Wikiźródła plwikisource https://pl.wikisource.org/wiki/Wiki%C5%BAr%C3%B3d%C5%82a:Strona_g%C5%82%C3%B3wna MediaWiki 1.39.0-wmf.23 first-letter Media Specjalna Dyskusja Wikiskryba Dyskusja wikiskryby Wikiźródła Dyskusja Wikiźródeł Plik Dyskusja pliku MediaWiki Dyskusja MediaWiki Szablon Dyskusja szablonu Pomoc Dyskusja pomocy Kategoria Dyskusja kategorii Strona Dyskusja strony Indeks Dyskusja indeksu Autor Dyskusja autora Kolekcja Dyskusja kolekcji TimedText TimedText talk Moduł Dyskusja modułu Gadżet Dyskusja gadżetu Definicja gadżetu Dyskusja definicji gadżetu Wikiźródła:Brudnopis 4 1341 3143541 3142817 2022-08-02T14:03:34Z 83.27.149.110 /* Alfabet jakucki */Nowy wątek wikitext text/x-wiki <!-- Prosimy o nieusuwanie tej linii -->{{/Nagłówek}} ==Zabawa literacka== Chciałem Was zaprosić do wspólnej literackiej zabawy. Kiedyś czytałem, że Ken Kesey nad powieścią Jaskinie pracował ze swoimi studentami uczestniczącymi w warsztatach literackich. Studenci ciągnęli losy i przygotowywali w domu kolejne fragmenty książki. Tak powstała wydana pod psuedonimem O. U. Levon i S-ka "zbiorowa powieść". Może nam uda się coś podobnego, jakieś opowiadanie, stworzyć na podstawie naszych sproofreadowanych tekstów. Można dodać kolejne fragmenty opisów, dialogi, co Wam przyjdzie do głowy. Byłoby świetnie gdyby były to już teksty sproofreadowane, bez względu na stopień korekty. [[Wikiskryba:Tommy Jantarek|''Tommy J.'']] ([[Dyskusja wikiskryby:Tommy Jantarek|pisz]]) 12:27, 4 cze 2013 (CEST) {{tab}}[[Julianka|Za oknem ciemno było, deszcz padał i lipy szumiały. W pokoju téż panowała ciemność]]. [[Z różnych sfer/Bańka mydlana/II|Ożymski porwał się od okna i śpiesznie zapalił lampę]].<br /> {{tab}}— [[Stach z Konar (Kraszewski 1879)/Tom III/II|Czém jest człowiek?]] [[Mój stosunek do Kościoła/Rozdział 3. Moje dotychczasowe wystąpienia przeciw Kościołowi|Chodzi nie o metrykę, nie o świadectwo policyjne, ale o to, czem jest człowiek we własnem przekonaniu; chodzi o jego istotę psychiczną, o jego indywidualność.]]<br /> {{tab}}— [[Westalka/I|Przenikliwym nazywa się ten, kto rozpoznać zdołał cząstkę istoty człowieka, zawartej w jego formie]] — [[Gasnące słońce/Część pierwsza/I|odpowiedział Zygfryd wymijająco.]] ==Alfabet abchaski== Alfabet składa się z 43 liter: А Б В Г Ҕ Д Е Ж З Ҙ Ӡ Ӡ’ И К Қ Ҟ Л М Н О П Ҧ Р С Ҫ Т Ҭ У Ф Х Ҳ Ц Ҵ Ч Ҷ Ҽ Ҿ Ш Ы Ҩ Ь Џ Ә. W alfabecie występuje 17 dodatkowych liter: Ҕ Ҙ Ӡ Ӡ’ Қ Ҟ Ҧ Ҫ Ҭ Ҳ Ҵ Ҷ Ҽ Ҿ Ҩ Џ Ә. Rosyjskie litery Ё Й Щ Ъ Э Ю Я nie występują w alfabecie abchaskim. ==Alfabet liwski== Alfabet składa się z 51 liter: Aa Āā Bb Cc Čč Dd Ḑḑ Ee Ēē Ff Gg Ģģ Hh Ii Īī Jj Kk Ķķ Ll Ļļ Mm Nn Ņņ Oo Ōō Ȯȯ Ȱȱ Pp Qq Rr Ŗŗ Ss Šš Zz Žž Tt Țț Uu Ūū Vv Ww Õõ Ȭȭ Ää Ǟǟ Öö Ȫȫ Üü Xx Yy Ȳȳ. == litera == Ё == 2 == Й == Alfabet rusiński == Alfabet składa się z 36 liter: А Б В Г Ґ Д Е Є Ё Ж З І Ї И Ы Й К Л М Н О П Р С Т У Ф Х Ц Ч Ш Щ Ю Я Ь Ъ. == Alfabet jakucki == Alfabet składa się z 26 liter: А Б Г Ҕ Д И Й К Л М Н Ҥ О Ө П Р С Һ Т У Ү Х Ч Ы Ь Э. Litery В Е Ё Ж З Ф Ц Ш Щ Ъ Ю Я występują wyłącznie w zapożyczeniach. == Alfabet tadżycki == Alfabet składa się z 35 liter: А Б В Г Ғ Д Е Ё Ж З И Ӣ Й К Қ Л М Н О П Р С Т У Ӯ Ф Х Ҳ Ч Ҷ Ш Ъ Э Ю Я. Litery Ц Щ Ы Ь występują wyłącznie w zapożyczeniach. dc3w6xab4xzoyvbcawita5p8nr52770 3143544 3143541 2022-08-02T14:07:55Z 83.27.149.110 /* Alfabet tadżycki */Nowa sekcja wikitext text/x-wiki <!-- Prosimy o nieusuwanie tej linii -->{{/Nagłówek}} ==Zabawa literacka== Chciałem Was zaprosić do wspólnej literackiej zabawy. Kiedyś czytałem, że Ken Kesey nad powieścią Jaskinie pracował ze swoimi studentami uczestniczącymi w warsztatach literackich. Studenci ciągnęli losy i przygotowywali w domu kolejne fragmenty książki. Tak powstała wydana pod psuedonimem O. U. Levon i S-ka "zbiorowa powieść". Może nam uda się coś podobnego, jakieś opowiadanie, stworzyć na podstawie naszych sproofreadowanych tekstów. Można dodać kolejne fragmenty opisów, dialogi, co Wam przyjdzie do głowy. Byłoby świetnie gdyby były to już teksty sproofreadowane, bez względu na stopień korekty. [[Wikiskryba:Tommy Jantarek|''Tommy J.'']] ([[Dyskusja wikiskryby:Tommy Jantarek|pisz]]) 12:27, 4 cze 2013 (CEST) {{tab}}[[Julianka|Za oknem ciemno było, deszcz padał i lipy szumiały. W pokoju téż panowała ciemność]]. [[Z różnych sfer/Bańka mydlana/II|Ożymski porwał się od okna i śpiesznie zapalił lampę]].<br /> {{tab}}— [[Stach z Konar (Kraszewski 1879)/Tom III/II|Czém jest człowiek?]] [[Mój stosunek do Kościoła/Rozdział 3. Moje dotychczasowe wystąpienia przeciw Kościołowi|Chodzi nie o metrykę, nie o świadectwo policyjne, ale o to, czem jest człowiek we własnem przekonaniu; chodzi o jego istotę psychiczną, o jego indywidualność.]]<br /> {{tab}}— [[Westalka/I|Przenikliwym nazywa się ten, kto rozpoznać zdołał cząstkę istoty człowieka, zawartej w jego formie]] — [[Gasnące słońce/Część pierwsza/I|odpowiedział Zygfryd wymijająco.]] ==Alfabet abchaski== Alfabet składa się z 43 liter: А Б В Г Ҕ Д Е Ж З Ҙ Ӡ Ӡ’ И К Қ Ҟ Л М Н О П Ҧ Р С Ҫ Т Ҭ У Ф Х Ҳ Ц Ҵ Ч Ҷ Ҽ Ҿ Ш Ы Ҩ Ь Џ Ә. W alfabecie występuje 17 dodatkowych liter: Ҕ Ҙ Ӡ Ӡ’ Қ Ҟ Ҧ Ҫ Ҭ Ҳ Ҵ Ҷ Ҽ Ҿ Ҩ Џ Ә. Rosyjskie litery Ё Й Щ Ъ Э Ю Я nie występują w alfabecie abchaskim. ==Alfabet liwski== Alfabet składa się z 51 liter: Aa Āā Bb Cc Čč Dd Ḑḑ Ee Ēē Ff Gg Ģģ Hh Ii Īī Jj Kk Ķķ Ll Ļļ Mm Nn Ņņ Oo Ōō Ȯȯ Ȱȱ Pp Qq Rr Ŗŗ Ss Šš Zz Žž Tt Țț Uu Ūū Vv Ww Õõ Ȭȭ Ää Ǟǟ Öö Ȫȫ Üü Xx Yy Ȳȳ. == litera == Ё == 2 == Й == Alfabet rusiński == Alfabet składa się z 36 liter: А Б В Г Ґ Д Е Є Ё Ж З І Ї И Ы Й К Л М Н О П Р С Т У Ф Х Ц Ч Ш Щ Ю Я Ь Ъ. == Alfabet jakucki == Alfabet składa się z 26 liter: А Б Г Ҕ Д И Й К Л М Н Ҥ О Ө П Р С Һ Т У Ү Х Ч Ы Ь Э. Litery В Е Ё Ж З Ф Ц Ш Щ Ъ Ю Я występują wyłącznie w zapożyczeniach. == Alfabet tadżycki == Alfabet składa się z 35 liter: А Б В Г Ғ Д Е Ё Ж З И Ӣ Й К Қ Л М Н О П Р С Т У Ӯ Ф Х Ҳ Ч Ҷ Ш Ъ Э Ю Я. Litery Ц Щ Ы Ь występują wyłącznie w zapożyczeniach. == Alfabet ukraiński == Alfabet składa się z 33 liter: А Б В Г Ґ Д Е Є Ж З И І Ї Й К Л М Н О П Р С Т У Ф Х Ц Ч Ш Щ Ь Ю Я. km0lsvrmsmc2jo5kf4melnf25lzcrd7 3143545 3143544 2022-08-02T14:11:29Z 83.27.149.110 /* Alfabet ukraiński */Nowy wątek wikitext text/x-wiki <!-- Prosimy o nieusuwanie tej linii -->{{/Nagłówek}} ==Zabawa literacka== Chciałem Was zaprosić do wspólnej literackiej zabawy. Kiedyś czytałem, że Ken Kesey nad powieścią Jaskinie pracował ze swoimi studentami uczestniczącymi w warsztatach literackich. Studenci ciągnęli losy i przygotowywali w domu kolejne fragmenty książki. Tak powstała wydana pod psuedonimem O. U. Levon i S-ka "zbiorowa powieść". Może nam uda się coś podobnego, jakieś opowiadanie, stworzyć na podstawie naszych sproofreadowanych tekstów. Można dodać kolejne fragmenty opisów, dialogi, co Wam przyjdzie do głowy. Byłoby świetnie gdyby były to już teksty sproofreadowane, bez względu na stopień korekty. [[Wikiskryba:Tommy Jantarek|''Tommy J.'']] ([[Dyskusja wikiskryby:Tommy Jantarek|pisz]]) 12:27, 4 cze 2013 (CEST) {{tab}}[[Julianka|Za oknem ciemno było, deszcz padał i lipy szumiały. W pokoju téż panowała ciemność]]. [[Z różnych sfer/Bańka mydlana/II|Ożymski porwał się od okna i śpiesznie zapalił lampę]].<br /> {{tab}}— [[Stach z Konar (Kraszewski 1879)/Tom III/II|Czém jest człowiek?]] [[Mój stosunek do Kościoła/Rozdział 3. Moje dotychczasowe wystąpienia przeciw Kościołowi|Chodzi nie o metrykę, nie o świadectwo policyjne, ale o to, czem jest człowiek we własnem przekonaniu; chodzi o jego istotę psychiczną, o jego indywidualność.]]<br /> {{tab}}— [[Westalka/I|Przenikliwym nazywa się ten, kto rozpoznać zdołał cząstkę istoty człowieka, zawartej w jego formie]] — [[Gasnące słońce/Część pierwsza/I|odpowiedział Zygfryd wymijająco.]] ==Alfabet abchaski== Alfabet składa się z 43 liter: А Б В Г Ҕ Д Е Ж З Ҙ Ӡ Ӡ’ И К Қ Ҟ Л М Н О П Ҧ Р С Ҫ Т Ҭ У Ф Х Ҳ Ц Ҵ Ч Ҷ Ҽ Ҿ Ш Ы Ҩ Ь Џ Ә. W alfabecie występuje 17 dodatkowych liter: Ҕ Ҙ Ӡ Ӡ’ Қ Ҟ Ҧ Ҫ Ҭ Ҳ Ҵ Ҷ Ҽ Ҿ Ҩ Џ Ә. Rosyjskie litery Ё Й Щ Ъ Э Ю Я nie występują w alfabecie abchaskim. ==Alfabet liwski== Alfabet składa się z 51 liter: Aa Āā Bb Cc Čč Dd Ḑḑ Ee Ēē Ff Gg Ģģ Hh Ii Īī Jj Kk Ķķ Ll Ļļ Mm Nn Ņņ Oo Ōō Ȯȯ Ȱȱ Pp Qq Rr Ŗŗ Ss Šš Zz Žž Tt Țț Uu Ūū Vv Ww Õõ Ȭȭ Ää Ǟǟ Öö Ȫȫ Üü Xx Yy Ȳȳ. == litera == Ё == 2 == Й == Alfabet rusiński == Alfabet składa się z 36 liter: А Б В Г Ґ Д Е Є Ё Ж З І Ї И Ы Й К Л М Н О П Р С Т У Ф Х Ц Ч Ш Щ Ю Я Ь Ъ. == Alfabet jakucki == Alfabet składa się z 26 liter: А Б Г Ҕ Д И Й К Л М Н Ҥ О Ө П Р С Һ Т У Ү Х Ч Ы Ь Э. Litery В Е Ё Ж З Ф Ц Ш Щ Ъ Ю Я występują wyłącznie w zapożyczeniach. == Alfabet tadżycki == Alfabet składa się z 35 liter: А Б В Г Ғ Д Е Ё Ж З И Ӣ Й К Қ Л М Н О П Р С Т У Ӯ Ф Х Ҳ Ч Ҷ Ш Ъ Э Ю Я. Litery Ц Щ Ы Ь występują wyłącznie w zapożyczeniach. == Alfabet ukraiński == Alfabet składa się z 33 liter: А Б В Г Ґ Д Е Є Ж З И І Ї Й К Л М Н О П Р С Т У Ф Х Ц Ч Ш Щ Ь Ю Я. == Alfabet rosyjski == Alfabet składa się z 33 liter: А Б В Г Д Е Ё Ж З И Й К Л М Н О П Р С Т У Ф Х Ц Ч Ш Щ Ъ Ы Ь Э Ю Я. jf5s5vs9ife459qyelhexj3b243z1jk 3143547 3143545 2022-08-02T14:14:58Z 83.27.149.110 /* Alfabet rosyjski */Dodano sekcję wikitext text/x-wiki <!-- Prosimy o nieusuwanie tej linii -->{{/Nagłówek}} ==Zabawa literacka== Chciałem Was zaprosić do wspólnej literackiej zabawy. Kiedyś czytałem, że Ken Kesey nad powieścią Jaskinie pracował ze swoimi studentami uczestniczącymi w warsztatach literackich. Studenci ciągnęli losy i przygotowywali w domu kolejne fragmenty książki. Tak powstała wydana pod psuedonimem O. U. Levon i S-ka "zbiorowa powieść". Może nam uda się coś podobnego, jakieś opowiadanie, stworzyć na podstawie naszych sproofreadowanych tekstów. Można dodać kolejne fragmenty opisów, dialogi, co Wam przyjdzie do głowy. Byłoby świetnie gdyby były to już teksty sproofreadowane, bez względu na stopień korekty. [[Wikiskryba:Tommy Jantarek|''Tommy J.'']] ([[Dyskusja wikiskryby:Tommy Jantarek|pisz]]) 12:27, 4 cze 2013 (CEST) {{tab}}[[Julianka|Za oknem ciemno było, deszcz padał i lipy szumiały. W pokoju téż panowała ciemność]]. [[Z różnych sfer/Bańka mydlana/II|Ożymski porwał się od okna i śpiesznie zapalił lampę]].<br /> {{tab}}— [[Stach z Konar (Kraszewski 1879)/Tom III/II|Czém jest człowiek?]] [[Mój stosunek do Kościoła/Rozdział 3. Moje dotychczasowe wystąpienia przeciw Kościołowi|Chodzi nie o metrykę, nie o świadectwo policyjne, ale o to, czem jest człowiek we własnem przekonaniu; chodzi o jego istotę psychiczną, o jego indywidualność.]]<br /> {{tab}}— [[Westalka/I|Przenikliwym nazywa się ten, kto rozpoznać zdołał cząstkę istoty człowieka, zawartej w jego formie]] — [[Gasnące słońce/Część pierwsza/I|odpowiedział Zygfryd wymijająco.]] ==Alfabet abchaski== Alfabet składa się z 43 liter: А Б В Г Ҕ Д Е Ж З Ҙ Ӡ Ӡ’ И К Қ Ҟ Л М Н О П Ҧ Р С Ҫ Т Ҭ У Ф Х Ҳ Ц Ҵ Ч Ҷ Ҽ Ҿ Ш Ы Ҩ Ь Џ Ә. W alfabecie występuje 17 dodatkowych liter: Ҕ Ҙ Ӡ Ӡ’ Қ Ҟ Ҧ Ҫ Ҭ Ҳ Ҵ Ҷ Ҽ Ҿ Ҩ Џ Ә. Rosyjskie litery Ё Й Щ Ъ Э Ю Я nie występują w alfabecie abchaskim. ==Alfabet liwski== Alfabet składa się z 51 liter: Aa Āā Bb Cc Čč Dd Ḑḑ Ee Ēē Ff Gg Ģģ Hh Ii Īī Jj Kk Ķķ Ll Ļļ Mm Nn Ņņ Oo Ōō Ȯȯ Ȱȱ Pp Qq Rr Ŗŗ Ss Šš Zz Žž Tt Țț Uu Ūū Vv Ww Õõ Ȭȭ Ää Ǟǟ Öö Ȫȫ Üü Xx Yy Ȳȳ. == litera == Ё == 2 == Й == Alfabet rusiński == Alfabet składa się z 36 liter: А Б В Г Ґ Д Е Є Ё Ж З І Ї И Ы Й К Л М Н О П Р С Т У Ф Х Ц Ч Ш Щ Ю Я Ь Ъ. == Alfabet jakucki == Alfabet składa się z 26 liter: А Б Г Ҕ Д И Й К Л М Н Ҥ О Ө П Р С Һ Т У Ү Х Ч Ы Ь Э. Litery В Е Ё Ж З Ф Ц Ш Щ Ъ Ю Я występują wyłącznie w zapożyczeniach. == Alfabet tadżycki == Alfabet składa się z 35 liter: А Б В Г Ғ Д Е Ё Ж З И Ӣ Й К Қ Л М Н О П Р С Т У Ӯ Ф Х Ҳ Ч Ҷ Ш Ъ Э Ю Я. Litery Ц Щ Ы Ь występują wyłącznie w zapożyczeniach. == Alfabet ukraiński == Alfabet składa się z 33 liter: А Б В Г Ґ Д Е Є Ж З И І Ї Й К Л М Н О П Р С Т У Ф Х Ц Ч Ш Щ Ь Ю Я. == Alfabet rosyjski == Alfabet składa się z 33 liter: А Б В Г Д Е Ё Ж З И Й К Л М Н О П Р С Т У Ф Х Ц Ч Ш Щ Ъ Ы Ь Э Ю Я. == Alfabet białoruski == Alfabet składa się z 32 liter: А Б В Г Д Е Ё Ж З І Й К Л М Н О П Р С Т У Ў Ф Х Ц Ч Ш Ы Ь Э Ю Я. iad6bmlb89uv7l2fezpn1c1ceabei5c 3143705 3143547 2022-08-02T18:08:00Z 83.27.149.110 /* Alfabet białoruski */Nowy wątek wikitext text/x-wiki <!-- Prosimy o nieusuwanie tej linii -->{{/Nagłówek}} ==Zabawa literacka== Chciałem Was zaprosić do wspólnej literackiej zabawy. Kiedyś czytałem, że Ken Kesey nad powieścią Jaskinie pracował ze swoimi studentami uczestniczącymi w warsztatach literackich. Studenci ciągnęli losy i przygotowywali w domu kolejne fragmenty książki. Tak powstała wydana pod psuedonimem O. U. Levon i S-ka "zbiorowa powieść". Może nam uda się coś podobnego, jakieś opowiadanie, stworzyć na podstawie naszych sproofreadowanych tekstów. Można dodać kolejne fragmenty opisów, dialogi, co Wam przyjdzie do głowy. Byłoby świetnie gdyby były to już teksty sproofreadowane, bez względu na stopień korekty. [[Wikiskryba:Tommy Jantarek|''Tommy J.'']] ([[Dyskusja wikiskryby:Tommy Jantarek|pisz]]) 12:27, 4 cze 2013 (CEST) {{tab}}[[Julianka|Za oknem ciemno było, deszcz padał i lipy szumiały. W pokoju téż panowała ciemność]]. [[Z różnych sfer/Bańka mydlana/II|Ożymski porwał się od okna i śpiesznie zapalił lampę]].<br /> {{tab}}— [[Stach z Konar (Kraszewski 1879)/Tom III/II|Czém jest człowiek?]] [[Mój stosunek do Kościoła/Rozdział 3. Moje dotychczasowe wystąpienia przeciw Kościołowi|Chodzi nie o metrykę, nie o świadectwo policyjne, ale o to, czem jest człowiek we własnem przekonaniu; chodzi o jego istotę psychiczną, o jego indywidualność.]]<br /> {{tab}}— [[Westalka/I|Przenikliwym nazywa się ten, kto rozpoznać zdołał cząstkę istoty człowieka, zawartej w jego formie]] — [[Gasnące słońce/Część pierwsza/I|odpowiedział Zygfryd wymijająco.]] ==Alfabet abchaski== Alfabet składa się z 43 liter: А Б В Г Ҕ Д Е Ж З Ҙ Ӡ Ӡ’ И К Қ Ҟ Л М Н О П Ҧ Р С Ҫ Т Ҭ У Ф Х Ҳ Ц Ҵ Ч Ҷ Ҽ Ҿ Ш Ы Ҩ Ь Џ Ә. W alfabecie występuje 17 dodatkowych liter: Ҕ Ҙ Ӡ Ӡ’ Қ Ҟ Ҧ Ҫ Ҭ Ҳ Ҵ Ҷ Ҽ Ҿ Ҩ Џ Ә. Rosyjskie litery Ё Й Щ Ъ Э Ю Я nie występują w alfabecie abchaskim. ==Alfabet liwski== Alfabet składa się z 51 liter: Aa Āā Bb Cc Čč Dd Ḑḑ Ee Ēē Ff Gg Ģģ Hh Ii Īī Jj Kk Ķķ Ll Ļļ Mm Nn Ņņ Oo Ōō Ȯȯ Ȱȱ Pp Qq Rr Ŗŗ Ss Šš Zz Žž Tt Țț Uu Ūū Vv Ww Õõ Ȭȭ Ää Ǟǟ Öö Ȫȫ Üü Xx Yy Ȳȳ. == litera == Ё == 2 == Й == Alfabet rusiński == Alfabet składa się z 36 liter: А Б В Г Ґ Д Е Є Ё Ж З І Ї И Ы Й К Л М Н О П Р С Т У Ф Х Ц Ч Ш Щ Ю Я Ь Ъ. == Alfabet jakucki == Alfabet składa się z 26 liter: А Б Г Ҕ Д И Й К Л М Н Ҥ О Ө П Р С Һ Т У Ү Х Ч Ы Ь Э. Litery В Е Ё Ж З Ф Ц Ш Щ Ъ Ю Я występują wyłącznie w zapożyczeniach. == Alfabet tadżycki == Alfabet składa się z 35 liter: А Б В Г Ғ Д Е Ё Ж З И Ӣ Й К Қ Л М Н О П Р С Т У Ӯ Ф Х Ҳ Ч Ҷ Ш Ъ Э Ю Я. Litery Ц Щ Ы Ь występują wyłącznie w zapożyczeniach. == Alfabet ukraiński == Alfabet składa się z 33 liter: А Б В Г Ґ Д Е Є Ж З И І Ї Й К Л М Н О П Р С Т У Ф Х Ц Ч Ш Щ Ь Ю Я. == Alfabet rosyjski == Alfabet składa się z 33 liter: А Б В Г Д Е Ё Ж З И Й К Л М Н О П Р С Т У Ф Х Ц Ч Ш Щ Ъ Ы Ь Э Ю Я. == Alfabet białoruski == Alfabet składa się z 32 liter: А Б В Г Д Е Ё Ж З І Й К Л М Н О П Р С Т У Ў Ф Х Ц Ч Ш Ы Ь Э Ю Я. == Alfabet uzbecki (cyrylicki) == Alfabet składa się z 28 liter: А Б В Г Ғ Д Е Ж З И Й К Қ Л М Н О П Р С Т У Ў Ф Х Ҳ Ч Ш. emuxqnfqkuj0w2yia5ti372smzgus84 3143706 3143705 2022-08-02T18:15:19Z 83.27.149.110 /* Alfabet uzbecki (cyrylicki) */Poprawka wikitext text/x-wiki <!-- Prosimy o nieusuwanie tej linii -->{{/Nagłówek}} ==Zabawa literacka== Chciałem Was zaprosić do wspólnej literackiej zabawy. Kiedyś czytałem, że Ken Kesey nad powieścią Jaskinie pracował ze swoimi studentami uczestniczącymi w warsztatach literackich. Studenci ciągnęli losy i przygotowywali w domu kolejne fragmenty książki. Tak powstała wydana pod psuedonimem O. U. Levon i S-ka "zbiorowa powieść". Może nam uda się coś podobnego, jakieś opowiadanie, stworzyć na podstawie naszych sproofreadowanych tekstów. Można dodać kolejne fragmenty opisów, dialogi, co Wam przyjdzie do głowy. Byłoby świetnie gdyby były to już teksty sproofreadowane, bez względu na stopień korekty. [[Wikiskryba:Tommy Jantarek|''Tommy J.'']] ([[Dyskusja wikiskryby:Tommy Jantarek|pisz]]) 12:27, 4 cze 2013 (CEST) {{tab}}[[Julianka|Za oknem ciemno było, deszcz padał i lipy szumiały. W pokoju téż panowała ciemność]]. [[Z różnych sfer/Bańka mydlana/II|Ożymski porwał się od okna i śpiesznie zapalił lampę]].<br /> {{tab}}— [[Stach z Konar (Kraszewski 1879)/Tom III/II|Czém jest człowiek?]] [[Mój stosunek do Kościoła/Rozdział 3. Moje dotychczasowe wystąpienia przeciw Kościołowi|Chodzi nie o metrykę, nie o świadectwo policyjne, ale o to, czem jest człowiek we własnem przekonaniu; chodzi o jego istotę psychiczną, o jego indywidualność.]]<br /> {{tab}}— [[Westalka/I|Przenikliwym nazywa się ten, kto rozpoznać zdołał cząstkę istoty człowieka, zawartej w jego formie]] — [[Gasnące słońce/Część pierwsza/I|odpowiedział Zygfryd wymijająco.]] ==Alfabet abchaski== Alfabet składa się z 43 liter: А Б В Г Ҕ Д Е Ж З Ҙ Ӡ Ӡ’ И К Қ Ҟ Л М Н О П Ҧ Р С Ҫ Т Ҭ У Ф Х Ҳ Ц Ҵ Ч Ҷ Ҽ Ҿ Ш Ы Ҩ Ь Џ Ә. W alfabecie występuje 17 dodatkowych liter: Ҕ Ҙ Ӡ Ӡ’ Қ Ҟ Ҧ Ҫ Ҭ Ҳ Ҵ Ҷ Ҽ Ҿ Ҩ Џ Ә. Rosyjskie litery Ё Й Щ Ъ Э Ю Я nie występują w alfabecie abchaskim. ==Alfabet liwski== Alfabet składa się z 51 liter: Aa Āā Bb Cc Čč Dd Ḑḑ Ee Ēē Ff Gg Ģģ Hh Ii Īī Jj Kk Ķķ Ll Ļļ Mm Nn Ņņ Oo Ōō Ȯȯ Ȱȱ Pp Qq Rr Ŗŗ Ss Šš Zz Žž Tt Țț Uu Ūū Vv Ww Õõ Ȭȭ Ää Ǟǟ Öö Ȫȫ Üü Xx Yy Ȳȳ. == litera == Ё == 2 == Й == Alfabet rusiński == Alfabet składa się z 36 liter: А Б В Г Ґ Д Е Є Ё Ж З І Ї И Ы Й К Л М Н О П Р С Т У Ф Х Ц Ч Ш Щ Ю Я Ь Ъ. == Alfabet jakucki == Alfabet składa się z 26 liter: А Б Г Ҕ Д И Й К Л М Н Ҥ О Ө П Р С Һ Т У Ү Х Ч Ы Ь Э. Litery В Е Ё Ж З Ф Ц Ш Щ Ъ Ю Я występują wyłącznie w zapożyczeniach. == Alfabet tadżycki == Alfabet składa się z 35 liter: А Б В Г Ғ Д Е Ё Ж З И Ӣ Й К Қ Л М Н О П Р С Т У Ӯ Ф Х Ҳ Ч Ҷ Ш Ъ Э Ю Я. Litery Ц Щ Ы Ь występują wyłącznie w zapożyczeniach. == Alfabet ukraiński == Alfabet składa się z 33 liter: А Б В Г Ґ Д Е Є Ж З И І Ї Й К Л М Н О П Р С Т У Ф Х Ц Ч Ш Щ Ь Ю Я. == Alfabet rosyjski == Alfabet składa się z 33 liter: А Б В Г Д Е Ё Ж З И Й К Л М Н О П Р С Т У Ф Х Ц Ч Ш Щ Ъ Ы Ь Э Ю Я. == Alfabet białoruski == Alfabet składa się z 32 liter: А Б В Г Д Е Ё Ж З І Й К Л М Н О П Р С Т У Ў Ф Х Ц Ч Ш Ы Ь Э Ю Я. == Alfabet uzbecki (cyrylicki) == Alfabet składa się z 33 liter: А Б В Г Ғ Д Е Ё Ж З И Й К Қ Л М Н О П Р С Т У Ў Ф Х Ҳ Ч Ш Ъ Э Ю Я. c9etuecxos0asybif1hkhp7q1a1ksok 3143707 3143706 2022-08-02T18:17:02Z 83.27.149.110 /* Alfabet uzbecki (cyrylicki) */Dodano literę wikitext text/x-wiki <!-- Prosimy o nieusuwanie tej linii -->{{/Nagłówek}} ==Zabawa literacka== Chciałem Was zaprosić do wspólnej literackiej zabawy. Kiedyś czytałem, że Ken Kesey nad powieścią Jaskinie pracował ze swoimi studentami uczestniczącymi w warsztatach literackich. Studenci ciągnęli losy i przygotowywali w domu kolejne fragmenty książki. Tak powstała wydana pod psuedonimem O. U. Levon i S-ka "zbiorowa powieść". Może nam uda się coś podobnego, jakieś opowiadanie, stworzyć na podstawie naszych sproofreadowanych tekstów. Można dodać kolejne fragmenty opisów, dialogi, co Wam przyjdzie do głowy. Byłoby świetnie gdyby były to już teksty sproofreadowane, bez względu na stopień korekty. [[Wikiskryba:Tommy Jantarek|''Tommy J.'']] ([[Dyskusja wikiskryby:Tommy Jantarek|pisz]]) 12:27, 4 cze 2013 (CEST) {{tab}}[[Julianka|Za oknem ciemno było, deszcz padał i lipy szumiały. W pokoju téż panowała ciemność]]. [[Z różnych sfer/Bańka mydlana/II|Ożymski porwał się od okna i śpiesznie zapalił lampę]].<br /> {{tab}}— [[Stach z Konar (Kraszewski 1879)/Tom III/II|Czém jest człowiek?]] [[Mój stosunek do Kościoła/Rozdział 3. Moje dotychczasowe wystąpienia przeciw Kościołowi|Chodzi nie o metrykę, nie o świadectwo policyjne, ale o to, czem jest człowiek we własnem przekonaniu; chodzi o jego istotę psychiczną, o jego indywidualność.]]<br /> {{tab}}— [[Westalka/I|Przenikliwym nazywa się ten, kto rozpoznać zdołał cząstkę istoty człowieka, zawartej w jego formie]] — [[Gasnące słońce/Część pierwsza/I|odpowiedział Zygfryd wymijająco.]] ==Alfabet abchaski== Alfabet składa się z 43 liter: А Б В Г Ҕ Д Е Ж З Ҙ Ӡ Ӡ’ И К Қ Ҟ Л М Н О П Ҧ Р С Ҫ Т Ҭ У Ф Х Ҳ Ц Ҵ Ч Ҷ Ҽ Ҿ Ш Ы Ҩ Ь Џ Ә. W alfabecie występuje 17 dodatkowych liter: Ҕ Ҙ Ӡ Ӡ’ Қ Ҟ Ҧ Ҫ Ҭ Ҳ Ҵ Ҷ Ҽ Ҿ Ҩ Џ Ә. Rosyjskie litery Ё Й Щ Ъ Э Ю Я nie występują w alfabecie abchaskim. ==Alfabet liwski== Alfabet składa się z 51 liter: Aa Āā Bb Cc Čč Dd Ḑḑ Ee Ēē Ff Gg Ģģ Hh Ii Īī Jj Kk Ķķ Ll Ļļ Mm Nn Ņņ Oo Ōō Ȯȯ Ȱȱ Pp Qq Rr Ŗŗ Ss Šš Zz Žž Tt Țț Uu Ūū Vv Ww Õõ Ȭȭ Ää Ǟǟ Öö Ȫȫ Üü Xx Yy Ȳȳ. == litera == Ё == 2 == Й == Alfabet rusiński == Alfabet składa się z 36 liter: А Б В Г Ґ Д Е Є Ё Ж З І Ї И Ы Й К Л М Н О П Р С Т У Ф Х Ц Ч Ш Щ Ю Я Ь Ъ. == Alfabet jakucki == Alfabet składa się z 26 liter: А Б Г Ҕ Д И Й К Л М Н Ҥ О Ө П Р С Һ Т У Ү Х Ч Ы Ь Э. Litery В Е Ё Ж З Ф Ц Ш Щ Ъ Ю Я występują wyłącznie w zapożyczeniach. == Alfabet tadżycki == Alfabet składa się z 35 liter: А Б В Г Ғ Д Е Ё Ж З И Ӣ Й К Қ Л М Н О П Р С Т У Ӯ Ф Х Ҳ Ч Ҷ Ш Ъ Э Ю Я. Litery Ц Щ Ы Ь występują wyłącznie w zapożyczeniach. == Alfabet ukraiński == Alfabet składa się z 33 liter: А Б В Г Ґ Д Е Є Ж З И І Ї Й К Л М Н О П Р С Т У Ф Х Ц Ч Ш Щ Ь Ю Я. == Alfabet rosyjski == Alfabet składa się z 33 liter: А Б В Г Д Е Ё Ж З И Й К Л М Н О П Р С Т У Ф Х Ц Ч Ш Щ Ъ Ы Ь Э Ю Я. == Alfabet białoruski == Alfabet składa się z 32 liter: А Б В Г Д Е Ё Ж З І Й К Л М Н О П Р С Т У Ў Ф Х Ц Ч Ш Ы Ь Э Ю Я. == Alfabet uzbecki (cyrylicki) == Alfabet składa się z 33 liter: А Б В Г Ғ Д Е Ё Ж З И Й К Қ Л М Н О П Р С Т У Ў Ф Х Ҳ Ц Ч Ш Ъ Э Ю Я. opuvtrg84lec9mhagq2xcr1e3gt4wxq 3143708 3143707 2022-08-02T18:17:35Z 83.27.149.110 /* Alfabet uzbecki (cyrylicki) */Jeszcze poprawka wikitext text/x-wiki <!-- Prosimy o nieusuwanie tej linii -->{{/Nagłówek}} ==Zabawa literacka== Chciałem Was zaprosić do wspólnej literackiej zabawy. Kiedyś czytałem, że Ken Kesey nad powieścią Jaskinie pracował ze swoimi studentami uczestniczącymi w warsztatach literackich. Studenci ciągnęli losy i przygotowywali w domu kolejne fragmenty książki. Tak powstała wydana pod psuedonimem O. U. Levon i S-ka "zbiorowa powieść". Może nam uda się coś podobnego, jakieś opowiadanie, stworzyć na podstawie naszych sproofreadowanych tekstów. Można dodać kolejne fragmenty opisów, dialogi, co Wam przyjdzie do głowy. Byłoby świetnie gdyby były to już teksty sproofreadowane, bez względu na stopień korekty. [[Wikiskryba:Tommy Jantarek|''Tommy J.'']] ([[Dyskusja wikiskryby:Tommy Jantarek|pisz]]) 12:27, 4 cze 2013 (CEST) {{tab}}[[Julianka|Za oknem ciemno było, deszcz padał i lipy szumiały. W pokoju téż panowała ciemność]]. [[Z różnych sfer/Bańka mydlana/II|Ożymski porwał się od okna i śpiesznie zapalił lampę]].<br /> {{tab}}— [[Stach z Konar (Kraszewski 1879)/Tom III/II|Czém jest człowiek?]] [[Mój stosunek do Kościoła/Rozdział 3. Moje dotychczasowe wystąpienia przeciw Kościołowi|Chodzi nie o metrykę, nie o świadectwo policyjne, ale o to, czem jest człowiek we własnem przekonaniu; chodzi o jego istotę psychiczną, o jego indywidualność.]]<br /> {{tab}}— [[Westalka/I|Przenikliwym nazywa się ten, kto rozpoznać zdołał cząstkę istoty człowieka, zawartej w jego formie]] — [[Gasnące słońce/Część pierwsza/I|odpowiedział Zygfryd wymijająco.]] ==Alfabet abchaski== Alfabet składa się z 43 liter: А Б В Г Ҕ Д Е Ж З Ҙ Ӡ Ӡ’ И К Қ Ҟ Л М Н О П Ҧ Р С Ҫ Т Ҭ У Ф Х Ҳ Ц Ҵ Ч Ҷ Ҽ Ҿ Ш Ы Ҩ Ь Џ Ә. W alfabecie występuje 17 dodatkowych liter: Ҕ Ҙ Ӡ Ӡ’ Қ Ҟ Ҧ Ҫ Ҭ Ҳ Ҵ Ҷ Ҽ Ҿ Ҩ Џ Ә. Rosyjskie litery Ё Й Щ Ъ Э Ю Я nie występują w alfabecie abchaskim. ==Alfabet liwski== Alfabet składa się z 51 liter: Aa Āā Bb Cc Čč Dd Ḑḑ Ee Ēē Ff Gg Ģģ Hh Ii Īī Jj Kk Ķķ Ll Ļļ Mm Nn Ņņ Oo Ōō Ȯȯ Ȱȱ Pp Qq Rr Ŗŗ Ss Šš Zz Žž Tt Țț Uu Ūū Vv Ww Õõ Ȭȭ Ää Ǟǟ Öö Ȫȫ Üü Xx Yy Ȳȳ. == litera == Ё == 2 == Й == Alfabet rusiński == Alfabet składa się z 36 liter: А Б В Г Ґ Д Е Є Ё Ж З І Ї И Ы Й К Л М Н О П Р С Т У Ф Х Ц Ч Ш Щ Ю Я Ь Ъ. == Alfabet jakucki == Alfabet składa się z 26 liter: А Б Г Ҕ Д И Й К Л М Н Ҥ О Ө П Р С Һ Т У Ү Х Ч Ы Ь Э. Litery В Е Ё Ж З Ф Ц Ш Щ Ъ Ю Я występują wyłącznie w zapożyczeniach. == Alfabet tadżycki == Alfabet składa się z 35 liter: А Б В Г Ғ Д Е Ё Ж З И Ӣ Й К Қ Л М Н О П Р С Т У Ӯ Ф Х Ҳ Ч Ҷ Ш Ъ Э Ю Я. Litery Ц Щ Ы Ь występują wyłącznie w zapożyczeniach. == Alfabet ukraiński == Alfabet składa się z 33 liter: А Б В Г Ґ Д Е Є Ж З И І Ї Й К Л М Н О П Р С Т У Ф Х Ц Ч Ш Щ Ь Ю Я. == Alfabet rosyjski == Alfabet składa się z 33 liter: А Б В Г Д Е Ё Ж З И Й К Л М Н О П Р С Т У Ф Х Ц Ч Ш Щ Ъ Ы Ь Э Ю Я. == Alfabet białoruski == Alfabet składa się z 32 liter: А Б В Г Д Е Ё Ж З І Й К Л М Н О П Р С Т У Ў Ф Х Ц Ч Ш Ы Ь Э Ю Я. == Alfabet uzbecki (cyrylicki) == Alfabet składa się z 34 liter: А Б В Г Ғ Д Е Ё Ж З И Й К Қ Л М Н О П Р С Т У Ў Ф Х Ҳ Ц Ч Ш Ъ Э Ю Я. f2y9nrwzev6y1ft44qbevng0qfkfsax 3143714 3143708 2022-08-02T18:27:15Z 83.27.149.110 /* Alfabet uzbecki (cyrylicki) */Nowa sekcja wikitext text/x-wiki <!-- Prosimy o nieusuwanie tej linii -->{{/Nagłówek}} ==Zabawa literacka== Chciałem Was zaprosić do wspólnej literackiej zabawy. Kiedyś czytałem, że Ken Kesey nad powieścią Jaskinie pracował ze swoimi studentami uczestniczącymi w warsztatach literackich. Studenci ciągnęli losy i przygotowywali w domu kolejne fragmenty książki. Tak powstała wydana pod psuedonimem O. U. Levon i S-ka "zbiorowa powieść". Może nam uda się coś podobnego, jakieś opowiadanie, stworzyć na podstawie naszych sproofreadowanych tekstów. Można dodać kolejne fragmenty opisów, dialogi, co Wam przyjdzie do głowy. Byłoby świetnie gdyby były to już teksty sproofreadowane, bez względu na stopień korekty. [[Wikiskryba:Tommy Jantarek|''Tommy J.'']] ([[Dyskusja wikiskryby:Tommy Jantarek|pisz]]) 12:27, 4 cze 2013 (CEST) {{tab}}[[Julianka|Za oknem ciemno było, deszcz padał i lipy szumiały. W pokoju téż panowała ciemność]]. [[Z różnych sfer/Bańka mydlana/II|Ożymski porwał się od okna i śpiesznie zapalił lampę]].<br /> {{tab}}— [[Stach z Konar (Kraszewski 1879)/Tom III/II|Czém jest człowiek?]] [[Mój stosunek do Kościoła/Rozdział 3. Moje dotychczasowe wystąpienia przeciw Kościołowi|Chodzi nie o metrykę, nie o świadectwo policyjne, ale o to, czem jest człowiek we własnem przekonaniu; chodzi o jego istotę psychiczną, o jego indywidualność.]]<br /> {{tab}}— [[Westalka/I|Przenikliwym nazywa się ten, kto rozpoznać zdołał cząstkę istoty człowieka, zawartej w jego formie]] — [[Gasnące słońce/Część pierwsza/I|odpowiedział Zygfryd wymijająco.]] ==Alfabet abchaski== Alfabet składa się z 43 liter: А Б В Г Ҕ Д Е Ж З Ҙ Ӡ Ӡ’ И К Қ Ҟ Л М Н О П Ҧ Р С Ҫ Т Ҭ У Ф Х Ҳ Ц Ҵ Ч Ҷ Ҽ Ҿ Ш Ы Ҩ Ь Џ Ә. W alfabecie występuje 17 dodatkowych liter: Ҕ Ҙ Ӡ Ӡ’ Қ Ҟ Ҧ Ҫ Ҭ Ҳ Ҵ Ҷ Ҽ Ҿ Ҩ Џ Ә. Rosyjskie litery Ё Й Щ Ъ Э Ю Я nie występują w alfabecie abchaskim. ==Alfabet liwski== Alfabet składa się z 51 liter: Aa Āā Bb Cc Čč Dd Ḑḑ Ee Ēē Ff Gg Ģģ Hh Ii Īī Jj Kk Ķķ Ll Ļļ Mm Nn Ņņ Oo Ōō Ȯȯ Ȱȱ Pp Qq Rr Ŗŗ Ss Šš Zz Žž Tt Țț Uu Ūū Vv Ww Õõ Ȭȭ Ää Ǟǟ Öö Ȫȫ Üü Xx Yy Ȳȳ. == litera == Ё == 2 == Й == Alfabet rusiński == Alfabet składa się z 36 liter: А Б В Г Ґ Д Е Є Ё Ж З І Ї И Ы Й К Л М Н О П Р С Т У Ф Х Ц Ч Ш Щ Ю Я Ь Ъ. == Alfabet jakucki == Alfabet składa się z 26 liter: А Б Г Ҕ Д И Й К Л М Н Ҥ О Ө П Р С Һ Т У Ү Х Ч Ы Ь Э. Litery В Е Ё Ж З Ф Ц Ш Щ Ъ Ю Я występują wyłącznie w zapożyczeniach. == Alfabet tadżycki == Alfabet składa się z 35 liter: А Б В Г Ғ Д Е Ё Ж З И Ӣ Й К Қ Л М Н О П Р С Т У Ӯ Ф Х Ҳ Ч Ҷ Ш Ъ Э Ю Я. Litery Ц Щ Ы Ь występują wyłącznie w zapożyczeniach. == Alfabet ukraiński == Alfabet składa się z 33 liter: А Б В Г Ґ Д Е Є Ж З И І Ї Й К Л М Н О П Р С Т У Ф Х Ц Ч Ш Щ Ь Ю Я. == Alfabet rosyjski == Alfabet składa się z 33 liter: А Б В Г Д Е Ё Ж З И Й К Л М Н О П Р С Т У Ф Х Ц Ч Ш Щ Ъ Ы Ь Э Ю Я. == Alfabet białoruski == Alfabet składa się z 32 liter: А Б В Г Д Е Ё Ж З І Й К Л М Н О П Р С Т У Ў Ф Х Ц Ч Ш Ы Ь Э Ю Я. == Alfabet uzbecki (cyrylicki) == Alfabet składa się z 34 liter: А Б В Г Ғ Д Е Ё Ж З И Й К Қ Л М Н О П Р С Т У Ў Ф Х Ҳ Ц Ч Ш Ъ Э Ю Я. == Alfabet mołdawski (cyrylicki) == Alfabet składa się z 31 liter: А Б В Г Д Е Ж Ӂ З И Й К Л М Н О П Р С Т У Ф Х Ц Ч Ш Ы Ь Э Ю Я. Wszystkie litery możemy spotkać w alfabecie rosyjskim oprócz Ӂ. Rosyjskie litery Ё Щ Ъ nie występują w cyrylicy mołdawskiej. g9kf8ob41k29xf10wt25yages3ib6xm 3143743 3143714 2022-08-02T19:08:13Z 83.27.149.110 /* Alfabet mołdawski (cyrylicki) */Nowa sekcja wikitext text/x-wiki <!-- Prosimy o nieusuwanie tej linii -->{{/Nagłówek}} ==Zabawa literacka== Chciałem Was zaprosić do wspólnej literackiej zabawy. Kiedyś czytałem, że Ken Kesey nad powieścią Jaskinie pracował ze swoimi studentami uczestniczącymi w warsztatach literackich. Studenci ciągnęli losy i przygotowywali w domu kolejne fragmenty książki. Tak powstała wydana pod psuedonimem O. U. Levon i S-ka "zbiorowa powieść". Może nam uda się coś podobnego, jakieś opowiadanie, stworzyć na podstawie naszych sproofreadowanych tekstów. Można dodać kolejne fragmenty opisów, dialogi, co Wam przyjdzie do głowy. Byłoby świetnie gdyby były to już teksty sproofreadowane, bez względu na stopień korekty. [[Wikiskryba:Tommy Jantarek|''Tommy J.'']] ([[Dyskusja wikiskryby:Tommy Jantarek|pisz]]) 12:27, 4 cze 2013 (CEST) {{tab}}[[Julianka|Za oknem ciemno było, deszcz padał i lipy szumiały. W pokoju téż panowała ciemność]]. [[Z różnych sfer/Bańka mydlana/II|Ożymski porwał się od okna i śpiesznie zapalił lampę]].<br /> {{tab}}— [[Stach z Konar (Kraszewski 1879)/Tom III/II|Czém jest człowiek?]] [[Mój stosunek do Kościoła/Rozdział 3. Moje dotychczasowe wystąpienia przeciw Kościołowi|Chodzi nie o metrykę, nie o świadectwo policyjne, ale o to, czem jest człowiek we własnem przekonaniu; chodzi o jego istotę psychiczną, o jego indywidualność.]]<br /> {{tab}}— [[Westalka/I|Przenikliwym nazywa się ten, kto rozpoznać zdołał cząstkę istoty człowieka, zawartej w jego formie]] — [[Gasnące słońce/Część pierwsza/I|odpowiedział Zygfryd wymijająco.]] ==Alfabet abchaski== Alfabet składa się z 43 liter: А Б В Г Ҕ Д Е Ж З Ҙ Ӡ Ӡ’ И К Қ Ҟ Л М Н О П Ҧ Р С Ҫ Т Ҭ У Ф Х Ҳ Ц Ҵ Ч Ҷ Ҽ Ҿ Ш Ы Ҩ Ь Џ Ә. W alfabecie występuje 17 dodatkowych liter: Ҕ Ҙ Ӡ Ӡ’ Қ Ҟ Ҧ Ҫ Ҭ Ҳ Ҵ Ҷ Ҽ Ҿ Ҩ Џ Ә. Rosyjskie litery Ё Й Щ Ъ Э Ю Я nie występują w alfabecie abchaskim. ==Alfabet liwski== Alfabet składa się z 51 liter: Aa Āā Bb Cc Čč Dd Ḑḑ Ee Ēē Ff Gg Ģģ Hh Ii Īī Jj Kk Ķķ Ll Ļļ Mm Nn Ņņ Oo Ōō Ȯȯ Ȱȱ Pp Qq Rr Ŗŗ Ss Šš Zz Žž Tt Țț Uu Ūū Vv Ww Õõ Ȭȭ Ää Ǟǟ Öö Ȫȫ Üü Xx Yy Ȳȳ. == litera == Ё == 2 == Й == Alfabet rusiński == Alfabet składa się z 36 liter: А Б В Г Ґ Д Е Є Ё Ж З І Ї И Ы Й К Л М Н О П Р С Т У Ф Х Ц Ч Ш Щ Ю Я Ь Ъ. == Alfabet jakucki == Alfabet składa się z 26 liter: А Б Г Ҕ Д И Й К Л М Н Ҥ О Ө П Р С Һ Т У Ү Х Ч Ы Ь Э. Litery В Е Ё Ж З Ф Ц Ш Щ Ъ Ю Я występują wyłącznie w zapożyczeniach. == Alfabet tadżycki == Alfabet składa się z 35 liter: А Б В Г Ғ Д Е Ё Ж З И Ӣ Й К Қ Л М Н О П Р С Т У Ӯ Ф Х Ҳ Ч Ҷ Ш Ъ Э Ю Я. Litery Ц Щ Ы Ь występują wyłącznie w zapożyczeniach. == Alfabet ukraiński == Alfabet składa się z 33 liter: А Б В Г Ґ Д Е Є Ж З И І Ї Й К Л М Н О П Р С Т У Ф Х Ц Ч Ш Щ Ь Ю Я. == Alfabet rosyjski == Alfabet składa się z 33 liter: А Б В Г Д Е Ё Ж З И Й К Л М Н О П Р С Т У Ф Х Ц Ч Ш Щ Ъ Ы Ь Э Ю Я. == Alfabet białoruski == Alfabet składa się z 32 liter: А Б В Г Д Е Ё Ж З І Й К Л М Н О П Р С Т У Ў Ф Х Ц Ч Ш Ы Ь Э Ю Я. == Alfabet uzbecki (cyrylicki) == Alfabet składa się z 34 liter: А Б В Г Ғ Д Е Ё Ж З И Й К Қ Л М Н О П Р С Т У Ў Ф Х Ҳ Ц Ч Ш Ъ Э Ю Я. == Alfabet mołdawski (cyrylicki) == Alfabet składa się z 31 liter: А Б В Г Д Е Ж Ӂ З И Й К Л М Н О П Р С Т У Ф Х Ц Ч Ш Ы Ь Э Ю Я. Wszystkie litery możemy spotkać w alfabecie rosyjskim oprócz Ӂ. Rosyjskie litery Ё Щ Ъ nie występują w cyrylicy mołdawskiej. == Alfabet grecki == Alfabet składa się z 24 liter: Α Β Γ Δ Ε Ζ Η Θ Ι Κ Λ Μ Ν Ξ Ο Π Ρ Σ Τ Υ Φ Χ Ψ Ω. keksh7gjzn38el36ad8q8fotgsx6w8o 3143755 3143743 2022-08-02T19:15:11Z 83.27.149.110 /* Alfabet grecki */Dodano wersję łacińską. wikitext text/x-wiki <!-- Prosimy o nieusuwanie tej linii -->{{/Nagłówek}} ==Zabawa literacka== Chciałem Was zaprosić do wspólnej literackiej zabawy. Kiedyś czytałem, że Ken Kesey nad powieścią Jaskinie pracował ze swoimi studentami uczestniczącymi w warsztatach literackich. Studenci ciągnęli losy i przygotowywali w domu kolejne fragmenty książki. Tak powstała wydana pod psuedonimem O. U. Levon i S-ka "zbiorowa powieść". Może nam uda się coś podobnego, jakieś opowiadanie, stworzyć na podstawie naszych sproofreadowanych tekstów. Można dodać kolejne fragmenty opisów, dialogi, co Wam przyjdzie do głowy. Byłoby świetnie gdyby były to już teksty sproofreadowane, bez względu na stopień korekty. [[Wikiskryba:Tommy Jantarek|''Tommy J.'']] ([[Dyskusja wikiskryby:Tommy Jantarek|pisz]]) 12:27, 4 cze 2013 (CEST) {{tab}}[[Julianka|Za oknem ciemno było, deszcz padał i lipy szumiały. W pokoju téż panowała ciemność]]. [[Z różnych sfer/Bańka mydlana/II|Ożymski porwał się od okna i śpiesznie zapalił lampę]].<br /> {{tab}}— [[Stach z Konar (Kraszewski 1879)/Tom III/II|Czém jest człowiek?]] [[Mój stosunek do Kościoła/Rozdział 3. Moje dotychczasowe wystąpienia przeciw Kościołowi|Chodzi nie o metrykę, nie o świadectwo policyjne, ale o to, czem jest człowiek we własnem przekonaniu; chodzi o jego istotę psychiczną, o jego indywidualność.]]<br /> {{tab}}— [[Westalka/I|Przenikliwym nazywa się ten, kto rozpoznać zdołał cząstkę istoty człowieka, zawartej w jego formie]] — [[Gasnące słońce/Część pierwsza/I|odpowiedział Zygfryd wymijająco.]] ==Alfabet abchaski== Alfabet składa się z 43 liter: А Б В Г Ҕ Д Е Ж З Ҙ Ӡ Ӡ’ И К Қ Ҟ Л М Н О П Ҧ Р С Ҫ Т Ҭ У Ф Х Ҳ Ц Ҵ Ч Ҷ Ҽ Ҿ Ш Ы Ҩ Ь Џ Ә. W alfabecie występuje 17 dodatkowych liter: Ҕ Ҙ Ӡ Ӡ’ Қ Ҟ Ҧ Ҫ Ҭ Ҳ Ҵ Ҷ Ҽ Ҿ Ҩ Џ Ә. Rosyjskie litery Ё Й Щ Ъ Э Ю Я nie występują w alfabecie abchaskim. ==Alfabet liwski== Alfabet składa się z 51 liter: Aa Āā Bb Cc Čč Dd Ḑḑ Ee Ēē Ff Gg Ģģ Hh Ii Īī Jj Kk Ķķ Ll Ļļ Mm Nn Ņņ Oo Ōō Ȯȯ Ȱȱ Pp Qq Rr Ŗŗ Ss Šš Zz Žž Tt Țț Uu Ūū Vv Ww Õõ Ȭȭ Ää Ǟǟ Öö Ȫȫ Üü Xx Yy Ȳȳ. == litera == Ё == 2 == Й == Alfabet rusiński == Alfabet składa się z 36 liter: А Б В Г Ґ Д Е Є Ё Ж З І Ї И Ы Й К Л М Н О П Р С Т У Ф Х Ц Ч Ш Щ Ю Я Ь Ъ. == Alfabet jakucki == Alfabet składa się z 26 liter: А Б Г Ҕ Д И Й К Л М Н Ҥ О Ө П Р С Һ Т У Ү Х Ч Ы Ь Э. Litery В Е Ё Ж З Ф Ц Ш Щ Ъ Ю Я występują wyłącznie w zapożyczeniach. == Alfabet tadżycki == Alfabet składa się z 35 liter: А Б В Г Ғ Д Е Ё Ж З И Ӣ Й К Қ Л М Н О П Р С Т У Ӯ Ф Х Ҳ Ч Ҷ Ш Ъ Э Ю Я. Litery Ц Щ Ы Ь występują wyłącznie w zapożyczeniach. == Alfabet ukraiński == Alfabet składa się z 33 liter: А Б В Г Ґ Д Е Є Ж З И І Ї Й К Л М Н О П Р С Т У Ф Х Ц Ч Ш Щ Ь Ю Я. == Alfabet rosyjski == Alfabet składa się z 33 liter: А Б В Г Д Е Ё Ж З И Й К Л М Н О П Р С Т У Ф Х Ц Ч Ш Щ Ъ Ы Ь Э Ю Я. == Alfabet białoruski == Alfabet składa się z 32 liter: А Б В Г Д Е Ё Ж З І Й К Л М Н О П Р С Т У Ў Ф Х Ц Ч Ш Ы Ь Э Ю Я. == Alfabet uzbecki (cyrylicki) == Alfabet składa się z 34 liter: А Б В Г Ғ Д Е Ё Ж З И Й К Қ Л М Н О П Р С Т У Ў Ф Х Ҳ Ц Ч Ш Ъ Э Ю Я. == Alfabet mołdawski (cyrylicki) == Alfabet składa się z 31 liter: А Б В Г Д Е Ж Ӂ З И Й К Л М Н О П Р С Т У Ф Х Ц Ч Ш Ы Ь Э Ю Я. Wszystkie litery możemy spotkać w alfabecie rosyjskim oprócz Ӂ. Rosyjskie litery Ё Щ Ъ nie występują w cyrylicy mołdawskiej. == Alfabet grecki == Alfabet składa się z 24 liter: Α Β Γ Δ Ε Ζ Η Θ Ι Κ Λ Μ Ν Ξ Ο Π Ρ Σ Τ Υ Φ Χ Ψ Ω. =Wersja łacińska= A B G D E Z I Th I K L M N X O P R S T U V Ch Ps W. 1azdtv6ncl9h951cl30dkgnnrojxytn 3143757 3143755 2022-08-02T19:15:43Z 83.27.149.110 /* Wersja łacińska */Poprawka wikitext text/x-wiki <!-- Prosimy o nieusuwanie tej linii -->{{/Nagłówek}} ==Zabawa literacka== Chciałem Was zaprosić do wspólnej literackiej zabawy. Kiedyś czytałem, że Ken Kesey nad powieścią Jaskinie pracował ze swoimi studentami uczestniczącymi w warsztatach literackich. Studenci ciągnęli losy i przygotowywali w domu kolejne fragmenty książki. Tak powstała wydana pod psuedonimem O. U. Levon i S-ka "zbiorowa powieść". Może nam uda się coś podobnego, jakieś opowiadanie, stworzyć na podstawie naszych sproofreadowanych tekstów. Można dodać kolejne fragmenty opisów, dialogi, co Wam przyjdzie do głowy. Byłoby świetnie gdyby były to już teksty sproofreadowane, bez względu na stopień korekty. [[Wikiskryba:Tommy Jantarek|''Tommy J.'']] ([[Dyskusja wikiskryby:Tommy Jantarek|pisz]]) 12:27, 4 cze 2013 (CEST) {{tab}}[[Julianka|Za oknem ciemno było, deszcz padał i lipy szumiały. W pokoju téż panowała ciemność]]. [[Z różnych sfer/Bańka mydlana/II|Ożymski porwał się od okna i śpiesznie zapalił lampę]].<br /> {{tab}}— [[Stach z Konar (Kraszewski 1879)/Tom III/II|Czém jest człowiek?]] [[Mój stosunek do Kościoła/Rozdział 3. Moje dotychczasowe wystąpienia przeciw Kościołowi|Chodzi nie o metrykę, nie o świadectwo policyjne, ale o to, czem jest człowiek we własnem przekonaniu; chodzi o jego istotę psychiczną, o jego indywidualność.]]<br /> {{tab}}— [[Westalka/I|Przenikliwym nazywa się ten, kto rozpoznać zdołał cząstkę istoty człowieka, zawartej w jego formie]] — [[Gasnące słońce/Część pierwsza/I|odpowiedział Zygfryd wymijająco.]] ==Alfabet abchaski== Alfabet składa się z 43 liter: А Б В Г Ҕ Д Е Ж З Ҙ Ӡ Ӡ’ И К Қ Ҟ Л М Н О П Ҧ Р С Ҫ Т Ҭ У Ф Х Ҳ Ц Ҵ Ч Ҷ Ҽ Ҿ Ш Ы Ҩ Ь Џ Ә. W alfabecie występuje 17 dodatkowych liter: Ҕ Ҙ Ӡ Ӡ’ Қ Ҟ Ҧ Ҫ Ҭ Ҳ Ҵ Ҷ Ҽ Ҿ Ҩ Џ Ә. Rosyjskie litery Ё Й Щ Ъ Э Ю Я nie występują w alfabecie abchaskim. ==Alfabet liwski== Alfabet składa się z 51 liter: Aa Āā Bb Cc Čč Dd Ḑḑ Ee Ēē Ff Gg Ģģ Hh Ii Īī Jj Kk Ķķ Ll Ļļ Mm Nn Ņņ Oo Ōō Ȯȯ Ȱȱ Pp Qq Rr Ŗŗ Ss Šš Zz Žž Tt Țț Uu Ūū Vv Ww Õõ Ȭȭ Ää Ǟǟ Öö Ȫȫ Üü Xx Yy Ȳȳ. == litera == Ё == 2 == Й == Alfabet rusiński == Alfabet składa się z 36 liter: А Б В Г Ґ Д Е Є Ё Ж З І Ї И Ы Й К Л М Н О П Р С Т У Ф Х Ц Ч Ш Щ Ю Я Ь Ъ. == Alfabet jakucki == Alfabet składa się z 26 liter: А Б Г Ҕ Д И Й К Л М Н Ҥ О Ө П Р С Һ Т У Ү Х Ч Ы Ь Э. Litery В Е Ё Ж З Ф Ц Ш Щ Ъ Ю Я występują wyłącznie w zapożyczeniach. == Alfabet tadżycki == Alfabet składa się z 35 liter: А Б В Г Ғ Д Е Ё Ж З И Ӣ Й К Қ Л М Н О П Р С Т У Ӯ Ф Х Ҳ Ч Ҷ Ш Ъ Э Ю Я. Litery Ц Щ Ы Ь występują wyłącznie w zapożyczeniach. == Alfabet ukraiński == Alfabet składa się z 33 liter: А Б В Г Ґ Д Е Є Ж З И І Ї Й К Л М Н О П Р С Т У Ф Х Ц Ч Ш Щ Ь Ю Я. == Alfabet rosyjski == Alfabet składa się z 33 liter: А Б В Г Д Е Ё Ж З И Й К Л М Н О П Р С Т У Ф Х Ц Ч Ш Щ Ъ Ы Ь Э Ю Я. == Alfabet białoruski == Alfabet składa się z 32 liter: А Б В Г Д Е Ё Ж З І Й К Л М Н О П Р С Т У Ў Ф Х Ц Ч Ш Ы Ь Э Ю Я. == Alfabet uzbecki (cyrylicki) == Alfabet składa się z 34 liter: А Б В Г Ғ Д Е Ё Ж З И Й К Қ Л М Н О П Р С Т У Ў Ф Х Ҳ Ц Ч Ш Ъ Э Ю Я. == Alfabet mołdawski (cyrylicki) == Alfabet składa się z 31 liter: А Б В Г Д Е Ж Ӂ З И Й К Л М Н О П Р С Т У Ф Х Ц Ч Ш Ы Ь Э Ю Я. Wszystkie litery możemy spotkać w alfabecie rosyjskim oprócz Ӂ. Rosyjskie litery Ё Щ Ъ nie występują w cyrylicy mołdawskiej. == Alfabet grecki == Alfabet składa się z 24 liter: Α Β Γ Δ Ε Ζ Η Θ Ι Κ Λ Μ Ν Ξ Ο Π Ρ Σ Τ Υ Φ Χ Ψ Ω. ==Wersja łacińska== A B G D E Z I Th I K L M N X O P R S T U V Ch Ps W. elmi3dyw8t7cgd346x8pdmsn69gwpqi 3143758 3143757 2022-08-02T19:16:16Z 83.27.149.110 /* Wersja łacińska alfabetu greckiego */Jeszcze poprawka wikitext text/x-wiki <!-- Prosimy o nieusuwanie tej linii -->{{/Nagłówek}} ==Zabawa literacka== Chciałem Was zaprosić do wspólnej literackiej zabawy. Kiedyś czytałem, że Ken Kesey nad powieścią Jaskinie pracował ze swoimi studentami uczestniczącymi w warsztatach literackich. Studenci ciągnęli losy i przygotowywali w domu kolejne fragmenty książki. Tak powstała wydana pod psuedonimem O. U. Levon i S-ka "zbiorowa powieść". Może nam uda się coś podobnego, jakieś opowiadanie, stworzyć na podstawie naszych sproofreadowanych tekstów. Można dodać kolejne fragmenty opisów, dialogi, co Wam przyjdzie do głowy. Byłoby świetnie gdyby były to już teksty sproofreadowane, bez względu na stopień korekty. [[Wikiskryba:Tommy Jantarek|''Tommy J.'']] ([[Dyskusja wikiskryby:Tommy Jantarek|pisz]]) 12:27, 4 cze 2013 (CEST) {{tab}}[[Julianka|Za oknem ciemno było, deszcz padał i lipy szumiały. W pokoju téż panowała ciemność]]. [[Z różnych sfer/Bańka mydlana/II|Ożymski porwał się od okna i śpiesznie zapalił lampę]].<br /> {{tab}}— [[Stach z Konar (Kraszewski 1879)/Tom III/II|Czém jest człowiek?]] [[Mój stosunek do Kościoła/Rozdział 3. Moje dotychczasowe wystąpienia przeciw Kościołowi|Chodzi nie o metrykę, nie o świadectwo policyjne, ale o to, czem jest człowiek we własnem przekonaniu; chodzi o jego istotę psychiczną, o jego indywidualność.]]<br /> {{tab}}— [[Westalka/I|Przenikliwym nazywa się ten, kto rozpoznać zdołał cząstkę istoty człowieka, zawartej w jego formie]] — [[Gasnące słońce/Część pierwsza/I|odpowiedział Zygfryd wymijająco.]] ==Alfabet abchaski== Alfabet składa się z 43 liter: А Б В Г Ҕ Д Е Ж З Ҙ Ӡ Ӡ’ И К Қ Ҟ Л М Н О П Ҧ Р С Ҫ Т Ҭ У Ф Х Ҳ Ц Ҵ Ч Ҷ Ҽ Ҿ Ш Ы Ҩ Ь Џ Ә. W alfabecie występuje 17 dodatkowych liter: Ҕ Ҙ Ӡ Ӡ’ Қ Ҟ Ҧ Ҫ Ҭ Ҳ Ҵ Ҷ Ҽ Ҿ Ҩ Џ Ә. Rosyjskie litery Ё Й Щ Ъ Э Ю Я nie występują w alfabecie abchaskim. ==Alfabet liwski== Alfabet składa się z 51 liter: Aa Āā Bb Cc Čč Dd Ḑḑ Ee Ēē Ff Gg Ģģ Hh Ii Īī Jj Kk Ķķ Ll Ļļ Mm Nn Ņņ Oo Ōō Ȯȯ Ȱȱ Pp Qq Rr Ŗŗ Ss Šš Zz Žž Tt Țț Uu Ūū Vv Ww Õõ Ȭȭ Ää Ǟǟ Öö Ȫȫ Üü Xx Yy Ȳȳ. == litera == Ё == 2 == Й == Alfabet rusiński == Alfabet składa się z 36 liter: А Б В Г Ґ Д Е Є Ё Ж З І Ї И Ы Й К Л М Н О П Р С Т У Ф Х Ц Ч Ш Щ Ю Я Ь Ъ. == Alfabet jakucki == Alfabet składa się z 26 liter: А Б Г Ҕ Д И Й К Л М Н Ҥ О Ө П Р С Һ Т У Ү Х Ч Ы Ь Э. Litery В Е Ё Ж З Ф Ц Ш Щ Ъ Ю Я występują wyłącznie w zapożyczeniach. == Alfabet tadżycki == Alfabet składa się z 35 liter: А Б В Г Ғ Д Е Ё Ж З И Ӣ Й К Қ Л М Н О П Р С Т У Ӯ Ф Х Ҳ Ч Ҷ Ш Ъ Э Ю Я. Litery Ц Щ Ы Ь występują wyłącznie w zapożyczeniach. == Alfabet ukraiński == Alfabet składa się z 33 liter: А Б В Г Ґ Д Е Є Ж З И І Ї Й К Л М Н О П Р С Т У Ф Х Ц Ч Ш Щ Ь Ю Я. == Alfabet rosyjski == Alfabet składa się z 33 liter: А Б В Г Д Е Ё Ж З И Й К Л М Н О П Р С Т У Ф Х Ц Ч Ш Щ Ъ Ы Ь Э Ю Я. == Alfabet białoruski == Alfabet składa się z 32 liter: А Б В Г Д Е Ё Ж З І Й К Л М Н О П Р С Т У Ў Ф Х Ц Ч Ш Ы Ь Э Ю Я. == Alfabet uzbecki (cyrylicki) == Alfabet składa się z 34 liter: А Б В Г Ғ Д Е Ё Ж З И Й К Қ Л М Н О П Р С Т У Ў Ф Х Ҳ Ц Ч Ш Ъ Э Ю Я. == Alfabet mołdawski (cyrylicki) == Alfabet składa się z 31 liter: А Б В Г Д Е Ж Ӂ З И Й К Л М Н О П Р С Т У Ф Х Ц Ч Ш Ы Ь Э Ю Я. Wszystkie litery możemy spotkać w alfabecie rosyjskim oprócz Ӂ. Rosyjskie litery Ё Щ Ъ nie występują w cyrylicy mołdawskiej. == Alfabet grecki == Alfabet składa się z 24 liter: Α Β Γ Δ Ε Ζ Η Θ Ι Κ Λ Μ Ν Ξ Ο Π Ρ Σ Τ Υ Φ Χ Ψ Ω. ==Wersja łacińska alfabetu greckiego== A B G D E Z I Th I K L M N X O P R S T U V Ch Ps W. ijmgq0pfgvphiytxkc6kssfcv9odaf1 3143763 3143758 2022-08-02T19:19:23Z 83.27.149.110 /* Wersja łacińska alfabetu greckiego */Nowa sekcja wikitext text/x-wiki <!-- Prosimy o nieusuwanie tej linii -->{{/Nagłówek}} ==Zabawa literacka== Chciałem Was zaprosić do wspólnej literackiej zabawy. Kiedyś czytałem, że Ken Kesey nad powieścią Jaskinie pracował ze swoimi studentami uczestniczącymi w warsztatach literackich. Studenci ciągnęli losy i przygotowywali w domu kolejne fragmenty książki. Tak powstała wydana pod psuedonimem O. U. Levon i S-ka "zbiorowa powieść". Może nam uda się coś podobnego, jakieś opowiadanie, stworzyć na podstawie naszych sproofreadowanych tekstów. Można dodać kolejne fragmenty opisów, dialogi, co Wam przyjdzie do głowy. Byłoby świetnie gdyby były to już teksty sproofreadowane, bez względu na stopień korekty. [[Wikiskryba:Tommy Jantarek|''Tommy J.'']] ([[Dyskusja wikiskryby:Tommy Jantarek|pisz]]) 12:27, 4 cze 2013 (CEST) {{tab}}[[Julianka|Za oknem ciemno było, deszcz padał i lipy szumiały. W pokoju téż panowała ciemność]]. [[Z różnych sfer/Bańka mydlana/II|Ożymski porwał się od okna i śpiesznie zapalił lampę]].<br /> {{tab}}— [[Stach z Konar (Kraszewski 1879)/Tom III/II|Czém jest człowiek?]] [[Mój stosunek do Kościoła/Rozdział 3. Moje dotychczasowe wystąpienia przeciw Kościołowi|Chodzi nie o metrykę, nie o świadectwo policyjne, ale o to, czem jest człowiek we własnem przekonaniu; chodzi o jego istotę psychiczną, o jego indywidualność.]]<br /> {{tab}}— [[Westalka/I|Przenikliwym nazywa się ten, kto rozpoznać zdołał cząstkę istoty człowieka, zawartej w jego formie]] — [[Gasnące słońce/Część pierwsza/I|odpowiedział Zygfryd wymijająco.]] ==Alfabet abchaski== Alfabet składa się z 43 liter: А Б В Г Ҕ Д Е Ж З Ҙ Ӡ Ӡ’ И К Қ Ҟ Л М Н О П Ҧ Р С Ҫ Т Ҭ У Ф Х Ҳ Ц Ҵ Ч Ҷ Ҽ Ҿ Ш Ы Ҩ Ь Џ Ә. W alfabecie występuje 17 dodatkowych liter: Ҕ Ҙ Ӡ Ӡ’ Қ Ҟ Ҧ Ҫ Ҭ Ҳ Ҵ Ҷ Ҽ Ҿ Ҩ Џ Ә. Rosyjskie litery Ё Й Щ Ъ Э Ю Я nie występują w alfabecie abchaskim. ==Alfabet liwski== Alfabet składa się z 51 liter: Aa Āā Bb Cc Čč Dd Ḑḑ Ee Ēē Ff Gg Ģģ Hh Ii Īī Jj Kk Ķķ Ll Ļļ Mm Nn Ņņ Oo Ōō Ȯȯ Ȱȱ Pp Qq Rr Ŗŗ Ss Šš Zz Žž Tt Țț Uu Ūū Vv Ww Õõ Ȭȭ Ää Ǟǟ Öö Ȫȫ Üü Xx Yy Ȳȳ. == litera == Ё == 2 == Й == Alfabet rusiński == Alfabet składa się z 36 liter: А Б В Г Ґ Д Е Є Ё Ж З І Ї И Ы Й К Л М Н О П Р С Т У Ф Х Ц Ч Ш Щ Ю Я Ь Ъ. == Alfabet jakucki == Alfabet składa się z 26 liter: А Б Г Ҕ Д И Й К Л М Н Ҥ О Ө П Р С Һ Т У Ү Х Ч Ы Ь Э. Litery В Е Ё Ж З Ф Ц Ш Щ Ъ Ю Я występują wyłącznie w zapożyczeniach. == Alfabet tadżycki == Alfabet składa się z 35 liter: А Б В Г Ғ Д Е Ё Ж З И Ӣ Й К Қ Л М Н О П Р С Т У Ӯ Ф Х Ҳ Ч Ҷ Ш Ъ Э Ю Я. Litery Ц Щ Ы Ь występują wyłącznie w zapożyczeniach. == Alfabet ukraiński == Alfabet składa się z 33 liter: А Б В Г Ґ Д Е Є Ж З И І Ї Й К Л М Н О П Р С Т У Ф Х Ц Ч Ш Щ Ь Ю Я. == Alfabet rosyjski == Alfabet składa się z 33 liter: А Б В Г Д Е Ё Ж З И Й К Л М Н О П Р С Т У Ф Х Ц Ч Ш Щ Ъ Ы Ь Э Ю Я. == Alfabet białoruski == Alfabet składa się z 32 liter: А Б В Г Д Е Ё Ж З І Й К Л М Н О П Р С Т У Ў Ф Х Ц Ч Ш Ы Ь Э Ю Я. == Alfabet uzbecki (cyrylicki) == Alfabet składa się z 34 liter: А Б В Г Ғ Д Е Ё Ж З И Й К Қ Л М Н О П Р С Т У Ў Ф Х Ҳ Ц Ч Ш Ъ Э Ю Я. == Alfabet mołdawski (cyrylicki) == Alfabet składa się z 31 liter: А Б В Г Д Е Ж Ӂ З И Й К Л М Н О П Р С Т У Ф Х Ц Ч Ш Ы Ь Э Ю Я. Wszystkie litery możemy spotkać w alfabecie rosyjskim oprócz Ӂ. Rosyjskie litery Ё Щ Ъ nie występują w cyrylicy mołdawskiej. == Alfabet grecki == Alfabet składa się z 24 liter: Α Β Γ Δ Ε Ζ Η Θ Ι Κ Λ Μ Ν Ξ Ο Π Ρ Σ Τ Υ Φ Χ Ψ Ω. ==Wersja łacińska alfabetu greckiego== A B G D E Z I Th I K L M N X O P R S T U V Ch Ps W. ==Porządek zgodnie z kolejnością liter w alfabecie łacińskim== A B Ch D E G H I K L M N O P Ps R Rh S T Th U V W X Y Z. 3flu4hkr69ixcjue6k1ntea871kfnbt 3143810 3143763 2022-08-02T20:21:37Z 83.27.149.110 /* Porządek zgodnie z kolejnością liter w alfabecie łacińskim */Nowa sekcja (bez tytułu sekcji) wikitext text/x-wiki <!-- Prosimy o nieusuwanie tej linii -->{{/Nagłówek}} ==Zabawa literacka== Chciałem Was zaprosić do wspólnej literackiej zabawy. Kiedyś czytałem, że Ken Kesey nad powieścią Jaskinie pracował ze swoimi studentami uczestniczącymi w warsztatach literackich. Studenci ciągnęli losy i przygotowywali w domu kolejne fragmenty książki. Tak powstała wydana pod psuedonimem O. U. Levon i S-ka "zbiorowa powieść". Może nam uda się coś podobnego, jakieś opowiadanie, stworzyć na podstawie naszych sproofreadowanych tekstów. Można dodać kolejne fragmenty opisów, dialogi, co Wam przyjdzie do głowy. Byłoby świetnie gdyby były to już teksty sproofreadowane, bez względu na stopień korekty. [[Wikiskryba:Tommy Jantarek|''Tommy J.'']] ([[Dyskusja wikiskryby:Tommy Jantarek|pisz]]) 12:27, 4 cze 2013 (CEST) {{tab}}[[Julianka|Za oknem ciemno było, deszcz padał i lipy szumiały. W pokoju téż panowała ciemność]]. [[Z różnych sfer/Bańka mydlana/II|Ożymski porwał się od okna i śpiesznie zapalił lampę]].<br /> {{tab}}— [[Stach z Konar (Kraszewski 1879)/Tom III/II|Czém jest człowiek?]] [[Mój stosunek do Kościoła/Rozdział 3. Moje dotychczasowe wystąpienia przeciw Kościołowi|Chodzi nie o metrykę, nie o świadectwo policyjne, ale o to, czem jest człowiek we własnem przekonaniu; chodzi o jego istotę psychiczną, o jego indywidualność.]]<br /> {{tab}}— [[Westalka/I|Przenikliwym nazywa się ten, kto rozpoznać zdołał cząstkę istoty człowieka, zawartej w jego formie]] — [[Gasnące słońce/Część pierwsza/I|odpowiedział Zygfryd wymijająco.]] ==Alfabet abchaski== Alfabet składa się z 43 liter: А Б В Г Ҕ Д Е Ж З Ҙ Ӡ Ӡ’ И К Қ Ҟ Л М Н О П Ҧ Р С Ҫ Т Ҭ У Ф Х Ҳ Ц Ҵ Ч Ҷ Ҽ Ҿ Ш Ы Ҩ Ь Џ Ә. W alfabecie występuje 17 dodatkowych liter: Ҕ Ҙ Ӡ Ӡ’ Қ Ҟ Ҧ Ҫ Ҭ Ҳ Ҵ Ҷ Ҽ Ҿ Ҩ Џ Ә. Rosyjskie litery Ё Й Щ Ъ Э Ю Я nie występują w alfabecie abchaskim. ==Alfabet liwski== Alfabet składa się z 51 liter: Aa Āā Bb Cc Čč Dd Ḑḑ Ee Ēē Ff Gg Ģģ Hh Ii Īī Jj Kk Ķķ Ll Ļļ Mm Nn Ņņ Oo Ōō Ȯȯ Ȱȱ Pp Qq Rr Ŗŗ Ss Šš Zz Žž Tt Țț Uu Ūū Vv Ww Õõ Ȭȭ Ää Ǟǟ Öö Ȫȫ Üü Xx Yy Ȳȳ. == litera == Ё == 2 == Й == Alfabet rusiński == Alfabet składa się z 36 liter: А Б В Г Ґ Д Е Є Ё Ж З І Ї И Ы Й К Л М Н О П Р С Т У Ф Х Ц Ч Ш Щ Ю Я Ь Ъ. == Alfabet jakucki == Alfabet składa się z 26 liter: А Б Г Ҕ Д И Й К Л М Н Ҥ О Ө П Р С Һ Т У Ү Х Ч Ы Ь Э. Litery В Е Ё Ж З Ф Ц Ш Щ Ъ Ю Я występują wyłącznie w zapożyczeniach. == Alfabet tadżycki == Alfabet składa się z 35 liter: А Б В Г Ғ Д Е Ё Ж З И Ӣ Й К Қ Л М Н О П Р С Т У Ӯ Ф Х Ҳ Ч Ҷ Ш Ъ Э Ю Я. Litery Ц Щ Ы Ь występują wyłącznie w zapożyczeniach. == Alfabet ukraiński == Alfabet składa się z 33 liter: А Б В Г Ґ Д Е Є Ж З И І Ї Й К Л М Н О П Р С Т У Ф Х Ц Ч Ш Щ Ь Ю Я. == Alfabet rosyjski == Alfabet składa się z 33 liter: А Б В Г Д Е Ё Ж З И Й К Л М Н О П Р С Т У Ф Х Ц Ч Ш Щ Ъ Ы Ь Э Ю Я. == Alfabet białoruski == Alfabet składa się z 32 liter: А Б В Г Д Е Ё Ж З І Й К Л М Н О П Р С Т У Ў Ф Х Ц Ч Ш Ы Ь Э Ю Я. == Alfabet uzbecki (cyrylicki) == Alfabet składa się z 34 liter: А Б В Г Ғ Д Е Ё Ж З И Й К Қ Л М Н О П Р С Т У Ў Ф Х Ҳ Ц Ч Ш Ъ Э Ю Я. == Alfabet mołdawski (cyrylicki) == Alfabet składa się z 31 liter: А Б В Г Д Е Ж Ӂ З И Й К Л М Н О П Р С Т У Ф Х Ц Ч Ш Ы Ь Э Ю Я. Wszystkie litery możemy spotkać w alfabecie rosyjskim oprócz Ӂ. Rosyjskie litery Ё Щ Ъ nie występują w cyrylicy mołdawskiej. == Alfabet grecki == Alfabet składa się z 24 liter: Α Β Γ Δ Ε Ζ Η Θ Ι Κ Λ Μ Ν Ξ Ο Π Ρ Σ Τ Υ Φ Χ Ψ Ω. ==Wersja łacińska alfabetu greckiego== A B G D E Z I Th I K L M N X O P R S T U V Ch Ps W. ==Porządek zgodnie z kolejnością liter w alfabecie łacińskim== A B Ch D E G H I K L M N O P Ps R Rh S T Th U V W X Y Z. == == Alfabet składa się ze 100 liter: А Ӕ Б В Г Ғ Ҕ Д Ꙣ Ђ Ѓ Ҙ Е Є Ё Ж Җ З Ӡ Ѕ И І Ї Й Ј К Қ Ҟ Ԛ Л Ꙥ Љ М Ꙧ Н Ҥ Њ Ң О Ӧ Ө Ӫ Ꙩ Ꙫ Ꙭ ꙮ Ꚙ Ҩ П Ҧ Р С Ҫ Т Ҭ Ћ Ќ У Ӱ Ў Ү Ф Х Ҳ Ц Ҵ Ꙡ Ч Ҷ Ҽ Ҿ Ш Щ Ъ Ы Џ Ь Ѣ Э Ә Я Ԙ Ꙗ Ѥ Ю Ꙕ Ԝ Ѧ Ѩ Ꙙ Ꙝ Ѫ Ѭ Ꙛ Ѯ Ѱ Ѳ Ѵ Ѷ Ҁ. 20vgpeaubt20hzg6eqysq2nvqx9ui6m 3143811 3143810 2022-08-02T20:22:04Z 83.27.149.110 /* Stary alfabet */Dodano nazwę sekcji wikitext text/x-wiki <!-- Prosimy o nieusuwanie tej linii -->{{/Nagłówek}} ==Zabawa literacka== Chciałem Was zaprosić do wspólnej literackiej zabawy. Kiedyś czytałem, że Ken Kesey nad powieścią Jaskinie pracował ze swoimi studentami uczestniczącymi w warsztatach literackich. Studenci ciągnęli losy i przygotowywali w domu kolejne fragmenty książki. Tak powstała wydana pod psuedonimem O. U. Levon i S-ka "zbiorowa powieść". Może nam uda się coś podobnego, jakieś opowiadanie, stworzyć na podstawie naszych sproofreadowanych tekstów. Można dodać kolejne fragmenty opisów, dialogi, co Wam przyjdzie do głowy. Byłoby świetnie gdyby były to już teksty sproofreadowane, bez względu na stopień korekty. [[Wikiskryba:Tommy Jantarek|''Tommy J.'']] ([[Dyskusja wikiskryby:Tommy Jantarek|pisz]]) 12:27, 4 cze 2013 (CEST) {{tab}}[[Julianka|Za oknem ciemno było, deszcz padał i lipy szumiały. W pokoju téż panowała ciemność]]. [[Z różnych sfer/Bańka mydlana/II|Ożymski porwał się od okna i śpiesznie zapalił lampę]].<br /> {{tab}}— [[Stach z Konar (Kraszewski 1879)/Tom III/II|Czém jest człowiek?]] [[Mój stosunek do Kościoła/Rozdział 3. Moje dotychczasowe wystąpienia przeciw Kościołowi|Chodzi nie o metrykę, nie o świadectwo policyjne, ale o to, czem jest człowiek we własnem przekonaniu; chodzi o jego istotę psychiczną, o jego indywidualność.]]<br /> {{tab}}— [[Westalka/I|Przenikliwym nazywa się ten, kto rozpoznać zdołał cząstkę istoty człowieka, zawartej w jego formie]] — [[Gasnące słońce/Część pierwsza/I|odpowiedział Zygfryd wymijająco.]] ==Alfabet abchaski== Alfabet składa się z 43 liter: А Б В Г Ҕ Д Е Ж З Ҙ Ӡ Ӡ’ И К Қ Ҟ Л М Н О П Ҧ Р С Ҫ Т Ҭ У Ф Х Ҳ Ц Ҵ Ч Ҷ Ҽ Ҿ Ш Ы Ҩ Ь Џ Ә. W alfabecie występuje 17 dodatkowych liter: Ҕ Ҙ Ӡ Ӡ’ Қ Ҟ Ҧ Ҫ Ҭ Ҳ Ҵ Ҷ Ҽ Ҿ Ҩ Џ Ә. Rosyjskie litery Ё Й Щ Ъ Э Ю Я nie występują w alfabecie abchaskim. ==Alfabet liwski== Alfabet składa się z 51 liter: Aa Āā Bb Cc Čč Dd Ḑḑ Ee Ēē Ff Gg Ģģ Hh Ii Īī Jj Kk Ķķ Ll Ļļ Mm Nn Ņņ Oo Ōō Ȯȯ Ȱȱ Pp Qq Rr Ŗŗ Ss Šš Zz Žž Tt Țț Uu Ūū Vv Ww Õõ Ȭȭ Ää Ǟǟ Öö Ȫȫ Üü Xx Yy Ȳȳ. == litera == Ё == 2 == Й == Alfabet rusiński == Alfabet składa się z 36 liter: А Б В Г Ґ Д Е Є Ё Ж З І Ї И Ы Й К Л М Н О П Р С Т У Ф Х Ц Ч Ш Щ Ю Я Ь Ъ. == Alfabet jakucki == Alfabet składa się z 26 liter: А Б Г Ҕ Д И Й К Л М Н Ҥ О Ө П Р С Һ Т У Ү Х Ч Ы Ь Э. Litery В Е Ё Ж З Ф Ц Ш Щ Ъ Ю Я występują wyłącznie w zapożyczeniach. == Alfabet tadżycki == Alfabet składa się z 35 liter: А Б В Г Ғ Д Е Ё Ж З И Ӣ Й К Қ Л М Н О П Р С Т У Ӯ Ф Х Ҳ Ч Ҷ Ш Ъ Э Ю Я. Litery Ц Щ Ы Ь występują wyłącznie w zapożyczeniach. == Alfabet ukraiński == Alfabet składa się z 33 liter: А Б В Г Ґ Д Е Є Ж З И І Ї Й К Л М Н О П Р С Т У Ф Х Ц Ч Ш Щ Ь Ю Я. == Alfabet rosyjski == Alfabet składa się z 33 liter: А Б В Г Д Е Ё Ж З И Й К Л М Н О П Р С Т У Ф Х Ц Ч Ш Щ Ъ Ы Ь Э Ю Я. == Alfabet białoruski == Alfabet składa się z 32 liter: А Б В Г Д Е Ё Ж З І Й К Л М Н О П Р С Т У Ў Ф Х Ц Ч Ш Ы Ь Э Ю Я. == Alfabet uzbecki (cyrylicki) == Alfabet składa się z 34 liter: А Б В Г Ғ Д Е Ё Ж З И Й К Қ Л М Н О П Р С Т У Ў Ф Х Ҳ Ц Ч Ш Ъ Э Ю Я. == Alfabet mołdawski (cyrylicki) == Alfabet składa się z 31 liter: А Б В Г Д Е Ж Ӂ З И Й К Л М Н О П Р С Т У Ф Х Ц Ч Ш Ы Ь Э Ю Я. Wszystkie litery możemy spotkać w alfabecie rosyjskim oprócz Ӂ. Rosyjskie litery Ё Щ Ъ nie występują w cyrylicy mołdawskiej. == Alfabet grecki == Alfabet składa się z 24 liter: Α Β Γ Δ Ε Ζ Η Θ Ι Κ Λ Μ Ν Ξ Ο Π Ρ Σ Τ Υ Φ Χ Ψ Ω. ==Wersja łacińska alfabetu greckiego== A B G D E Z I Th I K L M N X O P R S T U V Ch Ps W. ==Porządek zgodnie z kolejnością liter w alfabecie łacińskim== A B Ch D E G H I K L M N O P Ps R Rh S T Th U V W X Y Z. == Stary alfabet == Alfabet składa się ze 100 liter: А Ӕ Б В Г Ғ Ҕ Д Ꙣ Ђ Ѓ Ҙ Е Є Ё Ж Җ З Ӡ Ѕ И І Ї Й Ј К Қ Ҟ Ԛ Л Ꙥ Љ М Ꙧ Н Ҥ Њ Ң О Ӧ Ө Ӫ Ꙩ Ꙫ Ꙭ ꙮ Ꚙ Ҩ П Ҧ Р С Ҫ Т Ҭ Ћ Ќ У Ӱ Ў Ү Ф Х Ҳ Ц Ҵ Ꙡ Ч Ҷ Ҽ Ҿ Ш Щ Ъ Ы Џ Ь Ѣ Э Ә Я Ԙ Ꙗ Ѥ Ю Ꙕ Ԝ Ѧ Ѩ Ꙙ Ꙝ Ѫ Ѭ Ꙛ Ѯ Ѱ Ѳ Ѵ Ѷ Ҁ. 5ulc72f0waezodmknd33fl53lu14snr Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Nowele, Obrazki i Fantazye.djvu/092 100 229791 3144108 2095625 2022-08-03T11:10:44Z Seboloidus 27417 dr proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="4" user="Anwar2" /></noinclude>mieszkańcy, a w zamku cisza jeszcze była, jakby wszyscy pomarli, kilku halabartników kręciło się po pierwszym dziedzińcu, a królowa i dwór jéj w oddalonych trzeciego podwórza komnatach spali jeszcze głęboko.<br> {{tab}}Niepojęty był ten sen wśród wrzasku i huku wznoszącego się potężnie pod niebo — a jednak tak było — i stało się, że chcący potém z zamku uciekać już nigdzie uciekać nie mogli, chyba za rzekę, bo z téj strony całe miasto było wielkiém ogniskiem.<br> {{tab}}Kiedy płomienie przez szczyt kościoła świętego Stanisława i zabudowania zamkowe zaglądać poczęły i bić czerwonym blaskiem w okna królowéj, dopiéro jedna z panien obudziła się. Przetarła oczy i ujrzała światło, usłyszała zgiełk daleki i krzyki i szum i mocne stukanie do kilku drzwi. Myślała, że to dzień jaśniał tak czerwono, miasto huczało, a która z panien stukała. Ale podniósłszy się trochę, ujrzała przez okno na niebie czarném iskry i czerwone dymy słupiące się ku górze, rozpoznała, że głosy oddalone nie były radośnym krzykiem przebudzenia i wołaniem życia, ale jękiem śmiertelnym, a u drzwi posłyszała drżący głos ochmistrza dworu:<br> {{tab}}— Pożar! pożar! Budzić Najjaśniejszą Panią!<br> {{tab}}Nagle z drugiéj strony od pokojów fraucymeru królowéj, z rozpuszczonemi włosami, w pół nocnym, pół rannym stroju, wbiegło pocichu panien kilka, — jedna z nich ze zwykłą w takich razach kobiecą prędkością, wołać zaczęła do przebudzonéj:<br> {{tab}}— Pożar objął z dwóch stron! już niéma prawie dokąd uciekać — całe miasto w ogniu — trzeba obudzić królową, trzeba iść stąd, prędko — prędko!!<br> {{tab}}I wszystkie pobiegły do łoża królowéj — ona spała mocno utrudzona modłami całodziennemi. Jedna śmielsza chwyciła Konstancyą za rękę, — i wnet królowa podniosła się, żegnając machinalnie i wielkie czarne nagle otwierając oczy.<br> {{tab}}— Ranek — zawołała — czas na mszą? jaka pogoda?<br> {{tab}}— Pożar! pożar! — przerwały jéj panny razem wszystkie, — pożar! dochodzi już do zamku, Najjaśniejsza Pani. Oto łuna świeci w oknach — trzeba uciekać — całe miasto się pali — trzeba uciekać za rzekę.<br> {{tab}}— Mój syn! królewicz! — zawołała, porywając się królowa, i gdy połowa panien się rozbiegła, ona wyskoczyła z łóżka i klękła przed relikwiami — pierwsze jéj poruszenia było do Boga, ale łuna czerwieniejąca na ścianach przez okna, i krzyki rosnące i zbliżające się nie dały jéj się modlić. Wszystkie panny razem ubierały ją, ona wołała o syna i nim się odziała do ucieczki, wszedł ochmistrz blady i niespokojny, wniesiono królewicza w {{pp|pie|luchach}}<noinclude><references/></noinclude> 2wj1xbjorpha78p25enxw1pcam49tii Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Nowele, Obrazki i Fantazye.djvu/094 100 229794 3144107 2095628 2022-08-03T11:10:26Z Seboloidus 27417 dr proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="4" user="Anwar2" /></noinclude>przerywając mowę krzykami, obracając mimowoli oczy na miasto — na brzeg przeciwny Wilii — łódki nie było jeszcze — strach i pożar coraz bliżéj. Oczekiwanie było krótkie, lecz wiekiem się wydało przelęknionym, których serce przez oczy patrzało na brzeg zbawienia, zasypany mieszkańcami przedmieścia, proszącemi Boga, aby od nich tę klęskę odwrócił.<br> {{tab}}Wołano na nich, aby łódkę podali, pokazywano królową, lecz oni nie słyszeli wśród huku i wrzasku, giestów nie rozumieli, a fraucymer biało ubrany brali za procesyą dominikanów.<br> {{tab}}Żadnéj łódki na rzece. Królowa wśród modłów i rozpaczy tuląc syna do siebie, widząc gęściéj padające wokoło iskry, głownie i szmaty zapalonych dachów, chciała już biedz do mostu, lecz most się palił. Wtém nad brzegiem pokazało się kilku ludzi niosących łódź i wiosła, ale jednę łódź tylko.<br> {{tab}}Nic nie pytano, nie mówiono, przewoźnik usiadł, za nim królowa poszła i dziecię — chciały siadać panny, lecz dwom tylko miejsce zostało, a wszystkie się cisnęły płacząc. Królowa chciała wybrać towarzyszki, ale już posłuszeństwa nie było, spieszniejsze wskoczyły do łodzi, a przewoźnik odbił od brzegu, przy którym reszta dworu została.<br> {{tab}}I nikt w tym przestrachu nie widział, jak biegła łódź królowéj, jak się przechylała dla ciągłych poruszeń siedzących w niéj osób, jak ją pęd rzeki unosił, jak królowa wznosiła ręce, jak się zbliżyli do brzegu i przybili nareszcie, jak usiadła i uklękła dziękować Bogu.<br> {{tab}}Potém panny wszystkie razem ujrzały łódź idącą ku sobie i milczały — a oczy ich błyskały okropnie — zazdrość, niespokojność, chęć życia, przestrach świeciły w nich. Przewoźnik stanął u brzegu; kilka ich wskoczyło odpychając drugie — łódź odbiła, płynęła, chytała się — i przepłynęła. Potém wróciła nazad i tak dwa razy szczęśliwie się udało. Ale panien było wiele, a łódź jedna; przewoźnik, coraz bardziéj zmęczony i słabszy, poglądał na dom swój, lękając się o żonę i dzieci, trzeba było wiele złota i więcéj zaklęć jeszcze, aby go do dłuższego przewożenia zniewolić. Za trzecim razem ledwie władał rękoma, a panien siedziało więcéj niż zwykle, łódź nurzała się po same brzegi; w środku Wilii pochwycona pędem przechyliła się, przestraszone rzuciły się w drugą stronę, przewróciły ją i wszystko zatonęło... Przewoźnik jeden umiał pływać, białe suknie panien migały tylko chwilę nad wodami i ręce ich i głowy pokazywały się czasem — potém woda płynęła spokojnie i nic nie widać było. Nikt nie ratował — potonęły.<br> {{tab}}Jeszcze kilka łódek pokazało się potém, lecz wiele z nich<noinclude><references/></noinclude> o10qawxmrcy5et5seypdcunwu0nuhkm Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Nowele, Obrazki i Fantazye.djvu/130 100 230036 3144103 2097480 2022-08-03T11:09:09Z Seboloidus 27417 dr proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="4" user="Anwar2" /></noinclude>{{pk|uczu|łem}} straszne zimno, rozchodzące się po całém ciele, przejmujące, ściskające. Zaczęło się od nóg, głowy i twarzy. Zdawało się, jakby wiatr mroźny chodził po kościach i dmuchał w żyły i dął w piersi i latał po głowie. A w téj chwili, na któréj opisanie nie wystarczyłyby cienie wszystkich świata języków, w téj chwili przychodziły mi jeszcze myśli straszne, wspomnienia młodości, miłości, żony — rozkoszy. — A zimno było tak okropne, tak ściskało za serce! — Widziałem przed sobą siwego ojca i domek nasz mały i kominek, przy którym siadaliśmy z Marynią marzyć o wczorajszych cierpieniach, o jutrzejszém szczęściu, o wieczności, — — ach, takaż to będzie wieczność? myślałem. Długo bardzo marzłem od tego zimna, potém uczułem, jakby mnóstwo mrówek chodziło po mojém ciele i boleść lekką rozciągającą się po mnie, jakgdyby kto przykrył całe ciało drucianą koszulą i wbijał ją w ciało; — uczułem potém, jak suknia, w któréj przechodziłem lat kilkadziesiąt od kolebki, opadać ze mnie zaczęła i zmieniła się w milion robactwa. To robactwo było dziecięciem mego ciała — pełno go było, pełzały po nagich już kościach. Część mnie samego przemieniła się w nie, cząstka mojéj duszy poszła za każdą cząstką ciała, reszta tylko trzymała się przy kościach, sprężynach machiny, z któréj zdjęto zasłony i maskę. Ja nie byłem już sobą, przemieniłem się w robactwo, dusza wprzódy silna i jedna, rozdrobiła się teraz na tysiąc części, rozlała się po kościach, po robakach — po próchnie — a ja żyłem, — straszne to było życie!<br> {{tab}}Przyszły szczury i myszy z kościołka, gryzły reszty pozostałe mego trupa; nie czułem bolu. Wyjadły mi reszty serca, mózgu, oczu, najdroższe organizmu ludzkiego klejnoty — poniosły je i poszły.<br> {{tab}}Potém wpełzły żaby mieścić się w szczelinach próżnych mego wązkiego mieszkania. Rzędem usiadły koło nóg, koło głowy, na głowie, na piersiach — napełniły wszystkie zakątki i usiadłszy skrzeczały czasem smutnie nade mną moję pieśń śmierci. Oczy ich świeciły w ciemności, jasne, błyszczące, a one same siedziały nieruchome długim rzędem z obu stron i nuciły, nuciły — zdało mi się, żem je rozumiał:<br> {{tab}}„Otóż śpisz i śpisz na wieki — a twoi cię opuścili, a ciało twoje, poszło od ciebie, i świat zniknął i nadzieja i wszystko, — a serce twoje gryzą myszy i wspomnienia, — a żona twoja skacze wesoła — a krewni twoi zrzucili żałobę, a grób twój trawą porasta, — a ty śpisz i śpisz na wieki!“<br> {{tab}}Robaczki, którym ja dałem życie, znikły już były i przemieniły się w proch. Z całego dawnego mnie, zostały tylko kości<noinclude><references/></noinclude> l1qn0dch1x5izl6z0ca7dgxkyacaxgh Strona:PL Karol May - Old Shatterhand.djvu/017 100 230895 3144133 2360005 2022-08-03T11:21:21Z Seboloidus 27417 dr proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="4" user="Ankry" /></noinclude>jesieni; cieszył oko świeżą zielonością. Rozsypane po rozległej, dalekiej równinie góry skaliste, kształtu olbrzymich stożków, oświetlone skośnemi promieniami słońca, na zachodnich stronach błyszczały gorącą wspaniałością kolorów, które na wschodzie przechodziły w coraz ciemniejsze i głębsze tony.<br> {{tab}}— Jak daleko jeszcze pojedziemy dzisiaj? — zapytał Gruby po wielogodzinnem milczeniu.<br> {{tab}}— Tak daleko, jak codzień, — odparł Długi.<br> {{tab}}— ''Well!'' — roześmiał się Mały. — A zatem do miejsca obozowiska?<br> {{tab}}— ''Ay!'' — Master Davy zwykł zamiast ''yes'' używać starej formy ''ay''. — O, tak! Zawsze był nader oryginalnym człowiekiem ten Długi Davy.<br> {{tab}}Znów upłynęła chwila. Jemmy obawiał się otrzymać ponownie taką samą odpowiedź. Oglądał kolegę zpodełba swojemi chytremi oczami i szukał okazji do zemsty. Wreszcie cisza zaczęła ciężyć Długiemu. Wskazał ręką w kierunku jazdy i zapytał:<br> {{tab}}— Czy znasz tę miejscowość?<br> {{tab}}— Jeszcze jak!<br> {{tab}}— No? Cóżto za miejscowość?<br> {{tab}}— Ameryka.<br> {{tab}}Długi z niezadowoleniem pociągnął nogę i kopnął wierzchowca. Poczem rzekł:<br><noinclude><references/> {{c|13}}</noinclude> l2fylsy8k3u3mbyek7dohylmnynw2pf Strona:PL Karol May - Old Shatterhand.djvu/023 100 230905 3144033 2360094 2022-08-03T10:40:55Z Seboloidus 27417 dr proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="4" user="Ankry" /></noinclude>od tropu do głowy, mogą upłynąć lata. — Powiadam, że cel tej jazdy nie jest zbyt odległy, w przeciwnym bowiem razie jeździec oszczędzałby konia.<br> {{tab}}— Tak! Słyszę uzasadnienie, lecz nie mogę pojąć.<br> {{tab}}— No, zmiarkujno sobie: gdyby ten człowiek miał do odbycia jeszcze dzień jazdy, musiałby bezwzględnie dać kilkugodzinne wytchnienie swemu koniowi, a następnie dopiero okupiłby zwłokę. Natomiast jeśli cel był bliski, to jeździec mógł ufać, że, mimo zmęczenia, koń jego dobiegnie jeszcze w ciągu dnia dzisiejszego.<br> {{tab}}— Posłuchaj, mój stary Jemmy, to, co mówisz, brzmi nader prawdopodobnie. Po raz drugi przyznaję ci słuszność.<br> {{tab}}— Ta pochwała jest zbyteczna. Kto włóczył się przez lat trzydzieści po sawanach, ten mógł wpaść także raz jeden na mądrą myśl. Nasz jeździec jest niewątpliwie gońcem. Czas naglił. Miał nader ważną misję. Indsman tutaj, na ustroniu, jest według wszelkiego prawdopodobieństwa gońcem między Indsmanami i dlatego utrzymuję, że wpobliżu są także inni czerwoni.<br> {{tab}}Długi Davy gwizdnął cicho i potoczył wzrokiem dokoła.<br> {{tab}}— Fatalnie, w najwyższym stopniu fatalnie! — mruknął. — Ten drab przybywa od Indjan<noinclude><references/> {{c|19}}</noinclude> kyognd0ygbcp3lkjpvtjio8a77cy650 Strona:PL Karol May - Old Shatterhand.djvu/051 100 231120 3144034 2360490 2022-08-03T10:41:44Z Seboloidus 27417 dr proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="4" user="Ankry" /></noinclude>{{pk|Jem|my}} i Davy zaszyli swoje wierzchowce. Niebawem pojechali wszyscy wślad za Indjaninem, który wyprzedzał ich wciąż, jakgdyby dokładnie znał drogę do celu.<br> {{tab}}Hobble-Frank jechał obok grubego Jemmy, w którym sobie, jak widać, upodobał.<br> {{tab}}— Czy chciałby mi pan powiedzieć, master, czego szukacie w tych stronach? — zagadnął grubasa.<br> {{tab}}— Chcieliśmy udać się w góry Montana, gdzie łowy lepsze, niż po tej stronie. Tam spotyka się jeszcze rozumnych westmanów i myśliwych, którzy polują dla polowania. Tu zaś poprostu ubija się zwierzynę. Odświętne strzelby srożą się pośród biednych bawołów, które ubija się tysiącami tylko z tego powodu, że ich skóry lepiej się nadają do rzemieni, niż zwykła skóra bydlęca. To grzech i hańba! Nie?<br> {{tab}}— Święte słowa, master. Dawniej było inaczej. Wówczas było: mąż przeciwko mężowi, to znaczy, że myśliwy stawiał mężnie czoło bestji, aby, narażając życie, zdobyć mięso, którego potrzebował. Teraz zaś polowanie jest zwyczajnem, mociumdzieju, morderstwem z zasadzki, a myśliwi starej daty i próby wymierają powoli. Ludzi waszego pokroju jest coraz mniej. Wprawdzie wiele pieniędzy wam nie skredytuję, ale zawszećto, trzeba przyznać, wasze nazwiska brzmią dobrze.<br> {{tab}}— Czy zna pan nasze nazwiska?<br><noinclude><references/> {{c|47}}</noinclude> 4pmy8qt3n4rnozn4c0md2zs3wfa46vu Strona:PL Karol May - Old Shatterhand.djvu/054 100 231129 3144031 2360487 2022-08-03T10:39:37Z Seboloidus 27417 dr proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="4" user="Ankry" /></noinclude>{{tab}}— Nie mogę się o to kłócić, aczkolwiek niegdyś byłem gimnazistą i deklinowałem nawet ''mensa''.<br> {{tab}}Mały człowieczek obrzucił go drwiącem spojrzeniem i rzekł:<br> {{tab}}— Deklinował pan ''mensa''? Zapewne się pan przemówił?<br> {{tab}}— Nie.<br> {{tab}}— No, to nietęgo było z pańskiem gimnazjum! Nie mówi się deklinowałem, tylko deklamowałem, a także nie ''mensa'', tylko ''pensa''. Deklamował pan swoje pensa, być może ''Przekleństwo śpiewaka'' Hufelanda, lub ''Wolnego Strzelca'' pani Marji Tkacz. Ale z tego powodu nie będziemy się kłócić. Każdy się uczył, jak mógł, — nie więcej — i skoro widzę Niemca, cieszę się bardzo, nawet jeśli nie jest tak rozsądnym chłopcem, a nawet jeśli nie jest Sasem. A zatem jak się mamy? Czy będziemy dobrymi przyjaciółmi?<br> {{tab}}— Rozumie się — roześmiał się Grubas. — Zawsze słyszałem, że Sasi są nader miłymi ludźmi. Ale czemu opuścił pan swoją ojczyznę?<br> {{tab}}— Właśnie z powodu sztuki i nauki.<br> {{tab}}— Jakto?<br> {{tab}}— To się odbyło zwyczajnie i w sposób następujący. Rozmawialiśmy o polityce i historji świata wieczorem w gospodzie. Było nas trzech: ja, nocny stróż i służący. Nauczyciel siedział przy drugim stole wraz ze znakomitymi obywatelami.<noinclude><references/> {{c|50}}</noinclude> qsodtn9c7v1v3vhujakwh49po69w3io Strona:PL Karol May - Old Shatterhand.djvu/067 100 231217 3144035 2360583 2022-08-03T10:42:08Z Seboloidus 27417 dr proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="4" user="Ankry" /></noinclude>Siadajże pan zpowrotem i zachowaj spokój, jak przystoi!<br> {{tab}}— Słusznie — potwierdził mały Sas. — Wzburzenie w żadnym razie nie prowadzi do celu. Musimy działać z namysłem.<br> {{tab}}Skoro ci trzej usiedli, Indjanin podjął:<br> {{tab}}— Wohkadeh został wychowany przez Siouxów-Ponca, którzy są przyjaciółmi białych. Później zmuszono go, aby został Ogallalla, ale czekał tylko na sposobność, aby opuścić to plemię. Teraz musiał wraz z wojownikami ruszyć ku Yellowstone. Był obecny przy tem, jak w nocy napadnięto na pogromcę niedźwiedzi i jego towarzyszy. Ogallalla musieli zachować wszelką ostrożność, gdyż tam w górach mieszkają ich zajadli wrogowie, Szoszoni. Wysłano Wohkadeha na przeszpiegi do wigwamów Szoszonów, lecz on pojechał co koń wyskoczy na Wschód do siedziby pogromcy niedźwiedzi, aby zawiadomić o wypadku syna jego i przyjaciela.<br> {{tab}}— Dzielny postępek, nigdy ci tego nie zapomnę! — zawołał Marcin. — Ale czy mój ojciec wie o tem?<br> {{tab}}— Wohkadeh powiedział mu to i kazał sobie opisać drogę. Mówił z pogromcą niedźwiedzi pokryjomu tak, że żaden Ogallalla nie mógł tego zauważyć.<br> {{tab}}— Ale domyślą się, skoro do nich nie wrócisz.<br><noinclude><references/> {{c|63}}</noinclude> ruejj44yid3jr4phte5w5aimn8aygje Strona:PL Karol May - Old Shatterhand.djvu/077 100 231287 3144036 2360656 2022-08-03T10:42:16Z Seboloidus 27417 dr proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="4" user="Ankry" /></noinclude>Usiadł na ławce i ukrył twarz w rękach. Na moje pocałunki i słowa nie odpowiedział wcale. Kiedy zapytałem o matkę, potrząsnął głową, ale skoro chciałem wyjść, aby jej poszukać, schwycił mnie za ramię tak, że aż krzyknąłem z bólu, i zawołał: — ''Zostań. To nie dla ciebie!'' — Następnie siedział długo, długo, dopóki ognisko nie wygasło. A potem zamknął mnie w izbie i zaczął pracować na dworze. Usiłowałem usunąć mech, który zatykał szpary między poszczególnemi głazami budynku. Udało się to w jednem miejscu. Skoro wyjrzałem, zobaczyłem, że kopie głęboki dół... Niedźwiedź, zanim wdarł się do izby, napadł i rozszarpał moją matkę. Nie widziałem, jak ojciec zakopał matkę, gdyż zaskoczył mnie przy podglądaniu i postarał się o to, abym nie mógł podejść do ściany.<br> {{tab}}— Okropne, okropne! — rzekł Jemmy, ocierając oczy rękawem futra.<br> {{tab}}— Tak, to było okropne! Ojciec przez długi czas chorował. Zaopiekował się nami człowiek, przysłany przez najbliższego sąsiada. Skoro tylko ojciec wyzdrowiał, opuściliśmy ową miejscowość i zaczęliśmy polować na niedźwiedzie. Kiedy mój ojciec słyszy, że gdzieś widziano niedźwiedzia, nie zaznaje spokoju, dopóki mu nie pośle kuli, lub nie zada ciosu klingą. A ja — — no, mogę zapewnić, że zrobiłem swoje i pomściłem śmierć mojej biednej {{pp|ma|łej}}<noinclude><references/> {{c|73}}</noinclude> 83v15i2oop16e5dc2gzyw2vu2zntboz Strona:PL Karol May - Old Shatterhand.djvu/081 100 231604 3144037 2360654 2022-08-03T10:42:31Z Seboloidus 27417 dr proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="4" user="Ankry" /></noinclude>{{tab}}Tam rozciągają się tereny łowieckie Szoszonów lub Indjan-Wężów, Siouxów, Cheyennów i Arapahoesów. Każde plemię rozpada się na szczepy, a że każdy ze szczepów ma swoje partykularne cele, przeto nie dziw, iż teren to stałych zamieszek, wojny i zbrojnego pokoju. A kiedy wreszcie redman przyzwyczaja się do zgody, wówczas przychodzi master Bladatwarz i kłuje go dopóty igłą i nożem, aż Indjanin wykopuje topór wojenny i odnowa wszczyna walkę. Rozumie się, że na granicy terenów łowieckich owych rozlicznych plemion i szczepów życie jednostki nie jest zbyt bezpieczne. Szoszoni bowiem byli od wieków zapamiętałymi wrogami Siouxów — oto czemu obszary między Dakota na północ od rzeki Yellowstone do gór Bighorn wchłonęły wiele krwi czerwonych, a nawet białych.&nbsp;—&nbsp;—<br> {{tab}}Gruby Jemmy i Długi Davy wiedzieli o tem dobrze i unikali starannie spotkania z Indjanami jakiegokolwiek plemienia. Wohkadeh prowadził, ponieważ przebył tę drogę, dążąc do strażnicy. Był teraz uzbrojony w strzelbę i nosił za pasem torbę z wszelkiemi drobiazgami, bez których westman nie mógłby się obejść. Jemmy i Davy wyglądali tak, jak poprzednio. Pierwszy, rozumie się, jechał na swoim wysokim kłusaku, a drugi zwieszał swoje długie nogasy po bokach małego upartego muła, który usiłował co pięć minut wysadzić jeźdźca z siodła. Davy’emu<noinclude><references/> {{c|77}}</noinclude> lgw7iisny7de4n5dtvlw7jgrnomtwsa Strona:PL Karol May - Old Shatterhand.djvu/082 100 231605 3144038 2360653 2022-08-03T10:42:45Z Seboloidus 27417 dr proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="4" user="Ankry" /></noinclude>wystarczyło tylko postawić but lewy, ewentualnie prawy, aby mieć mocne oparcie. Na swojem zwierzęciu przypominał mieszkańca wysp australijskich, który swoją wielce niepewną łódź zaopatrywał w pale, aby nie mogła się przewrócić. Palami Davy’ego były jego własne nogi.<br> {{tab}}Frank również nosił tę samą odzież, w której ujrzeli go po raz pierwszy obaj przyjaciele — mokasyny, legginy, niebieski frak i „Amazonkę“ z długiem żółtem piórem na głowie. Mały Sas świetnie dosiadał konia i, mimo osobliwego wyglądu, sprawiał wrażenie tęgiego westmana.<br> {{tab}}Przyjemnie było patrzeć, jak Marcin Baumann siedzi w siodle. Jechał niezgorzej od Wohkadeha. Był jakgdyby zrośnięty z koniem. Trzymał się pochylony naprzód, przez co ujmował ciężaru koniowi i mógł jechać miesiącami bez zbytniego zmęczenia. Nosił skórzany strój trappera, również broń jego nie pozostawiała nic do życzenia. Świeże oblicze i jasne spojrzenie świadczyły, że, aczkolwiek to jeszcze wyrostek, w potrzebie umie działać jak mężczyzna.<br> {{tab}}Zabawnie wyglądał Czarny Bob. Do konnej jazdy nigdy nie czuł namiętności, to też siedział w sposób, nie dający się opisać. Miał wiele udręki z koniem, ale niemniej koń z nim, gdyż negr nie potrafił przez dziesięć minut wytrwać na miejscu. Przysuwał się niemal do szyi zwierzęcia,<noinclude><references/> {{c|78}}</noinclude> 5flp2tb8o3cpvms2tebpt7p40jscykk Strona:PL Karol May - Old Shatterhand.djvu/102 100 231674 3144039 2370425 2022-08-03T10:43:08Z Seboloidus 27417 dr proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="4" user="Bonvol" /></noinclude>mogę czerwonoskórym dać prztyczka w nos. Już nieraz i niejeden westman omylił się co do mnie, mierząc mnie zwykłą miarką. Proszę, chodźmy!<br> {{tab}}Odwrócił się i powoli ruszył do zagajnika. Obaj westmani poszli za nim, prowadząc konie za cugle. Wkrótce znaleźli się przy wspaniałym okazie jodły, wysokiej na trzydzieści metrów. Stał tu pyszny kary ogier o czerwonych chrapach i o owych wirowatych kudłach grzywy, które u Indjan uchodzą za znak przednich zalet. Siodło i uprząż miał najlepszej indjańskiej roboty, a do siodła przypięty płaszcz gumowy. Z bocznej torby wystawał futerał teleskopu. Na ziemi leżała ciężka, dwururkowa niedźwiedziówka najmocniejszego kalibru. Skoro Jemmy ujrzał tę broń, zbliżył się szybko, podniósł, obejrzał i zawołał:<br> {{tab}}— Ta broń jest — — jest — — ''ah'', nigdy jeszcze nie widziałem, ale znam ją dobrze! Ta niedźwiedziówka oraz srebrna strzelba wodza Apaczów Winnetou są najsłynniejszemi strzelbami Zachodu. Niedźwiedziówka należy do — — —<br> {{tab}}Zatrzymał się i obejrzał właściciela nieprzytomnie, poczem dodał:<br> {{tab}}— To pańska broń, sztuciec zaś w pańskiej ręce nie jest również odświętną ''rifle'', tylko jednym z owych siedmiu ''sztućców Henry'ego'', jakie wogóle istniały. Frank, Frank, czy wie pan, kim jest ten jegomość?<br><noinclude><references/></noinclude> g0kg8nry2cl0qn8dmud7aaqmvp0bhtr Strona:PL Karol May - Old Shatterhand.djvu/103 100 231678 3144027 2537701 2022-08-03T10:36:55Z Seboloidus 27417 dr proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="4" user="Draco flavus" /></noinclude>{{tab}}— Nie. Nie oglądałem jego metryki.<br> {{tab}}— Człowieku, nie kpij! Stoi pan wobec Old Shatterhanda!<br> {{tab}}— Old Shat — — — Kulawy odstąpił na kilka kroków. — Wszystkie dobre duchy, — krzyknął. — Old Shatterhand! Nieco inaczej wyobrażałem go sobie!<br> {{tab}}— Ja tak samo.<br> {{tab}}— Jakże więc, messurs? — zapytał uśmiechając się myśliwy.<br> {{tab}}— Długiego i szerokiego jak kolos z Varus — odparł uczony Sas.<br> {{tab}}— Tak, postaci kolosalnej, — potwierdził Grubas.<br> {{tab}}— A więc widzi pan, że moja sława jest większa, niż zasługi. Co się wspomni o kimś przy jednem ognisku, to się podwaja przy drugiem, a przy trzeciem urasta już sześciokrotnie. W ten sposób człowiek uchodzi za istne dziwo.<br> {{tab}}— Ale to, co się o panu opowiada, to&nbsp;—&nbsp;—<br> {{tab}}— ''Pah!'' — urwał Old Shatterhand krótko. — Zostawmy! Raczej panu objaśnię, w jaki sposób powstał ten osobliwy ślad. Obejrzyj master te cztery prawie okrągłe grube plecionki z sitowia i słomy, zaopatrzone w rzemienie i sprzączki. Przyrządziłem je wczoraj w wolnej chwili, aby dzisiaj zwieść moich ewentualnych prześladowców. Skoro się te sprzączki przymocuje do kopyt, pozostawiają w piaszczystym gruncie ślad, który<noinclude><references/>{{c|99}}</noinclude> 1urr0w2omum4vuxrvkmr9fznzq7bdei Strona:PL Karol May - Old Shatterhand.djvu/105 100 231691 3144041 2537706 2022-08-03T10:43:37Z Seboloidus 27417 dr proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="4" user="Draco flavus" /></noinclude>{{tab}}— Do powrotu Winnetou, stanowczo. Potem zaś wraz z Apaczem odszukam wasz obóz. Wprawdzie dążymy do innego celu, ale jeśli się mój przyjaciel zgodzi, to jestem gotów towarzyszyć wam do Yellowstone.<br> {{tab}}— Istotnie? Istotnie? — zapytał Jemmy wielce uradowany. — W takim razie mógłbym przysiąc, że uwolnimy jeńców!<br> {{tab}}— Nie bądź pan zbyt pewny. Jestem&nbsp;—&nbsp;—&nbsp;—<br> {{tab}}Umilkł, gdyż Frank wydał stłumiony okrzyk przerażenia, wskazując ręką w kierunku zagajników, skroś których na piaszczystej równinie ukazał się oddział jeźdźców indjańskich.<br> {{tab}}— Szybko na konie i pędem ku swoim! — krzyknął Shatterhand. — Chwilowo was nie zauważono. Ja później przyjadę.<br> {{tab}}— Łotry znajdą nasze ślady — rzekł Jemmy, dopadając kłusaka.<br> {{tab}}— Tylko szybko pomknijcie! Jest to jedyny dla was ratunek.<br> {{tab}}— Ale pana odkryją!<br> {{tab}}— Niech pana o to głowa nie boli. Naprzód, naprzód!<br> {{tab}}Obaj myśliwi pomknęli co tchu. Shatterhand obejrzał się badawczo. Na żwirze kamiennym nie było żadnego śladu. Żwir ciągnął się z początku szeroką wstęgą, ale potem coraz to węższą po stromym skarpie, aż ginął śród gęstych jodeł. Shatterhand zawiesił sztuciec u siodła, {{pp|niedźwie|dziówkę}}<noinclude><references/></noinclude> 4a9gnblpl4jhgv367jl058lwnbvortg Strona:PL Karol May - Old Shatterhand.djvu/124 100 232253 3144042 2374298 2022-08-03T10:44:44Z Seboloidus 27417 dr proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="4" user="Bonvol" /></noinclude>{{pk|wzru|szony}} tem do głębi, położył prawicę na sercu i wyszeptał:<br> {{tab}}— Wohkadeh chętnie odda życie za Old Shatterhanda. ''Howgh!''<br> {{tab}}Po wzajemnem powitaniu wszyscy usiedli przy ognisku, Shatterhand zaczął opowiadać, Winnetou zaś, milcząc, napełniał fajkę. Ucieszony Davy zrozumiał, że Winnetou pragnie z nimi wypalić fajkę pokoju. Jego przypuszczenie w rzeczy samej sprawdziło się, gdyż Old Shatterhand wkońcu oświadczył, że Winnetou i on dziś jeszcze odbiją Jemmy’ego i Franka, a następnie będą towarzyszyć im do Yellowstone&#8209;river.<br> {{tab}}Winnetou zapalił fajkę i powoli się podniósł. Po wydmuchaniu dymu w przepisanych kierunkach, oznajmił, że pragnie zostać ''nta&#8209;je'' — starszym bratem — nowych znajomych, poczem przekazał fajkę Shatterhandowi. Następnie dostał ją Davy, który, pociągnąwszy zgodnie ze zwyczajem sześć razy, odczuł ogromne zakłopotanie. Dwaj znakomici mężowie kurzyli z tej fajki, czyż więc może ją dać chłopcom, a tem bardziej negrowi?<br> {{tab}}Winnetou pojął myśli Długiego {{Korekta|Davy’ego|Davy’ego.}} Skinął głową w stronę trzech pozostałych i rzekł:<br> {{tab}}— Syn pogromcy niedźwiedzi zabił grizzly, Wohkadeh zaś jest zwycięzcą białego bawołu. Obaj wyrosną na wielkich bohaterów — niechaj wypalą z nami fajkę pokoju, jak również ten<noinclude><references/></noinclude> i3zhy3r96e2eqcpnfygadxuw3d51ne7 Strona:PL Karol May - Old Shatterhand.djvu/125 100 232255 3144043 2374300 2022-08-03T10:45:23Z Seboloidus 27417 dr proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="4" user="Bonvol" /></noinclude>czarny mąż, który miał odwagę mierzyć w upiora.<br> {{tab}}Był to żart, któryby w innych okolicznościach wywołał żywe wybuchy śmiechu, atoli obrzęd wypalenia fajki wyklucza tego rodzaju wesołość. Bob chętnieby się zrehabilitował, oto czemu, otrzymawszy fajkę, pociągnął sześć razy z całych płuc, podniósł rękę, rozczepierzył pięć palców, jakgdyby pragnąć złożyć pięciokrotną przysięgę, i zawołał:<br> {{tab}}— Bob być masser Bob, bohater i gentleman. On być przyjaciel i obrońca massa Winnetou i massa Old Shatterhand. On zabić wszystkich ich wrogów, on zrobić wszystko dla nich, on — on — — on — — on wreszcie siebie samego zabić!<br> {{tab}}To była przyjaźń ponad miarę. Obracał oczami i zgrzytał zębami, aby pokazać, że poważnie traktuje swoje zapewnienie.<br> {{tab}}Oczywiście Długi Davy był wściekły, że jego Grubas wpadł w ręce Szoszonów, Marcin zaś niespokojny o los Hobble&shy;&#8209;Franka. Obaj byli gotowi życie narazić za swoich schwytanych towarzyszy. Obaj nalegali na natychmiastowy wymarsz. Nikt się temu nie sprzeciwiał. Jak najszybciej przebyli drogę, którą przyjechali, poprzez oba wąwozy. Potem skręcili na lewo, ku północy. Niedługo tak jechali, gdy Winnetou osadził konia. Towarzysze, oczywiście, poszli za jego przykładem.<br><noinclude><references/></noinclude> jh8sg2q7x4u3weofrq3unbqjwy9srmm Strona:PL Karol May - Old Shatterhand.djvu/129 100 232266 3144044 2374312 2022-08-03T10:45:35Z Seboloidus 27417 dr proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="4" user="Bonvol" /></noinclude>względu uważałem się za łebskiego wygę. Ale nie umywać mi się do pana. Winnetou powiedział, że musimy się stosować do pańskiej woli, a to mnie potrosze ukłuło, lecz teraz przyznaję, że miał słuszność. Przewyższa nas pan ogromnie, więc chętnie poddam się pańskim rozkazom.<br> {{tab}}— Winnetou nie miał tego na myśli. Nie przypisuję sobie żadnej przewagi. Każdy przykłada się do wspólnego dzieła w miarę zdolności i doświadczeń, i nikt nie postąpi kroku bez zatwierdzenia towarzyszy. Tak musi być i my tak będziemy postępować.<br> {{tab}}— ''Well!'' To się rozumie. Ale co zrobimy, skoro napotkamy wywiadowców, sir? Sprzątniemy ich, czy tak?<br> {{tab}}— Nie. Widzi pan, krew ludzka jest nader cennym płynem. Winnetou i Old Shatterhand nie rozlali ani kropli tej cieczy, jeśli nie zmuszała ich konieczność. Jestem przyjacielem Indsmanów. Wiem, po czyjej stronie jest słuszność, czy po ich, czy po stronie tych, którzy czerwonych zmuszają do obrony swych praw choćby nożem. Indjanin broni się w walce rozpaczliwej i musi zginąć, ale każda czaszka Indsmana, którą pług, prujący ugór, wykopie z ziemi, rzuci w niebiosa ów krzyk, o którym pisze w czwartym rozdziale Genezys. Oszczędzam Indjanina, nawet jeśli jest wrogiem, gdyż wiem, że warunki go zmusiły.<noinclude><references/></noinclude> 7y196akb4y7i5uin2u7gz8cj7jtughk Strona:PL Karol May - Old Shatterhand.djvu/130 100 232269 3144019 2374315 2022-08-03T10:31:07Z Seboloidus 27417 dr proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="4" user="Bonvol" /></noinclude>Dlatego ani mi w głowie nie postało popełniać morderstwa.<br> {{tab}}— Ale jakże chcecie unieszkodliwić Szoszonów, nie zabijając ich? Walki w razie spotkania i tak się nie uniknie. Będą się bronić strzelbą, tomahawkiem, nożem&nbsp;—&nbsp;!<br> {{tab}}— ''Pah!'' Poczekać... Będziemy — — stój, zdaje się, że nadjeżdża Apacz!<br> {{tab}}Nie słyszeli go, a jednak w najbliższej chwili stanął przed nimi Winnetou.<br> {{tab}}— Dwaj wywiadowcy — rzekł lakonicznie.<br> {{tab}}— Dobrze — odezwał się Old Shatterhand. — Winnetou, Davy i ja zostaniemy tutaj. Pozostali pojadą szybko na piasek, zabiorą ze sobą konie i poczekają na nas.<br> {{tab}}Zeskoczył z konia. Wślad za nim Davy. Winnetou wręczył cugle swego rumaka Wohkadehowi. Przymocowali strzelby do siodeł. Po paru sekundach trzej pozostali znikli.<br> {{tab}}— Co uczynimy? — zapytał Davy.<br> {{tab}}— Musi pan tylko uważać — odpowiedział Shatterhand. — Przysuń się master do drzewa, aby cię nie zobaczono. Słuchaj — nadjeżdżają!<br> {{tab}}— ''Szi darteh, ni owjeh!'' — Ja tego, a ty tamtego! — szepnął Apacz, wskazując gestem ręki na prawo i na lewo. Za chwilę nie było go już widać.<br> {{tab}}Długi Davy przywarł do drzewa. O dwa kroki od niego Old Shatterhand położył się {{pp|plac|kiem}}<noinclude><references/></noinclude> 69ujenqjnwj0t7wdb79eg85043901pm Strona:PL Karol May - Old Shatterhand.djvu/149 100 232429 3144013 2374380 2022-08-03T10:27:45Z Seboloidus 27417 dr proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="4" user="Bonvol" /></noinclude>Winnetou musiał przystanąć, aby ścisnąć go za gardło.<br> {{tab}}— Do piorunów, kogo tu przynosicie? — zapytał Długi Davy, skoro obaj pozbyli się swoich ciężarów.<br> {{tab}}— Zakładników — odparł Shatterhand. — Szybko zakneblujcie im usta i zwiążcie wodza.<br> {{tab}}— Wodza? ''Heavens!'' Co za chwyt! Przez długi czas będę o tem opowiadał. Wyłapać z pośród obozu Mężnego Bawołu! Tylko Old Shatterhand i Winnetou mogą się na to zdobyć!<br> {{tab}}— Żadnych niepotrzebnych słów. Musimy iść stąd precz, ku wyżynie, gdzie stoją konie.<br> {{tab}}— Mój brat nie powinien się śpieszyć — rzekł Apacz. — Stąd możemy o wiele lepiej zobaczyć, jak sobie poczną Szoszoni.<br> {{tab}}— Tak, Winnetou ma słuszność, — przyznał Old Shatterhand. — Nie wpadnie im na myśl przyjść tutaj. Nie wiedzą, z jakimi i z iloma wrogami mają do czynienia. Będą musieli nadewszystko pomyśleć o obronie obozu. Dopiero, skoro świt, zdołają coś przedsięwziąć.<br> {{tab}}— Winnetou postrachem zatrzyma ich w obozie.<br> {{tab}}Apacz przyłożył lufę rewolweru prawie do samej ziemi. Shatterhand wlot pojął jego zamiar.<br> {{tab}}— Stój! — rzekł. — Nie powinni zobaczyć<noinclude><references/></noinclude> hygaiovd0e9fyo85p0reji5nes6wxhf Strona:PL Karol May - Old Shatterhand.djvu/150 100 232432 3144029 2538376 2022-08-03T10:37:56Z Seboloidus 27417 dr proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="4" user="Bonvol" /></noinclude>błysku wystrzału, bo dowiedzieliby się, gdzie jesteśmy. Sądzę, że rozlegnie się echo, które ich oszuka. Dajcie wasze okrycia i marynarki, messurs!<br> {{tab}}Długi Davy zdjął swój znakomity płaszczyk gumowy. Inni też wykonali rozkaz Shatterhanda. Rozpostarto odzież nad rewolwerem, który wnet wypalił dwukrotnie. Rozległy się dwa wystrzały. Odbiły się od ścian doliny, a ponieważ nie widać było błysku, więc Szoszoni nie wiedzieli, skąd padły strzały. Odpowiedzieli przeraźliwem wyciem.&nbsp;—&nbsp;—<br> {{tab}}Kiedy Szoszoni usłyszeli okrzyk: — ''Tuguw-ih, tuguw-ih!'' — ''Wrogowie, wrogowie!'' — skoczyli na nogi i usiłowali dopatrzeć się wroga. Lecz nie tak rychło oczy ich przyzwyczaiły się do ciemności, a tymczasem Shatterhand i Winnetou byli już poza obrębem niebezpieczeństwa.<br> {{tab}}Wielu czerwonych podeszło do namiotu wodza. Zajrzeli i zobaczyli, że świeci pustką.<br> {{tab}}— Mężny Bawół wyszedł zapytać strażnika — rzekł któryś z wojowników.<br> {{tab}}— Mój brat jest w błędzie — odparł drugi. — Gdyby wódz wyszedł z namiotu, widzielibyśmy go przecież.<br> {{tab}}— Ale niema go tutaj.<br> {{tab}}— Nie mógł także wyjść.<br><noinclude><references/></noinclude> kbmc489wfipnist2k9u9fjkkj324zzv Strona:PL Karol May - Old Shatterhand.djvu/169 100 232531 3144045 2374412 2022-08-03T10:46:01Z Seboloidus 27417 dr proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="4" user="Bonvol" /></noinclude>{{pk|Zna|leźli}} znak słynnego białego i poznali, że rozmawiał z wodzem.<br> {{tab}}Było to bardzo ostrożne omówienie faktu.<br> {{tab}}— Moi bracia słusznie sądzili — odparł wódz. — Tu oto Nonpay&shy;&#8209;klama, biały myśliwy, który pięścią powala wrogów. A przy nim stoi Winnetou, wielki wódz Apaczów.<br> {{tab}}— ''Uff! Uff!'' — rozległo się dokoła.<br> {{tab}}Szoszoni spozierali z podziwem i czcią na obu znakomitych mężów i cofnęli się o kilka kroków.<br> {{tab}}— Ci wojownicy przybyli, aby wypalić z nami fajkę pokoju, — dodał wódz. — Chcieli wyzwolić obu towarzyszów, którzy spoczywają tam w namiocie. Mieli życie Silnego Bawołu i jego syna w swoich rękach, a jednak go nie zabrali. Przeto niechaj wojownicy Szoszonów uwolnią obu jeńców. Moi bracia dostaną wzamian skalpy wielu Sioux&shy;&#8209;Ogallalla, którzy wypełzli ze swoich nor, jak myszy, aby paść ofiarą jastrzębia. Skoro świt, wyruszymy wślad za nimi. Teraz zaś niechaj wojownicy zbiorą się dookoła ogniska narady, aby zapytać Wielkiego Ducha, czy wyprawa wojenna się uda. Powiedziałem!<br> {{tab}}Zapanowało głębokie milczenie, aczkolwiek wiadomość ta powinna była wzbudzić żywe zainteresowanie. Niektórzy udali się do namiotu, aby wykonać rozkaz wodza, poczem przyprowadzili obu białych jeńców do ogniska. Jeńcy szli niepewnym, chwiejnym krokiem. Pęta {{pp|wrzy|nały}}<noinclude><references/></noinclude> 62fpf2nfzt7s76a2ac63th12e51s82k Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Nowele, Obrazki i Fantazye.djvu/119 100 238935 3144106 2097014 2022-08-03T11:10:09Z Seboloidus 27417 dr proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="4" user="Anwar2" /></noinclude>{{tab}}— Idź do szabli i konia! — odpowiedziała i znikła.<br> {{tab}}Strwożony wyjrzał oknem. Na błoniu za lodami Ikwy, pod lasem, warczał i rozwijał się zagon niezliczony Tatarów, który złodziejską doliną blizko Dubna niepostrzeżony doszedłszy, nagle wpadł pod miasto pędząc przed sobą kozaków wysłanych po język. W oddaleniu rozeznać nie można było liczby, powiększonéj końmi luźnemi, które Tatarowie zwykli byli z sobą prowadzić dla odmiany — szarzał tylko ten tłum posuwając się coraz bliżéj.<br> {{tab}}Książę zbiegł na dziedzińce.<br> {{tab}}Tu siodłano konie, wyciągano działa, zwodzono mosty, lud z miasta i przedmieść cisnął się w bramy tłumnie, krzycząc i wiodąc z sobą bydło, konie, wozy. W monasterze świętego Krzyża bił dzwon na trwogę ponuro a śpiesznie — przestrach był nie do opisania.<br> {{tab}}Książę wojewoda zimny, nieporuszony stał na podwórcu i dawał rozkazy gładząc brodę. Niewielkie hufce gromadziły się kolejno w milczeniu; wszyscy służalcy przybyłych gości siadali na koń, gotowali oręż. Książę Sołomerecki milczący stanął przy nim i patrzał mu w oczy.<br> {{tab}}Tymczasem tłuszcz tatarska coraz się zbliżała pod zamek z krzykiem, a raczéj piskiem okropnym, nieregularnym tłumem postępując, opasywała warownię, zapuszczając się w opuszczone już prawie przez mieszkańców przedmieścia. Niektórzy murzowie z oddziałami podbiegali pod mury, które oczyma mierzyli, a strzały ich, jak posłańce boju, padały nawet na podwórzec zamkowy; inni potrząsając długie sznury przygotowane na jeńców, pokazywali je stojącym na zamku.<br> {{tab}}Tabor z wozów siadał na dolinie, rozbijano kilka lichych nad wozami namiotów. Wszystko to działo się z nieporównaną szybkością, ale mieszkańce zamku dość spokojnie na przygotowania patrzyli. Sposobiono kamienie, wodę wrzącą, nabijano działa, rozstawiano naokół straże, mocniejsze po bastyonach i bramach, a hufce tam, gdzie grubsze lody mogły dopomódz do wdarcia się na zamek Tatarom.<br> {{tab}}Z téj uczty weselnéj, wrzącéj wesołością, w jednę chwilę zrobiło się przygotowanie do boju smutne a przynajmniéj poważne i posępne. Panny i kobiety modliły się po oddalonych komnatach i w cerkwi — modliły się i łamiąc ręce płakały.<br> {{tab}}Gdy się to dzieje, a strzały Tatar coraz gęściéj jakby na urągowisko pod nogi oblężonym padają, wszyscy jeszcze wyraźniejszéj czekając zaczepki, stoją w milczeniu. Nagle ze wschodów bieży ktoś, w czarnéj sukni, na dziedziniec, wpada między stojących i woła:<br> {{tab}}— Tu strzały świszczą, a wy stoicie jeszcze?<br><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> okmr99ifk0jdfbb69bx1nxb45kj7ffw Strona:PL Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich.djvu/04 100 239042 3144145 1505720 2022-08-03T11:31:14Z Seboloidus 27417 dt proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="4" user="Vearthy" /><br /><br /><br /></noinclude><section begin="wstęp"/>{{c|w=130%|po=15px|SŁOWO WSTĘPNE.}} {{===|30|po=15px}} {{tab}}Praca, z którą obecnie występujemy, zawiera życiorysy uczonych Żydów w {{korekta|Polce|Polsce}} urodzonych, lub też w dawnej {{korekta|Poslce|Polsce}} zamieszkałych w XVI, XVII i XVIII wieku. Wątpimy, czy należy bliżej uzasadniać potrzebę i korzyści tego rodzaju dzieła, które jedynie może nam dać dostępną skalę do sprawiedliwego mierzenia rozwoju cywilizacyjnego każdego narodu. Tem szacowniejszem, zdaje się nam, jest zachowanie od niepamięci każdego zasłużonego imienia w literaturze, którą dając dowody dziwnej zaiste żywotności i rozwijając się od setek lat równorzędnie z literaturami Europejskiemi, stanowi dotychczas u nas niedostępną, prawie egzotyczną krainę. W istocie rzecz godna zastanowienia, że Żydzi, nietylko pozbawieni w Europie wszystkich praw politycznych i społecznych, nie pewni ani dnia swego, ani godziny (przypomnijmy sobie historyę żydów w środkowej Europie, inkwizycyę w Hiszpanii i we<section end="wstęp"/><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> sxuarlylon3m0kft2v0o3vtey434fpk Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Nowele, Obrazki i Fantazye.djvu/125 100 239157 3144105 2097102 2022-08-03T11:09:42Z Seboloidus 27417 dr proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="4" user="Anwar2" /></noinclude>w szaty bogate i dam ci trzos w pasie ze złotem, abyś za grzech twoy zapłacił.<br> {{tab}}Y thak sie sstało, że on świąthy wszedł do gospody upokorzony, mysląc o upadku a wielkim nieszczęściu swoim. Y byli tam kupce, kthorzy za stołem siedzieli i pili i inych ludzi różnych wiele, iako bywa więc w gospodzie, kędy różnego narodu schodzi sie ciżba, a każdy w niey pan, ktho ieno płaci. Jedni rozprawiali o oszukaństwach, drudzy o inych wszeteczeństwach swych iako prawi iawnogrzesznicy, ini bawili sie z niewiastami fraucymeru ś. Marka<ref>Wyrażenie współczesne, niewiadomo skąd początek biorące.</ref>; a wszystko sie działo tak szkaradnie, iż sie serce świąthemu pustelniczkowi na on widok wzdrygało. Y chciał był nawracać onę zgraię, lecz wspomniawszy, iż y sam nie był wolen grzechu, a przyszedł, aby go popełnił, siadł a milczał.<br> {{tab}}Aż poyrzawszy na szaty iego, nadeszła k niemu gospodyni domu, młoda a chędoga białogłowa, pytając go, czegoby pragnął.<br> {{tab}}A on rzekł: Wina.<br> {{tab}}Y poszła ona kobieta, a przyniosła mu go, dobrego a nalepszego. Owoż kiedy hippokras ów z żołądka do głowy mocno skutkować a burzyć się począł, iako to więc u tych bywa, co samę wodę piią, świat iakoby inszy stanął przed oczyma iego ze wszytką Mammony pięknością, y zagasłe w sercu pustelniczym żądania a myśli iakoby cudowną mocą szathańską odrosły. A thak piiąc ulubował sobie iuż piiaństwo i co z początku mimo swey woli czynił, to iuż kończył z ochotą y roskoszą, aż drugi dzban onego przedniego wina podać rozkazał.<br> {{tab}}Tym czasem ona gospodyni kręciła sie po izbie. A była młoda i hoża niewiasta, iakom rzekł, iako ony bywają, co po gospodach siedząc, wymowny, szczebiotliwy, zalotnicy prawe wdziękami swymi szynkują.<br> {{tab}}I {{korekta|świąty|świąthy}} on uyrzał w oney wdzięki wszytki y dziwił się im y myślą szukał sposobu, iako by ich używał, thak go było ono wino odurzyło a Boga zapomnieć dało. Toż kupce i ini owi ludzie, iacy byli w gospodzie, na nocleg do koniech swych a wielblądziech poszli, ini po izbiech sie rozeszli; a on sam świąthy z gospodynią został, czym ieszcze śmielszy a prętszy do grzechu a złego sstał sie. Aż nareszcie, skuszony sam od czarta, skusił y niewiastę do wielkiego grzechu pieniędzmi, które mu był dał czart. A tak sstało sie, iż sie układli a spali w grzechu.<br> {{tab}}A ona niewiasta rzekła: Gdybyż mąż a pan móy powrócił, zabiłby mię.<br><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> of3irdspfumbj5kcihgf7chtxscsdfs Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Nowele, Obrazki i Fantazye.djvu/183 100 239408 3144025 2098867 2022-08-03T10:36:00Z Seboloidus 27417 dr proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="4" user="Anwar2" /></noinclude>{{pk|nie|mi}} obchodzić, i ich kombinacyj pamiętać? Nic więc osobliwego nauka gry w wista, a że do niczego nie posługuje, że rachunku nie uczy, o tém mniéj myślenia, dowodem wszyscy zapamiętali wiściarze, którzy do niczego są niezdatni prócz do wista. Zważmy naprzód stratę czasu, stratę życia, pomyślmy, jest-li to ''człowiek'', który od młodości siadłszy za stolik, z za stolika do stolika wędruje i gra do śmierci? Cóż to? machina do wista chyba! potém przywiązuje się do graczów chęć zysku, konieczna, nieszlachetna, czasem aż do nieuczciwości posunięta. Iluż to znamy ludzi, którzy pozwalają sobie w wiście troszeczkę nadużywać i podszachrowywać? Z tém idzie, że oswoiwszy się z nieuczciwością na małą skalę, gotowi ją popełniać na większą; spójrz na tego jegomości łakomie liczącego i przyliczającego punkta, albo wymykającego się zręcznie, gdy przyjdzie płacić przegraną. Kto go oswoił z tą nieszlachetnością? Kto mu tak wytarł czoło ze wstydu, — czy nie gra to? A patrząc na to {{Korekta|spodleni|spodlenie}} nie należyż ubolewać nad upowszechnieniem zabawki, która ludzie psuje, oprócz tego, że wprawia do próżnowania, i czas tak marnie, zjada?<br> {{tab}}Gry hazardowne mniéj osobom przynajmniéj są właściwe, gdy tymczasem wist jest w tak powszechném używaniu, tak konieczną stał się potrzebą życia towarzyskiego, że gdzie niéma stolika do gry i talii kart nowéj, tam niéma zabawy dla większéj części osób. Znalazłyby się przecie pożyteczniejsze, szlachetniejsze zatrudnienia. Lecz tu o to podobno chodzi, że do innych zatrudnień potrzeba pewnego usposobienia i przygotowania, a wista każdy szewc łatwo się wyuczy w parę tygodni. Kilka dni przyłożywszy się, masz wstęp do zielonego stolika; a do myślącego towarzystwa, do ludzi, co się zająć umieją światem i sobą, aby przystąpić bez wstydu, nie dość się kilka dni sposobić. Wist panujący dzisiaj jest oznaką, że większa część osób nałogowo potrzebuje jakiegoś zatrudnienia, a do lepszego przyłożyć się i usposobić nie chce; smutno to pomyśléć, że w powietrzu jest jakaś zaraza próżnowania i gnuśności. Jeśli chodzi o zabawienie gości, czyżby już nie lepiéj kazać im siatkę robić, lub solitera wybijać? w nich téż są pewnie równie mądre jak w wiście kombinacye.<br> {{tab}}Ale — nie próżnaż to tylko gawęda? — bo któż dla przeczytania jéj porzuci owych pięćdziesiąt dwie kart tajemniczych! — pewnie mnie-by się prędzéj sprzykrzyło pisać, niżby oni zaczęli mnie słuchać.<br> {{tab}}Niech że będzie dosyć temu.<br> <br> {{tab}}''Omelno, 15 sierpnia 1839 r.''<br><br> {{---}} <br><br><br><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> tutbye9xi53puwvep1aabqcl80mo072 Strona:PL Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich.djvu/68 100 247718 3144144 1505750 2022-08-03T11:29:56Z Seboloidus 27417 dr proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="4" user="Lilibalu" /></noinclude><section begin="Szalom Szachna"/>{{pk|je|go}}, rabi Izrael, również znakomity talmudzista, którego korespondencya halachiczna z Mojżeszem Isserlesem zawarta jest w drukowanych responsach tego ostatniego rabina.<br> <br> {{---}} <br><section end="Szalom Szachna"/> <section begin="Szyk, Baruch ben Jakób"/>{{c|w=160%|po=10px|'''Szyk, Baruch ben Jakób.'''}} [[File:PL Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich p0008a.png|30px|center]]<br> {{tab}}Jeden z najuczeńszych Żydów polskich XVIII stulecia. Urodzony w małem miasteczku Szklowie, potrafił jednak przy niezmordowanej pracy, chęci do nauki i prawdziwych zdolnościach przywłaszczyć sobie dużo wiadomości, głównie świeckich. Mówił płynnie kilkoma językami, co mu ułatwiło czytanie dzieł słynnych autorów w dziedzinie astronomii, matematyki i medycyny. Powołany na sędziego przy rabinacie w Mińsku, cały czas wolny od zajęć zawodowych poświęcał nauce; dużo też dzieł treści naukowej z pod pióra jego wyszło. W roku 1777 wydał w Berlinie komentarz do traktatu astronomicznego Majmonidesa „Kidusz ha-chodesz“ p.&nbsp;t. „Amude Szamajim“ (Podstawy niebios), z dodatkiem dzieła „Tiferth Adam“ (Piękno u człowieka), traktujące o anatomii. W tymże samym jeszcze roku wydał również w Berlinie dzieło Izaaka Izraelego z Toledo, który żył w wieku XIV, o kalendarzu żydowskim pod tytułem „Jesod Olam“ (Osnowa świata), dopełniwszy je swemi objaśnieniami. Dzieło jego treści medycznej „Derech Jeszara“ (Droga prosta), w którem objaśnia zasady hygieny i opisuje różne choroby, podając nazwy łacińskie, wyszło drukiem w Hadze w roku 1779. Z angielskiego przetłomaczył dzieło o geometryi i wydał je pod tytułem „Kene ha–midda“ w Pradze Czeskiej w r. 1784. Przetłomaczył również pierwszą część ksiąg Euklidesa i wydał je w Amsterdamie w r. 1780. Pracę tę dokonał Baruch na żądanie Gaona Eliasza z Wilna, słynnego matematyka, które<section end="Szyk, Baruch ben Jakób"/><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> 49g6g0ba0kc91b7j9jmfvvb460hymrg Strona:PL Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich.djvu/69 100 248840 3144004 1505751 2022-08-03T10:18:05Z Seboloidus 27417 dr proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="4" user="Lilibalu" /></noinclude><section begin="Szyk, Baruch ben Jakób"/>przyjaźnią się cieszył. Na schyłku lat swoich przebywał w domu swego przyjaciela, Jozuego Zeitlina w Szklowie, gdzie się zajmował głównie piśmiennictwem oraz doświadczeniami chemicznemi. Rok śmierci tego tak wszechstronnie wykształconego męża nie jest znany. Pewnem jest, że umarł w Szklowie.<br> <br> {{---}} <section end="Szyk, Baruch ben Jakób"/><br> <section begin="Teomim, Aaron ben Mojżesz"/>{{c|w=160%|po=10px|'''Teomim, Aaron ben Mojżesz.'''}} [[File:PL Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich p0008a.png|30px|center]]<br> {{tab}}Gdzie i w którym roku urodził się ten słynny kaznodzieja, niepodobna oznaczyć dokładnie. Wiadomo tylko że przez kilka lat był kaznodzieją w Pradze Czeskiej, następne rabinem w niemieckiem mieście Wormacji, a później powołany został do Krakowa i tutaj miewał często kazania w starożytnej synagodze na Kazimierzu. Napisał także kilka dzieł, z których na uwagę zasługuje komentarz do Hagady paschalnej p.&nbsp;t. „Matteh Aharon“ (I-e wyd. Frankfurt nad Menem 1678). Zbiór zaś jego kazań wyszedł drukiem we Frankfurcie nad Menem w r. 1710, pod tytułem „Bygde Aharon“. W rękopisie zaś znajduje się tego autora jeszcze jedno dzieło p.&nbsp;t. „Choszen Aharon“, są to responsy. Teomim Aaron umarł w Krakowie 8 Lipca 1690 roku i pochowany został w Pińczowie.<br> <br> {{---}} <section end="Teomim, Aaron ben Mojżesz"/><br> <section begin="Tiktiner Rebeka"/><center><big><big>'''Tiktiner Rebeka.'''</big></big> [[File:PL Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich p0008a.png|30px|center]]<br> {{tab}}Uczona ta kobieta urodziła się w końcu pierwszej połowy XVI stulecia w mieście Tykocinie. Ojcem jej był Mayer Tyktiner, rabin w Tykocinie, który wydał kilka dzieł treści religijnej w Krakowie r. 1588. {{Korekta|Rbeka|Rebeka}} w {{Tylko na stronie|{{Kor|młoe|mło-}}}}<section end="Tiktiner Rebeka"/><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> 0zg8a27plehoezww8694yjnr3ui39xd 3144005 3144004 2022-08-03T10:20:12Z Seboloidus 27417 Anulowanie wersji 3144004 autorstwa [[Special:Contributions/Seboloidus|Seboloidus]] ([[User talk:Seboloidus|dyskusja]]) proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="4" user="Lilibalu" /></noinclude><section begin="Szyk, Baruch ben Jakób"/>przyjaźnią się cieszył. Na schyłku lat swoich przebywał w domu swego przyjaciela, Jozuego Zeitlina w Szklowie, gdzie się zajmował głównie piśmiennictwem oraz doświadczeniami chemicznemi. Rok śmierci tego tak wszechstronnie wykształconego męża nie jest znany. Pewnem jest, że umarł w Szklowie.<br /> <br /> {{---}} <section end="Szyk, Baruch ben Jakób"/><br /> <section begin=" Teomim, Aaron ben Mojżesz"/>{{c|w=160%|po=10px|'''Teomim, Aaron ben Mojżesz.'''}} [[File:PL Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich p0008a.png|30px|center]]<br /> {{tab}} Gdzie i w którym roku urodził się ten słynny kaznodzieja, niepodobna oznaczyć dokładnie. Wiadomo tylko że przez kilka lat był kaznodzieją w Pradze Czeskiej, następne rabinem w niemieckiem mieście Wormacji, a później powołany został do Krakowa i tutaj miewał często kazania w starożytnej synagodze na Kazimierzu. Napisał także kilka dzieł, z których na uwagę zasługuje komentarz do Hagady paschalnej p.&nbsp;t. „Matteh Aharon“ (I-e wyd. Frankfurt nad Menem 1678). Zbiór zaś jego kazań wyszedł drukiem we Frankfurcie nad Menem w r. 1710, pod tytułem „Bygde Aharon“. W rękopisie zaś znajduje się tego autora jeszcze jedno dzieło p.&nbsp;t. „Choszen Aharon“, są to responsy. Teomim Aaron umarł w Krakowie 8 Lipca 1690 roku i pochowany został w Pińczowie.<br /> <br /> {{---}} <section end=" Teomim, Aaron ben Mojżesz"/><br /> <section begin=" Tiktiner Rebeka"/><center><big><big>''' Tiktiner Rebeka.'''</big></big> [[File:PL Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich p0008a.png|30px|center]]<br /> {{tab}} Uczona ta kobieta urodziła się w końcu pierwszej połowy XVI stulecia w mieście Tykocinie. Ojcem jej był Mayer Tyktiner, rabin w Tykocinie, który wydał kilka dzieł treści religijnej w Krakowie r. 1588. {{Korekta|Rbeka|Rebeka}} w {{Tylko na stronie|{{Kor|młoe|mło-}}}}<section end=" Tiktiner Rebeka"/><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> 3bokjar8yswivk3bj56l7n3gnqq7gu1 3144141 3144005 2022-08-03T11:28:09Z Seboloidus 27417 proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="4" user="Lilibalu" /></noinclude><section begin="Szyk, Baruch ben Jakób"/>przyjaźnią się cieszył. Na schyłku lat swoich przebywał w domu swego przyjaciela, Jozuego Zeitlina w Szklowie, gdzie się zajmował głównie piśmiennictwem oraz doświadczeniami chemicznemi. Rok śmierci tego tak wszechstronnie wykształconego męża nie jest znany. Pewnem jest, że umarł w Szklowie.<br> <br> {{---}} <section end="Szyk, Baruch ben Jakób"/><br> <section begin="Teomim, Aaron ben Mojżesz"/>{{c|w=160%|po=10px|'''Teomim, Aaron ben Mojżesz.'''}} [[File:PL Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich p0008a.png|30px|center]]<br> {{tab}}Gdzie i w którym roku urodził się ten słynny kaznodzieja, niepodobna oznaczyć dokładnie. Wiadomo tylko że przez kilka lat był kaznodzieją w Pradze Czeskiej, następne rabinem w niemieckiem mieście Wormacji, a później powołany został do Krakowa i tutaj miewał często kazania w starożytnej synagodze na Kazimierzu. Napisał także kilka dzieł, z których na uwagę zasługuje komentarz do Hagady paschalnej p.&nbsp;t. „Matteh Aharon“ (I-e wyd. Frankfurt nad Menem 1678). Zbiór zaś jego kazań wyszedł drukiem we Frankfurcie nad Menem w r. 1710, pod tytułem „Bygde Aharon“. W rękopisie zaś znajduje się tego autora jeszcze jedno dzieło p.&nbsp;t. „Choszen Aharon“, są to responsy. Teomim Aaron umarł w Krakowie 8 Lipca 1690 roku i pochowany został w Pińczowie.<br> <br> {{---}} <section end="Teomim, Aaron ben Mojżesz"/><br> <section begin="Tiktiner Rebeka"/><center><big><big>'''Tiktiner Rebeka.'''</big></big> [[File:PL Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich p0008a.png|30px|center]]<br> {{tab}}Uczona ta kobieta urodziła się w końcu pierwszej połowy XVI stulecia w mieście Tykocinie. Ojcem jej był Mayer Tyktiner, rabin w Tykocinie, który wydał kilka dzieł treści religijnej w Krakowie r. 1588. {{Korekta|Rbeka|Rebeka}} w {{Tylko na stronie|{{Kor|młoe|mło-}}}}<section end="Tiktiner Rebeka"/><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> 0zg8a27plehoezww8694yjnr3ui39xd Strona:Henryk Sienkiewicz-Humoreski z teki Worszyłły.pdf/376 100 249508 3144118 1320031 2022-08-03T11:13:33Z Seboloidus 27417 dr proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="4" user="Salicyna" /></noinclude>przejeżdżali koło nas, jeden zbliżył się do drugiego i usłyszeliśmy w ciemnościach głosy:<br> {{tab}}— Bruder, daj ognia!<br> {{tab}}— Dadzą tobie francuzi ognia.<br> {{tab}}Potem przeszli i znów nastała cisza. Nadciągał wreszcie główny oddział. Na przodzie szła jazda, za nią piechota, ale piechury nie pilnowali porządku. Znać, ludzie ci nie spodziewali się niczego i nie zachowywali nawet zwykłych ostrożności. Maszerując, powtarzali, według zwyczaju niemieckiego, w takt z krokami marszu i akcentując ostro każdą sylabę: „''Fünf — par — laederne — Strümpfe!...'''”<br> {{tab}}A tu śmierć czyhała na nich z obu stron drogi.<br> {{tab}}Gdy nadciągnęli w sam środek zasadzki, wówczas wśród głuchej ciszy huknął nagle wystrzał pistoletowy.<br> {{tab}}Natychmiast odpowiedziała mu grzmiąca salwa karabinowa z lewej strony drogi. Powstała wrzawa nie do opisania, wśród której słychać było strzały karabinowe, okrzyki: „formuj się!” i donośny, spokojny, ale chwilami panujący nad wszystkiemi głos<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> k5pm7h418zqrxcx81oe4rxs5kzt66gu Strona:PL Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich.djvu/71 100 249918 3144140 1505752 2022-08-03T11:27:42Z Seboloidus 27417 dr proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="4" user="Lilibalu" /></noinclude><section begin="Tiktiner Rebeka"/>{{pk|wiadomo|mo}}. Pędziła bowiem życie samotne, oddając się wyłącznie pracy literackiej.<br> <br> {{---}} <br><section end="Tiktiner Rebeka"/> <section begin="Troki Izaak (Karaita)"/>{{c|w=160%|po=10px|'''Troki Izaak (Karaita).'''