{{ø}}t{{ø}}, a ss{{ø}}d myodu, gydzi k nyemu, bo on tobye powye, cso sy{{ø}} ma przigodzicz temu dzecy{{ø}}cyu. Y uczinyla szona, iako gey bil rzeki Geroboam. wsta vszi, y szła do myasta Sylo, y nalyazla dom Achiaszow, a on nye mosze wydzecz, bosta sy{{ø}} bile zamrocz ile oczi gego staro- scy{{ø}}. W t{{ø}} dob{{ø}} pan ku Achiaszowy rzeki: Owa, tocz szona Geroboamowa 108 przidze k tobye, abi ot cyebye rad{{ø}} wsz{{ø}}la o swem sinu, gen nyemosze. To a to gey mow. A gdisz weszła, porzekla sy{{ø}}, bi nye bila ta, ktorasz bila. I{{ø}}sz gdisz usliszal Achias gy- d{{ø}}e, a foJna gydze we dzwyrzi, y rzecze: Wnydz , szono Geroboamowra. przecz sy{{ø}} gin{{ø}} czinysz ? a iam k tobye posłań twardi poseł. Gydzy, a powyecz Geroboamowy: Tocz mowy pan bog israhelski: Przeto, yszem cyebye * powiszil s poszrotkta* lyuda, a dalem cy{{ø}} nad moy lyud israhelski, wodzem ucziny w cy{{ø}}, a rozdzelylem krolewrstwo domu Dauidowa, a dalem ge tobye, y nye bilesz, iako sługa moy Dauid, gensze ostrzegał przikazan mich a naszlya- dowal my{{ø}} ze wszego syercza swego, cziny{{ø}}c czso bilo lyubo przed mim oblyczim, ale czinylesz szle nade wszi- tki, gysz biły przed tob{{ø}}, a uczinyl gesz sobye bogy czudze a d{{ø}}te, abi my{{ø}} ku gnyewu wsbudzil, a mnyesz zarzucyl za sy{{ø}}: przetosz ia przywyo- d{{ø}} wszitko zle na dom Geroboamow, a zaguby{{ø}} z Geroboamowa domu y psa y mdłego, a zarzuczonego y na- nyszszego w israhelskem lyudu, a o- cziscy{{ø}} ostatki domu Geroboamowa, iako wicziscyai{{ø}} gnoy asz do czistoti. Ktorzikoly zemr{{ø}} z lyuda Geroboamowa w myescye, snyedz{{ø}} ge psy, a kto- rzi zemr{{ø}} na polyu, snye ge ptastwo nyebyeske. bo to mowyl pan. Przeto ti wstan{{ø}}c, gydz do swego domu. a gdisz podzesz do myasta, w t{{ø}} dob{{ø}} umrze pacholyk, y b{{ø}}d{{ø}} gego plakacz wszitci lyudze israhelsci, a pochowai{{ø}} gy. bo on sam b{{ø}}dze wnyesyon do grobu z lyuda Geroboamowa. bo na- leszono gest do nyego wszitko dobre ku panu bogu israhelskemu w domu Geroboamowye. A pan sobye ucziny krolya nad israhelskim lyudern, gen pcbygc dom Geroboamow tego dnya a tego czassu. A pobyge pan bog dom israhelski, iako sy{{ø}} rusza t r e s c z w wodze, a wiplewye Israhel s zemye teyto dobrey, i{{ø}}sz dal oczczom gych, a rozwyege ge za potok, bo czinyly sobye lugt/i), abi gnyewaly pana. A poda ge pan bog israhelsky prze grzechy Geroboamowi, gymysz zgrzeszil, a ku grzechu prziprawyl lyud israhelski. Tedi wstawszi szona Geroboamowa, y szła a prziszla do Tersa, a gdisz przest{{ø}}pyla przes próg domowi, na- lyazla, ano dzecz{{ø}} umarło, a pochowały ge. Y plakal gego wszitek dom israkelski podle słowa boszego, gesz mowyl przes slug{{ø}} swego Ackiasza proroka. Ale gyny uczinkowye Geroboa- mowy, kako boiowal a krolyowal, po- pysani s{{ø}} w ksy{{ø}}gach uczinkow dny krolyow israhelskich. A dny, w nyck- sze krolyowal Geroboam, bilo lyat dwa- dzesszcya y dwye. Y skonczal Geroboam s swim\T oczci, a Nadab, sin gego, krolyowal w myasto gego. Ale Roboam, sin Salomonow, krolyowal w Iuda. W genem a we trzidzesszcy le- cyech bil Roboam, gdisz pocz{{ø}}1 kro- lyowacz. a syedmnaczcye lyat krolyowal w Ierusalem myescye, gesz zwo- lyi pan, abi tu poloszil gym{{ø}} swe, ze wszeck pokoleń israkelskick. A bilo gymy{{ø}} macyerze gego Naama Naama- nycska*2). Y czinyl dom Iudow nye- prawye przed bogem, a gnyewaly gy na wszitkem, gesz czinyly oczczowye gyck swimy grzechi. Bo takesz ony wzdzalaly tu ołtarze a slupi a lugy na wszelkem przigorzu wisokem, a pod wszelkim drzewym rozdzanim. A biły tedi w zemy kaplany * modlebny, a czinyly wszelke rzeczi ganyebne po- ganske, gesz pan pogubyl przed obly- czim israkelskim. A py{{ø}}tego lyata kro- lyowany a Geroboamowa* p r z y i a 1 Se- chach*, krol Egypski, do Ierusalema, y pobrał skarbi domu boszego a skarbi krolyowi, a wszitko podrapyTeszil, a scziti złote, gicksze bil nadzalal Salomon. W myasto gich Roboam naczi- nyl sczitow myedzanich, y dal ge wodzom sczitownim a tim, gisz ponoczo- waly przede dzwyrzmy domu krolyo- wa. A gdisz ckodzil kroi do domu boszego, noszily ge cy, gysz myely urz{{ø}}d naprzód chodzicz, a potem ge zasy{{ø}} przinosyly do ckowatedlnyce o- d z e n y a sczitowego. A gyny uczinkowye Roboamowy a wszitko, czsosz czinyl, popysano gest w ksy{{ø}}gach uczinkow krolewskick Iuda. Y bila walka myedzi Roboam a myedzi Geroboam po wszitki dny. Y skonał Roboam s swimy oczci, a pochowali s nymy w myescye Dauid. a gymy{{ø}} macyerzi gego Naama Naamanyczska*. Y krolyowal Abya, sin gego, w myasto gego. XV. ./V osmego naczcye lyata krolyowanya Geroboama, sina Nabatowa, krolyowal Abyas nad Iud{{ø}}. Trsy lyata krolyowal w Ierusalemye. gymy{{ø}} macyerzi gego Macha, dzewka Absolonowa. A ckodzil po wszeck grzeckock oczcza swego, gesz przed nym czinyl, a nye bilo syerce gego swyrzchowane s panem bogem gego, iako syerce Dauida, oczcza gego. Ale prze Dauida dal gemu pan bog gego swyatlcscz w Ierusalem, abi wskrzesyl sina gego po 50 ') „Lucosu (Wulg.), gaje. *) rAmmanittsu (Wulg.). nyem, abi stało Ierusalem. przeto isze Dauid prawye czinyl przed bogem, a nye sst{{ø}}powal ze wszego, czsosz gemu przikazowal pan bog gego, wszech dny sziwota gego, kromye uczinka Uriaszowa Eteyskego. Ale wszako bila walka myedzi Roboam a Geroboam wszego czasu sziwota gego. A gyny uczinkowye Abyaszowi, a wszitko, 109 czsosz czinyl, popysany w ksy{{ø}}gach skutków duyow krolyow Iuda. A bila walka myedzi A byaszem a Geroboam. Y skonał Abyasz s swimy oczci, a pochowały gy w myescye Dauid. A krolyowal Aza, sin gego, w myasto gego. A we dwudzestu lyat Geroboama, krolya israhelskego, pocz{{ø}}1 krolyowacz Aza, kroi Iudzski, y krolyowal geno a czterdzesszcy lyat w Ierusalemye. a gymy{{ø}} gego macyerzi Macka, dzewka Absolonowu. Y uczinyl Aza prawye1) przed oblyczim boszim, iako Dauid, ocyecz gego, a wignal kapłani módl s zemye, a ocziscyl wszelke szaradno- scy* modlebne, gesz biły uczinyly oczczowye gego. A nadto y Mach{{ø}} macyerz sw{{ø}} odwyodl, abi nye bila ksy{{ø}}szn{{ø}}{{ø}} w szwy{{ø}}cy tey modli Pria- py2), na gey ługu, gysz bila poswy{{ø}}- cyla. A skaził iaskiny{{ø}} gey, a złamał modl{{ø}} ganyebn{{ø}}, y spal(ił) u potoka Cedron, ale koscyolow modlebnich na górach nye zatracyl. Ale wzdi syerce Aza swryrzckowano bilo s panem bogem gego wszech dny gego, a wnyosl ti rzeczi, gesz bil poswy{{ø}}cyl ocyecz gego a slyubyl, w dom boszi, szrebro a złoto a ss{{ø}}di. A bila walka myedzi Aza a Baza, królem israhelskim, wszi- tkick dny sziwota gick. Zatim Baza, kroi israkelski, wziaw (wzjaw) do zemye ludowi, y udzalal wisokoscz'), abi nye mogl nygeden any wchodzicz any wich{{ø}}dzicz* s stroni Azowi, krolya Iudzskego. Tedi Aza pobraw wszelke szrzebro a złoto, gesz bilo ostało w skarbye domu boszego a w skarbye domu krolyowa, y dal ge w r{{ø}}ce swim slugam. a posiał ge ku Benadowy, sinu Tabremonowu, sina Ezionowa, ku krolyowy Syrskemu, gysz bidlyl w Da- masku, rzek{{ø}}c: Uczwyrdzoni szlyub myedzi mn{{ø}} a myedzi tob{{ø}}, myedzi oczcem twim a myedzi oczcem mim. Przetom posiał tobye dari, złoto a szrebro, a prosz{{ø}}, abi przid{{ø}}cz wzruszil slyub, gysz masz s Baz{{ø}}, królem israhelskim, acz ode mnye odidze. Tedi pozwolyl Benadab krolyowy Aza, posiał ksy{{ø}}sz{{ø}}ta w o y s k i swey po myescyeck israkelskick, y pobyły Atkm a Dan a Abeldom Macha, wszitk{{ø}} Ce- nerot, to gest wszitk{{ø}} zemy{{ø}} Nepta- lym. To uskszaw Baza, kroi israkelski, przestaw wisokoscy dzalacz, wrocyl sy{{ø}}t do myasta Tersa. A zatym kroi Aza posiał posli do wszitkey zemye Iudz- skey, rzek{{ø}}cz: Nyszadni nye b{{ø}}dz wi- y{{ø}}t. Y odnoszily kamyenye wisokoscy y drzewye, gymysz bil dzalal Baza, y udzalal tym kroi Aza myasto Gabaa- Benyamynske a Masfa. Ale gyny uczinkowye krolya Aza, a wszitka gego drustwa, a wszitko, csosz 1 czinyl, a myasta, iasz udzalal, to wszitko popy- sano w ksy{{ø}}gach skutków dnyow kro- lyow Iuda. Ale w gego staroscy bo- lyali gy nogy, y skonczal s swimy oczczi, a pochowan s nymy w myescye Dauid, oczcza swego. Y krolyowal Iozaphat, sin gego, w myasto gego. Ale Nadab, sin Geroboamow, krolyowal nad Israhelem drugego lyata Aza, krolya Iuda. a krolyowal nad israhelskim lyudern dwye lecye. Y uczinyl to, csosz gest złego przed oblyczim boszim, a chodził po scyeszkach oczcza swego a po grzeszech gego, k nymsze on prziprawyl israhelski lyud. Y prze- cywyl sy{{ø}} gemu Baza, sin Achia, s rodu Yzacharowa, y zaby(7) gy w Ge- beton, gesz gest myasto ffylystinske. bo Nadab a wszitek lyud israhelski biły obiegły Gebeton. Przeto zabyl gy Baza trzecyego lyata Aza, krolya Iuda, y krolyowal w myasto gego. A gdisz krolyowal, zbyl wszitek narod Geroboamow, a nye ostawyl nygenego sziwo z gego plemyenya, doi{{ø}}d gego nye zagładził, podle słowa boszego, gesz mowyl przes slug{{ø}} swego Achia- sza Sylonytskego, prze grzechi Gero- boamowi, gymyszto zgrzeszil, a ku grzechu prziprawyl lyud israhelsky. a prze t{{ø}} wyn{{ø}}, ysze gnyewal pana boga israhelskego. Ale gyny skutkowye Nadabowy, wszitko czsosz czinyl, s{{ø}} popysany w ksy{{ø}}gach skutków dny krolyow israhelskich. Y bila walka myedzi Aza, królem Iudzskim, a myedzi Baza, królem israhelskim, wszitki dny sziwota gyck. A trzecyego lyata Aza, krolya Iuda, krolyowal Baza, sin Ackia, nad wszitkim israkelskim lyudern w Tersa, cztirzi a dwadzesszcya lyat. A czinyl zloscz przed panem, a naslya- dowal Geroboama a grzechów gego, k nym przyprawyl isralski* lyud. XVI. U J t{{ø}} dob{{ø}} tan przemowyl ku Hyeu'), sinu Anany, przecyw Bazowy, rzek{{ø}}cz: Przeto iszem cy{{ø}} powiszil s nyskoscy prochu, a posadziłem cy{{ø}} wodzem nad lyudem mini israhelskim, a tisz takesz chodził po drodze Geroboamowe, a prziprawyalesz lyud moy ku grzechu israkelski, abi my{{ø}} gnyewal przes gich grzechi: Owa, tocz ia poszn{{ø}} poslyatki Bazowi, a poslyatki domu gego. a u- cziny{{ø}} dom twoy iako dom Geroboamow, sina Nabatowa. Gen umrze od Baza w myescye, snyedz{{ø}} gy psy, a kto z gego rodu umrze na zemy, sznye gy ptastwo nyebyeske. O gynich skut- cech Bazowich y to wszitko, csosz czi- nyl, y walki gego, zaly to nye gest popysano w ksy{{ø}}gach dny krolyow isra- kelskick? Y skonał Baza s oczci swimy, a pockowan w Ter sa, y krolyo- HO wal Ela, sin gego, w myasto gego. A gdisz bila prziszla rzecz bosza ku Hyeu prorokowy, sinu Anany, przecyw Baza y przecyw domu gego y przecyw wszemu złemu, gesz bil uczinyl przed bogem, abi gy gnyewal swimy czini, abi bil iako dom Geroboamow: prze t{{ø}} prziczin{{ø}} gy zabyl, to gest Hyeua, sina Anany, proroka. Szóstego ł) Wulg. „7e7w“. lyata a we dwudzestu Aza, krolya Iuda, krolyowal Hela, sin Baza, nad Isra- helem w Tersa dwye lyecye. Y prze- cywyl sy{{ø}} przecyw gemu sługa gego Zamri, wódz nad polowyczo geszcz- ezow. A gdisz genego czasu Hela pot- pyl sobye w Tersa, w domu Arsa, włodarza Tersa: padł nayn Zamri, dwa- dzesszcya a ssyodmego lyata Aza, krolya Iuda. y krolyowal w myasto gęgu. A gdisz krolyowal, syedz{{ø}}cz na stol- czu gego, zbył wszitek dom Bazow. a nye ostawvl s nyego any psa, ny bly- sznyego, ny przyiacyelya gego. A tak zagładził Zamri wszitek dom Baazow podle słowa boszego, gesz mowyl ku Bazowy przes Hyeu proroka, prze w szelke grzechi Bazowi, a grzechy Hela, sina gego, gymysz zgrzeszily a ku grze- ckał) przywyedly lyud israhelski, gnye- waiocz pana boga israhelskego swimy marnoscyamy. ile gyny uozinkowye Hela, a wszitko, czso czinyl, popysany s{{ø}} w ksy{{ø}}gach uczinkow dny krolyow israhelskich. Sy< dmego a dwadzesszcya lyata Aza, krolya Iuda, krolyowal Zamri syedm dny w Tersa. A w ti czasy woyska obiegła bila Gebeton, myasto Fylystinske. A gdisz uszliszano, isze Zamri sy{{ø}} sprzecywyl y zabyl krolya: y uczinyl tam krolya wszitek lyud israhelski Amtri, gen bil głowa nad ricer- stwem isranelskim tego dnya w stanyech. Tedi wstaw Aam„ a wszitek Israhel s nym s Gebeton, y obiegły Tersa. A wydz{{ø}}c Zamri ysze myasto b{{ø}}dze dobito: szedwT na syen *) y zaszegl sy{{ø}} z domem krolypwim. Y umarł w swick grzeszeck, gym(<) zgrztszil, cziny{{ø}}cz szle przed bogem, a chodz{{ø}}cz po drodze Geroboamowye a po grzeszeck gego, ysze ku grzecku prziwyodł israkelski lyud. Ale gyny uczinkowye Zamri, sprzecywyenstwa a nyemyloscy gego, które czinyl, popysany s{{ø}} w ksy{{ø}}- gack skutków dny krolyow israhelskich. Tego czasu rozdzelyl sy{{ø}} lyud israkelski na dwye cz{{ø}}scy, gena czoscz przyi{{ø}}la Tebny, sina Ginetowa, chcz{{ø}}cz gy królem uczinycz. a polowycza druga Amri. Y ostał sy{{ø}} ‘) ten lyud, gysz bil z Amri, przecyw lyudu, gysz sy{{ø}} przidzerszal Tebny, sina Ginetowa. y umarł Tebny, a Amri krolyowal. Gednego a trsydzeszcy lyata Aza, krolya Iuda, krolyowal Amri nad Israhelem dwanaccye lyat. a w Tersa krolyow J al szescz lyat. Y kupyl gor{{ø}} Samarsko w Somer za dwye lybrze szrzebra, a zbudował i{{ø}}, a zdzal gymy{{ø}} myastu, gesz bil uczinyl, gymyenyem Semey* gesz gest góra bosza, albo góra Samarska. Y uczinyl Amri nyeprawye przed bogem , a czinyl zloscy wye nade wszitki ti, gysz przed nym biły. A przidzerszal sy{{ø}} wszitkimy obiczaymy skutków Geroboamowieli, sina Kabatowa, a grzechów, k nymsze przywyodl lyud israkelski, abi gnyewal pana boga isra- helskego swimy marnoscyamy. Ale gyny uczinkowye Amri a boiowye gego, gesz myewal, to popysano w ksy{{ø}}gach skutków dny krolyow israkelskick. Y otpoczin{{ø}}1 Amri s swimy oczci, a po- ■) „PalaUumu (Wnig.), pałac. '). fj/rac valuit". chowan w Samary, y krolyowal Achab, sin gego, w myasto gego. Achab, sin Amri, krolyowal nad Israhelem ossme- go a trzidzesszcy lyata Aza, krolya Iudzskego. A krolyowal Achab, sin Amri, nad Israhelem w Samary dwa- dzesszcya y dwye lecye. Y uczinyl Achab, sin Amri, nyeprawye przed bogem nade wszitki, gysz przed nym biły. a nye statczilo* gemu, abi sy{{ø}} przidzerszal grzechów Geroboamowach, sina Nabatowa, ale nadto poiól sobye szon{{ø}} Gezabel, dzewk{{ø}} Mechabel '), krolya Sydonskego, y szedł a sluszil Baal, a modlyl sy{{ø}} gemu. Y postawyl ołtarz Baalowy w koscyle* Baal. gen bil udzalal wr Samary, a udzalal lug, y przidzerszal sy{{ø}} Achab swkn sku- tkem, pobudzai{{ø}} pana boga israhelske- go2), gysz biły przed nym. A za gego dny Achiel* s Betel udzalal Iericho. Gdisz bil Abyram, sin gego pyrwi, u- marl, zaloszil ge. a w Segub, posle- dnym swim, postawił broni gego, podle słowa boszego, gesz bil mowyl przes Iosue, sina Kunowa. XVII. W t{{ø}} dob{{ø}} Elyas Tesbycsky, geden s tich, gysz bidlyly w Galaad, rzeki ku Achabowy: Zyw pan bog gest israhelski , przed gegosz oblyczim stoi{{ø}}, acz b{{ø}}dze rosa albo deszcz tick lyat, lecz podle slow ust mich. A prziszlo słowo bosze k nyemu, rzek{{ø}}c: Gydzi *) Eihbaal (Wulg.). *) Wypuści! w tém miejscu: „super omnes reges Israel". precz, a odicz przecyw wschodu sluncza, a skrig (skryj) sy{{ø}} u potoka Ka- rit, gen gest przecyw Iordanu, a tu s potoka pyg, a gawronom gesm przikazal, abi cy{{ø}} karmyly tam. Y odszedł a uczinyl podle słowa boszego. A gdisz odszedł, y syadl nad potokem Karit, gen gest przecyw Iordanu: przinosyly gemu gawrony chleb a my{{ø}}so rano, takesz chleb a my{{ø}}so wyeczor, a pyl s potoka. Tedi po nyektorich dnyoch wiseckl potok, bo nye padał descz na zemy{{ø}}. Y prziszedl glos boszi k nyemu, rzek{{ø}}cz: Wstań, a gydzy do Se- U? repti* Sydonskey, bidlsze tu, bocyem przikazal geney wdowye, abi cy{{ø}} kar- myla. Tedi on wstaw, y szedł do Sa- repti Sydonskey. A gdisz prziszedl ku bronye myeszczskey: ziawyla sy{{ø}} gemu nyewyasta wdowa, zbyrai{{ø}}c drwa. a wezwaw i{{ø}}, rzeki k nyey': Day my malyutko wodi w ss{{ø}}dze, acz sy{{ø}} na- pyi{{ø}}. A gdisz ona poydze, ckcz{{ø}}cz przi- nyescz: wzwola za ny{{ø}} rzek{{ø}}c: Przi- nyesz my, prosz{{ø}}, y skib{{ø}} chleba w twey r{{ø}}ce. Ona otpowye: Zyw gest pan bog twoy, ysze nye mam ckleba, geno z garstk{{ø}} m{{ø}}ki we ss{{ø}}dze, a malyutko oleya w oleynyku. a przeto zby- ram dwye drewnye, abich w'szedszi, y uczinyla to sinu memu a mnye, abi- ckowTa to sznyadszi y umarła. Helyas rzeki k nyey: Xye boy sy{{ø}}, ale szed- szi, uczin iakosz rzekła. Ale mnye s tey m{{ø}}ki uczin napyrwey oprzasnek malyutki podpopyelni, przinyesysz my, a tobye y sinu twemu uczin potem. Bo to mowy pan bog israkelski: W s{{ø}}- dze nye b{{ø}}dze ubiwacz m{{ø}}ki, a w oley- nyku oleya sy{{ø}} nye umnyeyszi, asz do tego dnya, w ktori pan seszle deszcz na zemy{{ø}}. Tedi ona szedszi, ucziny podle słowa Helyaszowa. y iadl on a ona a dom gey, a od tego dnya wy{{ø}}- cey w s{{ø}}dze m{{ø}}ki nye ubiwalo, any w oleynyku oleya nye umnyeyszalo, podle słow a boszego, gesz mowyl przes Tlelyasza. Tedi sy{{ø}} potem stało, ysze sy{{ø}} roznyemogl sin macyerze c z e 1 y a- d n e y, a bila na nyem przesylna nye- mocz, tak isze nye mogl dichacz. Tedi rzecze Helyaszowy: Cso mnye a tobye m{{ø}}szu boszi ? wrszedlesz ku mnye, abi wspomyenyoni bili zloscy me, abi zabyl sina mego V Helyas rzecze: Day my sina twrego. A wsz{{ø}}w' sina gey z gey łona, y nyosl gy do pokoia, tu gdzesz on bidlyl, y poloszil gy na swem loszu, y wdał ku panu, rzek{{ø}}c: Panye bosze moy, takosz t{{ø}} wdowo, u nyeysze iakosz takosz sziwy{{ø}} sy{{ø}}, ti gesz zam{{ø}}cyl, yszesz zabyl sina geyV A roszirzyw* syp, y poloszil syó na dzecy{{ø}}czu trsy krocz, a wolał ku panu, rzekocz: Panye bosze moy, prosz{{ø}}, abi sy{{ø}} nawrocyla dusza tego dzecy{{ø}}cya w gego wn{{ø}}trza. V usliszal pan glos Helyaszow, y nawrocyla sy{{ø}} dusza dze- cy{{ø}}cya weyn, y oszilo. Tedi Heli as wsz{{ø}}w' dzecyó, y poloszil gy wr nysszem pokoiu domu, y dal macyerzi gego, rzek{{ø}}c: Otocz sin twoy sziw gest. Y rzecze nyewyasta ku Helyaszowy: Iusz na tem gesm poznała, ysze gesz ti m{{ø}}sz boszi, a słowo bosze prawe gest w uscyech twich. T A edi po nyemalo dnyock słowo bosze sstalo sy{{ø}} ku Helyaszowy, w trze- cyem lecye, rzek{{ø}}cz: Gydzi, a ukasz sy{{ø}} Achabowy, 11 acz seszly{{ø}} descz na zemy{{ø}}. Y szedł Helyasz, abi sy{{ø}} ukazał Achabowy, a bil glod wyelyki w [Samary. Zatim Achab wezwał Abdia- sza k sobye, starost{{ø}} domu swego, a Abdias bal sy{{ø}} boga barzo. Bo gdi gubyla Gezabel proroki bosze, tedi on wsz{{ø}}w ssto prorokow, y sckowal gyck po py{{ø}}cy dzesy{{ø}}t w iaskinyach, a kar- myl ge chlebem a wod{{ø}}. Y rzecze Achab ku Abdiaszowy: Gydzi do zemye ku rozmaytim studnyam wodnim, a na wszitki padok, zaly snadz b{{ø}}dzem moc nalescz korzeń'), a odchowacz konye a muli, abi owszem nye zmarły dobi- tkowye. \ rozdzelylasta sobye włoscy, abi ge schodziły. Ackab szedł na ge- n{{ø}} drog{{ø}}, a Abdias drug{{ø}} drog{{ø}} osobno. A gdisz bil Abdias na drodze: potka gy Helyas. A gdisz gy pozna, padł na swp twarz, rzek{{ø}}c: Tylysz, panye moy, Helyasz ? On otpowye: la- cyem. Y rzeki: Szedw powvedz panu twemu: Helyas prziszedl. K temu on rzeki: Csom zgrzeszil, yrsze my{{ø}} podasz, slug{{ø}} swego, w róce Ackabowye, abi my{{ø}} zabyl? Zyw gest pan bog twoy, y sze nye lyuda any krolewstwa, dokódbi my{{ø}}> bil nye posiał pan moy, szukai{{ø}}cz cyebye. A wszitci lyudze ot- powyedzely: Nye go tu. Zaprzisy{{ø}}gl wszelka krolewstwa a lyudzi, przeto ') „herbam* (Wulg.). iszesz nye bil naleszon ti. A to my nynye mowysz: Gydzi, powyedz panu twemu: Helyas gydze. A gdisz ia odi- dę ot cyebye: duch boszi odnyesye cyc na myasto, gegosz ia nye wyem. A przid{{ø}}c, powyem Achabowy, a on nye naydze cyebye, zabyge my{{ø}}. a ia, sluga twoy, boi{{ø}} sy{{ø}} boga z mey mlo- doscy. Zaly nye powyadano tobye, panu memu, eso bich uczinyl, gdi zaby- iala Gezabel proroki bosze, iszem za- tayl prorokow boszich, ssto m{{ø}}szow, pyóczdzesy{{ø}}t a py{{ø}}czdzesy{{ø}}t w iaski- nyach, a karmyl ge chlebem a wod{{ø}}? A ti nynye mowysz: Powyedz panu twemu: Helyas gydze, abi my y zabyl ? Helyas rzeki: Zyw gest pan wszech zast{{ø}}pow, przed gegosz oblyczim sto- i{{ø}}>, iszecz sy{{ø}} dzisz gemu ukaszo. Tedi Abdias szedl przecyw Achabowy y po- • wyredzal gemu. Y wiszedl Achab na- przecywo Helyaszowy, a uzrzaw gy, rzeki: Ty gesz ten, gensze z a m o- czasz lyud israhelski ? On rzeki: Nye sm{{ø}}cylem ia Israhela, ale ti a dom oczcza twego, geszeseye nye chowały przikazanya boszego y naszlyadowaly Baalym. Ale tak poszły nynye, a zgromadź zbór ku mnye wszego israhel- skego lyuda na gor{{ø}} karmelsk{{ø}}, a prorokow BaaJ cztirzi ssta a pyęczdzesy{{ø}}t, a prorokow lugowich, gysz gedz{{ø}} u stoki Gezabel, cztirzissta. Tedi Achab posiał... Tu iwie karty wydarte. iXX, 15). . 112 .. .a trsydzesszcy. Y zlyczil po nych lyud wszitek sinow Israhelskich, syedm tysy{{ø}}czow. Y wiszly o poludnyu, a Benadab pyl y opyl sy{{ø}} w stanye swem, a krolyow dwa a trsydzesszcy s nym, gysz gemu prziszly na pomocz. Y wiszly slugy ksy{{ø}}sz{{ø}}t wszitkick włoscy w pyrwem czele. Y posiał Benadab. Gyszto mu wskazały, izek{{ø}}c: M{{ø}}szowye wiszly s Samariey. K nym on rzecze : Ly ubo prze pokoy gyd{{ø}}, zgymay- cye ge ziwo, lyubo przeto, abi boio- waly, ziwo ge wezmycye! A to tak. wiszly slugy ksy{{ø}}sz{{ø}}t włoscy, y osta- tnya woyska szła za nymy. Y pobył kaszdi m{{ø}}sza tego, gen przecywr gemu szedł, y pobyegly Syrsci, a scygal ge israkelski lyud. y ucyekl takesz Benadab, kroi Syrsky, na konyu s geszczci swimy. A tak kroi israhelski wiszedl, pobył konye y wozi, a pobył Syrsk{{ø}} zemy{{ø}} ran{{ø}} wyelyk{{ø}} barzo. Tedi przi- st{{ø}}pyw prorok ku krolyowO) israhel- skemu, rzeki k nyemu: Gydzi, a posyl sy{{ø}}, a wydz, eso uczinysz. bo dru- gego lyata kroi Syrski winydze przecyw tobye. A slugy/ krolya Syrskego rzekły k nyemu: Bogowye gor s{{ø}} bo- gowye gych, przeto nas przemogły. Ale lepyey, abichom przecyw gym boio- waly na polyu, a przemoszemi ge. Przetosz ti tak uczin: Oddal wszelkego krolya od gego zastępu, postaw w mya- sto gych ksy{{ø}}sz{{ø}}ta, a uczin znowu, lyczb{{ø}} ricerstwa w myasto onick, gisz s{{ø}} zbycy s twich, a konye w myasto kouy drzewyeyszick, a wozi w myasto wozow, gyszesz drzewyey myal. Y b{{ø}}- dzem boiowacz przecyw gym na poły o cli, a uzrzisz, ysze ge przemoszemi. Y uwyerzil radze gich, a uczinyl tak. Przeto gdisz rok myn{{ø}}1, zlyczil Benadab Syrske, y wzial na Affet, abi boiowal przecyw israhelskemu lyudu. A zatym takesz sinowye israhelsci zly- czery s{{ø}}, a nabrawszi pokarma, y wi- gely przecyw gym, iako dwye male stadze koz. Ale Syrsci napelnyly s{{ø}} wszitk{{ø}} zemy{{ø}}. W t{{ø}} dob{{ø}} geden m{{ø}}sz boszi przist{{ø}}py ku krolyu israhelskemu, rzeki: Tocz mowy pan bog: Przeto isze rzekły Syrsci: bog górni gest gich, a nye bog dolow: dam wszitko sebra- nye to wyelyke w r{{ø}}k{{ø}} two, a wzwye- cye, yszem ia pan. Y zrz{{ø}}dzaly syedm dny przecyw sobye y Syrsci y ony czoła, a syodmego dnya sstal sy{{ø}} boy. y pobyły Syrskich sinowye israhelsci ssto tysy{{ø}}czow pyeszich genego dnya. Y ucyekly cy, gysz biły ostały, do Affet myasta, a padł mur na dwadzeszcya a na syedm tysy{{ø}}czow lyudzi, gisz biły ostały. A zatym Benadab u- cyekai{{ø}}, wszedł w myasto do przebitka, gen bil wn{{ø}}trz przebitka, y rzekły gemu sług?/ gego: Sliszelysmi, ysze krolyowye domu israhelskego myloscy- wy s{{ø}}. przetosz opaszmi sy{{ø}} wormy (wormi) po naszich byodrach, a powrozi wloszimi na nasze głowi, winydzmi przecyw krolyu israhelskemu. zalycz snad* nas żywy. Y opasały byodri swre wormy, a wloszily powrozi na swe głowi, y prziszly ku krolyowy israhelskemu, rzek{{ø}}c: Sługa twoy Benadab mowy : Prosz{{ø}}, abi my{{ø}} szywyk On rzecze : Gęstły gescze zyw, brat moy gest. To przyi{{ø}}ly m{{ø}}szowye za scz{{ø}}scye, a r{{ø}}cze pochicyly słowo ust gego, y rzekły: Brat twoy Benadab zyw gest. On rzeki: Gydzcye, a przywyedzcye gy ku mnye. Y wiszedl k nyemu Benadab, y wsz{{ø}}1 gy na swoy woz, rzek{{ø}}c: Myasta, iasz wsz{{ø}}1 ocyecz moy oczczu twemu, nawrocz{{ø}} tobye. a ulycz nadzalay w Damaszku sobye, iako na- czinyl ocyecz moy w Samary, a ia smyrzyw sy{{ø}} s stob{{ø}}, odid{{ø}}ó od cyebye. A smyrzil sy{{ø}} s nym y puscyl gy precz. Tedi geden m{{ø}}sz s sinow pro- rokowich rzecze ku swemu towarziszo- wy słowem boszim: Zbyg (zlij) my{{ø}}! A on nye chcyal gego zbycz. Gemu on rzeki: Przeto iszesz nye chcyal sli- szecz głosu boszego: owa, odidzesz ode mnye, a zabyge cy{{ø}} lew. A gdisz ma- lyutko odidze od nyego, nalyazw gy lew y zabyl gy. Ale on nalyazl m{{ø}}- sza drugego, rzeki k nyemu: Byg my{{ø}}! Gensze byl gy a ranyl. Tedi szedł pro- rol* y nalyazl krolya na drodze, prze- myenyw posucym iposuciem) prochu usta a oczi swoy. A gdisz kroi poydze, wzwola k nyemu, rzek{{ø}}c: Sługa twoy wiszedl boiowacz blysko, a gdisz po- byegl m{{ø}}sz geden, prziwyodł gy ktosz ku mnye, rzek{{ø}}c: Strzesz m{{ø}}sza tego! a ucyeczelycz, b{{ø}}dze dusza twa za gego dusz{{ø}}, albo lybr{{ø}} szrzebra za to dasz. A gdisz ia, sm{{ø}}cyw sy{{ø}}, y tam y sam sy{{ø}} obraczal, natichmyast kamo s z sy{{ø}} podzal. K nyemu kroi israhelski rzeki: To gest s{{ø}}{{ø}}d twoy, gen- szesz sam z g o d 1 ('■)• Tedi on natichmyast sstarl proch s swey twarzi, y poznał gy kroi, isze bil geden s pro- rokow. On k nyemu rzeki: To mowy pan: Przeto iszesz puscyl m{{ø}}sza do- stoynego szmyercy z r{{ø}}ki twey: b{{ø}}dze dusza twa za gego dusz{{ø}}, a lyud twoy za lyud gego. Y wrocyl sy{{ø}} kroi do domu swego, pot^pyw to slisz{{ø}}cz, a gnyewai{{ø}}cz sy{{ø}} prziszedl do Samariey. XXI. po tich slowyeeh, bila tego czasu wynnyoza NabotowaGezrahelskegu, iasz bila w Gezrahel podle syeny Acha- bowi, krolya Samarskego. Y mowyl Achab ku Nabotowy, rzek{{ø}}c: Day my wynnycz{{ø}} sw{{ø}}, acz ucziny{{ø}} sobye za- grod{{ø}} szeln{{ø}}, bo my gest w s{{ø}}sydz- stwye a blyssku mego domu. a dam U3 tobye za || ny{{ø}} wynnycz{{ø}} lepsz{{ø}}, a gestlycz sy{{ø}} podobnycy zda, dam cy szrzebra zacz stoy (stoi). K temu otpowye Nabot: Smyluy sy{{ø}} nade mn{{ø}} pan, abich nye dal dzedzicstwa ocz- czow mich tobye. Tedi prziszedl Achab do domu, gnyewai{{ø}}cz sy{{ø}} a gorly{{ø}}c sy{{ø}} s tego słowa, gesz mowyl k nyemu Nabot Gezrahelytski, rzek{{ø}}c: Nye dam tobye dzedziczstwa oczczow mich. A porzucyl sy{{ø}} na losze swe, obrocyw twarz sw{{ø}} k scyenye, y nye iadl chleba. Tedi wszedszi k nyemu Gezabel, szona gego, y rzecze k nyemu: Cso gest tego, z nyegosz sy{{ø}} zasm{{ø}}cyla dusza twa, a przecz nye gesz chleba ? On gey otpowye: Mowylem ku Nabotowy Gezrahelskemu, rzek{{ø}}c gemu: Day my sw{{ø}} wynnycz{{ø}}, a węszmy za ny{{ø}} pyenypdze, a gęstły sy{{ø}} lyuby tobye, dam za ny{{ø}} lepszo wynnycz{{ø}}. A on rzeki: Nye dam tobye wynnyce mey. Y rzecze Gezabel, szona gego, k nyemu: Wyelykey slaw{{ø}}tnoscy gesz, a dobrze sprawyasz krolewstwo israhelske! Wstań, a gedz chleb, a b{{ø}}dz d o b r z e y* miszly. Ia tobye dam wyn- nocz{{ø}}* Nabotow{{ø}} Gezrahelskego. Tedi napysawszi lysti gynyenyem Achabo- wim, a znamyonawszi gy pyrscye- nyem gego, posiała ku urodzenszj/m, gysz biły w myescye gego a bidlyly s Nabotem. A to bilo pysano na ly- scyech: Przikazcye post, a kaszcye sye- dzecz Nabotowy myedzi urodzenszimy lyuda, widaycye dwa m{{ø}}sza sini Be- lyal, acz krzywe swyadeczstwo powye- ta: Zlorzeczil Nabot boga a krolya. wiwyedzcye gy a ukamyonuycye, a tak umrze. Y uczinyly myesczanye gego y urodzenszi a lepszi, gysz bidlyly s nym w myescye, iako gym przikazala Gezabel a iako bilo napysano na lyscyech, gesz bila k nym posiała. Y przikazaly post, a syedzecz kazały Nabotowy myedzi pyrwimy z lyuda. A przy wyod- sz(i) dwa m{{ø}}sza, sini dyablowa, ka- zaly gyma syedzecz przecyw gemu. Tedi ona, to czusz1) m{{ø}}szowye Be- lyal, rzeklasta przecyw gemu swyadeczstwo przed wszitkim lyudern: Prze- klynal Nabod boga a krolya. Przetosz wiwyodszy gy z myasta, ukamyono- waly y posiały ku Gezabel, rzek{{ø}}cz: Ukamyonowan Nabod y umarł. Tedi sy{{ø}} sstalo, gdisz usliszala Gezabel Nabo- ta, ysze ukamyonowan a umarł, rzekła ku Achabowy: Wstań, wwy{{ø}}sz sy{{ø}} ') scilicet ut. w wyunycz{{ø}} Nabotow{{ø}} Gezrahelycske- go, gen nye chcyal pozwolycz tobye a dacz gey a wszócz pyeny{{ø}}dze za ny{{ø}}. bo nye szyw Nabot, ale umarl. Tedi uszliszaw Achab, ysze umarl Nabot, wstal y ial do vymiyce Naboto- wi, abi sy{{ø}} w ny{{ø}} wwy{{ø}}zal. W t{{ø}} dob{{ø}} przemowyl pan ku Elyaszowy Tezbyczskemu, rzek{{ø}}cz: Wstan, gydz naprzecywo Achabowy krolyowy, gen gest w Samar?/, owa, tocz gydze do wynnyce Nabotowy e, abi sy{{ø}} w ny{{ø}} wwy{{ø}}zaL mowy{{ø}}cz k nyemu: Tocz mowy pan bog: Żaby lesz, a nad to wsz{{ø}}- lesz, a potem prziczinysz. Tocz mowy pan: Na temto myescye, na nyemsze lyzaly krewr psy Nabotow{{ø}}, b{{ø}}d{{ø}} ly- zacz y tw{{ø}} krew. Y rzeki Achab ku Helyaszowy: Azalysz nalyazl na mnye sobye nyeprzyiacyelya? On rzeki: Nalyazl. przeto yszesz sy{{ø}} oddal na to, abi czinyl zloscz przed oblyczim boszim. Przeto tocz mowy pan: Owa, tocz ia prziwyod{{ø}} na cy{{ø}} zle, a pode- tn{{ø}} poszlyatky twe, a zbyi{{ø}} s Achab asz do psa y mdłego y poszlednyego s Israhela, a ucziny{{ø}} dom twoy, iako dom Geroboamow, sina Nabotowa, a iako dom Baza, sina Achia, przeto iszesz to uczinyl, abi my{{ø}} roznyewal a ku grzechusz przywyodl Israhel. K temu takesz o Gezabel mowyl pan, rzek{{ø}}c: Psy sznyedz{{ø}} Gezabel na po- lyu Gezrahelskem. A umrzely Achab w myescye, sznyedz{{ø}} gy psy. gęstły umrze na polyu, sznyedz{{ø}} gy ptaci nyebyesci. Przeto nye bil drug?/ taki, iako Achab, gen sy{{ø}} na to dal, abi czinyl zle przed oblyczim boszim, pobudzała gy szona gego Gezabel, tak ganyebni uczinyl sy{{ø}}, ysze naszlya- dowal módl, gesz biły uczinyly Amo- rey, gesz skaszil pan od twarzi sinow israhelskich. A tak gdisz usliszi Achab ti iste rzeczi: rozdarł na sobye odze- nye swe, a odzal cylycyum cyalo swe, y poscyl sy{{ø}}, a spal w worze, a chodził, z wy esy w glowp. Tedi potem przemowyl pan ku Helyaszowy, rzek{{ø}}cz k nyemu: Wydzalesz, ysze sy{{ø}} poko- rzil Achab przede mn{{ø}} ? a przeto, isze sy{{ø}} pokorzil prze my{{ø}}, nye przepuscz{{ø}} złego za gego dny, ale we dnyoch sina gego ucziny{{ø}} wyele złego nad gego domem. XXII. # atym myn{{ø}}la trsy lyata przes boia myedzi Syrsk{{ø}} zemy{{ø}} a israhelsk{{ø}}. A w trzecyem lyecye p r z y i a 1 Iozaphat, kroi Iuda, ku krolyowy Israhel. Y rzeki kroi Israhel ku slugam swim: Nye wye- cye, ysze nasze gest Kamót Galaad, a myeszkami ge wsz{{ø}}cz z r{{ø}}ku krolya Syrskego? Y rzecze ku Iozaphat, krolyowy Iuda: Podzeszly se mn{{ø}} ku boiowanyu do łiainot Galaat ? Tedi Iozaphat ku krolyowy israhelskemu rzecze: lakom ia, tako i ti. lyud moy a lyud twoy gena rzecz s{{ø}}{{ø}}. geszczci moy a geszczci twoy. Y rzecze Ioza- pkat ku krolyowy israhelskemu: Patrzi, prosz{{ø}} cyebye, ziawyenya boszego dzisz. Tedi kroi israhelski sebraw prorokow b 1 y z ku cztirzem sstom m{{ø}}- szow, y rzecze k nym: Mamly gydz do >> e8 Ramot Galaad boiowacz, czily nycs? Gemu ony otpowyedzely: Gydz, a dacz ge pan w r{{ø}}k{{ø}} krolyow{{ø}}. 1 rzeki Iozaphat: Azaly nye proroka boszego tu, bichom gego pitaly ? Y rzecze kroi 114 is i rahelski ku Iozaphatowy: Ostał geden m{{ø}}sz, przes ktorego moszem opi- tacz pana. ale ia gego nye nawydz{{ø}}, bo nye prorokuge my dobrego, ale zle, Mycheas, syn Gemlya. Iozaphat rzecze: Nye mow tak krolyu. Tedi kroi israhelski powoła w genego urz{{ø}}dnyka1), k nyemu rzeki: Ricklo prziwyedz My- ckea, sina Gemlya. A w t{{ø}} dob{{ø}} kroi israkelski a Iozaphat, kroi Iuda, sya- dlasta oba kaszdi na stolczu swem, odzan ruchem królewskim, na myeszczczu podle broni Samarskey, a wszit- ci proroci prorokowały przed nym a. Y uczinyl sobye Sedechias, sin Kanaan, rogy szelyazne y rzeki: Tocz mowy pan: Tymto rozdrzesz zemy{{ø}} Syrsk{{ø}}, asz i{{ø}} y zgładzisz. A wszitci proroci takesz prorokowały, rzek{{ø}}c: Wzidzi do Ramot Galaad, a gydzi scz{{ø}}stnye, a poda pan w r{{ø}}ce krolyowi nyeprzyia- cyele twe. A zatim poseł, gen bil szedł, abi wezwał Mycheasza, mowyl k nye- mu rzek{{ø}}cz: Owa, tocz wszitci proroci genimy usti dobre rzeczi krolyowy pro- rokui{{ø}}. Przeto takesz y ti zrownay sy{{ø}} s nymy, mow dobre. Mycheas rzecze: Zyw gest pan, ysze czsoszkoly powye my pan, to b{{ø}}d{{ø}} mowycz. To rzekw, y prziszedl ku krolyowy. Y rzecze gemu kroi: Mychea, mamly gechacz do Ramot Galaat boiowacz, czily nye- ckacz ? On otpowye: Wstaw, gydzi wyesyele, a poda ge pan w r{{ø}}ce krolyowye. Tedi kroi rzeki k nyemu: Pyrwe wTtore') zaprzisy{{ø}}gam cy{{ø}}, abi my nye mowyl, gedno cso prawdzy- wego gest, w gymy{{ø}} bosze. On rzeki: Wydzalem wszitek Israkel rozbyegszi sy{{ø}} po górach, iako owrce nye mai{{ø}}cz pastirza. y rzeki pan: Nye mai{{ø}} pana cyto, WTOCZ syó kaszdi do swego domu w pokoiu. W t{{ø}} dob{{ø}} kroi israkelski ku krolyowy Iozapkatowi iudzske- mu rzecze: Azalym tobye nye rzeki, ysze my nye prorokuge dobrego, ale zawszgy zle ? Ale on nad to rzecze: Przeto slisz słowo bosze: Wvdzalem «/ pana syedz{{ø}}c na stolczu swem, a wszitek zast{{ø}}p nyebyeski stoi{{ø}}cz podle gego na prawyci y na lewych Y rzeki pan: Kto okłam a Ackaba, krolya isra- helskego, abi geckal y padł w Ramot Galaad ? Y rzeki geden na lewyci słowa taka, a druggt gynaka. Zatym wi- st{{ø}}pyw duch, y stal przed bogem, rzek{{ø}}cz: la gy okłamana. Geniusz rzeki pan: Na czem ? A on rzecze: Winyd{{ø}} a b{{ø}}d{{ø}} duck 1 s z i w i (łżywy) w uszcyech wszitkick prorokow gego. Y rzeki pan: Oklamay, a przemosz! wiszedw, uczi- nysz tak! Przeto iusz dal pan duch lsziwi w usta wszeck twick prorokow, gysz tu s{{ø}}, a pan mowyl przecyw tobye zle. Tedi przist{{ø}}pyw Sedechias, sin Kanaan, y uderzil Myckea w lyce, rzek{{ø}}c: Tedi nyeckal my{{ø}} duck boszi, a mowyl tobye ? Y rzecze Myckea: Uzrzisz tego dnya, gdisz wnydzesz do ’) „Eunuchum quendamu w Wulg. ') Iterum atque iterum. pokoia wn{{ø}}trzney komori, abi sy{{ø}} skrih Y rzecze kroi israhelski: Wezmycye Mychea, acz ostanye u Amona, ksy{{ø}}- sz{{ø}}cya myesczkego, a u Ioas, sina Amalechowa. Rzeczcyesz gyma: Tocz mowy kroi: Wsadzcye tego m{{ø}}sza w cyemnycz{{ø}}, a chowaycye gy chlebem zam{{ø}}tka a wod{{ø}} truchloscy, doi{{ø}}d sy{{ø}} nye wrocz{{ø}} w pokoiu. Tedi rzecze Mycheas: Wrocyszly sy{{ø}} w pokoiu: nye mowyl pan przes my{{ø}}! Y rzecze: Sliszcye wszitci lyudze to! Ge- chal kroi israhelski a Iozaphat, kroi Iuda, do Ramot Galaat. Tedi kroi israhelski ku Iozaphat rzeki: Weźmy zbro- i{{ø}}, wnydzisz w boy, a oblecz sy{{ø}} w me‘) odzenye. A zatym kroi Israhel, przemyenyw swoy odzew, y wszedł w boy. Ale kroi Syrski przikazal ksy{{ø}}- sz{{ø}}tom wozowim dwyema a trsyem dzesstom, rzek{{ø}}c: Nye b{{ø}}dzecye boiowacz przecyw wy{{ø}}czszemu a mnyey- szemu any szadnemu, geno przecyw krolyowy israhelskemu samemu. A gdisz uzrzely ksy{{ø}}sz{{ø}}ta wozowa Iozaphata, u m y e 1 y * 2), bi on bil kroi israhelski, a rzucywszi sy{{ø}} nayn, y boiowaly przecyw gemu. Y wzwolal Iozaphat, y zrozumyely ksy{{ø}}sz{{ø}}ta wozowa, ysze nye kroi israhelski, y nyechaly gego. Zatym geden m{{ø}}sz napy{{ø}}1 1 {{ø}} c z i s k o, w nyeistnoscz3) strzelyl strzal{{ø}}, a na god{{ø}} zastrzelyl krolya israhelske- go myedzi płucem a myedzi szol{{ø}}tkem. Tedi on rzeki wosznyci swemu: Obrocz r{{ø}}k{{ø}} sw{{ø}}, wiwyezisz my{{ø}} z woyski, *) W Wulg.: „vestibus tuis*. *j suspicati sunt. *) in incertum (Wulg.). bocyem cy{{ø}}szko ranyen*. Y sstal sy{{ø}} boy tego dnya, a krol israhelski stal na swem wosze przecyw Syrskemu, y umarl k wyeczoru. y cyekla krew z rani w woz. A zatim sluszebnyk wzwo- la po wszitkey woyscze, pyrwey nysz slunce zaszło, rzek{{ø}}cz: Wrocz sy{{ø}} kaszdi do swego myasta a do zemye swey. A tak umarl krol, y donyesyon do Sa- mariey, y pochowały krolya w Samary, a umily woz w Samarskem stawku, y lyzaly psy krew gego, a w{{ø}}dzi- dla umily podle słowa boszego, gesz bil mowyl. Ale gyny skutci Achab y wszitko, czsosz czinyl, a dom s wslu- nowich* koscy, gysz bil udzalal, a wszech myast, ktore udzalal, to wszitko popysano w ksy{{ø}}gach uczinkow dny krolyow israhelskich. A tak skonał Achab s swimi oczci, a krolyowal Otozias*, sin gego, w myasto gego. Ale Iozaphat, sin Aza, pocz{{ø}}1 krolyowacz nad Iud{{ø}} czwartego lyata Achaba, krolya israhelskego. W py{{ø}}cy a we trsyech dzesstoch lecyech bil, gdisz pocz{{ø}}1 krolyowacz. a dwadzesszcya y py{{ø}}cz lyat krolyowal wT Ierusalemye. A gy- 115 my{{ø}} macyerze gego Azuba, dzewka Salay. A przidzerszawal sy{{ø}} wszitkimy czini drog Aza, oczcza swego, a nye oddalyal sy{{ø}} od nych a czinyl to, czsosz prawego przed bogem. Ale wszdi gomich modi nye zatracyl, bo gescze lyud obyatowal a palyl obyati na wi- sokoscyack. Y myal pokoy Iozaphat s królem israhelskim. A skutkowye gego, gesz czinyl, a boiowye, popysany s{{ø}} w ksy{{ø}}gach skutków dny krolyow Iuda. A takesz ostatek kaplanowr mo- dlebnich, gysz biły ostały za dny Aza, oczcza gego, zatracyl s zemye. Any bil tego czasu krol ustawyon w Edom. A naczinyl bil Iozaphat korabyow na morze, abi na nych plin{{ø}}1 do Offyr po złoto, a nye mogly na nych gydz, isz sy{{ø}} złamali w Assyongaber. Tedi rzeki Otosyas, sin Achabowr, ku Iozaphato- wy: Nyechay gyd{{ø}} slugy me s twimy slugamy na korabyoch. y nye chcyal Iozaphat. Y skonczal s swimy oczci Iozaphat, a pochowan s nymy w myescye Dauid, oczcza swego. Y krolyo wal loram, sin gego, w myasto gego. Ale Otosyas, sin Achabow, bil pocz{{ø}}1 krolyowacz nad israhelskim lyudern w [Samary syodmego naczcye lyata Io- zaphata, krolya Iuda. A krolyowal nad Israhelem dwye lecye, a czinyl nye- prawye przed bogem, a przidzerszawal sy{{ø}} drogy oczcza swego a macy erze swey, a drogy Geroboamowi, sina Na- batowa, gen przywyodl lyud israhelski ku grzechu. A sluszil Baal a modlyl sy{{ø}} gemu, a roznyewal pana boga isra- helskego podle wszego, eso czinyl o- cyec gego. o^®V__^Srxo KKÓLEWSKIE IV. Poczinaio* sy {{ø}} ksy{{ø}}gy czwarte krolewske. Kapytulum I. i) Przest{{ø}}pyl na swem szlyu- bye Moab w Israhelu, po tem czassye, gdisz bil iusz umarl Achab. Y upadl Oto- zias przes okno palaczo- we, gesz myal w Samary, a wtemto ') Litera P tu tylko tymczasowa. W pozostawioném próżnćra -miejscu zamierzano j% wykonać pożniéj większy i ozdobnie. rozdraziw sy{{ø}}, nyemogl. Y posiał slugy swre, rzek{{ø}}c: Gydzcye, po- radzcye sy{{ø}} s Belzabubem*, bogem Aka- ronskim, b{{ø}}d{{ø}}ly moc zyw b i c z i (.) s tey mey nyemoci. Zatim angyol bosz mowyl ku Helyaszowy Tezbycskemu, rzek{{ø}}c: Wstań, a gydzi naprzecywko posłom krolya Samarskego, a to gym tzeczesz: Azaly nye boga w Israhelu, abiseye szły radzicz sy{{ø}} z Belzebubem bogem Akaronskim ? Przeto tak mowy 53 pan bog, ysze s tego losza, na gem- szesz legi nyé wstanyesz, ale umrzesz. A to rzeki y szedł precz Helyas. Y wrocyly sy{{ø}} poslo wye ku Otoziaszowy, gyinsze on rzeki: Przeczscye sy{{ø}} wrocyly? A ony otpowyedzely, rzek{{ø}}c: Potkał nas geden m{{ø}}sz a rzeki nam: Wroczcye sy{{ø}} a gydzcye ku krolyowy, gensze was posiał, a mowcye gemu: Tocz mowy pan: Zaly nye bilo boga w Israhelu, yzesz posiał, ab> sy{{ø}} poradził z Belzebubem bogem Aka- ronekiin ? Przeto s tego losza, na gem- szesz legi, nye wstanyesz, ale umrzesz- On rzeki: Kakey postawi, a w kakem odzenyu bil ten m{{ø}}sz, gen was potkał, a ta słowa wam mowyl ? Ony rzekły : M{{ø}}sz kosmaii a skorzanim powroskem opasani po swich byodrach. W tę dob{{ø}} rzeki: To gest Helyas Tezbycski. Y posiał Otosyas k ny emu geno ksy{{ø}}- sz{{ø}} py{{ø}}czdzesyoinyka a py{{ø}}czdzesy{{ø}}t m{{ø}}szow, gysz biły pod nym. Gensze wnydze k nyemu a nalyazl gy, a on na wyrzchu gori syedzi. Y rzecze k nye- mu: M{{ø}}szu boszi, przikazal kroi, abi z gpri szczedh Otpowyedzal Helyas, rzek{{ø}}c: Gęstłym ia m{{ø}}sz boszi: sst{{ø}}- pysz ogen z nyebyos, spalysz cy{{ø}} a py{{ø}}czdzesy{{ø}}t twich! A tak sst{{ø}}pyl o- gen s nyebyos a spalyl gy y tick py{{ø}}czdzesy{{ø}}t, gisz s nym biły. Tedi Oto- zias posiał druge ksy< .szó pyńczdze- sy{{ø}}tnyka a py{{ø}}czdzesyęt s nym. Gen prziszedl ku Helyaszowy, rzeki gemu: Czlowyecze boszi, tocz mowy kroi: Poszpyesz sy{{ø}} na dok Helyas rzeki: i Gestlym ia czlowyek boszi: st{{ø}}pisz I ogen s nyebyos, spalysz cy{{ø}} a py{{ø}}cz- ! dzesjpt twick! A st{{ø}}pyl ogen s nyebyos y spaly-ł) gy a py< iczdzesy{{ø}}t gisz s nym biły. Tedi Otozias posiał trzecye ksy{{ø}}sy{{ø}}* py{{ø}}czdzesyótnyka a py{{ø}}cz- dzesyęt s nym. Gen gdisz przidze, po- kly{{ø}}kl na kolyamt* przed Helyaszem, y rzecze: M{{ø}}szu boszi, nye pot{{ø}}pyay dusze mey a dusz sług twick, gisz se mn{{ø}} s{{ø}}. Owa, sst{{ø}}pyl ogen z nyebyos y spalyl dwye ksy{{ø}}sz{{ø}}ti* py{{ø}}czdzesy{{ø}}t- nyki y to oboge py{{ø}}czdzesy{{ø}}t, gysz biły s nyma. Ale ia cyebye prosz{{ø}}^ abi sy{{ø}} slyiltówal nad m{{ø}} duszo. Y przemowyl angyol boszi ku Helyaszowy, rzek{{ø}}c: Nye boy sy{{ø}}, sidzi s nym! A wstaw Helyas, sydze s nym ku krolyowy, a mowyl k nyemu, rzek{{ø}}c: Tocz mowy pan: Yszesz posyłał posli, pita :{{ø}} otpowyeazi od Belzebuba boga Akaronskego, iakobi nye bil bog w Israhelu, s nym bi sy{{ø}} mogl popitacz: przeto nye wstanyesz s tego losza, ns nyemszesz legi, ale smyęrcy{{ø}} umrzesz. Y umarl Otozias podle rzeczi boszey, i{{ø}}sz mowyl Helyas. Y krolyowal pu nyem Ioram, brat gego, lyata wtorego krolyowauya Ioram, sina Iozafatowa, krolya Iudzskego. bo nye myal Otozias sina. A osiatnye rzeczi Otoziaszo- wi, czso czinyl, popysani s{{ø}} w ksy{{ø}}- gach skutków dny krolyow Tsrahel- skyc-h. Tu 9 kart br.°.k (X\ 21)- . ...wszech kraiow israkelskick, y przi- U6 szły wszitci sluszebnyci Baal, a nye ostał n} geden, ktobi nye prziszedl. Y weszły do koscyola Baal, y napel- nyl sy{{ø}} dom Baal od wyrzchu asz do wyrzchu'). Y rzeki tym, gysz biły nad odzenym: Przinyeszcye odzenye wszitkim slugam Baal. Y przinyeszly gym odzenye. A wszedł Yeti2) a lonadab, sin Reckabow, do koscyola Baal, y rzeki naszlyadownykom Baal: Opatrz- cye a wydzcye, abi nye bil ny geden s wamy fs] sług boszich, ale abi samy biły sług?/ Baal. A wzeszły, abi czinyly obyati a offyeri. A zatym Veu prziprawyl sobye oszmdzesy{{ø}}t m{{ø}}szow, y rzeki k nym: Kto da ucyec s tich lyu- dzi, gesz ia wwy{{ø}}d{{ø}}* w wasze r{{ø}}ce, sziwot gego b{{ø}}dze za sziwot gego. A tak sy{{ø}} stało, gdisz sy{{ø}} dokonała obyata, przikazal Yeu ricerzom a woge- wodam swim, rzek{{ø}}cz: Wnyd{{ø}}cz zby- cye ge, acz nygeden nye ucyecze. Y zbyły ge wszitki myeczem, a wstawszi rieerze a wngewodi, y wamyotaly m a r- c h i gich precz, y szły do myasta koscyola Baal, a wsz{{ø}}wszi soch{{ø}} s koscyola Baal, y stłukły y sezgly (zeigli). A skaziły myeszczce Baal, y uczinyly na tem myeszczczu z a c h o d i do dzi- syeyszego dnya. A tak zagładził Yeu modl{{ø}} Baal s Israhela. Ale wszakosz od grzeckow leroboamowick, sina Na- batowa, gen prziwyodł ku grzechu lyud israkelski, nye odst{{ø}}pyl, any ostał cyel- czow zlotick, gysz biły w Betel a w Dan. Y rzeki pan ku Yeu: Przeto iszesz tak chitrze uczinyl to, czso gest dobrego a lyube bilo przed mima oczima, i to wszitko, czsosz bilo w mey miszly przecyw domu Achabowu, uczi- nylesz: sy{{ø}}d{{ø}} sinowye twoy na krolyow y e stolczu asz do czwartego pokolenya. Ale Yeu nye bil pyleń, abi chodził w zakonye pana boga israhel- skego w wszem syerczu swem. bo nye otst{{ø}}pyl bil od grzeckow leroboamowick, gen ku grzecku przywyodl bil lvud israhelski. A w tick dnvock po- cz{{ø}}1 sobye stiskacz1) Israhel. y pobył ge Azael we wszeck kraiock israkelskick, od Iordanu przecyw kraiu na wsckod sluncza, pobył wszitk{{ø}} zemy{{ø}} Galaat, a Gad, a Ruben, a Manase, od Aroer, gesz gest nad potokem Arnon, a Galaad, a Bazan. Ale gyne rzeczi o Yeu y wszitko, czso czinyl, a moc gego, to wszitko popysano w- ksy{{ø}}- gach uczinkow dny krolyowich. Y limari Yeu s swimy oczci, a pochowały gy w Samary. Y krolyowal Ioatas*, sin gego, wr myasto gego. A tick dny, w nyckszeto krolyowal Yeu nad Isra- kelem w Samary, bilo lyat oszm a dwadzeszcya. XI. / Ziatym Atalya, macz Otoziaszowa, wy- dz{{ø}}cz, 3'sze sin gey umarl, wstawszi y zbyła wszitko plemy{{ø}} krolewske. Tedi Iozaba, dzewka krolya Iorama, syostra Otoziasza krolya, wz{{ø}}wszi Ioaza, sina Otoziaszowa, ukradła gy z poszrzod sinow krolyowicłi, gesz zabyiano, y s pyastunk{{ø}} gego s s y e n y krolyowa, y przekrila gy przed Ataly{{ø}}, abi nye bil zagubyon. Y bil s ny{{ø}} taynye w domu ') Wulg. ma: Coepit Dominus taedere super Israel. ') A summo usque ad summum. 2) nIehuu (Wulg.). boszem szescz lyat. a Atalya krolyo- wala nad zemy{{ø}}. A syodmego lyata posiał Ioyada, a wsz{{ø}}w setnyky a ri- cerstwo, y wwyodl ge k sobye do domu boszego, y uczinyl s nymy szlyub, a zaprzisz{{ø}}gl ge w domu boszem, a ukazał gym sina krolyowa, y przikazal gym rzek{{ø}}cz: Tocz gest przikaza- nye, gesz macye uczim/cz: trzecya cz{{ø}}scz s was waiydzi w sobot{{ø}}, pono- czuycyesz') w domu krolyowye. a trzecya cz{{ø}}scz b{{ø}}dz w bronye Seyr*. a trzecya cz{{ø}}scz w bronye, iasz gest za przebitkem sczitownykow. y b{{ø}}dzecye ponoczowacz w domu Messa. Ale dwye cz{{ø}}scy z was, wszitci wny- d{{ø}}cz w sobot{{ø}}, ponoczuycyesz w domu boszem przi krolyu, a obly{{ø}}szecye gy, mai{{ø}}cz bron w r{{ø}}ku waszu. A wny- dzely kto do ogrodzenya koscyelnego, zabycye gy, y b{{ø}}dzecye s królem, do- k{{ø}}d poydze abo wnydze. Y uczinyly setnyci podle w szego, iakosz gym bil rozkazał kapłan Ioyada. A przymui{{ø}}c wszitci swe m{{ø}}sze, gisz wchodziły do koscyola przes tidzen, y ti takesz, gysz wichodzily w sobot{{ø}}, y prziszly s soboti2) s timy, gysz wichodzyly, ku Ioyadowy kaplanowy, a on gym dawał k o p y i a a bron krolya Dauida, gesz bila w domu boszem. Y stały, kaszdi mai{{ø}}c bron w swu r{{ø}}ku, ot prawe* stroni koscyola asz do lewey stroni ołtarza a* syen- ce (?), około krolya. Y wiwyodl krolyo- wra sina, y wstawyl nan koron{{ø}} krolyow, y swyadeczstwo. y uczinyly gy ■) „observet excubias11 (Wulg.). *) Coś tu pomylonego. królem a pomazały, a ply{{ø}}sz{{ø}}cz r{{ø}}kama, rzekły: Zyw b{{ø}}dz kroi! Tedi usliszawszi Atalya glos lyuda byega- i{{ø}}cego, a wszedszy ku sebranyu do koscyola boszego, y uzrzala krolya sto- i{{ø}}cego na stolczu podle obiczaia, a spyewaki y sebranya błysku* gego, a wszitek lyud zemski raduy{{ø}} sy{{ø}} a tr{{ø}}- by{{ø}}c w tr{{ø}}bi. A rozdarszy odzenye swe, y wzwola: Sprzisy{{ø}}zenye, sprzisy{{ø}}ze- nye! Y przy kazał Ioyada setnykom, 117 gisz biły nad zast{{ø}}pem, y rzeki gym: Wiwyedzcye i{{ø}} z ogrodzenya koscyelnego, a kto b{{ø}}dze sy{{ø}} gey przidzer- szecz, zabycye gy myeczem. Bo bil rzeki kapłan: Kye zabyiaycye gey w koscyele boszem. A chwacywszi sy{{ø}} gey r{{ø}}kama, y wcysly i{{ø}} do tey drogy, i{{ø}}szto s konmy wgeszdzai{{ø}}, podle syeny, y zabita tu. Y uczinyl slyub Ioyada myedzi bogem a myedz(*) królem, a myedzi lyudern, abi bil lyud boszi, a myedzi królem a myedzi lyu- dem pospolytim. Y wszedł wszitek lyud zemski do koscyola Baal, y wzruszily ołtarze gego, a obrazi starły mocnye, a Matana kapłana Baal zabyly przed ołtarzem. Y postawyl kapłan strosze w domu boszem. A wz{{ø}}w setnyki a Strzelce a samostrzelnykow e zast{{ø}}pi y wszitek lyud zemski: przewyedly krolya z domu boszego. y prziszly bron{{ø}} sczi- townykow{{ø}} na syen, y syadl na kro- lewskem stolczu. Y uwyesyelyl sy{{ø}} wszitek lyud zemski, a myasto sy{{ø}} upo- koylo, a Atalya zabyta myeczem w domu krolya. Syedm lyat bil w starz Ioas, gdi bil pocz{{ø}}1 krolyowacz. xn. | fata syodmego po eu, krolyowal loas czterdzescy lyat w Ierusalemye. gymy{{ø}} macyerze gego Sebya s Bersa- bee. Y czinyl loas dobrze przed bogem po wszitki dny, w ktorich gy u- czil Ioyada kapłan. Ale wszaka' pogańskich módl na górach nye zatracyl, bo gescze lyud obyatowal a palyl na górach zazszon{{ø}} obyat{{ø}}. Tedi rzeki loas ku kapłanom: Wszitki pyeny{{ø}}dze swy{{ø}}tich, gesz wnyesyoni do koscyola boszego bod{{ø}}, gesz t{{ø}}di gydóc offye- ruy" sy{{ø}} za dusze, y ti, gysz dobrowolnye a z dobrowolenstwa swego syer- cza wnosz{{ø}} w koscyol boszi, ti wezm{{ø}} kaplany podle rz{{ø}}du swego, y bód{{ø}} tym oprawyacz strzech{{ø}} domu boszego, acz czso potrzebnego prze opra- wyenye uzrz{{ø}}. Zatim do dwudzestu a do trzech lyat za kiolya loas nye o- prawyaly strzechi koscyelney kaplany. Tedi zawołał kroi loas Ioyadi bysku- pa, a kapłanów s nym, rzeki: Brzęcz nye oprawyacye strzech koscyelnich? przeto nye byerzcye wy{{ø}}cey pyeny{{ø}}- dz' podle waszego rz{{ø}}du, ale ku opra- wyenyu koscyelnemu daycye ge. 1 za- bronyono kapłanom, abi wypcey nye brały pyeny{{ø}}dzi od lyuda a oprawyacz strzech koscyelnich. Tedi wsz{{ø}}w Io vada byskup chowatedlnycz{{ø}} pye- ny{{ø}}zn{{ø}}, y otworzil dżum z gori, y po- stawyl i{{ø}} po i dle ołtarza na prawye: wchadzaiócick do domu boszego. Y składały sy{{ø}}* do nyey kaplany, gysz strzegły drzwj, wszitki pyeny{{ø}}dze, gesz noszono do koscyola boszego. A gdisz wydzely, ysz s{{ø}} wyelyke pyenyódze w chowatedlnyczi • wszedszi pysarz krolyow a biskup, y w*sipaly y zlyczily pyeny{{ø}}dze, geszto nalyazlasta w domu boszem. y dawalasta ge w ly dzb{{ø}} a w myar{{ø}} tym w r{{ø}}ce, gysz biły nad murarzmy domu boszego. Gysz ge nakładały na teszarze a na murarze, na ti, gisz dzalai{{ø}} w domu boszem, a przistrzechi czinyly, a na ti, gysz kamyenye łamały, abi kupowały drzewo a kamyenye, gysz r{{ø}}baly a łamały, tak abi sy{{ø}} dokonało oprawyenye domu boszego na wszitkich rzeczach, na ktorebi bila potrzeba nakladacz ku o- prawye domu boszegu. Ale wszakosz nye biwak" s tick pyeny >dzi wodny ce- browye koseyolu boszemu, a w{{ø}}dzi- ce a kadzidlnyce a tr{{ø}}bi, a wszelke ss{{ø}}di złote a szrzebrzne* s pyeny{{ø}}dzi, gesz wnosyly do koscyola boszego. Bo tym, gysz wnosyly (?) do koscyola boszego dzalo ęziny{{ø}}oz, dawały, abi po- prawyaly koscyola boezego. A nye mye- waly ny geney lyczbi cy lyudze, gysz ge brały, abi ge rozdawały rzemy{{ø}}szl- (m)kom, ale w wyerze ge rosprawyaly. Ale pyeny{{ø}}dze za wyn{{ø}} a pyeny{{ø}}dze za grzech nye wnyeszano* do domu boszego, bo kaplanske bili. Zatim Azael, kroi Syrski, gechal y boiowal przecyw Get, y dobił gego. y obrocyl sw{{ø}} woy- sk{{ø}}, abi wst{{ø}}pyl do Ierusalema. A przeto loas, kroi Iuda, pobraw wszitki poswy{{ø}}tne rzeczi, gesz biły poswyocyly Iozafat a Ioram a Otozias, oczczowye gego, krolyowye Iuda, a gesz on bil 54 offyerowal, a wszelke szrzebro, które mogl naleszcz w skarbyech domu boszego a w syeny krolyowye, y posiał Azaelowy krolyowy Syrskemu. y odszedł od Ierusalema. Ale gyny uczinci Ioasowi y wszitko, czso czinyl, s{{ø}} popysany w ksy{{ø}}gach dny krolyow Iuda. Tedi powstawszi sludzi gego, a sprzi- sy{{ø}}gly sy{{ø}} myedzi sob{{ø}}, a zabyly Ioa- sa w tem domu Mello, gdisz gechal do Sella. Zabylasta gy lozachar, sin Semat, a Ioziadas*, sin Semer, sług?/ gego, y umar*. A pochowały gy w myescye Dauid s oczci gego. Y krolyowal Amasyas, sin gego, w myasto gego. XIII. T rzecyego a we dwadzescya lyata Ioassa, sina Otoziaszowa, krolya Iuda, 118 krolyowal Ioatas*, sin Yeuow, nad Israhelem w Samar?/ syedmnaczcye lyat. A czinyl zle przed bogem, a naslya- dowal grzechów Ieroboamowich, sina Nabatowa, gen przywyodl Israhela ku zgrzeszenyu, a nye odchilyl sy{{ø}} od nych. Y roznyewal sy{{ø}} gnyew boszi przecywr Israhelu, y poddał ge pan w r{{ø}}ce Azaelowye, krolya syrskego, a w r{{ø}}ce Benadowye, sina Azaela, po wszitki dny. Y modlyl sy{{ø}} Ioatas oblyczu boszemu, y uskszal gy pan. bo wydzal n{{ø}}dz{{ø}} lyuda Israhelskego, ise ge bil starł kroi Syrski. Y dal pan Isra- helowy zbawycyelya, a wdzwolyon z r{{ø}}ki Syrskego krolya. y bidlyly sinowye israhelsci w swich stanyech, iako wczora a przed wezorayszim dnyem. j Ale wszako nye odeszły od grzeckow domu Ieroboamowa, gen ku grzecku prziprawyl lyud israkelski, ale w nych ckodzily. a takesz p a s y e k a (!) ta o- stala w Samary. A nye ostawyono Io- atasowy lyuda, geno py{{ø}}cz setk gesz- czow a dzesy{{ø}}cz wozow a dzesy{{ø}}cz tysy{{ø}}czow pyeszick, bo ge bil zbył kroi Syrski a potloczil iako proch na myeszczczu gumyennem. Ale gyny u- czinkowye Ioatasowy a wszitko, czso czinyl, a drustwa gego, to wszitko popysano w ksy{{ø}}gack uczinkow dny krolyow israkelskick. Y skonczal Ioatas s swimy oczci, a pockowun w Samary. Y krolyowal loas, sin gego, w myasto gego. Lyata syodmego a trzi- dzescy loasa, krolya Iudzskego, krolyowal loas, sin Ioatasow, nad Israke- lem w Samary szescznaczcye lyat. A czinyl zle prze(d) oblyczim boszim, a nye odchilyl sy{{ø}} od wszitkick grzeckow leroboamowick, sina Nabatowa, gen ku grzechu prziwyodł lyud israkelski, w nycksze ckodzil. Ale gyny uczinci Ioasowy a wszitko, czso czinyl, y syla gego, kako boiowal przecyw Amazowy krolyowy Iuda, to wszitko popysano w ksy{{ø}}gack skutków dny krolyow israkelskich. Y umarl loas s swimy oczczi, a leroboam syedzal na gego stolczu. A loas pockowan w Samary s kroimy israkelskimy. Za gego czasu Elyzeus nye mogl nyemocz{{ø}}, w nyeysze umarl. Y szedł k nyemu loas, kroi israkelski, placz{{ø}}, rzek{{ø}}c: Oczcze moy, oczcze moy! wosze (wozie/ israkelski a wozatarzu gego!|[ K nyemu Elyzeus rzeki: Przinyesz ly- czisko a strzali. A gdisz przinyosl k nyemu 1{{ø}}czisko a ctrzali, y rzeki krolyowy israhelskemu Wl< >z r{{ø}}k{{ø}} tw{{ø}} na 1{{ø}}czisko. A gdisz rok{{ø}} sw{{ø}} poloszil, wloszil Elyzeus r{{ø}}ce swcy na krolyo- wye r{{ø}}ce, rzekoc: Otwórz o k e n c e na wschód sluncza. A gdisz otworzil, rzecze Elyzeus: Wistrzel strzal{{ø}}, y wi- strzelyl. Tedi rzeki Elyzeus: Strzała zbawyenya boszego, a strzała zbawye- nya przecyw Syrskey zemy. y poby- ge(sz) Syrskp zemy{{ø}} w Iafec, asz i{{ø}} y zagładzisz. Y rzecze Elyzeus: Pobyerz strzali. A gdisz pobrał, potem gemu rzeki: Uderz s zip em w zemy{{ø}}. A jdisz uderzil trsy krocz w zemy{{ø}} y stal: roznyewal sy{{ø}} m{{ø}}sz boszi nan, rzek{{ø}}cz: Bi bil uderzil py{{ø}}cz krocz albo szescz krocz albo syedm krocz: po- bylb. bil Syrsk{{ø}} zemyo do skonanya, ale iusz geno trsy krocz pobygesz ge. Y umarl Elyzeus, a pochowały gy. Tedi w tem roce przibraly sy{{ø}} lotrowye s Moabskich do israhelskey zemye. Nye- ktorzi pochowawai{{ø}}c* czlowyeka, uzrze- ly lotri y wrzuczily cyalo do grobu Elyzeowa. A gdisz sy{{ø}} dotklo* koscy Elyzeowich: oszil czlowyek y stal na swich nogach. Ale Azael, kroi Syrski, dr{{ø}}czil lyud israhelski po wszitki dny Ioatasowi. \ slyutowal sy{{ø}} pan nad nymy, a wroczil sy{{ø}} k nym prze żarno w{{ø}}, i{{ø}}sz myal s Abramem a s Yza- kem a s Iacobem, a nye chcyal gych zatracycz any zarzucycz owszem asz do tego czasu. Y umarl krol Azael Syrski, a krolyowal Benadab, sin gego, w myasto gego. Y odiól loas, sin loa- taszow, z r{{ø}}ku Benadowu*, sina Azae- lowa, myasta, gesz bil odi{{ø}}1 Ioataszo- wy, oczczu gego prawem boiowim. po trzikrocz gy pobył loas, a wrocyl myasta israhelske zemy. xmi. Drugego lyata Ioasa, sina Ioatasowa, krolya israhelskego, krolyowal Ama- syas, sin Ioasow, krolya Iudzskego. W py{{ø}}cy a we dwudzestu lecyeck bil, gdisz pocz{{ø}}1 krolyowacz, a dzewy{{ø}}cz- naczcye lyat krolyow al w Ierusalemye. gymy{{ø}} macyerzi gego Ioaden s Ieru- salema. Y uczinyl prawdziwye przed bogem, ale wszako nye iako Dauid, ocyecz gego. Podle wszego, czso czinyl loas ocyecz gego, czinyl gest, kromye tego, ysze módl gomicli nye za- tracyl. bo gescye lyud obyatowal a palyl wonne obyati na go||rach. A U9 gdisz odzerszal krolewstwo, zbył ti slu- gy swe, giszto biły zabyly oczcza gego. Ale sinow tich m{{ø}}szobogec nye zbył, podle tego, iako pysano w ksy{{ø}}- gach zakona Moyszeszowa, rzek{{ø}}c: Nye umr{{ø}} oczczowye za sini, any sinowye za oczce, ale kaszdi w swem grzesze ma umrzecz. On pobył Edomske na wdolyu Solnem dzesy{{ø}}cz tisy{{ø}}czow m{{ø}}- szow, wwy{{ø}}zal sy{{ø}} w skal{{ø}} w boiu, a zdzal gey gymy{{ø}} Gezetel* az do tego dnya. Tedi Amazias posiał ku Ioaso- wy, sinu Ioatasowu, sina Yeuowa, krolya israhelskego, rzek{{ø}}c: Podz, a po- kusywa sy{{ø}} ‘). Y odesłał kroi loas isra- *) „Et videamus nos* (Wulg.). bełski Amazowy, krolyowy Iudzskemu, rzek{{ø}}c: Carduus*) lybanski posiał ku cedrowy, gen gest na Lybanye: Day dzewk{{ø}} sinu memu za zon{{ø}}. Tedi swye- rz{{ø}}ta leśna, iasz na Lybanye, szedszi y potloczily Carduus. Poby w, y wzmo- glesz sy{{ø}} nad Edomskimy, y podnyo- zlo sy{{ø}} syerce twe. Myey dosycz na swey chwale, a syedzi w twem domu! przecz wzbudzasz zle, abi padł ti a Iudzske pokolenye s tob{{ø}} ? Y nye po- zwolyl Amazia. Tedi loas, kroi israhelski, i a 1, y pokusylasta sy{{ø}}, on a Ama- zias, kroi Iuda, w Betsames, w mya- steczku Iudzskem. Y pobyt Iudas od Israhela, y ucyekl kazdi do stanu swego. Ale Amasyasza, krolya Iuda, sina Ioasowa, sina Otoziasowa, i{{ø}}1 loas kroi israhelski w Betsames, y przywyodl gy do Ierusalema. Y skaził mur Ierusa- lemski od broni Eflrayskey az do broni k{{ø}}tow-ey na cztyrzi sta loket. Y pobrał wszitko złoto a szrzebro y wszitki ss{{ø}}di, gesz nalyazl w domu boszem y w skarbyech krolyowich, a sini slya- chetne, y wrocyl sy{{ø}} do Samariey. Ale gyny uczinci loas krolya, gesz czinyl, a moc gego, i{{ø}}sz boiowal przecyw Amaziasowy, krolyowy Iuda, to wszitko popysano w ksy{{ø}}gach uczinkow dny krolyow israhelskich. Y umarl loas s swimy oczci, a pochowan w Samary s kroimy israhelskimy. Y krolyowal Ie- roboam, sin gego, w myasto gego. A bil zyw Amazias, sin Ioasow, kroi Iudz- ski, po tem gdisz umarl loas, sin loa- tasow, krolya israhelskego, dwadzescya a py{{ø}}cz lyat. Ale gyny uczinci Ama- ziasowi y wszitko, czso czinyl, s{{ø}} po- pysani w ksy{{ø}}gach skutków dny krolyow Iudzskich. Y stało sy{{ø}} przisy{{ø}}- szenye przecyw gemu w Ierusalemye. tedi on ucyekl do Lyachys, y po j j siały po nyem do Lyachis, y zabyly gy. A odnyesyon na konyech, y pochowan w Ierusalemye s swimy oczci w myescye Dauid. Tedi wszitek lyud Iudzski wsz{{ø}}wszi Azariasza w szescinaczcye lyat w starz, y ustawyly gy królem w myasto gego oczcza Amaziasza. Ten gest udzalal Aylam*, a nawrocyl ‘) Iudzske zemye, a gdisz umarl kroi s oczci swimy. Lyata py{{ø}}tego naczcye Amaziasza, sina Ioaszowa, krolya Iuda, krolyowal Ieroboam, sin Ioasow, krolya israhelskego, w Samary geno a czter- dzescy lyat. a czinyl to, czso gest złego przed bogem, nye odst{{ø}}pyl ode wszech grzechów Ieroboamowich, sina Nabotowa, gen ku grzechu prziwyodł lyud israkelski. Ten nawTOcyl krage israkelske od wescya Emacskego az do morza pustego, podle rzeczi pana boga israhelskego, gesz mowyl przes slug{{ø}} swTego lonasa, sina Amati, proroka, gen bil s Get, gesz gest w Offer. Bo pan wydzal udr{{ø}}czenye israhelskego lyuda gorzke barzo, a ysze s{{ø}} pogu- byeny az do zawartich w cyemnyci y nanyeslyachetnyeyszieh, a nye bil, ktobi wspomogl Israhelowy. A nye mowyl pan, abi zatracyl gymy{{ø}} israhe- lowo s pod nyebya*, ale zbawyl ge przes Ieroboama, sina Ioaszowa. Ale ■) Oset. *) „Et restituit eam (urlem) Indae(Wulg.). gyny uczinci Ieroboamowy y wszitko, czso czinyl, a moc gego, ińsz boiowal, a kako nawrocyl Damaszek a Emath israhelskey zemye, to wszitko pysano w ksy{{ø}}gach skutków dny krolyow israhelskich. Y skonał Ieroboam fsj swimy oczczi, s kroimy israhelskimy. y krolyowal Zackarias sin gego. XV. Łiyata syodmego a dwadzescya Ge- roboama, krolya israhelskego, krolyowal Azarias, sin Amaziaszow, krolya Iuda. W szescy naczcye lecyeck bil, gdisz pocz{{ø}}1 krolyowacz, a dwye a py{{ø}}czdzesy{{ø}}t lyat krolyowal w Ierusalemye. gymy{{ø}} macyerze gego Getelya s Ierusalema. A czinyl, czso bilo lyu- begc przed bogem, podle wszego, czso czinyl Amazias, ocyec gego. Ale wsza- kosz módl gornich nye zakaził, bo gescze lyud obyatowal a zaszegal obyati na goi ach. Y poraził bog krolya, a bil tr{{ø}}dowat asz do dnya smyercy swey, a bidlyl w domu w wolnem o s o- bye. Ale Ioatan, sin krolyow, spra- wyal syen1), a s{{ø}}dzil lyud zemski. Ale gyny uczinci Azariasza y wszitko, czso czinyl, popysany w ksy{{ø}}gach 11- 120 czinkow dny krolyow Iuda. j | Y skonał Azaiias s swimy oczci, a pochowały gy s starszimy swimy w myescye Dauid. Y krolyowal Ioatan, sin gego, w myasto gego po nyem. Lyata trsydze- scy a osmego Azariasza, krolya Iuda, krolyowal Zacharias, sin Ieroboamow, nad Israhelem w Samary szescz mye- sy{{ø}}czow. A czinyl to, czso gest zle przed bogem, iako czinyly oczczowye gego. nye otst{{ø}}pyl od grzechów Iero- boamowich, sina Nabatowa, gen ku grzechu przywyodl lyud israhelski. Y zaprzisy{{ø}}gl syo przecyw gemu Sellum, sin Iabes, y zabyl gy iawnye, a za- byw gy, y krolyowal w myasto gego. Ale gyny uczinci Zachariasza popysany w ksy{{ø}}gach skutków dny krolyow israhelskich. To gest ta rzecz bosza, i{{ø}}sz mowyl pan ku Yeu, rzek{{ø}}c: Sinowye twoy asz do czwartego pokolenya b{{ø}}d{{ø}} syedzecz s cyebye na tro- nye israhelskem. Y stało sy{{ø}} tak. Sellum, sin Iabes, krolyowal dzewy{{ø}}tego a trsydzescy lya ca Azariasza, krolya Iuda, a krolyowal geden myesy{{ø}}c w Samary Zatym wigechaw Manaen, sin Gaddi, s Tersa, y przyial do Samariey y zabyl bellum, sina Iabes, w Samary. A zagubyw gy, y krolyowal w myasto gego. Ale gyny uczinci Sellum y sprzysy{{ø}}szenye gego, kako slozil stro- sze'), to wszitko popysano w ksy{{ø}}gacb uczinkow dny krolyow israhelskich. Tedi pobył Manaen Tepsam a wszitki. ktorzi biły w nyem, a krage gego s Tersa, bo gemu nye chcyely odewrzecz. y zgubyl wszitki zoni gich brzemyenne a rozrzazal ge. Lyata trzidzescy a dze- wy{{ø}}tego Azariasza, krolya Iuda, krolyowal Manaen, sin Gaddi, nad Israhelem dzesy{{ø}}cz lyat w Samarj. A czinyl zle uczinki przecyw bogu, a nyTe odszedł od grzechów Geroboamowich, sina Lubatowa, gen ku grzechu przi- ') Gvlerncoat palatium. ') „tetendit insidiasu (W.). wyodl lyud israhelski po wszitki dny sziwota gego. We dnyoch gego przy- ial Ful, kroi Asyrski, do Tersa, y dawał Manaen Fulowy tysy{{ø}}cz lybr szrze- bra, abi gemu bil na pomocz a po- czwyrdzil krolewstwa gego. Y polozil Manaen szrzebro na israhelski lyud, wszitkim mocnim a bogatim, abi dawały krolyowy Asyrskemu py{{ø}}czdzesy{{ø}}t 1 o t o wr szrzebra na kaszde lyato. Y wrocyl sy{{ø}} kroi Asyrski, a nye bidlyl w Tersa. Ale gyny uczinkowye Manaen y wszitko, czso czynyl, popy- sani s{{ø}} w ksy{{ø}}gack skutków dny krolyow israkelskick. Y umarl Manaen s swimy oczci. a krolyowal Faceya, sin gego, w myasto gego. Lyata py{{ø}}jcz- dzesy{{ø}}tego Azariasza, krolya Iuda, krolyowal Faceya, sin Manaen, nad Israhelem w Samary dwye lecye. A czinyl to, czso gest zle przed bogem, a nye otst{{ø}}pyl od grzechów' Geroboamowick, sina Kabotowa*, gen ku grzechu przi- wyodl lyud israkelski. Y sprzisy{{ø}}gl sy{{ø}} przecyw gemu Facee, sin Romely, ksy{{ø}}- sz{{ø}} woyski gego, y zabyl gy w Samary na wyezi w domu krolyowye, podle Argot a podle Arib*, a s nym py{{ø}}czdzesy{{ø}}t m{{ø}}szow Gaiaacskich. A zabyw gy, krolyowal w myasto gego. Ale gyny skutci Faceyaszowi y wszitko, czso czinyl, popysani w ksy{{ø}}gach skutków dny krolyow israkelskick. Lya- ta pyT{{ø}}czdzesy{{ø}}tego drugego Azariasza, krolya Iuda, krolyowal Facee, sin Ro- mely, nad Israkelem w Samary dwa- dzescya lyat. A czinyl zle przed bogem, a nye otst{{ø}}pyl od grzechów Ie- roboamowick, sina Nabotowa* gen ku grzechu przywyodl lyud israkelski. We dnyock Facee, krolya Israkel, przyiaw Teglatfalazar, kroi Asurski, y dobił Ayon a Abel a domu Mataa, a Ianoe a Cedes a Azor, a Galaat a Galylee, y wszitkey zemye Nyeptalym, y prze- nyozl ge do Asyrskey zemye. Tedi przisy{{ø}}gl a slozil 1 e s c z Ozee, sin Ela, przecyw Facee, sinu Romely, y zabyl gy. A zabyw gy, krolyowal w myasto gego, we dwudzestu lyat Ozee, sina gego. Ale gyny skutci Facee y wszitko, czso czinyl, popysano w ksy{{ø}}gach skutków dny krolyow israhelskich. Lyata wtorego Facee, sina Romely, krolya israkelskego, krolyowal Ioatan, sin Ozie, krolya Iuda. Dwadzescya y py{{ø}}cz lyat bil w starz, gdi bil pocz{{ø}}1 kro- lyowacz, a szescznaczcye lyat krolyowal w Ierusalemye. gymy{{ø}} macyerzi gego Geruza, dzewka Sadochowa. A czinyl, czso lyubego bilo przed bogem, podle wszech uczinkow Oziasa, oczcza swego. Ale módl gornick nye zatra- cyl, bo* gescze lyud obyatowal a za- szegal obyati na górach. On udzalal drzwy domu boszemu przewasoke. Ale gyny skutci Ioatanowi y wszitko, czso czinyl, to popysano w ksy{{ø}}gach skutków dny krolyow Iuda. W tick dnyoch pocz{{ø}}1 pan slacz do Iudzskey zemye Razim, krolya Syrskego, a Facee, sina Romely. Y umarl Ioatan s swimy oczci, a pochfolwan s nymy w myescye Dauid, oczcza swego, a kr(b)- lyowal Achaz, sin gego, w myasto gego. JLiyata syodmego naczrye... Tu jedna karta wyrżnięta. (XVII, 9). 121 ... sobye modlebnich koscyolow na górach po wszech myescyech swich od wyesze stroszow az do myasta murowanego. A naczinyly sobye soch a lugow na wszelkem pagórku przewi- szonem a pod wszelkim drzewem roz- gowatim. y zgly (żgli) tu palyone obyati na oltarzoch podle obiczaia po- ganskego, gesz bil pan wimyotal przed oblyczim gych. Y czinyly skutki p rz e- szarzedne, draznyocz pana, a na- slyadowaly nyeczistot, o nychsze bil gym przikazal pan, abi nye czinyly słowa tego. Y oswyatczil pan w Israhelu a w ludze przes r{{ø}}k{{ø}} wszech prorokow y wydz{{ø}}cich, rzek{{ø}}c: Nawrocz- cye syo od waszich dróg zkck, a o- strzegaycye przikazan mick a ducko- wnick obiczaiow, podle wszego zako- na, geuszem przikazal oczczom wa- szim, a iakom posiał k wam przes slugy swe proroki. Tego ony nye posłuchały, ale zaczwyrdzily glow{{ø}} sw{{ø}} podle głowi oczczow swi 3k, gisz nye ckcyely posluckacz pana boga swego, a zarzucyly zakonna ustawyenya gego a zamów, gesz* sy{{ø}}zamowyl s gyck oczci, a swyadeczstwa, gymsze swyat- czil k nym. Y naslyadowaly marnoscy, a mamye czinyly, a naslyadowaly po- ganow, gysz około gich biły, o nych- szeto bil gym pan przikazal, abi nye czinyly, iako ony czinyly. Y nyeckaly wszech przikazan pana boga swego, y czinyly sobye d{{ø}}>te bogy, to gest dwa cyelcza, a cyenyow naczinyly, y modlyly sy{{ø}} wszemu ricerstwu nye- byeskemu *), y sluszily Baal, a poswy{{ø}}- czowaly gemu sini swe a dzewki swe przes ogen a wyeszczbi, a gusly sy{{ø}} przidzerszely. a dały sy{{ø}} na to, abi czinyly szle przed bogem a gnyewaly gy. Y roznyewal sy{{ø}} pan barzo na israhelski lyud, a zag] lal ge od swego oblycza, a nye ostał, geno rod Iuda telko*. Ale any on Iuda ostrzegał przikazanya pana boga swego, ale ckodzil w bl{{ø}}dzeck israkelskego lyuda, gesz czinyl. Y zarzucyl pan wszelke ple- myo israkelske, a zdroczll ge, y dal w ł{{ø}}k{{ø}} ge draczom, asz ge y zarzucyl od oblycza swego. A potem ot tego czasu, iako sy{{ø}} odlóczil lyud israkelski od domu dauidowa, a uczinyl sobye krolya Ierobuama, sina Nabotowa. bo odl{{ø}}czil Ieroboam israhelski lyud ot pana boga, a prziwyodł gy ku wyelykemu grzeck u. Y ckodzily sinowye israkelsci we wszelkick grzeckoch Ieroboamowich, gesz czinyl. nye ot- st{{ø}}pyly od nych, asz ge y odnyozl pan od oblycza swego, iako bil mowyl w r{{ø}}ku wszeck sług swick prorokow. Y przenyesyon lyud israkelski s swey zemye do zemye Asyrskey asz do tego dnya. A przy wyodl kroi Asyrski s Babylona a s Cłiut a s Haylat*, a s Emath a s Sefaruaym, y posadził ge w myescyech iSamarskick w myasto sinow israkelskick, gysz wlodnoly Samari{{ø}} a ') MiHtiarr coeli. przebiwaly w myescyech gych. A gdisz tu pocz{{ø}}ly bidlycz, nye boi{{ø}}cz sy{{ø}} pana : y poslal pan myedzi ge lwi, gysz ge udawyaly. Powyedzely to krolyowy Asyrskemu, rzek{{ø}}c: Xarodi, ge- szesz przewyodl a w bidlenyesz usadził w myescyech Samarskich, nye zna- i{{ø}}c zakonnego ustawyenya boga tey zemye: y poslal pan na nye lwi, otocz ge udawyai{{ø}}, przeto ysze nye wyedz{{ø}} obiczaia boga zemskego. Y przikazal krol Asyrski, rzek{{ø}}c: Wyedzcye tam genego kapłana'), gesztoscye i{{ø}}te przy- wyedly. acz gydze a bidly s nymy, a uczi ge zakonnim ustaw am* boga zemskego. Tedi prziszedw geden s tich kapłanów, gysz bily i{{ø}}cy wyedzeny s Samariey, y bidlyl w Betel a uczil, ka- kobi sy{{ø}} modlyly panu bogu. A wszelki lyud udzalal sobye boga swego, y postawyly ge w wisokich koscyelech, gychsze biły naczinyly w Samar?/, naród a naród w swich myescyech, w nychsze bidlyly. Bo Babylonsci biły uczinyly Sochotbenot, a m{{ø}}szowye Chu- tensci biły uczinyly Nergel, a m{{ø}}szowye Ematsci uczinyly Azima. A m{{ø}}szowye Eweysci uczinyly sobye Nobat* a Tartak, a cy, gysz biły fsj Sefaruaym, palyly sini swe w ognyu, Adramaleck* a Anamelech bogom Sefaruayczskim. ale takesz pana boga czcyly. Y naczinyly sobye kaplany wisokoscy z na- poslednyeyszicii lyudzi, a posądzały ge w koscyelech gomich. A kakokole pana boga czcyly, wszakosz swim bogom sluszily podle obiczaia narodow, z nyegosz biły przenyesyeny do Samariey. asz do tego dnya obiczaia naslyadowaly starego, nye boiócz sy{{ø}} boga, any ostrzegai{{ø}}c duchownich gego obiczaiow y s{{ø}}dow y zakona y przikazanya, gesz przikazal pan sinom Ia- cobowim, gezsto ge nazwał Israhelem, a zamowyl bil sy{{ø}} s nymy, a uczinyl bil smow{{ø}} s nymy, rzek{{ø}}c: Xye boy- cye sy{{ø}} czudzich bogow, a nye modl- cye sy{{ø}} gym any gych czcycye, a nye obyatuycye gym. ale pana boga waszego, gen was wiwyodl s zemye Egyp- skey w wyelykey syle a w ramyenyu 122 roscy{{ø}}gnyonem, tego sy{{ø}} boycye, a gemu sy{{ø}} modlcye, a gemu obyatuycye. A zakona ustawyenya, a s{{ø}}di a zakon, a przykazanye, geszem wam napysal, zachowaycye, abiscye czinyly po wszitki dny, a nye bały sy{{ø}} bogow czudzich. A szlyubu, ktorim uczinyl s wamy, nye zapomynaycye, any czcycye bogow czudzich. ale pana boga waszego sy{{ø}} boycye, a on was wizwo- ly z r{{ø}}ku wszech nyeprzyiacyol waszich. Ale ony nye posłuchały, nyszly') podle obiczaia swego drzewyeyszego pa chały. Przeto bały sy{{ø}} cy iscy lyudze boga. ale wszakosz takesz y swim modlam sy{{ø}} klanyaly, bo sinowye gich a wnukowye, iako czinyly oczczowye gych, tak czinyly asz do dzysyego dnya. XVIII. T ' * A rzecyego lyata Ozee, sina Hela, krolya israhelskego, krolyowal Ezechias, 0 Wypuścił: z tych. ‘) W Wulg.: sed, lecz. sin Achas, krolya Iuda. Dwadzescya y py{{ø}}cz lyat w starz bil, gdi pocz{{ø}}1 krolyowacz, a przes genego trsydzescy lyat krolyowal w Ierusalemye. gymy{{ø}} macy erze gego Abyssa*), dzewka Za- chariaszowa. A czinyl, czso bilo dobrego przed bogem, podle wszego, iako czinyl ocyecz gego Dauid. On skaził koscyok, a starł sochi, a por{{ø}}byl lugy, a złamał w{{ø}}sza myedzanego,. gegosz uczinyl bil Moyses. Bo esz do tego dnya sinowye israhelsci z g 1 y gemu obyati. a zdzal gemu gymy{{ø}} No- esthan, to gest myedz2). A w panye bodze israhelskem myal nadzei{{ø}}, tak isze po nyem nye bil gemu ny geden równi ze wszech krolyow Iuda, any s tick, gisz przed nym biły. a przidzerszal sy{{ø}} boga, a nye otst{{ø}}pyl od gego slopyenyow3), a czinyl przikazanye gego, gesz przikazal bil Moyszeszowy". A przeto bil pan s nym a na wszech myeszcyeck, dok{{ø}}dkoly szedł, m{{ø}}drze czinyl, a bronyl sy{{ø}} przecyw krolyowy Asyrskemu y nye sluszil gemu. On pobył Fylystini az do Gazi, y wszitki krage gych, od wyesze strosz- nick az do myasta obmurowanego. Lyata czwartego krolya Ezechiasza, gesz bilo syodme lyato Ozee, sina Hela, krolyfo) israhelskego, p r z y i a 1 Salrna- nazar, kroi Asyrski, ku Samar?/ boiowacz przecyw gey, y dobił gey. Bo po trsyech lecyech, szóstego lyata Eze- chyasza, to gest dzewy{{ø}}tego lyata Ozee krolya israkelskego, dobito* gest mya- ■) Wulg. ma Abi. ’) Tego nie ma w Wulg. *) a vestigiis. sta Samaria. Y przewyodl kroi Asyrski lyud israhelski do Asyrskey zemye, posadził ge w Hay la, a w Habor, potoka Gozam w myescyech, Medz- skich, przeto isze nye posłuchały głosu pana boga swego, a przest{{ø}}pyly smow{{ø}} gego, y wrszitko, czso gym przikazal Moyses, sługa boszi, nye posłuchały any czinyly. Lyata czwartego1) Ezeckiasza krolya p r z y i a w Senacke- rub*, kroi Asyrski, ku wszitkim mya- stom Iuda omurowanim, y dobił gych. Tedi poslal Ezeckias, kroi Iudzski, krolyowy Asyrskemu posli do Lackis, rzek{{ø}}c: Zgrzeszilem, odidzi ode mnye, a wszitko, czso na my{{ø}} vloszisz, ckcz{{ø}} cyrzpyecz. Y kazał sobye dacz kroi Asyrski Lzechiaszowy krolyowy Iuda trsy sta lyber srzebra a trsydzescy ly- ber złota, Y dal kroi Ezechias wszitko srzebro, gesz nalyazl w domu boszem a w skarbyech kroliowich. Tego czasu złamał Ezechias drzwy domu boszego a blyachi złote, gesz bil przibyl, y dal krolyowy Asyrskemu. Tedi poslal kroi Asyrski Tartana a Rapsacena* s Lachis ku krolyowy Ezechiaszowy Iudzskemu, z wyelyk{{ø}} syl{{ø}} lyuda do Ierusalema. A gdiszsta iawszi y prziszla do Ierusalema, stawszi nad wod{{ø}}, iasz gydze do zwyrzchnyego stawku, gysz gest na drodze tego polya, gdzesz sukno prały: y wezwalasta krolya, y wiszedl k nym Elyachim, sin Elchie, włodarz domowi, a Sobnya, pysarz zemski, a Iohae, sin Azapk, Canclerz. Y rzeki k nym Rapsaces: Mowcye ku ') Quartodecimo (Wulg.). Ezechiaszowy: Tocz mowy kroi wye- lyki Asyrski: Ktoreto gest doufanye, na nyemszeto sy{{ø}} uprzespyeczasz ? Snadzesz wz{{ø}}1 rad{{ø}}, abi sy{{ø}} prziprawyl ku boiu ? W kogo ufasz, abi szmyal sy{{ø}} przecywycz? Azaly nadzei{{ø}} masz w lyascze trcyaney a zlamanya* Egypskego, na nyemszeto wzlegnyely czlowyek, zetrze sy{{ø}} y wnydze w gego rok{{ø}} y przebodze i{{ø}}? Tako* gest Pharao, kroi Egypski, wszitkim, ktorzi wen ufai{{ø}}. Gęstły my rzeczecye: W panu bogu naszem nadzei{{ø}} mami: wszak gest ten, gegosz gest koscyol zatracyl a ołtarze na górach, a przikazal domu Iuda a Ierusalemu: Przed tym ołtarzem b{{ø}}dzecye sy{{ø}} modlycz w Ierusalemye. A przeto iusz gydzcye ku panu memu, krolyowy Asyrskemu, a dam wam dwa tisy{{ø}}cza kony, a wydzcye, b{{ø}}dzecyely moc myecz, ktorzibi na nye wsyedly. A kako moszecye stacz przed genim sluszebnykem [s] sług pana mego nam nyey szich ? Albo snadz ufasz w Egypske, prze gich wozi a geszczce ? Zalycyem przes woley pana mego przy- 123 ial na to myasto, abich ge ska izil? Pan my rzeki: Wzidzi do tey zemye, a zetrzesz i{{ø}}. Tedi rzekn{{ø}} Elyachim, sin Elchie, a Sobnya a Iohae Rapsa- cenowy: Prosymi, abi nam mowyl, slugam swim, po Syrsku. bo rozumyemi temu i{{ø}}ziku*. a nye mow nam po szi- dowsku. Bo lyud sliszi, gisz gest na murze. Otpowye Rapsaces rzek{{ø}}c: Zaly ku twemu panu a k tobye poslal my{{ø}} pan moy, abich nye mowyl tymy rzeczamy, a nye k tim m{{ø}}szom, gysz syedzę na murze, abi gedly gnoy swoy a pyły mocz swoy* s wamy? A tak stoi{{ø}}c Rapsaces, wzwolal wyelykim głosem po szidowsku, rzek{{ø}}c: Siiszcye słowa krolya wyelykego, krolya Asyr- skego! Tocz mowy kroi: Nye zwodzi1) was Ezechias, bo was nye b{{ø}}dze moc wizwolycz z r{{ø}}ki mey. Any wam doli tany a daway w bogu, rzek{{ø}}cz: Wi- rw{{ø}}ic wizwoly nas pan bog, a nye b{{ø}}- dze podano myasto to w r{{ø}}ce krolya Asyrskego. Nye posluchaycye Ezechiasza. Bo to mowy kroi Asyrski: Uczin- cye se mn{{ø}} to, czsosz wam usziteczne. Winydzcye ku mnye, a b{{ø}}dzecye gescz r kaszdi s swey wynnyce y s swego fy- gu, a pycz b{{ø}}dzecye s cystern waszich wodi, doi{{ø}}d nye przyd{{ø}} a nye prze- nyos{{ø}} was do zemye, iasz gest podobna zemy waszey, a do zemye plodney y urodney wyna, zemye cklebney a wynney, zemye olywney a oleyney y myedney*, y b{{ø}}dzecye ziwy a nye ze- mrzecye. Nye sluchaycye Ezechyasza, gysz was zdradza, rzek{{ø}}c: Bog nas wizwoly. Zaly wizwolyly bogowye narodów zemye swe s r{{ø}}ki krolya Syrskego? Gdze gest bog Em ath a Ar- fat ? gdze gest bog Sefaruaym, Ana a Awa ? Zaly wizwolyly Samari{{ø}} z mey r{{ø}}ki ? Ktorzi s{{ø}} [wizwolyly]2) we wszech bodzeck, gisz wizwolyly z r{{ø}}ki mey wloscz sw{{ø}}, abi mogl pan wizwolycz Ierusalem z mey r{{ø}}ki? Tedi wszitek lyud umylkl, a nye otpowyedzal gemu nyczego, bo biły wsz{{ø}}ly przikazanye ') Ma znaczyć: Niech waa nie zwodzi. *) Wyraz ten zupełnie tn niepotrzebny. krolyowo, ibi gemu nye otpowyadaly nyczs. Y prziszedl Elyachym, sin El- chie, włodarz domu, a Sobnya, pysarz zemski, a Iohae. sin Azaph, canczlerz, ku Ezechiaszowy, rozdarsz' na sobye rucha swe, y powyedzely gemu slow? Rapsaeenowa. XIX. To usliszaw kroi Ezechias,, rozdarł swe rucho y odzal sy{{ø}} w wor, a wszedw do domu boszego, y poslal Elyachyma włodarza domowego, a Sobnyy pysa- rza, a starce y kapłani odzane w wori, ku Yzayaszowy proroku, sinu Amos. Ony rzekn{{ø}}:'' Tocz mowy Ezechias: Dzen zam{{ø}}tka a laianya a blyuznye- nya, dzen ten. Prziszly sinowye asz ku porodzenyu, a syli nye mai{{ø}} rodzicz. Zaly snadz usliszi pan bog twoy wszitka słowa Rapsaeenowa, gegosz poslal kroi Asyrski, pan gego, abi ur{{ø}}gal boga ziwego, a karał słowa, geszto sk- szM pan bog twroy: a uczin modlytw{{ø}} za zbitki1), gysz s{{ø}} naleszeny. Y prziszly sług?/ krolya Ezechiasza ku Yzayaszowy. K nym Ysayasz rzeki: To po wy edzcye panu waszemu: Tocz mowy pan: Nye boy sy{{ø}} rzeczi, i{{ø}}szesz sliszal, i{{ø}}sz ur{{ø}}galy slugy krolya Asyr- skego mnye. Owacz, ia poszly{{ø}} gemu ducha, a usłucha posła, a wrocy sy{{ø}}) do swey zemye, a zatracz{{ø}} gy mye- czem wr gego zemy. Tedi wrocywszi sy{{ø}} Rapsaces, y naleszly krolya Asyr- skego dobiwainc Lobna, bo bil shszal, ysze odszedł s Lachis. A gdisz bil uszliszal o Taraca, krolyu .Murzinskem, rzekpcich: Owa, tocz vigeckal, ab; bn- iowal przecyw tobye: y szedł przecyw gemu. Poslal posli ku Ezechiaszowy krolyowy, rzek{{ø}}c: To rzeczcye Ezechiaszowy, krolyowy Iuda: Nye day syo zwyescz bogu swemu, w nyemszeto masz nadze’{{ø}}, any mow: Ivye b{{ø}}- dze podano Ierusalem w r{{ø}}ce krolya Asyrskego. Bosz sam sliszal ti, czso uczinyly krolyowye Asyrsci wszitkim zemyam, kako ge skaziły, zaly ti sam gedini b{{ø}}dzesz moc wizwolyon bicz? Zaly wizwolyly bogowye pogansci wszelke, gesz pokazily oczczowye mogy, to gest Gozam a Aram a Rezeph, a sini Eden, gysz biły w Talazar ? Gdze gest kroi Emath a krolArfat a kroi myasta Salaruaym, Ana a Awa? A tak gdisz bil kroi wz{{ø}}1 lysti Ezechias s r{{ø}}- ku poslow, y przeczedl ge, y wszedł do domu boszego yrozwyn{{ø}}lge przed panem, a modlyl sy{{ø}} przed oblyczim gego, rzek{{ø}}c: Panye bosze israhelski, ren syedzisz na Cherubyn, ti gesz bog sam wszech krolyow zemskich, tisz uczinyl nyebo y zemy{{ø}}. Nakłoń ucho twe, a slisz. odewrzi panye oczy two- ge, a wydz, a sksz wszitka słowa Se- nacheribowa, gen poslal, abi p o t {{ø}} p n {{ø}} rzecz mowyl nam przecyw bogu żywemu. Zaprawd{{ø}}, panye, pogubyly krolyowye Asvrsci narodi y zemye wszi- tkich, a wmyotaly gych bogy w ogen, bo nye biły bogowye, ale uczinkowye ryku lyudzsku z drzewa a s kamyenya. a zatracvly ge. Przeto iusz panye bosze nasz, zbaw nas z gego r{{ø}}ki, ab; wyedzala wszitka krolewstwa zemska, 124 iszesz ti pan bog nasz sam. Za tym poslal Yzay as, sin Amos, ku Ezechiaszów^, rzek{{ø}}c: Tocz mowy pan bog israhelski: Zaczesz prosyl mnye o Se- nacherubye, krolyu Asyrskem, uslisza- lem cy{{ø}}. To gest ta rzecz, i{{ø}}sz mowyl pan o nyem, rzek{{ø}}c: Pogardziła tob{{ø}} y poklamala tob{{ø}} panna, dzewka Syon. glow{{ø}} kiwała po tobye dzewka Ieru- salemska. Kogosz ganbyl a komusz ur{{ø}}gal ? przecyw komusz podnyosi glos swToy, a podnyoslesz głosu w wiso- koscz oczu swu? przecyw swy{{ø}}temu Israhelu. Przes slugy swe posmyewa- lesz sy{{ø}} panu, y rzeklesz: W wyely- koscy wozow mich wzgechalem na wi- sokoscz gor, na wyrzch Lybanski, y posyeklem wisoke cedri gego a wibor- ne gedle gego. A wszedłem asz do kraiow gego, a lyas Carmela gego i a s m ( .) i 'osyekl. A pyłem wodi czu- dze, a wisuszilem slopyenmy nog mich wszitki wodi zawarte. Zalysz nye sliszal, czsom czinyl ot pocz{{ø}}tka? Ot starich dny stworzilem ge, a nynyem prziwyodł, a b{{ø}}d{{ø}} w upad na pagor- cech boiui{{ø}}cich myasta murowana. A cy, gysz syedzo w nych, s{{ø}}cz (sąc) pod- bycy, trsy{{ø}}szly sy{{ø}} a zaganbyeny s{{ø}}{{ø}}, y uczinyeny s{{ø}} iako syano polne a szeleny{{ø}}ci korzeń po strzechach, gen uwy{{ø}}dl pyrwey, nysz uzrzal. Przebitek twoy, y wiszcye, y weszcye twee, y drog{{ø}} tw{{ø}} iacyem przewy edzal, a gnyew twoy przecyw mnye. Z a b i w a- 1 e s z sy{{ø}} na my{{ø}}, a picha twa weszła w uszi moy. zawyesz{{ø}} przeto obr{{ø}}cz na nozdrze twe, a w{{ø}}dzidlo na wargy twe, a dowyod{{ø}} cy{{ø}} zasy{{ø}} t{{ø}}> drog{{ø}}, i{{ø}}szesz priszedl*. Ale tobye, Ezechia, to b{{ø}}dze za znamy{{ø}}: Gedz tego lyata, czso naydzesz. a drugego lyata ti rzeczi, gesz sami ot syebye rost{{ø}}. ale trzecyego lyata syeycye a znycye, a sadzcye wynnyce, a gedzcye owoce gych. A czso zostanye z domu Iuda, puscy korzeń na doi, a ucziny uszitek wzgor{{ø}}. Bo s Ierusaiem winy{{ø}}d{{ø}}* *) ostatci, a czso zbawyono b{{ø}}dze z gori Syon: gnyew pana ucziny to zastępów'. Przetosz to mowy pan bog o A- syrskem krolyu: Nye wnydze do myasta tego, any puscy strzali do nyego, any gemu sczit przekazi, any gego obly{{ø}}sze s p r o k e m. Drog{{ø}}, i{{ø}}sz przi- dze, zasy{{ø}} sy{{ø}} obrocy od myasta tego, a nye wnydze, mowy pan. A o- brony{{ø}} to myasto, a zbawyę ge prze Dauida slug{{ø}} mego. Tedi syn stało tey noci, przyszedł angyol boszi y zbył na czwyrdzach Asyrskich py{{ø}}cz a oszm- dzesy{{ø}}t a ssto tysy{{ø}}czow lyuda.1 A gdisz wstał na oszwycye, uzrzal wszitka cyala martwich, y odszedł od- tód precz. Y wrocyl sy{{ø}} Senacherib, kroi Asyrski, y przebiwal w Nynywen. A gdisz sy{{ø}} modlyl w koscyele Meze- racłi* bogu swemu: tedi Adrameleeh a Sarafar, sinowye gego, zabylasta gy myeczem, y ucyeklasta do zemye Ar- menskey, a krolyowal Azaredon w myasto gego, sin gego. ■) Egredientur. T edi w tich dnyoch roznyemogl sy{{ø}} Ezechias az do szmyercy. y prziszedl k nyemu Yzay as, sin Amos, prorok y rzecze k nyemu: Tocz mowy pan bog: Zrz{{ø}}dzi dom twoy, bo umrzesz ti, a nye b{{ø}}dzesz sziw. Gen obrocyw obly- cze swe ku scyenye, y modly l sy{{ø}} panu, rzek{{ø}}c: Prosz{{ø}} panye, rospomyen sy{{ø}}, kakom chodził przed tob{{ø}} w praw- dze a w syerczu dokonałem*, a czso lyubego przed tob{{ø}}, to gesm czinyl. Płakał Ezechias wyelykim płaczem. A pyrwey nysz wiszedl V sayas, sin Amos, na poi syeny: stała sy{{ø}} rzecz bosza k nyemu, rzek{{ø}}c: \\ rocz sy{{ø}}, a gydzi ku Ezechiaszowy, a rzekni wodzowy lyuda mego: To mowy pan bog Dauida, oczcza twego: Shszalem modly- tw{{ø}} tw{{ø}} a wydzalem slzi twe. Owa, uzdrowylem cy{{ø}}, a trzecyego dnya wnydzesz do koscyola boszego. A przi- dam dny twich py{{ø}}cznaczcye lyat, a nat to z r{{ø}}ki krolya Asyrskego wizwo- ly{{ø}} cy{{ø}} y myasto to, a obrony{{ø}} myasto to prze my{{ø}} a prze Dauida, slug{{ø}} mego. Y rzeki Ysayas: Przinyescye swy{{ø}}zek fyg. A gdisz przynyeszly a wlozily na wrzód gego: y uzdrowyon gest. Y rzek* Ezechias ku Vsayaszo- wy: Które bodze znamy{{ø}}, ysze pan uzdrowy my{{ø}}, isze mam trzecyego dnya wnydz do koscyola boszego? Ysayas rzeki: To b{{ø}}dze znamy{{ø}} od pana, y- sze ma pan uczinycz rzecz, ktoro mowyl. Chcesz, acz wzidze cyen wzgor{{ø}} dzesy{{ø}}cz rz{{ø}}tkow*), albo acz sy{{ø}} na- wrocy tylesz slopyenyow za sy{{ø}}? Y rzeki Ezechias: Snadno gest cye- nyowy postvpycz dzesy{{ø}}cz rz{{ø}}tkow, any tego ckcz{{ø}}, abi sy{{ø}} stało, ale abi sy{{ø}} zasy{{ø}} nawrocyl dzesyocz slopyenyow. Y poprosy Ysayas pana, y na- wyodl cyen pan po ?ich rz{{ø}}tkach. gy- mysz iusz bil sstópyl na orlo i u2) Achasowu, zasy{{ø}} za dzesy{{ø}}cz slopyenyow. Za tego czasu posiał Metodach* Baldan, sin Eiadan*, kroi Baby- lonski, lysti a dari ku Ezechiaszowy, bo usliszal. isze nyemogl Ezechias, a wzmógł3). Y obradował sy{{ø}} w gych prziscyu, y ukazał gym dom drogyck mascy, y złoto y srzebro, y 1 e k t w a- rze rozmayte, a mascy, a ss{{ø}}di, y 125 v.Tszitko, czso mogl myecz w swick skarbyech. Nye bilo tego, czego bi gym bil nye ukazał Ezechias w swem domu a wTe wszey swey moci. Tedi prziszedl Yzayas prorok ku Ezechya- sowy y rzeki: Czso rzekły cy m{{ø}}szo- wyfe), albo odk{{ø}}d prziszly k tobye? Ezechias rzeki: Z dalekey zemye prziszly ku mnye, s Babylona. On otpowye: Czso wydzely w twem domu? Ezechias rzeki: Czsokoly gest w mem domu, wydzely. Nyczego nye. czego bich gym nye uk&zal w mich skarby ech. Tedi Ysayas Ezechiaszowy rzeki: Sksz rzecz bosz{{ø}}. Owa, tocz dnyowye gyd{{ø}}, a odnyesyoni b{{ø}}d{{ø}} wszitk rzeczi, gesz s{{ø}} w domu twem, y to, czso zachowały oczczowye twoy asz do te- ■) Decem lineis (Wulg.). J) In horologio Acha.. *) Tego słowa me ma W. go dnya, do Babylona, a nye ostawy{{ø}} nyczego, mowy pan. Ale s sinow twich, gisz s cyebye winyd{{ø}}, gesz ti porodzisz, b{{ø}}d{{ø}} wz{{ø}}cy, a b{{ø}}d{{ø}} geszczci a urz{{ø}}dnyci') u krolya Babylonskego w syeny. Y rzeki Ysayaszowy Ezechias: Dobra gest rzecz bosza, i{{ø}}sz mowyl. B{{ø}}dz pokoy a prawda telko* we dnyoch mich! Ale gyny skutci Ezechiaszowy y wszitka syla gego, a kako uczinyl stawek, a wodi wyedzone2), y wwyodi do myasta wodi: to wszitko popysano w ksy{{ø}}gach skutkoch* dny krolyow Iuda. Y skonczal Ezechias s swimy oczci, a krolyowal w myasto gego Manases, sin gego. XXI. .Dwanaczcye lyat bil w starz Manases, gdisz bil pocz{{ø}}1 krolyowracz, a krolyowal py{{ø}}cz a py{{ø}}czdzesy{{ø}}t lyat w Ierusalemye. gymy{{ø}} macyerzi gego A- zuba*. A uczinyl zle przed bogem, podle módl pogańskich, geszto pan zagładził od oblyreza sinow Israhelskich. Y odwrocyl sy{{ø}} y udzalal modlebne koscyoli na górach wisokoscy, gesz; bil wzruszil ocyecz gego Ezeckias. y wzwyodl ołtarze Baalowi, a nadzalal p a s y e k, iako bil uczinyl Achab, kroi Israkelski. a modlyl sy{{ø}} wszelkim gwya- zdam uyebyeskim a czcyl gee. A na- czinyl oltarzow w domu boszem, o nyemsze rzeki pan: W Ierusalemye po- losz{{ø}} gymy{{ø}} me. A naczinyl oltarzow wszelkim gwyazdam uyebyeskim we dwai syenyu koscyola boszego. Y prze- wyodi sina swego przes ogen, y gu- szlyl y przidzerszal sy{{ø}} wyezdzb, a czinyl czari, a wyesczce rozmnozil, abi czinyl nyeprawdziwye przed bogem, a gnyewal gy. Y postawyl modl{{ø}} pasye- kow{{ø}}, i{{ø}}sz bil uczinyl, w koscyele boszem, o nyemsze mo1 ] wy pan ku Dauidowy a ku Salomonowy, sinu gego, rzek{{ø}}c: W tem koscyele a wr Ierusalemye, geszem zwolyl ze wszech myast israkelskick, polosz{{ø}} me gymy{{ø}} na wyeki, a wy{{ø}}cey nye przepuscz{{ø}} przegi{{ø}}cz nogy Israkelowy s zemye, i{{ø}}szem dal oczczom gyck. Tak, acz b{{ø}}d{{ø}} ostrze- gacz skutkem wszego, czsom gym przikazal, a wszitek zakon, ktori przikazal gym Moyses sługa moy. A wszak ony nye posłuchały, ale swyedzeny s{{ø}} od Manase, abi czinyly szle nad ti na- rodi, gesz ge pan zatracyl od oblycza sinow israhelskich. Y mowyl pan przes sług?/ swe proroka, rzek{{ø}}c: Przeto isze uczinyl Manases, kroi Iuda, ganyebno- scy ti przeskarade, nad to wszitko, gesz czinyly Amoreysci przed nym, y prziprawyl ku grzecku takesz Iudzske pokolenye w swick nyeczistotack: przeto mowy pan bog israhelski: Owa, tocz ia przepuscz{{ø}} wyele złego na Ieru- salem a na Iud{{ø}}, abi ktokoly usliszi, z a- brzuyele obye uszi gego. A zawlek{{ø}} na Ierusalem powrózek Samarski, a brze- my{{ø}} domu Achabowra, a zgladz{{ø}} Ierusalem, iako obiczay cski ) zagladzicz, a zagladziw, obrocz{{ø}} a powyod{{ø}} vcz{{ø}}- scyai{{ø}} grawrk{{ø}} na twarz gego2). A ‘) Tabulae (Wulg-.). ł) „Vertam et ducam crebrius stylum super faciem ejusu. *) Wulg. ma: Eunuchi. *) Aquaeductum. opuscz{{ø}} zbitki dzedziczstwa mego, a poddam ge w n k{{ø}} gich nyeprzyiacyol. a bodo w plyon a w lup wszitkim swim przecywnykom, przeto isze czinyly zle przede mn{{ø}} a st&ly w tem, gnyewai{{ø}}cz myć, ot tego dnya gegosz wkzly oczczowye gych s Egypta, asz do tego dnya. A nad to krew nyewynn{{ø}} przelyal Manases wyele barzo, doi{{ø}}d sy{{ø}} nye napelnyl Ierusalem asz do ust, kromye swich grzechów, k nym przy- wyodl dom Ierusalemski a Iudzski, abi czinyl zle przed bogem. Ale gyny skutci Manasowi a wszitko, czso czinyl, y grzech gego, gym zgrzeszh, to wszitko popysano gest w ksy{{ø}}gach dny krolyow Iuda. Y skonał Manases s swi- my oczci, & pochowan w ogrodzę domu swego, w zagrodzę Osam. A krolyowal Amon, sin gego, w myasto gego. We dwudzestu lyat a we dwu bil Amon, gdi pocz{{ø}}1 krolyowacz, a dwye lecye krolyowal w Ierusalemye. gyray{{ø}} macyerzi gego Mezelameth, dzewka Arus s Geteba. Y czinyl zle przed oblyczim boszim, iako ozmyl Manases, o- cyec gego, a chodził po wszey drodze, po ktorey ckodzil ocyec gego, a slu- szil nyeczistotam, gymsze sluszil ocyec gego, a modlił sy{{ø}} gym. A opuscyl pana boga oczczow swick, a nye cko- 126 dzil po drodze boszey. Y zrzekły sy{{ø}}* nan sług?/ gego, a zabyly krolya w domu gego. Y zbył lyud zemski w szitki gysz sy<» sprzysy{{ø}}gly pizccy w krolyowy Anionowy, y ustawyly sobye trolya Ioziasa, sina gego, w' myasto gego. Ale gyny skutci Amonowy, czso czinyl, pysano w ksy{{ø}}gach skutków dny krolyow Iuda. Y skonczal Amon s oczci swimy, y pochowały gy w gego grobye, w zagrodzę Ozam. Y krolyowal Iozias, sin gego, w myasto gego. XXII. ósmy lecyech bil loz.as, gdisz poczuł krolyowacz, a geno a trzidzescy lyat krolyowal w Ierusalemye. gymy{{ø}} macyerzy gego Ydida, dzewka Fada- yaszowa* s Betsechat. Ten czinyl, czso lyubego przed bogem, a ckodzil po wszeck drogack Dauida, oczcza swego, nye uckilyl sy{{ø}} any na prawycz{{ø}} any na lewycz{{ø}}). Zatim osmego naczcye lyata krolya Ioziasza, poslal kroi Zafana sina Azlya, sina Mezul&m, mystrza koscyola boszego, rzek{{ø}}c gemu: Gydzi ku Elchiaszowy, kaplanowy wyelyke- mu, acz zgromadzi pyeny{{ø}}dze, gesz s{{ø}} wnyesyoni do koscyola boszego, które sebraly wrotny koseyelny od lyuda, a dadz{{ø}} ge dzelnykom pize sprawce domu boszego, acz ge ony rozdze- ly{{ø}} myedzi ti, gisz dzalai{{ø}} w koscyele boszem ku oprawye strzech domu boszego, to gest teszarzom a murarzom a tim, gisz skaszonick rzeczi popiawya- i{{ø}}, abi drzewya a kamyenya nakupyly, a tu gdze kamyenye lamy{{ø}}, ku po- prawyenyu koscyola boszego. Ale nye dawayeye gym w lyczb{{ø}} srzebia, gesz byerz{{ø}}*, ale acz w swey moci ma i{{ø}} a w wryerze. Tedi rzeki Elckias byskup ku Safanowy, mysirzowy koseyelnemu: Ksy{{ø}}gy prawa popysanego nalya den? w domu boszem. Y dal Ezechias ti ksy{{ø}}gy Safanowy, a on czedl ge. Y prziszedl Safan pysarz ku krolyowy y odewskazal gemu to, czso przikazal gemu Elchias, rzekóc: Zgromadziły slugy twe pyeny{{ø}}dze, gesz naleszly w domu boszem, y dały ge, abi rozdawani bili dzelnykom od rozprawce* domu boszego. Y powyedzal mystrz Safan krolyowy: Dal my ksy{{ø}}gy zakona Elchias kapłan. A gdisz ge czedl Safan przed królem, a usliszal kroi słowa ksy{{ø}}g prawa boszego: rozdarł swe rucho y przikazal Elchie kaplanowy a Aykam, sinu Safanowu, a Atobor, sinu Mycha, a Zafan mystrzowy, a Azie słudze krolyowu, rzek{{ø}}c: Gydzcye a poradzcye sy{{ø}} s bogem o mnye a o lyudu a o wszitkem zborze Iudzskem, o slowyech tich ksy{{ø}}g, gesz naleszoni. bo wyelyki gnyew boszi zanyeczon przecyw nam, przeto isze nye posłuchały oczczow ye naszi slow ksy{{ø}}g tich, abi czinyly wszitko, czso na nych pysano. Tedi szedw Elchias kapłan a Aykam a Atogor a Safan a Azia ku Olydie'), prorokowye zenye Sellum, sina Tekue, sina Azarowa*, strosza nad ruchem, gysz bidlyl w Ierusalemye, y mowyly k nyey. Ona otpowyedzala: Tocz mowy pan bog Israhelski. rzecz- cye m{{ø}}szowy, gen was poslal ku mnye: Owa, tocz ia prziwyod{{ø}} wyele złego na to myasto a na bidlycyele gego. wszitka słowa zakona, gen czedl kroi Iudzski, isze opuscywszi my{{ø}}, y obya- towaly czudzim bogom, gnyewai{{ø}}c my{{ø}} na wszitkich uczincech swu r{{ø}}ku. a podnyecy sy{{ø}} gnyew moy na temto myescye, a nye ugasznye. Ale krolyowy Iuda, gensze was poslal, abiscye sy{{ø}} poradziły z bogem, tak rzeczecye: To mowy pan bog Israhelski: Przeto iszesz sliszal słowa ksy{{ø}}g tich, a uly{{ø}}- klo sy{{ø}} syerce twe, a pokorzilesz sy{{ø}} przed bogem, usliszaw rzeczy przecyw temu myastu a przecyw tym, gysz w nyem bidly{{ø}}, iszbi to czusz ’) w podzi- wyenye a w poklynanye biły podany, y rozdarł gesz rucho swe, a plakalesz przede mn{{ø}}, a iam usliszal cy{{ø}}: mowy pan. Przeto przim{{ø}} cy{{ø}} ku twim oczczom, a b{{ø}}dzesz przyiót do grobu twego w pokoiu, abi nye wydzele* o- czy twoy wszego złego, gesz ia mam wwyescz na to myasto. XXIII. gdisz powyedzely krolyowy to, czso ona bila rzekła: tedi on poslal, y se- braly sy{{ø}} k uyemu wszitci starci Iuda Ierusalemsci. Y wszedł kroi do domu boszego, a wszitci m{{ø}}szowye Iuda y wszelci, gisz bidlyly w Ierusalemye, s nym kaplany y proroci y wszitek lyud od mnyeyszego asz do wyelykego. Y czedl, ano wszitci sliszely, y wszitka słowa ksy{{ø}}g zamówi boszey, gesz naleszly w domu boszem. Y stal kroi na wschodzę2) y slyubyl przed bogem, abi naslyadowal boga, a ostrzegał przikazanya gego a swyadeczstwa a zakona ustawyenya we wszem syerczu a w wszey duszi, a obnowyl słowa slyubu, gesz pysan i w tich ksy{{ø}}gach. y po- *) ad Hóldam (Wulg.). ■) „qmd videlicet11. *) „super gradum". W. zrwolyl takesz ly ud temu slyubu. A przikazal kroi Elchiaszowy byskupu, a kapłanom wtorego rz{{ø}}du, a wrotnim, abi wimyotaly s koscyola boszego wszitki ss{{ø}}ći, gesz uczinyoni bili Baalowy a pasyece a wszelkim gwyazdam nye- byeskim. y spalyl ge iawnye przed Ie- rusalem w dole Cedrowem, a pobrał gych popyol do Betel. 1 zagładził eza- rownyki, gesz biły ustawyly krolyowye Iuda ku obyatowanyu na górach pc myesczech Iudzskich a około Ierusa- 127 lem, a ty,\\ gesz obyatowaly zapaln{{ø}} obyat{{ø}} Baalowy a slunczu a myesy{{ø}}- czu a dwyema naczcye znamyenyom a wszelkim gwyazdam uyebyeskim. A kazał winyescz pasyek{{ø}} precz z domu boszego s Iemsalem do dołu Cedron, a tam i{{ø}} spalyl y w proch obrooyl, y posul* na rowi pospolytego lyuda, gysz sy{{ø}} modlam modlyly. A zruszil domki kapłanów modlebnich, gisz biły w domu boszem, gymsze zoni tkali iako domki ługowe. A sebraw wszitki kapłani z myast Iudowich, y poganbyl górne modli, gdze obyatowaly kaplany od Gabaa az do Bersabee. a skaził ołtarze przed bronamy w wescyu drzwy Ioziasza, ksy{{ø}}szpcza myesczske- go, gesz bilfo) na lewey stronye broni myesczskey. Ale wszakosz nye chodziły kaplany gornich módl ku ołtarzowy boszemu w Iemsalem, ale gedno prza- zni chleb gedly myedzi bracy{{ø}} sw{{ø}}>. A pokalyal takesz t{{ø}} modl{{ø}} Tofet, iasz gest w dolyu syna Ennonowra, abi ny geden nye poswy{{ø}}czal sina swego any dzewki swey przes < >gen Moloch. V odi{{ø}}1 konye, gesz dały krolyowye lu- da slunczu, a w weszeyu koscyola boszego podle domku Natarmoloch komorny ka *), gen bil [u] Faruzim, a wTozi sluncza poswy{{ø}}czone zdzegl ognyem. A ty ołtarze, gesz bili na strzechach syeny Achas, gesz biły udzalaly krolyowye Iuda, a ołtarze, gesz bil uczinyl Manases we dwu syenczu koscyola boszego, skaził krol. a szedw richlo odt{{ø}}d, y rosipal popyol gych w potok Cedron. A gonie modli, gesz bili w Iemsalem na prawey stronye gori Uraza, i{{ø}}sz bil udzalal Salomon, kroi Israkelski, a Astarot, modło Sydonsk{{ø}}, a Tamos* urazciiye Moab, a Melchon, brz11 koscy sinow Amon, poganbyl krol. \ złamał socki. a posyekal pasyeki, a napelnyl wszitka myasta gick koscy martwieli. A nadto y ołtarz, gysz bil w Betel, a gomi koscyol modlebm, gen bil udzalal Teroboam, sin Kabatów, gen ku grzechu prziwyodł lyud Israkelski, y ołtarz ten gomi wzmszil i spalyl y starł [w] prock, y posyekl takesz pasyek{{ø}}. A obrocyw sy{{ø}} Iozias y uzrzal grobi, gesz bili na górze, a poslaw y pobrał kosey z rowow y spalyl koscy na ołtarzu, a pokalyal gy podle słowa boszego, gesz mowyl m{{ø}}sz boszi ten, gen bil to przepowyedzai słowa bosza. Y rzeki: Kake gest to z wyrzchu napisanye, gesz ia wydz{{ø}}? Y otpowyedzely myesczanye tego myasta: Gest grób tego m{{ø}}sza boszego, gen bil i prziszedl s Iudzskey zemye a przepowyedzai ta słowa, geszesz uczi- ') EunurJJ, W. nyl nad ołtarzem Betelskim. Tedi on rzeki: Nyeehaycye gego, a ny geden koscyamy gego nyeruszay. Y ostali ko- scy gego nyetknyone s koscyamy proroka, gen prziszedl bil s Samariey. A nadto wszitki koscyoli modlebne, gesz bili w myeszcyech Samarskich, gesz biły uczinyly krolyowye Israhelsci ku roznyewanyu pana, zatracyl Iozyas. a uczinyl gyni podle wszitkich uczinkow, iako bil uczinyl w Betel. A zbył wszitki kapłani koscyolow modlebnich, gesz biły tu nad oltarzmy, y spalyl koscy lyuczske na nych, y wrocyl sy{{ø}} do Ie- rusalem. Y przikazal wszemu lyudu, rzek{{ø}}cz: Uczincye wyelyk{{ø}}noc panu bogu waszemu podle tego, iako pysa- no w ksy{{ø}}gach teyto zamówi. Any bila uczinyona taka wyelkanoc ode dny s{{ø}}dz, gysz s{{ø}}dzily w Israhel, y wszech dny krolyow Israhelskich y krolyow Iuda, iako osmego naczcye lyata krolya Iosyasza. A uczinyona wyelykanoc ta panu w Ierusalemye. A takesz y ti, z gichsze brzucha zly duchowye pro- rokui{{ø}}, a czaro wnyki y podobyzni módl'), nyeczistoti y ganyebnoscy, gysz biły uczinyly w zemy Iuda y w Ierusalemye, zatracyl Iozias, abi ustawyl słowa zakonne, iasz s{{ø}} napysana w ksy{{ø}}gack, gesz bil nalyazl Ezechias kapłan w koscyele boszem. Rowyen gemu nye bil ny geden przed nym s krolyow, genbi sy{{ø}} nawrocyl ku panu ze wszego syercza a ze wszey dusze swey a ze wszitkey moci swey, podle wszego zakona Moyszeszowa. any po nyem kto powstał gemu równi. Ale wszakosz nye przestał pan od gnycwm roznye- wanya swego wyelykego, gesz sy{{ø}} roz- nyewalo gnyewanye gego przecyw ludowy, prze rozdrasznyenye, gym gy bil pop{{ø}}dzil Manases. Y rzeki pan: Takesz Iud{{ø}} zagladz{{ø}} od twarzi mey, ia- kom zarzucyl Israhela. a zarzucz{{ø}} myasto to, geszem zwolyl, Iemsalem a dom, o nyem gesm rzeki: b{{ø}}dze gymy{{ø}} me tu. Ale gyny uczinci Ioziaszowy y wszitko, czso czinyl, pysano w ksy{{ø}}gack skutków dny krolyow Iuda. XXIIII'). 7 #^a gego dny wigeckal Farao, kroi Egypski, przecyw krolyu Asyrskemu ku rzece Eufratem y geckal Iozias, kroi Iudzski, naprzecy wo gemu. Y zabyly gy w tem myescye Maggedo, gdi przecyw gemu boiowal. Y nyesly gy sludzi gego martwego s Maggedo, y donyesly gy do Ierusalem y pockowaly gy w gego gro bye. A wsz{{ø}}wszi lyud zem- 128 ski Ioataza, sina Ioziasowa, y pomazały a ustawyly gy królem w myasto oczcza gego. Dwadzescya y cztirzi lyata bil w starz Ioatas, gdi bil poczol krolyowacz, a trsy myesy{{ø}}ce krolyowal w Ierusalemye. Gymy{{ø}} macyerze gego Amythal, dzewka Ieremyasowa, s Lobna. Y czinyl zle przed bogem, podle tego wszego, iako czinyly oczczo- wye gego. Y i{{ø}}1 gy Farao Neckao w Rebla, ta gesz gest w zemy Ematk, ■) W Wulgacie przydzielono to, co daléj następuje, jeszcze do rozdziału XXIII. A rozdział XXIV poczyna się pożniéj. ■) Et figuras idolorum. W. abi nye krolyowal w Ierusalemye. y vloszil v r o k i na zemye ssto lyber srzebra, a lybr{{ø}} złota. A ustawyl kroi Pkarao Nechao Elyachyma, sina Iozia- sowa, w myasto Ioziasa, oczcza gego. y przemyenyl gemu gymy{{ø}} Ioachym. A potem Ioatasa wz{{ø}}w, y wyodl do Egypta. Ale złoto a srzebro dal Ioa- chim Pharaonowy, gdi bil vlozil zemy pyeny{{ø}}dze na wszelke lyato, abi zgromadziły podle przikazanya Pharaono- wa, rzek{{ø}}c: Dacz kaszdemu podle mo- ci swich tako srzebra, iako złoto z lyuda zemskego, abi dal Pharaonowy Nechao. Dwadzescya y py{{ø}}cz lat w starz bil Ioachim, gdi bil pocz{{ø}}1 krolyowacz, a gedennaczoye lyat krolyowal w Ierusalemye. gymy{{ø}} macyerze gego Ze- byda, dzewka Fadayasowa, s Ruma. A czinyl zlee (złe) przed bogem, podle tego wszitkego, czso czinyly oczczo- wye gego *). Za gego dny p r z y i a 1 Nabuchodonozor, kroi Babylonski, a bil gemu Ioachim w sluszb{{ø}} poddan trsy lyata, a potem sy{{ø}} gemu sprze- cywyl. Y poslal nan pan bog łotry kal- deyske, a lotri asyrske, a lotri moab- ske, a lotri sinow Amon, a puscyl do zemye Iudzskey, abi i{{ø}} zagładził podle słowa boszego, gesz bil mowyl przes slugy swe proroki. V uczinyono to przes słowo bosze przecyw ludowy, abi i{{ø}} zagładził przed sob{{ø}} prze grzechi Manasowi a prze wszitko, czso czinyl, a prze krew nyewynn{{ø}}, i{{ø}}sz prze- lyal, a napelnyl Iemsalem krwy{{ø}} nye- wynnich. a prze t{{ø}} rzecz nye chcyal sy{{ø}} pan slyutcwacz. Ale gyny uczinci Ioachim y wszitko, czso czinyl, popytano w ksy{{ø}}gach skutków dny krolyow Iuda. Y umarl Ioachim s oczci swimy, a krolyowal1) sin gego w myasto gego. A potem wy{{ø}}cey sy{{ø}} nye pokusyl kroi Egypski, abi wigezdzil s swey zemye, bo odi{{ø}}1 kroi Babylonski od rzeki Egypskey az do rzeki Eurrateu wszitko, czso bilo krolya Egypskego. Osm- naczcye lyat bil w starz Ioachim, gdi pocz{{ø}}1 krolyowacz, a trsy myesy{{ø}}ce krolyowal w Iemsalem. gymyy macye-j [ rzi gego Naestha, dzewka Elnatanowa s Ierusalema. Y czinyl, czso gest zle przed bogem, podle wszego, czso czinyl ocyec gego. Tego czasu przigely sludzi Nabuchodonozor, krolya Baby- lonskego, do Ierusalema, y obiegły myasto z dzali rozmaitymy. Y prziszedl Na- buchodonosor kroi Babylonski ku myastu s slugamy swimy, abi dobiwal gego. Y wiszedl Ioachim, kroi Iuda, ku krolyowy Babylonskemu, on a macz gego a slugy gego a ksy{{ø}}sz{{ø}}ta gego y poddany2) gego. y przyiol ge k sobye kroi Babylonski osmego lyata kio- lyowanya swego. A pobrał odt{{ø}}d wszitki skarbi domu boszego a domu kro- lyowa, y stłukły wszitki ssodi złote, gesz bil uczinyl Salomon, kroi Israhelski, w domu boszem podle słowa boszego. A przewyodl wszitek Iemsalem y wszitka ksy{{ø}}sz{{ø}}ta a wszitk{{ø}} woysk{{ø}}, Jzesy{{ø}}cz tisy{{ø}}czow, w iocstwo, a wszelkego rzemy{{ø}}slnyka y zlotnyka, a nye ostawyono nyczego, kromye ubogego *) Tu się w Wulg. poczyna rozdział XXI1* *) Wypuszczono: „Ioachin," Eunuchi. W. lyuda zemskego. Y przewyodl Ioachy- ma do Babylona, a matk{{ø}} gego y zo- n{{ø}} gego y sluszebnyki gego, a s{{ø}}dze zemske, podle i{{ø}}cya z Ierusalema do Babylona, a wszitki mósze sylne, syedm tysy{{ø}}czow, a rzemy{{ø}}slnykow a zlotny- kow tysy{{ø}}c, a wszitki m{{ø}}sze sylne a waleczne. Y wyodl ge krol Babylonski do Babylona, a ustawyl Matanasse, stryia gego, królem w myasto gego. a zdzal gemu gymy{{ø}} Sedechias. We dw udzestu a w genem lecye bil Sedechias, gdi pocz{{ø}}1 krolyowacz, a gedennaczcye lyat krolyowal w Ierusalemye. gymy{{ø}} macyerzi gego bilo Amytba, dzewka Ieremyaszowa s Lobna. A czinyl zle przed bogem, podle wszego iako czinyl Ioachim. Bo sy{{ø}} gnyew7al pan przecyw Ierusalem a przecyw ludze, doi{{ø}}d gych nye zarzucyl od swego oblycza. y otst{{ø}}- pyl Sedechias od krolya Babylonskego. T JL edi sy{{ø}} stalo dzewy{{ø}}tego lyata kro- lyowanya gego, dzesy{{ø}}tego myesy{{ø}}cza, a dzesy{{ø}}tego dnya tego myesy{{ø}}cza: przyial Nabuchodonozor, krol Babylonski, on a wszitka woyska gego do Ierusalema, a obiegły ge, a uczinyly około gego czwyrdze. Y bilo zawarto myasto y obly{{ø}}szono az do gedennaczcye lyat krolya Sedechiasa, a dzewy{{ø}}tego myesy{{ø}}cza przemógł ge glod w myescye, any myely chleba lyud zemski*. Y skaszono myasto, a wszitci m{{ø}}szowye bronny w noci ucyekly drog{{ø}} tey broni, gesz gest myedzi dwo- ym murem do zagrodi krolyowi. Ale Kaldei... | j Tn cztery karty wydarte. PARALYPOMENON I. (V, 2). 129 ...sy{{ø}}, ale pyrworodzenstwo dano Io- zephowy. Potem sinowye Rubenowy, pyrworodzonego Israhelowa: Enoch, a Phallu, Ezrom a Carmi. Sinowye Io- helowy: Samaia, gego sin, Gog, sin gego, Semei, sin gego, Baal, sin gego, Mycha, sin gego, Reeia, sin gego, Baal, sin gego *), Ieera, sin gego, gegosz i{{ø}}- tego wyodl Teglathfalazar, krol Asyrski, a bil ksy{{ø}}sz{{ø}}cyem w pokolenyu Rubenowu. Ale bracya gego y wszitka rodzina, gdisz lyczeny bily po czelya- dzach swich, myely ksy{{ø}}sz{{ø}}ta Iechel a Zachariasza. Potem Baala, sin Azath, sina Sama, sina Iohel. On bidlyl w Aoer asz do Nebo a Belmeou. A przecyw wschodu slunecznemu bidlyl asz do wescya pusczey a rzeki Eufraten, a wyelykó lyczb{{ø}} dobitka myely w zemy Galaad. We dnyech Saulowich bo- iowaly przecyw Agarenskim y zbyly oni, a bidlyly w myasto gich w prze- bitcech gich y we wszey stronye, ktorasz patrzi na wschód sluncza Galaad. Sinowye Gaadowy a pokolenye gich przebiwaly w zemy Baasan az do Sel- cha. Iohel na glowye, a drug?/ Sophan, ale lanai a Sopha w Baasan. Bracya ') W całej ttj nomenklatuize wiele odmienności jest od textu Wulgaty, której jednak nie tykam. gich po czelyadzach rodzin swich, My- chael a Mosollam a Sebe a lorę a Ia- chan, a Zei a Żeber, syedm. Cy s{{ø}} sinowye Abyahel, sina Huri, sina Iaid, sina Gaad, sina Michael, sina Iesei, sina leddo, sina Buz. Ale bracya sina Abdiel, sina Gum, ksy{{ø}}sz{{ø}}ta domow po czelyadzach swich, bidlyly w Galaad a w Bazan yw wyesznyczach gich y we wszech przedmyescyach Ar- nonskich az do myedz. Wszitci cy zly- czeny s{{ø}} w dnyoch Ioathan, krolya Iuda, a we dnyoch leroboama, krolyfa) israhelskego. Sinowye Rubenowy a Gadowi, a poi pokolenya Manassowa, m{{ø}}- szowye boiowny, scziti nosz{{ø}}cz a mye- cze, a cy{{ø}}gn{{ø}}e 1{{ø}}czisko a umyei{{ø}}ci ku boiom, cztirzi a czterdzescy tysy{{ø}}czow? a syedm set a szesczdzesyót, gyd{{ø}}cich ku boiu. Y boiownly przecyw Agarenskim. Ale YturensscyT a Naphei a No- dab dały gym pomoc. Y poddany s{{ø}} Agarensci w gich r{{ø}}ce y wszitki, ktorzi biły s nymy. bo boga wziwaly, bo- iui{{ø}}c, a usliszal ge, przeto isze biły uwyerzily weyn. A pobrały gym wsziczko, czsosz myely, wylbl{{ø}}dow* szescz- dzesy{{ø}}t tysy{{ø}}czow, owyec dwye sscye a py{{ø}}czdzesy{{ø}}t tysy{{ø}}czow, oslow dwa tysy{{ø}}cza, a lyudzi sto tysy{{ø}}czow. Ale ranyonych wyele padło, bo bil boy 59 gospodnow. Y bidlyly tu w myasto gych az do przenyesyenya. Ale sinowyfą) polu* pokolenya Manassowa dzerzely zemy{{ø}} ot konczow Bazanskich az do Baal, Heimon a Sanir, a goń Ermon, vyelyka zai ste lyczba bila. A ta bila ksy{{ø}}sz{{ø}}ta domow po przirodzonich gich: Epher a Tesi a Belychel a Eriel a Ieremya a Odoia a Iediel, m{{ø}}sze przesilny a mocny, a menoi{{ø}}ce') wo- gewodi w czelyadzach swich. Potem opuscyly boga oczczow swich, a nye- cziscyly po bodzech tey zemye, geszto otnyosl pan przed nymy. Y wzbudził bog israhelski duch Ful, krolya israhelskego2), a duck Teglatfalazar, krolya Assur. Y przenyozl Ruben a Gaad, a polu pokolenye Manassowo, a przy- wyodl ge do Ala a Abor, a do Ara a do rzeki Gozam, az do tego dnya. VI. Sinowye Lewy: Gerson a Chaat, a Merari. Sinowye Chaat: Aram, Isaar, Hebron a Oziel. Sinowye Amram: Aaron, Moyses a Maria. Sinowye Aaro- nowy: Nadab a Abyu, Eleazar a Itha- mar. Eleazar urodził Finees, a Finees urodził Abisue. Abisue urodził Bocci, a Bocci urodził Ozi. A Ozi urodził Za- raiam, a Zaraias urodził Meraioth. Me- raioth urodził Amariama, a Amarias urodził Ackitob. Ale Achitob urodził Sadocha, Sadock urodził Ackimaasza. Ackimaas urodził Azariasza, a Azarias urodził Iokannan. Iokannan urodził Azariasza. Ten gest, gen poziwal kaplan- ‘) Zamiast: mianowani (nominati). 3) Wulg. ma: Assyriorum! stwa w domu, ktori udzalal bil Salomon w Ierusalemye. Azariasz urodził Amariasza, Amarias urodził Achitoba. Ackitob urodził Sadocha, Sadock urodził Sellum. Sellum urodził Elckiasza, Elckias urodził Azariasza. Azarias urodzi! Saraiasza, a Saraias urodził Ioze- decka. Iozedeck wiszedl, gdisz prze- nyosl bog Iud{{ø}} a Ierusalem przes Na- buchodonozora. Przetoz sinowye Leui: Gerson, Caat a Merari. A ta s{{ø}}> gy- myona sinow Gersonowich: Lobyn a Semei. Sinowye Chaat: Amram a Isaar a Ebron a Oziel. Sinowye Merari: Mooli a Musi. Tato rodzina Leui podług cze- lyadzi gego. Serson, Lobni sin gego, Ioaa sin gego, Addo sin gego, Zana sin gego, Tethrai sin gego. Sinowye Caatowy: Amynadab sin gego, Ckore siń gego, Asur sin gego, Helkana sin gego, Abyasapk sin gego, Asur sin gego. Tkaatk sin gego, Huriel sin gego, Ozias sin gego, Saul sin gego. Sinowye Elckana: Amasy a Ackimotk a Elckana. Sinowye Elckana: Sopkai sin gego, Ieroam sin gego, Helyab sin gego, Naack sin gego, Elcana sin*. Sinowye Samuel: pyrworodzoni Vasseni a Abyam. Sinowye Merari: Mooly sin gego, Lobni sin gego, Semei sin gego, Oza sin gego, Samaa sin gego, Aggia sin gego, Arnasia sin gego. Cyto s{{ø}}, gesz ustauil Dauid nad spyewaki domu boszego, iakosz postawyona gest skrzi- nya a przislugo wały przed stanem 130 swyadeczstwa, spyewai{{ø}}c, doi{{ø}}d nye udzalal Salomon domu boszego w Ierusalem. bo podle rz{{ø}}du swego stały w przislugowanyu. Cyto zaiste ') s{{ø}}, gyszto przistawaly s sin- swimy, z sinow Caathowich, Heman spyewak, sin Iohelow, sina Samuelowa, sina Ełcka - na, sina leroam, sina Ilely, sina Chori2), sina Zuph, sina Kichana, sina Maat, sina Mazay, sina Elchana, sina Ioel, sina Azarie, sina Iozophonie, sina Tha- hath, sina A ser, sina Abyasab, sina Chore, sina Saar, sina Caat, sina I -eui, sina Israhel, a bracy{{ø}}* gego Azaph, gen stal na prawyci gego, Azaph, sin Barackiasowr, sina Samaa, sina Mickael, sina Basie, sina Melckie, sina Atk&nai, sina Zara, sina Adaia, sina Etkan, sina Zamma, sina Semei, sina Getk, sina Gerson, sina Leui. Sinowye Merari, bracya gich, na leuici: Etkan sin Cku- zi, sina Aby, sina Moloch, sina Aza- bye, sina Amasie, sina Ełckie, sina Amasi, sina Bonni, siia Somer, sina Mooly, sina Musi, sina Merari, sina Le- ui. A bracy{{ø}}* gich, Leuite, gysz usta- wyeny s{{ø}} ku wszemu przislugowanyu Stanku domu boszego. Ale Aaron a sinow ye gego zazegaly kadzidło na ołtarzu obyeti* a na ołtarzu wonuich rzeczi , a wszitk{{ø}} potrzeb{{ø}} swy{{ø}}t myey swy{{ø}}tich, a abi modlyly sy{{ø}} za Israhela, podle wszego, czsosz przikazal Moyses, sługa boszi. Cyto tesz 5) s{{ø}} sili o wrye Aaronowy: Eleazar sin gego, Finees sin gego, Abisue sin gego, Bocci sin gego, Ozi sin gego, Zaraia sin gego, Meraioth sin gego, Amaria sin gego, Ackitob sin gego, Sadock sin gego, *) Zaiste położył zamiast zad — w Wulg. i-ero. J) Wulg. Tlohii! s) Wnlg. an^em. Ackimas sin gego. A cyto s{{ø}} przebi- tkowye gich po wszeck (u-siech). a po kragynack, sinow Aaronowick, podle rodow Caatkitskick, bo sy{{ø}} gym biły lyosem dosJaly. Y dały gym Ebron w zemy Iuda, a przedmyeseye gego w okol. Ale polya my eseska a wsy Ka- lefowi, sinu Iefone. Potem sinom Aaro- nowim dały myasta ku ucyekanyu: Ebron a Lobna y przedmyeseye gich, a Ietker a Estamo s przedmyescyin gick. A takesz Elon y Dabyr s przedmye- scym gick. Asan tesz, y Betksameck s przedmyescyin gick. Z pokolenyaBen- yamynow^a, Gabaon a Gabee a przedmyeseye gich, a Lamatk') s przedmye- scym gick, a Anatkotk s przedmy- scym* swim. wszeck myast trsynaozeye s przedmyescyin swlmr po rodzinach gick. Ale ostatnym sinom Ckaatowim z rodzim swe* dały z polu pokolenya Ma- nasowa ku gymyenyu dzesy{{ø}}cz myast. Potem sinom Gersonowim po gick ro- dzinack s pokolenya Yzackarowa a s pokolenya Asserowa a s pokolenya Xeptalim a s pokolenya Manasowa w Bazan, myast czternaczcye. Ale sinom Merari po rodzinack gick s pokolenya Rubenowa a s pokolenya Gaadowa a s pokolenya Zabulonowa, dały po lyo- su myast dwanaczcye. Y dały sinowye israhelsci sinom Leui myasta a przedmyeseye guh. A dały po lyosu s pokolenya Iudasowa a s pokolenya sinow Symeonowich a s pokolenya sinow Benyamynowick myasta ta, geszto nazwały gymyenyem swim, a s tick, gysz ■) Wulg. ma: Almach. biły z rodu sinow Kaathowack. Y bila myasta na gych myedzach s pokolenya Efraymowa. A dały gym myasta ku ucyekanyu Sichem s przedmyescyin gego na górze Efraymowye, a Gazer a Hyman s przedmyescyamy swimy, a tesz Beteron. Takesz y s pokolenya Danowa: Elthethe a Ielbeton a Abie- lcn a Elon s przedmyescyamy swimy, a Iethremon w tenże obiczay'). Tesz s pokolenya Mauasowa Aner a przedmyeseye gfgo, Balaa a przedmyeseye gego. Tym to gest, gisz z rodu sinow Caatowich ostatny biły. Sinom tesz Gersonów im s pokolenya polu pokolenya Manasowa, Gaulon w Basan a przedmyeseye gego, a Astaroth s przedmye- scym swim. S pokolenya Isacharowa, Cedes a przedmyeseye gego, a Debe- rith s przedmyescyin swim, a Ramoth y przedmyeseye gego, a Anen s przed- myescym swim. Potem s pokolenya Asserowa, Masal s przedmyescyin swim, a Abdon takesz y Asab a przedmyeseye gego, a Roob s przedmyescyin swim. S pokolenya Nyeptalymowa Cedes w Galiley a przedmyeseye gego, Ammon s przedmyescyin gego, a Ka- riatym y przedmyeseye gego. Sinom tesz Merari ostatnyro, s pokolenya Za- bulonowa, Remono y przedmyeseye gego, a Tabor s przedmyescym swim, a T anna a ualo2). a za Iordanem w stron{{ø}} Iericho przecyw wschodu Ior- danskemu, s pokolenya Rubenowa, Bo- zor na pusczi s przedmyescym swim. ‘) To cale miejsce bardzo mało zgodne z Wuigata. *) Tego wcale nie ma w Wulg. a Iesa s przedmyescym swim, y Cal- democh a przedmyeseye gego, a Me- phat s przedmyescym swim. A takesz 3 pokolenya Gaadowa, Ramoth w Galaad a przedmyeseye gego, a Manayra s przedmyescym swim, ale Iezebon s przedmyescym swim, a leser s przed- myescym swim. VII. p M. otem sinowye Izacharowy: Thola a Phua a lasub a Samaron, cztyrze. sinowye Thola: Ozi a Raphaia a Ie- riel a Iemay a Iebsen a Samuhel, ksy{{ø}}»- sz{{ø}}ta po domyech rodzini swey. Z ro- dzaiu Thola m{{ø}}szowye przesylny zly- czeny s{{ø}}j we dnyock Dauidowack dwa- 131 dzeszcya tisy{{ø}}czow i dwa y szescz set. Wyele zayste myely zon a sinow'). A bracya gich po wszeck przirodzonick, sinowye Yzackarowy, przeudatny ku boiowanyu, syedm a oszmdzesyót tysy{{ø}}czow zlyczeny s{{ø}}. Sinowye Benyamynowy : Bale a Bockor a Adiehel, trsye. Sinowye Bale: Esbon a Ozi a Oziel a Zerimotk a Uraika, py{{ø}}cz, ksy{{ø}}szóta czelyadzz/, a ku boiowanyu przeudatny, a lyczba gich dwa y dwa- dzescya tysy{{ø}}czow a trsydzescy y cztirzi. Potem sinowye Bockor* Zanym a loas a Elyezer, a Elyoenay a Amri a Ierimotk, a Abia a Anathor a Alma- tan, wszitci cyto sinowye Boechor. Y zlyczeny s{{ø}} po swich czelyadzack ksyn- ta* przirodzona, ku boiom przesylny, dwadzeseya tysy{{ø}}czow a dwye seye. ') Tu w kodexie wypuszczono kilka wierszy textu Wulgaty. Potem sin Adihel: Bałam. Ale sinowye Bałam: Hieus a Benyamin a Aoth a Chana a Iotkam a Tharsis a Chaizar, wsitci cy sinowye Adiel, ksy{{ø}}szcta przi- rodzonich swich, m{{ø}}szowye przesilny, syednaczcye* tysy{{ø}}czow a dwye scye, gyd{{ø}}cich ku boiu. Ale Sephan a Afąn biły sinowye Hir, a Asim bil sin Aser. Potem sinowye K eptalymowy : Iasiel a Guni a Asar a Sellum, bil sin Balaa. Potem sin Manasse, Ezriel. Ale . nye- slyubna gego Sira urodziła Machir, oczcza Galaad. Machir wzól zoni si- $ nom swim Apphron* a Sephan, a myeli syostro gymyenyem Maacha, a gymy{{ø}} sinu drugemu Salphaat, y urodzili sy{{ø}} s{{ø}} Salphaat dzewki. A porodziła Maacha, zona Machirowa, sina a udzalala gemu gymy{{ø}} Phares, ale gymy{{ø}} brata gego Sares, a sinowye gego Ułam a Kacem. Potem Ułam, Baldan. Cyto s{{ø}} sinowye Galadowy, sina Machir, sina Manasse. Syostra lepak gego Regina urodziła Krasnego m{{ø}}sza, Abyezer a Nicola'). Zatim biły sinowye Semida Ahin a Sechem a Leci a Anian. Lepak sinowye Efraymowy s{{ø}}{{ø}}: Tala sin gego, Bareth sin gego, Thaiat sin gego, Elada sin gego, Thaiat sin gego, a tego sin Zadab, a tego sin Suthala, a tego sin Efer, a Elad. Potem zbyły ge m{{ø}}zowy(e) Geth tu nyerz{{ø}}dnye5), bo seszly biły, abi syo w gich gymye- nye wr wy{{ø}}zaly. Y płakał Etraym, ocyecz gich, wyele dny, y prziszly bracya gego, abi cyeszily gy. Y wszedł ku ') Wulg. Mohola. *) Zamiast tego ma Wnlg. „indigenae*. swey zenyé, iasz poczuła a porodziła sina, a wezwała gymy{{ø}} gego Bciia. przeto ize we zlich czasyech domu gego wiszedl gest. Potem dzewka gego bila Sara, iasz wzdzalala Beter* n nyssz- szi y swyrzchny, a Ozemsara. He sin gey Rafa, a Kezeph, a Thale, z nye- gozto urodził sy{{ø}} TLaan, gen urodził Laadon. Tego sin Amyud,1! urodził Ely&sama, z nyegosz v iszedl Nun, kto- riz myal sina Iosue. Syedzenye gich a przebiuanye bilo gest Bethel, a sinow gich z dzewkairy gich przecyw wzchodu sluncza Koran, a ku zapadnie stronye Gazer y dzewki gego, Sichem tesz z dzewkamy swimy, az do Gazam a dzewki gego. Blysko ot sinow [Manassę,] Bethsan a dzewki gego, Thana y Manasses a dzewki gego, Maggedo a dzewki gego, Dor a dzewki gego. W tleli bidlyly sinowye Ioze- fowy, sina Israhelowa. Sinowye Asse- rowy: Iomna a lesua a Isui a Baraia, a Sara syostra gich. Potem sinowye Baria: Heber a Melchiel. on gest ocyec Barzait. Potem Eber urodził Ieflat a Sober a Othan a Helem, a Suaa syostra gich. Sinowye Ieflath: Phosech a Chamaal a Seph. cyto s{{ø}} sinowye Ieflat. Sinowye Somer: Achi a Roagaa a Kaba a Aram. Potem sinowye Helen, brata gego: Supha a Iernma a Selles a Hamak Sinowye Supha: Sue, Lama- phed a Sual, a Beri a Amra a Booz, a Odoz a Sarnina a Salusa, a Tethran a Bera. Sinowye Ether: Iephone a Pnaspha a Ara. Ale sinowye Ola: A- ree a Auihel a Resia. Wszilfccy cy si- 60 no wye Aser, ksy{{ø}}sz{{ø}}ta rod z a gem'), wiborni a przesylny wogewodi woge- wod, a Jyczba gich wyeku, giszto gotowy s{{ø}} ku boiu, szeszcznaczcye tisy{{ø}}czow. VIII. ^Potem Benyamy n urodził Bale pyr- worodzencza swego, Asaal drugego, a Occhora trzecyego, b oaa czwartego, a Rapka py{{ø}}tego. Biły sinowye Bale: Addoar a Gera a Abiutha, a Abysue a Xemam a Acobe, ale y Iera a Se- phuphan a Uram. Cyto s{{ø}}{{ø}} sinowye Sadockovi, ksy{{ø}}sz{{ø}}ta rodzaiu* przebi- waiociek w Gabaa, ktorz. przenyesye- ny s{{ø}} do Manath. Noomc* a Hoia* a Iera, on ge przenyosl, y urodził Oza a Aiud. Ale Saraima urodził w moabskey włoscy, gdisz puscyl bil I sim a Bara zoni swe. Urodził potem s Edes, zoni swey, Iobab a Sebeia a Mosa a Mol- chom, a Iecus a Sechia a Maruna, Cy s{{ø}} sinowye gego, ksy{{ø}}szota w czelyadzach swich. Potem Meusim urodził Achitob a Elphaal. Potem sinowye El- phaal: Heber a Misa&m a Sarnath T en wzdzalal Onon a Lod, y dzewky gego. Ale Baraia a Sarnina, ksyoszyta pokolenyra przebiwaiocick w Aylon. Cy zagnały bidlycyele Geth. Ahaio, Sechat a Ierimoth, a Zabadia a Arith a Her, a Michel a Iespa a Ioaa. sinowye Baria. Zabadia a Mosollam a Zechi, a Eber a lezaman a łezka & Iobab, sinowye Elphaat, Iachim, a Zechri a # l) „Principes cognationem11 Wulg.). Więc rodzajem 4ab . phir. Zabdy, a Elioena a Selethay a Elyel, j a Adaia a Baraza a Samarath, sino- 132 wye Semei. Yesphan a Eber a Elyel, a Abdon a Elechri a Canan, a Ananha a Alam a Anathothia, a Iephdaia a Fanuel, sinowye Sechach. Samari a Se- oria a Otholia, a Iersia a Helia a Zechri, sinowye Ieroam. Cy s{{ø}} patriarchi a przyrodzona ksy{{ø}}sz{{ø}}ća, gysz bidlyly w Ierusalemye. W Gabaon potem bidlyly s{{ø}} Abygabaon a Iahihel, a gymy{{ø}} zenye gego Maacha, a sin gego pyrworodzec Abdon, a Sur a Cis a Baal, a ber a Nadaph a Iedur, a Aio a Zacher a Maeeloth, ‘) urodził Sama- ia. a przebiwaly s{{ø}}' o drugo stron{{ø}} bra- cyey swey w Ierusalemye z bracy{{ø}} sw{{ø}}. Potem Ner urodził Cis, a Cis urodził Saula. Potem Saul urodził Ionath{{ø}} a Melchisue a Aminadab a Isbaal. Potem sin Ionatow Mipliibaal, a Mipl ibaal u- rodzil Mycha. Sinowye Mycka: Pkiton a Melec a Tkara a Akatk. A Akatb urodził Ioiada, a Ioiada urodził Alniotk, a Almotk urodził Zamri. Potem Zamri urodził Moosa, a Moosa urodził Baana, gegoz sin bil Rafaia, z nyegoz narodził sy{{ø}} Eleza, ktorisz urodzd HezeL Y bilo Hezelouich szescz sinow ty my gymyoni: Ezrichan, Bochni, Yzmael, Saria, Abadia, Anan. Wszitci cy sinowye Hezel. Potem sinowye Bazech, brata gego, Ułam pyrworodzenyec, Echus drugg{{ø}} a Elipkales trzecy. A biły sinowye nam m{{ø}}szowye przeudatny a wyelykey mocnoscy cy{{ø}}gn{{ø}}>c 1{{ø}}czisko, a wyele mai{{ø}}ci sinow y waiukow, az *) Tu wypuścił: A Macelorh. ku stu a py{{ø}}czdzesy{{ø}}t tysyyczow (?)'). W szitci cy sinowye Beniamynoui. IX. T JL z yczon gest wszitek Israhel, a lycz- ba gich popysana gest w ksy{{ø}}gack krolyow israkelskick a Iuda. a przewye- dzeny s{{ø}} do Babilona prze swe zgrze- szenye. Ktorzi przebiualy pyrwy w gy- myenyack swick a w myescyeck 'sra- kelskick, a kaplany, a uczeny, a proroci. k bidlyly w Iemsalem s sinow Iuda, a s sinow Beniamin, a z sinow Efraym a Manase. Otkei, sin Amiud, sina Senni, sina Omldi, sina Boni z sinow Phares, sina Iuda. A z Siloni: Asia pyrworodzenyec a sinowye gego. Potem z sinow Zara: lehuel, a bracyey gego szescz set a dzewy{{ø}}cz dzesy Potem z sinow Benyamin: Salo, sin Mozollam, sina Odia, sina Azana. a Io- bamia, sin Ieroam, a Ela, sin Ozi, sina Mochri. a Mosollam, sin Saphade, sina Rukuhel, sina Iebanie. a bracya gich po czelyadzack swick, dzewv{{ø}}cz set a py{{ø}}czdzesy{{ø}}t a szescz. Wszitci cy ksy{{ø}}sz{{ø}}ta przirodzonick swdck, po domyeck oczczow swick. A s kapłanów Ioiada, Ioiai tb a lackim, a Azarias, sin Helckie, sina Mosollam, sina Sadockcwa, sina Meraiotk, sina Acki- toph, byskupa domu boszego. Potem Adaia, sin Ieroam, sina Phasor, sina Melchia. a Masia sin Adihel, sin a; Iezraj sina Mosollam, sina Mesollamoth, sina Emer. Ale bracya gich ksy{{ø}}sz{{ø}}ta po ') Trochę za wiele! W Wulg. tylko T-*sque ad cenlwm q’(?nq*Kipintau. czeh/adzach swick, tisy{{ø}}c syedm set a syedmdzesyęt, przesylny udatnoscy{{ø}} ku dzalanyu potrzebi sluszebney w domu boszem. S koscyelnich sług: Semeia, sin Asub, sina Ezricam, sina Asebiu, s sinow Merari Bachaccar teszarz, a Gaal, a Machania, sin Micka, sina Ze- cri, sina Asapk. a Obdias, sin Sennie, sina Galal, sina Iditum. a Barach! a, sin Asa, sina Elckana, gen przebiwal na 8yenyach N eptalim*. Potem wrotny1): Sellum, a Ackim, r ^mon a Ackimam. a bracya gick ale (?) y ksy.;sz{{ø}}ta az do tego czasu, we wrocyeck krolyow ick im wsckod sluncza, strzeg{{ø}}c slugt/ koscy elne otrzedzamy swimy l) s sinow Leui. Sellum, sin Ckore, sina Aby azaf, sina Chore, s bracy{{ø}} sw{{ø}} y z domem oczcza swegfok Cyto s{{ø}} Chorite nad dzali sluzebnimy, strosze syeny koscyel- ney swyadzeczstwa. y czelyadzi gich po otrzedzack stanowiek boszick strzeg{{ø}}c wescya. Potem Einees, sin Ele- azarow, bil wogewoda gick przed bogem. Ale Zacharias, sin Mozollam, wro- tni wrót stanu swyadeczstwa. Wszitci cyto wibrany ku wrotnycstwu wrót, dwyescye a dwauaczcye, popysany we wsyach wlostnich, geszto usta wyły so Dauid a Samuel prorok, na gich wya- r{{ø}}, tak ge, iako sini gick, we wrocyeck domu boszego a w stanye swyadec- stwa otrzedzamy’ swimy. Po cztirzech wyetrzech biły wrotny, to gest na wschód sluncza, a na zapad, a na pol- noci, a na poludnye. Bracya tesz gick we wsyack przebiwaly, a przickadzali ‘) Janitores (wrotni). J) TPe, tnces surs“ (Wulg.). w soboti swe ot czasu az do czasu. Tim cztirzem slugam koscyelnim swye- rzona bila wszitka lyczba wrotnich, Y biły strzeg{{ø}}ci ss{{ø}}dow a skarbów domu boszego, a około koscyola boszego bidlyly w stroszach swich, abi gdisz- bi czas bil, ony rano otwyeraly drzwy. Z gich pokolenya biły y nad ss{{ø}}di slusz{{ø}}cimy. bo w lyczbo wnaszaly ss{{ø}}- di y winaszaly z nych. A ktorim po- leczoni bili ss{{ø}}di swy{{ø}}te, wlodn{{ø}}li nad chlebi a nad wynem a nad oleem y kadzidłem y wonnimy rzeczamy. Ale sinowye kaplansci mascy [sj wonyai{{ø}}- cich mascy') dzalaly. A Mathatias sługa koscyelni, pyrworodzenyec Sellum 133 Choricskego, włodarzem nad wszitkim, gesz w p a n w y prażono. A potem s sinow Kaathowich, bracyey gich, wlodn{{ø}}ly chlebi poswy{{ø}}tnimy, abi za- wzgy nowich na kaszd{{ø}} sobot{{ø}} przi- prawyly. Cyto s{{ø}} ksy{{ø}}szóta spyewa- kow po czelyadzach koscyelnich sług, gisz w poswy{{ø}}tnick komorack bidlyly, tak abi we dnye y w noci ustaw nye sw{{ø}} sluszb{{ø}} slusziiy. Y ostali ksy{{ø}}sz{{ø}}- ta główna sług koscyelnich po czelya- dzacb swich w Ierusalemye. Potem w Gabaonye bidlyly ocyec Gabaonow Ia- iel, a gymy{{ø}} zenye gego Maacha. Sin pyiworodzoni gego Abdon, a Ssus a Cis a Baal ais er a Aabat, Gedor takesz, a Haio a Zacharias a Machaloth. Potem Maeheloth urodził Semaa. a cy bidlyly kromye krayu włoscy bracyey swey w Ierusalemye, s bracy{{ø}} sw{{ø}}. Ale potem ^-er urodził Cis, a Cis urodził Saula, a Saul urodził Ionatan a Me- chizue a Bynab a Yzbaele. Potem sin Ionatow Meribaal, a Meribaal urodził Micha. Potem sinowye Mycha Fiton a Malech a Thara a Haza. ') urodził lara. a lara urodził Almalata a Zamri. Zamri potem urodził Mooza. a Mooz urodził Baana, gegosz sin Raphaia u- rodzil Eleza, z nyegosz poszedł Hezel. Potem Hezel myal sinow szescz tymy- to gymyenmy: Exricham, Bocru, Izma- hela, Saria, Abadia, Anan. Tocz s{{ø}} sinowye Ezeelowi. X. T JL edi Fihrstinsci boiowaly przecyw I- srahelu, y ucyekaly m{{ø}}szowye israhelsci przed Palestlnskimy y padły ra- nyeny s{{ø}}c, na górze Gelboe. A gdisz syp prziblyszily Filystinowye, gony{{ø}}c Saula y sini gego: zabyly Ionat{{ø}} a Abynada a Melchizue, sini Sardowi. A obcy{{ø}}szon gest boy przecyw Saulowy, a nalyazwszi gy m{{ø}}szowye strzelci, ra- nyly gy s z i p ±. Y rzecze Saul ku sue- mu odzenczowy: Wiy{{ø}}w myecz, doby my{{ø}}, acz snadz nye przid{{ø}} cy nye- obrzazanci y bodę my{{ø}} m{{ø}}czicz. Ale nye chcyal odzenyec tego uczinycz, boiaszny{{ø}} b {{ø}}d{{ø}}c przestraszon. tedi po- chicy w Saul myecz, nastawy w przecyw sobye2), rzucyl sy{{ø}} nan. To gdi uzrzal odzenyec gego, ysze Saul umarl, rzucyl sy{{ø}} takesz y sam na swoy myecz, y umarl gest. Y zagyn{{ø}}1 Saul a trsye sinowye, y wszitek dom l) Wypuścił: A Huza, (Wulg. „Ahazu). *) Tego nie ma w Wulg. ■) „ungu‘n*a ex aromatibus“. gego pospołu zbyt gest. To gdisz uz- rzely m{{ø}}szowye Israhelsci, gisz prze- biwaly na polyoch, ysze Saul a sino- wye gego umarły: nyechawszi myast swich, pobyeszely, sam y tam rospro- sziwszi sy{{ø}}. a prziszedszi Fylystinsci, w gich myescyech bidlyly. Potem dru- gy dzen Fylystinowye seymui{{ø}}c łupi zbitich, nalezly Saula a sini gego le- sz{{ø}}c na górze Gelboe. A gdisz swle- kly gy, a scy{{ø}}ly glow{{ø}} gego a z o- d z e n y a obnaszily: posiały do swey zemye, abi obnoszona bila a ukazana bi bila koscyolom modlebnim y lyu- dzem. ale odzenye gego przinyesly w’ modle boga swego, a glow{{ø}} przibyly w koscyele Dagonowye, To gdisz wszitko usliszely m{{ø}}szowye Iabes Galaad, to czsosz Filystinowye uczinyly biły nad Saulem: powstały wszitci m{{ø}}szowye silny, a wz{{ø}}ly cyala Saulowi a sinow gego, a przinyeszly ge do Iabes, y pochowały koscy gich pod d{{ø}}bem, gen bil w Iabes, a poscyly sy{{ø}} za syedm dny. Przeto umarl gest Saul prze swe nyeslyachetnosci *), przeto y- sze przest{{ø}}pyl bosze przikazanye, gesz bil gemu przikazal, a nye strzegł gego. Ale nadto s guszlnykz/ sy{{ø}} radził, any doufal gest w boga. Przeto zabyl gy, a przenyosl krolewstwo gego ku Dauidowy, sinu Yzay. XI. p JL rzetosz sebral sy{{ø}} wszitek Israhel ku Dauidowy do Ebrona, rzek{{ø}}c: Koscz twa y cyalo twe gesmi. Wczora y trze- cyego dnya, gdisz gescze krolyowal Saul, tisz bil, genszesz* wiwodzilesz a wwodzilesz Israhela. Bo tobye rzeki bog twoy: Ty pascz b{{ø}}dzesz lyud moy israhelski, a ty b{{ø}}dzesz ksy{{ø}}sz{{ø}}cyem nad nym. Przetosz prziszly wTszitci u- rodzenszi israhelsci ku krolyu do Ebron, y wnydze Dauid s nymy w slyub przed panem, a pomazały gy królem nad Israhelem podle rzeczi boszey, ktor{{ø}} mowyl w r{{ø}}ce Samuelowye. Y otydze Dauid a wszitek Israhel do Iemsalem, gensz slowye Iebuz, gdzeszto biły Ie- buzey bidlycyele zemye. Y rzekły cy, gysz bidlyly w Iebuz, ku Dauidowy: Nye wnydzesz sam! Tedi Dauid dobił posadki Syonskey, iasz gest myasto Dauid, y rzeki: Wszelki, gen pobyge Iebuzea napyrwey, b{{ø}}dze ksy{{ø}}sz{{ø}}cyem a wogewod{{ø}}. Przetosz wnydze pyrwi Toab, sin Sarwye, y uczinyon gest ksy{{ø}}sz{{ø}}cyem. Y przebiwal Dauid na posadce, a przeto nazwano gest Myasto Dauid. Y udzalal myasto w okol, od Mello az do okolka. Potem Ioab o- statek myasta wzdzalak Y pospyeszal Dauid, gyd{{ø}}c a rost{{ø}}c. a pan zasypów bil s nym. Ta s{{ø}} ksy{{ø}}sz{{ø}}ta sil- nich m{{ø}}szow Dauidouich, gysz pomagały gemu, abi bil królem nad wszitkim Israhelem podle słowa boszego, gesz mowyl ku Israhelu. A ta gest lyczba mocznich dauidowich: Iesbaan, sin Amon, ksy{{ø}}sz{{ø}} myedzi trsydzescy. Tento wznyozl kopye swe nade trsye- my sty rannimy po gen{{ø}} *). A po nyem Eleazar, sin striczka gego, Ha- 134« *) „iniquitatesW. *) rUna viceu. W. Cl toytski, gen bil myedzi trsyemy mocz- nimy. Ten bil z Dauidem w Apheldo- min, gdzeszto Filystinscy sebraly sy{{ø}} na to myasto ku boyu, a bilo pole tey krayni pełne i{{ø}}czmyenya, a ucyekl bil lyud przed Filystinskimy. Tento stal poszrzod polya, a obronyly gy. A gdisz pobył bil Fylystyni, dal pan zbawye- nye wyelyke lyudu swemu. Y sgechaly trsye ze trsydzeszcy ksy{{ø}}sz{{ø}}t ku skale, w nyeysze bil Dauid, do iaskinyey Odollam, gdzeszto Filistcy rozbyly biły stani w dolyu Raphaym. Ale Dauid bil na posatce, a stani filystinske w Bethleem. Przeto posz{{ø}}dal Dauid y rzeki: O abi kto dal my wodi s cyster- ni bethleemskey, iasz gest w bronye! Tedi trsye cyto przes poszrzodek stanów filystinskich szły s{{ø}}, a naczarly wodi s cysterni bethleemskey, iasz bila w bronye, y przynyesly ku Dauidowy, abi pyl. Gen nye chcyal, ale radzey obyetowal i{{ø}} panu, rzek{{ø}}cz: Otst{{ø}}p to ote mnye, abich przed oblyczim boga mego to uczinyl! a krew m{{ø}}szow tich- to pyl! bo s{{ø}} w nyeprzespyeczenstwye dusz swich przinyesly my wodi. A prze t{{ø}} prziczin{{ø}} nye chcyal gey pycz. To uczinyly cy trsye m{{ø}}szowye przesylny. Abyzay, brat Ioabow, ten bil ksy{{ø}}sz{{ø}} ze trsyech, a on podnyozl kopye swe przecyw trsyem storn rannim. a on bil myedzi trsyemy naznamyenytszi, myedzi trsyemy drugy1) wibomi, a ksy{{ø}}- sz{{ø}} gich. Ale wszako ku trsyem pyr- wim nye doszedł gest. Banaias, sin Io- iade, m{{ø}}sz przeudatni, gen wyele sku tków uczinyl bil, z Capseel. On pobył dwu Ariel Moab, a on szedw y zabyl lwa posszrzod cysterni czasu snye- znem (!)‘). A on pobył m{{ø}}sza Egyp- skego, gegosz postawa bila py{{ø}}cz lo- ket, a myal kopye iako tkaczsky na- woy. Przetosz sst{{ø}}pil k nyemu s ki- gem, a wurwal kopye, ktoresz dzerszal w r{{ø}}ce, a zabił gy kopygim gego. To uczinyl Banaias, sin Ioiade, ktorisz bil myedzi trsyemy mocznimy naznamyenytszi, a myedzi trsydzesszcy pyrwi. a wszak az do trsy* nye doszedł. A poloszil gy Dauid w ucho swe. Potem m{{ø}}szowye przesilny w woyscze, Azael, brat Ioabow, a Elcanan, sin strycza gego s Bethleema, Semoth2) arotiski, a Elles falonytski, Ira sin Achiz, the- cuitski, Abyezer anatotitski., Abiezer anatotitski*, Subboccai sochitski, Ylal achoitski, Marai nephatitski, Eled sin Baana netofatitski, Etai sin Rebai z Galaad /s/ sinow Benyamynowich, Ba- rara faratonyczski, Huri ot potoka Gaas, Abyal arabathitski, Azmoth bauranit- ski, Elyaba sala1 bonitski, sin Asoni iesonitski, Ionathan sin Saga, arachifc- ski, Achiam sin Achar aratitski, Ely- phal sin Hur, Apher meratitski, Achia phelonitski, Afrai caromelitski, Noorari, sin Azbi, Iohel brat Natanów, Mabai sin Agarai, Sellech amonitski, Noorai berotitski, odzenyecz Ioabow, sina Sar- wye. Iras iethreitski, Gareb iethreycz- ski, Urias etkeiski, Iradab, sin Oołi, ') „tempore mvisu. s) Imiona własne tu następujące, po większéj części znacznie są przekształcone w porównaniu z Wulg. ') „inter tres secundos inclytusu. W. Adina, sin Segar rubenitski, ksy{{ø}}sz{{ø}} rubenitske, a s nym trsydzescy gynich. Hanan, sin Maacha, a Iosaphat ma- thanitski, Ozias astarotski, Semma a Iahier, sinowye Otam araoheritskego, Iedihel sin Samri, a Ioa brat gego, tho- saitski. Ekel maumitski a Ieribai a Io- sala, sinowye Elnahen, a Iethma mo- abitski, Eliel a Obeth a Iosiel z Ma- sobia. xn. c* prziszly ku Dauidowy do Sice- lec, gescze gdisz ucyekaly') przed Sau- lem, sinem Cis, gysz biły przesylny a wibomy boiownyci cy{{ø}}gn{{ø}}c 1{{ø}}czisko, a obyema r{{ø}}kama proczamy cyskai{{ø}}c a strzelyai{{ø}}c strzalamy, z bracyey Saulo- wich s pokolenya Benyamynowa. Ksy{{ø}}- sz{{ø}} loas a Abyezer, sinowye Samaa, gabaticski, a Ioziel a Falleth, sinowye Asmodowa, a Barachia y Ie{{ø}}i anatotitski. Samarias takesz gabaonitski, na- silnyeyszi myedzi trsydzesszci y nad trsydzescy. Ieremias a Iezihel a Ioan- nan a Iedab garerothitski, Ekzai a Ie- rimuth a Baalia, a Samaria a Safacia Arafates, Elchana a Iesia a Azrahel, a Ioezer a Iesbaan z Chreyma. Iohe- dan takesz y Sabadia, sinowye Ieroam z Iedor. Ale z Gaddi przenyesly sy{{ø}} ku Dauidowi, gdisz sy{{ø}} tagil na pusczi, m{{ø}}szowye przeudatni a boiownyci. nalepszi, dzersz{{ø}}cz scit a kopye. obly- cze gich iako oblycze lwowe, a r{{ø}}czi, iako sarni po górach. Ezer pyrwi, Ob- dias drag?/, Elyab trzecy, Masmana czwarti, Iheremias py{{ø}}ti, Beti szosti, Heliel syodmi, Iohannan ósmi, Hele- bath dzewy{{ø}}ti, Hyemmas dzesy{{ø}}ti, Ba- hana geden naczcye. Cyto z sinow Gaad ksy{{ø}}sz{{ø}}ta woyski. Poslednyeyszich sto tisy{{ø}}ci wlodn{{ø}}1, a na wy{{ø}}cey tysy{{ø}}cem'). Cy s{{ø}}, gysz przeszły Iordan myesy{{ø}}- cza pyrwego, gdiszto obikl sy{{ø}} rozwo- dnycz na swe brzeg?/, a wszitki wigna- ly, ktorzi przebiwaly po wdolyach ku wzchodu a ku zapadu sluncza. Prziszly s{{ø}} takesz y z Benyamina y z Iudi na posatk{{ø}}, na nyey przebiwal Dauid. Y wiszedl Dauid naprzecywo gym y rzeki: Pokoynyely gydzecye ku mnye, abiscye pomogły mnye: syerce me sge- dna sy{{ø}} s wamy. gęstły sy{{ø}} sprzecy- wycye mnye za me przecywnyki, gdisz ia nyeprawoscy nye mam w swu r{{ø}}ku: patrz bosze oczczow naszich a s{{ø}}dzi! | Duch zaiste2) ogamye Abyzai ksy{{ø}}sz{{ø}} 13S myedzi trzidzescy, y rzecze: Twogy gesmi o Dauidze, a s tob{{ø}}, sinu Yzay. Pokoy, pokoy tobye, a pokoy pomocz- nykom twim. tobye zaiste pomaga bog twoy. Przetosz przyi{{ø}}1 ge Dauid, a u- stauil gee ksy{{ø}}sz{{ø}}ti nad zast{{ø}}pi. Potem s Manasse ucyekly ku Dauidowy, kdisz szedł s Fylystinskimy, abi przecyw Saulowi boiowal. a nye boiowal s nymy, bo wsz{{ø}}wszi rad{{ø}}, ostauily gy ksy{{ø}}sz{{ø}}ta fylystinska, rzek{{ø}}c: Nye- przespyeczno gest glowye naszey, na- wrocycz sy{{ø}}3) ku panu swemu Saulowy. Przetoz gdisz wrocyl sy{{ø}} gest do Sicelec, ucyekly k nyemu z Manasse: ‘) To zdanie zgoła mylnie oddane. 2) Vero (Wulg.). *) Revertetur (Wulg.). ') Miało być: uciekał. Ednas a Iozabaad a Ieddi a Helech, Micael, Ednas a Iosabad a Eliu a Sałatki, ksy{{ø}}sz{{ø}}ta ricerstwa w Manasse. Cyto dały pomocz Dauidoui przecyw pa duchom, bo wszitci biły m{{ø}}szowye przesylny, y uczinyeny s{{ø}} ksy{{ø}}- sz{{ø}}ta w woyscze. Ale y po wsze dny przichadaly* ku Dauidowy ku pomoci gemu, az gich bila wyelyka lyczba, iako zastóp boszi. A tocz gest lyczba ksz{{ø}}sz{{ø}}t woyski, ktorzisz prziszly ku Dauidowy, gdisz bil w Ebron, abi prze- nyesly krolewstwo Saulowo k nyemu, podle słowa boszego. Sinowye Iuda, nyos{{ø}}cz scit a kopie, szescz tysy{{ø}}czow a osm set gotowy ku boiu. Z sinow Simeonowich m{{ø}}szow przesylnich ku boiowanyu syedm tysy{{ø}}czow a sto. Z sinow Lewy cztiri tysy{{ø}}ce a szescz set. A Ioiada ksy{{ø}}sz{{ø}} z rodzaiu Aaronowa, a s nym trzi tysy{{ø}}ce a syedm set. Takesz Sadock, mlodzenyecz przeslya- cketnego rodu, a dom oczcza gego, dwadzescya y dwye ksy{{ø}}sz{{ø}}t. Potem z sinow Benyamynowick, bracyey Sau- lowich, trzi tysy{{ø}}ce, bo gescze wyelyka strona') gick naslyadowala domu Saulowa. Ale z sinow Efraymowick dwadzescya tysy{{ø}}czow a osm set, przesylny udatnoscy{{ø}} m{{ø}}szowye, znamy e- nytszi w rodzaiock swick. A s polu pokolenya Manassowa osmnaczcye tisy{{ø}}- czow, wszitci po gymyenyock swick prziszly, abi ustauily Dauida królem. A z sinow Yzacharowich m{{ø}}szowye u- myei{{ø}}tny, gisz znały kaszde czasi ku roskazanyu, czsobi czinycz myal Isra hel, ksy{{ø}}sz{{ø}}ta dwye scye, a wszelke ginę pokolenye gich radi naslyadowaly. Potem z Zabulona ktorzi wicha- dzaly ku boiu, a stały na spy ci, u- myely v odzenyu boiownem, py{{ø}}czdzesy{{ø}}t tysy{{ø}}czow prziszly na pomocz Dauidoui, nye z dwogym syercem. A z Neptalym ksy{{ø}}sz{{ø}}t tisy{{ø}}cz, a s nymy u m y e 1 y sczitem a s kopym, osm a trsydzescy tysy{{ø}}czow. Takesz z Dan prziprawyeny ku boiu osm a dwadzescya tisy{{ø}}czow a szescz set. A z As- sera wichadzai{{ø}}ce ku boiu, w czele po- n{{ø}}kai{{ø}}cz!), czterdzescy tysy{{ø}}czow. Potem za Iordanem z sinow Kubenowich a z Gaadowich a s polu pokolenya Manassowa, umyely or{{ø}}szim boiowmim, sto a dwadzescya tysy{{ø}}czow. Wszitci cy m{{ø}}szowye boiownyci y wiprawyeny ku boiowanyu, z dokonalim syercem, prziszly do Ebron, abi ustauily Dauida królem nade wszim Israhelem. Ale y wszitci ostatci2) z Israhela gednim syercem biły, abi królem bil Dauid nade wszim Israhelem. Y biły tu u Dauida trsy dny, ged(z){{ø}}cz a pyi{{ø}}cz, czsosz prziprawyly gym bracya gich. Ale y ktorzi podle gich biły, az do Yzachara a Zabulona a Neptalyma, przinyesly chlebi na oslech a na wyelbl{{ø}}dzech a na mulech a na wolech ku gedzenyu, m{{ø}}ki, winna grona suszona, wymo, o- ley, wok, skopi, ku wszey o p 1 w y t o- scy. radoscz zaiste bila w Israhelu. XIII. I wszedł Dauid w rad{{ø}} s tribuni a ') pars (W.). *) in acie provocantes (Wuig.). s) reliqui. B sethnyki y se wseomy ksy{{ø}}sz{{ø}}ti. Y rzeki ku wszemu sebranyu israkelske- mu: Zlyubyly sy{{ø}} wam, fij ot boga naszego pochodzi rzecz, ktor{{ø}}sz mowy{{ø}}: poslymi ku bracyey naszey ostatnyey, do wszelkich włoscy israkelskieh, a ku kapłanom a koscyelmm slugam, gisz przebiwai{{ø}} w przedmyescyu myast, acz sy{{ø}} zbyerz{{ø}}* k nam. a prziwyezmi skrziny{{ø}} boga naszego k nam, bosmi nye dobiwaly gey za dny Saulowick. Y ot- powyedzalo wszitko pospólstwo, abi tak bilo, bo lyuby sy{{ø}} rzecz wszemu lyudu. Przetos zgromadził Dauid wszitek Israkel ot Azior') Egypskego, az gdisz wchazies2) Emath, abi prziwyozl skrziny{{ø}} bosz{{ø}} z Kariatkiarim. Y wzi- dze Dauid y wszitek Israkel ku pagórku Kariatkiarim, gesz gest w Iuda, abi przinyozl ott{{ø}}d skrz(»)ny{{ø}} pana boga syedz{{ø}}cego na cherubinye, gdzeszto wziwano gymy{{ø}} gego. Y wloszily skrzyny{{ø}} bosz{{ø}} na nowi woz, z domu Amynadabowa. Oza a bracya gego wyoz{{ø}} woz. Dauid zaiste a wszitek Israhel gy grały przed bogem wszitk{{ø}} mocz{{ø}} w pyesnyach a w g{{ø}}slyach, a w zaltarzoch y w b{{ø}}bnyech, y w zwon- cech, y tr{{ø}}bach. Ale gdisz przigechaly na myesczce Nachorowo (?), scy{{ø}}gn{{ø}}1 Oza r{{ø}}k{{ø}} sw{{ø}}, abi potparl skrziny{{ø}}, bo zaiste wol buyai{{ø}}, malyutko gey bil nachilyl. Przetosz roznyewal sy{{ø}} bog na Oz{{ø}}, a uderzil gy, przeto ysze bil sy{{ø}} dotkn{{ø}}1 skrzinye, y umarl gest tu przed panem. Y zam{{ø}}cyl sy{{ø}} Dauid ') Sihor (Wulg.)- ') Miał napisać: wchodzisz (ingrediaris). przeto, isze pan rozdzelyl bil Oz{{ø}}, a nazwał to myesczce Rozdzelenye Ozi, az do tegoto ]) dnya. Y bal sy{{ø}} Dauid W® boga tego czasu, rzek{{ø}}c: Kako mog{{ø}} ku mnye wwyescz skrziny{{ø}} bosz{{ø}}? A prze t{{ø}} prziczin{{ø}} nye prziwyozl gey k sobye, to gest do myasta Dauid, ale obrocyl i{{ø}} w dom Obededoma getkei- skego. Przeto ostała gest skrzinya bosza w domu Obededom trzi myesy{{ø}}ce. Y poszegnal bog domu gego y wszemu, czsoz myal. xniL i poslal Iram, kroi Tyrski, posli ku Dauidoui, a drzewye cedrowe y rze- my{{ø}}slnyki scyan drzewyanich, abi u- dzalaly gemu dom. Y poznał Dauid, isze poczwyrdzil gy bog królem nad Israhelem, a isze powiszono krolewstwo gego nad lyudern gego w Israkelu. Y spoymal Dauid gyne zoni w Ierusalemye, a urodził sini a dzewky. A ta s{{ø}} gymyona gick, gesz zrodziły sy{{ø}} gemu w Iemsalem: Samua a Sabab, Na- than a Salomon, Ieber a Elysu a He- lypkeleth a Nega, a Nafec a Iaphie a Elisama a Balaida. Tedi usliszawszi Fylystinowye, isze Dauid pomazan królem nade wszim Israkelem , wst{{ø}}pyly wszitci, abi szukały gego. To gdisz usliszal Dauid, wiszedl przecywo gim. Zatim Filystiny prziszedszi, rosuly sy{{ø}} w doli Rapkaym. Y poradził sy{{ø}} Dauid z bogem, rzek{{ø}}c: Poyd{{ø}}ly ku Fy- lystinom, a daszly ge w r{{ø}}k{{ø}} m{{ø}}? Y rzeki gemu pan: Gydzi, a podam ge w r{{ø}}k{{ø}} tw{{ø}}. A gdisz ony weszły biły «2 do Baalfaivzaym, pobył ge tu Dauid, rzekoc: Rozdzelyl bog nyeprzyiacyele me przes rYk > m{{ø}}, iako syr{{ø}} wodi roz- dzelyai{{ø}}. A przeto nazwano gymy{{ø}} temu myesczczu Baalfarazim. Pobył gest ge tu Dauid, y ostauily s{{ø}} tu bog?/ swe, gesz Dauid kazał spalycz. Potem wtóre Fylystmowye wtargly a rosuly syó w dole. Y poradził sy{{ø}} lepak Dauid z bogem. Y rzek* gemu bog. Nye chodzi za nymy, otydzi ot nych, a przidzesz przeciw gym stron{{ø}} gruszowym*'). A gdisz usliszisz zwy{{ø}}k, gyd{{ø}}cz w wyrzchu gruszewya: tedi w'uydzesz ku boiu, bo wiszedl gest bog przed tob{{ø}}, abi pobył twyrdze fy- lystinske. Y uczinyl Dauid, iako przikazal gemu bog. Y pobył twyrdze fy- lystinske ot Gabaona az do Gazara. Y roznyesyono gest gymy{{ø}} dauidowo po wszelkich wloscyach, a bog dal groz{{ø}} gego na wszitki pogani. 2) Y zdzalal sobye dom w myescye Dauid, a udza - lal myasto skrziny boszey, a stanem i{{ø}} ogam{{ø}}1. XV. Tedi rzeki Dauid: Nyesluszno gest, abi ot i a c i k o g o nyesyona bila skrzi- nya bosza, gedzine ot sług koscyel- nich, geszto zwolyl pan ku nosze- nyu gey a ku poslu gowanyu sobye az n& w yeki. ^ zgromadził wszitek Israkel do Ierusalema, abi przinyesyona bila skrzinya bosza na swe myasto, ktoresz gey prziprawyl bil. A takez y ’) Exadverso pytChum (Wulg.). 2) W Wulg. już w tém miejscu poczyna się rozdział X\ =ini Aaronowi, a koscyelne slugy. Z sinow Oaath, myedzi gymysz Uriel ksy{{ø}}- sz{{ø}}cyem bil, a bracya gego dwye scye a dwadzescya. Z sinow Merari Asaia ksy{{ø}}sz{{ø}}, a bracyey gego dvye scye a trzsydzescy. Z sinow Gersonowich lo- kel ksy{{ø}}sz{{ø}}, a bracyey gego sto a dwadzescya. Z sinow Elyzaphan Se- meias ksy{{ø}}szo, a bracyey gego dwye scye. Z sinow Ebronowich Heliel ksy{{ø}}- sz{{ø}}, a bracye gego osmdzesy{{ø}}t. Z sinow Ozielowich Amynadab ksy{{ø}}szó, a bracyey gego sto a dwanaczcye. Y wezwał Dauid Sadocha a Abyatkara kapłanów, a sług koscyelnich Uriel a A- saia, Iohel, Semeia, Helyel a Amina- daba. Yrzeki k nym: Wi, gysz ges cye ksy{{ø}}szpta czelyadnykow sług kc- scyelnick, poswyoczcye sy{{ø}} z bracy{{ø}} wasz{{ø}}), a przinyeseye skrziny {{ø}} bosz{{ø}} pana israhelskego na myesczce, ktorez gey prziprawyono. abi, iako na pocz{{ø}}- tku, bo tedi nye b’ Jyscye przi tem, ra- nyl nas pan, tak y nynye b o d z nye- czso wam cziuycz1). Przeto po- swy{{ø}}cyly sy{{ø}} kaplany a sludzi koscyel- ny, abi nyesly skrziny* pana boga I- srahelskego. Y wsz{{ø}}ly sinowye Leui skrziny o bosz{{ø}}, iakosz przikazal bil Moyses podle slowra boszego, na ra- myona swa na szerdzach. Y rzeki Dauid ksy{{ø}}sz{{ø}}tom sług koscyelnick, ab: ustauily z bracye swey spyewaki na oiganoch y rozlycznego stroia, to gest na r{{ø}}cznich, y na rothack, y na kobossye, y na zwoneczkoch, abi brznyal w wisokoscyach zwy{{ø}}k ') Nie rozu. iał tego miejsca Wulgaty i zwikłał sens. wyesyelya. Y ustawyly sludzi ko- scyelny Emana, sina Iohelowa, a bra- cy{{ø}}* gego Azapha, sina Barachiasowa. z sinow Merati, bracyey gich, Ethana, sina Casaie. A s nymy bracya gich, na drugem rz{{ø}}du, Zackariasza a Beri* a Iaziele, a Semiramotka a Iahiele a Ankelyba, a Banaiasza a Mazaiasza, a Mathatiasza a Elypkal{{ø}}, a Matkemana a Obededoma a Iehiele, wrotne. Ale spyewaci Eman, Azaph a Etkan na zwoneczkock myedzanick brznyely. A Zackarias a Oziel a Semiramotk, a Ia- ckiel a Hamet, Eliab a Hema, Azayas a Banaias, na r{{ø}}cznyczack cy g{{ø}}- dly. Ale Matkatias, Elyfalu a Mace- nyas, a Obededom a Ieykel a Ozaziu na skrzidleck przeg{{ø}}daly a na wycy{{ø}}znick g{{ø}}slyack. Conenias, ksy{{ø}}sz{{ø}} sług koscyelnick, nad prorocstwem biły') a ku przespyewanyu slotkey 137 pyeszny2), bi! zaiste wyelmy m{{ø}}dri. A Barachias a Elchana, wrotni skrzi- nye boszey. Potem Sebenyas a loza- phat a Xathanael a Amasia, Zacharias a Banaias a Eliezer kaplany tr{{ø}}byly tróbamy przed skrziny{{ø}} bosz{{ø}}. A Obededom a Achimaas bil/ wrotny skrzy- nye. Przeto Dauid a urodzenszi Isra- kelscy a tribunowye szly ku przenye- syenyu skrzinye zaslyubyenya boszego z domu Obededomowa s wyesyelym. A gdisz pomogl bog koscyelnim slugam, ktorzi nyesly skrziny{{ø}} zaslyubyenya boszego: offyerowaly syedm bi- kow a syedm skopow. Zatym Dauid obleczon bil w rucho byale y wszitci sludzi koscyelny, gysz nyesly skrziny{{ø}}> spyewai{{ø}}c, a Conenias, ksy{{ø}}sz{{ø}} pro- «■ rocske myedzi spyewaki. a takesz Dauid obleczon bil s t o 1 {{ø}} lnyan{{ø}}. A wszitek Israhel wyozl skrziny{{ø}} zaslyubyenya boszego w spyewanyu a w zwy{{ø}}ku tr{{ø}}bnom, a tr{{ø}}bamy a w zwoneech, a r{{ø}}cznymy rotamy zrownawai{{ø}}c sy{{ø}}. A gdisz prziszla bila skrzinya bosza zaslyubyenya az do myasta Dauid: Ni- col* dzewka Saulowa, patrz{{ø}}e oken- cem, uzrzala krolya Dauida skacz{{ø}}ci a y- grai{{ø}}ci, wzgardziła gym w syerczuswem. XVI. I przinyesly skrziny{{ø}} bosz{{ø}}, a posta- wyly i{{ø}} poszrzod stanku, ktorisz ros- py{{ø}}1 bil Dauid gey. y obyetowal 2;ey wonne obyati y pokoyne przed bogem. A gdisz dokonał bil Dauid ofyerui{{ø}}c zazszone obyati y pokoyne: poszegnal lyud w gymy{{ø}} bosze. Y rozdzelyl wszem po wszitkich, ot m{{ø}}sza az do nyewya- sti, kołacz chleba a cz{{ø}}scz my{{ø}}sa pye- czonego bawolowegc a uprazon{{ø}} w o- leyu zeml{{ø}}. Y ustawyl przed skrzi- nyó bosz{{ø}} z koscyelnick slug, gysz b sluszily a wspomynaly skutki gego a siauily y ckwalyly pana boga israkel- skego, Azapha ksy{{ø}}sz{{ø}} a drugego gego Zackariasza. Ale Iekiele a oeinira- motka a Iakiele a Matkai asza a Elya- ba a Banaiasza a Obededoma a Iehi- hele nad organi zaltarza a strun. Ale Azaph, abi brznyal zwonki. Banaiasza a Aziela kapłani, ustauil tr{{ø}}by{{ø}}c w tr{{ø}}- bi ustauicznye przed skrziny{{ø}} zasly- byenya* boszego. W ten dzen ustauil *) Mr być: był. ł) Ma znaczyć melodya. Dauid ksy{{ø}}sz{{ø}} ku chwalenyu pana A- zapka a bracy{{ø}} gego, to przespyewa- i{{ø}}c: Chwalcye boga a wziwaycye gy- my{{ø}} gego. oznamcye w lyudu na- lyaski gego. Spyewaycye gemu, a psalmi poycye gemu, a wiprawyay- cye wszitki dziwi gego. Chwalcye gymy{{ø}} swy{{ø}}te gego. raduy sy{{ø}} syerce szukai{{ø}}cick pana. Szukaycye pana y czsnoscy gego. szukayce oblycza gego zawzdi. Wspomynaycye na dziwi gego, które uczinyl, a na znamyona gego a na s{{ø}}di ust gego. Syemy{{ø}} isra- helovo, slugy gego. sinowye Iacoboui, z w o 1 e n y gego. On gest pan bog nasz, po wszey zemy s{{ø}}dowye gego. Wspo- inynaycye na wyeki slubi gego, rzeczi, które przikazal w tisy{{ø}}czu pokolenya. Giszto stwyrdzil s Abramem, a przisy{{ø}}ga gego z Isaakem. Y ustauil to Iacoboui za przikazanye, a Israhelowy w swyadeczstwye wyecznye, rzek{{ø}}c: Tobye dam zemy{{ø}} Kanaansk{{ø}}, powrózek dzedzicstwa waszego. Gdisz biły maley lyczbi, mały y oracze gey. A szły ot naroda do naroda, a s krolewstwa k lyudu gynemu. Nye przepuscyl nyszadnemu potwarzacz gick, ale karał za nye króle. Nye dotikaycye sy{{ø}} mazanick mick, a w proroceck mick nye zloscycye, Spyewaycye panu wszitka zemya! zwyastuycye dzen ote dnya zbawyenye gego. Wiprawcye w pogan- stwye slaw{{ø}} gego, we wszeck lyudzeck dziui gego. Bo wyelyki pan a ckwa- lebni barzo, a groźni nad wszitki bogy. Bo wszytci bogowye lyudzsci modli s{{ø}}, ale bog nyebyosa uczinyl. Chwa ła a wyelebnoscz przed nym, syla y radoscz w myescye gego. Przinyescye, czelyadzi lyudzskey*, przinyescye bogu slaw{{ø}} y cesarzstwo! Daycye ckwal{{ø}} gymyenyu gego. podnyescye obyet{{ø}}, a przidzecye w obezrzenye gego, a modl- cye sy{{ø}} panu w obrazę swy{{ø}}tem. Porusz sy{{ø}} ot oblycza gego wszitka zemya, bo on zalozil swyat nyeporuszo- ni. Kaduycye sy{{ø}} nyebyosa, a wyesyel sy{{ø}} zemya, a rzeczecye w narodzech: pan krolyuge. Wzckucz') morze y pel- noscz gego, a wyesyelcye sy{{ø}} role y wszitko czso na nyck gest. Tedi b{{ø}}d{{ø}} chwalycz drzewye leśne przed bogem, bo prziszedl s{{ø}}dzicz zemye. Pockwal- cye pana, bo gest dobri, bo na wyeki mylosyerdze gego, a rzeczcye: Zbaw nas bosze, zbawycyelyu nasz, a zgromadź nas a wizwol ot poganow, acz sy{{ø}} spowyadacz b{{ø}}dzem gymyenyowy swy{{ø}}temu twemu, a wyesyelycz sy{{ø}} b{{ø}}dzem w twich spyewanyack. Posze- gnani pan bog israhelski ot wyeku az y na wyeki. A rzekny wszitek lyud: Amen, a ckwala b{{ø}}dz bogu! A tak o- stauil tu przed skrziny{{ø}} zaslyubyenya boszego Azapha a bracy{{ø}} gego, abi przislugowaly przed skrziny{{ø}} ustawycz- nye a otrzedzamy swimy. Potem od (?) Ededoma a bracya* gego osm a szesczdzesy{{ø}}t, a od (?) Ededoma, sina Iditum, a Osa ustauil wrotnimy. Ale Sadocha kapłana a bracy{{ø}} gego kapłani ustauil przed stanem boszim na wisokoscy, gen bil w Gabaonye, abi offyerowaly obyati panu na ołtarzu ') Wschucz tonet. W.). 