}} [[File:PL Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich p0008a.png|30px|center]]<br> {{tab}}Jednym z najuczeńszych Karaitów był niezaprzeczenie Izaak syn Abrahama z Trok na Litwie. Urodził się roku 1543 w epoce, w której Żydzi wyłącznie oddawali się studyom języka hebrajskiego, Biblii z wszelkiemi komentarzami, a głównie Talmudu. Jednakże Izaak w młodości już obrał inną drogę dla zdobycia wiedzy, oprócz bowiem powyżej wymienionych studyów, z zamiłowaniem przyswajał sobie nauki świeckie, władał biegle językiem polskim i łacińskim, co mu dało możność wtajemniczenia się w literaturę i teologię chrześciańską. Wszechstronne te i poważne studya umożliwiły mu zapoznanie się i bliższe stykanie się z uczonymi chrześciańskimi, a głównie z wyższymi duchownymi, z którymi częste miewał dysputy naukowe na tle teologicznem. Poważne i spokojne traktowanie z jego strony owych dysputów z dostojnikami kościoła chrześciańskiego zjednały mu ogólne poważanie. Dysputy rzeczone zebrał Izaak w jedną całość roku 1593 i utworzył z tych rozpraw w języku hebrajskim dzieło, które w świecie naukowym przez długi czas wielką odgrywało rolę, skwapliwie czytane przez uczonych chrześcian i Żydów. Dziełu swemu nadał tytuł „Chizuk Emunah“ (Wzmocnienie wiary). Zawiera ono apologię Judaizmu, obok poważnej krytyki Nowego Testamentu. Z treści dzieła pełnego erudycyi, przekonać się można, że Izaak z Trok gorliwie studyował prace Marcina Czechowicza, Szymona Budnego, Mikołaja Paruta, socyanina włoskiego, i innych autorów liberalnych. Praca Izaaka<section end="Troki Izaak (Karaita)"/><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> hv02ilxz07n6gt65ru8e1rrq25go3pu Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich 0 250784 3144156 2328591 2022-08-03T11:36:05Z Seboloidus 27417 dr wikitext text/x-wiki {{Dane tekstu |autor = Mathias Bersohn |tytuł = Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich |podtytuł = XVI, XVII i&nbsp;XVIII wieku |pochodzenie = |wydawnictwo = |druk = Piotr Laskauer i S-ka |rok wydania = 1905 |miejsce wydania = Warszawa |okładka = PL Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich okładka.jpg |strona z okładką = |strona indeksu = Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich |źródło = [[commons:File:PL Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich.djvu|Skany na Commons]] |poprzedni = |następny = Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich/Słowo wstępne |inne={{całość|Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich/Całość}} }} {{CentrujStart2}} <pages index="Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich" from="PL Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich.djvu/02" to="PL Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich.djvu/03"/><br> <pages index="Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich" from="PL Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich.djvu/78" to="PL Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich.djvu/80"/> <pages index="Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich" from="PL Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich.djvu/76" to="PL Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich.djvu/76"/><br> {{CentrujKoniec2}} {{Przypisy}} {{TekstPD|Mathias Bersohn}} [[Kategoria:Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich|*]] [[Kategoria:Ukończone projekty proofread (teksty)]] [[Kategoria:Słowniki]] [[Kategoria:Mathias Bersohn]] i92bdkkhy9k3aybd2if39k4f185oor3 Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich/Słowo wstępne 0 250787 3144157 716048 2022-08-03T11:38:44Z Seboloidus 27417 dr wikitext text/x-wiki {{Dane tekstu |autor = Mathias Bersohn |tytuł = [[Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich]] |podtytuł = XVI, XVII i&nbsp;XVIII wieku |pochodzenie = |wydawnictwo = |druk = Piotr Laskauer i S-ka |rok wydania = 1905 |miejsce wydania = Warszawa |strona indeksu = Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich |źródło = [[commons:File:PL Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich.djvu|Skany na Commons]] |poprzedni = Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich |następny = Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich/Abraham Abele ben Chaim ha-Lewy |inne={{całość|Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich/Całość}} }} {{JustowanieStart}} <pages index="Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich" from="PL Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich.djvu/04" to="PL Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich.djvu/06"/> {{JustowanieKoniec}} {{TekstPD|Mathias Bersohn}} [[Kategoria:Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich|**]] 1b4mko7qsnla433hruuy3d5xex79bob Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich/Abraham Abele ben Chaim ha-Lewy 0 250788 3144146 716050 2022-08-03T11:32:01Z Seboloidus 27417 szablon wikitext text/x-wiki {{Dane tekstu |autor = Mathias Bersohn |tytuł = [[Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich]] |podtytuł = XVI, XVII i&nbsp;XVIII wieku |pochodzenie = |wydawnictwo = |drukarz = Piotr Laskauer i S-ka |rok wydania = 1905 |miejsce wydania = Warszawa |strona indeksu = Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich |źródło = [[commons:File:PL Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich.djvu|Skany na Commons]] |poprzedni = Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich/Słowo wstępne |następny = Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich/Abraham ben Jehuda |inne={{całość|Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich/Całość}} }} {{JustowanieStart}} <pages index="Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich" from="PL Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich.djvu/08" onlysection="Abraham Abele ben Chaim ha-Lewy" to="PL Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich.djvu/08"/> {{JustowanieKoniec}} {{Clear}} {{TekstPD|Mathias Bersohn}} [[Kategoria:Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich]] tr2r9w8xaw516xw0x55li270vrvsqg5 3144151 3144146 2022-08-03T11:33:24Z Seboloidus 27417 dr wikitext text/x-wiki {{Dane tekstu |autor = Mathias Bersohn |tytuł = [[Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich]] |podtytuł = XVI, XVII i&nbsp;XVIII wieku |pochodzenie = |wydawnictwo = |druk = Piotr Laskauer i S-ka |rok wydania = 1905 |miejsce wydania = Warszawa |strona indeksu = Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich |źródło = [[commons:File:PL Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich.djvu|Skany na Commons]] |poprzedni = Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich/Słowo wstępne |następny = Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich/Abraham ben Jehuda |inne={{całość|Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich/Całość}} }} {{JustowanieStart}} <pages index="Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich" from="PL Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich.djvu/08" onlysection="Abraham Abele ben Chaim ha-Lewy" to="PL Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich.djvu/08"/> {{JustowanieKoniec}} {{Clear}} {{TekstPD|Mathias Bersohn}} [[Kategoria:Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich]] 4omuh6sa80hmyvui24047fwbt5bhwmb Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich/Abraham ben Jehuda 0 250791 3144147 716054 2022-08-03T11:32:12Z Seboloidus 27417 szablon wikitext text/x-wiki {{Dane tekstu |autor = Mathias Bersohn |tytuł = [[Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich]] |podtytuł = XVI, XVII i&nbsp;XVIII wieku |pochodzenie = |wydawnictwo = |drukarz = Piotr Laskauer i S-ka |rok wydania = 1905 |miejsce wydania = Warszawa |strona indeksu = Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich |źródło = [[commons:File:PL Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich.djvu|Skany na Commons]] |poprzedni = Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich/Abraham Abele ben Chaim ha-Lewy |następny = Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich/Abraham ben Josziahu (Karaita) |inne={{całość|Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich/Całość}} }} {{JustowanieStart}} <pages index="Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich" from="PL Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich.djvu/08" onlysection="Abraham ben Jehuda" to="PL Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich.djvu/09"/> {{JustowanieKoniec}} {{Clear}} {{TekstPD|Mathias Bersohn}} [[Kategoria:Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich]] 90ejizv2kj8ipkowhzhbtuhzyji7cpf 3144150 3144147 2022-08-03T11:33:11Z Seboloidus 27417 dr wikitext text/x-wiki {{Dane tekstu |autor = Mathias Bersohn |tytuł = [[Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich]] |podtytuł = XVI, XVII i&nbsp;XVIII wieku |pochodzenie = |wydawnictwo = |druk = Piotr Laskauer i S-ka |rok wydania = 1905 |miejsce wydania = Warszawa |strona indeksu = Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich |źródło = [[commons:File:PL Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich.djvu|Skany na Commons]] |poprzedni = Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich/Abraham Abele ben Chaim ha-Lewy |następny = Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich/Abraham ben Josziahu (Karaita) |inne={{całość|Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich/Całość}} }} {{JustowanieStart}} <pages index="Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich" from="PL Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich.djvu/08" onlysection="Abraham ben Jehuda" to="PL Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich.djvu/09"/> {{JustowanieKoniec}} {{Clear}} {{TekstPD|Mathias Bersohn}} [[Kategoria:Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich]] caqnh5ckxb7mdxq7tfigpys3cgh52z8 Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich/Abraham ben Josziahu (Karaita) 0 250792 3144148 716055 2022-08-03T11:32:28Z Seboloidus 27417 szablon wikitext text/x-wiki {{Dane tekstu |autor = Mathias Bersohn |tytuł = [[Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich]] |podtytuł = XVI, XVII i&nbsp;XVIII wieku |pochodzenie = |wydawnictwo = |drukarz = Piotr Laskauer i S-ka |rok wydania = 1905 |miejsce wydania = Warszawa |strona indeksu = Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich |źródło = [[commons:File:PL Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich.djvu|Skany na Commons]] |poprzedni = Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich/Abraham ben Jehuda |następny = Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich/Abraham ben Samuel (Karaita) |inne={{całość|Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich/Całość}} }} {{JustowanieStart}} <pages index="Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich" from="PL Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich.djvu/09" onlysection="Abraham ben Josziahu" to="PL Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich.djvu/09"/> {{JustowanieKoniec}} {{Clear}} {{TekstPD|Mathias Bersohn}} [[Kategoria:Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich]] 02dotlc10fo5xyt19qr82z4frdf80fd 3144149 3144148 2022-08-03T11:32:56Z Seboloidus 27417 dr wikitext text/x-wiki {{Dane tekstu |autor = Mathias Bersohn |tytuł = [[Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich]] |podtytuł = XVI, XVII i&nbsp;XVIII wieku |pochodzenie = |wydawnictwo = |druk = Piotr Laskauer i S-ka |rok wydania = 1905 |miejsce wydania = Warszawa |strona indeksu = Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich |źródło = [[commons:File:PL Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich.djvu|Skany na Commons]] |poprzedni = Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich/Abraham ben Jehuda |następny = Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich/Abraham ben Samuel (Karaita) |inne={{całość|Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich/Całość}} }} {{JustowanieStart}} <pages index="Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich" from="PL Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich.djvu/09" onlysection="Abraham ben Josziahu" to="PL Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich.djvu/09"/> {{JustowanieKoniec}} {{Clear}} {{TekstPD|Mathias Bersohn}} [[Kategoria:Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich]] 45v2pf85clgf80za4dbgbef48ly7qu0 Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich/Abraham ben Samuel (Karaita) 0 250794 3144152 716059 2022-08-03T11:34:21Z Seboloidus 27417 szablon, dr wikitext text/x-wiki {{Dane tekstu |autor = Mathias Bersohn |tytuł = [[Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich]] |podtytuł = XVI, XVII i&nbsp;XVIII wieku |pochodzenie = |wydawnictwo = |druk = Piotr Laskauer i S-ka |rok wydania = 1905 |miejsce wydania = Warszawa |strona indeksu = Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich |źródło = [[commons:File:PL Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich.djvu|Skany na Commons]] |poprzedni = Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich/Abraham ben Josziahu (Karaita) |następny = Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich/Aszkenazy, Eleazar ben Eliahu |inne={{całość|Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich/Całość}} }} {{JustowanieStart}} <pages index="Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich" from="PL Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich.djvu/09" onlysection="Abraham ben Samuel (Karita)" to="PL Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich.djvu/10"/> {{JustowanieKoniec}} {{Clear}} {{TekstPD|Mathias Bersohn}} [[Kategoria:Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich]] lmd5w5ie560v842rzkrq871pzle5k37 Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich/Aszkenazy, Eleazar ben Eliahu 0 250795 3144158 716060 2022-08-03T11:39:28Z Seboloidus 27417 dr wikitext text/x-wiki {{Dane tekstu |autor = Mathias Bersohn |tytuł = [[Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich]] |podtytuł = XVI, XVII i&nbsp;XVIII wieku |pochodzenie = |wydawnictwo = |druk = Piotr Laskauer i S-ka |rok wydania = 1905 |miejsce wydania = Warszawa |strona indeksu = Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich |źródło = [[commons:File:PL Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich.djvu|Skany na Commons]] |poprzedni = Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich/Abraham ben Samuel (Karaita) |następny = Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich/Aszkenazy, Hillel ben Hirc |inne={{całość|Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich/Całość}} }} {{JustowanieStart}} <pages index="Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich" from="PL Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich.djvu/10" fromsection="Aszkenazy, Eleazar ben Eliahu" to="PL Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich.djvu/11"/> {{JustowanieKoniec}} {{TekstPD|Mathias Bersohn}} [[Kategoria:Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich]] d4wtikj7p43dfdrxn43ix14ioyme464 Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich/Aszkenazy, Hillel ben Hirc 0 250807 3144159 716085 2022-08-03T11:39:56Z Seboloidus 27417 szablon, dr wikitext text/x-wiki {{Dane tekstu |autor = Mathias Bersohn |tytuł = [[Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich]] |podtytuł = XVI, XVII i&nbsp;XVIII wieku |pochodzenie = |wydawnictwo = |druk = Piotr Laskauer i S-ka |rok wydania = 1905 |miejsce wydania = Warszawa |strona indeksu = Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich |źródło = [[commons:File:PL Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich.djvu|Skany na Commons]] |poprzedni = Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich/Aszkenazy, Eleazar ben Eliahu |następny = Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich/Bass, Szabtai ben Józef |inne={{całość|Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich/Całość}} }} {{JustowanieStart}} <pages index="Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich" from="PL Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich.djvu/12" onlysection="Aszkenazy, Hillel ben Hirc" to="PL Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich.djvu/12"/> {{JustowanieKoniec}} {{Clear}} {{TekstPD|Mathias Bersohn}} [[Kategoria:Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich]] d3cr38rykgpymutfsp7g3vjgvzxioyr Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich/Bass, Szabtai ben Józef 0 250815 3144160 716091 2022-08-03T11:40:12Z Seboloidus 27417 szablon, dr wikitext text/x-wiki {{Dane tekstu |autor = Mathias Bersohn |tytuł = [[Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich]] |podtytuł = XVI, XVII i&nbsp;XVIII wieku |pochodzenie = |wydawnictwo = |druk = Piotr Laskauer i S-ka |rok wydania = 1905 |miejsce wydania = Warszawa |strona indeksu = Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich |źródło = [[commons:File:PL Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich.djvu|Skany na Commons]] |poprzedni = Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich/Aszkenazy, Hillel ben Hirc |następny = Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich/Ben-Zew, Jehuda Loeb |inne={{całość|Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich/Całość}} }} {{JustowanieStart}} <pages index="Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich" from="PL Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich.djvu/12" onlysection="Bass, Szabtai ben Józef" to="PL Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich.djvu/13"/> {{JustowanieKoniec}} {{Clear}} {{TekstPD|Mathias Bersohn}} [[Kategoria:Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich]] o2ho226gl06g1uwo3vrna9igr7tnplr Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich/Ben-Zew, Jehuda Loeb 0 250818 3144161 716102 2022-08-03T11:40:15Z Seboloidus 27417 szablon, dr wikitext text/x-wiki {{Dane tekstu |autor = Mathias Bersohn |tytuł = [[Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich]] |podtytuł = XVI, XVII i&nbsp;XVIII wieku |pochodzenie = |wydawnictwo = |druk = Piotr Laskauer i S-ka |rok wydania = 1905 |miejsce wydania = Warszawa |strona indeksu = Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich |źródło = [[commons:File:PL Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich.djvu|Skany na Commons]] |poprzedni = Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich/Bass, Szabtai ben Józef |następny = Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich/Berman (Isachar) ben Naftali Katz |inne={{całość|Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich/Całość}} }} {{JustowanieStart}} <pages index="Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich" from="PL Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich.djvu/13" onlysection="Ben Zew, Jehuda Loeb" to="PL Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich.djvu/14"/> {{JustowanieKoniec}} {{Clear}} {{TekstPD|Mathias Bersohn}} [[Kategoria:Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich]] 20g0qaw9kuwal7l82acyc8uz7gnmv1v Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich/Berman (Isachar) ben Naftali Katz 0 250820 3144163 716101 2022-08-03T11:40:37Z Seboloidus 27417 szablon, dr wikitext text/x-wiki {{Dane tekstu |autor = Mathias Bersohn |tytuł = [[Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich]] |podtytuł = XVI, XVII i&nbsp;XVIII wieku |pochodzenie = |wydawnictwo = |druk = Piotr Laskauer i S-ka |rok wydania = 1905 |miejsce wydania = Warszawa |strona indeksu = Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich |źródło = [[commons:File:PL Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich.djvu|Skany na Commons]] |poprzedni = Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich/Ben-Zew, Jehuda Loeb |następny = Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich/Bochner, Chaim ben Benjamin Zeeb |inne={{całość|Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich/Całość}} }} {{JustowanieStart}} <pages index="Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich" from="PL Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich.djvu/14" onlysection="Berman (Isachar) ben Naftali Katz" to="PL Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich.djvu/15"/> {{JustowanieKoniec}} {{Clear}} {{TekstPD|Mathias Bersohn}} [[Kategoria:Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich]] 0enhdd79aovmpesomdzamwxht3yx8m3 Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich/Ben–Zew, Jehuda Loeb 0 250970 3144162 716334 2022-08-03T11:40:20Z Seboloidus 27417 szablon, dr wikitext text/x-wiki {{Dane tekstu |autor = Mathias Bersohn |tytuł = [[Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich]] |podtytuł = XVI, XVII i&nbsp;XVIII wieku |pochodzenie = |wydawnictwo = |druk = Piotr Laskauer i S-ka |rok wydania = 1905 |miejsce wydania = Warszawa |strona indeksu = Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich |źródło = [[commons:File:PL Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich.djvu|Skany na Commons]] |poprzedni = Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich/Bass, Szabtai ben Józef |następny = Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich/Berman (Isachar) ben Naftali Katz |inne={{całość|Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich/Całość}} }} {{JustowanieStart}} <pages index="Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich" from="PL Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich.djvu/13" onlysection="Ben Zew, Jehuda Loeb" to="PL Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich.djvu/14"/> {{JustowanieKoniec}} {{Clear}} {{TekstPD|Mathias Bersohn}} [[Kategoria:Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich]] 20g0qaw9kuwal7l82acyc8uz7gnmv1v Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich/Bochner, Chaim ben Benjamin Zeeb 0 250971 3144165 716335 2022-08-03T11:41:48Z Seboloidus 27417 szablon, dr wikitext text/x-wiki {{Dane tekstu |autor = Mathias Bersohn |tytuł = [[Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich]] |podtytuł = XVI, XVII i&nbsp;XVIII wieku |pochodzenie = |wydawnictwo = |druk = Piotr Laskauer i S-ka |rok wydania = 1905 |miejsce wydania = Warszawa |strona indeksu = Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich |źródło = [[commons:File:PL Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich.djvu|Skany na Commons]] |poprzedni = Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich/Berman (Isachar) ben Naftali Katz |następny = Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich/Brzeski, Abraham ben Beniamin Zeeb |inne={{całość|Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich/Całość}} }} {{JustowanieStart}} <pages index="Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich" from="PL Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich.djvu/15" onlysection="Bochner, Chaim ben Beniamin Zeeb" to="PL Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich.djvu/15"/> {{JustowanieKoniec}} {{Clear}} {{TekstPD|Mathias Bersohn}} [[Kategoria:Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich]] j98dugemzqnsat6khk3xk7fp6yod8lj Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich/Brzeski, Abraham ben Beniamin Zeeb 0 250993 3144167 716392 2022-08-03T11:42:00Z Seboloidus 27417 szablon, dr wikitext text/x-wiki {{Dane tekstu |autor = Mathias Bersohn |tytuł = [[Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich]] |podtytuł = XVI, XVII i&nbsp;XVIII wieku |pochodzenie = |wydawnictwo = |druk = Piotr Laskauer i S-ka |rok wydania = 1905 |miejsce wydania = Warszawa |strona indeksu = Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich |źródło = [[commons:File:PL Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich.djvu|Skany na Commons]] |poprzedni = Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich/Bochner, Chaim ben Benjamin Zeeb |następny = Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich/Chanoch ben Abraham |inne={{całość|Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich/Całość}} }} {{JustowanieStart}} <pages index="Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich" from="PL Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich.djvu/16" onlysection="Brzeski, Abraham ben Beniamin Zeeb" to="PL Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich.djvu/16"/> {{JustowanieKoniec}} {{Clear}} {{TekstPD|Mathias Bersohn}} [[Kategoria:Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich]] byfwglmmh55yzmkra9895pj3kext0sc Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich/Brzeski, Abraham ben Benjamin Zeeb 0 251348 3144168 717094 2022-08-03T11:43:14Z Seboloidus 27417 szablon, dr wikitext text/x-wiki {{Dane tekstu |autor = Mathias Bersohn |tytuł = [[Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich]] |podtytuł = XVI, XVII i&nbsp;XVIII wieku |pochodzenie = |wydawnictwo = |druk = Piotr Laskauer i S-ka |rok wydania = 1905 |miejsce wydania = Warszawa |strona indeksu = Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich |źródło = [[commons:File:PL Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich.djvu|Skany na Commons]] |poprzedni = Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich/Bochner, Chaim ben Benjamin Zeeb |następny = Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich/Chanoch ben Abraham |inne={{całość|Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich/Całość}} }} {{JustowanieStart}} <pages index="Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich" from="PL Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich.djvu/16" onlysection="Brzeski, Abraham ben Beniamin Zeeb" to="PL Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich.djvu/16"/> {{JustowanieKoniec}} {{Clear}} {{TekstPD|Mathias Bersohn}} [[Kategoria:Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich]] byfwglmmh55yzmkra9895pj3kext0sc Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich/Chanoch ben Abraham 0 251349 3144169 717095 2022-08-03T11:43:29Z Seboloidus 27417 szablon, dr wikitext text/x-wiki {{Dane tekstu |autor = Mathias Bersohn |tytuł = [[Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich]] |podtytuł = XVI, XVII i&nbsp;XVIII wieku |pochodzenie = |wydawnictwo = |druk = Piotr Laskauer i S-ka |rok wydania = 1905 |miejsce wydania = Warszawa |strona indeksu = Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich |źródło = [[commons:File:PL Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich.djvu|Skany na Commons]] |poprzedni = Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich/Brzeski, Abraham ben Benjamin Zeeb |następny = Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich/Efraim ben Józef z Chełma |inne={{całość|Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich/Całość}} }} {{JustowanieStart}} <pages index="Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich" from="PL Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich.djvu/16" onlysection="Chanoch ben Abraham" to="PL Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich.djvu/17"/> {{JustowanieKoniec}} {{Clear}} {{TekstPD|Mathias Bersohn}} [[Kategoria:Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich]] m37l9wmg38mkmmwu4ig4jes12ld8556 Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich/Efraim ben Józef z Chełma 0 251350 3144170 717096 2022-08-03T11:43:35Z Seboloidus 27417 szablon, dr wikitext text/x-wiki {{Dane tekstu |autor = Mathias Bersohn |tytuł = [[Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich]] |podtytuł = XVI, XVII i&nbsp;XVIII wieku |pochodzenie = |wydawnictwo = |druk = Piotr Laskauer i S-ka |rok wydania = 1905 |miejsce wydania = Warszawa |strona indeksu = Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich |źródło = [[commons:File:PL Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich.djvu|Skany na Commons]] |poprzedni = Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich/Chanoch ben Abraham |następny = Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich/Efraim Salomon ben Aaron z Łęczycy |inne={{całość|Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich/Całość}} }} {{JustowanieStart}} <pages index="Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich" from="PL Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich.djvu/17" onlysection="Efraim ben Józef, z Chełma" to="PL Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich.djvu/17"/> {{JustowanieKoniec}} {{Clear}} {{TekstPD|Mathias Bersohn}} [[Kategoria:Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich]] j1lmpf073jvy07libh413iamb9gbnfs Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich/Efraim Salomon ben Aaron z Łęczycy 0 251354 3144171 717101 2022-08-03T11:43:53Z Seboloidus 27417 dr wikitext text/x-wiki {{Dane tekstu |autor = Mathias Bersohn |tytuł = [[Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich]] |podtytuł = XVI, XVII i&nbsp;XVIII wieku |pochodzenie = |wydawnictwo = |druk = Piotr Laskauer i S-ka |rok wydania = 1905 |miejsce wydania = Warszawa |strona indeksu = Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich |źródło = [[commons:File:PL Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich.djvu|Skany na Commons]] |poprzedni = Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich/Efraim ben Józef z Chełma |następny = Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich/Eibeschütz Jonatan |inne={{całość|Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich/Całość}} }} {{JustowanieStart}} <pages index="Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich" from="PL Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich.djvu/17" fromsection="Efraim Salomon ben Aaron z Łęczycy" to="PL Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich.djvu/19" tosection="Efraim Salomon ben Aaron z Łęczycy"/> {{JustowanieKoniec}} {{TekstPD|Mathias Bersohn}} [[Kategoria:Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich]] d58lm7dcr7l2lo5ev8ghuba0b3ls3w6 Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich/Eibeschütz Jonatan 0 251498 3144172 717347 2022-08-03T11:44:04Z Seboloidus 27417 dr wikitext text/x-wiki {{Dane tekstu |autor = Mathias Bersohn |tytuł = [[Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich]] |podtytuł = XVI, XVII i&nbsp;XVIII wieku |pochodzenie = |wydawnictwo = |druk = Piotr Laskauer i S-ka |rok wydania = 1905 |miejsce wydania = Warszawa |strona indeksu = Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich |źródło = [[commons:File:PL Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich.djvu|Skany na Commons]] |poprzedni = Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich/Efraim Salomon ben Aaron z Łęczycy |następny = Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich/Eideles Samuel Eleazar ben Jehuda ha-Lewi |inne={{całość|Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich/Całość}} }} {{JustowanieStart}} <pages index="Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich" from="PL Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich.djvu/19" fromsection="Eibeschütz Jonatan" to="PL Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich.djvu/20" tosection="Eibeschütz Jonatan"/> {{JustowanieKoniec}} {{TekstPD|Mathias Bersohn}} [[Kategoria:Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich]] tqwkh094ynoryuptbx3a61t13hjhgcr Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich/Eideles Samuel Eleazar ben Jehuda ha-Lewi 0 251499 3144173 755676 2022-08-03T11:44:13Z Seboloidus 27417 dr wikitext text/x-wiki {{Dane tekstu |autor = Mathias Bersohn |tytuł = [[Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich]] |podtytuł = XVI, XVII i&nbsp;XVIII wieku |pochodzenie = |wydawnictwo = |druk = Piotr Laskauer i S-ka |rok wydania = 1905 |miejsce wydania = Warszawa |strona indeksu = Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich |źródło = [[commons:File:PL Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich.djvu|Skany na Commons]] |poprzedni = Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich/Eibeschütz Jonatan |następny = Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich/Eliasz ben Józef |inne={{całość|Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich/Całość}} }} {{JustowanieStart}} <pages index="Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich" from="PL Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich.djvu/21" to="PL Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich.djvu/22" tosection="Eideles, Samuel Eleazar ben Jehuda ha–Lewi"/> {{JustowanieKoniec}} {{TekstPD|Mathias Bersohn}} [[Kategoria:Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich]] l7rt5dzzrfar266i1mn9uxoxcnolxz0 Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich/Eliasz ben Józef 0 251500 3144174 717358 2022-08-03T11:44:18Z Seboloidus 27417 szablon, dr wikitext text/x-wiki {{Dane tekstu |autor = Mathias Bersohn |tytuł = [[Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich]] |podtytuł = XVI, XVII i&nbsp;XVIII wieku |pochodzenie = |wydawnictwo = |druk = Piotr Laskauer i S-ka |rok wydania = 1905 |miejsce wydania = Warszawa |strona indeksu = Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich |źródło = [[commons:File:PL Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich.djvu|Skany na Commons]] |poprzedni = Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich/Eideles Samuel Eleazar ben Jehuda ha-Lewi |następny = Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich/Eliasz z Pinczowa |inne={{całość|Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich/Całość}} }} {{JustowanieStart}} <pages index="Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich" from="PL Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich.djvu/22" onlysection="Eliasz ben Józef" to="PL Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich.djvu/22"/> {{JustowanieKoniec}} {{Clear}} {{TekstPD|Mathias Bersohn}} [[Kategoria:Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich]] 51i36w1h2v30odaqignij5jkd3esnka Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich/Eliasz z Pinczowa 0 251501 3144175 717360 2022-08-03T11:44:42Z Seboloidus 27417 szablon, dr wikitext text/x-wiki {{Dane tekstu |autor = Mathias Bersohn |tytuł = [[Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich]] |podtytuł = XVI, XVII i&nbsp;XVIII wieku |pochodzenie = |wydawnictwo = |druk = Piotr Laskauer i S-ka |rok wydania = 1905 |miejsce wydania = Warszawa |strona indeksu = Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich |źródło = [[commons:File:PL Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich.djvu|Skany na Commons]] |poprzedni = Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich/Eliasz ben Józef |następny = Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich/Eliasz z Wilna (Gaon) |inne={{całość|Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich/Całość}} }} {{JustowanieStart}} <pages index="Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich" from="PL Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich.djvu/22" onlysection="Eliasz z Pinczowa" to="PL Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich.djvu/23"/> {{JustowanieKoniec}} {{Clear}} {{TekstPD|Mathias Bersohn}} [[Kategoria:Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich]] omc6ru8jopetuj0qffmay2ckdtpj2ge Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich/Eliasz z Wilna (Gaon) 0 251502 3144176 717362 2022-08-03T11:44:50Z Seboloidus 27417 szablon, dr wikitext text/x-wiki {{Dane tekstu |autor = Mathias Bersohn |tytuł = [[Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich]] |podtytuł = XVI, XVII i&nbsp;XVIII wieku |pochodzenie = |wydawnictwo = |druk = Piotr Laskauer i S-ka |rok wydania = 1905 |miejsce wydania = Warszawa |strona indeksu = Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich |źródło = [[commons:File:PL Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich.djvu|Skany na Commons]] |poprzedni = Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich/Eliasz z Pinczowa |następny = Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich/Ezechiel |inne={{całość|Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich/Całość}} }} {{JustowanieStart}} <pages index="Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich" from="PL Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich.djvu/23" onlysection="Eliasz z Wilna (Gaon)" to="PL Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich.djvu/24"/> {{JustowanieKoniec}} {{Clear}} {{TekstPD|Mathias Bersohn}} [[Kategoria:Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich]] eteeoaqspb0wi6x2kdsgji375d1wwly Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich/Ezechiel 0 251503 3144177 717364 2022-08-03T11:44:52Z Seboloidus 27417 szablon, dr wikitext text/x-wiki {{Dane tekstu |autor = Mathias Bersohn |tytuł = [[Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich]] |podtytuł = XVI, XVII i&nbsp;XVIII wieku |pochodzenie = |wydawnictwo = |druk = Piotr Laskauer i S-ka |rok wydania = 1905 |miejsce wydania = Warszawa |strona indeksu = Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich |źródło = [[commons:File:PL Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich.djvu|Skany na Commons]] |poprzedni = Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich/Eliasz z Wilna (Gaon) |następny = Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich/Ezefowicz Michał |inne={{całość|Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich/Całość}} }} {{JustowanieStart}} <pages index="Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich" from="PL Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich.djvu/24" onlysection="Ezechiel" to="PL Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich.djvu/24"/> {{JustowanieKoniec}} {{Clear}} {{TekstPD|Mathias Bersohn}} [[Kategoria:Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich]] kaqk9ixpohqe4oxo88vuoqdpkvt0408 Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich/Ezefowicz Michał 0 251504 3144178 717366 2022-08-03T11:45:00Z Seboloidus 27417 szablon, dr wikitext text/x-wiki {{Dane tekstu |autor = Mathias Bersohn |tytuł = [[Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich]] |podtytuł = XVI, XVII i&nbsp;XVIII wieku |pochodzenie = |wydawnictwo = |druk = Piotr Laskauer i S-ka |rok wydania = 1905 |miejsce wydania = Warszawa |strona indeksu = Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich |źródło = [[commons:File:PL Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich.djvu|Skany na Commons]] |poprzedni = Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich/Ezechiel |następny = Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich/Fiszel Mojżesz |inne={{całość|Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich/Całość}} }} {{JustowanieStart}} <pages index="Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich" from="PL Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich.djvu/24" onlysection="Ezefowicz Michał" to="PL Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich.djvu/25"/> {{JustowanieKoniec}} {{Clear}} {{TekstPD|Mathias Bersohn}} [[Kategoria:Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich]] lejingyn91tzybqd2oxlx9hwa2fytxq Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich/Fiszel Mojżesz 0 251505 3144179 717368 2022-08-03T11:45:02Z Seboloidus 27417 szablon, dr wikitext text/x-wiki {{Dane tekstu |autor = Mathias Bersohn |tytuł = [[Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich]] |podtytuł = XVI, XVII i&nbsp;XVIII wieku |pochodzenie = |wydawnictwo = |druk = Piotr Laskauer i S-ka |rok wydania = 1905 |miejsce wydania = Warszawa |strona indeksu = Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich |źródło = [[commons:File:PL Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich.djvu|Skany na Commons]] |poprzedni = Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich/Ezefowicz Michał |następny = Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich/Gordon Aaron |inne={{całość|Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich/Całość}} }} {{JustowanieStart}} <pages index="Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich" from="PL Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich.djvu/25" onlysection="Fiszel Mojżesz" to="PL Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich.djvu/26"/> {{JustowanieKoniec}} {{Clear}} {{TekstPD|Mathias Bersohn}} [[Kategoria:Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich]] lqaidx9u7vn4erpphhly5eirbcu3n2o Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich/Gordon Aaron 0 251506 3144180 717369 2022-08-03T11:45:12Z Seboloidus 27417 dr wikitext text/x-wiki {{Dane tekstu |autor = Mathias Bersohn |tytuł = [[Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich]] |podtytuł = XVI, XVII i&nbsp;XVIII wieku |pochodzenie = |wydawnictwo = |druk = Piotr Laskauer i S-ka |rok wydania = 1905 |miejsce wydania = Warszawa |strona indeksu = Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich |źródło = [[commons:File:PL Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich.djvu|Skany na Commons]] |poprzedni = Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich/Fiszel Mojżesz |następny = Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich/Halpern, Jechiel ben Salomon |inne={{całość|Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich/Całość}} }} {{JustowanieStart}} <pages index="Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich" from="PL Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich.djvu/26" onlysection="Gordon Aaron" to="PL Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich.djvu/27"/> {{JustowanieKoniec}} {{TekstPD|Mathias Bersohn}} [[Kategoria:Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich]] mes8opmej4w11wzk1tn28wuj3414gsv Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich/Halpern, Jechiel ben Salomon 0 251507 3144181 717370 2022-08-03T11:45:23Z Seboloidus 27417 szablon, dr wikitext text/x-wiki {{Dane tekstu |autor = Mathias Bersohn |tytuł = [[Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich]] |podtytuł = XVI, XVII i&nbsp;XVIII wieku |pochodzenie = |wydawnictwo = |druk = Piotr Laskauer i S-ka |rok wydania = 1905 |miejsce wydania = Warszawa |strona indeksu = Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich |źródło = [[commons:File:PL Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich.djvu|Skany na Commons]] |poprzedni = Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich/Gordon Aaron |następny = Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich/Hanower, Natan ben Mojżesz |inne={{całość|Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich/Całość}} }} {{JustowanieStart}} <pages index="Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich" from="PL Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich.djvu/27" onlysection="Halpern, Jechiel ben Salomon" to="PL Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich.djvu/27"/> {{JustowanieKoniec}} {{Clear}} {{TekstPD|Mathias Bersohn}} [[Kategoria:Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich]] 9v0es8f4v8gdekkrgfk2o380u6ti4fi Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich/Hanower, Natan ben Mojżesz 0 251508 3144182 717376 2022-08-03T11:45:29Z Seboloidus 27417 dr wikitext text/x-wiki {{Dane tekstu |autor = Mathias Bersohn |tytuł = [[Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich]] |podtytuł = XVI, XVII i&nbsp;XVIII wieku |pochodzenie = |wydawnictwo = |druk = Piotr Laskauer i S-ka |rok wydania = 1905 |miejsce wydania = Warszawa |strona indeksu = Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich |źródło = [[commons:File:PL Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich.djvu|Skany na Commons]] |poprzedni = Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich/Halpern, Jechiel ben Salomon |następny = Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich/Heller, Jomtob Lipman |inne={{całość|Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich/Całość}} }} {{JustowanieStart}} <pages index="Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich" from="PL Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich.djvu/28" to="PL Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich.djvu/29" tosection="Hanower, Natan ben Mojżesz"/> {{JustowanieKoniec}} {{TekstPD|Mathias Bersohn}} [[Kategoria:Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich]] e1ngk2piqeztk34405s967zmw6cjzv7 Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich/Heller, Jomtob Lipman 0 251602 3144183 717566 2022-08-03T11:45:46Z Seboloidus 27417 dr wikitext text/x-wiki {{Dane tekstu |autor = Mathias Bersohn |tytuł = [[Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich]] |podtytuł = XVI, XVII i&nbsp;XVIII wieku |pochodzenie = |wydawnictwo = |druk = Piotr Laskauer i S-ka |rok wydania = 1905 |miejsce wydania = Warszawa |strona indeksu = Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich |źródło = [[commons:File:PL Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich.djvu|Skany na Commons]] |poprzedni = Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich/Hanower, Natan ben Mojżesz |następny = Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich/Jaffe, Mordechai ben Abraham |inne={{całość|Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich/Całość}} }} {{JustowanieStart}} <pages index="Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich" from="PL Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich.djvu/29" onlysection="Heller Jomtob Lipmann" to="PL Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich.djvu/30"/> {{JustowanieKoniec}} {{TekstPD|Mathias Bersohn}} [[Kategoria:Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich]] r2u4zjx1zu9cys0d6luca2lf6chly0m Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich/Jaffe, Mordechai ben Abraham 0 251606 3144186 717574 2022-08-03T11:46:22Z Seboloidus 27417 dr wikitext text/x-wiki {{Dane tekstu |autor = Mathias Bersohn |tytuł = [[Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich]] |podtytuł = XVI, XVII i&nbsp;XVIII wieku |pochodzenie = |wydawnictwo = |druk = Piotr Laskauer i S-ka |rok wydania = 1905 |miejsce wydania = Warszawa |strona indeksu = Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich |źródło = [[commons:File:PL Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich.djvu|Skany na Commons]] |poprzedni = Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich/Heller, Jomtob Lipman |następny = Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich/Jakób Dawid ben Izaak z Chęcin |inne={{całość|Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich/Całość}} }} {{JustowanieStart}} <pages index="Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich" from="PL Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich.djvu/30" fromsection="Jaffe, Mordechai ben Abraham" to="PL Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich.djvu/32" tosection="Jaffe, Mordechai ben Abraham"/> {{JustowanieKoniec}} {{TekstPD|Mathias Bersohn}} [[Kategoria:Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich]] khp52iswvo0djcb7vp32qs0pg9erq9i Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich/Jakób Dawid ben Izaak z Chęcin 0 251609 3144188 717583 2022-08-03T11:46:59Z Seboloidus 27417 szablon, dr wikitext text/x-wiki {{Dane tekstu |autor = Mathias Bersohn |tytuł = [[Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich]] |podtytuł = XVI, XVII i&nbsp;XVIII wieku |pochodzenie = |wydawnictwo = |druk = Piotr Laskauer i S-ka |rok wydania = 1905 |miejsce wydania = Warszawa |strona indeksu = Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich |źródło = [[commons:File:PL Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich.djvu|Skany na Commons]] |poprzedni = Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich/Jaffe, Mordechai ben Abraham |następny = Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich/Jakób Jozue ben Hirsz |inne={{całość|Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich/Całość}} }} {{JustowanieStart}} <pages index="Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich" from="PL Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich.djvu/32" onlysection="Jakób Dawid ben Izaak z Chęcin" to="PL Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich.djvu/32"/> {{JustowanieKoniec}} {{Clear}} {{TekstPD|Mathias Bersohn}} [[Kategoria:Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich]] kpz24kl7hqjlquq6ztuphz7bxe9rdmz Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich/Jakób Jozue ben Hirsz 0 251615 3144189 717593 2022-08-03T11:47:05Z Seboloidus 27417 szablon, dr wikitext text/x-wiki {{Dane tekstu |autor = Mathias Bersohn |tytuł = [[Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich]] |podtytuł = XVI, XVII i&nbsp;XVIII wieku |pochodzenie = |wydawnictwo = |druk = Piotr Laskauer i S-ka |rok wydania = 1905 |miejsce wydania = Warszawa |strona indeksu = Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich |źródło = [[commons:File:PL Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich.djvu|Skany na Commons]] |poprzedni = Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich/Jakób Dawid ben Izaak z Chęcin |następny = Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich/Jakób Kopelman ben Samuel |inne={{całość|Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich/Całość}} }} {{JustowanieStart}} <pages index="Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich" from="PL Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich.djvu/32" onlysection="Jakób Jozue ben Hirsz" to="PL Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich.djvu/33"/> {{JustowanieKoniec}} {{Clear}} {{TekstPD|Mathias Bersohn}} [[Kategoria:Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich]] 3g09kkbcmid2gvjup67tzq0b4ame4ks Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich/Jakób Kopelman ben Samuel 0 251730 3144190 717810 2022-08-03T11:47:14Z Seboloidus 27417 dr wikitext text/x-wiki {{Dane tekstu |autor = Mathias Bersohn |tytuł = [[Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich]] |podtytuł = XVI, XVII i&nbsp;XVIII wieku |pochodzenie = |wydawnictwo = |druk = Piotr Laskauer i S-ka |rok wydania = 1905 |miejsce wydania = Warszawa |strona indeksu = Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich |źródło = [[commons:File:PL Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich.djvu|Skany na Commons]] |poprzedni = Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich/Jakób Jozue ben Hirsz |następny = Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich/Jakób ben Szymon |inne={{całość|Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich/Całość}} }} {{JustowanieStart}} <pages index="Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich" from="PL Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich.djvu/33" onlysection="Jakób Koppelman ben Samuel" to="PL Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich.djvu/34"/> {{JustowanieKoniec}} {{TekstPD|Mathias Bersohn}} [[Kategoria:Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich]] i9r55ffwv3j7x70d2mmaklr9tr9zc0u Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich/Jakób ben Szymon 0 251732 3144187 717812 2022-08-03T11:46:45Z Seboloidus 27417 szablon, dr wikitext text/x-wiki {{Dane tekstu |autor = Mathias Bersohn |tytuł = [[Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich]] |podtytuł = XVI, XVII i&nbsp;XVIII wieku |pochodzenie = |wydawnictwo = |druk = Piotr Laskauer i S-ka |rok wydania = 1905 |miejsce wydania = Warszawa |strona indeksu = Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich |źródło = [[commons:File:PL Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich.djvu|Skany na Commons]] |poprzedni = Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich/Jakób Kopelman ben Samuel |następny = Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich/Jechiel Michel ben Eleazar |inne={{całość|Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich/Całość}} }} {{JustowanieStart}} <pages index="Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich" from="PL Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich.djvu/34" onlysection="Jakób ben Szymon" to="PL Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich.djvu/34"/> {{JustowanieKoniec}} {{Clear}} {{TekstPD|Mathias Bersohn}} [[Kategoria:Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich]] 8pogw3gjfd7rthh9ggmik8pyzw6bn9r Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich/Jechiel Michel ben Eleazar 0 251733 3144191 717821 2022-08-03T11:47:19Z Seboloidus 27417 szablon, dr wikitext text/x-wiki {{Dane tekstu |autor = Mathias Bersohn |tytuł = [[Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich]] |podtytuł = XVI, XVII i&nbsp;XVIII wieku |pochodzenie = |wydawnictwo = |druk = Piotr Laskauer i S-ka |rok wydania = 1905 |miejsce wydania = Warszawa |strona indeksu = Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich |źródło = [[commons:File:PL Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich.djvu|Skany na Commons]] |poprzedni = Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich/Jakób ben Szymon |następny = Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich/Jedidja Gottlieb ben Abraham Izrael |inne={{całość|Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich/Całość}} }} {{JustowanieStart}} <pages index="Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich" from="PL Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich.djvu/34" onlysection="Jechiel Michel ben Eleazar" to="PL Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich.djvu/35"/> {{JustowanieKoniec}} {{Clear}} {{TekstPD|Mathias Bersohn}} [[Kategoria:Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich]] 3a2wzpgysegn6dm1vnky374tia1ywk9 Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich/Jedidja Gottlieb ben Abraham Izrael 0 251735 3144192 721021 2022-08-03T11:47:25Z Seboloidus 27417 szablon, dr wikitext text/x-wiki {{Dane tekstu |autor = Mathias Bersohn |tytuł = [[Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich]] |podtytuł = XVI, XVII i&nbsp;XVIII wieku |pochodzenie = |wydawnictwo = |druk = Piotr Laskauer i S-ka |rok wydania = 1905 |miejsce wydania = Warszawa |strona indeksu = Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich |źródło = [[commons:File:PL Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich.djvu|Skany na Commons]] |poprzedni = Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich/Jechiel Michel ben Eleazar |następny = Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich/Jehuda ben Abraham Jakób |inne={{całość|Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich/Całość}} }} {{JustowanieStart}} <pages index="Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich" from="PL Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich.djvu/35" onlysection="Jedidja Gottlieb ben Abraham Izrael" to="PL Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich.djvu/36"/> {{JustowanieKoniec}} {{Clear}} {{TekstPD|Mathias Bersohn}} [[Kategoria:Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich]] bkel11d6j3rwxhkw2fb9s53wec3x4wv Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich/Jehuda ben Abraham Jakób 0 253111 3144193 721023 2022-08-03T11:47:31Z Seboloidus 27417 szablon, dr wikitext text/x-wiki {{Dane tekstu |autor = Mathias Bersohn |tytuł = [[Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich]] |podtytuł = XVI, XVII i&nbsp;XVIII wieku |pochodzenie = |wydawnictwo = |druk = Piotr Laskauer i S-ka |rok wydania = 1905 |miejsce wydania = Warszawa |strona indeksu = Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich |źródło = [[commons:File:PL Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich.djvu|Skany na Commons]] |poprzedni = Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich/Jedidja Gottlieb ben Abraham Izrael |następny = Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich/Jehuda ben Nisan |inne={{całość|Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich/Całość}} }} {{JustowanieStart}} <pages index="Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich" from="PL Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich.djvu/36" onlysection="Jehuda ben Abraham Jakób" to="PL Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich.djvu/36"/> {{JustowanieKoniec}} {{Clear}} {{TekstPD|Mathias Bersohn}} [[Kategoria:Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich]] qjto50oakkoe4w94hlnf8ccsuhw1guw Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich/Jehuda ben Nisan 0 253112 3144194 721026 2022-08-03T11:47:37Z Seboloidus 27417 szablon, dr wikitext text/x-wiki {{Dane tekstu |autor = Mathias Bersohn |tytuł = [[Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich]] |podtytuł = XVI, XVII i&nbsp;XVIII wieku |pochodzenie = |wydawnictwo = |druk = Piotr Laskauer i S-ka |rok wydania = 1905 |miejsce wydania = Warszawa |strona indeksu = Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich |źródło = [[commons:File:PL Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich.djvu|Skany na Commons]] |poprzedni = Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich/Jehuda ben Abraham Jakób |następny = Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich/Jenze Moszkowicz |inne={{całość|Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich/Całość}} }} {{JustowanieStart}} <pages index="Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich" from="PL Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich.djvu/36" onlysection="Jehuda ben Nisan" to="PL Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich.djvu/37"/> {{JustowanieKoniec}} {{Clear}} {{TekstPD|Mathias Bersohn}} [[Kategoria:Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich]] 1lpfi5idzx136ph2m1ffsjej8xdervc Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich/Jenze Moszkowicz 0 253113 3144195 721027 2022-08-03T11:48:07Z Seboloidus 27417 dr wikitext text/x-wiki {{Dane tekstu |autor = Mathias Bersohn |tytuł = [[Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich]] |podtytuł = XVI, XVII i&nbsp;XVIII wieku |pochodzenie = |wydawnictwo = |druk = Piotr Laskauer i S-ka |rok wydania = 1905 |miejsce wydania = Warszawa |strona indeksu = Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich |źródło = [[commons:File:PL Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich.djvu|Skany na Commons]] |poprzedni = Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich/Jehuda ben Nisan |następny = Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich/Józef ben Eliasz |inne={{całość|Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich/Całość}} }} {{JustowanieStart}} <pages index="Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich" from="PL Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich.djvu/37" fromsection="Jenze Moszkowicz" to="PL Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich.djvu/38"/> {{JustowanieKoniec}} {{TekstPD|Mathias Bersohn}} [[Kategoria:Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich]] 9iiik6a3ct107clh8jbsm2nu1c41fw8 Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich/Józef ben Eliasz 0 253114 3144197 721030 2022-08-03T11:48:33Z Seboloidus 27417 szablon, dr wikitext text/x-wiki {{Dane tekstu |autor = Mathias Bersohn |tytuł = [[Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich]] |podtytuł = XVI, XVII i&nbsp;XVIII wieku |pochodzenie = |wydawnictwo = |druk = Piotr Laskauer i S-ka |rok wydania = 1905 |miejsce wydania = Warszawa |strona indeksu = Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich |źródło = [[commons:File:PL Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich.djvu|Skany na Commons]] |poprzedni = Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich/Jenze Moszkowicz |następny = Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich/Józef ben Izaak ha-Lewi |inne={{całość|Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich/Całość}} }} {{JustowanieStart}} <pages index="Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich" from="PL Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich.djvu/39" onlysection="Józef ben Eliasz" to="PL Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich.djvu/39"/> {{JustowanieKoniec}} {{Clear}} {{TekstPD|Mathias Bersohn}} [[Kategoria:Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich]] 7rxrm7mpix93v0kj8o441e64snpv9mj Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich/Józef ben Izaak ha-Lewi 0 253115 3144198 721031 2022-08-03T11:48:38Z Seboloidus 27417 szablon, dr wikitext text/x-wiki {{Dane tekstu |autor = Mathias Bersohn |tytuł = [[Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich]] |podtytuł = XVI, XVII i&nbsp;XVIII wieku |pochodzenie = |wydawnictwo = |druk = Piotr Laskauer i S-ka |rok wydania = 1905 |miejsce wydania = Warszawa |strona indeksu = Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich |źródło = [[commons:File:PL Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich.djvu|Skany na Commons]] |poprzedni = Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich/Józef ben Eliasz |następny = Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich/Józef Katz |inne={{całość|Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich/Całość}} }} {{JustowanieStart}} <pages index="Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich" from="PL Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich.djvu/39" onlysection="Józef ben Izaak ha-Lewi" to="PL Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich.djvu/40"/> {{JustowanieKoniec}} {{Clear}} {{TekstPD|Mathias Bersohn}} [[Kategoria:Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich]] lzti4va6ns5s3lwqibht0vvnzh9svcs Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich/Józef Katz 0 253116 3144200 721032 2022-08-03T11:48:52Z Seboloidus 27417 dr wikitext text/x-wiki {{Dane tekstu |autor = Mathias Bersohn |tytuł = [[Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich]] |podtytuł = XVI, XVII i&nbsp;XVIII wieku |pochodzenie = |wydawnictwo = |druk = Piotr Laskauer i S-ka |rok wydania = 1905 |miejsce wydania = Warszawa |strona indeksu = Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich |źródło = [[commons:File:PL Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich.djvu|Skany na Commons]] |poprzedni = Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich/Józef ben Izaak ha-Lewi |następny = Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich/Józef ben Mojżesz |inne={{całość|Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich/Całość}} }} {{JustowanieStart}} <pages index="Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich" from="PL Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich.djvu/40" onlysection="Józef Katz" to="PL Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich.djvu/41"/> {{JustowanieKoniec}} {{TekstPD|Mathias Bersohn}} [[Kategoria:Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich]] 0v4cfyzhjthw2wxv8o3uohyowblxxj3 Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich/Józef ben Mojżesz 0 253117 3144199 721033 2022-08-03T11:48:43Z Seboloidus 27417 szablon, dr wikitext text/x-wiki {{Dane tekstu |autor = Mathias Bersohn |tytuł = [[Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich]] |podtytuł = XVI, XVII i&nbsp;XVIII wieku |pochodzenie = |wydawnictwo = |druk = Piotr Laskauer i S-ka |rok wydania = 1905 |miejsce wydania = Warszawa |strona indeksu = Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich |źródło = [[commons:File:PL Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich.djvu|Skany na Commons]] |poprzedni = Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich/Józef Katz |następny = Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich/Jozue Falk ben Aleksander Kohen |inne={{całość|Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich/Całość}} }} {{JustowanieStart}} <pages index="Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich" from="PL Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich.djvu/41" onlysection="Józef ben Mojżesz" to="PL Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich.djvu/42"/> {{JustowanieKoniec}} {{Clear}} {{TekstPD|Mathias Bersohn}} [[Kategoria:Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich]] qmpglacrcq52b2rurn58zrw2cs4jb11 Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich/Jozue Falk ben Aleksander Kohen 0 253118 3144196 721034 2022-08-03T11:48:26Z Seboloidus 27417 dr wikitext text/x-wiki {{Dane tekstu |autor = Mathias Bersohn |tytuł = [[Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich]] |podtytuł = XVI, XVII i&nbsp;XVIII wieku |pochodzenie = |wydawnictwo = |druk = Piotr Laskauer i S-ka |rok wydania = 1905 |miejsce wydania = Warszawa |strona indeksu = Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich |źródło = [[commons:File:PL Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich.djvu|Skany na Commons]] |poprzedni = Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich/Józef ben Mojżesz |następny = Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich/Isserles Mojżesz (zwany Rema) |inne={{całość|Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich/Całość}} }} {{JustowanieStart}} <pages index="Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich" from="PL Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich.djvu/42" onlysection="Jozue Falk ben Aleksander Kohen" to="PL Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich.djvu/43"/> {{JustowanieKoniec}} {{TekstPD|Mathias Bersohn}} [[Kategoria:Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich]] 7kj9on1orhb5lpi09ghjdfxqo8r6isv Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich/Isserles Mojżesz (zwany Rema) 0 253119 3144184 721035 2022-08-03T11:46:01Z Seboloidus 27417 dr wikitext text/x-wiki {{Dane tekstu |autor = Mathias Bersohn |tytuł = [[Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich]] |podtytuł = XVI, XVII i&nbsp;XVIII wieku |pochodzenie = |wydawnictwo = |druk = Piotr Laskauer i S-ka |rok wydania = 1905 |miejsce wydania = Warszawa |strona indeksu = Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich |źródło = [[commons:File:PL Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich.djvu|Skany na Commons]] |poprzedni = Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich/Jozue Falk ben Aleksander Kohen |następny = Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich/Izaaczko Jakób |inne={{całość|Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich/Całość}} }} {{JustowanieStart}} <pages index="Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich" from="PL Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich.djvu/43" onlysection="Isserles Mojżesz (zwany Rema)" to="PL Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich.djvu/44"/> {{JustowanieKoniec}} {{TekstPD|Mathias Bersohn}} [[Kategoria:Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich]] t7tzo27452rludlc7qhrzl10cswf6qb Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich/Izaaczko Jakób 0 253122 3144185 721038 2022-08-03T11:46:11Z Seboloidus 27417 dr wikitext text/x-wiki {{Dane tekstu |autor = Mathias Bersohn |tytuł = [[Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich]] |podtytuł = XVI, XVII i&nbsp;XVIII wieku |pochodzenie = |wydawnictwo = |druk = Piotr Laskauer i S-ka |rok wydania = 1905 |miejsce wydania = Warszawa |strona indeksu = Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich |źródło = [[commons:File:PL Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich.djvu|Skany na Commons]] |poprzedni = Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich/Isserles Mojżesz (zwany Rema) |następny = Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich/Kajdanower, Aaron Samuel |inne={{całość|Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich/Całość}} }} {{JustowanieStart}} <pages index="Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich" from="PL Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich.djvu/44" onlysection="Izaaczko Jakób" to="PL Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich.djvu/45"/> {{JustowanieKoniec}} {{TekstPD|Mathias Bersohn}} [[Kategoria:Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich]] ine1fdrribgl3yjt921c5y8w44zqizb Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich/Kajdanower, Aaron Samuel 0 253124 3144201 721040 2022-08-03T11:48:58Z Seboloidus 27417 szablon, dr wikitext text/x-wiki {{Dane tekstu |autor = Mathias Bersohn |tytuł = [[Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich]] |podtytuł = XVI, XVII i&nbsp;XVIII wieku |pochodzenie = |wydawnictwo = |druk = Piotr Laskauer i S-ka |rok wydania = 1905 |miejsce wydania = Warszawa |strona indeksu = Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich |źródło = [[commons:File:PL Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich.djvu|Skany na Commons]] |poprzedni = Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich/Izaaczko Jakób |następny = Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich/Kalachora Salomon |inne={{całość|Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich/Całość}} }} {{JustowanieStart}} <pages index="Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich" from="PL Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich.djvu/45" onlysection="Kajdanower, Aaron Samuel" to="PL Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich.djvu/46"/> {{JustowanieKoniec}} {{Clear}} {{TekstPD|Mathias Bersohn}} [[Kategoria:Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich]] 6o8th1ts57aop8wr0saezcejmbh0dqd Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich/Kalachora Salomon 0 253125 3144202 721041 2022-08-03T11:49:22Z Seboloidus 27417 dr wikitext text/x-wiki {{Dane tekstu |autor = Mathias Bersohn |tytuł = [[Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich]] |podtytuł = XVI, XVII i&nbsp;XVIII wieku |pochodzenie = |wydawnictwo = |druk = Piotr Laskauer i S-ka |rok wydania = 1905 |miejsce wydania = Warszawa |strona indeksu = Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich |źródło = [[commons:File:PL Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich.djvu|Skany na Commons]] |poprzedni = Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich/Kajdanower, Aaron Samuel |następny = Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich/Kobryn, Becalel ben Salomon |inne={{całość|Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich/Całość}} }} {{JustowanieStart}} <pages index="Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich" from="PL Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich.djvu/46" fromsection="Kalachora Salomon" to="PL Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich.djvu/47"/> {{JustowanieKoniec}} {{TekstPD|Mathias Bersohn}} [[Kategoria:Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich]] oevnrx64s63wmsmu4je1y4v1kifikmv Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich/Kobryn, Becalel ben Salomon 0 253126 3144203 721042 2022-08-03T11:49:27Z Seboloidus 27417 szablon, dr wikitext text/x-wiki {{Dane tekstu |autor = Mathias Bersohn |tytuł = [[Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich]] |podtytuł = XVI, XVII i&nbsp;XVIII wieku |pochodzenie = |wydawnictwo = |druk = Piotr Laskauer i S-ka |rok wydania = 1905 |miejsce wydania = Warszawa |strona indeksu = Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich |źródło = [[commons:File:PL Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich.djvu|Skany na Commons]] |poprzedni = Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich/Kalachora Salomon |następny = Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich/Kohen Eleazar |inne={{całość|Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich/Całość}} }} {{JustowanieStart}} <pages index="Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich" from="PL Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich.djvu/48" onlysection="Kobryn, Becalel ben Salomon" to="PL Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich.djvu/48"/> {{JustowanieKoniec}} {{Clear}} {{TekstPD|Mathias Bersohn}} [[Kategoria:Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich]] 4qnknp9ydreeyxhyv9l9rbscahxx34t Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich/Kohen Eleazar 0 253128 3144204 721044 2022-08-03T11:49:32Z Seboloidus 27417 szablon, dr wikitext text/x-wiki {{Dane tekstu |autor = Mathias Bersohn |tytuł = [[Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich]] |podtytuł = XVI, XVII i&nbsp;XVIII wieku |pochodzenie = |wydawnictwo = |druk = Piotr Laskauer i S-ka |rok wydania = 1905 |miejsce wydania = Warszawa |strona indeksu = Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich |źródło = [[commons:File:PL Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich.djvu|Skany na Commons]] |poprzedni = Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich/Kobryn, Becalel ben Salomon |następny = Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich/Kohen Naftali |inne={{całość|Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich/Całość}} }} {{JustowanieStart}} <pages index="Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich" from="PL Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich.djvu/48" onlysection="Kohen Eleazar" to="PL Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich.djvu/48"/> {{JustowanieKoniec}} {{Clear}} {{TekstPD|Mathias Bersohn}} [[Kategoria:Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich]] 0hxbbe01hd4z5qwp6dahuqihrzqgkdw Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich/Kohen Naftali 0 253129 3144205 721045 2022-08-03T11:49:38Z Seboloidus 27417 szablon, dr wikitext text/x-wiki {{Dane tekstu |autor = Mathias Bersohn |tytuł = [[Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich]] |podtytuł = XVI, XVII i&nbsp;XVIII wieku |pochodzenie = |wydawnictwo = |druk = Piotr Laskauer i S-ka |rok wydania = 1905 |miejsce wydania = Warszawa |strona indeksu = Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich |źródło = [[commons:File:PL Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich.djvu|Skany na Commons]] |poprzedni = Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich/Kohen Eleazar |następny = Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich/Kohn Tobiasz |inne={{całość|Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich/Całość}} }} {{JustowanieStart}} <pages index="Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich" from="PL Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich.djvu/48" onlysection="Kohen Naftali" to="PL Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich.djvu/49"/> {{JustowanieKoniec}} {{Clear}} {{TekstPD|Mathias Bersohn}} [[Kategoria:Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich]] b120urbdyzwff0l5haab3l3r3srmz2p Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich/Kohn Tobiasz 0 253130 3144206 721046 2022-08-03T11:49:48Z Seboloidus 27417 dr wikitext text/x-wiki {{Dane tekstu |autor = Mathias Bersohn |tytuł = [[Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich]] |podtytuł = XVI, XVII i&nbsp;XVIII wieku |pochodzenie = |wydawnictwo = |druk = Piotr Laskauer i S-ka |rok wydania = 1905 |miejsce wydania = Warszawa |strona indeksu = Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich |źródło = [[commons:File:PL Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich.djvu|Skany na Commons]] |poprzedni = Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich/Kohen Naftali |następny = Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich/Lipszyc, Gedalia ben Salomon |inne={{całość|Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich/Całość}} }} {{JustowanieStart}} <pages index="Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich" from="PL Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich.djvu/49" fromsection="Kohn Tobiasz" to="PL Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich.djvu/51" tosection="Kohn Tobiasz"/> {{JustowanieKoniec}} {{Przypisy}} {{TekstPD|Mathias Bersohn}} [[Kategoria:Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich]] ogz32hf6oea7xw9ghxv73g306qvk406 Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich/Lipszyc, Gedalia ben Salomon 0 253132 3144207 721048 2022-08-03T11:49:54Z Seboloidus 27417 szablon, dr wikitext text/x-wiki {{Dane tekstu |autor = Mathias Bersohn |tytuł = [[Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich]] |podtytuł = XVI, XVII i&nbsp;XVIII wieku |pochodzenie = |wydawnictwo = |druk = Piotr Laskauer i S-ka |rok wydania = 1905 |miejsce wydania = Warszawa |strona indeksu = Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich |źródło = [[commons:File:PL Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich.djvu|Skany na Commons]] |poprzedni = Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich/Kohn Tobiasz |następny = Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich/Loel, Jehuda ben Hillel |inne={{całość|Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich/Całość}} }} {{JustowanieStart}} <pages index="Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich" from="PL Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich.djvu/51" onlysection="Lipszyc, Gedalia ben Salomon" to="PL Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich.djvu/51"/> {{JustowanieKoniec}} {{Clear}} {{TekstPD|Mathias Bersohn}} [[Kategoria:Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich]] ls349ek36x5jnu44d4k0hox1leedcim Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich/Loel, Jehuda ben Hillel 0 253133 3144208 721049 2022-08-03T11:50:11Z Seboloidus 27417 szablon, dr wikitext text/x-wiki {{Dane tekstu |autor = Mathias Bersohn |tytuł = [[Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich]] |podtytuł = XVI, XVII i&nbsp;XVIII wieku |pochodzenie = |wydawnictwo = |druk = Piotr Laskauer i S-ka |rok wydania = 1905 |miejsce wydania = Warszawa |strona indeksu = Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich |źródło = [[commons:File:PL Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich.djvu|Skany na Commons]] |poprzedni = Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich/Lipszyc, Gedalia ben Salomon |następny = Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich/Luria, Salomon ben Jechiel |inne={{całość|Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich/Całość}} }} {{JustowanieStart}} <pages index="Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich" from="PL Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich.djvu/52" onlysection="Loel, Jehuda ben Hillel" to="PL Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich.djvu/52"/> {{JustowanieKoniec}} {{Clear}} {{TekstPD|Mathias Bersohn}} [[Kategoria:Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich]] 510on0505fz9asaos4rix4vcx7jozot Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich/Luria, Salomon ben Jechiel 0 253134 3144209 721050 2022-08-03T11:50:21Z Seboloidus 27417 dr wikitext text/x-wiki {{Dane tekstu |autor = Mathias Bersohn |tytuł = [[Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich]] |podtytuł = XVI, XVII i&nbsp;XVIII wieku |pochodzenie = |wydawnictwo = |druk = Piotr Laskauer i S-ka |rok wydania = 1905 |miejsce wydania = Warszawa |strona indeksu = Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich |źródło = [[commons:File:PL Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich.djvu|Skany na Commons]] |poprzedni = Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich/Loel, Jehuda ben Hillel |następny = Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich/Majmon Salomon |inne={{całość|Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich/Całość}} }} {{JustowanieStart}} <pages index="Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich" from="PL Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich.djvu/52" fromsection="Luria, Salomon ben Jechiel" to="PL Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich.djvu/53"/> {{JustowanieKoniec}} {{TekstPD|Mathias Bersohn}} [[Kategoria:Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich]] 3i0zn0xdgs9cbju1c7fqp4oczzxa95b Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich/Majmon Salomon 0 253136 3144210 721052 2022-08-03T11:50:34Z Seboloidus 27417 dr wikitext text/x-wiki {{Dane tekstu |autor = Mathias Bersohn |tytuł = [[Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich]] |podtytuł = XVI, XVII i&nbsp;XVIII wieku |pochodzenie = |wydawnictwo = |druk = Piotr Laskauer i S-ka |rok wydania = 1905 |miejsce wydania = Warszawa |strona indeksu = Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich |źródło = [[commons:File:PL Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich.djvu|Skany na Commons]] |poprzedni = Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich/Luria, Salomon ben Jechiel |następny = Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich/Malinowski Józef |inne={{całość|Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich/Całość}} }} {{JustowanieStart}} <pages index="Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich" from="PL Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich.djvu/54" to="PL Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich.djvu/55" tosection="Majmon Salomon"/> {{JustowanieKoniec}} {{TekstPD|Mathias Bersohn}} [[Kategoria:Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich]] dt33m8u8j6osbqe3jwbwh91mkbintg9 Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich/Malinowski Józef 0 253138 3144211 721054 2022-08-03T11:50:38Z Seboloidus 27417 szablon, dr wikitext text/x-wiki {{Dane tekstu |autor = Mathias Bersohn |tytuł = [[Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich]] |podtytuł = XVI, XVII i&nbsp;XVIII wieku |pochodzenie = |wydawnictwo = |druk = Piotr Laskauer i S-ka |rok wydania = 1905 |miejsce wydania = Warszawa |strona indeksu = Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich |źródło = [[commons:File:PL Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich.djvu|Skany na Commons]] |poprzedni = Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich/Majmon Salomon |następny = Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich/Manoach Hendel ben Szemaria |inne={{całość|Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich/Całość}} }} {{JustowanieStart}} <pages index="Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich" from="PL Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich.djvu/55" onlysection="Malinowski Józef" to="PL Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich.djvu/56"/> {{JustowanieKoniec}} {{Clear}} {{TekstPD|Mathias Bersohn}} [[Kategoria:Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich]] 03j6tl2ct4mn7f3lzqxn3r0hwamhsld Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich/Manoach Hendel ben Szemaria 0 253139 3144212 721055 2022-08-03T11:50:44Z Seboloidus 27417 szablon, dr wikitext text/x-wiki {{Dane tekstu |autor = Mathias Bersohn |tytuł = [[Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich]] |podtytuł = XVI, XVII i&nbsp;XVIII wieku |pochodzenie = |wydawnictwo = |druk = Piotr Laskauer i S-ka |rok wydania = 1905 |miejsce wydania = Warszawa |strona indeksu = Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich |źródło = [[commons:File:PL Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich.djvu|Skany na Commons]] |poprzedni = Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich/Malinowski Józef |następny = Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich/Margolioth, Mojżesz Mordechai ben Samuel |inne={{całość|Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich/Całość}} }} {{JustowanieStart}} <pages index="Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich" from="PL Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich.djvu/56" onlysection="Manoach Hendel ben Szemaria" to="PL Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich.djvu/56"/> {{JustowanieKoniec}} {{Clear}} {{TekstPD|Mathias Bersohn}} [[Kategoria:Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich]] f1k32cquyz0vc19401ltqabbbikxogx Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich/Margolioth, Mojżesz Mordechai ben Samuel 0 253140 3144213 721056 2022-08-03T11:50:50Z Seboloidus 27417 szablon, dr wikitext text/x-wiki {{Dane tekstu |autor = Mathias Bersohn |tytuł = [[Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich]] |podtytuł = XVI, XVII i&nbsp;XVIII wieku |pochodzenie = |wydawnictwo = |druk = Piotr Laskauer i S-ka |rok wydania = 1905 |miejsce wydania = Warszawa |strona indeksu = Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich |źródło = [[commons:File:PL Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich.djvu|Skany na Commons]] |poprzedni = Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich/Manoach Hendel ben Szemaria |następny = Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich/Margolioth, Zelig (Abi Ezri) ben Izaak |inne={{całość|Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich/Całość}} }} {{JustowanieStart}} <pages index="Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich" from="PL Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich.djvu/57" to="PL Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich.djvu/57"/> {{JustowanieKoniec}} {{Clear}} {{TekstPD|Mathias Bersohn}} [[Kategoria:Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich]] 0rgdnw43dnvud4prm9kmyre0wdiyp7l Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich/Margolioth, Zelig (Abi Ezri) ben Izaak 0 253141 3144214 721057 2022-08-03T11:51:10Z Seboloidus 27417 szablon, dr wikitext text/x-wiki {{Dane tekstu |autor = Mathias Bersohn |tytuł = [[Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich]] |podtytuł = XVI, XVII i&nbsp;XVIII wieku |pochodzenie = |wydawnictwo = |druk = Piotr Laskauer i S-ka |rok wydania = 1905 |miejsce wydania = Warszawa |strona indeksu = Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich |źródło = [[commons:File:PL Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich.djvu|Skany na Commons]] |poprzedni = Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich/Margolioth, Mojżesz Mordechai ben Samuel |następny = Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich/Meir ben Gedalia z Lublina |inne={{całość|Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich/Całość}} }} {{JustowanieStart}} <pages index="Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich" from="PL Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich.djvu/58" onlysection="Margolioth, Zelig (Abi Ezri) ben Izaak" to="PL Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich.djvu/58"/> {{JustowanieKoniec}} {{Clear}} {{TekstPD|Mathias Bersohn}} [[Kategoria:Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich]] 7zvfan6ghgj5603iu8i87vh2r4ikyer Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich/Meir ben Gedalia z Lublina 0 253143 3144215 721059 2022-08-03T11:51:19Z Seboloidus 27417 dr wikitext text/x-wiki {{Dane tekstu |autor = Mathias Bersohn |tytuł = [[Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich]] |podtytuł = XVI, XVII i&nbsp;XVIII wieku |pochodzenie = |wydawnictwo = |druk = Piotr Laskauer i S-ka |rok wydania = 1905 |miejsce wydania = Warszawa |strona indeksu = Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich |źródło = [[commons:File:PL Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich.djvu|Skany na Commons]] |poprzedni = Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich/Margolioth, Zelig (Abi Ezri) ben Izaak |następny = Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich/Mojżesz ben Abraham |inne={{całość|Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich/Całość}} }} {{JustowanieStart}} <pages index="Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich" from="PL Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich.djvu/58" fromsection="Meir ben Gedalia z Lublina (Maharam)" to="PL Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich.djvu/59"/> {{JustowanieKoniec}} {{TekstPD|Mathias Bersohn}} [[Kategoria:Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich]] qtrllj1cl3u6pmu05lfrwvd2oauwg8g Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich/Mojżesz ben Abraham 0 253144 3144216 721060 2022-08-03T11:51:24Z Seboloidus 27417 szablon, dr wikitext text/x-wiki {{Dane tekstu |autor = Mathias Bersohn |tytuł = [[Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich]] |podtytuł = XVI, XVII i&nbsp;XVIII wieku |pochodzenie = |wydawnictwo = |druk = Piotr Laskauer i S-ka |rok wydania = 1905 |miejsce wydania = Warszawa |strona indeksu = Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich |źródło = [[commons:File:PL Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich.djvu|Skany na Commons]] |poprzedni = Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich/Meir ben Gedalia z Lublina |następny = Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich/Mojżesz ben Benjamin Wolf |inne={{całość|Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich/Całość}} }} {{JustowanieStart}} <pages index="Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich" from="PL Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich.djvu/60" onlysection="Mojżesz ben Abraham" to="PL Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich.djvu/60"/> {{JustowanieKoniec}} {{Clear}} {{TekstPD|Mathias Bersohn}} [[Kategoria:Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich]] n25nsz2st6a515iwlxn01ilfqjnaaat Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich/Mojżesz ben Benjamin Wolf 0 253145 3144217 721061 2022-08-03T11:51:30Z Seboloidus 27417 szablon, dr wikitext text/x-wiki {{Dane tekstu |autor = Mathias Bersohn |tytuł = [[Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich]] |podtytuł = XVI, XVII i&nbsp;XVIII wieku |pochodzenie = |wydawnictwo = |druk = Piotr Laskauer i S-ka |rok wydania = 1905 |miejsce wydania = Warszawa |strona indeksu = Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich |źródło = [[commons:File:PL Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich.djvu|Skany na Commons]] |poprzedni = Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich/Mojżesz ben Abraham |następny = Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich/Mordechaj ben Nissan (Karaita) |inne={{całość|Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich/Całość}} }} {{JustowanieStart}} <pages index="Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich" from="PL Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich.djvu/60" onlysection="Mojżesz ben Benjamin Wolf" to="PL Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich.djvu/61"/> {{JustowanieKoniec}} {{Clear}} {{TekstPD|Mathias Bersohn}} [[Kategoria:Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich]] damybil7ve2jww8j4oe0x5k7bpkonzb Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich/Mordechaj ben Nissan (Karaita) 0 253147 3144218 721063 2022-08-03T11:51:40Z Seboloidus 27417 dr wikitext text/x-wiki {{Dane tekstu |autor = Mathias Bersohn |tytuł = [[Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich]] |podtytuł = XVI, XVII i&nbsp;XVIII wieku |pochodzenie = |wydawnictwo = |druk = Piotr Laskauer i S-ka |rok wydania = 1905 |miejsce wydania = Warszawa |strona indeksu = Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich |źródło = [[commons:File:PL Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich.djvu|Skany na Commons]] |poprzedni = Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich/Mojżesz ben Benjamin Wolf |następny = Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich/Naftali Hirc ben Menachem |inne={{całość|Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich/Całość}} }} {{JustowanieStart}} <pages index="Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich" from="PL Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich.djvu/61" onlysection="Mordehaj ben Nisan (Karaita)" to="PL Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich.djvu/62"/> {{JustowanieKoniec}} {{TekstPD|Mathias Bersohn}} [[Kategoria:Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich]] n6murbr1l13620gl05qy8ko9acv1kc8 Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich/Naftali Hirc ben Menachem 0 253148 3144219 721064 2022-08-03T11:51:44Z Seboloidus 27417 szablon, dr wikitext text/x-wiki {{Dane tekstu |autor = Mathias Bersohn |tytuł = [[Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich]] |podtytuł = XVI, XVII i&nbsp;XVIII wieku |pochodzenie = |wydawnictwo = |druk = Piotr Laskauer i S-ka |rok wydania = 1905 |miejsce wydania = Warszawa |strona indeksu = Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich |źródło = [[commons:File:PL Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich.djvu|Skany na Commons]] |poprzedni = Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich/Mordechaj ben Nissan (Karaita) |następny = Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich/Opatower Samuel |inne={{całość|Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich/Całość}} }} {{JustowanieStart}} <pages index="Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich" from="PL Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich.djvu/62" onlysection="Naftali Hirc ben Menachem" to="PL Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich.djvu/63"/> {{JustowanieKoniec}} {{Clear}} {{TekstPD|Mathias Bersohn}} [[Kategoria:Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich]] fhwt3mbbk98vpmbhpo3b4ypeajhmcy9 Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich/Opatower Samuel 0 253149 3144220 721065 2022-08-03T11:51:49Z Seboloidus 27417 szablon, dr wikitext text/x-wiki {{Dane tekstu |autor = Mathias Bersohn |tytuł = [[Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich]] |podtytuł = XVI, XVII i&nbsp;XVIII wieku |pochodzenie = |wydawnictwo = |druk = Piotr Laskauer i S-ka |rok wydania = 1905 |miejsce wydania = Warszawa |strona indeksu = Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich |źródło = [[commons:File:PL Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich.djvu|Skany na Commons]] |poprzedni = Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich/Naftali Hirc ben Menachem |następny = Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich/Pozner, Dawid ben Naftali Hirc |inne={{całość|Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich/Całość}} }} {{JustowanieStart}} <pages index="Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich" from="PL Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich.djvu/63" onlysection="Opatower Samuel" to="PL Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich.djvu/63"/> {{JustowanieKoniec}} {{Clear}} {{TekstPD|Mathias Bersohn}} [[Kategoria:Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich]] b7nxzotzucn1v4z4t41ercfkmxvnw2l Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich/Pozner, Dawid ben Naftali Hirc 0 253150 3144221 721066 2022-08-03T11:51:53Z Seboloidus 27417 szablon, dr wikitext text/x-wiki {{Dane tekstu |autor = Mathias Bersohn |tytuł = [[Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich]] |podtytuł = XVI, XVII i&nbsp;XVIII wieku |pochodzenie = |wydawnictwo = |druk = Piotr Laskauer i S-ka |rok wydania = 1905 |miejsce wydania = Warszawa |strona indeksu = Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich |źródło = [[commons:File:PL Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich.djvu|Skany na Commons]] |poprzedni = Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich/Opatower Samuel |następny = Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich/Sabtai ben Meir Katz |inne={{całość|Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich/Całość}} }} {{JustowanieStart}} <pages index="Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich" from="PL Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich.djvu/63" onlysection="Pozner, Dawid ben Naftali Hirc" to="PL Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich.djvu/64"/> {{JustowanieKoniec}} {{Clear}} {{TekstPD|Mathias Bersohn}} [[Kategoria:Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich]] a0nt72zjnkdwqq75kyepzbx91io2ina Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich/Sabtai ben Meir Katz 0 253151 3144222 721069 2022-08-03T11:51:58Z Seboloidus 27417 szablon, dr wikitext text/x-wiki {{Dane tekstu |autor = Mathias Bersohn |tytuł = [[Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich]] |podtytuł = XVI, XVII i&nbsp;XVIII wieku |pochodzenie = |wydawnictwo = |druk = Piotr Laskauer i S-ka |rok wydania = 1905 |miejsce wydania = Warszawa |strona indeksu = Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich |źródło = [[commons:File:PL Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich.djvu|Skany na Commons]] |poprzedni = Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich/Pozner, Dawid ben Naftali Hirc |następny = Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich/Samuel ben Eleazar |inne={{całość|Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich/Całość}} }} {{JustowanieStart}} <pages index="Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich" from="PL Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich.djvu/64" onlysection="Sabtai ben Meir Katz" to="PL Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich.djvu/64"/> {{JustowanieKoniec}} {{Clear}} {{TekstPD|Mathias Bersohn}} [[Kategoria:Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich]] 5mg3mamwmvjkv4gph2byfmbaxkp02cx Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich/Samuel ben Eleazar 0 253152 3144223 721071 2022-08-03T11:52:03Z Seboloidus 27417 szablon, dr wikitext text/x-wiki {{Dane tekstu |autor = Mathias Bersohn |tytuł = [[Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich]] |podtytuł = XVI, XVII i&nbsp;XVIII wieku |pochodzenie = |wydawnictwo = |druk = Piotr Laskauer i S-ka |rok wydania = 1905 |miejsce wydania = Warszawa |strona indeksu = Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich |źródło = [[commons:File:PL Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich.djvu|Skany na Commons]] |poprzedni = Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich/Sabtai ben Meir Katz |następny = Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich/Samuel ben Mojżesz |inne={{całość|Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich/Całość}} }} {{JustowanieStart}} <pages index="Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich" from="PL Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich.djvu/64" onlysection="Samuel ben Eleazar" to="PL Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich.djvu/65"/> {{JustowanieKoniec}} {{Clear}} {{TekstPD|Mathias Bersohn}} [[Kategoria:Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich]] twfifjeokvxjero0wk86nl8kl6curlf Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich/Samuel ben Mojżesz 0 253153 3144224 721072 2022-08-03T11:52:09Z Seboloidus 27417 szablon, dr wikitext text/x-wiki {{Dane tekstu |autor = Mathias Bersohn |tytuł = [[Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich]] |podtytuł = XVI, XVII i&nbsp;XVIII wieku |pochodzenie = |wydawnictwo = |druk = Piotr Laskauer i S-ka |rok wydania = 1905 |miejsce wydania = Warszawa |strona indeksu = Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich |źródło = [[commons:File:PL Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich.djvu|Skany na Commons]] |poprzedni = Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich/Samuel ben Eleazar |następny = Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich/Spira, Natan ben Salomon |inne={{całość|Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich/Całość}} }} {{JustowanieStart}} <pages index="Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich" from="PL Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich.djvu/65" onlysection="Samuel ben Mojżesz" to="PL Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich.djvu/65"/> {{JustowanieKoniec}} {{Clear}} {{TekstPD|Mathias Bersohn}} [[Kategoria:Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich]] 4r461ki16zuwpfe2gkk4zj2yztcx3py Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich/Spira, Natan ben Salomon 0 253154 3144225 721073 2022-08-03T11:52:15Z Seboloidus 27417 szablon, dr wikitext text/x-wiki {{Dane tekstu |autor = Mathias Bersohn |tytuł = [[Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich]] |podtytuł = XVI, XVII i&nbsp;XVIII wieku |pochodzenie = |wydawnictwo = |druk = Piotr Laskauer i S-ka |rok wydania = 1905 |miejsce wydania = Warszawa |strona indeksu = Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich |źródło = [[commons:File:PL Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich.djvu|Skany na Commons]] |poprzedni = Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich/Samuel ben Mojżesz |następny = Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich/Spira, Natan ben Samson |inne={{całość|Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich/Całość}} }} {{JustowanieStart}} <pages index="Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich" from="PL Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich.djvu/65" onlysection="Spira, Natan ben Salomon" to="PL Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich.djvu/66"/> {{JustowanieKoniec}} {{Clear}} {{TekstPD|Mathias Bersohn}} [[Kategoria:Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich]] 25cp1ieh17o61hhe8197s8yxdude3wd Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich/Spira, Natan ben Samson 0 253155 3144226 721074 2022-08-03T11:52:31Z Seboloidus 27417 szablon, dr wikitext text/x-wiki {{Dane tekstu |autor = Mathias Bersohn |tytuł = [[Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich]] |podtytuł = XVI, XVII i&nbsp;XVIII wieku |pochodzenie = |wydawnictwo = |druk = Piotr Laskauer i S-ka |rok wydania = 1905 |miejsce wydania = Warszawa |strona indeksu = Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich |źródło = [[commons:File:PL Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich.djvu|Skany na Commons]] |poprzedni = Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich/Spira, Natan ben Salomon |następny = Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich/Szalom Szachna |inne={{całość|Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich/Całość}} }} {{JustowanieStart}} <pages index="Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich" from="PL Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich.djvu/66" onlysection="Spira, Natan ben Samson" to="PL Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich.djvu/67"/> {{JustowanieKoniec}} {{Clear}} {{TekstPD|Mathias Bersohn}} [[Kategoria:Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich]] jdq7bawrk93zgvlemhzx23pukl2akeg Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich/Szalom Szachna 0 253156 3144227 721075 2022-08-03T11:52:38Z Seboloidus 27417 szablon, dr wikitext text/x-wiki {{Dane tekstu |autor = Mathias Bersohn |tytuł = [[Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich]] |podtytuł = XVI, XVII i&nbsp;XVIII wieku |pochodzenie = |wydawnictwo = |druk = Piotr Laskauer i S-ka |rok wydania = 1905 |miejsce wydania = Warszawa |strona indeksu = Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich |źródło = [[commons:File:PL Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich.djvu|Skany na Commons]] |poprzedni = Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich/Spira, Natan ben Samson |następny = Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich/Szyk, Baruch ben Jakób |inne={{całość|Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich/Całość}} }} {{JustowanieStart}} <pages index="Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich" from="PL Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich.djvu/67" onlysection="Szalom Szachna" to="PL Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich.djvu/68"/> {{JustowanieKoniec}} {{Clear}} {{TekstPD|Mathias Bersohn}} [[Kategoria:Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich]] 4f6m6fvjgrt9kk1iw85o70221f7xdhf Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich/Szyk, Baruch ben Jakób 0 253157 3144228 721076 2022-08-03T11:52:42Z Seboloidus 27417 szablon, dr wikitext text/x-wiki {{Dane tekstu |autor = Mathias Bersohn |tytuł = [[Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich]] |podtytuł = XVI, XVII i&nbsp;XVIII wieku |pochodzenie = |wydawnictwo = |druk = Piotr Laskauer i S-ka |rok wydania = 1905 |miejsce wydania = Warszawa |strona indeksu = Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich |źródło = [[commons:File:PL Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich.djvu|Skany na Commons]] |poprzedni = Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich/Szalom Szachna |następny = Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich/Teomim, Aaron ben Mojżesz |inne={{całość|Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich/Całość}} }} {{JustowanieStart}} <pages index="Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich" from="PL Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich.djvu/68" onlysection="Szyk, Baruch ben Jakób" to="PL Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich.djvu/69"/> {{JustowanieKoniec}} {{Clear}} {{TekstPD|Mathias Bersohn}} [[Kategoria:Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich]] 75r5qgqt3xwed4r0jxrcr0b53j50sd6 Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich/Teomim, Aaron ben Mojżesz 0 253159 3144143 721079 2022-08-03T11:29:11Z Seboloidus 27417 dr, szablon wikitext text/x-wiki {{Dane tekstu |autor = Mathias Bersohn |tytuł = [[Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich]] |podtytuł = XVI, XVII i&nbsp;XVIII wieku |pochodzenie = |wydawnictwo = |drukarz = Piotr Laskauer i S-ka |rok wydania = 1905 |miejsce wydania = Warszawa |strona indeksu = Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich |źródło = [[commons:File:PL Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich.djvu|Skany na Commons]] |poprzedni = Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich/Szyk, Baruch ben Jakób |następny = Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich/Tiktiner Rebeka |inne={{całość|Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich/Całość}} }} {{JustowanieStart}} <pages index="Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich" from="PL Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich.djvu/69" onlysection="Teomim, Aaron ben Mojżesz" to="PL Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich.djvu/69"/> {{JustowanieKoniec}} {{Clear}} {{TekstPD|Mathias Bersohn}} [[Kategoria:Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich]] 26u949pglf8y6avrsxcqzaqff4rpvk1 3144229 3144143 2022-08-03T11:52:58Z Seboloidus 27417 szablon, dr wikitext text/x-wiki {{Dane tekstu |autor = Mathias Bersohn |tytuł = [[Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich]] |podtytuł = XVI, XVII i&nbsp;XVIII wieku |pochodzenie = |wydawnictwo = |druk = Piotr Laskauer i S-ka |rok wydania = 1905 |miejsce wydania = Warszawa |strona indeksu = Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich |źródło = [[commons:File:PL Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich.djvu|Skany na Commons]] |poprzedni = Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich/Szyk, Baruch ben Jakób |następny = Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich/Tiktiner Rebeka |inne={{całość|Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich/Całość}} }} {{JustowanieStart}} <pages index="Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich" from="PL Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich.djvu/69" onlysection="Teomim, Aaron ben Mojżesz" to="PL Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich.djvu/69"/> {{JustowanieKoniec}} {{Clear}} {{TekstPD|Mathias Bersohn}} [[Kategoria:Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich]] imxepyi54khusavgcrn8vcqixcsotld Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich/Tiktiner Rebeka 0 253161 3144142 721082 2022-08-03T11:28:27Z Seboloidus 27417 dr wikitext text/x-wiki {{Dane tekstu |autor = Mathias Bersohn |tytuł = [[Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich]] |podtytuł = XVI, XVII i&nbsp;XVIII wieku |pochodzenie = |wydawnictwo = |drukarz = Piotr Laskauer i S-ka |rok wydania = 1905 |miejsce wydania = Warszawa |strona indeksu = Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich |źródło = [[commons:File:PL Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich.djvu|Skany na Commons]] |poprzedni = Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich/Teomim, Aaron ben Mojżesz |następny = Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich/Troki Izaak (Karaita) |inne={{całość|Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich/Całość}} }} {{JustowanieStart}} <pages index="Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich" from="PL Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich.djvu/69" fromsection="Tiktiner Rebeka" to="PL Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich.djvu/71" tosection="Tiktiner Rebeka" /> {{JustowanieKoniec}} {{TekstPD|Mathias Bersohn}} [[Kategoria:Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich]] fosb34po8a3es3fkxy84iufqy8s1krb 3144230 3144142 2022-08-03T11:53:13Z Seboloidus 27417 dr wikitext text/x-wiki {{Dane tekstu |autor = Mathias Bersohn |tytuł = [[Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich]] |podtytuł = XVI, XVII i&nbsp;XVIII wieku |pochodzenie = |wydawnictwo = |druk = Piotr Laskauer i S-ka |rok wydania = 1905 |miejsce wydania = Warszawa |strona indeksu = Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich |źródło = [[commons:File:PL Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich.djvu|Skany na Commons]] |poprzedni = Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich/Teomim, Aaron ben Mojżesz |następny = Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich/Troki Izaak (Karaita) |inne={{całość|Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich/Całość}} }} {{JustowanieStart}} <pages index="Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich" from="PL Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich.djvu/69" fromsection="Tiktiner Rebeka" to="PL Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich.djvu/71" tosection="Tiktiner Rebeka" /> {{JustowanieKoniec}} {{TekstPD|Mathias Bersohn}} [[Kategoria:Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich]] s2tfqug60j89v4le7xgb99c3qcn2a61 Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich/Troki Izaak (Karaita) 0 253162 3144231 721083 2022-08-03T11:53:26Z Seboloidus 27417 dr wikitext text/x-wiki {{Dane tekstu |autor = Mathias Bersohn |tytuł = [[Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich]] |podtytuł = XVI, XVII i&nbsp;XVIII wieku |pochodzenie = |wydawnictwo = |druk = Piotr Laskauer i S-ka |rok wydania = 1905 |miejsce wydania = Warszawa |strona indeksu = Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich |źródło = [[commons:File:PL Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich.djvu|Skany na Commons]] |poprzedni = Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich/Tiktiner Rebeka |następny = Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich/Uri ben Dawid |inne={{całość|Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich/Całość}} }} {{JustowanieStart}} <pages index="Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich" from="PL Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich.djvu/71" onlysection="Troki Izaak (Karaita)" to="PL Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich.djvu/72" /> {{JustowanieKoniec}} {{TekstPD|Mathias Bersohn}} [[Kategoria:Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich]] evrblbmemkidgq4xw4bmmar5ngvbozq Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich/Uri ben Dawid 0 253164 3144233 721085 2022-08-03T11:53:32Z Seboloidus 27417 szablon, dr wikitext text/x-wiki {{Dane tekstu |autor = Mathias Bersohn |tytuł = [[Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich]] |podtytuł = XVI, XVII i&nbsp;XVIII wieku |pochodzenie = |wydawnictwo = |druk = Piotr Laskauer i S-ka |rok wydania = 1905 |miejsce wydania = Warszawa |strona indeksu = Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich |źródło = [[commons:File:PL Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich.djvu|Skany na Commons]] |poprzedni = Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich/Troki Izaak (Karaita) |następny = Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich/Vega Jehuda |inne={{całość|Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich/Całość}} }} {{JustowanieStart}} <pages index="Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich" from="PL Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich.djvu/72" onlysection="Uri ben Dawid" to="PL Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich.djvu/72" /> {{JustowanieKoniec}} {{Clear}} {{TekstPD|Mathias Bersohn}} [[Kategoria:Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich]] amxu3d3z7xajjnu85ql90wqke0qi8sz Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich/Vega Jehuda 0 253165 3144234 721087 2022-08-03T11:53:54Z Seboloidus 27417 szablon, dr wikitext text/x-wiki {{Dane tekstu |autor = Mathias Bersohn |tytuł = [[Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich]] |podtytuł = XVI, XVII i&nbsp;XVIII wieku |pochodzenie = |wydawnictwo = |druk = Piotr Laskauer i S-ka |rok wydania = 1905 |miejsce wydania = Warszawa |strona indeksu = Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich |źródło = [[commons:File:PL Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich.djvu|Skany na Commons]] |poprzedni = Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich/Uri ben Dawid |następny = Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich/Vitalis, Chaim Felice |inne={{całość|Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich/Całość}} }} {{JustowanieStart}} <pages index="Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich" from="PL Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich.djvu/72" onlysection="Vega Jehuda" to="PL Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich.djvu/73" /> {{JustowanieKoniec}} {{Clear}} {{Przypisy}} {{TekstPD|Mathias Bersohn}} [[Kategoria:Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich]] 367xagg5gkox37wnkila2mr1wuu0jt9 Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich/Vitalis, Chaim Felice 0 253166 3144235 721090 2022-08-03T11:54:02Z Seboloidus 27417 szablon, dr wikitext text/x-wiki {{Dane tekstu |autor = Mathias Bersohn |tytuł = [[Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich]] |podtytuł = XVI, XVII i&nbsp;XVIII wieku |pochodzenie = |wydawnictwo = |druk = Piotr Laskauer i S-ka |rok wydania = 1905 |miejsce wydania = Warszawa |strona indeksu = Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich |źródło = [[commons:File:PL Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich.djvu|Skany na Commons]] |poprzedni = Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich/Vega Jehuda |następny = Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich/Zamość, Izrael ben Mojżesz ha-Lewi |inne={{całość|Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich/Całość}} }} {{JustowanieStart}} <pages index="Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich" from="PL Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich.djvu/73" onlysection="Vitalis, Chaim Felice" to="PL Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich.djvu/74" /> {{JustowanieKoniec}} {{Clear}} {{TekstPD|Mathias Bersohn}} [[Kategoria:Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich]] 0mat37tjvxf36ibtcpuyexqcj53i6o3 Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich/Zamość, Izrael ben Mojżesz ha-Lewi 0 253167 3144236 721091 2022-08-03T11:54:07Z Seboloidus 27417 szablon, dr wikitext text/x-wiki {{Dane tekstu |autor = Mathias Bersohn |tytuł = [[Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich]] |podtytuł = XVI, XVII i&nbsp;XVIII wieku |pochodzenie = |wydawnictwo = |druk = Piotr Laskauer i S-ka |rok wydania = 1905 |miejsce wydania = Warszawa |strona indeksu = Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich |źródło = [[commons:File:PL Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich.djvu|Skany na Commons]] |poprzedni = Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich/Vitalis, Chaim Felice |następny = Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich/Zeitlin Jozue |inne={{całość|Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich/Całość}} }} {{JustowanieStart}} <pages index="Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich" from="PL Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich.djvu/74" onlysection="Zamość, Izrael ben Mojżesz ha-Lewi" to="PL Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich.djvu/75" /> {{JustowanieKoniec}} {{Clear}} {{TekstPD|Mathias Bersohn}} [[Kategoria:Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich]] 8umdww2ghu6yd1sh61zpzn6nem6m3lb Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich/Zeitlin Jozue 0 253168 3144237 721092 2022-08-03T11:54:18Z Seboloidus 27417 szablon, dr wikitext text/x-wiki {{Dane tekstu |autor = Mathias Bersohn |tytuł = [[Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich]] |podtytuł = XVI, XVII i&nbsp;XVIII wieku |pochodzenie = |wydawnictwo = |druk = Piotr Laskauer i S-ka |rok wydania = 1905 |miejsce wydania = Warszawa |strona indeksu = Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich |źródło = [[commons:File:PL Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich.djvu|Skany na Commons]] |poprzedni = Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich/Zamość, Izrael ben Mojżesz ha-Lewi |następny = |inne={{całość|Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich/Całość}} }} {{JustowanieStart}} <pages index="Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich" from="PL Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich.djvu/75" onlysection="Zeitlin Jozue" to="PL Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich.djvu/75" /> {{JustowanieKoniec}} {{Clear}} {{TekstPD|Mathias Bersohn}} [[Kategoria:Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich]] o3neznvl6z5lxe0l9qqjsinfcct70c1 Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Nowele, Obrazki i Fantazye.djvu/236 100 255079 3144101 2100447 2022-08-03T11:08:33Z Seboloidus 27417 dr proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="4" user="Anwar2" /></noinclude>poświęcić wyłącznie literaturze, będzie niezawodnie chodził bez butów, jeśli nie ma innych utrzymania materyalnego życia źródeł. U nas dotąd literatura, jak owe bogi Wschodu, i jak bogi dawne Litwy, najulubieńszym swym synom, w dowód nieograniczonéj łaski, zsyła bole i cierpienia. Czemu tak jest u nas, gdy gdzieindziéj inaczéj? — Nie będę w to wchodził, nie mogę, nie chcę obwiniać nikogo.<br> {{tab}}Otóż, szanowny Panie (wykrztuśmy i to nareszcie), nie będąc nie tylko bogatym, ale nawet dostatnim, oddawszy się literaturze, muszę jeszcze myśléć, choć nie chcę, choć to prawie niepodobna, o gospodarstwie, o stodole, o owcach, o interesach, podatkach, potrzebach i o jutrze. — Wystaw więc sobie Pan, co to się w téj nieszczęśliwéj głowie dzieje, gdy z jednéj strony biją w nią myśli z pięknego świata, z drugiéj kłopotliwe przypomnienie jutra, przyszłości, starości. — Człowiek porywa pióro i rzuca, siada pisać i wstaje, chciałby tworzyć a nie może, gdy się wreszcie zdecydował, machnął i odpędził natrętne czarne myśli, usiadł i począł; — w tém wpadł ktoś, wszedł z potrzebném zawsze przypomnieniem o stodole, owcach, gorzelni — i wszystko popsuł. Pytam się, nie trzebaż to świętéj cierpliwości, aby znowu potém usiąść i pisać? A ileż to razy, myśl zerwana w połowie, spłoszona poleci, gdzie jéj nikt nie dogoni!<br> {{tab}}Dodajmy teraz nieodłączne od wiejskiego życia interesa. Daj Boże miéć je z uczciwemi ludźmi, naówczas kończą się łatwo, prędko, i czasu nie zabiorą; wpadnij-że na mataczy, na biednych, co w pocie czoła cudzego grosza szukają! — znowu miesiące, tygodnie, dni, godziny przepadły; napróżno wówczas stuka do twego serca uczucie, myśl, przypomnienie, próżno przychodzi zapał — gdy niéma spokojności, gdy się lękasz nie o siebie, ale o ''swoich'', o żonę, o dzieci, o te {{korekta|przeklęta|przeklęte}} ''jutra'' — jakże tu pracować, jak pisać?<br> {{tab}}Potém wytarganemu {{Korekta|gospospodarstwem|gospodarstwem}} i interesami, fizycznie i moralnie osłabionemu, połamanemu na ciele i umyśle, jak siąść do pracy, jak tworzyć, gdy długo oddychać trzeba, nim się uspokoi gorączka przywieziona z podróży i poplątane myśli osiądą. O! Panie, męczeństwo takie życie, istne męczeństwo!<br> {{tab}}Ale nareszcie otrząsłeś się z gospodarstwa, zdałeś je na złodziejów, spodziewając się że przynajmniéj niewiele ci ukradną, i pokończyłeś interesa zapłaciwszy dla {{Korekta|spokojnojności|spokojności}} dwa razy jedno, wróciłeś do domu, odpocząłeś, uśmiechnęła się żona, przywitało cię dziecko, rozruszały cię książki nowe, któreś czytał — siadasz do pracy, roją się myśli, układasz plany, różowo widzisz ten utwór przyszły, który dokonany wyda ci się pewnie popielaty tylko — znowu jesteś w swoim żywiole.<br><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> 6y4v21v1u5y3tpc1t251wqqjyv7qxy7 Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Nowele, Obrazki i Fantazye.djvu/246 100 255349 3144022 2100537 2022-08-03T10:32:34Z Seboloidus 27417 dr proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="4" user="Anwar2" /></noinclude>{{tab}}A młodość odpowiedziała potrząsając swój niewyczerpany róg obfitości — nadziei — ''za nią będzie sto innych! sto piękniejszych!''<br> {{tab}}A serce westchnieniem rzekło — ''sto tamtych za nią jednę!''<br> {{tab}}W tumanach pyłu znikł powóz, a Adam nierychło wrócił do samotnéj izdebki.<br><br> {{Centruj|III.}} {{tab}}Czegoż mu teraz ciasno i duszno, i wziąć się nie może do przerwanéj pracy, próżno nić niedawno przerwanych chcąc związać myśli. Usiadł, otworzył książkę, wlepił oczy, czytał, ale nie wiedział sam, co robił, po głowie wlokły się jakieś cienie szeleszcząc jedwabnemi sukniami, migając czarnemi oczyma, napróżno je opędzał: przychodziły znowu i jeszcze i jeszcze, aż zniecierpliwiony, rzucił książkę, wziął za czapkę i wyszedł, nie chciał się sam przed sobą przyznać, jakie na nim wrażenie zrobiło jedno spojrzenie kobiece, powiedział sobie, skłamał sam przed sobą, że był chory. Bez celu wyszedł zaułkiem swoim na ulicę zamkową, pociągnął się około akademickich murów, i wprost, ciągle wprost idąc, zaszedł aż ku teatrowi. Adam raz tylko od czasu pobytu swojego w Wilnie był w teatrze i to gwałtem prawie zaprowadzony, teatr zdawał mu się dzieciństwem, zabawką próżną bez celu i znaczenia. Teraz mijając wrota wiodące do niego, zastanowił się, i sam nie wiedząc, co i dlaczego czyni, wszedł, kupił bilet i wsunął się na parter.<br> {{tab}}Sztuka już się była zaczęła, pierwsza ówczesna aktorka wileńska, panna Izabella G...... występowała w roli kochanki, a nie wiem, kto grał ulubionego. Słowa aktorów wywołały rumieniec na twarz Adama, słuchał ich chciwie, a wstydził się za tych, co je wymawiali. Miłość zdawała mu się czémś tak świętém, że ją się udawaniem profanować, głoszeniem jéj tajemnic znieważać, nie godziło. Ten człowiek, co wczoraj jeszcze śmiał się z miłostek, co nie wierzył w poetyczność kobiety, dziś już nawrócony całkiem słuchał, bolał słuchając, i marzył nie o wczorajszéj przyszłości, ale o miłości tylko. Nagle zapragnął jéj z całą siłą, z jaką przed chwilą pragnął zdobyć wielką i świetną przyszłość. I mówił sam przed sobą: — Byleby ustami dotknąć téj złoconéj czary, a pójdę daléj! Chwila stracona odzyska się łatwo i sił nabiorę, wytrwałości, cierpliwości. Nie wiedział, że kto dotknie téj złoconéj czary, upije się pierwszą kroplą, nie jest panem siebie, a często potém popijać musi fusy i męty, nie mogąc się od nich oderwać, nie będąc już panem siebie.<br> {{tab}}Adamowi serce biło gwałtownie, oczy pałały — wołał w duszy, ''kochać! kochać!'' I obłąkanym wzrokiem powiódł po sali. Na lewo,<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> cqc7t793ittqnfv4089572efye8c1vf Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich/Całość 0 274725 3144154 755687 2022-08-03T11:35:09Z Seboloidus 27417 dr wikitext text/x-wiki {{Dane tekstu |autor = Mathias Bersohn |tytuł = Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich |podtytuł = XVI, XVII i&nbsp;XVIII wieku |pochodzenie = |wydawnictwo = |druk = Piotr Laskauer i S-ka |rok wydania = 1905 |miejsce wydania = Warszawa |okładka = PL Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich okładka.jpg |strona z okładką = |strona indeksu = Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich |źródło = [[commons:File:PL Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich.djvu|Skany na Commons]] |poprzedni = |następny = |inne= }} {{JustowanieStart}} <pages index="Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich" from="PL Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich.djvu/02" to="PL Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich.djvu/02"/> <pages index="Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich" from="PL Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich.djvu/04" to="PL Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich.djvu/76"/> {{JustowanieKoniec}} {{Przypisy}} {{TekstPD|Mathias Bersohn}} [[Kategoria:Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich|*]] tvll48bilpowhkojtcnxi9obp1tonzz 3144155 3144154 2022-08-03T11:35:34Z Seboloidus 27417 link wikitext text/x-wiki {{Dane tekstu |autor = Mathias Bersohn |tytuł = [[Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich]] |podtytuł = XVI, XVII i&nbsp;XVIII wieku |pochodzenie = |wydawnictwo = |druk = Piotr Laskauer i S-ka |rok wydania = 1905 |miejsce wydania = Warszawa |okładka = PL Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich okładka.jpg |strona z okładką = |strona indeksu = Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich |źródło = [[commons:File:PL Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich.djvu|Skany na Commons]] |poprzedni = |następny = |inne= }} {{JustowanieStart}} <pages index="Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich" from="PL Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich.djvu/02" to="PL Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich.djvu/02"/> <pages index="Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich" from="PL Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich.djvu/04" to="PL Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich.djvu/76"/> {{JustowanieKoniec}} {{Przypisy}} {{TekstPD|Mathias Bersohn}} [[Kategoria:Słownik biograficzny uczonych Żydów Polskich|*]] bw20fwf7i9h3pbhkegbfe7fs6hibiv2 Strona:PraktykaBALTYCKA.pdf/4 100 311471 3144065 2065900 2022-08-03T10:55:18Z Seboloidus 27417 dr proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="4" user="Slubek" /></noinclude>{| | '''Opiniodawca:'''<br> Antoni Komorowski<br> <br><br> ''Książka zalecana przez Komisję Żeglarstwa Morskiego PZŻ dla żeglujących po wodach morskich.'' <div style="text-align:right">''V-Prezes PZŻ ds. żeglarstwa morskiego''<br> ''Bogdan Matowski''{{tab|50}}</div> ''Gdynia, 3 marca 1995'' <br><br> <br><br> '''Rysunki, fotografie i skład'''<br> Jerzy Kuliński<br> <br> '''Rysunek na okładce'''<br> V. Straaten<br> <br> '''Druk'''<br> Drukarnia „RYT”, ul. Grunwaldzka 345, Gdańsk<br> Gdańsk 1995<br> <br> '''Copyright by Jerzy Kuliński'''<br> <br> |}<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> 1uj0ipfrrtw6k8k0fodhr4kz94vqk2d Strona:PraktykaBALTYCKA.pdf/55 100 311639 3144072 2117192 2022-08-03T10:58:41Z Seboloidus 27417 dr proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="4" user="Fallaner" /></noinclude>Danforthy mają spore zaczepy do otwierania płasko leżącej na dnie kotwicy. Bardzo „lubią” mieć kawałek łańcucha. Szkopuł w tym, że my nie lubimy łańcuchów. Alternatywą Danfortha stanowią różne (liczne) kotwice pługowe. Są to konstrukcje przestrzenne a więc muszą być noszone przed dziobnicą (Rys.4.25.c). Tym samym nie zmuszają nas do bardzo niebezpiecznego przerzucania ciężkiego żelastwa przez kosz dziobowy, zwłaszcza – kiedy kiwa. Dobór wielkości kotwicy odbywał się dotąd w oparciu o kryterium jej masy. Obliczenie polega na wyznaczeniu enigmatycznego „wskaźnika wyposażenia W”: {{Centruj|1=W=L(0,5B+H)+N}} <small>– gdzie: L jest „długością klasyfikacyjną jachtu” tzn. średnią arytmetyczną długości kadłuba i długości linii wodnej, B jest szerokością jachtu, H – wysokością boczną jachtu a N jest sumą połowy powierzchni bocznej nadbudówek i połowy powierzchni bocznej pokładówek, których długość lub szerokość przekracza pół szerokości jachtu. Dla jachtów mieczowych H powiększa się o 15%.</small><br><br> {{tab}}Cały rachuneczek dokonywany jest w metrach liniowych i chyba dlatego wynik ma miano metrów kwadratowych. Jak by nie było – masy kotwic waszych małych jachtów wahać się będą pomiędzy 8 i 13 kilogramami (wskaźniki W od 12 do 25 m²). Zdaniem wielu praktyków obliczenie powyższe jest próbą dorobienia „naukowej” teorii do zjawiska zależnego także od wielu innych nieznanych użytkownikom kotwic parametrów. Ta sama kotwica, w tym samym dnie – raz trzyma a innym razem nie. Do dna kamienistego potrzebna nam będzie raczej kotwica admiralicji lub zwykły „drapak”, koniecznie z łańcuchem. Łańcuchy o ogniwach z prętów o średnicy 8 mm (do zrywki karpiny) kupujemy w wiejskich sklepach i oddajemy do ocynkowania na gorąco. Na jachcie powinniśmy mieć ponadto drugą kotwicę, mniejszą, co najmniej 6–kilogramową, głównie przeznaczoną do rzucania z rufy (jeśli bardzo nas „wozi”). Autor uważa stawanie na kotwicy za manewr ostatecznej konieczności – kiedy naprawdę nie można się bez niego obyć. Pomijając dylematy „chwyci – nie chwyci”, „powlecze – nie powlecze” – każde rwanie kotwicy jest loterią czy złapaliśmy jakieś<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> r718bgmgssh1wlucuhuy3tkuhyozw0j Strona:PraktykaBALTYCKA.pdf/7 100 312166 3144073 2298468 2022-08-03T10:58:49Z Seboloidus 27417 dr proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="4" user="Slubek" /><br><br><br></noinclude>{{c|'''''PRZEDMOWA'''''|w=120%|po=15px}} {{tab}}''Zacznę od uprzedzenia Czytelników dla kogo ta książka '''nie jest''' przeznaczona. Generalnie nie jest przeznaczona dla kapitanów jachtowych, którzy całą jej zawartość powinni mieć w małym palcu (a na pokład małego jachtu z różnych powodów i tak nie wchodzą). Książka ta, w zamyśle autora, adresowana jest do zaawansowanych żeglarzy śródlądowych, zalewowych a nawet i zatokowych, którzy na swych małych ale solidnie wykonanych i dobrze wyposażonych jachcikach zechcą zrobić użytek z nadchodzącej swobody żeglugi morskiej. Książkę tą pisałem dla Was drodzy Czytelnicy jako zbiór opisów osobistych doświadczeń, popełnionych błędów, eksperymentów oraz tych rad i wskazówek kolegów, które trafiły mi do przekonania. Wykorzystałem w niej także kilka praktycznych pomysłów pochodzących z różnych czasopism, katalogów i podręczników zagranicznych. Książka ta daleka jest od pezetżetowskich programów szkolenia na różne stopnie żeglarskie a to dlatego, że programy te uważam za przeładowane informacjami teoretycznymi, opracowane dla jachtów o licznych i zhierachizowanych załogach oraz sztucznie warunkujące uprawnienia od numeru uzyskanego stopnia. Zapewne '''„Praktyka bałtycka na małym jachcie”''' wzbudzi wiele kontrowersji ale mam nadzieję, że zostanie zaakceptowana przez jej adresatów. Być może oceniona zostanie jako „antypodręcznik” – jako że jest tylko odbiciem subiektywnych opinii autora na wybrane tematy.''<br> {{tab}}''Pisałem ją głównie dla tych, którzy nie przeszli całej drabiny pezetżetowskich stopni morskich, którzy nie praktykowali pod okiem doświadczonych „Ocean-going Masters”, którzy nie mają pojęcia o trzebieskich „krajówkach” na J-80, a którzy odważają się wyjść na morze na swoich małych jachcikach – od razu jako ich „skippers”. Pewne zagadnienia, zawarte w tej książce poprzednio''<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> c4c769fsmvb3hq9nhw4yrycm0ok3fmt Strona:PL Abgar-Sołtan - Klub nietoperzy.djvu/017 100 312168 3144110 1681947 2022-08-03T11:11:59Z Seboloidus 27417 dr proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="4" user="Anwar2" /></noinclude>{{pk|cho|robę}}, dżumę, cholerę, co chcesz zresztą; powiedz mu, że będę chorował trzy tygodnie, że trzeba strzedz się, trzeba mój dom z daleka omijać, bo można zarazić się... Żyd dyrnie, ja tymczasem skończę żniwa, namłócę kilka wagonów pszenicy, sprzedam je zarzeckim młynarzom i oddam Judzie jego pieniądze... Rozumiesz?<br> {{tab}}W ciągu całego tego finansowo-dyplomatycznego wykładu doktor tłumił śmiech, wreszcie wyciągnąwszy chustkę z kieszeni i zatknął nią sobie usta.. Nic to jednak nie pomogło, śmiał się ciągle oczami, nosem; wszystkie mięśnie trzęsły mu się od śmiechu, resztki włosów na łysej czaszce poruszały się w takt śmiechu.<br> {{tab}}— Żorż! — zawołał wreszcie odejmując chustkę od ust. — Daj mi szklankę wody.<br> {{tab}}Wypił podaną szklankę i od razu się uspokoił.<br> {{tab}}— Wiesz Władek, że nie przypuszczałem, ażebyś był tak sprytny — szepnął do gospodarza. — Dobrze! zrobię ci to, projekt mi się podoba.<br> {{tab}}Powiedziawszy to wyszedł do drugiego pokoju.<br> {{tab}}Żyd, który dotychczas siedział spokojnie w kredensie i popijał trzecią już szklankę herbaty, usłyszawszy hałas w domu i dowiedziawszy się o przyjeździe głośnego w okolicy lekarza, zostawił herbatę i wiedziony ciekawością podszedł do drzwi jadalnego pokoju i zielone oczy zapuścił przez szparę w drzwiach w głąb pokoju. Doktor zmarszczywszy czoło, chodził z zafrasowaną miną na około okrągłego stołu. Gdy ujrzał szpiczastą twarz i rudą brodę żyda w drzwiach, zatrzymał się nagle i zaczął mu się przypatrywać, niby zdziwiony wielce jego tu obecnością. Po chwili wreszcie zawołał wybornie udając przestrach:<br><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> inu1p9r81gyzr688iv667bfzii3pl36 Strona:PraktykaBALTYCKA.pdf/96 100 312981 3144075 2293485 2022-08-03T10:59:19Z Seboloidus 27417 dr proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="4" user="Fallaner" /></noinclude>{{tab}}Szyby okienne muszą być osadzone poprzez nałożenie (Rys. 5.1) a nie przy użyciu uszczelek samochodowych (tak, jak to się spotyka głównie na jachtach niemieckich).<br> {{Grafika z podpisem | style = font-size: 85% | file = Praktyka bałtycka page0097.jpg | width = 300px | align = center | cap = Rys. 5.1. Nałożenie szyby na ścianę kabiny zabezpiecza ją przed wypchnięciem. Aby szyby nie pękały promieniście wokół śrub – ''„stożkowanie”'' otworów należy wykonywać frezem o kącie stożka {{korekta|takim|jakim}} wyprofilowano łby śrub. }} {{tab}}'''Wloty i wyloty''' jachtowych instalacji rurowych muszą być wyposażone w nierdzewiejące zasuwy (co raz częściej – kulowe) lub zawory. Ich rozmieszczenie powinno zabezpieczać przed wlewaniem się wody nawet przy przechyłach do 90°.<br><br> {{tab}}'''Pompowanie wody.''' Jachty morskie muszą posiadać instalację intensywnego osuszania zęzy. Pompy (najlepiej membranowe, dwustronnego działania) powinny być tak umieszczone aby można było je obsługiwać z kokpitu.<br><br> {{tab}}'''Śruby mocujące balast zewnętrzny („''bolce''”).''' Koniecznie ze stali nierdzewnej.<br><br> {{tab}}'''Skrzynia mieczowa''' musi być od góry hermetycznie zamknięta.<br><br> {{tab}}'''Instalacja gazowa.''' Jeśli kambuzowa kuchenka jest zasilana z 2–kilogramowej butli turystycznej to unikniecie spełnienia wymogu specjalnego, wydzielonego, dostępnego z pokładu pomieszczenia na butlę oraz metalowych przewodów.<br><br><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> iyddzdjgt3an6fqy46na7q0mdqhle8e Strona:PraktykaBALTYCKA.pdf/102 100 312990 3144056 2313528 2022-08-03T10:50:23Z Seboloidus 27417 dr proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="4" user="Slubek" /></noinclude>{{tab}}Bardzo solidnego umocowania wymagają gniazda stójek sztormrelingów i koszy. Montaż sztagownika, podwięzi wantowych i zawieszenia steru to czynności specjalnie odpowiedzialne. Każda wątpliwość powinna przesądzić decyzję o zwiększeniu podkładki, średnicy śruby czy zastosowaniu zawleczki – zabezpieczającej nakrętkę przed odkręceniem. Nie dopuszczajmy do użycia jakiejkolwiek śruby czy nakrętki o podejrzanym (czytaj nadwątlonym) gwincie. Sprawdzajcie wszystkie elementy drewniane czy nie są spróchniałe, nadgniłe czy spękane – chociaż błyszczą poliuretanową powierzchnią.<br> {{tab}}Szczególnej trosce powierzam olinowanie stałe. Gdy jest to „ocynk” – zmieńcie wszystkie liny, jeśli ukończyły piąty rok służby, choćby w słonawej wodzie, nawet jeżeli prezentują się przyzwoicie. Pod opaskami, w szplajsach zawsze czyha zdradliwa korozja. Sprawdzajcie czy nie pękają splotki na wyjściach z zawalcowanych końcówek. Absolutnie przed każdym sezonem poddajcie kontroli stan stropiku podnoszącego miecz. Zwłaszcza w miejscu gdzie zaczyna się „szplajs” górnej kauszy. Po kilku sezonach morskiej żeglugi warto zainteresować się stanem osi miecza sektorowego.<br> {{tab}}Szczegółowych nakazów, zakazów, zaleceń itp. szukajcie w broszurowych wydaniach przepisów Polskiego Rejestru Statków (można je kupić w dziale wydawniczym PRS przy ulicy Hallera 126 w Gdańsku-Wrzeszczu, tel. 058-41.17.00) lub w jednoczęściowym zbiorze ZNT PŻŻ (tel. 058-41.99.53).<br> {{tab}}Sądzę, że tylko właściciel jachtu (prywatnego) najlepiej wie co jest w jachcie do naprawy, wymiany itd.<br> <br><br><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> n6rib8kph5phg95vm980rcqt13slprt Strona:PraktykaBALTYCKA.pdf/325 100 313185 3144060 2389915 2022-08-03T10:51:40Z Seboloidus 27417 dr proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="4" user="Draco flavus" /></noinclude>radiodbiorników do radionamierzania. Odbiór sygnałów nadawanych w nowej emisji możliwy jest tylko przez urządzenie wyposażone w dodatkową heterodynę (Beat Frequency Oscilator) – wytwarzający wraz z sygnałem radiolatarni – sygnał akustyczny. Radionamierniki nowszych generacji są do tego przystosowane. Przełącznik „IDENT – DF” w pozycji DF (direction-finding) czyli namierzania – uruchamia wewnętrzny BFO i sygnał radiolatarni jest słyszalny. W momencie pisania tego tekstu nieliczne radiolatarnie bałtyckie pracują nadał w emisji A2A.<br> {{tab}}Posiadacze turystycznych {{Korekta|radiodbioników|radioodbiorników}}, służących dotąd jako radionamierniki mogą je dostosować do nowej techniki po dokonaniu pewnych zmian, o których szczegółowo pisze Antoni Komorowski w książce „URZĄDZENIA NAWIGACYJNE JACHTÓW MORSKICH” (rozdział „Przystosowanie odbiorników turystycznych do radionawigacji”).<br> {{tab}}Sposób operowania przełącznikiem BFO przedstawia poniższa tabelka:<br> {|cellspacing="0" cellpadding="5" style="border:solid 2px; margin-left:auto; margin-right:auto" |style="text-align:center; border:solid 1px"|emisja |style="text-align:center; border:solid 1px"|podczas namierzania |style="text-align:center; border:solid 1px"|podczas identyfikacji |- |style="text-align:center; border:solid 1px"|A1A |style="text-align:center; border:solid 1px"|BFO – WŁĄCZONY (On) |style="text-align:center; border:solid 1px"|BFO – WŁĄCZONY (On) |- |style="text-align:center; border:solid 1px" valign="top"|A2A |style="text-align:center; border:solid 1px"|BFO – WŁĄCZONY (On)<br>lub – WYŁĄCZONY (Off) |style="text-align:center; border:solid 1px" valign="top"|BFO – WYŁĄCZONY (Off) |- |style="text-align:center; border:solid 1px"|NON<br>A2A |style="text-align:center; border:solid 1px" valign="top"|BFO – WŁĄCZONY (On) |style="text-align:center; border:solid 1px" valign="top"|BFO – WYŁĄCZONY (Off) |} {{tab}}Jak widać wszystkie bałtyckie latarnie to morskie lub lotnicze RC (Non-directional Radiobeacons). Likwidacji uległy tu wszystkie RD (Directional Radiobeacons).<br> {{tab}}Absolutna większość bałtyckich radiolatarni pracuje już w reżimie nadawania ciągłego, co w spisach oznaczane jest symbolem '''H24'''. Chyba z tego powodu zmieniona została „fotografia” sygnału, której kompozycja obecnie przedstawia się następująco:<br><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> iich6bxlx7b8b9e9jree7oz7c316m99 Strona:PraktykaBALTYCKA.pdf/28 100 313292 3144057 2127945 2022-08-03T10:50:33Z Seboloidus 27417 dr proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="4" user="Fallaner" /></noinclude>[[File:Praktyka bałtycka page0027.jpg|center|400px]] {{f|Rys. 3.4. Kierunki prądów bałtyckich, powodujących wymianę wód z Morzem Północnym. Obserwujemy je gdy ustają (zazwyczaj silniejsze) prądy o genezie wiatrowej.|w=85%}} {{tab}}'''Prądy.''' Interesujące nas powierzchniowe prądy wody na Bałtyku zależą głównie od kierunku wiatru. Na pełnym morzu wektor kierunku prądu odchyla się od kierunku wiatru o 20–30° w prawo za sprawą siły Coriolisa (będą o to pytać na egzaminie). Sprawę komplikuje nieco „prąd gradientowy” stanowiący skutek dążenia do<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> rmpvfjm327scbxjenusv4cpl609pdh8 Strona:PraktykaBALTYCKA.pdf/257 100 313432 3144135 2384181 2022-08-03T11:22:33Z Seboloidus 27417 dr proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="4" user="Draco flavus" /></noinclude>tak blisko. Dlatego podczas podnoszenia z wody, przenoszenia do kabiny, układania na koi musimy dołożyć wszelkich starań aby odbyło to się bez wysiłku i ruchów pacjenta. Właśnie – pacjenta bo przychodzi kolej na udzielenie mu pierwszej pomocy. Jeżeli przebywał on w wodzie krótko, jest tylko ogólnie przemarznięty i w pełni świadomy, nie występują zesztywnienia mięśni a tylko ich drżenia – możemy rozebrać go (nie on sam), owinąć śpiworem i podawać ciepłą (nie gorącą) herbatę. '''Nie należy''' aplikować ''„sznapsa”''.<br> {{tab}}Jeżeli pacjent jest osowiały, śpiący, stwierdzamy zesztywnienia mięśni kończyn – nie rozbieramy go. Moczymy ręczniki w letniej wodzie i okładamy go, zaczynając od kończyn. Ręczniki nie mogą być za ciepłe. Jeśli w warunkach małej kabiny jesteśmy w stanie urządzić pacjentowi inhalację parą – byłby to pożądany zabieg. Przy pełnej kontroli nad pacjentem można dać mu ciepłej herbaty. W tym drugim przypadku celowym jest nawiązanie kontaktu radiowego albo z przepływającymi statkami albo najbliższym morskim ośrodkiem ratownictwa (Maritime Rescue Coordination Centre lub Maritime Rescue Search Centre). Jacht powinien być skierowany do najbliższego portu celem poddania pacjenta badaniom i ewentualnemu leczeniu. Nie należy tego lekceważyć ponieważ częstym następstwem przemarznięcia (nie tylko w wodzie) jest zapalenie płuc.<br> {{tab}}W skrajnie ciężkich przypadkach może zaistnieć konieczność przeprowadzenia zabiegów resuscytacyjnych, polegających na stosowaniu sztucznego oddychania (metoda M&#8209;M wyłącznie!) oraz zewnętrznego masażu serca. Obie te czynności wymagają praktycznych umiejętności w tym zakresie (nabytych na fantomach) a więc nie będę ich omawiał. Ciężki stan pacjenta uzasadnia nadanie sygnałów „Mayday”.<br> <br><br><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> re21ihz8hkrofhxjg5wpaag0pm3f85c Strona:PraktykaBALTYCKA.pdf/429 100 313436 3144071 2312995 2022-08-03T10:58:07Z Seboloidus 27417 dr proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="4" user="Slubek" /><br><br></noinclude>{{c|'''BIBLIOGRAFIA'''|w=140%|po=20px}} {|style="margin-left:auto;margin-right:auto" |valign="top" style="padding-right:10px; text-align:right"|1. |Krzysztof Baranowski. PRAKTYKA OCEANICZNA. Wyd. Sport i Turystyka. 1983. |- |valign="top" style="padding-right:10px; text-align:right"|2. |K. Adlard Coles, ŻEGLOWANIE W WARUNKACH SZTORMOWYCH. Wydawn. Morskie. 1986 |- |valign="top" style="padding-right:10px; text-align:right"|3. |Jacek Czajewski. RADIONAWIGACJA. Wyd. Sport i Turyst. 87. |- |valign="top" style="padding-right:10px; text-align:right"|4. |Jacek Czajewski. METEOROLOGIA ŻEGLARSKA. Wyd. Komunikacji i Łączności 1988 |- |valign="top" style="padding-right:10px; text-align:right"|5. |Jacek Czajewski. LOCJA ŚRÓDLĄDOWA I MORSKA. Wydawn. Komunikacji i Łączności. 1991 |- |valign="top" style="padding-right:10px; text-align:right"|6. |Jacek Czajewski. NAWIGACJA ŻEGLARSKA. Wydawnictwo Komunikacji i Łączności 1986 |- |valign="top" style="padding-right:10px; text-align:right"|7. |Jacques Damour. TRUCOS Y ASTUCIAS DE A BORDO. Editoral Juventud. 1980. |- |valign="top" style="padding-right:10px; text-align:right"|8. |Alain Gree. ESCUELA DE VELA. Ediciones Garriga SA 1986 |- |valign="top" style="padding-right:10px; text-align:right"|9. |Jose de Simon Quintana. PATRON DE YATE. Graficas 92.1990 |- |valign="top" style="padding-right:10px; text-align:right" valing="top"|10. |H. Drogosiewicz i A. Komorowski RATOWNICTWO — {{kor|PORAD NIK|PORADNIK}} DLA ŻEGLARZY. Wyd. własne 1990. |- |valign="top" style="padding-right:10px; text-align:right"|11. |Kazimierz Jaworski. 1140 GMT NEWPORT. Wydawnictwo {{kor|Lite rackie.|Literackie.}} Kraków. 1980 |- |valign="top" style="padding-right:10px; text-align:right"|12. |Antoni Komorowski. VADEMECUM ŻEGLARSKIE. Wydawn. Interster. 1988 |- |valign="top" style="padding-right:10px; text-align:right"|13. |Antoni Komorowski. PRZYRZĄDY NAWIGACYJNE. Wydawn. Akademii Marynarki Wojennej. 1988 |- |valign="top" style="padding-right:10px; text-align:right"|14. |Antoni Komorowski. NAJNOWSZE ZMIANY W RADIONAWIGACJI. “Żagle”, Nr 11/92 |- |valign="top" style="padding-right:10px; text-align:right"|15. |Jerzy Kuliński. POLSKIE PORTY OTWARTEGO MORZA PRZEWODNIK DLA ŻEGLARZY. Wyd Bestseller. 1991. |-<noinclude> |}<references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> 4qp50uzmbuddcqcch79wlvmpmmv25ly Strona:PraktykaBALTYCKA.pdf/301 100 313570 3144058 2277035 2022-08-03T10:51:12Z Seboloidus 27417 dr proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="4" user="Slubek" /></noinclude>'''Korespondencja publiczna / Public Correspondence:''' Kanały duplexowe 26, 27, 25, 24, 23, 28, 4, 1, 3, 2, 7, 5, 84, 87, 86, 83, 85, 88, 61, 64, 65, 62, 66, 63, 60, 82.<br> '''Korespondencja między statkami / Intership:''' Kanały simplexowe 6, 8, 10, 13, 9, 72, 73, 69, 67, 77, 15, 17.<br> '''Stacje portowe / Port Operations:''' Kanały simplexowe 12, 14, 11, 13, 9, 68, 71, 74, 10, 67, 69, 73, 17, 15 oraz kanały duplexowe 20, 22, 18, 19, 21, 5, 7, 2, 3, 1, 4, 78, 82, 79, 81, 80, 60, 63, 66, 62, 65, 64, 61, 84.<br><br> {{tab}}Kanał 6 UKF może być wykorzystywany do korespondencji bezpieczeństwa ze statkami powietrznymi. Straże graniczne państw zachodnioeuropejskich mają zwyczaj rozmawiać z jachtami na kanale 67 (157,85 MHz). Na tym kanale można (w razie pogarszającej się pogody) zapytać Coast Guard o prognozę meteorologiczną.<br> {{tab}}W polskim obszarze morskim kanałami portowymi i administracji morskiej są 12, 14, 71 i 10. Ten {{Korekta|ostani|ostatni}} najczęściej używa Straż Graniczna. Polskie kutry rozmawiają na kanale 6 a jednostki taboru pogłębiarskiego na kanale 9. Gdynia Radio pracuje na kanałach 26 i 24. Informacje o kanałach roboczych portów i stacji brzegowych znajdziecie w ''„Spisie Radiostacji Nautycznych BHMW”'', wydawnictwach ''„Radio Signals”'' oraz przewodnikach żeglarskich.<br> {{tab}}Jeszcze dwie uwagi z tej materii: w korespondencji ze stacjami znajdującymi się zasięgu wzroku redukujmy moc nadajnika do 1 W. Radiotelefony bazowe, wyposażone w sprawnie działającą antenę topową powinny zagwarantować zasięg do 12 Mm. Drugą uwagą jest zalecenie redukcji mocy na kanałach 15 i 17. Ma to na celu zapobieżeniu ewentualnym przesłuchom (''„sianiu”'') na kanał 16-ty.<br> {{tab}}Statki i jachty wyposażone w radiotelefon UKF powinny prowadzić nasłuch dopóki znajdują się w 30 milowym pasie przybrzeżnym, w okresach ograniczonej widoczności oraz kiedy inne jednostki znajdują się w zasięgu widzenia. Sposób użytkowania radiostacji pokładowych w portach i 30 milowym pasie wód przyległych do wybrzeża uregulowany jest Zarządzeniami {{pp|Dy|rektorów}}<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> elt7rprkl4f8mackr0i81kifbqt9eml Strona:PraktykaBALTYCKA.pdf/302 100 313571 3144059 2279109 2022-08-03T10:51:25Z Seboloidus 27417 dr proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="4" user="Slubek" /></noinclude>{{pk|Dy|rektorów}} Urzędów Morskich, ogłoszonych w Dzienniku Urzędowym WRN Gdańsk Nr 19/66 (poz. 128) oraz w Dzienniku Urzędowym WRN Szczecin Nr 3/78 (poz. 18).<br><br> {{tab}}'''CB Radio.''' Radiotelefony UKF, będące oficjalnym i urzędowym środkiem łączności morskiej oraz stanowiący podstawowy element bezpieczeństwa żeglugi – nie powinny być wykorzystywane do towarzyskich pogawędek między jachtami i statkami. Do tego celu świetnie nadają się radiotelefony '''Citizens’ Band''' czyli '''CB – Radio.''' Jest to niestrzeżone pasmo 27 Mhz (26,960 do 27,405 MHz), powszechnie wykorzystywane przez kilkadziesiąt milionów ludzi na całym świecie. Wstępną zaletą tego typu łączności jest brak wymogów jakichkolwiek certyfikatów kwalifikacyjnych i zupełnie nie kłopotliwa procedura rejestracji urządzenia (zazwyczaj sklep sprzedaje ''„radyjko”'' opatrzone certyfikatem homologacyjnym i zarejestrowane na nazwisko klienta). Osiągi CB Radia, zwłaszcza na morzu są imponujące. Początki CB Radia sięgają roku 1947, gdy w Stanach Zjednoczonych odbył się pierwszy kongres poświęcony idei łączności radiowej zwyczajnych obywateli. Rzeczywisty rozwój światowego CB rozpoczął się w roku 1959. W Polsce pierwsze jednokanałowe urządzenia przenośne małej mocy (100 mW) pojawiły się w latach sześćdziesiątych. Sukcesy użytkowe radia obywatelskiego na lądzie przesądziły o rozszerzeniu tej tak powszechnej łączności na obszary wodne, gdzie brak przeszkód terenowych i zakłóceń przemysłowych – stworzyły idealne warunki propagacji. Niedostatek telefonów przewodowych, niesłychany koszt telefonów komórkowych, uciążliwa procedura zezwolenia instalacji radiotelefonu UKF – przy odczuwanej potrzebie prywatnej łączności towarzyskiej sprawiają iż z roku na rok rośnie ilość stacji ''„CB MARINE”''. Na wzór państw zachodnich wprowadzane są do stacji pogotowia ratunkowego, straży pożarnej i straży miejskiej urządzenia CB Radio. Przodują w tym miasta portowe. W Danii, Szwecji i Niemczech służby ratownictwa brzegowego SAR prowadzą takie nasłuch na kanale CB 11A czyli 27,095 MHz.<br> {{tab}}Pasmo 27 MHz podzielone jest na szereg podzakresów, oznaczonych literami: „A”, „B”, „C” itd. W Polsce udostępnionym (normalnym ludziom) {{Korekta|pozakresem|podzakresem}} jest „podstawowa czterdziestka”<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> qxp4ry80wjnhqe0d7sepiofvhvsf1c6 Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Nowele, Obrazki i Fantazye.djvu/304 100 320422 3144097 2101074 2022-08-03T11:06:01Z Seboloidus 27417 dr proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="4" user="Anwar2" /></noinclude>mi skarby swoje, a były to rzeczywiście cudne i u nas prawie nieznane dzieci Flory, tak bujno na téj podolskiéj niwie, pod niebem naszém wyrosłe, jakby za rodzinnemi ziemią i niebem nie tęskniły. Nieznacznie przechodziliśmy od prześlicznych portulaków, do niewidzianych dalij, do całéj kolekcyi floksów różnego wzrostu, laków wielkich i karłowatych, maków, aster i t.&nbsp;d. i t.&nbsp;d. O każdéj roślince była jakaś historya ciekawa, każdy kwiat miał swoję kronikę, każdy krzew swe dzieje, każda trawka imię, nazwisko i przymioty niedojrzane oku profana.<br> {{tab}}Chociaż mnie to dosyć bawiło, bo kwiaty lubię, przypiekające wszakże słońce, znużenie podróżne, a i głód potrosze, zwracały oczy moje ku pięknemu domowi, od którego jeszcześmy byli daleko, a rachując grzędy, mimo których przechodzić było potrzeba, i komentarze, jakie wywołać mogły, przewidywałem, że nie staniemy w ganku chyba ku wieczorowi. A że tuż przy drzwiach wchodowych wyglądała oranżerya, i cala ulica pięknych drzew z niéj wyniesionych, niepodobna było, nie zachwyciwszy nocy, tego wszystkiego obejrzéć.<br> {{tab}}Tymczasem szliśmy noga za nogą, od klombu do klombu, to barwy, to zapach, to kształty podziwiając, a pan domu coraz się jeszcze rozżarzał tą rewią wychowańców i w końcu już mnie pod rękę schwyciwszy, rozśmiał się, wołając:<br> {{tab}}— Obejdziemy ogród cały!<br> {{tab}}— Najchętniéj — odpowiedziałem z uśmiechem, myśląc jednak w duchu, że ledwie trzeciego dnia staniemy w domu.<br> {{tab}}Poszliśmy; a tuż przepyszny klomb lupinusów zaraz nas uwięził. Obejrzeliśmy wszystkie, począwszy od różowych do grandiflorów, musiałem admirować trwałego, który bujał prawda wspaniale, i bylibyśmy zakręcili się w uliczkę, gdyby nie zbiór nieśmiertelników.<br> {{tab}}Zdziwić się musiałem ich ogromowi, elychrysom najrozmaitszym, gomphrenom, athanasiom, amaranthusom; ale jeszcześmy nie skończyli ich przeglądu, gdy gospodarz ujrzawszy trejbhauz, popędził ze mną ku niemu.<br> {{tab}}— Tu — zawołał — ujrzysz pan to, czego u nas niéma nigdzie w kraju jeszcze, unikaty! nowe odmiany, rośliny bez ceny! Proszę z sobą! przekonasz się, że nie przesadzam.<br> {{tab}}Niestety! nie przesadzał wistocie, bo samych kaktusów cała armia we drzwiach nas kolcami najeżonemi spotkała — ''flagelliformis'', ''tetragonus'', ''hexagonus'', ''cilindricus'', stały w porządku, chwaląc się dziwacznością swoich kształtów i poczwarnością stanowiącą podobno całą rośliny téj piękność. Mamillarie, opuntie, gloxinie, hibiscusy, phoenixy, heliotropy, muzy, aloesy, musieliśmy obejść z {{pp|koń|ca}}<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> pcq9y0b2eb9c2jg8vkfq8rdwgx0dfsh Strona:PL Molier - Mieszczanin szlachcicem.pdf/17 100 322161 3144021 1923892 2022-08-03T10:31:41Z Seboloidus 27417 dr proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="4" user="Wolan" /></noinclude>p. Jourdain, ustroić w czapkę mandaryna króla syjamskiego; a nie jest to z pewnością odosobniony przykład grubych mistyfikacyj w tym zakresie!<br> {{tab}}Mimo iż lekcja jaką u Moliera otrzymuje ten łyk wzdychający do {{kor|szachectwa|szlachectwa}} jest dotkliwa, wszelako, co się tyczy samego p. Jourdain, nie mielibyśmy powodu zbytnio się nad nim rozczulać. Gdyby go brać na serjo jako&#32;»charakter«, a nie jako ucieszną marjonetkę przeznaczoną na pacjenta do ceremonji tureckiej, zaledwie możnaby się w nim dopatrzeć jakiejś cechy człowieczeństwa... W domu, egoista, obojętny na losy i szczęście najbliższych, byle dogodzić swej manji; wstydzący się rodziców, których pracy zawdzięcza majątek; dla służby brutal; we wszystkiem wrażliwy jedynie na pozór, nigdy na treść: nauka, sztuka, filozofja, wszystko to istnieje dlań tylko o tyle, o ile ma kurs u ludzi&#32;»dystyngowanych«. Chce się uczyć, ale jedynie dlatego, aby rozprawiać w salonie; podziwia naukę szermierki, iż, przy jej pomocy, można zabić człowieka, nawet będąc tchórzem; pragnie łask Dorymeny, ale jedynie dlatego, że jest markizą; przytem głupiec, koronny głupiec&#32;»w każdym calu«. I dobrze uczynił Molier, odzierając tego p. Jourdain ze wszystkiego co mogłoby dlań budzić sympatję; inaczej ta okrutna, mimo wszystko, mistyfikacja mogłaby nas zasmucić potrosze; a wszak chodziło tu o wesołość. Co prawda, Molierowi niewiele zależało na zdaniu&#32;»potomności«, współczesne zaś świetne towarzystwo miało odporne nerwy!<br><br><br><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> owpfzibnvnrr2vb3q7btf5seu9yfti1 Strona:PL Molier - Mieszczanin szlachcicem.pdf/23 100 322215 3144047 1923904 2022-08-03T10:46:40Z Seboloidus 27417 dr proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="4" user="Wolan" /></noinclude>szaleństwa. Być może, tłem tego pogodnego nastroju było polepszenie stosunków z żoną Armandą<ref>Patrz Wstęp do ''Mizantropa'' (Bibl. Narod. Serja II, Nr. 2).</ref>, którą Molier zawsze ubóstwiał, a z którą faktycznie w owej epoce nastąpiło zbliżenie. W III akcie (sc. 9) jest urocza scenka sprzeczki kochanków, raz już przedstawiona w ''Zwadach miłosnych'', drugi raz w ''Świętoszku'', a tutaj podjęta znów z nową świeżością, również w tanecznym niemal rytmie dwóch symetrycznie poruszających się par. Armanda grała Lucyllę; otóż, jeżeli mamy wierzyć tradycji pochodzącej od współczesnych, Molier robi sobie tę przyjemność, iż, ustami Kleonta, kreśli istotny portret Armandy; a czyni to z tym akcentem czułości, poza którym, w istocie, można wyczuwać delikatne i tkliwe oświadczyny samego poety własnej żonie.<br><br><br> {{centruj|V.<br>''Satyra na pedantyzm. — Montaigne, Rabelais. — Powodzenie utworu. Wznowienia.''}}<br> {{tab}}Ten p. Jourdain, obok kultu dla urodzenia, dystynkcji, ma kult dla wiedzy. Kult ten jest głupi, powierzchowny, niedorzeczny, ot, taki, na jaki go stać; ale bardzo szczery i żywy. Jest coś wzruszającego w tem, kiedy, na sarkastyczne odezwanie żony:&#32;»Zapiszesz się może do szkoły, i dasz się rózgą ćwiczyć na stare lata?«&#32;odpowiada:&#32;»Czemu nie? dałby Bóg, abym mógł dostać rózgi tu, przy wszystkich, a wzamian umiał wszystko czego uczą w szkole«. Albo kiedy, oczarowany horyzontami, jakie mu odsłania nauczyciel filozofji, wykrzykuje raz po raz:&#32;»O, moi rodzice! jaki mam żal do was,<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> 8vyypzir3p18abcakctsyinu7cehz6q Strona:PL Kazimierz Gliński - Bajki (1912).djvu/137 100 333177 3144046 1905072 2022-08-03T10:46:26Z Seboloidus 27417 dr proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="4" user="Bonvol" /></noinclude>{{F|<poem>Ty nie idź do mnie w sztucznych warkoczach, Tylko z miłością w błękitnych oczach, ::Co drugą miłość zrozumie; Niech cię królewska szata nie wzrusza, Jeśli w niej błazna kryje się dusza, ::Dusza, co kochać nie umie!...</poem>|w=90%}} {{tab}}— To śpiewa Bartek! — zawołała Śpiewna.<br> {{tab}}— Cha-cha-cha! — dzwonił zjadliwy śmiech Białki.<br> {{tab}}Wychyliła się przez okno i rzuciła w noc głuchą:<br> {{tab}}— A przepędź tego błazna, królu mój miłościwy, który miał śmiałość pieśń ci przerwać i urągać duszy twojej królewskiej, a przepędź go, bo kradnie nam noc tak cudną!<br> {{tab}}— Srożej go ukarzę, niż myślisz — zabrzmiała odpowiedź — bo jutro na ślubnym kobiercu z siostrą twoją stanie!<br> {{tab}}— A my kiedy? — spytała Białka.<br> {{tab}}— Choćby zaraz... Przyjdź do mnie!...<br> {{tab}}Białka skoczyła przez okno, i oko w oko spotkała się... z Przegoniem.<br> {{tab}}— Co tu robisz? — rzuciła, wyprostowując się dumnie.<br> {{tab}}— Przyszedłem szczęścia ci życzyć z tym... błaznem królewskim — odpowiedział Przegoń, na Piesia wskazując.<br> {{tab}}— Co? co? — wybełkotała Białka, przerażonemi oczyma patrząc na strój guzmański, niby króla.<br> {{tab}}A z świetlicy, gdzie Śpiewna została, zadzwoniła fletnia Bartkowa, a później śpiew:<br> {{F|<poem>Trudno jest znaleźć szczere kochanie ::Przy szat nęcącej purpurze: Niepewność w sercu zawsze zostanie, ::Choć wszystkie zerwałbyś róże. Krzywiznę pleców, uczuć brzydotę, ::Zapadłych oczu blask chory Pokryją zawsze brzękadła złote, ::Sztucznie dobrane kolory.</poem>|w=90%}}<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> ruqgt5r0nzukokou3htkmysuwh6b9td Strona:Władysław Stanisław Reymont-Chłopi Tom III.djvu/059 100 334674 3143869 2904228 2022-08-02T22:04:34Z Zetzecik 5649 . proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="4" user="Anwar2" />{{Numeracja stron||— 57 —|}}</noinclude>{{tab}}— A jak się ksiądz dowie, żeś mu wziął {{Korekta|boćka|boćka?}}<br> {{tab}}— A kto mu to powie?... A odbiorę mu, bo mój.<br> {{tab}}— A kaj go schowasz, by ci nie odebrali?<br> {{tab}}— Już ja taki schowek umyśliłem, że i strażniki nie zwąchają... A potem, kiej przepomną, sprowadzę go do chałupy i powiem, com se nowego znęcił i obłaskawił — rozpozna to kto, Józia? Ino me nie wydaj, to ci jakich ptaszków przyniosę, albo i młodego zajączka.<br> {{tab}}— Chłopak to jestem, bym się ptaszkami bawiła? Głupi, przebierz się zaraz, to razem pójdziemy do kościoła.<br> {{tab}}— Józia, dasz mi ponieść palmę? co?<br> {{tab}}— Zachciało mu się!.. dyć ino kobiety mogą nieść do poświęcania!<br> {{tab}}— Przed kościołem ci oddam, ino przez {{Korekta|wieś..,|wieś...}}<br> {{tab}}Prosił tak gorąco, aż przyobiecała, zwracając się prędko do wchodzącej właśnie Nastki Gołębianki, już wyszykowanej do kościoła i z palmami w ręku.<br> {{tab}}— Nie miałaś czego o Mateuszu? — zagadnęła Hanka po przywitaniu.<br> {{tab}}— Tyle jeno, co wójt wczoraj przywiózł: jako zdrowszy.<br> {{tab}}— Wójt akuratnie tyle wie co nic, albo i wy, myśli, czego nie było.<br> {{tab}}— To samo pono i dobrodziejowi mówił.<br> {{tab}}— A o Antku to i słowa rzec nie umiał.<br> {{tab}}— Pono Mateusz siedzi z drugimi, Antek zaś osobno.<br> {{tab}}— I... tak jeno szczeka, żeby się miał z czem do chałup zamawiać...<br><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> gciylbwsndah7kyk193sbdleucgbo1h Strona:Władysław Stanisław Reymont-Chłopi Tom III.djvu/060 100 334676 3143870 2904229 2022-08-02T22:07:23Z Zetzecik 5649 . proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="4" user="Anwar2" />{{Numeracja stron||— 58 —|}}</noinclude>{{tab}}— Był to z tem i u was!<br> {{tab}}— Co dnia zachodzi, ale do Jagusi; ma z nią jakieś sprawy, to się schodzą i przed ludźmi uredzają w opłotkach.<br> {{tab}}Powiedziała ciszej, z naciskiem, wyglądając oknem, bo w sam raz Jagna schodziła z ganku, wystrojona sielnie, z książką w ręku i z palmami. Długo patrzała za nią.<br> {{tab}}— Spóźnita się, dzieuchy; ludzie już całą drogą walą.<br> {{tab}}— Nie przedzwaniali jeszcze.<br> {{tab}}Ale wraz i dzwony się ozwały hukliwie, nawołując w dom Pański, i bimbały wolno, długo rozgłośnie.<br> {{tab}}Że w jaki pacierz, a wszyscy poszli z chałupy do kościoła.<br> {{tab}}Hanka ostała sama, nastawiła obiad, przyogarnęła się {{Korekta|nieco i.|nieco i,}} zabrawszy dzieci, siadła z niemi na ganku by je wyczesać i przeiskać, że to w tygodniu nie starczyło nigdy czasu.<br> {{tab}}Słońce podniesło się już dość wysoko i ludzie zewsząd zbierali się do kościoła, co trocha wysypując się z opłotków, że po drogach, niby te maki, czerwieniały się kobiece przyodziewy i brzmiały pogwary z krzykami dzieci, zabawiających się ciskaniem kamieni po wodzie i za ptakami; niekiedy wozy turkotały, pełne ludzi z drugiej wsi, to chłopy jakieś, snadź obce, przechodziły, pochwalając Boga, aż zwolna wszyscy przeszli i opustoszałe drogi pomilkły.<br> {{tab}}Hanka, wyiskawszy dzieci doczysta, zaprowadziła je na słomę przed doły, by się same zabawiały,<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> 74rvhgvkuoehu4h02mt0giubxf8r7h6 Strona:Władysław Stanisław Reymont-Chłopi Tom III.djvu/061 100 334679 3144243 2904232 2022-08-03T11:56:30Z Zetzecik 5649 . proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="4" user="Anwar2" />{{Numeracja stron||— 59 —|}}</noinclude>zajrzała do parkocących garnków i wróciła na dawne miejsce, modląc się półgłosem na koronce, że to na książce nie umiała.<br> {{tab}}Dzień już się podnosił ku południowi, cichość zgoła świąteczna ogarniała wieś, że nikaj głosów żadnych nie było, tyle jeno, co te wróble ćwierkania i świegoty jaskółek lepiących gniazda pod okapami. Czas był ciepły, pierwsza wiosna ledwie co trąciła ziemię i tknęła drzew; niebo wisiało młode, przemodrzone i dziwnie łyskliwe; sady stały bez ruchu, ku słońcu podając gałęzie, nabite spęczniałemi pąkami, zaś olchy, staw brzeżące, niby w cichuśkiem dychaniu poruchiwały żółtemi baziami, a pędy topól rdzawe, lepkie i pachnące, a jakoby miodem ciekące, otwierały się na światło, niby te dzioby pisklęce...<br> {{tab}}Pod chałupami dogrzewało galanto, że już muchy wyłaziły na ogrzane ściany, a czasem i pszczoła się pokazywała, z brzękiem padając na stokrotki, patrzące z pod płotów, albo się pilnie nosiła po krzach, co niby zielone płomienie buchały młodemi listkami.<br> {{tab}}Ale z pól i od borów zawiewał jeszcze ostry, wilgotny wiatr.<br> {{tab}}Msza już musiała być w połowie, bo w cichem i jakoby wrzącem wiosną powietrzu prężyły się głosy śpiewów dalekich, organowe grania i czasem, jako ten deszcz rzęsisty, rozsypywały się w mdlejące dźwięki dzwonków.<br> {{tab}}Czas snuł się wolno i cicho, bo kiej słońce stanęło najwyżej, to nawet ptaki zamilkły, jeno że wrony, czające się złodziejsko za gąsiętami, przewijały się<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> a5sdbjlnlnfgt20jpm40vt1nqx9xwpc Strona:Władysław Stanisław Reymont-Chłopi Tom III.djvu/062 100 334838 3144244 2904233 2022-08-03T11:58:36Z Zetzecik 5649 . proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="4" user="Anwar2" />{{Numeracja stron||— 60 —|}}</noinclude>nisko nad stawem, krzyk niecąc gąsiorów; bociek też raz jeden zaklekotał gdziesik i przeleciał blisko, że ino jego cień wielgachny poniósł się po ziemi.<br> {{tab}}Hanka modliła się żarliwie, bacząc na dzieci, a i do starego zaglądając niekiedy.<br> {{tab}}Ale cóż, leżał jak zawżdy, bez ruchu i przed się zapatrzony.<br> {{tab}}Domierał se tak zwolna, dochodził swojego czasu po ździebku z dnia na dzień, jako to zboże kłosne, w słońcu pod ostry sierp dojrzewające... Nie rozpoznawał nikogo, bo nawet wtedy, kiej Jagny wołał i za ręce ją brał, w inszą stronę patrzał; Hance się jeno wydawało, co na jej głos poruchuje wargami, a oczy mu chodzą jakby chciał cosik rzec...<br> {{tab}}I tak było wciąż bez przemiany, aż płacz chwytał patrzących.<br> {{tab}}Mój Jezu, ktoby się był tego spodziewał! Taki gospodarz, taki mądrala, taki bogacz, że trudno znaleźć drugiego, a teraz ci leży, niby to drzewo piorunem rozłupane, gałązków zielonych jeszcze pełne, a już śmierci na pastwę wydane...<br> {{tab}}Nie pomarł przecie i nie żywie, jeno wszystek już w rękach boskiego miłosierdzia.<br> {{tab}}O dolo człowiekowa, dolo nieustępliwa!<br> {{tab}}O boskich przeznaczeń mocy, która się jawisz kiej się nikto nie spodzieje, czy w dzień biały, czy też w noc ciemną, a jednako kruszynę ludzką mieciesz w gorzkiej śmierci strony!..<br> {{tab}}Dumała nad nim żałośnie, poglądając ku niebu westchnęła raz i drugi, skończyła koronkę i wziąć się<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> bw0onsd1gu12oza4unkw5cnckc0s9h1 Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Nowele, Obrazki i Fantazye.djvu/266 100 337333 3144128 2100779 2022-08-03T11:18:57Z Seboloidus 27417 dr proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="4" user="Anwar2" /></noinclude>{{tab}}— Albo-żeś nie mówił, że mnie kochasz? Alboś mi na wszystkie twoje świętości nie przysięgał? — Alboś mnie nie namawiał, żebym dom i męża opuściła? Masz mnie i musisz słowa dotrzymać.<br> {{tab}}To mówiąc zrzuciła perły z głowy, załóżkę, chustki, i wołała o suknie inne.<br> {{tab}}Pan Jan osłupiał i nie wiedział co począć, wstydził się rady zasięgnąć u przyjaciół, nie pojmował, jak sobie postąpić.<br> {{tab}}Ale nieco podbity zapałem żydówki, poruszony, pobiegł, aby swych przyjaciół pozorem interesu wyprawić, i namyślić się, co miał czynić. Zaledwie wybiegł, Herszowa zatrzasnęła drzwi i zamknęła się na klucz w pokoju.<br> {{tab}}Wróćmy do Hersza. Wistocie on już wiedział o swojém nieszczęściu, ale nie mając z drugą żoną dzieci, przedsięwziął się rozwieść i na tém skończyć, pojechał więc po kartkę rozwodową, nic więcéj. Wróciwszy nie zastał żony. Napróżno dopytywał się, co się z nią stało, nikt nie wiedział. Niespokojny, sądził, że do rodziców odjechała, gdy wieczorem chłop mu powiedział jakiś, że jego brat odwiózł ją do pana Jana i tam zostawił. Na tę wieść Hersz, któremu dopiekł wstyd, że z jego domu uciekła żona, aby się wychrzcić, jak szalony poleciał po nią. Ale go zbyto niczém, pan Jan zaparł się i wyprzysiągł, że jéj nie było, opowiadał, jak zaraz daléj pojechała, niewiadomo dokąd, wyprosiwszy tylko konie u niego. Hersz poleciał wywiadywać się daléj, rozesłał żydków; żadnego śladu nie znaleźli. Wrócili więc czatować, pilnować i śledzić wkoło domu pana Jana, a tu łatwo od podpojonych dowiedzieli się ludzi, że jakaś kobieta, któréj sam pan jeść nosi, ukrywa się w osobnym pokoju oficyn.<br> {{tab}}Tego tylko potrzeba było żydom; gorliwi o to, aby się jéj nie dać ochrzcić, zmówili się o wykradzenie i wywiezienie daleko, aby śladu o niéj nie powzięto.<br> {{tab}}Tymczasem ona siedziała dni kilka w osobnéj izbie, a przy niéj często, niemal ciągle przebywał pan Jan. Zepsuty ten człowiek, nie wiem jakim sposobem, uczuł obowiązek zajęcia się nieszczęśliwą; obcując z nią, słaby, dał się uwikłać jéj czarnym oczom i pięknéj twarzyczce, więcéj niż szczeremu przywiązaniu do siebie. Co dzień bardziéj zaprzątniony nią, nie wiedząc, co z tego daléj wyniknie, grzązł w związek bez imienia i celu; nie pojmując, na czém się on skończyć będzie musiał. Przywołany ksiądz tajemnie uczył Herszową i przygotowywał ją do chrztu, którego pragnęła, aby się uwolnić od dawnych obowiązków. Zmienił się znacznie, a dla swych przyjaciół do niepoznania. Jan zamyślony, chodził smutny i nie wiedząc co począć, i (czego w życiu nie czuł potrzeby i przyczyny) nawet wzdychał. Wstydził się siebie, swéj namiętności,<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> h8kabsrmfpoh35rua3lg0ypy1rtyg50 Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Nowele, Obrazki i Fantazye.djvu/292 100 338189 3144099 2100963 2022-08-03T11:07:38Z Seboloidus 27417 dr proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="4" user="Anwar2" /></noinclude>{{tab}}— To co? — spytała Kasia.<br> {{tab}}— Pani będziesz tak okrutną!<br> {{tab}}— A chciałżebyś pan, żebym się dla niego poświęciła, kiedy ja ani go kocham, ani myślę się za mąż wybierać!<br> {{tab}}Kawaler, który nie pojmował, jak można było go nie kochać, zaperzył się, wstał, otrzepał z pyłu kolana, udał rozpacz i pojechał. Matka załamała ręce, bo to była partya doskonała, ojciec wpadł z furyą na biedną Kasię, ale ona z uszanowaniem, a stale odpowiedziała im:<br> {{tab}}— Ja nie pójdę za mąż!<br> {{tab}}— Oszalała! — powtarzała matka.<br> {{tab}}— Dlaczego? — spytał ojciec.<br> {{tab}}— Dlatego, kochany ojcze, — odezwała się Kasia — że nie widzę w małżeństwie szczęścia nigdzie, nie stworzoną jestem do ulegania i za niczyje szczęście odpowiadać nie chcę.<br> {{tab}}Ojciec wielkie oczy otworzył.<br> {{tab}}— Patrzcie, jak rozumuje! — mruczał — ledwie to od ziemi odrosło, a już ma swoję wolę!<br> {{tab}}Niepodobna było zawrócić starającego się jegomości, który nadzwyczajnie czuł się obrażonym, że panna go kochać nie chciała i śmiała mu to w żywe powiedziéć oczy: dali więc rodzice pokój na ten raz Kasi, a ona po swojemu zajęła się domem jak wprzódy.<br> {{tab}}Może téż pomiarkowali się, że ciężko-by im było obejść się bez niéj, tak im była w domu potrzebną; chwilki to nigdy nie spróżnowało, nie posiedziało momentu, a przy pracy tak się jéj wesoły humor trzymał, że po piosence słychać ją było wszędzie w domu. Odezwała się śpiewka, mówiono napewno — to Kasia! Wszyscy się nią posługiwali, ojciec, matka, siostry, bracia, słudzy nawet i wszyscy ją lubili, choć nikomu {{Korekta|prrócz|prócz}} rodziców nie szczędziła prawdy.<br> {{tab}}Proszona czy nie, mówiła śmiało w oczy każdemu, co myślała, a broniąc nieobecnych gorąco, równie téż żwawo wypowiadała im choćby gorzką prawdę.<br> {{tab}}Tymczasem rok za rokiem reszta córek wyszła za mąż, jak się udało, a Kasia, która swoich starających się odsyłała do sióstr, została sama jedna przy rodzicach i braci. Ojciec powoli się rujnował, przyszłość coraz stawała czarniejszą, wioska wisiała na włosku, bo ją już z publicznego targu sprzedawać miano; gdy matka Kasi, zagryzłszy się ciągłym niepokojem, umarła.<br> {{tab}}Wkrótce potém ojciec z rozpaczy, jak mówiono, choć kąta prawie nie miał, choć obsadzony rodziną, choć siwy i niedołęga, wynalazł sobie jakąś ubogą panienkę i ożenił się. Przybyła macocha w wieku prawie Kasi; ujrzawszy ją w domu i przewidując w niéj czujnego nieprzyjaciela, postanowiła ją wyprawić za mąż czy na<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> ftc1l4wl7fgcgbo0zoxu8ows2eaub19 Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Nowele, Obrazki i Fantazye.djvu/293 100 338194 3144098 2100965 2022-08-03T11:06:53Z Seboloidus 27417 dr proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="4" user="Anwar2" /></noinclude>służbę, byle się jéj pozbyć. Ale z Kasią nie było łatwo, znosiła zimno, co na nią padło, a stała murem.<br> {{tab}}Gdy się zebrało na łzy, poszła się wypłakać do kątka, potém oczy wymyła zimną wodą i pogodna, spokojna wracała do pokoju i roboty. Rozmaite prześladowania wymyślała młoda macocha, najcięższemi trapiła posługami, łajała, gniewała się, obrażała lada czém, nasadzała ojca na córkę, spodziewając się, że dokuczy jéj tyle, że się w końcu za pierwszego lepszego wyniesie lub uciecze z domu — ale nie dała jéj rady. Kasia przetrwała burze, łajania, prześladowanie, niedostatek i ani myślała się z domu rodzicielskiego wynosić. Zawsze ładna, miała konkurentów jeszcze, ale się wszystkich pozbywała jednakowo:<br> {{tab}}— Ja nie myślę iść za mąż.<br> {{tab}}Ojca to w końcu znudziło, bo jak zwykle starzy mężowie ulegał żonie zupełnie, naposiadł się więc, żeby córkę wydać koniecznie.<br> {{tab}}— Cóż to ty myślisz sobie — zawołał dowiedziawszy się o ostatnim harbuzie — ja nie jestem nieśmiertelny, a co będzie, gdy pozostaniesz na łasce macochy i braci?<br> {{tab}}— Wówczas pomyślę, jak sobie życie urządzić — odpowiedziało dziewczę.<br> {{tab}}— Pamiętaj, że grosza nie masz!<br> {{tab}}— Alboż to ubożsi nie żyją? będę pracować!<br> {{tab}}Rozgniewawszy się, napiorunowawszy stary Sobieradzki, plunął i dał pokój; Kasia poszła do swojéj izdebki na strychu, bo ją tam aż wypędzono po przybyciu macochy, popłakała, pomodliła się, łzy otarła i poczęła śpiewać.<br> {{tab}}A macosze te śpiewy dokuczały jak wyrzuty, wolałaby była przekleństwa! Często posyłała służącą, żeby Kasi zakazać piosenki, i naówczas posłuszne dziewczę uśmiechając się milkło.<br> {{tab}}Sposobu na nią nie było i już wielką konspiracyę rozpoczynała młoda pani ze swoim bratem i siostrą, gdy stary mąż powrócił w nocy zgryziony administracyą, którą mu zagrożono, i uderzony apopleksyą nagle życie zakończył. Wypadek ten najokropniejsze miał dla wszystkich skutki — wiedziano, że majątek cudem się tylko trzymał jeszcze w ręku starego, że go po śmierci natychmiast chwycą wierzyciele, rwał więc kto co mógł jak najśpieszniéj, i nie myśląc o nieboszczyku, który jeszcze nie zastygł, wdowa sobie, synowie sobie pakowali, darli, chwytali, nieśli, zabierali z rozdzierającą serce chciwością.<br> {{tab}}U łóżka zmarłego nie było nikogo prócz Kasi, która powieki zamknąwszy staremu, dała rabować wszystkim, a zajmowała się pogrzebem. Pozwoliła brać każdemu, co kto chciał, nawet ze<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> 6jjsio4lm88kip4453m5zpymk52zi0x Strona:PL Światełko. Książka dla dzieci (antologia).djvu/079 100 344022 3144111 2144866 2022-08-03T11:12:06Z Seboloidus 27417 dr proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="4" user="Joanna Le" /></noinclude>jak w ziemię wryte... stoją i słuchają, co ja im dalej robić każę!...<br> {{tab}}Kiedy Mikołaj opowiadał, Jaś słuchał go z taką ciekawością, że aż parę razy krupnikiem usta sparzył i ciągle przy tem przypatrując się dziadowi, spostrzegł, iż starzec mówiąc o koniach, ożywił się i popiękniał jakoś. Pod krzaczystymi, białymi brwiami oczy mu zabłyszczały i przynajmniej połowa zmarszczek z twarzy znikła. Mikołaj zauważył, że Jaś nie lęka się go już wcale, objął więc go i posadził na kolanach.<br> {{tab}}Wyławiał z krupniku najpiękniejsze skwarki i sporą ich ilość położył na talerzu Jasia. Garncarzowa ze swej strony kładła na talerz ten największe i najlepiej rozsypujące się kartofle. Jaś jeść już nie chciał, lecz kiedy położył na stole łyżkę, wszyscy zaczęli bardzo uprzejmie zapraszać go, aby jadł więcej, garncarzowa zaś zawołała:<br> {{tab}}— Ot są jeszcze w domu pastylki, co mi je doktór od kaszlu przepisał... słodkie takie, może paniczowi smakować będą.<br> {{tab}}Pobiegła do alkierza i wróciła zaraz z garstką pastylek, które Jasiowi w rękę wsypała. Jaś grzecznie podziękował i wziął jednę pastylkę do ust, ale zaraz skrzywił się bardzo. Pastylki, od kaszlu przepisane, napuszczane były oliwą, czy czemś może innem, ale bardzo niesmacznem. Wincuk za to patrzał ciągle na pastylki, co widząc Jaś, przez stół mu je podał, a potem ze zdziwieniem patrzył, jak on te obrzydliwe dla niego rzeczy z największym smakiem gryzł i zajadał. Pomyślał też sobie, że jutro, kiedy już wróci do domu, poprosi mamę, aby Wincukowi i Marylce dała takich ciastek i cukierków, jakie on sam tak często dostaje i zjada. Biedny<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> pdhtxifqd80poel5gzc3bf5gqxb8oh1 Szablon:IndexPages/Jana Długosza Dziejów Polskich ksiąg dwanaście - Tom IV.djvu 10 360524 3143802 3112136 2022-08-02T20:02:10Z AkBot 6868 robot aktualizuje informacje o stanie indeksu wikitext text/x-wiki {{../n}} <pc>718</pc><q4>1</q4><q3>2</q3><q2>0</q2><q1>680</q1><q0>13</q0> 0juokuwrjzdjzwaak83p4nkroif79jo Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Na cmentarzu, na wulkanie.djvu/13 100 365991 3144138 1226052 2022-08-03T11:23:55Z Seboloidus 27417 dr proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="4" user="Ankry" /></noinclude>było mu obojętnem przyjść do hotelu trochę wcześniej lub później, chciał doczekać się co też to z tych niezrozumiałych przygotowań wyniknie.<br> {{tab}}Weturyna wysłał przodem, aby najął gdziekolwiek mieszkanie nad Arno, a sam przystanął zdała około baptysterjum...<br> {{tab}}Oprócz niego dzień ten przywiódł o mroku kilku jeszcze podróżnych, którzy się wszyscy w części dla oglądania gmachów przy blasku wieczora, w części dla rozwiązania zagadki tego ruchu tak tu niezwyczajnego zatrzymali.<br> {{tab}}Anglik nie był z tego nie rad, każda ekscentryczność potrzebuje świadków, podziwu i {{Korekta|rozgłosu.|rozgłosu,}} było mu na rękę, że tak mnogich w pustyni widzów zsyłał mu przypadek...<br> {{tab}}Rodzina angielska, jakieśmy już wspominali, składała się z Sir Price (Augusta), z syna jego młodego Roberta Price, z pani Florence i panny Marji Price... nielicząc guwernantki szwajcarki, panny Julji Joly, która grała tu w istocie rolę bardzo podrzędną.<br> {{tab}}Siwy podróżny o pargaminowej twarzy, który wszedł pieszo do Pizy, był pierwszym z obcych, którego widok tych przyborów zatrzymał zdaleka. Wkrótce po nim idący pieszo, młody ciemnowłosy mężczyzna, wiodący pod rękę kobietę piękną i majestatycznej postaci, stanął także, nie mogąc sobie widać wytłumaczyć tego ocknienia Campo Santo.<br> {{tab}}Z pierwszego wejrzenia poznać w nim łatwo było Włocha, jeden z tych typów Italji prawie pospolitych ale odznaczających się regularnością rysów energicznych i wybitnych, kruczego włosa, czarnych oczów, wysokiego dość czoła, zbudowany był jak<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> tfb0jjn2kscqc0nxxmfr23pl6i8f2k2 Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Na cmentarzu, na wulkanie.djvu/176 100 366692 3144117 1377198 2022-08-03T11:13:23Z Seboloidus 27417 dr proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="4" user="Ankry" /></noinclude>fanatyczna wznosi pobożność, gdy wygnany jest z domów, gdy go nie ma w rodzinach naszych, w życiu, i gdy ten Chrystus stoi dziś jak {{Rozstrzelony|Deus ignotus}} w Rzymskim Pantheonie, gdy obok jego krzyża płoną ofiary bałwanom interesu, samolubstwa, bezwstydu, gdy...<br> {{tab}}Spauerowi wyrażeń zabrakło.<br> {{tab}}— Nie ma wątpliwości, odezwał się uśmiechając nareszcie de la Meilleraie, za dalekośmy odeszli od ideałów pierwszych wieków, ale jakaż na to rada? Co dzień szczepi się głębiej nie już niewiara, ale obojętność na wszystko. Łatwiej było nawracać pogan niż odstępców chrześcjan, dziś apostołów wysłanoby jako ludzi niebezpiecznych... do Cayenny...<br> {{tab}}— Ale noc późna, panowie, mamy jeszcze dwie spowiedzie do przesłuchania, dodał hrabia, wskazał na Żywskiego, zdaje się niecierpliwie oczekiwać kolei, a nasz nowy znajomy, obrócił się do Szweda, nie odmówi też zapewne.<br> {{tab}}— Uczynię co zechcecie, odezwał się Szwed, żywot mój nie ciekawy. Cały wewnętrzny, nie ma w nim wypadków, są walki myśli, są prace ducha, są trudy serca bijącego dla prawdy.<br> {{tab}}— Co do mnie, odezwał się Żywski z uśmiechem wzgardliwym, radbym, żebyście mnie państwo uwolnili od tego dziecinnego zadania; każdy z nas mimowolnie musi być swym apologistą, nikt się obwinić nie zechce, jest to więc stek bajek, który sobie prawimy, po co? na co? dla czego?<br> {{tab}}— A choćby dla uczciwej rozrywki, rzekł garbaty.<br> {{tab}}— Nie ma więc powodu, żeby nie kłamać?<br> {{tab}}— Nie mamy i środków dojścia prawdy, jeśli jej<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> 8e53rppk7huqt3jsgcgy76c7n5cfo14 Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Na cmentarzu, na wulkanie.djvu/194 100 367304 3144116 1377216 2022-08-03T11:13:11Z Seboloidus 27417 dr proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="4" user="Ankry" /></noinclude>nas dzieci kilkoro, jam na świat przyszedł ostatnim i najsłabszym, dla tego może pielęgnowała mnie matka z największą troskliwością a ojciec przeznaczył do spokojniejszego zawodu, gdy starsi bracia poszli z nim kopać ziemię i zarabiać w pocie czoła na chleb rodzinny. Mnie pozwolono zostać nad książką i umysłem wyorywać skiby niewidzialnego świata.<br> {{tab}}— Gdy wielu innym ta praca duchowa stawi same sprzeczności, zagadki i rodzi w nich niepokój nieuleczony, niewiem jakiemu szczęśliwemu darowi nieba winien byłem i jestem, żem ani zwątpić nie potrafił, ani zrozpaczyć, ani się zawikłać w zadania nad siły. Nawykłem świat widzieć utworem potężnej dłoni Boga, a sprawy jego pochodem ku celom przez Niego zakreślonym. — Nie zadawałem sobie nigdy kwestji nad pojęcie, a gdy znajdowałem zaporę, umiałem z pokorą stanąć przed nią, dopóki nie padła, nie otwarła się, lub moja małość nie wytłumaczyła mi, czemu jej zwyciężyć nie potrafię. Świat mi się i dziś widzi doskonale logiczną całością, złe w nim sprawą ludzką, którą prawo Boże nieustannie naprawia, dobre zawsze zwycięzcą naostatku.<br> {{tab}}— Idąc do dobrego można zajść do cierpienia, ale nigdy do fałszu... Sądząc ludzi potrzeba być pobłażającym i nie namiętnym.<br> {{tab}}— Jest to wielka prawda, szepnął po cichu garbus do hrabiego Żywskiego, zakrywając usta otwarte szerokiem ziewaniem, radbym być pobłażającym dla Szweda, który tu się przywlókł z zimnego kraju, na pół zmarzły, ale mnie to po troszę nudzi, to coś zarywa na kurs etyki, którego bym wolał nie słuchać.<br> {{tab}}Szept, jakkolwiek bardzo cichy, doszedł do uszów<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> jgp56b0zm8lrlno8jleslbzbthcpv47 Strona:PL Jerzy Żuławski - Szkice literackie.djvu/027 100 386805 3144096 3004064 2022-08-03T11:05:02Z Seboloidus 27417 dr proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="4" user="Alenutka" /></noinclude>pierwszy tom w przeciągu lat siedmiu drugiego wydania się doczekał, dalsze — wedle wyznania samego autora — zalegają dotąd półki księgarskie. Charakterystyczny to objaw, zwłaszcza wobec tak poczytnego skądinąd pisarza, jakim jest Tetmajer. — „Skalne Podhale“ odbiega tak dalece od typu nowel {{Rozstrzelony|en vogu}}e, że okazało się poprostu niestrawnem dla czytelników, nie mających przedewszystkiem ochoty obeznać się — przez {{Rozstrzelony|uważne}} przeczytanie kilku stron bodaj — z przewspaniałym a znakomicie przez autora owładniętym gwarowym językiem, mającym w sobie bogactwo, wyrazistość i dostojeństwo starej mowy polskiej. Zazwyczaj powiastki i powieści pisane „gwarą“ przypominają do złudzenia ów „włoski“ język piosenki: „Moja Wando, nie krzyczando, bo sąsiato usłyszato, będzie grando skandalato!“ Autor pochwytawszy {{roz|uchem}} pewne pozornie charakterystyczne cechy jakiejś gwary, przyczepia je na chybił&shy;&#8209;trafił do swojego własnego języka literackiego, najświęciej przekonany, że pisze gwarą istotnie, a czytelnik lwowski czy warszawski jest rad, że „gwarę“ rozumie.<br> {{tab}}Od tego rodzaju kucharstwa Tetmajer jest niesłychanie daleki. Na języku jego podhalańskim można by robić wprost studja filologiczne<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> mhwd4kq6azupzmzf6kcgkdkn2xqx0x3 Strona:PL Jerzy Żuławski - Szkice literackie.djvu/042 100 386841 3144095 3005897 2022-08-03T11:04:38Z Seboloidus 27417 dr proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="4" user="Alenutka" /></noinclude>{{pk|owi|słe}} w rozpaczy głowy dźwigać poczęli, a imię Janosika powtarzać jak święte...“<br> {{tab}}Cztery lata Janosik już tak wojuje niepokonany, kiedy w zimie do rozłożonego obozem w lesie pod Babią Górą przyjeżdża biskup Pstrokoński, opat tyniecki, myślą zuchwałą natchniony, aby tego rozbójnika, będącego postrachem całego podtatrza, skłonić do przeprowadzenia ze Śląska w granice Polski króla Jana Kazimierza.<br> {{tab}}Zadanie nie jest łatwe ani proste. Tetmajer trzymając się wiernie raz nakreślonej, {{Rozstrzelony|prawdziwej}} psychologji zbójeckiego „harnasia“, nie pozwala Janosikowi posłuchać odrazu namowy. Owszem, biskup Pstrokoński otrzymuje zrazu od niego odpowiedź podobną do tej, którę dał on był niegdyś wysłańcom Napierskiego:<br> {{tab}}„— A mnie do tego co?<br> {{tab}}— Jakto co?... Wszakżeś ty Polak, Polski, Rzeczypospolitej syn!<br> {{tab}}— Jo jest Polok, a hań, za Tatrami Luptocy i Węgrzy, a dołu Lafy.<br> {{tab}}— Jakie Lachy?<br> {{tab}}— Ze dy ci, co ku Krakowu i w Krakowie mieskajom.<br> {{tab}}— To przecie właśnie Polacy, bracia twoi!<br><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> phc3cv71ffaqvymzvc8lildsl3f4rcg Strona:PL Jerzy Żuławski - Szkice literackie.djvu/047 100 386889 3144093 3005911 2022-08-03T11:04:02Z Seboloidus 27417 dr proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="4" user="Alenutka" /></noinclude>czekają, — a dalej, za ogromnem morzem czarnego lasu, przetykanem zielonemi wyspami buków i jaworów, ziemia jakaś obiecana, kraina mlekiem i miodem płynąca, coś, co poprostu na słodki sen, na baśń przedziwną, słoneczną, zdumionym oczom zakrawa. Aż tam, po siny mur Niżnych Tatr, po Fatra, po Matra złotozielone równie, szczodre i błogosławione, — wśród runi młodych łanów pszennych, wśród winnic świeżym liściem poróżowionych, nad żółtemi drogami bitemi miasta i wsie o białych domach murowanych, kraj słońca, dostatku i szczęśliwości, błękitną wstęgą Wagu przepasany.<br> {{tab}}Tam szła coroczna tęsknota polskich juhasów, gdy im śnieg przedwczesny skąpe hale zakurzył, tam poglądali z grani sępiemi oczyma strzelcy&shy;&#8209;koziarze, tam chodzili po chleb z kosą i siekierą polscy robotnicy, przynosząc nazad w ubogie swe osiedla wieści o domach bogatych, o białem pszennem pieczywie, o winie złotem i bujnych dziewkach z gorącemi usty i piersią nad wino słodszą... A za koziarzem, za drwalem i cieślą szli w ten kraj z północnej strony zbójnicy — po złoto, po wino, po chleb, po mięso i wszelki dobytek, po miłość, która ich często gubiła, albo li tylko po krew, aby dać ujście<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> hgz62uzjsysxwp4v3x4u5e0ul4x6wpe Strona:PL Jerzy Żuławski - Szkice literackie.djvu/057 100 387044 3144091 3005932 2022-08-03T11:03:27Z Seboloidus 27417 dr proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="4" user="Alenutka" /></noinclude>{{pk|przelo|tnie}} oczom go pokazał. — Wspomnę dla przykładu o Karkosu, o sławnych polowaczach, Wawrzku Nędzy i Jaśku Jarząbku, o wiekowym Krecie... Cóż dopiero mówić o ludziach, którym Tetmajer więcej poświęca uwagi i ważniejszą przeznacza rolę. Taki Sobek Topór, Gałajda, Krzyś, Marduła a już stary Sablik nadewszystko, to typy nieśmiertelne, o których z czasem niewątpliwie tak się będzie mówiło, jak o ludziach znanych i żywych. Każdy z nich doprawdy wart jest osobnego studjum, jako postać i charakter, jako wyraz pewnego rysu podhalańskiego ludu. — Wszystko jednak co w tym ludu było wielkiego, górnego i bohaterskiego zestrzela się w samej postaci Janosika Nędzy Litmanowskiego, czyniąc zeń rzeczywiście legiendarną duszę Podhala.<br> {{tab}}Zdaje mi się, że nie mam potrzeby zatrzymywać się dłużej nad momentami samej legiendy ani wykazywać raz jeszcze cech jej charakterystycznych, o których wspominałem już kilkakrotnie na tych kartach. Zwrócę jednak uwagę na jedną jeszcze rzecz...<br> {{tab}}Mówiłem już, że budowa powieści jest dosyć luźna i mnóstwo w niej epizodów po za właściwym rdzeniem opowiadania, które na pozór prawie wcale się z nim nie wiążą. Początkowo {{pp|okolicz|ność}}<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> ghxi23oxc4hzgw1rj06upgabnzl6hfy Strona:PL Jerzy Żuławski - Szkice literackie.djvu/058 100 387045 3144015 3005935 2022-08-03T10:28:22Z Seboloidus 27417 dr proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="4" user="Alenutka" /></noinclude>{{pk|okolicz|ność}} ta niemal zdumiewa i wywołuje posądzenie autora o brak przemyślanego planu, po przeczytaniu jednak całej powieści widzimy, że dzięki tym epizodom tak troskliwie opracowanym, właśnie staje się ona czemś daleko więcej niż zwykłą powieścią, dając nam jedyne i najwierniejsze odtworzenie świata i ludzi, obraz zamierzchłego życia na Podhalu, jak gdyby cudem we wszystkich szczegółach wskrzeszonego.<br> {{tab}}Nie wiem, czy Tetmajer miał ten zamiar wyraźny, ale to nie ulega wątpliwości, że w powieściach swych oprócz Tatrom stworzonej legiendy, dał prawdziwą epopeję życia chłopskiego, jakiej dotąd w Polsce nie napisał nikt. Legienda Janosikowa, głęboko w dziejowem dążeniu i charakterze ludu uzasadniona, stanowi tej epopei oś, około której owija się całokształt życia, w najdrobniejszych przedstawionego szczegółach. Opisy ludu, jego zwyczajów i obyczajów, domów, stroju i sprzętów, jakby mimochodem w opowiadaniu wtrącone, ożywiają je i podnoszą znamiennie plastykę obrazu. Życie domowe i pasterskie, praca, troski, zabawy, wierzenia, miłość i to nieokiełzane poczucie sui generis honoru, jakie dawnych Podhalan cechuje — wszystko to znalazło w epopei Tetmajera swój wyraz — i to<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> c1fp4tygf3ov87qebm1hhgs5lft6h9d Strona:Jerome K. Jerome - Trzej ludzie w jednej łodzi.djvu/88 100 396532 3144115 2283519 2022-08-03T11:13:02Z Seboloidus 27417 dr proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="4" user="Fallaner" /></noinclude>{{tab}}You tell them one or two items of news, and give them your views and opinions on the Irish question; but this does not appear to interest them. All they remark on any subject is, „Oh!“ „Is it?“ „Did he?" „Yes“, and „You don‘t say so!“<br> {{tab}}And, after ten minutes of such style of conversation, you edge up to the door, and slip out, and are surprised to find that the door, immediately closes behind you, and shuts itself, without your having touched it.<br> {{tab}}Half-an-hour later, you think you will try a pipe in the conservatory. The only chair in the place is occupied by Emily; and John Edward, if the language of clothes can be relied upon, has evidently been sitting on the floor. They do not speak, but they give you a look that says all that can be said in a civilised community; and you back out promptly and shut the door behind you.<br> {{tab}}You walk down the path, and as you pass the summer-house you glance in, and there are those two young idiots, huddled up into one corner of it; and they see you, and are evidently under the idea that, for some wicked purpose of your own, you are following them about.<br> {{tab}}„Why don‘t they have a special room for this sort of thing, and make people keep to it?“ you mutter; and you rush back to the hall and get your umbrella and go out.<br> <br><br>{{---}}<br><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> ghdch17kpytz9cwdtu0t61b6jxglk5t Strona:Wacław Sieroszewski - Polowanie na reny.djvu/76 100 401037 3144077 1316515 2022-08-03T10:59:51Z Seboloidus 27417 dr proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="4" user="Sempai5" /></noinclude>{{pk|ob|lewających}} zwartą masą drobną wysepkę ich życia — napełniała zwolna ich dusze niespokojnym uczuciem trwogi i oczekiwania.<br> {{tab}}— A cobyś robił, gdyby nagle pojawił się „on“? — szepnął niespodzianie Niuster.<br> {{tab}}— Kto?<br> {{tab}}— On! Człowiek bez twarzy.<br> {{tab}}Chłopak z przerażeniem spojrzał na krawędź jamy, gdzie to zjawiały się, to nikły, wywołane migotaniem płomieni, białe od śniegu, a krwawe od łuny, widma sąsiednich drzew.<br> {{tab}}Nagle, porywczo, zajadle zaszczekał jeden z uwiązanych u sani psów.<br> {{tab}}— Dżianha! Ujbanczyk! Ujbanczyk! — szeptali chłopcy, szarpiąc śpiących towarzyszów.<br> {{tab}}Dżianha zerwał się.<br><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> 8b9js4gnkxf72qq6ygzgkmmwpb7quie Strona:PL Jerzy Żuławski - Szkice literackie.djvu/135 100 401253 3144090 3008212 2022-08-03T11:03:15Z Seboloidus 27417 dr proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="4" user="Alenutka" /></noinclude>w pewnym prawidłowym stosunku do siebie się znajdują. Odróżnić więc w niej trzeba dwie rzeczy: części składowe i istotę stosunku, — jego wykładnik. Mogę sobie łatwo wyobrazić syntezy, które, mimo różne składniki, mają ten sam wykładnik (według wzoru: ''a:b=c:d''). Biorę przykład ze świata wrażeń zmysłowych. Zestawienie barwy żółtej i fijoletowej wywiera na mnie pewne wrażenie, zależne właśnie od stosunku, jaki między temi barwami zachodzi. Mogę jednak wynaleść dwa tony, dźwięki, które się będą w swym zakresie tak do siebie miały, jak powyższe barwy w swoim. Dźwięki te powinny wywrzeć na mnie podobne wrażenie, bo choć składniki są odmienne, rodzaj stosunku w syntezie pozostał ten sam. Czyżby to było zbyt śmiałe, gdybyśmy przypuścili, że można znaleść dwa wyrazy, dwa pojęcia, nawet dwa uczucia, których wzajemny stosunek byłby podobny stosunkowi barw naprzykład, o których mówiłem?<br> {{tab}}Jeśli zaś tak jest, to mogę jakąś zawiłą syntezę uczuć czy myśli objaśnić lub przedstawić za pomocą syntezy z dziedziny zmysłów wziętej, jako czegoś lepiej znanego i naoczniejszego. Będę się tedy posługiwał {{Rozstrzelony|alegorj}}ą,<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> dt3xkrj4tt58wrf8qqflbyt0ir0u05e Strona:PL Jerzy Żuławski - Szkice literackie.djvu/139 100 401296 3144126 3008233 2022-08-03T11:18:21Z Seboloidus 27417 dr proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="4" user="Alenutka" /></noinclude>więcej niż metodą: jest jej istotą. Symbolowi, który o duchu i jego treści świadczy, służy dopiero rzemiosło artystyczne ze wszystkiemi swojemi metodami i środkami. Rzemiosło samo, chociaż często pod miano sztuki się podszywa i przez większość za nią bywa uważane, sztuką jeszcze nie jest.<br> {{tab}}Rozważanie techniki symbolizmu wymagałoby obszernej pracy i bardzo szczegółowego przeglądu należących tutaj dzieł sztuki. Z samego pojęcia bowiem symbolizmu wynika, że nie ogranicza się on do pewnych określonych środków artystycznych, lecz wedle potrzeby, rodzaju przedmiotu i woli twórcy może się posługiwać całem ich różnorodnem mnóstwem. Chodzi tylko zawsze o to, aby symbol był istotnie symbolem, to znaczy, aby obok zewnętrznej, zmysłom narzucającej się wartości, posiadał głąb, — rzecby się chciało: treść {{Korekta|transcedentalną|transcendentalną}}, — i mógł na nią zwrócić uwagę zdolnych do odczucia jej ludzi. Na pierwszy warunek recepty niema i być nie może: tu wszystko od twórcy zależy; środki służące do dopełnienia drugiego, są zazwyczaj mniej&shy;&#8209;więcej w zasadzie podobne.<br> {{tab}}Zbyt wielka zewnętrzna doskonałość, zbyt<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> 7oaxo1lruyskwgnea2uh5kqirab0sim Strona:PL Jerzy Żuławski - Szkice literackie.djvu/140 100 401300 3144032 3008238 2022-08-03T10:40:18Z Seboloidus 27417 dr proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="4" user="Alenutka" /></noinclude>ostateczne i szczegółowe wykończenie jest wadą dzieła sztuki, z duchowego stanowiska pojętej.<ref>Autor dzisiaj (1912) musiałby ten pogląd pod pewnym względem zmodyfikować. ''J.&nbsp;K.''</ref> A to dlatego, że wtedy łatwo cenimy dzieło li tylko ze względu na miłą zmysłom harmonję, która nam zakrywa jego wewnętrzną, niejako {{Korekta|transcedentalną|transcendentalną}} istotę. Naodwrót, jeżeli w dziele, będącem wynikiem potężnej myśli twórczej, spotykamy coś, co tę harmonję zewnętrzną przełamuje, mimowoli zmuszeni jesteśmy szukać tego „czegoś“ i tak w głąb jego istotną wnikamy. Stąd w dziełach symbolistów tyle pozornych niedoskonałości; stąd niedomówienia, dysonanse, zuchwałe przenośnie i przemocą powiązane z sobą sprzeczności; stąd owo tak często spotykane a płytkich „znawców“ rażące lekceważenie niektórych szczegółów a forsowne podkreślanie innych. Prawdziwy artysta posługuje się temi środkami celem zwrócenia uwagi na to, co jest istotną treścią jego dzieła a wprost wyrazić się nie da.<br> {{tab}}Prawdziwy artysta! Ale wszystko, co w ręku prawdziwego twórcy jest Sztuką, może się stać w ręku naśladowcy błazeństwem. Aby<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> b1uvd6o7ybtyfm6c44dabdy1ux4o9v5 Strona:PL Jerzy Żuławski - Szkice literackie.djvu/145 100 401312 3144125 3008254 2022-08-03T11:18:02Z Seboloidus 27417 dr proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="4" user="Alenutka" /></noinclude>{{pk|sztu|ce}}“ usiłują dogrzebać się „nagiej duszy“. A jednak teorja Przybyszewskiego jest dobra, jednolita, głęboka i prawdziwa. Nie jest nowa, — owszem, w zasadzie stara jest jak świat i sztuka, — ale jego zasługa, że przypomniał ją teraz, gdy się o niej najczęściej zapomina.<br> {{tab}}Przybyszewski opiera teorję swoją na metafizycznych i teoretyczno&shy;&#8209;poznawczych zasadach. Dochodzi do niej drogą dedukcji. Stara metoda i podobno potępiona. Ale to nic.<br> {{tab}}Świat jest dla niego jednością organiczną i żywą, skojarzeniem nieskończonej ilości istot i zjawisk. Dusze — to węzły na tej tkaninie; świat bez nich nie mógłby istnieć; one są warunkiem jego jedności i życia, — bez nich rozpadłby się, jak pęk niezwiązanego chróstu. Dusza — to synteza sama w sobie, — bez syntezy nic nie istnieje — li mgła jakichś jednorodnych i niezmiennych pra-atomów, z których żaden o drugim nic nie wie, na drugi nie wpływa — jest niczem. Synteza dopiero świat stwarza, każąc tym pra-atomom czy pra-monadom w organizmy się łączyć. Dlatego też Przybyszewski mówi czasem: dusza to absolut. Przed nią nic nie było, od niej wszystko się zaczyna.<br> {{tab}}Dusza objawia się w człowieku. Ale {{pp|czło|wiek}}<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> 1wkihx2zpt7g9fvdjfpl7fk6z49axx1 Strona:PL Jerzy Żuławski - Szkice literackie.djvu/153 100 401359 3144017 3009497 2022-08-03T10:29:54Z Seboloidus 27417 dr proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="4" user="Alenutka" /></noinclude>{{pk|„su|mienia}}“, „odziedziczonych zdolności i skłonności“, nosimy w sobie syntezy, na których treść rozwój całych wieków i pokoleń się składał! Czynniki te, zdolności analitycznej a zatem i poznaniu wprost niedostępne, z pod świadomości się usuwające, są snadź w duszy naszej obecne, skoro każdej chwili wpływają na czyny nasze i nasz sposób myślenia.<br> {{tab}}Każdy z nas jest zwierciadłem, w którem się promienie całego świata zestrzeliwają, {{Korekta|kięgą|księgą}}, w której cała jego historja jest spisana. Jeno że zwierciadła tego małą tylko cząstkę widzimy, z tej księgi ledwie parę kart z trudem umiemy odczytać.<br> {{tab}}Zdolność analityczna kończy się w przestrzeni z ostatniemi rozgałęzieniami centralnego układu nerwowego, — w czasie do chwili obecnej jest ograniczona; zdolność syntetyczna w przestrzeni sięga nad gwiazdy, w czasie po za pierwsze objawy życia organicznego na ziemi. Dusza przestrzeni nie zna, bo rzeczy odległe z sobą łączy; nie zna czasu, bo przeszłość w sobie nosi, a tem samem i przyszłość ze siebie tworzy. Dla niej istnieje tylko byt i wieczność.<br> {{tab}}Wiemy od czasów Kanta (a właściwie od dawniejsza {{kor|nawet,)|nawet),}} że czas podzielny i przestrzeń<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> mpkm2jlordfvc2vx97t6ozjlzf7yxv2 Strona:PL Jerzy Żuławski - Szkice literackie.djvu/154 100 401360 3144089 3009506 2022-08-03T11:03:06Z Seboloidus 27417 dr proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="4" user="Alenutka" /></noinclude>trójwymiarowa — to tylko nasze podmiotowe formy poznania. Mózg, który analizuje, dzieli rzeczy pod względem czasu i przestrzeni, a nadto będąc sam ograniczonym, wyrywa je z ogólnego związku świata, ze sprzężonych wzajemnych oddziaływań i wpływów wszystkiego bytującego. To warunek jego poznania; rzeczy tak mu się zjawiają, choć nie tak istnieją. Mózg zna tylko „zjawiska“. Dusza tych sztucznych form nie potrzebuje. Jej, która syntezuje, byt przedstawia się takim, jakim jest: jako jedność w różności pod względem czasu ni przestrzeni niepodzielna. Podczas gdy mózg spostrzega szczegół, część, dusza chwyta ogół, całość; nie troszczy się ona o czynniki, zwracając uwagę jeno na zasadę, która je ze sobą powiązała. Dusza widzi byt w istocie jego, bo... sama jako zasada syntetyczna jest istotą bytu.<br> {{tab}}A co za tem wszystkiem idzie: mózg wraz ze swą ciasną świadomością osobową jest śmiertelny; dusza — nieśmiertelna. Jako przed nią nic nie było, tak i skończyć się nie może, gdyż czasu dla niej niema.<br> {{tab}}Ale mózg o tem wszystkiem najczęściej nie wie, przeto jej tego zaprzecza. Pozwólmy mu, toć to jest jego...<br><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> l3qir8zs0pup3qci94gicf6xkcqepnx Strona:PL Jerzy Żuławski - Szkice literackie.djvu/158 100 401364 3144088 3009568 2022-08-03T11:02:47Z Seboloidus 27417 dr proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="4" user="Alenutka" /></noinclude>syntetyczna jest bezpośrednim objawem duszy; a zatem absolutu. Rzecz jasna, że nie odnosi się to do sztuki analitycznej, która jest poniekąd jej przeciwstawieniem.<br> {{tab}}Warunki, przy których sztuka zasługuje na miano sztuki duszy, określił Przybyszewski z wielką ścisłością i zgodnie z powyższemi zasadami metafizycznemi. A więc przedewszystkiem musi to być sztuka, która stwarza rzeczy nowe. A więc, mówiąc innemi słowy, {{Korekta|s&nbsp;ztuka|sztuka}}, która widzi swe zadanie nie w objaśnianiu i udzielaniu syntez od wieków zawiązanych, nie w harmonizowaniu ich i strojeniu co najwyżej nowemi dodatkami, lecz zwraca się cała ku zawiązywaniu syntez jeszcze nie zawiązanych, ku przetwarzaniu świata wedle swej myśli, stwarzaniu nowych rzeczywistości, które przez to, że do istniejących żadną miarą nie są podobne, bywają zazwyczaj nazywane ułudą, mżonką, majaczeniem, Bo o cóż chodzi! — Wszak spostrzeżenie w psychologji jest syntezą niezliczonych wrażeń psychicznych, wywołanych pewną grupą podniet zmysłowych. Nosi ono cechę powszechności, — to znaczy: każdy człowiek, doznając tych samych podniet zmysłowych zawiązuje tę samą syntezę, czyli tę samą rzecz i tak samo spostrzega.<br><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> fkrcjyudjcsrfgz7sdzav0fqx37iao9 Strona:PL Jerzy Żuławski - Szkice literackie.djvu/178 100 401589 3144087 3011451 2022-08-03T11:02:40Z Seboloidus 27417 dr proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="4" user="Alenutka" /></noinclude>{{pk|nie|wątpliwie}} ma on zawsze słuszność — dla siebie; ale wolno również czytelnikowi cenić je według tego, co w nich znajduje (chociażby to nawet było tylko to, co sam wniósł do nich ze sobą) — i także będzie miał słuszność, już bodaj dla tego, że gmach to musi być obszerny, do którego wnieść można rzeczy wielkie. {{Rozstrzelony|Nota ben}}e: znaczenie ma tu tylko sąd {{Rozstrzelony|in plu}}s, nigdy {{Rozstrzelony|in minu}}s. W największym i najpiękniejszemi rzeczami zapełnionym gmachu ślepy i głupi nic nie znajdzie.<br> {{tab}}Otóż dla mnie dzieła Przybyszewskiego są symbolami, bez względu na to, czy on je tem chce mieć, czy nie. Są symbolami, to znaczy mają istność niezależną, oderwaną od przypadkowych stanów duszy artysty, które je stworzyły, są niezmienne, wieczne, mają wartość dla każdego, kto w nich swoją duszę włożyć i w nich ją odnaleść potrafi. Przez to są dla mnie cenne, przez to są dla mnie prawdziwemi dziełami sztuki — są owem wielkim Słowem Człowieka do Człowieka.<br> {{tab}}Symbolami wieczystemi są wspaniałe wizje {{Rozstrzelony|Wigili}}i, potężnej {{Rozstrzelony|Mszy żałobne}}j, strasznego {{Rozstrzelony|De Profundis i Androgyn}}y, symbolem jest całe {{Rozstrzelony|Nad Morze}}m, owa perła twórczości<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> fhag5jzot7fywrus7tado2fp6drdia7 Strona:PL Jerzy Żuławski - Szkice literackie.djvu/183 100 401594 3144086 3011486 2022-08-03T11:02:28Z Seboloidus 27417 dr proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="4" user="Alenutka" /></noinclude>{{pk|prapo|czątek}} i {{kor|ukoehanie|ukochanie}} jej był zdala od niej... To pragnienie było jej życiem. Gdy Go zaś wreszcie dościgła i ujrzała — spłynęła w górę, w blasku jego się roztapiając.<br> {{tab}}Fantazja poety, jak orzeł nadobłocznych wyżyn dosięgłszy, bystrą teraz spiralą ku ziemi opada. Jeszcze kilka wizyj, kilka przepięknych obrazów i myśli, „które za lat sto się prześnią“ — i oto ziemia. Dusza poety, co po gwiazdach się rozrzuciła, wyczerpana ściąga się napowrót i do ciała wciska. Rozumie znowu wszystko: nie był królem, nie był Bogiem, nigdy nie opuścił tego brzegu, nad którym mieszka. Tęskni tylko za kobietą, którą kochał. Pieśń o tęsknocie szczytu uogólnienia dobiegłszy, w trzecią fazę wchodzi, ku przedmiotowi tęsknoty się zwraca. Rapsod trzeci.<br> {{tab}}Wyobraźnia poety znów jak rozpalająca się łukowa lampa elektryczna błyska początkowo i ćmi się, rzuca różnobarwne światła. Mamy tu dość zwykły opis spotkania na parowcu i zaraz potem straszną wizję dwóch gwiazd — oczu, co jak kratery płomienne w niebo się wpalają i potoki krwawego światła na morze leją. Wizja potworna, na wszystko nas przygotowująca... Elektryczna lampa fantazji znów pełnem {{pp|świa|tłem}}<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> opnrmqbo46mharp6v26axw1wk37hhwd Strona:PL Jerzy Żuławski - Szkice literackie.djvu/189 100 401625 3144085 3011494 2022-08-03T11:02:16Z Seboloidus 27417 dr proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="4" user="Alenutka" /></noinclude>{{tab}}Jedno z największych arcydzieł świata, nieznane prawie choć wymieniane tak często, najstarsza może księga bólu ludzkiego, jeden z pierwszych śladów w literaturze tytanicznie pojętej walki człowieka z przemocą bóstwa, które zeń sobie czyni igraszkę: oto czem jest powieść o Ijobie, nazwanym niewiadomo przez jaką ironję „cierpliwym“, która wchodzi w skład Starego Testamentu i bywa zaliczana do ksiąg tak zwanych {{Korekta|dydaktyczncyh|dydaktycznych}}...<br> {{tab}}Biblja ma dla nas potrójne znaczenie. Przedewszystkiem jest to księga święta, to znaczy księga, na której oparty jest gmach religji. To jest jej znaczenie najpowszechniejsze i najogólniejsze. Jako taka, słuszna, aby była nienaruszona i nietykalna.<br> {{tab}}Każda religja, wyrażając w treści swojej ostatecznej łączność człowieka z Bogiem, jest<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> g5zudve7zz9sxwk889822jj85ok611k Strona:PL Jerzy Żuławski - Szkice literackie.djvu/203 100 401792 3144083 3012334 2022-08-03T11:02:06Z Seboloidus 27417 dr proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="4" user="Alenutka" /></noinclude>bogaty i szczęśliwy,... a drugi umiera w utrapieniu duszy kromie wszego dostatku — a przecie jednakowo w prochu spać będą i robactwo ich strawi!“<br> {{tab}}Zapomina wreszcie Ijob, że wątpił sam, aby mógł człowiek sprawiedliwość znaleść wobec Pana; — żąda już tylko, aby Go mógł spotkać i do odpowiedzi przymusić. „Abym Go to naszedł i ułapił i trafił aż do stolicy Jego! Na sąd Go zawezwę, a usta moje łajać będą. Usłyszeć chcę, co mi odpowie, wyrozumieć Jego słowa. Niech się mocą swoją nie zasłania, niech mnie nie przytłacza ciężarem swojej wielkości, lecz sprawę niech ze mną uczyni, a moje będzie wtedy zwycięstwo! Ale cóż! pójdę na zachód słońca, nie zobaczę Go, — pójdę na wschód, nie ujrzę Go. Próżno się zwrócę w lewo: nie uchwycę Go, — zwrócę się na prawo: nie znajdę Go. Ale on wie za to, na jakich mnie szukać drogach...!“<br> {{tab}}Wyczerpany buntem straszliwym i walką z niedosięgnionym a przemożnym gnębicielem, Ijob w dalszych przemówieniach już tylko żalowi swemu ujście dawa... Jeszcze gorzki wyrzut do przyjaciół zwrócony, jeszcze kilka zdań o niezmierzonej potędze Boga, którego czyny zaiste dziwniejsze są, ażeby je można ludzkiem {{pp|rozu|mowaniem}}<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> i956n0kdtl6cusbvwxp5hs19546yfqy Strona:PL Jerzy Żuławski - Szkice literackie.djvu/213 100 401801 3144010 3013042 2022-08-03T10:25:33Z Seboloidus 27417 dr proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="4" user="Alenutka" /></noinclude>{{f|align=right|<small>Z prochu powstałeś, w małpę się obrócisz.</small>|prawy=8%}} {{f|align=right|<small>A. N. Nowaczyński.</small>|prawy=16%}} {{tab}}Ktoś złośliwy, ale to bardzo, bardzo złośliwy, {{kor|msząc|mszcząc}} się snadź na Adolfie Nowaczyńskim za wszystkie jego sowizdrzalskie figle, ongi „ludziom poważnym“ płatane, powiedział niedawno o jego wielkich, że tak powiem historycznych dramatach: Nowaczyński przyszedł na świat, aby na podobnych wypracowaniach jednej suchej nitki nie zostawiał, a nie po to, aby pisał je sam.<br> {{tab}}Jest niewątpliwie dużo przesady w tem arcyzłośliwem powiedzeniu. Przedewszystkiem nigdy nie wiadomo, po co kto przyszedł na świat: i czy w jakim okresie doczesnej wędrówki nie padnie na korzenie jego życia nieuleczalna „filistera“, a następnie: nie do wszystkich dramatów Nowaczyńskiego ten nielitościwy żart wolno zastosować. Przypominam jego książkę pod tytułem: „Siedm dramatów“. Te jednoaktowe satyry {{pp|sce|niczne}}<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> 0blb4e40kk3cwnx666zvd4sxypchb4l Strona:PL Jerzy Żuławski - Szkice literackie.djvu/256 100 402197 3144009 3014020 2022-08-03T10:25:16Z Seboloidus 27417 dr proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="4" user="Alenutka" /></noinclude>Feldmana, — jakiekolwiek byśmy jednak zajęli i któremukolwiek systemowi filozoficznemu słuszność dali, przyznać zawsze musimy, że najwewnętrzniejszą treścią wszelkiego istnienia jest zdolność twórcza. Świat się staje. Przyroda cała wciąż i bez wytchnienia tworzy, to znaczy syntezuje tak dane czynniki, iż powstaje z nich jedność nowa, organiczna a bogatsza od pochłoniętych składników i prostej ich sumy. Każda poszczególna istota, nadewszystko (nie: jedynie, ale: nadewszystko) żyjąca, wyraża w {{kor|miejszym|mniejszym}} lub wyższym stopniu tę zasadniczą właściwość przyrody, jest niejako ośrodkiem, w którym się dalej wiedzie i dokonywa to odwieczne dzieło tworzenia. Psychiczne życie człowieka nie stanowi i stanowić nie może pod tym względem wyjątku, — owszem, ludzi bezwzględnie nietwórczych niema: każdy, kto tylko zdolny jest do pomyślenia czegokolwiek, do urobienia bodaj z luźnych czuć zmysłowych całkowitego wyobrażenia, już tworzy tem samem.<br> {{tab}}Ta zdolność twórcza jednakowoż, będąca, ściśle biorąc, właściwością nawet nie danego osobnika, lecz raczej siłą kosmiczną przez tego osobnika wyrażoną, różne przybierać może formy i różne stopnie natężenia. W regule w {{pp|wyż|szych}}<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> tf68dwxdhy32ii6b8edqt904v954cnb Strona:PL Jerzy Żuławski - Szkice literackie.djvu/279 100 402389 3144081 3015315 2022-08-03T11:01:38Z Seboloidus 27417 lit. proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="4" user="Alenutka" /></noinclude>{{pk|ja|ko}} pisarza, lecz raczej wydawcy, zasługa, która „per accidens“ przypadła pierwszej książce na tem polu. Następnie jestto jeszcze wielkie pytanie, czy dać komu coś poznać w sądach płytkich, nadętych a fałszywych jest lepiej, niż pozostawić go i nadal w nieświadomości?<br> {{tab}}Chyba, że ktoś będzie oceniał znaczenie literatury pana Feldmana, jak jeden z księgarzy lwowskich, który na mój zarzut bezwartościowości książki odrzekł: „O, panie! ta książka jest dobra! Jeśli pan będzie chciał się dowiedzieć naprzykład, kiedy się który pisarz urodził, to gdzie pan tego poszuka, jak nie u Feldmana?“ A! wobec tego — ustępuję. Przypuszczam bowiem, że przynajmniej daty w dziele pana Feldmana są prawdziwe, chociaż i w tym względzie mam pewne wątpliwości.<br> {{tab}}W końcu — cokolwiekby się dało powiedzieć dobrego o literaturze pana Feldmana, trzebaby to odnieść wyłącznie do pierwszego wydania, które (pan Feldman jest sprytny i wie, co pokupne) miało jeszcze charakter opozycji przeciw zastarzałym poglądom i nieuznawaniu pewnych kierunków. Odtąd każde następne wydanie stawało się coraz więcej książką na handel, chaotyczną, fałszywą, napuszoną i złą. Dzisiaj {{pp|dzia|łalność}}<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> pn98oingtzlktt9jwmrugoqxgf1vbu7 Strona:PL Jerzy Żuławski - Szkice literackie.djvu/281 100 402391 3144028 3015319 2022-08-03T10:37:24Z Seboloidus 27417 dr proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="4" user="Alenutka" /></noinclude>{{pk|po|wtórzenia}}). To zasługa będzie wobec nas wszystkich i społeczeństwa całego“.<br> {{tab}}Otóż to! ludzie nie chcą się „babrać“, zwłaszcza że wiedzą dobrze, jakiej broni używa pan Feldman w walce z przeciwnikami i na co, występując przeciw niemu, trzeba się narazić. Ale ja już rozpocząłem, niestety, i potrafię, lubo z żywą niechęcią, wziąć w rękę broń, na jaką pan Feldman jedynie zasługuje. Gdym pisał o „wykładzie“ pana Feldmana, ktoś ze znajomych, solidaryzując się zresztą zupełnie z treścią, zarzucał mi zbytnią ostrość wyrażeń, mnie samemu ubliżającą. Zapewne, to nie jest przyjemne, ale trudno! Nie będę przecież bił się na florety z łobuzem, którego trzeba z domu usunąć.<br> {{tab}}Kiedy przed paru tygodniami zebrało się nas w Zakopanem dwudziestu kilku pisarzy (a byli wśród nich w Polsce najwięksi) celem omówienia sprawy zawiązania Towarzystwa — i odczytano długą, wszystkie działy piśmiennictwa i wszystkie kierunki obejmującą listę tych, których by wypadło do związku zaprosić, zauważył ktoś nieśmiało, że jednak... dla zupełności... przez ustępstwo, gdy się tylu krytyków wzywa, możnaby dopisać jeszcze nazwisko {{pp|Feld|mana}}<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> imp1v1gf2n5ugx6ujgxe4tfavffn63n Strona:PL Jerzy Żuławski - Szkice literackie.djvu/294 100 402445 3144080 3015347 2022-08-03T11:01:07Z Seboloidus 27417 dr proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="4" user="Alenutka" /></noinclude>na Galicję i Bukowinę, podpisany z poważaniem „{{Rozstrzelony|za komite}}t,“ rozsyłał już w setkach egzemplarzy odbity na maszynie list, wzywający do podpisywania „Oświadczenia“ w obronie pana Feldmana przeciwko mnie, napastnikowi. Mowa tam o „zorganizowanej z różnych stron, systematycznie prowadzonej brutalnej nagance publicystycznej, jaką z pobudek, których nie chcemy dociekać, zainscenizowano przeciw Wilhelmowi Feldmanowi“, „o moralnem zabiciu człowieka, o które zdaje się chodzić w tej niesłychanej w swej dzikiej zaciętości walce“, o „wydobytym z głębin obskurantyzmu argumencie, iż o literaturze polskiej nie może pisać — żyd“, o „wyuzdanej orgji pastwienia się gromady nad jednostką, która myląc się zapewne często, jak mylić się mogą wszyscy, pracuje przecież uczciwie, w najlepszej wierze i wedle sił swych dla dobra ojczyzny“ i o tym podobnych wstrząsających rzeczach.<br> {{tab}}Wreszcie ustęp, odnoszący się bezpośrednio do mnie: „Jeden z harcowników rycerskich tych zapasów, ośmielony milczeniem, które w mniemaniu jego oznaczało zgodę, posunął się do twierdzenia, że przemawia imieniem ogółu pisarzy polskich. Że tak nie jest, że ogromny zastęp ich nie tylko nie potwierdza tego {{pp|samo|zwańczego}}<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> q983sfxav27hed9ix0uopqng1m45tcw Strona:Ernest Renan - Żywot Jezusa.djvu/131 100 420845 3144122 2324639 2022-08-03T11:15:29Z Seboloidus 27417 dr proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="4" user="Zetzecik" /></noinclude>wysnuł z pojęcia o Bogu Ojcu, nie polegała na entuzyastycznem wierzeniu w bliski koniec świata i w konieczność przygotowania się przez ascezę do tak chimerycznej katastrofy; nie, ona była raczej zasadą świata, który żył i żyć chciał.&#32;»Królestwo boże jest z wami«, odpowiadał tym, którzy się koniecznie domagali jakiegoś&#32;»znaku«<ref>Łukasz XVII, 20—21:&#32;»A będąc pytany od Faryzeuszów, kiedy przyjdzie królestwo boże, odpowiedział im i rzekł: nie przyjdzie królestwo boże z postrzeżeniem. Ani rzeką: oto tu, albo oto tam jest; albowiem oto królestwo boże wewnątrz was jest«.</ref>. Wiara w realizacyę tego królestwa była przemijającym błędem, na który śmierć jego niechaj rzuci zasłonę! Jezus jako twórca prawdziwego królestwa bożego, królestwa cichych i maluczkich, to Jezus owych pierwszych, niczem nie zamąconych dni<ref>Wspaniała teorya apokaliptyczna o Synu Człowieczym zachowała się rzeczywiście u synoptyków w rozdziałach, poprzedzających historyę umęczenia. Pierwsze kazania, zwłaszcza u Mateusza, dotyczą wyłącznie moralności.</ref>, kiedy głos&#32;»ojca«&#32;rozbrzmiewał w jego duszy. Wtedy rzeczywiście przez kilka miesięcy a może przez rok Bóg zamieszkał na ziemi. Głos młodego cieśli odezwał się nagle z niesłychaną słodyczą. Nieopisany urok bił z całej jego postaci, a najbliżsi poznać go nie mogli<ref>Mat. XIII, 54 i nast. Marek VI, 2 i nast. Jan VI, 42 (cyt. wyż.).</ref>. Nie miał jeszcze wtedy uczniów, ci zaś, co go otaczali, nie stanowili ani sekty, ani szkoły. Ale już ożywiał ich jeden duch, który przenikał do głębi i wywoływał dziwnie szlachetny nastrój. Jego ujmujący charakter i {{pp|niewątpli|wie}} <ref follow="s70">{{pk|króles|two}} boże«. XIX, 12:&#32;»Są też rzezańcy, którzy się sami urzezali dla królestwa niebieskiego«. Marek XII, 34; Łukasz XII, 31.</ref><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> l2ngwlukbq2fu2s3azattckycplahiu Strona:Ernest Renan - Żywot Jezusa.djvu/172 100 421532 3144131 2351277 2022-08-03T11:20:29Z Seboloidus 27417 dr proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="4" user="Zetzecik" /></noinclude>{{pk|na|iwny}}<ref>Mat. X 17—18:&#32;»A strzeżcie się ludzi, albowiem was będą wydawać do rady i w zgromadzeniach swoich was biczować będą. Także przed Starosty i Króle wodzeni będziecie dla mnie, na świadectwo przeciwko nim i Poganom«. Łukasz XII, 11.&#32;»A gdy was będą wodzić do bóżnic i przełożonych i do zwierzchności, nie troszczcie się, jako i cobyście ku obronie odpowiedzieć, albo cobyście mówić mieli«.</ref>. Ale nigdy nie wybiegło z ust jego życzenie, iż pragnąłby zająć stanowisko potężnych i możnych. Nie chce zagarnąć bogactwa i władzy; on chce je zniszczyć. Przepowiada swym uczniom prześladowanie i śmierć<ref>{{kor|Mat|Mat.}} V, 10 i nast.; X w całości; Łukasz VI, 22 i nast.; Jan XV, 18 i nast.; XVI, 2 i nast., 20, 33; XVII, 14.</ref>; ale ani razu nie wspomina o zbrojnym oporze. Oto jego zasada główna: cierpienie i zrzeczenie czyni wszechpotężnym, czystość serca wynosi człowieka ponad wszelką przemoc. Nie jest on bynajmniej spirytualistą; niema najmniejszego pojęcia o rozdziale duszy i ciała. Jest to idealista zupełny; materya jest dla niego jedynie widomym znakiem myśli a rzeczywistość żywym wyrazem rzeczy niewidzialnych. {{tab}}Na kogo miał liczyć, na kim się oprzeć, zakładając królestwo boże? Nie miał pod tym względem nigdy najmniejszych wątpliwości. Co w pojęciu człowieka jest wielkie, tem Bóg gardzi<ref>Łukasz XVI, 15&#32;»Co jest u ludzi wyniosłego, obrzydliwością jest przed Bogiem«.</ref>. Założycielami królestwa bożego będą prostaczkowie. Nie bogaci, nie uczeni w piśmie, nie kapłani; ale niewiasty, ludzie prości, pokorni, mali<ref>Mat. V, 3, 10; XVIII, 3; XIX, 14, 23-24; XXI, 31; XXII, 2 i {{kor|nast|nast.}}; Marek X, 14—15, 23-25; Łukasz IV, 18 i nast.; VI, 20; XVIII, 16—17, 24—25.</ref>. Oto poczem się pozna przyjście Mesyasza: {{pp|ubo|gim}}<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> 40zmvtdgm5fguvqtjvk8eesq0sj58we Strona:Ernest Renan - Żywot Jezusa.djvu/185 100 421901 3144242 2351285 2022-08-03T11:56:18Z Seboloidus 27417 dr proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="4" user="Zetzecik" /></noinclude>skraju doliny Genezaret, znajdują się pyszne smugi traw, gdzie fale jeziora wbiegają jak na dywan zieleni i kwiatów. Potok Ahin-Tabiga wyrzuca na brzeg ładne muszelki. Niezliczone roje wodnego ptactwa pokrywają powierzchnię jeziora. Cały widnokrąg jest zalany światłem. Modre wody są głęboko osadzone pomiędzy oświeconemi słonecznem światłem skałami, a gdy się patrzy w dół z wysokości gór Safed, cała ta wklęsłość przypomina dno złotego kielicha. W stronie północnej odcinają się na niebie w białych zarysach ośnieżone szczyty Hermonu; na zachód faliste płaskowzgórze Gaulonitis i Perei, spalone przez żar słoneczny, pokryte gęstą, duszną atmosferą, zamienia się w zrąb gór albo lepiej powiedziawszy w taras, ciągnący się <span id="Filippi">od miasta Cezarea Filippi</span> w kierunku południowym bez końca. {{tab}}Powietrze jest teraz nad brzegiem jeziora bardzo upalne. Jezioro leży o 200 metrów niżej poziomu Morza Śródziemnego<ref>Podług obliczenia kapitana Lynch (Ritter, ''Erdkunde,'' XV, część pierwsza, str.&nbsp;XX). Obliczenie to zgadza się mniej więcej z obliczeniem Bertou ''(Bulletin de la Soc. de géogr''., serya druga, XII, str.&nbsp;146).</ref>, przeto posiada temperaturę podobną do temperatury Morza Martwego<ref>Morze Martwe leży dwa razy głębiej.</ref>. Niegdyś bujna wegetacya łagodziła nadmierny upał; gdyby było inaczej, to ów zakątek, przypominający dziś rozpalony piec, nie byłby miejscem tak żywego ruchu. Zresztą jeszcze Józef Flaviusz zastał tu klimat nader umiarkowany<ref>''B. J.'' III, <small>X</small>, 7 i 8.</ref>. Niezawodnie wskutek pewnych kataklizmów dziejowych nastąpiła tu zmiana klimatu, podobnie jak w rzymskiej Kampanii. Islam a przedewszystkiem opozycya {{pp|Muzuł|manów}}<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> bj7ornmdll63j55ivib1becrpsch7uj Strona:Ernest Renan - Żywot Jezusa.djvu/270 100 424822 3144134 2351349 2022-08-03T11:21:58Z Seboloidus 27417 dr proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="4" user="Zetzecik" /></noinclude>{{pk|bo|żem}}<ref>Jan, Ewang. I, 1—14; I List V, 7; Apokal. XIX, 13. Każdy może się przekonać, że wyraz&#32;»Słowo«&#32;znajduje się u Jana w ewangielii tylko na wstępie a z ust Jezusa nie słyszymy go w tej ewangielii nigdy.</ref>. Rola&#32;»Słowa«&#32;jest rolą Stwórcy, Opatrzności; ale Jezus nigdy nie twierdził, że stworzył świat i że nim rządzi. On ma tylko świat sądzić, odnowić. Uważał przedewszystkiem, iż będzie przewodniczył na sądzie ostatecznym i to mu przyznawali wszyscy chrześcianie pierwszych czasów<ref>Dzieje Apost. X, 42</ref>. Aż do tego dnia będzie siedział jako Metatronos po prawicy Boga, jako jego pierwszy minister a późniejszy mściciel<ref>Mat. XXVI, 64; Marek XVI, 19; Łukasz XXII, 69; Dzieje VII, 55; Do Rzym. VIII, 34; Efez. I, 20; Kol. III, 1; Hebr. I, 3, 13; VIII, 1; X, 12; XII, 2; I List Piotra III, 22; Patrz wyżej znaczenie ''Metatronosa'' żydowskiego.</ref>. Chrystus nadludzki z obrazów bizantyjskich, jako sędzia świata, siedzący w pośrodku Apostołów, którzy są mu równi i którzy stoją ponad Aniołami, gdyż aniołowie są tylko dla pomocy i usługi — oto dokładny wizerunek owych pojęć o&#32;»Synu człowieczym«, których bardzo wyraźne zarodki znajdujemy już w księdze Daniela. {{tab}}W każdym razie młode chrześciaństwo nie miało na swe usługi ścisłej a przemyślanej scholastyki. Wszystkie idee powyższe, wzięte razem, nie ugrupowały się w duszy uczniów w jakiś jeden określony system, skutkiem czego w ich relacyach Syn Boży, coś w rodzaju zdwojenia bożego, działa zupełnie po ludzku. Przychodzi na niego pokusa; nie wie wielu rzeczy; poprawia sam siebie<ref>Mat. X, <small>V</small> w porównaniu z XXVIII, 19.</ref>; bywa zgnębionym, zniechęconym; błaga<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> 1ajj5h5en1rmwiprbr53jb2avvect4m Strona:Ernest Renan - Żywot Jezusa.djvu/371 100 426662 3144121 2351434 2022-08-03T11:14:47Z Seboloidus 27417 dr proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="4" user="Zetzecik" /></noinclude>skutki swego błędu, żałował<ref>Mat. XXVII, 3 i nast.</ref> i, jak powiadają, odebrał sobie życie. {{tab}}Odtąd każda następna chwila jest uroczysta i ważyła w dziejach ludzkości więcej, niż całe stulecia. Doszliśmy do czwartku, 13 dnia miesiąca Nizan (2 kwietnia). Następnego dnia o zmierzchu poczynała się Pascha ucztą, podczas której spożywano baranka. Święta trwać miały siedm dni, podczas których jada się chleb niekwaszony. Pierwszy i ostatni dzień świąt bywał szczególnie uroczyście obchodzony. Uczniowie robili już przygotowanie do tych świąt<ref>Mat. XXVI, 1 i nast; Marek XIV, 12; Łukasz XXII, 7; Jan XIII, 29.</ref>. Jezus, jak się zdaje, wiedział już o zdradzie Judasza i oczekiwał swego losu. Wieczorem odprawił z uczniami ostatnią ucztę. Nie była to owa wieczerza rytualna Paschy, jak dawniej przypuszczano, gdyż omylono się w rachunkach o jeden dzień<ref>Jest to system synoptyków (Mat. XXVI, 17 i nast.; Marek XIV, 12 i nast.; Łukasz XXII, 7 i nast.; 15). Ale Jan, którego opowiadanie jest tu najważniejsze, twierdzi wyraźnie, że Jezus umarł dnia, którego spożywano baranka wielkanocnego (XIII, 1—2, 29; XVIII, 28; XIX, 14, 31). Także według Talmudu Jezus umarł w&#32;»wigilię Paschy«&#32;(Talm. Babil. ''Sanhedryn'' 43 a, 67 a).</ref>; ale dla pierwotnego kościoła wieczerza czwartkowa była ową prawdziwą wieczerzą wielkanocną, pieczęcią Nowego Zakonu. Każdy uczeń zachował o niej najdroższe wspomnienia, zebrano cały szereg wzruszających faktów, charakteryzujących mistrza, co razem wzięte stało się fundamentem chrześciańskiej pobożności, punktem wyjścia dla płodnej instytucyi. {{tab}}Nie ulega najmniejszej wątpliwości, że serce mistrza<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> hznwv4iu11geqi5mdnx8g2v6mcgp02s Strona:PL Wiktor Gomulicki - Wspomnienia niebieskiego mundurka.djvu/107 100 437741 3144014 2428896 2022-08-03T10:28:01Z Seboloidus 27417 dr proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="4" user="Cafemoloko" /></noinclude>serca«,&#32;»śpiewaku Justyny«, to jak Bozię kocham, język gryzę, żeby nie wybuchnąć śmiechem!<br> {{tab}}— Ooooo! — mruknął znów tamten dwuznacznie.<br> {{tab}}— Albo czy nie śmieszny i ten twój&#32;»Pacierz«...<br> {{tab}}— Jaki&#32;»Pacierz«?<br> {{tab}}— Wiesz...&#32;»Gończe złotego słońca«... czy też&#32;»Słońce złotego gońca«... już nie pamiętam.<br> {{tab}}Sprężycki cisnął niedojedzoną gruszkę na ziemię, wyrwał rękę z pod ramienia kolegi, i obracając się doń twarzą, wyrzekł dobitnie:<br> {{tab}}— Głupiś!<br> {{tab}}Dembowski, znacznie spokojniejszy, uśmiechnął się na to&#32;»filozoficznie«.<br> {{tab}}— Dlaczego mam być głupi? — zapytał bez gniewu.<br> {{tab}}— Bo nie możesz zrozumieć, że... że...<br> {{tab}}Zaciął się — trudno mu było myśl swą wyrazić słowami.<br> {{tab}}— No, że — jedno drugiemu nie przeszkadza! — dokończył wreszcie głosem podniesionym.<br> {{tab}}Tamten kręcił głową, naprawdę nic nie rozumiejąc.<br> {{tab}}Usiedli na ławce. Sprężycki długo milczał, napiętkiem ziemię rozgrzebując, wreszcie rzekł:<br> {{tab}}— Widzisz, Bronek, to jest tak. Czy ty lubisz naprzykład — sapieżanki?<br> {{tab}}— Ba!<br> {{tab}}— Czy one są, podług ciebie, dobre?<br> {{tab}}— Wyborne!<br><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> 5i809m1jq2svc1r1z3a212ws79cm34q Strona:PL Wiktor Gomulicki - Wspomnienia niebieskiego mundurka.djvu/117 100 437947 3144048 2428946 2022-08-03T10:47:31Z Seboloidus 27417 dr proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="4" user="Cafemoloko" /></noinclude>{{tab}}— No, Kucharzesiu, popisz się! — mówi ze zwykłym sobie łagodnym, żartobliwym uśmiechem. — Powiedz nam wszystko, co wiesz o Mojżeszu.<br> {{tab}}Niestety,&#32;»Kucharzesio«&#32;nic prawie o Mojżeszu nie wie.<br> {{tab}}Nastały właśnie dni gorące — olbrzym, którego zdrowa, silna organizacya domaga się ruchu, wysiłków fizycznych, obcowania z przyrodą, wszystek czas pozaszkolny spędza na kąpaniu się w Narwi, pływaniu łódką, wycieczkach dalekich na ryby. Od książki coś go odpycha. Gdy chce zmusić się do nauki, litery tańcują mu przed oczyma, zdania nie dają się pochwycić — osłabły, niepokonaną sennością zmożony, zasypia z otwartemi oczyma, powtarzając bezwiednie koniugacye łacińskie, lub zawiłą teoryę arytmetyki.<br> {{tab}}Wywołany do lekcyi wstaje, przeciąga się, tłumi ziewnięcie, wpatruje się w księdza i milczy.<br> {{tab}}— No, rybko panie święty, któż to był Mojżesz? — dopytuje ksiądz prefekt.<br> {{tab}}— Mojżesz był synem... był synem...<br> {{tab}}Dalej&#32;»ani w ząb«.<br> {{tab}}— To już wiemy — zauważa ksiądz. — Córką przecie być nie mógł. Zapewne też był synem swego ojca i swojej matki. Ale cóż więcej, rybko, panie święty?<br> {{tab}}Kucharzesio długo milczy, rzucając na prawo i lewo wymowne spojrzenia, błagając o&#32;»pomoc koleżańską«, wreszcie bierze na odwagę i, {{pp|podtrzy|mywany}}<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> t7fpbhskiq78qpsxsxrn6ws3xo5blm2 Strona:PL Wiktor Gomulicki - Wspomnienia niebieskiego mundurka.djvu/119 100 438574 3144049 2428948 2022-08-03T10:47:46Z Seboloidus 27417 dr proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="4" user="Cafemoloko" /></noinclude>{{tab}}Prymus raportuje:<br> {{tab}}— A to, proszę księdza prefekta, oni mówią, że Dawid uciął głowę Goliatowi.<br> {{tab}}— Toż wiem o tem, rybko. Ale cóż to ma do Kucharzewskiego?<br> {{tab}}— A bo właśnie Kucharzewskiego pan profesor Luceński nazwał Goliatem.<br> {{tab}}— Co mówisz, rybko panie święty! Gdzież w takim razie Dawid?<br> {{tab}}Tu już prymusa zakrzykują inni.&#32;»Dawid, pokaż się księdzu prefektowi...«&#32;»Wrona, wyjdź na środek!...«&#32;Niebawem maleńki Wroński, wypchnięty przez kolegów, staje przed księdzem z wystraszoną, bynajmniej nie bohaterską miną.<br> {{tab}}— Niegodziwcze, panie święty! — wpada na niego ksiądz prefekt z udaną zawziętością — jak mogłeś pozbawić kolegę najpotrzebniejszej części ciała? Cóż wart uczeń bez głowy? Gdzież on teraz, niebożątko, pomieści naukę? Przecież jej w kieszeń nie schowa, ani do teki. A tu nadchodzą egzaminy — a tu Kucharzesio drugoroczny... Oj, Dawidku! Dawidku! coś ty narobił, panie święty!<br> {{tab}}Ksiądz ociera czoło czerwonym fularem i, nie tracąc miny poważnej, kończy:<br> {{tab}}— Słuchaj-że, Dawidku — rybko, co ci tu przykazuję. Chociaż Kucharzesio Filistyńczyk, bo Goliat, na żaden sposób bez głowy zostawić go nie można. Bo i to uważ, panie święty, że gdyby on promocyi nie dostał i na grzyby poszedł, musiałbyś, rybko, koszyk za nim nosić. Pamiętaj-że. {{pp|Pa|miętaj}}<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> qevzqhi5s98h96mb0fl9zlojwltudqk Strona:PL Wiktor Gomulicki - Wspomnienia niebieskiego mundurka.djvu/123 100 438578 3144050 2428997 2022-08-03T10:48:04Z Seboloidus 27417 dr proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="4" user="Cafemoloko" /></noinclude>{{tab}}— ''Cannabis... cannabis... cannabis. Ignis... ignis... ignis''. — To już umiem. A tamte?<br> {{tab}}Przypomina sobie i przypomnieć nie może. Wyfrunęły pewnie otwarłem oknem na ulicę bujać z chrabąszczami, grać w piłkę z dziećmi, śmiać się i bawić z całym światem...<br> {{tab}}Ściska czoło obiema dłońmi — przez długą chwilę milczy.<br> {{tab}}— Kucharzewski!...<br> {{tab}}Ktoś wola nań cienkim, nieśmiałym głosem.<br> {{tab}}Nie odwracając się, nie otwierając zamkniętych oczu, odpowiada szorstko:<br> {{tab}}— Idź sobie — nie przeszkadzaj!<br> {{tab}}— Pomogę ci, jeśli pozwolisz...<br> {{tab}}Odmyka oczy, wpatruje się bystro w poczciwą zarumienioną twarz Wrońskiego.<br> {{tab}}— Oj, pomóż! pomóż... — mówi głosem dziwnie spokorniałym. — Łeb mi pęka, a nic wykuć nie mogę.<br> {{tab}}— Widzisz... jest na to sposób. Nauczył mnie go pewien akademik z Warszawy.<br> {{tab}}— Jakiż to sposób?<br> {{tab}}— Ułożono z tych wyjątków — wierszyk.<br> {{tab}}— Wierszyk?... Do deklamacyi?...<br> {{tab}}Twarz olbrzyma wypogodziła się. Lubi niezmiernie wiersze — ma szczególną zdolność do zapamiętywania ich i wygłaszania.<br> {{tab}}— Posłuchaj więc uważnie.<br> {{tab}}Malec wypręża się, mówi głosem podniesionym:<br><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> itjvi3k88vxvzhpyablkrgezuwh09px Strona:PL Wiktor Gomulicki - Wspomnienia niebieskiego mundurka.djvu/159 100 439791 3144051 2432389 2022-08-03T10:48:08Z Seboloidus 27417 dr proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="4" user="Cafemoloko" /></noinclude>{{pk|ża|dnego}} wyniku. Zniechęceni lekarze mieli już prób zaniechać, i oddać rodzicom nie synów, lecz ich zwłoki — gdy nagle starszy z chłopców rozemknął oczy i głosem cichym, jak szelest liści, szepnął:<br> {{tab}}— Gdzie Władek?...<br> {{tab}}Władek był to brat młodszy.<br> {{tab}}W tejże chwili oczy jego padły na leżące obok sztywne ciało... Poznał je — i zemdlał.<br> {{tab}}Lekarze podwoili wysiłki. Zemdlonego ocucono. Ale natychmiast po ocuceniu przeniesiony został gdzieindziej. Na nowe zapytania o bracie dano mu odpowiedź uspokajającą, przykazując, żeby o nim nie myślał.<br> {{tab}}Chłopiec usnął... był ocalony!<br> {{tab}}Ale Władka, po najdłuższym nawet śnie, zobaczyć już nie miał...<br> {{tab}}Młodszy, słabszy chłopczyna, który w dodatku o kilka minut dłużej pozostawał w wodzie, nie mógł już być przywołany do życia.<br> {{tab}}Śmierć jego przez długi czas ukrywano jaknajstaranniej przed Ludkiem. Jednego dnia wszakże ten ostatni, przebudziwszy się wcześniej niż zwykle, przywołał matkę i rzekł spokojnie:<br> {{tab}}— Wiem już wszystko o Władku...<br> {{tab}}— Co wiesz?... skąd?... — wykrzyknęła matka, silnie zaniepokojona.<br> {{tab}}— Sam mi powiedział. Przed chwilą był u mnie, za szyję mnie objął, pocałował i {{pp|oświad|czył}}<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> o20kpgk0qukhmid21jr53rcu6eyd8b2 Strona:PL Wiktor Gomulicki - Wspomnienia niebieskiego mundurka.djvu/173 100 440297 3144018 2434482 2022-08-03T10:30:06Z Seboloidus 27417 dr proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="4" user="Cafemoloko" /></noinclude>{{tab}}— Ooo!... trzeci!... czwarty!... piąty...<br> {{tab}}Niebawem całe stado chrabąszczów buja po klasie. Huk taki jakby grano na organach.<br> {{tab}}— Otworzyć okna! — rozkazuje nauczyciel.<br> {{tab}}Rzuca się do niego pierwszy Sprężycki.<br> {{tab}}Stare, okute, ciężkie okniska z trudnością dają się odmykać. Kilku najsilniejszych chłopców pracuje nad tem przez kwadrans blizko, wśród ogłuszającego huczenia owadów i nieznośnego krzyku chłopców.<br> {{tab}}Po otwarciu okien, nowy kłopot. Chrabąszcze jednem oknem wlatują, drugiem wracają. Co gorsza, wracają nie same, lecz w towarzystwie nowych, których wielkie mnóstwo krąży dokoła poblizkich kasztanów.<br> {{tab}}Nauczyciel wyszedł na środek, brwi ściąga, nogą tupie — po krótko strzyżonych włosach dłoń nerwowo przesuwa.<br> {{tab}}— Panie prosorze — doradza z udaną troskliwością Sprężycki — lepiej będzie okna zamknąć.<br> {{tab}}— Zamykajcie!<br> {{tab}}Przy zamykaniu hałas bardziej się jeszcze wzmaga — dochodzi nareszcie do takiego natężenia, że nauczyciel jest zmuszony opuścić klasę.<br> {{tab}}Po jego odejściu zjawia się inspektor.<br> {{tab}}— Co wy tu wyrabiacie, nicponie? — grzmi od progu swym basem urzędowym.<br> {{tab}}Prymus raportuje.<br> {{tab}}— A to, proszę pana inspektora,&#32;»ktoś«&#32;nawpuszczał do klasy chrabąszczów.<br><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> lu049ovuc06uf2hf0qtzkxtkdr4255w Strona:PL Wiktor Gomulicki - Wspomnienia niebieskiego mundurka.djvu/187 100 441273 3144026 2435071 2022-08-03T10:36:23Z Seboloidus 27417 dr proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="4" user="Cafemoloko" /></noinclude>{{pk|Ku|charzewskiemu}}. Olbrzym przewrócił kilkanaście kartek — czyta opis bitwy w zaścianku Dobrzyńskim. W jego czytaniu obraz utarczki szlachty z jegrami wychodzi {{Korekta|nadzwycazj|nadzwyczaj}} plastycznie. Wśród słuchaczów zajęcie, wywołane poematem, bardziej jeszcze wzrasta.<br> {{tab}}Nawet najtępsi, na wszystko obojętni&#32;»piłkarze«&#32;i&#32;»przeżuwacze«&#32;z ostatnich ławek nadstawiają uszu, żeby coś pochwycić i zrozumieć. Gdy im się to nie udaje, zwieszają głowy i drzemią.<br> {{tab}}Upłynęło w ten sposób mniej więcej pół godziny.<br> {{tab}}Sprężycki, któremu myśl o przejeżdżającym poecie spokoju nie daje, kręci się, oknem wygląda, namyśla się widocznie, co czynić. Wreszcie wstaje, bierze czapkę i, szepnąwszy coś swemu sąsiadowi, pocichu z klasy wychodzi.<br> {{tab}}Znalazłszy się w korytarzu, ciska badawcze spojrzenie w prawo i lewo. Nie dostrzegł nikogo — chyłkiem wymyka się na ulicę.<br> {{tab}}Zamiar jego jest już wyraźnie określony: postanowił za wszelką cenę — zobaczyć Syrokomlę.<br> {{tab}}Na pocztę nie idzie, do czego ma kilka ważnych powodów. Najpierw, boi się zostać dostrzeżonym przez Chabrowskiego. Powtóre, jest pewny, że go tam, w licznem zgromadzeniu miasteczkowych dygnitarzy, przed oblicze poety nie dopuszczą. Wreszcie obliczył, że uroczystość jest blizka końca, mógłby więc łatwo spóźnić się na nią.<br> {{tab}}Ostatecznie, przebywszy, most Benedyktyński<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> 9m0f15gkke4qwvqsouiaccvrrvwby1q Strona:PL Wiktor Gomulicki - Wspomnienia niebieskiego mundurka.djvu/196 100 441461 3144130 2435093 2022-08-03T11:20:06Z Seboloidus 27417 dr proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="4" user="Cafemoloko" /></noinclude>zdaje się, że mu sił przybywa. Błyskają mu nawet w oczach iskierki dawnej, chłopięcej wesołości.<br> {{tab}}Dembowski pochylił się, żeby powstrzymać bukiet zsuwający się koledze z piersi. On go znienacka za nos chwyta i śmieje się cicho. Jest w tem i podziękowanie, i figiel, i pieszczota.<br> {{tab}}— Skąd go wziąłeś? — pyta, wskazując wzrokiem bez.<br> {{tab}}— Połowa z ogrodu Benedyktynów; reszta od Melechowicza.<br> {{tab}}— Pozwolił?<br> {{tab}}— Nie pytałem.<br> {{tab}}Śmieją się obydwa.<br> {{tab}}Dembowski poprawia choremu kołdrę, poduszki, potem gałązką bzu muchy od niego ogania. Jest serdeczny, koleżeński, przytem pełen uprzedzającej, jakby kobiecej delikatności. Chodzi na palcach, przemawia głosem przyciszonym — w oczy choremu zagląda, jakby chciał w nich myśli jego wyczytywać.<br> {{tab}}Teraz usiadł na brzeżku krzesła i opowiada, co słychać w szkole.<br> {{tab}}»Dziad«&#32;na każdej lekcyi Sprężyckiego&#32;»wyrywa«. Luceński gdy odczytuje listę, przy nazwisku Sprężyckiego głową kręci, tabakę zażywa i mówi:&#32;»żeby kóżka nie skakała...«&#32;Ksiądz prefekt obiecał Mszę na intencyę chorego odprawić. Na lekcyi Astrowa, który jest zawsze roztargniony i dotąd jeszcze uczniów nie poznał, odpowiada za Sprężyckiego ktoś inny i dostał&#32;»czwórę«.<br><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> 1ev1cln2qdejiujv46a2xurqkijm8x1 Strona:PL Wiktor Gomulicki - Wspomnienia niebieskiego mundurka.djvu/198 100 441463 3144052 2435095 2022-08-03T10:48:11Z Seboloidus 27417 dr proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="4" user="Cafemoloko" /></noinclude>krawcem dla pcheł. Zaraz też przytoczył nam i przetłómaczył wiersz niemiecki o pewnym królu u którego pchła była szambelanem...<br> {{tab}}— Wiem — pochwalił się chory erudycyą. —<br> {{tab}}''»Es war einmal ein König, der hatte einen grossen Floh...«''<br> {{tab}}Potem Dembowski opowiada o kolegach, o figlach szkolnych, o tem, jak Kucharzewski w czasie pauzy przeniósł całą katedrę ze stolikiem i fotelem pod piec, jak Kataryniarz przyniósł do klasy gołębia, którego mu skonfiskowano, jak Miłkowskiemu wypisano na wysokim kołnierzyku całą chronologię wojen krzyżowych, którą przy wydawaniu lekcyi posiłkowali się wszyscy koledzy, jak Hefajstos przy temperowaniu piór spadł z ławki i skaleczył się scyzorykiem, jak Piesiowi Mieszkowskiemu wyjadł Łaguna ukradkiem słoik konfitur i napełnił go surowymi kartoflami.<br> {{tab}}Sprężyckiego to wszystko bawi i smuci. Kiedyż będzie mógł osobiście w szkolnych figlach uczestniczyć!<br> {{tab}}Po chwili, Dembowski zaczyna wypytywać troskliwie:<br> {{tab}}— Może ci podać lekarstwo?... Może chcesz pić?... Może ci co przeczytać?...<br> {{tab}}Ta ostatnia propozycya nadzwyczaj ucieszyła chorego.<br> {{tab}}— Och, tak, tak — czytaj, kochany Bronku! Mam tu pod poduszką książkę — sięgnij po nią...<br> {{tab}}Kolega książkę wydostał.<br><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> 9t5qxqcr58hjoe050ksch1vrji9d8x5 Strona:PL Wiktor Gomulicki - Wspomnienia niebieskiego mundurka.djvu/270 100 443580 3144240 2436466 2022-08-03T11:55:14Z Seboloidus 27417 dr proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="4" user="Cafemoloko" /></noinclude>{{pk|zstą|pił}} on raz jeszcze między niebieskie mundurki, czyni to dlatego jedynie, aby spełnić do końca swój honorowy obowiązek arbitra i zażądać od ochotników zdania sprawy z wielkich dzieł, do których się zobowiązali.<br> {{tab}}Jest wprost niezrównany, Jowiszowi na Olimpie podobny, gdy machnąwszy w prawo i w lewo prawdziwą trzcinową laską i zaciągnąwszy się dymem prawdziwego groszowego papierosa, mówi:<br> {{tab}}— Prosimy o uwagę. Kozłowski ma głos.<br> {{tab}}Z pośród ciżby niebieskich mundurków wychyla się śniada twarz Kozła, pociesznie skrzywiona. Oczy&#32;»galeryi«&#32;zwracają się na nią ciekawie. Wtajemniczeni w sprawę zatykają usta czapkami.<br> {{tab}}— Wezwany na konkurs bohaterów, zobowiązałeś się, mości Koźle, dokonać sztuki nad sztukami, mianowicie: pójść nocą na cmentarz. Potwierdzasz to?<br> {{tab}}— Potwierdzam.<br> {{tab}}— Zobowiązanie spełniłeś?<br> {{tab}}— Spełniłem.<br> {{tab}}— Świadkowie?<br> {{tab}}— Stróż i dziadek kościelny od Świętego Krzyża, którzy mnie na cmentarzu schwytali, i biorąc za złodzieja — obili.<br> {{tab}}— Zapewniałeś, że walczyć będziesz.<br> {{tab}}— Jak lew... ale z&#32;»duszami«&#32;i&#32;»umarlakami«. O! wynik walki z niemi byłby zupełnie inny!<br> {{tab}}— A jakiż był z dziadkiem i stróżem?<br><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> ddhxkscfhsnyg287tvd22zp8npfwdbt Strona:PL Wiktor Gomulicki - Wspomnienia niebieskiego mundurka.djvu/291 100 443902 3144053 2437512 2022-08-03T10:49:16Z Seboloidus 27417 dr proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="4" user="Cafemoloko" /></noinclude>(jak dziwnie brzmiało w jego ustach to słowo!...) przechowa się pamięć lat spędzonych pod mojem zwierzchnictwem... Zawszem miał na celu i na uwadze: najpierw, dobro rządu, następnie — wasze... Dożyłem siwizny na tem ciężkiem i odpowiedzialnem stanowisku... Zaszczycony uznaniem władzy, przechodzę spokojnie w stan odpoczynku... Przedstawiając wam swego zastępcę, przypominam, żeście winni i jemu... posłuszeństwo. Żegnam was... moi... uczniowie...<br> {{tab}}Skończył, i głowę zwiesił na piersi — po raz pierwszy zapewne, odkąd był inspektorem.<br> {{tab}}Należało spodziewać się drżących od wzruszenia okrzyków — chóralnych pożegnań — może wybuchów płaczu...<br> {{tab}}Nic z tego.<br> {{tab}}Wszystkie pięć klas milczały jak zaklęte.<br> {{tab}}Przeciągające się milczenie stawało się kłopotliwem. Inspektor emeryt stał w miejscu, głowę coraz niżej zwieszając. Może w tej chwili dopiero tknęła go i błyskawicą nagłą oświeciła myśl, że droga, po której przez lat czterdzieści kroczył, była drogą fałszywą — że trzeba było od początku pójść w innym kierunku...<br> {{tab}}Grobowe milczenie całej szkoły, zarówno małych, instynktem powodujących się chłopiąt, jak młodzieńców dorastających, dokładnie świadomych co czynią, było wymowniejsze od słów.<br> {{tab}}Z tego natłoku niebieskich mundurków, świeżych twarzy, iskrzących oczów, zwykle kipiącego<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> ovflqw6yzeqsqmodamclqq8707sseeu Strona:PL Wiktor Gomulicki - Wspomnienia niebieskiego mundurka.djvu/303 100 444071 3144054 2437526 2022-08-03T10:49:45Z Seboloidus 27417 dr proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="4" user="Cafemoloko" /></noinclude>{{tab}}— Kiedy tak, to idź-że, moje dziecko, i — pomóż mu...<br> {{tab}}Chłopiec myśli, że to żart, i z miejsca się nie rusza. Ale rozkaz powtarzają mu, łagodnie lecz z naciskiem — musi przeto, rad nie rad, zabierać tekę i wynosić się z klasy. Przeprowadzają go śmiechy i szyderstwa kolegów. Rektor udaje, że ich nie słyszy.<br> {{tab}}To znów zdarzały się ciężkie bezimienne przestępstwa, jak naprzykład: wybicie szyby w klasie, splamienie dziennika klasowego atramentem, krzyknięcie z pod ławki na nielubionego nauczyciela:&#32;»szwab!...«,&#32;»dziad!...«&#32;lub t.&nbsp;p. Rozumie się, że bezimiennemi były one tylko dla&#32;»zwierzchności...«<br> {{tab}}Honor uczniowski, często powtarzane hasło:&#32;»jeden za wszystkich, wszyscy za jednego«, wreszcie wrodzone młodym duszom poczucie jedności — nie pozwalały wyjawiać przed władzą nazwiska&#32;»przestępcy«. Zacięte usta chłopców zdawały się mówić: — Możemy wszyscy pójść do&#32;»kozy«&#32;i przenieść męki najokropniejsze — ale ''jeden'' karany nie będzie!...<br> {{tab}}Za rządów Madeja, zawsze w takich wypadkach znajdował się&#32;»zdrajca«, który chyłkiem wędrował do kancelaryi i składał inspektorowi o całym wypadku&#32;»raport sekretny«, z dokładnem wskazaniem winowajcy.<br> {{tab}}Winowajca otrzymywał surową karę — upozorowaną zwykle czemś innem — donosiciel zaś,<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> 2g5jmrgdbez0su1qg4vy8bsczyk76wp Strona:PL Wiktor Gomulicki - Wspomnienia niebieskiego mundurka.djvu/312 100 445419 3144055 2437545 2022-08-03T10:49:48Z Seboloidus 27417 dr proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="4" user="Cafemoloko" /></noinclude>koń do żłobu. Ale cóż, kiedy tego konia przytrzymuje w miejscu — uzda...<br> {{tab}}— Co takiego?<br> {{tab}}— Mocna, twarda uzda, której ani zerwać, ani zębami przegryźć nie można.<br> {{tab}}— Osa, mów wyraźniej. Jakaż to uzda?<br> {{tab}}— Bieda.<br> {{tab}}Sprężycki przypatruje się koledze szeroko otwartemi oczyma. Jest oczytany, posiada dużo wiadomości, ogarnia myślą szerokie horyzonty — ale o życiu praktycznem ma pojęcie tak słabe, jak dziecko. Wygląda też dziecinnie, i najmłodszy z całego grona, odbija rażąco od swych kolegów, wyrostków, którym wąsy już się sypią.<br> {{tab}}— Czy to znaczy, że nie masz pieniędzy? — pyta naiwnie.<br> {{tab}}— Ano, tak...<br> {{tab}}— To poproś swego ojca, żeby ci dał...<br> {{tab}}— Ba! kiedy mój ojciec także nie ma!<br> {{tab}}Sprężycki milknie. W głowie nie może mu się pomieścić, żeby mogli być na świecie ojcowie, niemający pieniędzy.<br> {{tab}}— Cóż więc postanowiłeś? — pytają Osowskiego koledzy.<br> {{tab}}— Będę przez kilka lat uczył cudze dzieciaki, i grosz do grosza ciułał. A gdy uzbieram potrzebny&#32;»fundusz«&#32;wstąpię do gimnazyum — potem do uniwersytetu...<br> {{tab}}— Czem chcesz zostać?<br> {{tab}}— Wszystko mi jedno: lekarzem, adwokatem,<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> 8m8yqdnkdm9wanu9az09hff4l1zs534 Strona:Karol May - W Harrarze.djvu/51 100 447073 3144112 2558870 2022-08-03T11:12:11Z Seboloidus 27417 dr proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="4" user="Bonvol" /></noinclude>{{pk|ła|godnie}}, a wtedy miłość wystrzeli sama, jak roślina pod wpływem promieni słońca.<br> {{tab}}— Niewolniku, masz słuszność. Okażę jej wiele łaskawości.<br> {{tab}}— Czy wiesz, o władco, że miłość naprzód powinna się przyoblec w słowa, zanim wyrodzi się w czyny? Niewolnica ta tęskni za chwilą, kiedy będzie mogła pomówić z tobą w ojczystym twoim języku; chce powiedzieć ci sama, co czuje jej dusza.<br> {{tab}}— Niechaj życzeniu temu stanie się zadość. Mianuję cię jej nauczycielem. Kiedy będzie mogła mówić ze mną?<br> {{tab}}— To zależy, kiedy będę mógł rozpocząć nauki, oraz ile godzin dziennie trwać będą.<br> {{tab}}— Ta dziewczyna zawładnęła całem mem sercem; wprost doczekać się nie mogę, kiedy mi sama powie, że chce być moją żoną. Dlatego rozkazuję ci przystąpić do nauczania dzisiaj.<br> {{tab}}— Będę posłuszny, o panie!<br> {{tab}}— Czy trzy godziny dziennie wystarczą, niewolniku?<br> {{tab}}— Jeżeli będę mógł z nią mówić trzy godziny dziennie, za tydzień niewolnica powie ci, że doznasz szczęścia. Ale kobiety takie, jak ona, nie przywykły do widoku mężczyzn nieodzianych. W takim stroju, jak mój...<br> {{tab}}— Będziesz miał inną odzież, znacznie lepszą, i nie powrócisz już do lochu. Otrzymasz, ile chcesz, mięsa, ryżu i wody, abyś lepiej wyglądał.<br> {{tab}}— Dzięki ci, panie. Czy mam dziś rozpocząć?<br> {{tab}}— Skoro się tylko przebierzesz. Nie mam czasu przy nauczaniu asystować. Wyznaczę eunucha, który was będzie strzegł. Chodź, niewolniku!<br><noinclude><references/> {{c|47}} __NOEDITSECTION__</noinclude> hdwe2dr2iuges9jt54y1eofntbgx8iy Strona:Karol May - W Harrarze.djvu/96 100 449564 3144136 2558916 2022-08-03T11:22:57Z Seboloidus 27417 dr proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="4" user="Bonvol" /></noinclude>{{tab}}— Dobrze! — odparł kapitan. — Czy masz przy sobie papiery, które ci przyniósł ode mnie komendant portu?<br> {{tab}}— Tak.<br> {{tab}}— Wydaj je!<br> {{tab}}Gdy stało się zadość jego woli, kapitan ciągnął dalej:<br> {{tab}}— Zapłacę cło portowe, nic ponadto. Podarunków nie otrzymasz; straciłeś je dzięki swojej nieopatrzności. Każę zaraz przynieść papier, abyś mógł napisać przeprosiny.<br> {{tab}}— Napiszę u siebie w domu — rzekł chytrze Arab.<br> {{tab}}— Nie, napiszesz tutaj i dodasz, że nie uczynisz nic, co byłoby dla mnie zawadą, coby mi przeszkadzać mogło. Jeżeli nie dotrzymasz słowa, po całym świecie rozniosę, w jaki cię sposób ukarałem. Jeńców oddam dopiero przed odjazdem; zatrzymam ich jako zakładników, później będę obecny przy wymierzeniu kary.<br> {{tab}}Widząc, że sternik stoi przy nabitej armacie, musiał się gubernator, chcąc nie chcąc, zgodzić na warunki kapitana.<br> {{tab}}— Uczynię, czego żądasz, — rzekł — ale stwierdzam, że uniknęlibyśmy tego starcia, gdybyś pozwolił na przeszukanie statku, aczkolwiek nie jestem twoim władcą.<br> {{tab}}— Gdybym się na to zgodził, uznałbym cię tem samem za swego władcę. Czy nie wiesz, że to hańba, aby ktoś obcy przeszukiwał statek?<br> {{tab}}— Chodziło przecież tylko o przekonanie się, czy nie ukryli się na nim zbiegli niewolnicy.<br> {{tab}}— Czy niewolnicy ci byli tak cenni, że z ich powodu chciałeś się narazić na niebezpieczeństwo?<br> {{tab}}— Nie należą do mnie.<br><noinclude><references/> {{c|92}} __NOEDITSECTION__</noinclude> m90qcm1jwk61nytb8rka2cjaenjb9sn Strona:Karol May - W Harrarze.djvu/117 100 449633 3144006 2558941 2022-08-03T10:24:23Z Seboloidus 27417 dr proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="4" user="Bonvol" /></noinclude>{{pk|uwa|gi}} sułtana, wyjął karteczkę, którą przygotował przedtem. Wiedział, że nie może jej wręczyć jeńcowi, gdyż biedak nie był w stanie rąk wyciągnąć; liczył się jednak z tem, że może przyjdzie chwila, w której będzie mógł kartkę pokazać. Oczywiście nie przyjdzie to z łatwością, gdyż oprócz sułtana obecny był jeszcze tłumacz. Bądź co bądź, Wagner postanowił spróbować. Skrawek papieru był taki mały, że dłoń pokryła go w zupełności.<br> {{tab}}— Przypatrz się dobrze temu psu — rzekł sułtan.<br> {{tab}}— Może spróbujesz, czy nie zechce czego powiedzieć? — zapytał Wagner.<br> {{tab}}— To niepotrzebne. Schwytasz ojca jego i pozostałych zbiegów, choćby nawet pary z ust nie puścił. Potem poniesie karę.<br> {{tab}}Czy nie może wydostać się z ziemi? Kiedy się porusza, podważa i roztrąca nasyp.<br> {{tab}}— To niemożliwe. Przywiązano go do pala.<br> {{tab}}— Naprawdę? Mam wrażenie, że pracował nad tem, by się wydostać.<br> {{tab}}Po tych słowach Wagner schylił się nad głową, Wystającą ponad ziemią i, udając, że lewą ręką szuka czegoś w piasku, prawą wskazał jeńcowi papier, który mógł przeczytać, o ile tylko czytać umiał. Sułtan, nie spostrzegając tego manewru, odpowiedział:<br> {{tab}}— Ziemia jest mocna; nie martw się o to.<br> {{tab}}— Ale jakże go możesz pozostawić beż wartownika?<br> {{tab}}— W dzień warta jest niepotrzebna, w nocy stoi obok jeden z wojowników, drugi, zaś tutaj, przy drzwiach. Żadną miarą nie może uciec.<br> {{tab}}— W takim razie jestem spokojny; możemy iść.<br><noinclude><references/> {{c|113}} __NOEDITSECTION__</noinclude> pfm5ayvdckhiuafdtzbs7k5v1py1row Strona:Karol May - W Harrarze.djvu/160 100 449997 3144113 2559001 2022-08-03T11:12:19Z Seboloidus 27417 dr proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="4" user="Bonvol" /></noinclude>wszystkie chorągwie i znaki; strzał zaczął padać po strzale, aż wszyscy nie weszli na pokład.&nbsp;—&nbsp;—<br> {{tab}}Emma spała spokojnie i nie zauważyła wcale, jak łódź odpłynęła od statku. Pierwszy strzał zbudził ją ze snu. Ogarnął ją przestrach. Co zaszło? Zerwała się prędko ze swego łoża, ubrała w pośpiechu i wyszła na pokład. Ujrzała teraz poszukiwaną tak długo wyspę. Dziko wyglądające postacie wchodziły na statek. Jedna z nich przystanęła zdumiona, poczem rzuciła się ku niej w największym pośpiechu.<br> {{tab}}— Emmo, Emmo! — wołał Piorunowy Grot.<br> {{tab}}— Antoni! — odpowiedziała w najwyższem uniesieniu.<br> {{tab}}Padli sobie w ramiona. Cieszyli się i płakali. Obsypywali się pocałunkami jak dzieci, które nie mogą opanować zachwytu. Obok stał dzielny kapitan i skromnie radował się z ich szczęścia. Wreszcie zapytał:<br> {{tab}}— No cóż, panie Unger, czy teraz radość pańska osiągnęła pełnię?<br> {{tab}}— Osiągnęła, kapitanie! — brzmiała odpowiedź. — Ale niech mi pan powie, w jaki sposób Emma dostała się na pański statek? Byliśmy pewni, że zginęła wraz z tratwą.<br> {{tab}}— Szczegółów dowie się pan później. A teraz zejdźmy nadół do kajuty. Śniadanie gotowe; niechże państwo po długich latach zjedzą coś znowu po ludzku.<br> {{tab}}Wzrok Sternaua padł teraz na kogoś, kto patrzył na niego błyszczącemi oczami i kogo się najmniej na statku spodziewał. W pierwszej chwili zawahał się, potem zaś, rozpostarłszy ramiona, zawołał:<br> {{tab}}— Mindrello, poczciwy Mindrello! Nie mylę się, to wy!<br><noinclude><references/> {{c|156}} __NOEDITSECTION__</noinclude> 6pw9i2t23aqfigsdem20f05v3s0kkbh Strona:Julian Kornhauser, Adam Zagajewski - Świat nie przedstawiony.djvu/29 100 484792 3144030 2418420 2022-08-03T10:38:35Z Seboloidus 27417 dr proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="4" user="Maire" /></noinclude>sztuki. Nie przez sarmackość, nie przez rozdmuchiwanie w sobie polskości najbardziej polskiej, nie przez imitowanie „polskocentrycznych” dzieł z tradycji, nie drogą Brylla dochodzi się do nowoczesnej, a zarazem polskiej literatury. Wiedząc o tym należy wziąć poprawkę na nieposłuszeństwo dzieła wobec intencji. W sferze intencji obowiązuje „dalsze nastawienie” — jeśli chcesz napisać dzieło „polskie”, nie myśl o tym, nie planuj polskości, pisz o świecie, w którym żyjesz.<br> Tym razem automatyzm proponowany przez Peipera wcale nie jest automatyzmem ani mechanicznym zastosowaniem innych pomysłów teoretycznych. Ten rzekomy automatyzm uzasadniony jest peiperowską ontologią.<br><br> {{f|'''Ontologia teraźniejszości'''|align=right}} „Zmieniła się skóra świata” — to cytowane już wcześniej zdanie zawiera w sobie esencję peiperowskiej ontologii. O co chodzi Peiperowi, gdy mówi o nowości w świecie, czym spowodowane jest jego uwielbienie teraźniejszości?<br> Dlaczego pojawienie się czegoś nowego w świecie jest tak drastycznie ważne, dlaczego modyfikuje obowiązki sztuki, co zmienia się razem ze „skórą świata”? Tych kilka pytań zakreśla krąg problemowy ontologii Peipera, która kieruje się na świat ujęty aktualnie, ale nie jest to bynajmniej świat nieruchomy. Osobliwością tej ontologii jest fakt, że wybiera ona jako przedmiot swych „badań” świat po zmianie, po zrzuceniu starej „skóry” i przybraniu nowej. Można więc nazwać ontologię Peipera spojrzeniem na rzeczywistość w pięć minut po rewolucji, po zmianie stroju. Niech nas jednak nie zwodzi słowo „skóra”, tu nie chodzi o czysto zewnętrzną zmianę, o modyfikację powierzchowną. To nie tylko zmiana bielizny. Spojrzenie Peipera-teoretyka sonduje głębokość przemiany. Zupełnie nowa strategia literatury, jaką zaproponuje Peiper, będzie konsekwencją przekonania o radykalności zmian w świecie. Rzeczywistość jest całością i nie może się zmieniać tylko naskórkowo. Zmiany na powierzchni świata zmieniają także jego wnętrze. Zbyt ścisłe związki unerwiają rzeczywistość, aby zmiana skóry nie spowodowała doniosłych przemian i w sercu świata.<br><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> 9ilhqwz722azqae9uidkl3jxetg47i0 Strona:Julian Kornhauser, Adam Zagajewski - Świat nie przedstawiony.djvu/61 100 485052 3144114 2420861 2022-08-03T11:12:51Z Seboloidus 27417 dr proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="4" user="Maire" /></noinclude>Istnienie człowieka w normalnym otoczeniu przyrody uważa Różewicz za fundamentalną zasadą działania poezji. Na wieść o budowaniu w Ameryce miast podziemnych pisze wiersz (zamieszczony w tomie ''Równina'') zawierający rozpaczliwy głos protestu. Jeśli ludzie znikną z powierzchni ziemi, do kogo poeta wyciągnie rękę, komu wyjdzie na spotkanie? Poezja rozpięta między ludzką pieśnią Walta Whitmana a obłąkańczym bełkotem Ezry Pounda musi stanąć po stronie rozsądku, Pound to zdrajca, ukryty przed gniewem narodu.<br> ''Srebrny kłos'' (1955) zawiera już ton odmienny, zasygnalizowany w wierszu ''Próbuje'': „Czasem poezja / przypomina / rączkę niemowlęcia / chciałaby uchwycić wszystko / Rączka zanurzona / we wszechświecie / próbuje się zamknąć / Próbuje objąć / owoc / jego kształt doskonały lecz jest słaba / otwarta / i owoc wypada / coraz cięższy większy”.<br> Poezja nie nadąża już za tempem cywilizacji, za ogromem nowych wartości, które się na nią składają, staje się bezradna, rozpaczliwie bezradna. Kiedyś Różewicz łudził się, że poezja ogarnie całą rzeczywistość, obejmie wzruszenie każdego człowieka — teraz już wie, że poezja nie może stać się w pełni wyrazicielką skupiających się wartości. Im bardziej twórca dochodzi do przekonania, że żyje w epoce absolutnego kryzysu wartości (tych wartości, które uznał na początku swej drogi twórczej za najpotrzebniejsze w odradzającej się społeczności), tym goręcej akcentuje bezsilność poezji, której przecież nadał inną funkcję.<br> Zmiana tonu widoczna jest w wierszach ''Srebrnego kłosu'' — i ''Poematu otwartego'' (1956), w których do głosu dochodzi sarkastyczna ocena całej ludzkiej działalności. Życie powoli zaczyna tracić swój sens; to, co się rodzi, jest wyłącznie powieleniem tego, co już było, i tak w kółko: „{{korekta|poruszamy się / /|poruszamy się /}} poruszamy się prędzej / śpieszymy coraz szybciej / i szybciej / krążymy / dokoła lecz nie ma środka” (''Poemat otwarty''). To „nie ma środka” stanie się odtąd naczelnym hasłem filozofii Różewicza. Poezja nie będzie wypełnianiem „środka”, ale manifestacją jego pustki, opisem martwego życia, okaleczonego, bo pozbawionego szczerości i naiwności.<br> W ''Formach'' (1958) Różewicz pomału przygotowuje swe białe flagi, które za kilka lat demonstracyjnie wywiesi na {{pp|fron|tonie}}<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> 6r0z6n4p5oryre9ovwccwigknimyogs Strona:Bogusław Adamowicz - Wesoły marszałek.pdf/43 100 578522 3144241 1728997 2022-08-03T11:55:53Z Seboloidus 27417 dr proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="4" user="Anwar2" /></noinclude>{{tab}}Zdawałoby się, że ów wielki, jedyny w swoim rodzaju talent, w połączeniu z potężnym sugestyjnym wpływem samej osoby artysty, musiałby przykuć uwagę świata daleko bardziej i jeszcze na dłużej, niż się to dzieje z dziełami najznakomitszych mistrzów. W rzeczywistości było inaczej. Narazie, sztuka jego uderzała, wprawiała w zdumienie i podziw. Lecz dziwnie prędko zaczynały ucichać zachwyty gorących wielbicieli i ustawały wzbudzone przez przeciwników spory. Każdy obraz z chwilą, gdy z nim się pogodzono i przyznano mu wysoką cechę genjalności, przestawał już zajmować, robił się obojętnym dla świata, jak gdyby na tem uznaniu kończyła się jego rola, jak gdyby już wykonał całe swoje zadanie — i zmartwiał.<br> {{tab}}A razem z tem i osobistość twórcy samego przestawała budzić zajęcie. Nie lubiano już go powszechnie, unikano i nawet zaczynano bać się...<br> {{tab}}Życie prowadził zamknięte. Nie używał już dziś rozkoszy swobodnej wesołości młodych, lecz nurzał się w wyuzdanych orgjach, trawiony żądzą demonicznych zbrodni. O pracowni jego opowiadano rzeczy straszne. Tam z pod podłogi rozlegały się czasem jęki. Mówiono, że piękne kobiety, które udało mu się do siebie zwabić, poprzepądały bez wieści... Ale nikomu nie przyszło na myśl poszukiwać w jego domu zaginionych ofiar...<br><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> p5bljxtf2bbuygwv14bc2tyyw49nzav Strona:Helena Mniszek-Książęta boru.djvu/033 100 619968 3144120 2130442 2022-08-03T11:13:47Z Seboloidus 27417 dr proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="4" user="Anagram16" /></noinclude>strzegli od wilków. Tylko my już potem stado prowadzili przez głębokie knieje, daleko ode drogi.<br> {{tab}}— Chodźta na wieczerzę — zawołała Agata.<br> {{tab}}— Ot... ot... ot... zaraz skończę. Jak roznieśli po świecie że w boru jest jakaś banda z jenerałem, tak przysłano z urzędu wojsko. Jeździli po kniejach i zajechali do nas. Co?... jak?... a ot gadają banda tu jakaś jest. My nie dorozumieli się, sami się polękali. Wzięli nas do policji na spytki, a tam był ten sołdat co na wozie jechał. Pokazał zaraz na mnie i na Jadamcia i krzyczy — „a ot to te same jenerały, tylko bez formy paradnej“. Pytają nas, zachodzą rozmaicie, komu to my komenderujem, gdzie nasza banda?... Powiadają że jakoby Jadamcić miał kitę na czapie a ja złotne ordery. W bandzie — prawią, wszyscy byli w baszłykach i sterczały karabiny. My już dorozumieli się i w śmiech, co spojrzym na siebie to w śmiech ot... ot... ot... nas za karę do turmy. Źleee, zaczynamy się bronić.<br> {{tab}}— Chodźta, kartofle stygną, potem powieta resztę, Jadam chodź. — wołała kobieta.<br> {{tab}}— Ot... ot... ot... niecierpliwa, zara kończę, zara. No i widzito ciągali nas po urzędach, aż nas złość wzięna, do boru tęskno, wodzą z nami a tam wilki sarny pojedzą. {{pp|Obieca|li}}<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> r6s00s0zqt1xmgtqjfj5b74pbsxzjdf Strona:Helena Mniszek-Książęta boru.djvu/037 100 619972 3144124 2146629 2022-08-03T11:17:36Z Seboloidus 27417 dr proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="4" user="Anwar2" /></noinclude>{{tab}}Coś ci się złego w boru stało — mamrotał do siebie.<br> {{tab}}Wyszedł przed chatę i zaczął zwoływać sarny. Kilka znajomych podskoczyło w lansadach do starego, za sarnami sunął poważnie kozioł. Grzegorz głaskał smukłe główki samiczek, całował czarne mordki i pytał troskliwie.<br> {{tab}}— Ot... ot... ot... cóż to?... czego zmykacie, na opiekę do mnie przyszli co?.... kozu... kozu... kozu! — wołał na samca — chodź durny nie strachaj się.<br> {{tab}}Nagle Józek trącił dziadka w bok.<br> {{tab}}— Dziadusiu słuchajto, coś ci huka po boru.<br> {{tab}}— Może tato trąbi?...<br> {{tab}}— Ee nie! ja trąbkę znam, posłuchajta.<br> {{tab}}Stary wyciągnął głowę, uszy ogarnął dłonią i słuchał.<br> {{tab}}— Przewidziało ci się!<br> {{tab}}Sarny lizały go po rękach, kozioł za kożuch łapał wargami. Ciepłe słupy pary buchały z nozdrzy zwierząt, które wiankiem otoczyły starego.<br> {{tab}}— O! o! dziadziusiu! słyszyta?... — krzyknął Józek.<br> {{tab}}{{Korekta|— Głuchy|Głuchy}}, tępy odgłos przebił powietrze, potem drugi i trzeci. Zwierzęta nie słyszały już nic czując się bezpieczne przy swym opiekunie. Mniejsze dzieci wylazły na próg z kawałkami chleba wołając na sarny.<br><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> i3ynld0qofyika1vdguzj5towwk42i0 Strona:Helena Mniszek-Książęta boru.djvu/115 100 620065 3144007 2131143 2022-08-03T10:24:58Z Seboloidus 27417 dr proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="4" user="Anagram16" /></noinclude>{{tab}}Parobek batem wskazywał na odległe drogi i pola.<br> {{tab}}— O! widzi pan? te ludzie chyba u Boga mają zasługę.<br> {{tab}}— Dziwne! dziwne! mruczał staruszek.<br> {{tab}}— Cud nie cud — ale kiedy postawili? i tyle?<br> {{tab}}Wjechali do Borowienek. W opłotkach ujrzeli gospodarza jadącego na jarmark.<br> {{tab}}— Stój! — zawołał staruszek.<br> {{tab}}— Pochwalony Jezus! a co to pan wraca? — spytał chłop uchylając czapki.<br> {{tab}}— Wracam, mieliście wczoraj rację, bracie, przyjaciel do śmierci nie dotrzyma.<br> {{tab}}— A bo nie, panie? święta prawda.<br> {{tab}}Staruszek pochylił się do chłopa.<br> {{tab}}— Co to u was tyle krzyży... nowych? spytał.<br> {{tab}}Chłop spojrzał tajemniczo, ale uśmiechnął się.<br> {{tab}}— Pan Bóg dał — odrzekł krótko.<br> {{tab}}— Pozwolili postawić?<br> {{tab}}— Nie. Ale Bóg dał taką moc, że kto robił i kiedy... niewiadomo... a stanęły wszystkie... w jednej godzinie.<br> {{tab}}— Już ich nie zwalą.<br> {{tab}}— A, a, a — zawołał parobek.<br><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> kjls61ysmq3r0dko09scdcszitfukev Strona:Helena Mniszek-Książęta boru.djvu/051 100 620109 3144119 2131139 2022-08-03T11:13:43Z Seboloidus 27417 dr proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="4" user="Anagram16" /></noinclude>{{tab}}— Idy do czorta którego wołasz — rzekła nie patrząc na niego.