138 «byatnem ustawycznye rano y wye- czor podle wszego, czso pysano w za- konye boszem, gisz przikazal Israhe- lowy. A po nyem ustauil Emana, a Idi- tum y gyne zwolyone, genego kaszde- go1) gymyenyem swim ku chwalenyu pana, bo na wyeki mylosyerdze gego. Eman takesz, a Iditiun, tr{{ø}}by{{ø}}ce tr{{ø}}- b{{ø}} a trz{{ø}}sai{{ø}}c zwoneczki, y wszitki g {{ø}} d z b i glosow wibornich ku spyewa- nyu panu. a sinom Iditum kasz{{ø}}c bicz wrotnimy. Y nawrocyl sy{{ø}} wszitek lyud do swego domu, y Dauid, abi takesz poszegnal domowy swemu. XVII. r ^ disz potem Dauid bidlyl w swem domu, rzeki ku Katano wy proroku: Owa, ia bidly{{ø}} w domu cedrowem, a skrzinya zaslyubyenya boszego pod skoramy gest Y rzeki Natan ku Dauidoui: Wszitko, czso gest na twem syerczu, uczin. bo gest s tob{{ø}} bog. Przeto tey noci stała sy{{ø}} rzecz bosza ku Natanowy, rzek{{ø}}c: Gydzi a mow Dauidoui, słudze memu: Tocz mowy pan : Nye b{{ø}}dzesz ti mnye dzalacz domu ku bidlenyu. Anym zaiste przebiwal w domu ot tego czasu, w lyem gesm wiwyodl Israhela z Egypskey zemye, az do tego dnya. ale zawzg^/m bil prze- myenyai{{ø}}ci myasta stanów, a przebi- wai{{ø}} w przikricyu2) ze wszitkim Israhelem. Zalym ku któremu s{{ø}}dzi Israhelskemu mowyl, gym gesm bil przikazal, abi pasły lyud moy, a rzeki: Przeczesz my nye udzalal domu ce drowego ? A przeto nynye tak b{{ø}}dzesz mowycz ku słudze memu Dauidoui: To mowy pan zast{{ø}}pow: lam cyó wz{{ø}}1, gdisz na pastwye za stadem chodził, abi bil wodzem lyuda mego israhelskego. A bilem s tob{{ø}}, dok{{ø}}tkolysz szedł, a zbyłem wszitki nyeprzyiacyele twe przed tob{{ø}}, a uczinylem tobye gy- my{{ø}} wyelyke, iako genego z wyelikich, gysz s{{ø}} slaw{{ø}}tny na zemy. A dalem myasto lyudu memu israhelskemu. scze-> pyon b{{ø}}dze a przebiwacz b{{ø}}d{{ø}} w nyem, a wy{{ø}}cey nye b{{ø}}dze poruszon, any sinowye nyeprawosci zetr{{ø}} ge, iako ot pocz{{ø}}tka ote dnyow, w nychsze dalem s{{ø}}dze lyudu memu israhelskemu, a po- nyszdem wszitki nyeprzyiacyele twe. Przeto zwyastuy{{ø}} tobye, isze udzala bog tobye dom. A gdisz wipelnysz dny twe, abi szedł ku oczczom twim, wzbudzę syemy{{ø}} twe po tobye, gen b{{ø}}dze z sinow twich, a utwyrdz{{ø}} krolewstwo gego. On udzala mnye dom, a utwyrdz{{ø}} stolecz gego az na wyeki. A b{{ø}}- d{{ø}} gemu oczcem, a on mnye b{{ø}}dze sinem. a mylosyerdza mego nye otey- m{{ø}} ot nyego, iakosm oti{{ø}}1 ot tego, gen przed tob{{ø}} bil. Y ustawy{{ø}} gy w domu mem a w krolewstwye mem I az na wyeki, a stolecz gego b{{ø}}dze przeutwyrdzoni na wyeki, podle wszech slow tick a podle wszego wydzenya tego. Tak mowyl Natan ku Dauidoui. A gdisz prziszedl kroi Dauid, a syadl przed bogem, rzeki: Kto gesm ia, panye bosze, a ktori dom moy, abi dal my take rzeczy? Ale y to mało zda sy{{ø}} w twem opatrzenyu, a przeto mo- 63 ') unumquemque. 3) in tentorio. wylesz na dom slugy twego, takesz na b {{ø}} d {{ø}} c e czasy, a uczinylesz my{{ø}} dziwnego nade wszitki lyudzi, panye bosze moy! Czso wy{{ø}}cey przidano mo- sze bicz Dauidoui, gdiszesz tak osla- uil slug{{ø}} twrego? Podle syercza twego uczinylesz wszitk{{ø}} wyelebnoscz tó, a chcyalesz oznamycz wszitka zwye- lyczenya ta. Panye, nye rownya tobye, a nye gynego boga, kromye cyebye ze wszech, o ktorich sliszely- smi usziiną naszima. Ktori gest gyni, iako lyud twoy Israhel, naród gyni na zemy, k nyemu szedł bog, abi wizwolyl a uczinyl sobye lyud w swoy wye- lykoscy a w grozach, a wirzucyl na- rodi przed gich oczima, geszesz z E- gypta wizwol(U) ? Y polozilesz lyud twoy israhelski tobye w lyud az na wyeki, a ty panye uczinylesz sy{{ø}} bogem gego. Przeto yusz panye, rzecz, i{{ø}}szesz mowyl słudze twemu y domu gego, sczwyrdzi na wyeki, a uczin, iakosz mowyl, acz ostanye wyelykye gymy{{ø}} twe, a wyelebno b{{ø}}dze az na wyeki. a b{{ø}}dze rzeczono: Pan zast{{ø}}pow bog israhelski, a dom Dauidow, slugy gego. trwacz b{{ø}}dze s nym. Bo ty, panye bosze moy, ziawylesz w ucho słudze twemu, abi mu udzalal dom, a przeto nalyazl sługa twoy doufanye, abi sy{{ø}} modlyl przed tob{{ø}}. Przeto nynye panye, ti gesz bog, a mowylesz słudze twemu taka dobrodzeystwa. A pocz{{ø}}lesz blogoslawyenstwo domu słudze twemu, abi zawzgy bil przi tobye, bo twim poszegnanym poszegnan b{{ø}}- dze na wyeki. J A stało sy{{ø}} potem, gdisz Dauid pobył Fylystinske, a ponyszil gich sini, a od- i{{ø}}1 Geth y dzewki gego z r{{ø}}ki Fylystinow, pobyw y Moaba, y biły Moab- sci slugamy dauidowimy, dawai{{ø}}cz gemu dari. Tegosz czasu pobył Dauid krolya Adadezera Sobskego, włoscy E- matłi, gdi bil vigechal, abi roszirzil swe państwo az do rzeki Eufratem Y odzer- szal Dauid tysy{{ø}}c wozow gego, a syedm tysy{{ø}}czow- gezdnich, a dwadzescya tysy{{ø}}czow- m{{ø}}szow pyeszich. Y zchromyl wszitki konye wrozowe, kromye sta wozow, gesz ge sobye zachował. Tedi takesz przicy{{ø}}gn{{ø}}1 Syrus, kroi Damaski, chcz{{ø}}c pomoc Adadezerowy krolyowy Sobskemu. ale y tego po11 byl Dauid 139 dwadzescya tysy{{ø}}czow m{{ø}}szow. A posadził ricerze w Damasku, abi Syria takesz sluszila gemu a dawała dari. Y pomagał gemu pan we wszech rzeczach, ku ktorim szedł bil. Y pobrał Dauid tuli złote, ktoresz myely sludzi Adadezerowi, a przinyosl ge do Ierusalema. A takesz s Tebatli a z Chun, tak rzeczonich myast Adadezerowich, mosy{{ø}}dzu wyele, z nyego Salomon u- dzalal morze myedzane, a slupi y ss{{ø}}- di myedzane. To gdisz usliszal Tou, kroi Emaczski, ysze Dauid pobył wszitk{{ø}} woysk{{ø}} Adadezerow{{ø}}, krolya Sobą: poslal swego sina Adurama ku krolyowy Dauidowy, sz{{ø}}daiycz od nyego my- ru, a raduy{{ø}}cz sy{{ø}} temu, isze poboio- wal a pobył Adadezera. bo przecywnyk bil Tou krolyowy" Adadezerowy. Ale y wszitki ss{{ø}}di zlote y srzebrne y myedzane poswy{{ø}}cyl krol Dauid bogu, a szrzebro y złoto, gesz bil kroi pobrał ze wszelkich narodow, yzYdumskich, iako y Moabskich, y ot sinow Amonowich, y ot Fylystinskich y Amalechit- skich. Potem Abyzay, sin Sarvie, pobył Edoma w dolyu Solnem, oszm- naczcye tysyóczow. y ustawy w Edo- mye posatk{{ø}}, abi sluszily Dauidowy Edomsci. Y sprauil pan Dauida we wszi- tkem, k czemuszkole sy{{ø}} przyczinyl. Przeto krolyowal Dauid nade wszim Israhelem, czinyócz s{{ø}}di a prawd{{ø}} wszemu swemu lyudu. Potem Ioab, sin Sar- uie, bil nad woysk{{ø}}, a Iozaphat, sin Aylud, kanclerzem. A Sadoch, sin A- chitob, a Achimelech, sin Abyatarow, bilasta kaplanmy, a Suza pysarzem. Ale Bananias, sin Ioyadi, nad zast{{ø}}pi strzelczow a samostrzelnykow. ale sinowye Dauidowy pyrwy u r{{ø}}ki krolyowi. XIX. -Potem sy{{ø}} przigodzilo, ysze umarl Naas, kroi sinow Amonowich, a krolyowal Amon, sin gego, w myasto gego. Y rzeki Dauid: Uczinyó mylosyer- dze z Amonem, sinem Naazowam. bo gego ocyecz ukazowal mylosyerdze mnye. Y poslal Dauid ku gego ucyeszenyu, dlya smyercy gego oczcza. A gdisz prziszly do zemye sinow Amonowich, abiAmona ucyeszily: rzekli ksy{{ø}}sz{{ø}}ta sinow Amonowich ku Amonowy: Ti mnymasz, bi Dauid prze sw{{ø}} czescz poslal, abi cy{{ø}} ucyeszil nad szmyercy{{ø}} oczcza twego, a nye znamyonasz, isze przeto, abi wilaz{{ø}}czily y wispye- gowaly a opatrzily zemy{{ø}} tw{{ø}}, przisly k tobye slugy gego. Przeto Amon ob- lisyl (obłysił) slugy Dauidowi, a ogolyl a rostrzigal gich suknye ot gick byodr az do nog, y puscyl ge. Ony gdisz od- yd{{ø}}, a to wskazały Dauidoui: poslal przecyw gym (bo wyelyke pot{{ø}}- pyenye cyrpyely), y przikazal, abi o- staly wr Iericho, doi{{ø}}dbi nye odrośli brodi gich, a tedi abi sy{{ø}} wrocyly. Wy- dz{{ø}}cz sinowye Amonowy, isze przes- prawye uczinyly Dauidoui: tak Amon, iako y gyni lyud, posiały tisy{{ø}}cz lybr srzebra, abi przewyezly sobye s Meso- potanyey a z Syriey a z Maacki y z Sabi wozi y geszcce. Y przywyeszly dwa a trzsydzescy tysy{{ø}}czow wozow y krolya Maacha z gego lyudern. Cy gdisz p r z i g e 1 y, rozbyly swe stani w krayu Moabskem. a sinowye Amonowy se- brawszi sy{{ø}} s swich myast, pocy{{ø}}gly ku boyu. To gdisz usliszal Dauid, poslal Ioaba a wszitk{{ø}} woysk{{ø}} m{{ø}}szow silnich. A szedszi sinowye Amonowy, spyc{{ø}} sposobyly podług broni myesczskey. Ale krolyowye, gysz na pomocz przigely, rozdnye*') na polyu stały. Przeto Ioab zrozumyaw, isze boy b{{ø}}dze przecyw sobye s przotku y na poslyatku: przebraw m{{ø}}sze przesylne ze wszego Israhela, y wzruszi sy{{ø}} przecyw Syrskemu. A ostateczn{{ø}} stron{{ø}} lyuda dal pod r{{ø}}ki Abyzay, brata swego, abi sy{{ø}} poruszily przecyw sinom Amonowim. Yrzeki: Przemog{{ø}}lycz my{{ø}} Syrsci, b{{ø}}dz my na pomoc. Gęstły cy{{ø}} ■) separatim (różnie?). przemog{{ø}} sinowye Amonowy, ia b{{ø}}d{{ø}} tobye ku wspomozenyu. Posyl sy{{ø}}, a czinmi sobye m{{ø}}sznye prze nasz lyud y prze myasta boga naszego, ale pan, czso sy{{ø}} gemu dobrego uzrzi, to liczi ny. Y poruszil sy{{ø}} Ioab y lyud, gisz bil s nym, przecyw Syrskemu ku boyu. y gonyl ge. Potem sinowye Amonowy uzrzawszi, ysze byezi Syrski: takesz.y ony pobyeszely przed Abyzay, bratem gego. y weszły s{{ø}} do myasta, y wro- cyl syó Ioab do Ierusalem. A uzrzawszi Syrski, ysze pobyt ot Israhela, poslal posli , abi prziwyedly Sirskego, gisz za rzek{{ø}} bidlyl. myedzi ktorimy bilo ksy{{ø}}sz{{ø}} Sophat nad ricerstwTem, Adadezer bil gich wódz. To gdisz bilo Dauidowy wskazano, sebraw wszitek Israhel, przeszedł Iordan, y rzucy syó na nye, szikowaw na bok gedn{{ø}} woysk{{ø}}, abi s nymy boiowal. Y ucyekal Syrski przed Israhelem. Y zbył Dauid Syrskich syedm tysyóci wozow, a czter- dzescy tysy{{ø}}czow pyeszich, y Sophata ksyósy{{ø}} tey wmyski. A uzrzawszi gyny sludzi Adadezerowy, isze ot Israhela przemoszeny, ucyekly ku Dauidowy, y sluszily gemu. A wy{{ø}}cey Syria nye radziła dawacz pomoci sinom A- monowim. XX. c kJtalo sy{{ø}} gest po roce, tego czasu ktorego obikly krolyowye na woyni wi chadzacz, sebral Ioab woysk{{ø}} y moc ricerstwa, y kaził zemy{{ø}} sinow Amonowich, a szedł y obiegi Rabaad. ale Dauid bidlyl w Ierusalemye, gdisz ioab pobył Rabaat y skaził ge. A wsz{{ø}}w Dauid koron{{ø}} zlot{{ø}} z głowi Melchono- wi, a nalyazl na nyey na wadze lybr{{ø}} złota y przedroge kamyenye. y uczinyl sobye Dauid z nyego korono y wy elki plyon z myasta pobrał. A ten lyud, gen bil w nyem, wiwyodl gy precz, y kazał gy cepi mlocycz, a ze- lyazne broni po nych wloczicz, a oko- wanimy wozi przes nye geszdzicz, tak abi biły rostargany a starcy (starci) wrszit- ci. Tak uczinyl Dauid wszitkim mya- stom sinom Amonowim. y wrocyl sy{{ø}} ze wszitkim swim lyudern do Ierusalema. Potem sszedl sy{{ø}} boy w Gazer przecyw Filysteom, w nyemsze zabyl Sobochae Uzaritheyskego, Zaphi z rodu Raphaymowa, y ponyzil ge. Gyni takesz boy stal sy{{ø}} przecyw Fylyste- om, w nyemsze zabyl od boga dani'), sin Saltus, Bethleemski, brata Golyata Getheyskego, w gegosz kopyiu drzewo bilo iako nawmy- tkaczow. Ale y gyni sy{{ø}} boy przigodzil w Geth, w nyemsze bil czlowyek przedlug^, po szescy palczoch mai{{ø}}c, tich bilo spolu dwadzescya y cztirzi. ten takesz z Rapha- yma pokolenya bil urodzon. Ten ur{{ø}}- gal Israhelowy, y pobył gy Ionathan, sin Saama, brata Dauidowa. Cy s{{ø}} sinowye Raphaymowy w7 Geth, gisz se- szly od r{{ø}}ki Dauidoui a sług gego. XXI. Potem Sathan poruszil sy{{ø}} przecyw Israhelu, a pop{{ø}}dzil Dauida, abi zly- czil israkelski lyud. Y rzeki Dauid ku ') ^Adeodatus* w Wulg. Ioabowy a ksy{{ø}}sz{{ø}}tom lyuczskim: Gydz- cye a zlyczcye Israhel, od Bersabee asz do Dan, y przinyescye my lyczbó? abich wzwyedzal. Y otpowyedzal Ioab: Przisporz pan lyuda swego sto krocz wy{{ø}}cey, nysz go gest! wszakosz, panye moy krolyu, wszitci s{{ø}} sludzi twoy, przecz szuka tego pan moy, czsobi za grzech bilo polyczono Israhelowy? Ale słowa krolyowa wy{{ø}}cey sy{{ø}} przemogła. A wiszedw Ioab, obszedł wszitek Israkel y wrocyl sy{{ø}} do Ierusalema, y dal Dauidoui lyczb{{ø}} gyck, gesz bil obszedł. Y naleszona lyczba wszego Israhela ty- sy{{ø}}cz tysy{{ø}}czow a sto tysy{{ø}}czow m{{ø}}- szow, gysz myeczem wlodn{{ø}}ly. a z Iwdi‘) trsy2) sta a syedmdzesy{{ø}}t tisy{{ø}}- czow boi{{ø}}iownykow*. Bo Leui a feen- yamynowa* nye zlyczil bil, przeto isze przezdz{{ø}}cznye* czinyl krolyowo przikazanye. Y nye lyubylo sy{{ø}} panu przikazanye to, y zranyl Israhela. Y rzeki Dauid bogu: Zgrzeszilem barzo, yszem to uczinyl. prosz{{ø}}, odnyesz zloscz slugy twego, bom nyem{{ø}}drze uczinyl. Y rzeki pan ku Gadowy ku proro- kowy, rzek{{ø}}cz: Gydzi a mow ku Dauidowy : Tocz mowy pan: Ze trsy ech rzeczi dauam wolenstwo tobye. geno , ktoresz ckcesz, sobye zwoi, acz ucziny{{ø}} tobye. A gdisz przidze Gad ku Dauidoui, rzeki gemu: Tocz mowy pan: Zwoi sobye, które chcesz: albo trsy lyata glod w zemy, albo za trzi myesy{{ø}}ce ucyekanye przed swimy nye- przyiacyelmy, a gych myecza nye mo- g{{ø}}cz ucyecz, albo trsy dny myecz bo- ') Tak w koder ie. Czytać: Judy. *) W Wulg. 4T0.000. szi pusczoni na zemy{{ø}} smyercy, a an- gyola boszego, gen b{{ø}}dze bycz (bić) po wszitkich kraioch Israhela. A przeto nynye widz, czsobick otpowyedzal temu, gen my{{ø}} poslal. Y rzeki Dauid ku Gadowy: Ze wszeck stron s{{ø}} my u- czisznyenya. Ale lepyey my gest, abick sy{{ø}} dostał w r{{ø}}ce bosze, bo s{{ø}}* wyelye myiosyerdza gego, nyszly w róce lyudzske. Y poslal pan mor na Israkel. y padło z Israkela syedmdzesy{{ø}}t tisy{{ø}}czow m{{ø}}zow. Przeto poslal angyola do Iemsalem, abi gy ranyl. a gdisz bil') ge, uzrzaw pan y slyutowal sy{{ø}} nad wyelyk{{ø}} zloscy{{ø}}, y przikazal an- gyolowy, gen byl, rzek{{ø}}cz: Dosycz gest yusz, przestań r{{ø}}ka twa! A tak angyol boszi stal podle myesczcza Omanowa Gebuzeyskego. A wznyosl oczy swoy Dauid, uzrzal anioła boszego, stoi{{ø}}cz myedzi nyebem a myedzi zemy{{ø}}{{ø}}, a wT gego r{{ø}}ce nagy myecz, obrocyw sy{{ø}} przecyw Iemsalem: y padły tako on, iako wy{{ø}}czszy urodzenym z lyudu, o- dzany Cylycyum, padszi2) na zemy. Y rzeki Dauid ku panu: Wszakom ia, genszem kazał, abi lyud bil zlyczon. iacyem zgrzeszil, iam zlee uczinyl. To stadko czso złego zasluszilo? Panye bosze moy, obrocz sy{{ø}}, prosz{{ø}}, r{{ø}}ka twa na my{{ø}} a na dom oczcza mego, acz lyud twoy nye bódze zbyt. A tak angyol boszi przikazal Gadowy, abi rzeki Dauidoui, abi udzalal ołtarz panu bogu na myesczczu Ornanowye Ie- buzeyskego. Tedi Dauid podle rzeczi ') Nad i (w słowie bił) napisane w kodexie y, jako poprawka zamiast i. *) nProniu. W. Gadowi szedł, iako gemu mowyl słowem boszim. Ale Oman, gdisz bil wezrzal, a uzrzal anyola boszego s swimy cztirmy sini, skriw sy{{ø}}, bo wr ten czas mlocyl na gumnye pszenyczó. Tedi gdi poydze Dauid ku Omanowy, uzrzaw gy Oman, y poydze przecywr gemu z gumna, y poklonyl sy{{ø}} gemu, padw na zemy. Y rzeki gemu Dauid: Day my myesczce swe, acz udzalam na nyem ołtarz panu bogu. a zacz stoy'), to szrzebro wezmyesz, acz przestanye rana od lyuda. Y rzeki Oman ku Dauidowy: Weźmy moy panye krolyu myły, a uczin z nyego, czso sy{{ø}} tobye lyuby. a k temu dam y woli ku obyecye, y cepi w myasto drew, y pszeny- ce ku obyecye poswy{{ø}}tney, wszitko rad 141 dam. Y rzeki gem (u) kroi Dauid: Ny- kako tak nye b{{ø}}dze, ale srzebro dam, zacz stoy. bo any nyczs tobye mam odi{{ø}}cz, a tak obyetowacz panu zapalne obyati wdz{{ø}}czne. Przeto dal Dauid Omanowy za myesczce szescz set z a- wazi złota wag?/ przesprawyedlywey. Y udzalal tu ołtarz panu y obyatowal obyati zaszone y pokoyne, a wziwal pana, y usliszal gy w ognyu z nyeba na ołtarzu obyetnem. A angy{{ø}}lowy* przikazal pan, y wrs czinyl myecz swoy w noszni. A natichmyast Dauid uzrzaw*, isze gy usliszal pan na myesczczu Ornanowye Iebuzeyskego, y zabyl gemu tu obyat{{ø}}. A stan bozi, gen bil uczinyl Moyses na pusczi, y ołtarz obyetni w t{{ø}} dob{{ø}} bil na górze Gabaon. Y nye mogl Dauid gydz ku ołtarzu, abi sy{{ø}} tam modlyl bogu, bo bil wyelykim strachem przestraszon, wydz{{ø}}cz angyola boszego. XXII. rzeki Dauid: Tocz gest dom boszi, a ten ołtarz ku palenu* obyati w Israhelu. Y przikazal, abi biły sebrany wszitci wipowyedzeny z zemye Israhel- skey, y ustawyl z nych łamacze, abi łamały kamyenye a cy{{ø}}saly*, abi dza- lan bil dom bozi. A wyele zelyaza ku goszdzom drzwyanim y ku dlubanyu (?) y ku spogenyu, y prziprawyl Dauid nyezmyern{{ø}} wag{{ø}} mosy{{ø}}dzu, y drzewya cedrowego. Tego lyczba nye mogła domnymana bicz, gesz Sydonsci a Tyrsci przinyesly ku Dauidowy. Y rzeki Dauid: Salomon, sin moy, gest dzecy{{ø}} malyutke a roskoszne. ale dom, gen ia ckcz{{ø}} dzalacz bogu, taki ma bicz, abi po wszitkich kraynach bil myano- wan. przeto prziprawy{{ø}} gemu potrze- b{{ø}}. A prze t{{ø}} prziczin{{ø}} przed sw{{ø}} smyer- cy{{ø}} przigotowal wszitek nakład, a wezwał sina swego Salomona, y przikazal gemu, abi udzalal dom panu bogu israhelskemu. Y rzeki Dauid ku Salomonowy: Sinu moy, ma wolya bila, abich udzalal dom gymyenyu boga mego. Ale stała sy{{ø}} rzecz bosza ku mnye, rzek{{ø}}cz: Wyelesz krwye przelyal, a wyelesz boiow boiowal. przeto nye b{{ø}}- dzesjz moc dzalacz domu gymyenyu memu, tako krew przelyaw przede mn{{ø}}. Ale sin, gen sy{{ø}} tobye urodzi, b{{ø}}dze m{{ø}}sz przepokoyni, a ia gemu ucziny{{ø}} pokoy ode wszech nyeprzyiacyol gego *) „Et quantum valet1. W. w okol, a prze t{{ø}} prziczyn{{ø}} Pokoyni slin{{ø}}cz b{{ø}}dze, a myr a pokoy dam Israhelu we wszech dnyoch gego. Ten udzala dom gymyenyu memu. ten b{{ø}}- dze mnye za sina, a ia gemu b{{ø}}d{{ø}} za oczcza. y uczwyrdz{{ø}} stolecz krolewstwa gego nad Israhelem na wyeki. Przeto sinu moy, b{{ø}}dz pan s tob{{ø}}, a przebiway, a dzalay dom panu bogu twemu, iako mowyl o tobye. A day tobye pan m{{ø}}droscz a smisl, abi mogl rz{{ø}}dzicz Israhela a ostrzegacz zakona pana boga twego. Bo tedi moszesz pomnoszon bicz, gdisz zachowasz przikazanye a s{{ø}}di gego, gesz roskazal pan Moyszesza*, abi uczil Israhela. Posyl sy{{ø}}, a czyn m{{ø}}sznye, nye boy sy{{ø}} any ly{{ø}}kay. Owa, toczyem ia w mem ubóstwie prziprawyl nakład domu boszemu, sto tysy{{ø}}cz* lybr złota, a szrebra tysy{{ø}}cz tysy{{ø}}czowr lybr. ale mosy{{ø}}dzu a szelyaza nye wagy any lyczbi, bo wyelykoscz przemaga lyczb{{ø}}. drzewa a kamyenya, tegom przigotowal ku wszey potrzebye. A masz takesz wyele rzemy{{ø}}szlnykow', gysz lamy{{ø}} kamyen, wapno zg{{ø}}, y teszarzow y wszelkich rzemy{{ø}}szlnykow y wezelkego rzcmy{{ø}}- sla ku uczinyenyu dzala przem{{ø}}drick, ot złota, y ot srzebra, y ot mosy{{ø}}dzu, y ot zelyaza, gegosz nye lyczbi. Przeto wstań, a dzalay, a pan b{{ø}}dze s tob{{ø}}. Y przikazal Dauid wrszitkim ksy{{ø}}- sz{{ø}}tom israhelskym, abi pomagały' Salomonowy sinu gego. Wydzcye, rzeki, ysze pan bog s wamy gest, a dal wam pokoy' we wszitkem okr{{ø}}dze, y poddał wszitki nyeprzyiacy ele w wrasz{{ø}} r{{ø}}k{{ø}}, a poddana zemya panu y wszemu lyudu gego. Przeto prziczincye syercza wasza y dusze wasze, abiscye szukały pana boga waszego, a powstancye a uczincye swy{{ø}}cz panu bogu waszemu, acz b{{ø}}dze wnyesyona skrzinya za- slymbyenya boszego y ss{{ø}}di poswy{{ø}}- czone bogu w domu, gen sy{{ø}} udzala gymyenyu boszemu. XXIII. P JL otem Dauid b{{ø}}d{{ø}}cz star a pełen dny, ustauil królem Salomona sina swego nad Israkelem. A sebraw ksy{{ø}}sz{{ø}}ta i- srakelska y kapłani y koscyelne slugy. y zlyczoni slugy koscyelne ode dwudzestu lyat a nadto. Y naleszono osm a trzidzescy tysy{{ø}}czow m{{ø}}szow. S tich wibrany s{{ø}} a rozdzeleny k sluszbye domu boszego dwadzescya a cztyrzi tysy{{ø}}ce, probosczow *) a s{{ø}}dz szescz tyr- sy{{ø}}czowr. A wrotnich cztirzi tysy{{ø}}ce, a tilkesz spyewakow spyewai{{ø}}cz panu na g{{ø}}slyach a na organyeck, gesz uczinyl Dauid ku spyewaniu. Y rozdzelyl ge Dauid po oczrzedzack sinow Leui, to gest Gersonouick a Caatko- uick a Merari. A Gersonouick* Leedam a Semey. A sinowye Leedan: ksy{{ø}}sz{{ø}}ta Geiel a Setkam a Geel, trsye. Sinowye Symeonoui: Salomyt a Oziel a Aram, cy trsye. cy ksy{{ø}}sz{{ø}}ta czelyadzi Lee- damowick. Potem sinowye Semeowyr: Lecha), Zyza a Iaus, a Baria, cy czti- rze sinowye Semeowy. Y bil Leck2) pyrwi, a Zyza drugy. Ale Iaus a Ba- 142 ria nye myalasta wyele sinow, a prze- ’) „praepositorum“. W. 5) W' Wulg. Leheih. tosta w geney czelyadzi a w genem domu polyczona. Sinowye Caatoui: Amranr a Yzar, Ebron a Oziel, czti- rze. Sinowye Amramoui: Aaron a Moyses. y odl{{ø}}czou Aaron, abi sluszil w swy{{ø}}cy swy{{ø}}tich, y sinowye gego az na wyeki, abi zazegal kadzidło panu podle obiczaia swego, a blogoslauil gego gymy{{ø}} wyecznye. A takesz Moyszesza , czlouyeka boszego sinowye przilyczeny s{{ø}} w pokolenye Leui. Sinowye Moyszeszowy: Gerson a Elya- zer. Sinowye Gersonowy: Sebuel pyr- wri. Y biły sinowye takesz Eleazarowy: Roboia* pyrwi, y nye myal Elyazar gynich sinow. Ale sinowye Roboya- szowy rosplodzily sy{{ø}} barzo. Sinowye Yżarowy: Salomyt pyrwi. Sinowye E- bronowy: Ieriachu pyrwi, Amazias dru- gy, Iaziel trzecy, Gechram czwarti. Sinowye Ozf«/)elowy: Mycha pyrwi, Iezia drugy. Sinowye Merari: Mooly aMuzi. Sinowye Mooly: Eleazar a Cis. A u- marl Eleazar nye mai{{ø}}cz sinow, geno dzewki. y pojmowały ge sobye sinowye Cis, bracya gich. Sinowye Muzi: Mooly a Eder a Gerirnyt, trsye. To s{{ø}} sinowye Leui w swem pokolenyu y w czelyadzach swich, ksy{{ø}}sz{{ø}}ta po oczrze- dzack y po lyczbas* kaszdey głowi, gysz czinyly dzala w sluszbye domu boszego ode dwudzestu lyat a nad to. Bo rzeki Dauid: Otpoczinyenye dal bog israhelskim lyudzem swim, a przebitek asz na wyeki w Ierusalemye. Nye b{{ø}}dze trzeba sluszbi slugam koscyel- nim, abi wy{{ø}}cey stan nosyly y wszitki gego ss{{ø}}di k sluszbye. A tuk po dle przikazanya Dauidowa naposledz- bi (?) *) polyczono sinow Leui lyczb{{ø}} ode dwudzestu lyat a nad to. Y b{{ø}}dp pod r{{ø}}k{{ø}} sinow Aronowick ku potrzebye domu boszego, w syenyach a w poswy{{ø}}tnick comorack, y w myesczczu ocziscyenya, y w poswy{{ø}}tnyci, y we wszeck uczinceck służebności koscyola bożego. Ale kaplany ustawyeny b{{ø}}d{{ø}} nad chlebi poswy{{ø}}tnimy a nad obyat{{ø}} cklebow{{ø}}, y nad przaznki y nad przeznyczamy, y nad kotli, y nad Chlebem prazonim na panwy, a nad warzo- nim y nade wsz{{ø}} wag{{ø}} y nad myar{{ø}}. Ale sług// koscyelne abi stały rano ku chwa- lenyu a ku spyewanyu panu, a takesz k wyeczoru, tak w obyatach kadzidl- nich domu boszego, iako w soboti y w kalendi y na gyna swy{{ø}}ta, podle lyczbi a duckownich obiczaiow a wszelke* rzeczi, ustawnye stoycye (?) przed bogem. A ostrzegaycye zackowanym* stanu zaslyubyenya, y rz{{ø}}du swy{{ø}}tne- go, y obiczaia sinow Aarouowich swey bracy, abi przislugowaly w domu bozem. NXI1II. Potem sinow Aaronowack cy dzalo- wye b{{ø}}d{{ø}}*): Sinowye Aaronowy: Nadab a Abyu, Eleazar a Ytamar. Y u- marlasta dwa: Nadab a Abyu przed oczcem swim przes sinow, a kapłaństwa uzi wal Ytamar a Eleazar. Y roz- dzelyl* 3) Dauid, to gest Sadocha z sinow Eleazarouick [a] Abimaleck* fsj si- ‘) „novissima* (sc. praecepta). W. W Wulg. erant. 3) Wypuścił: je. now Ytamarouich, podle oczrzedzy swich. Y nalezeny s{{ø}} wyelym wy{{ø}}cey sinow Eleazarowieli myedzi m{{ø}}szmy ksy{{ø}}sz{{ø}}ti, nysz sinow Ytamarowich. Y rozdzelyl gym, to gest sinom Eleaza- rowim, szescznaczcye ksy{{ø}}sz{{ø}}t po czelyadzach a domyech, a z sinow Ytamarowich osm ksyosz{{ø}}t po czelyadzach a domyech swich. A tak gest oboi{{ø}} t{{ø}} czelyadz rozdzelyl myedzi sob{{ø}} lyosmy, bo bila ksy{{ø}}sz{{ø}}ta ta swy{{ø}}cy y domu boszego, tako z sinow Eleazarowach, iako z sinow Ytamarowich. Y popysal ge Semeyas, sin Natanaelow, pysarz sług koscyelnich, przed królem y przed ksy{{ø}}sz{{ø}}ti y przed kapłanem Sadochem a Achimelech, sinem Abyatarowim, y przed ksy{{ø}}sz{{ø}}ti kaplanskey czelyadzi a sług koscyelnich. geden dom, gen mymo gyne bil powiszon, Eleazarow. a drag*/ dom, gen pod sob{{ø}} myal o- stanye1), Ytamarowy. Y wiszedl pyrui lyos Ioiarib, drng?/ Gedeye, trzecy Ha- rim, czwarti Seorim, py{{ø}}ty Melchie, sosti Maynan, syodmi Akos, ósmi Abya, dze- wy{{ø}}ti Hyensu*, dzesy{{ø}}ti Sechenna, g e- dennaczcye Elyarib, dwanaczcye Iachim, trzinaczcye Offa, czternaczcye ') Wulg. caeteros. Izbaal, py{{ø}}tnaczcye Belga, szescznaczcye Emyner, syedmnaczcye Ezir, osm- naczcye Abezes, dzewy{{ø}}tinaczcye Fateyas, dwadzescya Iezechiel, dwadzescya y geden Iachim, dwadzescya y dwa Gamul, XXIII * Dalyau, XXIIII Mazaau. Ta otrzedz sinow Leui podle sluszeb swich, abi wchadzaly w dom boszi a podle rz{{ø}}du sw^ego pod r{{ø}}kó Aaronow{{ø}}, oczcza swego, iako przikazal bog Israhelu. A tak z sinow Leui, gisz ostatny biły, z sinow Amra- nowich kaplany biły Subhael, a sinowye Subhaelowy, Gedera. Ale z sinow Roboe ksy{{ø}}sz{{ø}} Iezias a Yzaaris, sin Salemot. Ale Salemotow sin Genadiar, a sin gego Gerian pyrw i, Amarias dru- gy, Zaziel trzecy, Getmaon czwarti. Sin Ezielow Micha, sin My chow Samyr. Brat Mychow Iezia, sin lezie Iachar. Sinowye Merari Mooly a Muzi. Sin Io- ziamow Dennon, a sin Merari Ozian a Soem a Sachur a Ebri. A Mooly sin Eleazar, gen nye myal dzecy. Ale sin Cis Ieramel. Sinowye Muzi: Mooly a Edera a Serimot. Cy sinowye Leui podle domu czelyadzi swich. Myotaly só y ony lyosi przecyw... Tu ośmiu kart brak. a m PARALIPOMENON II (VI, 33). ^43 _,. genszem udzalal gymyenyowy twemu. Gestlybi wiszedl lyud twoy ku boiu przecyw twim i) przecywnykom drog{{ø}}, i{{ø}}szbi ge poslal, a pomodly{{ø}} sy{{ø}} tobye w drodze, na nyeysze myasto gest, geszesz zwolyl, a dom, genszem udzalal gymyenyu twemu: ti uslisz z nyeba modlytw{{ø}} gich a proszb{{ø}}, a po- mscysz. Gestlybi zgrzeszipy; przecywr tobye (any gest czlowyek, genbi nye zgrzeszil), a roznyewalbi sy{{ø}} na nye y podalbi ge nyeprzyiacyelyom, iszebi ge wyedly i{{ø}}te do zemye dalekey albo blyskey, a obrocylybi sy{{ø}} swim syercem w zemy, do nyeybi i{{ø}}cy wye- dzeny biły, czinyly pokaianye a pomodlyly sy{{ø}} tobye w zemy i{{ø}}czstwa swego, rzek{{ø}}cz: Zgrzeszilysmi, nyepra- wyesmi czinyly, nyesprawyedlywyesmi czinyly: a obroczillybi* sy{{ø}} k tobye w czalem syerczu swem y we wszey duszi swey w zemy i{{ø}}czstwa swego, do nyeyze wyedzeny*, b{{ø}}d{{ø}}lycz sy{{ø}} mo- dlycz tobye przecyw drodze zemye swey, i{{ø}}zesz dal oczczom gich, a myasta, iezesz zwolyl, a dom* 2), genszem udzalal gymyenyu twemu: ty usliszick* z nyebyos, s przebitka twego twar- ') Miało być: swym. 3) W Wulg. domus (gen. sg.), co tłómacz wzi§ł za pierwszy przypadek. dego, modlytwi gich, a uczin s{{ø}}d a odpuscz lyudu twemu, aczkoly grzesznemu. Bo ti gesz bog moy, otworzta sy{{ø}}, prosz{{ø}}, oczi twoy, a uszi twoy p o- sluckayta ku modlytwye, iasz sy{{ø}} dzege w tem myesczczu. Przeto nynye powstań panye boze w pokoy twoy, ti a skrzinya sili twey. Kaplany twoy, panye bosze, acz sy{{ø}} oblek{{ø}} we zbawye- nye, a swy{{ø}}cy twoy acz sy{{ø}} wyesye- ly{{ø}} w dobrich rzeczach. Panye bosze, nye odwraczay oblycza Crista twego, pamy{{ø}}tai{{ø}}cz mylosyerdza Dauida slugy twego. VII. y\. gdisz dokonał Salomon slow modlytwi, sst{{ø}}pyl ogen z nyeba y zdzegł obyati palyone y wyczy{{ø}}zne, a wyel- moznoscz bosza napelnyla dom, ysze nye mogły wmydz kaplany do domu bożego, przeto ysze wyelebnoscz bosza napelnyla dom bozi. A takez wszitci sinowye israhelsci wydzely st{{ø}}puy{{ø}}cz ogen z nyeba, a slaw{{ø}} boz{{ø}} nad domem. a padszi na zemy{{ø}}, na podlo- zne kamyenye pokly{{ø}}knęwszi, pofa- lyly pana, isze gest dobri a isze na wyeki gest mylosyerdze gego. Potem kroi y wszitek lyud obyatowaly obyati przed bogem. Y zabyl kroi Salomon obyetnich wolow dwadzescya a dwa tysy{{ø}}cza, a skopow dwadzescya a sto tysy{{ø}}czow, a poswy{{ø}}czil dom bozi kroi y wszitek lyud. Ale kaplany stały w rz{{ø}}dzech swich, ale sług?/ koscyelne na organyech pyeszny 11 bożych, gesz zlo- szil Dauid ku chwalenyu pana: Isze gest dobri a isze na wyeki mylosyer- dze gego, dz{{ø}}ki') Dauidoui spyewa- i{{ø}}cz r{{ø}}kama swima. a kaplany brznye- ly w tr{{ø}}bi przed nym(i), a wszitek Israhel stal. A poswy{{ø}}cyl Salomon poszrzo- dek syeny przed koscyolem bozim, bo tu obyatowal obyati a tuki pokoynich. bo ołtarz myedzani, gen bil udzalal, nye mogl znosycz obyat zszonich a poswy{{ø}}tnich a tuków pokoynich. Y u- czinyl Salomon swy{{ø}}to w tem czasu za syedm dny, a wszitek Israhel s nym, zbór wyelyki ode wschodu Emath asz do pr{{ø}}du Egypskego. Y uczinyl ósmi dzen zgromadzenye, przeto isze bil poswy{{ø}}cyl ołtarz za syedm dny, a swy{{ø}}- to bil uczinyl syedm dny. Przeto trze- cyego a dwadzescya dnya myesy{{ø}}cza syodmego, rospuscyl lyud do swich przebitko w, wyesyely* a radostny prze dobre, gesz bil bog uczinyl Dauidoui a Salomonom y lyudu ysrahelskemu. Y dokonał Salomon domu bożego a domu krolyowa y wszitko, czso umye- n y 1 na swem syerczu, abi uczinyl domu bożemu y swemu domu. y myal scz{{ø}}scye. Y ziawyl sy{{ø}} mu pan w noci y rzeki gest: Usliszalem modlytwę tw{{ø}} a zwolylem myasto to sobye, abi bil dom obyetni. Zatworzilly bich nye bo, yszebi descz nye szedł, a kazally bich kobilkam, abi zleptaly zemy{{ø}}, albo poslally bich mor na lyud moy, a obrocy(7)ly bi sy{{ø}} lyud moy, nad nymszeto wziwano gymy{{ø}} me, modlycz my sy{{ø}} b{{ø}}dze a szukacz b{{ø}}dze oblycza mego, cziny{{ø}}cz pokaianye od dróg swich zlich: a ia uslisz{{ø}} z nyeba y bód{{ø}} myloscyw grzechom gich, a ze- my{{ø}} gich uzdrowy{{ø}}. Y b{{ø}}dzeta oczi moy otworzoni, a uszi moy przichilo- ni ku modłytwye gego, ktobi na tem myesczczu sy{{ø}} modlyl. Bocyem zwolyl y poswyocylem sobye myasto to, a tubi bilo me gymy{{ø}} na wyeki, y oczi mogę bi tu bile y syerce me po wszitki dny. A ti, b{{ø}}dzeszly chodzicz przede mn{{ø}}, iako chodził ocyecz twoy Dauid, a uczinyl* podle wszego, gezem przikazal tobye, a sprawyedlywosci mich a s{{ø}}dow b{{ø}}dzeszly posluchacz: wzbu- dz{{ø}} tron krolewstwa twego, iakom slu- byl oczczu twemu Dauidoui, rzek{{ø}}cz: Nye b{{ø}}dzecz odi{{ø}}t s pokolenya twego m{{ø}}sz, genbi bil ksy{{ø}}sz{{ø}}cyem w Israhelu. A gestlybiscye sy{{ø}} odwrocyly, y opuscylybiscye me sprawyedlywoscy, a przikazanya ma, geszem wam ustauil, odid{{ø}}cz y sluszilybiscye bogom czudzim, a modlylybiscye sy{{ø}} gym: wi- rzucz{{ø}} was z zemye mey, i{{ø}}zem wam dal, a ten dom, genszesz udzalal gymyenyu memu, zarzucz{{ø}} od obły ) cza 144 mego, a dam gy w powyescz a na prziklad wszitkim lyudzem. Y b{{ø}}dze dom tento w przislowye wszitkim my- iai{{ø}}cim. Rzek{{ø}}, dziwui{{ø}}cz sy{{ø}}: Przecz tak uczinyl bog tey zemy a temu do- ■) Hymnos David. W. mu? Y otpowyedz{{ø}}: Bo opuscyly pana boga oczczow swich, gen ge wiwyodl z zemye Egypskey, y chopyly sy{{ø}} bogow czudzich a klanyaly sy{{ø}} gym a czcyly ge. a przeto wszitko to zle prziszlo na nye. VIII. J\~ gdisz sy{{ø}} napelny dwadzescya lyat, w nychze udzalal Salomon koscyol bogu y dom swoy: y myasta, gesz bil dal Iram Salomonom, omurowaw y kazał w nych bidlycz sinom israhelskim. Potem otszedl do Emat Saba, y dobił gego. Y udzalal myasto palmowe') na pusczi, a gyna myasta twarda udzalal w Emat, y uczinyl dwye myescye o- murowane, Beteron wissze a Beteron nyssze, mai{{ø}}cz broni y zawori y zamki. Balaat takez udzalal y wszitka myasta przetwarda, iasz bila Salomonowa, y wszitka myasta wozata- rzow y geszczczow. wszitko, czsosz chcyal, uczinyl kroi Salomon y zrz{{ø}}- dzil y udzalal w Ierusalemye y w Lybanye y we wszey swey moci. A wszitek lyud, gen bil ostał w2) Eteyczskich y Amoreyczskich y Fereycskich y E- weycskich y Iebuzeyczskich, gisz nye biły s pokolenya israhelowa any z sinow gich, ale s poslyatkow, gichze nye pobyły biły sinowye {{ø}}srahelsci, poddał ge Salomon w poplatki asz do dzi- syego dnya. Ale z sinow israhelskich nye poddał, abi sluzily robotnimy dzali krolyowy. bo ony biły m{{ø}}zowye waleczny, a ksy{{ø}}sz{{ø}}ta pyrwa y wogewo- di nad wozatarzmy y gesczci gego. Ale wszitkich ksy{{ø}}sz{{ø}}t woyski krolya Salomona bilo poi trsyecya sta, gisz rz{{ø}}- dzily lyud. Potem dzewk{{ø}} Pharaonow{{ø}} przewyodl z myasta Dauidowa do domu, gisz bil udzalal gey. bo rzeki kroi: Nye b{{ø}}dze bidlycz zona ma w domu Dauidowye krolya israhelskego, przeto isze poswy{{ø}}czon gest, isze archa bosza bila wiszla* do nyego. Tedi offye- rowal Salomon ofyeri panu na ołtarz bozi, gisz bil udzalal przed przistrze- szim, abi na kozdi dzen bilo ofye- rowano na nyem podle przikazanya Moyszesowa w sobotne dny y w Ka- lendi y w swy{{ø}}teczne dny, trzsykrocz do roka: na swy{{ø}}ta przeznycz, a w swy{{ø}}ta tydnyowe, a w swy{{ø}}ta stanowe. Y ustauil podle zrz{{ø}}dzenya Dauida, oczcza swego, urz{{ø}}di kaplanske w sluszebnoscyach swich y slugy koscyelne w swem rz{{ø}}dze, abi chwal{{ø}} wzda- waly a sluszily przed kapłani podle obiczaia wszelkego dnya, a wrotne w swich rozdzelech, kaszdego u swich wrót, bo tak roskazal Dauid, czlowyek bozi. Any czso opusczily s przikazanya kro lyowa tako kaplany, iako slugy koscyelne ze wszego, czso gym bil przikazal, a w stróżach skarbouich. Wszitki nakladi prziprawne myal Salomon ot tego dnya, w nyem dom za- lozil, asz do tego dnya, gegosz dokonał gego. Tedi otszedl Salomon do Asyongaber a do Chaylat ku brzegu morza rudnego, gesz gest w zemy E- domskey. Przeto poslal gemu Iram po swich sługach lodzę y plawce u- ^ Palmira. W. a) W Wnlg. de, więc mylnie ic zamiast z. myale na morze, y brały sy{{ø}} z slugamy Salomonowimy do Ofyr, a ott{{ø}}d nabrały poi py{{ø}}ta sta lyber złota y przynyesly krolyowy Salomonowy. A krolyow* Saba,Xgdisz usliszala sla- w{{ø}}tnoscz Salomonow{{ø}}, prziszla do Ierusalema, chcz{{ø}}cz gego skusycz w po- gatkach z wyelykim zboszim yz wyelbl{{ø}}di, gysz nyesly 1 e k a r s w a* a złota wyele y drogego kamyenya. A prziszedszi ku Salomonowy, wimowyla gemu wszitko, czso bilo na gey syer- czu. Y wiloszil Salomon gey to wszitko, czso pitala, a nyczso bilo, bi gemu nye bilo iawno. łasz gdisz uzrzala m{{ø}}droscz Salomonow{{ø}} y dom, gen bil udzalal, y karmye na gego stole, y przebitki gego panosz, y urz{{ø}}di slu- szebnykow gego y gich odzenya, y potczasza* y rucha gick, y obyati, gesz obyatowal w domu bozem: prze wye- lyke dziwowanye nye myala w sobye daley ducha. Y rzekła ku krolewy: Prawdziwa gest rzecz, ięszem sliszala w mey zemy o twick czsnotack y m{{ø}}- droscy. Nye wyerzilam tim, gysz my powyadaly, alyzem sama prziszla a o- czima mima vydzala y skusyla, isze ledwi polowycz{{ø}} twey m{{ø}}droscy s{{ø}} my powyedzely. przemoglesz slaw{{ø}}tnoscz czsnotamy twimy. Blogoslawyeny m{{ø}}- zowye twoy y blogoslawyony sludzi twoy cy, gysz stoi{{ø}} przed tob{{ø}} na wszelki czas a sHsz{{ø}} m{{ø}}droscz tw{{ø}}. B{{ø}}dz pan bog twoy poszegnani, gen cy{{ø}} chcyal wsplodzicz królem na stolczu swem, pana boga twego. Bo zaiste bog myluge Israhela a ckce zbawycz gy na wyeki. Przeto ustauil cy{{ø}} królem nad nym, abi czinyl s{{ø}}di y prawd{{ø}}. Y dala krolyowy dwadzescya a sto lyber złota, a wyele lektwarzow y kamyenya drogego. Nye bili take lektwa- rze wydani, iako ty, które dala kro- lyowa Saba Salomonouy. Ale y sług?/ Iramoui s slugamy Salomonowimy przi- nyesly złoto z Ofyr, a drzewya cyso- we y kamyenya przedrogego, z nyegosz udzalal kroi, to gest z drzewa cysowego, wschodi w domu bozem a w domu krolyowem, a nar{{ø}}cznyce a na (?) zaltarze spyewrakom. Nygdi nye wydano w... Tu ośmiu kart brak. (XXI, 13). ...twego, cyebye lepsze, gezesz zbył. 145 Przeto pan porazi cy{{ø}} wyelyk{{ø}} ran{{ø}} s twim lyudern y z sini y z zonamy twimy y sze wszim twim gymyenym. A ty b{{ø}}dzesz nyemocen przezl{{ø}} nye- moczó twrego brzucha, tak az z cyebye wiplinę twra trzewa z nyenagla po wsze dny. Przetosz wzbudził pan przecyw Ioramowy duch Pkilystinskick, gysz s{{ø}} w s{{ø}}syedstwye Murzinom. Y weszły do zemye Iuda a skaziły i{{ø}}, y pobrały wszitko zboze, gesz nalezono gest w domu krolyowye, a nadto y sini gego y zoni. Y nye bil ostawyon sin gemu, geno Othozias *), ktori namnyeyszi uro- dzenym bik A nad to uade wszitko ra- ny gy pan trzewn{{ø}} bolescy{{ø}} nyeuzdro- wryon{{ø}}. A gdisz dzen ku dnyu przi- ') W Wnlg. loachaz. chodził, a chwyle czasu przed sy{{ø}} bye- zali, a dwye lecye sy{{ø}} popelnyle swim byegem: a tak dlugym gnycym gnyl gest, az y trzewa z nyego plin{{ø}}li, a tak spolu nyemocz{{ø}} y ziwota zbił. U- marl gest w swey nyemoci nagorszey. A nye uczinyly* gemu lyud sławnego potrzeba, podle obiczaya iako bil u- czinyl wy{{ø}}czszim') gego. We dwu a we XXX* lecyech bil, gdi pocz{{ø}}1 krolyowacz, a oszm lyat krolyowral w Ie- rusalem. Y chodził nyeprawye, y po- grzebly gy w myescye Dauidowye. ale wszako nye w grobyech królewskich. XXII. -P otem usta wyły przebiwacze ierusa- lemsci Otoziasza, sina gego namnyey- szego, królem w myasto gego. bo wszit- ci gyny wy{{ø}}czsy urodzenym, gysz przed nym biły, zmordowany s{{ø}} od zbyegow arabskich, gisz sy{{ø}} biły rzucyly na stani. y krolyowal Otozias, sin Iora- mow, krolya iudzskego. Dwye a XXXX lyat bil w starz Otozias, gdisz bil pocz{{ø}}1 krolyowacz, a geno lyato krolyowal w Iemsalem. a gymy{{ø}} macyerzi gego Atalya, dzewka Amri. Ale on chodził drog{{ø}} domu Achabowra, bo macz gego prziprawyala, abi nyemyloscywye czinyl. Przeto czinyl zle wr wydzenyu bozem, iako y dom Achabow, bo biły ony gemu rączce po smyercy oczcza gego, w zagynyenye gego. Y chodził w radach gych. A ial z Ioramem, z sinem Achabowim, królem israhelskim, ku boiu przecyw Azahelowy, krolyowy Syrskemu, do Ramot Galaat, y zra- nyly Syrscy Torama. Gen sy{{ø}} wrocyl, abi bil uleczon wr Iezraheh bo bil wye- lykimy ranamy ranyen* w naprzód rze- czonem pobycyu. Przeto Otozias, kroi Iuda, wzgedze, abi nawyedzil Iorama, sina Achabowa, nyemocznego w Iezra- hely. Wolya zayste boża bila przecyw Otoziasowy, abi przigechal ku loramo- wy. A gdisz bil prziszedl, abi wigechal s nym przecyw Ieu, sinu Namsi, gegosz bog pomazał, abi zagładził dom Achabow. A gdisz gubyl Ieu dom A- ehabow, nalyazl ksy{{ø}}sz{{ø}}ta ludowa z sinow bracyey Ottoziasouich, gisz gemu sluzily, y zbył ge. A samego Ottosya- sza szukai{{ø}}, y ulapyl. a on sy{{ø}} skril w Samary, a przed sy{{ø}} przywyedzo- nego zabyl, y pogrzebly gy. Przeto y- sze bil sin Iozaphatow, ktorisz szukał pana wT czalem syerczu swem, any bila która nadzeia, bi kto s pokolenya Otoziaszowa wy{{ø}}cey krolyowal. bo zaiste Atalya, macz gego, wydz{{ø}}cz ysze umarl sin gey, wystała y zgubyla wszitko pokolenye krolyowo domu lorama, Tedi Iozabeth, dzewka krolyowra, wz{{ø}}- wrszi Ioasa, sina Ottoziaszowa, ukradła gy s posrzotka sinow krolyowich, gdi ge gubyono, y skrila gy z gego pya- stunk{{ø}} wr komorze poscyelney. A Iozabeth, iasz gy przekrila, bila dzewka krolya Ioramowa, zona Ioyadowa by- skupa, a syostra Otoziaszowa. a przeto nye zagubyla gego Atalya. Y bidlyl w domu bozem taynye za szescz lyat, w' nyckze krolyowala Atalya nad zemy{{ø}}. xxm. jPotern lyata syodmego posylycn gesi Ioyada, wz{{ø}}1 centurioni, to gest Zachariasza sina Ieroamowa, a Yzmaela sina Iohannowa, a Azariasza sina O budowla, a Maaziasza sina Adadie, a Ely- pkata sina Sechri, y wnydze s nymy w rado y we smowy. Gysz zchpdziwszi Iudzino pokolenye, sebraly slugy koscyelne ze wszech myast Iudowieli y ksyyszQta czelyadzy israhelskicn, y prziszly do Ierusalem. A wnydze wszitko pospolstwo we smow{{ø}} s królem w domu bozem. Y rzeki k nym Ioyada: 0- wa, tocz sin krolyow bódze krolyowacz, iako mowyl pana* na(<?) sini Dauidowi. Przeto ta gest rzecz, i{{ø}}sz nczinycye: Trzecya cz{{ø}}scz z wras, iasz przichodai k sobocye kaplanskey*, y koscyelnich slug y wrctnicb, b{{ø}}dze w bronach, a trzecy na druga, ') krolyowa domu. a trzecya strona b{{ø}}dze w fu) broni, geszto sio wye z a k 1 a d n a. A gy ni wszitek zbór b{{ø}}dz w przistrzeszu domu bożego, any nyszadni gyni wchadzay do domu bożego, geno kaplany a gysz przisluguy{{ø}} s koscyelnich slug. telko cy samy acz wrckodz{{ø}}, gisz s{{ø}} poswy{{ø}}- ceny. a wszitek gyni zbór bódze w strozi bozey. A sludzi koscyelny ob- st{{ø}}pcye krola, mai{{ø}}cz w^szitci bronne odzenye swe. Gestlybi kto gyni wszedł do koscyola, b{{ø}}dz zabyt, a wi b{{ø}}dz- cye s królem, gdi wnydze albo winy- dze. A uczinyly sludzi koscyelny y wszitko pokolenye Iudowro, podle wsze go czso bil przikazal | Ioyada byskup. 14f y poi{{ø}}ly wszitci sobye poddane m{{ø}}ze s sob{{ø}}, a przichodzily po rz{{ø}}du sobo- tnem s timy, ktorzi iusz bily wipelny- ly sobot{{ø}} y wiszly. A tak Ioyada byskup nye dopuscyl zastępom, abi o- deszly, ktorzi na kozdi tydzen stacz myely. Y dal Ioyada kapłan centurionom osczepi y tarcze krolya Dauidowi, gesz bil prziswy{{ø}}cyl domu bożemu. Y ustauil wszytek lyud dzersz{{ø}}ci myecze s prawey stroni koscyola, az do stroni kosezyola lewey, przed ołtarzem w koscyele, w okol krolya. Y wy- wyedly sina krolyow^a, a wstawyly nayn korono, a dały dzerzecz w gego zakon r{{ø}}k{{ø}}* *) bozi, y uczinyly gjr królem. Y pomazał gy Ioyada byskup a sinowye gego, y modłyly sy{{ø}} bogu, rzek{{ø}}cz: Zyw bydz krolyu. A gdisz usliszala Atalya, to gest glos byez{{ø}}- cich y chwaly{{ø}}cick krolya, weszła k lyudu do koscyola bożego. A gdisz uzrzi krolya na slopyenye w przi- ckodze, a ksy{{ø}}szota y zast{{ø}}pl przi nyem y wszitek lyud zemski raduy{{ø}}cz sy{{ø}} a tr{{ø}}by{{ø}}c tr{{ø}}bamy y w rozlyczne g{{ø}}dzbi spyewrai{{ø}}c a ckwaly{{ø}}c krolya: rozdar- szi nicko swe, rzekła: Okłamanye, o- klamanye! Tedi wiszedl Ioyada byskup ku centurionom y ku ksy{{ø}}sz{{ø}}tom woy- ski, rzecze gym: V iwyeczcye y{{ø}} precz z ogrodzenya koseyelnego, a zabycye i{{ø}} myeczem. A przikazal kapłan, abi nye bila zabyta w domu bozem. A chicywszi syo r{{ø}}.kama gey gardła, wiwyedly i{{ø}} precz. A gdisz winydze do broni konskey krolyowa domu, tu i{{ø}} zabyly. Y uczwyrdzi Ioyada smow{{ø}} myedzi sob{{ø}} y wisszim lyudern y myedzi królem, abi bil lyud bozi. A tak wszedł wszitek lyud w dom Baal, y zruszily gy, y ołtarze y modli gego zlupaly. A Matana, kapłana Baalowa, zabyly gy przed ołtarzem. Y ustawyl Ioyada starosti') w domu bozem, abi pod mocz{{ø}} kaplansk{{ø}} y koscyelnich slug, gesz zrz{{ø}}dzil Dauid w domu bozem, offyerowaly zszone obyati panu, iako pysauo w ksy{{ø}}gach Moyseszowich, w wyesyelyu y w spyewanyu podle zrz{{ø}}dzenya Dauidowa. Y ustauil wro- tne w bronach domu bożego, abi nye ^ chodziły do nyego nyecziscy ktor{{ø}}koly rzecz{{ø}}. A poi{{ø}}w centurioni y przesylne m{{ø}}ze, a ksy{{ø}}sz{{ø}}ta lyuda y wszitek lyud zemski, y kazały sydz (s-ić)2) krolyowy z domu bożego, a gydz po poszrzotce swyrzchney broni do krolyowa -domu. y posadziły gy na krolewskem stolczu. Y wyesyelyl sy{{ø}} wszitek lyud zemski, a myasto sy{{ø}} upokoylo, ale Atalya zabyta gest myeczem. XXIIII. syedmy lecyech bil loas, gdisz pocz{{ø}}1 krolyowacz, a czterdzescy lyat krolyowal w Ierusalemye. gymy{{ø}} macyerzi gego Sebya z Bersabee. Y uczinyl, czso dobre gest przed bogem, po wszitki dny Ioyadi kapłana. Y oblyu- byl3) gemu Ioyada dwye zenye, z nych- ze urodził sini y dzewki. Potem sy{{ø}} zlyubylo Ioaszowy, abi oprawyl dom bozi, y sebral kapłani a slugy koscyelne : Gedzcye do myast Iudowich, a zby- raycye ze wszego Israhela pyeny{{ø}}dze ku przikricyu koscyola pana boga naszego, na wszelke lyato, a to r{{ø}}cze u- czincye! Ale slugy koscyelne to czinyly s obmyeskanym *). A wezwaw kroi Ioyadi* ksy{{ø}}sz{{ø}}cya, rzeki gemu: Przeczesz tego nye bil pyleń, abi przip{{ø}}dzil slugy koscyelne wmyescz z ludi y z Ierusalema pyeny{{ø}}dzi, gesz s{{ø}}{{ø}} ustawyo- ni Moysesem, slug{{ø}} bozim, abi ge wnyo- slo wszitko sebranye do stanu swyadeczstwa? Bo Atalya przeukrutna* y sinowye gey skaziły biły dom bozi, a tym wszitkim, czso bilo poswy{{ø}}czono domu bożemu, okrasyly biły modl{{ø}} Baalymow{{ø}}. Przeto przikazal kroi, abi uczinyly skrziny{{ø}}, a postauil i{{ø}} podle drzwy bozich zewn{{ø}}trz. Y wiwolano gest w ludze y w Ierusalemye, abi wszitci nyesly piat panu, ktori ustauil Moyses, sługa bozi, wszemu Israhelowy na pusczi. Y zradowaly sy{{ø}} wszitka ksy{{ø}}- sy{{ø}}ta y wszitek lyud, a wszedszi wnye- szly do skrzinye bozey, a tak długo kładły, az bila pełna. A gdisz czas bil, abi wnyesly skrziny{{ø}} przed krolya przes r{{ø}}ce slug koscyelnich (a gdisz uzrzely wyele pyeny{{ø}}dzi): wszedł pysarz krolyow7, gegoz bil pyrwi kapłan ustauil, y wisipaly pyeny{{ø}}dze, które w skrziny bili. A potem skrziny{{ø}} nyesly na swe myasto, a tak czinyly po wszitki dny. Y zgromadzoni s{{ø}} przes lyczbi pyeny{{ø}}dze, gesz dawały kroi a Ioyada tym, ktorzi biły nad lyudern domu bożego. A tak cy naymaly tymy pyeny{{ø}}dzmy łamacze kamyenya y rzemy{{ø}}szlnyki kaszdego dzala, abi oprawyly domu bożego, takesz kowale zelyaza y myedzi, abi to, czso sy{{ø}} bilo pocz{{ø}}lo ka- zicz, polepszilo*. Y czinyly czy, gisz dzalaly, rozumnye, a zapelnyaly scyen- ne rosyedlyni swima r{{ø}}kama, y na- wyedly dom bozi we s s t a w pyrwi, a uczinyly abi pewnye stal. A gdisz do- pelnyly wszego dzala, przinyesly przed krolya a Ioyad{{ø}} ostatnye pyeny{{ø}}dze. z nych udzalano ss{{ø}}di koscyelne ku 147 sluszbye y ku obyatam, banye y gy- ne ss{{ø}}di złote y srzebrne, y offyerowaly obyati swe w bozem domu usta- wnye po wszitki dny Ioyadi. Y starzał sy{{ø}} Ioyada, pełen s{{ø}}cz dnyow, y umarl, gdisz bil we stu a we XXX lecyech. y pogrzebly gy w myescye Dauidowye s kroimy, przeto isze bil dobr{{ø}} rzecz uczinyl z Israhelem y z Dauidem y z domem gego. Potem gdisz umarl Ioyada, wzeszli ksy{{ø}}sz{{ø}}ta Iudzska y po- klonyly sy{{ø}} krolyowy, gen obmy{{ø}}k- czon s{{ø}}cz gich sluszbye*, pozwolyl gym. A ostawszi koscyola pana boga oczczow swich, sluzily modlam y gynirn ritim obrazom. Y stal sy{{ø}} gnyew7 bozi przecyw ludze a Ierusalemu prze taki grzech, a posilał gym proroki, abi obrocyly sy{{ø}} ku panu. Ale ony ziawnye (?) nye chcye- ly gich posluchacz. A potem y duch bozi ogarnye Zachariasza, sina Ioyadi kapłana, gen stoi{{ø}}cz przed lyudern rzeki: To mowy pan: Przecz przest{{ø}}- pugecye przikazanye boze, gesz wam nye uziteczno, a ostalyscye pana, abi on was ostał? Gyszto zebrawszi sy{{ø}} przecyw gemu, ukamyonowaly gy podle przikazanya krolyowa w przistrze- szu domu bożego. Y nye wspomynal loas kroi na mylosyerdze, gesz uczinyl Ioyada, ocyecz gego, s nym, ale zabyl sina gego. Gen gdisz urny rai, rzecze: Wydz pan, a wzpitay!') A gdisz bilo po roce, przicy{{ø}}gnye przecyw gemu kroi Syrski. a przidze do ludi y do Iemsalem, y zbył wszitka ksy{{ø}}sz{{ø}}- ta lyuda, a wszitek plyon poslal krolyowy do Damasku. A zayste, gdisz wyelmy mała lyczba prziszla Syrskich, poddał pan w gich r{{ø}}ce nyezlyczon{{ø}} wyelykoscz, przeto yze biły ostały pana boga oczczow swich. A nad Ioa- sem a* uczinywTszi sw{{ø}} woly{{ø}}, precz odgechawszi, nyechaly gego w wyely- kich nyemoczach. Potem powstały przecyw gemu sludzi gego ku pomscye krwye sina Ioyadi kapłana, y zabyly gy na gego lozu, y umarl. Y pogrze- bly gy w myescye Dauidowye, ale nye w krolyowich grobyech. Bo gemu nye przyiaialy* Zabath, sin Sematha Amo- nyczskego, a Iozabath, sin Semarith Moabyczskego. A tak sinowye gego, a ti pyeny{{ø}}dze, gesz bik’ za nyego se- brani ku poprawyenyu domu bożego, popysany s{{ø}} s pylnoscia* w ksy{{ø}}gach krolyowick. XXV. p JL otem krolyowal Amazias, sin gego, w myasto gego. We dwudzestu a w py{{ø}}cy lecyeck bil Amazias, gdisz bil pocz{{ø}}1 krolyowacz, a przes genego XXXci lyat krolyowal w Iemsalem. Gyrmy{{ø}} macyerzi gego Ioyaden z Ie- rusalem. Y czinyl dobre w wydzenyu bozem, ale nye w prze spyecznem syerczu. Bo gdisz uzrzal, isze utwyr- dzono królewstwo gego: zmordował slugy, gisz biły zabyly krolya oczcza gego, ale gich sinow nye zbył, iako py- sauo w ksy{{ø}}gach zakona Moysesowa, gdzesz przikazal pan rzek{{ø}}cz: Nye b{{ø}}- d{{ø}} zbycy oczczowye za sini, any sinowye za swe oczce, ale kaszdi w swem grzesze umrze. Przeto sebraw Amazias Iud{{ø}}, y ustaui gee po czelyadzach, tribuni y centuriom we wszem pokolenyu Iuda y w Benyamynowye. y zlycził gee ode dwudzestu lyat a nad to. Y nalyazl XXXci tisy{{ø}}czow mlodzczow, gysz mogły wnydz w boy, dzersz{{ø}}ez kopye a scziti. A naymem prziwyodł z Israhela sto tisy{{ø}}czow udatnich, stem lyber srebra. Y przidze k nyemu czlowyek bozi, rzek{{ø}}cz: O krolyu, nye wd- chodz s tob{{ø}} woyska Israhel ska, bo nye boga z Israhelem y se wszemy sini Efraymowimy. Gęstły m n y s z, isz- bi w moci wogenskey zależało wy- cy{{ø}}stwo boia: przepuscyr pan, abi bil przemozon od nyeprzyiacyol. bocz to [Boga]1) gest, wspomoci (UJ y na byeg obrocycz. Y rzeki Amazias ku czlowyekowy bożemu: Czso tedi b{{ø}}- dze ysze* sto lybr srzebra, geszem dal ricerzom israhelskim? Otpowye m{{ø}}z bozi: Macz pan, odk{{ø}}d mosze tobye ') Ten wyraz wypuszczony w kodexie. „Dei quippe est adjuvare et in fugam convertere“. Wulg. dacz wyelym wy{{ø}}cey, nysz to. A tak Amazias oddzely woysk{{ø}}, iasz bila przyiala k nyemu z Efrayma, abi sy{{ø}} wrocyla na sw^e myasto. Tedi ony barzo sy{{ø}} roznyewaly przecyw ludze, y wrocyly sy{{ø}} do swey włoscy. A tak Amazias ufai{{ø}} w boga, poi{{ø}}w lyud swoy, y szedł do padołu solnego y pobył sini Seyr, dwadzescya tysy{{ø}}czow m{{ø}}zow. A gynich XXa tisy{{ø}}czow zgy- maly m{{ø}}zowye Iuda, y prziwyod{{ø}} ge na wyrzch wisokey gori y spiekały ge na doi z skali, gysz sy{{ø}} wszitci stłukły. Ale ona woyska, i{{ø}}sz bil uawro- cyl Amazias, abi s nym nye gezdzila ku pobyczu, rosuly sy{{ø}} po myescyech Iuda, ot Samariey az do Beterona, a zbywszi trsy tysy{{ø}}ce lyuda, pobrali) wyelyki plyon. Potem Amazias po po- bycyu Ydumskich, a pobraw bog?/ sinow Seyr, ustauil ge sobye za bogy, a modlyl sy{{ø}} gym, a kadzidło gym offyerowal. Prze ktor{{ø}}sz rzecz roznye- wal sy{{ø}} pan przecyw Amaziaszowy, poslal k nyemu proroka, gen bil rzeki k nyemu: Przeczesz sy{{ø}} modlyl bogom, gysz nye mogly wizwolycz lyuda swego z r{{ø}}ki twey? A gdisz on to mowyl: otpowye gemu: Zalysz ti racz- cza krolyow? przestań, acz nye zaby- i{{ø}} cyebye. A otchadzai{{ø}} prorok, rzecze: Wyem, isze u m y e n y 1 cy{{ø}}11 zabycz pan przeto, iszesz tak{{ø}} zloscz 148 uczinyl, a nad to, yszesz nye posłuchał radi mey. Przeto Amazias, krol Iuda, wz{{ø}}w przezl{{ø}}{{ø}} rad{{ø}}, poslal ku Ioasowy, sinu Ioatanowu, sinu Yeuowu, krolyu Israkelskemu, rzek{{ø}}cz: Podz, a pokaszwa syebye spolu. Tedi on wrocy gego posli zasy{{ø}}, rzek{{ø}}cz: Carduus'), gen gest na Lybanye, pcslal ku cedrowy lybanskcmu, rzek{{ø}}cz: Day zon{{ø}} sinu memu, dzewk{{ø}} tw{{ø}}. Owa, zwyerz, gen bil w lyesye lybanskem, szedszi y potloczily* Carduus. Uhel- pysz syp, yszesz pobył Ydumske. a przeto podnyoslo sy{{ø}} syerce twe w pi- ch{{ø}}. Syedzi w twem domu, przecz zloscz przecyw sobye wzbudzasz, abi zagynpl ti y ludowo pokolenye s tob{{ø}}? IS.ye chcyal Amazias posluchacz, przeto y- sze boża wolya bila, abi gy podał w r{{ø}}ce nyeprzyiacyelske prze Ydumske bogy. A zatim wzidze loas, kroi israkelski, abi sy{{ø}} pokusyly spolu. Ale Amazias kroi iudzski bil wBethsames iudzskem. Y padło iudowo pokolenye przed Israhelem, y ucyecze do swick stanów. Potem loas kroi israkelski i{{ø}}1 Amaziasza sina Ioaszowa, krolya iudz- skego, w Betksames y prziwyedze gy do Ierusalema. y skaził mury* Ierusa- lemske ot broni Efraymowi asz do broni k{{ø}}towey, cztirzi sta loket wzdlusz. A wszitko złoto y srzebro y wszitki ss{{ø}}di, które nalyazl w domu bozem, a w skarbyech Obededom domu krolyo- wem, a tasz2) y sini nyeprzyiaczol przi- wyodl do Samariey. Y bil ziw Amazias sin Ioasow, kroi Iuda, gdi iusz bil umarl loas, sin Ioatkanow, kroi Israkel, py{{ø}}cznaczcye lyat. Ale gyne rzeczi o skutceck Amaziaszowick pyruick y poslednick popysani s{{ø}} w ksy{{ø}}gack krolyow Iuda a Israkel. Gen gdi bil otst{{ø}}pyl ot boga, wsprzecywyły sy{{ø}} gemu w Ierusalemye. A gdisz bil u- cyekl do Lachis, wislawszi za nym, tu go zabyly. A przinyoszszi gy na ko- nyech, pogrzebly gy w myescye Dauidowye s gego oczci. XXVI. p JL otem wszitek lyud iudzski ustawyl Oziasza w szescznaczcye lecyech królem, sina gego w myasto oczcza gego Amaziasza. On wzdzalal Ilaylath a na- wrocyl ge ku dzerzenyu Iudowu, gdiz skonczal kroi s oczc‘ swimy. vV szescznaczcye lecyech bil Ozias, gdisz bil pocz{{ø}}1 krolyowacz, a krolyowal ‘dwye a py{{ø}}czdzesy{{ø}}t lyat w Ierusalemye. Gymy{{ø}} macyerzi gego Hiechelya z Ierusalema. Y czinyl, czso bilo prawego ‘ przed bogem, podle tego wszego, czsos czinyl Amazias, ocyecz gego. A szukał boga za dnyow Zachar(yasjzouich, rozumyeipcego a wydz{{ø}} J cego boga. A gdisz szukał boga, myło wal gy we wszech rzeczach. Potem wigeekal, abi boiowal przecyw Fylystym, a zborzil* muri Geth a muri Iamne') a muri A- zota. Y udzalal myasteczka w Azocye a w Pkylystym. Y pomogl gemu bog przecyw Phylystym y przecyw Arabskim , gisz bidljdy w Guzbalal2), y przecyw Amonytskim. Y dawały Amo- nytscy dari Oziasoui, y oglosylo sy{{ø}} gymyn gego az do wchodu Egypske- go prze gego czóste wycy{{ø}} stwo. 1 wzdzalal Ozias wyeze nad bron{{ø}} y hel- mi 'ł)3) w Iemsalem, a nad bron{{ø}} wal- *) Oset. *) Pewnie myłka zamiast „takesz- ') Wulg. Idtmiae. ’) Gurbeal. ') Suj,jr portam angui v n{{ø}}1), a ostatnye na stronye tego mu- ru ustauil, y utwyrdzil ge. A takez wzdzalal wyeze na pusczi, a wikopal wyele cystern, przeto ysze myal wyele dobitka tak na polech, iako na pu- stem lesye, a myal wynnyce y wyna- rze po górach y na Carmelu. bo bil zaiste czlowyek pylni roley. A bila woyska gego boiownykow, gisz wicha- dzaly ku pobyczu pod r{{ø}}k{{ø}} Iehiela py- sarza, a Amaziasza uczicyela, a pod r{{ø}}k{{ø}} Ananyasza, gen bil s ksy{{ø}}sz{{ø}}t krolyowich. Y wszitka lyczba ksy{{ø}}sz{{ø}}t po gich czelyadzach, m{{ø}}zow sylnich, LII tysy{{ø}}czow a szescz set. A pod nymy wszitka woyska syedm a trzsy sta tysy{{ø}}czow a py{{ø}}cz set, gisz biły gotowy ku boiu, a za krolya przecyw nyeprzyiacyelom boiowaly. Y przipra- uil gym Oziasz, to gest wszey woy- scze, sczity a kopya a przelbyce, y pancerze, 1{{ø}}cziska y prok?/ ku cy- skanyu kamyenym. A wzdzalal w Ie- rusalem rozlyczna dzala ku obronye myesczskey, iasz ustauil na wyeszach a na w{{ø}}glech murnich, abi z nych mogły strzelyacz a luczacz2) wyelykim kamyenym. Y roznyoslo sy{{ø}} gymy{{ø}} gego daleko, przeto ysze gemu pomagał bog a udatna gi uczinyl. Ale gdisz bil rozmocznyal, podnyoslo sy{{ø}} syerce gego w zagz/nyenye gego. Y o- puscyl pana boga swego, bo wszedw do koscyola bożego, chcyal obyatowacz kadzidło na ołtarzu kadzidlnem. A ręczę po nyem wszedł Azarias kapłan, a s nym kaplany syedm dzesy{{ø}}t bozi, m{{ø}}zowye przesilny, wzprzecywyly sy{{ø}} przecyw krolyowy, rzek{{ø}}cz: Nye twoy to rz{{ø}}d, Oziaszu, abi ti obyatowal zapaln{{ø}} obyat{{ø}} panu, ale kapłanów bo- zich, to gest sinow Aaronouich, gisz s{{ø}} poswy{{ø}}ceuy ku takey sluszbye. Przeto winydzi z swy{{ø}}tynyey przes pot{{ø}}pi, bo to nye b{{ø}}dze tobye polyczono ku slawye ot pana boga. Y roznyewTal sy{{ø}} Ozias, a dzerz{{ø}}cz kacydlnycz{{ø}}* w r{{ø}}- 149 ce, abi obyatowal kadzidło, groz{{ø}}cz kapłanom, a r{{ø}}cze ziauy sy{{ø}} tr{{ø}}d na gego czele przed kapłani w domu bozem nad ołtarzem kadzidlnim. A gdisz nayn wezrz{{ø}} Azarias byskup y wszitci gyny kaplany: uzrzely tr{{ø}}d na gego czele, nagle wignaly gy. Ale y on 1{{ø}}- kn{{ø}}w sy{{ø}}, pospyeszil sy{{ø}} precz winydz, przeto isze na sobye poczuł bil tak nagle ran{{ø}} boz{{ø}}. Y bil przeto Otozias* tr{{ø}}dowat do dnya swey smyercy, a bidlyl w domu osobnem, pełen s{{ø}}cz tr{{ø}}- du, prze ktori bil wirzuczon z domu bożego. Potem Ioathan, sin gego, spra- wyal dom krolyow a s{{ø}}dzil lyud zemski. A ostatnye rzeczy Oziasoui, pyr- we y poslednye, popysal Yzaias prorok, sin Amos. Y skonczal Ozias s oczci swimy, y pogrzebly gy na polyu kromye krolyowich grobów, przeto isze bil tr{{ø}}dowati. A krolyowal Ioathan, sin gego, w myasto gego. XXVII. w py{{ø}}cy a we dwudzestu lecyech bil Ioatan, gdisz pocz{{ø}}1 krolyowacz, a szescznaczcye lyat krolyowal w Ieru- salem. gymy{{ø}} macyerzi gego Geruza, dzewka Sadoch. Y czinyl, czso bilo prawego przed panem bogem, podle wsszego*, czsoz czinyl Ozias, ocyecz gego, kromye tego isze nye wchadzal w koscyol bozi, a isze gescze lyud grzeszil. A udzalal domu bożemu bro- n{{ø}} wisok{{ø}}, a na murzech Ophel wyez wyele. A myasta zdzala1 po górach Iudzskich, a w ludzech grodi a wyeze. On boiowal przecyw krolyoui sinow A- monouich, a przemógł gy. a daly gemu w tem czasye sinowye Amonowy sto grziwyen srzebra, a dzesy{{ø}}cz tysy{{ø}}czow myar i{{ø}}czmyenya, a tilesz psze- nyce. to gemu dawały sinowye Amo- noui drugego lyata y trzecyego. Y roz- mogl sy{{ø}} Ioathan, przeto isze bil zrz{{ø}}- dzil swe drogy przed panem bogem swim. Ale gyne rzeczi Ioatanowi y wszitki gego boge y skutkowye popysani s{{ø}} w ksy{{ø}}gach krolyow Iudzskich. We dwudzestu a w py{{ø}}cy lecyech bil, gdi pocz{{ø}}1 krolyowacz, a szescnaczcye lyat krolyowal w Ierusalem. Y skonczal Ioathan s swimy oczczi, a pogrzebl y gy w myescye Dauidowye. a krolyowal Achas, sin gego, w myasto gego. xxvm. \/ w e dwudzestu lecyech bil Achas, gdisz pocz{{ø}}1 krolyowacz, a szesczna- czcye lyat krolyowal w Ierusalemye. Y nye czinyl prawye w wydzenyu bozem, iako Dauid ocyecz gego, ale chodził po drogach krolyow Israhelskich, a nadto y sochy u [lyal Balaamoui. Ten gest, ktorisz zapałyal obyati na vdolyu Bennon, a smikal sini swe przes ogen, podle obiczaia poganske- go, ktorezto pogubyl pan w prziscyo* sinow israhelskick. Obyetowal zaiste y kadzidlne rzeci zegl na wisokoscyach y na pagorcech y pod wszelkim drzewem gal{{ø}}zistim. Y poddał gy pan bog gego w r{{ø}}k{{ø}} krolya Syrskego, gen po- byw gy, wyelyki plyon zai{{ø}}1 z gego r z i s z e y (?) ') y prziwyodł do Dama- ska. A takesz krolyowy israhelskemu dan gest w r{{ø}}ce, a pobyt wyelyk{{ø}} ra- n{{ø}}. Y zbył Phacee, sin Romelye, z Iu- dzina pokolenya XX ku stu tysyoczow2) w geden dzen, wszitki m{{ø}}ze boiowne, przeto isze biły ostały pana boga oczczow swich. Tegosz czasu zabyl Ze- chri, m{{ø}}z moczni z Efrayma, Maazia- sza sina krolyowa, a Ezrichama, ksy{{ø}}- sz{{ø}} domu gego, a Elckan{{ø}}, drugego ot krolya. Y zgymaly sinowye israkelsci z bracyey swey dwye scye tisy{{ø}}czow pyeszich, zon, dzecy a dzewek, y plyon przes lyczbi, a prziwyedly ge do Samariey. Za tey burze bil tu prorok bozi gymyenyem Obeth, gen wiszedl wr drog{{ø}} woyski, iasz cy{{ø}}gn{{ø}}la do Samariey, rzeki gym: Owa, roznyewal sy{{ø}} gest pan bog oczczow naszich przecyw ludze, y poddał ge w r{{ø}}ce wasze, a wi- scye ge ukrutnye zmordowały, tak az w nyebo weszło wasze ukrucyenstwo. A nad to sini Iudzini a Ierusalemske chcecye sobye podbycz wrobotnyki a w robotnyce, gegoszto nye gest potrzeba. Przeto zgrzeszilyscye tim przecyw panu bogu waszemu. Ale posluckaycye ') Wulg. „imperio“ (więc może rzeszey?). 5) Centum viffinti millia. radi meyr, a nawrcczcye wy{{ø}}znye, kto- rescye prziwyedly z bracyey waszey, to wyelyki gnyew bozi nad wamy gest. A takesz staly m{{ø}}zowye wogewodi s ksy{{ø}}sz{{ø}}t sinow Efraymouich, Azarias sin Iohannowy Baraekias sin Mozolla- moth, Iezechias sin Sellum, a Amazias sin Adaly, przecyw tim, gisz szły z bo- ia. Y rzekły gym: Nye wodzcye sam wy{{ø}}zuyow, abichom nye zgrzeszily panu. Przecz chcecye prziczinycz grzechów waszich, a stare rozmocznycz wyni? Gyscye, wyelyki grzech gest to, a gnyew gnyewu') bożego nad Israhelem gest. Y rozpuscyly m{{ø}}zowye bo- iowny plyon y wszitko, czso biły pobrały, przed ksy{{ø}}sz{{ø}}ti y przed wszitkim sebranym. A takesz stoi{{ø}}cz m{{ø}}- zowye myanowany2), wz{{ø}}wszi wszitki wyoznye, a ktorzi biły nadzi, przio- dzely ge z łupu. a gdisz ge prziodze- 15° ly|; y obuły y posylyly pokarmem a napogem, a gich nog pomazały prze ustanye, a pyecz{{ø}} k nym przylozily, ktorzikoly z nyck nye mogły ckodzicz, a biły mdłego żywota: wsadziły ge na dobitcz{{ø}}ta a przewyedly do Iericho, myasta palmowego, k gick bracy, ale samy nawrocyly sy{{ø}} do Samariey. Tego czasu poslal kroi Achaz ku krolyu asyrskemu, z{{ø}}dai{{ø}} pomoci. Y przicy{{ø}}- gly Ydumscy, a pobyły wyele z Iudzskich a zai{{ø}}ly wyelyki plyon. Ale Fi- lysteyscy rosuly sy{{ø}}- po myescyeck pol- uick, a na poludnye Iuda, y dobiły s{{ø}} Beth&^mes a Haylon a Gaderoth a So- chot a Tamnam a Zamro ^ s gich wyesznyczamy, a przeblwaly w nych. Ponyzil bil zaiste pan Iud{{ø}} prze A- chaza, krolya iudzskego, przeto isze obnazil gy bil ot swe* pomoci, bo wzgardził bil panem. Y prziwyodł pan przecyw gemu Teglathfalazara, krolya A- syrskego, genze gy zn{{ø}}dzil a pogubyl przes wszey obron:’. Przeto Ackaz ob- lyupyw dom bozi a dom krolyow y ksy{{ø}}sz{{ø}}t, dal dari kro(7o)wy Asyrskemu. ale gemu nyczs nye pomogło. A nadto y czasu swey n{{ø}}dzi, przisporzil wzgardzenya przecyw swemu panu, gdisz sam kroi Achaz w swey osobye ofyerowal obyai bogom Damaskim, swich nyeprzyiacyol, rzek{{ø}}cz: Bogowye krolyow Syrskick wspomagai{{ø}} gym, geszto ia usmyerzam obyetamy, a przi- st{{ø}}puy{{ø}} ku mnye. A ony, przecyw temu, biły s{{ø}} wszemu Israhelu upad, y gemu. A tak Ackaz pobraw wszitki kleynoti z domu bożego, a zlamaw ge. y zawarł drzwy domu bożego, a zdza- lal sobye ołtarze po wszech k{{ø}}cyech Ierusalemskick. Y we wsze(cbJ myescyech Iuda zdzalal ołtarze ku palenyu kadzidła, a tak wzbudził gnyew pana, boga oczczow swich. Ale ostatnye rzecz: y wszitci skutci gego, pyrwy y pośledni, popysany s{{ø}} w ksyogack krolyow Iuda a Israkel. Y skonczal ges*. Ackaz z oczci swimy, y pogrzebly gy w Ierusalemye w myescye. any gego zaiste przyi{{ø}}ly w grobi krolyow israhelskich. Y krolyowal Ezeckias, sin gego, zayn. XXIX. Przetoz Ezeckias pocz{{ø}}1 krolyowacz.. ’) Ir a furor**.J) ,qms wpra memoravimus*. Gatmo. W. gdisz bil we XX a w py{{ø}}cy lecyech, a przes geno XXXci lyat krolyowal w Ierusalemye. a gymy{{ø}} macyerzi gego Abya, dzewka Zachariaszowa. Y czynyl, czsoz lyube bilo w wydzenyu boszem, podle wszego, czsoz czinyl Dauid ocyecz gego. W tem lyecye, a myesy{{ø}}cza pyrwego gego krolyowanya, otworzil broni domu bożego, a opra- wyl gey*. Y prziwyodł kapłani boze y nauczo ne, zgromadziw ge w ulycz{{ø}} na wschód sluncza. Y powyedzal k nym: Sliszcye my{{ø}}, nauczeny, a poswy{{ø}}cz- <jye sy{{ø}} y uczisczcye dom pana boga oczczow waszich. wanyescye wszitk{{ø}} nyeczistot{{ø}} z swy{{ø}}cy. Bo zgrzeszily oczczowye naszi, a uczinyly zle w wydzenyu pana boga naszego, nyechawszi gego. odwrocyly twarzi ot stanu pana boga naszego, y obrocyly gemu chrzbyet. Zawarły drzwy, gesz bili w przistrzeszu, y ugasyly swyetedlnyce. kadzidłem nye kadziły, a obyati nye obyatowaly w swy{{ø}}cy boga israhelskego. A tak sy{{ø}} wzbudził gnyew bozi przecyw Iudowu pokolenyu y przecyw lerusalemu, y poddał ge pan w nye- pokoy a w zagub{{ø}} y w powyescz, iako samy wydzicye oczima waszima. Owa, oczczowye waszi zg;/n{{ø}}ly od mye- cza, sinowye waszi y dzewki y zoni wasze zgymani y wyedzoni w i{{ø}}czstwo prze taki grzech. Przeto nynye lyuby my sy{{ø}}, abichom weszły w slyub s panem bogem israhelskim, acz otwrocy ot nas roznyewanye gnyewu swego. Sinowye moy, nye myeszkaycye. was pan wibral, abiscye stały przed nym a sluszily gemu, a palcye gemu kadzidło. Przeto powstawszi uczeny, Math, sin Amaziasow, a Iohel, sin Azariasow s sinow Kaatowich, a takesz s sinow Merari Cys, sin Adday, Azarias, sin Iohiel, z sinow Iersonowich Ioha, sin Samma, a Eden, sin Ioatha, a tak z sinow Elyzaphatowich Zamri [a] Iahiel, potem z sinow Azafouich Zacharfius^z a Mathanias, takez z sinow Emanouich Iahel a Semey, ale y z sinow Yditum Semeias [a] Oziel, tich bilo XIIII'): y zgromadziły bracy{{ø}} sw{{ø}} y poswy{{ø}}- cyly sy{{ø}}, y weszły podle przikazanya krolyowa a przikazanya bożego, abi wicziscyly dom bozi. A tak kaplany wszedszi w koscyol bozi, abi poswy{{ø}}- cyly gy, y winyeszly z nyego wszitk{{ø}} nyeczistot{{ø}}, i{{ø}}sz wn{{ø}}trz nalezly w o- dzewnyci domu bożego, i{{ø}}szto wz{{ø}}- wszi słudzy koscyelny, winyesly precz do potoka Cedron. Y pocz{{ø}}ly cziscycz pirwego dnya myesy{{ø}}cza pyrwego, a w ósmi dzen tegosz myesy{{ø}}cza weszły w szyencz{{ø}} koscyola domu bożego. Potem cziscyly koscyol osm dny, a w szosti naczcye dzen tegoż myesy{{ø}}cza, tego czso biły pocz{{ø}}ly, dokonały. A wszedszi ku Ezechiaszowy krolyowy, rzekły gemu: Poswy{{ø}}cylysmi wszego domu bożego, y ołtarz obyetni, y ss{{ø}}- di gego, y stoi poswy{{ø}}tnego chleba se wszitkimy ss{{ø}}di gego, y wszitk{{ø}} przi- praw{{ø}} koscyola, gesz bil pokalyal kroi Achaz za swe go krolewstwa, gdisz 161 iusz bil zgrzeszil. Owa, postawyano gest wszitko przed ołtarzem bozim. Te- *) Tego dodatku nie ma w Wulg. di kroi Ezechias wstaw na oswycye, poi{{ø}}w s sob{{ø}} wszitka ksy{{ø}}sz{{ø}}ta myescz- ska, y wnydze do domu bożego, y o- fyerowaly spolu bikow syedm, a skopowa syedm, a kozio w syedm, a baranow syedm, za grzech a za krolew- stwo a za swy{{ø}}cz a za ludowo pokolenye. y powyedzal sinom cztirzem Aa- ronowum, kapłanom, abi obyatowaly na ołtarz obyati. Przeto zbyły biki, y wz{{ø}}ly kaplany krew gich y przelyaly i{{ø}} na ołtarzu, y były takesz skopi, a tich krew na ołtarzu przelyaly. a za- rzazaly barani, y przelyaly krew na ołtarz. A prziwodz{{ø}}cz koźli za grzech przed królem y przede wszim sebra- nym, y wdozily r{{ø}}ce na nye, a zarza- zaly ge kaplany, y skropyly krwy{{ø}} gich przed ołtarzem za wyn{{ø}} wszego Israhela, bo za wszitek Israhel przikazal bil kroi, abi obyata uczinyona bila za grzeck. Y ustauil uczone w domu bozem z swoneczki a z zaltarzmy y z r{{ø}}cznyczamy, podle zrz{{ø}}dzenya krolya Dauida a Gad wydz{{ø}}cego a Natana proroka, bo tak przykazanye boze bilo, przes r{{ø}}k{{ø}} prorokow gego. Y stały uczeny, dzersz{{ø}}cz g{{ø}}dzb{{ø}} Dauidow{{ø}}, a kaplany tr{{ø}}bi. Y przikazal kroi Ezechias, abi obyatowaly swTe obyati na ołtarzu. A gdisz ofy ero wały obyati, pocz{{ø}}ly slawnye spyewacz panu, a tr{{ø}}- bamy tr{{ø}}bycz, y rozlyczne g{{ø}}dzbi, gesz bil Dauid kroi israkelski przyprauil, i{{ø}}ly g{{ø}}scz. A gdisz wszitek zast{{ø}}p modlyl sy{{ø}} bogu: spyewaci y cy, gysz dzerszely tr{{ø}}bi, biły w swem rz{{ø}}du*), az sy{{ø}} obyeta wipelnyla. A gdisz syp obyeta dokonała, skłony w sy{{ø}} kroi y wszitci, gisz s nym biły, pomodlyly sy{{ø}} bogu. Y przikazal Ezechias kroi a ksy{{ø}}sz{{ø}}ta uczonim, abi chwalyly pana slovi Dauidouimy a Azaphouimy wTydz{{ø}}cego, gisz gy chwalyly w wye- lykem wyesyelyu, a sklonywszi swa kolyana, modlyly sy{{ø}} gemu. A takesz to Ezeckias przicziny, rzek{{ø}}cz: Napel- nylyscye swoy r{{ø}}ce panu bogu, przi- st{{ø}}pcye, a oferuycye panu obyati y chwali w domu bozem. Przeto offero- wala wszitka wyelykoscz ’) dari swe y ckwak y obyati z nabozn{{ø}} misly{{ø}}. Potem lyczba tich obyat, gesz oferowało sebranye, gest ta: bikow LXX, sco- pow sto, baranow CC. A prziswy{{ø}}cyly wolow bogu szescz set, a owyecz trsy tysy{{ø}}ce. Ale kapłanów bilo mało, any mogły dostatczicz drzecz kozi z dobitka obyetnego. przeto y uczeny, bracya gich, pomogły gym, doi{{ø}}d syp sluszba nye dokonała, a doi{{ø}}d sy{{ø}} by- skupowye nye poswy{{ø}}cyly. Bo uczeny snadnyeyszim rz{{ø}}dem poswy{{ø}}czuy{{ø}} sy{{ø}}, nyszly kaplany. Przeto bilo wyele obyat, tuk pokoynich obyat, y mokre rzeczi palyonich obyat. y dokonała syó sluszba domu bożego. A rozwyesyelyl sy{{ø}} Ezechias y wszitek lyud s nym, isze sluszba boża sy{{ø}} dokonała, bo nagle to bil przikazal uczinycz. XXX. 1. poslal Ezechias ku wszemu Israke- lu y ku Iudzinu pokolenyu, y pysal lysty ku Efraymowy a ku Manasoui, abi prziszly do Ierusalema, domu bo- zego, y uczinyly Prziscye') panu bogu israhelskemu. A wszedszi w rad*’) kroi s ksy{{ø}}szi({{ø}})ta/ y ze wszim zborem Ierusalymskim, y radziły sy{{ø}}, abi u- czinyly wyelyk{{ø}}nocz myesyocza drugego, bo nye mogły uczinycz w swem czasye. Bo kaplany, giszbi mogły stat- czicz, nye biły poswy{{ø}}ceny, a gescze lyud nye bil sy{{ø}} sebral do Iuerusale- ma*. Y zlyubyla sy{{ø}} ta rzecz krolyowy y wszitkemu sebranyu, y uradziły, abi posiały posli ku wszemu Israhelu, ot Bersabee az do Dan, abi prziszly a uczinyly Prziscye panu bogu israhelskemu w Ierusalemye. bo wyele nye pelnyly2), iako pysano w zakonye bozem. Przeto pospyeszily sy{{ø}} byegu- n o w y e z lysti, podle przikazanya krolyowa y gego ksy{{ø}}zyt, ku wszemu I- srakelu a ku Iudowu pokolenyu, iako bil kroi przikazal, rzek{{ø}}cz: Sinowye israkelsci, nawroczcye sy{{ø}} ku panu bogu A bramowu, Isaakowu a Israhelowu, acz sy{{ø}} on nawrocy ku zbitkom, gisz s{{ø}} ucyekly r{{ø}}ku krolya Asyrske- go. Nye b{{ø}}dzcye, iako waszi oczczo- wye y bracya , gysz odeszły ot pana boga oczczow swich, a poddał ge w zagt/nyenye, iako samy wydzicye. Nye zatwardzaycye swey głowi, iako oczczowye waszi. poddaycye r{{ø}}ce wasze panu, a podzcye do gego swy{{ø}}cy, i{{ø}}z poswy{{ø}}cyl na wyeki. sluscye panu bogu oczczow waszich, a odwrocy sy{{ø}} ot was gnyew rożny ewanya gego. Bo nawrocycyely sy{{ø}} wi ku panu: bracya naszi1) y sinowye naszi1) sh/utowanye przed pani swimy bód{{ø}} myecz, gysz ge wyedly w i pczstwo, y nawrocz{{ø}} sy{{ø}} do zemye swey. bo gest dobrotlywi a myloscywi pan bog nasz, a nye obro- cy oblycza swego odkwaś, gdi sy{{ø}} wi k nyemu nawrocycye. Przeto byezely ryczę byegunowye, myasto od myasta, po zemy Efraymowye a Manasowye, az do zemye Zabulonowye*, a ony sy{{ø}} gymposmyewaly a kłamały gymy. A wszak nyektorzi m{{ø}}zowye z Asse- rowa po| kolenya a Manasowa a Za- 152 bulonowa posluchawszi gickradi, przi- d{{ø}} do Ierusalema. Ale w Iudowu* pokolenyu stal a sy{{ø}} mocz boża, abi gym dal geno syerce, abi uczinyly podle przikazanya krolyowa y gego ksy{{ø}}sz{{ø}}t. Y sebialy syf/ do Ierusalema wyele Lyuda, abi uczinyly swyyto przesnycz w drugem myesy{{ø}}czu. A wstawszi, skaziły ołtarze, gesz bili w Ierusalemye, y wszelke rzeczi, na nyckze obyatowaly kadzidło modlam podwraczai{{ø}}cz wimyataly do potoka Cedron. Y swy{{ø}}- cyly Prziscye czw artego naczcye dnya myesy{{ø}}cza drugego. Ale kaplany a na- uczeny, s{{ø}}cz poswy{{ø}}ceny, oferowały obyati w domu bozem. A stały w swem rz{{ø}}dze podle zrz{{ø}}dzenya zakona Moy- zesowa, slug?/ bożego, a kaplany^ przi- gymaly ku przelewanyu krew z roku uczonich, przeto isze wyelyki zbór nye bil poswy{{ø}}czon, a przeto obyatowaly nauczeny Prziscye tym, ktorzi sy{{ø}}> biły nye prziprauily, abi sy{{ø}} poswyocyly bogu. Wyelyka takez częscz z Efray- ma y z Manasse, Yzaehara y z Zabulona, iasz nye bila poswy{{ø}}czona, iadla Prziscye nye podle tego, iako napy- sano. a modlyl sy{{ø}} za nye Ezechias, rzek{{ø}}cz: Pan dobrotlywi slyutuge sy{{ø}} rade wszemy, ktorzi ze wszego syer- cza szukai{{ø}} pana boga oczczow swich. a nye b{{ø}}dze to gym ważono, ysze nye sy poswypceny. Gegosz usliszal pan, a slyutowal sy{{ø}} nad swim lyudern. Y slauily sinowye Israhelsci cy, ktorzi nalezeny w Ierusalemye, swy{{ø}}to* prze- snycz za syedm dny wr wyelykem wye- syelyu, chwaly{{ø}}cz pana po wszitki dny, ale nauczenj7- y kaplany w gódzbye, iasz k gich urz{{ø}}du p r z i s 1 u c k a 1 a. Y mowyl Ezeckias ku syerczu wszeck na- uczonick, gisz myely rozumnoscz do- br{{ø}} o bodze, y gedly przesnyce za syedm dny tego swy{{ø}}ta, obyetuy{{ø}}cz pokuyne oby3ty, a ckwaly{{ø}}cz pana boga oczczow swich. Y lyubyło sy{{ø}} w szemu sebranyu, abi slauily y drugyck syedm dny. a to uczinyly s wyelyko radoscy{{ø}}. Ale Ezeckias, kroi Iuda, wi- dal bil temu sebranyu na to swy{{ø}}to tysy{{ø}}cz bikow, a syedm tysyńczow o- wyecz. A. ksyószota dały lyudu tysy{{ø}}cz bikow, a owyecz dzesy{{ø}}cz tisy{{ø}}czow. przctoz sy{{ø}} poswyócylo wyelyke se- branye kapłanów. A ochotnoscy{{ø}} gest obdarzon wszitek zastop Iudzsk., tako kaplany, iako nauczeny, iako wszitek zastop, gen bil prziszedl z Israhela ty swy{{ø}}ta slauicz, takesz przickodnyowye zemye Israkelskey y przebiwai{{ø}}cick w Iuda. A tak |: sy{{ø}} stało wyelyke swy{{ø}}- to wr Iemsalem, iake nye bilo ote dnyow Salomonowick, sina Dauidowa, krolya israkelskego, w tem myescye. A wstawszi kaplany y nauczeny . szegnaly lyud. y usliszau glos gich, y prziszla modlytwa gick do przebitka swyptego nyebyeskego. XXXI. gdisz sy{{ø}} to wszitko porz{{ø}}dnye dokonało, wiszedl wszitek Israkel, gen bil nalezon w myescyeck Iuda, a złamały modli a posyekly lugy, starły wisokoscy, a ołtarze skaziły, a nye telko ze wszego ludowa, a z Benyamynowa pokolenya, ale z Efraymowa y z Ma- nasowa, doiod owszem nye wicziscy- ly. Y nawrocy ly sy{{ø}} zasy-' wszitci sinowye Israkelsci na swa gymyenya do swick myast. A Ezeckias ustauil zbór kapłański y nauczonick po wszeck roz- dzeleck, kaszdego w urz{{ø}}dze swem wlostnem, takesz kaplany, iako nauczeny, ku obyatam zapalnim a pokoy- nim, abi sluszily a spyewaly a chwalyly we wrocyeck twyrdz bozick. Ale cz{{ø}}scz kiolyowfa) bila, abi z gego wlo- stnego zbosza bila offyerowana obyeta zawzgy rano y s wyeczora. W subotr y w kalyandi a na gyna swy{{ø}}ta, iako gest pysano w zakonye Moysesowye. A takesz przikazal lyudu przcbiwai{{ø}}- cemu w Ierusalemye, ab dawały dzali kapłanom a nauczonim, abi mogły gotowy bicz1) zakonu bożemu. To gdisz syp oglosy w uszi sebranyu, obyeto- waly sinowye israkelsci pyruick urod wyele z uzitkow, z wyna y z oleia, z myodu y ze wszego, czsosz sy{{ø}} na zemy rodzi, oferowały dzesy{{ø}}czini. Ale y sinowye israhelsci y iudzsci, gisz bidlyly w myescyech Iuda, oferowały dzesy{{ø}}cyni z wolow y z owyecz, a dze- sy{{ø}}cyni poswy{{ø}}tne, gesz biły slyubyly panu bogu swemu. A wszitko snyosz- szi, uadzalaly wyele brogow. Trzecyego myesy{{ø}}cza pocz{{ø}}ly myotacz na gro- madi *), a syodmego myesy{{ø}}cza dopel- nyly gich. A gdisz wnydze Ezechias a ksy{{ø}}sz{{ø}}ta gego, uzrzawszi brogy, blo- goslauily panu y lyudu gego israheL- skemu. Y opital Ezechias kapłanów a nauczouich, przeczbi tak gromadi le- szali? Otpowye Azarias, kapłan pyrwi s pokolenya Sadochowa, rzek{{ø}}cz: Gdi pocz{{ø}}ti2) oferowani bicz pyrwe urodi domu bożego, tysmi gedly az do sy- toscy, a ostało gych wyele, ysze pożegnał pan lyudu swemu, a tocz s{{ø}} zbitkowye, gesz wydzisz. Przeto przikazal Ezechias, abi udzalaly stodok domu bożego. Gemusz (?) gdiz biły dokonały, wnyeszly do nych tak pyrwe urodi, iako dzesy{{ø}}tki, wyernye, y to wszitko, czsosz biły z slyubu obye-11 153 czaly. Y bil włodarzem nad tym wszim Chonemyas, uczoni, a drugy Semey, brat gego. a po nyem Iayel a Azarias, a Naat a Ierimoth, a Azael a Iozabat, a Helychech* a Iezmathias, a Matha* a Banyas, włodarze pod r{{ø}}k{{ø}} Kone- nyasza a Semey brata gego, s przikazanya Ezechiasza krolya a Azariasza ') Acervorum jacere fundamenta. *) Pewnie myłka pisarza zamiast: poczęły. byskupa domu bożego, k nymaszto wszitko przisluchalo. Ale Chore sin Ge- mna, nauczoni a wrotni drzwy ode wschodu sluncza, włodarz b{{ø}}dze *) nad tymy, gesz z dobrey woley ofyeruy{{ø}} sy{{ø}} panu. A pyrwe urodi y poswy{{ø}}- czonich rzeczi do swy{{ø}}cy swy{{ø}}tich2). A pod gego mocz{{ø}} Eden a Benyamyn, Gezue a Semey as, a Amarias takesz a Sechenyas w myescyech kapłańskich, abi wyernye dzelyly dzali myedzi sw{{ø}} bracy{{ø}}, mnyeyszim y wy{{ø}}czsym, kromye packolykow ode trsyech lyat a nad to, y tym wszitkim gisz wrcka- dzaly do koscyola bożego, a to wszitko, czso na koszdi dzen prziwozily ku sluszbye bozey a ku zachowanyu podle rozdzalow swich kapłanów a nau- czonich, po czelyadzach gich, ode dwudzestu lyat a nad to, po rz{{ø}}dzech a po zast{{ø}}pyech swich, y wszemu sebranyu, tak zonam, iako d z e c y e m gick obogego pokolenya3) pokarm rozdawały s tego wyernye, czsosz poswy{{ø}}- czono bilo. A tak y po syedlyskach y w przedmyescyack kaszdich myast sinow Aaronouick sposobyeny biły m{{ø}}- zowye, gysz cz{{ø}}scy rozdawały wszel- kemu pokolenyu m{{ø}}skemu s kapłanów y z nauczonick. Przetoz uczinyl Ezeckias wszitko, czsosmi powedzely, we wszem Iudzinu pokolenyu, a uczinyl dobre, proste y prawdziwe przed panem bogem swim, we wszeck obicza- iock sluszbi domu bożego, podle zakona a duckowuich obiczaiow, chcz{{ø}}cz szukacz pana boga swego ze wszego syercza swego: uczinyl y pospyeszil gest'). XXXII. Potem a po takey prawdze, prziszedl Sennacherib, kroi Asyrski, a przyszedw do zemye Iuda, obiegi myasta murowana, chcz{{ø}}cz gich dobicz. To gdisz usliszi Ezechias, ysze prziial Sennacherib, a wszitk{{ø}} wroysk{{ø}} obrocyl przecyw' Ierusalemu: wz{{ø}}w rad{{ø}} z swimy ksy{{ø}}sz{{ø}}ti a z przesylnimy m{{ø}}zmy, abi zaczwyrdzily wszitki zrzodla studnycz, które bili przed myastem. A zwola- wszi sy{{ø}} k temu wszitci wirzeczenym, zgromadziły wyelyke sebranye y za- tracyly studnyce wszitki, gesto bili przed myastem, y potok, gesz cyekl po poszrzotku zemye, rzek{{ø}}c: Gdisz przid{{ø}} krolyowye Asyrsci, a nye nay- d{{ø}} oplwytoscy wod. Y wzdzalal s pyl- noscy{{ø}} wyelyk{{ø}} mur wszitek, ktori bil skazon, y udzalal wyesze nad nym, y udzalal druga/ mur, y oprawyl Mello wr myescye Dauidowye, y sprawyl roz- mayt{{ø}} bron y scziti. A ustauil ksy{{ø}}- sz{{ø}}ta boiowna w woyscze, a zwolaw wszitki na ulyci broni myesczskey, mowyl k gich syerczu, rzek{{ø}}c: Czincye m{{ø}}sznye a posylcye sy{{ø}}, a nye boycye sy{{ø}} any ly{{ø}}kacye krolya Asyr- skego, any wszego sebranya, gesz s nym gest. Bo s namy gest wyelym wy{{ø}}cey, nyszly s nym. S nymy gest ramy{{ø}} cyelestne, ale s namy gest pan bog, nasz pomocznyk, a boiuge za nas. \ posylyon bil lyud takimy slowi E- zechiaszowimy, krolya Iuda. A gdi syty ty rzeczi dzali, poslal Sennacherib, kroi Asyrski, slugy swe do Iemsalem (a on sam leszal se wsz{{ø}} woysk{{ø}} przed Lya- chis), ku Ezechiaszowy krolyowy Iuda y ku wszitkemu lyudu, gen w myescye bil, rzek{{ø}}c: Tocz mowy Sennacherib kroi Asyrski: W kem* macye nadzei{{ø}}, syedz{{ø}}c a s{{ø}}c obly{{ø}}zeny w Ierusalemye? Zaly Ezeckias skłamał tvas, abi was podał smyercy w głodzę a w pra- gnyenyu, mowy{{ø}}c, ysze pan bog was wibawy z moci krolya Asyrskego ? Wszako gest ten Ezeckias, gesz skaził wiszokoscy gego y ołtarze, a przikazal ludze a Ierusalemu, rzek{{ø}}c: Przed genim ołtarzem b{{ø}}dzecye sy{{ø}} klanyacz, a na temsze b{{ø}}dzecye z e c z kadzidło. Azaly nye wyecye, czsom ia uczinyl y oczczowye moy wszitkim zemyam lyudu ? Zaly mogły bogowye narodow wTszeck zem wizwolycz swe włoscy z moci mey? Ktori gest ze wszeck bogow lyuczskick, gesz s{{ø}} skaziły oczczowye mogy, genbi mogl wizwolycz swoy lyud z mey moci ? A takesz b{{ø}}- dze moc bog was wizwolycz was z moci teyto mey? Przeto nye daycye sy{{ø}} klamacz Ezechiaszowy ny gen{{ø}} mam{{ø}} rad{{ø}}, any gemu wyerzcye. Bo gdisz ny geden bog wszeck narodow y włoscy nye mogl wizwolycz swego lyuda z mey moci a z moci przotkow mick: any bog wasz b{{ø}}dze mocz wras wizwolycz z moci mey. A tak wyele rzeczi gyney mowyly slugy gego przecyw panu bogu a przecyw Ezechiaszowy, słudze gego. A napysal Sennackerib ly- *) „Prosperatus estu W’., co wziął tłumacz za properare. •sty pełne ur{{ø}}ganya przecyw panu bogu israhelskemu, a mowyl przecyw gemu: lako bogowye gynych narodow nye mogły wizwolycz lyuda swego z moci mey, takesz y bog Ezechiaszów nye b{{ø}}dze mocz wizwolycz lyuda swego z r{{ø}}ki mey. A nadto wołanym wye- lyk:m, i{{ø}}zikem zidowskim przecyw lyu- 154 du, gen syedzal na murze Ierusa | lem- skem, wolai{{ø}}cz, chcz{{ø}}cz ge ugrozicz, a myasta do bicz. Mowyl gest przecyw bogu israhelskemu, iako przecyw bogom lyudzi zemskich, gysz s{{ø}} udzala- ny r{{ø}}kama lyuczskima. Ale kroi Ezechias a prorok Yzay as, sin Amos, mo- dlyly sy{{ø}} przecyw temu ur{{ø}}ganyu, a krziezely asz do nyeba. Poslal bog an- gyola swego, gen zabyl wszelkego m{{ø}}- sza sylnego y boiownego, y ksy{{ø}}sz{{ø}}ta woyski krolya Asyrskego. Y wrocyl sy{{ø}} z g&nb{{ø}} do swey zemye. A gdisz wszedł do domu boga swego: sinowye, gysz wiszly z sziwota getro, zabyly gy myeczem. Y zbawyl pan Ezechiasza a bi- dly{{ø}}ce Ierusalemske z moci Sennacke- ribowi, krolya Asyrskego, y z moczi wszeck gynick, a dal gym pokoy po wszitkem okolę. Tako, isze wyele przi- nosyly darów y obyati panu do Ieru- salem, a dały Ezeckiasowy krolyowy Iuda, gen bil potem powiszon nade wszemy narodi. W tich dnyock roz- nyemogl syn Ezeckias az do smyercy, y modlyl sy{{ø}} bogu. a on gy usliszal a znamy{{ø}} gemu dal. Ale on nye podle dobrodzeystwa, gesz przyi{{ø}}1, ot- placyl syo gemu. bo podnyoslo sy{{ø}}) syerce gego, a wzbudził przecyw so- bye y przecyw ludze a Ierusalemu gnyew bozi. Potem sy{{ø}} pokorz__ panu, przeto isze bil powiszil syercza swego, a takesz on, iako y przebiwacz3 ~eru- salemsczi, a przeto nye prziszedl na nye gnyew bozi za dnyow Ezechiaszo- wick. I bil Ezechias bogati a sławni barzo, a skarbi sobye zgromadził wyelyke, y srzebra, y złota, y drogego kamyenya, y rozmaytego odzenya, a ss{{ø}}di wyelykey drogoscy, a lektwa- r z n y c e, a schowanya zbosza, wynne y oleowe, y staynye wszemu dobitku, y chlewi stadom. A szescz') myast udzalal znowu, myal na zemy1) zaiste stad owczich y skoczskick przes lyczbi, bo bil aal gemu pan nabitek wyelyki barzo. Tocz gest ten Ezeckias, gen zaczwyrdzil *) zwyrzckny{{ø}} studnycz{{ø}} wod Gyonskick, a obrocyl ge we spod stron myasta Dauidowa ku zapadu sluncza. A we wszitkick ezinyeck swick, czso ckcyal scz{{ø}}stnye czinyl. Ale wszako w poselstwye ksyęszyt Ba- bylonskick, gysz posiany biły k nyemu, bi go opitaly o dziwye, gen sy{{ø}} przigodzil bil w gick zemy, opuscyl gy pan, abi bil pokuszon, a ozna- myoni* bili wszitki rzeczi, gesz bili w syerczu gego. A gyne rzeczi o krolyu Ezechiaszu y o gego mylosyer- dzu popysani s{{ø}} w wydzenyu Yza- yasza proroka, sina Amazowa, a w ksy{{ø}}gack krolyow Iudzskick a Israkelskick. ') Tego nie powiedziano w Wulg. 3) Wulg. obturavi (zatkał), co tn wzięto za obduravit. 1 skonczal Ezechias s swimy oczci, a pogrzebly gy nad rowi sinow Daui- dowich. a slauily gego pogrzeb wszitek Iuda y w szitci Ierusalemsci. Y krolyowal Manases, sin gego, zan. ‘) We dwu naczcye lyecyech bil Manases, gdi pocz{{ø}}1 krolyowacz, a py{{ø}}cz a py{{ø}}czdzesy{{ø}}t lyat krolyowal w Iemsalem. Y czinyl zle przed bogem podle ganye- bnoscy pogańskich, gesz podwrocyl pan przed sini Israhelskimy. A odwrocyw sy{{ø}}, oprauil modli na górach, gesz bil zatracyl Ezechias, ocyecz gego. a u- dzalal ołtarz Baalymowy, a czinyl modlić ludzech* 2), a klanyal sy{{ø}}> gwyazdam uyebyeskim y modlyl sy{{ø}} gym. A udzalal ołtarze w domu bozem, o nyemze bil rzeki pan: W Ierusalem b{{ø}}- dze gymy{{ø}} me na wyeki. Y udzala ge wszitkim gwyazdam nyebyeskim we dwu syenyw (sienią) domu bożego. A przewlaczal swe sini przes ogen W' dole Beennon, we sni wyerzil, a gusl na- slyadowral, a czarowanego sy{{ø}} umyenya przidzerszal, a myal s sob{{ø}}{{ø}} czaro- wnyki, a wyele złego uczinyl przed bogem, abi gy rozdraznyl. A rite takesz y d{{ø}}te znamyona polozil w domu bozem, o nyemze mouil pan bog ku Dauidoui ly] sinu gego, rzek{{ø}}cz Salomonom : W temto domu a w Ierusalemye, gezem zwolyl ze wszech myast israhelskich, polosz{{ø}} gymy{{ø}} me na wyeki. A nye przepuscz{{ø}} zagyn{{ø}}cz nogy Isra- ■) W Wulg. tu dopiero poczyna 8ię rozdział XXXIII. 2) Ma być: w ludzech, gajach = lucos fecit. W. hela s tey zemye, i{{ø}}zem oddal ocz- czom gich. ale wszako tak, acz b{{ø}}d{{ø}} ostrzegacz a czinycz to czsom przikazal, a wszitek zakon y duchowne obi- czage y takesz s{{ø}}di a* przes r{{ø}}k{{ø}} Moy- sesow{{ø}}. Przeto Manases swyodl Iudo- vo pokolenye y przebiwacze Ierusalem- ske, abi czinyly zle skutki nade wszitki gyne narody, gesz przewrocyl pan przed sini israhelskimy. Y mowyl pan k nyemu y k lyudu gego, ale nye chcye- ly posluchacz. A przeto prziwyodł na nye ksy{{ø}}sz{{ø}}ta woyski krolya Asyrskego, a i{{ø}}ly Manasen, a skowawszi r z e- cy{{ø}}dzmy y p{{ø}}ty zelyaznimy, y wye- dly gy do Babylona. Gen gdisz bil zn{{ø}}dzon, modlyl sy{{ø}} ku panu bogu swemu, a kaial sy{{ø}} barzo przed panem bogem oczczow swich, modly{{ø}}cz sy{{ø}} gemu y prosz{{ø}}cz pylnye. A usliszal pan modlytw{{ø}} gego a nawrocyl gy do Ierusalema na gego krolewstwo, a poznał Manases, isze pan on gest bog. Potem udzalal mur przed myastem Dauidovim na zapadney stronye rzeki Gyon w dole, od vichodu broni ribuey w okol asz do Ofel, y wz | wi- 155 szil gy barzo. A ustauil ksy{{ø}}sz{{ø}}ta woyski we wszech myescyech murowranick Iuda. A vimyatal czudze bogy y modli z domu bożego, a ołtarze, gesz bil zdzalal na górze domu bożego y w Ierusalemye, wrszitki wimyotal z myasta. Potem opravil ołtarz bozi y obyatowal na nyem dari y pokoyne obyati y ckwak. y przikazal ludze, abi slu- zily panu bogu israhelskemu. A wsza- koz gescze lyud obyatowral na gorack panu bogu swemu. A gyny uczinczi Manasen y gego proszba ku bogu swemu, y słowa prorokow, gisz mowyly w gymy{{ø}} pana boga israhelskego, popytani s{{ø}} w rzeczach o krolyoch israhelskich. A modlytwa gego y uslisze- nye, wszitki grzechi a p o t {{ø}} p a, takez myesczcza, na nychze dzalal wisoke modli a czinyl bogy a sochi, drzewyey nyzly pokalanye czinyl, popysano wszitko w mowyenyu Ozay. Y skonczal Manases s oczci swimy, a pogrzebly gy w domu gego. a krolyowal zan Amon, sin gego. We dwudzestu lecyech bil Amon, gdisz pocz{{ø}}1 krolyowacz, a za dwye lecye krolyowal w Ierusalem. ^ uczinyl zle w wydzenyu bozem, iako bil czinyl Manases ocyecz gego, a wszitkim modlam, gesz bil udzalal Manases, obyatowal y sluszil. Y nye sromal sy{{ø}} oblycza bożego, iako sy{{ø}} sromal Manases ocyecz gego, a wyelym wyó- cey zavynyl. Tedi sprzisy{{ø}}gszi sy{{ø}} przecyw gemu slugy gego, zabyly gy w gego domu. Potem ostatnye z lyuda. zbywszi ty, ktorzi Antona zabyly, u- stauily sobye krolya Ioziasza, sina gego, w myasto gego. XXXIIII. T oszmy lecyech bil Iozias, gdisz poczuł krolyowacz, a geno a trsydzescy lyat krolyowal w Ierusalemye. A czinyl, czso bilo prawego w wydzenyu bozem, y chodził po drogach oczcza swego Dauida, a nye uchilyl syó any na prauiczo any na leoicz{{ø}}. A osmego lyata swego krolewstwa, s{{ø}}cz gescze pacholykem, i{{ø}}1 sy{{ø}} szukacz boga oczcza gego Dauida, a ve dwu naczcye lyat swego krolewstwa ocziscyl pokolenye ludowo y Ierusalem od módl gomich y lusznich, y od podo- byzn y od ricyn. Y skaziły przed nym ołtarze Baalymowi, y podobyzni, gesz na nych stak, starti s{{ø}}. lugy takesz y ricya por{{ø}} bal y starł, a na ro- vyech tich, ktorzi biły oby ar o vae z gym obikly, gich zlomLi rosipal A nadto gich kapłanów koscy na ołtarzu spa- lyi, y ucziscyl Iud{{ø}} a Ierusalem. Takez w myescyech Manasowich y Efra- ymouich y Symeonouich az do Eepta- lymouich wszitki modk podwrocyl. A gdiz wszitki ołtarze skaził, y lugy y ricya starł w k{{ø}}si, a wszitki czari zatracyl ve wszey zemy israhelskey: y wrocyl syó do Ierusalem. Przeto osmego naczcye lyata krolewstwa gego, u- cziscyw zemy{{ø}} y koscyol bozi, poslal Zaphana sina Elchie, a Amaziasza, ksy{{ø}}sz{{ø}} myesczske, a Ioa sina loas*, kanczlerze, abi oprauily dom pana boga swego. Gysz prziszedszy ku Elchia- szowy. kaplanu wyelykemu, a wzęwszi pyenyodze od nyego, gesz bdi wnye- syoni do domu bożego a gesz biły zgromadziły slugy koscyelny a wrotny z Manasowa y z Efraymowa pokolenya y ze wszech gynich pokoleny israhelskich y ze wszego Iudi y Benyamy- nova y ode wszech przehivaczow Ieru- salemskich: a dały w r{{ø}}oe tym, gisz wladn{{ø}}ly dzelnyki domu bożego, a- bi oprauily koscy )1 bozi a wszitko zwyotszale ponowyly. A ony dały ge rzemy{{ø}}szlnykom a wapyennykom, abi kupyly kamyenya wicyosanego a drzewya ku nadstawyanyu stawyenya a ku podpyranyu domow, gesz biły skaziły krolyowye Iuda. A to wszitko wyernye uczinyly. Y biły włodarze nad dzelnyki: Iobat* a Abdias s sinow Merari , Zacharias a Mozollam s sinow Caath, gymsze bila pyluoscz o tem dzele, wszitci nauczeny, gysz umyely spyewacz na organyech. A nad tymy tesz ktorzi ku rozlycznim potrzebam brzemyona nosyly, biły pysarze, a my- strzowye, a z nauczonich wrotny. A gdisz winosyly pyeny{{ø}}dze, które bili wnyesyoni do koscyola bożego: tedi Elchias kapłan nalyazl ksy{{ø}}g?/ zakona bożego, gen bil popysan r{{ø}}k{{ø}} Moyse- sow{{ø}}. Y rzecze ku Zaphan pysarzowy: Naiyazlem ksy{{ø}}g?/ zakona w domu bozem. y dal ge gemu. A on wz{{ø}}1 ge y nyozl przed krolya, y powyedzal gemu, rzek{{ø}}cz: Wszitko, czsos oddal w r{{ø}}ce twich slug, tocz sy{{ø}} pełny. Srze- bro, gesz nalezono w domu bozem, zgromadzono a dano włodarzom rze- my{{ø}}slnykowim a rozlycznich dzal ko- wanyu (?)• A mymo to Elchias kapłan dal my tyto ksy{{ø}}gy. W nychze przed królem gdisz czcyono, a on usliszal słowa zakona: rozdarł na sobye rucho, a przikazal Elchiasoui sinu Zaphano- wu, a Abdanowy sinu Mycha, a Za- phanoui pysarzoui, a Aziaszoui, słudze 156 krolyowu, rzek{{ø}}cz: Gydzcye a proseye pana za my{{ø}}, a za zbitki') israhelske, y za Iud{{ø}}, za ti rzeczi2) wszitki tich ksy{{ø}}g, gesz s{{ø}} nalezoni. Bo wyelyka gnyewyvoscz* bosza kapye*) na nas, przeto isze nye ostrzegały oczczowye naszi slow bozich, any pelnyly wszegc tego, czso pysano gest w tich ksy{{ø}}- gach. Przeto odszedł Elchias y cy, ktorzi s nym biły posiany od krolya, ku Oldze prorokiny, zenye Sellum, sina Tekuat, sina Azra, gensze chował o- dzenya poswy{{ø}}tna. A ta bidlyla w Ierusalem drugem2). Y mowyly gey słowa ta, gezesmi naprzód powyedzely. A ona gym otpowye: Tocz mowy pan bog: Rzeczcye m{{ø}}zovy, gen was poslal ku mnye: Tocz mowy pan: Owa, ia prziwyod{{ø}} wyele złego na to myasto y na przebivacze gego, wszitka przekly{{ø}}cya, która s{{ø}} popysana w tich ksy{{ø}}gack, gesz cztly przed królem Iuda. Bo ostawszi mnye, offyerowaly bogom czudzim, abi my{{ø}} ku gnyewu pop{{ø}}dzily we wszech uczinceck, gesz swima r{{ø}}kama czinyly. przetosz kapacz b{{ø}}dze gnyew moy na to myasto, a nye b{{ø}}dze ugaszon. Ale ku krolyowy Iuda, gen was poslal, abick zan boga pro- syla, tak powyedzcye: Tocz mowy pan bogr israhelski: Yszesz sliszal słowa tyckto ksy{{ø}}g, a obmy{{ø}}kczilo sy{{ø}} syerce twe, a pokorzilesz sy{{ø}} w wydzenyu bozem stey rzeczi, która powyedzana przecyw temu myastu y przebiwaczom Ierusalemskim, a wstidalesz sy{{ø}} twarz i mey, y rozdarł gesz rucko swe, a plakalesz przede mn{{ø}}: a iam cy{{ø}} u- sliszal, tocz mowy pan. Iusz cy{{ø}} przi- loz{{ø}} ku oczczom twim, a wnyesyon *) pro reliquiis. W. ’) Super sermonibus. ‘) Stillavit. W. 5) in Secunda. * 281 b{{ø}}dzesz w grób twoy s pokogem, a nye uzrzita twoy ęczi tego wszego złego, czsosz ia prziwyod{{ø}} na to myasto y na gego przebiwacze. Y rozpowye- dzely krolyowy wszitko, czso ona mo- vyla. Tedi on zvola(u9 wszitki wy{{ø}}cz- sze urodzenym z ludowa pokolenya a z Ierusalema, szedł do domu bożego, y wszitci m{{ø}}zovye spolu pokolenya Iuda a pr7Ptiivfin7P Tpmsalemsei, kaplany a nauczeny, y wszitek lyud od na- mnyeyszego az do nawy{{ø}}czszego. Y czedl kroi przede wszemy w domu bozem, a (b)ny slisz{{ø}} wszitka słowa tich ksy{{ø}}g. Potem stoy{{ø}}cz na stolczu, zaslyubyl panu, abi po nyem chodził y ostrzegał przikazanya y swyadeczstwa y sprawyedlyvosci gego, ze wszego syercza swego y ze wszey dusze swey, a|jbi spelnyl wszitko, czsosz pysano w tich ksy{{ø}}gach, w nychsze czedl. A k temu zakly{{ø}}1 wszitki, którzy biły na- lezeny w Ierusalemye y w Benyamyn. y uczinyly przebivacze Ierusalemsci podle slyubu pana boga oczczow swich. Przeto wimyotal Iozias wszitki ganye- bnoscy ze wszech krayn sinow israhelskich, a przikazal wszitkim osta- tnym Ierusalemskim, abi sluszily panu bogu swemu po wszitki dny ziwota swego, a nye ost{{ø}}powaly ot pana boga oczczow svich. XXXV. I czinyl Iozias Prziscye panu bogu w Ierusalemye, a gest obyatowano czwartego naczcye dnya myesy{{ø}}cza pyrve- go. A ustavyl kapłani w swich urz{{ø}}- dzech, a prosyl gich, abi przislugovaly w domu bozem. A movyl ku slugam koscyelnim, gychszeto uczenym wszitek Israhel poswy{{ø}}czoval sy{{ø}} bogu, rzek{{ø}}cz: Poloszcye skrzyny{{ø}} w swy{{ø}}- cy koscyelney, gen* udzalal Salomon, sin Dauidow, kroi israkelski. bo gey wy{{ø}}cey nygdzey nye b{{ø}}dzecye nosycz, a iusz sluszcye panu bogu waszemu a gego lyudu Israhelu. A prziprawcye sy{{ø}} po domyeck a po rodzinack wa- szick, w urz{{ø}}dzeck a rozdzeleck, iako przikazal Dauid, kroi israkelski, a po- pysal Salomon, sin gego. A sluscye gego swy{{ø}}cy po czelyadzack y po zbo- rzeck nauczonick, a poswy{{ø}}czcye sy{{ø}} obyatui{{ø}}cz Prziscye. a takesz wasz{{ø}} bracy{{ø}}, abi mogły podle slow, gesz mowyl pan przes Moysesza, czinycz, przyprawcye. Y dal kromye tego Iozias wszemu lyudu, ktori tu nalezon w to swy{{ø}}to, gesz sio wye przesnyce, baranow y skopow a gynego dobitka s swich stad trzidzescy t{{ø}}sy{{ø}}czow*, a wolow trsy tysy{{ø}}ce, to wszitko s krolyowa zboza. A takesz ksy{{ø}}sz{{ø}}ta gego, czsosz biły z dobrey woley slyu- byly, ofyerowaly, a takesz lyudu, iako kapłanom a nauczonim. Potem Elchias a Zackarias a Geyel, ksy{{ø}}sz{{ø}}ta domu bożego, dały kapłanom, abi czinyly Prziscye, s pospolytich doobitkow* dwa tysy{{ø}}cza a szescz setk, a wolow py{{ø}}cz set. Ale Chonenyas, a Semeyas a Na- tanael bracya gego, a Azabyas, Ieiel a Iozabad, ksy{{ø}}sz{{ø}}ta slug koscyelnick, dały gynim slugam ku poswy{{ø}}cenyu Prziscya py{{ø}}cz tysy{{ø}}cz dobitka, a wo- 71 Iow py{{ø}}cz set. A tak prziprawyona gest sluszba bosza, y stały kaplany w swich urz{{ø}}dzech, a slugy koscyelne w *57 swi ch zast{{ø}}pyech, podle krolyowa ros- kazanya. Y obyatowano Prziscye, y skrapyaly kapłani swe r{{ø}}ce krwy{{ø}}, a nauczeny zdziraly skori z obyati a od- dzelyaly ge, abi dawały po domyech a po czelyadzack kaszdick, abi bili offerowani bogu, iako pysano w zako- nye Moysesovye, a z w olow takesz u- czinyly Prziscye, y upyekly na ognyu, podle tego iako stoy w zakonye. Ale pokoyne obyati warzily w kotleck a w panwyack a w garnczock, a fata- i{{ø}}cz1) rozdawały wszemu lyudu. Ale sobye a kapłanom potem prziprawya- ly, bo w obyatach zszonich a w tuczno- scyach biły kaplany az do noci zpro- znyeny2). przeto nauczeny sobye a kapłanom, sinom Aaronowim, na po- slyad prziprawyaly. Ale spyewaci, sinowye Azapkowy, stały w swem rz{{ø}}- dze, podle przikazanya Dauidow^a a Azapkowa y Emanowa y Aditumowa, prorokow krolya Dauida. Ale wrotny w kaszdick bronack strzegły, tak abi nyszadni syó nye odchilyl od bozey sluszbi. przeto y gyny gick bracya, slugy koscyelny, prziprawyaly gym kar- mye. Przeto wszitka sluszba boża porz{{ø}}dnye bila napelnyona tego dnya, abi czinyly Prziscye, a sszone obyati offerowaly na ołtarzu bozem, podle ros- kazanya krolya Iozyasza. Y uczinyly sinowye israkelsci, gysz biły nalezeny, Prziscye w tem czasu, a swy{{ø}}to prze- snycz za syedm dny. Nye bilo równe temu Prziscyu wr Israhelu ode dnyow Samuela proroka, any kto s krolyow israkelskick uczinyl takego Prziscya, iako uczinyl Iozias kapłanom a nau- czonim a wszemu Iudowu pokolenyu a Israkelu, gen bil nalezon przebiwa- czem Ierusalemskim. Ósmego naczcye lyata krolyowanya Ioziasowa to Prziscye slawyono') goet A g/lic?. Tozias oprauil koscyol, wzial gest Neckao, kroi Egypski, ku boiowanyu do Car- tamys podle Eufraten. Y poydze Iozias przecyw gemu. Tedi on poslal* k nyemu posli, rzeki: Czso mnye a tobye gest, krolyu Iuda? Nye gyd{{ø}} dzisz przecyw tobye, ale przecyw gynemu domu mam boiowacz, przecyw gemuszto bog my kazał gydz ricklo. Przestań przecyw panu bogu czinycz, gen se mn{{ø}} gest, ysze bi cy{{ø}} nye zagubyL Nye chcyal Iozias wrocycz sy{{ø}}, ale sposobyl przecyw gemu boy, any posłuchał Neckao wiek rzeczi z ust bozick, ale pospyeszil, abi sy{{ø}} byl s nym na polyu Mag gedo. A tu gest ranyon barzo od strzelczow, y rzeki swim pa- noszam2): Wiwyedzcye my{{ø}} z boia, bocyem ranyon. Gysz przenyesly gy z gego woza na gyni woz, gen po nyem szédl obiczagem krolyowim, y odnye- sly gy do Ierusalem, a tu umarl, a po- grzebyon w grobye swick oczczow. a wszitek Iuda a Ierusalem płakały gego. A Ieremyas nawy{{ø}}cey, gegofsz) wszitci spyewaci y spyewaczki asz do dzisyego dnya narzekanye nad Iozia- ') Festinato. W. *) Occupati. ') Celebratum. *) Pueris suis. W. szem obnawyai{{ø}}, a iakol) zakon dzer- szi w Israhelu: Owa, tocz gest pysa- no w placzoch. A gyne rzeczi o Io- ziaszu y o mylosyerdzu gego, gesz przikazana zakonem kozim, y «oamki gego pyrve y poslednye, popysani s{{ø}} w ksy{{ø}}gach Iuda a Israhelskich. « XXXVI. iPrzeto zemyanye wsz{{ø}}wszi Ioachaza, sina Ioziasowa, ustauily gy królem w myasto oczcza gego w Ierusalem. We dwudzestu a we trsech lecyech bil Io- achas, gdisz pocz{{ø}}1 krolyowacz, a trsy myesy{{ø}}ce krolyowal w Ierusalemye. Bo gy ssadzil kroi Egypski, gdisz bil przi- targn{{ø}}1 do Ierusalem, a poddał w pla- cz{{ø}} sobye zemy{{ø}} we sto lybr szrzebra a w lybrze złota. A ustauil w myasto gego królem Elyachyma, brata gego, nad Iud{{ø}} a nad Ierusalemem, a prze- myenyl gemu gymy{{ø}} Ioachym. Ale samego Ioachasa wz{{ø}}w s sob{{ø}}, y wyodl do Egypta. A we dwudzestu a w py{{ø}}- cy lecyech bil Ioachim, gdi pocz{{ø}}1 kro- ') Et quasi... lyowacz, a gedennaczcye lyat krolyo- val w Ierusalem. Y czinyl zle przed panem bogem svim. Przecyw temu przi- targn{{ø}}1 Nabuchodonozor, kror* Kaldey- ski, a skowanego gy rzecy{{ø}}dzmy wyodl do Babylona. Do gegosz takesz y ss{{ø}}- di bozee przenyosl y polozil w swem koscyele. Gyna słowa o Ioachymye a o ganyebnoscyach, gesz czynyl a gesz s{{ø}} przi nyem nalezoni, ti popysani w ksyęgack krolyow Iuda a Israhel. Y krolyowal Ioackim, sin gego, w mya- sto gego. V ósmy lecyeck bil Ioachim, gdi pocz{{ø}}1 krolyowacz, a trsy myesy{{ø}}- ce a dzesy{{ø}}cz dny krolyowal w Ierusalem. Y czinyl zle przed panem bogem w wydzenyu bozem. A gdisz sy{{ø}}* okr{{ø}}g roczni toczil sy{{ø}}, poslal kroi Na- buckodonor* ti, gisz gy przywyedly do Babylona, a ss nym wnyesly wszitki drogę ss{{ø}}di domu bożego. A ustauil królem Sedechiasża nad Iud{{ø}}, stri- ya gego, y nad Ierusalemem. We dwudzestu a w genem lyecye bil Sedeckias, gdi pocz{{ø}}1 krolyowacz, a gedennaczcye lyat krolyowal w Ierusa... Tn sześciu kart brak. EZDEASZ I. (VII, 28). 168 ...y przed gego raczczamy y przed wszemy ksy{{ø}}sz{{ø}}ti krolyouimy moczni- my. A ia posylyon s{{ø}}cz r{{ø}}k{{ø}} pana boga mego, gen bil we mnye, sebralem Israhelska ksy{{ø}}sz{{ø}}ta, gisz weszły se mn{{ø}} w krolewstwo Artaxersovo*. vin. Ta s{{ø}} ksy{{ø}}sz{{ø}}ta czelyadzi, a to pokolenye gich, gisz s{{ø}} wzeszły se mn{{ø}} w krolewstwo Artaxersa* krolya z Babylona. S sinow Fyneesovich Gerson. S sinow Ytamarowich Danyel. S sinow Dauidouich Akthus. S sinow Sechanya- sowich a s sinow Pharezowich Zacha- rias. a s nym zlyczonich L a sto m{{ø}}- zow. S sinow Fet Moab, Elyoeenay sin Zacharzow*, a s nym dwye scye m{{ø}}- zow. S sinow Sechenyasowach sin Ge- zechiel, a s nym trsy sta m{{ø}}zow. S sinow A den Achebouich*, sin Ionatanow, a s nym py{{ø}}czdzesy{{ø}}t m{{ø}}szow. S sinow Elamouich Yzaias, sin Atalye, a s nym syedmdzesy{{ø}}t m{{ø}}zow. A s sinow Safacye Zebedias, sin Mychalow, a s nym LXXX m{{ø}}zow. S sinow Io- abouich Obedia, sin Geyelow, a s nym dwe scye a XVIII m{{ø}}zow. S sinow Sa- lomyt sin Iosfye, a s nym sto LX m{{ø}}- zow. S sinow Betbay Zacharz, sin Bel- | baiow*, a s nym XXVIII m{{ø}}zow. S sinow EzeadowioŁ Tohannan, sin Ezeta- mow, a s nym X a sto m{{ø}}zow. S sinow Adonyachamowich, gisz biły po- sledny, a ta s{{ø}} gymyona gich: Ely- feleth a Elyel a Samayas, a s nym LX m{{ø}}zow. S sinow Beguy Utaya a Za- khur, a s nymy LXX m{{ø}}zow. Y sebralem ge k rzece, ku Chahamya*, a bilysmi tu za trsy dny. y patrzilem w lyudu a w kaplanyech s sinow Lewy, y nye naiyazlem tu. A takem poslal Eleazara a Arizel a Semeyma, a Elna- tama a Geribota a drugego Elnatama, a Natana a Zacharza a Mozolama, ksy{{ø}}sz{{ø}}ta, a Ioariba a Elnatama, m{{ø}}dr- ce. A posiałem ge ku Edodowy, gen gest pyrwi w myescye Kafie*, a polo- zilem słowa w gich uscyech, geszbi mowyly ku Addonovy a bracy gego Natinneyskim w myescye Kafye, abi prziwyedly nam slug?/ domu boga naszego. A prziwyedly nam .slugy przes dobr{{ø}} r{{ø}}k{{ø}} boga naszego nad namy, m{{ø}}ze przeuczone s sinow Mooly, sina Leuina, sina Israhelowa, a Sarabyasza a ssinow gego XX ‘) a bracyey gego XVffl. A Iabyasza a s nym Yzayasza s sinow Merari, a bracyey gego y sinow gego XX. A z Natinneyskich, gesz *) Téj liczby wcale tu nie ma w Wulg. Bil oddał Dauid y ksy{{ø}}sz{{ø}}ta k slusz- bye nauczone*, Natinneyske dwye scye a XX. Wszitci cy gymyenmy biły nazwany. A przikazalem tudzesz post podle rzeki Ahamya*, abichom ucyrzpye- nye myely przed panem bogem na- szim, a prosyly gego za praw{{ø}} drogo nam y sinom naszim y wszemu na- bitku naszemu. Bom sy{{ø}} sromal prosycz pomoci krolyowi1) ą gesczczow, gez bi nas obronyly od nyeprzyiacye- la na drodze, bosmi biły rzekły kro- lyowy: R{{ø}}ka boga naszego gest nade wszemy, ktorzi gego szukai{{ø}} w dobro- cy, a mocz gego y syla gego y gnye- wanye na wszitki, ktorzi gego ostavai{{ø}}. Y poscylysmi sy{{ø}} a prosylysmi boga naszego za to, y zwyodlo sy{{ø}} nam scz{{ø}}stnye. Y odl{{ø}}czilem s ksy{{ø}}sz{{ø}}t kapłańskich Xn, Sarabyasza a Sabyasza* a s nyma z bracyey gich X. Y wzwy{{ø}}- zalem na nye srzebro y złoto y ss{{ø}}di poswy{{ø}}czone domu bożego, gesz bil obyetowal kroi y rada gego, y ksy{{ø}}- sz{{ø}}ta gego y wszitek Israhel s tich, gisz biły nalezeny. Y odwazilem k gich r{{ø}}kama srzebra lyber szescz set a L, a ss{{ø}}dow srzebrnich sto, a złota sto lyber, a korczakow zlotich XX, gysz myely w sobye po tysy{{ø}}czu szely{{ø}}gow, a ss{{ø}}dow s mosy{{ø}}dzu czistego przedobrego dwye scye, krasnego iako złoto. Y rzekłem gym: Wiscye swy{{ø}}cy bozi, y ss{{ø}}di swy{{ø}}te, y srzebro y złoto, gesz dobrowolnye ofyerowano gest panu bogu oczczow naszich. Czuycye a ostrze- gaycye, dok{{ø}}d nye odwazicye przed ksy{{ø}}sz{{ø}}ti kaplanskimy y nauczonimy a przed wódźmy czelyadzi israhelskich w Ierusalem w skarb domu bożego. Y prziy{{ø}}ly kaplany a nauczony pod vag{{ø}} srzebro y złoto y wszitki ss{{ø}}di, abi donyeszly do Ierusalema w dom boga naszego. Y ruszilysmi sy{{ø}} od rzeki Ha- mya* wtorego naczcye dnya myesy{{ø}}- cza pyrwego, abichom sy{{ø}} brały do Ierusalem. a r{{ø}}ka pana boga naszego bila nad namy, a wizwolyla nas z r{{ø}}ki nyeprzyiacyelya a przecywnyka na drodze. Y przislysmi do Ierusalema y bi- dlylysmi tu trsy dny, a czwartego dnya odvazono srzebro y złoto y ss{{ø}}di boga naszego przes r{{ø}}ce (Me)rem o to wye, sina Uriasowa kapłana, a s nym Eleazar Fyneesow, a s nyma Iosadech* sin Iozue, a Noadaya sin Bennoy nauczo- ni, podle wagy y lyczbi wszey. y po- pysana wszelka waga w tem czasye. A cy wszytci, ktorzi biły prziszly z i{{ø}}czstwa, sinowye przevyedzenya, ofye- rowaly obyati panu bogu israhelskemu, cyelczow XII za wszitek lyud i- srahelski, skopow szescz a XC, baranow VII a LXX, kozlow za grzech Xn. to wszitko na obyat{{ø}} bogu. Potem dały lysti krolyowi włodarzom, gesz bili us{{ø}}dzoni* ot krolya, y wodzom za 11 rzek{{ø}}, y wzwyodl lyud dom 159 bozi. IX. A po wipelnyenyu tich rzeczy, przi- st{{ø}}pyly ku mnye ksy{{ø}}sz{{ø}}ta, rzek{{ø}}cz: Nye gest odl{{ø}}czon lyud israhelski, kaplany a nauczeny, od lyudzi zemskich 72 ') A rege ma Wulg. y od gich ganyebnoscy, to gest Kana- neyskich, Eteyskick a Ferezeyskich, a Iebuzeyskich a Amonyczskich, a Mo- abyczskick, Egypskich, Amoreyskich. Y poymowaly zayste zom z gich dze- wek y swim smom, y smyesyly syemy{{ø}} swyote s lyudzmy zemskimy. Koka takesz s ksy{{ø}}sz{{ø}}t y wlodarzow bila w tem pyrwem przest{{ø}}pyenyu. A gdim bil usksal tat y rzecz, rozdarłem plascz swoy y suknyo, a wiskubalem włosy glowi mey y brodi mey, y sye- dzalem truchłem \ seszly sy{{ø}} ku mnye wszitci, gisz sy{{ø}} bogely pana boga israhelskego, prze gich przest{{ø}}- pyenye, gisz przisly biły z i{{ø}}czstwa, a ia syrdzy snycyen az do obyati wyeczerzney. A v (u) wyeczerzney obyati wstałem z mey zaloscy, a z roz- dartim plasczem y s suknyo, sklony- lem kolyana ma a roscy{{ø}}gnylem r{{ø}}ce moy ku panu bogu memu, y rzekłem: Panye boze moy, ganba my gest a sromam syo wzwyescz oblycza mego k tobye. bo zloscy nasze rozmnozom na nasz{{ø}}j głowo, a grzechi nasze wzrośli az do nyeba ode dnyow oczczow naszich. Ale y mi samy zgrzeszilysmi cy{{ø}}sko az do tego dnya, a w zloscyach naszich podanysmi y krolyowye naszi w r{{ø}}ce krolyow zemskich, y pod myecz y w loczstw o y w lup y w ganb{{ø}} nasze twarz i, iako y wTe dnyu tem. A nynye iako na male a za oka mgnye- nyee uczinyona gest modlitwa nasza przed panem bogem naszim. abi nam bik przepusczoni ostatci, a dan bil myr na myeszczce gego swy{{ø}}te, abi nam oswyecyl oczi nasze bog nasz, a dal nam sziwot mai ) w sluszbye naszey. bo slugT/smi, a w sluszbye naszey nye opuscyl nas bog (W)asz, a sklonyl nad namy mylosyerdze przed królem perskim, abi nam dal sziwot, a wzwyodl dom boga naszego, a wzwyodl gego pustki, a dal nam nadzei{{ø}} w Iudowu pokolenyu a w Ierusalem. A iusz czso rzeczemi, panye boze nasz po tem? bosmi opuscyly twa przikazanya, ia- zesz nam przikazal przes r{{ø}}k{{ø}} slug twich prorokow, rzekocz: Zemya do geysze wnydzecye, abiscye i{{ø}} wlodn{{ø}}- ly, zemya nyeczista gest podle nye- czistoti lyuda a gynich zem (mem) ganyebnoscy gych, gysz i{{ø}} napelnyly ot kraia asz do kraia swo ganyebnoscy{{ø}} Przetosz 11 iusz nye dawaycye swick dzewek gich sinom, a gich dzevek nye oblyubyaycye vaszim sinom, a nye szu- kaycye myra s nyriy a scz{{ø}}scya gich az na wyeki. A posylyai{{ø}}cz syebye, bódzecye gescz dobre uzitki zemye, a będo w nyey dzedzici sinowye vaszi az na vyeki. A potem wszitko, czso na nas spadło prze nasze psotne skutki y prze nasz wyelyki grzech, bo ti boze israhelski wizvolyleszbias ze zloscy naszick, a dalesz nam zbaayenye, iako gest y dzisz, abichom sy{{ø}} nye wręczały zasyć a pogardziły przikaza- nym twim, any syp malszenstwem ob- lyubyaly s lyudzmy timyto, gick ga- nyebnoscyamy, ale bickom pelnyly twa przikazrynya. Zalysz sy{{ø}} rożnyewal na nas az do zagladzenya, nye ckcz{{ø}}cz *) *) litam modicam. W. ostauicz z bitko w naszich, azbavye- nye dacz ? Panye boze israhelski, spra- wyedlyvisz ti, iszesz nas opuscyl, gy- smi myely zbavyeny bicz, iako tego dnya. Ova, tocz przed tob{{ø}} gesmi w grzesze naszem, pod nymsze nye moze nyszadni stacz przed tob{{ø}}. X. ./V tak gdisz sy{{ø}} modlyl Ezdras, se zlzamy prosyl boga, rzek{{ø}}cz a pla- cz{{ø}}cz , a 1 e s z {{ø}} przed koscyolem bo- zim, sebral sy{{ø}} k nyemu z Israhela wyelyki zbór barzo m{{ø}}zow y zon y dzecy. y płakał lyud wyelykim płaczem. Y otpowye Sechenyas, sin Se- chielow s sinow Elamovich, y rzeki Ezdrasowy: Mismi zgrzeszily przecyw panu bogu naszemu, a spoymalysmi zoni s czudzego pokolenya, z zemske- go lyuda. A nynye, mozely bicz po- kaianye w Israhelu nad tak{{ø}} wyn{{ø}}: uczinniy* slyub s panem bogem na- szim, abichom odegnaly wszitki zoni ot syebye y ti, gesz sy{{ø}} z nych zrodziły, podle voley bozey y tich, ktorzi sy{{ø}} boi{{ø}} przikazanya pana boga naszego. podle zakona b{{ø}}dz. Wstań, twecz gest to ogly{{ø}}dacz'), a micz b{{ø}}dzem s tob{{ø}}. posyl sy{{ø}}, a uczin to. Przeto wstał Ezdras, zaprzisy{{ø}}gl ksy{{ø}}sz{{ø}}ta kapłańska y nauczonich y wszitek Israhel, abi uczinyly podle słowa tego. y przisy{{ø}}gly wszitczi, ysze to ucziny{{ø}}. Tedi wstaw Ezdras przed domem bo- zim, y odydze do pokoyka nauczonego, sina Elyazib, a wszedw tam, chleba *) nye iadl any wodi pyl, bo płakał prze- st{{ø}}pyenya gich, ktorzi z i{{ø}}czstava* prziszly. Y rozezslan glos asz do ludowa pokolena* y do Ierusalem, wszitkim sinom przewyedzenya, abi sy{{ø}} sebraly do Ierusalem. A wszelki, gen- bi nye prziszedl we trsyech dnyoch podle radi ksy{{ø}}sz{{ø}}t y starszick, b{{ø}}dze gemu pobrano wszitko gego zboze, a sam b{{ø}}dze wignan z sboru przewye- dzonich. Przeto seszly sy{{ø}} wszitci m{{ø}}- sze z ludowa a, z Benyamynowa poko- 160 lenya do Ierusalem we trsyeck dnyoch, to gest myesy{{ø}}cza dzewy{{ø}}tego we dwudzestu dnyock. Y syedzal wszitek lyud na ulyci domu bożego, trz{{ø}}s{{ø}}cz sy{{ø}} za grzeck a prze descz. A powstaw Ezdras kapłan y rzeki k nym: Wiscye prze- st{{ø}}pyly boze przikazanye, y poyma- wszi sobye zoni s czudzego pokolenya, y prziczinylyscye grzecha w Israkelu. Ale nynye spowyadaycye sy{{ø}} panu bogu oczczow naszick, a uczincye gego lyuboscz, a odl{{ø}}czcye sy{{ø}} od lyudzi zemskick y od zon czudzego pokolenya. Y otpowye wszitko sebranye, rzek{{ø}}cz wyelykim głosem: Podle twego słowa wszitko syę stan. Ale iszecz gest lyud wyelki, a czas dzdzovi, isze nye mozem stacz na dworze, a ten uczi- nek nye gest genego dnya any dwu (bosmi wyelmy zgrzeszily w teyto rzeczi) : przeto b{{ø}}dzta ustavyona ksy{{ø}}- sz{{ø}}ta we wszem sebranyu, a wszitci w myescyech naszick, gisz spoymaly sobye zoni z czudzego rodu, acz przyd{{ø}} w ustavyonick czasyeck, a s nymy star- szi s każdego myasta y gick s{{ø}}dze, i *) decernere. W. doi{{ø}}d sy{{ø}} nye odwrocy gnyew ot nas boga naszego prze ten grzech. Przeto Ionatan, sin Azaelow, Iaazia, sin Te- kuow, stały na tem, a Mozolam a Se- bataya, nauczeny, wspomagały gyma. Y uczinyly tak sinowye przenyesyenya. Y odidze Ezdras kapłan a m{{ø}}zowye ksyosz{{ø}}ta czelyadzi do domow oczczow swich, a wszitci po swich gymyonach, y posadziły syó dzen pyrvi myesz{{ø}}cza dzesy{{ø}}tego, pitai{{ø}}cz sy{{ø}} na tako rzecz. Y opatrzeny s{{ø}} wszitci m{{ø}}szovye, gysz- to biły spoymaly sobye zoni czudzo- krayne, az do pyrwego dnya myesy{{ø}}- cza pyrwego. A nalezly so s sinow kapłańskich, ktorzi biły spoymaly zoni czudzokrayne: S sinow Iozue, sina Iozedechowa y bracyey gego, Maazia a Elyezer a Tarib a Godolya. Y dały na tem r{{ø}}ce swoy, abi zap{{ø}}dzily zoni swe, a za swoy grzech skopi z owyecz ofyerovaly. A z sinow Semynerovich* Anan a Zebedia'). A z sinow Arim, Maazia, Elya a Semeya, a Ieiel a Ozias. A z sinow Fezurowich, Elycenay, Maazia, Yzmahel, Natanahel a lozabel, E- leazer. S sinow nauczonich, Iozabeth a Semey, a Elaya (ten gest Chalyta), Fataya, Iudas a Elyazer. A s spyeva- kow, Elyazub. a z wrotnick, Sellum ') Większa część tych imion ina zéj brzmi wedle textu Wulgaty. a ' ellem a Urim. A [sj Israkela, s sinow Farezovick, Beemya* a Oezia, a Melckia a Myanyn, a Elyazer a Ba- naya. S sinow Elamouick, Matanya a Zackarias a Geak a Abdi, a Gerimot, a Heel. S sinow Zetkua[| Helycenay, Elyazib, Matanya a Gerimutk, Iabetk, a Azaziza. S sinow Lebay, Iokannan, Amanya, Zebeday, Atalya. S sinow Be- ny, Mozollam aMolue, Addaya, Iazub a Saal, a Ramoth. S ssinow Fethmo- ab, Edna a Talal, Banayas, Amazias a Mathanyas, Bezeleel a Remum a Manasse. S sinow Herem, Elyazer Gezue, Melchias, Semeyas, Symeon, Benya- myn. Mazoch, Samarias. A s sinow A- zomowich, Mathanya, Matathet, a Za- bet, Elyfeleth, Germay, Manase, Semey. S sinow Bany, Maddi, Amram a Hukel, Baneas a Badayas, Ceylan, Banny, Marimutk a Elyazif, Matanyas. Matkanyay, łazi, a Banya a Bennuy, Semey, Salmas, Nathan, Addayas, Melckne, Sabay, Sysay, Saray, Ezriel, Seleman, Semeria, Sellum, Amaria, Io- zepk. S sinow Nebynowick, Ayel, Ma- tatkias, Zabed, Zabyana, Iaddu, Iohel, Banaya. Cy wszitci biły spoymaly zoni sobye s czudzego rodu, a bik zoni gick, gesz biły zrodzik sini. Poczynało sy{{ø}} ksy{{ø}}gz/ Neemya- s z o w i. NEHEMIASZ. Ccpytvla pyrwa. *) Iowa Xeemyaszowa, sina Elckiasowa. Y stało sy{{ø}} gest myesyocza prosyn- cza lyata XX, a ia bil na grodze Suzis. \ przy- dze ku mnye Arany, geden z bracyey mey, a m{{ø}}ze z ludowa pokolenya, y opitalem gich o Zidzech, gisz biły o- staly po zgymanyu, a o Ierusalem. Y powycdzely my: Ti, gisz ostały a o- stavyeny s{{ø}} po zgymanich tam we włości, w vyelykem udr{{ø}}czenyu s{{ø}} a w pot{{ø}}pyenyu, a mur Ierusalemski ska- zon gest, a broni gego spalyoni so ognyem. A gdiszem usliszal słowa taka, szedłem a płakałem a łkałem za wyele dny, a poscylem sy{{ø}}, modly{{ø}}cz sy{{ø}} przed oblyczim boga nyebyeskego. Y rzekłem: Panye boze nyebycski, syl- ni, wyelyki y groźni, gen chowasz slyub y mylosyerdze tym, ktorzi cy{{ø}} rnylu- yo a ostrzegai{{ø}} twego przikazanya: b{{ø}}dz twe ucho nackilyono a oczi twy otwajrzoni, abi usliszal modlytw{{ø}} slu- gy tw^ego, gisz sy{{ø}} ia modly{{ø}} przed tob{{ø}} dzisz w noci y we dnye za sini israhelske, slug*/ twe. a wizna wacz sy{{ø}} b{{ø}}do2) za grzecki sinow israkelskick, *) Tu próżne miejsce dla początkowej litery S. J) Confiteor. W. gymysz zgrzeszily przecyw tobye. y ia y dom oczcza mego zgrzeszilismi, mar- noscy{{ø}}smi swyedzeny, a nye ostrzega- lysmi przikazanya twego y duchownich obiczaiow y s{{ø}}dow, gezesz przekazał Moysesowy, słudze swemu. Pamy^ray słowa twa, iaszesz przikazal Mo | yso- 16£ sowy słudze twemu, rzek{{ø}}cz: Gdisz przestopycye me przikazanye, ia was rozprosz{{ø}} myedzy gyni lyud. a gęstły sy{{ø}} nawrocycye ku mnye, a ostrzegacz b{{ø}}dzecye przikazanya mego, a brdze- cye ge czinycz: abiscye biły zawye- dzeny na kray nyeba, ott{{ø}}d was zbye- rzo y wvyod{{ø}} w myasto, gezem zwolyl, abi tam przebiwalo me gymy{{ø}}. A ony s{{ø}} slugy twe y lyud twoy, gen* gesz wikupyl w syle twey wyelykey y w r{{ø}}ce twey udacney. Prosz{{ø}} panyer b{{ø}}dz ucko twe czuy{{ø}}ce ku modlytwye slugy twego a ku modlytwye slug twick, gisz sy{{ø}} ckcz{{ø}} bacz gymyenya twego, a sposob slug{{ø}} twego dzisz, a day gemu mylosyerdze przed tym m{{ø}}zem Bom ia bil czesznykem krolyowim. II. T edi sy{{ø}} gest stało myesy{{ø}}’ cza d ó b n a lyata XX Artaxerse krolya, a wyno stało przed nym, a podnyoslem wyna, 73 podałem krolyowy. a bilem iako mdli przed gego oblyczim. Y rzeki ku mnye kroi: Przecz oblycze twe sm{{ø}}tno, gdi cy{{ø}} nyemocznego nye wydz{{ø}} ? nye gest to darmo. Ale zloscy'), która w twem syerczu gest, nye wydz{{ø}}. Y balem sy{{ø}} vyelmy barzo, y rzekłem krolyovy: Zyw b{{ø}}dz, krolyu na vyeki. Y kakobi sy{{ø}} oblycze me nye sm{{ø}}cylo, gdi myasto y dom pogrzebni oczcza mego o- pusczon gest, a broni gego wipalyoni ognyem ? Y rzeki kroi: Prze ktor{{ø}} rzecz prosysz ? A ia, pomodly{{ø}} sy{{ø}} panu bogu nyebyeskemu, rzekłem krolyu: Wy- dzily sy{{ø}} dobrze krolyovy, a lyubyly sy{{ø}} slugam2) twim przed oblyczim twim: prosz{{ø}}, abi my({{ø}}) otpuscyl do Zidowstwa, do myasta pogrzebu oczcza mego, acz ge udzalam. Y rzeki kroi y krolyowa, a syedzala pole gego: Za ktori dług?/ czas droga twa b{{ø}}dze, a kedi sy{{ø}} k nam wrocysz? Y szlyuby- lem ‘J przed krolyovim oblyczim, y prze- puscyl my{{ø}}. a iam ustauil czas mego wrocenya. Y rzekłem k nyemu: Wy- dzily syę tobye krolyu za podobne, day my lysti ku wogevodam tey włoscy za rzek{{ø}}, acz my{{ø}} przewyod{{ø}}, doi{{ø}}d nye przid{{ø}} do Zidow^stwa, a lyst ku Azafowy polesznemu krolyowu, abi my dal drzewa, abich mogl po- kricz brono koscyola bożego y muri myesczske y dom, w ktori wuyd{{ø}}. Y dal my kroi przes r{{ø}}k{{ø}} dobr{{ø}} boga mego se mn{{ø}}. Y prziszedlem ku voge- vodam tey włoscy za rzek{{ø}}, y dalem ') Malum w Wulg. 2) Myłka zamiast: sługa twój. 3) Placui. gym lysti krolyovi. A poslal se mn{{ø}} kroi ksy{{ø}}sz{{ø}}ta ricerstwa y geszczce. To usliszawszi Sa nabolat Oronytski, y Dobyesz*, sługa Amonyczski, sm{{ø}}- cylasta sy{{ø}} barzo zam{{ø}}cenym wyel- kim, ysze prziszedl czlowyek, gen szuka scz{{ø}}scya sinow israhelskich. Y prziszedlem do Ierusalem, a bilem tu za trsy dny. A wstaw w noci, ia a mało m{{ø}}zow se mn{{ø}}, nye ukazaw nyzadne- mu, czso gest bog dal w syerce me, abich uczinyl w Ierusalem, a dobitcz{{ø}} nyszadne nye bilo se mn{{ø}}, gedno dobitcz{{ø}}, na nyemem syedzal: y visze- dlem bron{{ø}} waln{{ø}}1) w noci, a przed studnycz{{ø}} drakov{{ø}}2), asz ku bronye gnoyney, a patrzai{{ø}} muri Ierusalemske skażone, a broni gego ognyem visszo- ne (icyżżone). Y szedłem ku bronye stu- dnyczney a ku wyedzenyu vodi krolyovi3), a nye bilo myesczcza dobit- cz{{ø}}czu, na nyemszem syedzal, k{{ø}}dibi przeialo. Y wszedłem pyeskamy4) w noci przes pr{{ø}}d, opatrzai{{ø}} muri, a wro- cyw sy{{ø}}, prziszedlem ku bronye val- ney, y prziszedlem zasy{{ø}}. Ale sprawce lyuczscy nye wyedzely tego, do- k{{ø}}d bich otszedl albo czso bich czinyl, any takesz Zidom, any kapłanom, any slyachcyczom, any urz{{ø}}dnykom y gy- nich*, gysz strzegły po takich myescyech, nyczs gesm nye dal wyedzecz. Ale rzekłem gym: Yi wyecye nasz{{ø}} n{{ø}}dz{{ø}}, w nyeyzesmi, ysze Ierusalem pusto gest, a broni gego visszoni o- gnyem. Przeto poczcye, a udzalami *) Porta valli*. W. s) draconis. *) Ad aquaeductum regis. *) Tego wcale nie ma w Wulg. muri Ierusalymske, a nye b{{ø}}dzem daley w posmyechu narodom. Y ukazałem gym r{{ø}}k{{ø}} boga mego dobr{{ø}}, gen gest se mn{{ø}}, a słowa krolyowa, iasz movyl mnye. A przeto mowy{{ø}}: Wstan- mi, a udzalaymi. Y posylyoni s{{ø}} w dobrem gich r{{ø}}ce. Y usliszely Sanaba- lath Oronyczski, a Dobyesz sługa A- monyczski, a Arabs y Gozem, y kłamały namy, gardz{{ø}}cz, rzek{{ø}}cz: Która to gest rzecz, i{{ø}}szto czinycye? Za- ly sy{{ø}} przecyw krolyovy boczicye ? Y otpowyedzalem gym rzecz, rzek{{ø}}cz: Bog nyebyeski, ten nam pomaga, a mi slugy gego gesmi. wstanmi, a dza- laymi. Ale wam nye dzalu any spra- wyedlyvoscy any pamy{{ø}}cy w Ierusalem. m. A powstaw Elyazib, kapłan vyelyki, y bracya gego kaplany, y udzalaly bron{{ø}} stadn{{ø}}. ony i{{ø}} poswy{{ø}}cyly, a u- stauily wrota gey, asz do wyeze sto loket, a poswy{{ø}}cyly i{{ø}}, az do wyesze Ananeelowi. A podle gego dzalaly m{{ø}}- zowye Iericho, a podle gich dzalal Za- chur, sin Zamri. A bron{{ø}} ribn{{ø}} udzalaly sinowye Asanaowy, a ony przi- krily i{{ø}}, a ustawyly gey drzwy s zamki y z zaworamy. A podle gich dzalal 162 Marimuth, sin Uriaszow, sina Akuzo- wa. Podle gego dzalal Mozollam, sin Barachiasow, sina Mezezebedowa. A podle gego dzalal Sadoch, sin Bana. A podle gego dzalaly Techueysci, ale slyachcyci nye podlozily gich1) swu pleczu ku dzalu pana boga swego. A bron{{ø}} star{{ø}} udzalalasta Ioyada, sin Fa- resa, a Mozollam, sin Beseyda. a ona- sta i{{ø}} pokrila, a ustavyly wrota gey y zamki y zawori. A podle gich dzalaly Melthias Gabaonyczski a Iadon Meranathiczski, m{{ø}}ze z Gabaon a z Mafa, gesz bilo myasto wogevodi w tey włoscy za potokem. A podle gego dzalal Eziel, sin Azariasow, rzemy{{ø}}slnyk. A podle gego dzalal Anany as, sin a- potekarzow, a rozdzelyly Ierusalem az do muru ulyce szirszey. A podle gego dzalal Rafayas, sin Habulow, ksy{{ø}}sz{{ø}} ulyce Ierusalymskey. A podle gego dzalal Gegada, sin Aramotow, przecyw swemu domu. A podle gego dzalal Akkus, sin Azebonyaszow. Ale poloui- cz{{ø}} ulyce udzalal Melchias, sin Here- ow, a Asub, sin Fetmoabow, a wyez{{ø}} wapyenyczn{{ø}}. Podle gego dzalal Sel- lum, sin Aluesow, ksyęsz{{ø}}cya polstrb- ney* ulyce Ierusalymskey, on a sinowye i) gego. A bron{{ø}} valn{{ø}} udzalal Ampny a bidlycyele Zanoenscy, ony udzalaly i{{ø}}, a ustavyly wrota gey a zamki y zavori, a tysy{{ø}}cz lokcyow muru az do broni gnoyuey. A bron{{ø}} gnoyn{{ø}} udzalal Melchias, sin Recha- bow, ksy{{ø}}sz{{ø}} ulyce Betagalynowi. ten udzalal i{{ø}}, a ustauil gey wrota a zamki a zawori. A bron{{ø}} ulyczn{{ø}}2) udzalal Sellum, sin Colozay, ksy{{ø}}sz{{ø}} wsy Maswa. ten i{{ø}} udzalal, a pocril a ustauil gey wrrota, zawori y zamki, y muri około r i b n y k a Syloe w zagrod{{ø}} kro- lyow{{ø}}, az do wschodów krolyowich (?/, ‘) Wulg-. ma córki. Imiona własne tu dane po wię- kszéj części niezgodne są z textem łacińskim. 2) Wulg. ma fonti3. ') Zamiast: ich nie podłożyli... gesz wst{{ø}}pui{{ø}} z myasta do ludowa pokolenya (?). Po nyem dzalal IN eemyas, sin Azbotow, ksy{{ø}}sz{{ø}} poi stroni ulyce Betsur, a (?) przecyw grobu Dauidowu, az do ribnyka, gen wyelykim dzaleml), a e z do domu mocznich. Po nyem dzalaly slug?/ koscyelny, a po nyem* Reum, sin Benny. Po nyem dzalal A- sebyas, ksy{{ø}}sz{{ø}} polstronni* Cheyle, w swey ulyci. Po nyem dzalaly bra- cya gego Rechim (?) sin Endaciow, ksy{{ø}}- sz{{ø}} poi stroni Cheyla. Y dzalal podle gego Asser, sin Iozue, ksy{{ø}}sz{{ø}} Maswa, myar{{ø}} drug{{ø}} przecyw przetwardemu wzesczcyu w{{ø}}gelnemu. Po nyem dzalal, na górze, Baruch, sin Zatay (?), myar{{ø}} drug{{ø}}, od w{{ø}}gla asz do broni domu wyelykego kapłana Elyazifa. Po nyem | dzalal Marimuth, sin Uriaszow, sina Ąkhurowa, myar{{ø}} drug{{ø}}, od wrót Elyazifowich, doi{{ø}}d zalezal2) dom E- lyazifow. Po nyem dzalaly kaplany s polya lordanskego. Po nych dzalal Ben- yamyn a Asub przecyw domu swemu. Po nyem dzalal Azarias, sin Maasie, tina Ananyasowa, przecyw domu swemu. Po nyem dzalal Bennu, sin Emya- dadow, drug{{ø}} myar{{ø}}, od domu Aza- naszowa az do snyzenya a do w{{ø}}gla. Falcl, sin Ozi, przecyw snyzenyu a przecyw wyezi, iaz wzviiszona przecyw (?) krolyowu domu wisoko (?), to gest, nad syeny{{ø}} cemnyczn{{ø}}3). Po nyem Fadaya, sin Farezow. Potem Natumey- sci, gisz bidlyly w Ofel, przecyw bro- ’) Tu wypuścił: zbudowany jest W ogóle cały przekład téj stronicy bardzo niedbały i bałamutny *) Donec extenderetur. W. 3) In atno carcera. nye wodney na wschód sluncza udzalaly wyesz{{ø}} przewisok{{ø}}. Po nyey dza- laly Tekuey (?) drug{{ø}} myar{{ø}}, od wye- sze wyelykey y przewiszoney, a ku murowy koseyelnemu. Wzgor{{ø}} ku bro- I nye konskey dzalaly kaplany, kazdi przecyw swemu domu. A po nych dzalal Seddo (?) sin Emynerow, przecyw swemu domu. A po nyem dzalal Semey a, sin Sechenyasow, strozni broni od wschodu sluncza. Po nyem dzalal Ananya s'n Selemye, a Anon sin Celonów szosti, myar{{ø}} drug{{ø}}. Po nyem dzalal Mozollam sin Barachiow, przecyw skrziny skarbów swich. Po nyem dzalal Melchias, sin zlotnykow, az do domu Natumeyczskich, a sesiti') prze- dawczom przecyw bronye s^dowey, a ezdo wyeczerzadla w{{ø}}gelnego. A myedzi wyeczerzadlem k{{ø}}tovim, a myedzi bron{{ø}} stadnó, dzalaly rzemyóslnyci a kupci. nu. A stało sy{{ø}}, gdisz usliszal Sannaba- lath, ysze dzalami mur, roznyewal sy{{ø}} barzo, a s {{ø}} c z poruszon gnyewem barzo, nasmyewal Zidi. y rzeki przed swo bracy{{ø}} Samaritanskich*: Czsoto cziny{{ø}} przed wy ely koscy {{ø}}2) mdły Z-dzi ? Zaly ge przepuscz{{ø}} narodowye? Zaly swe obyati napelny{{ø}} genego dnya ? zaly b{{ø}}d{{ø}} mocz dzalacz kamyenye z gromad popyelnich, gesz s{{ø}} zgorale* ? Ale y Dobyesz Amonyczski k svim bly- ') Wulg. ma scruta (rupieci, tandeta), a on to wziijł za scuta. s) To „przed wiclikotcię" wyraźnie należy do „Samarytańskich". sznym*) rzeki: Nyechacz dzalai{{ø}}! Wsza- ko lyszki, gdisz przicyek{{ø}}, przelyaz{{ø}} gich mur kamyenni. Y rzeki Neemyas: Slisz panye boze nasz, yzesmi uczi- nyeny w potop{{ø}}. obrocz gich ur{{ø}}ga- nye na gich glowp, a poday ge w po- t{{ø}}pyenye w zemy i{{ø}}czstwa. Nye przi- kriway zloscy gich, a grzechów gich przed twim oblyczim nye zagladzay, ysze sy{{ø}} posmyewaly dzelnykom. A tak dzalalysmi mur y spoyly wszitek az do poi stroni, a pop{{ø}}dzono syerce lyuczske ku dzalanyu. Y stało sy{{ø}}, gdisz 163 uslisz{{ø}} San nabalath a Dobyesz A- manyczski, a Arabscy a Azoczscy, i- sze zadzalami dzuri muru Ierusalem- skego, a ysze rosyedlyni pelny{{ø}} syó: rożnyewały sy{{ø}} barzo. A sebrawszi sy{{ø}} wszitci, abi przid{{ø}}cz boiowaly przecyw* Ierusalem, a mislyly, kakobi syó nam przecywyly. Tusmi sy{{ø}} modlyly bogu naszemu, usadziwszi stroze na mur we dnye y w noci przecyw gym. Y rzeki Iudas: Omdlyalala* gest syla nosycye- lya, a rumu gest wyele, a mi nye b{{ø}}- dzem mocz dzalacz muru. A rzekły naszi nyeprzyiacyele: Nye wzwyedz{{ø}} naszi nyeprzyiacyele any sy{{ø}} domny- mai{{ø}}, az mi przid{{ø}}cz myedzi ge, y zbygemi ge a ustanowymi dzalo. Y stało sy{{ø}}, gdisz k nam szły Zidzi, gisz bidlyly podle gich, a powyadaiócz to nam po dzesy{{ø}}cz krocz, ze wszeck myast, z nyckze biły prziszly k nam: rostanowylem lyud w myescye za muri wsz{{ø}}di około, s myeczmy, z wlocz- nyamy, z 1{{ø}}cziski. Y pogly{{ø}}dnęlem, a ') Proximus ejus ma Wulg. A on czytał: proximis. wstałem y rzekłem ku slyachcyczom y ku wodzom y ostatecznemu lyudu: Nye boycye sy{{ø}} gich oblycza, ale na pana wyelykego a groźnego wsporąy- naycye, a boiuycye za wasz{{ø}} bracy{{ø}} y za sini y za dzewki y za zoni vasze, y prze vasze domi. Y stało sy{{ø}}, gdiz usliszely nyeprzyiacyele naszi, isze nam wskazano: Zruszil bog rad{{ø}} gich. y wrocylysmi sy{{ø}} wszitci ku murom, kazdi k swemu dzalu. Y stało sy{{ø}} ot tego dnya, polovycz{{ø}}* mlodzenczow gick czinyly dzalo, a druga polovycza gotowa bila ku boiu, y kopya y scziti y pancerze, a ksy{{ø}}sz{{ø}}ta po nych ve wszelkem domu ludowa pokolenya, dza- lai{{ø}}ci na murze, a nosz{{ø}}cy brzemyo- na, a wkladai{{ø}}ci, /geu{{ø}} r{{ø}}k{{ø}} dzalaly, a drug{{ø}} myecz dzerszely, bo kaszdi z dzelnykow bil sw*e byodri myeczem o- pasal, y dzalaly a tr{{ø}}byóez w tr{{ø}}bi podle mnye. Y rzekłem ku slyachcyczom a wodzom y ku wszemu sebranyu: Dzalo vyelyke gest a sziroke, a mi rozl{{ø}}czonismi opodal geden od drugego. Przeto na ktoremkoly myescye usliszicye swy{{ø}}k tr{{ø}}b, tam sy{{ø}} zbye- gnycye k nam, bo bog nasz b{{ø}}dze za nas l). A mi samy b{{ø}}dzem dzalacz, a polovycza z nas dzerzcye kopye ode wschodu z ar ze, doi{{ø}}d nye vinyd{{ø}} gwazdi. A w tem czasu rzekłem k lyudu : Geden iako drugy s svimy pano-* szamy ostań poszrzod Ierusalem, a bódzcye nam poczny(?)2) wTe dnye y w noci ku dzalu. Ale ia, a bracya moy a strozovye y panosze moy, gisz biły ') Wypuścił: walczyć. 2) Vices sint nobis. W. 74 za mnę, nye swlaczaly') swego odze- nya, any sy{{ø}} obnażały, geno ku ob- miczu. V. I stal sy{{ø}} krzik wyelyki w lyudu, m{{ø}}- zowr y zon gych, przecyw bracy swey Zidom. Bo biły myredzi gymy, gisz mowyly: Naszich sinow y naszich dze- wek wyele gest barzo. wezmyem za nye zboza, a b{{ø}}dzem gescz, a b{{ø}}dzem ziwy. A biły, gisz movyly: Dzedzini nasze y vynnyce y domi nasze zasta- uymi, a nabyerzem zbosza y oleia w tem głodzę. A gyny mowyly: We- szmyem na dług pyeny{{ø}}dzy na dan krolyow{{ø}}, a darni dzedzini nasze y domi y vynnyce. a iusz iako cyala bra- tow naszick, tak s{{ø}} cyala nasza, a iako sinovye gick, takesz sinowye naszi. Ova, toczsmi poddały sini y dzewki nasze w skiszb{{ø}}, a z dzevek naszick s{{ø}}{{ø}} sluszebnyce, any mami, czim bi- ckom ge vikupyly, a dzedzini y vynnyce nasze gyny dzersz{{ø}}. Y roznye- valem syó barzo, gdim usliszal krzik gich podle slow tick. Y umislylo syerce me se mn{{ø}}, a laialem slyackcyczom y vodzom, a rzekłem gym: Zaly lyfi byerzecye kazdi z vas ot svey bracy ? Y sebralem przecyw gym vyelyke se- branye, a rzekłem gym: Mismi, iako vyecye, vikupyly vasz{{ø}} bracy{{ø}} Zidi, gisz biły przedany poganom, podle mo- zenya naszego: przeto \y przędąvacye bracy{{ø}} vasz{{ø}}, a mi ge b{{ø}}dzem vipla- czacz? Y umylkly, any naleszly, czso- bi otpovyedzely. Y rzekłem k nym: Nye gest to dobra rzecz, i{{ø}}sz czinycye. Przecz w boiazny boga naszego nye chodzicye, abi wam sy{{ø}} nye poszmye- waly pogany, naszi nyeprziiacyele ? Bo ia y bracya moy y panosze poziczi- lysmi wyelyu pyeny{{ø}}dzi y zbosza, nye polyTczai{{ø}}cz w pospolyte telko dzalo, pyeny{{ø}}dzi czudzich posziczami, gymisz nam dluszny b{{ø}}d{{ø}} '). Nawroczcyesz gym dzisz gich dzedzini y vynnyce gick, y gick olivye y domi gick, nye byerz{{ø}}cz y se ssta cz{{ø}}stky pyeny{{ø}}- dzi, zbosza, vyna y oleia, i{{ø}}szescye biły obikiy ot nvch bracz, dacve za nve. Y rzekły: Nawrocymi, a nyczs od nych potrzebowacz b{{ø}}dzemi, a tak ucziny- mi, iako movysz. A ia zavolaw kapłanów, y zaprzisy{{ø}}glem ge, abi uczinyly, iakom gym rzeki. Nadtom witrz{{ø}}sl łono me, y rzekłem: Takez vitrz{{ø}}sye bog wszelkego m{{ø}}za, gen nye napel- ny słowa tego, z gego domu y z gego roboti. Tak b{{ø}}dz vitrz{{ø}}syon, a tak b{{ø}}dz wiproznyon. \ rzekło wszitko se- branye: Amen. A pochwalyly boga, y uczinyl lyud, iako mu bilo rzeczono. A od tego dnya, gegosz my bil przikazal kroi, abich bil vodzem w zemy Iuda, ode dwudzestu lyat az do XXXII lyata krolya Artaxerse, za dwa naczcye lyat, ia y bracya moy zboza, gesz slu- szalo vodzom, nye gedlysmi. ale pyr- 104 wy vodzovye, gisz biły przede mn{{ø}}, obcy{{ø}}zily lyud a brały od nych od ckleba y od vyna y od pyeny{{ø}}dzi na koszdi dzen dvanaczcye szelyygow. ale ') Wypuści!: j e s m y. ') Przekład niby dosłowny, ale nader niedołężny! y sluszebnyci gich n{{ø}}dzily lyud. Ale ia tegom nye uczinyl prze boiazn bosz{{ø}}. Ale r{{ø}}cze v oprawowanyu mima zdzalalem, a rolem nye kupoval, a wszitci panosze moy gotovy bily ku dzalu. A takez Zidzi a włodarze gich, b{{ø}}d{{ø}}cz py{{ø}}czdzesy{{ø}}t m{{ø}}zow a sto, gisz przichadzaly ku mnye, y z narodow, gisz w okole naszem s{{ø}}, za mim stołem syadaly. A przipravyano k memu stołu na kozdi dzen czali vol a skopów vibornich szescz, kromye ptastwa. a w tich dzesy{{ø}}cy dnyoch rozlyczna vyna a gynick vyele rzeczi davalem, a nad to y zbosza w mem vogevoczstwye nye dbałem, bo barzo bil lyud zubożał. Wspomynay na my{{ø}} boze moy w dobrem, podle wszego, gesz uczinyl1) lyudu temuto. VI. I stało sy{{ø}}, gdisz usliszal Sanabalath a, Dobyesz a Gozen Arabski, y gyny nyeprzyiacyele naszi, yszem udzalal mur, any w nyem ostavyono nygene- go skazenya (a gescze az do tego czasu wrót nye ustauilem bil w bronach): posiały ku mnye Sanabalatk a Dobyesz a Gozem Arabski, rzek{{ø}}cz: Podz, u- czinymi slyub spolu w vynnyczach na genem2) poły u. Ale ony mislyly, chcz{{ø}}cz mnye zlee uczinycz. Przetom poslal posli k nym, rzek{{ø}}cz: Dzalo vyelykye ia dzalam, y nye mog{{ø}} k vam snydz, abi sy{{ø}} dzalo nye myeszkalo, gdisz bich szedł k vam. Y posiały ku mnye ') Wypuścił: jeśm. J) „In campo Onoa. Więc OM wzięto tu za uno. tym słowem po cztirkrocz, a iasm gym otpowyedzal podle rzeczi pyrwey. Y poslal ku mnye Sanabalatk podle slo- va pyrvego p y {{ø}}1 e slug{{ø}} swego, a lyst myal w swey r{{ø}}ce pysani tymy slovi: Sliszano gest w narodzeck, a Gozem rzeki, ysze ti a Zidoyye mislycye sy{{ø}} przecyvycz, a przeto dzalacye mur, y- sze sy{{ø}} ckcesz poviszicz nad nymy królem. Prze ktor{{ø}} prziczin{{ø}} ustavylesz proroki, giszbi o tobye prorokowały w Ierusalem, rzek{{ø}}cz: Kroi w Zidowstwye gest. A kroi usliszi ta slova, przeto podz nynye, poradzimi sy{{ø}} spolu. Y posiałem k nym, rzek{{ø}}cz: Nye stało sy{{ø}} podle tich slow, gesz movysz, bo ti s svego syercza to składasz. Bo cy wszitci groziły nam, innymai{{ø}}cz, bi nasze r{{ø}}ce otpale (?) tego dzala, a nye- ckai{{ø}}cz. Prze ktor{{ø}} prziczin{{ø}} wy{{ø}}cey posylyalem r{{ø}}ki swey. a wszedłem do domu Samayaszowa, sina Dalage Ma- tabelowa, taynye. Gen my rzeki: Badz- mi sy{{ø}} spolu w' domu bozem posrzod koscyola, a zawrzimi gego drzwy. bocz mai{{ø}} przidz, abi cy{{ø}} zabyly, a tey noci przid{{ø}} ku zabycyu cyebye.' Y rzekłem : Zaly kedi równi mnye, ktori iako ia, ucyekl do koscyola a bil zyw? Nye wnyd{{ø}} do nyego. Y zrozumyalem, isze bog gego nye poslal, ale iakobi prorokui{{ø}} movyl ku mnye, a Tobias a Sanabalath nai{{ø}}ły biły gy. bo wz{{ø}}1 bil nagem od nych, abick sy{{ø}} ly{{ø}}kn{{ø}}1 tego y uczinyl to y zgrzeszil, abi myely prziczin{{ø}} zl{{ø}}, prze i{{ø}}szbi my laia- ly. Pomny na my{{ø}}, panye, prze Do- byesza a Sanabalatka, podle takich czinow gych, y proroka Naodiasza y prze gyne proroki, gysz my{{ø}} straszily. Y skonał sy{{ø}} mur wre dwudzestu a w py{{ø}}cy dnyoch myesy{{ø}}cza Ebul'), to gest lystopada2), ve dwut a w py{{ø}}cy dzesy{{ø}}t dnyoch. Y stało sy{{ø}}, gdi usli- szely wszitci nyeprzyiacyele naszi, y ly{{ø}}kiy sy{{ø}} wszelcy narodowye, gisz biły v okolę naszem, a dzelyly sy{{ø}} samy w sobye, wyedz{{ø}}cz, ysze panem bogem take dzalo uczinyono. A takesz w tich dnyoch wyele lystow ot slyack- cyczow zidowskich ku Dobyeszovy s{{ø}} posilani, a przichadzali od Dobyesza asz k nym. Bo vyele gych bilo w Zi- dowstwye, mai{{ø}}cz s nym przisy{{ø}}g{{ø}}, przeto isze bil z{{ø}}cz Sechenyaszowy, sina Iorelowa, a Iohannan sin gego bil poi{{ø}}1 dzewk{{ø}} Mozolamov{{ø}}, sina Bara- chiasowa. A takesz chwalyly gy przede mn{{ø}}, a slova moia wskazovaly gemu, a Dobyesz posilał lysti, chcz{{ø}}cz my{{ø}} ugrozicz. VII. ,/Y gdi sy{{ø}} mur dokonał, a postavy- lem wrota w bronach, a zlyczilem wro- tne y spyewaky y nauczone: y przikazalem Anenyovy, bratu memu, a A- ► nanyasowy ksy{{ø}}sz{{ø}}czu domu israhelskego (bo sy{{ø}} zdał sprawyedlyvi m{{ø}}sz a boi{{ø}}cz sy{{ø}} boga wy{{ø}}cey nad gyne), y rzekłem gym: Nye otvyraycye w rot Ierusalemskich az do z no i a skutecznego. A gdisz gescze przi tem gesm stal, zawarti s{{ø}} broni y zamczoni *) Myłka zamiast Elid, szósty miesiąc hebrajski. ’) Tego nie ma w Wulgacie. zaworamy y zamki. Y ustayylem stroze z bidlycyelow Iemsalymskich, kaszde- go po swich otrzedzack, a kaszdego przecyw domu swemu. Bo myasto bilo barzo sziroke a wyelyke, a lyuda mało poszrzod gego, a nye udzalani bili domi. Potem bog dal gest w me syerce, iszem zvolal slyachcyce y vodze y pospólstwo, abich ge zlyczih Y nalya- zlem ksy{{ø}}gy lyczbi tich, gisz biły na- pyrwey viszly z i{{ø}}czstwa, a nalezouo w nych tak pysano. Cy sinovye z włoscy, gysz viszly z i{{ø}}czstwa robotnego, które bil przivyodl Nabuchodonozor, kroi Babylonski, y wrocyly sy{{ø}} do Ierusalema a do Zidowstwa, kazdi do svego myasta. Cy biły przi sly z Zo- robabelem: Iosue, Neemyas, Azarias, Bananyas'), J Namyn, Mardockeus, Bel- 165 sem, Mespharat, Beguay, Namyn, Ba- anna, Belsem. To gest lyczba m{{ø}}zow z lyuda israhelskego: Sinow Farezo- vick dwa tisy{{ø}}cza a dwa a LXXX a C *. Sinow Safatiasovick CCC a dwa a LXX. Sinow Areasovick VI set a dwa a L. Sinowye Fetmeabovy sinow Io- zue a Ioabovick, dwa tisy{{ø}}cza a VIII set a XVIII. Sinow Eleamovick tysy{{ø}}cz a VIII set a LIIII. Si" Zetkua VIII set a XLV. Syw Zachaiowack VII set a LX. Syw Banuy szescz set a VIII a XL. Syw Ebalowick VI set a XXVIII. Syw Azgadovick dwa tisy{{ø}}cza CCC sta a XXII. Syw Azonicliamovicii VI set a LX a VII. Synow7 Bagozimasovick dwa tisy{{ø}}cza LX a VII. Syw Adunovick ') Imiona te własne najczęściej przekręcone. Liczby także nie zawsze zgodne z Wulgatą. VI set V a L. Syw Aterovick, sina E- zechiasowa, VIII a XC. Syw Assem CCC a XXVIII. Syw Betsay CCC a XXI1II. Syw Aref XII a sto. Sy* Ga- baonovich V a XC. M{{ø}}zow z Betlema a z Netofa VIII a LXXX a sto. M{{ø}}- zow z Anatot sto a XXVIII. M{{ø}}zow z Bethamoth XL a dwa. M{{ø}}zow z Caria- tiarim, Zefira a z Berot VII set CCCa XL*. M{{ø}}zow z Baama a z Gabaa VI set a XXI. M{{ø}}zow z Machmas dwye scye a XXII. M{{ø}}zow z Betel a z Chay XXII a sto. M{{ø}}zow z Nebo wtorego LII. M{{ø}}zow z drugego Elama tysy{{ø}}cz a CC LIIII. Syw Aremovich CCC a XX. Syw Iericho CCC XLV. Si* Ioyada a Onon sescz set a XXXI. Sinow' Semya trsy tisy{{ø}}ce dzewy{{ø}}cz set a XXX. Kapłanów: Sinow Ydaya w domu Iozua IX set a LXXIHI. Siw E- my en ero wach tysy{{ø}}cz LII. Siw F azuro- uich tysy{{ø}}cz dwye scye a XLVH. Siw Aremouich tysy{{ø}}cz a XXVIII. Nauczo- nich: Sinow Iozue a Gadimelouich a siw Odoya LXXIIIL Spyevakow: Sinow Azafouich sto a osm a XL. Wrotnich: Sinow Sellum, Si^ye Efer, Siwye Chel- mon, Sive* Akub, Si™ A tira, Sivye So- bay, osm a XXX a C. Natinneyskich: sinow Soha, Sie Aswa, Sie Tebaoth, Sie Teres, Sie Siaa, Sie Fado, Sie Le- bana, Sie Agaba, Sie Selmon, Sie Anan, Sie Gedel, Sie Gaer, Sie Baaya, Sie Ba- zim, Sie Nechoda, Sie lessem, Sie Aga, Sie Fessaa, Sie Hessay, Sie Nymyur, Sie Neptusim, Sie Rechne, Sie Afna, Sie Assur, Sie Betsich, Sie Meyra, Sie Ar- sa, Sie Berchos, Sie Sissara, Sie Tekma, Sie Nofya, Sie Atyfa, Sie slug Salomo- novich, Sie Sotay, Sie Seferet, Sie Pe- rida, Sie Ytalla, Sie Delchon, Sie Gel- den, Sie Safacia, Sie Achil, Sie Facerot, gen sy{{ø}} bil urodził od Abayma, sina Amonowa. Wszech Natinneyskich a sinow slug Salomonowich trsysta a XC II. To s{{ø}} cy, gisz s{{ø}} viszly z vy{{ø}}ze- nya z Tebnala,#z Telarsa, z Addona a z Emara, a nye mogły ukazacz do- mow oczczow swich, any swego ple- myenya, bi biły z Israhela: Sie Dalaya, sie Tobyasovy, sie Negoda, VI ‘) a XLII. A s kapłanów, sinow Abya, sina Ato- zowa, sina Berelaymova, gen bil poi{{ø}}1 zon{{ø}} sobye z dzevek Berzelaymovich Galadiczskego, y qazwan gest gich gy- myenyem. Cy szukały pysma swego pokolenya y [nie] nalezly. a przeto wi- rzuceny z roku kaplanskego. Y rzeki gym Atersata, abi nye gedly z swy{{ø}}- tiney swy{{ø}}tich, doi{{ø}}d nye stanye kapłan uczoni y umyali. Tego wszego sebranya, iako geden m{{ø}}z, dwTa a XL tisy{{ø}}czow a CCC a LX, kromye slug a służebnycz gich, gichzeto bilo VII tisy{{ø}}czow a CCC a XXX a VII. A myedzi gimy spyewakow a spyewaczek CC a XLV. Konyow gich V* set a XXXVI, a mulow CC a XLV. Wyel- bl{{ø}}dow gich CCCC a XXXV, oslow gich VI tisy{{ø}}czow a VII set a XX. A wyele s ksy{{ø}}sz{{ø}}t czelyadnich dały nakład ku dzalu bożemu. Atersata dal na skarb złota tysy{{ø}}cz zavazi, bany py{{ø}}czdzesy{{ø}}t, suken kapłańskich V set a XXX. A z ksy{{ø}}sz{{ø}}t czelyadnich dały ') Tu wypuścił: set. złota w skarb ku dzalu XX tisy{{ø}}czow zarazi, a srzebra dwa tysy{{ø}}cza lybr a CC. A dal gyni lyud złota zaAazi XX tysy{{ø}}czowr, a srzebra dwa tysy{{ø}}cza lybr, a kapłańskich suken VII a XL. Y bidlyly kaplany a nauczeny a wrotny a spyeraci y gyni lyud y Natin- neysci y wszitek lyud israhelski w svick myescyech. VIII. -/V prziszedl syodmi myesy{{ø}}c swy{{ø}}ta stanorego zaEzdri a zaXeemya- sza'), a sinorye israhelsci bidlyly w swich myescyeck. Y sydze sy{{ø}} wszitek lyud iako geden m{{ø}}z do ulyce, gesz gest v (u) broni vodney. y rzeknę Ezdrasowy, m{{ø}}drczovy2), abi przynyosl ksy{{ø}}gy zakona Moysesowa, gen bil przikazal pan Israkelovy. Przeto Ezdras kapłan przinyozw* przed sebranye m{{ø}}- zow zakon, yf* zon y wszitkich, ktorzi mogły rozumyecz, dnya pyrvego myesy{{ø}}cza syodmego. Y czedl w nych iawno na ulyci, iasz v broni vodney, od iutra az do poludnya, przed m{{ø}}sz - my y zonamy y m{{ø}}drimy. a wszego lyuda uszi bili pylni ku ksy{{ø}}gam. Y stal Ezdras pysarz na wschodzę drze- wyanem, gen bil uczinyl ku mowye- nyu. a stały podle gego Matatias a Semma a Naama a Uria a Elchia a Masia na gego prawyci, a na levyci 166 Fadagya, My sael a Melchia, a Asum a Ezefdana a Zachar a Mozollam. Y otworzil Ezdras ksy{{ø}}g?/ przede wszitkim lyudern, a powiszil sy{{ø}} nade wszi tek lyud, a gdisz ge otworzil, stal wszitek lyud. A Ezdras dal chval{{ø}} panu bogu wyelykim głosem, y otporye wszitek lyud: Amen, amen. A wznyosw swoy r{{ø}}ce a sklonyw sy{{ø}}, modlyl sy{{ø}} panu lesz{{ø}}cz nagle ’) na zemy. A tak Iozue a Baam a Sarabya Iamyn a Ckub, Sefaya, Odia, Maazia, Celyta, Azarias, Iozabeth, Anan, Falaya, sludzi koscyelny, czinyly mylcenye w lyudu ku sli— szenyu zakona. ale lyud stal kaszdi w svem rz{{ø}}dze. Y c z 11 y w ksy{{ø}}gach zakona bożego rozdzelnye y otwo- rzeuye2) ku rozumu, y rozumyely wszitci, gdi czcyon zakon. Y rzeki Nee- myras (gen slovye Atersata) a Ezdras kapłan y m{{ø}}drzecz, y nauczeny, vikla- dai{{ø}}cz wszemu lyudu: Dzen ten po- swy{{ø}}czon gest panu bogu naszemu, nye lkaycye any placzicye. Bo wszitek lyud płakał, gdi sliszely słowa zakona. Y rzeki gym: Gydzcye, gedz- cye tuczne rzeczi, a pycye vyno osłodzone myodem, a poslycye cz{{ø}}stki tym, gysz sobye nye przipravyly, bo dzen bozi swy{{ø}}ti gest, a nye sm{{ø}}cycye sy{{ø}}r bo radoscz boża gest. A nauczony* czinyly mylczenye ve wszem lyudu, rzek{{ø}}cz: Mylczcye, bo dzen swy{{ø}}ti bozi gest, a nye b{{ø}}czcye zaloscy wy. A tak odidze wszitel* lyud, abi gedly a pyły, a posiały cz{{ø}}stki tym, gysz nye myely. a uczinyly wyelyke wyesyele, bo zrozumyely słowom, gesz ge bil uczil. A drugego dnya sebraly sy{{ø}} ksy{{ø}}- sz{{ø}}ta czelyadua y wszego lyuda, kaplany, nauczony ku Ezdrasowy m{{ø}}dr- ') Tych słów nie ma w Wulg. *) Wulg. scribae. ') pronus. 