<br> {{tab}}W tem z ulicy ktoś krzyknął.<br> {{tab}}— Maksym ty znowu do sołdatki w swaty?.. ot durny! wódki twojej nie piła to czego leziesz?... czysta smoła.<br> {{tab}}Fedotka zaśmiała się i odwrócona do chłopaków na drodze krzyknęła.<br> {{tab}}— Prawdu każyte chłopcy — czysta smoła, ani odczepić.<br> {{tab}}Maksym splunął, porwał kosę i odchodząc burknął do dziewczyny.<br> {{tab}}— Jeszcze ty mnie kołyś będziesz wołać, będziesz prosyty szczob ja ciebie wziął, ale ja nie durny. Tfu! z takuju diwkoj ni ładu ni składu!<br> {{tab}}Szerokiemi krokami poszedł w stronę wsi.<br> {{tab}}Chłopcy pobiegli za nim. Fedotka została sama.<br> {{tab}}Zebrała szmaty na ramię i miała już odchodzić, lecz jeszcze stanęła. Wpatrzyła się tęsknemi oczyma w ciemną rzekę i szepnęła do siebie.<br> {{tab}}— Sokoliku mój! koły werneszsia to ni jak ino czajkoj, na tej reczońce ja ciebie wypatrzę. Hej i oczy już zabolały.<br> {{tab}}Odwróciła się odchodząc i znowu stanęła nasłuchując grzmotu szluzy.<br><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> l2dfuhbvk26mv4p5fvquya7qor70o47 Strona:Helena Mniszek-Książęta boru.djvu/069 100 620200 3144012 2044539 2022-08-03T10:26:01Z Seboloidus 27417 dr proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="4" user="Joanna Le" /></noinclude>{{tab}}Baba jeszcze mamrocząc gramoliła się na piec i uspokoiła dzieci.<br> {{tab}}W chacie umilkło, tylko dolatywał monotonny huk rzeki, poszum wiatru z wiśniowego sadu, a z kąta gdzie spała dziewczyna ciche szlochanie.<br> <br>{{---}}<br><br> {{c|IV.|po=30px}} {{tab}}Słońce wzbiło się wysoko, rzucało na rzekę i łąkę tysiące złotych świateł. Rzeka roziskrzona płynęła rzeźwo niosąc na szafirowych falach błyszczące pasma słoneczne i tęskne melodje wołyńskich piosenek.<br> {{tab}}To dziewczęta śpiewały na łące.<br> {{tab}}Na zielonej ławicy skoszonej trawy pełno kręciło się czerwonych spódnic i białych koszul. Dziewczęta postrojone w paciorki, w kraśne chustki zgrabiały siano w kopice, ciesząc się z pięknego dnia i ze swej pracy. Od świtu śpiewały o kozakach, o czornobrewach i o „neszczastnoj Marusi“, wreszcie o swej reczońce „szczo ide w świt jakby skrydła miała“.<br> {{tab}}Fedotka grabiąc na swym kawałku łąki śpiewała również, ale tęskniej, rzewliwiej. Czerwoną spódniczkę podpięła wysoko, tonąc zgrabnemi stopami w pokosach siana. Na białej koszuli złociły się bursztyny, z pod lśniąco czarnych warkoczy, przykrytych żółtą chusteczką,<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> j7413612x7fjvk8s869b4mwuxuz87zk Strona:Helena Mniszek-Książęta boru.djvu/087 100 620221 3144023 2147002 2022-08-03T10:33:15Z Seboloidus 27417 dr proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="4" user="Anwar2" /></noinclude>{{pk|gło|sy}} ginęły w groźnym ryku co raz bardziej wzburzonej rzeki.<br> {{kropki-hr}} {{tab}}Do brzegu prędko podpływała łódka, ledwo mogąc utrzymać równowagę na górach spienionej wody. Tłum ludzi stał na brzegu, patrząc chciwie na jadących i czyniąc różne uwagi.<br> {{tab}}— Uratowały rybaków! ot prowornyje chłopcy.<br> {{tab}}— Żywo do brzegu, bo rzeka jak morze rozhulana.<br> {{tab}}— Sława Bohu szczo ne potonuli!<br> {{tab}}— Ticho płynut, musi rybaków zamroczyło.<br> {{tab}}Wśród okrzyków łódź przybiła do brzegu. Chłopi wysiadali w milczeniu, twarze ich były ponure, przerażone.<br> {{tab}}W tem rozległ się rozdzierający krzyk Fedotki.<br> {{tab}}— Gde Daniłko?!...<br> {{tab}}Głuche milczenie, tylko rzeka ryczała jakby śmiechem szatańskim.<br> {{tab}}— Gde Daniłko? — wołali chłopi, sunąc gromadą bliżej łodzi.<br> {{tab}}Jeden z rybaków, dygocąc na nogach, wskazał na rzekę.<br> {{tab}}— Nas uratował, a sam pohybnuł — rzekł jęczącym głosem.<br><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> b6ziswygqo59cqzdmwaxg77cnyaupld Szablon:IndexPages/D. M. Mereżkowski - Zmartwychwstanie Bogów.djvu 10 659847 3143801 3142566 2022-08-02T20:01:59Z AkBot 6868 robot aktualizuje informacje o stanie indeksu wikitext text/x-wiki {{../n}} <pc>280</pc><q4>7</q4><q3>210</q3><q2>0</q2><q1>53</q1><q0>10</q0> 8m2rpxzfxsjsctpz2xognb25of4z8sn 3143844 3143801 2022-08-02T21:01:59Z AkBot 6868 robot aktualizuje informacje o stanie indeksu wikitext text/x-wiki {{../n}} <pc>280</pc><q4>7</q4><q3>212</q3><q2>0</q2><q1>51</q1><q0>10</q0> pqk2d1wtfpidrf6zj72e0x3v6g8t9d7 Strona:Urke-Nachalnik - W matni.djvu/164 100 661978 3144076 1733138 2022-08-03T10:59:40Z Seboloidus 27417 dr proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="4" user="Ankry" /></noinclude>{{tab}}— Amerykanki zwracają uwagę na inne zalety mężczyzn...<br> {{tab}}Janek nie miał ochoty ruszyć się z pokoju Ady, która go oczarowała i trzymała w swej mocy, była dla niego zagadką. Z doświadczenia jednak wiedział, że przyjdzie czas, kiedy ona zażąda od niego zapłaty. Jaka to będzie zapłata?<br> {{tab}}W tej chwili Janek nie mógł udzielić odpowiedzi na to pytanie. Nie mógł sobie jednak wytłumaczyć przyczyny, dlaczego nie zainteresowała się jego przeszłością. Ta okoliczność budziła u niego podejrzenia. Może ona jest konfidentką? Umyślnie nie chce nic wiedzieć o mojej przeszłości, by uśpić moją czujność.<br> {{tab}}— Wracaj-że już do swojego pokoju — nagabywała go Ada. — Muszę się ułożyć do snu, a jutro rano wyjadę stąd.<br> {{tab}}Janek zerwał się z miejsca:<br> {{tab}}— A mnie tu zostawisz?<br> {{tab}}— Ty, kochanie, jedziesz ze mną.<br> {{tab}}— Dokąd?<br> {{tab}}— O tym jeszcze pomyślę. A teraz, dobrej nocy..... Bo jutro jedziemy razem.<br> {{tab}}— Świetnie, doskonale! — zawołał uradowany. Obsypał jej ręce namiętnymi pocałunkami. Jego zmysł krytyczny przesłoniła mgła, którą wyczarowała nowa przyjaciółka. Kochał ją do nieprzytomności.<br> {{tab}}— Idź już, idź! — nalegała coraz słabszym tonem, jednocześnie tuląc jego głowę do swoich piersi coraz silniej.<br> {{tab}}Janek był szczęśliwy. Chciał, by te chwile nigdy się nie kończyły i zamieniły się w wieczność.<br> {{tab}}Ale Ada w pewnej chwili uwolniła się z jego ramion i rzekła:<br> {{tab}}— Teraz wrócisz do swego pokoju; zobaczymy się jutro.<br> {{tab}}Janek milczał chwilę, jakby się zastanawiał nad<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> e9f6zdqf3nrojesu2kdtc91vsd27vc0 Strona:Urke-Nachalnik - W matni.djvu/176 100 661996 3144016 1738432 2022-08-03T10:29:03Z Seboloidus 27417 dr proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="4" user="Ankry" /></noinclude>{{tab}}Także i Szczupak niecierpliwił się. Czekał tu od dwuch godzin. Był dobrze poinformowany o wszystkich lokatorach tej dużej kamienicy, gdyż nikogo nie zatrzymywał ani z pośród wchodzących, ani z wychodzących. Ukradkiem tylko spoglądał każdemu w twarz.<br> {{tab}}Jego drobna postać nie odrzynała się od bramy. Zresztą ludzie nocy nie byliby go teraz poznali. W cywilu wydawał się jeszcze mniejszym i nie wzbudzał zainteresowania przechodniów.<br> {{tab}}Szczupak oczekiwał hasła od swego konfidenta, którego nasłał do tego domu. Szczupak zaczął się niepokoić brakiem wiadomości od swego wysłannika.<br><br> {{tab}}Współpracownik Szczupaka, jego najwierniejszy agent, znany w światku przestępczym z przezwiska „Wątróbka“, krążył w pobliżu bramy, pogwizdując sobie na nutę znanej piosenki. Ostrożnie zbliżył się on do komisarza Szczupaka i szepnął cicho:<br> {{tab}}— Sprawa przestaje mi się podobać. Zdaje mi się, że nasza „Mesalka“ zawiodła lub wprowadziła nas w błąd. Kto wie czy ona nie należy do tej samej bandy tak samo jak tamta, która popełniła samobójstwo przez powieszenie w celi aresztu? Dziś nie można nikomu wierzyć, a w szczególności kobietom.<br> {{tab}}— Uspokój się. Konfidentkę tę znam dobrze. Niejedną bandę wykryła i wtrąciła do więzienia. Oho, ta szelma ze swoją urodziwą buzią i przebiegłością wszystko potrafi. Jestem przekonany, że jeszcze dziś w nocy banda będzie zlikwidowana.<br> {{tab}}— Gdzie ona teraz jest? — zapytał Wątróbka poufnie.<br> {{tab}}— Gdzież ma być, jeżeli nie w pensjonacie swoim. Janka mogliśmy już dawno pochwycić. Ale nam chodzi o zlikwidowanie całej bandy za jednym zamachem. Janek jest w niej tak zakochany, że naprowadzi ją na<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> mvg656euois4ahaa2wyfynkwdjz6srp Strona:D. M. Mereżkowski - Zmartwychwstanie Bogów.djvu/216 100 662189 3143776 1733216 2022-08-02T19:36:39Z Piotr433 11344 /* Skorygowana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="3" user="Piotr433" /></noinclude>{{tab}}— Madonno — rzekł — coś was trapi.<br> {{tab}}Liza podniosła na Leonarda oczy głębokie, spokojne.<br> {{tab}}— Istotnie — odrzekła — Dianora zasłabła... Przez całą noc nie spałam.<br> {{tab}}— Jesteście może zmęczeni. Odłóżmy seans na inny dzień — rzekł malarz.<br> {{tab}}— Nie, nie — broniła się — Czyż wam nie żal tracić takiego dnia? Patrzcie światło tak blade, a cienie tak przejrzyste. Lubicie takie oświetlenie. — Wiedziałam — dodała, po chwili milczenia — wiedziałam, że będziecie na mnie czekali. Przyszłabym wcześniej, ale zatrzymała mnie madonna Sofonisba — swojem gadulstwem...<br> {{tab}}— Więc to dlatego! Nie dla choroby Dianory! Ha! prawda, nieraz czcze gadaniny zasępiają nam duszę i drażnią nas bardziej od naszych własnych zmartwień.<br> {{tab}}Kiwnęła głową, widać było, że już oddawna przyzwyczaili się rozumieć bez słów: dość im było spojrzenia.<br> {{tab}}Zabrał się znowu do roboty.<br> {{tab}}— Opowiadajcie mi — prosiła monna Liza.<br> {{tab}}— O czem? — zapytał.<br> {{tab}}Po chwili namysłu, rzekła:<br> {{tab}}— Opowiedzcie historyę o królestwie Wenery.<br> {{tab}}Lubiła najbardziej opowieści, na tle osobistych wspomnień Leonarda, jego podróży, jego spostrzeżeń nad przyrodą.<br> {{tab}}Na dany znak mistrza, Andrea Salaino wziął skrzypce, zaś Atalanta — srebrną lutnię; przy tym wtórze Leonard opowiadał głosem dźwięcznym, przyciszonym. — Była to jakby kołysanka.<br> {{tab}}„Ci, którym przeznaczono zginąć na morzu, wśród burzy, widzą wyspę Cypr, królestwo bogini miłości. Wielu kapitanów, zwabionych jej pięknością, kierowało ku niej swe statki, a zawsze pochłaniały je fale zburzone. Ileż to okrętów poszło na dno, ile rozbiło się o skały, stojące na straży tej wyspy. Do dziś dnia sterczą tam ich szkielety, nawpół zagrzebane w piaskach nabrzeżnych, pokryte morskiemi trawami. Tyle tułowiów bieleje tam na słońcu, że patrząc, możnaby przypuścić iż nadszedł już dzień Sądu Ostatecznego, w którym morze<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> s374x7yl8mg83bq622gfh5tsd26s7lm Strona:D. M. Mereżkowski - Zmartwychwstanie Bogów.djvu/217 100 662190 3143780 1733217 2022-08-02T19:40:00Z Piotr433 11344 /* Skorygowana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="3" user="Piotr433" /></noinclude>wyplunie wszystkie pożarte okręty. A nad wyspą rozpościera się niebo, wciąż pogodne, słońce świeci blaskiem słodkim, powietrze jest tak przejrzyste i ciche, że płomień palących się kadzideł u podnóża świątyni strzela w górę tak prosto, jak marmurowe kolumny i czarne cyprysy, odbijające się w gładkiej tafle jeziora. Fontanny szepcą o miłości do ucha rozbitków, wiatr niesie im zapach kwiatów i drzew mirtowych, a im sroższa burza wre i kipi na morzu, tem większy spokój w królestwie Wenery“.<br> {{tab}}Umilkł, a wraz z jego głosem zgasły dźwięki lutni i skrzypiec. Zapanowało milczenie, piękniejsze i wymowniejsze od pieśni. Słychać było tylko szmer fontanny. Monna Liza utopiła wzrok w oczach artysty z uśmiechem tajemniczym, podobnym do cichej, przejrzystej wody, której dna dojrzeć nie sposób.<br> {{tab}}A Giovanniemu zdało się, że w chwili tej Leonard i monna Liza podobni są do dwu źwierciadeł, odbijających wzajem swój obraz w nieskończoność.<br> <br> {{c|II.|po=10px}} {{tab}}Nazajutrz, w Palazzo Vecchio malarz pracował nad „Bitwą pod Aughiari“, obrazem, obstalowanym przez Republikę. Wracając do domu, Leonard zatrzymał się na placu przed ''Dawidem'' Michała Anioła.<br> {{tab}}Ten posąg z białego marmuru, odrzynający się na tle wieży, strzegł, jakby Ratusza Florencyi. Ciało młodzieńca było chude, muskularne, ręka prawa trzymała procę, w lewej był kamień. Było to dzieło Michała Anioła, największego wroga Leonarda, choć ten był zawsze gotów służyć mu radą i pomocą.<br> {{tab}}I oto teraz stojąc przed tym posągiem, czuł w nim duszę, równą swojej, lecz odmienną, tak jak czyn jest odmiennym od rozmyślania, namiętność od chłodu, burza od spokoju. Ta obca siła pociągała Leonarda, budziła w nim ciekawość, żądzę zbadania jej głębi.<br> {{tab}}Podczas budowy florenckiej katedry niezręczny rzeźbiarz uszkodził marmurową bryłę. Za przybyciem Leonarda do Florencyi {{pp|ofiaro|wano}}<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> b873vm4i43kc8miuezi2i0zv3p1xmhg Strona:D. M. Mereżkowski - Zmartwychwstanie Bogów.djvu/218 100 662191 3143783 1733218 2022-08-02T19:43:06Z Piotr433 11344 /* Skorygowana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="3" user="Piotr433" /></noinclude>{{pk|ofiaro|wano}} mu ją do obrobienia, ale podczas gdy on namyślał się, wahał, obliczał i mierzył ze zwykłą sobie powolnością, inny artysta, młodszy od niego o lat dwadzieścia trzy, Michał Anioł Buonarotti, odebrał mu obstalunek i pracując z nadzwyczajną szybkością we dnie i nocami, w ciągu dwudziestu pięciu miesięcy ukończył posąg Dawida.<br> {{tab}}Leonard pracował szesnaście lat nad pomnikiem Sforzy, kolosem glinianym, a nie śmiał nawet w duchu określić, ile czasu zajęłoby mu wykonanie marmuru tak olbrzymich rozmiarów, jak Dawid.<br> {{tab}}Florentyńczycy uznali Michała — Anioła, jako szczęśliwego współzawodnika Leonarda w sztuce rzeźbiarskiej.<br> {{tab}}Obecnie ów rywal, choć nie był oswojony z pędzlem, malował scenę wojenną do Sali Rady i ze zdumiewającą śmiałością wytaczał walkę Leonardowi na polu malarstwa.<br> {{tab}}Im większą dobroć i pobłażliwość spotykał Buonarotti u swego rywala tem bardziej go nienawidził. Jego zimną krew brał za pogardę, zbierał skwapliwie wszystkie pogłoski, nieprzychylne dla swego współzawodnika, szukał z nim kłótni i korzystał z każdej sposobności, aby urazić tego, którego nienawidził, uznając w duchu jego wyższość.<br> <br> {{c|III.|po=10px}} {{tab}}W owym czasie ważna sprawa zmusiła Leonarda do opuszczenia Florencyi. Wyruszył z Machiavelem.<br> {{tab}}Od dawien dawna Republika prowadziła walkę z sąsiedniem miastem Pizą — ta walka wycieńczała obie strony. Rada Dziesięciu poleciła Leonardowi urzeczywistnić jego własny projekt, polegający na odwróceniu wód Arna przed Pizą i przelaniu ich za pomocą kanału na moczarów Liwurny. Miało to przeciąć komunikacyę oblężonego miasta z morzem, przeszkodzić dostawie żywności i zmusić Pizańczyków do poddania się.<br> {{tab}}Początkowo robota zapowiadała się dobrze. Poziom wód rzeki został obniżony, lecz niebawem wynikły trudności, pociągające za sobą wielkie nakłady i koszty, a oszczędni ojcowie miasta targowali się o każdego dukata.<br><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> k3flhj3omebp5exrr3mcmz6lb4ltnti Strona:D. M. Mereżkowski - Zmartwychwstanie Bogów.djvu/219 100 662193 3143788 1733220 2022-08-02T19:46:28Z Piotr433 11344 /* Skorygowana */ lit. proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="3" user="Piotr433" /></noinclude>{{tab}}Latem 1505&nbsp;r. po burzy, wezbrane wody rzeki wystąpiły z łożyska, zalały i zniszczyły część usypanej grobli. Leonard został wezwany na miejsce robót.<br> {{tab}}W wilię wyjazdu artysta wyszedł wieczorem na przechadzkę za miasto. W oddali w świetle widać było Florencyę; w podwójnem świetle zmierzchu i księżyca miasto wydawało się, jak olbrzymi kwiat srebrny.<br> {{tab}}Leonard zauważył, że każde miasto, tak, jak każda osoba ma swój zapach odrębny. Zdawało mu się, że Florencya pachnie wilgotnym pyłkiem irysów, zmięszanym z wonią werniksu i farb starych, bardzo starych obrazów.<br> {{tab}}Począł myśleć o Giocondzie. Znał jej życie nie lepiej od Giovanna. Dziwił się, że była żoną imć Francesco, człowieka pospolitego tak pod względem powierzchowności, jak i umysłu, zajętego jedynie handlem. Artysta podziwiał nieziemską piękność monny Lizy, wydawała mu się istotą wyśnioną, ale bliższą od wielu rzeczywistych. Były jednak chwile, gdy czuł, że jest ziemianką.<br> {{tab}}Monna Liza nie należała do rzędu kobiet uczonych, zwanych wówczas ''dotte eroine''. Nie popisywała się nigdy swojemi wiadomościami literackiemi. Leonard dowiedział się przypadkowo, że zna język grecki i łacinę. Była skromna, cicha, mówiła mało, ale zawsze rozumnie. Niektóre jej odezwania chwytały go za serce i były jakby łącznikiem pomiędzy ich duszami. Gdy takie słowo z ust jej padło, Leonard czuł, że jest mu najbliższą istotą na świecie, miał ochotę przycisnąć ją do piersi i złożyć pocałunek na jej czole. Tłumił jednak to pragnienie, starał się patrzeć na nią, jak na istotę bezcielesną, czysto duchową.<br> {{tab}}Czy łączyła ich miłość?<br> {{tab}}Leonard nie znał uczucia, zwanego zwykle tem mianem. Tak, jak nie jadał mięsa, nie dlatego, żeby to uważał za karygodne, lecz że wydawało mu się to wstrętnem, tak samo strzegł się stosunków z kobietami, albowiem miłość fizyczna w małżeństwie czy w cudzołóztwie wydawała mu się nie tyle grzeszną, ile brutalną i obrzydliwą.<br> {{tab}}Lecz jeśli nawet kochał tę istotę wyjątkową, to jednak nie pragnął niczego więcej, nad duchowe z nią obcowania, nad mistyczną<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> 73506ocdwmrk3hbhakze0sy01zfudyd Strona:D. M. Mereżkowski - Zmartwychwstanie Bogów.djvu/220 100 662195 3143804 1733222 2022-08-02T20:07:47Z Piotr433 11344 /* Skorygowana */ tekst piosenki skorygowany na podstawie https://www.libriantichionline.com/divagazioni/lorenzo_magnifico_canzona_bacco proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="3" user="Piotr433" /></noinclude>rozkosz przelewania jej rysów na płótno. Ten portret był jakby dziecięciem, zrodzonem z niej i z niego.<br> {{tab}}Artysta czuł wszelako, że ów stosunek idealny i czysty, był niebezpieczniejszym od zwykłych węzłów miłosnych. Kroczyli oboje nad brzegiem przepaści, po ścieżynie, której nikt jeszcze przed nimi nie deptał. Chwilami malarz zastanawiał się, czy ma prawo w tę duszę, tak sobie pokrewną, siostrzaną, zapuszczać ten sam wzrok ciekawy, którym badał tajemnice prawa mechaniki i matematyki, lub rozkład trupa.<br> {{tab}}Czyż ta przyjaciółka, ta siostra nie odtrąci go za taką ciekawość, jakby to uczyniła każda inna kobieta?<br> {{tab}}Zdawało mu się czasami, że ją skazuje na śmierć powolną i straszną. Przerażała go jej uległość. Dopiero w ostatnich czasach zrozumiał, że będzie musiał postanowić, czem ona ma być dla niego na przyszłość: istotą z krwi i kości, czy tylko snem. marzeniem, odbiciem jego własnej duszy w źwierciedle niewieściem? Liczył jednak, że rozstanie oddali konieczność decyzyi i rad był niemal, że musi opuścić Florencyę. Lecz — teraz gdy wybiła godzina rozłąki, pojmował, że rozłąka nie odwlecze, lecz przeciwnie przyspieszy chwilę stanowczą.<br> {{tab}}Pogrążony w tych myślach, szedł bezwiednie, jak lunatyk, obudziły go z tego pół snu dźwięki pieśni. Na rogu uliczki był balkon; pod nim mężczyzna śpiewał serenadę swej ukochanej.<br> {{tab}}Była to stara pieśń miłosna, skomponowana niegdyś przez Wawrzyńca Medyceusza, do karnawałowego korowodu Bachusa i Ariadny, pieśń smutna, przeplatana wesołemi dźwiękami i zwrotkami. Leonard lubił ją, bo mu przypominała lata młodzieńcze, więc łowił uchem te słowa:<br> ''<poem>{{Korekta|Ouant è|Ouant'è}} bella {{Korekta|giovenezza|giovinezza}}, Che {{Korekta|se|si}} fugge tuttavia, Chi vuol esser lieto, sia: Di doman non {{Korekta|ć è|c'è}} certezza<ref>Jakże młodość jest piękną I przemijającą! Spiewaj więc, śmiej się, Bądź szczęśliwym. Chwytaj szczęście w przelocie, Bo jutro jest niepewne.</ref></poem>''<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> 5aia3xckommqvoe9gffya8hyvtivcma Strona:D. M. Mereżkowski - Zmartwychwstanie Bogów.djvu/221 100 662199 3143807 1733278 2022-08-02T20:20:30Z Piotr433 11344 /* Skorygowana */ uznałem, że do tekstu piosenki bardziej pasuje tag <poem>, nawet dla pojedynczej linii proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="3" user="Piotr433" /></noinclude>{{tab}}Ostatni wiersz wzbudził w artyście smutne przeczucia.<br> {{tab}}U progu starości, wśród smutku i osamotnienia los zsyłał mu duszę bratnią. Czyż ją odtrąci, wyrzecze się jej, jak nieraz wyrzekał się życia dla marzenia? Czy znowu poświęci teraźniejszość przyszłości, rzeczywistość — urojeniu. Cóż wybierze: Giocondę żywą czy też istotę nieśmiertelną? Wiedział, że wybierając jedną, utraci drugą, a obie było mu równie miłe; wiedział też, że nie może już dręczyć dłużej monny Lizy. Ale miał wolę słabą, chwiejną. Żal mu było zarówno: poświęcać żywą nieśmiertelnej, jak nieśmiertelną żywej, tę, która istniała, tej, która miała żyć wiecznie na obrazie.<br> {{tab}}Szedł powoli, a za nim biegły słowa pieśni:<br> ''<poem>Di doman non {{Korekta|c’ è|c’è}} certezza.</poem>'' <br> {{c|IV.|po=10px}} {{tab}}Dnia następnego monna Liza przybyła do pracowni Leonarda o zwykłej godzinie, ale po raz pierwszy przybyła sama, bez swej nieodstępnej towarzyszki, siostry Kamilli. Gioconda wiedziała, że to ich ostatnia rozmowa.<br> {{tab}}Pokój był zalany oślepiającem światłem. Leonard spuścił firankę i nagle zapanował półmrok tajemniczy, przeźroczysty, w którym piękność monny Lizy zajaśniała żywszym blaskiem.<br> {{tab}}Byli sam na sam.<br> {{tab}}Artysta pracował w milczeniu, zapomniał o myślach, które go trapiły dnia poprzedniego, o koniecznej rozłące, o wyborze pomiędzy dwoma rodzajami uczuć. Zdawało mu się, że teraźniejszość i przyszłość nie istnieją, że czas stanął w swym biegu, że ta istota ukochana siedzieć tak będzie w nieskończoność z tym swoim dziwnym uśmiechem.<br> {{tab}}Wiedział, że wszystko przecierpi, że gotowa umrzeć dla niego. Chwilami patrzał na nią z taką samą ciekawością, z jaką przyglądał się skazańcom, idącym na śmierć, gdy badał każde drgnienie ich twarzy.<br> {{tab}}Nagle spostrzegł, że jakaś myśl obca, którą nie on wzbudził, odbiła się na twarzy jego modelu, jak wietrzyk na zwierciadlanej tafli wód.<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> 0izv7rdlygh1unuzry28qr8avfl90ma Strona:PraktykaBALTYCKA.pdf/346 100 696362 3144062 2296555 2022-08-03T10:54:26Z Seboloidus 27417 dr proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="4" user="Slubek" /></noinclude>{{tab}}O mapach fińskich nie mam bliższych informacji. Oglądany na jachcie z Helsinek, fiński atlas szkerów wzbudził u mnie ubolewania godne uczucie autentycznego {{korekta|pożadania|pożądania}}. Numerowane egzemplarze map radzieckich (jeszcze radzieckich) nie budzą we mnie entuzjazmu z powodu nieuniknionego trudu sylabizowania cyrylicowej pisowni. Bariera alfabetu wydaje się wytyczać praktyczną granicę Europy. O mapach morskich Litwy, Łotwy i Estonii nic mi dotąd nie wiadomo.<br> {{tab}}Polskie mapy kupujemy w Biurze Hydrograficznym Marynarki Wojennej w Gdyni (w porcie wojennym na Oksywiu) lub księgami jurorskiej „Róża Wiatrów” na ulicy Starowiejskiej. Korektę tych map zlecamy w Biurze Hydrograficznym Rzeczpospolitej w Gdyni na ulicy Jana z Kolna (budynek Hotelu Garnizonowego). Gdyby pogłoski o likwidacji BHRP — spełniły się to placówka korekty map musiałaby chyba wrócić do Urzędu Morskiego w Gdyni. Korekty zagranicznych map jachtowych praktycznie nie ma jak dokonać w Polsce. Podczas pobytów w portach zagranicznych — można próbować porównywać je z mapami cumujących tam jachtów. Zawsze to pretekst nawiązania rozmowy z atrakcyjną żeglarką spod obcej bandery.<br> {{tab}}Przechowywanie map na małym jachcie to zawsze duży problem. Jedni magazynują je w tubusach (takich, jakie noszą po {{Korekta|miescie|mieście}} studentki architektury), inni w dużych foliowych kopertach. Moje doświadczenie nakazuje mi zwijać mapy „brzuchem do góry” bo później łatwiej je okiełznać na stole nawigacyjnym. Ostatnio, przewaga map jachtowych w mojej „mapotece” spowodowała, iż przechowuję je pod materacem w obszernej {{korekta|hundki|hundkoi}}.<br> {{tab}}Rozpowszechnienie elektronicznej techniki nawigacyjnej na polskich jachtach bardzo przedłużyło okres, w którym mapy wyglądają „świeżo”. Prowadzenie nawigacji zliczeniowej bardzo szybko upodabniało powierzchnię mapy do brudnego, {{Korekta|wigotnego|wilgotnego}} ręcznika „frote”. Korzystając ze wskazań pokładowego GPS czy odbiornika Decca nanosimy (w odstępach godzinnych, przy brzegu, nawet co kwadrans) na mapę krzyżyk pozycyjny z odnośnikiem ułamkowym, w którym tradycyjnie „licznik” to godzina i minuty a „mianownik” to stan logu. Każdemu takiemu krzyżykowi na mapie<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> mypg880nmqqm5urwhiemddoeipxy0oq Strona:PraktykaBALTYCKA.pdf/343 100 696397 3144061 2296541 2022-08-03T10:53:18Z Seboloidus 27417 dr proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="4" user="Anagram16" /></noinclude>w skali 1:80&nbsp;000. Na mapach naniesiono Way Points oraz izobatę 2&nbsp;metrową w {{korekta|kolorem|kolorze}} czerwonym. Załączona jest tabela pływów dla Małego i Dużego Bełtu. Cena kompletu — około 150&nbsp;DM.<br> {{tab}}Komplet (Serie) '''2''' obejmuje obszar od Zatoki Lubeckiej do Bornholmu oraz południową część Zelandii z Kopenhagą. Składa się z 20 map w skalach 1:220&nbsp;000, 1:150&nbsp;000, 1:140&nbsp;000, 1:80&nbsp;000; 1:60&nbsp;000, 1:40&nbsp;000, 1:33&nbsp;000, 1:25&nbsp;000, 1:17&nbsp;000 oraz 1:15&nbsp;000. Szczerze mówiąc, nie podoba mi się aż taka różnorodność i to zupełnie nietypowych podziałek. Nawigator traci poczucie dystansu przy przechodzeniu z arkusza na arkusz. Na mapach także izobata 2&nbsp;metrowa na czerwono oraz Punkty Drogi (WP). Cena kompletu — około 150&nbsp;DM. [[Plik:Praktyka bałtycka page0344.jpg|center|400px]] {{Centruj|Rys. 25.5. Komplet 2. „{{korekta|Lubecker|Lübecker}} Bucht bis Bornholm — {{korekta|Sudlich|Südlich}} Seeland — {{korekta|Kopenhaga|Kopenhaga”}}. Niemieckie mapy jachtowe.|w=85%}}<br> {{tab}}Komplet (Serie) '''4''' obejmuje Greifswalder Bodden, Rugię, kawałek Bornholmu, Zalew Szczeciński i Odrę do Szczecina włącznie. Składa się z 10 map w skalach 1:260&nbsp;000, 1:80&nbsp;000,<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> arqwvk9hzl0f7ye0x05vh627mvpx78y Strona:PraktykaBALTYCKA.pdf/341 100 696456 3144024 2401231 2022-08-03T10:34:20Z Seboloidus 27417 dr proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="4" user="Bonvol" /></noinclude>{{tns|{{F|korespondują z numerem mapy brzegowej. Skala 1:50&nbsp;000 do 1:125&nbsp;000|lewy=20px}}}} {{F|{{tab|7}}∗&nbsp;'''mapy specjalne (Specialkort)''' — oznaczone są numerami czterocyfrowymi, gdzie pierwsze trzy cyfry korespondują z numerem mapy archipelagowej. Skala 1:25&nbsp;000 i większa.|wys=20px}} {{F|{{tab|7}}∗&nbsp;'''mapy jachtowe (Batsportkort)''' — oznakowanie cyfrowe odpowiada oznakowaniu mapy profesjonalnej, zwanej tu „zwyczajną” (Ordinarie kort), z dodaniem określenia jej części: NW, SW, NE i SE. Starsze mapy jachtowe ponadto opatrzone są literą „J” i dodatkowym numerem.|wys=20px}} {{F|{{tab|7}}∗&nbsp;'''inne mapy''' — mapy rybackie (Fiskerikort) oznaczone są literami „DF”, mapy z siatką Decca (Deccakort) oznaczone są literą „D” oraz mapy wód śródlądowych (Insjokort) symbolami {{korekta|dwu|dwu-}}, {{korekta|trzy|trzy-}} i czterocyfrowymi.|wys=20px}} {{tab}}Zawsze starajcie się używać mapy o NAJWIĘKSZEJ ({{korekta|tzn|tzn.}} najbardziej szczegółowej) skali. Na szwedzkich mapach brzegowych bardzo często będziemy spotykali odsyłacze do map archipelagowych a na mapach archipelagowych napotkamy nieraz uwagi, że rozsądniej byłoby w tym rejonie użyć mapy specjalnej. To też jest namacalny dowód troski o bezpieczeństwo żeglugi.<br> {{tab}}Przygotowując mapy pod konkretne zamierzenia trasy i portu docelowego nie popełniajcie grzechu skąpstwa. Żeglarstwo ma to do siebie, że trasa rzeczywista może w istotny sposób różnić się od zamierzonej. Nigdy nie wiadomo, dokąd nas wiatry zapędzą. Przynajmniej „dwusetki” powinny obejmować rozsądną powierzchnię akwenów, na które możemy być wydmuchani.<br> {{tab}}Innym bałtyckim mocarstwem hydrograficznym są '''Niemcy'''. Absolutnym autorytetem jest tu oczywiście Deutsches Hydrographisches Institut w Hamburgu. Mimo mniejszego zasięgu zainteresowań pozycja DHI porównywalna jest do autorytetu jaki posiada The Hydrographer of the Navy. Jeżeli w drodze jakiejś okazji staniecie się posiadaczami solidnych profesjonalnych map DHI — gratuluję sukcesu. Do normalnych zakupów nie zachęcam z powodów ekonomicznych. W cieniu i przy pomocy DHI działa kilka firm wydawniczych, specjalizujących się w dziedzinie żeglarskich pomocy nawigacyjnych. W pierwszym rzędzie wymienię firmę<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> l2kddblhcsro1vgi9jcv6p61nl0rvnz Strona:PraktykaBALTYCKA.pdf/353 100 696466 3144063 2401197 2022-08-03T10:54:56Z Seboloidus 27417 dr proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="4" user="Bonvol" /></noinclude>do SMNV „Zasady korespondencji w morskim paśmie {{korekta|UKF|UKF”}} (IMO 10.10.84), „Słownik nawigacyjny angielsko-polski (suplement do morskich map i publikacji nawigacyjnych), „Morski nawigacyjny słownik frazeologiczny — Standard Marine Navigational Vocabulary”, „{{korekta|Wege Punkte|Wegepunkte}} der Ostsee {{korekta|fur|für}} Sportschiffahrtskarten”.<br> {{tab}}Skoro już jesteśmy przy książkach — wymieńmy i pozostałe tytuły: „Międzynarodowe przepisy o zapobieganiu zderzeniom na morzu” wraz ze zmianami, obowiązującymi od 1.6.1983 (pozycja obligatoryjna, wpisana do WWR), „Vademecum sygnalizacji jachtowej” (J.Dziewulski, A.Gańko, E.Dziewulska, A.Bebłowski), „Jachtowy poradnik medyczny” (J.Morzycki) oraz „Vademecum żeglarskie” (A.Komorowski). Bardzo przydatnymi mogą okazać się „dwukierunkowe” słowniki: angielski i niemiecki. W kokpicie dobrze jest przykleić kalkomanię z flagami jednoliterowego MKS i podstawowymi sygnałami dźwiękowymi. Na rewersie okładki Dziennika Jachtowego zazwyczaj wpisuje się godziny najważniejszych prognoz pogody. Na okładce mojego dziennika można odczytać także numery wszystkich zaprzyjaźnionych kutrów wraz z imionami lub przezwiskami ich szyprów. Za bardzo użyteczny uważam kajet w plastikowej oprawie, służący za brulion dziennika, miejsce rozpisywania latarni morskich, radiolatarni, zapisywania takich spraw, które nie nadają się do zapisania w dzienniku oraz do przygotowywania szkiców wejściowych do nowych portów.<br> {{tab}}Do podstawowego wyposażenia nawigatora zaliczamy: trójkąt nawigacyjny, liniał (przeźroczysty) 50 cm, przenośnik, stoper, kalkulator, lupę lub plusowe okulary, namiernik ręczny, lornetkę 7×50, ołówki automatyczne, gumkę „Rotring” i kilka flamastrów (tylko do brulionu). Do najłatwiejszego wyznaczania pozycji na mapie z 3 równoczesnych namiarów potrzebujemy arkusik kalki technicznej formatu A4. Przechowujemy go na przykład pod okładką Dziennika Jachtowego. Na ścianie kabiny nawigacyjnej można przykleić kilka użytecznych kalkomanii: różę wiatrów z literowym oznakowaniem rumbów (przydatne przy wypełnianiu 12 kolumny dziennika), tabelkę przeliczeniową szybkości z m/sek na km/godz i na węzły, tabelkę sygnałów do porozumienia się z brzegiem i samolotem itd., w zależności od indywidualnego upodobania.<br><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> 6gywdmwtgf5brzhphi7kroa3ptuwr0n Strona:PraktykaBALTYCKA.pdf/415 100 696827 3144066 2312910 2022-08-03T10:56:06Z Seboloidus 27417 dr proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="4" user="Slubek" /></noinclude>'', jak się nam łódka wyrywa Archimedesowi. Przynajmniej mamy wrażenie że chciałaby. Co więc robić, aby jakoś jej w rym pomóc? Poprawnie prowadzić żagle, głównie spinakera. Mocno przebalastowywać rufę po nawietrznej. Czujnie sterować i broń Boże nie przebierać grota. Jeśli komuś z załogi się to znudzi i postanowi iść spać do dziobowej koi — kończymy zabawę i zmniejszamy żagle. Wyostrzenie ze spinakerem na sporej fali to temat na morskie opowieści. Takich przygód radzę unikać. Osiągane przy baksztagowych semi&shy;&#8209;ślizgach przyśpieszenia pozwalają na chwilowe przekraczanie teoretycznych (długość linii wodnej) prędkości naszego jachtu. Żeglarze starych „rasmussenów” zapewne nie dadzą wam wiary, uważając ze ich smukłe jachty miały ku temu większe możliwości. Otóż — nie! Co by nie mówić o potencji bałtyckiej fali — nie jest ona zdolna zmusić długiego ciężkiego wrzeciona tradycyjnego kadłuba do takich ekscesów. Ocean — tak. Jako, że po oceanach żeglujemy nie często — pozazdrościć pozostaje uczestnikom regat „Whitebread”, których jachty całymi dniami pędzą Z takimi „półślizgowymi” szybkościami ale ich kadłuby, podobnie jak nasze — bardziej przypominają mieczówki niż „R&#8209;12”.''<br> {{tab}}''Konkretny, przypadek, flotylla jachtów QT i C-24 (było ich około 30) przepłynęła baksztagami odcinek od pławy „Wła” do „ZN-S”. Na mapie jest to odległość około 28&nbsp;Mm. Wiała „siódemka”. Wszystkie jachty szły pod spinakerami. Mój „Mistral” (C-24) pokonał ten dystans w 4 godziny. Nie płynęliśmy po prostej. Nie było to możliwe, nawet przy najlepszych staraniach. Na zboczach fal, przez dziesiątki sekund, czasami całymi minutami speedometr wskazywał 10 węzłów. Na tym kończyła się skala. Koledzy, którzy mieli inne logi — mówili o 12, nawet 15 węzłach. Oczywiście, po przejściu czoła fali — prędkość spadała nawet do 5 węzłów. Zabawa była przednia.......''<br> {{tab}}Tu autor „Praktyki” nie wytrzymał i na poparcie opisu Adama przytacza podobny przykład. Była jesień 1989 roku. Kończyliśmy mierzyć „polskie porty otwartego morza”. Mała, choć trzytonowej masy mieczówka „Milagro IV” z dwuosobową załogą wyszła z Darłowa po drugim śniadaniu. Kurs do domu, do Górek. Wiatr NW 3 do 5° po godzinie żeglugi stężał do 6°&nbsp;B i tak zostało. Lewy<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> qawkiku51b80bt1ipn2pxp3mcuf6yf5 Strona:PraktykaBALTYCKA.pdf/416 100 696850 3144067 2397528 2022-08-03T10:56:24Z Seboloidus 27417 dr proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="4" user="Bonvol" /></noinclude>baksztag. Fala wybudowała się regularna. Nad jachtem mały grot (7,5&nbsp;m²) i marszowy fok (12,5&nbsp;m²). Przy sterze Gienek Ziółkowski, dawny zawodnik „FD”. Nie do wiary, ale ta ciężarna krowa — co chwila zrywała się do planowania. Trzeba było uważać bo czasami demonstrowała chętkę do zawrócenia. Gienek twierdził, że przypomniały mu się zawodnicze lata. Powoził tak aż do Władysławowa i poszedł spać. Później wiatr nieco osłabł, stawiałem genuę i do Górek przypłynęliśmy rankiem następnego dnia. Nigdy przed tym, ani później „Milagro IV” tak nie pędziło. Z Darłowa do Górek — 20 godzin — taką tratwą! Ale wracajmy do Adamowych rad.<br> {{tab}}''......... Oczywiście możliwa i w miarę bezpieczna jest taka jazda tylko przy dobrze sklarowanym jachcie, obsadzonym fachową i czujną załogą. Temat ten wiąże się po trochu z sztormowaniem z wiatrem. Zapewne czytaliście opisy szalonych rejsów „dookoła świata”, a raczej dookoła Antarktydy, które cały czas, były czymś takim. Niektórzy żeglarze próbowali holować za rufą długie cumy aby spowalniać, za szybką (mimo minimalnych żagli) jazdę. Inni, (którym też przeżyć się udało) odcinali te wisiorki, czując że to niebezpieczne i pożeglowali prędzej. Każdy jacht ma prawo różnie reagować. Fala fali, oczywiście — nie równa. Nie byłem w „ryczących czterdziestkach” ale wydaje mi się, że z wiatrem i falą lepiej żeglować szybciej, niż zwalniać. Oczywiście, zachowując panowanie nad jachtem, póki się da z żaglem nawet zarefowanym po uszy grotem i maleńkim fokiem. Z załogą, która wie co się dzieje dookoła, potrafi uciec spod łamiącego się grzywacza lub przynajmniej dobrze go przyjąć, potrafi wyluzować lub wybrać żagle, kiedy trzeba — wiele można. Najważniejsze aby potrafiła nie wylecieć za burtę (zabezpieczenie i sprawność). Głębokie przechyły, łomotanie dziobem po falach itp. atrakcje są zresztą bardziej ponure we wnętrzu jachtu — zwłaszcza gdy są powodem przebudzenia i nadchodzą z załącznikiem w postaci porcji wody na głowę. Nie łudźmy się, że przy takiej żegludze ani jedno wiadro wody do wnętrza małego jachtu nie wpadnie zatem niewiele tracimy, {{korekta|sidząc|siedząc}} na pokładzie i konsumując „niedźwiedzie mięso”.''<br> {{tab}}''Jeżeli zdarzy się wam tzw „wywrotka”, którą poznacie po tym iż kubki gwałtownie przemieszczą się na przeciwległą burtę, tracąc przy''<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> 8whxziy3cdvgiqkwb0mic0tka4gt5kv Strona:PraktykaBALTYCKA.pdf/417 100 696898 3144068 2397530 2022-08-03T10:56:47Z Seboloidus 27417 dr proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="4" user="Bonvol" /></noinclude>''tym swój oryginalny kształt — nie należy panikować. Gwałtowny przechył działa podobnie jak wyrzutnia i wcale nie musi być aż 90&shy;&#8209;stopniowy aby coś takiego nastąpiło, wybieramy wodę, robimy porządek — płynąc dalej.''<br> {{tab}}'''''{{u|Żegluga bałtycka.}}''' Żegluga, którą tu uprawiamy to pływanie niemal zawsze w zasięgu widoczności brzegu. Co nam daje brzeg?'' {{F|''{{tab|20}}*{{tab|10}}Po pierwsze — nie tracąc go z oczu możemy popłynąć nawet do Kalifornii, to tylko kwestia czasu.''|wys=40px}} {{F|''{{tab|20}}*{{tab|10}}Po drugie — zmienia nam panujące na morzu warunki na lepsze lub gorsze.''|wys=40px}} {{tab}}''Najpierw o tych gorszych. Z 33 polskich jachtów, które od wojny do dziś zostały utracone (rozbite, zatopione, porzucone) tylko 13 przepadło na wodach otwartych. Z pozostałych — 9 na podejściu lub wyjściu z portu (najczęściej rozbite o falochrony), 6 na brzegu, 3 w portach i tyleż na kotwicowiskach. Rada troskliwej mamy, abyś synku żeglował „po płytkim i blisko brzegu” — okazuje się nie najlepszą. Zatem brzeg zawietrzny, zwłaszcza gdy nie znamy go dobrze — lepiej zostawić trzy razy za daleko. Jeśli wiatr wieje od brzegu i nie zanosi się na jakąś zasadniczą odkrętkę sytuacja zmienia się o tyle, że pod brzegiem powinien być słabszy. Jachty ścigające się pomiędzy Sopotem i Gdynią nie zbliżają się do wysokich brzegów przy wiatrach odlądowych bo na tym tracą. Szybciej żeglują — nadkładając drogi. Jeżeli jednak wiatr jest na tyle silny, że zmusza do skracania żagli — zbliżenie się do brzegu {{u|może}} pozwolić na uniknięcie refowania. Przy okazji unikniemy fali. Dodatkową premią będzie skrócenie drogi do celu.''<br> {{tab}}''Jeśli wiatr wieje od brzegu ukośnie — to blisko brzegu kąt ten się zwiększy i będziemy być może mogli żeglować półwiatrem a nie bajdewindem. W pewnych przypadkach możemy nawet uniknąć halsówki. Wreszcie argument klasyczny — bryza. W wyżowych pogodach daje o sobie znać wyraźnie. Oczywiście tym wyraźniej, im bliżej brzegu. Szczególnie bryza nocna, niosąca od ojczystych krzaków zapach sosen, grzybów, obozowych grillów (piwo, piwo + kiełbasa) oraz komunalnych ścieków — pozwala na łagodną żeglugę wzdłuż brzegu.''<br> {{tab}}'''''{{u|Martwa fala.}}''' Zdarza się często w okresie letnim. Przy bezwietrznej pogodzie, nawet przy słabym wietrze od lądu będzie ona<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> 8n5lx7o5ok0mx04dklg1pqyz1lpnkme Strona:PraktykaBALTYCKA.pdf/418 100 696931 3144069 2397532 2022-08-03T10:57:15Z Seboloidus 27417 dr proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="4" user="Bonvol" /></noinclude>''zawsze dolądowa i im bliżej brzegu tym wyraźniejsza i lepiej słyszalna. W takim przypadku trzeba okazać szczególną czujność. Jacht bez silnika może się okazać bezbronnym wobec tego podstępnego przeciwnika — stając się atrakcją turystyczną dla plażowiczów. Pół biedy, kiedy to mieczówka. Sumując — chcąc żeglować szybko, zawsze staraj się wybierać trasę osłoniętą przed falowaniem. Nawet jeśli ominą nas efektowne zjazdy (patrz wyżej) z pewnością wyjdziemy na swoje i to w niezłym stanie.''<br> {{tab}}'''''{{u|Manewry.}}''' Warunkiem manewrowania jest prędkość jachtu, jeśli jej nie ma — zaczyna się dryf. Dlatego podejmowania manewrów portowych na zbyt małych żaglach jest nieco ryzykowne. Istotnym elementem sprawności portowych manewrów jest łatwe przechodzenia sztaksla z halsu na hals. Przy czujnej załodze i sklarowanych fałach nie powinno być problemów z hamowaniem żaglami i ich zrzuceniem. Co się zdarzyło pewnemu ostrożnemu żeglarzowi z Górek — streszczam w kilku zdaniach. Wysłuchana przed wyjściem prognoza zapowiadała wiatry NW 5°B. Wobec tego przezorny skipper „Nefryta”, już w porcie zarefował grota i postawił sztormowego foka. Zrazu gładko zmierzał ku wyjściu przez osłonięty kanał. Po minięciu sławnych mielizn wejściowych, jacht spotkał się z falowaniem przybojowym, które zupełnie go wyhamowało. Zwrot przez sztag okazał się niewykonalny a dryf zapędził „Nefryta” na mieliznę. Niestety doszło do strzelania rakiet i doniesienia do Izby Morskiej, która nie wszczynając postępowania wytknęła skipperowi błąd sztuki, polegający na żeglowaniu na zbyt kusych żaglach. Kłopotów można było uniknąć, wychodząc na podstawowym zestawie żagli a do ich skracania zabrać się, kiedy silniejsze podmuchy zaczną być odczuwalne. Oczywiście — jeśli {{korekta|wogóle|w ogóle}} nadejdą. Dla red portowych — bardziej trafne są prognozy dotyczące „strefy brzegowej” (z reguły — łagodniejsze).''<br> {{tab}}'''''{{u|Sumując }}''' — jeśli nic macie sprawnej i chętnej do zmiany żagli (na większe) załogi, która lubi przebywać na pokładzie — lepiej abyście zainstalowali dobry silnik pomocniczy.''<br> {{tab}}''Najwięcej doświadczeń żeglarskich uzyskałem na „Lewanterze” i na „Mistralu”, żeglując nie tylko regatowo ale i turystycznie. „Lewanter” (typ „Taurus”) to protoplasta dzisiejszej klasy „One''<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> i514qounwp12j6yjmb89xd2hkwyuqsq Strona:PraktykaBALTYCKA.pdf/426 100 697008 3144070 2397540 2022-08-03T10:57:42Z Seboloidus 27417 dr proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="4" user="Bonvol" /></noinclude>{{F|{{tab|30}}'''''Y''': O.K., „Dolly”, do not speak, save battery, listen only. Out.''|wys=50px}} {{F|{{tab|30}}'''''Y''': MAYDAY RELAY, MAYDAY RELAY, MAYDAY RELAY. All stations, this is sailing boat „Margarita”, Following {{korekta|recived|received}} from fishing boat „Dolly”. I am on fire. I am sinking. I abandon the trawler with dinghy. Eight survivors, two injured. Position is Latitude......... Longitude........... I repeat, position is Latitude......... Longitude........... Over''|wys=50px}} {{F|{{tab|30}}'''''S''': All stations, silence on channel sixteen for correspondence in distress. This is New Harbour Radio. I repeat Mayday relay message........... ........... ........... ........... ........... „Margarita”, this is New Harbour Radio. How do you {{korekta|recive|receive}}? Over.''|wys=50px}} {{F|{{tab|30}}'''''Y''': Loud and clear New Harbour Radio. Go ahead.''|wys=50px}} {{F|{{tab|30}}'''''S''': „Margarita”, this is New Harbour Radio. Your Mayday relay message {{korekta|recived|received}}, correspondence is recording. The Navy helicopter is prepared for taking off. Your position is nearest to the „Dolly”. Please take command of search and rescue operation. Do you copy? Over.''|wys=50px}} {{F|{{tab|30}}'''''Y''': All stations, this is sailing boat „Margarita”, I am in command of search and rescue crew of the {{korekta|„Dolly”|„Dolly”.}} Please keep silence on channel sixteen. Over stop.''|wys=50px}} {{F|{{tab|30}}'''''Y''': „Dolly”, this is „Margarita”. I am probably two miles of your position. Fire {{korekta|yoyr|your}} rocket please.''|wys=50px}} {{F|{{tab|30}}'''''Y''': O.K. „Dolly”, I see your flare. Stop firing. I have good bearing to you.''|wys=50px}} {{F|{{tab|30}}'''''H''': „Margarita”, this is helicopter. I am under way to you. What is visibility, wind direction and force. What is your suggestion for rescue operation should be carry on.''|wys=50px}} {{F|{{tab|30}}'''''Y''': Helicopter, this is „Margarita”. Visibility is about two miles, wind SW force two. Take two injured people from a dinghy first and fly to hospital. Rest of the survivors I will take aboard. Do you copy? Over.''|wys=50px}} {{F|{{tab|30}}'''''H''': Roger. Roger „Margarita”. {{korekta|Recived|Received}}. When you will be''|wys=50px}}<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> pfgj35b0w01jfsebhzs7if05z8m0jx6 Dyskusja wikiskryby:Hoodxxc 3 708465 3143861 3142323 2022-08-02T21:17:42Z Draco flavus 2058 /* sekcje */ nowa sekcja wikitext text/x-wiki {{witaj}} [[Wikiskryba:Joanna Le|Joanna Le]] ([[Dyskusja wikiskryby:Joanna Le|dyskusja]]) 23:22, 27 paź 2018 (CEST) == Witaj w gronie wikiskrybów z uprawnieniami [[Wikiźródła:Redaktorzy|redaktora]]! == [[Plik:FlaggedRevs-2-1.svg|60px|right]] Wraz z wprowadzeniem do Wikiźródeł [[Wikiźródła:Wersje przejrzane|wersji przejrzanych]] wszystkie edycje dokonywane przez początkujących i niezalogowanych użytkowników muszą zostać oznaczone jako przejrzane przez wikiskrybę z uprawnieniami redaktora – takiego jak Ty :) Mechanizm funkcjonowania wersji przejrzanych został opisany na kilku stronach: * [[Wikiźródła:Wersje przejrzane]] * [[Wikiźródła:Redaktorzy]] * [[Pomoc:Wersje oznaczone]] * [[Pomoc:Przeglądanie stron]] W skrócie: jako przejrzany oznacza się artykuł wolny od wandalizmów. '''Pamiętaj, aby szczególnie uważnie przeglądać teksty, które są przeglądane po raz pierwszy''' (tzn. w prawym górnym rogu widnieje komunikat: „[[Plik:FlaggedRevs-1.png]] <small>'''[[Pomoc:Wersje oznaczone|Brak wersji przejrzanej]]'''</small>”). Najlepiej jest zacząć od stron, które sam{{GENDER:{{BASEPAGENAME}}||a|{{#switch:|m=|k=a|(a)}}}} utworzył{{GENDER:{{BASEPAGENAME}}|eś|aś|{{#switch:|m=eś|k=aś|eś(aś)}}}} lub posiadasz w [[Specjalna:Obserwowane|obserwowanych]] ([[Specjalna:Obserwowane/edit|kliknij, by zobaczyć pełną listę stron, które obserwujesz]]). Sprawdzenie tekstu, który posiada już wersję przejrzaną, polega najczęściej na porównaniu z nią ostatnio wprowadzonych zmian (tzw. szkicem). {| class="wikitable" |- | style="background-color:#AAFF99" | Na stronie specjalnej '''[[Specjalna:Zdezaktualizowane przejrzane strony|zdezaktualizowane przejrzane strony]]''' znajduje się lista tekstów oczekujących na ponowne przejrzenie. Zaglądaj tam, jeśli tylko masz czas. |} ; Jak oznaczać teksty? Na końcu każdego tekstu i szablonu oraz na stronie porównywania wersji znajdują się przyciski „{{int:revreview-submit-review}}”. By oznaczyć wersję, należy po prostu kliknąć. Jeżeli chcesz odznaczyć wersję przejrzaną, musisz kliknąć „{{int:revreview-submit-unreview}}”. Jeżeli chcesz najpierw przetestować wersje oznaczone, wejdź na [http://tools.wikimedia.pl/testwiki/ Testową Wiki]. ; Cofanie zmian Wraz z uprawnieniami redaktora uzyskał{{GENDER:{{BASEPAGENAME}}|eś|aś|{{#switch:|m=eś|k=aś|eś(aś)}}}} także możliwość szybszego cofania zmian. Oznacza to, że w przypadku ewidentnych wandalizmów możesz użyć przycisku „<span style="color:#2939b5; text-decoration: underline;">{{int:rollbacklink}}</span>” (zamiast „<span style="color:#2939b5; text-decoration: underline;">{{int:editundo}}</span>”), którego naciśnięcie powoduje natychmiastowe wycofanie edycji, bez konieczności wypełniania opisu zmian. : Jeżeli masz wątpliwości, zadaj pytanie [[Wikiźródła:Administratorzy i Biurokraci|jednemu z administratorów]]. Postaramy się szybko odpowiedzieć. [[Wikiskryba:Draco flavus|Draco flavus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Draco flavus|dyskusja]]) 19:48, 30 lip 2022 (CEST) ==Baby placki i mazurki== Hej, 146 rozdziałów to dużo. Może lepiej książkę podzielić na dwie części: Baby, placki i mazurki/Ciasta i wszelkie pieczywa i dalej Baby, placki i mazurki/Ciasta i wszelkie pieczywa/1 Baby, placki i mazurki/Ciasta i wszelkie pieczywa/2 Baby, placki i mazurki/Ciasta i wszelkie pieczywa/3 ... Baby, placki i mazurki/Ciasta i wszelkie pieczywa/100 a następnie: Baby, placki i mazurki/Rozmaite ciasta, ciasteczka, marcepany, pierniki i t. p. przysmaki i dalej Baby, placki i mazurki/Rozmaite ciasta, ciasteczka, marcepany, pierniki i t. p. przysmaki/1 itd. itd. Taka moja sugestia... nazwy rozdziałów też nie są szczęśliwe (zwłaszcza jeśli są długie), lepsze są z reguły numerki [[Wikiskryba:Draco flavus|Draco flavus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Draco flavus|dyskusja]]) 21:15, 30 lip 2022 (CEST) :@[[Wikiskryba:Draco flavus|Draco flavus]] Może skrócić "Rozmaite ciasta, ciasteczka, marcepany, pierniki i t. p. przysmaki." i zrobić np. "Rozmaite ciasta, ciasteczka"? Czy musi to dokładnie odpowiadać nazwie rozdziału? [[Wikiskryba:Hoodxxc|Hoodxxc]] ([[Dyskusja wikiskryby:Hoodxxc|dyskusja]]) 21:21, 30 lip 2022 (CEST) :@[[Wikiskryba:Hoodxxc|Hoodxxc]] zasadniczo staraliśmy się zachowywać oryginalne nazwy. Wydaje mi się, że to zbyt dowolne obcięcie. Prędzej bym był za Baby, placki i mazurki/I/1 ÷ Baby, placki i mazurki/I/100 i Baby, placki i mazurki/II/1 ÷ Baby, placki i mazurki/II/46 Ale zrób, jak uważasz, najwyżej ktoś będzie przerabiał po tobie... [[Wikiskryba:Draco flavus|Draco flavus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Draco flavus|dyskusja]]) 09:29, 31 lip 2022 (CEST) :: I jeszcze mała uwaga: z tym szablonem [[Wikiskryba:Hoodxxc/brudnopis/Szablon:Przepis z książki Baby, placki i mazurki‎]], to nie jestem pewien, że to dobry pomysł. Problematyczny jest np. bardzo skomplikowany mechanizm naprawy tego szablonu (znalezienie odpowiedniej pozycji na liście jest mało wygodne), centralny szablon może zostać zwandalizowany, w przypadku drobnej zmiany może być koniczna aktualizacja 146 stron. Byłbym raczej za robieniem tego bez takiego szablonu. W razie potrzeby, służę pomocą by procedurę maksymalnie uprościć i zautomatyzować. Tylko musiałbym wiedzieć więcej o przyjętej konwencji nazywania sekcji w tekście. [[Wikiskryba:Draco flavus|Draco flavus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Draco flavus|dyskusja]]) 09:43, 31 lip 2022 (CEST) :::@[[Wikiskryba:Draco flavus|Draco flavus]] Jeśli chodzi o szablon w brudnopisie to był to tylko test czy tak się da, ja jestem nawet pewien, że to nie jest dobry pomysł bo czas generowania strony z nim jest jakieś 10 razy dłuższy niż normalnie :). Nazywać poszczególne strony zacząłem wzorując się na innej książce autorki, gdzie każda strona z przepisem ma pełną nazwę, np. [[365 obiadów za 5 złotych/Krokiety z pozostałej pieczeni cielęcej ze smażoną pietruszką]]. Dodatkowo przepisy ze wszystkich książek kucharskich trafiają do [[:Kategoria:Przepisy kulinarne]], gdzie również nazwa każdego to pełna nazwa potrawy, a nie np. Baby, placki i mazurki/I/1, więc to też jest może jakaś konwencja i kierunek w którym trzeba by pójść? 365 obiadów ma też [[:Szablon:Przepis z 365 obiadów za 5 złotych]], oczywiście mniej skomplikowany, to co u mnie w brudnopisie robią switche tam trzeba podać ręcznie, ale wciąż myślę że to wydajny sposób, więc może ten szablon, odpowiednio przerobiony, znalazłby tu zastosowanie? :::Bardzo dziękuję za wszystkie cenne rady, z nazywaniem kolejnych stron jeszcze poczekam na Twoją opinię, chociaż ja jestem zdania, że trzeba zachować przyjętą konwencję dla przepisów kulinarnych i używać pełnej nazwy. Z drugiej strony nazwy potraw w tej książce nie są aż takie długie, większość z nich to 2 albo 3 słowa, bardzo długie nazwy to raczej wyjątki. [[Wikiskryba:Hoodxxc|Hoodxxc]] ([[Dyskusja wikiskryby:Hoodxxc|dyskusja]]) 16:05, 31 lip 2022 (CEST) ::::Przekonałeś mnie, nie zajmowałem się dotąd przepisami, trochę mnie ich rozbudowanie skonfudowało. Czy się da wykorzystać szablon(y)? możliwe, choć raczej bym był za wstawianiem wyniku w formie substytucji. Czyli przejściowo zrobić (na czas tworzenia tekstów w przestrzeni głównej kilka szablonów: strona początkowa, strona końcowa, poprzedni, następny , sekcja i je wklejać przy pomocy <nowiki>{{subst:...}}</nowiki> - czyli zrobić półautomatycznie. [[Wikiskryba:Draco flavus|Draco flavus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Draco flavus|dyskusja]]) 17:04, 31 lip 2022 (CEST) :::::Jeszcze raz dziękuję za pomoc :) końcowo obyło się bez szablonów. [[Wikiskryba:Hoodxxc|Hoodxxc]] ([[Dyskusja wikiskryby:Hoodxxc|dyskusja]]) 20:15, 31 lip 2022 (CEST) * Cześć. W przypadku okładek też przepisujemy treść, nawet gdy okładka nie będzie transkludowana w przestrzeni głównej. Zatem [[Strona:Baby placki i mazurki praktyczne przepisy.pdf/1|ta strona]] nie może być ''Bez treści'', a powinna zostać przepisana. Wyjątkiem są reklamy, tak jak na końcowej okładce, wtedy możemy je przepisać (jeśli chcemy) lub dać status strony ''Bez treści''. : A w przypadku krótkich treści podstron warto dorzucić szablon {{s|Clear}}, dla estetyki. [[Wikiskryba:Seboloidus|Seboloidus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Seboloidus|dyskusja]]) 20:25, 31 lip 2022 (CEST) ::Rozumiem, zrobiłem tak z okładką bo jedna z kolejnych stron miała w zasadzie identyczną treść jak ona. Już poprawione. [[Wikiskryba:Hoodxxc|Hoodxxc]] ([[Dyskusja wikiskryby:Hoodxxc|dyskusja]]) 20:34, 31 lip 2022 (CEST) == sekcje == hej, generalnie nie trzeba (nie warto) wstawiać znaczników sekcji na stronach pośrednich (wyjątkowo jest to konieczne w Encyklpedyi powszechnej). Nic to specjalnie nie zmieni przy transkluzji (tak jak my to robimy zazwyczaj) fromsection=... tosection=...). Napisałem kiedyś w brudnopisie tutorial o sekcjach: [[Wikiskryba:Draco flavus/Pomoc/Sekcje|Sekcje]]. Trochę przydługi - wiem. Myślę, że wystarczy, jeśli będziesz sekcje wstawiał na stronach "kluczowych" (tj. granice rozdziałów). Sposoby są dwa 1) tak jak to robisz 2) pusta sekcja na granicy rozdziałów [[Wikiskryba:Draco flavus|Draco flavus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Draco flavus|dyskusja]]) 23:17, 2 sie 2022 (CEST) bnuip5shib94hgrn965x1k7u4gs7xs1 Strona:Zbigniew Uniłowski - Żyto w dżungli.djvu/259 100 713159 3144137 2291631 2022-08-03T11:23:27Z Seboloidus 27417 dr proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="4" user="Bonvol" /></noinclude>zawdzięczać to określenie kilku chałupom, rozsianym w hojnych odległościach, jedna od drugiej. Minęliśmy krzyż z wiszącym Chrystusem, którego tusza i zagniewana mina zmusiły mnie do obrócenia się w siodle. Chrystus był prawie naturalnej wielkości człowieka i stopami nieomal dotykał ziemi. Dziwność jego polegała właśnie na tej wielkości i tuszy oraz na wyrazie twarzy, który zdawał się mówić: „Dokąd tu będę tkwił! Słońce praży i gapią się na mnie przejezdni!“ Ruch tej miejscowości zdawał się ograniczać do kilku psów włóczących się środkiem drogi z podtulonemi {{korekta|okonami|ogonami}}. Psy te były jasno-żółte i zdawały się być wypłowiałe od ohydnego skwaru, jaki zalewał i niejako koncentrował się specjalnie w zasięgu tych kilku ruder. Ludzi, jak dotychczas, a zwłaszcza delegata policji, nie było widać. Całość tchnęła podłością i niechlujstwem. Budynkiem odsłaniającym się z oddali, okazała się wenda z samotnym, czarniawym grubasem w pyjamie, który siedział na taburecie przed wejściem. Sawczukowie podjechali do niego, coś tam pogawędzili, grubas wskazał sztywnem ramieniem napół otwartą furtkę w ogrodzeniu, i przez tę furtkę wjechaliśmy na obszerny dziedziniec. Zsiadłem z konia i odrazu przysiadłem na pierwszej z brzegu belce. Nic miałem sił walczyć z ogarniającem mnie lenistwem, wobec czego postanowiłem rozsiodłać konia za chwilę. Za równiutko biegnącym parkanem, rozległ się wściekły tętent i wzdłuż niego, przejechał galopem efektownie odziany kaboklo, ze wspaniałą ostrogą na prawej, bosej nodze, z furkoczącą, czerwoną chustką na szyi, w połatanej, pstrej żokejce. Siedziałem tak, rozkoszując się odpoczynkiem i jednocześnie przejęty głębokim wstrętem do tej antypatycznej, ziejącej skondensowanem ubóstwem i nudą — okolicy. Kilku chłopów poszło do wendy i po chwili wrócili z koszami pełnemi kukurydzy. Zwierzęta się wytarzały, poczem zgodnie ustawiły się wzdłuż żłobu z kukurydzą. Grzeszczeszyn namaszczał grzbiet swojego konia szimaronem i co chwila pytająco spoglądał na mego {{pp|osio|dłanego}}<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> rvn29exq4ium90p610mrl0bnbt8kpnj Strona:Zbigniew Uniłowski - Żyto w dżungli.djvu/260 100 713166 3144078 2291633 2022-08-03T11:00:17Z Seboloidus 27417 dr proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="4" user="Bonvol" /></noinclude>{{pk|osio|dłanego}} konia, to znów na mnie. Mierził mnie, między innemi, swoją pieczołowitością wobec zwierząt, w której podświadomie wyczuwałem kompleks pastucha i ekonoma jednocześnie. Nigdy nic przeszedł obok zwierzęcia spokojnie, zawsze musiał je klepnąć i obrzucić fachowo - troskliwem spojrzeniem. Cudem kilkakrotnie uniknął kopnięcia bura, zawsze znalazł jakieś powiedzonko na rozgniewane klapnięciem zwierzę, w rodzaju: „No, ty byku! jeszcześ nieomansowany...<ref>nieujeżdżony.</ref> żebym się nie zabrał do ciebie... na, żryj!“ I podawał mu — wszystko jedno, co: kawałek drzewa albo kaczan kukurydzy bez ziaren. Od kilku minut chciałem już rozsiodłać konia, ale ponieważ widziałem, że go to drażni, więc zwlekałem. Wkońcu podszedł do konia i począł rozwiązywać popręg, mówiąc:<br> {{tab}}— Oj, panu toby się zdał jaki rower, bo ze zwierzętami to się pan nie umiesz obchodzić. Przecież się — biedak — odparzy.<br> {{tab}}Rozsiodłał konia i poklepał go po zadzie.<br> {{tab}}— Wysmaruj mu pan grzbiet szimaronem! — krzyknąłem.<br> {{tab}}— A cóż to, jestem pański służący... wysmaruj pan sam.<br> {{tab}}Podniosłem się, nie chcąc kontynuować dialogu. Wenda łączyła się tylnem wejściem z podwórzem, ale obok stała wielka stodoła, zbita z desek, które odstawały od siebie, tworząc szerokie szpary. Wnętrze szopy było zawalone jakiemiś gratami, i w kącie leżał spory kopiec kukurydzy. Kilku chłopów odwalało graty pod ściany, przygotowując wolne miejsce na nocleg. Tam też zaniosłem siodło, wyszedłem, pomogłem szwagrowi Sawczuków przy rozpalaniu ogniska, połamałem trochę gałęzi i zorjentowawszy się, że jestem tu prawie zbyteczny, wyszedłem za furtkę i skierowałem się do wendy. Otyły brunet w pyjamie stał za ladą i zawzięcie wzbraniał kredytu kaboklowi w żokejce. Zauważyłem, że strojniś był pijany i uparcie dowodził, że nie<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> 7q7kfwdpqs7w0t8cdkebqucqf3u0jv4 Strona:Zbigniew Uniłowski - Żyto w dżungli.djvu/304 100 719762 3144079 2291850 2022-08-03T11:00:50Z Seboloidus 27417 dr proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="4" user="Bonvol" /></noinclude>{{pk|mia|steczko}} wydało mi się specjalnie obce. Ha, trudno! Rewolucja, obejmie cały kraj, potrwa z rok. Ożenię się tutaj, zapomnę o Ojczyźnie... Będę Brazylijczykiem. Koniec!<br> {{tab}}Pod wieczór odezwało się we mnie nieco energji. Należało o wszystko dokładnie rozpytać. W hallu paliła się lampa, z jadalni dochodziły brzęki talerzy, nakrywano do kolacji. Przed hotelem siedziało kilkanaście osób na chodniku, w krzesłach i rozmawiali o strajku. Szybko się zorjentowałem, że byli to przeważnie zatrzymani strajkiem komiwojażerowie. Rozmowa ich była beznadziejna. Nic... będzie coraz gorzej. Począłem dawać znaki ręką stojącemu pośrodku mężczyźnie w rozpiętej kamizelce, ale ten spojrzał na mnie ostro, pogroził... tak, wyraźnie pogroził... palcem, i dalej szybko wykładał swój pogląd na tę sprawę. Przysiadłem cicho na schodku i zapatrzyłem się na placyk, wokół którego, przed domami siedzieli zamyśleni mężczyźni w pyjamach. W mojej gromadce nieco przycichło i wtedy szpakowaty krzyknął do mnie z odległości:<br> {{tab}}— Słucham cię, cabalerro!<br> {{tab}}— Czy poczta i telegraf także są objęte strajkiem?<br> {{tab}}— A jakże... czemużby nie!<br> {{tab}}— A czy nie dałoby się wynająć jakiegoś prywatnego auta, któreby mnie zawiozło do Kurytyby?<br> {{tab}}— He... Wszyscy co tu siedzą już przestali o to pytać... A to bogaci ludzie! Lata będą mieszkać u Giuseppe Ferronato... wzbogacą go i pozostaną jego przyjaciółmi do końca dni swoich! Nieprawdaż amigos?<br> {{tab}}— Ach, senior Ferronato, niech was Bóg zachowa dla nas jak najdłużej w przyjaźni, tylko niechaj wpierw dozwoli nam pozałatwiać nasze interesy — wtrącił ktoś z gości.<br> {{tab}}Giuseppe Ferronato przestał się widać bawić rozmową, bo nagle spoważniał i wszedł do środka. Poszedłem za nim i gdzieś w kącie wyjaśniłem mu swoją sytuację. Nachylił mi się do ucha i szepnął:<br><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> nud53vdlumlvytj3so6ycafo8lg3lkw Strona:Erazm Majewski - Profesor Przedpotopowicz.djvu/85 100 731661 3144239 3122684 2022-08-03T11:54:59Z Seboloidus 27417 dr proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="4" user="Alenutka" /></noinclude>{{tab}}Rozkaz został spełniony i przy jednym bladym płomyku trójka tuła się w podziemiach póty, póki sił starczyło. Dopiero, gdy profesor usiadł bezwładnie na twardej i gładkiej skale, towarzysze niemniej od niego wyczerpani przerwali bezużyteczną wędrówkę. Kilka godzin bezowocnego błądzenia odjęło wszystkim pewność siebie i zimną krew, okazane na razie. W ponurym nastroju, z uczuciem dotkliwego pragnienia, wstał pierwszy geolog z twardego łoża i naglił do nowych wysiłków. Stanisław był już zupełnie przygnębiony. Jeden Puckins usiłował okazać obojętność i pogwizdywał nawet czasami.<br> {{tab}}— Jestem spokojny o los nasz, — mówił tonem przekonania. — Nie wątpię, że wasze zuchy rychło dostrzegą długą naszą nieobecność, przekopią rumowisko i uwolnią nas z pułapki. Szkoda tylko że niemamy wina. Z rozkoszą wychyliłbym szklankę szampana!<br> {{tab}}Słowa te zabrzmiały niby «memento mori.» Nikt nie odrzekł słówka. Upłynęło znów parę godzin. Wypaliła się lampka Stanisława i rozniecono światło w lampce profesora. Znowu uciążliwy marsz, to nadół, to pod górę. Coraz częściej podróżni ocierali czoła okrwawionemi rękami, coraz częściej ze spieczonych i drżących warg wyrywały się westchnienia.<br> {{tab}}— Pół życia dałbym za odrobinę wody! — szepnął przez zaciśnięte zęby anglik.<br> {{tab}}— Mnie wkrótce pozostawicie panowie tutaj, — odezwał się stłumionym głosem Stanisław. — Profesor tymczasem, ożywiony gorączkową energią, badał przy bladym promyku dogasającej lampki naturę pokładu i temperaturę.<br> {{tab}}— Wkrótce skończą się nasze utrapienia. Podusimy się w gorącu blizko 47 stopni, — zawyrokował ponurym głosem.<br> {{tab}}— Dajże Boże, aby to prędzej nastąpiło! — westchnął Stanisław. Nie mam już sił!<br> {{tab}}— Ja ledwie się na nogach trzymam, — rzekł geolog.<br> {{tab}}Tymczasem zgasła i druga lampka. Lord zapalił swoją, ale musiał ją zadmuchnąć.<br> {{tab}}— Zostawmy to na nieprzewidzianą potrzebę — zawyrokował paleontolog. — Teraz możemy już odpoczywać.<br> {{tab}}Ułożyli się jeden obok drugiego, pół drzemiąc, pół czuwając, nie licząc wolno upływających godzin. Czuli dobrze, że czekała ich najokropniejsza śmierć, która zwycięża bez walki. {{pp|Cier|pienia}}<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> 3a235f5unto06inalc2wzusz3z759yj Strona:Erazm Majewski - Profesor Przedpotopowicz.djvu/107 100 732382 3144132 3126224 2022-08-03T11:20:48Z Seboloidus 27417 dr proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="4" user="Alenutka" /></noinclude><section begin="r12"/>{{Grafika z podpisem | file = Erazm Majewski - Profesor Przedpotopowicz p107.png | width = 260px | align = left | cap = {{c|Koral sylurski (''{{errata|Ophonyma|Omphonyma}}''), należący do zupełnie wygasłej kategoryi Tetracorallia. |w=85%|przed=10px|po=20px}}}} {{tab}}Trzej towarzysze wodzili ponurym wzrokiem po ciemnym widnokręgu, bezradnie oczekując nawałnicy. Dopiero, gdy strumienie ciepłej wody polały się na ich głowy, dławiąc i oślepiając, gdy grad pokrwawił policzki i ręce, a nieustające grzmoty literalnie ogłuszyły, osłabły geolog pochwycił rękę lorda, uścisnął ją gorąco i osunął się na kolana. Pozostał tak chwilę pod chłostą nawałnicy, wreszcie zupełnie stracił świadomość.<br><br> [[Plik:Profesor Przedpotopowicz ornament 04.png|center|160px]]<br> {{tns||<br><br>}}<section end="r12"/> <section begin="r13"/> {{c|XIII.<br>'''''{{roz|Świat Dewoński.}}'''''|przed=1em|po=1em}} {{tab}}[[Plik:Erazm Majewski - Profesor Przedpotopowicz K.png|alt=K|left|30px]]<br>{{Ukryty|K}}oniec naszych utrapień! — wołał radośnie dnia następnego Stanisław, wstępując z towarzyszami w gąszcz bujnej zieleni.<br> {{tab}}Lord był nie mniej zadowolony, tylko geolog uporczywie milczał. Znajdowali się w tej chwili daleko od miejsca strasznej nawałnicy, która ich o mało nie zatopiła. Anglik z dziwną stanowczością przekonywał Stanisława, że pierwszą spotkaną istotą będzie bośniacka pasterka. Stanisław dał godny najwyższego uznania dowód niezależności opinii i cywilnej odwagi. Gorąco oponował on członkowi Izby Panów, zapewniając, że najpierwej zobaczą bydło a potem bośniaczkę.<br> {{tab}}Podczas gdy anglik spór w tym ważnym przedmiocie kończył zakładem, profesor wpatrywał się osłupiałym wzrokiem w zieleń ''paproci drzewiastych'', ''łuszczydeł'' (lepidodendronów) ''kalamitów'' i ''widłaków''.<br><section end="r13"/><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> sgmm6ansqdrq2rh8jd2p423ifsklhm0 Strona:Erazm Majewski - Profesor Przedpotopowicz.djvu/243 100 763033 3144123 3125408 2022-08-03T11:16:05Z Seboloidus 27417 dr proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="4" user="Alenutka" /></noinclude>srogi, pomimo całej swej wyższości! Wtedy, w ostatniej potrzebie, staje się kanibalem, a nawet kainem. Wtedy, gdy trudno nawet o padlinę, silniejszy człowiek musi żyć kosztem życia dzieci i słabszych członków w gromadzie!<br> {{Grafika z podpisem | file = Erazm Majewski - Profesor Przedpotopowicz p243.png | width = 320px | align = right | cap = {{c|Narzędzia krzemienne z epoki musteryeńskiej. |w=85%|przed=10px|po=20px }} }} {{tab}}O, na okrutne sceny, jakie się rozgrywały po jaskiniach, lepiej rzucić dyskretną zasłonę! Tam nawet ciało zmarłego nie marnowało się w głodowej porze roku, ale przeciwnie, zapewniało gromadzie na kilka dni dobrobyt i spokój<ref>Są to stwierdzone z całą pewnością naukowe fakta. ''(Przyp. autora).''</ref>. Oto przyczyny główne, dla których, zamiast szukać towarzystwa i skupić się w liczne gromady, i teraz jeszcze musi człowiek unikać podobnych sobie. W ciężkiej pogoni za żywnością — widzi on w obcym współzawodnika tylko i wroga. Źle uzbrojony, musi dniem i nocą mieć się na baczności, przed głodnym, a przebiegłym zwierzem. Przechodzi on twardą szkołę i dużo się już nauczył. Póki nie znał zimy, był stworzeniem potulnem i mało wymagającem. Głodu nie cierpiał często, więc nie zabijał. Ognia także nie potrzebował.<br> {{tab}}Teraz, odkąd warunki klimatyczne poczęły się zmieniać na niekorzyść, musiał nabrać zgoła nowych uzdolnień. Potrafi już nawet być srogim! Zresztą oddaje tylko pięknem za nadobne.<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> k4q10d5hfxp85bq89x2v27a3hethu46 Strona:PL Doyle - Z przygód Sherlocka Holmesa. T 3.pdf/163 100 768898 3144109 3092695 2022-08-03T11:11:04Z Seboloidus 27417 dr proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="4" user="Piotr433" /></noinclude><br><br><br><br><br><section begin="spis"/>{{c|'''SPIS RZECZY.'''|w=130%|po=10px}} {{-=-|20px|po=20px}} <br> {{SpisPozycja|width=360px|widthp=25 | nodots | page = {{f*|Str.|w=85%}} }} {{SpisPozycja|width=360px|widthp=25 |tyt=1. [[Katechizm rodziny Musgrave’ów]] |page=3 }} {{SpisPozycja|width=360px|widthp=25 |tyt=2. [[Przemyślne oszustwo]] |page=39 }} {{SpisPozycja|width=360px|widthp=25 |tyt=3. [[Dworek w Hampshire]] |page=72 }} {{SpisPozycja|width=360px|widthp=25 |tyt=4. [[Lekarz i jego pacyent (Doyle, tł. Adam F.)|Lekarz i jego pacyent]] |page=121 }} <br> {{===|120}} <br><section end="spis"/><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> qryv9dia4ymxxzy0xvpmh732v1x3swt Szablon:IndexPages/Jan Dąbski - Pokój ryski.djvu 10 817185 3143884 3141327 2022-08-03T00:01:48Z AkBot 6868 robot aktualizuje informacje o stanie indeksu wikitext text/x-wiki {{../n}} <pc>267</pc><q4>0</q4><q3>2</q3><q2>0</q2><q1>22</q1><q0>15</q0> 0dwbjvdtp8prsx4pb1d60ld5l1kj7oo 3143997 3143884 2022-08-03T10:01:46Z AkBot 6868 robot aktualizuje informacje o stanie indeksu wikitext text/x-wiki {{../n}} <pc>267</pc><q4>0</q4><q3>3</q3><q2>0</q2><q1>21</q1><q0>15</q0> cmm9dloypfdx9xwthuyw3hsqdfc5m7f Dyskusja indeksu:PL Biblia Krolowej Zofii.djvu/OCR 103 842663 3143874 3142364 2022-08-02T22:23:54Z Fallaner 12005 -7 wikitext text/x-wiki == Przybornik == <poem> <nowiki> {{f*|''(?)''|w=85%}} {{f*|''(!)''|w=85%}} {{f*|''[s]''|w=85%}} {{f*|''(są)''|w=85%}} {{c|III.}} {{f*|A|w=250%|h=normal}} {{Separator graficzny|80px|Plik:PL Biblia Krolowej Zofii P093 extracted image.jpg|przed=2em|po=1em}} <math>||</math><ref name="K23" group="lower-alpha">Karta kodeksu nr 23</ref> <div class="reflist" style="list-style-type: lower-alpha;"> <references group="lower-alpha"/> </div> <references/> <math>||</math><br> {{c|Tu brak cztérech kart wydartych.|w=85%}} {{c|(V, 14)<ref name="K25" group="lower-alpha">Karta kodeksu nr 25</ref>}} <math> \text{𝔊𝔯𝔞𝔫𝔞𝔱} \overset \text{..} \text{𝔞} \text{𝔭𝔣𝔢𝔩}</math> </nowiki> </poem> == Tekst Biblii == panu ku woni przech{{ø}}tney, czelcza s stada iednego, scopu iednego, baranow rocznich nyepokalanich sedm. A ku obyatam gich, byek oleem pokropyone trzi dzesy{{ø}}tki po wszech czelczoch, dwa dzesy{{ø}}tki y po scopyech, dzesy{{ø}}- t{{ø}} cz{{ø}}scz dzesy{{ø}}tka po wszech bara- noch, gichzeto iest spolu sedm baranow. a koszla za grzech, kromie tego geszto obyczayno offyerowacz za viuó ku oczisczen{{ø}}*, na obyat{{ø}} wyecn{{ø}} w swy{{ø}}tini y pal{{ø}}cimi rzeczami gich. Ale py{{ø}}ti naczcze dzen myesy{{ø}}cza sodmego, ienze b{{ø}}dze wam swy{{ø}}ti y dostoy- 71 ny, wszelkego dzala robotnego nye cincze w nyem, ale sławni b{{ø}}dze panu dzen za sedm dny. Y oflyarugecze obyat{{ø}} ku woni przech{{ø}}tney panu, czel- czow s stada trzinaczcze, scopi dwa, baranow rocznich nyepokalanich czter- naczcze, s pal{{ø}}czimi rzeczami gich, byek olegem pokropyone trzi dzesy{{ø}}tki po kaszdich czelczoch, gichzeto spolu iest czelczow trzinaczcze, a dwa dzesy{{ø}}tki [skopu] iednemu, to iest spolu dwyema scopoma. a dzesy{{ø}}t{{ø}} cz{{ø}}scz dzesy{{ø}}tka kaszdemu baranu, gichzeto spolu baranow czternaczcze, a koszla za grzech, kromie obyati wyeczney, a obyati pal{{ø}}cze gego. Drugyego dnya oflyarugecze czelczow s stada dwanaczcze, scopi dwa, baranow rocznich nyepokalanich czternascze. A offyary suche y obyati pal{{ø}}cze po wszech czelczoch y scopyech y po baranyech po- rz{{ø}}dnye slawicz b{{ø}}dzecze, y koszla za grzech, kromye obyati wyeczney, y obyati suche y pal{{ø}}cze gego. Trzecze- go dnya offyerugecze czelczow ieden nascze, scopi dwa, baranow rocznich nyepokalanick czternascze. A obyati suche, a offyari pal{{ø}}cze wszeck po czel- czock a scopyeck y po baranyeck po- rz{{ø}}dnye slawicz b{{ø}}dzecze, a koszla za grzech, kromye obyati wyeczney offye- ruge i) wyeczne suche y pal{{ø}}cze gego. Czwartego dnya offyaruycze czelczow dzesy{{ø}}cz, scopi dwa, baranow rocznich nyepokalanick czternascze, y offyari sucke, y obyati pal{{ø}}cze, po wszech czelczock y scopyeck y baranyeck po- rz{{ø}}dnye slawicz b{{ø}}dzecze, y koszla za grzech, kromie obyati wyeczney y offyari suchey y pal{{ø}}czey gego. Py{{ø}}- tego dnya offyerugecze czelczow dze- wy{{ø}}cz, scopi dwa, baranow rocznich nyepokalanick czternascze. y offyari sucke, y pal{{ø}}cze rzeczi, po kaszdich czelczock y po scopyeck y po baranyeck kaszdick porz{{ø}}dnye slawicz bo- dzecze. y koszla za grzeck, kromye obyati wyeczney, y offyari suchey gego, y pal{{ø}}czey. Szóstego dnya offyeruycze czelczow osm, scopi dwa, baranow rocznich nyepokalanick czternascze. y offyari sucke, y pal{{ø}}cze rzecze* po wszeck scopyeck y czelczock y baranyeck rz{{ø}}dnye slawicz b{{ø}}dzecze, a koszla za grzech, kromye obyati wyecznye, y obyati gego sucke, y pal{{ø}}cze. Sodmego dnya offyarugecze czelczow sedm, scopi dwa, a baranow rocznich nyepokalanick czternascze. y offyari sucke y pal{{ø}}cze po wszeck czel- cz{{ø}}ck* y po scopyeck y baranyeck *) Popsute to całe zdanie! porz{{ø}}dnye slawicz b{{ø}}dzecze, y koszla za grzech, kromye obyati wyeczney, y obyati suchey gego, y pal{{ø}}czey. Ósmego dnya, ienze iest przesławni, wszelkego dzala nye czincze w nyem. Offyeruicze obyato k wony przech{{ø}}tney panu, czelcza iednego, scopu iednego, baranow rocznich nyepokalanick sedm. y offyary sucke y pa ]1{{ø}}cze wszeck po czelczock y scopyech y po baranyech porz{{ø}}dnye slawycz b{{ø}}dzecze. a koszla za grzech, kromye obyaty wyeczne, y pal{{ø}}cze gego offyari, y suche. To ofiya- rowacz b{{ø}}dzecze panu na godi wasze, kromye ślubu a offyar dobrowolnich w offyerze, y obyati palacze*, y obyati pokoyne. XXX. A wiprawiff) Moyzes synom Israelskim wszitko, czosz mu pan przikazal, y movil iest ku kxy{{ø}}z{{ø}}tom s rodu synow Israelskich: Tato iest rzecz, y{{ø}}sz przikazal pan: Gdisz kto z m{{ø}}- zow zaślubi panu albo sy{{ø}} zawy{{ø}}ze przisy{{ø}}g{{ø}}, nye ucini wsruszonego słowa swego. Ale wszitko, czosz slubi, napełni. Nyewyasta, gdisz bi czso slu- bila a zawy{{ø}}zala sy{{ø}} przisy{{ø}}g{{ø}}, s {{ø}} {{ø}} c z w domu otcza swego, a gescze [w] wye- ku dzewczem: a wTswyedzalbi oczecz slub y to czosz iest slubila, y przisy{{ø}}- g{{ø}} geszto zawy{{ø}}zala dusz{{ø}} sw{{ø}}, a przemilczał: dluszna b{{ø}}dze ślubem. Czos ♦ * koli slubila iest y zaprzisy{{ø}}gla, scu- tkem napełni. Paklibi, iako natichmyast usliszi, oczecz zapowye gey: slubi y przisy{{ø}}gi gey wsruszoni b{{ø}}d{{ø}}, ani vinna slubyenia dzerzecz b{{ø}}dze. przeto ze odpowyedzal oczecz gey. Pakli m{{ø}}za may{{ø}}cz, slubila nyeczso, a iedn{{ø}} słowo z ust gey wyszedwszi, a dusz{{ø}} sw{{ø}} zawy{{ø}}zala przisz{{ø}}g{{ø}}: ktoregos dnya usliszalby m{{ø}}z, a nye zapowyedzalbi, ślubu dluszna b{{ø}}dze. napełni, czosz koli slubila iest. Pakli natichmyast u- sliszaw, zapowye a zawrze wszitki przisy{{ø}}gi gey y słowa, gimiszto iest zawy{{ø}}zala dusz{{ø}} sw{{ø}}: milosciw gey b{{ø}}- dze pan. Wdowa y roswyedzona czosz- koli slubi, napełni. Małżonka w domu m{{ø}}ze* swego gdisz sy{{ø}} ślubem zawy{{ø}}- ze a przisy{{ø}}gó: uslisili m{{ø}}z a milczałby ani zapowye ślubu, spełni, czosz koli slubila. Pakli natichmyast zapowye: nye b{{ø}}dze winna ślubu, bo gy gest m{{ø}}sz zapowyedzal, a bog gey odpuści. Paklibi slubila y przisy{{ø}}g{{ø}} sy{{ø}} zawy{{ø}}zala, aby postem albo ginich rzeczi ucirzpyenim znadzila* duszą* sw{{ø}}: na voly m{{ø}}zovey b{{ø}}dze, aby ucinila, albo nye ucinila. Paklibi usliszal m{{ø}}sz, a zamilczał, a do drugyego dnya za- powyedzi przedluzilbi: czoszkoli zaślubiła bi albo slubila iest, napełni, bo natichmyast usliszaw, zamilczał iest. Pakli zapowye gey, iakosz napirwey vidzal: ponyesze on grzech gey. Tato s{{ø}} prawa, geszeto przikazal pan Moy- zeszowi, myedzi m{{ø}}zem a zon{{ø}}, myedzi otczem a dzewk{{ø}}, gesto w dzewczem stawu gescze iest, albo która bidli w domu otcza swego. XXXI. i movil iest pan ku Moyzeszovi rze- 32 k{{ø}}cz: Pomści drzewey synow Israelskich nad Madyanskimi, a tak przilo- zon b{{ø}}dzes k ludu swemu. Tedi natichmyast Moyzes powyedzal: Oblecz- cze sy{{ø}} wy{{ø}}czeyC; w odzenye‘) m{{ø}}ze z wras ku boyu, ktorisby* mogk pomst{{ø}} boz{{ø}} ucinicz nad Ma'..11 Tu dwie karty wyrżnięte. (XXXIII, 5). 72 ... zal stany rosbicz w Sochot. A s So- chot przisk s{{ø}} do Etam, któreś iest na poślednich krayoch puscey. Odt{{ø}}d wi- szedwszi, przisli s{{ø}} do Fiaroth, gesto patrzy ku Belsefon, a stany zastavili s{{ø}} prze/fli Magdalem. A powstawszi s Fiaroth, sk só po posrzutku* morza na puści, a chodziwszi trzi dny po puści Etan, zastavili stany swe w Mara. A powstawszi z Mara, przisk do Ekm, gdzesto bilo dwanascze studzen wo- dnicli, a palm sedmdzesy{{ø}}t, a tu s{{ø}} stany zastavili. A odt{{ø}}d visedwszi, ros- bik stani nad morzem czirwonim, a powrstawszi od morza czirwonego, stani zastavili na puści Syn. Odt{{ø}}d vi- szedwszi, przisk do Defeta*. A viszed- wszi z Defeta, zastavili stani w Haks. A viszedwrszi z Haks, w Rafidim ros- bik stani swe, gdzesto sy{{ø}} ludu bil nyedostatek wodi cu pyczu. A ruszi- wszi sy{{ø}} z Rafidim, stani zastavik na puści Synay. A pusczey* Synay vi- szedwrszi, przisli ku grobom z{{ø}}dliwosci. A rusziwszi z grobow z{{ø}}dliwosci, Stani zastavik wr Asserot. A z Asserot przisk do Retma. A rusziwszi sy{{ø}} z Re- tma, stani zastavik w Remon Phares. Odt{{ø}}d viszedwszi, przisli do Lebna. A z Lebna, stani zastavili w' Refa*. A z Refa, przisk do Celata. Odt{{ø}}d powstawszi, zastanovik na górze Sefer. A sed- wszi z gori Sefer, przyd{{ø}} do Arada. Odt{{ø}}d pospyesziwszi sy{{ø}}, stani zasta- * vili w Machelot. Rusziwszi sy{{ø}} z Ma- chelot, przisk do Taat. Z Taat, stani zastavik w Tarę. Odt{{ø}}d wiszedwszi, rosbili stani w Metacha. A z Metacha, stani zastavili w Esmona. A wstawsi z Esmona, przisk do Mazerot. A z Ma- zerot, stani zastavik w Beneyacam. Z Benyacam* przisli na gor{{ø}} Gaddad. Odt{{ø}}d rusziwszi sy{{ø}}, stani zastavik w Ge- tebata. A z Getebata przisli do Ebro- na. A viszedwszi z Ebrona, stani zastavik w Asyongaber. Odt{{ø}}d sy{{ø}} rusziwszi, przisli na puscz{{ø}} Syn, to iest Kades. A viszedwszi z Kades, stani zastavili na górze Or. . . . ‘) przikaza- nim bozim. a tu iest (Aaron) umarł lata czterdzesz{{ø}}tego viscza synow Israelskich z Egipta, myesy{{ø}}cza py{{ø}}- tego, pirvi dzen myesy{{ø}}cza, gdisz iest bil sto dwadzescza y trzy lata. Y u- sksy kanaanski kroi Arad, genze prze- biwa na poludnye w zemy kanaan- skyey, przisle syni Israelske. A rusziwszi syp s gori Or, zastavili stani w Salmona. Odt{{ø}}d przisedwszi, wessk s{{ø}} do Funon. A rusziwszi sy{{ø}} z Funon, stani zastavik s{{ø}} w Oboth. A z Obotb przisk s{{ø}} do Geabarim, gesto iest na krayoch Moabiczkich. A rusziwszi sy{{ø}} z Geabarim, w Dybongad rosbili Stani. A odt{{ø}}d wyszcdwszi, stani zastavili 0 W' Wulg. Armate ex vobis viros... ‘) Tu pisarz kodexu przeskoczył i wypuścił cały wiersz. w Eknondeblataym. A wiszedwszi z El- mondeblataym, przisli na gor{{ø}} Abarim przecziw Nabo. A rusziwszi sy{{ø}} s go 11 ri Abarim, y wisli na pole Moabske nad Iordanem przecziw Iericho. A tu stani zastavili od Betsymon az do Betsotym') na szirszich myesczoch Moabskich. Tu iest movil pan ku Moyzeszovi rzek{{ø}}cz: Przikazi synom Israelskim, a rzecy k nim: Gdisz przedzecze Iordan, a vni- dzecze w zemy{{ø}} Kanaanska*: szetrze- cze wszitki bydliczele krayow gey. Zlu- picze czelcze, a sochy slamyecze y wszistki modli, a wysokości gey o- puscicze, ocisczay{{ø}}cz zemy{{ø}}, y wszistki sgubicze bidhczele w nyey. Bo ya dalczem wam yę ku gymyeny{{ø}}*. Kto- r{{ø}}szto sobye rosdzelicze losem. Wy{{ø}}cz- sim daycze szirsze, a mnyeysim w{{ø}}s- sze. wszitkim iakos los przipadnye, tak sy{{ø}} rosdzelicze dzedzicztwem. Po po- kolenyu y po czeladzach gymyenye sy{{ø}} roszdzeli. A iestli nye b{{ø}}dzecze chczecz bidliczelow zemye zagladicz: ktorzi s{{ø}} zostali, b{{ø}}d{{ø}} wam iako gosdze w oczu, a iako kopye w boku, a b{{ø}}d{{ø}} sy{{ø}} prze- cziwyacz wam w zemi przebitka waszego. A czso koliczem gim umislil u- czinicz, wam uciny{{ø}}. XXXI1II. Movil iest pan ku Moyzeszovi rzekocz : Przikasz synom Israelskim a po- wyedz gim: Gdisz vnidzecze w zemy{{ø}} kanaausk{{ø}}, a k gymyenyu wam losem sy{{ø}} dostanye: tymito myedzami sy{{ø}} dokona. Strona poludna pocznye sy{{ø}} od pusczey Syn, ktorasto iest podle Edom, a b{{ø}}dze myecz kończę (!) przecziw wschodu slunecznemu morze słone. Ktorzisz obyd{{ø}} poslednye strony przes wescze góry Skorpiona, tak abi sli do Senna, a przisli na poludnye asz do Kadesbarne, ody{{ø}}dzeto (odjądżeto) vi- nid{{ø}} kończę') ku wszy gymyenyem Adar, a roscz{{ø}}gn{{ø}} sy{{ø}} asz do Semona. A poydze [w] około podle myedze2) z Elemona asz do potoka Egypskyego, a wyehkyego morza s brzegyem kona sy{{ø}}. A strona zapadnya od wyelikye- go morza pocznye sy{{ø}}, a tim skona- nim zawrze sy{{ø}}. Potem ku polnoczney stronye od morza wyelikego pocznye sy{{ø}} myedza chilicz asz do gori prze- wiszokyey. Odt{{ø}}d przyd{{ø}} do Emath az do konczow Sodada. y poyd{{ø}} myedze asz do Effrona a do wsy Henan. Tito myedze b{{ø}}d{{ø}} na polnoczney stronye. A odt{{ø}}d sy{{ø}} pochil{{ø}} myedze konyecz- nye3) ku stronye wschodu skutecznego ode wsy Henan asz do Sefana. 4) pockil{{ø}} sy{{ø}} myedze asz do Reblata* przecziw studniczi Daffnym. odt{{ø}}d poyd{{ø}} przecziw wzckodu slunecznemu k morzu Ceneret, a cz{{ø}}gn{{ø}} sy{{ø}} asz do Iordana, a na poslad slonim sy{{ø}} morzem ogarnye*. To zemy{{ø}} b{{ø}}dzecze myecz po krayoch swyck w okol. Przikazal iest Moyzes synom Israelskim rzek{{ø}}cz: Tato b{{ø}}dze zemy{{ø}}, ktor{{ø}}sz b{{ø}}dzecze myecz losem, a ktor{{ø}}sz iest przikazal pan dacz dzewy{{ø}}czi pokole- *) Egredientur confinia. *) Terminus; więc miało być: miedza, zamiast „podle miedze". *) Koniecznyje, confinia. 4) Wypuścił: A od Sefana. ') Abelsatim (w Wulg ). nyu* a pol pokolenyu. Bo pokolenye 73 synow Rubeno | wich po czeladzach swich, pokolenie synow Gadowich podle przirodzonich y podle liczby swey, a poi pokolenya Manassowa, to iest dwye pokoleni a poi prziyaczol (?) wzy{{ø}}- li s{{ø}} swoy dzal za Iordanem przecziw Iericho ku wzchodu v slunecznye stronye. Yrzeki iest pan ku Moyzeszovi: Tato só gymyona m{{ø}}zow, ktorzisz zemy{{ø}} wam rosdzel{{ø}}: Eleazar kapłan, a Iozue syn Kunów, y wszitka kxy{{ø}}z{{ø}}ta ze wszego pokolenya, gichzeto s{{ø}} gymyona tato: Z pokolenya Iuda Kalef, syn Gefone. Z pokolenya Symeona Samuel, syn Amiudow. Z pokolenya Ben- yaminowa Ekdab, syn Kaselonow. Z pokolenya synow Danowych Botry, syn logii. Synow Iozef, z pokolenya Manassowa, Amiel, syn Sofeth*. Z pokolenya Eflraymowa Kamuel, syn Seta- now. Z pokolenya Zabulonowa Elisa- fan, syn Farnatow. Z pokolenya Iza- charowa, wódz Fatiel, syn Ozannow. Z pokolenya Asserowa Ahyud, syn Sa- lomi. Z pokolenya Neptalimowa Feda- hel, syn Amiudow. Czycz s{{ø}}, gymzeto iest przikazal pan, aby rosdzelili zemy{{ø}} kanaansk{{ø}} synom Israelskim. XXXV. T o movyl iest pan ku Moyzeszovi w polu Moabskem nad Iordanem przecziw Iericho: Przikasz synom Israelskim, acz dadz{{ø}} slugam cosczolovim z gymyenya swego myasta ku myesca- nyu a przedmyesce gych w okol. acz sami w myesczech przebyway{{ø}}, a przed- myescze b{{ø}}dze dobitkom a y bidlom, któreś od muru myesczkego zewn{{ø}}trz w okol na tisy{{ø}}cz craczayow sy{{ø}} roscz{{ø}}gnye. Przecziw wzchodu slunecznemu dwa tisy{{ø}}cza lokyet b{{ø}}dze, ta- kes przecziw poludnyu b{{ø}}dze dwa ti- syocza, a k morzu, któreś patrzi na zapad sluncza, takas myara b{{ø}}dze, a polnoczna strona tymże cislem dokona sy{{ø}}. y b{{ø}}dze myesto na posrzot- cze, a sewn{{ø}}trz przedmyescze. Ale s tich myast, któreś slugam cosczelnim dacze, secz b{{ø}}dze ku pobyeglich pomoci oddzelono, aby uczekk do nich, ktosz* przelege krew. a kromye tich gyne dwye a czterdzesci, to iest wszi- tkich spolu osm a czterdzesci s przed- myesczami swimi. A ta myasta, któraś b{{ø}}d{{ø}} dana s gymyenya synow Israelskich, od tich, ktoris wy{{ø}}czey may{{ø}}, wyęcey wzy{{ø}}to b{{ø}}dze, a ktorisz mnye'). wszitczi podle myari dzedzicztwa swego dadz{{ø}} myasta slugam cosczelnim. Y rzecze pan ku Moyzeszovi: Mow'* synom Israelskim a powyecz k nim: Kgdisz przeydzecze Iordan y wnydze- cze w zemy{{ø}} Kanaansk{{ø}}: opatrzcze, która myasta may{{ø}} bycz ku pomocy uczeklim, ktorzisbi nyechcz{{ø}}cz krew przeleli. W nyesto gdisz uczecze sbye- gli, przirodzony zabithego nye b{{ø}}dze mocz gego zabicz, doy{{ø}}d nye stanye przed obliczim wszego, mnóstwa, a vina gego s{{ø}}dzona b{{ø}}dze. A s tich myast, któreś ku pobyeglich pomocy oddzelony, trzi b{{ø}}d{{ø}} za Iordanem, a trzi w zemi kanaanskey, takesz synom ’) Wypuścił: mniéj. Israelskim, iako przichodz{{ø}}cim y pyel- grzimom, aby uczekl do nych, ienze nechcz{{ø}}* krew przelał. Kgdisz* kto żelazem mazi kogo, y umrze ktoris iest urazon, vinyen b{{ø}}dze m{{ø}}zoboystwra, y sam umrze. A iestli kamyenyem cissne y luczi (?) kogo, y od tego razu umrze: takyesz pomsczono b{{ø}}dze. A iestli drzewem kto urazon s{{ø}}{{ø}}cz, umarlbi: nad krwy{{ø}} wrogu pomsczono b{{ø}}dze. Bh- szny zabitego wrogu iakosz popa- dnye, zabye natichmyast gy. A iestli kto z nyenawisci czlowyeka gony, albo lsciwye nań (!) czimzekoli wrzu- czy, albo s{{ø}}{{ø}}cz nyeprziyaczel, r{{ø}}k{{ø}} u- derzi, a on bi od tego umarł: wróg m{{ø}}zoboystwa vinyen b{{ø}}dze, przirodzo- ni zabitego natichmyast, iakze by na- lasl, z a d a v i gy. A iestlibi kto s p r z i- padu, y przes nyenavisci y nyeprzy- aszni nyeczso s tego ucinilby, a to w uskszeniu ludu bilobi doswyatczono, myedzi wrogem y blisznim krewnim s{{ø}}d by byezal: waszwolon b{{ø}}dze nye- vinni z r{{ø}}ku pomsciczelowich, a na- wroczon b{{ø}}dze s{{ø}}dem do myasta, do niegosby uczekl. Y b{{ø}}dze tam bidliez, doy{{ø}}d wyeliki kapłan, ienze olegem swyotim* mazan iest, nye umrze. A iestli wróg przes') myedze myestkye, któreś sbyegkm ustawyoni s{{ø}}, nalezon b{{ø}}- dze, a zabit biłby od tego, ienze msczi- czel gest krwye: przes viny b{{ø}}dze, ktoś gy zabige. bo iest myal sbyegli az do smyerczi biskupowey bycz w myescze. A gdisz on sgynye, m{{ø}}zo- boycza nawroczi sy{{ø}} do zemye swey. Tyto wyeczna b{{ø}}d{{ø}} y wlostna we wszech przebitczeck wasyck. M{{ø}}zoboycza bod* swyadecztwem cirzpyecz b{{ø}}dze. na iednego swyadeczstwo nyzadni nye b{{ø}}- dze pot{{ø}}pyon. Nye woszmyecze vipla- ty od nyego, ktoris iest vinyen krwye, ale natichmyast y on umrze. W i s w y e- czoni y sbyegowye przed smyercz{{ø}} biskupo wyó nykakey do swych myast wroczicz sy{{ø}} mog{{ø}}. Ani poka- laycze zemye przebitka waszego, któraś nyem{{ø}}drych ‘) krwy{{ø}} pokalalaby sy{{ø}}, ani ginako oczisczona moze bycz, gedno przes tego krew, ienze iest dru- gyego przelał. A tak ocisczono b{{ø}}dze wasze gimyenye, a ya przebiwacz b{{ø}}- d{{ø}} s wami. Bo ya iestem pan, ienze przebiwam myedzi syni Israelskimi. XXXVI. Tedi przist{{ø}}pili y kxy{{ø}}z{{ø}}ta czeladzi Galaadskich, synowye Machir, synowye Manasse, z pokolenya synow Iozefo- wych, y mówili s{{ø}} Moyzeszovi przed kxy{{ø}}z{{ø}}ty Israelskimi, y rzekli s{{ø}}: Tobye, panu naszemu, przikazal bog, a- by zemy{{ø}} po lossu rosdzehl synom I- sraelskim, y takes dzewkam Salfaad, brata naszego, dal gymyenye, siu- 74 s s n y e otczu. Geszto gdisz ginego pokolenya ludze poymuy{{ø}} sobye za zony : padnye s nimi gymyeney* gich, a przenyesono b{{ø}}dze do gynego pokolenya z naszego dzedzicztwo, a tak sy{{ø}} umneyszi. A tak b{{ø}}dze, ze gdisz b{{ø}}- dze miłościwe, to iest py{{ø}}czidze- ssy{{ø}}{{ø}}t lat przepusczenye przidze: s 1 o- J) Extra, po za... ') W Wulg. insontium. zon1) b{{ø}}dze lossovi (losowy) rosdzal, a gynich gimyenye k ginim poydze. Odpowyedzal Moyzes k synom Israelskim przikazanim bozim rzek{{ø}}cz: Pr a wye pokolenye Iozefowo movilo gest. Bo gest toto prawo dze wek Salfaad od boga vidano. Zęby sy{{ø}} swradzbili, s kim zechcz{{ø}}, ale tilko ludu s swego pokolenya, aby sy{{ø}} nye przimyesilo gy- myenye synow Israelskich z pokolenya w pokolenye. Bo wszistczi m{{ø}}zowye poym{{ø}} zony s pokolenya y s prziro- dzenya swego, a wszitky zony m{{ø}}ze s pokolenya tegosz poym{{ø}}, aby dze- dziczstwo ostało w czeladzach, any sobye smyeszana b{{ø}}d{{ø}} pokolenya, ale ') „confundatur“. tak ostan{{ø}}, iakos s{{ø}} bogem rosl{{ø}}czona. Y ucinih d z e w c z e (dziewce) *) Salfaad tak, iakos gim bilo przikazano. Y u- czinili swadzb{{ø}} Maala a Tersa, Egla a Melcha a Noa s syny striya swego, s czeladzi Manassowey, ienze iest byl syn Iozefow. a gimyenye, ktoresto bilo gim oddano, ostanye w pokolenyu y w czeladzi otcza gich. Ty s{{ø}} przi- kazanya y s{{ø}}dowye, któreś przikazal pan przes r{{ø}}cze Moyzeszovi k synom Israelskim w polu Moabskem za Iordanem przecziw Gericho. Dokonali sy{{ø}} cztvarte kxy{{ø}}gy Moyzeszovi, a poczynay{{ø}} sy{{ø}} py{{ø}}te. ') Dualis pro plurali! L a') to s{{ø}} słowa, geszto gest movil Moyzes ku wszemu Israelovi za Iordanem na puści przecziw morzu czir- wonemu, medzi Faran a Tofel a Laban a Asserot, gdzes iest ') Zamiast: Ta. Ihicyału T tu nie zrobiono i pozostało próżne miejsce dla niego. złota wyele. scza (?) iedennascze dnyow z Oreb po drodze gori Seyr az do Ka- desbarne. Czterdzesy{{ø}}tego lata, w genem nascze myesy{{ø}}czu, pirwego dnya myesy{{ø}}cza, mowil iest Moyzes k synom Israelskim wszitko, czosz przikazal gemu pan, aby gim powyedzal. Gdisz iusz byl zabił Seona, króla Amor- reyskego, ienze przebiwal w Ezebon, y Og, króla Bazanskego, ienze bidlil w Asserot a w Edray za Iordanem w zemi Moabske*. Y pocznye Moyzes vi- kladacz zakon y mov‘ez: Pan bog nasz movil iest k nam na górze Oreb rzek{{ø}}cz: Dosicz macze, zescze na teyto górze przebiwali. wroczcze sy{{ø}}, a poydz- cze ku górze Amoreyskey y k gyne- mu, ktoresto gey bliska s{{ø}} pola, yku go |ram y k nissim myesczom przeciw poludnyu, podle brzegu morskye- go, w zemi kananeiskey od Liban{{ø}}* asz do rzeky wyelikey Eufratem Tocz, rzecze, oddałem wam zemy{{ø}}. wnidze- cze a odzerzicze y{{ø}}, nad ktor{{ø}}sto przi- sy{{ø}}gl bog otczom wasim, Abramovi, Izaakovi a Iakubovi, abi y{{ø}}' dal gim y semyeny{{ø}}* gich po nich. Movilem wam w on czasz, ze nye mog{{ø}} sam snyescz was. bo pan bog wasz ros- mnozil iest was, y gescze dzysz, iako gwyast wyele na nyebye. Pan bog otczow waszich przlda k tey kczbye wyele tysyęczow, a pożegna wam, iako est movil. Nye mog{{ø}} sam waszich potrzeb snyescz, y brzemyon, y kar- cenya. Wydaycze z was m{{ø}}ze m{{ø}}dre y umyale, y ktorich przebywanye iest doswyatczone w pokolenyach waszich. Acz ge ustawy{{ø}} wam kxy{{ø}}z{{ø}}ti. Tedisce odpowyedzeH mnye: Dobra iest rzecz, ktor{{ø}}sz chczes ucinicz. Y wzó- lem z pokolenya wasze* m{{ø}}ze m{{ø}}dre y slache-aie, y ustavillem* ge kxy{{ø}}z{{ø}}ti, tribuni, y setniki, py{{ø}}czdzesniki, y dzesy{{ø}}tniki, ktorzisto by nauczik was wszemu. Y przikazalem gim rzek{{ø}}cz: Sluchaycze gich, a czso sprawyedliwe- go b{{ø}}dze, sodzioze*! lecz myesczanin iest on, lecz przichodzen. i\yżadnemu rosdzal nye b{{ø}}dze myedzi osobami s{{ø}}szetnimi, takesz małego, iako wyelikyego przesliscze, ani przymyecze czyeykoli osoby, bo syyd bozi iest. A iestli czso nyesnadne sy{{ø}} wam usrzi, wznyescze ku mnye, a ya vislucham was. Y przikazalem wszitko, cosz uei- nycz macze. A rusziwszi sy{{ø}} z Oreb, przeslism przes puscz{{ø}} okropn{{ø}} y przes wyekk{{ø}}, ktor{{ø}}scze vidzek po drodze gori Amorreyskyego, iakosz przikazal pan bog nas wam. A gdiszcze przisk do Kadesbame, rzekllem wam: Prziskscze ku górze Amorreyskego, ktor{{ø}}sto pan bog wasz da wam. Spatrzi zemy{{ø}}, ktor{{ø}}to pan bog twoy da tobye, wnidzi a odzerzi y{{ø}}, iako pan bog nasz movil iest otczom twym. Nye raczcze sy{{ø}}strachowacz any czego bacz! Y przist{{ø}}pikscze ku mnye wszitczi, a rzekkscze: Wyslem m{{ø}}ze, ktorzisz o- gl{{ø}}day{{ø}} zemy{{ø}} y wskaz{{ø}}, kior{{ø}} drog{{ø}} mogkbichom wnidz, y przes która myasta gydz. A gdisz mi sy{{ø}} rzecz ulubiła, vislalem was dwa nascze mó- zow, iednosiaynyck ) z pokolenya waszego. Ktorzis gdisz sly y wessli na go(r)y, i przisk s{{ø}} az do padołu gron- nego, 7 ogl{{ø}}dali zemy). A wz{{ø}}wszi owoczow zemye tey, aby ukazali opwi- toscz: y przinyesk k nim2) y powye- dzcli: Dobra iest zemy{{ø}}, ktorószto pan bog wasz da wam. A nye chczeiisce wnidz, ale nye wyerziliscze k rzeczi ') Singulos. 2) Zamiast: nam, pomyłka. pana boga naszego, szemraliscze w stanyech waszich, y rzeklisce: Nyenavi- dzi nas bog, a przeto viwyodl nas z zemye Egypskey, aby nas dal w r{{ø}}cze Amorreyskyego, yszbi sgladzil nas. ^ Gdze wnidzem? Poslowye s{{ø}} sercza nasza srzesili rzek{{ø}}cz: Przewyelika wyelikocz* iest, a nasz wsrostu wy{{ø}}cz- szy. myasta wyelika, murowana eze do nyeba. syny Enachovi vidzelismi tam. Y rzekłem wam: Nye 1{{ø}}kaycze sy{{ø}}, ani sy{{ø}} boycze gich. bo pan bog iest, ienze boyowacz b{{ø}}dze za nami a ienze iest wódz nasz, iakos iest ucinil w Egipczé, geszto wszitczi widzeli. Y na puści (toscze sami vydzeli) nyosl* czebye pan bog twoy, iako czlowyek o b i k 1 noszycz syna swego małego, po wszitkey drodze, po ktorescze chodzili, az doy{{ø}}dsce nye przisli na toto myescze. A wszak scze nye wyerzili panu bogu naszemu, genze wasz przechodził na drodze, y zastawyal iest myescze, na nyemze scze stany rosbiyak. w nocy ukazowal wam drog{{ø}} ognyem, a w7ye dnye slupem oblokowim. A gdisz usliszal pan glos rzeczi waszich: ros- gnyewaw sy{{ø}}, przisz{{ø}}gl iest y rzeki: Nye usrzi zadni z ludu porodzenya tegoto psotnego, zemye dobrey, ktor{{ø}} pod przisy{{ø}}g{{ø}} bil zaślubił otczom wa- szim dacz, kromye Kalefa, syna Ge- fone. bo ten usrzi y{{ø}}. A dam gemu zemy{{ø}}», ktor{{ø}}sz iest zchodzil, y synom gego, bo iest naśladował pana. A nye dziwne rosgnyewanye me na lud, gdisz iest y na my{{ø}} sy{{ø}} rosgnyewal prze was pan, rzek{{ø}}cz: Ani ty wnidzes tam’*, ale Iozue, syn Nunow, sługa twoy, ten wnidz e za cz{{ø}}. Tego upomynay y u- czwirdzi, acz on zemy{{ø}} losem rosdzeli Israelovi. Maludczi vaszy, o nichzescze rzekli, ze y{{ø}}cy biliby wyedzeni, y synowye, ktorzis dzysz dobrzi y zli nye- wy edz{{ø}}ci dalekosci'), oni wnid{{ø}}, a gim dam zemy{{ø}}, y b{{ø}}d{{ø}} y{{ø}} dzerzecz. Ale vy wrocicze sy{{ø}} y otydzecze na pu- scz{{ø}} po drodze morza czirwonego. Y odpowyedzeliscze mnye: Sgrzeszilismi przecziw panu, waiidzem a boyowacz b{{ø}}dzem, iakosz nam przikazal pan bog nasz. A gdisz obleczeni w odze- nye2), pospyeszakscze ku boyu na gor{{ø}} : y powyedzal mi pan: Rzeczi k nim: Nye wchotcze ani boyuycze, bo nye iestem s wami. biscze nye padli przed waszimi nyeprziyaczelmi. Movil em wam, a nye posluchakscze. ale przecziwyw* sy{{ø}} przikazanyu bożemu, nad{{ø}}wszi sy{{ø}} pich{{ø}}, wyeskscze* na gor{{ø}}. A tak viszedl Amorreyski, ienze bidlyl na górach, a na potkanye drogy wyszedł, prze naśladował iest wrasz, iakos sy{{ø}} obikli pcz{{ø}}h* roy Czy (roici). a bil was s Seyr az do Horma. A gdi- szcze sy{{ø}} wroczili, plakaliscze przed panem, a nye visluchal wasz, ani głosu w(a)szemu chczal przistacz. Przetosscze sedzeli w Kadesbame przes wyele cza- szow. cam II. A russziwsy sy{{ø}} ott{{ø}}d, przislismi na puscz{{ø}}, ktorasz wyedze ku morzu cir- wonemu, iakos mi rzeki pan. ' y ob- ') b&iii ac mdli ignorant distantiam. 2) instructi armts. cbodzikeim gor{{ø}} Seyr dlugy czasz. Y rzeki iest pan ku mnye: Dosycz macze obchodzicz gore t{{ø}}. gydzcze przecziw polnoczney stronye, a ludu przi- kasz rzek{{ø}}cz: Poydzecze przes myedze bratow waszich, synow Ezau, kto- rzisz przebywayp na Seyr, a 1{{ø}}kn{{ø}} sy{{ø}} was. Obesrzicze przeto pilnye, abyscze sy{{ø}} nye ruszali przecziw gim. bo ani dam wam z zemye gieh, czsoby nogp st{{ø}}piez mogl ieden niżę dr im* st{{ø}}- pyeniin'). bo k gimyenyu Ezau dałem gor{{ø}} Seyr. Pokarmi cupicze w7 nich za pyeny{{ø}}dze, y bódzecze gescz, a wodo kupyon{{ø}} b{{ø}}dzecze pycz. Pan bog pożegnał tobye we wszem usilu r{{ø}}- ku twu. Znal iest drog{{ø}} tw{{ø}}, kaco przey- dzecze puscz{{ø}} t{{ø}}to wyelyk{{ø}}, za czterdzesci lat myeskay{{ø}}cz s tob{{ø}} pan bog twoy, a nyczego tobye nyedr,stawało. A gdisz min{{ø}}li bracz{{ø}} nass{{ø}}, syny E- zau, ktorzis przebiway{{ø}} na Sey r, przes drog{{ø}} poln{{ø}} z Elatha a z Syongabera przisiism na drog{{ø}}, która wyedze na puscz{{ø}}- Moabisk{{ø}}. Y rzeki iest pan ku mnye: Nye boyuy przecziw Moab- skim, ani vichadzay przecziw gim w boyu. bo nye dam tobye nyczego y z zemye gich, bo synom Lotovim oddałem ku gymyenyu. Bo pi wi s{{ø}} bili bidliczele gey lud wyeliki a moczny, a tak wysoki, ako z Enachowa korze- nya, iako obrzymowye domnyemani s{{ø}} bili, aby byli równi synom Enachovim. Przetos Moabski naziwa ge Emym. Bo na Seyr pirwey przebiwali Horreysci. Po nichzeto, gdisz s{{ø}} vignali a zagla- *) Nie ma tego w Wulg. dzili, przebiwali s{{ø}} synowye Ezan, iakosz iest ucinil Israel w zemi gymyenya swego, ktorosz dal iest gemu pan. Przeto powstawszi, abichcm przęśli potok Zareth, przislissmi k nyemu. Ale czasz, w nyemzesmi bil: chodzili s Ka- desbame az do prziscza potoka Zareth, osm a trzidzesci laat bilo. doy{{ø}} dze iest nye sgin{{ø}}1 sbor wszistek Iuda boyuy{{ø}}- czego s stanów, iakosz zaprzisy{{ø}}gl pan. Ktoregos r{{ø}}ka bila przecziw gim, abi sgin{{ø}}li s posrzodku stanów. A gdisz s{{ø}} wszitczi upadli boyownici, movil iest pan ku mnye rzek{{ø}}cz: Ty przedzes myedze dzysz moabske, myasto gimye- nyem Bar*, a prziblizisz sy{{ø}} w s{{ø}}syed- stwye synow Amonowych. Wistrzegay sy{{ø}}, aby nye boy owal przecziw gim, ani ruszay sy{{ø}} ku boyu. Bo nye dam tobye zemye synow Amonowich, ize synom Lotovim dałem y{{ø}} k gimyenyu. Zemya obrzimow7 raszwana iest, a w nyey nyegdi przebiwali s{{ø}} obrzimowye, ktorosz') Amonisoi w7eswak Zonim*. Lud wyeliki a mnogy, awysokey długości, ako Enachow, ktoristo sgladzil pan przed gich oblicim, a kazał gim bi- dlicz myasto gich. Iakosz byl 1 uci- 76 nil pan synom Ezau, ktorzisto bidhli w Seyr, zgladziw Horreyske, a zemye gych poddaw gim, gesto bidlily az do Sowa d2). A Ew eyske, ktorzisto bi- dlili w Asserim az do Gazy, Kapadocz- scy wignali s{{ø}} ge. Ktorzisz wiszedwsz; s Kapadocye, składzik s{{ø}} ge y by dli1- ’) Miało być: któreź. a) Widoczne balamuctwa—nie tłumacza, ale przepisy wacza! Mialn być: gdzieżro bydlili aż dotąd. s{{ø}} myasto gich. Wstancze, a przeczcze potook* Amon. Owa, dałem w r{{ø}}k{{ø}} tw{{ø}} Seona, krola Ezebona Amorreyskego, y zemy{{ø}} gego. poczny y{{ø}} myecz, a ucziin przeciw gemu boy. Dzysz po- cznyesz pusczacz strach y groz{{ø}} tw{{ø}} na ludzi, ktorzisz przebiway{{ø}} pod wszitkim nyebem, abi usliszawszi gymy{{ø}} twe, sl{{ø}}kli sy{{ø}}. lako zony* rodz{{ø}}cze dzatki, s r z o s n {{ø}} sy{{ø}}, a w boleści za- dzirzenya b{{ø}}d{{ø}}. Przetoszem poslal po- sly s puscze Kademoth k Seonovi, krolovi Ezebońskému (!) w slowyech po- koynych rzek{{ø}}cz: Przedzem przes tw{{ø}} zemy{{ø}} gosczinczem, nye sclanyay{{ø}}cz sy{{ø}} ani na prawicz{{ø}} ani na lewicz{{ø}}. Pokarm za kupidlo przeday nam, abi- chom gedk, a wod{{ø}} za pyeuy{{ø}}dze day nam, a tak b{{ø}}dzem pycz. Iedno nam przepuscz przecz, iako s{{ø}} ucinili synowye Ezau, ktoriszto bidli w Seyr, a Moabsci, gesto bidl{{ø}} w Har. doy{{ø}}d nye przidzem do Iordana, a wnidzem do zemye, ktor{{ø}}szto pan bog nasz da nam. Y nye chczal (!) iest Seon, krol Ezebonski, dacz nam przecz, bo za- twardzil pan bog duch gego y uczwir- dzil sercze gego, tak aby dan byl w r{{ø}}cze twoy (twoi), iakos nynye vidzysz. Y rzeki iest bog ku mnye: Owa, po- cz{{ø}}lem tobye poddawacz Seona y ze- my{{ø}} gego. poczni dzerzecz y{{ø}}. Y vi- sedl iest w podkanye drogy Seon krol ze wszim ludem (U swim ku boyu w Gesa. Y poddał gy nam pan bog nasz, abichom gy zabili y syny gego se wssim ludem gego. Y wszitki* myasta gego w on czasz dobiliśmy, zabiwszi wszitki bidliczele gich, m{{ø}}ze y dzeczi y zoni*. Nye ostavilissmi w nich niz{{ø}}dnego* zi- wego, kromye dobitca, ktori na dzal prziszedl plonnikom, y plon’) myesczki, ktoregossmi dobih odAroer myasta, ktoresz iest na brzedze po- toka myasteczka Amon, ktoresto w dole lezi, asz do Galaad. A nye bila iest wyesz ani myasto, gestoby uczeklo na- szich r{{ø}}ku. Wszitki poddał iest nam pan bog nasz. Przes zemye Amoni- czkich synow, ku nyeyzessmi nye przi- st{{ø}}pik, y ku wszemu, czosz przilezi ku potoku Gebok, y k myastom gomim y ku wszitkim bidliczelom, od ktorich- zeto nam zapowyedzal pan bog nasz. capitulum III. Tako wrocziwszi sy{{ø}}, sesHssmi pospołu do Bazan. Y wiszedl iest Og, krolBazanski, w posrzacenye nam s ludem swim ku boyowanyu do Edray. Y rzeki iest pan ku mnye: Nye boy sy{{ø}} gego, bo w r{{ø}}cze twe poddan iest ze wsim ludem swim y zemy{{ø}} sw{{ø}}. Y ucinis gemu, takos* ucinil Seonovi, krolovi Amoreyskemu, ienze bidkl w E- zebon. Przeto j poddał iest pan bog nasz w r{{ø}}cze nasse Og, krola Bazan- skego, y wszistek lud gego. Y pobi- kssmi ge az do sgubyenya, z o p u s c i- w s z i wszitka myasta gego iednego czasu. Nye bilo myasto, gesto by nasz uczeklo. seczdzesy{{ø}}t myast y wszitko krolewstwo Argob krola Og w Bazan. Y wszitka myasta byk omurowane mur ‘) Zamiast: plonu... (spolia). ini przewasokimi y wyerzeyami y zaworami, kromye myast przes kcz- bi, któreś nye myaly murów. Y zagla- dzdissmi ge, iakosmi ucinik byly Seonovi krolovi Ezebonskemu, zatracziwszi wszitki myasta, m{{ø}}ze y mlodźonki') y zóni*. Ale dobitek y plon mye(s)czki rostargn{{ø}}lissmi. Y oddalismi*) w tem czase zemy z r{{ø}}ku dwu krolu Amor- reyskich, ktorasta bila za Iordanem, od potoka Arnon az do gori Ermon, ktor{{ø}}sz Sydoniczczi Sarion wziwayy, a Amorreysci Sanyr. wszelka myasta, gesto s{{ø}} ustawyoua na rowni, y wszitka zemy{{ø}} Galaadska y Bazanska az do feelchi a Edray, myast krola w Bazan. Bo kroi Bazanski i eden byl ostał z ko- rzenya obrzimowego, y ukazowano iest loże gego zelaszne, ktoresto iest w Ra- bath synow Amonskych, dzewy{{ø}}cz lokyet may{{ø}}cze na dluz{{ø}}, a cztirzi na syrz{{ø}}, myari lokyetney m{{ø}}skey r{{ø}}ki. Y wladalismi w tem czasze zemy{{ø}} gego od Aroer, ktores iest na brzedze potoka Arnon, az do posrzedney strony góry Galaadskey. Y myasta onego dalem Rubenuvi a Gadovi. Ale gyn{{ø}} czascz* Galaadsko y wszitk{{ø}} zemy{{ø}} Ba- zansk{{ø}} krolewstwa Og oddałem pol po- kolenyu Manassovu, y wszitki krage Argob. Wszitka Bazan wezwana zemy{{ø}}* obrzimska. Iair, syn Manassow, dzerzal wszistek kray Argob az do zemye Gessury y Matatovich. Y weszwa- na z gimvenya swegoJ) Bazan: Avo- tyayr, wyeś* to iest Ia Ir az do niney- szego dnya. Ale Machirowi dalem Ga- '■ Młodzianki! (parvulos). a) Wulg. tulimus. J) Jego! laad. A poko)e)nyu Rubenowu y Ga- dowu dalem zemy{{ø}} Galaadsk{{ø}} az do potoka Arnon, a* pol potoka, y kra- yow az do potoka Geboc, ktoris iest myedza synow Amonskich, y sirokoscz pusczey, y Iordan, y myedze Cenereth az do morza puscznego, ktores iest przeslone, s korzenya gori Falga ku zachodu*) slunecznemu. Y przekazałem wam w ten czasz a rzeki: Pan bog wasz dal wam zemy{{ø}} toto k dzedzi- cztwu. wyprąwreze sy{{ø}} przed swe bra- cz{{ø}}, gidzicze przed synmi Israelskimi wszitczi m{{ø}}zowye moczni, przes zon, y przes miodzonkow, y przes dobitka. Bo uznałem, ze macze wy{{ø}}czey baranowr. Ty w myesczech oslan{{ø}}, kl o- res oddałem wam, dokodze odpoczi- n {{ø}} c z i nye da pan braczi waszey, iakos iest wam dal, aby om takyesz o- dzerzel zemy{{ø}}, ktor{{ø}}sz dal iest gim za Iordanem. Tedi sy{{ø}} nawroczi geden, iako drugy, na swe gymyenye, ktorezem wam oddal. A w ten czasz... 11 Tu braknie 10 ka.t wydartych. (XVII, 16). ... ktoriszto czini zle w vidzenyu pana Ti boga twego, przest{{ø}}puy{{ø}}cz gego przikazanye, a gid{{ø}}czi sluzicz czudzim bogom, gim sy{{ø}} klanyayoczy, tocz iest slunczu y myeszoczu y vrszemu spo- sobyenyu nyebyeskemu, gesto nye iest przikazano. Y biłoby to tobye zwya- stowano, y usliszalby, y pytałby na to pilnye, a gdiszby nalasl prawdo, ze ganyebnoscz taka stała syo v Israelu: *) Orientem vWulg.). Całe to zdanie zwikłnł ten, co je przekładał. viwyedzesz m{{ø}}za y zon{{ø}}, ktorzisz s{{ø}} tak{{ø}} nyegodn{{ø}} rzecz uczinili, ku wrotom myasta twego, y b{{ø}}d{{ø}} kamyenim obrzuczeni. O (d) ust dwu swyatku, albo trzech, sginye ktosz ma zabit bycz. Ny zadni nye b{{ø}}dze zabyt, gdisz geden przecziw gemu swyadzeczstwo movi. R{{ø}}ka swyatkowa napirwey zabye gy, a r{{ø}}cze ginego 1’uda* napossledzey nań (!) b{{ø}}d{{ø}}, aby odnosi zloscz s po- srzotku twego. Pakk nyepodobni s{{ø}}{{ø}}d a nyeysty przed sob{{ø}} opatrzys, myedzi krwy{{ø}} a krwy{{ø}}, myedzi prz{{ø}} a prz{{ø}}, myedzi tr{{ø}}dowatim a nyetr{{ø}}do- watim*, a s{{ø}}dzego slowa myedzi twi- mi wroti myeny{{ø}}cze sy{{ø}} (są): wstaw, gidzi do myasta, ktores iest viszvo- lil pan bog twoy, a przyd{{ø}}* ku kapłanom duchownego rodu y ku s{{ø}}dzi, genze tego czasu iest, y popytasz sy{{ø}} s nimi. ktorisze iest ukaże') tobye prawd{{ø}} s{{ø}}du. Y uczinis wszistko, czosz tobye powyedz{{ø}} czy, gisto s{{ø}} w myescze, ktores iest vizvolil pan, y naucz{{ø}} cź{{ø}} (!) podle prawa gego, y poydzesz po gych radze, nye pochilay{{ø}}cz sy{{ø}} ani na prawo ani na lewo. Ale ktoby wTspychay{{ø}}, nye chczal posluchacz przikazanya kapalńskyego*, genze w tem czasze sluzi panu bogu twemu, a vidanye* s{{ø}}dowe: umrze ten czlowyek, a odnyeszesz zloscz s posrzotku Isra- hela. Tak wszistek lud* usliszawszi, b{{ø}}d{{ø}} sy{{ø}} baczy /lad), a wy{{ø}}czey ni- zadni nye nadmye sy{{ø}} pych{{ø}}. A gdisz wnidzesz do zemye, ktor{{ø}}sto pan bog da tobye, odzerzisz y{{ø}} a przebiway{{ø}}cz w nyey, rzeczesz: Usta vim nad sob{{ø}} krola, iakosz gy may{{ø}} nad sob{{ø}} wrszist- czi narodowye w okolę. Tego ustavisz, ktoregosz pan bog twoy visvoly s czisla braczey swey*. Nye b{{ø}}dzesz mocz czlowyeka ginego rodu uczynicz królem, genze by nye bil brat twoy. A gdisz b{{ø}}dze ustawyon: nye rosmnozi sobye kony, a nye nawroczi ludu do Egipta, gyesczow (jeźdźców) liczb{{ø}} s {{ø}} {{ø}} cz (sąc) owszem povisszon. gdisz iest pan przikazal wam, aby nikakey wy{{ø}}czey t{{ø}}{{ø}}sz drog{{ø}} sy{{ø}} nye nawraczali. Nye b{{ø}}d{{ø}}1) myecz wyele zon, aby nye o- sydlily dusse gego, ani srebra y złota, nyesmyernich pyeny{{ø}}dzi brzemyon. A gdisz iusz sy{{ø}}dze na stolczu krolew- stwa swego: popysze sobye deutrono- mium, kxy{{ø}}gy prawa tegoto zbyerze s k1 xy{{ø}}g kaplanniskich* Levi pokolenya, b{{ø}}dze myecz s sob{{ø}}, a w nich c i s c z (czyść) po wszistki dni ziwota swego, y ostrzega y przikazanya gego y slowa gego y duckownick obyczayow, gesto iest w zakonye przikazano. Nye wznyeszesz syercza swego w pick{{ø}} nad sw{{ø}} bracz{{ø}}, ani sy{{ø}} pochili na praw{{ø}} stron{{ø}} ani na lew{{ø}}, aby za dlu- gy czasz krolowal on sam, y synowye gego nad Israhelem. XVIII. ]\[ ye b{{ø}}d{{ø}} myecz kaplansci* sludzi ko- sczelni y wszistczi s tegosz pokolenya cz{{ø}}sczi w dzedzinye s ginim ludem Israelskim. bo offyeri [yj obyati boże b{{ø}}d{{ø}} gescz. A nicz ginego nye przym{{ø}} ’) Miało być: którzyż ukaź§... 1 Non habebit! W. s gimyenya braczee swee (), bo sam pan iest dzedziczstwo gich, iakosz gest movil k niim: Toto gest prawo kapłańsko* w ludu y od tich, ktosz* offyemge obyati swe, wolu albo owroz{{ø}} obyatuyocz. Y dadz{{ø}} kapłanom piecze, y dobree pirwey urodi uzitki vinnee y oleyowe, y dzal velni ze wszego strzi- zenya. Bo gego iest viszvolil pan bog twoy ze wszego pokolenya twego, aby stal a slużil ymyenyu pana boga twego, on y synowye na wyeki. A iestli wnidze sługa kosczelni z nyektorego myasta twrego we wszem Israhelu, v nyemze gest przebiwal, a chczalkby sy{{ø}} wroczicz, z{{ø}}day{{ø}} myescza, ktores iest vivzokl* pan: sluzicz b{{ø}}dze v imy{{ø}} pana boga swego, iako wszistczi bracza gego, słudzy kosczolovi, ktorzisto stan{{ø}} tego czasu przed panem. Cz{{ø}}scz pokarmu veszmye t{{ø}}{{ø}}sz, ktor{{ø}}sz y gini, prócz tego czosz sy{{ø}} w gego myescze z oczcziszni (oćccyzny) gemu dostanye. Gdisz vnidzesz do zemye, ktor{{ø}}szto pan bog da tobye, cho- way syo, abi nye naśladował ganye- bnosczi wszistkich tich narodow, aby nye bil u czebye nalezon, genzeby obyatowal syna swego, albo dzewk{{ø}} sw{{ø}} wyod{{ø}}cz przesz ogyen. albo ktos- by czarowników patrzał, viprawyal sny y gusła. Nye bodze cźarownik* ani guszlnik u czebye, ani których1) wyescznikow opytay') ani krzi- vich prorokow, ani sukay') od mar- twiich prawdi. Bo wszego tego nyena- vidzi pan, a prze takye grzechi zagla- •) Miało być: ani ‘itćiyby... opytał... czukał. dzi ge M wesczu waszem. Przespyeczni b{{ø}}dzesz a przes pokata;nya s panem bogyem twim. Rodowye czito, ktorich- zeto obdzerzisz zemyo, guslnikow a czarowników sluchay{{ø}}. ale ty od pana boga twego gynako ges ustawyon. Proroka s rodu twego a s braczey twey, yako mnye, wzbudzi tobye pan bog twoy. Tego b{{ø}}dzesz słuchacz, iakosz prosyl na Oreb od pana boga swrego, gdisz sy{{ø}} sebraw we wsem sgroma- dzenyu, movilesz rzek{{ø}}cz: Wy{{ø}}czey nye ussksz{{ø}} głosu pana boga mego, y ognya tegoto przewyely ' kyego nye 78 usrz{{ø}} na wyeki wy{{ø}}czey, abich snad (snąć) nye umarł. Y rzeki iest pan ku mnye: W szitko s{{ø}} dobrze movilp). Proroka wzbudz{{ø}} gim s posrzotku braczey gich, rownego tobye. y wloz{{ø}} słowa ma w usta gego, y b{{ø}}dze movicz k nim wszitko, czosz gemu przikaz{{ø}}. Ale ktcsz slow gego nye b{{ø}}dze chczecz sliszecz, ktores b{{ø}}dze mowicz w ymy{{ø}} me: ya mscziczel b{{ø}}d{{ø}}. Ale prorok, genze wsgar- dzoni, pogorszon s{{ø}}{{ø}}cz, b{{ø}}dze chczecz movicz v imy{{ø}} me, ktoregozem ya gemu nye przikazal aby movil, (ał)bo z ymyenya ginich bogow: zabyt b{{ø}}dze. A iestlibi ty milcz{{ø}}nim*) pomislenim odpowyedzal: ktorim ubiczagem* mo- g{{ø}} sroz(wTnyecz słowa, ktoregosz gest pan nye mo\il? toto znamyo b{{ø}}dzesz myecz: Czosz gest on prorok z ymye- na bożego prorokował, a to sy{{ø}} nye stało: tego iest pan nye movil. ale s boyaszni2) swego umisla składał gest 0 Miało być: milczącym. ’) W Wulg. „tumore7»*, co wziął za jtwon*, sobye prorok, przetosz nye b{{ø}}dzesz sy{{ø}} gego bacz. XIX. A gdisz zatraczi pan bog twoy na- rodi, gichzeto zemyu tobye podda, a odzerzisz y{{ø}}: b{{ø}}dzesz przebiwacz w myesczfech, gich y w domyech. Trzy myasta vil{{ø}}czisz sobye posrzod zemye, y{{ø}}szto pan bog twoy da tobye ku gi- myenu. Zrównasz pllnye drog{{ø}} zemye, a na trzi drogy rownye wszitk{{ø}} kra- gina* twj tvsdzelisz, aby myal blisko uczecz urazay{{ø}}czi, ienze prze u- rasz pobyegl. To prawo b{{ø}}dze urazę dlnika pobyeglego, gegosz zhvot ma sy{{ø}} zachowacz. Ktosz by zabil bli- snego sw^ego nye chcz{{ø}}, ienzeby s wczora y trzeczego dny~a nizadney nye- navisczi nye myal przecziw gemu, a tak bilo visczono (ui&sczono), ale szedw s nLn do łasza p r o s c z e r{{ø}}bacz dizewr, a w drzew nem. r{{ø}}banyu spadn{{ø}}cz sze- kiva s toporziska, raniłaby przyaczela gego y zabiłaby gy: ten do gednegc s tich myast uczecze, a ziw b{{ø}}dze. aby snad* b 1 i s z n i onego, gegosz iest krew' prze] ana, bolescz{{ø}} s {{ø}} {{ø}} c z rosnyeczon, goniłby1) gego y usczign{{ø}}1, bilaliby dyalsza* droga, zabillibi') duszo gego. ienze nye iest vinyen szmyerczi. albo zadney nyrenav isczi. nye myal przecziw- ko temu, ktori iest zabit, drze wye may{{ø}}cz gnyewr iest nalezonJ). A przeto prz’kazuyo tobye, aby trzy myasta w rownev daly od syebyo rosdzelil. ') Wiało być: aby nie gonił. . a nie zabił... a) Sens ten żle zrozumiany! Ale gdisz roszirzi pan bog twoy myedze twre, (iakosz iest przisy{{ø}}gl otczom twim, da tobye wszistk{{ø}} zemy{{ø}}, ktor{{ø}}sz iest gim slubil. ale wszak acz b{{ø}}- dzesz ostrzegacz przikazanya gego, a uczinisz, czosz ya dzysz przikazuye tobye, aby miłował pana boga twego y chodził po drogach po wszitki czaszy): przidasz sobye giną trzy myasta ku pirwszim uczinyonim myastom trzem, a tak gich w cislo liczby po- dwogisz. aby nye bila przelana krew nyeviuna w posrzotku zemye, ktor{{ø}}sz pan bog twroy da tobye k gymyenyu, y nyTe b{{ø}}dzesz \iny~en krwye. A icstli- by kto nyenavidzal blisznego swego, y składa lescz o gego ziwocze, po- wstaw, ranił gy, eszby umarł, a sam by nczekl do gynego*) drzewyey u- ezinyonick myast: posli starosti tego myasta, y viczygn{{ø}} gy s tego myasta uczeklego, y dadzy gy w r{{ø}}k{{ø}} bliszne- go, gegosz krew przelana iest, y umrze. Ani syó nad nim smilugesz, y odnye- sses nyewinn{{ø}} krew z Israela, acz sy{{ø}} dobrze stanye tobye. Nye przeymyesz ani przeuyeszes myedz blisznego swe- g), gesto s{{ø}} virili pirwsay. k gimyenyu twemu, ktoresto pan bog twoy da to- bye w zemi, ktor{{ø}}szto przymyesz ku gimyenyu. Nye stanye geden swy(o)dek przecziw nikomu, ktorisz koli grzech biłby gego albo vina. Ale w usczech dw u albo trzech swyatkowi stanye wszelkye słowo. A iest! stanye sw yadek 1 z i w i przecziw czlowyeku, w y n y {{ø}} ' przest{{ø}}pyenim zapowyedze- ') Jednego z... nim'): stanyeta oba, gichzeto prza iest, przed panem [w] widzenyu ka- planskem* y s{{ø}}dovem, gesto w tich dnyoch s{{ø}}. A gdisz pilnye wsbaday{{ø}}cz sy{{ø}}, nayd{{ø}} krzivego swyatka, ze przecziw swemu blisznemu powyedzal krziwd{{ø}}: odplaczi gemu, iakosz on blisznemu swemu myenil czinicz, y od- nyeszesz zloscz s posrzotka twego, a gini usliszawszi, mielibi strach, a nika- kyesz smyeliby tegosz ucziuicz. Nye slutugesz sy{{ø}} nad nim, ale dusz{{ø}} za dusz{{ø}}, oko za oko, z{{ø}}b za z{{ø}}b, r{{ø}}k{{ø}} za r{{ø}}k{{ø}}, nog{{ø}} za nog{{ø}} poz{{ø}}day. XX. gdisz wnidzesz ku boyu przecziw wrogom swim, a usrzisz gescze y wro- zi y wy{{ø}}czsy{{ø}} wyelikoscz zast{{ø}}pu, nisz ty masz*, twich przecziwnikow: nye 1{{ø}}- kay sy{{ø}} gich. bo pan bog twoi s tob{{ø}} iest, genze cz{{ø}} viwyodl z zemye Egipskey. A gdisz sy{{ø}} prziblizisz ku boyu: stanye kapłan przed zast{{ø}}pem, a tak k ludu mowy{{ø}}: Slisz Tsrahel, dzysz s nyeprziiaczelmi swimi boy wTeszmyesz. nye 1{{ø}}kay sy{{ø}} sercze wasze! ne stra- szcze sy{{ø}}, ani za sy{{ø}} post{{ø}}paycze, ani sy{{ø}} gich boycze. Bo pan bog wasz po- srzod was gest, a za wasz przecziw nyeprzyaczelom wassim boyowracz b{{ø}}- dze, y viswoli wasz ze scodi. A kxy{{ø}}- zóta po wszech zast{{ø}}pyech volacz b{{ø}}- d{{ø}}, ano wszitko w o y s k a sliszi: Ktori iest czlowyek, genze gest udzalal novi dom, a nye poswy{{ø}}czil gego: gi- dzi a wroczi sy{{ø}} do swego domu, aby snad nye umarł w boyu, a gini czlowyek poswy{{ø}}czilbi gy. Ktori gest czlowyek, genze iest sczepil vinnicza*, a gesscze nye uczinil gey pospolney, z nyezeto by było slusno wszem pozi- wracz: gidzi, WTOCZ sy{{ø}} do domu twe-11 go, aby snad* nye umarł w boyu, a 79 ginibi czlowyek uziwral gego roboty! Ktori gest czlowyek, genze poy{{ø}}1 sobye zon{{ø}}, a gesscze nye opczowal s ny{{ø}}: gidzi, wrocz sy{{ø}} do swego domu, aby snad nye umarł w boyu, a gini czlowyek poy{{ø}}lby y{{ø}}. To rzek{{ø}}, przi- cziny ginę, y b{{ø}}dze mowicz k ludu: Ktori iest czlowyek straszivi a syer- cza straszivego, gidzi a wroczi sy{{ø}} do domu swego, aby nye wstraszil syercz braczee swee, iako sy{{ø}} sam gest strachem urzasl. A gdisz przemilczali1) kxy{{ø}}zóta woyski, dokonay{{ø}}cz sw{{ø}} mow{{ø}}: tedi giich kaszdi zast{{ø}}p swoy ku boyu sposoby. A iestly k myastu przist{{ø}}pisz, chcz{{ø}}cz gego dobicz: na- pirwey poday gemu miru. Przymyeli gy, a odewrze tobye broni; wszistek lud, genze gest w nyem, sbawyon b{{ø}}- dze, a b{{ø}}dze tobye sluzicz w poddanym Pakliby nye chczal s tob{{ø}} w smo- w{{ø}} gycz, a pocznyeli boy s tob{{ø}}: vi- boyugesz ge. A gdisz ge da pan bog twoy pod r{{ø}}k{{ø}} tw{{ø}}: sbygesz wszistko w nyem, czosz b{{ø}}dze płodu samczowego, myeczem, przesz żon* y przes mlodzenczow y wszego dobitka, gesto w myescze gest. Wszistek plon w y o- gensky (icojeński?) rosbitugesz, y b{{ø}}dzesz gescz s łupu nyeprzyaczol 0 Zapewne: zapowiedzią ném = zakazaném. ') Zamilkli, chciał powiedzieć. twich, ktoresto pan bog twoy podał tobye. Tak uczinisz wszistkim myastom, ktoresto opodal od czebye s{{ø}}, a ta myasta nye s{{ø}}, ktoresz ku gimyenyu przymyesz. Ale w tich myesczeck, ktoresto tobye ku gymyenyu b{{ø}}d{{ø}} dani, owszem nizadnego nye ostavisz ziwo. ale zbiges myeczem, to iest Eteyskyego, Amoreskyego, Kananeyskego, Fe- rezeyskego, Ewayskego a Gebuzey- skego, iakos przikazal tobye pan bog twoy. aby snad nye nauczili czebe czinicz wszey ganyebnosczi, y{{ø}}szto sami czinili bogom swim, y sgrzeszylibiscze w pana boga wasego. Gdisz 1{{ø}}zesz przed my astem dlugyego czasu, a otaro- szowaw* sy{{ø}} przed nim, aby dobił gego: nye po(ś)czinay sczepow, ktorich- ze owocze godz{{ø}} sy{{ø}} gescz, ani sze- kirami około kragini poszekasz, bo drzewo iest, a nye czlowyek, ani możesz przisporzicz cisla boyownikowego. A iestly drzewya nyeplodz{{ø}}czego, a iest plone, a'k ginim potrzebam godne: poszekaw ge, udzalaŚZ proki^oy{{ø}}dze nye dob{{ø}}dzesz myasta, gesto sy{{ø}} tobye przecziwya. XXI. j/\. gdisz b{{ø}}dze nalezona m a r c k a czlowyeka zabitego w zemi, ktor{{ø}}sz pan bog da tobye, a b{{ø}}dze nyevyedzano, kto iest vynyen w zabitem: vinid{{ø}}cz wy{{ø}}czszi urodzenim y s{{ø}}dze twoy, y zmyerz{{ø}} od myasta tey marchi wzdal wszistkick myast około, a ktores na- blisse z nich usrze tern?) starszi z myasta wyeszmye* ialovicz{{ø}} s stada, ktorasz to iest nye cz{{ø}}gn{{ø}}Ja w yarz- mye, ani zemye krogila radlicz{{ø}}. Y wyod{{ø}} y{{ø}} w doi przikry y kamyenisty, ienze iest nigdi nye oran ani naszena przymal, y srzerz{{ø}} w nyey gardło ia- loviczi. A przist{{ø}}py{{ø}}{{ø}}cz kapłani, synowye Levi, ktoreszto gest zwolil pan bog twoy, aby sluzili y blogoslavili ymyenyu gego, ze wszitka rzecz gich slovi sy{{ø}} kona, a wszelk{{ø}} rzecz cist{{ø}} albo nyecist{{ø}} s{{ø}}dzicz may{{ø}}: y przyd{{ø}} wy{{ø}}czszy urodzenim z myasta tego ku zabitemu, y timyy{{ø}} r{{ø}}cze swree nad ialovicz{{ø}}, gesto gest zabita w dole, rze- k{{ø}}{{ø}}cz: R{{ø}}cze nasze nye przelalista krwye teyto, ani oczi vidzali. Miloscziw b{{ø}}dz panye l’udu twemu Israhelskye- mu, gegozesz vikupil, a nye wskladay krwye nyevinney posrod 1’uda twego Israhelskego. Y b{{ø}}dze odnyeszona vina krewna od nich. y b{{ø}}dzesz ty nye- vinyen krwye nyevinney, ktorasz gest przelana, gdisz uczinisz, czosz gest przikazal pan. Gdysz vnidzesz ku boyu przecziw nyeprzyaczelom swym, a podda ge pan bog twoy pod tw*uf r{{ø}}k{{ø}}, a zgimas ge, a usrzysz w liczbye wy{{ø}}- sznyom* zon{{ø}} krasn{{ø}}, gimyesz sy{{ø}} gey milowacz, chcz{{ø}} y{{ø}} sobye za zon{{ø}} myecz: wyedzesz y{{ø}} do domu swego, a ona ogoli sobye kryczycz{{ø}}, a o- strzize paznogcze. a sloz{{ø}}cz rucko, w nyemze iest y{{ø}}ta, szedz{{ø}}cz w domu twemu*, b{{ø}}dze plakacz otcza y macze- rze swey za geden myesy{{ø}}{{ø}}cz, a potem vnidzesz k nyey y b{{ø}}dzesz s ny{{ø}} spacz, bo iest zona twa. A iestli potem nye b{{ø}}dze tobye k mysly: prze- pusczisz y{{ø}} wolnye, ani gey mocz b{{ø}}- dzesz przedacz za pyeny{{ø}}dze, ani sn{{ø}}- dzicz mocz, genze ges y{{ø}} ponizil. B{{ø}}-r dzek czlowyek myecz dwye zenye, ge- dn{{ø}} mil{{ø}}, a drug{{ø}} nyemil{{ø}}, y urodzi s nyey syny, y billibi syn nyemiley pirworodzenyecz, y chczalby otczecz z b o z e myedzi syni rosdzelicz: nye b{{ø}}- dze mocz uczinicz syna miley pnwo- rodzonim a vissey myecz, niszli syna nyemiley. Ale syna nyemiley przizna pirworodzonim y da gemu ze waszego, czosz ma, dwa dzali. bo tento gest pir- wy s synow gego, a gemu slusze pirworodzenstwa». Gdysz urodzi czlowyek syna nyeposlusnego y nyekarne- go, genze nye posłucha przikazanya o t c z o w a ani maczerzina, a karali s{{ø}}{{ø}}cz, posluchacz wsgardzi: popatwszi gy, prziwyod{{ø}} przed starsze tego myasta ku wrotom sę dz (sądź), y powye k nim: Tento syn nasz nyekarni a nye- poslusni gest, napomynanya naszego sliszecz nye chcze y gardzi, oddal syo iest obżarstwu y nyecistocze y godom, kamyenim gy obrzuczi lud myesczki 80 y umrze. A tak odnyeszecze zloscz s posrzotka waszego, a tak wszistek Israhel usliszaw, wzbogi sy{{ø}}. Gdisz sgrzeszi czlowyek tim. prze gesto srnver- czi b{{ø}}dze os{{ø}}dzon, a obyesson b{{ø}}dze na szibyeniczi: nye ostanye gego mar- cha na drzewye, ale tegosz dnya po- grzebyon b{{ø}}dze. bo przekl{{ø}}{{ø}}t bogem gest wszelki, ktosz viszi na drzewye. a nikakey nye pokalasz zemye swey, ktor{{ø}}sto pan bog twoy da tobye ku gimyenyu. -/V gdisz usrzisz volu brata twego albo owcz{{ø}} bl{{ø}}dz< eze, nye minyesz gioh, ale nawroczisz bratu twemu. Ale acz nye iest brat twoy, ani gego znasz, wyedzesz ge w dom swoy, y b{{ø}}d{{ø}} u czebye, doy{{ø}}d nye naydze brat twoy y poymye od czebye. Takyesz uczinisz o osie y o ruchu y o w selkey rzeczi brata twego, ktorabi sy{{ø}} straczila, a ty y{{ø}} nalasl. nye omycskaway iaky* ezu- dz{{ø}}. Usrzisli volu albo osia brata twego padwszi'): nye minyesz, ale pod- nyeszesz s nim. Nye oblecze sy{{ø}} zona w rucho m{{ø}}ske, ani mósz uziwacz b{{ø}}- dze rucha zensktgo. bo ganyebno bo- dze przed bogem*, ktoś to ezini Gdisz chodz{{ø}}cz po drodze, naydze-z na zemi albo na drzewye gnyasdo ptaszę, a maczerz gick na ptaszóczech albo na yayczoch naszedz{{ø}}cz{{ø}}: nye weszmyesz gey z gey dzeczmi, ale dasz gey u c z, dzerzy2) gey dzeczi, acz sy{{ø}} dobrze sstanye tobye, a b{{ø}}dzesz ziw za dlugy czasz. Gdisz udzalas ńoyi dom, uczi- nisz mur sirzechr * około, aby nye bila krew przelana w twem domu, a nye b{{ø}}dzesz vinyen, gdisz sy{{ø}} kto p o pełzny e, nagle padnye*. Nye poszeway vinnieze swey ginim szemyenyem, aby szemy{{ø}}, ktoresby szal, y czosz sy{{ø}} rodzi z vinn icze, spolu sy{{ø}} [nie] poswyo- czilo. Nye b{{ø}}dzesz oracz spolu volem y osiem. Nye obleczesz sy{{ø}} w rucho, gesto z velni a ze lnu tkano gest. Strzo- * 36 ') Cecidisse. 2) Zmylone. „Sed abire patiens, captos tenens filio*u. Więc uić (ujść), dzierżąc... 36 pki na podolcze (?) ucinisz a na cztirzech w{{ø}}glech plascza swego, w ktorisz sy{{ø}} odzewasz. Gdysz poymye m{{ø}}sz zon{{ø}}, a potem b{{ø}}dze y{{ø}} nyenavidzecz, vimi- slay{{ø}} na ny{{ø}} sromotą* prze ktor{{ø}}sto by gey zbył, viny{{ø}}* y{{ø}} gimyenyem przezlim, a rzek{{ø}}{{ø}}cz: T{{ø}}toczem zon{{ø}} poy{{ø}}{{ø}}l, a wszedw k nyey nye nala- szlem gey pann{{ø}}: poym{{ø}} y{{ø}} oczecz gey y macz, nyos{{ø}}{{ø}}cz s ny{{ø}} znamyona gey panyenstwa k starszim z myasta, giszto ve wroczech s{{ø}} postawiw (?), y powye oczecz: Dzewk{{ø}} m{{ø}} dalem temuto za malzonk{{ø}}, a on gey nyenavidzi, prziklada gey gimy{{ø}} przezle, rzek{{ø}}{{ø}}cz: Nye nalaszlem gey pann{{ø}} s{{ø}}{{ø}}cz. otocz s{{ø}} znamyona panyenstwa gey, dzewky mey. y pokaże rucho przed starsimi z myasta tego. i popadn{{ø}} starsi myasta tego m{{ø}}za, y byczuy{{ø}} gy, a ods{{ø}} dzi gey sto z a wazy srebra, gesto da ot- czu dzewczemu, ktor{{ø}}sto gest gańbil ymyeuyem przezlim na gey dzewstwe w Israhel. y b{{ø}}dze y{{ø}} myecz za malzonk{{ø}}, any b{{ø}}dze gey mocz zbicz po wszitki czaszi ziwota swego. A iestlibi prawda bila, czosz gest ua ny{{ø}} povye- dzal, ze nye gest nalezona dzewka w panyenstwe: virzucz{{ø}} y{{ø}} ze drzvi domu otcza gego a kamyenim y{{ø}} obrzu- cz{{ø}} wyelkoscz myasta tego, y umrze, ze gest uczinila nyecistot{{ø}} w Israhel a sromot{{ø}} w domu otcza swego, y od- nyeses zloscz s posrotku twego. Gdysz by spal m{{ø}}sz s czudz{{ø}} zon{{ø}}: oba społu umrzeta, to gest czudzolosznik y czudzolosznicza. y vinyeszesz zloscz z Israel. Pakli ktori m{{ø}}sz dzewk{{ø}} pann{{ø}} sobye otda‘), a usrzaw y{{ø}} nyekto z myasta, albo nalezona gest y spal s ny{{ø}}: prziwyedzesz obu ku bronye myescz- key, a kamyenim y{{ø}} obrzuczisz. dzewk{{ø}} przeto, ze gest nye wolała, s{{ø}}{{ø}}cz w myescze. m{{ø}}ze* przeto, ze pogańbil zon{{ø}} swrego blisznego. s vinyeszesz zloscz s posrotku twrego. Ale gdysz na polu naydze mosz dzewk{{ø}}, gesto gest oddana, a popadwr y{{ø}}, lezal s ny{{ø}}: on sam umrze, a dzewka nicz nye b{{ø}}- dze czirpyecz, ani iest vinua smyerczi. bo iako łotr powstawn przecziw bratu swemu, a zabya duszo gego, takyesz y dzewka czirpyala gest. Sama na polu bila. volala, a nizadni nye przispial, ktoby y{{ø}} viszwolil. A iestly m{{ø}}sz naydze dzewk{{ø}} pann{{ø}}, gesto nye ma męża, a popadn{{ø}} y{{ø}} spal s ny{{ø}}, a prza przislaby k s{{ø}}du: da, ktosz spal s ny{{ø}}, otczu dzewczemu py{{ø}}czdzesz{{ø}}{{ø}}t zaważy srebra, a b{{ø}}dze y{{ø}} myecz za malzonk{{ø}}, bo gest y{{ø}} pogańbil, a nye b{{ø}}- dze gey mocz zbycz po wszitki czaszi ziwota swego. XXIII. ye poń/)mye m{{ø}}sz zony otcza swego, ani obnazi odzenya gey. Nye wni- dze czisczoni, albo zdawyone łono may{{ø}}cz, albo ody{{ø}}te albo odrza- zane may{{ø}}cz, w kosczol bozi. Nye vni- dze vileganyecz, genze gest [sjspro- sney nyewyasti urodzon, w kosczol bozi az do dzesy{{ø}}tego pokolenya. Amo- niczsci a Moabisci takyes do dzesy{{ø}}- tego pokolenya nye wnidze* w kosczol ') Despondent, Wulg bozi, esz na wyeki. bo s{{ø}} nye chczeli wasz potkacz s chlebem a s wrod{{ø}} na drodze, gdyszcze visi i z Egipta, a na- y{{ø}}li so przecziw tobye Balaama, syna Beorova, z Mezopotanyey Sirskey, aby cz{{ø}} przekl{{ø}}{{ø}}l. Y nye chczal gest pan bog twoy usliszecz Balaama, a obro- czil kl{{ø}}twa* gego w pozegnanye twe, przeto ze cz{{ø}} miłował. Nye uczinisz sobye s nimi miru, ani g 1 {{ø}} d a y gich dobrego wszitki dni ziwota twego na wyeki. Nye wzgardzisz Ydumeyskim, bo brat twoy gest, ani Egipskim, bosz 81 przichod nyem bil w zemi gego. Ktoś sy{{ø}} urodzi z nich, w trzeczem pokole- nyu waiyd{{ø}} w kosczol bozi. Gdisz vi- nidzesz przecziw wrogom swym w boy, ostrzegay sy{{ø}} ode wszey zley rzeczi. B{{ø}}dzeli myedzi wami czlowyek, gen- zebi nocznim snem bil pokalan: vini- dze s stanów, a nye wroczi sy{{ø}} asz do wyeczora, a umyge sy{{ø}} wodo po slunyecznem* zachodu, y vroczi sy{{ø}} do stanu. B{{ø}}dzesz myecz vichod przed stani, k nyemusz przidzesz prze prziro- dzon{{ø}} przigod{{ø}}, nosz{{ø}}cz kolek na passze. a gdisz sy{{ø}}dzesz, okopasz około czebye, a layna p y e r s c z {{ø}} przikrigesz na tem myesczu, na ktoremzesz o b 1 e t- czon. bo pan bog twoy chodzy po- ssrot stanów, aby cz{{ø}} viprosczil a poddał tobye nyeprzyaczele twre. a twogi stano wye b{{ø}}d{{ø}} swy{{ø}}czi, a ni- zy{{ø}}dni* smród nye pokaże sy{{ø}} v nich. ani cz{{ø}} opuści. Nye vidas panu parob- ka gego, ktorisz k tobye uczecze. a b{{ø}}dze s tob{{ø}} bydlicz w myesczu, ktores sy{{ø}} gemu slubi, w gednem z twich myast, acz tu odpocziwa, a nye sm{{ø}}cz gego. Nye b{{ø}}dze zla dzewka myedzi dzewkami Israhelskimi, ani nyecisti s synow Israhelskich. Nye b{{ø}}dzesz offyerowacz roboti* swey nyecistoti, ani za- plati psey (psiej) w domu pana boga twego, bo* czosz koli tego iest, genzeto* by slubil. Bo mirzone gest oboge przed panem bogem twim. Nye poziczisz bratu twemu na lif{{ø}} pyeny{{ø}}dzi twych, ani uzitkow, ani zaduey giney rzeczi, gedno czudzemu. Ale bratu twemu przes* kfy, czosz gest potrzebyen, poziczisz. a pożegna tobye pan bog twoy we waszem usilu twem a w zemy{{ø}}*, w ny{{ø}}sto wnidzesz, odzerzisz*. Gdisz slu- bisz slub panu bogu twemu: nye m y e- s k a y spelnicz. bo to o g 1 {{ø}} d a pan bog twoy. A iestly b{{ø}}dzesz myeskacz, za grzeck tobye postawyono b{{ø}}dze. A iestli nye b{{ø}}dzesz slubówacz, przes grzechu b{{ø}}dzesz. Ale czosz gest gedno visio s twick ust, spełnisz, a uczmisz czoszesz slubil panu bogu twemu, czosz s dobrey wolejr swimi usty przemówił. Wszedw [w] winnicz{{ø}} blisznego, zoby grona, czosz sy{{ø}} tobye luby{{ø}}, ale precz nicz nye winyesesz [sj szob{{ø}}. A vinidzesli na pole swego prziyaczela: nasczi- k a s z kloszow a r{{ø}}kama zemnyesz, ale sirpem nye b{{ø}}dzesz z{{ø}}czi. XXIIII calum. A gdisz poymye czlowyek zon{{ø}}, y b{{ø}}dze y{{ø}}) myecz, a ona nye naydze miłości przed gego oczima prze nye- ktori smród: napise list roswmdny y da w r{{ø}}k{{ø}} gey, y pusczi y{{ø}} s swego domu* A gdisz odydze, poymye ginego m{{ø}}za, a ten tesz nyenavidzi gey, da gey list roswodny a pusczi y{{ø}} s swego domu, bo acz by1) umarł : nye b{{ø}}dze mocz gey pirvi m{{ø}}sz zasy{{ø}} za malzonk{{ø}} wzo{{ø}}cz*. bo pokalana gest a ganyebna gest przed bogem*. Nye day sgrzeszicz w zemi twree, ktor{{ø}}sto pan bog tw7oy da tobye ku gimyenyu. Gdisz m{{ø}}sz poymye zon{{ø}} novo: nye poydze ku boyu, ani gemu ktorego poselstwa ros- kaz{{ø}} pospolitego, ale prozen b{{ø}}dze przes pokuti w domu swem, za czali rok v y e s z o 1 s{{ø}}{{ø}}cz [sj sw{{ø}} zon{{ø}}. Nye przy- myesz myasto zakłada, spodnyego y zvirzchnyego z a r n o w a, bo dusz{{ø}} swr{{ø}} polozil gest tobye. B{{ø}}dzeli popadnyon czlowyek, n{{ø}}kay{{ø}} brata swego s synow Israelskich, a przedal by gy, a wz{{ø}}{{ø}}l peny{{ø}}dze: taki zabit b{{ø}}dze, y vinyeszesz zloscz s posrotka twego. Strzesz sy{{ø}} pilnye, aby nye wszedł w ran{{ø}} tr{{ø}}- dovat{{ø}}. ale wszitko uczinisz, czosz koli naucz{{ø}} cz{{ø}} kapłani z Levi pokolenya podle tego, iakozem gim przikazal, pilnye vipelnisz. Wspominaycze, czso gest ucinil pan bog wrasz Maryey na drodze, gdiszcze sli z Egipta. Gdisz napominasz blisznego swego z nyekakey rzeczi, ktor{{ø}}szto gest tobye dlozen*: nye wnidzesz w gego dom, chcz{{ø}}cz zakład wz{{ø}}{{ø}}cz. ale stanyesz przed nim, a on tobye vinyesze, czosz b{{ø}}dze myecz. A iestly by byl ubogy: nye ostaway przes nocz u szebye zakładu, ale wro- czisz gemu przed slunecznim zachodem, aby spal w swem ruszę, a dobrze movil tobye. y b{{ø}}dze to tobye za sprawy edliwoscz przed panem bogem twim. Nye zaprzysz zaplati nyedostatecznego y ubogyego brata twego, albo przicho- dz{{ø}}czego, genze s tob{{ø}} przebiwa w zemi twe* albo myedzi wroti twimi gest. ale tegosz dnya wroczysz gemu na- gem gego dzala przed slunecznim zachodem. bo ubogy gest a tim swoy zi- wot karmi, acz nye b{{ø}}dze wolacz ku bogu na cz{{ø}}, a nye b{{ø}}dzesz myecz s nyego grzechu. Nye b{{ø}}d{{ø}} zabyczi ot- czowye za syni, ani synowye za otcze. ale geden kaszdi') za swoy grzech u- mrze. Nye przewroczis s{{ø}}du ttbogyemu, przichodz{{ø}}czemu y syrocze. nye we- szmyes myasto zakładu v wdovy rucha gey. Wspominay{{ø}}*, zesz robotowal w Egipcze, a viwyodl cz{{ø}} pan bog twoi odt{{ø}}d. Przetosz przikazuy{{ø}} tobye, aby ucinil tyto rzeczi. Gdisz sesznesz nasenye na twem polu, a zapomnyaw snop ostavisz: nye wroczysz sy{{ø}}, aby gy wz{{ø}}1. ale ginemu (?) y syrocze y wdo- wye przepuscz wz{{ø}}{{ø}}cz, acz pożegna tobye pan bog twoy we wszem uszylu r{{ø}}ku twu. Paklibi owroce z olivi b{{ø}}- dzesz zbiracz: czosz koli zostanye na drzewye, nye nawroczisz sy{{ø}}, chcz{{ø}} to sebracz. ale ostavisz przichodz{{ø}}czemu, syrocze y wdowye. A gdisz sbyerasz tw{{ø}} vinnicz{{ø}}, nye sbyray gronnich ya- goth, gesto ostaway{{ø}}. acz sy{{ø}} dostan{{ø}} ku uzitku przichodz{{ø}}czemu, syrocze y 82 wdowye. Wspominay{{ø}}*, ze gesz sam robotowal w Egipcze. a przeto przikazuy{{ø}} tobye, aby ucinil t{{ø}}to rzecz. ') W Wulg.: „albo też umrzea. *) Unusquisque (Wulg.). -P{{ø}}dzeli prza myedzi nyektorima, a viproszi sobye s{{ø}}dz{{ø}}: ktoregosz s nich sprawyedliw7ego usrz{{ø}}, temu z nich prawdy szvicz{{ø}}zenya‘) dadz{{ø}}, a nyeprawego w gego nyesprawyedliwo- sci pot{{ø}}py{{ø}}. A iestk usrzy tego, ktosz gest sgrzeszil, ze gest dostogen ka- szni: swlek{{ø}}cz gy, przed sob{{ø}} kazi (kasy) bycz podle myari gego grzechu. Ale wszak ran my ara tato bódze, aby liczbi cztirzech dzesy{{ø}}tkow nye prze- sy{{ø}}gn{{ø}}li, tak aby brat twoy, wyelmi s{{ø}}{{ø}}cz zbyt, od twu oczu nye mogl odycz.2) Nye zawy{{ø}}zes ust volowych, gdysz mloczisz w gumnye uzitki twe. Gdisz przebiway{{ø}} bracza spolu, a geden z nich umrze przes dzeczi: zona umarłego nye odda sy{{ø}} za ginego, ale poymye brata gego, y wzbudzi śemy{{ø}} (!) brata swego, a pirworodzonemu synu z nyey zdzege ymy{{ø}} gego, aby sy{{ø}} nye sgladzilo gego ymy{{ø}} z Israhel. A iestly by nye chczal poy{{ø}}cz zony b r a- tra* swego, gesto s prawa ma: poydze zona ku bronye myestkye, y wdzaluge wy{{ø}}czszim urodzenya rze- k{{ø}}{{ø}}cz: Nye chcze brat m{{ø}}za mego wsbudzicz syemyenya bratra swego w Israhel, ani mnye w małżeństwo przi- y{{ø}}cz. Natichmyast prziwolay{{ø}}cz gego opyta*. Odpowyeli: Nye chcz{{ø}} gey sobye za zon{{ø}} poy{{ø}}cz: przist{{ø}}piwszi zona k nyemu przed starsimi, z u g e bo- ti z gego nog, y plunye w oblicze ge- ') Palmam justitiae (Wulg.). ’) Przeciwne sensowi o- ryginału, choć dosłowne tłóm. go rzek{{ø}}{{ø}}cz: Tak sy{{ø}} stanye czlowye- ku, ktori nye udzala domu brata swego. Y b{{ø}}dze slyn{{ø}}cz ymy{{ø}} gego Dom żutego. B{{ø}}dzetali dwra m{{ø}}za myecz myedzi sob{{ø}} swar, a geden z nich prze- cziwya sy{{ø}} drugyemu pirzchliwye, a chcz{{ø}}cz zona gedna viwadzicz m{{ø}}- za swego s r{{ø}}ku sylnyeyszego, scz{{ø}}- gn{{ø}}laby r{{ø}}k{{ø}} y uchwicilabi łono gego: utnyesz r{{ø}}k{{ø}} gey, any sy{{ø}} uchilisz k nyey zadn{{ø}} miloscz{{ø}}. Nye b{{ø}}dzesz myecz [u] w a c z k u rosmagitey wagy, wy{{ø}}cz- szey y mnyeyszey. ani b{{ø}}dze w domu twem myara wy{{ø}}czsza y mnyeysza. Wagy b{{ø}}dzesz myecz sprawyedkve y prawe, a myara równa b{{ø}}dze y prawa u czebye. Y bc dzesz ziw na zemi dlu- gy czasz, ktoriszto pan bog twoy da tobye. Bo ganyebny gest panu, ktoś to czini, a przecziwTya sy{{ø}} wszey nye- sprawyedliwosci. Wspominay{{ø}}* czso tobye gest uczinil Amalech, na drodze potkaw cz{{ø}}, gdizesz viszedl z Egipta, kako gest sedl przecziwko tobye, a po- slednego zast{{ø}}pa twego, gesto ustawszi sedzeli, zbył, gdizesz ty byl głodem y usilim obcz{{ø}}zon, a nye bal syó gest boga. Przetosz gdisz pan bog twToy da tobye odpoczin{{ø}}cz, a pod wroczilby wszitki narody w okolę w zemi slu- byenya: zagładzisz ymy{{ø}} gego pod nye- bem. Choway sy{{ø}}, a nye zapomnysz! capitul. XXVI. ./V gdysz wnidzesz w zemy{{ø}}, ktor{{ø}}sto pan bog twoy da tobye ku gimyenyu, a odzerzisz y{{ø}}, y b{{ø}}dzes w nyey przebiwacz : nabyerzes ze wrszech swych 37 uzitkow' y pirvich urod, y polozisz ge na wyeko, y przydzesz na to myescze, ktores gest pan bog twoy vibral, aby tamo bilo wreszwano ymy{{ø}} gego, a przist{{ø}}py{{ø}}* ku kaplanovi, genze gest w tich dnyoch, a rzeczesz gemu: Przi- znaway{{ø}} syo dzysz przed panem bogem twym, zesz') wszedł w zemy{{ø}}, za ny{{ø}}szto gest przisy{{ø}}gl otczom nasim, abi y{{ø}} dal nam. Y przymye kapl an (!) wyeko z r{{ø}}ki gego, y postavi przed ołtarzem pana boga twego, y b{{ø}}dzesz movicz przed vidzenim pana boga twego : Sirsky przecziw yal sy{{ø}} gest otczu memu, genze biil* sst{{ø}}pil do Egipta, a tu przichodnyem byl w maley liczbie, y rosplodzil sy{{ø}} [w] wyeliky^ rod y w moczni, nyeskonaney wyelikosci. Y n{{ø}}- dzili s{{ø}} nasz Egipsci, a przeciwyay{{ø}}cz syo nam, wskladay{{ø}}cz na nasz pize- cz{{ø}}ska brzemyona. y volalissmi ku panu bogu otczow nasz‘ch, y usskszal gest nasz, a wesrzawszi na nasze po- kori y usyle y n{{ø}}dze, a viwyodl nasz z Egipta w r{{ø}}cze sylney, y roscz{{ø}}gno- nim ramyenyem, y [w] vy elikyem strachu, w dzivyech y znamyonach, y \i- wyodl nasz na toto myescze, a dal nam zemy{{ø}} mlekyem a myodem czek{{ø}}czr. A przeto nynye offyeruy{{ø}} tobye pirwe urod: zemye, ktorosto gest pan bog dal mnye. Y postawasz y{{ø}} przed obliczim pana boga twego, a poklonrw sy{{ø}} panu bogu twemu, karmicz sy{{ø}} b{{ø}}dzesz wszistkim dobrim, ktoreszto gest pan bog twoy dal tobye y domu twemu, ty, y sługa kosczolovi, y przichodzen, genze s tob{{ø}} gest. A gdisz vipelnisz dzesy^tek wszitkich twich uzitkow, l’a-. ta ' dzesy{{ø}}cinnego trzeczego, dasz słudze kosczolovemu y przlchodz{{ø}}cemu, syrocze y wdowye, aby gedli myedzi twimi wroty y nasziczih sy{{ø}}. y bydzesz movicz M widzenyu pana boga twego: Przlnoslem, czosz gest poswy{{ø}}czonego z domu mego, a dalem to słudze kosczolovemu y przichodnyovi y syrocze y wdowye, iakosz mi przikazal. Nye omyeskalem przikazanya twego, anym zapomnyal twego przikazanya. Nye u- kusylem tego w zalosci mey, anym tego odkładał w ktorey nyecistocze, a- nym tego stravil w nyec’Stey rzeczi. Posluszenem bil głosu pana boga mego, a wszistko ucinil, czosz mi przikazal. Wesrzi na my{{ø}} panye s swy{{ø}}tiney twey’ swy{{ø}}tey y z viszokosci nyebye- skyego przebitka, a pozegnay ludu twemu Israhelskemu, y zemy y{{ø}}szto 83 nam dal zemy{{ø}} mlekyem y myodem czek{{ø}}cz{{ø}}. Iakosz przisy{{ø}}gl otczom nasim, dzysz pan bog twoy przisyogl tobye, aby czinil gego przikazanya tato y s{{ø}}dy, a ostrzegał y pełnił ze wszego syercza twego y wszitkey dusze twey. Pana ges (jeś) wabral dzysz, aby byl tobye w bog, a ty aby chodził po drogach gego, ostrzegay{{ø}} duchowmich obyczayow gego a przikazanya gego y sódow, y posslusen bil rzeczi gego. Owa, pan vibral cz{{ø}} dzysz, aby byl gemu lud wlostni, iakosz gest movil tobye, aby ostrzegał wszego przikazanya gego. y uczini cz{{ø}} visszego wszech narodow, ktoresto gest stworzil na chwa- ‘) Miało być: żem! 1{{ø}} y na slaw{{ø}} ymyenyu swemu, aby byl swy{{ø}}ti panu bogu twemu, iakosz movil tobye iest. XXVII. !Przikazal gest Moyzes y starszi Israelsci ludu rzek{{ø}}cz: Ostrzegaycze przikazanya wszelkego, ktores ya przika- zuy{{ø}} wam dzysz. Gdiisz przeedzesz Iordau, vnidzesz w zemy{{ø}}, ktor{{ø}}sto pan bog twoy da tobye. vibyerzesz wyeli- ke kamyenye y spogisz ge wapnem y ugladzysz, aby mogl na nich pisacz wszistka slowa tegoto prawa, Iordan przeyd{{ø}}, gdisz wnydzesz w zemy{{ø}}, ktor{{ø}}sto pan bog da tobye, zemy{{ø}} mlekyem a myodem czek{{ø}}cz{{ø}}, iakosz gest przisy{{ø}}gl otczom twim. Przetosz gdysz przeydzesz Iordan, wznyesz kamyenye, ktoresz ya dzysz przikazuy{{ø}} tobye, na górze Ebal, y spogesz* ge wapnem, y udzalasz tu ołtarz panu bogu swemu s kamyenya, gegosto gest zelazo nye dotklo, y skaly nyerownanego ani u- gladzonego* y b{{ø}}dzesz na niem offyerowacz obyati zapalne panu bogu twemu, a offyerowacz b{{ø}}dzesz obyati pokoyne, y b{{ø}}dzesz gescz tam, y kar- micz sy{{ø}} b{{ø}}dzesz przed panem bogyem twim. Y napiszes na kamyenyu wszitka slowa tegoto prawa yawaiye y swye- tley*. Y rzekli s{{ø}} Moyzesz y kxy{{ø}}z{{ø}}ta Levi pokolenya ku wszemu Israhel ; Bacz a słysz Israhel, dzysz uczyny on nyesz') lud* pana boga twego, usłysz glosz gego, spełnisz przikazauya y spra- wyedliwosci, gesto ya przikazuy{{ø}} to bye. Y przikazal gest Moyzesz ludu tego dnya, rzek{{ø}}cz: Cito stan{{ø}} ku bo- goslawyenyu bożemu na górze Gari- zim, Iordan przeyd{{ø}}cz: Symeon, Levi, Iudasz, Izachar, Iozef y Benyanim*. A na one sstrony cito stan{{ø}} ku przekl{{ø}}- cz{{ø}}* na górze Ebal: Ruben, Gad, Asser, Zabulon, Dan y Neptalim. Y b{{ø}}d{{ø}} wrolacz sludzi kosczelni, a rzek{{ø}}cz ku wszem mężom Israhel wiszokim: Prze- kl{{ø}}ti czlowyek, ktori uczini ricze d{{ø}}te, a ganyebnoscz bila bogu dzalo r{{ø}}{{ø}}k rzemy{{ø}}slnikowick, ypolozitow skri- cze, y odpowye wszitek lud: Amen. Przekloti czlowyek, ktorisz nye czczi otcza swego y maczerze. y rzecze wszitek lud : Amen. Przekl{{ø}}ti, ktorisz przenoszi myedze swego blisznego 0) y odpowye wszitek lud: Amen. Przekl{{ø}}ti, ktosz dopuści bl{{ø}}dzicz ślepemu na drodze, y rzecze wszistek 1’ud: A- men. Przekl{{ø}}ty, ktorisz przewracza s{{ø}}{{ø}}d przichodz{{ø}}cemu, syrocze y wdowye. y odpowye wszistek lud: Amen. Przekl{{ø}}ti, ktorisz spy z zon{{ø}} otcza swego y odkrige przikricze łoza gego. y rzecze wszistek lud: Amen. Przekl{{ø}}ti, genze spy s ktorimzekoli dobytcz{{ø}}czem. y odpowye wszistek lud: Amen. Przekl{{ø}}ti, genze spy s sostr{{ø}} sw{{ø}}, y z dzewka* otcza swego albo maczerze swey. y odpowye wszistek l ud: Amen. Przekl{{ø}}ti, ktosz spy se czcz{{ø}} (tścią) swr{{ø}}. y rzecze wszistek lud: Amen. Przekl{{ø}}- ti, ktosz zabye tagemnye blisznego swego, y odpowye wszistek lud: Amen. Przekl{{ø}}ti, ktosz spy z zon{{ø}} blisznego swego, y odpowye wszistek l ud: Amen. ') Myłka, zamiast: jeé. Przekl{{ø}}ti, ktosz byerze dari, aby zabyl dusz{{ø}} nyevinnye*. y odpowye wszistek lud: Amen. Przekl{{ø}}ti, ktosz nye osta- nye w umovye tego prawa, ani gego uczinkyem pełni, y odpowye wszistek lud: Amen. XXVIII. J\ le b{{ø}}dzesli słuchacz głosu pana boga swrego, aby czinil y chował wszistko przikazanye gego, ktoresto ya przikazuy{{ø}} tobye dzysz: uczini cz{{ø}} pan bog twoy visszego nad wszistki ludzi, gesto przebiway{{ø}} na zemi. Y przyd{{ø}} tobye wszitka pozegnanya tato y pc- chwycz{{ø}} cz{{ø}}, acz ty przikazanya gego b{{ø}}dzesz słuchacz. Blogoslawyon ty w myescze y blogoslawyon na polu. Blogoslawyon plod brzucha twego, y blogoslawyon plod zemye twey, y plod skota twego, y stada baranow twich, y chlevi owyecz twich. Blogoslawyone stodok twTe, y pożegnani ostatkowye twogi. Blogoslawyoni b{{ø}}dzesz vnidz{{ø}}cz y vinidz{{ø}}cz*. Dacz pan nyeprziyaczele twe, gesto powstayó przeciw tobye, zecz padn{{ø}} [tc] wydzenyu twrem. Gedn{{ø}} drog{{ø}} przyd{{ø}} przecziw tobye, a sedmy{{ø}} pobyez{{ø}} przed twim obliczim. Wipusci pan pozegnanye na twe piwnicze y na wszistko usile r{{ø}}ku twu. y pożegna tobye na zemi, ktor{{ø}}szto przymyesz. Wzbudzi cz{{ø}} pan za swyati* lud sobye, iakosz gest przisy{{ø}}gl tobye, acz b{{ø}}dzesz ostrzegacz przikazanya pana boga twego, a chodzicz po gego drogach. Y usrzi lud ze wszech zemy, ze ymy{{ø}} boże nazwano gest nad tob{{ø}}, y b{{ø}}dze sy{{ø}} czebye bacz. Y uczini pan, ze b{{ø}}dzesz obfitowacz we wszem dobrem , y w płodu ziwota twego, y w płodu dobitka twego, y w płodu zemye twey, prze ny{{ø}}sto gest pan bog przisy{{ø}}gl oczczom twim, aby y{{ø}} dal tobye. Otewrze pan skarb swroy nalepsy, nyebo, aby descz dało zemi twey czasem swim, y pożegna wszitko usyle r{{ø}}ku twu. Y b{{ø}}dzesz poziczacz wyelu narodom, a sam u żadnego poziczacz 84 nye b{{ø}}dzesz. Ustanovi cz{{ø}} pan bog twoy na glow{{ø}}, a nye na ogon. y b{{ø}}- dzesz wzdi z virzchu, a nye posrod1), acz bódzesz słuchacz przikazanya pana boga twrego, gesto ya przikazuy{{ø}} tobye dzysz, aby chował i pełnił, a nye pochilal sy{{ø}} od nyego ani na pravicz{{ø}} ani na levicz{{ø}}, y nye naśladował bogow czudzich, ani sy{{ø}} gim modl(i(). A iestli nye chczesz sliszecz głosu pana boga twego, aby chował y pełnił wszitka przikazanya gego y duchowne o- byczage, ktoresto ya przikazuy{{ø}} tobye dzisz: spadn{{ø}} na cz{{ø}} wszitki kl{{ø}}twy tyto y (uywy{{ø}}z{{ø}}2) sy{{ø}} w czó. Przekl{{ø}}ti b{{ø}}dzesz w myescze, przekl{{ø}}ti b{{ø}}dzesz na polu, przekl{{ø}}ta stodoła twa, prze- kl{{ø}}te wszitki uzitki twre, przekl{{ø}}ti plod ziwota twego, y plod zemye twey, stada wolow twich, y stada owyecz twych. Przekl{{ø}}ti b{{ø}}dzesz wchadzay {{ø}} y vi- chadzayę. Prziwyedze pan na cz{{ø}} glod y lacznoscz, y layanye na wszitki uczynki twe, czosz ty czinis, doy{{ø}}d czebye nye setrze y straczi richlo, prze twe wimislenye nagorsze, ‘) Wulg. „et non subter“. 2) „apprehendent“ (Wulg.). w ktorichzesto* ostał gego. Przicini tobye pan mor, doy{{ø}}d cz{{ø}} nye zatra- czi z zemye, do ktoreyzeto przydzesz k dzćrzenyu*. Rani cz{{ø}} pan byad{{ø}}, y zymnicz{{ø}}, y zymn{{ø}}gor{{ø}}czosczo, y wyo- drem, y powyetrzim skazenya y rdzy{{ø}} (rdzą), a przecziwicz sy{{ø}} tobye b{{ø}}dze, doy{{ø}}d nye sginyesz. B{{ø}}dze nyebo, gesto nad tob{{ø}} gest, myedzanye, a zemy{{ø}}*, na nyeyzeto chodzisz, zelaszna. Da pan zemi twrey przewal pro- s s n i i), a spadnye na cz{{ø}} s nyeba po- pyol, doy{{ø}}d nye b{{ø}}dzesz start. Podda cz{{ø}} pan, ze padnyesz przed nyeprzya- czelmi swami. Gedn{{ø}} drog{{ø}} vinidzesz przecziw gim, a sedmy{{ø}} pobyezysz, rosproszon s{{ø}}{{ø}}cz po wszistkich kro- lewstwach na zemi. Bódze marcha twa 4 w pokarm wszemu ptastwu nyebye- skyemu y zwyerz{{ø}}tom na zemi, y [nie] b{{ø}}dze, ktoby od czebye odegnal. Rani cz{{ø}} pan wrzodem egipskim na stronye twego czala, ktor{{ø}}sz layna vipusczasz, y crostami y swirzbyem, tak ze usdro- wyon nye b{{ø}}dzesz mocz bycz. Rani cz{{ø}} pan omamyenim y slepot{{ø}} y gne- wem misli twey, ze b{{ø}}dzesz o polu- dnyu maczacz, iako gest o byki ma- czacz ślepi wye* czmach, y nye sdrz{{ø}}- dzi (?) twich dróg. Po w szitki czasy b{{ø}}- dzesz czirpyecz b{{ø}}d{{ø}}* 2), ocz{{ø}}zon s{{ø}}{{ø}}cz na misk nasilim, a nye may{{ø}}, ktoby cz{{ø}} vibavil. Poymyesz zon{{ø}}, a gini s ny{{ø}} b{{ø}}dze spal. dom udzelas, a nye b{{ø}}dzesz w nyem przebiwacz. vinnicz{{ø}} uczinisz, a nye b{{ø}}dzesz s nyey sbiracz. ') „Det imbrem pulverem11, więc: przewal proszny. 5) Zapewne zamiast biadę. Vol twoy obyetowan b{{ø}}dze przed tob{{ø}}, a nye b{{ø}}dzesz gego gescz. Osel twoy b{{ø}}dze poy{{ø}}t [w] widzenyu twem, a nye bódze nawroczon tobye. Owcze twe b{{ø}}d{{ø}} dany nyeprzyaczelom twim, a nye bpdze, ktoby wspomogi tobye. Synowe twogi y dzewki twe poddany b{{ø}}d{{ø}} ginemu ludu, a ty patrzasz swi- ma oczima na to, a ty gyn{{ø}}cz b{{ø}}dzesz przed gich vidzenim czalego dnya, a nye bódze syla w twey r{{ø}}cze. Uzitki zemye twey y wszitka robota twa* se- srze lud, ktoregos ty nye znasz, a ty b{{ø}}dzes czirpyecz zawzdi, byad{{ø}} ob- cz{{ø}}zon s{{ø}}{{ø}}cz po wszitki dni, a 1{{ø}}ka- y{{ø}}cz sy{{ø}} przed gego groz{{ø}}, y{{ø}}szto usrzita oci twogi. Rani cz{{ø}} pan wTrzo- dem psotnim na kolanoch y lytkach, a usdrowyon nye b{{ø}}dzesz mocz bycz od py{{ø}}ty w nodze az do czemyenya twego. Zawyedze cz{{ø}} pan y krola twego, gegosz ustawysz nad szob{{ø}}, wr lwd (lud), gegosto nye sznasz ty y otczowe twogi. y b{{ø}}dzesz tam sluzycz czudzim bogom dzewyanim* y kamyennim. Y b{{ø}}- dzesz zatroczon* w przislowye y w po- wyescz wszem*) ludu, do ktoregosto cz{{ø}} wyedze pan. Saacz b{{ø}}dzesz vyele w zemi, a mało uszńes, bo kobilki snyedz{{ø}} wszitko.Vinniczewsplodysz* y wskopasz, ale vina nye b{{ø}}dzesz pycz, ani czso z nyey veszmyesz, bo b{{ø}}dze opuscz{{ø}}na* *) czirwmi. Oliwy b{{ø}}dzesz myecz na swych2) krayoch twych, a nye b{{ø}}dzesz sy{{ø}} mazacz olegem, bo skapye a sgynye. Synow naplodzysz y dzewek, a nye b{{ø}}dzesz sy{{ø}} gimi cze- *) Vastabitur. 2) Miało być: wszech. ssycz, bo b{{ø}}d{{ø}} wyedzeni w nyevolstwo. Wszitko twre sadowe drzewye y owocze zemye twey rdza zaguby. Przichodzen, genze bidk s tob{{ø}} w zemi, z w y s s i sy{{ø}} nad cz{{ø}}, y b{{ø}}dze czebye vissy, a ty sy{{ø}} ponizisz y b{{ø}}dzesz nyssy. On b{{ø}}dze tobye poziczacz, ale nye ti gemu. On b{{ø}}dze na glowye, a ty na ogonye. Y przyd{{ø}} na cz{{ø}} wszitki tyto kl{{ø}}twy, przecziwyay{{ø}}cz sy{{ø}} tobye, snó- dz{{ø}} cz{{ø}}, doy{{ø}}d nye sginyesz. bo ges nye posłuchał głosu pana boga twego, anisz chował przykazanya gego y du- chownich obiczayow, gesto gest przikazal tobye. Y b{{ø}}d{{ø}} nad t{{ø}}b{{ø}}* znamyona y dziwy, y w naszenyu twem az na wyeki, yrzes rye sluzyl panu bogu twemu w radości syercza swego y veselu, prze obfitoscz wszego dobrego. Przetosz b{{ø}}dzesz sluzicz nyeprziyacze- lovi swemu, gegosz przepuści na cz{{ø}} bog, w głodzę y w pragnyenyu, w nagości y we wszitkey n{{ø}}dzi. y wlozi ze- laszne yarzmo na twe gardło, doy{{ø}}d czebye nye setrze. Prziwyedze na cz{{ø}} pan naród z dalekey stroni a s poślednich krayow zemye, podobny orlici latay{{ø}}cey w nagłości, gegosz y {{ø}} z i k o- vi nye b{{ø}}dzesz mocz srozumyecz, naród nyesromyeszliwi, genze nye odpuscz{{ø}}* staremu, ani sy{{ø}} slutuge nad robyonkem y sirot{{ø}}, ale posrze ple- my{{ø}} dobitka twego y owocz zemye twey, doy{{ø}}d nye sginyesz. a nye osta- vycz psenycze tobye, ani vina, ani o- leyu, ani stad volowich ani owczich, doy{{ø}}d czebye nye zatraczi y nye zetrze 86 we wszech myesczech twych. A ska zom b{{ø}}d{{ø}} muri twe twarde y viszoke po wszey zemi twey, w nichzes na- dzey{{ø}} myal. Obl{{ø}}zon b{{ø}}dzesz myedzi wroti twimi po wszey zemi twey, y{{ø}}sz pan bog twoy da tobye. a b{{ø}}dzesz gescz plod ziwota twego a myasso* synow y dzewek twich, gesto da tobye pan bog twoy, w n{{ø}}dzi y w ska- zenyu twem, gimze cz{{ø}} obcz{{ø}}zi wróg twoy. Czlowyek roskosnego ziwota myedzi wami, y nyeczisti barzo z a v i- dzecz b{{ø}}dze bratu swemu y zenye, ktorasz polega na lonye gego, a nye uda my{{ø}}sa synow swych, gesto sam ge, przeto ze nicz ginego nye ma w oblezenyu* y w ubostwe, bo s{{ø}} skazili cz{{ø}} nyeprziyaczele twoy myedzi wszitkimi wroti twimi. C ź a n k a (.) i) zona y roskosna, yasto nye mogła chodzicz po zemi, ani swey nogi stopy2) na zemi postavicz prze my{{ø}}koscz swych nog y cźankoscz wyełyk{{ø}}, zawy- dzecz b{{ø}}dze m{{ø}}zu swemu, genze polega na gey lone, nad my{{ø}}ssem syna swego y dzewki swey, ynad ma- c z e r z n i k i m, genze vicliadza s trz o s 1 gich, y nad mlodzonki, gisto tey godzini zrodzili sy{{ø}}. bo ge sgedz{{ø}} ta- gemnyre, prze nyedostatky wszitkich rzeczy w obl{{ø}}zenyu y w skazenyu, gimzeto cz{{ø}} ogaruye nyeprzyaczel twoy myedzi wroty twimi. Nye b{{ø}}dzesli cho- wacz y pelnicz wszech slow tegoto za- kona, gesto s{{ø}} pisani w kx{{ø}}gach tich- to, a nye b{{ø}}dzesli sy{{ø}} bacz ymyenya, gego sławnego y grosznego, to gest pana boga twego: przisporzi pan ran ') „Teneracienka, delikatna. *) rvestigiut*“. twich, y ran syemyenya twego, y ran wyelikich, y ustawyczne nyemoczi, psotne y wyeczne. Y obroczi na cz{{ø}} wszitki n{{ø}}dze egipske, ktorickzes sy{{ø}} 1{{ø}}- kal, y b{{ø}}d{{ø}} sy{{ø}} czebye dzerzecz. A nadto wszitki nyemoczi y rani, gesto nye s{{ø}} popisani w kx{{ø}}gach tegoto zakonu, prziwyedze pan na cz{{ø}}, doy{{ø}}d czebye nye zetrze. Y ostanyecze w ma- ley liczbye, iakoszescze drzewye bili w rosmnozenyu iako gwyasdy* nye- byeske, zesz nye posłuchał głosu pana boga twego. A iakosz sy{{ø}} drzewyey pan nad wami radował, dobrze wam c z i n y {{ø}}, a wasz p 1 o d z {{ø}} : takesz sy{{ø}} weselicz b{{ø}}dze, zatracz{{ø}} wasz. y podwroczi, abyscze sgin{{ø}}li z zemye, do nyeyzeto wnidzecze ku gimyenyu. Ros- proszi cz{{ø}} pan bog po wszech ludzeck, od virzcliu zemye az do krayow gick. y b{{ø}}dzesz tu sluzicz bogom czudzim, gickzes ty ges nye znal ani otczowye twogi, drzewyani y kamyenni*. A w tick narodzech nye odpoczinyesz, ani b{{ø}}dze odpoczinyenye st{{ø}}panyu nog twack. Bocz da pan tu (?) syercze s t r a- sywe, y nyestaczczone oczi, y dus{{ø}} zaloscz{{ø}} udr{{ø}}czon{{ø}}. y b{{ø}}dze zi- wot twoy, iako straszidlo przed tob{{ø}}. L{{ø}}kacz sy{{ø}} b{{ø}}dzes we dnye y w noczi, a nye uwyerzisz ziwotu twemu. S yutra rzeczes: kto mi do (da) wyeczor ? a z wyeczora: kto mi da yutro? prze strack syercza twego, gimzeto sy{{ø}} sstra- szyl, a prze to czosz usrzysz oczima swim a. X a wroczy cz{{ø}} pan na lodzack do Egipta, po drodze, o neyzeto rzeki tobye, aby gey wy{{ø}}czey nye ogl{{ø}}dal. Tu b{{ø}}dzesz przedan nyeprzyaczelom twim w slugy y w sluzebnicze, a nye b{{ø}}dze, ktoby kupyl. XX nonum capiłu: T JL o s{{ø}} słowa zaslubyenya, ktoresto przikazal pan Moyzeszovi, aby ge sczwir- dzil s syni Israelskimi w zemi Moab- skey, przes1) tego ślubu, genzeto gim zaślubił na Oreb. Y zvola Moyzes wszego Israkela, y powye gim: Wyscze vi- dzeli wszitko, czosz gest uczinil pan przed wami w zemi Egipskey Farao- novi y wrszem slugam gego y wszey zemi gego, pokuszenya wyelika, gesto sta vidzele oczi twogi, ty dzivi y znamyona wyelika. a nye dal wam syercza rozumnego y oczu vidz{{ø}}czick y ussu, gesto by mogli sliszecz az do nynyeyszego dnya. Wyodl wasz czterdzesci laat po puści, nye zadrali s{{ø}} sy{{ø}} rucha wasze, ani obów (!) waszich nog wyotckoscz{{ø}} gest sgin{{ø}}- la. Cklebascze nye gedli, vina y ginego picza scze nye pili, abyscze wye- dzeli, ze on gest pan bog was. Y przi- sli(slcze na to myescze, y viszedl gest kroi Seon Ezebonsky a Og, kroi Ba- zanski, potkaw sy{{ø}} s nami ku boyu. Y pobilisme* ge y odzerzehsmi zemy{{ø}} gich, y oddaliśmy ku gimyenyu Rube- novi a Gadovi a poi pokolenyu Ma- nasszowui. Przetosz ckowaycze słowa smovi teyto, a pelncze ge, abyscze ro- zumyely wszemu, czosz czinicze. Vy stogicze wszistczi dzysz przed panem bogem waszim, kxy{{ø}}z{{ø}}ta wasza y po- ') „praeter". Wulg. kolenye, y wy{{ø}}czszi urodzenim y mi- strze, y wszistek lud Israhelski, synowye y zoni wasze, przichodnyowye, gisto s tob{{ø}} przibyway{{ø}} w stanyech, przes r{{ø}}baczow lyesnich a gisto svo- sz{{ø}} wod{{ø}}: aby wszedł w slub pana boga y w prawye zaprzisz{{ø}}zonim, gesto dzysz pan bog twoy uderzi') s tob{{ø}}. A wzbudzi cz{{ø}} sobye za lud, a on b{{ø}}- dze pan bog twoy, iakosz gest movil tobye, y przisy{{ø}}gl otczom twim, Abra- movi, Yzaakovi a Iakubovi. Ani wam eamim ya tato zaslubyenya sczwir- d z a y {{ø}} (■) y tichto przisy{{ø}}gl* p o- czwirdzay{{ø}}, ale wszistkim nynyey- sim y odesslim. Bo vy znaczę, kako- smi przebiwTali w zemi Egipskey, a ka- kosmi sli po posrotku nadrow* (narodów), przes nyesto gyd{{ø}}{{ø}}cz vidzeliscze ga- nyebnosczi2) y sprosnosci, to gest m o- dli gick, drzewo y kamyen, srebro y złoto, gemusz sy{{ø}} modlili. Aby snad* nye bili myedzi wami m{{ø}}sz albo zona, czebadz albo pokolenye, gegosto by sercze bilo odwroczono od pana boga twego dzysz. zęby sedi y sluzil bogom tick narodow, y billibi myedzi wami korzeń plodz{{ø}}czi zolcz y gorzkoscz. A gdiisz usliszysz słowa przisy{{ø}}gy teyto, wsblogoslavi sobye w serczu swem rze- k{{ø}}{{ø}}cz: B{{ø}}dze mnye mir, a b{{ø}}d{{ø}} cko- dzicz w złości syercza swego, a przytnę opiły pragn{{ø}}czego, a pan nye odpuści gemu, ale tedy, gdiisz nawy{{ø}}czey pirzckliwoscz gego rozlege sy{{ø}} w po- mst{{ø}} przecziw czlowyeku temu, y po- ') „percutit* (foedus). Wulg. ł) Kréskuj§c g, może chciał wyrazić 7»? sy{{ø}}dze gy wszistko przekl{{ø}}cze, gesto popisano gest w tich kxy{{ø}}gack, y zagładzi ymy{{ø}} gego pod nébem, y stravi gy na pogynyenye ze wszego pokolenya Israkelskyego, podle przekl{{ø}}- cz{{ø}}*, gesto w kxy{{ø}}gack tegoto zakona y zaslubyenya gest popiszano. Y rzecze naród b{{ø}}d{{ø}}cz i *) y synowye, gesto sy{{ø}} narodz{{ø}} potem, y podroszni, ktorzyszto z dalekick stron przyd{{ø}}, u- srz{{ø}} rany zemye tey y nyemoci, gi- mysto ge gest szn{{ø}}dzil pan bog, szar{{ø}} (siarą) y gor{{ø}}czoscz{{ø}} sluneczn{{ø}} szg{{ø}}{{ø}}cz, tak aby wy{{ø}}czey nye bila poszewana (posiewana), ani czso zelonego sy{{ø}} wsplo- dzilo, na prziklaad przewroczenya Sodomi y Gomori, A damy a Seboym, gesto gest podwroczil p4?i bog w' guye- wye a pirzckliwosćzi swey. Y rzek{{ø}} wszistczi narodowye: Przecz gest tak pan uczinil zemi teyto? ktori gest gnyew y rosgnyewanye gego nyesmyer- ne ? Y odpowyedz{{ø}}: Bo s{{ø}} opuścili smow{{ø}} pana, yósto gest zaślubił otczom gich, gdisz gest ge wiwyodl z zemye Egipskey. y sluzili s{{ø}} bogom czudzim y kl{{ø}}nyali* s{{ø}} sy{{ø}} gim, gickzeto s{{ø}} nye vidzeli a gimzeto s{{ø}} nye bili poddani. Przetosz rosgnyewralo sy{{ø}} gest pirzekanye boże przecziw tey zemi, aby prziwyodl na nye wszitki kl{{ø}}tfy, gesto w kxy{{ø}}gack tickto s{{ø}} popisani. y virzuczil ge z zemye gick w gnyewye a w pirzekanyu a y w mi- rz{{ø}}czcze wyelikey, y virzuczil ge do czudzey zemye, iakosz dzysz giscze*2) sy{{ø}}. Skricze (?) przed panem bogem na- ■) „sequens generatio*. W'ulg. ł) Myłka zamiast iści się. szim, genzeto (?) yawnye b{{ø}}dze, nanye') y synom naszim az na wyeki, bichom pełnili wszistka słowa zakonu tegoto. XXX. -Przetosz gdysz przeyd{{ø}}* 2) tyto wszi- stki rzeczi k tobye, pozegnanye, albo przekl{{ø}}cze, ktorezem vilozil przed twim vidzenim, a ty b{{ø}}d{{ø}}cz zaloscziw syerczem twim we wszech narodzech, w nichzeto wasz rosprossil pan bog twoy, y nawroczysz sy{{ø}} k nyemu, y b{{ø}}dzesz posluchacz gego przikazanya, iakosz ya dzysz przikazuy{{ø}} tobye y synom twim, we wszem syerczu twem y we wszey | duszi twey: y nawroczi cz{{ø}} pan bog twoy z wy{{ø}}zenya twego, a slutuge sy{{ø}} nad tob{{ø}}, a potem zbierze cz{{ø}} ze wszech ludzi, w ktorichzeto cz{{ø}} bil drzewyey rosproszil. A iestkbi az do progu nyebyeskyego bilbi ros- proszon, odt{{ø}}{{ø}}d cz{{ø}} vicz{{ø}}gnye pan bog twoy, y przyme* y wyedze w zemy{{ø}}, ktor{{ø}}sz s{{ø}} dzerzeli otczowye twogi, y odzerzysz y{{ø}}. y pożegna czebye, wy{{ø}}cz- sim liczb{{ø}} cz{{ø}} uczini, nisz s{{ø}} bili otczowye twoy. Y obrzeze pan bog twoy sercze twe y sercze syemyenya twego, aby miłował pana boga twego we wszem serczu twem y ze wszey dusze twey, aby mogl ziw bycz. Ale wszistko przekl{{ø}}cze obroczi pan bog na twe nye- prziyaczele y ty, ktorzisz czebye nye- navidz{{ø}} a przecziwyay{{ø}} sy{{ø}}. Ale ty nawrocz sy{{ø}} y posłuchasz głosu pana ') Źle napisał, zamiast nam. Zresztą itłómacz całego tego zdania nie rozumiał i mylnie je oddał. Wulg. ma: Abscondita — Domino Deo nostro quae manifesta sunt — nobis et filiis nostris itd. 2) Miało by<5: przyjdą. boga swego, y uczinisz wszitko przikazanye, ktorezem ya tobye przikazal dzysz. Y uczini cz{{ø}} pan bog twoy obfitego we wszem robotowanyu r{{ø}}{{ø}}k twroyu, y w plemyenyu ziwota twego, y w płodu dobitka twego, y w zi- snosczi zemye twe*, y we wszem sbo- z u sczodrogo*'). Bo sy{{ø}} nawroczi pan, aby sy{{ø}} weselił nad tob{{ø}} we wszem dobrem, iakosz sy{{ø}} gest weselił nad twimi otczy. Tak, acz posłuchasz głosu pana boga swego y ostrzegacz b{{ø}}- dzesz gego przikazanya y duchownich obiczayow, gesto w temto zakonye popisany s{{ø}}, a nawroczysz syp ku panu bogu swemu we wszem serczu twem y we wsze* duszy twey. Przikazanye toto, gesto ia dzysz przikazuy{{ø}} tobye, nye iest nad tob{{ø}} ani daleko położono, ani na nyebye postawy ono, aby kto mogl rzecz: [Kto] z nasz moze na nyebo wst{{ø}}picz, aby przynyosl to k nam, y posłuchami y skutkem napelnimi? Ani za morzem postawyono iest, aby ge rosmownye (?) powyedzal: Kto z nasz moze sy{{ø}} przeplavicz za morze a to asz k nam przinyescz, abichom mogli sliszecz y uczinicz, czosz przikazano gest nam od pana? Ale gest tu rzecz wyelmi bksko, słowo w usczech twich y w serczu twem, aby ge pełnił. Szna- myonay, czso dzysz vilozilem w vi- dzeniu twem ziwot a dobrot{{ø}}, a przecziw temu smyercz a zloscz. aby miłował pana boga twego, a chodził po gego drogach, a ostrzegał gego przikazanya y duchownich obyczayow y ') Wulg.: et in rerum ommutn largitate. s{{ø}}dow, a byl ziw. y rosmnozi cz{{ø}} y pożegna czebye pan w zemi, w ktor{{ø}}sz wnidzesz ku odzerzenyu. A iestly od- wroczono b{{ø}}dze sercze twe, a nye b{{ø}}- dzesz chczecz skszecz, a bl{{ø}}dem s{{ø}}{{ø}}cz oklaman, klanyacz sy{{ø}} b{{ø}}dzesz bogom czudzim y sluzicz gim: naprzood po- wyadam tobye dzysz, ze zagynyesz, a mały czasz b{{ø}}dzesz bidlicz w zemi, do nyeyzeto Iordan min{{ø}}w wnidzesz ku dzerzenyu. Swyatki prziwolawam dzysz nyebo y zemy{{ø}}, zeczem vilozil ziwot wam, y dobre pozegnanye y kl{{ø}}tf{{ø}}. Przetosz voliszh ziwot, aby y ti ziw byl y synowye twogi, a miluy pana boga twrego, a posluchay głosu gego, a gego sy{{ø}} p r z i d z e r z i. bocz on gest ziwot twoy a przedluzenye dnyow twich, aby bidlil w' zemi, za y{{ø}}szto pan iest przisy{{ø}}gl otczom twim, Abramovi, Izaa- kovi, Iakobovi, aby y{{ø}} dal gim. XXXI. ./V odszedwr Moyzes, vimovil gest wrszi- tka słowa tato ku wszemu Israhelovi, a rzekvcz k nim: Dwadzescza sto lat yusz mam dzysz, nye mog{{ø}} daley vi- chadzacz y wchadzacz, a ofszem gdisz gest pan rzeki mnye: Nye przeydzesz Iordana tegoto. Przeto pan bog twoy poydze przed tob{{ø}}, a on zagladzy wrszi- tki narodi tito w vidzenyu twem, a o- dzerzisz y{{ø}}. a Iozue tento poydze przed tob{{ø}}, iakosz gest movil pan. Y uczini pan gim, iakosz gest ucinil Seonovi a Ogovi, krolom Amoreyskim, y zemi gich, y sgladzi ge. Przetosz gdysz y tyto podda wam, takyesz uczinicze gim, iakozem przikazal wam. M{{ø}}sznye czin- cze y posilicze sebye. nye boycze sy{{ø}} ani 1{{ø}}caycze gich w vidzenyu. bo pan bog twoy teuczi gest wódz twoy, a nye opusczi czebye ani ostanye. V wreszwal Moyzesz Iozue, y rzecze k nyemu przed wszistk{{ø}} wyelikoscz{{ø}} synow Israhelskich : Posyl syebye, a b{{ø}}dz u d a c z e n, bo ty wyed zesz lud tento w zemy{{ø}}, y{{ø}}sto dacze1) otczom gich slubil gest pan bog, a ty y{{ø}} losem rosdzeks. A pan, genze gest wódz twoy, on b{{ø}}dze s tob{{ø}}, a nye pusczi sy{{ø}} czebye, ani ostanye czebye. Nye boycze sy{{ø}} ani 1{{ø}}kaycze. A tak popisał gest Moyzesz zakon tento, y dal gy kapłanom, synom Levi, gisto nyesli skrziny{{ø}} zaslubyenya bożego, y wszitkim starszim Israhelskim. Przikazal gest gim rzek{{ø}}cz: Po syedmi leczech, lata przepuscze- nya2), na swy{{ø}}ta stanowe, gdysz sy{{ø}} syd{{ø}} wszitczi synowye Israhelsczy, aby syp ukazali wr vidzenyu pana boga swego, na myesczu, ktores vibral pan bog twoy, czyscz b{{ø}}dzes słowa zakonu tegoto przed wszitkim Israhelem. a uslisz{{ø}} wszitczi, s{{ø}}{{ø}}cz sgromadzeni, tak m{{ø}}zowye, iako zony, robyonko- wye y przychodnye, gesto s{{ø}} myedzi twimi wroti, aby usliszawszy, naucz{{ø}}* sy{{ø}} bacz pana boga swego, a zachowali y pełnili wszitki rzeczi tegoto zakonu, y synowye gich, ktorziszto nynye nye wyedz{{ø}}, aby mogli posluchacz y bacz sy{{ø}} pana boga swego po wsze dny ziwota, wr nichzeto sy{{ø}} obraczacze na zemi, k nyeyzeto wy przeyd{{ø}}cz lor- ') Pewnie myłka zam.: daci, dać. *) Remissionis. dan pospyeszicze ku I odzerzenyu. Y rzecze pan ku Moyzeszovi: Owa, bk- sko s{{ø}} dnyowye smyerczi twey. przi- zowy Iozue, a stoytasz w stanu swyadeczstwa, acz gemu roskaz{{ø}}. Przetosz odeslassta Moyzes a Iozue, y sta- lasta w stanu swyadeczstwa. Y wzyavi sy{{ø}} pan g i m a tam w slupye obloko- wem, genze staal [w] wesczu stanovem. y rzecze pan ku Moyzeszovi: Owa yusz ty ussnyesz s oczczi swimi, a lud tento powstaw, nyeczisczicz b{{ø}}dze s czu- dzimi bogi w zemi, w ktor{{ø}}szto wni- dze, a bl{{ø}}dzicz b{{ø}}dze w nyey. tam mnye opuści y wzruszi slub, ktoriszem uczwirdzil s nim. Y rosgnyewa sy{{ø}} gnyew moy przecziw gemu tego dnya, a ostan{{ø}} gego, a skryy{{ø}} twarz m{{ø}} od nyego, y b{{ø}}dze na pozarcze. bo wszistko zle napadnye gego y zn{{ø}}dzy, tak ze rzecze tego dnya: Wyernye! nye gest bog se mn{{ø}}, ze mnye gest napadło toto zle. A ya skriy{{ø}} a zatay{{ø}} obk- cze mogę w ten dzen, prze wszitko zlee, gesto gest uczinil, ze gest naśladował bogow ezudzich. A tak yusz po- piscze sobye spyewanya tato, a uczczę syny Israhelske, acz pamy{{ø}}tliwye dzerz{{ø}}, a usty spyeway{{ø}}. A b{{ø}}dze toto zaspyewanye mnye za swyadeczstwo myedzi syny Israhelskimi. Bo wyod{{ø}} gego w zemy{{ø}}, za ktor{{ø}}zemto przi- sy{{ø}}gl otczom gego, mlekyem a myodem czek{{ø}}cz{{ø}}. A gdysz sy{{ø}} nagedz{{ø}} y nasycz{{ø}}, rostiw (?) obrocz{{ø}} sy{{ø}} ku bogom czudzim, y b{{ø}}d{{ø}} gim sluzicz, a mnye b{{ø}}d{{ø}} ur{{ø}}gacz, ucziny{{ø}} wzruszoni slub moy. Gdysz ge napadnye wyele złego y n{{ø}}dz{{ø}}: odpowye gemu spye~ wanye toto swyadeczstwa, gegosto ni- zadne zapomy{{ø}}tanye* nye sgladzi z ust syemyenya twego. Bo wyem mislenye gego dzysz, gesto uczini, drzewey nisz ge* wyod{{ø}} w zemy{{ø}}, y{{ø}}zemto slubil gemu. Przeto napisze Moyzesz spye- wanve, a nauczi svni Israhelskve. Y przikaze pan Iozue, synu Nunowu, rzek{{ø}}cz : Posyl sebye, a bódź udaczen. bo ty wyedzesz syni Israhelske wr zemy{{ø}}, y{{ø}}zemto ya slubil, a y~a b{{ø}}d{{ø}} s tob{{ø}}. Potem, gdysz Moyzesz popisał słowa zakonu tegoto na kx{{ø}}gach, y dopełnił: przikaze slugam kosczolowam, ktorzisz nosili skrziny{{ø}} zaslubyenya bożego, rzek{{ø}}: Weszmicze kxy{{ø}}gy tyto, a polosz- cze ge na boczę skrzinye zaslubyenya pana boga naszego, aby tu były na swyadzeczstwo przecziw tobye. Bo ya wadzo swar twoy y glow{{ø}} tw{{ø}} prze- tward{{ø}}. Gescze za mego ziwota, a s wa- mi gescze chodz{{ø}}cz, zawsdyscze swar- liwye czinili przecziw panu. Cim wy{{ø}}- czey, gdy ya umr{{ø}}? Sgromadzcze ku mnye wy{{ø}}czsze z rodu wszitki s pokolenya waszego, y mistrze, yr b{{ø}}d{{ø}} movicz slisz{{ø}}czim tyto rzeczi. y przizow{{ø}} przecziw gim nyebo y zemy{{ø}}. Bo znam, 88 ze po smyerczi mey nyeprawye uczi- nicze, a richlo sy{{ø}} skonicze* s drogy, ktor{{ø}}zem wam przikazal. y potka wasz wyele złego w pośledni czasz, gdysz uczinicze zle [w] wydzenyu bozem, a wzruszicze gy przes skutki r{{ø}}{{ø}}k waszich. Przetos movil gest Moyzesz, ano słucha sbor wszistek synow Israhelskich słowa pyesni teyto, y dokonał az do kóncza*» Sliscze nyebyosa, czso movim*, słysz zemy{{ø}}* słowa ust mich! Wzroscze ~'a- ko descz uczenye me, poplinye ’ako roszą przemowyenye me, ako przewal na zelonoscz, a iako k r o p y e na traw{{ø}}. Bo ymy{{ø}} boże przizow{{ø}}. daycze wyelebnoscz bogu naszemu! Zw.rz- chowani’) s{{ø}} skutkowye bozi, a wszitki drogy gego s{{ø}}dowye. Bog wyerni, a przes wszey nyeprawosci, sprawye- dliw l a prawy. Sgrzeszili gemu, a nye synowye gego w sprosnosczach! Narodzę szły a przewrotni, takk odpla- czasz panu? ludze szaleny a nyem{{ø}}- drzi, zali on nye iest oczecz twoy, genze gest dzerzal y uczinil y stworzil cz{{ø}} ? Rospamy{{ø}}tay sy{{ø}} na dawneylny, mysi o kaszdich narodzech, opytay otcza twego, a zwyasrage tobye, wyoczszych twych, a powyedz{{ø}} tobye. Gdysz dze- lil nawyssze narodi, gdysz rosl{{ø}}czal syny Adamovi: ustavil gest myedze podle liczby synow Israhelskych. Ale dzal bozi, lud gego. Iakob powrózek dzedziczstwa gego. Nalasl gy w zemi pustey, na grosznyem myesczu, na pnstem gosdze (?) Psalm audite celi.2) Przeto przyd{{ø}}{{ø}}cz Moyzesz, y mo\il gest wszitka słowa tegoto spyewanya v vszu ,usiu) luczku, on a Iozue, syn Nunow. Y vipelnil tyto wszitki rzeczi, mowy{{ø}}cz ku wszemu Ysrahelu, a rzek{{ø}} k nim: Poloscze syercze wasze ku wszitkim słowom, gesto ya prziswyat- ') Perfecta (opera/. 2) Tak w kodexie. Po czém woł.y- ^ko, co T Wulgacie począwszy Dd w. 12 do 43, .vypuscil! czam wam dzysz, abyscze przikazali synom swym, aby ge chowali, uczinili y napełnili wszitko, czosz gest popy- sano w kxy{{ø}}gack tegoto zakonu. Przeto ze nye s{{ø}} wam darmo przikazana* ale aby wszitczi byli gimi zivi, a pel- ny{{ø}}cz ge, na długi czasz b{{ø}}dzecze trwacz w zemi, w ny{{ø}}^to przeyd{{ø}}{{ø}}cz Iordan wnidzecze ku dzerzenyu. Y movil gest pan ku Moyzeszovi tegosz dnya rzek{{ø}}cz: Wznidzi na toto gor{{ø}} Abarim, to gest przyd{{ø}}cze (?)'), na gor{{ø}} Nebo, gesto gest w zemi Moabskey przecziw Gericho. A ogl{{ø}}day zemy{{ø}} Kanaansk{{ø}}, y{{ø}}szto ya poddam synom Israkelskim ku odzerzenyu, a umrzi na górze. A wnidocz na ny{{ø}}, polozon2) b{{ø}}dzesz k ludu swemu, iako gest umarł Aaron, brat twoy, na górze Hor, y przilozon gest k ludu swemu. Bo scze przevinili przecziwko mnye, posrzod synow Israhelskich, wod odpowyednick3) w Kades || na puści Sin. a nye poswy{{ø}}cziliscze mnye myedzi synmi Israkelskimi. A przetosz usrzisz zemy{{ø}}, a nye wnidzesz w nyo, y{{ø}}szto ya dam synom Israkelskim. XXXIII capitulum. Toto gest pozegnanye, gimzeto gest pożegnał Moyzesz, czlowyek bozi, synom Israkelskim przed swo smyercz{{ø}} rzek{{ø}}cz: Bog s Synaf*) przysedl gest, a s Seyr zyawyl sy{{ø}} gest nam. Ukazał sy{{ø}} gest s góry Pkaran, a s nim tysy{{ø}}cze swyatick*. Na praviczi gego ‘) Wulg.: „transituum“. „iungeris*. 3) „ad Aquas contradictionis“. zakon ognyovi. Miloval ludzi, wszitczi swy{{ø}}Gzi w gego r{{ø}}ce s{{ø}}. A kto sy{{ø}} przibliza k gyego* nogam, przym{{ø}} gego uezenye. Zakon ukazał nam Moyzesz, dzedziczstwa vyelikosczy Iakobo- va*.Y b{{ø}}dze u nasprawyedliwszego kroi, sgromadziw wyekkoscz kxy{{ø}}z{{ø}}t z ludu s pokolenim Israhelskim. B{{ø}}dz ziw Ruben, a nye umyeray, a b{{ø}}dz mały w liczbye. Tocz gest ludowo pozegnanye. Słysz panye glosz ludów, a k gego ludu wy e d z i gy. r{{ø}}ce gego boyowacz b{{ø}}dzeta zań* a spomocznik gego przecziw nyeprzyiaczelom gego b{{ø}}dze. Ale ku Levi powye: Swirzchowanye twee a uczene twe od m{{ø}}za swy{{ø}}tego twego, gegozesz skuszil w pokuszenyu y s{{ø}}dzillesz* u wod odpowyadza- nich. Genze gest rzeki otezu swemu y maczerzi swey: Nye znam wasz! a braczy swey: Nye vidz{{ø}} wasz! y nye sznali s{{ø}} synow swych. Cy s{{ø}} ostrzegali virnovy twe, a smow{{ø}} tw{{ø}} zachowali, s{{ø}}dy twe, o Iakobye! a sprawa twa*, o Israel! Położy kadzilnye* rzeczi w gnyewe twem, a obyati zapalne na ołtarzu twem. Pozegnay panye syli gego, a usyle r{{ø}}ku gego przymi. Rań* chrzebyet nyeprziyaczol gego, a ktosz* gego nyenavidzi, nye powstan{{ø}}. A Beniaminovi powye: Przemilali (?) ') boży przebiwacz b{{ø}}dze douffale w nyem, iako poscely* wszittek dzen bi- dlicz b{{ø}}dze, a na gego ramyonach od- poczynye. A Iozephovi rzecze: S po- zegnanya bożego zemy{{ø}}* gego, a z ia- blek nyebyeskich y rossy, y s gl{{ø}}bo- kosci podlozoney. Zyablecznego owo- czu y sluncza y myesz{{ø}}cza, z virzchu starich gor, z iablek vyecznich pagórków, a z owoczu zemskyego, a s pel- nosczi gego. Pozegnanye gego, genze sy{{ø}} zyavil we krzu, przydze na glow{{ø}} Iozephow{{ø}}, a na czemyenyu poswya- czonem*') myedzi bracz{{ø}} gego. lako pirworodzonego bika krasa gego, rogy gednorosczowe rogy gego, gimisto za- p{{ø}}dzy narody az na krage zemye. Toto s{{ø}} zast{{ø}}py Effraymovi, a czito tysz{{ø}}- czowe Manassovi. A Zabulonovi rzeki: Raduy sy{{ø}} Zabulon wesczu* twem, a Yzachar w stanyech twych! Ludzi ku górze przizow{{ø}}. tamo b{{ø}}d{{ø}} obyetowacz obyati sprawyedliwye, ktorzisto roswo- dnyenye m orskye iako mleko saacz 89 b{{ø}}d{{ø}}, y skarby skrite pyaseczne. A Ga- dovi rzeki: Blogoslawyony w roszyrze- nyu Gad, iako lew odpoczin{{ø}}{{ø}}l, po- chficil gest ramy{{ø}} y czemy{{ø}}. Y usrzal kxy{{ø}}stwo swe, ze na swey stronye u- cz{{ø}}czi gest odlozon, genze byl s kxy{{ø}}- z{{ø}}ty s ludu, a uczinil sprawyedliwosci boże, a s{{ø}}{{ø}}d swoy z Israhelem. A Da- novi powyedzal: Dan sczenye Iwo we. viplinye sczedrze z Bazan. A Nepta- limovi rzecze: Neptalim w zysznoscz poziwacz b{{ø}}dze, a pełen b{{ø}}dze bogo- slawyenya* bożego, morze y ku polu- dnyo* odzerzi. Y Asserovi powye: Pożegnani w synyech Asser, b{{ø}}dze luby braczey swey, rosmoczi w oleyu nog{{ø}} sw{{ø}}. Żelazo a myedz o boy w*2) gego. Yaczy dnyowye młodości twrey, taczy y starości twey. Nye gest gyny bog, •) Wołg.: „super verticevi naearaeiu. 2) „calceamentum*. 40 *) Amantissimus Domini. Więc pewnie: przemiły. iako bog przesprawyedkwego, gesdzecz nyebyesky, pomocznik twoy. Wyele- bnoscz{{ø}} gego byez{{ø}} obloczi, przebytek gego na viszokosci a pod lot.czmi1) wyecznimi. virzuczi przed twim obli- czim nyeprziyaczele, y powye: potrzi sy{{ø}}! Aprzebywacz b{{ø}}dze Israel fale2), a samo3). Oko Iakobowo w zemi uzi- teczney y vinney, a nyebyosa sy{{ø}} o- czemny{{ø}} ross{{ø}}. Bogoslawyon ges ty Israel, kto równi b{{ø}}dze tobye lud, genze sy{{ø}} sbavysz w bogu ? S c z y t wspo- mozenya twego, a myecz slavi twey bog twoy. Poprze czebye nyeprzi- yaczel twoy, a ti gego gardło potlo- czysz. xxxnn. JPrzeto wisedw Moyzesz s pola Mo- abskyego na gor{{ø}} Nebo, na virzch Fasga przecziw Iericho. y kaz{{ø}}* gemu pan wszitk{{ø}} zemy{{ø}} Galaadsk{{ø}} az do Dan, a do w szego Neptalima, y zemy{{ø}} Effraymow{{ø}} y Manassow{{ø}}', y wszitk{{ø}} zemy{{ø}} ludowo az do morza posledńe- go, ku poludnyowey stronye a do sy- rokosczi pola Iericho myasta palmo- vego az do Segor. \ rzeki gest pan k nyemu: Tocz gest zemy{{ø}}*, za ktor{{ø}}- *) Miało być zapewne łokćmi — „subter brachia sempiterna,u. *) Miało być: p o u fa 1 e, „confidenter3) Powinno być: eam — „et solus*. zemto przisy{{ø}}gl Abramovi, Yzaakovi a Iacobovi rzek{{ø}}cz: Syemycnyu twemu dam y{{ø}}. Vidzales y{{ø}} oczima swima, ale nye wnidzesz do nyey. Y umarł gest tam Moyzesz, sługa bozi, w zemi Moabskyey, przikazanim bozim. Y pogrzebl gy w dole zemye Moabskey przecziw Fegor. A nye poznał gest czlowyek grobu gego az do nynyeyszego dnya. Moyzesz dwadzescza a ssto lyaat myal gest, gdysz umarł. Nye zaczmili sy{{ø}} oczy gego, ani gego z{{ø}}by s{{ø}} sy{{ø}} ruszały. Y płakały s{{ø}} gego synowye Israelsczi w polu Moabskem trzydze- sczi dny. y napełnili sy{{ø}} dnyowye na- rzekanya placz{{ø}}czych Moyzesza. Ale Iozue, syn Nunow, napelnyon gest ducha m{{ø}}drosci, bo Moyzesz wlozyl nań r{{ø}}cze swoy. Y słuchali gego synowye Israelsczy, y uczinili, iakosz przika zal pan Moyzeszovi. Y nye wznikl gest wy{{ø}}czszy prorok w Israhel, iako Moyzesz, ktoregosz znal pan z oblicza w oblicze, we wszech dziwyech y znamy onach, gesto gemu przikazal, aby czinil w zemi Egipskey Faraonovi, y wszem slugam gego, y wszey zemi gego, y wszitk{{ø}} r{{ø}}ko moczn{{ø}}, y wszitky dzivi wyeliky, gesto czinil Moyzesz przed wszitkim Israhelem. Dokonały sy{{ø}} kxy{{ø}}gy deutronomy, a po- czynay{{ø}} sy{{ø}} kxy{{ø}}gy Iozue. IOZUE. ... ‘) stało sy{{ø}} po smyer- czy Moyzeszowey, slugy bożego: tedy movil pan ku Iozue, synu Nunowu, słudze Moyzeszowu, rzek{{ø}}cz gemu: Moyzesz, sługa moy, umarł gest. wstany, a gydz przes tento Iordan, ty y wszistek l’ud s tob{{ø}}, w ze- my{{ø}}, y{{ø}}szto ya dam synom Israhel- skim. Wszelke myescze, na ktoresz stępy stopa nogy waszey, wam podam, iakom movil Moyzeszovy. Od pusczee y Libana az do rzeky wyelikey Eufra- ten, wszitka zemyą (!) Etheyskych az do morza wyelikyego przecziw slunecznemu zachodu b{{ø}}d{{ø}} myedze wasse. Ni- zadni nye b{{ø}}dze sy{{ø}} mocz wam przecziwicz po wszitky dny ziwota naszego*. Yakoszem byl z Moyzeszem, takyesz b{{ø}}d{{ø}} s tob{{ø}}. nye puscz{{ø}} sy{{ø}} czebye ani czebye ostan{{ø}}. Posyl sye- bye, a b{{ø}}dz udać zen, bo ty snadz rosdzelis ludu temuto zemy{{ø}}, za ny{{ø}}- zem przyszy{{ø}}gl otczom twim, abych y{{ø}} podał gim. Posyl sy{{ø}} przeto, a b{{ø}}dz moczen vyelmi. a ostrzegay y pełni wszisczek zakon, ktorisz gest przi- ■) Tu pozostawiono miejsce próżne dla początkowej litery T, której jednak nie zrobiono. kazał tobye Moyzesz, sługa moy. Nye pochylay sy{{ø}} przeto od nyego na pra- vicz{{ø}} ani na levicz{{ø}}, a rozumyey w s z e- m u, czosz czinisz. Nye otdalay kxy{{ø}}{{ø}}g tegoto zakonu od swich ust, ale mi- slicz b{{ø}}dzesz w nich wye' dnye y w noczi, aby chował y pełnił wszitko, czosz gest popisano w nich. Tedy poy- dzesz drog{{ø}} sw{{ø}} y sros(u;myesz y{{ø}}. Tocz przikazuy{{ø}} tobye, posyl sy{{ø}}, a b{{ø}}dz udaczen. Nye strzasz* sy{{ø}}, ani sy{{ø}} boy. bo s tob{{ø}} gest pan bog twoy ve wszem, k czemuszkok ty sst{{ø}}pysz. Y przikaze Iozue ksy{{ø}}z{{ø}}tom s kida, rzek{{ø}}cz: Gydzycze w sposrodku stanów, a przikazicze ludu rzek{{ø}}cz: Przyp(r)awcze pokarm sobye, bo po trzeczem dnyu przeydzecze Iordan, a vnidzecze do zemye ku odzerzenyu, y{{ø}}szto pan bog wasz da wam. Ale 11 u- benovi y Gadovi y poi pokolenyu Ma- nassowu powye: Wspomynaycze na rzecz, yęszto przikazal gest wam Moyzesz, sługa boży, rzek{{ø}}cz: Pan bog wasz dal gest wam pokoy y wszitk{{ø}} zemy{{ø}}. Ale zony wasze y synowye wa- szy, y dobytek, ostan{{ø}} w zemy, y{{ø}}szto gest oddal wam Moyzesz za Iordanem. j[ ale vy giczcze w odzenyu 00 przed wasz{{ø}} bracz{{ø}}, wszitczi moczney r{{ø}}ky, a boyuycze za nye, doy{{ø}}d nye da pokoya pan braczi waszey, iakosz gest wam dał, a doy{{ø}}d y oni nye o- dzerz{{ø}} zemye, y{{ø}}szto pan bog wasz da gim. a tak sy{{ø}} wroczicze do zemye vassego gimyenya, y b{{ø}}dzecze bydhcz w nyey, y{{ø}}szto gest dal wam Moyzesz, sługa bozi, za Iordanem przeczyw wzchodu sluneczf«c)mu. Y odpowyedzeli s{{ø}} ku Iozue rzek{{ø}}cz: Wszitko, czso- zesz ty przikazal nam, uczinimi, a do- k{{ø}}{{ø}}d poslesz nasz, tam poydzemy. Ia- kosmi posłuchali we wszem Moyzesza: tak b{{ø}}dzem posluchacz y czebye, gedno b{{ø}}dz pan bog twoy s tob{{ø}}, iakosz gest byl z Moyzesem. Ktosz odpowye ustom twim, a nye posłucha wszech rzeczi twych, gesto gemu przikazu- ges, smyercz{{ø}} umrze, ale ty syebye posyl a m{{ø}}sznye czin. Secundum capitulum. T egdi Iozue, syn Nunow, poslal s Se- thim dwa m{{ø}}za spyeglerza tage- mnye, a rzek{{ø}}cz gim: Gydzcze a o- patrzcze zemy{{ø}} y myasto Iericho. Kto- rziszto pospyesywrszy sy{{ø}}, wesli w dom nyewyasti zley, ymyenyem Raab, y odpoczin{{ø}}Iasta u nyey. Y wskazano krolovi Iericho, y powyedzano: Dwa mó- za wesslasta sam w noczi s synow Israhelskich, aby spyegowali zemy{{ø}}. Y po- sslal krol Iericho ku Kaab nyewyescze rzek{{ø}}cz: Vywyedz m{{ø}}ze, ktorassta przi- ssla k tobye y wesslasta w dom twoy. Giscze spyeglerzasta, a przyslasta chez{{ø}}cz ogl{{ø}}dacz wsszitk{{ø}} zemy{{ø}}. Y poy{{ø}}wszi zona m{{ø}}ze, zatagygich, rzek{{ø}}cz: Znam, zesta byla przisla ku mnye, ale nye wyedzalaczem, o dk{{ø}} {{ø}} d- sta. a gdysz brona zawarta bila ve mrok, tedista ona visla, nye wyem, kamsta sy{{ø}} obroczila. sczigaycze ge r{{ø}}cze, a zlapacze ge. Ale sama kazała m{{ø}}zoma vnicz na pobycze domu swego, y przikrila ge pasdzerzim lnyanim, gesto tu było. Ale czy, gesto byk posiani, gonicz po nich po drodze, gesto wyedze ku brodom Iorda- novim. A gdysz oni vinyd{{ø}}, natichmyast brony zawarty. A gescze bila- sta nye usn{{ø}}la, yasto sy{{ø}} tagilasta: tegdi zona wnidze k nima y rzecze: Znam, ze bog podda wam zemy{{ø}}, bo strach wasz wrzuczil sy{{ø}} gest na nasz, a omdleli s{{ø}} wszitczi bidkczele w zemi. Sliszeksmi, ze przeszuszyl pan wody morza rudnego k waszemu prze- sczu, gdiszcze wysly z Egipta. a czosz- scze ucinik dwyema kroloma Amorey- skima, yasz bilasta za Iordanem, Seonovi a Ogovi, gestoscze zabik. A to uskszawszi, 1{{ø}}kksmi sy{{ø}}, y omdlało gest syercze nasze, ani w nasz ostał duch k wesczu waszemu. Bo pan bog wasz, on gest bog na nyebye viszoko, a na zemi nisko. Przetosz nynye p r z y- sy{{ø}}szta mi na pana boga, aby ya- kozem ya s wami mi ilosyernye uczi- nila, takyesz y vy uczincze s domem otcza mego. y day sta* my gis te znamy{{ø}}, abyscze sbavili otcza mego y matk{{ø}} m{{ø}}, bracz{{ø}} y syostri me, y wszitko, czosz gest gich, y viszvokcze dusze nasze od smyerczi. A ona gey od- powyedzalasta: Dusza nassza b{{ø}}dz za wasz na smyercz. ale tak, acz nasz nye vidasz. A gdisz nam poda bog zemy{{ø}}, uczinimi s tob{{ø}} miloserdze y prawd{{ø}}. Y vipuscila ge po powrosku z o k y e n- cza, bo dom gey przilezal ku muro- vi. y rzekła gest k nima: Vznidzeta na gori, aby snacz nye potkali wasz, wraczay{{ø}}cz sy{{ø}}. a tu sy{{ø}} utagita za trzi dny, doy{{ø}}d sy{{ø}} nye nawrocz{{ø}}, a tak poydzeta po swey drodze. Y powyedzalasta k ney: Nye b{{ø}}dzewa vinna t{{ø}}to przisy{{ø}}g{{ø}}, gestosz nasz za- przisy{{ø}}gla, gdysz bichom wyesk w zemy{{ø}}, a nye billiby za znamy{{ø}} tento powrózek czyrwony, a ty gego nye u- wy{{ø}}zesz na okyenczu, gimzeszto nasz vipusczyla, a nye sgromadzyszli otcza twego y maczerze y braczey y wszi- stkey rodzini twey w dom twoy. Ktoś vinidze sse* drzvi domu twego: krew gego b{{ø}}dze na glow{{ø}} gego, a my b{{ø}}- dzem nyevinni. Ale tich wszech krew, gisto s tob{{ø}} b{{ø}}d{{ø}} w domu, ostanye na naszey glowye, acz kto sy{{ø}} gich do- tknye. Pakli b{{ø}}dzesz nasz chczecz o- gloszycz, a t{{ø}}to rzecz na yafwno vi- nyescz: czisczi b{{ø}}dzem od tey przy- sy{{ø}}gy, y{{ø}}stosz nasz zaprzysy{{ø}}gla. A ona odpowye: Iakosta rzekła, iako b{{ø}}dz! A puscziwszy ge, aby precz o- desla, powyeszi powrózek czirwony w okyenczu swem. Tedy ona szedwszy, przyslasta na gori a bylasta tu trzy dny, doy{{ø}}d sy{{ø}} nye wroczili, ktorzisto ge goniły. Bo patrzy wszy gych po wszi- tkich drogach, nye naleszly gich. Y we- asly do myesta, wrocziwszy sy{{ø}}, kto- rziszto ge goniły. Y sesslasta spyegle- rza sgori, a przebredwszi Iordan, przislasta ku Iozue, synu Nunowat, y vipowyedzalasta gemu wszitko, czosz sy{{ø}} gima przigodzilo, y rzeklasta: Poddał pan w r{{ø}}cze nasze t{{ø}}to wszitk{{ø}} zemy{{ø}}, a strackem s{{ø}} ogarnyoni wszistczi bidliczele gey. m. -/V zatim Iozue powstaw w noczi, ru- sziw stani, a viszedwszi s Sethim, przisli s{{ø}} ku Iordanu, on y wszitczi synowye Israkelsci, a pomyeskawszi tu za trzy dny. A tich dny dokonawszi, sly poslowyei) w posrotku stanów, y sly s{{ø}} wolay{{ø}}cz rzek{{ø}}cz: Gdysz usrzi- cze skrzinya* zaslubyenya pana boga naszego, a kaplany s korzenya Levi nyos{{ø}}{{ø}}cz y{{ø}}: tedy vy powstawszy gidz- cze przed nyó. B{{ø}}dz myedzi wami a myedzi skrzyny{{ø}} dwa tysy{{ø}}cza wzdal lokyet. bo z daleka nye moglibyscze vidzecz ani poznacz, ktor{{ø}} drog{{ø}} we- ssli, zescze drzewyey nye ckodzily po nyey. A chowaycze sy{{ø}}, abyscze sy{{ø}} 91 nye prziblizali ku skrzini. Y powye Iozue ku ludu: Poswy{{ø}}czcze sy{{ø}}, bo za yutra pan bog uczini myedzi wami dzyw. Y powye ku kapłanom: Weszmi- cze skrzynya* zaslubyenya bożego, a gydzcze przed ludem. Ktorzisto przikazanye napelniwszi, wzy{{ø}}wszi skrziny{{ø}}, y chodzili przed nimi. Y rzecze pan ku Iozue: Dzysz poczn{{ø}} cz{{ø}} wysycz (wyzszyć) przede wszim Israkelem, aby vyedzeli, ze iakozem byl z Moyzesem, ') Praecones (Wulg.). planom, gisto nyoso skrziny{{ø}} zaslubyenya, a po wyedz k nim: Gdysz wm- dzecze w kray wody Iordanskich*: stoy- czesz tu. Y powye Iozue k synom Israkelskim * Przist{{ø}}pcze sam, a slysce* słowo boga waszego. A o p y a c z*: W tem zwyecze'), ze pan bog wasz ziw posrzod wasz gest, a zatraczi przed waszim obliczina Kananeyskego a Ge- rezeyskeg< * a Gebuzeyskego, Etkeyske- go a Eveyskego, Ferezeyskego y Amo- reyskego. Tocz skrzinya zaslubyenya pana boga wszey zemye, przędzę* wasz przes Iordan. Prziprawczesz dw auacze* myzow ze dwanacze pokolenya Isra- helskcgo, kalszdego s pokolenya swego. A gdysz postav{{ø}}* stopy swyck nog kapłani, gisto nyosz{{ø}} skrziny{{ø}} zaslubyenya pana boga wszey zemye, [w] wodach Iordanskleh: wody, ktoresto na doi s{{ø}}, splin{{ø}} y sgyn{{ø}}, ale ktores s gori przickadzayo, w gednyey* gl{{ø}}bo- kosci zostano. Przetosz wvszedw wszi t %/ stek lud s stanów swick, aby przęśli Iordan, a kaplauy, gisto nyesli skrzy- ny{{ø}} zaslubyenya, sly przed nimi. A gdysz w nido w Iordan y omeczili nogy swe na krayu Iordana, bo Iordan pirwey brzegy byl napełnił czasu zni- wa: y stały wody, ssedwszy sy{{ø}}» na ge- dnem myesczu iako góra wzgor{{ø}} sy{{ø}} dmocze, y zdali syo2) pedał od myasta, gesto sio wye rzcczono Edom, az do myasta Sartan. a ktores nizey bili, w puste morze, gesto nynye rzeczono Martwe, plin{{ø}}H, az owszem sgin{{ø}}li. Ale lud sedl przecziwko Iordanovi, a kapłani, gisto nyesli skrziny{{ø}} zaslubyenya boz{{ø}}, stali na suchey zemi possrod Iordana okasawszy sy{{ø}}, a wszistek lud po szuchem dnye sedl. IV. -/V gdysz przeyd{{ø}}, rzeki pan ku Iozue : Vibyerz dwa naczcze m{{ø}}zow, kasz- dego s swego pokolenya. a przika&z gim, acz podnyosz{{ø}} dwanaczcze ka- myenyow przetwardick s posrotku dna Iordanowego, na mckzeto s{{ø}} stali nogy kaplańskye. y położy ge myedzi stany, tu gdzesz rosbygece teyto nocy swe stany. Y przizowye Iozue dwanaczcze męzow, ktoresto gest vibral s synow Israhelskich, kaszdego s swego pokolenya, y rzecze k nim: Gydzcze przed skrzmy pana boga vaszego na posrod Iordana, a vinyescze ott{{ø}}d kaszdy z vasz kamyen na swu pleczu podle 'iczby synow Israhelskich, a b{{ø}}- d{{ø}} na znamye myedzy wami. A gdysz wasz zaiutra op-tayo synowye waszy, rzek{{ø}}cz: Czso sy{{ø}} myeny toto kamyenye? Odpowyeczoze gim: Zginęli s{{ø}} wody Iordanske przed skrzinA zaslubyena bożego, gdysz gest przezeń sla. a przeto położono gest toto kamyenye na parny acz synom Israkelskim asz na wyeky. Przetosz uczinili synowye Israelsci, iakos przinazal gim Iozue. Winyesk s posrotka dna Iordan- skego dwanaczcze* kamyenow, iakos gim bog przikazal, podle liczby synow Israhelskich, az na myescze, na nyem stan rosbili. a tu ge polozili. A gimch dwanaocze* kamyenyow położy Iozue na possrod dna Iordanskye- go, gdze byli stali kapłani, gisto nyesli skrziny{{ø}}» zaslubyenya bożego, y so tam asz do nynyeyszego dnya. Ale wszak kapłani, gisto nyesli skrziny{{ø}}, stali w possrod Iordana, doy{{ø}}dze sy{{ø}} wszitko nye napełniło movyenye Iozue k ludu, czosz pan przikazal, iakosz byl gemu Moyzesz roskazal. Y quapyl sy{{ø}} lud, chcz{{ø}}cz przecz'). A gdybz wszistczi przęśli, na tich przeydze skrzy- nya boża, a kapłani sly przed ludem. A synowye Rubenovi y Gadovi y poi pokolenya Manassowa kamaszówa- n i sly przed syny Israkelskim] iakosz gim przikazal Moyzesz. A czterdzesci tysy{{ø}}czow boyownikow w zaslopyeck a w tlusczach sly po równi y po poloch myasta Iericko. W tem dnyu wrzwyelbil gest pan Iozue przed wszitkim Israhelem, aby sy{{ø}} gego bali. iakosz s{{ø}} syj bali Moyzesza, gdysz gescze ziw byl. Y rzeki gest k nyemu pan: Pnikasz kapłanom, gisto nyosz{{ø}} skrzyny{{ø}} zslubyenya, acz wzydy za Iordan2). Genze przikazal gim rzek{{ø}}cz: ist{{ø}}pcze z Iordana! A gdysz vyssli nyos{{ø}}czi skrziny{{ø}} zaslubyenya bożego, a na suchy zemy{{ø}} st{{ø}}pacz pocz{{ø}}li by- k, nawroczik sy{{ø}} wody ve dno swoy (ej y czekli s{{ø}}, iako byk drzewyey o b y- kly. Tedi lud winidze z Iordana, dze- szyty dzen pirvego myesy{{ø}}cza, y ros- byli s{{ø}} stany w Galgalis przecziw stronye wzchodu slunecz(»Mgo myesta* Iericko. A dwanascze kamyenyow, gesto ') Przejść. 2) Ut ascendant de Iordane. byli wnyesk se dna Iordanskyego, y* polozil Iozue w Galgaks. Y powye k synom Israhelskim: Gd:sz za yutra synowye vaszi op(i)tay{{ø}} otczow swich, arzek{{ø}}cz gim: Czso sy{{ø}} myeni toto kamyenye? Nauczcze ge y powyecz- cze: Po suckem dno* przeslysmi Iordan tento, bo gest pan bog nasz oszu- szyl wody gego w vidzenyu naszem, doy{{ø}}dsmi nye przesk. Iakos bil uczi- nil piiwey w morzu rudnem, gesto gest przesusyl, dok{{ø}}dsmi nye przisk, aby wzwyedzeli wszitkichj | zemy ludze prze- siln{{ø}} rok{{ø}} boz{{ø}}. abyscze sy{{ø}} y vi bak pana boga vaszego na kaszd,' czasz. (Juintum. /V gdysz usliszeli wszistczi krolo^e* Amoreysci, gisto przebiwaly za Iordanem k zackodney stronye, y wszistczi krolowye Kanaansczi, gisto blisko wye- likyego morza dzerzy myasta, ze przesusyl byl pan rzeky Iordacsko* przed syni Israhelskimi, doy{{ø}}d s{{ø}} nye prze- sly: zemdlało gest syereza* gich, a nye ostał w nich duck, straszy{{ø}}cz sy{{ø}} we- scza synow Israkelskick. Tegosz czasu powye pan ku Iozue: Uczin sobye noże kamyenne, a obrzesz wtóre syny Israłielskye. Y uczini, czosz gemu byl przykazał pan, a obrzazal syny I- srahelskye na pagorcze obrzazowanya. Bo tato gest była przyczina wtorego obrzazowanya wszemu ludu. Genze byh viszedl z Egipta samczowego płodu, y wszitczi m{{ø}}zowye boycwnf, zmarh s{{ø}} na puści prze dlugy o b o c k o d drogy, gisto wszitci obrzazani byli. Ale lud, genze sy{{ø}} srodzil na pusci we czter- dzestoch Taat w drodze przeszyrokey pusczey, nye obrzazan byl, doy{{ø}}d s{{ø}} nye zgyn{{ø}}ly, ktorzisz s{{ø}} nye posłuchali głosu bożego, gimzeto pirwey przisy{{ø}}gl, aby gim ukazał zemy{{ø}} mlekyem a myodem czek{{ø}}cz{{ø}}. Tiich synowye wst{{ø}}- pili s{{ø}} na myescze otczow swych, y obrza(zo;l ge Iozue, gisto iakosz s{{ø}} sy{{ø}} zrodzili, [sj skorkami byli, a nizadni gich na drodze nye obrzazoval. A gdysz wszitczi obrzazani byk, ostały na tem- ze stanowem myesczu, az sy{{ø}} zleciły (uleczyli). Y rzecze pan k Iozue: Dzyssem ody{{ø}}1 ganyebnosci egipskye od vasz. Y weszwano gest ymy{{ø}} tego myescza Gal- gala az do nynyeyszego dnya. Y ostak synowye Israhelsci w Galgala, a uczynili Przyscze') czwartego nascze dna myesy{{ø}}cza k wyeczoru, w polu Gericho. y gedli z uzitkow zemskich, a drugy dzen przasne chleby, y kiszali chleb tegosz lata. Y zgyn{{ø}}la mamna*, gdysz s{{ø}} yusz gedli z owoczu zem- fckyego, a wy{{ø}}czey s{{ø}} nye poziwaly karmyey tey synowye Israelsci, ale ge- dli z owoczow ninyeyszego lata zemye Kanaanskye. A gdysz byl Iozue na polu przed myastem Gericho, wznosi oczi, usrzal m{{ø}}za przecziw sobye sto- y{{ø}}cego, y dzirz{{ø}}czi nagy myecz, y po- sspyeszi sy{{ø}} k nyemu a rzek{{ø}}*: Nas- lisz7), czik nyeprziyaczelsky ? Genze odpowyedzal: Nikakey*, aleczem kxy{{ø}}- z{{ø}}woyskybozee, a nynyeczem prziszedl. Y padnye Iozue nagle na zemy{{ø}}, a klanyay{{ø}}cz sy{{ø}} rzecze: Czso pan moy movi ku słudze swemu? A rzecze: Zuy boty z nog twich, bo myescze, na nyemzeto stogis, swy{{ø}}te gest. Y uczini Iozue, iakosz bilo gemu przikazano. -/\-le Iericho bilo zawarto y grodzono prze strach synow Israhelskich, ze nizadni nye smyal vynicz y wnicz. Y powye pan ku Iozue: Toczem dal w tw{{ø}} r{{ø}}k{{ø}} Gericho y króle gego y wszitki sylne m{{ø}}ze. Obchoczcze myasto wszistczi boyovniczi gedno*) przesz dzen, a tak ucinicze za syecz* (sześć) dny. Ale syodmego dnya po po wye weszm{{ø}} sedm tr{{ø}}{{ø}}b, gichzeto uziway{{ø}} v miloscive lato, y poyd{{ø}} przed skrzi- nya* zaslubyenya bożego, y obydzecze sedmkrocz myasto, a popowye zatr{{ø}}- by{{ø}} w tr{{ø}}by. A gdysz zabrzni* zwy{{ø}}k tr{{ø}}bny dalszy y przemyenny w usu waszich brzny{{ø}}cze: wzvola wszistek lud wolanim przewyelikiim, a muri mye- skye ze dna sy{{ø}} przewrocz{{ø}}, y wnid{{ø}} wszistczi prosto z myasta, gdze s{{ø}} stali. Przeto zwolaw Iozue, syn Nunow, kapłani y powye knim: Veszmicze skrzinya* zaslubyenya bożego, a ginich kapłanów sedm veszm{{ø}} sed(»t) tr{{ø}}{{ø}}b 1’ata miloscziwego, y poyd{{ø}} przed skrziny{{ø}} boz{{ø}}. A tak k ludu: Gydzcze y obchoczcze myasto, harnaszowani przo- duy{{ø}}cz przed skrziny{{ø}} boz{{ø}}. A gdysz Iozue slow dokonał, a sedm kapłanów w sedm tr{{ø}}{{ø}}b wztr{{ø}}bili przed skrziny{{ø}} zaslubyenya bożego, a wszistek lud naprzód poydze wharnaszu, a o- statek zast{{ø}}pa poydze za skriny{{ø}}*, a wszistczi w tr{{ø}}bi tr{{ø}}bili. Bo byl przikazal Iozue ludu, rzek{{ø}}cz: Nye b{{ø}}dzecze volacz, ani bódze sliszan glosz vasz, ani żadna rzecz z ust waszich vinidze, doy{{ø}}d nye przydze dzen, w ktorysto w am powyem: Wolaycze a krziczcze! Przetosz obchodzili* skrzy- nya boża myasto gedn{{ø}} przes dzen, y wraczala sy{{ø}} do stanów, y stała tam. Przetos gdysz Iozue w noci powstał, wzy{{ø}}li s{{ø}} kapłani skrzinya boz{{ø}}, a sedm s nich sedm tr{{ø}}{{ø}}b, gichzeto w miloscive 1’ata pozivali, y sly naprzód, przed skrziny{{ø}} boz{{ø}} gyd{{ø}}cz y tr{{ø}}by{{ø}}cz. A hamaszowani lud sedl przed nymi, a ostatek kida sly za skrzynya*, w tr{{ø}}- by tr{{ø}}by{{ø}}cz. Y obchodziły myasta wto- rego dnya gedn{{ø}}, y wroczili sy{{ø}} do stanów. A tak ucirik za secz dny. Ale syodmego dnya na dny u powstali, y obckodzili myasto, iakos u g e d n a 1 i byli, sedmkrocz. A gdysz w syodme obyscze kapłani wr tr{{ø}}by zatr{{ø}}bili, rzeki Iozue ku wszemu Israkelovi: Wzkrziczcze, bo gest pan poddał nam myasto, a b{{ø}}dze toto myasto przekl{{ø}}te y wszitko, czosz gest w nyem, przed panem, gedna Raab, zla dzewka, ostanye ziwa ze wszitkimi, ktorisz s ny{{ø}} w domu s{{ø}}, bo gest skrila posly, ktoressmi bili posiali. A vi sy{{ø}} chowaycze tego, abyscze sy{{ø}} wszego nye dotikali, czosz 93 wam zapowyedzano, a nye b{{ø}}dzecze vinni tich rzeczy, y wszistczi stanowye Israkelsci nye b{{ø}}do w grzesech zaśnieżeni. Ale czoszkoli złota albo srebra b{{ø}}dze, y s{{ø}}dow myedzanick y zela- sznick: bogu poswy{{ø}}czono b{{ø}}dze y położono w skarby gego. Przetosz gdysz wszistek l’ud wzwola, a tr{{ø}}by zabrzny{{ø}}, a ten brz{{ø}}{{ø}}k przidze w usszy wszego mnóstwa: natickmyast n uri sy{{ø}} prze- wroczili. y w7szedl kaszdy myesczem, przecziw gemusz stal. Y odzerzeli myasto y zbili wszistko, czosz w nyem bilo, od m{{ø}}za az do nyewwasty, od mlo- dzencza az do starcza, y voly y owcze y osły myeczem zbili. Ale dwye- ma m{{ø}}z oma, gesto laz{{ø}}kami były vislani, rzecze Iozue :Wniczta w dom zoni zley dzewky, a viwyedzta y{{ø}} y wszitko, czosz gest gey, iakossta gey przisy{{ø}}g{{ø}} uczwirdzila. A wszedwszy tam mlodzencze, wiwyodlasta Raab y otcza y maczerz gey, y bracz{{ø}} y wszistko gymyene gey, y przirodzone wszi- stki gey. a prócz stanów Israkelskick kazali gim bycz. Ale myasto y wszitko, czosz w nyem było nalezono, spalili, prócz złota a srzebra, a s{{ø}}dow myedzanick y zelasznick, gesto s{{ø}} w skarb bogu poswy{{ø}}czili. Ale Raab, zla dzewka, y dom otcza gey y wszitko, czosz gest myala, kazał Iozue z i v i c z. y bidlili s{{ø}} posrod Israkel az do ny- nyeyszego dnya, przeto ze była skrila posli, ktoresto byl posiał, aby spyego- wali Iericho. W tem czasze pokl{{ø}}1 gest Iozue, rzek{{ø}}cz: Przekl{{ø}}ti m{{ø}}sz przed bogyem, [który] odnovi a udzala myasto Iericko! W pirworodzenyu swem fundamentu gego zalozi, a w possle- dnyem s synow swick postaui wro- ta gego. Przetos bog byl s Iozue, a 42 ymy{{ø}} gego oglaszono* gest po wszey zemy. Septimum. ./Vle synowye Israhelsci przest{{ø}}pik przikazanye oszobywszy sobye zakl{{ø}}- cze. Bo A chor, syn Chamri* syna Za- bdy, syna Zare, s pokolenya ludowa, wz{{ø}}l gest nyeczso zakl{{ø}}tego. Y ros- gnyewal sy{{ø}} gest pan przecziw synom Israhelskim. A gdysz poslal Iozue z Iericho m{{ø}}ze przecziw Ilay, gesto gest przecziw Bethaven, ku wzchodu slu- neczney stronye myasta Bethd, rzek{{ø}} gim: Gyczcze a vilaz{{ø}}czcze zemy{{ø}}! Gisto przikazanye napełniwszy, vila- zy{{ø}}czili Hay. a wrocziwszy sy{{ø}}, po- wyedzek gemu: Nye poydze wszistek lud, ale dwa albo trzy tisy{{ø}}cze m{{ø}}zow poydze y sgladzy myasto. Przeczby sy{{ø}} wszistek lud darmo trudził przecziw malo nyeprzyaczelom ? Przetosz vissli trzy tisy{{ø}}cze boyownikow, a natichmyast tyl podali, y pobici s{{ø}} od m{{ø}}- zow z myasta Hay. y paddlo* s nich szecz a trzydzesczi czlowyekow. Y gonili ge przecziwniczi | od wrot az do Sebarim, y padali nagle, uczekayycz. Y wstiaszy sy{{ø}} syercze luczke, a iako voda rosplin{{ø}}H sy{{ø}}. Ale Iozue ros- drze rucho swe y natichmyast ] >adnye na zemi przed skrzinya* boz{{ø}} az do wyeczora, tak on, iako wszistczi starszy Israhelsci, y sipali proch na swe głowi. Y rzecze Iozue: Ach, ach! panye boze, czenras chczal przevyescz lud tento przesz Iordansk{{ø}} rzek{{ø}}, y poddaez nasz pod r{{ø}}k{{ø}} Amorreyskyego y zatraczicz? Ach bichom bik ostali, iakosmi bili pocz{{ø}}H, za Iordanem! Moy panye boze, czso powyem, vidz{{ø}} Isra- hela swim nyeprziyaczelom tyl podawa- y{{ø}}cz ? Usksz{{ø}}k Kananeysczi y wszistci bydliczele zemye teyto, sbyerz{{ø}}* sy{{ø}} pospołu, otoczy y ogarn{{ø}} nasz, y sgla- dz{{ø}} ymy{{ø}} nasze z zemye. a czso u- czinisz twemu vyekkyemu ymyenyu? Y rzecze pan ku Iozue: Wstań, przecz lezysz nagle na zemi? Sgrzeszyl gest l ud Israhelsky, a przest{{ø}}piii s{{ø}} smow{{ø}} m{{ø}}. wz{{ø}}k s{{ø}} zakl{{ø}}tey rzeczy, y ukrat- dli* Sy y selgali y skrili myedzi swimi s{{ø}}dy. Y nye b{{ø}}dze mocz ostacz Israhel przed swimi nyeprziyaczelmi, ale pobyez{{ø}} przed nimi. Bo sy{{ø}} gest po- kalal zakl{{ø}}t{{ø}} rzecz{{ø}}. Nye b{{ø}}d{{ø}} wy{{ø}}- czey s wami, doy{{ø}}d nye potrzecze gego. ktosz gest takim grzechem vinyen. Wstań, a poswy{{ø}}cz ludzi, a powyecz gim: Poswy{{ø}}czcze syebye z iutra, bo to movi pan bog Israhelski: Zakl{{ø}}ta rzecz posrod czyebye gest, Israhel! nye ostogisz sy{{ø}} przed nyeprzyaczelmi swd- mi, doy{{ø}}d nye sgladzysz s sebye tego, genze pokalan gest timto grzechem. Y przistopicze rano wszistczi po pokole- nyach wasz‘ch. ktoreskole pokolenye los naydze, poydze po swem przyro- dzenyu, po bliskosczach y po domyech, a domi po m{{ø}}zock. a ktoriszkole w tem grzesze naleszon b{{ø}}dze, spalon b{{ø}}- dze ognyem ze wszim swim gymye- niim. bo gest przest{{ø}}pil smowo boz{{ø}}, y ucinil nyegodn{{ø}} rzecz w Israhel. A tak Iozue wsta w rano, z g e d n a') lsra- ') rap2)licmlu. hela, kaszdego we wsem* pokolenyu, y nalezono gest pokolenye Iuda. Gesto podle swych czeladzy by spytano, nalezona gest czeladz Zare. A t{{ø}} po domyech rosdzehli, y nalezon gest dom Zabdy. a w domu wszistki ludzi ros- dzeliw, naydze Achora, syna Charmi, syna Zabdi, syna Zare, s pokolena Iu- dasova. Y powye Iozue ku Achorovi: Synu moy, day slaw{{ø}} panu bogu Isra- helskyemu, a spowyaday sy{{ø}}, a ukasz nam, czsosz uczinil, a nye zatay! Odpowyedzal Achor ku Iozue, rzek{{ø}}cz k nyemu: Wyernye, iaczem sgrzeszyl przed panem bogyem Israhelskim, a takoczem uczinil. Gdyszem usrzal mye- 84 dzi I plonem plascz czirvoni velmy dobry, a dwyescze rublow srebra, a p r a- vidlo‘) złote py{{ø}}czdzessy{{ø}}nt* zaważy may{{ø}}cze: poz{{ø}}dalem tego y wz{{ø}}1, y skrilem w zemi przeciw pośrodku stanu mego, ale srebro w iamyeczem p i r ź c z {{ø}} przisul. Przeto poslaw Iozue slugy, gisto byezawszy do gego stanu, naleszli wszistko skrite na temze myesczu, y srebro pospołu. A vinyoswszi s stanu, przinyesli s{{ø}} przed Iozue y przede wszistki syny Israhelskye, y po- lozili przed panem. Ale Iozue poy{{ø}}w Achor, syna Zare, y srebro y plascz, y złote pr(a)vidlo, y syny y dzewki gego, voli, ossli y owcze, y sta(«j ze wszistkim gimyenim (y wnzistek Israhel s nimi']), viwyod{{ø}} ge do w{{ø}}dolu Achor. Gdze gest powyedzal Iozue: Przeto zesz nasz sm{{ø}}czyl, sm{{ø}}cz cz{{ø}} pan w temto dnyu! Y ukamyonowano* ge wszistek Israhel, y wszitko, czosz bilo gego, ognyem zezono gest. Y smyo- tano nan’ wyelik{{ø}} grumad{{ø}} kamyenya, gesto gest az do nynyeysego dnya. Y otwroczil sy{{ø}} gnyew bozi od nich. Y nazwano gest ymy{{ø}} temu myesczu padół Achorow asz dzysza. VIII. 1- rzeki pan ku Iozue: Nye boy sy{{ø}} ani sy{{ø}} 1{{ø}}kay. poymi /s] sob{{ø}} wszitk{{ø}} wyelikoscz boyownikow, a powstanę»') wznidzesz ku myastu Hay. Toczem poddał w r{{ø}}k{{ø}} tw{{ø}} króle gego y myasto y lud y zemy{{ø}}. Y uczinis myastu Hay y krolovi gego, iakosz uczinil Te- richo y krolovi gego. Ale plon y wszistek dobitek rosbitugecze sobye. przetos polosz stroz{{ø}} za myastem. Y wstaf Iozue y wszitka wyelikoscz boyownikow s nim, chcz{{ø}}{{ø}}cz wnidz ku Hay. y vibraw m{{ø}}zow silnich trzidzesci tysy{{ø}}czow, posiał w noci, przika- zaw gim rzek{{ø}}cz: Poloscze stroz{{ø}} za myastem, a daley nye choczcze. y b{{ø}}- dzecze wszistczi gotovi. Ale ia y giną wyekkoscz, gesto se mn{{ø}} gest, wznid{{ø}} s drug{{ø}} stron{{ø}} przecziw myastu. A gdisz vinid{{ø}} przecziw nam, pobyegnyem po- daway{{ø}}cz tyl, iakozesmi pirwey uczi- nili, doy{{ø}}d ktorzisto nasz p o z o n {{ø}}, od myasta sy{{ø}} daley nye oczcz{{ø}}gn{{ø}} (odciągną), bo b{{ø}}d{{ø}} mnyecz, bichom bye- zeli iako pirwey. A gdysz my pobye- gnyem, a oni gonicz b{{ø}}d{{ø}}: powstańcze s strozey, skasczesz myasto, bo part bog nasz da ge w r{{ø}}ce nasze. A gdysz ge odzirzicze, zaszicze (zażżycie) ge, a tako wszitko uczinicze, iakozem przikazal wam. Y puści ge, y sli s{{ø}} na myescze stroszne. Y szedzeli myedzi Bethel a Hay przecziw zachodney stronye. Ale Iozue noczy oney ostał po- srod Iuda, a wstaw na dnyu, zliczil towarzysze, wzidzi(e; s starszimi na czoło woysky, a ogarnyon s{{ø}}{{ø}}cz pomocz{{ø}} boyownikow. A gdysz przisf«ł)vrszi wzni- d{{ø}} na stron{{ø}} przecziw myastu, stali s{{ø}} na polnoczney stronye przecziw myastu, myedzi gimisto a myedzi myastem bili na posrotku doli. Bo') py{{ø}}cz tisy{{ø}}czow m{{ø}}zof* byl vibral y zalozil stroz{{ø}} myedzi Bethel a Hay z zachodney strony tegosz myasta. Ale wasza* 2) giną w o y s k a na polnoczn{{ø}} stron{{ø}} byl s g e d n a 1, tak ze poslednya wyekkoscz zachodney strony myasta do- tikak. Przetosz odszedw Iozue tey nocy, stal po srotku w dole. To gdysz usrzal kroi Hay, pospyesziw sy{{ø}} rano, viszedl se wsz{{ø}} wroyskp myeczsk{{ø}}*, a zjedna czoło przecziw3), nye wyedz{{ø}}cz, ze s tilu tagili sy{{ø}} nyeprzyiaczele. Tedi Iozue y wszistka wyelikoscz Isra- helska poruszik sy{{ø}} z myasta, iakoby przestraszeni byezeli po drodze na pu- scz{{ø}}. Tedy oni wszistczi za gedno krzi- kn{{ø}}, a syebye pan{{ø}}kay{{ø}}cz wzru- szili sy{{ø}} na nye. A gdysz sy{{ø}} oddalik od myasta, a niz{{ø}}dni* byl w myescze Hay nye ostał y w Betavcn*, ktoby nye gonił Israhela (iako pirwey, tak ') Wulg.: autem. *) Miało być: wszą. Zresztą położył tu I prz. wojska, zamiast IVgo: wojskę. *) Tu wypuścił wyraz (desertum). wszistczi byk syp vibrali, otworzona myasta ostawiwszi): rzecze pan ku Iozue: Podnyesz scyt, genze w twey r{{ø}}cze gest, przecziw myastu Hay, bo tobye ge poddam. A gdysz podnyesze scyt s drugey stroni myasta: załoga, gesto syp tagila, powstała natichmyast, y pospyTesy k myastu. y odzerzeli y zapalili ge. Tedi m{{ø}}zowye myesczczi, ktorzisto gonili Iozue, osrzafszy sy{{ø}}, y usrzeli dim w myescze az ku nyebu wzchadzay{{ø}}czi, nye mog{{ø}}cz daley ani szant ani tam uczecz, a nawy{{ø}}czey przeto, gdysz cy, gesto byli iako po- byegly, chcz{{ø}}{{ø}}cz sy{{ø}} na puscz{{ø}} wro- czicz, potem obrocziwszy sy{{ø}}, przesyl- nye sy{{ø}} brali. A uszrzaw Iozue y wszistek Israhel, ze gest myasto dobito, a dim z myasta vichadzay{{ø}}czi: nawro- cziwsy syo, byl (bił) m{{ø}}ze z myasta Hay. A tako y cy, gesto dobiwszy myasta zapalili ge, wyszedwszy z myasta przecziw swym, w posrotcze nyeprzi- yaczcle may{{ø}}cz, pocz{{ø}}li ge bycz. A gdysz s obu stronu nyeprziyaczele pobyły, tak ze nizadni s tako wyelikey wyelikosci nye byl zbawyon: y samego króle* Hay ziwTo uchwyczili y dali gy Iozue. Przeto zbiwszi wszistki, gesto s{{ø}} Israhela gonili, ani sy{{ø}} chikk na puscz{{ø}}, a na temze myesczu zagładziwszy wszistki myesczani, wroczili sy{{ø}} synowye Israhelsci, y zbyli myasto. Y bila liczba tich ludzi, ktoristo s{{ø}} zbiczi tego dnya, od m{{ø}}zow az do nyewyast z myasta Hay, dwanaczcze tysy{{ø}}czow. A tak Iozue nye skurczil gest r{{ø}}ky, y{{ø}}szto gest na viszokoscz podnyosl, dzerz{{ø}} scyt, doy{{ø}}d s{{ø}} nye- zbyczi wszistczi bidliczele myasta Hay. Ale dobytek y plon myesczki myedzy sob{{ø}} rosdzelili synowye Israhelscy, iakosz przikazal pan Iozue. Genze spa- liw myasto, uczinil ge groma... Tu 11 kart wyrżniętych. (XXIII, 7). 95 ... (mlyedzi wami. Nye przisy{{ø}}gaycze na ymy{{ø}} bogow gich, ani gim sluzi- cze, ani sy{{ø}} gim klanyaycze. ale przi- dzirzicze sy{{ø}} pana boga waszego, ia- kosscze czinili az do tegoto dnya. A tedi odnyesze pan bog od waszego oblicza rodi wyelikye y przesilne, a nizadni wam syó nye sprzeczivi. Geden z wasz pop{{ø}}dzi nyeprziiaczelskich m{{ø}}- zow tisy{{ø}}{{ø}}cz, bo pan bog wasz za wasz b{{ø}}dze boiowacz, iakosz gest slubil. Ale tego napilnyeyszi b{{ø}}dzcze, abyscze za- wszgi miłowali pana boga swego. Gestii b{{ø}}dzecze chczecz tich narodow, gisto s{{ø}} myedzi wami, bl{{ø}}dow sy{{ø}} przidzirzecz, a s nimi sy{{ø}} smyeszacz w szwacz- bach, y w prziiaszni sy{{ø}} schadzaacz: to iusz ninye wyeczcze, ze pan bog was nye zagładzi gich przed waszim obkczym, ale b{{ø}}d{{ø}} wam na iam{{ø}} a na oszydlenye a na podwroczenye z waszego boku, a pot*i) przed waszima oczima, doi{{ø}}d was nye otnyesze y nye zatraci ss teyto przedobrey zemye, i{{ø}}sz- to gest oddal wam. Tocz ia iusz wzy- d{{ø}} dzysz na drog{{ø}} wszelkyey zemye, a wszistkim umislem poznaczę, ze ze wszech slow nycz gest nye min{{ø}}lo, czosz gest pan slubil wam dacz. A ta- koszi) napełnił gest skutkyem, czosz gest slubil, a scz{{ø}}ssnye wszistko gest wam przisslo: takyesz prziwyedze na vasz wszistko zle, gimzeto gest groził wam, doi{{ø}}d vasz nye odnyesze y nye zatraci ss teyto zemye przedobrey, i{{ø}}sz- to gest oddal wam, przeto zescze prze- st{{ø}}pili smow{{ø}} pana boga waszego, i{{ø}}sz- to gest uczwirdzyl s wami, sluz{{ø}}cz bogom czudzim y klanyai{{ø}}cz sy{{ø}} gim. A tak barzo y richlo powstanye przecziw wam gnyew bozi, y b{{ø}}dzecze wy- nyeszeni ss teyto zemye przedobrey, i{{ø}}szto gest oddal wam. XXIIII. T JL edi szebraw Iozue wrszistki syni Isra- kelskye w Sichen, a prziwolaw wi{{ø}}cz- szych urodzenim y ksy{{ø}}z{{ø}}t, y só{{ø}}dz y urz{{ø}}dnikow, y stali przed obliczim bozim: y movil gest takto k lyudu: Toto movi pan bog Israkelski: Za rzek{{ø}} bidkli s{{ø}} oczczowye waszi od po- cz{{ø}}tka, Thare oczcza2) Abrakamowa y Nackorowa, a sluzili s{{ø}} bogom czudzim. Przeto wzi{{ø}}lem oczcza waszego Abrakam a z kragin Mezopotanye, y prziwyodlem gy do zemye Kanaan, a rosplodzil szyemy{{ø}} gego, a dalem gemu Izaaka, a temuzem dalem* Iakoba y Ezau. Z nichzeto, Ezau oddałem gor{{ø}} Seyr ku gimyenyu, ale Iakob a synowye gego sessli s{{ø}} do Egipta. Y po- ') Miało być: jakoż, albo k a k o ż. 3) Ociec! ') Wulg. ma sudes (pal, szkopuł), który to wyraz tłó- macz wzi§ł za sudor. sialem Moyzesza y Aarona, a raniłem Egipt roszmagitimi dziwi a znamyoni, y wiwa{{ø}}dllem* was y oczcze vasze z Egipta, y przisslyscze ku morzu, gdysz sczigali Egipsci oczcze wasze z wozi y sz geszczi az do morza czirwonego. Y wsplakali ku bogu synowye Israhelsci. genze wlozil czmi myedzi wami a Egipskimi, y prziwyodl na nye | J morze y przikril ge. Widzali s{{ø}} oczi wasze wszistko, czso w Egipce uczinil, a bidliliscze na puści wyele cza- szow. Y wyodlem was do zemye Amo- reyrskego, genze bidlil za Iordanem. A gdysz boyowali przecziw wam, poddałem ge w r{{ø}}ce wasze, a zbikscye ge, a odzerzeli zemye gich. A powstaw Ba- laack, syn Seforow, kroi Moabsky, walcz ycz przecziw Israkelu, postaw a prziwolaw Balaama, syna Beor, aby vasz przekly{{ø}}1. A iam nye chcyal sluckacz gego, ale przecziw temu pożegnałem vasz y wyszwolyl z gego r{{ø}}ki. Prze- skscye Iordan, a prziszliscye ku Iericho. Y walcyli przecziw wam m{{ø}}zowye s tego myasta, Amorreyski, Fere- zeyski, Kananeyski, Etkeyski, a Ger- gezeyski, a Eneyski, a Gebuzeyski. Y poddałem ge M wasze r{{ø}}ce. Y wipu- scylem przed wami szirszenye, y winty otalem ten lyud sz gick myast, a dwa krolya Amorreyska ku gimye- nyu‘), nye myeczem ani ly{{ø}}cyskyem twim. A dalem wam zemy{{ø}}, w nyey- zesce nye robili, y myasta, gichzescye nye dzalali, abiscye bidlili w nich. vin- nicze y olywya*, gegoszscye nye wsplo- dzik. Przetosz iusz boycye sy{{ø}} pana, asluzicye gemu s zwirzckowanim y przepraviim szyercem. a odnyescye bogy, gimzeto s{{ø}} sluzili oczczowye va- szy w Mezopotkanii y w Egypcye, a zawszgi sluzicye bogu. A gęstły syę wam zle widzi, abyscye slużili panu.* wolnye wam dano gest. z w o 1 c y e szo- bye dzysz, czso wam lyubo gest, komu owszem sluzicz b{{ø}}dzecye, azali bogom, gimzeto s{{ø}} sluzili oczczowye wa- szy w Mezopotanii, czili bogom Amor- reyskim, w gichzeto zemi przebiwacye. ale ia y dom moy b{{ø}}dzem sluzicz panu. Y odpowye lyud rzek{{ø}}cz: Odst{{ø}}p to od nasz, abickom ostawszy pana, sluzili bogom czudzim. bo pan bog nasz, on gest wiwyodl nasz a oczcze nasze z zemye Egipskyey z domu robotnego, a czinil dziwi, a my na to patrzimi, y znamyona nyeskromna. A ostrzegał nasz na wszitkick drogach, po ktorickzesmi ckodzik, y we wszech lyudzeck, gesztosmi min{{ø}}ly. Y wimyo- tal wrszitki narodi, amorreyskye bidli- cyele, z zemye, w niozesmito weszsli. Przeto b{{ø}}dzem sluzicz panu, ze gest on pan bog nasz. Y powye Iozue ku lyudu: Nye b{{ø}}dzecye mocz sluzicz panu, bo pan gest swy{{ø}}ti y sylni mscy- cyel, nye odpuści vinam waszim y grzechom. Acz opuscywszy pana, b{{ø}}dzecye sluzicz bogom czudzim: odwro- czicz sy{{ø}} od wasz y ssn{{ø}}dzi wasz y podwrocy, gdysz gest wam tak wyele dobrego dal. Ypowye lyud ku Iozue: Nikakey tego wi{{ø}}cey nye b{{ø}}dze, ia- ') Tego nie ma w Wulg. kosz ty movysz, ale panu bydzem siu- rzeczy wi sam gestescye, zescyz zwo- zicz. A Iozue ku lyudu: Swyatkowye iik szobye pana. abyscye ge... I j Tu kan 9 wydartych. Tu kończy dział czteartego pisarza. SĘDZIOWIE. Co następuje teraz, aż do końca tej Biblii, pisane było ręką jj»}tego pu arza. (IX, 51). S6 .. .a na strzesze wyeszney stoy{{ø}}ce W' i k u s z e. A przist{{ø}}pyw Abimelech blysco ku wyeszi, dobiwal sylnye, a prziblysziw syr{{ø}} ku dzwyrzom, ogen podloszicz chcyal. A tedi gena nyewya- sta zlomkem szamowowim z gori rzu- cy, ugodziła w głowę Abimelechow{{ø}}, y wikidn{{ø}}1 sy{{ø}} mozg gego. Gen prziwolaw r{{ø}}cze swego ubrancza, rzecze k nyemu: Wy my r{{ø}}cze myecz swoy, uderz w my{{ø}}, abi snadz nye rzekły, bich od nyewyasti zabyt bil. Gensze przikazanye spelnyl, zabyl gy. A gdisz on umarł, wszitci, ktorzi s nym biły s Israhela, wrocyly sy{{ø}} na swa myasta. A otplaeyl bog zloscz, i{{ø}}sz bil uczinyl Abimaleeh* przecyw oczczu swemu, zbyw syedmdzesy{{ø}}t bratow swich. Y Syckymyezskym, czsosz biły uczi- nyly, otplaczono gest, y prziszPa kly{{ø}}- twa na nye Ioathan, sina Geroboai. X. P A o Abimalechu uczinyon wodzein vr Israhelu Tola, sin Fua, stryia Abima- lechowa, m{{ø}}sz s Yzachara, gen bidlyl w Sanyr na górze Etraymowye. Y s{{ø}}- dzil Israhel za dwadzeszcya a za trsy lyata, y umarł gest y pogrzebyon wr Sanyr. Po nyem powstał Iayr Galaacz- ski, gen s{{ø}}dzil Israhel dwadzeszcya y dwye lecye, mai{{ø}}cz trsydzeszcy su iow syedz{{ø}}ce na trsydzeszcy oszly{{ø}}toch, a ksyćsz{{ø}}t trsydzeszcy myeszczskich '), iaszto gego gymyenyem sę nazwana Avot Yayr, to gest myasto Iayr, asz do dzisyego dnya, w zemy Galaacz- skey. Y umarł Iayr y pogrzeby OE W mye-- ') Cńitatim, quot... (Wulg.). scye, gemusz gymy{{ø}} Kanion. Potem sinowye israhelsci ku grzechom starim prziczinyai{{ø}}cz nowe, uczinyly zloscz przed oblyczim boszim, slusz{{ø}}cz mo- dlam Baalym a Astaroth, y bogom Syr- skym y Sydonskim y Moaabyezskim, y sinow Amonowich y Fylyczskich, o- stawszi pana, a gego nye naszlyadu- y{{ø}}cz. Na nyeszto sy{{ø}} roz(ę)nyewal pan, podał ge w r{{ø}}ce Phylystim a sinom Amonowim. Y biły zn{{ø}}dzeny barzo y udr{{ø}}czeny za oszmnaczcye lyat, wszitci, ktorzi bidlyly za Iordanem w zemy Amoreyskego, iasz gest w Galaat. tak wyele, isze sinowye Amonowy Iordan przeuhadzai{{ø}}cz, kaziły Iud{{ø}} y Benya- myna y Efrayma. Y udr{{ø}}czon Israhel barzo, a placz{{ø}}cz wolały ku panu a mowyly: Sgrzeszilysmi, ostawszi cye- bye, pana boga naszego, iszesmi slu- szily Baalym. Gym otpowyedzal pan: Zaly nye Egypsci a Amoreysci, y sinowye Amonowy y Pny lysteysci y Sydonsci y Amalechiczsci y Cananey- sci ocy{{ø}}szily s{{ø}} was ? y wolalyscye ku mnye, a iam was wizwolyl z gych r{{ø}}- ku. A wszacoscye mnye ostały, a mo- dlylyscye sy{{ø}} bogom czudzim. przeto wyocey was nye wizwoly{{ø}}. Gydzcye a wziwaycye bogow swich, geszeszeye zwolyly. ony was wizwolcyc*') s czasu sm{{ø}}tnego. Y rzekły sinowye Israhelsci ku panu: Zgrzeszilysmi, otplacy ti nam, czso raczisz. gedno nynye wizwol nas. To rzekszi, wszitki modli czudzich bogow s swich kraiow wimyotawszi, slu- szily panu bogu, gensze sy{{ø}} slyutowal nad gich zn{{ø}}dzenym. A tak sinowye \monowy zwolawszi sy{{ø}} w Galaad, rozbyly stani swe. Przecyw ktorimsze- to sebrawszi sy{{ø}} sinowye Israhelsci, w Masfat stani zastawyly Y rzekła wszitka ksy{{ø}}sz{{ø}}ta Galaaczska blysznym swim: Kto pyrwi s nas przecyw sinom Amonowim ucz(*)ny gnanye, b{{ø}}dze wodzem lyuda Galaaczskego. XI. bil tego czasu Gepte*') Galaaczski m{{ø}}sz przesylni y boiowni, sin szoni zley, gen sy{{ø}} urodził s Galaad. Y myal Galaad szon{{ø}}, z nyeysze urodził sini. gisz gdi uroszk, wirzucyly Gepte rzekocz : Dzedzicz w domu oczcza nasze- i go nye b{{ø}}dzesz any moszesz bicz, bo s czudzoloszney macyerze urodzilesz sy{{ø}}. Od nychszeto on zabyegl, a wya- rui{{ø}}cz sy{{ø}}, bidlyl w zemy Top. Y sebraly sy{{ø}} knyemu m{{ø}}szowye nye- dostateczny a lotrui{{ø}}ci, a iako ksy{{ø}}sz{{ø}}cya naslyadowaly. W tich dnyoch walczily sinowye Amonowy przecyw Israhelu. A gdisz przecyw gym przikro zastawyaly sy{{ø}}, wezbrały sy{{ø}} wy{{ø}}czszi urodzenym s Galaad, chcz{{ø}}cz poi{{ø}}cz ku swey pomoci Gepte s zemye Thop. Y rzekły k nyemu: Podz, a b{{ø}}dz nasze ksyi sz{{ø}}, a walczi przecyw sinom Amonowim. Gymsze on otpowyedzal: tfszakoscye vi, gyszescye mnye nyenawydzely, a wirzucylyscye my{{ø}} s domu oczcza mego, a iuszescye przyszły ku mnye s potrzeb{{ø}} przes- dz{{ø}}czn{{ø}}? Y rzekła ksy{{ø}}sz{{ø}}ta Ga- laaczska ku Gepte: Prze tak{{ø}} rzecz k tobyesmi prziszly, abi sy{{ø}} s namy brał a boiowal przecyw sinom Amonowim. a b{{ø}}dz ksy{{ø}}sz{{ø}}cyem nad wszitkimy, ktorz bidly{{ø}} w Galaad. Tedi Gepte rzecze k nym: Gęstły, eszescye* wyer- nye ku mnye prziszly, abich walczil za was przecyw sinom Amonowim, a poda my ge pan w mogy r{{ø}}ce, ia b{{ø}}- d{{ø}} wasze ksy{{ø}}sz{{ø}}? Gemu ony otpo- wyedzely: Pan, gensze to sliszi, ten 37 smowcza y swyadek gest, ysze1 nasze slyubi mi napelnymi. A tak otszedl Gepte s sksy{{ø}}szęti* Galaaczskimy, y u- czinyl gy wszitek lyud swim ksy{{ø}}sz{{ø}}- cyem. Y rnowyl Gepte wszitki rzeczi swe przed panem w Masphat. Y posiał posli ku krolyowy sinow Amonowich, gyszto bi gemu od nych *) powyedzely: Czso mnye pylno gest y tobye, yszesz prziszedl przecywo mnye, chcz{{ø}}cz za- gubycz zemyó m{{ø}}? Gymsze on otpowyedzal: Bo Israhel odi{{ø}}l zemy{{ø}} m{{ø}}, gdi wiszedl s Egypta, od myedze Ar- mon asz do Iabock y Iordana. przeto iusz s pokogem nawrocy my i{{ø}}. Po nyckszeto opy{{ø}}cz wskazał Gepte y przikazal, abi rzekły Amonskemu: Tocz mowy Gepte: Nye odi{{ø}}1 Israhel zemye Moabskey any zemye sinow Amonskick. Ale gdi wiszedl s Egypta , szedł po puscz:: asz do Morza Rudnego, y prziszedl do Kades. Y posiał posli ku krolyowy Edomskemu, rzek{{ø}}cz: Przepuscz my{{ø}}, acz przed{{ø}} przes tw{{ø}} zemy{{ø}}. Gen nye ckcyal pozwolycz ku gego proszbam. Przeto posiał ku krolyu Mo- abskemu: y ten przescya dacz gym wzgardził. Atak ostał w Kades, a tocz il syo na bok zemye Edomskey y zemye Moabskey, y przyszedł ku wschodu sluneczney stronye zemye Moabskey, a stani zastano wy 1 za Arnon. any choyal gydz w myedze Moabske, bo Arnon s{{ø}}syedztwo gest zemye Moabskey. A tak posiał Israhel posli ku Seon, krolyowy Amoreyskemu, gen bidlyl w E- zebonye, y rzekły gemu: Przepuscz, acz przedzemi przes tw{{ø}} zemy{{ø}} asz do rzeky. Gensze y on slowi israkelski- my wzgardził, nye przepuscz{{ø}}cz gema przędz przes swe myedze, ale wyelikoscz przes lyczbi sebraw, wiszedl przecyw gemu w Gessa, a sylnye bro- nyl. Y podał gy IPan] w r{{ø}}k{{ø}} israhelow{{ø}} se wsz{{ø}} w o y s k {{ø}} gego, gen pobył gy, y wwy{{ø}}zal sy{{ø}} we wszitk{{ø}} zemy{{ø}}- amoreysk{{ø}} l ‘dly {{ø}}ćich tich craiow, y we wszitki krayni gego, od Amon asz do Iabock, od pusczey asz do Iordana. Przetosz pan bog israhelow podwrocyl Amoreyskego walcz{{ø}}cego przecyw gemu prze swoy lyud israhelske. a ti tak nynye ckcesz odzerszecz zemy{{ø}} gego ? Wszak to wszitko, czsosz dzerszi Ta- mos, bog twoy, k tobye s prawa przi- slucha. Ale czso pan bog nasz wy- cy{{ø}}scza odzerszal, dostanye sy{{ø}} k naszemu gymyenyu. Gedno snadz acz gesz lepszi Bała cha, sina Sefor, kro- lya Moabskego. bo‘) rzecz moszesz, iszesz sy{{ø}} wadził s Israkelem y walczil przecyw gemu, gdi bidlyl w Eze- bonye y w gego wsyach, y w Aroer *) Pomyłka Zamiadt- od niego. ') Mylnie zamiast albo (aut) y w gego wyesznyczach, y we wszech myescyech gego za lordanenem za trsy sta lyat. Przecz w takem cza- sye nyczegosz sy{{ø}} nye pokusyl o tem nawrocenyu ? Przeto nye ia grzesz{{ø}} nad tob{{ø}}, ale ti przecyw o mnye zle czinysz, vkladai{{ø}} przecywo mnye boge nyespra- wyedlywre. S{{ø}}dz panye, a vkladzcza b{{ø}}dz tego dnya myedzi Israhelem a myedzi sini Amonowim/! Nye chcyal dbacz kroi sinow Amonowich slow Gepte, gen* przes posli gemu wskazał. Y ziawyl sy{{ø}} przeto nad Gepte duch bo- szi, y t o c z i 1 sy{{ø}} około Galaad y Ma- nase w Masfat, a ott{{ø}}d prziszedl ku sinom Amonowim, slyub zaslyubyl panu rzek{{ø}}cz: Podaszly syni Amonowi w mogy róce: ktorikoly napyrwey wi- nydze ze drzwy domu mego, a mnye potka, gdi syo wn.ez{{ø}} s pokogem od sinow Amonowich, tego za obyat{{ø}} zapaln{{ø}} offyeruy{{ø}} panu. Y szedł Gepte ku sinom Amonowim, abi boiowal przecyw gym. geszto podał pan w r{{ø}}ce gego, y zbył ge od Aroer asz gdisz przi- dzesz do Menrat*, dwadzeszcya myast asz do Abel, gesz wynnyczamy oblo- szono, ranę1) wyelyk{{ø}} barzo. Ypony- szony s{{ø}} sinowye Amonowy przed sini Israhelskimy. A gdisz sy{{ø}} wrocy Gepte w Masfa do swego domu: srza- tla gy gedina dzewka gego z b{{ø}}bni y s tanci. bo nye myal gynich synow. Uzrzaw i{{ø}}, rozdarł odzenye swe a powyedzal: Byada mnye, dzewko moia! oklamalasz2) my{{ø}}, y ti sama gesz okła mana. bocyem otworzil usta ma ku panu, a gynego uczinycz nye mog{{ø}}. Gemu ona otpowye: Oczcze moy, *di- szesz otworzil usta swa ku panu, uczin mnye, czsoszkolysz slyubyl, gdisz gest tobye posziczona pomsta y wycy{{ø}}stwo nad twimy nyeprzyiacyelmy. Y rzekła ku oczczu: To g e d z i n e my day, gegosz prosz{{ø}}. przepuscz my, acz dwa myesy{{ø}}cza chodz{{ø}} po górach, placz{{ø}}cz dzewstwa mego s swimy towarzr- szkamy. Geyszeto otpowyedzal on: Gy- dzi! Y przepuscyl gey dwa my esy {{ø}}- eza. A gdisz odidze s swimy towarzi- szkamy, płakała swego dzewstwa na górach, anapelnywszi dwa myesy{{ø}}cza, WTOcyla sy{{ø}} ku oczczu swemu, gescze m{{ø}}sza nye znai{{ø}}cz. Y uczinyl gey, czsosz bil zaslyubyl. Od nyegoszto obiczay wszedł w Israhelu, a ten obi... Tu ośmiu kart brak. (XXI, 1). ... Benyamynow z naszich dzewek zo- 88 ni. Y prziszly wszitci do boszego domu w Sylo, przed gego oblyczim sye- dz{{ø}}cz asz do wyeczora. A wznyesly swoy glos, z wyelykęi szaloscy{{ø}} poczęty plakacz, rzek{{ø}}cz: Przecz panye bosze israhelski stało sy{{ø}} to zle w twem lyudu, isze dzisz pokolenye geno se- szlo od nas ? A drugego dnya, na dnyt: wstawszi, udzalaly ołtarz, a offyero- wawsza tu dari y pokoyne obyati, rzekły: Kto nye prziszedl do woyski bo- szey se wszego pokolenya israhelske- go? Bo cy{{ø}}szk{{ø}} przisy{{ø}}g{{ø}} biły sy{{ø}} za- ') Tak przekłada łacińskie plag. *) „d^ptsUa. wy{{ø}}zaly, gdi biły w Masfat, ti wszitki zbycz, ktorzibi s nymy nye biły. A prziwyodszi sy{{ø}} sinowye israhelsci ku pokaianyu prze swego brata Benyamy- na, pocz{{ø}}ly mowycz: Odnyesyono gest geno pokolenye israhelske. odk{{ø}}d poym{{ø}} sobye szoni? bo wszitcismi pospo- lycye przisy{{ø}}gly, nye dacz gym swich dze wek. A potem rzekły: Kto gest ze wszego pokolenya israhelskego ten, gen gest nye wszedł ku panu w Masfat? A tako naleszly, bidlycyele Iabes Galaad w tey woyscze nye biwszi. (Bo tegosz czasu, gdi biły w Siło, ny geden tu nye naleszon). Tak poslawszi dzesy{{ø}}cz tysy{{ø}}czow m{{ø}}szow wibornich, przikazaly gym: Gydzycye, a zbycye bidlycyele Iabes Galaad myeczem, tako nyewyasti, iako dzecy gich. Ale to pomnyecz macye: wszitci m{{ø}}sczin- s k e g o rodu y szon(y), gesz m{{ø}}sze po- znak, zbycye. Ale dzewki zachoway- cye. Y naleszono w Iabes Galaad trzi sta dzewrek, gesz nye znali m{{ø}}skego losza, y prziwyedzoni do stanów w Sy- lo, do zemye Kauaneyskey. Y posiały posli ku sinom Benyamynowim, gisz biły na górze Eemmon, y przikazaly gym, abi ge spoymowaly z myrem. Y prziszly sinowye Benyamynowy tego czasu y oddani s{{ø}} gym szoni z dzewek Iabes Galaad. A gynich rzeczi nye naleszly, gyszbi tym czinem1) gym oddały. Bo wszitek Israhel zaloscywye szalował y kaial sy{{ø}} prze zbycye ge- nego pokolenya w Izrahelu. Y rzekły wy{{ø}}czszi urodzenym: Czso uczinymi gym, gisz zon nye poymaly ? bo wszitki zoni w Benyamyanowu* rodu zgy- n{{ø}}li, a to gest nam wyelyka pyecza y wisokim rozumem obmiszlycz mami, bi geno pokolenye s Israhela nye bilo zagładzono. Dzewek naszich nye mo- szemi gym dacz, s{{ø}}cz zawy{{ø}}zany przi- sy{{ø}}g{{ø}} y kly{{ø}}tw{{ø}}, geszesmi rzekły: Prze- kly{{ø}}ti, kto da sw{{ø}} dzewk{{ø}} zonę Benyamynowy! A wsz{{ø}}wszi o to rad{{ø}}, powyedzely: Otocz swy{{ø}}to roczne bosze gest w Sylo, gesz przileszi ku pol- nocney stronye myasta Betel, a ku wschodu sluneczney stronye drogy, iasz sy{{ø}} chily ku‘) Betel do Sychymi, ku poludney stronye myasta Lebna. Y przikazaly synom Benyamynowim rzek{{ø}}cz: Gydzcye, utaycye sy{{ø}} w wynnyczach. A gdisz uzrzicye dzewki w Sylo, gy- d{{ø}}ce z obiczaia ku wodzenyu tanczow: zrz{{ø}}dziwszy sy{{ø}} wibyegnycyesz nagle s wynnycz, a zlapacyesz* ge sobye kaszdi gen{{ø}} zon{{ø}}, a byercye* sy{{ø}} s nymy do zemye Benyamynowi. A gdisz przid{{ø}} oczczowye gich y bracya, sza- luy{{ø}}c na was: powyemi gym: Slyu- tuycye sy{{ø}} nad nymy. bocz s{{ø}} nye złapały gich sinowye Benyamynowy prawem boiownim any wycy{{ø}}skym, ale prosz{{ø}}cim, abi wsz{{ø}}ly, nye dalyscye. y spoymały s{{ø}} ge, a z waszey stroni wyna gest. Y uczinyly sinowye Benyamynowy, iako gym bilo przikazano, a podle swey lyczbi złapały sobye szoni s tich, gesz tance wodzik, y o- ') „Simili modou. ') Myłka zamiast: od. deszly s nymy na swa gymyenya, u- dzalawszi sobye myasta, bidlyly w nych. A sinowye israhelsci wrocyly sy{{ø}}, kaszdi w swem pokolenyu y w swey cze- lyadzi, do swich przebitkow. W tich dnyoch nye bilo krolya w dsrahelu,. ale geden iako drugy, czso sy{{ø}} gemu prawego wydzalo, to czinyl. Poczi- nai {{ø}} sy {{ø}} k s y {{ø}} g 3/ Ruth Moa- byczskey. RUT. ') e dnyoch s{{ø}}dzey gene- go, tedi gdisz s{{ø}}dza nad w zemy. Przenszeto wiszedl czlowyek s Bethlema ludowa do kraia Moabskego, chcz{{ø}}cz tam podrosznykem bicz s sw{{ø}} zon{{ø}} a se dwyema sinoma. Temu dzano Ely- melech, a zenye gego Noemy. Dwa sini gego, geden Maalon, a drugz/ Te- lyon*, Ewfrateyscy s Bethlema ludowa. A wszedszi do kraia Moabskego, tam bidlyly. Y umarł Elymelech, m{{ø}}sz No- emy, a ostała sama s sini. Y poi{{ø}}lasta sobye szoni Moabycske, z nychsze gena rzeczona Orffa, a druga Ruth. Y biły tam dzesy{{ø}}cz lyat, a obasta u- ') Tu liteiy W w kodexie braknie. Pozostawiono tylko próżne miejsce, ażeby j§ poźnićj ozdobnie wpisać. marla, Maalon y Telyon. y ostała szona syrotę po dwu sinu y po m{{ø}}szu. A wrstawszi, chcz{{ø}}cz do swey włoscy gydz s obyema nyewyastama s 99 kraia Moabskego, bo bila usliszala, isze wezrzal bog na swoy lyud, a dal gym pokarm: a tak wiszla s myasta swego p{{ø}}tnycstwa s obyema nyewyastama, a iusz na drodze s{{ø}}cz, chcz{{ø}}cz sy{{ø}} wrocycz do zemye ludowi, rzekła k nyma: Gydzta do domu swey ma- cyerze, uczin s wama pan mylosyer- dze, iakosta wi uczinyle s umarli- my y se mn{{ø}}. Day wama nalescz po- koy w domyech tich m{{ø}}szow, gysz sy{{ø}} wama dostan{{ø}}. Y poczalowala ge. A ony e wznyozwszi glos, poez{{ø}}lesta plakacz, rzek{{ø}}cz: S tob{{ø}} poydze- w y e k twemu lyudu. Gymsze ona ot- powye: Wroczta sy{{ø}}, dzewki moge. przecz gydzeta se mn{{ø}}? nye mamcy wy{{ø}}cey sinow w mem szywocye, nye domnymayta sy{{ø}}, bista mogle se mnye wy{{ø}}cey m{{ø}}sze myecz. Wroczta sy{{ø}}, dzewki moabycske, y odidzyta, bo iuszem staroscy{{ø}} nawyedzona, any spo- sobyona ku prziwy{{ø}}zanyu malszenske- rnu. Bo acz bich mogla teyto noci po- cz{{ø}}cz sini y porodzicz, a wi chcyele czekacz, doi{{ø}}dbi nye wirozli z dzecyn- skich lyat: drzewyey b{{ø}}dzeta b a b y e, nyszly swadzbi s nymy doczekacye. Nyeckayta, prosz{{ø}}, dzewki me. bo wasz sm{{ø}}tek wy{{ø}}cey my{{ø}} m{{ø}}cy a ucy{{ø}}sza, a wiszla gest r{{ø}}ka bosza przecywo mnye. A ony e wznyoszi* glos, wtore pocz{{ø}}lesta plakacz. Orffa czalowawszi swyekrew, wrocy sy{{ø}}. ale Ruth dzer- szalasy{{ø}} swyekrwye swey. Geysze rzecze Noemy: Tocz sy{{ø}} wrocyla rodzi czka twa k lyudu swemu y k swkn bogom, gydzi s ny{{ø}}. Ona otpowye : Nye przecyw my sy{{ø}}, bich cye- bye ostała y odeszła, dok{{ø}}dkoly sy{{ø}} obrocysz, poyd{{ø}} s tob{{ø}}, a gdzesz ti bi- dlycz b{{ø}}dzesz, y ia spolu bidlycz b{{ø}}- d{{ø}} s tob{{ø}}. Lyud twoy, lyud moy. bog twoy, bog moy. a ktora cy{{ø}} zemya przymye umarl{{ø}}, w teysze y ia umr{{ø}}, a tu ucziny{{ø}} sobye myasto pogrzebne. To my bosze day, a to my uczin, isze gena szmyercz my{{ø}} s tob{{ø}} rozdzely. A to uzrzawszi Noemy, isze zatwar- dzalim umislem Ruth bila sy{{ø}} uparła s ny{{ø}} gydz: wy{{ø}}cey gey nye bronyla, any sy{{ø}} wrocycz zasy{{ø}} radziła. Y bra- lesta sy{{ø}} spolu, prziszlasta* do Bethle ma. A gdisz w myasto weszlesta, richla no wyna sy{{ø}} roznyosla, ysze mowyli nyewyasti: to gest ta Noemy. Gym ona otpowyedzala: Nye wziwaycye my{{ø}} Noemy, to gest krasna, ale wziwaycye my{{ø}} Amara, to gest gorzka, bo gorz- koscy my{{ø}} napelnyl barzo wszechmo- g{{ø}}ci. Wiszlam bila pełna, a prozn{{ø}} my{{ø}} naw rocyl pan. Przeto przecz my{{ø}} zowyecye Noemy, i{{ø}}sz pan ponyzil y zam{{ø}}cyl wszechmog{{ø}}ci ? Przeto prziszla Noemy s Ruth Moabsk{{ø}}, s sw{{ø}} nye- w y a s t {{ø}}, s zemye swego p{{ø}}tnyczstwa, a wrocyla sy{{ø}} do Bethlema, gdisz i{{ø}}cz- myen pyrwi zn{{ø}}. H. 1 bil m{{ø}}sz, rodzicz Elymelechow, czlowyek moczni a wyelykego gymyenya, ymyenyem Boos. Y rzekła Ruth Moa- by tska ku swey swyekrwy: Kaszesz- ly, Poyd{{ø}} na pole, a b{{ø}}d{{ø}} kłosi zby- racz, gysz padai{{ø}} z r{{ø}}ku zenczow, gdzeszkoly nayd{{ø}} przyiaszn myloscy- wego gospodarza. Iazto') ona otpowye: Gydzi, ma dzewko. A tak obszedszi*, zbyrala kłosi na zad po zenczoch. Y przigodzilo sy{{ø}}, isze to pole myalo pana Booz, gen bil z rodu Elymelecho- wa. A tedi on gyd{{ø}}cz s Bethlema, rzecze ku zenczom: Bog s wamy! Ony otpowyedzely: Poszegnay cyebye pan. Y rzecze Booz ku przistawowy, gen za zenci stal: Czyia gest to dzewecz- ka? Gen otpowyedzal: Ta gest Moa- bitska, iasz prziszla s Noemy s kraia Moabytskego, a prze (?) prosyla2), abi ') Miało być: jej żęto (cni). ’) „rogavitu. 45 kłosi zbyrala, gisz ostawai{{ø}}, chodz{{ø}}cz za zenci. ot iutra asz do nynyeyszego czasu stoy na polyu, nygdzey syę do domu nye wraczai{{ø}}cz. Y rzecze Booz ku Ruth: Sksz dzewko, nye chodź na gyne pole zbyracz klosow, any odcha- dzay s tego myasta, ale przil{{ø}}cz sy{{ø}} ku mim dzewkam. gdzeszkoly b{{ø}}d{{ø}} sz{{ø}}cz, naslyaduy gich. Bocyem przikazal mim dzeweczkam, abi cyebye nygeden nye sm{{ø}}cyl. Gęstły b{{ø}}dzesz pragn{{ø}}la, gydzi ku lagwyczam a py (pij) z nych wod{{ø}}, z nychszeto ma czelyadz pyge. Tedi ona padszi na zemy na swe oblycze, pokłonywszi sy{{ø}} gemu, rzekła: Otk{{ø}}d mnye to gest, yszem nalyazla myloscz przed twima oczima, a raczisz my{{ø}} znacz, g o s z c y- n{{ø}} szon{{ø}}? Gey on otpowyedzal: Po- wyadano my, czsosz uczinyla swey swyekrwy po smyercy gey m{{ø}}sza, a szesz opuscyla swe przyiacyele y ze- my{{ø}}, w nyeyszesz sy{{ø}} urodziła, a przi- szlasz k lyudu, gegoszesz nye wye- dzala. Otplacy tobye bog twego uczin- ku, a peln{{ø}} mzd{{ø}} przymyesz ot pana boga Israhelowa, k nyemuszesz prziszla y ucyekla pod gego skrzi- dle. Ona otpowye: Nalyazlam myloscz przed twima oczima, panye moy, genszesz my{{ø}} ucyeszil, a mowylesz ku syerczu sług?/ twey, bo nye gestem (!) równa nyszadney z dzewek twich. Y rzecze k nyey Booz: Gdisz b{{ø}}dze godzina gescz, przidzi sam, a gedz chleb, a omocz skib{{ø}} swp w o... 11 * Tu kart 13 wydanych. KRÓLEWSKIE I. (XIV, 26). ... szakosz przeto n y k t e y 0) nye dotkn{{ø}}1 sy{{ø}} r{{ø}}k{{ø}} myodu ustom swim. Bo sy{{ø}} bal wszitek lyud Saulowa zaprzi- sy{{ø}}szenya. Ale Ionatas nye bil sksal tego, gdisz ocyecz gego zaprzisy{{ø}}gl lyud. Sy{{ø}}gn{{ø}}1 koncern tego pr{{ø}}ta, gen w r{{ø}}ce dzerszal, y dotkn{{ø}}1 w myod, y obrocy r{{ø}}k{{ø}} sw{{ø}} k swim ustom, y o- swyecyli sy{{ø}} oczi gego. Tedi geden z lyudzi rzecze: Wyelykym zaprzisyó- szenym zaprzisy{{ø}}gl lyud ocyecz twoy, rzek{{ø}}cz: Przekly{{ø}}ti m{{ø}}sz, gensze chleb b{{ø}}dze gescz dzisya. Y umdlyl sy{{ø}} bil lyud barzo. Tedi rzecze Ionatas: Za- m{{ø}}cyl ocyecz moy zemy{{ø}}. toscye wi wydzely, yszesta sy{{ø}} oczi moy oszwye- cyle, iszem tego myodu ukusyl ma- lyutko. a wyelmy wy{{ø}}cey, bi bil iadl lyud, lupy{{ø}}cz swich nyeprzyiacyol, gesz nalyasl ? azalybi sy{{ø}} nye stała bila wyóczsza rana') nad Fylystyni? A przetosz były (bili) tego dnya Fylystini od Machmas* asz do Haylon. Y ostał bil lyud p r z e 1 y s (?) barzo2), a wrocyw sy{{ø}} na lup, pobrał owce, woli y cye- ly{{ø}}ta, y zbyły ge na zemy, a gedly se krwy{{ø}}. Tedi zwyastowaly Saulowy rzek{{ø}}cz, isze lyud zgrzeszil przecyw bogu, isze iadl se krwy{{ø}}. K temu on rzecze: Przest{{ø}}pylyscye przikazanye bosze. prziwalcye nynye ku mnye ska- 1{{ø}} wyelyk{{ø}}. Y rzecze Saul: Roziczcye sy{{ø}} po lyudzech, rzeczcyesz gym, acz przywyod{{ø}} ku mnye kaszdi wolu a skopu, a zabycye na tey skale, a gescz b{{ø}}dzecye, a nye zgrzeszicye przecyw panu, gedz{{ø}}c se krwy{{ø}}. Y prziwyodl wszitek lyud, kaszdi wolu w swey r{{ø}}- ce, asz do noci. y sbyly s{{ø}} tu. Y udzalal Saul ołtarz bogu, a to napyrwey pocz{{ø}}1 stawyacz ołtarz boszi. Y rzecze Saul: Padnyemi na Fylystini w noci, a wibygemi ge, doi{{ø}}d nye vswytnye, any genego mósza z nych ostawymi. K temu lyud rzecze: Wszitko, czso sy{{ø}} tobye zda dobrego, to uczin. Y rzecze kapłan: Przist{{ø}}pcye sam ku bogu. Y poradził sy{{ø}} Samuel* z bogem, rzek{{ø}}cz: Maniły boiowacz s Fylystinmy ? a podaszly ge w r{{ø}}ce israhelske ? Y nye otpowye dzal k temu nyczego tego dnya. Tedi rzecze Saul: Zgromaozcye sam lyud ze wszech k{{ø}}tow, a wydzcye, przes kogo sy{{ø}} sstal ten grzech dzisz. Sziw gest pan, zbawycyel israhelski. bo gęstły przes Ionat{{ø}}, sina mego: przeze wszego od wyedzenya umrze. Przecyw temu nyczs gemu nygeden nye rzecze ze wszego lyuda. Y rzecze ku wszemu israhelskemu lyudu: Odly{{ø}}czcye sy{{ø}} wi na gen{{ø}} stron{{ø}}, a ia s swim sinem Io- nat{{ø}} b{{ø}}d{{ø}} na drugey stronye. Ktemu lyud Saulowy otpowye: Czso gest dobrego przed twima oczima, to uczin. Tedi rzecze Saul ku panu bogu: Panye bosze israhelski, widay s{{ø}}d, czso gest to, iszesz nye otpowyedzal dzisz słudze twemu? Gęstły ta wyna na mnye, albo na Ionacye, sinu mem, racz to ukazacz. albo gęstły ta zloscz na twem lyudu, day nyewinnim ocziscyenye. Y naleszon Ionatas a Saul, ale lyud wd- szedl. Y rzecze Saul: Myeczcye lyosy myedzi mn{{ø}} a Ionat{{ø}}, sinem mim. Y spadł lyos na Ionat{{ø}}. Tedi rzecze Saul ku Ionatowy: Powyedz my, czsosz u- czinyl. 1 powyedzal Ionatas rzek{{ø}}cz: Kusz{{ø}}cz ukusylem na konczu pr{{ø}}ta, gisz bil w mey r{{ø}}ce, malyutko myodu. Owa, tocz ia przeto umyram. Y rzecze Saul: Uczin to nade mn{{ø}} pan, a tesz sy{{ø}} stan nade mn{{ø}}, bo szmyercy{{ø}} u- mrzesz Ionata. Tedi lyud ku Saulowy rzecze: Nye*) umrze przeto Ionatas, gysz uczinyl zbawyenye to wyelyke w israhelskem lyudu ? to gest wyelyki ') W Wulg.: „Ergone J. morietur*...? Więc powinno było być: Czy umrze... ’) „Plaga" (Wulg.). J) „Defatigatus est populus a ganyebni grzech. Sziw gest pan, u- padnyely włos z gego głowa na zemy{{ø}}, bo wszitko podle boga czinyl dzisz. A wizwolyl lyud Ionat{{ø}}, abi nye umarł. Y szedł precz Saul, a nye cy{{ø}}gn{{ø}}1 na Fylystini. A Fylystiny szły do swich myast. Zatim Saul uczwyrdziw swe krolewstwo nad israhelskim lyudem, bo- iowal po wszitkem o k r {{ø}} d z e przecyw swim nyeprzyiacyelyom, przecyw Moab, a przecyw sinom Amonowim, a Edomo wim, a przecyw krolyom Sobą, a' przecyw Fylysteom. A dok{{ø}}dkoly sy{{ø}} obrocyl, zawszdi zwycy{{ø}}szil. A zgro- madziw zast{{ø}}p, y pobył Amalecha, y wizwolyl israhelski lyud z r{{ø}}ki gych zbyegow. A biły sinowye Saulowy: Io- nata, Iezuy, a Melchizua. gymyona dwu dzewku: gymy{{ø}} pyrworodney Merob, a gymy{{ø}} mnyey szey Mykol. A gymy{{ø}} zenye Saulowye Achynone, dzewka A- chymas. a gymy{{ø}} ksy{{ø}}sz{{ø}}czu, gen bil nad gego ricerstfem, Abner, sin Nerow, gen bil striczni brat Saulow. Ale Cis bil ocyecz Saulow, a Ner ocyecz Abnerow, sin Abyelow. Y bil wyelyki boy przecyw Filysteom po wszitki dny Saulowi, bo gdzekoly uzrzal Saul m{{ø}}- sza sylnego a prziprawnego ku boiu, przyi{{ø}}1 gy k sobye. XV. W . II t{{ø}} dob{{ø}} Samuel ku Saulowy rzecze: Mnye posiał pan, abich cyebye pomazał, abi bil królem nad gego lyudem israhelskim. a przeto posluchay nynye głosu boszego. Tocz mowy pan 101 wszech zast{{ø}}pow: Po lyczilem wszi tko, czsokoly uczinyl Amalech israhel- skemu lyudu. kako sy{{ø}} gemu przecy- wyl na drodze, gdi szły s Egypta. A przetosz szedw nynye, p o b y* Amalecha, a zetrzi wszelke rzeczi gego. nye odpusczay gemu, a nye posz{{ø}}day nyczego z gego rzeczi, ale z b y g (zbij) od m{{ø}}sza asz do szoni, a dzecy y młode dzecy{{ø}}tka, wolu, wyelbl{{ø}}da y osia, y owce. Y przikazal Saul lyudu, y zly- czil gich iako baranow: dwyeszcye tysy{{ø}}czow pyeszich, a dzesy{{ø}}cz tisy{{ø}}cz{{ø}}* m{{ø}}szow Iuda. A gdi prziszedl Saul do myasta Amalech: zaloszil strosze na p o t o c e. Tedi rzecze Saul Cyneo: Odi- dzicye a odst{{ø}}pcye, y odalcye sy{{ø}} od Amalecha, acz was takesz y s nym nye obly{{ø}}g{{ø}}. Bosz ti uczinyl myloszer- dze se wszemy sini israhelskimy, gdi szły s Egypta. Y wibral sy{{ø}} Cyneus s poszrzod Amalecha. Y byl (bił) Saul Amalecha asz do1) Eyula asz prziszedl proscye na to myasto Sur, gesz gest stron{{ø}} Egypske* zemye. Y i{{ø}}1 Saul Agag, krolya Amalech, sziwo, ale wszitko sebranye lyuczskye myeczem zbył. A odpuscyl Saul y wszitek lyud kro- lyowy A gagowy y nalepszim stadom owyecz a dobitku a odzenyu y skopom y wszemu, czso bilo krasnego, any czso tego chcyal zatraczono myecz. ale czsokoly bilo nyepodobuego a zarzuczonego, to pogubyly. A powyedzal pan to słowo ku Samuelowy, rzek{{ø}}cz: Szal my, yszejn Saula uczinyl królem, bo my{{ø}} opuscyl, a mich slow uczinkem nye pelnyl. Tedi zam{{ø}}cyl sy{{ø}} ') Pomyłka, zamiast od. Samuel, y wolał ku panu czal{{ø}} nocz. A gdisz Samuel wstał w noci, abi rano szedł ku Saulowy: w t{{ø}} dob{{ø}} po- wyedzano Samuelowy, ysze Saul prziszedl na Karmelum, y wiwyesyl sobye na ezescz chor{{ø}}gew wycy{{ø}}szn{{ø}}, a wro- cyw sy{{ø}} y szedł do Galgala. Zatim przidze Samuel ku Saulowy, a on obya- tuge zaszszon{{ø}} obyat{{ø}} panu s tego łupu, gysz bil pobrał w Amalech. A gdisz prziszedl Samuel ku Saulowy, w t{{ø}} dob{{ø}} Saul rzecze k nyemu: Poszegnan b{{ø}}dz przed bogem, bom na- pelnyl slowm bosze. K temu Samuel rzecze: A ktori gest to glos, gesz brzny w mu uszu, od dobitka, giszto ia szli- sz{{ø}}? Y rzecze Saul: S Amalech przi- wyedly ge. lyud nye chcyal pogubycz lepszich owyecz a dobitcz{{ø}}t, abi bili obyatowani panu bogu twemu. ale gy- nesmi wszitko zbyły. Tedi Samuel ku Saulowy rzecze: Ny e c h ay my{{ø}}, acz po wyem tobye, czso rnowyl pan wr noci ku mnve. K temu rzecze: Mow. Te- %r di rzecze Samuel: Wszako gdisz sy{{ø}} sam za małego polyczal, uczinyon gesz glow{{ø}} nad wszemy pokolenyamy isra- kelskimy, a pomazał cy{{ø}} pan, abi bil królem nad Israhelem. a posiał cy{{ø}} pan na drog{{ø}} rzek{{ø}}cz: Gydzi, a zbyg grze- sznyki Amalechytske, a b{{ø}}dzesz boio- wacz przecyw gym, asz ge y poby- gesz. Czemusz te-go dlya nye posłuchał głosu boszego, alesz sy{{ø}} oddal na lup, a zlesz uczinyl przed panem? Tedi rzecze Saul ku Samuelowy: Bar- zom posluckal głosu boszego, a chodziłem t{{ø}}{{ø}} drog{{ø}}, i{{ø}}sz my{{ø}} posiał pan, a przywyodlem Agag, krolya Amale- ckicskego, wszitekem lyud Amaleckicski zbył. ale lyud pobrał lup nalepszi, owce a woli gich, gyszto s{{ø}} zbyćy, abi ge obyatowaly panu bogu swemu w Galgala. Tedi Samuel rzecze: Azaly pan chce zaszszonimi) oflyeram albo obyatam, ale2) wy{{ø}}cey, abi bilo posłuchano głosu gego? Bo gest lepsze * posłuszeństwo, nysz obyata, a posluchacz wy{{ø}}cey, nyszly offyerowacz tuk skopowi. Albo przecywycz syó gest iako grzech wyesczego, a nye ckcecz pozwolycz iako grzeck modli pogan- skey. A przeto, iszesz zarzucyl rzecz bosz{{ø}}, zarzucy cy{{ø}} pan, abi nye bil królem. Tedi Saul rzecze ku Samuelowy: Sgrzeszilem, iszem nye posluckal rzeczi boszey, a slow twick, b o i ó sy{{ø}} lyuda, a posłuchay{{ø}} głosu gyek. A iusz prosz{{ø}} cyebye, nosy grzeck moy, a wrocz syó se mn{{ø}}, acz sy{{ø}} pomo- dly{{ø}} bogu. Tedi Samuel rzecze ku Saulowy: Nye wrocz{{ø}} sy{{ø}} s tob{{ø}}, bosz zarzucyl rzecz bosz{{ø}}, a zarzucyl cy{{ø}} takesz pan, abi nye bil królem israkelskim. To rzekw Samuel, obrocyl sy{{ø}}, ckcz{{ø}}cz przecz gydz. Tedi u c k o p y w gy Saul za klyn plascza gego, tako es ze sy{{ø}}. rozdarł. Y rzecze k nyemu Samuel: Rostargn{{ø}}1 gest pan krolew- stwo israhelske ot cyebye dzisz, y dal ge blysznyemu twemu, lepszemu ny- sze->z ti. A tak zwycy{{ø}}szicyel w isra- helskem lyudu nye odpuscy, any sy{{ø}} czego boi{{ø}}cz, sw~ego zamisla ostanye. bo czlowyekem nye gest, bi czso uczi- ‘)Ten przyp- IHci zadziwia, zamiast ligo. a) Miało być: a nie... nyw zalowal. K temu Saul rzecze: Sgrzeszilem, ale yusz tedi poczcy my{{ø}} przed starszimy lyuda mego, a przed lyudzmy israhelskimy. Wrocz sy{{ø}} za- sy{{ø}} se mn{{ø}}, acz sy{{ø}} pomodly{{ø}} panu bogu twemu. Tedi sy{{ø}} wrocyl Samuel y szedł s Saulem. y modlyl sy{{ø}} Saul bogu. Tedi Samuel rzecze: Przywyedz- cye my Aga*, krolya Amalechicskego. Tedi postawyon przed Samuelem Agag przetlusti, a trz{{ø}}sl sy{{ø}}. Y rzecze Agag: Tako prawye gorzka szmyercz rozl{{ø}}- cza ? K tentu Samuel rzecze: lako twoy’ myecz uczinyl szoni przes dzecy, ta- kesz myedzi szouamy b{{ø}}dze macz twa. A tu gy natichmyast Samuel na k{{ø}}si rosyekl przed panem w Galgala. Y odszedł Samuel do Ramati, a Saul brał sy{{ø}} do domu do Gabaa. A potem daley nye uzrzal Samuela Saul') asz do dnya gego szmyercy. A wszak szalował Samuel Saula, bo to bogu nye- lyubo bilo, ysze gy bil królem uczinyl nad lyudern israhelskym. XVI Tedi bog powye ku Samuelowy rzek{{ø}}cz: Y dok{{ø}}d b{{ø}}dzes plakacz Saida, a wy esz, yszem ia gy zarzucyl, abi nye krolyowral nad lyudern israkelskim. Kapeln rog swoy oleia, a podz, a cy{{ø}} poszly{{ø}} ku Ysay Betleemskemu, bo- cyem sposoby 1 w gego sinyeck mnye krolya. A k temu Samuel rzecze: Y kako poyd{{ø}} ? bo to usliszaw Saul, za- byge my{{ø}}. K nyemu pan rzecze: Cyel- cza genego s dobitka wreszmyesz w sw{{ø}} r{{ø}}k{{ø}}, y rzeczesz: Obyatowacz bogu gesm prziszedl. Y wzowyesz Yzay ku obyecye, a ia tobye ukasz{{ø}}, czso uczi- nysz, y pomaszesz tego, gegosz ia tobye ukasz{{ø}}. Y uczinyl tak Samuel, iako gemu bog przikazal. Prziszedl Samuel do Bethlema, a tu sy{{ø}} podzywyly starszy myeszcsci, a wiszedszi przecyw gemu, rzekły: Pokoynely gest k nam twe wescye? K nym Samuel rzecze: Pokoyne. prziszedlem obyatowacz bogu, a przetosz poswy{{ø}}czcye sy{{ø}}, a podz- cye se mn{{ø}}, acz obyatuy{{ø}}. Y poswy{{ø}}- cyl Yzay y gego sini, a wezw^al gich ku obyecye. A gdisz weszły, uzrzal tu Elyaba [y] rzecze: Azaly gest yusz przed panem Cristus *) gego ? W t{{ø}} dobo pan ku Samuelowy rzecze: Nye patrzi na gego oblycze, any na postaw{{ø}} gego wisokoscy. bocz ia podle uzrzenya czlo- wyeczego nye s{{ø}}dz{{ø}}. Czlowyek geno czso w nyey gest, wydzi. ale bog, ten w syerce patrzi. Tedi wezwaw Yzay Amynadaba y prziwyodł gy przed Samuela. Gen rzecze: Any tego wibral bog. Tedi prziwyodł Yzay sina trze- cyego, gymyenyem Sama, o nyemsze Samuel rzecze: Any tego wibral pan. Tedi Yzay przywyodł syedm sinow swick przed Samuela,2) ku Yzay: Nye zwolyl bog ny genego s tichto. Aza iusz gynyck sinowr nye masz ? Gen otpowyedzal rzek{{ø}}cz: Gescze gest geden malyutki, ten pasye owce. Tedi Samuel ku Yzay rzecze: Poszły, acz gy przywyodó, bo nye sy{{ø}}dzem k sto- •) Tak jest i w W*ulg. (zamiast pomazaniec). ł) Tu wypuścił: „i rzecze Samuel“. ') Samuel saula! lu, doi{{ø}}d on nye przidze. Tedi posiał przywyoal gy. A bil rumyani a kraśni na wezrzenyu a nadobney twarzi. W t{{ø}} dob{{ø}} pan rzecze: Wstań, a po- masz gy, bo ten gest. Tedi wsz{{ø}}w Samuel rog oleia, pomazał gy poszrzod bracyey gego. y wst{{ø}}pyl duch boszi w Dawyda ot tego dnya y potem. Za- tim Samuel wrstaw, y brał syo do Ra- mata. A w t{{ø}}sz godzyn{{ø}}‘) wist{{ø}}- pyl duch boszi s Saula. a 1 o m y 1 gym 7,1 i duch, od boga. Tedi ku Saulowy rzek{{ø}}) sludzi gego: Ow^a, tocz duch boszi zli łomy tob{{ø}}. Przikasz krolyit nasz, acz tito slugy twrc, gysz przi tobye s{{ø}}, szukai{{ø}} czlowyeka nyekrorego, gen u- mye w goslki g {{ø}} s z c z, abi gdisz cy{{ø}} polapy duch boszi zli, g {{ø}} d 1 przed tob{{ø}} r{{ø}}k{{ø}}. lekcey to lomyenye znyesyesz. W ty dob{{ø}} Saul sluszebnykom swim rzecze: Dob{{ø}}dzcye my tego, gen umye dobrze g{{ø}}scz, a prziwyedzcye gy ku mnye, acz przede mnó bódze. Tedi geden z gego sług rzecze: Owa, tocyem wydzal sina Yzay Betlemyczskego, u- myeiocz g{{ø}}scz, a sylno mocnego m{{ø}}- sza, walecznego a modrego wr slow yech, a krasnego m{{ø}}sza, a bog s nym gest. Tedi Saul posiał posn k temu Yzay, rzek{{ø}}cz: Poszły ku mnye sina sw^ego Dauida, gysz gest na pastwach. Tedi A zay poi{{ø}})W osia y nakładł nan pełno clileba. a lagwycz{{ø}} wyna, koszly{{ø}} s koz geno, a posiał przes swego sina Saulowy. A prziszedw Dauid ku Saulowy, stal przed nym, y mylowal gy Saul barzo, a uczinyl gi swim slusze- bnykem'). Zatym posiał Saul ku Yzay, rzek{{ø}}cz: Nyechay Dauid stawa przede mn{{ø}}, bo nalyazl myloscz przed mima oczima. A gdiszkoly duch boszi zli po- chitawal Saula: tedi Dauid wsz{{ø}}w g{{ø}}sl- ki, g{{ø}}dlrsw{{ø}} r{{ø}}»k{{ø}}, y obelszalo syó Saulowy, a lekcey gemu bilo, bo duok boszi zli tedi od nyego odcbadzal. XVII. Zatym sebrawszi sy{{ø}} Fylystmowye w zast{{ø}}pi swe ku boiu, prziszly do Sochot w szidowskey zemy. tu s{{ø}} swe czwyr- dze wzwyedly myedzi Sockot a myedzi) Azeta, wr kraynack boszick2). Za- tim syp tak Saul a lyudze israkelsci sebraly na tem wTdolyu* Terebynti. Y zrzędziły spy cy{{ø}} wogensk{{ø}} ku boiu przecyw Fylysteom. A stały Fylysteo- wye na... Tu karty trzy wycięte. (XIX, 2). ...ka cy{{ø}} ocyecz moy Saul zabycz. 103! Przeto skrig sy{{ø}} rano, tegocz proszó, y bodzesz nyegdze taynye, y zatay sy{{ø}}. A ia winyd{{ø}}), stan{{ø}} podle oczuza mego na polyu. gdzekoly b{{ø}}dze. Y b{{ø}}d{{ø}} o tobye mowycz ku oczczu memu, a czsokoly na nyem wzwyem, tobye po- wyem. A stało sy{{ø}}, rnowyl Ionatas dobre rzeczi ku oczczu swemu o Daui- dze, tak rzekocz: Nye zgrzeszay kro- lyu nad swim slug{{ø}} Dauidem, bo gest przecyw tobye nye zgrzesz]1, a gego uczinki tobye dobre so barzo. Poloszil *) rArmiger‘- tWulg.), W dziale czwartego pisarza tłó- uiaczouo to rubraniec“. 2) Wulg. ma Domnnm. On to wziął za Domini! ') Tego wcale nie ma w texcie Wulg. dusz{{ø}} sw{{ø}} w r{{ø}}ce swey, y pobyl Fy- lystea, y uczinyl pan zbawyenye wye- lyke wszemu lyudu israhelskemu. A tosz swima oczima wydzal, a radowa- lesz sy{{ø}}. Y przeto tedi sgrzeszisz w nyewynney krwy, chcz{{ø}}cz zabycz Da- uida, gen gest przeze wszey wyni. To gdisz usliszal Saul, ukoyl sy{{ø}} w rzeczi Ionatowye. przisy{{ø}}gl, rzek{{ø}}cz: Sziw pan gest, ysze nye b{{ø}}dze zabyt Dauid. Tedi Ionatas zawolal Dauida, y powyedzal gemu ta wszitka slowa, y wyodl Dauida przed Saula, y bil przed nym tak, iako bil drzewyeyszich dny. A potem sy{{ø}} ruszily ku boiu, a tu w i y a w* na pole Dauid, boiowal przecyw Fylystinom, y pobył ge wyelyk{{ø}} ran{{ø}}, y ucyekly przed gego oblyczim. Y tropyl* duch boszi zli Saula, a on syedzi w swem domu, a dzersz{{ø}}cz ko- pyge. a Dauid g{{ø}}dl r{{ø}}k{{ø}} sw{{ø}} w g{{ø}}- szly. A patrzil tego Saul, abi Dauida przebodl kopy gym k scyenye. ale Dauid sy{{ø}} uckilyl od oblycza Saulowa, a kopye po stronye w scyan{{ø}} utkn{{ø}}lo. A Dauid ucyekl y schował sy{{ø}} tey noci. Tedi Saul posiał 'slugy swe w noci do domu Dauidowa, abi sy{{ø}} dostrzeg- szy gego, zabyly rano. To gdi powye- dzala Dauidowy Mycol, zona gego, rzek{{ø}}cz : Nye skrigeszly sy{{ø}} tey noci, za yutra zabyt b{{ø}}dzesz. Y spuscyla gy okencem, a tak ucyekl y uchował sy{{ø}}. Tedi Mycol wsy{{ø}}wszi geno drewno, y poloszila na loszu. wTsyówszi gen{{ø}} sco- r{{ø}} koszelcza kosmat{{ø}}, poloszila wT głowach tego drzewna, y przikrila ge odzenym. Tedi Saul posiał wydze swe, abi Dauida i{{ø}}ly. Y otpowyedzano gym, ysze nyemosze. A Saul posiał wtóre, abi powyedzely1) Dauida, rzek{{ø}}cz : Przinyeszcye gy na loszu ku mnye, acz umrze. A gdi prziszly po- slowye, naleszono drewno na loszu, a scora koszelcza u głowi gego. Tedi Saul ku swey dzewce rzecze: Przeczesz my{{ø}} tak obludzila a puscyla mego nye- przyiacyelya, abi ucyekl ? Otpowye Mycol, rzek{{ø}}cz: Bo my rnowyl, rzek{{ø}}cz : W ipuszcz my{{ø}},! bo cy{{ø}} zabyi{{ø}}. Zatim Dauid ucyekl y zbawyl sy{{ø}}, y prziszedl ku Samuelowy do E amata, y powyedzal gemu wszitko, czso gemu uczinyl Saul. A szedł Dauid y Samuel, y bidlylasta w Nayot w Pamata. Tedi wskazano to Saulowy, ysze Dauid w Ayocye w Pamata bidly. Y posiał Saul kati, abi gy i{{ø}}ly. a gdisz prziszly, uzrzely zast{{ø}}p Prorokow chwaly{{ø}}cz boga, a Samuela stoi{{ø}}cego nad nymy. Tedi ty, gysz biły prziszly, nadst{{ø}}py Duch boszi, y pocz{{ø}}ly y ony proroko- wacz. A gdisz to wskazano Saulowy: posiał wtóre posli, a cy opy{{ø}}cz prorokowały. Potem Saul posiał trzecye posli, gysz y ony prorokowały. Tedi sy{{ø}} wyelmy rożnyewal* Saul, y brał sy{{ø}} sam do Ramata, y prziszedl asz ku wyelykey studnyci, iasz gest w Sochot, y opita rzek{{ø}}cz: Na ktorem myescye s{{ø}} Samuel a Dawyd? K nyemu bilo rzeczono: Owa, tocz gesta w Nayocye w Ramata. Y szedł Saul do Nayot M Ramata, y nadst{{ø}}pyl gy takesz duch boszi, a wszedwT chodził, prorokuy{{ø}}, ') „Viderent“ (Wulg.). asz y prziszedl do Nayot w Ramata. Y swlekl takesz odzenye swe y prorokował s gynimy przed Samuelem, y wislawyal nag czali dzen y wszitk{{ø}} noc. A przeto weszło na przislowye: Aza gest Saul myedzi proroki? XX. J. ucyekl Dauid s Ayot, gesz gest w Ramacye, a prziszedl, rnowyl przed Ionat{{ø}}, rzek{{ø}}cz: Czsom uczinyl? które me przewynyenye ? a które gest me sgrzeszenye przecyw oczczu twemu, y- sze szuka dusze mey? K nyemu Io- nata rzecze: Nye stanye sy{{ø}} to, nye sydzesz szmyercy{{ø}}. any czso ucziny ocyecz moy mało albo wyele pyrwey, nysz my ziawy. Ale gen{{ø}} to rzecz za- tayl ocyecz moy przede mn{{ø}}, a przeto nykake to nye b{{ø}}dze. Y przisy{{ø}}gl wtóre Ionatas Dauidowy. K nyemu rzecze: To dobrze wye ocyecz twroy, y- szem nalyazl myloscz przed twima o- czima. a przetosz mowy: Nye wyecz (wiedz) tego Ionata, abi sy{{ø}} nye zam{{ø}}- cyl. A wrszako zyw gest pan, a żywa gest dusza twa, isze gednim telko* st{{ø}}- pyenym (a tak powyem) ia ode smyer- cy rozdzelyonem. Tedi Ionatas rzecze k Dauidowy: Czsokoly powye mnye dusza twa, ucziny{{ø}} tobye. W t{{ø}} dob{{ø}} Dauid ku Ionacye rzecze: Ow7a, tocz iutro swy{{ø}}to1) gest, a iako podle obi- czaia ia syadam podle krolya za stołem: nyechaysze mnye tedi na polyu do wyeczora trzecyego dnya. Wezrzily ocyecz twoy wspomynai{{ø}}ez, a opita na my{{ø}}: rze czesz gemu: Prosyl my{{ø}} Da- 104 uid, abi szedł richlo do Betlema, do swego myasta. bo s{{ø}} tam slaw{{ø}}tne obyati ode wszitkich gego przirodzo- nich. Rzeczely: A to gest dobrze, tedi b{{ø}}dze pokoy słudze twemu. Gęstły sy{{ø}} roznyewa: tedi wyedz, isze sy{{ø}} dokonała gego zloscz. A przeto uczin myloscz s swim slug{{ø}}, a 1 b o s z tego clicyal, abi bilo myedzi mn{{ø}} a myedzi tob{{ø}} bosze zaszlyubyenye. A gęstły we mnye która zloscz: ty my{{ø}} sam zabyg, a ku swemu oczczu my{{ø}} nye wódz. K nyemu rzecze Ionatas: Bog tego nye day, any sy{{ø}} to mosze sstacz. ale po- znamly, ysze sy{{ø}} dokona zloscz oczcza mego przecyw tobye, wrskasz{{ø}} tobye. K temu Dauid rzecze: Kto my otka- sze, powyely czso ocyecz twoy twardego tobye o mnye? Ionatas rzecze: Podz, winydzewa na pole precz. A gdisz wiszlasta na pole, rzecze Ionatas ku Dauidow7y: Sziw gest pan bog isra- helsky. dowyemly syp konyeczne- g o') umisla oczcza mego za iutra abo po zaiutrzeyszem dnyu, a b{{ø}}dze dobrego czso rzeczono o Dauidze: acz k tobye nye poszly{{ø}} a tobye wyedzecz nye dam, uczin to bog nad lonat{{ø}} a to przepuscz. Gęstły b{{ø}}dze oczcza mego zloscz ustawryczna przecyw7 tobye, wziawy{{ø}} uchu twemu y puscz{{ø}} cy{{ø}} w pokoiu, a bog b{{ø}}dz s tob{{ø}}, iako bil s oczcem mim. A b{{ø}}d{{ø}}lycz sziw, uczin se mn{{ø}} myloscz bosz{{ø}}. gęstły urar{{ø}}, nye oddalyay mylosyerdza sw7ego od domu mego asz na wyeki. Gęstły ') „Calendae“ (Wnlg.). *) Tego słowa nie ma w Wulg. tego nye ucziny{{ø}}'), gdi pan zagładzi wszitki nyeprzyiacyele Dauido- wi s swyata, wirzucz Ionat{{ø}} z gego domu, a wipraw pan Dawyda z r{{ø}}ku nyeprzyiacyelsku. 2) Tedi Ionatas pocznye wy{{ø}}cey zaprzisy{{ø}}gacz sy{{ø}} z Da- uidem, bo iako dusz{{ø}} sw{{ø}} gy mylo- wal. Tedi rzecze Ionatas k nyemu: Za iutra gest swy{{ø}}to, a bodzesz szukan, bo byd{{ø}} szukacz twego syedzenya asz do trzecyego dnya. A przeto richlo poydzesz, a przidzesz na to myasto w syodmi dzen3), tu gd ze syó skri- gesz, y sy{{ø}}dzesz u kamyenya, gemu ymy{{ø}} gest Ezel. A ia trsy strzali wi- puscz{{ø}} podle gego, y wistrzely{{ø}}, iako- bich z w i k a 1 strzelyacz ku celu. A po- szly{{ø}} genego pachołka, przikasz{{ø}} rze- k{{ø}}c gemu: Gydzi, zbyray, przynyesy my strzali. Iizek{{ø}}ly pachołku: Owa? tocz strzali pole* cyebye s{{ø}}, węszmy ge: tedi ty przidz ku mnye, bo tobye przespyeczno, a nycs złego, iako sziw gest pan. Gęstły tak b{{ø}}d{{ø}} mowycz ku pachołku: Oto ondze strzali za tob{{ø}} s{{ø}}{{ø}}: gydzi przecz, bo cy{{ø}} pan iusz pu scyl. A o tem zaslyubyonem slo- wye, gesz mowyono myedzi mn{{ø}} a myedzi tob{{ø}}, b{{ø}}dz pan myedzi mn{{ø}} a myedzi toby asz na wyeki. Tedi skril sy{{ø}} Dauid na polyu, a swy{{ø}}ta nastali, a kroi syadl za stołem gescz chleb. A gdisz syadl kroi na swem stolczu podle obiczaia swego, a stolecz bil pole* scyani: a w t{{ø}} dob{{ø}} powstał Ionatas a Abner, y syadlasta s obu stronu po *) Tego zdania nie ma w Wulg. ’) Tu cały werset textu Wulgaty wypuszczono. *) „In die, qua operari łicetu. le krolya Saula, a myasto dauidowo to ostało prozno. 0 nyemsze nyczs nye myenyl tego dnya Saul, bo sy{{ø}} tego domnymal, bi sy{{ø}} gemu nyeczso nye przigodzilo, przeczbi bil nyeczist a nyeocziscyon. Ale gdisz slunce we- sczdlo* drugego dnya po godzech, potem naleszono myasto dauidowo próżne. Tedi Saul rzecze ku Ionacye: Przecz nye przidze sin Ysay ku stołu gescz any dzisz any wczora ? K nyemu Ionatas rzecze: Barzo my{{ø}} pylno za to prosyl, abi mogl gydz do Betlema, rzek{{ø}}cz: Otpuscz my{{ø}}, bocz gest sławna obyetna ofłyera w mem myescye, a geden z bratow my{{ø}} prosyl. a przeto nalyazlemly myloscz tw{{ø}}, nyechacz poyd{{ø}} a uzrz{{ø}} bracy{{ø}} swT{{ø}}. A przeto nye prziszedl k stołu. S tego sy{{ø}} roz- nyewal kroi na Ionat{{ø}}, y rzecze: Synu tey szoni, iasz m{{ø}}sza kwapy{{ø}}cz k sobye zdradza, zaly ia nye wyem, ysze ti mylugesz sina Ysay Dawyda na sw{{ø}} ganb{{ø}}, a na ganb{{ø}} złego przislowya matki twey? A tak po wszitki dny, doi{{ø}}d b{{ø}}dze sziw sin Ysay na swye- cye, nye ustanowysz sy{{ø}} ti any kro- lewstwo twe. A przeto gescze go poszły ku mnye, acz gy szmyercy{{ø}} za- guby{{ø}}. Ionatas rzeki: Przeczbi szmyercy{{ø}} zagubyl gy ? czsocz uczinyl ? W t{{ø}} dob{{ø}} Saul pofacyl* osczep, abi gy uderzil. A vrozumyaw Ionata, ysze ge- dnako umiszlyl gego ocyecz, abi za- byl Dauida: tedi Ionatas wstał od stołu wyelykim gnyewrem, a nye ukusyl tegoto drugego dnya na godi chleba, zam{{ø}}cyw sy{{ø}} prze Dawyda a sze gy bil zganbyl ocyecz gego. A gdisz na- zaiutrz bilo, szedł Ionatas na pole podle smowyenya dauidowa, a pachołek mali s nym. Tedi rzeczfe) ku swemu pachołku: Byegay, przinaszay my strzali, które wistrzelyam. A gdisz ten pachołek byeszal, wistrzelyl drug{{ø}} strza- 1{{ø}} Ionatas za pacholkem. A gdisz bye- szal pachołek na to myasto, gdze bil strzelyl Ionatas: za pacholkem rze- kycz*: Owa, tu nye strzali, ale daley przed tob{{ø}} gest. A wtóre zawołał łona ] j To, co następuje teiaz, wzięte jest z pierwszej z kart, będących obecnie własnością p. W. A. Maciejowskiego, wydanych z tego kodexu. A. tas za pacholkem, rzek{{ø}}cz: By esz r:- cklo, nye stoy! W to dob{{ø}} sebraw pachołek strzali, a przynyosl panu swemu. a czso uczinyl Ionatas, temu nyczs nye rozumyal pachołek, geno Ionatas a Datud myedzi soby rozumyalasta. Tedi Ionatas da swe wszitko odzenye pachołku, rzek{{ø}}cz: Gydzi, donyesz do myasta. A gdisz pachołek odydze, wstaw Dauid s tego myeszczcza, gesz bilo przecywo wschodu sluncza, a padł nagle na zemy{{ø}}, modlyl sy{{ø}} trzecye A czaluwai{{ø}}cz* sy{{ø}}, plakalasta obaf ale Dauid wy{{ø}}cey. W to dob{{ø}} Ionatas rzecze ku Dauidowy: Gydzi w pokoiu a wszitko, czsowa przisyogla* w gymi{{ø}} bosze, rzek{{ø}}cz: Pan b{{ø}}dz myedzi mn{{ø}} a myedzi tob{{ø}}, plemyenyem mim a myedzi plemyem* twim asz na wyeky. Tedi Dauid wstaw s tego myasta y szedł precz, a Ionatas zasy{{ø}} ta- kesz do miysta*. 7 ikiatim Dauid prziszedl do Nobe ku kaplanowy gymyenyem Achymelech. K nyemu rzecze a zdzywyl sy{{ø}}: A przeczesz sam, a nye żadnego s tob{{ø}}? Y rzecze Dauid ku Achymelechu: Kroi my przikazal t{{ø}} rzecz: Nykt nye wyedz tego, przecz cy{{ø}} posilam, any tego, geszem tobye przikazal. y rozesłałem slugy swe sam y tam. A przeto, masz- ly czso myedzi r{{ø}}kama, albo pi{{ø}}cz bo- chenczow, day my, albo czsokoly nay- dzesz. Achymalech* otpowye rzek{{ø}}cz: > ye mam chlebów pospolytich, gedno poswy{{ø}}tne. A wszak, s{{ø}}ly twToy sludzi cziscy, a nawyóoey od nyewyast, mo- go* gego pogescz. K temu Dauid otpowye kaplanowy, rzek{{ø}}cz: Myenyszły o nyewyastach, tegosmi uoyrpyely1) od trzecyego dnya, iakosmi na drog{{ø}} wiszly, a bik ss{{ø}}di mich sług cziste. Ale iusz tato droga pokalyana gest, ale b{{ø}}d{{ø}} geszcze dzisz poswy{{ø}}czone we ss{{ø}}dzech. Tedi kaplar. dal gemu chleb poswy{{ø}}tni, bo gynego chleba tu nye bilo, geno chlebowye obyetowany, gesz biły wsz{{ø}}ly przed panem, ab- biły prziloszem/ chlebowye gor{{ø}}c:. Tedi bil tu geden m{{ø}}sz s sług Saulowich tego dnya wnostrz* w stanye boszem, gemu gymi{{ø}} bilo Doek Ydumski, mocz- ni pastisz Saulow, gen pasł muli Saulowy2). W t{{ø}} dob{{ø}}» rzecze Dauid k Achimelechowy: Maszly tu na do- r{{ø}}szu*3) kopye albo myecz? bocyem ') Continuimus nos(Y ulg.). ’) Tego dodatku nip ma w Wulg. ^ Miało być: na doręczu (ad manum, W.). ') Adoravit tertio. W. myecza a brony swey nye wsz{{ø}}1 s sob{{ø}}, bo roskazanye krolyowo to my{{ø}} u- kwapylo. Achimelech rzecze: Oto myecz Golyata Fylystinskego, gegosz zabyl na wdoly Terebynskem, a gestcy obynyon plasczem po Ufot. a chceszly ten wsz{{ø}}cz, węszmy, bo nye gynego kromye tego. Dauid rzecze: Nye temu ny genego11 r o w n y a, day my gy. Tedi Dauid wstaw tego dnya, y byeszal przed feaulem precz, y przi- szed* ku krolyowy gymyenyem Achis, do Geth. K nyemu sług?