2) distincte et aperte. W. czovv, ab gym vilozil słowa zakona. Y nalezlyr pysano w zakonye, ysze przikazal pan przez r{{ø}}k{{ø}} Moysesow{{ø}}, abi sinovye israhelsci bidlyly w stanyech w dzen sławni myesy{{ø}}cza syodmego. abi przikazaly y oglosyly slowo po wszech myescyech swich y w Ierusalem, rzek{{ø}}cz: Winydzcye na gor{{ø}}, przi- nyes'yez olyvove rozgy, y rozgy drze- va przekrasnego, y rozgy tego drzeva gesz slowye Myrtus albo Swyrk'), a lyatorosly palmo wich, a rózgy z drze- vya lesznego, acz udzalai{{ø}} stani z nyego, iako pysano. Y viszedl wszitek lyud, a przinyosl. Y udzalaly sobye stani, kazdi na swem myesczczu, y vv sye- nach swich y w syenyach domu bo- zego, y na ulyci broni vodney, y na ulyci broni Efraymov i. Przeto ucziny- lo wszitko sebranye, ktore sy{{ø}}) wro- cylo z i{{ø}}czstwa, stani. y bidlyly w stanyech, bo bily nye udzalaly sinocye israhelsci takich stanów ode 11 dnyow Iozue, sina Nunowa, az do tego dnya. Y bilo wyesyele wyelyke. A czedl gym w ksy{{ø}}gach zakona bożego na kazdi dzen ode dnya pyrwego az do dnya po- slednyego. a uczinyly swy{{ø}}to za syedm dny, a dnya osmego sebranye2,) padle obiczaia. IX. /\.le we cztirzech a ve dwudzestu dnyoch tegosz myesy{{ø}}cza, sesly sy{{ø}} sinowye israkelsci w poscye a w vorzeck, nasipawszi pyasku na sv{{ø}}. Y odl{{ø}}czo- no plemy{{ø}} sinow israkelskick ot wszel- ') To dodatek tłi macza 2) Collectam. W. kego sina czudzego rodu. a stały przed panem, wiznavaiocz grzecki swe a zlo- scy oczczow swick. A powstały, abi stały, y cztly w ksy{{ø}}gach zakona pana boga swego, cztirkrocz za dzen, a cztirkrocz przes nocz spow yadaiócz syo a chwalyócz pana boga swego. ') Nauczony Iozue a Bany a Cedmyel, Reum (?) a Bany a Serebyas, Odayas r Sebna, Fataya, a volaly głosem vye- lykim ku panu bogu swemu. Y rzekły uczeny Iozue a Cetmyel, Bany a Se- byas, Serabya, Odoya, Sebna, Fataya: Wstancye, a blogoslawcye panu bogu naszemu od wyeku asz do wyeku. a blogoslawTcye gymyenyu sławi twey z wisokoscy we wszem blogoslawyen- stwye a chwale! Y rzeki Ezdras: Ty gesz sam, panye, ti gesz uczinyl nyebo, y nyebo nyebyos y wszitko voy- sk{{ø}} gich. zemy{{ø}} y wszitko czsosz • na nyey gest, morze y wszitko czsosz w nyem gest. a ty ziwysz wszitki ti rzeczi, a woysiła nyebyeska tobye sy{{ø}} klanyai{{ø}}. Ti gesz sam panye boze, gen- zesz zvolyl Abrama, a viwyodlesz gy z ognya Kaldeyskich, a zdzalesz gemu Abraham. Y nalyazlesz syerce gego wverne przed sob{{ø}}, a uczinylesz s nym slyub, abi gemu dal zemy{{ø}} Ka- naneysk{{ø}}, Eteysk{{ø}}, Eveysk{{ø}} a Amo- reysk{{ø}}, a Ferezeysk{{ø}} a Iebuzeysk{{ø}} a Gerizeysk{{ø}}, abi dal plemyeuyowy gego. y spelnylesz słowa twa, bo gesz sprawyedlyvi. A wydzalesz n{{ø}}dz{{ø}} oczczow naszich w Egypcye, a volanye m ') Wypuścił: Sum xemnt autem super gradum Lentarum- gich gesz usliszal nad morzem Rudnim. A dalesz znamyona y dziwi nad Pha- raonem y nad wszitkimy slugy gego, y nad wszitkim lyudern zemye gego, yszesz uznał, ysze pisznye przecyw gym czinyly. y uczinylesz sobye gymy{{ø}}, iako y w temto dnyu. A morzesz rozdzelyl przed nymy, y przesly po po- szrzotku morza po suchoscy. ale gich przecywnyki wrzucylesz wT gl{{ø}}bokoscz, iako kamyen w wody wyelyke. A w slupye oblokovem bilesz gich vodzem przes dzen, a w slupye ognyowem przes nocz, abi sy{{ø}} gym droga ziavyala, po ktorey szły. A na gor{{ø}} Synay sst{{ø}}pyłesz z nyeba a movylesz s nymy, a dalesz 167 gym s{{ø}}di prave a zakon pra jwdi, y duchowne obiczage y przikazanya dobra. y sobot{{ø}} poswy{{ø}}czon{{ø}} ukazalesz gym, a przikazanye a duchowne obiczage y zakon przikazalesz gym przes r{{ø}}k{{ø}} Moyzesow{{ø}}, slugy twego. A chleb z nyebyos dalesz gym w gich głodzę, a vod{{ø}} viwyodlesz gym pragn{{ø}}cim s skali, a rzeklesz gym, abi wnyd{{ø}}cz y wlodn{{ø}}ly zemy{{ø}}, na i{{ø}}zesz wzwyodl r{{ø}}k{{ø}} tw{{ø}}, abi i{{ø}}{{ø}} dal gym. Ale ony y oczczowye naszi piszno czinyly przecyw tobye, a zatwardzily glovi swe, y nye sliszely przikazan twich. Y nye chcyely tobye oddany bicz, any sy{{ø}} rospomynaly na tve dziwi, geszesz gym czinyl. Y zatwardzily sszige swe, a dały s{{ø}} woły swey, abi sy{{ø}} nawrocyly k sluszbye swey s swarem. Ale ti boze, laskavi, dobrotlywi y mylosyemi, dlugomislni y wyelykego slyutowanya, nye opuscylesz gich y tedi, gedi u- czinyly sobye cyelcza przes swar (?) d{{ø}}tego, rzek{{ø}}cz: Ten gest bog twoy, gen cy{{ø}} viwyodl z Egypta. y uczinyly blyusznyenya wyelyka przecyw tobye. Ale ti prze vyelyka mylosyerdza twa nye ostavyles gych na pusczi. slup o- blokovi od nych nye odszedł przes dzen, abi ge vyodl drog{{ø}}, a slup ognyovi przes nocz, abi gym ukazowral drog{{ø}}, i{{ø}}szbi mogły gydz. A twoyT dobn duch dalesz gym, genbi ge uczil, a manni twey nye odi{{ø}}lesz gym od gich ust, a vod{{ø}} dalesz gym w pragnyenyu. XJL lyat karmylesz ge na pusczi, a wszego gym dostavalo. rucho gych nye zwyotszalo, a nogy gich nye ustali. A poddaw gym krolewstwa y lyudzi, rozdzelylesz gym lyosi. a odzerszely zemy{{ø}} Seonov{{ø}}, a zemy{{ø}} krolya Eze- bonow{{ø}}, a zemy{{ø}} Ogow{{ø}}, krolya Ba- zanskego. A sini gich rosplodzilesz iako gwyazdi na nyebye, a przewyodlesz ge do zemye, o nyeyszesz mowyl gich oczczom, abi wnyd{{ø}}cz odzerszely i{{ø}}. Y prziszly sinowye, a dzerzely i{{ø}}. a ponyzilesz przed nymy bidlycyele zemye Kanaanskey, a poddalesz w r{{ø}}k{{ø}} gich krolya gick, y lyudzi zemske, a- bi z nych uczinyly, czso gym lyubo. Y dobiły murovanich myast a dzedzin{{ø}} tuczn{{ø}}, a odzerszely domi wszego dobrego pełne, cysterni od ginich udza- lane, vynnyce, zagrodi olyvove a drzewye sczepowe vyele. a gedly a napel- nyly sy{{ø}} a roztily, y oplwytowaly bo- gaczstvem w dobrocy twey vyelykey. Y wzbudziły cy{{ø}} ku gnewu, a otst{{ø}}- pywszi ot cyebye, rzucyly twim żako- nem za swre zadki'). Proroky twe zbyty, gisz ge napomynaly, abi sy{{ø}} k tobye obrocyly. a czinyly blyusznyenya w etyka przecyw tobye. dalesz ge w r{{ø}}k{{ø}} gich nyeprzyiacyol, y n{{ø}}dzily ge A w czasu gich zam{{ø}}cenya wolały k tobye, a ti z nyeba usbszalesz ge, a podle twego wyelykego mylo- syerdza dalesz gim zbavycyele, geszbi ge zbavyly z roku gich nyeprzyiacyol. A gdisz biły oipoczin{{ø}}ly, nawrocyly sy{{ø}} zasy{{ø}}, abi uczinyly zle w vydze- nyu twem. y nyechalesz gich pod r{{ø}}- k{{ø}} gich nyeprzyiacyol, y wlodnóly gy- my. A obrocywszi sy{{ø}}, y wolały k tobye. a ti z nyeba usliszalesz ge y spro- scylesz2) ge w mylosyerdzach twich, w rozmaytich czasyech. i naoomyna- les ge, abi sy{{ø}} nawrocyly ku zakonu twemu. Ale ony pimo czinyly, a nye posłuchały twego przikazanya, a w twich s{{ø}}dzech zgrzeszily, geszto ktori czlowyek ucziny, zyw b{{ø}}dze w nych. A obrocyly k tobye piece swe, zatvar- dzily sszyio sw{{ø}}. A przedlusziles nad nymy lyata wyelyka, y napomynales ge duchem twńm przes r{{ø}}k{{ø}} prorokow twick, a nye posłuchały cyebye. y podałeś ge w moc lyuda zemskego. Ale prze twu wyelyka mylosyerdza nye dałeś gich na zagynyenye, anys gich o- puseyl. bosz ti bog wyelykego smylo- wanya, y mylosoyvi ti gesz. A tak iusz panye boze nasz, wyelyk- y sylni y groźni, ostrzegai{{ø}}cz smovi y mylosyerdza, nye odwraczay swego oblycza we wszey prąci, gesz nas poscygla, króle nasze, ksy{{ø}}sz{{ø}}ta nasza, kapłan, nasze, proroki nasze y oczce nasze, y wszitek lyud twoy ode dnyow krolya As- sura az do tego dnya. A tisz sprawye- dlywi w tem wszem, czsosz. na nas prziszlo, bosz prawd{{ø}} nam uczinyl, ale mi nyeprawyesmi czinyly. Krolyowye naszi, ksy{{ø}}sz{{ø}}ta naszi, kaplany naszi, oczczowye naszi nye pelnyly zakona twego, any dbały na twa przikazanya a swyadeczstwa i wego, geszesz swyat- czil w nych. A ony w svich dobrick krolewstwach, w dobrocy tvrey wyely- key, iószesz gim dal, a wr zemy prze- szirokey a tuczney, i{{ø}}szesz poddał gych oblyczu, nye sluszily tobye, any syó odwrocyly od swick obiczaiow psctmch. Owa, mi slugy samy twoy dzisz ge- stesmi, a zemy{{ø}}*, ;{{ø}}szesz oddal ocz- czom naszim, abi gedly ckleb y gedly wszitko dobre, a mi slugy twe bidly- mi w nyey. A gey uzitki plodz{{ø}} sy{{ø}} krolyom, geszesz nad namy postawryl prze na | sze grzecki, a panui{{ø}}nad na- Jieff szimy sziwoti y nad naszim dohltkem podle swey w oley, a w vyelykem za- nięeenyu gesmi. Przeto za ty wszi- tk; rzeczi mi czinymi slyub a zapy- szem sy{{ø}}, a to poczwyrdz{{ø}}') ksy{{ø}}- szota nasza, nauczony naszi, y kaplany naszi. X. S tick smovyecz2) biły Neemyas Phane (?) Atersata. sin Acelay, a Sede- ') Post terqa sua. 3) liberasU eos. W. ') Signant. W ’) Signatores. chias, Sarayas a Azarias, Zacharias, Ieremyas Fessur, Amarias Melchias, Ak- kus, Sebonya, Melutare, Merimut, Od- dias, Danyel, Geton, Baruch, Mozollam, Abya, Myamyn, Massya, Belga, Semeya.. tocz s{{ø}} kaplany. Potem nauczeny: Iozue sin Azariaszow, Nenuy z sinow Ennadowich, Cedmyel, y gich bracya Sechenya, Odonya, Celyta, Fa- layaya, Anan, Micha, Boob, Azbya> Zachur, Serebya, Salbanya, Odya Ba- nym. Głowi lyuda: Feros, Fermoab, Celam, Zethu, Bany, Baum, Azgag, Bebay, Adonya, Begogay, Addin, Ater, Azetia, Ażur, Adonya, Asum, Besaya, Ares, Anatot, Kabaya, Metfya, Molo- sam, Afyr, Mensabel, Sadoch, Cedna, Fellechia, Anan, Anany a, Ozee, Ama- ny, Asub, Aloes, Faletrin, Sebet, Reum a Sebna, Malchia, Etay, Anam, Anan, Melutarem, Baana'). A gyny z lyuda kaplanskego, nauczony, wrotny y spyewaczi, Natinneysci y wszitci, ktorzi syp odl{{ø}}czily z lyudu zemskego ku zakonu bożemu, gich zoili y dzewki y sinowye y wszitci, ktorzi mogły rozu myecz, slyubui{{ø}}cz za sw{{ø}} bracy{{ø}}^ elyachcyczovye gich, a gisz przicho- dzily ku slyubovanyu a ku przisy{{ø}}ga- nyu, abi chodziły w zakonye bozem, ktori bil dal wr r{{ø}}ce Moysesowye, slu- gy swego, abi czinyly a ostrzegały wszech przikazan pana boga naszego, y s{{ø}}dow gego y duchownich obicza- iow, abichom nye dawały dzewek swich lyudu zemskemu, any gich dzewek snóhycz (?) za nasze sini. A od lyu- ') Nazwy te mało zgodne z Wulgat§. du zemskego, gysz nosz{{ø}} przedayne rzeczi y wszego ku poszitku w dzen sobotni, abi przedavaly: nye przygy- maymi od nych w sobot{{ø}} a w dzen poswy{{ø}}tni. A opuszczani syodme lyato a z długów upomynanya wszelkey r{{ø}}- ki. A ustanowmi nad sob{{ø}} przikazanye, abi z nas kaszdi dal trzecyzn{{ø}} szely{{ø}}gow na każde lyato ku dzalu pana boga naszego, a ku chlebom ob- yetnim a ku obyecye vyeczerzney w kalendi, w soboti a w sławne swy{{ø}}ta, w poswy{{ø}}cenya, a za grzech, abi proszono bilo za Israhela y ku wszitkey potrzebye domu boga naszego. Prze gesmi lyoj si rzucyly myedzi kapłani a nauczonimy y myedzi lyudern na obyet{{ø}} drewn{{ø}}, abi bila noszona do domu pana boga naszego, po domyech naszick oczczow, w czasu od czasów lyata asz do roka, abi gorzała na ołtarzu pana boga naszego, iako pysa- no w zakonye Moysesowye. abickom przinyesly pyrve uzitki zemye naszey y pyrwe uzitky ovocza wszelkego drzewa, od roka do roka, do domu bożego. Y pyrworodzonce naszick sinow y dobitka naszego, iako pysano w zakonye, a pyrworodzone z volow naszich y z owyecz naszick, abi biły offyerowani w domu pana boga naszego kapłanom ktorzi przislugui{{ø}} w domu pana boga naszego. Y pyrwe uzitki karmy naszich y pyrcya naszego, a ovocza ze wszelkego drzewa y z wynnycz y z o- leia przinyesyemi kapłanom do koscyola boga naszego, dzesy{{ø}}t{{ø}} cz{{ø}}scz u- zitkow naszich zemye naszey nauczo- nim. Bo nauczeny dzesy{{ø}}tki b{{ø}}d{{ø}} bracz ze wszech myast naszey roboti. Y b{{ø}}- dze kapłan, sin Aaronow, z nauczoni- my w dzesy{{ø}}cynach nauczonich, a nauczony b{{ø}}d{{ø}} ofyerovacz dzesy{{ø}}t{{ø}} cz{{ø}}scz dzesy{{ø}}tka swego do domu boga naszego do pokladnyce domu skarbnego. Bo do tey schroni snyos{{ø}} sinowye i- srahelsci a sinowye Levy pyrve uzitki se zbosza, z vyna y z oleiu, a tu b{{ø}}- d{{ø}} ss{{ø}}di poswy{{ø}}czone y kaplany y spyewaci y wrotny y nauczony y slugy, a nye opuszczimi domu boga naszego. XI. ./V bidlyly ksy{{ø}}sz{{ø}}ta lyuda w Ierusalemye, y szlyachcyci przes lyosu po- szrzod lyudzi przebiwaly. a przeto gyni lyud rzucyly lyos, abi wibraly gedn{{ø}} cz{{ø}}scz z dzesy{{ø}}cy, gysz bi myely bidlycz w Ierusalemye, w myescye swy{{ø}}tem, bo myasto prozno bilo, ale dzewy{{ø}}cz cz{{ø}}scy lyuda w gynich myescyech. Y pożegnał lyud wszitkim tym m{{ø}}zom, gysz z dobrey woley poddały, abi bidlyly w Ierusalemye. A tocz s{{ø}} ksy{{ø}}sz{{ø}}ta włoscy, gysz przebiwaly w Ierusalem y w myescyech Iuda. A bidlyl kaszdi na swem gymyenyu w swich myescyech israhelskich, kaplany, nauczeny, Natinneysci y sinowye slug Salomonovich. A w Ierusalem bidlyly z sinow Iuda a s sinow Benya- myn. s sinow Iuda: Achayas sin A- ziamow, sina Zacliarzova, sina Ama- riasowa, sina Zafacyova, sina Amaly- ceowa. s sinow Farezovich Amazias, sin Baruckow, sin Kalozay, sin Ozia, sin Adaya, sin Iozaril...[| Tu kart 10 wydartych. EZDRASZ II.’ 168 ...tego, gen gest w Ierusalem. A ia kroi Darius przepylnyem ustauil podle tego, abi sy{{ø}} dało (działo?). vn. Tedi Sizennes, podkrole Koeles w Syry* a w Fenyci a w Satrabusanes, y towarzisze gego napelnyly to, czsosz bilo ot krolya Dariasza* ugednano, a pylny biły dzala poswy{{ø}}tnego, sna- dnye pomagai{{ø}}cz starostami zidowskim, ksy{{ø}}sz{{ø}}tom Syrskim. y pospyeszala sy{{ø}} swy{{ø}}ta dzala proroczstwem Aggeasza a Zachariasza prorokow. Y dokonały s{{ø}} wszitko przes przikazanye pana boga israhelskego a z radi Cyra a Daria a Artaxersa, krolyow perskich. Y dokonał sy{{ø}} dom nasz we trsyech a we dwudzestu dny myesy{{ø}}cza brzeznya2), sodmego lyata Dariasa krolya. A uczinyly sinowye israhelsci, kaplany y nauczeny y gyny, gisz biły z i{{ø}}czstwa przisly a k nym sy{{ø}} przigednaly, podle tego iakoz pysano w ksy{{ø}}gach Moy- zesovich. Y ofyerowaly na poswy{{ø}}ce- nye koscyola bożego bikow sto, skopów dwyescye, a baranow cztirzi sta, kozlow za grzechi wszego Israhela dwa- ■) Ta księga Ezdrasza liga, albo jak ją inni nazywają., Illcia, należy do części Pisma św. niekanonicznych, i nie ma jéj w edycyaeh Wulgaty. 5) W hebrajskim miesiąc Adar. naczcye, podle lyczbi pokolenya israhelskego. Y stały kaplany y nauczeny, odzeny s{{ø}}cz w byala rucha, kaszdi w swem pokolenyu, nad dzali pana boga israhelskego, podle tego iakosz pysano w ksy{{ø}}gach Moyzesowich. a wrotny u kazdich dzwyrzi. A uczinyly synowye israhelsci s timy, gisz biły z i{{ø}}czstwa przisly, to yste Prziscye panu, czwarti naczcye dzen myesy{{ø}}cza pyrwego, gdi sy{{ø}} poswy{{ø}}cyly kaplany y nauczony. Ale wszitci sinowye i{{ø}}czstwa nye* pospołu poswy{{ø}}ceny. bo nauczeny wszitci pospołu poswy{{ø}}ceny s{{ø}}. Potem wszitci sinowye i{{ø}}czstwa o- byatowaly Prziscye y bracy swey kapłanom y samy sobye. Y gedly sinowye israhelsci, gisz biły z i{{ø}}czstwa prziszly, y wszitci gisz biły ostały wszi- tkich nyegodnich narodow zemskich, naslyadui{{ø}}cz pana, y slauily dzen sławni przesnyczni za syedm dny, godu- i{{ø}}cz w vydzenyu bozem, gen przemye- nyl rad{{ø}} krolya asyrskego nad nymy, abi posylyl gich r{{ø}}k{{ø}} ku dzalu pana boga israhelskego. ') A potem, gdi krolyowal Artaxerses kroi perski, przist{{ø}}pyl przeden Ezdras, ■) W przekładzie Leopolity i Budnego, z którymi tę księgę porównywam, nie mając jéj w łacińskiej Wnlga- cie: w tćm już miejscu poczyna się rozdział “V III. sin Azarl isow, sina Elchie, sina Salomee, sina Adduch, sina Achytobowa, sina Amery, sina Azari, sina Bocce, sina Abyzae, sina Fineesowa, sina E- leazarova, sina Aaronoua pyrwego kapłana. Ten Ezdras przyial z Babylona, a bil m{{ø}}drzecz a nauczeni w zakonye Moyzesowye, gen dan od boga Israhelowy, mowycz y czinycz. A dal gemu kroi slaw{{ø}}, ysze nalyazl j myloscz przed gego oblyczim we wszem dostogenstwye yw szodlyvosci. Y vigely pospołu s nym z sinow israhelskich y s kapłanów y z nauczonich y z swy{{ø}}tich spyewakow koscyelnich y wrotnich y slug koscyola Ierusalem- skego, lyata sy odm ego krolyowanya Artaxersa, w py{{ø}}tem myesybczu. to bilo syodme lyato krolyowanya gego. Wiszedszi z Babylona onowye') myesy{{ø}}cza py{{ø}}tego, przygely do Ierusalem podle przikazanya gego, maięcz po- spyech tey drogy ot samego boga. Bo Ezdras bil w tem odzerszal wyelyku boiazn, abi nyczego nye opuscyl tego, czsosz bilo z zakona bożego a przikazanya, a ucz{{ø}}cz wszego Israhela wszey sprawyedlywosci y sodu. Potem przi- stopywszi cy, gysz pysaly napysanye krolya Artaxersa, dodały tego napysa- nya Ezdrasowy, gesz gemu ot krolya Artaxersa bilo dano. kaplanowy a my- strzoui w pyszmye zakona bożego, a to sy{{ø}} tak vilycza: VIII.2) ICrol Artaxerses Ezdrasoui, kaplano- ') U Leopolity i Budnego taki^ na nowie miesiące! *) Leopolira i Budny żsanego rozdziału tu nie poczynają. wy a mystrzovy zakona bożego, zba- wyenye wskazuge. Ia marni a cyelestn; za otplati przis{{ø}}dza:ó, przikazalem gym gysz z{{ø}}dlywoscz z narodu zido- wskego swó dobr{{ø}} voly{{ø}}, y s kapłanów y z nauczonich, gisz s{{ø}} w mem krolewstwye*), abi s tob{{ø}} szły do Ierusalem. Przeto acz szodai* * ktorzi s tob{{ø}} gidz, syd{{ø}}cz sy{{ø}} w gromad{{ø}}, gydz- cyesz, takosz sy{{ø}} gest mnye y mim syedmy przyiaeyelyom zlyubylo. abi navyedzily, gysz cziny{{ø}} po z;dowsku a po ierusalemsku, pełny{{ø}}cz iako masz w zakonye bozem popysano. Acz nyo- só dari panu bogu israhelskemu, gesz- tosm ia obyatowal y przyiacyele Ie- rusalema. a wszitko złoto y srzebro, ktorez bodze nalezono w kraiu baby- lonskem, panu do Ierusalem, y s tim, gesz gest dano za zdrowye tego lyuda, acz gest wszitko nyesyouo do koscyola bożego, gen gest w Ierusalem. Abi to złoto y srzebro bilo sebrano na bicech y na skopoch y na baranoch y na kozlech, y to czsosz k temu przi- slusza ku kupowanyu, abi ofyerowaly obyati panu na ołtarzu boga swego, gen gest w Ierusalem. A wszitko, czsoz- koly b{{ø}}dzesz cbcecz s tw{{ø}} bracy{{ø}}> u- dzalaoz zlotem y srzebrem, konay wolnye pudle przikazanya pana boga twego. A poswyoczone ss{{ø}}di, gez s{{ø}} tobye oddani ku potrzebye domu bo- zego, gen gest w Ierusalem, a gyne reczi*, ktorekoly b{{ø}}d{{ø}} tobye pomoczni ku dzalu koscyola boga twego, dasz *) Tak to wszystko w kodexie szaroLzpatackim: seac widocznie zepsuty. s krolyovi komori. A czsoz b{{ø}}dzesz 170 chcecz dzalacz s tw{{ø}} bracy{{ø}} zlotem y srzebrem, konay podle woley bozey. A ia zayste krol Artaxerses przikazalem stroszom mich skarbów w Syn/ a w Feny ci, abi o czemkoly b{{ø}}dze py- sacz Ezdras, kapłan a uczicyel zakona bożego, s pylnoscy{{ø}} abi gemu bilo dano az do sta lybr srzebra, a takez złota , a zbosza sto maldrow, a wyna dzbanów sto, a gyne wszitki potrzebi przes lyczbi. Wszitki rzeczi podle zakona bożego abiscye dały bogu na- visszemu, abi snad nye powstał gego gnyew w krolewTstwye krolyowye y sina gego y sinow sina gego. A wam przikazui{{ø}}, abi ode wrszeck kapłanów y nauczonich y swy{{ø}}tich spyewakow y ot slug koscyelnick y pysarzow koscyola tego nyszadney byernye any ktorick poplatkow od nyck poz{{ø}}da- ly, any zadney moci any prawa k temu myely. A ti takez Ezdraszu podle m{{ø}}droscy bozey ustawr s{{ø}}dze a z woły one we wszey Syn/ y wFenyci, a wszitki, ktorzi zakon boga twego zna- i{{ø}}, uczi, ysze ktorzibikoly przest{{ø}}pyly zakon, abi biły pylnye karany albo smyercy{{ø}}, albo m{{ø}}kamy, albo takez pyeny{{ø}}dmy* t{{ø}} pokut{{ø}}, albo zapędzę nym. Y rzeki Ezdras m{{ø}}drzecz: Pożegnani pan bog oczczow naszich, gen dal woly{{ø}} t{{ø}} w syerce krolyowo, ckcz{{ø}}cz obiasznycz dom swoy, gen gest w Ierusalem, y mnye poczcyl przed oblyczim krolyowim y radi y przyia- cyelow gego, y przed timy, gysz wpo- stawczoch ckodz{{ø}}. A iacyem bil u- stawyczen na swem u m y e s pomocz{{ø}} pana boga mego, y sebralem k sobye m{{ø}}sze ze wszego Israkela, abi se mn{{ø}} pospołu szły. A cy biły włodarzmy sswich włoscy a podle ksy{{ø}}stwa roz- dzalow gick, gisz se mn{{ø}} wiszly z Babylona za krolyowanya Artaxersa krolya: S sinow Farezowich Gersonyus. Z sinow Syemarutouich Amenyus. Z sinow Dauidouich Akkus, sin Secelye. Z sinow Faresouich Zacharz, a s nym sy{{ø}} wrocyly py{{ø}}czdzesy{{ø}}t a sto mężów. Z sinow wódźcie* moabylyonske- go Zaraey, a s nym m{{ø}}zow dwye scye a py{{ø}}czdzesy{{ø}}t. Z sinow Zackuesouich Ieconias zechekkow (?), a s nym mężów CC a L. Z sinow Salomasiaso- wick Gotkolya a s nym m{{ø}}zow LXX. Z sinow Safasiasouick Azarias Mycke- ly, a s nym m{{ø}}zow LXXX. Z sinow Iobadiasouick Gezely, a s nym m{{ø}}zow CC XII. Z sinow Banie Salynock, sin Iozapkiasow, a s nym LX a sto mężów. Z sinow Beerouick Zackarz, sin Bebaiow, a s nym m{{ø}}zow CC a VIII. Z sinow Aziockiotannes Ackarie, a s nym m{{ø}}zow sto a X. Z sinow Adoni- kam, z nyck poslednyck, a ta s{{ø}} gy- myona gick: Eiyfalan sin Gebelow, a Semey as, a s nym m{{ø}}zow LXX. Y zgromadziłem ge k rzece, gesz slowye Tkia, a tusmi sy{{ø}} stanowyly trsy dny, y seznalem‘) ge. A z sinow kapłan- skick y nauczonick nye naiyazlem tu. Y posiałem ku Eleazarowy a ku Te- lom, a Masmam a Maloban, a Ewaten aSemea, a Ioribum, Natkan, Ennagan, ') Budny: policzyłem je. Zacharia a Mosollamin, gee (?) wodzce y umyale. Y rzekłem gym, abi prziszly ku Luddeoui'), gen bil podle myasta skarbnego, a przikazalem gym, abi rzekły Luddeowy y bracy gego y tim, gisz biły w skarbnyci, abi ge nam posiały, giszbi kapłaństwa poziwaly w domu pana naszego. Y prziwyedly nam podle r{{ø}}ki moczney pana boga naszego m{{ø}}ze umyale: Z sinow Mooly, sina Lenina, sina Israhelowa, Sebebiama a sini y bracy{{ø}}, gichze bilo XVIII Asbyam a Amum z sinow Cananey, a sinowye gich m{{ø}}zow XX. A s tich, gisz w koscyele sluszily, geszto oddal Dauid, y oni ksy{{ø}}sz{{ø}}ta ku pomoci na- uczonim, gisz w koscyele sluszily, CC a XX. wszech gymyona znamyona- n a s{{ø}} w pyszmye. A tu gesm slyubyl post s mlodzenci w oblyczu bozem, abich uprosyl od nyego dobr{{ø}} drog{{ø}} nam y tim, gisz s namy biły z sinow y z dobitcz{{ø}}t, prze zalozon{{ø}} nyeprzy- iazn. Bom sy{{ø}} sromal prosycz u krolya geszczczow y pyeszich ku przes- pyecznemu przevodu przecyw naszim przecywnykom. Bosmi biły rzekły kro- lyoui, ez* moc boża b{{ø}}dze s timy, ktorzi go szukai{{ø}} ve wszelkem uczinku. A potemsmi sy{{ø}} modlyly panu bogu naszemu, prze geszesmi gy myely my- loscywego a spogeuysmi z bogem naszim. Y odl{{ø}}czilem z wlodarzow po- spolytego lyfujda a s kapłanów koscyelnick m{{ø}}zow XII, a Serebyama a Asa- myama, a s nyma z bracyey gich m{{ø}}- zow X. Y odwazilem gym srzebra y złota, y ss{{ø}}di kaplanske domu pana boga naszego, gesz bil dal kroi y rączce gego y ksy{{ø}}sz{{ø}}ta y wszitek Israkel. A kdiszem odvazil, oddałem srzebra py{{ø}}czdzesy{{ø}}t a sto lybr, a złota sto lybr, a ss{{ø}}dow zlotick syedmkrocz dwadzescya, a ss{{ø}}dow mosy{{ø}}znich z dobrego kowu, lscz{{ø}}ce gesz sy{{ø}} 1 scza- 1 i iako złoto, XII. Y rzekłem gym: Y wascye swy{{ø}}cy bogu y ti ss{{ø}}di s{{ø}} swy{{ø}}- te, a złoto i srzebro oddano panu bogu oczczow naszich. Czuycye a ostrze- gaycye, doi{{ø}}d nye dacye włodarzom, sebranyu a kapłanom y uczonim y ksy{{ø}}sz{{ø}}tom myast israhelskick w Ierusalem do komori boga naszego. A cy, ktorzi biły przii{{ø}}ly złoto y srzebro a ss{{ø}}di, kaplany y nauczeny, gisz biły w Ierusalem, wnyesly do koscyola bożego. Y ruszilysmi sy{{ø}} ot rzeki Tkia drugego naczcye dnya myesy{{ø}}cza pyr- 171 wego, aszmi y weszły do Ierusalem. A gdisz sy{{ø}} skonał trzecy dzen, potem czvartego dnya przevazono srzebro y złoto, a oddano do domu pana boga naszego Marimotoui kaplanowy, sinu Iori, a s nym bil Eleazar, sin Fi- neesow. Y bil s nyma Iosabdus, sin Iesusow, a Medias, Banny sin nauczonego, przi lyczbye a przi wadze wszel- key. Y popysal gest raga* tego zboza w t{{ø}}z godzin{{ø}}. A ktorzi biły przisly z i{{ø}}czstwa, ofyerowaly obyet{{ø}} panu bogu israkelskemu, bikow XII za wszitek Israhel, skopow sescz a osmdze- sy{{ø}}t, baranow LXXII, a za zbawyenye swich dusz i krów XII, wszitko ku sluszbye bozey. Y przecztly przi- ') Budny: do Addeusza, Leopol.: do Loddea. kazanye krolyowo starostam krolyovim y podkrolym Koeles Syrskim y Fe- nyczskim, y zlyczily *) lyud zidowski y koscyol bozi. A gdisz sy{{ø}} ti rzeczi do- konak, przist{{ø}}pyly ku mnye włodarze lyuda bożego, rzek{{ø}}cz: Gescye rod i- srahelow y ksy{{ø}}sz{{ø}}ta y kaplany y nauczony, ycy z ukraynyey naród, y narodowye zemści nye odl{{ø}}czicye (?) sy{{ø}} od nyeczistoti Kananeyskey a Ethey- skey a Ferezeyskey a Iebuzeyskey a Moabitskey a Egypskey a Ydumeyskey. bo sy{{ø}} spoymaly z gich dzewkamy, samy y gich sinowye. a tak zmyesza- no syemy{{ø}} swy{{ø}}te s czudzim rodem zemskym, y biły ucz{{ø}}stny tego grzechu włodarze y starosti, ot pocz{{ø}}tka tego krolewstwa. A r{{ø}}cze, iakom to usliszal, rozdarłem swe odzenye na so- bye y poswy{{ø}}tn{{ø}} sukny{{ø}}. a rw{{ø}} włosy swe głowi y brodi, syedz{{ø}}cz w za- loscy a w truchle. Y seszly sy{{ø}} ku mnye cy, ktorzi tedi ruszały sy{{ø}} slo- vem pana boga israhelskego, uslisza- wszi, isz ia placz{{ø}} na t{{ø}} zloscz. A sye- dzalem t r u c h 1 e n az do wyeczerzney obyati. A wstaw ot postu, mai{{ø}}cz rucho rozdarte y swy{{ø}}t{{ø}} sukny{{ø}}, pokly{{ø}}kl a rospostarw r{{ø}}ce ku panu, rzekłem: Panye, poganyon gesm y zaganbyon przed twim oblyczim, bo grzechi nasze rozmnozoni s{{ø}} na nasze glovi, a zloscy nasze powiszili sy{{ø}} az do nyeba, ot czasów naszick oczczow gesmi w vyelykem grzeszę az do dnya tego. A prze grzecki nasze y naszick ocz- czow' poddanysmi z bracy{{ø}} nasz{{ø}} y z naszimy kapłani y z kroimy naszey zemye w myecz a w i{{ø}}czstwo a w oblu- pyenye s poganyenym az do dziszey- szego dnya. A nynye kilkę gest to, geszto sy{{ø}} nam przigodzilo, ale mylosyerdze ot cyebye wichadza, panye boze. Ostaw nam korzeń a gymy{{ø}} w myescye poswy{{ø}}czowanya twego. Odgrodź sw{{ø}} swyatloscz nasz{{ø}}* w twem domu panye boze nasz, [ a day nam pokarm w czasu roboti naszey. A gdisz gesczesmi sluszily, nye gesmi opuscze- ny ot pana boga naszego, ale ustauil nas w myloscy, zrz{{ø}}dziw nam króle perske, abi nam dały pokarm, a osla- uicz koscyol pana boga naszego, a o- prauicz opuscyale domi Syonske, a dacz nam ustauiczstwo w Iudei a w Ierusalem. A nynye czso otpowyemi tobye, panye, mai{{ø}}c ti rzeczi? bosmi przest{{ø}}pyly twe przykazanye, gezesz dal w r{{ø}}ce twich slug prorokow, rzek{{ø}}cz, isze zemya, w ny{{ø}}zescye weszły, abiscye wladn{{ø}}ly dzedziczstwem gego*, zemya pokalyona gest nyeczistotamy cziudzokraynow zemye, a nyeczistot{{ø}} gick napelnyly i{{ø}} wszey nyeczistoti swey*. Przeto swick dzewek nye skladaycye s gick sini, a gick dzewek nye poymuycye swim sinom, a nye szukaycye myru s nymy myecz po wszitki czasi, abiscye rozmogszi sy{{ø}}, pozi- waly nalepszich uzitkow tey zemye, a dzedziczstwo rozdzelcye medzi swe sini az na wyeki. A wszitko zle, czso sy{{ø}} nam przigadza, to wszitko prze nasze zle czini y prze nasze wyelyke gzechi. A tisz nam zostauil taki ko- >) Budny: zacnie uczcili. Leop. mieli we czci. rzen, a mis mi sy{{ø}} lepak nawrocyly ku przest{{ø}}powanyu twich zakonnick usta- wyenyack*, przimyeszai{{ø}}cz sy{{ø}} ku nye- czistocye czudzego rodu, lyudzem zemye tey. Wszako gnyewai{{ø}}cz sy{{ø}} na nye, ckcesz nasz zatracziez, abi nye ostał korzeń any gymy{{ø}} nasze. Panye boze israhelski, prawdziui gesz ti, bo zostawyon gest korzeń nasz az do dzi- syego dnya. Tocz gesczesmi przed twim oblyczim, s{{ø}}cz w naszich nyepravo- scyack. ale iusz nye siu sze nam w tem daley stacz przed tob{{ø}}. A gdisz tak lesz{{ø}}cz na zemy, scy{{ø}}gn{{ø}}1 sy{{ø}} przed bozim koscyolem Ezdras, modlyl sy{{ø}}, s płaczem ty rzeczi mowyl: sebral sy{{ø}} k nyemu z Ierusalem wyelyki zbór m{{ø}}zow y zon, mlodzenczow y m 1 o- d z e n y c z. bo bil wyelyki plącz w tem sebranyu. Tedi zawolaw Iakonyas Zee- ly*- z sinow israkelskich, rzeki ku Ezdrasowy : Mismi przecyw panu zgrzeszily, spoymawszi sobye w małżeństwo zoni czudzego rodu, s poganow tey zemye. a ta vyna gest na wrszem Israhelu. A przeto w tick rzeczack b{{ø}}dz prawro przisy{{ø}}zne przed bogem, abi kozdi zagnał sw{{ø}} zon{{ø}}, które s{{ø}} czu- dzokrayne, y z gich sini, iako przika- zano tobye ot starszich, podle zakona bożego. Przeto wstaw, zrzędzisz, bo k tobye przislusza ta rzecz, a mi s tob{{ø}} b{{ø}}dzemi czinycz m{{ø}}znye. Tedi wstaw Ezdras, zaprzisy{{ø}}sze ksy{{ø}}sz{{ø}}ta kapłańska y nauczone y w*szitek israhelski lyud, wszitko podle tego czinycz. y przisy{{ø}}gly s{{ø}}{{ø}}. Tedi wstaw Ezdras, winydze s przi- strzeszo* koscyelnego, y wszedł do po- koia łona J sona, sina Nasaby. Tu b{{ø}}- 172 d{{ø}}cz goscyem, nye ukuszal chleba any sy{{ø}} vodi napyl prze grzecki lyuczske. Zatym bilo viwolano po wszemu Zi- dowstwu y w Ierusalem, abi wszitci, giz prziszly z i{{ø}}czstwa, brały sy{{ø}} do Ierusalem, a ktorikolybi nye prziszedl we dwu albo we trsyech dnyoch, podle s{{ø}}du tick starczow gisz syedzó na s{{ø}}dze, abi gemu pobrały gego nabitek, a sam abi bil wypowyedzan s pospólstwa lyuda, gensze gest z i{{ø}}czstwa prziszedl. Y sebraly sy{{ø}} wszitci, gisz biły s pokolenya Iudoua a Benyamy- nowa, we trsyech dnyock do Ierusalem , to gest myesy{{ø}}cza dzewy{{ø}}tego dnya XX. Y syedzalo wszitko sebra- nye na myesczczu koscyekiem, trz{{ø}}- s{{ø}}cz sy{{ø}} przed zym{{ø}}. Tedi powstaw Ezdras, powye gym: Wiscye nyepra- wye uczinyly, sloziwszi sy{{ø}} w małżeństwo z zonamy czudzego rodu, abiscye przidaly na grzecki israkelske. A iusz sy{{ø}} prziznaycye w swey wynye, a day- cye wyelebnoscz panu bogu oczczow naszich. Napelncye woly{{ø}} gego, a ot- st{{ø}}pcye ot poganow tey zemye a ot zon czudzego pokolenya. Y wzvolalo wszitko sebranye wyelykim głosem, rzek{{ø}}cz: Iakosz rzeki, tak uczinymi. Ale isze gest sebranye wyelyke lyuda, a czas zimni gest, a nye mozem mi (?) nyedostateczny dostacz'), a ten uzitek ') Tn coś zepsutego. LeopoL: że nie możemy na dworze stać. 7b , nye moze syó skonacz w genem dnyu any we dwu, bosmi w* tem wyele zgrzeszily: nyechacz stan{{ø}} wodzowye wszego sebranya y wszitci, gisz s namy bidlyó, a kilkokoly gich ma u syebye zon czudzego rodu, acz przid{{ø}} w usta- wyonem czasu ze wszelkego myasta, kaplany y s{{ø}}dze, doi{{ø}}d nye ukrocz{{ø}} gnyewu bożego prze tak{{ø}} rzecz. Tedi Ionatas, siu Ezelowr, a Ozias Thetam* przigely* podle tich slow, a Bozara- mus a Leuys a Satheus przipomagaly gym. A na tem wszem ostały wszitci, ktorzi biły z i{{ø}}czstwra. Y vibral sobye Ezdras kapłan m{{ø}}ze ksy{{ø}}sz{{ø}}ta wTyely- ka z gich oczczow, podle gymyon. y ssadzily sy{{ø}} spolu na now myesy{{ø}}cza dzesy{{ø}}tego, chcz{{ø}}cz pogednacz tey rzeczi, y konano o m{{ø}}zoch, gysz myely zoni czudzego rodu, az do nowa pyrwego myesy{{ø}}cza. Y nalezeny s{{ø}} s kapłanów, gysz sy{{ø}} smyesyly a myely zoni czudzego rodu, z sinow Iesusouich sina IozedechowTa, a z bracyey gego; Mazias a Elyzerus a Ioribus a Ioiade- us. Y dały swoy r{{ø}}ce Ezdrasowy na tem, abi zap{{ø}}dzily ot syebye swe zoni, a takesz abi offyerownly w modle- bny z swego nyewyadomya skopi_ A z sinow Semerouich : Mazeas a Esses a Iokelech a Azarias. a z sinow Fo- sore: Lyomasias, Yzmahelis a Nata- nee, Nysy{{ø}}*, Geddus, a Talsas. a z nauczonich : Io zabdus a Semeis a Ak' | kus a Kalyus a Fokreas a Koluas a He- lyonas. a s poswy{{ø}}tnich spyewakow Elyazub, Zakkurus. a z wrotnich Sal- lymus a Kolbanes. A z Israhela, z si now Forkosi: JRemias a Ieddias, Melchias a Mychelus, Eleazarus, Iemebyas, Bannas. A z sinow Iolanowich: Ma- chanias, Zacharias, Iezelis, Iobdius, E- rimoth, Elyas. A z sinow Zadonouich: Eliadas, Elyasumus, Othias, Iarimoth, Zabdis, Tebeias. A z sinow Bebezouich: Iohauues, Amanyas, Zabdias, Emetis. A z sinow Banyn: Ollamus, Maluchus, Ieddes, Tazub, Asabus, Ierimoth. A z sinow Abdimowich: Nachus, Moosi, Ka- lemus, Baanas, Bazeas, Mathatias, Be- seel, Bonnus, Manases. A z sinow Y- mar: Nomas, Afeas, Melchias, Sameas, Symon, Benyamyn, Malchus, Manas. A z sinow Azom: Karraneus, Machitias, Bannus, Elyfalach, Manasses, Semey. A z sinow Banny: Ieremyas, Moodias, Abramus, Iohel, Baneas, Felyas, Ionas, Marimoth, Elyasib, Mathaneus, Elya- sis, Osias, Diolus, Samedius, Sinibris, Iozephus. A z sinow Nobey: Ydelus, Matatias, Sabadias, Zecheda, Sedim, Iessei, Baneas. Wszitci cy biły sobye spoymowaly zoni czudzey k(r)ayni. Y puscyly ge ot syebye z gich sini. Y przebiwaly kaplany y nauczony a gisz biły z Israhela, w Ierusalem a we wszey włoscy spolu na now myesy{{ø}}cza syo- dmego. Y biły sinowye israhelsci w swich przebitcech, a sebrawszi wszitko sebranye spolu na syedlysko') ot wschodu sluncza swy{{ø}}tey broni: y rzekły Ezdrze, byskupowy uczonemu w pysmye, abi przinyosl zakon Moysze- sow, gen widan ot pana boga Israhe- lowy. Y przinyozl Ezdras byskup za- ■) Budny: na plac przed kościołem od wschodu słońca. kon przed wszitko sebranye gich, ot m{{ø}}sza az do zoni, y wszitkim kapłanom, abi sliszely zakon na uowye myesy{{ø}}cza syodmego. Y czedl na syedly- sku, gesz gest przed swy{{ø}}t{{ø}} bron{{ø}} ko- scyeln{{ø}}, ot pyrwey swyatloscy az do wyeczora, przed m{{ø}}szmy y zonamy. A przidaly wszitci sw{{ø}} misi ku zakonu. Y stal Ezdras, kapłan y uezicyel zakona, na stolczu drzewyanem, gen bil k temu udzalan. A stały przi nyem: Mathatias, Samus Ananias, Azarias, Y- rias, Ezechias, Balsamus na prauici. A na leuici: Phaldeus, Mysael, Malachias, Abuchas, Sabus, Nabadias, Zacharias. A wz{{ø}}w Ezdras ksy{{ø}}gy przed wszitkim sebranym, bo syedzal nad gyne w slawye, w vydzenyu wszego lyuda, a gdisz otworzi zakon: wszitci pro- scye stały. Y pochwały Ezdras pana bogo* nawiszszego, boga zast{{ø}}pow wszechmog{{ø}}cego. Y otpowye wszitek lyud: Amen. A podnyosszi wzgor{{ø}} r{{ø}}- ce, padły na zemy{{ø}}, klanyai{{ø}}cz sy{{ø}} bogu. Y przikazal Ezdras, abi cztly zakon Iezus, a Bananeus a Sarabyas, a Iadinus a Akkubus, a -Sabateus a Kalites, a Azarias a Iaradus, a Ana- 1731 nyas a Sibias nauczony, gisz uczily lyud zakonu bożemu, a w tem sebranyu zakon bozi cztly, a przekładały kaszdi ty iste, giz rozumyely ezcye- nyu. Y powye Acharaces Ezdre, by- skupowy uczicyelyowy, a nauczonim, gysz uczily sebranye, rzek{{ø}}cz: Dzen ten swy{{ø}}ti gest panu. A ony wszitci płakały, kaszdi usliszaw zakon. Y rzeki Ezdras k nym: Rozid{{ø}}cz sy{{ø}}, gedz- cyesz natucznyeysze wszelke rzeczi, a pycye (pijcie) naslotsze, a poslycye dari tim, gisz nye mai{{ø}}. bocz ten dzen swy{{ø}}- ti bogu. A nye b{{ø}}dzcye sm{{ø}}tny, bocz pan wzwyelby was. A nauczony wolały iawnye wszemu lyudu, rzek{{ø}}cz: Dzen ten swy{{ø}}ti gest, nye b{{ø}}czcye sm{{ø}}tny. Y oteszly wszitci gescz a pycz y godowacz, a dacz dari tim, ktorzi nye myely, abi takesz godowaly, bo biły wyelebnye powiszeny slovi, gimysz biły nauczeny. Y sebraly sy{{ø}}) wszitci do Ierusalem, abi slawyly wyesyele, podle swyadeczstwa pana boga israhelskego. Poczinai{{ø}} sy{{ø}} ksy{{ø}}gy Tobyasowi. TOBIASZ. Capitula pyrua. ') obyas s pokolenya a z myasta Neptalymowa, (gesz le- zi nad galyleysk{{ø}} wloscy{{ø}} nad tymy myesczcy Naa- zon, /s/ stron drogy, iasz wyedze na zapad sluncza, na lewy e mai{{ø}}cz myasto Sefet). A gdisz ten m{{ø}}sz bozi Tobyas bil i{{ø}}t we dnyoch Sal- manazara, krolya Asyrskego, a wsza- koz tak s{{ø}}c w i{{ø}}czstwye, przeto drogy prawdi nye opuscyl. Ale czsokoly myecz mogl, na kaszdi dzen spolu i{{ø}}- tim bracy, gisz z gego rodu biły, wspomagał. A kakokoly z rodit Neptaly- mova wszech namlodszi bil, wszako sy{{ø}} przeto nyczs dzecynskicli rzeczi nye dzerszal. Bo gdi wszitci ku cyel- czom zlotim chodziły, gesz bil Iero- boam krol uczinyl: on sam wszitkich gynich sy{{ø}} wyarui{{ø}}cz, chodził do Ierusalem ku koscyolu bożemu, a tam sy{{ø}} modlyl panu bogu israhelskemu, a wszitki urodi a dzesy{{ø}}tki swe pyrwe wyernye offeroval bogu, tak isze trzecyego lyata rozmaytim ubogym y goscyem y swim 0) wszitk{{ø}} dzesy{{ø}}cyn{{ø}} rozdawał. Ty y gine rzeczi k tim podobne podle zakona boga nyebyeskego, gescze dzecy{{ø}}cyem s{{ø}}cz, zackovaval. Ale gdi ku m{{ø}}skim lyatom prziszedl, poi{{ø}}1 sobye zon{{ø}} s swego pokolenya, gy- myenyem Ann{{ø}}. y urodził z nyey sina, gemu gymy{{ø}} zdzal Tobyas, gegosz z gego dzecynstwa boga sy{{ø}} u- czil bacz a wzdz er szecz sy{{ø}} ot wszelkego grzecha. A gdisz potem w swem wy{{ø}}zenyu bil prziszedl s sw{{ø}} zon{{ø}} y s swim sinem | do myasta Ny- nywe se wszim swim pokolenym: wszitci gedly zapowyedzane karmye po- ganske, geno on sam ostrzegał dusze swey, a nygdi syebye nye pokalyal w pokarmyech gich, przeto ysze pamy{{ø}}- tal pana swim syercem wszitkim. Y dal mu bog myloscz w oblyczu krolya Sal- manazara, takesz mu dal mocz, dok{{ø}}d- bi koly chcyal gydz, mai{{ø}}cz volenstwo, abi czinyl czsobi kole chcyal. Przeto chodził na wszą ki dzen, nawyedza- i{{ø}}cz wszitki ti, gisz w i{{ø}}czstwye biły, davai{{ø}}cz gym napomynanya zbawye- nya. A gdisz przidze do Rages, myasta Medzskego, mai{{ø}}cz s sob{{ø}} dzesy{{ø}}cz lyber srzebra, gesz mu bil czcy{{ø}}{{ø}}‘) kroi dal, a bil s nym vyelyki zast{{ø}}p z gego rodu: wydz{{ø}}cz genego gymye- nyem Gabelum s swrego pokolenya, potrzebnego, dal mu to przerzeczone srze- ') Tu brak litery T. Miejsce w kodexie próżne. ‘) Quibus honoratus fuerat a rege. Wulg. bro pod zapysem. Potem po malem czasu, gdi kroi Salmanazar umarl, a sin gego Sennacherib krolyowal w myasto gego, a sini israhelske w nyenavy- scy myal przed swim oblyczim: tedi Tobyas m{{ø}}z bozi chodził kazdi dzen po wszey rodzinye swey, cyesz{{ø}}cz ge, a czsoz mogl, z gymyenya swego gym pomagał, łączne karmyl, nage przi- odzeval, martwe a zabyte pockowawal. A gdisz kroi Sennacherib wrocyl sy{{ø}}) od Zidowstwa, ucyekai{{ø}}cz rani, gesz bil bog nan przepuscyl prze gego u- r{{ø}}ganye, a roznyewaw sy{{ø}}, wyele s sinow israhelskich gubyl: Tkobyas gick cyala pockowaval. To gdisz krolyovy powyedzano, kazał gy kroi zabycz, a gego wszitko gymyenye pobracz. Ale Thobyas s swim sinem a z sw{{ø}} zon{{ø}} nag ucyekl, skril sy{{ø}}, bo wyele gy mylowaly. Potem po py{{ø}}cy a po czter- dzescy dnyock zabyly krolya gego wlo- stm/ sinowye, a nawrocyl sy{{ø}} Thobyas do swego domu, a wszitko gego gymyenye gemu nawroczono. II. .Potem gdisz prziszedl bil geden') swy{{ø}}ta bożego, a obyad bil dobri u- czinyon w domu Tkobyasovye: rzeki sinu swemu: Gydzi a prziwyedzi tu nyektore z naszego pokolenya boi{{ø}}ce sy{{ø}} boga, acz s namy godui{{ø}}. A gdisz bil otszedl, wrocyw sy{{ø}}, powye oczczu swemu, isze geden s sinow israhelskich 3 a d a v y o n i na ulyci lezi. Tedi ricklo Tkobias y obyada nyeckaw, z swego pokoia wiskocziw, 1 a c z e n s{{ø}}cz, k temu cyalu martvemu przibyezal. A wz{{ø}}w ge na syo, nyosl do domu sutego tay- nye, abi gdiszbi slunce zaszło, taynye ge pochował. A gdisz to martwe cyalo tayl u syebye: poiadl chleba s płaczem a z strachem, pamy{{ø}}tai{{ø}} na on{{ø}} rzecz, i{{ø}}sz pan powyedzal przes proroka Amos: Dnyowye vaszick swy{{ø}}- tkow obrocz{{ø}} sy{{ø}} w zalostni plącz a 174 we lkanye. A gdisz slunce zaszło, szedw y pochował to cyalo martwre. Przeto karały gy gego blyzny wszitci, rzek{{ø}}cz : Iuszesz prze tak{{ø}} rzecz myal za- byt bicz, a gedwosz* szmyerci uszedł: a iusz wzdi martwe pochowavasz! Ale Thobias boi{{ø}}cz sy{{ø}} wy{{ø}}cey boga, nysz krolya, gdzesz mogl pockopycz cyala zabytick, a w swem domu gick tayl, a o polnoci ge pockowaval. To gdisz czinyl: przigodzi sy{{ø}} genego dnya, pockowauai{{ø}}c cyala martwa, y ustal bil, a do domu prziszedw, podle scya- ni sob{{ø}} rzucyw, y usnól. A w tem u- snyenyu gnoy iastkolyci gor{{ø}}ci gemu w oczy upadnye, tak isze r{{ø}}cze oszln{{ø}}1. Ale to pokuszenye przeto bog bil nayn przepuscyl, abi bód{{ø}}- cim bil dan prziklad gego cyrpye- dlywoscy, iako y sw{{ø}}tego Ioba. Bo gdisz od swego dzecynstwa zawszgy sy{{ø}} boga bal, a przikazanya gego o- strzegal: wszako sy{{ø}} przeto nye zam{{ø}}- cyl przecyw bogu, ysze rana’) slepoti bila sy{{ø}} gemu przigodzila, ale usta- wyczen w boiazny bozey ostał, bogu wzdi dz{{ø}}kuiócz ze wszego po wszi- tki dny ziwota swego. Bo iako swy{{ø}}- temu Iobowy nasmyewali sy{{ø}} krolyowye, uwlaczai{{ø}}cz gemu: takesz temu - rodzici y przirodzeny gego nasmyewaly sy{{ø}}, dobremu ziuotu gego, rzek{{ø}}c: Gdze gest twa nadzeia, prze ny{{ø}}szto ialmu- szni da wasz a martwe pochowa wasz? Ale Thobyas prorokowrawszi ') gym rzeki: Nye mowcye tak, wszako gesmi sinowye swy{{ø}}tich, a onego ziwota czekami, gensze bog ma dacz tym, ktorzi swey wyari nygdi nye przemyeny{{ø}} od nyego. Zatim Anna zona gego chodziła na kozdi dzen ku tkaczskemu rzemy{{ø}}slu, a czso tu r{{ø}}kama swima widzalala, s tego pokarm y potrzeb{{ø}} sobye y gim przinosyla. Y stało sy{{ø}}, isze gedn{{ø}} ulapywszi kozelcza, przi- nyosla do domu. A usliszaw m{{ø}}sz gey Thobyas, ano koszlecz wrzeszczi, rzeki: Wydzcye, bi to kradzone nye bilo. richlo wroczcye gy panom gich, bo nam nye slusze kradzonego any gescz any sy{{ø}} dotkn{{ø}}cz. K temu gego zona roznyevawszi sy{{ø}}, rzeknye: Iawno marna gest uczinyona twa nadzeia, a ialmuszni twe iusz sy{{ø}} ukazali. A tak tymy y gynimy takimy slowi gy t{{ø}}- pyia. III. Tedi Thobyas zarzwaw, pocznye sy{{ø}} se zlzamy bogu modlycz, rzekęcz: Sprawyedlywi gesz panye, y wszitci s{{ø}}dowye twoy sprawyedlywy s{{ø}}{{ø}}, a wszitki scyeszki twe, mylosyerdze a prawda a s{{ø}}d. A iusz panye boze moy rospomyen sy{{ø}} na my{{ø}}, a nye mscy sy{{ø}} nad mimy grzechi, any sy{{ø}} rospomy- nay nazmyeskaloscy me albo mich rodziczow. A zesmi nye biły cyebye posłuszny w twich swy{{ø}}tich przikaza- nyach, przeto poddanysmi w roschwa- tany(e) a w i{{ø}}czstwo a we smyercz, a w basn a w ganyebne uczisznyenye wszitkim narodom, myedzi ktoresz nas rosproszil. A iusz myli panye, wyelyci s{{ø}} s{{ø}}dowye twroy, bosmi nye czinyly podle przikazan twach, anysmi chodziły przed tob{{ø}} przes pokalyanya. A iusz panye podle woley twey uczin se mn{{ø}} mylosyerdze, a przikaz przyi{{ø}}cz w po- koiu duch moy. bocz my iusz slusze wy{{ø}}cey umrzecz, nyszly sziwu bicz. Tegosz dnya takez przigodzilo sy{{ø}}, y- sze Sara, dzewka Raguela, w Rages myescye w Medzskey włoscy, y ona bila ushszala od gedney z dzewek oczcza swego przecyw sobye ur{{ø}}ganye, bo nyegdi bila oddana po r z {{ø}} d sye- dmy m{{ø}}zom, a ktorego s ny{{ø}} polozili, tego przid{{ø}}c czart gymyenyem Asmo- deus, r{{ø}}cze udauil. Przeto gdi Sara karała dzewk{{ø}} prze gey wyn{{ø}}: otpowye gey dzewka, rzek{{ø}}cz: Iusz wy{{ø}}cey s cyebye poszlich sinow any dzewek nye uzrzimi na zemy, ganyebna m{{ø}}szoboy- cza swich m{{ø}}zow. Aza y mnye chcesz zabycz, iakosz zabyla syedm m{{ø}}zow? To Sara usliszawszi, w vyelykem sm{{ø}}- tku wnydze do pokoyka zwyrzchnye- go podnyebyenya domu swego, a trsy dny a trsy noci any iadla any pylą, ale w modlytwye trwai{{ø}}cz, s płaczem prosz{{ø}}cz pana boga, abi i{{ø}} raczil spro- scycz s tego ganyebnego ur{{ø}}ganya. Potem trzecy dzen, gdi sw{{ø}} modlytw{{ø}} dokonała a dopelnyla, dala chwal{{ø}} panu bogu rzek{{ø}}cz: Pożegnane gymy{{ø}} twe panye, boze oczczow naszich, gen gdi sy{{ø}} gnyevasz, mylosyerdze czinysz, a w czasu zam{{ø}}cenya grzechi otpu- sczasz tim, gisz cy{{ø}} wziwai{{ø}}. Tobye, myli panye boze, twarz sw{{ø}} 'j, k tobye oczy wznaszai{{ø}}. A prosz{{ø}} panye, abi my{{ø}} raczil z okow tego okowanya wizwolycz, albo s tego swyata racz my{{ø}} poi{{ø}}cz. Ty wyesz, mili panye, y- szecyem nygdi m{{ø}}sza nye posz{{ø}}dala, a czist{{ø}}m chowała dusz{{ø}} m{{ø}} ot wszelkego złego posz{{ø}}danya, a nygdim sy{{ø}} ku ygrziwim nye przimyesyla, any k tim, gisz w lekkoscy ckodz{{ø}}, ucz{{ø}}- stnam sy{{ø}} uczinyła. Ale m{{ø}}za s tw{{ø}} boiaszny{{ø}}, nye sw{{ø}} nyeczistot{{ø}}, przi- zwolylam poi{{ø}}cz. przeto abo ia bila nyedostoyna, albo ony snadz mnye biły nyedostoyny. a snadzesz my{{ø}} gy- nemu m{{ø}}szu zachował. Bo nye gest rada twa w czlowyeczey moci. A to ma myecz2) wszelki, kto cyebye na- slyaduge, ysze ziwot gego, acz sku- szon b{{ø}}dze, otplat{{ø}} wezmye. gęstły b{{ø}}- dze w zam{{ø}}tce, zbawyon b{{ø}}dze. gęstły w karanyu b{{ø}}dze, ku mylosyerdzu twemu przist{{ø}}p myecz b{{ø}}dze. Bo sy{{ø}} ty nye kochasz w zatracenyach naszich. 175 bo po burzi iasnoscz czinysz, a po zlzach a po płaczu radoscz a wyesye- le wlewasz. B{{ø}}dz twe swy{{ø}}te gymy{{ø}}, boze israhelski, pożegnano na wyeki. ■) Wypuścił: obracam, converto. J) Wypuścił: pro certo. W tem czasu usliszani s{{ø}} proszbi obu przed oblyczim sławi swyrzchowa- n e g o boga. A posłań gest angyol bozi, swy{{ø}}ti JRapkael, abi gyma obyema . pomogl y uzdrowyl, gychze obu mo- dlytwi w genem czasu przed bogem oglaszoni bili. IIII. /Vle isze bil Tobyasz na b o d z e smyercy posz{{ø}}dal, mai{{ø}}cz za to, isze- bi bil w proszbye usliszan: y zavolal k sobye sina swego Tkobiasa, rzek{{ø}}cz: Sinu moy, posluckay radi mey y slow mick ust, a ge w syerczu twem iako silni fundament zakladay. Gdisz wre- szmye bog dusz{{ø}} m{{ø}}, pochoway cyalo me. a poczcywoscz b{{ø}}{{ø}}dzesz myecz ku macyerzi twey wszeck dny zyvota gey. A to zawszgy na pamy{{ø}}cy myey, które a kako wyele nyeprzespyeczenstwa prze cz{{ø}} cyrpyala, nosz{{ø}}c cy{{ø}} w swem zivocye. Przeto gdisz y ona wipelny czas ziwota swego, pockowasz i{{ø}} pole mnye. A to takesz wszitkick dny ziwota twego na misly myey, abi na boga pomnyal. A ckovay sy{{ø}}, abi grze- chovy nygdi nye pozwolyl, a przes to opuscyl przikazanye pana boga twego. Z gymyenya twego czili') ialmuszni, a nye odwraczay twarzi twey ot ny- szadnego ubogego. bo tak sy{{ø}} stanye, isze y ot cyebye nye b{{ø}}dze odwroczo- na twarz boża. Tako nawy{{ø}}>cey mo- szesz, tak b{{ø}}dz mylosyerni. B{{ø}}dzeszly myecz vyele, sczedrze daway. gęstły b{{ø}}dzesz myecz mało, takez mało rad udzelyay prze bog. Bo przes to dobr{{ø}} otplat{{ø}} sobye na skarb zgromadzisz w dzen twey n{{ø}}dze. Bo ialmuszna ot wszelkego grzechu y od smyercy zba- wya, a nye przepuscy dusze gydz do cyemnoscy. Doufanye zayste wyelyke b{{ø}}dze przed nawisszim bogem, ialmuszna wszitkim tym, gisz i{{ø}} cziny{{ø}}. To takesz dobrze pamy{{ø}}tay sinu moy, abi sy{{ø}} pylnye strzegł ote wszey nyeczi- stoti, a kromye twey zoni nye czin grzecka w swem swyadomyii. Pisze nye przepusczay nygdi w twem smi- s 1 u albo w twem slovye panowacz. bo ot pichi wszelke zatracenye wz{{ø}}lo po- cz{{ø}}tek. Zdzalalycz ktokoly tobye nye- czso, r{{ø}}cze gemu zaplat{{ø}} nawrocz, a zaplata twego robotnyka u cyebye o- wszem nye ostaway. Czego od gynego nye rad cyrpysz, wydz, bi nygdi gy- nemu ti tego nye uczinyl. Chleb twoy z lacznimy zawszdi a s ubogymy gedz, a odzenyamy twimy nage prziodzevay. Chleb twoy y wy no twTe nad pogrzebem sprawyedlyvego ustaw, a nye ckcyey z nyego gescz a pycz z grzesznimy. Radi twrey zawszdi od m{{ø}}drego potrzebny. po wszitki czasi chwały go- spodna, a prósz gego, acz drogy twe sprawy, a wszitki radi twe abi w nyem ostali. Takez to dawai{{ø}} wyedzecz, sinu moy, yszem dal dzesy{{ø}}cz lybr srzebra, gdisz ti gescze bil nyemo- wy{{ø}}tkem, Gabelowy w Rages, myescye medskem, a gego zapys u syebye mam. A przeto wspitay sy{{ø}} na to, ka- kobi k nyemu doyd{{ø}}cz, wz{{ø}}1 ot nyego to srzebro, a gego zapys gemu wro- cyl. A nye boy sy{{ø}}, sinu moy, aczkoly ubogy ziwot wyedzemi. wszako wyele dobrego b{{ø}}dzem myecz, b{{ø}}dzemly sy{{ø}} boga bacz, a grzecka sy{{ø}} wyarowacz, a dobrze czinycz. V. T A edi otpowye Thobyas oczczu swemu, rzek{{ø}}cz: To wszitko, czsosz my przikazal, oczcze, tocz ucziny{{ø}}. Ale ka- kobich tich pyeny{{ø}}dzi dobił, nye wyem. On o mnye nye wye, a ia gego nye znam. które gemu znamy{{ø}} dam? Any drogy vyem, k{{ø}}di tam gydz. K temu gego ocyecz rzeknye: Zapys gego u syebye zaiste mam. iako gemu gy u- kazesz, takocz ti pyeny{{ø}}dze WTOcy. Przetoz iusz viszedw, popatrzi nyekto- rego m{{ø}}sza wyernego, gysz s tob{{ø}} poydze z naymu'), doi{{ø}}dem gescze ziw, abi ty pyeny{{ø}}dze wz{{ø}}1. Tedi Thobyas wiszedw, nalyazl mlodzencza iasnego, a on stoy potpasaw sy{{ø}}, a iako przi- prawyonego na drog{{ø}} gydz. A nye wye- dzal, ize angyol bozi bil. A pozdrowyw gy, k nyemu rzecze: Otk{{ø}}d cy{{ø}} mami, dobri mlodzencze? On otpowye: S sinow israkelskick gestem geden. Gemu Tkobyas rzecze: Wyeszly drog{{ø}}, iasz wyedze do Rages, medzskey włoscy ? On otpowye: Dobrze wyem, a ti wszitky scyeszki s{{ø}} my iawni, bom gy- my cz{{ø}}sto chodził, a biwalem u Ga- bela brata waszego, gen bidly w Rages myescye medskem, gesz leszi na górze Egbathanys. Thobyas rzecze: U- czin dobrze, poczekay my{{ø}} tu mało, *) *) „Salva mercede suau. WT. acz to powryem oczczu memu. Tedi Thobias szedw do domu, powye to wszitko oczczu swemu. Gemu sy{{ø}} ocyecz podzivy, poprosy, abi ten mlodzenyecz k nyemu wszedł. A wszedw w dom, pozdrowy gy, rzek{{ø}}cz: Radoscz tobye b{{ø}}dz zawsgy! Gemusz Thobyas rzecze: Która radoscz mnye moze bicz, gen we czmach syedz{{ø}}, a swyatla nye- byeskego nye wydz{{ø}} ? Gemusz mlodzenyecz rzeknye: B{{ø}}dz sylni w misly, bo iusz richlo uzdrowy cy{{ø}} bog. Thobyas rzecze: B{{ø}}dzeszly mocz dowyescz sina mego ku Gabelowy do Rages, myasta medzskego ? a gdisz sy{{ø}} wrocysz, dam tobye zaplat{{ø}} tw{{ø}}. K nyemu angyol rzecze: Iacz gy dowyod{{ø}}, a zasy{{ø}} zdrowego tobye przi wyod{{ø}}. Thobyas rzecze : Prosz{{ø}} cyebye, powyedz my, s kto- regosz domu albo s ktoregosz pokolenya? Gemusz Raphael angyol rzecze: Na nagemnykowly sy{{ø}} rod pitasz, cy- ly na samego nagemnyka, genbi s twim sinem szedł? Ale abich cy{{ø}} pyecza- 1 o w a n y u nye poddał: iacyem Azarias, sin wyelykego Ananyasza. K te- 176 mu'' Tkobyas otpowye: Z wyelykego rodu gesz ty. Ale prosz{{ø}} cyebye, nye gnyeway sy{{ø}} s tego, yzem chcyal wzwyedzecz rod twroy. K nyemu angyol rzecze: Iacyem, gen sina twego tam zdrovego dowyod{{ø}}, a zasy{{ø}} zdrowego prziwyod{{ø}}. Tkobyas rzecze: Gydz- ta dobrze, a pan b{{ø}}dz was wódz, a angyol gego b{{ø}}dz s wama. Tedi przi- prawyw to wszitko, czso bilo potrzebno na drog{{ø}}, wz{{ø}}w mlodi Thobias otpusczenye ot oczcza swego y od ma- cyerze swey. Y szlasta oba pospołu precz. A gdisz iusz bilasta odeszła, pocznye macz gego plakacz, rzek{{ø}}cz: Kyg (Mj), podpora* staroscy naszey, u a- ma gesz oti{{ø}}1, a od naiv (naju) gesz przecz poslal. Ey! bi bili nygdi ty pyeny{{ø}}dze nye bili, po ktoresz gy poslal T Dosycz bichom biły myely na swem ubostwye. za bogaczstwo bichom biły sobye polyczily, wydz{{ø}}cz przed sob{{ø}} sina swego. Geyze Tkobyas rzecze: Nye placzi! zdrów tam doydze sin nasz, a zdrów sy{{ø}} k nam wrocy, a oczi twoy uzrzita gy. Bocz wyerz{{ø}} temu, yze angyol bozi gest s nym, a zgedna wszitki rzeczi gego dobrze, tak isze sy{{ø}} k nama z radoscy{{ø}} wrocy. To ushsza- wszi matka gego, przestała plakacz, a ukoyla sy{{ø}}. VI. gdisz tak szedł Thobyas, a p s e k byezal gego za nym: tedi pyrvi no- czleg myalasta podle rzeki Tigris. A gdisz vinydze Tkobyas, chcz{{ø}}cz swe nogy umicz w rzece: visun{{ø}}wszi sy{{ø}} gedna wyelyka riba, ckcz{{ø}}cz gy po- lkn{{ø}}cz. Geyze sy{{ø}} Tkobyas u r z a r s 1*, pocznye volacz wyelykim głosem, rzek{{ø}}cz: Pomoz my panye, gydzecz na my{{ø}} riba. Y rzecze angy{{ø}}1*: Ufacy i{{ø}} za skrzele, wiczy{{ø}}gny k sobye. A gdisz to ucziny, wicy{{ø}}gnye i{{ø}} na su- sz{{ø}}. y pocznye sy{{ø}} riba myotacz przed nogy gego. Y rzeki mu angyol: Roz- platay rib{{ø}} t{{ø}}, a wirny syerce gey, ■ y zolcz y wn{{ø}}trza schowayze, bo s{{ø}} ti rzeczi tobye potrzebne a ku lekarstwu 80 uziteczne. A gdisz to Thobias uczinyl, spyekl my{{ø}}so tey ribi, a gyne nosił, abi b sob{{ø}} na drog{{ø}} wz{{ø}}1, czsobi gy- ma mogło statczicz na drog{{ø}}, az bi prziszla do Rages, myasta medzskego. Tedi Thobyas opita angyola, rzek{{ø}}cz: Prosz{{ø}} cyebye, Azariaszu, bracye myli, povyedz my, ktor{{ø}} mocz lekarstwa ti rzeczi maio, gezesz my z ribi kazał schowacz ? Gemu angyol otpowye, rzek{{ø}}cz: Kdisz cz{{ø}}stk{{ø}} tego syercza na w{{ø}}gle polozisz, ten dym zap{{ø}}dzi wszelki rod dyabelski, y ot m{{ø}}za y od zoni, tak ysze sy{{ø}} k nyma wy{{ø}}cey nye nawrocy. A zolcz gey godzi sy{{ø}} ku pomazanyu oczu, na nychze gest byel- mo, a bódzeta uzdrowyonye (•). Y rzecze k nyemu Thobyas: Gdze chcesz, abichowa otpoczin{{ø}}la? Angyol rzeki: Gest geden m{{ø}}z tu gymyenyem Ra- guel, blyzny wasz s pokolenya twego, a ten ma dzewkę gymyenyem Sar{{ø}}, a gey ocyecz nye ma ny sina ny dzewki gyuey, gen{{ø}} t{{ø}} sam{{ø}}. Tobyecz sy{{ø}} ma dostacz wszitko zboze gey, a masz i{{ø}} sobye poi{{ø}}cz za malzonk{{ø}}. Przeto pro- sy oczcza gey za ny{{ø}}, a dacz io tobye za zono. Thobyas rzeki: Sliszalem, yze bila oddana po rz{{ø}}d syedmy m{{ø}}zom, a zmarły, ale tom sliszal, yze ge dya- bel zdauil. Przeto boi{{ø}} sy{{ø}}, bi my sy{{ø}} tez nye przigodzilo. s{{ø}}cz gedzini sin oczczow a macyerzyn, sloz{{ø}} staroscz gich a1) zam{{ø}}tkem do pyeklow. Tedi angyol Raphael rzeki gemu: Posluchay myo, a ukaz{{ø}} tobye, ktorzi s{{ø}} to, nad nymyTz dyabel ma mocz. Tocz sę{{ø}} cy, ktorzi w małżeński sstaw tak wst{{ø}}- pui{{ø}}, ysze boga ot syebye y ot swey misly zap{{ø}}dzai{{ø}}, a swey nyeczistey z{{ø}}- dzi dosycz cziny{{ø}}, iako kon a mul, w nychze rozuma nye. nad tymy ma mocz dyabelstwo. Ale ty gdiz i{{ø}} poymyesz, wszedszi do gey pokoia, trsy dny sy{{ø}} wzdzerzisz od nyey, a nyczs gynego, gedzine w modlytwach usylowacz b{{ø}}- dzesz s ny{{ø}}. A w t{{ø}} nocz pyrw{{ø}} wrzu- cysz wn{{ø}}trze ribye v ogen, a zap{{ø}}- dzono b{{ø}}dze dyabelstwo. Ale drugey noci w uczinki swy{{ø}}tich patriarchów b{{ø}}dzes przipusczon. Potem trzecyey noci pozegnanye obdzerszisz, abi sinowye, gysz od was poyd{{ø}}, rodziły sy{{ø}} zdrowy. Potem po trze(cye)y noci przimyesz pann{{ø}} z boiazny{{ø}} boz{{ø}}, a wy{{ø}}cey prze myloscz sinow, nyszly prze lyuboscz cyelestn{{ø}}, abi w syemyenyu Abramo- wye pozegnanye sobye y swim sinom odzerszal. VII. A gdisz wnyd{{ø}} do Raguela, przyi{{ø}}1 ge s wyelyk{{ø}} radoscy{{ø}}. A vezrzaw Ra- guel na Thobyasa, rzecze ku Annę, zenye swey: O kako podobyen gest ten mlodzenyecz ku memu sinowczu'). A gdisz to powye, rzecze: Otk{{ø}}descye, młoda bracya naszi ? Onasta otpo- vyedzala: Geswa s pokolenya Nepta- lymowa, z i{{ø}}czczow* myasta Nynyue. Y rzecze gyma Raguel: Z n a t a ly Tho- byasza, brata mego? A ona rzeklasta: Z n a v a. A gdisz wyele dobrego Raguel o nyem mowyl, rzeki angyol ku Ra- guelowy: Thobyas, na ktoregosz ti pi- tas, gest ocyecz tego mlodzencza. To Raguel usliszaw, sszige Thobyaszovi c h wr a c y w syp, pocznye gy czalowacz. A dzerszal sy{{ø}} gego sszige s płaczem, y rzecze: B{{ø}}dz tobye poszegnanye, sinu moy myły, bo gesz dobrego druga a czsnego m{{ø}}za sin. W t{{ø}} godzin{{ø}} Anna, zona gego, a Sara, dzewka gego, slisz{{ø}}cz t{{ø}} rzecz, poczolesta s 1 z i c z. A tu spolu pomowywszi, przikazal Raguel skopu zabycz, a godi prziprauicz. A gdiz gych poczcy, abi k stołu sya- dla: poszedw Thobyas, rzecze: Tu ia 177 dzisz ny gescz ny pycz b{{ø}}d{{ø}}, dok{{ø}}d mnye w mey proszbye nye visluchas, a dok{{ø}}d my nye ugyscys, ysze mnye sw{{ø}} dzewk{{ø}} Sar{{ø}} dasz. To slovo Raguel usliszaw, ly{{ø}}knye sy{{ø}}, wyedz{{ø}}cz, czso sy{{ø}} przigodzilo onim syedmy m{{ø}}- zom, za które bila oddana. Y pocznye sy{{ø}} bacz, abi snadz y temu takesz nye przigodzilo. A gdisz o tem na miszly przemislyal, długo nye dai{{ø}} otpowye- dzi prosz{{ø}}cemu: rzecze gemu angyol: Nye boy sy{{ø}} dacz dzewTki swey gemu. bo tego, gen sy{{ø}} boga bogy, ma bicz małżonka dzewka twa. a przeto gey nye mogl gyni myecz. Tedi rzecze Raguel: Nye w{{ø}}tpy{{ø}}, ysze bog proszbi a slzi me przed swe oblycze przipu- seyl, a wyerz{{ø}} temu, ysze przeto bog wasze prziscye ku mnye zgednal, abi y tako ma dzewka bila przigednana ku swey rodzinye podle zakona Moy- szesowa. a przeto na tem nye w{{ø}}tpy{{ø}}, ale gyst b{{ø}}dz, yzecz i{{ø}} tobye dam. A uiow prawp r{{ø}}k{{ø}} dzewki swey, da ip w prauicz{{ø}} Thobyaszow{{ø}}, rzek{{ø}}cz: Bog Abramowr a bog Yzaakow y bog Iacobow b{{ø}}dz s wama, a ten was sday1), a racz napelnycz swe pozegnanye nad wama. A w t{{ø}} dob{{ø}} wrsz{{ø}}w lyst, podle tego tedi prawa ucziny zapys małżeński. A potem godovaly, ckwa- ly{{ø}}cz boga. Tedi zavola Raguel Anni, gospodinyey swey, y przikazal gey, a- bi prziprawyla gyma gyni pokoy. Do nyegoz gdiz wvyedze Saro dzew7k{{ø}} sw{{ø}}, ona pocznye slzicz. K nyey on rzecze: Sylney misly bódź, dzewko ma. bog nyebyeski day tobye radoscz a ucye- szeuye za t{{ø}} tezknoscz, i{{ø}}zeszto drzewyey cyrpyala. VIII. A gdisz otwyeczerzaly, wvyedly tego mlodzencza k nyey. Tedi rospomya- n{{ø}}w sy{{ø}}Tobyas na angyolow{{ø}} rzecz: wyi{{ø}}w s swrey tobołki cz{{ø}}stk{{ø}} syer- cza a wn{{ø}}trza oney ribi, y wrzucyl ge na ziwe w{{ø}}gle. Tedi Raphael angyol popadł dyabla, y prziwy{{ø}}zal gy na pusczi swyrzchnyego Egypta. Y pocznye napomynacz Thobyasz pann{{ø}} sw{{ø}} Sar{{ø}}, rzekpcz: Saro wstań, a modlmi sy{{ø}} bogu dzisz, a za iutra a po zaiutrzu. bo po ti trsy noci slozmi sy{{ø}}2) z bogem, ale po trzecyey noci b{{ø}}dzewa w swem skladanyu3). Bosmi swyótich lyudzi dzecy, a nye mami sy{{ø}} pospołu tak sgymovacz, iako gyny narodo- wye, gysz boga nye znai{{ø}}. A wstawszi oba, s pylnoscy{{ø}} sy{{ø}} modlylasta, abi ') et ipse conjungat ros. W. a) jungimur. 3) tn nostro conjugio. gyma drovye bilo dano. Y rzeki Thobyas: Panye boze oczczow naszich, . y chwalcye cy{{ø}} nyebo y zemya, morze, studnyce y rzeki, y wszitko stworze- *1 'nye twoge, gesz w nych gest. Ty gesz Adama z gylu uczinyl zemskego, a dalesz gemu na pomocz Gew{{ø}}, a nynye Jtil. .. ' . h , panye ti wyesz, isze nye prze m{{ø}}{{ø}} nyeczistot{{ø}} poymam to m{{ø}} syostr{{ø}}, ale prze mvloscz b{{ø}}d{{ø}}cego płodu, w nyem- szebi bilo chwalyono twe swy{{ø}}te gymy{{ø}} na wyeki. W t{{ø}} dob{{ø}} Sara takesz pocznye sy{{ø}} modlycz, rzek{{ø}}ci: Smyluy syó nad nama panye, smyluy sy{{ø}} nad nama, abichowa oba pospołu sy{{ø}} ssta- rzala we zdrowyu. A gdisz bilo w pyrwe kuri: zawolaw k sobye Raguel slug swich, y szly s nym, abi vikopaly dol. bo sy{{ø}} barzo bal teyze przigodi, ktora sy{{ø}} sstala pyrwim syedmy m{{ø}}- zom, ktorzi biły weszły k nyey. A gdisz bil dol prziprawyon: wrocyw sy{{ø}} Raguel, rzeki k swey zenye: Posly gedn{{ø}} z dzewek swich, acz wzvye, umarl- ly Tkobyas, abich gy przede dnyem puckowal. Y posiała gedn{{ø}} z dzewek, iasz wszedszi do pukoia, nalyazla ge zdrowe a krasznye pospołu spy{{ø}}cz. A wrocywszi sy{{ø}}, powye gyma dobre poselstwo. prze geszto dalasta chwal{{ø}} bogu Raguel a Anna zona gego, rzek{{ø}}cz: Chwal{{ø}} wzdawami tobye, boze israkelski, isze sy{{ø}} nam to nye przigodzilo, gegosz boi{{ø}}cz sy{{ø}}, domnymalysmi sy{{ø}}. Bosz uczinyl s namy twe wyelyke mylosyerdze, a zagnalesz ot nas nyeprzy- iacyelya, przecywnyka naszego, a smy- lowales sy{{ø}} nad tima dwyema gedi- naczkoma. Day gyma gospodnye, v pel- nye chwalycz tw{{ø}} myloscz, a tobye obyata* z twey chwali a s swego zdro- wya oferowacz, abi poznało sebranye wszeck narodow, isze gesz ti gedzini pan bog, sam we wszey zemy. To rzeki Raguel, kazał slugam swim dol zasucz przed swytanym, a swey gospodiny Annye przikazal, abi stroyla godi swa- dzebne a prziprauila wszitko, czsoszbi bilo potrzebno ku pokarmu pocze- s t n i m 'J. A kazał dwrye krowye tuczny zabycz a cztirzi skopi, a kazał przi- prauicz godi wyelebne wszem swim s{{ø}}syadom y przyiacyelom. A zaprzi- syngl Raguel Tobyasza, abi za dwye nyedzely u nyego przebił. A wszego swego sboza, czso myal Raguel, polo- uicz{{ø}} prawa* r{{ø}}cze Thobyasoui post{{ø}}- pyl, a uczinyl zapis, abi y ta druga, polouicza, geszto zbiwa, po gego smyer- cy na Tobyasa spadla. IX. Tedi Thobyas zavolal k sobye an- gyola, gegosz czlowyekem mnymal, y rzecze k nyemu: Azariaszu bracye, prosz{{ø}} cyebye, posluckay rzeczi mey: Aczbich sy{{ø}} ia tobye poddał w slusz- b{{ø}}, nye ucziny{{ø}} podobney odmyani twego dobrodzeystwa. A wszako prosz{{ø}} cyeb y e, przimy k sobye dobitcz{{ø}}ta a sługi, byerzisz sy{{ø}} ku Gabeeloui do Raies myasta medzskego, a wrocz 178 gemu tento gego zapys. Y wezmyes od nyego pyeny{{ø}}dze, a b{{ø}}dzesz gego prosycz, abi piziszedl na m{{ø}} swadzbó. Bo ') iter pqenhbus. W. ti sam dobrze wyesz, iszecz ocyecz moy doma lyczi dny, mnye o czek a- vai{{ø}}. a smyeskamly gen im dnyem wy{{ø}}cey, zam{{ø}}cy sy{{ø}} dusza gego. A tesz sam vydzisz, kakocz my{{ø}} c y e s c z moy Raguel zaprzisy{{ø}}gl, gegoz zaprzi- sy ozeny a przest{{ø}}pycz nye mog{{ø}}. Tedi Raphael poi{{ø}}w s sob{{ø}} cztirzi panosze Raguelowi, a dwa wyelbl{{ø}}di, y brał sy{{ø}} do Rages myasta medzskego. A tu nalyazl Gabela, dal gemu gego zapys, a wz{{ø}}1 wszitki pyeny{{ø}}dze ot nyego. A pocznye gemu powyadacz o miodem Thobyaszu, o sinu starego Tho- byasza, wszitko czso syó gemu dobrego przigodzilo, a prosz{{ø}}cz gego, abi raczil s nym na gego swadzbó gidz. A gdisz Gabelus gemu powolyl, a w dom Raguelow wnydze: nalyazl Thobyasza za stołem syedz{{ø}}cz. A wiskocziw przecyw gemu Thobyas, tu sobye przi- iaznywe poczalowanye dalasta. A za- plakaw Gabelus, dal chwal{{ø}} bogu, rzek{{ø}}cz : Pozegnay cyebye pan bog israhelski, bo gesz ti sin m{{ø}}za dobrego a sprawyedlywego a boi{{ø}}cego sy{{ø}} boga, a w ialmusznack sczodrego. a stan sy{{ø}} pozegnanye nad tw{{ø}} gospodinyó y nad rodzici twimy, abiscye wydzely swe dzecy' przed sobo y sw7a wnuczóta az do trzecyego y czwartego pokolenya. a b{{ø}}dz semy{{ø}} wasze pożegnano ot pana boga israhelskego, gen krolyuge na wyeki wyekom. A gdisz wszitci ot- powyedzely Amen, syedly spolu ku godowanyu. a tak z boiazny{{ø}} boz{{ø}} swa- dzebne godi slavyly. le gdisz tak Thobyas prze sw*adz- b{{ø}} sy{{ø}} myeskal wrocycz sy{{ø}}, pyecza- l o w a 1 sy{{ø}} ocyecz gego Thobyas, rzek{{ø}}cz : Y przecz tak długo myeszka przidz sin moy ? yzaly gest tam osta- wyon?1) yzaly Gabelus umarl. y nye wye, kto pyeny{{ø}}dze gemu wida? Y pocznye sy{{ø}} zam{{ø}}czacz barzo, on y gego zona s nym. Y w^splakalasta oba, przeto yze sin gich w virzeczoni dzen k nyma nye wrocyl. A zwlascza matka gego przes przestanya płakała, rzek{{ø}}cz: Byada, byada mnye, sinu moy! y przeczsmi cy{{ø}} wisiały na t{{ø}} drogo, swyatlo naszich oczu, lyaska staroscy naszey, ucyecha ziwota naszego, ua- dzeia b{{ø}}d{{ø}}cego plemyenya naszego ? Wszitko swe dobre maiycz pospołu w tobye samem, nye myelysmi cyebye puszcycz odidz od nas. Geyze Thobyas mowyl: Mylcz, a nye m{{ø}}cy sy{{ø}}. zdrow- cy gest sin nasz. dosycz gest wyerni ten m{{ø}}z, gegoszsmi s nym posiały. Temu sy{{ø}} ona ucyeszicz nykake nye mogła, ale na koszdi dzen wibyegai{{ø}}cz na wsze stroni, patrzila a wr okol po wszech drogach byegala, po gychze sy{{ø}} gey zdało, yszebi myal przidz sin gey, abi ale z daleka gy gyd{{ø}}cz, mo- glolybi to bicz, opratrzila*. Zatim Raguel mowyl ku svemu zóczu, rzek{{ø}}cz: Pobidl tu, a iacz posly{{ø}} posła ku twemu oczczu, a wskaz{{ø}} gemu o twem zdrowyu. Tobyas otpowyedzal: la to wydz{{ø}}, ysze ocyecz moy a macz ma *) detentus. W. dny lyczi, a m{{ø}}cy sy{{ø}} duch gich w nyck. A gdisz Raguel wyelym slow swego z{{ø}}cya, abi tu dluzey ostał, prze- prosycz nykake nye mogl: polecyl gemu Sar{{ø}} sw{{ø}} dzewk{{ø}}, a polowycz{{ø}} wszego swego gymyenya daw gemu z slug, z dzewek, y z dobitka, y z wyel- bl{{ø}}dow, y pyeny{{ø}}dzi wyele, a zdrowa y radostna puscyl gy precz ot syebye, rzek{{ø}}cz: Angyol bozi swy{{ø}}ti b{{ø}}dz s wamy na drodze waszey, a do- wyedz wras przes przekazi do domu, abiscye nalezly wszitek rz{{ø}}d przi waszich starszick, abi opatrzile oczi moy sini wrasze drzewyey, nyzly umr{{ø}}. A chopywszi sy{{ø}} rodziczowye dzewki swey, poczóly i{{ø}} czalowacz. A puscy- wszi ge ot syebye, napomynaly i{{ø}}, a- bi w poczestuoscy swyekri sw{{ø}}') myala, a mylowala m{{ø}}za swego, a sprawowała czelyadz sw{{ø}}, a pyln{{ø}} pracz{{ø}} abi myala o swem domu, iakobi gey nykt z nyczego nye karał. XI. /\ gdisz sy{{ø}} wu’ocyly, przigely do Charran, gez gest na poi drogy przecyw myastu Nynyve, w genem naczcye dnyu. Rzecze angyol Thobyasoui: Bracye moy, Thoby^aszu. Wyesz, kakos ostauil oczcza twego. Lyubyly sy{{ø}} tobye, przedzwu naprzód, a gospodiny twa s czelyadz{{ø}} a z dobitkem z nye- nagla acz gyd{{ø}} po nas. A gdisz sy{{ø}} to ulyuby Thobyaszowy, rzecze gemu Raphael: Weźmy s sob{{ø}} zolci oney ribi, bocz bódze potrzebna. Tedi Tho byas wz{{ø}}w zolcy ribey, y odzidzeta*. Ale Anna, matka gego, na kozdi dzen wigly{{ø}}dala, a syadala na wyrzcku ge- ney gori podle drogy, otk{{ø}}dze mogla- bi swego sina z daleka zazrzecz gy- d{{ø}}cego. A gdisz s tego myasta patrila* prziscya swego sina: uzrzala z daleka, a r{{ø}}cze poznała Thobyasa, swego sina gyd{{ø}}cz. A prziszedsy powyedzala mężu swemu: Owa, tocz iusz sin twroy gydze. Zatim Raphael Tkobyasza na drodze uczył, rzek{{ø}}cz: lako ricklo w dom twoy wnydzes, natickmyast sy{{ø}} pomodlysz panu bogu twemu, a dz{{ø}}ki dawai{{ø}} gemu, przist{{ø}}pisz ku occzu twe- mu, a | poczalugesz gy, a r{{ø}}cze po- 179 masz oczi gego zolcz{{ø}} riby{{ø}}, i{{ø}}sz s sob{{ø}} nyesyesz. Bo to wyedz, yze iako richlo pomazes, otewr{{ø}} sy{{ø}} oczi gego, a patrzi ocyecz twoy swyatlo nyebye- ske, a twe prziscye, wyelmy sy{{ø}} ma-, dugę. Zatim psek Tkobyaszow, gen bil s nyma na drog{{ø}} byezal, ten iakobi w poselstwye do domu przibyegl, ogonem machai{{ø}}, radui{{ø}} sy{{ø}} a radoszics) zwyastui{{ø}}. Tedi powstaw ślepi oczecz gego, pocznye gydz przecyw sinu swemu, potikai{{ø}} sy{{ø}} na nogy. a podaw r{{ø}}k{{ø}} wodzowy, winydze przecyw sinu swemu. A przyi{{ø}}wszi gy, on a matka, przitulywszi k sobye, poczalowaly gy, a pocz{{ø}}lasta oba radoscy{{ø}} plakacz. A gdisz sy{{ø}} bogu pomodlyl a dz{{ø}}ki gemu wsdal, posadził sy{{ø}}. Tedi wz{{ø}}w Tobyas mlodi zolcz riby{{ø}}, pomazał o- czi oczcza swego, a po malem czasu, iako za poi godzini, seszlo byelmo z gego oczu iako my{{ø}}zdra z byalku ') W Wulg. „soceros*. Więc tłómaczenie niedobre. iagecznego. I{{ø}}sz Thobyas zdarł s oczu gego, a r{{ø}}cze przezrzal. Y pochwały boga, on a Anna zona gego, y wszitci gisz o gego slepocye wyedzely. A zwlascza Thobyas sam mowyl: Chwra- 1{{ø}} tobye wzdawam panye boze israhelski, bosz ti mnye na czas pokarał, a tisz my{{ø}} uzdrowyl. Owa, tocz iusz wy- dz{{ø}} Thobyasza sina swego. Potem po syedmy dnyoch wnydze Sara, młodego Thobyasza zona, ze wsz{{ø}} czelyadz{{ø}}, zdrowa, z dobitcz{{ø}}ti y z wyelbl{{ø}}di, a s wyelym pyeny{{ø}}dzi y s timy pye- ny{{ø}}dzmy, gesz bil od Gabaela wz{{ø}}1. Y pocznye mlodi Thobyas oczczu y macyerzi wszitko po rz{{ø}}d powyadacz, czso mu bog dobrzego* na tey drodze przes tego czlovyeka, gen gy prze- wyodl, uczinyl. Y prziszedl k nyemu Achior a Nabat, syestrzency Thobya- soui k nyemu, spolu sy{{ø}} s nym radu- i{{ø}}cz, ysze wszitko dobre, czsosz przed nym bilo, bog uczinyl. A za syedm dny godowaly s wyelyk{{ø}} radoscy{{ø}}, chwaly{{ø}}cz boga a wyesyely s{{ø}}cz spolu. XII. Tedi zavolaw k sobye stari Thobyas sina swego, rzecze: Czso bichom myely dacz temu swy{{ø}}temu m{{ø}}zu, gen chodził s tob{{ø}} ? Thobyas rzeki oczu* swemu : A czsobi to bilo oczcze, gesz bichom gemu mogły dostoynye otpla- cycz za take dobrodzeystwo, gesz nam uczinyl? On my{{ø}} tam dovyodl, a zasy{{ø}} zdrowa przy wyodl, a pyeny{{ø}}dze od Gabela on wz{{ø}}1. On my{{ø}} ozenyl, a ot mey gospodinyey dyabelstwo za- p{{ø}}dzil, a gey starsze obradował, a mnye ot polknyenya ribyego obronyl, a tobye z r o k on nawrocyl, a przezeń wszego dobrego gesmi napelnyeny. A przeto czso gemu za to godnye otpla- cymi? Ale prosz{{ø}} cyebye, oczcze moy, abi go poprosyl, zalybi raczil wz{{ø}}cz tego wszego polouicz{{ø}}, czsosmi s sob{{ø}} przinyesly. A zawrolawszi gego, ocyecz a sin, otwyod{{ø}} sy{{ø}} s nym na stron{{ø}}. Y pocz{{ø}}lasta gego prosycz, abi raczil polouicz{{ø}} wszego, czso przinyesly s sob{{ø}}, wz{{ø}}cz y myecz sobye. Tedi angyol powye gyma taynye, rzek{{ø}}cz: Chwalcye boga nyebyeskego a przede wsze- my ziuimy wiznawaycye gy, ysze s wamy uczinyl mylosyerdze swe. A kakokoly tagemnycz{{ø}} krolyow{{ø}} tayno myecz dobrze gest: wszakoz uczinki boze wziauicz a viznavacz poczcywye gest. Dobra gest modlytwa s postem, a swy{{ø}}te ialmuszni lepsze s{{ø}}, nysz skarbi złote zgromadzicz. bo ialmuszna ot smyercy zbawya, a ona gest, gesz ot grzechów ocziscya, a czlowyeku wye- czni ziwoth nalyazuge. Ale ktorzi zgrze- szai{{ø}}{{ø}} a nyeprawoscz cziny{{ø}}, nyeprzyiacyele s{{ø}} dusze swey. A przeto chcz{{ø}} wam prawd{{ø}} ziauicz, a nye skryi{{ø}} ot was rzeczi tayney. Gdi sy{{ø}} ty modlysz se zlzamy, a martwe pochowa was, a obyad twoy opusczasz, a martwa cyala przes dzen w domu twem taysz, a o polnoci ge pochowavasz: tedi ia offye- rowal tw{{ø}} modlytw{{ø}} panu bogu. A przeto, yzesz bil wdz{{ø}}czel * *) bogu, potrzebno bilo, abi cyebye skusiło poku- szenye. A iusz my{{ø}} tedi poslal pan, abich cy{{ø}} uzdrowyl, a Sar{{ø}} tw{{ø}} zon{{ø}} ot dyabelstva zbauil. bo ia gesm Raphael angyol, s tich syedmy geden, gysz zawszdi stoymi przed bogem. A gdisz ony ti rzeczy usliszely, zam{{ø}}cy- ly sy{{ø}}, a trz{{ø}}s{{ø}}cz sy{{ø}}, padły na swa oblycza. Tedi gym angyol rzecze: Pokoy wam, nye boycye sy{{ø}}. bo gdi- szem s wamy przebival, tocyem bil przes woly{{ø}} boz{{ø}}. gy chwalcye a spyewaycye gemu. Wydzanem') ot was, ia- kobich iadl y pyl M wamy. Ale ia pokarmu nyewydomego y pycya, gen od lyudzy nye moze wydzan bicz, pozi- wam. Przeto czas gest iusz, abich sy{{ø}} nawrocyl k temu, gen my{{ø}} poslal. Ale wi chwalcye boga, a powyadaycye wszitki dziwi gego. A iako to rzeki, ') Widzian jestem, zdaję się. natichmyast od gick oczu bil wz{{ø}}t, tak yze gego wy{{ø}}cey nye uzrzely. Tedi richlo padszi na swa oblycza, za trsi godzini ckwalyly boga. A wstawszi, wipowyadaly wszitki dziwi gego. XIII. J/V. otworziw Tkobyas stari usta swa, pocznye ckwalycz boga, rzek{{ø}}cz: Wye- lyky gesz panye na wyeki, a po wszitky wyeki krolewstwo twe. bo ti byczu- gesz y uzdrawyas, m a r t w y s (martwisz) y ziwysz, dowyedzes do pyeklow y viwyedzes. a nye gest, ktobi mogl u- cyecz r{{ø}}ki twey. Wiznawaycye pana boga sinowye israhelsci, a przede wsze- my narodi ckwalcye gy. Bo przeto was rosproszil mye... Tu dwóch kart brak. J U DIT H. (III, 3). 180 ...y stada owcza y koza y końska y wyelbl{{ø}}dowa, y wszitek nabitek nasz, y czelyadzi nasze, w tvem opatrzenyu s{{ø}}. To wszitko b{{ø}}dz pod twim prawem. Mi takesz y sinowye naszi slugy twe gesmi. Przidz k nam panye po- koynye, a poziuay sluszbi naszey, iako sy{{ø}} lyubycz bódze tobye. Tedi Olofernes zgedze z gori z gesczcy a s wyelvk{{ø}} mocz{{ø}}, y obezrzi wszelke myasto y wszelkego przebiwaiócego na zemy. A ze wszelkich myast wezmye sobye pomocznyk’’, m{{ø}}sze silne a wibor- ne ku boiu, a tak wyelyki strach wszem kraynam przipadnye, ysze bidly{{ø}}ci we wszitkick myescyeck ksy{{ø}}sz{{ø}}ta, y. wszi t- ci poczcziu/) pospołu s pospolytim lyudern wickodzily przecyw gemu, orzi- muiócz gy s koronamy ys swyetedl- n y c z a m y, vodz{{ø}}cz tance s p y s c z c i y z b{{ø}}bennyki2). A wszako to czi- ny{{ø}}cz, ukrutnoscz syercza gego ukro- czicz nye mogły, bo myasta gich zbo- rzil, a gich 1 u gy por{{ø}}byl. Bo bil gemu kroi Nabuckodonozor przikazal, a- bi wszitki bogy zemske zatracyl, to- czusz abi cn sam bogem nazwan bil ot tich narodow, ktoizezbi* mogl Olo- femow{{ø}} mocz{{ø}} sobye poddacz. Tedi Olofernes przeiaw hyri{{ø}} Sobal, y wszitko Appamyam a wszitk{{ø}} Mezopo- tamy{{ø}}, przyial ku 1 dumeyskym do zemye Gabaa. y pobrał gych myasta, a tu myeszkal za trzidzesoy dny, w kto- rick dnyock zgednacz przikazal wszitk{{ø}} woysk{{ø}} moci swey. im. Tedi usliszawszi to sinowye israkelsci, gisz bidlyly w zemy Iuda, wzbaly sy{{ø}} barzo gego oblycza. Tak isze strach y groza padnye na gich misi, abi te- k goz nye uczinyl Ierusalemu y koscyo- lowy bożemu, czso bil uczinyl gynim myastom y koscyolom gyck. Y posiały po wszey Samary wsz{{ø}}di w okol az do Iericho, a osadziły wszitki wyrzchi na gorack. A muri') otoczily swe wye- s z n y c e, a swyoz{{ø}} do nyck uzitki ku potrzebye na walkę, A takesz Elya- chym kapłan pysal ku wszem, ktorzi bidlyly w F.zdrelon, gesz lezi przecyw wyelykemu polyu podle Dotaym, y wszitkim, przes ktoreszbi mogła woyska cy{{ø}}gn{{ø}}cz, abi osyedly gori, przes gesztobi droga, wyodla ku Ierusalem, a tuki strzegły, gdzeszbi mogła naw{{ø}}ssz- sza droga myedzi goramy bicz. Y u- czinyly sinowye israkelsci, iako gym ') honorati. W. 2) „in tympanu et tibiisu. W, ') (VI. przyp nuriś). przikazal bil kapłan bozi Elyachim. Y wzwolal wszitek lyud ku panu wyely- k{{ø}} pylnoscy{{ø}}, a ponyzily swich dusz w poscye, samy y gich zoni. Y oblekły sy{{ø}} kaplany w cylycya, a swre dzecy skladly przecyw koscyolowy bożemu, a ołtarz bozi przikrily cylycyum. Y wzwolaly ku panu bogu israhelskemu genim duchem, abi gich nye poddawał w plyon, ny gich dzatek, ny gych zon na rozdzelenye, a gych myast na wigladzenye, a gich swy{{ø}}tinye na po- kalenye. Tedi Elyachim, wyelyki kapłan bozi, zchodziw wszitek Israhel, cyeszil ge sw{{ø}} rzecz{{ø}}, rzek{{ø}}cz: Wyedz- cye to, yszecz usliszal pan prozbi wasze, acz trwai{{ø}}cz setrwacye w poscyech waszich y w modlytwach w vydzenyu bozem. Wzpomynaycye na Moyszesa, slug{{ø}} bożego, gen Amalech ufai{{ø}}cego w sw{{ø}} syl{{ø}} y w sw{{ø}} mocz y w sw{{ø}} woysk{{ø}} y w swe scziti y w swe wozi y w swe geszczce, nye zelyazem boiuge, ale swy{{ø}}timi modlytwamy, modly{{ø}}cz sy{{ø}} bogu, pobył. Takez porazeny b{{ø}}- d{{ø}} wszitci nyeprzyiacyele israhelsci, acz setrwacye w tem uczinku, ktoriscye poczóly. A tak ku gego napomynanyu, modly{{ø}}cz sy{{ø}} bogu, trwały przed oblyczim bozim, tak yze y cy, gisz obyeti ofyerovaly bogu, obleczeny s{{ø}}cz w czy- lycyuna, ofyerowaly poswy{{ø}}tne rzeczy bogu, a bil popyol na głowach gich. A ze wszego syercza swego modlyly sy{{ø}} bogu, abi nawyedzil Israhelske. V. J\- powyedzano Olofernowy, ksy{{ø}}sz{{ø}}- cyu ricerstwa Asyrskego, ysze sinowye israhelsci prziprawyaly sy{{ø}} ku bronye- nyu, osadziwszi drogy w górach. Tedi Olofernes wyelykim roznyewanym za- palyw sy{{ø}} w vyelyki gnyew, y zwoła wszitka ksy{{ø}}sz{{ø}}ta Moabska a woge- wodi Amonske, y rzecze k nym: Po- wyedzcye my, ktori gest to lyud, gen gori osyadl. albo która a kaka a kako wyele myast gich, a takesz która gest mocz gich, a kako gich gest wyele. albo kto gest królem gich ricerstwa, a przecz tako inymo wszitki gyne, gisz bidly{{ø}} na wschód sluncza, cy wzgardziły mn{{ø}}, a nye wiszly naprzecywo nam w drog{{ø}}, abi nas przyi{{ø}}ly s po- kogem? Tedi Achior, vogewoda wszeck sinow Amonyczskick, otpowye, rzek{{ø}}cz: Racziszly my{{ø}} sliszecz, panye moy, powyem cy prawd{{ø}} przed twim oblyczim o tem lyudu, gysz bidly po go- rack. nye winydzecz krziwe słowo z ust mick. Lyud s pokolenya Kaldey- skick gest. Ten napyrwey bidlyl w Me- zopotauy*. a yze nye chcyely naslya- dowacz bogow swich przodków, gisz biły w zemy kaldeyskey: a tak nye- ckawszi duchownick obiczaiow swick przodków, geszto w naslyadowanyu wyele bogow czinyly, genego boga nyebyeskego s{{ø}} naslyadowaly, gensze gym y przikazal, abi wiszly ott{{ø}}d, a bidlyly w Ckaran. A gdisz glod bil po wszey zemy, weszły do Egypta, a tu we cztirzeck sstock lecyech tak sy{{ø}} rozmnozily, yze gick wyelykoscz nye mogła zlyczona bicz. A gdisz ge n{{ø}}- dzil kroi Egypski, dzalem swick 181 myast biotu poddał ge: wolały ku bogu swemu, y ranyl bog gich zemyo rozmaytimy ranamy. A gdisz ge wi- gnaly Egypsci ot syebye, przestała rana od nych. Potem ckcyely ge k swey lobocye nawrocycz. A gdisz ony ucye- kaly, bog nyebyeski otworzil gym morze, tako yze s obu stronu stało morze iako mmi twarde, a cyto such{{ø}} nog{{ø}} po dnu morskem przeszły. iSa ktoremze myesczczu gdisz ge woyska przes lyczbi Egypskich scygala, tak gest wodamy zatopyona, isze z nych nyzadni z>w nye ostał, genbi ten uczi- nek zwyastowal b{{ø}}d{{ø}}cim. A gdisz wiszly z Rudnego morza, puscza gori Syna ge potkała, na nyeyzeto nygdi nye mogl bidlycz any sin czlowyeczi, gdi otpocziwal. Tu gym gorzne stu- dnyce ku pycyu oslodzoni, a za czter- dzescy lyat uzitkow poziwaly z nyeba. A k* dikoly sy{{ø}} obrocyly przes l{{ø}}czi- ska y przes strzał y przes sczita y przes myecza, bog gich boiowal za nye a wzd- zwycy{{ø}}zil. A nye bil nyzadni, ktob ■ temu lyudu p r z e k a z a 1 (?)') geno gdisz otstopyl ot sluszbi pana boga swego. Bo kilkokolykrocz modlyly sy{{ø}} gynim bogom, kromye boga swego: tilekrocz poddany w lup a w myecz a w poganbyeny e. A kilekolykrocz kaia- ly sy{{ø}}, zalui{{ø}}cz ysze otst{{ø}}pyly ot sluszbi pana boga swego: dal gym bog nyebyeski mocz ku obronye. A takesz krolya kananeyskego, y iebuzeyskego, a pharazeyskego, y etheyskego, a e- weyskego y amoreyskego, y wszitki rnoczne wr Ezebonye pobywszi, zemye gych y myasta ony s{{ø}} obdzerzely. A doi{{ø}}d nye zgrzeszily w vydzenyu boga swego, bilo s nymy wszi ko dobre, bo bog gich nyenawydzi grzecha. A takesz nyedawno przed tymy lyati, goisz biły st{{ø}}pyly z drogy, i{{ø}}sz dal gym bog, abi po nyey chodziły: pogubye- ny biły walkamy ot wyelya narodow, a wyele z nych wyedzeno* z zemye swey. A nynye sy{{ø}} nawrocyly ku panu bogu swemu, z rosproszenya swego, gim biły rosproszeny, sebrany s{{ø}}{{ø}} w geduot{{ø}}, y weszły na to wszitko po- gorzee, a lepak wdadn{{ø}} Ierusalem, tu gdze gest swy{{ø}}tinya swy{{ø}}tich. Przeto iusz panye moy, popitay syó, gęstły ktori grzech gich znamyenyti w vydzenyu boga gich: tedi przespyeczny e wzidzmi k nym, bo bog gick poddaw podda* ge tobye, y b{{ø}}d{{ø}}cz poddany pod iarzmo moci twrey. Gestlycz nye nyzadnego roznyewanya lyudu temu przed panem bogem gich: nye bódzem mocz przecywycz sy{{ø}} gym, bo gick bog obrony ge, y b{{ø}}dzem w pogan- byenyu wszey zemy. Y stało sy{{ø}}, gdisz Ackior przestał mowyenya slow swick: roznyewaly sy{{ø}} wszitci wyelyci pano- wye Olofernovy, a mislyly gy zabycz, rzek{{ø}}cz geden ku drugemu: Kto gest ten, gen movy, bi sinowye israkelsci mogły przecywycz sy{{ø}} krolyovy Na- buckodonozorovy y woyskam gego ? wszako s{{ø}} lyudze przes odzenya y przes sili y przes domislu umyenya') ku boiu. Abi Achior poznał śy{{ø}}, yze ') n&iltaret. W. Pewnie przekarzał? ’) siue peritia artib puguat. namy klama: pocy{{ø}}gnyem na gori. a gdiz zgymany b{{ø}}d{{ø}} gich moczny, tedi takesz s nymy Achior myeczem porazon b{{ø}}dze, abi wyedzal wszelki naród, yze Nabuchodonozor gest bog zemski, a kromye gego nye gynego. VI. I stało sy{{ø}}, gdisz przestały mowye- nya swego: rożnyewaw sy{{ø}} Olofemes, rzeki ku Achiorovy: Przeto yzesz nam prorokował, rzek{{ø}}cz, yze lyud israhelski obranyon* b{{ø}}dze bogem swim: ia tobye ukaz{{ø}}, yze nye gest gyni bog, geno Nabuchodonozor. Kedysz ge po- bygemi wszitki iako genego czlowyeka: tedi s nymy y ti myeczem Asyr- skim zagubyon b{{ø}}dzesz, a wszitek Israkel s tob{{ø}} zagz/nyenym pomynye. A skusysz, yze Nabuckodonosor gest pan wszey zemy. a tedi myecz mego ricerstwa przędzę twe boki, a przeklot s{{ø}}cz, myedzi rannimy israhelskimy padnyesz, a nye odetcknyesz, az s nymy y zgż/nyesz. A gęstły proroczstwo swe mnysz praue: nye zmyeny sy{{ø}} oblycze twe, a groza, iasz twarz tw{{ø}} po- syadla, otydzi ot cyebye, acz mnysz, yze ta słowa ma nye mog{{ø}} sy{{ø}} wipel- nycz. Ale abi wyedzal, yze s nymy spolu tego doydzesz: owa w t{{ø}} go- dzin{{ø}} temu lyudu b{{ø}}dzes przitowarzi- szon, yze gdisz godne m{{ø}}ki od mye- cza mego przim{{ø}}, ti podobney pomscye podly{{ø}}szesz. Tedi przikazal Olofer- nes slugam swim, abi popadn{{ø}}cz A- chiora, y wyedly gy do Betkulyey a dały gy w r{{ø}}ce sinom israhelskim. A wsz{{ø}}wszi gy sludzi Olofernoui, brały sy{{ø}} po poły och. Ale gdisz sy{{ø}} przibly- zily ku goram: wiszly przecyw gym cy, gysz s proce luczai{{ø}}. A ony sy{{ø}} odwrocywszi od boku gori, prziwy{{ø}}- zaly Achiora ku drzewu za r{{ø}}ce y za nodze, a tak swy{{ø}}zanego vycynamy nyechawszi go tu, wrocyly sy{{ø}} ku panu swemu. Potem sinowye israhelsci sczedwszi z Betulyey, przigely k nyemu, gegosz rozwy{{ø}}zawszi, wyedly do Betulyey. A postawywszi gy poszrzod lyuda tego, i{{ø}}ly sy{{ø}} gego pitacz, prze ktor{{ø}}bi vyn{{ø}} Asyrsci swy{{ø}}zanego gego tu nyeckaly. A w tich dnyock bi- lesta tu dwye ksy{{ø}}sz{{ø}}cy: Ozias, sin My cha s poko lenya Symeonowa, a 182 Ckarmi, gen sio wye Gotonyel. A tak stoi{{ø}} przed starszimy Ackior y przede wszemy, pocznye powyadacz wszitko, czso bil mowyl ku opitanyu Oloferno- wu, a kako lyud Olofernow prze tak{{ø}} rzecz chcyal gy zabycz, a kako Olo- fernes roznyewaw sy{{ø}} prze tak{{ø}} rzecz, kazał gy Israhelskim dacz, abi, gdisz- bi sini israhelske przemógł, tedibi takesz y samego Ackiora m{{ø}}kamy roz- maytimy kazał zagubycz. przeto yze bil rzeki: Bog nyebyeski gest obrończa gich. A gdisz to wszitko Ackior wimovyl, wszitek lyud padnye na swa oblycza, modly{{ø}}cz sy{{ø}} bogu, a pospo- lytim narzekanym y płaczem genostay- nye swe proszbi przelewały, rzek{{ø}}cz: Panye boze nyeba y zemye, wezrzi na gich pick{{ø}}, a wzgly{{ø}}dny na nasz{{ø}} pokoro, a twarzi twick swy{{ø}}tick obezrzi, a ukasz, yze ti nye opusczasz w cy{{ø}} ufai{{ø}}cich, a tyste*, gisz w sy{{ø}} ufai{{ø}} a w swey syle sy{{ø}} chelpy{{ø}}, ponyzasz. A tak dokonawszi płaczu, a przes czali dzen modlenye lyud') ku bogu wipel- nywszi, i{{ø}}ly syó ćyeszicz Achiora, rzek{{ø}}cz : Bog oczczow naszich, gegoszesz ti mocz zwyastowal, on obdarzicyel (?) tobye da za otplat{{ø}}, abi ti drzewyey gich zagi/nyenye uzrzal, nyzly nasze. A gdisz pan bog dobrowolenstwo da slugam swim, b{{ø}}dz s tob{{ø}} takez pan myedzi namy. a iako sy{{ø}} tobye b{{ø}}dze lyubycz, tak- s twamy se wsze- my b{{ø}}dzesz przebiwacz. Tedi Ozias do- konaw radi, poymye gy do swego domu y ucziny wTyelyk{{ø}} vyeczerz{{ø}}. A wezvaw wszech kapłanów, spolu wi- pelnywszi post, pokarmyly sy{{ø}}. A potem wszitek lyud bil zwolan, a przes czal{{ø}} nocz w koscyele sy{{ø}} modlyly, prosz{{ø}}c pomoci od boga israhelskego. VII. p A otem Olofernes drugego dnya przikaze swim woyskam, abi cy{{ø}}gly przecyw Betuly. A bilo pyeszich XX a sto tysy{{ø}}czow, a gezczczow XXII tisy.<- czow, kromye tich prziprawnich mo- zow, gisz biły zgymany a przy wy e- dzeny z włoscy y z myast wszelkego wyeku. Cy sy{{ø}} wszitci prziprawyly ku pobycyu przecyw sinom israhelskim. Y przid{{ø}} po stronye gori az na sami wyrzch, gen patrzy do Dotaym, ot myasta, geszto slowye Belma, az do tego myasta, gezto slovye Celmon, gesz le- zi przecyw Ezdrelon. Tedi sinovye isra helsci uzrzawszi gich wyelykoscz, padły na zemy{{ø}}, sipy{{ø}}c popyol na swe głowi, gednostaynye sy{{ø}} modly{{ø}}c, abi bog israkelski ukazał swe mylosyerdze nad svim lyudern. A wsz{{ø}}wszi na syó odzenya swa boi{{ø}}wa* y obsadziły w{{ø}}- skoscy dróg myedzi goramy, a tu bidlyly strzeg{{ø}}cz tich dróg we dnye y w noci. Potem Olofernes zgezdziw wsz{{ø}}di w okol, naydze studnyce na poludnye* stronye przed myastem, z nyckze gest woda wyedzona do myasta. y przikazal przecynacz ruri wodne. Ale bili nyedaleko od muru gyne studnyce, z nychze kradmo wodi na- cziraly ku ocklodzenyu syercz swick wy{{ø}}cey, nyszly ku pycyu. Ale sinowye Amonowy a Moaboui przist{{ø}}py- wszi ku Olofernoui, rzekły: Sinowye israkelsci nye ufai{{ø}}cz w kopye any w strzelb{{ø}}, ale gori brony{{ø}} gick, a pagórki ge ogradzai{{ø}}. przeto radzi na wyrzck osadzai{{ø}} sy{{ø}}. A przeto ckcesz- ly ge przes boia przemocz: polosz stro- sz{{ø}} u studnye, acz z nyck nye bye- r z {{ø}} wodi. a tak przes myecza zgubysz gee, bocz snadz ustan{{ø}}cz w prąci, po- dadz{{ø}} tobye myasto swe, gegosz mny- mai{{ø}}, bi nye mogło dobito bicz, yze gest na górze posadzono. Y zlyubylo sy{{ø}} to słowo Olofernoui y waszem gego raczczam, y ustani na wsze stroni w okol stroze nad studnyczamy. A gdisz ta strosza trwała za trsydzescy1) dny, przeschn{{ø}}li cysterni y zgromadzenye wod wszitkim bidly{{ø}}cim w Betuly, tak yze nye bilo we wszem myescye, ot- ') Populorum. W. ') W Wulg. viginti. k{{ø}}d bi sy{{ø}} napyly do sitoscy za geden dzen. ale pod myar{{ø}} dawano 1 y u- dzem vod{{ø}} na koszdi dzen. Tedi se- brawszi sy{{ø}} ku Oziaszoui wszitci m{{ø}}- zowye y zoni, mlodzenci y robyenci, a wszitci pospołu, genim głosem rzekły : S{{ø}}dz to pan myedzi namy a myedzi tob{{ø}}, yzesz nam tak wyele złego uczinyl, nyechcz{{ø}}cz mowycz pokoy- nye z Asyrskimy. a przeto nas bog poddał pod gich r{{ø}}ce. A iusz nye, ktobi wspomogl, gdisz zgt/nyem przed gych oczima w pragnyenyu a w pogy- nyenyu wyelykem. A iusz zgromadz- cye wszitki, ktorzi s{{ø}} w myescye, abichom sy{{ø}} dobrowolnye podały Olofer- nowy. Bo lepyey gest, abichom żywy s{{ø}}cz i{{ø}}cy, chwalyly boga, nyszly zmar- szi od nyedostatku wodnego, biły dany w poszmyech wszemu lyudu, doi{{ø}}d wydzimi zoni nasze y dzecy nasze, mr{{ø}}c przed naszima oczima. Prziziwa- mi na swyadeczstwo dzisz nyebo y ze- my{{ø}} y boga oczczow naszich, gen sy{{ø}} nad namy mscy podle grzeckow naszick, yze ckcemi, abiscye iusz podały myasto w r{{ø}}ce ricerstwu Olofernowu, a tak b{{ø}}dz skonczenye nasze krotkę od myecza, nyszbi sy{{ø}} przedluzilo w pragnyenyu pycya. A gdisz to powye- dzely: sstal sy{{ø}} plącz y krziczenye wyelyke we wszem sebranyu myedzi wszemy za dlug{{ø}} chwyly{{ø}}, tak yze za wyele godzin gednim głosem wolały ku panu bogu, rzek{{ø}}cz: Zgrze ( szilysmi panye s oczczi naszimy, nyeprawyesmi uczinyly, grzechsmi uczinyly. Ale y- zesz ti dobrotlywi, smyluy sy{{ø}} nad namy, a w twem byczu (biczu) pomscy nad naszimy grzechi, a nye poddaway wiznawai{{ø}}cick cy{{ø}} lyudu, gensze cyebye nye zna. abi nye rzekły myedzi pogani: Gdze gest gich bog? A gdisz iusz s{{ø}}cz utrudzeny tym wołanym, a tim płaczem zemdleny, przestały biły: tedi Ozias powstaw, ano sy{{ø}} gemu ly- ce slzamy polewai{{ø}}, rzeki: Bracya, myeycye dobr{{ø}} misi, a za tichto py{{ø}}cz dny poczekaymi smylowanya od boga, azalycz swey myersz{{ø}}czki u- krocy, a da sławę 'swemu gymyenyu. A gęstły za tick py{{ø}}cz dny nye przi- dze nam pomocz: uczynymi podle wa- szick slow, gezescye mowyly. VIII. -T stało sy{{ø}}, gdisz ta słowa ushszala Iuditk wdowa, iasz bila dzewka Merari, sina Adorowa, sina Iozephowa, sina Ozie, sina Elay, sina Iannor, sina Ge- deonowa, sina Raphaymowa, sina A- chitobowa, sia Melchiasowa, sina Ema- nowa, sia Matkanye, sina Salatielowa, sia Symeonowa, sina Rubenowa, a gey m{{ø}}z bil Manases, gen umarl we dnyoch znyva i{{ø}}czmyenego, bo stal nad zenci, gysz snopi wy{{ø}}zaly na polyu, a przi- szedszl w y {{ø}} d r o wyelyke na gego glo- w{{ø}}, a uraziło gy, y umarl gest w Betuly myescye swem, a pockowan gest tu s oczci swimy. Y bila Iudith zona gego ostała wdow{{ø}} iusz trsy lyata a szescz myesy{{ø}}czow. A na swyrzchnyem podnyebyenyu swego domu uczinyla sobye tayni pokoyk, w nyemsze s swimy dzatkamy zawarszi sy{{ø}}, przebiwala, mai{{ø}}cz na swich \y< dzwyach g z 1 o wlosyane, poscyla sy{{ø}} po wsze dny ziwota swego, kromye dnyow sobotnich a dnyow novego my esy ^cza a swy{{ø}}- tkow domu israhelskego. A bila vyel- my 'dsnego wezrzenya*), geyzeto m{{ø}}z bil odumarl w bogaczstwye wyelykem, a czelyadz o pl wy t{{ø}}* a gymyenye stada wolow a stad owczich pełno. A ta bila myedzi wszemy naslaw{{ø}}tnyey- s z a, yze sy > bała boga barzo, a nye bil nyzadri, ktubi mowyl o nyey zle słowo. Przeto gdisz ona ushszala, yze Ozias sly ubył podacz myasto po py{{ø}}- cy dnyoch nyeprzyiacyelyom: posiała ku kapłanom Chamri2) a Oharmi. abi prziszly k nyey. A gaisz przid{{ø}}, rzecze k nyma: Które gest to słowo, ge- muz p o w o 1 y 1 Ozias, abi podał myasto Asyrskim, acz w py{{ø}}cy dnyoch nye przidze pomocz nam? Y kto gescye wi, gisz pokuszacye pana boga? Bo taka rzecz mylosyerdza boszego nye obdzersza, ale wy{{ø}}cey gnyew wzbudza , a roznyewanye zanyecza.1' Ulo- zylyscye wi ten czas mylosyerdzu bożemu, a podle waszey woley ustawy- lyscye gemu dzen. Ale ysze gest pan bog cyrpyedlywi, pokaymi sy{{ø}} tego, a smylowanya gego se slzamy posz{{ø}}day- mi. Bo bog nye przeczi3), iako gyni czlowyek, any iako sin czlowyeczi ku gnyewyvoscy sy{{ø}} zapalya. A prze- . to ponyszmi przed nym nasze dusze, a w duchu skruszonem a ponyszonem slusz{{ø}}cz gemu a placz{{ø}}cz, pow yemi ') eleganti aspectu. W. s)Miał) być: Chabri. 3) Comminabitur. Wr. panu, abi podle swey woley s namy uczinyl swe mylosyerdze. Abi iako sy{{ø}} zam{{ø}}oylo syerce nasze w gich pisze, tako takesz s pokori naszey abichom oslawyeny biły. bosmi nye naslyadowaly grzechów naszich oczczow. gisz ostawszi boga swego, modlyly sy{{ø}} bogom czudzim, prze ktorito grzech podany s{{ø}}{{ø}} pod myecz a w lup y w po- ganbyenye swim nyeprzyiacyelyom. Ale mi nye wyemi gynego boga, kromye pana boga naszego. Przeto czekaymi w pokorze ucyeszenya naszego, bo on pomscy naszey krwye w udr{{ø}}czenyu nyeprzyiacyol naszich, a ponyszi wszech narodow, ktorzikoly powstan{{ø}} przecyw nam, a ucziny ge przes czcy pan bog nasz. A przeto nynye vi bracya, gy- szescye kaplany w lyudu bozem, z was zalezi zbawyenye gych dusz, ku wi- mowye waszey syercza gick podzwy- gnycye, abi wspomynaly na to, ysze gich oczczowye pokuszeny, abi doly- czono') na nych, w prawdzely naslyadowaly boga swego. Maiy parny{{ø}}tacz, kako ocyecz nasz Abram, pokuszon a przes wyelke zamytki opatrzon b{{ø}}d{{ø}}cz ustawyczen, przyiacyelem bozim uczi- nyon gest. Takesz Izaak, takez Iacob, takez Moyzes, y wszitci, ktorzi sy{{ø}} bogu lyubyly, przes wyelyke zam{{ø}}tki szły a obezrzany s{{ø}} wyerny. Ale cy, ktorzi sy pokuszenya bożego z boia- zny nye przyioly, ale swr{{ø}} nyecyrzply- woscy {{ø}} a ganyenye* swego szemranya ukazały przecyw panu bogu, y zagu- byeny od zagubycyelya, a od robak o w2) ') ut prób irentur. W. ł) a serpentibus. s{{ø}} zgyn{{ø}}ly. A przeto mi nye mscymi syebye nad tim, czso cyrzpymi, ale przilyczai{{ø}}cz naszim grzechom, ta ista zam{{ø}}cenya przimuymi za mnyeysza bi- czowanya boża, iako slugy gego, które karze, wyerz{{ø}}cz temu, ysze ku naszemu polepszenyu to sy{{ø}} nam przigodzilo, ale nye ku zatracenyu. Y rzekły k nyey Ozias a kaplany: Wszitka słowa, iazesz mowyla, prawa s{{ø}}, a nye w twich rzeczach ny genego pockibye- nya. A przeto iusz módl sy{{ø}} za nas 184 bogu, bosz ti zona swy{{ø}}ta a boi{{ø}}cza boga. Y rzekła Iudith: lako znacye, ysze czsom mogła movycz, z boga gest, takesz to, czsom umyenyla uczi- nycz, gęstły z boga, skuszcye, a za to proscye boga, abi pewn{{ø}} uczinyl rad{{ø}} m{{ø}}. Stanyecye v broni myesczskey tey noci, a iacz winyd{{ø}} s sw{{ø}} sluszebny- cz{{ø}}. a proscye, iakoscye rzekły, ysze w py{{ø}}cy dnyoch sezrzi bog na swoy lyud israhelski. A nye chcz{{ø}}, biscye wi spitaly uczinka mego. a dok{{ø}}d wam nye ukasz{{ø}}, nycs gynego nye b{{ø}}dz, gedzine modlytwa za my{{ø}} ku panu bogu naszemu. Y rzeknye Ozias, kapłan iudzski: Gydzi w pokoiu, a pan b{{ø}}dz s tob{{ø}} na pomst{{ø}} naszich nyeprzyia- cyol. A wrocywszi sy{{ø}}, odeszły. IX. l\ gdisz ony odeszły, weszła Iudith do przebitka swego, a oblekszi sy{{ø}} w cy- lycyum, nasuwszi popyolu na sw{{ø}} glow{{ø}}, a padszi na zemy{{ø}}, wzwola ku panu bogu, rzek{{ø}}cz: Panye boze oczcza mego Symeona, genszesz gemu dal myecz ku obronye przecyw czudzokray- nom, gysz biły nasylnyci w swey nyesromyszlywoscy, obnaziwszy byodr{{ø}} panyeńsk{{ø}} na poganbyenye: y podalesz zoni gich w plyon, a dzewki gich w i{{ø}}czstwo, a wszitek gick plyon w rozdzal slugam twim, gisz gorlyly sy{{ø}} prze zakon twoy: prosz{{ø}} panye boze moy, wspomoszi my tvdowye. Bosz ti sam uczinyl wszitko pyrwe, a ti cy{{ø}}szke przigodi, gesz nas potkali, tisz wimiszlyl, a to syę stało, czsosz ti chcyal. Bo wszitki drogy twe gotowi s{{ø}}, a twe s{{ø}}di w twey opatrz- noscy poloszilesz. Wezrzi nynye na stani Asyrske, iakosz raczil wezrzecz na stani Egypske, gdi po twick slugack w odzenye') byezely, ufai{{ø}}cz w swe wozi y w swe geszczce y w vyelykoscz boiowmykow. A tisz vezrzal na gick zast{{ø}}pi, a czmi ge zn{{ø}}dzili. Dzerszala gl{{ø}}bokoscz nogy gick, a wodi ge wszitki pokrili. Takesz sy{{ø}} sstan y tym, panye, gisz ufai{{ø}} w sw{{ø}} wyelykoscz y w swe wmzi y w sve spustki y w sw{{ø}} strzelb{{ø}} y w sve wlocznye, a nye wyedz{{ø}}, yszesz ti sam bog nasz, gen trzesz boge przecy wne ot pocz{{ø}}tka, a pan gest gymy{{ø}} tobye samemu. Wzwyedz (tcziciedż) ramy{{ø}} twe, iakosz ot pocz{{ø}}tka czinyl, porasz gych mocz syln{{ø}} mocz{{ø}} tw{{ø}}. Acz gick mocz padnye w twey gnyewywoscy, gysz slyubuiu*, ysze ckcz{{ø}} rozmszicz tw{{ø}} swy{{ø}}cz, a pogan- bycz stauek twego gymyenya, a ska- zicz myeczem swim rog ołtarza twego. Uczin panye, abi picha gego wlostnim ‘) Armati. W. Więc pewnie myłka zamiast: odzieniu. myeczem gego, głowa') bila scy{{ø}}ta. acz b{{ø}}dze i{{ø}}>t sydlem swich oczu, na my{{ø}} wzgly{{ø}}11 dn{{ø}}w, a uderzisz gy lask{{ø}} warg mick. Day my panye ustawy- cznoscz na mey miszly, abick gym pogardziła, a wszitk{{ø}} mocz gego abick przewrocyla. Bo to b{{ø}}dze pamy{{ø}}cz gymyenya twego, gdisz r{{ø}}ce zenske gy por z u cyt a. Bo nye gest syla twa w sebranyu lyuda, panye, any w syle konskey wolya twa, any sy{{ø}} tobye pi- szny lyubyly ot pocz{{ø}}tka. ale pokor- nich a cychich zawszgy sy{{ø}} tobye lyu- byla modlytwa. Boze nyebyeski, stwo- rzicyelyu wod, a panye wszego stworzenya, uslisz my{{ø}} n{{ø}}dzn{{ø}} tobye sy{{ø}} modly{{ø}}cz{{ø}} a w twe mylosyerdze ufa- i{{ø}}cz{{ø}}. Wspomyen panye na slag{{ø}} tw{{ø}}, a day słowo w ma usta, a syerce mego umislu posyl, abi dom twoy w po- swy{{ø}}cenyu twem ostał, acz wszitci na- rodowye poznai{{ø}}, yszesz ti bog, a nye gest gyni kromye cyebye. X. i J stało sy{{ø}}, gdisz przestała wolacz ku panu, wstała s tego myasta, na nyemsze leszala rozpostarszi sy{{ø}} przed panem. Y zavolala sluszebnyce swey, y seszla do domu y zrzucy s syebye cy- lycyum, a swlyokszi s syebye odzew wdowski, omila swe cyalo a pomazała sy{{ø}} myrr{{ø}} nalepsz{{ø}}, a rosczosawszi * włosi głowi swey, wstauila czepyecz2) na glow{{ø}} swp, y oblekła sy{{ø}} w rucho ucyeszenya swego, a obuła nog^ swe w trzevyce, y wzdzege na 1 oke- tnyce a lylye a nausznyce y pyr- seyenye, y wszemjT gynimy okrasa- my okras yla sy{{ø}}. Geyze takesz bog przidal krasi, bo wszitka ta ozdoba nye z nyeczistok, ale se czsnoti bozey po- ckadzala. t przeto pan wszitk{{ø}} t{{ø}} krasę na nyey roszirzil, abi nyeprzirowna- n{{ø}} kraso wszech oczima bila ukazana. Ywlozila na sw{{ø}} sluszebnycz{{ø}} lagwycz{{ø}} vyna, a bany{{ø}} oleia, a kubek, a szele, a syr, a chleb, y brała sy{{ø}} przed sy{{ø}}. A gdisz prziszla ku bronye myescz- skey, naydze Oziasza a ksy{{ø}}sz{{ø}}ta myesezske. Gysz gdi i{{ø}} opatrzily, ly{{ø}}k- szi sy{{ø}}, podziuily sy{{ø}} barzo krasye gey, a wszako nyczego gey nye opi- taly. Wipuscyly i{{ø}} precz z myasta, rzek{{ø}}cz : Bog oczczow naszich day tobye sw{{ø}} myloscz, a wszitk{{ø}} rad{{ø}} syercza twego sw{{ø}} mocz{{ø}} posyl, acz syó tob{{ø}} oslawy Ierusalem, a b{{ø}}dz gymy{{ø}} twe w lyczbye swy{{ø}}tick a sprawyedlywick. Y otpowyedzely, ktorzi tu biły, wszitci genim głosem: B{{ø}}dz tak, b{{ø}}dz tak! Przeto Iudith modly{{ø}}cz sy{{ø}}, wmydze precz bron{{ø}}, ona y slusze bnycza gey. Y stało sy{{ø}}. gdisz szła z gori, na dnyu, potkały sy{{ø}} s ny{{ø}} stroszowye Asyrsci y ustanowyly i{{ø}}, rzek{{ø}}cz: Odk{{ø}}d sy{{ø}} byerzesz, a dok{{ø}}d ydzesz? Ona otpo- vye: Dzewkacyem szidowska, a prze- tom | ucyekla od gych oblycza, bo- 185 cyem poznała b{{ø}}d{{ø}}cz{{ø}} rzecz, ysze b{{ø}}- d{{ø}} wam podany w plyon, przeto ysze wzgardziły wamy, a nye chcyely sy{{ø}} wam podacz dobrowolnye, abi nalezly myloscz w vydzenyu waszem. A prze tó prziczin{{ø}} umislylam sobye, rzek{{ø}}cz: 84 ') Tego słowa nie ma w Wulg. *) Mitram imposuit. W su Poyd{{ø}} przed oblycze ksy{{ø}}sz{{ø}}cya Olo- ferna, a powyem gemu gićh tayn{{ø}} rad{{ø}}, a ukasz{{ø}} gemu, ktor{{ø}} przist{{ø}}p{{ø}} moglybi gich dobicz, tak abi z gego zast{{ø}}pa nyzadni m{{ø}}sz nye zagyn{{ø}}1. A gdisz uslisz{{ø}} cy m{{ø}}szowye słowa gey, patrzily na gey twarz, a bila groza w gich oczu, bo sy{{ø}} dziuyly gey krasye barzo. Y rzekły k nyey: Zachowalasz dusz{{ø}} sw{{ø}}, yszesz tak{{ø}} rad{{ø}} nalyazla, abi szła ku panu naszemu. A to gy- scye wyedz, gdisz stanyesz przed gego oblyczim, dobrze tobye ucziny, a b{{ø}}dzesz namyleysza w gego syerczu. Y Wyedly i{{ø}} ku stanu Olofemowu, y o- powyedzely i{{ø}}. A gdisz weszła przed oblycze gego, natichmyast bil i{{ø}}t od swat oczu Olofernes. Y rzek{{ø}} k nyemu gego sluszebnyci: Kto gest ten, genbi nye chcyal boiowacz przecyw lyudu szidowskemu, gdisz tak krasne zoni mai{{ø}}? A uzrzawszi Iudith Olofema, a on syedzi pod podnyebym, gesz bilo udzalano z złotogłowa a z złota y z zmaragda a s kamyenya nadroszszego setkanym. A gdisz na gego twarz wez- rzala, poklonyla sy{{ø}} gemu, padszi na zemy, y wzwyedly i{{ø}} wzgor{{ø}} sludzi Olofemowy s przikazanya pana swego. XI. Tedi Olofernes przemowy k nyey: B{{ø}}dz dobrey misly, a nye ly{{ø}}kay sy{{ø}} w syerczu twem. bom ia nye chcyal nygdi uszkodzicz m{{ø}}sza, ktorikoli chcyal- bi sluszicz krolyovy Nabuchodonozo- rovy. A lyud twoy, bi bil mn{{ø}} nye wzgardził, nye wzwyodlbich kopya swe go przecyw gemu. A iusz po wyedz my, prze ktor{{ø}} przyczin{{ø}} odeszłasz od nych, a zlyubylo sy{{ø}}) tobye k nam przidz? Otpowye Iudith: Przymy słowa swey sluszebnyce, bo posluchnyeszly slow mich, swyrzckowan{{ø}} rzecz ucziny pan s tob{{ø}}. Bo ziw gest Nabuchodonozor, kroi zemski, y gego mocz ziwa gest, iasz gest w tobye ku skaranyu y ku polepszenyu wszego lyuda bl{{ø}}dne- go. bo nye tilko lyudze slusz{{ø}} gemu przes cy{{ø}}, ale y zwyerz{{ø}}ta polna poddani s{{ø}} genui. Bo gest tak wznyesyon domisl twego rozumu po wszech narodzeck, a ukazano gest lyudu wszfcgo swyata, yszes ti geden sam dobri, a moczni we wszem krolewstwye Nabu- ckodonozorovye, a kaszn twa po wszech wloscyack gest ogłoszona. Any gest to tayno, czso movyl Ackior, any to gest nyewyadomo, ysze sy{{ø}} gemu to stanye, czsosz ty | j przikazal nad nym u- czinycz. Bo to gest gysto, ysze nasz bog tak roznyevan grzechi naszimy, ysze wskazał lyudu swemu przes pro- roki swe, ysze ge ckce poddacz gick nyeprzyiacyelyom prze gick grzecki. A przeto wyedz{{ø}}cz to sinowye israkelsci, ysze pana boga swego roznyewaly: strach twoy spadł na nye. A nad to glod ge poscygl, a od nyedostatku wodi myedzi umarlimy s{{ø}} polyczeny. A iusz sy{{ø}} o to radz{{ø}}, abi zbyły bidla swa, a pyły gich krew. a poswy{{ø}}tne rzeczi boga swego, gichsze przikazal pan nye dotikacz sy{{ø}} ze zbosza, wyna y oleia, to wszitko umyenyly naloszicz na walk{{ø}} a strauicz, gegoszbi sy{{ø}} nye myely any r{{ø}}kama dotikacz. A przeto, ysze to cziny{{ø}}, gesz gest zle, b{{ø}}d{{ø}} dany na zatracenye. A ia, dzewka twa, poznawszi to ucyeklam od nych, a poslal my{{ø}} bog, abich ti rzeczi tobye zwyastowala. Bo ia, dzewka twa, naslyadui{{ø}} boga mego zawszgy, y nynye u cyebye s{{ø}}cz. Przeto przy- iay my, dzewce twey, acz wichodz{{ø}}cz modlycz sy{{ø}} b{{ø}}d{{ø}} bogu, a powye my, kedi gym nawrocy gych grzech, a iacz prziszedszi zwyastui{{ø}} tobye, tak ysze ia dowyod{{ø}} cy{{ø}} naposzrzod Ierusalem, a b{{ø}}dzesz myecz wszitek lyud israhelski, iako owce gesz pastirza nye mai{{ø}}, a nye wszczeka ny geden przecyw tobye. Bo to mnye powyedzano zgedna- nym boszim a yze sy{{ø}} bog roznyewal na nye. Przeto ia gesm posiana bogem ti rzeczi zwyastowacz tobye. Y zlyubyla sy{{ø}} ta wszitka slowa Olofer- nowy y slugam gego, a dziwovaly sy{{ø}} wszitci m{{ø}}droscy gey. Y mowyl drugy ku drugemu: Nye takey zoni na zemy w wezrzenyu, w krasye y w mnisie swich slow. Y rzeki k nyey Olofernes: Dobrze uczinyl bog, gen cyebye wislal s tego lyuda, abi gy ti podała w nasze r{{ø}}ce. A przeto, ysze dobre twe slyubyenye'), uczinyly mnye to bog twoy: b{{ø}}dze takesz on y moy bog, a ti b{{ø}}dzesz wyelyka w domu Nabucko- donozorowye, a gymy{{ø}} twe b{{ø}}dze o- gloszono we wszey zemy. xn. T X edi kazał gey wnydz tu, gdze bilo slozenye gego skarbów, a tam gey kazał bidlycz, a roskazal czsobi gey mya- no* dano bicz z gego stolu. Otpowye Iudith, rzek{{ø}}cz: Nynye nye b{{ø}}dze1) mocz gescz s tego, czso my przikazu- gesz dawacz, abi nye prziszedl na my{{ø}} gnyew bozi. ale s tego b{{ø}}d{{ø}} gescz, czsom s sob{{ø}} przinyosla. Olofernes rzecze : A gdisz to wszitko sznyesz, czsosz s sob{{ø}} przinyosla, czsosz tedi tobye uczinymi? Y rzekła Iudith: Żywa gest dusza twa, panye moy, ysze nye strawy{{ø}} tego wszego, dzewka twa, az y ucziny pan w mey r{{ø}}ce...|| Tu kart wiele wydartych, i na tém koniec textu w kodexie ezaroszpatackim. ') promissio, ślubienie. *) Miało być: nie będę., 7jul48smojlnbtioj5udu9x9bbnl32d Szablon:IndexPages/PL Władysław Orkan-Poezje Zebrane tom 1.pdf 10 863801 3149340 3148422 2022-08-11T16:01:53Z AkBot 6868 robot aktualizuje informacje o stanie indeksu wikitext text/x-wiki {{../n}} <pc>376</pc><q4>0</q4><q3>8</q3><q2>0</q2><q1>151</q1><q0>18</q0> o4rbuy7h8nmz9fq60gf7z0wsmu8mvqx 3149366 3149340 2022-08-11T17:01:58Z AkBot 6868 robot aktualizuje informacje o stanie indeksu wikitext text/x-wiki {{../n}} <pc>376</pc><q4>0</q4><q3>8</q3><q2>0</q2><q1>156</q1><q0>18</q0> qyq08npsruflk5qszbu84eqant0isdr Strona:PL Eustachy Iwanowski-Pielgrzymka do Ziemi Świętej odbyta w roku 1863.djvu/16 100 895223 3149488 2593406 2022-08-11T19:46:32Z Abraham 586 /* Skorygowana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="3" user="Abraham" /></noinclude>kraju, tak ubodzy, że dwóch posiada jedno drzewo oliwne. Wedle zwyczaju miejscowego, wszyscy uzbrojeni utrzymują się z myślistwa. Wielu ich przeto żebrze, wszystkie drogi pielgrzymów podróżujących są napełnione ludźmi wyciągającymi rękę i wołającymi: ''Bakszysz.'' Nié ma więc tam band rozbójniczych, ale sami mieszkaúcy uzbrojeni snują się wszędzie; jeśli spotkają podróżnego samotnego, nieuzbrojonego, mogą go obedrzéć, co się często zdarza.<br> {{tab}}Dwie są urządzone karawany pielgrzymów. Francuska z Marsylii wypływa dwa razy na rok: na wiosnę, aby zdążyć do Jerozolimy na Wielkanocną uroczystość, i w jesieni przed Bożém Narodzeniem. Austryacka św. Seweryna organizuje się w Wiédniu, wychodzi z Tryestu. Do niéj należą Niemcy i Słowianie z państwa austryackiego. We francuskiéj są Francuzi i Amerykanie. Francuzi pielgrzymujący do Jerozolimy są legitymiści, między którymi wielu ludzi nie tak z pobożności jak z pryncypiów zwiedzają miejsca święte. Są to ludzie wierni dla swoich prawych królów, najzupełniéj dla nich poświęceni, niezwalczeni prześladowaniem, niepowodzeniem i wszelkim uciskiem. Są to ludzie niezmiennych, niezachwianych pryncypiów. Uznają religię katolicką jako religię narodową państwa francuskiego, królewskiej rodziny i własną. Pragną, usiłują ją najjawniéj wyznawać, dlatego odbywają pielgrzymki do Ziemi świętéj dla publicznego wyznania religii katolickiéj, jako najgłówniejszego pryncypium francuskiéj monarchii. Mało jednak, a szczególnie niektórzy się modlą, na mszy św. bywają raz tylko co tydzień we święto, nié mają serdecznéj miłości P. Boga, zapału duszy, który rozwija uczucia religijne niezależne od politycznych wyobrażeń i celów. Karawanę francuską składają wyłącznie legitymiści, ludzie dobrego towarzystwa. Karawana ma pewne religijne formy, np. przed śniadaniem i obiadem nim zasiądą, stają wszyscy i aumonier (kapelan) głośno mówi pacierz, za którym wszyscy powtarzają; w każdém miejscu świętém aumonier ma mszę św., przy któréj się cała {{pp|kara|wana}}<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> kkbxzv0vtxe2elwdy3ks3c68ebhl2d3 Strona:PL Eustachy Iwanowski-Pielgrzymka do Ziemi Świętej odbyta w roku 1863.djvu/17 100 895226 3149494 2593409 2022-08-11T19:53:26Z Abraham 586 /* Skorygowana */ lit. proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="3" user="Abraham" /></noinclude>{{pk|kara|wana}} znajduje, i czyta głośno z Pisma św. wyjątek stosowny do miejsca, tak np. przy studni, z któréj czerpiąc wodę Samarytanka, zapytywała Chrystusa Pana gdzie jest prawdziwsza chwała Pana Boga, czyta kapelan ustęp z Ewangielii stósowny itd. Po przyjściu do Jerozolimy, karawana ze świécami idzie po nieszporach z procesyą do miejsc świętych w kościele będących jerozolimskim grobu Pańskiego. W Wielki Piątek, idąc procesyonalnie, odbywają wspólnie stacye męki Pańskiéj, całą drogę świętą obchodzą. Niektórzy tylko spowiadali się, z całéj karawany zaledwie dwóch, prezydent Rohan i syn jego, ale nie jak u nas w kościele, ale w celi, w pokoju u kapelana wieczorem. Wybrałem karawanę francuską, chociaż mi było bliżéj złączyć się z karawaną św. Seweryna, dlatego, abym mógł poznać bliżéj Francuzów. W r. 1863 mieliśmy silną dla Francyi sympatyę, ufność i nadzieję w ich pomocy, postanowiłem pobyć w ich gronie przez parę miesięcy pielgrzymki, dla bliższego ich poznania, zrozumienia, czy pomoc, któréj się spodziéwamy, istotnie nastąpi. Pewny tego byłem, że gronko małe Francuzów wykryje ich ogół. W tém niewielkiém gronku czterdziestu ludzi, jasno się odbił charakter francuski, i zupełnie się dał poznać. Francuska edukacya narodowa jest powiérzchowną, wady ich utrzymuje i powiększa, lubią o wszystkiém mówić i pisać, a wszystko pobieżnie bardzo przeglądają. Zgłębiać, nauczyć się nie chcą. Pomimo ukształcenia, wdzięku przyjemnych form, mają brak nauki z niechęci do gruntownego nauczenia się. Najbardziéj szkodzi im próżność, rozniecana ciągłemi sobie oddawanémi pochwałami. Nasz aumonier, zapalony Francuz, jak to mówią, do ostatniego paluszka, wymowny, wszędzie przemawiał w każdém miejscu, przy początku naszéj pielgrzymki, przy wyjściu, i wszędzie w Ziemi św., i zawsze Francyę wychwalał i unosił się nad jéj sławą. Nie można się było, słuchając tych pochwał, oprzéć uczuciu wewnętrznemu, które mówiło, że ta sława jest pozorną, powiérzchowną, nie tak silną jak innych narodów, np. Anglii,<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> 35ue87f53ves3fcrqesc2lz6reyrmgm Strona:PL Eustachy Iwanowski-Pielgrzymka do Ziemi Świętej odbyta w roku 1863.djvu/18 100 895293 3149498 2593520 2022-08-11T19:58:48Z Abraham 586 /* Skorygowana */ lit. proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="3" user="Abraham" /></noinclude>która tak olbrzymie na całéj kuli ziemskiéj utworzyła kolonije i umiała się przy nich utrzymać. Francya zawsze tylko przelotnie przechodziła przez Wschód, zwycięstwa jéj były czcze, bo się kończyły klęską. Mowy kapelana karawany w Ziemi św. były przykre z powodu nieustających pochwał i wynoszenia Francyi. Przy grobie Zbawiciela wzbudzały smutne o jéj losie przeczucie. Próżność bowiem tak wielka, która się przy grobie Chrystusa Pana skruszyć nié mogła, nigdy narodu do prawdziwéj wielkości przywieść nié może. Cała natura francuska objawiła mi się najjaśniéj w tém małém gronku, które było dla mnie jak żywa książka, w któréj wyczytywałem istotę Francyi, przekonywając się, że jest w położeniu, w którém naprzód siebie wspierać, siebie jeszcze budować powinna.<br> {{tab}}W sercu każdego Francuza, współczucie dla nieszczęśliwego człowieka i nieszczęśliwego narodu, zdolność poświęcenia się dla ludzkości, dla honoru, wskazują wyższą misyę tego narodu, do któréj on zapewne zdąży. Namiętna nienawiść do Anglików, lekceważenie i pogarda Niemców, drażniąc miłość własną innych narodów, postawiły Francye w odosobnieniu, dlatego przyjść do zwycięstwa nié mogła, do których potrzeba stałego związku. Bardzo się im podobają Rosyanie, dlatego, że im pochlebiają. Rosyanie są praktyczni i trafni, w czasach pomyślnych łapali na wędkę Francuzów, schlebiając ich miłości własnéj. Nasłuchałem się wybuchów nienawiści dla Anglików, narodowego ich uczucia; pamięć doznanych nieraz upokorzeń, a brak siły do ich zwyciężenia, wyrodziły tę szkodliwą i nieszlachetną nienawiść. Zupełna nieznajomość obcych języków i tego wszystkiego, co jest za granicą Francyi, jest bardzo rażąca i przykre robi wrażenie. Co do kwestyi polskiéj, ta się bardziéj w tradycyi Napoleońskiéj zachowuje, a legitymiści są najwięcéj obojętni z powodu ich nienawiści do rewolucyi francuskiéj; Polaków zawsze widzieli złączonych z Napoleonem, którego zrodziła rewolucya.<br><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> 8yzy7hdwp58f2scduky53gf5xllnzwg Strona:PL Eustachy Iwanowski-Pielgrzymka do Ziemi Świętej odbyta w roku 1863.djvu/19 100 895296 3149506 2593526 2022-08-11T20:04:13Z Abraham 586 /* Skorygowana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="3" user="Abraham" /></noinclude>{{tab}}Francuzi zbyt są przywiązani do wygód, na materyalne niedostatki i cierpienia bardzo są tkliwi, nadto lubią stołowe zbytki i bardzo się tém zajmują, wszyscy bez wyjątku; wszystkie partye, na które dzieli się Francya, w tém się zgadzają. To bardzo wszelkiéj wyższości duchowéj i moralnéj przeszkadza, stawi nawet silne bardzo zapory. Widziałem ich wśród największéj chwały i powodzeń Francyi. Mówiłem im: jeśli tacy wszyscy Francuzi, łatwo was bardzo zwyciężyć. Doświadczenie tego dowiodło, i widzieć można było w małém gronku, że są odważni, ale do pierzchania, do ustania na siłach, do rozsypki bardzo łatwi. Jechaliśmy zwykle stępo, stępem dość skorym. Wielu jeźdźców wypuszczało konie, biegali w dalekie strony, zadziwiali dzielnością jazdy, zręcznością, wszyscy uzbrojeni polowali, zabijali ptaki w locie. Doskonali jeźdźcy, dzielni strzelcy; po dwóch miesiącach podróży, kiedy już dojeżdżali do kresu, z umęczenia zaledwie się na koniach trzymać mogli, przedstawiali rozbicie, obraz w miniaturze téj wielkiéj armii Napoleona, która tak była dzielną, zwycięską, potém w rozsypkę poszła; obraz, który niestety tak się prędko powtórzył.<br> {{tab}}Niejedność jest jakby naturą francuską, żyją w kilku partyach; partye wzajemnie się nienawidzą. Legitymista np. z republikanem zupełnie się nie zna, nie dyskutuje z nim, widziéć nie chce, jak gdyby nie był ziomkiem jego. Różnica opinii politycznéj stanowi zupełny rozbrat. W karawanie naszéj, gdzie była jedna opinija polityczna, a przecie nastąpiło rozdzielenie się z sobą stanowcze. Z początku szło jednomyślnie, potém utworzyła się opozycya przeciw prezydentowi i kapelanowi. Niecierpliwiły ich pacierze, i niechętnie słuchali czytania Pisma św. Kiedy prezydent ogłaszał wyjazd ranny z Nazaretu, aby ksiądz mógł mieć mszę św. na górze Tabor, zaczęli sarkać, chcieli wyjeżdżać późniéj, nie spiesząc się zupełnie na mszę św.; przyszło do poróżnienia tak silnego, że z sobą już nie mówili; aumonier przestał czytywać głośno wyjątki z Pisma św., i prezydent nie doprowadził<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> o2wv0oc0wvvd30qlmk08421tst7qe3a Strona:PL Eustachy Iwanowski-Pielgrzymka do Ziemi Świętej odbyta w roku 1863.djvu/20 100 896181 3149511 2595324 2022-08-11T20:14:02Z Abraham 586 /* Skorygowana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="3" user="Abraham" /></noinclude>karawany do Bejrutu. W Karmelu jedni zostali i odpłynęli okrętem, drudzy konno pojechali. Prezydent Rohan z księdzem i kilku innymi zwiedzali wszędzie klasztory, zakłady miłosierdzia, szpitale. PP. Lasserre, Espinasse ani tam nogą nie weszli, niecierpliwili się i przysyłali, wzywając do wyjazdu w sposób dość przykry. Smutny mi się obraz Francyi przedstawił, i bolesne przeczucie, które się, niestety, sprawdziło.<br> {{tab}}Poznałem bliżéj Francuzów legitymistów, którzy pomimo wad wspólnych wszystkim Francuzom, nie są skalani egoizmem, chciwością, uzwierzęceniem, najpełniejszą bezbożnością, jak inni; partya legitymistów moralnie jest najzacniejsza, ludzie zasad, mają szczére przywiązanie do prawego króla, ochotę do wsparcia bliźniego, i wiele jeszcze przymiotów, a jednak tak łatwi są do sporu, do niejedności, do rozerwania się. Francuzów niepodobna nie ganić i nie uboléwać poznawszy bliżéj, ale należy ich kochać i wierzyć, że staną na czele jako najpiérwszy z narodów.<br> {{tab}}Karawana wszędzie była przyjmowana ze czcią i uszanowaniem. Basza w jedném miejscu na jéj spotkanie wychodził, zgromadzenia zakonne spotykały, posyłając po dwóch księży; patryarcha jerozolimski wysłał swego wikaryusza, a konsul straż honorową. Był to czas największego znaczenia Francyi na Wschodzie w Turcyi; konsul francuski największéj używał powagi po wojnie krymskiéj. W kościołach katolickich zawsze był na uroczystościach przytomnym. W Niedzielę Palmową osobną dla siebie miał honorową palmę. W kościołach śpiéwano „Salvum fac Imperatorem Napoleonum“, jakby był panującym cesarz francuski. Główny protektorat wszystkich katolików należał do Francyi. Turcya od wieków zawsze zagrożoną była od Rosyi, jéj się najsilniéj lękała, a Francya ją broniła, największą cześć okazywano przeto dla Francyi. Francya, ponieważ legalnie miała prawa jako protektorka katolików, przeto dla spełnienia swéj misyi, dla utrzymania wpływu, zawsze występowała śmiało w obronie katolicyzmu, a Turcya najszczególniejszą opiekę<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> 8i8734o41qzzqfkx6gcnt36whcu8319 Strona:PL Eustachy Iwanowski-Pielgrzymka do Ziemi Świętej odbyta w roku 1863.djvu/21 100 896182 3149515 2595325 2022-08-11T20:20:14Z Abraham 586 /* Skorygowana */ lit., drobne techniczne proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="3" user="Abraham" /></noinclude>okazywała dla religii katolickiéj z przyrodzonego wstrętu do Rosyi, więcéj daleko uciskając Greków, szyzmatyków. Grecy i szyzmatycy uważają się za głównych miejscowych piérwszych chrześcian, w katolikach widzieli tylko przychodniów. Z najgorętszym fanatyzmem wyniszczyliby i wygnali katolików, gdyby ich najdzielniéj nie bronili Turcy, którzy są jakby zastępem orężnym katolickim, najszczególniéj po wojnie krymskiéj, zasłaniającym ich od przemocy szyzmatyckiej. Stosunek wzajemny polityczny, ta konieczna potrzeba dla Francyi miéć stanowisko wpływów legalne, jakiém była opieka nad religią katolicką, a Turcyi miéć tarczę we Francyi, spowodowały swobodny rozwój instytucyj katolickich w Turcyi, i wolność dla Kościoła katolickiego tak wielką, jakiéj nie doznaje już oddawna w Europie.<br> {{tab}}Ustanowionym został patryarcha jerozolimski, którego przedtem nigdy nie było, rozwinął i powiększył seminaryum świeckie łacińskiego i wschodniego zjednoczonego rytu, zupełnie wedle praw kanonicznych od siebie zależne. Duchowieństwo i zakony najzupełniéj nie zależą i nie podlegają władzy świeckiéj, i utrzymują ze Stolicą apostolską stosunek bez żadnéj kontroli, bez wmieszania się rządu świeckiego. Fundusze Kościoła są najzupełniéj nienaruszone i po kasatach w Europie zakonnicy, szczególnie z Hiszpanii, napełnili klasztory Palestyny i państwa tureckiego, są pod bezpośrednim zarządem prowincyałów, i reguły zakonne są zachowane zupełnie wedle praw Kościoła, bez gwałtów, jakie spełniają się nieustannie w Europie. Edukacya i wychowanie młodzieży chrześcijańskiéj oddane jest zgromadzeniom zakonnym. Przy parafiach są szkółki wszędzie, i niemal wszyscy chrześcijanie się uczą. Frères des écoles chrétiennes i Misyonarze mają wszędzie najpiękniejsze swoje zakłady uczącéj się młodzieży. Siostry miłosierdzia, Siostry św. Józefa, wszędzie najobszérniejsze szpitale. Rząd turecki nigdy nie kontroluje, nie kasuje, nie broni, ale pomaga, raz z powodu własnéj religijności, która mu nie pozwala prześladować {{pp|po|bożności}}<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> 35y4l6ih6gvqkirl0eqs5unrnjzrazk Strona:PL Eustachy Iwanowski-Pielgrzymka do Ziemi Świętej odbyta w roku 1863.djvu/22 100 896183 3149519 2595326 2022-08-11T20:30:47Z Abraham 586 /* Skorygowana */ lit., drobne redakcyjne proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="3" user="Abraham" /></noinclude>{{pk|po|bożności}} ludzkiéj; drugie, aby się nie narazić Francyi i jéj zasłużyć, a Francya, chociaż w gruncie miała interesa i cele polityczne, ale dla ich zamaskowania spełniała chwalebnie swój urząd opieki nad religią katolicką. Zakłady miłosierdzia, nauki, do najpiękniejszego przyszły rozwoju. Tę usługę spełniają zakonnicy i zakonnice, Włosi, Hiszpanie, Francuzi i nawet Arabi, którzy są już zakonnikami. Religia katolicka wszędzie rozwija się i kwitnie, a cóż dopiéro przy takiéj wolności, na gruncie tak bujnym, jakim jest Wschód, w którym ludy są czulsze i religijne z natury, gdzie nié ma bezbożności, niedowiarstwa, chociaż są różne wyznania.<br> {{tab}}Do rozwinienia religii katolickiéj wiele się przyłożyła sympatya do Francyi ludów wschodnich, chrześcijan tureckich; wszyscy spieszą do szkół, aby się nauczyć, aby mówić po francusku. Szkoły tylko są pod zwierzchnością duchowną, przeto dążą do zakładów religijnych li dla nauczenia się języka francuskiego, ucząc się tego języka, w pobożności i w religijnéj nauce się gruntują. Nigdzie tak powszechnie dobrze nie mówią po francusku jak w Turcyi; gardzą tym, mają za prostaka tego, który po francusku nie mówi. Kto nie był w Turcyi, kto się zbliska nie przypatrywał, nié może sobie wyobrazić rozwoju katolickiéj wiary, jaki się tam znajduje. Przypominają się czasy Rzeczypospolitéj polskiéj, tyle jest tam klasztorów męskich i żeńskich, tyle szpitalów, szkół świeckich, seminaryów. Jak w piérwszych czasach chrześciaństwa, gościnne klasztory są przytułkiem, mieszkaniem dla podróżnych. Każdy wchodzi, zajeżdża, bawi jak zechce i ile zechce; chorzy mają infirmeryą, lékarstwa, dozór, opiekę.<br> {{tab}}Po wojnie krymskiéj uciszyła się szyzma, a religia święta katolicka i cywilizacya europejska silnie się rozwinęły na Wschodzie. Wielu zamieszkało cudzoziemców, Francuzi urządzili komunikacye publiczne przez nowe drogi kolei żelaznych. Kościół św. używał zupełnéj swobody.<br> {{tab}}W Ziemi świętéj, w Palestynie, oprócz różnych zgromadzeń żeńskich zakonnic, męski tylko jest jeden {{pp|Franci|szkanów}}<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> 3zow9ob8m2e6ld00kdeafg72hizjja2 Strona:PL Eustachy Iwanowski-Pielgrzymka do Ziemi Świętej odbyta w roku 1863.djvu/23 100 896184 3149522 2595327 2022-08-11T20:36:02Z Abraham 586 /* Skorygowana */ lit., drobne techniczne proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="3" user="Abraham" /></noinclude>{{pk|franci|szkanów}} Obserwantów, których my w Polsce Bernardynami zowiémy. Oni są stróżami miejsc świętych, Custodes Terrae Sanctae, mają ten przywilej, że sami tylko znajdować się mogą w Ziemi świętéj. Wszędzie tu mają klasztory swoje w Jaffie, w Ramleh, w Jerozolimie, w Betleem, na puszczy św. Jana, w Nazaret, i zachowują najściślejszą obserwancyę, taką, jaka była w piérwszych czasach po założeniu ich zakonu. Dawniéj prowincyał czyli kustosz Ziemi świętéj, gwardyan klasztoru św. Salwatora celebrował w ubiorze biskupim, dawał uroczyste błogosławieństwo pielgrzymom i całemu ludowi. Po ustanowieniu patryarchy jerozolimskiego przez Piusa IX, kustosz nie celebruje w biskupiém ubraniu. W Palestynie jest główne patryarchalne seminaryum koło Betleem. Za granicą Palestyny, w całéj Turcyi są wszystkie zakony, Karmelici, Kapucyni, Dominikanie, Bracia szkół chrześcijańskich (Frères des écoles chrétiennes), Łazarzyści, Misyonarze, Jezuici, którzy głowne swoje zakłady mają w Syryi.<br> {{tab}}Skréśliwszy wpływy zbawienne rządu przeszłego francuskiego na rozwój Kościoła katolickiego i cywilizacyi w Turcyi, przejdźmy do naszéj pielgrzymki. Karawana nasza, oprócz Francuzów, miała kilku Amerykanów, jeden ksiądz z Grenady, drugi sekretarz ks. biskupa w Rio Janeiro, obaj mówili po portugalsku. Już niemłody człowiek, trochę sparaliżowany Brazylijczyk, ale mieszkający w Europie w jedném z miast niemieckich, Salmoni z Meksyku, przez całą drogę ust nie otworzył, nie mówił po francusku, raz tylko do mnie przemówił, żegnając się powiedział: in coelo. Spotkaliśmy dwóch Franciszkanów, jadących z rzymskiego seminaryum do Jerozolimy, jeden z nich zagrożony suchotami nié mógł znieść klimatu w Rzymie, który mu się za zimny wydawał.<br> {{tab}}Po kilkodniowéj bardzo dla mnie przyjemnéj morskiéj podróży, która była wielką dla mnie nowością, a tém samém uciechą, radością niemal, najpierwéj wylądowaliśmy w Aleksandryi. Jechaliśmy razem z pielgrzymami do Mekki {{pp|dążą|cymi}}<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> 6l6v7rkt8du5fgr0qicjec0fsqik7vw Strona:PL Eustachy Iwanowski-Pielgrzymka do Ziemi Świętej odbyta w roku 1863.djvu/24 100 896185 3149525 2595328 2022-08-11T20:41:00Z Abraham 586 /* Skorygowana */ drobne redakcyjne, lit. proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="3" user="Abraham" /></noinclude>{{pk|dążą|cymi}} i Algieru. Ludzie ubodzy bosi, okryci płaszczem wełnianym białym z kapturem, zapewne dla tego nazywają ich: biali Arabi. W Aleksandryi wysiedli, i lądem poszli do Mekki. Tęskno się było z nimi rozstawać; wielką pobożnością, gorącą modlitwą miłe robili wrażenie. Przybyliśmy w lutym. W Egipcie, w Aleksandryi, to najpiękniejsza wiosenna pora tak zwana saison egipska; potém następują upały, cudzoziemcy się rozjeżdżają, dlatego kiedyśmy odpływali z Aleksandryi, mnóstwo Anglików wsiadło do okrętów już wyjeżdżających z Egiptu. Po raz piérwszy wsiadłszy do okrętu w Marsylii, z początku strwożyłem się, tém bardziéj, że było wzburzenie morza, silne kołysanie się, ale nie wiele było osób, miałem osobną dla siebie celijkę; rychło przywykłem do tego nowego życia. W celijce wiele godzin spędziłem na czytaniu i rozmyślaniach. Prowadziłem życie duchowne jakby w klasztorze, ale z Aleksandryi wypływając do Jaffy, straciłem tę swobodę, celijka moja Anglikami przepełnioną została. W pokoiku, w którym długości było ledwie dwa kroki, cztérech nas się już mieściło. Okręt nasz, którymeśmy płynęli, ''Eufrate'', należący do Méssagerie Impériale, tylko półtoréj doby stał w porcie, zaraz odpłynął do Jaffy, mało mieliśmy czasu, ledwie dzień jeden do zwiedzenia tego zachwycającego Egiptu. Nié mogłem zwiedzić Kairu, trzeba było dążyć z karawaną. Kiedyśmy się zbliżali do Aleksandryi, zaczęły przelatywać ptaki białe, które nam bliski ląd zwiastowały, i zaraz ujrzeliśmy port i w nim wiele okrętów różnych narodów. Widok na Aleksandryę był piękny, szczególnie wieczorem, gdy całe miasto było zailluminowane z powodu Ramazanu, który Mahometanie wtedy obchodzili. Mahometanie bardzo przejęci są czcią Boga, ich modlitwa jest pełną uniesienia ducha i wiary. Gdybyśmy z tém uczuciem poświęcenia się byli wspólnie, jednomyślnie dla wyznania swego, dla swéj chrześcijańskiéj religii, która jest nieskończenie doskonalszą, o jakżebyśmy wielkie i zbawiennę przynieśli owoce!!<br><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> 5b2wvmprvplc1s3j7y65k48omxevdvz Strona:PL Eustachy Iwanowski-Pielgrzymka do Ziemi Świętej odbyta w roku 1863.djvu/25 100 896186 3149528 2595330 2022-08-11T20:46:30Z Abraham 586 /* Skorygowana */ lit., drobne techniczne proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="3" user="Abraham" /></noinclude>{{tab}}Ludność, zacząwszy od Algieru, na brzegach północnéj Afryki i w większéj części Turcyi aż do Smyrny i wyżéj nawet, jest arabską. Zowią ich Arabami. Podobni są do żydów z nosa orlego i rysów, tylko są szlachetniejsi, mają postać rycerską, i wszyscy mówią po arabsku. Wyżéj Smyrny, koło Konstantynopola jest plemię i język inny, turecki. W Egipcie Arabi są plemieniem napływowém. Plemię piérwotne, rodzime było zupełnie inne. Koptowie są piérwotnem plemieniem egipskiém. W cerkiewce, o któréj mówią, że jest w niéj grób św. Marka, spotkałem koftów, którzy najwidoczniéj różnią się od Arabów, przypominają naszych cyganów, którzy są nieomylnie pierwotném plemieniem egipskiém, które ustąpiło Arabom.<br> {{tab}}Aleksandrya, jak jest dziś, jak ją w r. 1863 widziałem, różni się od innych miast wschodnich, które mają zwykle ciasne uliczki, zupełnie zasłonione. Aleksandrya ma plac obszérny na wzór europejskich miast, przytém otoczoną jest ogrodami z pięknémi mieszkaniami, pałacykami wśród kwiatów i najpiękniejszych gazonów. Wszędzie rosną dość okazałe akacye i piękne palmy bujnie rozwinięte jakby parasole, obok nich daktyle, krzewy bardzo wielkie. Palmy i daktyle wśród miasta, przy zieloności, którą tylko w Egipcie widziéć można, i właściwem li Afryce opromienieniu słoneczném, robią niewymownie miłe wrażenie. Zachwycony byłem klimatem. Powietrze było nieznaną dotąd dla mnie rozkoszą, przepełnione wonią kwiatów. Od słońca nié mogłem się oderwać, nigdzie go tak okazałém, tak piękném, tak jasném, tak świecącém nie widziałem. Kanał za miastem, odnoga Nilu ubarwiona najpiękniejszą zielonością i kwieciem. Zaledwie się wchodzi do miasta, napełnione są ulice osiołkami i chłopczykami, którzy mówiąc: monto, monto, niemal gwałtem na oślika wsadzają, i szpikując go zaostrzonym kijkiem, sami szybko biegną i osiołek galopem leci, i tak lekko unosi, że to sprawia prawdziwą przyjemność. Tak utresowanych osiołków, tak lekko niosących nigdzie nié ma. W {{pp|Ale|ksandryi}}<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> dpvzlncswugbw9odg54hcfbn4z3vatx Strona:PL Eustachy Iwanowski-Pielgrzymka do Ziemi Świętej odbyta w roku 1863.djvu/26 100 896187 3149531 2595331 2022-08-11T20:53:57Z Abraham 586 /* Skorygowana */ drobne techniczne, lit. proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="3" user="Abraham" /></noinclude>{{pk|Ale|ksandryi}} jest zwyczaj, że wszyscy ogólnie na osiołkach jeżdżą.<br> {{tab}}W Aleksandryi jest klasztor OO. Franciszkanów reguły św. Franciszka Serafickiego Obserwantes, i kościół tak obszérny, równego mu nié ma w całéj Palestynie i Turcyi, kościół podobny do europejskich. Gwardyanem był Słowak r. 1863, pobożny i świątobliwy człowiek. Obok ich klasztoru mieszczą się w dość wielkim gmachu Braciszkowie uczący, Frères des écoles chrétiennes. Zgromadzenie złożone z księży Braciszków niemszalnych, poświęceni li tylko uczeniu dzieci chrześcijańskich, szczególnie na Wschodzie. Widziałem, wiedli w ordynku młodzież szkolną do 80 niemal. W greckiém królestwie, w Atenach, ci sami braciszkowie doznawali różnych prześladowań i przeszkód, tak dalece, że ustąpić musieli nakoniec, a w Turcyi instytucyę szkół chrześcijańskich najpiękniéj rozwinęli. Jeszcze trzeci kościół katolicki jest Misyonarzy Łazarzystów, ci nas gościli, u nich obiadowaliśmy, przyjmowali nas wyborną sałatą i daktylami konserwowanémi z przeszłorocznego urodzaju w inny sposób jak ten, który jest u nas zwyczajnie znany. Najbardziéj mię zajęło w Aleksandryi poznanie Karan-Beja. Francuska karawana z uszanowaniem, należném mu od wszystkich szlachetnych ludzi, go odwiedziła. Karan-Kej był emirem, naczelnikiem Libanu, obrońcą wolności i niepodległości Maronitów; w całém swojém plemieniu kochany. Jak się rozwinęła domowa wojna na Libanie, między Maronitami i Druzami, a potém rzeź chrześcijan nastąpiła, którą Karan-Bej i interwencya francuska uspokoili, rząd turecki, dla uśmierzenia niby i zadośćuczynienia Druzom, którzy dotąd zostawali pod naczelnictwem katolika Karan-Beja emira Maronity, a którego jako poganie nienawidzili, usunął go, a wprowadził baszę chrześcijanina (aby nie obrażać Francyi, opiekunki chrześcijan), człowieka zupełnie obcego Daud-Baszę. Główny narodowy naczelnik, którego się lękała Turcya, aby nie oderwał i nie oswobodził Libanu, wysłanym został na wygnanie bez żadnéj<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> 9ruv5ldqcceutnq3t5vtg0wyy5nz9zg Strona:PL Eustachy Iwanowski-Pielgrzymka do Ziemi Świętej odbyta w roku 1863.djvu/27 100 896188 3149545 2595333 2022-08-11T21:23:46Z Abraham 586 /* Skorygowana */ lit. proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="3" user="Abraham" /></noinclude>winy bo wzburzenia i wojny nie był powodem i do zgaszenia pożaru wznieconego dzikim fanatyzmem Druzów poświęceniem się swojém przyczynił.<br> {{tab}}Na Libanie, gdzie największa część jest chrześcijan, został naczelnikiem acz chrześcijanin ale nie Maronita. Liban jest ojczyzną Maronitów i niémi głównie jest zaludniony, a Druzów jest mała liczba. Rząd turecki w karby silnéj uległości ujął do swobód i udzielności dążący Liban. Rząd francuski Turcyi dopomógł kosztem najświętszych praw i sprawiedliwości, dozwalając wygnania Karan-Beja, co szlachetnych ludzi szczególnie Francuzów oburzyło. Stąd wszyscy manifestowali cześć i sympatyą dla Karan-Beja, który nakoniec zyskał pozwolenie mieszkania w Egipcie, gdzie było mu przyjemniéj dogodniéj jak w Turcyi Europejskiéj, gdzie był najpierwéj wygnany. Roku 1863 do ojczyzny do Libanu wrócić nié mogąc mieszkał w namiotach za Aleksandryą. Nie spotkałem człowieka tak szlachetnego oblicza, pełnego łagodności i wdzięku i przypomina rycerzów i mężów wielkich, którémi spłynęły wieki średnie, tylko ubiór nosił wschodni, ale z ukształcenia człowiek najzupełniéj europejski, katolik gorliwy, ze czcią najwyższą dla Ojca św., pełen współczucia dla Polski, kochający Francyą. Z wielkiém bogactwem i gustem urządzone były jego namioty, przyjęcie gościnne, pańskie. Słudzy jego strojnie po czerkiesku przybrani, roznosili limoniadę, kawę, konfitury, i najrozmaitsze przysmaki.<br> {{tab}}Aleksandrya otrzymała to nazwisko od Aleksandra Wielkiego, który po zniszczeniu tego miasta przez Sannacheryba wzniósł je i w niém pogrzebany został, nadawszy imię swoje. Po nim panowało ośmiu Ptolomeuszów, po nich piękna Kleopatra, po któréj się Aleksandrya dostała Rzymianom, i z nią Egipt cały.<br> {{tab}}Marek św. wysłanym był od Piotra w roku 60, założył stolicę apostolską Aleksandryjską. Następcy jego mianowali się patryarchami aleksandryjskimi, kościół w którym nauczał był biskupem Marek św., był nazwany katedrą<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> 447272rpip1s7955d471mcv6yp6ylyk Strona:PL Eustachy Iwanowski-Pielgrzymka do Ziemi Świętej odbyta w roku 1863.djvu/28 100 896189 3149561 2595334 2022-08-11T21:59:15Z Abraham 586 /* Skorygowana */ lit., drobne techniczne proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="3" user="Abraham" /></noinclude>aleksandryjską, w któréj była marmurowa chrzcielnica. Aleksandrya słynęła z akademii, któr wzniósł Ptolomeusz Filadelfus, i założył bibliotekę aleksandryjską majcą 54,800 dzieł. Za staraniem Ptolomeusza Filadelfa przez 72 tłumaczów Pismo św. z języka hebrajskiego zostało na grecki język przełożone. Ksiądz Drohojewski reformat w pielgrzymce swojéj mówi, że widział gmach, w którym mędrcy bibliją przekładali. Była w Aleksandryi akademija lekarska, w któréj się kształcili lekarze oddzielnie do każdéj choroby. Najdroższym Aleksandryi klejnotem, największym jéj skarbem jest św. Katarzyna aleksandryjska męczenniczka. Pięćdziesięciu mędrców w akademii się zebrało dla dyskutowania ze św. Katarzyną; 18 letnia panna mądrością i miłością Bożą oświecona, zachwycającą gruntowną wymową nawróciła mędrców świeckich, którzy ponieśli potém śmierć męczeńską. Ksiądz Drohojewski Józef, reformat w pielgrzymce swojéj do Ziemi św. o św. Katarzynie mówi: „Maksymin cesarz chciał ją ująć swoją miłością i listy pisywał z uwielbieniem jéj przymiotów, które zostały zachowane. Nié mogąc jéj serca skłonić i od miłości odwrócić Bożéj, umęczyć ją kazał w sposób najokrutniejszy; kołem szarpana, roztargana została, męczeństwem swojém nawróciła żonę Maksymina i Porfiryusza hetmana. Aniołowie Boży z miejsca umęczenia zanieśli jéj ciało i złożyli na szczycie góry Synai; po dwóch wiekach do kościoła została przeniesioną, tam są ni skrzyni kamiennéj złożone jéj zwłoki. Czytamy w Brewijarzu, w żywocie św. Katarzyny: Deus qui dedisti le gem Moisi in monte Sinai, et in codem loco per S. S. Angelos tuos corpus B. Catharinae virginis et Martyris mirabiliter collocasti!“ Ksiądz Drohojewski był w Aleksandryi r. 1786 i mówi z relacyi księży greckich, że ciało św. Katarzyny na górze Synai jest złożone bez prawéj ręki. Prawa ręka jako relikwiarz oddaną została patryarsze konstanopolitańskiemu dla kościoła, w którym obraz cudowny N.&nbsp;M.&nbsp;Panny niejednokrotnie Saracenów odegnał. Ksiądz Balsam jezuita, {{pp|któ|rego}}<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> beze2l5lui8bvbe4xq3x9q38nmhb58q Strona:PL Eustachy Iwanowski-Pielgrzymka do Ziemi Świętej odbyta w roku 1863.djvu/29 100 896190 3149564 2595335 2022-08-11T22:03:45Z Abraham 586 /* Skorygowana */ drobne techniczne proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="3" user="Abraham" /></noinclude>{{pk|któ|rego}} ksiądz Drohojewski cytuje w kazaniu o św. Katarzynie męczenniczce, opiérając się na kronice J. Wielowiejskiego Soc. J., pisze, że greccy biskupi żaląc się swych krzywd, które od Turków ponosili, chcąc zyskać pomoc Stefana Batorego i pobudzić go do ocalenia chrześcijaństwa, przynieśli w ofierze relikwiją, prawą rękę św. Katarzyny z Synai ofiarowaną, z autentykiem listu Maksymina na czerwonéj materyi literami arabskiémi wydrukowanym, z rysunkiem téjże ręki. Anna, królowa po śmierci Stefana Batorego ofiarowała ten relikwijarz do kościoła św. Barbary ks. Jezuitów. W późniejszym czasie, jak mówi ksiądz Drohojewski, z powodu wypadłych okoliczności krajowych odstąpiony urzędownie relikwijarz P. Mączyńskiemu, Syndykowi prowincyi Małopolskiéj Reformatów, który go ofiarował kościołowi krakowskiemu Reformatów św. Kazimiérza<ref>Ksiądz Drohojewski mówi o prawéj ręce św. Katarzyny, znajdującéj się w Krakowie, a z ks. greckimi utrzymuje, że ciało jest w kościele synajskim, ale, jak to późniéj obaczymy, i to ciało przeniesioném na Zachód zostało.</ref>.<br> {{tab}}Ksiądz Drohojewski oglądał ułamki obalonego pałacu ojca św. Katarzyny, przed którym wtedy było 5 kolumn, a dwie zabrano do Wenecyi. W cerkwi greckiéj za carskiémi wrotami okazują kamień, na którym głowę św. Katarzynie ścięto. W Aleksandryi był pałac czarodziejskiéj Armidy, którą opiéwał Ariosto. Stosy kolumn w gruzach długo leżały. Najpiękniejszemi miasta całego świata są ozdobione kolumnami wywiezionémi z Egiptu. Stoi dotąd kolumna Pompejusza, na któréj stało długo jego popiersie. Od tej kolumny niższa jest piramida porfirowa na pamiątkę Kleopatry. Długo stały gruzy pałacu rozkosznéj Kleopatry, w którym królestwo, życie, i honor straciła.<br> {{tab}}Z Aleksandryi odpłynęliśmy do Jaffy. Tam wylądowaliśmy w Palestynie w Ziemi świętéj. Półtora dnia {{pp|bawi|liśmy}}<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> 7hobeti4g14vt21jxa256thu0netu30 Strona:PL Eustachy Iwanowski-Pielgrzymka do Ziemi Świętej odbyta w roku 1863.djvu/30 100 896191 3149565 2595336 2022-08-11T22:08:26Z Abraham 586 /* Skorygowana */ drobne techniczne proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="3" user="Abraham" /></noinclude>{{pk|bawi|}}liśmy w Jaffie mieszkając w klasztorze. Chodząc wieczorem nad brzegiem morza spoglądałem z najżywszém uczuciem na okręt nasz Eufrate, do którego szczérze się przywiązałem, tak dalece, że wsiadłszy na łódkę umyślnie potém płynąłem, aby go raz obaczyć, wstąpić do mojéj celijki, i kapitana okrętu pożegnać. Organizacya żeglugi po morzu Śródziemnem Méssagèrie Impériale, jest wzorową, robi zaszczyt rządowi francuskiemu. Wszystko jak najlepiéj urządzone z bezpieczeństwem, gustem i wygodą. Człowiek najwykwintniejszego smaku i nawyknień, nic żądać, nic wymagać nié może, książki, szachy, fortepian, najlepsze towarzystwo, stół wyborny, uprzejma usługa, wszystko tam znajdzie. Na pokładzie wpatrywałem się w niebo i w morze, które jakby się skojarzyły i złączyły ze sobą. Przedtém bałem się morza, przed wyjazdem z Marsylii nie chodziłem do bulwaru nadmorskiego, aby się nie patrzéć na morze. W sam dzień wejścia na okręt przyjmowałem N.&nbsp;Sakrament, w wierze, że zachorować nie mogę po przyjęciu Ciała i Krwi Pańskiéj, i tak się stało. Podróżni, po wzburzeniu morza, które natychmiast nastąpiło, dzień i noc całą ryczeli, a ja nie miałem choroby morskiéj. Towarzysze moi nazywali mię vieux marin. Kiedy nic się na stole utrzymać nié mogło, szklanki, butelki spadały, wszyscy do łóżka się kładli, ja śmiało ze środka. okrętu szedłem po schodach na pokład i przypatrywałem się burzy. Nieznano tajemnicy méj śmiałości. Odtąd zawsze, ilekroć na okręt wsiadałem, przystępowałem do Komunii, i nie miałem nigdy morskiéj choroby. Wpatrując się w niebo i w morze wieczorem, i rankiem ile to myśli rozwijało mi się w mym umyśle, ile rozmaitych snułem poglądów; gdybym to wszystko był spisał, byłoby wiele rzeczy ciekawych, które na stałym lądzie na myśl nigdy nie przychodziły.<br> {{tab}}Wszędzie koło Jaffy brzegi morza Śródziemnego są żyzne. Widziałem na końcu lutego jęczmiona już dojrzewające, i tak piękne, jakich nigdy nie widujemy w Europie. Jaffa obfituje w ogrody pomarańczowe, których do 400 liczy.<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> nm51m1i5j7lsi3ezcirogb6j1c8f9xc 3149566 3149565 2022-08-11T22:08:52Z Abraham 586 popr. użycia szablonu proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="3" user="Abraham" /></noinclude>{{pk|bawi|liśmy}} w Jaffie mieszkając w klasztorze. Chodząc wieczorem nad brzegiem morza spoglądałem z najżywszém uczuciem na okręt nasz Eufrate, do którego szczérze się przywiązałem, tak dalece, że wsiadłszy na łódkę umyślnie potém płynąłem, aby go raz obaczyć, wstąpić do mojéj celijki, i kapitana okrętu pożegnać. Organizacya żeglugi po morzu Śródziemnem Méssagèrie Impériale, jest wzorową, robi zaszczyt rządowi francuskiemu. Wszystko jak najlepiéj urządzone z bezpieczeństwem, gustem i wygodą. Człowiek najwykwintniejszego smaku i nawyknień, nic żądać, nic wymagać nié może, książki, szachy, fortepian, najlepsze towarzystwo, stół wyborny, uprzejma usługa, wszystko tam znajdzie. Na pokładzie wpatrywałem się w niebo i w morze, które jakby się skojarzyły i złączyły ze sobą. Przedtém bałem się morza, przed wyjazdem z Marsylii nie chodziłem do bulwaru nadmorskiego, aby się nie patrzéć na morze. W sam dzień wejścia na okręt przyjmowałem N.&nbsp;Sakrament, w wierze, że zachorować nie mogę po przyjęciu Ciała i Krwi Pańskiéj, i tak się stało. Podróżni, po wzburzeniu morza, które natychmiast nastąpiło, dzień i noc całą ryczeli, a ja nie miałem choroby morskiéj. Towarzysze moi nazywali mię vieux marin. Kiedy nic się na stole utrzymać nié mogło, szklanki, butelki spadały, wszyscy do łóżka się kładli, ja śmiało ze środka. okrętu szedłem po schodach na pokład i przypatrywałem się burzy. Nieznano tajemnicy méj śmiałości. Odtąd zawsze, ilekroć na okręt wsiadałem, przystępowałem do Komunii, i nie miałem nigdy morskiéj choroby. Wpatrując się w niebo i w morze wieczorem, i rankiem ile to myśli rozwijało mi się w mym umyśle, ile rozmaitych snułem poglądów; gdybym to wszystko był spisał, byłoby wiele rzeczy ciekawych, które na stałym lądzie na myśl nigdy nie przychodziły.<br> {{tab}}Wszędzie koło Jaffy brzegi morza Śródziemnego są żyzne. Widziałem na końcu lutego jęczmiona już dojrzewające, i tak piękne, jakich nigdy nie widujemy w Europie. Jaffa obfituje w ogrody pomarańczowe, których do 400 liczy.<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> as6jhknel8sz9cg2jtr4a9zcm7pg1z0 Szablon:IndexPages/Anafielas 10 905832 3149328 3149103 2022-08-11T15:01:46Z AkBot 6868 robot aktualizuje informacje o stanie indeksu wikitext text/x-wiki {{../n}} <pc>1068</pc><q4>384</q4><q3>133</q3><q2>1</q2><q1>465</q1><q0>72</q0> 3nyii8vwyx86ep510r34b6fjw8kbato 3149365 3149328 2022-08-11T17:01:46Z AkBot 6868 robot aktualizuje informacje o stanie indeksu wikitext text/x-wiki {{../n}} <pc>1068</pc><q4>384</q4><q3>141</q3><q2>1</q2><q1>457</q1><q0>72</q0> c6ila69czc7t7t80p9eqtgoj8yw5vw9 3149403 3149365 2022-08-11T18:01:46Z AkBot 6868 robot aktualizuje informacje o stanie indeksu wikitext text/x-wiki {{../n}} <pc>1068</pc><q4>384</q4><q3>155</q3><q2>1</q2><q1>443</q1><q0>72</q0> ceuq1bvywam41dcw9kml25wq4bu8bxz 3149459 3149403 2022-08-11T19:01:47Z AkBot 6868 robot aktualizuje informacje o stanie indeksu wikitext text/x-wiki {{../n}} <pc>1068</pc><q4>384</q4><q3>159</q3><q2>1</q2><q1>439</q1><q0>72</q0> 8oi7u6muforzdyqz0iie0perbr0gfib 3149535 3149459 2022-08-11T21:01:48Z AkBot 6868 robot aktualizuje informacje o stanie indeksu wikitext text/x-wiki {{../n}} <pc>1068</pc><q4>397</q4><q3>146</q3><q2>1</q2><q1>439</q1><q0>72</q0> d3odm47tw0o4j2gma4dirdr16pthzoq 3149562 3149535 2022-08-11T22:01:46Z AkBot 6868 robot aktualizuje informacje o stanie indeksu wikitext text/x-wiki {{../n}} <pc>1068</pc><q4>405</q4><q3>138</q3><q2>1</q2><q1>439</q1><q0>72</q0> liahwdw7iy37fbfdhyl1wnw53aegmqt 3149840 3149562 2022-08-12T10:01:48Z AkBot 6868 robot aktualizuje informacje o stanie indeksu wikitext text/x-wiki {{../n}} <pc>1068</pc><q4>405</q4><q3>144</q3><q2>1</q2><q1>433</q1><q0>72</q0> r1f4075r1hjpz5t03gbjbpsfw0ane9c 3149880 3149840 2022-08-12T11:01:46Z AkBot 6868 robot aktualizuje informacje o stanie indeksu wikitext text/x-wiki {{../n}} <pc>1068</pc><q4>405</q4><q3>167</q3><q2>1</q2><q1>410</q1><q0>72</q0> 4j8jgq7opn62wi7r92hamtx19u7nc1a Szablon:IndexPages/S. Orgelbranda Encyklopedia Powszechna (1859) 10 905892 3149259 3149243 2022-08-11T12:01:58Z AkBot 6868 robot aktualizuje informacje o stanie indeksu wikitext text/x-wiki {{../n}} <pc>5185</pc><q4>4</q4><q3>6</q3><q2>10</q2><q1>952</q1><q0>36</q0> 50b9ei4g21eomneuh2t0u7t2xv09vk4 3149297 3149259 2022-08-11T13:02:08Z AkBot 6868 robot aktualizuje informacje o stanie indeksu wikitext text/x-wiki {{../n}} <pc>5185</pc><q4>4</q4><q3>6</q3><q2>10</q2><q1>956</q1><q0>36</q0> 1c6oxsuoxxnwuii10vz01uxe1u7ciyc 3149325 3149297 2022-08-11T14:01:52Z AkBot 6868 robot aktualizuje informacje o stanie indeksu wikitext text/x-wiki {{../n}} <pc>5185</pc><q4>4</q4><q3>6</q3><q2>10</q2><q1>958</q1><q0>36</q0> mmx6i5djz7zlcdlwb3lhkb823pumk6h 3149827 3149325 2022-08-12T09:01:59Z AkBot 6868 robot aktualizuje informacje o stanie indeksu wikitext text/x-wiki {{../n}} <pc>5185</pc><q4>4</q4><q3>6</q3><q2>10</q2><q1>964</q1><q0>36</q0> cty546kytezsfgyhn8lzca0831a06yv 3149842 3149827 2022-08-12T10:02:10Z AkBot 6868 robot aktualizuje informacje o stanie indeksu wikitext text/x-wiki {{../n}} <pc>5185</pc><q4>4</q4><q3>6</q3><q2>10</q2><q1>965</q1><q0>36</q0> 0d2rehtljpepeqvxz8xxa9u9nsmo1kn 3149882 3149842 2022-08-12T11:02:08Z AkBot 6868 robot aktualizuje informacje o stanie indeksu wikitext text/x-wiki {{../n}} <pc>5185</pc><q4>4</q4><q3>6</q3><q2>10</q2><q1>966</q1><q0>36</q0> hc4mjuj6q295aa5t0jq9f5ma5fydhsb Szablon:IndexPages/Ferdynand Hoesick - Szkice i opowiadania.djvu 10 924528 3149405 3147995 2022-08-11T18:01:57Z AkBot 6868 robot aktualizuje informacje o stanie indeksu wikitext text/x-wiki {{../n}} <pc>502</pc><q4>4</q4><q3>6</q3><q2>0</q2><q1>367</q1><q0>17</q0> cu7iqeuipxqpy2bqwp9t9j7dick1o0u Szablon:IndexPages/PL Herodot - Dzieje.djvu 10 950861 3149329 3070791 2022-08-11T15:01:57Z AkBot 6868 robot aktualizuje informacje o stanie indeksu wikitext text/x-wiki {{../n}} <pc>708</pc><q4>0</q4><q3>0</q3><q2>0</q2><q1>297</q1><q0>13</q0> 3wxmj597ijkj0eyyeq78fhh9ycwyxb5 Szablon:IndexPages/PL Rudyard Kipling - Takie sobie bajeczki.djvu 10 992567 3149785 2863665 2022-08-12T08:01:47Z AkBot 6868 robot aktualizuje informacje o stanie indeksu wikitext text/x-wiki {{../n}} <pc>128</pc><q4>0</q4><q3>0</q3><q2>0</q2><q1>4</q1><q0>4</q0> 7uo5ghwhcak7ujsmbokgx1kr7aine0v 3149826 3149785 2022-08-12T09:01:48Z AkBot 6868 robot aktualizuje informacje o stanie indeksu wikitext text/x-wiki {{../n}} <pc>128</pc><q4>0</q4><q3>0</q3><q2>0</q2><q1>20</q1><q0>4</q0> gmoq2r6lonxmw58vrz67tcnbhox5jl6 3149841 3149826 2022-08-12T10:01:59Z AkBot 6868 robot aktualizuje informacje o stanie indeksu wikitext text/x-wiki {{../n}} <pc>128</pc><q4>0</q4><q3>0</q3><q2>0</q2><q1>25</q1><q0>4</q0> 9i4rzxa3imyzgaa1qf9x5qh4i7szlqy 3149881 3149841 2022-08-12T11:01:57Z AkBot 6868 robot aktualizuje informacje o stanie indeksu wikitext text/x-wiki {{../n}} <pc>128</pc><q4>0</q4><q3>0</q3><q2>0</q2><q1>27</q1><q0>4</q0> jnaxbk9ayb3xwznn8o344rors1huy25 Szablon:EO autor 10 1035406 3149757 3145170 2022-08-12T06:57:22Z Dzakuza21 10310 wikitext text/x-wiki <includeonly>{{#switch:{{{1|}}} |W. L. A.=Władysław Ludwik Anczyc |M. B.=Michał Baliński |X. S. B.=Sadok Barącz |Jul. B.=Julian Bartoszewicz |J. B.=Julian Bartoszewicz |Wł. B.=Władysław Bentkowski |Be.=Berdau |L. B.=Leopold Berkiewicz |K. B.=Karol Beyer |C. B.=Cezary Biernacki |J. Bł.=Juljan Błeszczyński |T. C.=Teofil Cichocki |Dr. C.=Wojciech Cybulski <!--- Istnieje kolizja w obrębie skrótu W. D. – należy autorów przyporządkować ręcznie. --> <!--- 1 W. D.=Wincenty Dawid --> <!---2 tomie II. |W. D.=Walenty Dutkiewicz --> |H. F.=Henryk Flatau |A. F.=Antoni Funkenstein |J. G.=Józef Grajnert |J. K. G.=Jan Kanty Gregorowicz |L. H.=Leopold Hubert |J. J.=Jan Tomasz Seweryn Jasiński |L. J.=Ludwik Jenike |A. J.=Adam Jocher |K. J.=Karol Jurkiewicz |Dr. K. K.=Karol Kaczkowski |O. K.=Oskar Kolberg |K. Kr.=Kajetan Kraszewski |J. Kr...=Józef Kremer |J. Kr...r.=Józef Kremer |J. K.=Jan Kulesza |Dr. J. K.=Jan Kulesza |Dr. M. L.=Marceli Langowski |A. L.=Aleksander Lesser |F. H. L.=Fryderyk Henryk Lewestam |K. L.=Karol Lilpop |X. A. L-cki=Augustyn Lipnicki |H. Ł.=Hieronim Łabęcki |Dr. J. M.=Józef Majer |J. M.=Józef Mączyński |M.=Adam Mieczyński |A. M.=Antoni Morzycki |A. N.=Antoni Jaksa-Marcinkowski |Sz. M.=Feliks Jan Szczęsny Morawski |Dr. Lud. N.=Ludwik Neugebauer |L. O.=Leopold Otto |X. L. O.=Leopold Otto |J. P-z.=Jan Pankiewicz |J. P—z.=Jan Pankiewicz |J. Papł.=Jan Papłoński |P. P.=Piotr Perkowski |N. P.=Nikodem Pęczarski |L. P.=Ludwik Pietrusiński |S. P.=Szymon Pisulewski |J. F. P.=Jan Feliks Piwarski |E. P...=Edward Pohlens |A. P.=Aleksander Połujański |A. Pr.=Adam Prażmowski |J. Pr.=Józef Pracki |W. P.=Wincenty Prokopowicz |St. Prz.=Stanisław Przystański |A. Pu=Alfons Puchewicz |X. R.=Ksawery Rakowski |Xaw. R.=Ksawery Rakowski |A. R.=Antoni Rogalewicz |L. R.=Leon Rogalski |Kaz. R.=Kazimierz Rogiński |X. P. Rzew.=Paweł Rzewuski |X. Paw. Rzew.=Paweł Rzewuski |X. V. S.=Walerian Serwatowski |Wł. S.=Władysław Skłodowski |W. S.=Władysław Skłodowski |Dr F. Sk.=Fryderyk Skobel |Dr. F. Sk.=Fryderyk Skobel |J. Ch. S.=Jan Chryzostom Sławianowski |F. M. S.=Franciszek Maksymilian Sobieszczański |Dr. L. S.=Leon Sokołowski |Dr W. Sz.=Wiktor Feliks Szokalski |Dr. W. Sz.=Wiktor Feliks Szokalski |M. Sz.=Michał Szymanowski |M. B. S.=Michał Bohusz-Szyszko |Wł. T.=Władysław Taczanowski |A. Wał.=A. Wałecki |K. Wid.=Karol Widman |L. W.=Ludwik Wolski |K. Wł. W.=Kazimierz Władysław Wóycicki |W. W.=Wincenty Wrześniowski |X. J. W.=Józef Wyszyński |G. Z.=Gustaw Zieliński }}</includeonly><noinclude>{{Dokumentacja}}</noinclude> 0ar9qxbe86i9mjxk3n7aiee86asv50v Szablon:IndexPages/Stanisław Antoni Wotowski - Magja i czary.djvu 10 1053151 3149461 3148523 2022-08-11T19:02:12Z AkBot 6868 robot aktualizuje informacje o stanie indeksu wikitext text/x-wiki {{../n}} <pc>156</pc><q4>0</q4><q3>0</q3><q2>0</q2><q1>20</q1><q0>12</q0> loq0r8mantjsim0fk7vf7qam569byjz 3149503 3149461 2022-08-11T20:02:11Z AkBot 6868 robot aktualizuje informacje o stanie indeksu wikitext text/x-wiki {{../n}} <pc>156</pc><q4>0</q4><q3>0</q3><q2>0</q2><q1>25</q1><q0>12</q0> svmuj417ydkoc4s32d61qvqrdf7lysn 3149536 3149503 2022-08-11T21:02:03Z AkBot 6868 robot aktualizuje informacje o stanie indeksu wikitext text/x-wiki {{../n}} <pc>156</pc><q4>0</q4><q3>0</q3><q2>0</q2><q1>26</q1><q0>12</q0> 5egcupucf19edxgrtdnvoeprpi2t1y1 Strona:Stanisław Antoni Wotowski - Tajemnice masonerji i masonów.djvu/24 100 1057399 3149533 3082321 2022-08-11T20:59:17Z Kwamikagami 33528 proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="3" user="Alenutka" /></noinclude>Na legendzie tej, pod którą podłożyć można dowolnie niemal każdą treść, buduje się istotne znaczenie masonerji.<br> {{tab}}Poznaliśmy organizację i ustrój trzech stopni loży zwykłych t.&nbsp;zw. symbolicznych. Zaznaczyć jeszcze muszę, że masoni mają cały szereg ceremonji innych. Niektóre z nich mają jakby charakter religijny. Istnieją więc masońskie ''usynowienia'' — gdy przyjmują do loży nowonarodzone dziecię, syna jednego z braci t.