/ Achis, uzra- wszi* gy, rzekły: Azali to nye gest Dauid kroi zemski? wszak o nyem spye- wano w tanczoch rzek{{ø}}cz: Saul pobył tysyt -cz, a Dauid dzesyocz ty sy{{ø}}ci ? T{{ø}} rzecz pocznye [Dauid] bracz na miszl w swem syerczu, a pocznye sy{{ø}} uba- wacz* barzo Achis, krolya getkskego. Y pocznye sy{{ø}} przed nym szalyonim czinycz przes usta, a m a t a 1 sy{{ø}} myedzi gych r{{ø}}kama, o drzwy si{{ø}} tluk{{ø}}cz, y cyekli gemu szlyni (śliny) na brody. W t{{ø}} dob{{ø}} Achis rzecze ku swim slu- gam: Wydzawszi czlowyeka zabile- g o, przecze8cye gy prziw7yedly ku mnye? Zaly nam nye dostawa wszcye- klich, przeczescye prziwyedly tego, abi syo wscyekal przi mnye? puscycye gy precz, acz nye chodzi do mego domu. XXII. 7 Matyni Dauid szedł odtęd precz, y ucyekl do geney iaskynyey gymyenyem Adollam. To gdi usliszely bra- cya gego y wrszitek dom oczcza gego, sczedszi sy{{ø}} k nyemu tam, seszly sy{{ø}} wszitci, gisz sy{{ø}} biły zan zamocyly, a obcyyszeny czudzim zboszim1) a gorzk{{ø}} miszly{{ø}}, y uczinyon gest ksy{{ø}}- sz{{ø}}cyem nad nymy. A bilo s nym ku cztirzem sstom m{{ø}}szow. Tedi Dauid szedł ott{{ø}}d do Maslat, gesz gest w Moabskey zemy, y rzecze Dauid ku krolyowy Moabskemu: Prosz{{ø}} cyebye, abi bidlyly ocyecz moy a matka moia s wamy, doi{{ø}}d nye wzwyem, czso se mn{{ø}} pan ucziny. Y ostawyl ge przed królem Moabskim, y ostały u nyego wszech dny, w nychszeto Dauid bil na tey posatce. Tedi Gaad prorok ku Dauidowy rzeki: Nye biway daley na tey posatce, ale gydzi do zemye Iuda. Y szedł Dauid y prziszedl na lyas Areth. To vsliszaw (mtyssaw) Saul, isze sy{{ø}} Dauid a cy m{{ø}}szowye, gysz s nym biły*. A zatim gdi bidlyl Saul w Ga- baa na lesye, geszto slowye Kama, dzersz{{ø}}cz kopye w r{{ø}}ku, a wTszitci sludzi gego stały około gego. Y rzeczté) Saul ku swim slugam, gysz około gego stały. Posluchayoye mnye nynye, sinowye Gemyny, azaly wam wszitkim sin Ysay da roley a wynnyce a yczi- ny (uczyni) vas włodarzmy a sprawcza- my ? Boscye w szitci przecyw mnye przi- sy{{ø}}galy, a nye ny genego z was, kto my bi ziawyl. A nawy{{ø}}cey, gdisz y sin moy sy{{ø}}zaslyubyl s nym, Yzay z Dauidem2). A nye ny genego z was, ktobi sy{{ø}} za my{{ø}} smócyl, albo ktobi my to zwyastowal. przeto ysze ‘) Ma znaczyć długami, aere aluno. W. *) Dodatek z własnej głowy tiórnacza Miało być: z synem Ysay, zamiast: s nym itd. wzbudził sin moy slug{{ø}} mego przecyw mnye nyeprzyiacyelem, gen my sy{{ø}} przecywy asz do dzisyego dnya. K temu otpowye £)oek ydumski, gen przed nym stawał a bil przed Tu brak 4 kart. wyrwanych z kodexu, których dotychczas nigdzie nie odszukano. Poczyna się teraz to, co się mieści na drugiej z kart, będących w posiadaniu p.Maciejowskiego. (XXVI, 3). B. ...a udzalal sobye twyrdze w Gabaa Achile, tego wdolya, gesz bilo przecyw pusczi na drodze, a Dauid bidiyl na pusczi. A wydz{{ø}}cz, ysze prziszedl Saul po nyem na puscz{{ø}}, posiał 1 a z o- ki swe y wzwyedzal, ysze tam prziszedl Saul. A wstaw Dauid taynye, y prziszedl na to myasto, gdze bil Saul. a gdi uzrzal to myasto, w nyemsze spal Saul a Abner, sin Ner, ksy{{ø}}sy{{ø}} nad gego ricerstwem, a uzrzaw Saula spy{{ø}}c w stanye, a gyni lyud wsz{{ø}}di około gego: w t{{ø}} dob{{ø}} rzecze Dauid ku Achymelechowy Etheyskemu a ku Abyzai, sinu Sarwye, bratu Ioabowu, rzek{{ø}}cz: Ktori se mn{{ø}} poydze do stanów ku Saulowy? Rzecze Abyzai: la poyd{{ø}} s tob{{ø}}. Y prziszedl Dauid a Abyzai k lyudu w noci, y nalyazlasta Saula leszocz a spy{{ø}}cz w stanye, a kopye tczocz1) w zemy u gego głowa, a Abner a gyni ly(«)d spyoc około gego. Tedi rzecze Abyzay ku Dauidowy: Zawarł dzissya bog nyeprzyiacyelya twego w tw{{ø}} rok{{ø}}, a przeto przebod{{ø}} gy ia kopygym ku zemy gen{{ø}}, a wtóre nye b{{ø}}dze trzeba. Y rzecze Dauid: N re zabyiay gego, a kto gest ten, gen swoge ręce podnyesye na mazanego boszego, a nye b{{ø}}dze grzeszni ? Y rzecze Dauid: Tak gyscye, iako bog sziw kromye cyebye1), acz gego pan sam nye zabyge, abo dzen gego przi- dze abi umarł, abo aczbi w boiu sczedl: tak my b{{ø}}dz pan myloscyw, isze nye wzwyod{{ø}} r{{ø}}ki mey na mazanego boszego. A przeto węszmy kopye, gesz gest u gego głowi, a kor czak s wod{{ø}}, podzwasz precz. Ywsz{{ø}}1 Dauid kopye a korczak s wodo, gen bil u głowi Saulowi, y szlasta przecz*, a nye bilo tu ny genego, ktobi to wydzal ;a rozumyal albo uczul2), bo spały wszitci, bo sen boszi ge bil nadszedł. A gdisz odidze Dauid w strono, stal na wyrzchu gori z daleka, a bi a wyel- ka szirz myedzi gym i: tedi wzwola Dauid k lyudu a ku Abncrowy, sinu Ner, rzek{{ø}}cz: Abner, Abner! Zaly my nye otpowyesz ? Abner k temu rzecze: Ktosz ti, gysz wołasz a czinysz nye- pokoy krolyowy? Tedi rzecze Dauid: Zaly nye gesz ti m{{ø}}sz, a kto gest tobye równi w Israelskem lyudu? Przeczesz nye strzegł pana twego krolya ? Bo wszedł geden s zastopa nyeprzyiacyel, abi zabyl pana twego krolyct. Nye gest to dobrze, czsosz uczinyl. Tak gyszcye iako bog szyw, wTiscyTe dostoyny szmyer- cy, iszescye nye strzegły pana waszego mazanego boszego. A przeto po- zrzicye, gdze gest kopye krolyowo, a gdze korczak z wod{{ø}}, gysz bil u gego glovi? Tedi poznaw Saul 1 glos *) Tych słów nie ma w Wulg. 2) evigilaret. 4« fixam (hastam) in terra. W. Dauidow, rzeki: Twoyly gest to glos, sinu moy? Rzecze Dauid: Moy glos, panye moy. A rzeki: Przecz pan moy kroi nyenawydzi slugy swego, a czsom uczinyl, albo czso gest złego w mey r{{ø}}ce ? A przeto proszę tego, panye moy krolyu, slisz słowa slugy twego: Wzbudzały cy{{ø}} pan przecywo mnye, ukoy sy{{ø}} w wolney obyecye zaszszoney. s{{ø}}- ly sinowye lyuczsci, zlorzeczeny przed bogem, gysz my{{ø}} wirzucyly dzisz, a- bich nye bidlyl w dzedziczstwye bo- szem, rzekocz: Gydzi, sluszi czudzim bogom. A to iusz nye b{{ø}}dz przelyana krew ma na zemy{{ø}} przed panem mim. bo wiszedl kroi israhelsky, abi szukał pchli sziw^ey, iako szukai{{ø}} kuropatwa na górach. Tedi rzeki Saul: Zgrzeszi- lem, WTOCZ sy{{ø}} zasy{{ø}}, sinu moy Da- uidzie, bo wy{{ø}}cey nye chcz{{ø}} nycs złego uczinycz tobye, przeto ysze bila tobye droga dusza ma przed oczima twima, yszesz my{{ø}} nye zabyl dzisz. Bo iawaio gest, yszem nyemędrze czi- nyl a barzom wyelya nye wyedzal. Rzecze Dauid k nyemu: Owa, tocz kopye krolyowo. przidzi geden s sług krolyowich, wezmysz ge. A bog otpla- cy kaszdemu podle gego sprawyedh- woscy a wyari. bo cy{{ø}} bil pan podał dzisya w moy r{{ø}}ce, y nye chcyalem wznyescz ręffo) mey na mazanego boszego. A iakosz gest uczinyona dusza twa dzisz ote mnve mvvelbvona, ta- kesz uwyelbyona bódź dusza ma przed bogem, a waz wol my{{ø}} ze wszego za- m{{ø}}tka. Tedi rzecze Saul Dauidowy: Poszegnani ti, sinu moy Dauidze, a zayste, cziny{{ø}}cz b{{ø}}dzesz czinycz, a mog{{ø}}cz moc b{{ø}}dzesz. Y szedł Dauid sw{{ø}} drog{{ø}}, a Saul sy{{ø}} wrocyl na swe myasto. XXVII. T edi rzecze Dauid na swem syerczu: Nyegdi nyektorego dnya dostan{{ø}} sy{{ø}} Saulowy w r{{ø}}ce. Zaly nye lepyey, ysze ia ucyek{{ø}}, a zachowum sziwot swoy w Fylysteyskey zemy, abi z ufał Saul, a przestał szukacz my{{ø}} po wrszech kra- ynach israhelskich? A przeto ucyek{{ø}} z gego r{{ø}}ku. Tedi wrstaw Dauid, i szedł precz, on a szescz set m{{ø}}szowr s nym, ktorzisz biły ku Achis, sinu Maog, kro- lyovy Gethskemu. Y bidlyl s Achis Dauid w Geth, on a m{{ø}}szowye gego, y rodzyna gego a dwye szenye gego, Achynoem Gezrahelycska, a Abygayl szona nyegdi Nabelowai Carmelskego. Tedi powyedzano Saulowy, isze ucyekl Dauid do Geth, y nye chcyal wi{{ø}}cey sukacz*. Y rzeki Dauid ku Achis: Na- lyazlemly myloscz twr{{ø}}, day my geno myasto w nyekto- Póty text obu kart odszukanych. Wracamy teraz do kart zachowanych w kodexie. rem myescye teyto włoscy, acz tu bi- dly{{ø}}: a k czemu gest to, ysze ia, slu- oa twoy, bidly{{ø}} w* krolyowye myescye s tob{{ø}})? A tak dal gemu Achis tego dnya geno myasto, gymyenyem Sy- cyelech, przetosz dostało syó to myasto krolyom szidowskim asz do dzi- syego dnya. A bila lyczba dnyow, w nychsze Dauid bidlyl wr filysteyskey zemy, cztirzi myesyóce. Zatim Dauid 105 t pocznye wschodzicz a m{{ø}}szowye gego, s, braly lupi w tich myescyech: Ge- dz,uri, a Geti*, y Amalech. Bo tich lyu- dzi nyewyernich bidlylo pełno z dawna po wszey zemy t{{ø}}di, geszto chodziły ot tego myasta Sur asz do Egypskey zemye. Y zagubyal Dauid wszitk{{ø}} t{{ø}} zemy{{ø}} gych, a nye ostawyal m{{ø}}sza sziuego any szoni, a byerzóc* owce, woli, csli y wyelbl{{ø}}di, y odzenya. y wraczal sy{{ø}} a przichodzil ku krolyowy Achis. A gdisz k nyemu rnowyl Achis kroi: Kogosz dzisz przebyial, Dauid otpowyedzal: PrzecyAV poludnyu Iuda, a przecyw poludnyu Geramel, a przecyw poludnyu Ceny. Ny m{{ø}}sza ny szoni nye s z i w y 1 Dauid, a nykogo przewodził s sob{{ø}} do Geth, rzekocz: Snadz- bi rnowyl przecyw nam. To czinyl Da- uiJ, a to bil gego obiczay wszech dny, w nychszeto bidlyl wT fylysteyskey włoscy. Y uwyerzil Achis Dauidowy, rzek{{ø}}cz : Wyele złego czinyl lyudu swemu israhelskemu, a przeto bodz moy sługa na wyeky. XXVIII. T . , J- edi sy{{ø}} w tich dnyock stało, ysze sebraly Fylystinowye swe zast{{ø}}pi. ab1 sy {{ø}} prziprawyly ku boiu przecyw israhel'kemu lvudu. Y rzecze Ackis ku Dauidowy: Wyedz to zaiste, ysze w— nydzesz se mn{{ø}} na twyrdze, ti a m{{ø}}- sze twoy. Dauid otpowye ku Ackis, rze- k{{ø}}ez: Nynye wzwyesz, czso ucziny sługa twoy. Tedi rzecze Ackis ku Dauidowy : A ia cy{{ø}} uczmy{{ø}} stroszem głowi mey po wszitki dny. Zatim Sa muel umarł, a płakał gego vszitek lyud israkelskl, a pogrzebly gy w Ramata, w myescye gego. A wr ti czasi wignal bil Saul s zemye wszitki wyesczce a guszlnyki. A pobył ty wszitki, gysz myely wr brzusze wyescze czar1' ). Tedi sebrawszi sy{{ø}} Fylysteowye, a prziszly a wzdzalaly sobye twyrdze w Sunnam. A zatim takesz sebral Saul wszitek lyud israhelski, a prziszedl do Gelboe. A uzrzaw Saul stani fylystinske, y bal sy{{ø}}, a ly{{ø}}klo sy{{ø}} syerce gego barzo. T{{ø}}di prosyl radi Saul od boga, y nye otpowyedzal gemu, any przes sni, any przes kapłani, any przes prorok'. Y rzeki Saul ku swim slugam: Szukaycye my szoni, iasz ma wyeszczb{{ø}}, acz k. nyey poydó, a wzwyem przes ny{{ø}}. Tedi sludzi rzekn{{ø}}: Gest gena szona, gesz ma wyeszczb{{ø}}, wr Endor. Tedi Saul przemyenyw odzenye, a wTsz{{ø}}w na sy{{ø}} gyne rucko, y szedł, a dwa m{{ø}}- sza s nym. Y prziszly ku szenye w noci, y rzecze: Czarny my przes gusła, a wskrzesz my, gegosz ia tobye po- wyem. Ta szona gemu powye: Owa, ti to dobrze wyesz, czso uczmyl Saul, a kako zagładził a wignal s zemye guszlnyki a wyescze. przecz przeslya- dugesz dusze mey, abich bila żaby ta? Y przisyogl gey Saul w bodze, rzek{{ø}}cz: Szyw gest pan, nye stanye sy{{ø}} tobye nyczs złego przeto. Tedi ona rzecze: Kogo ckcesz, acz wskrzeszo toby e ? On rzecze: Samuela my wskrzesz. A gdisz uzrzala szona Samuela, zawo- ♦ ‘I Tego całego zdania nie ma w Wulg. ani w Biblii gdańskiéj. lala wyelykim głosem, rzek{{ø}}cz ku Saulowy: Czemusz my{{ø}} k temu przipra- wyl ? a wszakosz ti Saul. Kroi gey rzecze: Nye boy sy{{ø}}! Czsosz wydza- la? Y rzecze nyewyasta ku Saulowy: Bogym wydzala gyd{{ø}}cze s zemye. Tedi Saul rzecze: laka twarz gego? K temu ona rzecze: M{{ø}}sz stari gydze, odzaw sy{{ø}} plasczem. Y zrozumyal Saul, ysze Samuel, a poklonyw sy{{ø}} na swe oblycze k zemy, y modlyl sy{{ø}}. Tedi rzecze Samuel ku Saulowy: Przeczesz jny nyepokoy uczinyl, abich bil wzkrze- szon? Saul rzecze: Barzom zn{{ø}}dzon, bo Fylysteowye boiui{{ø}} przecywo mnye, a bog odst{{ø}}pyl ode mnye, a nye chcyal my{{ø}}) usliszecz a ny przes proroki, any przes sni. przetom cyebye y wrezwal, abi my ukazał, czso bich myal czi- nycz. Tedi rzecze Samuel: Czso my{{ø}} pitasz, gdi bog od cyebye otst{{ø}}pyl, a szedł ku nyeprziiacyelyowy twemu ? Bocz tak tobye ucziny pan, iako mo- wyl przes my{{ø}}), a odeymye twTe kro- lewrstwo ot cyebye, a da ge blysznye- mu twremu Dauidowy. Bosz nye posłuchał głosu boszego, anysz uczinyl gego przikazanya gnyewu a roznye- wanya gego nad Amalechem. przetosz to cyrpysz, csocz uczinyl pan tobye dzisz. A da cy{{ø}} bog y lyud israhelski s tob{{ø}} w r{{ø}}ce Fylystinow, a za iutra ti y sinowye twoy b{{ø}}dzecye se mn{{ø}}. a takesz da pan wr róce Fylystinow twyrdze israhelske. W t{{ø}} dob{{ø}} Saul pa- dnye, rospostarw sy{{ø}} na zemy, bo sy{{ø}} bil urzasl slow Samuelowich, a syli nye myal, bo bil nye iadl ckleba czalego tego dnya. Zatym weszła ta nyewyasta ku Saulowy y wydzala gy lesz{{ø}}cego, 10® bo sy{{ø}} bil barzo zam{{ø}}cyl. Y rzecze k nyemu: Owa, usłuchała sługa twa głosu twego, a poloszila dusz{{ø}} m{{ø}} w r{{ø}}- ce twey, a usluckalam rzeczy twick, geszesz ku mnye mowyl. A przeto ti takesz usluckay głosu sług?/ twrey, a polosz{{ø}}cz k{{ø}}s ckleba przed tob{{ø}}, abi poiadw, posylyl sy{{ø}}, a mogl drog{{ø}} u- czinycz. Ale on nye ckcyal uczinycz, rzek{{ø}}cz: Nye b{{ø}}d{{ø}} gescz. Tedi gy przy- p{{ø}}dzily sludzi gego a ta nyewyasta, ysze tak usłuchał gick, w7stawT s zemye y syadl na loszu. A myala ta nyewyasta wyelkonoenego cyelcza w swem domu, a poszpyesziwszi, y zabyla gy, a wrsz{{ø}}wszi m{{ø}}ki, y rozm{{ø}}cyla a na- warzila przesznyc, y poloszila przed Saulem y przed gego slugamy. A gdisz gedly, wstawszi y ckodzily przes cza- 1{{ø}} nocz t{{ø}}. XXIX. Tedi zgromadziły sy{{ø}} zast{{ø}}powye fy- lystinsci w Iafeck w tem myescye. a Israkelski lyud zdzalal sobye czwyrdze nad studnycz{{ø}}, iasz gest w Gezrahel. Y chodziły slugy fylystinsci po sstoock *) w zast{{ø}}pyeck a po tisy{{ø}}ezock. Ale Dauid a m{{ø}}szowye gego biły w napo- slednyeyszem zast{{ø}}pye s królem Achis. Tedi rzeku* ksy{{ø}}sz{{ø}}ta fylystinska ku krolyowy Ackis: Czso ckcz{{ø}} szidowye cy? Ackis otpowye ksy{{ø}}sz{{ø}}tom fyly- stinskim: Zaly nye wyecye, isze gest to Dauid, gysz bil (był) krolya Saula *) „in centuriis11. sługa israhelskego, a gest u mnye wyele dny, a nye naiyazlem do nyego ny- ^zego ot tego dnya, iakosz ucyekl ku mnye, asz do tego dnya? A roznye- wawszi sy{{ø}} ksy{{ø}}sz{{ø}}ta fylystinska, rzekły k nyemu: Nyechacz sy{{ø}} wrocy m{{ø}}sz, a syedzi na swem myescye, na nyemszesz gy usadził, acz nye geszdzi s namy do boia, abi nye bil przecyw nam, gd pocznyem boiowacz. Y kako b{{ø}}dze moc gynako ukoycz pana swego, geno nad naszimy glowamy? Wszak gestto ten Dauid, gemusz spyewano w tanczu, rzek{{ø}}cz: Saul pobył tysy{{ø}}cz, a Dauid dzesy{{ø}}cz Lysyoczow. Tedi we- zwaw Achis Dauida, rzecze k nyemu: Szyw gest pan, iszesz ti prawi a do- bri przede mn{{ø}}, a wigechanye twe a wgechanye se mn{{ø}} gest na twyrdze, a nye naiyazlem do cyebye nycs złego ode dnya tegosz, ktoregosz ku mnye prziszedl, asz do tegoto dnya. Ale ksy{{ø}}- sz{{ø}}tom sy{{ø}} nye 1 y u b y s z. Przeto wrocz sy{{ø}}, a gydzi w pokoiu, a nye gnyewaw ksyósz{{ø}}t fylystmskick. Tedi rzecze Dauid krolyowy Achis: Czsom uczinyl, a czsosz nalyazl do mnye, slugy twego, od tego dnya, lakom b;l prziszedl, a bil przed tob{{ø}} asz do tego dnya, abich nye szedł a boiowal |. s nyeprzyiacyelmy pana mego krolya ? Achis otpowyedzal y rzeki Dauidowy: Wyem, iszesz ti dobri przede mn{{ø}}, iako angyol boszi. Ale ksy{{ø}}szota fyly- steyska rzekli: Nye poydze s namy w boy. Wstań rano, ti a slugy pana twe- go, gysz s tob{{ø}} prziszly. a gd w noci wstanyecye, a pocznye swytacz: gydzcyesz. Tedi wstaw w noc- Dauid a m{{ø}}szowye gego, abi gedly1) rano, a wrocyly sy{{ø}} do zemye fylystinskey. Ale Fylystinowye gechaly do Gezrahel. XXX. A gdisz przydze Dauid a m{{ø}}szowye gego do Sycyelech trzecyego dnya, n a 1 y c z (?) m{{ø}}szowye Amaleckiczsci przyiawrszi, rzucyly sy{{ø}} s poluu- dnya* y pobyły Sycyelech a zapałyly ge. A zgymawszi nyewyasti, y poi{{ø}}ly s tego myasta od małego asz do wyel- kego. any genego nye zabyly, ale s so- b{{ø}} poi{{ø}}wszi, y g e 1 y2) drog{{ø}} sw{{ø}}. A gdisz przidze Damd a m{{ø}}szowye gego do myasta, a naleszly gee spalyone ognyem, a szoni swe, y syni swe, y dzewki swe poi{{ø}}te a gymane: pod- nyosszi Dauid a m{{ø}}szowye, gisz s nym biły, głosi swe, y płakały tako długo, dok{{ø}}d mogły slzi pusczaez. A takesz dwye s z e n y e D&uidowy i {{ø}} c y e y po- igti bili*, Aeh:'noem Gezrahelyozska a Abygayl, zona JS abalowa Carmelskego. Y zamocy ssy{{ø}}* Dauid barzo, bo gy cheyal lyud kamy ono wacz, kaszdi za- luy{{ø}}cz sinow a dzewek swich. Tedi Dauid posyly{{ø}}sy{{ø}} w panye bod ze swem, rzecze ku kaplanowy Abyata- rowy Achimelechowu: Przynyesz my poswy{{ø}}tne rucho3) Efod. y przi- nyosl Abyatar poswy{{ø}}tne rucho3) Efod ku Dauidowy. Y radził sy{{ø}} Dauid boga, rzek{{ø}}cz: Gechaczly po tich lotrock, czily nyczs, a zgymamly ge? ') proficiscerentur1 *) ^pergeLant . s) Tych dwóch wyrazów nie ma w Waig. 107 Tedi pan rzecze k nyemu: Gedz za nymy, bo zayste zgymasz ge, a odey- myesz lup. Y ial Dauid za nymy y szeszcz set m{{ø}}szow, ktorzi biły s nym, a prziszly ku genemu potoku Bezor. Ale biły z nych nyektorzi ustały, yr ostały tu. Ale Dauid a cztirzi ssta mę- szow szły po nych. bo gich dwye sscye bilo ostało, ysze biły tako ustały, ysze nye mogły g y d z daley przes ten potok Bezor. Y naleszly m{{ø}}sza Egypske- go na polyu. y prziwyedly gy ku Da uidowy, y dały gemu chleba pogescz, a napyl sy{{ø}} wodi. a takesz nyemali ułomek fygow, a dwa swy{{ø}}ski suszonego wyna. A gdisz tego poiadl, na- wrocyla sy{{ø}} dusza gego weyn, y okrze- zwyal*, bo bil nye iadl chleba any wodi pyl za trsy dny a za trsy noci. Tedi rzecze k nyemu Dauid: Czigesz ti, albo otk{{ø}}desz prziszedl, albo do- k{{ø}}d gydzesz? K temu on rzecze: Pacho .... Ta braknie kart 39 wytarganych. KRÓLEWSKIE EL (XIII, 6). ...a módl sy{{ø}} za my{{ø}}, acz sy{{ø}} na- wrocy r{{ø}}ka moya mnye. Y modlyl syo m{{ø}}sz boszi oblyczu boszemu, y nawro- cyla sy{{ø}} r{{ø}}ka krolyowa k nyemu, y uczinyla sy{{ø}}, iako drzewyey bila. Tedi kroi przemowyl ku m{{ø}}szowy boszemu, rzek{{ø}}c: Podz se mn{{ø}} do domu, abi obyadf)wal, a obdarui{{ø}} cy{{ø}}. M{{ø}}sz boszi otpowyedzal krolyowy: Bi my dal polowycz{{ø}} domu twego, nye poyd{{ø}} s tobę, any gescz b{{ø}}d{{ø}} chleba, any pycz wodi w tem myescye. bo my tak przi- kazano słowem boszim, gen my przikazal : Nye b{{ø}}dzesz gescz chleba, any pycz wodi, any syp wroczisz drog{{ø}}, i{{ø}}szesz prziszedl. Y odszedł gyn{{ø}} drog{{ø}}, a nye wrocyl sy{{ø}} dr{{ø}}g{{ø}}*, i{{ø}}sz bil prziszedl do Betel. W t{{ø}} dob{{ø}} geden prorok stari bil w Betel, k nyemu przi- szedszi sinowye gego, y rospowyedz{{ø}} oczczu swemu wszitko, czso bil uczinyl m{{ø}}sz boszi tego dnya w Betel, a ta słowa, iasz bil rnowyl ku krolyowy, rospowyedzely oczczu swemu. K nym ocyecz gich rzeki: Ktor{{ø}} drog{{ø}} odszedł? Y ukazały drog{{ø}} sinowye gego, i{{ø}}sz bil szedl m{{ø}}sz boszi, gen bil prziszedl s Iuda. Y rzeki ku swim sinom: Osyo- dlaycye my osia. A gdisz osyodlaly, wsyadl y geclial za m{{ø}}szem boszim, y nalyazl gy pod terebyntem, y rzeki: Tylysz m{{ø}}sz boszi, genszesz prziszedl s Iuda? On otpowye: Iacyem. W t{{ø}} dob{{ø}} rzecze k nyemu: Podz se mn{{ø}} do domu, abi iadl chleb. On rzeki: Nye mog{{ø}} sy{{ø}} wrocycz, any s tob{{ø}} gydz, any b{{ø}}d{{ø}} gescz chleba, any b{{ø}}d{{ø}} pycz wodi w tem myescye. bo mowyl pan ku mnye słowem boszim, rzek{{ø}}cz: Nye b{{ø}}dzesz gescz chleba, any pycz wodi tam, any sy{{ø}} wrocysz drog{{ø}}, i{{ø}}sz tam przidzesz. Ou k nyemu rzeki: A iacyem prorok, iako y ti, a angyol mowyl ku mnye słowem boszim, rzek{{ø}}cz : Poymy gy zasy{{ø}} s sob{{ø}} do twego domu, abi iadl chleb a pyl wod{{ø}}. Selgal gym*, a poi{{ø}}1 gy s sob{{ø}}. y iadl chleb w' domu gego, a pyl wod{{ø}}. A gdisz syadl ku stolu, przemowyl pan ku prorokowy, gysz gy bil zasy{{ø}} przi- wyodh Y wzwolal ku m{{ø}}szowy boszemu, gensze bil prziszedl s ludi, rzek{{ø}}cz: To mowy pan: Yszesz nye bil posluszen ust boszich, a nye chowalesz przikazanya boszego, gesz bil tobye przikazal pan bog twoy, a wrocylesz sy{{ø}}, a iadlesz ckleb, a pylesz wod{{ø}} w tem myescye, gen przikazal tobye, abi nye iadl ckleba any pyl wodi: nye b{{ø}}- dzesz pochowan w grobye oczczow twich. A gdisz iadl ckleb, a pyl: o- syod||lal osia swego prorok, gegosz bil zasy{{ø}} prziwyodł. A gdisz poydze precz: nalyazl gy lew na drodze y zabyl gy. Y bilo cyalo gego porzuczono na drodze, a ossyel stal podle gego, a lew stal podle cyala martwego. A m{{ø}}szowye gy- d{{ø}}cz, uzrzely cyalo porzuczone na drodze, a lwa stoi{{ø}}cego podle cyala. A przi- szedszy do myasta, y roznyeszly, w nyemsze ten stari prorok bil. To usliszawr prorok ten, gen gy bil prziwyodł z drogy, rzeki: M{{ø}}sz boszi gest, gensze nye bil posluszen rzeczi ust boszich, y dal gy pan lwowy, y rostargal gy, y zabyl podle słowa boszego, gesz mowyl k nyemu. Y rzeki ku swrim sinom: Osyo- dlaycye my osia. A gdisz osyodlaly, tedi on wsyadw na osia, y szedł a nalyazl cyalo gego porzuczone na drodze, y osia a lwa stoi{{ø}}ce podle cyala, y nye iadl lew cyala, any osiowy czso uczmyl. Tedi prorok wsz{{ø}}w m{{ø}}sza boszego cyalo, y wloszil ge na osia, a wrocyw sy{{ø}} y nyosl ge do myasta prorok stari, abi gego płakały. Y poloszil gy w swem grobye, a płakały gego rzek{{ø}}cz: Byada, byada, bracye moy! A gdisz gy opłakały, rzeki ku sinom swim: Gdi ia umrę, pochowaycye myę w grobye, w nyemszeto m{{ø}}sz boszi pochowan, podle koscy gego poloscye koscy me. Bo ricklo napelny sy{{ø}} rzecz, i{{ø}}sz mowyl a przepowyedzal słowem boszim przecyw ołtarzu, gen gest w Betel, a przecyw wszitkim koscyolom modlebnim na gorack, gesz s{{ø}} w mye- scyeck Samarskick. Po tick slowyech nye odwrocyl sy{{ø}} Geroboam z drogy swey nagorszey, ale zasy{{ø}} uczinyl z naposzlednyeyszego lyuda kapłani módl gomich. ktokoly chcyal, napelnyl r{{ø}}k{{ø}} gego, y bil kapłanem módl gornich. A prze t{{ø}} prziczin{{ø}} zgrzeszil dom Gero- boamow, a wiwroczon y zagladzon z wyrzcha zemye. xun. TT ego czasu roznyemogl sy{{ø}} Abya, sin Geroboamow. Tedi rzeki Geroboam ku swey szenye: Wstan{{ø}}c, przemyen odzenye na sobye, abi cyebye nye poznał, bi bila szona Ieroboamowa, a gydzi do Sylo, tu gdzesz gest Achias prorok ten, gen mowyl mnye, isze bich myal krolyowacz nad tymto lyudern. A wreszmy na sw{{ø}} r{{ø}}k{{ø}} dzesy{{ø}}cz chlebów, a pokr{{ø}}t{{ø}}, a ss{{ø}}d myodu, gydzi k nyemu, bo on tobye powye, cso sy{{ø}} ma przigodzicz temu dzecy{{ø}}cyu. Y uczinyla szona, iako gey bil rzeki Geroboam. wsta vszi, y szła do myasta Sylo, y nalyazla dom Achiaszow, a on nye mosze wydzecz, bosta sy{{ø}} bile zamrocz ile oczi gego staro- scy{{ø}}. W t{{ø}} dob{{ø}} pan ku Achiaszowy rzeki: Owa, tocz szona Geroboamowa 108 przidze k tobye, abi ot cyebye rad{{ø}} wsz{{ø}}la o swem sinu, gen nyemosze. To a to gey mow. A gdisz weszła, porzekla sy{{ø}}, bi nye bila ta, ktorasz bila. I{{ø}}sz gdisz usliszal Achias gy- d{{ø}}e, a foJna gydze we dzwyrzi, y rzecze: Wnydz , szono Geroboamowra. przecz sy{{ø}} gin{{ø}} czinysz ? a iam k tobye posłań twardi poseł. Gydzy, a powyecz Geroboamowy: Tocz mowy pan bog israhelski: Przeto, yszem cyebye * powiszil s poszrotkta* lyuda, a dalem cy{{ø}} nad moy lyud israhelski, wodzem ucziny w cy{{ø}}, a rozdzelylem krolewrstwo domu Dauidowa, a dalem ge tobye, y nye bilesz, iako sługa moy Dauid, gensze ostrzegał przikazan mich a naszlya- dowal my{{ø}} ze wszego syercza swego, cziny{{ø}}c czso bilo lyubo przed mim oblyczim, ale czinylesz szle nade wszi- tki, gysz biły przed tob{{ø}}, a uczinyl gesz sobye bogy czudze a d{{ø}}te, abi my{{ø}} ku gnyewu wsbudzil, a mnyesz zarzucyl za sy{{ø}}: przetosz ia przywyo- d{{ø}} wszitko zle na dom Geroboamow, a zaguby{{ø}} z Geroboamowa domu y psa y mdłego, a zarzuczonego y na- nyszszego w israhelskem lyudu, a o- cziscy{{ø}} ostatki domu Geroboamowa, iako wicziscyai{{ø}} gnoy asz do czistoti. Ktorzikoly zemr{{ø}} z lyuda Geroboamowa w myescye, snyedz{{ø}} ge psy, a kto- rzi zemr{{ø}} na polyu, snye ge ptastwo nyebyeske. bo to mowyl pan. Przeto ti wstan{{ø}}c, gydz do swego domu. a gdisz podzesz do myasta, w t{{ø}} dob{{ø}} umrze pacholyk, y b{{ø}}d{{ø}} gego plakacz wszitci lyudze israhelsci, a pochowai{{ø}} gy. bo on sam b{{ø}}dze wnyesyon do grobu z lyuda Geroboamowa. bo na- leszono gest do nyego wszitko dobre ku panu bogu israhelskemu w domu Geroboamowye. A pan sobye ucziny krolya nad israhelskim lyudern, gen pcbygc dom Geroboamow tego dnya a tego czassu. A pobyge pan bog dom israhelski, iako sy{{ø}} rusza t r e s c z w wodze, a wiplewye Israhel s zemye teyto dobrey, i{{ø}}sz dal oczczom gych, a rozwyege ge za potok, bo czinyly sobye lugt/i), abi gnyewaly pana. A poda ge pan bog israhelsky prze grzechy Geroboamowi, gymysz zgrzeszil, a ku grzechu prziprawyl lyud israhelski. Tedi wstawszi szona Geroboamowa, y szła a prziszla do Tersa, a gdisz przest{{ø}}pyla przes próg domowi, na- lyazla, ano dzecz{{ø}} umarło, a pochowały ge. Y plakal gego wszitek dom israkelski podle słowa boszego, gesz mowyl przes slug{{ø}} swego Ackiasza proroka. Ale gyny uczinkowye Geroboa- mowy, kako boiowal a krolyowal, po- pysani s{{ø}} w ksy{{ø}}gach uczinkow dny krolyow israhelskich. A dny, w nyck- sze krolyowal Geroboam, bilo lyat dwa- dzesszcya y dwye. Y skonczal Geroboam s swim\T oczci, a Nadab, sin gego, krolyowal w myasto gego. Ale Roboam, sin Salomonow, krolyowal w Iuda. W genem a we trzidzesszcy le- cyech bil Roboam, gdisz pocz{{ø}}1 kro- lyowacz. a syedmnaczcye lyat krolyowal w Ierusalem myescye, gesz zwo- lyi pan, abi tu poloszil gym{{ø}} swe, ze wszeck pokoleń israkelskick. A bilo gymy{{ø}} macyerze gego Naama Naama- nycska*2). Y czinyl dom Iudow nye- prawye przed bogem, a gnyewaly gy na wszitkem, gesz czinyly oczczowye gyck swimy grzechi. Bo takesz ony wzdzalaly tu ołtarze a slupi a lugy na wszelkem przigorzu wisokem, a pod wszelkim drzewym rozdzanim. A biły tedi w zemy kaplany * modlebny, a czinyly wszelke rzeczi ganyebne po- ganske, gesz pan pogubyl przed obly- czim israkelskim. A py{{ø}}tego lyata kro- lyowany a Geroboamowa* p r z y i a 1 Se- chach*, krol Egypski, do Ierusalema, y pobrał skarbi domu boszego a skarbi krolyowi, a wszitko podrapyTeszil, a scziti złote, gicksze bil nadzalal Salomon. W myasto gich Roboam naczi- nyl sczitow myedzanich, y dal ge wodzom sczitownim a tim, gisz ponoczo- waly przede dzwyrzmy domu krolyo- wa. A gdisz ckodzil kroi do domu boszego, noszily ge cy, gysz myely urz{{ø}}d naprzód chodzicz, a potem ge zasy{{ø}} przinosyly do ckowatedlnyce o- d z e n y a sczitowego. A gyny uczinkowye Roboamowy a wszitko, czsosz czinyl, popysano gest w ksy{{ø}}gach uczinkow krolewskick Iuda. Y bila walka myedzi Roboam a myedzi Geroboam po wszitki dny. Y skonał Roboam s swimy oczci, a pochowali s nymy w myescye Dauid. a gymy{{ø}} macyerzi gego Naama Naamanyczska*. Y krolyowal Abya, sin gego, w myasto gego. XV. ./V osmego naczcye lyata krolyowanya Geroboama, sina Nabatowa, krolyowal Abyas nad Iud{{ø}}. Trsy lyata krolyowal w Ierusalemye. gymy{{ø}} macyerzi gego Macha, dzewka Absolonowa. A ckodzil po wszeck grzeckock oczcza swego, gesz przed nym czinyl, a nye bilo syerce gego swyrzchowane s panem bogem gego, iako syerce Dauida, oczcza gego. Ale prze Dauida dal gemu pan bog gego swyatlcscz w Ierusalem, abi wskrzesyl sina gego po 50 ') „Lucosu (Wulg.), gaje. *) rAmmanittsu (Wulg.). nyem, abi stało Ierusalem. przeto isze Dauid prawye czinyl przed bogem, a nye sst{{ø}}powal ze wszego, czsosz gemu przikazowal pan bog gego, wszech dny sziwota gego, kromye uczinka Uriaszowa Eteyskego. Ale wszako bila walka myedzi Roboam a Geroboam wszego czasu sziwota gego. A gyny uczinkowye Abyaszowi, a wszitko, 109 czsosz czinyl, popysany w ksy{{ø}}gach skutków duyow krolyow Iuda. A bila walka myedzi A byaszem a Geroboam. Y skonał Abyasz s swimy oczci, a pochowały gy w myescye Dauid. A krolyowal Aza, sin gego, w myasto gego. A we dwudzestu lyat Geroboama, krolya israhelskego, pocz{{ø}}1 krolyowacz Aza, kroi Iudzski, y krolyowal geno a czterdzesszcy lyat w Ierusalemye. a gymy{{ø}} gego macyerzi Macka, dzewka Absolonowu. Y uczinyl Aza prawye1) przed oblyczim boszim, iako Dauid, ocyecz gego, a wignal kapłani módl s zemye, a ocziscyl wszelke szaradno- scy* modlebne, gesz biły uczinyly oczczowye gego. A nadto y Mach{{ø}} macyerz sw{{ø}} odwyodl, abi nye bila ksy{{ø}}szn{{ø}}{{ø}} w szwy{{ø}}cy tey modli Pria- py2), na gey ługu, gysz bila poswy{{ø}}- cyla. A skaził iaskiny{{ø}} gey, a złamał modl{{ø}} ganyebn{{ø}}, y spal(ił) u potoka Cedron, ale koscyolow modlebnich na górach nye zatracyl. Ale wzdi syerce Aza swryrzckowano bilo s panem bogem gego wszech dny gego, a wnyosl ti rzeczi, gesz bil poswy{{ø}}cyl ocyecz gego a slyubyl, w dom boszi, szrebro a złoto a ss{{ø}}di. A bila walka myedzi Aza a Baza, królem israhelskim, wszi- tkick dny sziwota gick. Zatim Baza, kroi israkelski, wziaw (wzjaw) do zemye ludowi, y udzalal wisokoscz'), abi nye mogl nygeden any wchodzicz any wich{{ø}}dzicz* s stroni Azowi, krolya Iudzskego. Tedi Aza pobraw wszelke szrzebro a złoto, gesz bilo ostało w skarbye domu boszego a w skarbye domu krolyowa, y dal ge w r{{ø}}ce swim slugam. a posiał ge ku Benadowy, sinu Tabremonowu, sina Ezionowa, ku krolyowy Syrskemu, gysz bidlyl w Da- masku, rzek{{ø}}c: Uczwyrdzoni szlyub myedzi mn{{ø}} a myedzi tob{{ø}}, myedzi oczcem twim a myedzi oczcem mim. Przetom posiał tobye dari, złoto a szrebro, a prosz{{ø}}, abi przid{{ø}}cz wzruszil slyub, gysz masz s Baz{{ø}}, królem israhelskim, acz ode mnye odidze. Tedi pozwolyl Benadab krolyowy Aza, posiał ksy{{ø}}sz{{ø}}ta w o y s k i swey po myescyeck israkelskick, y pobyły Atkm a Dan a Abeldom Macha, wszitk{{ø}} Ce- nerot, to gest wszitk{{ø}} zemy{{ø}} Nepta- lym. To uskszaw Baza, kroi israkelski, przestaw wisokoscy dzalacz, wrocyl sy{{ø}}t do myasta Tersa. A zatym kroi Aza posiał posli do wszitkey zemye Iudz- skey, rzek{{ø}}cz: Nyszadni nye b{{ø}}dz wi- y{{ø}}t. Y odnoszily kamyenye wisokoscy y drzewye, gymysz bil dzalal Baza, y udzalal tym kroi Aza myasto Gabaa- Benyamynske a Masfa. Ale gyny uczinkowye krolya Aza, a wszitka gego drustwa, a wszitko, csosz 1 czinyl, a myasta, iasz udzalal, to wszitko popy- sano w ksy{{ø}}gach skutków dnyow kro- lyow Iuda. Ale w gego staroscy bo- lyali gy nogy, y skonczal s swimy oczczi, a pochowan s nymy w myescye Dauid, oczcza swego. Y krolyowal Iozaphat, sin gego, w myasto gego. Ale Nadab, sin Geroboamow, krolyowal nad Israhelem drugego lyata Aza, krolya Iuda. a krolyowal nad israhelskim lyudern dwye lecye. Y uczinyl to, csosz gest złego przed oblyczim boszim, a chodził po scyeszkach oczcza swego a po grzeszech gego, k nymsze on prziprawyl israhelski lyud. Y prze- cywyl sy{{ø}} gemu Baza, sin Achia, s rodu Yzacharowa, y zaby(7) gy w Ge- beton, gesz gest myasto ffylystinske. bo Nadab a wszitek lyud israhelski biły obiegły Gebeton. Przeto zabyl gy Baza trzecyego lyata Aza, krolya Iuda, y krolyowal w myasto gego. A gdisz krolyowal, zbyl wszitek narod Geroboamow, a nye ostawyl nygenego sziwo z gego plemyenya, doi{{ø}}d gego nye zagładził, podle słowa boszego, gesz mowyl przes slug{{ø}} swego Achia- sza Sylonytskego, prze grzechi Gero- boamowi, gymyszto zgrzeszil, a ku grzechu prziprawyl lyud israhelsky. a prze t{{ø}} wyn{{ø}}, ysze gnyewal pana boga israhelskego. Ale gyny skutkowye Nadabowy, wszitko czsosz czinyl, s{{ø}} popysany w ksy{{ø}}gach skutków dny krolyow israhelskich. Y bila walka myedzi Aza, królem Iudzskim, a myedzi Baza, królem israhelskim, wszitki dny sziwota gyck. A trzecyego lyata Aza, krolya Iuda, krolyowal Baza, sin Ackia, nad wszitkim israkelskim lyudern w Tersa, cztirzi a dwadzesszcya lyat. A czinyl zloscz przed panem, a naslya- dowal Geroboama a grzechów gego, k nym przyprawyl isralski* lyud. XVI. U J t{{ø}} dob{{ø}} tan przemowyl ku Hyeu'), sinu Anany, przecyw Bazowy, rzek{{ø}}cz: Przeto iszem cy{{ø}} powiszil s nyskoscy prochu, a posadziłem cy{{ø}} wodzem nad lyudem mini israhelskim, a tisz takesz chodził po drodze Geroboamowe, a prziprawyalesz lyud moy ku grzechu israkelski, abi my{{ø}} gnyewal przes gich grzechi: Owa, tocz ia poszn{{ø}} poslyatki Bazowi, a poslyatki domu gego. a u- cziny{{ø}} dom twoy iako dom Geroboamow, sina Nabatowa. Gen umrze od Baza w myescye, snyedz{{ø}} gy psy, a kto z gego rodu umrze na zemy, sznye gy ptastwo nyebyeske. O gynich skut- cech Bazowich y to wszitko, csosz czi- nyl, y walki gego, zaly to nye gest popysano w ksy{{ø}}gach dny krolyow isra- kelskick? Y skonał Baza s oczci swimy, a pockowan w Ter sa, y krolyo- HO wal Ela, sin gego, w myasto gego. A gdisz bila prziszla rzecz bosza ku Hyeu prorokowy, sinu Anany, przecyw Baza y przecyw domu gego y przecyw wszemu złemu, gesz bil uczinyl przed bogem, abi gy gnyewal swimy czini, abi bil iako dom Geroboamow: prze t{{ø}} prziczin{{ø}} gy zabyl, to gest Hyeua, sina Anany, proroka. Szóstego ł) Wulg. „7e7w“. lyata a we dwudzestu Aza, krolya Iuda, krolyowal Hela, sin Baza, nad Isra- helem w Tersa dwye lyecye. Y prze- cywyl sy{{ø}} przecyw gemu sługa gego Zamri, wódz nad polowyczo geszcz- ezow. A gdisz genego czasu Hela pot- pyl sobye w Tersa, w domu Arsa, włodarza Tersa: padł nayn Zamri, dwa- dzesszcya a ssyodmego lyata Aza, krolya Iuda. y krolyowal w myasto gęgu. A gdisz krolyowal, syedz{{ø}}cz na stol- czu gego, zbył wszitek dom Bazow. a nye ostawvl s nyego any psa, ny bly- sznyego, ny przyiacyelya gego. A tak zagładził Zamri wszitek dom Baazow podle słowa boszego, gesz mowyl ku Bazowy przes Hyeu proroka, prze w szelke grzechi Bazowi, a grzechy Hela, sina gego, gymysz zgrzeszily a ku grze- ckał) przywyedly lyud israhelski, gnye- waiocz pana boga israhelskego swimy marnoscyamy. ile gyny uozinkowye Hela, a wszitko, czso czinyl, popysany s{{ø}} w ksy{{ø}}gach uczinkow dny krolyow israhelskich. Sy< dmego a dwadzesszcya lyata Aza, krolya Iuda, krolyowal Zamri syedm dny w Tersa. A w ti czasy woyska obiegła bila Gebeton, myasto Fylystinske. A gdisz uszliszano, isze Zamri sy{{ø}} sprzecywyl y zabyl krolya: y uczinyl tam krolya wszitek lyud israhelski Amtri, gen bil głowa nad ricer- stwem isranelskim tego dnya w stanyech. Tedi wstaw Aam„ a wszitek Israhel s nym s Gebeton, y obiegły Tersa. A wydz{{ø}}c Zamri ysze myasto b{{ø}}dze dobito: szedwT na syen *) y zaszegl sy{{ø}} z domem krolypwim. Y umarł w swick grzeszeck, gym(<) zgrztszil, cziny{{ø}}cz szle przed bogem, a chodz{{ø}}cz po drodze Geroboamowye a po grzeszeck gego, ysze ku grzecku prziwyodł israkelski lyud. Ale gyny uczinkowye Zamri, sprzecywyenstwa a nyemyloscy gego, które czinyl, popysany s{{ø}} w ksy{{ø}}- gack skutków dny krolyow israhelskich. Tego czasu rozdzelyl sy{{ø}} lyud israkelski na dwye cz{{ø}}scy, gena czoscz przyi{{ø}}la Tebny, sina Ginetowa, chcz{{ø}}cz gy królem uczinycz. a polowycza druga Amri. Y ostał sy{{ø}} ‘) ten lyud, gysz bil z Amri, przecyw lyudu, gysz sy{{ø}} przidzerszal Tebny, sina Ginetowa. y umarł Tebny, a Amri krolyowal. Gednego a trsydzeszcy lyata Aza, krolya Iuda, krolyowal Amri nad Israhelem dwanaccye lyat. a w Tersa krolyow J al szescz lyat. Y kupyl gor{{ø}} Samarsko w Somer za dwye lybrze szrzebra, a zbudował i{{ø}}, a zdzal gymy{{ø}} myastu, gesz bil uczinyl, gymyenyem Semey* gesz gest góra bosza, albo góra Samarska. Y uczinyl Amri nyeprawye przed bogem , a czinyl zloscy wye nade wszitki ti, gysz przed nym biły. A przidzerszal sy{{ø}} wszitkimy obiczaymy skutków Geroboamowieli, sina Kabatowa, a grzechów, k nymsze przywyodl lyud israkelski, abi gnyewal pana boga isra- helskego swimy marnoscyamy. Ale gyny uczinkowye Amri a boiowye gego, gesz myewal, to popysano w ksy{{ø}}gach skutków dny krolyow israkelskick. Y otpoczin{{ø}}1 Amri s swimy oczci, a po- ■) „PalaUumu (Wnig.), pałac. '). fj/rac valuit". chowan w Samary, y krolyowal Achab, sin gego, w myasto gego. Achab, sin Amri, krolyowal nad Israhelem ossme- go a trzidzesszcy lyata Aza, krolya Iudzskego. A krolyowal Achab, sin Amri, nad Israhelem w Samary dwa- dzesszcya y dwye lecye. Y uczinyl Achab, sin Amri, nyeprawye przed bogem nade wszitki, gysz przed nym biły. a nye statczilo* gemu, abi sy{{ø}} przidzerszal grzechów Geroboamowach, sina Nabatowa, ale nadto poiól sobye szon{{ø}} Gezabel, dzewk{{ø}} Mechabel '), krolya Sydonskego, y szedł a sluszil Baal, a modlyl sy{{ø}} gemu. Y postawyl ołtarz Baalowy w koscyle* Baal. gen bil udzalal wr Samary, a udzalal lug, y przidzerszal sy{{ø}} Achab swkn sku- tkem, pobudzai{{ø}} pana boga israhelske- go2), gysz biły przed nym. A za gego dny Achiel* s Betel udzalal Iericho. Gdisz bil Abyram, sin gego pyrwi, u- marl, zaloszil ge. a w Segub, posle- dnym swim, postawił broni gego, podle słowa boszego, gesz bil mowyl przes Iosue, sina Kunowa. XVII. W t{{ø}} dob{{ø}} Elyas Tesbycsky, geden s tich, gysz bidlyly w Galaad, rzeki ku Achabowy: Zyw pan bog gest israhelski , przed gegosz oblyczim stoi{{ø}}, acz b{{ø}}dze rosa albo deszcz tick lyat, lecz podle slow ust mich. A prziszlo słowo bosze k nyemu, rzek{{ø}}c: Gydzi *) Eihbaal (Wulg.). *) Wypuści! w tém miejscu: „super omnes reges Israel". precz, a odicz przecyw wschodu sluncza, a skrig (skryj) sy{{ø}} u potoka Ka- rit, gen gest przecyw Iordanu, a tu s potoka pyg, a gawronom gesm przikazal, abi cy{{ø}} karmyly tam. Y odszedł a uczinyl podle słowa boszego. A gdisz odszedł, y syadl nad potokem Karit, gen gest przecyw Iordanu: przinosyly gemu gawrony chleb a my{{ø}}so rano, takesz chleb a my{{ø}}so wyeczor, a pyl s potoka. Tedi po nyektorich dnyoch wiseckl potok, bo nye padał descz na zemy{{ø}}. Y prziszedl glos boszi k nyemu, rzek{{ø}}cz: Wstań, a gydzy do Se- U? repti* Sydonskey, bidlsze tu, bocyem przikazal geney wdowye, abi cy{{ø}} kar- myla. Tedi on wstaw, y szedł do Sa- repti Sydonskey. A gdisz prziszedl ku bronye myeszczskey: ziawyla sy{{ø}} gemu nyewyasta wdowa, zbyrai{{ø}}c drwa. a wezwaw i{{ø}}, rzeki k nyey': Day my malyutko wodi w ss{{ø}}dze, acz sy{{ø}} na- pyi{{ø}}. A gdisz ona poydze, ckcz{{ø}}cz przi- nyescz: wzwola za ny{{ø}} rzek{{ø}}c: Przi- nyesz my, prosz{{ø}}, y skib{{ø}} chleba w twey r{{ø}}ce. Ona otpowye: Zyw gest pan bog twoy, ysze nye mam ckleba, geno z garstk{{ø}} m{{ø}}ki we ss{{ø}}dze, a malyutko oleya w oleynyku. a przeto zby- ram dwye drewnye, abich w'szedszi, y uczinyla to sinu memu a mnye, abi- ckowTa to sznyadszi y umarła. Helyas rzeki k nyey: Xye boy sy{{ø}}, ale szed- szi, uczin iakosz rzekła. Ale mnye s tey m{{ø}}ki uczin napyrwey oprzasnek malyutki podpopyelni, przinyesysz my, a tobye y sinu twemu uczin potem. Bo to mowy pan bog israkelski: W s{{ø}}- dze nye b{{ø}}dze ubiwacz m{{ø}}ki, a w oley- nyku oleya sy{{ø}} nye umnyeyszi, asz do tego dnya, w ktori pan seszle deszcz na zemy{{ø}}. Tedi ona szedszi, ucziny podle słowa Helyaszowa. y iadl on a ona a dom gey, a od tego dnya wy{{ø}}- cey w s{{ø}}dze m{{ø}}ki nye ubiwalo, any w oleynyku oleya nye umnyeyszalo, podle słow a boszego, gesz mowyl przes Tlelyasza. Tedi sy{{ø}} potem stało, ysze sy{{ø}} roznyemogl sin macyerze c z e 1 y a- d n e y, a bila na nyem przesylna nye- mocz, tak isze nye mogl dichacz. Tedi rzecze Helyaszowy: Cso mnye a tobye m{{ø}}szu boszi ? wrszedlesz ku mnye, abi wspomyenyoni bili zloscy me, abi zabyl sina mego V Helyas rzecze: Day my sina twrego. A wsz{{ø}}w' sina gey z gey łona, y nyosl gy do pokoia, tu gdzesz on bidlyl, y poloszil gy na swem loszu, y wdał ku panu, rzek{{ø}}c: Panye bosze moy, takosz t{{ø}} wdowo, u nyeysze iakosz takosz sziwy{{ø}} sy{{ø}}, ti gesz zam{{ø}}cyl, yszesz zabyl sina geyV A roszirzyw* syp, y poloszil syó na dzecy{{ø}}czu trsy krocz, a wolał ku panu, rzekocz: Panye bosze moy, prosz{{ø}}, abi sy{{ø}} nawrocyla dusza tego dzecy{{ø}}cya w gego wn{{ø}}trza. V usliszal pan glos Helyaszow, y nawrocyla sy{{ø}} dusza dze- cy{{ø}}cya weyn, y oszilo. Tedi Heli as wsz{{ø}}w' dzecyó, y poloszil gy wr nysszem pokoiu domu, y dal macyerzi gego, rzek{{ø}}c: Otocz sin twoy sziw gest. Y rzecze nyewyasta ku Helyaszowy: Iusz na tem gesm poznała, ysze gesz ti m{{ø}}sz boszi, a słowo bosze prawe gest w uscyech twich. T A edi po nyemalo dnyock słowo bosze sstalo sy{{ø}} ku Helyaszowy, w trze- cyem lecye, rzek{{ø}}cz: Gydzi, a ukasz sy{{ø}} Achabowy, 11 acz seszly{{ø}} descz na zemy{{ø}}. Y szedł Helyasz, abi sy{{ø}} ukazał Achabowy, a bil glod wyelyki w [Samary. Zatim Achab wezwał Abdia- sza k sobye, starost{{ø}} domu swego, a Abdias bal sy{{ø}} boga barzo. Bo gdi gubyla Gezabel proroki bosze, tedi on wsz{{ø}}w ssto prorokow, y sckowal gyck po py{{ø}}cy dzesy{{ø}}t w iaskinyach, a kar- myl ge chlebem a wod{{ø}}. Y rzecze Achab ku Abdiaszowy: Gydzi do zemye ku rozmaytim studnyam wodnim, a na wszitki padok, zaly snadz b{{ø}}dzem moc nalescz korzeń'), a odchowacz konye a muli, abi owszem nye zmarły dobi- tkowye. \ rozdzelylasta sobye włoscy, abi ge schodziły. Ackab szedł na ge- n{{ø}} drog{{ø}}, a Abdias drug{{ø}} drog{{ø}} osobno. A gdisz bil Abdias na drodze: potka gy Helyas. A gdisz gy pozna, padł na swp twarz, rzek{{ø}}c: Tylysz, panye moy, Helyasz ? On otpowye: la- cyem. Y rzeki: Szedw powvedz panu twemu: Helyas prziszedl. K temu on rzeki: Csom zgrzeszil, yrsze my{{ø}} podasz, slug{{ø}} swego, w róce Ackabowye, abi my{{ø}} zabyl? Zyw gest pan bog twoy, y sze nye lyuda any krolewstwa, dokódbi my{{ø}}> bil nye posiał pan moy, szukai{{ø}}cz cyebye. A wszitci lyudze ot- powyedzely: Nye go tu. Zaprzisy{{ø}}gl wszelka krolewstwa a lyudzi, przeto ') „herbam* (Wulg.). iszesz nye bil naleszon ti. A to my nynye mowysz: Gydzi, powyedz panu twemu: Helyas gydze. A gdisz ia odi- dę ot cyebye: duch boszi odnyesye cyc na myasto, gegosz ia nye wyem. A przid{{ø}}c, powyem Achabowy, a on nye naydze cyebye, zabyge my{{ø}}. a ia, sluga twoy, boi{{ø}} sy{{ø}} boga z mey mlo- doscy. Zaly nye powyadano tobye, panu memu, eso bich uczinyl, gdi zaby- iala Gezabel proroki bosze, iszem za- tayl prorokow boszich, ssto m{{ø}}szow, pyóczdzesy{{ø}}t a py{{ø}}czdzesy{{ø}}t w iaski- nyach, a karmyl ge chlebem a wod{{ø}}? A ti nynye mowysz: Powyedz panu twemu: Helyas gydze, abi my y zabyl ? Helyas rzeki: Zyw gest pan wszech zast{{ø}}pow, przed gegosz oblyczim sto- i{{ø}}>, iszecz sy{{ø}} dzisz gemu ukaszo. Tedi Abdias szedl przecyw Achabowy y po- • wyredzal gemu. Y wiszedl Achab na- przecywo Helyaszowy, a uzrzaw gy, rzeki: Ty gesz ten, gensze z a m o- czasz lyud israhelski ? On rzeki: Nye sm{{ø}}cylem ia Israhela, ale ti a dom oczcza twego, geszeseye nye chowały przikazanya boszego y naszlyadowaly Baalym. Ale tak poszły nynye, a zgromadź zbór ku mnye wszego israhel- skego lyuda na gor{{ø}} karmelsk{{ø}}, a prorokow BaaJ cztirzi ssta a pyęczdzesy{{ø}}t, a prorokow lugowich, gysz gedz{{ø}} u stoki Gezabel, cztirzissta. Tedi Achab posiał... Tu iwie karty wydarte. iXX, 15). . 112 .. .a trsydzesszcy. Y zlyczil po nych lyud wszitek sinow Israhelskich, syedm tysy{{ø}}czow. Y wiszly o poludnyu, a Benadab pyl y opyl sy{{ø}} w stanye swem, a krolyow dwa a trsydzesszcy s nym, gysz gemu prziszly na pomocz. Y wiszly slugy ksy{{ø}}sz{{ø}}t wszitkick włoscy w pyrwem czele. Y posiał Benadab. Gyszto mu wskazały, izek{{ø}}c: M{{ø}}szowye wiszly s Samariey. K nym on rzecze : Ly ubo prze pokoy gyd{{ø}}, zgymay- cye ge ziwo, lyubo przeto, abi boio- waly, ziwo ge wezmycye! A to tak. wiszly slugy ksy{{ø}}sz{{ø}}t włoscy, y osta- tnya woyska szła za nymy. Y pobył kaszdi m{{ø}}sza tego, gen przecywr gemu szedł, y pobyegly Syrsci, a scygal ge israkelski lyud. y ucyekl takesz Benadab, kroi Syrsky, na konyu s geszczci swimy. A tak kroi israhelski wiszedl, pobył konye y wozi, a pobył Syrsk{{ø}} zemy{{ø}} ran{{ø}} wyelyk{{ø}} barzo. Tedi przi- st{{ø}}pyw prorok ku krolyowO) israhel- skemu, rzeki k nyemu: Gydzi, a posyl sy{{ø}}, a wydz, eso uczinysz. bo dru- gego lyata kroi Syrski winydze przecyw tobye. A slugy/ krolya Syrskego rzekły k nyemu: Bogowye gor s{{ø}} bo- gowye gych, przeto nas przemogły. Ale lepyey, abichom przecyw gym boio- waly na polyu, a przemoszemi ge. Przetosz ti tak uczin: Oddal wszelkego krolya od gego zastępu, postaw w mya- sto gych ksy{{ø}}sz{{ø}}ta, a uczin znowu, lyczb{{ø}} ricerstwa w myasto onick, gisz s{{ø}} zbycy s twich, a konye w myasto kouy drzewyeyszick, a wozi w myasto wozow, gyszesz drzewyey myal. Y b{{ø}}- dzem boiowacz przecyw gym na poły o cli, a uzrzisz, ysze ge przemoszemi. Y uwyerzil radze gich, a uczinyl tak. Przeto gdisz rok myn{{ø}}1, zlyczil Benadab Syrske, y wzial na Affet, abi boiowal przecyw israhelskemu lyudu. A zatym takesz sinowye israhelsci zly- czery s{{ø}}, a nabrawszi pokarma, y wi- gely przecyw gym, iako dwye male stadze koz. Ale Syrsci napelnyly s{{ø}} wszitk{{ø}} zemy{{ø}}. W t{{ø}} dob{{ø}} geden m{{ø}}sz boszi przist{{ø}}py ku krolyu israhelskemu, rzeki: Tocz mowy pan bog: Przeto isze rzekły Syrsci: bog górni gest gich, a nye bog dolow: dam wszitko sebra- nye to wyelyke w r{{ø}}k{{ø}} two, a wzwye- cye, yszem ia pan. Y zrz{{ø}}dzaly syedm dny przecyw sobye y Syrsci y ony czoła, a syodmego dnya sstal sy{{ø}} boy. y pobyły Syrskich sinowye israhelsci ssto tysy{{ø}}czow pyeszich genego dnya. Y ucyekly cy, gysz biły ostały, do Affet myasta, a padł mur na dwadzeszcya a na syedm tysy{{ø}}czow lyudzi, gisz biły ostały. A zatym Benadab u- cyekai{{ø}}, wszedł w myasto do przebitka, gen bil wn{{ø}}trz przebitka, y rzekły gemu sług?/ gego: Sliszelysmi, ysze krolyowye domu israhelskego myloscy- wy s{{ø}}. przetosz opaszmi sy{{ø}} wormy (wormi) po naszich byodrach, a powrozi wloszimi na nasze głowi, winydzmi przecyw krolyu israhelskemu. zalycz snad* nas żywy. Y opasały byodri swre wormy, a wloszily powrozi na swe głowi, y prziszly ku krolyowy israhelskemu, rzek{{ø}}c: Sługa twoy Benadab mowy : Prosz{{ø}}, abi my{{ø}} szywyk On rzecze : Gęstły gescze zyw, brat moy gest. To przyi{{ø}}ly m{{ø}}szowye za scz{{ø}}scye, a r{{ø}}cze pochicyly słowo ust gego, y rzekły: Brat twoy Benadab zyw gest. On rzeki: Gydzcye, a przywyedzcye gy ku mnye. Y wiszedl k nyemu Benadab, y wsz{{ø}}1 gy na swoy woz, rzek{{ø}}c: Myasta, iasz wsz{{ø}}1 ocyecz moy oczczu twemu, nawrocz{{ø}} tobye. a ulycz nadzalay w Damaszku sobye, iako na- czinyl ocyecz moy w Samary, a ia smyrzyw sy{{ø}} s stob{{ø}}, odid{{ø}}ó od cyebye. A smyrzil sy{{ø}} s nym y puscyl gy precz. Tedi geden m{{ø}}sz s sinow pro- rokowich rzecze ku swemu towarziszo- wy słowem boszim: Zbyg (zlij) my{{ø}}! A on nye chcyal gego zbycz. Gemu on rzeki: Przeto iszesz nye chcyal sli- szecz głosu boszego: owa, odidzesz ode mnye, a zabyge cy{{ø}} lew. A gdisz ma- lyutko odidze od nyego, nalyazw gy lew y zabyl gy. Ale on nalyazl m{{ø}}- sza drugego, rzeki k nyemu: Byg my{{ø}}! Gensze byl gy a ranyl. Tedi szedł pro- rol* y nalyazl krolya na drodze, prze- myenyw posucym iposuciem) prochu usta a oczi swoy. A gdisz kroi poydze, wzwola k nyemu, rzek{{ø}}c: Sługa twoy wiszedl boiowacz blysko, a gdisz po- byegl m{{ø}}sz geden, prziwyodł gy ktosz ku mnye, rzek{{ø}}c: Strzesz m{{ø}}sza tego! a ucyeczelycz, b{{ø}}dze dusza twa za gego dusz{{ø}}, albo lybr{{ø}} szrzebra za to dasz. A gdisz ia, sm{{ø}}cyw sy{{ø}}, y tam y sam sy{{ø}} obraczal, natichmyast kamo s z sy{{ø}} podzal. K nyemu kroi israhelski rzeki: To gest s{{ø}}{{ø}}d twoy, gen- szesz sam z g o d 1 ('■)• Tedi on natichmyast sstarl proch s swey twarzi, y poznał gy kroi, isze bil geden s pro- rokow. On k nyemu rzeki: To mowy pan: Przeto iszesz puscyl m{{ø}}sza do- stoynego szmyercy z r{{ø}}ki twey: b{{ø}}dze dusza twa za gego dusz{{ø}}, a lyud twoy za lyud gego. Y wrocyl sy{{ø}} kroi do domu swego, pot^pyw to slisz{{ø}}cz, a gnyewai{{ø}}cz sy{{ø}} prziszedl do Samariey. XXI. po tich slowyeeh, bila tego czasu wynnyoza NabotowaGezrahelskegu, iasz bila w Gezrahel podle syeny Acha- bowi, krolya Samarskego. Y mowyl Achab ku Nabotowy, rzek{{ø}}c: Day my wynnycz{{ø}} sw{{ø}}, acz ucziny{{ø}} sobye za- grod{{ø}} szeln{{ø}}, bo my gest w s{{ø}}sydz- stwye a blyssku mego domu. a dam U3 tobye za || ny{{ø}} wynnycz{{ø}} lepsz{{ø}}, a gestlycz sy{{ø}} podobnycy zda, dam cy szrzebra zacz stoy (stoi). K temu otpowye Nabot: Smyluy sy{{ø}} nade mn{{ø}} pan, abich nye dal dzedzicstwa ocz- czow mich tobye. Tedi prziszedl Achab do domu, gnyewai{{ø}}cz sy{{ø}} a gorly{{ø}}c sy{{ø}} s tego słowa, gesz mowyl k nyemu Nabot Gezrahelytski, rzek{{ø}}c: Nye dam tobye dzedziczstwa oczczow mich. A porzucyl sy{{ø}} na losze swe, obrocyw twarz sw{{ø}} k scyenye, y nye iadl chleba. Tedi wszedszi k nyemu Gezabel, szona gego, y rzecze k nyemu: Cso gest tego, z nyegosz sy{{ø}} zasm{{ø}}cyla dusza twa, a przecz nye gesz chleba ? On gey otpowye: Mowylem ku Nabotowy Gezrahelskemu, rzek{{ø}}c gemu: Day my sw{{ø}} wynnycz{{ø}}, a węszmy za ny{{ø}} pyenypdze, a gęstły sy{{ø}} lyuby tobye, dam za ny{{ø}} lepszo wynnycz{{ø}}. A on rzeki: Nye dam tobye wynnyce mey. Y rzecze Gezabel, szona gego, k nyemu: Wyelykey slaw{{ø}}tnoscy gesz, a dobrze sprawyasz krolewstwo israhelske! Wstań, a gedz chleb, a b{{ø}}dz d o b r z e y* miszly. Ia tobye dam wyn- nocz{{ø}}* Nabotow{{ø}} Gezrahelskego. Tedi napysawszi lysti gynyenyem Achabo- wim, a znamyonawszi gy pyrscye- nyem gego, posiała ku urodzenszj/m, gysz biły w myescye gego a bidlyly s Nabotem. A to bilo pysano na ly- scyech: Przikazcye post, a kaszcye sye- dzecz Nabotowy myedzi urodzenszimy lyuda, widaycye dwa m{{ø}}sza sini Be- lyal, acz krzywe swyadeczstwo powye- ta: Zlorzeczil Nabot boga a krolya. wiwyedzcye gy a ukamyonuycye, a tak umrze. Y uczinyly myesczanye gego y urodzenszi a lepszi, gysz bidlyly s nym w myescye, iako gym przikazala Gezabel a iako bilo napysano na lyscyech, gesz bila k nym posiała. Y przikazaly post, a syedzecz kazały Nabotowy myedzi pyrwimy z lyuda. A przy wyod- sz(i) dwa m{{ø}}sza, sini dyablowa, ka- zaly gyma syedzecz przecyw gemu. Tedi ona, to czusz1) m{{ø}}szowye Be- lyal, rzeklasta przecyw gemu swyadeczstwo przed wszitkim lyudern: Prze- klynal Nabod boga a krolya. Przetosz wiwyodszy gy z myasta, ukamyono- waly y posiały ku Gezabel, rzek{{ø}}cz: Ukamyonowan Nabod y umarł. Tedi sy{{ø}} sstalo, gdisz usliszala Gezabel Nabo- ta, ysze ukamyonowan a umarł, rzekła ku Achabowy: Wstań, wwy{{ø}}sz sy{{ø}} ') scilicet ut. w wyunycz{{ø}} Nabotow{{ø}} Gezrahelycske- go, gen nye chcyal pozwolycz tobye a dacz gey a wszócz pyeny{{ø}}dze za ny{{ø}}. bo nye szyw Nabot, ale umarl. Tedi uszliszaw Achab, ysze umarl Nabot, wstal y ial do vymiyce Naboto- wi, abi sy{{ø}} w ny{{ø}} wwy{{ø}}zal. W t{{ø}} dob{{ø}} przemowyl pan ku Elyaszowy Tezbyczskemu, rzek{{ø}}cz: Wstan, gydz naprzecywo Achabowy krolyowy, gen gest w Samar?/, owa, tocz gydze do wynnyce Nabotowy e, abi sy{{ø}} w ny{{ø}} wwy{{ø}}zaL mowy{{ø}}cz k nyemu: Tocz mowy pan bog: Żaby lesz, a nad to wsz{{ø}}- lesz, a potem prziczinysz. Tocz mowy pan: Na temto myescye, na nyemsze lyzaly krewr psy Nabotow{{ø}}, b{{ø}}d{{ø}} ly- zacz y tw{{ø}} krew. Y rzeki Achab ku Helyaszowy: Azalysz nalyazl na mnye sobye nyeprzyiacyelya? On rzeki: Nalyazl. przeto yszesz sy{{ø}} oddal na to, abi czinyl zloscz przed oblyczim boszim. Przeto tocz mowy pan: Owa, tocz ia prziwyod{{ø}} na cy{{ø}} zle, a pode- tn{{ø}} poszlyatky twe, a zbyi{{ø}} s Achab asz do psa y mdłego y poszlednyego s Israhela, a ucziny{{ø}} dom twoy, iako dom Geroboamow, sina Nabotowa, a iako dom Baza, sina Achia, przeto iszesz to uczinyl, abi my{{ø}} roznyewal a ku grzechusz przywyodl Israhel. K temu takesz o Gezabel mowyl pan, rzek{{ø}}c: Psy sznyedz{{ø}} Gezabel na po- lyu Gezrahelskem. A umrzely Achab w myescye, sznyedz{{ø}} gy psy. gęstły umrze na polyu, sznyedz{{ø}} gy ptaci nyebyesci. Przeto nye bil drug?/ taki, iako Achab, gen sy{{ø}} na to dal, abi czinyl zle przed oblyczim boszim, pobudzała gy szona gego Gezabel, tak ganyebni uczinyl sy{{ø}}, ysze naszlya- dowal módl, gesz biły uczinyly Amo- rey, gesz skaszil pan od twarzi sinow israhelskich. A tak gdisz usliszi Achab ti iste rzeczi: rozdarł na sobye odze- nye swe, a odzal cylycyum cyalo swe, y poscyl sy{{ø}}, a spal w worze, a chodził, z wy esy w glowp. Tedi potem przemowyl pan ku Helyaszowy, rzek{{ø}}cz k nyemu: Wydzalesz, ysze sy{{ø}} poko- rzil Achab przede mn{{ø}} ? a przeto, isze sy{{ø}} pokorzil prze my{{ø}}, nye przepuscz{{ø}} złego za gego dny, ale we dnyoch sina gego ucziny{{ø}} wyele złego nad gego domem. XXII. # atym myn{{ø}}la trsy lyata przes boia myedzi Syrsk{{ø}} zemy{{ø}} a israhelsk{{ø}}. A w trzecyem lyecye p r z y i a 1 Iozaphat, kroi Iuda, ku krolyowy Israhel. Y rzeki kroi Israhel ku slugam swim: Nye wye- cye, ysze nasze gest Kamót Galaad, a myeszkami ge wsz{{ø}}cz z r{{ø}}ku krolya Syrskego? Y rzecze ku Iozaphat, krolyowy Iuda: Podzeszly se mn{{ø}} ku boiowanyu do łiainot Galaat ? Tedi Iozaphat ku krolyowy israhelskemu rzecze: lakom ia, tako i ti. lyud moy a lyud twoy gena rzecz s{{ø}}{{ø}}. geszczci moy a geszczci twoy. Y rzecze Ioza- pkat ku krolyowy israhelskemu: Patrzi, prosz{{ø}} cyebye, ziawyenya boszego dzisz. Tedi kroi israhelski sebraw prorokow b 1 y z ku cztirzem sstom m{{ø}}- szow, y rzecze k nym: Mamly gydz do >> e8 Ramot Galaad boiowacz, czily nycs? Gemu ony otpowyedzely: Gydz, a dacz ge pan w r{{ø}}k{{ø}} krolyow{{ø}}. 1 rzeki Iozaphat: Azaly nye proroka boszego tu, bichom gego pitaly ? Y rzecze kroi 114 is i rahelski ku Iozaphatowy: Ostał geden m{{ø}}sz, przes ktorego moszem opi- tacz pana. ale ia gego nye nawydz{{ø}}, bo nye prorokuge my dobrego, ale zle, Mycheas, syn Gemlya. Iozaphat rzecze: Nye mow tak krolyu. Tedi kroi israhelski powoła w genego urz{{ø}}dnyka1), k nyemu rzeki: Ricklo prziwyedz My- ckea, sina Gemlya. A w t{{ø}} dob{{ø}} kroi israkelski a Iozaphat, kroi Iuda, sya- dlasta oba kaszdi na stolczu swem, odzan ruchem królewskim, na myeszczczu podle broni Samarskey, a wszit- ci proroci prorokowały przed nym a. Y uczinyl sobye Sedechias, sin Kanaan, rogy szelyazne y rzeki: Tocz mowy pan: Tymto rozdrzesz zemy{{ø}} Syrsk{{ø}}, asz i{{ø}} y zgładzisz. A wszitci proroci takesz prorokowały, rzek{{ø}}c: Wzidzi do Ramot Galaad, a gydzi scz{{ø}}stnye, a poda pan w r{{ø}}ce krolyowi nyeprzyia- cyele twe. A zatim poseł, gen bil szedł, abi wezwał Mycheasza, mowyl k nye- mu rzek{{ø}}cz: Owa, tocz wszitci proroci genimy usti dobre rzeczi krolyowy pro- rokui{{ø}}. Przeto takesz y ti zrownay sy{{ø}} s nymy, mow dobre. Mycheas rzecze: Zyw gest pan, ysze czsoszkoly powye my pan, to b{{ø}}d{{ø}} mowycz. To rzekw, y prziszedl ku krolyowy. Y rzecze gemu kroi: Mychea, mamly gechacz do Ramot Galaat boiowacz, czily nye- ckacz ? On otpowye: Wstaw, gydzi wyesyele, a poda ge pan w r{{ø}}ce krolyowye. Tedi kroi rzeki k nyemu: Pyrwe wTtore') zaprzisy{{ø}}gam cy{{ø}}, abi my nye mowyl, gedno cso prawdzy- wego gest, w gymy{{ø}} bosze. On rzeki: Wydzalem wszitek Israkel rozbyegszi sy{{ø}} po górach, iako owrce nye mai{{ø}}cz pastirza. y rzeki pan: Nye mai{{ø}} pana cyto, WTOCZ syó kaszdi do swego domu w pokoiu. W t{{ø}} dob{{ø}} kroi israkelski ku krolyowy Iozapkatowi iudzske- mu rzecze: Azalym tobye nye rzeki, ysze my nye prorokuge dobrego, ale zawszgy zle ? Ale on nad to rzecze: Przeto slisz słowo bosze: Wvdzalem «/ pana syedz{{ø}}c na stolczu swem, a wszitek zast{{ø}}p nyebyeski stoi{{ø}}cz podle gego na prawyci y na lewych Y rzeki pan: Kto okłam a Ackaba, krolya isra- helskego, abi geckal y padł w Ramot Galaad ? Y rzeki geden na lewyci słowa taka, a druggt gynaka. Zatym wi- st{{ø}}pyw duch, y stal przed bogem, rzek{{ø}}cz: la gy okłamana. Geniusz rzeki pan: Na czem ? A on rzecze: Winyd{{ø}} a b{{ø}}d{{ø}} duck 1 s z i w i (łżywy) w uszcyech wszitkick prorokow gego. Y rzeki pan: Oklamay, a przemosz! wiszedw, uczi- nysz tak! Przeto iusz dal pan duch lsziwi w usta wszeck twick prorokow, gysz tu s{{ø}}, a pan mowyl przecyw tobye zle. Tedi przist{{ø}}pyw Sedechias, sin Kanaan, y uderzil Myckea w lyce, rzek{{ø}}c: Tedi nyeckal my{{ø}} duck boszi, a mowyl tobye ? Y rzecze Myckea: Uzrzisz tego dnya, gdisz wnydzesz do ’) „Eunuchum quendamu w Wulg. ') Iterum atque iterum. pokoia wn{{ø}}trzney komori, abi sy{{ø}} skrih Y rzecze kroi israhelski: Wezmycye Mychea, acz ostanye u Amona, ksy{{ø}}- sz{{ø}}cya myesczkego, a u Ioas, sina Amalechowa. Rzeczcyesz gyma: Tocz mowy kroi: Wsadzcye tego m{{ø}}sza w cyemnycz{{ø}}, a chowaycye gy chlebem zam{{ø}}tka a wod{{ø}} truchloscy, doi{{ø}}d sy{{ø}} nye wrocz{{ø}} w pokoiu. Tedi rzecze Mycheas: Wrocyszly sy{{ø}} w pokoiu: nye mowyl pan przes my{{ø}}! Y rzecze: Sliszcye wszitci lyudze to! Ge- chal kroi israhelski a Iozaphat, kroi Iuda, do Ramot Galaat. Tedi kroi israhelski ku Iozaphat rzeki: Weźmy zbro- i{{ø}}, wnydzisz w boy, a oblecz sy{{ø}} w me‘) odzenye. A zatym kroi Israhel, przemyenyw swoy odzew, y wszedł w boy. Ale kroi Syrski przikazal ksy{{ø}}- sz{{ø}}tom wozowim dwyema a trsyem dzesstom, rzek{{ø}}c: Nye b{{ø}}dzecye boiowacz przecyw wy{{ø}}czszemu a mnyey- szemu any szadnemu, geno przecyw krolyowy israhelskemu samemu. A gdisz uzrzely ksy{{ø}}sz{{ø}}ta wozowa Iozaphata, u m y e 1 y * 2), bi on bil kroi israhelski, a rzucywszi sy{{ø}} nayn, y boiowaly przecyw gemu. Y wzwolal Iozaphat, y zrozumyely ksy{{ø}}sz{{ø}}ta wozowa, ysze nye kroi israhelski, y nyechaly gego. Zatym geden m{{ø}}sz napy{{ø}}1 1 {{ø}} c z i s k o, w nyeistnoscz3) strzelyl strzal{{ø}}, a na god{{ø}} zastrzelyl krolya israhelske- go myedzi płucem a myedzi szol{{ø}}tkem. Tedi on rzeki wosznyci swemu: Obrocz r{{ø}}k{{ø}} sw{{ø}}, wiwyezisz my{{ø}} z woyski, *) W Wulg.: „vestibus tuis*. *j suspicati sunt. *) in incertum (Wulg.). bocyem cy{{ø}}szko ranyen*. Y sstal sy{{ø}} boy tego dnya, a krol israhelski stal na swem wosze przecyw Syrskemu, y umarl k wyeczoru. y cyekla krew z rani w woz. A zatim sluszebnyk wzwo- la po wszitkey woyscze, pyrwey nysz slunce zaszło, rzek{{ø}}cz: Wrocz sy{{ø}} kaszdi do swego myasta a do zemye swey. A tak umarl krol, y donyesyon do Sa- mariey, y pochowały krolya w Samary, a umily woz w Samarskem stawku, y lyzaly psy krew gego, a w{{ø}}dzi- dla umily podle słowa boszego, gesz bil mowyl. Ale gyny skutci Achab y wszitko, czsosz czinyl, a dom s wslu- nowich* koscy, gysz bil udzalal, a wszech myast, ktore udzalal, to wszitko popysano w ksy{{ø}}gach uczinkow dny krolyow israhelskich. A tak skonał Achab s swimi oczci, a krolyowal Otozias*, sin gego, w myasto gego. Ale Iozaphat, sin Aza, pocz{{ø}}1 krolyowacz nad Iud{{ø}} czwartego lyata Achaba, krolya israhelskego. W py{{ø}}cy a we trsyech dzesstoch lecyech bil, gdisz pocz{{ø}}1 krolyowacz. a dwadzesszcya y py{{ø}}cz lyat krolyowal wT Ierusalemye. A gy- 115 my{{ø}} macyerze gego Azuba, dzewka Salay. A przidzerszawal sy{{ø}} wszitkimy czini drog Aza, oczcza swego, a nye oddalyal sy{{ø}} od nych a czinyl to, czsosz prawego przed bogem. Ale wszdi gomich modi nye zatracyl, bo gescze lyud obyatowal a palyl obyati na wi- sokoscyack. Y myal pokoy Iozaphat s królem israhelskim. A skutkowye gego, gesz czinyl, a boiowye, popysany s{{ø}} w ksy{{ø}}gach skutków dny krolyow Iuda. A takesz ostatek kaplanowr mo- dlebnich, gysz biły ostały za dny Aza, oczcza gego, zatracyl s zemye. Any bil tego czasu krol ustawyon w Edom. A naczinyl bil Iozaphat korabyow na morze, abi na nych plin{{ø}}1 do Offyr po złoto, a nye mogly na nych gydz, isz sy{{ø}} złamali w Assyongaber. Tedi rzeki Otosyas, sin Achabowr, ku Iozaphato- wy: Nyechay gyd{{ø}} slugy me s twimy slugamy na korabyoch. y nye chcyal Iozaphat. Y skonczal s swimy oczci Iozaphat, a pochowan s nymy w myescye Dauid, oczcza swego. Y krolyo wal loram, sin gego, w myasto gego. Ale Otosyas, sin Achabow, bil pocz{{ø}}1 krolyowacz nad israhelskim lyudern w [Samary syodmego naczcye lyata Io- zaphata, krolya Iuda. A krolyowal nad Israhelem dwye lecye, a czinyl nye- prawye przed bogem, a przidzerszawal sy{{ø}} drogy oczcza swego a macy erze swey, a drogy Geroboamowi, sina Na- batowa, gen przywyodl lyud israhelski ku grzechu. A sluszil Baal a modlyl sy{{ø}} gemu, a roznyewal pana boga isra- helskego podle wszego, eso czinyl o- cyec gego. o^®V__^Srxo KKÓLEWSKIE IV. Poczinaio* sy {{ø}} ksy{{ø}}gy czwarte krolewske. Kapytulum I. i) Przest{{ø}}pyl na swem szlyu- bye Moab w Israhelu, po tem czassye, gdisz bil iusz umarl Achab. Y upadl Oto- zias przes okno palaczo- we, gesz myal w Samary, a wtemto ') Litera P tu tylko tymczasowa. W pozostawioném próżnćra -miejscu zamierzano j% wykonać pożniéj większy i ozdobnie. rozdraziw sy{{ø}}, nyemogl. Y posiał slugy swre, rzek{{ø}}c: Gydzcye, po- radzcye sy{{ø}} s Belzabubem*, bogem Aka- ronskim, b{{ø}}d{{ø}}ly moc zyw b i c z i (.) s tey mey nyemoci. Zatim angyol bosz mowyl ku Helyaszowy Tezbycskemu, rzek{{ø}}c: Wstań, a gydzi naprzecywko posłom krolya Samarskego, a to gym tzeczesz: Azaly nye boga w Israhelu, abiseye szły radzicz sy{{ø}} z Belzebubem bogem Akaronskim ? Przeto tak mowy 53 pan bog, ysze s tego losza, na gem- szesz legi nyé wstanyesz, ale umrzesz. A to rzeki y szedł precz Helyas. Y wrocyly sy{{ø}} poslo wye ku Otoziaszowy, gyinsze on rzeki: Przeczscye sy{{ø}} wrocyly? A ony otpowyedzely, rzek{{ø}}c: Potkał nas geden m{{ø}}sz a rzeki nam: Wroczcye sy{{ø}} a gydzcye ku krolyowy, gensze was posiał, a mowcye gemu: Tocz mowy pan: Zaly nye bilo boga w Israhelu, yzesz posiał, ab> sy{{ø}} poradził z Belzebubem bogem Aka- ronekiin ? Przeto s tego losza, na gem- szesz legi, nye wstanyesz, ale umrzesz- On rzeki: Kakey postawi, a w kakem odzenyu bil ten m{{ø}}sz, gen was potkał, a ta słowa wam mowyl ? Ony rzekły : M{{ø}}sz kosmaii a skorzanim powroskem opasani po swich byodrach. W tę dob{{ø}} rzeki: To gest Helyas Tezbycski. Y posiał Otosyas k ny emu geno ksy{{ø}}- sz{{ø}} py{{ø}}czdzesyoinyka a py{{ø}}czdzesy{{ø}}t m{{ø}}szow, gysz biły pod nym. Gensze wnydze k nyemu a nalyazl gy, a on na wyrzchu gori syedzi. Y rzecze k nye- mu: M{{ø}}szu boszi, przikazal kroi, abi z gpri szczedh Otpowyedzal Helyas, rzek{{ø}}c: Gęstłym ia m{{ø}}sz boszi: sst{{ø}}- pysz ogen z nyebyos, spalysz cy{{ø}} a py{{ø}}czdzesy{{ø}}t twich! A tak sst{{ø}}pyl o- gen s nyebyos a spalyl gy y tick py{{ø}}czdzesy{{ø}}t, gisz s nym biły. Tedi Oto- zias posiał druge ksy< .szó pyńczdze- sy{{ø}}tnyka a py{{ø}}czdzesyęt s nym. Gen prziszedl ku Helyaszowy, rzeki gemu: Czlowyecze boszi, tocz mowy kroi: Poszpyesz sy{{ø}} na dok Helyas rzeki: i Gestlym ia czlowyek boszi: st{{ø}}pisz I ogen s nyebyos, spalysz cy{{ø}} a py{{ø}}cz- ! dzesjpt twick! A st{{ø}}pyl ogen s nyebyos y spaly-ł) gy a py< iczdzesy{{ø}}t gisz s nym biły. Tedi Otozias posiał trzecye ksy{{ø}}sy{{ø}}* py{{ø}}czdzesyótnyka a py{{ø}}cz- dzesyęt s nym. Gen gdisz przidze, po- kly{{ø}}kl na kolyamt* przed Helyaszem, y rzecze: M{{ø}}szu boszi, nye pot{{ø}}pyay dusze mey a dusz sług twick, gisz se mn{{ø}} s{{ø}}. Owa, sst{{ø}}pyl ogen z nyebyos y spalyl dwye ksy{{ø}}sz{{ø}}ti* py{{ø}}czdzesy{{ø}}t- nyki y to oboge py{{ø}}czdzesy{{ø}}t, gysz biły s nyma. Ale ia cyebye prosz{{ø}}^ abi sy{{ø}} slyiltówal nad m{{ø}} duszo. Y przemowyl angyol boszi ku Helyaszowy, rzek{{ø}}c: Nye boy sy{{ø}}, sidzi s nym! A wstaw Helyas, sydze s nym ku krolyowy, a mowyl k nyemu, rzek{{ø}}c: Tocz mowy pan: Yszesz posyłał posli, pita :{{ø}} otpowyeazi od Belzebuba boga Akaronskego, iakobi nye bil bog w Israhelu, s nym bi sy{{ø}} mogl popitacz: przeto nye wstanyesz s tego losza, ns nyemszesz legi, ale smyęrcy{{ø}} umrzesz. Y umarl Otozias podle rzeczi boszey, i{{ø}}sz mowyl Helyas. Y krolyowal pu nyem Ioram, brat gego, lyata wtorego krolyowauya Ioram, sina Iozafatowa, krolya Iudzskego. bo nye myal Otozias sina. A osiatnye rzeczi Otoziaszo- wi, czso czinyl, popysani s{{ø}} w ksy{{ø}}- gach skutków dny krolyow Tsrahel- skyc-h. Tu 9 kart br.°.k (X\ 21)- . ...wszech kraiow israkelskick, y przi- U6 szły wszitci sluszebnyci Baal, a nye ostał n} geden, ktobi nye prziszedl. Y weszły do koscyola Baal, y napel- nyl sy{{ø}} dom Baal od wyrzchu asz do wyrzchu'). Y rzeki tym, gysz biły nad odzenym: Przinyeszcye odzenye wszitkim slugam Baal. Y przinyeszly gym odzenye. A wszedł Yeti2) a lonadab, sin Reckabow, do koscyola Baal, y rzeki naszlyadownykom Baal: Opatrz- cye a wydzcye, abi nye bil ny geden s wamy fs] sług boszich, ale abi samy biły sług?/ Baal. A wzeszły, abi czinyly obyati a offyeri. A zatym Veu prziprawyl sobye oszmdzesy{{ø}}t m{{ø}}szow, y rzeki k nym: Kto da ucyec s tich lyu- dzi, gesz ia wwy{{ø}}d{{ø}}* w wasze r{{ø}}ce, sziwot gego b{{ø}}dze za sziwot gego. A tak sy{{ø}} stało, gdisz sy{{ø}} dokonała obyata, przikazal Yeu ricerzom a woge- wodam swim, rzek{{ø}}cz: Wnyd{{ø}}cz zby- cye ge, acz nygeden nye ucyecze. Y zbyły ge wszitki myeczem, a wstawszi rieerze a wngewodi, y wamyotaly m a r- c h i gich precz, y szły do myasta koscyola Baal, a wsz{{ø}}wszi soch{{ø}} s koscyola Baal, y stłukły y sezgly (zeigli). A skaziły myeszczce Baal, y uczinyly na tem myeszczczu z a c h o d i do dzi- syeyszego dnya. A tak zagładził Yeu modl{{ø}} Baal s Israhela. Ale wszakosz od grzeckow leroboamowick, sina Na- batowa, gen prziwyodł ku grzechu lyud israkelski, nye odst{{ø}}pyl, any ostał cyel- czow zlotick, gysz biły w Betel a w Dan. Y rzeki pan ku Yeu: Przeto iszesz tak chitrze uczinyl to, czso gest dobrego a lyube bilo przed mima oczima, i to wszitko, czsosz bilo w mey miszly przecyw domu Achabowu, uczi- nylesz: sy{{ø}}d{{ø}} sinowye twoy na krolyow y e stolczu asz do czwartego pokolenya. Ale Yeu nye bil pyleń, abi chodził w zakonye pana boga israhel- skego w wszem syerczu swem. bo nye otst{{ø}}pyl bil od grzeckow leroboamowick, gen ku grzecku przywyodl bil lvud israhelski. A w tick dnvock po- cz{{ø}}1 sobye stiskacz1) Israhel. y pobył ge Azael we wszeck kraiock israkelskick, od Iordanu przecyw kraiu na wsckod sluncza, pobył wszitk{{ø}} zemy{{ø}} Galaat, a Gad, a Ruben, a Manase, od Aroer, gesz gest nad potokem Arnon, a Galaad, a Bazan. Ale gyne rzeczi o Yeu y wszitko, czso czinyl, a moc gego, to wszitko popysano w- ksy{{ø}}- gach uczinkow dny krolyowich. Y limari Yeu s swimy oczci, a pochowały gy w Samary. Y krolyowal Ioatas*, sin gego, wr myasto gego. A tick dny, w nyckszeto krolyowal Yeu nad Isra- kelem w Samary, bilo lyat oszm a dwadzeszcya. XI. / Ziatym Atalya, macz Otoziaszowa, wy- dz{{ø}}cz, 3'sze sin gey umarl, wstawszi y zbyła wszitko plemy{{ø}} krolewske. Tedi Iozaba, dzewka krolya Iorama, syostra Otoziasza krolya, wz{{ø}}wszi Ioaza, sina Otoziaszowa, ukradła gy z poszrzod sinow krolyowicłi, gesz zabyiano, y s pyastunk{{ø}} gego s s y e n y krolyowa, y przekrila gy przed Ataly{{ø}}, abi nye bil zagubyon. Y bil s ny{{ø}} taynye w domu ') Wulg. ma: Coepit Dominus taedere super Israel. ') A summo usque ad summum. 2) nIehuu (Wulg.). boszem szescz lyat. a Atalya krolyo- wala nad zemy{{ø}}. A syodmego lyata posiał Ioyada, a wsz{{ø}}w setnyky a ri- cerstwo, y wwyodl ge k sobye do domu boszego, y uczinyl s nymy szlyub, a zaprzisz{{ø}}gl ge w domu boszem, a ukazał gym sina krolyowa, y przikazal gym rzek{{ø}}cz: Tocz gest przikaza- nye, gesz macye uczim/cz: trzecya cz{{ø}}scz s was waiydzi w sobot{{ø}}, pono- czuycyesz') w domu krolyowye. a trzecya cz{{ø}}scz b{{ø}}dz w bronye Seyr*. a trzecya cz{{ø}}scz w bronye, iasz gest za przebitkem sczitownykow. y b{{ø}}dzecye ponoczowacz w domu Messa. Ale dwye cz{{ø}}scy z was, wszitci wny- d{{ø}}cz w sobot{{ø}}, ponoczuycyesz w domu boszem przi krolyu, a obly{{ø}}szecye gy, mai{{ø}}cz bron w r{{ø}}ku waszu. A wny- dzely kto do ogrodzenya koscyelnego, zabycye gy, y b{{ø}}dzecye s królem, do- k{{ø}}d poydze abo wnydze. Y uczinyly setnyci podle w szego, iakosz gym bil rozkazał kapłan Ioyada. A przymui{{ø}}c wszitci swe m{{ø}}sze, gisz wchodziły do koscyola przes tidzen, y ti takesz, gysz wichodzily w sobot{{ø}}, y prziszly s soboti2) s timy, gysz wichodzyly, ku Ioyadowy kaplanowy, a on gym dawał k o p y i a a bron krolya Dauida, gesz bila w domu boszem. Y stały, kaszdi mai{{ø}}c bron w swu r{{ø}}ku, ot prawe* stroni koscyola asz do lewey stroni ołtarza a* syen- ce (?), około krolya. Y wiwyodl krolyo- wra sina, y wstawyl nan koron{{ø}} krolyow, y swyadeczstwo. y uczinyly gy ■) „observet excubias11 (Wulg.). *) Coś tu pomylonego. królem a pomazały, a ply{{ø}}sz{{ø}}cz r{{ø}}kama, rzekły: Zyw b{{ø}}dz kroi! Tedi usliszawszi Atalya glos lyuda byega- i{{ø}}cego, a wszedszy ku sebranyu do koscyola boszego, y uzrzala krolya sto- i{{ø}}cego na stolczu podle obiczaia, a spyewaki y sebranya błysku* gego, a wszitek lyud zemski raduy{{ø}} sy{{ø}} a tr{{ø}}- by{{ø}}c w tr{{ø}}bi. A rozdarszy odzenye swe, y wzwola: Sprzisy{{ø}}zenye, sprzisy{{ø}}ze- nye! Y przy kazał Ioyada setnykom, 117 gisz biły nad zast{{ø}}pem, y rzeki gym: Wiwyedzcye i{{ø}} z ogrodzenya koscyelnego, a kto b{{ø}}dze sy{{ø}} gey przidzer- szecz, zabycye gy myeczem. Bo bil rzeki kapłan: Kye zabyiaycye gey w koscyele boszem. A chwacywszi sy{{ø}} gey r{{ø}}kama, y wcysly i{{ø}} do tey drogy, i{{ø}}szto s konmy wgeszdzai{{ø}}, podle syeny, y zabita tu. Y uczinyl slyub Ioyada myedzi bogem a myedz(*) królem, a myedzi lyudern, abi bil lyud boszi, a myedzi królem a myedzi lyu- dem pospolytim. Y wszedł wszitek lyud zemski do koscyola Baal, y wzruszily ołtarze gego, a obrazi starły mocnye, a Matana kapłana Baal zabyly przed ołtarzem. Y postawyl kapłan strosze w domu boszem. A wz{{ø}}w setnyki a Strzelce a samostrzelnykow e zast{{ø}}pi y wszitek lyud zemski: przewyedly krolya z domu boszego. y prziszly bron{{ø}} sczi- townykow{{ø}} na syen, y syadl na kro- lewskem stolczu. Y uwyesyelyl sy{{ø}} wszitek lyud zemski, a myasto sy{{ø}} upo- koylo, a Atalya zabyta myeczem w domu krolya. Syedm lyat bil w starz Ioas, gdi bil pocz{{ø}}1 krolyowacz. xn. | fata syodmego po eu, krolyowal loas czterdzescy lyat w Ierusalemye. gymy{{ø}} macyerze gego Sebya s Bersa- bee. Y czinyl loas dobrze przed bogem po wszitki dny, w ktorich gy u- czil Ioyada kapłan. Ale wszaka' pogańskich módl na górach nye zatracyl, bo gescze lyud obyatowal a palyl na górach zazszon{{ø}} obyat{{ø}}. Tedi rzeki loas ku kapłanom: Wszitki pyeny{{ø}}dze swy{{ø}}tich, gesz wnyesyoni do koscyola boszego bod{{ø}}, gesz t{{ø}}di gydóc offye- ruy" sy{{ø}} za dusze, y ti, gysz dobrowolnye a z dobrowolenstwa swego syer- cza wnosz{{ø}} w koscyol boszi, ti wezm{{ø}} kaplany podle rz{{ø}}du swego, y bód{{ø}} tym oprawyacz strzech{{ø}} domu boszego, acz czso potrzebnego prze opra- wyenye uzrz{{ø}}. Zatim do dwudzestu a do trzech lyat za kiolya loas nye o- prawyaly strzechi koscyelney kaplany. Tedi zawołał kroi loas Ioyadi bysku- pa, a kapłanów s nym, rzeki: Brzęcz nye oprawyacye strzech koscyelnich? przeto nye byerzcye wy{{ø}}cey pyeny{{ø}}- dz' podle waszego rz{{ø}}du, ale ku opra- wyenyu koscyelnemu daycye ge. 1 za- bronyono kapłanom, abi wypcey nye brały pyeny{{ø}}dzi od lyuda a oprawyacz strzech koscyelnich. Tedi wsz{{ø}}w Io vada byskup chowatedlnycz{{ø}} pye- ny{{ø}}zn{{ø}}, y otworzil dżum z gori, y po- stawyl i{{ø}} po i dle ołtarza na prawye: wchadzaiócick do domu boszego. Y składały sy{{ø}}* do nyey kaplany, gysz strzegły drzwj, wszitki pyeny{{ø}}dze, gesz noszono do koscyola boszego. A gdisz wydzely, ysz s{{ø}} wyelyke pyenyódze w chowatedlnyczi • wszedszi pysarz krolyow a biskup, y w*sipaly y zlyczily pyeny{{ø}}dze, geszto nalyazlasta w domu boszem. y dawalasta ge w ly dzb{{ø}} a w myar{{ø}} tym w r{{ø}}ce, gysz biły nad murarzmy domu boszego. Gysz ge nakładały na teszarze a na murarze, na ti, gisz dzalai{{ø}} w domu boszem, a przistrzechi czinyly, a na ti, gysz kamyenye łamały, abi kupowały drzewo a kamyenye, gysz r{{ø}}baly a łamały, tak abi sy{{ø}} dokonało oprawyenye domu boszego na wszitkich rzeczach, na ktorebi bila potrzeba nakladacz ku o- prawye domu boszegu. Ale wszakosz nye biwak" s tick pyeny >dzi wodny ce- browye koseyolu boszemu, a w{{ø}}dzi- ce a kadzidlnyce a tr{{ø}}bi, a wszelke ss{{ø}}di złote a szrzebrzne* s pyeny{{ø}}dzi, gesz wnosyly do koscyola boszego. Bo tym, gysz wnosyly (?) do koscyola boszego dzalo ęziny{{ø}}oz, dawały, abi po- prawyaly koscyola boezego. A nye mye- waly ny geney lyczbi cy lyudze, gysz ge brały, abi ge rozdawały rzemy{{ø}}szl- (m)kom, ale w wyerze ge rosprawyaly. Ale pyeny{{ø}}dze za wyn{{ø}} a pyeny{{ø}}dze za grzech nye wnyeszano* do domu boszego, bo kaplanske bili. Zatim Azael, kroi Syrski, gechal y boiowal przecyw Get, y dobił gego. y obrocyl sw{{ø}} woy- sk{{ø}}, abi wst{{ø}}pyl do Ierusalema. A przeto loas, kroi Iuda, pobraw wszitki poswy{{ø}}tne rzeczi, gesz biły poswyocyly Iozafat a Ioram a Otozias, oczczowye gego, krolyowye Iuda, a gesz on bil 54 offyerowal, a wszelke szrzebro, które mogl naleszcz w skarbyech domu boszego a w syeny krolyowye, y posiał Azaelowy krolyowy Syrskemu. y odszedł od Ierusalema. Ale gyny uczinci Ioasowi y wszitko, czso czinyl, s{{ø}} popysany w ksy{{ø}}gach dny krolyow Iuda. Tedi powstawszi sludzi gego, a sprzi- sy{{ø}}gly sy{{ø}} myedzi sob{{ø}}, a zabyly Ioa- sa w tem domu Mello, gdisz gechal do Sella. Zabylasta gy lozachar, sin Semat, a Ioziadas*, sin Semer, sług?/ gego, y umar*. A pochowały gy w myescye Dauid s oczci gego. Y krolyowal Amasyas, sin gego, w myasto gego. XIII. T rzecyego a we dwadzescya lyata Ioassa, sina Otoziaszowa, krolya Iuda, 118 krolyowal Ioatas*, sin Yeuow, nad Israhelem w Samar?/ syedmnaczcye lyat. A czinyl zle przed bogem, a naslya- dowal grzechów Ieroboamowich, sina Nabatowa, gen przywyodl Israhela ku zgrzeszenyu, a nye odchilyl sy{{ø}} od nych. Y roznyewal sy{{ø}} gnyew boszi przecywr Israhelu, y poddał ge pan w r{{ø}}ce Azaelowye, krolya syrskego, a w r{{ø}}ce Benadowye, sina Azaela, po wszitki dny. Y modlyl sy{{ø}} Ioatas oblyczu boszemu, y uskszal gy pan. bo wydzal n{{ø}}dz{{ø}} lyuda Israhelskego, ise ge bil starł kroi Syrski. Y dal pan Isra- helowy zbawycyelya, a wdzwolyon z r{{ø}}ki Syrskego krolya. y bidlyly sinowye israhelsci w swich stanyech, iako wczora a przed wezorayszim dnyem. j Ale wszako nye odeszły od grzeckow domu Ieroboamowa, gen ku grzecku prziprawyl lyud israkelski, ale w nych ckodzily. a takesz p a s y e k a (!) ta o- stala w Samary. A nye ostawyono Io- atasowy lyuda, geno py{{ø}}cz setk gesz- czow a dzesy{{ø}}cz wozow a dzesy{{ø}}cz tysy{{ø}}czow pyeszick, bo ge bil zbył kroi Syrski a potloczil iako proch na myeszczczu gumyennem. Ale gyny u- czinkowye Ioatasowy a wszitko, czso czinyl, a drustwa gego, to wszitko popysano w ksy{{ø}}gack uczinkow dny krolyow israkelskick. Y skonczal Ioatas s swimy oczci, a pockowun w Samary. Y krolyowal loas, sin gego, w myasto gego. Lyata syodmego a trzi- dzescy loasa, krolya Iudzskego, krolyowal loas, sin Ioatasow, nad Israke- lem w Samary szescznaczcye lyat. A czinyl zle prze(d) oblyczim boszim, a nye odchilyl sy{{ø}} od wszitkick grzeckow leroboamowick, sina Nabatowa, gen ku grzechu prziwyodł lyud israkelski, w nycksze ckodzil. Ale gyny uczinci Ioasowy a wszitko, czso czinyl, y syla gego, kako boiowal przecyw Amazowy krolyowy Iuda, to wszitko popysano w ksy{{ø}}gack skutków dny krolyow israkelskich. Y umarl loas s swimy oczczi, a leroboam syedzal na gego stolczu. A loas pockowan w Samary s kroimy israkelskimy. Za gego czasu Elyzeus nye mogl nyemocz{{ø}}, w nyeysze umarl. Y szedł k nyemu loas, kroi israkelski, placz{{ø}}, rzek{{ø}}c: Oczcze moy, oczcze moy! wosze (wozie/ israkelski a wozatarzu gego!|[ K nyemu Elyzeus rzeki: Przinyesz ly- czisko a strzali. A gdisz przinyosl k nyemu 1{{ø}}czisko a ctrzali, y rzeki krolyowy israhelskemu Wl< >z r{{ø}}k{{ø}} tw{{ø}} na 1{{ø}}czisko. A gdisz rok{{ø}} sw{{ø}} poloszil, wloszil Elyzeus r{{ø}}ce swcy na krolyo- wye r{{ø}}ce, rzekoc: Otwórz o k e n c e na wschód sluncza. A gdisz otworzil, rzecze Elyzeus: Wistrzel strzal{{ø}}, y wi- strzelyl. Tedi rzeki Elyzeus: Strzała zbawyenya boszego, a strzała zbawye- nya przecyw Syrskey zemy. y poby- ge(sz) Syrskp zemy{{ø}} w Iafec, asz i{{ø}} y zagładzisz. Y rzecze Elyzeus: Pobyerz strzali. A gdisz pobrał, potem gemu rzeki: Uderz s zip em w zemy{{ø}}. A jdisz uderzil trsy krocz w zemy{{ø}} y stal: roznyewal sy{{ø}} m{{ø}}sz boszi nan, rzek{{ø}}cz: Bi bil uderzil py{{ø}}cz krocz albo szescz krocz albo syedm krocz: po- bylb. bil Syrsk{{ø}} zemyo do skonanya, ale iusz geno trsy krocz pobygesz ge. Y umarl Elyzeus, a pochowały gy. Tedi w tem roce przibraly sy{{ø}} lotrowye s Moabskich do israhelskey zemye. Nye- ktorzi pochowawai{{ø}}c* czlowyeka, uzrze- ly lotri y wrzuczily cyalo do grobu Elyzeowa. A gdisz sy{{ø}} dotklo* koscy Elyzeowich: oszil czlowyek y stal na swich nogach. Ale Azael, kroi Syrski, dr{{ø}}czil lyud israhelski po wszitki dny Ioatasowi. \ slyutowal sy{{ø}} pan nad nymy, a wroczil sy{{ø}} k nym prze żarno w{{ø}}, i{{ø}}sz myal s Abramem a s Yza- kem a s Iacobem, a nye chcyal gych zatracycz any zarzucycz owszem asz do tego czasu. Y umarl krol Azael Syrski, a krolyowal Benadab, sin gego, w myasto gego. Y odiól loas, sin loa- taszow, z r{{ø}}ku Benadowu*, sina Azae- lowa, myasta, gesz bil odi{{ø}}1 Ioataszo- wy, oczczu gego prawem boiowim. po trzikrocz gy pobył loas, a wrocyl myasta israhelske zemy. xmi. Drugego lyata Ioasa, sina Ioatasowa, krolya israhelskego, krolyowal Ama- syas, sin Ioasow, krolya Iudzskego. W py{{ø}}cy a we dwudzestu lecyeck bil, gdisz pocz{{ø}}1 krolyowacz, a dzewy{{ø}}cz- naczcye lyat krolyow al w Ierusalemye. gymy{{ø}} macyerzi gego Ioaden s Ieru- salema. Y uczinyl prawdziwye przed bogem, ale wszako nye iako Dauid, ocyecz gego. Podle wszego, czso czinyl loas ocyecz gego, czinyl gest, kromye tego, ysze módl gomicli nye za- tracyl. bo gescye lyud obyatowal a palyl wonne obyati na go||rach. A U9 gdisz odzerszal krolewstwo, zbył ti slu- gy swe, giszto biły zabyly oczcza gego. Ale sinow tich m{{ø}}szobogec nye zbył, podle tego, iako pysano w ksy{{ø}}- gach zakona Moyszeszowa, rzek{{ø}}c: Nye umr{{ø}} oczczowye za sini, any sinowye za oczce, ale kaszdi w swem grzesze ma umrzecz. On pobył Edomske na wdolyu Solnem dzesy{{ø}}cz tisy{{ø}}czow m{{ø}}- szow, wwy{{ø}}zal sy{{ø}} w skal{{ø}} w boiu, a zdzal gey gymy{{ø}} Gezetel* az do tego dnya. Tedi Amazias posiał ku Ioaso- wy, sinu Ioatasowu, sina Yeuowa, krolya israhelskego, rzek{{ø}}c: Podz, a po- kusywa sy{{ø}} ‘). Y odesłał kroi loas isra- *) „Et videamus nos* (Wulg.). bełski Amazowy, krolyowy Iudzskemu, rzek{{ø}}c: Carduus*) lybanski posiał ku cedrowy, gen gest na Lybanye: Day dzewk{{ø}} sinu memu za zon{{ø}}. Tedi swye- rz{{ø}}ta leśna, iasz na Lybanye, szedszi y potloczily Carduus. Poby w, y wzmo- glesz sy{{ø}} nad Edomskimy, y podnyo- zlo sy{{ø}} syerce twe. Myey dosycz na swey chwale, a syedzi w twem domu! przecz wzbudzasz zle, abi padł ti a Iudzske pokolenye s tob{{ø}} ? Y nye po- zwolyl Amazia. Tedi loas, kroi israhelski, i a 1, y pokusylasta sy{{ø}}, on a Ama- zias, kroi Iuda, w Betsames, w mya- steczku Iudzskem. Y pobyt Iudas od Israhela, y ucyekl kazdi do stanu swego. Ale Amasyasza, krolya Iuda, sina Ioasowa, sina Otoziasowa, i{{ø}}1 loas kroi israhelski w Betsames, y przywyodl gy do Ierusalema. Y skaził mur Ierusa- lemski od broni Eflrayskey az do broni k{{ø}}tow-ey na cztyrzi sta loket. Y pobrał wszitko złoto a szrzebro y wszitki ss{{ø}}di, gesz nalyazl w domu boszem y w skarbyech krolyowich, a sini slya- chetne, y wrocyl sy{{ø}} do Samariey. Ale gyny uczinci loas krolya, gesz czinyl, a moc gego, i{{ø}}sz boiowal przecyw Amaziasowy, krolyowy Iuda, to wszitko popysano w ksy{{ø}}gach uczinkow dny krolyow israhelskich. Y umarl loas s swimy oczci, a pochowan w Samary s kroimy israhelskimy. Y krolyowal Ie- roboam, sin gego, w myasto gego. A bil zyw Amazias, sin Ioasow, kroi Iudz- ski, po tem gdisz umarl loas, sin loa- tasow, krolya israhelskego, dwadzescya a py{{ø}}cz lyat. Ale gyny uczinci Ama- ziasowi y wszitko, czso czinyl, s{{ø}} po- pysani w ksy{{ø}}gach skutków dny krolyow Iudzskich. Y stało sy{{ø}} przisy{{ø}}- szenye przecyw gemu w Ierusalemye. tedi on ucyekl do Lyachys, y po j j siały po nyem do Lyachis, y zabyly gy. A odnyesyon na konyech, y pochowan w Ierusalemye s swimy oczci w myescye Dauid. Tedi wszitek lyud Iudzski wsz{{ø}}wszi Azariasza w szescinaczcye lyat w starz, y ustawyly gy królem w myasto gego oczcza Amaziasza. Ten gest udzalal Aylam*, a nawrocyl ‘) Iudzske zemye, a gdisz umarl kroi s oczci swimy. Lyata py{{ø}}tego naczcye Amaziasza, sina Ioaszowa, krolya Iuda, krolyowal Ieroboam, sin Ioasow, krolya israhelskego, w Samary geno a czter- dzescy lyat. a czinyl to, czso gest złego przed bogem, nye odst{{ø}}pyl ode wszech grzechów Ieroboamowich, sina Nabotowa, gen ku grzechu prziwyodł lyud israkelski. Ten nawTOcyl krage israkelske od wescya Emacskego az do morza pustego, podle rzeczi pana boga israhelskego, gesz mowyl przes slug{{ø}} swTego lonasa, sina Amati, proroka, gen bil s Get, gesz gest w Offer. Bo pan wydzal udr{{ø}}czenye israhelskego lyuda gorzke barzo, a ysze s{{ø}} pogu- byeny az do zawartich w cyemnyci y nanyeslyachetnyeyszieh, a nye bil, ktobi wspomogl Israhelowy. A nye mowyl pan, abi zatracyl gymy{{ø}} israhe- lowo s pod nyebya*, ale zbawyl ge przes Ieroboama, sina Ioaszowa. Ale ■) Oset. *) „Et restituit eam (urlem) Indae(Wulg.). gyny uczinci Ieroboamowy y wszitko, czso czinyl, a moc gego, ińsz boiowal, a kako nawrocyl Damaszek a Emath israhelskey zemye, to wszitko pysano w ksy{{ø}}gach skutków dny krolyow israhelskich. Y skonał Ieroboam fsj swimy oczczi, s kroimy israhelskimy. y krolyowal Zackarias sin gego. XV. Łiyata syodmego a dwadzescya Ge- roboama, krolya israhelskego, krolyowal Azarias, sin Amaziaszow, krolya Iuda. W szescy naczcye lecyeck bil, gdisz pocz{{ø}}1 krolyowacz, a dwye a py{{ø}}czdzesy{{ø}}t lyat krolyowal w Ierusalemye. gymy{{ø}} macyerze gego Getelya s Ierusalema. A czinyl, czso bilo lyu- begc przed bogem, podle wszego, czso czinyl Amazias, ocyec gego. Ale wsza- kosz módl gornich nye zakaził, bo gescze lyud obyatowal a zaszegal obyati na goi ach. Y poraził bog krolya, a bil tr{{ø}}dowat asz do dnya smyercy swey, a bidlyl w domu w wolnem o s o- bye. Ale Ioatan, sin krolyow, spra- wyal syen1), a s{{ø}}dzil lyud zemski. Ale gyny uczinci Azariasza y wszitko, czso czinyl, popysany w ksy{{ø}}gach 11- 120 czinkow dny krolyow Iuda. j | Y skonał Azaiias s swimy oczci, a pochowały gy s starszimy swimy w myescye Dauid. Y krolyowal Ioatan, sin gego, w myasto gego po nyem. Lyata trsydze- scy a osmego Azariasza, krolya Iuda, krolyowal Zacharias, sin Ieroboamow, nad Israhelem w Samary szescz mye- sy{{ø}}czow. A czinyl to, czso gest zle przed bogem, iako czinyly oczczowye gego. nye otst{{ø}}pyl od grzechów Iero- boamowich, sina Nabatowa, gen ku grzechu przywyodl lyud israhelski. Y zaprzisy{{ø}}gl syo przecyw gemu Sellum, sin Iabes, y zabyl gy iawnye, a za- byw gy, y krolyowal w myasto gego. Ale gyny uczinci Zachariasza popysany w ksy{{ø}}gach skutków dny krolyow israhelskich. To gest ta rzecz bosza, i{{ø}}sz mowyl pan ku Yeu, rzek{{ø}}c: Sinowye twoy asz do czwartego pokolenya b{{ø}}d{{ø}} syedzecz s cyebye na tro- nye israhelskem. Y stało sy{{ø}} tak. Sellum, sin Iabes, krolyowal dzewy{{ø}}tego a trsydzescy lya ca Azariasza, krolya Iuda, a krolyowal geden myesy{{ø}}c w Samary Zatym wigechaw Manaen, sin Gaddi, s Tersa, y przyial do Samariey y zabyl bellum, sina Iabes, w Samary. A zagubyw gy, y krolyowal w myasto gego. Ale gyny uczinci Sellum y sprzysy{{ø}}szenye gego, kako slozil stro- sze'), to wszitko popysano w ksy{{ø}}gacb uczinkow dny krolyow israhelskich. Tedi pobył Manaen Tepsam a wszitki. ktorzi biły w nyem, a krage gego s Tersa, bo gemu nye chcyely odewrzecz. y zgubyl wszitki zoni gich brzemyenne a rozrzazal ge. Lyata trzidzescy a dze- wy{{ø}}tego Azariasza, krolya Iuda, krolyowal Manaen, sin Gaddi, nad Israhelem dzesy{{ø}}cz lyat w Samarj. A czinyl zle uczinki przecyw bogu, a nyTe odszedł od grzechów Geroboamowich, sina Lubatowa, gen ku grzechu przi- ') Gvlerncoat palatium. ') „tetendit insidiasu (W.). wyodl lyud israhelski po wszitki dny sziwota gego. We dnyoch gego przy- ial Ful, kroi Asyrski, do Tersa, y dawał Manaen Fulowy tysy{{ø}}cz lybr szrze- bra, abi gemu bil na pomocz a po- czwyrdzil krolewstwa gego. Y polozil Manaen szrzebro na israhelski lyud, wszitkim mocnim a bogatim, abi dawały krolyowy Asyrskemu py{{ø}}czdzesy{{ø}}t 1 o t o wr szrzebra na kaszde lyato. Y wrocyl sy{{ø}} kroi Asyrski, a nye bidlyl w Tersa. Ale gyny uczinkowye Manaen y wszitko, czso czynyl, popy- sani s{{ø}} w ksy{{ø}}gack skutków dny krolyow israkelskick. Y umarl Manaen s swimy oczci. a krolyowal Faceya, sin gego, w myasto gego. Lyata py{{ø}}jcz- dzesy{{ø}}tego Azariasza, krolya Iuda, krolyowal Faceya, sin Manaen, nad Israhelem w Samary dwye lecye. A czinyl to, czso gest zle przed bogem, a nye otst{{ø}}pyl od grzechów' Geroboamowick, sina Kabotowa*, gen ku grzechu przi- wyodl lyud israkelski. Y sprzisy{{ø}}gl sy{{ø}} przecyw gemu Facee, sin Romely, ksy{{ø}}- sz{{ø}} woyski gego, y zabyl gy w Samary na wyezi w domu krolyowye, podle Argot a podle Arib*, a s nym py{{ø}}czdzesy{{ø}}t m{{ø}}szow Gaiaacskich. A zabyw gy, krolyowal w myasto gego. Ale gyny skutci Faceyaszowi y wszitko, czso czinyl, popysani w ksy{{ø}}gach skutków dny krolyow israkelskick. Lya- ta pyT{{ø}}czdzesy{{ø}}tego drugego Azariasza, krolya Iuda, krolyowal Facee, sin Ro- mely, nad Israkelem w Samary dwa- dzescya lyat. A czinyl zle przed bogem, a nye otst{{ø}}pyl od grzechów Ie- roboamowick, sina Nabotowa* gen ku grzechu przywyodl lyud israkelski. We dnyock Facee, krolya Israkel, przyiaw Teglatfalazar, kroi Asurski, y dobił Ayon a Abel a domu Mataa, a Ianoe a Cedes a Azor, a Galaat a Galylee, y wszitkey zemye Nyeptalym, y prze- nyozl ge do Asyrskey zemye. Tedi przisy{{ø}}gl a slozil 1 e s c z Ozee, sin Ela, przecyw Facee, sinu Romely, y zabyl gy. A zabyw gy, krolyowal w myasto gego, we dwudzestu lyat Ozee, sina gego. Ale gyny skutci Facee y wszitko, czso czinyl, popysano w ksy{{ø}}gach skutków dny krolyow israhelskich. Lyata wtorego Facee, sina Romely, krolya israkelskego, krolyowal Ioatan, sin Ozie, krolya Iuda. Dwadzescya y py{{ø}}cz lyat bil w starz, gdi bil pocz{{ø}}1 kro- lyowacz, a szescznaczcye lyat krolyowal w Ierusalemye. gymy{{ø}} macyerzi gego Geruza, dzewka Sadochowa. A czinyl, czso lyubego bilo przed bogem, podle wszech uczinkow Oziasa, oczcza swego. Ale módl gornick nye zatra- cyl, bo* gescze lyud obyatowal a za- szegal obyati na górach. On udzalal drzwy domu boszemu przewasoke. Ale gyny skutci Ioatanowi y wszitko, czso czinyl, to popysano w ksy{{ø}}gach skutków dny krolyow Iuda. W tick dnyoch pocz{{ø}}1 pan slacz do Iudzskey zemye Razim, krolya Syrskego, a Facee, sina Romely. Y umarl Ioatan s swimy oczci, a pochfolwan s nymy w myescye Dauid, oczcza swego, a kr(b)- lyowal Achaz, sin gego, w myasto gego. JLiyata syodmego naczrye... Tu jedna karta wyrżnięta. (XVII, 9). 121 ... sobye modlebnich koscyolow na górach po wszech myescyech swich od wyesze stroszow az do myasta murowanego. A naczinyly sobye soch a lugow na wszelkem pagórku przewi- szonem a pod wszelkim drzewem roz- gowatim. y zgly (żgli) tu palyone obyati na oltarzoch podle obiczaia po- ganskego, gesz bil pan wimyotal przed oblyczim gych. Y czinyly skutki p rz e- szarzedne, draznyocz pana, a na- slyadowaly nyeczistot, o nychsze bil gym przikazal pan, abi nye czinyly słowa tego. Y oswyatczil pan w Israhelu a w ludze przes r{{ø}}k{{ø}} wszech prorokow y wydz{{ø}}cich, rzek{{ø}}c: Nawrocz- cye syo od waszich dróg zkck, a o- strzegaycye przikazan mick a ducko- wnick obiczaiow, podle wszego zako- na, geuszem przikazal oczczom wa- szim, a iakom posiał k wam przes slugy swe proroki. Tego ony nye posłuchały, ale zaczwyrdzily glow{{ø}} sw{{ø}} podle głowi oczczow swi 3k, gisz nye ckcyely posluckacz pana boga swego, a zarzucyly zakonna ustawyenya gego a zamów, gesz* sy{{ø}}zamowyl s gyck oczci, a swyadeczstwa, gymsze swyat- czil k nym. Y naslyadowaly marnoscy, a mamye czinyly, a naslyadowaly po- ganow, gysz około gich biły, o nych- szeto bil gym pan przikazal, abi nye czinyly, iako ony czinyly. Y nyeckaly wszech przikazan pana boga swego, y czinyly sobye d{{ø}}>te bogy, to gest dwa cyelcza, a cyenyow naczinyly, y modlyly sy{{ø}} wszemu ricerstwu nye- byeskemu *), y sluszily Baal, a poswy{{ø}}- czowaly gemu sini swe a dzewki swe przes ogen a wyeszczbi, a gusly sy{{ø}} przidzerszely. a dały sy{{ø}} na to, abi czinyly szle przed bogem a gnyewaly gy. Y roznyewal sy{{ø}} pan barzo na israhelski lyud, a zag] lal ge od swego oblycza, a nye ostał, geno rod Iuda telko*. Ale any on Iuda ostrzegał przikazanya pana boga swego, ale ckodzil w bl{{ø}}dzeck israkelskego lyuda, gesz czinyl. Y zarzucyl pan wszelke ple- myo israkelske, a zdroczll ge, y dal w ł{{ø}}k{{ø}} ge draczom, asz ge y zarzucyl od oblycza swego. A potem ot tego czasu, iako sy{{ø}} odlóczil lyud israkelski od domu dauidowa, a uczinyl sobye krolya Ierobuama, sina Nabotowa. bo odl{{ø}}czil Ieroboam israhelski lyud ot pana boga, a prziwyodł gy ku wyelykemu grzeck u. Y ckodzily sinowye israkelsci we wszelkick grzeckoch Ieroboamowich, gesz czinyl. nye ot- st{{ø}}pyly od nych, asz ge y odnyozl pan od oblycza swego, iako bil mowyl w r{{ø}}ku wszeck sług swick prorokow. Y przenyesyon lyud israkelski s swey zemye do zemye Asyrskey asz do tego dnya. A przy wyodl kroi Asyrski s Babylona a s Cłiut a s Haylat*, a s Emath a s Sefaruaym, y posadził ge w myescyech iSamarskick w myasto sinow israkelskick, gysz wlodnoly Samari{{ø}} a ') MiHtiarr coeli. przebiwaly w myescyech gych. A gdisz tu pocz{{ø}}ly bidlycz, nye boi{{ø}}cz sy{{ø}} pana : y poslal pan myedzi ge lwi, gysz ge udawyaly. Powyedzely to krolyowy Asyrskemu, rzek{{ø}}c: Xarodi, ge- szesz przewyodl a w bidlenyesz usadził w myescyech Samarskich, nye zna- i{{ø}}c zakonnego ustawyenya boga tey zemye: y poslal pan na nye lwi, otocz ge udawyai{{ø}}, przeto ysze nye wyedz{{ø}} obiczaia boga zemskego. Y przikazal krol Asyrski, rzek{{ø}}c: Wyedzcye tam genego kapłana'), gesztoscye i{{ø}}te przy- wyedly. acz gydze a bidly s nymy, a uczi ge zakonnim ustaw am* boga zemskego. Tedi prziszedw geden s tich kapłanów, gysz bily i{{ø}}cy wyedzeny s Samariey, y bidlyl w Betel a uczil, ka- kobi sy{{ø}} modlyly panu bogu. A wszelki lyud udzalal sobye boga swego, y postawyly ge w wisokich koscyelech, gychsze biły naczinyly w Samar?/, naród a naród w swich myescyech, w nychsze bidlyly. Bo Babylonsci biły uczinyly Sochotbenot, a m{{ø}}szowye Chu- tensci biły uczinyly Nergel, a m{{ø}}szowye Ematsci uczinyly Azima. A m{{ø}}szowye Eweysci uczinyly sobye Nobat* a Tartak, a cy, gysz biły fsj Sefaruaym, palyly sini swe w ognyu, Adramaleck* a Anamelech bogom Sefaruayczskim. ale takesz pana boga czcyly. Y naczinyly sobye kaplany wisokoscy z na- poslednyeyszicii lyudzi, a posądzały ge w koscyelech gomich. A kakokole pana boga czcyly, wszakosz swim bogom sluszily podle obiczaia narodow, z nyegosz biły przenyesyeny do Samariey. asz do tego dnya obiczaia naslyadowaly starego, nye boiócz sy{{ø}} boga, any ostrzegai{{ø}}c duchownich gego obiczaiow y s{{ø}}dow y zakona y przikazanya, gesz przikazal pan sinom Ia- cobowim, gezsto ge nazwał Israhelem, a zamowyl bil sy{{ø}} s nymy, a uczinyl bil smow{{ø}} s nymy, rzek{{ø}}c: Xye boy- cye sy{{ø}} czudzich bogow, a nye modl- cye sy{{ø}} gym any gych czcycye, a nye obyatuycye gym. ale pana boga waszego, gen was wiwyodl s zemye Egyp- skey w wyelykey syle a w ramyenyu 122 roscy{{ø}}gnyonem, tego sy{{ø}} boycye, a gemu sy{{ø}} modlcye, a gemu obyatuycye. A zakona ustawyenya, a s{{ø}}di a zakon, a przykazanye, geszem wam napysal, zachowaycye, abiscye czinyly po wszitki dny, a nye bały sy{{ø}} bogow czudzich. A szlyubu, ktorim uczinyl s wamy, nye zapomynaycye, any czcycye bogow czudzich. ale pana boga waszego sy{{ø}} boycye, a on was wizwo- ly z r{{ø}}ku wszech nyeprzyiacyol waszich. Ale ony nye posłuchały, nyszly') podle obiczaia swego drzewyeyszego pa chały. Przeto bały sy{{ø}} cy iscy lyudze boga. ale wszakosz takesz y swim modlam sy{{ø}} klanyaly, bo sinowye gich a wnukowye, iako czinyly oczczowye gych, tak czinyly asz do dzysyego dnya. XVIII. T ' * A rzecyego lyata Ozee, sina Hela, krolya israhelskego, krolyowal Ezechias, 0 Wypuścił: z tych. ‘) W Wulg.: sed, lecz. sin Achas, krolya Iuda. Dwadzescya y py{{ø}}cz lyat w starz bil, gdi pocz{{ø}}1 krolyowacz, a przes genego trsydzescy lyat krolyowal w Ierusalemye. gymy{{ø}} macy erze gego Abyssa*), dzewka Za- chariaszowa. A czinyl, czso bilo dobrego przed bogem, podle wszego, iako czinyl ocyecz gego Dauid. On skaził koscyok, a starł sochi, a por{{ø}}byl lugy, a złamał w{{ø}}sza myedzanego,. gegosz uczinyl bil Moyses. Bo esz do tego dnya sinowye israhelsci z g 1 y gemu obyati. a zdzal gemu gymy{{ø}} No- esthan, to gest myedz2). A w panye bodze israhelskem myal nadzei{{ø}}, tak isze po nyem nye bil gemu ny geden równi ze wszech krolyow Iuda, any s tick, gisz przed nym biły. a przidzerszal sy{{ø}} boga, a nye otst{{ø}}pyl od gego slopyenyow3), a czinyl przikazanye gego, gesz przikazal bil Moyszeszowy". A przeto bil pan s nym a na wszech myeszcyeck, dok{{ø}}dkoly szedł, m{{ø}}drze czinyl, a bronyl sy{{ø}} przecyw krolyowy Asyrskemu y nye sluszil gemu. On pobył Fylystini az do Gazi, y wszitki krage gych, od wyesze strosz- nick az do myasta obmurowanego. Lyata czwartego krolya Ezechiasza, gesz bilo syodme lyato Ozee, sina Hela, krolyfo) israhelskego, p r z y i a 1 Salrna- nazar, kroi Asyrski, ku Samar?/ boiowacz przecyw gey, y dobił gey. Bo po trsyech lecyech, szóstego lyata Eze- chyasza, to gest dzewy{{ø}}tego lyata Ozee krolya israkelskego, dobito* gest mya- ■) Wulg. ma Abi. ’) Tego nie ma w Wulg. *) a vestigiis. sta Samaria. Y przewyodl kroi Asyrski lyud israhelski do Asyrskey zemye, posadził ge w Hay la, a w Habor, potoka Gozam w myescyech, Medz- skich, przeto isze nye posłuchały głosu pana boga swego, a przest{{ø}}pyly smow{{ø}} gego, y wrszitko, czso gym przikazal Moyses, sługa boszi, nye posłuchały any czinyly. Lyata czwartego1) Ezeckiasza krolya p r z y i a w Senacke- rub*, kroi Asyrski, ku wszitkim mya- stom Iuda omurowanim, y dobił gych. Tedi poslal Ezeckias, kroi Iudzski, krolyowy Asyrskemu posli do Lackis, rzek{{ø}}c: Zgrzeszilem, odidzi ode mnye, a wszitko, czso na my{{ø}} vloszisz, ckcz{{ø}} cyrzpyecz. Y kazał sobye dacz kroi Asyrski Lzechiaszowy krolyowy Iuda trsy sta lyber srzebra a trsydzescy ly- ber złota, Y dal kroi Ezechias wszitko srzebro, gesz nalyazl w domu boszem a w skarbyech kroliowich. Tego czasu złamał Ezechias drzwy domu boszego a blyachi złote, gesz bil przibyl, y dal krolyowy Asyrskemu. Tedi poslal kroi Asyrski Tartana a Rapsacena* s Lachis ku krolyowy Ezechiaszowy Iudzskemu, z wyelyk{{ø}} syl{{ø}} lyuda do Ierusalema. A gdiszsta iawszi y prziszla do Ierusalema, stawszi nad wod{{ø}}, iasz gydze do zwyrzchnyego stawku, gysz gest na drodze tego polya, gdzesz sukno prały: y wezwalasta krolya, y wiszedl k nym Elyachim, sin Elchie, włodarz domowi, a Sobnya, pysarz zemski, a Iohae, sin Azapk, Canclerz. Y rzeki k nym Rapsaces: Mowcye ku ') Quartodecimo (Wulg.). Ezechiaszowy: Tocz mowy kroi wye- lyki Asyrski: Ktoreto gest doufanye, na nyemszeto sy{{ø}} uprzespyeczasz ? Snadzesz wz{{ø}}1 rad{{ø}}, abi sy{{ø}} prziprawyl ku boiu ? W kogo ufasz, abi szmyal sy{{ø}} przecywycz? Azaly nadzei{{ø}} masz w lyascze trcyaney a zlamanya* Egypskego, na nyemszeto wzlegnyely czlowyek, zetrze sy{{ø}} y wnydze w gego rok{{ø}} y przebodze i{{ø}}? Tako* gest Pharao, kroi Egypski, wszitkim, ktorzi wen ufai{{ø}}. Gęstły my rzeczecye: W panu bogu naszem nadzei{{ø}} mami: wszak gest ten, gegosz gest koscyol zatracyl a ołtarze na górach, a przikazal domu Iuda a Ierusalemu: Przed tym ołtarzem b{{ø}}dzecye sy{{ø}} modlycz w Ierusalemye. A przeto iusz gydzcye ku panu memu, krolyowy Asyrskemu, a dam wam dwa tisy{{ø}}cza kony, a wydzcye, b{{ø}}dzecyely moc myecz, ktorzibi na nye wsyedly. A kako moszecye stacz przed genim sluszebnykem [s] sług pana mego nam nyey szich ? Albo snadz ufasz w Egypske, prze gich wozi a geszczce ? Zalycyem przes woley pana mego przy- 123 ial na to myasto, abich ge ska izil? Pan my rzeki: Wzidzi do tey zemye, a zetrzesz i{{ø}}. Tedi rzekn{{ø}} Elyachim, sin Elchie, a Sobnya a Iohae Rapsa- cenowy: Prosymi, abi nam mowyl, slugam swim, po Syrsku. bo rozumyemi temu i{{ø}}ziku*. a nye mow nam po szi- dowsku. Bo lyud sliszi, gisz gest na murze. Otpowye Rapsaces rzek{{ø}}c: Zaly ku twemu panu a k tobye poslal my{{ø}} pan moy, abich nye mowyl tymy rzeczamy, a nye k tim m{{ø}}szom, gysz syedzę na murze, abi gedly gnoy swoy a pyły mocz swoy* s wamy? A tak stoi{{ø}}c Rapsaces, wzwolal wyelykim głosem po szidowsku, rzek{{ø}}c: Siiszcye słowa krolya wyelykego, krolya Asyr- skego! Tocz mowy kroi: Nye zwodzi1) was Ezechias, bo was nye b{{ø}}dze moc wizwolycz z r{{ø}}ki mey. Any wam doli tany a daway w bogu, rzek{{ø}}cz: Wi- rw{{ø}}ic wizwoly nas pan bog, a nye b{{ø}}- dze podano myasto to w r{{ø}}ce krolya Asyrskego. Nye posluchaycye Ezechiasza. Bo to mowy kroi Asyrski: Uczin- cye se mn{{ø}} to, czsosz wam usziteczne. Winydzcye ku mnye, a b{{ø}}dzecye gescz r kaszdi s swey wynnyce y s swego fy- gu, a pycz b{{ø}}dzecye s cystern waszich wodi, doi{{ø}}d nye przyd{{ø}} a nye prze- nyos{{ø}} was do zemye, iasz gest podobna zemy waszey, a do zemye plodney y urodney wyna, zemye cklebney a wynney, zemye olywney a oleyney y myedney*, y b{{ø}}dzecye ziwy a nye ze- mrzecye. Nye sluchaycye Ezechyasza, gysz was zdradza, rzek{{ø}}c: Bog nas wizwoly. Zaly wizwolyly bogowye narodów zemye swe s r{{ø}}ki krolya Syrskego? Gdze gest bog Em ath a Ar- fat ? gdze gest bog Sefaruaym, Ana a Awa ? Zaly wizwolyly Samari{{ø}} z mey r{{ø}}ki ? Ktorzi s{{ø}} [wizwolyly]2) we wszech bodzeck, gisz wizwolyly z r{{ø}}ki mey wloscz sw{{ø}}, abi mogl pan wizwolycz Ierusalem z mey r{{ø}}ki? Tedi wszitek lyud umylkl, a nye otpowyedzal gemu nyczego, bo biły wsz{{ø}}ly przikazanye ') Ma znaczyć: Niech waa nie zwodzi. *) Wyraz ten zupełnie tn niepotrzebny. krolyowo, ibi gemu nye otpowyadaly nyczs. Y prziszedl Elyachym, sin El- chie, włodarz domu, a Sobnya, pysarz zemski, a Iohae. sin Azaph, canczlerz, ku Ezechiaszowy, rozdarsz' na sobye rucha swe, y powyedzely gemu slow? Rapsaeenowa. XIX. To usliszaw kroi Ezechias,, rozdarł swe rucho y odzal sy{{ø}} w wor, a wszedw do domu boszego, y poslal Elyachyma włodarza domowego, a Sobnyy pysa- rza, a starce y kapłani odzane w wori, ku Yzayaszowy proroku, sinu Amos. Ony rzekn{{ø}}:'' Tocz mowy Ezechias: Dzen zam{{ø}}tka a laianya a blyuznye- nya, dzen ten. Prziszly sinowye asz ku porodzenyu, a syli nye mai{{ø}} rodzicz. Zaly snadz usliszi pan bog twoy wszitka słowa Rapsaeenowa, gegosz poslal kroi Asyrski, pan gego, abi ur{{ø}}gal boga ziwego, a karał słowa, geszto sk- szM pan bog twroy: a uczin modlytw{{ø}} za zbitki1), gysz s{{ø}} naleszeny. Y prziszly sług?/ krolya Ezechiasza ku Yzayaszowy. K nym Ysayasz rzeki: To po wy edzcye panu waszemu: Tocz mowy pan: Nye boy sy{{ø}} rzeczi, i{{ø}}szesz sliszal, i{{ø}}sz ur{{ø}}galy slugy krolya Asyr- skego mnye. Owacz, ia poszly{{ø}} gemu ducha, a usłucha posła, a wrocy sy{{ø}}) do swey zemye, a zatracz{{ø}} gy mye- czem wr gego zemy. Tedi wrocywszi sy{{ø}} Rapsaces, y naleszly krolya Asyr- skego dobiwainc Lobna, bo bil shszal, ysze odszedł s Lachis. A gdisz bil uszliszal o Taraca, krolyu .Murzinskem, rzekpcich: Owa, tocz vigeckal, ab; bn- iowal przecyw tobye: y szedł przecyw gemu. Poslal posli ku Ezechiaszowy krolyowy, rzek{{ø}}c: To rzeczcye Ezechiaszowy, krolyowy Iuda: Nye day syo zwyescz bogu swemu, w nyemszeto masz nadze’{{ø}}, any mow: Ivye b{{ø}}- dze podano Ierusalem w r{{ø}}ce krolya Asyrskego. Bosz sam sliszal ti, czso uczinyly krolyowye Asyrsci wszitkim zemyam, kako ge skaziły, zaly ti sam gedini b{{ø}}dzesz moc wizwolyon bicz? Zaly wizwolyly bogowye pogansci wszelke, gesz pokazily oczczowye mogy, to gest Gozam a Aram a Rezeph, a sini Eden, gysz biły w Talazar ? Gdze gest kroi Emath a krolArfat a kroi myasta Salaruaym, Ana a Awa? A tak gdisz bil kroi wz{{ø}}1 lysti Ezechias s r{{ø}}- ku poslow, y przeczedl ge, y wszedł do domu boszego yrozwyn{{ø}}lge przed panem, a modlyl sy{{ø}} przed oblyczim gego, rzek{{ø}}c: Panye bosze israhelski, ren syedzisz na Cherubyn, ti gesz bog sam wszech krolyow zemskich, tisz uczinyl nyebo y zemy{{ø}}. Nakłoń ucho twe, a slisz. odewrzi panye oczy two- ge, a wydz, a sksz wszitka słowa Se- nacheribowa, gen poslal, abi p o t {{ø}} p n {{ø}} rzecz mowyl nam przecyw bogu żywemu. Zaprawd{{ø}}, panye, pogubyly krolyowye Asvrsci narodi y zemye wszi- tkich, a wmyotaly gych bogy w ogen, bo nye biły bogowye, ale uczinkowye ryku lyudzsku z drzewa a s kamyenya. a zatracvly ge. Przeto iusz panye bosze nasz, zbaw nas z gego r{{ø}}ki, ab; wyedzala wszitka krolewstwa zemska, 124 iszesz ti pan bog nasz sam. Za tym poslal Yzay as, sin Amos, ku Ezechiaszów^, rzek{{ø}}c: Tocz mowy pan bog israhelski: Zaczesz prosyl mnye o Se- nacherubye, krolyu Asyrskem, uslisza- lem cy{{ø}}. To gest ta rzecz, i{{ø}}sz mowyl pan o nyem, rzek{{ø}}c: Pogardziła tob{{ø}} y poklamala tob{{ø}} panna, dzewka Syon. glow{{ø}} kiwała po tobye dzewka Ieru- salemska. Kogosz ganbyl a komusz ur{{ø}}gal ? przecyw komusz podnyosi glos swToy, a podnyoslesz głosu w wiso- koscz oczu swu? przecyw swy{{ø}}temu Israhelu. Przes slugy swe posmyewa- lesz sy{{ø}} panu, y rzeklesz: W wyely- koscy wozow mich wzgechalem na wi- sokoscz gor, na wyrzch Lybanski, y posyeklem wisoke cedri gego a wibor- ne gedle gego. A wszedłem asz do kraiow gego, a lyas Carmela gego i a s m ( .) i 'osyekl. A pyłem wodi czu- dze, a wisuszilem slopyenmy nog mich wszitki wodi zawarte. Zalysz nye sliszal, czsom czinyl ot pocz{{ø}}tka? Ot starich dny stworzilem ge, a nynyem prziwyodł, a b{{ø}}d{{ø}} w upad na pagor- cech boiui{{ø}}cich myasta murowana. A cy, gysz syedzo w nych, s{{ø}}cz (sąc) pod- bycy, trsy{{ø}}szly sy{{ø}} a zaganbyeny s{{ø}}{{ø}}, y uczinyeny s{{ø}} iako syano polne a szeleny{{ø}}ci korzeń po strzechach, gen uwy{{ø}}dl pyrwey, nysz uzrzal. Przebitek twoy, y wiszcye, y weszcye twee, y drog{{ø}} tw{{ø}} iacyem przewy edzal, a gnyew twoy przecyw mnye. Z a b i w a- 1 e s z sy{{ø}} na my{{ø}}, a picha twa weszła w uszi moy. zawyesz{{ø}} przeto obr{{ø}}cz na nozdrze twe, a w{{ø}}dzidlo na wargy twe, a dowyod{{ø}} cy{{ø}} zasy{{ø}} t{{ø}}> drog{{ø}}, i{{ø}}szesz priszedl*. Ale tobye, Ezechia, to b{{ø}}dze za znamy{{ø}}: Gedz tego lyata, czso naydzesz. a drugego lyata ti rzeczi, gesz sami ot syebye rost{{ø}}. ale trzecyego lyata syeycye a znycye, a sadzcye wynnyce, a gedzcye owoce gych. A czso zostanye z domu Iuda, puscy korzeń na doi, a ucziny uszitek wzgor{{ø}}. Bo s Ierusaiem winy{{ø}}d{{ø}}* *) ostatci, a czso zbawyono b{{ø}}dze z gori Syon: gnyew pana ucziny to zastępów'. Przetosz to mowy pan bog o A- syrskem krolyu: Nye wnydze do myasta tego, any puscy strzali do nyego, any gemu sczit przekazi, any gego obly{{ø}}sze s p r o k e m. Drog{{ø}}, i{{ø}}sz przi- dze, zasy{{ø}} sy{{ø}} obrocy od myasta tego, a nye wnydze, mowy pan. A o- brony{{ø}} to myasto, a zbawyę ge prze Dauida slug{{ø}} mego. Tedi syn stało tey noci, przyszedł angyol boszi y zbył na czwyrdzach Asyrskich py{{ø}}cz a oszm- dzesy{{ø}}t a ssto tysy{{ø}}czow lyuda.1 A gdisz wstał na oszwycye, uzrzal wszitka cyala martwich, y odszedł od- tód precz. Y wrocyl sy{{ø}} Senacherib, kroi Asyrski, y przebiwal w Nynywen. A gdisz sy{{ø}} modlyl w koscyele Meze- racłi* bogu swemu: tedi Adrameleeh a Sarafar, sinowye gego, zabylasta gy myeczem, y ucyeklasta do zemye Ar- menskey, a krolyowal Azaredon w myasto gego, sin gego. ■) Egredientur. T edi w tich dnyoch roznyemogl sy{{ø}} Ezechias az do szmyercy. y prziszedl k nyemu Yzay as, sin Amos, prorok y rzecze k nyemu: Tocz mowy pan bog: Zrz{{ø}}dzi dom twoy, bo umrzesz ti, a nye b{{ø}}dzesz sziw. Gen obrocyw obly- cze swe ku scyenye, y modly l sy{{ø}} panu, rzek{{ø}}c: Prosz{{ø}} panye, rospomyen sy{{ø}}, kakom chodził przed tob{{ø}} w praw- dze a w syerczu dokonałem*, a czso lyubego przed tob{{ø}}, to gesm czinyl. Płakał Ezechias wyelykim płaczem. A pyrwey nysz wiszedl V sayas, sin Amos, na poi syeny: stała sy{{ø}} rzecz bosza k nyemu, rzek{{ø}}c: \\ rocz sy{{ø}}, a gydzi ku Ezechiaszowy, a rzekni wodzowy lyuda mego: To mowy pan bog Dauida, oczcza twego: Shszalem modly- tw{{ø}} tw{{ø}} a wydzalem slzi twe. Owa, uzdrowylem cy{{ø}}, a trzecyego dnya wnydzesz do koscyola boszego. A przi- dam dny twich py{{ø}}cznaczcye lyat, a nat to z r{{ø}}ki krolya Asyrskego wizwo- ly{{ø}} cy{{ø}} y myasto to, a obrony{{ø}} myasto to prze my{{ø}} a prze Dauida, slug{{ø}} mego. Y rzeki Ysayas: Przinyescye swy{{ø}}zek fyg. A gdisz przynyeszly a wlozily na wrzód gego: y uzdrowyon gest. Y rzek* Ezechias ku Vsayaszo- wy: Które bodze znamy{{ø}}, ysze pan uzdrowy my{{ø}}, isze mam trzecyego dnya wnydz do koscyola boszego? Ysayas rzeki: To b{{ø}}dze znamy{{ø}} od pana, y- sze ma pan uczinycz rzecz, ktoro mowyl. Chcesz, acz wzidze cyen wzgor{{ø}} dzesy{{ø}}cz rz{{ø}}tkow*), albo acz sy{{ø}} na- wrocy tylesz slopyenyow za sy{{ø}}? Y rzeki Ezechias: Snadno gest cye- nyowy postvpycz dzesy{{ø}}cz rz{{ø}}tkow, any tego ckcz{{ø}}, abi sy{{ø}} stało, ale abi sy{{ø}} zasy{{ø}} nawrocyl dzesyocz slopyenyow. Y poprosy Ysayas pana, y na- wyodl cyen pan po ?ich rz{{ø}}tkach. gy- mysz iusz bil sstópyl na orlo i u2) Achasowu, zasy{{ø}} za dzesy{{ø}}cz slopyenyow. Za tego czasu posiał Metodach* Baldan, sin Eiadan*, kroi Baby- lonski, lysti a dari ku Ezechiaszowy, bo usliszal. isze nyemogl Ezechias, a wzmógł3). Y obradował sy{{ø}} w gych prziscyu, y ukazał gym dom drogyck mascy, y złoto y srzebro, y 1 e k t w a- rze rozmayte, a mascy, a ss{{ø}}di, y 125 v.Tszitko, czso mogl myecz w swick skarbyech. Nye bilo tego, czego bi gym bil nye ukazał Ezechias w swem domu a wTe wszey swey moci. Tedi prziszedl Yzayas prorok ku Ezechya- sowy y rzeki: Czso rzekły cy m{{ø}}szo- wyfe), albo odk{{ø}}d prziszly k tobye? Ezechias rzeki: Z dalekey zemye prziszly ku mnye, s Babylona. On otpowye: Czso wydzely w twem domu? Ezechias rzeki: Czsokoly gest w mem domu, wydzely. Nyczego nye. czego bich gym nye uk&zal w mich skarby ech. Tedi Ysayas Ezechiaszowy rzeki: Sksz rzecz bosz{{ø}}. Owa, tocz dnyowye gyd{{ø}}, a odnyesyoni b{{ø}}d{{ø}} wszitk rzeczi, gesz s{{ø}} w domu twem, y to, czso zachowały oczczowye twoy asz do te- ■) Decem lineis (Wulg.). J) In horologio Acha.. *) Tego słowa me ma W. go dnya, do Babylona, a nye ostawy{{ø}} nyczego, mowy pan. Ale s sinow twich, gisz s cyebye winyd{{ø}}, gesz ti porodzisz, b{{ø}}d{{ø}} wz{{ø}}cy, a b{{ø}}d{{ø}} geszczci a urz{{ø}}dnyci') u krolya Babylonskego w syeny. Y rzeki Ysayaszowy Ezechias: Dobra gest rzecz bosza, i{{ø}}sz mowyl. B{{ø}}dz pokoy a prawda telko* we dnyoch mich! Ale gyny skutci Ezechiaszowy y wszitka syla gego, a kako uczinyl stawek, a wodi wyedzone2), y wwyodi do myasta wodi: to wszitko popysano w ksy{{ø}}gach skutkoch* dny krolyow Iuda. Y skonczal Ezechias s swimy oczci, a krolyowal w myasto gego Manases, sin gego. XXI. .Dwanaczcye lyat bil w starz Manases, gdisz bil pocz{{ø}}1 krolyowracz, a krolyowal py{{ø}}cz a py{{ø}}czdzesy{{ø}}t lyat w Ierusalemye. gymy{{ø}} macyerzi gego A- zuba*. A uczinyl zle przed bogem, podle módl pogańskich, geszto pan zagładził od oblyreza sinow Israhelskich. Y odwrocyl sy{{ø}} y udzalal modlebne koscyoli na górach wisokoscy, gesz; bil wzruszil ocyecz gego Ezeckias. y wzwyodl ołtarze Baalowi, a nadzalal p a s y e k, iako bil uczinyl Achab, kroi Israkelski. a modlyl sy{{ø}} wszelkim gwya- zdam uyebyeskim a czcyl gee. A na- czinyl oltarzow w domu boszem, o nyemsze rzeki pan: W Ierusalemye po- losz{{ø}} gymy{{ø}} me. A naczinyl oltarzow wszelkim gwyazdam uyebyeskim we dwai syenyu koscyola boszego. Y prze- wyodi sina swego przes ogen, y gu- szlyl y przidzerszal sy{{ø}} wyezdzb, a czinyl czari, a wyesczce rozmnozil, abi czinyl nyeprawdziwye przed bogem, a gnyewal gy. Y postawyl modl{{ø}} pasye- kow{{ø}}, i{{ø}}sz bil uczinyl, w koscyele boszem, o nyemsze mo1 ] wy pan ku Dauidowy a ku Salomonowy, sinu gego, rzek{{ø}}c: W tem koscyele a wr Ierusalemye, geszem zwolyl ze wszech myast israkelskick, polosz{{ø}} me gymy{{ø}} na wyeki, a wy{{ø}}cey nye przepuscz{{ø}} przegi{{ø}}cz nogy Israkelowy s zemye, i{{ø}}szem dal oczczom gyck. Tak, acz b{{ø}}d{{ø}} ostrze- gacz skutkem wszego, czsom gym przikazal, a wszitek zakon, ktori przikazal gym Moyses sługa moy. A wszak ony nye posłuchały, ale swyedzeny s{{ø}} od Manase, abi czinyly szle nad ti na- rodi, gesz ge pan zatracyl od oblycza sinow israhelskich. Y mowyl pan przes sług?/ swe proroka, rzek{{ø}}c: Przeto isze uczinyl Manases, kroi Iuda, ganyebno- scy ti przeskarade, nad to wszitko, gesz czinyly Amoreysci przed nym, y prziprawyl ku grzecku takesz Iudzske pokolenye w swick nyeczistotack: przeto mowy pan bog israhelski: Owa, tocz ia przepuscz{{ø}} wyele złego na Ieru- salem a na Iud{{ø}}, abi ktokoly usliszi, z a- brzuyele obye uszi gego. A zawlek{{ø}} na Ierusalem powrózek Samarski, a brze- my{{ø}} domu Achabowra, a zgladz{{ø}} Ierusalem, iako obiczay cski ) zagladzicz, a zagladziw, obrocz{{ø}} a powyod{{ø}} vcz{{ø}}- scyai{{ø}} grawrk{{ø}} na twarz gego2). A ‘) Tabulae (Wulg-.). ł) „Vertam et ducam crebrius stylum super faciem ejusu. *) Wulg. ma: Eunuchi. *) Aquaeductum. opuscz{{ø}} zbitki dzedziczstwa mego, a poddam ge w n k{{ø}} gich nyeprzyiacyol. a bodo w plyon a w lup wszitkim swim przecywnykom, przeto isze czinyly zle przede mn{{ø}} a st&ly w tem, gnyewai{{ø}}cz myć, ot tego dnya gegosz wkzly oczczowye gych s Egypta, asz do tego dnya. A nad to krew nyewynn{{ø}} przelyal Manases wyele barzo, doi{{ø}}d sy{{ø}} nye napelnyl Ierusalem asz do ust, kromye swich grzechów, k nym przy- wyodl dom Ierusalemski a Iudzski, abi czinyl zle przed bogem. Ale gyny skutci Manasowi a wszitko, czso czinyl, y grzech gego, gym zgrzeszh, to wszitko popysano gest w ksy{{ø}}gach dny krolyow Iuda. Y skonał Manases s swi- my oczci, & pochowan w ogrodzę domu swego, w zagrodzę Osam. A krolyowal Amon, sin gego, w myasto gego. We dwudzestu lyat a we dwu bil Amon, gdi pocz{{ø}}1 krolyowacz, a dwye lecye krolyowal w Ierusalemye. gyray{{ø}} macyerzi gego Mezelameth, dzewka Arus s Geteba. Y czinyl zle przed oblyczim boszim, iako ozmyl Manases, o- cyec gego, a chodził po wszey drodze, po ktorey ckodzil ocyec gego, a slu- szil nyeczistotam, gymsze sluszil ocyec gego, a modlił sy{{ø}} gym. A opuscyl pana boga oczczow swick, a nye cko- 126 dzil po drodze boszey. Y zrzekły sy{{ø}}* nan sług?/ gego, a zabyly krolya w domu gego. Y zbył lyud zemski w szitki gysz sy<» sprzysy{{ø}}gly pizccy w krolyowy Anionowy, y ustawyly sobye trolya Ioziasa, sina gego, w' myasto gego. Ale gyny skutci Amonowy, czso czinyl, pysano w ksy{{ø}}gach skutków dny krolyow Iuda. Y skonczal Amon s oczci swimy, y pochowały gy w gego grobye, w zagrodzę Ozam. Y krolyowal Iozias, sin gego, w myasto gego. XXII. ósmy lecyech bil loz.as, gdisz poczuł krolyowacz, a geno a trzidzescy lyat krolyowal w Ierusalemye. gymy{{ø}} macyerzy gego Ydida, dzewka Fada- yaszowa* s Betsechat. Ten czinyl, czso lyubego przed bogem, a ckodzil po wszeck drogack Dauida, oczcza swego, nye uckilyl sy{{ø}} any na prawycz{{ø}} any na lewycz{{ø}}). Zatim osmego naczcye lyata krolya Ioziasza, poslal kroi Zafana sina Azlya, sina Mezul&m, mystrza koscyola boszego, rzek{{ø}}c gemu: Gydzi ku Elchiaszowy, kaplanowy wyelyke- mu, acz zgromadzi pyeny{{ø}}dze, gesz s{{ø}} wnyesyoni do koscyola boszego, które sebraly wrotny koseyelny od lyuda, a dadz{{ø}} ge dzelnykom pize sprawce domu boszego, acz ge ony rozdze- ly{{ø}} myedzi ti, gisz dzalai{{ø}} w koscyele boszem ku oprawye strzech domu boszego, to gest teszarzom a murarzom a tim, gisz skaszonick rzeczi popiawya- i{{ø}}, abi drzewya a kamyenya nakupyly, a tu gdze kamyenye lamy{{ø}}, ku po- prawyenyu koscyola boszego. Ale nye dawayeye gym w lyczb{{ø}} srzebia, gesz byerz{{ø}}*, ale acz w swey moci ma i{{ø}} a w wryerze. Tedi rzeki Elckias byskup ku Safanowy, mysirzowy koseyelnemu: Ksy{{ø}}gy prawa popysanego nalya den? w domu boszem. Y dal Ezechias ti ksy{{ø}}gy Safanowy, a on czedl ge. Y prziszedl Safan pysarz ku krolyowy y odewskazal gemu to, czso przikazal gemu Elchias, rzekóc: Zgromadziły slugy twe pyeny{{ø}}dze, gesz naleszly w domu boszem, y dały ge, abi rozdawani bili dzelnykom od rozprawce* domu boszego. Y powyedzal mystrz Safan krolyowy: Dal my ksy{{ø}}gy zakona Elchias kapłan. A gdisz ge czedl Safan przed królem, a usliszal kroi słowa ksy{{ø}}g prawa boszego: rozdarł swe rucho y przikazal Elchie kaplanowy a Aykam, sinu Safanowu, a Atobor, sinu Mycha, a Zafan mystrzowy, a Azie słudze krolyowu, rzek{{ø}}c: Gydzcye a poradzcye sy{{ø}} s bogem o mnye a o lyudu a o wszitkem zborze Iudzskem, o slowyech tich ksy{{ø}}g, gesz naleszoni. bo wyelyki gnyew boszi zanyeczon przecyw nam, przeto isze nye posłuchały oczczow ye naszi slow ksy{{ø}}g tich, abi czinyly wszitko, czso na nych pysano. Tedi szedw Elchias kapłan a Aykam a Atogor a Safan a Azia ku Olydie'), prorokowye zenye Sellum, sina Tekue, sina Azarowa*, strosza nad ruchem, gysz bidlyl w Ierusalemye, y mowyly k nyey. Ona otpowyedzala: Tocz mowy pan bog Israhelski. rzecz- cye m{{ø}}szowy, gen was poslal ku mnye: Owa, tocz ia prziwyod{{ø}} wyele złego na to myasto a na bidlycyele gego. wszitka słowa zakona, gen czedl kroi Iudzski, isze opuscywszi my{{ø}}, y obya- towaly czudzim bogom, gnyewai{{ø}}c my{{ø}} na wszitkich uczincech swu r{{ø}}ku. a podnyecy sy{{ø}} gnyew moy na temto myescye, a nye ugasznye. Ale krolyowy Iuda, gensze was poslal, abiscye sy{{ø}} poradziły z bogem, tak rzeczecye: To mowy pan bog Israhelski: Przeto iszesz sliszal słowa ksy{{ø}}g tich, a uly{{ø}}- klo sy{{ø}} syerce twe, a pokorzilesz sy{{ø}} przed bogem, usliszaw rzeczy przecyw temu myastu a przecyw tym, gysz w nyem bidly{{ø}}, iszbi to czusz ’) w podzi- wyenye a w poklynanye biły podany, y rozdarł gesz rucho swe, a plakalesz przede mn{{ø}}, a iam usliszal cy{{ø}}: mowy pan. Przeto przim{{ø}} cy{{ø}} ku twim oczczom, a b{{ø}}dzesz przyiót do grobu twego w pokoiu, abi nye wydzele* o- czy twoy wszego złego, gesz ia mam wwyescz na to myasto. XXIII. gdisz powyedzely krolyowy to, czso ona bila rzekła: tedi on poslal, y se- braly sy{{ø}} k uyemu wszitci starci Iuda Ierusalemsci. Y wszedł kroi do domu boszego, a wszitci m{{ø}}szowye Iuda y wszelci, gisz bidlyly w Ierusalemye, s nym kaplany y proroci y wszitek lyud od mnyeyszego asz do wyelykego. Y czedl, ano wszitci sliszely, y wszitka słowa ksy{{ø}}g zamówi boszey, gesz naleszly w domu boszem. Y stal kroi na wschodzę2) y slyubyl przed bogem, abi naslyadowal boga, a ostrzegał przikazanya gego a swyadeczstwa a zakona ustawyenya we wszem syerczu a w wszey duszi, a obnowyl słowa slyubu, gesz pysan i w tich ksy{{ø}}gach. y po- *) ad Hóldam (Wulg.). ■) „qmd videlicet11. *) „super gradum". W. zrwolyl takesz ly ud temu slyubu. A przikazal kroi Elchiaszowy byskupu, a kapłanom wtorego rz{{ø}}du, a wrotnim, abi wimyotaly s koscyola boszego wszitki ss{{ø}}ći, gesz uczinyoni bili Baalowy a pasyece a wszelkim gwyazdam nye- byeskim. y spalyl ge iawnye przed Ie- rusalem w dole Cedrowem, a pobrał gych popyol do Betel. 1 zagładził eza- rownyki, gesz biły ustawyly krolyowye Iuda ku obyatowanyu na górach pc myesczech Iudzskich a około Ierusa- 127 lem, a ty,\\ gesz obyatowaly zapaln{{ø}} obyat{{ø}} Baalowy a slunczu a myesy{{ø}}- czu a dwyema naczcye znamyenyom a wszelkim gwyazdam uyebyeskim. A kazał winyescz pasyek{{ø}} precz z domu boszego s Iemsalem do dołu Cedron, a tam i{{ø}} spalyl y w proch obrooyl, y posul* na rowi pospolytego lyuda, gysz sy{{ø}} modlam modlyly. A zruszil domki kapłanów modlebnich, gisz biły w domu boszem, gymsze zoni tkali iako domki ługowe. A sebraw wszitki kapłani z myast Iudowich, y poganbyl górne modli, gdze obyatowaly kaplany od Gabaa az do Bersabee. a skaził ołtarze przed bronamy w wescyu drzwy Ioziasza, ksy{{ø}}szpcza myesczske- go, gesz bilfo) na lewey stronye broni myesczskey. Ale wszakosz nye chodziły kaplany gornich módl ku ołtarzowy boszemu w Iemsalem, ale gedno prza- zni chleb gedly myedzi bracy{{ø}} sw{{ø}}>. A pokalyal takesz t{{ø}} modl{{ø}} Tofet, iasz gest w dolyu syna Ennonowra, abi ny geden nye poswy{{ø}}czal sina swego any dzewki swey przes < >gen Moloch. V odi{{ø}}1 konye, gesz dały krolyowye lu- da slunczu, a w weszeyu koscyola boszego podle domku Natarmoloch komorny ka *), gen bil [u] Faruzim, a wTozi sluncza poswy{{ø}}czone zdzegl ognyem. A ty ołtarze, gesz bili na strzechach syeny Achas, gesz biły udzalaly krolyowye Iuda, a ołtarze, gesz bil uczinyl Manases we dwu syenczu koscyola boszego, skaził krol. a szedw richlo odt{{ø}}d, y rosipal popyol gych w potok Cedron. A gonie modli, gesz bili w Iemsalem na prawey stronye gori Uraza, i{{ø}}sz bil udzalal Salomon, kroi Israkelski, a Astarot, modło Sydonsk{{ø}}, a Tamos* urazciiye Moab, a Melchon, brz11 koscy sinow Amon, poganbyl krol. \ złamał socki. a posyekal pasyeki, a napelnyl wszitka myasta gick koscy martwieli. A nadto y ołtarz, gysz bil w Betel, a gomi koscyol modlebm, gen bil udzalal Teroboam, sin Kabatów, gen ku grzechu prziwyodł lyud Israkelski, y ołtarz ten gomi wzmszil i spalyl y starł [w] prock, y posyekl takesz pasyek{{ø}}. A obrocyw sy{{ø}} Iozias y uzrzal grobi, gesz bili na górze, a poslaw y pobrał kosey z rowow y spalyl koscy na ołtarzu, a pokalyal gy podle słowa boszego, gesz mowyl m{{ø}}sz boszi ten, gen bil to przepowyedzai słowa bosza. Y rzeki: Kake gest to z wyrzchu napisanye, gesz ia wydz{{ø}}? Y otpowyedzely myesczanye tego myasta: Gest grób tego m{{ø}}sza boszego, gen bil i prziszedl s Iudzskey zemye a przepowyedzai ta słowa, geszesz uczi- ') EunurJJ, W. nyl nad ołtarzem Betelskim. Tedi on rzeki: Nyeehaycye gego, a ny geden koscyamy gego nyeruszay. Y ostali ko- scy gego nyetknyone s koscyamy proroka, gen prziszedl bil s Samariey. A nadto wszitki koscyoli modlebne, gesz bili w myeszcyech Samarskich, gesz biły uczinyly krolyowye Israhelsci ku roznyewanyu pana, zatracyl Iozyas. a uczinyl gyni podle wszitkich uczinkow, iako bil uczinyl w Betel. A zbył wszitki kapłani koscyolow modlebnich, gesz biły tu nad oltarzmy, y spalyl koscy lyuczske na nych, y wrocyl sy{{ø}} do Ie- rusalem. Y przikazal wszemu lyudu, rzek{{ø}}cz: Uczincye wyelyk{{ø}}noc panu bogu waszemu podle tego, iako pysa- no w ksy{{ø}}gach teyto zamówi. Any bila uczinyona taka wyelkanoc ode dny s{{ø}}dz, gysz s{{ø}}dzily w Israhel, y wszech dny krolyow Israhelskich y krolyow Iuda, iako osmego naczcye lyata krolya Iosyasza. A uczinyona wyelykanoc ta panu w Ierusalemye. A takesz y ti, z gichsze brzucha zly duchowye pro- rokui{{ø}}, a czaro wnyki y podobyzni módl'), nyeczistoti y ganyebnoscy, gysz biły uczinyly w zemy Iuda y w Ierusalemye, zatracyl Iozias, abi ustawyl słowa zakonne, iasz s{{ø}} napysana w ksy{{ø}}gack, gesz bil nalyazl Ezechias kapłan w koscyele boszem. Rowyen gemu nye bil ny geden przed nym s krolyow, genbi sy{{ø}} nawrocyl ku panu ze wszego syercza a ze wszey dusze swey a ze wszitkey moci swey, podle wszego zakona Moyszeszowa. any po nyem kto powstał gemu równi. Ale wszakosz nye przestał pan od gnycwm roznye- wanya swego wyelykego, gesz sy{{ø}} roz- nyewalo gnyewanye gego przecyw ludowy, prze rozdrasznyenye, gym gy bil pop{{ø}}dzil Manases. Y rzeki pan: Takesz Iud{{ø}} zagladz{{ø}} od twarzi mey, ia- kom zarzucyl Israhela. a zarzucz{{ø}} myasto to, geszem zwolyl, Iemsalem a dom, o nyem gesm rzeki: b{{ø}}dze gymy{{ø}} me tu. Ale gyny uczinci Ioziaszowy y wszitko, czso czinyl, pysano w ksy{{ø}}gack skutków dny krolyow Iuda. XXIIII'). 7 #^a gego dny wigeckal Farao, kroi Egypski, przecyw krolyu Asyrskemu ku rzece Eufratem y geckal Iozias, kroi Iudzski, naprzecy wo gemu. Y zabyly gy w tem myescye Maggedo, gdi przecyw gemu boiowal. Y nyesly gy sludzi gego martwego s Maggedo, y donyesly gy do Ierusalem y pockowaly gy w gego gro bye. A wsz{{ø}}wszi lyud zem- 128 ski Ioataza, sina Ioziasowa, y pomazały a ustawyly gy królem w myasto oczcza gego. Dwadzescya y cztirzi lyata bil w starz Ioatas, gdi bil poczol krolyowacz, a trsy myesy{{ø}}ce krolyowal w Ierusalemye. Gymy{{ø}} macyerze gego Amythal, dzewka Ieremyasowa, s Lobna. Y czinyl zle przed bogem, podle tego wszego, iako czinyly oczczo- wye gego. Y i{{ø}}1 gy Farao Neckao w Rebla, ta gesz gest w zemy Ematk, ■) W Wulgacie przydzielono to, co daléj następuje, jeszcze do rozdziału XXIII. A rozdział XXIV poczyna się pożniéj. ■) Et figuras idolorum. W. abi nye krolyowal w Ierusalemye. y vloszil v r o k i na zemye ssto lyber srzebra, a lybr{{ø}} złota. A ustawyl kroi Pkarao Nechao Elyachyma, sina Iozia- sowa, w myasto Ioziasa, oczcza gego. y przemyenyl gemu gymy{{ø}} Ioachym. A potem Ioatasa wz{{ø}}w, y wyodl do Egypta. Ale złoto a srzebro dal Ioa- chim Pharaonowy, gdi bil vlozil zemy pyeny{{ø}}dze na wszelke lyato, abi zgromadziły podle przikazanya Pharaono- wa, rzek{{ø}}c: Dacz kaszdemu podle mo- ci swich tako srzebra, iako złoto z lyuda zemskego, abi dal Pharaonowy Nechao. Dwadzescya y py{{ø}}cz lat w starz bil Ioachim, gdi bil pocz{{ø}}1 krolyowacz, a gedennaczoye lyat krolyowal w Ierusalemye. gymy{{ø}} macyerze gego Ze- byda, dzewka Fadayasowa, s Ruma. A czinyl zlee (złe) przed bogem, podle tego wszitkego, czso czinyly oczczo- wye gego *). Za gego dny p r z y i a 1 Nabuchodonozor, kroi Babylonski, a bil gemu Ioachim w sluszb{{ø}} poddan trsy lyata, a potem sy{{ø}} gemu sprze- cywyl. Y poslal nan pan bog łotry kal- deyske, a lotri asyrske, a lotri moab- ske, a lotri sinow Amon, a puscyl do zemye Iudzskey, abi i{{ø}} zagładził podle słowa boszego, gesz bil mowyl przes slugy swe proroki. V uczinyono to przes słowo bosze przecyw ludowy, abi i{{ø}} zagładził przed sob{{ø}} prze grzechi Manasowi a prze wszitko, czso czinyl, a prze krew nyewynn{{ø}}, i{{ø}}sz prze- lyal, a napelnyl Iemsalem krwy{{ø}} nye- wynnich. a prze t{{ø}} rzecz nye chcyal sy{{ø}} pan slyutcwacz. Ale gyny uczinci Ioachim y wszitko, czso czinyl, popytano w ksy{{ø}}gach skutków dny krolyow Iuda. Y umarl Ioachim s oczci swimy, a krolyowal1) sin gego w myasto gego. A potem wy{{ø}}cey sy{{ø}} nye pokusyl kroi Egypski, abi wigezdzil s swey zemye, bo odi{{ø}}1 kroi Babylonski od rzeki Egypskey az do rzeki Eurrateu wszitko, czso bilo krolya Egypskego. Osm- naczcye lyat bil w starz Ioachim, gdi pocz{{ø}}1 krolyowacz, a trsy myesy{{ø}}ce krolyowal w Iemsalem. gymyy macye-j [ rzi gego Naestha, dzewka Elnatanowa s Ierusalema. Y czinyl, czso gest zle przed bogem, podle wszego, czso czinyl ocyec gego. Tego czasu przigely sludzi Nabuchodonozor, krolya Baby- lonskego, do Ierusalema, y obiegły myasto z dzali rozmaitymy. Y prziszedl Na- buchodonosor kroi Babylonski ku myastu s slugamy swimy, abi dobiwal gego. Y wiszedl Ioachim, kroi Iuda, ku krolyowy Babylonskemu, on a macz gego a slugy gego a ksy{{ø}}sz{{ø}}ta gego y poddany2) gego. y przyiol ge k sobye kroi Babylonski osmego lyata kio- lyowanya swego. A pobrał odt{{ø}}d wszitki skarbi domu boszego a domu kro- lyowa, y stłukły wszitki ssodi złote, gesz bil uczinyl Salomon, kroi Israhelski, w domu boszem podle słowa boszego. A przewyodl wszitek Iemsalem y wszitka ksy{{ø}}sz{{ø}}ta a wszitk{{ø}} woysk{{ø}}, Jzesy{{ø}}cz tisy{{ø}}czow, w iocstwo, a wszelkego rzemy{{ø}}slnyka y zlotnyka, a nye ostawyono nyczego, kromye ubogego *) Tu się w Wulg. poczyna rozdział XXI1* *) Wypuszczono: „Ioachin," Eunuchi. W. lyuda zemskego. Y przewyodl Ioachy- ma do Babylona, a matk{{ø}} gego y zo- n{{ø}} gego y sluszebnyki gego, a s{{ø}}dze zemske, podle i{{ø}}cya z Ierusalema do Babylona, a wszitki mósze sylne, syedm tysy{{ø}}czow, a rzemy{{ø}}slnykow a zlotny- kow tysy{{ø}}c, a wszitki m{{ø}}sze sylne a waleczne. Y wyodl ge krol Babylonski do Babylona, a ustawyl Matanasse, stryia gego, królem w myasto gego. a zdzal gemu gymy{{ø}} Sedechias. We dw udzestu a w genem lecye bil Sedechias, gdi pocz{{ø}}1 krolyowacz, a gedennaczcye lyat krolyowal w Ierusalemye. gymy{{ø}} macyerzi gego bilo Amytba, dzewka Ieremyaszowa s Lobna. A czinyl zle przed bogem, podle wszego iako czinyl Ioachim. Bo sy{{ø}} gnyew7al pan przecyw Ierusalem a przecyw ludze, doi{{ø}}d gych nye zarzucyl od swego oblycza. y otst{{ø}}- pyl Sedechias od krolya Babylonskego. T JL edi sy{{ø}} stalo dzewy{{ø}}tego lyata kro- lyowanya gego, dzesy{{ø}}tego myesy{{ø}}cza, a dzesy{{ø}}tego dnya tego myesy{{ø}}cza: przyial Nabuchodonozor, krol Babylonski, on a wszitka woyska gego do Ierusalema, a obiegły ge, a uczinyly około gego czwyrdze. Y bilo zawarto myasto y obly{{ø}}szono az do gedennaczcye lyat krolya Sedechiasa, a dzewy{{ø}}tego myesy{{ø}}cza przemógł ge glod w myescye, any myely chleba lyud zemski*. Y skaszono myasto, a wszitci m{{ø}}szowye bronny w noci ucyekly drog{{ø}} tey broni, gesz gest myedzi dwo- ym murem do zagrodi krolyowi. Ale Kaldei... | j Tn cztery karty wydarte. PARALYPOMENON I. (V, 2). 129 ...sy{{ø}}, ale pyrworodzenstwo dano Io- zephowy. Potem sinowye Rubenowy, pyrworodzonego Israhelowa: Enoch, a Phallu, Ezrom a Carmi. Sinowye Io- helowy: Samaia, gego sin, Gog, sin gego, Semei, sin gego, Baal, sin gego, Mycha, sin gego, Reeia, sin gego, Baal, sin gego *), Ieera, sin gego, gegosz i{{ø}}- tego wyodl Teglathfalazar, krol Asyrski, a bil ksy{{ø}}sz{{ø}}cyem w pokolenyu Rubenowu. Ale bracya gego y wszitka rodzina, gdisz lyczeny bily po czelya- dzach swich, myely ksy{{ø}}sz{{ø}}ta Iechel a Zachariasza. Potem Baala, sin Azath, sina Sama, sina Iohel. On bidlyl w Aoer asz do Nebo a Belmeou. A przecyw wschodu slunecznemu bidlyl asz do wescya pusczey a rzeki Eufraten, a wyelykó lyczb{{ø}} dobitka myely w zemy Galaad. We dnyech Saulowich bo- iowaly przecyw Agarenskim y zbyly oni, a bidlyly w myasto gich w prze- bitcech gich y we wszey stronye, ktorasz patrzi na wschód sluncza Galaad. Sinowye Gaadowy a pokolenye gich przebiwaly w zemy Baasan az do Sel- cha. Iohel na glowye, a drug?