&nbsp;zw. „wilczątko“. Dalej istnieją masońskie pogrzeby i praktykowane w niektórych krajach „loże pogrzebowe“. Cechą „loży pogrzebowej“ jest, że nic w niej niema smutnego ani żałobnego. Dekoracje i strój braci musi być jasny, gdyż według filozofji wolnomularskiej „śmierć jest zakończeniem burzliwej egzystencji i przejściem do spokoju i szczęśliwości“.<br> {{tab}}Wogóle starają się masoni wyodrębnić swój charakter. Posiadają specjalną {{Korekta|pisownię|pisownię:}} lożę oznaczają czworokątem &nbsp;[[Plik:Stanisław Antoni Wotowski - Tajemnice masonerji i masonów shape 024a.svg|18px]]&nbsp; lub trzema kropkami ∴ Terminologja jest odmienna od ogólno przyjętej, co najlepiej daje się zauważyć podczas „uczt“. Uczty takie wyprawiane są w uroczyste święta wolnomularskie, więc w dzień {{Korekta|Sw.|Św.}} Jana, skąd loże zwą się świętojańskiemi.<br> {{tns||[[Plik:Stanisław Antoni Wotowski - Tajemnice masonerji i masonów ilustracja 022.jpg|500px|left|thumb|{{c|Masoński bankiet.|przed=10px|po=10px}}]]}} {{tab}}Stół zastawiony jest w podkowę. Mistrz katedry siedzi pośrodku, na obu końcach — dozorcy. Wszystkie przedmioty na stole rozmieszczone są w cztery równorzędne szeregi. W jednym talerze, drugim szklanki, trzecim potrawy, czwartym butelki. Każdy przedmiot i każda potrawa mają swą nazwę. Stół nazywa się — warsztatem, obrus — chustą, serwetki — chorągwiami, potrawy — projekty prac, łyżki — kielnie, widelce — grace, szklanki — armaty, woda — mokry proch etc. Jeść znaczy cementować, pić — strzelać z armaty.<br><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> 09epolim9ddzb5dd1x4npkgmj8brv2p Strona:Anafielas T. 2.djvu/110 100 1073900 3149530 3148188 2022-08-11T20:50:58Z Alenutka 11363 /* Uwierzytelniona */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="4" user="Alenutka" />{{c|109}}</noinclude><poem> Gdzie krucy trupem ruskim się spasali. O ziemio ruska! biada tobie znowu! Chwila spoczynku nie wyszła, i Litwa Znów resztę twoich idzie morzyć dzieci. — Lecz nie płacz, Rusi, powstrzymaj łzy krwawe; {{kap|Bóg}} twoich wrogów zaślepił, {{kap|Bóg}} odjął Siłę ich mieczóm, głowóm ich rozumy. Oto już Mindows pod Połockiem leży, Nad Dźwiną konie Żmudzkie się spasają, W Połocie Kuron kąpie się z Jaćwieżem; Czemuż na mury zamkowe nie biegą, Czemuż czekają aż się wrogi zbiorą, I dają czasu siły nagromadzić? — :Dzień trzeci jasnym kończył się wieczorem, A jeszcze Litwa obozem leżała, Jeszcze wojenne nie zagrzmiały krzyki. Łetas w namiocie stał u nóg Mindowsa. — Idź, rzekł Kunigas, idź do Towciwiłła, Niechaj przychodzi czołem mi uderzyć, Niech dań powinną natychmiast zapłaci, A z wojskiem swojém idzie przeciw braci. Powiedz, niech spójrzy w dolinę przed siebie, A dość mu będzie, by nawet myśl walki Odepchnął, jako szaloną myśl zguby. Idź, dwa dni jeszcze namysłu, spoczynku — A potém nie czas będzie łaski prosić. </poem><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> scdvmq88dy4aif3zrocj64dmac96pi3 Strona:Anafielas T. 2.djvu/100 100 1073907 3149516 3147845 2022-08-11T20:21:54Z Alenutka 11363 /* Uwierzytelniona */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="4" user="Alenutka" />{{c|99}} <br><br><br></noinclude>{{c|w=200%|h=normal|przed=20px|po=20px|XIII.}} <poem> :{{kap|Wrzał}} Mindows gniewem, jak wrą jeziór fale, Gdy burza wzdyma, o brzeg rzuca niemi, Jak wrą i szumią bory wichrem zgięte, Gnąc swe konary i ścieląc po ziemi; Jak orzeł, gdy mu z gniazda wezmą dzieci, Jak dzik, gdy strzała uwięźnie mu w oku. — Aż Łetas zdala drżał przed gniewem jego. — A głosem Kniazia nie Krywiczan zamek, Nie gród Krywiczan jeden się rozlegał, Głos jego Litwę przelękłą przebiegał; Ludzie padali milczący, pobledli, I cicho drżący nawzajem pytali — Kogo Mindowsa straszny gniew obali? — :Wpośrodku zamku, na wzgórzu, nad wodą, Stał stos z smolnego zrzucony łuczywa; </poem><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> 5rl58jfmlgbvuzy2t9fl1fkbpyyo2hv Strona:Anafielas T. 2.djvu/101 100 1073908 3149517 3147846 2022-08-11T20:24:27Z Alenutka 11363 /* Uwierzytelniona */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="4" user="Alenutka" />{{c|100}}</noinclude><poem> Stos to wojenny. — Kiedy się zapali, Płoną po całéj Litwie wojny stosy, Każdéj się góry wierzchołek zażega, Z sioła do sioła ognisko przebiega, Stanie się odbić nad morzem Kuronów, Nad świętym Bugiem, nad Styru brzegami, Nad Wilją, Niemnem, błotnistą Prypecią. :I gdy stos wojny w nowogródzkim zamku Zapalą, wojną Litwa się rozlega. Co dźwignie oszczep, łuk naciągnąć może, Wszystko wychodzi na skinienie pana. Kniaziowie z zamków z swemi poczty śpieszą, Bojary ludzi po siołach zgarniają. I płacz po Litwie żon, niewiast i dzieci, I jęk po Litwie na płomieniach leci. A lud, co został po siołach bezbronny, Pędzi się w lasy, za błotami kryje, I słucha, rychło wróg wbieży w pustynie Z mieczem i ogniom, mszcząc się za swe klęski? :O, stos to straszny — i długo stał zimny, Aż urosł wielki, jak gniew Kunigasa. Każdy dzień jedno dorzucał łuczywo, Każdy dzień gniewu do serca doléwał, I w wieczór jeden — płomień objął wielki Suchy stos wojny; — błysnęło na zamku, Buchły płomienie; na górach sąsiednich </poem><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> ccdmnmogrvd15sri10hipuztqeetqij Strona:Anafielas T. 2.djvu/102 100 1073909 3149518 3147889 2022-08-11T20:28:18Z Alenutka 11363 /* Uwierzytelniona */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="4" user="Alenutka" />{{c|101}}</noinclude><poem> Żółte im głowy stosów wtórowały. A wkoło, jakoś pójrzał, po równinie Płonęły wszędzie, migały zdaleka. I słychać było płacz żon, jęki matek, Krzyki dorosłych, giętych łuków chrzęsty, I proc świstanie, i zmięszane głosy Pożegnań, pieśni, wojennego śpiéwu. Cała się Litwa płomieniem objęła, I wrzała gniewem Kunigasa swego. Starce, co jeszcze z Ryngoldem walczyli, Co piérwsi w Rusi po Mogułach siedli, Wiżos wdziewali, szłykiem głowę kryli, Z lukiem na plecach i oszczepem w dłoni, Z pałką za pasem, biegli w swoich grodach Łączyć się z starych dowodźców orszakiem. :Na progach Numów żegnał się syn z matką, I płakał, ciesząc, że z łupem powróci; — W grodach Xiążęta, Bojary, Smerdowie, Tłumy swych ludzi szykowali zbrojne, A Wejdalota błogosławił wojnę, I przepowiadał zwycięztwa i sławę; A Burtynikas poległych imiona W pieśniach potomnym podać obiecywał, Nieśmiertelnemi uczynić na ziemi. Ówdzie się z młodą Litwin żegnał żoną, Dziecię na ręku jéj śpiące całował, Wschodził, wracał, usiadał na progu, </poem><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> p1k480fcj4omjiv278u4t6mpp9wq1go Strona:Anafielas T. 2.djvu/103 100 1073910 3149520 3147893 2022-08-11T20:32:33Z Alenutka 11363 /* Uwierzytelniona */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="4" user="Alenutka" />{{c|102}}</noinclude><poem> Modlił Kobolóm, Kawie lał ofiary, I szedł, i tęskném ozierał się okiem, Aż mu za lasem znikła chaty strzecha, Męztwo z zapałem do serca wstąpiło. :Już gasły stosy, biegli wojownicy; Pod nowogródzkim zamkiem usłał niemi; Jakby mrówisko rozsypane nogą, Czerniało zdala — wrzało i szumiało. Daleko w polach, piesi, jezdni, tłumnie Biegali, stali, leżeli, krzyczeli, Pieśni śpiéwali i strzelali z łuków. Jeszcze Kunigas nie dał znać do boju, Czekali, a tuż drogami wszystkiemi Lał się lud zewsząd, jak na wiosnę wody Lecą z gór warcząc czarne, zapienione. :O, któż wypowié, co w Mindowsa sercu Działo się, kiedy z okna zamkowego Na lud swój pójrzał, nie mógł zliczyć tłumów, A ciągle nowe ufce przybywały, Aż tak jak zajrzał doliny usłały, I gród ich pełen i lasy sąsiednie. A gwar nad wojskiem, jak szum puszczy staréj, W powietrza falach ciągle się kołysze, I mile głaszcze Kunigasa ucho. Pieśni wojenne nad tłumy żeglują, Jak śpiew słowika wiosną po nad krzewy. </poem><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> i05twrt52idrzu8om9degizf3cqa83c Strona:Anafielas T. 2.djvu/104 100 1073911 3149521 3147894 2022-08-11T20:35:08Z Alenutka 11363 /* Uwierzytelniona */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="4" user="Alenutka" />{{c|103}}</noinclude><poem> Mindows wciąż słucha, sercem, duszą całą, I czeka jeszcze — jeszcze ludu mało. Aż gdy ich było jak piasku nad morzem, Jak dészczu kropli, jako gwiazd na niebie, Rzekł — Dość; — i z zamku na białym się koniu Sam ruszył naprzód — A wnet wojsko całe, Odgłosem jednym ochotnym zabrzmiało, I z rykiem wściekłym za jego śladami Biegło, leciało, rzucając oszczepy. :— Ha, Synowcowie! wołał Mindows w gniewie, Nie chcę ja inszéj od was teraz dani, Jak głowy waszéj, ziem waszych i grodów, Które, jak wodą, ludem mym zaleję. :Szli, aż gdzie stary dąb był po nad drogą, Tam Wejdaloci ofiarę i wieszczbę Czynili wojsku przed wielką wyprawą. I braniec Rusin, z nagiemi piersiami, Stał, krwią swą mając wróżyć im na drogę. :Czemuż tak rychło Mindows ztąd ucieka, Czemuż do końca ofiary nie czeka? Nikt nie wié — ale smutni Wejdaloci Spuścili głowy, ręce załamali. Biada ci, ludu, — zła wieszczba na wojnę! — Zła wróżba, — zcicha w tłumach powtarzają; I zmilkły śpiéwy i zwolniały kroki. </poem><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> hfj76dbx5qy11r19zdj8g87dj5meybj Strona:Anafielas T. 2.djvu/105 100 1073912 3149523 3147900 2022-08-11T20:37:15Z Alenutka 11363 /* Uwierzytelniona */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="4" user="Alenutka" />{{c|104}}</noinclude><poem> I każdy westchnął, oczy zasmucone Zawrócił jeszcze na rodzinną stronę — Jakby ją żegnał, może raz ostatni. :Mindows się pędzi na swym koniu białym, Za nim Kniaziowie, starsi i Bojary, Z spuszczoną głową, milcząc w tropy jadą — I lud się wlecze, lecz teraz leniwo. Zła wróżba wszystkim odwagi odjęła, Wojna straszniejszą niż wprzódy stanęła. :Patrzcie! Sam Mindows pośród drogi staje. Coż znowu? drugaż jeszcze wróżba licha? Żółta tam liszka przez zagony sadzi — A liszka wrócić do domów im radzi; Lecz któż powróci, kiedy serce pała Gniewem i zemstą, kiedy siłę czuje, I w swój upadek i w zły los nie wierzy? :Pojechał Mindows, wojsko się ciągnęło, Poszli, tylko się bojaźliwsi starzy W lasy rozpierzchli, do domów wrócili. Młodszym na sercach piekła żądza boju, I chciwość łupów, i sławy pragnienie. — Poszli w Ruś, poszli!! — a krucy stadami Lecieli kracząc wojsku nad głowami; I coraz większe, czarniejsze ich chmury, Napróżno chcą je odegnać strzałami; </poem><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> oryb8wm7q6vmt9tw0lxcuf8esy6kg4u Strona:Anafielas T. 2.djvu/106 100 1073913 3149524 3147909 2022-08-11T20:39:48Z Alenutka 11363 /* Uwierzytelniona */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="4" user="Alenutka" />{{c|105}}</noinclude><poem> To się rozpierzchną, to w górę podniosą, A lecą ciągle i kraczą złowrogo; I gdzie się stada spotkają z nowemi, Garną je w siebie. — Rzekłbyś, wojsko drugie Powietrzem ciągnie, ostrząc dziób i szpony. I słychać jako Litwie urągają, Jak się paść trupy Litwinów zmawiają. Tylko Jaćwieże wróżby się nie boją. — Jaćwież się śmierci nie lęka, ni wojny; On w pieśniach braci żyć pewien na wieki, Umrze z pogodném w ustach pożegnaniem, Z ręką na sercu! A duch jego leci Prosto do Wschodniéj, do ojców ziemicy! Jaćwieże naprzód pędzą niezlęknieni, I pieśni wojny dzień i noc śpiéwają<ref>O charakterze Jaćwieżów pisze Długosz; zobacz w nim wyprawy na nich.</ref>. </poem><br> {{c|w=130%|'''Jaćwiezka pieśń wojenna.'''|po=15px}} <poem> ::::Bądź mi zdrowa miła, :::Bądź mi ojcze zdrowy! :::I dziadów mogiła — :::I ogniu domowy! ::::Bądź mi zdrowy bracie, :::Bądź mi zdrowa żono! :::Nie czas siedziéć w chacie, :::Stosy zapalono. </poem><br><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> n1kg4hkct4q1238emcvbthegl43ewbe Strona:Anafielas T. 2.djvu/107 100 1073914 3149526 3147912 2022-08-11T20:41:23Z Alenutka 11363 /* Uwierzytelniona */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="4" user="Alenutka" />{{c|106}}</noinclude><poem> ::::Pójdę ja polować :::Na wrogi, daleko — :::Palić i rabować :::Za dziesiątą rzeką. ::::Za rok powróciemy, :::Zastukam do chaty — :::To wam przyniesiemy :::Z Rusi łup bogaty. ::::Ojcu szatę drogą, :::Matce pieniądź złoty, :::Żonie zausznice :::Zamorskiéj roboty. ::::A jeśli po roku :::Bracia wrócą z wojny, :::Nie płacz, ojcze miły, :::Syn twój śpi spokojny! ::::Duch już w ojców kraju :::Dziadóm się pokłonił, :::I za cieniem wroga :::Daleko pogonił. ::::O, nie żal nam życia, :::Nie żal naszéj ziemi; :::My w pieśni na wieki :::Żyć będziem ze swemi!! </poem><br> {{---}}{{Skan zawiera grafikę}} <br><br><br><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> 78e4y0e25v9q8w7eoqfp85vh4z0a36l Strona:Anafielas T. 2.djvu/108 100 1073915 3149527 3148186 2022-08-11T20:44:27Z Alenutka 11363 /* Uwierzytelniona */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="4" user="Alenutka" />{{c|107}} <br><br><br></noinclude>{{c|w=200%|h=normal|przed=20px|po=20px|XIV.}} <poem> :{{kap|Widać}} już zamku połockiego mury, I mętnéj Dźwiny czarne widać wody. Mindows z radości zatrząsł się i gniewu, Wojsko się jednym głosem odezwało. A głos to wielki, jak głos morza w nocy! Między Usaczem, Połockiem stanęli, Doliny wielkim zalegli obozem. O biada wrogóm! biada ruskim siołóm! Gdzie miecz litewski przez pola zaorze, Dziesięć lat trawa nie wyrośnie potém, Dziesięć lat ludzie na zgliszcza nie wrócą. — Litewski najazd, jak Maras<ref>Mór.</ref> niszcząca, I niemowlętóm nawet nie przebaczy, I starców siwych nie oszczędzi włosów! — </poem><br><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> 7u3qxszj9dapzjl648px5hftfei9mlu Strona:Anafielas T. 2.djvu/109 100 1073916 3149529 3148187 2022-08-11T20:47:28Z Alenutka 11363 /* Uwierzytelniona */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="4" user="Alenutka" />{{c|108}}</noinclude><poem> :Postrzegł lud ruski litewskie mrówisko; Jęknęły dzwony i ludzie jęknęli, Popi przed święte szli modlić Ikony; A tam w dolinie już ze Dźwiny piły Konie Jaćwieży, Żmudzi i Kuronów. :Towciwilł wyjrzał z zamkowéj wieżycy, I plasnął w dłonie, i {{kap|Bogu}} dziękował. — Mindows już w ręku! — Wnet posłańce śpieszą Do Mistrza Inflant, do Kniazia Daniłła, Wikinda brata i brata Erdena. — Mindows już stoi nad błotnistą Dźwiną, Czas nam do walki, przybywajcie skoro. — :Lecą posłańcy — a Mindows spoczywa, Widokiem zemsty przyszłéj pasie oczy, I nieprzyjaciół straszy czarną zgrają. Wnet się Litwini dokoła puszczają, Lecą, i sioła, i gródki pustoszą, Śmierć, głód i postrach na plecach roznoszą. :O ziemio ruska! biada, biada tobie! Niedawno jeszcze Połowcy wnętrzności Rwali ci, krew twą pełną dłonią pili; Potém cię Mogoł związał i zwojował, Lud twój rozproszył i popalił grody, I kędy przeszedł, zostawił pustynie, Gdzie wilk wył bury i sowy krzyczały. </poem><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> hep0v5c6xit7uobgcjapyenczsxjd44 Strona:Anafielas T. 2.djvu/111 100 1073918 3149532 3148189 2022-08-11T20:55:06Z Alenutka 11363 /* Uwierzytelniona */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="4" user="Alenutka" />{{c|110}}</noinclude><poem> Łeb jego będzie na wieży proporcem, A ciałem kruki podzielą się czarne. — :— O Panie! Łetas rzekł, do nóg padając, Znam Towciwiłła! Nie ślij mnie do niego; On jako zdrajcę i zbiega ukarze. Stary twój sługa przy tobie zostanę. — I wysiał Mindows dwu swoich posłańców. Poszli — Dzień cały nazad nie wrócili. Za niemi drugich dwu — I ci przepadli. Tylko na murach połockich wisiały Ćwierci ich czarną oblane posoką, A po nad niemi sępy wzlatywały. :Dzień piąty jasném słońcem się zwiastował; Mindows do boju swoim go naznaczył. Od rana oboz poruszał się cały, Lietaury biły i rogi zagrzmiały, A konie rżały w górę wznosząc głowy. Zdala zaczerniał ludem wał zamkowy, I po nad Dźwiną hufce się sunęły W zbrojach żelaznych, w hełmach wyzłacanych; Ciągnęły brzegiem i w zamku się skryły. Z drugiéj znów strony sznur sunął się długi Do bram Połocka, a zamek rycerzy Pożarł, jak morze ryby w sobie chłonie. Widział to Mindows, rwał włosy na głowie, Poznał po zbrojach Inflantskie posiłki, </poem><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> mz0d1uz9249ais4hima9aca0t83q7cd Strona:Anafielas T. 2.djvu/112 100 1073921 3149534 3148190 2022-08-11T20:59:41Z Alenutka 11363 /* Uwierzytelniona */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="4" user="Alenutka" />{{c|111}}</noinclude><poem> Poznał po śpiéwach Rusinów Daniłła, I klął, że wczoraj zamku nie dobywał. :{{Korekta|Zapoźno|Zapóźno}} było! Szły wojska z okrzykiem, I drugi okrzyk z wałów odpowiedział. Stali u rowu, co zamek obléwa, I płynie czarną i głęboką wodą. A Mindows ujrzał posłów swoich głowy Wbite na pale u bramy zamkowéj, I ciała cwierci po murach wiszące. — O hańbo! krzyknął, jeszcze szydzą ze mnie! O zemsta! zemsta! — Wpław na wały razem! — :Rzucą się naprzód Litwini odważni Na drugą stronę, lecz w połowie rowu, Strzały chmurami na głowy im lecą, Kamienie na nich posypią się gradem, I z pędem wody bierwiona puszczone, Tamują w pędzie, rozbijają, topią. Jedni tonący do swoich ramiona Wznieśli, ostatkiem głosu ich wołając, Drudzy już na dnie w Poklusa otchłani. A Mindows zadrżał i most rzucać każe. — Klecą więc drzewo i belki związują. Na wałach zamku najgrawanie słychać, Szyderskie śpiéwy wzlatują i strzały. Rzucon most, lecą Jaćwieże na wały, Padają, drudzy po trupach wstępują. </poem><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> k63pn32gc73t3x8gui3ms10kojdffmk Strona:Anafielas T. 2.djvu/113 100 1074172 3149537 3148191 2022-08-11T21:02:57Z Alenutka 11363 /* Uwierzytelniona */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="4" user="Alenutka" />{{c|112}}</noinclude><poem> Napróżno Ruś ich i Niemcy witają Ostremi groty, kamieńmi, oszczepy — Jaćwieże idą śpiéwając odważni, Drapią się mężni Litwini za niemi, Prusacy idą, idą Krywiczanie. Aż most się ugiął pod ludu ciężarem, Pod trupów mnóstwem i koni i ludu — Chrzęszczy, ugina, i zatrząsł, i łamie; Wody Połoty niosą jego szczątki, A ludzie toną, wołając ratunku. Tam garstka tylko przy zamku została, A na nią tysiąc z murów się wytacza, I wkoło biorą, i mężnych Jaćwieży Ilu tam poszło, tyle trupów leży. Krzyk się zwycięztwa széroko rozlega, Mindows rwie włosy, łaje i przeklina — A krwi widokiem już wojsko rozżarte, Rwie się na zamek, opasuje wkoło. Napróżno zewsząd wodą go obléwa, Sypią w rów chrósty, drzewa i kamienie, Ciągną domostwa z spalonego sioła; Trupy się nawet poległych zaparły, By żywym usłać bracióm zemsty drogę. Dzień cały próżno tamować chcą wody; Trzy razy groblę sypali Litwini, Trzy razy groblę wyrwali Rusini, Aż słońce zaszło i noc czarna spadła — Przerwała boje, pracy nie przerwała. </poem><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> ds4s4ro2cifp4xbni1390l22fvzf26y Strona:Anafielas T. 2.djvu/114 100 1074175 3149538 3148206 2022-08-11T21:05:35Z Alenutka 11363 /* Uwierzytelniona */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="4" user="Alenutka" />{{c|113}}</noinclude><poem> Wśród nocy piesi ciągną drzewa stosy, Rzucają w rowy; las się cały wali — Ziemię nadbrzeżną szłykami wynieśli, Dawnych wojaków zrywają mogiły, Kurhany znoszą, wykopują doły — A Mindows z czołem zachmurzoném stoi: I sen mu nawet nie spadł na powieki! — :Na zamku cicho, tylko się niekiedy Biały płaszcz przemknie ukradkiem po wałach, I błyśnie zbroja w pomroce stalowa. — Litwini drzewa i chrósty gromadzą, Pod nocy cieniem ścielą w zamek drogę. Czyli Towciwilł zasnął po zwycięztwie, I wroga bać się przestał? czy ucztuje? — Czemuż nie słychać ni wojennéj wrzawy? Ni strzały sypią, ni kamieńmi z procy? — :Kury już piérwsze na grodzie zapiały, Jeszcze Mindowsa żołnierze u rowu — Reszta obozem leży po dolinie, I ranni jęczą; a co wyszli cało, Pokryte wstydem czoła ukrywają. I drugie kury na zamku zapiały, A Mindows nie spał, lud ciężko pracował. Wtém nagle krzykiem ozwą się dokoła, Lasy i wzgórza — ziemia zatętniała. — Na konie! na koń! wróg nas opasuje — </poem><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> jyq4vhtdiwivex4bxrgphy0v097nxzt Strona:Anafielas T. 2.djvu/121 100 1074190 3149544 3148222 2022-08-11T21:22:00Z Alenutka 11363 /* Uwierzytelniona */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="4" user="Alenutka" />{{c|120}}</noinclude><poem> Wrócę na Połock, kiedy ty usiądziesz Płakać na zgliszczach swoich siół i grodów! Wrócę na Połock, Towciwiłła głowę Zatknąć na wieży, na postrach lennikóm. — :Mówił tak, dumał, znużony pochodem, Pochylił głowę, usnął kołysany Zemstą spełnioną i zemsty nadzieją. :Lecz cóż to wdali gęste lasy łamie? — Czy żubr spłoszony w dalekie ostępy Ucieka, młode prowadząc za sobą? Czy niedźwiedź bartnik na sosnę się wdziéra? Czy nowe pędzą stada niewolników? — Nikt nie posłyszał, wszyscy śpią w obozie, Tylko u ognisk brańcy jedni płaczą; Siedzą podparci na rękach, skurczeni, Grzeją się, zziębli u resztek płomieni, A po ich twarzy łzy płyną strumieniem. Oni tam myślą, gdzie zgliszcza ich domów, Gdzie braci, ojców leżą zimne ciała Bez mogił, w polu, ptakóm pierś bezbronną, Zranioną mieczem pogan, nastawując. :Oni tam myślą, gdzie były ich chaty, Pola żółtemi kłosami okryte, A gdzie dziś stérczą osmalone słupy I czarna ziemia popiołem zwalana. </poem><br><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> a57qqnh2nu2urd36n4grr5v0jyv7236 Strona:Anafielas T. 2.djvu/120 100 1074191 3149543 3148215 2022-08-11T21:18:59Z Alenutka 11363 /* Uwierzytelniona */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="4" user="Alenutka" />{{c|119}} <br><br><br></noinclude>{{c|w=200%|h=normal|przed=20px|po=20px|XV.}} <poem> :{{kap|Rozbity}} obóz w zielonéj dolinie Śpiéwem zwycięzców i jękami brańców, Płomieniem stosów smolnych się zażega. Kunigas usiadł na niedźwiedziéj skórze, I wzrokiem rzuca na tłumy Liwonów, Związanych, krwawych, zgnębionych, wybladłych, Resztą się życia wlokących — w niewolę! :— Przyjdziesz, rzekł, Mistrzu, z Połockiéj wyprawy Do swego kraju z zwycięztw się weselić; Przyjdziesz i znajdziesz zgliszcza tylko czarne, I puste sioła, i zwalone grody, Po drogach strugi czarnéj krwi i trupy! Bogi nie dały, abyś szydził ze mnie — Padłem, lecz jeszcze by się mścić, podniosłem! </poem><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> nw066jmr0wf7zx1w630ame4upyqz10z Strona:Anafielas T. 2.djvu/118 100 1074192 3149542 3148214 2022-08-11T21:16:30Z Alenutka 11363 /* Uwierzytelniona */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="4" user="Alenutka" />{{c|117}}</noinclude><poem> :A Mindows leci, jak burza po ziemi, Niszczy co spotka, u nóg swoich ściele. I nikt mu nie śmié nastawywać czoła; Pobity, teraz mści się na Liwonach. Przeszedł ich ziemię ogniem i mieczami, Wpadł w Żmudź, w Zakonu posiadłości nowe, I po nich morskim zalewem przepłynął, Za sobą drogę ścieląc pustyniami. — :Lecz spoczął wreście syt zemsty i mordów, W lasach się z jeńcy obozem rozłożył. Ogromne stada skotu za nim gnają, I ludzi z bydłem pędzonych stadami. Ogromne stosy łupów wojsko kładzie, Palą ogniska, zwycięztwem się cieszą. — Dosyć Mindowsu na dziś; odpoczywa, Lecz jeszcze patrzy po nad Dźwiny brzegi, Bo swego sromu nie mógł zetrzéć z czoła, I krew Rusinów zmyć go chyba zdoła. </poem><br> {{---}}{{Skan zawiera grafikę}} <br><br><br><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> 0moqssu0n8h25wok4wfqo2oylffo632 Strona:Anafielas T. 2.djvu/117 100 1074193 3149541 3148213 2022-08-11T21:14:10Z Alenutka 11363 /* Uwierzytelniona */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="4" user="Alenutka" />{{c|116}}</noinclude><poem> Stanął w granicach, zbiérać wojsko każe, Rozesłał gońce po posiłki nowe, Czeka na zbiegi, a gniewem się pasie, A snu na chwilę nie przyjmie na oczy, I sercu nie da odpocząć od złości. Lecą Bajoras do Litwy wysłani, Nowe się wojska w obozie gromadzą, I z pod Połocka wracające zbiegi Stają schwytani w Mindowsa szeregi. — :Stanął Kunigas, przeliczył ich okiem, — Dość, rzekł, pójdziemy na ziemie Zakonu; Wojska ich teraz w Połocku ucztują, Myślą, że ranny z ziemi nie powstanę, I długo będę lizał swoją ranę. — :Rzekł, i w bezbronne Liwów ziemie wpadli; Biada ci, ziemio, biada wam, mieszkańce! Już łuny świécą; sioła, lasy, pola, Ogniem zniszczone, zryte kopytami. Gdzie przejdą, sypią za niemi mogiły, Gdzie przejdą, — głuche zgliszcza i pustynie. Lud próżno w lasy i błota ubiega, Stadami w połon pędzą go Litwini, Jak bydło wiążą i przed sobą gnają. I brańcy płacząc wloką się za wojskiem, Starce, otroki, kobiéty i dzieci; Co śmierć po siołach z ogniem oszczędziła, Spętane wloką na ciężką niewolę. </poem><br><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> m80eyf4md6qjeo3j9uw82lz5b5td9d3 Strona:Anafielas T. 2.djvu/116 100 1074194 3149540 3148212 2022-08-11T21:11:11Z Alenutka 11363 /* Uwierzytelniona */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="4" user="Alenutka" />{{c|115}}</noinclude><poem> A kędy przejdą pancerze stalowe, Zmiotą i wszystko na ziemię obalą. Mindows do boju nie wiedzie już ludu, On sam ucieka z garścią swych Bojarów — A lud bez wodza, jak ciało bez głowy, Rozpierzchły szuka w gęstwinach przytułku, Za rzeki falą od mieczów schronienia! :Dzień wstał i krwawą oświécił dolinę; Pokotem na niéj trup leży usłany, Zbite namioty, skruszone oręże, I ziemia czarną oblana posoką. Gdzieniegdzie jęki, słabe słychać głosy Rannych, co śmierci prędszéj przyzywają — Inni w milczeniu leżą i konają, Aby wróg z jęku nie szydził nad niemi. Sam jeden Jaćwież, z poszarpaném ciałem, Z rozbitą głową, nie stracił odwagi, Śpiewa konając i ze wroga szydzi, Oczyma duszy patrzy w ojców stronę, I w Wschodnią ziemię, do pradziadów leci, Matki, ni żony nie płacze, ni dzieci! :A Mindows z garścią Litwy już daleko, Z wstydem na czole, a gniewem na duszy. Trzy dni tak leciał, trzy dni bez ustanku; Za nim się reszty niedobitków pędzą, Bezładne stado, które wilk rozpłoszył. </poem><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> s3278mc5nhlimyfoym5fdd0o9uiopwk Strona:Anafielas T. 2.djvu/115 100 1074195 3149539 3148211 2022-08-11T21:08:11Z Alenutka 11363 /* Uwierzytelniona */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="4" user="Alenutka" />{{c|114}}</noinclude><poem> Na koń! — I wszyscy z ziemi się porwali; Popłoch i przestrach, i sama noc ciemna, Naprzeciw Litwie pomagają wrogóm. Zgiełk straszny. Każdy chwyta co pod ręką; Ten miecza zabył, len pozbył oszczepu, Ten szczyt gdzieś w ziemi porzucił zabity. I rwą się konie, i tłum z wrzaskiem leci; Jedni się w Dźwinę rzucają przed wrogiem, Pierzchają drudzy gościńcem ku Litwie — Sam Mindows próżno lud swój w bój ustawia, Napróżno krzyczy, posyła, przemawia, Strach wszystkich serca, głowy opanował; Czerń, Kunigasy, starsi i Bojary, Cisną się naprzód. Nad szyją zlęknionych, Błyska miecz Niemców, ostry miecz stalowy, Strzały Kijowian świszczą nad głowami, I chmury kruków ze snu przebudzone, Lecą na Litwę, o szłyki czarnemi Biją skrzydłami, w oczy zaglądają, I trupa licząc, radośnie krakają. :Biada ci, Litwo, bo wiele téj nocy Wdów będzie płakać, i ojców, i matek; Wielu nad Dźwiną wieczny sen umorzy Bez stosu, śpiéwów, i łez, i pogrzebów! Ludzie padają, jak las burzą ścięty, Po szyjach braci bieży garść zostałych; Tam brańców wiążą, tam śpiących mordują; </poem><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> tqz77s48fm3ckzhofmlxsxmbqjp2uf9 Strona:Anafielas T. 2.djvu/165 100 1074853 3149353 3123952 2022-08-11T16:45:22Z Anwar2 10102 /* Skorygowana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="3" user="Anwar2" />{{c|164}}</noinclude><poem> Nieraz Mindowsa szeptali dworacy, Że Trojnat z wojskiem nie idzie z innemi, Że na dwór jego bić czołem nie śpieszy. — Lecz on był wszędzie, gdzie rogi zagrzmiały, Dnia się nie spóźnił na pobojowisko. I Mindows dumę synowca szanował, Ani go na dwór ku sobie przywołał, Dani corocznéj nie liczył tak ściśle. Znać bał się — może kochał pokryjomu. A Trojnat żył tak zamknięty w swym grodzie, Dzieląc czas łowy, wojną, odpoczynkiem, Przed ogniem swoim dumając domowym, Lubiąc posłuchać Burtyników śpiéwu. Nieraz wieczory, nieraz nocy cale, Dumał na łokciu oparty, gdy siwy, Ślepy mu starzec nócił dziadów pieśni; A wówczas piersi wznosiły się w górę, Oko paliło, za oszczep porywał, Wstrzęsał rękami, zębami zazgrzytał, Niemców klnąc, Lachów, Tatar i Rusina. Lecz niczém jego dla Lachów nienawiść; Prędzejby dłoń swą podał Tatarowi, Prędzéj Rusina ugościł wesoło, Niżli na widok Niemca się utrzymał. Jak psy żebraka, Niemca nienawidził, Czuł go zdaleka i wstrząsał się groźny, Nie słuchał mowy, nie patrzał postawy, Dość mu, że Niemiec, ażeby był wrogiem. </poem><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> k5fngf0pa7vu8svj23s8r39j7l57tff Strona:PL Encyklopedyja powszechna 1860 T1.djvu/1025 100 1074895 3149744 3147836 2022-08-12T06:38:23Z Dzakuza21 10310 dr. proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Dzakuza21" /></noinclude>{{SpisPozycja|nodots|page=''Str.''|width=16em}} <section begin="spis"/> {{EO SpisRzeczy|Andrzej herbu Gryff|{{Kor|Andrzéj|Andrzej}} herbu Gryff.|785}} {{EO SpisRzeczy|Andrzej II biskup płocki|{{tab}}–{{tab}}II biskup płocki.}} {{EO SpisRzeczy|Andrzej arcyb. lundeń.|{{tab}}–{{tab}}arcyb. lundeń.|786}} {{EO SpisRzeczy|Andrzej II biskup poznański|{{tab}}–{{tab}}II biskup poznański.}} {{EO SpisRzeczy|Andrzej syn Stef. Pogro.|{{tab}}–{{tab}}syn Stef. Pogro.|785}} {{EO SpisRzeczy|Andrzej biskup twerski|{{tab}}–{{tab}}biskup twerski.}} {{EO SpisRzeczy|Andrzej Iwanowicz|{{tab}}–{{tab}}Iwanowicz.}} {{EO SpisRzeczy|Andrzej Wigunt|{{tab}}–{{tab}}Wigunt.}} {{EO SpisRzeczy|Andrzej (Wasiło)|{{tab}}–{{tab}}(Wasiło).|789}} {{EO SpisRzeczy|Andrzej Garbaty|{{tab}}–{{tab}}Garbaty.|791}} {{EO SpisRzeczy|Andrzej biskup czereteń.|{{tab}}–{{tab}}biskup czereteń.|792}} {{EO SpisRzeczy|Andrzej Dymitrowicz|{{tab}}–{{tab}}Dymitrowicz.}} {{EO SpisRzeczy|Andrzej biskup kamieniec.|{{tab}}–{{tab}}biskup kamieniec.}} {{EO SpisRzeczy|Andrzej Wszewłodowicz|{{tab}}–{{tab}}{{Kor|Wszowłodowicz.|Wszewłodowicz.}}}} {{EO SpisRzeczy|Andrzej ze Spławki|{{tab}}–{{tab}}ze Spławki.}} {{EO SpisRzeczy|Andrzej bisk. kijowski|{{tab}}–{{tab}}bisk. kijowski.|793}} {{EO SpisRzeczy|Andrzej z Konstantynop.|{{tab}}–{{tab}}z Konstantynop.}} {{EO SpisRzeczy|Andrzej Włodzimirzowicz|{{tab}}–{{tab}}{{Kor|Włodzimirowicz.|Włodzimirzowicz.}}}} {{EO SpisRzeczy|Andrzej Stantberg|{{tab}}–{{tab}}Stantberg.}} {{EO SpisRzeczy|Andrzej bisk. wileński|{{tab}}–{{tab}}bisk. wileński.}} {{EO SpisRzeczy|Andrzej z Jaszowic|{{tab}}–{{tab}}z Jaszowic.}} {{EO SpisRzeczy|Andrzej z Kokorzyna|{{tab}}–{{tab}}z Kokorzyna.|794}} {{EO SpisRzeczy|Andrzej z Żarnowa|{{tab}}–{{tab}}z Żarnowa.}} {{EO SpisRzeczy|Andrzej z Łabiszyna|{{tab}}–{{tab}}z Łabiszyna.}} {{EO SpisRzeczy|Andrzej Lubelczyk|{{tab}}–{{tab}}Lubelczyk.}} {{EO SpisRzeczy|Andrzej z Łęczycy|{{tab}}–{{tab}}z Łęczycy.}} {{EO SpisRzeczy|Andrzej z Poznania|{{tab}}–{{tab}}z Poznania.}} {{EO SpisRzeczy|Andrzej a Spiritu Sancto|{{tab}}–{{tab}}a Spiritu Sancto.}} {{EO SpisRzeczy|Andrzej z Kobylina|{{tab}}–{{tab}}z Kobylina.}} {{EO SpisRzeczy|Andrzej de Pallatio|{{tab}}–{{tab}}de Pallatio.}} {{EO SpisRzeczy|Andrzej II bisk. Pozn.|{{tab}}–{{tab}}II bisk. Pozn.}} {{EO SpisRzeczy|Andrzej III bisk. Pozn.|{{tab}}–{{tab}}III bisk. Pozn.}} {{EO SpisRzeczy|Andrzeja św. order|3=794}} {{EO SpisRzeczy|Andrzejkiewicz|3=795}} {{EO SpisRzeczy|Andrzejów}} {{EO SpisRzeczy|Andrzejowczyk}} {{EO SpisRzeczy|Andrzejowski, dom szlach.|Andrzejowski, dom szlach.}} {{EO SpisRzeczy|Andrzejowski (Karol)|{{tab}}–{{tab}}(Karol).|796}} {{EO SpisRzeczy|Andrzejowskia}} {{EO SpisRzeczy|Andujar}} {{EO SpisRzeczy|Andur}} {{EO SpisRzeczy|Andwar|3=797}} {{EO SpisRzeczy|Andy}} {{EO SpisRzeczy|Andżar}} {{EO SpisRzeczy|Anek}} {{EO SpisRzeczy|Anekdota|{{Kor|Anegdota.|Anekdota.}}}} {{EO SpisRzeczy|Anel}} {{EO SpisRzeczy|Anelektryczne ciało|{{Kor|Anelekryczne|Anelektryczne}} ciało.|798}} {{EO SpisRzeczy|Anelli|{{Kor|Anelii.|Anelli.}}}} {{EO SpisRzeczy|Anemija}} {{EO SpisRzeczy|Anaemia}} {{EO SpisRzeczy|Anemokord}} {{EO SpisRzeczy|Anemologija|3=799}} {{EO SpisRzeczy|Anemometr}} {{EO SpisRzeczy|Anemone}} {{EO SpisRzeczy|Anemony morskie}} {{EO SpisRzeczy|Anemoskop}} {{EO SpisRzeczy|Anemoskopija|3=800}} {{EO SpisRzeczy|Anerio}} {{EO SpisRzeczy|Aneroïd|{{Kor|Aneroid.|Aneroïd.}}}} {{EO SpisRzeczy|Anestezyja}} {{EO SpisRzeczy|Anet|3=800}} {{EO SpisRzeczy|Aneuryzma}} {{EO SpisRzeczy|Anezydemus|3=804}} {{EO SpisRzeczy|Anezydora}} {{EO SpisRzeczy|Anfora}} {{EO SpisRzeczy|Anfilada|{{Kor|Anflada.|Anfilada.}}}} {{EO SpisRzeczy|Anfossi}} {{EO SpisRzeczy|Angar}} {{EO SpisRzeczy|Angara}} {{EO SpisRzeczy|Angaria|3=805}} {{EO SpisRzeczy|Angaryjacyja|3=806}} {{EO SpisRzeczy|Angażant}} {{EO SpisRzeczy|Angel}} {{EO SpisRzeczy|Angela}} {{EO SpisRzeczy|Angelbeck}} {{EO SpisRzeczy|Angeli (Jakób)}} {{EO SpisRzeczy|Angeli (Pietro)|{{tab}}–{{tab}}(Pietro).}} {{EO SpisRzeczy|Angeli (Jan)|{{tab}}–{{tab}}(Jan).}} {{EO SpisRzeczy|Angeli (Marco)|{{tab}}–{{tab}}(Marco).|807}} {{EO SpisRzeczy|Angeli (Filippo)|{{tab}}–{{tab}}{{Kor|(Filip)|(Filippo)}}}} {{EO SpisRzeczy|Angeli (l’)|{{tab}}–{{tab}}(l’).}} {{EO SpisRzeczy|Angelica}} {{EO SpisRzeczy|Angelico}} {{EO SpisRzeczy|Angelicy}} {{EO SpisRzeczy|Angelika|3=808}} {{EO SpisRzeczy|Angeliki}} {{EO SpisRzeczy|Angelis}} {{EO SpisRzeczy|Angeln}} {{EO SpisRzeczy|Angelolatryja}} {{EO SpisRzeczy|Angelot}} {{EO SpisRzeczy|Angelottus|{{Kor|Angelotus.|Angelottus.}}}} {{EO SpisRzeczy|Angelus|3=809}} {{EO SpisRzeczy|Angelus biskup Sabiny|{{tab}}–{{tab}}biskup Sabiny.}} {{EO SpisRzeczy|Angelus (Krzysztof)|{{tab}}–{{tab}}(Krzyztof).}} {{EO SpisRzeczy|Angelus Silesius|{{tab}}–{{tab}}Silesius.}} {{EO SpisRzeczy|Angerapp}} {{EO SpisRzeczy|Angerboda}} {{EO SpisRzeczy|Angerburg}} {{EO SpisRzeczy|Angermanija|3=610}} {{EO SpisRzeczy|Angermünde}} {{EO SpisRzeczy|Angern}} {{EO SpisRzeczy|Angeronna}} {{EO SpisRzeczy|Angers}} {{EO SpisRzeczy|Angielska choroba}} {{EO SpisRzeczy|Angielska czerwień|{{tab}}–{{tab}}czerwień.|812}} {{EO SpisRzeczy|Angielska farbka|{{tab}}–{{tab}}farbka.}} {{EO SpisRzeczy|Angielska flanelka|{{tab}}–{{tab}}flanelka.}} {{EO SpisRzeczy|Angielska konstytucyja|{{tab}}–{{tab}}konstytucyja.|813}} {{EO SpisRzeczy|Angielska korona|{{tab}}–{{tab}}korona.}} {{EO SpisRzeczy|Angielska tortura|{{tab}}–{{tab}}{{Kor|turtura.|tortura.}}}} {{EO SpisRzeczy|Angielska literatura|{{tab}}–{{tab}}literatura.}} {{EO SpisRzeczy|Angielska marynarka|{{tab}}–{{tab}}marynarka.|826}} {{EO SpisRzeczy|Angielska oprawa|{{tab}}–{{tab}}{{Kor|sprawa.|oprawa.}}}} {{EO SpisRzeczy|Angielska panna|{{tab}}–{{tab}}panna.}} {{EO SpisRzeczy|Angielska podkowa|{{tab}}–{{tab}}podkowa.}} {{EO SpisRzeczy|Angielska rzeka|{{tab}}–{{tab}}rzeka.}} {{EO SpisRzeczy|Angielska skóra|{{tab}}–{{tab}}skóra.}} {{EO SpisRzeczy|Angielska sól|{{tab}}–{{tab}}sól.}} {{EO SpisRzeczy|Angielska stal|{{tab}}–{{tab}}stal.}} {{EO SpisRzeczy|Angielska szlachta|{{tab}}–{{tab}}szlachta.}} {{EO SpisRzeczy|Angielska sztuka|{{tab}}–{{tab}}sztuka.}} {{EO SpisRzeczy|Angielska Wschodnio-Indyjska Komp.|Angielska Wschodnio-Indyjska Komp.|831}} {{EO SpisRzeczy|Angielska ziemia|{{tab}}–{{tab}}ziemia.}} {{EO SpisRzeczy|Angielski bank}} {{EO SpisRzeczy|Angielski błękit|{{tab}}–{{tab}}błękit.}} {{EO SpisRzeczy|Angielski buldog|{{tab}}–{{tab}}buldog.}} {{EO SpisRzeczy|Angielski dług narodowy|{{tab}}–{{tab}}dług narodowy.}} {{EO SpisRzeczy|Angielski handel|{{tab}}–{{tab}}handel.}} {{EO SpisRzeczy|Angielski herb|{{tab}}–{{tab}}herb.}} {{EO SpisRzeczy|Angielski herb w Astronomii|{{tab}}–{{tab}}(Astronomija).}} {{EO SpisRzeczy|Angielski język|{{tab}}–{{tab}}język.}} {{EO SpisRzeczy|Angielski klucz|{{tab}}–{{tab}}klucz.|833}} {{EO SpisRzeczy|Angielski Kościół|{{tab}}–{{tab}}Kościół.}} {{EO SpisRzeczy|Angielski kwas siarczany|{{tab}}–{{tab}}kwas siarczany.}} {{EO SpisRzeczy|Angielski metal|{{tab}}–{{tab}}metal.}} {{EO SpisRzeczy|Angielski plaster|{{tab}}–{{tab}}plaster.}} {{EO SpisRzeczy|Angielski porter|{{tab}}–{{tab}}porter.|834}} {{EO SpisRzeczy|Angielski pot|{{tab}}–{{tab}}pot.}} {{EO SpisRzeczy|Angielski przemysł|{{tab}}–{{tab}}przemysł.}} {{EO SpisRzeczy|Angielski róg|{{tab}}–{{tab}}róg.}} {{EO SpisRzeczy|Angielski szpic|{{tab}}–{{tab}}szpic.}} {{EO SpisRzeczy|Angielski taniec|{{tab}}–{{tab}}taniec.}} {{EO SpisRzeczy|Angielski trank|{{tab}}–{{tab}}trank.}} {{EO SpisRzeczy|Angielski wernix|{{tab}}–{{tab}}wernix.}} {{EO SpisRzeczy|Angielski wyżeł|{{tab}}–{{tab}}wyżeł.|835}} {{EO SpisRzeczy|Angielskie historyczne towarzystwo|Angielskie {{Kor|historyczna|historyczne}} towarzystwo.}} {{EO SpisRzeczy|Angielskie kolonije}} {{EO SpisRzeczy|Angielskie koronki|{{tab}}–{{tab}}koronki.}} {{EO SpisRzeczy|Angielskie monety|{{tab}}–{{tab}}monety.}} {{EO SpisRzeczy|Angielskie miary długości|{{tab}}–{{tab}}miary długości.}} {{EO SpisRzeczy|Angielskie miary powierz.|{{tab}}–{{tab}}–{{tab}}powierz.}} {{EO SpisRzeczy|Angielskie miary objętości|{{tab}}–{{tab}}–{{tab}}objętości.}} {{EO SpisRzeczy|Angielskie wagi|{{tab}}–{{tab}}wagi.}} {{EO SpisRzeczy|Angielskie myślistwo|{{tab}}–{{tab}}myślistwo.|836}} {{EO SpisRzeczy|Angielskie nauki i Literatura naukowa|{{tab}}–{{tab}}nauki i {{Kor|literatura|Literatura}} naukowa.|837}} {{EO SpisRzeczy|Angielskie ogrody|{{tab}}–{{tab}}ogrody.|842}} {{EO SpisRzeczy|Angielskie panny|{{tab}}–{{tab}}panny.}} {{EO SpisRzeczy|Angielskie pismo|{{tab}}–{{tab}}pismo.|843}} {{EO SpisRzeczy|Angielskie piwo|{{tab}}–{{tab}}piwo.}} {{EO SpisRzeczy|Angielskie prawa żeglugi|{{tab}}–{{tab}}prawa żeglugi.}} {{EO SpisRzeczy|Angielskie prawodawstwo|{{tab}}–{{tab}}prawodawstwo.}} {{EO SpisRzeczy|Angielskie rolnictwo|{{tab}}–{{tab}}rolnictwo.}} {{EO SpisRzeczy|Angielskie siodło|{{tab}}–{{tab}}siodło.|847}} {{EO SpisRzeczy|Angielskie strzemię|{{tab}}–{{tab}}strzemię.}} {{EO SpisRzeczy|Angielskie Towarzystwo Handlowe|{{tab}}–{{tab}}Towarzystwo Handlowe.}} {{EO SpisRzeczy|Angielskie Wyspy Towarzyskie|{{tab}}–{{tab}}Wyspy Towarzyskie.}} {{EO SpisRzeczy|Angielskie ziele|{{tab}}–{{tab}}ziele.}} {{EO SpisRzeczy|Angielsko-niemiecka legija}} {{EO SpisRzeczy|Angiełłowicz|3=848}} {{EO SpisRzeczy|Angilbert|3=849}} {{EO SpisRzeczy|Angilram|{{Kor|Angiram.|Angilram.}}}} {{EO SpisRzeczy|Angina}} {{EO SpisRzeczy|Angioleuncitis|{{Kor|Angloleuncitis.|Angioleuncitis.}}|850}} {{EO SpisRzeczy|Angiologija}} {{EO SpisRzeczy|Anglaryt|3=851}} {{EO SpisRzeczy|Anglès (Karol Grzegorz)|{{Kor|Angles (Karol Grzegórz).|Anglès (Karol Grzegorz).}}}} {{EO SpisRzeczy|Anglès (Julijusz)|{{tab}}–{{tab}}(Julijusz).}} <section end="spis"/><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> 3l35oo1n5ip7cca8zy4p0bzbcor18mw Strona:Anafielas T. 2.djvu/170 100 1074966 3149359 3124242 2022-08-11T16:49:40Z Anwar2 10102 /* Skorygowana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="3" user="Anwar2" />{{c|169}}</noinclude><poem> Zawołał Trojnat — nowym Bogóm swoim Miłą z litewskiéj krwi chcesz dać ofiarę. Weź, zabij; po to przyszedłem do ciebie, Ażebym prawdę usłyszał z ust twoich, I śmierć z twej ręki odniósł, bym najpierwszy, Ojcóm twym poszedł twą zbrodnię zwiastować! Zabij mnie — alboż trudno ci krew swoją Przelać, wszak braci, wszak stryja zabiłeś, Wszak się na klęski, na zbójstwa rodziłeś, Wszak od Ryngolda stosu do tej chwili, Krew Litwy lałeś wodą bez ustanku. Zabij — Lecz słuchaj, — Litwa wre już cała; Dziś moja, jutro twoja padnie głowa — Jechałem, wszędzie płacz słyszałem tylko, Przysięgi na śmierć, spiski na twą głowę — Myślisz, że łatwo odwrócić od wiary? Patrz na te dęby, co stoją na wałach, Każ być sosnami; gdy się staną niemi, Litwa się ochrzci i rzuci swe Bogi — Myślisz, że łatwo odwrócić od wiary! Widzisz tę rzekę, co do morza płynie; Zawróć ją nazad, niech się w górę toczy! Myślisz, że łatwo spędzić gmin groźbami! Nie; my nie chcemy pokoju z Niemcami, Niemieckiéj wiary, niemieckiéj opieki! — A ręka, która tknie się naszych Bogów, Wprzódy niż one zwali się na ziemię; A głowa, co się przed krzyżem pochyli, </poem><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> kq7boe7kj0fgu163xvmk0om0dwmcp7k Strona:Anafielas T. 2.djvu/169 100 1074967 3149358 3124243 2022-08-11T16:48:38Z Anwar2 10102 /* Skorygowana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="3" user="Anwar2" />{{c|168}}</noinclude><poem> Gdy ciebie, zdrajco, na świat wydać miała? Tyś to, czy nic ty, niewolnicy synu, Nadziejo Litwy, nieprzyjaciół strachu — Mów, kto cię przywiódł na występek taki? — :Mindowsa oczy już gniewem pałały, Już usta sine kołysząc się drżały. — Jam to, zakrzyknął, ja jeszcze Mindowe! A kto mnie nie zna, po ręku poczuje, Żem ten sam jeszcze, co mych braci pożył! Jam sprzymierzeniec Krzyżaków, a pan wasz. Jutro bałwany litewskie wywrócę, A kto Niemieckiej nie chce przyjąć wiary, Niech idzie z ojcy do Wschodniego kraju, Starym się Bogóm ode mnie pokłonić! Jam to, Trojnacie, lecz nie pogan Kniaziem, Królem litewskim, Litwy chrześciańskiéj. Wielki Bóg Chrześcjan oświecił mnie z góry, Precz wygnał Bogi Litwy z duszy mojéj! — Mówił, a Trojnat do miecza się chwytał. — To prawda, prawda! wielkim krzyknął głosem, Prawda, żeś zdrajca, niewolnicy synu! Prawda i prawda, że cię Litwa cała, Zaprze jak wroga, jak obcego sobie, Prawda, że głową nałożysz przymierze! Spełnią się słowa i kara nie minie. — — Wziąść go i zabić! — zakrzyczał Mindowe. — Mnie zabić — mojej krwi ci brakło jeszcze? </poem><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> g72dok7122x8x51lxld79m6k148dlf2 Strona:Anafielas T. 2.djvu/168 100 1074968 3149357 3124244 2022-08-11T16:48:02Z Anwar2 10102 /* Skorygowana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="3" user="Anwar2" />{{c|167}}</noinclude><poem> I oczy ich się w milczeniu spotkały. Trojnat Kobola u drzwi próżno szukał, Nie znalazł, spojrzał, i za miecz u pasa Chwytając, groźno spytał Kunigasa. — Cóż to? czy Niemcy Litwę zwojowali? Czyś ty niewolnik, czy niemiecki sługa, Że czarnéj sowie hukać tu pozwalasz, Na swoim zamku, Kniaziu, w uszy twoje? — :Nic nie rzeki Mindows, lecz okiem go zmierzył, I ręką dał znak, ażeby umilknął. — Milczeć nie będę, rzekł mu Trojnat dumnie; Słyszałem wieści, wieściom nie wierzyłem, Chciałem sam ujrzéć, ujrzałem oczyma, Dotknąłem ręką — i jeszcze nie wierzę. Mindows więc wiarę swych ojców zaprzedał, Mindows się zakuł w złocone kajdany, Mindows to czyni! I lud swój, jak stado, W ręce rzeźnika, na śmierć zaprzedaje! — A Mindows jeszcze milczał uporczywy. Ciągnąc Trojnata, do środka świetlicy Weszli, a Żmudzin wciąż gniewny gardłował — — Na drzewo Mnicha, co pod twoim bokiem Śmie lud od Bogów litewskich odwodzić; Ty wiesz, ty na to pozwalasz, Mindowsie! Czyliś zapomniał, żeś syn Ryngoldowy, Czv krew niemiecka w twoich żyłach płynie? Czy matka twoja z psem się całowała, </poem><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> aub4thi4pj55zppsppcsefq8drpv5uo Strona:Anafielas T. 2.djvu/167 100 1074969 3149356 3124245 2022-08-11T16:47:15Z Anwar2 10102 /* Skorygowana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="3" user="Anwar2" />{{c|166}}</noinclude><poem> — Posły Mindowsa już poszły na zachód. Mistrz Andrzéj długo w Nowogródku gościł, Przyjazne dłonie z Mindowsem złączyli; Przyobiecał mu pomoc przeciw Rusi. Już Mnichy idą po Litwie z krzyżami, Już palą dęby, święte łamią gaje, A z wierzchu bramy nowogródzki Kobol Upadł na ziemię i rozbił się w druzgi. — Słysząc to leciał Trojnat prędzej jeszcze; Piekło go w piersi, ręka silna drżała, A koń, co pana głos i myśl rozumiał, Jak jeleń sadził przez knieje i bory, Przepływał rzeki, na góry się drapał, Nie stanął spocząć, nie odwrócił głowy, Aż gdy stanęli u bramy zamkowéj, Zsiadł Trojnat, wstrząsnął zasępione czoło, Spojrzał. Mnich czarny na podwórcu siedział, A wkoło niego gmin stojąc ciekawy, Słuchał spokojnie nauk nowéj wiary. W duszę Trojnata jakby Poklus rękę Zanurzył, ostre utopiwszy szponv — Chciał ubić Mnicha, — niepojęta siła W miejscu go wryła i rękę wstrzymała. Wtém starszy Smerda czołem mu uderzył, I do Mindowsa prowadził świetlicy. Trojnat czarnego klnąc pominął Mnicha. W progu komnaty Mindows stał ponury, </poem><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> b5rwagpudx1uz72tspy766stj8f27rg Strona:Anafielas T. 2.djvu/166 100 1074970 3149355 3124246 2022-08-11T16:46:01Z Anwar2 10102 /* Skorygowana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="3" user="Anwar2" />{{c|165}}</noinclude><poem> I Niemcy rękę Trojnata już nieraz Przez zbroje stalne na karkach poczuli; Nieraz on nowe grody ich popalił, Wyciął załogi i mury rozwalił, Nieraz ich w lesie wytropiwszy ślady, Napadł znienacka w pierwospy na braci, I krwawe łoże usłał dla uśpionych. A nigdy złapać nie dał się Krzyżakom, Z zasadzek jak wąż uchodząc z pod trawy. Wielka też była Krzyżowych nienawiść Ku Trojnatowi; trzykroć z całą siłą Szli pod gród jego, trzykroć go palili, Zorali gruzy i potrzęśli solą; I trzykroć jeszcze wzniósł się zamek nowy, Jak gdyby szydząc z krzyżackiej potęgi. :Trojnat z Połockiéj powrócił wyprawy I znowu dumał przy ogniu domowym, Gdy wieść, co Litwą biegła niewstrzymana, Na progu jego zamczyska upadła. — Mindows się Bogów litewskich wyrzeka, Mindows Niemiecką przysiągł przyjąć wiarę. Zatrząsł się Trojnat i za miecz pochwycił, Łuk swój na plecy, procę wziął do pasa, Spalił ofiarę Kobolóm zamkowym, I konia dosiadł, i poleciał w Litwę. Po drodze pytał, bo wieści nie wierzył, A wszędzie płacząc lud mu odpowiadał. </poem><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> 9vet83orio8zu5i3sq0wwua7wlm0jek Strona:Anafielas T. 2.djvu/191 100 1075036 3149426 3124530 2022-08-11T18:30:19Z Anwar2 10102 /* Skorygowana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="3" user="Anwar2" />{{c|190}}</noinclude><poem> Czyli zapomniał na Ryngolda ojca? Czy się już nigdy w duszy poganina, Nie ozwie dawna, młodych lat piosenka? Coż Mindows?? Mindows na swym zamku siedzi, Złotą koronę zamknął w skarbcu swoim, Zniewagę swoją w głębinie swój duszy; Milczy i duma, i pokorny słucha Codzień dumniejszych, silniejszych Krzyżaków; I nieraz jeszcze śle im złote dary, Starszemu w Rydze i w Marij-grodzie, Z darami śle im miłej drużby słowa, I milczy, siedzi, i spokojny duma; A kiedy spojrzy na Bojarów twarze, To czoło zmarszczy i oczy odwróci, Bo każda twarz mu wyrzutem milczącym, Bo z ust się każdych przekleństwa spodziewa. I w nocy cichéj huknienie Pełedy, Krakanie kruka strachem go przejmuje, Na drzwi skrzypnienie z siedzenia się zrywa, Miecza od pasa i ręki od miecza We śnie nie zdejmie. I sen mu powieki Tuląc, udręcza, na piersi usiada, A jak sęp piersi szarpie, drze i krwawi. :I milczy, siedzi, słucha niespokojny, I śle podarki Mistrzu Krzyżackiemu, A nad swym ludem, jak nad pardew stadem, Wisi jastrzębiem z rozpiętemi skrzydły, </poem><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> o286njm3jp1655er9s1kop2o42usige Strona:Anafielas T. 2.djvu/171 100 1075037 3149360 3124531 2022-08-11T16:50:23Z Anwar2 10102 /* Skorygowana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="3" user="Anwar2" />{{c|170}}</noinclude><poem> Pod krzyżom krwawa upadnie z tułowu. Ja dziś, a ze mną jutro Litwa cała, Po wrót twych będzie tą groźbą stukała — I przyjdą wszyscy: starce, żony, dzieci, Piérwszy raz z prośbą, — ty wzgardzisz prośbami, Drugi raz z groźbą, — groźby nie usłuchasz; Trzeci raz z mieczem, — po twą głowę, Kniaziu! — :Mówił — lecz w więzach ostatnie już słowa, Pieniąc się, skończył; bo na znak Mindowsa, Pętlę na szyję niewolnik narzucił, I ciągnął z sobą w ciemnicę głęboką. — Twoje proroctwo pełni się na tobie, Złowróżby ptaku, co mi śmierć zwiastujesz! — Krzyczał Kunigas. — Lecz miecz Ryngoldowy Nie tknie podłego niewolnika głowy — Jutro lud ujrzy obnażone ciało, Krukóm na pastwę na wałach rzucone, A kto z groźbami wybierze się do mnie, Pójdzie się wprzódy z twym trupem poradzić. — :Wrzał długo Mindows; i ledwie świt ranny, Słońce z kąpieli wschodzące zwiastował, Kunigas stał już przed wroty ciemnicy, A lud zwołany napełniał podwórzec. :Czemuż tak nagle lice mu pobladło, Trzęsą się ręce, wargi pośmiały, </poem><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> s609o7wtcsna6iilm4p8acjwhaqpe8h Strona:Anafielas T. 2.djvu/172 100 1075038 3149362 3124532 2022-08-11T16:51:19Z Anwar2 10102 /* Skorygowana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="3" user="Anwar2" />{{c|171}}</noinclude><poem> Wściekle się rzuca i ludzi rozbija? — Czemuż tak szybko od zamkowéj wieży, Do swéj świetlicy rozjuszony bieży? Czemu nie każe zuchwalca ukarać? A lud powoli szemrząc nazad płynie? :Trojnata niéma, niéma u wrót straży, Uciekli nocą, a w lochu na ścianie Stryczek pozostał tylko i siekiera. </poem><br> {{---}} <br><br><br><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> gf7vguu2ugyvyug611v1igz6megi448 Strona:Anafielas T. 2.djvu/175 100 1075040 3149368 3124535 2022-08-11T17:04:20Z Anwar2 10102 /* Skorygowana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="3" user="Anwar2" />{{c|174}}</noinclude><poem> Chciał przed Allepsem, uchylając głowę, Na bój śmiertelny wziąść błogosławieństwo; Zbliżał się, ujrzał wielkie ludu tłumy, Gwar, szum i krzyki usłyszał zdaleka, Ponaglił konia i u murów stanął. Lecz się nie spodział takiego widoku; — W starém Romnowe Krzyżacy gościli, Konie ich piły z Świętej rzeki wodę, A przeciw dębu, w rozbitym namiocie, Mistrz Andrzej z Mnichy i pany ucztował. Trojnata twarz się krwią i łzami zlała, Miecz mu zastękał i ręka zadrżała, Zsiadł z konia, w tłum się mieszając zebrany, Patrzał i jęczał — Co tu Niemcy robią? Po co tu przyszli? Zkąd te Litwy tłumy? — I Wejdaloci, jak żołnierz pobity, Pierzchają, włosy rwąc, targając szaty, Na ziemię bladą upadają twarzą, Płaczą i jęczą, i klątwy strasznemi Oczy Perkuna chcą zwrócić ku ziemi. :— Ojcze! rzekł Trojnat, wstrzymując Ewarte, Ewarte, co go znał od lat dziecięcych — I u was Niemcy! Czego lud się zbieżał? Na Bogi, powiedz, zkąd płacz ten i żałość? — — Widzisz, rzeki Kapłan, Bogi opuściły Litwę występną, skarały nas Bogi! Niemiec na Prusy stąpił jedną nogą, </poem><noinclude> <references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> aaq0v71khepju0ieqgiaauczhv9er7w Strona:Anafielas T. 2.djvu/176 100 1075041 3149371 3124536 2022-08-11T17:06:21Z Anwar2 10102 /* Skorygowana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="3" user="Anwar2" />{{c|175}}</noinclude><poem> A drugą podniósł, oczekując chwili, Gdy na litewskiéj postawi ją ziemi. Chwila ta przyszła! Mindows zaparł Bogi, Dawno już Kapłan z krzyżackiego grodu, Chodził do starca Allepsa tajemnie, Dawno już wieści szerzyły się straszne, Że Krewe wiarę swoją chce porzucić, Pójść służyć Niemcom, ołtarze wywrócić! I nikt nie wierzył, tak jak nikt nie wierzy, Z pogodnych niebios że piorun uderzy. A prawda była!! Alleps zaparł wiarę, W Krzyżaków ręce dał święte Romnowe. Posłowie jego z białą laską biegli, I lud zwołali, nie na święto stare, Nie na ofiary! — na widok sromotny! — :Mówił i płakał gorzką łzą Ewarte, Oczy drżącemi zasłaniał rękami. Aż z pod namiotu wyszli w płaszczach białych Krzyżacy zbrojni, i szli pod dąb święty, Przed którym zgasły ołtarz wywrócony Leżał na ziemi i dymił resztami. Lud płakał wszystek, ręce załamywał, I kary tylko wyglądał od Bogów, Czekając rychło zatrzęsie się ziemia, Rychło pioruny z nieba nań uderzą, Wyleje morze i słońce zagaśnie, I wichry wściekle nad głową zahuczą. — </poem><br><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> cqlum6j0ih86a1g5n6b3bsjxcei20z3 Strona:Anafielas T. 2.djvu/177 100 1075042 3149372 3124537 2022-08-11T17:07:04Z Anwar2 10102 /* Skorygowana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="3" user="Anwar2" />{{c|176}}</noinclude><poem> :A była cisza i jasna pogoda, I wpośród jęków górowały śpiewy, Któremi chwałę Bożą opiéwali Chrześcjańscy Mnisi, a szereg ich czarny, Z krzyżem szedł zwolna ku dębu świętemu. Tu Alleps stary, ze srebrzystą brodą, W sukni zakonnéj, na piersi krzyż biały Niosąc, szedł z niemi milczący i blady. Lud ujrzał Krewe i jęk się podwoił, I śpiew zagłuszył, i popłynął w niebo, Jak gdyby z serca jednego wyleciał Przez jedne usta, tak silny, tak jedny! — :Umilkły tłumy, siekiery błysnęły, Trzy razem dębu stary pień podcięły. Lud płakał milcząc, kiedy Bogów twarze Padły strzaskane na święte ołtarze; A gdy do końskich ogonów wplątane Perkuna, Pokla, Atrympa olbrzyma Posągi, jęły wlec się po téj ziemi, Któréj świeciły opieką lat tyle, Padł wszystek czołem, i łzami swojemi Ziemię chciał obmyć, której Bogi tknęły. :A dąb stał jeszcze, choć go stal niemiecka Ostremi zęby szczerbiła powolnie. Wtém okrzyk wielki nad ludu głowami Wzniósł się w powietrze, radosny, zwycięzki. Kapłan, co święte podrąbywał drzewo, </poem><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> lacf5ano13tjed7k5tgwcpqk9ljq7z0 Strona:Anafielas T. 2.djvu/178 100 1075043 3149373 3124538 2022-08-11T17:08:25Z Anwar2 10102 /* Skorygowana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="3" user="Anwar2" />{{c|177}}</noinclude><poem> Stał ranny. Ostrze nań się obróciło, I krew płynęła, a Litwa wołała — — Boga chciał zabić, Boska moc skarała! — I Mnisi stali w zdumieniu i trwodze, Aż jeden wyszedł, stanął wyżéj ludu, I rzekł, ku niebu twarz wznosząc natchnioną — — Chrystusie Panie! wspomoż sługi Twoje, Okaż, żeś prawdą — uczyń cud ludowi! W imię Twéj matki, ucznia najmilszego! Uczyń cud, Panie! Świętym krzyżem Twoim Żegnam tę ranę; niech niebieska siła, Co trędowatych, ślepych uzdrawiała, Na nas niegodnych zleje się — o Panie! — Modlił się klęcząc nad zranionym bratem, Aż rana krwawa zamknęła się sama. — Naówczas okrzyk dał się słyszeć drugi — — Wielki {{kap|Bóg}} Chrześcjan, wielki Bóg — wołali. Wnet drudzy sami siekiery porwali, I z czarnéj kory obnażone drzewo, Coraz to szerszą szczerbą się rozwarło, Zachwiało — z hukiem padając na ziemię. :— Tak padną wszyscy poganie, rzekł Kapłan, Tak padnie wiara fałszywa, tak padną Wrogi bezsilne pod naszemi stopy!!! — :I Niemcy wszyscy wesoło wskrzyknęli, A Trojnat dopadł konia, i ze zgrozą W Litwę poleciał z krwawą łzą na oku. </poem><br><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> d7bohvh8q8xjca82dgo36pfysqjjqf4 Strona:Anafielas T. 2.djvu/179 100 1075044 3149377 3124539 2022-08-11T17:17:33Z Anwar2 10102 /* Skorygowana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="3" user="Anwar2" />{{c|178}}</noinclude><poem> :Kiedy {{kap|Bóg}} prawdę śle na biedną ziemię, Żadna człowiecza moc jéj nie przełamie. Napróżno ziemscy przeciw niéj mocarze Stawiają mury, odgrodzą się wałem; Leci z powietrzem, lud ją wciąga z tchnieniem, Wysysa z mlekiem, we snach się nią poi, Nie znając, w duszy przeczuwa ją swojéj. I padną mury, wały się rozsypią, Prawda zwycięzka wejdzie po nad ludy! Bo {{kap|Bóg}} śle prawdę, idzie siłą Bożą, A przed nią Króle, mocarze się korzą, Przed nią padają trupami zuchwali. I wejdzie wszędzie, i wszystko obali. Tak szła na Litwę Chrystusowa wiara; A choć ją chwasty zarosłą wiecznemi, Choć ją znalazła przed Bogi leżącą, Cześć i ofiary bałwanom niosącą, Choć fałsz wiekami puścił w niéj korzenie, I wrósł na sercach, i zapełniał dusze, Życie przesiękło nim i tlało całe — Bóg chciał, Bóg skinął, i wszystko upadło: Bałwany, konie rozniosły w doliny, Święte się gaje na ziemię zwaliły, A głowa wiary, Krewe chrztem obmyty, Szedł lud nawracać, niosąc krzyż na piersi. </poem><br> {{---}} <br><br><br><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> dhyt2i4vumbtcwp78t9bqqk1l72kroq Strona:Anafielas T. 2.djvu/180 100 1075045 3149378 3124540 2022-08-11T17:24:07Z Anwar2 10102 /* Skorygowana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="3" user="Anwar2" />{{c|179}} <br><br><br></noinclude>{{c|w=200%|h=normal|przed=20px|po=20px|XXII.}} <poem> :{{kap|Pogodne}} niebo nad Litwą świéciło, A w Litwie pełno łez i płaczu było, Bo stare Bogi skruszył miecz krzyżacki, Bo starą wiarę z serc ich chciał wygonić. Już świętych gajów, jezior i strumieni Czcić zabroniono — I ognie pogasły W świętem Romnowe, — na Dubissy brzegu, Kiernowskich świątyń zaparte podwoje, W Zantir krzyż wbity, ramiony czarnemi, Panuje zdala spustoszonéj ziemi. W Rikajoth ołtarz zburzyli Krzyżacy, Na Świntorozie Znicz pogasł odwieczny, I pusto, głucho; jak zajrzysz daleko, Płacz tylko widać, jęki tylko słychać. A na mogiłach, nocą, syny płaczą Wspomnienia ojców, których nie zobaczą; </poem><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> fy7c23il7kpbivbkkfelrcpy4c1b3la Strona:Anafielas T. 2.djvu/181 100 1075046 3149379 3124541 2022-08-11T17:24:48Z Anwar2 10102 /* Skorygowana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="3" user="Anwar2" />{{c|180}}</noinclude><poem> Kobole z chat swych schowali pod strzechy, Kryjąc się dla nich z ofiarą ubogą. :A w Nowogródku dzień już wielki świta, Dzień chrztu, dzień sławy; na Mindowsa głowie Spocznie korona, którą Rzym mu skronie Ozdobił, miłym nazwawszy go synem. I pełen zamek rycerzy i gości, Niemców i Mnichów; z dalekiego kraju Nieznane szaty, piérwszy raz zdumiały Lud widzi, słyszy nieznane języki. A Mindows dumnie wzniósł głowę nad wszystkich, Z wesołém wrogów powitał obliczem, I dłoń im podał, którą bił niedawno. Niemcy, o zgrozo! patrzą jak panowie, Rozkazy dają, królują na dworze, Wszyscy posłuszni — bo srogie rozkazy. — Śmierć nieposłusznym! — rzekł Mindows ponuro. :I Mnisi szydzą z litewskiego ludu, Palcem, jak bydlę, Litwę pokazują, Wołają, patrzą, i jak zdechłe zwierzę, Nogą popchnąwszy, zewsząd opatrują. Lecz w sercu Litwy jest nienawiść jeszcze, Jest zapał jeszcze, tleje ogień skryty. Biada wam, Mnisi, co niosąc krzyż Boży, Ducha Bożego na sercu nie macie. Biada wam! {{kap|Bóg}}, się zaprze sług niewiernych, I pokalanéj nie przyjmie ofiary. </poem><br><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> sqbzdko8byr4u2zrabzc4zw42awomvn Strona:Anafielas T. 2.djvu/182 100 1075047 3149381 3124542 2022-08-11T17:26:31Z Anwar2 10102 /* Skorygowana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="3" user="Anwar2" />{{c|181}}</noinclude><poem> :Mistrz Andrzéj siedzi z Mindowsem w świetlicy, A podle niego, na ławie, pisarze Na skórach białych piszą jakieś słowa, Które im Krzyżak cedzi od niechcenia. Piszą i piszą — Mindows zamyślony Słucha, nie słyszy, bo słów nie rozumié. Patrzą świadkowie, pismu się dziwują — A co w tém pismie, oni nie pojmują. Mistrz Andrzéj chytrze, szydersko się śmieje, Niekiedy spyta Mindowsa nawiasem, I znowu słowa pisarzom swym rzuca, Jak gdyby kości dla psów wygłodniałych. — Daliście wiele, rzekł nakoniec, Kniaziu: Żmudź całą, Karszow i Wejzeńskie włości, Wangę, Szaławją, lecz na cóż to liczyć? Dzięki wam, Kniaziu! Zakon za twą duszę Wiecznie się modlić, wspominać cię będzie. I warta darów królewska korona, Błogosławieństwo od Ojca Papieża. Na domiar darów, jeszcze daj nam jedno — Macie dwóch synów, Ruklę i Repikę, Trzeci w Zakonie u Rusi, nie liczę, Bo umarł światu i oddał się Bogu. Kto wié co leży w czarném czasu łonie? Kto wié, jeżeli zamrzecie bez dzieci? — :Mindows się porwał — Co, Mistrzu, mówicie? Bez dzieci!!! przecie synów dwóch u boku — </poem><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> i4iui1thl2rmehxtl4pq6efp7yefwm8 Strona:Anafielas T. 2.djvu/183 100 1075048 3149382 3124543 2022-08-11T17:28:40Z Anwar2 10102 /* Skorygowana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="3" user="Anwar2" />{{c|182}}</noinclude><poem> — {{kap|Bóg}} to wié jeden, co wam przyszłość chowa. Tém bardziéj, niczém obietnica wasza; A dowód serca ku nam pozostanie — O serce tylko chodzi nam, o panie! Powiémy Ojcu naszemu Papiéżu — Patrz, jak syn młodszy kocha swoich braci — Patrz, pisze, jeśli bezdzietny dni swoich Dokona w Bogu — dziedzictwo nam całe Zostawi swoje, byśmy Bożą chwałę Mnożyli po nim, i wiarę krzewili. Mindowsie, Królu! — daj nam dobre słowo. — :Wzgardliwie Mindows twarz swoją odwrócił, I ręką machnął, jak gdyby się godził. Wnet Mistrz pisarzu nieznanemi słowy Jął sypać gęsto, długo, i pod pióry Sczerniała skóra. Jak ziarna na rolę, Padały słowa, przyszłością nabrzmiałe. — A Mindows milczał, na wszystko zezwalał. — Co mu się stało? Niepojęta zmiana! Mindows-że to był, wróg Niemców zajadły, Mindows, co Prusy pustoszył od młodu, Co Kurów sobie pociągnął od wiary, I nowe stawiał po zgliszczach ołtarze? — On-że to teraz kornie schylał głowę, I rękę, co go cisnęła, całował?? — :Południe było, a niebo pogodne, Czyste, nad grodem Krywiczan świeciło. </poem><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> nmbxsxxvegw46kxd1hx58rrgu9veak2 Strona:Anafielas T. 2.djvu/184 100 1075049 3149383 3124544 2022-08-11T17:29:32Z Anwar2 10102 /* Skorygowana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="3" user="Anwar2" />{{c|183}}</noinclude><poem> W dolinie tłumy zebrane szemrały — Litwy Bajoras, Kunigas, Smerdowie, Prosty lud, gwałtem z starych puszcz przygnany, Czekał chrztu, którym pokropić go miano. W godowych szatach nawróceni stali, Lecz smutne twarze, od wstydu czerwone, Na ziemię patrząc, posępnie spuszczali. Wpośród nich Mnisi chodzili, co słowy Niepojętymi dla tłumu mówili. — A miecz krzyżacki i krzyżackie zbroje, Gęsto błyskały nad zwalczonych głowy. :W środku wysoko usłane siedzenie Dla Króla Litwy i Królowej stało — I ołtarz przed niém, nad którym krzyż złoty Świécił odbitym słonecznym promieniem. Ze wrót zamkowych wyszedł szereg długi, I wił się jak wąż zloty po dolinie, Aż sparł o stopnie królewskiego tronu. Na tronie z Martą siadł wielki Mindowe, Na prawo, Andrzéj Mistrz Krzyżacki staje Dokoła w strojach świetnych Marszałkowie Starsi Zakonu, i Henryk Chełmiński, I Arcybiskup Rygi, i Mnich Christjan. Powstał nareście Mistrz i czytał zwoje. Zamorskich krajów językiem pisane, A wszyscy stojąc w milczeniu słuchali, </poem><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> b6kjcdehdx4b9g5i1ga4mpahwm1k5t2 Strona:Anafielas T. 2.djvu/185 100 1075050 3149391 3124545 2022-08-11T17:45:38Z Anwar2 10102 /* Skorygowana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="3" user="Anwar2" />{{c|184}}</noinclude><poem> I jedni tylko wiedzieli Krzyżacy, Co ojciec z Rzymu napisał do syna. :Biskup wnet Henryk do chrztu stał ubrany, Mistrz wiódł Mindowsa i Marti Królowę, Przed ołtarz święty, do łask Bożych zdroju. Lecz próżny obrzęd — gdy uchylał głowę, Sercem niezgięty, stał jeszcze Mindowe I nie pojmował znaczenia tej wiary, Któréj wyznawcą zostawał imieniem — Stał, dziko patrzał, szemrał przysiąg słowa, A wzrokiem tonął w dalekiej przestrzeni, I myślą tonął w przyszłości pochmurnéj. Lecz nie tak Marti białą wzięła szatę, Ona i duszę czystą nią okryła, Ona na krzyż ten z przestrachem patrzyła, I kiedy głowę schylała przed Bogiem, Duszą upadła przed Jego obliczem. Mindows znów wstąpił na tron swój złocisty, Przed którym teraz tłum się cisnął ludu. Bajoras i czerń kropiono i chrzczono, Sześćset głów Chrześcjan z pogan uczyniono. Lecz chrzest tak padał na zamknięte dusze, Jako deszcz pada na skały wysokie, I spływał po nich, nie dawszy im życia. Posłuszni stali do świętych obrzędów, Z pogańskimi sercem, z starą pogan duszą, Milcząc ponuro, poglądając dziko. </poem><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> pq9gsa545t5m7htwy6q8qf8pgdvcchs Strona:Anafielas T. 2.djvu/186 100 1075051 3149397 3124546 2022-08-11T17:52:50Z Anwar2 10102 /* Skorygowana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="3" user="Anwar2" />{{c|185}}</noinclude><poem> Nie jeden oczy gdy podniósł na Mnicha, Szukał napróżno oręża przy boku, Procy u pasa macał niecierpliwy. :Nie było w tłumie radości okrzyków, Gwarów wesołych, rozjaśnionych twarzy — Długie milczenie wisiało nad niemi, Tęsknota skrzydły tuliła szaremi. — :Znów do Mindowsa wstąpili Kapłani, I poświęconą nieśli mu koronę; Berło błyszczące w prawicę mu dali, Olejem świętym czoło pomazali, Błogosławionym mieczem przepasali. Lud patrzał na to i milczał zdumiony, On miecz pojmował, nie pojął korony. Wtém spójrzą w górę, — ujrzeli nad tronem, Jak kruk się czarny unosił powolnie, Krakał złowrogo, długo toczył wkoło, Ozwał się jeszcze i pociągnął w lasy — I przyleciała kukułka i siadła, Siedemkroć, siedząc smutnie zakukała, Jakby za siedem lat śmierć zwiastowała. I nie widzieli wróżb Mnisi, Rycerze, Którzy Christjana Biskupem święcili, Nie widział Mindows, co dumnie piastował Ciężką koronę na wzniesionéj głowie — I nie widziała Marti, któréj dusza Radością nowéj wiary zajaśniała; </poem><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> 7nfskufyinn94nok5tu3a59hch6lra4 Strona:Anafielas T. 2.djvu/187 100 1075052 3149398 3124547 2022-08-11T17:53:25Z Anwar2 10102 /* Skorygowana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="3" user="Anwar2" />{{c|186}}</noinclude><poem> Ale lud widział i szemrał pocichu, I pluł na wróżby i patrzał z pode łba Na Niemcy, Króla, ołtarz i Biskupa. Wtém wstrząsł się Mindows, i z czoła korona Padła na głowę Mistrzu Andrzejowi, Padła i ciężko skronie mu zraniła, I wpół rozbita na ziemię stoczyła. Pobledli wszyscy; — lecz już czas na ucztę, Znowu sznur długi do zamku się ciągnie; I idą wszyscy w podwórce, gdzie stoły Czekają gości, gdzie pod namiotami Stary miód złotą wylewa się strugą. :Pusto na tronie i pusto w dolinie, Tylko kruk znowu krąży po nad niemi I kraka, skrzydły żeglując czarnemi — Kukułka kuka, a Peleda z lasu, Jak dzwon żałobny, wolno się odzywa, I psy Mindowsa smutnym wyją głosem </poem><br> {{---}} <br><br><br><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> oh6us37jcnaebym6ahpyty4cvhjw0ew Strona:Anafielas T. 2.djvu/188 100 1075053 3149399 3124548 2022-08-11T17:54:07Z Anwar2 10102 /* Skorygowana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="3" user="Anwar2" />{{c|187}} <br><br><br></noinclude>{{c|w=200%|h=normal|przed=20px|po=20px|XXIII.}} <poem> :{{kap|Jak}} dawniéj rzeki do morza się toczą, Jak dawniéj morze bije się o brzegi, Jak dawniéj niwy zieloność przybiera, I drzewa szumią, i ptacy śpiewają, Jak dawniéj Litwie wschodzi roku ranek, Wiosna zielona z wieńcami na głowie, Jak dawniéj śpiewa kukułka na lesie, I sokoł biały toczy pod chmurami, I sroki siedząc na płotach szczebiocą! Jak dawniéj wszystko — a Litwa nie stara, Inne w niéj wszystko — bo inna w niéj wiara Bogi upadłe na ziemię, nie wstały, I Wejdaloci w tłumach zaginęli, I świątyń mury mchem obrosłe stoją, I wywrócone nie dymią ołtarze. </poem><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> 82xc61la5mze0ujhyil0eqkt39nxz9f Strona:Anafielas T. 2.djvu/189 100 1075054 3149423 3124549 2022-08-11T18:29:05Z Anwar2 10102 /* Skorygowana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="3" user="Anwar2" />{{c|188}}</noinclude><poem> Wąż tylko dawny mieszkaniec podziemia, Z starą Raupuże w swojéj został chacie, Ostatni z dawnych Litwy Bogów żywy. Niéma świąt starych na Litwie wesołych, Niéma Kobolów po nad chaty drzwiami, I krew ofiarna nie leje się więcéj. A Litwin smutno spoziera i wzdycha, Wspomina lata niedawno ubiegłe, I nad drewnianym pługiem zamyślony Stoi na polu, łzę ręką ociéra, Na swoich dziadów mogiły spoziéra, I myślą z niemi pobratać się leci, On, co ich więcéj nigdy nie zobaczy, Bo im zaparte wrota Chrześcjan raju. Na miejscu świątyń czarne stoją krzyże, Które ze strachem pomijają ludzie. I starv tylko Sigonotta czasem Siądzie na zgliszczu, wyciągając rękę, W imię dawniejszych Bogów o jałmużnę Prosząc przechodnia bojaźliwym głosem. Smutno na Litwie, jakby po potopie, Co wszystko stare pochłonął z wodami, I uniósł w bezdnie do przeszłości morza. Smutno na Litwie; i pieśni smutnemi, Stary Burtynik przeszłość przypomina, A śpiéw mu płynie jak jedno westchnienie, Jakby jęk jeden, jakby ciągłe łkanie. Smutno na Litwie; Krzyżak od Mindowy, </poem><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> 3da71s5p8lof6pp7d5oh3yxf5f1h85n Strona:Anafielas T. 2.djvu/190 100 1075055 3149425 3124550 2022-08-11T18:29:41Z Anwar2 10102 /* Skorygowana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="3" user="Anwar2" />{{c|189}}</noinclude><poem> Za kawał złota, co mu ciśnie skronie, Wziął żyzne włości, poddanych tysiące. Już nowe grody na Litwie powstają, I czerwonemi mury się podnoszą; Dumnemi szczyty wybiegły do góry, Jak duszą chciwą Krzyżak nad sąsiady. I nie dość Niemcom w tych krajach panować, Które im na łup odrzucił Mindowe, Gdzie lud krwawemi milcząc płacze łzami, Nie dość im codzień głębiej miecz zapuszczać W łono litewskie; najpiękniejsze ziemie, Jak owoc z drzewa otrząsać dla siebie, Nie dość, że corok szerzéj się rozsiedli, Ze corok słabszy Mindows, powolniejszy, Oddaje więcéj poddanych i kraju. Nie dość — panują jeszcze w pańskim dworze, Piérwsi nad wszystkich. Mistrz rozkazy daje, Mistrz szydzi z Króla, grozi mu, i nieraz, Widziano w Litwie Niemieckich Rycerzy Dumnie goszczących, jakby w swoim domu. — :Coż Mindows? czyli zardzewiał do boju? Czy czarownego dali mu napoju, Co siły wziął mu i męztwo osłabił? Czy wstydu swego i hańby nie widzi? Czy ludów swoich jęczenia nie słyszy? Czy tak mu dobrze w krzyżackich okowach, Jak źrebcu w stajni, przy niepróżnym żłobie? </poem><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> iwd8vsddmkrfhcdk2kmgip784p4xweh Strona:Anafielas T. 2.djvu/205 100 1075322 3149843 3125324 2022-08-12T10:02:19Z Anwar2 10102 /* Skorygowana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="3" user="Anwar2" />{{c|204}}</noinclude><poem> :— O, nie, rzeki Nerges, Kunigas Trojnacie! Ty siedzisz w gniezdzie sokolim wysoko, I tyś nie widział, co się w Litwie dzieje. Stoją oszczepy, łuków nie spalono, A żnąc na polach nie pieją wesoło. Schylone karki, posmucone dusze, Bo gdzie są Bogi, gdzie nasze ołtarze?? Drżą lada chmurka z nieba się ukaże, Aby ich Perkun nie wybił swym grzmotem; Płaczą, bo Litwa nie Litwą, Trojnacie! — Niemiecka ziemia, ochrzczona mieczami. O, nie! na Litwie, Kniaziu, nie wesoło, I róg bojowy, gdy z jednéj rubieży Na wojnę wyzwie, głos jego przebieży Przez puszcze Litwy, przez rzeki i góry, Cały lud wstanie, pójdzie i pokona. — :Chciał mówić Trojnat, wtem u drzwi zasłona Nagle się umknie; trzech odartych ludzi Wpadli ze łkaniem, i do nóg mu czołem. Porwał się Trojnat — Co wam? ludzie! — rzecze. — Przebacz! wołali, my niewinni temu. — — Coż wam przebaczyć? — Podnieśli się z ziemi, Trojnat ich poznał. — Trzéj to jego słudzy, Trzy dni jak z dary wysłał ich starszemu Bratu, co w pruskiéj zamieszkał granicy; Trzy dni minęły, jak poszli z darami, Teraz wracali z próżnemi rękami. </poem><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> nwisljpro1zvue7eubnv3m9qfikexbv Strona:Anafielas T. 2.djvu/192 100 1075323 3149427 3125326 2022-08-11T18:30:57Z Anwar2 10102 /* Skorygowana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="3" user="Anwar2" />{{c|191}}</noinclude><poem> Ze krwawém okiem i ostremi szpony. — Łzami cichemi lud przeszłości płacze, Z pokorą nagiął zakrwawioną szyję, Po któréj Krzyżak szydząc stąpa dumny — I milczą wszyscy, patrzą i czekają; A Burtynicy starą pieśń śpiéwają, Wywodząc z piersi spleśniałe wspomnienia. Śpiew ich cichemi kończy się proroctwy — — Dawna nam wiara, dawne czasy wrócą. — I lud powtarza wzdychając — powrócą. — Lecz próżno czeka i patrzy daleko — Bo nic nie wraca — tylko Krzyżak leci, I płaszczem białym, złotą zbroją świéci! A w nocy ciemnéj, nieraz na mogiłach, Lud się gromadzi, by ojców wspominać. — Nieraz tam stare Bojary się schodzą, I Kunigasy razem z czernią płaczą — Nieraz wieść głucha wpośród nich upadnie, Jak kropla rosy — Ale wejdzie słońce, I rosa — nazad do nieba powróci. — Smutno na Litwie, bo Niemiec w niéj panem, Smutno, bo Mindows, nie Mindows już stary, Nie syn Ryngolda, — Niemców wychowaniec, Niemców niewolnik, co lud swój zaprzedał Za garstkę złota — za pokoju chwilę. — :Jak dawniéj rzeki do morza się toczą, Jak dawniéj morze bije się o brzegi, </poem><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> aol7u438wl5p84gw6auzt4u7bovv4h0 Strona:Anafielas T. 2.djvu/193 100 1075324 3149833 3125327 2022-08-12T09:50:58Z Anwar2 10102 /* Skorygowana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="3" user="Anwar2" />{{c|192}}</noinclude><poem> Jak dawniéj niwy zieloność przybiéra, I drzewa szumią, i ptacy śpiewają, Jak dawniéj Litwie wschodzi roku ranek, Wiosna zielona, z wieńcami na głowie, Jak dawniéj śpiéwa kukułka na lesie, I sokół biały toczy pod chmurami, I sroki siedząc na plotach szczebiocą — Jak dawniéj wszystko — lecz Litwa już inna, Z Litwy uciekły, — swoboda, wesele! Dla Niemców teraz otwarta gospodą, Dla Niemców niwy w zieloność się stroją, Pola złotemi powiewają kłosy, Dla Niemców zdroje czystéj wody płyną, Ptacy śpiewają, gaj cienisty szumi — I wszystko dla nich — Litwa dla nich cała, Służebną dziewką Zakonu została!! </poem><br> {{---}} <br><br><br><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> cx68t5urk81q62v7l7hc2j8kesji3n1 Strona:Anafielas T. 2.djvu/194 100 1075325 3149835 3125328 2022-08-12T09:55:39Z Anwar2 10102 /* Skorygowana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="3" user="Anwar2" />{{c|193}} <br><br><br></noinclude>{{c|w=200%|h=normal|przed=20px|po=20px|XXIV.}} <poem> :{{kap|Płynęły}} lata; próżno Litwin patrzał, Nic na gościńcu nie widać mu było; Napróżno czekał i zemsty i boju, Karmił się wieścią, nadzieją fałszywą — Dziś przyszła, jutro wiater ją odnosił, A zawsze Krzyżak Mindowsa był panem, A zawsze Mindows Krzyżaka był sługą, A zawsze stękał lud w jarzmie na karku. :W Trojnata zamku smutek, cisza głucha; Trojnat się więcéj z Żmudzi nie wychylił, Rozpuścił sługi i pochylił głowę. Siedział u ognia martwy, nieruchomy, Czekał, wyglądał, rychło stos położą, Poślą do ojców, do Wschodniego kraju. Więcéj on nie był na Mindowsa dworze, Więcéj się z swego nie wychylił grodu. </poem><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> gfun2i2a0om5icqx3pybdajj6tcq737 Strona:Anafielas T. 2.djvu/195 100 1075327 3149836 3125330 2022-08-12T09:56:10Z Anwar2 10102 /* Skorygowana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="3" user="Anwar2" />{{c|194}}</noinclude><poem> Dokoła Żmudzią Krzyżacy owładli, I on dań płacił i cierpiał, że z okna Krzyż widział, wbity na starej mogile, Czerwony zamek na świątyni zgliszczu, I miecz zardzewiał i łuk się rozciągnął, I procę myszy pogryzły w kawałki. On nie wziął więcéj ni miecza, ni łuku, Nawet na łowy nie wyszedł z zamczyska — I nikt go więcéj nie widział na Litwie. Stary Burtynik, towarzysz od młodu, Z nim razem tylko pozostał na zamku; On mu pieśniami wskrzeszał świetne czasy, On życie jeszcze nadzieją w nim trzymał, On ciężkie dzisiaj, przeszłości wspomnieniem Goił, zmazywał; i Trojnat w milczeniu Słuchał Nergesa, a gdy głośniéj kiedy Zaśpiewał pieśni boju i zwycięztwa, Zaśpiewał śpiéwem jaśniejszéj przyszłości, Naówczas Trojnat przez okna otwarte Wskazywał nowy Niemców gród czerwony, Wskazywał miecz swój, rdzą czarną okryty, Na łuk rozpięty, rozsypane strzały, I choć nic nie rzekł, Nerges go rozumiał. :— Umrzéć nam tylko, Trojnat mawiał smutnie; Więzy za twarde, nic ich nie pokruszy. Niemcy nam w środek wpili się do duszy, Oni panami i Litwy i Żmudzi — </poem><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> oe3ws3gs6080sfxk8n6npmtvdzj5qa8 Strona:Anafielas T. 2.djvu/196 100 1075328 3149837 3125331 2022-08-12T09:57:25Z Anwar2 10102 /* Skorygowana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="3" user="Anwar2" />{{c|195}}</noinclude><poem> Kto wié, dziś może lub jutro starego Pana téj ziemi, z pod dachu na słotę Krzyżak wygoni z kijem za jałmużną. Kto wié, czy przy tém ognisku ja długo Śmierci wyglądać i konać tak będę! O, biada Litwie, Żemajtys, Kuronóm! Obcy pan nasze dziedzictwo najechał. Cóż jemu Litwa? czém on jest dla Litwy? Ona mu polem boju i gonitwy — On dla niéj wilkiem — z struchlałego stada, Głodną paszczęką po jedném wyjada, A resztę chowa na ucztę jutrzejszą. Biada nam, biada! Bodajby, Nergesie, Prędzéj powieki zamknąć i nie widzieć Hańby dzisiejszéj, jutrzejszéj niewoli! — :— Posłuchaj, Nerges stary odpowiedział, Bogi są wielkie; człek dziś tylko widzi, A jutra nie zna, jutro w Bogów dłoni. Biada, kto z strachu kona bez nadziei — Słuchaj, Kunigas, piosnkę ci zaśpiewam. — :Nerges łuczynę do ognia dorzucił, Rogiem się miodu pokrzepił do śpiewu, Starym u nóg swych leżącym ogaróm Pogłaskał drżącą ręką łby wzniesione. Wziął swoją gęślę, i Jaćwieżów mową Taki śpiew Kniaziu Trojnatowi nócił. </poem><br> {{---}} <br><br><br><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> 9lfed8bzm7xneqdpreygezjeizjzpi9 Strona:Anafielas T. 2.djvu/198 100 1075329 3149838 3125332 2022-08-12T09:58:01Z Anwar2 10102 /* Skorygowana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="3" user="Anwar2" />{{c|197}} <br><br><br></noinclude>{{c|w=200%|h=normal|przed=20px|po=20px|XXV.}} {{c|w=160%|{{Roz*|UTEN.|0.5}}|po=10px}} {{c|w=130%|'''{{Roz*|Pieśń Nergesa.}}'''|po=20px}} <poem> :{{kap|Po nad Świętą}} rzeką, na wysokim stosie, Kukowojta ciało Ligussoni palą, I pieśni śpiéwają, a mieczem młodzieńcy Od ciała złe duchy krzycząc odpędzają. I na stos mu kładą — ogary lubione, Siwego sokoła i konia Żmudzina, I łuk z rogu gięty, i czaszę złocistą, I ostatnią żonę, i żonę najdroższą, I na stos mu kładą — biały miecz z za morza, Szczyt skórą okryty, a złotem nabity, I pieśni śpiéwają i ducha żegnają, A pieśń jęki głuszą, żałobnemi śpiéwy, </poem><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> llbrkj7xzrb9xn7yhes6wugmzisc2ns Strona:Anafielas T. 2.djvu/202 100 1075333 3149828 3125336 2022-08-12T09:33:51Z Anwar2 10102 /* Skorygowana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="3" user="Anwar2" />{{c|201}}</noinclude><poem> O Kniaziu Trojnacie! tyś Żmudzi sokołem; Uderz w białe skrzydła, leć nad Litwę starą, Znów Litwa warkocze zaplecie wesoła, I w zielony wianek białą skroń ustroi; I Bojary głowę szłykami nakryją, I panem nad Litwą całą cię ogłoszą. O Kniaziu Trojnacie! po co na twém gniezdzie Śpisz lata tak długie, mieczu rdzewieć dawasz? Czas tobie polecieć, czas już krew przelewać. O Kniaziu! nie słyszysz łzów i narzekania; Bogi same znaki do boju ci dają, Ziemia się zatrzęsła, Udegita stary, Złoty miecz na jasném wywiesił ci niebie, Co nocy promiennym miga ci warkoczem I do walki wzywa, walkę przepowiada. Na zamki krzyżackie piorun bije Boży. Próżno swoim Bogom ofiary składają, Własne Niemców Bogi próśb ich nie słuchają. O Kniaziu Trojnacie! dość tobie spoczynku, Dość już rdzy na mieczu, dość łez na téj ziemi, Bozpuść białe skrzydła, broń twojego ludu. O Kniaziu Trojnacie! nie słyszysz jak huka Nad Krzyżaków zamkiem Pełeda wśród nocy, Kukułki kukają, kruki czarném stadem Krążą nad murami, śmierć im wróżą rychłą. Weź za miecz twój biały, zapal wojny stosy, I lud twój powstanie, pobieży za tobą, I trupy krwawemi pomścisz Bogi twoje. </poem>{{Tns|<br>}} {{---}} <br><br><br><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> gnbvc3iwkpf8n6dwe7k8xqt5nzpjizn Strona:Anafielas T. 2.djvu/216 100 1075414 3149857 3125611 2022-08-12T10:45:28Z Anwar2 10102 /* Skorygowana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="3" user="Anwar2" />{{c|215}}</noinclude><poem> :Zwrócił się Trojnat, spojrzał po za siebie, Ale w ciemnościach nic widać nie było, Tylko zdałeka jakby szelest sukni Powlókł się, zginął na ciemnych przedsieniach. — Pomnij, Mindowsie, tyś rzekł, — pójdę z ludem, Trojnat mu szeptał — Ja przyjdę po ciebie, Nie sam już jeden, z tysiącami ludu — Pomnij, bo Litwy gdy nie będziesz wodzem, Najpierwszym swoich poddanych tyś wrogiem. Ja sam ci strzałę w pierś poślę kłamliwą, Ja sam ci wydrę twe serce zajęcze. Pomnij!! — I wyszedł, podwórzec przebiega, Na konia siada, wezwał leci i znika; A Mindows usiadł u ognia i duma, Piersi mu tchnieniem ciężkiém się podnoszą, I serce bije gwałtowniej i chyżéj. :Wtém z bocznéj weszła komnaty Królowa, Z dziecięciem jedném, co u piersi ssało, Drugie przy matce wesołe igrało. Weszła, a Mindows nie widział, nie słyszał, On myślą latał po krwawym już boju. Aż mały Rukla bliżéj zaświergotał, I z dumań zbudził Mindowsa wielkiego. Strząsł myśli Mindows, wzniósł głowę, tuż żona Milcząca stoi, z dziecięciem u piersi; Patrzy na niego smutnie zamyślona; I jakby chciała w oczach jego czytać, </poem><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> l6te95xdntr5mg2c8yg14rvizt2s9mi Strona:Anafielas T. 2.djvu/206 100 1075415 3149844 3125619 2022-08-12T10:05:31Z Anwar2 10102 /* Skorygowana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="3" user="Anwar2" />{{c|205}}</noinclude><poem> I starszy rzekł mu — Szliśmy za rozkazem Na włości Niemców — W lesie nas spotkali Niemieccy Knechci, i wszystko wydarli, W pęta związali; zaledwieśmy z życiem Uciekli nocą. — {{tab|80}}Trojnat buchnął gniewem. — Wiedzieliż czyje od was wydzierali? — — Stośmy im razy błagając mówili, Ale szyderstwy nam odpowiadali. — — I pan twój, rzekli, nasz, i co ma, nasze; Niech dzięki złoży, że jeszcze mu ogniem I mieczem do wrót starych nie stukamy, Że nie przychodzim po pogańską głowę. — — Dość, wrzasnął Trojnat, dość togo, na Bogi! Lub oni moją, lub ja ich mieć będę! Konia i sługi!! — zakrzyknął, miecz stary Porwał ze ściany i wylał ofiarę. Zdumieni słudzy zdaleka patrzali, Jak szłyk wdział czarny, zbroił się do drogi, W skórzane Wiżos obuł silne nogi, Lecz słowa więcéj nie wyrzekł; w milczeniu Nocą wyjechał za zamkowe mury, Konia ku Litwie gościńcem skiérował, Uderzył nogą i z wichrem poleciał. A kędy leciał, jak wiatr liście spadłe Podnosi z ziemi i ze sobą niesie, Tak on Litwinów spadłe serca wznosił, I niósł za sobą na nadziei skrzydłach. </poem><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> 4qx0m6a9lfjfei1azlcy2om1y2dq4rq Strona:Anafielas T. 2.djvu/207 100 1075416 3149845 3125620 2022-08-12T10:06:40Z Anwar2 10102 /* Skorygowana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="3" user="Anwar2" />{{c|206}}</noinclude><poem> Wszędy po Żmudzi, po litewskich siołach Radość na chmurnych zabłyskała czołach. — Trojnat na Niemców prowadzić chciał woje! Trojnat ich wyzwał, aby na głos rogu Stanęli wszyscy pod chorągiew starą, Znamię przez Krewów niegdyś poświęcone. I lud biegł za nim, słowa jego słuchał, Jako na wiosnę piérwszego słowika, Jako przed wiosną żórawich zawodów. Gdzie tylko słowy w pierś ludu uderzył, Piersi, jak głośny Lietauros, wtórzyły, I wojną wrzały, i wojnę głosiły. </poem><br> {{---}} <br><br><br><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> 1yy1is4xx7lp72qhf4om7b6rytzi5xz Strona:Anafielas T. 2.djvu/208 100 1075417 3149847 3125621 2022-08-12T10:09:05Z Anwar2 10102 /* Skorygowana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="3" user="Anwar2" />{{c|207}} <br><br><br></noinclude>{{c|w=200%|h=normal|przed=20px|po=20px|XXVII.}} <poem> :{{kap|I jechał}} daléj, jechał bez spoczynku, Trzv dni, trzy nocy; czwartego nad rankiem, Ujrzał Krywiczan grodu mur czerwony, Stanął we wrotach, szedł pieszo w podwórzec. Inny już teraz był zamek Mindowy: Nie widać łowów, wojny przygotowali, Nie rżą tu konie, nie wyją ogary; Sokoły młode nie trzepią skrzydłami, Otroki mieczów nie ostrzą na progach, I ciżby niema, co dawniej ochotna Wszystkiemi wroty do zamku płynęła; Nic słychać głosu probowanych rogów, Nie widać łupów na wrogach zdobytych, Ani skór zwierząt na łowach zabitych. </poem><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> dmwy83r0z1639s6fu36hrg6t1a0ms3b Strona:Anafielas T. 2.djvu/209 100 1075418 3149848 3125622 2022-08-12T10:09:38Z Anwar2 10102 /* Skorygowana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="3" user="Anwar2" />{{c|208}}</noinclude><poem> Głuche milczenie na zamku gościło: Niewielu dworzan przed wroty siedziało, W sinią dal smutnie, ponuro patrzało. Ogary spały z najeżonym włosem, Wychudłe; czasem łeb wznosiły czarny, Smutnie zawyły, i znowu spuszczały. Zarósł mchem dawniéj gościnny podwórzec, Rzadkiemi teraz deptany nogami. Milczały ściany, i cisza dokoła, Jak na zwaliskach spalonego sioła, Siedziała, palec na ustach trzymając. Czasem Mnich czarny sunął się dziedzińcem, I w ciemnych przejściach, jak duch nocny, znikał. Czasem się znowu śpiewy nieznajome Ze drzwi dalekich ponuro ozwały. I stanął Trojnat, i zmierzył oczyma Pustynię — dawną litewską stolicę. — Otoż, rzekł w duchu, co Niemcy zrobili Z twojego domu, z twej duszy, Mindowe! Spętali ręce i duszę spętali; Każą ci konać w ciszy i pokoju, W gnuśnym spoczynku, w odludnej komnacie! — :I szedł, i stanął na świetlicy progu, Gdzie Mindows gnuśniał w haniebnym spoczynku, Stanął i patrzał. — I toż to Mindowe!! — Mindows na skórze niedźwiedziéj spoczywał, Ręce na piersiach założone trzymał, </poem><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> 78lm0l1y0ib4j2zodc0ki9jwn3xbity Strona:Anafielas T. 2.djvu/210 100 1075419 3149849 3125623 2022-08-12T10:10:36Z Anwar2 10102 /* Skorygowana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="3" user="Anwar2" />{{c|209}}</noinclude><poem> Oczy w ognisko wlepione bez ruchu — Sam jeden, pusto w komnacie szerokiéj, Nogi bez Wiżos, bok bez białéj broni, Włos rozpuszczony żałobnie po skroni. — Nawet ognisko nie jasno pałało; Ledwie w niém główni dwie zagasłych tłało. :Stanął i patrzał Trojnat, a Mindowe Usłyszał szelest, podniósł ciężko głowę, I oczy martwe wlepił w twarz Żmudzina. — Mindows to? Trojnat zbliżając się rzecze, Mindows to gnuśnie u ognia spoczywa, Gdy Litwa z Żmudzią, dwie siostry rodzone, Płaczą i smutną pieśń pogrzebną wiodą. Mindows to jeden, bez sług, bez przyjaciół? Wiernego miecza, sokołów, ogarów? Otoż co Mnichy zrobili już z ciebie — Martwca, co chłodne ciało u ogniska Grzeje, i czeka stosu i mogiły, Zapomniał wojny i lęka się wroga! Tyżeś to Mindows, ów syn Ryngoldowy, Co miecz Ryngolda dźwignąć byłeś zdolny, Coś swoich braci twarde zwalił głowy? Tyżeś to, powiedz, czy duch twój tu przyszedł Na ziemię dawną, obaczyć się z swemi, I u ogniska rodzinnego płakać? O wstyd ci, hańba, gnuśny Kunigasie! Pęta na nogach, jarzmo na twej szyi. </poem><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> c5fbcpgzxqg1wihcqbazdbvj7m6y1ue Strona:Anafielas T. 2.djvu/211 100 1075420 3149850 3125624 2022-08-12T10:40:07Z Anwar2 10102 /* Skorygowana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="3" user="Anwar2" />{{c|210}}</noinclude><poem> Ty nie śmiesz nawet strzęsnąć się, zaryczéć, Ażeby lasy twój ryk usłyszały, Ażeby ludy ku tobie przybiegły, I srogie pęta twoje rozwiązały, O! wstyd, Mindowsie, tobie niańczyć dzieci, Nie po nad Litwą i Żmudzią panować! — Sromoto! lud twój i wiarę przedałeś, Ziemię twą Mnichom, w kawałki rozdartą, Rozdałeś, jako szatę dla żebraków. Podły, i nawet krwią nie zajdą lica, I wstydu nie masz, by ci oblał skronie, I miecza nie masz zabić się ze wstydu. A twoi wierni, druhy twoje, Niemcy, Patrz co po Litwie panując zrobili. Krew rozlewają, niewiasty sromocą, Dzieci od matek gwałtem wydzierają, Lud pędzą zamki budować na siebie. Żelazna pletnia na grzbietach skrwawionych! Ty śpisz, ty siedzisz gnuśny u ogniska, I jęków drzemiąc nie słyszysz Mindowsie! — Patrz co twe druhy robią w twojéj ziemi. Tyś jest niewolnik, oni tu Królowie; Dali ci złotą koronę na głowę, Ażeby oczy nią zasłonić tobie. Już wkrótce przyjdą i ciebie zakują, Jak mnie chcą zakuć; obedrą cię z mienia, Jak mnie odarli. Wierne druhy twoje — Siedem dni ledwie łupieztwu minęło, </poem><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> 1mqnm6n6xag8pb7c3e9awip68ql2ojf Strona:Anafielas T. 2.djvu/212 100 1075421 3149852 3125625 2022-08-12T10:41:27Z Anwar2 10102 /* Skorygowana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="3" user="Anwar2" />{{c|211}}</noinclude><poem> Posłałem sługi do pruskiéj granicy; Wrócili słudzy z rękoma próżnemi, Niosąc szyderstwo i odgróżki Mnichów. Powiedz, Mindowsie, wiecznież ty spać będziesz? Nigdyż już na nich nie dobędziesz miecza? Zgrozo! tyś nie jest Litwin, ty nie pan nasz, Krew niewolnicy zimna w tobie płynie, Leniwe zwierzę, co w ciepłem łożysku, Dajesz bezbronny dusić się ogarom. — Mówił, krwią lice Mindowsa się kryło, Wargi mu drżały, i powstał, i szukał Miecza dokoła, a miecza nie było. :— Na ci miecz, wołał szydersko doń Trojnat, Kądziel zapewne Mnichy dali tobie! Nie masz czém nawet ukarać zuchwalca, Co pod twym dachem w oczy tobie pluje. Na ci miecz, Mindows, lecz umieszże jeszcze Zwiędłemi palcy za miecz ująć twardy? — :I śmiał się. Mindows budził się z uśpienia, Niezrozumiałą tłómaczył się mową. — Trojnacie! rzeki mu, tyś jest wróg Krzyżaków, Słuchasz złych ludzi; co oni ci winni? — — Oni niewinni! tak, oni niewinni! Oni są czyści, wdzięczność im na wieki! Wdzięczność, że Bogów zrzucili ołtarze, Że nas spętali, że z mienia odarli — </poem><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> kn6aig4oh8vyh7zkv7r362p6vji1llm Strona:Anafielas T. 2.djvu/213 100 1075422 3149854 3125626 2022-08-12T10:42:59Z Anwar2 10102 /* Skorygowana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="3" user="Anwar2" />{{c|212}}</noinclude><poem> Krew naszą piją, łzy naszemi poją, Na karkach naszych grody sobie stroją, I codzień szmaty ziem twych drą ci nowe, By je przyłączyć do ziemi Zakonu. — :— Oni nam lepszą — dali nową wiarę — Oni — A Trojnat rwał Mindowsa mowę — — Nie mów, rzeki — Słowa nie z serca ci płyną, Wstyd swój chcesz pokryć dziurawemi szmaty. Wstyd ci, a nie chcesz zeznać swego wstydu, Bo nie masz siły złego już naprawić! Lecz słuchaj, Kniaziu, słuchaj mnie, Mindowe! Tyś jeszcze silny; byleś zerwał pęta, Lud twój się cały popędzi za tobą. Te ziemie, które z swych krajów oddałeś, Wrócą do ciebie — Ruś ci dam w przymierze, Prusy przyjętą wiarę znów porzucą, I one pójdą z tobą, za swe Bogi. Powstań, o! powstań, rozbudź się, do ręki Weź miecz Ryngolda i procę Utena; Idź, a gdzie w rogi zatrąbisz do boju, Co żywe wstanie — dzieci i kobiety, Pójdą kamieńmi ciskając na Niemca! Wszyscy swe życie za wiarę położą, Bo po swych Bogach cała Litwa płacze! — :I powstał Mindows i ręce otworzył. — Prawdaż, rzekł — prawda, co mówisz? Trojnacie! </poem><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> 8kpm7xflc5w7z5xsfpsxnc975h8wz5h Strona:Anafielas T. 2.djvu/214 100 1075424 3149855 3125628 2022-08-12T10:43:34Z Anwar2 10102 /* Skorygowana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="3" user="Anwar2" />{{c|213}}</noinclude><poem> Jest z kim wojować? będzie kim zwyciężyć? Lud mój czy wstanie, czyli pójdzie ze mną? — — Patrz, rzekł mu Trojnat, widzisz krucze stado, Co na tych gajów opadło wierzchołku? Cisza w niém, ani śród gałęzi czarnych Widać już ptaków. Ot jeden się zrywa, Krzyknął płaczliwie, i z lasu całego, Chmura się czarna w jedną chwilę wzniosła. Tak lud litewski zerwie się, Mindowsie, Na jedno twoje ku niemu skinienie. Oszczepy, łuki wezmą i pobiegą; A nim trzy razy słońce się obmyje, Białego płaszcza nie będzie na Litwie, Biały płaszcz będzie mogiły pokrywał. — — Lecz nim dziesięć kroć słońce się obmyje, Rzekł Mindows ciężko, od Pregeli, Dźwiny, Od brzegów morza Białego, od Lachów, Z Rusi dalekiej obrońcę nadbiegą, I białe płaszcze będą w Litwie mściły; A znowu lud mój w lasy się rozbieży, Mindows sam jeden w swym zamku zostanie. Jak kiedy posty wysyłał do Mnichów. I wówczas padnie Mindows i nie wstanie! — — Nie, krzyknął Trojnat — Lachów Tatar straszy, Pilnują strzechy, nie puszczą z rąk broni. Ruś twoja, Panie, dam ci ją w przymierze; Kuroni znowu do Ciebie się zwrócą, Prusy swą wiarę i Mnichów porzucą, </poem><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> k8k138bbko0h2qbvemr3q2b22vzhtb4 Strona:Anafielas T. 2.djvu/215 100 1075425 3149856 3125629 2022-08-12T10:44:48Z Anwar2 10102 /* Skorygowana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="3" user="Anwar2" />{{c|214}}</noinclude><poem> A jednych Niemców łatwo nam pokonać. O! uderz w rogi, na głos twój przybieży Tysiące ludu z Żmudzi i Jaćwieży. — :A Mindows dumał i potrząsał głową — — Nie, nie, Trojnacie, tyś nie poznał ludu, Ty nic znasz Litwy, ty marzysz jak senny. Lud pójdzie z nami; lecz tęskno mu stanie Za chatą swoją, spokojem domowym, I rzuci oręż i w lasy poleci. Ty nie znasz ludu. Ruś się czai, czeka Na głos Lietaurów, przybieży rozdzierać Pastwę gotową. I Lach znajdzie chwilę Odbiedz od domów, by Litwę plądrować. Kuroni zamków krzyżackich się boją. Prusy swych dawnych Rogów zapomnieli. — — Co mówię, Trojnat rzeki z ręką na piersi. Na to na dawne przysięgnę ci Bogi. Jam przeszedł krajem i podsłuchał głosu, Ja wiem czém piersi ludu twego biją. I z Prus mnie nieraz wiater zalatywał, Nie jeden Kuroń jęczał już przede mną. Mindowsie! — słowo — a pójdę i wojsko Spędzę, jak chmury szarańczy straszliwe. — — Idź, rzekł Mindowe — idź, rób, ja zdaleka Patrzać się będę; kiedy lud mój stanie, I ja z nim pójdę. — Idź, bo tutaj szpiegi Słów może naszych za drzwiami słuchają. — </poem><br><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> 409zhrabolm0eog20oy01xcyq6gtrpm Strona:Anafielas T. 2.djvu/217 100 1075489 3149861 3125998 2022-08-12T10:50:16Z Anwar2 10102 /* Skorygowana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="3" user="Anwar2" />{{c|216}}</noinclude><poem> Tak wzrok swój śmiało topi w jego wzroku. — Mindowsie! rzekła, jam wszystko słyszała; Drugi raz zdrajcą ty jesteś, Mindowe! Raz lud swój, wiarę swych ojców zdradziłeś, A teraz lepszą chcesz porzucić wiarę, Teraz chcesz znowu przyjaciół swych przedać. Krzyżacy, Królu, przyjaciele twoi; Oni koronę dali ci na głowę, Oni na duszę lepszą wiarę dali. Rzuciłeś Bogi litewskie bezduszne, Poznałeś Chrześcjan jedynego Boga, I znów chcesz zstąpić do fałszu dawnego! O Panie! spojrzyj na tych dzieci dwoje; Przyszłość im straszną, może śmierć gotujesz — Za co? Za Bogi z kamienia i drzewa! Za Bogi, które krew piją, i łzami Poją się, jako najsłodszem Mieciones. Pomnij, że w walkę idziesz z całym światem. Wszyscy się wezmą za wzgardę swej wiary; Ty padniesz, Królu, ty i twoje dzieci. — I obcy przyjdzie siąść na twą stolicę — Trojnat ci wojnę szepcze, jak wąż w raju, O którym Mnisi uczyli nas biali. On z wojny karmię dla siebie wyniesie; Chce ciebie zrzucić, aby sam królował, Stanie na piersi twej, by dosiądź tronu, I nogą popchnie cię, kiedy upadniesz. O Panie! nad twą ulituj się duszą — </poem><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> 5npd3rl5iqyjc0io212t35hbvbs0zf4 Strona:Anafielas T. 2.djvu/218 100 1075490 3149862 3125999 2022-08-12T10:51:05Z Anwar2 10102 /* Skorygowana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="3" user="Anwar2" />{{c|217}}</noinclude><poem> Panie! nad dziećmi ulituj się swemi! — — Milczéć, kobiéto, i kądziel prząść tobie, Rzekł Mindows dziko, zgrzytając zębami, Milczeć, na Bogi! lub zmilkniesz na wieki — Alboż kobiéty uczyć mężów mają! — Rzekł, i ponurém potoczył wejrzeniem, I dziecka swego odepchnął usciski, Wskazując na drzwi, by wyszła, Królowéj. I wyszła Marti, zlewając się łzami, A jeszcze Mindows pogonił ją słowem — — Milczéć, kobiéto, i kądziel prząść tobie, A nie kłaść palców, kędy wrota skrzypią! — </poem><br> {{---}} <br><br><br><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> pll1n79r27ku6ej81zap566k9sdw5nm Strona:Anafielas T. 2.djvu/225 100 1075492 3149872 3126001 2022-08-12T10:56:27Z Anwar2 10102 /* Skorygowana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="3" user="Anwar2" />{{c|224}}</noinclude><poem> Teraz on za nich modli się ze łzami, Kielich ofiarny napełniając niemi. :Mistrz klęczy, patrzy na skrwawione twarze, Na zdarte plecy, na wylękłe lica, I szydzi w swojej cudzoziemskiéj mowie; Szyderstwo mimo ludu przelatuje, Ale ze twarzy poznał Litwin wroga, I spuścił oczy, i jęki powściąga, Aby zły człowiek z boleści nie szydził. — :Już po ofierze, Mistrz wyszedł za wrota, A lud z podwórca popłynął w milczeniu; Jedni ranionych nieśli, drudzy ze krwi Twarze i plecy idąc ocierali, Inni zabitych zbierając po drodze, Pieśnią żałobną nad niémi płakali. </poem><br> {{---}} <br><br><br><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> 1q2e2shirjwq23u68y7ziughq2enl32 Strona:Anafielas T. 2.djvu/224 100 1075493 3149871 3126002 2022-08-12T10:56:01Z Anwar2 10102 /* Skorygowana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="3" user="Anwar2" />{{c|223}}</noinclude><poem> Litwa się tłoczy: pod dachy swych Numów, Ucieka drogą; kobiéty i dzieci Płacząc się pędzą i pod strzechą chronią, Za niémi Niemcy rozbiegli się gonią. Lud leci, ciśnie, pcha się i wywraca, Konie spłoszone tratują na drodze Upadłych starców i bezsilne dzieci, Które na słońcu jesiennem się grzały. :Połowa ludu wcisnęła się w domy, Połowa krzycząc zbija się w gromadę; Knechci ją mieczem ku zamkowi gnają, Depczą kopyty, strzałmi popychają; Wielu upadło we krwi ubroczonych, I stratowanych, zabitych, ranionych. Krzyżacy ku nim odwracają głowy, Szydząc — Mieczami niewierni ochrzczeni, Nie zdradzą wiary, zostaną zbawieni! — :Z wrzaskiem przed progi kaplicy wpędzony Tłum zaległ jęcząc podwórzec zamkowy. Dzwon na modlitwę odezwał się znowu, I Christjan wyszedł bezkrwawą ofiarę W obliczu pogan za pogan sprawować. :Milczenie, jękiem przerywane głuchym, Boleśnie w uszy Kapłana uderza; Nie takich chciał on słuchaczy z Litwinów, I nie o takich {{kap|Boga}} swego błagał. </poem><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> 1mzuanmq79n1bzmzmafucw1bepz7hch Strona:Anafielas T. 2.djvu/223 100 1075494 3149868 3126003 2022-08-12T10:55:21Z Anwar2 10102 /* Skorygowana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="3" user="Anwar2" />{{c|222}}</noinclude><poem> Opuścił ręce, zwiesił smutny głowę, I zdał się mówić — Lud opuścił wiarę! — :A w licu Mistrza gniew począł się żarzyć, Oko z pod powiek wywarło się czarne, Zbroję żelazną oddech jął unosić, I płaszczem miotać gniew w piersiach wezbrany. Pomyślał chwilę, zwrócił się z pośpiechem. — Komturze! rzecze, weź braci i Knechtów, Na gród leć z szablą, napiętemi łuki, Przypędź niewiernych trzodę do kościoła, A gdy się oprą, nieposłuszni staną, Chrzcij krwią i mieczem pogan zatwardziałych. — :Stał Komtur, Mistrz mu dał rozkaz powtóre, Ukląkł i powstał, na zamek królewski Szedł wolnym krokiem, jak do swego domu. :Mindows choć widział, choć wszystko usłyszał, Chociaż się zatrząsł na słowa rozkazu, I pięść zacisnął, i posiniał cały, Ale nic nie rzekł. — Od okna odbieżał, Poszedł w głąb zamku, starszego na dworze Wysłał powitać Mistrza dobrém słowem. :Na gród Krywiczan leci Niemców zgraja, Pomiędzy ludu tłum jak piorun pada, Niezrozumiałym wołając językiem, Strasząc orężem, przeraźliwym krzykiem, Wskazując ręką na górę zamkową. </poem><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> p9d4gjqpqnw3vmzi583z4md18f8q8ha Strona:Anafielas T. 2.djvu/222 100 1075495 3149865 3126004 2022-08-12T10:54:40Z Anwar2 10102 /* Skorygowana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="3" user="Anwar2" />{{c|221}}</noinclude><poem> Zwrócił, gdzieś patrzy wdal na sine góry. Aż tuman widać na pruskim gościńcu, I coraz bliżéj, coraz sunie bliżéj. Christjan nań oczy ciekawe posyła, Ręce założył, myślą gdzieś ucieka; Widać wyraźniéj wpośrodku tumanów, Czarnych bachmatów najeżone głowy, I hełmy czarne, rozsypane grzywy, Rozsiane szaty jak skrzydła nad niemi. — Krzvżacy jadą; na sukni, na zbroi Połyska znamię braci, znak zbawienia; Christjan ich poznał, podniósł ręce w górę Dziękuje Bogu, który mu ich zsyła. W kaplicy pustéj, u świętéj ofiary, Będzie miał kilku pobożnych słuchaczy. :Czwarty raz dzwonek na modlitwę woła, Ale już na nią, zdjąwszy hełmy z czoła, Śpieszą Krzyżacy kurzawą okryci — Mistrz to jest Pruski i Komtur z Ragnety, I braci kilku, Rycerze i Knechty. Mistrz ledwie Wyjął ze strzemienia nogę, Mindowsa słowy, skinieniem nie witał, Wszedł do kaplicy, ukląkł przed ołtarzem, Potém dokoła wzrok ciekawy toczył, I widząc pusto, gdy Christjana zoczył, Spytał go gniewny zdziwioném wejrzeniem. Biskup w łzach oczy podniósłszy ku niebu, </poem><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> q8c261wxd0luqw7x0oo1ryu7b0oexsc Strona:Anafielas T. 2.djvu/226 100 1075497 3149874 3126007 2022-08-12T10:57:40Z Anwar2 10102 /* Skorygowana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="3" user="Anwar2" />{{c|225}} <br><br><br></noinclude>{{c|w=200%|h=normal|przed=20px|po=20px|XXIX.}} <poem> :{{kap|Cisza.}} Mistrz w wielkiéj ucztuje świetlicy, Wokoło niego bracia, biesiadnicy, Bojary, których swém złotem przekupił, Komtur, do rady towarzysz i broni, Bracia zakonni, co u końca stoła, Milcząc, ostatki uczty spożywają. :Na pierwszém miejscu, w bogatéj zasłonie, Marti siedziała na wzniesionym tronie. Ona ku wierze serce swe skłoniła, I jéj posłańcom duszą rada była. Obok niej Rukla z Repiką, synowie, U nóg na złotém siedzieli wezgłowiu. Lecz Mindows kędy?? Chmurne Mistrza czoło; — </poem><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> q3h2s2ftljwhn5rre3pecfgv5jvz9l4 Strona:Anafielas T. 2.djvu/227 100 1075498 3149875 3126008 2022-08-12T10:58:22Z Anwar2 10102 /* Skorygowana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="3" user="Anwar2" />{{c|226}}</noinclude><poem> Kunigas uczcie odmówił przodkować, Bojaróm kazał swych gości przyjmować; Nikt nie wie czemu nie ukazał twarzy. Bez niego smutna biesiada, miód stary Nie szumi w rogach, głowy nie zawraca. Napróżno Marti uśmiechem łagodnym, Słowy słodkiemi pić i jeść zaprasza. Duszy i głowy biesiadzie brakuje. Mistrz smutny siedzi, i coraz z pode łba Spojrzy na swoich, da znak jakiś, milczy, To na Królowę zwróci wilcze oczy, To na stół wlepia pochmurne wejrzenie. :O! nic tak dawniéj w nowogródzkim zamku Ucztował Krzyżak, nie z takiem obliczem, Kiedy mu Mindows z swéj ręki róg żubrzy Podawał pełen kowieńskiego miodu. Nie tak wśród uczty cicho tu bywało. Teraz, zaledwie szepty się rozminą, Zaszumią ciche, jak gałęzie w lesie, Skrzydłami ptaka w przelocie ruszone. I znowu cisza. Tylko niewolnicy Stąpają cicho, nalewają czasze, Które nierażnie wypróżniają Mnichy. :Zatętniał zamek, Mistrz zapłonął twarzą, I spytał okiem — Kto nowy przybywa, Kto o téj porze z zamku się oddala? — Królowa skinie na swego Bojara, </poem><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> cyvcnf3qnef63x1785uidqaooitvd1c Strona:Anafielas T. 2.djvu/228 100 1075499 3149877 3126009 2022-08-12T10:59:01Z Anwar2 10102 /* Skorygowana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="3" user="Anwar2" />{{c|227}}</noinclude><poem> I niespokojna o wieści go pyta — — Powiedz co w zamku za tentent i rżenie? — On zniknął, chwilę w przedsieniu zabawił, I z upragnioną wieścią nazad wraca — — Kunigas, rzecze, na Sądu Dolinę, Jedzie do ludu. — Mistrz dosłyszał słowa, I róg złocony gruchotał zębami. — Jechać, rzekł swoją mową do Komtura, Jechać, gdy gościa powinien przyjmować? — Ha! tak to? tak już? On mi to zapłaci, I będzie wiedział co Pruski Mistrz może. — Czy nim, jak sługą, wolno mu pomiatać. Chociaż korony królewskiéj na głowie I berła niema — lecz daje korony I z głów zdejmuje, które szał obłąka. Stara się w sercu poganina duma Ozwała, ludu buntem wywołana. — I szeptał jeszcze, a trwożliwe oko Marti, napróżno słów tajne znaczenie, Z ruchu i oczu wybadywać chciało. Mistrz usty śmiał się, i jakby rozprawiał O dawnych sprawach, swobodne miał czoło. Kończąc się ku niéj obrócił pogodny, Na dwoje chłopiąt poglądał troskliwie, I matkę o nich jął się wypytywać. Ona spokojna, bo nie widzi burzy, Śmiejąc się, złote głaszcząc synów włosy, Młodszego bierze na kolana swoje, </poem><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> 26e8okw2w3a3tk5p7lf0o2lzovlqd5q Strona:Anafielas T. 2.djvu/229 100 1075500 3149878 3126012 2022-08-12T11:00:43Z Anwar2 10102 /* Skorygowana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="3" user="Anwar2" />{{c|228}}</noinclude><poem> Róg mu złocony do ustek przytyka, Słodkim napojeni pierwszy raz go nęci. :Tak uczta idzie, a Mindows za grodem, Siadł na koń, w Sądu Dolinę pośpiesza. Był w niéj dąb stary, pod którym od wieka Kunigas siadał sądzić ludu sprawy, Bojary rady otoczony swemi. Dwónastu starców pod dębu konary Na mchem obrosłych siadało kamieniach; Z kolei wszyscy wyroki dawali, Kunigas słowem sprzeczny sąd rozstrzygał. Niegdyś w konarach dębu Perkun siedział, Teraz tam w górze biały krzyż zatknięto, Ale kamieni starych nie zabrano, Ale pamięci miejsca nie zniszczono. :Tu Mindows jechał z starszemi Bojary — Pod dębem sądu miejsce i plac kary. Winni krwią swoją stary pień broczyli, Lub na gałęziach drzewa obwieszeni, Na pastwę krukom, a na postrach złemu, Długo sinemi ciałami świecili; A kości spadłe na zielonej trawie Bielały, póki ziemia litościwa, Co niewinnego i winnych pokrywa, Nie wzięła reszt ich w macierzyńskie łono. :Przed Kunigasem dzieccy na gród śpieszą I w rogi trąbią, na Sądy wołając. </poem><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> h6lyxd29gnq83nfd0pikclmwc6rnbi7 Strona:Anafielas T. 2.djvu/244 100 1075627 3149898 3126314 2022-08-12T11:15:31Z Anwar2 10102 /* Skorygowana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="3" user="Anwar2" />{{c|243}}</noinclude><poem> :A Christjan rzecze — Znam kraj, z kijem w dłoni Przeszedłem sioła, grody i hradyszcza, Byłem w ich chałach, jadłem razem z niemi, I jedną myślą nieraz z niemi żyłem, I z jednéj czary miód gościnny piłem. Lud dobry — Wielu nawróciłem słowy, Że krzyż całując, przyjmowali wiarę. — Cóż? Gdym plecami do nich się obrócił, Każdy Chrystusa dla Perkuna rzucił. Nie prędko jeszcze oświecą się wiarą, Płaczę! Lecz widzę, Bóg od nas twarz swoją Odwraca gniewny od niemiłych dzieci. O! nie lak, Mistrzu, nawracają ludy, I nie lak pasą owce Chrystusowe — Ty mieczem walczysz, miecz na twoją głowę Zwróci się, wedle słów Pisma Bożego. My winni, panie, kiedy nas odbiegą — Nie dusz zbawienia, korzyści szukamy, Nie dobra ludu, doczesnych dóbr sobie; A kto nawraca orężem i siłą, Imię Chrystusa len napróżno wzywa; A kto nawraca dla korzyści swojéj, Ten pracy gorzkiéj owocu nie zbierze. Idźmy jak bracia, nawracajmy szczerze, Naówczas ludy uznają w nas braci; Owoc sowity za trudy zapłaci. I ujrzym słońca wiary choć jutrzeńkę, Nad biédną ziemią w pomrukach leżącą; </poem><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> r62r2ifni4ww0d637f62m8dwurs4qxm Strona:Anafielas T. 2.djvu/243 100 1075628 3149897 3126315 2022-08-12T11:15:13Z Anwar2 10102 /* Skorygowana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="3" user="Anwar2" />{{c|242}}</noinclude><poem> Koń stał i czekał u bramy zamkowéj, A ledwie kilka zmówiłem pacierzy, Tentent się znowu rozległ po zamczysku, Poleciał nazad do rodzinnej Żmudzi. — — On uknuł zdradę, on już zbiera ludzi — Komtur Ragnety poszepnął Mistrzowi. — Więc śmierć mu zdrajcy! Mistrz krzyknie z zapałem, Niech z zamku jego zgliszcza tylko dymią! Nim do stolicy wrócę, na gród jedźcie, Wziąść buntownika, a szatrę rozwalić. — :— Wyjechał, Christjan opowiadał daléj, Weszła Królowa, która u drzwi stała, I wie co mówił, bo wszystko słyszała. Weszła — i jęki słychać tylko było. Chwila, — ucichło; Mindows sam pozostał, Długo ciężkiemi myślami się, chłostał; Nazajutrz, wiecie, jak was przyjął, panie! — :— Wiem wszystko, widzę, Mistrz gniewnie zawoła, Na dłoni zdrada, dowodów nie trzeba. Lecz biada zdrajcom!! — Podajcie mi radę. — Komtur rzekł — Czekaj; zdrada na wierzch spłynie, Wówczas koronę zrzucić mu i z głową, Zostaną dzieci ze słabą Królową, Tyś opiekunem i ojcem przybranym, Litwę masz w ręku, i uczynisz z niemi, Co sam zapragniesz, dla dobra Zakonu. — </poem><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> j6jlhm3qq2zgzvqtate9be2bzhaeizb Strona:Anafielas T. 2.djvu/242 100 1075629 3149896 3126316 2022-08-12T11:14:54Z Anwar2 10102 /* Skorygowana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="3" user="Anwar2" />{{c|241}}</noinclude><poem> Powiedz, co się tu, ojcze, u was dzieje, Jaki tu ogień z pod popiołów tleje? Trzeba go zalać, zagasić go trzeba. Mindows ponury, milczący, a z lica Patrzy, bodajbym nie zgadł, tajemnica. Serce już jego dalekie Zakonu; Z ludem mu bije. Lud warczy, choć leży, Zerwie się wkrótce i na rzeź pobieży. Mindowsa szatan jakiś podbuntował. Nie takim był on, gdy nas potrzebował. Cóś złego wróżę — trzeba Litwie radzić. I ciszéj dodał — Innego na czele Z rąk naszych kogo nad niemi posadzić. — A Christjan milczy, łza mu z oczu płynie, I zcicha rzecze — Zgadliście, o panie! Zle z Litwą; któś ją tajemnie podżega. Codzień mniéj było ludu u ołtarzy, Aż nikt nie został. W lasy się gdzieś kryją, I tam bałwanom stare ognie palą. Mindows przez szpary patrzy na niewiarę; I jemu jeszcze słodkie błędy stare — I jemu cięży dłoń nasza na głowie, Marzy i milczy. Biada, gdy wypowie, Co w duszy jego milcząc się zebrało. Zawczoraj Trojnat przyleciał tu czwałem, Wpadł do świetlicy i długo cóś prawił, I krzyczał głośno, i nie usiadł za stół, Rogu nie wypił, nie przyjął gościny; </poem><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> 16c7yytt4cgzgde0nx4ipuusy5i68gd Strona:Anafielas T. 2.djvu/241 100 1075630 3149895 3126317 2022-08-12T11:14:28Z Anwar2 10102 /* Skorygowana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="3" user="Anwar2" />{{c|240}}</noinclude><poem> Opuść zmazane, dodaj co dodałem, I śpiesz Komtura zwołaj, niech przychodzi, I Biskup Christjan, — dla ważnej narady. — :Słudzy pobiegli, on duma i duma, To karty czyta, to ciska zwojami, To patrzy w wielkie wiszące pieczęcie, To usty jakieś wyrzuca przeklęcie, Śmieje się, marszczy, zastanawia, marzy, A wszystkie myśli widać mu na twarzy, Jak widać w stoku przezroczystym na dnie Liść, który z wierzby schylonéj upadnie. :Usiadło chłopię z kartą na kolanie, Oczy w pargamin żółty wlepia spiące, Po białéj karcie wodzi cugi drżące, I tak jak senne wiły się marzenia, Wije litery w kształt kwiatów i ptaków, W kształt ludzkich twarzy i rysów szatana; To znów drobnemi litery, jak makiem, Usypie czarno kartę rozwieszoną. :Wszedł Christjan. Mistrz mu łagodnie się skłonił, I Komtur za nim, w czarny płaszcz owity; Weszli, stanęli trzy wśród izby cienie. Stali. Mistrz wkoło potoczywszy wzrokiem, Rzekł do Christjana — Ojcze! źle u ciebie; Na twoich ręku Litwę i Mindowsa Złożyłem, w twojąm powierzył opiekę. </poem><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> 4vsxfc8ecyerc653vm0ygxcnxmdua60 Strona:Anafielas T. 2.djvu/240 100 1075631 3149894 3126318 2022-08-12T11:14:00Z Anwar2 10102 /* Skorygowana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="3" user="Anwar2" />{{c|239}} <br><br><br></noinclude>{{c|w=200%|h=normal|przed=20px|po=20px|XXXI.}} <poem> :{{kap|Nazajutrz}}, ledwie trzeci kur zaśpiéwał, Mistrz wstał i suknię niespokojny wdziewał, I cicho szepcząc kapłańskie pacierze, Ze stoła kartę po karcie podnosił, Wlepiał w nie oczy, rozmyślał nad niemi, Czytał, czytając sciskał ramionami, I zbudził śpiące chłopię, co u proga Na garści słomy spokojnie, głęboko, Snami młodości i znużenia spało. :Zbudził, na karty skórzane mu wskazał, W których już palcem niespokojnym zmazał Jedno, a drugie nakréślił u góry. — Siadaj, rzekł chłopcu, pisz mi kartę nową Jak tutaj stoi, pisz mi słowo w słowo, </poem><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> 3bdarulouxupkjhlb1wabnbrmdx5ve5 Strona:Anafielas T. 2.djvu/239 100 1075632 3149893 3126319 2022-08-12T11:13:12Z Anwar2 10102 /* Skorygowana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="3" user="Anwar2" />{{c|238}}</noinclude><poem> Żadna cię siła nie wzruszy na świecie — Bo Papież Rzymski — pan całego świata; Słowem on Króle stwarza, słowem zrzuca. Tyś Chrześcianin, pomazaniec Boga. Poganin tobie ni krewnym, ni bratem, Zapomnij o nim. Myśmy słudzy twoi, Gdy czynić każesz, co czynić przystoi. — :Wstał; lecz Mindowsa nie złamał pokorą, Słowy pustemi. On został milczący, Ponury, smutny, i gości swych zimno, Nie tak jak dawniéj ochotnie przyjmował. Nim noc zapadła, już skinieniem głowy Żegnał on Mistrza, do swojéj świetlicy Śpieszył się — dumać zamknięty sam z sobą. </poem><br> {{---}} <br><br><br><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> g5bria617bnvcvf26e4ye8ox732dvh9 Strona:Anafielas T. 2.djvu/238 100 1075633 3149892 3126320 2022-08-12T11:12:49Z Anwar2 10102 /* Skorygowana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="3" user="Anwar2" />{{c|237}}</noinclude><poem> Niechaj zna Zakon, gdy go Zakon gniecie. — — Mistrzu! przysięgi pośpieszne, rzekł Mindows; Oddasz mu mienie — ja wymagam tego — Ja chcę, byś oddał, i zło z tego wróżę. — — Zło!! Mistrz wykrzyknął. — Jakież zło być może? Cóż Litwa z Żmudzią przeciwko Zakonu? Co Trojnat z Żmudzi, ty z twojego tronu, Gdy wkoło wrogi na skinienie nasze Wpadną, rozerwą posiadłości wasze?? — :Nic nie rzekł Mindows, upadł na siedzenie, Blady był, częste pierś wznosiło tchnienie, A z oczu widać, jaka w jego duszy Walka się toczy nienawiści z trwogą. To czoło wzniesie i błyśnie oczami, To spuści czoło i oczy utopi, Uderzy ręką i opuści obie. :Mistrz się przechadza dumnie, końcem miecza Bije podłogę, językiem nieznanym Na pogan klątwy straszliwemi bucha. — Mistrzu! doń Mindows, radą i prośbami Wzgardziłeś memi, odpychasz od siebie? — Niemiec się z gniewu otrząsł i obrócił. — Królu! zginając rzekł jedno kolano, Za cóż za wrogiem prosisz u Zakonu? Tyś brat nasz; z nami trzymaj nie ze swemi, My tobie wszystkiém, i pókiś ty z nami, </poem><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> rgt5ynlvq9adk4m5rcfu9jz3aau7zgb Strona:Anafielas T. 2.djvu/237 100 1075634 3149891 3126331 2022-08-12T11:12:32Z Anwar2 10102 /* Skorygowana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="3" user="Anwar2" />{{c|236}}</noinclude><poem> Oddać potrzeba. — {{tab|100}}— Nie oddam — Mistrz woła, Na {{Kap|Boga}} mego, szczypty nic powrócę. A będzie jęczał i będzie się rzucał, Pójdę, na cztery rogi gród zapalę, Budę łotrowską, jakby na szyderstwo, U wrót mych jeszcze stojącą na straży. — — Zamilczcie! Mindows krzyknął z oburzeniem, Trojnat mi krewnym. — {{tab|120}}— Trojnat mi jest wrogiem, Odparł Mistrz, pięścią o ławę uderzył, I będzie wrogiem, jak mój {{kap|Bóg}} mi {{kap|Bogiem}}. — :Mindows wstał milcząc, i raz jeszcze rzecze — — Mistrzu! po twojéj przyjaźni mi trzeba, Byś jego mienie z rąk wypuścił cało. Z płaczem się u mnie powrotu domagał, Na oczy z wami przyjaźń mi wyrzucał. — — Nie! i nie stokroć Mistrz gniewny zawoła Imię Chrystusa, to najdroższe imię — A klnę się na nie, że mu nic nie wrócę. Znam go — on milczy! cichy, bo bezsilny; Lecz daj mu siły, na nas je obróci. — — Kup go, tę krzywdę nagradzając, Mistrzu! — — Kupię go, kiedy upadnie mu głowa, Gdy rąk związanych podnieść nie podąży. Nigdy inaczéj. Znam ja serca tajnie. On zawsze wrogiem; dumne pogan dziecię, </poem><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> 2atun2gfp1wl5hg85d1g9d7nztfyc7k Strona:Anafielas T. 2.djvu/236 100 1075635 3149890 3126322 2022-08-12T11:10:09Z Anwar2 10102 /* Skorygowana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="3" user="Anwar2" />{{c|235}}</noinclude><poem> Nie zawsze mieczem rządzić i postrachem — Ostatek serca dzisiejszym zamachem — Od siebie, wiary, mnieście oderwali — Przyjdzież kto teraz do ołtarzy {{kap|Boga}}, Do których pędzą mieczem zakrwawionym? Wczoraj z wyrzuty biegł pokrewny do mnie, Trojnat, któremu sto wozów zabrano, Kiedy za waszą wstąpiły granicę. Trojnat na Żmudzi silny; na cóż było Niechęcić ku mnie, zrażać go od siebie. Biegł mi swą krzywdę położyć pod nogi, I mówił — Toż to przyjaciele nasi? Cóż wróg gorszego zrobi czasu wojny? — Mistrzu! — Trojnata rozkaż oddać mienie. — :Mistrz rwał się z ławy, i ostre spojrzenie Na Króla rzucił, dobywając głosu. — Trojnat powinny tobie, lecz, o Królu, Zdrajca, Zakonu nieprzyjaciel główny. On nie chciał przyjąć Chrystusowéj wiary, A jego zamek — zbiegowisko złego, Mrówisko zdrajców. Przez względy dla ciebie, Dotąd gom w kupę nie zmienił popiołów. Po co słał dary na pruskie granice? — Podkupić starszych i bunty podsycać, Do naszych zamków kołatał on niemi, Słuszna, żeśmy je na zdrajcy zabrali. — — Słał je, Król rzecze, w Prusiech bratu swemu. </poem><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> it44pbh65lb8howd5shx6kyi0vrz9wb Strona:Anafielas T. 2.djvu/235 100 1075636 3149889 3126323 2022-08-12T11:09:39Z Anwar2 10102 /* Skorygowana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="3" user="Anwar2" />{{c|234}}</noinclude><poem> Jak gdyby jeszcze rozmawiał z Królową. Cedził po słówku, dobrał każde słowo, Do serca razem mówiąc i do dumy. :— Królu mój! rzecze, czego nad twém czołem Smutek ja widzę, w sercu boleć muszę? Ty tak szczęśliwy, tak wielki, potężny, Wkrótce największy z mocarzów północy. Przy naszych radach, przy naszej pomocy, Zwojujesz wrogów, zabierzesz ich kraje, Széroko państwo rozciągając twoje. Królu! dla czegóż smutek na twém czole? I powiedz czego jeszcze ci nie staje? — A Mindows rzekł mu — Serca mego ludu. — I zamilkł Niemiec, i głos podniósł znowu. — Na co ci serca? masz miecz w silnéj dłoni, Który, gdzie każesz, nieposłusznych goni. — Głowa, co nie chce ugiąć się przed tobą, Upadnie z karku, tocząc się w mogiłę. Na co ci serca, gdy siłę masz? Panie! — :A Mindows rzekł mu — Cóż, gdy sił nie stanie? — — Z nami ci, Królu, nie zabraknie siły. Tyś zwątpił, miałżebyś się wahać w wierze? Chciałżebyś z nami rozerwać przymierze? Z nami? wiernemi przyjaciółmi twemi, Których rękami, tyś Król twojéj ziemi — Mówił mu Krzyżak. — Słuchaj, rzekł Mindowe, </poem><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> 8kkc4b76cyll8dhxk6dz95xmacryv1r Strona:Anafielas T. 2.djvu/234 100 1075637 3149888 3126324 2022-08-12T11:09:00Z Anwar2 10102 /* Skorygowana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="3" user="Anwar2" />{{c|233}} <br><br><br></noinclude>{{c|w=200%|h=normal|przed=20px|po=20px|XXX.}} <poem> :{{kap|Koniec}} biesiadzie. Mistrz powstał od stoła. Lecz mu biesiada nie rozjaśnia czoła; I tak jak wprzódy milczący, ponury, Usiadł u okna, patrzy się w podwórzec, Na drogę oczy nieruchomie wlepił, Ręką paciorki od pasa odczepił, I liczy, usty mrucząc cóś drżącemi. :Aż wraca Mindows i tętni dziedziniec; Mistrz przeciw niemu wychodzi z świetlicy. Stali, spojrzeli. Niemiec rękę daje, Król potrząsł głową, wejrzeniem powitał, I wszedł z nim razem. Siedzą, milczą jeszcze. Mistrz przebąkiwać zaczyna cóś zcicha, Ale łagodnie, ale tak pieszczono, </poem><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> flqkd9nn12wxmub22sysma9esuk5j9g Strona:Anafielas T. 2.djvu/233 100 1075638 3149887 3126325 2022-08-12T11:08:25Z Anwar2 10102 /* Skorygowana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="3" user="Anwar2" />{{c|232}}</noinclude><poem> I żeś ztąd odszedł swobodnie i cało; Pojmie lud potém, co się ze mną stało. — :Swalgon przyklęknął i podnosi dłonie. — Panie! pod konia cisnąc się zawoła, Prawdaż com słyszał, prawda co widziałem? — :Ale Kunigas już do zamku czwałem Poleciał z swoich Bojarów orszakiem. — Wstał starzec, ku wsi pociągnął się szlakiem, Lecz nieraz jeszcze odwracając głowy, Stawał i patrzał ku górze zamkowéj, Nieraz znów w ziemię wzrok topiąc zamglony, Myślał, podchodził, i stawał, i wracał; To ręce w górę, to głowę podnosił. Dziękował Bogóm, czy ich o co prosił? </poem><br> {{---}} <br><br><br><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> ljvr8d8a1hb3jh9tryxefaqi664y0zu Strona:Anafielas T. 2.djvu/232 100 1075639 3149886 3126326 2022-08-12T11:06:25Z Anwar2 10102 /* Skorygowana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="3" user="Anwar2" />{{c|231}}</noinclude><poem> Swalgon na kiju zwieszony wciąż mruczał. — Milcz! rzecze starszy Bojar do Swalgona, Milcz! Sameś siarą przyniósł w stryczek głowę, Wiesz, że śmierć karą za zuchwałą mowę. — — I po śmierć szedłem, odrzekł Swalgon stary; Po śmierć! bo ciężkie teraz nasze życie — I dość już żyłem, i nadto widziałem, Czego ojcowie nie dumali nasi, Czcgom nie marzył. Od wojny i moru, Od głodu gorsze, wszystkich kar Perkuna. Widziałem pana, co przedał poddanych, Widziałem ludzi, co wiarę przedali, Wrogów, co z wrogi drużbiąc się, bratali, W sokolém gniezdzie czarne kruków plemię! — Coż ujrzę więcéj i czego żyć dłużéj? Czas umrzéć, każcie zdjąć mi z karku głowę, I u świętego dębu tu pochować. — :Mindows powstaje, oczy w górę zwrócił; Usta mu drgały, wstał, podniósł prawicę, A już siepacze starca pochwycili, Myśląc, że da znak kary na zuchwalca. — — Puścić go! krzyknął, niech idzie swobodny. — I usiadł na koń; zdziwiony dwór cały Na pana swego poglądał zwątpiały. — Puścić! powtórzył Mindows niecierpliwie. Idź, starcze, Litwą, rzekł głosem stłumionym, Powiedz coś mówił, powiedz jak słuchałem, </poem><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> rnfjwol6juxnwv8a80frbnw1iqynrw3 Strona:Anafielas T. 2.djvu/231 100 1075640 3149885 3126327 2022-08-12T11:05:50Z Anwar2 10102 /* Skorygowana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="3" user="Anwar2" />{{c|230}}</noinclude><poem> :Aż starzec siwy pod dąb się przybliża, Stanął, i głową trzęsąc osrebrzoną, Sparty na kiju, na Kniazia spoziéra. Swalgon to niegdyś, weselnym Kapłanem Był on, a teraz z jałmużn ludzkich żyje, I śmiało w oczy pogląda Mindowie, Nie zląkł się czoła, nie zląkł brwi zmarszczonych. — Nikt tu nie przyjdzie, rzekł w chwilę powolnie; Po co do ciebie? Tyś tu nie jest panem — Niemiec nad tobą i nami panuje. Spójrz na te plecy, — krwawe na nich rany; Niemiec to pędził do swego kościoła, Pod twoim zamkiem, Kunigas Mindowe! Tyś patrzał, śmiał się, nie broniłeś swoich, Boś lud swój przedał za czapkę złoconą, Boś Bogi przedał za szczyptę pochlebstwa. — O! nikt nie przyjdzie — bo czegóż od ciebie, Łaski czy sądu mają się spodziéwać? Sprawiedliwości niéma, kto jéj w sercu Nie ma — i po nią nie idą do ciebie. Łaski! Tyś łaski oddał Niemcóm wszystkie; Po cóż do ciebie? Z pokrwawionym grzbietem Pójdzie z podarkiem Litwa, i przed wrogiem Uderzy czołem, sądu jego prosić! — :Słuchał Król, milczał, nie wybuchał gniewem, Patrzał na starca, i siedział oparty, Dumając o czémś, ręką gniotąc czoło. </poem><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> 94jhicjk0qpie9tod98leq9xyfqas4w Strona:Anafielas T. 2.djvu/230 100 1075641 3149879 3126329 2022-08-12T11:01:09Z Anwar2 10102 /* Skorygowana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="3" user="Anwar2" />{{c|229}}</noinclude><poem> Każdy z żałobą niechaj pod dąb śpieszy, Winnego wlokąc przed pańskie oblicze; A stanie mu się wedle praw, co z wieka Z ust do ust idą, od dziadów podane. Dawniéj mężowie, starcy i kobiety, I dzieci biegły na Sądu Dolinę. Tysiące ludu u dębu stawało: Jedni z żałobą, a drudzy z obroną, Inni, o łaskę prosząc, bili czołem, Inni słuchali, by kiedyś swym dzieciom O Kuuigasa Sądach i o karze Powiedzieć, ucząc ich sprawiedliwości. :Teraz napróżno dzieccy przez gród jadą I trąbią w rogi, do domostw stukają; Nikt nie wychodzi na Sądu Dolinę. Zasiadł Kunigas, zasiedli Bojary, Dolina pusta jak zajrzał daleko. Nikt nic szedł z grodu, nic przybieżał z sioła. Aż gniew na czoło wystąpił Mindowsa, I usta zaciął, i miecz ciśnie w dłoni. Posyła sługi, aby lud zwołali; I jadą, znowu wracają i stoją, A nikt nie idzie — i pusto dokoła. :Kunigas powstał, wzrok potoczył krwawy. — Nikt więc dziś do mnie nie przyjdzie już z ludu? Nikt nie ma krzywdy, nikt łaski nie żąda? — </poem><br><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> l4i09a7y8y4i7pdmxfm5so6ru1we6i0 Strona:Anafielas T. 2.djvu/245 100 1075665 3149899 3126504 2022-08-12T11:15:50Z Anwar2 10102 /* Skorygowana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="3" user="Anwar2" />{{c|244}}</noinclude><poem> Ujrzym wschód ziarna na Chrystusa roli, {{kap|Bóg}} błogosławić będzie, i pozwoli Bogatem pracy dusznej cieszyć żniwem. Nie walczyć z niemi, lecz się trzeba zbracić, Łagodnem słowem zakraść się do duszy. Niechaj zapomną o dniach nieprzyjaźni, Sypmy im dary, pociechę, osłodę. Serc nie nawrócim zemstą i żelazem, Bo z tych, co padną, wyrosną mściciele. Powoli wiarą karmmy dzicz zbłąkaną, Jak {{kap|Jezus}} karmił rzeszę wygłodniałą Chlebem i rybą — pokojem i zgodą. Oślepłe oczy na światłość otworzą! Gotujmy rolę, w którą słowo Boże Padnie i zejdzie, gdy się dni wypełnią. — :Skończył, a Mistrz mu z uśmiechem odrzecze — — Kapłańskie słowa i mnisze to rady, Lecz niemi, ojcze, nie podbijesz ludu. Mieczem nawracać, strachem trzeba złamać, Połowę wyciąć, aby ochrzcić drugą. Nie na to miecz nam do boku wiązano, Byśmy niewiernych słowy nawracali. Krzyżby nam tylko, kij dano pielgrzymi, Gdybyśmy słowy wiarę szerzyć mieli. — Lecz dość. Wy znacie Króla i Królowę, Co ona myśli, co myśli Mindowe? — — On, Christjan mówił — Jego nikt nie zbada; </poem><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> rb1rt8a03l96lzy6oxki26g3qtfykko Strona:Anafielas T. 2.djvu/246 100 1075666 3149900 3126505 2022-08-12T11:16:14Z Anwar2 10102 /* Skorygowana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="3" user="Anwar2" />{{c|245}}</noinclude><poem> W duszy ma walkę, co mu patrzy z oczu, Ale tajemnic płocho nie wygada. Ku wierze zimny, z szyderskiém spojrzeniem Na tajemnice najświętsze spogląda. Ona — nam sprzyja — ona — zgody żąda, I całą Litwę nawrócićby chciała. Ale cóż może kobieta u boku Męża, co nie da niewieściemu oku W duszę swą spojrzeć, kierować myślami? — — Dobrze, Mistrz rzecze; gdy ona za nami, Zdrowa twa rada, przyjmę ją, Komturze! — Ostatnia próba, dziś nowe przymierze, Król mi przysięże, nowe nada ziemie; Szerzéj me prawa w téj karcie spisane, I z niemi kiedyś dopomniéć się stanę Wszystkiego kraju, którym Zakon z łaski Jeszcze mu tylko zarządzać pozwala. Jeśli się oprze poganin zuchwały, Pokaże zdradę, i nie ujdzie cały. — :Mówił, gdy szelest, na komnaty progu — Wbiegli Bojary od Króla z pokłonem. — Król, pan nasz, rzekli, chce Mistrza odwiedzić. — — W porę! Mistrz szepnął. Czekam u drzwi pana, Wdzięczen za łaskę. — I już ku drzwiom śpieszy, Gdy Mindows w nich się ukazał witając Mistrza skinieniem ręki, a Komtura Głowy schyleniem, Biskupa półsłowem. </poem><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> 9vj7w4n0qkn6zhv3u6ilstyffplqby6 Strona:Anafielas T. 2.djvu/247 100 1075667 3149901 3126507 2022-08-12T11:16:31Z Anwar2 10102 /* Skorygowana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="3" user="Anwar2" />{{c|246}}</noinclude><poem> Wszedł, a z nim słudzy, lecz skinął, by w dali, U progu jego rozkazów czekali. :Szeptał Mistrz jakieś dzięki za gościnę. — Przestańcie, Mindows rzekł, nie teraz pora Mówić o próżném, gdy ważniejsze czeka — O zwrot zdobyczy prosiłem was wczora; Dzisiaj przyszedłem prośbę mą ponowić. — — Panie! Mistrz rzecze, nie dręcz mnie prośbami, Na które muszę, choć nie chcę, odmawiać. Trojnat swej głowy niech na karku strzeże, A co postradał, tego nie odbierze. — — Na prośby moje królewskie, — rzekł Mindows. — Na Boga mego kląłem się, klnę jeszcze, Nie wrócę szczypty z słusznego obłowu. — :A Mindows zamilkł, chodzi po komnacie, Rzekł do Biskupa — Pomożcie mi, ojcze! Wy lepiej od nich lud litewski znacie: Kto go na sercu obrazi, on długo Krzywdę pamięta, mści się krzywdy swojéj. Także wam trzeba téj drobiny mienia, Takżeście wielkie skarby tam zabrali? — :Nic już Mistrz nie rzekł, lecz pochylił głowę, I milcząc, twarz swą od Króla odwrócił. — I jam, rzekł, z prośbą, ale mię odmową Nie popchniesz, Królu! — słuszna prośba moja. Lat kilka zbiegło naszemu przymierzu; </poem><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> sjw91azlct7uy74a9xb00yc4nzpljv1 Strona:Anafielas T. 2.djvu/248 100 1075668 3149902 3126508 2022-08-12T11:16:50Z Anwar2 10102 /* Skorygowana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="3" user="Anwar2" />{{c|247}}</noinclude><poem> Czas, co żre wszystko i wszystko spożywa, Słowa zaciera, przysięgi rozrywa, Zżarł karty stare i pamięć braterstwa. Trzeba nam sojusz poprzysiądz nanowo; Dawne warunki, dawne tylko słowo, Powtórzyć jeszcze i odnowić z nami. Ojciec nasz, Papież, słał do nas z listami, Rozkazał nowym węzłem związać z wami. Błogosławieństwo swoje ci przesyła, Jako wiernemu synowi Kościoła; Pragnie od syna, ażeby odnowił, Co przy chrzcie przysiągł, bo mu oddał w pieczę Kraje skrzydłami Zakonu objęte. W karcie przymierza kraje nasze stoją, I ten warunek, że gdy {{kap|Bóg}} przeznaczy Umrzéć wam, Królu, bez dziedziców prawych, Zakon twym synem przybranym zostanie. — :Król stał i słuchał, uśmiech wargi krzywił, Oczy gniew mrużył, dłoń piekło pragnienie Krwi, wojny, boju, zemsty za spodlenie. — Na cóż powtarzać, co się raz przyrzekło? Alboż nie dosyć jest jednéj przysięgi? Krzywoprzysiężców czeka wasze piekło, Wyście to z waszéj czytali mi księgi — Będzież ważniejsze co się dwakroć rzecze? Mistrzu! nasz ojciec z swych dzieci żartuje, On im nie ufa, gdy przysiąg wymaga. </poem><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> 2rr9q62qlf5ps9khey272u7cpe7xi37 Strona:Anafielas T. 2.djvu/249 100 1075669 3149903 3126509 2022-08-12T11:17:10Z Anwar2 10102 /* Skorygowana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="3" user="Anwar2" />{{c|248}}</noinclude><poem> Nasze przymierze niezłamane stoi. Chce je połamać, kto się o nie boi. — :Potrząsnął głową. Mistrz mu — Lecz nie starych, Nowych ja przysiąg domagam się, panie! Lud wasz porzuca raz przyjętą wiarę, Wy do niéj ludu nie zmuszacie swego. Od chrztu już lata bez owocu biegą. Czas zacząć szczepić Chrystusowe słowo. — — Szczepcie, rzekł Mindows z uśmiechem pokrytym, Dałem swobodę, i dziś jéj nie przeczę. Czegóż wam braknie? Nie dośćże krwi ciecze? Nie leżąż trupy u kościołów proga? Macie ofiary dla swojego {{kap|Boga}}. — — Nie takich ofiar {{kap|Bóg}} nasz, Królu, żąda. — — Nie takich?? Mindows pochwycił złośliwie, Wyścież je sami położyli wczora — Wy znacie lepiéj jakiemi go błagać! Ja, jakem przyrzekł, tak będę pomagać. — — Oto jest karta nowego przymierza — Rzekł Mistrz — pieczęci twej brak tylko, panie! — — Pieczęci mojéj nie będzie tu nigdy! — — Zrywacie przyjaźń! zakrzyczał Mistrz głośno, Chcecie więc wojny? — {{tab|120}}— Chcę od was spokoju — Mindows odpowié — nie łamię przymierza — Trwa i po dziś dzień, a wyście je sami Kruszyć zaczęli Trojnata grabieżą. </poem><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> repju3yp7c9ic5kdfede6a3enyzlrtb Strona:Anafielas T. 2.djvu/250 100 1075670 3149904 3126510 2022-08-12T11:19:46Z Anwar2 10102 /* Skorygowana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="3" user="Anwar2" />{{c|249}}</noinclude><poem> Waszych to przysiąg odnowićby trzeba, Ale ich nie chcę, — znam co one ważą! — — Trojnat! wy jeszcze, Królu, za Trojnatem? On ci, czy Zakon milejszym jest bratem? Zakon od ciebie wymaga przymierza — Przysiąż je — albo wojna z tobą, panie! — :A Mindows bardo podniósł dumnéj głowy. — Grozisz mi wojną? Toż to wasza wiara Ogień i wojnę pod gościnną strzechę Rzucać ci każe? Z tém przybyłeś do mnie? — :Mistrz głos i mowę na razie odmienił. — Królu! rzekł słodzéj, ty zmuszasz do wojny, Czemużbo staréj przyjaźni nie wznowić? Mógłżebyś druhom przymierza odmówić? Sprzyjasz Trojnatu i przestraszasz zdradą, A gdy przymierze przed cię nowe kładą, Odwracasz oczy i serce od niego. Cóż Zakon z takiéj przyjaźni ma wróżyć? Ze stary sojusz nie może nam służyć. Nowych potrzeba — Daj pieczęć swą, panie! — A Mindows na to — Wróć Trojnata mienie. — — Poprzysiąż, Królu! — Ty wróć co zabrałeś! — — O! nie, na {{kap|Boga!}} — Więc nie chcę przymierza. — Więc wojna? Królu! — Nie poczynam wojny, Ale gdy Zakon raz w rogi uderzy, Mindows na skórze długo nie zależy. — Rzekł, i za rękę Mistrza w okno wiedzie. </poem><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> com71reb53hagqpess6hnnxcovagqbs Strona:Anafielas T. 2.djvu/251 100 1075671 3149905 3126511 2022-08-12T11:20:06Z Anwar2 10102 /* Skorygowana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="3" user="Anwar2" />{{c|250}}</noinclude><poem> — Patrzaj na góry dalekie, co w mroku Rannym szarzeją na sinym obłoku, I stoją głowy lasami obrosłe, Spokojnie wiatrem kołysząc porannym. Tak śpi i Litwa, tak Mindows śpi jeszcze; Lecz skinę — z gór tych stosy się zapalą, I z lasów lud się wytoczy w doliny. Skinę, i pożar po Litwie poleci. Wy chcecie wojny — przyjmuję wyzwanie. — :Mistrz się tak śmiałéj nie spodziewał mowy, I znów jął prosić łagodnemi słowy — — Królu! tyś nie jest pogańskim już Xięciem, Tyś syn Papieża, tyś jest brat nasz w wierze; Tobież wojować z nami, z braćmi twemi, Co ci koronę włożyli na głowę, W twe serce wiarę zaszczepili nowę? — — Koronę z głowy, wiarę z serca zrzucę — Rzekł Mindows — pójdę, do swych Bogów wrócę Wy chcecie wojny, lud mnie mój usłucha, Pójdzie, i cały za Bogi powstanie. — — Któż wojny pragnie? — Mistrz jeszcze odpowie Zakon pokoju, Zakon chce przymierza, Odnowić przyjaźń, przysięgi odnowić — Miecza on z pochew nie wyjmie na brata, Póki brat gwałtem nie popchnie mu ręki. Pieczęć twa, Królu — pokój — biję czołem. — — Trojnata mienie — Mindows odpowiedział. </poem><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> j5zxknw16g1726j5vw58hl73t8bzksu Strona:Anafielas T. 2.djvu/252 100 1075702 3149906 3126587 2022-08-12T11:20:34Z Anwar2 10102 /* Skorygowana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="3" user="Anwar2" />{{c|251}}</noinclude><poem> — To wróg nasz, jego śmierć okrutna czeka, A Zakon dotąd dla poprawy zwleka! — — Więc nie przymierza, ale wojny chcecie, I wasz Bóg widzi — wy w wojnę ciągniecie! — — Słowo, Mistrz rzecze — rozważcie, o Królu! Złamane dawne przysięgi, przymierze — Cały świat Chrześcjan na odstępcę spadnie, Ruś pójdzie z nami. — Pomnij rok, gdy z dary Przysłałeś posły, prosząc drużby naszéj — Ten rok powróci, i znowu na Litwę Tłumy się z krzyżem i mieczem potoczą. Tyś jeden — Trojnat Żmudzią nie zawłada; Zakon ją ochrzcił i w swych ręku trzyma — Tyś jeden, tobie przymierzeńców niéma, A w twoich druhach jest zawiść i zdrada — My jedni wierni i do końca twoi. — Czas jeszcze, Królu! Gdy ten próg przestąpię, Już po nim będzie — Pomnij na swe dzieci; Z twéj głowy, z ich głów korona upadnie — Silniejszy naszéj nie sprostałeś sile; Dziś, gdy w mym ręku twoich krajów tyle — — :A Mindows szydząc jął Mistrza prześmiewać — — Kraj wasz na karcie spisany — na ziemi W moich jest ręku — wam imię, mnie ludzie — W sercach się jeszcze dawna wiara tleje; Za nią, gdy skinę, wnet wszyscy polecą — I Prusów wzruszę, gdy wyciągnę dłonie, </poem><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> f7r2gctof55otebmm1tc4clgqiellbc Strona:Anafielas T. 2.djvu/253 100 1075703 3149907 3126588 2022-08-12T11:20:58Z Anwar2 10102 /* Skorygowana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="3" user="Anwar2" />{{c|252}}</noinclude><poem> I Kurów z dymnych wywołam szałasów. Grody są wasze. — W zamkach otoczeni Będziecie pastwą głodu i płomieni!! — :Mistrz umilkł, groźnie marszczył czoło dumne, A Christjan przykląkł, całując kraj szaty, I błagał Króla pokornemi słowy — — Miałżebyś, panie, gubić duszę twoją — Odstąpić Boga prawego na wieki? — Łaskaw dla pogan, co nie znają wiary, {{kap|Bóg}} nasz odsyła po śmierci w te kraje, Gdzie niéma srogiéj męki i katuszy — Ale on ciężki dla odstępców duszy — Strasznie przez całą wieczność ich pokarze! — :— Dość, ojcze! — Mindows — słyszałem sto razy Nie chcę ja waszej odstępować wiary, Wy sami chcecie i wojny i zdrady — Czyliż nie trzymam przysięgi — z sąsiady? Kraje nachodzę, które w drużbie żyją? — Wziąłemże własność, zniszczyłem włość czyją? — A wy — {{tab|30}}— Nie kończcie, Królu, Mistrz zawoła. Raz jeszcze proszę — chcecie drużby naszej? Wojna czy pokój? — {{tab|120}}— Wojna mnie nie straszy — I ja was pytam, drużby czyli boju Chcecie ode mnie? — {{tab|120}}— Przymierza, pokoju! </poem><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> p1ofugkhfr47vt3jseo31gpppr6b1hf Strona:Anafielas T. 2.djvu/254 100 1075704 3149908 3126589 2022-08-12T11:21:19Z Anwar2 10102 /* Skorygowana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="3" user="Anwar2" />{{c|253}}</noinclude><poem> Oto list, pieczęć każ przywiesić, panie! — — Trojnata własność — {{tab|120}}— Nigdy! — {{tab|180}}— A więc wojna! Wojna! — I Mindows ku drzwiom się obrócił, Skinął na sługi — Niech zapalą stosy! — Krzyknął. I dymy wzniosły się do góry, Płomień wystrzelił nad zamkowe wieże, A sto płomieni z gór mu okolicznych Żółtemi głowy wnet odpowiedziało. — :— Wojna! — lud jednym odezwał się głosem; A posły, niosąc żagiew zapaloną, W dziewięć pokoleń Litwy się rozbiegli — Za niemi radość, krzyki i wesele, Jakiemi dawno kraj się nie rozlegał; Za niemi tłumy, wyrastając z ziemi, Biegły z łukami, oszczepy, procami; Starce i dzieci, i niewiasty słabe, Co żyło, Numy rzucając otworem, Pod gród Mindowsa tłumnie się cisnęło. </poem><br> {{---}} <br><br><br><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> sidrdocd092otbcaaejv1rdjp33cebl Strona:PL Encyklopedyja powszechna 1860 T1.djvu/1026 100 1075765 3149756 3126720 2022-08-12T06:51:53Z Dzakuza21 10310 dr. proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Dzakuza21" /></noinclude>{{SpisPozycja|nodots|page=''Str.''|width=16em}} <section begin="spis"/> {{EO SpisRzeczy|Anglesey|3=851}} {{EO SpisRzeczy|Anglesey (Henryk)|{{tab}}–{{tab}}(Henryk).}} {{EO SpisRzeczy|Anglez|3=852}} {{EO SpisRzeczy|Anglezyt}} {{EO SpisRzeczy|Anglija}} {{EO SpisRzeczy|Anglija Nowa|{{tab}}–{{tab}}Nowa.|871}} {{EO SpisRzeczy|Anglikański Kościół}} {{EO SpisRzeczy|Anglizowanie|3=878}} {{EO SpisRzeczy|Anglomanija}} {{EO SpisRzeczy|Anglosaxoni}} {{EO SpisRzeczy|Anglosaxoński język i literatura|{{Kor|Anglosaxoński język literatura.|Anglosaxoński język i literatura.}}|879}} {{EO SpisRzeczy|Angola|3=880}} {{EO SpisRzeczy|Angola miasto|{{tab}}–{{tab}}miasto.}} {{EO SpisRzeczy|Angor}} {{EO SpisRzeczy|Angora}} {{EO SpisRzeczy|Angorska koza|3=881}} {{EO SpisRzeczy|Angorska wełna|{{tab}}–{{tab}}wełna.}} {{EO SpisRzeczy|Angostura}} {{EO SpisRzeczy|Angot|3=882}} {{EO SpisRzeczy|Angoulême}} {{EO SpisRzeczy|Angoulême (Ludwik)|{{tab}}–{{tab}}(Ludwik)}} {{EO SpisRzeczy|Angoumois|3=883}} {{EO SpisRzeczy|Angoxa}} {{EO SpisRzeczy|Angra}} {{EO SpisRzeczy|Angrab}} {{EO SpisRzeczy|Angriwaryjowie}} {{EO SpisRzeczy|Anguier}} {{EO SpisRzeczy|Angurek|3=884}} {{EO SpisRzeczy|Anguola}} {{EO SpisRzeczy|Angusticlave}} {{EO SpisRzeczy|Angustura}} {{EO SpisRzeczy|Anhalt|3=885}} {{EO SpisRzeczy|Anhalt (Historyja)|{{tab}}–{{tab}}(Historyja).}} {{EO SpisRzeczy|Anhinga|3=887}} {{EO SpisRzeczy|Anhydryt}} {{EO SpisRzeczy|Ani}} {{EO SpisRzeczy|Anicet (święty)}} {{EO SpisRzeczy|Anich|3=888}} {{EO SpisRzeczy|Aniela (błogosławiona)}} {{EO SpisRzeczy|Aniela Merici|{{tab}}–{{tab}}Merici.}} {{EO SpisRzeczy|Anielska Dolina}} {{EO SpisRzeczy|Anielski doktór|Anielski {{Kor|doktor.|doktór.}}}} {{EO SpisRzeczy|Anielski proszek|{{tab}}–{{tab}}proszek.}} {{EO SpisRzeczy|Anielskie pozdrowienie}} {{EO SpisRzeczy|Anik}} {{EO SpisRzeczy|Anika}} {{EO SpisRzeczy|Anilina}} {{EO SpisRzeczy|Anilleros|3=889}} {{EO SpisRzeczy|Animalizacyja}} {{EO SpisRzeczy|Animalkuliści}} {{EO SpisRzeczy|Anime}} {{EO SpisRzeczy|Animelle|3=890}} {{EO SpisRzeczy|Animizm}} {{EO SpisRzeczy|Animować}} {{EO SpisRzeczy|Animozyja}} {{EO SpisRzeczy|Animusz}} {{EO SpisRzeczy|Anio|3=891}} {{EO SpisRzeczy|Anioł, Aniołowie}} {{EO SpisRzeczy|Anioł Pański|3=894}} {{EO SpisRzeczy|Anioł Stróż|{{tab}}–{{tab}}Stróż.|894}} {{EO SpisRzeczy|Anioł biskup|{{tab}}–{{tab}}biskup.}} {{EO SpisRzeczy|Anioł zakonnik|{{tab}}–{{tab}}zakonnik.|895}} {{EO SpisRzeczy|Anioł Marcin|{{tab}}–{{tab}}Marcin.}} {{EO SpisRzeczy|Anioł od ś. Teressy|{{tab}}–{{tab}}od ś. Teressy}} {{EO SpisRzeczy|Anioł morski|{{tab}}–{{tab}}morski,}} {{EO SpisRzeczy|Anisodon}} {{EO SpisRzeczy|Anisson Duperron}} {{EO SpisRzeczy|Anisson (Jan)|{{tab}}–{{tab}}(Jan).}} {{EO SpisRzeczy|Anisson-Duperron (Stefan)|{{tab}}–{{tab}}(Stefan)}} {{EO SpisRzeczy|Anisson-Duperron (Alexander)|{{tab}}–{{tab}}(Alexander)|896}} {{EO SpisRzeczy|Aniwa}} {{EO SpisRzeczy|Aniwersant}} {{EO SpisRzeczy|Aniwersarz}} {{EO SpisRzeczy|Anizocykl}} {{EO SpisRzeczy|Anjon}} {{EO SpisRzeczy|Anjon (Franciszek ks.)|{{tab}}–{{tab}}(Franciszek ks.).|896}} {{EO SpisRzeczy|Ankarek}} {{EO SpisRzeczy|Ankarström}} {{EO SpisRzeczy|Ankeryt}} {{EO SpisRzeczy|Ankiewicz (Marcin X.)}} {{EO SpisRzeczy|Ankiewicz (Julijan)|{{tab}}–{{tab}}(Julijan)}} {{EO SpisRzeczy|Ankier|3=898}} {{EO SpisRzeczy|Ankona}} {{EO SpisRzeczy|Ankry}} {{EO SpisRzeczy|Ankudinow|3=899}} {{EO SpisRzeczy|Ankudowicz|3=900}} {{EO SpisRzeczy|Ankus Marcyjusz}} {{EO SpisRzeczy|Ankwiczowie}} {{EO SpisRzeczy|Ankwicz}} {{EO SpisRzeczy|Ankwicz (Stanisław)|{{tab}}–{{tab}}(Stanisław).}} {{EO SpisRzeczy|Ankwicz (Józef)|{{tab}}–{{tab}}(Józef)|991}} {{EO SpisRzeczy|Ankwicz (Andrzéj)|{{tab}}–{{tab}}(Andrzéj).}} {{EO SpisRzeczy|Ankylosis|3=902}} {{EO SpisRzeczy|Anna żona Elkana|3=903}} {{EO SpisRzeczy|Anna żona Tobijasza|{{tab}}–{{tab}}–{{tab}}Tobijasza.}} {{EO SpisRzeczy|Anna córka Fanuela|{{tab}}–{{tab}}córka Fanuela.}} {{EO SpisRzeczy|Anna (święta)|{{tab}}–{{tab}}(święta).}} {{EO SpisRzeczy|Anna Perenna|{{tab}}–{{tab}}}Perenna.}} {{EO SpisRzeczy|Anna Austryjaczka|{{tab}}–{{tab}}Austryjaczka.|904}} {{EO SpisRzeczy|Anna Bretońska|{{tab}}–{{tab}}Bretońska.}} {{EO SpisRzeczy|Anna Boleyn|{{tab}}–{{tab}}Boleyn.|905}} {{EO SpisRzeczy|Anna Komnena|{{tab}}–{{tab}}Komnena.}} {{EO SpisRzeczy|Anna Stuart|{{tab}}–{{tab}}Stuart.}} {{EO SpisRzeczy|Anna c. Przemysława|{{tab}}–{{tab}}c. Przemysława.}} {{EO SpisRzeczy|Anna c. Bolesława Łys.|{{tab}}–{{tab}}c. Bolesława Łys.|906}} {{EO SpisRzeczy|Anna c. Bolesława Poboż.|{{tab}}–{{tab}}–{{tab}}Poboż.}} {{EO SpisRzeczy|Anna c. Przemysława III|{{tab}}–{{tab}}c. Przemysława III.}} {{EO SpisRzeczy|Anna c. Henryka II|{{tab}}–{{tab}}c. Henryka II.}} {{EO SpisRzeczy|Anna c. Wacława|{{tab}}–{{tab}}c. Wacława}} {{EO SpisRzeczy|Anna c. Kiejstuta|{{tab}}–{{tab}}c. Kiejstuta.}} {{EO SpisRzeczy|Anna c. Aldona|{{tab}}–{{tab}}Aldona.}} {{EO SpisRzeczy|Anna c. Kazimierza W.|{{tab}}–{{tab}}c. Kazimierza W.}} {{EO SpisRzeczy|Anna ks. mazowiecka|{{tab}}–{{tab}}ks. mazowiecka.}} {{EO SpisRzeczy|Anna Cyllejska|{{tab}}–{{tab}}Cyllejska.|907}} {{EO SpisRzeczy|Anna Witoldowa|{{tab}}–{{tab}}Witoldowa.|908}} {{EO SpisRzeczy|Anna ż. Świdrygiełły|{{tab}}–{{tab}}ż. Świdrygiełły.|909}} {{EO SpisRzeczy|Anna Konradówna|{{tab}}–{{tab}}Konradówna.}} {{EO SpisRzeczy|Anna ks. mazowiecka|{{tab}}–{{tab}}ks. mazowiecka.|910}} {{EO SpisRzeczy|Anna c. Kazimierza Jag.|{{tab}}–{{tab}}c. Kazimierza Jag.}} {{EO SpisRzeczy|Anna c. Mikołaja Radziw.|{{tab}}–{{tab}}c. Mikołaja Radziw.}} {{EO SpisRzeczy|Anna c. Konrada II|{{tab}}–{{tab}}c. Konrada II.|912}} {{EO SpisRzeczy|Anna de Foix|{{tab}}–{{tab}}de Foix.}} {{EO SpisRzeczy|Anna c. Władysława Jag.|{{tab}}–{{tab}}c. Władysława Jag.}} {{EO SpisRzeczy|Anna c. Zygmunta Star.|{{tab}}–{{tab}}c. Zygmunta Star.|913}} {{EO SpisRzeczy|Anna Rakuska|{{tab}}–{{tab}}Rakuska.}} {{EO SpisRzeczy|Anna Jagiellońka|{{tab}}–{{tab}}Jagiellońka.}} {{EO SpisRzeczy|Anna Rakuska ż. Zyg. III|{{tab}}–{{tab}}Rakuska ż. Zyg. III.|916}} {{EO SpisRzeczy|Anna król. szwecka|{{tab}}–{{tab}}król szwecka.|918}} {{EO SpisRzeczy|Anna Katarzyna|{{tab}}–{{tab}}Katarzyna.|919}} {{EO SpisRzeczy|Anna Iwanowna|{{tab}}–{{tab}}Iwanowna.|921}} {{EO SpisRzeczy|Anna Piotrówna|{{tab}}–{{tab}}Piotrówna.|922}} {{EO SpisRzeczy|Anna Leopoldówna|{{tab}}–{{tab}}Leopoldówna.}} {{EO SpisRzeczy|Anna Krakowianka|{{tab}}–{{tab}}Krakowianka.}} {{EO SpisRzeczy|Anna moneta śrebrna|{{tab}}–{{tab}}moneta śrebrna.}} {{EO SpisRzeczy|Annaberg}} {{EO SpisRzeczy|Annales|3=923}} {{EO SpisRzeczy|Annalista}} {{EO SpisRzeczy|Annalista Franciszkan|{{tab}}–{{tab}}Franciszkan.}} {{EO SpisRzeczy|Annalista krakowski|{{tab}}–{{tab}}krakowski.}} {{EO SpisRzeczy|Annalista gnieźnieński|{{tab}}–{{tab}}gnieźnieński.}} {{EO SpisRzeczy|Annalista polski|{{tab}}–{{tab}}polski.}} {{EO SpisRzeczy|Annalista kujawski|{{tab}}–{{tab}}kujawski.}} {{EO SpisRzeczy|Annalista sandomierski|{{tab}}–{{tab}}sandomierski.}} {{EO SpisRzeczy|Anały}} {{EO SpisRzeczy|Anapolis}} {{EO SpisRzeczy|Annasz}} {{EO SpisRzeczy|Annaty|3=924}} {{EO SpisRzeczy|Annécy}} {{EO SpisRzeczy|Annelidy}} {{EO SpisRzeczy|Annex}} {{EO SpisRzeczy|Annexacyja}} {{EO SpisRzeczy|Annibal}} {{EO SpisRzeczy|Annibal de Srozze|{{tab}}–{{tab}}de Srozze.|927}} {{EO SpisRzeczy|Annibal di Capua|{{tab}}–{{tab}}di Capua.}} {{EO SpisRzeczy|Anniceris|3=930}} {{EO SpisRzeczy|Anniga|3=931}} {{EO SpisRzeczy|Annius Viterbiensis}} {{EO SpisRzeczy|Annoben}} {{EO SpisRzeczy|Annobinacyja}} {{EO SpisRzeczy|Annonay}} {{EO SpisRzeczy|Annopol}} {{EO SpisRzeczy|Annotacyja}} {{EO SpisRzeczy|Annuaty}} {{EO SpisRzeczy|Annulacyja}} {{EO SpisRzeczy|Annulus piscatoris}} {{EO SpisRzeczy|Annuncyjady}} {{EO SpisRzeczy|Annus carentiae|3=933}} {{EO SpisRzeczy|Annus claustralis|{{tab}}–{{tab}}claustralis.}} {{EO SpisRzeczy|Annus decreterius|{{tab}}–{{tab}}decreterius.}} {{EO SpisRzeczy|Annus deservitus|{{tab}}–{{tab}}deservitus.|934}} {{EO SpisRzeczy|Annus discretionis|{{tab}}–{{tab}}discretionis.}} {{EO SpisRzeczy|Annus gratiae|{{tab}}–{{tab}}gratiae.}} {{EO SpisRzeczy|Anny św. bractwo w Pol.|{{tab}}–{{tab}}Anny św. bractwo w Pol.}} {{EO SpisRzeczy|Anoda|3=935}} {{EO SpisRzeczy|Anodonta}} {{EO SpisRzeczy|Anodyn}} {{EO SpisRzeczy|Anomalija}} {{EO SpisRzeczy|Anomalistyczny rok|3=936}} {{EO SpisRzeczy|Anomejczycy}} {{EO SpisRzeczy|Anonim}} {{EO SpisRzeczy|Anonim Dzirżwa|{{tab}}–{{tab}}Dzirżwa.}} {{EO SpisRzeczy|Anonim szląski|{{tab}}–{{tab}}szląski.}} {{EO SpisRzeczy|Annus Archidyjakon gnieźnieński|{{tab}}–{{tab}}Archidyjakon gnieźnieński.|937}} {{EO SpisRzeczy|Anons}} <section end="spis"/><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> pz24wnjz6itoi3zrl461xn6yg86vwsk Strona:PL JI Kraszewski Kopciuszek.djvu/359 100 1076959 3149351 3130204 2022-08-11T16:42:47Z Anwar2 10102 /* Uwierzytelniona */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="4" user="Anwar2" />{{c|59}}</noinclude>że pan kochany pojmiesz odmowę; na miejscu jego tak samo bym uczynił, w mojéj będąc skórze tak byś zrobił jak ja. Chcę być winien wszystko sobie, pracy własnéj, choćby dla tego żebym wyprobował czy mam siły, czy potrafię pracować. Z głodu nie umrę... mogę czekać śmiało.<br> {{tab}}Narębski milcząc ścisnął dłoń sobie podaną, zarumienił się trochę, ruszył z lekka ramionami, kilka razy usta otwierał i zdawał mocno zmięszany tem co chciał wyrzec a niemógł. W ostatku zebrał się na odwagę jak wszyscy słabi z impetem przyskakując do Teosia, i szybko wołając.<br> {{tab}}— Na co to dłużéj taić? otwarcie mówmy... ty kochasz Manię?<br> {{tab}}Muszyński zarumienił się, zmięszał, cofnął, zagryzł usta, ale opamiętawszy prędko, odparł.<br> {{tab}}— Do czego to pytanie?<br> {{tab}}— O! wierz mi, nie z próżnéj ciekawości — zawołał Narębski, któremu usta drżały, ja potrzebuję wiedziéć o tém.<br> {{tab}}— Słuchaj mnie pan więc... rzekł powoli<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> 9c0rt6r65ok2z0qsfegnyk1hfk9opep Strona:PL JI Kraszewski Kopciuszek.djvu/360 100 1076960 3149352 3130205 2022-08-11T16:43:57Z Anwar2 10102 /* Uwierzytelniona */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="4" user="Anwar2" />{{c|60}}</noinclude>przychodząc do siebie Muszyński — ja sam nie wiem czy ją kocham, bo samego siebie o to spytać nie śmiałem. Serce mi bije... czuje że mógłbym ją kochać, że puściwszy cugle sercu kochałbym ją do szału... ale znam {{korekta|popołożenie|położenie}} moje i obowiązki, nie odważyłem się nigdy okazać jéj że miłość ta w sercu mojem jednem wejrzeniem zasianą została i rozbujała na jasny kwiat, którego ludzkie nie zobaczy oko; nie sądź pan, błagam cię, ażebym egoista występny dla woni i blasku tego kwiecia zaparł się powinności moich, chciał jéj los zagrodzić i ją poświęcić myślał dla siebie... Ona warta innego szczęścia, innéj doli niż ta która dla mnie jest zgotowana, ona je znajdzie... jabym się sobą brzydził, gdybym śmiał miéć nadzieję... kocham ją miłością ojca, brata, opiekuna... ale wiem że niemogę marzyć o przyszłości...<br> {{tab}}— Dla czego? zawołał popędliwie Feliks — dlatego żeś ubogi? Byłżebyś dla drugich tego przekonania, że koniecznie muszą miéć zapewnione jutro, którego nikt wszakże nie-<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> i37hfy9tddee7ehyswywb3rk4sr3iwk Strona:Maria Steczkowska - Obrazki z podróży do Tatrów i Pienin.djvu/79 100 1078262 3149546 3143068 2022-08-11T21:27:34Z Alenutka 11363 /* Skorygowana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="3" user="Alenutka" /></noinclude>pobożny, prosty, złączony z poważną organów harmoniją, daleko silniéj do duszy przemawia, niż owe uczone śpiewy i huczna muzyka, jakie słyszymy po kościołach naszych. Śpiew ludu jest serca odgłosem, chwała boża jedynym celem jego; tamten ma zawsze w sobie coś teatralnego, wywołuje pochwałę lub naganę artystów, budzi krytykę wykonanego dzieła; ku sobie więc nie ku Bogu zwraca myśli i uwagę słuchacza, znającego się na muzyce, innych w nabożeństwie tylko rozrywa.<br> {{tab}}Szanowny Pasterz nie tylko z kazalnicy wpływa zbawiennie na parafian swoich, ale nie mniéj korzystnie działa na nich w codzienném przestawaniu z nimi. Wyższe wykształcenie naukowe, wesoły i miły humor, szacunek, jaki sobie umiał zjednać powszechnie, nie przeszkadzają mu bynajmniéj, iż obcuje najchętniéj z poruczonym swéj pieczy ludem, z którym w prawdziwie patryarchalnych zostaje stósunkach. Zna doskonale każdego ze swoich parafian; ich kłopoty, zmartwienia, rodzinne stosunki, znane mu najdokładniéj. Posiada zupełne ich zaufanie; słowa jego są dla nich wyrokiem; bez jego rady i przyzwolenia nie skojarzy się żadne małżeństwo; a jeżeli gdzie zaszło jakie zwaśnienie, za jego nastawaniem spory się godzą. W każdéj potrzebie spieszą do ks. Proboszcza po radę, z tém zaufaniem, śmiałością i uszanowaniem, z jakiém dzieci przystępują do ojca. Nawet i bez żadnego interesu przychodzą na plebaniją często tylko na pogadankę.<br> {{tab}}Ks. Proboszcz odwiedza także ubogie ich chatki, a te rozmowy są dla nich z wielką korzyścią, bo tym sposobem z łatwością nabywają różnych użytecznych wiadomości, o czém przekonać się można przy bliższém zetknięciu się z tutejszym ludem. W jednéj z naszych wycieczek w góry, nocując w szałasie, byliśmy prawdziwie zdumieni dobrém pojęciem obrotu ziemi, planet, słowem całéj gwiaździstego nieba budowy, jakie miał<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> qkc8gys3aodhhvjeizqnri54mshqmll Strona:Maria Steczkowska - Obrazki z podróży do Tatrów i Pienin.djvu/80 100 1078264 3149547 3133376 2022-08-11T21:32:46Z Alenutka 11363 /* Skorygowana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="3" user="Alenutka" /></noinclude>nasz przewodnik, prosty góral. Pytamy go, skąd wie o tém wszystkiém? „O my to ta z ks. Proboszczem nieraz do północy o tych gwiazdach radzimy“ odpowiedział. Nie są im obce krajowe, a nawet europejskie stosunki o ile zrozumieć je mogą; znają powody toczących się wojen, nazwiska monarchów, znakomitszych wodzów, ministrów i dygnitarzy szczególniéj krajowych. Miły to i pocieszający widok jak w czasie sejmu galicyjskiego górale zebrani w niedzielę przed kościołem, czytają z największém zajęciem protokóły sejmowe, ciekawi obrotu spraw krajowych i głosu posłów, których znają nie tylko z nazwiska ale nieraz ze sposobu myślenia.<br> {{tab}}Ks. Stolarczyk przywiązany szczerze do tego ludu, od niego nawzajem jest kochany. Nie wspomną o nim bez pochwał płynących z wdzięcznego serca, bo górale pochlebstwa nie znają. „Takiego księdza jak nasz, to nigdzie niema; on jak spojrzy na człowieka, to zaraz zgadnie, co myśli; przed nim zmyślić nie można“ i&nbsp;t.&nbsp;p. W czasie wyboru posła na sejm, odbywającego się przed kilku laty w Nowymtargu, wdzięczni Zakopianie oddawali publiczne pochwały swemu czcigodnemu Pasterzowi. Gdy przed dwoma laty Ks. Stolarczyk odbywał pielgrzymkę do Ziemi świętéj,<ref>W podróży téj blisko cztery miesiące trwającéj, ks. Stolarczyk był w Aleksandryi, Kairze i na szczycie najwyższéj piramidy Cheops; a przepłynąwszy kanał suezki, zwiedził najdokładniéj wszystkie miejsca uświęcone tradycyją biblijną w Palestynie, jako to: Jerozolimę, Betleem, Nazaret, górę Tabor, Liban, Karmel, Damaszek i w.&nbsp;i., a w powrocie Konstantynopol i Rzym.</ref> ksiądz zastępujący go przez ten czas, ledwie nie codzień odprawiał mszę św. zamówioną przez parafijan na intencyją swego proboszcza. Dzieci przy wieczornym pacierzu odmawiały zawsze modlitwę o szczęśliwy jego powrót.<br><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> jzt1bip68r7gk24r9rzp8x8s8dxpyxt Strona:Maria Steczkowska - Obrazki z podróży do Tatrów i Pienin.djvu/81 100 1078265 3149548 3133377 2022-08-11T21:33:26Z Alenutka 11363 /* Skorygowana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="3" user="Alenutka" /></noinclude>{{tab}}Tym obrazem kończę opis Podhalan, nad którym może za nadto się rozszerzyłam; powinna mię jednak usprawiedliwić chęć obznajomienia z ludem godnym zaiste bliższéj uwagi, zwłaszcza że zwiedzając Tatry, w ciągłéj będziemy z nim styczności.<br> <br> {{vvv}} <br><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> rot6rr26hc654f43krhhhye1dkdmg7m Strona:Maria Steczkowska - Obrazki z podróży do Tatrów i Pienin.djvu/82 100 1078448 3149549 3133746 2022-08-11T21:35:33Z Alenutka 11363 /* Skorygowana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="3" user="Alenutka" /><br><br><br></noinclude>{{c|'''Pobyt w Zakopaném.'''|w=120%}} {{---|40|przed=1.5em|po=1.5em}} {{f|lewy=auto|prawy=0em|w=90%| <poem>Gdzie miło tam człowiek i rad się przysiędzie, A dobrze, jak mówią, z dobremi jest wszędzie.</poem> {{f|''W. P.''|align=right|prawy=3em}} |table|po=1.5em}} {{tab}}Każdemu kto wybiera się na zwiedzenie Tatrów, życzę zamieszkać, chociaż parę tygodni w Zakopaném i stąd dopiero o ile sprzyjać będzie pogoda, odbywać wycieczki. Na całém Podhalu nie znajdzie piękniejszego, zdrowszego, dogodniejszego miejsca na mieszkanie: czyto dla chorych przybywających na żentycę, czy dla zdrowych szukających jedynie rozrywki i świeżego powietrza, a chcących zarazem poznać Tatry. Przemawia za Zakopaném, bliskość miejsc godnych zwiedzenia, jakoto: Kondratowéj, Czerwonego Wierchu, Kalatówki, stawów Gąsienicowych, doliny Kościeliskiéj, Mało-Łąki i&nbsp;t.&nbsp;d. Do wielu z tych miejsc byłoby jeszcze bliżéj z Kuźnic, ale mieszkanie tam jest bardzo smutne, głównie z tego powodu, że jako głębiéj w górach położone, daleko częściéj bywają nawiedzane deszczem, niż wieś Zakopane. Wreszcie nieustanny stukot młotów, warczenie kół, huk wody, brzęk żelaza, słowem cały ten hałas fabryczny, wcale nie jest przyjemny.<br> {{tab}}Chcącym odbywać kuracyję żentyczną, radzę przyjeżdżać wcześnie, t.&nbsp;j. jeżeli wiosna ciepła, w połowie<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> 2bh85jcxu37xbwofchkgxfsf8trqma9 Strona:Maria Steczkowska - Obrazki z podróży do Tatrów i Pienin.djvu/83 100 1078449 3149550 3133748 2022-08-11T21:39:26Z Alenutka 11363 /* Skorygowana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="3" user="Alenutka" /></noinclude>Czerwca, a najpóźniéj w końcu tego miesiąca lub na początku Lipca; w tym bowiem czasie żentycy bywa najwięcéj i najlepsza; dobrzeby téż było uprzedzić żydów, którzy zjeżdżają się jak najwcześniéj, bo mieszkania i żentyca tańsze. Późniéj, gdy się zjedzie więcéj osób i żentycy na szałasach zabraknie, zdarza się że juhasy dolewają pokryjomu wody. Zresztą, około połowy Sierpnia, już zazwyczaj spędzają owce do domu; chcąc zatém odbyć paromiesięczną kuracyję, trzeba ją rozpocząć zawczasu.<br> {{tab}}Nie tylko dla używających żentycy, ale dla wszystkich wybierających się na dłuższy pobyt w Zakopaném, z zamiarem zwiedzania gór, najstósowniejszą porą jest druga połowa Czerwca, do połowy Lipca, gdyż wtedy właśnie roślinność jest tutaj w pełnym rozkwicie, łąki i polany w najstrojniejsze przybrane szaty, ożywione ludźmi i bydłem; po dolinach wśród dzikich gór brzmią wesołe śpiewki i hukanie juhasów, życie pasterskie rozwija się na łonie Tatrów z całym wdziękiem i poezyją sielanki, wreszcie dzień właśnie najdłuższy, sprzyja dalszym wycieczkom.<br> {{tab}}Jak już wspomniałam, chaty Zakopian są w ogólności obszerne, pięknie zbudowane, bardzo więc łatwo o mieszkanie, zwłaszcza że w ostatnich kilku latach, stanęło tutaj bardzo wiele porządnych domów. Nie znajdziemy tu wprawdzie tych wygód jakie mieć można podróżując w Alpach, ale w izbie schludnéj, wesołéj, często z najpiękniejszym na góry widokiem, wśród poczciwego ludu, któryby wszystko z pod serca wydobył byle tylko nam dogodzić, łatwo zapomnieć o zagranicznych wygódkach. Izba, obok któréj jest czasem komora mogąca służyć za śpiżarnię, wraz z posługą, którą najczęściéj podejmuje ochotnie sama gaździna lub jéj dzieci, kosztuje miesięcznie 8—10 złr. Mieszkanie składające się z dwóch izb, płaci się naturalnie drożéj.<br><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> mvvkue4q2ags41jducc33p8567e2j41 Strona:Maria Steczkowska - Obrazki z podróży do Tatrów i Pienin.djvu/84 100 1078450 3149553 3133751 2022-08-11T21:43:30Z Alenutka 11363 /* Skorygowana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="3" user="Alenutka" /></noinclude>{{tab}}Kto nie chce przestać na posłaniu ze słomy owsianéj, ten powinien przywieźć z sobą pościel, gdyż jak się łatwo domyślić, nie dostanie tu gościnnych łóżek. Trzeba także zaopatrzyć się w cieplejsze ubranie, bo bywają tutaj dni słotne i zimne jak u nas w późnéj jesieni.<br> {{tab}}Co do żywności, nie trzeba się lękać że będziemy zmuszeni żyć po góralsku owsianemi plackami, bo i o inne artykuły nie tak tu trudno. Jużto leguminy, kawę, cukier, herbatę i tym podobne zapasy, trzeba przywieźć z domu, bo jakkolwiek tego wszystkiego dostanie w Nowymtargu, a nawet w Zakopaném u żyda w sklepie, jednakże po znacznie wyższych cenach. Szczególniéj dobry zapas herbaty jest tutaj niezbędnym, gdyż ten rozgrzewający napój, do którego przywykliśmy w mieście, bardzo się przyda tak na wycieczkach, jak i w czasie chłodnych zazwyczaj wieczorów. Mięsa dostanie dwa lub trzy razy na tydzień w karczmie u żydów trudniących się rzezią. Czasem także góral z Poronina przynosi baraninę lub cielęcinę. O drób dosyć trudno, bo wykupują go żydzi zjeżdżający się coraz liczniéj na żentycę. Bułki białe i smaczne piecze prawie codziennie żydówka ze sklepu. Chléb nie bywa dobry i daleko lepiéj kupować go w Nowymtargu.<br> {{tab}}Goście bawiący w Zakopanem utrzymują zwykle posłańca, który trzy lub cztery razy w tydzień idzie do ''Miasta'' (Nowegotargu) po sprawunkach. Kupuje on chléb, bułki, mięso, włoszczyznę, drożdże, wino i&nbsp;t.&nbsp;p. Każdy płaci mu za drogę 10 cent. mniéj więcéj, a biedny góral byle zebrał 50 cent., biegnie ochoczo trzy mile i tegosamego dnia powraca, roznosząc sprawunki po domach. Taka poczta jest bardzo dogodna, a ''Kuba'', który już od kilku lat pełni wesoło urząd ''poczciarza'', nigdy nie zawiódł zaufania i nie przeniewierzył się w niczém.<br><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> dslzkn67ix8h6csu5s3ynzlu20gthom Strona:Maria Steczkowska - Obrazki z podróży do Tatrów i Pienin.djvu/85 100 1078454 3149555 3133767 2022-08-11T21:47:05Z Alenutka 11363 /* Skorygowana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="3" user="Alenutka" /></noinclude>{{tab}}O masło w samém Zakopaném dosyć trudno, bo tu nie wiele go robią; ale poznawszy się z gaździnami, można dostać wybornego masła ze wsi poblizkich, jak z Cichego lub Dzianisza i to daleko taniéj niż w Krakowie. Mleko tu wyborne, tak kwaśne jak słodkie; o to ostatnie jednak nie tak łatwo, gdyż jak mówiłam poprzednio, bardzo mało bydła trzymają przy domach, ale wysyłają na paszę w góry. Do bliższych szałasów posyłają konno po mleko z ''obońkami''<ref>Są to płaskie naczynia drewniane mające dwa dna, podobne do tych, w jakich olej na sprzedaż do nas przynoszą. Po parze takich oboniek zawieszają na koniu.</ref>. Na gorąco jednak trudno utrzymać mleko słodkie; to téż najczęściéj przywożą już zsiadłe które ma tę szczególną własność, że nawet w cieple nie podbiega serwatką. Mleka słodkiego nigdy nie zbierają, nie znają nawet śmietanki, nie umieją jéj zbierać; albo będzie tak gęsta, że się zaraz zwarzy, albo téż nie wiele się różni od mleka. Ale i o bardzo dobrą śmietankę wystarać się można, chociaż przy tak wyborném mleku łatwo się bez niéj obejść, lub zbierać ją sobie kupując mleko prosto od krowy. Aromatyczna i obfita pasza, jaką bydło znajduje w górach i na wyrębiskach, nadaję mleku ów smak wyborny, zapach i gęstość, jakiéj nie ma nigdy mleko od naszych krów, choćby najlepiéj karmionych.<br> {{tab}}Dodajmy teraz mnóstwo grzybów, poziomek, malin, często i pstrągów, z któremi się proszą kobiety, dziewczęta i dzieci, a przyznać musimy, że kto nie jest wymagającym i do wykwintów przywykłym, nie dozna głodu w Zakopaném.<br> {{tab}}Dla mężczyzn nie umiejących prowadzić gospodarstwa i nie znających się na kuchni, dłuższy pobyt tutaj dosyć był niedogodnym, bo góralki prócz bryi i ziemniaków nic ugotować nie umieją. Od paru lat atoli,<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> o6f4m4kf5cvl200ej5zl8pnfpr2t1yx Strona:Maria Steczkowska - Obrazki z podróży do Tatrów i Pienin.djvu/86 100 1078455 3149559 3133768 2022-08-11T21:50:46Z Alenutka 11363 /* Skorygowana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="3" user="Alenutka" /></noinclude>bywa tu przez lato restauracyja, o któréj wprawdzie nic powiedzieć nie umiem, sądzę jednak że znany z przysłowia najlepszy kucharz głód, lub przynajmniéj pomocnik jego, dobry apetyt, przyprawi smacznie każdą potrawę.<br> {{tab}}Jeżeli gdzie, to tutaj wobec téj przyrody tak majestatycznéj, tak cudnie pięknéj, która poi duszę niewymowną rozkoszą, w pośród ludu który tak lichą żywi się strawą, powinnyby zamilknąć owe wymagania, owa wybredność tak niezgadzająca się z rozsądkiem, że nie powiem, poniżająca człowieka, istotę duchową, która powinna mieć na pierwszym względzie, zaspokojenie potrzeb szlachetniejszéj połowy swojéj, nie zaś dogadzanie zachceniom drugiéj, będącéj jedynie mieszkaniem, sługą owego boskiego tchnienia. Prawda, że o głodzie trudno podziwiać nawet takie cuda, jakie tutaj nas otaczają, a powietrze i woda górska wielki budzą apetyt; ale czyż koniecznie z potrzeby robić zbytek? Kto uważa, że nie potrafi się obejść bez przysmaczków, że bez téj przyprawy góry i ich widoki nie potrafią go zająć i nasycić, niech nie wyjeżdża z miasta i niech zostawi Tatry tym, którzy o kawałku chleba z owczym serem i szklance mleka lub żentycy, gotowi całodzienne odbywać wycieczki, wracając z nich odświeżeni na duchu, przejęci uczuciem uwielbienia i wdzięczności dla Stwórcy wszechświata, z większym zapałem do cnoty, z gorętszą dla bliźnich miłością.<br> {{tab}}Mówiąc o mieszkaniu i gospodarstwie przez czas pobytu w Zakopaném, nie mogę pominąć zarzutu jaki spotyka nieraz tutejszych górali, t.&nbsp;j. łakomstwa i chciwości. Ta wada powinnaby się pokazać właśnie w takich stósunkach, jakie miewaliśmy z góralami, bawiąc po parę miesięcy w Zakopaném. Tymczasem mogę sumiennie powiedzieć, że bardzo rzadko zdarzyło nam się napotkać brzydkich łakomców, tak że możnaby ich policzyć do wyjątków, a przeciwnie zadziwiała nas nieraz<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> 7gltfmha4ldxhlllbif333g7b1u10b9 Strona:Maria Steczkowska - Obrazki z podróży do Tatrów i Pienin.djvu/87 100 1078456 3149560 3133769 2022-08-11T21:53:43Z Alenutka 11363 /* Skorygowana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="3" user="Alenutka" /></noinclude>bezinteresowność tych poczciwych ludzi. Nie przeczę że zwłaszcza pomiędzy bogatszemi są chciwi bez miary, skąpcy i spekulanci, trochę przecież uczciwsi i sumienniejsi niż wśród cywilizowanego świata; ale żeby ta wada miała być ogólną i tak rażącą jak twierdzą niektórzy, tego nigdy nie przyznam.<br> {{tab}}Do obudzenia chciwości w góralach, przyczyniają się po części goście coraz liczniéj nawiedzający Zakopane; jedni przez źle zrozumianą hojność, dziwią się głośno taniości, inni znowu przez zbyteczną oszczędność i wyrachowanie, chcą wszystkiego dostać za pół darmo. W każdym razie miejmy to na uwadze, że Zakopianie pomimo pozornie dobrego bytu, powiększéj części są biedni; te parę letnich miesięcy w których goście przyjeżdżają, to prawdziwe dla nich żniwo, można im więc darować jeżeli czasem chcą skorzystać choćby trochę zanadto, żeby się poratować w biedzie; lubo i w tym względzie dziwił mię nieraz ich rozsądek i wyrozumienie. W ostatnich latach bywały w Zakopaném różne znakomite osoby, które naturalnie z własnéj chęci, płaciły wszystko w dwójnasób. Górale rozumieli to dobrze że nie każdy może tak płacić jak książę lub biskup i błogosławiąc ich hojność, nie podnosili bynajmniéj ceny mieszkań lub nabiału. Na dowód bezinteresowności a zarazem rzadkiéj poczciwości i prawości górali, niech mi wolno będzie przytoczyć tutaj jedno tylko zdarzenie.<br> {{tab}}Za pierwszą naszą bytnością w Tatrach, będąc w Kościelisku, zaraz na wstępie do téj doliny, spotkaliśmy chłopaka, który podjął się zaprowadzić nas do ''Pisanéj''. Był to jeden z juchasów mających szałasy w dolinie. Deszcz zrazu drobny, tak że nie zważaliśmy nawet na niego, gdyśmy powracali od Pisanéj, zamienił się w ulewę. Nasz przewodnik rozłączył się z nami i poszedł na swoję polanę po żentycę i serki, które<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> pakawsymijpsdzp59jlni3bll291k8o Strona:Maria Steczkowska - Obrazki z podróży do Tatrów i Pienin.djvu/88 100 1078458 3149563 3133774 2022-08-11T22:01:49Z Alenutka 11363 /* Skorygowana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="3" user="Alenutka" /></noinclude>miał nam przynieść do karczmy. My zaś nie mając się gdzie schronić, brnęliśmy po kostki w wodzie i błocie przemokli do nitki, ale pomimo to dobréj myśli, szczęśliwi, że nam się przynajmniéj udało dojść bez deszczu do źródła Dunajca i powziąść jakie takie wyobrażenie o czarownéj Kościeliskiéj {{Korekta|dolinie,|dolinie.}}<br> {{tab}}Skoro stanęliśmy w karczmie, deszcz nacichł i nasz furman naglił, aby się nie ociągać, ale co prędzéj ruszać w drogę. Żal nam było żentycy, a więcéj jeszcze chłopaka, który nic nie dostał za swoje przewodnictwo; ale nie było rady, należało korzystać z szczęśliwéj chwili. Zostawiliśmy wprawdzie dla Jędrka kilkanaście groszy u karczmarza, prostego górala; ale ten człowiek tak nam się jakoś nie podobał, iż byliśmy prawie pewni, że albo nic nie da chłopcu, albo się przynajmniéj z nim podzieli. Wybierając się w Tatry we dwa lata potém, wspominaliśmy często Jędrka, ale nie mieliśmy nawet nadziei dopytania się o niego, gdyż nie wiedzieliśmy, ani jak się nazywał, ani z którego był szałasu. Tymczasem traf szczęśliwy wszystko ułatwił.<br> {{tab}}Będąc w Kościelisku, wstąpiliśmy na mleko do jednego z szałasów; wtém, gdy zajadając smaczno, rozmawiamy z Bacą, zbliża się do nas młody juhas; z kilku słów jego pokazało się, że nas zna. I my poznaliśmy w nim naszego Jędrka, i z niemałém zadziwieniem dowiedzieliśmy się, że karczmarz nie skrzywdził go ani na szeląg. Zawstydziłam się prawdziwie naszego niedowierzania i nie wiedziałam, co więcéj podziwiać, czy sumienność karczmarza, czy téż rzadką poczciwość juhasa, któremu nadarzała się wyborna sposobność wyłudzenia od nas kilku groszy, a jednak nie korzystał z niéj i prawdę nad zysk przełożył. Jakżeto trudno o podobną sumienność u nas, gdzie często cywilizacyja zależy jedynie na zręczném wyzyskiwaniu drugich.<br><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> pyyctijuqw8jkkc277m3t52s3wpeli7 Strona:PL Encyklopedyja powszechna 1860 T1.djvu/821 100 1083439 3149583 3148130 2022-08-12T05:11:26Z Dzakuza21 10310 dr. proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Dzakuza21" /></noinclude><section begin="Angielska konstytucyja" />{{tab}}'''Angielska konstytucyja, ''' ob. ''Brytannija Wielka''.<section end="Angielska konstytucyja" /> <section begin="Angielska korona" />{{tab}}'''Angielska korona, ''' moneta srebrna, wynosząca około złotych dziewięciu groszy dwudziestu i pół.<section end="Angielska korona" /> — <section begin="Angielska tortura" />'''Angielska korona, ''' narzędzie tortury, ob. ''Tortura''.<section end="Angielska tortura" /> <section begin="Angielska literatura" />{{tab}}'''Angielska literatura.''' Naród angielski, jedna z głównych gałęzi wielkiego szczepu germańskiego, niezmiernie ważne zajmuje w dziejach stanowisko, nietylko pod względem zewnętrznego życia politycznego, lecz również swoim rozwojem duchowym i głównym jego wypadkiem, literaturą. Piśmiennictwo angielskie, najpiękniejsze kwiecie ludowego życia Anglików, należy do najbogatszych w historyi nowożytnej; jest ono zupełnie narodowem, bo wytrysło z najgłębszego wnętrza tego ludu, którego samo jest wyobrazicielem. Charakter główny literatury angielskiej jest wprawdzie germański, albowiem żywioł anglo-saxoński dość był silnym, by nie uledz pod względem języka i obyczajów wpływom wkroczenia Normandów, przecież stopniowe domieszanie lżejszej owej krwi francuzkiej charakterowi temu wiele ujęło z jego niezgrabnej sztywności; jako zaś właściwości pokoleń Celtów, Anglo-Saxonów, Duńczyków i Normandów zrosły się w Brytanii w pełną świetności narodowość, tak też i poetyczne tych pokoleń usposobienia zlały się w jednę główną literaturę angielskiej podstawę, w balladę, która siłą, naiwnością, a nadewszystko narodowym wyrazem, wiele ma podobieństwa z romansem hiszpańskim, która towarzyszy każdemu poetycznemu objawowi narodu, i która od czasu do czasu tylko niknie w obec pretensyjonalnego naśladowania wzorów starożytnych i zagranicznych, by później z tém większą znowu wybuchnąć siłą. Historyję literatury angielskiej podzielimy na Cztery okresy, z których pierwszy sięga od najdawniejszych czasów aż do początków XVI stulecia; drugi od początków XVI do połowy XVII wieku; trzeci od powrotu Stuartów na tron angielski aż do końca XVIII wieku; czwarty nakoniec od tej epoki aż do naszych czasów. — '''Okres pierwszy:''' Przed rozpoczęciem opowiadania naszego o literaturze Anglików, powiemy słów kilka o ich poezyi ludowej, której ślady pozostały w Wielkiej Brytanii po rozmaitych plemionach składowych narodu angielskiego. Pokolenia celtyckie, które wyszedłszy z Gallii, najpierwsze zaludniły Albion (po celtycku: nadbrzeża górzyste), długo przed zdobyciem kraju przez Rzymian, wyparte były przez przybyłych z lądu stałego Cymbrów częścią do Irlandyi, częścią do Szkocyi Północnej (Ajrowie i Celtowie czyli Galowie); z nich też utrzymał się język celtycki, którego głównemi prze-chowaczami byli bardowie (bardi, tarcza), coś nakszlałt druidów, pół piewcy, pół kapłani, którzy tworzyli między sobą cech odrębny, ustanowiony, jak niosło podanie, przez bajecznego Merlina. Szczątki ich pieśni przechowały się po-dziśdzień w pamięci ludu; ułamki z nich, pomnożone daloko późniejszemi pieśniami ludu irlandzkiego i własnym pomysłem, wydał w 1738 Szkot Macpherson, pod zmyślonym tytułem nowo odkrytych przez siebie pieśni barda celtyckiego Ossyjana, syna króla Fingala (przełożyli na język polski: Ignacy Krasicki, Konstanty Tymieniecki; pojedyńcze poemata Władysław Ostrowski, Ignacy Szydłowski i inni). Jeżeli trudno jest w tym Ossyjanie dokładnie oznaczyć, gdzie kończą się ostatnie zabytki dawnych bardów, a gdzie zaczyna autor nowożytny; niemniej on przeto niesłychanie ważném pozostanie zjawiskiem w literaturze swą elegiczną epiką, owym głębokim żalem za minioną przeszłością, ową potęgą uczucia i oręża, która z każdego niemal wiersza do nas przemawia. Prawdziwsze ballady i pieśni bardów celtyckich znajdujemy w zbiorze Walkera, pod tytułem: ''Historical memoirs of the Irish Bards'' i w panny Brooke: ''Reliques of Irish poetry'', z nich najcelniejszą jest ballada o polowaniu króla Fina: Laoi na sailge. Jednym z ostatnich i najulubieńszych poetów ludu celtyckiego był ciemny {{pp|Irland|czyk}}<section end="Angielska literatura" /><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> mmx6v3bc7618ri88rqoqk7wojzmrz4v Strona:PL Encyklopedyja powszechna 1860 T1.djvu/839 100 1083514 3149733 3148333 2022-08-12T06:25:35Z Dzakuza21 10310 dr. proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Dzakuza21" /></noinclude><section begin="Angielska sztuka" />{{pk|archi|tektonicznych}}; do najznakomitszych zaś tegoczesnych litografów angielskich należą: Roberts, Muller, Haghe, Nash, Clayton i Knight. Bliższe szczegóły o sztuce i historyi sztuki Angielskiej znajdzie czytelnik w następujących dziełach: Allan Cuningham, ''Lines of british painters, sculptors and architects'' (5 tomów; Londyn, 1829); ''Hamilton, The english school, a series of the most approved productions in painting and sculpture'' (Londyn, 1830); Passavant; ''Kunstreise durch England und Belgien'' (Frankfurt, 1833); Waagen, ''Kunstwerke und Kunstler in England'' (Berlin, 1838).{{EO autorinfo|''F. H. L.''}}<section end="Angielska sztuka" /> <section begin="Angielska Wschodnio-Indyjska Komp." />{{tab}}'''Angielska Wschodnio-Indyjska Kompanija,''' ob. ''Indyje Wschodnie''.<section end="Angielska Wschodnio-Indyjska Komp." /> <section begin="Angielska ziemia" />{{tab}}'''Angielska ziemia''' (terra angelica), toż samo co czerwień angielska (ob.)<section end="Angielska ziemia" /> <section begin="Angielski bank" />{{tab}}'''Angielski bank,''' ob. ''Bank''.<section end="Angielski bank" /> <section begin="Angielski błękit" />{{tab}}'''Angielski błękit,''' zwany inaczej fajansowym lub porcelanowym, którym barwią przez odciskanie, tkaniny bawełniane i jedwabne mające tło białe. W tym celu koperwas żelazny, zupełnie wolny od miedzi, rozpuszają w wodzie, a do roztworu dodają indygo, krochmalu i gummy, za pomocą wapna indygo staje się rozpuszczalnym i tém samém łączy się z włóknami tkaniny.<section end="Angielski błękit" /> <section begin="Angielski buldog" />{{tab}}'''Angielski buldog,''' ob. ''Pies''.<section end="Angielski buldog" /> <section begin="Angielski dług narodowy" />{{tab}}'''Angielski dług narodowy,''' ob. ''Brytannija Wielka''.<section end="Angielski dług narodowy" /> <section begin="Angielski handel" />{{tab}}'''Angielski handel,''' ob. ''Brytannija Wielka''.<section end="Angielski handel" /> <section begin="Angielski herb" />{{tab}}'''Angielski herb,''' ob. ''Brytannija Wielka''.<section end="Angielski herb" /> — <section begin="Angielski herb w Astronomii" />'''Angielski herb''' w Astronomii, nazwa konstellacyi Liry (ob.)<section end="Angielski herb w Astronomii" /> <section begin="Angielski język" />{{tab}}'''Angielski język''' zanim doszedł do dzisiejszego kwitnącego stanu, przez różne przechodził koleje, z których każda zachowała pewne wpływy na jego rozwój ostateczny. Przed wtargnięciem Rzymian używane były w Brytanii języki celtyckie (ob.): cymbryjski i gadelski, istniejące jeszcze po dziś dzień w większej części Walii i Irlandyi, jakoteż w górzystych okolicach szkockich. Rzymianie w Brytanii nie wyparli zupełnie tych języków, jak to uczynili w Gailii, tylko oczywiście zmniejszyli jego zakres samym już faktem zakładanych osad i wprowadzeniem języka łacińskiego do rozpraw sądowych; mnóstwo też wyrazów łacińskich z owej epoki przechowało się w żyjących dotąd narzeczach celtyckich. Kiedy później, od połowy piątego wieku, Germani z krajów nadbrzeżnych morza północnego wielkiemi massami przybywali do Brytannii i łącznie z osiadłemi już pod rządem Rzymian Niemcami, oddzielne tu gruntowali królestwa, mieszkańcy celtyccy nietylko zupełnie zostali ujarzmieni, ale nawet po wielkiej części wytępieni, lub przynajmniej wraz ze swym językiem wyparci dalej na zachód, tak iż pod koniec szóstego wieku mowa Anglosaxońska (ob.) w wyłączném była użyciu całej dzisiejszej Anglii, z wyjątkiem tylko stron południowo-zachodnich (Cornwallis i Devonshire), w czém jednocześnie wielce poparł Ją wprowadzony przez Augustyna (ob.) chrystyjanizm; jakkolwiek i teraz missyjonarze chrześcijańscy wraz z nową nauką, niejeden znowu wyraz łaciński dodali do języka Anglosaxonów. Za to zdobywcy mało tylko przyswoili sobie pierwiastków celtyckich; narzecze ich zostało językiem kościelnym, a nawet od końca ósmego stulecia, obok łacińskiego, językiem piśmiennym. Napady Duńczyków od 780 do 1016 roku i panowanie ich, mianowicie w północnej stronie Anglii, nie sprowadziły nowego języka, lecz tylko niektóre nowe wyrazy, do anglosaxońskich zresztą zbliżone. Po bitwie pod Hastings, w 1066 r., Normandowie zostali władzcami Anglii, i siłą miecza swoją mowę północno-francuzką podnieśli do godności języka dworu, szlachty i literatury; język anglosaxoński bowiem trwał wprawdzie w uściech ludu, lecz mało co używany był na piśmie (ob. Angielska literatura). Utwory literackie, pisane przed wojnami {{pp|ba|ronów}}<section end="Angielski język" /><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> atsvqnfgpz4sr7to9p64tor7yxuv577 Strona:PL Encyklopedyja powszechna 1860 T1.djvu/843 100 1083525 3149735 3148407 2022-08-12T06:29:09Z Dzakuza21 10310 dr. proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Dzakuza21" /></noinclude><section begin="Angielski wernix" />postępują podobnie jak poprzednio. Po pięciogodzinnej ogrzewaniu, flaszkę oziębiają, pozostawiają w spokojności na dni cztery lub pięć, poczem lakier przezroczysty zlewają ostrożnie do innego naczynia, a pozostałość mętną w szmacie wełnianej wyciskają i płyn szczelnie zamknięty przechowują. Chcąc użyć takiego lakieru, należy miedź, lub inny metal dany do powleczenia, jak najdoskonalej wypolerować, poczém ogrzewają go na blasze żelaznej do tego stopnia, aby zaledwie w ręku można go było utrzymać, następnie powlekają wernixem za pomocą pędzla. Dla otrzymania mocniejszego koloru, należy przedmiot dany kilkakrotnie lakierem powlekać, bacząc aby coraz mocniej był ogrzewanym.<section end="Angielski wernix" /> <section begin="Angielski wyżeł" />{{tab}}'''Angielski wyżeł,''' ob. ''Pies''.<section end="Angielski wyżeł" /> <section begin="Angielskie historyczne towarzystwo" />{{tab}}'''Angielskie historyczne towarzystwo,''' jedno z licznych towarzystw uczonych w Anglii, powstało w 1836 r. w celu zbierania i krytycznego wydawania starych kronik aź do czasów Henryka XIII, żywotów Świętych, rozpraw synodalnych, listów, buli papiezkich, traktatów z obcemi mocarstwami i różnyh najdawniejszych pomników literackich. Najpierwszym owocem prac tego towarzystwa było Stephensona wydanie Bedy: ''Historia ecclesiastica gentis Anglorum, ad fidem codicum manuscriptorum'' (Londyn, 1836).<section end="Angielskie historyczne towarzystwo" /> <section begin="Angielskie kolonije" />{{tab}}'''Angielskie kolonije,''' ob. ''Brytannija Wielka''.<section end="Angielskie kolonije" /> <section begin="Angielskie koronki" />{{tab}}'''Angielskie koronki,''' wyrób angielski, naśladujący koronki bruxelskie; ob. ''Koronki''.<section end="Angielskie koronki" /> <section begin="Angielskie monety" />{{tab}}'''Angielskie monety.''' Wszelkie rachunki w Królestwie Anglii, Szkocyi i Ir-landyi uskuteczniają się na funty sterlingi, 1 funt sterling (livre) dzieli się na 20 szylingów, szyling — 12 pensów, pens = 4 farthingi. Przyjmuje się w ogóle, że jeden funt szterling wart jest rs. 6 kop. 18,9 do rs. 6 kop. 33. Suweren (sovereing) jest monetą złotą, przedstawiającą funt sterling, dawniej w obiegu były tylko gwinee; 1 gwinea równała się 21 szylingom, co czyni 6 rs. 64 {{ułamek|4|5}} kop. do 6 rs. 61{{ułamek|3|5}} kop.; w interessach handlowych niektóre umowy uskuteczniają się jeszcze dzisiaj na gwinee. Monety srebrne w obiegu będące są: korony (''crowns'') po 5, i półkorony po 2½ szylinga, (korona = rs. 1 kop. 45,3) sztuki dwu, jedno i pół szylingowe, sztuki po 4 pensy, 3. 2, 1½ i 1 penny. Monety miedziane I penny, półpenny i farthingi.<section end="Angielskie monety" /> — <section begin="Angielskie miary długości" />'''Miary długości.''' Jednością miar długości jest Vard, który dzieli się na 3 stopy (foot), stopa na 12 cali (Inches), cal 10 linij (lines): yard równa się 914,35 milimetra, czyli 1,59 łokcia warszawskiego, i jest równy 3 stop, rossyjskim. Mila angielska prawna zawiera 5280 stóp ang.; mila angielska zwyczajna zawiera 5000 stóp ang.; mila morska ang. zawiera 6075,739 stóp ang.; 1 mila geograficzna równa się 4,6028 mili ang. prawnej, albo 4,8606 mili ang. zwycz., albo wynosi 4 mile ang. morskie.<section end="Angielskie miary długości" /> — <section begin="Angielskie miary powierzchni" />'''Miary powierzchni,''' jednością miar powierzchni jest morg ang;, acre of Land, i równa się 0,37 desiatyny albo 0,722 morga.<section end="Angielskie miary powierzchni" /> — <section begin="Angielskie miary objętości" />'''Miary objętości.''' Jednością miar objętości dla ciał sypkich i płynnych jest Imperial-Gallon, który zawiera w sobie 277,274 cali ang. sześciennych, a równa sie 4,54 kwarty. W handlu zbożowym w użyciu jest kwarter, który zawiera w sobie 64 galiony i jest równy prawie 2,27 korca warsz. Łaszt ang. zawiera w sobie 10 kwarterów. Płyny mierzą jeszcze na beczki. Beczka wina zawiera w sobie 252 galionów, a zatem równa się prawie 1145 kwart warsz; beczka piwa angielskiego (ale) zawiera 192 galonów: beczka piwa zawiera 216 galionów: ankier wódki ma 10 galionów.<section end="Angielskie miary objętości" /> — <section begin="Angielskie wagi" />'''Wagi''' są dwojakie, jedne do ważenia metali, drogich kamieni i materyjałów aptecznych, których jednością jest Imperial-troy-pound (funt), drugie handlowe do ważenia wszystkich innych towarów których jednością jest avoir-du poids funt (pound). 1 Troy-funt dzieli się na 12 uncyj, 240 penny, 5760<section end="Angielskie wagi" /><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> 8wwhpegxwdzzxj6bm3msqh58twfbyr6 3149742 3149735 2022-08-12T06:31:43Z Dzakuza21 10310 dr. proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Dzakuza21" /></noinclude><section begin="Angielski wernix" />postępują podobnie jak poprzednio. Po pięciogodzinnej ogrzewaniu, flaszkę oziębiają, pozostawiają w spokojności na dni cztery lub pięć, poczem lakier przezroczysty zlewają ostrożnie do innego naczynia, a pozostałość mętną w szmacie wełnianej wyciskają i płyn szczelnie zamknięty przechowują. Chcąc użyć takiego lakieru, należy miedź, lub inny metal dany do powleczenia, jak najdoskonalej wypolerować, poczém ogrzewają go na blasze żelaznej do tego stopnia, aby zaledwie w ręku można go było utrzymać, następnie powlekają wernixem za pomocą pędzla. Dla otrzymania mocniejszego koloru, należy przedmiot dany kilkakrotnie lakierem powlekać, bacząc aby coraz mocniej był ogrzewanym.<section end="Angielski wernix" /> <section begin="Angielski wyżeł" />{{tab}}'''Angielski wyżeł,''' ob. ''Pies''.<section end="Angielski wyżeł" /> <section begin="Angielskie historyczne towarzystwo" />{{tab}}'''Angielskie historyczne towarzystwo,''' jedno z licznych towarzystw uczonych w Anglii, powstało w 1836 r. w celu zbierania i krytycznego wydawania starych kronik aź do czasów Henryka XIII, żywotów Świętych, rozpraw synodalnych, listów, buli papiezkich, traktatów z obcemi mocarstwami i różnyh najdawniejszych pomników literackich. Najpierwszym owocem prac tego towarzystwa było Stephensona wydanie Bedy: ''Historia ecclesiastica gentis Anglorum, ad fidem codicum manuscriptorum'' (Londyn, 1836).<section end="Angielskie historyczne towarzystwo" /> <section begin="Angielskie kolonije" />{{tab}}'''Angielskie kolonije,''' ob. ''Brytannija Wielka''.<section end="Angielskie kolonije" /> <section begin="Angielskie koronki" />{{tab}}'''Angielskie koronki,''' wyrób angielski, naśladujący koronki bruxelskie; ob. ''Koronki''.<section end="Angielskie koronki" /> <section begin="Angielskie monety" />{{tab}}'''Angielskie monety.''' Wszelkie rachunki w Królestwie Anglii, Szkocyi i Ir-landyi uskuteczniają się na funty sterlingi, 1 funt sterling (livre) dzieli się na 20 szylingów, szyling — 12 pensów, pens = 4 farthingi. Przyjmuje się w ogóle, że jeden funt szterling wart jest rs. 6 kop. 18,9 do rs. 6 kop. 33. Suweren (sovereing) jest monetą złotą, przedstawiającą funt sterling, dawniej w obiegu były tylko gwinee; 1 gwinea równała się 21 szylingom, co czyni 6 rs. 64 {{ułamek|4|5}} kop. do 6 rs. 61{{ułamek|3|5}} kop.; w interessach handlowych niektóre umowy uskuteczniają się jeszcze dzisiaj na gwinee. Monety srebrne w obiegu będące są: korony (''crowns'') po 5, i półkorony po 2½ szylinga, (korona = rs. 1 kop. 45,3) sztuki dwu, jedno i pół szylingowe, sztuki po 4 pensy, 3. 2, 1½ i 1 penny. Monety miedziane I penny, półpenny i farthingi.<section end="Angielskie monety" /> — <section begin="Angielskie miary długości" />'''Miary długości.''' Jednością miar długości jest Vard, który dzieli się na 3 stopy (foot), stopa na 12 cali (Inches), cal 10 linij (lines): yard równa się 914,35 milimetra, czyli 1,59 łokcia warszawskiego, i jest równy 3 stop, rossyjskim. Mila angielska prawna zawiera 5280 stóp ang.; mila angielska zwyczajna zawiera 5000 stóp ang.; mila morska ang. zawiera 6075,739 stóp ang.; 1 mila geograficzna równa się 4,6028 mili ang. prawnej, albo 4,8606 mili ang. zwycz., albo wynosi 4 mile ang. morskie.<section end="Angielskie miary długości" /> — <section begin="Angielskie miary powierz." />'''Miary powierzchni,''' jednością miar powierzchni jest morg ang;, acre of Land, i równa się 0,37 desiatyny albo 0,722 morga.<section end="Angielskie miary powierz." /> — <section begin="Angielskie miary objętości" />'''Miary objętości.''' Jednością miar objętości dla ciał sypkich i płynnych jest Imperial-Gallon, który zawiera w sobie 277,274 cali ang. sześciennych, a równa sie 4,54 kwarty. W handlu zbożowym w użyciu jest kwarter, który zawiera w sobie 64 galiony i jest równy prawie 2,27 korca warsz. Łaszt ang. zawiera w sobie 10 kwarterów. Płyny mierzą jeszcze na beczki. Beczka wina zawiera w sobie 252 galionów, a zatem równa się prawie 1145 kwart warsz; beczka piwa angielskiego (ale) zawiera 192 galonów: beczka piwa zawiera 216 galionów: ankier wódki ma 10 galionów.<section end="Angielskie miary objętości" /> — <section begin="Angielskie wagi" />'''Wagi''' są dwojakie, jedne do ważenia metali, drogich kamieni i materyjałów aptecznych, których jednością jest Imperial-troy-pound (funt), drugie handlowe do ważenia wszystkich innych towarów których jednością jest avoir-du poids funt (pound). 1 Troy-funt dzieli się na 12 uncyj, 240 penny, 5760<section end="Angielskie wagi" /><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> mncfz4ndqzobie5firf6zuoljuxc8z3 Strona:PL Encyklopedyja powszechna 1860 T1.djvu/844 100 1083530 3149736 3148412 2022-08-12T06:30:06Z Dzakuza21 10310 dr. proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Dzakuza21" /></noinclude><section begin="Angielskie wagi" />granów, a jest równy 373, 24 gramma. czyli 0, 92 funta warsz. albo 0, 91 funta ross. Funt aptekarski angielski dzieli się na 12 uncyi, 96 drachm, 288 skrupułów, 5760 granów. Fund handlowy (avoir du poids) dzieli się na 16 uncyj, 256 drachm. 768 skrupułów i 7680 granów, a równa się 453, 59 gramma fr. czyli 1, 12 fun. warsz. albo około 1, 11 f. ros. Centnar (Hundredweighl) dzieli się na 4 kwartery po 28 funtów, więc równy jest 125, 44 f. warsz. albo 124, 32 fun. ros. Beczka wagi (Ton) ma 20 cetnarów ang. 1 kamień (stone) wszędzie liczy się po 14 funtów. — 144 funtów avoir du poids czyni 175 troy-funtów. Do ważenia wełny używają łasztu: 1 łaszt ma 12 worków i waży 156 pod; 1 pod ma 14 funtów; paka wełny waży 240 funtów avoir du poids. Od 1 Stycznia 1836 węgle wszelkiego rodzaju tylko na wagę mogą bydź sprzedawane: 1 Chaldron w Newcastle waży 53 centnarów ang. czyli 5936 funtów avoir du poids; 1 Keel w Newcastle zawiera 8 chaldronów; 1 Keel koksu waży 16 Chaldron’ów londyńskich; 8 chaldronów w Newcastle waży 15 chaldronów londyńskich.{{EO autorinfo|''J. P-z.''}}<section end="Angielskie wagi" /> <section begin="Angielskie myślistwo" />{{tab}}'''Angielskie myślistwo.''' W żadnym kraju świata polowanie a szczególniej polowanie konne, nie znajduje tylu zwolenników jak w Anglii, a prawdziwi miłośnicy myślistwa uważają polowanie na lisy za ideał rozrywek tego rodzaju. Przyjemności tego rodzaju należą do upodobań szlachetnych i mogą bydź udziałem, jak się samo przez się rozumie, tylko bogaczy, którym czas i środki na to pozwalają. Następująca wiadomość o wydatkach rocznych na utrzymanie przyborów myśliwskich, poda wyobrażenie z jakim przepychem i prawie naukową powagą anglicy oddają się myślistwu. Pewien angielski pułkownik (nazwiskiem Corke) rachował rocznie na paszę dla koni do polowania 700 funt, szter. utrzymanie 50 sfor psów 275 f. s.; proch, ołów i&nbsp;t.&nbsp;p. 50 f. s. utrzymanie psów gończych 120 f. s.; wynagrodzenie dla służby około psów 210 f. s.; kucie koni 100 f. s.; kupno psów młodych i wydatki na polowanie 400 f. s., wynagrodzenie dla weterynarzy i leki 100 f. s., wydatki przypadkowe 200 f. s., czyli razem 2235 f. s. to jest przeszło 14080 rs. Ceny psów w Anglii nic każdemu zapewne są znane, nadmieniamy więc, że przed czterdziestu kilku laty Sir Richard Pullston sprzedał swoje charty Xięciu Bedford za 700 gwinei a w 15 lat później psy pana Cubitts sprzedano Lordowi Middleton za 1200 f. st. Obecnie sfora dobrych psów kosztuje 1000 gwinei, a są nawet amatorowie myślistwa, którzyby psa młodego z własnej psiarni za mniej jak 200 gwinei nie oddali. W wielu okolicach Anglii i Irlandyi bardzo jest w użyciu polowanie na zające, angielski jednak myśliwy uważa takie polowanie za rozrywkę właściwą kobietom i ludziom przeżyłym. Co do pory w której polowanie na rozmaite zwierzęta jest dozwolone, w Anglii trzymają się następujących prawideł: czas polowania na jelenie i daniele trwa od 10 Czerwca do 14 Września; polowania na lisy rozpoczynają się około Bożego Narodzenia i trwają do Zwiastowania Najświętszej Maryi Panny; polowanie na sarny trwa od S. Michała aż do Bożego Narodzenia; na zające polują od Ś. Michała do końca Lutego: na wilki (które obecnie zupełnie są wytępione) polowano od Bożego Narodzenia do Zwiastowania, a na dziki od Bożego Narodzenia do Oczyszczenia N. M. P. Wyrażenie las, knieja (forsi) ma w Anglii właściwe znaczenie, z myślistwem w związku będące. Manwood tak je określa: „knieja jest to obszar, w części drzewami zarosły, w części zaś dobre pastwiska obejmujący, przeznaczony dla zwierza dzikiego, który zostaje pod opieką króla i służy ku jego rozrywce, dla dopełnienia tego istnieją pewne prawa, a nad ich wykonaniem czuwają właściwi urzędnicy.“ Zamiana jakiej miejscowości na knieję odbywa się następującym sposobem: Król wydaje rozporządzenie wielką pieczęcią opatrzone do biegłych, którzy miejscowość na knieję mającą bydź zamienioną, obowiązani są obejrzeć i granicami opatrzyć, a skoro<section end="Angielskie myślistwo" /><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> ef5u5drr711t0vpnbiut4jas5abclod Strona:PL Encyklopedyja powszechna 1860 T1.djvu/853 100 1083650 3149634 3148762 2022-08-12T05:25:58Z Dzakuza21 10310 lit. proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Dzakuza21" /></noinclude><section begin="Angielskie rolnictwo" />{{pk|kraja|nia}} buraków i innych płodów na paszę dla bydła, maszyny do gniecenia bobiku, grochu i owsa dla koni. W nowszych czasach machiny parowe do poruszania rozmaitych przyrządów w gospodarstwie, coraz bardziej upowszechniać się zaczęły, szczególniej używają machin parowych przenośnych. Nie lękają się Anglicy żadnych nakładów celem polepszenia gruntu, o czém przekonywa najlepiej upowszechniony systemat drenowania pól i nawodniania czyli irry-gacyi. Z wyliczenia machin używanych w gospodarstwach angielskich, przekonywamy się, że żadne gospodarstwa tyle w nie nie są zaopatrzone: każdy folwark angielski inusi posiadać zbiór arzędzi i machin rolniczych, rozmaite przeznaczenie mających. Główniejsze rośliny uprawiane w Anglii są następujące: pszenica i to jej odmiana zwana pszenicą angielską (triticum turgidum), jęczmień, owies, bobik, groch, wyka, ziemniaki w niewielkiej ilości, turnips, marchew, koniczyna czerwona, lucerna, esparcetta, rajgras angielski i włoski, rzepak, kanaryjska trawa, konopie, len, chmiel, kapusta głowiasta, gorczyca, buraki i kukurydza. Uprawa roślin pastewnych jest zupełnie sztuczna, łąki albowiem naturalne stosunkowo są w bardzo małej ilości. Angielskie rolnictwo odznacza się jeszcze i tém, że przerabianie płodów rolnych zupełnie z zatrudnień rolnika jest wyłączone, a zadanie jego polega jedynie w produkcyi surowych materyjałów. Zabudowania folwarków odznaczają się największą prostotą, ale zarazem wygodą, i zastosowane są najściślej do potrzeb miejscowych. Najświetniejszą stroną gospodarstwa rolnego w Anglii jest hodowla zwierząt domowych, która tutaj doprowadzoną została do bezwarunkowej doskonałości, i bezwarunkowo może służyć za wzór dla wszystkich krajów Europy. W hodowaniu zwierząt zakładają sobie pewien cel, do osiągnięcia którego zmierzają z największą konsekwencyją; ten cel bywa rozmaity, i tak zakładają sobie wychować zby-tkowe, albo też robocze, hodują leź w celu uzyskania wełny, tłuszczu lub mięsa, w ostatnim razie ściśle trzymając się zasady, przez Bekewell’a podanej, aby jak najrychlej wykształcić zwierzę na rzeź przeznaczone: a w każdym razie osiągają cel zamieszczony w najwyższym stopniu. Hodowla koni stoi tutaj na bardzo wysokim stopniu. Koń angielski pełnej krwi, najszlachetniejszy na świecie, przeznaczony do gonitw, powstał z mieszania koni perskich, arabskich, i hiszpańskich. Niżej od poprzedzającego stoją konie używane do polowania, a jeszcze niżej konie pociągowe i używane do pracy w roli (pół krwi), wszystkie przecież najdoskonalej odpowiadają swemu przeznaczeniu. Ciężki koń używany w browarach, tudzież do przewożenia węgli i innych ciężarów, częstokroć zdumiewający swoją siłą i ogromem, jest pochodzenia flamandzkiego, Bydło rogate angielskie odznacza się przed innemi gatunkami delikatną budową kości, łatwością tuczenia i mlekodajnością. Najgłówniejszą rasą bydła w Anglii jest Herefordska, albo Teeswaterska inaczej krótko-rogą (Short horn) zwana; najprzedniejsze rasy są Dewońska, Alderneyska (pochodząca pierwotnie z wysp kanału La Manche), Gallowayska, Westhighlandska i Collingska; mlekodajnością przed innemi odznaczają się krowy szkockie z Airshire, pomiędzy któremi nierzadko napotkać można krowę, dającą 1000 garn, mleka rocznie. Dochody z hodowli bydła dochodzą w Anglii do nadzwyczajności; nierzadko się zdarza, że za sztukę przeznaczoną na rozpłód płacą 1000 gwinei, a ilość bydła rogatego podają na 8 milijonów sztuk, z których 5 milijonów przypada na Angliję właściwą, 1 mil. na Szkocyję i 2 mil: na Irlandyję. Hodowlą owiec zajmują się w Anglii ze szczególném zamiłowaniem, starając się o osiągnięcie jak największej ilości mięsa, a mniej się troszcząc o wełnę. Z owiec mających wełnę krótką najbardziej upowszechnione są owce Southdownskie i Cheviotskie, z długowełniastych<section end="Angielskie rolnictwo" /><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> pxm8lcih01rcvl75r0fa25clmikagj0 Strona:PL Encyklopedyja powszechna 1860 T1.djvu/859 100 1083656 3149648 3148781 2022-08-12T05:42:10Z Dzakuza21 10310 dr. proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Dzakuza21" /></noinclude><section begin="Angiologija" />{{pk|czę|ści}} ciała jest przedmiotem angiologii, złożonej z trzech nauk: 1) arterjologii, nauki o tętnicach; 2) phlebologii, nauki o żyłach; i 3) angiohydrologii, nauki o naczyniach limfatycznych.{{EO autorinfo|''Dr. K. K.''}}<section end="Angiologija" /> <section begin="Anglaryt" />{{tab}}'''Anglaryt.''' Anglaryt od Angler, miejscowości w departamencie Haute Vienne we Francyi, jest tylko synonimem Wiwianitu, zwanego inaczej Blaueiten-eri, Blaueisenspath lub Mullicitem. Jest to niebieski fosforan żelaza. C. g. 2,661, twardość = 2,0, w kryształach słupowych lub igiełkowatych, często powleczonych ochrą żelazistą, rzadko w gruppy połączonych, częściej w postaci bezkształtnej. Barwa jego niebieska w różnych odcieniach, aż do czarno-zielo-nawej. Wedle Rammelsberga jest to fosforan żelaza, w którym z każdych 8 równoważników, dwa wymieniły połowę swej wody na 3 równoważniki tlenu; wzór jego podaje następujący: 6(PO<sub>5</sub> . 3Feo + 8HO + (2PO<sub>3</sub> . 3Fe<sub>2</sub>O<sub>3</sub> + 8HO). W kolbie daje wiele wody, wzdyma się i przybiera szarą i czerwonawą barwę; pod dmuchawką się topi i barwi promień na niebiesko-zielony kolor. W kwasie solnym i azotanym łatwo rozpuszczalny. Piękne jego okaz y krystaliczne znajdują się w Kornwallis i Bodenmais w Bawaryi. W Kerczu wyścieła często wnętrza muszli kopalnych. W niektórych miejscowościach używają go jako niebieskiej barwy.{{EO autorinfo|''K. J.''}}<section end="Anglaryt" /> <section begin="Anglès (Karol Grzegorz)" />{{tab}}'''Anglès''' (Karol Grzegorz), ur. 1736 r., członek parlamentu w Grenobli, wielki przeciwnik pierwszej rewolucyi francuzkiej, za jej wybuchem uciekł do Sabaudyi. Za powrotem do Francyi, upadkowi tylko Robespierra zawdzięczał ocalenie od śmierci. Pod Napoleonem I był członkiem izby deputowanych i tu stale należał do stronnictwa konserwatystów.<section end="Anglès (Karol Grzegorz" /> — <section begin="Anglès (Julijusz)" />'''Anglès''' (Julijusz), syn poprzedzającego, ur. 1780 r. w Grenobli, ożeniwszy się z córką admirała Morard, ogromny odziedziczył majątek, przez co doszedł do znacznych urzędów w czasach pierwszego cesarstwa; za powrotem jednak Bourbonów z zapałem stanął po ich stronie, w 1814 r. został ministrem policyi i nawet ułożył plan zamordowania Napoleona. Za Stu Dni zmuszony uciec do Gandawy, po powrocie został prefektem policyi w Paryżu i smutnego dostąpił rozgłosu prześladowaniem Bonapartystów i republikanów, z których wielu, za jego przyczynieniem się, śmierć na rusztowaniu poniosło. W 1821 roku w skutek ogólnego przeciwko niemu oburzenia, otrzymał uwolnienie i umarł przez wszystkich wzgardzony w 1828 r. w swoich dobrach Cornillon.<section end="Anglès (Julijusz)" /> <section begin="Anglesey" />{{tab}}'''Anglesey''' albo '''Anglesea,''' hrabstwo i wyspa na morzu Irlandzkiem, przy północno-zachodnim brzegu Walii, oddzielona od lądu stałego cieśniną Meual i licząca przeszło 50,000 mieszkańców. Już w r. 61 po Chr. wylądował tu wódz rzymski Suetonius Paulinus i zburzył święte gaje Druidów. W IX wieku owładnął wyspę Anglesey Saxończyk Egbert, któremu wkrótce wydarli ją książęta północnej Walii. Edward I przyłączył ją do korony angielskiej. Pod Karolem I Anglesy była przez czas krótki mieszkaniem tego króla, walczącego z przewagą parlamentu. Klimat wyspy łagodniejszy jest niż na sąsiedniém pobrzeżu; kraj w ogólności płaski, skąpo tylko wydaje płody rolnicze, lecz obfituje za to w najpiękniejsze pastwiska. Farmery angielskie zapędzają tu corocznie ogromne trzody bydła, owiec i nierogacizny. Kopalnie miedzi w Mona i Parys na brzegu północnowschodnim, odkryte r. 1762, bogaty dziś plon wydają. Przemysł, oprócz wyrobu grubego sukna i kołder wełnianych na potrzebę miejscową, zupełnie jest uśpiony. Znaczniejszemi miastami są: Beaumaris (2,303 mieszkańców) i Holyhead (3,800). Pomiędzy Holyhead i Chester na brzegu angielskim, prowadzi od lat kilku przez cieśninę słynny most rurowy, zbudowany przez młodszego Stephensona.<section end="Anglesey" /> <section begin="Anglesey (Henryk)" />{{tab}}'''Anglesey''' (Henryk, William Paget, hrabia d’Uxbridge, margrabia d’), {{pp|urodzo|ny}}<section end="Anglesey (Henryk)" /><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> 0uxn01myvhowym6r973o7wk3yy7xyxl 3149651 3149648 2022-08-12T05:44:48Z Dzakuza21 10310 dr. proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Dzakuza21" /></noinclude><section begin="Angiologija" />{{pk|czę|ści}} ciała jest przedmiotem angiologii, złożonej z trzech nauk: 1) arterjologii, nauki o tętnicach; 2) phlebologii, nauki o żyłach; i 3) angiohydrologii, nauki o naczyniach limfatycznych.{{EO autorinfo|''Dr. K. K.''}}<section end="Angiologija" /> <section begin="Anglaryt" />{{tab}}'''Anglaryt.''' Anglaryt od Angler, miejscowości w departamencie Haute Vienne we Francyi, jest tylko synonimem Wiwianitu, zwanego inaczej Blaueiten-eri, Blaueisenspath lub Mullicitem. Jest to niebieski fosforan żelaza. C. g. 2,661, twardość = 2,0, w kryształach słupowych lub igiełkowatych, często powleczonych ochrą żelazistą, rzadko w gruppy połączonych, częściej w postaci bezkształtnej. Barwa jego niebieska w różnych odcieniach, aż do czarno-zielo-nawej. Wedle Rammelsberga jest to fosforan żelaza, w którym z każdych 8 równoważników, dwa wymieniły połowę swej wody na 3 równoważniki tlenu; wzór jego podaje następujący: 6(PO<sub>5</sub> . 3Feo + 8HO + (2PO<sub>3</sub> . 3Fe<sub>2</sub>O<sub>3</sub> + 8HO). W kolbie daje wiele wody, wzdyma się i przybiera szarą i czerwonawą barwę; pod dmuchawką się topi i barwi promień na niebiesko-zielony kolor. W kwasie solnym i azotanym łatwo rozpuszczalny. Piękne jego okaz y krystaliczne znajdują się w Kornwallis i Bodenmais w Bawaryi. W Kerczu wyścieła często wnętrza muszli kopalnych. W niektórych miejscowościach używają go jako niebieskiej barwy.{{EO autorinfo|''K. J.''}}<section end="Anglaryt" /> <section begin="Anglès (Karol Grzegorz)" />{{tab}}'''Anglès''' (Karol Grzegorz), ur. 1736 r., członek parlamentu w Grenobli, wielki przeciwnik pierwszej rewolucyi francuzkiej, za jej wybuchem uciekł do Sabaudyi. Za powrotem do Francyi, upadkowi tylko Robespierra zawdzięczał ocalenie od śmierci. Pod Napoleonem I był członkiem izby deputowanych i tu stale należał do stronnictwa konserwatystów.<section end="Anglès (Karol Grzegorz)" /> — <section begin="Anglès (Julijusz)" />'''Anglès''' (Julijusz), syn poprzedzającego, ur. 1780 r. w Grenobli, ożeniwszy się z córką admirała Morard, ogromny odziedziczył majątek, przez co doszedł do znacznych urzędów w czasach pierwszego cesarstwa; za powrotem jednak Bourbonów z zapałem stanął po ich stronie, w 1814 r. został ministrem policyi i nawet ułożył plan zamordowania Napoleona. Za Stu Dni zmuszony uciec do Gandawy, po powrocie został prefektem policyi w Paryżu i smutnego dostąpił rozgłosu prześladowaniem Bonapartystów i republikanów, z których wielu, za jego przyczynieniem się, śmierć na rusztowaniu poniosło. W 1821 roku w skutek ogólnego przeciwko niemu oburzenia, otrzymał uwolnienie i umarł przez wszystkich wzgardzony w 1828 r. w swoich dobrach Cornillon.<section end="Anglès (Julijusz)" /> <section begin="Anglesey" />{{tab}}'''Anglesey''' albo '''Anglesea,''' hrabstwo i wyspa na morzu Irlandzkiem, przy północno-zachodnim brzegu Walii, oddzielona od lądu stałego cieśniną Meual i licząca przeszło 50,000 mieszkańców. Już w r. 61 po Chr. wylądował tu wódz rzymski Suetonius Paulinus i zburzył święte gaje Druidów. W IX wieku owładnął wyspę Anglesey Saxończyk Egbert, któremu wkrótce wydarli ją książęta północnej Walii. Edward I przyłączył ją do korony angielskiej. Pod Karolem I Anglesy była przez czas krótki mieszkaniem tego króla, walczącego z przewagą parlamentu. Klimat wyspy łagodniejszy jest niż na sąsiedniém pobrzeżu; kraj w ogólności płaski, skąpo tylko wydaje płody rolnicze, lecz obfituje za to w najpiękniejsze pastwiska. Farmery angielskie zapędzają tu corocznie ogromne trzody bydła, owiec i nierogacizny. Kopalnie miedzi w Mona i Parys na brzegu północnowschodnim, odkryte r. 1762, bogaty dziś plon wydają. Przemysł, oprócz wyrobu grubego sukna i kołder wełnianych na potrzebę miejscową, zupełnie jest uśpiony. Znaczniejszemi miastami są: Beaumaris (2,303 mieszkańców) i Holyhead (3,800). Pomiędzy Holyhead i Chester na brzegu angielskim, prowadzi od lat kilku przez cieśninę słynny most rurowy, zbudowany przez młodszego Stephensona.<section end="Anglesey" /> <section begin="Anglesey (Henryk)" />{{tab}}'''Anglesey''' (Henryk, William Paget, hrabia d’Uxbridge, margrabia d’), {{pp|urodzo|ny}}<section end="Anglesey (Henryk)" /><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> fdmbapyoqqdeb7m5mmwmupqztqhyztr Strona:PL JI Kraszewski Kopciuszek.djvu/1295 100 1083729 3149384 3148993 2022-08-11T17:39:01Z Alenutka 11363 /* Skorygowana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="3" user="Alenutka" /></noinclude>zwyczajnéj i ubłogosławienia, to znowu oko błyskało, warga się trzęsła, i zdawał się przebranym w suknię nie swoją, szatanem, znajdującym pociechę w utrapieniu ludzi. Mięszały się téż może i w téj zgniecionéj duszy różne uczucia, a przy chęci popisania się ze szlachetnością, grała zazdrość szczęścia i pragnienie rzucenia weń kropli jadu. Lepiéj to jeszcze okazały następne wyrazy kapitana, który odetchnąwszy mówił daléj:<br> {{tab}}— Przynoszę tu także niewiele warte błogosławieństwo moje dla szanownéj pary gołębi. Wiem dobrze o tém, że ono wcale niewielkiéj jest wartości, ale nadanie mu jéj nie odemnie zależy.... Czém chata bogata tém rada. Uczynię tu tylko uwagę, że zkądkolwiek pochodzi błogosławieństwo, zawsze to dobra rzecz: w puszczach Ameryki na zgniłych pniach drzew, kwitną cudowne Orchidee.... otóż i na zgniłym kapitanie może piękne urosnąć błogosławieństwo.... hę? niezłe porównanie? prawda?<br> {{tab}}Serjo panie Feliksie, — dodał przybierając minę rozczuloną, — ująłeś mnie waćpan swém<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> ruk8gjxh5tooxmt07cpfd87znmf47sf Strona:PL JI Kraszewski Kopciuszek.djvu/1296 100 1083730 3149385 3148995 2022-08-11T17:41:14Z Alenutka 11363 /* Skorygowana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="3" user="Alenutka" /></noinclude>postępowaniem i możesz wcale się nie obawiać na przyszłość, i ty także szlachetna dziewico, która spuszczasz oczy, i ty godny młodzieńcze, który kręcisz nosem. Pluta dla was nie ma żądła i jadu, ani miéć może! Wyjął mu je pan Feliks uczciwém swém obejściem się z tą nieszczęśliwą istotą, która jakkolwiek djabła warta, ma jeszcze jakąś cząstkę niezgangrenowaną...<br> {{tab}}— Co za szkoda, — po chwili znów dorzucił kapitan, zasiadając bez ceremonji na krzesełku i ocierając pot z czoła, — że tu w tém schronieniu niewinności, nic pewnie prócz wody do umywania i wódki kolońskiéj nie znajdę dla pokrzepienia się, a nie odmówiłbym. Ba! trzeba się umiéć stosować do okoliczności.....<br> {{tab}}— Widzę, — dodał po chwili podrażniony nieco milczeniem upartém przytomnych, — że mimo moich usposobień pokojowych, państwo zawsze koso na mnie patrzycie i radzibyście się mnie pozbyć co prędzéj.... ale ja nie odejdę, póki posłannictwa z którém przybyłem nie spełnię. Choćbyście mnie jak owego śpie-<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> e3mjx4jmwah1r7ta8yoxuk5uj2dez11 Strona:PL JI Kraszewski Kopciuszek.djvu/1297 100 1083731 3149386 3148996 2022-08-11T17:43:26Z Alenutka 11363 /* Skorygowana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="3" user="Alenutka" /></noinclude>waka w chórze Kapucynów, który umyślnie fałszywie nuci, aby muzyka nie była zbyt harmonijną, i zowie się ''turbator chori'', jak najgorzéj przyjąć mieli, ja swoje zrobię, — ja swoje zrobię.<br> {{tab}}Obrócił się do Mani.<br> {{tab}}— Z położenia waszego, szanowne gołębie, domyślam się, zgaduję, a trochę i podsłuchałem, bom dosyć długo do drzwi stukał napróżno, że — płomień czystéj, zobopólnéj miłości dwojga niewinnych istot, ma zostać uwieńczony. Jest to wyrażenie niewłaściwe, wiem o tém, bo na płomień trudno jest włożyć wieniec, któryby się zaraz w popiół i węgiel nie obrócił, ale zkądże wziąć inną formę, kiedy tę wiekowy zwyczaj uświęcił? I jest w niéj filozofja mimowolna, bo najczęściéj to co się zdaje wieńcem, staje się węglem i sadzą.... Nie przymawiając! nie przymawiając! Wiedząc tedy o małżeństwie, błogosławieństwie i niebezpieczeństwie wszelkich tajemnic, przychodzę tu namawiać pana Feliksa, abyśmy unikając dla téj pary w przyszłości niespodzianek, jakie im grożą w listach bezimiennych, pod-<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> 8bmihy8h96sp56fpgaz76sq3wmacxqm Strona:PL JI Kraszewski Kopciuszek.djvu/1298 100 1083732 3149389 3148997 2022-08-11T17:45:32Z Alenutka 11363 /* Skorygowana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="3" user="Alenutka" /></noinclude>szeptach i plotkach — szczerze i otwarcie objawili, co się tyczy przeszłości panny Jordanównéj.<br> {{tab}}Narębski był w takim nastroju ducha, że się ani mógł gniewać, ani rozumiał nawet dobrze, czy Pluta istotnie przyszedł tu przyjacielsko się wywnętrzać, czy z nich sobie żartować. Z człowiekiem tym zresztą trudno było od razu trafić do końca. Teoś milczał. Mania przestraszona tuliła się za niego.<br> {{tab}}— Nie posądzajcie bliźniego o złe intencje, — mówił kapitan, — w téj chwili bronię się od nich jak mogę, staczam zwycięzką walkę z własną naturą. Trochę impetycznie tu wpadłem i trochę dziwną robię propozycją, ale wierzcie mi, staremu, wypróbowanemu wydze, że tak będzie lepiéj, choć może niezbyt przyjemnie. Karty na stół, grajmy na odkryte.... Nie bój się Narębski, ja ci krzywdy nie zrobię, jakem zły to wściekły, ale jak dobry to jak baranek, jak ciele. Prędzéjbym skłamał niż ci szkodę wyrządził, przykrość muszę, ale to będzie zbawienna pigułka! Słowo honoru!<br> {{tab}}Nie można było wiedziéć do czego to<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> ejz9mxoodi372uxdo7nur3r9rg8vijd Strona:PL JI Kraszewski Kopciuszek.djvu/1299 100 1083733 3149394 3148999 2022-08-11T17:47:41Z Alenutka 11363 /* Skorygowana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="3" user="Alenutka" /></noinclude>wszystko zmierzało. Kapitan widocznie bawił się niepewnością, w jakiéj trzymał słuchaczów.<br> {{tab}}— Narębski, — dodał, — spuść się na mnie! będziesz mi poczekawszy dziękował! A ty, szanowna panienko, — rzekł zwracając się do Mani, — słuchaj i wierz mi. Nazywałaś dotąd ojcem pana Feliksa, nie wiedząc, że do tego większe w istocie niż sądziłaś, masz prawo. Przed dzisiejszém swém ożenieniem, pan Narębski kochał matkę twoją, tajemnym był z nią połączony ślubem.... jesteś jego córką.<br> {{tab}}— Ja! — zawołała Mania rzucając się ku niemu, — a! czułam to!<br> {{tab}}Narębski nie miał siły rzec słowa, drżał aby kapitan w oczach dziecka nie splamił matki, i wejrzeniem pełném błagania i przestrachu mierzył kapitana, tuląc swe dziecko do piersi.<br> {{tab}}— Ażebyś była uzbrojoną przeciw wszystkiemu co cię spotkać może, moja panno, — mówił daléj Pluta, — potrzeba ci wiedziéć także, iż matka twa, rozwiedziona, późniéj drugi raz poszła za mąż.... i żyje dotąd....<br><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> 5trs6zxqcmjycj0zbr5yfcirdna8kjd Strona:PL JI Kraszewski Kopciuszek.djvu/1300 100 1083734 3149395 3149001 2022-08-11T17:49:58Z Alenutka 11363 /* Skorygowana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="3" user="Alenutka" /></noinclude>{{tab}}Mania porwała się z krzykiem z objęć ojca, wołając:<br> {{tab}}— Ojcze drogi! jestli to prawda? żyje matka moja? gdzież ona jest? Ja mam ojca, ja mam matkę! Ach! prawdaż to? prawda? mów ty, powiédz mi wszystko.<br> {{tab}}Narębski nie mógł zrazu nic wyrzec, tak był wzruszony, ale zebrawszy się na męztwo, odezwał wreszcie:<br> {{tab}}— Tak jest, ona żyje — ale ty, ani ja widziéć jéj nie możemy....<br> {{tab}}Teoś w niemém osłupieniu patrzał na tę scenę, tém dziwniejszą, że kapitan grał w niéj tak niewłaściwą rolę, dotąd jeszcze wielce dwuznaczną.<br> {{tab}}Mania twarz rękami zakrywała.<br> {{tab}}— Nie żałuj pani tego bardzo, — przerwał Pluta, — iż widziéć nie możesz matki. Mamy to z doświadczenia, iż to czego nie znamy, wyobrażamy sobie w barwach świetnych i ułudnych, — a może twojemu sercu dziecięcia, nie odpowiedziałaby rzeczywistość? Matki swéj, jak słusznie mówi Narębski, znać nie możesz, ale za to mogę ci dać babkę rodzoną,<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> c49g62h270qfeofi2abdkkhxn0diy7b Strona:PL JI Kraszewski Kopciuszek.djvu/1301 100 1083735 3149396 3149002 2022-08-11T17:52:07Z Alenutka 11363 /* Skorygowana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="3" user="Alenutka" /></noinclude>pod wielkim sekretem, — rzekł krzywiąc się szydersko Pluta, — nie jest ona także bardzo idealną, ale zawsze to będzie jakaś krewna. Dla osoby pozbawionéj familji, lepszy rydz niż nic, lepsza nadpsuta babunia niż sieroctwo. Los, który często ludziom figle płata, wpędził waćpannę właśnie do domu, w którym żyje staruszka, o któréj mowa. Matką twéj matki jest, niestety! stara Byczkowa, podobno na nieszczęście warjatka.<br> {{tab}}Narębski się nachmurzył.<br> {{tab}}— No! no! to darmo, co prawda to nie grzech, tak to ono jest, — zawołał kapitan — mówię wszystko, bo jestem tego zdania, choć całe życie posługiwałem się łgarstwem, że gdy nie ma gwałtownéj potrzeby kłamać, lepiéj jest zawsze mówić prawdę.... Mógłbym jeszcze waćpannie dać dwóch wujaszków rodzonych, ale jeden wcale nie ciekawy, choć mój przyjaciel osobisty, a drugi buty szyje, i z tego względu że waćpanna w trzewikach chodzisz, na niewieleby się jéj przydał. Człowiek zacny zresztą, ale nie w moim guście. Mało kto o tém wié, co ja tu odkrywam wspaniałomyśl-<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> j7j7dufrlldf9kjgov33j90f8gay526 Strona:PL JI Kraszewski Kopciuszek.djvu/1302 100 1083736 3149400 3149003 2022-08-11T17:54:12Z Alenutka 11363 /* Skorygowana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="3" user="Alenutka" /></noinclude>nie, nie trzeba tego wygadywać, bo mogłoby matce waćpanny być nieprzyjemném, ale trzeba żebyś wiedziała, że po ojcu z wielkiéj parentelli pochodząc, po matce nie wielką masz nadzieję spokrewnienia z domem Sabaudzkim.<br> {{tab}}Tu Pluta odetchnął, wargi mu drżały szyderstwem.<br> {{tab}}— Że nie kłamię, — dodał, — ręczy za to najlepiéj, że nie mam w tém żadnego interessu.<br> {{tab}}— Więc pan Byczek jest bratem mojéj matki? — przerwała Mania.<br> {{tab}}— Ale o tém nie wié wcale podobno, — rzekł Pluta, — i mówić mu tego nie ma potrzeby. Jest jéj bratem przyrodnym, bo pani Byczkowa parę razy była zamężna. Powiadam to waćpannie dla jéj wiadomości, ale głosić nie życzę. Ślady tych pokrewieństw pozacierane i umyślnie i przypadkiem, mało ktoby tego mógł dojść i na niewiele się to przyda, bo spadku się nie spodziewać. Otóż jest com chciał powiedziéć, — rzekł wstając, — nastraszyć trochę poczciwego Narębskiego i przekonać go dowodnie, że kapitan Pluta jest jego<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> n4tnzh1sd58yg2p27du1oa51hg3wzx6 Strona:PL JI Kraszewski Kopciuszek.djvu/1303 100 1083737 3149401 3149004 2022-08-11T17:56:17Z Alenutka 11363 /* Skorygowana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="3" user="Alenutka" /></noinclude>szczerym przyjacielem! Ha? widzicie nie tak straszny djabeł jak go malują? Ponieważ zaś inne pilne sprawy powołują mnie ztąd, z żalem wielkim ciche to ustronie opuścić muszę i mam honor zostawać waszym sługą i podnóżkiem. ''Adio!'' upadam do nóg!!<br> {{tab}}Wychodząc przymrużył jedno oko, posłał od ust pocałunek Narębskiemu i na dłoni lewéj prawą ręką zrobił ruch jakby pieniądze liczył.... poczém szybko nałożył kapelusz i zniknął.<br> {{tab}}Jeszcze się wszyscy po téj scenie, w któréj Pluta odegrał rolę ''Deus ex machina'' nie opamiętali, a Mania drżąca i przestraszona płakała, gdy już drzwi się za nim zatrzasły i ten epizod zdawał się jakby przykrą snu zmorą.<br> {{tab}}Nastąpiła chwila przykrego, długiego milczenia, Narębski chodził po pokoju zadumany, a Teoś starał się utulić Manię, która pytać nie śmiała, choć wargi jéj drżały, wstrzymując naciskające się na nie wyrazy.<br> {{tab}}— Nie wiem, — odezwał się w końcu Narębski, siadając znużony i zesłabły, — po co tu wszedł ten człowiek, dla czego wygadał<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> ig40vxnarxwkyjt3ti8d946ag2csini Strona:PL JI Kraszewski Kopciuszek.djvu/1304 100 1083738 3149402 3149006 2022-08-11T17:59:10Z Alenutka 11363 /* Skorygowana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="3" user="Alenutka" /></noinclude>tyle i rozerwał nam jedną z chwil życia najuroczystszych, fałszywą nutą ironji i szyderstwa. Ale stało się, do mnie należy reszta.... kochana Maniu, winienem tobie i Teosiowi prawdę szczerą.... Tak! ty jesteś dzieckiem mojém, dziecięciem kobiety, którą pierwszy raz i najgoręcéj ukochałem w życiu, od któréj mnie surowa wola matki méj oddzieliła gwałtownie... Tak jest, matka twoja żyje, ale przecierpiała wiele i mnie i ciebie się zaparła, tyś sierota, jam dla niéj obcym i nienawistnym człowiekiem.... więcéj nie pytaj mnie o nią. Świat o tém nie wié i wiedziéć nie powinien, nie dla mnie, Maniu, ale dla niéj.... Dziś miłość moja cała przeniosła się na ciebie, dziecię kochane.... choć przyznać się nie mogłem do niéj i do imienia ojca. Było to strapieniem i męczarnią całego mojego życia, dziś mi lżéj, gdy cię nie tając do serca przycisnąć mogę.... Wyście oboje dziećmi mojemi.... Teosiu!.... bądź jéj opiekunem, bądź jéj mężem, bratem... wszystkiém, gdy mnie wam zabraknie. Nad ciebie nie ma ona nikogo.<br> {{tab}}— A teraz, — dodał wzdychając, — rzuć-<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> qbq6x8qcfgh426nnkkl9ph2vzrzwe6p Strona:PL JI Kraszewski Kopciuszek.djvu/1305 100 1083739 3149404 3149007 2022-08-11T18:01:50Z Alenutka 11363 /* Skorygowana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="3" user="Alenutka" /></noinclude>my ten smutny przedmiot, mówmy o tém, czego najgoręcéj pragnę.... kiedy się pobierzecie? chciałbym by to nastąpiło jak najprędzéj, nie rozumiem i nie widzę przeszkód... W świecie form i przyzwoitości, jest wiele do spełnienia nim się do ołtarza przystąpi.... ale wy, szczęściem nie należąc do niego, nie macie nic coby wam do niego tamowało drogę.... Jutro zaraz potrzeba rozpocząć starania.<br> {{tab}}— Ojcze mój! ojcze! ale czyż choć błogosławieństwa miéć nie będę od matki? czyż choć raz, choć ten raz jeden ją nie zobaczę?.... zawołała Mania rzucając się na szyję Narębskiemu.<br> {{tab}}— Dziecko moje, — wybąknął pan Feliks wzruszony, — nie żądaj tego, aby ci serce, jak moje, krwią nie zaszło.... nie mów, nie proś.... to niepodobieństwo.... Módl się za nią jak gdyby umarła, i myśl że nie masz matki.<br> {{tab}}— Ale to nie może być! to być nie może! ty się mylisz ojcze.... Tyś bolał, cierpiał i może niesprawiedliwym jesteś dla niéj.... A! pozwól mi raz.... tylko raz uścisnąć jéj kolana<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> ff62u1joik1o8a9nou3xdgsm297sske Strona:PL JI Kraszewski Kopciuszek.djvu/1306 100 1083740 3149408 3149010 2022-08-11T18:03:50Z Alenutka 11363 /* Skorygowana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="3" user="Alenutka" /></noinclude>i prosić ją o błogosławieństwo.... raz ją tylko zobaczyć.<br> {{tab}}— Aby cię odepchnęła? — gorzko rzekł Narębski, — nie! nie, nie myśl o tém... a zresztą, zostaw to mnie! zobaczymy... Nie jestem dla niéj niesprawiedliwym.... przebaczam jéj wszystko.... ale nie spodziewam się nic dobrego. — Teoś niech od jutra rozpocznie starania, radbym was widziéć połączonemi co najprędzéj, wielkie brzemię spadnie mi z piersi....<br> {{tab}}— Ale drogi panie, ja sam pragnę {{korekta|pzyspieszyć|przyspieszyć}}, — przerwał Muszyński, — cóż, kiedy nie mam ani zajęcia, ani kątka gdziebym mój skarb umieścił....<br> {{tab}}— A cóż ci przeszkadza szukać zajęcia późniéj, i co trudnego znaléźć ów kątek? Potrzebaż i wam do waszego szczęścia złoconych ramek koniecznie, mieszkania, przyborów, ozdób, drobnostek, w które my naszą biedę stroimy?<br> {{tab}}— Ale nie, nam nic, nic nie trzeba! — zawołała Mania.<br> {{tab}}— O! zmiłujcież się, nie upokarzajcie mnie! począł Muszyński, — ale ja muszę moją dro-<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> gl9l2335v34h9zo5zw9hpizsqwxgmq4 Strona:PL JI Kraszewski Kopciuszek.djvu/1307 100 1083741 3149411 3149011 2022-08-11T18:06:12Z Alenutka 11363 /* Skorygowana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="3" user="Alenutka" /></noinclude>gą otulić, osłonić, upieścić choć trochę i w ciepłém i w ładném posadzić gniazdeczku; a pierwszy wspólnego chleba kawałek przynieść jéj własną zdobyty pracą.... Dziś, a! ja jeszcze nic nie mam.... ja nie mogę żyć jałmużną, to mi zadławi szczęście moje!<br> {{tab}}— Dziwak nudny! — zawołał Narębski, — doprawdy, chce mi się gniewać! Mania ma przecie coś swego, ona z rozkoszą podzieli tę odrobinę z tobą, nim ty swój trud z nią rozłamiesz.<br> {{tab}}— A! wszystko! wszystko, mój ojcze! — podając obie ręce Teosiowi odezwała się Mania.<br> {{tab}}Muszyński cierpiał widocznie, ale w milczeniu musiał się już zgodzić na wszystko.<br> {{tab}}Pan Feliks uspokojony zamyślał odejść wreszcie, bał się by znowu Teoś jakiego nie znalazł zarzutu, ale żal mu było porzucić tak Manię, rozstać się z Muszyńskim, i powrócić samemu do swojego świata chłodnego, aby być pojonym narzekaniami bez końca.<br> {{tab}}— Ot wiész co? — rzekł biorąc za kapelusz, — jedź Maniu do nas?.... powiemy im<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> tn4y4ggd7910h1lq5o3fw0spwybvjiz Strona:PL JI Kraszewski Kopciuszek.djvu/1308 100 1083742 3149412 3149012 2022-08-11T18:08:20Z Alenutka 11363 /* Skorygowana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="3" user="Alenutka" /></noinclude>uroczyście, że za mąż wychodzisz.... będę dłużéj z tobą; a Teoś może tymczasem....<br> {{tab}}— O! ja lecę myśléć choćby o trochę szerszém dla nas mieszkaniu, — przerwał Muszyński, nie chcąc się przyznać, że do Narębskich wcale mu nie było spieszno.<br> {{tab}}Feliks téż go nie namawiał. Mania podała mu rączkę i szeptem cichym pożegnali się oboje. Teoś ledwie wierzył oczom i uszom, potrzebując przypominać sobie, że ta, którą tak ukochał, już była jego narzeczoną.<br> {{tab}}— Czekaj, — rzekł żywo w chwili gdy się rozchodzić mieli, — chwilę jeszcze Maniu droga, tak rozstać się nam nie godzi. Jest zwyczajem, aby narzeczonych, jak połączonych już przed Bogiem, widomy węzeł łączył, aby im przypominał że należą już do siebie... Oto jest, — dodał zdejmując z palca pierścionek, — uboga, srebrna, wytarta przy poczciwéj pracy, obrączka ślubna matki mojéj, jedyna po niéj spuścizna, najdroższa pamiątka po istocie tak świętéj, tak dobréj jak ty.... Od dziś niech należy do ciebie, oddaję ci ją, najdroższy skarb, jako znak, żem ci wiarę i miłość po-<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> 7sm0kzn8ivxf3uf80qdp6ych94skhju Strona:PL JI Kraszewski Kopciuszek.djvu/1309 100 1083743 3149413 3149014 2022-08-11T18:10:16Z Alenutka 11363 /* Skorygowana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="3" user="Alenutka" /></noinclude>przysiągł na zawsze. Nie wstydzę się, że ten dar tak jest ubogi.... jabym go nie oddał za krocie. Niech z sobą niesie do ciebie ten spokój, wiarę w Opatrzność i miłość, którą matka moja droga zachowała do śmierci dla ludzi, choć świat jéj nie odpłacił niczém... niech nas połączy na zawsze....<br> {{tab}}I łzy rzuciły mu się z oczów, a Mania przyjmując ten dar biedny, rozpłakała się także, niosąc go do ust z poszanowaniem.<br> {{tab}}— A! drogi mój, — rzekła, — będę się starać abym go była godną.... ale cóż ja ci dam w zamian? ja nie mam innego nad ten pierścionka.... który mi ojciec dał kiedyś na imieniny.... Pozwolisz ojcze? nieprawdaż?<br> {{tab}}— Nie, — rzekł Narębski, zdejmując z palca złoty cieniuchny pierścionek, — oddaj mu ten od siebie, jest to także pamiątka, któréj się zrzekam dla was.... Przeszłość zamknięta na zawsze.... niech lepsze zejdzie nam słońce.<br> {{tab}}Jeszcze raz żywy, milczący uścisk połączył ich dłonie. Zeszli razem, a p. Feliks pociągnął smutny za niemi, ale w duszy spokojny. Znalazłszy przejeżdżającego dorożkarza siedli za-<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> 058nmrc50nleba7j1bnorwvve1uzspc Strona:PL JI Kraszewski Kopciuszek.djvu/1310 100 1083744 3149414 3149018 2022-08-11T18:12:36Z Alenutka 11363 /* Skorygowana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="3" user="Alenutka" /></noinclude>raz, a Muszyński poszedł zwolna upojony swém szczęściem, i mamyż dodać? walcząc z sobą by się nie uląc przyszłości. Mania tak mu była drogą, tak wiele dla niéj pragnął! A przed nim stał ten mur czarny nieodgadnionego jutra, którego sercem i przeczuciem nawet przebić nie było podobna.... W naturze jego było, więcéj się trapić niém, niż dzisiejszém cieszyć weselem.<br> {{tab}}Narębski tymczasem wziął Manię do domu, myśląc téż trochę jak tam zostanie przyjęty, i jak żona i córka powitają dawną wychowankę, teraz zwłaszcza, gdy im miał zwiastować, że o losie jéj postanowił, jakby naprzekór Elwirze, która swojego napróżno dotąd szukała.<br> {{tab}}Na dworze mrok padać zaczynał, ale jeszcze nie zupełnie było ściemniało, zdziwił się niepomału Narębski, widząc okna swego salonu rzęsisto oświecone, gdyż od czasu jak Adolf im uciekł, panie zwykle siadywały samotne i nikogo prawie nie przyjmowały.<br> {{tab}}Elwira mówiła, że się potrzebowała wypłakać, a służąca jéj szeptała, że się chciała wyzłościć. Jedno nie sprzeciwia się wszakże dru-<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> s989216mamemy6w7s32sirdp4ktk00a Strona:PL JI Kraszewski Kopciuszek.djvu/1311 100 1083745 3149415 3149019 2022-08-11T18:14:28Z Alenutka 11363 /* Skorygowana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="3" user="Alenutka" /></noinclude>giemu, gdyż piękna panna zwykle z gniewu zalewała się łzami i w tym tylko jednym przypadku na płacz się jéj zbierało.<br> {{tab}}— A! a jeżeli kogo tam zastaniemy? — zawołała Mania, — pozwól mi, kochany ojcze, pójść sobie w kątek i poczekać dopóki goście nie odjadą.... Nie mogłabym doprawdy pokazać się teraz obcym ludziom, oczy mam zapłakane i usta mi się trzęsą... wciąż jeszcze ze szczęścia i wzruszenia płaczę.<br> {{tab}}— O! o! nikt nie postrzeże tego, — rzekł Narębski, — ręczę ci, że to być musi jakaś tylko tych pań fantazja, bo pewnie nie ma nikogo.<br> {{tab}}Ale podszedłszy aż pod drzwi salonu, gdzie się żaden ze sług nie znalazł, Narębski usłyszał z podziwieniem śmiechy wewnątrz bardzo wesołe. Głosu jednak rozmawiających poznać nie było można.<br> {{tab}}— To chyba szanowna Cypcunia! — rzekł do Mani, — wchodźmy.<br> {{tab}}Nie chcąc się sprzeciwiać, biedny Kopciuszek wszedł posłuszny i stanął zmięszany, postrzegłszy w rzęsisto oświeconym salonie pa-<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> 8nve75w53k5r0wnywhfeolibljvdzk5 Strona:PL JI Kraszewski Kopciuszek.djvu/1312 100 1083746 3149416 3149020 2022-08-11T18:16:11Z Alenutka 11363 /* Skorygowana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="3" user="Alenutka" /></noinclude>na barona, poufale przy Elwirze rozrzuconego na kanapie. Innego wyrazu użyć trudno, gdyż ręce jego i nogi jak najszerzéj rozprzestrzenione, czyniły go podobnym do tłustego pająka.<br> {{tab}}Narębski zdziwił się niemniéj i przystanął, a baron, który nie miał dobrego wzroku, choć szkiełkiem był uzbrojony, posłyszawszy wchodzących, nachylił się aby ich rozpoznać.<br> {{tab}}Wnętrze salonu pani Samueli przedstawiło obrazek rodzajowy wcale zajmujący. Ona sama naprzód w czarnéj sukni siedząca w fotelu przy stole, na którym leżał świeżo widać zrzucony kapelusz, — znękana, odpoczywająca, wzruszona jeszcze przejażdżką i przechadzką, wśród któréj udało się jéj pochwycić barona, z lokami w tył odrzuconemi i przymrużonemu oczyma, zamyślona głęboko.<br> {{tab}}Naprzeciw panna Elwira wesoła, roztrzpiotana, różowa, śmiejąca się i widocznie usiłująca rozbudzić starego Satyra, któremu już oczy się świeciły na ten wdzięk młodości rozkwitłéj, z jakim się popisywała przed nim zalotna dziewczyna. Oboje siedzieli na kanapie, a ba-<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> gelingu3q9ssgccctk4cx4m026bs8vb Strona:PL JI Kraszewski Kopciuszek.djvu/1313 100 1083747 3149417 3149022 2022-08-11T18:18:03Z Alenutka 11363 /* Skorygowana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="3" user="Alenutka" /></noinclude>ron był niezmiernie rozochocony, rozdowcipowany, wymłodzony i zdawał się tak Elwirą zajęty, jak gdyby od pół roku przynajmniéj miłość w nim grała na temat jéj oczów symfonją odrodzenia.<br> {{tab}}Matka, pod pozorem znużenia i osłabienia, nie przeszkadzała wcale rozrywce córki, która potrzebowała przecie czémś i kimś się zabawić. Znajdowała zresztą, że gdyby nawet baron chciał serjo zająć się Elwirą, — nicby przeciwko temu miéć nie można.<br> {{tab}}Najbardziéj zdziwiony był Narębski, któremu na myśl nie przyszło, żeby go tu mógł zastać, a najkwaśniejsza stała się Elwira, bo jéj przeszkodzono w chwili stanowczéj, gdy kilką jeszcze pociskami spodziewała się barona u stóp swoich położyć.... Trafiło ci się może, szanowny czytelniku, na polowaniu, gdyś wystawszy darmo cały dzień na przesmyku, celował do przelatującéj sarny, że cię sąsiad pociągnął za ramię prosząc o tabakę? — w równie przykrém i drażliwém położeniu była panna Elwira. Nie mamy co taić, że szlachetną powodowana ambicją, na siwiejące adoni-<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> 9k84x4f9bicw8fftffj02c1upb0ylbz Strona:PL JI Kraszewski Kopciuszek.djvu/1314 100 1083748 3149418 3149026 2022-08-11T18:20:23Z Alenutka 11363 /* Skorygowana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="3" user="Alenutka" /></noinclude>sa nie zważając włosy, znajdowała go bardzo przyzwoitym na męża.... Myśl ta przyszła jéj niewiedziéć zkąd, i powiedziała sobie z tą roztropnością, która cechuje wyższe umysły:<br> {{tab}}— Gdyby na kochanka to co innego, ale na męża! jest jeszcze bardzo dobrze — któż mi, mając starego męża, kochać się zabroni? Na takiego powszedniego szanownego małżonka wcale znośny, a bogaty i przecież taki baron.... bo jest niezawodnie baronem. ''Madame la Baronne! cela sonne convenablement!''<br> {{tab}}Prawie tak samo rozumowała pani Samuela, choć się z sobą nie namawiały — ona dodawała tylko w duchu:<br> {{tab}}— Tém lepiéj im się stary więcéj zapali i mocniéj do niéj przywiąże, starzy zawsze kochają trwaléj, goręcéj od młodych, a nie myślą o pokątnych miłostkach.... Elwira, kochane dziecko, zadziwia mnie rozsądkiem.... Wreszcie gdyby się jéj sprzykrzył nawet, gdyby potrzebowała dystrakcji.... o mój Boże!!!<br> {{tab}}Nie dokończyła pani Narębska, ale koniec monologu jest zbyt do odgadnienia łatwy,<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> 1sibvtx59q9z5lmu5appk26uok3lv4j Strona:PL JI Kraszewski Kopciuszek.djvu/1315 100 1083749 3149420 3149027 2022-08-11T18:23:55Z Alenutka 11363 /* Skorygowana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="3" user="Alenutka" /></noinclude>byśmy potrzebowali łamać sobie głowę nad dopełnieniem jego.<br> {{tab}}Gdy Narębski wszedł z Manią, panie obie przymrużyły oczy, aby poznać kto mu towarzyszył i przypatrywały się tém dłużéj, im mniéj sobie gościa życzyły.<br> {{tab}}— A! a! a.... ten kochany Narębski! — zakrzyczał baron zbierając ręce i nogi porozrzucane w nieładzie, aby wstać z kanapy, — przecież cię oglądam! Musiałem aż sam tu przybyć, aby ci twoją dla mnie obojętność wymówić.... ''Ma foi! c’est impardonable!''<br> {{tab}}— A! to pan Feliks! — zawołała chłodno pani Samuela, jakby mówiła: — Jakże nie w porę!<br> {{tab}}— To papa! — szepnęła gryząc usta Elwira, — a! i Mania.... gość niespodziewany. Czy?... wszakże? z papą?<br> {{tab}}— Tak jest! — cicho szepnęło dziewczę.<br> {{tab}}Baron się ogromnie zmięszał, zobaczywszy i poznawszy nareszcie Manię, ale ją przywitał z nadzwyczajną, nadskakującą grzecznością, a gdy szedł ku niéj, rzekłbyś, że się na łyżwach ślizga, tak mu się nogi wyciągały.<br><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> kljco3wvd2beozgf67fi30ukeaxg7nu Strona:PL JI Kraszewski Kopciuszek.djvu/1316 100 1083750 3149421 3149030 2022-08-11T18:26:47Z Alenutka 11363 /* Skorygowana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="3" user="Alenutka" /></noinclude>{{tab}}Kwaśno jakoś zrobiło się Narębskiemu, ale już nie mógł uniknąć spotkania z baronem, i zebrał się na grzeczność, jakiéj dom wymaga po gospodarzu.<br> {{tab}}— Ale cóż to Manię do nas sprowadza? — zapytała Elwira z przekąsem, — tak dawno, dawno, a dawno nie widziałyśmy się?<br> {{tab}}— Ja ją sprowadzam, — rzekł głośno i umyślnie Narębski, — chciałem aby się co najprędzéj podzieliła z wami wiadomością o ważnéj zmianie, jaka zachodzi w jéj losie.<br> {{tab}}— Aa! — wykrzyknęła podnosząc się nieco z fotelu pani Narębska.<br> {{tab}}Baron zmięszany strasznie tarł siwowatą czuprynę i począł udawać, że nie słyszy. Elwira uśmiechnęła się jak po kwaśném jabłku.<br> {{tab}}— Mania wychodzi za mąż, — dodał Narębski, — i przybyła prosić cię, kochana Samuelko, ciebie, coś dla niéj była tak długo matką i opiekunką, o błogosławieństwo....<br> {{tab}}— O! o! papo! proszę już nie mówić nawet za kogo, ja zgadnę, — ze złośliwą intencją zawołała Elwira, — ja zgadnę.<br> {{tab}}— I ja! — przerwała Samuela, — to tak łatwo.<br><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> cw6bxtf2squso4qbarsn0ble87u3tlb Strona:PL JI Kraszewski Kopciuszek.djvu/1317 100 1083751 3149424 3149035 2022-08-11T18:29:07Z Alenutka 11363 /* Skorygowana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="3" user="Alenutka" /></noinclude>{{tab}}— No, to i ja! — dodał dowcipnie baron — a pozwólcie mi państwo, abym, choć obcy, pierwszy złożył u stóp panny Marji moje powinszowania i życzenia — ''mes souhaits les plus sincères''.<br> {{tab}}Mania poczerwieniała jak wisienka, ale nie zlękniona lekceważącym głosem otaczających, podbiegła i rzuciła się do nóg pani Samueli, a z oczów jéj znowu łzy płynęły.<br> {{tab}}Elwira tuląc chustką twarz, okrutnie się śmiała poglądając na barona. Baron krzywił się dla harmonji i niby także uśmiechał szydersko. Tymczasem pani Samuela poczuwszy potrzebę rozczulenia, schyliła się całując w głowę dziecię i poniosła batystowo-koronkową chusteczkę, ślicznie haftowaną, do zupełnie suchych oczów.<br> {{tab}}— Więc tedy, — tupiąc nóżką szeptała Elwira, — pan Teoś Muszyński, pani Teosiowa Muszyńska! — W głosie jéj była ironja i trochę przekąsu. — Więc już po przyrzeczeniu i zaręczynach, a kiedyż ślub? ''c’est parfait!''<br> {{tab}}I jakby najlepszym dowodem wielkiego tonu było szyderstwo, panna Narębska wciąż<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> 8w25da5vqc35ldosgokmfn0eaue5z8b Strona:PL JI Kraszewski Kopciuszek.djvu/1318 100 1083752 3149429 3149036 2022-08-11T18:32:28Z Alenutka 11363 /* Skorygowana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="3" user="Alenutka" /></noinclude>śmiała się patrząc na Kopciuszka.... sama pani miała także pół uśmiechu na ustach, a baron choćby był wolał inną przybrać minę, musiał wtórować ironją lekką, aby nie pozostać w tyle od towarzystwa, tak dystyngowanie umiejącego szydzić z łez biednéj sieroty, z jéj nadziei, z jéj szczęścia — nawet w tak uroczystéj chwili.<br> {{tab}}Nie dziwujcie się kochani czytelnicy téj ironji wielkich ludzi, na widok takiego małego szczęścia. Jest ona bardzo naturalną. Tak nieraz w czasie dożynków na wsi, gdy dla głodnéj gromady zastawiają wieczerzę, a państwo odchodzą na sutą kolacją do dworu — śmieją się niejedne śliczne usta z kwaśnych ogórków i razowego chleba, przygotowanych dla czeladzi.... Szczęście, bez karety, bez lokajów, bez pałacu, bez koronek, takie sobie płócienkowe i piechotą chodzące, musi się śmieszném wydawać tym, którzy więcéj dbają o fizjognomją szczęśliwości, niżeli o nią samą.<br> {{tab}}Trzeba téż przyznać, że to jest szczęście powszednie, razowe nie pytlowane, — może ono zadowolnić dusze ciche i skromne, ale ta-<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> 9qepg0ofpxbypqag9pc7plkiqkm68sm Strona:PL JI Kraszewski Kopciuszek.djvu/1319 100 1083753 3149430 3149037 2022-08-11T18:33:57Z Alenutka 11363 /* Skorygowana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="3" user="Alenutka" /></noinclude>kich umysłów wzniosłych, jak Elwiry i pani Samueli, nigdy!<br> {{tab}}Mania wstawszy nie miała co z sobą robić, bo jéj nawet nie poproszono siedziéć, ale baron, któremu już tu wytrwać było ciężko między dwoma ogniami, szepnął na ucho Narębskiemu, prosząc go, czyby nie mogli pójść na cygaro.<br> {{tab}}— A chętnie, — rzekł pan Feliks, i wynieśli się z salonu, ale w progu dogonił ich głos Samuelki.<br> {{tab}}— Proszę barona nie zapominać, że czekamy go z herbatą.<br> {{tab}}— ''O! Madame!'' — odparł przyciskając kapelusz do serca Dunder.<br> {{tab}}Elwira ubodła go i przeszyła wzrokiem pełnym najsłodszych obietnic — zwodnica!<br> {{tab}}W pokoju Narębskiego, baron rozrzucił się znowu wedle obyczaju swojego, jedna noga na fotelu, druga na kanapie, ręka za kamizelką u góry, druga we włosach.<br> {{tab}}— O! jakże miłą i śliczną jest twoja panna Elwira! — rzekł z westchnieniem puszczając kłąb dymu do góry.<br><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> hv880cd4becve1r3gy3c66612yhukhf Strona:PL JI Kraszewski Kopciuszek.djvu/1320 100 1083754 3149431 3149040 2022-08-11T18:35:26Z Alenutka 11363 /* Skorygowana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="3" user="Alenutka" /></noinclude>{{tab}}— A? znajdujesz? — rozśmiał się Narębski, — nie można ci wierzyć nieszczęściem, boś bardzo łatwy dla kobiet i gusta masz widzę, zmienne. Dawnoż to ci się Mania tak podobała?<br> {{tab}}— ''Ma foi!'' podoba mi się dziś jeszcze, nie przeczę ładna laleczka, ale panna Elwira, to wcale co innego, jaka powaga i dystynkcja! To kamień czystéj wody i wcale innéj wartości.<br> {{tab}}— Dziękuję, — rzekł uchylając głowę Narębski, — jeżeli to dla uspokojenia sumienia mówisz, aby moje ojcowskie serce pogłaskać, nie forsuj się proszę.... Baronie, to mi zupełnie wszystko jedno.<br> {{tab}}— ''Farçeur!'' — zaczął się śmiać stary, rozrzucając jeszcze bardziéj tak, że zdawało się, iż chce sobą jednym cały pokój napełnić, — ''va!'' Cóż chcesz żebym mówił? Jestem kobieciarz i wdowiec na wydaniu, bylebym zobaczył istotę piękną, miłą, dowcipną, głowa mi się zawraca.<br> {{tab}}— Szczęśliwy! — rzekł Narębski wzdychając, — ty jeszcze jesteś na wydaniu! Nie<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> rbrpmbpt35eawgdugil32ojvenrvevv Strona:PL JI Kraszewski Kopciuszek.djvu/1321 100 1083755 3149433 3149041 2022-08-11T18:37:14Z Alenutka 11363 /* Skorygowana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="3" user="Alenutka" /></noinclude>żartujże proszę, i nie udawaj przedemną, ja cię nie zdradzę. Gdyby o tém panny wiedziały, obiegłyby cię i schrypłbyś do tygodnia śmiejąc się i motyskując z niemi, a wiem że masz reumatyzm i początki sciatyki....<br> {{tab}}— Kto? ja? — z oburzeniem zgarniając rozrzucone członki i schwytując się krzyknął Dunder, — ja? Człowiecze! zdrowszego na świecie nie ma nademnie! Codzień się gimnastykuję i sto funtów podnoszę jedną ręką, nigdy w życiu lepiéj się nie miałem, czuję w sobie siły na sto lat! Któż ci powiedział o reumatyzmie i sciatyce?....<br> {{tab}}— Nie wiem doprawdy! — odparł pan Feliks ruszając ramionami, — zdaje mi się, że to moje panie zkądś wzięły, bo od nich to słyszałem....<br> {{tab}}Dunder pobladły padł na kanapkę, ale z oznaką smutku, bo zgarnięty cały i maleńki, jak nigdy nie bywał.<br> {{tab}}Milczenie, które potém nastąpiło, przerwał śmiech Narębskiego nagły, dający znać, że sobie żartował z barona. Rozjaśniło się znowu oblicze Dundera i przejednany w wielkiéj<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> c3rawbnyo9c9gktrmdq5h15xg656bde Strona:PL JI Kraszewski Kopciuszek.djvu/1322 100 1083756 3149434 3149042 2022-08-11T18:39:03Z Alenutka 11363 /* Skorygowana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="3" user="Alenutka" /></noinclude>przyjaźni wysunął się na herbatę, zabierając jak najgoręcéj smalić cholewki przy pannie Elwirze.<br> {{tab}}Sądzimy wszakże, że wizerunku tych jesiennych miłostek mniéj mogą być ciekawi czytelnicy nasi i wolemy pójść za Teosiem, który w duszy się modląc i poglądając w niebo, biegł wprost do swojego nowego mieszkania, aby się w samotności szczęściem swém cieszyć i tkać przyszłość szczęśliwą.<br> {{tab}}Rozkosz wewnętrzna, jakiéj doznawał, zmieszaną była wszakże z tęsknotą rzewną i niepokojem dusznym. Wszedłszy do swéj izdebki, nad któréj łóżeczkiem wisiał portret matki, przez biednego jakiegoś artystę odmalowany dla jéj dziecka przez wdzięczność, Teoś padł przed nim na kolana zalany łzami. Złożył ręce i wlepiwszy weń oczy, myślą przeniósł się w dni swojego dzieciństwa, w te chwile, gdy rozpaloną jego głową tuliły macierzyńskie dłonie. Zapomniawszy o całym świecie, jął w duszy mówić do cienia matki:<br> {{tab}}— To tyś mi moje szczęście wymodliła, bo czyżem ja na nie zasłużył? Cóżem ja uczynił,<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> 41gsu89jhfopmurje8ozcwgtdq6np9r Strona:PL JI Kraszewski Kopciuszek.djvu/1323 100 1083757 3149436 3149046 2022-08-11T18:41:42Z Alenutka 11363 /* Skorygowana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="3" user="Alenutka" /></noinclude>aby mi się tak niebiesko uśmiechnęło życie?... a! to zasługi twoje i twoje modlitwy, święta matko moja! Podajże mi rękę z niebios, opiekunko moja, abym nie upadł i nie oszalał od szczęścia. Ból ścierpieć, to może łatwiéj, nie dać się obłąkać pomyślności, trudniéj.... prowadź mnie swoim przykładem i wymódl opiekę. Biorę na moje ramiona los tego dziecięcia.... a! czy podołam obowiązkom, czy nie upadnę wśród drogi... matko moja, matko moja!<br> {{tab}}Cały tak wieczór spędził patrząc na ten obrazek, na którym poczciwa kobiecina wystawioną była, przez początkującego znać artystę, z całą niewprawą i naiwnością talentu przebudzającego się zaledwie i usiłującego wiele, bo nieznającego miary sił własnych. Stała na tym kawałku płótna w bieli cała, tak jak bywała najczęściéj przy pracy, w białym czepeczku, z twarzą spokojną, uśmiechnioną, a tak rozczuloną, że zgadłbyś, iż gdy ją malowano patrzała na syna, myślała o dziecięciu.... Na jasnych bieliznach nie prócz dwóch szkaplerzy nie było widać, i na ręku miała tę {{korekta|srebną|srebrną}} wytartą obrączkę, którą Teoś<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> fkx390jfsnx63p750kylzpophdcey42 Strona:PL JI Kraszewski Kopciuszek.djvu/1324 100 1083758 3149437 3149047 2022-08-11T18:43:36Z Alenutka 11363 /* Skorygowana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="3" user="Alenutka" /></noinclude>tego dnia oddał swéj narzeczonéj.... Długo patrzał syn, dumał, aż znużony wreszcie rzucił się po krótkiéj modlitwie na łóżko i w błogich usnął marzeniach.<br> {{tab}}Najdziwniejsze postacie przesuwały mu się po głowie, i sen był dalszym ciągiem dnia, który go tylu napoił wrażeniami. Ale dziwnym skutkiem uczucia z jakiém zamknął oczy, same tylko czyste i wdzięczne widział przed sobą obrazy.... Manię w wianeczku ślubnym, Narębskiego błogosławiącego ich i jakieś nieznajome, święte, poważne oblicza, których tłum w końcu go otoczył do koła. Teoś znalazł się wpośród białych obłoków, piętrzących się jakby olbrzymie wschody ku niezgłębionéj wyżynie niebios, od których wielka biła jasność. Świata tego nie widział nigdy, ale czuł, że powinien był, stanąwszy na pierwszym białym obłoku, iść daléj a daléj ku górze. Siła jakaś ciągnęła go tam gwałtownie, chociaż czuł się niegodnym, wstydził, jakby był nagi, i tulił ręce drżące do piersi. Powieki wzbierały mu się łzami, serce biło gwałtownie.... Po obu stronach wschodów z chmur,<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> l273w8rxmcsu2irio7qyj0kpx26ya3u Strona:PL JI Kraszewski Kopciuszek.djvu/1325 100 1083759 3149439 3149048 2022-08-11T18:46:45Z Alenutka 11363 /* Skorygowana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="3" user="Alenutka" /></noinclude>stały nieruchome, wielkie, jasne postacie owe nieznane, z któremi Teoś wszedł, sam niewiedząc jak w te strefy górne.... Ziemia mu znikła z oczów... Mleczna białość oblekała wszystko. Starcy z siwemi brodami w szatach śnieżystych, z założonemi na piersiach rękami, szeregiem otaczali wschody i widać było tysiące ich, malejących, ale wyraźnych, ginące aż gdzieś w niedoścignioném oddaleni blasku...<br> {{tab}}Jedni z nich na białych powiewnych sukniach mieli krwawe znaki na sercu, inni krwawe przepaski na głowie, na rękach stygmata, na ustach piętna boleści.... tu i owdzie zza szeregów powiewała palma blada zielona, gdzieindziéj szeleściały cicho skrzydła anielskie.... Świat to był bezbarwny, prawie cały ze złota i bieli, ale w promieniach oblewających go, chwilami migały smugi jakby rzuconych świateł od drogich kamieni, różowe, zielone, niebieskie, fioletowe.... Cisza głęboka panowała dokoła, ale wśród niéj było jakby drganie fal od dalekiéj niepochwyconéj muzyki, wszystko ziemskie, rozpromienione, uduchowione, zlewało się tu w jakąś dziwnie har-<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> 0l2tahbqr0dy24oo4nxvfnedkitwie0 Strona:PL JI Kraszewski Kopciuszek.djvu/1326 100 1083761 3149440 3149050 2022-08-11T18:48:43Z Alenutka 11363 /* Skorygowana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="3" user="Alenutka" /></noinclude>monijną całość. Muzyka zdawała się barwą, kolory przechodziły w tony.... złocista jasność spowijała wszystko i pochłaniała w sobie. Teoś szedł i czuł się lekkim, tak lekkim, że ogromne przelatywał przestrzenie, po chmurach, które z nim razem leciéć się zdawały, i chwiały się stojące po bokach szeregi starców i niewiast, i wszystko wirowało razem z obłokami ku górze....<br> {{tab}}Coraz gorętsze ciepło dawało się czuć zewsząd, ale nie piekło w piersi, owszem rozgrzewało i wlewało siły. Nagle naprzeciwko idącemu młodzieńcowi, zdala od góry ukazała się spływająca postać biała, poznał w niéj matkę i upadł na kolana, aż się chmury pod nim zachwiały, a z chmurami całe zastępy duchów w bieli. W jednéj chwili ona stanęła przed nim. Tak, to ona była, matka, poznał ją, a jednak jakże niepodobna do tego obrazka i do tych wspomnień, jak majestatyczna, jak cudownie piękna i jak błogo spokojna..... Taż sama twarz ale ubłogosławiona, ta sama postać, ale ją niebo odmłodziło i opromieniło. Przyszła ku niemu i pochwyciła klęczącego<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> oyf6i8aq85v9wznu0frt92fbvnqm18a Strona:PL JI Kraszewski Kopciuszek.djvu/1327 100 1083762 3149443 3149054 2022-08-11T18:51:38Z Alenutka 11363 /* Skorygowana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="3" user="Alenutka" /></noinclude>za głowę, i poczęła całować w czoło.... błogosławiąc,... ale usta jéj poruszały się, a Teoś słów słyszéć nie mógł, jakby jego ziemskie ucho dźwięków tamtego świata pochwycić nie było godne.... spostrzegł tylko przy sobie Manię klęczącą obok, w zasłonie przejrzystéj, z pochyloną główką, z rozpuszczonemi włosami.... Matka dwie ręce rozdzieliła na dwa czoła i dwa na nich zrobiła krzyżyki. Potém zdjęła z palca pierścionek srebrny i oddała Mani.... zwróciła się ku Teosiowi, wzięła jego dłoń i połączyła ich ręce.... Ale w téj chwili z jasnéj złotéj postaci, poczęła się stawać przejrzystą, coraz bladszą, coraz bardziéj niepochwyconą i powiew wiatru uniósł ją od nich.<br> {{tab}}Mania znikła. Teoś uczuł coś w ręku z tą myślą, że mu to matka oddała... ale rozpoznać nie mógł co trzyma, ściskał tylko w dłoni, a patrzał w górę.... Ale widzenie znikało całe, chmury zsuwały się w dół, coraz ciemniejsze, szafirowe, szare, sine, ciężkie i rozstąpiła się ostatnia, a chłopiec pod stopą uczuł twardą ziemię.<br><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> 7b0le6sq82h2g0wrv2xa7212tgzjiwb Strona:PL JI Kraszewski Kopciuszek.djvu/1328 100 1083763 3149447 3149055 2022-08-11T18:53:44Z Alenutka 11363 /* Skorygowana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="3" user="Alenutka" /></noinclude>{{tab}}Trzymał jednak ciągle tajemniczy matki podarek.... i gdy się z krzykiem obudził, przeląkł się widząc, że ma w dłoni.... tylko ten lichy bilet loteryjny, który mu Drzemlik narzucił. Sen tak był piękny, że jeszcze nim oddychając, Teoś odrzucił zmięty kawałek papieru i co prędzéj zamknął oczy, aby przywrócić marzenie.... ale i sen i widzenie uciekły... i już nie usnął do rana....<br> <br>{{---}}<br> {{tab}}Zapomnieliśmy dotąd powiedziéć, że list który szanowny nasz znajomy pan kapitan Pluta napisał w chwili wyrzeczenia się świata i jego nieprawości, w godzinie upadku ducha, do dawnéj swéj przyjaciółki, pani jenerałowéj Palmer, — żadnéj dotąd nie otrzymał odpowiedzi. Pluta zrazu czekał na nią cierpliwie i z dobrą fantazją, potém coraz smutniejąc, ale wytrzymując stoicznie, choć go już dobrze złości brały, że został zbyty tak pogardliwém milczeniem, naostatek oburzył się i powiedział sobie, że nie można było zostawić rzeczy w takiéj niepewności i zawieszeniu.<br><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> 8pgbgkt0zcj43lvw6xpw0b8jldwsf1w Strona:PL JI Kraszewski Kopciuszek.djvu/1329 100 1083764 3149451 3149056 2022-08-11T18:56:57Z Alenutka 11363 /* Skorygowana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="3" user="Alenutka" /></noinclude>{{tab}}— O! to tak znowu być nie może! Więc już mnie nawet szanowna Julka nie ma za godnego strachu i poszanowania nieprzyjaciela; traktuje mnie za bajbardzo.... To za wiele! Kapitanie! kapitanie! na co zszedłeś? na czém kończysz? ''Néc locus ubi Troja fuit!'' Bądź co bądź, tak rzeczy rzucić nie można, — dodał w duchu monologując z sobą, — ''fait ce que doit, advienne que pourra!'' Zyszczę co czy nie, ale przynajmniéj nagryzę niegodziwą Julkę.<br> {{tab}}Skutkiem tego bodźca, jakiego mu dodała nienawiść i pragnienie choćby jałowéj zemsty, kapitan odzyskał trochę ruchawości dawniejszéj, wyszukał zaraz schronienie Mani, i wdarłszy się do niego, widzieliśmy jak się tu znalazł, piekąc swoją grzankę, a drugą przysposobiając dla nieprzyjaciółki.<br> {{tab}}Wyszedłszy z domu Byczków, stanął na ulicy, uśmiechnął się do siebie, a słowa któremi się pochwalił, najlepiéj nam wytłumaczą cel tego kroku.<br> {{tab}}— Otóż to jest co się zowie ślicznie, — rzekł powoli, — obgadałeś się sam przed sobą i ludźmi, Pluto, kochanie moje, jeszcze ty<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> c2f2te8gqwegzcz2663ou0ih9gd8j98 Strona:PL JI Kraszewski Kopciuszek.djvu/1330 100 1083766 3149456 3149058 2022-08-11T18:59:35Z Alenutka 11363 /* Skorygowana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="3" user="Alenutka" /></noinclude>tak bardzo nie upadłeś jak ci się w pierwszéj chwili zdawało; paralitykiem nie jesteś, krok dzisiejszy tego dowodzi. Jest dyplomatyczny, jest co się zowie zręczny! Zrobiłeś sobie parę przyjaciół, któremi nigdy gardzić nie należy, a jenerałowéj bolesnego figla. Bo juściż, — dodał ciszéj mrużąc oko, — córka w tym gatunku płaczliwym i uczuciowym, jak ta Mania, spragniona macierzyństwa i serca, nie wytrwa żeby matki nie odszukała, nie zobaczyła i nie przyczepiła się do niéj, żeby jéj choć o błogosławieństwo prosić nie poszła, a ojciec tego rodzaju co p. Feliks, nie potrafi się oprzéć jéj zachceniu i musi ją tam poprowadzić, albo tamtę tu przywieść, jenerałowa będzie miała przyjemną do przebycia chwilę, to — ''ut sic''.<br> {{tab}}W istocie rachuba była niezgorsza wcale, ale kapitan nadto się przechwalał, napadała go energja chwilami i odchodziła po chwili, nie wyszedł był ze swego charakteru, ale siły do działania przebierały się i czuł ich niedostatek. Myślał znowu długo i wahał się nim postanowił, niezadowolniony tą zemstą, dla<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> qnks1gq59wvhj8d5erlhmalnrf0oztc Strona:PL JI Kraszewski Kopciuszek.djvu/1331 100 1083767 3149463 3149059 2022-08-11T19:03:39Z Alenutka 11363 /* Skorygowana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="3" user="Alenutka" /></noinclude>niego bezkorzystną, obmyśléć inne środki dla siebie i nalegać przez Pobrackiego na jenerałowę. Dziwny, szczęśliwy traf dozwolił mu się domyśléć, że jenerałowa i pan mecenas byli z sobą w bliższych stosunkach, niżeli światu zdawać się mogło. Ta drogocenna dla niego wiadomość, przyszła mu niespodzianie przez Kirkucia, który zawsze po staremu niepomiernie bawara używał i niepoprawiony chodził pod Gwiazdę lub pod Kotwicę, do ogródka Piastowego lub Tivoli.<br> {{tab}}Jednego wieczora p. Mateusz wzdychając właśnie nad marnościami świata, które mu piana piwa przypominała, popijał ów nektar odurzający do reszty słabą jego głowę, gdy ujrzał nieopodal człowieka, którego fizjognomja jakoś mu się wydała nie obcą i jakby już gdzieś dawniéj widzianą. Nie mógł sobie tylko przypomniéć zrazu, kiedy i gdzie ją spotykał.<br> {{tab}}Był to {{korekta|gentlemann|gentleman}} dosyć przyzwoity, lecz widocznie świeżo wystrychnięty na swobodnego człowieka, pana siebie, bo zachował ruchy i obyczaj służebniczy, niedawno jeszcze z li-<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> bq2skt1l0dwa2kanccvsyf1cw9h8czf Strona:PL JI Kraszewski Kopciuszek.djvu/1332 100 1083768 3149465 3149061 2022-08-11T19:08:24Z Alenutka 11363 /* Skorygowana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="3" user="Alenutka" /></noinclude>berją z pleców zrzucony. Jego surdut tabaczkowy, widocznie prany i odświeżony, rękawiczki jelonkowe, kapelusz na bakier, kolorowa chustka od nosa, dosyć starannie z tandety wybrane, leżały na nim i przy nim tak, że niedawnego w nie przystrojenia łatwo domyśléć się było można. Człowiek w nich jeszcze nie chodził, ale z nim chodziły. Oglądał się téż razwraz czy na niego patrzą i spozierał ciekawie ku zwierciadłom, które mu obraz metamorfozowany postaci jego wracały. Kirkuć po długich wysiłkach pamięci, która opieszale dosyć swą służbę odbywała w jego głowie, bo ją bawar odciągał i pasma jéj plątał, doszedł nareszcie, że próżne odbywając placówki w przedpokoju siostry, widział go tam właśnie w pasiastéj liberji i kawowych kamaszach.<br> {{tab}}W istocie był to świeżo przez nią odprawiony lokaj, który się z Bzurskim pokłócił i przez niego został z miejsca wysadzony, gdyż kamerdyner zagroził, że sam ustąpi, jeśli zuchwałego chłystka, który mu chybił, nie odprawią.<br><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> 1pp6uzmx5ip7mnsqu9wb4ksymq1wpg6 Strona:PL JI Kraszewski Kopciuszek.djvu/1333 100 1083769 3149466 3149062 2022-08-11T19:14:20Z Alenutka 11363 /* Skorygowana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="3" user="Alenutka" /></noinclude>{{tab}}Lokaj téż przypomniał sobie Kirkucia i po lekkim propedeutycznym ukłonie, poczęła się łatwo rozmowa, od któréj wcale się nie uchylał nowo emancypowany sługus, rad że sobie zrobi znajomość między ludźmi swobodnemi, a mocno podrażnion świeżą jeszcze przygodą, która go burzyła przeciwko jenerałowéj i Bzurskiemu. Chętnie więc zaczął pleść o nich, co Kirkuciowi w smak poszło. Postawił mu nawet butelkę przysiadłszy się do niego, bo nie był wcale dumny gdy mu o skórę chodziło, a czuł, że tu się czegoś pożytecznego będzie mógł dowiedziéć. Nauki Pluty w las nie poszły, Kirkuć głęboko niemi przejęty, postanowił, bądź co bądź, wybadać człowieka, którego mu los tak szczęśliwie nastręczył.<br> {{tab}}— Oj to dom! — rzekł po chwili z goryczą lokaj, — oj! to dom.... nie ma co mówić.... jest się tam czego napatrzyć kto ma oczy, i nasłuchać kto ma uszy. A i ja tam dosyć widziałem, choć nie wszystko mówić się godzi.<br> {{tab}}— No! no! ale tak.... między nami, — rzekł Kirkuć.<br> {{tab}}— Dobre oni téż mają uszy, a ręce długie,<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> 3z0ack5vb0kxi79pr0kpgruntc7o04u Strona:PL JI Kraszewski Kopciuszek.djvu/1334 100 1083770 3149467 3149063 2022-08-11T19:16:39Z Alenutka 11363 /* Skorygowana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="3" user="Alenutka" /></noinclude>rzekł wzdychając lokaj, — straszno i teraz choć się człek z tych szpon wydostał. Sama pani, to kobieta.... to takiéj drugiéj nie ma na świecie, jéj ''minisztrem'' być — albo co. Cały świat ma ją za świętą.... ale co się wie to się wie!....<br> {{tab}}— Na miły Bóg! cóż takiego? — spytał przysuwając się i dolewając piwa Kirkuć.<br> {{tab}}— Bo dla czego, proszę ja kogo? ten famfaron, a chłopski syn Bzurski (bo to pewna rzecz, że jego ojciec był chłopem i matka prosta chłopka), dla czego, pytam ja się kogo, on tam tak znowu króluje? I cóż to za matedora? Dla czego on tam taki pan? bo milczy i nie widzi co nie potrzeba? Pani na to patrzy przez szpary, że on sobie romansuje z panną Adelajdą, a choćby i z kawiarką, że wino spija przy obiedzie i rejestra pisze jak mu się spodoba.... a on za to, proszę ja pana, milczy i od niego się nikt nie dowie co się w domu święci.... A myślą, że to już drudzy sobie oczów nie mają, albo tacy głupi, żeby się nic nie dowąchali. Czy to ja téż podedrzwiami<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> 1ccoptrvbwtlt85kcbkxufqsyqdmmjx Strona:PL JI Kraszewski Kopciuszek.djvu/1335 100 1083771 3149469 3149064 2022-08-11T19:19:11Z Alenutka 11363 /* Skorygowana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="3" user="Alenutka" /></noinclude>jak on słuchać nie umiem, albo i przez dziurkę patrzeć, proszę ja kogo?<br> {{tab}}— Ale cóż tam zobaczyć i podsłuchać, kiedy to kobieta z kamienia, — rzekł Kirkuć.<br> {{tab}}— O! tak, z kamienia jak potrzeba, a z żywego ciała jak zechce i kiedy ludzie nie patrzą. Umie ona taką być, proszę ja kogo, jak jéj potrzeba, a tak sobie delikatnie romansuje, z tym adwokatem choćby, jak p. Adelajda z Bzurskim. Co się wie, to się wie! tylko że człowiek gadać nie chce.<br> {{tab}}— Z adwokatem? z Pobrackim? — spytał gorąco chwytając go za rękę podziwienia pełen Kirkuć, — ależ on wygląda jak oskrobana głowa kapusty?<br> {{tab}}— No! to już jak komu do gustu!<br> {{tab}}Otóż jakim dziwnym sposobem Kirkuć doszedł wielkiéj tajemnicy i mnóstwa szczegółów pomniejszych z nią będących w związku, i tegoż wieczora, gdy mu język mocno świerzbiął, poleciał zaraz zwierzyć się Plucie, który go dobrze wybadał, rozważył, wąsa pokręcił i rzekł tylko enigmatycznie:<br> {{tab}}— Jesteśmy na dobréj drodze.<br><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> 881hpbh24j37ybl2wgy2zrp2ft48vmf Strona:PL JI Kraszewski Kopciuszek.djvu/1336 100 1083772 3149471 3149066 2022-08-11T19:21:06Z Alenutka 11363 /* Skorygowana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="3" user="Alenutka" /></noinclude>{{tab}}Nazajutrz zaraz kroczył do Pobrackiego z osnutym w ciemnościach nocy planem i tak dobrze a cierpliwie do drzwi jego kołatał, że choć go kilka dni wodzili, odkładając posłuchanie od rana do wieczora a od wieczora do rana, w końcu został dopuszczony do przybytku.<br> {{tab}}W parę dni po owéj bytności u Byczków, dostąpił szczęśliwie oglądania oblicza, które nie łatwo się komu ukazywać raczyło. Zastał wielkiego legistę jak zawsze, po Napoleońsku stojącego przy biórku, dla tego aby przybyłych nie był zmuszony prosić siedziéć; z ręką założoną za {{korekta|surtut|surdut}} szczelnie i surowo zapięty, z drugą opartą na stosie papierów, w postaci wyraźnie zdającéj się mówić że nie ma czasu, i dającéj do zrozumienia, aby przybyły spieszył się z interesem i odchodził.<br> {{tab}}Ujrzawszy Plutę, Pobracki skrzywił się znacząco — kapitan na opak był słodki i miły jak lukrecja, kłaniał się nizko, stąpał z pokorą, dusił kapelusz w obu rękach, jakby siebie i wszystko co jego było, chciał zmniejszyć w obliczu tak wielkiego człowieka.<br><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> kf3s1k6k2nan9uv1a086jpb38o4c60r Strona:PL JI Kraszewski Kopciuszek.djvu/1337 100 1083773 3149473 3149067 2022-08-11T19:22:52Z Alenutka 11363 /* Skorygowana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="3" user="Alenutka" /></noinclude>{{tab}}— Pan dobrodziéj może mnie sobie nie przypominasz? — zapytał kapitan.<br> {{tab}}— Owszem! — sucho odparł mecenas.<br> {{tab}}— Miałem honor widziéć się z nim w dosyć nieprzyjemnych okolicznościach, z powodu przykréj sprawy brata pani jenerałowéj Palmer, a mojego nieszczęśliwego przyjaciela, pana Mateusza Kirkucia, fizycznie i moralnie po trosze ułomnego, ale przytém najlepszego w świecie człowieka.<br> {{tab}}— Pan masz jaki interes? — zapytał surowo przerywając Pobracki.<br> {{tab}}— Krótki, drobny i mało znaczący, — odparł kapitan pokornie się przełamując na wpół. — Wiadomo zapewne panu dobrodziejowi, że mnie niegdyś łączyły z p. jenerałową bliższe stosunki.... nie pokrewieństwa jak Kirkucia, ale tak niemal ścisłe jak one, nieszczęściem mniéj trwałe. Czas i okoliczności je zerwały. Miałem wówczas zręczność nieraz pani Palmer, a ówczesnéj jeszcze tylko pięknéj Julji, być użytecznym i po trosze miałbym prawo odezwać się wzajem do jéj serca, gdy fortuna postawiła ją dziś na wyższym, a mnie<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> 37m8lug11x2bt52t5v56pl4gctw8w9e Strona:PL JI Kraszewski Kopciuszek.djvu/1338 100 1083774 3149474 3149068 2022-08-11T19:24:48Z Alenutka 11363 /* Skorygowana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="3" user="Alenutka" /></noinclude>na jednym z ostatnich szczeblów drabiny społecznéj; co nie przeszkadza bym jeszcze się kiedy wyżéj nie dodrapał.... Otóż pisałem do Palmer, prosząc ją, aby mi teraz wzajem dopomogła, a dotąd nie odebrałem żadnéj odpowiedzi.<br> {{tab}}— Ja o tém nic nie wiem! — rzekł sucho Pobracki.<br> {{tab}}— Ja właśnie przychodzę prosić pana dobrodzieja, abyś był łaskaw o to się dowiedziéć, bo ja się sam nie chcę jenerałowéj naprzykrzać.... i dokładam byś raczył się za mną wstawić.<br> {{tab}}— Tak!.... ale ja tych spraw nie znam.... to rzecz prywatna.... nic zresztą nie mogę, pani jenerałowa ma swoją wolę.<br> {{tab}}— Tak! ależ pan dobrodziéj, — wykrzyknął Pluta mrugając wąsem i okiem, — pan jest nietylko jéj doradzca, ale przyjaciel najlepszy, najbliższy, pan, w którym ona całe swe złożyła zaufanie.<br> {{tab}}— Ale proszę pana! ja jestem doradzca prawnym tylko.<br> {{tab}}Pluta zamilkł, przygryzł wargi i umyślnie<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> 6frxcvjasdqnxeqqb3eai23mdgo6l8r Strona:PL JI Kraszewski Kopciuszek.djvu/1339 100 1083775 3149475 3149069 2022-08-11T19:26:48Z Alenutka 11363 /* Skorygowana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="3" user="Alenutka" /></noinclude>dla wypróbowania Pobrackiego począł się uśmiechać szydersko.<br> {{tab}}Pan Oktaw był najpewniejszym, że tajemnica jego bliższych z jenerałową stosunków nikomu znaną być nie może, trochę się zmięszał mimo woli, ale opamiętał zaraz.<br> {{tab}}Pluta jednak pochwycił to drgnienie muskułów twarzy i nabrał pewności.<br> {{tab}}— Czyż tylko doradzcą, a nie przyjacielem od serca jesteś pan dobrodziéj? o nie! temu nie wierzę! — przerwał kapitan.<br> {{tab}}— Mam szczęście dosyć dobrze i łaskawie być widzianym przez jenerałowę, ale, — szepnął pan Oktaw, — ale w sprawy, które do mnie nie należą, mieszać się nie mogę.<br> {{tab}}— To tylko skromność wrodzona panu dobrodziejowi, nie dozwala mu przyznać jak w istocie jest, o czém ludzie, choć nie wszyscy, doskonale wiedzą, że pan więcéj jesteś niż doradzcą życzliwym.<br> {{tab}}I powtarzając po dwakroć z naciskiem te słowa, Pluta wywołał wreszcie rumieniec na bladą twarz i małe, ale widoczne zniecierpliwienie.<br><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> t6u7zw6u7fb3bfv51gbyvv8643r33gn Strona:PL JI Kraszewski Kopciuszek.djvu/1340 100 1083776 3149477 3149071 2022-08-11T19:30:43Z Alenutka 11363 /* Skorygowana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="3" user="Alenutka" /></noinclude>{{tab}}— Racz pan mnie wysłuchać, — rzekł Pluta poufaléj, widząc że lekarstwo skutkuje, — nie zapieraj się, bo świat wszystko wie i dowiaduje się wszystkiego, wszystkiego powiadam panu, sam tego doświadczyłem na sobie. Raz, ja który to panu mówię, człowiek ułomny, miałem taki wypadek, żem w najniewinniejszéj myśli, o mroku, pocałował w czoło żonę mojego przyjaciela. Byliśmy sam na sam, żywéj duszy, cisza w koło, trochę ciemno w salonie, nikomum się z tém nie chwalił, bo nie było z czego, tak dużo mąki na wargach mi zostało. Cóż WPan dobrodziéj powiész na to? w tydzień czy dwa, całe miasto o tém szeptało. Nie powiadam, żebyś WPan dobrodziéj miał w czoło panią jenerałowę Palmer całować, nie twierdzę, daleką jest ta myśl zuchwała odemnie, ale to pewna, że gdyby tam między państwem cokolwiek ściślejsza zawiązała się przyjaźń, jedném ręki ściśnieniem objawiona, wkrótce o tém będzie wiedziało miasto całe. Tymczasem twierdzą ogólnie, iż bliskie i serdeczne stosunki łączą państwa z sobą — na cóż się tego zapierać? Wznieca się<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> kd9yyhf8qb5q35su20pb7qt3ohiniau Strona:PL JI Kraszewski Kopciuszek.djvu/1341 100 1083777 3149478 3149073 2022-08-11T19:32:53Z Alenutka 11363 /* Skorygowana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="3" user="Alenutka" /></noinclude>zaraz podejrzenie, iż tam coś ukrywać potrzeba. Czy ta przyjaźń ciepła, gorąca, zimna, blada czy różowa, nie śmiem robić przypuszczeń, ale że ona jest, to się wié. Każdy zresztą wykłada to po swojemu, ja się wstrzymuję od komentarzów, a to wiem, że jeśli nie ma nic, to się pan nie obawiając podejrzeń, wahać nie będziesz uczynić coś dla mnie. Zresztą gadać nie lubię, jestem dyskretny, i mam nadzieję, że moje umiarkowanie życzliwością odpłaconém mi będzie.<br> {{tab}}Skończył Pluta i spojrzał na Pobrackiego, który bladł, czerwieniał, trząsł się, ale stał jak posąg i nie dawał po sobie poznać ile cierpiał; udawał że nie rozumie.<br> {{tab}}— Darujesz mi pan, — rzekł, — ale tych alluzji nie pojmuję, pani Palmer jest mi dosyć życzliwą, miałem może zręczność zasłużyć na jéj zaufanie, zresztą nie wiem nawet coś mi pan chciał dać do zrozumienia.<br> {{tab}}— Obszerniéj i jaśniéj na dziś tłumaczyć się nie chcę, — rzekł Pluta, — ''sapienti sat'', ale mam nadzieję, że sprawa, którą łaskawéj jego opiece powierzam, pójdzie dobrze. Pani<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> dlfwtsekzi279dwc1l6gmo3pktq730i Strona:PL JI Kraszewski Kopciuszek.djvu/1342 100 1083778 3149479 3149074 2022-08-11T19:34:42Z Alenutka 11363 /* Skorygowana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="3" user="Alenutka" /></noinclude>jenerałowa pozbędzie się mnie, gdyż wyjadę i mam mocne postanowienie oddalić się z Warszawy, która się na mnie, jak na wielu innych znakomitościach, poznać nie umiała.... ''Ingrata patria! non habebis ossa mea!'' Ale stara to prawda, że nikt prorokiem u siebie.... Do nóg upadam.... i proszę raz jeszcze.... nie zapominać o pokornym słudze....<br> {{tab}}— Ja za nic nie ręczę, — rzekł zmięszany Pobracki, — ale starać się nie omieszkam....<br> {{tab}}— Już bylebyś pan się starał, jestem spokojny, — odparł kapitan, — a na to słowo honoru daję, że natychmiast wyjeżdżam i stanowczo żegnam kraj i państwa wszystkich.<br> {{tab}}Skłonili się sobie grzecznie i na tém się skończyło.<br> {{tab}}Kapitan odchodząc, szyderskim wzrokiem bazyliszka przeszył do głębi prawnika.<br> {{tab}}Po wyjściu Pluty Pobracki wybiegł zapowiedziéć aby nikogo nie wpuszczano, a sam padł na krzesło, przerażony jakby ukazaniem się szatana. On, który życie całe pracował na pozyskanie sobie nieposzlakowanéj sławy, ów wzór surowości obyczajów i prawości, wysta-<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> h3k6asqead5en329rml8rjyysjk3btn Strona:PL JI Kraszewski Kopciuszek.djvu/1343 100 1083779 3149480 3149076 2022-08-11T19:36:40Z Alenutka 11363 /* Skorygowana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="3" user="Alenutka" /></noinclude>wiony nagle na szyderstwo ludzi, na zwycięzkie uśmiechy tych, których gromił dotąd z wysokości cnoty!.... Było się czego ulęknąć, zaprawdę! Poty zimne nań uderzyły, powiódł ręką po czole i postanowił, z niezwykłą sobie żywością, jechać natychmiast do pani Palmer, aby się z nią rozmówić stanowczo. Miał ku temu i inną przyczynę, od dni bowiem kilkunastu i wprowadzenia do jéj domu Abla Huntera, jakoś coraz mniéj był rad z fizjognomji, którą stosunek cioci do siostrzeńca przybierał. Ale ile razy wspomniał o tém ostrożnie, jenerałowa się uśmiechała i białą podając mu rączkę, odpowiadała:<br> {{tab}}— Cóż ci się śni? zazdrość!.... to dzieciak.....<br> {{tab}}Wszakże ten dzieciak coraz się lepiéj rozgaszczał w domu, coraz w nim częściéj przesiadywał, Pobracki schodził go wieczorami w salonie sam na sam z panią Palmer i z mowy młodego trzpiota mógł miarkować, że coraz byli bliżéj z sobą. Nie przypuszczał on lekkości zbyt daleko posuniętéj w kobiecie tak poważnéj i tak bardzo starszéj od hr. Abla, że matką jego byćby mogła, ale go to jednak<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> fpbmob6vrzm5s355okaqyh0gsdqj5fj Strona:PL JI Kraszewski Kopciuszek.djvu/1344 100 1083780 3149482 3149077 2022-08-11T19:39:03Z Alenutka 11363 /* Skorygowana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="3" user="Alenutka" /></noinclude>mimowoli niepokoiło. Kuzynostwo i interesa nie dosyć mu to tłumaczyły, obawa o proces i chęć zapobieżenia mu, zdały mu się za daleko posunięte.<br> {{tab}}Pragnął więc stanowczo się rozmówić tą razą i parę razy już odprawiony ode drzwi w sposób dosyć podejrzany przez Bzurskiego, pod pozorem że pani w domu nie było, choć czuł, że nie mogła wyjechać i paltot p. Abla niby przypadkiem w przedpokoju zapomniany, różne myśli nastręczał: — poczynał się trochę niecierpliwić.<br> {{tab}}— Ale to być nie może! — mówił sobie w duchu, — niesłusznie ją podejrzewam! to się nie godzi!<br> {{tab}}Wybrał się więc natychmiast do jenerałowéj, gdy niespodzianie sprawa wielkiéj wagi stanęła na przeszkodzie i zabrała mu resztę poranku, potém musiał spocząć i przeczekać obiadową porę, tak, że dopiero o zmroku stanął u drzwi pani Palmer nie bez bicia serca, bo mu jeszcze szyderskie słowa Pluty w uszach brzmiały.<br> {{tab}}W przedpokoju zastał Bzurskiego, który<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> 3v11oeqwtfhporaea0iq9ckefchukw9 Strona:PL JI Kraszewski Kopciuszek.djvu/1345 100 1083781 3149484 3149078 2022-08-11T19:41:23Z Alenutka 11363 /* Skorygowana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="3" user="Alenutka" /></noinclude>z rękami na żołądku założonemi, w postawie ubłogosławionego, drzemał spokojnie po obiedzie i z widocznym złym humorem podniósł się widząc przybywającego natręta, który mu przerywał drzemkę, spojrzał nań ziewając, a na zapytanie:<br> {{tab}}— Czy pani w domu? — z jakiémś wahaniem złowrogiém mruknął:<br> {{tab}}— Tylko co wróciłem, nie wiem dobrze, trzebaby się dowiedziéć.<br> {{tab}}Pobracki, który dawniéj bez oznajmienia przygotowawczego wchodził i wstęp miał zawsze otwarty, surowém odpowiedziawszy wejrzeniem, nie powtarzając już zapytania, wszedł nie opowiadając się do salonu.<br> {{tab}}Jenerałowéj nie było tu w istocie, ale z drugiego pokoju dochodziły dwa głosy, z których jeden wesoły i śmiejący się, łatwo było poznać jako Abla Huntera, drugi cichy i melancholijny, widocznie należał do jenerałowéj. Pobracki mocno zmięszany, cicho począł kroczyć ku drzwiom, bo go jakaś zazdrość ubodła, ale wprędce pomiarkowawszy się, odkaszl-<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> g6jlnxyjvokbmjwtulgzxgdu2exvrzi Strona:PL JI Kraszewski Kopciuszek.djvu/1346 100 1083782 3149485 3149079 2022-08-11T19:43:21Z Alenutka 11363 /* Skorygowana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="3" user="Alenutka" /></noinclude>nął i dał o sobie znać głośnym chodem po salonie.<br> {{tab}}Posłyszawszy go jenerałowa, wyszła zaraz szybko z gabinetu nieco pomięszana, lecz ochłonęła prędko i podała mu rękę, wskazując mrugnieniem oczów, że nie była sama i niby z niechęcią dając mu poznać, że ją naprzykrzony kuzynek nudził....<br> {{tab}}Za nią zaraz wyjrzał poufale hr. Hunter, a zobaczywszy Pobrackiego, począł się śmiać głośno i witać go jakby we własnym domu.<br> {{tab}}Pobracki był poważny i milczący, ukłon oddal zimno i kilka słów szepnął o pilnym interesie.<br> {{tab}}— A! jeżeli interessa są, — przerwał Hunter żywo z za ramienia gospodyni, — to ja państwa opuszczę i pójdę sobie gdzie na cygaro.<br> {{tab}}— Nie mamy nic pilnego, — odparła zwracając się ku niemu pani Palmer, młodemu chłopcu dając oczyma do zrozumienia, że te interesa wcale nie w porę przyszły ją nękać.<br> {{tab}}Mimo to nieme zapewnienie, Hunter wziął za kapelusz, odwiódł ją na chwilkę do gabi-<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> 5f6dyl2rjluo1x0lzgnjqvbqon34k96 Strona:PL JI Kraszewski Kopciuszek.djvu/1347 100 1083783 3149486 3149080 2022-08-11T19:45:47Z Alenutka 11363 /* Skorygowana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="3" user="Alenutka" /></noinclude>netu, szepnął coś po cichu i śmiejąc się wybiegi do salonu. Tu podał rękę Pobrackiemu, który milczał jak posąg oczekiwania i wyszedł, przede drzwiami włożywszy kapelusz bez ceremonji.<br> {{tab}}Sposób jego obejścia się z jenerałową i rozgoszczenie poufałe w tym domu, nie uszły wprawnego oka p. Oktawa, który się smutnie namarszczył.<br> {{tab}}P. Palmer jak gdyby ciężar jaki spadł z ramion, gdy wyszedł nareszcie Hunter i zlekka wzdychając zasiadła na kanapie, oczekując aby prawnik rzecz, z którą przyszedł zagaił. Zwykle pogodne jéj czoło, jakaś marszczka frasunku sfałdowała.<br> {{tab}}P. Oktaw téż milczał długo nim przyszedł do słowa, i nie rychło odezwał się zwolna:<br> {{tab}}— Nie śmiałbym nigdy występować z takiém pytaniem, — rzekł, — gdyby nie obowiązki, jakie na mnie szczera dla niéj przyjaźń wkłada, ale, droga pani...<br> {{tab}}— Mówże śmiało! co tam tak strasznego? spytała chłodno jenerałowa.<br><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> 10u9kbuc6m3mzl2i566801jyzztqn3b Strona:PL JI Kraszewski Kopciuszek.djvu/1348 100 1083784 3149489 3149082 2022-08-11T19:47:23Z Alenutka 11363 /* Skorygowana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="3" user="Alenutka" /></noinclude>{{tab}}— Doprawdy, ciężko mi to jakoś powiedziéć przychodzi....<br> {{tab}}— Ciężko? mnie? staréj i dobréj znajoméj? jakże mnie pan krzywdzisz!.... Mówże śmiało, proszę....<br> {{tab}}— Powiem otwarcie.... Zaczynam być niespokojny o Abla Huntera.<br> {{tab}}— Jakto? cóż to? dla czego? nierozumiem.<br> {{tab}}— Pani go oczarowała! on sobie doprawdy nadto u niéj pozwala.<br> {{tab}}— O! zlituj się! krewny! Zresztą, wszak zgodziliśmy się na to, że tak było potrzeba.... dla sprawy....<br> {{tab}}— Tak, do pewnego stopnia.... ale....<br> {{tab}}— To téż, jest to do pewnego stopnia, — rozśmiała się chłodno kobieta, rzucając nań ukradkiem badające spojrzenie.<br> {{tab}}— Ale, czy nie zawiele już tego? czy nie byłoby już dosyć tych czarów, bo młokos może przebrać miarę, może mu się uroić....<br> {{tab}}Pani Palmer poczęła się uśmiechać dobrodusznie.<br> {{tab}}— O! o! byłżebyś pan o tego dzieciaka zazdrosnym? — odezwała się powoli.<br><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> 4c6xeenpds6z2qgkdlgioutvca5furh Strona:PL JI Kraszewski Kopciuszek.djvu/1349 100 1083785 3149490 3149083 2022-08-11T19:49:16Z Alenutka 11363 /* Skorygowana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="3" user="Alenutka" /></noinclude>{{tab}}— Ja? ale jakież mam prawo? — wybąknął smutno Pobracki, — chyba to, jakie mi daje wielka i gorąca przyjaźń dla niéj. Boję się ludzi, oczów i języka świata.<br> {{tab}}— A! a! dajże pokój! to troskliwość zbyteczna, któż mnie o niego posądzać może?<br> {{tab}}— No! ja pierwszy.<br> {{tab}}— To mi sobie wytłumaczyć łatwo z pewnego względu, choć zkądinąd dziwię się, że mnie pan masz za tak lekką... To dzieciństwo.<br> {{tab}}Zamilkli, bo jenerałowa przybrała dumną postawę kobiety nieco obrażonéj, i poczęła niecierpliwie rwać koniec swéj chustki.<br> {{tab}}— Zobaczysz, — rzekła, — jak mi to pomoże do processu; już hr. Abel po raz drugi pisał do familji nalegając o układy, skończemy niechybnie zgodą....<br> {{tab}}— A potém? — zapytał Pobracki.<br> {{tab}}— No! a potém! dam mu pieniędzy na drogę i pojedzie sobie, — przerwała kobieta po cichu, — nie mówmy o tém, bo doprawdy nie ma o czém....<br> {{tab}}Pobracki zamilkł, mimo to jednak widać<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> 1s9jlil6eqwtmntaemb0dopzx3ub4g7 Strona:PL JI Kraszewski Kopciuszek.djvu/1350 100 1083786 3149491 3149084 2022-08-11T19:50:34Z Alenutka 11363 /* Skorygowana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="3" user="Alenutka" /></noinclude>po nim było, że wcale go tłumaczenie nie uspokoiło.<br> {{tab}}— Jeszcze jedno, — rzekł, — kapitan Pluta.... męczy mnie....<br> {{tab}}— A! znowu ten nieznośny awanturnik, — zawołała pani Palmer, — prawda! przypominam sobie, pisał do mnie, nie odpowiedziałam mu nic, sama nie wiem co z nim począć — nadużywa mojéj cierpliwości.<br> {{tab}}— Trzebaby go zagodzić, dać mu co odczepnego, — odparł Pobracki, — wszak ma wyjechać.<br> {{tab}}— A potém? — spytała jenerałowa trochę szydersko.<br> {{tab}}— Da się mu pieniędzy na drogę i pojedzie sobie, — odpowiedział w tenże sposób Pobracki.<br> {{tab}}— Gdyby kiedykolwiek dotrzymał słowa i zrobił co obiecuje!<br> {{tab}}— Więc lepiéj dopuścić zemstę i skandal?<br> {{tab}}— Ale {{korekta|nie.|nie,}} — zawołała niecierpliwiąc się kobieta i pocierając czoło jak gdyby ją głowa boléć zaczęła, — sama prawdziwie nie wiem<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> 9gn1z6wid37zjdkk8jip7q396ickah4 Strona:PL JI Kraszewski Kopciuszek.djvu/1351 100 1083787 3149492 3149086 2022-08-11T19:52:21Z Alenutka 11363 /* Skorygowana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="3" user="Alenutka" /></noinclude>co z nim zrobić, trzeba mu coś obiecać, zwlekać, targować się.<br> {{tab}}— A potém? — przerwał Pobracki znowu.<br> {{tab}}— No! to radźże mi pan, ja już nic nie wiem, — odparła nagle wybuchając kobieta, — będę posłuszną.<br> {{tab}}Widocznie jakoś dziś się zrozumiéć nie mogli i oboje poglądali na siebie niedowierzająco.<br> {{tab}}— Gdybym rzeczywiście miał radzić, — odezwał się powoli prawnik, — życzyłbym korzystać z dobrych usposobień tego łotra, z jego potrzeby i niedostatku, opisać go jak węża, opłacić i pozbyć się raz na zawsze....<br> {{tab}}— Sądzisz, że się takich ludzi kiedykolwiek pozbywa? — zapytała jenerałowa szydersko, — o! znam ich! myślisz, że dotrzyma słowa! że pojedzie, że jutro go znów na mojéj drodze nie spotkam z groźbą lub wymaganiem? A! doświadczyłam tego człowieka i wiem ile na jego słowa rachować można.<br> {{tab}}— Jakto? więc pani nie chcesz nic uczynić dla niego? trzebażby przecie coś postanowić? rzekł prawnik.<br><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> 61lipy2rlej2s6pbpinuowvw7yievfv Strona:PL JI Kraszewski Kopciuszek.djvu/1352 100 1083788 3149495 3149088 2022-08-11T19:54:04Z Alenutka 11363 /* Skorygowana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="3" user="Alenutka" /></noinclude>{{tab}}— Ale WPan mnie nie rozumiész doprawdy, — kwaśno odezwała się kobieta, — takim ludziom trzeba tą monetą płacić, jaką oni innym dają, trzeba zwlekać, uwodzić, nie drażnić, zbywać, zwłóczyć, nudzić....<br> {{tab}}— Więc cóż mu odpowiedziéć? — spytał Pobracki.<br> {{tab}}— Że chętniebym mu ofiarowała pomoc, ale teraz nie jestem w stanie — niech poczeka.<br> {{tab}}— Ależ on czekać nie może!<br> {{tab}}— Będzie musiał; czekając doczekamy się czegokolwiek.... pan wiész bajkę o ośle, którego obowiązano się nauczyć mówić?<br> {{tab}}Pobracki zamilkł, jenerałowa sucho i dziwnie śmiać się zaczęła.<br> {{tab}}— Nie poznaję pani {{korekta|dobrawdy|doprawdy}}, — rzekł, — z takim człowiekiem jak kapitan nic się nie zyskuje na zwłoce, nędza go przyprowadzi do ostateczności.<br> {{tab}}— A! to niech sobie robi co chce! — odezwała się jenerałowa dosyć obojętnie, — to mi wszystko jedno!....<br> {{tab}}Pobracki spojrzał zdziwiony.<br> {{tab}}— Albo nie! — dodała, — przyślij mi go<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> hvloulj2ielvz0py4hvw2n5bncw5vds Strona:PL JI Kraszewski Kopciuszek.djvu/1353 100 1083789 3149496 3149089 2022-08-11T19:55:40Z Alenutka 11363 /* Skorygowana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="3" user="Alenutka" /></noinclude>pan tu, choć się nim brzydzę jak gadem, sama się z nim rozmówię.<br> {{tab}}Kończąc te słowa z nerwowym wymówione pośpiechem, szarpnęła chustką jakby rozedrzéć ją chciała, zacięła usta nagle, łza gniewu zakręciła się w jéj oku.<br> {{tab}}Prawnik zamilkł i rzekł tylko spokojnie:<br> {{tab}}— Zapewne tak będzie najlepiéj, jednak nie życzę go drażnić.<br> {{tab}}Jenerałowa ruszyła ramionami tylko.<br> {{tab}}— Zostaw mi to pan, — zawołała, — nie troszcz się wcale, potrafię go uchodzić.<br> {{tab}}Pobracki powinien był odejść, zawahał się wszakże, tkwił mu w sercu Hunter, miał jakieś bolesne przeczucia, obawiał się wspomniéć o nim. Pani Palmer wydawała mu się nad wyraz i nadzwyczaj zimną, sztywną, zobojętniałą nagle dla niego. Szukał jéj wejrzenia i spotykał wzrok, który go widocznie unikał, wyzywał czulszego wyrazu, odpowiadano mu znużeniem i prawie niecierpliwością nie tajoną.<br> {{tab}}— Nicże mi pani więcéj nie ma do rozkazania? — spytał wreszcie zabierając się odejść,<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> q36ekj88dy9a481wo6v3a8h305k1hak Strona:PL JI Kraszewski Kopciuszek.djvu/1354 100 1083790 3149497 3149091 2022-08-11T19:57:16Z Alenutka 11363 /* Skorygowana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="3" user="Alenutka" /></noinclude>nic do powiedzenia? — dodał ciszéj z wyrazem smutku.<br> {{tab}}— Nic, mój drogi panie Oktawie, — wycedziła z wysileniem kobieta, — proszę cię tylko bądź spokojniejszy o Huntera, to {{korekta|śmiesność|śmieszność}}, za którą miałabym się prawo obrazić, widzę z twego humoru, z postawy odgaduję, że jesteś o niego niespokojny. Czyż się to godzi?<br> {{tab}}— Ale nie! — przerwał rumieniąc się Pobracki, — zdało mi się, czuję, widzę żeś pani dla mnie się zmieniła — naturalnie, różne myśli przyjść mi musiały do głowy.<br> {{tab}}— Panie Oktawie! — odezwała się z cichą wymówką jenerałowa, — po tylu dowodach życzliwości, wątpić o mnie — a! to nie do darowania!<br> {{tab}}I podała mu rękę, którą Pobracki ucałował z uczuciem, pochyliła czoło białe, na którém złożył pocałunek, a potém jakby jéj było pilno, ścisnęła go za rękę i pożegnała prędzéj niż się spodziewał. Pobracki był ukołysany, odszedł zupełnie spokojny, marząc znowu o<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> rz88tjsl8h6cqsowqqcdh1opsypir1a Strona:PL JI Kraszewski Kopciuszek.djvu/1355 100 1083791 3149499 3149093 2022-08-11T19:59:02Z Alenutka 11363 /* Skorygowana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="3" user="Alenutka" /></noinclude>przyszłości — ona wybiegła jakby jéj było pilno się go pozbyć.<br> {{tab}}Ale jeszcze nie miała czasu się zamknąć w gabinecie, gdy Bzurski nadbiegł z biletem w ręku, oznajmując natrętną wizytę.<br> {{tab}}— Ten pan, — rzekł podając kartę, — prosi aby choć na chwilę mógł się widziéć, prosi bardzo.<br> {{tab}}Jenerałowa spojrzała na nazwisko, wyczytała nazwisko Narębskiego i niecierpliwa zatrzymała się chwilę.<br> {{tab}}— Mówiłeś że jestem w domu?<br> {{tab}}— Spotkał wychodzącego pana mecenasa.<br> {{tab}}— Prosić do salonu.<br> {{tab}}Machinalnie poprawiła loki, obciągnęła chustkę czarną, przybrała postawę surową i powolnie wyszła.<br> {{tab}}Pan Feliks stał zmięszany, z kapeluszem w ręku, w pośrodku tego smutnego pokoju, który się zwał salonem, i spoglądał na portret p. jenerała w zamyśleniu bezmyślném, ale posłyszawszy szelest sukni i postrzegłszy jenerałowę, która go przywitała z daleka, aby uniknąć bliższego powitania, cofnął się parę<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> 745vrt828hb8b7c84vgojg0sad1z36c Strona:PL JI Kraszewski Kopciuszek.djvu/1356 100 1083792 3149500 3149094 2022-08-11T20:01:17Z Alenutka 11363 /* Skorygowana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="3" user="Alenutka" /></noinclude>kroków, jakby pierwszą myślą jego było uciekać. P. Palmer nie zwracając na ten ruch uwagi, zajęła miejsce na kanapie i wskazała mu fotel.<br> {{tab}}— Darujesz mi pani, — rzekł Narębski, — ale tą razą nie winienem, że się jéj naprzykrzam, nie byłbym nawet w wypadku, który mnie tu sprowadza nachodził ją z prośbą, gdyby nie konieczność. Biedna sierota, domyślisz się pani o kim mówię, skutkiem wygadania się kapitana Pluty, wie, że ma matkę, błaga i prosi, aby raz ją widziéć mogła, tylko raz nim przystąpi do ołtarza.<br> {{tab}}— A! idzie za mąż? — spytała zimno matka.<br> {{tab}}— Tak jest pani, za ubogiego ale poczciwego chłopaka.<br> {{tab}}— Pan ich ztąd zapewne wyprawiasz?<br> {{tab}}— Ja, nie wiem co z sobą poczną. — Raz, tylko raz, chce upaść do nóg nieznanéj matce i prosić ją o błogosławieństwo....<br> {{tab}}— A! i pan mnie wystawiasz w obec niéj na takie położenie, a w przyszłości dajesz jéj prawo wiecznego znęcania się nademną! — zawołała pani Palmer. — Godziż się to? nie<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> any92xhca051ym9frjvik0ytkaig2mh Strona:PL JI Kraszewski Kopciuszek.djvu/1357 100 1083793 3149505 3149095 2022-08-11T20:03:25Z Alenutka 11363 /* Skorygowana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="3" user="Alenutka" /></noinclude>dosyć że się téj przeszłości pozbyć nie mogę... tego niegodziwca.... ciebie panie Narębski.... jeszcze chcecie rzucić mi ją na ramiona, abym ciężar nie mojego grzechu, tak jest nie mojego, — powtórzyła, — dźwigała na zawsze! A! to się nie godzi! to okrucieństwo!<br> {{tab}}Narębski był przybity.<br> {{tab}}— A! pani, — rzekł zimno, — możeż się to nazywać ciężarem?<br> {{tab}}— Ale nim jest.... ale ja jéj nie znam, ja tego wszystkiego nie chcę, wyrzekłam się, nie mogę.... To dziecko! jest to dla mnie narzędzie okrutnego męczeństwa.... to rzecz niegodziwa!<br> {{tab}}— Pani, przyciśnij ją do piersi raz, pobłogosław, a więcéj ci się nie pokaże.... tego matka przynajmniéj odmówić jéj nie powinna.<br> {{tab}}Jenerałowa uśmiechnęła się z goryczą, pokiwała głowa.<br> {{tab}}— Tak.... znam to... Więc czegóż chcecie? — zawołała żywo, — abym wam oddała ostatek tego co mam, ostatek mienia, spokoju, godzin pokuty i ciszy? Chcecie mi wydrzéć wszystko, zmusić bym cierpiała? mówcie otwarcie... zniosę... com powinna... karzcie mnie i smagajcie...<br><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> lmvr56bx4joepgpd2rzrqyw9m1x5bkp Strona:PL JI Kraszewski Kopciuszek.djvu/1358 100 1083794 3149507 3149096 2022-08-11T20:05:20Z Alenutka 11363 /* Skorygowana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="3" user="Alenutka" /></noinclude>{{tab}}Wyrzekła to z taką goryczą, ale razem z tak gwałtownym gniewu wybuchem, że Narębski stanął osłupiały i przybity.<br> {{tab}}— Ja nic nie chcę, — rzekł z godnością, — ale dla dziecka błogosławieństwa, jeśli nie serca to formy, wymagam, żądam go i nie odstąpię. Nie winienem temu że wié o matce, bom przed nią taił jéj życie, woląc by się sądziła sierotą. Stało się to mimo woli mojéj, na łzy dziecka patrzéć nie mogę. Żadnych ofiar nie przyjmie ona, ani ja, ale krzyża na czole w drogę życia, nie możesz jéj odmówić... a potém... bądź zdrowa na wieki — nikt, ona ani ja nie staniemy na drodze twych tryumfów.... Idź szczęśliwa! idź! bogdajbyś u wrót innego świata nie wyciągnęła próżno z łoża boleści rąk do twojego dziecięcia!<br> {{tab}}Jenerałowa wysłuchała tych słów wymówionych z uniesieniem, zimno i niecierpliwie, czuła się tylko podrażnioną.<br> {{tab}}— Nie chcę żebyś pan tu z nią przyjeżdżał, — rzekła, — dokąd mam przybyć i kiedy, aby spełnić jego wolę?<br> {{tab}}Narębski się zastanowił.<br><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> m7mma09tieeskp2yo9hu49pe3lz19si Strona:PL JI Kraszewski Kopciuszek.djvu/1359 100 1083795 3149508 3149097 2022-08-11T20:07:54Z Alenutka 11363 /* Skorygowana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="3" user="Alenutka" /></noinclude>{{tab}}— Zbądźmy to, — rzekł, — bo mi się serce drze i krwawi; jutro przyjadę po panią, pojedziesz ze mną o mroku.... więcéj nie żądam.<br> {{tab}}Jenerałowa się udobruchała nieco.<br> {{tab}}— Gotowa jestem, — dodała, — uczynić coś dla niéj, co będę mogła, niewiele....<br> {{tab}}— Nic! nic! — zakrzyczał Narębski, — udawaj tylko matkę, kłam że masz serce, daj łzę choć sfałszowaną.... to będzie dosyć, — dodał z dumą, — więcéj, gdyby ona z głodu konała a ja z rozpaczy, od ciebie byśmy nie przyjęli — nic!<br> {{tab}}Rzucił ręką i nie żegnając się wyszedł.<br> {{tab}}— Cóż to za scena tragiczna? — zawołał z tyłu hr. Hunter, który na ostatnie wyrazy wszedłszy przez drzwi od głębi, wsuwał się do salonu właśnie gdy Narębski zamykał za sobą z trzaskiem podwoje.<br> {{tab}}Pani Palmer jeszcze nie ochłonąwszy z wrażenia, zebrała przytomność i podeszła ku niemu śmiejąc się z przymusem.<br> {{tab}}— A! to te nieszczęśliwe interessa! {{korekta|rzekła.|— rzekła.