/ Sophan, ale lanai a Sopha w Baasan. Bracya ') W całej ttj nomenklatuize wiele odmienności jest od textu Wulgaty, której jednak nie tykam. gich po czelyadzach rodzin swich, My- chael a Mosollam a Sebe a lorę a Ia- chan, a Zei a Żeber, syedm. Cy s{{ø}} sinowye Abyahel, sina Huri, sina Iaid, sina Gaad, sina Michael, sina Iesei, sina leddo, sina Buz. Ale bracya sina Abdiel, sina Gum, ksy{{ø}}sz{{ø}}ta domow po czelyadzach swich, bidlyly w Galaad a w Bazan yw wyesznyczach gich y we wszech przedmyescyach Ar- nonskich az do myedz. Wszitci cy zly- czeny s{{ø}} w dnyoch Ioathan, krolya Iuda, a we dnyoch leroboama, krolyfa) israhelskego. Sinowye Rubenowy a Gadowi, a poi pokolenya Manassowa, m{{ø}}- szowye boiowny, scziti nosz{{ø}}cz a mye- cze, a cy{{ø}}gn{{ø}}e 1{{ø}}czisko a umyei{{ø}}ci ku boiom, cztirzi a czterdzescy tysy{{ø}}czow? a syedm set a szesczdzesyót, gyd{{ø}}cich ku boiu. Y boiownly przecyw Agarenskim. Ale YturensscyT a Naphei a No- dab dały gym pomoc. Y poddany s{{ø}} Agarensci w gich r{{ø}}ce y wszitki, ktorzi biły s nymy. bo boga wziwaly, bo- iui{{ø}}c, a usliszal ge, przeto isze biły uwyerzily weyn. A pobrały gym wsziczko, czsosz myely, wylbl{{ø}}dow* szescz- dzesy{{ø}}t tysy{{ø}}czow, owyec dwye sscye a py{{ø}}czdzesy{{ø}}t tysy{{ø}}czow, oslow dwa tysy{{ø}}cza, a lyudzi sto tysy{{ø}}czow. Ale ranyonych wyele padło, bo bil boy 59 gospodnow. Y bidlyly tu w myasto gych az do przenyesyenya. Ale sinowyfą) polu* pokolenya Manassowa dzerzely zemy{{ø}} ot konczow Bazanskich az do Baal, Heimon a Sanir, a goń Ermon, vyelyka zai ste lyczba bila. A ta bila ksy{{ø}}sz{{ø}}ta domow po przirodzonich gich: Epher a Tesi a Belychel a Eriel a Ieremya a Odoia a Iediel, m{{ø}}sze przesilny a mocny, a menoi{{ø}}ce') wo- gewodi w czelyadzach swich. Potem opuscyly boga oczczow swich, a nye- cziscyly po bodzech tey zemye, geszto otnyosl pan przed nymy. Y wzbudził bog israhelski duch Ful, krolya israhelskego2), a duck Teglatfalazar, krolya Assur. Y przenyozl Ruben a Gaad, a polu pokolenye Manassowo, a przy- wyodl ge do Ala a Abor, a do Ara a do rzeki Gozam, az do tego dnya. VI. Sinowye Lewy: Gerson a Chaat, a Merari. Sinowye Chaat: Aram, Isaar, Hebron a Oziel. Sinowye Amram: Aaron, Moyses a Maria. Sinowye Aaro- nowy: Nadab a Abyu, Eleazar a Itha- mar. Eleazar urodził Finees, a Finees urodził Abisue. Abisue urodził Bocci, a Bocci urodził Ozi. A Ozi urodził Za- raiam, a Zaraias urodził Meraioth. Me- raioth urodził Amariama, a Amarias urodził Ackitob. Ale Achitob urodził Sadocha, Sadock urodził Ackimaasza. Ackimaas urodził Azariasza, a Azarias urodził Iokannan. Iokannan urodził Azariasza. Ten gest, gen poziwal kaplan- ‘) Zamiast: mianowani (nominati). 3) Wulg. ma: Assyriorum! stwa w domu, ktori udzalal bil Salomon w Ierusalemye. Azariasz urodził Amariasza, Amarias urodził Achitoba. Ackitob urodził Sadocha, Sadock urodził Sellum. Sellum urodził Elckiasza, Elckias urodził Azariasza. Azarias urodzi! Saraiasza, a Saraias urodził Ioze- decka. Iozedeck wiszedl, gdisz prze- nyosl bog Iud{{ø}} a Ierusalem przes Na- buchodonozora. Przetoz sinowye Leui: Gerson, Caat a Merari. A ta s{{ø}}> gy- myona sinow Gersonowich: Lobyn a Semei. Sinowye Chaat: Amram a Isaar a Ebron a Oziel. Sinowye Merari: Mooli a Musi. Tato rodzina Leui podług cze- lyadzi gego. Serson, Lobni sin gego, Ioaa sin gego, Addo sin gego, Zana sin gego, Tethrai sin gego. Sinowye Caatowy: Amynadab sin gego, Ckore siń gego, Asur sin gego, Helkana sin gego, Abyasapk sin gego, Asur sin gego. Tkaatk sin gego, Huriel sin gego, Ozias sin gego, Saul sin gego. Sinowye Elckana: Amasy a Ackimotk a Elckana. Sinowye Elckana: Sopkai sin gego, Ieroam sin gego, Helyab sin gego, Naack sin gego, Elcana sin*. Sinowye Samuel: pyrworodzoni Vasseni a Abyam. Sinowye Merari: Mooly sin gego, Lobni sin gego, Semei sin gego, Oza sin gego, Samaa sin gego, Aggia sin gego, Arnasia sin gego. Cyto s{{ø}}, gesz ustauil Dauid nad spyewaki domu boszego, iakosz postawyona gest skrzi- nya a przislugo wały przed stanem 130 swyadeczstwa, spyewai{{ø}}c, doi{{ø}}d nye udzalal Salomon domu boszego w Ierusalem. bo podle rz{{ø}}du swego stały w przislugowanyu. Cyto zaiste ') s{{ø}}, gyszto przistawaly s sin- swimy, z sinow Caathowich, Heman spyewak, sin Iohelow, sina Samuelowa, sina Ełcka - na, sina leroam, sina Ilely, sina Chori2), sina Zuph, sina Kichana, sina Maat, sina Mazay, sina Elchana, sina Ioel, sina Azarie, sina Iozophonie, sina Tha- hath, sina A ser, sina Abyasab, sina Chore, sina Saar, sina Caat, sina I -eui, sina Israhel, a bracy{{ø}}* gego Azaph, gen stal na prawyci gego, Azaph, sin Barackiasowr, sina Samaa, sina Mickael, sina Basie, sina Melckie, sina Atk&nai, sina Zara, sina Adaia, sina Etkan, sina Zamma, sina Semei, sina Getk, sina Gerson, sina Leui. Sinowye Merari, bracya gich, na leuici: Etkan sin Cku- zi, sina Aby, sina Moloch, sina Aza- bye, sina Amasie, sina Ełckie, sina Amasi, sina Bonni, siia Somer, sina Mooly, sina Musi, sina Merari, sina Le- ui. A bracy{{ø}}* gich, Leuite, gysz usta- wyeny s{{ø}} ku wszemu przislugowanyu Stanku domu boszego. Ale Aaron a sinow ye gego zazegaly kadzidło na ołtarzu obyeti* a na ołtarzu wonuich rzeczi , a wszitk{{ø}} potrzeb{{ø}} swy{{ø}}t myey swy{{ø}}tich, a abi modlyly sy{{ø}} za Israhela, podle wszego, czsosz przikazal Moyses, sługa boszi. Cyto tesz 5) s{{ø}} sili o wrye Aaronowy: Eleazar sin gego, Finees sin gego, Abisue sin gego, Bocci sin gego, Ozi sin gego, Zaraia sin gego, Meraioth sin gego, Amaria sin gego, Ackitob sin gego, Sadock sin gego, *) Zaiste położył zamiast zad — w Wulg. i-ero. J) Wulg. Tlohii! s) Wnlg. an^em. Ackimas sin gego. A cyto s{{ø}} przebi- tkowye gich po wszeck (u-siech). a po kragynack, sinow Aaronowick, podle rodow Caatkitskick, bo sy{{ø}} gym biły lyosem dosJaly. Y dały gym Ebron w zemy Iuda, a przedmyeseye gego w okol. Ale polya my eseska a wsy Ka- lefowi, sinu Iefone. Potem sinom Aaro- nowim dały myasta ku ucyekanyu: Ebron a Lobna y przedmyeseye gich, a Ietker a Estamo s przedmyescyin gick. A takesz Elon y Dabyr s przedmye- scym gick. Asan tesz, y Betksameck s przedmyescyin gick. Z pokolenyaBen- yamynow^a, Gabaon a Gabee a przedmyeseye gich, a Lamatk') s przedmye- scym gick, a Anatkotk s przedmy- scym* swim. wszeck myast trsynaozeye s przedmyescyin swlmr po rodzinach gick. Ale ostatnym sinom Ckaatowim z rodzim swe* dały z polu pokolenya Ma- nasowa ku gymyenyu dzesy{{ø}}cz myast. Potem sinom Gersonowim po gick ro- dzinack s pokolenya Yzackarowa a s pokolenya Asserowa a s pokolenya Xeptalim a s pokolenya Manasowa w Bazan, myast czternaczcye. Ale sinom Merari po rodzinack gick s pokolenya Rubenowa a s pokolenya Gaadowa a s pokolenya Zabulonowa, dały po lyo- su myast dwanaczcye. Y dały sinowye israhelsci sinom Leui myasta a przedmyeseye guh. A dały po lyosu s pokolenya Iudasowa a s pokolenya sinow Symeonowich a s pokolenya sinow Benyamynowick myasta ta, geszto nazwały gymyenyem swim, a s tick, gysz ■) Wulg. ma: Almach. biły z rodu sinow Kaathowack. Y bila myasta na gych myedzach s pokolenya Efraymowa. A dały gym myasta ku ucyekanyu Sichem s przedmyescyin gego na górze Efraymowye, a Gazer a Hyman s przedmyescyamy swimy, a tesz Beteron. Takesz y s pokolenya Danowa: Elthethe a Ielbeton a Abie- lcn a Elon s przedmyescyamy swimy, a Iethremon w tenże obiczay'). Tesz s pokolenya Mauasowa Aner a przedmyeseye gfgo, Balaa a przedmyeseye gego. Tym to gest, gisz z rodu sinow Caatowich ostatny biły. Sinom tesz Gersonów im s pokolenya polu pokolenya Manasowa, Gaulon w Basan a przedmyeseye gego, a Astaroth s przedmye- scym swim. S pokolenya Isacharowa, Cedes a przedmyeseye gego, a Debe- rith s przedmyescyin swim, a Ramoth y przedmyeseye gego, a Anen s przed- myescym swim. Potem s pokolenya Asserowa, Masal s przedmyescyin swim, a Abdon takesz y Asab a przedmyeseye gego, a Roob s przedmyescyin swim. S pokolenya Nyeptalymowa Cedes w Galiley a przedmyeseye gego, Ammon s przedmyescyin gego, a Ka- riatym y przedmyeseye gego. Sinom tesz Merari ostatnyro, s pokolenya Za- bulonowa, Remono y przedmyeseye gego, a Tabor s przedmyescym swim, a T anna a ualo2). a za Iordanem w stron{{ø}} Iericho przecyw wschodu Ior- danskemu, s pokolenya Rubenowa, Bo- zor na pusczi s przedmyescym swim. ‘) To cale miejsce bardzo mało zgodne z Wuigata. *) Tego wcale nie ma w Wulg. a Iesa s przedmyescym swim, y Cal- democh a przedmyeseye gego, a Me- phat s przedmyescym swim. A takesz 3 pokolenya Gaadowa, Ramoth w Galaad a przedmyeseye gego, a Manayra s przedmyescym swim, ale Iezebon s przedmyescym swim, a leser s przed- myescym swim. VII. p M. otem sinowye Izacharowy: Thola a Phua a lasub a Samaron, cztyrze. sinowye Thola: Ozi a Raphaia a Ie- riel a Iemay a Iebsen a Samuhel, ksy{{ø}}»- sz{{ø}}ta po domyech rodzini swey. Z ro- dzaiu Thola m{{ø}}szowye przesylny zly- czeny s{{ø}}j we dnyock Dauidowack dwa- 131 dzeszcya tisy{{ø}}czow i dwa y szescz set. Wyele zayste myely zon a sinow'). A bracya gich po wszeck przirodzonick, sinowye Yzackarowy, przeudatny ku boiowanyu, syedm a oszmdzesyót tysy{{ø}}czow zlyczeny s{{ø}}. Sinowye Benyamynowy : Bale a Bockor a Adiehel, trsye. Sinowye Bale: Esbon a Ozi a Oziel a Zerimotk a Uraika, py{{ø}}cz, ksy{{ø}}szóta czelyadzz/, a ku boiowanyu przeudatny, a lyczba gich dwa y dwa- dzescya tysy{{ø}}czow a trsydzescy y cztirzi. Potem sinowye Bockor* Zanym a loas a Elyezer, a Elyoenay a Amri a Ierimotk, a Abia a Anathor a Alma- tan, wszitci cyto sinowye Boechor. Y zlyczeny s{{ø}} po swich czelyadzack ksyn- ta* przirodzona, ku boiom przesylny, dwadzeseya tysy{{ø}}czow a dwye seye. ') Tu w kodexie wypuszczono kilka wierszy textu Wulgaty. Potem sin Adihel: Bałam. Ale sinowye Bałam: Hieus a Benyamin a Aoth a Chana a Iotkam a Tharsis a Chaizar, wsitci cy sinowye Adiel, ksy{{ø}}szcta przi- rodzonich swich, m{{ø}}szowye przesilny, syednaczcye* tysy{{ø}}czow a dwye scye, gyd{{ø}}cich ku boiu. Ale Sephan a Afąn biły sinowye Hir, a Asim bil sin Aser. Potem sinowye K eptalymowy : Iasiel a Guni a Asar a Sellum, bil sin Balaa. Potem sin Manasse, Ezriel. Ale . nye- slyubna gego Sira urodziła Machir, oczcza Galaad. Machir wzól zoni si- $ nom swim Apphron* a Sephan, a myeli syostro gymyenyem Maacha, a gymy{{ø}} sinu drugemu Salphaat, y urodzili sy{{ø}} s{{ø}} Salphaat dzewki. A porodziła Maacha, zona Machirowa, sina a udzalala gemu gymy{{ø}} Phares, ale gymy{{ø}} brata gego Sares, a sinowye gego Ułam a Kacem. Potem Ułam, Baldan. Cyto s{{ø}} sinowye Galadowy, sina Machir, sina Manasse. Syostra lepak gego Regina urodziła Krasnego m{{ø}}sza, Abyezer a Nicola'). Zatim biły sinowye Semida Ahin a Sechem a Leci a Anian. Lepak sinowye Efraymowy s{{ø}}{{ø}}: Tala sin gego, Bareth sin gego, Thaiat sin gego, Elada sin gego, Thaiat sin gego, a tego sin Zadab, a tego sin Suthala, a tego sin Efer, a Elad. Potem zbyły ge m{{ø}}zowy(e) Geth tu nyerz{{ø}}dnye5), bo seszly biły, abi syo w gich gymye- nye wr wy{{ø}}zaly. Y płakał Etraym, ocyecz gich, wyele dny, y prziszly bracya gego, abi cyeszily gy. Y wszedł ku ') Wulg. Mohola. *) Zamiast tego ma Wnlg. „indigenae*. swey zenyé, iasz poczuła a porodziła sina, a wezwała gymy{{ø}} gego Bciia. przeto ize we zlich czasyech domu gego wiszedl gest. Potem dzewka gego bila Sara, iasz wzdzalala Beter* n nyssz- szi y swyrzchny, a Ozemsara. He sin gey Rafa, a Kezeph, a Thale, z nye- gozto urodził sy{{ø}} TLaan, gen urodził Laadon. Tego sin Amyud,1! urodził Ely&sama, z nyegosz v iszedl Nun, kto- riz myal sina Iosue. Syedzenye gich a przebiuanye bilo gest Bethel, a sinow gich z dzewkairy gich przecyw wzchodu sluncza Koran, a ku zapadnie stronye Gazer y dzewki gego, Sichem tesz z dzewkamy swimy, az do Gazam a dzewki gego. Blysko ot sinow [Manassę,] Bethsan a dzewki gego, Thana y Manasses a dzewki gego, Maggedo a dzewki gego, Dor a dzewki gego. W tleli bidlyly sinowye Ioze- fowy, sina Israhelowa. Sinowye Asse- rowy: Iomna a lesua a Isui a Baraia, a Sara syostra gich. Potem sinowye Baria: Heber a Melchiel. on gest ocyec Barzait. Potem Eber urodził Ieflat a Sober a Othan a Helem, a Suaa syostra gich. Sinowye Ieflath: Phosech a Chamaal a Seph. cyto s{{ø}} sinowye Ieflat. Sinowye Somer: Achi a Roagaa a Kaba a Aram. Potem sinowye Helen, brata gego: Supha a Iernma a Selles a Hamak Sinowye Supha: Sue, Lama- phed a Sual, a Beri a Amra a Booz, a Odoz a Sarnina a Salusa, a Tethran a Bera. Sinowye Ether: Iephone a Pnaspha a Ara. Ale sinowye Ola: A- ree a Auihel a Resia. Wszilfccy cy si- 60 no wye Aser, ksy{{ø}}sz{{ø}}ta rod z a gem'), wiborni a przesylny wogewodi woge- wod, a Jyczba gich wyeku, giszto gotowy s{{ø}} ku boiu, szeszcznaczcye tisy{{ø}}czow. VIII. ^Potem Benyamy n urodził Bale pyr- worodzencza swego, Asaal drugego, a Occhora trzecyego, b oaa czwartego, a Rapka py{{ø}}tego. Biły sinowye Bale: Addoar a Gera a Abiutha, a Abysue a Xemam a Acobe, ale y Iera a Se- phuphan a Uram. Cyto s{{ø}}{{ø}} sinowye Sadockovi, ksy{{ø}}sz{{ø}}ta rodzaiu* przebi- waiociek w Gabaa, ktorz. przenyesye- ny s{{ø}} do Manath. Noomc* a Hoia* a Iera, on ge przenyosl, y urodził Oza a Aiud. Ale Saraima urodził w moabskey włoscy, gdisz puscyl bil I sim a Bara zoni swe. Urodził potem s Edes, zoni swey, Iobab a Sebeia a Mosa a Mol- chom, a Iecus a Sechia a Maruna, Cy s{{ø}} sinowye gego, ksy{{ø}}szota w czelyadzach swich. Potem Meusim urodził Achitob a Elphaal. Potem sinowye El- phaal: Heber a Misa&m a Sarnath T en wzdzalal Onon a Lod, y dzewky gego. Ale Baraia a Sarnina, ksyoszyta pokolenyra przebiwaiocick w Aylon. Cy zagnały bidlycyele Geth. Ahaio, Sechat a Ierimoth, a Zabadia a Arith a Her, a Michel a Iespa a Ioaa. sinowye Baria. Zabadia a Mosollam a Zechi, a Eber a lezaman a łezka & Iobab, sinowye Elphaat, Iachim, a Zechri a # l) „Principes cognationem11 Wulg.). Więc rodzajem 4ab . phir. Zabdy, a Elioena a Selethay a Elyel, j a Adaia a Baraza a Samarath, sino- 132 wye Semei. Yesphan a Eber a Elyel, a Abdon a Elechri a Canan, a Ananha a Alam a Anathothia, a Iephdaia a Fanuel, sinowye Sechach. Samari a Se- oria a Otholia, a Iersia a Helia a Zechri, sinowye Ieroam. Cy s{{ø}} patriarchi a przyrodzona ksy{{ø}}sz{{ø}}ća, gysz bidlyly w Ierusalemye. W Gabaon potem bidlyly s{{ø}} Abygabaon a Iahihel, a gymy{{ø}} zenye gego Maacha, a sin gego pyrworodzec Abdon, a Sur a Cis a Baal, a ber a Nadaph a Iedur, a Aio a Zacher a Maeeloth, ‘) urodził Sama- ia. a przebiwaly s{{ø}}' o drugo stron{{ø}} bra- cyey swey w Ierusalemye z bracy{{ø}} sw{{ø}}. Potem Ner urodził Cis, a Cis urodził Saula. Potem Saul urodził Ionath{{ø}} a Melchisue a Aminadab a Isbaal. Potem sin Ionatow Mipliibaal, a Mipl ibaal u- rodzil Mycha. Sinowye Mycka: Pkiton a Melec a Tkara a Akatk. A Akatb urodził Ioiada, a Ioiada urodził Alniotk, a Almotk urodził Zamri. Potem Zamri urodził Moosa, a Moosa urodził Baana, gegoz sin bil Rafaia, z nyegoz narodził sy{{ø}} Eleza, ktorisz urodzd HezeL Y bilo Hezelouich szescz sinow ty my gymyoni: Ezrichan, Bochni, Yzmael, Saria, Abadia, Anan. Wszitci cy sinowye Hezel. Potem sinowye Bazech, brata gego, Ułam pyrworodzenyec, Echus drugg{{ø}} a Elipkales trzecy. A biły sinowye nam m{{ø}}szowye przeudatny a wyelykey mocnoscy cy{{ø}}gn{{ø}}>c 1{{ø}}czisko, a wyele mai{{ø}}ci sinow y waiukow, az *) Tu wypuścił: A Macelorh. ku stu a py{{ø}}czdzesy{{ø}}t tysyyczow (?)'). W szitci cy sinowye Beniamynoui. IX. T JL z yczon gest wszitek Israhel, a lycz- ba gich popysana gest w ksy{{ø}}gack krolyow israkelskick a Iuda. a przewye- dzeny s{{ø}} do Babilona prze swe zgrze- szenye. Ktorzi przebiualy pyrwy w gy- myenyack swick a w myescyeck 'sra- kelskick, a kaplany, a uczeny, a proroci. k bidlyly w Iemsalem s sinow Iuda, a s sinow Beniamin, a z sinow Efraym a Manase. Otkei, sin Amiud, sina Senni, sina Omldi, sina Boni z sinow Phares, sina Iuda. A z Siloni: Asia pyrworodzenyec a sinowye gego. Potem z sinow Zara: lehuel, a bracyey gego szescz set a dzewy{{ø}}cz dzesy Potem z sinow Benyamin: Salo, sin Mozollam, sina Odia, sina Azana. a Io- bamia, sin Ieroam, a Ela, sin Ozi, sina Mochri. a Mosollam, sin Saphade, sina Rukuhel, sina Iebanie. a bracya gich po czelyadzack swick, dzewv{{ø}}cz set a py{{ø}}czdzesy{{ø}}t a szescz. Wszitci cy ksy{{ø}}sz{{ø}}ta przirodzonick swdck, po domyeck oczczow swick. A s kapłanów Ioiada, Ioiai tb a lackim, a Azarias, sin Helckie, sina Mosollam, sina Sadockcwa, sina Meraiotk, sina Acki- toph, byskupa domu boszego. Potem Adaia, sin Ieroam, sina Phasor, sina Melchia. a Masia sin Adihel, sin a; Iezraj sina Mosollam, sina Mesollamoth, sina Emer. Ale bracya gich ksy{{ø}}sz{{ø}}ta po ') Trochę za wiele! W Wulg. tylko T-*sque ad cenlwm q’(?nq*Kipintau. czeh/adzach swick, tisy{{ø}}c syedm set a syedmdzesyęt, przesylny udatnoscy{{ø}} ku dzalanyu potrzebi sluszebney w domu boszem. S koscyelnich sług: Semeia, sin Asub, sina Ezricam, sina Asebiu, s sinow Merari Bachaccar teszarz, a Gaal, a Machania, sin Micka, sina Ze- cri, sina Asapk. a Obdias, sin Sennie, sina Galal, sina Iditum. a Barach! a, sin Asa, sina Elckana, gen przebiwal na 8yenyach N eptalim*. Potem wrotny1): Sellum, a Ackim, r ^mon a Ackimam. a bracya gick ale (?) y ksy.;sz{{ø}}ta az do tego czasu, we wrocyeck krolyow ick im wsckod sluncza, strzeg{{ø}}c slugt/ koscy elne otrzedzamy swimy l) s sinow Leui. Sellum, sin Ckore, sina Aby azaf, sina Chore, s bracy{{ø}} sw{{ø}} y z domem oczcza swegfok Cyto s{{ø}} Chorite nad dzali sluzebnimy, strosze syeny koscyel- ney swyadzeczstwa. y czelyadzi gich po otrzedzack stanowiek boszick strzeg{{ø}}c wescya. Potem Einees, sin Ele- azarow, bil wogewoda gick przed bogem. Ale Zacharias, sin Mozollam, wro- tni wrót stanu swyadeczstwa. Wszitci cyto wibrany ku wrotnycstwu wrót, dwyescye a dwauaczcye, popysany we wsyach wlostnich, geszto usta wyły so Dauid a Samuel prorok, na gich wya- r{{ø}}, tak ge, iako sini gick, we wrocyeck domu boszego a w stanye swyadec- stwa otrzedzamy’ swimy. Po cztirzech wyetrzech biły wrotny, to gest na wschód sluncza, a na zapad, a na pol- noci, a na poludnye. Bracya tesz gick we wsyack przebiwaly, a przickadzali ‘) Janitores (wrotni). J) TPe, tnces surs“ (Wulg.). w soboti swe ot czasu az do czasu. Tim cztirzem slugam koscyelnim swye- rzona bila wszitka lyczba wrotnich, Y biły strzeg{{ø}}ci ss{{ø}}dow a skarbów domu boszego, a około koscyola boszego bidlyly w stroszach swich, abi gdisz- bi czas bil, ony rano otwyeraly drzwy. Z gich pokolenya biły y nad ss{{ø}}di slusz{{ø}}cimy. bo w lyczbo wnaszaly ss{{ø}}- di y winaszaly z nych. A ktorim po- leczoni bili ss{{ø}}di swy{{ø}}te, wlodn{{ø}}li nad chlebi a nad wynem a nad oleem y kadzidłem y wonnimy rzeczamy. Ale sinowye kaplansci mascy [sj wonyai{{ø}}- cich mascy') dzalaly. A Mathatias sługa koscyelni, pyrworodzenyec Sellum 133 Choricskego, włodarzem nad wszitkim, gesz w p a n w y prażono. A potem s sinow Kaathowich, bracyey gich, wlodn{{ø}}ly chlebi poswy{{ø}}tnimy, abi za- wzgy nowich na kaszd{{ø}} sobot{{ø}} przi- prawyly. Cyto s{{ø}} ksy{{ø}}szóta spyewa- kow po czelyadzach koscyelnich sług, gisz w poswy{{ø}}tnick komorack bidlyly, tak abi we dnye y w noci ustaw nye sw{{ø}} sluszb{{ø}} slusziiy. Y ostali ksy{{ø}}sz{{ø}}- ta główna sług koscyelnich po czelya- dzacb swich w Ierusalemye. Potem w Gabaonye bidlyly ocyec Gabaonow Ia- iel, a gymy{{ø}} zenye gego Maacha. Sin pyiworodzoni gego Abdon, a Ssus a Cis a Baal ais er a Aabat, Gedor takesz, a Haio a Zacharias a Machaloth. Potem Maeheloth urodził Semaa. a cy bidlyly kromye krayu włoscy bracyey swey w Ierusalemye, s bracy{{ø}} sw{{ø}}. Ale potem ^-er urodził Cis, a Cis urodził Saula, a Saul urodził Ionatan a Me- chizue a Bynab a Yzbaele. Potem sin Ionatow Meribaal, a Meribaal urodził Micha. Potem sinowye Mycha Fiton a Malech a Thara a Haza. ') urodził lara. a lara urodził Almalata a Zamri. Zamri potem urodził Mooza. a Mooz urodził Baana, gegosz sin Raphaia u- rodzil Eleza, z nyegosz poszedł Hezel. Potem Hezel myal sinow szescz tymy- to gymyenmy: Exricham, Bocru, Izma- hela, Saria, Abadia, Anan. Tocz s{{ø}} sinowye Ezeelowi. X. T JL edi Fihrstinsci boiowaly przecyw I- srahelu, y ucyekaly m{{ø}}szowye israhelsci przed Palestlnskimy y padły ra- nyeny s{{ø}}c, na górze Gelboe. A gdisz syp prziblyszily Filystinowye, gony{{ø}}c Saula y sini gego: zabyly Ionat{{ø}} a Abynada a Melchizue, sini Sardowi. A obcy{{ø}}szon gest boy przecyw Saulowy, a nalyazwszi gy m{{ø}}szowye strzelci, ra- nyly gy s z i p ±. Y rzecze Saul ku sue- mu odzenczowy: Wiy{{ø}}w myecz, doby my{{ø}}, acz snadz nye przid{{ø}} cy nye- obrzazanci y bodę my{{ø}} m{{ø}}czicz. Ale nye chcyal odzenyec tego uczinycz, boiaszny{{ø}} b {{ø}}d{{ø}}c przestraszon. tedi po- chicy w Saul myecz, nastawy w przecyw sobye2), rzucyl sy{{ø}} nan. To gdi uzrzal odzenyec gego, ysze Saul umarl, rzucyl sy{{ø}} takesz y sam na swoy myecz, y umarl gest. Y zagyn{{ø}}1 Saul a trsye sinowye, y wszitek dom l) Wypuścił: A Huza, (Wulg. „Ahazu). *) Tego nie ma w Wulg. ■) „ungu‘n*a ex aromatibus“. gego pospołu zbyt gest. To gdisz uz- rzely m{{ø}}szowye Israhelsci, gisz prze- biwaly na polyoch, ysze Saul a sino- wye gego umarły: nyechawszi myast swich, pobyeszely, sam y tam rospro- sziwszi sy{{ø}}. a prziszedszi Fylystinsci, w gich myescyech bidlyly. Potem dru- gy dzen Fylystinowye seymui{{ø}}c łupi zbitich, nalezly Saula a sini gego le- sz{{ø}}c na górze Gelboe. A gdisz swle- kly gy, a scy{{ø}}ly glow{{ø}} gego a z o- d z e n y a obnaszily: posiały do swey zemye, abi obnoszona bila a ukazana bi bila koscyolom modlebnim y lyu- dzem. ale odzenye gego przinyesly w’ modle boga swego, a glow{{ø}} przibyly w koscyele Dagonowye, To gdisz wszitko usliszely m{{ø}}szowye Iabes Galaad, to czsosz Filystinowye uczinyly biły nad Saulem: powstały wszitci m{{ø}}szowye silny, a wz{{ø}}ly cyala Saulowi a sinow gego, a przinyeszly ge do Iabes, y pochowały koscy gich pod d{{ø}}bem, gen bil w Iabes, a poscyly sy{{ø}} za syedm dny. Przeto umarl gest Saul prze swe nyeslyachetnosci *), przeto y- sze przest{{ø}}pyl bosze przikazanye, gesz bil gemu przikazal, a nye strzegł gego. Ale nadto s guszlnykz/ sy{{ø}} radził, any doufal gest w boga. Przeto zabyl gy, a przenyosl krolewstwo gego ku Dauidowy, sinu Yzay. XI. p JL rzetosz sebral sy{{ø}} wszitek Israhel ku Dauidowy do Ebrona, rzek{{ø}}c: Koscz twa y cyalo twe gesmi. Wczora y trze- cyego dnya, gdisz gescze krolyowal Saul, tisz bil, genszesz* wiwodzilesz a wwodzilesz Israhela. Bo tobye rzeki bog twoy: Ty pascz b{{ø}}dzesz lyud moy israhelski, a ty b{{ø}}dzesz ksy{{ø}}sz{{ø}}cyem nad nym. Przetosz prziszly wTszitci u- rodzenszi israhelsci ku krolyu do Ebron, y wnydze Dauid s nymy w slyub przed panem, a pomazały gy królem nad Israhelem podle rzeczi boszey, ktor{{ø}} mowyl w r{{ø}}ce Samuelowye. Y otydze Dauid a wszitek Israhel do Iemsalem, gensz slowye Iebuz, gdzeszto biły Ie- buzey bidlycyele zemye. Y rzekły cy, gysz bidlyly w Iebuz, ku Dauidowy: Nye wnydzesz sam! Tedi Dauid dobił posadki Syonskey, iasz gest myasto Dauid, y rzeki: Wszelki, gen pobyge Iebuzea napyrwey, b{{ø}}dze ksy{{ø}}sz{{ø}}cyem a wogewod{{ø}}. Przetosz wnydze pyrwi Toab, sin Sarwye, y uczinyon gest ksy{{ø}}sz{{ø}}cyem. Y przebiwal Dauid na posadce, a przeto nazwano gest Myasto Dauid. Y udzalal myasto w okol, od Mello az do okolka. Potem Ioab o- statek myasta wzdzalak Y pospyeszal Dauid, gyd{{ø}}c a rost{{ø}}c. a pan zasypów bil s nym. Ta s{{ø}} ksy{{ø}}sz{{ø}}ta sil- nich m{{ø}}szow Dauidouich, gysz pomagały gemu, abi bil królem nad wszitkim Israhelem podle słowa boszego, gesz mowyl ku Israhelu. A ta gest lyczba mocznich dauidowich: Iesbaan, sin Amon, ksy{{ø}}sz{{ø}} myedzi trsydzescy. Tento wznyozl kopye swe nade trsye- my sty rannimy po gen{{ø}} *). A po nyem Eleazar, sin striczka gego, Ha- 134« *) „iniquitatesW. *) rUna viceu. W. Cl toytski, gen bil myedzi trsyemy mocz- nimy. Ten bil z Dauidem w Apheldo- min, gdzeszto Filystinscy sebraly sy{{ø}} na to myasto ku boyu, a bilo pole tey krayni pełne i{{ø}}czmyenya, a ucyekl bil lyud przed Filystinskimy. Tento stal poszrzod polya, a obronyly gy. A gdisz pobył bil Fylystyni, dal pan zbawye- nye wyelyke lyudu swemu. Y sgechaly trsye ze trsydzeszcy ksy{{ø}}sz{{ø}}t ku skale, w nyeysze bil Dauid, do iaskinyey Odollam, gdzeszto Filistcy rozbyly biły stani w dolyu Raphaym. Ale Dauid bil na posatce, a stani filystinske w Bethleem. Przeto posz{{ø}}dal Dauid y rzeki: O abi kto dal my wodi s cyster- ni bethleemskey, iasz gest w bronye! Tedi trsye cyto przes poszrzodek stanów filystinskich szły s{{ø}}, a naczarly wodi s cysterni bethleemskey, iasz bila w bronye, y przynyesly ku Dauidowy, abi pyl. Gen nye chcyal, ale radzey obyetowal i{{ø}} panu, rzek{{ø}}cz: Otst{{ø}}p to ote mnye, abich przed oblyczim boga mego to uczinyl! a krew m{{ø}}szow tich- to pyl! bo s{{ø}} w nyeprzespyeczenstwye dusz swich przinyesly my wodi. A prze t{{ø}} prziczin{{ø}} nye chcyal gey pycz. To uczinyly cy trsye m{{ø}}szowye przesylny. Abyzay, brat Ioabow, ten bil ksy{{ø}}sz{{ø}} ze trsyech, a on podnyozl kopye swe przecyw trsyem storn rannim. a on bil myedzi trsyemy naznamyenytszi, myedzi trsyemy drugy1) wibomi, a ksy{{ø}}- sz{{ø}} gich. Ale wszako ku trsyem pyr- wim nye doszedł gest. Banaias, sin Io- iade, m{{ø}}sz przeudatni, gen wyele sku tków uczinyl bil, z Capseel. On pobył dwu Ariel Moab, a on szedw y zabyl lwa posszrzod cysterni czasu snye- znem (!)‘). A on pobył m{{ø}}sza Egyp- skego, gegosz postawa bila py{{ø}}cz lo- ket, a myal kopye iako tkaczsky na- woy. Przetosz sst{{ø}}pil k nyemu s ki- gem, a wurwal kopye, ktoresz dzerszal w r{{ø}}ce, a zabił gy kopygim gego. To uczinyl Banaias, sin Ioiade, ktorisz bil myedzi trsyemy mocznimy naznamyenytszi, a myedzi trsydzesszcy pyrwi. a wszak az do trsy* nye doszedł. A poloszil gy Dauid w ucho swe. Potem m{{ø}}szowye przesilny w woyscze, Azael, brat Ioabow, a Elcanan, sin strycza gego s Bethleema, Semoth2) arotiski, a Elles falonytski, Ira sin Achiz, the- cuitski, Abyezer anatotitski., Abiezer anatotitski*, Subboccai sochitski, Ylal achoitski, Marai nephatitski, Eled sin Baana netofatitski, Etai sin Rebai z Galaad /s/ sinow Benyamynowich, Ba- rara faratonyczski, Huri ot potoka Gaas, Abyal arabathitski, Azmoth bauranit- ski, Elyaba sala1 bonitski, sin Asoni iesonitski, Ionathan sin Saga, arachifc- ski, Achiam sin Achar aratitski, Ely- phal sin Hur, Apher meratitski, Achia phelonitski, Afrai caromelitski, Noorari, sin Azbi, Iohel brat Natanów, Mabai sin Agarai, Sellech amonitski, Noorai berotitski, odzenyecz Ioabow, sina Sar- wye. Iras iethreitski, Gareb iethreycz- ski, Urias etkeiski, Iradab, sin Oołi, ') „tempore mvisu. s) Imiona własne tu następujące, po większéj części znacznie są przekształcone w porównaniu z Wulg. ') „inter tres secundos inclytusu. W. Adina, sin Segar rubenitski, ksy{{ø}}sz{{ø}} rubenitske, a s nym trsydzescy gynich. Hanan, sin Maacha, a Iosaphat ma- thanitski, Ozias astarotski, Semma a Iahier, sinowye Otam araoheritskego, Iedihel sin Samri, a Ioa brat gego, tho- saitski. Ekel maumitski a Ieribai a Io- sala, sinowye Elnahen, a Iethma mo- abitski, Eliel a Obeth a Iosiel z Ma- sobia. xn. c* prziszly ku Dauidowy do Sice- lec, gescze gdisz ucyekaly') przed Sau- lem, sinem Cis, gysz biły przesylny a wibomy boiownyci cy{{ø}}gn{{ø}}c 1{{ø}}czisko, a obyema r{{ø}}kama proczamy cyskai{{ø}}c a strzelyai{{ø}}c strzalamy, z bracyey Saulo- wich s pokolenya Benyamynowa. Ksy{{ø}}- sz{{ø}} loas a Abyezer, sinowye Samaa, gabaticski, a Ioziel a Falleth, sinowye Asmodowa, a Barachia y Ie{{ø}}i anatotitski. Samarias takesz gabaonitski, na- silnyeyszi myedzi trsydzesszci y nad trsydzescy. Ieremias a Iezihel a Ioan- nan a Iedab garerothitski, Ekzai a Ie- rimuth a Baalia, a Samaria a Safacia Arafates, Elchana a Iesia a Azrahel, a Ioezer a Iesbaan z Chreyma. Iohe- dan takesz y Sabadia, sinowye Ieroam z Iedor. Ale z Gaddi przenyesly sy{{ø}} ku Dauidowi, gdisz sy{{ø}} tagil na pusczi, m{{ø}}szowye przeudatni a boiownyci. nalepszi, dzersz{{ø}}cz scit a kopye. obly- cze gich iako oblycze lwowe, a r{{ø}}czi, iako sarni po górach. Ezer pyrwi, Ob- dias drag?/, Elyab trzecy, Masmana czwarti, Iheremias py{{ø}}ti, Beti szosti, Heliel syodmi, Iohannan ósmi, Hele- bath dzewy{{ø}}ti, Hyemmas dzesy{{ø}}ti, Ba- hana geden naczcye. Cyto z sinow Gaad ksy{{ø}}sz{{ø}}ta woyski. Poslednyeyszich sto tisy{{ø}}ci wlodn{{ø}}1, a na wy{{ø}}cey tysy{{ø}}cem'). Cy s{{ø}}, gysz przeszły Iordan myesy{{ø}}- cza pyrwego, gdiszto obikl sy{{ø}} rozwo- dnycz na swe brzeg?/, a wszitki wigna- ly, ktorzi przebiwaly po wdolyach ku wzchodu a ku zapadu sluncza. Prziszly s{{ø}} takesz y z Benyamina y z Iudi na posatk{{ø}}, na nyey przebiwal Dauid. Y wiszedl Dauid naprzecywo gym y rzeki: Pokoynyely gydzecye ku mnye, abiscye pomogły mnye: syerce me sge- dna sy{{ø}} s wamy. gęstły sy{{ø}} sprzecy- wycye mnye za me przecywnyki, gdisz ia nyeprawoscy nye mam w swu r{{ø}}ku: patrz bosze oczczow naszich a s{{ø}}dzi! | Duch zaiste2) ogamye Abyzai ksy{{ø}}sz{{ø}} 13S myedzi trzidzescy, y rzecze: Twogy gesmi o Dauidze, a s tob{{ø}}, sinu Yzay. Pokoy, pokoy tobye, a pokoy pomocz- nykom twim. tobye zaiste pomaga bog twoy. Przetosz przyi{{ø}}1 ge Dauid, a u- stauil gee ksy{{ø}}sz{{ø}}ti nad zast{{ø}}pi. Potem s Manasse ucyekly ku Dauidowy, kdisz szedł s Fylystinskimy, abi przecyw Saulowi boiowal. a nye boiowal s nymy, bo wsz{{ø}}wszi rad{{ø}}, ostauily gy ksy{{ø}}sz{{ø}}ta fylystinska, rzek{{ø}}c: Nye- przespyeczno gest glowye naszey, na- wrocycz sy{{ø}}3) ku panu swemu Saulowy. Przetoz gdisz wrocyl sy{{ø}} gest do Sicelec, ucyekly k nyemu z Manasse: ‘) To zdanie zgoła mylnie oddane. 2) Vero (Wulg.). *) Revertetur (Wulg.). ') Miało być: uciekał. Ednas a Iozabaad a Ieddi a Helech, Micael, Ednas a Iosabad a Eliu a Sałatki, ksy{{ø}}sz{{ø}}ta ricerstwa w Manasse. Cyto dały pomocz Dauidoui przecyw pa duchom, bo wszitci biły m{{ø}}szowye przesylny, y uczinyeny s{{ø}} ksy{{ø}}- sz{{ø}}ta w woyscze. Ale y po wsze dny przichadaly* ku Dauidowy ku pomoci gemu, az gich bila wyelyka lyczba, iako zastóp boszi. A tocz gest lyczba ksz{{ø}}sz{{ø}}t woyski, ktorzisz prziszly ku Dauidowy, gdisz bil w Ebron, abi prze- nyesly krolewstwo Saulowo k nyemu, podle słowa boszego. Sinowye Iuda, nyos{{ø}}cz scit a kopie, szescz tysy{{ø}}czow a osm set gotowy ku boiu. Z sinow Simeonowich m{{ø}}szow przesylnich ku boiowanyu syedm tysy{{ø}}czow a sto. Z sinow Lewy cztiri tysy{{ø}}ce a szescz set. A Ioiada ksy{{ø}}sz{{ø}} z rodzaiu Aaronowa, a s nym trzi tysy{{ø}}ce a syedm set. Takesz Sadock, mlodzenyecz przeslya- cketnego rodu, a dom oczcza gego, dwadzescya y dwye ksy{{ø}}sz{{ø}}t. Potem z sinow Benyamynowick, bracyey Sau- lowich, trzi tysy{{ø}}ce, bo gescze wyelyka strona') gick naslyadowala domu Saulowa. Ale z sinow Efraymowick dwadzescya tysy{{ø}}czow a osm set, przesylny udatnoscy{{ø}} m{{ø}}szowye, znamy e- nytszi w rodzaiock swick. A s polu pokolenya Manassowa osmnaczcye tisy{{ø}}- czow, wszitci po gymyenyock swick prziszly, abi ustauily Dauida królem. A z sinow Yzacharowich m{{ø}}szowye u- myei{{ø}}tny, gisz znały kaszde czasi ku roskazanyu, czsobi czinycz myal Isra hel, ksy{{ø}}sz{{ø}}ta dwye scye, a wszelke ginę pokolenye gich radi naslyadowaly. Potem z Zabulona ktorzi wicha- dzaly ku boiu, a stały na spy ci, u- myely v odzenyu boiownem, py{{ø}}czdzesy{{ø}}t tysy{{ø}}czow prziszly na pomocz Dauidoui, nye z dwogym syercem. A z Neptalym ksy{{ø}}sz{{ø}}t tisy{{ø}}cz, a s nymy u m y e 1 y sczitem a s kopym, osm a trsydzescy tysy{{ø}}czow. Takesz z Dan prziprawyeny ku boiu osm a dwadzescya tisy{{ø}}czow a szescz set. A z As- sera wichadzai{{ø}}ce ku boiu, w czele po- n{{ø}}kai{{ø}}cz!), czterdzescy tysy{{ø}}czow. Potem za Iordanem z sinow Kubenowich a z Gaadowich a s polu pokolenya Manassowa, umyely or{{ø}}szim boiowmim, sto a dwadzescya tysy{{ø}}czow. Wszitci cy m{{ø}}szowye boiownyci y wiprawyeny ku boiowanyu, z dokonalim syercem, prziszly do Ebron, abi ustauily Dauida królem nade wszim Israhelem. Ale y wszitci ostatci2) z Israhela gednim syercem biły, abi królem bil Dauid nade wszim Israhelem. Y biły tu u Dauida trsy dny, ged(z){{ø}}cz a pyi{{ø}}cz, czsosz prziprawyly gym bracya gich. Ale y ktorzi podle gich biły, az do Yzachara a Zabulona a Neptalyma, przinyesly chlebi na oslech a na wyelbl{{ø}}dzech a na mulech a na wolech ku gedzenyu, m{{ø}}ki, winna grona suszona, wymo, o- ley, wok, skopi, ku wszey o p 1 w y t o- scy. radoscz zaiste bila w Israhelu. XIII. I wszedł Dauid w rad{{ø}} s tribuni a ') pars (W.). *) in acie provocantes (Wuig.). s) reliqui. B sethnyki y se wseomy ksy{{ø}}sz{{ø}}ti. Y rzeki ku wszemu sebranyu israkelske- mu: Zlyubyly sy{{ø}} wam, fij ot boga naszego pochodzi rzecz, ktor{{ø}}sz mowy{{ø}}: poslymi ku bracyey naszey ostatnyey, do wszelkich włoscy israkelskieh, a ku kapłanom a koscyelmm slugam, gisz przebiwai{{ø}} w przedmyescyu myast, acz sy{{ø}} zbyerz{{ø}}* k nam. a prziwyezmi skrziny{{ø}} boga naszego k nam, bosmi nye dobiwaly gey za dny Saulowick. Y ot- powyedzalo wszitko pospólstwo, abi tak bilo, bo lyuby sy{{ø}} rzecz wszemu lyudu. Przetos zgromadził Dauid wszitek Israkel ot Azior') Egypskego, az gdisz wchazies2) Emath, abi prziwyozl skrziny{{ø}} bosz{{ø}} z Kariatkiarim. Y wzi- dze Dauid y wszitek Israkel ku pagórku Kariatkiarim, gesz gest w Iuda, abi przinyozl ott{{ø}}d skrz(»)ny{{ø}} pana boga syedz{{ø}}cego na cherubinye, gdzeszto wziwano gymy{{ø}} gego. Y wloszily skrzyny{{ø}} bosz{{ø}} na nowi woz, z domu Amynadabowa. Oza a bracya gego wyoz{{ø}} woz. Dauid zaiste a wszitek Israhel gy grały przed bogem wszitk{{ø}} mocz{{ø}} w pyesnyach a w g{{ø}}slyach, a w zaltarzoch y w b{{ø}}bnyech, y w zwon- cech, y tr{{ø}}bach. Ale gdisz przigechaly na myesczce Nachorowo (?), scy{{ø}}gn{{ø}}1 Oza r{{ø}}k{{ø}} sw{{ø}}, abi potparl skrziny{{ø}}, bo zaiste wol buyai{{ø}}, malyutko gey bil nachilyl. Przetosz roznyewal sy{{ø}} bog na Oz{{ø}}, a uderzil gy, przeto ysze bil sy{{ø}} dotkn{{ø}}1 skrzinye, y umarl gest tu przed panem. Y zam{{ø}}cyl sy{{ø}} Dauid ') Sihor (Wulg.)- ') Miał napisać: wchodzisz (ingrediaris). przeto, isze pan rozdzelyl bil Oz{{ø}}, a nazwał to myesczce Rozdzelenye Ozi, az do tegoto ]) dnya. Y bal sy{{ø}} Dauid W® boga tego czasu, rzek{{ø}}c: Kako mog{{ø}} ku mnye wwyescz skrziny{{ø}} bosz{{ø}}? A prze t{{ø}} prziczin{{ø}} nye prziwyozl gey k sobye, to gest do myasta Dauid, ale obrocyl i{{ø}} w dom Obededoma getkei- skego. Przeto ostała gest skrzinya bosza w domu Obededom trzi myesy{{ø}}ce. Y poszegnal bog domu gego y wszemu, czsoz myal. xniL i poslal Iram, kroi Tyrski, posli ku Dauidoui, a drzewye cedrowe y rze- my{{ø}}slnyki scyan drzewyanich, abi u- dzalaly gemu dom. Y poznał Dauid, isze poczwyrdzil gy bog królem nad Israhelem, a isze powiszono krolewstwo gego nad lyudern gego w Israkelu. Y spoymal Dauid gyne zoni w Ierusalemye, a urodził sini a dzewky. A ta s{{ø}} gymyona gick, gesz zrodziły sy{{ø}} gemu w Iemsalem: Samua a Sabab, Na- than a Salomon, Ieber a Elysu a He- lypkeleth a Nega, a Nafec a Iaphie a Elisama a Balaida. Tedi usliszawszi Fylystinowye, isze Dauid pomazan królem nade wszim Israkelem , wst{{ø}}pyly wszitci, abi szukały gego. To gdisz usliszal Dauid, wiszedl przecywo gim. Zatim Filystiny prziszedszi, rosuly sy{{ø}} w doli Rapkaym. Y poradził sy{{ø}} Dauid z bogem, rzek{{ø}}c: Poyd{{ø}}ly ku Fy- lystinom, a daszly ge w r{{ø}}k{{ø}} m{{ø}}? Y rzeki gemu pan: Gydzi, a podam ge w r{{ø}}k{{ø}} tw{{ø}}. A gdisz ony weszły biły «2 do Baalfaivzaym, pobył ge tu Dauid, rzekoc: Rozdzelyl bog nyeprzyiacyele me przes rYk > m{{ø}}, iako syr{{ø}} wodi roz- dzelyai{{ø}}. A przeto nazwano gymy{{ø}} temu myesczczu Baalfarazim. Pobył gest ge tu Dauid, y ostauily s{{ø}} tu bog?/ swe, gesz Dauid kazał spalycz. Potem wtóre Fylystmowye wtargly a rosuly syó w dole. Y poradził sy{{ø}} lepak Dauid z bogem. Y rzek* gemu bog. Nye chodzi za nymy, otydzi ot nych, a przidzesz przeciw gym stron{{ø}} gruszowym*'). A gdisz usliszisz zwy{{ø}}k, gyd{{ø}}cz w wyrzchu gruszewya: tedi w'uydzesz ku boiu, bo wiszedl gest bog przed tob{{ø}}, abi pobył twyrdze fy- lystinske. Y uczinyl Dauid, iako przikazal gemu bog. Y pobył twyrdze fy- lystinske ot Gabaona az do Gazara. Y roznyesyono gest gymy{{ø}} dauidowo po wszelkich wloscyach, a bog dal groz{{ø}} gego na wszitki pogani. 2) Y zdzalal sobye dom w myescye Dauid, a udza - lal myasto skrziny boszey, a stanem i{{ø}} ogam{{ø}}1. XV. Tedi rzeki Dauid: Nyesluszno gest, abi ot i a c i k o g o nyesyona bila skrzi- nya bosza, gedzine ot sług koscyel- nich, geszto zwolyl pan ku nosze- nyu gey a ku poslu gowanyu sobye az n& w yeki. ^ zgromadził wszitek Israkel do Ierusalema, abi przinyesyona bila skrzinya bosza na swe myasto, ktoresz gey prziprawyl bil. A takez y ’) Exadverso pytChum (Wulg.). 2) W Wulg. już w tém miejscu poczyna się rozdział X\ =ini Aaronowi, a koscyelne slugy. Z sinow Oaath, myedzi gymysz Uriel ksy{{ø}}- sz{{ø}}cyem bil, a bracya gego dwye scye a dwadzescya. Z sinow Merari Asaia ksy{{ø}}sz{{ø}}, a bracyey gego dvye scye a trzsydzescy. Z sinow Gersonowich lo- kel ksy{{ø}}sz{{ø}}, a bracyey gego sto a dwadzescya. Z sinow Elyzaphan Se- meias ksy{{ø}}szo, a bracyey gego dwye scye. Z sinow Ebronowich Heliel ksy{{ø}}- sz{{ø}}, a bracye gego osmdzesy{{ø}}t. Z sinow Ozielowich Amynadab ksy{{ø}}szó, a bracyey gego sto a dwanaczcye. Y wezwał Dauid Sadocha a Abyatkara kapłanów, a sług koscyelnich Uriel a A- saia, Iohel, Semeia, Helyel a Amina- daba. Yrzeki k nym: Wi, gysz ges cye ksy{{ø}}szpta czelyadnykow sług kc- scyelnick, poswyoczcye sy{{ø}} z bracy{{ø}} wasz{{ø}}), a przinyeseye skrziny {{ø}} bosz{{ø}} pana israhelskego na myesczce, ktorez gey prziprawyono. abi, iako na pocz{{ø}}- tku, bo tedi nye b’ Jyscye przi tem, ra- nyl nas pan, tak y nynye b o d z nye- czso wam cziuycz1). Przeto po- swy{{ø}}cyly sy{{ø}} kaplany a sludzi koscyel- ny, abi nyesly skrziny* pana boga I- srahelskego. Y wsz{{ø}}ly sinowye Leui skrziny o bosz{{ø}}, iakosz przikazal bil Moyses podle slowra boszego, na ra- myona swa na szerdzach. Y rzeki Dauid ksy{{ø}}sz{{ø}}tom sług koscyelnick, ab: ustauily z bracye swey spyewaki na oiganoch y rozlycznego stroia, to gest na r{{ø}}cznich, y na rothack, y na kobossye, y na zwoneczkoch, abi brznyal w wisokoscyach zwy{{ø}}k ') Nie rozu. iał tego miejsca Wulgaty i zwikłał sens. wyesyelya. Y ustawyly sludzi ko- scyelny Emana, sina Iohelowa, a bra- cy{{ø}}* gego Azapha, sina Barachiasowa. z sinow Merati, bracyey gich, Ethana, sina Casaie. A s nymy bracya gich, na drugem rz{{ø}}du, Zackariasza a Beri* a Iaziele, a Semiramotka a Iahiele a Ankelyba, a Banaiasza a Mazaiasza, a Mathatiasza a Elypkal{{ø}}, a Matkemana a Obededoma a Iehiele, wrotne. Ale spyewaci Eman, Azaph a Etkan na zwoneczkock myedzanick brznyely. A Zackarias a Oziel a Semiramotk, a Ia- ckiel a Hamet, Eliab a Hema, Azayas a Banaias, na r{{ø}}cznyczack cy g{{ø}}- dly. Ale Matkatias, Elyfalu a Mace- nyas, a Obededom a Ieykel a Ozaziu na skrzidleck przeg{{ø}}daly a na wycy{{ø}}znick g{{ø}}slyack. Conenias, ksy{{ø}}sz{{ø}} sług koscyelnick, nad prorocstwem biły') a ku przespyewanyu slotkey 137 pyeszny2), bi! zaiste wyelmy m{{ø}}dri. A Barachias a Elchana, wrotni skrzi- nye boszey. Potem Sebenyas a loza- phat a Xathanael a Amasia, Zacharias a Banaias a Eliezer kaplany tr{{ø}}byly tróbamy przed skrziny{{ø}} bosz{{ø}}. A Obededom a Achimaas bil/ wrotny skrzy- nye. Przeto Dauid a urodzenszi Isra- kelscy a tribunowye szly ku przenye- syenyu skrzinye zaslyubyenya boszego z domu Obededomowa s wyesyelym. A gdisz pomogl bog koscyelnim slugam, ktorzi nyesly skrziny{{ø}} zaslyubyenya boszego: offyerowaly syedm bi- kow a syedm skopow. Zatym Dauid obleczon bil w rucho byale y wszitci sludzi koscyelny, gysz nyesly skrziny{{ø}}> spyewai{{ø}}c, a Conenias, ksy{{ø}}sz{{ø}} pro- «■ rocske myedzi spyewaki. a takesz Dauid obleczon bil s t o 1 {{ø}} lnyan{{ø}}. A wszitek Israhel wyozl skrziny{{ø}} zaslyubyenya boszego w spyewanyu a w zwy{{ø}}ku tr{{ø}}bnom, a tr{{ø}}bamy a w zwoneech, a r{{ø}}cznymy rotamy zrownawai{{ø}}c sy{{ø}}. A gdisz prziszla bila skrzinya bosza zaslyubyenya az do myasta Dauid: Ni- col* dzewka Saulowa, patrz{{ø}}e oken- cem, uzrzala krolya Dauida skacz{{ø}}ci a y- grai{{ø}}ci, wzgardziła gym w syerczuswem. XVI. I przinyesly skrziny{{ø}} bosz{{ø}}, a posta- wyly i{{ø}} poszrzod stanku, ktorisz ros- py{{ø}}1 bil Dauid gey. y obyetowal 2;ey wonne obyati y pokoyne przed bogem. A gdisz dokonał bil Dauid ofyerui{{ø}}c zazszone obyati y pokoyne: poszegnal lyud w gymy{{ø}} bosze. Y rozdzelyl wszem po wszitkich, ot m{{ø}}sza az do nyewya- sti, kołacz chleba a cz{{ø}}scz my{{ø}}sa pye- czonego bawolowegc a uprazon{{ø}} w o- leyu zeml{{ø}}. Y ustawyl przed skrzi- nyó bosz{{ø}} z koscyelnick slug, gysz b sluszily a wspomynaly skutki gego a siauily y ckwalyly pana boga israkel- skego, Azapha ksy{{ø}}sz{{ø}} a drugego gego Zackariasza. Ale Iekiele a oeinira- motka a Iakiele a Matkai asza a Elya- ba a Banaiasza a Obededoma a Iehi- hele nad organi zaltarza a strun. Ale Azaph, abi brznyal zwonki. Banaiasza a Aziela kapłani, ustauil tr{{ø}}by{{ø}}c w tr{{ø}}- bi ustauicznye przed skrziny{{ø}} zasly- byenya* boszego. W ten dzen ustauil *) Mr być: był. ł) Ma znaczyć melodya. Dauid ksy{{ø}}sz{{ø}} ku chwalenyu pana A- zapka a bracy{{ø}} gego, to przespyewa- i{{ø}}c: Chwalcye boga a wziwaycye gy- my{{ø}} gego. oznamcye w lyudu na- lyaski gego. Spyewaycye gemu, a psalmi poycye gemu, a wiprawyay- cye wszitki dziwi gego. Chwalcye gymy{{ø}} swy{{ø}}te gego. raduy sy{{ø}} syerce szukai{{ø}}cick pana. Szukaycye pana y czsnoscy gego. szukayce oblycza gego zawzdi. Wspomynaycye na dziwi gego, które uczinyl, a na znamyona gego a na s{{ø}}di ust gego. Syemy{{ø}} isra- helovo, slugy gego. sinowye Iacoboui, z w o 1 e n y gego. On gest pan bog nasz, po wszey zemy s{{ø}}dowye gego. Wspo- inynaycye na wyeki slubi gego, rzeczi, które przikazal w tisy{{ø}}czu pokolenya. Giszto stwyrdzil s Abramem, a przisy{{ø}}ga gego z Isaakem. Y ustauil to Iacoboui za przikazanye, a Israhelowy w swyadeczstwye wyecznye, rzek{{ø}}c: Tobye dam zemy{{ø}} Kanaansk{{ø}}, powrózek dzedzicstwa waszego. Gdisz biły maley lyczbi, mały y oracze gey. A szły ot naroda do naroda, a s krolewstwa k lyudu gynemu. Nye przepuscyl nyszadnemu potwarzacz gick, ale karał za nye króle. Nye dotikaycye sy{{ø}} mazanick mick, a w proroceck mick nye zloscycye, Spyewaycye panu wszitka zemya! zwyastuycye dzen ote dnya zbawyenye gego. Wiprawcye w pogan- stwye slaw{{ø}} gego, we wszeck lyudzeck dziui gego. Bo wyelyki pan a ckwa- lebni barzo, a groźni nad wszitki bogy. Bo wszytci bogowye lyudzsci modli s{{ø}}, ale bog nyebyosa uczinyl. Chwa ła a wyelebnoscz przed nym, syla y radoscz w myescye gego. Przinyescye, czelyadzi lyudzskey*, przinyescye bogu slaw{{ø}} y cesarzstwo! Daycye ckwal{{ø}} gymyenyu gego. podnyescye obyet{{ø}}, a przidzecye w obezrzenye gego, a modl- cye sy{{ø}} panu w obrazę swy{{ø}}tem. Porusz sy{{ø}} ot oblycza gego wszitka zemya, bo on zalozil swyat nyeporuszo- ni. Kaduycye sy{{ø}} nyebyosa, a wyesyel sy{{ø}} zemya, a rzeczecye w narodzech: pan krolyuge. Wzckucz') morze y pel- noscz gego, a wyesyelcye sy{{ø}} role y wszitko czso na nyck gest. Tedi b{{ø}}d{{ø}} chwalycz drzewye leśne przed bogem, bo prziszedl s{{ø}}dzicz zemye. Pockwal- cye pana, bo gest dobri, bo na wyeki mylosyerdze gego, a rzeczcye: Zbaw nas bosze, zbawycyelyu nasz, a zgromadź nas a wizwol ot poganow, acz sy{{ø}} spowyadacz b{{ø}}dzem gymyenyowy swy{{ø}}temu twemu, a wyesyelycz sy{{ø}} b{{ø}}dzem w twich spyewanyack. Posze- gnani pan bog israhelski ot wyeku az y na wyeki. A rzekny wszitek lyud: Amen, a ckwala b{{ø}}dz bogu! A tak o- stauil tu przed skrziny{{ø}} zaslyubyenya boszego Azapha a bracy{{ø}} gego, abi przislugowaly przed skrziny{{ø}} ustawycz- nye a otrzedzamy swimy. Potem od (?) Ededoma a bracya* gego osm a szesczdzesy{{ø}}t, a od (?) Ededoma, sina Iditum, a Osa ustauil wrotnimy. Ale Sadocha kapłana a bracy{{ø}} gego kapłani ustauil przed stanem boszim na wisokoscy, gen bil w Gabaonye, abi offyerowaly obyati panu na ołtarzu ') Wschucz tonet. W.). 138 «byatnem ustawycznye rano y wye- czor podle wszego, czso pysano w za- konye boszem, gisz przikazal Israhe- lowy. A po nyem ustauil Emana, a Idi- tum y gyne zwolyone, genego kaszde- go1) gymyenyem swim ku chwalenyu pana, bo na wyeki mylosyerdze gego. Eman takesz, a Iditiun, tr{{ø}}by{{ø}}ce tr{{ø}}- b{{ø}} a trz{{ø}}sai{{ø}}c zwoneczki, y wszitki g {{ø}} d z b i glosow wibornich ku spyewa- nyu panu. a sinom Iditum kasz{{ø}}c bicz wrotnimy. Y nawrocyl sy{{ø}} wszitek lyud do swego domu, y Dauid, abi takesz poszegnal domowy swemu. XVII. r ^ disz potem Dauid bidlyl w swem domu, rzeki ku Katano wy proroku: Owa, ia bidly{{ø}} w domu cedrowem, a skrzinya zaslyubyenya boszego pod skoramy gest Y rzeki Natan ku Dauidoui: Wszitko, czso gest na twem syerczu, uczin. bo gest s tob{{ø}} bog. Przeto tey noci stała sy{{ø}} rzecz bosza ku Natanowy, rzek{{ø}}c: Gydzi a mow Dauidoui, słudze memu: Tocz mowy pan : Nye b{{ø}}dzesz ti mnye dzalacz domu ku bidlenyu. Anym zaiste przebiwal w domu ot tego czasu, w lyem gesm wiwyodl Israhela z Egypskey zemye, az do tego dnya. ale zawzg^/m bil prze- myenyai{{ø}}ci myasta stanów, a przebi- wai{{ø}} w przikricyu2) ze wszitkim Israhelem. Zalym ku któremu s{{ø}}dzi Israhelskemu mowyl, gym gesm bil przikazal, abi pasły lyud moy, a rzeki: Przeczesz my nye udzalal domu ce drowego ? A przeto nynye tak b{{ø}}dzesz mowycz ku słudze memu Dauidoui: To mowy pan zast{{ø}}pow: lam cyó wz{{ø}}1, gdisz na pastwye za stadem chodził, abi bil wodzem lyuda mego israhelskego. A bilem s tob{{ø}}, dok{{ø}}tkolysz szedł, a zbyłem wszitki nyeprzyiacyele twe przed tob{{ø}}, a uczinylem tobye gy- my{{ø}} wyelyke, iako genego z wyelikich, gysz s{{ø}} slaw{{ø}}tny na zemy. A dalem myasto lyudu memu israhelskemu. scze-> pyon b{{ø}}dze a przebiwacz b{{ø}}d{{ø}} w nyem, a wy{{ø}}cey nye b{{ø}}dze poruszon, any sinowye nyeprawosci zetr{{ø}} ge, iako ot pocz{{ø}}tka ote dnyow, w nychsze dalem s{{ø}}dze lyudu memu israhelskemu, a po- nyszdem wszitki nyeprzyiacyele twe. Przeto zwyastuy{{ø}} tobye, isze udzala bog tobye dom. A gdisz wipelnysz dny twe, abi szedł ku oczczom twim, wzbudzę syemy{{ø}} twe po tobye, gen b{{ø}}dze z sinow twich, a utwyrdz{{ø}} krolewstwo gego. On udzala mnye dom, a utwyrdz{{ø}} stolecz gego az na wyeki. A b{{ø}}- d{{ø}} gemu oczcem, a on mnye b{{ø}}dze sinem. a mylosyerdza mego nye otey- m{{ø}} ot nyego, iakosm oti{{ø}}1 ot tego, gen przed tob{{ø}} bil. Y ustawy{{ø}} gy w domu mem a w krolewstwye mem I az na wyeki, a stolecz gego b{{ø}}dze przeutwyrdzoni na wyeki, podle wszech slow tick a podle wszego wydzenya tego. Tak mowyl Natan ku Dauidoui. A gdisz prziszedl kroi Dauid, a syadl przed bogem, rzeki: Kto gesm ia, panye bosze, a ktori dom moy, abi dal my take rzeczy? Ale y to mało zda sy{{ø}} w twem opatrzenyu, a przeto mo- 63 ') unumquemque. 3) in tentorio. wylesz na dom slugy twego, takesz na b {{ø}} d {{ø}} c e czasy, a uczinylesz my{{ø}} dziwnego nade wszitki lyudzi, panye bosze moy! Czso wy{{ø}}cey przidano mo- sze bicz Dauidoui, gdiszesz tak osla- uil slug{{ø}} twrego? Podle syercza twego uczinylesz wszitk{{ø}} wyelebnoscz tó, a chcyalesz oznamycz wszitka zwye- lyczenya ta. Panye, nye rownya tobye, a nye gynego boga, kromye cyebye ze wszech, o ktorich sliszely- smi usziiną naszima. Ktori gest gyni, iako lyud twoy Israhel, naród gyni na zemy, k nyemu szedł bog, abi wizwolyl a uczinyl sobye lyud w swoy wye- lykoscy a w grozach, a wirzucyl na- rodi przed gich oczima, geszesz z E- gypta wizwol(U) ? Y polozilesz lyud twoy israhelski tobye w lyud az na wyeki, a ty panye uczinylesz sy{{ø}} bogem gego. Przeto yusz panye, rzecz, i{{ø}}szesz mowyl słudze twemu y domu gego, sczwyrdzi na wyeki, a uczin, iakosz mowyl, acz ostanye wyelykye gymy{{ø}} twe, a wyelebno b{{ø}}dze az na wyeki. a b{{ø}}dze rzeczono: Pan zast{{ø}}pow bog israhelski, a dom Dauidow, slugy gego. trwacz b{{ø}}dze s nym. Bo ty, panye bosze moy, ziawylesz w ucho słudze twemu, abi mu udzalal dom, a przeto nalyazl sługa twoy doufanye, abi sy{{ø}} modlyl przed tob{{ø}}. Przeto nynye panye, ti gesz bog, a mowylesz słudze twemu taka dobrodzeystwa. A pocz{{ø}}lesz blogoslawyenstwo domu słudze twemu, abi zawzgy bil przi tobye, bo twim poszegnanym poszegnan b{{ø}}- dze na wyeki. J A stało sy{{ø}} potem, gdisz Dauid pobył Fylystinske, a ponyszil gich sini, a od- i{{ø}}1 Geth y dzewki gego z r{{ø}}ki Fylystinow, pobyw y Moaba, y biły Moab- sci slugamy dauidowimy, dawai{{ø}}cz gemu dari. Tegosz czasu pobył Dauid krolya Adadezera Sobskego, włoscy E- matłi, gdi bil vigechal, abi roszirzil swe państwo az do rzeki Eufratem Y odzer- szal Dauid tysy{{ø}}c wozow gego, a syedm tysy{{ø}}czow- gezdnich, a dwadzescya tysy{{ø}}czow- m{{ø}}szow pyeszich. Y zchromyl wszitki konye wrozowe, kromye sta wozow, gesz ge sobye zachował. Tedi takesz przicy{{ø}}gn{{ø}}1 Syrus, kroi Damaski, chcz{{ø}}c pomoc Adadezerowy krolyowy Sobskemu. ale y tego po11 byl Dauid 139 dwadzescya tysy{{ø}}czow m{{ø}}szow. A posadził ricerze w Damasku, abi Syria takesz sluszila gemu a dawała dari. Y pomagał gemu pan we wszech rzeczach, ku ktorim szedł bil. Y pobrał Dauid tuli złote, ktoresz myely sludzi Adadezerowi, a przinyosl ge do Ierusalema. A takesz s Tebatli a z Chun, tak rzeczonich myast Adadezerowich, mosy{{ø}}dzu wyele, z nyego Salomon u- dzalal morze myedzane, a slupi y ss{{ø}}- di myedzane. To gdisz usliszal Tou, kroi Emaczski, ysze Dauid pobył wszitk{{ø}} woysk{{ø}} Adadezerow{{ø}}, krolya Sobą: poslal swego sina Adurama ku krolyowy Dauidowy, sz{{ø}}daiycz od nyego my- ru, a raduy{{ø}}cz sy{{ø}} temu, isze poboio- wal a pobył Adadezera. bo przecywnyk bil Tou krolyowy" Adadezerowy. Ale y wszitki ss{{ø}}di zlote y srzebrne y myedzane poswy{{ø}}cyl krol Dauid bogu, a szrzebro y złoto, gesz bil kroi pobrał ze wszelkich narodow, yzYdumskich, iako y Moabskich, y ot sinow Amonowich, y ot Fylystinskich y Amalechit- skich. Potem Abyzay, sin Sarvie, pobył Edoma w dolyu Solnem, oszm- naczcye tysyóczow. y ustawy w Edo- mye posatk{{ø}}, abi sluszily Dauidowy Edomsci. Y sprauil pan Dauida we wszi- tkem, k czemuszkole sy{{ø}} przyczinyl. Przeto krolyowal Dauid nade wszim Israhelem, czinyócz s{{ø}}di a prawd{{ø}} wszemu swemu lyudu. Potem Ioab, sin Sar- uie, bil nad woysk{{ø}}, a Iozaphat, sin Aylud, kanclerzem. A Sadoch, sin A- chitob, a Achimelech, sin Abyatarow, bilasta kaplanmy, a Suza pysarzem. Ale Bananias, sin Ioyadi, nad zast{{ø}}pi strzelczow a samostrzelnykow. ale sinowye Dauidowy pyrwy u r{{ø}}ki krolyowi. XIX. -Potem sy{{ø}} przigodzilo, ysze umarl Naas, kroi sinow Amonowich, a krolyowal Amon, sin gego, w myasto gego. Y rzeki Dauid: Uczinyó mylosyer- dze z Amonem, sinem Naazowam. bo gego ocyecz ukazowal mylosyerdze mnye. Y poslal Dauid ku gego ucyeszenyu, dlya smyercy gego oczcza. A gdisz prziszly do zemye sinow Amonowich, abiAmona ucyeszily: rzekli ksy{{ø}}sz{{ø}}ta sinow Amonowich ku Amonowy: Ti mnymasz, bi Dauid prze sw{{ø}} czescz poslal, abi cy{{ø}} ucyeszil nad szmyercy{{ø}} oczcza twego, a nye znamyonasz, isze przeto, abi wilaz{{ø}}czily y wispye- gowaly a opatrzily zemy{{ø}} tw{{ø}}, przisly k tobye slugy gego. Przeto Amon ob- lisyl (obłysił) slugy Dauidowi, a ogolyl a rostrzigal gich suknye ot gick byodr az do nog, y puscyl ge. Ony gdisz od- yd{{ø}}, a to wskazały Dauidoui: poslal przecyw gym (bo wyelyke pot{{ø}}- pyenye cyrpyely), y przikazal, abi o- staly wr Iericho, doi{{ø}}dbi nye odrośli brodi gich, a tedi abi sy{{ø}} wrocyly. Wy- dz{{ø}}cz sinowye Amonowy, isze przes- prawye uczinyly Dauidoui: tak Amon, iako y gyni lyud, posiały tisy{{ø}}cz lybr srzebra, abi przewyezly sobye s Meso- potanyey a z Syriey a z Maacki y z Sabi wozi y geszcce. Y przywyeszly dwa a trzsydzescy tysy{{ø}}czow wozow y krolya Maacha z gego lyudern. Cy gdisz p r z i g e 1 y, rozbyly swe stani w krayu Moabskem. a sinowye Amonowy se- brawszi sy{{ø}} s swich myast, pocy{{ø}}gly ku boyu. To gdisz usliszal Dauid, poslal Ioaba a wszitk{{ø}} woysk{{ø}} m{{ø}}szow silnich. A szedszi sinowye Amonowy, spyc{{ø}} sposobyly podług broni myesczskey. Ale krolyowye, gysz na pomocz przigely, rozdnye*') na polyu stały. Przeto Ioab zrozumyaw, isze boy b{{ø}}dze przecyw sobye s przotku y na poslyatku: przebraw m{{ø}}sze przesylne ze wszego Israhela, y wzruszi sy{{ø}} przecyw Syrskemu. A ostateczn{{ø}} stron{{ø}} lyuda dal pod r{{ø}}ki Abyzay, brata swego, abi sy{{ø}} poruszily przecyw sinom Amonowim. Yrzeki: Przemog{{ø}}lycz my{{ø}} Syrsci, b{{ø}}dz my na pomoc. Gęstły cy{{ø}} ■) separatim (różnie?). przemog{{ø}} sinowye Amonowy, ia b{{ø}}d{{ø}} tobye ku wspomozenyu. Posyl sy{{ø}}, a czinmi sobye m{{ø}}sznye prze nasz lyud y prze myasta boga naszego, ale pan, czso sy{{ø}} gemu dobrego uzrzi, to liczi ny. Y poruszil sy{{ø}} Ioab y lyud, gisz bil s nym, przecyw Syrskemu ku boyu. y gonyl ge. Potem sinowye Amonowy uzrzawszi, ysze byezi Syrski: takesz.y ony pobyeszely przed Abyzay, bratem gego. y weszły s{{ø}} do myasta, y wro- cyl syó Ioab do Ierusalem. A uzrzawszi Syrski, ysze pobyt ot Israhela, poslal posli , abi prziwyedly Sirskego, gisz za rzek{{ø}} bidlyl. myedzi ktorimy bilo ksy{{ø}}sz{{ø}} Sophat nad ricerstwTem, Adadezer bil gich wódz. To gdisz bilo Dauidowy wskazano, sebraw wszitek Israhel, przeszedł Iordan, y rzucy syó na nye, szikowaw na bok gedn{{ø}} woysk{{ø}}, abi s nymy boiowal. Y ucyekal Syrski przed Israhelem. Y zbył Dauid Syrskich syedm tysyóci wozow, a czter- dzescy tysy{{ø}}czow pyeszich, y Sophata ksyósy{{ø}} tey wmyski. A uzrzawszi gyny sludzi Adadezerowy, isze ot Israhela przemoszeny, ucyekly ku Dauidowy, y sluszily gemu. A wy{{ø}}cey Syria nye radziła dawacz pomoci sinom A- monowim. XX. c kJtalo sy{{ø}} gest po roce, tego czasu ktorego obikly krolyowye na woyni wi chadzacz, sebral Ioab woysk{{ø}} y moc ricerstwa, y kaził zemy{{ø}} sinow Amonowich, a szedł y obiegi Rabaad. ale Dauid bidlyl w Ierusalemye, gdisz ioab pobył Rabaat y skaził ge. A wsz{{ø}}w Dauid koron{{ø}} zlot{{ø}} z głowi Melchono- wi, a nalyazl na nyey na wadze lybr{{ø}} złota y przedroge kamyenye. y uczinyl sobye Dauid z nyego korono y wy elki plyon z myasta pobrał. A ten lyud, gen bil w nyem, wiwyodl gy precz, y kazał gy cepi mlocycz, a ze- lyazne broni po nych wloczicz, a oko- wanimy wozi przes nye geszdzicz, tak abi biły rostargany a starcy (starci) wrszit- ci. Tak uczinyl Dauid wszitkim mya- stom sinom Amonowim. y wrocyl sy{{ø}} ze wszitkim swim lyudern do Ierusalema. Potem sszedl sy{{ø}} boy w Gazer przecyw Filysteom, w nyemsze zabyl Sobochae Uzaritheyskego, Zaphi z rodu Raphaymowa, y ponyzil ge. Gyni takesz boy stal sy{{ø}} przecyw Fylyste- om, w nyemsze zabyl od boga dani'), sin Saltus, Bethleemski, brata Golyata Getheyskego, w gegosz kopyiu drzewo bilo iako nawmy- tkaczow. Ale y gyni sy{{ø}} boy przigodzil w Geth, w nyemsze bil czlowyek przedlug^, po szescy palczoch mai{{ø}}c, tich bilo spolu dwadzescya y cztirzi. ten takesz z Rapha- yma pokolenya bil urodzon. Ten ur{{ø}}- gal Israhelowy, y pobył gy Ionathan, sin Saama, brata Dauidowa. Cy s{{ø}} sinowye Raphaymowy w7 Geth, gisz se- szly od r{{ø}}ki Dauidoui a sług gego. XXI. Potem Sathan poruszil sy{{ø}} przecyw Israhelu, a pop{{ø}}dzil Dauida, abi zly- czil israkelski lyud. Y rzeki Dauid ku ') ^Adeodatus* w Wulg. Ioabowy a ksy{{ø}}sz{{ø}}tom lyuczskim: Gydz- cye a zlyczcye Israhel, od Bersabee asz do Dan, y przinyescye my lyczbó? abich wzwyedzal. Y otpowyedzal Ioab: Przisporz pan lyuda swego sto krocz wy{{ø}}cey, nysz go gest! wszakosz, panye moy krolyu, wszitci s{{ø}} sludzi twoy, przecz szuka tego pan moy, czsobi za grzech bilo polyczono Israhelowy? Ale słowa krolyowa wy{{ø}}cey sy{{ø}} przemogła. A wiszedw Ioab, obszedł wszitek Israkel y wrocyl sy{{ø}} do Ierusalema, y dal Dauidoui lyczb{{ø}} gyck, gesz bil obszedł. Y naleszona lyczba wszego Israhela ty- sy{{ø}}cz tysy{{ø}}czow a sto tysy{{ø}}czow m{{ø}}- szow, gysz myeczem wlodn{{ø}}ly. a z Iwdi‘) trsy2) sta a syedmdzesy{{ø}}t tisy{{ø}}- czow boi{{ø}}iownykow*. Bo Leui a feen- yamynowa* nye zlyczil bil, przeto isze przezdz{{ø}}cznye* czinyl krolyowo przikazanye. Y nye lyubylo sy{{ø}} panu przikazanye to, y zranyl Israhela. Y rzeki Dauid bogu: Zgrzeszilem barzo, yszem to uczinyl. prosz{{ø}}, odnyesz zloscz slugy twego, bom nyem{{ø}}drze uczinyl. Y rzeki pan ku Gadowy ku proro- kowy, rzek{{ø}}cz: Gydzi a mow ku Dauidowy : Tocz mowy pan: Ze trsy ech rzeczi dauam wolenstwo tobye. geno , ktoresz ckcesz, sobye zwoi, acz ucziny{{ø}} tobye. A gdisz przidze Gad ku Dauidoui, rzeki gemu: Tocz mowy pan: Zwoi sobye, które chcesz: albo trsy lyata glod w zemy, albo za trzi myesy{{ø}}ce ucyekanye przed swimy nye- przyiacyelmy, a gych myecza nye mo- g{{ø}}cz ucyecz, albo trsy dny myecz bo- ') Tak w koder ie. Czytać: Judy. *) W Wulg. 4T0.000. szi pusczoni na zemy{{ø}} smyercy, a an- gyola boszego, gen b{{ø}}dze bycz (bić) po wszitkich kraioch Israhela. A przeto nynye widz, czsobick otpowyedzal temu, gen my{{ø}} poslal. Y rzeki Dauid ku Gadowy: Ze wszeck stron s{{ø}} my u- czisznyenya. Ale lepyey my gest, abick sy{{ø}} dostał w r{{ø}}ce bosze, bo s{{ø}}* wyelye myiosyerdza gego, nyszly w róce lyudzske. Y poslal pan mor na Israkel. y padło z Israkela syedmdzesy{{ø}}t tisy{{ø}}czow m{{ø}}zow. Przeto poslal angyola do Iemsalem, abi gy ranyl. a gdisz bil') ge, uzrzaw pan y slyutowal sy{{ø}} nad wyelyk{{ø}} zloscy{{ø}}, y przikazal an- gyolowy, gen byl, rzek{{ø}}cz: Dosycz gest yusz, przestań r{{ø}}ka twa! A tak angyol boszi stal podle myesczcza Omanowa Gebuzeyskego. A wznyosl oczy swoy Dauid, uzrzal anioła boszego, stoi{{ø}}cz myedzi nyebem a myedzi zemy{{ø}}{{ø}}, a wT gego r{{ø}}ce nagy myecz, obrocyw sy{{ø}} przecyw Iemsalem: y padły tako on, iako wy{{ø}}czszy urodzenym z lyudu, o- dzany Cylycyum, padszi2) na zemy. Y rzeki Dauid ku panu: Wszakom ia, genszem kazał, abi lyud bil zlyczon. iacyem zgrzeszil, iam zlee uczinyl. To stadko czso złego zasluszilo? Panye bosze moy, obrocz sy{{ø}}, prosz{{ø}}, r{{ø}}ka twa na my{{ø}} a na dom oczcza mego, acz lyud twoy nye bódze zbyt. A tak angyol boszi przikazal Gadowy, abi rzeki Dauidoui, abi udzalal ołtarz panu bogu na myesczczu Ornanowye Ie- buzeyskego. Tedi Dauid podle rzeczi ') Nad i (w słowie bił) napisane w kodexie y, jako poprawka zamiast i. *) nProniu. W. Gadowi szedł, iako gemu mowyl słowem boszim. Ale Oman, gdisz bil wezrzal, a uzrzal anyola boszego s swimy cztirmy sini, skriw sy{{ø}}, bo wr ten czas mlocyl na gumnye pszenyczó. Tedi gdi poydze Dauid ku Omanowy, uzrzaw gy Oman, y poydze przecywr gemu z gumna, y poklonyl sy{{ø}} gemu, padw na zemy. Y rzeki gemu Dauid: Day my myesczce swe, acz udzalam na nyem ołtarz panu bogu. a zacz stoy'), to szrzebro wezmyesz, acz przestanye rana od lyuda. Y rzeki Oman ku Dauidowy: Weźmy moy panye krolyu myły, a uczin z nyego, czso sy{{ø}} tobye lyuby. a k temu dam y woli ku obyecye, y cepi w myasto drew, y pszeny- ce ku obyecye poswy{{ø}}tney, wszitko rad 141 dam. Y rzeki gem (u) kroi Dauid: Ny- kako tak nye b{{ø}}dze, ale srzebro dam, zacz stoy. bo any nyczs tobye mam odi{{ø}}cz, a tak obyetowacz panu zapalne obyati wdz{{ø}}czne. Przeto dal Dauid Omanowy za myesczce szescz set z a- wazi złota wag?/ przesprawyedlywey. Y udzalal tu ołtarz panu y obyatowal obyati zaszone y pokoyne, a wziwal pana, y usliszal gy w ognyu z nyeba na ołtarzu obyetnem. A angy{{ø}}lowy* przikazal pan, y wrs czinyl myecz swoy w noszni. A natichmyast Dauid uzrzaw*, isze gy usliszal pan na myesczczu Ornanowye Iebuzeyskego, y zabyl gemu tu obyat{{ø}}. A stan bozi, gen bil uczinyl Moyses na pusczi, y ołtarz obyetni w t{{ø}} dob{{ø}} bil na górze Gabaon. Y nye mogl Dauid gydz ku ołtarzu, abi sy{{ø}} tam modlyl bogu, bo bil wyelykim strachem przestraszon, wydz{{ø}}cz angyola boszego. XXII. rzeki Dauid: Tocz gest dom boszi, a ten ołtarz ku palenu* obyati w Israhelu. Y przikazal, abi biły sebrany wszitci wipowyedzeny z zemye Israhel- skey, y ustawyl z nych łamacze, abi łamały kamyenye a cy{{ø}}saly*, abi dza- lan bil dom bozi. A wyele zelyaza ku goszdzom drzwyanim y ku dlubanyu (?) y ku spogenyu, y prziprawyl Dauid nyezmyern{{ø}} wag{{ø}} mosy{{ø}}dzu, y drzewya cedrowego. Tego lyczba nye mogła domnymana bicz, gesz Sydonsci a Tyrsci przinyesly ku Dauidowy. Y rzeki Dauid: Salomon, sin moy, gest dzecy{{ø}} malyutke a roskoszne. ale dom, gen ia ckcz{{ø}} dzalacz bogu, taki ma bicz, abi po wszitkich kraynach bil myano- wan. przeto prziprawy{{ø}} gemu potrze- b{{ø}}. A prze t{{ø}} prziczin{{ø}} przed sw{{ø}} smyer- cy{{ø}} przigotowal wszitek nakład, a wezwał sina swego Salomona, y przikazal gemu, abi udzalal dom panu bogu israhelskemu. Y rzeki Dauid ku Salomonowy: Sinu moy, ma wolya bila, abich udzalal dom gymyenyu boga mego. Ale stała sy{{ø}} rzecz bosza ku mnye, rzek{{ø}}cz: Wyelesz krwye przelyal, a wyelesz boiow boiowal. przeto nye b{{ø}}- dzesjz moc dzalacz domu gymyenyu memu, tako krew przelyaw przede mn{{ø}}. Ale sin, gen sy{{ø}} tobye urodzi, b{{ø}}dze m{{ø}}sz przepokoyni, a ia gemu ucziny{{ø}} pokoy ode wszech nyeprzyiacyol gego *) „Et quantum valet1. W. w okol, a prze t{{ø}} prziczyn{{ø}} Pokoyni slin{{ø}}cz b{{ø}}dze, a myr a pokoy dam Israhelu we wszech dnyoch gego. Ten udzala dom gymyenyu memu. ten b{{ø}}- dze mnye za sina, a ia gemu b{{ø}}d{{ø}} za oczcza. y uczwyrdz{{ø}} stolecz krolewstwa gego nad Israhelem na wyeki. Przeto sinu moy, b{{ø}}dz pan s tob{{ø}}, a przebiway, a dzalay dom panu bogu twemu, iako mowyl o tobye. A day tobye pan m{{ø}}droscz a smisl, abi mogl rz{{ø}}dzicz Israhela a ostrzegacz zakona pana boga twego. Bo tedi moszesz pomnoszon bicz, gdisz zachowasz przikazanye a s{{ø}}di gego, gesz roskazal pan Moyszesza*, abi uczil Israhela. Posyl sy{{ø}}, a czyn m{{ø}}sznye, nye boy sy{{ø}} any ly{{ø}}kay. Owa, toczyem ia w mem ubóstwie prziprawyl nakład domu boszemu, sto tysy{{ø}}cz* lybr złota, a szrebra tysy{{ø}}cz tysy{{ø}}czowr lybr. ale mosy{{ø}}dzu a szelyaza nye wagy any lyczbi, bo wyelykoscz przemaga lyczb{{ø}}. drzewa a kamyenya, tegom przigotowal ku wszey potrzebye. A masz takesz wyele rzemy{{ø}}szlnykow', gysz lamy{{ø}} kamyen, wapno zg{{ø}}, y teszarzow y wszelkich rzemy{{ø}}szlnykow y wezelkego rzcmy{{ø}}- sla ku uczinyenyu dzala przem{{ø}}drick, ot złota, y ot srzebra, y ot mosy{{ø}}dzu, y ot zelyaza, gegosz nye lyczbi. Przeto wstań, a dzalay, a pan b{{ø}}dze s tob{{ø}}. Y przikazal Dauid wrszitkim ksy{{ø}}- sz{{ø}}tom israhelskym, abi pomagały' Salomonowy sinu gego. Wydzcye, rzeki, ysze pan bog s wamy gest, a dal wam pokoy' we wszitkem okr{{ø}}dze, y poddał wszitki nyeprzyiacy ele w wrasz{{ø}} r{{ø}}k{{ø}}, a poddana zemya panu y wszemu lyudu gego. Przeto prziczincye syercza wasza y dusze wasze, abiscye szukały pana boga waszego, a powstancye a uczincye swy{{ø}}cz panu bogu waszemu, acz b{{ø}}dze wnyesyona skrzinya za- slymbyenya boszego y ss{{ø}}di poswy{{ø}}- czone bogu w domu, gen sy{{ø}} udzala gymyenyu boszemu. XXIII. P JL otem Dauid b{{ø}}d{{ø}}cz star a pełen dny, ustauil królem Salomona sina swego nad Israkelem. A sebraw ksy{{ø}}sz{{ø}}ta i- srakelska y kapłani y koscyelne slugy. y zlyczoni slugy koscyelne ode dwudzestu lyat a nadto. Y naleszono osm a trzidzescy tysy{{ø}}czow m{{ø}}szow. S tich wibrany s{{ø}} a rozdzeleny k sluszbye domu boszego dwadzescya a cztyrzi tysy{{ø}}ce, probosczow *) a s{{ø}}dz szescz tyr- sy{{ø}}czowr. A wrotnich cztirzi tysy{{ø}}ce, a tilkesz spyewakow spyewai{{ø}}cz panu na g{{ø}}slyach a na organyeck, gesz uczinyl Dauid ku spyewaniu. Y rozdzelyl ge Dauid po oczrzedzack sinow Leui, to gest Gersonouick a Caatko- uick a Merari. A Gersonouick* Leedam a Semey. A sinowye Leedan: ksy{{ø}}sz{{ø}}ta Geiel a Setkam a Geel, trsye. Sinowye Symeonoui: Salomyt a Oziel a Aram, cy trsye. cy ksy{{ø}}sz{{ø}}ta czelyadzi Lee- damowick. Potem sinowye Semeowyr: Lecha), Zyza a Iaus, a Baria, cy czti- rze sinowye Semeowy. Y bil Leck2) pyrwi, a Zyza drugy. Ale Iaus a Ba- 142 ria nye myalasta wyele sinow, a prze- ’) „praepositorum“. W. 5) W' Wulg. Leheih. tosta w geney czelyadzi a w genem domu polyczona. Sinowye Caatoui: Amranr a Yzar, Ebron a Oziel, czti- rze. Sinowye Amramoui: Aaron a Moyses. y odl{{ø}}czou Aaron, abi sluszil w swy{{ø}}cy swy{{ø}}tich, y sinowye gego az na wyeki, abi zazegal kadzidło panu podle obiczaia swego, a blogoslauil gego gymy{{ø}} wyecznye. A takesz Moyszesza , czlouyeka boszego sinowye przilyczeny s{{ø}} w pokolenye Leui. Sinowye Moyszeszowy: Gerson a Elya- zer. Sinowye Gersonowy: Sebuel pyr- wri. Y biły sinowye takesz Eleazarowy: Roboia* pyrwi, y nye myal Elyazar gynich sinow. Ale sinowye Roboya- szowy rosplodzily sy{{ø}} barzo. Sinowye Yżarowy: Salomyt pyrwi. Sinowye E- bronowy: Ieriachu pyrwi, Amazias dru- gy, Iaziel trzecy, Gechram czwarti. Sinowye Ozf«/)elowy: Mycha pyrwi, Iezia drugy. Sinowye Merari: Mooly aMuzi. Sinowye Mooly: Eleazar a Cis. A u- marl Eleazar nye mai{{ø}}cz sinow, geno dzewki. y pojmowały ge sobye sinowye Cis, bracya gich. Sinowye Muzi: Mooly a Eder a Gerirnyt, trsye. To s{{ø}} sinowye Leui w swem pokolenyu y w czelyadzach swich, ksy{{ø}}sz{{ø}}ta po oczrze- dzack y po lyczbas* kaszdey głowi, gysz czinyly dzala w sluszbye domu boszego ode dwudzestu lyat a nad to. Bo rzeki Dauid: Otpoczinyenye dal bog israhelskim lyudzem swim, a przebitek asz na wyeki w Ierusalemye. Nye b{{ø}}dze trzeba sluszbi slugam koscyel- nim, abi wy{{ø}}cey stan nosyly y wszitki gego ss{{ø}}di k sluszbye. A tuk po dle przikazanya Dauidowa naposledz- bi (?) *) polyczono sinow Leui lyczb{{ø}} ode dwudzestu lyat a nad to. Y b{{ø}}dp pod r{{ø}}k{{ø}} sinow Aronowick ku potrzebye domu boszego, w syenyach a w poswy{{ø}}tnick comorack, y w myesczczu ocziscyenya, y w poswy{{ø}}tnyci, y we wszeck uczinceck służebności koscyola bożego. Ale kaplany ustawyeny b{{ø}}d{{ø}} nad chlebi poswy{{ø}}tnimy a nad obyat{{ø}} cklebow{{ø}}, y nad przaznki y nad przeznyczamy, y nad kotli, y nad Chlebem prazonim na panwy, a nad warzo- nim y nade wsz{{ø}} wag{{ø}} y nad myar{{ø}}. Ale sług// koscyelne abi stały rano ku chwa- lenyu a ku spyewanyu panu, a takesz k wyeczoru, tak w obyatach kadzidl- nich domu boszego, iako w soboti y w kalendi y na gyna swy{{ø}}ta, podle lyczbi a duckownich obiczaiow a wszelke* rzeczi, ustawnye stoycye (?) przed bogem. A ostrzegaycye zackowanym* stanu zaslyubyenya, y rz{{ø}}du swy{{ø}}tne- go, y obiczaia sinow Aarouowich swey bracy, abi przislugowaly w domu bozem. NXI1II. Potem sinow Aaronowack cy dzalo- wye b{{ø}}d{{ø}}*): Sinowye Aaronowy: Nadab a Abyu, Eleazar a Ytamar. Y u- marlasta dwa: Nadab a Abyu przed oczcem swim przes sinow, a kapłaństwa uzi wal Ytamar a Eleazar. Y roz- dzelyl* 3) Dauid, to gest Sadocha z sinow Eleazarouick [a] Abimaleck* fsj si- ‘) „novissima* (sc. praecepta). W. W Wulg. erant. 3) Wypuścił: je. now Ytamarouich, podle oczrzedzy swich. Y nalezeny s{{ø}} wyelym wy{{ø}}cey sinow Eleazarowieli myedzi m{{ø}}szmy ksy{{ø}}sz{{ø}}ti, nysz sinow Ytamarowich. Y rozdzelyl gym, to gest sinom Eleaza- rowim, szescznaczcye ksy{{ø}}sz{{ø}}t po czelyadzach a domyech, a z sinow Ytamarowich osm ksyosz{{ø}}t po czelyadzach a domyech swich. A tak gest oboi{{ø}} t{{ø}} czelyadz rozdzelyl myedzi sob{{ø}} lyosmy, bo bila ksy{{ø}}sz{{ø}}ta ta swy{{ø}}cy y domu boszego, tako z sinow Eleazarowach, iako z sinow Ytamarowich. Y popysal ge Semeyas, sin Natanaelow, pysarz sług koscyelnich, przed królem y przed ksy{{ø}}sz{{ø}}ti y przed kapłanem Sadochem a Achimelech, sinem Abyatarowim, y przed ksy{{ø}}sz{{ø}}ti kaplanskey czelyadzi a sług koscyelnich. geden dom, gen mymo gyne bil powiszon, Eleazarow. a drag*/ dom, gen pod sob{{ø}} myal o- stanye1), Ytamarowy. Y wiszedl pyrui lyos Ioiarib, drng?/ Gedeye, trzecy Ha- rim, czwarti Seorim, py{{ø}}ty Melchie, sosti Maynan, syodmi Akos, ósmi Abya, dze- wy{{ø}}ti Hyensu*, dzesy{{ø}}ti Sechenna, g e- dennaczcye Elyarib, dwanaczcye Iachim, trzinaczcye Offa, czternaczcye ') Wulg. caeteros. Izbaal, py{{ø}}tnaczcye Belga, szescznaczcye Emyner, syedmnaczcye Ezir, osm- naczcye Abezes, dzewy{{ø}}tinaczcye Fateyas, dwadzescya Iezechiel, dwadzescya y geden Iachim, dwadzescya y dwa Gamul, XXIII * Dalyau, XXIIII Mazaau. Ta otrzedz sinow Leui podle sluszeb swich, abi wchadzaly w dom boszi a podle rz{{ø}}du sw^ego pod r{{ø}}kó Aaronow{{ø}}, oczcza swego, iako przikazal bog Israhelu. A tak z sinow Leui, gisz ostatny biły, z sinow Amra- nowich kaplany biły Subhael, a sinowye Subhaelowy, Gedera. Ale z sinow Roboe ksy{{ø}}sz{{ø}} Iezias a Yzaaris, sin Salemot. Ale Salemotow sin Genadiar, a sin gego Gerian pyrw i, Amarias dru- gy, Zaziel trzecy, Getmaon czwarti. Sin Ezielow Micha, sin My chow Samyr. Brat Mychow Iezia, sin lezie Iachar. Sinowye Merari Mooly a Muzi. Sin Io- ziamow Dennon, a sin Merari Ozian a Soem a Sachur a Ebri. A Mooly sin Eleazar, gen nye myal dzecy. Ale sin Cis Ieramel. Sinowye Muzi: Mooly a Edera a Serimot. Cy sinowye Leui podle domu czelyadzi swich. Myotaly só y ony lyosi przecyw... Tu ośmiu kart brak. a m PARALIPOMENON II (VI, 33). ^43 _,. genszem udzalal gymyenyowy twemu. Gestlybi wiszedl lyud twoy ku boiu przecyw twim i) przecywnykom drog{{ø}}, i{{ø}}szbi ge poslal, a pomodly{{ø}} sy{{ø}} tobye w drodze, na nyeysze myasto gest, geszesz zwolyl, a dom, genszem udzalal gymyenyu twemu: ti uslisz z nyeba modlytw{{ø}} gich a proszb{{ø}}, a po- mscysz. Gestlybi zgrzeszipy; przecywr tobye (any gest czlowyek, genbi nye zgrzeszil), a roznyewalbi sy{{ø}} na nye y podalbi ge nyeprzyiacyelyom, iszebi ge wyedly i{{ø}}te do zemye dalekey albo blyskey, a obrocylybi sy{{ø}} swim syercem w zemy, do nyeybi i{{ø}}cy wye- dzeny biły, czinyly pokaianye a pomodlyly sy{{ø}} tobye w zemy i{{ø}}czstwa swego, rzek{{ø}}cz: Zgrzeszilysmi, nyepra- wyesmi czinyly, nyesprawyedlywyesmi czinyly: a obroczillybi* sy{{ø}} k tobye w czalem syerczu swem y we wszey duszi swey w zemy i{{ø}}czstwa swego, do nyeyze wyedzeny*, b{{ø}}d{{ø}}lycz sy{{ø}} mo- dlycz tobye przecyw drodze zemye swey, i{{ø}}zesz dal oczczom gich, a myasta, iezesz zwolyl, a dom* 2), genszem udzalal gymyenyu twemu: ty usliszick* z nyebyos, s przebitka twego twar- ') Miało być: swym. 3) W Wulg. domus (gen. sg.), co tłómacz wzi§ł za pierwszy przypadek. dego, modlytwi gich, a uczin s{{ø}}d a odpuscz lyudu twemu, aczkoly grzesznemu. Bo ti gesz bog moy, otworzta sy{{ø}}, prosz{{ø}}, oczi twoy, a uszi twoy p o- sluckayta ku modlytwye, iasz sy{{ø}} dzege w tem myesczczu. Przeto nynye powstań panye boze w pokoy twoy, ti a skrzinya sili twey. Kaplany twoy, panye bosze, acz sy{{ø}} oblek{{ø}} we zbawye- nye, a swy{{ø}}cy twoy acz sy{{ø}} wyesye- ly{{ø}} w dobrich rzeczach. Panye bosze, nye odwraczay oblycza Crista twego, pamy{{ø}}tai{{ø}}cz mylosyerdza Dauida slugy twego. VII. y\. gdisz dokonał Salomon slow modlytwi, sst{{ø}}pyl ogen z nyeba y zdzegł obyati palyone y wyczy{{ø}}zne, a wyel- moznoscz bosza napelnyla dom, ysze nye mogły wmydz kaplany do domu bożego, przeto ysze wyelebnoscz bosza napelnyla dom bozi. A takez wszitci sinowye israhelsci wydzely st{{ø}}puy{{ø}}cz ogen z nyeba, a slaw{{ø}} boz{{ø}} nad domem. a padszi na zemy{{ø}}, na podlo- zne kamyenye pokly{{ø}}knęwszi, pofa- lyly pana, isze gest dobri a isze na wyeki gest mylosyerdze gego. Potem kroi y wszitek lyud obyatowaly obyati przed bogem. Y zabyl kroi Salomon obyetnich wolow dwadzescya a dwa tysy{{ø}}cza, a skopow dwadzescya a sto tysy{{ø}}czow, a poswy{{ø}}czil dom bozi kroi y wszitek lyud. Ale kaplany stały w rz{{ø}}dzech swich, ale sług?/ koscyelne na organyech pyeszny 11 bożych, gesz zlo- szil Dauid ku chwalenyu pana: Isze gest dobri a isze na wyeki mylosyer- dze gego, dz{{ø}}ki') Dauidoui spyewa- i{{ø}}cz r{{ø}}kama swima. a kaplany brznye- ly w tr{{ø}}bi przed nym(i), a wszitek Israhel stal. A poswy{{ø}}cyl Salomon poszrzo- dek syeny przed koscyolem bozim, bo tu obyatowal obyati a tuki pokoynich. bo ołtarz myedzani, gen bil udzalal, nye mogl znosycz obyat zszonich a poswy{{ø}}tnich a tuków pokoynich. Y u- czinyl Salomon swy{{ø}}to w tem czasu za syedm dny, a wszitek Israhel s nym, zbór wyelyki ode wschodu Emath asz do pr{{ø}}du Egypskego. Y uczinyl ósmi dzen zgromadzenye, przeto isze bil poswy{{ø}}cyl ołtarz za syedm dny, a swy{{ø}}- to bil uczinyl syedm dny. Przeto trze- cyego a dwadzescya dnya myesy{{ø}}cza syodmego, rospuscyl lyud do swich przebitko w, wyesyely* a radostny prze dobre, gesz bil bog uczinyl Dauidoui a Salomonom y lyudu ysrahelskemu. Y dokonał Salomon domu bożego a domu krolyowa y wszitko, czso umye- n y 1 na swem syerczu, abi uczinyl domu bożemu y swemu domu. y myal scz{{ø}}scye. Y ziawyl sy{{ø}} mu pan w noci y rzeki gest: Usliszalem modlytwę tw{{ø}} a zwolylem myasto to sobye, abi bil dom obyetni. Zatworzilly bich nye bo, yszebi descz nye szedł, a kazally bich kobilkam, abi zleptaly zemy{{ø}}, albo poslally bich mor na lyud moy, a obrocy(7)ly bi sy{{ø}} lyud moy, nad nymszeto wziwano gymy{{ø}} me, modlycz my sy{{ø}} b{{ø}}dze a szukacz b{{ø}}dze oblycza mego, cziny{{ø}}cz pokaianye od dróg swich zlich: a ia uslisz{{ø}} z nyeba y bód{{ø}} myloscyw grzechom gich, a ze- my{{ø}} gich uzdrowy{{ø}}. Y b{{ø}}dzeta oczi moy otworzoni, a uszi moy przichilo- ni ku modłytwye gego, ktobi na tem myesczczu sy{{ø}} modlyl. Bocyem zwolyl y poswyocylem sobye myasto to, a tubi bilo me gymy{{ø}} na wyeki, y oczi mogę bi tu bile y syerce me po wszitki dny. A ti, b{{ø}}dzeszly chodzicz przede mn{{ø}}, iako chodził ocyecz twoy Dauid, a uczinyl* podle wszego, gezem przikazal tobye, a sprawyedlywosci mich a s{{ø}}dow b{{ø}}dzeszly posluchacz: wzbu- dz{{ø}} tron krolewstwa twego, iakom slu- byl oczczu twemu Dauidoui, rzek{{ø}}cz: Nye b{{ø}}dzecz odi{{ø}}t s pokolenya twego m{{ø}}sz, genbi bil ksy{{ø}}sz{{ø}}cyem w Israhelu. A gestlybiscye sy{{ø}} odwrocyly, y opuscylybiscye me sprawyedlywoscy, a przikazanya ma, geszem wam ustauil, odid{{ø}}cz y sluszilybiscye bogom czudzim, a modlylybiscye sy{{ø}} gym: wi- rzucz{{ø}} was z zemye mey, i{{ø}}zem wam dal, a ten dom, genszesz udzalal gymyenyu memu, zarzucz{{ø}} od obły ) cza 144 mego, a dam gy w powyescz a na prziklad wszitkim lyudzem. Y b{{ø}}dze dom tento w przislowye wszitkim my- iai{{ø}}cim. Rzek{{ø}}, dziwui{{ø}}cz sy{{ø}}: Przecz tak uczinyl bog tey zemy a temu do- ■) Hymnos David. W. mu? Y otpowyedz{{ø}}: Bo opuscyly pana boga oczczow swich, gen ge wiwyodl z zemye Egypskey, y chopyly sy{{ø}} bogow czudzich a klanyaly sy{{ø}} gym a czcyly ge. a przeto wszitko to zle prziszlo na nye. VIII. J\~ gdisz sy{{ø}} napelny dwadzescya lyat, w nychze udzalal Salomon koscyol bogu y dom swoy: y myasta, gesz bil dal Iram Salomonom, omurowaw y kazał w nych bidlycz sinom israhelskim. Potem otszedl do Emat Saba, y dobił gego. Y udzalal myasto palmowe') na pusczi, a gyna myasta twarda udzalal w Emat, y uczinyl dwye myescye o- murowane, Beteron wissze a Beteron nyssze, mai{{ø}}cz broni y zawori y zamki. Balaat takez udzalal y wszitka myasta przetwarda, iasz bila Salomonowa, y wszitka myasta wozata- rzow y geszczczow. wszitko, czsosz chcyal, uczinyl kroi Salomon y zrz{{ø}}- dzil y udzalal w Ierusalemye y w Lybanye y we wszey swey moci. A wszitek lyud, gen bil ostał w2) Eteyczskich y Amoreyczskich y Fereycskich y E- weycskich y Iebuzeyczskich, gisz nye biły s pokolenya israhelowa any z sinow gich, ale s poslyatkow, gichze nye pobyły biły sinowye {{ø}}srahelsci, poddał ge Salomon w poplatki asz do dzi- syego dnya. Ale z sinow israhelskich nye poddał, abi sluzily robotnimy dzali krolyowy. bo ony biły m{{ø}}zowye waleczny, a ksy{{ø}}sz{{ø}}ta pyrwa y wogewo- di nad wozatarzmy y gesczci gego. Ale wszitkich ksy{{ø}}sz{{ø}}t woyski krolya Salomona bilo poi trsyecya sta, gisz rz{{ø}}- dzily lyud. Potem dzewk{{ø}} Pharaonow{{ø}} przewyodl z myasta Dauidowa do domu, gisz bil udzalal gey. bo rzeki kroi: Nye b{{ø}}dze bidlycz zona ma w domu Dauidowye krolya israhelskego, przeto isze poswy{{ø}}czon gest, isze archa bosza bila wiszla* do nyego. Tedi offye- rowal Salomon ofyeri panu na ołtarz bozi, gisz bil udzalal przed przistrze- szim, abi na kozdi dzen bilo ofye- rowano na nyem podle przikazanya Moyszesowa w sobotne dny y w Ka- lendi y w swy{{ø}}teczne dny, trzsykrocz do roka: na swy{{ø}}ta przeznycz, a w swy{{ø}}ta tydnyowe, a w swy{{ø}}ta stanowe. Y ustauil podle zrz{{ø}}dzenya Dauida, oczcza swego, urz{{ø}}di kaplanske w sluszebnoscyach swich y slugy koscyelne w swem rz{{ø}}dze, abi chwal{{ø}} wzda- waly a sluszily przed kapłani podle obiczaia wszelkego dnya, a wrotne w swich rozdzelech, kaszdego u swich wrót, bo tak roskazal Dauid, czlowyek bozi. Any czso opusczily s przikazanya kro lyowa tako kaplany, iako slugy koscyelne ze wszego, czso gym bil przikazal, a w stróżach skarbouich. Wszitki nakladi prziprawne myal Salomon ot tego dnya, w nyem dom za- lozil, asz do tego dnya, gegosz dokonał gego. Tedi otszedl Salomon do Asyongaber a do Chaylat ku brzegu morza rudnego, gesz gest w zemy E- domskey. Przeto poslal gemu Iram po swich sługach lodzę y plawce u- ^ Palmira. W. a) W Wnlg. de, więc mylnie ic zamiast z. myale na morze, y brały sy{{ø}} z slugamy Salomonowimy do Ofyr, a ott{{ø}}d nabrały poi py{{ø}}ta sta lyber złota y przynyesly krolyowy Salomonowy. A krolyow* Saba,Xgdisz usliszala sla- w{{ø}}tnoscz Salomonow{{ø}}, prziszla do Ierusalema, chcz{{ø}}cz gego skusycz w po- gatkach z wyelykim zboszim yz wyelbl{{ø}}di, gysz nyesly 1 e k a r s w a* a złota wyele y drogego kamyenya. A prziszedszi ku Salomonowy, wimowyla gemu wszitko, czso bilo na gey syer- czu. Y wiloszil Salomon gey to wszitko, czso pitala, a nyczso bilo, bi gemu nye bilo iawno. łasz gdisz uzrzala m{{ø}}droscz Salomonow{{ø}} y dom, gen bil udzalal, y karmye na gego stole, y przebitki gego panosz, y urz{{ø}}di slu- szebnykow gego y gich odzenya, y potczasza* y rucha gick, y obyati, gesz obyatowal w domu bozem: prze wye- lyke dziwowanye nye myala w sobye daley ducha. Y rzekła ku krolewy: Prawdziwa gest rzecz, ięszem sliszala w mey zemy o twick czsnotack y m{{ø}}- droscy. Nye wyerzilam tim, gysz my powyadaly, alyzem sama prziszla a o- czima mima vydzala y skusyla, isze ledwi polowycz{{ø}} twey m{{ø}}droscy s{{ø}} my powyedzely. przemoglesz slaw{{ø}}tnoscz czsnotamy twimy. Blogoslawyeny m{{ø}}- zowye twoy y blogoslawyony sludzi twoy cy, gysz stoi{{ø}} przed tob{{ø}} na wszelki czas a sHsz{{ø}} m{{ø}}droscz tw{{ø}}. B{{ø}}dz pan bog twoy poszegnani, gen cy{{ø}} chcyal wsplodzicz królem na stolczu swem, pana boga twego. Bo zaiste bog myluge Israhela a ckce zbawycz gy na wyeki. Przeto ustauil cy{{ø}} królem nad nym, abi czinyl s{{ø}}di y prawd{{ø}}. Y dala krolyowy dwadzescya a sto lyber złota, a wyele lektwarzow y kamyenya drogego. Nye bili take lektwa- rze wydani, iako ty, które dala kro- lyowa Saba Salomonouy. Ale y sług?/ Iramoui s slugamy Salomonowimy przi- nyesly złoto z Ofyr, a drzewya cyso- we y kamyenya przedrogego, z nyegosz udzalal kroi, to gest z drzewa cysowego, wschodi w domu bozem a w domu krolyowem, a nar{{ø}}cznyce a na (?) zaltarze spyewrakom. Nygdi nye wydano w... Tu ośmiu kart brak. (XXI, 13). ...twego, cyebye lepsze, gezesz zbył. 145 Przeto pan porazi cy{{ø}} wyelyk{{ø}} ran{{ø}} s twim lyudern y z sini y z zonamy twimy y sze wszim twim gymyenym. A ty b{{ø}}dzesz nyemocen przezl{{ø}} nye- moczó twrego brzucha, tak az z cyebye wiplinę twra trzewa z nyenagla po wsze dny. Przetosz wzbudził pan przecyw Ioramowy duch Pkilystinskick, gysz s{{ø}} w s{{ø}}syedstwye Murzinom. Y weszły do zemye Iuda a skaziły i{{ø}}, y pobrały wszitko zboze, gesz nalezono gest w domu krolyowye, a nadto y sini gego y zoni. Y nye bil ostawyon sin gemu, geno Othozias *), ktori namnyeyszi uro- dzenym bik A nad to uade wszitko ra- ny gy pan trzewn{{ø}} bolescy{{ø}} nyeuzdro- wryon{{ø}}. A gdisz dzen ku dnyu przi- ') W Wnlg. loachaz. chodził, a chwyle czasu przed sy{{ø}} bye- zali, a dwye lecye sy{{ø}} popelnyle swim byegem: a tak dlugym gnycym gnyl gest, az y trzewa z nyego plin{{ø}}li, a tak spolu nyemocz{{ø}} y ziwota zbił. U- marl gest w swey nyemoci nagorszey. A nye uczinyly* gemu lyud sławnego potrzeba, podle obiczaya iako bil u- czinyl wy{{ø}}czszim') gego. We dwu a we XXX* lecyech bil, gdi pocz{{ø}}1 krolyowacz, a oszm lyat krolyowral w Ie- rusalem. Y chodził nyeprawye, y po- grzebly gy w myescye Dauidowye. ale wszako nye w grobyech królewskich. XXII. -P otem usta wyły przebiwacze ierusa- lemsci Otoziasza, sina gego namnyey- szego, królem w myasto gego. bo wszit- ci gyny wy{{ø}}czsy urodzenym, gysz przed nym biły, zmordowany s{{ø}} od zbyegow arabskich, gisz sy{{ø}} biły rzucyly na stani. y krolyowal Otozias, sin Iora- mow, krolya iudzskego. Dwye a XXXX lyat bil w starz Otozias, gdisz bil pocz{{ø}}1 krolyowacz, a geno lyato krolyowal w Iemsalem. a gymy{{ø}} macyerzi gego Atalya, dzewka Amri. Ale on chodził drog{{ø}} domu Achabowra, bo macz gego prziprawyala, abi nyemyloscywye czinyl. Przeto czinyl zle wr wydzenyu bozem, iako y dom Achabow, bo biły ony gemu rączce po smyercy oczcza gego, w zagynyenye gego. Y chodził w radach gych. A ial z Ioramem, z sinem Achabowim, królem israhelskim, ku boiu przecyw Azahelowy, krolyowy Syrskemu, do Ramot Galaat, y zra- nyly Syrscy Torama. Gen sy{{ø}} wrocyl, abi bil uleczon wr Iezraheh bo bil wye- lykimy ranamy ranyen* w naprzód rze- czonem pobycyu. Przeto Otozias, kroi Iuda, wzgedze, abi nawyedzil Iorama, sina Achabowa, nyemocznego w Iezra- hely. Wolya zayste boża bila przecyw Otoziasowy, abi przigechal ku loramo- wy. A gdisz bil prziszedl, abi wigechal s nym przecyw Ieu, sinu Namsi, gegosz bog pomazał, abi zagładził dom Achabow. A gdisz gubyl Ieu dom A- ehabow, nalyazl ksy{{ø}}sz{{ø}}ta ludowa z sinow bracyey Ottoziasouich, gisz gemu sluzily, y zbył ge. A samego Ottosya- sza szukai{{ø}}, y ulapyl. a on sy{{ø}} skril w Samary, a przed sy{{ø}} przywyedzo- nego zabyl, y pogrzebly gy. Przeto y- sze bil sin Iozaphatow, ktorisz szukał pana wT czalem syerczu swem, any bila która nadzeia, bi kto s pokolenya Otoziaszowa wy{{ø}}cey krolyowal. bo zaiste Atalya, macz gego, wydz{{ø}}cz ysze umarl sin gey, wystała y zgubyla wszitko pokolenye krolyowo domu lorama, Tedi Iozabeth, dzewka krolyowra, wz{{ø}}- wrszi Ioasa, sina Ottoziaszowa, ukradła gy s posrzotka sinow krolyowich, gdi ge gubyono, y skrila gy z gego pya- stunk{{ø}} wr komorze poscyelney. A Iozabeth, iasz gy przekrila, bila dzewka krolya Ioramowa, zona Ioyadowa by- skupa, a syostra Otoziaszowa. a przeto nye zagubyla gego Atalya. Y bidlyl w domu bozem taynye za szescz lyat, w' nyckze krolyowala Atalya nad zemy{{ø}}. xxm. jPotern lyata syodmego posylycn gesi Ioyada, wz{{ø}}1 centurioni, to gest Zachariasza sina Ieroamowa, a Yzmaela sina Iohannowa, a Azariasza sina O budowla, a Maaziasza sina Adadie, a Ely- pkata sina Sechri, y wnydze s nymy w rado y we smowy. Gysz zchpdziwszi Iudzino pokolenye, sebraly slugy koscyelne ze wszech myast Iudowieli y ksyyszQta czelyadzy israhelskicn, y prziszly do Ierusalem. A wnydze wszitko pospolstwo we smow{{ø}} s królem w domu bozem. Y rzeki k nym Ioyada: 0- wa, tocz sin krolyow bódze krolyowacz, iako mowyl pana* na(<?) sini Dauidowi. Przeto ta gest rzecz, i{{ø}}sz nczinycye: Trzecya cz{{ø}}scz z wras, iasz przichodai k sobocye kaplanskey*, y koscyelnich slug y wrctnicb, b{{ø}}dze w bronach, a trzecy na druga, ') krolyowa domu. a trzecya strona b{{ø}}dze w fu) broni, geszto sio wye z a k 1 a d n a. A gy ni wszitek zbór b{{ø}}dz w przistrzeszu domu bożego, any nyszadni gyni wchadzay do domu bożego, geno kaplany a gysz przisluguy{{ø}} s koscyelnich slug. telko cy samy acz wrckodz{{ø}}, gisz s{{ø}} poswy{{ø}}- ceny. a wszitek gyni zbór bódze w strozi bozey. A sludzi koscyelny ob- st{{ø}}pcye krola, mai{{ø}}cz w^szitci bronne odzenye swe. Gestlybi kto gyni wszedł do koscyola, b{{ø}}dz zabyt, a wi b{{ø}}dz- cye s królem, gdi wnydze albo winy- dze. A uczinyly sludzi koscyelny y wszitko pokolenye Iudowro, podle wsze go czso bil przikazal | Ioyada byskup. 14f y poi{{ø}}ly wszitci sobye poddane m{{ø}}ze s sob{{ø}}, a przichodzily po rz{{ø}}du sobo- tnem s timy, ktorzi iusz bily wipelny- ly sobot{{ø}} y wiszly. A tak Ioyada byskup nye dopuscyl zastępom, abi o- deszly, ktorzi na kozdi tydzen stacz myely. Y dal Ioyada kapłan centurionom osczepi y tarcze krolya Dauidowi, gesz bil prziswy{{ø}}cyl domu bożemu. Y ustauil wszytek lyud dzersz{{ø}}ci myecze s prawey stroni koscyola, az do stroni kosezyola lewey, przed ołtarzem w koscyele, w okol krolya. Y wy- wyedly sina krolyow^a, a wstawyly nayn korono, a dały dzerzecz w gego zakon r{{ø}}k{{ø}}* *) bozi, y uczinyly gjr królem. Y pomazał gy Ioyada byskup a sinowye gego, y modłyly sy{{ø}} bogu, rzek{{ø}}cz: Zyw bydz krolyu. A gdisz usliszala Atalya, to gest glos byez{{ø}}- cich y chwaly{{ø}}cick krolya, weszła k lyudu do koscyola bożego. A gdisz uzrzi krolya na slopyenye w przi- ckodze, a ksy{{ø}}szota y zast{{ø}}pl przi nyem y wszitek lyud zemski raduy{{ø}}cz sy{{ø}} a tr{{ø}}by{{ø}}c tr{{ø}}bamy y w rozlyczne g{{ø}}dzbi spyewrai{{ø}}c a ckwaly{{ø}}c krolya: rozdar- szi nicko swe, rzekła: Okłamanye, o- klamanye! Tedi wiszedl Ioyada byskup ku centurionom y ku ksy{{ø}}sz{{ø}}tom woy- ski, rzecze gym: V iwyeczcye y{{ø}} precz z ogrodzenya koseyelnego, a zabycye i{{ø}} myeczem. A przikazal kapłan, abi nye bila zabyta w domu bozem. A chicywszi syo r{{ø}}.kama gey gardła, wiwyedly i{{ø}} precz. A gdisz winydze do broni konskey krolyowa domu, tu i{{ø}} zabyly. Y uczwyrdzi Ioyada smow{{ø}} myedzi sob{{ø}} y wisszim lyudern y myedzi królem, abi bil lyud bozi. A tak wszedł wszitek lyud w dom Baal, y zruszily gy, y ołtarze y modli gego zlupaly. A Matana, kapłana Baalowa, zabyly gy przed ołtarzem. Y ustawyl Ioyada starosti') w domu bozem, abi pod mocz{{ø}} kaplansk{{ø}} y koscyelnich slug, gesz zrz{{ø}}dzil Dauid w domu bozem, offyerowaly zszone obyati panu, iako pysauo w ksy{{ø}}gach Moyseszowich, w wyesyelyu y w spyewanyu podle zrz{{ø}}dzenya Dauidowa. Y ustauil wro- tne w bronach domu bożego, abi nye ^ chodziły do nyego nyecziscy ktor{{ø}}koly rzecz{{ø}}. A poi{{ø}}w centurioni y przesylne m{{ø}}ze, a ksy{{ø}}sz{{ø}}ta lyuda y wszitek lyud zemski, y kazały sydz (s-ić)2) krolyowy z domu bożego, a gydz po poszrzotce swyrzchney broni do krolyowa -domu. y posadziły gy na krolewskem stolczu. Y wyesyelyl sy{{ø}} wszitek lyud zemski, a myasto sy{{ø}} upokoylo, ale Atalya zabyta gest myeczem. XXIIII. syedmy lecyech bil loas, gdisz pocz{{ø}}1 krolyowacz, a czterdzescy lyat krolyowal w Ierusalemye. gymy{{ø}} macyerzi gego Sebya z Bersabee. Y uczinyl, czso dobre gest przed bogem, po wszitki dny Ioyadi kapłana. Y oblyu- byl3) gemu Ioyada dwye zenye, z nych- ze urodził sini y dzewki. Potem sy{{ø}} zlyubylo Ioaszowy, abi oprawyl dom bozi, y sebral kapłani a slugy koscyelne : Gedzcye do myast Iudowich, a zby- raycye ze wszego Israhela pyeny{{ø}}dze ku przikricyu koscyola pana boga naszego, na wszelke lyato, a to r{{ø}}cze u- czincye! Ale slugy koscyelne to czinyly s obmyeskanym *). A wezwaw kroi Ioyadi* ksy{{ø}}sz{{ø}}cya, rzeki gemu: Przeczesz tego nye bil pyleń, abi przip{{ø}}dzil slugy koscyelne wmyescz z ludi y z Ierusalema pyeny{{ø}}dzi, gesz s{{ø}}{{ø}} ustawyo- ni Moysesem, slug{{ø}} bozim, abi ge wnyo- slo wszitko sebranye do stanu swyadeczstwa? Bo Atalya przeukrutna* y sinowye gey skaziły biły dom bozi, a tym wszitkim, czso bilo poswy{{ø}}czono domu bożemu, okrasyly biły modl{{ø}} Baalymow{{ø}}. Przeto przikazal kroi, abi uczinyly skrziny{{ø}}, a postauil i{{ø}} podle drzwy bozich zewn{{ø}}trz. Y wiwolano gest w ludze y w Ierusalemye, abi wszitci nyesly piat panu, ktori ustauil Moyses, sługa bozi, wszemu Israhelowy na pusczi. Y zradowaly sy{{ø}} wszitka ksy{{ø}}- sy{{ø}}ta y wszitek lyud, a wszedszi wnye- szly do skrzinye bozey, a tak długo kładły, az bila pełna. A gdisz czas bil, abi wnyesly skrziny{{ø}} przed krolya przes r{{ø}}ce slug koscyelnich (a gdisz uzrzely wyele pyeny{{ø}}dzi): wszedł pysarz krolyow7, gegoz bil pyrwi kapłan ustauil, y wisipaly pyeny{{ø}}dze, które w skrziny bili. A potem skrziny{{ø}} nyesly na swe myasto, a tak czinyly po wszitki dny. Y zgromadzoni s{{ø}} przes lyczbi pyeny{{ø}}dze, gesz dawały kroi a Ioyada tym, ktorzi biły nad lyudern domu bożego. A tak cy naymaly tymy pyeny{{ø}}dzmy łamacze kamyenya y rzemy{{ø}}szlnyki kaszdego dzala, abi oprawyly domu bożego, takesz kowale zelyaza y myedzi, abi to, czso sy{{ø}} bilo pocz{{ø}}lo ka- zicz, polepszilo*. Y czinyly czy, gisz dzalaly, rozumnye, a zapelnyaly scyen- ne rosyedlyni swima r{{ø}}kama, y na- wyedly dom bozi we s s t a w pyrwi, a uczinyly abi pewnye stal. A gdisz do- pelnyly wszego dzala, przinyesly przed krolya a Ioyad{{ø}} ostatnye pyeny{{ø}}dze. z nych udzalano ss{{ø}}di koscyelne ku 147 sluszbye y ku obyatam, banye y gy- ne ss{{ø}}di złote y srzebrne, y offyerowaly obyati swe w bozem domu usta- wnye po wszitki dny Ioyadi. Y starzał sy{{ø}} Ioyada, pełen s{{ø}}cz dnyow, y umarl, gdisz bil we stu a we XXX lecyech. y pogrzebly gy w myescye Dauidowye s kroimy, przeto isze bil dobr{{ø}} rzecz uczinyl z Israhelem y z Dauidem y z domem gego. Potem gdisz umarl Ioyada, wzeszli ksy{{ø}}sz{{ø}}ta Iudzska y po- klonyly sy{{ø}} krolyowy, gen obmy{{ø}}k- czon s{{ø}}cz gich sluszbye*, pozwolyl gym. A ostawszi koscyola pana boga oczczow swich, sluzily modlam y gynirn ritim obrazom. Y stal sy{{ø}} gnyew7 bozi przecyw ludze a Ierusalemu prze taki grzech, a posilał gym proroki, abi obrocyly sy{{ø}} ku panu. Ale ony ziawnye (?) nye chcye- ly gich posluchacz. A potem y duch bozi ogarnye Zachariasza, sina Ioyadi kapłana, gen stoi{{ø}}cz przed lyudern rzeki: To mowy pan: Przecz przest{{ø}}- pugecye przikazanye boze, gesz wam nye uziteczno, a ostalyscye pana, abi on was ostał? Gyszto zebrawszi sy{{ø}} przecyw gemu, ukamyonowaly gy podle przikazanya krolyowa w przistrze- szu domu bożego. Y nye wspomynal loas kroi na mylosyerdze, gesz uczinyl Ioyada, ocyecz gego, s nym, ale zabyl sina gego. Gen gdisz urny rai, rzecze: Wydz pan, a wzpitay!') A gdisz bilo po roce, przicy{{ø}}gnye przecyw gemu kroi Syrski. a przidze do ludi y do Iemsalem, y zbył wszitka ksy{{ø}}sz{{ø}}- ta lyuda, a wszitek plyon poslal krolyowy do Damasku. A zayste, gdisz wyelmy mała lyczba prziszla Syrskich, poddał pan w gich r{{ø}}ce nyezlyczon{{ø}} wyelykoscz, przeto yze biły ostały pana boga oczczow swich. A nad Ioa- sem a* uczinywTszi sw{{ø}} woly{{ø}}, precz odgechawszi, nyechaly gego w wyely- kich nyemoczach. Potem powstały przecyw gemu sludzi gego ku pomscye krwye sina Ioyadi kapłana, y zabyly gy na gego lozu, y umarl. Y pogrze- bly gy w myescye Dauidowye, ale nye w krolyowich grobyech. Bo gemu nye przyiaialy* Zabath, sin Sematha Amo- nyczskego, a Iozabath, sin Semarith Moabyczskego. A tak sinowye gego, a ti pyeny{{ø}}dze, gesz bik’ za nyego se- brani ku poprawyenyu domu bożego, popysany s{{ø}} s pylnoscia* w ksy{{ø}}gach krolyowick. XXV. p JL otem krolyowal Amazias, sin gego, w myasto gego. We dwudzestu a w py{{ø}}cy lecyeck bil Amazias, gdisz bil pocz{{ø}}1 krolyowacz, a przes genego XXXci lyat krolyowal w Iemsalem. Gyrmy{{ø}} macyerzi gego Ioyaden z Ie- rusalem. Y czinyl dobre w wydzenyu bozem, ale nye w prze spyecznem syerczu. Bo gdisz uzrzal, isze utwyr- dzono królewstwo gego: zmordował slugy, gisz biły zabyly krolya oczcza gego, ale gich sinow nye zbył, iako py- sauo w ksy{{ø}}gach zakona Moysesowa, gdzesz przikazal pan rzek{{ø}}cz: Nye b{{ø}}- d{{ø}} zbycy oczczowye za sini, any sinowye za swe oczce, ale kaszdi w swem grzesze umrze. Przeto sebraw Amazias Iud{{ø}}, y ustaui gee po czelyadzach, tribuni y centuriom we wszem pokolenyu Iuda y w Benyamynowye. y zlycził gee ode dwudzestu lyat a nad to. Y nalyazl XXXci tisy{{ø}}czow mlodzczow, gysz mogły wnydz w boy, dzersz{{ø}}ez kopye a scziti. A naymem prziwyodł z Israhela sto tisy{{ø}}czow udatnich, stem lyber srebra. Y przidze k nyemu czlowyek bozi, rzek{{ø}}cz: O krolyu, nye wd- chodz s tob{{ø}} woyska Israhel ska, bo nye boga z Israhelem y se wszemy sini Efraymowimy. Gęstły m n y s z, isz- bi w moci wogenskey zależało wy- cy{{ø}}stwo boia: przepuscyr pan, abi bil przemozon od nyeprzyiacyol. bocz to [Boga]1) gest, wspomoci (UJ y na byeg obrocycz. Y rzeki Amazias ku czlowyekowy bożemu: Czso tedi b{{ø}}- dze ysze* sto lybr srzebra, geszem dal ricerzom israhelskim? Otpowye m{{ø}}z bozi: Macz pan, odk{{ø}}d mosze tobye ') Ten wyraz wypuszczony w kodexie. „Dei quippe est adjuvare et in fugam convertere“. Wulg. dacz wyelym wy{{ø}}cey, nysz to. A tak Amazias oddzely woysk{{ø}}, iasz bila przyiala k nyemu z Efrayma, abi sy{{ø}} wrocyla na sw^e myasto. Tedi ony barzo sy{{ø}} roznyewaly przecyw ludze, y wrocyly sy{{ø}} do swey włoscy. A tak Amazias ufai{{ø}} w boga, poi{{ø}}w lyud swoy, y szedł do padołu solnego y pobył sini Seyr, dwadzescya tysy{{ø}}czow m{{ø}}zow. A gynich XXa tisy{{ø}}czow zgy- maly m{{ø}}zowye Iuda, y prziwyod{{ø}} ge na wyrzch wisokey gori y spiekały ge na doi z skali, gysz sy{{ø}} wszitci stłukły. Ale ona woyska, i{{ø}}sz bil uawro- cyl Amazias, abi s nym nye gezdzila ku pobyczu, rosuly sy{{ø}} po myescyech Iuda, ot Samariey az do Beterona, a zbywszi trsy tysy{{ø}}ce lyuda, pobrali) wyelyki plyon. Potem Amazias po po- bycyu Ydumskich, a pobraw bog?/ sinow Seyr, ustauil ge sobye za bogy, a modlyl sy{{ø}} gym, a kadzidło gym offyerowal. Prze ktor{{ø}}sz rzecz roznye- wal sy{{ø}} pan przecyw Amaziaszowy, poslal k nyemu proroka, gen bil rzeki k nyemu: Przeczesz sy{{ø}} modlyl bogom, gysz nye mogly wizwolycz lyuda swego z r{{ø}}ki twey? A gdisz on to mowyl: otpowye gemu: Zalysz ti racz- cza krolyow? przestań, acz nye zaby- i{{ø}} cyebye. A otchadzai{{ø}} prorok, rzecze: Wyem, isze u m y e n y 1 cy{{ø}}11 zabycz pan przeto, iszesz tak{{ø}} zloscz 148 uczinyl, a nad to, yszesz nye posłuchał radi mey. Przeto Amazias, krol Iuda, wz{{ø}}w przezl{{ø}}{{ø}} rad{{ø}}, poslal ku Ioasowy, sinu Ioatanowu, sinu Yeuowu, krolyu Israkelskemu, rzek{{ø}}cz: Podz, a pokaszwa syebye spolu. Tedi on wrocy gego posli zasy{{ø}}, rzek{{ø}}cz: Carduus'), gen gest na Lybanye, pcslal ku cedrowy lybanskcmu, rzek{{ø}}cz: Day zon{{ø}} sinu memu, dzewk{{ø}} tw{{ø}}. Owa, zwyerz, gen bil w lyesye lybanskem, szedszi y potloczily* Carduus. Uhel- pysz syp, yszesz pobył Ydumske. a przeto podnyoslo sy{{ø}} syerce twe w pi- ch{{ø}}. Syedzi w twem domu, przecz zloscz przecyw sobye wzbudzasz, abi zagynpl ti y ludowo pokolenye s tob{{ø}}? IS.ye chcyal Amazias posluchacz, przeto y- sze boża wolya bila, abi gy podał w r{{ø}}ce nyeprzyiacyelske prze Ydumske bogy. A zatim wzidze loas, kroi israkelski, abi sy{{ø}} pokusyly spolu. Ale Amazias kroi iudzski bil wBethsames iudzskem. Y padło iudowo pokolenye przed Israhelem, y ucyecze do swick stanów. Potem loas kroi israkelski i{{ø}}1 Amaziasza sina Ioaszowa, krolya iudz- skego, w Betksames y prziwyedze gy do Ierusalema. y skaził mury* Ierusa- lemske ot broni Efraymowi asz do broni k{{ø}}towey, cztirzi sta loket wzdlusz. A wszitko złoto y srzebro y wszitki ss{{ø}}di, które nalyazl w domu bozem, a w skarbyech Obededom domu krolyo- wem, a tasz2) y sini nyeprzyiaczol przi- wyodl do Samariey. Y bil ziw Amazias sin Ioasow, kroi Iuda, gdi iusz bil umarl loas, sin Ioatkanow, kroi Israkel, py{{ø}}cznaczcye lyat. Ale gyne rzeczi o skutceck Amaziaszowick pyruick y poslednick popysani s{{ø}} w ksy{{ø}}gack krolyow Iuda a Israkel. Gen gdi bil otst{{ø}}pyl ot boga, wsprzecywyły sy{{ø}} gemu w Ierusalemye. A gdisz bil u- cyekl do Lachis, wislawszi za nym, tu go zabyly. A przinyoszszi gy na ko- nyech, pogrzebly gy w myescye Dauidowye s gego oczci. XXVI. p JL otem wszitek lyud iudzski ustawyl Oziasza w szescznaczcye lecyech królem, sina gego w myasto oczcza gego Amaziasza. On wzdzalal Ilaylath a na- wrocyl ge ku dzerzenyu Iudowu, gdiz skonczal kroi s oczc‘ swimy. vV szescznaczcye lecyech bil Ozias, gdisz bil pocz{{ø}}1 krolyowacz, a krolyowal ‘dwye a py{{ø}}czdzesy{{ø}}t lyat w Ierusalemye. Gymy{{ø}} macyerzi gego Hiechelya z Ierusalema. Y czinyl, czso bilo prawego ‘ przed bogem, podle tego wszego, czsos czinyl Amazias, ocyecz gego. A szukał boga za dnyow Zachar(yasjzouich, rozumyeipcego a wydz{{ø}} J cego boga. A gdisz szukał boga, myło wal gy we wszech rzeczach. Potem wigeekal, abi boiowal przecyw Fylystym, a zborzil* muri Geth a muri Iamne') a muri A- zota. Y udzalal myasteczka w Azocye a w Pkylystym. Y pomogl gemu bog przecyw Phylystym y przecyw Arabskim , gisz bidljdy w Guzbalal2), y przecyw Amonytskim. Y dawały Amo- nytscy dari Oziasoui, y oglosylo sy{{ø}} gymyn gego az do wchodu Egypske- go prze gego czóste wycy{{ø}} stwo. 1 wzdzalal Ozias wyeze nad bron{{ø}} y hel- mi 'ł)3) w Iemsalem, a nad bron{{ø}} wal- *) Oset. *) Pewnie myłka zamiast „takesz- ') Wulg. Idtmiae. ’) Gurbeal. ') Suj,jr portam angui v n{{ø}}1), a ostatnye na stronye tego mu- ru ustauil, y utwyrdzil ge. A takez wzdzalal wyeze na pusczi, a wikopal wyele cystern, przeto ysze myal wyele dobitka tak na polech, iako na pu- stem lesye, a myal wynnyce y wyna- rze po górach y na Carmelu. bo bil zaiste czlowyek pylni roley. A bila woyska gego boiownykow, gisz wicha- dzaly ku pobyczu pod r{{ø}}k{{ø}} Iehiela py- sarza, a Amaziasza uczicyela, a pod r{{ø}}k{{ø}} Ananyasza, gen bil s ksy{{ø}}sz{{ø}}t krolyowich. Y wszitka lyczba ksy{{ø}}sz{{ø}}t po gich czelyadzach, m{{ø}}zow sylnich, LII tysy{{ø}}czow a szescz set. A pod nymy wszitka woyska syedm a trzsy sta tysy{{ø}}czow a py{{ø}}cz set, gisz biły gotowy ku boiu, a za krolya przecyw nyeprzyiacyelom boiowaly. Y przipra- uil gym Oziasz, to gest wszey woy- scze, sczity a kopya a przelbyce, y pancerze, 1{{ø}}cziska y prok?/ ku cy- skanyu kamyenym. A wzdzalal w Ie- rusalem rozlyczna dzala ku obronye myesczskey, iasz ustauil na wyeszach a na w{{ø}}glech murnich, abi z nych mogły strzelyacz a luczacz2) wyelykim kamyenym. Y roznyoslo sy{{ø}} gymy{{ø}} gego daleko, przeto ysze gemu pomagał bog a udatna gi uczinyl. Ale gdisz bil rozmocznyal, podnyoslo sy{{ø}} syerce gego w zagz/nyenye gego. Y o- puscyl pana boga swego, bo wszedw do koscyola bożego, chcyal obyatowacz kadzidło na ołtarzu kadzidlnem. A ręczę po nyem wszedł Azarias kapłan, a s nym kaplany syedm dzesy{{ø}}t bozi, m{{ø}}zowye przesilny, wzprzecywyly sy{{ø}} przecyw krolyowy, rzek{{ø}}cz: Nye twoy to rz{{ø}}d, Oziaszu, abi ti obyatowal zapaln{{ø}} obyat{{ø}} panu, ale kapłanów bo- zich, to gest sinow Aaronouich, gisz s{{ø}} poswy{{ø}}ceuy ku takey sluszbye. Przeto winydzi z swy{{ø}}tynyey przes pot{{ø}}pi, bo to nye b{{ø}}dze tobye polyczono ku slawye ot pana boga. Y roznyewTal sy{{ø}} Ozias, a dzerz{{ø}}cz kacydlnycz{{ø}}* w r{{ø}}- 149 ce, abi obyatowal kadzidło, groz{{ø}}cz kapłanom, a r{{ø}}cze ziauy sy{{ø}} tr{{ø}}d na gego czele przed kapłani w domu bozem nad ołtarzem kadzidlnim. A gdisz nayn wezrz{{ø}} Azarias byskup y wszitci gyny kaplany: uzrzely tr{{ø}}d na gego czele, nagle wignaly gy. Ale y on 1{{ø}}- kn{{ø}}w sy{{ø}}, pospyeszil sy{{ø}} precz winydz, przeto isze na sobye poczuł bil tak nagle ran{{ø}} boz{{ø}}. Y bil przeto Otozias* tr{{ø}}dowat do dnya swey smyercy, a bidlyl w domu osobnem, pełen s{{ø}}cz tr{{ø}}- du, prze ktori bil wirzuczon z domu bożego. Potem Ioathan, sin gego, spra- wyal dom krolyow a s{{ø}}dzil lyud zemski. A ostatnye rzeczy Oziasoui, pyr- we y poslednye, popysal Yzaias prorok, sin Amos. Y skonczal Ozias s oczci swimy, y pogrzebly gy na polyu kromye krolyowich grobów, przeto isze bil tr{{ø}}dowati. A krolyowal Ioathan, sin gego, w myasto gego. XXVII. w py{{ø}}cy a we dwudzestu lecyech bil Ioatan, gdisz pocz{{ø}}1 krolyowacz, a szescznaczcye lyat krolyowal w Ieru- salem. gymy{{ø}} macyerzi gego Geruza, dzewka Sadoch. Y czinyl, czso bilo prawego przed panem bogem, podle wsszego*, czsoz czinyl Ozias, ocyecz gego, kromye tego isze nye wchadzal w koscyol bozi, a isze gescze lyud grzeszil. A udzalal domu bożemu bro- n{{ø}} wisok{{ø}}, a na murzech Ophel wyez wyele. A myasta zdzala1 po górach Iudzskich, a w ludzech grodi a wyeze. On boiowal przecyw krolyoui sinow A- monouich, a przemógł gy. a daly gemu w tem czasye sinowye Amonowy sto grziwyen srzebra, a dzesy{{ø}}cz tysy{{ø}}czow myar i{{ø}}czmyenya, a tilesz psze- nyce. to gemu dawały sinowye Amo- noui drugego lyata y trzecyego. Y roz- mogl sy{{ø}} Ioathan, przeto isze bil zrz{{ø}}- dzil swe drogy przed panem bogem swim. Ale gyne rzeczi Ioatanowi y wszitki gego boge y skutkowye popysani s{{ø}} w ksy{{ø}}gach krolyow Iudzskich. We dwudzestu a w py{{ø}}cy lecyech bil, gdi pocz{{ø}}1 krolyowacz, a szescnaczcye lyat krolyowal w Ierusalem. Y skonczal Ioathan s swimy oczczi, a pogrzebl y gy w myescye Dauidowye. a krolyowal Achas, sin gego, w myasto gego. xxvm. \/ w e dwudzestu lecyech bil Achas, gdisz pocz{{ø}}1 krolyowacz, a szesczna- czcye lyat krolyowal w Ierusalemye. Y nye czinyl prawye w wydzenyu bozem, iako Dauid ocyecz gego, ale chodził po drogach krolyow Israhelskich, a nadto y sochy u [lyal Balaamoui. Ten gest, ktorisz zapałyal obyati na vdolyu Bennon, a smikal sini swe przes ogen, podle obiczaia poganske- go, ktorezto pogubyl pan w prziscyo* sinow israhelskick. Obyetowal zaiste y kadzidlne rzeci zegl na wisokoscyach y na pagorcech y pod wszelkim drzewem gal{{ø}}zistim. Y poddał gy pan bog gego w r{{ø}}k{{ø}} krolya Syrskego, gen po- byw gy, wyelyki plyon zai{{ø}}1 z gego r z i s z e y (?) ') y prziwyodł do Dama- ska. A takesz krolyowy israhelskemu dan gest w r{{ø}}ce, a pobyt wyelyk{{ø}} ra- n{{ø}}. Y zbył Phacee, sin Romelye, z Iu- dzina pokolenya XX ku stu tysyoczow2) w geden dzen, wszitki m{{ø}}ze boiowne, przeto isze biły ostały pana boga oczczow swich. Tegosz czasu zabyl Ze- chri, m{{ø}}z moczni z Efrayma, Maazia- sza sina krolyowa, a Ezrichama, ksy{{ø}}- sz{{ø}} domu gego, a Elckan{{ø}}, drugego ot krolya. Y zgymaly sinowye israkelsci z bracyey swey dwye scye tisy{{ø}}czow pyeszich, zon, dzecy a dzewek, y plyon przes lyczbi, a prziwyedly ge do Samariey. Za tey burze bil tu prorok bozi gymyenyem Obeth, gen wiszedl wr drog{{ø}} woyski, iasz cy{{ø}}gn{{ø}}la do Samariey, rzeki gym: Owa, roznyewal sy{{ø}} gest pan bog oczczow naszich przecyw ludze, y poddał ge w r{{ø}}ce wasze, a wi- scye ge ukrutnye zmordowały, tak az w nyebo weszło wasze ukrucyenstwo. A nad to sini Iudzini a Ierusalemske chcecye sobye podbycz wrobotnyki a w robotnyce, gegoszto nye gest potrzeba. Przeto zgrzeszilyscye tim przecyw panu bogu waszemu. Ale posluckaycye ') Wulg. „imperio“ (więc może rzeszey?). 5) Centum viffinti millia. radi meyr, a nawrcczcye wy{{ø}}znye, kto- rescye prziwyedly z bracyey waszey, to wyelyki gnyew bozi nad wamy gest. A takesz staly m{{ø}}zowye wogewodi s ksy{{ø}}sz{{ø}}t sinow Efraymouich, Azarias sin Iohannowy Baraekias sin Mozolla- moth, Iezechias sin Sellum, a Amazias sin Adaly, przecyw tim, gisz szły z bo- ia. Y rzekły gym: Nye wodzcye sam wy{{ø}}zuyow, abichom nye zgrzeszily panu. Przecz chcecye prziczinycz grzechów waszich, a stare rozmocznycz wyni? Gyscye, wyelyki grzech gest to, a gnyew gnyewu') bożego nad Israhelem gest. Y rozpuscyly m{{ø}}zowye bo- iowny plyon y wszitko, czso biły pobrały, przed ksy{{ø}}sz{{ø}}ti y przed wszitkim sebranym. A takesz stoi{{ø}}cz m{{ø}}- zowye myanowany2), wz{{ø}}wszi wszitki wyoznye, a ktorzi biły nadzi, przio- dzely ge z łupu. a gdisz ge prziodze- 15° ly|; y obuły y posylyly pokarmem a napogem, a gich nog pomazały prze ustanye, a pyecz{{ø}} k nym przylozily, ktorzikoly z nyck nye mogły ckodzicz, a biły mdłego żywota: wsadziły ge na dobitcz{{ø}}ta a przewyedly do Iericho, myasta palmowego, k gick bracy, ale samy nawrocyly sy{{ø}} do Samariey. Tego czasu poslal kroi Achaz ku krolyu asyrskemu, z{{ø}}dai{{ø}} pomoci. Y przicy{{ø}}- gly Ydumscy, a pobyły wyele z Iudzskich a zai{{ø}}ly wyelyki plyon. Ale Fi- lysteyscy rosuly sy{{ø}}- po myescyeck pol- uick, a na poludnye Iuda, y dobiły s{{ø}} Beth&^mes a Haylon a Gaderoth a So- chot a Tamnam a Zamro ^ s gich wyesznyczamy, a przeblwaly w nych. Ponyzil bil zaiste pan Iud{{ø}} prze A- chaza, krolya iudzskego, przeto isze obnazil gy bil ot swe* pomoci, bo wzgardził bil panem. Y prziwyodł pan przecyw gemu Teglathfalazara, krolya A- syrskego, genze gy zn{{ø}}dzil a pogubyl przes wszey obron:’. Przeto Ackaz ob- lyupyw dom bozi a dom krolyow y ksy{{ø}}sz{{ø}}t, dal dari kro(7o)wy Asyrskemu. ale gemu nyczs nye pomogło. A nadto y czasu swey n{{ø}}dzi, przisporzil wzgardzenya przecyw swemu panu, gdisz sam kroi Achaz w swey osobye ofyerowal obyai bogom Damaskim, swich nyeprzyiacyol, rzek{{ø}}cz: Bogowye krolyow Syrskick wspomagai{{ø}} gym, geszto ia usmyerzam obyetamy, a przi- st{{ø}}puy{{ø}} ku mnye. A ony, przecyw temu, biły s{{ø}} wszemu Israhelu upad, y gemu. A tak Ackaz pobraw wszitki kleynoti z domu bożego, a zlamaw ge. y zawarł drzwy domu bożego, a zdza- lal sobye ołtarze po wszech k{{ø}}cyech Ierusalemskick. Y we wsze(cbJ myescyech Iuda zdzalal ołtarze ku palenyu kadzidła, a tak wzbudził gnyew pana, boga oczczow swich. Ale ostatnye rzecz: y wszitci skutci gego, pyrwy y pośledni, popysany s{{ø}} w ksyogack krolyow Iuda a Israkel. Y skonczal ges*. Ackaz z oczci swimy, y pogrzebly gy w Ierusalemye w myescye. any gego zaiste przyi{{ø}}ly w grobi krolyow israhelskich. Y krolyowal Ezeckias, sin gego, zayn. XXIX. Przetoz Ezeckias pocz{{ø}}1 krolyowacz.. ’) Ir a furor**.J) ,qms wpra memoravimus*. Gatmo. W. gdisz bil we XX a w py{{ø}}cy lecyech, a przes geno XXXci lyat krolyowal w Ierusalemye. a gymy{{ø}} macyerzi gego Abya, dzewka Zachariaszowa. Y czynyl, czsoz lyube bilo w wydzenyu boszem, podle wszego, czsoz czinyl Dauid ocyecz gego. W tem lyecye, a myesy{{ø}}cza pyrwego gego krolyowanya, otworzil broni domu bożego, a opra- wyl gey*. Y prziwyodł kapłani boze y nauczo ne, zgromadziw ge w ulycz{{ø}} na wschód sluncza. Y powyedzal k nym: Sliszcye my{{ø}}, nauczeny, a poswy{{ø}}cz- <jye sy{{ø}} y uczisczcye dom pana boga oczczow waszich. wanyescye wszitk{{ø}} nyeczistot{{ø}} z swy{{ø}}cy. Bo zgrzeszily oczczowye naszi, a uczinyly zle w wydzenyu pana boga naszego, nyechawszi gego. odwrocyly twarzi ot stanu pana boga naszego, y obrocyly gemu chrzbyet. Zawarły drzwy, gesz bili w przistrzeszu, y ugasyly swyetedlnyce. kadzidłem nye kadziły, a obyati nye obyatowaly w swy{{ø}}cy boga israhelskego. A tak sy{{ø}} wzbudził gnyew bozi przecyw Iudowu pokolenyu y przecyw lerusalemu, y poddał ge pan w nye- pokoy a w zagub{{ø}} y w powyescz, iako samy wydzicye oczima waszima. Owa, oczczowye waszi zg;/n{{ø}}ly od mye- cza, sinowye waszi y dzewki y zoni wasze zgymani y wyedzoni w i{{ø}}czstwo prze taki grzech. Przeto nynye lyuby my sy{{ø}}, abichom weszły w slyub s panem bogem israhelskim, acz otwrocy ot nas roznyewanye gnyewu swego. Sinowye moy, nye myeszkaycye. was pan wibral, abiscye stały przed nym a sluszily gemu, a palcye gemu kadzidło. Przeto powstawszi uczeny, Math, sin Amaziasow, a Iohel, sin Azariasow s sinow Kaatowich, a takesz s sinow Merari Cys, sin Adday, Azarias, sin Iohiel, z sinow Iersonowich Ioha, sin Samma, a Eden, sin Ioatha, a tak z sinow Elyzaphatowich Zamri [a] Iahiel, potem z sinow Azafouich Zacharfius^z a Mathanias, takez z sinow Emanouich Iahel a Semey, ale y z sinow Yditum Semeias [a] Oziel, tich bilo XIIII'): y zgromadziły bracy{{ø}} sw{{ø}} y poswy{{ø}}- cyly sy{{ø}}, y weszły podle przikazanya krolyowa a przikazanya bożego, abi wicziscyly dom bozi. A tak kaplany wszedszi w koscyol bozi, abi poswy{{ø}}- cyly gy, y winyeszly z nyego wszitk{{ø}} nyeczistot{{ø}}, i{{ø}}sz wn{{ø}}trz nalezly w o- dzewnyci domu bożego, i{{ø}}szto wz{{ø}}- wszi słudzy koscyelny, winyesly precz do potoka Cedron. Y pocz{{ø}}ly cziscycz pirwego dnya myesy{{ø}}cza pyrwego, a w ósmi dzen tegosz myesy{{ø}}cza weszły w szyencz{{ø}} koscyola domu bożego. Potem cziscyly koscyol osm dny, a w szosti naczcye dzen tegoż myesy{{ø}}cza, tego czso biły pocz{{ø}}ly, dokonały. A wszedszi ku Ezechiaszowy krolyowy, rzekły gemu: Poswy{{ø}}cylysmi wszego domu bożego, y ołtarz obyetni, y ss{{ø}}- di gego, y stoi poswy{{ø}}tnego chleba se wszitkimy ss{{ø}}di gego, y wszitk{{ø}} przi- praw{{ø}} koscyola, gesz bil pokalyal kroi Achaz za swe go krolewstwa, gdisz 161 iusz bil zgrzeszil. Owa, postawyano gest wszitko przed ołtarzem bozim. Te- *) Tego dodatku nie ma w Wulg. di kroi Ezechias wstaw na oswycye, poi{{ø}}w s sob{{ø}} wszitka ksy{{ø}}sz{{ø}}ta myescz- ska, y wnydze do domu bożego, y o- fyerowaly spolu bikow syedm, a skopowa syedm, a kozio w syedm, a baranow syedm, za grzech a za krolew- stwo a za swy{{ø}}cz a za ludowo pokolenye. y powyedzal sinom cztirzem Aa- ronowum, kapłanom, abi obyatowaly na ołtarz obyati. Przeto zbyły biki, y wz{{ø}}ly kaplany krew gich y przelyaly i{{ø}} na ołtarzu, y były takesz skopi, a tich krew na ołtarzu przelyaly. a za- rzazaly barani, y przelyaly krew na ołtarz. A prziwodz{{ø}}cz koźli za grzech przed królem y przede wszim sebra- nym, y wdozily r{{ø}}ce na nye, a zarza- zaly ge kaplany, y skropyly krwy{{ø}} gich przed ołtarzem za wyn{{ø}} wszego Israhela, bo za wszitek Israhel przikazal bil kroi, abi obyata uczinyona bila za grzeck. Y ustauil uczone w domu bozem z swoneczki a z zaltarzmy y z r{{ø}}cznyczamy, podle zrz{{ø}}dzenya krolya Dauida a Gad wydz{{ø}}cego a Natana proroka, bo tak przykazanye boze bilo, przes r{{ø}}k{{ø}} prorokow gego. Y stały uczeny, dzersz{{ø}}cz g{{ø}}dzb{{ø}} Dauidow{{ø}}, a kaplany tr{{ø}}bi. Y przikazal kroi Ezechias, abi obyatowaly swTe obyati na ołtarzu. A gdisz ofy ero wały obyati, pocz{{ø}}ly slawnye spyewacz panu, a tr{{ø}}- bamy tr{{ø}}bycz, y rozlyczne g{{ø}}dzbi, gesz bil Dauid kroi israkelski przyprauil, i{{ø}}ly g{{ø}}scz. A gdisz wszitek zast{{ø}}p modlyl sy{{ø}} bogu: spyewaci y cy, gysz dzerszely tr{{ø}}bi, biły w swem rz{{ø}}du*), az sy{{ø}} obyeta wipelnyla. A gdisz syp obyeta dokonała, skłony w sy{{ø}} kroi y wszitci, gisz s nym biły, pomodlyly sy{{ø}} bogu. Y przikazal Ezechias kroi a ksy{{ø}}sz{{ø}}ta uczonim, abi chwalyly pana slovi Dauidouimy a Azaphouimy wTydz{{ø}}cego, gisz gy chwalyly w wye- lykem wyesyelyu, a sklonywszi swa kolyana, modlyly sy{{ø}} gemu. A takesz to Ezeckias przicziny, rzek{{ø}}cz: Napel- nylyscye swoy r{{ø}}ce panu bogu, przi- st{{ø}}pcye, a oferuycye panu obyati y chwali w domu bozem. Przeto offero- wala wszitka wyelykoscz ’) dari swe y ckwak y obyati z nabozn{{ø}} misly{{ø}}. Potem lyczba tich obyat, gesz oferowało sebranye, gest ta: bikow LXX, sco- pow sto, baranow CC. A prziswy{{ø}}cyly wolow bogu szescz set, a owyecz trsy tysy{{ø}}ce. Ale kapłanów bilo mało, any mogły dostatczicz drzecz kozi z dobitka obyetnego. przeto y uczeny, bracya gich, pomogły gym, doi{{ø}}d syp sluszba nye dokonała, a doi{{ø}}d sy{{ø}} by- skupowye nye poswy{{ø}}cyly. Bo uczeny snadnyeyszim rz{{ø}}dem poswy{{ø}}czuy{{ø}} sy{{ø}}, nyszly kaplany. Przeto bilo wyele obyat, tuk pokoynich obyat, y mokre rzeczi palyonich obyat. y dokonała syó sluszba domu bożego. A rozwyesyelyl sy{{ø}} Ezechias y wszitek lyud s nym, isze sluszba boża sy{{ø}} dokonała, bo nagle to bil przikazal uczinycz. XXX. 1. poslal Ezechias ku wszemu Israke- lu y ku Iudzinu pokolenyu, y pysal lysty ku Efraymowy a ku Manasoui, abi prziszly do Ierusalema, domu bo- zego, y uczinyly Prziscye') panu bogu israhelskemu. A wszedszi w rad*’) kroi s ksy{{ø}}szi({{ø}})ta/ y ze wszim zborem Ierusalymskim, y radziły sy{{ø}}, abi u- czinyly wyelyk{{ø}}nocz myesyocza drugego, bo nye mogły uczinycz w swem czasye. Bo kaplany, giszbi mogły stat- czicz, nye biły poswy{{ø}}ceny, a gescze lyud nye bil sy{{ø}} sebral do Iuerusale- ma*. Y zlyubyla sy{{ø}} ta rzecz krolyowy y wszitkemu sebranyu, y uradziły, abi posiały posli ku wszemu Israhelu, ot Bersabee az do Dan, abi prziszly a uczinyly Prziscye panu bogu israhelskemu w Ierusalemye. bo wyele nye pelnyly2), iako pysano w zakonye bozem. Przeto pospyeszily sy{{ø}} byegu- n o w y e z lysti, podle przikazanya krolyowa y gego ksy{{ø}}zyt, ku wszemu I- srakelu a ku Iudowu pokolenyu, iako bil kroi przikazal, rzek{{ø}}cz: Sinowye israkelsci, nawroczcye sy{{ø}} ku panu bogu A bramowu, Isaakowu a Israhelowu, acz sy{{ø}} on nawrocy ku zbitkom, gisz s{{ø}} ucyekly r{{ø}}ku krolya Asyrske- go. Nye b{{ø}}dzcye, iako waszi oczczo- wye y bracya , gysz odeszły ot pana boga oczczow swich, a poddał ge w zagt/nyenye, iako samy wydzicye. Nye zatwardzaycye swey głowi, iako oczczowye waszi. poddaycye r{{ø}}ce wasze panu, a podzcye do gego swy{{ø}}cy, i{{ø}}z poswy{{ø}}cyl na wyeki. sluscye panu bogu oczczow waszich, a odwrocy sy{{ø}} ot was gnyew rożny ewanya gego. Bo nawrocycyely sy{{ø}} wi ku panu: bracya naszi1) y sinowye naszi1) sh/utowanye przed pani swimy bód{{ø}} myecz, gysz ge wyedly w i pczstwo, y nawrocz{{ø}} sy{{ø}} do zemye swey. bo gest dobrotlywi a myloscywi pan bog nasz, a nye obro- cy oblycza swego odkwaś, gdi sy{{ø}} wi k nyemu nawrocycye. Przeto byezely ryczę byegunowye, myasto od myasta, po zemy Efraymowye a Manasowye, az do zemye Zabulonowye*, a ony sy{{ø}} gymposmyewaly a kłamały gymy. A wszak nyektorzi m{{ø}}zowye z Asse- rowa po| kolenya a Manasowa a Za- 152 bulonowa posluchawszi gickradi, przi- d{{ø}} do Ierusalema. Ale w Iudowu* pokolenyu stal a sy{{ø}} mocz boża, abi gym dal geno syerce, abi uczinyly podle przikazanya krolyowa y gego ksy{{ø}}sz{{ø}}t. Y sebialy syf/ do Ierusalema wyele Lyuda, abi uczinyly swyyto przesnycz w drugem myesy{{ø}}czu. A wstawszi, skaziły ołtarze, gesz bili w Ierusalemye, y wszelke rzeczi, na nyckze obyatowaly kadzidło modlam podwraczai{{ø}}cz wimyataly do potoka Cedron. Y swy{{ø}}- cyly Prziscye czw artego naczcye dnya myesy{{ø}}cza drugego. Ale kaplany a na- uczeny, s{{ø}}cz poswy{{ø}}ceny, oferowały obyati w domu bozem. A stały w swem rz{{ø}}dze podle zrz{{ø}}dzenya zakona Moy- zesowa, slug?/ bożego, a kaplany^ przi- gymaly ku przelewanyu krew z roku uczonich, przeto isze wyelyki zbór nye bil poswy{{ø}}czon, a przeto obyatowaly nauczeny Prziscye tym, ktorzi sy{{ø}}> biły nye prziprauily, abi sy{{ø}} poswyocyly bogu. Wyelyka takez częscz z Efray- ma y z Manasse, Yzaehara y z Zabulona, iasz nye bila poswy{{ø}}czona, iadla Prziscye nye podle tego, iako napy- sano. a modlyl sy{{ø}} za nye Ezechias, rzek{{ø}}cz: Pan dobrotlywi slyutuge sy{{ø}} rade wszemy, ktorzi ze wszego syer- cza szukai{{ø}} pana boga oczczow swich. a nye b{{ø}}dze to gym ważono, ysze nye sy poswypceny. Gegosz usliszal pan, a slyutowal sy{{ø}} nad swim lyudern. Y slauily sinowye Israhelsci cy, ktorzi nalezeny w Ierusalemye, swy{{ø}}to* prze- snycz za syedm dny wr wyelykem wye- syelyu, chwaly{{ø}}cz pana po wszitki dny, ale nauczenj7- y kaplany w gódzbye, iasz k gich urz{{ø}}du p r z i s 1 u c k a 1 a. Y mowyl Ezeckias ku syerczu wszeck na- uczonick, gisz myely rozumnoscz do- br{{ø}} o bodze, y gedly przesnyce za syedm dny tego swy{{ø}}ta, obyetuy{{ø}}cz pokuyne oby3ty, a ckwaly{{ø}}cz pana boga oczczow swich. Y lyubyło sy{{ø}} w szemu sebranyu, abi slauily y drugyck syedm dny. a to uczinyly s wyelyko radoscy{{ø}}. Ale Ezeckias, kroi Iuda, wi- dal bil temu sebranyu na to swy{{ø}}to tysy{{ø}}cz bikow, a syedm tysyńczow o- wyecz. A. ksyószota dały lyudu tysy{{ø}}cz bikow, a owyecz dzesy{{ø}}cz tisy{{ø}}czow. przctoz sy{{ø}} poswyócylo wyelyke se- branye kapłanów. A ochotnoscy{{ø}} gest obdarzon wszitek zastop Iudzsk., tako kaplany, iako nauczeny, iako wszitek zastop, gen bil prziszedl z Israhela ty swy{{ø}}ta slauicz, takesz przickodnyowye zemye Israkelskey y przebiwai{{ø}}cick w Iuda. A tak |: sy{{ø}} stało wyelyke swy{{ø}}- to wr Iemsalem, iake nye bilo ote dnyow Salomonowick, sina Dauidowa, krolya israkelskego, w tem myescye. A wstawszi kaplany y nauczeny . szegnaly lyud. y usliszau glos gich, y prziszla modlytwa gick do przebitka swyptego nyebyeskego. XXXI. gdisz sy{{ø}} to wszitko porz{{ø}}dnye dokonało, wiszedl wszitek Israkel, gen bil nalezon w myescyeck Iuda, a złamały modli a posyekly lugy, starły wisokoscy, a ołtarze skaziły, a nye telko ze wszego ludowa, a z Benyamynowa pokolenya, ale z Efraymowa y z Ma- nasowa, doiod owszem nye wicziscy- ly. Y nawrocy ly sy{{ø}} zasy-' wszitci sinowye Israkelsci na swa gymyenya do swick myast. A Ezeckias ustauil zbór kapłański y nauczonick po wszeck roz- dzeleck, kaszdego w urz{{ø}}dze swem wlostnem, takesz kaplany, iako nauczeny, ku obyatam zapalnim a pokoy- nim, abi sluszily a spyewaly a chwalyly we wrocyeck twyrdz bozick. Ale cz{{ø}}scz kiolyowfa) bila, abi z gego wlo- stnego zbosza bila offyerowana obyeta zawzgy rano y s wyeczora. W subotr y w kalyandi a na gyna swy{{ø}}ta, iako gest pysano w zakonye Moysesowye. A takesz przikazal lyudu przcbiwai{{ø}}- cemu w Ierusalemye, ab dawały dzali kapłanom a nauczonim, abi mogły gotowy bicz1) zakonu bożemu. To gdisz syp oglosy w uszi sebranyu, obyeto- waly sinowye israkelsci pyruick urod wyele z uzitkow, z wyna y z oleia, z myodu y ze wszego, czsosz sy{{ø}} na zemy rodzi, oferowały dzesy{{ø}}czini. Ale y sinowye israhelsci y iudzsci, gisz bidlyly w myescyech Iuda, oferowały dzesy{{ø}}cyni z wolow y z owyecz, a dze- sy{{ø}}cyni poswy{{ø}}tne, gesz biły slyubyly panu bogu swemu. A wszitko snyosz- szi, uadzalaly wyele brogow. Trzecyego myesy{{ø}}cza pocz{{ø}}ly myotacz na gro- madi *), a syodmego myesy{{ø}}cza dopel- nyly gich. A gdisz wnydze Ezechias a ksy{{ø}}sz{{ø}}ta gego, uzrzawszi brogy, blo- goslauily panu y lyudu gego israheL- skemu. Y opital Ezechias kapłanów a nauczouich, przeczbi tak gromadi le- szali? Otpowye Azarias, kapłan pyrwi s pokolenya Sadochowa, rzek{{ø}}cz: Gdi pocz{{ø}}ti2) oferowani bicz pyrwe urodi domu bożego, tysmi gedly az do sy- toscy, a ostało gych wyele, ysze pożegnał pan lyudu swemu, a tocz s{{ø}} zbitkowye, gesz wydzisz. Przeto przikazal Ezechias, abi udzalaly stodok domu bożego. Gemusz (?) gdiz biły dokonały, wnyeszly do nych tak pyrwe urodi, iako dzesy{{ø}}tki, wyernye, y to wszitko, czsosz biły z slyubu obye-11 153 czaly. Y bil włodarzem nad tym wszim Chonemyas, uczoni, a drugy Semey, brat gego. a po nyem Iayel a Azarias, a Naat a Ierimoth, a Azael a Iozabat, a Helychech* a Iezmathias, a Matha* a Banyas, włodarze pod r{{ø}}k{{ø}} Kone- nyasza a Semey brata gego, s przikazanya Ezechiasza krolya a Azariasza ') Acervorum jacere fundamenta. *) Pewnie myłka pisarza zamiast: poczęły. byskupa domu bożego, k nymaszto wszitko przisluchalo. Ale Chore sin Ge- mna, nauczoni a wrotni drzwy ode wschodu sluncza, włodarz b{{ø}}dze *) nad tymy, gesz z dobrey woley ofyeruy{{ø}} sy{{ø}} panu. A pyrwe urodi y poswy{{ø}}- czonich rzeczi do swy{{ø}}cy swy{{ø}}tich2). A pod gego mocz{{ø}} Eden a Benyamyn, Gezue a Semey as, a Amarias takesz a Sechenyas w myescyech kapłańskich, abi wyernye dzelyly dzali myedzi sw{{ø}} bracy{{ø}}, mnyeyszim y wy{{ø}}czsym, kromye packolykow ode trsyech lyat a nad to, y tym wszitkim gisz wrcka- dzaly do koscyola bożego, a to wszitko, czso na koszdi dzen prziwozily ku sluszbye bozey a ku zachowanyu podle rozdzalow swich kapłanów a nau- czonich, po czelyadzach gich, ode dwudzestu lyat a nad to, po rz{{ø}}dzech a po zast{{ø}}pyech swich, y wszemu sebranyu, tak zonam, iako d z e c y e m gick obogego pokolenya3) pokarm rozdawały s tego wyernye, czsosz poswy{{ø}}- czono bilo. A tak y po syedlyskach y w przedmyescyack kaszdich myast sinow Aaronouick sposobyeny biły m{{ø}}- zowye, gysz cz{{ø}}scy rozdawały wszel- kemu pokolenyu m{{ø}}skemu s kapłanów y z nauczonick. Przetoz uczinyl Ezeckias wszitko, czsosmi powedzely, we wszem Iudzinu pokolenyu, a uczinyl dobre, proste y prawdziwe przed panem bogem swim, we wszeck obicza- iock sluszbi domu bożego, podle zakona a duckowuich obiczaiow, chcz{{ø}}cz szukacz pana boga swego ze wszego syercza swego: uczinyl y pospyeszil gest'). XXXII. Potem a po takey prawdze, prziszedl Sennacherib, kroi Asyrski, a przyszedw do zemye Iuda, obiegi myasta murowana, chcz{{ø}}cz gich dobicz. To gdisz usliszi Ezechias, ysze prziial Sennacherib, a wszitk{{ø}} wroysk{{ø}} obrocyl przecyw' Ierusalemu: wz{{ø}}w rad{{ø}} z swimy ksy{{ø}}sz{{ø}}ti a z przesylnimy m{{ø}}zmy, abi zaczwyrdzily wszitki zrzodla studnycz, które bili przed myastem. A zwola- wszi sy{{ø}} k temu wszitci wirzeczenym, zgromadziły wyelyke sebranye y za- tracyly studnyce wszitki, gesto bili przed myastem, y potok, gesz cyekl po poszrzotku zemye, rzek{{ø}}c: Gdisz przid{{ø}} krolyowye Asyrsci, a nye nay- d{{ø}} oplwytoscy wod. Y wzdzalal s pyl- noscy{{ø}} wyelyk{{ø}} mur wszitek, ktori bil skazon, y udzalal wyesze nad nym, y udzalal druga/ mur, y oprawyl Mello wr myescye Dauidowye, y sprawyl roz- mayt{{ø}} bron y scziti. A ustauil ksy{{ø}}- sz{{ø}}ta boiowna w woyscze, a zwolaw wszitki na ulyci broni myesczskey, mowyl k gich syerczu, rzek{{ø}}c: Czincye m{{ø}}sznye a posylcye sy{{ø}}, a nye boycye sy{{ø}} any ly{{ø}}kacye krolya Asyr- skego, any wszego sebranya, gesz s nym gest. Bo s namy gest wyelym wy{{ø}}cey, nyszly s nym. S nymy gest ramy{{ø}} cyelestne, ale s namy gest pan bog, nasz pomocznyk, a boiuge za nas. \ posylyon bil lyud takimy slowi E- zechiaszowimy, krolya Iuda. A gdi syty ty rzeczi dzali, poslal Sennacherib, kroi Asyrski, slugy swe do Iemsalem (a on sam leszal se wsz{{ø}} woysk{{ø}} przed Lya- chis), ku Ezechiaszowy krolyowy Iuda y ku wszitkemu lyudu, gen w myescye bil, rzek{{ø}}c: Tocz mowy Sennacherib kroi Asyrski: W kem* macye nadzei{{ø}}, syedz{{ø}}c a s{{ø}}c obly{{ø}}zeny w Ierusalemye? Zaly Ezeckias skłamał tvas, abi was podał smyercy w głodzę a w pra- gnyenyu, mowy{{ø}}c, ysze pan bog was wibawy z moci krolya Asyrskego ? Wszako gest ten Ezeckias, gesz skaził wiszokoscy gego y ołtarze, a przikazal ludze a Ierusalemu, rzek{{ø}}c: Przed genim ołtarzem b{{ø}}dzecye sy{{ø}} klanyacz, a na temsze b{{ø}}dzecye z e c z kadzidło. Azaly nye wyecye, czsom ia uczinyl y oczczowye moy wszitkim zemyam lyudu ? Zaly mogły bogowye narodow wTszeck zem wizwolycz swe włoscy z moci mey? Ktori gest ze wszeck bogow lyuczskick, gesz s{{ø}} skaziły oczczowye mogy, genbi mogl wizwolycz swoy lyud z mey moci ? A takesz b{{ø}}- dze moc bog was wizwolycz was z moci teyto mey? Przeto nye daycye sy{{ø}} klamacz Ezechiaszowy ny gen{{ø}} mam{{ø}} rad{{ø}}, any gemu wyerzcye. Bo gdisz ny geden bog wszeck narodow y włoscy nye mogl wizwolycz swego lyuda z mey moci a z moci przotkow mick: any bog wasz b{{ø}}dze mocz wras wizwolycz z moci mey. A tak wyele rzeczi gyney mowyly slugy gego przecyw panu bogu a przecyw Ezechiaszowy, słudze gego. A napysal Sennackerib ly- *) „Prosperatus estu W’., co wziął tłumacz za properare. •sty pełne ur{{ø}}ganya przecyw panu bogu israhelskemu, a mowyl przecyw gemu: lako bogowye gynych narodow nye mogły wizwolycz lyuda swego z moci mey, takesz y bog Ezechiaszów nye b{{ø}}dze mocz wizwolycz lyuda swego z r{{ø}}ki mey. A nadto wołanym wye- lyk:m, i{{ø}}zikem zidowskim przecyw lyu- 154 du, gen syedzal na murze Ierusa | lem- skem, wolai{{ø}}cz, chcz{{ø}}cz ge ugrozicz, a myasta do bicz. Mowyl gest przecyw bogu israhelskemu, iako przecyw bogom lyudzi zemskich, gysz s{{ø}} udzala- ny r{{ø}}kama lyuczskima. Ale kroi Ezechias a prorok Yzay as, sin Amos, mo- dlyly sy{{ø}} przecyw temu ur{{ø}}ganyu, a krziezely asz do nyeba. Poslal bog an- gyola swego, gen zabyl wszelkego m{{ø}}- sza sylnego y boiownego, y ksy{{ø}}sz{{ø}}ta woyski krolya Asyrskego. Y wrocyl sy{{ø}} z g&nb{{ø}} do swey zemye. A gdisz wszedł do domu boga swego: sinowye, gysz wiszly z sziwota getro, zabyly gy myeczem. Y zbawyl pan Ezechiasza a bi- dly{{ø}}ce Ierusalemske z moci Sennacke- ribowi, krolya Asyrskego, y z moczi wszeck gynick, a dal gym pokoy po wszitkem okolę. Tako, isze wyele przi- nosyly darów y obyati panu do Ieru- salem, a dały Ezeckiasowy krolyowy Iuda, gen bil potem powiszon nade wszemy narodi. W tich dnyock roz- nyemogl syn Ezeckias az do smyercy, y modlyl sy{{ø}} bogu. a on gy usliszal a znamy{{ø}} gemu dal. Ale on nye podle dobrodzeystwa, gesz przyi{{ø}}1, ot- placyl syo gemu. bo podnyoslo sy{{ø}}) syerce gego, a wzbudził przecyw so- bye y przecyw ludze a Ierusalemu gnyew bozi. Potem sy{{ø}} pokorz__ panu, przeto isze bil powiszil syercza swego, a takesz on, iako y przebiwacz3 ~eru- salemsczi, a przeto nye prziszedl na nye gnyew bozi za dnyow Ezechiaszo- wick. I bil Ezechias bogati a sławni barzo, a skarbi sobye zgromadził wyelyke, y srzebra, y złota, y drogego kamyenya, y rozmaytego odzenya, a ss{{ø}}di wyelykey drogoscy, a lektwa- r z n y c e, a schowanya zbosza, wynne y oleowe, y staynye wszemu dobitku, y chlewi stadom. A szescz') myast udzalal znowu, myal na zemy1) zaiste stad owczich y skoczskick przes lyczbi, bo bil aal gemu pan nabitek wyelyki barzo. Tocz gest ten Ezeckias, gen zaczwyrdzil *) zwyrzckny{{ø}} studnycz{{ø}} wod Gyonskick, a obrocyl ge we spod stron myasta Dauidowa ku zapadu sluncza. A we wszitkick ezinyeck swick, czso ckcyal scz{{ø}}stnye czinyl. Ale wszako w poselstwye ksyęszyt Ba- bylonskick, gysz posiany biły k nyemu, bi go opitaly o dziwye, gen sy{{ø}} przigodzil bil w gick zemy, opuscyl gy pan, abi bil pokuszon, a ozna- myoni* bili wszitki rzeczi, gesz bili w syerczu gego. A gyne rzeczi o krolyu Ezechiaszu y o gego mylosyer- dzu popysani s{{ø}} w wydzenyu Yza- yasza proroka, sina Amazowa, a w ksy{{ø}}gack krolyow Iudzskick a Israkelskick. ') Tego nie powiedziano w Wulg. 3) Wulg. obturavi (zatkał), co tn wzięto za obduravit. 1 skonczal Ezechias s swimy oczci, a pogrzebly gy nad rowi sinow Daui- dowich. a slauily gego pogrzeb wszitek Iuda y w szitci Ierusalemsci. Y krolyowal Manases, sin gego, zan. ‘) We dwu naczcye lyecyech bil Manases, gdi pocz{{ø}}1 krolyowacz, a py{{ø}}cz a py{{ø}}czdzesy{{ø}}t lyat krolyowal w Iemsalem. Y czinyl zle przed bogem podle ganye- bnoscy pogańskich, gesz podwrocyl pan przed sini Israhelskimy. A odwrocyw sy{{ø}}, oprauil modli na górach, gesz bil zatracyl Ezechias, ocyecz gego. a u- dzalal ołtarz Baalymowy, a czinyl modlić ludzech* 2), a klanyal sy{{ø}}> gwyazdam uyebyeskim y modlyl sy{{ø}} gym. A udzalal ołtarze w domu bozem, o nyemze bil rzeki pan: W Ierusalem b{{ø}}- dze gymy{{ø}} me na wyeki. Y udzala ge wszitkim gwyazdam nyebyeskim we dwu syenyw (sienią) domu bożego. A przewlaczal swe sini przes ogen W' dole Beennon, we sni wyerzil, a gusl na- slyadowral, a czarowanego sy{{ø}} umyenya przidzerszal, a myal s sob{{ø}}{{ø}} czaro- wnyki, a wyele złego uczinyl przed bogem, abi gy rozdraznyl. A rite takesz y d{{ø}}te znamyona polozil w domu bozem, o nyemze mouil pan bog ku Dauidoui ly] sinu gego, rzek{{ø}}cz Salomonom : W temto domu a w Ierusalemye, gezem zwolyl ze wszech myast israhelskich, polosz{{ø}} gymy{{ø}} me na wyeki. A nye przepuscz{{ø}} zagyn{{ø}}cz nogy Isra- ■) W Wulg. tu dopiero poczyna 8ię rozdział XXXIII. 