}}<br> {{tab}}— Ależ to jakiś patetyczny processowicz! — zawołał Abel, który wszystko w śmiech<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> cnok1u0v5a3v7gfcraaw5auz86ti1h7 Strona:PL JI Kraszewski Kopciuszek.djvu/1360 100 1083796 3149509 3149098 2022-08-11T20:10:08Z Alenutka 11363 /* Skorygowana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="3" user="Alenutka" /></noinclude>obracał. — Ciociu królowo! jakże on nudzić cię musi!<br> {{tab}}— Śmiertelnie! dziecko moje, — odparła padając na fotel Palmerowa, — dziś bo dzień nudów i przykrości.<br> {{tab}}Twarz jéj malowała w istocie doznane przykre wrażenia, Hunter wziął to za assumpt do pocieszania i nieopierającą mu się rękę pochwycił w obie dłonie.<br> {{tab}}— Ciociu królowo! — rzekł, — nie trzeba tak brać ludzkich głupstw do serca, jak ciebie kocham! zapomniéć zresztą, że jest więcéj na świecie ludzi nad nas dwoje.<br> {{tab}}— Gdyby można! — szepnęła przychodząc do siebie jenerałowa i poglądając na niego zalotnie....<br> {{tab}}Z tonu już postrzedz łatwo, że od pierwszego wieczora do dnia tego, ciocia i siostrzeniec dość spory kawałek drogi ubiegli.<br> {{tab}}— Jakto nie można? ciociu królowo! — zawołał młodzik, — miłość każe zapomniéć o wszystkiém co nią nie jest.<br> {{tab}}— Miłość! miłość! — powtórzyła smutnie kobieta, — alboż ty wiesz co miłość?<br><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> osl1qrk39raj4a6189pxy4axh1lyesr Strona:PL JI Kraszewski Kopciuszek.djvu/1361 100 1083797 3149510 3149099 2022-08-11T20:13:17Z Alenutka 11363 /* Skorygowana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="3" user="Alenutka" /></noinclude>{{tab}}— A! już znowu niewiara! Ciociu królowo! czy to się godzi?... ja u nóg twoich, a ty... szydzisz.... z niewolnika?<br> {{tab}}— Bo ci nie wierzę...<br> {{tab}}— Doprawdy?<br> {{tab}}— O! nikomu! nikomu! miłość to dziki zwierz, który szarpie i ciśnie póki się nie nasyci krwią naszą, a potém kości krukom zostawia....<br> {{tab}}— Poezja! poezja! Ciociu królowo! śliczna poezja! ale jesteś smutna, ja tego nie lubię, mówmy o czém inném, chodźmy do gabinetu, pozwól mi zapalić cygaro i będziemy się śmiali....<br> {{tab}}— Po papiery, — dodał, — posłałem, do stolicy listy wyprawione, processu się zrzeką, jestem pewny, ale ja nie mogę czekać, ciociu królowo! i patrzéć ci w oczy.... dajmy tymczasem na zapowiedzi.<br> {{tab}}Jenerałowa wstrzęsła się, jakby ją przebiegły dreszcze.<br> {{tab}}— Wszakże wiész, — rzekła, — że ślubu jeszcze wziąć nie możemy, umówiliśmy się przecie, kilka dni czasu cierpliwości, a po-<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> 9yo8jncpec6t742myitgvj2x5rtazpf Strona:PL JI Kraszewski Kopciuszek.djvu/1362 100 1083798 3149512 3149101 2022-08-11T20:14:54Z Alenutka 11363 /* Skorygowana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="3" user="Alenutka" /></noinclude>tém.... będę twoją.... Spieszysz się teraz, — dodała po chwili, — bogdajbyś mi kiedyś nie wyrzucał tego, nie sprzykrzył sobie staréj kobiety, która czuje że popełnia szaleństwo....<br> {{tab}}— Otóż znowu te tragiczne monologi. Ciociu królowo! ale dajże im pokój! Jesteś młoda, śliczna, ja cię kocham, jestem szczęśliwy, o resztę nie pytajmy! Będą ludzie krzyczéć, niech ich słota porwie, co mi tam! będą się śmiać z ciebie, ze mnie, z nas, a co to nam szkodzi? Zresztą pojedziemy sobie ztąd, ciociu królowo! prawda? do Włoch! albo do Hiszpanji, i — dorzucił z żywym ruchem młodzieńczym, — nie myślmy o reszcie....<br> {{tab}}— Tak! ty — ale ja?<br> {{tab}}— Ciociu! warto bym ci dał burę.... I pocałował ją gorąco, porywając za rękę. — Do twego pokoju! chodźmy!<br> {{tab}}Zadzwonił jak pan domu.<br> {{tab}}— Bzurski, — rzekł do wchodzącego. — pani nie ma.... wyjechała, podawać herbatę.....<br> {{tab}}Rozporządzał się już zupełnie, jak gdyby był u siebie.<br><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> e058at56nsku3th9ej648uvbfej7b3e Strona:PL JI Kraszewski Kopciuszek.djvu/1363 100 1083799 3149513 3149102 2022-08-11T20:16:33Z Alenutka 11363 /* Skorygowana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="3" user="Alenutka" /></noinclude>{{tab}}— Pani słaba na głowę, — dorzucił odchodzącemu kamerdynerowi.<br> {{tab}}Posłuszna poszła za nim jak niewolnica pani Palmer, ale we drzwiach do gabinetu spojrzała z pod chmurnéj powieki na oszalałego młokosa, jakby z gniewem stłumionym, oko jéj zapaliło się dziko, usta zadrgały, rzekłbyś że już zemstę jakąś układała na jutro..... choć tak była łagodna!<br> {{tab}}— Mnie doprawdy głowa boli! — rzekła rzucając się na fotel, — tyle dziś miałam przykrości... i ty... ty nawet tak jesteś nieuważny... Pobracki mógł się domyśléć....<br> {{tab}}— A cóż mi tam jakiś Pobracki! — zawołał Abel, — niech się sobie dorozumiewa kiedy chce!<br> {{tab}}— Przed czasem! a! ty wartogłowie!<br> {{tab}}— Ciociu królowo! ja cię tak kocham, że kłamać nie umiem.... daruj....<br> {{tab}}I pocałował ją w rękę, a potém zapaliwszy cygaro, rozciągnął się w krześle i począł nucić jakąś piosenkę.<br> <br>{{---}}<br><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> k2qg0wbhbhhwkplg9z5hpstazjjctw2 Strona:PL JI Kraszewski Kopciuszek.djvu/1364 100 1083800 3149514 3149106 2022-08-11T20:18:15Z Alenutka 11363 /* Skorygowana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="3" user="Alenutka" /></noinclude>{{tab}}Nazajutrz kapitan stawił się u Pobrackiego z tym samym uśmiechem i przybraną minką pokorną, która gorzéj od najjawniejszego zuchwalstwa drażniła prawnika. P. Oktaw miał czas obmyśleć jak się znaléźć i stał wielce poważny, nie dając po sobie poznać, że go wczorajsze groźby dotknęły.<br> {{tab}}— Cóż mi pan dobrodziéj rozkaże? — zapytał kapitan.<br> {{tab}}— Przypadkiem widziałem się wczoraj z p. jenerałową, — rzekł Pobracki, — mówiłem jéj o panu.... odpowiedziała mi, że sama się z nim widziéć pragnie. Oto wszystko co mu mam do oznajmienia.<br> {{tab}}Pluta się zamyślił.<br> {{tab}}— Kiedy? — zapytał.<br> {{tab}}— A, tego nie wiem.<br> {{tab}}— Więc idę natychmiast, — odparł kapitan, — a tymczasem dziękuję panu i ręczę, że w każdym razie na dyskrecję moją rachować możesz.<br> {{tab}}Oktaw ruszając ramionami, rzekł:<br> {{tab}}— Tego nie rozumiem.<br><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> e7jlds26n30mpprplaw1hv0i17s3yaj Indeks:O stanie cywilnym dawnych Słowian.pdf 102 1083801 3149275 3149116 2022-08-11T12:33:03Z Hoodxxc 17868 proofread-index text/x-wiki {{:MediaWiki:Proofreadpage_index_template |Tytuł=[[O stanie cywilnym dawnych Słowian]] |Autor=[[Autor:Ignacy Benedykt Rakowiecki|Ignacy Benedykt Rakowiecki]] |Tłumacz= |Redaktor= |Ilustracje= |Rok=1820 |Wydawca= |Miejsce wydania= |Druk= |Źródło=[[commons:File:O stanie cywilnym dawnych Słowian.pdf|Skany na Commons]] |Ilustracja=[[File:O stanie cywilnym dawnych Słowian.pdf|mały|page=1]] |Strony=<pagelist /> |Spis treści= |Uwagi= |Postęp=do skorygowania |Status dodatkowy=nie zawiera dodatkowych |Css= |Width= }} bfit1ujv88yph6m7phign4fm9gmlml9 Szablon:IndexPages/O stanie cywilnym dawnych Słowian.pdf 10 1083802 3149294 3149128 2022-08-11T13:01:46Z AkBot 6868 robot aktualizuje informacje o stanie indeksu wikitext text/x-wiki {{../n}} <pc>16</pc><q4>0</q4><q3>0</q3><q2>0</q2><q1>16</q1><q0>0</q0> j2e48gbln85008tblf1kbs7hk2efx2d Strona:PL Encyklopedyja powszechna 1860 T1.djvu/888 100 1083862 3149662 3149202 2022-08-12T05:51:23Z Dzakuza21 10310 dr. proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Dzakuza21" /></noinclude><section begin="Anglosaxoński język i literatura" />{{pk|bo|gactwem}} kolorytu, czerpane są po większej części z podań ludowych, niekiedy jednak także z Historyi świętej. Właściwe atoli poemata bohaterskie Anglosaxonów zaginęły, a ślady ich tylko pozostały się np. w ''Pieśni podróżnika'' (Traveller’s Song) i w Beowulfie, sięgającym aż VIII stulecia. Od epoki wprowadzenia chrystyjanizmu poezyja przybrała kierunek religijny; obfity zbiór pieśni i legend i tym podobnych wierszy nabożnych, znajdujących się w Exeler i w Vercelli, wydał ''Thorpe'' (Londyn, 1827 i 1842). Typem tego rodzaju jest przypisywana żyjącemu w VII wieku Kaedmonowi Parafraza Genezy, wydana przez ''Bouterweka'' (Elberfeld. 1847); o niektórych innych ob. Angielska literatura. Z pomiędzy zabytków prozy anglosaxońskiej. najwaźniejszemi są przedewszystkiem prawa kościelne i świeckie od Etelbirta z Kentu (pod koniec VII wieku) aż do Kanuta; najlepszą edycyje uskutecznił Thorpe p.&nbsp;t.: Ancient laws and institutions of England (Londyn, 1840). Na czele dzieł historycznych, oprócz przekładu z Orozyjusza przez Alfreda (ob.), stoi ''Anglosaxon Chronicle'', doprowadzona do 1154 r.; najliczniej atoli uprawianą była teologija, z której obok legend Apolonijusza z Tyru, Furzeusza, Neota i innych, wymienimy mianowicie liczne homilije, których najobfitszy zbiór, rozpoczęty przez biskupa Elfryka, wydał Thorpe (2 tomy, Londyn, 1847). Tenże Elfryk przełożył także Stary Testament; w ''Durham-book'' znajduje się przekład całej Biblii z ósmego stulecia. O stanie nauk ścisłych i przyrodzonych z Anglosaxonów bliższe wiadomości znajdują się w dziele Wrighta; ''Treatises on sciences written during the middleages'' (Londyn, 1841), oraz w Michel: ''Bibliotheque anglosaxonne'' (Paryż, 1837).<section end="Anglosaxoński język i literatura" /> <section begin="Angola" />{{tab}}'''Angola,''' w najodleglejszém znaczeniu całe pobrzeże zachodnio-afrykańskie, między przylądkiem Lopez de Gonsalvo i Benguelą, w bliższém zaś podległe Portugalii królestwo w Niższej Gwinei, pomiędzy rzekami Koanza i Danda, liczące rozległości 14, 700 mil □ i około 360, 000 mieszkańców. Kraj ten, niezmiernie urodzajny, odkryty został r. 1488 przez Portugalczyków, którzy dotychczas w nim panują. Pod lepszą administracyją dochody z niego mogłyby być ogromne, gdyż obfituje we wszystkie płody południowe, jak: kawa rosnąca dziko, trzcina cukrowa, palmy, krzew bawełniany i&nbsp;t.&nbsp;p., a nadto góry, gęstemi pokryte lasami, wydają srebro, miedź i żelazo. Metale te, oraz wosk, kość słoniowa i niewolnicy Negrowie stanowią artykuły wywozowe.<section end="Angola" /> — <section begin="Angola (miasto)" />'''Angola''' albo Loanda, nazywa się także miasto stołeczne posiadłości portugalskich w Afryce zachodniej, siedziba generał-gubernatora, liczące przeszło 20, 000 mieszkańców, pomiędzy któremi missyjonarze portugalscy od r. 1491 rozszerzają wiarę chrześcijańską.<section end="Angola (miasto)" /> <section begin="Angor" />{{tab}}'''Angor,''' w mitologii celtyckiej Deiwr, syn Madjena lub Sejthenina, sprawca i szafarz wszego dobrego, wąż światłości, przewiercający najgrubszą ciemność, nieprzezwyciężony pan, znaczy tyle co Ormuzd, Biełboh czyli Biały-bóg. Inne imiona jego są: Maryn, Meryn.<section end="Angor" /> <section begin="Angora" />{{tab}}'''Angora,''' starożytna Ancyra, miasto na wschodnim krańcu tureckiego ejaletu Anatolii w Azyi Mniejszej. Według podania, zostało ono założone przez Midasa frygijskiego, pod rzymskiém zaś panowaniem było główném targowiskiem całego handlu wschodniego. Cesarz August przyozdobił Ancyrę, za co wdzięczni mieszkańcy wznieśli mu świątynię marmurową, z napisami opiewającemi jego czyny wojenne. Napisy te, znane pod nazwą Monumentum Ancyranum, ważne są bardzo dla nauki dziejów starożytnych. Dzisiejsza Angora liczy 40, 000 mieszkańców, pomiędzy któremi 8, 000 chrześcijan, i jest stolicą biskupów greckiego i armeńskiego. Słynne po świecie całym są hodowane tu kozy i sporządzane z ich włosa wyroby. Koza angorska, odmiana domowej, odznacza się długiém, jedwabistém włosiem, spadającém aż na nogi w kosmykach {{pp|ośmio-calo|wych}}<section end="Angora" /><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> 0h5gdmsioak899gh7jr57bgm3cow7n0 3149745 3149662 2022-08-12T06:44:24Z Dzakuza21 10310 dr. proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Dzakuza21" /></noinclude><section begin="Anglosaxoński język i literatura" />{{pk|bo|gactwem}} kolorytu, czerpane są po większej części z podań ludowych, niekiedy jednak także z Historyi świętej. Właściwe atoli poemata bohaterskie Anglosaxonów zaginęły, a ślady ich tylko pozostały się np. w ''Pieśni podróżnika'' (Traveller’s Song) i w Beowulfie, sięgającym aż VIII stulecia. Od epoki wprowadzenia chrystyjanizmu poezyja przybrała kierunek religijny; obfity zbiór pieśni i legend i tym podobnych wierszy nabożnych, znajdujących się w Exeler i w Vercelli, wydał ''Thorpe'' (Londyn, 1827 i 1842). Typem tego rodzaju jest przypisywana żyjącemu w VII wieku Kaedmonowi Parafraza Genezy, wydana przez ''Bouterweka'' (Elberfeld. 1847); o niektórych innych ob. Angielska literatura. Z pomiędzy zabytków prozy anglosaxońskiej. najwaźniejszemi są przedewszystkiem prawa kościelne i świeckie od Etelbirta z Kentu (pod koniec VII wieku) aż do Kanuta; najlepszą edycyje uskutecznił Thorpe p.&nbsp;t.: Ancient laws and institutions of England (Londyn, 1840). Na czele dzieł historycznych, oprócz przekładu z Orozyjusza przez Alfreda (ob.), stoi ''Anglosaxon Chronicle'', doprowadzona do 1154 r.; najliczniej atoli uprawianą była teologija, z której obok legend Apolonijusza z Tyru, Furzeusza, Neota i innych, wymienimy mianowicie liczne homilije, których najobfitszy zbiór, rozpoczęty przez biskupa Elfryka, wydał Thorpe (2 tomy, Londyn, 1847). Tenże Elfryk przełożył także Stary Testament; w ''Durham-book'' znajduje się przekład całej Biblii z ósmego stulecia. O stanie nauk ścisłych i przyrodzonych z Anglosaxonów bliższe wiadomości znajdują się w dziele Wrighta; ''Treatises on sciences written during the middleages'' (Londyn, 1841), oraz w Michel: ''Bibliotheque anglosaxonne'' (Paryż, 1837).<section end="Anglosaxoński język i literatura" /> <section begin="Angola" />{{tab}}'''Angola,''' w najodleglejszém znaczeniu całe pobrzeże zachodnio-afrykańskie, między przylądkiem Lopez de Gonsalvo i Benguelą, w bliższém zaś podległe Portugalii królestwo w Niższej Gwinei, pomiędzy rzekami Koanza i Danda, liczące rozległości 14, 700 mil □ i około 360, 000 mieszkańców. Kraj ten, niezmiernie urodzajny, odkryty został r. 1488 przez Portugalczyków, którzy dotychczas w nim panują. Pod lepszą administracyją dochody z niego mogłyby być ogromne, gdyż obfituje we wszystkie płody południowe, jak: kawa rosnąca dziko, trzcina cukrowa, palmy, krzew bawełniany i&nbsp;t.&nbsp;p., a nadto góry, gęstemi pokryte lasami, wydają srebro, miedź i żelazo. Metale te, oraz wosk, kość słoniowa i niewolnicy Negrowie stanowią artykuły wywozowe.<section end="Angola" /> — <section begin="Angola miasto" />'''Angola''' albo Loanda, nazywa się także miasto stołeczne posiadłości portugalskich w Afryce zachodniej, siedziba generał-gubernatora, liczące przeszło 20, 000 mieszkańców, pomiędzy któremi missyjonarze portugalscy od r. 1491 rozszerzają wiarę chrześcijańską.<section end="Angola miasto" /> <section begin="Angor" />{{tab}}'''Angor,''' w mitologii celtyckiej Deiwr, syn Madjena lub Sejthenina, sprawca i szafarz wszego dobrego, wąż światłości, przewiercający najgrubszą ciemność, nieprzezwyciężony pan, znaczy tyle co Ormuzd, Biełboh czyli Biały-bóg. Inne imiona jego są: Maryn, Meryn.<section end="Angor" /> <section begin="Angora" />{{tab}}'''Angora,''' starożytna Ancyra, miasto na wschodnim krańcu tureckiego ejaletu Anatolii w Azyi Mniejszej. Według podania, zostało ono założone przez Midasa frygijskiego, pod rzymskiém zaś panowaniem było główném targowiskiem całego handlu wschodniego. Cesarz August przyozdobił Ancyrę, za co wdzięczni mieszkańcy wznieśli mu świątynię marmurową, z napisami opiewającemi jego czyny wojenne. Napisy te, znane pod nazwą Monumentum Ancyranum, ważne są bardzo dla nauki dziejów starożytnych. Dzisiejsza Angora liczy 40, 000 mieszkańców, pomiędzy któremi 8, 000 chrześcijan, i jest stolicą biskupów greckiego i armeńskiego. Słynne po świecie całym są hodowane tu kozy i sporządzane z ich włosa wyroby. Koza angorska, odmiana domowej, odznacza się długiém, jedwabistém włosiem, spadającém aż na nogi w kosmykach {{pp|ośmio-calo|wych}}<section end="Angora" /><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> jdnyfknbilglqn7n8nr3r9aq3ww1bmz Strona:PL Encyklopedyja powszechna 1860 T1.djvu/889 100 1083872 3149667 3149216 2022-08-12T05:53:14Z Dzakuza21 10310 dr. proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Dzakuza21" /></noinclude><section begin="Angora" />{{pk|ośmio-calo|wych}}, które strzyże się dwa razy do roku. Zdaje się, że klimat Angory wpływa bardzo na wyborowe własności tego materyjału, kozy bowiem tameczne, przeniesione do Europy, prędko się wyradzają. Włos ten, przerobiony na nici lub materyje kamlotowe, stanowi artykuł rozległego handlu. Skóry kóz angorskich dają wyborny safijan i korduan wschodni. Roku 1402 zaszła pod Angorą wielka bitwa między Turkami i Tatarami, w której Timor pobił i ujął w niewolę sułtana Bajazeta I.<section end="Angora" /> <section begin="Angorska koza" />{{tab}}'''Angorska koza''' (''Capra aegagrus anorensis''). Odmiana kozy pospolitej; ciało ma krótsze, nogi dłuższe jak zwyczajna, uszy długie zwieszone. Pokryta włosem delikatnym, długim na 8 do 9 cali, białym albo popielatym. Samiec opatrzony jest rogami prawie takiej długości jak u samca gatunku zwyczajnego, lecz te są bardziej spłaszczone i spiralnie zwinięte, rogi zaś samicy są krótsze. Żyje w okolicach Angory, gdzie podobnie jak u nas owce, stadami ten gatunek kóz jest utrzymywany, a to dla wełny, którą strzygą lub wyczesują. Skóry tych zwierząt wyprawiane bywają na najprzedniejsze safijany wschodnie, mleko zaś i mięso używane na pokarm. Kozy angorskie łatwo przyzwyczajają się do klimatu Europy środkowej i bywają hodowane w różnych miejscowościach Niemiec, Hollandyi, Anglii, Włoch i&nbsp;t.&nbsp;d., lecz wełna w tych krajach nie dosięga ani tej delikatności, ani długości, co na Wschodzie. We Francyi z połączenia samca kozy angorskiej z samicą kozy kaszemirskiej otrzymano odmianę, której włosy wyższej są wartości, niż wełna kozy angorskiej właściwej, w Europie hodowanej. Są także odmiany psów, kotów i królików odznaczające się włosami długiemi, jedwabistemi, pochodzą one z okolic miasta Angory, i dla tego angorskiemi są zwane; w Europie wkrótce się wyradzają.<section end="Angorska koza" /> <section begin="Angorska wełna" />{{tab}}'''Angorska wełna,''' tak nazywa się szerść kozy angorskiej; bywa ona koloru białego i innych barw pośrednich, aż do ciemno-szarej, rzadko czarnej, pojedyncze włosy długie na 8 — 9 cali i delikatne jak jedwab. Odróżniają prawdziwą i bajbezarską wełnę angorska; ostatnia nie jest lak delikatna jak pierwsza, lecz lepiej oczyszczona i dla tego bielsza. Wielka ilość przędzy z tej wełny jest przedmiotem handlu wywozowego i dawniej w takim tylko stanie znaną była w Europie, gdyż wywóz surowej był zakazany. Mole chciwie się wełny angorskiej chwytają i dla tego napuszczają ją kamforą, lub trzymają w skrzyniach szczelnie zamkniętych. Najdelikatniejszej wełny dostarcza Persyja, lecz ta prawie zupełnie na Wschodzie jest spotrzebowywaną. Używają wełny angorskiej na wyrób kamlotów, produkowanych w Angorze, które bywają fijoletowej lub czarnej barwy i są noszone przez znakomite kobiety tureckie; na sukno bardzo miękkie w dotknięciu, lecz nietrwałe, tudzież na kapelusze. Na wyrób sukien używają także szerści królika angorskiego.<section end="Angorska wełna" /> <section begin="Angostura" />{{tab}}'''Angostura,''' teraz Ciudad Bolivar, stolica prowincyi Gujany, w południowoamerykańskiej rzeczypospolitej Venezuela, położona amfiteatralnie nad rzeką Oreuoko, o mil 80 od jej ujścia. Ulice miasta szerokie, proste i równoległe i domy starannie zbudowane, piękny przedstawiają widok. Angostura założoną została jeszcze r. 1586 nieco poniżej, a r. 1764 odbudowaną w miejscu teraźniejszym. Liczba mieszkańców jej nie dochodzi dziś 10.000, wzrasta jednak ciągle i z czasem miasto to stanie się może jednym z najważniejszych punktów handlowych Ameryki Południowej. Artykułami wywozowemi są: bawełna, tytuń i kakao; towary europejskie wprowadzają okręty angielskie, francuzkie, północno-amerykańskie i hanzeatyckie. Żeglugę parową na rzece Orenoko prowadzi towarzystwo kupców północno-amerykańskich. Dnia 15 Lutego 1819 zgromadził się w {{pp|An|gosturze}}<section end="Angostura" /><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> qboe17oi8l4qyjxqu1sv8thj6kjzxdh Strona:PL Encyklopedyja powszechna 1860 T1.djvu/891 100 1083877 3149674 3149231 2022-08-12T05:55:13Z Dzakuza21 10310 dr. proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Dzakuza21" /></noinclude><section begin="Angoulême (Ludwik)" />w dwóch potyczkach pod Montelimart i Loriol, lecz wkrótce potem niekorzystne dla niego zajście pod Saint-Jacques i zdrada własnego wojska, wydały go w ręce Bonapartego. Po sześciodniowém uwiezieniu go, wyprawionym został na okręcie szwedzkim „Scandinavia“ z Cette do Barcelony, gdzie połączył się z kilkoma wychodźcami i zamierzał już przekroczyć granicę hiszpańską, lecz wieść o porażce Napoleona pod Waterloo wstrzymała go i dozwoliła mu wrócić do Paryża. Później odznaczył się w wojnie hiszpańskiej 1823 r., w której dowodził armiją francuzką i pozyskał tytuł księcia „de Trocadero.“ Po śmierci zaś Ludwika XVIII i wstąpieniu na tron Karola X, ogłoszony był następcą tronu francuzkiego. Niedługo cieszył się Angoulême tém powodzeniem, albowiem w 1830 r. wybuchła rewolucyja Lipcowa, która go pozbawiła dostąpionych zaszczytów. Zrzekłszy się tronu wraz z ojcem na korzyść siostrzeńca swego, księcia de Bordeaux, udał się najprzód do Holyrood, potém do Pragi w 1832 roku, ostatecznie zaś do zamku Illyryjskiego Gorica i tu zakończył swe życie tułacze w dniu 3 Czerwca 1844 roku. Małżonka jego Maryja Teressa pozostała w Goricy i zgasła dnia 19 Października 1851 roku na rękach hrabiostwa Chambord (księstwa de Bordeaux).<section end="Angoulême (Ludwik)" /> <section begin="Angoumois" />{{tab}}'''Angoumois,''' prowincyja francuzka w dzisiejszym departamencie Charente, tak nazwana od swojej stolicy Angoulême, za Cezara zamieszkałą była przez Agezynatów, a pod Horacyjuszem stanowiła część drugiej Akwitanii. Angoumois spustoszony przez Wandalów i Alanów, później przez Wissygotów, skutkiem bitwy pod Vouill’e, przeszedł następnie pod władzę Franków.section end="Angoumois" /> <section begin="Angoxa" />{{tab}}'''Angoxa,''' mała gromada wysp na wschodnich brzegach Afryki, między pobrzeżem Mozambik, a Sofalą, naprzeciw obwodu Angoxa, któremu te wyspy podlegają. Maurowie i murzyni krajowcy prowadzą z Portugalczykami handel złotem, kością słoniową, owocami i niewolnikami.<section end="Angoxa" /> <section begin="Angra" />{{tab}}'''Angra,''' stolica gromady wysp azorskich, na południowym brzegu wyspy Terceira. Miasto to, mające 13,000 mieszkańców, porządnie zabudowane i silnie obwarowane, posiada port dosyć niebezpieczny, akademiję wojskową i kilka zakładów naukowo-literackich. Tu zwykle zatrzymują się okręty portugalskie, płynące do Brazylii i Indyi. Wywóz wina, pszenicy, miodu i lnu bardzo jest znaczny. Aż do zdobycia Porto służyło ono za schronienie regencyi, ustanowionej przez Don Pedra, podczas walki jego z Don Miguelem, w celu osadzenia na tronie portugalskim córki swej Donny Maryi. W Angra przechowują słynną śmigownicę z Malaki, wyrzucającą 60 funtów kul, o której w dziejach indyjskich częstokroć zdarza się wzmianka.<section end="Angra" /> <section begin="Angrab" />{{tab}}'''Angrab,''' rzeka w Prussach wschodnich, pod Darkaniami (Darkehncn) płynąca, a między Gumbinem i Insterburgiem do Preglu wpadająca.<section end="Angrab" /> <section begin="Angriwaryjowie" />{{tab}}'''Angriwaryjowie,''' naród teutoński, między Wezerą i Emsą, niedaleko Swewów i Kattów, a których dzielnica obejmowała część księstwa Minden i biskupstwa Osnabruckiego, hrabstwa Tecklenburg i Ravensburg, oraz część hrabstwa Schaumburgskiego. Dzisiejsze miasteczko Tecklenburg jest podobno dawną stolicą Angriwaryjów, Tezeliją. Naród ten brał udział w ciągłych walkach innych Germanów z Rzymianami; należał również do wielkiej rodziny saskiej i wraz z Saxonami podbity został i nawrócony z Karolem Wielkim.<section end="Angriwaryjowie" /> <section begin="Anguier" />{{tab}}'''Anguier''' (Franciszek i Michał), dwaj bracia rzeźbiarze, ur. w Eu w 1604 i 1614 r., uczniowie Szymona Guillain w Paryżu, następnie wykształciwszy się w Rzymie, po powrocie do Francyi liczne wykonywali prace dla Ludwika XIII i Anny Austryjaczki. Najlepszym utworem Franciszka Anguier jest ''Pomnik Henryka I, księcia Longueville''. Michał, który mniej miał ciężkości i w ogóle<section end="Anguier" /><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> 2wkwzlbi9pn79zcfapmcnimp390by29 3149676 3149674 2022-08-12T05:55:50Z Dzakuza21 10310 lit. proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Dzakuza21" /></noinclude><section begin="Angoulême (Ludwik)" />w dwóch potyczkach pod Montelimart i Loriol, lecz wkrótce potem niekorzystne dla niego zajście pod Saint-Jacques i zdrada własnego wojska, wydały go w ręce Bonapartego. Po sześciodniowém uwiezieniu go, wyprawionym został na okręcie szwedzkim „Scandinavia“ z Cette do Barcelony, gdzie połączył się z kilkoma wychodźcami i zamierzał już przekroczyć granicę hiszpańską, lecz wieść o porażce Napoleona pod Waterloo wstrzymała go i dozwoliła mu wrócić do Paryża. Później odznaczył się w wojnie hiszpańskiej 1823 r., w której dowodził armiją francuzką i pozyskał tytuł księcia „de Trocadero.“ Po śmierci zaś Ludwika XVIII i wstąpieniu na tron Karola X, ogłoszony był następcą tronu francuzkiego. Niedługo cieszył się Angoulême tém powodzeniem, albowiem w 1830 r. wybuchła rewolucyja Lipcowa, która go pozbawiła dostąpionych zaszczytów. Zrzekłszy się tronu wraz z ojcem na korzyść siostrzeńca swego, księcia de Bordeaux, udał się najprzód do Holyrood, potém do Pragi w 1832 roku, ostatecznie zaś do zamku Illyryjskiego Gorica i tu zakończył swe życie tułacze w dniu 3 Czerwca 1844 roku. Małżonka jego Maryja Teressa pozostała w Goricy i zgasła dnia 19 Października 1851 roku na rękach hrabiostwa Chambord (księstwa de Bordeaux).<section end="Angoulême (Ludwik)" /> <section begin="Angoumois" />{{tab}}'''Angoumois,''' prowincyja francuzka w dzisiejszym departamencie Charente, tak nazwana od swojej stolicy Angoulême, za Cezara zamieszkałą była przez Agezynatów, a pod Horacyjuszem stanowiła część drugiej Akwitanii. Angoumois spustoszony przez Wandalów i Alanów, później przez Wissygotów, skutkiem bitwy pod Vouill’e, przeszedł następnie pod władzę Franków.<section end="Angoumois" /> <section begin="Angoxa" />{{tab}}'''Angoxa,''' mała gromada wysp na wschodnich brzegach Afryki, między pobrzeżem Mozambik, a Sofalą, naprzeciw obwodu Angoxa, któremu te wyspy podlegają. Maurowie i murzyni krajowcy prowadzą z Portugalczykami handel złotem, kością słoniową, owocami i niewolnikami.<section end="Angoxa" /> <section begin="Angra" />{{tab}}'''Angra,''' stolica gromady wysp azorskich, na południowym brzegu wyspy Terceira. Miasto to, mające 13,000 mieszkańców, porządnie zabudowane i silnie obwarowane, posiada port dosyć niebezpieczny, akademiję wojskową i kilka zakładów naukowo-literackich. Tu zwykle zatrzymują się okręty portugalskie, płynące do Brazylii i Indyi. Wywóz wina, pszenicy, miodu i lnu bardzo jest znaczny. Aż do zdobycia Porto służyło ono za schronienie regencyi, ustanowionej przez Don Pedra, podczas walki jego z Don Miguelem, w celu osadzenia na tronie portugalskim córki swej Donny Maryi. W Angra przechowują słynną śmigownicę z Malaki, wyrzucającą 60 funtów kul, o której w dziejach indyjskich częstokroć zdarza się wzmianka.<section end="Angra" /> <section begin="Angrab" />{{tab}}'''Angrab,''' rzeka w Prussach wschodnich, pod Darkaniami (Darkehncn) płynąca, a między Gumbinem i Insterburgiem do Preglu wpadająca.<section end="Angrab" /> <section begin="Angriwaryjowie" />{{tab}}'''Angriwaryjowie,''' naród teutoński, między Wezerą i Emsą, niedaleko Swewów i Kattów, a których dzielnica obejmowała część księstwa Minden i biskupstwa Osnabruckiego, hrabstwa Tecklenburg i Ravensburg, oraz część hrabstwa Schaumburgskiego. Dzisiejsze miasteczko Tecklenburg jest podobno dawną stolicą Angriwaryjów, Tezeliją. Naród ten brał udział w ciągłych walkach innych Germanów z Rzymianami; należał również do wielkiej rodziny saskiej i wraz z Saxonami podbity został i nawrócony z Karolem Wielkim.<section end="Angriwaryjowie" /> <section begin="Anguier" />{{tab}}'''Anguier''' (Franciszek i Michał), dwaj bracia rzeźbiarze, ur. w Eu w 1604 i 1614 r., uczniowie Szymona Guillain w Paryżu, następnie wykształciwszy się w Rzymie, po powrocie do Francyi liczne wykonywali prace dla Ludwika XIII i Anny Austryjaczki. Najlepszym utworem Franciszka Anguier jest ''Pomnik Henryka I, księcia Longueville''. Michał, który mniej miał ciężkości i w ogóle<section end="Anguier" /><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> 7hsrx9f7p8x2h30uavnjlr1apm2a1s0 Strona:PL Encyklopedyja powszechna 1860 T1.djvu/892 100 1083881 3149682 3149239 2022-08-12T05:57:34Z Dzakuza21 10310 dr. proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Dzakuza21" /></noinclude><section begin="Anguier" />więcej talentu od swego starszego brata, zostawił między innemi wielce cenione Objawienie się Jezusa Chrystusa św. Dyjonizemu. Pierwszy z nich umarł w 1669, drugi w 1686 roku.<section end="Anguier" /> <section begin="Angurek" />{{tab}}'''Angurek''' (Angraecum), rodzaj roślin należących do familii storczykowych, ustanowiony przez Du Petit-Touars’a. Lindley w swojem dziele: Genera and species of orchidaceous Plants opisał około 21 gatunków roślin należących do tego rodzaju. Z gatunków tych najważniejszym jest Angurek wonny (Angraecum fragrans) rosnący po drzewach na wyspie Bourbon; liście aromatyczne tej rośliny, zwane w handlu faham albo herbatą burbońską, bywają używane w postaci naparu; w cierpieniach piersiowych. Angurek ostrogrzbiecisty (Angraecum carinatum) rośnie w Indyjach wschodnich, gdzie się używa jako lekarstwo w wielu cierpieniach. Największa liczba gatunków tego rodzaju rośnie na wyspach afrykańskich.<section end="Angurek" /> <section begin="Anguola" />{{tab}}'''Anguola''' (Jan), urodzony w Pradze, umarł w Młodym Bolesławie 13 Stycznia 1572 r. mając lat 80. jeden z najgorliwszych braci czeskich swego czasu, uczeń i przyjaciel Lutra i Melanchtona, 1529 dyjakon, od 1531 ksiądz, od 1532 członek wyższej rady braterskiej, w końcu starszy i biskup jednoty braterskiej. Gdy 1547 strona niekatolicka wzbraniała się wojować przeciwko Fryderykowi saskiemu, pojmany przez Ferdynanda I i więziony w Krzywokłacie, wypuszczony był przez Maxymilijana. Pisma jego odznaczają się jędrnością i czystością języka. Treść większej części religijno-dydaktyczna i polemiczna. Pisał i pieśni nabożne dla swego kościoła w kancjonale ewangelickim z r. 1541, wydanym powtórnie fol. 1561 w Szamotułach na zamku Łukasza Górki wojewody Łęczyckiego, starosty buskiego, przez Alexandra Anjezdeckiego znajdują się 108 pieśni jego utworu. Inne pieśni, pisane w więzieniu, wydane 1562 (rękopism ich w nadn. bibliot. wied. pod Nr. 1273. — Tenże ''Aujezdecki'' napisał ''Kronikę turecką'' wydaną w Litomirzycach 1565.{{EO autorinfo|''Dr. C.''}}<section end="Anguola" /> <section begin="Angusticlave" />{{tab}}'''Angusticlave, Laticlave,''' rodzaj różnokolorowych kokard, któremi starożytni Rzymianie przytrzymywali swoją odzież, mianowicie tuniki na piersiach. Kolor purpurowy Angustiklawów oznaczał stan senatorski.<section end="Angusticlave" /> <section begin="Angustura" />{{tab}}'''Angustura''' (cortex angusturae), nazwisko kory rośliny południowo-amerykańskiej, ''Bonplandia trifoliata'', zwanej przez krajowców kuspa; nazwisko zaś kory pochodzi od pospolitej nazwy miasta ś. Tomasza, sąsiedniego z cieśniną Orenoko, w okolicy którego drzewo to znajduje się, a kora jego jest przedmiotem handlu. Sprowadzana bywa w kawałkach twardych, nieco zgiętych lecz nie zwiniętych, 4 — 6 cali długich, 1 cala szerokich i 1 — 3 linij grubych, których powierzchnia jest żółtawo-biało centkowana, wewnątrz są plamki jasno brunatne lub żółto brunatnawe. nie włóknista. Smak jej przenikający gorzki, lecz nie odrażający, korzenny, przez długi czas pozostawiający uczucie ciepła na języku; zapach przykry, sproszkowana przedstawia kolor proszku rabarbarowego, który ucierany z wapnem kaustycznem wydaje zapach amonijaku. Wyciąg wodny angustury z roztworem potażu daje osad cytrynowo-żółty, co może posłużyć do odróżnienia jej od angustury wschodnio-indyjskiej, trującej, w handlu zamiast tamtej napotykanej, której wyciąg wodny z roztworem potażu daje osad zielona-wo-czarny. Angustura używa się w medycynie jako środek pobudzający dzielnie organa trawienia; jest ona dobrem lekarstwem przeciwko dyjaryi pochodzącej z osłabienia kiszek, równie jak w dyssenteryi: w wielu razach podobnie działa jak china, lecz nie leczy zimnicy przepuszczającej. Angustura fałszywa, czyli wschodnio-indyjska, z pozoru mało się różni od prawdziwej, pochodzi z ''Brucea antidyssenterica''; odkryto w niej pierwiastek roślinny: brucynę, bardzo podobną<section end="Angustura" /><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> p4gcpdjem6h51clgo2bril986w9ttwg Strona:PL Encyklopedyja powszechna 1860 T1.djvu/895 100 1083887 3149747 3149248 2022-08-12T06:46:12Z Dzakuza21 10310 dr. proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Dzakuza21" /></noinclude><section begin="Anhalt (Historyja)" />{{pk|panują|cych}} i krajów anhaltskich aż do obecnej chwili, ob. pod artykułami ''Bernburg, Dessau, Köthen'' i ''Zerbst'' w naszej Encyklopedyi).<section end="Anhalt (Historyja)" /> <section begin="Anhinga" />{{tab}}'''Anhinga''' ob. ''Wężówka''.<section end="Anhinga" /> <section begin="Anhydryt" />{{tab}}'''Anhydryt.''' Pod tém nazwiskiem znany jest siarczan wapna bezwodny, nazywany jeszcze ''gipsem bezwodnym, muriacytem'' lub ''karstenitem''. Minerał ten znajduje się w przyrodzie pod trzema postaciami, jako anhydryt ''krystaliczny, włóknisty'' i ''ziarnisty''. Twardość ma 3, 5, większą nawet, niż marmur posągowy; c. g. 2, 899; jest zwykle biały, często z fioletowym lub błękitnawym odcieniem. W ogniu nie bieleje, pod dmuchawką trudno się topi w emaliję białą; w kwasach nie rozpuszcza. Rzadko się bardzo znajduje w kryształach wykończonych, zwykle bywa w massach łupkowych, których łupliwość i podwójne łamanie światła dowodzą, że pierwotną formą jego jest słup prostokątny prosty, co i stwierdziły wykończone jego kryształy znalezione w Hall w Tyrolu, w Bex w Szwajcaryi i w Ischl w Austryi. Połysk ma słabszy niż gips blaszkowy, zwykle jest bardzo przeświecający, a przezroczysty tylko w cienkich blaszkach. Odmiana włóknista jest bardzo rzadką, znajdują się w wyżej wspomnianych miejscowościach, w postaci mass włóknistych ceglastego lub mięsnego koloru, podobnych do gipsu, lecz bez połysku jedwabistego; a nadto i w Wieliczce, jasno-szarej barwy, gdzie tworzy małe massy pozaginane nakszlałt kiszek, co spowodowało nazwę kamienia ''kiszkowego'' (Gekrösstein, pierre de tripes). Najważniejszą odmianą Anhydrytu jest odmiana ziarnista, podobna utkaniem swojem do marmuru pąsągowego, mocniej przeświecająca, ziemista, z ziarnami szerokiemi, łuszczkowatemi, podobnemi do ziarn w marmurach greckich. Zwykle odmiana ta bywa szaro-białą z odcieniem fioletowym, niebieskim lub różowym. W Vulpino blisko Bergamo, odmiana ta zawiera w sobie nieco krzemionki, jest wiec bardzo twardą i nosi tam nazwisko Vulpinitu. Używa się tam na wyroby, mianowicie w Medyjolanie, jako marmur, i zowie się tam Bardiglio de Bergame.{{EO autorinfo|''K. J.''}}<section end="Anhydryt" /> <section begin="Ani" />{{tab}}'''Ani,''' ''Ana, Anijon'', starożytna stolica Bagratydów, w Armenii, niegdyś słynęła bogactwy i ludnością. Zwaliska Ani leżą blisko granicy rossyjsko-tureckiej, nad rzeką Arpaczaj, o mil sześć od Alexandropola. Według podań, to miasto liczyło w XI wieku 100, 000 domów i 1, 000 kościołów, i opasane było podwójnym wałem. Zdobywane przez Byzantynów (1010 r.), Seldżuków i Georgijan, wiele ucierpiało; zaś trzęsienie ziemi w r. 1313, do szczętu je zburzyło. Jeszcze w r. 1750, pomiędzy zwaliskami był tu klasztor ormiański; lecz i ten zniszczyli Lezgowie. Zostało tylko kilka dotąd kościołów i innych gmachów, zdumiewających trwałością budowy. W ostatnich czasach, zwaliska Ani zwiedzał Abich, professor uniwersytetu dorpackiego.<section end="Ani" /> <section begin="Anicet (święty)" />{{tab}}'''Anicet''' (święty), papież, nastąpił nie po świętym Hyginie bezpośrednio, ale po świętym Pijusie I, i miał za następcę świętego Sotera. Rządził Kościołem przy końcu panowania cesarza Antonijusza, i w pierwszych latach panowania Marka Aurelijusza. Odwiedzał go święty Polikarp, któremu on pozwolił trzymać się zwyczaju Kościoła Azyjatyckiego pod względem obchodu świąt Wielkanocnych; i na znak przychylności prosił go aby, w miejscu jego odprawił ofiarę świętą w kościele rzymskim. Troskliwym był o zachowanie wiary w czystości przeciw heretykom, a zwłaszcza Walentynowi i Marcyjanowi, naczelnikom Gnostyków, których główne siedlisko było naówczas w Rzymie. Anicet zasiadał na stolicy apostolskiej lat jedenaście. Martyrologium rzymskie, Raban Maur, Florus nazywają go męczennikiem; ale starzy Ojcowie Kościoła: ś. Ireneusz, ś. Hieronim i Euzebijusz, nie mówią jaką umarł śmiercią; która przypadła w r. 171, a podług innych r. 168. Kościół obchodzi jego pamiątkę dnia 17 Kwietnia. Miał być {{pp|po|chowany}}<section end="Anicet (święty)" /><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> esob7tmz7tx0pn5qvq9aikoua5xvev8 Strona:PL Encyklopedyja powszechna 1860 T1.djvu/896 100 1083890 3149693 3149251 2022-08-12T06:03:23Z Dzakuza21 10310 dr. proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Dzakuza21" /></noinclude><section begin="Anicet (święty)" />{{pk|po|chowany}} na cmentarzu Kalixta, zkąd r. 1604 wydobyte jego szczątki, papież Klemens VIII darował księciu Janowi Aniołowi Hohenemps, który napisał życie świętego po łacinie. Pseudo-Izydor zamieścił list przypisywany ś. Anicetowi, i adressowany: ''Universis Ecclesiis per Galliae provincias constitutis''. w którym jest mowa o poświęcaniu biskupów, o godności prymasów i metropolitów, o tonsurze. List ten prawie cały składają wyjątki z pism Leona I papieża.{{EO autorinfo|''L. R.''}}<section end="Anicet (święty)" /> <section begin="Anich" />{{tab}}'''Anich''' (Piotr). Urodził się 1723 r. w Oberpersus pod Insbruckiem: w 28 dopiero roku życia uczył się u Jezuitów matematyki. Odznaczał się szczególną zręcznością w wykonywaniu narzędzi matematycznych i globusów, co nastręczyło powód do zalecenia go cesarzowej Maryi Teressie, która rozkazała Anichowi sporządzić szczegółową kartę Tyrolu. Zaledwie zdążył spełnić ten rozkaz, kiedy go zaskoczyła śmierć 1766 r. Karta wyszła na widok publiczny w 1774 w 20 arkuszach (sekcyjach) i zyskała powszechne uznanie.<section end="Anich" /> <section begin="Aniela (błogosławiona)" />{{tab}}'''Aniela''' (błogosławiona), rodem z Foligny, w Umbryi. Owdowiawszy, przyjęła trzecią regułę świętego Franciszka. Rzadkiej świątobliwości; doskonały wzór pokory, cierpliwości, pobożności, umartwień i miłości Boga. Umarła 1309 roku. Żywot błogosławionej opisany przez spowiednika jej, a zawierający wiele rzeczy nadzwyczajnych, znajduje się w zbiorze Bollandystów; drukowany był także oddzielnie w Paryżu i innych miejscach.<section end="Aniela (błogosławiona)" /> <section begin="Aniela Merici" />{{tab}}'''Aniela Merici,''' zwana powszechniej „Anielą z Brescia,“ ponieważ długo mieszkała i umarła w tém mieście lombardzkiem, założycielka zakonu Urszulinek. była rodem z Desenzano. nad jeziorem Garda. Po wielu objawieniach, zawiązała w mieście Brescia. około r. 1536, towarzystwo 76-ciu świątobliwych panien, pod imieniem ś. Urszuli. Żyły one śród świata, każda w domu rodziców swoich, ale pod przewodnictwem Anieli. Dopiero po jej śmierci, zaszłej dnia 21 Marca 1540 r., w 34 roku życia, Urszulinki te zaczęły prowadzić razem życie klasztorne. Papież Paweł III zatwierdził ich zakon r. 1544 a gdy ś. Karol Borromeusz; sprowadził do Medyjolanu rzeczone Urszulinki, których liczba tu urosła do czterechset, wyjednał nowe ich zatwierdzenie przez papieża Grzegorza XIII w 1572 r. Ottavio Florentini napisał żywot Anieli.{{EO autorinfo|''L. R.''}}<section end="Aniela Merici" /> <section begin="Anielska Dolina" />{{tab}}'''Anielska Dolina''' (Vallis Angelica), w dawném województwie Mińskiem w powiecie Mozyrskim, wpośród dwóch gór, urocza dolina (Kimbarówka), gdzie wznosi się kościół ś. Michała z klasztorem Cystersek, otoczony murem. Benedykt Różański opat Cystersów, 1744 r. fundował zgromadzenie tych zakonnic, jedyne w całej Litwie. Górę opodal klasztoru wznosząca się do 60 stóp wysoką, lud miejscowy nazywa ''Górą czarowniczą''.<section end="Anielska Dolina" /> <section begin="Anielski doktór" />{{tab}}'''Anielski doktór,''' ob. ''Tomasz z Akwinu'', święty.<section end="Anielski doktór" /> <section begin="Anielski proszek" />{{tab}}'''Anielski proszek''' czyli ''Algarota proszek'' (ob.).<section end="Anielski proszek" /> <section begin="Anielskie pozdrowienie" />{{tab}}'''Anielskie pozdrowienie''' ob. ''Zdrowaś Maryja''.<section end="Anielskie pozdrowienie" /> <section begin="Anik" />{{tab}}'''Anik,''' w mitologii fińskiej, służebnik Tappja, boga łowców, pierwszy który obdarza łowców zwierzyna, wtedy nawet, gdy Tappjo sam im nie sprzyja.<section end="Anik" /> <section begin="Anika" />{{tab}}'''Anika,''' w mitologii fińskiej, służebnica Metoli, bogini polowania, pierwsza żona Anika, pomaga łowcom jeszcze i naówczas, gdy Anik ich opuścił. Mieszka w ciemnem liściu drzew, i znaczy to liście. Ztąd drugie imię jej Tapjola.<section end="Anika" /> <section begin="Anilina" />{{tab}}'''Anilina.''' Z pomiędzy zasad organicznych, anilina została najlepiej zbadaną, zajmowało się nią bowiem bardzo wielu chemików, i ci otrzymali takie mnóstwo najrozmaitszych jej przetworów, że opisanie ich własności i sposobów otrzymywania może stanowić przedmiot osobnego dzieła. Pierwszy ''Unverdorben'' odkrył ją między produktami suchej destylacyi indyga i nazwał ''krystalliną'' z {{pp|po|wodu}}<section end="Anilina" /><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> puim5dkbbgm25p0go3xzo0t85te0l0n Strona:PL Encyklopedyja powszechna 1860 T1.djvu/898 100 1083895 3149749 3149256 2022-08-12T06:48:23Z Dzakuza21 10310 dr. proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Dzakuza21" /></noinclude><section begin="Anime" />odmiennych się składa. W handlu pod tém nazwiskiem znano trzy gatunki żywic, różniących się własnościami, jako to: anime wschodnio i zachodnio-indyjskie, tudzież brunatne amerykańskie. Żywica, która teraz pod nazwiskiem anime znajduje się w handlu, pochodzi z drzewa Ameryki południowej ''Hymenaea Courbaril'', należącego do rodziny Caesalpineae, z którego przez nacięcie pnia i gałęzi wypływa. O pochodzeniu innych gatunków nic pewnego nie wiemy. Zwykle otrzymujemy ją w postaci kawałków blado-żółtych, szklistych w odłamie, z powierzchnią otartą i jakby pyłem pokrytych. Zapach ma dosyć przyjemny, szczególniej za ogrzaniem, dla tego używa się do kadzideł.{{EO autorinfo|''T. C.''}}<section end="Anime" /> <section begin="Animelle" />{{tab}}'''Animelle,''' czyli mleczko cielęce, móżdżek, nerki używane w kuchni polskiej do ubrania mięsnych lub jarzynnych potraw.<section end="Animelle" /> <section begin="Animizm" />{{tab}}'''Animizm,''' nauka fizyjologiczno-medyczna, co wszystkie zjawiska życia i choroby stara się wytłomaczyć przez działanie wyłączne duszy (anima), jako pierwiastku i pierwszej przyczyny życia. Twórcą tej nauki był znakomity professor w Halli, ''Stahl''. W jej duchu wszystkie czynności fizyjologiczne ciała organicznego, niezależnie od budowy anatomicznej i wpływów fizycznych i chemicznych materyj, wywodzi z objawów czysto-żywotnych, jako wynikłości działania istoty niemateryjalnej, nazwanej duszą. Ona to jako pierwsza i ostateczna przyczyna życia, czuwa w ciele organicznem nad utrzymaniem jego bytu i odnową; przewodniczy wszystkim czynnościom odżywienia, wydzielenia i czucia, a opierając się wszelkim wpływom zgubnym, utrzymuje harmoniję czynności organicznych, co nazywamy zdrowiem. Choroba więc, według pojęcia Stahla, jest walką wywiązaną między działaniem wpływów szkodliwych na ciało, a oporem i siłą przeciwdziałającą duszy, głównie ruchami tonicznemi objawiającą się. Głównym powodem powstania nauki Stahla było: panowanie wszechwładne ówcześnie nauki lekarskiej chemicznej, która pozbawiając organizm żywotny praw jemu przynależnych, dawała powód do grubych nadużyć i zastosowań fizyki i chemii, źle do tego, jak w tym wieku, pojmowanych. Stahl jednakże za daleko posunąwszy się w swoich wyobrażeniach, stał się jednostronnym, i przez to samo rozminął się z prawdą; późniejsi dopiero badacze, nie zaprzeczając ciałom organicznym im właściwych przymiotów, dowodnie jednakże okazali, że też ciała jako cząstki nierozdzielne wszechstworzenia, tém samém muszą podlegać wspólnym, wszystkim prawom fizycznym i chemicznym. Stronnicy Stahl’a zowią się witalistami, albo animistami, gdyż według nich siła życia i dusza jest jedno i toż samo.{{EO autorinfo|''X. R.''}}<section end="Animizm" /> <section begin="Animować" />{{tab}}'''Animować,''' zachęcać, zagrzewać, pobudzać, poduszczać; np. pisze Bardziński w przekładzie Lukana: <poem>„Brat gniewy podpala, na bój animuje Domowy, do którego już chęć w sobie czuje.“</poem><section end="Animować" /> <section begin="Animozyja" />{{tab}}'''Animozyja,''' sierdzistość, gniewliwa, zapalczywa gorliwość np.: „Przeciwko duchownym dziś tak silna powstaje animozyja!“ Kołłątaj (w listach). Wyraz ten nie jest dziś w użyciu.<section end="Animozyja" /> <section begin="Animusz" />{{tab}}'''Animusz,''' wyraz w dawnej polszczyznie powszechnie używany, miał wielorakie znaczenie. 1) Umysł, sposób myślenia np.: Był to pan serca wielkiego i animuszu wspaniałego. 2) Szlachetność, wspaniałość duszy: tak A. M. Fredro, tłumaczy w przysłowiach ten wyraz gdy pisze: „Wspaniałość albo animusz przystojny.“ 3) Odwagę, męztwo, energiję np.: „Córka Katonowa nie była animuszu niewieściego“ (Wargocki). „Mały wzrostem animuszu nadstawia.“ (W. Potocki. Jovialitates). „Bolesław od wysokiego animuszu Śmiałym nazwany.“ <poem>„Bodaj to panegiryk nadęty w arkuszach, Co o wieczno pamiętnych pisze animuszach.“ Krasicki (Listy).</poem><section end="Animusz" /><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> 9ffmqzr9do7vzckthdfaixf41blyk0e Strona:PL Encyklopedyja powszechna 1860 T1.djvu/899 100 1083896 3149751 3149257 2022-08-12T06:49:14Z Dzakuza21 10310 dr. proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Dzakuza21" /></noinclude><section begin="Animusz" />4) Gniew, zawziętość chrap na kogo: np. „Mieć animusz na kogo.“ Ztąd wyraz ''animuszny'', śmiały, wyniosły np. „Despota swe posłuszne a ubogie poddane, niźli animuszne widzieć wołał.“ Twardowski (Wojna domowa) „Złożyli z serca dumy animuszne.“ Ztąd wyraz ''animuszowaty'', nadęty, dumny np.: „Animuszowata starożytności, szczyć sie ty starożytną, przodków twych przysługa. W. Kochowski (Fraszki).<section end="Animusz" /> <section begin="Anio" />{{tab}}'''Anio,''' dzisiejszy ''Teverone'' (wielki Tyber), mała rzeczka wypływająca blizko Tolentino, w Państwie Kościelném, na granicy królestwa Neapolitańskiego. dzieli kraj Sabinów od Lacyjum, pod Tivoli tworzy piękną kaskadę i wpada do Tybru niedaleko Rzymu. Nad tą rzeką w 367 r. przed nar. Chryst. Kamillus pobił Gallów; Horacy opiewa ją często w swoich odach, w Tivoli bowiem (Tibur), w najcudniejszem położeniu, z daru Mecenasa posiadał prześliczną willę.<section end="Anio" /> <section begin="Anioł, Aniołowie" />{{tab}}'''Anioł, Aniołowie,''' z greckiego ''aggelos'', co znaczy poseł, posłaniec. Są to istoty nadprzyrodzone, bezcielesne, obdarzone wiedzą i wolą, przewyższającemi miarę sił ludzkich. Kiedy wierne zasadom swoim materyjalizm. panteizm i acyjonalizm teologiczny zaprzeczają bytności aniołów: głębsza filozofija uznaje za rzecz nader prawdopodobną istnienie stworzeń wyższego rzędu, których natura i życie zupełnie są duchowne; uznaje za rzecz najrozumniejszą i zupełnie zgodną z wyobrażeniami porządku, mądrości, dobroci i świętości bóstwa, iżby stopnie stworzenia nie zatrzymywały się na rodzaju ludzkim, jako ostatecznej granicy swojej, uznaje, że są istoty doskonalsze od człowieka, uzupełniające cykl wszechświata, słowem że są Aniołowie. To co rozum przypuszcza i na co się zgadza. Pismo święte o tém twierdzi i zapewnia. Stary i Nowy Testament w lak licznych miejscach mówią o aniołach, że ich bytność nie ma najmniejszej wątpliwości dla wiernego chrześcijanina. We wszystkich także czasach Kościół, opierając się na powadze Pisma świętego i tradycyi czyli podaniu, nakazywał wierzyć w aniołów, jako w istoty rzeczywiste i osobiste; i tylko exegetyka powierzchowna i samowolna, mogła widzieć w aniołach istoty urojone, same tylko uosobienia przymiotów boskich. Opierała się na tém, że Mojżesz w pierwszych księgach (Genesis), wyliczając najdokładniej porządek stworzenia na niebie i na ziemi wszechrzeczy widzialnych i cielesnych, żadnej nie czyni wzmianki o istotach duchownych i niewidzialnych, i dla tego utrzymywała, że Mojżesz nie wiedział o istnieniu aniołów, i że daleko później mówić o nich zaczęto. Ale ten dowód przeczący (''argumentum a silentio''), tém mniejszą ma wartość, gdyż Mojżesz często mówi o aniołach w pięciu swoich księgach, a tém samém przekonywa, że bytność aniołów jest dla niego prawdą niczem niezachwianą. I tak opowiada on, naprzykład, że anioł pocieszał i opiekował się Agarą; że aniołowie zniszczyli sromotną Sodomę, i ocalili Lota wraz z jego rodziną: że anioł zatrzymał rękę Abrahama, gdy ją podnosił na zabicie syna; że Jakób widział we śnie aniołów zstępujących i wstępujących po drabinie do nieba i&nbsp;t.&nbsp;d. W Nowym Testamencie objawianie się aniołów równie jest częstém. Anioł zwiastuje Maryi Pannie wcielenie Syna Bożego; anioł ostrzega Józefa o wiarołomnych zamysłach Heroda; anioł pokrzepia Zbawiciela w ogrójcu; anioł odwala kamień zamykający grób Chrystusa; anioł wyzwala świętego Piotra z więzienia i&nbsp;t.&nbsp;d. Jak stworzenie świata widzialnego jest dziełem Trójcy przenajświętszej, chociaż pod pewnemi względami, szczególniej przyznają je Bogu Ojcu: podobnież Syn Boży i Duch Święty biorą udział wraz z Ojcem, w stworzeniu świata duchów (''Koloss''. 1, 16). Kiedy jedni mniemają, że to się stało wówczas, gdy Bóg rzekł: „Niech się stanie światłość!“ sobór Lateraneński (IV, 1), kładzie stworzenie świata duchów przed stworzeniem świata materyjalnego. Ważniejsze zachodzi pytanie jak<section end="Anioł, Aniołowie"/><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> loutes6m84pvajdp4kbk4g4p1zf1skm Strona:PL Encyklopedyja powszechna 1860 T1.djvu/900 100 1083897 3149260 2022-08-11T12:07:26Z Dzakuza21 10310 /* Przepisana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Dzakuza21" /></noinclude><section begin="Anioł" />Bóg stworzył aniołów? Co stanowi ich naturę i istotę? Pominąwszy nazwiska, pod któremi oni występują, a wyrażające ich doskonałości, nazwiska: Święci. Elohim, Synowie Boga. Mocy. Trony. Panowania i&nbsp;t.&nbsp;d.: wysoka ich natura wynika z samego już położenia ich między Bogiem a ludźmi i z porównania ich w Piśmie świętym z Synem Bożym (''Hebr''. I, 2 — 14). Przez tę naturę wyższą, aniołowie są to duchy czyste, nie mające ciała, ani nic w sobie maleryjalnego. Gdy sie pokazują Abrahamowi. Jakóbowi, Lotowi, Tobijaszowi i&nbsp;t.&nbsp;d., pod postacią ludzką, ta postać nie do nich należy, nie jest im naturalną; przyoblekają ją tylko na czas pewny, aby mogli widzialnie obcować z tymi, do kogo Bóg ich posyła. Ś. Ignacy, Laktancyjusz, ś. Atanazy, ś. Bazyli i&nbsp;t.&nbsp;d., wszyscy doktorowie Kościoła, stanowczo twierdzą o bezcielesności aniołów; a jeżeli niektórzy Ojcowie i doktorowie, jak ś. Justyn, ś. Ireneusz, Cezaryjusz i inni, przypisują ciało aniołom, rozumieją przez nie ciało będące w chwale, powłokę nadpowietrzną. Oprócz bezcielesności, wysoka natura i przywileje aniołów zależą na ich wyższej wiedzy i woli porządnej. Ich znajomość wyroków boskich i rządu Opatrzności jest jaśniejszą, głębsza i rozleglejszą od ludzkiej; wszelako tylko względnie jest doskonałą; są i dla nich tajemnice: przyszłość częstokroć zakryta jest przed nimi. Jakkolwiek też potężna jest wola i moc aniołów, naprzykład, gdy anioł zabija jednej nocy wszystkie pierworodne w Egipcie, lub wytępia wojsko Sennacheryba. i chociaż psalmista nazywa ich bohaterami mocy, nie posiadają oni atoli władzy twórczej. Jednocześnie, gdy aniołowie zostali stworzeni w wielkiej doskonałości, obdarzeni byli pod względem moralnym świętością i sprawiedliwością i dla tego zwani są Świętymi. Ponieważ zaś ta świętość nie wypływała z natury aniołów, nie była koniecznym ich przymiotem, ale tylko darem łaski, nie rozkazywała przeto wolnej woli aniołów tak. iżby jedynie dobro czynić musieli: wybór, możność działania źle, była im pierwotnie pozostawiona. Część aniołów wytrzymała próbę wolności i przy pomocy boskiej czynnością i przedsięwzięciem osobistem, zyskała moralność, jako uzupełnienie swojej istoty i świętość jako nową naturę, a w miłości Boga, w dobrem, aniołowie znajdują, jako duchy nieśmiertelne, swoje szczęśliwość i zawsze widzą oblicze Ojca niebieskiego. Ale druga część aniołów uległa próbie wolności. Lucyfer, wódz aniołów zbuntowanych, książę czartów, nie chciał być posłusznym. Odwrócili się oni, mówi święty Augustyn od Istoty najwyższej i zwrócili się ku sobie samym.“ Chrystus mówi o czarcie, że w prawdzie sie nie został, że w nim nie masz prawdy, i jest ojcem kłamstwa.“ (ś. Jan, 8, 44). Nie podobna oznaczyć, jaka jest liczba aniołów dobrych i wiernych; ale Pismo święte wspomina o hufcach aniołów, o ich tysięcach, tysiącach tysięcy, dziesięć tysięcy kroć sto tysiącach. Wielu doktorów Kościoła mniemało, równie jak święty Ambroży, że liczba aniołów jest w stosunku do ludzi jak 99 do 1, albowiem podług nich, owieczka zaginiona, w przypowieści o dobrym Pasterzu, oznacza ród ludzki, a 99 owieczek, które nie zginęły, oznaczają liczbę aniołów. W tych niezliczonych zastępach, aniołowie zajmują rozmaite stopnie, i Kościół na drugim soborze konstantynopolitańskim roku 553, oświadczył sie przeciw zdaniu Orygenesa. który twierdził, że wszyscy anieli są równi sobie naturą, przymiotami i&nbsp;t.&nbsp;p. Pismo święte wskazuje te różnice stopni w królestwie duchów, albowiem wymienia: Cherubiny, Serafiny, Mocy, Trony, Księztwa, Panowania Aniołów, Archaniołów: przeto hijerarchija dziewięciu chórów aniołów, przyjęta przez Dyonizyjusza Areopagitę, nie jest dowolnym wymysłem. Wszelako nie można powiedzieć nic pewnego o naturze i szczególnych przymiotach trojga hijerarchij, z których każda dzieli się na trzy chóry, w następującym porządku: 1. ''Seraphin. Cherubin, Throni'': 2. ''Dominationes, Virtutes, Potestates''; 3.<section end="Anioł" /><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> l7z7082squhhmmn61bgtsa7z7koq191 3149753 3149260 2022-08-12T06:49:42Z Dzakuza21 10310 dr. proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Dzakuza21" /></noinclude><section begin="Anioł, Aniołowie" />Bóg stworzył aniołów? Co stanowi ich naturę i istotę? Pominąwszy nazwiska, pod któremi oni występują, a wyrażające ich doskonałości, nazwiska: Święci. Elohim, Synowie Boga. Mocy. Trony. Panowania i&nbsp;t.&nbsp;d.: wysoka ich natura wynika z samego już położenia ich między Bogiem a ludźmi i z porównania ich w Piśmie świętym z Synem Bożym (''Hebr''. I, 2 — 14). Przez tę naturę wyższą, aniołowie są to duchy czyste, nie mające ciała, ani nic w sobie maleryjalnego. Gdy sie pokazują Abrahamowi. Jakóbowi, Lotowi, Tobijaszowi i&nbsp;t.&nbsp;d., pod postacią ludzką, ta postać nie do nich należy, nie jest im naturalną; przyoblekają ją tylko na czas pewny, aby mogli widzialnie obcować z tymi, do kogo Bóg ich posyła. Ś. Ignacy, Laktancyjusz, ś. Atanazy, ś. Bazyli i&nbsp;t.&nbsp;d., wszyscy doktorowie Kościoła, stanowczo twierdzą o bezcielesności aniołów; a jeżeli niektórzy Ojcowie i doktorowie, jak ś. Justyn, ś. Ireneusz, Cezaryjusz i inni, przypisują ciało aniołom, rozumieją przez nie ciało będące w chwale, powłokę nadpowietrzną. Oprócz bezcielesności, wysoka natura i przywileje aniołów zależą na ich wyższej wiedzy i woli porządnej. Ich znajomość wyroków boskich i rządu Opatrzności jest jaśniejszą, głębsza i rozleglejszą od ludzkiej; wszelako tylko względnie jest doskonałą; są i dla nich tajemnice: przyszłość częstokroć zakryta jest przed nimi. Jakkolwiek też potężna jest wola i moc aniołów, naprzykład, gdy anioł zabija jednej nocy wszystkie pierworodne w Egipcie, lub wytępia wojsko Sennacheryba. i chociaż psalmista nazywa ich bohaterami mocy, nie posiadają oni atoli władzy twórczej. Jednocześnie, gdy aniołowie zostali stworzeni w wielkiej doskonałości, obdarzeni byli pod względem moralnym świętością i sprawiedliwością i dla tego zwani są Świętymi. Ponieważ zaś ta świętość nie wypływała z natury aniołów, nie była koniecznym ich przymiotem, ale tylko darem łaski, nie rozkazywała przeto wolnej woli aniołów tak. iżby jedynie dobro czynić musieli: wybór, możność działania źle, była im pierwotnie pozostawiona. Część aniołów wytrzymała próbę wolności i przy pomocy boskiej czynnością i przedsięwzięciem osobistem, zyskała moralność, jako uzupełnienie swojej istoty i świętość jako nową naturę, a w miłości Boga, w dobrem, aniołowie znajdują, jako duchy nieśmiertelne, swoje szczęśliwość i zawsze widzą oblicze Ojca niebieskiego. Ale druga część aniołów uległa próbie wolności. Lucyfer, wódz aniołów zbuntowanych, książę czartów, nie chciał być posłusznym. Odwrócili się oni, mówi święty Augustyn od Istoty najwyższej i zwrócili się ku sobie samym.“ Chrystus mówi o czarcie, że w prawdzie sie nie został, że w nim nie masz prawdy, i jest ojcem kłamstwa.“ (ś. Jan, 8, 44). Nie podobna oznaczyć, jaka jest liczba aniołów dobrych i wiernych; ale Pismo święte wspomina o hufcach aniołów, o ich tysięcach, tysiącach tysięcy, dziesięć tysięcy kroć sto tysiącach. Wielu doktorów Kościoła mniemało, równie jak święty Ambroży, że liczba aniołów jest w stosunku do ludzi jak 99 do 1, albowiem podług nich, owieczka zaginiona, w przypowieści o dobrym Pasterzu, oznacza ród ludzki, a 99 owieczek, które nie zginęły, oznaczają liczbę aniołów. W tych niezliczonych zastępach, aniołowie zajmują rozmaite stopnie, i Kościół na drugim soborze konstantynopolitańskim roku 553, oświadczył sie przeciw zdaniu Orygenesa. który twierdził, że wszyscy anieli są równi sobie naturą, przymiotami i&nbsp;t.&nbsp;p. Pismo święte wskazuje te różnice stopni w królestwie duchów, albowiem wymienia: Cherubiny, Serafiny, Mocy, Trony, Księztwa, Panowania Aniołów, Archaniołów: przeto hijerarchija dziewięciu chórów aniołów, przyjęta przez Dyonizyjusza Areopagitę, nie jest dowolnym wymysłem. Wszelako nie można powiedzieć nic pewnego o naturze i szczególnych przymiotach trojga hijerarchij, z których każda dzieli się na trzy chóry, w następującym porządku: 1. ''Seraphin. Cherubin, Throni'': 2. ''Dominationes, Virtutes, Potestates''; 3.<section end="Anioł, Aniołowie" /><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> 42kpvg5e3puqpvgy8kbgvkaxnprixhh Strona:PL Encyklopedyja powszechna 1860 T1.djvu/901 100 1083898 3149261 2022-08-11T12:10:06Z Dzakuza21 10310 /* Przepisana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Dzakuza21" /></noinclude><section begin="Anioł" />''Principatus, Archangeli, Angeli''. S. Augustyn mówi z tego powodu: Wierzę mocno, że aniołowie różnią się pomiędzy sobą; ale czém różnią się. tego nie wiem.“ ś. Ireneusz uważa za błąd Gnostyków chcieć twierdzić coś pewnego o aniołach i ich hijerarchii. Nie ulega wszakze wątpliwości, że aniołowie, w ścisłym tego wyrazu znaczeniu, aniołowie stopnia niższego składają klassę najliczniejszą; Serafiny, na szczycie hijerarchii, klassę najmniej liczną; i że w ogólności liczba duchów jest w odwrotnym stosunku do wysokości ich stopnia i zakresu ich władzy. Przypuszczają także, że Bóg powierzył straży aniołów niektóre narody i miasta. Pisma święte wymienia trzy szczególne posłannictwa, które wykonali: Gabryjel, zwiastun dobrych nowin, Rafał, przywracający zdrowie i Michał, opiekun Izraela i zwycięzca czartów. Czynności Aniołów wypływają ze stosunków w jakich znajdują się oni względem Boga, względem siebie samych, względem człowieka i świata. Żyją z Bogiem w blizkiem i osobistém obcowaniu, które się objawia poświęceniem się bez granic, uległością doskonałą, miłością wyłączną, wiernością niezachwianą, posłuszeństwem niezmiennem, głęboką czcią, wdzięcznością nieskończoną, uwielbieniem, które wyraża się nieustannym wychwalaniem, świętym i radosnym zapałem. Pomiędzy sobą, pomimo różnic hijerarchii, składają świat duchów, świat jeden i zjednoczony rozumem i wolą, wiedzą i miłością, chociaż nie można powiedzieć, iżby wiedza jednych udzielała się drugim, że ten chór bierze swoje wiedzę od tego, któremu jest podległy, wszyscy czerpiąc bezpośrednio ze źródła jednego, i udzielając sobie nawzajem swoich myśli sposobem niewysłowionym i nieznanym człowiekowi. Chociaż są organami bóstwa, aniołowie nie mogą być uważani jako proste narzędzia bez woli i wolności, albowiem z natury swojej są duchami rozumnemi, a tém samém wolnemi. Jako tacy biorą ścisły udział w szczęściu i nieszczęściu rodu ludzkiego; świadomi w ogólności celów, jakie ma Opatrzność, działają na naród ludzki lak, iżby zamiary Boga spełniły się i aby ludzkość osiągnęła swoje przeznaczenie. Wszelako nietrzeba sobie wyobrażać, iżby Bóg nie mógł wykonać zamiarów swoich bez aniołów i że oni są konieczneni narzędziami jego woli: Bóg nie potrzebował ich współdziałania, aby zapewnić zbawienie rodzajowi ludzkiemu; ale chciał posługiwać się nimi, i skutkiem tej wolnej i miłosiernej woli, we wszystkich najważniejszych chwilach objawienia, posłannictwo aniołów posługiwało wszechmocności boskiej. Już przy stworzeniu świata, unosili się oni radością na widok cudów jego; anioł znajduje się przy wygnaniu z raju pierwszego człowieka, po upadku jego; widzimy aniołów występujących i działających za czasu proroków; lecz nadewszystko wtedy, gdy sie spełniły czasy, gdy się dokonało już dzieło odkupienia. Aniołowie przewodniczą i prowadzą apostołów w pierwotnym Kościele: aniołowie też na sądzie ostatecznym towarzyszyć będą Synowi człowieczemu, gdy zasiądzie na stolicy majestatu swego, i gdy nastąpi koniec świata.—Czem Aniołowie są i co czynią w ogóle dla rodzaju ludzkiego, tein anioł jest i to czyni dla ludzi w szczególności, jako Anioł stróż. Widzimy jawnie w Ewangelii ś. Mateusza, że dziatki mają swoich Aniołów stróżów. Według licznych świadectw Pisma świętego i jednozgodnego zdania Ojców Kościoła, każdy człowiek zostaje także pod strażą Anioła: a mężowie świadomi dróg Pana Boga i działań Opatrzności nabywają mocnego przekonania o tej nieustannej i tajemniczej opiece aniołów nad ludźmi. Jako aniołów stróżów, czynność ich jest dwojaka: bierna, gdy odwracają człowieka od tego co zagrażać może jego życiu fizycznemu lub duchownemu; czynna, gdy kierują duszą tajemnemi natchnieniami, mądremi przestrogami, pociechami mistycznemi. Aniołowie doświadczają świętej radości, gdy grzesznik pokutę czyni, i zaniechawszy złego, postępuje w dobrém; smucą się<section end="Anioł" /><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> js8la6if2b1cds7zrtwiiz500hzscv7 3149754 3149261 2022-08-12T06:50:07Z Dzakuza21 10310 dr. proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Dzakuza21" /></noinclude><section begin="Anioł, Aniołowie" />''Principatus, Archangeli, Angeli''. S. Augustyn mówi z tego powodu: Wierzę mocno, że aniołowie różnią się pomiędzy sobą; ale czém różnią się. tego nie wiem.“ ś. Ireneusz uważa za błąd Gnostyków chcieć twierdzić coś pewnego o aniołach i ich hijerarchii. Nie ulega wszakze wątpliwości, że aniołowie, w ścisłym tego wyrazu znaczeniu, aniołowie stopnia niższego składają klassę najliczniejszą; Serafiny, na szczycie hijerarchii, klassę najmniej liczną; i że w ogólności liczba duchów jest w odwrotnym stosunku do wysokości ich stopnia i zakresu ich władzy. Przypuszczają także, że Bóg powierzył straży aniołów niektóre narody i miasta. Pisma święte wymienia trzy szczególne posłannictwa, które wykonali: Gabryjel, zwiastun dobrych nowin, Rafał, przywracający zdrowie i Michał, opiekun Izraela i zwycięzca czartów. Czynności Aniołów wypływają ze stosunków w jakich znajdują się oni względem Boga, względem siebie samych, względem człowieka i świata. Żyją z Bogiem w blizkiem i osobistém obcowaniu, które się objawia poświęceniem się bez granic, uległością doskonałą, miłością wyłączną, wiernością niezachwianą, posłuszeństwem niezmiennem, głęboką czcią, wdzięcznością nieskończoną, uwielbieniem, które wyraża się nieustannym wychwalaniem, świętym i radosnym zapałem. Pomiędzy sobą, pomimo różnic hijerarchii, składają świat duchów, świat jeden i zjednoczony rozumem i wolą, wiedzą i miłością, chociaż nie można powiedzieć, iżby wiedza jednych udzielała się drugim, że ten chór bierze swoje wiedzę od tego, któremu jest podległy, wszyscy czerpiąc bezpośrednio ze źródła jednego, i udzielając sobie nawzajem swoich myśli sposobem niewysłowionym i nieznanym człowiekowi. Chociaż są organami bóstwa, aniołowie nie mogą być uważani jako proste narzędzia bez woli i wolności, albowiem z natury swojej są duchami rozumnemi, a tém samém wolnemi. Jako tacy biorą ścisły udział w szczęściu i nieszczęściu rodu ludzkiego; świadomi w ogólności celów, jakie ma Opatrzność, działają na naród ludzki lak, iżby zamiary Boga spełniły się i aby ludzkość osiągnęła swoje przeznaczenie. Wszelako nietrzeba sobie wyobrażać, iżby Bóg nie mógł wykonać zamiarów swoich bez aniołów i że oni są konieczneni narzędziami jego woli: Bóg nie potrzebował ich współdziałania, aby zapewnić zbawienie rodzajowi ludzkiemu; ale chciał posługiwać się nimi, i skutkiem tej wolnej i miłosiernej woli, we wszystkich najważniejszych chwilach objawienia, posłannictwo aniołów posługiwało wszechmocności boskiej. Już przy stworzeniu świata, unosili się oni radością na widok cudów jego; anioł znajduje się przy wygnaniu z raju pierwszego człowieka, po upadku jego; widzimy aniołów występujących i działających za czasu proroków; lecz nadewszystko wtedy, gdy sie spełniły czasy, gdy się dokonało już dzieło odkupienia. Aniołowie przewodniczą i prowadzą apostołów w pierwotnym Kościele: aniołowie też na sądzie ostatecznym towarzyszyć będą Synowi człowieczemu, gdy zasiądzie na stolicy majestatu swego, i gdy nastąpi koniec świata. — Czem Aniołowie są i co czynią w ogóle dla rodzaju ludzkiego, tein anioł jest i to czyni dla ludzi w szczególności, jako Anioł stróż. Widzimy jawnie w Ewangelii ś. Mateusza, że dziatki mają swoich Aniołów stróżów. Według licznych świadectw Pisma świętego i jednozgodnego zdania Ojców Kościoła, każdy człowiek zostaje także pod strażą Anioła: a mężowie świadomi dróg Pana Boga i działań Opatrzności nabywają mocnego przekonania o tej nieustannej i tajemniczej opiece aniołów nad ludźmi. Jako aniołów stróżów, czynność ich jest dwojaka: bierna, gdy odwracają człowieka od tego co zagrażać może jego życiu fizycznemu lub duchownemu; czynna, gdy kierują duszą tajemnemi natchnieniami, mądremi przestrogami, pociechami mistycznemi. Aniołowie doświadczają świętej radości, gdy grzesznik pokutę czyni, i zaniechawszy złego, postępuje w dobrém; smucą się<section end="Anioł, Aniołowie" /><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> eox5rwvndojfuped7cz17dpxaxzy8sd Strona:Rudyard Kipling - Stalky i spółka (tłum. Birkenmajer).djvu/8 100 1083899 3149262 2022-08-11T12:20:12Z Svejk13 22069 nowa strona proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Svejk13" /></noinclude>{{c|{{roz|BIBLIOTEK|0.08}}A|w=180%|h=normal|po=20px}} {{c|{{roz|LAUREATÓW NOBL|0.08}}A|w=180%|h=normal|po=40px}} {{c|{{roz|RUDYARD KIPLIN|0.09}}G|w=100%}} {{c|{{roz|STALKY I SPÓŁK|0.12}}A|w=120%}} <br><br><br><br> <br> <br> [[File:Logo - Wydawnictwo Polskie.png|50px|center]] <br> {{c|WARSZAWA}} {{c|{{roz|WYDAWNICTWO POLSKIE}}|w=120%}} {{c|R. WEGNER|w=110%}} <br><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> 0qhpch22kqmoddied9fe8e8rfzqqvsk 3149263 3149262 2022-08-11T12:23:59Z Svejk13 22069 formatowanie tekstu proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Svejk13" /></noinclude>{{c|{{roz|BIBLIOTEK|0.08}}A|w=180%|h=normal|po=20px}} {{c|{{roz|LAUREATÓW NOBL|0.08}}A|w=180%|h=normal|po=40px}} {{c|{{roz|RUDYARD KIPLIN|0.09}}G|w=100%}} {{c|{{roz|STALKY I SPÓŁK|0.12}}A|w=120%}} <br><br><br><br> <br> <br> [[File:Logo - Wydawnictwo Polskie.png|50px|center]] {{c|WARSZAWA|przed=20px}} {{c|{{roz|WYDAWNICTWO POLSKIE}}|w=120%}} {{c|R. WEGNER|w=110%}} <br><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> hqetcvp4at3jpcng87ylhpudjwxatlg Strona:Rudyard Kipling - Stalky i spółka (tłum. Birkenmajer).djvu/9 100 1083900 3149264 2022-08-11T12:24:56Z Svejk13 22069 nowa strona proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Svejk13" /></noinclude>{{c|{{roz|RUDYARD KIPLING}}|w=140%|po=30px}} {{c|{{roz|STALKY I SPÓŁKA}}|w=180%|h=normal|po=60px}} {{c|PRZEKŁAD AUTORYZOWANY|w=90%}} {{c|{{roz|J. BIRKENMAJERA}}|w=110%}} <br><br><br><br> <br> <br> [[File:Logo - Wydawnictwo Polskie.png|50px|center]] {{c|WARSZAWA|przed=20px}} {{c|{{roz|WYDAWNICTWO POLSKIE}}|w=120%}} {{c|R. WEGNER|w=110%}} <br><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> 2icaw0s1d46qtrqnygz1aytg9if6aow Strona:PL Encyklopedyja powszechna 1860 T1.djvu/902 100 1083901 3149265 2022-08-11T12:28:06Z Dzakuza21 10310 /* Przepisana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Dzakuza21" /></noinclude><section begin="Anioł" />i martwią gdy człowiek grzeszy i zniewala ich do karania go. Wreszcie, aniołowie, w stosunkach swoich ze światem, według zdania najdawniejszych teologów, szczególną mają opiekę nad różnemi królestwami przyrodzenia, naprzykład, nad roślinami, zwierzętami; różne narody zostają także pod ich strażą, chociaż nie wiemy w jaki sposób rozciąga się nad nimi ta opieka. Cześć oddawana aniołom nie odnosi się do nich bezpośrednio, albowiem nie są istotami boskiemi, i tylko zanoszą do Boga modlitwy ludzi lub wstawiają się za nimi swemi modlitwami. Jeżeli w pierwszych wiekach niektórzy Ojcowie Kościoła zalecali surową ostrożność w oddawaniu czci aniołom, skłaniała ich do tego bojaźń, iżby nowonawró-ceni poganie nie odpadali skwapliwie w cześć genijuszów albo duchów. Później ustała ta niespokojność, i przy końcu III i IV wieków, spotykamy częste dowody czci oddawanej przez Kościół aniołom, w uroczystościach świętych Aniołów Stróżów, tudzież świętych archaniołów Michała, Gabryjela, Rafała. Wizerunki i obrazy aniołów były zawsze w użyciu u chrześcijan, a od czasu drugiego soboru nicejskiego, Kościół upoważnił je wyraźnie, ze względu, że aniołowie często pokazywali sie pod postacią ludzką. Zwykle przedstawiani są w postaci mężczyzn, nie żeby byli tej płci, gdyż, jako duchy czyste z natury swojej nie mają płci, lecz dla wyrażenia ich mocy męzkiej; wyobrażają ich jako młodzieńców pełnych wdzięku i piękności, aby przypominać szybkość i wesołość, z jaką, podobni młodzieńcowi rzeskiemu i zdrowemu, wykonywają rozkazy boskie, i stan szczęśliwości, jakiej używają w niebie, w młodości niezmiennej i wiecznej. Szybkość nadzwyczajną aniołów oznaczają ich skrzydła, lekka odzież i nogi bez obuwia, jak u szermierzy w arenie. Wyobrażają ich często z arfami lub innemi instrumentami muzycznemi, na znak, iż pieśniami chwalą Boga bez ustanku; a także z trąbą w ręku, jako godłem trąby sądu ostatecznego (naprzykład, śliczna figura Anioła Sądu, wykonana z marmuru przez znakomitego artystę Sosnowskiego w Rzymie, i darowana przez niego kościołowi księży Karmelitów bosych w Warszawie): z kadzielnicą w ręku, na znak, że ofiarują Bogu, jako wonne kadzidło, nasze dobre uczynki i modlitwy nasze; w szatach białych i z pasem złotym, na znak niepokalanej czystości ich duchownej, natury i ich działalności wolnej od wszelkiego grzechu; głowę mają odkrytą, oczy spuszczone, ręce wy-ciągnione ku niebu, skrzydła zwinięte, kolana schylone, dla wyrażenia najgłębszej czci, jaką składają Najwyższemu. Niekiedy aniołowie są przedstawiani z krzyżem na czole, lub z narzędziami męki Pańskiej w reku, na znak czci jaką mają dla Zbawiciela ukrzyżowanego, tudzież radości, której doświadczają z odkupienia rodzaju ludzkiego przez krzyż Jezusa Chrystusa.{{EO autorinfo|''L. R.''}}<section end="Anioł" /> <section begin="Anioł Pański" />{{tab}}'''Anioł Pański.''' Modlitwa do Najświętszej Panny, tak nazwana, bo się zaczyna od słów, „Anioł Pański zwiastował Pannie Maryi.“ Odmawia się trzy razy w dzień, z rana, o południu i wieczorem, na trzykrotny odgłos dzwonu, czyli jak zadzwonią na Anioł Pański. Postanowił ją papież Jan XXII w r. 1316. Pierwotnie odmawiano tę modlitwę tylko wieczorem; później dopiero zaprowadzono trzykrotne w dzień dzwonienie, które zwołuje wszystkich katolików o jednej porze na całym świecie do modlitwy, przypomina im największą z tajemnic, to jest Wcielenie, wyraża cześć dla świętej Bożej Rodzicielki i błaga ją o modlitwy za nami, tudzież poleca dusze wiernych umarłych, aby przez miłosierdzie Boże odpoczywały w pokoju wiecznym. W wiejskich ustroniach zwłaszcza, wieczorny głos dzwonu na Anioł Pański, ma w sobie szczególnie poetyczny charakter i napełnia serca uczuciami religijnemi. Benedykt XIII papież bullą z dnia 19 Stycznia 1725 r. nadał odpust stu dni za każdy raz odmówienia Anioł Pański co dzień<section end="Anioł Pański" /><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> ga1vk8m6d0m6fnu7zgvn3tuuc4iz9w6 3149755 3149265 2022-08-12T06:50:26Z Dzakuza21 10310 dr. proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Dzakuza21" /></noinclude><section begin="Anioł, Aniołowie" />i martwią gdy człowiek grzeszy i zniewala ich do karania go. Wreszcie, aniołowie, w stosunkach swoich ze światem, według zdania najdawniejszych teologów, szczególną mają opiekę nad różnemi królestwami przyrodzenia, naprzykład, nad roślinami, zwierzętami; różne narody zostają także pod ich strażą, chociaż nie wiemy w jaki sposób rozciąga się nad nimi ta opieka. Cześć oddawana aniołom nie odnosi się do nich bezpośrednio, albowiem nie są istotami boskiemi, i tylko zanoszą do Boga modlitwy ludzi lub wstawiają się za nimi swemi modlitwami. Jeżeli w pierwszych wiekach niektórzy Ojcowie Kościoła zalecali surową ostrożność w oddawaniu czci aniołom, skłaniała ich do tego bojaźń, iżby nowonawró-ceni poganie nie odpadali skwapliwie w cześć genijuszów albo duchów. Później ustała ta niespokojność, i przy końcu III i IV wieków, spotykamy częste dowody czci oddawanej przez Kościół aniołom, w uroczystościach świętych Aniołów Stróżów, tudzież świętych archaniołów Michała, Gabryjela, Rafała. Wizerunki i obrazy aniołów były zawsze w użyciu u chrześcijan, a od czasu drugiego soboru nicejskiego, Kościół upoważnił je wyraźnie, ze względu, że aniołowie często pokazywali sie pod postacią ludzką. Zwykle przedstawiani są w postaci mężczyzn, nie żeby byli tej płci, gdyż, jako duchy czyste z natury swojej nie mają płci, lecz dla wyrażenia ich mocy męzkiej; wyobrażają ich jako młodzieńców pełnych wdzięku i piękności, aby przypominać szybkość i wesołość, z jaką, podobni młodzieńcowi rzeskiemu i zdrowemu, wykonywają rozkazy boskie, i stan szczęśliwości, jakiej używają w niebie, w młodości niezmiennej i wiecznej. Szybkość nadzwyczajną aniołów oznaczają ich skrzydła, lekka odzież i nogi bez obuwia, jak u szermierzy w arenie. Wyobrażają ich często z arfami lub innemi instrumentami muzycznemi, na znak, iż pieśniami chwalą Boga bez ustanku; a także z trąbą w ręku, jako godłem trąby sądu ostatecznego (naprzykład, śliczna figura Anioła Sądu, wykonana z marmuru przez znakomitego artystę Sosnowskiego w Rzymie, i darowana przez niego kościołowi księży Karmelitów bosych w Warszawie): z kadzielnicą w ręku, na znak, że ofiarują Bogu, jako wonne kadzidło, nasze dobre uczynki i modlitwy nasze; w szatach białych i z pasem złotym, na znak niepokalanej czystości ich duchownej, natury i ich działalności wolnej od wszelkiego grzechu; głowę mają odkrytą, oczy spuszczone, ręce wy-ciągnione ku niebu, skrzydła zwinięte, kolana schylone, dla wyrażenia najgłębszej czci, jaką składają Najwyższemu. Niekiedy aniołowie są przedstawiani z krzyżem na czole, lub z narzędziami męki Pańskiej w reku, na znak czci jaką mają dla Zbawiciela ukrzyżowanego, tudzież radości, której doświadczają z odkupienia rodzaju ludzkiego przez krzyż Jezusa Chrystusa.{{EO autorinfo|''L. R.''}}<section end="Anioł, Aniołowie" /> <section begin="Anioł Pański" />{{tab}}'''Anioł Pański.''' Modlitwa do Najświętszej Panny, tak nazwana, bo się zaczyna od słów, „Anioł Pański zwiastował Pannie Maryi.“ Odmawia się trzy razy w dzień, z rana, o południu i wieczorem, na trzykrotny odgłos dzwonu, czyli jak zadzwonią na Anioł Pański. Postanowił ją papież Jan XXII w r. 1316. Pierwotnie odmawiano tę modlitwę tylko wieczorem; później dopiero zaprowadzono trzykrotne w dzień dzwonienie, które zwołuje wszystkich katolików o jednej porze na całym świecie do modlitwy, przypomina im największą z tajemnic, to jest Wcielenie, wyraża cześć dla świętej Bożej Rodzicielki i błaga ją o modlitwy za nami, tudzież poleca dusze wiernych umarłych, aby przez miłosierdzie Boże odpoczywały w pokoju wiecznym. W wiejskich ustroniach zwłaszcza, wieczorny głos dzwonu na Anioł Pański, ma w sobie szczególnie poetyczny charakter i napełnia serca uczuciami religijnemi. Benedykt XIII papież bullą z dnia 19 Stycznia 1725 r. nadał odpust stu dni za każdy raz odmówienia Anioł Pański co dzień<section end="Anioł Pański" /><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> 2qhasdkqb1lx1g5qstg1d3l5p3qw8lp Strona:O stanie cywilnym dawnych Słowian.pdf/9 100 1083902 3149266 2022-08-11T12:32:12Z Hoodxxc 17868 /* Przepisana */ — proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Hoodxxc" /></noinclude>Również między uroczystościami i religiynemi obrzędami Pagańskich Słowian, nie znayduiemy podobnych iak ''Bacchanalia'', ''Lupercalia'', i&nbsp;t.&nbsp;d. U nich wszelkie uroczystości i obrzędy religiyne były godłem dziękczynienia Naywyższéy Opatrzności za otrzymywane od niéy niewiadomym sposobem dary, lub też były godłem towarzyskiego związku, wzaiemnéy zgody i miłości braterskiéy np. —<br> {{tab}}W czasie ''Swięta Żniwa'', z naywiększą uroczystością obchodzonego na cześć Swiatowida, kapłan błagał bóstwo, aby błogosławiło Narod obfitością, urodzaiem i zwycięztwy; aby chroniło go od głodu, nieurodzaiów i woyny. Łud, pomiędzy innemi ofiarami, przynosił na ofiarę koguta, iako godło podziękowania za obdarzenie stanu rolniczego tym szacownym ptakiem, który oznaymuie czas, i przepowiada odmiany powietrza. Przyprowadzano także bydło, i oblewano ie święconém piwém, dla otrzymania błogosławieństwa na te domowe zwierzęta, za pomocą których, człowiek otrzymuie chleb i napoie.<br> {{tab}}W czasie ''Swięta Kupały (ku-Upału)'', obchodzonego w końcu miesiąca Czerwca, na podziękowanie Naywyższey Istocie za przyświecaiące słońce którego promienie wszystkie istoty ożywiaią, palono wielki ogień, przy którym radośne gry i śpiewy<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> 075gz7cnbdx1abfohlqavqybpf9zwnf Strona:O stanie cywilnym dawnych Słowian.pdf/10 100 1083903 3149267 2022-08-11T12:32:15Z Hoodxxc 17868 /* Przepisana */ — proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Hoodxxc" /></noinclude>chórami odprawiano. Dnie tego święta przeznaczone były na zbieranie ziół wszelkiego gatunku, do ratowania swego i bydląt domowych zdrowia, które to zioła przez cały rok na przypadek potrzeby, zachowywano.<br> {{tab}}W czasie ''Swięta Kolady'' (ku-Ładu), posyłano sobie wzaiemne upominki, zapewniaiące życzliwość i związek przyiacielski. Starano się puścić w niepamięć wszelkie przeszłe urazy i niezgodności. Był to punkt nowego przymierza zgody; przyiaźni i sąsiedztwa. Skąd także toż samo święto u niektórych Słowian ''Godami'' było nazywaném.<br> {{tab}}Pomimo utwierdzania charakteru i obyczaiów narodowych takowemi zasadami wyobrażeń religiynych, przez kapłanów mocno w umysły ludu wdrażanych, mieli także Słowianie swych Bardów, którzy opiewaiąc dzieie i czyny swego narodu, kierowali powszechną iego opinią i przedsięwzięciami. Byli oni nader szanowani, ich zdolność poruszania serca i umysłu uważaną była za szczególnieyszy dar bogów, iako to przekonywaią nas o tém dochowane szczątki ich starożytnych śpiewów. W pieśni o wyprawie Xięcia Igora przeciwko Połowcom, wspomniany iest ''Wieszczyi Bojan, Słowik swego czasu, wnuk Welesa, boga opiekuiącego się stadami''. W starożytnych śpiewach Czeskich<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> byyibd6us8sfcsw4oc4o119rikzth5f Strona:O stanie cywilnym dawnych Słowian.pdf/11 100 1083904 3149268 2022-08-11T12:32:18Z Hoodxxc 17868 /* Przepisana */ — proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Hoodxxc" /></noinclude>wynalezionych przez P. Hanke, i drukiem w roku zeszłym pod nazwiskiem ''Rękopismu Królodworskiego''<ref>{{Przypiswiki|Spory wokół autentyczności rękopisu rozpoczęły się pod koniec XIX wieku. Obecnie uważa się, że [[w:Rękopis królowodworski|Rękopis królowodworski]] jest fałszerstwem z początku XIX wieku.}}</ref> ogłoszonych, wspomniany iest ''Lumir, który słowy i pieniem zachwycał Wyszegrod i wszystkie włości''. Nie znamy ieszcze śpiewów tych obu znakomitych Bardów; czas odkryć one może.<br> {{tab}}W dochowanych szczątkach starożytnéy Słowiańskiéy Poezyi znayduiemy nader piękne myśli, żywe obrazy, i nadzwyczayną moc ięzyka. W Muzeum Pragskiém znayduią się fragmenta śpiewów ieszcze za czasu Libussy składanych, z których ieden przysłany w kopii przez Pana ''Jungmana'' szanownemu członkowi Towarzystwa, Skorochodowi Maiewskiemu, iest następuiącéy treści.<br> {{tab}}„Dway bracia Klenowicze, ''Chrudos'' i ''Stagław'', ''szczepy starego rodu Popiela'', wadzą się między sobą o posiadanie włości. Królowa Libussa, dla rozsądzenia tego sporu, składa Seym, na którym zasiada razem z trzema stanami, to iest: ''Lechami'', ''Kmetami'' i ''Wladykami''. Dwie dziewice nauczone wieszczby zaymuią swe mieysca. Jedna trzyma ''deski Prawdodatne'', druga ''miecz krzywdy karaiący; naprzeciw nich ogień prawd zwieſtny i święto-sudna woda''. — Królowa przemawia z tronu do Stanów, ażeby wedle zakonu ''wiekożyznych bogów'' zwadę między bracią<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> 4g2jqysy99rb1e4xh79i2zufj8dkysd Strona:O stanie cywilnym dawnych Słowian.pdf/12 100 1083905 3149269 2022-08-11T12:32:23Z Hoodxxc 17868 /* Przepisana */ — proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Hoodxxc" /></noinclude>rozsądziły. Po cichém naradzeniu się Stanów; Sądowe dziewice zbierają głosy w święte naczynie, z których zebranych staie wyrok nakazuiący równą dla obu braci władzę. Wyrok ten w naywyższym stopniu oburza ''Chrudosa, rozlata mu się żółć po wątrobie, i zatrzęsły się złością wszyſtkie uda''. — W takowém uniesieniu wyrzuca Królowéy niewieścią słabość, i domaga się aby mu władza, iako starszemu, zwyczajem Niemieckim przyznaną została.... Urażona Królowa, przemawia do Stanów, aby spór ten wedle ''Zakonu'' rozstrzygnęły i aby z pomiędzy siebie innego wybrały Władcę, na co ieden z Posłów odpowiada: <poem>„ ''Niechwalno nam w Niemczech iskaty prawdu!'' „ ''U nas prawda po zakonu światu,'' „ ''Juże prinesechu Otcy nasi....'' „</poem> {{tab}}Niektóre ze śpiewów ''Rękopismu Królodworskiego'', są również tworem odległych czasów, iako np. opis bitwy między Zaboiem, i Sławoiem a Ludekiem.... Treść iego śpiewu iest nasiępuiąca.<br> {{tab}}„Silny Zaboy przeięty żalem z powodu zniszczenia bogów, wychodzi na wysoką skałę, z któréy obziera krainy na wszyskie strony. ''Stęka gołębim płaczem, długo siedzi i długo się smuci'', i pochwyciwszy się w górę iako ieleń, przebiega {{pp|doli|ny}}<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> etcw50btv4c9bp35ktyefxuh2do5m6b Strona:O stanie cywilnym dawnych Słowian.pdf/13 100 1083906 3149270 2022-08-11T12:32:29Z Hoodxxc 17868 /* Przepisana */ — proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Hoodxxc" /></noinclude>{{pk|doli|ny}} i lasy, bystro się śpieszy do znakomitych w kraiu mężów, i namawia ich skrycie do powstania.<br> {{tab}}Na trzeci dzień w nocy przy świetle xiężyca, zeszli się mężowie do Czarnego-lasu, których Zaboy w nayniższą dolinę zaprowadza i zaczyna im smutnie opiewać, iako ''cudzy'' zabrał ich dziedzinę, ''cudzemi słowy'' rozkazał kłaniać się ''cudzym bogom'', a zaś przed swemi bogi, ażeby żaden nie śmiał bić czołem, ani przynosić im ofiary; porąbano wszystkie drzewa święte, poniszczono wszystkie bogi i&nbsp;t.&nbsp;d. To tkliwe opiewanie przerywa Sławoy temi słowy,<br> <poem>„ Ay ty Zaboiu! ty śpiewasz sercem ku sercu Pieśń ze środka goryczy, ''iako Lumir,'' ''Który słowy i pieniem zachwycał'' ''Wyszegrod i wszystkie włości.'' Jak ty mnie i wszystkich zachwycasz braci! ''Dobrego piewcę miłuią bogi,'' ''Spiew tobie od nich iest dany'' W serce przeciwko wrogom. „</poem> {{tab}}Zaboy kończy daléy rzecz swoię; wdrażaiąc męztwo i odwagę do powstania, na co wszyscy poprzysięgają, i dawszy sobie słowo, przed świtem się rozchodzą.<br> {{tab}}Czwartego dnia w nocy powstańcy zgromadzaią się do lasu. Zaboy i Sławoy ciągną z nimi przeciwko woyskom {{pp|Króle|wskim}}<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> pg31qoq6kv0pk3e4clnhk2t2g8ipgaz Strona:O stanie cywilnym dawnych Słowian.pdf/14 100 1083907 3149271 2022-08-11T12:32:32Z Hoodxxc 17868 /* Przepisana */ — proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Hoodxxc" /></noinclude>{{pk|Króle|wskim}}, któremi Ludek dowodzi. Zaczyna się uporna i krwawa, przez cały dzień trwaiąca bitwa, w któréy powstańcy odnoszą zwycięztwo; nagle postępuią w prawa i lewo, gonią pierzchaiące woyska Królewskie, które przerażone uciekaią przez lasy, doliny i rzekę. Wielu cudzych tonie, a reszta na drugi brzeg przenosi swe wieści. Zwycięzcy rozszerzaią się wszędzie po włościach, gonią za wrogami, i porażają ich do ostatka; co trwa przez noc całą, nazaiutrz przez cały dzień i przez całą noc. Nakoniec, ''szeroka siła ich woyska'' w radośnym tłumie zaymuie wszystkie włości. Kończy się zwycięztwo. Zaboy przemawia do swoich, aby pochować zabitych, podziękować bogom za zwycięztwo, ''głosić im miłe słowa'', i złożyć im na ofiarę broń pokonanych wrogów. — „<br> {{tab}}Zastanawiaiąc się ściśle nad cywilnym dawnych Słowian stanem, w brew twierdzeniu niektórych mniéy przyiaznych im Pisarzy, znayduiemy niezaprzeczone dowody, iż przodkowie nasi od niepamiętnych czasów mieli w swym ięzyku pisane prawa, oraz księgi święte obeymuiące przykazania swych bogów; przepisy błagania onych, ułatwiania wszelkich czynności na zgromadzeniach narodowych w czasie Seymów i Wetów w Kontynach i Grodach odbywanych. Jakoż pomimo innych na to śladów i dowodów {{pp|history|cznych}}<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> c6s5dxug8i1ojgbgjnmyh9286xhgh7c Strona:Rudyard Kipling - Stalky i spółka (tłum. Birkenmajer).djvu/10 100 1083908 3149272 2022-08-11T12:32:33Z Svejk13 22069 nowa strona proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Svejk13" /></noinclude>{{c|{{roz*|OKŁADKĘ RYSOWAŁ J. M. SZANCER}}|w=80%|po=100px}} {{tns|{{c|{{roz*|ALL RIGHTS RESERVED}}|w=80%}}}} {{tns|{{c|COPYRIGHT BY {{kor|WYDAWNICTW|WYDAWNICTWO}}|w=80%}}}} {{tns|{{c|{{roz*|POLSKIE R. WEGNER}}|w=80%}}}} {{tns|{{c|{{roz*|WARSZAWA 1948}}|w=80%|po=100px}}}} {{c|E. 12294|w=70%}} {{---|430}} {{c|DRUK. TORUŃSKA RN 4 SP. WYD. „WIEDZA“ W TOTRUNIU, ŚW. KATARZYNY 4|w=80%}} <br><br><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> 7n3xoas72l6gxqdb1vkeqob1p3c85tr Strona:O stanie cywilnym dawnych Słowian.pdf/15 100 1083909 3149273 2022-08-11T12:32:37Z Hoodxxc 17868 /* Przepisana */ — proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Hoodxxc" /></noinclude>{{pk|history|cznych}}, fragment Pragski wyraźnie mówi ''o deskach prawdodatnych, o zakonach wiekożyznych bogów, o prawach Świętego Zakonu, które oycowie Słowian z sobą przynieśli''. Wyrazy w śpiewie Zaboia i Sławoia: „''Dobrego Piewcę miłuią bogi. Głosić bogom mile im słowa''„ okazuią, iż musiały bydź księgi święte, obeymuiące pewne hymny na cześć bogów składane i śpiewane.<br> {{tab}}Cały stan cywilny i polityczny, prawa, mniemania religiyne i śpiewy narodowe, mocno ugruntowały charakter, zwyczaie; obyczaje i starożytny przodków naszych język, za pomocą którego cała massa tego ogromnego narodu, tak wewnętrzne między sobą towarzyskie stosunki, iako też czynności publiczne i religiyne, koniecznie ułatwiać musiała. Język ten nader mocny, obfity i wspaniały, do wyrażenia wszelkich czynności i poięcia ludzkiego nayzdolnieyszy, lubo przeciągiem czasu, tudzież różnemi wprost lub ubocznie działaiącemi nań okolicznościami podzielony został na wiadome teraz dyalekty, te atoli zachowały pierwotną swą oryginalność, i w ogólności są dopełnieniem ieden drugiego.<br> {{tab}}Tak tedy potomkowie starożytnych Słowian, biorąc w puściźnie od swych wiekopomnych przodków zwyczaie, obyczaie, prawa, obfity i udoskonalony ięzyk, są<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> mf97tmq9xng930b6iypb4w5o8kip436 Strona:O stanie cywilnym dawnych Słowian.pdf/16 100 1083910 3149274 2022-08-11T12:32:40Z Hoodxxc 17868 /* Przepisana */ — proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Hoodxxc" /></noinclude><section begin="treść"/>nader bogatemi w to wszystko, co tylko przy pomocy teraz nayczystszych zasad Chrześcianizmu, do wyższego przeznaczenia doprowadzać ich może. Przy odziedziczaniu iednak tych drogich skarbów, włożonym iest na nich nader wielki obowiązek, aby dla sławy i dobra swego i przyszłych pokoleń, w miarę możności, kończyli to wielkie dzieło, które ich przodkowie zaczęli; to iest: aby idąc za ich przykładem; kształcili obyczaie, udoskonalali prawa, utwierdzali charakter i ięzyk narodowy. A tak, ani czas, ani nadzwyczayne przygody, ani srogie wrogów usiłowania, nie zdołaią zniszczyć plemienia Słowiańskiego, które przetrwawszy iuż wieki srogości i barbarzyństwa, oraz naysmutnieysze losu koleie, doczekało się w ciągu swego bytu, pod wielkiém i łaskawém berłem ALEXANDRA I, iednéy z nayszczęśliwszych epoki. {{Custom rule|Lozenge|140}}<section end="treść"/><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> 5l3ifxyfsovmdd35e7p6hjqs0po2q4w Strona:Emilka ze Srebnego Nowiu.pdf/148 100 1083911 3149276 2022-08-11T12:37:14Z Alnaling 32144 /* Przepisana */ — proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Alnaling" /></noinclude>{{c|11.|po=1em}} {{c|ILZA.|po=1em}} {{tab}}Emilkę zamknięto w garderobie i tu miała pozostać do samej nocy. Daremnie błagała o odpuszczenie jej kary. Usiłowała spojrzeć Murrayowskiem spojrzeniem, ale widocznie nie udawało się ono na zawołanie.<br> {{tab}}— Nie zamykaj mnie tu samej, ciotko Elżbieto — prosiła. — Wiem, że byłam niegrzeczna, ale nie zamykaj mnie w garderobie.<br> {{tab}}Ciotka była nieubłagana. Wiedziała, że jest to okrucieństwem zamknąć takie przewrażliwione dziecko, jak Emilka, w tym ciemnym pokoju. Ale sądziła, że spełnia swój obowiązek. Nie zdawała sobie sprawy i nie byłaby uwierzyła, że mściła się poprostu za swoją własną porażkę, za lęk doznany w owym pamiętnym dniu obcinania, a nie-obcięcia włosów. Ciotka Elżbieta była przeświadczona, że uległa przypadkowemu podobieństwu familijnemu, które się ujawniło z taką siłą pod wpływem gwałtownej sceny; wstydziła się swego {{Korekta|przerażenia|przerażenia.}} Duma Murrayowska została zadraśnięta, zraniona bodaj; rana zabliźniła się dopiero z tą chwilą, kiedy ciotka przekręciła klucz w zamku i pozostawiła w garderobie pobladłą śmiertelnie przestępczynię.<br> {{tab}}Emilka, maleńka, opuszczona, bezbronna, o oczach, wyrażających takie przerażenie, jakie nie powinno się móc przejawiać w oczach dziecka, przytuliła się mocno do zamkniętych drzwi. Tak było względnie {{Korekta|najleniej|najlepiej}}. Mogła nie myśleć o tem, co się dzieje za jej plecami. A w tym wielkim, ciemnym pokoju mogło się dziać tyle! Ten duży, pusty, ciemny obszar napełniał ją {{pp|lę|kiem}}<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__ {{c|142}}</noinclude> azp3xv28vcq6cutm6d6jf9zqq6rgtdl Strona:PL Encyklopedyja powszechna 1860 T1.djvu/903 100 1083912 3149277 2022-08-11T12:38:11Z Dzakuza21 10310 /* Przepisana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Dzakuza21" /></noinclude><section begin="Anioł Pański" />trzykrotnie; a odpust zupełny raz w miesiąc po odbytej spowiedzi i Kommunii. Ofiarować można tę modlitwę za dusze zmarłych.{{EO autorinfo|''L. R.''}}<section end="Anioł Pański" /> <section begin="Anioł Stróż" />{{tab}}'''Anioł Stróż, ''' ob. ''Anioł''. Przez długi czas uroczystość ś. Michała była uważana za główne święto wszystkich duchów niebieskich i błogosławionych. Dopiero w początkach XVI wieku, odłączono od tej uroczystos’ci święto Aniołów Stróżów, zatwierdzone bullą Pawła V papieża, z dnia 27 Września 1608, a Klemens X w r. 1670, wyznaczył na nie dzień 2 Października.{{EO autorinfo|''L. R.''}}<section end="Anioł Stróż" /> <section begin="Anioł biskup" />{{tab}}'''Anioł, ''' biskup Sabiny, nuncyjusz w Polsce (ob. ''Angelus'').<section end="Anioł biskup" /> <section begin="Anioł zakonnik" />{{tab}}'''Anioł, ''' zakonnik, Kapucyn rodem z Paryża, sławny lekarz w czasach panowania Jana Sobieskiego. Sprowadzony do Polski w r. 1677 z Paryża, gdzie używał od lat trzydziestu głośnej sławy z cudownych leków; uratował z ciężkiej choroby Maryję Kazimierę żonę Sobieskiego. W r. 1688 gdy powtórnie zapadła królowa, przybył na wezwanie oswobodziciela Wiednia, i wyleczył ją zupełnie. Maryja Kazimiera odtąd w każdej słabości udawała się po rade do brata Anioła, który wiele posiadał jej listów, pełnych wynurzeń wdzięczności za udzieloną skuteczną pomoc. Zakonnik len przykładnego i świątobliwego życia, hojny dla ubóstwa, bawiąc ostatni raz w Polsce liczył 60 lat wieku.{{EO autorinfo|''K. Wł. W.''}}<section end="Anioł zakonnik" /> <section begin="Anioł Marcin" />{{tab}}'''Anioł Marcin, ''' rodem z miasta Jarosławia, jest autorem wierszy, p.&nbsp;t.: ''Rzym stary przez M. Anioła, wykonterfektowany roku Pańskiego'' 1630 ''we Lwowie'' in 4-to. Przypisany Maciejowi Hayderowi radcy lwowskiemu, w którym celniejsze przedmioty Rzymu są opisane bez żadnej atoli znajomości bez smaku i najmniejszej do poezyi zdolności. Juszyński w Dykcyjonarzu poetów nie znał go, jest więc dosyć rzadki. Początek ich jest taki: <poem>Poczinam, ale więszszą nad swe siły sprawę Rzimskiego miasta zacną opisywać sławę.</poem><section end="Anioł Marcin" /> <section begin="Anioł od ś. Teressy" />{{tab}}'''Anioł od Ś. Teressy,''' Karmelita bosy, prowincyi polskiej, jak się właściwie właściwie w świeckim życiu nazywał niewiadomo, żył w pierwszej połowie siedmnastego wieku, biegły w historyi i genealogii domów polskich, mianowicie rodzin Myszkowskich, Daniłowiczów i Grudzińskich. Są w druku następne, a pod tym względem ważne panegiryki. 1) Jastrzębiec gniazda szlacheckiego w osobie J. P. Alexandra z Mirowa Myszkowskiego pogrzebowem kazaniem zalecony, Lublin 1650 in 4-to. 2) Podskarbi według statutu Ewangelii u J. W. Imci Mikołaja Daniłowicza kazaniem pokazany, Poznań 1651 in 4-to. 3) Zbrojny mocarz śmiercią zwyciężony, kazanie na pogrzebie J. P. Stefana z Grudny Grudzińskiego, Poznań 1651 in 4-to. 4) Strzała od śmierci zabrana J. P. Anny z Kościelca Grudzińskiej przy pogrzebie oddana, Poznań 1652 in 4-to.<section end="Anioł od ś. Teressy" /> <section begin="Anioł morski" />{{tab}}'''Anioł morski''' (po francuzku ''ange'' lub ''angelot'') nazwisko potoczne ryby pospolitej w morzu śródziemném, rzadszej przy brzegach północnych Francyi, należącej do rodzaju Squatina, blizkiego żarłacza (Squalus), mieszczącego się w rzędzie ryb chrząstkowatych o skrzelach stałych.<section end="Anioł morski" /> <section begin="Anisodon" />{{tab}}'''Anisodon''' ob. ''Anoplotherium''.<section end="Anisodon" /> <section begin="Anisson Duperron" />{{tab}}'''Anisson Duperron,''' sławna rodzina drukarzy francuzkich, z których najpierwszym był ''Laurent'', um. 1670 r. w Lugdunie; wydał między innemi Biblijotekę łacińską Ojców Kościoła.<section end="Anisson Duperron" /> — <section begin="Anisson (Jan)" />'''Anisson''' (Jan), syn jego (um. 1721), wydał sławne ''Glossarium'' Du Cange’a, którego wydawcy Paryzcy drukować nie chcieli.<section end="Anisson (Jan)" /> — <section begin="Anisson-Duperron (Stefan)" />'''Anisson-Duperron''' (Stefan Alexander), ur. w Paryżu 1798 r. synowiec poprzedzającego, był dyrektorem drukarni królewskiej w Paryżu, za terroryzmu oskarżony o niewłaściwe wydrukowanie jakiegoś rozporządzenia, został ścięty.<section end="Anisson-Duperron (Stefan)" /> —<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> c058hyh3vvt4mzjpfq0ywwr96i4mlnh Strona:Emilka ze Srebnego Nowiu.pdf/149 100 1083913 3149278 2022-08-11T12:40:21Z Alnaling 32144 /* Przepisana */ — proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Alnaling" /></noinclude>{{pk|lę|kiem}} nie do przezwyciężenia. Jak dawno pamięć jej sięgała, zawsze bała się strasznie ciemnego lub półciemnego pokoju, o ile była w nim sama przy zamkniętych drzwiach.<br> {{tab}}Okna były zasłonięte ciężką, ciemno-zieloną materją. Wielkie łoże z baldachimem, wysunięte na środek pokoju, było również udrapowane w ciemne barwy. Co ona uczyni, jeżeli z fałd baldachimu wyłoni się nagle jakaś upiorna dłoń i pochwyci ją w swe szpony. Na ścianach wisiały portrety Murrayów. Ale co najgorsze, to ta wypchana sowa arktyczna, patrząca na nią z pod sufitu szklanemi oczami. Emilka krzyknęła głośno, gdy ją dostrzegła, poczem przykucnęła w swoim kąciku pod drzwiami, przerażona nanowo głuchym dźwiękiem, jakim rozbrzmiał jej krzyk na tle tego otoczenia, w wielkim, pełnym ech pokoju. Zapragnęła, żeby coś wyskoczyło z tego łoża i kres położyło męczarniom.<br> {{tab}}— Ciekawa jestem, coby powiedziała ciotka Elżbieta, gdyby mnie tu znaleziono mątwą — pomyślała mściwie.<br> {{tab}}Chociaż się bała tego mroku, niemniej zaczęła już snuć dramatyczną opowieść na swój temat i odczuwać wyrzuty sumienia ciotki Elżbiety tak, jakby była pewna ich istnienia. Postanowiła udać zemdloną i odzyskać przytomność wtedy dopiero, kiedy już wszyscy będą dostatecznie zmartwieni i skruszeni. Przecież w tym pokoju umierali ludzie. Według kuzyna Jimmy do tradycji Murrayowskich należał zwyczaj przenoszenia umierających członków rodziny do garderoby, aby tu konali, otoczeni portretami rodzinnemi, pod tem Wysokiem sklepieniem. Emilka ''{{pp|wi|działa}}<noinclude>''<references/> __NOEDITSECTION__ {{c|143}}</noinclude> jhpztub1mcxzjl4zlhk9yjsozcdqyx0 3149287 3149278 2022-08-11T12:48:32Z Alnaling 32144 proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Alnaling" /></noinclude>{{pk|lę|kiem}} nie do przezwyciężenia. Jak dawno pamięć jej sięgała, zawsze bała się strasznie ciemnego lub półciemnego pokoju, o ile była w nim sama przy zamkniętych drzwiach.<br> {{tab}}Okna były zasłonięte ciężką, ciemno-zieloną materją. Wielkie łoże z baldachimem, wysunięte na środek pokoju, było również udrapowane w ciemne barwy. Co ona uczyni, jeżeli z fałd baldachimu wyłoni się nagle jakaś upiorna dłoń i pochwyci ją w swe szpony. Na ścianach wisiały portrety Murrayów. Ale co najgorsze, to ta wypchana sowa arktyczna, patrząca na nią z pod sufitu szklanemi oczami. Emilka krzyknęła głośno, gdy ją dostrzegła, poczem przykucnęła w swoim kąciku pod drzwiami, przerażona nanowo głuchym dźwiękiem, jakim rozbrzmiał jej krzyk na tle tego otoczenia, w wielkim, pełnym ech pokoju. Zapragnęła, żeby coś wyskoczyło z tego łoża i kres położyło męczarniom.<br> {{tab}}— Ciekawa jestem, coby powiedziała ciotka Elżbieta, gdyby mnie tu znaleziono mątwą — pomyślała mściwie.<br> {{tab}}Chociaż się bała tego mroku, niemniej zaczęła już snuć dramatyczną opowieść na swój temat i odczuwać wyrzuty sumienia ciotki Elżbiety tak, jakby była pewna ich istnienia. Postanowiła udać zemdloną i odzyskać przytomność wtedy dopiero, kiedy już wszyscy będą dostatecznie zmartwieni i skruszeni. Przecież w tym pokoju umierali ludzie. Według kuzyna Jimmy do tradycji Murrayowskich należał zwyczaj przenoszenia umierających członków rodziny do garderoby, aby tu konali, otoczeni portretami rodzinnemi, pod tem Wysokiem sklepieniem. Emilka ''{{pp|wi|działa}}''<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__ {{c|143}}</noinclude> 0me6q4jka1exg4ggwh4svgrkemad1in 3149309 3149287 2022-08-11T13:28:05Z Alnaling 32144 proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Alnaling" /></noinclude>{{pk|lę|kiem}} nie do przezwyciężenia. Jak dawno pamięć jej sięgała, zawsze bała się strasznie ciemnego lub półciemnego pokoju, o ile była w nim sama przy zamkniętych drzwiach.<br> {{tab}}Okna były zasłonięte ciężką, ciemno-zieloną materją. Wielkie łoże z baldachimem, wysunięte na środek pokoju, było również udrapowane w ciemne barwy. Co ona uczyni, jeżeli z fałd baldachimu wyłoni się nagle jakaś upiorna dłoń i pochwyci ją w swe szpony. Na ścianach wisiały portrety Murrayów. Ale co najgorsze, to ta wypchana sowa arktyczna, patrząca na nią z pod sufitu szklanemi oczami. Emilka krzyknęła głośno, gdy ją dostrzegła, poczem przykucnęła w swoim kąciku pod drzwiami, przerażona nanowo głuchym dźwiękiem, jakim rozbrzmiał jej krzyk na tle tego otoczenia, w wielkim, pełnym ech pokoju. Zapragnęła, żeby coś wyskoczyło z tego łoża i kres położyło męczarniom.<br> {{tab}}— Ciekawa jestem, coby powiedziała ciotka Elżbieta, gdyby mnie tu znaleziono mątwą — pomyślała mściwie.<br> {{tab}}Chociaż się bała tego mroku, niemniej zaczęła już snuć dramatyczną opowieść na swój temat i odczuwać wyrzuty sumienia ciotki Elżbiety tak, jakby była pewna ich istnienia. Postanowiła udać zemdloną i odzyskać przytomność wtedy dopiero, kiedy już wszyscy będą dostatecznie zmartwieni i skruszeni. Przecież w tym pokoju umierali ludzie. Według kuzyna Jimmy do tradycji Murrayowskich należał zwyczaj przenoszenia umierających członków rodziny do garderoby, aby tu konali, otoczeni portretami rodzinnemi, pod tem Wysokiem sklepieniem. Emilka {{pp|''wi|działa''}}<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__ {{c|143}}</noinclude> nt2q0ofuo1ln8wrf1n3p1z4uaj0rhvn Strona:Rudyard Kipling - Stalky i spółka (tłum. Birkenmajer).djvu/11 100 1083914 3149279 2022-08-11T12:42:33Z Svejk13 22069 nowa strona proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Svejk13" /></noinclude>{{c|w=110%|h=normal|SPIS RZECZY|przed=40px|po=10px}} {{SpisPozycja|width=90%|widthp=25 | nodots | page = {{F*|Str.}} }} {{SpisPozycja|width=90%|tyt=[[Rudyard Kipling - Stalky i spółka (tłum. Birkenmajer)/W zasadzce|W zasadzce]]|page=1}} {{SpisPozycja|width=90%|tyt=[[Rudyard Kipling - Stalky i spółka (tłum. Birkenmajer)/Niewolnicy Lampy (Część pierwsza)|Niewolnicy Lampy (Część pierwsza)]]|page=35}} {{SpisPozycja|width=90%|tyt=[[Rudyard Kipling - Stalky i spółka (tłum. Birkenmajer)/Niesmaczny epizod|Niesmaczny epizod]]|page=59}} {{SpisPozycja|width=90%|tyt=[[Rudyard Kipling - Stalky i spółka (tłum. Birkenmajer)/Impresjoniści|Impresjoniści]]|page=92}} {{SpisPozycja|width=90%|tyt=[[Rudyard Kipling - Stalky i spółka (tłum. Birkenmajer)/Reformatorzy moralności|Reformatorzy moralności]]|page=121}} {{SpisPozycja|width=90%|tyt=[[Rudyard Kipling - Stalky i spółka (tłum. Birkenmajer)/Małe przygotowanie|Małe przygotowanie]]|page=149}} {{SpisPozycja|width=90%|tyt=[[Rudyard Kipling - Stalky i spółka (tłum. Birkenmajer)/Ich flaga narodowa|Ich flaga narodowa]]|page=176}} {{SpisPozycja|width=90%|tyt=[[Rudyard Kipling - Stalky i spółka (tłum. Birkenmajer)/Ostatni kurs|Ostatni kurs]]|page=203}} {{SpisPozycja|width=90%|tyt=[[Rudyard Kipling - Stalky i spółka (tłum. Birkenmajer)/Niewolnicy Lampy (Część druga)|Niewolnicy Lampy (Część druga)]]|page=229}} <br /><br /><br><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> 76m6elo326d0k5izbc0tsj1m54254j6 O stanie cywilnym dawnych Słowian 0 1083915 3149281 2022-08-11T12:43:42Z Hoodxxc 17868 wikitext text/x-wiki {{Dane tekstu | autor = Adam Honory Kirkor | tytuł = [[O stanie cywilnym dawnych Słowian]] | podtytuł = Rzecz czytana na publiczném posiedzeniu Towarzystwa Królewskiego Warszawskiego Przyiacioł Nauk dnia 3 Maia 1820 roku. | rok wydania = 1820 | wydawnictwo = | druk = | miejsce wydania = | źródło = [[commons:File:O stanie cywilnym dawnych Słowian.pdf|Skany na Commons]] | okładka = O stanie cywilnym dawnych Słowian.pdf | strona indeksu = O stanie cywilnym dawnych Słowian.pdf | poprzedni = | następny = | inne = {{epub}} }} {{JustowanieStart}} <pages index="O stanie cywilnym dawnych Słowian.pdf" from="1" to="16" /> {{Przypisy}} {{JustowanieKoniec}} {{clear}} {{MixPD|a1=Ignacy Benedykt Rakowiecki}} [[Kategoria:Ignacy Benedykt Rakowiecki]] p9di3n4csygk1dvlf953szfhyzzwc53 3149282 3149281 2022-08-11T12:44:08Z Hoodxxc 17868 drobne merytoryczne wikitext text/x-wiki {{Dane tekstu | autor = Ignacy Benedykt Rakowiecki | tytuł = [[O stanie cywilnym dawnych Słowian]] | podtytuł = Rzecz czytana na publiczném posiedzeniu Towarzystwa Królewskiego Warszawskiego Przyiacioł Nauk dnia 3 Maia 1820 roku. | rok wydania = 1820 | wydawnictwo = | druk = | miejsce wydania = | źródło = [[commons:File:O stanie cywilnym dawnych Słowian.pdf|Skany na Commons]] | okładka = O stanie cywilnym dawnych Słowian.pdf | strona indeksu = O stanie cywilnym dawnych Słowian.pdf | poprzedni = | następny = | inne = {{epub}} }} {{JustowanieStart}} <pages index="O stanie cywilnym dawnych Słowian.pdf" from="1" to="16" /> {{Przypisy}} {{JustowanieKoniec}} {{clear}} {{MixPD|a1=Ignacy Benedykt Rakowiecki}} [[Kategoria:Ignacy Benedykt Rakowiecki]] 4pj8ev4sa72uy3tedkw3a8lwakgcapp Autor:Ignacy Benedykt Rakowiecki 104 1083916 3149283 2022-08-11T12:44:42Z Hoodxxc 17868 wikitext text/x-wiki {{Autorinfo |pseudonim= |Grafika=I b rakowiecki.png |opis=Pisarz polityczny, historyk, prawnik, wydawca. |back=R }} == Teksty == * [[O stanie cywilnym dawnych Słowian]] (1820) {{PD-old-autor|Rakowiecki, Ignacy Benedykt}} {{DEFAULTSORT:Rakowiecki, Ignacy Benedykt}} [[Kategoria:Ignacy Benedykt Rakowiecki|*]] [[Kategoria:Polscy pisarze]] 601h0dof2ipv01vpz80h6htv3qcim1i 3149285 3149283 2022-08-11T12:47:48Z Hoodxxc 17868 drobne merytoryczne wikitext text/x-wiki {{Autorinfo |pseudonim= |Grafika=I b rakowiecki.png |opis=Nauczyciel, filolog, badacz słowiańszczyzny. |back=R }} == Teksty == * [[O stanie cywilnym dawnych Słowian]] (1820) {{PD-old-autor|Rakowiecki, Ignacy Benedykt}} {{DEFAULTSORT:Rakowiecki, Ignacy Benedykt}} [[Kategoria:Ignacy Benedykt Rakowiecki|*]] [[Kategoria:Polscy pisarze]] cewvulad2a5bz7gdure7lxsbq377hmm Strona:Emilka ze Srebnego Nowiu.pdf/150 100 1083919 3149286 2022-08-11T12:48:14Z Alnaling 32144 /* Przepisana */ — proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Alnaling" /></noinclude>''{{pk|wi|działa}}'' ich, umierających na tem ogromnem łożu. Czuła, że znowu krzyknie, ale zwalczyła ten odruch. Córka Starra nie ma prawa być tchórzem. Och, ta sowa! Jeżeli i dziewczynka odwróci od niej oczy, okaże się z pewnością, że ptak zsunął się przez ten czas na dół i kroczy ku niej z rozpostartemi skrzydłami, z otwartym, olbrzymim dziobem. Emilka nie śmiała oderwać oczu od ptaka, ażeby nie dać mu swobody ruchów. Czuła zimny pot na czole.<br> {{tab}}Wtem — promień słońca padł przez szczelinę w okiennicach na portret dziadka Murraya. Twarz jego wyłoniła się nagle z mroków, surowa, posępna, nadprzyrodzona. Nerwy Emilki odmówiły posłuszeństwa. W niepohamowanym ataku panicznej trwogi pobiegła ku oknu, jak szalona, rozsunęła zielone firanki, wspięła się na palce, otworzyła okiennice. Za oknami roztaczał się pogodny krajobraz, płynęło ciche, spokojne życie ludzkie. A do okna przystawiona była od strony zewnętrznej drabina! Przez chwilę sądziła Emilka, że stał się cud, ażeby mogła uciec ze swego więzienia.<br> {{tab}}Kuzyn Jimmy wspinał się dziś przez całe rano po drabinie, bo sadził rośliny na dachu mleczarni, ziemią wysypanym. Drabina była mocno uszkodzona i kuzyn postanowił się jej pozbyć. Chwilowo odstawił ją na bok, pod oknem garderoby.<br> {{tab}}Szybka, jak błyskawica, wskoczyła Emilka na parapet okna, przyklękła i zaczęła powoli spuszczać się wdół po drabinie. Zbyt była przejęta pragnieniem ucieczki, aby zwrócić uwagę na kruchość spróchniałych szczebli. Gdy nareszcie znalazła się na ziemi, {{pp|po|biegła}}<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__ {{c|144}}</noinclude> s310v8i0jpywogp10ijp94di524j73g 3149310 3149286 2022-08-11T13:28:07Z Alnaling 32144 proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Alnaling" /></noinclude>{{tns|''}}{{pk|wi|działa}}{{tns|''}} ich, umierających na tem ogromnem łożu. Czuła, że znowu krzyknie, ale zwalczyła ten odruch. Córka Starra nie ma prawa być tchórzem. Och, ta sowa! Jeżeli i dziewczynka odwróci od niej oczy, okaże się z pewnością, że ptak zsunął się przez ten czas na dół i kroczy ku niej z rozpostartemi skrzydłami, z otwartym, olbrzymim dziobem. Emilka nie śmiała oderwać oczu od ptaka, ażeby nie dać mu swobody ruchów. Czuła zimny pot na czole.<br> {{tab}}Wtem — promień słońca padł przez szczelinę w okiennicach na portret dziadka Murraya. Twarz jego wyłoniła się nagle z mroków, surowa, posępna, nadprzyrodzona. Nerwy Emilki odmówiły posłuszeństwa. W niepohamowanym ataku panicznej trwogi pobiegła ku oknu, jak szalona, rozsunęła zielone firanki, wspięła się na palce, otworzyła okiennice. Za oknami roztaczał się pogodny krajobraz, płynęło ciche, spokojne życie ludzkie. A do okna przystawiona była od strony zewnętrznej drabina! Przez chwilę sądziła Emilka, że stał się cud, ażeby mogła uciec ze swego więzienia.<br> {{tab}}Kuzyn Jimmy wspinał się dziś przez całe rano po drabinie, bo sadził rośliny na dachu mleczarni, ziemią wysypanym. Drabina była mocno uszkodzona i kuzyn postanowił się jej pozbyć. Chwilowo odstawił ją na bok, pod oknem garderoby.<br> {{tab}}Szybka, jak błyskawica, wskoczyła Emilka na parapet okna, przyklękła i zaczęła powoli spuszczać się wdół po drabinie. Zbyt była przejęta pragnieniem ucieczki, aby zwrócić uwagę na kruchość spróchniałych szczebli. Gdy nareszcie znalazła się na ziemi, {{pp|po|biegła}}<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__ {{c|144}}</noinclude> hgnhpzeaiujoxg4mbi9pyb04q969shu 3149312 3149310 2022-08-11T13:29:06Z Alnaling 32144 proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Alnaling" /></noinclude>{{tns|''}}{{pk|''wi|działa''}} ich, umierających na tem ogromnem łożu. Czuła, że znowu krzyknie, ale zwalczyła ten odruch. Córka Starra nie ma prawa być tchórzem. Och, ta sowa! Jeżeli i dziewczynka odwróci od niej oczy, okaże się z pewnością, że ptak zsunął się przez ten czas na dół i kroczy ku niej z rozpostartemi skrzydłami, z otwartym, olbrzymim dziobem. Emilka nie śmiała oderwać oczu od ptaka, ażeby nie dać mu swobody ruchów. Czuła zimny pot na czole.<br> {{tab}}Wtem — promień słońca padł przez szczelinę w okiennicach na portret dziadka Murraya. Twarz jego wyłoniła się nagle z mroków, surowa, posępna, nadprzyrodzona. Nerwy Emilki odmówiły posłuszeństwa. W niepohamowanym ataku panicznej trwogi pobiegła ku oknu, jak szalona, rozsunęła zielone firanki, wspięła się na palce, otworzyła okiennice. Za oknami roztaczał się pogodny krajobraz, płynęło ciche, spokojne życie ludzkie. A do okna przystawiona była od strony zewnętrznej drabina! Przez chwilę sądziła Emilka, że stał się cud, ażeby mogła uciec ze swego więzienia.<br> {{tab}}Kuzyn Jimmy wspinał się dziś przez całe rano po drabinie, bo sadził rośliny na dachu mleczarni, ziemią wysypanym. Drabina była mocno uszkodzona i kuzyn postanowił się jej pozbyć. Chwilowo odstawił ją na bok, pod oknem garderoby.<br> {{tab}}Szybka, jak błyskawica, wskoczyła Emilka na parapet okna, przyklękła i zaczęła powoli spuszczać się wdół po drabinie. Zbyt była przejęta pragnieniem ucieczki, aby zwrócić uwagę na kruchość spróchniałych szczebli. Gdy nareszcie znalazła się na ziemi, {{pp|po|biegła}}<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__ {{c|144}}</noinclude> ljbbozewwu6xen3znctq9jg6cgaay2b Kategoria:Ignacy Benedykt Rakowiecki 14 1083920 3149288 2022-08-11T12:48:54Z Hoodxxc 17868 wikitext text/x-wiki {{wykaz | dopełniacz = Ignacego Benedykta Rakowieckiego | autor = Rakowiecki, Ignacy Benedykt }} [[Kategoria:Autorzy alfabetycznie]] mf1i5cde4rcw4z3dhr0qgm9hw6uk1cd Strona:Emilka ze Srebnego Nowiu.pdf/151 100 1083921 3149289 2022-08-11T12:50:56Z Alnaling 32144 /* Przepisana */ — proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Alnaling" /></noinclude>{{pk|po|biegła}} przez gęste krzewy aż do ścieżki przy domku Wysokiego Jana.<br> {{tab}}Tu zatrzymała się, aby zaczerpnąć tchu. Pełna była radości pomieszanej ze strachem. Słodki był ten podmuch wolności, unoszący się nad paprociami. — Uciekła z garderoby, z pomiędzy duchów, triumfowała nad niegodziwą starą ciotką Elżbietą.<br> {{tab}}— Czuję się jak ptak, który zbiegł z klatki — rzekła sama do siebie; zatańczyła z radości na trawniku. Wtem oko jej padło na coś jasnego, co wychylało się ku niej ciekawie spośród ciemnych młodych świerków: była to płowa główka Ilzy Burnley. Emilka widziała ją poraz pierwszy od czasu owego pamiętnego dnia, kiedy Ilza stanęła w jej obronie. Znów pomyślała teraz, że jest to postać całkiem różna od wszystkich, jakie widywała dotychczas.<br> {{tab}}— I cóż, Emilko ze Srebrnego Nowiu — rzekła Ilza — dokąd biegniesz?<br> {{tab}}— Uciekam — odrzekła Emilka szczerze. — Byłam niegrzeczna, właściwie byłam tylko trochę niegrzeczna, a ciotka Elżbieta zamknęła mnie za to w garderobie. Jak na to, byłam za mało niegrzeczna, to nie było ładnie z jej strony... więc wyskoczyłam przez okno i zeszłam na dół po drabinie.<br> {{tab}}— Ty mała psotnico! Nie sądziłam, byś była na to dosyć odważna! — rzekła Ilza.<br> {{tab}}Emilka westchnęła. To bardzo przykre być nazwaną „małą psotnicą”. Ale Ilza powiedziała to tonem pełnym podziwu.<br> {{tab}}— Mnie się nie wydaje, żeby to była odwaga — rzekła Emilka, zbyt uczciwa, aby przyjąć {{pp|niezasłużo|ny}}<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__ {{c|145}}</noinclude> qn7dfstpgsggl7e05fjdatvrr2t8tns Strona:Emilka ze Srebnego Nowiu.pdf/152 100 1083924 3149291 2022-08-11T12:52:53Z Alnaling 32144 /* Przepisana */ — proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Alnaling" /></noinclude>{{pk|niezasłużo|ny}} komplement. — Byłam raczej zbyt wylękniona, aby dłużej pozostać w tym ciemnym pokoju.<br> {{tab}}— No, dobrze, a dokądże idziesz teraz? — spytała Iłża. — Musisz przecież pójść gdzieś, nie możesz pozostać pod gołem niebem. Burza nadciąga.<br> {{tab}}Rzeczywiście. Emilka nie lubiła burzy. Dręczyło ją sumienie.<br> {{tab}}— Powiedz mi — rzekła — jak ci się zdaje, czy Bóg zsyła burzę, ażeby mnie ukarać za nieposłuszeństwo?<br> {{tab}}— Nie — odrzekła Ilza szorstko. — O ile jest Bóg, nie zaprzątałby sobie głowy takiemi głupstwami.<br> {{tab}}— Powiedz, Ilzo, czy ty nie wierzysz w istnienie Boga?<br> {{tab}}— Nie wiem. Ojciec mówi, że Go niema. Ale w takim razie, jakby się mogło dziać wszystko na świecie? A dzieje się tyle! Czasami wierzę, że Bóg istnieje, a czasami zdaje mi się, że nie. Chodź ze mną do naszego domu. Tam niema nikogo. Byłam taka samotna, sprzykrzyło mi się, wyszłam trochę na drogę.<br> {{tab}}Ilza podniosła się i wyciągnęła swoją opaloną łapkę do Emilki. Wzięły się za ręce i pobiegły razem, na przełaj przez pastwiska Wysokiego Jana, do domu starego Burnleya. Wewnątrz stało dużo mebli, które ongi były niezawodnie piękne i kosztowne; ale panował tu okropny nieład, wszędzie leżały pokłady kurzu. Nic nie znajdowało się najwidoczniej na swojem miejscu, a ciotka Laura byłaby chyba krzyknęła z rozpaczy na widok kuchni. Ale do zabawy było to idealne miejsce. Nie potrzeba było uważać, żeby czegoś nie przewrócić, nie potłuc. Ilza i Emilka bawiły się wybornie w „chowanego”, biegając po całym {{pp|do|mu}}<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__ {{c|146}}</noinclude> qvyhr8ns2l68la3mnvnptlsi9yv8wic Strona:Emilka ze Srebnego Nowiu.pdf/153 100 1083925 3149292 2022-08-11T12:55:11Z Alnaling 32144 /* Przepisana */ — proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Alnaling" /></noinclude>{{pk|do|mu}} ze śmiechem i z krzykiem. Wreszcie pioruny stały się tak częste i donośne, błyskawice tak bezustanne i oślepiające, że Emilka musiała wtulić się w poduszki kanapy, głową do ściany, aby poskromić swój okropny lęk.<br> {{tab}}— Czy nigdy nie boisz się burzy? — spytała.<br> {{tab}}— Nie, ja się nie boję niczego z wyjątkiem djabła, — odrzekła Ilza.<br> {{tab}}— Sądziłam, że ty nie wierzysz w djabła również. Rhoda mówiła, że nie.<br> {{tab}}— Owszem, djabeł istnieje, mówi ojciec. On tylko w Boga nie wierzy. A jeżeli tak jest, jeżeli djabeł istnieje, a niema Boga, któryby go trzymał w cuglach, to cóż dziwnego, że się go boję? Słuchaj, Emiljo Byrd Starr, ja cię lubię. Od pierwszej chwili polubiłam cię i wiedziałam, że rychło uprzykrzy ci się ta mała, mizdrząca się, kłamliwa jaszczurka, Rhoda Stuart. Ja nigdy nie kłamię. Ojciec powiedział mi kiedyś, że zabiłby mnie, gdyby mnie przyłapał na kłamstwie. Bądź ''moją'' przyjaciółką. Będę uczęszczać regularnie do szkoły, o ile będę wiedziała, że siedzę obok ciebie.<br> {{tab}}— Zgoda — odrzekła Emilka z prostotą. Nie składała już przysięgi wiecznej wierności, ani jej nie wymagała od nikogo. Ta faza już minęła.<br> {{tab}}— I będziesz mi opowiadać... mnie nikt nic nie opowiada! I ja tobie będę opowiadać różne rzeczy. Nie mam komu opowiadać cokolwiek-bądź — rzekła Ilza. — A ty nie będziesz się mnie wstydzić, chociaż jestem dziwacznie odziana, chociaż nie wierzę w Boga?<br><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__ {{c|147}}</noinclude> 0ll2ijf9as5cx7pl8ezsjqwul2fc4el Strona:Emilka ze Srebnego Nowiu.pdf/154 100 1083926 3149293 2022-08-11T12:57:17Z Alnaling 32144 /* Przepisana */ — proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Alnaling" /></noinclude>{{tab}}— Nie. Ale gdybyś znała Pana Boga mego ojca, wierzyłabyś w Niego.<br> {{tab}}— Nie wierzyłabym. Zresztą, istnieje tylko jeden Bóg, o ile wogóle istnieje.<br> {{tab}}— Nie wiem... — odrzekła Emilka z wahaniem. — Nie, to nie może być. Bóg Heleny Greene nie jest ani trochę podobny do Boga mego ojca, a Bóg ciotki Elżbiety też jest zupełnie różny. Nie zdaje mi się, żebym lubiła Boga ciotki Elżbiety, ale jest On, bądż-co bądź, Bogiem pełnym godności, a Bóg Heleny Greene jest pozbawiony godności. Pewna jestem, że Bóg ciotki Laury jest jeszcze inny, miły i dobry, ale nie taki cudny jak Bóg ojca.<br> {{tab}}— Mniejsza o to, nie lubię rozmów o Bogu — rzekła Ilza niechętnie.<br> {{tab}}— Ja lubię je — odparła {{Korekta|Emilka.|Emilka. —}} Mnie się zdaje, że Bóg jest interesującym tematem. Będę się modlić za ciebie, Ilzo, ażebyś mogła uwierzyć w Boga mego ojca.<br> {{tab}}— Nie pleć! — krzyknęła Ilza, której dla jakichś tajemniczych przyczyn nie podobała się ta myśl. — Nie chcę, żeby się za mnie modlono!<br> {{tab}}— Czy ty sama nigdy się nie modlisz, Ilzo?<br> {{tab}}— Hm, od czasu do czasu, w nocy, kiedy czuje się bardzo samotna, albo kiedy mam kłopoty. Ale nie chcę, żeby się za mnie modlił ktokolwiek inny. Jeżeli cię na tem przyłapię, Emiljo Starr, wydrapię ci oczy. A za mojemi plecami też nie masz się modlić za mnie, rozumiesz?<br> {{tab}}— Dobrze, rozumiem — odrzekła Emilka ostro. Była upokorzona tem odrzuceniem jej szlachetnej<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__ {{c|148}}</noinclude> 6llnb46js65m8qsi0fbhu3jryt1nwyu Strona:Emilka ze Srebnego Nowiu.pdf/155 100 1083927 3149303 2022-08-11T13:18:00Z Alnaling 32144 /* Przepisana */ — proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Alnaling" /></noinclude>propozycji. — Będę się modlić za każdego, za każdą duszę ludzką, którą znam, tylko ciebie będę stale wyłączać.<br> {{tab}}Ilza patrzyła na nią przez chwilę, jakgdyby jej się ten układ również nie podobał. Wreszcie zaśmiała się i dała Emilce potężnego klapsa.<br> {{tab}}— Do licha! Wszystko jedno, bylebyś mnie lubiła. Mnie nikt nie lubi, wiesz?<br> {{tab}}— Twój ojciec ''musi'' cię lubić, Ilzo.<br> {{tab}}— Nie, on mnie nie lubi — odrzekła Ilza stanowczo. — Ojciec nie dba o mnie wcale. Czasami wydaje mi się nawet, że on nie znosi wręcz mego widoku. Chciałabym, żeby mnie pokochał, bo on umie być strasznie miły, kiedy kocha kogoś. A wiesz, czem ja będę, gdy dorosnę? Zostanę de-kla-ma-tor-ką.<br> {{tab}}— Co to znaczy?<br> {{tab}}— To jest kobieta, która mówi wiersze. Umiem to robić pierwszorzędnie. A czem ty będziesz?<br> {{tab}}— Poetką.<br> {{tab}}— Patrzcie! — zawołała Ilza z lekkim przekąsem. — Nie wierzę, żebyś ty umiała pisać poezje — dodała.<br> {{tab}}— Umiem! — zawołała Emilka. — Napisałam już trzy sztuki: „Jesień”, „List do Rhody” (ten wiersz spaliłam), oraz „Odę do Pierwiosnków”. Odę stworzyłam dzisiaj i to jest moje arcydzieło.<br> {{tab}}— Powiedz mi je — rozkazała Ilza.<br> {{tab}}Rada nierada, wyrecytowała Emilka dumnie swoje wiersze. Nie zależało jej bynajmniej na pochwaleniu się niemi przed Iłżą.<br> {{tab}}— Emiljo Byrd Starr, nie wysnułaś tego chyba z własnej głowy?<br><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__ {{c|149}}</noinclude> cuom289otcqjzkpaj0lplj3miip66wz Strona:Emilka ze Srebnego Nowiu.pdf/156 100 1083928 3149304 2022-08-11T13:20:02Z Alnaling 32144 /* Przepisana */ — proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Alnaling" /></noinclude>{{tab}}— Owszem.<br> {{tab}}— Przysięgasz?<br> {{tab}}— Przysięgam.<br> {{tab}}— Hm... — odetchnęła Ilza głęboko — w takim razie, zdaje mi się, że jesteś istotnie poetką.<br> {{tab}}Była to chwila wielkiego triumfu dla Emilki, jedna z wielkich chwil w jej życiu. Świat darzył ją uznaniem. Ale narazie należało pomyśleć o czem innem. Burza minęła, słońce świeciło. Niebawem ściemni się. Trzeba wracać do domu i wślizgnąć się do garderoby, zanim zauważą jej nieobecność. Straszną była ta myśl o powrocie, ale gorzej byłoby zasłużyć znowu na jeszcze surowszą karę okrutnej ciotki Elżbiety. A właśnie teraz, pod wpływem Ilzy, pełna była męstwa i otuchy. Zresztą niebawem nadejdzie chwila pójścia do łóżka, więc wypuszczą ją stamtąd. Pobiegła do domu naprzełaj przez pole Wysokiego Jana, całe lśniące od robaczków świętojańskich, przedarła się przez krzewy kwietne dokoła domu i... stanęła jak wryta: drabina zniknęła!<br> {{tab}}Emilka obeszła dom, pełna trwogi i wkradła się do kuchni z bijącem sercem. Ale tym razem droga małej grzesznicy nie była cierniowa, przeciwnie, okazała się ponad zasługę łatwa: w kuchni znajdowała się tylko ciotka Laura.<br> {{tab}}— Emilko droga, gdzie, u Boga Ojca, podziewałaś się przez ten czas? — zawołała. — Właśnie szłam, aby cię wypuścić. Elżbieta powiedziała, wychodząc z domu, że mogę już pójść po ciebie.<br> {{tab}}Ciotka Laura nie przyznała się, że kilkakrotnie podchodziła na palcach do drzwi garderoby i że była poważnie zaniepokojona zupełną ciszą, jaka tam<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__ {{c|150}}</noinclude> dmwqyztfcmd0plarn5blslp74anyoz6 Strona:Emilka ze Srebnego Nowiu.pdf/157 100 1083929 3149305 2022-08-11T13:22:07Z Alnaling 32144 /* Przepisana */ — proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Alnaling" /></noinclude>panowała. Czy dziecko straciło przytomność ze strachu? Nawet podczas tej groźnej burzy z piorunami nie pozwołiła zawzięta Elżbieta otworzyć drzwi ciemnego pokoju. Aż tu zjawia się panna Emilja, całkiem pogodna, wraca z przechadzki, nie wiedząc, jakiego niepokoju jest sprawczynią. Przez chwilę niezadowolona była Laura. Ale gdy usłyszała opowiadanie Emilki o jej ucieczce, dreszcz ją przeszedł na myśl, że dziecko Julki o mały włos nie połamało rąk i nóg, schodząc po spróchniałej drabinie. O niczem innem już nie myślała.<br> {{tab}}Emilka czuła, że powiodło jej się lepiej, niż na to zasłużyła. Wiedziała, że ciotka Laura dochowa jej tajemnicy. Ciotka Laura dała jej Nieznośnika do pokoju i pozwoliła nalać mu podwójną filiżankę mleka. Jej samej podała wielkie ciasto z rodzenkami i położyła ją do łóżka, obsypując siostrzenicę pocałunkami.<br> {{tab}}— Nie powinnaś być taka dobra dla mnie, bo byłam dziś niegrzeczna — rzekła Emilka między jednym a drugim kęsem. — Zdaje mi się, że shańbiłam Murrayów, chodząc boso.<br> {{tab}}— Jabym na twojem miejscu zdejmowała buciki, ile razy znajdę się poza bramą — rzekła ciotka Laura. — Tylko nie zapominałabym włożyć je przed powrotem do domu. Elżbieta nie może mieć przykrości z czegoś, o czem nie wie.<br> {{tab}}Emilka rozmyślała nad tem, dopóki nie dokończyła ciasta. Wreszcie rzekła:<br> {{tab}}— To byłoby przyjemne, ale już chyba tego nigdy nie zrobię. Muszę być posłuszna ciotce Elżbiecie, bo ona jest głową rodziny.<br><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__ {{c|151}}</noinclude> e8b7g8fgay1qp3z0psdrxk082837b9a Strona:Emilka ze Srebnego Nowiu.pdf/158 100 1083930 3149306 2022-08-11T13:24:27Z Alnaling 32144 /* Przepisana */ — proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Alnaling" /></noinclude>{{tab}}— Skąd masz takie informacje? — zdziwiła się ciotka Laura.<br> {{tab}}— Z mojej własnej głowy. Ciotko Lauro, Ilza Burnley i ja będziemy przyjaciółkami. Lubię ją, zawsze czułam, że ją polubię, skoro się nadarzy sposobność... Nie sądzę, abym mogła kiedykolwiek ''pokochać'' którąkolwiek dziewczynkę, ale ją ''lubię''.<br> {{tab}}— Biedna Ilza! — westchnęła ciotka Laura.<br> {{tab}}— Tak, jej ojciec jej nie lubi. Przecież to okropne? — rzekła Emilka. — Dlaczego on jej nie lubi?<br> {{tab}}— Owszem, kocha ją w gruncie rzeczy. Zdaje mu się tylko, że nie.<br> {{tab}}— Ale dlaczego mu się tak zdaje?<br> {{tab}}— Za młoda jesteś, Emilko, aby zrozumieć.<br> {{tab}}{{Korekta|Emlika|Emilka}} okropnie nie lubiła, gdy jej mówiono, że jest za młoda, aby rozumieć. Czuła, że może doskonale zrozumieć wszystko, o ile dorośli zadadzą sobie trud wytłumaczenia jej różnych zjawisk, i zaniechają tej swojej tajemniczości.<br> {{tab}}— Chciałabym móc się modlić za nią. A toby nie było w porządku, z chwilą, gdy wiem, co ona o tem myśli. Ale zawsze proszę Boga, aby pobłogosławił wszystkich moich przyjaciół, czyli ją również, bo ona teraz do nich należy. Może i z takiej modlitwy wyniknie dla niej coś dobrego. Czy „do licha” jest wyrazem, który można używać, ciotko Lauro?<br> {{tab}}— Nie!... Nie!...<br> {{tab}}— Szkoda — rzekła Emilka z powagą. — Żałuję, gdyż jest to zwrot pełen zacięcia.<br><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__ {{c|152}}</noinclude> 3s9nn2xvzpwaj05o927b8knlcewlocv 3149307 3149306 2022-08-11T13:24:40Z Alnaling 32144 proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Alnaling" /></noinclude>{{tab}}— Skąd masz takie informacje? — zdziwiła się ciotka Laura.<br> {{tab}}— Z mojej własnej głowy. Ciotko Lauro, Ilza Burnley i ja będziemy przyjaciółkami. Lubię ją, zawsze czułam, że ją polubię, skoro się nadarzy sposobność... Nie sądzę, abym mogła kiedykolwiek ''pokochać'' którąkolwiek dziewczynkę, ale ją ''lubię''.<br> {{tab}}— Biedna Ilza! — westchnęła ciotka Laura.<br> {{tab}}— Tak, jej ojciec jej nie lubi. Przecież to okropne? — rzekła Emilka. — Dlaczego on jej nie lubi?<br> {{tab}}— Owszem, kocha ją w gruncie rzeczy. Zdaje mu się tylko, że nie.<br> {{tab}}— Ale dlaczego mu się tak zdaje?<br> {{tab}}— Za młoda jesteś, Emilko, aby zrozumieć.<br> {{tab}}{{Korekta|Emlika|Emilka}} okropnie nie lubiła, gdy jej mówiono, że jest za młoda, aby rozumieć. Czuła, że może doskonale zrozumieć wszystko, o ile dorośli zadadzą sobie trud wytłumaczenia jej różnych zjawisk, i zaniechają tej swojej tajemniczości.<br> {{tab}}— Chciałabym móc się modlić za nią. A toby nie było w porządku, z chwilą, gdy wiem, co ona o tem myśli. Ale zawsze proszę Boga, aby pobłogosławił wszystkich moich przyjaciół, czyli ją również, bo ona teraz do nich należy. Może i z takiej modlitwy wyniknie dla niej coś dobrego. Czy „do licha” jest wyrazem, który można używać, ciotko Lauro?<br> {{tab}}— Nie!... Nie!...<br> {{tab}}— Szkoda — rzekła Emilka z powagą. — Żałuję, gdyż jest to zwrot pełen zacięcia.<br><br><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__ {{c|152}}</noinclude> iztakmh20r9w99ucjz8ni5q7n7t8odg Emilka ze Srebrnego Nowiu/11 0 1083931 3149308 2022-08-11T13:26:27Z Alnaling 32144 wikitext text/x-wiki {{Dane tekstu |autor=Lucy Maud Montgomery |tłumacz=Maria Rafałowicz-Radwanowa |tytuł = [[{{ROOTPAGENAME}}|Emilka ze Srebrnego Nowiu]] |tytuł oryginalny=''Emily of New Moon'' |wydawnictwo=Księgarnia Popularna |rok wydania=1936 |miejsce wydania=Warszawa |druk=Drukarnia B-ci Wójcikiewicz |źródło=[[c:File:Emilka ze Srebnego Nowiu.pdf|Skany na commons]] |strona indeksu=Emilka ze Srebnego Nowiu.pdf |poprzedni = {{PoprzedniU}} |następny = {{NastępnyU}} |inne = {{całość|{{ROOTPAGENAME}}/całość|epub=i}} }} {{JustowanieStart2}} <pages index="Emilka ze Srebnego Nowiu.pdf" from=148 to=158 /> {{JustowanieKoniec2}} {{MixPD|a1=Lucy Maud Montgomery|t1=Maria Rafałowicz-Radwanowa}} [[Kategoria:{{ROOTPAGENAME}}|E{{BieżącyU|2}}]] 8kpg4r8toghirlwa1hfzjyq05xm2wx5 Strona:PL Encyklopedyja powszechna 1860 T1.djvu/904 100 1083932 3149311 2022-08-11T13:29:01Z Dzakuza21 10310 /* Przepisana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Dzakuza21" /></noinclude><section begin="Anisson-Duperron (Alexander)" />'''Anisson-Duperron''' (hrabia Alexander Jakób), syn poprzedzającego, ur. 1776 r., ważne piastował urzędy dyplomatyczne i administracyjne za pierwszego cesarstwa, przez restauracyję mianowany był dyrektorem drukarni królewskiej, z prawem użytkowania na własną korzyść prywatną z całych ogromnych zasobów tej drukarni. W 1845 r. został parem Francyi.<section end="Anisson-Duperron (Alexander)" /> <section begin="Aniwa" />{{tab}}'''Aniwa,''' zatoka na południowej krawędzi półwyspu Sachalin, na morzu Ochockiem, zwanego przez Japończyków Karafuto. Pierwszych wiadomości o tej zatoce udzielił rossyjski admirał Kruzenstern. Zatoka ta utworzona przez dwa wystające w morzu przylądki: Krylion (na zach.) i Aniwa (na wsch.), nie jest niczém zasłonioną od panującego tu wiatru południowego, przeto nie ma bezpiecznego przytułku dla okrętów. W dolinach rozciągających się po obu stronach zatoki, obszerne są lasy sosnowe: ostrygi, raki, ryby, znajdują się w obfitości blisko brzegów. W miesiącu Maju bardzo dużo pokazuje się wielorybów.<section end="Aniwa" /> <section begin="Aniwersant" />{{tab}}'''Aniwersaut,''' przeciwnik. Wyraz dziś nieużywany.<section end="Aniwersant" /> <section begin="Aniwersarz" />{{tab}}'''Aniwersarz,''' z łacińskiego, żałobne nabożeństwo w rocznice śmierci czyjej, w Kościele katolickim odprawiane. Takie aniwersarze dawniej bardzo często na wieczyste czasy, osobliwie przy klasztorach, fundowane były i do następnych czasów przetrwały. X. V. S. — Wyraz ten oznaczał także w ogólności rocznicę, uroczystość lub obchód roczny dnia pewnego, naprzykład: dzień aniwersarza koronacyi J. K. Mości.<section end="Aniwersarz" /> <section begin="Anizocykl" />{{tab}}'''Anizocykl''' (z greckiego: aniza, nierówny: i kyklos, koło); machina wojenna używana dawniej przez Bizantynów do rzucania strzał. Budowa tej machiny wiele miała podobieństwa z arbaletą, kształt miała spiralny, mniej więcej podobny do sprężyny w zegarku, zkąd też nadano jej nazwisko Anizocykla.<section end="Anizocykl" /> <section begin="Anjou" />{{tab}}'''Anjou''' czyli Andegawija, niegdyś prowincyja północno-zachodniej Francyi, licząca na rozległość 140 mil □ około 400, 000 mieszk. i obejmująca według dzisiejszego podziału cały dep. Maine-et-Loire, oraz w niewielkiej części dep. Indre-et-Loire, Mayenne i Sarthe. Dawni mieszkańcy Anjou. Andegaweńczycy, długo opierali się Rzymianom i w wieku V połączyli się z Bretonami. W wojnach Wandejczyków za czasów rzeczypospolitej, odznaczali się męztwem i przywiązaniem do wolności. Stolicą prowincyi było miasto Angers (ob.). — Starożytna rodzina hrabiów, biorących od kraju tego swe nazwisko, wygasła roku 1060 na Gotfrydzie II Martelu, którego posiadłości i tytuł przeszły na potężny dom Gatinois. Rodu tego potomek Gotfryd V, protoplasta Plantagenetów (ob.), zdobył większą część Normandyi, i przyjąwszy tytuł księcia, pojął w małżeństwo r. 1127 Matyldę córkę Henryka I króla angielskiego, wdowę po cesarzu Henryku V. Syn jego i następca, obrany r. 1154 pod nazwiskiem Henryka II królem angielskim, przyłączył do swej korony i hrabstwo Anjou, które Francyja odzyskała dopiero r. 1204. Z kolei otrzymał je Filip, syn Ludwika VIII, a po nim brat jego Karol. Ten ostatni był założycielem domu Anjou, którego potomkowie panowali później w Neapolu, Sycylii i Węgrzech. Jeden z nich, Karol II król Neapolu, oddał Anjou w posagu córce swej Małgorzacie, przy zaślubinach jej z Karolem Walezyuszem, synem Filipa IV. Syn Małgorzaty, zasiadłszy r. 1328 jako Filip VI na tronie francuzkim, połączył hrabstwo Anjou z koroną. Król Jan r. 1360 podniósł je do godności księstwa, i nadał je synowi swemu Ludwikowi: gdy jednak i Ludwik powołany został na tron neapolitański, Anjou pozostało podrzędną posiadłością tej dynastyi. Z upadkiem domu Anjou w Neapolu, ostatni potomek jego, René II, utracił prawa swe do księztwa. które r. 1484 na zawsze połączone zostało z koroną francuzką. Odtąd miano {{pp|ksią|żąt}}<section end="Anjou" /><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> b6f6bekz960zan97b5x6mllkw3jwt0r Strona:X de Montépin Dziecię nieszczęścia.djvu/461 100 1083933 3149313 2022-08-11T13:39:51Z Wydarty 17971 /* Przepisana */ — proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Wydarty" /></noinclude>{{tab}}— Zapominasz, że są tylko dwa klucze od przedpokoju... Jeden ja mam, ty drugi. Czyś komu pożyczał swego?<br> {{tab}}— Nie, proszę pana.<br> {{tab}}— Więc...<br> {{tab}}August przybrał minę niezmiernie {{Korekta|filutern ą|filuterną.}} Zamrugał oczyma, nadął policzki, wykrzywił usta i odrzekł:<br> {{tab}}— A czy pan jest pewien, że więcej kluczy niema?<br> {{tab}}— Czy jestem pewien?.. — podchwycił Armand, spoglądając na lokaja.<br> {{tab}}— Tak, proszę pana, bo gdyby był jeszcze trzeci, wszystko dałoby się jaknajlepiej wytłomaczyć i ta nieznana ręka, co wtedy włożyła bukiety do wazonów pana, mogła bardzo łatwo „świsnąć“ fotografię pańską.<br> {{tab}}— Jakto — zawołał młodzieniec ze wzmagającem się zniecierpliwieniem — powracasz znów do tej śmiesznej historji z kwiatami?..<br> {{tab}}— Tak, proszę pana, powracam... Ta historja jeszcze dotąd się nie wyjaśniła... przynajmniej dla pana, a ja coś już wyrozumiałem i zobaczy pan jak się to wszystko ze sobą łączy... Jakaś piękna dama zajęta panem, przychodzi tu od czasu do czasu plądrować... to przyniesie bukiet, to zabierze fotografię, jedno wynagradza sobie drugiem, wprawdzie niewiadome jest jeszcze nazwisko tej damy, ale chociażbym nawet wiedział, nigdybym nie pozwolił sobie wymówić go...<br> {{tab}}— Ten człowiek oszalał! — zawołał do siebie Armand, patrząc na służącego przenikliwie.<br><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> 2d8ryjdse8tspimvg3zxvbldts3vqus Strona:X de Montépin Dziecię nieszczęścia.djvu/462 100 1083934 3149314 2022-08-11T13:42:06Z Wydarty 17971 /* Przepisana */ — proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Wydarty" /></noinclude>{{tab}}Twarz Augusta wyrażała zupełne zadowolenie, ale niepodobna było na niej pochwycić choćby najmniejszego śladu szaleństwa. Oko było wesołe, usta się uśmiechały.<br> {{tab}}— Czy pan mnie jeszcze podejrzewa? — spytał lokaj.<br> {{tab}}— Naturalnie — pomyślał młodzieniec — w tem musi coś być.<br> {{tab}}Po chwili zaś namysłu, dodał głośno:<br> {{tab}}— No, Auguście, wytłomacz sie, porzuć te miny | tajemnicze i tę mowę zagadkową... Mów wyraźnie, bez żadnych ogródek.. Czas już, ażebym cię zrozumiał.<br> {{tab}}— Doprawdy pan niedobrze robi, że się tak i przedemną kryje — odrzekł służący. — Oddawna już wiem o tylu rzeczach, a przed nikim ani pisnę o tajemnicy pana...<br> {{tab}}— O mojej tajemnicy? — powtórzył Armand zdumiony. — O jakiej tajemnicy?<br> {{tab}}— A co do tych drzwi ubocznych, przez które zagląda do pana „pewna osoba“...<br> {{tab}}— Co za drzwi!?.. Jaka osoba?.. — zapytał młodzieniec, a zdumienie jego wzmagało się z każdą chwilą.<br> {{tab}}— Więc pan wciąż mi nie ufa? — odezwał się August z nowym uśmiechem. — Jeżeli pan raczy pójść ze mną w głąb mieszkania, przekona się, że wiem o wszystkiem.<br> {{tab}}— Chodź...<br> {{tab}}Pan i służący weszli razem do pokoiku, gdzie znajdowały się schodki, prowadzące z pawilonu do galerji oszklonej.<br><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> aj5jnk37i2mrlk2sp72xhwkwtyi9s03 Strona:X de Montépin Dziecię nieszczęścia.djvu/463 100 1083935 3149315 2022-08-11T13:43:30Z Wydarty 17971 /* Przepisana */ — proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Wydarty" /></noinclude>{{tab}}August już chciał się wdać w objaśnienia, ale uczyniła je zbytecznemi pewna okoliczność, którą czytelnicy może odgadują.<br> {{tab}}Lokaj wydał okrzyk radosny, wskazując na kawałek materyi jedwabnej, wspaniałego koloru zielonego, uczepionej między progiem a ostatnim ze schodów.<br> {{tab}}— A o tem co pan myśli? — zapytał. — Teraz chyba już będzie pan wierzył, że któś wchodził dzisiaj do pokoju pana.<br> {{tab}}Armand pochylił głowę, nic nie odpowiedziawszy. Od pierwszego rzutu oka poznał materyę zieloną sukni, którą pani de Nathon miała nawet tego dnia właśnie przy śniadaniu.<br> {{tab}}Więc potwierdzały się jego podejrzenia!.. Obawy jego były usprawiedliwione!.. Hrabina kochała go!.. Kochała go tak bardzo, że nawet narażała swój honor, wraz ze spokojem całego życia, byleby podczas jego nieobecności, zajść do jego mieszkania.<br> {{tab}}— Auguście! — odezwał się po chwili, głosem bardzo wzburzonym — masz słuszność i widzę teraz, że bez racyi podejrzewałem cię o niedbalstwo lub o ciekawość... Ale ani słowa o tem co odkryłeś i o czem ja sam zgoła nie wiedziałem.. Jesteś rozsądny, pojmujesz więc zapewne, jak postępek taki nierozważny, choć w gruncie rzeczy niewinny, mógłby być źle tłomaczony... Nakazuję ci zatem najzupełniejsze o tem milczenie...<br> {{tab}}— O! pan może być zupełnie spokojny... ja już milczałem, nawet wtenczas, kiedy się pan krył przedemną... Teraz, kiedy pan ma do mnie zaufanie, będę jeszcze bardziej milczał.<br><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> ddjy5c8bkpe9u5edgamm48ququaoc60 Strona:X de Montépin Dziecię nieszczęścia.djvu/464 100 1083936 3149316 2022-08-11T13:44:38Z Wydarty 17971 /* Przepisana */ — proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Wydarty" /></noinclude>{{tab}}Armand nie pojął tego ostatniego zdania, które ustanawiało niejakie wspólnictwo między nim a sługą. Bezwątpienia nie dosłyszał go, zamyśliwszy się nad poważną i niebezpieczną stroną położenia.<br> {{tab}}Powrócił zwolna do swego saloniku. Dał znak Augustowi i ten pozostawił go samego.<br> {{tab}}Wtedy młodzieniec mógł bez świadka oddać się posępnym rozmyślaniom, albo raczej dręczącemu go cierpieniu. Teraz miał, a przynajmniej mniemał że ma dowód rzeczowy szalonej namiętności hrabiny.<br> {{tab}}Co z tego może wyniknąć?<br> {{tab}}Nie wątpił oczywiście ani na chwilę, ażeby sam mógł kiedykolwiek uledz jakiej słabości i stać się winnym!. On sam czuł się silnym. Wiedział, że nic w świecie nie doprowadzi go do wywzajemnienia się zdradą najnikczemniejszą za szlachetną i ufności pełną przyjaźń hrabiego de Nathon.<br> {{tab}}Ale pozory tej zdrady, która dlań była tak ohydną, już nosił dzisiaj w oczach własnego lokaja, kto wie, czy jutro nie będzie ich miał w oczach samego pana de Nathon?<br> {{tab}}Henryk już blizki był podejrzenia owego dnia kiedy na kominku Armanda zobaczył kwiaty, jakie on tylko posiadał w całym Paryżu.<br> {{tab}}Przypadek, traf, mogły mu odkryć nagle potajemne wizyty Berty w pawilonie.<br> {{tab}}Czyż wówczas w strasznym i słusznym gniewie nie przyjdzie zażądać objaśnienia od tego, którego te niezbite poszlaki wskażą mu go jako sprawcę jego hańby? Cóż mu odpowiedzieć? Prawdę. Ale czyż on może uwierzyć? Stokroć nie, tyle była ona nieprawdopodobną!..<br><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> kcqgqwil6eiix4loj324kytb55lf4vj Strona:PL Encyklopedyja powszechna 1860 T1.djvu/905 100 1083937 3149317 2022-08-11T13:46:03Z Dzakuza21 10310 /* Przepisana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Dzakuza21" /></noinclude><section begin="Anjou" />{{pk|ksią|żąt}} ''Anjou'' nadawane już było tylko jako tytuł członkom domu królewskiego, np. Henrykowi III, przed wstąpieniem jego na tron polski a następnie francuzki, i wnukowi Ludwika XIV, późniejszemu królowi hiszpańskiemu, Filipowi V. W nowszych czasach tytułu tego zupełnie zaniechano.<section end="Anjou" /> <section begin="Anjou (Franciszek ks.)" />{{tab}}'''Anjou''' (Franciszek ksiaże d’), czwarty syn Henryka II, króla Francuzkiego, ur. 1554 r., z początku nosił tytuł księcia d’Alençon; w młodości swojej brał udział w oblężeniu Roszelli. Po śmierci Karola IX starał się przy pomocy stronnictwa polityków, usunąć od następstwa Henryka III, wówczas króla Polskiego (Walezyjusza); zamiary jego jednak nie powiodły się, a faworyt jego La Mole został stracony. Po kilkoletniem więzieniu książe d’Alençon wypuszczony na wolność, stanął na czele szlachty protestanckiej, wkrótce jednak zawarł z dworem pokój i otrzymał za to księztwa: Berri, Touraine i Anjou. W 1576 roku, zaczęła się na nowo wojna domowa, w której książę d’Anjou pobił dawnych swych sprzymierzeńców. W następnym roku Flamandczycy, powstawszy przeciw Filipowi II, przywołali go na pomoc, a po kilku świetnych zwycięztwach ofiarowali mu władzę najwyższą. Już wtenczas miał pojąć w małżeństwo królowe angielską Elżbietę; gdy jednak chciał znieść swobody ludu, powszechne przeciw niemu wybuchło wzburzenie, otwarto śluzy, całą krainę przemieniono w jedną ogromną przestrzeń wodną, w skutek czego Franciszek uciekając stracił większą część swojej armii. Odtąd nie mieszał się już do spraw publicznych i um. w 1584 roku.<section end="Anjou (Franciszek ks.)" /> <section begin="Ankarek" />{{tab}}'''Ankarek, ''' miara do płynów, a szczególniej do wina, w krajach północnych używana, kilka garncy w sobie obejmująca. Wyraz ten, dawniej w Polsce był w pospolitem użyciu, na oznaczenie różnej miary beczek wina, które często zwano także antałkami.<section end="Ankarek" /> <section begin="Ankarström" />{{tab}}'''Ankarström''' (Jan Jakób), morderca Gustawa III (ob.), króla Szwedzkiego, ur. 1761 r., syn pułkownika; dzieckiem będąc, został paziem królewskim, potém wstąpił do wojska, niezadowolony atoli z zasad rządowych, w 1783 r. wystąpił ze służby. Wmieszany do spisków na wyspie Gothland, uwięziony został w 1790 r. jako zbrodniarz stanu; a kiedy o nic nie przekonany wydobył się na wolność, a bardziej jeszcze był rozjątrzony złem względem niego obchodzeniem się w więzieniu, udał się do Stockholmu, gdzie z generałem Pechlin, hrabiami Horn i Ribbing, baronem Bjelke i&nbsp;t.&nbsp;d. postanowiono zamordować króla. Wykonanie przez losy poruczono Ankarströmowi, który też w d. 15 Marca 1792 roku, zamiar swój na balu maskowym doprowadził do skutku. Ankarström, sieczony rózgami, żeby wydał wspólników, żadnego nie wymienił; ścięto go w d. 29 Kwietnia tegoż roku.<section end="Ankarström" /> <section begin="Ankeryt" />{{tab}}'''Ankeryt.''' Jest to dolomit krystaliczny, znajdowany w wieku miejscowościach Styryi i Salzburga, różniący się tém od dolomitu zwyczajnego, że część magnezyi zastąpiona w nim jest przez żelazo, ztąd pochodzi i barwa jego szara, lub brunatna.{{EO autorinfo|''K. J.''}}<section end="Ankarström" /> <section begin="Ankiewicz (Marcin X.)" />{{tab}}'''Ankiewicz''' (Marcin X.) Kommendarz i prebendarz Otfinowski, wydał: „''Kazanie na dzień X. Antoniego z Padwy, o łaskach, które Bóg świadczy przez niego i nabożeństwie ku temuż świętemu, w kościele XX. Franciszkanów. w Nowym Mieście miane'' r. 1779. (Kraków w 8ce).<section end="Ankiewicz (Marcin X.)" /> <section begin="Ankiewicz (Julijan)" />{{tab}}'''Ankiewicz''' (Julijan), budowniczy w Warszawie, postawił kilka znakomitych gmachów w stolicy i na prowincyi, między innemi Gimnazyjum i Konwikt w Lublinie; napisał dziełko: ''O piękności w sztuce'', o którém obszerną recenzyję w ''Biblijotece Warszawskiej'' podał Alexander Tyszyński.<section end="Ankiewicz (Julijan)" /><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> g4q0cescukpk1dbcwpxomawq7fugb75 Strona:X de Montépin Dziecię nieszczęścia.djvu/465 100 1083938 3149318 2022-08-11T13:46:04Z Wydarty 17971 /* Przepisana */ — proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Wydarty" /></noinclude>{{tab}}Armand w myśli stawiając się w miejscu hrabiego, pojmował, że niepodobna mu się usprawiedliwić w jego oczach. Wypadłoby więc dać mu zadośćuczynienie za zniewagę, której wcale nie popełnił i oddać mu swe życie, bo ze szpadą w ręce, z pewnością nie broniłby się wcale; umrze, zabity i przeklęty przez człowieka, którego najwięcej kochał na świecie, pozostawiając po sobie pamięć, skalaną zdradą sromotną!<br> {{tab}}Takie widoki przyszłości zdolne były przerazić i najdzielniejsze serce, najbardziej zahartowaną duszę.<br> {{tab}}Armand postanowił wszelkiemi sposoby zapobiedz katastrofie, którą nieostrożność lekkomyślna hrabiny, czyniła prawie nieodwołalną i natychmiast postarał się obmyślić te sposoby.<br> {{tab}}Po długiem zastanowieniu, zdało mu się, że jest tylko jeden jedyny środek: oddalić się z Paryża, opuścić Francję, udając się w podróż przynajmniej na rok, po powrocie zaś, wyrzec się politycznego protektoratu pana de Nathon, a może nawet tej świetnej przyszłości o jakiej marzył, wyprowadzić się z pawilonu pałacowego, zamieszkać w części miasta bardzo oddalonej od bulwaru Hausmana, ożenić się i szukać na łonie nowej rodziny tego życia spokojnego, jakie szał Berty czynił niemożebnem w otoczeniu tem, gdzie dotychczas przebywał.<br> {{tab}}Powziąwszy te postanowienia, Armand zamierzył wykonać je bezzwłocznie i czuł się spokojniejszym o przyszłość, którą już tak sobie ułożył.<br> {{tab}}Ale poeta powiada: „Przyszłość należy do Boga“ {{---|60|przed=20px|po=20px}}<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> k2gouy6yd9tdk2idkm4dsdjjfhoqdob Dziecię nieszczęścia/Część druga/XIX 0 1083939 3149319 2022-08-11T13:46:54Z Wydarty 17971 wikitext text/x-wiki {{Dane tekstu2 |referencja = {{ROOTPAGENAME}} }} <br> {{JustowanieStart2}} <pages index="X de Montépin Dziecię nieszczęścia.djvu" from=457 to=465 fromsection="X" /> {{JustowanieKoniec2}} {{MixPD|Xavier de Montépin|t1=Józefa Szebeko}} [[Kategoria:{{ROOTPAGENAME}}|D{{BieżącyU|1|2}}{{BieżącyU|2|3}}]] 5vlvcmz327d0h6ax7qo4z2gsfq1gle7 Strona:X de Montépin Dziecię nieszczęścia.djvu/466 100 1083940 3149320 2022-08-11T13:48:10Z Wydarty 17971 /* Przepisana */ — proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Wydarty" /></noinclude>{{c|XX.|w=120%|po=12px}} {{tab}}Armand dnia tego nie jadł obiadu w pałacu, a nazajutrz napisał do hrabiego, że nie może być na śniadaniu.<br> {{tab}}Pan de Nathon odpisał mu kilka słów, prosząc o oznaczenie mu godziny, kiedy może się z nim widzieć, bo ma wiele do pomówienia o rzeczach poważnych.<br> {{tab}}Forma całkiem przyjacielska tego liściku, świadczyła jaknajzupełniej, że p. de Nathon nie miał żadnych podejrzeń. Nie mniej jednak, młodzieniec nie mógł się oprzeć pewnemu niepokojowi. W fałszywem położeniu każda rzecz nieprzewidziana daje dużo do myślenia. Jaki cel mogła mieć ta żądana przez hrabiego rozmowa?<br> {{tab}}Dnia tego była niedziela. W izbie zawieszono posiedzenia. Armand oznaczył więc do rozporządzenia hrabiemu godzinę popołudniową i czekał na tą rozmowę z niecierpliwością.<br> {{tab}}O umówionej porze udał się do gabinetu hrabiego.<br> {{tab}}Henryk postąpił kilka kroków na spotkanie Armanda, uścisnął go za rękę może serdeczniej nawet niż zwykle i rzekł doń z uśmiechem:<br> {{tab}}— Moje drogie dziecko, zaczynasz się u nas rzadko pokazywać!.. Uciekasz przed nami, czy co... Ale bądź spokojny, ja tak źle o tobie nie myślę — dodał skwapliwie. — Musiałbyś być chyba wielkim nie-<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> 6xpzi4r9dkygey9n4u1zeqka4i8z867 Strona:X de Montépin Dziecię nieszczęścia.djvu/467 100 1083941 3149321 2022-08-11T13:49:52Z Wydarty 17971 /* Przepisana */ — proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Wydarty" /></noinclude>wdzięcznikiem, ażebyś nas miał nie kochać, a wiem, że nim nie jesteś, ani nim nie będziesz...<br> {{tab}}— Isłusznie tak myślisz, panie hrabio! — odpowiedział gorąco młodzieniec — niewdzięczność jest dla mnie jednym z najwstrętniejszych występków!<br> {{tab}}— Jak dla każdej poczciwej natury! — rzekł pan de Nathon — a cóż dopiero o tobie mówić!<br> {{tab}}— Sądzisz mnie, panie hrabio, z wielką pobłażliwością.<br> {{tab}}— Sądzę cię jako człowiek, który cię dobrze zna, szanuje i kocha... Będziesz miał zaraz najlepszy tego dowód.. Właśnie dlatego, że chcę ci go dać, prosiłem cię o tą rozmowę... Przy latach moich mógłbym dwa razy być twoim ojcem... Jesteś moim synem z przywiązania... Chcę więc z tobą pomówić jak z synem, a ty powinieneś mnie słuchać i odpowiadać mi, jak prawdziwy syn.<br> {{tab}}Teraz Armand uścisnął hrabiego za ręce, a uczynił to z całego serca.<br> {{tab}}— Od kilku dni — podchwycił Henryk — nie jesteś takim jak dawniej...<br> {{tab}}— Ależ... — odezwał się młodzieniec.<br> {{tab}}— O! nie zaprzeczaj! — przerwał pan de Nathon. — Ja nie chcę twierdzić nic takiego, czegobym nie mógł dowieść z łatwością... Jesteś zamyślony, niespokojny, prawie smutny... Praca cię męczy... Zapały szlachetne rozpraszają się jak dymy... {{Korekta|Plony|Plany}} ambitne maleją... Widnokrąg tak szeroko przed tobą otwarty, zdaje się w oczach twoich zwężać z dnia na dzień, bal nawet z godziny na godzinę... Wszak prawda, czy nie zgaduję co się dzieje w twej duszy?<br><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> a0v975ch8eo35j5mehtopxihie1cdiv Strona:X de Montépin Dziecię nieszczęścia.djvu/468 100 1083942 3149322 2022-08-11T13:52:31Z Wydarty 17971 /* Przepisana */ — proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Wydarty" /></noinclude>{{tab}}Armand prędko zdecydował się, jak ma postąpić. Hrabia nastręczał mu sposobność do oznajmienia o pierwszem z postanowień, jakie powziął w przeddzień. Sposobności tej nie pominął.<br> {{tab}}— Tak, wyznaję — odpowiedział — to prawda!.. Czyta pan we mnie, jak w otwartej książce... Określa pan jednem słowem, co mnie wydawało się mglistem... Jestem w okresie zasłabnięcia moralnego, zniechęcenia bez powodu, sam się tego wstydzę, a jednak nie mogę temu zaradzić. Powietrze paryzkie dusi mnie tak, że powziąłem myśl dalekiej podróży i natychmiast zamierzam ten projekt urzeczywistnić.<br> {{tab}}— Chcesz wyjechać? — zawołał pan de Nathon.<br> {{tab}}— Tak, panie hrabio, i zdaje mi się, że postąpię najlepiej.<br> {{tab}}— Ho! ho! — rzekł Henryk z nowym uśmiechem — ta choroba jakoś wydaje się ciężką, kiedy potrzeba takich na nią lekarstw, ale może jej przecie poradzimy!.. Biorę na siebie rolę doktora i dotykam się miejsca najwrażliwszego. Czy przypadkiem niema w twem sercu jakiej nieszczęśliwej miłości?.. Pytanie co prawda niedelikatne, ale odpowiedz na nie.<br> {{tab}}Armand zaczerwienił się. W umyśle jego, jak błyskawica przebiegła myśl, że hrabia może go już posądza o miłość ku hrabinie.<br> {{tab}}— Nie, panie hrabio — odparł po chwili, wstrząsając głową. — Nie mam w sercu miłości ani szczęśliwej ani nieszczęśliwej... Nie kocham się w nikim i zdaje mi się, że to już panu raz powiedziałem.<br> {{tab}}— Tak, ale od tego czasu położenie mogło się zmienić.<br> {{tab}}— Ale wcale się nie zmieniło, zaręczam panu...<br><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> 98338qbe0q00zp9k0xbdj0olf0ooeuo Strona:X de Montépin Dziecię nieszczęścia.djvu/469 100 1083943 3149323 2022-08-11T13:53:39Z Wydarty 17971 /* Przepisana */ — proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Wydarty" /></noinclude>{{tab}}— Wierzę ci i teraz znam już przyczynę twej choroby... Pochodzi ona właśnie z tej bezwzględnej obojętności, o jakiej wspominałeś. Znasz przecie pewnik: „Natura nie znosi próżni“... Jest to faktem prawdziwym zarówno w rzeczach fizycznych jak i w ustroju moralnym... Chcesz sobie nic nie robić z praw nieodwołalnych dla młodości i młodość mści się na tobie... Rozumiesz mnie teraz, moje dziecko?<br> {{tab}}— Nie zupełnie, panie hrabio.<br> {{tab}}— Więc ci jaśniej wytłomaczę... — podchwycił Henryk — do dziś dnia żyłeś tylko dla pracy... Zajmujesz się tylko rzeczami poważnemi... Nawet ludzie w moim wieku, z trudnością zdobyć mogliby się na surowość twoich obyczajów... A przecie nie jesteś księdzem, ani nie masz zamiaru nim zostać... Dlaczego więc takie cnoty dzikie... Większość czasu poświęć nauce, pracy, ale i dla przyjemności pozostaw także trochę w życiu... Spłać swój dług naturze... Rozkochaj się nareszcie, ponieważ to potrzebne dla równowagi, a pozbędziesz się wszystkich tych nieokreślonych dolegliwości, znikną one jak czary...<br> {{tab}}— Zapewne, ma pan słuszność, panie hrabio — odpowiedział Armand — ale miałbym przeciw temu dwie uwagi...<br> {{tab}}— Jakie?<br> {{tab}}— Oto pierwsza: Miłości poważnej, prawdziwej, godnej zacnego serca, nie wynajduje się, ani nie stwarza się naprędce...<br> {{tab}}— Zgoda! — a druga uwaga?<br> {{tab}}— A miłostki łatwe, czułości sprzedajne, pocałunki bez głębszego uczucia, zresztą zależne tylko od ceny, przejmują mnie nieprzezwyciężonym wstrętem.<br><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> l0wjh7ztley3jmnbj9cwqu93nxlz55o Strona:X de Montépin Dziecię nieszczęścia.djvu/470 100 1083944 3149324 2022-08-11T13:55:47Z Wydarty 17971 /* Przepisana */ — proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Wydarty" /></noinclude>{{tab}}— Wiedziałem o tem i dlatego wszystko co powiedziałem dążyło tylko do jednego celu, a celem tym, było udzielenie ci rady; Ożeń się!<br> {{tab}}— W moim wieku! — zawołał młodzieniec ździwiony.<br> {{tab}}— Czemu nie?<br> {{tab}}— Doprawdy, bez żartu mówisz, panie hrabio? Nie zapominasz o tem, że mam zaledwie lat dwadzieścia dwa?<br> {{tab}}— Oto mniejsza... Ale masz tę dojrzałość wieku, jaką mało ludzi może się pochwalić i w trzydziestym roku życia... Ty lepiej od innych zrozumiesz obowiązki małżeństwa i lepiej się z nich będziesz wywiązywał... Uwielbiać będziesz swoją żonę, która wywzajemniać ci się w tem będzie, bo wybierzesz sobie żonę z sercem i z inteligencją! Opóźniać własne szczęście, czyż to nie okradać się? Ja doszedłem lat czterdziestu, kiedy dopiero zostałem mężem mej żony, Gdyby otóż było materjalnie możliwem poznać mi ją i zaślubić o dwadzieścia lat wcześniej, miałbym o dwadzieścia lat więcej szczęścia bez żądnych chmur... Ty przynajmniej uczyń to, czego ja nie mogłem uczynić... Ożeń się, moje dziecko, i śpiesz się zostać szczęśliwym! Cóż, przekonałem cię?<br> {{tab}}— A któż nie dałby się przekonać, słuchając cię, panie hrabio!.. Ale na co się przyda to przekonanie?.. Do małżeństwa potrzeba dwojga... Ja zaś nie mam panny, która zgodziłaby się powierzyć mi swoją przyszłość...<br> {{tab}}— A ja może ją znam... — odparł pan de Nathon.<br> {{tab}}Armand spojrzał nań z głębokiem ździwieniem.<br><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> 31jyfte4tn6qu619znkqjblcrvwq9bw Strona:PL Herodot - Dzieje.djvu/304 100 1083945 3149326 2022-08-11T14:19:48Z Fluokid 21907 /* Przepisana */ — proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Fluokid" /></noinclude>z powodu rozsypanego ''pierza'', pierzem bowiem tamże napełniona ma być ziemia i powietrze zamykającém widok.<br> {{tab}}Skythowie tedy tak i o sobie samych i o owéj górnéj krainie rozpowiadają, Grecy zaś znowu około Pontu mięszkający w ten sposób podają. Herakles pędząc woły Geryona miał przybyć do ziemi téj będącéj pustą, którą teraz Skythowie zasiedlają. Geryon zaś miał mieszkać po za Pontem zajmując wyspę, którą Grecy ''Erytheia'' zowią, owę przy ''Gedeirach'' (Gades) po za słupami heraklesowemi na Oceanie położoną. Ocean zaś opowiadają wprawdzie że od wschodu słońca począwszy całą ziemię opływa, lecz uczynkiem nie wykazują tego. Ztamtąd więc miał Herakles przybyć do krainy teraz Skythią się zowiącéj. Zachwyciła go bowiem zima i mróz, otuliwszy się zatém lwią skórą miał zasnąć, klacze zaś od wozu pasąc się przez ten czas miały boskiem zrządzeniem zniknąć. Gdy więc Herakles przebudził się, miał ich szukać, i wszystkie okolice krainy przebiegłszy dojść nareszcie do ziemi ''Hylaeą'' nazwanéj. Tutaj, mówią daléj, znalazł w pieczarze pewnego rodzaju ''pół-dziewicę'', t. j. ''żmiję'' dwukształtną, któréj wierzchnie części od członków rodzajowych były niewiastą, spodnie zaś wężem. Ujrzawszy ją i zdumawszy zapytał czy nie widziała klaczy zabłąkanych; ona zas odpowiedziała że ma je u siebie, lecz nie zwróci dopóki z nią się nie zaspóli; Herakles więc zespolił się z nią pod tym warunkiem. Lecz dziwotwór dziewiczy zwłóczył powrócenie koni, pragnąc aby Herakles jak najdłużéj z nią przestawał, on zaś żądał odzyskać konie i oddalić się. Nareszcie zwróciła mu je lecz rzekła: „klacze te tu dotąd przebiegłe ocaliłam ci, a ty ''znaleźne'' zapłaciłeś mi, przyjęłam bowiem od ciebie w żywot trzech synów. Z tymi, gdy wychowają się, powiedz co mam uczynić, czy mam ich osadzić tutaj (ziemi bowiem téj tu moc dzierzę sama) czy mam ich wysłać do ciebie.“ Ta miała tak się zapytać, a Herakles na to odpowiedzieć. „Skoro ujrzysz zmężniałymi synów, tak postąpiwszy nie zbłądzisz. Którego z nich zobaczysz ''ten'' oto łuk ''tak'' naciskającego i ''tą'' oto przepaską ''tak''<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> 10l9was33wea5qj8ehny2p03z6c645t Strona:Anafielas T. 3.djvu/8 100 1083946 3149327 2022-08-11T14:51:06Z Ankry 641 /* Przepisana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Ankry" /><br><br><br></noinclude>{{c|w=300%|h=normal|WITOLDOWE BOJE.}} {{---|przed=15px|po=15px}} {{c|w=150%|PIEŚŃ TRZECIA I OSTATNIA.|po=15px}} {{c|('''{{Roz|z ryciną na stal}}i''').|po=30px}} <br><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> ltjduyacwgp16r37g8ajzszc92ug48f Strona:X de Montépin Dziecię nieszczęścia.djvu/471 100 1083947 3149330 2022-08-11T15:32:12Z Wydarty 17971 /* Przepisana */ — proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Wydarty" /></noinclude>{{tab}}— Cobyś pomyślał — podchwycił Henryk — o dziewczęciu szesnastoletniem, poczciwem i ślicznem, niewinnem jak sama Madonna, z rodziny, której imię jest sławne pod względem historycznym, a majątek wielki!.. cobyś o niej powiedział?..<br> {{tab}}— Powiedziałbym, że zapewne by mi jej nie dano!.. — odrzekł młodzieniec z uśmiechem.<br> {{tab}}— E!.. a dlaczego?..<br> {{tab}}— Ponieważ przedewszystkiem wspomniał pan o rodzinie znakomitej, a ja nazywam się po prostu tylko: Armand Fangel.<br> {{tab}}— To łatwa do usunięcia przeszkoda... Wyjednałoby się do twego nazwiska dodanie nazwiska twej żony... albo mało to podobnych przykładów...<br> {{tab}}Ździwienie Armanda rosło.<br> {{tab}}— Ale choćby majątek: — wyszeptał — pan mówił o ogromnym majątku?<br> {{tab}}— To najmniejsza... Sam przecie jesteś bogaty, a chociażbyś był nawet biednym, miliony jasnowłosego dziewczęcia, wystarczyłyby aż nadto dla was dwojga...<br> {{tab}}— Panie hrabio — odezwał się młodzieniec po chwili milczenia — słuchając pana, zaczynam niedowierzać swoim zmysłom... Czyż istnieje doprawdy młoda osoba w takich warunkach, a jeśli istnieje, czy wolno byłoby mi starać się o jej rękę?..<br> {{tab}}— Na oba te pytania odpowiadam: Tak.<br> {{tab}}— Czy mogę ją poznać?..<br> {{tab}}— Znasz ją...<br> {{tab}}I pan de Nathon jął się śmiać, widząc, malujące się na twarzy Armanda osłupienie.<br><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> 1ovb7dfd83yi4kjw4c842au7k83cw1f Strona:X de Montépin Dziecię nieszczęścia.djvu/472 100 1083948 3149331 2022-08-11T15:34:16Z Wydarty 17971 /* Przepisana */ — proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Wydarty" /></noinclude>{{tab}}— Mój drogi chłopcze — mówił dalej — to co uczynię, jest zapewne dziwne i wiem że rażące jest wobec wszelkich względów przyzwoitości, ale nadewszystko pragnę, jeżeli to w mej mocy, zapewnić szczęście dwojgu ludziom, którzy mi są bardzo drodzy... Jasnowłose dziewczę, o którem ci mówię, ma na imię Her — minia... i jest moją córką.<br> {{tab}}Armand do reszty osłupiał i oniemiał zupełnie.<br> {{tab}}Pan de Nathon ani się nie dziwiąc, ani obrażając się tem milczeniem, którego zresztą spodziewał się, ciągnął dalej:<br> {{tab}}— Powiedziałeś mi niedawno, że serce twe całkiem jest wolne, masz więc dla Herminii tylko braterskie przywiązanie. Córka moja znów, kocha cię również tak, jak gdybyś był jej bratem, ale w szesnastym i dwudziestym drugim roku życia, miłość podobną jest do owych pięknych kwiatów podzwrotnikowych, które rozwijają się w jednej chwili. Herminia, jeżeli zechcesz, pokocha cię w kilka dni miłością narzeczonej a nie już miłością siostry, a ty sam również uczujesz w sobie tą miłość, jaką przed chwilą tak pięknie określiłeś, jako uczucie głębokie i szlachetne.<br> {{tab}}Ja powiedziałem już wszystko. Teraz ty mi odpowiedz z całą otwartością i z całą swobodą,, tak, jak ja do ciebie przemówiłem... Czy widzisz jaką przeszkodę?..<br> {{tab}}Armand porwał pana de Nathon za ręce i uścisnął je w swoich z prawdziwem rozrzewnieniem.<br> {{tab}}— A! panie hrabio — wyjąkał — zostać synem pańskim, byłby to zaszczyt tak wielki, szczęście tak dalece niezasłużone, iż sam siebie pytam czy nie śnię...<br><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> gc65y2qzmcs3nif6rosa9hmd13nuz2z Strona:X de Montépin Dziecię nieszczęścia.djvu/473 100 1083949 3149332 2022-08-11T15:35:56Z Wydarty 17971 /* Przepisana */ — proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Wydarty" /></noinclude>{{tab}}— Uspokój się moje dziecko, to jest sen nie mający po sobie przebudzenia!.. Ucałuj mnie, mój synu z wyboru!.. Teraz już nie prosty przyjaciel, ale ojciec ściska cię w swem objęciu...<br> {{tab}}W uścisku tym Henryka i Armanda, dwoje szlachetnych serc zabiło przy sobie.<br> {{tab}}— A... pani hrabina? — spytał młodzieniec z niejakiem wahaniem.<br> {{tab}}— Pani będzie bardzo szczęśliwa, mogąc ci powierzyć szczęście swej córki... Wie o tem jaki ja, że nie może go złożyć w ręce czystsze i godniejsze... Sama ci to powie niebawem... Teraz rozkochaj w sobie Herminię, a kiedy na imię twoje, serce jej żywiej bić będzie, czemprędzej damy na zapowiedzi...<br> {{tab}}Armand wrócił do siebie, jak nawpół dopiero rozbudzony lunatyk.<br> {{tab}}Zaledwie mógł dać wiarę w ten nadzwyczajny wypadek, mający raptownie zmienić jego życie.<br> {{tab}}On! Armand Fangel, zrodzony z rodziców nieznanych, dziecię winy, a może dziecię występku, przybrany syn doktora prowincjonalnego, teraz zostać miał zięciem hrabiego de Nathon i sam nosić to nazwisko, słynne od tylu wieków.<br> {{tab}}Wszystkie jego marzenia na chwilę uśpione, obudziły się znów i jak rój pszczół, brzęczały wśród myśli bez ładu.<br> {{tab}}Widział przed sobą przez mgłę przejrzystą przyszłość świetną, rozległą, pełną wielkich prac i zaszczytów wszelkich.<br> {{tab}}Wszystko wydawało mu się możebnem, {{Korekta|mogł|mógł}} zamarzyć o wszystkiem...<br><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> f9sfxinpnqyzqrorrt8i3god03239je Strona:X de Montépin Dziecię nieszczęścia.djvu/474 100 1083950 3149333 2022-08-11T15:37:36Z Wydarty 17971 /* Przepisana */ — proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Wydarty" /></noinclude>{{tab}}Szczególna rzecz! Pośród tych czarodziejskich widziadeł, wywoływanych przez jego wyobraźnię, Herminia zajmowała najmniej wydatne miejsce. Łagodna twarzyczka tego anioła-dziecka, które zostać miało jego żoną, wdzięk czarowny dziewczęcia, wcale nie wzruszał serca Armanda. Siostrą mu była zawsze a nie narzeczoną...<br> {{tab}}Niepokój młodzieńca co do hrabiny znikł, nie pozostawiwszy śladu. Wszystko, co wydawało się niezrozumiałem, czyż się nie tłomaczyło teraz najnaturalniej w świecie.<br> {{tab}}Bez wątpienia, pani de Nathon, tak samo jak hrabia, myślała o możliwości związku między Herminią a młodzieńcem.<br> {{tab}}Jej odwiedziny tajemnicze w pawilonie, zamiast znamionować popędy wiarołomnej żony, czyż nie mogły pochodzić z troskliwości matki, która chciała sama naocznie, zapoznać się z życiem wewnętrznem i przyzwyczajeniami swego przyszłego zięcia.<br> {{tab}}Kwiaty przynosi mu hrabina, jako przyszłemu mężowi Herminii...<br> {{tab}}Potajemnie zabrała jego fotografję, jako fotografję męża Herminii...<br> {{tab}}Wszystko więc działo się jaknajlepiej na tym jaknajlepszym świecie!.. {{---|60|przed=20px|po=20px}}<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> qkbtuzl41ma6r3ztnyn3mcdrner94lg Strona:X de Montépin Dziecię nieszczęścia.djvu/475 100 1083951 3149334 2022-08-11T15:38:39Z Wydarty 17971 /* Przepisana */ — proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Wydarty" /></noinclude>{{c|XXI.|w=120%|po=12px}} {{tab}}Jeżeli zdołaliśmy czytelnikom dać pojęcie, jaki nawał myśli tłoczył się w głowie Armanda Fangel’a, nie wyda im się dziwnym, że młodzieniec zapragnął odetchnąć świeżem powietrzem i użyć ruchu na przechadzce.<br> {{tab}}Wyszedł od siebie pieszo i podążył ku Polom Elizejskim.<br> {{tab}}Pogoda była wspaniała. Słońce wesoło świeciło na niebie bez chmur, tłum różnobarwny zajmował wszystkie aleje od placu Zgody do Łuku Tryumfalnego.<br> {{tab}}Armand, uszedłszy spory kawał drogi, przystanął i przypatrywał się ciągle snującemu pasmu ładnych powozów i konnych jeźdźców. Była to godzina przejażdżki i dla arystokracji wyższego towarzystwa i dla ublichtrowanego półświata.<br> {{tab}}Nagle oczy jego zatrzymały się na ślicznym koniu rasowym, który kroczył od niego o jakie piętnaście kroków.<br> {{tab}}— Jak dwie krople wody podobny do mej klaczy Normy — rzekł do siebie — gdybym nie wiedział, że jest teraz w mej stajni, myślałbym, że to ona... Dziwne podobieństwo!..<br> {{tab}}Przyjrzawszy się koniowi, spojrzenie młodzieńca przeniosło się następnie na jeźdźca, a szczególne podobieństwo jakie zauważył, zaraz się wyjaśniło...<br> {{tab}}Jeźdzcem był piękny August. A był wyświeżony, wyelegantowany! Miał na sobie całe ubranie<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> 53kgruxvjtoup6zz2re5u0o9061ihl9 Dziecię nieszczęścia/Część druga/XX 0 1083952 3149335 2022-08-11T15:39:27Z Wydarty 17971 wikitext text/x-wiki {{Dane tekstu2 |referencja = {{ROOTPAGENAME}} }} <br> {{JustowanieStart2}} <pages index="X de Montépin Dziecię nieszczęścia.djvu" from=466 to=474 /> {{JustowanieKoniec2}} {{MixPD|Xavier de Montépin|t1=Józefa Szebeko}} [[Kategoria:{{ROOTPAGENAME}}|D{{BieżącyU|1|2}}{{BieżącyU|2|3}}]] jk4ks1y3q2jc0dooygbs22iiyn8145x Strona:PL Władysław Orkan-Poezje Zebrane tom 1.pdf/30 100 1083953 3149337 2022-08-11T16:00:18Z Fallaner 12005 /* Przepisana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Fallaner" /></noinclude>{{f|ZAŚNIĘCI|roz|c|w=110%|przed=1em|po=1em}} {{c|I|po=1em}} <poem> Jest góra Wielkich Czynów... a w niej grota, Gdzie nie zajrzało nigdy światło dzienne, Ni blaski wschodów słonecznych promienne, Ni zachodzących słońc odzorza złota. Stoi zaklęta w ciszę... a w tej grocie {{wiersz|5}} Odwiecznym dumem siadły mroki senne, To się rozpięły przędzą wisze ścienne: Mchy, i powoje, i skalne paprocie. W ciemni, od świata oddzielone skałą — Gdzie jeszcze nigdy życie nie zajrzało, {{wiersz|10}} Nie wpadło echem w uroczysko święte — Zaklęte wojsko śpi — kamiennie stoi, Nieruchomie — w spleśniałej, czarnej zbroi — Skałą wrosłe w podziemny grób — zaśnięte... </poem><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> t6ij9e0bdh7unoue6p4kck6kzmyrdf3 3149338 3149337 2022-08-11T16:00:48Z Fallaner 12005 drobne techniczne proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Fallaner" /></noinclude><section begin="P30"/>{{f|ZAŚNIĘCI|roz|c|w=110%|przed=1em|po=1em}}<section end="P30"/> {{c|I|po=1em}} <poem> Jest góra Wielkich Czynów... a w niej grota, Gdzie nie zajrzało nigdy światło dzienne, Ni blaski wschodów słonecznych promienne, Ni zachodzących słońc odzorza złota. Stoi zaklęta w ciszę... a w tej grocie {{wiersz|5}} Odwiecznym dumem siadły mroki senne, To się rozpięły przędzą wisze ścienne: Mchy, i powoje, i skalne paprocie. W ciemni, od świata oddzielone skałą — Gdzie jeszcze nigdy życie nie zajrzało, {{wiersz|10}} Nie wpadło echem w uroczysko święte — Zaklęte wojsko śpi — kamiennie stoi, Nieruchomie — w spleśniałej, czarnej zbroi — Skałą wrosłe w podziemny grób — zaśnięte... </poem><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> lqbd1loy6kd9p3t3fa02cphc6h6h844 3149339 3149338 2022-08-11T16:01:16Z Fallaner 12005 drobne techniczne proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Fallaner" /></noinclude><section begin="P30"/>{{f|ZAŚNIĘCI|roz|c|w=110%|przed=1em|po=1em}}<section end="P30"/> {{c|I|po=1em}} <poem> Jest góra Wielkich Czynów... a w niej grota, Gdzie nie zajrzało nigdy światło dzienne, Ni blaski wschodów słonecznych promienne, Ni zachodzących słońc odzorza złota. Stoi zaklęta w ciszę... a w tej grocie {{wiersz|5}} Odwiecznym dumem siadły mroki senne, To się rozpięły przędzą wisze ścienne: Mchy, i powoje, i skalne paprocie. W ciemni, od świata oddzielone skałą — Gdzie jeszcze nigdy życie nie zajrzało, {{wiersz|10}} Nie wpadło echem w uroczysko święte — Zaklęte wojsko śpi — kamiennie stoi, Nieruchomie — w spleśniałej, czarnej zbroi — Skałą wrosłe w podziemny grób — zaśnięte... </poem> <br><br><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> j997281dtqga7i3bu417migpvxhlepq Strona:PL Władysław Orkan-Poezje Zebrane tom 1.pdf/31 100 1083954 3149341 2022-08-11T16:03:41Z Fallaner 12005 /* Przepisana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Fallaner" /></noinclude>{{c|II|przed=1em|po=1em}} <poem> Po stalaktytach, co soplami wiszą, Płyną kroplami łez lodowych ścieki I, jak podziemne, zapomniane rzeki, Bruzdami lata na kamieniach piszą. Spokój... Tam w górze gwar życia daleki... {{wiersz|5}} Skalni rycerze nie czują, nie słyszą, Śpią nieprzespanym snem, owiani ciszą, Śpią lata całe, dziesiątki i wieki... Przyjdzie cud... Grzmoty do jaskini wpadną — „Już czas!“ — zawoła echo, i rycerze {{wiersz|10}} Zbudzeni wielkim poruszą się lasem... Lecz biada temu, kto dziś spojrzy na dno Zaklętej groty i w najświętszej wierze — „Już czas!“ — zawoła i zbudzi przed Czasem! </poem> <br><br><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> a7436tbxhgpcu6k04l612mcx0e21h5d Strona:PL Władysław Orkan-Poezje Zebrane tom 1.pdf/32 100 1083955 3149342 2022-08-11T16:05:48Z Fallaner 12005 /* Przepisana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Fallaner" /></noinclude><section begin="P30"/>{{f|ZE SZCZYTU|roz|c|w=110%|przed=1em|po=1em}}<section end="P30"/> {{c|I|po=1em}} <poem> Ze szczytu patrzę w dal... i, dziwnie dumny, Przebiegam okiem zmienne krajobrazy. Podemną siadły nizinne upłazy I legł świat cały gwarliwy i tłumny. Zniżył się w dole i zapadł... Lot szumny {{wiersz|5}} Echem się w górach odbije sto razy, A nie doleci zapadłej oazy, Na którą patrzę spokojny i dumny. I taką czuję trwogę do powrotu, I taką bojaźń szarej, prostej trumny, {{wiersz|10}} A taką rozkosz podniebnego lotu — Że choćby z wierchów upaść od zawrotu, Ciało roztrzaskać o głazy-kolumny I skonać... Skonam spokojny i dumny. </poem> <br><br><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> iylki2oequs8yv8u24xku9cknz7tkme Strona:PL Władysław Orkan-Poezje Zebrane tom 1.pdf/33 100 1083956 3149343 2022-08-11T16:09:01Z Fallaner 12005 /* Przepisana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Fallaner" /></noinclude>{{c|II|przed=1em|po=1em}} <poem> Ze szczytu patrzę w dal... Podemną sioła, Miasta i zamki legły jak mrowiska. Przelatam myślą gromadne siedliska, Widzę — przede mną świat poniżył czoła... Zmalało wszystko; skarlało dokoła, {{wiersz|5}} Szarość obsiadła pola, łany, rżyska — Ziemia spi — blado do słońca połyska... Świat martwy — nic mię na cmentarz nie woła... I echo gwaru z dołu nie dolata. Czuję, jakgdybym odchodził od świata {{wiersz|10}} W kraj orli, własny, od niżów, od ludzi... I w duszy mojej dziwny żal się budzi, Żem słuchał kiedyś ich pustych widowisk, Żem był maleńką mrówką wśród tych mrowisk... {{f|''Zakopane, 13. VII. [18]98.''|w=85%}} </poem> <br><br><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> 1f0tru92q76b26bhnixchfl14o11hcn Strona:PL Władysław Orkan-Poezje Zebrane tom 1.pdf/34 100 1083957 3149344 2022-08-11T16:12:00Z Fallaner 12005 /* Przepisana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Fallaner" /></noinclude><section begin="P30"/>{{f|Z WIERCHÓW SMRECZYŃSKICH|roz|c|w=110%|przed=1em|po=1em}}<section end="P30"/> {{c|I|po=1em}} <poem> Obracam oczy na południe, I dokąd błękit sięga — Słonecznie jasno, kwietno, ludnie, Uśmiecha się potęga. Ocean światła... Zda się: słońce {{wiersz|5}} Nie płynie już przestworzem, Spadło w doliny te kwitnące I legło cichem morzem. Życie się topi w tej powodzi, Jak niebo na dnie morza, {{wiersz|10}} I zda się: ziemia inne rodzi, Niebieskie jakieś zboża. </poem> <br><br> {{c|II|po=1em}} Obracam oczy ku północy, I aż się duch przeraża — Widmo posępnej, czarnej nocy {{wiersz|15}} Podnosi się z cmentarza... </poem><br><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> qcezizu54bvfkl7tceq1019mjkzrehq 3149345 3149344 2022-08-11T16:12:17Z Fallaner 12005 drobne techniczne proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Fallaner" /></noinclude><section begin="P30"/>{{f|Z WIERCHÓW SMRECZYŃSKICH|roz|c|w=110%|przed=1em|po=1em}}<section end="P30"/> {{c|I|po=1em}} <poem> Obracam oczy na południe, I dokąd błękit sięga — Słonecznie jasno, kwietno, ludnie, Uśmiecha się potęga. Ocean światła... Zda się: słońce {{wiersz|5}} Nie płynie już przestworzem, Spadło w doliny te kwitnące I legło cichem morzem. Życie się topi w tej powodzi, Jak niebo na dnie morza, {{wiersz|10}} I zda się: ziemia inne rodzi, Niebieskie jakieś zboża. </poem> <br><br> {{c|II|po=1em}} <poem> Obracam oczy ku północy, I aż się duch przeraża — Widmo posępnej, czarnej nocy {{wiersz|15}} Podnosi się z cmentarza... </poem><br><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> od89nm6pvki3b6al8lpgle7z2anafuz Strona:PL Władysław Orkan-Poezje Zebrane tom 1.pdf/35 100 1083958 3149346 2022-08-11T16:14:40Z Fallaner 12005 /* Przepisana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Fallaner" /></noinclude><poem> Idzie doliną, idzie górą, Jak straszne widmo człecze — Po niebie sunie czarną chmurą, Po ziemi mgłą się wlecze. {{wiersz|20}} Przez mgły, padolne żałobnice, Które zaległy niże, Skrzypiące słychać szubienice I czarne widać krzyże... </poem> <br><br> {{c|III|po=1em}} <poem> Od wschodu granitowych szczytów {{wiersz|25}} Olbrzymie sterczy gniazdo I z chmur spogląda do błękitów Błyszczącą morską gwiazdą. Czy noc na ziemi, czy słoneczność — Zapadłe w spiż głęboko, {{wiersz|30}} Wpatrzone w błękit, marzy wieczność Spokojne Morskie Oko. </poem> <br><br><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> 2f6zozpu3xqr8aowcj7j2aa5uip7nt7 Strona:Robert Louis Stevenson - Przygody księcia Ottona.djvu/55 100 1083959 3149347 2022-08-11T16:32:08Z Piotr433 11344 /* Przepisana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Piotr433" /></noinclude>{{tab}}— Ani pozy, ani wysiłku! Pies zdechły, pływający po kanale, więcej ma energii ode mnie. Ale nie o to chodzi. Pytanie, które chcę rozwiązać, jest takie: czy mógłbym przez poświęcenia i pracę, czy mógłbym — uważaj, Gottholdzie — czy mógłbym stać się z czasem — monarchą możliwym?<br> {{tab}}— Nigdy! — zawołał Gotthold. — Porzuć tę myśl bezpłodną. Zresztą, ty nie będziesz usiłował.<br> {{tab}}— Gottholdzie! — odparł książę żywo i z urazą — nie powinieneś wpływać na mnie w taki sposób, paraliżować moich dobrych chęci. Jeżeli rzeczywiście jestem tak upośledzony, że nie mogę wypełniać obowiązków panującego, to po cóż tutaj jestem? Co znaczy ten pałac, gwardya, pieniądze? Jakiem prawem, sam kradnąc, wymierzać mogę sprawiedliwość i wymagać poszanowania dla prawa?<br> {{tab}}— Przyznaję, że położenie jest trudne.<br> {{tab}}— Przyznajesz? Więc rozumiesz, że powinienem usiłować? Że jest to pierwszą moją powinnością?.. Koniecznością... I z pomocą rad i wiedzy takiego człowieka, jak ty, Gottholdzie...<br> {{tab}}— Ja! — zawołał bibliotekarz, odsuwając się od stolika. — A brońże mię od tego, Boże!<br> {{tab}}Otton uśmiechnął się mimowoli, choć nie był w usposobieniu do śmiechu.<br> {{tab}}— A jednak zapewniano mię, nie dawniej, niż wczoraj po południu, iż przy twojej pomocy ja, w mojej własnej osobie, jako reprezentant, mógłbym stanowić, a raczej moglibyśmy we dwóch stanowić rząd możliwy i wystarczający.<br> {{tab}}Gotthold potrząsał głową z pobłażliwą ironią.<br> {{tab}}— Chciałbym też wiedzieć, w jakim chorym mózgu wylęgła się podobna potworność?<br> {{tab}}— Ktoś z twego fachu: autor i uczony, niejaki Roederer — rzekł spokojnie książę.<br> {{tab}}— Roederer? To gąsiątko?<br> {{tab}}— Jesteś niewdzięczny, Gottholdzie; to jeden z najgorętszych twoich wielbicieli.<br><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> 6du70c8ufixoqadh1d0mqyrcexs3bq6 Strona:Robert Louis Stevenson - Przygody księcia Ottona.djvu/56 100 1083960 3149348 2022-08-11T16:40:27Z Piotr433 11344 /* Przepisana */ słowo "obłąd" [[M. Arcta Słownik ilustrowany języka polskiego/Obłąd|jest poprawne]] proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Piotr433" /></noinclude>{{tab}}— Czy podobna? — zawołał bibliotekarz zdumiony, ale widocznie pod dobrem wrażeniem. — Nie przypuszczałem tego. Może jednak jest kropla rozsądku w tym chłopcu; trzeba będzie przerzucić uważniej jego gryzmoły. W każdym razie ta okoliczność świadczy o nim dobrze, gdyż jesteśmy przeciwnikami w zasadach. Różnimy się do gruntu: dwa bieguny. Czyżbym go przekonał? Ależ nie, niepodobna, bajka z Tysiąca nocy!<br> {{tab}}— Jakto? Więc ty nie jesteś zwolennikiem władzy monarchicznej?<br> {{tab}}— Ja? Broń mię, Boże! Jestem czerwony, mój drogi, krańcowo czerwony.<br> {{tab}}— Tak? Bardzo dobrze. To mi przypomina drugi punkt wyjścia w danej kwestyi. Przypuśćmy, że tak mało nadaję się do mojej roli, iż to uznają nawet moi przyjaciele; przypuśćmy, iż poddani moi gwałtownie domagają się przewrotu, obalenia dynastyi, że rewolucya jest przygotowaną; czyż w takiej chwili nie byłoby lepiej uprzedzić nieuniknionych wypadków? zapobiedz tym okropnościom? Czyż nie powinienem dobrowolnie położyć kresu tej komedyi? Jednem słowem, poprostu: czy nie lepiej abdykować? O, wierz mi, ja sam czuję całą śmieszność tego wyrazu w podobnem zastosowaniu — dodał z wymownym gestem i grymasem: — ale cóż robić, nawet takie, jak ja, książątko nie może bez ceremonii ustąpić z urzędu; musi wystąpić uroczyście, na koturnach, ukłonić się publiczności i abdykować według etykiety.<br> {{tab}}— To prawda, — westchnął Gotthold — ale... daj temu pokój. Co za mucha cię dziś ugryzła? Czyż sam nie widzisz, że świętokradzką ręką sięgasz po najtajniejsze głębie filozofii, po tajemnice, w których kryje się szaleństwo? Szaleństwo, drogi chłopcze, obłąd... W naszych czystych świątyniach wiedzy, w „Świętem Świętych,” które troskliwie zamykamy przed tłumem, kryją się takie złowrogie pułapki, sieci pajęcze. W gruncie rzeczy ludzie wszyscy, bez wy-<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> qsol720le8j825uts1qrectb85ce1kk Strona:PL Biblia Krolowej Zofii.djvu/184 100 1083961 3149349 2022-08-11T16:40:56Z Fallaner 12005 /* Przepisana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Fallaner" /></noinclude>viwyedzesz m{{ø}}za y zon{{ø}}, ktorzisz s{{ø}} tak{{ø}} nyegodn{{ø}} rzecz uczinili, ku wrotom myasta twego, y b{{ø}}d{{ø}} kamyenim obrzuczeni. O{{f*|''(d)''|w=85%}} ust dwu swyatku, albo trzech, sginye ktosz ma zabit bycz. Nyzadni nye b{{ø}}dze zabyt, gdisz geden przecziw gemu swyadzeczstwo movi. R{{ø}}ka swyatkowa napirwey zabye gy, a r{{ø}}cze ginego l’uda* napossledzey nań {{f*|''(!)''|w=85%}} b{{ø}}d{{ø}}, aby odnosi zloscz s posrzotku twego. Pakli nyepodobni s{{ø}}{{ø}}d a nyeysty przed sob{{ø}} opatrzys, myedzi krwy{{ø}} a krwy{{ø}}, myedzi {{roz|prz}}{{ø}} a prz{{ø}}, myedzi tr{{ø}}dowatim a nyetr{{ø}}dowatim*, a s{{ø}}dzego slowa myedzi twimi wroti myeny{{ø}}cze sy{{ø}} {{f*|''(są)''|w=85%}}: wstaw, gidzi do myasta, ktores iest {{roz|viszvoli}}l pan bog twoy, a przyd{{ø}}* ku kaplanom duchownego rodu y ku s{{ø}}dzi, genze tego czasu iest, y popytasz sy{{ø}} s nimi. ktorisze iest ukaze<ref>Miało być: którzyż ukażą...</ref> tobye prawd{{ø}} s{{ø}}du. Y uczinis wszistko, czosz tobye powyedz{{ø}} czy, gisto s{{ø}} w myescze, ktores iest vizvolil pan, y naucz{{ø}} cź{{ø}} {{f*|''(!)''|w=85%}} podle prawa gego, y poydzesz po gych radze, nye pochilay{{ø}}cz sy{{ø}} ani na prawo ani na lewo. Ale ktoby {{roz|wspychay}}{{ø}}, nye chczal posluchacz przikazanya kapalńskyego*, genze w tem czasze sluzi panu bogu twemu, a vidanye* s{{ø}}dowe: umrze ten czlowyek, a odnyeszesz zloscz s posrzotku Israhela. Tak wszistek ľud* usliszawszi, b{{ø}}d{{ø}} sy{{ø}} {{roz|bacz}}y {{f*|''(baci)''|w=85%}}, a wy{{ø}}czey nizadni nye nadmye sy{{ø}} pych{{ø}}. A gdisz wnidzesz do zemye, ktor{{ø}}sto pan bog da tobye, odzerzisz y{{ø}} a przebiway{{ø}}cz w nyey, rzeczesz: Ustavim nad sob{{ø}} krola, iakosz gy may{{ø}} nad sob{{ø}} wszistczi narodowye w okole. Tego ustavisz, ktoregosz pan bog twoy {{roz|visvoly s czisl}}a braczey swey*. Nye b{{ø}}dzesz mocz czlowyeka ginego rodu uczynicz krolem, genze by nye bil brat twoy. A gdisz b{{ø}}dze ustawyon: nye rosmnozi sobye kony, a nye nawroczi ľudu do Egipta, gyesczow {{f*|''(jeźdźców)''|w=85%}} liczb{{ø}} {{roz|s{{ø}}{{ø}}}}cz {{f*|''(sąc)''|w=85%}} owszem povisszon. gdisz iest pan przikazal wam, aby nikakey wy{{ø}}czey t{{ø}}{{ø}}sz drog{{ø}} sy{{ø}} nye nawraczali. Nye b{{ø}}d{{ø}}<ref>''Non habebit!'' W.</ref> myecz wyele zon, aby nye osydlily dusse gego, ani srebra y zlota, nyesmyernich pyeny{{ø}}dzi brzemyon. A gdisz iusz sy{{ø}}dze na stolczu krolewstwa swego: popysze sobye deutronomium, kxy{{ø}}gy prawa tegoto zbyerze s k<math>||</math>xy{{ø}}g kaplanniskich* Levi pokolenya, b{{ø}}dze myecz s sob{{ø}}, a w nich {{roz|cisc}}z {{f*|''(czyść)''|w=85%}} po wszistki dni ziwota swego, y ostrzega y przikazanya gego y slowa gego y duckownich obyczayow, gesto iest w zakonye przikazano. Nye wznyeszesz {{roz|syercz}}a swego w pich{{ø}} nad sw{{ø}} bracz{{ø}}, ani sy{{ø}} {{roz|pochil}}i na praw{{ø}} stron{{ø}} ani na lew{{ø}}, aby za dlugy czasz krolowal on sam, y synowye gego nad Israhelem. {{c|XVIII.}} {{f*|N|w=250%|h=normal}}ye b{{ø}}d{{ø}} myecz kaplánsci* sludzi kosczelni y wszistczi s tegosz pokolenya cz{{ø}}sczi w dzedzinye s ginim ľudem Israelskim. bo offyeri {{f*|''[y]''|w=85%}} obyati boze b{{ø}}d{{ø}} gescz. A nicz ginego nye przym{{ø}}<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> rdnlnpvv439rwli1sd4zcq9ebwr78sg Strona:Robert Louis Stevenson - Przygody księcia Ottona.djvu/57 100 1083962 3149354 2022-08-11T16:45:25Z Piotr433 11344 /* Przepisana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Piotr433" /></noinclude>jątku, są najzupełniej bezużytecznymi. Natura nas toleruje, ale nie potrzebuje; nie służymy jej do niczego. Nie łudźmy się. Nikt z nas — ani chłop, w pocie czoła grzebiący się w błocie, którego głupcy wiecznie przytaczają jako wyjątek, — i on jest niepotrzebny i bezużyteczny. Wszyscy kręcimy tylko bicze z piasku, albo piszemy na wodzie, jak wolisz. Nie mów mi o tem. Powtarzam ci raz jeszcze: tu granica obłędu.<br> {{tab}}Doktor Gotthold podniósł się ze swego krzesła i przeszedł parę razy po pokoju, ale uspokoił się prędko, i wróciwszy na swoje miejsce, zaczął się śmiać pobłażliwie i łagodnie.<br> {{tab}}Po chwili mówił już spokojnym tonem:<br> {{tab}}— Tak, moje dziecko, nie na to żyjemy, aby walczyć z wiatrakami; żyjemy na to, aby być szczęśliwi, ot, jak te kwiaty — rzekł, wskazując ręką w stronę okna. — I to właśnie zawsze w tobie podziwiałem. Pozostańże więc takim, skoro posiadasz tę sztukę, i wierz mi: wybrałeś dobrze. Bądź szczęśliwym, lekkomyślnym i unikaj trudu. Niech licho porwie wszystkie kwestye i skrupuły, pozostaw Gondremarkowi sprawy państwa, ponieważ umie sobie z niemi radzić i bawi go to stanowisko.<br> {{tab}}— Gottholdzie! — zawołał Otton — cóż mię to wszystko obchodzi? Czy mi chodzi o bezwzględną użyteczność? Czegóż mi dowodzi twoja sofistyka? Jestem szkodliwy, albo użyteczny, jedno lub drugie, i w tem stoję na gruncie prawdy. Zgadzam się z tobą, że wszystko to razem, książę, księstwo i całe mrowisko, jest śmiesznością nad śmiesznościami, mydlaną bańką, albo tematem do satyry; że pierwszy lepszy bankier albo oberżysta poważniejsze ma przed sobą zadanie, ale... Trzy lata już upływa, jak umyłem ręce od wszystkiego, zostawiłem im wszystko — pracę i uciechy, odpowiedzialność i honor — złożyłem wszystko w ręce Gondremarka i — Serafiny...<br><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> pd78at2pwutr5atjpng1gok8n059pni Strona:Robert Louis Stevenson - Przygody księcia Ottona.djvu/58 100 1083963 3149361 2022-08-11T16:50:24Z Piotr433 11344 /* Przepisana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Piotr433" /></noinclude>{{tab}}Zawahał się, wymawiając imię żony. Gotthold odwrócił głowę. Książę to spostrzegł i podniósł głos znowu:<br> {{tab}}— I cóż zrobili? I do czegóż doszło? Podatki, armia, nowe uzbrojenia, kraj wygląda jak pudełko ołowianych żołnierzy. Ludność zrażona do całej tej szopki, oburzona uciskiem, niesprawiedliwością... gorzej nawet, słyszałem, że mówią o wojnie... O wojnie w tej filiżance czekolady! Wstyd i błazeństwo! A kto — gdy przyjdzie chwila ostateczna, rewolucya z jej szaleństwami — kto wtedy przyjmie winę, potępienie? kto będzie odpowiadał przed ludźmi i Bogiem? kto? Ja — słomiany książę!<br> {{tab}}— Sądziłem dotychczas, że gardzisz opinią — zauważył Gotthold spokojnie.<br> {{tab}}— Gardziłem nią, — posępnie odpowiedział Otton — ale to już minęło. Starzeję się. A zresztą, chodzi tu o Serafinę. Znienawidzono ją w kraju, który pozwoliłem jej zrujnować. Tak jest: dałem jej kosztowną zabawkę, a ona ją — zniszczyła. Oto przykładny książę i wzorowa księżna! A dzisiaj — dziś ja nie wiem, czy jej życiu nie grozi niebezpieczeństwo, ja, który ją tu przywiozłem! Czy możesz odpowiedzieć mi, Gottholdzie?<br> {{tab}}— Ponieważ zapytujesz mię poważnie, — odparł bibliotekarz po namyśle — odpowiem krótko i jasno: za dzisiaj ręczę, za jutro nie mogę. Pod złym jest wpływem, złego ma doradcę.<br> {{tab}}— Złego doradcę... kogóż? Gondremarka, któremu mi radziłeś pozostawić sprawy kraju! — zawołał książę. — Piękna twoja rada! Godna mego systemu panowania w przeciągu lat ostatnich. I oto dokądeśmy doszli! Złego ma doradcę! O, gdyby to tylko! Po cóż będziemy krążyli koło głównej kwestyi? Wiesz co to potwarz?<br> {{tab}}Gotthold z zaciśniętemi ustami w milczeniu schylił głowę.<br><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> 965tr6x5928s8r5h80cyujw0s0tc9is Strona:Robert Louis Stevenson - Przygody księcia Ottona.djvu/59 100 1083964 3149363 2022-08-11T16:55:36Z Piotr433 11344 /* Przepisana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Piotr433" /></noinclude>{{tab}}— A zatem?.. Niezbyt pocieszającym był sąd twój o mnie, jako o księciu; teraz pragnąłbym usłyszeć, co sądzisz o mnie, jako o małżonku?<br> {{tab}}— O, co do tego, — żywo przerwał Gotthold — to zupełnie inna historya. Do tego się nie mieszam. Jestem starym kawalerem, prawie mnichem. W sprawach małżeńskich radzić ci nie umiem.<br> {{tab}}— Nie żądam od ciebie rady, — rzekł, powstając, książę — tylko trzeba z tem skończyć. Tak dłużej być nie może.<br> {{tab}}I niespokojnym krokiem zaczął chodzić po pokoju, założywszy ręce na plecy.<br> {{tab}}— Niech cię Pan Bóg oświeci! — rzekł Gotthold po długiem milczeniu. — Ja tutaj nic nie mogę.<br> {{tab}}— I skąd to poszło? Co to jest? — pytał dalej książę. — Jak to określić? Czy to obawa śmieszności? Brak zaufania w sobie? Czy poprostu próżność?.. Mniejsza zresztą o definicyę, gdy nie można wątpić o rzeczy! Nie znosiłem nigdy w niczem afektacyi, wielkiego przejmowania się niczem, pozy. Wstydziłem się od pierwszej chwili tego śmiesznego państewka; nie mogłem znieść tej myśli, iż ktoś mię posądzi, iż biorę na seryo rzecz tak ostentacyjnie niedorzeczną. I nie byłem w stanie wziąć się poważnie do pracy, zająć się czemś na seryo, bez żartu i śmiechu... Do dyabła, przedewszystkiem odczuwałem śmieszność! Byłem wrażliwy na to. Czy to moja wina, skoro mię takim stworzono? I to samo powtórzyło się w małżeństwie — dodał ciszej. — Nie umiałem uwierzyć, że ona mię kocha; bałem się być natrętnym; chciałem obojętnością osłonić głupotę swoją, czy zarozumiałość. Oto wierny obraz mego niedołęstwa.<br> {{tab}}— Jedna w żyłach naszych krew płynie — odparł Gotthold filozoficznie. — W ogólnych rysach malujesz charakter prawdziwego sceptyka.<br> {{tab}}— Sceptyka?.. Tchórza chyba! — rzucił Otton. — Nędznego tchórza, bez nerwów, bez serca!<br><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> 00xl4h4e324tscf5k72aghcdoz9jfk4 Strona:Robert Louis Stevenson - Przygody księcia Ottona.djvu/60 100 1083965 3149364 2022-08-11T17:00:44Z Piotr433 11344 /* Przepisana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Piotr433" /></noinclude>{{tab}}I kiedy wymawiał te słowa ze wzrastającą stopniowo energią, zwolna i cicho otworzyły się drzwi za fotelem Gottholda, i oko w oko z księciem stanął staruszek nizki i otyły, który wszedł bez szelestu, drobnym kroczkiem. Była to fizyognomia czysto urzędowa: rodzaj dzioba papugi zamiast nosa, małe, różowe usta w kształcie serca, i bardzo wypukłe, na wierzchu prawie osadzone, małe i bystre oczki. W zwykłych warunkach, kiedy krótki tułów kołysał się spokojnie nad okrągłym brzuszkiem, podpieranym szczęśliwie przez dwie małe nóżki, cała postać miała wyraz spokojnej godności i rozsądku; ale wobec najlżejszego oporu, czy przeciwności, małe rączki drżeć zaczynały, a histeryczne ruchy i gesta świadczyły o zupełnej bezsilności tego zużytego manekinu.<br> {{tab}}I teraz na widok księcia w tak cichej zazwyczaj i pustej o tej porze bibliotece, rzucił się w tył gwałtownie, z otwartemi ramionami, jak człowiek ugodzony kulą w piersi, i wydał ostry krzyk starej kobiety.<br> {{tab}}— Jego Książęca Mość! Ach, błagam o przebaczenie! O tej godzinie Wasza Książęca Mość w bibliotece! Okoliczność tak niezwykła, iż Wasza Książęca Mość przyzna, że niepodobna, abym mógł przewidzieć.<br> {{tab}}— Nic się nie stało złego, panie kanclerzu — spokojnie zauważył Otton.<br> {{tab}}— Przyszedłem tu na sekundkę; kilka papierów, które zostawiłem wczoraj panu doktorowi... — mówił słodko kanclerz. — Panie doktorze, oddaj mi je, jeśli łaska, i — nie przeszkadzam.<br> {{tab}}Gotthold otworzył biurko, wyjął sporą paczkę zapisanych papierów i podał ją staruszkowi, który wśród tysiąca etykietalnych ukłonów zamierzał opuścić salę.<br> {{tab}}— Panie Greisengesang, — uprzejmie zatrzymał go książę — skorośmy się spotkali, porozmawiajmy, proszę.<br> {{tab}}— Rozkaz Waszej Książęcej Mości zaszczyt mi przynosi — odparł kanclerz, rozkosznie mrużąc małe oczki.<br><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> 16hhe64j9hiryz6xly2ho2xkkdovo6d Strona:Robert Louis Stevenson - Przygody księcia Ottona.djvu/61 100 1083966 3149369 2022-08-11T17:04:53Z Piotr433 11344 /* Przepisana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Piotr433" /></noinclude>{{tab}}— Cóż tu słychać od czasu mojego wyjazdu? — pytał, siadając, Otton.<br> {{tab}}— Zwykły bieg spraw państwowych, znany Waszej Książęcej Mości. Drobiazgi, które w razie zaniedbania, mogłyby przybrać rozmiary poważne, lecz załatwione, usunięte w swoim czasie, pozostają szczegółami bez znaczenia. Rozkazy Waszej Książęcej Mości spełniane są z gorliwością i posłuszeństwem nieograniczonem.<br> {{tab}}— Z posłuszeństwem, panie kanclerzu? — spytał Otton tonem zdziwienia. — Kiedyż to miałeś pan zaszczyt odebrać ode mnie najdrobniejszy rozkaz? Powiedz pan, iż zastąpiono mię tu z gorliwością nieograniczoną. Ale à propos szczegółów, chciałbym je poznać trochę.<br> {{tab}}— Zwykła rutyna rządu, — zaczął Greisengesang szybko, drżącym nieco głosem — rutyna rządu, od której Wasza Książęca Mość tak rozsądnie potrafiłeś się uwolnić.<br> {{tab}}— Dajmy pokój grzecznościom; proszę o szczegóły, panie kanclerzu.<br> {{tab}}— Zwykła rutyna rządu, którą wypełniamy... systematycznie — odparł urzędnik, widocznie coraz bardziej zmieszany.<br> {{tab}}— Rzecz dziwna, mości kanclerzu! — zawołał książę niecierpliwie — dlaczego unikasz prostej odpowiedzi na moje zapytanie? Mógłbym przypuszczać, że się coś pod tem ukrywa. Pytam wyraźnie: czy wszystko spokojnie? czy nic nie zaszło? Proszę mi jasno odpowiedzieć.<br> {{tab}}— O, zupełnie spokojnie, zupełnie spokojnie! — zapewniał, trzęsąc się, stary obłudnik, świadcząc o kłamstwie każdym muskułem swej twarzy.<br> {{tab}}— Notuję te wyrazy, panie kanclerzu, — rzekł książę — proszę pamiętać o tem. Zapewniasz mię w tej chwili, swojego monarchę, że od czasu mego wyjazdu nic tu nie zaszło takiego, o czem miałbyś obowiązek mię uwiadomić.<br><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> sqgnnphinmc5m9r6pqvf31px52bpckm Strona:Ferdynand Hoesick - Szkice i opowiadania.djvu/258 100 1083967 3149370 2022-08-11T17:05:13Z Fluokid 21907 /* Przepisana */ — proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Fluokid" /></noinclude>powiedzieć nie umiem; co pewna, to, że najwięcej kradzionych rzeczy odnajduje się — przy pomocy policyi — w tych niechlujnych zaułkach w pobliżu kościoła św. Seweryna.<br> {{tab}}W kościele tym, cieszącym się szczególnymi względami Towiańczyków, znajduje się — w lewej nawie — kopia obrazu Matki Boskiej Ostrobramskiej, malowana przez Walentego Wańkowicza, a w dniu 8 grudnia 1841 r. wmurowana z polecenia Mistrza ich, Andrzeja Towiańskiego »w jednej z kaplic za wielkim ołtarzem«.<br> {{tab}}Tegoż dnia wyszło pierwsze pismo Towiańskiego, w którem »Mistrz«, zwracając się do emigracyi, zapewniał swych braci-wygnańców, iż »przenajświętsza Królowa Korony Polskiej podobała sobie w starożytnej opuszczonej kaplicy, w stronie najmniej okazałej Paryża, i tam w cudownym obrazie wileńskim Ostrobramskim ku ratunkowi ludu swojego pospiesza«. Charakterystyczny w tej mierze jest list Stefana Witwickiego do ks. Edwarda Duńskiego, pisany z Fontainebleau d. 16 czerwca 1842 r., list, w którym między innemi znajduje się taki ustęp: »Mnie bardzo to na sercu, żeby proboszcza St. Severin objaśnić, żeby przez niewiadomość nie szedł z nimi (t. j. Towiańczykami) niejako do spółki; stosunki, jakie Towiański z tym kościołem zawiązał, są rzeczą najniebezpieczniejszą; bez nich np. ani Falkowski, ani drudzy, którzy, jak on, uczęszczali do św. sakramentów, nie wdaliby się w Towiańszczyznę... Dziś proboszcz St. Severin, a przez niego władza kościelna w ogólności, staje się niejako uczestnikiem i współrobotnikiem wszystkiego, co Towiański robi. Niechby proboszcz wiedział aby jedną z tych herezyj, jakie on głosi, a zobaczyliby, jakby się im postawił; czy przyjmowałby np. obraz N. Panny od człowieka, który twierdzi, że N. Panna nie była kobietą i t. p.« Tymczasem, niezależnie od tego oburzenia w stronnictwie ''katolików'' emigracyjnych, Towiańczycy, z Mickiewiczem na czele, modlili się w kościele St. Severin, a klęcząc przed obrazem Matki Boskiej Ostrobramskiej, zapominali w swej mistycznej ekstazie, że ten »cudowny« obraz jest kopią tylko, nie oryginałem<ref>Zob. ks. Paweł Smolikowski, ''Historya Zgrom. Zmartw. Pańskiego'', IV, 48,49.</ref>.<br> {{tab}}W roku 1866 odrestaurowano i przerobiono część {{pp|ko|ścioła}}<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> 2uo3r93udlpkgew3k828l8fdp6iexcq Strona:Robert Louis Stevenson - Przygody księcia Ottona.djvu/62 100 1083968 3149374 2022-08-11T17:08:59Z Piotr433 11344 /* Przepisana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Piotr433" /></noinclude>{{tab}}— Biorę Waszą Książęcą Mość... biorę pana doktora za świadka, — zawołał Greisengesang z przerażeniem — iż nie użyłem wcale tego wyrażenia!<br> {{tab}}— Dosyć! — zawołał książę. — Przypomnij pan sobie, — dodał po chwili przykrego milczenia — że jesteś starcem, żeś służył lat wiele mojemu ojcu, nim zacząłeś być moim sługą, i podobne tłómaczenie ubliża zarówno twojej godności, jak mojej powadze. Potykasz się o kłamstwo każdem słowem. Zbierz myśli, panie kanclerzu, zastanów się i wymień mi kategorycznie i jasno wszystko, coś usiłował zataić przede mną.<br> {{tab}}Doktor Gotthold, pochylony nad biurkiem, zdawał się być gorliwie zatopionym w swojej pracy, i tylko lekkie drżenie jego ramion zdradzało hamowaną i skrytą wesołość. Otton, bawiąc się chustką, czekał odpowiedzi.<br> {{tab}}— Wasza Książęca Mość, — zaczął, mrugając oczyma i usiłując odzyskać panowanie nad sobą, kanclerz — wyznaję, iż tak dorywczo, bez odpowiednich dokumentów, nie jestem w możności dostatecznie... zupełnie nie jestem w możności zdać sprawy z faktów dość poważnych, które doszły do mojej wiadomości.<br> {{tab}}— Nie mam wcale zamiaru być wymagającym i surowo krytykować pańskiego raportu i wogóle zachowania — rzekł Otton łagodniej, choć z książęcą powagą. — Chcę, abyśmy sprawę tę skończyli zgodnie, gdyż nie zapomniałem, stary przyjacielu, iż byłeś mi przychylnym w początkach mego panowania, a nawet przez lat parę wiernym i gorliwym sługą. Gotów też jestem zostawić na stronie sprawy — drażliwe, na które nie pragnę sam kłaść odrazu głównego nacisku, lecz np. w tej chwili masz w ręku jakieś dokumenta: przedstaw mi je, panie Greisengesang, tu ci już nic nie przeszkadza być dokładnym i wyjaśnić mi, o co chodzi.<br> {{tab}}— A, to? — zawołał starzec. — To drobnostka!.. Sprawa policyjna. Szczegół zupełnie administracyjny. Wasza Ksią-<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> fhqlhszfcj13uogpoxcw3wbtu8ryb35 Strona:Robert Louis Stevenson - Przygody księcia Ottona.djvu/63 100 1083969 3149375 2022-08-11T17:12:35Z Piotr433 11344 /* Przepisana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Piotr433" /></noinclude>żęca Mość. Poprostu część papierów, znalezionych przy osobie pewnego angielskiego podróżnika.<br> {{tab}}— Znalezionych przy osobie? Jakto mam rozumieć? — zapytał książę, — Proszę mi to wytłómaczyć.<br> {{tab}}— Sir John Crabtree — przerwał Gotthold, podnosząc głowę z nad biurka — wczoraj wieczorem został aresztowany w Mittwalden.<br> {{tab}}— Czy to prawda, panie kanclerzu? — odezwał się książę surowo.<br> {{tab}}— Uznano to za konieczne, Wasza Książęca Mość — tłómaczył się Greisengesang. — Rozkaz był zupełnie formalny, podpisany imieniem Waszej Książęcej Mości, według upoważnienia. W takich razach jestem tylko wykonawcą; nie mam prawa przeszkodzić temu.<br> {{tab}}— Ten człowiek był moim gościem — rzekł książę surowo — i został aresztowany? Jakiem prawem? Dlaczego? Pod jakim pozorem, panie kanclerzu? Proszę odpowiadać!<br> {{tab}}Greisengesang mrugał oczyma gwałtownie, daremnie usiłując zdobyć się na słowo.<br> {{tab}}— Wasza Książęca Mość prawdopodobnie znajdzie w tych dokumentach powód i przyczynę — wtrącił Gotthold, końcem pióra dotykając zwoju papierów, które oddał kanclerzowi.<br> {{tab}}Otton podziękował mu spojrzeniem.<br> {{tab}}— Daj mi pan to — rzekł sucho, zwracając się do kanclerza.<br> {{tab}}Lecz ten zawahał się teraz widocznie.<br> {{tab}}— Pan baron Gondremark sam zajął się tą sprawą — zaczął, gwałtownie otwierając małe oczki — i ja w tym razie jestem jedynie posłańcem, pośrednikiem, i jako taki nie posiadam upoważnienia do udzielenia komukolwiek dokumentów, które mi powierzono. Panie doktorze, jestem przekonany, że w tej sprawie przyznasz mi zupełną słuszność.<br> {{tab}}— Wiele już głupstw słyszałem z ust pańskich, — rzekł Gotthold — ale takiego jeszcze nigdy.<br><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> 1ohykjlkg5kg77yg9e1jukwwmlts484 Strona:Robert Louis Stevenson - Przygody księcia Ottona.djvu/64 100 1083970 3149376 2022-08-11T17:17:07Z Piotr433 11344 /* Przepisana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Piotr433" /></noinclude>{{tab}}Książę wstał.<br> {{tab}}— Skończmy — rzekł rozkazująco. — Proszę o te papiery. Rozkazuję!<br> {{tab}}Greisengesang podał je natychmiast.<br> {{tab}}— Najpokorniej upraszam o przebaczenie Waszej Książęcej Mości — rzekł, cofając się wśród ukłonów. — Za pozwoleniem Waszej Książęcej Mości na dalsze rozkazy pokornie oczekiwać będę w kancelaryi państwa.<br> {{tab}}— Panie kanclerzu, — odparł Otton zimno — zechcesz na tem krześle zaczekać na moje rozkazy.<br> {{tab}}— Rozkazuję! — zawołał groźnie, gdy starzec niezdecydowany chciał jeszcze coś odpowiedzieć. — Dosyć już okazałeś gorliwości dla tego, komu służysz obecnie; zważ, że i pobłażanie moje ma granice.<br> {{tab}}Greisengesang w milczeniu zajął wskazane krzesło.<br> {{tab}}— Co to ma być? — pytał książę, rozwijając pakiet, stanowiący rodzaj księgi pisanej.<br> {{tab}}— Jest to pewien rodzaj szkiców podróżnika — odparł spokojnie Gotthold.<br> {{tab}}— Czytałeś to, doktorze?<br> {{tab}}— Nie; znam tylko tytuł, ale manuskrypt powierzone mi otwarty, nie zastrzegając tajemnicy.<br> {{tab}}Otton rzucił na kanclerza gniewne i pełne wyrzutu spojrzenie.<br> {{tab}}— Tak, — mówił ironicznie — fakt godzien rozgłosu i sądu Europy. Szaleństwo, szaleństwo! W tej nędznej, ciemnej dziurze, jak w kraju opryszków, chwytać przejezdnych, grabić ich papiery — oto postępowanie godne waszych rządów! Wstyd i hańba!<br> {{tab}}— Nie, — zaczął znów po chwili, zwracając się wprost do kanclerza — tego się nie spodziewałem po panu: być narzędziem w takiej sprawie! Nie mówię nic w tej chwili o pańskiem zachowaniu się względem swojego monarchy, ale coś podobnego... szpiegostwo policyjne!.. Bo jakże inaczej nazwać ten fakt? Przejąć prywatne papiery człowieka<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> ddhpaxh11is24eky3ohhd4kase5ktnj Strona:Robert Louis Stevenson - Przygody księcia Ottona.djvu/65 100 1083971 3149380 2022-08-11T17:26:30Z Piotr433 11344 /* Przepisana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Piotr433" /></noinclude>niezależnego, obcego podróżnika, pracę może jego życia, otworzyć ją, czytać... Myśleć o tem nie mogę! Więc na cóż mamy książki? Zapewne, cennem bardzo jest zdanie doktora Gottholda, lecz ile mi wiadomo, nie mamy jeszcze w Grunewaldzie „index expurgatorius?” Rzeczywiście, już tylko tego nam brakuje, żeby się stać zupełnem pośmiewiskiem świata!<br> {{tab}}Mówiąc to, książę zwolna rozwijał i prostował odebrane od ministra papiery; nakoniec spojrzenie jego zatrzymało się uważnie na tytule, bardzo starannie wypisanym czerwonym atramentem:<br> {{C|PAMIĘTNIKI<br> pobytu na różnych dworach Europy<br> przez<br> baroneta sir Johna Crabtree.}} {{tab}}Na następnej stronicy znajdowała się lista rozdziałów; tytuł każdego stanowiła nazwa państwa, którego opis zawierał. Jeden z ostatnich był poświęcony Grunewaldowi.<br> {{tab}}— Aha! „Dwór w Grunewaldzie” — przeczytał książę głośno. — To musi być zabawne.<br> {{tab}}Obudziła się w nim ciekawość.<br> {{tab}}— Ma chłop metodę, — zauważył Gotthold — ten baronet angielski; każdy rozdział pisze i kończy na miejscu. Kupię zaraz jego pracę, skoro się tylko ukaże.<br> {{tab}}Otton się wahał, patrząc na otwarty rękopis.<br> {{tab}}— Ciekawe byłoby jednak rzucić okiem na ten rozdział — zauważył.<br> {{tab}}Gotthold się zarumienił, zwolna odwrócił głowę i zaczął wyglądać oknem. Książę zrozumiał jego niemy wyrzut, lecz nie miał siły oprzeć się własnej słabości.<br> {{tab}}— Doprawdy, — rzekł, śmiejąc się wymuszonym śmiechem — zdaje mi się, że mogę rzucić okiem na ten rozdział.<br> {{tab}}I uśmiechając się, usiadł na krześle, a rękopis rozłożył przed sobą na stole.<br> {{---|przed=20px}}<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> j40w4wgisdmwejgfjxdgbchrshhd2sm Strona:PL Kraszewski - Wybór pism Tom IX.djvu/11 100 1083972 3149387 2022-08-11T17:44:49Z Ankry 641 /* Przepisana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Ankry" />{{Numeracja stron|X|WSTĘP.}}</noinclude>{{tab}}Poddając krytyce stronnictwo ultramontańskie, nie uznając potrzeby władzy świeckiéj papieża, a nawet występując przeciwko dogmatowi jego nieomylności, Kraszewski czuł się przecie zawsze katolikiem i poddawał surowéj ocenie, czy to dawniejszą reformacyę u nas, czy też materyalizm nowoczesny. Reformacya w Polsce była, zdaniem naszego autora, jak i wielu innych, rzeczą mody i dobrego tonu, a sprowadziła do kraju niezgodę, anarchię, podeptanie wszelkiej władzy. Pierwsi jéj u nas apostołowie „byli to ludzie ani nauką obałamuceni, ani nadużyciami znękani; ale poprostu chciwi nowości, zepsuci, więc zawsze nowych swobód pragnący, budujący swoje znaczenie i wielkość chwilową na odszczepieństwie. Jest na nieszczęście w człowieku coś, co go pociąga ku złemu, fatalną ciekawością, niepokojem jakimś dręczącym. A gdy złe jeszcze zakazane, prześladowane; gdy niebezpieczeństwo grozi, tajemnica otacza, ludzie niebezpieczeństwem, zakazem, tajemnicą pociągani bywają silniéj, niż najszlachetniejszemi pobudki gdzieindziéj“&nbsp;<ref>„Zygmuntowskie czasy“ 1846 t. III, 5.</ref>. A opinii téj, wyrzeczonéj w r. 1846, pozostał pisarz nasz wiernym i późniéj, lekko ją tylko modyfikując. W 1873 roku pisał: „Świetne i piękne osobistości reformatorów, szczerze szukających światła w prostocie ducha, z przekonaniem o potrzebie obalenia nadużyć ludzkich, z nieświadomością tego, że mogli prawa boskie obalić, w mniejszości wszędzie i u nas naówczas w niewielkiéj liczbie się znajdowały; główny {{Korekta|żołniezz|żołnierz}} tego zastępu nowatorów składał się z najdziwaczniejszego zbiorowiska: z niedokończonych studentów, z głów zawichrzonych myślami niejasnemi, ze zmęczonych karnością mnichów, co rzucili habit w krzaki, z zapaleńców upijających się własnemi słowy, marzycieli i awanturników czepiających się każdéj wyprawy, w której się hałas i wrzawa obiecywała“.&nbsp;<ref>„Powrót do gniazda“, 2-e wyd. t. II, str. 33.</ref><br> {{tab}}Jeżeli zaś reformacya XVI wieku spotkała u Kraszewskiego tak surowe potępienie, to czarniejszemi jeszcze barwami odmalowane zostały wyniki materyalizmu pogardzającego wiarą; dość w téj mierze odczytać powieść: „Dzieci wieku“ (1871).<br> {{tab}}Nietylko w słowach stwierdzał powieściopisarz swój katolicyzm, lecz i w uczynkach. Zapewne były chwile, w których zapominał o t.&nbsp;zw. praktykach religijnych, ale były takie czasy, kiedy je spełniał skrupulatnie. Z ostatnich mianowicie lat życia mamy pod tym względem świadectwo synowca, który po wyjściu mojéj książki o jego stryju przysłał mi w rękopiśmie szczegóły odnoszące się do<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> 5boehn8pxkoob44y258lqxu9ky5neaa Strona:PL Kraszewski - Wybór pism Tom IX.djvu/12 100 1083973 3149388 2022-08-11T17:45:03Z Ankry 641 /* Przepisana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Ankry" />{{Numeracja stron||WSTĘP.|XI}}</noinclude>pobytu Kraszewskiego w San-Remo (r. 1885-86). Przytaczam niektóre, jako znamienne: Stryj zawsze modlił się pocichu, z pamięci, a nie mógł klęczéć dla obrzękłych nóg; jeżeli nie zdążył wszystkich odmówić modlitw którego dnia, to odkładał ten „remanent“, jak się sam wyrażał, na dzień następny. Książkę zaś do nabożeństwa: Ołtarzyk polski, ciągle trzymał w szufladzie głównego stołu, na którym pracował w San-Remo, chociaż jeszcze nie miał biblioteki, starożytności, różnych innych pamiątek, które dopiéro służba Schneider-Heinitz o téj porze spakowywała w Dreźnie i wyprawiała do San Remo. Do kościołów nie mógł naturalnie chodzić ze służbą obcego wyznania, ale gdy zdrowie mu dozwalało, czynił to w towarzystwie swoich znajomych, a między innemi takže i d-ra Tymowskiego. A szczególniéj jeden wypadek niezatarte wrażenie na naszym umyśle wywarł, gdy w niedzielę wielkanocną 1886 r. razem z dr. Tymowskim złożył nam wizytę, powróciwszy prosto z kościoła, czém okazał, że zachował tradycyonalny zwyczaj, że poranek poświęciwszy Panu Bogu, resztę czasu chciał przeznaczyć na odwiedziny krewnych i znajomych, aby im życzyć alleluja... W długich rozmowach z nami stryj niejednokrotnie potrącał o kwestye religijne... A gdy wyraziliśmy mu nasze zdziwienie, że papież udekorował Bismarcka najwyższym orderem brylantowym ''Zbawiciela, '' stryj usprawiedliwiał Leona XIII, że musiał tak postąpić, wywzajemniając się za uprzejmość cesarza Wilhelma, okazaną kardynałowi Jacobiniemu, jeżeli się nie mylimy którego zaszczycono najwyższym orderem pruskim za załatwienie kwestyi wysp Karolińskich... Ostatni raz, o ile nam było wiadomo, stryj spowiadał się i komunikował w Dreźnie przed ostateczném opuszczeniem go w r. 1883, na krótki czas przed procesem lipskim i więzieniem magdeburskiém”.<br> <br><br> {{c|II.|po=20px}} {{tab}}W kwestyi tradycyi i postępu myśl Kraszewskiego przechodziła podobne koleje jak w sprawie religii. W latach młodzieńczych swobodnie a nawet lekkomyślnie rozpatrywał on objawy życia swojskiego i ogólno-europejskiego, a jako satyryk widział je wyłącznie prawie w czarnych barwach; wydawało mu się, że czasy obecne nie posiadają wcale oryginalności twórczéj, a pod względem obyczajowym przedstawiają obraz zmateryalizowania i zepsucia. Taka jest kwintesencya szeregu artykułów, pomieszczonych w Tygodniku Petersburskim p.&nbsp;n. „Asmodeusz w r. 1837”. Zdawało się, że młody pisarz, dzielnie szermujący piórem, przeczy tu całkowicie idei<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> oew6zjbpeszwiz3e1a1mgh17ck42zud Strona:PL Kraszewski - Wybór pism Tom IX.djvu/13 100 1083974 3149390 2022-08-11T17:45:38Z Ankry 641 /* Przepisana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Ankry" />{{Numeracja stron|XII|WSTĘP.}}</noinclude>postępu, lecz równocześnie żadnego nie podaje punktu oparcia dla myśli i uczucia, pozostawiając je w stanie zamieszania i niepokoju. W obrazkach swoich malujących różne strony życia spółczesnego, opierał się on zarówno na postępowych, jak zachowawczych dziennikach francuskich, przepełnionych natenczas krytyką istniejącego porządku społecznego dla zaproponowania jakichś reform w duchu pewnego stronnictwa. Ponieważ jednak propozycye te nie mogły być zastosowane do naszych stosunków, Kraszewski je pomijał, tak, że pozostawał tylko obraz zgłupienia i zwyrodnienia.<br> {{tab}}Długo w tym pesymistycznym nastroju wytrwać oczywiście nie mógł. Gdy Michał Grabowski zwrócił jego uwagę na to, iż wykazywanie nicości cywilizacyi może zupełnie zniechęcić do wszelkich usiłowań podźwignięcia społeczeństwa z apatyi, może odebrać chęć do oświecania się, Kraszewski zaniechał dalszego ciągu „Asmodeusza“, a zwrócił się do gorliwego popierania czytelnictwa, do rozbioru dzieł wychodzących natenczas po polsku, do uwydatniania stron dobrych w wydawnictwach. Punktu oparcia szukał wtedy w słowiańszczyznie, przeciwstawiąc zdrowe pierwiastki jéj ducha zniedołężnieniu staréj Europy, oraz w zwrocie religijnym. Faza ta jednakże trwała krótko i prócz drobnych śladów w artykułach publicystycznych, nie uwieczniła się w żadném większém dziele. Kraszewski, idąc za prądem panującym natenczas wśród młodszego pokolenia, zajął się sprawą włościańską z jednéj strony a filozofią niemiecką z drugiéj.<br> {{tab}}Studya jego filozoficzne nie wydały donioślejszych wyników, rozpatrzenie ich zresztą nie należy obecnie do nas&nbsp;<ref>Szczegółowo przedstawił to H. Struve w art. „J. I. Krasz. w stosunku do filozoficznych dążności swego czasu“ w „Książce Jubileuszowéj, str. 277—326.</ref>; natomiast kwestya włościańska, będąca wówczas próbierzem poglądów postępowych, długo zajmowała uwagę Kraszewskiego i różnie przezeń była przedstawiana.<br> {{tab}}Najświetniéj i z największém powodzeniem rozwinął ją nasz autor w szeregu powieści, poświęconych zobrazowaniu doli ludu wiejskiego na Polesiu i Wołyniu. Wykazując za pośrednictwem malowniczo kreślonych sytuacyj, w jak nieszczęśliwém położeniu znajdował się lud ten w skutek istniejącego poddaństwa i pańszczyzny, malując nadużycia popełniane przez tych, co nad tym ludem władzę prawie nieograniczoną posiadali, wystawiając dobitnie ciążenie przesądów zakorzenionych na dzieciach pochodzenia włościańskiego wówczas nawet, gdy te szczęśliwym zbiegiem okoliczności ukształceniem dorównały warstwom szlacheckim; Kraszewski przyczynił się<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> ju82y6tcpuo9v1qbo55s40g4ppbj0vy Strona:PL Kraszewski - Wybór pism Tom IX.djvu/14 100 1083975 3149392 2022-08-11T17:46:10Z Ankry 641 /* Przepisana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Ankry" />{{Numeracja stron||WSTĘP.|XIII}}</noinclude>do uświadomienia stanu anormalnego, przemówił do niejednego serca i usposobił choć pewną cząstkę umysłów do pragnienia reformy; a dokonał tego w sposób niewątpliwie lepszy, aniżeli ktoś inny za pomocą artykułów rozumowanych. To téż takie utwory jak: „Historya Sawki“, „Ulana”, „Ostap Bondarczuk”, „Budnik”, „Jaryna“ będą zawsze uważane za utwory największéj zasługi społecznéj Kraszewskiego. Różna jest ich wartość artystyczna, niezawsze myśl w nich społeczna jest trafną, lecz uczucie, co je podyktowało, wypłynęło z najszlachetniejszych skłonności serca i wywołało w czytelnikach odgłos sympatyczny.<br> {{tab}}Atoli i w téj sprawie nadzwyczajna wrażliwość powieściopisarza na wpływy atmosfery duchowej odwiodła go na czas jakiś od postępowych i demokratycznych poglądów. Wraz z pierwszemi przejawami reakcyi ogólno-europejskiéj w r. 1849 pojawiają się i w jego pismach pewne wątpliwości co do wyzwolenia włościan i ich oświecenia. Już w „Dziwadłach“, które w tym właśnie roku powstały, słyszymy jakby zapowiedź owych mniemań, które miał niebawem szeroko rozwinąć Kraszewski, a które ideał wskazywały nie w przyszłości, lecz w przeszłości. „Dawniéj pan i wieśniak — czytamy tu — byli jedną rodziną, a jak w rodzinach są źli ojcowie, tak byli i źli panowie włości; jednak to ''były tylko wyjątki''“&nbsp;<ref>„Dziwadła“ wyd. z r. 1872, I, 119.</ref>. A dla wyjątków przecież nie przemienia się instytucyj odwiecznych. Co więcéj wykształcenie chłopa niekoniecznie dobre pociąga za sobą rezultaty, bo „niedowarzeni wieśniacy, którzy poznawszy litery, poczęli czytać, co im do ręki wpadło, ''najczęściéj psują się'' i wyrastają na najgorszych ludzi“&nbsp;<ref>Tamże, str. 119.</ref>. Zdając zaś sprawę w r. 1850 z „Roczników gospodarstwa krajowego“, gdzie kwestya oczynszowania włościan nieraz była podnoszona, nie waha się wyznać, że nie czuje w sobie „w tym przedmiocie dość wyrobionych myśli“&nbsp;<ref>Athenaeum 1850, t. IV, 49.</ref>. Najjaskrawiéj atoli uwielbienie dla prastarych „patryarchalnych“ stosunków między dziedzicem a poddanemi wypowiedział w „Ładowéj pieczarze“ (1852), gdzie skreślił idealny stan pożycia: szlachcic kierował gminą ludu, której był raczej ojcem z ducha, niż panem z materyi; w miarę wielkości swych obowiązków usposabiał się całém życiem do ich spełnienia, czuwał nad bytem powierzonéj mu gromadki, puszczał z niéj w świat i inne życie tych, co się do niego zrodzili, zostawiał przy roli takich, co tę pracę kochali i do innéj nie mieli serca lub zdatności; żywił, karmił, bronił, a na chwilę z oka nie spuszczał. O reformach nie chciał słyszéć, bo wedle ówczesnego przekonania powie-<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> 2tw80rnaoum7u5crva5i8hqman9vete Strona:PL Kraszewski - Wybór pism Tom IX.djvu/15 100 1083976 3149393 2022-08-11T17:46:57Z Ankry 641 /* Przepisana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Ankry" />{{Numeracja stron|XIV|WSTĘP.}}</noinclude>ściopisarza nie było na ziemi szczęśliwszego stanu nad stan wieśniaczy u nas: „Niech sobie — pisał — nowi mistrze nauki społecznéj, ci, co z gruntu chcą świat przerobić według formy przez siebie wymarzonéj, szukają lepszego wzoru społeczności nad owę słowiańską; ja go nigdzie nie widzę... i dopóki trwał w niéj duch ożywiający, duch podań, duch wiary, co chrztem nowym starą Słowiańszczyznę obmyła, przyjmując się na téj bujnéj roli z siłą cudowną... o! nigdzie może nie było lepiéj!“&nbsp;<ref>Powieści sielskie (I oddział „Wyboru pism“), str. 383 („Ładowa pieczara“.</ref>. O ucisku włościan powtarzano u nas za Europą zachodnią, jak za panią matką pacierz, ale wistocie nigdy u nas nie było takiej nędzy, takiego upodlenia, jak gdzieindziéj. „U nas i teraz jeszcze — dodaje Kraszewski — włościanin idzie do pana codzień swobodny w każdéj ważniejszéj okoliczności i przyjmują go jak brata, witają dłonią i sercem, podzielają strapienia i zabawę“&nbsp;<ref>Tamże str. 384.</ref>. Z dumą przeciwstawił zamożność chłopa nędzy „wolnego“ proletaryusza europejskiego.<br> {{tab}}W takich przekonaniach wytrwał autor „Ładowéj Pieczary“ mniéj więcéj do r. 1858, kiedy ze strony rządu wyszła inicyatywa do zajęcia się sprawą polepszenia doli włościan i uregulowania ich stosunku do dziedziców. Zaczęły się wówczas sypać rozprawy o kwestyi włościańskiéj, w których najróżnorodniejsze przekonania i opinie wygłaszano, lubo wogóle przemagał kierunek sprzyjający wyzwoleniu chłopów. Wtedy i Kraszewski wrócił do dawniejszego swego usposobienia, co więcéj zaostrzył nawet groty satyry, a całkowicie zapomniał o téj sielance patryarchalnéj, jaką w „Ładowéj Pieczarze“ nakreślił. Wówczas-to ogłosił „Historyę kołka w płocie według wiarogodnych źródeł zebraną i spisaną z pamiętników jednego krzaku łoziny i notat staréj brzozy, oraz innych dokumentów“. Ma ona wykazać, jak nawet wśród dobrych intencyj szlacheckich los chłopa jako poddanego wobec braku poszanowania dla jego godności ludzkiéj, staje się bolesnym i zabija w nim wszelkie wyższe porywy. Z początku zwłaszcza gorycz powieściopisarza wylewa się w charakterystyce dziedziców, przepełnionéj ironią. „Było zawsze — powiada — zapewne niezmiernie słuszną zasadą gospodarstwa naszego, że z chłopa, który sobie czémkolwiek własnym sprytem dochodu przymnożył, ciągniono delikatnie większy przychód dla dworu... to go musiało zachęcać do pracy... Niezmiernie to rzecz była słuszna, gdyż wychodząc z zasady głębokiéj, że wieśniak należał z kośćmi i skórą do swojego pana, czemużby, jak wół tlustości i łoju, nie miał<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> gn2h0p0rtrfafncvsjiekumol18qaaq Strona:Robert Louis Stevenson - Przygody księcia Ottona.djvu/66 100 1083977 3149419 2022-08-11T18:23:09Z Piotr433 11344 /* Przepisana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Piotr433" /></noinclude>{{c|ROZDZIAŁ II.|w=120%|przed=20px|po=5px}} {{c|'''„Dwór w Grunewaldzie“ — urywek z pamiętników cudzoziemca.'''|w=120%|po=20px}} {{tab}}Dziewiętnasty rozdział pamiętników zaczynał się dla księcia interesująco: „Bez wątpienia, niejeden z moich czytelników zada sobie pytanie, dlaczego z pomiędzy najdrobniejszych państewek, zarówno zepsutych, śmiesznych i jednostajnych, wybrałem Grunewald? Stało się to przypadkiem; los w tym razie samowolnie zdecydował za mnie. Ale nie mam powodu czynić mu wyrzutów: nie żałuję zwiedzenia tego kraju. Nie mówiąc o naturze, już sam obraz drobnego tego społeczeństwa, tonącego we własnych nadużyciach, jeśli nie jest pouczającym, to w każdym razie wysoce zabawnym.<br> {{tab}}Panujący książę, Otton Jan-Fryderyk, człowiek jeszcze dość młody, z powierzchownem wykształceniem, wątpliwej odwagi i bez cienia zdolności, stał się przedmiotem powszechnej pogardy. Nie bez trudu zdobyłem nakoniec pożądaną audyencyę u tego monarchy, gdyż rzadko bywa obecnym w stolicy, gdzie osoba jego istotnie jest zupełnie zbyteczną i służy jedynie jako wygodna osłona miłostek własnej jego żony. Gdy jednak po raz trzeci próbowałem szczęścia, udało mi się wreszcie zastać go na dworze, pełniącego niechlubne swoje obowiązki. Przyjął mię uroczyście, w obecności żony i jej nieodłącznego kochanka.<br> {{tab}}Przyznać tu muszę, iż jego książęca mość, Otton, prezentuje się nieźle; złoto-blond włosy, naturalnie się wijące, otaczają ładne czoło, oczy ciemne. Do spostrzeżeń swoich zaliczam, iż te dwie cechy, połączone razem, świadczą zwykle o wrodzonej jakiejś ułomności, moralnej lub fizycznej. Rysy twarzy nieregularne, lecz przyjemne; nos trochę krótki, a usta kobiece. Układ i całe zachowanie się bez<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> jxudmouo4g00i3lwh0tgperlrl1vepd Strona:Robert Louis Stevenson - Przygody księcia Ottona.djvu/67 100 1083978 3149422 2022-08-11T18:28:38Z Piotr433 11344 /* Przepisana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Piotr433" /></noinclude>zarzutu, wymowa łatwa i poprawna. Ale sięgnijmy dalej, po za te cechy powierzchowne, a znajdziemy jedynie brak zupełny wszelkich gruntownych przymiotów i zasad moralnych; lekkomyślność i rozstrój pojęć, niekonsekwencyę w pojęciach i czynach, które charakteryzują wiek upadku. Pod względem wykształcenia, zna widocznie wiele rzeczy powierzchownie, ale nie zbadał głębiej żadnego przedmiotu. „Wszelkie zajęcie nuży mię zbyt prędko” — powiedział mi ze śmiechem. I zdaje się być dumnym ze swego braku inteligencyi i nicości moralnej.<br> {{tab}}Łatwo też dostrzedz można koło niego skutki tego dyletantyzmu: armia nędzna, bo książę nie jest przecież żołnierzem; to salonowiec, tancerz, strzelec drugorzędny. Śpiewa jak dziecko; sam miałem zaszczyt go słyszeć. Rymuje licho wiersze po francusku, językiem bardzo wątpliwej wartości. Występuje na scenie, jak pospolity amator; jednem słowem trudno wyliczyć to wszystko, czem się zajmuje i co wykonywa słabo. Męski gust jego objawia się w jedynej namiętności do polowania.<br> {{tab}}Streszczając wszystko, jest to zbiór wszelkiego rodzaju słabości, subretka teatralna w męskiem przebraniu, na cyrkowym koniu. Widziałem ten cień księcia, wyjeżdżający konno w towarzystwie kilku dojeżdżaczów i strzelców, pogardzony i zapomniany przez wszystkich, — i ta czcza, nędzna, pusta egzystencya wzbudziła we mnie uczucie litości. Takimi być musieli ostatni Merowingowie.<br> {{tab}}Panująca księżna, Amelia-Serafina, z domu wielkoksiążęcego Toggenburg-Tannhäuser, stanowiłaby wartość równie obojętną, gdyby człowiek zręczny i ambitny nie uczynił z niej niebezpiecznego narzędzia. Jest ona znacznie młodszą od małżonka, dziecko lat dwudziestu paru, chorobliwie próżna i ambitna, powierzchownie inteligentna, w gruncie rzeczy — ograniczona. Uchodzić może za przystojną: oczy duże, za duże do jej drobnej twarzy, wypukłe, ciemne, ze złotym odcieniem, grają w nich błyski okrucieństwa<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> gf94b75dqnu8zgln31fag2wrh4oa506 Strona:Robert Louis Stevenson - Przygody księcia Ottona.djvu/68 100 1083979 3149428 2022-08-11T18:32:21Z Piotr433 11344 /* Przepisana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Piotr433" /></noinclude>i lekkomyślności; czoło wysokie, wązkie, postać szczupła, wysmukła, nieco pochylona. Jej sposób zachowania się, rozmowa, przeplatana zdaniami francuskiemi, upodobania, gusta i ambicye — wszystko w niej pretensyonalne. A co gorsza, ta przesada jest pozbawioną wdzięku; żywy dzieciak, grający rolę Kleopatry. Nie posądzam jej, aby zdolną była do szczerości.<br> {{tab}}Podobna osobistość w zwykłem, prywatnem życiu wnosi do cichej rodziny niepokój, idzie przez życie głośno, otoczona rojem wielbicieli, z wyzywającym uśmiechem i przynajmniej raz występuje w rozwodowym procesie. Jest to typ pospolity i jedynie dla cynika interesujący. Ale coś podobnego na tronie, w ręku takiego barona Gondremarka — to groźba wielkich nieszczęść dla ogółu.<br> {{tab}}Prawdziwym panem tego nieszczęsnego kraju jest baron Gondremark, postać o wiele ciekawsza i bardziej od poprzednich zawiła. Pozycya jego, jako cudzoziemca, w Grunewaldzie, z tego względu i wielu innych, jest niezmiernie trudna, i to samo, że umie utrzymać się na stanowisku, dowodzi niepospolitej zręczności i zuchwalstwa. Wszystko w tym człowieku podwójne, obłudne: polityka, twarz, każdy wyraz; cetno — licho, jak potrzeba. Dokąd jednak w rzeczywistości zmierzają jego dążenia? Jakie są naprawdę ukryte zamiary? — niełatwo zgadnąć. Ośmielę się jednak postawić przypuszczenie, wyłączające obydwa jego pozornie ostateczne cele, na korzyść głębiej ukrytych zamiarów, o których się nie śniło mędrcom tego świata, a właściwie dworowi, ani mieszkańcom Grunewaldu.<br> {{tab}}Rozpatrzmy je kolejno.<br> {{tab}}Pierwszem dążeniem jego, jawnem, dworskiem, że tak powiem, jest wzmocnienie absolutnej władzy panującego i rozszerzenie granic państwa. W tej roli występuje jako pan całego dworu, myśl bezmyślnego księcia, powiernik i wykonawca rzekomych planów zakochanej władczyni. I występuje głośno: powołał pod broń całą męską ludność, zdatną<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> 0vukfzysspep0q2ojxvkja4h8ytnb4h Strona:Robert Louis Stevenson - Przygody księcia Ottona.djvu/69 100 1083980 3149432 2022-08-11T18:36:33Z Piotr433 11344 /* Przepisana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Piotr433" /></noinclude>do służby wojskowej; sprowadza broń, armaty i werbuje do swej armii uzdolnionych oficerów zagranicznych; w stosunkach z sąsiadami zaczyna przybierać postawę wojowniczą i wyzywającą, lekko groźny ton junaka. Na pozór zdawałoby się, iż nadzieja terytoryalnych zdobyczy tego politycznego komara jest śmieszną, wprost niedorzeczną, — lecz Grunewald położony jest bardzo szczęśliwie i prawie w wyjątkowych warunkach: kraje sąsiednie bez wyjątku są bezbronne, i jeżeli w danej chwili dwory potężniejsze będą zneutralizowane przez wzajemną zazdrość, zaborcza polityka może doprowadzić do podwojenia objętości państwa i liczby jego mieszkańców. W każdym razie tak myślą na dworze w Mittwalden, i co do mnie, nie uważam tego za rzecz zasadniczo niemożliwą. Margrabstwo Brandeburskie nie powstało z większego źródła, a rozwijało się w sposób podobny. Uznaję wprawdzie, iż wiek polityki awanturniczej i szczęśliwych trafów pod tym względem przeminął, ale nie należy zapominać, że fortuna jest ślepą i toczy się kołem, zarówno dla jednostek, jak narodów. Jednocześnie, skutkiem właśnie tej postawy i przygotowań, nałożono podatki uciążliwe, ograniczono ściśle wolność prasy, i kraj, bogaty i kwitnący jeszcze przed trzema laty, jęczy dziś pod ciężarem przymusowej bezczynności i ubóstwa; złoto stało się w nim rzadkością, a tartaki leśne nad szumiącymi potokami — świętują.<br> {{tab}}Z drugiej strony Gondremark występuje jako trybun ludu, nadający wyraźne zabarwienie szeroko tu rozwiniętej masoneryi; w jego ręku skupiają się wszystkie niteczki silnie zorganizowanego sprzysiężenia przeciw istniejącemu rządowi. Jestem od dawna zwolennikiem wszelkich ruchów tego rodzaju i bynajmniej nie chcę stanąć mu tutaj na drodze, ale — pragnę dowieść, iż to, co powiedziałem, nie jest zbiorem ploteczek, podsłuchanych w jakimś zajeździe, lecz ma realną i uzasadnioną podstawę. Aby przekonać się o tem, byłem osobiście na zebraniu, gdzie przedyskutowano i ułożono szczegółowo wszystkie punkta republikańskiej konstytucyi, już<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> lsv7szvokffpfhkbtlkbxta3zbixy2w Strona:Stanisław Antoni Wotowski - Magja i czary.djvu/18 100 1083981 3149435 2022-08-11T18:41:08Z Seboloidus 27417 /* Przepisana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Seboloidus" /></noinclude>{{tab}}Skoro wiemy, obecnie, w jaki sposób wykładaną i przechowywaną była wiedza tajemna w {{Korekta|starożyności|starożytności}}, zwrócimy się do tych, co nam te tradycje aż po dziś dzień przekazali.<br> {{tab}}Tradycje szły dwoma wielkiemi drogami: przejęte z nauk indyjskich, przechowywane przez braminów, lub też tajemniczych „mahatmów“ tworzyły wielki {{roz|wschodni {{Korekta|tańcuch|łańcuch}} wtajemniczeni}}a, który ogłoszony Europie przez rosjankę Helenę Petrównę Bławatską, ukształtował się w {{Korekta|{{roz|tezofj}}ę|{{roz|teozofj}}ę}}.<br> {{tab}}{{roz|Drugi łańcuch zachodni}} — była to inicjacja staroegipska, która połączywszy się z naukami aleksandryjskiej szkoły, naukami gnostyków, rewelacjami żydowskiej kabały, tudzież odszukawszy ukrytą treść kart, zwanych „Tarotem“ wytworzyła to, co nazywamy {{roz|okultyzmem}} lub {{roz*|Wysoką Magją.}} Bo przywódcy tego kierunku niemal żadnej różnicy pomiędzy pomienionemi naukami nie czynią.<br> {{tab}}Że sam uważam się za okultystę zachodniego kierunku, wyłącznie o nim mówić będę.<br> {{f...|w=90%}} {{tab}}Nie jest moim zamiarem pisanie tu historji magji, ni też okultystycznej monografji — lecz dla uzupełnienia wymienię paru najważniejszych w ciągu wieków adeptów.<br> {{tab}}Na początku ery chrześcijańskiej notujemy:<br> {{tab}}{{roz*|Szymona Maga,}} który miał moc czynienia cudów. Niejednokrotnie widziano go, gdy unosił się w powietrze. Za dotykiem jego rąk przedmioty zmieniały swe położenie. Nie był on istotnym wtajemniczonym, był tym, co byśmy obecnie nazwali „medjum“, {{Korekta|t, j.|t.&nbsp;j.}} osobnikiem, który nieświadomie doszedł do przypadkowej władzy nad falami astralu. Najlepszym tego dowodem, że swą moc tracił on na dłuższe okresy, a widząc, że apostołowie czynią cuda, proponował Św. Piotrowi sprzedanie za pieniądze tego sekretu. Głosił Szymon naukę, będącą, antytezą chrześcijaństwa. Koniec jego był smutny. Gdy znów władza mu wróciła — począł on na dworze Nerona w Rzymie popisywać się powietrznemi lotami. Obecny przy tem Św. Piotr żarliwie się modlił. Wówczas Szymon Mag runął<noinclude> {{...f}} <references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> fcn6xqb4whqwsvj1hxnzqy7ulc8nyz7 Strona:Robert Louis Stevenson - Przygody księcia Ottona.djvu/70 100 1083982 3149438 2022-08-11T18:44:22Z Piotr433 11344 /* Przepisana */ "w swoich ręku" jest poprawną formą miejscownika dawnej liczby podwójnej proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Piotr433" /></noinclude>przyjętej przez sprzysiężonych. I dodam tylko, iż przemawiano tutaj w imieniu Grondremarka, jako przywódcy ruchu, jako najwyższej instancyi i władzy we wszelkich wątpliwościach. Umiał on zręcznie przekonać tych ludzi, że do pewnego stopnia tylko może sprzeciwiać się tymczasem woli księżny, a przy każdem nowem wzburzeniu, które grozi zerwaniem tamy, przekonywa ich właściwem sobie rozumowaniem, iż godzina wybuchu jeszcze nie nadeszła. W taki to sposób — aby dać tu przykład podstępnej jego polityki — prześliznął się ten człowiek po rozporządzeniu, powołującem do służby wojskowej, — upozorował to nawet korzyścią stronnictwa i potrzebą przygotowania młodzieży do walki, nieuniknionej w dniu powstania. Innym razem, kiedy wbrew jego życzeniu, rozeszła się pogłoska o blizkiej wojnie z sąsiadem, wielkim księciem Gerolsteinu, pogłoska, która mojem zdaniem powinna była sprowadzić wybuch natychmiastowy — dowiedziałem się ze zdumieniem, że nawet tę okoliczność potrafił usprawiedliwić i przedstawić, jako rzecz ułożoną z góry i konieczną, z którą pogodzić się trzeba. Chodziłem od jednego do drugiego w ich liberalnym obozie, ażeby to zrozumieć; wszyscy byli przekonani, upewnieni, zahypnotyzowani, wszyscy powtarzali jedno i to samo, uzbrojeni w te same puste argumenta: „Dobrze będzie dla młodych zakosztować wojny, popatrzeć na nią z blizka, — a oprócz tego zawojowanie Gerolsteinu pozwoli nam odrazu obdarzyć wolnością kraj zdobyty i rozszerzyć na mieszkańców jego dobrodziejstwo, które wywalczymy dla siebie. Zresztą tym sposobem w przyszłości nasza rzeczpospolita będzie silniejszą i łatwiej może stawić opór, gdyby monarchowie Europy polączyli się kiedykolwiek na jej zgubę.”<br> {{tab}}Nie wiem doprawdy, co więcej podziwiać: naiwność tłumu, czy zuchwalstwo awanturnika? Przytoczyłem te szczegóły, aby dać obraz dokładny jego środków i sposobów, za których pomocą trzyma rządy w swoich ręku i wiedzie do swoich celów ten lud obałamucony. Jak długo trwać jeszcze<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> 2ofa3pri7oal1bodlygidjg1axqynwi Strona:Stanisław Antoni Wotowski - Magja i czary.djvu/19 100 1083983 3149441 2022-08-11T18:49:05Z Seboloidus 27417 /* Przepisana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Seboloidus" />{{f...|w=90%}}</noinclude>z wielkiej wysokości na ziemię, ponosząc śmierć na miejscu. Neron, którego był ulubieńcem, polecił osadzić Św. Piotra w więzieniu, uważając za przyczynę katastrofy.<br> {{tab}}Jak widzimy, nie był Szymon — prawdziwym magiem i jeśli przytoczyłem jego przykład, to aby wykazać, jak zgubne są skutki nierozumnego używania groźnych potęg.<br> {{tab}}Za to {{roz*|prawdziwemi adeptami byli:}}<br> {{tab}}{{roz|Wielki Apolonius z Tyany}} (III&nbsp;w. naszej ery), którego żywot opisany został przez Filostrata. Wskrzeszał umarłych i leczył dotykiem rąk. Osadzony w ciemnicy zniknął, jeno pozostały puste łańcuchy. Uczniowie jego twierdzili, że uniósł się na obłoku do nieba.<br> {{tab}}{{roz*|Cesarz Juljan Apostata,}} bezwzględnie wtajemniczony, usiłował przeciwstawić naukę hermetyczną dogmatom chystjanizmu, jak wiemy bezskutecznie. Był on ostatnim, który śmiał doktryny magji głosić jawnie i publicznie.<br> {{tab}}Po śmierci tego cesarza, dodaje w swej „Historji Magii“ Eliphas Levi: {{roz*|heretyzm i magja zostały, w oczach ogółu połączone w jedno i podległy niebywałym prześladowaniom. Wtedy to narodziły się tajemne stowarzyszenia adeptów, stowarzyszenia, które pod pieczęcią najstraszliwszej tajemnicy przekazywały z pokolenia w pokolenie wielkie arkana wszechpotęgi i wielkie nadzieje wszechwładztwa nad światem.}}<br> {{tab}}Tem nie mniej, mimo niebezpieczeństwa zajmowania się „wiedzą przeklętą“ w wiekach średnich i później niemal jawnie występują:<br> {{tab}}{{roz|Raymund Lullus}} (XIII&nbsp;w.) {{roz*|doctor illuminatus;}} napisał nieczytelną dziś prawie {{roz*|Ars magna.}}<br> {{tab}}{{roz*|Mikołaj Flamel}} (XV&nbsp;w.) — znakomity alchemik.<br> {{tab}}{{roz*|Opat Jan Tryteminus,}} którego Eliphas Levi zwie największym dogmatycznym magiem średniowiecza.<br> {{tab}}{{roz*|Słynny Kornelius Agrypa, autor „Occulta Philosophia“,}} któremu niejednokrotnie zarzucano, iż jest zuchwałym profanatorem. Śród spółczesnych uchodził Agrypa za wielkiego czarownika. Miał mu stale towarzyszyć demon, w postaci czarnego psa, nad którym filozof władzę sprawował, zakładając obrożę, pokrytą magicznemi znakami.<noinclude> {{...f}} <references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> 9l119s9bk3gal4ysd5e4g2dzxnlmj1o Strona:Robert Louis Stevenson - Przygody księcia Ottona.djvu/71 100 1083984 3149442 2022-08-11T18:49:22Z Piotr433 11344 /* Przepisana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Piotr433" /></noinclude>może ta wykrętna polityka, nie umiem przepowiedzieć. Sądzę jednak, że niezbyt długo, choć szczególny ten człowiek lawiruje tak już od lat pięciu, nie tracąc wcale łask dworu, ani popularności w lożach spiskujących masonów.<br> {{tab}}Miałem przyjemność poznać go cokolwiek. Zbudowany ciężko, niezgrabnie, grubokościsty, o potężnym choć nieprawidłowym szkielecie, umie jednak wobec ludzi, nawet w balowej sali, pozować w sposób, zwracający na niego uwagę i budzący, np. we mnie, podziwienie. Cerę i temperament ma żółciowy, wygląda przytem na człowieka zmysłowego; brunet, w miejscach, gdzie brzytwa usunęła zarost, policzki mają kolor ciemno-granatowy. Zaliczyłbym go chętnie do urodzonych mizantropów, którzy gardzą swoim bliźnim z przekonania. A pomimo to chciwym jest oklasków tłumu i pełen najpospolitszej ambicyi. W rozmowie zwraca uwagę źle ukrytą żądzą poznania i zbadania przeciwnika, skutkiem czego woli słuchać, niźli mówić; przekonania ma ustalone i wyrozumowane, a w porównaniu z krańcowym brakiem przenikliwości, jaki spotykamy często u polityków, uderza w nim pewna zdolność przewidywania zdarzeń.<br> {{tab}}Wszystko to jednak w dziwny i szczególny sposób pozbawione jest najzupełniej wdzięku, inteligencyi, ducha, mdłe i ciężkie. W rozmowie ze mną, chociaż był zawsze uprzejmy i napozór bez zarzutu, sprawiał jednak wrażenie, któremu oprzeć się nie mogłem — maskującego się niezręcznie lisa, co mię zawsze upokarzało i gniewało. Niema w nim nic takiego, co cechuje gentlemana, i nie polega to już na braku z jego strony uprzejmości i przymiotów towarzyskich. Czyż człowiek zresztą, choć cokolwiek subtelniejszy, obdarzony jakąkolwiek szlachetnością, byłby zdolny robić takie widowisko ze stosunków swoich z księżną? Czyż byłby zdolny z tak wyszukanem zuchwalstwem znosić cierpliwość księcia, uprzyjemniając sobie czas wynajdowaniem dla niego ośmieszających przezwisk, jak np. książę Piórko? Kraj cały powtarzał za nim ten dowcip, i śmieją się wszyscy. Jest<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> 2gswu008kkhzh5dvb6ey0zxiiu4sjhn Strona:Robert Louis Stevenson - Przygody księcia Ottona.djvu/72 100 1083985 3149448 2022-08-11T18:54:29Z Piotr433 11344 /* Przepisana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Piotr433" /></noinclude>to parweniusz gruby, dorobkowicz, dumny aż do głupoty ze swego rozumu i pochodzenia.<br> {{tab}}Jednem słowem, człowiek ciężki, gwałtowny, egoista, przewrotny i brzydki, ciąży na tym biednym dworze i na całym kraju, jak zmora.<br> {{tab}}Trzeba przypuścić jednak, że po za tem posiada jakieś pociągające i miłe przymioty, które wedle potrzeby wyjmuje z ukrycia. Nie ulega nawet kwestyi, chociaż nie miałem szczęścia tego widzieć, że ten zimny i nieprzenikniony dyplomata w wysokim stopniu posiada sztukę podobania się ludziom i uchodzenia w ich oczach za to, czego sami pragną. I stąd zapewne pochodzi opinia, iż w życiu prywatnem jest to prosty krzykacz, gburowaty i zmysłowy.<br> {{tab}}Nic jednak bardziej zdumiewającego, niż stosunek jego do księżny. Starszy i nieskończenie brzydszy od jej męża, z punktu widzenia kobiet mniej przyjemny pod każdym względem, potrafił nietylko zdobyć nieograniczoną władzę nad umysłem i postępowaniem Amelii Serafiny, lecz narzucił jej rolę upokarzającą wobec całego świata. Nie chcę już mówić tutaj o honorze i godności kobiecej, gdyż dla niektórych osobników poświęcenia tego rodzaju mają pewien urok, ale to nie wszystko w stosunku księżny do Gondremarka.<br> {{tab}}Na dworze książęcym bawi pewna dama, hrabina Rosen, wdowa czy małżonka nieznanego nikomu męża, osoba dość dwuznacznej reputacyi, już przekwitła i bezwarunkowo dobiegająca kresu ostatniej młodości, która powszechnie i głośno uważaną jest za kochankę pana barona. Przypuszczałem z początku, że to wspólniczka tylko, prosty parawanik na intencyę dostojniejszej grzesznicy, lecz kilka godzin przyjemnie spędzonych w towarzystwie hrabiny Rosen rozwiały najzupełniej to złudzenie. Tego rodzaju osoba prędzej stworzy skandal, niżby go miała osłaniać lub tłumić, a do nagrody żadnej nie przywiązuje wartości, gdyż nie dba o zaszczyty, pieniądz, stanowisko, któremi zwykle złoci się takie usługi. W gruncie rzeczy hrabina podobała<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> m6ddfqmpyn7ps1yn7ok9hcnqw1r1l2d Strona:Robert Louis Stevenson - Przygody księcia Ottona.djvu/73 100 1083986 3149458 2022-08-11T19:01:18Z Piotr433 11344 /* Przepisana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Piotr433" /></noinclude>mi się z powodu swej szczerości; na obłudnym i zepsutym dworze Grunewaldu jest to kawałek prawdziwej natury.<br> {{tab}}Władza więc tego człowieka nad księżną jest nieograniczoną, poświęciła mu bowiem nietylko przysięgę i obowiązki żony, poczucie wstydu wobec opinii publicznej, ale nawet zazdrość kobiecą, stokroć silniej i głębiej zakorzenioną w sercu słabszej połowy rodzaju ludzkiego, niż wstyd, honor i obowiązek. Kobieta młoda, powabna, córka książęcego domu i księżna panująca, zgadza się na kompromis ze szczęśliwą rywalką, która co do wieku, mogłaby jej zastąpić matkę, a pod względem społecznego położenia stoi o wiele niżej. Oto są tajemnice serca kobiecego! Lecz szał wzbronionej miłości, skoro mu raz ulegniemy, wzrasta i potężnieje z każdym nowym krokiem; a charakter i temperament nieszczęśliwej księżniczki pozwala przewidywać, że ostatni stopień poniżenia nie przekracza w jej życiu granic możliwości.”<br> {{---|przed=20px}} {{c|ROZDZIAŁ III.|w=120%|przed=20px|po=5px}} {{c|'''Książę i podróżnik angielski.'''|w=120%|po=20px}} {{tab}}Otton czytał rękopis ze wzrastającem oburzeniem, które nakoniec przepełniło miarę jego nadludzkiej prawie cierpliwości. Odrzucił zeszyt i podniósł się groźny.<br> {{tab}}— Szatan! — zawołał, hamując jeszcze wybuch gniewu. — Nędzna, brudna wyobraźnia!.. natura pełna złości, a ciężka i zimna... Poniżyłem się, czytając te brednie! Panie kanclerzu, gdzie zamknięto tego nędznika?<br> {{tab}}— W głównej wieży, Wasza Książęca Mość, w pokojach „Gemiani” — odparł Greisengesang.<br> {{tab}}— Zaprowadź mię do niego.<br> {{tab}}Nagle błysnęła mu myśl nowa.<br><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> 2423ad32meg2n7f8pwqzjmrhsl18z13 Strona:Stanisław Antoni Wotowski - Magja i czary.djvu/20 100 1083987 3149464 2022-08-11T19:08:12Z Seboloidus 27417 /* Przepisana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Seboloidus" />{{f...|w=90%}}</noinclude>Gdy umierał, zdjął tę obrożę i powiedział: „{{Korekta|Abii|Abi}} perdita bestia, {{Korekta|quod|quae}} me totum perdidisti“ (odejdź bestjo przeklęta, która mnie całego zgubiłaś“).<br> {{tab}}{{roz|Wilhelm Postel}} (XVI&nbsp;w.) Eliphas Levi powiada o nim w liście do barona Spedalieri: „jest to nasz ojciec umiłowany w dziedzinie świętej wiedzy, gdyż jemu zawdzięczamy znajomość {{Korekta|Sefer-Iezirach|Sefer-Jezirah}} i Zohary a niewątpliwie zostałby największym inicjałem swego wieku, gdyby mózg jego nie poniósł szwanku przez mistyczną askezę i przesadną wstrzemięźliwość płciową, co sprawia, że duszę jego ogarniają chwilami opary upojnego zachwytu, tak, że schodzi na bezdroża“.<br> {{tab}}{{roz*|Henryk Khunrath,}} różokrzyżowiec, którego dzieła zostały skomentowane przez Stanisława de Guaita.<br> {{tab}}{{roz*|Filip-Aureolus-Theophrastus-Bombastus von Hohenheim, zwany Paracelsus.}} Urodził się w Szwajcarji 1493&nbsp;r. zmarł w Solnogrodzie 1541&nbsp;r. Wiecznie pijany a zawsze trzeźwy, stale przesiadujący po karczmach i gospodach, gdzie nauczał, leczył — był to jeden z {{Korekta|najdziwnieszych|najdziwniejszych}} ludzi świata i jeden z największych adeptów. Zakląwszy swego genjusza, jak mawiał, w rękojeść szpady, przebiegał różne kraje, głosząc, że {{Korekta|chroroby|choroby}} nasze nie mają swego źródła w ciele fizycznem, ale w eterycznem i że, aby uleczyć, należy działać na to drugie ciało. Zdaniem jego nawet rośliny posiadają ciało eteryczne a lekarstwa działają przez właściwości astralne, nie chemiczne. Chciał wytworzyć sztucznym sposobem człowieka, t.&nbsp;zw. „homunculusa“.<br> {{tab}}{{roz*|Jakób Boehme,}} szewc z miasta Goerlitz, którym zachwycał się Adam Mickiewicz, jest zjawiskiem cudownem i zgoła niepojętem, jeśli naprawdę niczego się nie uczył, jak to powiadają ogólnie. Uczył o świecie zagrobowym i o naszych losach, a odkrywał tak przepastne głębie, jak nikt dotychczas przed nim. Francuz {{Korekta|C.|E.}} Boutroux napisał świetne studjum „Le {{Korekta|phiiosophe|philosophe}} allemand Jacob Boehme“.<br> {{tab}}Nakoniec XVIII wiek.<br> {{tab}}Nie będę się tu zatrzymywał nad wtajemniczonemi, jako to: Cagliostrem, hr. St. Germain, Schrepferem, Swedenborgem, Mesmerem, Lavaterem, Eckartshausen’em, d’Espremenil’em, Court de Goebelinem i innymi. Żywoty i ich znaczenie są ogólnie znane. Pisałem zresztą o nich obszerniej w mej książeczce „[[Tajemnice życia i śmierci]]“.<br> {{tab}}Podkreślę tylko fenomenalne zjawisko dwóch postaci, które na bieg {{Korekta|wspóczesnego|współczesnego}} okultyzmu wywarły wpływ pierwszorzędny; mianowicie:<br><noinclude> {{...f}} <references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> snxqxxd0tws0k6e4710dk2se9fd2ijo Strona:Stanisław Antoni Wotowski - Magja i czary.djvu/21 100 1083988 3149476 2022-08-11T19:27:00Z Seboloidus 27417 /* Przepisana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Seboloidus" />{{f...|w=90%}}</noinclude>{{tab}}{{roz|Martinez Pasqualis}} (1715—1779) żyd niezwykłej erudycji, pierwszorzędny komentator kabały i cudotwórca. Pasqualis nie napisał nic, ale pozostawił po sobie pamięć wielkiego maga.<br> {{tab}}{{roz*|Klaudjusz de Saint Martin,}} uczeń Pasqualis’a, zwany „filozofem nieznanym“, usystematyzował i ogłosił jego naukę.<br> {{...f}} {{tab}}Nauki te legły, jako fundament, t.&nbsp;zw. „martynizmu“, który jest osnową {{roz|współczesnej}} okultystycznej wiedzy.<br> <br> {{c|'''Okultyści i współcześni magowie.'''|po=1em}} {{tab}}„W połowie XIX&nbsp;w. — pisał w jednym ze swych dzieł Stanisław de Guaita — pojawił się adept, który o głowę innych przerastał a promieniowanie szło od jego postaci na wszystkie strony“.<br> {{tab}}Adeptem tym był, tylokrotnie przezemnie cytowany Eliphas Lewi. Sądzę, że nieco szczegółów tego niezwykłego życia zainteresuje czytelnika.<br> {{tab}}Prawdziwe nazwisko brzmiało Alfons Ludwik Constant, dopiero później przybrał kabalistyczne miano: Eliphas Lewi Zahed, co po hebrajsku ma tłomaczenie nazwiska przedstawiać. Urodził się w 1809&nbsp;r.; został księdzem. Lecz bujny i spragniony czynnego życia umysł nie mógł się pogodzić z dyscyplinowaną hierachją. Szybko też zrzuca sukienkę i widzimy, jak pod wpływem niejakiego Ganncau, politycznego mistyka, przebiega Francję, {{Korekta|wygałszając|wygłaszając}} odczyty o socjalistycznych {{Korekta|tendecjach|tendencjach}} a tak na ówczesne czasy śmiałe, że skazanym zostaje na sześciomiesięczne więzienie. Sam pisze o tej epoce: „W 1843&nbsp;r. występowałem, jako apostoł i przemawiałem do tłumów; ulegałem prześladowaniom niechętnych, słowem byłem czczony<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> k7v5uv74ldkb5z9t4psay9no16nziu5 Strona:Litwa w roku 1812.djvu/34 100 1083989 3149481 2022-08-11T19:36:46Z Fluokid 21907 /* Przepisana */ — proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Fluokid" /></noinclude>przekład na język rosyjski. Salony petersburskie zawrzały oburzeniem magnatów rosyjskich, liczących na tysiące i dziesiątki tysięcy poddanych; uderzono na alarm; minister oświecenia zakazał wydawnictwa, a na autora spadły gromy potępienia. Nawet skąd inąd liberalny hr. Koczubej nazywał to dzieło złą książką, która zasługuje na potępienie ogólne. Ostrzej jeszcze wyraził się o niej w kilka lat później kurator okręgu moskiewskiego ks. Golniszczew-Kutuzow. »O książce, napisanej przez niegodziwego Polaka, powiem, co wszyscy prawomyślni mówią: ta książka, ten dzwon na trwogę, jest szkodliwa i cierpianą być nie powinna. Polacy wydali ją ze złą myślą poruszenia całego państwa. Wstyd, że takiego szelmę zrobiono senatorem, wstyd nosić ten sam co on mundur«.<br> {{tab}}Takie stanowisko magnateryi rosyjskiej wobec kwestyi włościańskiej musiało uczynić rząd rosyjski niezmiernie wrażliwym na wszelkie próby uregulowania tej kwestyi w guberniach litewsko-ruskich; prawdopodobnie żadnej poważniejszej reformy nie dopuszczono by tutaj w obawie przed oligarchami petersburskimi i wszelkie projekty, opracowywane w tej mierze przez Grądzkich i Lubeckich, nie były niczem innem, jak tylko pięknemi marzeniami, jak to przyznawał sam Lubecki.<br> {{tab}}Warunki, w jakich znalazł się kościół katolicki obojga obrządków w dzielnicy rosyjskiej, nie należały zgoła do pomyślnych. Cesarzowa Katarzyna wbrew traktatom rozbiorowym, zapewniającym wolność wyznania w całym Cesarstwie katolikom obu obrządków, prowadziła oddawna przy pomocy osławionego Koniskiego i Sadkowskiego dzieło obalenia i zniszczenia unii; praca ta, rozpoczęta wnet już po pierwszym rozbiorze, prowadzoną była od czasu drugiego rozbioru z taką gorliwością i zapałem, z takim aparatem wszelakich represyi, że w ciągu 3 lat do śmierci cesarzowej obrządek unicki stracił 9.300 parafii, 150 klasztorów i 1,665.714 wiernych; pozostawiono tylko dyecezyę, {{pp|two|rząc}}<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> aoy2y174z11rt9frqgxqz04lnv9dhvq Strona:Stanisław Antoni Wotowski - Magja i czary.djvu/22 100 1083990 3149483 2022-08-11T19:39:26Z Seboloidus 27417 /* Przepisana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Seboloidus" /></noinclude>i znienawidzony zarazem; w 1847&nbsp;r. rozpadła się moja rodzina, co wiele nieszczęść na mnie i na nich ściągnęło“.<br> {{tab}}Mowa tu o małżeństwie Eliphasa z prześliczną młodziutką panną Noemi, którą, zapewne z powodu ex stanu duchownego, z wielkiemi trudnościami poślubił. Małżeństwo było tak nieszczęśliwe, jak tylko wyobrazić można. Dwoje dzieci umarło a dnia pewnego żona opuściła dom, by więcej nie wrócić. W późniejszych czasach usiłował on nawet przy pomocy zaklęcia sił złych (patrz rozdz.: ewokacje) znaleźć środek pojednania — daremnie. Odeszła na zawsze, by poświęcić się sztuce; była rzeźbiarką i pod nazwiskiem Claude de Vigny zdobyła rozgłos niemały.<br> {{tab}}Tragiczny rezultat małżeństwa rzuca Eliphasa w przepastne głębie hermetyzmu i studjów nad naukami tajemnemi. Wprawdzie przedtem równie się niemi zajmował, lecz teraz poświęca całkowicie. Po siedmiu latach pracy w 1854&nbsp;r. ogłasza część pierwszą swego dzieła „Dogmatyka Wysokiej Magii“, której część druga „Rytuał“ ukazuje się po dwu latach w 1856&nbsp;r. Pisma te zwracają nań powszechną uwagę, wysuwając na czoło okultystów. Na ten okres czasu przypada zapewne inicjacja Eliphasa; „Rytuału“ nie mógł był napisać nie będąc wtajemniczonym. Mianowicie w 1854 bawi w Londynie. Anglia była i jest centrum najwyższej inicjacji: z Anglji na świat cały poszła masonerja, Anglja jest kolebką i siedzibą różokrzyżowców; Anglję opuścił jako mag, zwykły przedtem szarlatan Cagliostro, w Anglji do zrozumienia najgłębszych sekretów doszedł Eliphas Lewi.<br> {{tab}}W Koła Rose + Croix wprowadził go zapewne, słynny autor „Zanoniego“ sir Lytton Bulwer. Wynika to choćby z tego, że siła rządząca wszechświatem „vril“ u Bulwera jest {{pp|iden|tyczną}}<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> 5ueqqkoyx6v2ormjdno7zqare5mpm7t Strona:Stanisław Antoni Wotowski - Magja i czary.djvu/23 100 1083991 3149487 2022-08-11T19:45:53Z Seboloidus 27417 /* Przepisana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Seboloidus" /></noinclude>{{pk|iden|tyczną}} z „światłem astralnem“ Eliphasa — co znaczy, iż jedną i tą samą otrzymali naukę, choć przedstawiali ją nieco różnie.<br> {{tab}}Od tej pory pojawia się szereg dzieł mistrza Lewi, które notuję w chronologicznym porządku: 1860&nbsp;r. „Historja magji“; 1861&nbsp;r. „Klucz do wielkich misterjów“; 1861&nbsp;r. „Bajki i symbole“ 1864&nbsp;r. nowella „Czarownik z Meudon“ i „Wiedza duchów“ („La science des Esprits“) w której to książce występuje gwałtownie przeciw spirytyzmowi: „spirytyści i medja są jak małe dzieci, igrające zapałkami, na beczce z prochem, nie domyślając się, że lada moment może nastąpić wybuch, co ich unicestwi“ powiada.<br> {{tab}}Od 1865&nbsp;r. nie odnajdujemy pism znaczniejszych; ukazuje się niewielka książeczka „Le livre de la Splendeur“, wyciąg z Zoharu oraz jakby testament okultystyczny „Le grand Arcane“ („Wielki Arkan“). W obu tych dziełach zauważyć możemy rzecz charakterystyczną: autor jawnie wycofuje się z poprzedniego stanowiska, starając się za wszelką cenę przeprowadzić sprawę, zgoła nie do przeprowadzenia: uzgodnić nauki hermetyczne z nauką katolickiego kościoła. Tendencje te wywołały oburzenie niektórych okultystów, specjalnie Bławatskiej, która twierdziła nawet, że Eliphas nigdy prawdziwym wtajemniczonym nie był, że grzeszy brakiem odwagi! Może — lecz był zawsze dobrym chrześcianinem! Prócz pomienionych znajduje się szereg skryptów nieopublikowanych: przeważnie korespondencja z uczniami np. baronem Spedalieri. Że do uczni Eliphasa i to zaufanych, należał równie hr. Branicki sądzę, że w bibljotece Wilanowskiej znalazły by się może ciekawe materjały.<br> {{tab}}Zmarł wielki Eliphas Lewi Zahed, przez ludzi nazywany ex księdzem Constant, w 1875&nbsp;r. Jeden z najbliższych mistrza, Papus, polecił go na łożu śmierci fotografować i ta podobizna<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> oywttehuon8owl8bi0krjzww3lvpuf1 Strona:Stanisław Antoni Wotowski - Magja i czary.djvu/24 100 1083992 3149493 2022-08-11T19:52:35Z Seboloidus 27417 /* Przepisana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Seboloidus" /></noinclude>zdobi książkę „Traité méthodique des {{Korekta|sciences occultes|science occulte}}“, jako dowód czci dla zmarłego maga.<br> {{tab}}Tyle i ja z mej strony uważałem za stosowne dodać! Po Eliphasie na czoło współczesnych okultystów wysuwają się: wzmiankowany Papus i Stanisław de Guaita. Kontynuują oni i rozwijają tylko wskazania genialnego nauczyciela. Książki ich opierają się na nim całkowicie, powołując się nań co słowo; jest to jakby praktyczne uzupełnienie Lewi’ego. Tak postępuje Papus (dr. Encause) w swej „Magji praktycznej“, tak samo Guaita w „Wężu genezy“.<br> {{tab}}Zaznaczyć przy tem należy, że obaj nie poprzestają na teorji; obaj eksperymentują w zakresie magji.<br> {{Korekta|Papus|{{tab}}Papus}}<ref>Zmarł 25 października 1916 r.</ref>, zawezwany przez cara Mikołaja&nbsp;II, dokonywa w Petersburgu w Carskim Siole ewokacji Aleksandra&nbsp;III. Widmo groźnego władcy się zjawia i proroczy niechybną zagładę domu Romanowych! Sic!<br> {{tab}}Guaita, jak chce legenda, pada ofiarą własnych eksperymentów. Czyni on próby t.&nbsp;zw. „oczarowania“ przy pomocy fal astralu: dnia pewnego znajdują jego ciało zczerniałe w gabinecie. Miał paść na skutek „uderzenia zwrotnego“. Tu przerwę.<br> {{tab}}Dla całości obrazu dorzucę, że obaj pomienieni byli twórcami „Odnowionego Zakonu Kabalistycznego Róży + Krzyża“ w Paryżu w 1888&nbsp;r. Początkowo należał do stowarzyszenia Sar Peladan, literat-okultysta, cieszący się wielkim rozgłosem we Francji. Wkrótce jednak wycofał się, stwarzając drugi podobny zakon, lecz o tendencjach wybitnie katolickich t.&nbsp;zw. R.&nbsp;C.&nbsp;C. (co znaczy „Zakon Róży + Krzyża Katolicki“) — nowe {{pp|usiło|wanie}}<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> 611kvtbkkm7gj7d2zwz033pxdswm0bx Strona:Stanisław Antoni Wotowski - Magja i czary.djvu/25 100 1083993 3149504 2022-08-11T20:02:38Z Seboloidus 27417 /* Przepisana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Seboloidus" /></noinclude>{{pk|usiło|wanie}} pogodzenia wiedzy tajemnej z ortodoksyjną doktryną. Żywot zakonu był krótki.<br> {{tab}}Natomiast stworzony przez Papusa „Zakon martynistów” (nauka {{Korekta|St .Martin|St. Martin}} — „nieznanego filozofa“) rozpowszechnił się szybko, zdobywając licznych członków, przed wojną, w Rosji i Polsce.<br> {{tab}}W Warszawie po dziś dzień istnieją wzmiankowane loże, masonerji ściśle hermetycznej nie mającej z zadaniami politycznemi nic wspólnego, delegatem zaś ich jest człowiek, który bezwzględnie wie więcej od innych, uczeń Papusa... Sądzę, że dostatecznie przezroczyście piszę..<br> {{tab}}Dwa bowiem centra {{Korekta|incjacji|inicjacji}} bywają. Jeden tonie w purpurze i krwi, drugi jest górą, zalaną słońcem. Ten pierwszy skąpany w pożodze morderstw Wielkiej Rewolucji Francuskiej, dziś odwrócony pentagram nakłada na czoło Rosji.<br> {{tab}}Ten drugi dążył i pragnął odrodzenia ludzkości. Zrozumiałeś mnie czytelniku? — bowiem bywają czarni i biali adepci, jak magja bywa białą i czarną.<br> {{---|przed=1.5em|po=1.5em}} {{tab}}Aby zakończyć ten i tak już nieco przydługi rozdział, zacytuję źródła na których opierają się okultyści zachodniego kierunku.<br> {{tab}}Są niemi:<br> {{tab}}1. {{roz*|Pisma Hermesa Trismegistosa,}} przypisywane przez niektórych bogowi Tot, egipskiemu Hermesowi, w rzeczy zaś samej {{Korekta|bedące|będące}} nie tworem pojedyńczego człowieka, lecz całej filozoficznej szkoły, ujętej wspólną nazwą.<br> {{tab}}Pisma te, szczególniej t.&nbsp;zw. „Tablica Szmaragdowa“ ustalają kardynalną zasadę wysokiej magii. Powiada Hermes: {{tns|{{roz*|„c}}o-|{{roz*|„co}}}}<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> t8c25empg063abia5fzsg8n1viby19u Strona:Robert Louis Stevenson - Przygody księcia Ottona.djvu/74 100 1083994 3149567 2022-08-12T02:48:58Z Piotr433 11344 /* Przepisana */ wątpliwe: "źwirowanem" proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Piotr433" /></noinclude>{{tab}}— Czy to z tego powodu spotkałem wczoraj w ogrodzie placówki? — zapytał żywo.<br> {{tab}}— Wasza Książęca Mość, nie jestem pewien — szepnął starzec, wierny swemu systemowi. — Rozkazy, dotyczące bezpieczeństwa i straży, nie wchodzą w zakres moich obowiązków.<br> {{tab}}Otton błysnął oczyma, zwracając się z gniewem do starca, ale Gotthold znacząco dotknął jego ramienia, i wysiłkiem woli książę pohamował swe oburzenie.<br> {{tab}}— Dobrze — odparł, biorąc manuskrypt; — prowadź mię do więźnia.<br> {{tab}}Za chwilę wyszli obaj.<br> {{tab}}Mieli przed sobą drogę długą i skomplikowaną, gdyż biblioteka była położona w jednem ze skrzydeł nowego budynku, a główna wieża, z której szczytu powiewał sztandar państwa, należała do starego zamku, wznoszącego się od strony ogrodu. Mijając liczne schody, sale, korytarze, książę i kanclerz znaleźli się wreszcie na niewielkiem podwórku źwirowanem. Z góry, przez liście drzew starych, padały na nie złoto-zielone promienie, dokoła rysowały się mury wysokie, stare, ostro zakończone. Pośród nich główna wieża wznosiła się dumnie piętrami coraz wyżej i wyżej, aż gdzieś pod błękity, a na szczycie, pośród gniazd kruczych zatknięty, powiewał żółty sztandar. U stóp wieży żołnierz, stojący na straży, broń sprezentował, wzdłuż sieni mierzonym krokiem przechadzał się drugi, trzeci stał u drzwi więźnia.<br> {{tab}}— Strzeżecie tej garści błota, niby skarbu — zauważył Otton szyderczo.<br> {{tab}}Apartament „Gemiani” zapożyczył swoje nazwisko od pewnego bardzo uczonego Włocha, który niegdyś miał wpływ przeważny na jednego z książąt panujących. Pokoje tutaj były wysokie, obszerne, przyjemne, okna wychodziły na ogród, — ale stare mury imponowały grubością, a okna żelaznemi kratami.<br> {{tab}}Książę Otton z kanclerzem, drepczącym wolniutko we właściwem oddaleniu, przebył szybkim krokiem małą biblio-<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> rxefygcsjdjdf2mmnut5e0xaxbiu1tn Strona:Robert Louis Stevenson - Przygody księcia Ottona.djvu/75 100 1083995 3149568 2022-08-12T02:53:09Z Piotr433 11344 /* Przepisana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Piotr433" /></noinclude>tekę i długi salon, aby wpaść jak błyskawica do sypialni, umieszczonej na przeciwnym końcu skromnego mieszkania.<br> {{tab}}Sir John kończył właśnie toaletę ranną. Był to człowiek lat 50, wysoki, chudy, silnie zbudowany, z wyrazem twarzy inteligentnym, lecz zimnym, twardym, nieugiętym; zęby i oczy znamionowały w nim stałość i odwagę. Na widok gościa nie okazał wzruszenia ani zdziwienia i pozdrowił księcia z pewnego rodzaju szyderczą i elegancką swobodą.<br> {{tab}}— Czemuż zawdzięczam zaszczyt tych odwiedzin? — spytał uprzejmie.<br> {{tab}}— Łamałeś pan chleb ze mną, — odparł z oburzeniem Otton — ściskałeś moją rękę i byłeś przyjęty, jak gość pod moim dachem. W czem i kiedy uchybiłem ci względów należnych? Jakie żądanie twoje było odrzucone? Przyjąłem cię, jak człowieka uczciwego i godnego szacunku, a oto wdzięczność twoja! — dodał z gniewem, uderzając rękopis, który trzymał w ręku.<br> {{tab}}— Wasza Książęca Mość czytał moje papiery? — z uprzejmem zadziwieniem zapytał baronet. — W istocie, honor dla mnie wielki i niespodziewany. Lecz szkic jest niedokładny i mógłbym obecnie dorzucić wiele rysów charakterystycznych. Mógłbym dodać, iż książę, którego oskarżałem o lenistwo, jest pełen gorliwości w wydziale policyi i podejmuje się chętnie obowiązków najbardziej przykrych. Mógłbym też opowiedzieć wesoły epizod mego aresztowania i niezwykłe odwiedziny, jakiemi mię Mości Książę zaszczycasz w tej chwili... Zresztą, zawiadomiłem już o tem zdarzeniu swego konsula w Wiedniu, i jeżeli nie macie zamiaru zaraz pozbawić mię życia, będę wolnym w ciągu tygodnia, za waszem zezwoleniem, lub bez niego. Bo nie przypuszczam, aby przyszłe cesarstwo Grunewaldu czuło się dość potężnem w danej chwili do walki z Anglią. Tym sposobem — zdaje mi się — jesteśmy w porządku co do wzajemnych stosunków, i nie poczuwam się do obowiązku żadnego więcej wyjaśnie-<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> gfaqtwap2feuargfxkwvgl94fcigdkw Strona:Robert Louis Stevenson - Przygody księcia Ottona.djvu/76 100 1083996 3149569 2022-08-12T02:56:59Z Piotr433 11344 /* Przepisana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Piotr433" /></noinclude>nia: wina jest po waszej strome. Jeśli jednak uważnie przeglądałeś pan moje papiery, sądzę, iż zaciągnąłeś u mnie bardzo poważny dług wdzięczności. Na zakończenie dodam, iż nie zdążyłem się jeszcze dziś ubrać, i przypuszczam, iż obowiązek grzeczności dozorcy względem więźnia zobowiąże pana do pozostawienia mię w spokoju.<br> {{tab}}Na stole leżał papier, książę usiadł i napisał własną ręką bilet wolnego przejazdu dla sir Johna Crabtree.<br> {{tab}}— Pieczęć, panie kanclerzu! — rzekł z książęcym gestem, podnosząc się z krzesła.<br> {{tab}}Greisengesang niezręcznym ruchem wyjął z kieszeni czerwone pudełko i położył na przedstawionym papierze skromny, zwyczajny stempel. Jego pomieszanie i niezręczność podniosły komiczną stronę tej formalistycznej operacyi. Sir John obserwował go uważnie, ze złośliwą przyjemnością, a Otton już żałował mimowolnej pozy, książęcego gestu i powagi swego rozkazu.<br> {{tab}}Nakoniec kanclerz skończył swoje dzieło, bez nowego rozkazu położył podpis na pasporcie i z uprzejmym ukłonem podał go więźniowi.<br> {{tab}}— A teraz bądź pan łaskaw — zwrócił się książę do niego — wydać rozporządzenie, aby przygotowano do podróży jeden z moich własnych powozów. Dopilnujesz pan sam, aby wszystkie rzeczy sir Johna były w nim złożone, i przed upływem godziny niech czeka gotowy za bażantarnią. Sir John niezwłocznie wyjeżdża do Wiednia.<br> {{tab}}Kanclerz ukłonił się etykietalnie.<br> {{tab}}— Oto pasport — rzekł teraz Otton do baroneta. — Przykro mi bardzo, iż postąpiono z panem niegościnnie.<br> {{tab}}— Więc nie będzie wojny z Anglią? — zapytał sir Crabtree.<br> {{tab}}— Łaski, baronecie! Bądź wyrozumiałym. Rzeczy zmieniły się obecnie, jesteśmy względem siebie na stopie prostych gentlemanów. Nie ja wydałem rozkaz aresztowania pana. W nocy dzisiaj dopiero powróciłem z polowania, i nie<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> 4yhs6vhui2ybyujosuuo2fnlia5ldto Strona:Robert Louis Stevenson - Przygody księcia Ottona.djvu/77 100 1083997 3149570 2022-08-12T03:01:32Z Piotr433 11344 /* Przepisana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Piotr433" /></noinclude>mogąc oskarżać mię o uwięzienie, musisz mi pan zawdzięczać powrócenie ci wolności.<br> {{tab}}— Jednak odczytałeś pan moje papiery — zauważył cudzoziemiec z przenikliwem spojrzeniem.<br> {{tab}}— Co do tego, źle zrobiłem i proszę o przebaczenie, którego pan nie możesz odmówić przecież człowiekowi, będącemu „zbiorem słabości.” Wina to zresztą nie wyłącznie moja: gdyby rękopis pański był treści niewinnej, czyn mój byłby poprostu niedyskrecyą. Ale pan sam zatrułeś go jadem urazy.<br> {{tab}}Sir John spojrzał na księcia z wyrazem zachęty, potem skłonił się w milczeniu.<br> {{tab}}— A teraz, — zaczął Otton po chwilowej przerwie — skoro zależysz pan tylko od siebie, mam zamiar prosić cię o pewną grzeczność; czy nie raczyłbyś przejść się ze mną po ogrodzie, kiedy dla pana będzie to dogodnem?<br> {{tab}}— Od chwili odzyskania wolności jestem na usługi Waszej Książęcej Mości, — odparł sir John, tym razem z uprzejmą powagą — i jeżeli zechcesz pan wybaczyć brak etykiety w moim letnim stroju, gotów jestem udać się za nim natychmiast.<br> {{tab}}— Dziękuję panu.<br> {{tab}}I nie tracąc chwili, książę udał się pierwszy raz przebytą drogą. Zeszli ze schodów, minęli korytarz i przez podwórko weszli do ogrodu. Blask słoneczny zalewał ogród, kwietniki, drogi, które przebywali, oddychając świeżem, balsamicznem powietrzem wiosennego poranku. Przeszli koło sadzawki, w której złote karpie pluskały się gromadą, i pod wonnym śniegiem białego kwiecia, które wiatr roznosił z drzew owocowych, wśród chóru ptactwa, szli jeden za drugim po szerokich stopniach, wiodących ku podniesionej części pałacowego ogrodu.<br> {{tab}}Zatrzymali się dopiero na obszernym i wysoko położonym tarasie, oddzielonym od parku misterną żelazną kratą; w rogu pod laurowym klombem stała marmurowa<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> gcsvdre1gfvf8lb6udlkoispnx94u3b 3149572 3149570 2022-08-12T04:00:31Z Seboloidus 27417 korekta bwd proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Piotr433" /></noinclude>mogąc oskarżać mię o uwięzienie, musisz mi pan zawdzięczać powrócenie ci wolności.<br> {{tab}}— Jednak odczytałeś pan moje papiery — zauważył cudzoziemiec z przenikliwem spojrzeniem.<br> {{tab}}— Co do tego, źle zrobiłem i proszę o przebaczenie, którego pan nie możesz odmówić przecież człowiekowi, będącemu „zbiorem słabości.” Wina to zresztą nie wyłącznie moja: gdyby rękopis pański był treści niewinnej, czyn mój byłby poprostu niedyskrecyą. Ale pan sam zatrułeś go jadem urazy.<br> {{tab}}Sir John spojrzał na księcia z wyrazem zachęty, potem skłonił się w milczeniu.<br> {{tab}}— A teraz, — zaczął Otton po chwilowej {{Korekta|prawie|przerwie}} — skoro zależysz pan tylko od siebie, mam zamiar prosić cię o pewną grzeczność; czy nie raczyłbyś przejść się ze mną po ogrodzie, kiedy dla pana będzie to dogodnem?<br> {{tab}}— Od chwili odzyskania wolności jestem na usługi Waszej Książęcej Mości, — odparł sir John, tym razem z uprzejmą powagą — i jeżeli zechcesz pan wybaczyć brak etykiety w moim letnim stroju, gotów jestem udać się za nim natychmiast.<br> {{tab}}— Dziękuję panu.<br> {{tab}}I nie tracąc chwili, książę udał się pierwszy raz przebytą drogą. Zeszli ze schodów, minęli korytarz i przez podwórko weszli do ogrodu. Blask słoneczny zalewał ogród, kwietniki, drogi, które przebywali, oddychając świeżem, balsamicznem powietrzem wiosennego poranku. Przeszli koło sadzawki, w której złote karpie pluskały się gromadą, i pod wonnym śniegiem białego kwiecia, które wiatr roznosił z drzew owocowych, wśród chóru ptactwa, szli jeden za drugim po szerokich stopniach, wiodących ku podniesionej części pałacowego ogrodu.<br> {{tab}}Zatrzymali się dopiero na obszernym i wysoko położonym tarasie, oddzielonym od parku misterną żelazną kratą; w rogu pod laurowym klombem stała marmurowa<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> 96gcy7npu5xeddprmvibdq9h582r8ab Encyklopedyja powszechna (1859)/Angielska choroba 0 1083998 3149578 2022-08-12T05:08:52Z Dzakuza21 10310 nowy wikitext text/x-wiki {{Hasło z Encyklopedyi powszechnej |tom=1 |strona_start=818 |strona_stop=820 }} 7g9e46p54z8gzwbpoa5uwxm3u8qe3az Encyklopedyja powszechna (1859)/Angielska czerwień 0 1083999 3149579 2022-08-12T05:09:15Z Dzakuza21 10310 nowy wikitext text/x-wiki {{Hasło z Encyklopedyi powszechnej |tom=1 |strona_start=820 |strona_stop=820 }} cua3lvljjfugqci7ao6wl67cll8qdrv Encyklopedyja powszechna (1859)/Angielska farbka 0 1084000 3149580 2022-08-12T05:09:26Z Dzakuza21 10310 nowy wikitext text/x-wiki {{Hasło z Encyklopedyi powszechnej |tom=1 |strona_start=820 |strona_stop=820 }} cua3lvljjfugqci7ao6wl67cll8qdrv Encyklopedyja powszechna (1859)/Angielska flanelka 0 1084001 3149581 2022-08-12T05:09:34Z Dzakuza21 10310 nowy wikitext text/x-wiki {{Hasło z Encyklopedyi powszechnej |tom=1 |strona_start=820 |strona_stop=820 }} cua3lvljjfugqci7ao6wl67cll8qdrv Encyklopedyja powszechna (1859)/Angielska konstytucyja 0 1084002 3149582 2022-08-12T05:09:53Z Dzakuza21 10310 nowy wikitext text/x-wiki {{Hasło z Encyklopedyi powszechnej |tom=1 |strona_start=821 |strona_stop=821 }} 8u2ebzjqn9op46h32m1sm1svj9n0oz5 Encyklopedyja powszechna (1859)/Angielska korona 0 1084003 3149584 2022-08-12T05:11:34Z Dzakuza21 10310 nowy wikitext text/x-wiki {{Hasło z Encyklopedyi powszechnej |tom=1 |strona_start=821 |strona_stop=821 }} 8u2ebzjqn9op46h32m1sm1svj9n0oz5 Encyklopedyja powszechna (1859)/Angielska tortura 0 1084004 3149585 2022-08-12T05:11:44Z Dzakuza21 10310 nowy wikitext text/x-wiki {{Hasło z Encyklopedyi powszechnej |tom=1 |strona_start=821 |strona_stop=821 }} 8u2ebzjqn9op46h32m1sm1svj9n0oz5 Encyklopedyja powszechna (1859)/Angielska literatura 0 1084005 3149586 2022-08-12T05:13:15Z Dzakuza21 10310 nowy wikitext text/x-wiki {{Hasło z Encyklopedyi powszechnej |tom=1 |strona_start=821 |strona_stop=834 }} phpp4amw5tn9bkhcryx6melr38v1h97 Encyklopedyja powszechna (1859)/Angielska marynarka 0 1084006 3149587 2022-08-12T05:13:46Z Dzakuza21 10310 nowy wikitext text/x-wiki {{Hasło z Encyklopedyi powszechnej |tom=1 |strona_start=834 |strona_stop=834 }} oiepl0g4isy3yszj0b2181zwoo3ev9z Encyklopedyja powszechna (1859)/Angielska oprawa 0 1084007 3149588 2022-08-12T05:14:03Z Dzakuza21 10310 nowy wikitext text/x-wiki {{Hasło z Encyklopedyi powszechnej |tom=1 |strona_start=835 |strona_stop=835 }} hszdgmqub3wp66xrs0e1wklpunxks2t Encyklopedyja powszechna (1859)/Angielska panna 0 1084008 3149589 2022-08-12T05:14:17Z Dzakuza21 10310 nowy wikitext text/x-wiki {{Hasło z Encyklopedyi powszechnej |tom=1 |strona_start=835 |strona_stop=835 }} hszdgmqub3wp66xrs0e1wklpunxks2t Encyklopedyja powszechna (1859)/Angielska podkowa 0 1084009 3149590 2022-08-12T05:14:32Z Dzakuza21 10310 nowy wikitext text/x-wiki {{Hasło z Encyklopedyi powszechnej |tom=1 |strona_start=835 |strona_stop=835 }} hszdgmqub3wp66xrs0e1wklpunxks2t Encyklopedyja powszechna (1859)/Angielska rzeka 0 1084010 3149591 2022-08-12T05:14:42Z Dzakuza21 10310 nowy wikitext text/x-wiki {{Hasło z Encyklopedyi powszechnej |tom=1 |strona_start=835 |strona_stop=835 }} hszdgmqub3wp66xrs0e1wklpunxks2t Encyklopedyja powszechna (1859)/Angielska skóra 0 1084011 3149592 2022-08-12T05:14:51Z Dzakuza21 10310 nowy wikitext text/x-wiki {{Hasło z Encyklopedyi powszechnej |tom=1 |strona_start=835 |strona_stop=835 }} hszdgmqub3wp66xrs0e1wklpunxks2t Encyklopedyja powszechna (1859)/Angielska sól 0 1084012 3149593 2022-08-12T05:15:01Z Dzakuza21 10310 nowy wikitext text/x-wiki {{Hasło z Encyklopedyi powszechnej |tom=1 |strona_start=835 |strona_stop=835 }} hszdgmqub3wp66xrs0e1wklpunxks2t Encyklopedyja powszechna (1859)/Angielska szlachta 0 1084013 3149594 2022-08-12T05:15:22Z Dzakuza21 10310 nowy wikitext text/x-wiki {{Hasło z Encyklopedyi powszechnej |tom=1 |strona_start=835 |strona_stop=835 }} hszdgmqub3wp66xrs0e1wklpunxks2t Encyklopedyja powszechna (1859)/Angielska sztuka 0 1084014 3149595 2022-08-12T05:15:47Z Dzakuza21 10310 nowy wikitext text/x-wiki {{Hasło z Encyklopedyi powszechnej |tom=1 |strona_start=835 |strona_stop=839 }} lex97y9cnsxobtu8w4l24sg14zzo7o4 Encyklopedyja powszechna (1859)/Angielska Wschodnio-Indyjska Komp. 0 1084015 3149596 2022-08-12T05:16:34Z Dzakuza21 10310 nowy wikitext text/x-wiki {{Hasło z Encyklopedyi powszechnej |tom=1 |strona_start=839 |strona_stop=839 }} 7gkf1fid3arn19hu5hgx8m1nxa2a4aq Encyklopedyja powszechna (1859)/Angielska ziemia 0 1084016 3149597 2022-08-12T05:16:45Z Dzakuza21 10310 nowy wikitext text/x-wiki {{Hasło z Encyklopedyi powszechnej |tom=1 |strona_start=839 |strona_stop=839 }} 7gkf1fid3arn19hu5hgx8m1nxa2a4aq Encyklopedyja powszechna (1859)/Angielski bank 0 1084017 3149598 2022-08-12T05:16:53Z Dzakuza21 10310 nowy wikitext text/x-wiki {{Hasło z Encyklopedyi powszechnej |tom=1 |strona_start=839 |strona_stop=839 }} 7gkf1fid3arn19hu5hgx8m1nxa2a4aq Encyklopedyja powszechna (1859)/Angielski błękit 0 1084018 3149599 2022-08-12T05:17:03Z Dzakuza21 10310 nowy wikitext text/x-wiki {{Hasło z Encyklopedyi powszechnej |tom=1 |strona_start=839 |strona_stop=839 }} 7gkf1fid3arn19hu5hgx8m1nxa2a4aq Encyklopedyja powszechna (1859)/Angielski buldog 0 1084019 3149600 2022-08-12T05:17:12Z Dzakuza21 10310 nowy wikitext text/x-wiki {{Hasło z Encyklopedyi powszechnej |tom=1 |strona_start=839 |strona_stop=839 }} 7gkf1fid3arn19hu5hgx8m1nxa2a4aq Encyklopedyja powszechna (1859)/Angielski dług narodowy 0 1084020 3149601 2022-08-12T05:17:30Z Dzakuza21 10310 nowy wikitext text/x-wiki {{Hasło z Encyklopedyi powszechnej |tom=1 |strona_start=839 |strona_stop=839 }} 7gkf1fid3arn19hu5hgx8m1nxa2a4aq Encyklopedyja powszechna (1859)/Angielski handel 0 1084021 3149602 2022-08-12T05:17:38Z Dzakuza21 10310 nowy wikitext text/x-wiki {{Hasło z Encyklopedyi powszechnej |tom=1 |strona_start=839 |strona_stop=839 }} 7gkf1fid3arn19hu5hgx8m1nxa2a4aq Encyklopedyja powszechna (1859)/Angielski herb 0 1084022 3149603 2022-08-12T05:17:46Z Dzakuza21 10310 nowy wikitext text/x-wiki {{Hasło z Encyklopedyi powszechnej |tom=1 |strona_start=839 |strona_stop=839 }} 7gkf1fid3arn19hu5hgx8m1nxa2a4aq Encyklopedyja powszechna (1859)/Angielski herb w Astronomii 0 1084023 3149604 2022-08-12T05:17:55Z Dzakuza21 10310 nowy wikitext text/x-wiki {{Hasło z Encyklopedyi powszechnej |tom=1 |strona_start=839 |strona_stop=839 }} 7gkf1fid3arn19hu5hgx8m1nxa2a4aq 3149734 3149604 2022-08-12T06:25:43Z Dzakuza21 10310 Dzakuza21 przeniósł stronę [[Encyklopedyja powszechna (1859)/Angielski w Astronomi]] na [[Encyklopedyja powszechna (1859)/Angielski herb w Astronomii]], bez pozostawienia przekierowania pod starym tytułem wikitext text/x-wiki {{Hasło z Encyklopedyi powszechnej |tom=1 |strona_start=839 |strona_stop=839 }} 7gkf1fid3arn19hu5hgx8m1nxa2a4aq Encyklopedyja powszechna (1859)/Angielski język 0 1084024 3149605 2022-08-12T05:18:22Z Dzakuza21 10310 nowy wikitext text/x-wiki {{Hasło z Encyklopedyi powszechnej |tom=1 |strona_start=839 |strona_stop=841 }} rd9hkrf7s39gh3vwwz9gmzh1ducttyl Encyklopedyja powszechna (1859)/Angielski klucz 0 1084025 3149606 2022-08-12T05:18:48Z Dzakuza21 10310 nowy wikitext text/x-wiki {{Hasło z Encyklopedyi powszechnej |tom=1 |strona_start=841 |strona_stop=841 }} hxgfoj8rotz71iz59ul58q0o4v430c9 Encyklopedyja powszechna (1859)/Angielski Kościół 0 1084026 3149607 2022-08-12T05:18:57Z Dzakuza21 10310 nowy wikitext text/x-wiki {{Hasło z Encyklopedyi powszechnej |tom=1 |strona_start=841 |strona_stop=841 }} hxgfoj8rotz71iz59ul58q0o4v430c9 Encyklopedyja powszechna (1859)/Angielski kwas siarczany 0 1084027 3149608 2022-08-12T05:19:06Z Dzakuza21 10310 nowy wikitext text/x-wiki {{Hasło z Encyklopedyi powszechnej |tom=1 |strona_start=841 |strona_stop=841 }} hxgfoj8rotz71iz59ul58q0o4v430c9 Encyklopedyja powszechna (1859)/Angielski metal 0 1084028 3149609 2022-08-12T05:19:15Z Dzakuza21 10310 nowy wikitext text/x-wiki {{Hasło z Encyklopedyi powszechnej |tom=1 |strona_start=841 |strona_stop=841 }} hxgfoj8rotz71iz59ul58q0o4v430c9 Encyklopedyja powszechna (1859)/Angielski parlament 0 1084029 3149610 2022-08-12T05:19:24Z Dzakuza21 10310 nowy wikitext text/x-wiki {{Hasło z Encyklopedyi powszechnej |tom=1 |strona_start=841 |strona_stop=841 }} hxgfoj8rotz71iz59ul58q0o4v430c9 Encyklopedyja powszechna (1859)/Angielski plaster 0 1084030 3149611 2022-08-12T05:19:40Z Dzakuza21 10310 nowy wikitext text/x-wiki {{Hasło z Encyklopedyi powszechnej |tom=1 |strona_start=841 |strona_stop=842 }} e7sirv2zcrfbvjl9hang7jjil8g59hw Encyklopedyja powszechna (1859)/Angielski porter 0 1084031 3149612 2022-08-12T05:19:54Z Dzakuza21 10310 nowy wikitext text/x-wiki {{Hasło z Encyklopedyi powszechnej |tom=1 |strona_start=842 |strona_stop=842 }} 5f8lkxmmtwk84q73fhjy1f04rx606ht Encyklopedyja powszechna (1859)/Angielski pot 0 1084032 3149613 2022-08-12T05:20:04Z Dzakuza21 10310 nowy wikitext text/x-wiki {{Hasło z Encyklopedyi powszechnej |tom=1 |strona_start=842 |strona_stop=842 }} 5f8lkxmmtwk84q73fhjy1f04rx606ht Encyklopedyja powszechna (1859)/Angielski przemysł 0 1084034 3149614 2022-08-12T05:20:20Z Dzakuza21 10310 nowy wikitext text/x-wiki {{Hasło z Encyklopedyi powszechnej |tom=1 |strona_start=842 |strona_stop=842 }} 5f8lkxmmtwk84q73fhjy1f04rx606ht Encyklopedyja powszechna (1859)/Angielski róg 0 1084035 3149615 2022-08-12T05:20:30Z Dzakuza21 10310 nowy wikitext text/x-wiki {{Hasło z Encyklopedyi powszechnej |tom=1 |strona_start=842 |strona_stop=842 }} 5f8lkxmmtwk84q73fhjy1f04rx606ht Encyklopedyja powszechna (1859)/Angielski szpic 0 1084036 3149616 2022-08-12T05:20:43Z Dzakuza21 10310 nowy wikitext text/x-wiki {{Hasło z Encyklopedyi powszechnej |tom=1 |strona_start=842 |strona_stop=842 }} 5f8lkxmmtwk84q73fhjy1f04rx606ht Encyklopedyja powszechna (1859)/Angielski taniec 0 1084037 3149617 2022-08-12T05:20:51Z Dzakuza21 10310 nowy wikitext text/x-wiki {{Hasło z Encyklopedyi powszechnej |tom=1 |strona_start=842 |strona_stop=842 }} 5f8lkxmmtwk84q73fhjy1f04rx606ht Encyklopedyja powszechna (1859)/Angielski trank 0 1084038 3149618 2022-08-12T05:21:00Z Dzakuza21 10310 nowy wikitext text/x-wiki {{Hasło z Encyklopedyi powszechnej |tom=1 |strona_start=842 |strona_stop=842 }} 5f8lkxmmtwk84q73fhjy1f04rx606ht Encyklopedyja powszechna (1859)/Angielski wernix 0 1084039 3149619 2022-08-12T05:21:17Z Dzakuza21 10310 nowy wikitext text/x-wiki {{Hasło z Encyklopedyi powszechnej |tom=1 |strona_start=842 |strona_stop=843 }} nbh8c48lfjbmsgiqp27rlhrnnosijjv Encyklopedyja powszechna (1859)/Angielski wyżeł 0 1084040 3149620 2022-08-12T05:21:30Z Dzakuza21 10310 nowy wikitext text/x-wiki {{Hasło z Encyklopedyi powszechnej |tom=1 |strona_start=843 |strona_stop=843 }} 5fvex3sp6g8vtsshnq9uxb4izsb7r37 Encyklopedyja powszechna (1859)/Angielskie historyczne towarzystwo 0 1084041 3149621 2022-08-12T05:21:39Z Dzakuza21 10310 nowy wikitext text/x-wiki {{Hasło z Encyklopedyi powszechnej |tom=1 |strona_start=843 |strona_stop=843 }} 5fvex3sp6g8vtsshnq9uxb4izsb7r37 Encyklopedyja powszechna (1859)/Angielskie kolonije 0 1084042 3149622 2022-08-12T05:21:48Z Dzakuza21 10310 nowy wikitext text/x-wiki {{Hasło z Encyklopedyi powszechnej |tom=1 |strona_start=843 |strona_stop=843 }} 5fvex3sp6g8vtsshnq9uxb4izsb7r37 Encyklopedyja powszechna (1859)/Angielskie koronki 0 1084043 3149623 2022-08-12T05:21:57Z Dzakuza21 10310 nowy wikitext text/x-wiki {{Hasło z Encyklopedyi powszechnej |tom=1 |strona_start=843 |strona_stop=843 }} 5fvex3sp6g8vtsshnq9uxb4izsb7r37 Encyklopedyja powszechna (1859)/Angielskie monety 0 1084044 3149624 2022-08-12T05:22:19Z Dzakuza21 10310 nowy wikitext text/x-wiki {{Hasło z Encyklopedyi powszechnej |tom=1 |strona_start=843 |strona_stop=844 }} ht7lcgjyqrfjfoet3uwvpdwvjo0nr67 3149737 3149624 2022-08-12T06:30:21Z Dzakuza21 10310 dr. wikitext text/x-wiki {{Hasło z Encyklopedyi powszechnej |tom=1 |strona_start=843 |strona_stop=843 }} 5fvex3sp6g8vtsshnq9uxb4izsb7r37 Encyklopedyja powszechna (1859)/Angielskie myślistwo 0 1084045 3149625 2022-08-12T05:22:48Z Dzakuza21 10310 nowy wikitext text/x-wiki {{Hasło z Encyklopedyi powszechnej |tom=1 |strona_start=844 |strona_stop=845 }} c34jcsjgp96xx5lgn7xc64v395a7o1g Encyklopedyja powszechna (1859)/Angielskie nauki i Literatura naukowa 0 1084046 3149626 2022-08-12T05:23:10Z Dzakuza21 10310 nowy wikitext text/x-wiki {{Hasło z Encyklopedyi powszechnej |tom=1 |strona_start=845 |strona_stop=850 }} sta30fb4ot4i5zs3tuhx35zfx9o7xmm Encyklopedyja powszechna (1859)/Angielskie ogrody 0 1084047 3149627 2022-08-12T05:23:30Z Dzakuza21 10310 nowy wikitext text/x-wiki {{Hasło z Encyklopedyi powszechnej |tom=1 |strona_start=850 |strona_stop=850 }} 3mwaq05zoungubhauscsnp767g18t2u Encyklopedyja powszechna (1859)/Angielskie panny 0 1084048 3149628 2022-08-12T05:23:47Z Dzakuza21 10310 nowy wikitext text/x-wiki {{Hasło z Encyklopedyi powszechnej |tom=1 |strona_start=850 |strona_stop=851 }} 9zjwhlhg4m879rselzbkmk5x29n97my Encyklopedyja powszechna (1859)/Angielskie pismo 0 1084049 3149629 2022-08-12T05:24:14Z Dzakuza21 10310 nowy wikitext text/x-wiki {{Hasło z Encyklopedyi powszechnej |tom=1 |strona_start=851 |strona_stop=851 }} lwkkovsnk9m6iwri4qqvyucxtjdwmb2 Encyklopedyja powszechna (1859)/Angielskie piwo 0 1084050 3149630 2022-08-12T05:24:30Z Dzakuza21 10310 nowy wikitext text/x-wiki {{Hasło z Encyklopedyi powszechnej |tom=1 |strona_start=851 |strona_stop=851 }} lwkkovsnk9m6iwri4qqvyucxtjdwmb2 Encyklopedyja powszechna (1859)/Angielskie prawa żeglugi 0 1084051 3149631 2022-08-12T05:24:39Z Dzakuza21 10310 nowy wikitext text/x-wiki {{Hasło z Encyklopedyi powszechnej |tom=1 |strona_start=851 |strona_stop=851 }} lwkkovsnk9m6iwri4qqvyucxtjdwmb2 Encyklopedyja powszechna (1859)/Angielskie prawodawstwo 0 1084052 3149632 2022-08-12T05:24:47Z Dzakuza21 10310 nowy wikitext text/x-wiki {{Hasło z Encyklopedyi powszechnej |tom=1 |strona_start=851 |strona_stop=851 }} lwkkovsnk9m6iwri4qqvyucxtjdwmb2 Encyklopedyja powszechna (1859)/Angielskie rolnictwo 0 1084053 3149633 2022-08-12T05:25:11Z Dzakuza21 10310 nowy wikitext text/x-wiki {{Hasło z Encyklopedyi powszechnej |tom=1 |strona_start=851 |strona_stop=855 }} 1qb9l10xi2d5yzbgopcg0l9j5ve6lgr Encyklopedyja powszechna (1859)/Angielskie siodło 0 1084054 3149635 2022-08-12T05:26:20Z Dzakuza21 10310 nowy wikitext text/x-wiki {{Hasło z Encyklopedyi powszechnej |tom=1 |strona_start=855 |strona_stop=855 }} 0rcjb7gyphxu65snuiz5ecxps0eear7 Encyklopedyja powszechna (1859)/Angielskie strzemię 0 1084055 3149636 2022-08-12T05:26:30Z Dzakuza21 10310 nowy wikitext text/x-wiki {{Hasło z Encyklopedyi powszechnej |tom=1 |strona_start=855 |strona_stop=855 }} 0rcjb7gyphxu65snuiz5ecxps0eear7 Encyklopedyja powszechna (1859)/Angielskie Towarzystwo Handlowe 0 1084056 3149637 2022-08-12T05:26:39Z Dzakuza21 10310 nowy wikitext text/x-wiki {{Hasło z Encyklopedyi powszechnej |tom=1 |strona_start=855 |strona_stop=855 }} 0rcjb7gyphxu65snuiz5ecxps0eear7 Encyklopedyja powszechna (1859)/Angielskie Wyspy Towarzyskie 0 1084057 3149638 2022-08-12T05:26:49Z Dzakuza21 10310 nowy wikitext text/x-wiki {{Hasło z Encyklopedyi powszechnej |tom=1 |strona_start=855 |strona_stop=855 }} 0rcjb7gyphxu65snuiz5ecxps0eear7 Encyklopedyja powszechna (1859)/Angielskie ziele 0 1084058 3149639 2022-08-12T05:27:01Z Dzakuza21 10310 nowy wikitext text/x-wiki {{Hasło z Encyklopedyi powszechnej |tom=1 |strona_start=855 |strona_stop=855 }} 0rcjb7gyphxu65snuiz5ecxps0eear7 Encyklopedyja powszechna (1859)/Angielsko-niemiecka legija 0 1084059 3149640 2022-08-12T05:27:16Z Dzakuza21 10310 nowy wikitext text/x-wiki {{Hasło z Encyklopedyi powszechnej |tom=1 |strona_start=855 |strona_stop=856 }} piwywh7pkbtj4sse7s27g9vd22uity5 Encyklopedyja powszechna (1859)/Angiełłowicz 0 1084060 3149641 2022-08-12T05:27:35Z Dzakuza21 10310 nowy wikitext text/x-wiki {{Hasło z Encyklopedyi powszechnej |tom=1 |strona_start=856 |strona_stop=857 }} i2vd7547dccttzmdiaf4aa1cicmsbfd Encyklopedyja powszechna (1859)/Angilbert 0 1084061 3149642 2022-08-12T05:27:51Z Dzakuza21 10310 nowy wikitext text/x-wiki {{Hasło z Encyklopedyi powszechnej |tom=1 |strona_start=857 |strona_stop=857 }} ge1l2udcub4j8z462h0dv4evlwe86yd Encyklopedyja powszechna (1859)/Angilram 0 1084062 3149643 2022-08-12T05:28:07Z Dzakuza21 10310 nowy wikitext text/x-wiki {{Hasło z Encyklopedyi powszechnej |tom=1 |strona_start=857 |strona_stop=857 }} ge1l2udcub4j8z462h0dv4evlwe86yd Encyklopedyja powszechna (1859)/Angina 0 1084063 3149644 2022-08-12T05:28:24Z Dzakuza21 10310 nowy wikitext text/x-wiki {{Hasło z Encyklopedyi powszechnej |tom=1 |strona_start=857 |strona_stop=858 }} df05lbid1w340ymif956dzkz8qmgrjc Encyklopedyja powszechna (1859)/Angioleuncitis 0 1084064 3149645 2022-08-12T05:28:36Z Dzakuza21 10310 nowy wikitext text/x-wiki {{Hasło z Encyklopedyi powszechnej |tom=1 |strona_start=858 |strona_stop=858 }} nguridjg942ot5ealb5swydscl6fik3 Encyklopedyja powszechna (1859)/Angiologija 0 1084065 3149646 2022-08-12T05:40:12Z Dzakuza21 10310 nowy wikitext text/x-wiki {{Hasło z Encyklopedyi powszechnej |tom=1 |strona_start=858 |strona_stop=859 }} d57w74sz6whb752k5lzogx8384xx6xb Encyklopedyja powszechna (1859)/Anglaryt 0 1084066 3149647 2022-08-12T05:40:25Z Dzakuza21 10310 nowy wikitext text/x-wiki {{Hasło z Encyklopedyi powszechnej |tom=1 |strona_start=859 |strona_stop=859 }} 8pxb9gz1qnlion9r62s3adlul6rwe2r Encyklopedyja powszechna (1859)/Anglès (Karol Grzegorz) 0 1084067 3149649 2022-08-12T05:43:24Z Dzakuza21 10310 nowy wikitext text/x-wiki {{Hasło z Encyklopedyi powszechnej |tom=1 |strona_start=859 |strona_stop=859 }} 8pxb9gz1qnlion9r62s3adlul6rwe2r Encyklopedyja powszechna (1859)/Anglès (Julijusz) 0 1084068 3149650 2022-08-12T05:44:08Z Dzakuza21 10310 nowy wikitext text/x-wiki {{Hasło z Encyklopedyi powszechnej |tom=1 |strona_start=859 |strona_stop=859 }} 8pxb9gz1qnlion9r62s3adlul6rwe2r Encyklopedyja powszechna (1859)/Anglesey 0 1084069 3149652 2022-08-12T05:45:19Z Dzakuza21 10310 nowy wikitext text/x-wiki {{Hasło z Encyklopedyi powszechnej |tom=1 |strona_start=859 |strona_stop=859 }} 8pxb9gz1qnlion9r62s3adlul6rwe2r Encyklopedyja powszechna (1859)/Anglesey (Henryk) 0 1084070 3149653 2022-08-12T05:45:31Z Dzakuza21 10310 nowy wikitext text/x-wiki {{Hasło z Encyklopedyi powszechnej |tom=1 |strona_start=859 |strona_stop=860 }} iz77wvmivsxmwzpfv9jtyn2cgpahlfl Encyklopedyja powszechna (1859)/Anglez 0 1084071 3149654 2022-08-12T05:45:46Z Dzakuza21 10310 nowy wikitext text/x-wiki {{Hasło z Encyklopedyi powszechnej |tom=1 |strona_start=860 |strona_stop=860 }} nsjg20ac4450lcnk7rlp4md471dplce Encyklopedyja powszechna (1859)/Anglezyt 0 1084072 3149655 2022-08-12T05:45:56Z Dzakuza21 10310 nowy wikitext text/x-wiki {{Hasło z Encyklopedyi powszechnej |tom=1 |strona_start=860 |strona_stop=860 }} nsjg20ac4450lcnk7rlp4md471dplce Encyklopedyja powszechna (1859)/Anglija 0 1084073 3149656 2022-08-12T05:46:55Z Dzakuza21 10310 nowy wikitext text/x-wiki {{Hasło z Encyklopedyi powszechnej |tom=1 |strona_start=860 |strona_stop=879 }} 7dhdpu72t1khh0he0i2qpkaxwktki3p Encyklopedyja powszechna (1859)/Anglija Nowa 0 1084074 3149657 2022-08-12T05:47:20Z Dzakuza21 10310 nowy wikitext text/x-wiki {{Hasło z Encyklopedyi powszechnej |tom=1 |strona_start=879 |strona_stop=879 }} aq2f35b15q8s4fibmomr8qzx6hj8hyl Encyklopedyja powszechna (1859)/Anglikański Kościół 0 1084075 3149658 2022-08-12T05:49:06Z Dzakuza21 10310 nowy wikitext text/x-wiki {{Hasło z Encyklopedyi powszechnej |tom=1 |strona_start=879 |strona_stop=886 }} s1kojo4570olyyhkxxgxnbx9n0iritz Encyklopedyja powszechna (1859)/Anglizowanie 0 1084076 3149659 2022-08-12T05:49:25Z Dzakuza21 10310 nowy wikitext text/x-wiki {{Hasło z Encyklopedyi powszechnej |tom=1 |strona_start=886 |strona_stop=886 }} 9aq5k781vduzlu993u3nj3t7d080p6z Encyklopedyja powszechna (1859)/Anglomanija 0 1084077 3149660 2022-08-12T05:49:34Z Dzakuza21 10310 nowy wikitext text/x-wiki {{Hasło z Encyklopedyi powszechnej |tom=1 |strona_start=886 |strona_stop=886 }} 9aq5k781vduzlu993u3nj3t7d080p6z Encyklopedyja powszechna (1859)/Anglosaxoni 0 1084078 3149661 2022-08-12T05:49:49Z Dzakuza21 10310 nowy wikitext text/x-wiki {{Hasło z Encyklopedyi powszechnej |tom=1 |strona_start=886 |strona_stop=887 }} 846kq7tp2ps8v9k1iokxe330q9t8sh8 Encyklopedyja powszechna (1859)/Anglosaxoński język i literatura 0 1084079 3149663 2022-08-12T05:51:33Z Dzakuza21 10310 nowy wikitext text/x-wiki {{Hasło z Encyklopedyi powszechnej |tom=1 |strona_start=887 |strona_stop=888 }} trq0135rp0u32wzsehksn2ygvb4jo0c Encyklopedyja powszechna (1859)/Angola 0 1084080 3149664 2022-08-12T05:52:00Z Dzakuza21 10310 nowy wikitext text/x-wiki {{Hasło z Encyklopedyi powszechnej |tom=1 |strona_start=888 |strona_stop=888 }} nl5wswse0m5yklkoqdrqjwtaic96p7e Encyklopedyja powszechna (1859)/Angola miasto 0 1084081 3149665 2022-08-12T05:52:09Z Dzakuza21 10310 nowy wikitext text/x-wiki {{Hasło z Encyklopedyi powszechnej |tom=1 |strona_start=888 |strona_stop=888 }} nl5wswse0m5yklkoqdrqjwtaic96p7e 3149746 3149665 2022-08-12T06:44:30Z Dzakuza21 10310 Dzakuza21 przeniósł stronę [[Encyklopedyja powszechna (1859)/Angola (miasto)]] na [[Encyklopedyja powszechna (1859)/Angola miasto]], bez pozostawienia przekierowania pod starym tytułem wikitext text/x-wiki {{Hasło z Encyklopedyi powszechnej |tom=1 |strona_start=888 |strona_stop=888 }} nl5wswse0m5yklkoqdrqjwtaic96p7e Encyklopedyja powszechna (1859)/Angor 0 1084082 3149666 2022-08-12T05:52:21Z Dzakuza21 10310 nowy wikitext text/x-wiki {{Hasło z Encyklopedyi powszechnej |tom=1 |strona_start=888 |strona_stop=888 }} nl5wswse0m5yklkoqdrqjwtaic96p7e Encyklopedyja powszechna (1859)/Angora 0 1084083 3149668 2022-08-12T05:53:22Z Dzakuza21 10310 nowy wikitext text/x-wiki {{Hasło z Encyklopedyi powszechnej |tom=1 |strona_start=888 |strona_stop=889 }} qd04x5xqotmc5xw1v4hs8ukd1cmuivx Encyklopedyja powszechna (1859)/Angorska koza 0 1084084 3149669 2022-08-12T05:53:38Z Dzakuza21 10310 nowy wikitext text/x-wiki {{Hasło z Encyklopedyi powszechnej |tom=1 |strona_start=889 |strona_stop=889 }} oxgfu5rnoofej2j4s5c7qcpx4qp998e Encyklopedyja powszechna (1859)/Angorska wełna 0 1084085 3149670 2022-08-12T05:53:47Z Dzakuza21 10310 nowy wikitext text/x-wiki {{Hasło z Encyklopedyi powszechnej |tom=1 |strona_start=889 |strona_stop=889 }} oxgfu5rnoofej2j4s5c7qcpx4qp998e Encyklopedyja powszechna (1859)/Angostura 0 1084086 3149671 2022-08-12T05:54:04Z Dzakuza21 10310 nowy wikitext text/x-wiki {{Hasło z Encyklopedyi powszechnej |tom=1 |strona_start=889 |strona_stop=890 }} 3phhqbl80ef6nbc9d6maububrd91iy7 Encyklopedyja powszechna (1859)/Angot 0 1084087 3149672 2022-08-12T05:54:21Z Dzakuza21 10310 nowy wikitext text/x-wiki {{Hasło z Encyklopedyi powszechnej |tom=1 |strona_start=890 |strona_stop=890 }} 5kcrhhwoqabcpd68kf2yspoz0yomaed Encyklopedyja powszechna (1859)/Angoulême 0 1084088 3149673 2022-08-12T05:54:31Z Dzakuza21 10310 nowy wikitext text/x-wiki {{Hasło z Encyklopedyi powszechnej |tom=1 |strona_start=890 |strona_stop=890 }} 5kcrhhwoqabcpd68kf2yspoz0yomaed Encyklopedyja powszechna (1859)/Angoulême (Ludwik) 0 1084089 3149675 2022-08-12T05:55:19Z Dzakuza21 10310 nowy wikitext text/x-wiki {{Hasło z Encyklopedyi powszechnej |tom=1 |strona_start=890 |strona_stop=891 }} ffflwxn84bd0gn78j0ac809mh5ickx5 Encyklopedyja powszechna (1859)/Angoumois 0 1084090 3149677 2022-08-12T05:55:55Z Dzakuza21 10310 nowy wikitext text/x-wiki {{Hasło z Encyklopedyi powszechnej |tom=1 |strona_start=891 |strona_stop=891 }} ie2xgo4uxy09uaszj4vkkxynyynptym Encyklopedyja powszechna (1859)/Angoxa 0 1084091 3149678 2022-08-12T05:56:14Z Dzakuza21 10310 nowy wikitext text/x-wiki {{Hasło z Encyklopedyi powszechnej |tom=1 |strona_start=891 |strona_stop=891 }} ie2xgo4uxy09uaszj4vkkxynyynptym Encyklopedyja powszechna (1859)/Angra 0 1084092 3149679 2022-08-12T05:56:23Z Dzakuza21 10310 nowy wikitext text/x-wiki {{Hasło z Encyklopedyi powszechnej |tom=1 |strona_start=891 |strona_stop=891 }} ie2xgo4uxy09uaszj4vkkxynyynptym Encyklopedyja powszechna (1859)/Angrab 0 1084093 3149680 2022-08-12T05:56:33Z Dzakuza21 10310 nowy wikitext text/x-wiki {{Hasło z Encyklopedyi powszechnej |tom=1 |strona_start=891 |strona_stop=891 }} ie2xgo4uxy09uaszj4vkkxynyynptym Encyklopedyja powszechna (1859)/Angriwaryjowie 0 1084094 3149681 2022-08-12T05:56:43Z Dzakuza21 10310 nowy wikitext text/x-wiki {{Hasło z Encyklopedyi powszechnej |tom=1 |strona_start=891 |strona_stop=891 }} ie2xgo4uxy09uaszj4vkkxynyynptym Encyklopedyja powszechna (1859)/Anguier 0 1084095 3149683 2022-08-12T05:57:39Z Dzakuza21 10310 nowy wikitext text/x-wiki {{Hasło z Encyklopedyi powszechnej |tom=1 |strona_start=891 |strona_stop=892 }} 0ghay82xu7hxkceefevm3himb9dmj45 Encyklopedyja powszechna (1859)/Angurek 0 1084096 3149684 2022-08-12T05:57:53Z Dzakuza21 10310 nowy wikitext text/x-wiki {{Hasło z Encyklopedyi powszechnej |tom=1 |strona_start=892 |strona_stop=892 }} dgbxaomv2g39uqblde0m0g7ilh2xgsg Encyklopedyja powszechna (1859)/Anguola 0 1084097 3149685 2022-08-12T06:00:09Z Dzakuza21 10310 nowy wikitext text/x-wiki {{Hasło z Encyklopedyi powszechnej |tom=1 |strona_start=892 |strona_stop=892 }} dgbxaomv2g39uqblde0m0g7ilh2xgsg Encyklopedyja powszechna (1859)/Angusticlave 0 1084098 3149686 2022-08-12T06:00:18Z Dzakuza21 10310 nowy wikitext text/x-wiki {{Hasło z Encyklopedyi powszechnej |tom=1 |strona_start=892 |strona_stop=892 }} dgbxaomv2g39uqblde0m0g7ilh2xgsg Encyklopedyja powszechna (1859)/Angustura 0 1084099 3149687 2022-08-12T06:00:53Z Dzakuza21 10310 nowy wikitext text/x-wiki {{Hasło z Encyklopedyi powszechnej |tom=1 |strona_start=892 |strona_stop=893 }} jmgt93kyhxdpnqi4iuqeij4ugfxw4h1 Encyklopedyja powszechna (1859)/Anhalt 0 1084100 3149688 2022-08-12T06:01:24Z Dzakuza21 10310 nowy wikitext text/x-wiki {{Hasło z Encyklopedyi powszechnej |tom=1 |strona_start=893 |strona_stop=893 }} av70fe8rvjt76kwtkwowiank4dagkud Encyklopedyja powszechna (1859)/Anhalt (Historyja) 0 1084101 3149689 2022-08-12T06:01:40Z Dzakuza21 10310 nowy wikitext text/x-wiki {{Hasło z Encyklopedyi powszechnej |tom=1 |strona_start=893 |strona_stop=895 }} n3233ko1vpnnz73xz37s0oa8glcdyn5 Encyklopedyja powszechna (1859)/Anhinga 0 1084102 3149690 2022-08-12T06:01:53Z Dzakuza21 10310 nowy wikitext text/x-wiki {{Hasło z Encyklopedyi powszechnej |tom=1 |strona_start=895 |strona_stop=895 }} qgqdtsuzq7gw2hm74cpryc6u035t3n3 3149748 3149690 2022-08-12T06:46:18Z Dzakuza21 10310 Dzakuza21 przeniósł stronę [[Encyklopedyja powszechna (1859)/Anbinga]] na [[Encyklopedyja powszechna (1859)/Anhinga]], bez pozostawienia przekierowania pod starym tytułem wikitext text/x-wiki {{Hasło z Encyklopedyi powszechnej |tom=1 |strona_start=895 |strona_stop=895 }} qgqdtsuzq7gw2hm74cpryc6u035t3n3 Encyklopedyja powszechna (1859)/Anhydryt 0 1084103 3149691 2022-08-12T06:02:03Z Dzakuza21 10310 nowy wikitext text/x-wiki {{Hasło z Encyklopedyi powszechnej |tom=1 |strona_start=895 |strona_stop=895 }} qgqdtsuzq7gw2hm74cpryc6u035t3n3 Encyklopedyja powszechna (1859)/Ani 0 1084104 3149692 2022-08-12T06:02:11Z Dzakuza21 10310 nowy wikitext text/x-wiki {{Hasło z Encyklopedyi powszechnej |tom=1 |strona_start=895 |strona_stop=895 }} qgqdtsuzq7gw2hm74cpryc6u035t3n3 Encyklopedyja powszechna (1859)/Anicet (święty) 0 1084105 3149694 2022-08-12T06:03:29Z Dzakuza21 10310 nowy wikitext text/x-wiki {{Hasło z Encyklopedyi powszechnej |tom=1 |strona_start=895 |strona_stop=896 }} sopzjxatdccct3fm1kb6e9davqkgmt5 Encyklopedyja powszechna (1859)/Anich 0 1084106 3149695 2022-08-12T06:03:44Z Dzakuza21 10310 nowy wikitext text/x-wiki {{Hasło z Encyklopedyi powszechnej |tom=1 |strona_start=896 |strona_stop=896 }} lvxf6lw6arnxxax4y7gblm45xin2g42 Encyklopedyja powszechna (1859)/Aniela (błogosławiona) 0 1084107 3149696 2022-08-12T06:03:52Z Dzakuza21 10310 nowy wikitext text/x-wiki {{Hasło z Encyklopedyi powszechnej |tom=1 |strona_start=896 |strona_stop=896 }} lvxf6lw6arnxxax4y7gblm45xin2g42 Encyklopedyja powszechna (1859)/Aniela Merici 0 1084108 3149697 2022-08-12T06:04:01Z Dzakuza21 10310 nowy wikitext text/x-wiki {{Hasło z Encyklopedyi powszechnej |tom=1 |strona_start=896 |strona_stop=896 }} lvxf6lw6arnxxax4y7gblm45xin2g42 Encyklopedyja powszechna (1859)/Anielska Dolina 0 1084109 3149698 2022-08-12T06:04:10Z Dzakuza21 10310 nowy wikitext text/x-wiki {{Hasło z Encyklopedyi powszechnej |tom=1 |strona_start=896 |strona_stop=896 }} lvxf6lw6arnxxax4y7gblm45xin2g42 Encyklopedyja powszechna (1859)/Anielski doktór 0 1084110 3149699 2022-08-12T06:04:19Z Dzakuza21 10310 nowy wikitext text/x-wiki {{Hasło z Encyklopedyi powszechnej |tom=1 |strona_start=896 |strona_stop=896 }} lvxf6lw6arnxxax4y7gblm45xin2g42 Encyklopedyja powszechna (1859)/Anielski proszek 0 1084111 3149700 2022-08-12T06:04:27Z Dzakuza21 10310 nowy wikitext text/x-wiki {{Hasło z Encyklopedyi powszechnej |tom=1 |strona_start=896 |strona_stop=896 }} lvxf6lw6arnxxax4y7gblm45xin2g42 Encyklopedyja powszechna (1859)/Anielskie pozdrowienie 0 1084112 3149701 2022-08-12T06:04:35Z Dzakuza21 10310 nowy wikitext text/x-wiki {{Hasło z Encyklopedyi powszechnej |tom=1 |strona_start=896 |strona_stop=896 }} lvxf6lw6arnxxax4y7gblm45xin2g42 Encyklopedyja powszechna (1859)/Anik 0 1084113 3149702 2022-08-12T06:04:44Z Dzakuza21 10310 nowy wikitext text/x-wiki {{Hasło z Encyklopedyi powszechnej |tom=1 |strona_start=896 |strona_stop=896 }} lvxf6lw6arnxxax4y7gblm45xin2g42 Encyklopedyja powszechna (1859)/Anika 0 1084114 3149703 2022-08-12T06:04:52Z Dzakuza21 10310 nowy wikitext text/x-wiki {{Hasło z Encyklopedyi powszechnej |tom=1 |strona_start=896 |strona_stop=896 }} lvxf6lw6arnxxax4y7gblm45xin2g42 Encyklopedyja powszechna (1859)/Anilina 0 1084115 3149704 2022-08-12T06:05:21Z Dzakuza21 10310 nowy wikitext text/x-wiki {{Hasło z Encyklopedyi powszechnej |tom=1 |strona_start=896 |strona_stop=897 }} 1pwqjutmjzgrqyecqztjb751hu5i8q8 Encyklopedyja powszechna (1859)/Anilleros 0 1084116 3149705 2022-08-12T06:05:32Z Dzakuza21 10310 nowy wikitext text/x-wiki {{Hasło z Encyklopedyi powszechnej |tom=1 |strona_start=897 |strona_stop=897 }} fnu3wldkidlarg5tp0qs728u35pmjfw Encyklopedyja powszechna (1859)/Animalizacyja 0 1084117 3149706 2022-08-12T06:05:40Z Dzakuza21 10310 nowy wikitext text/x-wiki {{Hasło z Encyklopedyi powszechnej |tom=1 |strona_start=897 |strona_stop=897 }} fnu3wldkidlarg5tp0qs728u35pmjfw Encyklopedyja powszechna (1859)/Animalkuliści 0 1084118 3149707 2022-08-12T06:05:50Z Dzakuza21 10310 nowy wikitext text/x-wiki {{Hasło z Encyklopedyi powszechnej |tom=1 |strona_start=897 |strona_stop=897 }} fnu3wldkidlarg5tp0qs728u35pmjfw Encyklopedyja powszechna (1859)/Anime 0 1084119 3149708 2022-08-12T06:06:07Z Dzakuza21 10310 nowy wikitext text/x-wiki {{Hasło z Encyklopedyi powszechnej |tom=1 |strona_start=897 |strona_stop=898 }} fsptmhlqi7vnn5fffg1e9m91ee951bj Encyklopedyja powszechna (1859)/Animelle 0 1084120 3149709 2022-08-12T06:06:25Z Dzakuza21 10310 nowy wikitext text/x-wiki {{Hasło z Encyklopedyi powszechnej |tom=1 |strona_start=898 |strona_stop=898 }} 7n52nek5iem7uw5k6mn96pdzanvxd82 3149750 3149709 2022-08-12T06:48:29Z Dzakuza21 10310 Dzakuza21 przeniósł stronę [[Encyklopedyja powszechna (1859)/Animeile]] na [[Encyklopedyja powszechna (1859)/Animelle]], bez pozostawienia przekierowania pod starym tytułem wikitext text/x-wiki {{Hasło z Encyklopedyi powszechnej |tom=1 |strona_start=898 |strona_stop=898 }} 7n52nek5iem7uw5k6mn96pdzanvxd82 Encyklopedyja powszechna (1859)/Animizm 0 1084121 3149710 2022-08-12T06:06:34Z Dzakuza21 10310 nowy wikitext text/x-wiki {{Hasło z Encyklopedyi powszechnej |tom=1 |strona_start=898 |strona_stop=898 }} 7n52nek5iem7uw5k6mn96pdzanvxd82 Encyklopedyja powszechna (1859)/Animować 0 1084122 3149711 2022-08-12T06:06:44Z Dzakuza21 10310 nowy wikitext text/x-wiki {{Hasło z Encyklopedyi powszechnej |tom=1 |strona_start=898 |strona_stop=898 }} 7n52nek5iem7uw5k6mn96pdzanvxd82 Encyklopedyja powszechna (1859)/Animozyja 0 1084123 3149712 2022-08-12T06:07:05Z Dzakuza21 10310 nowy wikitext text/x-wiki {{Hasło z Encyklopedyi powszechnej |tom=1 |strona_start=898 |strona_stop=898 }} 7n52nek5iem7uw5k6mn96pdzanvxd82 Encyklopedyja powszechna (1859)/Animusz 0 1084124 3149713 2022-08-12T06:07:19Z Dzakuza21 10310 nowy wikitext text/x-wiki {{Hasło z Encyklopedyi powszechnej |tom=1 |strona_start=898 |strona_stop=899 }} 25omminv4v6omnxqhn1p9vyf61li3ri Encyklopedyja powszechna (1859)/Anio 0 1084125 3149714 2022-08-12T06:07:35Z Dzakuza21 10310 nowy wikitext text/x-wiki {{Hasło z Encyklopedyi powszechnej |tom=1 |strona_start=899 |strona_stop=899 }} tgety66ht6drqiltoialxqq8faartr8 Encyklopedyja powszechna (1859)/Anioł, Aniołowie 0 1084126 3149715 2022-08-12T06:08:02Z Dzakuza21 10310 nowy wikitext text/x-wiki {{Hasło z Encyklopedyi powszechnej |tom=1 |strona_start=899 |strona_stop=902 }} 2kw5lkass0kqiuyygpihylfi0xmxvl5 3149752 3149715 2022-08-12T06:49:23Z Dzakuza21 10310 Dzakuza21 przeniósł stronę [[Encyklopedyja powszechna (1859)/Anioł]] na [[Encyklopedyja powszechna (1859)/Anioł, Aniołowie]], bez pozostawienia przekierowania pod starym tytułem wikitext text/x-wiki {{Hasło z Encyklopedyi powszechnej |tom=1 |strona_start=899 |strona_stop=902 }} 2kw5lkass0kqiuyygpihylfi0xmxvl5 Encyklopedyja powszechna (1859)/Anioł Pański 0 1084127 3149716 2022-08-12T06:08:22Z Dzakuza21 10310 nowy wikitext text/x-wiki {{Hasło z Encyklopedyi powszechnej |tom=1 |strona_start=902 |strona_stop=903 }} qp0qumypkd5a8nd2d56r7g76ojj9hxp Encyklopedyja powszechna (1859)/Anioł Stróż 0 1084128 3149717 2022-08-12T06:08:39Z Dzakuza21 10310 nowy wikitext text/x-wiki {{Hasło z Encyklopedyi powszechnej |tom=1 |strona_start=903 |strona_stop=903 }} okb79wykno40muppkkjejpyba4zizzk Encyklopedyja powszechna (1859)/Anioł biskup 0 1084129 3149718 2022-08-12T06:08:47Z Dzakuza21 10310 nowy wikitext text/x-wiki {{Hasło z Encyklopedyi powszechnej |tom=1 |strona_start=903 |strona_stop=903 }} okb79wykno40muppkkjejpyba4zizzk Encyklopedyja powszechna (1859)/Anioł zakonnik 0 1084130 3149719 2022-08-12T06:08:56Z Dzakuza21 10310 nowy wikitext text/x-wiki {{Hasło z Encyklopedyi powszechnej |tom=1 |strona_start=903 |strona_stop=903 }} okb79wykno40muppkkjejpyba4zizzk Encyklopedyja powszechna (1859)/Anioł Marcin 0 1084131 3149720 2022-08-12T06:09:12Z Dzakuza21 10310 nowy wikitext text/x-wiki {{Hasło z Encyklopedyi powszechnej |tom=1 |strona_start=903 |strona_stop=903 }} okb79wykno40muppkkjejpyba4zizzk Encyklopedyja powszechna (1859)/Anioł od ś. Teressy 0 1084132 3149721 2022-08-12T06:09:20Z Dzakuza21 10310 nowy wikitext text/x-wiki {{Hasło z Encyklopedyi powszechnej |tom=1 |strona_start=903 |strona_stop=903 }} okb79wykno40muppkkjejpyba4zizzk Encyklopedyja powszechna (1859)/Anioł morski 0 1084133 3149722 2022-08-12T06:09:30Z Dzakuza21 10310 nowy wikitext text/x-wiki {{Hasło z Encyklopedyi powszechnej |tom=1 |strona_start=903 |strona_stop=903 }} okb79wykno40muppkkjejpyba4zizzk Encyklopedyja powszechna (1859)/Anisodon 0 1084134 3149723 2022-08-12T06:09:38Z Dzakuza21 10310 nowy wikitext text/x-wiki {{Hasło z Encyklopedyi powszechnej |tom=1 |strona_start=903 |strona_stop=903 }} okb79wykno40muppkkjejpyba4zizzk Encyklopedyja powszechna (1859)/Anisson Duperron 0 1084135 3149724 2022-08-12T06:09:50Z Dzakuza21 10310 nowy wikitext text/x-wiki {{Hasło z Encyklopedyi powszechnej |tom=1 |strona_start=903 |strona_stop=903 }} okb79wykno40muppkkjejpyba4zizzk Encyklopedyja powszechna (1859)/Anisson (Jan) 0 1084136 3149725 2022-08-12T06:10:00Z Dzakuza21 10310 nowy wikitext text/x-wiki {{Hasło z Encyklopedyi powszechnej |tom=1 |strona_start=903 |strona_stop=903 }} okb79wykno40muppkkjejpyba4zizzk Encyklopedyja powszechna (1859)/Anisson-Duperron (Stefan) 0 1084137 3149726 2022-08-12T06:10:11Z Dzakuza21 10310 nowy wikitext text/x-wiki {{Hasło z Encyklopedyi powszechnej |tom=1 |strona_start=903 |strona_stop=903 }} okb79wykno40muppkkjejpyba4zizzk Encyklopedyja powszechna (1859)/Anisson-Duperron (Alexander) 0 1084138 3149727 2022-08-12T06:10:28Z Dzakuza21 10310 nowy wikitext text/x-wiki {{Hasło z Encyklopedyi powszechnej |tom=1 |strona_start=904 |strona_stop=904 }} t0z3rlqiwj9p055zj83t7iz7vryltm8 Encyklopedyja powszechna (1859)/Aniwa 0 1084139 3149728 2022-08-12T06:10:36Z Dzakuza21 10310 nowy wikitext text/x-wiki {{Hasło z Encyklopedyi powszechnej |tom=1 |strona_start=904 |strona_stop=904 }} t0z3rlqiwj9p055zj83t7iz7vryltm8 Encyklopedyja powszechna (1859)/Aniwersant 0 1084140 3149729 2022-08-12T06:10:45Z Dzakuza21 10310 nowy wikitext text/x-wiki {{Hasło z Encyklopedyi powszechnej |tom=1 |strona_start=904 |strona_stop=904 }} t0z3rlqiwj9p055zj83t7iz7vryltm8 Encyklopedyja powszechna (1859)/Aniwersarz 0 1084141 3149730 2022-08-12T06:10:54Z Dzakuza21 10310 nowy wikitext text/x-wiki {{Hasło z Encyklopedyi powszechnej |tom=1 |strona_start=904 |strona_stop=904 }} t0z3rlqiwj9p055zj83t7iz7vryltm8 Encyklopedyja powszechna (1859)/Anizocykl 0 1084142 3149731 2022-08-12T06:11:07Z Dzakuza21 10310 nowy wikitext text/x-wiki {{Hasło z Encyklopedyi powszechnej |tom=1 |strona_start=904 |strona_stop=904 }} t0z3rlqiwj9p055zj83t7iz7vryltm8 Encyklopedyja powszechna (1859)/Angielska stal 0 1084143 3149732 2022-08-12T06:19:50Z Dzakuza21 10310 nowy wikitext text/x-wiki {{Hasło z Encyklopedyi powszechnej |tom=1 |strona_start=835 |strona_stop=835 }} hszdgmqub3wp66xrs0e1wklpunxks2t Encyklopedyja powszechna (1859)/Angielskie miary długości 0 1084144 3149738 2022-08-12T06:30:38Z Dzakuza21 10310 nowy wikitext text/x-wiki {{Hasło z Encyklopedyi powszechnej |tom=1 |strona_start=843 |strona_stop=843 }} 5fvex3sp6g8vtsshnq9uxb4izsb7r37 Encyklopedyja powszechna (1859)/Angielskie miary powierz. 0 1084145 3149739 2022-08-12T06:30:47Z Dzakuza21 10310 nowy wikitext text/x-wiki {{Hasło z Encyklopedyi powszechnej |tom=1 |strona_start=843 |strona_stop=843 }} 5fvex3sp6g8vtsshnq9uxb4izsb7r37 3149743 3149739 2022-08-12T06:31:51Z Dzakuza21 10310 Dzakuza21 przeniósł stronę [[Encyklopedyja powszechna (1859)/Angielskie miary powierzchni]] na [[Encyklopedyja powszechna (1859)/Angielskie miary powierz.]], bez pozostawienia przekierowania pod starym tytułem wikitext text/x-wiki {{Hasło z Encyklopedyi powszechnej |tom=1 |strona_start=843 |strona_stop=843 }} 5fvex3sp6g8vtsshnq9uxb4izsb7r37 Encyklopedyja powszechna (1859)/Angielskie miary objętości 0 1084146 3149740 2022-08-12T06:30:55Z Dzakuza21 10310 nowy wikitext text/x-wiki {{Hasło z Encyklopedyi powszechnej |tom=1 |strona_start=843 |strona_stop=843 }} 5fvex3sp6g8vtsshnq9uxb4izsb7r37 Encyklopedyja powszechna (1859)/Angielskie wagi 0 1084147 3149741 2022-08-12T06:31:03Z Dzakuza21 10310 nowy wikitext text/x-wiki {{Hasło z Encyklopedyi powszechnej |tom=1 |strona_start=843 |strona_stop=844 }} ht7lcgjyqrfjfoet3uwvpdwvjo0nr67 Strona:PL Rudyard Kipling - Takie sobie bajeczki.djvu/1 100 1084148 3149758 2022-08-12T07:13:17Z Svejk13 22069 /* Bez treści */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="0" user="Svejk13" /></noinclude><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> ph07karqf2y3ziocrxx3ki9e5hkw9qf Strona:PL Rudyard Kipling - Takie sobie bajeczki.djvu/2 100 1084149 3149759 2022-08-12T07:13:34Z Svejk13 22069 /* Bez treści */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="0" user="Svejk13" /></noinclude><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> ph07karqf2y3ziocrxx3ki9e5hkw9qf Strona:PL Rudyard Kipling - Takie sobie bajeczki.djvu/3 100 1084150 3149760 2022-08-12T07:13:41Z Svejk13 22069 /* Bez treści */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="0" user="Svejk13" /></noinclude><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> ph07karqf2y3ziocrxx3ki9e5hkw9qf Strona:PL Rudyard Kipling - Takie sobie bajeczki.djvu/4 100 1084151 3149761 2022-08-12T07:14:43Z Svejk13 22069 /* Bez treści */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="0" user="Svejk13" /></noinclude><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> ph07karqf2y3ziocrxx3ki9e5hkw9qf Strona:X de Montépin Dziecię nieszczęścia.djvu/476 100 1084152 3149762 2022-08-12T07:24:51Z Wydarty 17971 /* Przepisana */ — proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Wydarty" /></noinclude>swego pana od stóp do głowy. Nawet palił jego cygaro i trzymał w ręku jego ulubioną szpicrózgę.<br> {{tab}}Tego już było zawielel Armand Fangel poczuł ogarniający go gniew.<br> {{tab}}— Poczekaj łotrze! — rzekł do siebie i przez chwilę miał ochotę poskoczyć między powozy, schwycić Normę za cugle i lokajowi-sportsmanowi na miejscu wymierzyć doraźną karę.<br> {{tab}}Już ręką ściskał giętką trzcinę swej laski, lecz namyślił się, że tylko widowisko sprawiłby temu tłumowi i samby się jeszcze ośmieszył.<br> {{tab}}Zaniechał więc pierwotnego projektu, obiecując sobie, że August na zwłoce tej nic nie straci i nawpół gniewny, nawpół śmiejąc się mimowolnie z komicznej sytuacji, poszedł dalej na spacer. {{***}} {{tab}}Kiedy Armand wychodził z pawilonu na Pola Elizejskie, p. de Nathon udał się do żony.<br> {{tab}}Miał twarz rozradowaną uszczęśliwionego człowieka, któremu wiadomo, iż podwoi swe szczęście, dzieląc je z innymi.<br> {{tab}}— Cóżeś taki ucieszony, mój drogi... — rzekła doń Berta — zapewne przynosisz mi jakąś dobrą nowinę, nieprawdaż?<br> {{tab}}— Tak mi się przynajmniej zdaje... a nawet jestem tego pewien...<br> {{tab}}— O cóż chodzi?..<br> {{tab}}— O osobę, najbardziej przez ciebie ukochaną...<br> {{tab}}— Więc o ciebie, Herminię, albo Blankę...<br><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> fbq1mxbncyfmzve3e9j7wz0ainu9g8s Strona:X de Montépin Dziecię nieszczęścia.djvu/477 100 1084153 3149764 2022-08-12T07:26:08Z Wydarty 17971 /* Przepisana */ — proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Wydarty" /></noinclude>{{tab}}W myśli dodała hrabina i Armanda, ale nie śmiała wymówić.<br> {{tab}}— O Herminię... — odpowiedział Henryk.<br> {{tab}}— Słucham cię z wielką ciekawością, bo nie pojmuje doprawdy, jakie może dołączyć się dla niej nowe szczęście do tego już, że jest twoją córką...<br> {{tab}}— Jesteś zbyt dobrą matką — podjął hrabia — ażebyś nie myślała czasami, iż trzeba będzie kiedyś rozłączyć się z Herminią i powierzyć jej przyszłość człowiekowi obcemu...<br> {{tab}}— O! tak, myślałam o tem często... bardzo często,„„=odrzekła pani de Nathon.<br> {{tab}}— I wiem, ilebyś dała — ciągnął dalej Henryk — za to, ażeby człowiek, który dostanie od ciebie ten skarb, godnym był jego posiadania!..<br> {{tab}}— Życie chętniebym oddała, wiesz o tem dobrze.. Kobieta, nie kochająca swego dziecka nad życie, czyż godna być matką?<br> {{tab}}— Czegóżbyś więc doznała, gdybyś znalazła dla Herminii męża tak doskonałego, z którym szczęście jej, nietylko nie byłoby prawdopodobne, ale i zapewnione zupełnie?..<br> {{tab}}— Doznałabym nieziemskiej radości...<br> {{tab}}— Ciesz się więc, droga Berto, bo ja takiego dla niej męża odkryłem!.. To przecie najlepsza chyba nowina, co!<br> {{tab}}— Najlepsza, jaką mi przynieść możesz!.. Ale spodziewam się, że nie od dziś dopiero poznałeś tego wzorowego męża, tego niezrównanego feniksa?..<br> {{tab}}— Myślałem o nim już oddawna... Przypatrywałem mu się, badałem.<br><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> qnw16y7pi63he7u117gvedrhlpppnbp Strona:X de Montépin Dziecię nieszczęścia.djvu/478 100 1084154 3149765 2022-08-12T07:27:22Z Wydarty 17971 /* Przepisana */ — proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Wydarty" /></noinclude>{{tab}}— Dlaczego nie powiedziałeś mi o nim wcześniej?<br> {{tab}}— Ażeby ci odrazu sprawić zupełną radość, bez tych uprzednich wahań, namysłów, które zawsze powstają w każdym rozsądnym umyśle, przed powzięciem ostatecznego postanowienia... Ty zaś, ufając mi, znając moje chłodne zapatrywanie i doświadczenie Życiowe, masz wszelką pewność, że możesz odrazu potwierdzić mój wybór... Z góry przeświadczony jestem, że potwierdzisz... A może się mylę?<br> {{tab}}— My mamy zawsze jednakie myśli — zawołała hrabina — a wszystko, co ty uczynisz jest dobre... Jesteś najlepszy i najrozsądniejszy z ludzi... aż najbardziej też kochany...<br> {{tab}}Henryk przytulił do siebie Bertę i uścisnął ją z tkliwością, jakiej siedmnaście lat pożycia małżeńskiego nie zdołały wcale zmniejszyć.<br> {{tab}}Hrabina spojrzała na męża słodkim wzrokiem dużych oczu i rzekła doń z czarującym uśmiechem, zawsze młodym i zawsze zachwycającym:<br> {{tab}}— Teraz powiedz mi, jak się nazywa ten, który będzie moim synem...<br> {{tab}}— Jakto?.. jeszcze się nie domyślasz?..<br> {{tab}}— Zkądże mam odgadnąć? czyż go znam?<br> {{tab}}— I bardzo dobrze... Nawet go już polubiłaś...<br> {{tab}}— Ja?..<br> {{tab}}— Tak, moja droga.<br> {{tab}}Kiedy hrabia wymawiał te słowa, hrabinę tknęło jakby instynktowne przeczucie jakiegoś nieszczęścia.<br> {{tab}}Uczuła się pomieszaną, sama nie wiedząc dlaczego. Pochyliła głowę i wyszeptała:<br><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> rchi99z3gvckps2991348ub4shkb9di Strona:X de Montépin Dziecię nieszczęścia.djvu/479 100 1084155 3149766 2022-08-12T07:28:38Z Wydarty 17971 /* Przepisana */ — proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Wydarty" /></noinclude>{{tab}}— Może ci się wydam bardzo głupią... albo mającą bardzo słabą pamięć... Daremnie myślę... nie zgaduję wcale a wcale... Dopomóż mi... Cóż to jest za człowiek, którego znam i już polubiłam... Któż to?..<br> {{tab}}— Armand Fangel — odpowiedział Henryk.<br> {{tab}}Piorun uderzył.<br> {{tab}}Nazwisko to, wywołało w oczach hrabiny widziadła ohydnych nieszczęść!.. Henryk pomyślał o potwornym związku między bratem a siostrą!<br> {{tab}}Biedna kobieta zachwiała się. Zapomniała o wszelkiej przezorności i z wyrazem zgrozy, wykrzyknęła zdławionym głosem:<br> {{tab}}— On! o! nie! nigdy!.. to niepodobna!..<br> {{tab}}— Niepodobna?. — powtórzył p. de Nathon, zdumiony zarówno odpowiedzią niespodziewaną, jak i dziwnem zachowaniem się żony. — Dlaczego niepodobna?<br> {{tab}}Berta, przerażona okrzykiem zgrozy, jakiego nie zdołała powściągnąć, zrozumiała nagle, że może być zgubioną. Trzeba było jakimbądź sposobem złagodzić, zatrzeć wrażenie, sprawione na mężu tem pierwszem uniesieniem. Trzeba było wynaleźć, wymyślić jakikolwiek powód, użyć jakichbądź dowodzeń dobrych czy złych, ale w każdym razie czem bądź wszystko upozorować.<br> {{tab}}Złamana na chwilę niespodziewanym ciosem, umiała odzyskać prędko właściwą sobie energię i za kilka sekund, nie brakło jej ani przytomności umysłu, ani zimnej krwi.<br> {{tab}}Nasunęła wszelkie możliwe przeszkody, jakie tylko mogłyby choć w części zmienić projekty pana de Nathon.<br><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> g7jzutsplp935w8m5vjotxiyix5x2nl Strona:X de Montépin Dziecię nieszczęścia.djvu/480 100 1084156 3149767 2022-08-12T07:30:16Z Wydarty 17971 /* Przepisana */ — proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Wydarty" /></noinclude>{{tab}}Powoływała się to na zbyt młody wiek i Herminii i Armanda, to na imię jego plebejuszowskie, to wreszcie na różnicę majątków.<br> {{tab}}Hrabia, jak nam wiadomo, przed postanowieniem wydania córki za Armanda Fangel’a, sam już dostatecznie rozważył wszystkie te względy.<br> {{tab}}Z łatwością więc zdołał rozbić na miazgę dowodzenia żony, lecz ona nie mogła mu ustąpić i w chwili kiedy p. de Nathon sądził, że ją już przekonał swą loiką, rzekła doń składając ręce:<br> {{tab}}— Tak, przyznaję, kochany Henryku, mądrość twoja przewyższa mój rozsądek... Tak, twoje poglądy są słuszne, wola rozumna i przezorna, ale są też i instynkta macierzyńskie, których nie należy lekceważyć... Ty w związku tym, widzisz szczęście Herminii... Mnie jakiś głos duszy ostrzega, że dla niej byłoby to wiekuiste nieszczęście... W imię nieba, Henryku, proszę cię... W imię miłości naszej, zaklinam cię, błagam cię, wyrzecz się tego małżeństwa!..<br> {{tab}}— Zbyt dobrze znam twój rozsądek wielki, droga moja Berto — odrzekł hrabia — ażeby nie przypuszczać, że mówisz mi nie bez bardzo słusznych powodów... Odkryj mi je zatem... Czy wiesz o Armandzie coś, co mnie nie jest wiadome?.. Czyżby nie był godny tego uczucia, jakie dla niego mam? ani tego zaufania jakie w nim pokładam?<br> {{tab}}— Niechże mnie Bóg uchowa od spotwarzania tego człowieka! — zawołała pani de {{Korekta|Nathon|Nathon.}} — Nie wiem o nim nic takiego, czegobyś i ty nie wiedział, nic takiego, coby nie było dobrem i honorowem...<br><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> bi3flq2wth29kot1qx9b54g80dluv72 Strona:PL Rudyard Kipling - Takie sobie bajeczki.djvu/7 100 1084157 3149768 2022-08-12T07:31:38Z Svejk13 22069 nowa strona proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Svejk13" /></noinclude>{{c|I.|w=130%|przed=40px|po=15px}} {{c|O KOCIE, KTÓRY SAM CHADZAŁ|w=130%}} {{c|NA PRZECHADZKĘ.|w=130%}} {{tab}}Posłuchaj, a uważaj pilnie, bo to, moje kochanie, było, stało się i wydarzyło w owe czasy, gdy swojskie zwierzęta żyły jeszcze dziko. Pies był dziki i koń był dziki, i krowa była dzika, i świnia była dzika — tak dzika, jak tylko zwierzę może być dzikie — i wałęsały się swemi własnemi dzikiemi drogami po wilgotnych, dzikich lasach.<br> {{tab}}Ale najdzikszy ze wszystkich dzikich zwierząt był kot. Sam chadzał na przechadzkę, a gdzie? — o to wcale nie dbał.<br> {{tab}}Człowiek, oczywiście, był także dziki. Był strasznie dziki! I nie pierwej oswoił się, aż spotkał kobietę, która mu powiedziała, że<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> mhe1sbcsb2tpnai2zauyclsm0jx3hp7 Strona:X de Montépin Dziecię nieszczęścia.djvu/481 100 1084158 3149769 2022-08-12T07:31:47Z Wydarty 17971 /* Przepisana */ — proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Wydarty" /></noinclude>{{tab}}— A jednak nie masz do niego zaufania, ponieważ związek z nim odpychasz z takiem uniesieniem, jakby nawet ze zgrozą.<br> {{tab}}— Ufam mu tak, jak tobie... Zawierzyłabym mu honor mój i córki mojej i jestem pewna, że umiałby ich dochować...<br> {{tab}}— Skoro go tak wysoce szanujesz, dlaczego więc nie chcesz przyszłości Herminii złożyć w jego ręce?..<br> {{tab}}— Cóż ci mam na to odpowiedzieć?.. Wszystko, co miałam do powiedzenia, już powiedziałam... Może jestem szalona i doprawdy, czasem zdaje mi się, że jestem szalona... Henryku, miej wzgląd na to moje szaleństwo... Przez pamięć na te siedmnaście lat, kiedy mieliśmy jedną tylko duszę i jedną tylko wolę... Wszystko, co zależało odemnie, ażeby cię uszczęśliwić, to uczyniłam, a i ty mnie tak uszczęśliwiłeś, że czasem Szczęście to moje wydawało mi się snem, tak było niezmierne... O nic cię nigdy nie błagałam, kochany Henryku, gdyż zawsze uprzedzałeś pragnienia moje... Nie odmawiaj więc dziś, kiedy cię błagam na klęczkach... A przecie nie proszę cię o nic tak trudnego.. Tylko ty i ja znamy projekt, który tyś powziął... Herminia nie wie, Armand nie mógł odgadnąć... Wyrzekając się go dla miłości mojej, nie dotkniesz tem nikogo, a mnie sprawisz radość, z jaką żadna z dawniejszych nie może się równać...<br> {{tab}}— A! — wyszeptał p. de Nathon — gdybym był wiedział...<br> {{tab}}Hrabia mówił to sam do siebie. Słowa jego były prawie niedosłyszalne, Jednakże Berta pochwyciła je w locie.<br><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> oaxfsr7e1evnmn01wry8hf8hmfkmm25 Strona:PL Rudyard Kipling - Takie sobie bajeczki.djvu/8 100 1084159 3149770 2022-08-12T07:33:50Z Svejk13 22069 nowa strona proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Svejk13" /></noinclude>nie ma ochoty żyć tak dziko, jak on. Wyszukała ona piękną, suchą jaskinię, w której mieli sypiać, zamiast na kupie wilgotnych liści; dno jej posypała czystym piaskiem i zapaliła w głębi jaskini ogień, a u wejścia do jaskini zawiesiła ogonem na dół wysuszoną skórę z dzikiego konia, a potem rzekła:<br> {{tab}}— Wycieraj nogi, mój kochany, gdy wracasz do domu; a teraz możemy rozpocząć gospodarstwo.<br> {{tab}}Wieczorem — kochanie, jedli dziką baraninę, pieczoną na gorących kamieniach, a zaprawioną dzikim czosnkiem i dzikim pieprzem; tudzież dzikie kaczki, nadziewane dzikim ryżem, dzikim majerankiem i dzikim anyżem; i jedli szpik z kości z dzikiego wołu, oraz dzikie czereśnie i dzikie jabłka granatowe. Potem mężczyzna układał się do snu przy ogniu i bywał ogromnie wesół; ale kobieta nie ruszyła się z miejsca i czesała swe włosy. Brała do ręki wielką, płaską kość łopatkową z barana, wpatrywała się w wyrzezane na niej dziwne znaki i dorzucała drew do ognia, a potem czyniła czary.<br> {{tab}}Czyniła pierwszy na świecie czar śpiewu.<br><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> t1s8mfxeq4y5adqry1tlyrsmu4989kt Strona:X de Montépin Dziecię nieszczęścia.djvu/482 100 1084160 3149771 2022-08-12T07:33:58Z Wydarty 17971 /* Przepisana */ — proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Wydarty" /></noinclude>{{tab}}— Gdybyś był wiedział? — powtórzyła. — Przecie wiesz już teraz, a chyba jeszcze pora... br> {{tab}}— O! nie, już nie pora! — odpowiedział Henryk. — Byłem tak pewny twego przyzwolenia, bez żadnych zastrzeżeń, że już przed godziną przyrzekłem Herminię Armandowi Fangel.<br> {{tab}}— (Cś uczynił, Henryku? coś uczynił — wyjąkała Berta zasłaniając sobie twarz oburącz.<br> {{tab}}— Uczyniłem to, co mi się wydało dobrem i pożytecznem, czego przecie żałuję, skoro ciebie to martwi... Ale zapytuję cię, kochana Berto, czy można cofnąć zaciągnięte zobowiązanie, dane słowo!.. Czy można bez dostatecznych powodów, bo przyznaj sama, że takich wcale nie masz, znieważyć okrutnie człowieka, którego tak wysoko cenię w umyśle, a w sercu uważam za godnego być moim synem?.. Byłoby to nieuczciwością, bez usprawiedliwienia, której niepodobna byłoby mi się dopuścić... Odwołuję się do ciebie samej... Sama osądź... jakże?<br> {{tab}}— Nie wiem... nie wiem... — odpowiedziała hrabina, a w głowie jej powstał istny odmęt myśli — ja to tylko wiem i powtarzać wciąż będę... to małżeństwo nie może nastąpić...<br> {{tab}}Henryk spojrzał na żonę z żywym niepokojem, w oczach jej błyszczał jakiś obłęd, znać go było i w ruchach i w tonie głosu. Jak zresztą wytłomaczyć inaczej ten nierozsądny upór? Czy to nie był przejściowy atak szaleństwa?<br> {{tab}}P. de Nathon ujął hrabiny ręce i poczuł jak są rozpalone, co go umocniło w podejrzeniu, że mówi przez nią gorączka.<br><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> tvtuij9fdnbnmukxsgg0a4aikag7oqe Strona:X de Montépin Dziecię nieszczęścia.djvu/483 100 1084161 3149772 2022-08-12T07:35:37Z Wydarty 17971 /* Przepisana */ — proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Wydarty" /></noinclude>{{tab}}— Kochana Berto — odezwał się do niej głosem bardzo łagodnym i czułym — wiesz, jak cię kocham... Gotów ci jestem ustąpić we wszystkiem, prócz w takich razach, kiedy chodzi o me sumienie i prawość moją... zostawiam cię samą... godzina samotności uspokoi twe rozdraźnienie nerwowe... odzyskasz spokój umysłu i zrozumiesz, że dla zachowania twojego szacunku powinienem postąpić tak, jak postępuję.<br> {{tab}}Henryk ujął w objęcia hrabinę, przycisnął usta do jej czoła i wyszedł z pokoju.<br> {{tab}}Zaledwie przestąpił próg i zamknął drzwi po za sobą, pani de Nathon uklękła a raczej padła na klęcznik przed krucyfiksem z kości słoniowej, odbijającym od tła ciemnego aksamitu.<br> {{tab}}— Mój Boże!.. mój Boże... mój Boże — wyjąkała, a z gardła jej i ż serca wydarły się konwulsyjne jęki — czyż się nie ulitujesz nademną?.. Zbyt ciężkie jest brzemię... już pod niem upadam... Boże! Boże! Panie moój!.. pozwól mi umrzeć!..<br> {{tab}}Gdy wstała po długiej modlitwie, łzy gorące spływały po jej zmienionej twarzy.<br> {{tab}}Wzięła ćwiartkę papieru i szybko skreśliła następujące wyrazy:<br> {{tab}}„Blanko, jedyna przyjaciółko moja, siostro moja, jestem zgubiona!.. O! tym razem już zgubiona!..<br> {{tab}}Henryk ożenić chce Armanda z Herminią!.. Pojmujesz?..<br> {{tab}}Prosiłam, błagałam, nic nie wskórałam. Odszedł odemnie myśląc, żem warjatka... i nie omylił się... Jestem doprawdy warjatką... zwarjowałam z przerażenia, cierpienia i rozpaczy...{{tab}}<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> boo5uenz1cne8s6blqxn7hupgjlpmj8 Strona:X de Montépin Dziecię nieszczęścia.djvu/484 100 1084162 3149773 2022-08-12T07:37:52Z Wydarty 17971 /* Przepisana */ — proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Wydarty" /></noinclude>{{tab}}Czekam cię Blanko.. Przybądź, przybądź prędko... i ocal mnie, jeżeli możesz! {{f|align=right|prawy=10%|''Berta''“.}} {{tab}}Pani de Nathon włożyła do koperty ten list rozpaczliwy, wypisała adres drżącą ręką, otarła łzy i nacisnęła guzik od dzwonka elektrycznego.<br> {{tab}}— Ten list zanieść natychmiast do pani baronowej de Vergy — rzekła do lokaja, który przybył w tejże chwili po rozkazy — i czekać na odpowiedź.<br> {{tab}}W godzinę zjawił się tenże sam służący.<br> {{tab}}— I cóż! — spytała go Berta niespokojna.<br> {{tab}}— Pani baronowa jest w Wersalu — odpowiedział. — Powróci dopiero jutro... Zostawiłem jej pannie służącej list pani hrabiny.<br> {{tab}}Berta skinęła głową.<br> {{tab}}Lokaj wyszedł, a nieszczęśliwa kobieta osunęła się na fotel, szepcząc:<br> {{tab}}— Nawet traf jest przeciw mnie!.. Wszystko mnie opuszcza.. Ha! więc sama się nie opuszczę... Zostaje mi ostatnia nadzieja... Pójdę do Armanda i jeżeli będzie potrzeba, powiem mu, że jest moim synem!.. {{---|60|przed=20px|po=20px}}<section begin="X" /><section end="X" /> {{c|XXII.|w=120%|po=12px}} {{tab}}Armand Fangel powrócił z Pól Elizejskich w bardzo dobrym humorze.<br> {{tab}}Przechadzka i świeże powietrze usunęły rozgorączkowanie, powstałe z rozmowy z hrabią. Teraz<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> gcs7opnwx42ki8xazpz8v1e5k2yrkpm Dziecię nieszczęścia/Część druga/XXI 0 1084163 3149774 2022-08-12T07:39:02Z Wydarty 17971 wikitext text/x-wiki {{Dane tekstu2 |referencja = {{ROOTPAGENAME}} }} <br> {{JustowanieStart2}} <pages index="X de Montépin Dziecię nieszczęścia.djvu" from=475 to=484 tosection="X" /> {{JustowanieKoniec2}} {{MixPD|Xavier de Montépin|t1=Józefa Szebeko}} [[Kategoria:{{ROOTPAGENAME}}|D{{BieżącyU|1|2}}{{BieżącyU|2|3}}]] rx7iidjnhrx3lm3kirj4tvydh38gqlq Strona:X de Montépin Dziecię nieszczęścia.djvu/485 100 1084164 3149775 2022-08-12T07:40:21Z Wydarty 17971 /* Przepisana */ — proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Wydarty" /></noinclude>spoglądał spokojniej w świetną przyszłość, niespodziewaną, jaka się przed nim roztaczała. Wybryk pięknego Augusta, który go zrazu tak rozgniewał, wydawał mu się teraz podobnym tylko do jednego z epizodów, jakie spotkać można w różnych farsach na scenie.<br> {{tab}}Postanowił jednak pozbyć się usług tego eleganckiego lokaja, w którym zanadto rozwijały się upodobania sportsmeńskie.<br> {{tab}}Przyszedłszy do pawilonu na bulwarze Hausmana, Armand spostrzegł swego stangreta, czyszczącego munsztuk koński przed stajnią.<br> {{tab}}— Józefie — odezwał się doń — jeżeli przypadkiem zobaczysz Augusta, powiedz mu, że go potrzebuję...<br> {{tab}}W pół godziny później, lokaj stawał przed swym panem ze zwykłą sobie pewnością i z najzupełniejszem zadowoleniem z siebie, malującem się na twarzy.<br> {{tab}}Hultaj ogołocił się już z pawich piórek. Innemi słowy, piękny August zdjął już z siebie garnitur swego pana i ubrał się znów w liberję.<br> {{tab}}— A! a! jesteś panie Auguście! — przywitał go Armand.<br> {{tab}}— Pan mnie potrzebował, przybiegam...<br> {{tab}}— A zkąd to, panie Auguście?<br> {{tab}}— Byłem w stajniach pałacowych i rozmawiałem ze starszym stangretem pana hrabiego de Nathon.<br> {{tab}}— A czy czasem nie przyszła ci fantazja użyć spaceru?..<br> {{tab}}— Służba mi nie pozwala... Musiałem być gotów na zawołanie pana...<br> {{tab}}— A! to bardzo przykładnie!.. Jesteś wzorowym służącym.<br><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> gw8liakk0hp68nxad9q0xqhrob4p1o2 Strona:X de Montépin Dziecię nieszczęścia.djvu/486 100 1084165 3149776 2022-08-12T07:41:57Z Wydarty 17971 /* Przepisana */ — proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Wydarty" /></noinclude>{{tab}}— Pan jest zbyt łaskaw... Staram się jak umiem.<br> {{tab}}Oburzony taką bezczelnością, Armand zmienił ton.<br> {{tab}}— Wracam z Pól Elizejskich — zawołał — gdzie ciebie widziałem!<br> {{tab}}August sponsowiał na całej twarzy, ale prędko zapanował nad sobą i odpowiedział z najwyższą impertynencją:<br> {{tab}}— Gdybym był pana widział, miałbym zaszczyt ukłonić się panu uniżenie...<br> {{tab}}— Ubrałeś się w mój garnitur!..<br> {{tab}}— Krawiec mój nie stawił się na słowie, myślałem więc, że mogę chwilowo pożyczyć sobie ubrania pana...<br> {{tab}}— Jechałeś na mojej klaczy Normie!..<br> {{tab}}— Prześliczne stworzenie!.. Wyjątkowe ruchy!.. Pan nie powinien jej za nic w świecie sprzedawać... — Panie Auguście, już nie służysz u mnie...<br> {{tab}}— Właśnie chciałem mieć honor to panu oświadczyć... Zastanowiłem się bardzo przed kilku dniami nad mojem powołaniem i przyszedłem do przekonania, że nie moją rzeczą jest służyć... Urodziłem się, ażeby być niezależnym i trudnić się handlem... Chcę sobie co założyć... Pan mi okazywał zawsze tyle łaskawości, iż zapewne z radością pan się dowie, że traktuję o sklep z likierami i winem, mający już wyrobioną klientelę. Sposobność natrafia mi się wyborna, a stawiają cenę dość skromną... Dwadzieścia pięć tysięcy franków... Ale trzeba zapłacić gotówką odrazu, a ja szeląga nie mam... Moja słaba natura i gust delikatny, nie pozwoliły mi nic zaoszczędzić z płacy. Znam jednak serce pańskie... powiedziałem też sobie,<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> mql8ii3oaqxkmlzqoozu765e28k9fpa Strona:X de Montépin Dziecię nieszczęścia.djvu/487 100 1084166 3149777 2022-08-12T07:43:18Z Wydarty 17971 /* Przepisana */ — proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Wydarty" /></noinclude>że pan zechce mi dopomódz i kupi tak tanio moją, dozgonną wdzięczność.<br> {{tab}}Armand aż się poruszył ze zdumienia. Zmieszał się nawet, w obec tak kolosalnej pewności siebie.<br> {{tab}}— Liczyłeś! — wykrzyknął — że ja ci dam dwadzieścia pięć tysięcy franków?..<br> {{tab}}— Liczyłem i teraz jeszcze liczę, proszę pana...<br> {{tab}}— A! toś chyba warjat!..<br> {{tab}}Za całą odpowiedź piękny August rozśmiał się zuchwale.<br> {{tab}}Armand rozłoszczony, chcąc doraźnie ukarać łotra, rzucił oczyma dokoła siebie.<br> {{tab}}— Pan szuka laski... — odezwał się służący z najzupełniej zimną krwią — stoi ona w pokoju sypialnym... mogę iść po nią... ale po co?.. kiedy pan jej nie użyje.<br> {{tab}}— A! tak sądzisz?<br> {{tab}}— I sądzę również, że jak się pan zastanowi nad rzeczami rozsądnie, to zaraz chwili nie zwlekając, podpisze mi pan czek do banku na wspomnianą sumę. Mógłbym niezawodnie prosić pana o dwa razy tyle, bo tajemnica, którą posiadam, co najmniej tego warta... Ale jestem we wszystkiem skromny...<br> {{tab}}Błyskawicą przebiegła myśl Armanda. Przypomniał sobie drzwi potajemne i odwiedziny hrabiny.<br> {{tab}}W przeddzień jeszcze byłby zadrżał ze zgrozy, byłby dał wszystko za milczenie nędznika, ale przez te kilka godzin zmieniła się postać rzeczy. Tajemnica została wyjaśnioną, (tak przynajmniej mniemał), pani de Nathon nie miała się czego obawiać, żmija nie mogła ukąsić jej życia bez plamy.<br> {{tab}}Wstrząsnął się tylko z gniewu i oburzenia.<br><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> 60f2tk4ghwt7zbr1bo1x7k8sqj523d3 Strona:X de Montépin Dziecię nieszczęścia.djvu/488 100 1084167 3149778 2022-08-12T07:44:44Z Wydarty 17971 /* Przepisana */ — proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Wydarty" /></noinclude>{{tab}}— A! rozumiem cię nędzniku! — rzekł, a głos mu świszczał przez zaciśnięte zęby. — To ma być „szantaż“, nieprawdaż?<br> {{tab}}— Pan używa bardzo brzydkiego wyrazu!.. — odparł piękny August — posiadam cóś i chcę to sprzedać... To zwyczajny handel...<br> {{tab}}— Handel nikczemny, karany przez prawo!.. Strzeż się, ażeby twych ksiąg handlowych nie podpisał prokurator!.. Dość mi powiedzieć jedno słowo...<br> {{tab}}August znów się roześmiał szyderczo.<br> {{tab}}— Pan sam się wystrzegać będzie od powiedzenia tego słowa... — odparł.<br> {{tab}}— Tak sądzisz?<br> {{tab}}— Jestem tego pewny...<br> {{tab}}Armand zrozumiał, że jeżeliby chciał mu odpowiedzieć, przestałby panować nad sobą, a z uniesienia jego, mogłyby wyniknąć godne pożałowania skutki.<br> {{tab}}Otworzył w milczeniu szufladę biurka.<br> {{tab}}August zobaczył w szufladzie tej złoto i pakiety papierków bankowych.<br> {{tab}}Oczy zaświeciły mu chciwością.<br> {{tab}}— Pan mi zaraz wyliczy pieniądze! — pomyślał — gołąbek oskubany będzie bez wielkiego krzyku!<br> {{tab}}— Zapłaciłem ci zasługi w grudniu... — wyrzekł Armand Fangel — należy ci się do dziś dwieście pięćdziesiąt franków... Masz oto trzysta... Daję ci godzinę czasu do wyniesienia się z pawilonu.<br> {{tab}}Zdumiony i osłupiały piękny August, włożył do kieszeni trzy niebieskie papierki i usiłując odzyskać choć trochę pewności, która go coraz bardziej opuszczała, ośmielił się odezwać znacząco:<br><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> oqs97tz04rkvg45md54x9uhkw6cunab Strona:X de Montépin Dziecię nieszczęścia.djvu/489 100 1084168 3149779 2022-08-12T07:45:56Z Wydarty 17971 /* Przepisana */ — proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Wydarty" /></noinclude>{{tab}}— Tak, mały mój rachuneczek już załatwiony... Czy życzy pan sobie, ażebyśmy się zaraz zajęli tym innym interesem?..<br> {{tab}}— Nie mam żadnych interesów z tobą...<br> {{tab}}— Może cena, chociaż bardzo umiarkowana, wydaje się panu za wysoką... Ja do zgody, jak ryba do wody... Dla pana gotów jestem zrobić z siebie małe poświęcenie...<br> {{tab}}— Wynoś się!<br> {{tab}}— Dwanaście tysięcy franków...<br> {{tab}}— Wynoś się! powiadam ci...<br> {{tab}}— To dziesięć tysięcy...<br> {{tab}}— No!!<br> {{tab}}Armand zerwał się groźnie.<br> {{tab}}August zrozumiał, że może być z nim wcale niedobrze.<br> {{tab}}Ukłonił się swemu byłemu panu, wykręcił się na pięcie i skierował ku drzwiom, lecz zanim jeszcze do nich doszedł, obrócił się i szybko rzekł te ostatnie wyrazy:<br> {{tab}}— Pan pożałuje!..<br> {{tab}}Armand zostawszy sam, przeszedł się kilka razy wzdłuż i wszerz po saloniku, dla ochłonięcia z gniewu.<br> {{tab}}— Nikczemny łotr! — wyszeptał. — Oto są ludzie, co żyją naszym chlebem, dorabiają się z wyzysku do nieskończoności!.. Gdyby ta tajemnica, którą ten hultaj śmiał mnie grozić, nie istniała tylko w mej wyobraźni, gdyby hrabina rzeczywiście miała sobie co do wyrzucenia, byłbym na łasce takiego wyrzutka z galer!... Doprawdy Świat jest lasem rozbójników!..<br> {{tab}}Gdy Armand Fangel tak rozprawiał z sobą, piękny August pakował swe manatki i zapewne przez<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> 3jtn85ffr8bcp69a9eue3aj8y2bgshh Strona:X de Montépin Dziecię nieszczęścia.djvu/490 100 1084169 3149780 2022-08-12T07:47:01Z Wydarty 17971 /* Przepisana */ — proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Wydarty" /></noinclude>nieuwagę zabrał ze swemi rzeczami i kilka ubrań swego pana.<br> {{tab}}Złośliwy uśmiech wykrzywiał mu usta.<br> {{tab}}— Mój towar wart jest swej ceny — mówił do siebie — tem gorzej dla pana Fangela że niechciał go kupić. Inny go mieć będzie...<br> {{tab}}Uporządkowawszy pakunki swoje, August kazał je posłańcowi przenieść do małego hotelu w sąsiedztwie, a sam poszedł zjeść obiad ze służbą pałacową pana de Nathon, pewien, że nikt z niej nie wie jeszcze o jego odprawieniu. Rzeczywiście nikogo nie ździwiła jego obecność i on też uznał za właściwe pozostawić w nieświadomości swoich dawnych kolegów.<br> {{tab}}Wkrótce przed końcem obiadu nachylił się ku starszej pannie służącej, która jak wiadomo była jego sąsiadką przy stole i odezwał się do niej półgłosem:<br> {{tab}}— Chciałbym z panią pomówić w bardzo ważnym interesie... Mogę przyjść do pani pokoju po obiedzie!.. To rzecz bardzo pilna...<br> {{tab}}— Czy to chodzi o naszych państwa? — spytała Fanny, obejmując go ciekawem spojrzeniem.<br> {{tab}}— Właśnie!<br> {{tab}}— To przyjdź pan w pięć minut po mojem ztąd wyjściu, ażeby się nikt o niczem nie domyślał...<br> {{tab}}— Bardzo dobrze...<br> {{tab}}Fanny zużytkowała te pięć minut na przybranie stolika w swoim pokoiku buteleczkami z przeróżnemi likierami, których August, jak wiedziała, umiał oceniać zalety. Taki przystojny był ten lokaj!.. Pomimo ciągle okazywanej przez niego obojętności, stara panna czułą ku niemu nieprzeparty pociąg. Miała<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> 97ka0ok0m8u01dant0oko5mq2sqqtc1 Strona:PL Rudyard Kipling - Takie sobie bajeczki.djvu/9 100 1084170 3149782 2022-08-12T07:50:28Z Svejk13 22069 nowa strona proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Svejk13" /></noinclude>{{tab}}Opodal, w wilgotnych, dzikich lasach zbierały się wszystkie dzikie zwierzęta w takiem miejscu, skąd można było widzieć światło ognia, i dziwiły się, co to znaczy.<br> {{tab}}Wtem dziki koń tupnął swem dzikiem kopytem i rzekł:<br> {{tab}}— O, moi przyjaciele i o, moi wrogowie, dlaczego mąż i niewiasta rozniecili wielkie światło w wielkiej jaskini i co złego nam ono wyrządzi?<br> {{tab}}Dziki pies podniósł w górę swój dziki nos, wietrzył i zwietrzył pieczoną baraninę, a potem rzekł:<br> {{tab}}— Pójdę, zajrzę, popatrzę i powiem, bo mnie się zdaje, że to jest coś dobrego. Kocie, chodź ze mną!<br> {{tab}}— Nie, nie! — odparł kot. — Jam jest kot, który sam chadza na przechadzkę i wcale o to nie dba gdzie? Nie pójdę z tobą!<br> {{tab}}— Dobrze. Ale odtąd już nigdy nie będziemy przyjaciółmi — odpowiedział dziki pies i podreptał ku jaskini.<br> {{tab}}Atoli dziki kot rzekł po chwili do siebie samego:<br> {{tab}}— Mnie wszędzie jednako. Dlaczego<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> emtyucek6q95qdo2gfw36af2mtxlyny 3149788 3149782 2022-08-12T08:06:52Z Svejk13 22069 korekta bwd proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Svejk13" /></noinclude>{{tab}}Opodal, w wilgotnych, dzikich lasach zbierały się wszystkie dzikie zwierzęta w takiem miejscu, skąd można było widzieć światło ognia, i dziwiły się, co to znaczy.<br> {{tab}}Wtem dziki koń tupnął swem dzikiem kopytem i rzekł:<br> {{tab}}— O, moi przyjaciele i o, moi wrogowie, dlaczego mąż i niewiasta rozniecili wielkie światło w wielkiej jaskini i co złego nam ono wyrządzi?<br> {{tab}}Dziki pies podniósł w górę swój dziki nos, wietrzył i zwietrzył pieczoną baraninę, a potem rzekł:<br> {{tab}}— Pójdę, zajrzę, popatrzę i powiem, bo mnie się zdaje, że to jest coś dobrego. Kocie, chodź ze mną!<br> {{tab}}— Nie, nie! — odparł kot. — Jam jest kot, który sam chadza na przechadzkę i wcale o to nie dba {{kor|gdzie?|gdzie!}} Nie pójdę z tobą!<br> {{tab}}— Dobrze. Ale odtąd już nigdy nie będziemy przyjaciółmi — odpowiedział dziki pies i podreptał ku jaskini.<br> {{tab}}Atoli dziki kot rzekł po chwili do siebie samego:<br> {{tab}}— Mnie wszędzie jednako. Dlaczego<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> k21rgx555sr0yjqdnnvdmb27ie5cu5h Strona:PL Rudyard Kipling - Takie sobie bajeczki.djvu/10 100 1084171 3149783 2022-08-12T07:53:16Z Svejk13 22069 nowa strona proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Svejk13" /></noinclude>nie mam też pójść i zajrzeć, i popatrzeć, i znów odejść, gdy mi się tak podoba?<br> {{tab}}Więc chyłkiem podążył za dzikim psem i skrył się w miejscu, skąd mógł wszystko słyszeć.<br> {{tab}}Dziki pies, stanąwszy u wejścia do jaskini, uniósł w górę swym nosem wysuszoną skórę końską i węszył cudowny zapach pieczonego barana; a kobieta, która właśnie wpatrywała się w łopatkę, zobaczyła go, roześmiała się, i rzekła:<br> {{tab}}— Oto jest pierwszy. Dziki zwierzu z dzikich lasów, czego chcesz?<br> {{tab}}Dziki pies odezwał się:<br> {{tab}}— O, mój wrogu i małżonko wroga mojego, co to jest, co tak wspaniale pachnie w dzikich łasach?<br> {{tab}}Wtedy kobieta podniosła z ziemi łopatkę z pieczonego barana, rzuciła ją dzikiemu psu i powiedziała:<br> {{tab}}— Dziki zwierzu z dzikich lasów, skosztuj i popróbuj.<br> {{tab}}Dziki pies gryzł kość, która była smaczniejsza od wszystkiego, co dotychczas jadał, i odezwał się:<br><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> at7qk68shfifc06go78r740zigokt8x Strona:PL Rudyard Kipling - Takie sobie bajeczki.djvu/12 100 1084172 3149784 2022-08-12T08:01:30Z Svejk13 22069 nowa strona proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Svejk13" /></noinclude>{{tab}}— O, mój wrogu i małżonko wroga mojego, daj mi jeszcze jedną.<br> {{tab}}A kobieta rzekła:<br> {{tab}}— Dziki zwierzu z dzikich lasów, pomagaj za dnia memu małżonkowi w łowach i strzeż nocą jego jaskini, a będę ci dawała tyle kości, ile ci potrzeba.<br> {{tab}}— Ach! — rzekł kot, nadsłuchując — to roztropna niewiasta, ale nie tak roztropna, jak ja.<br> {{tab}}Dziki pies wpełzł do jaskini i położył swą głowę na kolanach niewiasty, i rzekł:<br> {{tab}}— O, mój przyjacielu i małżonko przyjaciela mojego, będę za dnia pomagał twemu małżonkowi w łowach, a nocą będę strzegł waszej jaskini.<br> {{tab}}— Ach! — rzekł kot, nadsłuchując — ten pies jest głupi.<br> {{tab}}I znów odszedł w wilgotne, dzikie lasy, wymachiwał swym dzikim ogonem i przechadzał się po swych dzikich drogach. Atoli nie rzekł nikomu ani słowa.<br> {{tab}}Mężczyzna, obudziwszy się, rzekł:<br> {{tab}}— Czego chce od nas ten dziki zwierz?<br> {{tab}}A kobieta odparła:<br> {{tab}}— Jego miano już nie jest dziki pies;<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> hzp7v828vidtciornyqkyfuk54nkjyl Strona:PL Rudyard Kipling - Takie sobie bajeczki.djvu/14 100 1084173 3149787 2022-08-12T08:05:20Z Svejk13 22069 nowa strona proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Svejk13" /></noinclude>{{tab}}Następnego wieczora nażęła kobieta na mokrych łąkach dużo wiązek świeżej, zielonej trawy i ususzyła ją przy ogniu, aż zapachniało dokoła świeżo skoszonem sianem; i siedziała u wejścia do jaskini, splatała uzdę ze skóry końskiej, i wpatrywała się w wielką, szeroką łopatkę baranią — i czyniła czary. Czyniła drugi na świecie czar śpiewu.<br> {{tab}}Opodal w dzikich lasach wszystkie dzikie zwierzęta dziwowały się, co się stało z dzikim psem, aż wreszcie dziki koń tupnął swem dzikiem kopytem i rzekł:<br> {{tab}}— Pójdę i zobaczę i opowiem, dlaczego dziki pies nie wrócił. Kocie, chodź ze mną!<br> {{tab}}— Nie, nie! — odparł kot. — Jam jest kot, który sam chadza na przechadzkę i wcale o to nie dba — gdzie! Nie pójdę z tobą!<br> {{tab}}Lecz mimo to poszedł chyłkiem pocichu za dzikim koniem i skrył się w miejscu, skąd mógł wszystko słyszeć.<br> {{tab}}Gdy kobieta usłyszała stąpanie dzikiego konia, potykającego się na swej długiej grzywie, zaśmiała się i rzekła:<br> {{tab}}— Oto jest drugi. Dziki zwierzu z dzikich lasów, czego chcesz?<br> {{tab}}Dziki koń odezwał się:<br><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> r0tt98nsnrf9yzf7v1wqtdalkqyt6uc Strona:PL Rudyard Kipling - Takie sobie bajeczki.djvu/16 100 1084174 3149789 2022-08-12T08:08:19Z Svejk13 22069 nowa strona proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Svejk13" /></noinclude>{{tab}}— Dziki zwierzu z dzikich lasów, tyś nie przyszedł z powodu dzikiego psa; tyś przyszedł z powodu dobrego siana.<br> {{tab}}A dziki koń, tupiąc kopytami i potykając się na swej długiej grzywie, odpowiedział:<br> {{tab}}— To prawda. Daj mi je; chce mi się jeść.<br> {{tab}}Kobieta powiedziała:<br> {{tab}}— Dziki zwierzu z dzikich lasów, pochyl twą dziką głowę i noś, co ci na nią włożę, a będziesz jadał doskonałe siano trzy razy dziennie.<br> {{tab}}— Ach — rzekł kot, nadsłuchując — to bardzo roztropna niewiasta; ale nie tak roztropna, jak ja.<br> {{tab}}Dziki koń pochylił swą dziką głowę, a kobieta nałożyła mu uzdę, uplecioną ze skóry, a dziki koń prychnął u jej stóp i rzekł:<br> {{tab}}— O, moja pani i małżonko pana mojego, chcę być waszym sługą z powodu doskonałego siana.<br> {{tab}}— Ach! — rzekł kot, nadsłuchując — ten koń jest bardzo głupi.<br> {{tab}}I znów odszedł w wilgotne, dzikie lasy i wymachiwał dzikim ogonem i przechadzał<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> 7upqj4u63m4zg2nyx2392q4iuxvlq48 Strona:PL Rudyard Kipling - Takie sobie bajeczki.djvu/18 100 1084175 3149790 2022-08-12T08:11:58Z Svejk13 22069 nowa strona proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Svejk13" /></noinclude>się po swych dzikich drogach. Atoli nie rzeki nikomu ani słowa.<br> {{tab}}Mężczyzna, powróciwszy z psem z łowów, odezwał się:<br> {{tab}}— Czego chce od nas dziki koń?<br> {{tab}}A kobieta rzekła:<br> {{tab}}— Jego miano już nie jest dziki koń; jego miano jest odtąd Pierwszy Sługa, będzie nas nosił z miejsca na miejsce po wszystkie, wszystkie czasy. Wsiadaj na jego grzbiet, gdy wyruszysz na łowy.<br> {{tab}}Następnego dnia poszła do jaskini dzika krowa, niosąc wysoko swą dziką głowę, aby jej dzikie rogi nie więzły w dzikich drzewach, a za nią podążał kot i skrył się tak samo, jak przedtem.<br> {{tab}}A gdy dzika krowa przyrzekła kobiecie, że będzie jej codzień dawała swe mleko wzamian za doskonałą trawę, kot znów odszedł w wilgotne, dzikie lasy i wymachiwał swym dzikim ogonem i przechadzał się swemi dzikiemi drogami tak samo, jak przedtem. Atoli nie rzekł nikomu ani słowa.<br> {{tab}}Mężczyzna, powróciwszy z łowów z psem i z koniem, zadał to samo pytanie, co pierwej. A kobieta rzekła:<br><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> al22tp0ju0ympjsazfrgiibrzvqlz5z Strona:PL Rudyard Kipling - Takie sobie bajeczki.djvu/20 100 1084176 3149791 2022-08-12T08:15:33Z Svejk13 22069 nowa strona proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Svejk13" /></noinclude>{{pk|poży|wienia.}} Będzie nam dawała ciepłe, białe mleko, po wszystkie, wszystkie czasy, a ja ją będę karmiła, gdy ty wraz z pierwszym przyjacielem i pierwszym sługą wyruszysz na łowy.<br> {{tab}}Następnego dnia kot dawał baczenie, czy jaki inny dziki zwierz nie pójdzie do jaskini, ale żaden nie ruszył się z wilgotnych, dzikich lasów; więc kot poszedł sam. Widział, jak kobieta doiła krowę i widział w jaskini światło ognia, i wietrzył zapach ciepłego, białego mleka. I naraz odezwał się:<br> {{tab}}— O, mój wrogu i małżonko wroga mojego, gdzie jest dzika krowa?<br> {{tab}}Kobieta rozśmiała się i rzekła:<br> {{tab}}— Dziki zwierzu z dzikich lasów, wracaj do lasu, bo zaplotłam me włosy i precz odłożyłam magiczną łopatkę, gdyż już nie potrzebujemy w naszej jaskini ani nowych przyjaciół, ani sług.<br> {{tab}}Kot odparł:<br> {{tab}}— Nie jestem przyjacielem, ni sługą. Jam jest kot, który sam chadza na przechadzkę, ale chciałbym bardzo dostać się do waszej jaskini.<br> {{tab}}Kobieta powiedziała:<br><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> ru5rjzkupuj2rtj1gyz6blj8k30uari Strona:X de Montépin Dziecię nieszczęścia.djvu/491 100 1084177 3149792 2022-08-12T08:16:23Z Wydarty 17971 /* Przepisana */ — proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Wydarty" /></noinclude>pewne oszczędności. Kto wie?.. Wszystko jest możebne...<br> {{tab}}August zapukał delikatnie.<br> {{tab}}— Proszę! — szepnęła Fanny, a serce zabiło jej młotem.<br> {{tab}}Piękny August począł sobie bardzo zręcznie od wycałowania obu policzków panny służącej, które aż poszkarłatniały. Pierwszy to raz był taki galant!.. Dobry znak!..<br> {{tab}}Poczem usiadł, rozkoszował się kilku kieliszeczkami i nagle wszczął rozmowę temi słowy:<br> {{tab}}— Wyrzucono mnie ze służby!..<br> {{tab}}Fanny drgnęła i zsiniała.<br> {{tab}}— Pana!.. — wyjąkała — pana!.. odprawiono!..<br> {{tab}}— Tak, naprawdę, kochana przyjaciółko...<br> {{tab}}— Cóżeś pan zrobił?..<br> {{tab}}— To cała historya...<br> {{tab}}August opowiedział, „haftując“ i tłomacząc to, o czem wiedzą już czytelnicy.<br> {{tab}}— I cóż pan teraz zamierzasz? — spytała pokojówka gdy skończył.<br> {{tab}}— Chcę pani zaproponować pewien układ... Każde z nas posiada połowę tajemnicy... Ja znam historyjkę z kluczem, pani przygodę z balem maskowym... Możesz pani wykazać prawdę w swoich słowach, jak ja ją dowiodę w moich... Połączmy nasze połówki, dla złożenia całości, którą razem będziemy eksploatować... Cóż zgoda, piękna Fanny?<br> {{tab}}„Piękna Fanny“!<br> {{tab}}Ta niespodziewana nazwa, dana tak obcesowo zwiędłej twarzy pokojówki, odniosła prędki i cudowny skutek.<br><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> 5a9lzfs191mtfnnx3jfhfhpbwlswkl7 Strona:PL Encyklopedyja powszechna 1860 T1.djvu/906 100 1084178 3149793 2022-08-12T08:17:12Z Dzakuza21 10310 /* Przepisana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Dzakuza21" /></noinclude><section begin="Ankier" />{{tab}}'''Ankier, Ankra, Ankrowanie.''' Ankrami zowiemy wszelkie sztaby żelazne, służące do powiązania i do wzmocnienia czy to sklepień czy wysokich murów, kominów, wieź i&nbsp;t.&nbsp;p. W hutnictwie używa się ankrowania w budowie pieców, których mury rozgrzane w czasie działań hutniczych, zwykły się rozstępować. Ankrowania te są albo wewnętrzne, to jest: przepuszczając przez sśrodek muru w podłuż, sztaby zakończone gwintami czyli siedzenie, lub takowe opatrzone w końcach dziurami; do poprzecznych zaś murów przyłożone są blachy z otworami, przez które końce tych sztab wychodzą, przytwierdzając je mutrami na gwinty lub przez zatknięcie zatyczek, czyli splintów ściąga i ściska się mury. Jeżeli piece są szybowe, takie np. jak wielkie piece do surowcu, Ankrowanie daje się zewnętrzne t.&nbsp;j.: albo za pomocą wiązania belkowego na zamek, otaczając mury zewnątrz, albo za pomocą obręczy żelaznych zaklamrowanych, albo zaśrubowanych, czyli wziętych na śruby{{EO autorinfo|''H. Ł.''}}<section end="Ankier" /> <section begin="Ankona" />{{tab}}'''Ankona,''' stolica delegacyi tegoż nazwiska, w Państwie Kościelnem, wznosi się amfiteatralnie na północno-wschodnim (kumeryjskim) przylądku pobrzeża adryjatyckiego i przedstawia od strony morza widok bardzo malowniczy. Ankona, siedlisko biskupa i sądu appelacyjnego, liczy około 30, 000 mieszk., między któremi 5, 000 żydów, i posiadała port niegdyś zawołany, który teraz z powodu zamulenia stał się o tyle niedogodnym, że nawet handel miasta został’ przez to zagrożonym. Artykułami wywozu, rozciągającego się już tylko na pobrzeża adryjatyckie i Grecyję, są: zboże, wyroby wełniane i jedwabne. Z pomników architektury, oprócz słynnego Molo, zbudowanego przez Trajana, zasługują na wspomnienie: starożytny łuk tryjumfalny tegoż cesarza, katedra pod wezwaniem ś. Cyryjaka, stojąca w miejscu, gdzie była niegdyś świątynia Wenery, kościół Najśw. Panny Maryi (della Piazza), bursa z freskami Tibaldi’ego i wielki dom kwarantanny. Miasto, zabudowane w ogólności dosyć niedbale, zostało, jak się zdaje, założone przez Syrakuzan, chroniących się przed ciemięztwem starszego Dyonizyjusza. Rzymianie mieli tu stacyję dla floty swej przeciw Illiryjczykom. Trajan rozszerzył port, a Narses odbudował zniszczone przez Gotów miasto, które w X wieku, nowemu przez Saracenów uległo spustoszeniu. W późniejszym czasie Ankona, dźwignąwszy się z gruzów, została rzeczapos-politą, lecz papież Klemens VII zajął ją r. 1532 podstępem i wcielił do państwa kościelnego. R. 1779, po długiej i walecznej obronie ze strony generała franc. Meunier, zdobyli Ankong Rossyjanie i Austryjacy, i odtąd już tylko cytadella pozostała w stanie obronnym. Gdy r. 1831 wojska austryjackie obsadziły okręgi zawichrzone przez powstańców rzymskich, rząd francuzki postanowił śmiałćm wystąpieniem osłabić wpływ moralny Austryjaków w państwie kościelnem. Eskadra francuzka, wioząca 1, 500 ludzi wojska lądowego, stanęła przed portem i zajęła miasto bez oporu (22 Lutego 1832), nazajutrz zaś cytadellę przez kapitulacyję. Pomimo prctestacyi stolicy apostolskiej, Francuzi trzymali Ankong, pod zarządem cywilnym Papieża, aż do Grudnia 1838, w którym to czasie opuścili państwo kościelne razem z wojskami austryjackiemi. Grzegórz XVI exkommunikował miasto podczas zajęcia przez Francuzów, a nawet i później tyle okazywał mu niechęci, że w ciągu panowania jego, nic nie zrobiono dla podniesienia handlu miejscowego. Dobre pod tym względem zamiary następcy jego, Piusa IX, sparaliżowane zostały poruszeniami lat 1848 i 1849. Od 24 Maja, aż do 19 Czerwca 1849 r. Ankona, obsadzona trzytysięczną załogą rewolucyjną, obleganą i zajętą była przez Austryjaków pod dowództwem Wimpllena. Nakoniec w Czerwcu 1859 r. w czasie wojny włoskiej Austryjacy na nowo opuścili to miasto.<section end="Ankona" /> <section begin="Ankry" />{{tab}}'''Ankry,''' rodzaj sukni kobiecej z opasaniem szerokim na biodrach, i upięciem<section end="Ankry" /><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> q49f14brzz7ksk5up9qx6w6misybrbg Strona:PL Rudyard Kipling - Takie sobie bajeczki.djvu/21 100 1084179 3149794 2022-08-12T08:17:25Z Svejk13 22069 nowa strona proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Svejk13" /></noinclude>{{tab}}— Dlaczegóż nie przyszedłeś z pierwszym przyjacielem pierwszej nocy?<br> {{tab}}Kot rozgniewał się bardzo i odrzekł:<br> {{tab}}— Czy dziki pies obmawiał mnie przed tobą?<br> {{tab}}Wtedy kobieta znów rozśmiała się i rzekła:<br> {{tab}}— Tyś dziki kot, który sam chadza na przechadzkę i wcale o to nie dba — gdzie? Nie jesteś przyjacielem, ni sługą. Sam to powiedziałeś. Pójdźże precz i idź sam na przechadzkę, bo ci wszędzie jednako.<br> {{tab}}Ale kot udał zmartwionego i przemówił:<br> {{tab}}— Więc nigdy nie dostanę się do jaskini? Więc nigdy nie zasiądę przy ciepłym ogniu? Więc nigdy nie będę pił ciepłego, białego mleka? Tyś taka mądra i taka piękna! Nie powinnaś być okrutną nawet dla kota.<br> {{tab}}Kobieta odpowiedziała:<br> {{tab}}— Wiedziałam, że jestem mądra, ale nie wiedziałam, że jestem piękna. Przeto zawrę z tobą umowę. Jeżeli kiedy powiem słowo na twoją pochwałę, to będziesz mógł przyjść do jaskini.<br> {{tab}}— A jeżeli rzekniesz dwa słowa na moją pochwałę? — zapytał kot.<br><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> s5hhju8xkkuaex4hpkfsvawd7y9hpfb Strona:X de Montépin Dziecię nieszczęścia.djvu/492 100 1084180 3149795 2022-08-12T08:17:56Z Wydarty 17971 /* Przepisana */ — proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Wydarty" /></noinclude>{{tab}}Fanny ujrzała w ognistej wyobraźni rozkosze, o jakich tak często i tak daremnie marzyła. Straciła głowę.<br> {{tab}}— Auguście... drogi Auguście — szepnęła czule, pieszczotliwie — zebrałam sobie trochę grosza...<br> {{tab}}— Zawsze się tego domyślałem...<br> {{tab}}— Sumka nawet dość okrągła..<br> {{tab}}— Ile?..<br> {{tab}}— Trzydzieści tysięcy franków... W dobrych papierach... Wzajemnego kredytu... Kolei orleańskiej... Pieniądze pewne... Proponujesz mi spółkę?.. Przyjmuję... Zysk z twego interesu zwiększy mój kapitalik... Połączmy się, ale na całe życie... Czy chcesz m nie zaślubić?..<br> {{tab}}— Trzydzieści tysięcy franków, powiedziałaś? — zapytał piękny August.<br> {{tab}}— Nie liczę w to jeszcze procentu za kwartał i moich zasług za czternaście miesięcy.<br> {{tab}}— Rzecz wcale nie niemożebna... Na jakich warunkach się pobierzemy?.. Ja chciałbym wspólność majątku...<br> {{tab}}— Jak chcesz, bo mnie idzie tylko o twoje serce... Słówko powiedz... daj znak... a ręka moja i akcje moje są twemi!!<br> {{tab}}— Pęc i zgoda!.. Rzucasz służbę... Zakładamy sobie szykowną kawiarnię przy jakim teatrze... Będziesz w niej królową i zostaniemy milionerami!..<br> {{tab}}— I będziesz mnie kochał, o mój Auguście! — zawołała stara panna z upojeniem. Ma się rozumieć!.. To samo z siebie wypływa!.. — odpowiedział lokaj, drwiąc sobie w myśli ze<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> jd5ub6edsuaobma7ncd51no6ypb4iu3 Strona:X de Montépin Dziecię nieszczęścia.djvu/493 100 1084181 3149796 2022-08-12T08:19:06Z Wydarty 17971 /* Przepisana */ — proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Wydarty" /></noinclude>złudzeń pokojówki, której pieniążkom grozić poczynało wielkie niebezpieczeństwo.<br> {{tab}}Poczciwi narzeczeni znowu się uściskali, poczem piękny August uważając, że dosyć już było tych czułości, zwrócił rozmowę na przedmiot, który go tu sprowadził.<br> {{tab}}— Miłości stało się zadość — rzekł — zajmijmy się teraz sprawami poważnemi... Czas nagli i nie trzeba ażeby mój dawny pan i hrabina mieli czas porozumieć się z sobą... Zaczniemy działać od jutra...<br> {{tab}}— U pani czy u pana hrabiego?<br> {{tab}}— U pana hrabiego, moja droga... Kobieta to zaraz płacze, szlocha, ręce łamie i człowiek ma minę tygrysa, choć żąda tylko, co się należy... Zresztą kobiety nie mają pieniędzy, nawet najbogatsz... a nam potrzeba 50,000 franków.<br> {{tab}}— Pięćdziesiąt tysięcy franków!.. — powtórzyła Fanny, olśniona tą poważną sumą.<br> {{tab}}— Ani grosza mniej!.. Odkrycie warte jest tyle z pewnością i pan de Nathon targować się nie będzie... Zobaczysz...<br> {{tab}}— To byłoby prześlicznie!..<br> {{tab}}— Pięćdziesiąt a trzydzieści, ośmdziesiąt — mówił dalej mistrz szantażu — prawda że ślicznie!.. Ho! ho!.. moja droga, tak mi się coś zdaje, jesteśmy na drodze do milionów!.. Trzeba teraz ustawić nasze baterje i mieć dowody pod ręką; oskarżenie bez dowodów to tak, jak list bezimienny, nie wierzy się mu, gdy się nie chce wierzyć.. Ja biorę na siebie ślusarza, alei dorożkarza nam potrzeba... Dowiedziałaś się w swoim czasie o jego nazwisku i adresie, to było<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> 99yzyvgaaqdru2yvobmb54b0rm18t5z Strona:PL Rudyard Kipling - Takie sobie bajeczki.djvu/22 100 1084182 3149797 2022-08-12T08:19:50Z Svejk13 22069 nowa strona proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Svejk13" /></noinclude>{{tab}}— To nigdy nie nastąpi — odrzekła kobieta. — Ale jeżeli rzeknę dwa słowa na twoją pochwałę, to będziesz mógł siedzieć w jaskini przy ogniu.<br> {{tab}}— A jeżeli rzekniesz trzy słowa? — zapytał kot.<br> {{tab}}— To nigdy nie nastąpi — odparła kobieta. — Ale jeżeli rzeknę trzy słowa na twoją pochwałę, to będziesz pijał trzy razy dziennie ciepłe, białe mleko po wszystkie, wszystkie czasy.<br> {{tab}}Wtedy kot wygiął grzbiet w pałąk i powiedział:<br> {{tab}}— A teraz niechaj zasłona u wrót jaskini i ogień w głębi jaskini, i garnki z mlekiem, stojące przy ogniu, pamiętają, co przyrzekł mój wróg i małżonka wroga mojego.<br> {{tab}}I odszedł precz w wilgotne, dzikie lasy i wymachiwał swym dzikim ogonem, i przechadzał się swemi dzikiemi drogami.<br> {{tab}}Gdy nad wieczorem mężczyzna z psem i koniem powrócili z łowów, nie powiedziała im nic kobieta o umowie, zawartej z kotem, bo się lękała, że nie będą z niej zadowoleni.<br><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> a0yyr8cd5mbru1a4eyoo449rh5g3tds Strona:PL Encyklopedyja powszechna 1860 T1.djvu/907 100 1084183 3149798 2022-08-12T08:19:52Z Dzakuza21 10310 /* Przepisana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Dzakuza21" /></noinclude><section begin="Ankry" />szczególném; pierwszy raz zjawione za Władysława IV. Bywały z czarnego atłasu, z obszyciem złotym.<section end="Ankry" /> <section begin="Ankudinów" />{{tab}}'''Ankudinów,''' Tymoszka (t.&nbsp;j. Tymoteusz) Samozwaniec, ogłaszający się za Carewicza Jana Wasilewicza, mniemanego syna Cara Bazylego Szujskiego Był rodem z Wołogdy, gdzie ojciec jego, Damijan, handel płótnem prowadził. Wyuczywszy się pięknie pisać, a przy dźwięcznym głosie biegły w śpiewie kościelnym, zwrócił uwagę na siebie, arcybiskupa Wielko-Permskiego, który go do usług kościelnych przyjął. Tam pełniąc gorliwie swe obowiązki, tak umiał się arcybiskupowi podobać, że ten mu wnuczkę swoją w małżeństwo oddał. Związek ten był powodem, że otrzymał zyskowna posadę w urzędzie, zawiadującym dochodami od trunków pobieranemi. Później z żoną i dziećmi przeniósł się z Wołogdy do Moskwy, gdzie wkrótce na korzystniejszej jeszcze posadzie zbogacił. Lecz gdy nierządnem życiem majątek roztrwonił, i długi ogromne zaciągnął, a znienawidziwszy żonę, aby się od niej uwolnić, dom swój spalił, w którym jak pragnął, ona w płomieniach zgorzała: zabrawszy kassę rządową, z nią w r. 1643 uciekł do Polski. Obawiając się wszelako, aby go niewydano zbiegł w r. 1646 do Bohdana Chmielnickiego, któremu objawił, że był synem, Cara Bazylego Szujskiego, i że go Car Alexy prześladuje, jako niebezpiecznego pretendenta. Nieznalazłszy jednak pomocy na Ukrainie, udał się w r. 1648 do Turcy, gdzie wiarę machometańską przyjął: tam, za jakiś występek o mato co na pal wbitym nie został. Uciekając więc z Turcyi schronił się do Wenecyi, i mianował siebie „potomkiem książąt Szujskich, panem Wielko-Permskim, i wielkim księciem Włodzimirskim, ubogim wędrownikiem, w imię Chrystusa pielgrzymującym.” Z Wenecyi przybył do Rzymu, i wiarę katolicką przyjął, zkąd zbiegł do Wiednia. W r. 1650 przybył na dwór księcia Rakoczego, w ziemi Siedmiogrodzkiej, który opowiadaniem jego uwiedziony, wstawiał się za nim do wszystkich dworów europejskich. Z listami Rakocego udał się najprzód do Szwecyi, i był uprzejmie przyjęty od królowej Krystyny, jako carewicz. Tymczasem rząd rossyjski dowiedziawszy się od kupców handlujących w Sztokholmie, o zjawieniu się fałszywego carewicza przy dworze Szwedzkim, domagał się jego wydania. Ankudinów przed przybyciem posłańca od cara wyprawionego, skrył sie do Inflant, lecz w Rewlu, z rozkazu rządu szwedzkiego, przytrzymanym został: potrafił jednak z pod straży się wymknąć, i uciekł do Brabancyi, ztąd zc szlachcicem polskim Stefanem Lipowskim, dostał się do Lipska i Wittemberga, gdzie wyznanie luterańskie przyjął, nakoniec osiadł w Holsztyńskiem, mieście Neustadt. Tu był poznany przez kupca nowogrodzkiego, ajenta dworu rossyjskiego, i z rozkazu księcia przywieziono go do Gottorpu: tam holsztyńscyi ministrowie, wcelu odkrycia prawdy, wielokrotnie go badali. Ankudinów mówił biegle językami: rossyjskim, tureckim, łacińskim i niemieckim: mianował siebie Janem Szujskim, Tymoteuszem na chrzcie świętym, synem Bazylego Domicyjana Szujskiego. Urodził się jak powiadał na polskiej Ukrainie, niedaleko Nowogrodu Siewierskiego; uważał siebie za prawego władzcę Rossyi, oraz twierdził, że mógłby przy pomocy liana krymskiego który mu przyrzekł 300, 000 wojska, zasiąść na tronie, lecz że niechciał wielkiego krwi rozlewu. Książę blisko roku, przechowywał go w swém państwie, w końcu z dziwacznych jego baśni, sprzecznych odpowiedzi, i z trzech listów przez cara pisanych, o jego oszukaństwie przekonany, za znaczną summę pieniężną zgodził się go wydać. Przywieziony do Moskwy Ankudinów, pomimo okropnych męczarni, pomimo dowodów matki swojej i licznych dawnych znajomych, bez względu na obietnicę łaski monarszej,<section end="Ankudinów" /><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> ciss8jev8pvd5se0bj7u3meurqyjh1d Strona:PL Rudyard Kipling - Takie sobie bajeczki.djvu/23 100 1084184 3149799 2022-08-12T08:21:47Z Svejk13 22069 nowa strona proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Svejk13" /></noinclude>{{tab}}Kot poszedł daleko, bardzo daleko i ukrywał się tak długo na swych dzikich drogach, w wilgotnych, dzikich lasach, aż kobieta o nim całkiem zapomniała. Tylko nietoperz — mały Do-góry-nogami nietoperzyk, który wisiał wewnątrz jaskini, wiedział, gdzie kot {{Korekta|sie|się}} ukrywa; i każdego wieczora latał nietoperz do kota i opowiadał mu, co się zdarzyło.<br> {{tab}}Jednego wieczora rzekł nietoperz do kota:<br> {{tab}}— W jaskini jest dzidzi, nowiutkie, malutkie, tłuściutkie i różowe, a niewiasta kocha je bardzo.<br> {{tab}}— Ach! — rzeki kot — ale co lubi dzidzi?<br> {{tab}}— Dzidzi lubi rzeczy miękkie i łaskoczące — odrzekł nietoperz. — Usypiając, lubi trzymać w ramionkach rzeczy ciepłe. I lubi, żeby się z niem bawić. To wszystko lubi.<br> {{tab}}— Ach! — odezwał się kot, nadsłuchując — więc mój czas nadszedł.<br> {{tab}}Następnej nocy poszedł kot przez wilgotne, dzikie lasy i ukrywał się w bliskości<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> b7e7zyudgqhya4nscu9mio38cki7cby Strona:X de Montépin Dziecię nieszczęścia.djvu/494 100 1084185 3149800 2022-08-12T08:21:51Z Wydarty 17971 /* Przepisana */ — proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Wydarty" /></noinclude>bardzo dowcipnie!..<br> {{tab}}Powiedz mi je teraz, piękna Fanny...<br> {{tab}}Pokojówka otworzyła szafę, wydobyła szkatułkę, a z niej kawałek papieru, na którym było napisane ołówkiem;<br> {{tab}}„Jan Chardin, Grenelle, ulica Handlowa № 4.“<br> {{tab}}Przeczytała ten adres,<br> {{tab}}— Doskonale! biegnę czemprędzej na Grenelle. Rozmówię się z Janem Chardin, zamawiam jego wraz z dorożką na cały dzień jutrzejszy... Potem zobaczę się z Rossignolem na balu „Białej królowej“, zafunduję mu śniadanie, zapakuję w dorożkę i każę im czekać przed pałacem aż nam ich będzie potrzeba... Chyba to pomyślane nieźle... Nieprawdaż?<br> {{tab}}— Jesteś wielkim człowiekiem!.. — zawołała Fanny z przekonaniem — a nadewszystko pięknym!.. — dodała miłośnie.<br> {{tab}}August, któremu już migotało przed oczyma ośmdziesiąt tysięcy franków, ucałował ją bardzo ochoczo i ruszył ku Grenelle. {{---|60|przed=20px|po=20px}}<section begin="X" /><section end="X" /> {{c|XXIII.|w=120%|po=12px}} {{tab}}Zaraz po obiedzie na którym był i Armand Fangel, szczególnie zafrasowany został głębokim smutkiem pani de Nathon, ta, skarżąc się na silną migrenę, oddaliła się do swoich pokoi.<br> {{tab}}Nie mogła przenieść myśli, ażeby Armand, zachęcany przez hrabiego i pewny upoważnienia ró-<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> bal1xjswie1w3t15m3na8mihlgom4vj Dziecię nieszczęścia/Część druga/XXII 0 1084186 3149801 2022-08-12T08:22:34Z Wydarty 17971 wikitext text/x-wiki {{Dane tekstu2 |referencja = {{ROOTPAGENAME}} }} <br> {{JustowanieStart2}} <pages index="X de Montépin Dziecię nieszczęścia.djvu" from=484 to=494 fromsection="X" tosection="X" /> {{JustowanieKoniec2}} {{MixPD|Xavier de Montépin|t1=Józefa Szebeko}} [[Kategoria:{{ROOTPAGENAME}}|D{{BieżącyU|1|2}}{{BieżącyU|2|3}}]] e93nkpchjo7iidgj7m1k8p9guweb6at Strona:PL Rudyard Kipling - Takie sobie bajeczki.djvu/24 100 1084187 3149802 2022-08-12T08:24:22Z Svejk13 22069 nowa strona proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Svejk13" /></noinclude>jaskini aż do świtu, gdy mężczyzna z psem i koniem wyruszyli na łowy. Kobieta musiała z rana gotować, a dzidzi przeszkadzało jej ustawicznie. Więc wyniosła je przed jaskinię i dała mu do zabawy garść kamyków. Ale dzidzi nie przestawało krzyczeć.<br> {{tab}}Wtem kot wyciągnął swą miękką łapkę i pogłaskał dzidzi po buzi, a ono zaszczebiotało radośnie; i ocierał się kot o jego tłuste kolanka i łaskotał je swym ogonem pod tłustą bródką. Dzidzi śmiało się, a kobieta słyszała to i uśmiechała się.<br> {{tab}}Wtem nietoperz — mały Do-góry-nogami nietoperzyk, który wisiał u wejścia do jaskini, odezwał się:<br> {{tab}}— O, moja gospodyni i małżonko gospodarza mojego i matko syna gospodarza mojego, jakiś dziki zwierz z dzikich lasów bawi się bardzo ładnie z twojem dzidzi.<br> {{tab}}— Błogosławieństwo dzikiemu zwierzowi, czemkolwiek on jest — rzekła kobieta, powstając. — Miałam dziś tyle roboty, a on mi wyświadczył przysługę.<br> {{tab}}Tej samej minuty i sekundy — kochanie — szsz-yt — i spadła zasłona z wysuszonej skóry końskiej, wiszącej ogonem na<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> 5ugkbcfn4q6h8yahheii5tyolrvmmp9 Strona:X de Montépin Dziecię nieszczęścia.djvu/495 100 1084188 3149803 2022-08-12T08:24:49Z Wydarty 17971 /* Przepisana */ — proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Wydarty" /></noinclude>wnież od niej, zmieniał względem Herminii oznaki Przyjaźni braterskiej, na delikatne i czułe zaloty narzeczonego, mającego zostać mężem.<br> {{tab}}Rozmyślała również i Bóg wie z jakiem przerażeniem o widzeniu się jutrzejszem, które fatalność czyniła koniecznem.<br> {{tab}}Czy znajdzie w swej duszy dość słów, ażeby odwieść Armanda od małżeństwa, które byłoby zbrodnią? Czy da się on wzruszyć jej błaganiami, rozczulić jej łzami? Czy (jak do tego z pewnością ma prawo) nie zechce poznać prawdziwych pobudek tej odmowy, tak podobnej do wyrządzenia zniewagi?<br> {{tab}}Cóż mu {{Korekta|odpowiedzić|odpowiedzieć}}, jeżeli przemawiając jak człowiek honorowy, dotknięty w swym honorze, zażąda powodów? Więc Berta mogłaby być doprowadzona do bolesnej ostateczności, rumienienia się przed synem, musiałaby wyznać przed nim tajemnicę przeszłości?<br> {{tab}}— O! stokroć lepiej byłoby umrzeć! mówiła do siebie nieszczęśliwa matka.<br> {{tab}}Ale dla niej nawet ucieczka do ciszy grobu nie byłaby środkiem skutecznym. Gdyby umarła nic nie wyznawszy, śmierć jej byłaby nieużyteczną, bo spełniłoby się to kozirodne małżeństwo. {{kropki-hr}}  {{tab}}Po odejściu jej, hrabia, Herminia i Armand pozostali sami w salonie, lecz Berta oddalając się, jakby i nad nimi rozpostarła melancholię.<br> {{tab}}Armand pomimowolnie myślał o tej wstrętnej i oburzającej scenie, w której lokaj August był bezwstydnym aktorem. Daremnie powtarzał sobie, że niebezpieczeństwo nie istnieje, nie mógł się przecie<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> enujvywkn0zxh1hjowseiz7a2umggcv Strona:X de Montépin Dziecię nieszczęścia.djvu/496 100 1084189 3149804 2022-08-12T08:25:59Z Wydarty 17971 /* Przepisana */ — proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Wydarty" /></noinclude>obronić jakiemuś nieokreślonemu a uporczywemu niepokojowi i czasami wyrzucał sobie, iż nie zgodził się na targ, proponowany przez tego bandytę w liberji.<br> {{tab}}Po raz pierwszy nadto czuł się zakłopotanym w obecności Herminii. Bardziej niż kiedykolwiek widział w niej anioła, istotę prześliczną, ale nie mógł oswoić się z myślą, że to ma być jego narzeczona.<br> {{tab}}— Jakże się do niej zalecać? — zapytywał sam siebie.<br> {{tab}}I nie umiał sobie na to odpowiedzieć.<br> {{tab}}Pan de Nathon bardziej niż chciał, rozmyślał nad odmową Berty. Im dłużej się zastanawiał, tem opór jej wydawał mu się niepojętym.<br> {{tab}}Usiłował objaśnić to sobie przystępem gorączki, ale takie tłomaczenie żadnej nie wytrzymywało krytyki. Znajdował się więc wobec jakiejś zagadkowej tajemnicy. Owóż wszystko co tajemnicze, niepokoi, i p. de Nathon niepokoił się bardzo.<br> {{tab}}Tylko Herminia nie miała żadnej troski, lecz i ona widząc ojca i Armanda Fangela zamyślonych i milczących, także się nie odzywała i jej szczebiot wiosenny nie mógł rozerwać obu mężczyzn w zadumie.<br> {{tab}}Taki stan nie mógł jednak długo potrwać. Po upłynięciu prawie godziny, hrabia powstał.<br> {{tab}}— Idź się dowiedzieć, moje dziecko, jak się miewa matka... — rzekł do Herminii, całując ją w czoło.<br> {{tab}}Uścisnął Armanda za rękę i pożegnali się.<br> {{tab}}Nazajutrz pani de Nathon opuściła swój pokój dopiero na śniadanie.<br> {{tab}}Nie miała już twarzy tak zmienionej jak w przeddzień, gdyż róż maskował bladość jej policzków.<br><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> at16qgnpm7ee0p95ilu2vdhq9ze6esq Strona:PL Encyklopedyja powszechna 1860 T1.djvu/908 100 1084190 3149805 2022-08-12T08:26:14Z Dzakuza21 10310 /* Przepisana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Dzakuza21" /></noinclude><section begin="Ankudinów" />do samozwaństwa przyznać się niechciał, i aż do ostatniego tchu obstawał, iż jest synem Cara Bazylego Szujskiego. Ćwiertowanym był w Moskwie 1653 r.<section end="Ankudinów" /> <section begin="Ankudowicz" />{{tab}}'''Ankudowicz''' (Wincenty), ukończył Instytut Główny Pedagogiczny w Petersburgu. przy którym następnie był czas niejakiś professorem matematyki, a od r. 1824 do 1847 w stopniu professora nadzwyczajnego uczył w uniwersytecie petersburgskim, rachunku różniczkowego, całkowego i prawdopodobieństwa. Wydał dzieło w rossyjskim języku o ballistyce, p.&nbsp;n.: ''Teorija Ballistiki, sostawlennaja Ekstraordinarnym Professorom Ankudowiczem'', St. Petersburg 1836.<section end="Ankudowicz" /> <section begin="Ankus Marcyjusz" />{{tab}}'''Ankus Marcyjusz,''' czwarty z kolei król rzymski, według podania wnuk Numy Pompilijusza, panował od r. 638 — 614 przed nar. Chr. Ankus Marcyjusz. pomny na sławę dziadka, usiłował przywrócić publiczne obrzędy religijne, zaprowadzone przez Numę, a zaniedbane pod jego następcą Tullusem Hostylijuszem, jakoteż skłonić Rzymian do zajęć spokojnych i rolniczych. Mimowolną lecz zwycięzką toczył wojnę z Latynami, którzy napadli na terrytoryjum rzymskie i zdobył miasta: Politorium, Tellenae i Ficana, których mieszkańcy osiedlili się na pagórku Awentyńskim, Później jeszcze zajął miasto Meduleia i w otwartej bitwie pokonał wojska sprzymierzonych latyńskich; zwyciężeni przenieść się musieli do Rzymu, gdzie zabudowali się w pobliżu świątyni Murcyi, dla połączenia pagórków Awentyńskiego z Palatyńskim. Oprócz tego Ankns Marcyjusz obwarował podobno Janiculum z tamtej strony Tybru, jako wał obronny od napadu Etrusków i mostem drewnianym połączył go z miastem; szczególnie zaś ważnem było za niego powiększenie terrytoryjum rzymskiego aź do ujścia Tybru i założenie Ostyi, portowego miasta stolicy. Ankus Marcyjusz zostawił dwóch małoletnich synów, których nierzetelny opiekun Tarkwinijusz Stary, podstępnie odsądził od następstwa, za co ci później mszcząc się, zamordowali go.<section end="Ankus Marcyjusz" /> <section begin="Ankwiczowie" />{{tab}}''Ankwiczowie''' rodzina polska herbu Abdank, pochodzi od Skarbków z Góry. Mieszkali w krakowskiém, Sandomierskiém i w ziemi przemyślskiej. Pierwotne atoli ich gniazdo jest na Szlązku, posiadłość którą nazywali Posławice. Pisali się tedy zawsze Abdankami z Posławic. Possadowscy, rodzina szląska jednego szczepu z Ankwiczami. W ostatnich czasach rzeczypospolitej, kilku się z nich podniosło aż do krzeseł senatorskich. U Niesieckiego '''Ankwicz''' (Jędzej) chorąży nowogr. dziedzic na Miękiszu ma syna Hieronima, u Wielądka brat jego Michał, obadwaj zaś mówią, że Hieronim narodził się z Kuropatnickiej kasztelanki kijowskiej, Niesiecki dobrze nazywa ojca jej kasztelana Hieronimem, Wielądek zaś źle Ję drzejem, W Niesieckim Michał jest kasztelanem zawichostskim, u Wielądka zaś małogoskim. Bądź co bądź, syn Jędrzeja czy Michała, Hieronim pierwszy zaczyna u nas dzieje senatorskie swej rodziny. Chorąży pilznieński został 30 wrz. 1740 r. mianowany kasztelanem zawichostskim i umarł w Styczniu 1746. Ożenił się z Czernianka, córką Szembekówny siostry rodzonej księcia prymasa Krzysztofa (1738 — 48) i te stosunki, nie co innego, wyniosły go do krzesła. Z czterech jego synów był senatorem jeden, co następuje:<section end="Ankwiczowie"/><section begin="Ankwicz (Stanisław)" /> '''Ankwicz''' (Stanisław) ur. w r. 1720 zasługiwał się na dworze Augusta III Stolnikiem krakowskim od 7 Czerwca 1752 bywał deputatem i posłem. Posłował jeszcze na sejm elekcyjny 1764 z oświęcimskiego i z tém księstwem podpisał razem elekcyją. Kasztelanem bieckim od 14 Grud. 1764, przesiadł się na kasztelaniję sądecką 19 listop. 1771, kawaler orderu ś. Stanisława od 12 Maja 1774, potem orla białego. Ożenił się także jak ojciec z Czernianką, imieniem Salomeą, która umarła 15 lutego 1756. Za życia widział swe wszystkie dzieci w losie i w postanowieniu,<section end="Ankwicz (Stanisław)" /><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> bws4lv170jnlvyybgbjajk8zzecxw5j Strona:X de Montépin Dziecię nieszczęścia.djvu/497 100 1084191 3149806 2022-08-12T08:27:03Z Wydarty 17971 /* Przepisana */ — proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Wydarty" /></noinclude>{{tab}}Mówiła wiele, interesowała się rzeczami najbłahszemi, uśmiechała się ze wszystkiego i często bez żadnego powodu.<br> {{tab}}Ale Henryk poznał się na tem, zrozumiał, iż sili się tylko na udaną wesołość.<br> {{tab}}— Co z sobą dziś robisz? — zapytał hrabia Armanda w czasie śniadania.<br> {{tab}}— Nie ruszę się od siebie... — odpowiedział młodzieniec. — Mam zamiar skończyć wiadomą panu pracę.<br> {{tab}}— Doskonale! — podchwycił pan de Nathon — jak wrócę z posiedzenia, przyjdę do ciebie i odczytasz mi swój artykuł... Dobrze?<br> {{tab}}— I owszem!<br> {{tab}}Gdy wstano od stołu, Berta wyszła za mężem i skoro tylko znalazła się w jego pokoju, znikło jej wymuszone ożywienie.<br> {{tab}}Znów poczęła nalegać na Henryka, ażeby wymódz na nim to, czego tak stanowczo w przeddzień odmawiał: zerwanie projektowanego małżeństwa.<br> {{tab}}P. de Nathon pozwolił jej mówić, a gdy słuchał, najczulsza dobrotliwość malowała się w jego oczach.<br> {{tab}}— Moja droga — odezwał się, całując ją w rękę, gdy przestała mówić — mogę ci tylko powtórzyć raz jeszcze: wskaż mi jaki powód twej odrazy, choćby jeden, ale poważny... Zobaczysz, że zaraz się poddam... Wiesz, że nie jestem wcale uparty i uległbym ci, nawet bez powodu, gdyby mi pozwalała na to moja uczciwość... Niestety, nie podajesz żadnego... Troskliwość o honor mój jak i Armanda, poszanowanie dla słowa, danego dobrowolnie, nakazują mi wytrwać i wytrwać muszę.<br><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> dy9az1mkitqbmtk7ba11pbwrz2bjygv Strona:X de Montépin Dziecię nieszczęścia.djvu/498 100 1084192 3149807 2022-08-12T08:28:38Z Wydarty 17971 /* Przepisana */ — proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Wydarty" /></noinclude>{{tab}}Teraz postanowienie jej, było już nieodwołalne.<br> {{tab}}Skoro tylko hrabia wyjdzie z pałacu, zobaczy się z Armandem!.. {{***}} {{tab}}Pan de Nathon zabierał się do wyjścia. Na podwórzu przed gankiem czekał jego powóz.<br> {{tab}}Wtem naprzeciw pałacu, na bulwarze Hausmana zatrzymała się stara dorożka. Stare, roztrzęsione pudło, chwiało się na koślawiących się kołach.<br> {{tab}}Na koźle Jan Chardin ćmił fajeczkę, kapelusz pognieciony wcisnął na twarz, jakby niezbyt rad był popisywać się ekwipażem swym w biały dzień, on, co zwykle pracował dopiero w nocy.<br> {{tab}}W środku dorożki Rossignol palił cygaro i rozpamiętywał z lubością sute śniadanie, zafundowane mu przez Augusta.<br> {{tab}}P. de Nathon wkładał rękawiczki. Zapukano delikatnie we drzwi i wszedł lokaj.<br> {{tab}}— Czy to jaka wizyta — odezwał się doń Henryk — nie mogę nikogo przyjąć... wychodzę...<br> {{tab}}— To panna Fanny, panna służąca pani hrabiny, z panem Augustem, kamerdynerem pana Fangela pragną się z panem hrabią widzieć — odrzekł służący.<br> {{tab}}— To co innego... niech wejdą.<br> {{tab}}Panna Fanny weszła pierwsza. Ta żmijowata istota przybrała minę najpokorniejszą i ruchy jaknajskromniejsze. Nie szła tylko stąpała na palcach. Oczy miała spuszczone, ale dziwny płomień tryskał z pod nawpół przymkniętych powiek.<br><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> atm0zb6qy405uqr5lcc7ugpq1t1r4jx Strona:X de Montépin Dziecię nieszczęścia.djvu/499 100 1084193 3149808 2022-08-12T08:30:02Z Wydarty 17971 /* Przepisana */ — proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Wydarty" /></noinclude>{{tab}}Za nią postępował piękny August, jak zwykle wspaniały, ale widocznie czemś przejęty.<br> {{tab}}— Czyżby pani hrabina była cierpiąca? — spytał żywo p. de Nathon.<br> {{tab}}— Nie sądzę, panie hrabio... Przynajmniej przed chwilą pani miała się wybornie... — odpowiedziała Fanny.<br> {{tab}}— Więc czego chcecie?<br> {{tab}}— Przychodzę powiedzieć panu hrabiemu, że przestaję służyć u pani... — odezwała się pokojówka.<br> {{tab}}— Tak jak ja przestałem już od wczoraj służyć u pana Armanda... — wtrącił August.<br> {{tab}}Henryk spojrzał kolejno na starą pannę i na młodego służącego. Zaniepokoiła go ich mina.<br> {{tab}}— A! odchodzicie... oboje... — szepnął — a to dlaczego?..<br> {{tab}}— Bośmy uczciwi ludzie... — rzekła Fanny głosem bardzo cichym, ale doskonale wyraźnym.<br> {{tab}}— A w oczach naszych dzieją się takie rzeczy, na jakie nie chcemy dłużej patrzeć... — poparł piękny August.<br> {{tab}}— Zanadto wiele tajemnic trzebaby ukrywać w tym domu... — podchwyciła pokojówka.<br> {{tab}}— A jak bardzo dobrze powiedziała Fanny, jesteśmy zbyt uczciwi, ażeby jeść taki chleb... — mówił dalej służący.<br> {{tab}}Pan de Nathon pobladł przerażająco, ale nie przestał być spokojnym, a taką miał moc nad sobą, że spytał zaledwie zmienionym głosem:<br> {{tab}}— Cóż się to dzieje w tym domu? O jakich to tajemnicach mówicie?<br><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> kiay6rv10a4vjxdpru49ojszybf228a Strona:PL Rudyard Kipling - Takie sobie bajeczki.djvu/26 100 1084194 3149809 2022-08-12T08:30:38Z Svejk13 22069 nowa strona proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Svejk13" /></noinclude>pochwałę, więc mogę odtąd siedzieć w jaskini po wszystkie, wszystkie czasy. Ale mimo to jam jest kot, który sam chadza na przechadzkę i wcale o to nie dba — {{Korekta|gdzie|gdzie.}}<br> {{tab}}Kobieta rozgniewała się, zacisnęła usta, wzięła kołowrotek i przędła.<br> {{tab}}Atoli dzidzi krzyczało, bo kot odszedł, a kobieta nie mogła je uspokoić, a ono dreptało i tupało nóżkami i pociemniało na buzi.<br> {{tab}}— O, mój wrogu i małżonko wroga mojego — odezwał się kot — weź nitkę z motka, który przędziesz, i przywiąż ją do widełek i ciągnij ją po ziemi, a ja ci pokażę czar, że twoje dzidzi będzie się śmiało tak głośno, jak teraz krzyczy.<br> {{tab}}— Zrobię to — rzekła kobieta — bo już nie wiem, co począć, ale ci nie podziękuję.<br> {{tab}}Przywiązała nitkę do małych widełek glinianych i ciągnęła ją po ziemi, a kot biegł za nitką, człapał swemi łapkami, taczał się i wywracał koziołki, przerzucał nitkę poza siebie, zagarniał pod tylne łapki, udawał, że zgubił, i znów rzucał się na nią, dopóki dzidzi nie roześmiało się tak<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> 1f8j2erlpv3wcmw2sttdqgdtb18uhd0 Strona:PL Encyklopedyja powszechna 1860 T1.djvu/909 100 1084195 3149810 2022-08-12T08:30:42Z Dzakuza21 10310 /* Przepisana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Dzakuza21" /></noinclude><section begin="Ankwicz (Stanisław)" />a nawet wnuki. Nekrolog jego pisze, że był całe życie dla drugich przykładem, że zdawał na Boga wszystko, że był dziedzicem cnót rodzinnych. Mieszkał zwykle w dobrach swoich, w Poreinbie, gdzie zbudował kościół. Osłabiony złożył senatorstwo 1782, niedługo potem umarł 17 Paźdz. 1784 w Porembie, mając lat 64. Pochowany tamże w swoim kościele. Z synów jego starszy Tadeusz i młodszy Józef, o tym zaraz. <section end="Ankwicz (Stanisław)" /><section begin="Ankwicz (Józef)" />'''Ankwicz''' (''Józef'') syn Stanisława, możnaby wiele o nim pisać, bo człowiek wielce historyczny, ale się tutaj tylko główniejsze zacytuje fakta. Głosował już na elekcyję Stan. Augusta. Za młodu występował szlachetnie, po obywatelsku, dopiero później nabywszy pewnego stanowiska w ojczyźnie, zaczął go nadużywać. Często marszałkował sejmikom w krakowskiém. bywał posłem, na examinach szkół pochwałami swojemi zapalał młodzież do nauki, raz na ręce ks. Bogucickiego przysłał kosztowny pierścień dla jednego z uczniów, który szczególniejszą jego zwrócił na siebie uwagę. Sam wymowny, dowcipny, zdolny, pełen wiadomości, ale razem i przewrotny człowiek: prawo umiał dobrze. Jednocześnie jednakże umizgał się o względy Austrji. Maryja Teressa zrobiła go szambelanem, całej jego rodzinie przywróciła niby to dawny tytuł hrabiów i rozciągnęła go przez indygenat do wszystkich państw dziedzicznych; już to samo wskazywało na jakieś nieczyste zamiary Ankwicza. Po ojcu, z deputata trybunalskiego kasztelan Sądecki, od 19 Stycznia 1782. Odtąd bystry postęp jego w rzeczypospolitej. Członkiem kommisyi górniczej mianowany przez króla 10 Kwiet. t. r. na sejmie, później cokolwiek został jeszcze kommisarzem skarbowym, ale dla prawnych formalności z kommissarstwa tego usunąć się musiał jeszcze na tymże sejmie r. 1782, chociaż król obstawał za nim gorąco. Kiedy przyjechał po śmierci ojca z orderami jego do króla, (w grud. 1784), sam otrzymał orła białego. W r. 1783 tak urósł, że był pomiędzy innemi kandydatami położony przez radę nieustającą, do województwa krakowskiego. Ankwicz z każdym wychodził dobrze. Zbytnik największego rodzaju, wyrzucał pieniądze za okno, jak plewę. Opowiadają o jego lukullusowskich ucztach, na które sprowadzał umyślnie z Czech bażanty. W czasie sejmu wielkiego złożył kasztelaniję w roku 1791 i przyjął poselstwo do Danii. Dwa razy tam jeździł, za drugą rażą jadąc w samą rocznicę ustawy, wspaniale był w Gdańsku podejmowany przez Magistrat, jako jeden z przyjaciół serdecznych ustawy. Uwięziony 18 Kwietnia, skończył życie 9 Maja 1794 roku.<section end="Ankwicz (Stanisław)" /> —<section begin="Ankwicz (Andrzej)" />'''Ankwicz''' (''Andrzej Aloizy''), Skarbek z Posławic Ankwicz, syn Józefa kaszt. Sądeckiego i Starowiejskiej herb. Biberstein, urodził się w Krakowie w r. 1774. Śmierć ojca dała mu pochop do zerwania z ojczyzną. Ojca bardzo widać kochał, gdyż zbierał umyślnie oszczędzony majątek na to, aby mógł spłacić potem massę długów, które po obojgu rodzicach wziął w spadku. Poświęcił się naprzód prawu i uczył się go w Krakowie, nawet już chciał doktoryzować się, gdy idąc za namową hrabiego Hohenwartha arcybiskupa wiedeńskiego, rzucił wybrany zawód i wziął się do teologii, z której stopień doktora otrzymał w Wiedniu 1810 r. wreszcie całkiem poświecił się stanowi duchownemu, w którym pod osłoną Habsburgów szukał dla siebie promocji. Został wtedy kanonikiem ołomunieckim, później zaś dyrektorem wydziału teologicznego w uniwersytecie ołomunieckim, wreszcie Kajetan Kicki arcybiskup lwowski, mianował go swoim suffraganem w r. 1814 i wikarym jeneralnym archidyjecezyi. W r. 1813 mając zaledwie lat 40 został po tymże Kickim arcybiskupem lwowskim i prymasem Galicyi. Pasterz gorliwy, ale bez żadnego przywiązania do narodu: patryjotyzm jego był szląski, austryjacki. Słuszny, postawy wspaniałej, twarz miał białą i rumianą, nos orli: kiedy celebrował w infule wrażał poszanowanie we wszystkich, względem {{pp|podwła|dnych}}<section end="Ankwicz (Andrzej)" /><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> h8f86xyxgk17s2fygjf456xgwa283vg Strona:X de Montépin Dziecię nieszczęścia.djvu/500 100 1084196 3149811 2022-08-12T08:31:38Z Wydarty 17971 /* Przepisana */ — proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Wydarty" /></noinclude>{{tab}}Panna Fanny udała zakłopotanie tak doskonale, że pierwszorzędna aktorka z trudnością jej wyrównałaby.<br> {{tab}}— Nie wiem doprawdy, jak to powiedzieć panu hrabiemu... — to bardzo trudno... Ja tylko prosta służąca, ale dzięki Bogu, zawsze postępowałam uczciwie i nigdybym nie chciała mieć coś podobnego do ukrywania!.. Nie, panie hrabio, za wszystko nawet złoto Banku Francuzkiego.<br> {{tab}}— Ani ja, choćby za całą Kalifornię! — dodał August jakby echo.<br> {{tab}}— Ja, co czciłam panią hrabinę jak świętą!.. — podchwyciła Fanny, ocierając suche oczy. — A! napłakałam się co niemiara...<br> {{tab}}Zęby pana de Nathon szczęknęły, ale pozwolił nikczemnym oskarżycielom odegrać rolę do końca. Widział już przed sobą przepaść, ale przepaść ta, ciągnęła go ku sobie.<br> {{tab}}— Więc to o panią hrabinę chodzi?.. rzekł.<br> {{tab}}— Niestety! — westchnęli naraz Fanny i piękny August.<br> {{tab}}— Śmielibyście przypuszczać, że postępowanie mej żony nie było zawsze honorowe i bez zarzutu?<br> {{tab}}— Czyż się bez zarzutu nazywa „postępowanie kobiety zamężnej, kiedy daje ona schadzki potajemne mężczyźnie, który nie jest jej mężem...“ — spytała pokojówka.<br> {{tab}}— Schadzki!.. — powtórzył hrabia — to niepodobna!.. Zycie pani de Nathon jest przejrzyste jak kryształ... Nie ukrywa ona nic i nie potrzebuje ukrywać!.. Drzwi jej pałacu i salonu są zawsze otwarte!.. Gdzież więc odbywałyby się te schadzki?<br><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> dplzskype796u1bv2s7out3uvyp77zi Strona:X de Montépin Dziecię nieszczęścia.djvu/501 100 1084197 3149812 2022-08-12T08:33:05Z Wydarty 17971 /* Przepisana */ — proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Wydarty" /></noinclude>{{tab}}— Na balu Opery! — odparła wręcz Fanny.<br> {{tab}}— I gdzieindziej... — dorzucił August.<br> {{tab}}Zdawało się Henrykowi, że mu ktoś z piersi zrzucił przygniatający ciężar. Odetchnął swobodnie. Oskarżenie było tak dalece niedorzeczne, niemożebne, że upadało samo przez się.<br> {{tab}}— Szalona jesteś moja panno! — wykrzyknął z większą wzgardą niż gniewem. — Dałem ucho bezwstydnym potwarzom wypędzonych sług... To było niegodnie... Jestem za to ukarany, bardzo słusznie!.. Wyjdźcie!..<br> {{tab}}August przybrał minę butną i nie ruszył się wcale.<br> {{tab}}Fanny podniosła głowę jak wąż, gdy kto na niego nastąpi.<br> {{tab}}— Pan hrabia mi nie wierzy? — odezwała się z syczeniem gadu.<br> {{tab}}— Nie, nie wierzę ci i powtarzam, ażebyście wyszli!..<br> {{tab}}— A gdybym miała dowody? — spytała pokojówka, brzydko się uśmiechając.<br> {{tab}}— Tak, gdybyśmy mieli dowody? — powtórzył piękny August.<br> {{tab}}Henryk zachwiał się.<br> {{tab}}Dwie te obmierzłe istoty, jakie miał przed sobą, mówiły z przerażającą pewnością.<br> {{tab}}Co o tem należało myśleć?<br> {{tab}}— Dowody?.. — wyjąkał — dowody macie?.. na co?<br> {{tab}}— Że pani hrabina miała schadzkę na balu Opery zeszłego roku, bo to długo już trwa!.. — rzekła {{Korekta|Fanny|Fanny.}}<br><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> k6drpg2vr5v4ns7ji8sms8ld468udd9 Strona:PL Encyklopedyja powszechna 1860 T1.djvu/910 100 1084198 3149813 2022-08-12T08:33:50Z Dzakuza21 10310 /* Przepisana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Dzakuza21" /></noinclude><section begin="Ankwicz (Andrzej)" />{{pk|podwła|dnych}} xięży dumny, surowy zwierzchnik, zwłaszcza przy wizytach kościołów, podniósł hierarchiję i karność nadzwyczaj zwolnioną w duchowieństwie, w skutek bezustannych wojen. Energicznie też dla podniesienia oświaty ludu organizował szkółki miejskie i wiejskie. Są w druku dwa jego listy pasterskie, jeden łaciński z d. 29 Paźd. 1815, drugi polski z d. 1 Lipca 1816 (Jocher. Obraz, Nr. 7674 — 7675). Za jego rządów w kościele lwowskim, stały zaprowadzono zwyczaj wydawania od r. 1815 corocznego: „directorii divini officii” czyli ru-brycel, było to na rozkaz rządu. W archidyjecezyi było wtedy dekanatów 15, kościołów 207. Niecierpiał polaków za ojca, otaczał się niemcami, lubił mówić po niemiecku. Stąd kiedy zasiadł na pierwszym sejmie postulatowym we Lwowie, 16 Czerwca 1817 dziękował po niemiecku za swoje prymasostwo, za organizacyją stanów i za to że do nich xięży powołano: oczywiście wnioskiem zakończył, żeby za to dobrodziejstwo podziękować tronowi. Był rzeczywistym radcą tajnym i kawalerem wielkiego krzyża Leopolda, stąd kiedy umarł Aloizy Kolowrat Krakowski (28 Mar. 1833), Ankwicz posiadał po nim wyższą katedrę w Austryi, arcybiskupstwo pragskie, do którego był przywiązany tytuł księcia wysoka dostojność Legati nati w królestwie czeskiém. Wziął tę katedrę na wyraźne żądanie cesarza, który chciał po nad dyjecezyja pragską postanowić energicznego męża. We Lwowie rządził lat 18 i przez ten cały czas był ciągle kanonikiem ołomunieckim; jako kanonik, miał głos przy elekcyi na arcybiskupa w r. 1818 arcyksięcia Rudolfa. List pasterski którym pożegnał Lwów, datowany d. 31 Grudnia 1833 wydany jest w przyjacielu chrześcijańskiej prawdy (1834. Zeszyt I). Tamże znajduje się odezwa jego łacińska do duchowieństwa prag-skiego, przy objęciu nowej dyjecezyi (1835 I. 114 — 116). Odezwa ta po czesku bardzo jest patryjotyczna, arcybiskup wszystkich świętych czeskich wylicza, a o kościele pragskim mówi, że: „non solum gloria sui nominis ac vetustatis in Imperio Austriaco (ne dicam in universo urbe catholico) tam celebris est” i&nbsp;t.&nbsp;d. Anegdotkę o jego przejeździć ze Lwowa przez Kraków do Pragi, ma w swoich pamiętnikach pani Grzegorzewska. Widział się tutaj pierwszy raz od lat wielu, z rodzoną siostrą Gostkowską i przepraszał że ją skrzywdził z bratem w działach majątkowych. Nie wynagrodził jednakże tego siostrze, lubo miał 2, 000, 000 zł. dochodu rocznego: W Pradze koronował na króla Czeskiego cesarza Ferdynanda 7 Wrz. 1836. Nie zawiedziono się na jego wyborze, miał do walczenia z ogromnemi trudnościami w Czechach, ale wyszedł z nich zwycięzko. Umarł 26 Marca 1838 w Pradze, mając lat 64. Nagrobek mu w arcykatedrze lwowskiej postawił w r. 1855 arcybiskup Baraniecki przez wdzięczność.{{EO autorinfo|''Jul. B.''}}<section end="Ankwicz (Andrzej)" /> <section begin="Ankylosis" />{{tab}}'''Ankylosis,''' ''Anchylosis, Ancylosis'', (z greckiego: ''Anchylos'', krzywię, pozbawiam ruchu). Pod tém nazwiskiem rozumie się stan chorobliwy stawów ciała ludzkiego, w którym ruchy kości składających je, są albo zupełnie zniesione, albo w wysokim stopniu utrudzone. Stosownie do tego czy w członku pozostały jeszcze choć małe ruchy, lub też zupełnie znikły, dzielimy ankylosis na fałszywą, czyli niezupełną i prawdziwą, albo zupełną. Ankylosis może się ograniczyć na jednym członku, co zwykle ma miejsce, lub zająć jednocześnie wiele innych. W historyi medycyny są przykłady na ludziach, u których wszystkie kości były z sobą tak zlane, iż stanowiły jedną nierozdzielną massę. Ta choroba jest zawsze wynikiem innego cierpienia; jednakże długa bezczynność jakiego stawu, może ją także wywołać. Za przykład ostatniego wypadku posłużyć mogą indyjscy fakirowie, którzy po lat kilka stojąc w jednej pozycyi, sprowadzają sobie powyższą chorobę. Choroby, które najczęściej przyczyniają sie do ankylosis są: złamania, wywichnięcia, nakręcenie członka, rany stawów zimne wrzody, wodna puchlina {{pp|sta|wów}}<section end="Ankylosis" /><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> 7mfw8jbehlicwcv5wwrve9wkoi0s2qb Strona:X de Montépin Dziecię nieszczęścia.djvu/502 100 1084199 3149814 2022-08-12T08:34:46Z Wydarty 17971 /* Przepisana */ — proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Wydarty" /></noinclude>{{tab}}— I że pani hrabina odwiedza codzień człowieka, którego kocha!.. — wyrzekł z kolei August.<br> {{tab}}Człowieka, którego kocha!.. Nędznik powiedział: „człowieka, którego kocha!“<br> {{tab}}Pana de Nathon ogarnęła wściekłość, jaka nieraz popycha do zabójstwa. Gotów był rzucić się na służącego, schwycić go za gardło i udusić.<br> {{tab}}Ale i tym razem się pohamował. Trzeba było wysłuchać do końca. Jeżeli ten łotr kłamał, zawsze do zabicia go, był jeszcze czas.<br> {{tab}}— No! — wyrzekł złowrogim głosem — dowiedźcie, ponieważ macie dowody! Ale najprzód nazwisko tego człowieka, którego jak powiadacie, żona moja kocha... Mówcie! widzicie przecie, że czekam!..<br> {{tab}}Fanny spojrzała na Augusta, który postąpił kilka kroków naprzód.<br> {{tab}}— Jesteśmy na rozkazy pana hrabiego — zaczął — lecz sądzę, że przedewszystkiem należałoby postawić warunki maleńkiej tranzakcji. Pan hrabia pojmuje zapewne, jak nasze położenie jest draźliwe... Uczucie może zanadto delikatne, zniewala nas do opuszczenia służby, bardzo dobrej służby. Przekonani będąc, że niepodobna nam będzie znaleźć tak dobrych państwa, jak tych, których nam trzeba pożegnać, postanowiliśmy wyrzec się służby, pobrać się i zająć się handlem trochę... Ale brak nam głównej rzeczy i spodziewamy się jej od pana hrabiego wzamian za usługę, jaką mu mamy wyświadczyć.<br> {{tab}}— A! — zawołał pan de Nathon z niezmiernym wstrętem — chcecie być zapłaceni!.. Denuncjujecie nie z nienawiści, ani przez gniew, ale jak Judasz, dla pieniędzy!..<br><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> 0z6lg2e8v74i5u37fz1mzka8o63emr8 Strona:PL Rudyard Kipling - Takie sobie bajeczki.djvu/28 100 1084200 3149815 2022-08-12T08:35:31Z Svejk13 22069 nowa strona proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Svejk13" /></noinclude>{{tab}}Kobieta uśmiechała się, patrząc na nich oboje i rzekła:<br> {{tab}}— To ci się udało przewybornie. Niema wątpliwości, kocie, żeś bardzo roztropny.<br> {{tab}}Tejże minuty i sekundy — kochanie — fffu! — i w głębi jaskini buchnął z pod sklepienia kłębem dym ognia, bo przypomniał sobie umowę, zawartą z kotem; a gdy się rozwiał — patrz! oto kot siedział sobie wygodnie przy ogniu.<br> {{tab}}— O, mój wrogu i małżonko wroga mojego i matko wroga mojego — rzekł kot — to ja! bowiem rzekłaś drugie słowo na moją pochwałę, więc mogę siedzieć przy ciepłym ogniu w głębi jaskini po wszystkie, wszystkie czasy. Ale mimo to jam jest kot, który sam chadza na przechadzkę i wcale o to nie dba — gdzie!<br> {{tab}}Wtedy kobieta rozgniewała się jeszcze bardziej i rozplotła swe włosy i dołożyła drew do ognia i wzięła szeroką łopatkę baranią i jęła czynić czar, który miał ją uchronić przed wypowiedzeniem trzeciego słowa na pochwałę kota. A nie był to — kochanie — czar śpiewu; był to czar cichy; i zwolna stało się tak cicho w jaskini, że<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> 2vzwv19lroh4m1ssqypbjk4iziarwx1 Strona:X de Montépin Dziecię nieszczęścia.djvu/503 100 1084201 3149816 2022-08-12T08:36:11Z Wydarty 17971 /* Przepisana */ — proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Wydarty" /></noinclude>{{tab}}— Nie mamy zamiaru „pracować“ darmo!.. — wybełkotał piękny August.<br> {{tab}}— Dobrze... Ileż chcecie?..<br> {{tab}}Lokaj {{Korekta|zawachał|zawahał}} się przed oznaczeniem ceny, lecz Fanny wzruszyła ramionami i trąciła go łokciem. Śmiało więc przystąpił do rzeczy i rzekł wręcz, nie bez lekkiego przecie bicia serca:<br> {{tab}}— Pięćdziesiąt tysięcy franków...<br> {{tab}}Pan de Nathon nie zdawał się wcale być ździwiony wysokością sumy.<br> {{tab}}Kluczykiem, zawieszonym przy łańcuszku od zegarka, otworzył szafeczkę dębową rzeźbioną, wewnątrz zaopatrzoną w przegródki żelazne, która mu służyła za kasę.<br> {{tab}}Wyjął z tego sprzętu książeczkę z czekami i rewolwer i położył je obok siebie na stole.<br> {{tab}}Augusti Fanny, ucieszeni już zadziwiającą łatwością, patrzyli z niepokojem na rewolwer.<br> {{tab}}Hrabia wyrwał z książeczki czeków kwit, napisał kilka słów i u dołu podpisał swe nazwisko.<br> {{tab}}— To — rzekł następnie chłodno — jest przekaz na pięćdziesiąt tysięcy franków... Wasze to będzie, jeżeli oskarżenia dowiedziecie.<br> {{tab}}Nabił rewolwer i dodał:<br> {{tab}}— Ale jeżeli nie dowiedziecie, palnę w łeb lokajowi, a służącą odeślę do domu poprawy. A teraz mówcie!<br> {{tab}}Słucham... {{---|60|przed=20px|po=20px}}<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> s10fbefgo23xei24y7kvf8m2qgne5y6 Dziecię nieszczęścia/Część druga/XXIII 0 1084202 3149817 2022-08-12T08:36:44Z Wydarty 17971 wikitext text/x-wiki {{Dane tekstu2 |referencja = {{ROOTPAGENAME}} }} <br> {{JustowanieStart2}} <pages index="X de Montépin Dziecię nieszczęścia.djvu" from=494 to=503 fromsection="X" /> {{JustowanieKoniec2}} {{MixPD|Xavier de Montépin|t1=Józefa Szebeko}} [[Kategoria:{{ROOTPAGENAME}}|D{{BieżącyU|1|2}}{{BieżącyU|2|3}}]] 9j525f2196179ijvqvph3yuwar5ps46 Strona:PL Rudyard Kipling - Takie sobie bajeczki.djvu/29 100 1084203 3149818 2022-08-12T08:37:14Z Svejk13 22069 nowa strona proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Svejk13" /></noinclude>malutka myszka — liliputka wylazła z kryjówki i jęła biegać po ziemi.<br> {{tab}}— O, mój wrogu i małżonko wroga mojego i matko wroga mojego — odezwał się kot — czy ta mała myszka jest cząstką twojego czaru?<br> {{tab}}— Co? Ach, nie, nie! — krzyknęła kobieta i rzuciła łopatkę i wskoczyła na stołeczek, stojący przed jasnym ogniem, i zaplotła szybko włosy z obawy, aby się mysz w nie nie wplątała.<br> {{tab}}— Ach! — rzekł kot, czatując — więc to mi nie zaszkodzi, gdy ją zjem?<br> {{tab}}— Nie! — zawołała kobieta, zwijając włosy — zjedz ją prędko, a będę ci zawsze wdzięczna.<br> {{tab}}Kot dał susa i złapał malutką myszkę, a kobieta rzekła:<br> {{tab}}— Dzięki stokrotne. Nawet Pierwszy Przyjaciel nie umie tak zgrabnie łapać małych myszek, jak ty. Tyś na pewno bardzo roztropny.<br> {{tab}}Tejże minuty i sekundy — kochanie — trzask! — i garnek z mlekiem, stojący przy ogniu, rozpękł się na dwa kawałki, bo sobie przypomniał umowę, zawartą z kotem;<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> nm87grlz42tf7yuluhpb6bysnoljlvq Strona:X de Montépin Dziecię nieszczęścia.djvu/504 100 1084204 3149819 2022-08-12T08:38:58Z Wydarty 17971 /* Przepisana */ — proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Wydarty" /></noinclude>{{c|XXIV.|w=120%|po=12px}} {{tab}}Panna Fanny i piękny August bladzi byli i spoglądali po sobie.<br> {{tab}}— Wahacie się| zawołał Henryk.<br> {{tab}}— Dlaczego mielibyśmy się wahać? — odparł służący. — Groźba nas nie wzrusza, ponieważ jesteśmy w stanie zaspokoić pana hrabiego... Młodym człowiekiem o którego chodzi, jest mój dawny pan, pan Armand Fangel...<br> {{tab}}Hrabia bezwątpienia nie spodziewał się tego nazwiska, gdyż nerwowe drżenie wstrząsnęło jego ciałem od stóp do głowy, a twarz jego, przybrała wyraz boleści niewysłowionej, nadludzkiej.<br> {{tab}}Przez chwilę oboje wspólnicy myśleli iż upadnie, ale opanował się prawie natychmiast. Usta mu się poruszyły a niewyraźny dźwięk, jaki z nich wybiegł, znaczył:<br> {{tab}}— Mówcie...<br> {{tab}}— Daję głos Fanny dla anegdotki o balu w Operze... — rzekł August. — Jak skończy tę historję, ja rozpocznę swoją...<br> {{tab}}Pokojówka niezwłocznie przystąpiła do rzeczy i opowiedziała obszernie, nie pomijając żadnego szczegółu to, co już znane jest czytelnikom.<br> {{tab}}Pan de Nathon jakby zamienił się w posąg z marmuru. Gdy słuchał Fanny, twarz jego surowa nie zdradzała żadnego wzruszenia. Nie drgnął ani jeden z muskułów. Nawet spojrzenie było nieruchome.<br><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> sef2m3wpqsduygoeulvjrt1h6qy87gf Strona:PL Encyklopedyja powszechna 1860 T1.djvu/911 100 1084205 3149820 2022-08-12T08:40:11Z Dzakuza21 10310 /* Przepisana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Dzakuza21" /></noinclude><section begin="Ankylosis" />{{pk|sta|wów}}, narosły kostne, skostnienia chrząstek i wiązadeł, jako też reumatyczne i artrytyczne zapalenie stawów. Niektóre cierpienia części miękich otaczających staw, jak np. guz tętniakowy, wielkie wrzody, rany, oparzelizny i gangrena, mogą również wywołać powyższą chorobę. Co do leczenia: jeżeli ankylosis jest zupełną i oddawna trwającą, to niema środka; jeżeli zaś wypadek jest świeży, to leki odciągające, jakiemi są: wezykatoryje, żelazo do biała rozpalone, często bardzo usuwa chorobę. Przy badaniu chorego, trzeba zwrócić uwagę na muskuły i ścięgna, często albowiem prosta sztywność tych ostatnich biora za ankylosis.{{EO autorinfo|''Dr. M . L.''}}<section end="Ankylosis" /> <section begin="Anna żona Elkana" />{{tab}}'''Anna,''' (po hebrajsku: ''miła, przyjemna''). żona Elkana, z Ramataim, w pokoleniu Efraima. Miał on dwie żony, Annę i Fenennę. Ostatnia miała synów, ale Anna była bezdzietną, płakała i martwiła się, a nakoniec uczyniła ślub, że jeżeli mieć będzie syna, poświęci go na całe życie służbie Pana Boga. I poczęła potém i powiła syna, któremu dała imię Samuel, co znaczy „pożądany,“ albowiem go od Boga żądała. Po odsądzeniu niemowlęcia od piersi, poświęciła go Panu, oddawszy w ręce Helego arcykapłana w Silo. Przy tej okoliczności podziękowała Bogu śliczną pieśnią, która się zaczyna od słów: „Rozradowało się serce moje w Panu.“ Przepowiada w niej przyjście Messyjasza: „Pan będzie sądził granice ziemi, i da panowanie królowi swemu i wywyższy róg Chrystusa swojego.“ Uważaja Annę za figurę Najświętszej Panny, podobnie jak Samuel naprawca teokracyi judajskiej, jest figurą Chrystusa. (I, ''Król''. I; 2).<section end="Anna żona Elkana" /> — <section begin="Anna żona Tobijasza" />'''Anna,''' żona Tobijasza, z pokolenia Neftali, który był w Niniwie, w niewoli u Salmanazara, króla assyryjskiego. Gdy Tobijasz przyszedł do nędzy i ociemniał, Anna wyrzucała mu jałmużny, które czynił poprzednio i ufność jego w miłosierdzie Boga, która wszakże później wynagrodzoną mu została przywróceniem wzroku i pociechą z syna. Anna przeżyła męża. (''Tob''.).<section end="Anna żona Tobijasza" /> — <section begin="Anna córka Fanuela" />'''Anna,''' córka Fanuela, z pokolenia Aser „po siedmiu latach pożycia małżeńskiego, poświęciła się służbie Bożej przy kościele, dni i nocy przepędzając na modlitwie i postach. W ośmdziesiąt czwartym roku życia miała szczęście oglądać przyjście Zbawiciela. Zwano ją prorokinią, albowiem podobnie jak starzec Symeon, odbierała natchnienia Ducha Świętego, który ją powiódł wewnętrznie na spotkanie boskiego Dzieciątka; uznała je za Messyjasza, i powiadała o niem wszystkim, którzy oczekiwali odkupienia Izraela. Mówi o tém wyraźnie ś. Łukasz ewangelista (2, 36). Martyrologium rzymskie kładzie uroczystość Anny na dzień 1 Września.{{EO autorinfo|''L. R.''}}<section end="Anna córka Fanuela" /> <section begin="Anna (święta)" />{{tab}}'''Anna''' (święta), matka Najświętszej Maryi Panny, małżonka ś. Joachima. Pismo święte nie wymienia imion Joachima i Anny; lecz znajdujemy je w księgach Ojców Kościoła i tradycyi czyli podaniu. Nie mamy żadnych wiadomości ani o życiu, ani o śmierci tej świętej pary. Święty Jan Damasceński wychwala Annę i porównywa z Anną, matką Samuela, w Starym Testamencie. Cesarz Justynijan, około roku 550, zbudował kościół w Konstantynopolu pod wezwaniem ś. Anny. Zwłoki jej jak powiadają, przeniesione były w 710 r. z Palestyny do Konstantynopola, i odtąd wiele kościołów na Zachodzie chlubi się posiadaniem jej relikwij. Kościół obchodzi pamiątkę ś. Anny dnia 26 Lipca. Jest ona patronką stanu małżeńskiego. Malarze wyobrażają Annę zwykle jako poważną matronę, zajętą uczeniem zakonu Bożego małoletniej świętej dziewicy.{{EO autorinfo|''L. R.''}}<section end="Anna (święta)" /> <section begin="Anna Perenna" />{{tab}}'''Anna Perenna,''' siostra Dydony, założycielki Kartaginy, przed bratem swoim Pygmalijonem wraz z siostrą z Tyru uciekła do Afryki, a po śmierci Dydony do króla Malty, Battusa, ztamtąd do Włoch, gdzie spotkała się znowu z Eneaszem, którego żona Lawinija przez zazdrość usiłowała odebrać jej życie. W skutek przestrogi cienia Dydony, Anna rzuciła się do rzeki Numicus, którego zostawszy<section end="Anna Perenna" /><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> 9ptb9c9amgqkjv1c1mmlpyfbo46gkn8 Strona:PL Rudyard Kipling - Takie sobie bajeczki.djvu/30 100 1084206 3149821 2022-08-12T08:40:38Z Svejk13 22069 nowa strona proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Svejk13" /></noinclude>a gdy kobieta zeskoczyła ze stołeczka — patrz! — oto kot chłeptał ciepłe, białe mleko, którego trochę pozostało w rozbitej skorupie.<br> {{tab}}— O, mój wrogu i małżonko wroga mojego i matko wroga mojego — rzekł kot — to ja! bowiem rzekłaś trzy słowa na moją pochwałę, więc teraz mogę pijać trzy razy dziennie ciepłe, białe mleko po wszystkie, wszystkie czasy. Ale mimo to jam jest kot, który sam chadza na przechadzkę i wcale o to nie dba — gdzie?<br> {{tab}}Wtedy kobieta zaśmiała się i postawiła kotowi miseczkę ciepłego, białego mleka, i rzekła:<br> {{tab}}— O, kocie, tyś roztropny, jak jaki mężczyzna, ale pamiętaj, że nie zawarłeś umowy z mężem, oraz z psem, i nie wiem, co uczynią, powróciwszy do domu.<br> {{tab}}— Co mnie to obchodzi? — odpowiedział kot. — Bylebym miał moje miejsce w jaskini przy ogniu i trzy razy dziennie moje ciepłe, białe mleko, a nie dbam o to, co uczyni mąż, lub pies.<br> {{tab}}Nad wieczorem, gdy mężczyzna z psem weszli do jaskini, opowiedziała im kobieta<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> fiazy9p3r43az49qc33gfxp2b5kkl8q Strona:PL Rudyard Kipling - Takie sobie bajeczki.djvu/32 100 1084207 3149822 2022-08-12T08:42:57Z Svejk13 22069 nowa strona proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Svejk13" /></noinclude>w jaskini, po wszystkie, wszystkie czasy, to ja będę ciskał za tobą temi pięcioma przedmiotami, ilekroć cię ujrzę i tak uczyni każdy rzetelny mężczyzna po mnie.<br> {{tab}}— Ach! — powiedziała kobieta, słuchając — ten kot jest bardzo roztropny, ale nie tak roztropny, jak mój mąż.<br> {{tab}}Kot policzył pięć przedmiotów (a wyglądały okrutnie {{Korekta|sękato )|sękato)}} i odezwał się:<br> {{tab}}— Będę łapał myszy, gdy jestem w jaskini, po wszystkie, wszystkie czasy; ale mimo to, zawsze będę kotem, który sam chadza na przechadzkę i wcale o to nie dba — gdzie!<br> {{tab}}— Ale nie w mojej obecności — rzekł mężczyzna. — Gdybyś nie był wyrzekł słów ostatnich, byłbym znów odłożył te przedmioty po wszystkie, wszystkie czasy; lecz teraz będę ciskał za tobą parę moich butów, oraz mój mały toporek kamienny (razem trzy), gdziekolwiek cię spotkam. I tak uczynią wszyscy rzetelni mężczyźni po mnie.<br> {{tab}}Na to odezwał się pies:<br> {{tab}}— Poczekaj-no chwilę. On nie zawarł umowy ze mną, ani ze wszystkiemi rzetelnemi psami po mnie.<br><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> pv8dv1aii0hzlrr4lcns59338q9417k Strona:X de Montépin Dziecię nieszczęścia.djvu/505 100 1084208 3149823 2022-08-12T08:42:59Z Wydarty 17971 /* Przepisana */ — proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Wydarty" /></noinclude>{{tab}}Kiedy pokojówka skończyła, August rozpoczął opowiadanie. Miał wiele do mówienia i nie zapomniał o niczem. Przeszedł kolejno historję dorobionego klucza, historję kwiatów, fotografii i wreszcie powiedział o strzępku zielonej materji jedwabnej, pozostawiony jako dowód rzeczowy pod drzwiami galerji oszklonej.<br> {{tab}}— To wszystko!.. — rzekł skończywszy — i sądzę, że tego aż nadto... Pan hrabia zadowolony?..<br> {{tab}}— Dowodów... — wyrzekł Henryk głucho.<br> {{tab}}— Dowody są na dole, w osobie niejakiego Rossignola, pierwszego czeladnika u majstra ślusarskiego przy ulicy Miromesuil, i w osobie dorożkarza, Jana Chardin, zamieszkałego na Grenelle, ulica Handlowa Nr.4, Pierwszy zrobił klucz, drugi woził panią hrabinę w noc zapustną, a nazajutrz przyszedł tu odnieść bransoletkę, którą mu pani zostawiła dla pewności, nie mając przy sobie pieniędzy dla zapłacenia za jazdę... To właśnie w ten sposób dowiedziała się Fanny o jego adresie... Pójdę po nich i przyprowadzę panu hrabiemu.<br> {{tab}}— Ani mi się rusz! — rozkazał p. de Nathon, wyciągając ku Augustowi rękę uzbrojoną w rewolwer, poczem zwracając się do pokojówki, dodał:<br> {{tab}}— Ty idź...<br> {{tab}}Fanny nie dała sobie tego dwa razy powtarzać, wybiegła z pokoju z zadziwiającą szybkością.<br> {{tab}}Ukazała się znów po kilku minutach, wprowadzając Rossignola i Jana Chardin.<br> {{tab}}Rzemieślnik i dorożkarz, a zwłaszcza dorożkarz, zdawali się być upokorzeni i niezadowoleni z tego, w co zostali wmieszani i jak jeden tak i drugi wyma-<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> 3rfmdq8p9n6r6tvhu7jxv8g2l30v0yq Strona:PL Rudyard Kipling - Takie sobie bajeczki.djvu/34 100 1084209 3149824 2022-08-12T08:51:16Z Svejk13 22069 nowa strona proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Svejk13" /></noinclude>wszystkie czasy, to będę cię ścigał, aż cię złapię, a gdy cię złapię, to cię ugryzę, i tak będą czyniły wszystkie rzetelne psy po mnie.<br> {{tab}}— Ach — rzekła kobieta, słuchając — ten kot jest bardzo roztropny, ale nie tak roztropny, jak pies.<br> {{tab}}Kot policzył zęby psa, (a były bardzo ostre) i odezwał się:<br> {{tab}}— Będę grzeczny dla dzidzi, gdy jestem w jaskini, dopóki mnie nie pociągnie zbyt mocno za ogon, po wszystkie, wszystkie czasy; ale mimo to, jam jest kot, który sam chadza na przechadzkę i wcale o to nie dba — gdzie!<br> {{tab}}— Ale nie w mojej obecności — rzekł pies. — Gdybyś nie był wyrzekł słów ostatnich, to byłbym zamknął pysk po wszystkie, wszystkie czasy; lecz teraz będę cię zapędzał na drzewo, gdziekolwiek cię spotkam i tak uczynią wszystkie rzetelne psy po mnie.<br> {{tab}}Potem mężczyzna cisnął za kotem parą swych butów, oraz swym małym toporkiem kamiennym (razem trzy) i kot wyleciał z jaskini, a pies zapędził go na drzewo. Od tego czasu po dziś dzień — {{pp|kocha|nie}}<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> pymugmrffmz3ex4y5p66afaj8ekwbnh Strona:PL Rudyard Kipling - Takie sobie bajeczki.djvu/36 100 1084210 3149825 2022-08-12T08:54:34Z Svejk13 22069 nowa strona proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Svejk13" /></noinclude>{{tab}}Ale kot dochowuje wiernie także swej części umowy. Łapie myszy i jest grzeczny dla dzieci, dopóki go nie pociągną zbyt mocno za ogon.<br> {{tab}}Ale gdy się z temi zajęciami załatwi, tudzież od czasu do czasu, gdy księżyc wzejdzie i noc zapadnie, wtedy jest kotem, który sam chadza na przechadzkę i któremu wszędzie jest jednako. Wtedy idzie w wilgotne, dzikie lasy, lub na wilgotne, dzikie drzewa, albo na wilgotne, dzikie dachy, i wymachuje swym dzikim ogonem, i przechadza się po swych dzikich drogach.<br> <br> {{---}}<br> <br> <br><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> naqtevbb0in4x0cuth9czcqtkjpbw43 Strona:PL Rudyard Kipling - Takie sobie bajeczki.djvu/37 100 1084211 3149829 2022-08-12T09:37:30Z Svejk13 22069 nowa strona proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Svejk13" /></noinclude>{{c|II.|w=130%|przed=40px|po=15px}} {{c|ŚPIEWKA O STARUSZKU KANGURZE.|w=130%}} {{tab}}Nie zawsze kangur wyglądał tak, jak go widzimy dzisiaj; był zupełnie innem zwierzęciem o czterech krótkich nogach. Był szary i był wełnisty, a pycha jego była niezmierna. Tańczył na skoszonym łanie pośrodku Australji, a potem poszedł do małego bożka Nqua.<br> {{tab}}Poszedł do Nqua o szóstej przed śniadaniem i rzekł:<br> {{tab}}— Uczyń mnie odmiennym — od wszystkich innych zwierząt dzisiaj do godziny piątej po południu.<br> {{tab}}Nqua zerwał się ze swego miejsca na wydmie piaszczystej i wrzasnął:<br> {{tab}}— Pójdź precz!<br> {{tab}}Kangur był szary i był wełnisty, a pycha jego była niezmierzona. I tańczył na<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> dwwhaseis751ou3rgozeh0ual8jfq7b Strona:PL Encyklopedyja powszechna 1860 T1.djvu/912 100 1084212 3149830 2022-08-12T09:38:25Z Dzakuza21 10310 /* Przepisana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Dzakuza21" /></noinclude><section begin="Anna Perenna" />nimfą, odbierała w połowie każdego Marca wiosenną i wesołą cześć boską, pod imieniem Anny Perenny.<section end="Anna Perenna" /> <section begin="Anna Austryjaczka" />{{tab}}'''Anna Austryjaczka, ''' królowa francuzka, najstarsza córka Filipa III króla hiszpańskiego, urodzona 1601 r. w Walladolid, za wpływem Maryi de Medicis i marszałka d’Ancre, poślubiła w r, 1615 Ludwika XIII króla Francyi. Małżeństwo to, jako przeciwne systematowi zaprowadzonemu przez Henryka IV i jego ministra Sully, nie podobało się magnatom i hugonotom. Anna była piękna, ale lekkiego charakteru; to też niezgodność uczuć i skłonności związkowi temu nie przyniosła szczęścia. Opuszczona od męża swego, prześladowana przez jego ministra, kardynała Richelieu, lat przeszło 20 żyła na ustroniu. Nastąpiło atoli pojednanie i w r. 1638 Anna wydała na świat syna, który później panował pod imieniem Ludwika XIV. W następnym roku powiła drugiego syna, Filipa, który dał początek linii orleańskiej. Po śmierci swego małżonka (1643 r.), Anna została regentką królestwa z woli parlamentu, z władzą nieograniczoną, choeiaż testament naznaczył jej radę przyboczną. Wybór Mazariniego na pierwszego ministra i działanie w duchu jego poprzednika Richelieu’go, zniechęciły możniejszych panów przeciw regentce i sprowadziły wojnę domową, znaną pod imieniem Frondy (ob.). Wszakże kardynał Mazarini uprzątnął wszystkie trudności, a po dojściu Ludwika XIV do pełnoletności, Anna złożyła regencyję i odtąd wiodła życie pobożne. Umarła 1666 roku, w sześćdziesiątym czwartym roku życia. Anna miała upodobanie w sztukach pięknych i szczodrą dawała im opiekę; nader głośnemi były jej miłostki, zapewniają nawet, że tajemniczy człowiek w masce żelaznej (ob.) był owocem stosunków królowej z księciem Buckingham.<section end="Anna Austryjaczka" /> <section begin="Anna Bretońska" />{{tab}}'''Anna Bretońska,''' królowa francuzka, jedyna córka Franciszka II księcia Bretanii i Małgorzaty de Foix, urodzona 1476 r. w Nantes, w piątym roku życia zaślubioną została Edwardowi, księciu Wallii, synowi Edwarda IV króla angielskiego, zamordowanemu we dwa lata później przez swego stryja, księcia Glocester (Ryszarda III). Doszedłszy lat dziewiczych, z pomiędzy licznych książąt ubiegających się o jej rękę, skłonnnością serca odznaczyła księcia Orleańskiego późniejszego króla Ludwika XII; nie chcąc atoli wnieść Bretonii do korony francuzkiej, nad kochanka przeniosła arcyksięcia austryjackiego Maxymilijana (1490 roku), który jednak we dwa lata potem umarł. Wówczas, w trzecie małżeństwo wydaną została za króla francuzkiego Karola VIII, który Bretanii w razie odmówienia jej ręki, zagroził wojną; księstwo jej przyłączonem wprawdzie zostało do Francyi, lecz natomiast Anna samowładnie opanowała umysł nowego małżonka, kiedy śmierć jej syna, młodego Delfina, zdawała się zapewnić następstwo na tron księcia Orleanu, jego radość z tego powodu po dawnej miłości lak dalece przejęła ją nienawiścią, że wyjednała u króla jego wygnanie. W 1497 roku umarł również Karol VIII, a Ludwik XII, niezrażony nieprzyjaźnią Anny, wierny pierwszej miłości, wyjednał dla siebie rozwód u papieża Alexandra VI, i zaślubił dwudziestosiedmio-letnią podówczas po trzech mężach wdowę (1499 r.). Anna, która zawsze uważała się nie za Francuzkę, lecz całą duszą była Bretonką, córkę swoją Klaudyję chciała wydać za arcyksięcia Karola, późniejszego cesarza Karola V; w tym jednym jednak zamiarze oparł się jej Ludwik XII, który dokazał, że mężem Klaudyi został książę Angoulême, późniejszy król Franciszek I. Anna umarła w 1514 roku, zostawiając pamięć opiekunki uczonych i gorliwej orędowniczki swojej narodowości bretańskiej. Ona była pierwsza królową francuzką, która (po śmierci Karola) nosić zaczęła czarną żałobę; dotąd bowiem królowe nosiły żałobę białą, zkąd wdowy królewskie nazywano zwykle białemi (''reines blanches'').<section end="Anna Bretońska" /><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> e4xu9kk6txvsipttfunjh0o2exchnqc Strona:PL Rudyard Kipling - Takie sobie bajeczki.djvu/38 100 1084213 3149831 2022-08-12T09:45:02Z Svejk13 22069 nowa strona proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Svejk13" /></noinclude>wiszarze skalnym pośrodku Australji. I poszedł potem do średniego bożka Nquing.<br> {{tab}}Poszedł do Nquinga o ósmej po śniadaniu i rzekł:<br> {{tab}}— Uczyń mnie odmiennym od wszystkich innych zwierząt; uczyń mnie też zdumiewająco popularnym do piątej godziny dzisiaj po południu.<br> {{tab}}Nquing wyskoczył ze swej nory w szczycie górskim Spinifex i wrzasnął:<br> {{tab}}— Pójdź precz!<br> {{tab}}Kangur był szary i był wełnisty, a pycha jego była niezmierzona. Tańczył na ławicy piaskowej pośrodku Australji.<br> {{tab}}I poszedł do grubego bożka, Nquong.<br> {{tab}}Poszedł do Nquonga o dziesiątej przed obiadem i rzekł:<br> {{tab}}— Uczyń mnie odmiennym od wszystkich innych zwierząt i uczyń mnie popularnym, i spraw, aby wszyscy ze zdumieniem biegali za mną do godziny piątej dzisiaj po południu.<br> {{tab}}Nquong wyskoczył ze swej kąpieli w jeziorku słonem i wrzasnął:<br> {{tab}}— Dobrze, uczynię to!<br> {{tab}}Nquong zawołał Dinga — żółtego psa. Dinga, wiecznie głodnego, opylonego w {{pp|świe|tle}}<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> 6q9kmg9nnsubhjlgtl37epqcmfc1zr0 Strona:PL Rudyard Kipling - Takie sobie bajeczki.djvu/40 100 1084214 3149832 2022-08-12T09:47:11Z Svejk13 22069 nowa strona proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Svejk13" /></noinclude>{{pk|świe|tle}} słonecznem i pokazał mu kangura i rzekł:<br> {{tab}}— Dingo! uważaj no, Dingo! Widzisz ty tego pięknego pana, tańczącego na kupie błota? Chce być popularnym, chce, aby za nim ze zdumieniem biegano. Dingo, załatw mu to!<br> {{tab}}Zerwał się Dingo — żółty pies, Dingo, i rzekł:<br> {{tab}}— Co? ten kłapouchy kociozwierz?<br> {{tab}}I zaraz precz popędził Dingo — żółty pies, Dingo, wiecznie głodny i szczerzący zęby, popędził za kangurem.<br> {{tab}}Precz umykał pyszny kangur, jak królik umykał na swych czterech małych nóżkach.<br> {{tab}}Tak — o, moje kochanie — kończy się pierwsza część tej opowieści. {{***2}} {{tab}}Pędził przez pustynie; pędził przez góry; pędził przez jeziorka słone; pędził przez zarośla trzcinowe; pędził przez gaje drzew gumowych; pędził przez Spinifex; pędził, aż go zabolały przednie nogi.<br> {{tab}}Bo musiał!<br><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> 8dv0xoo7vng6j5rskw3hdixco6k03rf Strona:PL Rudyard Kipling - Takie sobie bajeczki.djvu/42 100 1084215 3149834 2022-08-12T09:51:06Z Svejk13 22069 nowa strona proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Svejk13" /></noinclude>{{tab}}Bo musiał!<br> {{tab}}Za nim wciąż pędził Dingo — żółty pies, Dingo, coraz głodniejszy i głodniejszy, skrzypiący jak chomąto; nie zbliżał się i nie zostawał wtyle.<br> {{tab}}I przylecieli nad rzekę Wollgong.<br> {{tab}}A nie było tam mostu, i nie było tam promu, i kangur nie wiedział, jak się dostać na drugi brzeg rzeki. Więc wspiął się na tylnych nogach i skakał.<br> {{tab}}Bo musiał!<br> {{tab}}Skakał przez chrósty i ugór pusty; skakał przez stepy pośrodku Australji. Skakał, jak kangur.<br> {{tab}}Najpierw skakał na łokieć; potem skakał na trzy łokcie; potem skakał na pięć łokci; a jego nogi tylne stały się dłuższe. Nie miał czasu na jedzenie ani na spoczynek, a potrzebował go ogromnie.<br> {{tab}}Wciąż za nim pędził Dingo — żółty pies, Dingo, ciągle bardzo zdumiony, ciągle ogromnie głodny, i dziwił się okrutnie, i dziwił się wierutnie, dlaczego staruszek kangur tak skacze!<br> {{tab}}Gdyż skakał, jak świerszcz; jak groch<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> pxdta0vq1if5zee8nhjlnlz7qyn23ds Strona:PL Rudyard Kipling - Takie sobie bajeczki.djvu/43 100 1084216 3149839 2022-08-12T09:58:36Z Svejk13 22069 nowa strona proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Svejk13" /></noinclude>w garnku z wrzącą wodą, jak nowa piłka gumowa na posadzce pokoju dziecinnego.<br> {{tab}}Bo musiał!<br> {{tab}}Wyciągnął przednie nogi w górę i skakał na tylnych; wyprężył swój ogon poza siebie, jak drąg, służący do podparcia, i skoczył przez góry Darling.<br> {{tab}}Bo musiał!<br> {{tab}}A za nim wciąż pędził Dingo — znużony pies, Dingo, coraz to głodniejszy i głodniejszy, wciąż ogromnie zdziwiony, wciąż ogromnie zdumiony, dlaczego staruszek kangur nie zatrzymuje się.<br> {{tab}}Wtem Nquong wyszedł ze swej kąpieli w jeziorku słonem i rzekł:<br> {{tab}}— Godzina piąta.<br> {{tab}}Usiadł Dingo — biedny pies, Dingo, ciągle głodny i opylony w świetle słonecznem, wywiesił język i zawył.<br> {{tab}}Usiadł też i kangur — staruszek kangur, wyprężył swój ogon jak stołeczek, używany przy dojeniu krów, i rzekł:<br> {{tab}}— Bogu dzięki, że się to skończyło.<br> {{tab}}Wtedy Nquong, zawsze bardzo uprzejmy, odezwał się:<br> {{tab}}— Dlaczego nie jesteś wdzięczny {{pp|żółte|mu}}<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> ev4fwh63sgvlss1jqrl5t3tminq32fl Strona:PL Encyklopedyja powszechna 1860 T1.djvu/913 100 1084217 3149846 2022-08-12T10:08:42Z Dzakuza21 10310 /* Przepisana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Dzakuza21" /></noinclude><section begin="Anna Boleyn" />{{tab}}'''Anna Boleyn,''' małżonka Henryka VIII, króla Anglii; ob. ''Boleyn''.<section end="Anna Boleyn" /> <section begin="Anna Komnena" />{{tab}}'''Anna Komnena,''' uczona księżniczka bizantyńska, córka cesarza Alexego, urodzona 1083 r., wychowana we wszystkich naukach, lecz zarazem i wszystkich intrygach, któremi słynął podówczas dwór konstantynopolitański. Zaślubioną będąc Niceforowi Brytunios, zniewieściałemu tchórzowi, napróżno podmawiała go do walczenia z jej bratem o władzę cesarską; ustawicznie też na to utyskiwała, że się nie urodziła mężczyzną. Po śmierci męża, w 1137 roku, wstąpiła do klasztoru gdzie w 1144 r. umarła. Napisane przez nią dzieje jej ojca, pod tytułem: ''Annae Comnenae Alexiados libri XIX'', należą do najlepszych dzieł historycznych literatury bizantyńskiej.<section end="Anna Komnena" /> <section begin="Anna Stuart" />{{tab}}'''Anna Stuart,''' królowa Wielkiej Brytannii i Irlandyi, ostatnia gałąź rodziny Stuartów na tronie, ur. 1664 r. w Twickenham pod Londynem, była drugą córką z pierwszego małżeństwa Jakóba II, wówczas jeszcze księcia Yorku, z Anną Hyde, córką sławnego Clarendona. Ojciec jej jeszcze wówczas nie przeszedł był na łono katolickiego kościoła, wychowaną więc została w zasadach wyznania anglikańskiego, i w 1683 r. zaślubioną księciu Jerzemu, bratu króla duńskiego Krystyjana V. Gdy w 1688 r. wzięło górę stronnictwo, które wezwało Wilhelma księcia Oranii do strącenia swego teścia z tronu, Anna, ulubiona córka Jakóba II rada była pozostać przy swym ojcu; ale lord Churchill, hrabia Marlborough prawie ją przymusił do przystąpienia do partyi zwycięzcy. Po bezdzietnej w 1694 r. śmierci jej siostry Maryi, a w 1702 r. męża tejże Wilhelma III, Anna wstąpiła na tron, ale przy słabych zdolnościach umysłowych prawie ciągle w czasie swego nader obfitego w wypadki panowania, ulegała wpływom księcia Marlborough i jego małżonki. Wierna potrójnemu przymierzu, w obronie wolności Europy i w celu przeszkodzenia połączeniu w jednym domu korony francuzkiej z hiszpańską, oparła się władzy Ludwika XIV, jakoż z tego powodu brała udział w woj nie o sukcessyję hiszpańską, w której Anglija zdobyła Gibraltar, jedyny ważny nabytek z całej tej jedenastoletniej wojny. Za panowania Anny, walka stronnictw była nader gwałtowną; Jakobici bowiem mniemali, że bezdzietna królowa postara się o przeniesienie korony na brata swego, pretendenta Jakóba. Jakkolwiek jednak nader żywo pragnęła przywrócenia swojej rodziny, zwłaszcza po śmierci swego małżonka (w 1708 r.), następstwo tronu zapewniono po niej domowi hannowerskiemu. Nadaremnie Jakób usiłował wylądować w Szkocyi, przez co Annę zmusił do przykrej ostateczności podpisania manifestu, którym na głowę jego wyznaczoną została nagroda. Z siedmnaściorga dzieci Anny żadne nie pozostało przy życiu; chociaż zaś owdowiawszy miała dopiero lat 44, przecież nie uległa prośbom parlamentu o zawarcie nowego małżeństwa. Odtąd całém jej staraniem było tylko, złożyć władzę w ręce torysów, którzy mieli za sobą opiniję wszystkich trzech połączonych królestw; księżna Marlborough utraciła swoje wpływy, a miejsce dotychczasowych ministrów Godolphins, Sunderlanda, Somersa, Devonshira, Walpola i Compera, zajęli Harley hrabia Oxford, Bolingbroke, Rochester, Buckingham i inni torysowie. Jednocześnie parlament został rozwiązanym. Tajemny może jej plan, utrzymania pomimo woli narodu następstwa bratu swemu Jakóbowi, spełzł skutkiem nieprzyjaźni Oxforda z Buckinghamem, z których pierwszy oskarżył drugiego, że sprzyja zamiarom pretendenta. Anna umarła w d. 2 Grudnia 1714 r.; za jej panowania Anglija połączoną została z Szkocyją pod imieniem Wielkiej Brytannii.<section end="Anna Stuart" /> <section begin="Anna c. Przemysława" />{{tab}}'''Anna,''' córka Przemysława II Ottokara króla czeskiego, poszła za mąż za Henryka II księcia wrocławskiego na Szlązku, co poległ pod Lignicą, umarła d. 24 Czerwca 1265 r. Miała z nim liczne potomstwo.{{EO autorinfo|''Jul. B.''}}<section end="Anna c. Przemysława" /><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> t2edokxln0hvlmhuabzfiph81caapij Strona:PL Rudyard Kipling - Takie sobie bajeczki.djvu/44 100 1084218 3149851 2022-08-12T10:41:17Z Svejk13 22069 nowa strona proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Svejk13" /></noinclude>{{pk|żółte|mu}} psu, Dingo? Dlaczego mu nie podziękujesz za wszystko, co ci uczynił?<br> {{tab}}Na to rzekł kangur — znużony staruszek kangur:<br> {{tab}}— Wygnał mnie z ojczyzny mego dzieciństwa; oderwał mnie od regularnych pór jedzenia; zmienił mą postać, iż już nigdy nie będzie taką, jaką dawniej była, i wypłatał mi psikusa z mojemi nogami.<br> {{tab}}I znów przemówił Nquong:<br> {{tab}}— Czyż nie prosiłeś mnie — o ile się nie mylę — abym cię uczynił odmiennym od wszystkich innych zwierząt, i żeby za tobą biegano? A teraz jest piąta.<br> {{tab}}— Tak jest — odpowiedział kangur — atoli lepiejby było, gdybym był tego nie uczynił. Myślałem, że dokonasz tego zapomocą zaklęć i czarów, a ty spłatałeś mi figla.<br> {{tab}}— Figla! — rzekł Nquong ze swej kąpieli w błękitnej rzece gumowej. — Powtórz to jeszcze raz, a gwizdnę na Dinga, aby cię pędził dopóty, aż ci odpadną tylne nogi.<br> {{tab}}— Nie! — odparł kangur. — Muszę się usprawiedliwić. Nogi są nogami, możesz ich nie zmieniać, o ile mnie to dotyczy. {{pp|Chcia|łem}}<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> bbv0dxebwpq5pa86n888t1yj34feion Strona:PL Rudyard Kipling - Takie sobie bajeczki.djvu/46 100 1084219 3149853 2022-08-12T10:42:23Z Svejk13 22069 nowa strona proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Svejk13" /></noinclude>{{pk|Chcia|łem}} jeno zwrócić uwagę Waszej Wielmożności, że od rana nic nie jadłem, i że jestem zupełnie naczczo.<br> {{tab}}— Tak jest — rzekł Dingo — żółty pies, Dingo — jestem akuratnie w tem samem położeniu. Uczyniłem go odmiennym od wszystkich innych zwierząt. Ale co dostanę do herbaty?<br> {{tab}}Na to odparł Nquong ze swej kąpieli w jeziorku słonem:<br> {{tab}}— Przyjdź i spytaj mnie o to jutro, bo teraz muszę się umyć.<br> {{tab}}Przeto zostali pośrodku Australji: staruszek kangur i żółty pies, Dingo, i jeden mówił do drugiego:<br> {{tab}}— To twoja wina!<br><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> fodzp62gr3nc5n56l9j5twngfu9pcmc Strona:PL Encyklopedyja powszechna 1860 T1.djvu/914 100 1084220 3149909 2022-08-12T11:28:10Z Dzakuza21 10310 /* Przepisana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Dzakuza21" /></noinclude><section begin="Anna c. Bolesława Łys." />{{tab}}'''Anna, ''' córka Bolesława Łysego Rogatki, księcia lignickiego na Szlązku i pierwszej jego żony Jadwigi Anhaltyńskiej, była mniszką w Trzebnicy.{{EO autorinfo|''Jul. B.''}}<section end="Anna c. Bolesława Łys." /> <section begin="Anna c. Bolesława Poboż." />{{tab}}'''Anna,''' córka Bolesława Pobożnego, księcia kaliskiego i Heleny czyli Jolanty córki Beli IV króla węgierskiego, siostra rodzona Jadwigi żony Władysława Łokietka, umarła panną.{{EO autorinfo|''Jul. B.''}}<section end="Anna c. Bolesława Poboż." /> <section begin="Anna c. Przemysława III" />{{tab}}'''Anna,''' córka Przemysława III Ottokara króla czeskiego, siostra Wacława króla czeskiego i polskiego, była mniszką profeską w klasztorze pragskim Panny Maryi, a potem drugą żoną księcia Bolesława mazowieckiego, zmarłego 1313 roku. Syn jej Wańko (Wacław).{{EO autorinfo|''Jul. B.''}}<section end="Anna c. Przemysława III" /> <section begin="Anna c. Henryka II" />{{tab}}'''Anna,''' jedynaczka córka Henryka II księcia szlązkiego na Jaworze, i Agnieszki córki Alberta II książęcia austryjackiego, rodzona synowicą Bolka na Świdnicy, tego co najdłużej opierał się Czechom trzymając z Polską. Dziedziczka księstw po stryju Świdnickiego, po ojcu Jaworskiego. Poszła za mąż za Karola IV Luxemburgczyka, cesarza i w posagu przyniosła mu swoje ziemie, mimo prawo do stryjecznych braci należące, którego cesarz nie szanował. Umarła roku 1362. Była trzecią żoną tego cesarza.{{EO autorinfo|''Jul. B.''}}<section end="Anna c. Henryka II" /> <section begin="Anna c. Wacława" />{{tab}}'''Anna,''' córka Wacława książęcia mazowieckiego na Płocku, poszła za mąż za Henryka V Żelaznego, książęcia szlązkiego, głogowskiego na Zeganie. Jej córka Jadwiga była ostatnią żoną Kazimierza Wielkiego.{{EO autorinfo|''Jul. B.''}}<section end="Anna c. Wacława" /> <section begin="Anna c. Kiejstuta" />{{tab}}'''Anna''' ze chrztu, '''Danuta''' zaś po litewsku, była córką Kiejstuta książęcia trockiego, poszła za mąż za Jana księcia mazowieckiego, panującego na Warszawie około r. 1360, chociaż Długosz prawi że to się stało w Wilnie za sprawą króla Jagiełły, już w r. 1387. Kiejstut uchodząc w r. 1361 z niewoli krzyżackiej, zamiast na Litwę trafił na Mazowsze i od córki poznany, odprowadzony był dalej na Litwę (Naruszewicz ks. 24 I). Za panowania wszelako Jagiełły nie mógł się książę Janusz pogodzić się ze szwagrem swoim Witoldem. Wziął w posagu po żonie już po chrzcie Litwy, ziemię drohicką na Podlasiu, gdy jednakże nie przyjął mile szwagra, który przed Jagiełłą uciekł na Mazowsze, nawet nie uczcił go złotym puharem wedle zwyczaju, Witold powróciwszy do władzy, Drohiczyn Januszowi odebrał. Anna ozdobiła grubą czworoboczną wieżą kościół Panny Maryi w Warszawie 1411 r., a raczej stało się to na jej żądanie. Umarła niedługo po mężu, to jest po r. 1429. Pochowana w Warce. Syn z niej Bolesław, ojciec znowu Bolesława niedoszłego króla polskiego, po śmierci Władysława Warneńczyka.{{EO autorinfo|''Jul. B.''}}<section end="Anna c. Kiejstuta" /> <section begin="Anna Aldona" />{{tab}}'''Anna Aldona''' ob. ''Aldona''.<section end="Anna Aldona" /> <section begin="Anna c. Kazimierza W." />{{tab}}'''Anna,''' córka króla polskiego, Kazimierza Wielkiego i Jadwigi głogowskiej na Zeganie. Ojciec umierając zapisał dwom córkom, jakie miał z tej żony, połowę wszystkich sprzętów w szatach i zlocie, srebrze i klejnotach, a połowę drugą matce. Anna dostała z tego podziału już po koronacyi nowego króla, grzywien 333 i pół ze srebra dobrej wagi, inne kosztowności zachowane zostały na potém dla obojga królewien. Z matką i z siostrą znajdowała się na koronacyi Ludwika (17 Listopada 1370 r.). Poczém przez Elżbietę Łokietkównę, rodzoną ciotkę wywieziona z siostrą do Węgier ze wszystkiemi skarbami. Ludwik na to nie przystał, ale sąd złożył w Węgrzech, który uznawszy królewny za narodzone z nieprawego łoża, gdyż jeszcze żyła prawa żona Kazimierza Adelajda heska, odsądził je od dziedzictwa tronu i wszelkiego spadku po ojcu. Anna potém poszła za mąż za hrabiego Cyllejskiego (ob. ''Anna Cyllejska''). Rok śmierci niewiadomy.{{EO autorinfo|''Jul. B.''}}<section end="Anna c. Kazimierza W." /> <section begin="Anna ks. mazowiecka" />{{tab}}'''Anna,''' księżniczka mazowiecka, żona Michała syna Zygmunta Kiejslutowicza W. K. Litewskiego, zabitego przez Czartoryskich w r. 1440. Podług jednych<section end="Anna ks. mazowiecka" /><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> l6biyjnoh1pegkww4mgmaqsm8dedu5e