2) Ma być: w ludzech, gajach = lucos fecit. W. hela s tey zemye, i{{ø}}zem oddal ocz- czom gich. ale wszako tak, acz b{{ø}}d{{ø}} ostrzegacz a czinycz to czsom przikazal, a wszitek zakon y duchowne obi- czage y takesz s{{ø}}di a* przes r{{ø}}k{{ø}} Moy- sesow{{ø}}. Przeto Manases swyodl Iudo- vo pokolenye y przebiwacze Ierusalem- ske, abi czinyly zle skutki nade wszitki gyne narody, gesz przewrocyl pan przed sini israhelskimy. Y mowyl pan k nyemu y k lyudu gego, ale nye chcye- ly posluchacz. A przeto prziwyodł na nye ksy{{ø}}sz{{ø}}ta woyski krolya Asyrskego, a i{{ø}}ly Manasen, a skowawszi r z e- cy{{ø}}dzmy y p{{ø}}ty zelyaznimy, y wye- dly gy do Babylona. Gen gdisz bil zn{{ø}}dzon, modlyl sy{{ø}} ku panu bogu swemu, a kaial sy{{ø}} barzo przed panem bogem oczczow swich, modly{{ø}}cz sy{{ø}} gemu y prosz{{ø}}cz pylnye. A usliszal pan modlytw{{ø}} gego a nawrocyl gy do Ierusalema na gego krolewstwo, a poznał Manases, isze pan on gest bog. Potem udzalal mur przed myastem Dauidovim na zapadney stronye rzeki Gyon w dole, od vichodu broni ribuey w okol asz do Ofel, y wz | wi- 155 szil gy barzo. A ustauil ksy{{ø}}sz{{ø}}ta woyski we wszech myescyech murowranick Iuda. A vimyatal czudze bogy y modli z domu bożego, a ołtarze, gesz bil zdzalal na górze domu bożego y w Ierusalemye, wrszitki wimyotal z myasta. Potem opravil ołtarz bozi y obyatowal na nyem dari y pokoyne obyati y ckwak. y przikazal ludze, abi slu- zily panu bogu israhelskemu. A wsza- koz gescze lyud obyatowral na gorack panu bogu swemu. A gyny uczinczi Manasen y gego proszba ku bogu swemu, y słowa prorokow, gisz mowyly w gymy{{ø}} pana boga israhelskego, popytani s{{ø}} w rzeczach o krolyoch israhelskich. A modlytwa gego y uslisze- nye, wszitki grzechi a p o t {{ø}} p a, takez myesczcza, na nychze dzalal wisoke modli a czinyl bogy a sochi, drzewyey nyzly pokalanye czinyl, popysano wszitko w mowyenyu Ozay. Y skonczal Manases s oczci swimy, a pogrzebly gy w domu gego. a krolyowal zan Amon, sin gego. We dwudzestu lecyech bil Amon, gdisz pocz{{ø}}1 krolyowacz, a za dwye lecye krolyowal w Ierusalem. ^ uczinyl zle w wydzenyu bozem, iako bil czinyl Manases ocyecz gego, a wszitkim modlam, gesz bil udzalal Manases, obyatowal y sluszil. Y nye sromal sy{{ø}} oblycza bożego, iako sy{{ø}} sromal Manases ocyecz gego, a wyelym wyó- cey zavynyl. Tedi sprzisy{{ø}}gszi sy{{ø}} przecyw gemu slugy gego, zabyly gy w gego domu. Potem ostatnye z lyuda. zbywszi ty, ktorzi Antona zabyly, u- stauily sobye krolya Ioziasza, sina gego, w myasto gego. XXXIIII. T oszmy lecyech bil Iozias, gdisz poczuł krolyowacz, a geno a trsydzescy lyat krolyowal w Ierusalemye. A czinyl, czso bilo prawego w wydzenyu bozem, y chodził po drogach oczcza swego Dauida, a nye uchilyl syó any na prauiczo any na leoicz{{ø}}. A osmego lyata swego krolewstwa, s{{ø}}cz gescze pacholykem, i{{ø}}1 sy{{ø}} szukacz boga oczcza gego Dauida, a ve dwu naczcye lyat swego krolewstwa ocziscyl pokolenye ludowo y Ierusalem od módl gomich y lusznich, y od podo- byzn y od ricyn. Y skaziły przed nym ołtarze Baalymowi, y podobyzni, gesz na nych stak, starti s{{ø}}. lugy takesz y ricya por{{ø}} bal y starł, a na ro- vyech tich, ktorzi biły oby ar o vae z gym obikly, gich zlomLi rosipal A nadto gich kapłanów koscy na ołtarzu spa- lyi, y ucziscyl Iud{{ø}} a Ierusalem. Takez w myescyech Manasowich y Efra- ymouich y Symeonouich az do Eepta- lymouich wszitki modk podwrocyl. A gdiz wszitki ołtarze skaził, y lugy y ricya starł w k{{ø}}si, a wszitki czari zatracyl ve wszey zemy israhelskey: y wrocyl syó do Ierusalem. Przeto osmego naczcye lyata krolewstwa gego, u- cziscyw zemy{{ø}} y koscyol bozi, poslal Zaphana sina Elchie, a Amaziasza, ksy{{ø}}sz{{ø}} myesczske, a Ioa sina loas*, kanczlerze, abi oprauily dom pana boga swego. Gysz prziszedszy ku Elchia- szowy. kaplanu wyelykemu, a wzęwszi pyenyodze od nyego, gesz bdi wnye- syoni do domu bożego a gesz biły zgromadziły slugy koscyelny a wrotny z Manasowa y z Efraymowa pokolenya y ze wszech gynich pokoleny israhelskich y ze wszego Iudi y Benyamy- nova y ode wszech przehivaczow Ieru- salemskich: a dały w r{{ø}}oe tym, gisz wladn{{ø}}ly dzelnyki domu bożego, a- bi oprauily koscy )1 bozi a wszitko zwyotszale ponowyly. A ony dały ge rzemy{{ø}}szlnykom a wapyennykom, abi kupyly kamyenya wicyosanego a drzewya ku nadstawyanyu stawyenya a ku podpyranyu domow, gesz biły skaziły krolyowye Iuda. A to wszitko wyernye uczinyly. Y biły włodarze nad dzelnyki: Iobat* a Abdias s sinow Merari , Zacharias a Mozollam s sinow Caath, gymsze bila pyluoscz o tem dzele, wszitci nauczeny, gysz umyely spyewacz na organyech. A nad tymy tesz ktorzi ku rozlycznim potrzebam brzemyona nosyly, biły pysarze, a my- strzowye, a z nauczonich wrotny. A gdisz winosyly pyeny{{ø}}dze, które bili wnyesyoni do koscyola bożego: tedi Elchias kapłan nalyazl ksy{{ø}}g?/ zakona bożego, gen bil popysan r{{ø}}k{{ø}} Moyse- sow{{ø}}. Y rzecze ku Zaphan pysarzowy: Naiyazlem ksy{{ø}}g?/ zakona w domu bozem. y dal ge gemu. A on wz{{ø}}1 ge y nyozl przed krolya, y powyedzal gemu, rzek{{ø}}cz: Wszitko, czsos oddal w r{{ø}}ce twich slug, tocz sy{{ø}} pełny. Srze- bro, gesz nalezono w domu bozem, zgromadzono a dano włodarzom rze- my{{ø}}slnykowim a rozlycznich dzal ko- wanyu (?)• A mymo to Elchias kapłan dal my tyto ksy{{ø}}gy. W nychze przed królem gdisz czcyono, a on usliszal słowa zakona: rozdarł na sobye rucho, a przikazal Elchiasoui sinu Zaphano- wu, a Abdanowy sinu Mycha, a Za- phanoui pysarzoui, a Aziaszoui, słudze 156 krolyowu, rzek{{ø}}cz: Gydzcye a proseye pana za my{{ø}}, a za zbitki') israhelske, y za Iud{{ø}}, za ti rzeczi2) wszitki tich ksy{{ø}}g, gesz s{{ø}} nalezoni. Bo wyelyka gnyewyvoscz* bosza kapye*) na nas, przeto isze nye ostrzegały oczczowye naszi slow bozich, any pelnyly wszegc tego, czso pysano gest w tich ksy{{ø}}- gach. Przeto odszedł Elchias y cy, ktorzi s nym biły posiany od krolya, ku Oldze prorokiny, zenye Sellum, sina Tekuat, sina Azra, gensze chował o- dzenya poswy{{ø}}tna. A ta bidlyla w Ierusalem drugem2). Y mowyly gey słowa ta, gezesmi naprzód powyedzely. A ona gym otpowye: Tocz mowy pan bog: Rzeczcye m{{ø}}zovy, gen was poslal ku mnye: Tocz mowy pan: Owa, ia prziwyod{{ø}} wyele złego na to myasto y na przebivacze gego, wszitka przekly{{ø}}cya, która s{{ø}} popysana w tich ksy{{ø}}gack, gesz cztly przed królem Iuda. Bo ostawszi mnye, offyerowaly bogom czudzim, abi my{{ø}} ku gnyewu pop{{ø}}dzily we wszech uczinceck, gesz swima r{{ø}}kama czinyly. przetosz kapacz b{{ø}}dze gnyew moy na to myasto, a nye b{{ø}}dze ugaszon. Ale ku krolyowy Iuda, gen was poslal, abick zan boga pro- syla, tak powyedzcye: Tocz mowy pan bogr israhelski: Yszesz sliszal słowa tyckto ksy{{ø}}g, a obmy{{ø}}kczilo sy{{ø}} syerce twe, a pokorzilesz sy{{ø}} w wydzenyu bozem stey rzeczi, która powyedzana przecyw temu myastu y przebiwaczom Ierusalemskim, a wstidalesz sy{{ø}} twarz i mey, y rozdarł gesz rucko swe, a plakalesz przede mn{{ø}}: a iam cy{{ø}} u- sliszal, tocz mowy pan. Iusz cy{{ø}} przi- loz{{ø}} ku oczczom twim, a wnyesyon *) pro reliquiis. W. ’) Super sermonibus. ‘) Stillavit. W. 5) in Secunda. * 281 b{{ø}}dzesz w grób twoy s pokogem, a nye uzrzita twoy ęczi tego wszego złego, czsosz ia prziwyod{{ø}} na to myasto y na gego przebiwacze. Y rozpowye- dzely krolyowy wszitko, czso ona mo- vyla. Tedi on zvola(u9 wszitki wy{{ø}}cz- sze urodzenym z ludowa pokolenya a z Ierusalema, szedł do domu bożego, y wszitci m{{ø}}zovye spolu pokolenya Iuda a pr7Ptiivfin7P Tpmsalemsei, kaplany a nauczeny, y wszitek lyud od na- mnyeyszego az do nawy{{ø}}czszego. Y czedl kroi przede wszemy w domu bozem, a (b)ny slisz{{ø}} wszitka słowa tich ksy{{ø}}g. Potem stoy{{ø}}cz na stolczu, zaslyubyl panu, abi po nyem chodził y ostrzegał przikazanya y swyadeczstwa y sprawyedlyvosci gego, ze wszego syercza swego y ze wszey dusze swey, a|jbi spelnyl wszitko, czsosz pysano w tich ksy{{ø}}gach, w nychsze czedl. A k temu zakly{{ø}}1 wszitki, którzy biły na- lezeny w Ierusalemye y w Benyamyn. y uczinyly przebivacze Ierusalemsci podle slyubu pana boga oczczow swich. Przeto wimyotal Iozias wszitki ganye- bnoscy ze wszech krayn sinow israhelskich, a przikazal wszitkim osta- tnym Ierusalemskim, abi sluszily panu bogu swemu po wszitki dny ziwota swego, a nye ost{{ø}}powaly ot pana boga oczczow svich. XXXV. I czinyl Iozias Prziscye panu bogu w Ierusalemye, a gest obyatowano czwartego naczcye dnya myesy{{ø}}cza pyrve- go. A ustavyl kapłani w swich urz{{ø}}- dzech, a prosyl gich, abi przislugovaly w domu bozem. A movyl ku slugam koscyelnim, gychszeto uczenym wszitek Israhel poswy{{ø}}czoval sy{{ø}} bogu, rzek{{ø}}cz: Poloszcye skrzyny{{ø}} w swy{{ø}}- cy koscyelney, gen* udzalal Salomon, sin Dauidow, kroi israkelski. bo gey wy{{ø}}cey nygdzey nye b{{ø}}dzecye nosycz, a iusz sluszcye panu bogu waszemu a gego lyudu Israhelu. A prziprawcye sy{{ø}} po domyeck a po rodzinack wa- szick, w urz{{ø}}dzeck a rozdzeleck, iako przikazal Dauid, kroi israkelski, a po- pysal Salomon, sin gego. A sluscye gego swy{{ø}}cy po czelyadzack y po zbo- rzeck nauczonick, a poswy{{ø}}czcye sy{{ø}} obyatui{{ø}}cz Prziscye. a takesz wasz{{ø}} bracy{{ø}}, abi mogły podle slow, gesz mowyl pan przes Moysesza, czinycz, przyprawcye. Y dal kromye tego Iozias wszemu lyudu, ktori tu nalezon w to swy{{ø}}to, gesz sio wye przesnyce, baranow y skopow a gynego dobitka s swich stad trzidzescy t{{ø}}sy{{ø}}czow*, a wolow trsy tysy{{ø}}ce, to wszitko s krolyowa zboza. A takesz ksy{{ø}}sz{{ø}}ta gego, czsosz biły z dobrey woley slyu- byly, ofyerowaly, a takesz lyudu, iako kapłanom a nauczonim. Potem Elchias a Zackarias a Geyel, ksy{{ø}}sz{{ø}}ta domu bożego, dały kapłanom, abi czinyly Prziscye, s pospolytich doobitkow* dwa tysy{{ø}}cza a szescz setk, a wolow py{{ø}}cz set. Ale Chonenyas, a Semeyas a Na- tanael bracya gego, a Azabyas, Ieiel a Iozabad, ksy{{ø}}sz{{ø}}ta slug koscyelnick, dały gynim slugam ku poswy{{ø}}cenyu Prziscya py{{ø}}cz tysy{{ø}}cz dobitka, a wo- 71 Iow py{{ø}}cz set. A tak prziprawyona gest sluszba bosza, y stały kaplany w swich urz{{ø}}dzech, a slugy koscyelne w *57 swi ch zast{{ø}}pyech, podle krolyowa ros- kazanya. Y obyatowano Prziscye, y skrapyaly kapłani swe r{{ø}}ce krwy{{ø}}, a nauczeny zdziraly skori z obyati a od- dzelyaly ge, abi dawały po domyech a po czelyadzack kaszdick, abi bili offerowani bogu, iako pysano w zako- nye Moysesovye, a z w olow takesz u- czinyly Prziscye, y upyekly na ognyu, podle tego iako stoy w zakonye. Ale pokoyne obyati warzily w kotleck a w panwyack a w garnczock, a fata- i{{ø}}cz1) rozdawały wszemu lyudu. Ale sobye a kapłanom potem prziprawya- ly, bo w obyatach zszonich a w tuczno- scyach biły kaplany az do noci zpro- znyeny2). przeto nauczeny sobye a kapłanom, sinom Aaronowim, na po- slyad prziprawyaly. Ale spyewaci, sinowye Azapkowy, stały w swem rz{{ø}}- dze, podle przikazanya Dauidow^a a Azapkowa y Emanowa y Aditumowa, prorokow krolya Dauida. Ale wrotny w kaszdick bronack strzegły, tak abi nyszadni syó nye odchilyl od bozey sluszbi. przeto y gyny gick bracya, slugy koscyelny, prziprawyaly gym kar- mye. Przeto wszitka sluszba boża porz{{ø}}dnye bila napelnyona tego dnya, abi czinyly Prziscye, a sszone obyati offerowaly na ołtarzu bozem, podle ros- kazanya krolya Iozyasza. Y uczinyly sinowye israkelsci, gysz biły nalezeny, Prziscye w tem czasu, a swy{{ø}}to prze- snycz za syedm dny. Nye bilo równe temu Prziscyu wr Israhelu ode dnyow Samuela proroka, any kto s krolyow israkelskick uczinyl takego Prziscya, iako uczinyl Iozias kapłanom a nau- czonim a wszemu Iudowu pokolenyu a Israkelu, gen bil nalezon przebiwa- czem Ierusalemskim. Ósmego naczcye lyata krolyowanya Ioziasowa to Prziscye slawyono') goet A g/lic?. Tozias oprauil koscyol, wzial gest Neckao, kroi Egypski, ku boiowanyu do Car- tamys podle Eufraten. Y poydze Iozias przecyw gemu. Tedi on poslal* k nyemu posli, rzeki: Czso mnye a tobye gest, krolyu Iuda? Nye gyd{{ø}} dzisz przecyw tobye, ale przecyw gynemu domu mam boiowacz, przecyw gemuszto bog my kazał gydz ricklo. Przestań przecyw panu bogu czinycz, gen se mn{{ø}} gest, ysze bi cy{{ø}} nye zagubyL Nye chcyal Iozias wrocycz sy{{ø}}, ale sposobyl przecyw gemu boy, any posłuchał Neckao wiek rzeczi z ust bozick, ale pospyeszil, abi sy{{ø}} byl s nym na polyu Mag gedo. A tu gest ranyon barzo od strzelczow, y rzeki swim pa- noszam2): Wiwyedzcye my{{ø}} z boia, bocyem ranyon. Gysz przenyesly gy z gego woza na gyni woz, gen po nyem szédl obiczagem krolyowim, y odnye- sly gy do Ierusalem, a tu umarl, a po- grzebyon w grobye swick oczczow. a wszitek Iuda a Ierusalem płakały gego. A Ieremyas nawy{{ø}}cey, gegofsz) wszitci spyewaci y spyewaczki asz do dzisyego dnya narzekanye nad Iozia- ') Festinato. W. *) Occupati. ') Celebratum. *) Pueris suis. W. szem obnawyai{{ø}}, a iakol) zakon dzer- szi w Israhelu: Owa, tocz gest pysa- no w placzoch. A gyne rzeczi o Io- ziaszu y o mylosyerdzu gego, gesz przikazana zakonem kozim, y «oamki gego pyrve y poslednye, popysani s{{ø}} w ksy{{ø}}gach Iuda a Israhelskich. « XXXVI. iPrzeto zemyanye wsz{{ø}}wszi Ioachaza, sina Ioziasowa, ustauily gy królem w myasto oczcza gego w Ierusalem. We dwudzestu a we trsech lecyech bil Io- achas, gdisz pocz{{ø}}1 krolyowacz, a trsy myesy{{ø}}ce krolyowal w Ierusalemye. Bo gy ssadzil kroi Egypski, gdisz bil przi- targn{{ø}}1 do Ierusalem, a poddał w pla- cz{{ø}} sobye zemy{{ø}} we sto lybr szrzebra a w lybrze złota. A ustauil w myasto gego królem Elyachyma, brata gego, nad Iud{{ø}} a nad Ierusalemem, a prze- myenyl gemu gymy{{ø}} Ioachym. Ale samego Ioachasa wz{{ø}}w s sob{{ø}}, y wyodl do Egypta. A we dwudzestu a w py{{ø}}- cy lecyech bil Ioachim, gdi pocz{{ø}}1 kro- ') Et quasi... lyowacz, a gedennaczcye lyat krolyo- val w Ierusalem. Y czinyl zle przed panem bogem svim. Przecyw temu przi- targn{{ø}}1 Nabuchodonozor, kror* Kaldey- ski, a skowanego gy rzecy{{ø}}dzmy wyodl do Babylona. Do gegosz takesz y ss{{ø}}- di bozee przenyosl y polozil w swem koscyele. Gyna słowa o Ioachymye a o ganyebnoscyach, gesz czynyl a gesz s{{ø}} przi nyem nalezoni, ti popysani w ksyęgack krolyow Iuda a Israhel. Y krolyowal Ioackim, sin gego, w mya- sto gego. V ósmy lecyeck bil Ioachim, gdi pocz{{ø}}1 krolyowacz, a trsy myesy{{ø}}- ce a dzesy{{ø}}cz dny krolyowal w Ierusalem. Y czinyl zle przed panem bogem w wydzenyu bozem. A gdisz sy{{ø}}* okr{{ø}}g roczni toczil sy{{ø}}, poslal kroi Na- buckodonor* ti, gisz gy przywyedly do Babylona, a ss nym wnyesly wszitki drogę ss{{ø}}di domu bożego. A ustauil królem Sedechiasża nad Iud{{ø}}, stri- ya gego, y nad Ierusalemem. We dwudzestu a w genem lyecye bil Sedeckias, gdi pocz{{ø}}1 krolyowacz, a gedennaczcye lyat krolyowal w Ierusa... Tn sześciu kart brak. EZDEASZ I. (VII, 28). 168 ...y przed gego raczczamy y przed wszemy ksy{{ø}}sz{{ø}}ti krolyouimy moczni- my. A ia posylyon s{{ø}}cz r{{ø}}k{{ø}} pana boga mego, gen bil we mnye, sebralem Israhelska ksy{{ø}}sz{{ø}}ta, gisz weszły se mn{{ø}} w krolewstwo Artaxersovo*. vin. Ta s{{ø}} ksy{{ø}}sz{{ø}}ta czelyadzi, a to pokolenye gich, gisz s{{ø}} wzeszły se mn{{ø}} w krolewstwo Artaxersa* krolya z Babylona. S sinow Fyneesovich Gerson. S sinow Ytamarowich Danyel. S sinow Dauidouich Akthus. S sinow Sechanya- sowich a s sinow Pharezowich Zacha- rias. a s nym zlyczonich L a sto m{{ø}}- zow. S sinow Fet Moab, Elyoeenay sin Zacharzow*, a s nym dwye scye m{{ø}}- zow. S sinow Sechenyasowach sin Ge- zechiel, a s nym trsy sta m{{ø}}zow. S sinow A den Achebouich*, sin Ionatanow, a s nym py{{ø}}czdzesy{{ø}}t m{{ø}}szow. S sinow Elamouich Yzaias, sin Atalye, a s nym syedmdzesy{{ø}}t m{{ø}}zow. A s sinow Safacye Zebedias, sin Mychalow, a s nym LXXX m{{ø}}zow. S sinow Io- abouich Obedia, sin Geyelow, a s nym dwe scye a XVIII m{{ø}}zow. S sinow Sa- lomyt sin Iosfye, a s nym sto LX m{{ø}}- zow. S sinow Betbay Zacharz, sin Bel- | baiow*, a s nym XXVIII m{{ø}}zow. S sinow EzeadowioŁ Tohannan, sin Ezeta- mow, a s nym X a sto m{{ø}}zow. S sinow Adonyachamowich, gisz biły po- sledny, a ta s{{ø}} gymyona gich: Ely- feleth a Elyel a Samayas, a s nym LX m{{ø}}zow. S sinow Beguy Utaya a Za- khur, a s nymy LXX m{{ø}}zow. Y sebralem ge k rzece, ku Chahamya*, a bilysmi tu za trsy dny. y patrzilem w lyudu a w kaplanyech s sinow Lewy, y nye naiyazlem tu. A takem poslal Eleazara a Arizel a Semeyma, a Elna- tama a Geribota a drugego Elnatama, a Natana a Zacharza a Mozolama, ksy{{ø}}sz{{ø}}ta, a Ioariba a Elnatama, m{{ø}}dr- ce. A posiałem ge ku Edodowy, gen gest pyrwi w myescye Kafie*, a polo- zilem słowa w gich uscyech, geszbi mowyly ku Addonovy a bracy gego Natinneyskim w myescye Kafye, abi prziwyedly nam slug?/ domu boga naszego. A prziwyedly nam .slugy przes dobr{{ø}} r{{ø}}k{{ø}} boga naszego nad namy, m{{ø}}ze przeuczone s sinow Mooly, sina Leuina, sina Israhelowa, a Sarabyasza a ssinow gego XX ‘) a bracyey gego XVffl. A Iabyasza a s nym Yzayasza s sinow Merari, a bracyey gego y sinow gego XX. A z Natinneyskich, gesz *) Téj liczby wcale tu nie ma w Wulg. Bil oddał Dauid y ksy{{ø}}sz{{ø}}ta k slusz- bye nauczone*, Natinneyske dwye scye a XX. Wszitci cy gymyenmy biły nazwany. A przikazalem tudzesz post podle rzeki Ahamya*, abichom ucyrzpye- nye myely przed panem bogem na- szim, a prosyly gego za praw{{ø}} drogo nam y sinom naszim y wszemu na- bitku naszemu. Bom sy{{ø}} sromal prosycz pomoci krolyowi1) ą gesczczow, gez bi nas obronyly od nyeprzyiacye- la na drodze, bosmi biły rzekły kro- lyowy: R{{ø}}ka boga naszego gest nade wszemy, ktorzi gego szukai{{ø}} w dobro- cy, a mocz gego y syla gego y gnye- wanye na wszitki, ktorzi gego ostavai{{ø}}. Y poscylysmi sy{{ø}} a prosylysmi boga naszego za to, y zwyodlo sy{{ø}} nam scz{{ø}}stnye. Y odl{{ø}}czilem s ksy{{ø}}sz{{ø}}t kapłańskich Xn, Sarabyasza a Sabyasza* a s nyma z bracyey gich X. Y wzwy{{ø}}- zalem na nye srzebro y złoto y ss{{ø}}di poswy{{ø}}czone domu bożego, gesz bil obyetowal kroi y rada gego, y ksy{{ø}}- sz{{ø}}ta gego y wszitek Israhel s tich, gisz biły nalezeny. Y odwazilem k gich r{{ø}}kama srzebra lyber szescz set a L, a ss{{ø}}dow srzebrnich sto, a złota sto lyber, a korczakow zlotich XX, gysz myely w sobye po tysy{{ø}}czu szely{{ø}}gow, a ss{{ø}}dow s mosy{{ø}}dzu czistego przedobrego dwye scye, krasnego iako złoto. Y rzekłem gym: Wiscye swy{{ø}}cy bozi, y ss{{ø}}di swy{{ø}}te, y srzebro y złoto, gesz dobrowolnye ofyerowano gest panu bogu oczczow naszich. Czuycye a ostrze- gaycye, dok{{ø}}d nye odwazicye przed ksy{{ø}}sz{{ø}}ti kaplanskimy y nauczonimy a przed wódźmy czelyadzi israhelskich w Ierusalem w skarb domu bożego. Y prziy{{ø}}ly kaplany a nauczony pod vag{{ø}} srzebro y złoto y wszitki ss{{ø}}di, abi donyeszly do Ierusalema w dom boga naszego. Y ruszilysmi sy{{ø}} od rzeki Ha- mya* wtorego naczcye dnya myesy{{ø}}- cza pyrwego, abichom sy{{ø}} brały do Ierusalem. a r{{ø}}ka pana boga naszego bila nad namy, a wizwolyla nas z r{{ø}}ki nyeprzyiacyelya a przecywnyka na drodze. Y przislysmi do Ierusalema y bi- dlylysmi tu trsy dny, a czwartego dnya odvazono srzebro y złoto y ss{{ø}}di boga naszego przes r{{ø}}ce (Me)rem o to wye, sina Uriasowa kapłana, a s nym Eleazar Fyneesow, a s nyma Iosadech* sin Iozue, a Noadaya sin Bennoy nauczo- ni, podle wagy y lyczbi wszey. y po- pysana wszelka waga w tem czasye. A cy wszytci, ktorzi biły prziszly z i{{ø}}czstwa, sinowye przevyedzenya, ofye- rowaly obyati panu bogu israhelskemu, cyelczow XII za wszitek lyud i- srahelski, skopow szescz a XC, baranow VII a LXX, kozlow za grzech Xn. to wszitko na obyat{{ø}} bogu. Potem dały lysti krolyowi włodarzom, gesz bili us{{ø}}dzoni* ot krolya, y wodzom za 11 rzek{{ø}}, y wzwyodl lyud dom 159 bozi. IX. A po wipelnyenyu tich rzeczy, przi- st{{ø}}pyly ku mnye ksy{{ø}}sz{{ø}}ta, rzek{{ø}}cz: Nye gest odl{{ø}}czon lyud israhelski, kaplany a nauczeny, od lyudzi zemskich 72 ') A rege ma Wulg. y od gich ganyebnoscy, to gest Kana- neyskich, Eteyskick a Ferezeyskich, a Iebuzeyskich a Amonyczskich, a Mo- abyczskick, Egypskich, Amoreyskich. Y poymowaly zayste zom z gich dze- wek y swim smom, y smyesyly syemy{{ø}} swyote s lyudzmy zemskimy. Koka takesz s ksy{{ø}}sz{{ø}}t y wlodarzow bila w tem pyrwem przest{{ø}}pyenyu. A gdim bil usksal tat y rzecz, rozdarłem plascz swoy y suknyo, a wiskubalem włosy glowi mey y brodi mey, y sye- dzalem truchłem \ seszly sy{{ø}} ku mnye wszitci, gisz sy{{ø}} bogely pana boga israhelskego, prze gich przest{{ø}}- pyenye, gisz przisly biły z i{{ø}}czstwa, a ia syrdzy snycyen az do obyati wyeczerzney. A v (u) wyeczerzney obyati wstałem z mey zaloscy, a z roz- dartim plasczem y s suknyo, sklony- lem kolyana ma a roscy{{ø}}gnylem r{{ø}}ce moy ku panu bogu memu, y rzekłem: Panye boze moy, ganba my gest a sromam syo wzwyescz oblycza mego k tobye. bo zloscy nasze rozmnozom na nasz{{ø}}j głowo, a grzechi nasze wzrośli az do nyeba ode dnyow oczczow naszich. Ale y mi samy zgrzeszilysmi cy{{ø}}sko az do tego dnya, a w zloscyach naszich podanysmi y krolyowye naszi w r{{ø}}ce krolyow zemskich, y pod myecz y w loczstw o y w lup y w ganb{{ø}} nasze twarz i, iako y wTe dnyu tem. A nynye iako na male a za oka mgnye- nyee uczinyona gest modlitwa nasza przed panem bogem naszim. abi nam bik przepusczoni ostatci, a dan bil myr na myeszczce gego swy{{ø}}te, abi nam oswyecyl oczi nasze bog nasz, a dal nam sziwot mai ) w sluszbye naszey. bo slugT/smi, a w sluszbye naszey nye opuscyl nas bog (W)asz, a sklonyl nad namy mylosyerdze przed królem perskim, abi nam dal sziwot, a wzwyodl dom boga naszego, a wzwyodl gego pustki, a dal nam nadzei{{ø}} w Iudowu pokolenyu a w Ierusalem. A iusz czso rzeczemi, panye boze nasz po tem? bosmi opuscyly twa przikazanya, ia- zesz nam przikazal przes r{{ø}}k{{ø}} slug twich prorokow, rzekocz: Zemya do geysze wnydzecye, abiscye i{{ø}} wlodn{{ø}}- ly, zemya nyeczista gest podle nye- czistoti lyuda a gynich zem (mem) ganyebnoscy gych, gysz i{{ø}} napelnyly ot kraia asz do kraia swo ganyebnoscy{{ø}} Przetosz 11 iusz nye dawaycye swick dzewek gich sinom, a gich dzevek nye oblyubyaycye vaszim sinom, a nye szu- kaycye myra s nyriy a scz{{ø}}scya gich az na wyeki. A posylyai{{ø}}cz syebye, bódzecye gescz dobre uzitki zemye, a będo w nyey dzedzici sinowye vaszi az na vyeki. A potem wszitko, czso na nas spadło prze nasze psotne skutki y prze nasz wyelyki grzech, bo ti boze israhelski wizvolyleszbias ze zloscy naszick, a dalesz nam zbaayenye, iako gest y dzisz, abichom sy{{ø}} nye wręczały zasyć a pogardziły przikaza- nym twim, any syp malszenstwem ob- lyubyaly s lyudzmy timyto, gick ga- nyebnoscyamy, ale bickom pelnyly twa przikazrynya. Zalysz sy{{ø}} rożnyewal na nas az do zagladzenya, nye ckcz{{ø}}cz *) *) litam modicam. W. ostauicz z bitko w naszich, azbavye- nye dacz ? Panye boze israhelski, spra- wyedlyvisz ti, iszesz nas opuscyl, gy- smi myely zbavyeny bicz, iako tego dnya. Ova, tocz przed tob{{ø}} gesmi w grzesze naszem, pod nymsze nye moze nyszadni stacz przed tob{{ø}}. X. ./V tak gdisz sy{{ø}} modlyl Ezdras, se zlzamy prosyl boga, rzek{{ø}}cz a pla- cz{{ø}}cz , a 1 e s z {{ø}} przed koscyolem bo- zim, sebral sy{{ø}} k nyemu z Israhela wyelyki zbór barzo m{{ø}}zow y zon y dzecy. y płakał lyud wyelykim płaczem. Y otpowye Sechenyas, sin Se- chielow s sinow Elamovich, y rzeki Ezdrasowy: Mismi zgrzeszily przecyw panu bogu naszemu, a spoymalysmi zoni s czudzego pokolenya, z zemske- go lyuda. A nynye, mozely bicz po- kaianye w Israhelu nad tak{{ø}} wyn{{ø}}: uczinniy* slyub s panem bogem na- szim, abichom odegnaly wszitki zoni ot syebye y ti, gesz sy{{ø}} z nych zrodziły, podle voley bozey y tich, ktorzi sy{{ø}} boi{{ø}} przikazanya pana boga naszego. podle zakona b{{ø}}dz. Wstań, twecz gest to ogly{{ø}}dacz'), a micz b{{ø}}dzem s tob{{ø}}. posyl sy{{ø}}, a uczin to. Przeto wstał Ezdras, zaprzisy{{ø}}gl ksy{{ø}}sz{{ø}}ta kapłańska y nauczonich y wszitek Israhel, abi uczinyly podle słowa tego. y przisy{{ø}}gly wszitczi, ysze to ucziny{{ø}}. Tedi wstaw Ezdras przed domem bo- zim, y odydze do pokoyka nauczonego, sina Elyazib, a wszedw tam, chleba *) nye iadl any wodi pyl, bo płakał prze- st{{ø}}pyenya gich, ktorzi z i{{ø}}czstava* prziszly. Y rozezslan glos asz do ludowa pokolena* y do Ierusalem, wszitkim sinom przewyedzenya, abi sy{{ø}} sebraly do Ierusalem. A wszelki, gen- bi nye prziszedl we trsyech dnyoch podle radi ksy{{ø}}sz{{ø}}t y starszick, b{{ø}}dze gemu pobrano wszitko gego zboze, a sam b{{ø}}dze wignan z sboru przewye- dzonich. Przeto seszly sy{{ø}} wszitci m{{ø}}- sze z ludowa a, z Benyamynowa poko- 160 lenya do Ierusalem we trsyeck dnyoch, to gest myesy{{ø}}cza dzewy{{ø}}tego we dwudzestu dnyock. Y syedzal wszitek lyud na ulyci domu bożego, trz{{ø}}s{{ø}}cz sy{{ø}} za grzeck a prze descz. A powstaw Ezdras kapłan y rzeki k nym: Wiscye prze- st{{ø}}pyly boze przikazanye, y poyma- wszi sobye zoni s czudzego pokolenya, y prziczinylyscye grzecha w Israkelu. Ale nynye spowyadaycye sy{{ø}} panu bogu oczczow naszick, a uczincye gego lyuboscz, a odl{{ø}}czcye sy{{ø}} od lyudzi zemskick y od zon czudzego pokolenya. Y otpowye wszitko sebranye, rzek{{ø}}cz wyelykim głosem: Podle twego słowa wszitko syę stan. Ale iszecz gest lyud wyelki, a czas dzdzovi, isze nye mozem stacz na dworze, a ten uczi- nek nye gest genego dnya any dwu (bosmi wyelmy zgrzeszily w teyto rzeczi) : przeto b{{ø}}dzta ustavyona ksy{{ø}}- sz{{ø}}ta we wszem sebranyu, a wszitci w myescyech naszick, gisz spoymaly sobye zoni z czudzego rodu, acz przyd{{ø}} w ustavyonick czasyeck, a s nymy star- szi s każdego myasta y gick s{{ø}}dze, i *) decernere. W. doi{{ø}}d sy{{ø}} nye odwrocy gnyew ot nas boga naszego prze ten grzech. Przeto Ionatan, sin Azaelow, Iaazia, sin Te- kuow, stały na tem, a Mozolam a Se- bataya, nauczeny, wspomagały gyma. Y uczinyly tak sinowye przenyesyenya. Y odidze Ezdras kapłan a m{{ø}}zowye ksyosz{{ø}}ta czelyadzi do domow oczczow swich, a wszitci po swich gymyonach, y posadziły syó dzen pyrvi myesz{{ø}}cza dzesy{{ø}}tego, pitai{{ø}}cz sy{{ø}} na tako rzecz. Y opatrzeny s{{ø}} wszitci m{{ø}}szovye, gysz- to biły spoymaly sobye zoni czudzo- krayne, az do pyrwego dnya myesy{{ø}}- cza pyrwego. A nalezly so s sinow kapłańskich, ktorzi biły spoymaly zoni czudzokrayne: S sinow Iozue, sina Iozedechowa y bracyey gego, Maazia a Elyezer a Tarib a Godolya. Y dały na tem r{{ø}}ce swoy, abi zap{{ø}}dzily zoni swe, a za swoy grzech skopi z owyecz ofyerovaly. A z sinow Semynerovich* Anan a Zebedia'). A z sinow Arim, Maazia, Elya a Semeya, a Ieiel a Ozias. A z sinow Fezurowich, Elycenay, Maazia, Yzmahel, Natanahel a lozabel, E- leazer. S sinow nauczonich, Iozabeth a Semey, a Elaya (ten gest Chalyta), Fataya, Iudas a Elyazer. A s spyeva- kow, Elyazub. a z wrotnick, Sellum ') Większa część tych imion ina zéj brzmi wedle textu Wulgaty. a ' ellem a Urim. A [sj Israkela, s sinow Farezovick, Beemya* a Oezia, a Melckia a Myanyn, a Elyazer a Ba- naya. S sinow Elamouick, Matanya a Zackarias a Geak a Abdi, a Gerimot, a Heel. S sinow Zetkua[| Helycenay, Elyazib, Matanya a Gerimutk, Iabetk, a Azaziza. S sinow Lebay, Iokannan, Amanya, Zebeday, Atalya. S sinow Be- ny, Mozollam aMolue, Addaya, Iazub a Saal, a Ramoth. S ssinow Fethmo- ab, Edna a Talal, Banayas, Amazias a Mathanyas, Bezeleel a Remum a Manasse. S sinow Herem, Elyazer Gezue, Melchias, Semeyas, Symeon, Benya- myn. Mazoch, Samarias. A s sinow A- zomowich, Mathanya, Matathet, a Za- bet, Elyfeleth, Germay, Manase, Semey. S sinow Bany, Maddi, Amram a Hukel, Baneas a Badayas, Ceylan, Banny, Marimutk a Elyazif, Matanyas. Matkanyay, łazi, a Banya a Bennuy, Semey, Salmas, Nathan, Addayas, Melckne, Sabay, Sysay, Saray, Ezriel, Seleman, Semeria, Sellum, Amaria, Io- zepk. S sinow Nebynowick, Ayel, Ma- tatkias, Zabed, Zabyana, Iaddu, Iohel, Banaya. Cy wszitci biły spoymaly zoni sobye s czudzego rodu, a bik zoni gick, gesz biły zrodzik sini. Poczynało sy{{ø}} ksy{{ø}}gz/ Neemya- s z o w i. NEHEMIASZ. Ccpytvla pyrwa. *) Iowa Xeemyaszowa, sina Elckiasowa. Y stało sy{{ø}} gest myesyocza prosyn- cza lyata XX, a ia bil na grodze Suzis. \ przy- dze ku mnye Arany, geden z bracyey mey, a m{{ø}}ze z ludowa pokolenya, y opitalem gich o Zidzech, gisz biły o- staly po zgymanyu, a o Ierusalem. Y powycdzely my: Ti, gisz ostały a o- stavyeny s{{ø}} po zgymanich tam we włości, w vyelykem udr{{ø}}czenyu s{{ø}} a w pot{{ø}}pyenyu, a mur Ierusalemski ska- zon gest, a broni gego spalyoni so ognyem. A gdiszem usliszal słowa taka, szedłem a płakałem a łkałem za wyele dny, a poscylem sy{{ø}}, modly{{ø}}cz sy{{ø}} przed oblyczim boga nyebyeskego. Y rzekłem: Panye boze nyebycski, syl- ni, wyelyki y groźni, gen chowasz slyub y mylosyerdze tym, ktorzi cy{{ø}} rnylu- yo a ostrzegai{{ø}} twego przikazanya: b{{ø}}dz twe ucho nackilyono a oczi twy otwajrzoni, abi usliszal modlytw{{ø}} slu- gy tw^ego, gisz sy{{ø}} ia modly{{ø}} przed tob{{ø}} dzisz w noci y we dnye za sini israhelske, slug*/ twe. a wizna wacz sy{{ø}} b{{ø}}do2) za grzecki sinow israkelskick, *) Tu próżne miejsce dla początkowej litery S. J) Confiteor. W. gymysz zgrzeszily przecyw tobye. y ia y dom oczcza mego zgrzeszilismi, mar- noscy{{ø}}smi swyedzeny, a nye ostrzega- lysmi przikazanya twego y duchownich obiczaiow y s{{ø}}dow, gezesz przekazał Moysesowy, słudze swemu. Pamy^ray słowa twa, iaszesz przikazal Mo | yso- 16£ sowy słudze twemu, rzek{{ø}}cz: Gdisz przestopycye me przikazanye, ia was rozprosz{{ø}} myedzy gyni lyud. a gęstły sy{{ø}} nawrocycye ku mnye, a ostrzegacz b{{ø}}dzecye przikazanya mego, a brdze- cye ge czinycz: abiscye biły zawye- dzeny na kray nyeba, ott{{ø}}d was zbye- rzo y wvyod{{ø}} w myasto, gezem zwolyl, abi tam przebiwalo me gymy{{ø}}. A ony s{{ø}} slugy twe y lyud twoy, gen* gesz wikupyl w syle twey wyelykey y w r{{ø}}ce twey udacney. Prosz{{ø}} panyer b{{ø}}dz ucko twe czuy{{ø}}ce ku modlytwye slugy twego a ku modlytwye slug twick, gisz sy{{ø}} ckcz{{ø}} bacz gymyenya twego, a sposob slug{{ø}} twego dzisz, a day gemu mylosyerdze przed tym m{{ø}}zem Bom ia bil czesznykem krolyowim. II. T edi sy{{ø}} gest stało myesy{{ø}}’ cza d ó b n a lyata XX Artaxerse krolya, a wyno stało przed nym, a podnyoslem wyna, 73 podałem krolyowy. a bilem iako mdli przed gego oblyczim. Y rzeki ku mnye kroi: Przecz oblycze twe sm{{ø}}tno, gdi cy{{ø}} nyemocznego nye wydz{{ø}} ? nye gest to darmo. Ale zloscy'), która w twem syerczu gest, nye wydz{{ø}}. Y balem sy{{ø}} vyelmy barzo, y rzekłem krolyovy: Zyw b{{ø}}dz, krolyu na vyeki. Y kakobi sy{{ø}} oblycze me nye sm{{ø}}cylo, gdi myasto y dom pogrzebni oczcza mego o- pusczon gest, a broni gego wipalyoni ognyem ? Y rzeki kroi: Prze ktor{{ø}} rzecz prosysz ? A ia, pomodly{{ø}} sy{{ø}} panu bogu nyebyeskemu, rzekłem krolyu: Wy- dzily sy{{ø}} dobrze krolyovy, a lyubyly sy{{ø}} slugam2) twim przed oblyczim twim: prosz{{ø}}, abi my({{ø}}) otpuscyl do Zidowstwa, do myasta pogrzebu oczcza mego, acz ge udzalam. Y rzeki kroi y krolyowa, a syedzala pole gego: Za ktori dług?/ czas droga twa b{{ø}}dze, a kedi sy{{ø}} k nam wrocysz? Y szlyuby- lem ‘J przed krolyovim oblyczim, y prze- puscyl my{{ø}}. a iam ustauil czas mego wrocenya. Y rzekłem k nyemu: Wy- dzily syę tobye krolyu za podobne, day my lysti ku wogevodam tey włoscy za rzek{{ø}}, acz my{{ø}} przewyod{{ø}}, doi{{ø}}d nye przid{{ø}} do Zidow^stwa, a lyst ku Azafowy polesznemu krolyowu, abi my dal drzewa, abich mogl po- kricz brono koscyola bożego y muri myesczske y dom, w ktori wuyd{{ø}}. Y dal my kroi przes r{{ø}}k{{ø}} dobr{{ø}} boga mego se mn{{ø}}. Y prziszedlem ku voge- vodam tey włoscy za rzek{{ø}}, y dalem ') Malum w Wulg. 2) Myłka zamiast: sługa twój. 3) Placui. gym lysti krolyovi. A poslal se mn{{ø}} kroi ksy{{ø}}sz{{ø}}ta ricerstwa y geszczce. To usliszawszi Sa nabolat Oronytski, y Dobyesz*, sługa Amonyczski, sm{{ø}}- cylasta sy{{ø}} barzo zam{{ø}}cenym wyel- kim, ysze prziszedl czlowyek, gen szuka scz{{ø}}scya sinow israhelskich. Y prziszedlem do Ierusalem, a bilem tu za trsy dny. A wstaw w noci, ia a mało m{{ø}}zow se mn{{ø}}, nye ukazaw nyzadne- mu, czso gest bog dal w syerce me, abich uczinyl w Ierusalem, a dobitcz{{ø}} nyszadne nye bilo se mn{{ø}}, gedno dobitcz{{ø}}, na nyemem syedzal: y visze- dlem bron{{ø}} waln{{ø}}1) w noci, a przed studnycz{{ø}} drakov{{ø}}2), asz ku bronye gnoyney, a patrzai{{ø}} muri Ierusalemske skażone, a broni gego ognyem visszo- ne (icyżżone). Y szedłem ku bronye stu- dnyczney a ku wyedzenyu vodi krolyovi3), a nye bilo myesczcza dobit- cz{{ø}}czu, na nyemszem syedzal, k{{ø}}dibi przeialo. Y wszedłem pyeskamy4) w noci przes pr{{ø}}d, opatrzai{{ø}} muri, a wro- cyw sy{{ø}}, prziszedlem ku bronye val- ney, y prziszedlem zasy{{ø}}. Ale sprawce lyuczscy nye wyedzely tego, do- k{{ø}}d bich otszedl albo czso bich czinyl, any takesz Zidom, any kapłanom, any slyachcyczom, any urz{{ø}}dnykom y gy- nich*, gysz strzegły po takich myescyech, nyczs gesm nye dal wyedzecz. Ale rzekłem gym: Yi wyecye nasz{{ø}} n{{ø}}dz{{ø}}, w nyeyzesmi, ysze Ierusalem pusto gest, a broni gego visszoni o- gnyem. Przeto poczcye, a udzalami *) Porta valli*. W. s) draconis. *) Ad aquaeductum regis. *) Tego wcale nie ma w Wulg. muri Ierusalymske, a nye b{{ø}}dzem daley w posmyechu narodom. Y ukazałem gym r{{ø}}k{{ø}} boga mego dobr{{ø}}, gen gest se mn{{ø}}, a słowa krolyowa, iasz movyl mnye. A przeto mowy{{ø}}: Wstan- mi, a udzalaymi. Y posylyoni s{{ø}} w dobrem gich r{{ø}}ce. Y usliszely Sanaba- lath Oronyczski, a Dobyesz sługa A- monyczski, a Arabs y Gozem, y kłamały namy, gardz{{ø}}cz, rzek{{ø}}cz: Która to gest rzecz, i{{ø}}szto czinycye? Za- ly sy{{ø}} przecyw krolyovy boczicye ? Y otpowyedzalem gym rzecz, rzek{{ø}}cz: Bog nyebyeski, ten nam pomaga, a mi slugy gego gesmi. wstanmi, a dza- laymi. Ale wam nye dzalu any spra- wyedlyvoscy any pamy{{ø}}cy w Ierusalem. m. A powstaw Elyazib, kapłan vyelyki, y bracya gego kaplany, y udzalaly bron{{ø}} stadn{{ø}}. ony i{{ø}} poswy{{ø}}cyly, a u- stauily wrota gey, asz do wyeze sto loket, a poswy{{ø}}cyly i{{ø}}, az do wyesze Ananeelowi. A podle gego dzalaly m{{ø}}- zowye Iericho, a podle gich dzalal Za- chur, sin Zamri. A bron{{ø}} ribn{{ø}} udzalaly sinowye Asanaowy, a ony przi- krily i{{ø}}, a ustawyly gey drzwy s zamki y z zaworamy. A podle gich dzalal 162 Marimuth, sin Uriaszow, sina Akuzo- wa. Podle gego dzalal Mozollam, sin Barachiasow, sina Mezezebedowa. A podle gego dzalal Sadoch, sin Bana. A podle gego dzalaly Techueysci, ale slyachcyci nye podlozily gich1) swu pleczu ku dzalu pana boga swego. A bron{{ø}} star{{ø}} udzalalasta Ioyada, sin Fa- resa, a Mozollam, sin Beseyda. a ona- sta i{{ø}} pokrila, a ustavyly wrota gey y zamki y zawori. A podle gich dzalaly Melthias Gabaonyczski a Iadon Meranathiczski, m{{ø}}ze z Gabaon a z Mafa, gesz bilo myasto wogevodi w tey włoscy za potokem. A podle gego dzalal Eziel, sin Azariasow, rzemy{{ø}}slnyk. A podle gego dzalal Anany as, sin a- potekarzow, a rozdzelyly Ierusalem az do muru ulyce szirszey. A podle gego dzalal Rafayas, sin Habulow, ksy{{ø}}sz{{ø}} ulyce Ierusalymskey. A podle gego dzalal Gegada, sin Aramotow, przecyw swemu domu. A podle gego dzalal Akkus, sin Azebonyaszow. Ale poloui- cz{{ø}} ulyce udzalal Melchias, sin Here- ow, a Asub, sin Fetmoabow, a wyez{{ø}} wapyenyczn{{ø}}. Podle gego dzalal Sel- lum, sin Aluesow, ksyęsz{{ø}}cya polstrb- ney* ulyce Ierusalymskey, on a sinowye i) gego. A bron{{ø}} valn{{ø}} udzalal Ampny a bidlycyele Zanoenscy, ony udzalaly i{{ø}}, a ustavyly wrota gey a zamki y zavori, a tysy{{ø}}cz lokcyow muru az do broni gnoyuey. A bron{{ø}} gnoyn{{ø}} udzalal Melchias, sin Recha- bow, ksy{{ø}}sz{{ø}} ulyce Betagalynowi. ten udzalal i{{ø}}, a ustauil gey wrota a zamki a zawori. A bron{{ø}} ulyczn{{ø}}2) udzalal Sellum, sin Colozay, ksy{{ø}}sz{{ø}} wsy Maswa. ten i{{ø}} udzalal, a pocril a ustauil gey wrrota, zawori y zamki, y muri około r i b n y k a Syloe w zagrod{{ø}} kro- lyow{{ø}}, az do wschodów krolyowich (?/, ‘) Wulg-. ma córki. Imiona własne tu dane po wię- kszéj części niezgodne są z textem łacińskim. 2) Wulg. ma fonti3. ') Zamiast: ich nie podłożyli... gesz wst{{ø}}pui{{ø}} z myasta do ludowa pokolenya (?). Po nyem dzalal IN eemyas, sin Azbotow, ksy{{ø}}sz{{ø}} poi stroni ulyce Betsur, a (?) przecyw grobu Dauidowu, az do ribnyka, gen wyelykim dzaleml), a e z do domu mocznich. Po nyem dzalaly slug?/ koscyelny, a po nyem* Reum, sin Benny. Po nyem dzalal A- sebyas, ksy{{ø}}sz{{ø}} polstronni* Cheyle, w swey ulyci. Po nyem dzalaly bra- cya gego Rechim (?) sin Endaciow, ksy{{ø}}- sz{{ø}} poi stroni Cheyla. Y dzalal podle gego Asser, sin Iozue, ksy{{ø}}sz{{ø}} Maswa, myar{{ø}} drug{{ø}} przecyw przetwardemu wzesczcyu w{{ø}}gelnemu. Po nyem dzalal, na górze, Baruch, sin Zatay (?), myar{{ø}} drug{{ø}}, od w{{ø}}gla asz do broni domu wyelykego kapłana Elyazifa. Po nyem | dzalal Marimuth, sin Uriaszow, sina Ąkhurowa, myar{{ø}} drug{{ø}}, od wrót Elyazifowich, doi{{ø}}d zalezal2) dom E- lyazifow. Po nyem dzalaly kaplany s polya lordanskego. Po nych dzalal Ben- yamyn a Asub przecyw domu swemu. Po nyem dzalal Azarias, sin Maasie, tina Ananyasowa, przecyw domu swemu. Po nyem dzalal Bennu, sin Emya- dadow, drug{{ø}} myar{{ø}}, od domu Aza- naszowa az do snyzenya a do w{{ø}}gla. Falcl, sin Ozi, przecyw snyzenyu a przecyw wyezi, iaz wzviiszona przecyw (?) krolyowu domu wisoko (?), to gest, nad syeny{{ø}} cemnyczn{{ø}}3). Po nyem Fadaya, sin Farezow. Potem Natumey- sci, gisz bidlyly w Ofel, przecyw bro- ’) Tu wypuścił: zbudowany jest W ogóle cały przekład téj stronicy bardzo niedbały i bałamutny *) Donec extenderetur. W. 3) In atno carcera. nye wodney na wschód sluncza udzalaly wyesz{{ø}} przewisok{{ø}}. Po nyey dza- laly Tekuey (?) drug{{ø}} myar{{ø}}, od wye- sze wyelykey y przewiszoney, a ku murowy koseyelnemu. Wzgor{{ø}} ku bro- I nye konskey dzalaly kaplany, kazdi przecyw swemu domu. A po nych dzalal Seddo (?) sin Emynerow, przecyw swemu domu. A po nyem dzalal Semey a, sin Sechenyasow, strozni broni od wschodu sluncza. Po nyem dzalal Ananya s'n Selemye, a Anon sin Celonów szosti, myar{{ø}} drug{{ø}}. Po nyem dzalal Mozollam sin Barachiow, przecyw skrziny skarbów swich. Po nyem dzalal Melchias, sin zlotnykow, az do domu Natumeyczskich, a sesiti') prze- dawczom przecyw bronye s^dowey, a ezdo wyeczerzadla w{{ø}}gelnego. A myedzi wyeczerzadlem k{{ø}}tovim, a myedzi bron{{ø}} stadnó, dzalaly rzemyóslnyci a kupci. nu. A stało sy{{ø}}, gdisz usliszal Sannaba- lath, ysze dzalami mur, roznyewal sy{{ø}} barzo, a s {{ø}} c z poruszon gnyewem barzo, nasmyewal Zidi. y rzeki przed swo bracy{{ø}} Samaritanskich*: Czsoto cziny{{ø}} przed wy ely koscy {{ø}}2) mdły Z-dzi ? Zaly ge przepuscz{{ø}} narodowye? Zaly swe obyati napelny{{ø}} genego dnya ? zaly b{{ø}}d{{ø}} mocz dzalacz kamyenye z gromad popyelnich, gesz s{{ø}} zgorale* ? Ale y Dobyesz Amonyczski k svim bly- ') Wulg. ma scruta (rupieci, tandeta), a on to wziijł za scuta. s) To „przed wiclikotcię" wyraźnie należy do „Samarytańskich". sznym*) rzeki: Nyechacz dzalai{{ø}}! Wsza- ko lyszki, gdisz przicyek{{ø}}, przelyaz{{ø}} gich mur kamyenni. Y rzeki Neemyas: Slisz panye boze nasz, yzesmi uczi- nyeny w potop{{ø}}. obrocz gich ur{{ø}}ga- nye na gich glowp, a poday ge w po- t{{ø}}pyenye w zemy i{{ø}}czstwa. Nye przi- kriway zloscy gich, a grzechów gich przed twim oblyczim nye zagladzay, ysze sy{{ø}} posmyewaly dzelnykom. A tak dzalalysmi mur y spoyly wszitek az do poi stroni, a pop{{ø}}dzono syerce lyuczske ku dzalanyu. Y stało sy{{ø}}, gdisz 163 uslisz{{ø}} San nabalath a Dobyesz A- manyczski, a Arabscy a Azoczscy, i- sze zadzalami dzuri muru Ierusalem- skego, a ysze rosyedlyni pelny{{ø}} syó: rożnyewały sy{{ø}} barzo. A sebrawszi sy{{ø}} wszitci, abi przid{{ø}}cz boiowaly przecyw* Ierusalem, a mislyly, kakobi syó nam przecywyly. Tusmi sy{{ø}} modlyly bogu naszemu, usadziwszi stroze na mur we dnye y w noci przecyw gym. Y rzeki Iudas: Omdlyalala* gest syla nosycye- lya, a rumu gest wyele, a mi nye b{{ø}}- dzem mocz dzalacz muru. A rzekły naszi nyeprzyiacyele: Nye wzwyedz{{ø}} naszi nyeprzyiacyele any sy{{ø}} domny- mai{{ø}}, az mi przid{{ø}}cz myedzi ge, y zbygemi ge a ustanowymi dzalo. Y stało sy{{ø}}, gdisz k nam szły Zidzi, gisz bidlyly podle gich, a powyadaiócz to nam po dzesy{{ø}}cz krocz, ze wszeck myast, z nyckze biły prziszly k nam: rostanowylem lyud w myescye za muri wsz{{ø}}di około, s myeczmy, z wlocz- nyamy, z 1{{ø}}cziski. Y pogly{{ø}}dnęlem, a ') Proximus ejus ma Wulg. A on czytał: proximis. wstałem y rzekłem ku slyachcyczom y ku wodzom y ostatecznemu lyudu: Nye boycye sy{{ø}} gich oblycza, ale na pana wyelykego a groźnego wsporąy- naycye, a boiuycye za wasz{{ø}} bracy{{ø}} y za sini y za dzewki y za zoni vasze, y prze vasze domi. Y stało sy{{ø}}, gdiz usliszely nyeprzyiacyele naszi, isze nam wskazano: Zruszil bog rad{{ø}} gich. y wrocylysmi sy{{ø}} wszitci ku murom, kazdi k swemu dzalu. Y stało sy{{ø}} ot tego dnya, polovycz{{ø}}* mlodzenczow gick czinyly dzalo, a druga polovycza gotowa bila ku boiu, y kopya y scziti y pancerze, a ksy{{ø}}sz{{ø}}ta po nych ve wszelkem domu ludowa pokolenya, dza- lai{{ø}}ci na murze, a nosz{{ø}}cy brzemyo- na, a wkladai{{ø}}ci, /geu{{ø}} r{{ø}}k{{ø}} dzalaly, a drug{{ø}} myecz dzerszely, bo kaszdi z dzelnykow bil sw*e byodri myeczem o- pasal, y dzalaly a tr{{ø}}byóez w tr{{ø}}bi podle mnye. Y rzekłem ku slyachcyczom a wodzom y ku wszemu sebranyu: Dzalo vyelyke gest a sziroke, a mi rozl{{ø}}czonismi opodal geden od drugego. Przeto na ktoremkoly myescye usliszicye swy{{ø}}k tr{{ø}}b, tam sy{{ø}} zbye- gnycye k nam, bo bog nasz b{{ø}}dze za nas l). A mi samy b{{ø}}dzem dzalacz, a polovycza z nas dzerzcye kopye ode wschodu z ar ze, doi{{ø}}d nye vinyd{{ø}} gwazdi. A w tem czasu rzekłem k lyudu : Geden iako drugy s svimy pano-* szamy ostań poszrzod Ierusalem, a bódzcye nam poczny(?)2) wTe dnye y w noci ku dzalu. Ale ia, a bracya moy a strozovye y panosze moy, gisz biły ') Wypuścił: walczyć. 2) Vices sint nobis. W. 74 za mnę, nye swlaczaly') swego odze- nya, any sy{{ø}} obnażały, geno ku ob- miczu. V. I stal sy{{ø}} krzik wyelyki w lyudu, m{{ø}}- zowr y zon gych, przecyw bracy swey Zidom. Bo biły myredzi gymy, gisz mowyly: Naszich sinow y naszich dze- wek wyele gest barzo. wezmyem za nye zboza, a b{{ø}}dzem gescz, a b{{ø}}dzem ziwy. A biły, gisz movyly: Dzedzini nasze y vynnyce y domi nasze zasta- uymi, a nabyerzem zbosza y oleia w tem głodzę. A gyny mowyly: We- szmyem na dług pyeny{{ø}}dzy na dan krolyow{{ø}}, a darni dzedzini nasze y domi y vynnyce. a iusz iako cyala bra- tow naszick, tak s{{ø}} cyala nasza, a iako sinovye gick, takesz sinowye naszi. Ova, toczsmi poddały sini y dzewki nasze w skiszb{{ø}}, a z dzevek naszick s{{ø}}{{ø}} sluszebnyce, any mami, czim bi- ckom ge vikupyly, a dzedzini y vynnyce nasze gyny dzersz{{ø}}. Y roznye- valem syó barzo, gdim usliszal krzik gich podle slow tick. Y umislylo syerce me se mn{{ø}}, a laialem slyackcyczom y vodzom, a rzekłem gym: Zaly lyfi byerzecye kazdi z vas ot svey bracy ? Y sebralem przecyw gym vyelyke se- branye, a rzekłem gym: Mismi, iako vyecye, vikupyly vasz{{ø}} bracy{{ø}} Zidi, gisz biły przedany poganom, podle mo- zenya naszego: przeto \y przędąvacye bracy{{ø}} vasz{{ø}}, a mi ge b{{ø}}dzem vipla- czacz? Y umylkly, any naleszly, czso- bi otpovyedzely. Y rzekłem k nym: Nye gest to dobra rzecz, i{{ø}}sz czinycye. Przecz w boiazny boga naszego nye chodzicye, abi wam sy{{ø}} nye poszmye- waly pogany, naszi nyeprziiacyele ? Bo ia y bracya moy y panosze poziczi- lysmi wyelyu pyeny{{ø}}dzi y zbosza, nye polyTczai{{ø}}cz w pospolyte telko dzalo, pyeny{{ø}}dzi czudzich posziczami, gymisz nam dluszny b{{ø}}d{{ø}} '). Nawroczcyesz gym dzisz gich dzedzini y vynnyce gick, y gick olivye y domi gick, nye byerz{{ø}}cz y se ssta cz{{ø}}stky pyeny{{ø}}- dzi, zbosza, vyna y oleia, i{{ø}}szescye biły obikiy ot nvch bracz, dacve za nve. Y rzekły: Nawrocymi, a nyczs od nych potrzebowacz b{{ø}}dzemi, a tak ucziny- mi, iako movysz. A ia zavolaw kapłanów, y zaprzisy{{ø}}glem ge, abi uczinyly, iakom gym rzeki. Nadtom witrz{{ø}}sl łono me, y rzekłem: Takez vitrz{{ø}}sye bog wszelkego m{{ø}}za, gen nye napel- ny słowa tego, z gego domu y z gego roboti. Tak b{{ø}}dz vitrz{{ø}}syon, a tak b{{ø}}dz wiproznyon. \ rzekło wszitko se- branye: Amen. A pochwalyly boga, y uczinyl lyud, iako mu bilo rzeczono. A od tego dnya, gegosz my bil przikazal kroi, abich bil vodzem w zemy Iuda, ode dwudzestu lyat az do XXXII lyata krolya Artaxerse, za dwa naczcye lyat, ia y bracya moy zboza, gesz slu- szalo vodzom, nye gedlysmi. ale pyr- 104 wy vodzovye, gisz biły przede mn{{ø}}, obcy{{ø}}zily lyud a brały od nych od ckleba y od vyna y od pyeny{{ø}}dzi na koszdi dzen dvanaczcye szelyygow. ale ') Wypuści!: j e s m y. ') Przekład niby dosłowny, ale nader niedołężny! y sluszebnyci gich n{{ø}}dzily lyud. Ale ia tegom nye uczinyl prze boiazn bosz{{ø}}. Ale r{{ø}}cze v oprawowanyu mima zdzalalem, a rolem nye kupoval, a wszitci panosze moy gotovy bily ku dzalu. A takez Zidzi a włodarze gich, b{{ø}}d{{ø}}cz py{{ø}}czdzesy{{ø}}t m{{ø}}zow a sto, gisz przichadzaly ku mnye, y z narodow, gisz w okole naszem s{{ø}}, za mim stołem syadaly. A przipravyano k memu stołu na kozdi dzen czali vol a skopów vibornich szescz, kromye ptastwa. a w tich dzesy{{ø}}cy dnyoch rozlyczna vyna a gynick vyele rzeczi davalem, a nad to y zbosza w mem vogevoczstwye nye dbałem, bo barzo bil lyud zubożał. Wspomynay na my{{ø}} boze moy w dobrem, podle wszego, gesz uczinyl1) lyudu temuto. VI. I stało sy{{ø}}, gdisz usliszal Sanabalath a, Dobyesz a Gozen Arabski, y gyny nyeprzyiacyele naszi, yszem udzalal mur, any w nyem ostavyono nygene- go skazenya (a gescze az do tego czasu wrót nye ustauilem bil w bronach): posiały ku mnye Sanabalatk a Dobyesz a Gozem Arabski, rzek{{ø}}cz: Podz, u- czinymi slyub spolu w vynnyczach na genem2) poły u. Ale ony mislyly, chcz{{ø}}cz mnye zlee uczinycz. Przetom poslal posli k nym, rzek{{ø}}cz: Dzalo vyelykye ia dzalam, y nye mog{{ø}} k vam snydz, abi sy{{ø}} dzalo nye myeszkalo, gdisz bich szedł k vam. Y posiały ku mnye ') Wypuścił: jeśm. J) „In campo Onoa. Więc OM wzięto tu za uno. tym słowem po cztirkrocz, a iasm gym otpowyedzal podle rzeczi pyrwey. Y poslal ku mnye Sanabalatk podle slo- va pyrvego p y {{ø}}1 e slug{{ø}} swego, a lyst myal w swey r{{ø}}ce pysani tymy slovi: Sliszano gest w narodzeck, a Gozem rzeki, ysze ti a Zidoyye mislycye sy{{ø}} przecyvycz, a przeto dzalacye mur, y- sze sy{{ø}} ckcesz poviszicz nad nymy królem. Prze ktor{{ø}} prziczin{{ø}} ustavylesz proroki, giszbi o tobye prorokowały w Ierusalem, rzek{{ø}}cz: Kroi w Zidowstwye gest. A kroi usliszi ta slova, przeto podz nynye, poradzimi sy{{ø}} spolu. Y posiałem k nym, rzek{{ø}}cz: Nye stało sy{{ø}} podle tich slow, gesz movysz, bo ti s svego syercza to składasz. Bo cy wszitci groziły nam, innymai{{ø}}cz, bi nasze r{{ø}}ce otpale (?) tego dzala, a nye- ckai{{ø}}cz. Prze ktor{{ø}} prziczin{{ø}} wy{{ø}}cey posylyalem r{{ø}}ki swey. a wszedłem do domu Samayaszowa, sina Dalage Ma- tabelowa, taynye. Gen my rzeki: Badz- mi sy{{ø}} spolu w' domu bozem posrzod koscyola, a zawrzimi gego drzwy. bocz mai{{ø}} przidz, abi cy{{ø}} zabyly, a tey noci przid{{ø}} ku zabycyu cyebye.' Y rzekłem : Zaly kedi równi mnye, ktori iako ia, ucyekl do koscyola a bil zyw? Nye wnyd{{ø}} do nyego. Y zrozumyalem, isze bog gego nye poslal, ale iakobi prorokui{{ø}} movyl ku mnye, a Tobias a Sanabalath nai{{ø}}ły biły gy. bo wz{{ø}}1 bil nagem od nych, abick sy{{ø}} ly{{ø}}kn{{ø}}1 tego y uczinyl to y zgrzeszil, abi myely prziczin{{ø}} zl{{ø}}, prze i{{ø}}szbi my laia- ly. Pomny na my{{ø}}, panye, prze Do- byesza a Sanabalatka, podle takich czinow gych, y proroka Naodiasza y prze gyne proroki, gysz my{{ø}} straszily. Y skonał sy{{ø}} mur wre dwudzestu a w py{{ø}}cy dnyoch myesy{{ø}}cza Ebul'), to gest lystopada2), ve dwut a w py{{ø}}cy dzesy{{ø}}t dnyoch. Y stało sy{{ø}}, gdi usli- szely wszitci nyeprzyiacyele naszi, y ly{{ø}}kiy sy{{ø}} wszelcy narodowye, gisz biły v okolę naszem, a dzelyly sy{{ø}} samy w sobye, wyedz{{ø}}cz, ysze panem bogem take dzalo uczinyono. A takesz w tich dnyoch wyele lystow ot slyack- cyczow zidowskich ku Dobyeszovy s{{ø}} posilani, a przichadzali od Dobyesza asz k nym. Bo vyele gych bilo w Zi- dowstwye, mai{{ø}}cz s nym przisy{{ø}}g{{ø}}, przeto isze bil z{{ø}}cz Sechenyaszowy, sina Iorelowa, a Iohannan sin gego bil poi{{ø}}1 dzewk{{ø}} Mozolamov{{ø}}, sina Bara- chiasowa. A takesz chwalyly gy przede mn{{ø}}, a slova moia wskazovaly gemu, a Dobyesz posilał lysti, chcz{{ø}}cz my{{ø}} ugrozicz. VII. ,/Y gdi sy{{ø}} mur dokonał, a postavy- lem wrota w bronach, a zlyczilem wro- tne y spyewaky y nauczone: y przikazalem Anenyovy, bratu memu, a A- ► nanyasowy ksy{{ø}}sz{{ø}}czu domu israhelskego (bo sy{{ø}} zdał sprawyedlyvi m{{ø}}sz a boi{{ø}}cz sy{{ø}} boga wy{{ø}}cey nad gyne), y rzekłem gym: Nye otvyraycye w rot Ierusalemskich az do z no i a skutecznego. A gdisz gescze przi tem gesm stal, zawarti s{{ø}} broni y zamczoni *) Myłka zamiast Elid, szósty miesiąc hebrajski. ’) Tego nie ma w Wulgacie. zaworamy y zamki. Y ustayylem stroze z bidlycyelow Iemsalymskich, kaszde- go po swich otrzedzack, a kaszdego przecyw domu swemu. Bo myasto bilo barzo sziroke a wyelyke, a lyuda mało poszrzod gego, a nye udzalani bili domi. Potem bog dal gest w me syerce, iszem zvolal slyachcyce y vodze y pospólstwo, abich ge zlyczih Y nalya- zlem ksy{{ø}}gy lyczbi tich, gisz biły na- pyrwey viszly z i{{ø}}czstwa, a nalezouo w nych tak pysano. Cy sinovye z włoscy, gysz viszly z i{{ø}}czstwa robotnego, które bil przivyodl Nabuchodonozor, kroi Babylonski, y wrocyly sy{{ø}} do Ierusalema a do Zidowstwa, kazdi do svego myasta. Cy biły przi sly z Zo- robabelem: Iosue, Neemyas, Azarias, Bananyas'), J Namyn, Mardockeus, Bel- 165 sem, Mespharat, Beguay, Namyn, Ba- anna, Belsem. To gest lyczba m{{ø}}zow z lyuda israhelskego: Sinow Farezo- vick dwa tisy{{ø}}cza a dwa a LXXX a C *. Sinow Safatiasovick CCC a dwa a LXX. Sinow Areasovick VI set a dwa a L. Sinowye Fetmeabovy sinow Io- zue a Ioabovick, dwa tisy{{ø}}cza a VIII set a XVIII. Sinow Eleamovick tysy{{ø}}cz a VIII set a LIIII. Si" Zetkua VIII set a XLV. Syw Zachaiowack VII set a LX. Syw Banuy szescz set a VIII a XL. Syw Ebalowick VI set a XXVIII. Syw Azgadovick dwa tisy{{ø}}cza CCC sta a XXII. Syw Azonicliamovicii VI set a LX a VII. Synow7 Bagozimasovick dwa tisy{{ø}}cza LX a VII. Syw Adunovick ') Imiona te własne najczęściej przekręcone. Liczby także nie zawsze zgodne z Wulgatą. VI set V a L. Syw Aterovick, sina E- zechiasowa, VIII a XC. Syw Assem CCC a XXVIII. Syw Betsay CCC a XXI1II. Syw Aref XII a sto. Sy* Ga- baonovich V a XC. M{{ø}}zow z Betlema a z Netofa VIII a LXXX a sto. M{{ø}}- zow z Anatot sto a XXVIII. M{{ø}}zow z Bethamoth XL a dwa. M{{ø}}zow z Caria- tiarim, Zefira a z Berot VII set CCCa XL*. M{{ø}}zow z Baama a z Gabaa VI set a XXI. M{{ø}}zow z Machmas dwye scye a XXII. M{{ø}}zow z Betel a z Chay XXII a sto. M{{ø}}zow z Nebo wtorego LII. M{{ø}}zow z drugego Elama tysy{{ø}}cz a CC LIIII. Syw Aremovich CCC a XX. Syw Iericho CCC XLV. Si* Ioyada a Onon sescz set a XXXI. Sinow' Semya trsy tisy{{ø}}ce dzewy{{ø}}cz set a XXX. Kapłanów: Sinow Ydaya w domu Iozua IX set a LXXIHI. Siw E- my en ero wach tysy{{ø}}cz LII. Siw F azuro- uich tysy{{ø}}cz dwye scye a XLVH. Siw Aremouich tysy{{ø}}cz a XXVIII. Nauczo- nich: Sinow Iozue a Gadimelouich a siw Odoya LXXIIIL Spyevakow: Sinow Azafouich sto a osm a XL. Wrotnich: Sinow Sellum, Si^ye Efer, Siwye Chel- mon, Sive* Akub, Si™ A tira, Sivye So- bay, osm a XXX a C. Natinneyskich: sinow Soha, Sie Aswa, Sie Tebaoth, Sie Teres, Sie Siaa, Sie Fado, Sie Le- bana, Sie Agaba, Sie Selmon, Sie Anan, Sie Gedel, Sie Gaer, Sie Baaya, Sie Ba- zim, Sie Nechoda, Sie lessem, Sie Aga, Sie Fessaa, Sie Hessay, Sie Nymyur, Sie Neptusim, Sie Rechne, Sie Afna, Sie Assur, Sie Betsich, Sie Meyra, Sie Ar- sa, Sie Berchos, Sie Sissara, Sie Tekma, Sie Nofya, Sie Atyfa, Sie slug Salomo- novich, Sie Sotay, Sie Seferet, Sie Pe- rida, Sie Ytalla, Sie Delchon, Sie Gel- den, Sie Safacia, Sie Achil, Sie Facerot, gen sy{{ø}} bil urodził od Abayma, sina Amonowa. Wszech Natinneyskich a sinow slug Salomonowich trsysta a XC II. To s{{ø}} cy, gisz s{{ø}} viszly z vy{{ø}}ze- nya z Tebnala,#z Telarsa, z Addona a z Emara, a nye mogły ukazacz do- mow oczczow swich, any swego ple- myenya, bi biły z Israhela: Sie Dalaya, sie Tobyasovy, sie Negoda, VI ‘) a XLII. A s kapłanów, sinow Abya, sina Ato- zowa, sina Berelaymova, gen bil poi{{ø}}1 zon{{ø}} sobye z dzevek Berzelaymovich Galadiczskego, y qazwan gest gich gy- myenyem. Cy szukały pysma swego pokolenya y [nie] nalezly. a przeto wi- rzuceny z roku kaplanskego. Y rzeki gym Atersata, abi nye gedly z swy{{ø}}- tiney swy{{ø}}tich, doi{{ø}}d nye stanye kapłan uczoni y umyali. Tego wszego sebranya, iako geden m{{ø}}z, dwTa a XL tisy{{ø}}czow a CCC a LX, kromye slug a służebnycz gich, gichzeto bilo VII tisy{{ø}}czow a CCC a XXX a VII. A myedzi gimy spyewakow a spyewaczek CC a XLV. Konyow gich V* set a XXXVI, a mulow CC a XLV. Wyel- bl{{ø}}dow gich CCCC a XXXV, oslow gich VI tisy{{ø}}czow a VII set a XX. A wyele s ksy{{ø}}sz{{ø}}t czelyadnich dały nakład ku dzalu bożemu. Atersata dal na skarb złota tysy{{ø}}cz zavazi, bany py{{ø}}czdzesy{{ø}}t, suken kapłańskich V set a XXX. A z ksy{{ø}}sz{{ø}}t czelyadnich dały ') Tu wypuścił: set. złota w skarb ku dzalu XX tisy{{ø}}czow zarazi, a srzebra dwa tysy{{ø}}cza lybr a CC. A dal gyni lyud złota zaAazi XX tysy{{ø}}czowr, a srzebra dwa tysy{{ø}}cza lybr, a kapłańskich suken VII a XL. Y bidlyly kaplany a nauczeny a wrotny a spyeraci y gyni lyud y Natin- neysci y wszitek lyud israhelski w svick myescyech. VIII. -/V prziszedl syodmi myesy{{ø}}c swy{{ø}}ta stanorego zaEzdri a zaXeemya- sza'), a sinorye israhelsci bidlyly w swich myescyeck. Y sydze sy{{ø}} wszitek lyud iako geden m{{ø}}z do ulyce, gesz gest v (u) broni vodney. y rzeknę Ezdrasowy, m{{ø}}drczovy2), abi przynyosl ksy{{ø}}gy zakona Moysesowa, gen bil przikazal pan Israkelovy. Przeto Ezdras kapłan przinyozw* przed sebranye m{{ø}}- zow zakon, yf* zon y wszitkich, ktorzi mogły rozumyecz, dnya pyrvego myesy{{ø}}cza syodmego. Y czedl w nych iawno na ulyci, iasz v broni vodney, od iutra az do poludnya, przed m{{ø}}sz - my y zonamy y m{{ø}}drimy. a wszego lyuda uszi bili pylni ku ksy{{ø}}gam. Y stal Ezdras pysarz na wschodzę drze- wyanem, gen bil uczinyl ku mowye- nyu. a stały podle gego Matatias a Semma a Naama a Uria a Elchia a Masia na gego prawyci, a na levyci 166 Fadagya, My sael a Melchia, a Asum a Ezefdana a Zachar a Mozollam. Y otworzil Ezdras ksy{{ø}}g?/ przede wszitkim lyudern, a powiszil sy{{ø}} nade wszi tek lyud, a gdisz ge otworzil, stal wszitek lyud. A Ezdras dal chval{{ø}} panu bogu wyelykim głosem, y otporye wszitek lyud: Amen, amen. A wznyosw swoy r{{ø}}ce a sklonyw sy{{ø}}, modlyl sy{{ø}} panu lesz{{ø}}cz nagle ’) na zemy. A tak Iozue a Baam a Sarabya Iamyn a Ckub, Sefaya, Odia, Maazia, Celyta, Azarias, Iozabeth, Anan, Falaya, sludzi koscyelny, czinyly mylcenye w lyudu ku sli— szenyu zakona. ale lyud stal kaszdi w svem rz{{ø}}dze. Y c z 11 y w ksy{{ø}}gach zakona bożego rozdzelnye y otwo- rzeuye2) ku rozumu, y rozumyely wszitci, gdi czcyon zakon. Y rzeki Nee- myras (gen slovye Atersata) a Ezdras kapłan y m{{ø}}drzecz, y nauczeny, vikla- dai{{ø}}cz wszemu lyudu: Dzen ten po- swy{{ø}}czon gest panu bogu naszemu, nye lkaycye any placzicye. Bo wszitek lyud płakał, gdi sliszely słowa zakona. Y rzeki gym: Gydzcye, gedz- cye tuczne rzeczi, a pycye vyno osłodzone myodem, a poslycye cz{{ø}}stki tym, gysz sobye nye przipravyly, bo dzen bozi swy{{ø}}ti gest, a nye sm{{ø}}cycye sy{{ø}}r bo radoscz boża gest. A nauczony* czinyly mylczenye ve wszem lyudu, rzek{{ø}}cz: Mylczcye, bo dzen swy{{ø}}ti bozi gest, a nye b{{ø}}czcye zaloscy wy. A tak odidze wszitel* lyud, abi gedly a pyły, a posiały cz{{ø}}stki tym, gysz nye myely. a uczinyly wyelyke wyesyele, bo zrozumyely słowom, gesz ge bil uczil. A drugego dnya sebraly sy{{ø}} ksy{{ø}}- sz{{ø}}ta czelyadua y wszego lyuda, kaplany, nauczony ku Ezdrasowy m{{ø}}dr- ') Tych słów nie ma w Wulg. *) Wulg. scribae. ') pronus. 2) distincte et aperte. W. czovv, ab gym vilozil słowa zakona. Y nalezlyr pysano w zakonye, ysze przikazal pan przez r{{ø}}k{{ø}} Moysesow{{ø}}, abi sinovye israhelsci bidlyly w stanyech w dzen sławni myesy{{ø}}cza syodmego. abi przikazaly y oglosyly slowo po wszech myescyech swich y w Ierusalem, rzek{{ø}}cz: Winydzcye na gor{{ø}}, przi- nyes'yez olyvove rozgy, y rozgy drze- va przekrasnego, y rozgy tego drzeva gesz slowye Myrtus albo Swyrk'), a lyatorosly palmo wich, a rózgy z drze- vya lesznego, acz udzalai{{ø}} stani z nyego, iako pysano. Y viszedl wszitek lyud, a przinyosl. Y udzalaly sobye stani, kazdi na swem myesczczu, y vv sye- nach swich y w syenyach domu bo- zego, y na ulyci broni vodney, y na ulyci broni Efraymov i. Przeto ucziny- lo wszitko sebranye, ktore sy{{ø}}) wro- cylo z i{{ø}}czstwa, stani. y bidlyly w stanyech, bo bily nye udzalaly sinocye israhelsci takich stanów ode 11 dnyow Iozue, sina Nunowa, az do tego dnya. Y bilo wyesyele wyelyke. A czedl gym w ksy{{ø}}gach zakona bożego na kazdi dzen ode dnya pyrwego az do dnya po- slednyego. a uczinyly swy{{ø}}to za syedm dny, a dnya osmego sebranye2,) padle obiczaia. IX. /\.le we cztirzech a ve dwudzestu dnyoch tegosz myesy{{ø}}cza, sesly sy{{ø}} sinowye israkelsci w poscye a w vorzeck, nasipawszi pyasku na sv{{ø}}. Y odl{{ø}}czo- no plemy{{ø}} sinow israkelskick ot wszel- ') To dodatek tłi macza 2) Collectam. W. kego sina czudzego rodu. a stały przed panem, wiznavaiocz grzecki swe a zlo- scy oczczow swick. A powstały, abi stały, y cztly w ksy{{ø}}gach zakona pana boga swego, cztirkrocz za dzen, a cztirkrocz przes nocz spow yadaiócz syo a chwalyócz pana boga swego. ') Nauczony Iozue a Bany a Cedmyel, Reum (?) a Bany a Serebyas, Odayas r Sebna, Fataya, a volaly głosem vye- lykim ku panu bogu swemu. Y rzekły uczeny Iozue a Cetmyel, Bany a Se- byas, Serabya, Odoya, Sebna, Fataya: Wstancye, a blogoslawcye panu bogu naszemu od wyeku asz do wyeku. a blogoslawTcye gymyenyu sławi twey z wisokoscy we wszem blogoslawyen- stwye a chwale! Y rzeki Ezdras: Ty gesz sam, panye, ti gesz uczinyl nyebo, y nyebo nyebyos y wszitko voy- sk{{ø}} gich. zemy{{ø}} y wszitko czsosz • na nyey gest, morze y wszitko czsosz w nyem gest. a ty ziwysz wszitki ti rzeczi, a woysiła nyebyeska tobye sy{{ø}} klanyai{{ø}}. Ti gesz sam panye boze, gen- zesz zvolyl Abrama, a viwyodlesz gy z ognya Kaldeyskich, a zdzalesz gemu Abraham. Y nalyazlesz syerce gego wverne przed sob{{ø}}, a uczinylesz s nym slyub, abi gemu dal zemy{{ø}} Ka- naneysk{{ø}}, Eteysk{{ø}}, Eveysk{{ø}} a Amo- reysk{{ø}}, a Ferezeysk{{ø}} a Iebuzeysk{{ø}} a Gerizeysk{{ø}}, abi dal plemyeuyowy gego. y spelnylesz słowa twa, bo gesz sprawyedlyvi. A wydzalesz n{{ø}}dz{{ø}} oczczow naszich w Egypcye, a volanye m ') Wypuścił: Sum xemnt autem super gradum Lentarum- gich gesz usliszal nad morzem Rudnim. A dalesz znamyona y dziwi nad Pha- raonem y nad wszitkimy slugy gego, y nad wszitkim lyudern zemye gego, yszesz uznał, ysze pisznye przecyw gym czinyly. y uczinylesz sobye gymy{{ø}}, iako y w temto dnyu. A morzesz rozdzelyl przed nymy, y przesly po po- szrzotku morza po suchoscy. ale gich przecywnyki wrzucylesz wT gl{{ø}}bokoscz, iako kamyen w wody wyelyke. A w slupye oblokovem bilesz gich vodzem przes dzen, a w slupye ognyowem przes nocz, abi sy{{ø}} gym droga ziavyala, po ktorey szły. A na gor{{ø}} Synay sst{{ø}}pyłesz z nyeba a movylesz s nymy, a dalesz 167 gym s{{ø}}di prave a zakon pra jwdi, y duchowne obiczage y przikazanya dobra. y sobot{{ø}} poswy{{ø}}czon{{ø}} ukazalesz gym, a przikazanye a duchowne obiczage y zakon przikazalesz gym przes r{{ø}}k{{ø}} Moyzesow{{ø}}, slugy twego. A chleb z nyebyos dalesz gym w gich głodzę, a vod{{ø}} viwyodlesz gym pragn{{ø}}cim s skali, a rzeklesz gym, abi wnyd{{ø}}cz y wlodn{{ø}}ly zemy{{ø}}, na i{{ø}}zesz wzwyodl r{{ø}}k{{ø}} tw{{ø}}, abi i{{ø}}{{ø}} dal gym. Ale ony y oczczowye naszi piszno czinyly przecyw tobye, a zatwardzily glovi swe, y nye sliszely przikazan twich. Y nye chcyely tobye oddany bicz, any sy{{ø}} rospomynaly na tve dziwi, geszesz gym czinyl. Y zatwardzily sszige swe, a dały s{{ø}} woły swey, abi sy{{ø}} nawrocyly k sluszbye swey s swarem. Ale ti boze, laskavi, dobrotlywi y mylosyemi, dlugomislni y wyelykego slyutowanya, nye opuscylesz gich y tedi, gedi u- czinyly sobye cyelcza przes swar (?) d{{ø}}tego, rzek{{ø}}cz: Ten gest bog twoy, gen cy{{ø}} viwyodl z Egypta. y uczinyly blyusznyenya wyelyka przecyw tobye. Ale ti prze vyelyka mylosyerdza twa nye ostavyles gych na pusczi. slup o- blokovi od nych nye odszedł przes dzen, abi ge vyodl drog{{ø}}, a slup ognyovi przes nocz, abi gym ukazowral drog{{ø}}, i{{ø}}szbi mogły gydz. A twoyT dobn duch dalesz gym, genbi ge uczil, a manni twey nye odi{{ø}}lesz gym od gich ust, a vod{{ø}} dalesz gym w pragnyenyu. XJL lyat karmylesz ge na pusczi, a wszego gym dostavalo. rucho gych nye zwyotszalo, a nogy gich nye ustali. A poddaw gym krolewstwa y lyudzi, rozdzelylesz gym lyosi. a odzerszely zemy{{ø}} Seonov{{ø}}, a zemy{{ø}} krolya Eze- bonow{{ø}}, a zemy{{ø}} Ogow{{ø}}, krolya Ba- zanskego. A sini gich rosplodzilesz iako gwyazdi na nyebye, a przewyodlesz ge do zemye, o nyeyszesz mowyl gich oczczom, abi wnyd{{ø}}cz odzerszely i{{ø}}. Y prziszly sinowye, a dzerzely i{{ø}}. a ponyzilesz przed nymy bidlycyele zemye Kanaanskey, a poddalesz w r{{ø}}k{{ø}} gich krolya gick, y lyudzi zemske, a- bi z nych uczinyly, czso gym lyubo. Y dobiły murovanich myast a dzedzin{{ø}} tuczn{{ø}}, a odzerszely domi wszego dobrego pełne, cysterni od ginich udza- lane, vynnyce, zagrodi olyvove a drzewye sczepowe vyele. a gedly a napel- nyly sy{{ø}} a roztily, y oplwytowaly bo- gaczstvem w dobrocy twey vyelykey. Y wzbudziły cy{{ø}} ku gnewu, a otst{{ø}}- pywszi ot cyebye, rzucyly twim żako- nem za swre zadki'). Proroky twe zbyty, gisz ge napomynaly, abi sy{{ø}} k tobye obrocyly. a czinyly blyusznyenya w etyka przecyw tobye. dalesz ge w r{{ø}}k{{ø}} gich nyeprzyiacyol, y n{{ø}}dzily ge A w czasu gich zam{{ø}}cenya wolały k tobye, a ti z nyeba usbszalesz ge, a podle twego wyelykego mylo- syerdza dalesz gim zbavycyele, geszbi ge zbavyly z roku gich nyeprzyiacyol. A gdisz biły oipoczin{{ø}}ly, nawrocyly sy{{ø}} zasy{{ø}}, abi uczinyly zle w vydze- nyu twem. y nyechalesz gich pod r{{ø}}- k{{ø}} gich nyeprzyiacyol, y wlodnóly gy- my. A obrocywszi sy{{ø}}, y wolały k tobye. a ti z nyeba usliszalesz ge y spro- scylesz2) ge w mylosyerdzach twich, w rozmaytich czasyech. i naoomyna- les ge, abi sy{{ø}} nawrocyly ku zakonu twemu. Ale ony pimo czinyly, a nye posłuchały twego przikazanya, a w twich s{{ø}}dzech zgrzeszily, geszto ktori czlowyek ucziny, zyw b{{ø}}dze w nych. A obrocyly k tobye piece swe, zatvar- dzily sszyio sw{{ø}}. A przedlusziles nad nymy lyata wyelyka, y napomynales ge duchem twńm przes r{{ø}}k{{ø}} prorokow twick, a nye posłuchały cyebye. y podałeś ge w moc lyuda zemskego. Ale prze twu wyelyka mylosyerdza nye dałeś gich na zagynyenye, anys gich o- puseyl. bosz ti bog wyelykego smylo- wanya, y mylosoyvi ti gesz. A tak iusz panye boze nasz, wyelyk- y sylni y groźni, ostrzegai{{ø}}cz smovi y mylosyerdza, nye odwraczay swego oblycza we wszey prąci, gesz nas poscygla, króle nasze, ksy{{ø}}sz{{ø}}ta nasza, kapłan, nasze, proroki nasze y oczce nasze, y wszitek lyud twoy ode dnyow krolya As- sura az do tego dnya. A tisz sprawye- dlywi w tem wszem, czsosz. na nas prziszlo, bosz prawd{{ø}} nam uczinyl, ale mi nyeprawyesmi czinyly. Krolyowye naszi, ksy{{ø}}sz{{ø}}ta naszi, kaplany naszi, oczczowye naszi nye pelnyly zakona twego, any dbały na twa przikazanya a swyadeczstwa i wego, geszesz swyat- czil w nych. A ony w svich dobrick krolewstwach, w dobrocy tvrey wyely- key, iószesz gim dal, a wr zemy prze- szirokey a tuczney, i{{ø}}szesz poddał gych oblyczu, nye sluszily tobye, any syó odwrocyly od swick obiczaiow psctmch. Owa, mi slugy samy twoy dzisz ge- stesmi, a zemy{{ø}}*, ;{{ø}}szesz oddal ocz- czom naszim, abi gedly ckleb y gedly wszitko dobre, a mi slugy twe bidly- mi w nyey. A gey uzitki plodz{{ø}} sy{{ø}} krolyom, geszesz nad namy postawryl prze na | sze grzecki, a panui{{ø}}nad na- Jieff szimy sziwoti y nad naszim dohltkem podle swey w oley, a w vyelykem za- nięeenyu gesmi. Przeto za ty wszi- tk; rzeczi mi czinymi slyub a zapy- szem sy{{ø}}, a to poczwyrdz{{ø}}') ksy{{ø}}- szota nasza, nauczony naszi, y kaplany naszi. X. S tick smovyecz2) biły Neemyas Phane (?) Atersata. sin Acelay, a Sede- ') Post terqa sua. 3) liberasU eos. W. ') Signant. W ’) Signatores. chias, Sarayas a Azarias, Zacharias, Ieremyas Fessur, Amarias Melchias, Ak- kus, Sebonya, Melutare, Merimut, Od- dias, Danyel, Geton, Baruch, Mozollam, Abya, Myamyn, Massya, Belga, Semeya.. tocz s{{ø}} kaplany. Potem nauczeny: Iozue sin Azariaszow, Nenuy z sinow Ennadowich, Cedmyel, y gich bracya Sechenya, Odonya, Celyta, Fa- layaya, Anan, Micha, Boob, Azbya> Zachur, Serebya, Salbanya, Odya Ba- nym. Głowi lyuda: Feros, Fermoab, Celam, Zethu, Bany, Baum, Azgag, Bebay, Adonya, Begogay, Addin, Ater, Azetia, Ażur, Adonya, Asum, Besaya, Ares, Anatot, Kabaya, Metfya, Molo- sam, Afyr, Mensabel, Sadoch, Cedna, Fellechia, Anan, Anany a, Ozee, Ama- ny, Asub, Aloes, Faletrin, Sebet, Reum a Sebna, Malchia, Etay, Anam, Anan, Melutarem, Baana'). A gyny z lyuda kaplanskego, nauczony, wrotny y spyewaczi, Natinneysci y wszitci, ktorzi syp odl{{ø}}czily z lyudu zemskego ku zakonu bożemu, gich zoili y dzewki y sinowye y wszitci, ktorzi mogły rozu myecz, slyubui{{ø}}cz za sw{{ø}} bracy{{ø}}^ elyachcyczovye gich, a gisz przicho- dzily ku slyubovanyu a ku przisy{{ø}}ga- nyu, abi chodziły w zakonye bozem, ktori bil dal wr r{{ø}}ce Moysesowye, slu- gy swego, abi czinyly a ostrzegały wszech przikazan pana boga naszego, y s{{ø}}dow gego y duchownich obicza- iow, abichom nye dawały dzewek swich lyudu zemskemu, any gich dzewek snóhycz (?) za nasze sini. A od lyu- ') Nazwy te mało zgodne z Wulgat§. du zemskego, gysz nosz{{ø}} przedayne rzeczi y wszego ku poszitku w dzen sobotni, abi przedavaly: nye przygy- maymi od nych w sobot{{ø}} a w dzen poswy{{ø}}tni. A opuszczani syodme lyato a z długów upomynanya wszelkey r{{ø}}- ki. A ustanowmi nad sob{{ø}} przikazanye, abi z nas kaszdi dal trzecyzn{{ø}} szely{{ø}}gow na każde lyato ku dzalu pana boga naszego, a ku chlebom ob- yetnim a ku obyecye vyeczerzney w kalendi, w soboti a w sławne swy{{ø}}ta, w poswy{{ø}}cenya, a za grzech, abi proszono bilo za Israhela y ku wszitkey potrzebye domu boga naszego. Prze gesmi lyoj si rzucyly myedzi kapłani a nauczonimy y myedzi lyudern na obyet{{ø}} drewn{{ø}}, abi bila noszona do domu pana boga naszego, po domyech naszick oczczow, w czasu od czasów lyata asz do roka, abi gorzała na ołtarzu pana boga naszego, iako pysa- no w zakonye Moysesowye. abickom przinyesly pyrve uzitki zemye naszey y pyrwe uzitky ovocza wszelkego drzewa, od roka do roka, do domu bożego. Y pyrworodzonce naszick sinow y dobitka naszego, iako pysano w zakonye, a pyrworodzone z volow naszich y z owyecz naszick, abi biły offyerowani w domu pana boga naszego kapłanom ktorzi przislugui{{ø}} w domu pana boga naszego. Y pyrwe uzitki karmy naszich y pyrcya naszego, a ovocza ze wszelkego drzewa y z wynnycz y z o- leia przinyesyemi kapłanom do koscyola boga naszego, dzesy{{ø}}t{{ø}} cz{{ø}}scz u- zitkow naszich zemye naszey nauczo- nim. Bo nauczeny dzesy{{ø}}tki b{{ø}}d{{ø}} bracz ze wszech myast naszey roboti. Y b{{ø}}- dze kapłan, sin Aaronow, z nauczoni- my w dzesy{{ø}}cynach nauczonich, a nauczony b{{ø}}d{{ø}} ofyerovacz dzesy{{ø}}t{{ø}} cz{{ø}}scz dzesy{{ø}}tka swego do domu boga naszego do pokladnyce domu skarbnego. Bo do tey schroni snyos{{ø}} sinowye i- srahelsci a sinowye Levy pyrve uzitki se zbosza, z vyna y z oleiu, a tu b{{ø}}- d{{ø}} ss{{ø}}di poswy{{ø}}czone y kaplany y spyewaci y wrotny y nauczony y slugy, a nye opuszczimi domu boga naszego. XI. ./V bidlyly ksy{{ø}}sz{{ø}}ta lyuda w Ierusalemye, y szlyachcyci przes lyosu po- szrzod lyudzi przebiwaly. a przeto gyni lyud rzucyly lyos, abi wibraly gedn{{ø}} cz{{ø}}scz z dzesy{{ø}}cy, gysz bi myely bidlycz w Ierusalemye, w myescye swy{{ø}}tem, bo myasto prozno bilo, ale dzewy{{ø}}cz cz{{ø}}scy lyuda w gynich myescyech. Y pożegnał lyud wszitkim tym m{{ø}}zom, gysz z dobrey woley poddały, abi bidlyly w Ierusalemye. A tocz s{{ø}} ksy{{ø}}sz{{ø}}ta włoscy, gysz przebiwaly w Ierusalem y w myescyech Iuda. A bidlyl kaszdi na swem gymyenyu w swich myescyech israhelskich, kaplany, nauczeny, Natinneysci y sinowye slug Salomonovich. A w Ierusalem bidlyly z sinow Iuda a s sinow Benya- myn. s sinow Iuda: Achayas sin A- ziamow, sina Zacliarzova, sina Ama- riasowa, sina Zafacyova, sina Amaly- ceowa. s sinow Farezovich Amazias, sin Baruckow, sin Kalozay, sin Ozia, sin Adaya, sin Iozaril...[| Tu kart 10 wydartych. EZDRASZ II.’ 168 ...tego, gen gest w Ierusalem. A ia kroi Darius przepylnyem ustauil podle tego, abi sy{{ø}} dało (działo?). vn. Tedi Sizennes, podkrole Koeles w Syry* a w Fenyci a w Satrabusanes, y towarzisze gego napelnyly to, czsosz bilo ot krolya Dariasza* ugednano, a pylny biły dzala poswy{{ø}}tnego, sna- dnye pomagai{{ø}}cz starostami zidowskim, ksy{{ø}}sz{{ø}}tom Syrskim. y pospyeszala sy{{ø}} swy{{ø}}ta dzala proroczstwem Aggeasza a Zachariasza prorokow. Y dokonały s{{ø}} wszitko przes przikazanye pana boga israhelskego a z radi Cyra a Daria a Artaxersa, krolyow perskich. Y dokonał sy{{ø}} dom nasz we trsyech a we dwudzestu dny myesy{{ø}}cza brzeznya2), sodmego lyata Dariasa krolya. A uczinyly sinowye israhelsci, kaplany y nauczeny y gyny, gisz biły z i{{ø}}czstwa przisly a k nym sy{{ø}} przigednaly, podle tego iakoz pysano w ksy{{ø}}gach Moy- zesovich. Y ofyerowaly na poswy{{ø}}ce- nye koscyola bożego bikow sto, skopów dwyescye, a baranow cztirzi sta, kozlow za grzechi wszego Israhela dwa- ■) Ta księga Ezdrasza liga, albo jak ją inni nazywają., Illcia, należy do części Pisma św. niekanonicznych, i nie ma jéj w edycyaeh Wulgaty. 5) W hebrajskim miesiąc Adar. naczcye, podle lyczbi pokolenya israhelskego. Y stały kaplany y nauczeny, odzeny s{{ø}}cz w byala rucha, kaszdi w swem pokolenyu, nad dzali pana boga israhelskego, podle tego iakosz pysano w ksy{{ø}}gach Moyzesowich. a wrotny u kazdich dzwyrzi. A uczinyly synowye israhelsci s timy, gisz biły z i{{ø}}czstwa przisly, to yste Prziscye panu, czwarti naczcye dzen myesy{{ø}}cza pyrwego, gdi sy{{ø}} poswy{{ø}}cyly kaplany y nauczony. Ale wszitci sinowye i{{ø}}czstwa nye* pospołu poswy{{ø}}ceny. bo nauczeny wszitci pospołu poswy{{ø}}ceny s{{ø}}. Potem wszitci sinowye i{{ø}}czstwa o- byatowaly Prziscye y bracy swey kapłanom y samy sobye. Y gedly sinowye israhelsci, gisz biły z i{{ø}}czstwa prziszly, y wszitci gisz biły ostały wszi- tkich nyegodnich narodow zemskich, naslyadui{{ø}}cz pana, y slauily dzen sławni przesnyczni za syedm dny, godu- i{{ø}}cz w vydzenyu bozem, gen przemye- nyl rad{{ø}} krolya asyrskego nad nymy, abi posylyl gich r{{ø}}k{{ø}} ku dzalu pana boga israhelskego. ') A potem, gdi krolyowal Artaxerses kroi perski, przist{{ø}}pyl przeden Ezdras, ■) W przekładzie Leopolity i Budnego, z którymi tę księgę porównywam, nie mając jéj w łacińskiej Wnlga- cie: w tćm już miejscu poczyna się rozdział “V III. sin Azarl isow, sina Elchie, sina Salomee, sina Adduch, sina Achytobowa, sina Amery, sina Azari, sina Bocce, sina Abyzae, sina Fineesowa, sina E- leazarova, sina Aaronoua pyrwego kapłana. Ten Ezdras przyial z Babylona, a bil m{{ø}}drzecz a nauczeni w zakonye Moyzesowye, gen dan od boga Israhelowy, mowycz y czinycz. A dal gemu kroi slaw{{ø}}, ysze nalyazl j myloscz przed gego oblyczim we wszem dostogenstwye yw szodlyvosci. Y vigely pospołu s nym z sinow israhelskich y s kapłanów y z nauczonich y z swy{{ø}}tich spyewakow koscyelnich y wrotnich y slug koscyola Ierusalem- skego, lyata sy odm ego krolyowanya Artaxersa, w py{{ø}}tem myesybczu. to bilo syodme lyato krolyowanya gego. Wiszedszi z Babylona onowye') myesy{{ø}}cza py{{ø}}tego, przygely do Ierusalem podle przikazanya gego, maięcz po- spyech tey drogy ot samego boga. Bo Ezdras bil w tem odzerszal wyelyku boiazn, abi nyczego nye opuscyl tego, czsosz bilo z zakona bożego a przikazanya, a ucz{{ø}}cz wszego Israhela wszey sprawyedlywosci y sodu. Potem przi- stopywszi cy, gysz pysaly napysanye krolya Artaxersa, dodały tego napysa- nya Ezdrasowy, gesz gemu ot krolya Artaxersa bilo dano. kaplanowy a my- strzoui w pyszmye zakona bożego, a to sy{{ø}} tak vilycza: VIII.2) ICrol Artaxerses Ezdrasoui, kaplano- ') U Leopolity i Budnego taki^ na nowie miesiące! *) Leopolira i Budny żsanego rozdziału tu nie poczynają. wy a mystrzovy zakona bożego, zba- wyenye wskazuge. Ia marni a cyelestn; za otplati przis{{ø}}dza:ó, przikazalem gym gysz z{{ø}}dlywoscz z narodu zido- wskego swó dobr{{ø}} voly{{ø}}, y s kapłanów y z nauczonich, gisz s{{ø}} w mem krolewstwye*), abi s tob{{ø}} szły do Ierusalem. Przeto acz szodai* * ktorzi s tob{{ø}} gidz, syd{{ø}}cz sy{{ø}} w gromad{{ø}}, gydz- cyesz, takosz sy{{ø}} gest mnye y mim syedmy przyiaeyelyom zlyubylo. abi navyedzily, gysz cziny{{ø}} po z;dowsku a po ierusalemsku, pełny{{ø}}cz iako masz w zakonye bozem popysano. Acz nyo- só dari panu bogu israhelskemu, gesz- tosm ia obyatowal y przyiacyele Ie- rusalema. a wszitko złoto y srzebro, ktorez bodze nalezono w kraiu baby- lonskem, panu do Ierusalem, y s tim, gesz gest dano za zdrowye tego lyuda, acz gest wszitko nyesyouo do koscyola bożego, gen gest w Ierusalem. Abi to złoto y srzebro bilo sebrano na bicech y na skopoch y na baranoch y na kozlech, y to czsosz k temu przi- slusza ku kupowanyu, abi ofyerowaly obyati panu na ołtarzu boga swego, gen gest w Ierusalem. A wszitko, czsoz- koly b{{ø}}dzesz cbcecz s tw{{ø}} bracy{{ø}}> u- dzalaoz zlotem y srzebrem, konay wolnye pudle przikazanya pana boga twego. A poswyoczone ss{{ø}}di, gez s{{ø}} tobye oddani ku potrzebye domu bo- zego, gen gest w Ierusalem, a gyne reczi*, ktorekoly b{{ø}}d{{ø}} tobye pomoczni ku dzalu koscyola boga twego, dasz *) Tak to wszystko w kodexie szaroLzpatackim: seac widocznie zepsuty. s krolyovi komori. A czsoz b{{ø}}dzesz 170 chcecz dzalacz s tw{{ø}} bracy{{ø}} zlotem y srzebrem, konay podle woley bozey. A ia zayste krol Artaxerses przikazalem stroszom mich skarbów w Syn/ a w Feny ci, abi o czemkoly b{{ø}}dze py- sacz Ezdras, kapłan a uczicyel zakona bożego, s pylnoscy{{ø}} abi gemu bilo dano az do sta lybr srzebra, a takez złota , a zbosza sto maldrow, a wyna dzbanów sto, a gyne wszitki potrzebi przes lyczbi. Wszitki rzeczi podle zakona bożego abiscye dały bogu na- visszemu, abi snad nye powstał gego gnyew w krolewTstwye krolyowye y sina gego y sinow sina gego. A wam przikazui{{ø}}, abi ode wrszeck kapłanów y nauczonich y swy{{ø}}tich spyewakow y ot slug koscyelnick y pysarzow koscyola tego nyszadney byernye any ktorick poplatkow od nyck poz{{ø}}da- ly, any zadney moci any prawa k temu myely. A ti takez Ezdraszu podle m{{ø}}droscy bozey ustawr s{{ø}}dze a z woły one we wszey Syn/ y wFenyci, a wszitki, ktorzi zakon boga twego zna- i{{ø}}, uczi, ysze ktorzibikoly przest{{ø}}pyly zakon, abi biły pylnye karany albo smyercy{{ø}}, albo m{{ø}}kamy, albo takez pyeny{{ø}}dmy* t{{ø}} pokut{{ø}}, albo zapędzę nym. Y rzeki Ezdras m{{ø}}drzecz: Pożegnani pan bog oczczow naszich, gen dal woly{{ø}} t{{ø}} w syerce krolyowo, ckcz{{ø}}cz obiasznycz dom swoy, gen gest w Ierusalem, y mnye poczcyl przed oblyczim krolyowim y radi y przyia- cyelow gego, y przed timy, gysz wpo- stawczoch ckodz{{ø}}. A iacyem bil u- stawyczen na swem u m y e s pomocz{{ø}} pana boga mego, y sebralem k sobye m{{ø}}sze ze wszego Israkela, abi se mn{{ø}} pospołu szły. A cy biły włodarzmy sswich włoscy a podle ksy{{ø}}stwa roz- dzalow gick, gisz se mn{{ø}} wiszly z Babylona za krolyowanya Artaxersa krolya: S sinow Farezowich Gersonyus. Z sinow Syemarutouich Amenyus. Z sinow Dauidouich Akkus, sin Secelye. Z sinow Faresouich Zacharz, a s nym sy{{ø}} wrocyly py{{ø}}czdzesy{{ø}}t a sto mężów. Z sinow wódźcie* moabylyonske- go Zaraey, a s nym m{{ø}}zow dwye scye a py{{ø}}czdzesy{{ø}}t. Z sinow Zackuesouich Ieconias zechekkow (?), a s nym mężów CC a L. Z sinow Salomasiaso- wick Gotkolya a s nym m{{ø}}zow LXX. Z sinow Safasiasouick Azarias Mycke- ly, a s nym m{{ø}}zow LXXX. Z sinow Iobadiasouick Gezely, a s nym m{{ø}}zow CC XII. Z sinow Banie Salynock, sin Iozapkiasow, a s nym LX a sto mężów. Z sinow Beerouick Zackarz, sin Bebaiow, a s nym m{{ø}}zow CC a VIII. Z sinow Aziockiotannes Ackarie, a s nym m{{ø}}zow sto a X. Z sinow Adoni- kam, z nyck poslednyck, a ta s{{ø}} gy- myona gick: Eiyfalan sin Gebelow, a Semey as, a s nym m{{ø}}zow LXX. Y zgromadziłem ge k rzece, gesz slowye Tkia, a tusmi sy{{ø}} stanowyly trsy dny, y seznalem‘) ge. A z sinow kapłan- skick y nauczonick nye naiyazlem tu. Y posiałem ku Eleazarowy a ku Te- lom, a Masmam a Maloban, a Ewaten aSemea, a Ioribum, Natkan, Ennagan, ') Budny: policzyłem je. Zacharia a Mosollamin, gee (?) wodzce y umyale. Y rzekłem gym, abi prziszly ku Luddeoui'), gen bil podle myasta skarbnego, a przikazalem gym, abi rzekły Luddeowy y bracy gego y tim, gisz biły w skarbnyci, abi ge nam posiały, giszbi kapłaństwa poziwaly w domu pana naszego. Y prziwyedly nam podle r{{ø}}ki moczney pana boga naszego m{{ø}}ze umyale: Z sinow Mooly, sina Lenina, sina Israhelowa, Sebebiama a sini y bracy{{ø}}, gichze bilo XVIII Asbyam a Amum z sinow Cananey, a sinowye gich m{{ø}}zow XX. A s tich, gisz w koscyele sluszily, geszto oddal Dauid, y oni ksy{{ø}}sz{{ø}}ta ku pomoci na- uczonim, gisz w koscyele sluszily, CC a XX. wszech gymyona znamyona- n a s{{ø}} w pyszmye. A tu gesm slyubyl post s mlodzenci w oblyczu bozem, abich uprosyl od nyego dobr{{ø}} drog{{ø}} nam y tim, gisz s namy biły z sinow y z dobitcz{{ø}}t, prze zalozon{{ø}} nyeprzy- iazn. Bom sy{{ø}} sromal prosycz u krolya geszczczow y pyeszich ku przes- pyecznemu przevodu przecyw naszim przecywnykom. Bosmi biły rzekły kro- lyoui, ez* moc boża b{{ø}}dze s timy, ktorzi go szukai{{ø}} ve wszelkem uczinku. A potemsmi sy{{ø}} modlyly panu bogu naszemu, prze geszesmi gy myely my- loscywego a spogeuysmi z bogem naszim. Y odl{{ø}}czilem z wlodarzow po- spolytego lyfujda a s kapłanów koscyelnick m{{ø}}zow XII, a Serebyama a Asa- myama, a s nyma z bracyey gich m{{ø}}- zow X. Y odwazilem gym srzebra y złota, y ss{{ø}}di kaplanske domu pana boga naszego, gesz bil dal kroi y rączce gego y ksy{{ø}}sz{{ø}}ta y wszitek Israkel. A kdiszem odvazil, oddałem srzebra py{{ø}}czdzesy{{ø}}t a sto lybr, a złota sto lybr, a ss{{ø}}dow zlotick syedmkrocz dwadzescya, a ss{{ø}}dow mosy{{ø}}znich z dobrego kowu, lscz{{ø}}ce gesz sy{{ø}} 1 scza- 1 i iako złoto, XII. Y rzekłem gym: Y wascye swy{{ø}}cy bogu y ti ss{{ø}}di s{{ø}} swy{{ø}}- te, a złoto i srzebro oddano panu bogu oczczow naszich. Czuycye a ostrze- gaycye, doi{{ø}}d nye dacye włodarzom, sebranyu a kapłanom y uczonim y ksy{{ø}}sz{{ø}}tom myast israhelskick w Ierusalem do komori boga naszego. A cy, ktorzi biły przii{{ø}}ly złoto y srzebro a ss{{ø}}di, kaplany y nauczeny, gisz biły w Ierusalem, wnyesly do koscyola bożego. Y ruszilysmi sy{{ø}} ot rzeki Tkia drugego naczcye dnya myesy{{ø}}cza pyr- 171 wego, aszmi y weszły do Ierusalem. A gdisz sy{{ø}} skonał trzecy dzen, potem czvartego dnya przevazono srzebro y złoto, a oddano do domu pana boga naszego Marimotoui kaplanowy, sinu Iori, a s nym bil Eleazar, sin Fi- neesow. Y bil s nyma Iosabdus, sin Iesusow, a Medias, Banny sin nauczonego, przi lyczbye a przi wadze wszel- key. Y popysal gest raga* tego zboza w t{{ø}}z godzin{{ø}}. A ktorzi biły przisly z i{{ø}}czstwa, ofyerowaly obyet{{ø}} panu bogu israkelskemu, bikow XII za wszitek Israhel, skopow sescz a osmdze- sy{{ø}}t, baranow LXXII, a za zbawyenye swich dusz i krów XII, wszitko ku sluszbye bozey. Y przecztly przi- ') Budny: do Addeusza, Leopol.: do Loddea. kazanye krolyowo starostam krolyovim y podkrolym Koeles Syrskim y Fe- nyczskim, y zlyczily *) lyud zidowski y koscyol bozi. A gdisz sy{{ø}} ti rzeczi do- konak, przist{{ø}}pyly ku mnye włodarze lyuda bożego, rzek{{ø}}cz: Gescye rod i- srahelow y ksy{{ø}}sz{{ø}}ta y kaplany y nauczony, ycy z ukraynyey naród, y narodowye zemści nye odl{{ø}}czicye (?) sy{{ø}} od nyeczistoti Kananeyskey a Ethey- skey a Ferezeyskey a Iebuzeyskey a Moabitskey a Egypskey a Ydumeyskey. bo sy{{ø}} spoymaly z gich dzewkamy, samy y gich sinowye. a tak zmyesza- no syemy{{ø}} swy{{ø}}te s czudzim rodem zemskym, y biły ucz{{ø}}stny tego grzechu włodarze y starosti, ot pocz{{ø}}tka tego krolewstwa. A r{{ø}}cze, iakom to usliszal, rozdarłem swe odzenye na so- bye y poswy{{ø}}tn{{ø}} sukny{{ø}}. a rw{{ø}} włosy swe głowi y brodi, syedz{{ø}}cz w za- loscy a w truchle. Y seszly sy{{ø}} ku mnye cy, ktorzi tedi ruszały sy{{ø}} slo- vem pana boga israhelskego, uslisza- wszi, isz ia placz{{ø}} na t{{ø}} zloscz. A sye- dzalem t r u c h 1 e n az do wyeczerzney obyati. A wstaw ot postu, mai{{ø}}cz rucho rozdarte y swy{{ø}}t{{ø}} sukny{{ø}}, pokly{{ø}}kl a rospostarw r{{ø}}ce ku panu, rzekłem: Panye, poganyon gesm y zaganbyon przed twim oblyczim, bo grzechi nasze rozmnozoni s{{ø}} na nasze glovi, a zloscy nasze powiszili sy{{ø}} az do nyeba, ot czasów naszick oczczow gesmi w vyelykem grzeszę az do dnya tego. A prze grzecki nasze y naszick ocz- czow' poddanysmi z bracy{{ø}} nasz{{ø}} y z naszimy kapłani y z kroimy naszey zemye w myecz a w i{{ø}}czstwo a w oblu- pyenye s poganyenym az do dziszey- szego dnya. A nynye kilkę gest to, geszto sy{{ø}} nam przigodzilo, ale mylosyerdze ot cyebye wichadza, panye boze. Ostaw nam korzeń a gymy{{ø}} w myescye poswy{{ø}}czowanya twego. Odgrodź sw{{ø}} swyatloscz nasz{{ø}}* w twem domu panye boze nasz, [ a day nam pokarm w czasu roboti naszey. A gdisz gesczesmi sluszily, nye gesmi opuscze- ny ot pana boga naszego, ale ustauil nas w myloscy, zrz{{ø}}dziw nam króle perske, abi nam dały pokarm, a osla- uicz koscyol pana boga naszego, a o- prauicz opuscyale domi Syonske, a dacz nam ustauiczstwo w Iudei a w Ierusalem. A nynye czso otpowyemi tobye, panye, mai{{ø}}c ti rzeczi? bosmi przest{{ø}}pyly twe przykazanye, gezesz dal w r{{ø}}ce twich slug prorokow, rzek{{ø}}cz, isze zemya, w ny{{ø}}zescye weszły, abiscye wladn{{ø}}ly dzedziczstwem gego*, zemya pokalyona gest nyeczistotamy cziudzokraynow zemye, a nyeczistot{{ø}} gick napelnyly i{{ø}} wszey nyeczistoti swey*. Przeto swick dzewek nye skladaycye s gick sini, a gick dzewek nye poymuycye swim sinom, a nye szukaycye myru s nymy myecz po wszitki czasi, abiscye rozmogszi sy{{ø}}, pozi- waly nalepszich uzitkow tey zemye, a dzedziczstwo rozdzelcye medzi swe sini az na wyeki. A wszitko zle, czso sy{{ø}} nam przigadza, to wszitko prze nasze zle czini y prze nasze wyelyke gzechi. A tisz nam zostauil taki ko- >) Budny: zacnie uczcili. Leop. mieli we czci. rzen, a mis mi sy{{ø}} lepak nawrocyly ku przest{{ø}}powanyu twich zakonnick usta- wyenyack*, przimyeszai{{ø}}cz sy{{ø}} ku nye- czistocye czudzego rodu, lyudzem zemye tey. Wszako gnyewai{{ø}}cz sy{{ø}} na nye, ckcesz nasz zatracziez, abi nye ostał korzeń any gymy{{ø}} nasze. Panye boze israhelski, prawdziui gesz ti, bo zostawyon gest korzeń nasz az do dzi- syego dnya. Tocz gesczesmi przed twim oblyczim, s{{ø}}cz w naszich nyepravo- scyack. ale iusz nye siu sze nam w tem daley stacz przed tob{{ø}}. A gdisz tak lesz{{ø}}cz na zemy, scy{{ø}}gn{{ø}}1 sy{{ø}} przed bozim koscyolem Ezdras, modlyl sy{{ø}}, s płaczem ty rzeczi mowyl: sebral sy{{ø}} k nyemu z Ierusalem wyelyki zbór m{{ø}}zow y zon, mlodzenczow y m 1 o- d z e n y c z. bo bil wyelyki plącz w tem sebranyu. Tedi zawolaw Iakonyas Zee- ly*- z sinow israkelskich, rzeki ku Ezdrasowy : Mismi przecyw panu zgrzeszily, spoymawszi sobye w małżeństwo zoni czudzego rodu, s poganow tey zemye. a ta vyna gest na wrszem Israhelu. A przeto w tick rzeczack b{{ø}}dz prawro przisy{{ø}}zne przed bogem, abi kozdi zagnał sw{{ø}} zon{{ø}}, które s{{ø}} czu- dzokrayne, y z gich sini, iako przika- zano tobye ot starszich, podle zakona bożego. Przeto wstaw, zrzędzisz, bo k tobye przislusza ta rzecz, a mi s tob{{ø}} b{{ø}}dzemi czinycz m{{ø}}znye. Tedi wstaw Ezdras, zaprzisy{{ø}}sze ksy{{ø}}sz{{ø}}ta kapłańska y nauczone y w*szitek israhelski lyud, wszitko podle tego czinycz. y przisy{{ø}}gly s{{ø}}{{ø}}. Tedi wstaw Ezdras, winydze s przi- strzeszo* koscyelnego, y wszedł do po- koia łona J sona, sina Nasaby. Tu b{{ø}}- 172 d{{ø}}cz goscyem, nye ukuszal chleba any sy{{ø}} vodi napyl prze grzecki lyuczske. Zatym bilo viwolano po wszemu Zi- dowstwu y w Ierusalem, abi wszitci, giz prziszly z i{{ø}}czstwa, brały sy{{ø}} do Ierusalem, a ktorikolybi nye prziszedl we dwu albo we trsyech dnyoch, podle s{{ø}}du tick starczow gisz syedzó na s{{ø}}dze, abi gemu pobrały gego nabitek, a sam abi bil wypowyedzan s pospólstwa lyuda, gensze gest z i{{ø}}czstwa prziszedl. Y sebraly sy{{ø}} wszitci, gisz biły s pokolenya Iudoua a Benyamy- nowa, we trsyech dnyock do Ierusalem , to gest myesy{{ø}}cza dzewy{{ø}}tego dnya XX. Y syedzalo wszitko sebra- nye na myesczczu koscyekiem, trz{{ø}}- s{{ø}}cz sy{{ø}} przed zym{{ø}}. Tedi powstaw Ezdras, powye gym: Wiscye nyepra- wye uczinyly, sloziwszi sy{{ø}} w małżeństwo z zonamy czudzego rodu, abiscye przidaly na grzecki israkelske. A iusz sy{{ø}} prziznaycye w swey wynye, a day- cye wyelebnoscz panu bogu oczczow naszich. Napelncye woly{{ø}} gego, a ot- st{{ø}}pcye ot poganow tey zemye a ot zon czudzego pokolenya. Y wzvolalo wszitko sebranye wyelykim głosem, rzek{{ø}}cz: Iakosz rzeki, tak uczinymi. Ale isze gest sebranye wyelyke lyuda, a czas zimni gest, a nye mozem mi (?) nyedostateczny dostacz'), a ten uzitek ') Tn coś zepsutego. LeopoL: że nie możemy na dworze stać. 7b , nye moze syó skonacz w genem dnyu any we dwu, bosmi w* tem wyele zgrzeszily: nyechacz stan{{ø}} wodzowye wszego sebranya y wszitci, gisz s namy bidlyó, a kilkokoly gich ma u syebye zon czudzego rodu, acz przid{{ø}} w usta- wyonem czasu ze wszelkego myasta, kaplany y s{{ø}}dze, doi{{ø}}d nye ukrocz{{ø}} gnyewu bożego prze tak{{ø}} rzecz. Tedi Ionatas, siu Ezelowr, a Ozias Thetam* przigely* podle tich slow, a Bozara- mus a Leuys a Satheus przipomagaly gym. A na tem wszem ostały wszitci, ktorzi biły z i{{ø}}czstwra. Y vibral sobye Ezdras kapłan m{{ø}}ze ksy{{ø}}sz{{ø}}ta wTyely- ka z gich oczczow, podle gymyon. y ssadzily sy{{ø}} spolu na now myesy{{ø}}cza dzesy{{ø}}tego, chcz{{ø}}cz pogednacz tey rzeczi, y konano o m{{ø}}zoch, gysz myely zoni czudzego rodu, az do nowa pyrwego myesy{{ø}}cza. Y nalezeny s{{ø}} s kapłanów, gysz sy{{ø}} smyesyly a myely zoni czudzego rodu, z sinow Iesusouich sina IozedechowTa, a z bracyey gego; Mazias a Elyzerus a Ioribus a Ioiade- us. Y dały swoy r{{ø}}ce Ezdrasowy na tem, abi zap{{ø}}dzily ot syebye swe zoni, a takesz abi offyerownly w modle- bny z swego nyewyadomya skopi_ A z sinow Semerouich : Mazeas a Esses a Iokelech a Azarias. a z sinow Fo- sore: Lyomasias, Yzmahelis a Nata- nee, Nysy{{ø}}*, Geddus, a Talsas. a z nauczonich : Io zabdus a Semeis a Ak' | kus a Kalyus a Fokreas a Koluas a He- lyonas. a s poswy{{ø}}tnich spyewakow Elyazub, Zakkurus. a z wrotnich Sal- lymus a Kolbanes. A z Israhela, z si now Forkosi: JRemias a Ieddias, Melchias a Mychelus, Eleazarus, Iemebyas, Bannas. A z sinow Iolanowich: Ma- chanias, Zacharias, Iezelis, Iobdius, E- rimoth, Elyas. A z sinow Zadonouich: Eliadas, Elyasumus, Othias, Iarimoth, Zabdis, Tebeias. A z sinow Bebezouich: Iohauues, Amanyas, Zabdias, Emetis. A z sinow Banyn: Ollamus, Maluchus, Ieddes, Tazub, Asabus, Ierimoth. A z sinow Abdimowich: Nachus, Moosi, Ka- lemus, Baanas, Bazeas, Mathatias, Be- seel, Bonnus, Manases. A z sinow Y- mar: Nomas, Afeas, Melchias, Sameas, Symon, Benyamyn, Malchus, Manas. A z sinow Azom: Karraneus, Machitias, Bannus, Elyfalach, Manasses, Semey. A z sinow Banny: Ieremyas, Moodias, Abramus, Iohel, Baneas, Felyas, Ionas, Marimoth, Elyasib, Mathaneus, Elya- sis, Osias, Diolus, Samedius, Sinibris, Iozephus. A z sinow Nobey: Ydelus, Matatias, Sabadias, Zecheda, Sedim, Iessei, Baneas. Wszitci cy biły sobye spoymowaly zoni czudzey k(r)ayni. Y puscyly ge ot syebye z gich sini. Y przebiwaly kaplany y nauczony a gisz biły z Israhela, w Ierusalem a we wszey włoscy spolu na now myesy{{ø}}cza syo- dmego. Y biły sinowye israhelsci w swich przebitcech, a sebrawszi wszitko sebranye spolu na syedlysko') ot wschodu sluncza swy{{ø}}tey broni: y rzekły Ezdrze, byskupowy uczonemu w pysmye, abi przinyosl zakon Moysze- sow, gen widan ot pana boga Israhe- lowy. Y przinyozl Ezdras byskup za- ■) Budny: na plac przed kościołem od wschodu słońca. kon przed wszitko sebranye gich, ot m{{ø}}sza az do zoni, y wszitkim kapłanom, abi sliszely zakon na uowye myesy{{ø}}cza syodmego. Y czedl na syedly- sku, gesz gest przed swy{{ø}}t{{ø}} bron{{ø}} ko- scyeln{{ø}}, ot pyrwey swyatloscy az do wyeczora, przed m{{ø}}szmy y zonamy. A przidaly wszitci sw{{ø}} misi ku zakonu. Y stal Ezdras, kapłan y uezicyel zakona, na stolczu drzewyanem, gen bil k temu udzalan. A stały przi nyem: Mathatias, Samus Ananias, Azarias, Y- rias, Ezechias, Balsamus na prauici. A na leuici: Phaldeus, Mysael, Malachias, Abuchas, Sabus, Nabadias, Zacharias. A wz{{ø}}w Ezdras ksy{{ø}}gy przed wszitkim sebranym, bo syedzal nad gyne w slawye, w vydzenyu wszego lyuda, a gdisz otworzi zakon: wszitci pro- scye stały. Y pochwały Ezdras pana bogo* nawiszszego, boga zast{{ø}}pow wszechmog{{ø}}cego. Y otpowye wszitek lyud: Amen. A podnyosszi wzgor{{ø}} r{{ø}}- ce, padły na zemy{{ø}}, klanyai{{ø}}cz sy{{ø}} bogu. Y przikazal Ezdras, abi cztly zakon Iezus, a Bananeus a Sarabyas, a Iadinus a Akkubus, a -Sabateus a Kalites, a Azarias a Iaradus, a Ana- 1731 nyas a Sibias nauczony, gisz uczily lyud zakonu bożemu, a w tem sebranyu zakon bozi cztly, a przekładały kaszdi ty iste, giz rozumyely ezcye- nyu. Y powye Acharaces Ezdre, by- skupowy uczicyelyowy, a nauczonim, gysz uczily sebranye, rzek{{ø}}cz: Dzen ten swy{{ø}}ti gest panu. A ony wszitci płakały, kaszdi usliszaw zakon. Y rzeki Ezdras k nym: Rozid{{ø}}cz sy{{ø}}, gedz- cyesz natucznyeysze wszelke rzeczi, a pycye (pijcie) naslotsze, a poslycye dari tim, gisz nye mai{{ø}}. bocz ten dzen swy{{ø}}- ti bogu. A nye b{{ø}}dzcye sm{{ø}}tny, bocz pan wzwyelby was. A nauczony wolały iawnye wszemu lyudu, rzek{{ø}}cz: Dzen ten swy{{ø}}ti gest, nye b{{ø}}czcye sm{{ø}}tny. Y oteszly wszitci gescz a pycz y godowacz, a dacz dari tim, ktorzi nye myely, abi takesz godowaly, bo biły wyelebnye powiszeny slovi, gimysz biły nauczeny. Y sebraly sy{{ø}}) wszitci do Ierusalem, abi slawyly wyesyele, podle swyadeczstwa pana boga israhelskego. Poczinai{{ø}} sy{{ø}} ksy{{ø}}gy Tobyasowi. TOBIASZ. Capitula pyrua. ') obyas s pokolenya a z myasta Neptalymowa, (gesz le- zi nad galyleysk{{ø}} wloscy{{ø}} nad tymy myesczcy Naa- zon, /s/ stron drogy, iasz wyedze na zapad sluncza, na lewy e mai{{ø}}cz myasto Sefet). A gdisz ten m{{ø}}sz bozi Tobyas bil i{{ø}}t we dnyoch Sal- manazara, krolya Asyrskego, a wsza- koz tak s{{ø}}c w i{{ø}}czstwye, przeto drogy prawdi nye opuscyl. Ale czsokoly myecz mogl, na kaszdi dzen spolu i{{ø}}- tim bracy, gisz z gego rodu biły, wspomagał. A kakokoly z rodit Neptaly- mova wszech namlodszi bil, wszako sy{{ø}} przeto nyczs dzecynskicli rzeczi nye dzerszal. Bo gdi wszitci ku cyel- czom zlotim chodziły, gesz bil Iero- boam krol uczinyl: on sam wszitkich gynich sy{{ø}} wyarui{{ø}}cz, chodził do Ierusalem ku koscyolu bożemu, a tam sy{{ø}} modlyl panu bogu israhelskemu, a wszitki urodi a dzesy{{ø}}tki swe pyrwe wyernye offeroval bogu, tak isze trzecyego lyata rozmaytim ubogym y goscyem y swim 0) wszitk{{ø}} dzesy{{ø}}cyn{{ø}} rozdawał. Ty y gine rzeczi k tim podobne podle zakona boga nyebyeskego, gescze dzecy{{ø}}cyem s{{ø}}cz, zackovaval. Ale gdi ku m{{ø}}skim lyatom prziszedl, poi{{ø}}1 sobye zon{{ø}} s swego pokolenya, gy- myenyem Ann{{ø}}. y urodził z nyey sina, gemu gymy{{ø}} zdzal Tobyas, gegosz z gego dzecynstwa boga sy{{ø}} u- czil bacz a wzdz er szecz sy{{ø}} ot wszelkego grzecha. A gdisz potem w swem wy{{ø}}zenyu bil prziszedl s sw{{ø}} zon{{ø}} y s swim sinem | do myasta Ny- nywe se wszim swim pokolenym: wszitci gedly zapowyedzane karmye po- ganske, geno on sam ostrzegał dusze swey, a nygdi syebye nye pokalyal w pokarmyech gich, przeto ysze pamy{{ø}}- tal pana swim syercem wszitkim. Y dal mu bog myloscz w oblyczu krolya Sal- manazara, takesz mu dal mocz, dok{{ø}}d- bi koly chcyal gydz, mai{{ø}}cz volenstwo, abi czinyl czsobi kole chcyal. Przeto chodził na wszą ki dzen, nawyedza- i{{ø}}cz wszitki ti, gisz w i{{ø}}czstwye biły, davai{{ø}}cz gym napomynanya zbawye- nya. A gdisz przidze do Rages, myasta Medzskego, mai{{ø}}cz s sob{{ø}} dzesy{{ø}}cz lyber srzebra, gesz mu bil czcy{{ø}}{{ø}}‘) kroi dal, a bil s nym vyelyki zast{{ø}}p z gego rodu: wydz{{ø}}cz genego gymye- nyem Gabelum s swrego pokolenya, potrzebnego, dal mu to przerzeczone srze- ') Tu brak litery T. Miejsce w kodexie próżne. ‘) Quibus honoratus fuerat a rege. Wulg. bro pod zapysem. Potem po malem czasu, gdi kroi Salmanazar umarl, a sin gego Sennacherib krolyowal w myasto gego, a sini israhelske w nyenavy- scy myal przed swim oblyczim: tedi Tobyas m{{ø}}z bozi chodził kazdi dzen po wszey rodzinye swey, cyesz{{ø}}cz ge, a czsoz mogl, z gymyenya swego gym pomagał, łączne karmyl, nage przi- odzeval, martwe a zabyte pockowawal. A gdisz kroi Sennacherib wrocyl sy{{ø}}) od Zidowstwa, ucyekai{{ø}}cz rani, gesz bil bog nan przepuscyl prze gego u- r{{ø}}ganye, a roznyewaw sy{{ø}}, wyele s sinow israhelskich gubyl: Tkobyas gick cyala pockowaval. To gdisz krolyovy powyedzano, kazał gy kroi zabycz, a gego wszitko gymyenye pobracz. Ale Thobyas s swim sinem a z sw{{ø}} zon{{ø}} nag ucyekl, skril sy{{ø}}, bo wyele gy mylowaly. Potem po py{{ø}}cy a po czter- dzescy dnyock zabyly krolya gego wlo- stm/ sinowye, a nawrocyl sy{{ø}} Thobyas do swego domu, a wszitko gego gymyenye gemu nawroczono. II. .Potem gdisz prziszedl bil geden') swy{{ø}}ta bożego, a obyad bil dobri u- czinyon w domu Tkobyasovye: rzeki sinu swemu: Gydzi a prziwyedzi tu nyektore z naszego pokolenya boi{{ø}}ce sy{{ø}} boga, acz s namy godui{{ø}}. A gdisz bil otszedl, wrocyw sy{{ø}}, powye oczczu swemu, isze geden s sinow israhelskich 3 a d a v y o n i na ulyci lezi. Tedi ricklo Tkobias y obyada nyeckaw, z swego pokoia wiskocziw, 1 a c z e n s{{ø}}cz, k temu cyalu martvemu przibyezal. A wz{{ø}}w ge na syo, nyosl do domu sutego tay- nye, abi gdiszbi slunce zaszło, taynye ge pochował. A gdisz to martwe cyalo tayl u syebye: poiadl chleba s płaczem a z strachem, pamy{{ø}}tai{{ø}} na on{{ø}} rzecz, i{{ø}}sz pan powyedzal przes proroka Amos: Dnyowye vaszick swy{{ø}}- tkow obrocz{{ø}} sy{{ø}} w zalostni plącz a 174 we lkanye. A gdisz slunce zaszło, szedw y pochował to cyalo martwre. Przeto karały gy gego blyzny wszitci, rzek{{ø}}cz : Iuszesz prze tak{{ø}} rzecz myal za- byt bicz, a gedwosz* szmyerci uszedł: a iusz wzdi martwe pochowavasz! Ale Thobias boi{{ø}}cz sy{{ø}} wy{{ø}}cey boga, nysz krolya, gdzesz mogl pockopycz cyala zabytick, a w swem domu gick tayl, a o polnoci ge pockowaval. To gdisz czinyl: przigodzi sy{{ø}} genego dnya, pockowauai{{ø}}c cyala martwa, y ustal bil, a do domu prziszedw, podle scya- ni sob{{ø}} rzucyw, y usnól. A w tem u- snyenyu gnoy iastkolyci gor{{ø}}ci gemu w oczy upadnye, tak isze r{{ø}}cze oszln{{ø}}1. Ale to pokuszenye przeto bog bil nayn przepuscyl, abi bód{{ø}}- cim bil dan prziklad gego cyrpye- dlywoscy, iako y sw{{ø}}tego Ioba. Bo gdisz od swego dzecynstwa zawszgy sy{{ø}} boga bal, a przikazanya gego o- strzegal: wszako sy{{ø}} przeto nye zam{{ø}}- cyl przecyw bogu, ysze rana’) slepoti bila sy{{ø}} gemu przigodzila, ale usta- wyczen w boiazny bozey ostał, bogu wzdi dz{{ø}}kuiócz ze wszego po wszi- tki dny ziwota swego. Bo iako swy{{ø}}- temu Iobowy nasmyewali sy{{ø}} krolyowye, uwlaczai{{ø}}cz gemu: takesz temu - rodzici y przirodzeny gego nasmyewaly sy{{ø}}, dobremu ziuotu gego, rzek{{ø}}c: Gdze gest twa nadzeia, prze ny{{ø}}szto ialmu- szni da wasz a martwe pochowa wasz? Ale Thobyas prorokowrawszi ') gym rzeki: Nye mowcye tak, wszako gesmi sinowye swy{{ø}}tich, a onego ziwota czekami, gensze bog ma dacz tym, ktorzi swey wyari nygdi nye przemyeny{{ø}} od nyego. Zatim Anna zona gego chodziła na kozdi dzen ku tkaczskemu rzemy{{ø}}slu, a czso tu r{{ø}}kama swima widzalala, s tego pokarm y potrzeb{{ø}} sobye y gim przinosyla. Y stało sy{{ø}}, isze gedn{{ø}} ulapywszi kozelcza, przi- nyosla do domu. A usliszaw m{{ø}}sz gey Thobyas, ano koszlecz wrzeszczi, rzeki: Wydzcye, bi to kradzone nye bilo. richlo wroczcye gy panom gich, bo nam nye slusze kradzonego any gescz any sy{{ø}} dotkn{{ø}}cz. K temu gego zona roznyevawszi sy{{ø}}, rzeknye: Iawno marna gest uczinyona twa nadzeia, a ialmuszni twe iusz sy{{ø}} ukazali. A tak tymy y gynimy takimy slowi gy t{{ø}}- pyia. III. Tedi Thobyas zarzwaw, pocznye sy{{ø}} se zlzamy bogu modlycz, rzekęcz: Sprawyedlywi gesz panye, y wszitci s{{ø}}dowye twoy sprawyedlywy s{{ø}}{{ø}}, a wszitki scyeszki twe, mylosyerdze a prawda a s{{ø}}d. A iusz panye boze moy rospomyen sy{{ø}} na my{{ø}}, a nye mscy sy{{ø}} nad mimy grzechi, any sy{{ø}} rospomy- nay nazmyeskaloscy me albo mich rodziczow. A zesmi nye biły cyebye posłuszny w twich swy{{ø}}tich przikaza- nyach, przeto poddanysmi w roschwa- tany(e) a w i{{ø}}czstwo a we smyercz, a w basn a w ganyebne uczisznyenye wszitkim narodom, myedzi ktoresz nas rosproszil. A iusz myli panye, wyelyci s{{ø}} s{{ø}}dowye twroy, bosmi nye czinyly podle przikazan twach, anysmi chodziły przed tob{{ø}} przes pokalyanya. A iusz panye podle woley twey uczin se mn{{ø}} mylosyerdze, a przikaz przyi{{ø}}cz w po- koiu duch moy. bocz my iusz slusze wy{{ø}}cey umrzecz, nyszly sziwu bicz. Tegosz dnya takez przigodzilo sy{{ø}}, y- sze Sara, dzewka Raguela, w Rages myescye w Medzskey włoscy, y ona bila ushszala od gedney z dzewek oczcza swego przecyw sobye ur{{ø}}ganye, bo nyegdi bila oddana po r z {{ø}} d sye- dmy m{{ø}}zom, a ktorego s ny{{ø}} polozili, tego przid{{ø}}c czart gymyenyem Asmo- deus, r{{ø}}cze udauil. Przeto gdi Sara karała dzewk{{ø}} prze gey wyn{{ø}}: otpowye gey dzewka, rzek{{ø}}cz: Iusz wy{{ø}}cey s cyebye poszlich sinow any dzewek nye uzrzimi na zemy, ganyebna m{{ø}}szoboy- cza swich m{{ø}}zow. Aza y mnye chcesz zabycz, iakosz zabyla syedm m{{ø}}zow? To Sara usliszawszi, w vyelykem sm{{ø}}- tku wnydze do pokoyka zwyrzchnye- go podnyebyenya domu swego, a trsy dny a trsy noci any iadla any pylą, ale w modlytwye trwai{{ø}}cz, s płaczem prosz{{ø}}cz pana boga, abi i{{ø}} raczil spro- scycz s tego ganyebnego ur{{ø}}ganya. Potem trzecy dzen, gdi sw{{ø}} modlytw{{ø}} dokonała a dopelnyla, dala chwal{{ø}} panu bogu rzek{{ø}}cz: Pożegnane gymy{{ø}} twe panye, boze oczczow naszich, gen gdi sy{{ø}} gnyevasz, mylosyerdze czinysz, a w czasu zam{{ø}}cenya grzechi otpu- sczasz tim, gisz cy{{ø}} wziwai{{ø}}. Tobye, myli panye boze, twarz sw{{ø}} 'j, k tobye oczy wznaszai{{ø}}. A prosz{{ø}} panye, abi my{{ø}} raczil z okow tego okowanya wizwolycz, albo s tego swyata racz my{{ø}} poi{{ø}}cz. Ty wyesz, mili panye, y- szecyem nygdi m{{ø}}sza nye posz{{ø}}dala, a czist{{ø}}m chowała dusz{{ø}} m{{ø}} ot wszelkego złego posz{{ø}}danya, a nygdim sy{{ø}} ku ygrziwim nye przimyesyla, any k tim, gisz w lekkoscy ckodz{{ø}}, ucz{{ø}}- stnam sy{{ø}} uczinyła. Ale m{{ø}}za s tw{{ø}} boiaszny{{ø}}, nye sw{{ø}} nyeczistot{{ø}}, przi- zwolylam poi{{ø}}cz. przeto abo ia bila nyedostoyna, albo ony snadz mnye biły nyedostoyny. a snadzesz my{{ø}} gy- nemu m{{ø}}szu zachował. Bo nye gest rada twa w czlowyeczey moci. A to ma myecz2) wszelki, kto cyebye na- slyaduge, ysze ziwot gego, acz sku- szon b{{ø}}dze, otplat{{ø}} wezmye. gęstły b{{ø}}- dze w zam{{ø}}tce, zbawyon b{{ø}}dze. gęstły w karanyu b{{ø}}dze, ku mylosyerdzu twemu przist{{ø}}p myecz b{{ø}}dze. Bo sy{{ø}} ty nye kochasz w zatracenyach naszich. 175 bo po burzi iasnoscz czinysz, a po zlzach a po płaczu radoscz a wyesye- le wlewasz. B{{ø}}dz twe swy{{ø}}te gymy{{ø}}, boze israhelski, pożegnano na wyeki. ■) Wypuścił: obracam, converto. J) Wypuścił: pro certo. W tem czasu usliszani s{{ø}} proszbi obu przed oblyczim sławi swyrzchowa- n e g o boga. A posłań gest angyol bozi, swy{{ø}}ti JRapkael, abi gyma obyema . pomogl y uzdrowyl, gychze obu mo- dlytwi w genem czasu przed bogem oglaszoni bili. IIII. /Vle isze bil Tobyasz na b o d z e smyercy posz{{ø}}dal, mai{{ø}}cz za to, isze- bi bil w proszbye usliszan: y zavolal k sobye sina swego Tkobiasa, rzek{{ø}}cz: Sinu moy, posluckay radi mey y slow mick ust, a ge w syerczu twem iako silni fundament zakladay. Gdisz wre- szmye bog dusz{{ø}} m{{ø}}, pochoway cyalo me. a poczcywoscz b{{ø}}{{ø}}dzesz myecz ku macyerzi twey wszeck dny zyvota gey. A to zawszgy na pamy{{ø}}cy myey, które a kako wyele nyeprzespyeczenstwa prze cz{{ø}} cyrpyala, nosz{{ø}}c cy{{ø}} w swem zivocye. Przeto gdisz y ona wipelny czas ziwota swego, pockowasz i{{ø}} pole mnye. A to takesz wszitkick dny ziwota twego na misly myey, abi na boga pomnyal. A ckovay sy{{ø}}, abi grze- chovy nygdi nye pozwolyl, a przes to opuscyl przikazanye pana boga twego. Z gymyenya twego czili') ialmuszni, a nye odwraczay twarzi twey ot ny- szadnego ubogego. bo tak sy{{ø}} stanye, isze y ot cyebye nye b{{ø}}dze odwroczo- na twarz boża. Tako nawy{{ø}}>cey mo- szesz, tak b{{ø}}dz mylosyerni. B{{ø}}dzeszly myecz vyele, sczedrze daway. gęstły b{{ø}}dzesz myecz mało, takez mało rad udzelyay prze bog. Bo przes to dobr{{ø}} otplat{{ø}} sobye na skarb zgromadzisz w dzen twey n{{ø}}dze. Bo ialmuszna ot wszelkego grzechu y od smyercy zba- wya, a nye przepuscy dusze gydz do cyemnoscy. Doufanye zayste wyelyke b{{ø}}dze przed nawisszim bogem, ialmuszna wszitkim tym, gisz i{{ø}} cziny{{ø}}. To takesz dobrze pamy{{ø}}tay sinu moy, abi sy{{ø}} pylnye strzegł ote wszey nyeczi- stoti, a kromye twey zoni nye czin grzecka w swem swyadomyii. Pisze nye przepusczay nygdi w twem smi- s 1 u albo w twem slovye panowacz. bo ot pichi wszelke zatracenye wz{{ø}}lo po- cz{{ø}}tek. Zdzalalycz ktokoly tobye nye- czso, r{{ø}}cze gemu zaplat{{ø}} nawrocz, a zaplata twego robotnyka u cyebye o- wszem nye ostaway. Czego od gynego nye rad cyrpysz, wydz, bi nygdi gy- nemu ti tego nye uczinyl. Chleb twoy z lacznimy zawszdi a s ubogymy gedz, a odzenyamy twimy nage prziodzevay. Chleb twoy y wy no twTe nad pogrzebem sprawyedlyvego ustaw, a nye ckcyey z nyego gescz a pycz z grzesznimy. Radi twrey zawszdi od m{{ø}}drego potrzebny. po wszitki czasi chwały go- spodna, a prósz gego, acz drogy twe sprawy, a wszitki radi twe abi w nyem ostali. Takez to dawai{{ø}} wyedzecz, sinu moy, yszem dal dzesy{{ø}}cz lybr srzebra, gdisz ti gescze bil nyemo- wy{{ø}}tkem, Gabelowy w Rages, myescye medskem, a gego zapys u syebye mam. A przeto wspitay sy{{ø}} na to, ka- kobi k nyemu doyd{{ø}}cz, wz{{ø}}1 ot nyego to srzebro, a gego zapys gemu wro- cyl. A nye boy sy{{ø}}, sinu moy, aczkoly ubogy ziwot wyedzemi. wszako wyele dobrego b{{ø}}dzem myecz, b{{ø}}dzemly sy{{ø}} boga bacz, a grzecka sy{{ø}} wyarowacz, a dobrze czinycz. V. T A edi otpowye Thobyas oczczu swemu, rzek{{ø}}cz: To wszitko, czsosz my przikazal, oczcze, tocz ucziny{{ø}}. Ale ka- kobich tich pyeny{{ø}}dzi dobił, nye wyem. On o mnye nye wye, a ia gego nye znam. które gemu znamy{{ø}} dam? Any drogy vyem, k{{ø}}di tam gydz. K temu gego ocyecz rzeknye: Zapys gego u syebye zaiste mam. iako gemu gy u- kazesz, takocz ti pyeny{{ø}}dze WTOcy. Przetoz iusz viszedw, popatrzi nyekto- rego m{{ø}}sza wyernego, gysz s tob{{ø}} poydze z naymu'), doi{{ø}}dem gescze ziw, abi ty pyeny{{ø}}dze wz{{ø}}1. Tedi Thobyas wiszedw, nalyazl mlodzencza iasnego, a on stoy potpasaw sy{{ø}}, a iako przi- prawyonego na drog{{ø}} gydz. A nye wye- dzal, ize angyol bozi bil. A pozdrowyw gy, k nyemu rzecze: Otk{{ø}}d cy{{ø}} mami, dobri mlodzencze? On otpowye: S sinow israkelskick gestem geden. Gemu Tkobyas rzecze: Wyeszly drog{{ø}}, iasz wyedze do Rages, medzskey włoscy ? On otpowye: Dobrze wyem, a ti wszitky scyeszki s{{ø}} my iawni, bom gy- my cz{{ø}}sto chodził, a biwalem u Ga- bela brata waszego, gen bidly w Rages myescye medskem, gesz leszi na górze Egbathanys. Thobyas rzecze: U- czin dobrze, poczekay my{{ø}} tu mało, *) *) „Salva mercede suau. WT. acz to powryem oczczu memu. Tedi Thobias szedw do domu, powye to wszitko oczczu swemu. Gemu sy{{ø}} ocyecz podzivy, poprosy, abi ten mlodzenyecz k nyemu wszedł. A wszedw w dom, pozdrowy gy, rzek{{ø}}cz: Radoscz tobye b{{ø}}dz zawsgy! Gemusz Thobyas rzecze: Która radoscz mnye moze bicz, gen we czmach syedz{{ø}}, a swyatla nye- byeskego nye wydz{{ø}} ? Gemusz mlodzenyecz rzeknye: B{{ø}}dz sylni w misly, bo iusz richlo uzdrowy cy{{ø}} bog. Thobyas rzecze: B{{ø}}dzeszly mocz dowyescz sina mego ku Gabelowy do Rages, myasta medzskego ? a gdisz sy{{ø}} wrocysz, dam tobye zaplat{{ø}} tw{{ø}}. K nyemu angyol rzecze: Iacz gy dowyod{{ø}}, a zasy{{ø}} zdrowego tobye przi wyod{{ø}}. Thobyas rzecze : Prosz{{ø}} cyebye, powyedz my, s kto- regosz domu albo s ktoregosz pokolenya? Gemusz Raphael angyol rzecze: Na nagemnykowly sy{{ø}} rod pitasz, cy- ly na samego nagemnyka, genbi s twim sinem szedł? Ale abich cy{{ø}} pyecza- 1 o w a n y u nye poddał: iacyem Azarias, sin wyelykego Ananyasza. K te- 176 mu'' Tkobyas otpowye: Z wyelykego rodu gesz ty. Ale prosz{{ø}} cyebye, nye gnyeway sy{{ø}} s tego, yzem chcyal wzwyedzecz rod twroy. K nyemu angyol rzecze: Iacyem, gen sina twego tam zdrovego dowyod{{ø}}, a zasy{{ø}} zdrowego prziwyod{{ø}}. Tkobyas rzecze: Gydz- ta dobrze, a pan b{{ø}}dz was wódz, a angyol gego b{{ø}}dz s wama. Tedi przi- prawyw to wszitko, czso bilo potrzebno na drog{{ø}}, wz{{ø}}w mlodi Thobias otpusczenye ot oczcza swego y od ma- cyerze swey. Y szlasta oba pospołu precz. A gdisz iusz bilasta odeszła, pocznye macz gego plakacz, rzek{{ø}}cz: Kyg (Mj), podpora* staroscy naszey, u a- ma gesz oti{{ø}}1, a od naiv (naju) gesz przecz poslal. Ey! bi bili nygdi ty pyeny{{ø}}dze nye bili, po ktoresz gy poslal T Dosycz bichom biły myely na swem ubostwye. za bogaczstwo bichom biły sobye polyczily, wydz{{ø}}cz przed sob{{ø}} sina swego. Geyze Tkobyas rzecze: Nye placzi! zdrów tam doydze sin nasz, a zdrów sy{{ø}} k nam wrocy, a oczi twoy uzrzita gy. Bocz wyerz{{ø}} temu, yze angyol bozi gest s nym, a zgedna wszitki rzeczi gego dobrze, tak isze sy{{ø}} k nama z radoscy{{ø}} wrocy. To ushsza- wszi matka gego, przestała plakacz, a ukoyla sy{{ø}}. VI. gdisz tak szedł Thobyas, a p s e k byezal gego za nym: tedi pyrvi no- czleg myalasta podle rzeki Tigris. A gdisz vinydze Tkobyas, chcz{{ø}}cz swe nogy umicz w rzece: visun{{ø}}wszi sy{{ø}} gedna wyelyka riba, ckcz{{ø}}cz gy po- lkn{{ø}}cz. Geyze sy{{ø}} Tkobyas u r z a r s 1*, pocznye volacz wyelykim głosem, rzek{{ø}}cz: Pomoz my panye, gydzecz na my{{ø}} riba. Y rzecze angy{{ø}}1*: Ufacy i{{ø}} za skrzele, wiczy{{ø}}gny k sobye. A gdisz to ucziny, wicy{{ø}}gnye i{{ø}} na su- sz{{ø}}. y pocznye sy{{ø}} riba myotacz przed nogy gego. Y rzeki mu angyol: Roz- platay rib{{ø}} t{{ø}}, a wirny syerce gey, ■ y zolcz y wn{{ø}}trza schowayze, bo s{{ø}} ti rzeczi tobye potrzebne a ku lekarstwu 80 uziteczne. A gdisz to Thobias uczinyl, spyekl my{{ø}}so tey ribi, a gyne nosił, abi b sob{{ø}} na drog{{ø}} wz{{ø}}1, czsobi gy- ma mogło statczicz na drog{{ø}}, az bi prziszla do Rages, myasta medzskego. Tedi Thobyas opita angyola, rzek{{ø}}cz: Prosz{{ø}} cyebye, Azariaszu, bracye myli, povyedz my, ktor{{ø}} mocz lekarstwa ti rzeczi maio, gezesz my z ribi kazał schowacz ? Gemu angyol otpowye, rzek{{ø}}cz: Kdisz cz{{ø}}stk{{ø}} tego syercza na w{{ø}}gle polozisz, ten dym zap{{ø}}dzi wszelki rod dyabelski, y ot m{{ø}}za y od zoni, tak ysze sy{{ø}} k nyma wy{{ø}}cey nye nawrocy. A zolcz gey godzi sy{{ø}} ku pomazanyu oczu, na nychze gest byel- mo, a bódzeta uzdrowyonye (•). Y rzecze k nyemu Thobyas: Gdze chcesz, abichowa otpoczin{{ø}}la? Angyol rzeki: Gest geden m{{ø}}z tu gymyenyem Ra- guel, blyzny wasz s pokolenya twego, a ten ma dzewkę gymyenyem Sar{{ø}}, a gey ocyecz nye ma ny sina ny dzewki gyuey, gen{{ø}} t{{ø}} sam{{ø}}. Tobyecz sy{{ø}} ma dostacz wszitko zboze gey, a masz i{{ø}} sobye poi{{ø}}cz za malzonk{{ø}}. Przeto pro- sy oczcza gey za ny{{ø}}, a dacz io tobye za zono. Thobyas rzeki: Sliszalem, yze bila oddana po rz{{ø}}d syedmy m{{ø}}zom, a zmarły, ale tom sliszal, yze ge dya- bel zdauil. Przeto boi{{ø}} sy{{ø}}, bi my sy{{ø}} tez nye przigodzilo. s{{ø}}cz gedzini sin oczczow a macyerzyn, sloz{{ø}} staroscz gich a1) zam{{ø}}tkem do pyeklow. Tedi angyol Raphael rzeki gemu: Posluchay myo, a ukaz{{ø}} tobye, ktorzi s{{ø}} to, nad nymyTz dyabel ma mocz. Tocz sę{{ø}} cy, ktorzi w małżeński sstaw tak wst{{ø}}- pui{{ø}}, ysze boga ot syebye y ot swey misly zap{{ø}}dzai{{ø}}, a swey nyeczistey z{{ø}}- dzi dosycz cziny{{ø}}, iako kon a mul, w nychze rozuma nye. nad tymy ma mocz dyabelstwo. Ale ty gdiz i{{ø}} poymyesz, wszedszi do gey pokoia, trsy dny sy{{ø}} wzdzerzisz od nyey, a nyczs gynego, gedzine w modlytwach usylowacz b{{ø}}- dzesz s ny{{ø}}. A w t{{ø}} nocz pyrw{{ø}} wrzu- cysz wn{{ø}}trze ribye v ogen, a zap{{ø}}- dzono b{{ø}}dze dyabelstwo. Ale drugey noci w uczinki swy{{ø}}tich patriarchów b{{ø}}dzes przipusczon. Potem trzecyey noci pozegnanye obdzerszisz, abi sinowye, gysz od was poyd{{ø}}, rodziły sy{{ø}} zdrowy. Potem po trze(cye)y noci przimyesz pann{{ø}} z boiazny{{ø}} boz{{ø}}, a wy{{ø}}cey prze myloscz sinow, nyszly prze lyuboscz cyelestn{{ø}}, abi w syemyenyu Abramo- wye pozegnanye sobye y swim sinom odzerszal. VII. A gdisz wnyd{{ø}} do Raguela, przyi{{ø}}1 ge s wyelyk{{ø}} radoscy{{ø}}. A vezrzaw Ra- guel na Thobyasa, rzecze ku Annę, zenye swey: O kako podobyen gest ten mlodzenyecz ku memu sinowczu'). A gdisz to powye, rzecze: Otk{{ø}}descye, młoda bracya naszi ? Onasta otpo- vyedzala: Geswa s pokolenya Nepta- lymowa, z i{{ø}}czczow* myasta Nynyue. Y rzecze gyma Raguel: Z n a t a ly Tho- byasza, brata mego? A ona rzeklasta: Z n a v a. A gdisz wyele dobrego Raguel o nyem mowyl, rzeki angyol ku Ra- guelowy: Thobyas, na ktoregosz ti pi- tas, gest ocyecz tego mlodzencza. To Raguel usliszaw, sszige Thobyaszovi c h wr a c y w syp, pocznye gy czalowacz. A dzerszal sy{{ø}} gego sszige s płaczem, y rzecze: B{{ø}}dz tobye poszegnanye, sinu moy myły, bo gesz dobrego druga a czsnego m{{ø}}za sin. W t{{ø}} godzin{{ø}} Anna, zona gego, a Sara, dzewka gego, slisz{{ø}}cz t{{ø}} rzecz, poczolesta s 1 z i c z. A tu spolu pomowywszi, przikazal Raguel skopu zabycz, a godi prziprauicz. A gdiz gych poczcy, abi k stołu sya- dla: poszedw Thobyas, rzecze: Tu ia 177 dzisz ny gescz ny pycz b{{ø}}d{{ø}}, dok{{ø}}d mnye w mey proszbye nye visluchas, a dok{{ø}}d my nye ugyscys, ysze mnye sw{{ø}} dzewk{{ø}} Sar{{ø}} dasz. To slovo Raguel usliszaw, ly{{ø}}knye sy{{ø}}, wyedz{{ø}}cz, czso sy{{ø}} przigodzilo onim syedmy m{{ø}}- zom, za które bila oddana. Y pocznye sy{{ø}} bacz, abi snadz y temu takesz nye przigodzilo. A gdisz o tem na miszly przemislyal, długo nye dai{{ø}} otpowye- dzi prosz{{ø}}cemu: rzecze gemu angyol: Nye boy sy{{ø}} dacz dzewTki swey gemu. bo tego, gen sy{{ø}} boga bogy, ma bicz małżonka dzewka twa. a przeto gey nye mogl gyni myecz. Tedi rzecze Raguel: Nye w{{ø}}tpy{{ø}}, ysze bog proszbi a slzi me przed swe oblycze przipu- seyl, a wyerz{{ø}} temu, ysze przeto bog wasze prziscye ku mnye zgednal, abi y tako ma dzewka bila przigednana ku swey rodzinye podle zakona Moy- szesowa. a przeto na tem nye w{{ø}}tpy{{ø}}, ale gyst b{{ø}}dz, yzecz i{{ø}} tobye dam. A uiow prawp r{{ø}}k{{ø}} dzewki swey, da ip w prauicz{{ø}} Thobyaszow{{ø}}, rzek{{ø}}cz: Bog Abramowr a bog Yzaakow y bog Iacobow b{{ø}}dz s wama, a ten was sday1), a racz napelnycz swe pozegnanye nad wama. A w t{{ø}} dob{{ø}} wrsz{{ø}}w lyst, podle tego tedi prawa ucziny zapys małżeński. A potem godovaly, ckwa- ly{{ø}}cz boga. Tedi zavola Raguel Anni, gospodinyey swey, y przikazal gey, a- bi prziprawyla gyma gyni pokoy. Do nyegoz gdiz wvyedze Saro dzew7k{{ø}} sw{{ø}}, ona pocznye slzicz. K nyey on rzecze: Sylney misly bódź, dzewko ma. bog nyebyeski day tobye radoscz a ucye- szeuye za t{{ø}} tezknoscz, i{{ø}}zeszto drzewyey cyrpyala. VIII. A gdisz otwyeczerzaly, wvyedly tego mlodzencza k nyey. Tedi rospomya- n{{ø}}w sy{{ø}}Tobyas na angyolow{{ø}} rzecz: wyi{{ø}}w s swrey tobołki cz{{ø}}stk{{ø}} syer- cza a wn{{ø}}trza oney ribi, y wrzucyl ge na ziwe w{{ø}}gle. Tedi Raphael angyol popadł dyabla, y prziwy{{ø}}zal gy na pusczi swyrzchnyego Egypta. Y pocznye napomynacz Thobyasz pann{{ø}} sw{{ø}} Sar{{ø}}, rzekpcz: Saro wstań, a modlmi sy{{ø}} bogu dzisz, a za iutra a po zaiutrzu. bo po ti trsy noci slozmi sy{{ø}}2) z bogem, ale po trzecyey noci b{{ø}}dzewa w swem skladanyu3). Bosmi swyótich lyudzi dzecy, a nye mami sy{{ø}} pospołu tak sgymovacz, iako gyny narodo- wye, gysz boga nye znai{{ø}}. A wstawszi oba, s pylnoscy{{ø}} sy{{ø}} modlylasta, abi ') et ipse conjungat ros. W. a) jungimur. 3) tn nostro conjugio. gyma drovye bilo dano. Y rzeki Thobyas: Panye boze oczczow naszich, . y chwalcye cy{{ø}} nyebo y zemya, morze, studnyce y rzeki, y wszitko stworze- *1 'nye twoge, gesz w nych gest. Ty gesz Adama z gylu uczinyl zemskego, a dalesz gemu na pomocz Gew{{ø}}, a nynye Jtil. .. ' . h , panye ti wyesz, isze nye prze m{{ø}}{{ø}} nyeczistot{{ø}} poymam to m{{ø}} syostr{{ø}}, ale prze mvloscz b{{ø}}d{{ø}}cego płodu, w nyem- szebi bilo chwalyono twe swy{{ø}}te gymy{{ø}} na wyeki. W t{{ø}} dob{{ø}} Sara takesz pocznye sy{{ø}} modlycz, rzek{{ø}}ci: Smyluy syó nad nama panye, smyluy sy{{ø}} nad nama, abichowa oba pospołu sy{{ø}} ssta- rzala we zdrowyu. A gdisz bilo w pyrwe kuri: zawolaw k sobye Raguel slug swich, y szly s nym, abi vikopaly dol. bo sy{{ø}} barzo bal teyze przigodi, ktora sy{{ø}} sstala pyrwim syedmy m{{ø}}- zom, ktorzi biły weszły k nyey. A gdisz bil dol prziprawyon: wrocyw sy{{ø}} Raguel, rzeki k swey zenye: Posly gedn{{ø}} z dzewek swich, acz wzvye, umarl- ly Tkobyas, abich gy przede dnyem puckowal. Y posiała gedn{{ø}} z dzewek, iasz wszedszi do pukoia, nalyazla ge zdrowe a krasznye pospołu spy{{ø}}cz. A wrocywszi sy{{ø}}, powye gyma dobre poselstwo. prze geszto dalasta chwal{{ø}} bogu Raguel a Anna zona gego, rzek{{ø}}cz: Chwal{{ø}} wzdawami tobye, boze israkelski, isze sy{{ø}} nam to nye przigodzilo, gegosz boi{{ø}}cz sy{{ø}}, domnymalysmi sy{{ø}}. Bosz uczinyl s namy twe wyelyke mylosyerdze, a zagnalesz ot nas nyeprzy- iacyelya, przecywnyka naszego, a smy- lowales sy{{ø}} nad tima dwyema gedi- naczkoma. Day gyma gospodnye, v pel- nye chwalycz tw{{ø}} myloscz, a tobye obyata* z twey chwali a s swego zdro- wya oferowacz, abi poznało sebranye wszeck narodow, isze gesz ti gedzini pan bog, sam we wszey zemy. To rzeki Raguel, kazał slugam swim dol zasucz przed swytanym, a swey gospodiny Annye przikazal, abi stroyla godi swa- dzebne a prziprauila wszitko, czsoszbi bilo potrzebno ku pokarmu pocze- s t n i m 'J. A kazał dwrye krowye tuczny zabycz a cztirzi skopi, a kazał przi- prauicz godi wyelebne wszem swim s{{ø}}syadom y przyiacyelom. A zaprzi- syngl Raguel Tobyasza, abi za dwye nyedzely u nyego przebił. A wszego swego sboza, czso myal Raguel, polo- uicz{{ø}} prawa* r{{ø}}cze Thobyasoui post{{ø}}- pyl, a uczinyl zapis, abi y ta druga, polouicza, geszto zbiwa, po gego smyer- cy na Tobyasa spadla. IX. Tedi Thobyas zavolal k sobye an- gyola, gegosz czlowyekem mnymal, y rzecze k nyemu: Azariaszu bracye, prosz{{ø}} cyebye, posluckay rzeczi mey: Aczbich sy{{ø}} ia tobye poddał w slusz- b{{ø}}, nye ucziny{{ø}} podobney odmyani twego dobrodzeystwa. A wszako prosz{{ø}} cyeb y e, przimy k sobye dobitcz{{ø}}ta a sługi, byerzisz sy{{ø}} ku Gabeeloui do Raies myasta medzskego, a wrocz 178 gemu tento gego zapys. Y wezmyes od nyego pyeny{{ø}}dze, a b{{ø}}dzesz gego prosycz, abi piziszedl na m{{ø}} swadzbó. Bo ') iter pqenhbus. W. ti sam dobrze wyesz, iszecz ocyecz moy doma lyczi dny, mnye o czek a- vai{{ø}}. a smyeskamly gen im dnyem wy{{ø}}cey, zam{{ø}}cy sy{{ø}} dusza gego. A tesz sam vydzisz, kakocz my{{ø}} c y e s c z moy Raguel zaprzisy{{ø}}gl, gegoz zaprzi- sy ozeny a przest{{ø}}pycz nye mog{{ø}}. Tedi Raphael poi{{ø}}w s sob{{ø}} cztirzi panosze Raguelowi, a dwa wyelbl{{ø}}di, y brał sy{{ø}} do Rages myasta medzskego. A tu nalyazl Gabela, dal gemu gego zapys, a wz{{ø}}1 wszitki pyeny{{ø}}dze ot nyego. A pocznye gemu powyadacz o miodem Thobyaszu, o sinu starego Tho- byasza, wszitko czso syó gemu dobrego przigodzilo, a prosz{{ø}}cz gego, abi raczil s nym na gego swadzbó gidz. A gdisz Gabelus gemu powolyl, a w dom Raguelow wnydze: nalyazl Thobyasza za stołem syedz{{ø}}cz. A wiskocziw przecyw gemu Thobyas, tu sobye przi- iaznywe poczalowanye dalasta. A za- plakaw Gabelus, dal chwal{{ø}} bogu, rzek{{ø}}cz : Pozegnay cyebye pan bog israhelski, bo gesz ti sin m{{ø}}za dobrego a sprawyedlywego a boi{{ø}}cego sy{{ø}} boga, a w ialmusznack sczodrego. a stan sy{{ø}} pozegnanye nad tw{{ø}} gospodinyó y nad rodzici twimy, abiscye wydzely swe dzecy' przed sobo y sw7a wnuczóta az do trzecyego y czwartego pokolenya. a b{{ø}}dz semy{{ø}} wasze pożegnano ot pana boga israhelskego, gen krolyuge na wyeki wyekom. A gdisz wszitci ot- powyedzely Amen, syedly spolu ku godowanyu. a tak z boiazny{{ø}} boz{{ø}} swa- dzebne godi slavyly. le gdisz tak Thobyas prze sw*adz- b{{ø}} sy{{ø}} myeskal wrocycz sy{{ø}}, pyecza- l o w a 1 sy{{ø}} ocyecz gego Thobyas, rzek{{ø}}cz : Y przecz tak długo myeszka przidz sin moy ? yzaly gest tam osta- wyon?1) yzaly Gabelus umarl. y nye wye, kto pyeny{{ø}}dze gemu wida? Y pocznye sy{{ø}} zam{{ø}}czacz barzo, on y gego zona s nym. Y w^splakalasta oba, przeto yze sin gich w virzeczoni dzen k nyma nye wrocyl. A zwlascza matka gego przes przestanya płakała, rzek{{ø}}cz: Byada, byada mnye, sinu moy! y przeczsmi cy{{ø}} wisiały na t{{ø}} drogo, swyatlo naszich oczu, lyaska staroscy naszey, ucyecha ziwota naszego, ua- dzeia b{{ø}}d{{ø}}cego plemyenya naszego ? Wszitko swe dobre maiycz pospołu w tobye samem, nye myelysmi cyebye puszcycz odidz od nas. Geyze Thobyas mowyl: Mylcz, a nye m{{ø}}cy sy{{ø}}. zdrow- cy gest sin nasz. dosycz gest wyerni ten m{{ø}}z, gegoszsmi s nym posiały. Temu sy{{ø}} ona ucyeszicz nykake nye mogła, ale na koszdi dzen wibyegai{{ø}}cz na wsze stroni, patrzila a wr okol po wszech drogach byegala, po gychze sy{{ø}} gey zdało, yszebi myal przidz sin gey, abi ale z daleka gy gyd{{ø}}cz, mo- glolybi to bicz, opratrzila*. Zatim Raguel mowyl ku svemu zóczu, rzek{{ø}}cz: Pobidl tu, a iacz posly{{ø}} posła ku twemu oczczu, a wskaz{{ø}} gemu o twem zdrowyu. Tobyas otpowyedzal: la to wydz{{ø}}, ysze ocyecz moy a macz ma *) detentus. W. dny lyczi, a m{{ø}}cy sy{{ø}} duch gich w nyck. A gdisz Raguel wyelym slow swego z{{ø}}cya, abi tu dluzey ostał, prze- prosycz nykake nye mogl: polecyl gemu Sar{{ø}} sw{{ø}} dzewk{{ø}}, a polowycz{{ø}} wszego swego gymyenya daw gemu z slug, z dzewek, y z dobitka, y z wyel- bl{{ø}}dow, y pyeny{{ø}}dzi wyele, a zdrowa y radostna puscyl gy precz ot syebye, rzek{{ø}}cz: Angyol bozi swy{{ø}}ti b{{ø}}dz s wamy na drodze waszey, a do- wyedz wras przes przekazi do domu, abiscye nalezly wszitek rz{{ø}}d przi waszich starszick, abi opatrzile oczi moy sini wrasze drzewyey, nyzly umr{{ø}}. A chopywszi sy{{ø}} rodziczowye dzewki swey, poczóly i{{ø}} czalowacz. A puscy- wszi ge ot syebye, napomynaly i{{ø}}, a- bi w poczestuoscy swyekri sw{{ø}}') myala, a mylowala m{{ø}}za swego, a sprawowała czelyadz sw{{ø}}, a pyln{{ø}} pracz{{ø}} abi myala o swem domu, iakobi gey nykt z nyczego nye karał. XI. /\ gdisz sy{{ø}} wu’ocyly, przigely do Charran, gez gest na poi drogy przecyw myastu Nynyve, w genem naczcye dnyu. Rzecze angyol Thobyasoui: Bracye moy, Thoby^aszu. Wyesz, kakos ostauil oczcza twego. Lyubyly sy{{ø}} tobye, przedzwu naprzód, a gospodiny twa s czelyadz{{ø}} a z dobitkem z nye- nagla acz gyd{{ø}} po nas. A gdisz sy{{ø}} to ulyuby Thobyaszowy, rzecze gemu Raphael: Weźmy s sob{{ø}} zolci oney ribi, bocz bódze potrzebna. Tedi Tho byas wz{{ø}}w zolcy ribey, y odzidzeta*. Ale Anna, matka gego, na kozdi dzen wigly{{ø}}dala, a syadala na wyrzcku ge- ney gori podle drogy, otk{{ø}}dze mogla- bi swego sina z daleka zazrzecz gy- d{{ø}}cego. A gdisz s tego myasta patrila* prziscya swego sina: uzrzala z daleka, a r{{ø}}cze poznała Thobyasa, swego sina gyd{{ø}}cz. A prziszedsy powyedzala mężu swemu: Owa, tocz iusz sin twroy gydze. Zatim Raphael Tkobyasza na drodze uczył, rzek{{ø}}cz: lako ricklo w dom twoy wnydzes, natickmyast sy{{ø}} pomodlysz panu bogu twemu, a dz{{ø}}ki dawai{{ø}} gemu, przist{{ø}}pisz ku occzu twe- mu, a | poczalugesz gy, a r{{ø}}cze po- 179 masz oczi gego zolcz{{ø}} riby{{ø}}, i{{ø}}sz s sob{{ø}} nyesyesz. Bo to wyedz, yze iako richlo pomazes, otewr{{ø}} sy{{ø}} oczi gego, a patrzi ocyecz twoy swyatlo nyebye- ske, a twe prziscye, wyelmy sy{{ø}} ma-, dugę. Zatim psek Tkobyaszow, gen bil s nyma na drog{{ø}} byezal, ten iakobi w poselstwye do domu przibyegl, ogonem machai{{ø}}, radui{{ø}} sy{{ø}} a radoszics) zwyastui{{ø}}. Tedi powstaw ślepi oczecz gego, pocznye gydz przecyw sinu swemu, potikai{{ø}} sy{{ø}} na nogy. a podaw r{{ø}}k{{ø}} wodzowy, winydze przecyw sinu swemu. A przyi{{ø}}wszi gy, on a matka, przitulywszi k sobye, poczalowaly gy, a pocz{{ø}}lasta oba radoscy{{ø}} plakacz. A gdisz sy{{ø}} bogu pomodlyl a dz{{ø}}ki gemu wsdal, posadził sy{{ø}}. Tedi wz{{ø}}w Tobyas mlodi zolcz riby{{ø}}, pomazał o- czi oczcza swego, a po malem czasu, iako za poi godzini, seszlo byelmo z gego oczu iako my{{ø}}zdra z byalku ') W Wulg. „soceros*. Więc tłómaczenie niedobre. iagecznego. I{{ø}}sz Thobyas zdarł s oczu gego, a r{{ø}}cze przezrzal. Y pochwały boga, on a Anna zona gego, y wszitci gisz o gego slepocye wyedzely. A zwlascza Thobyas sam mowyl: Chwra- 1{{ø}} tobye wzdawam panye boze israhelski, bosz ti mnye na czas pokarał, a tisz my{{ø}} uzdrowyl. Owa, tocz iusz wy- dz{{ø}} Thobyasza sina swego. Potem po syedmy dnyoch wnydze Sara, młodego Thobyasza zona, ze wsz{{ø}} czelyadz{{ø}}, zdrowa, z dobitcz{{ø}}ti y z wyelbl{{ø}}di, a s wyelym pyeny{{ø}}dzi y s timy pye- ny{{ø}}dzmy, gesz bil od Gabaela wz{{ø}}1. Y pocznye mlodi Thobyas oczczu y macyerzi wszitko po rz{{ø}}d powyadacz, czso mu bog dobrzego* na tey drodze przes tego czlovyeka, gen gy prze- wyodl, uczinyl. Y prziszedl k nyemu Achior a Nabat, syestrzency Thobya- soui k nyemu, spolu sy{{ø}} s nym radu- i{{ø}}cz, ysze wszitko dobre, czsosz przed nym bilo, bog uczinyl. A za syedm dny godowaly s wyelyk{{ø}} radoscy{{ø}}, chwaly{{ø}}cz boga a wyesyely s{{ø}}cz spolu. XII. Tedi zavolaw k sobye stari Thobyas sina swego, rzecze: Czso bichom myely dacz temu swy{{ø}}temu m{{ø}}zu, gen chodził s tob{{ø}} ? Thobyas rzeki oczu* swemu : A czsobi to bilo oczcze, gesz bichom gemu mogły dostoynye otpla- cycz za take dobrodzeystwo, gesz nam uczinyl? On my{{ø}} tam dovyodl, a zasy{{ø}} zdrowa przy wyodl, a pyeny{{ø}}dze od Gabela on wz{{ø}}1. On my{{ø}} ozenyl, a ot mey gospodinyey dyabelstwo za- p{{ø}}dzil, a gey starsze obradował, a mnye ot polknyenya ribyego obronyl, a tobye z r o k on nawrocyl, a przezeń wszego dobrego gesmi napelnyeny. A przeto czso gemu za to godnye otpla- cymi? Ale prosz{{ø}} cyebye, oczcze moy, abi go poprosyl, zalybi raczil wz{{ø}}cz tego wszego polouicz{{ø}}, czsosmi s sob{{ø}} przinyesly. A zawrolawszi gego, ocyecz a sin, otwyod{{ø}} sy{{ø}} s nym na stron{{ø}}. Y pocz{{ø}}lasta gego prosycz, abi raczil polouicz{{ø}} wszego, czso przinyesly s sob{{ø}}, wz{{ø}}cz y myecz sobye. Tedi angyol powye gyma taynye, rzek{{ø}}cz: Chwalcye boga nyebyeskego a przede wsze- my ziuimy wiznawaycye gy, ysze s wamy uczinyl mylosyerdze swe. A kakokoly tagemnycz{{ø}} krolyow{{ø}} tayno myecz dobrze gest: wszakoz uczinki boze wziauicz a viznavacz poczcywye gest. Dobra gest modlytwa s postem, a swy{{ø}}te ialmuszni lepsze s{{ø}}, nysz skarbi złote zgromadzicz. bo ialmuszna ot smyercy zbawya, a ona gest, gesz ot grzechów ocziscya, a czlowyeku wye- czni ziwoth nalyazuge. Ale ktorzi zgrze- szai{{ø}}{{ø}} a nyeprawoscz cziny{{ø}}, nyeprzyiacyele s{{ø}} dusze swey. A przeto chcz{{ø}} wam prawd{{ø}} ziauicz, a nye skryi{{ø}} ot was rzeczi tayney. Gdi sy{{ø}} ty modlysz se zlzamy, a martwe pochowa was, a obyad twoy opusczasz, a martwa cyala przes dzen w domu twem taysz, a o polnoci ge pochowavasz: tedi ia offye- rowal tw{{ø}} modlytw{{ø}} panu bogu. A przeto, yzesz bil wdz{{ø}}czel * *) bogu, potrzebno bilo, abi cyebye skusiło poku- szenye. A iusz my{{ø}} tedi poslal pan, abich cy{{ø}} uzdrowyl, a Sar{{ø}} tw{{ø}} zon{{ø}} ot dyabelstva zbauil. bo ia gesm Raphael angyol, s tich syedmy geden, gysz zawszdi stoymi przed bogem. A gdisz ony ti rzeczy usliszely, zam{{ø}}cy- ly sy{{ø}}, a trz{{ø}}s{{ø}}cz sy{{ø}}, padły na swa oblycza. Tedi gym angyol rzecze: Pokoy wam, nye boycye sy{{ø}}. bo gdi- szem s wamy przebival, tocyem bil przes woly{{ø}} boz{{ø}}. gy chwalcye a spyewaycye gemu. Wydzanem') ot was, ia- kobich iadl y pyl M wamy. Ale ia pokarmu nyewydomego y pycya, gen od lyudzy nye moze wydzan bicz, pozi- wam. Przeto czas gest iusz, abich sy{{ø}} nawrocyl k temu, gen my{{ø}} poslal. Ale wi chwalcye boga, a powyadaycye wszitki dziwi gego. A iako to rzeki, ') Widzian jestem, zdaję się. natichmyast od gick oczu bil wz{{ø}}t, tak yze gego wy{{ø}}cey nye uzrzely. Tedi richlo padszi na swa oblycza, za trsi godzini ckwalyly boga. A wstawszi, wipowyadaly wszitki dziwi gego. XIII. J/V. otworziw Tkobyas stari usta swa, pocznye ckwalycz boga, rzek{{ø}}cz: Wye- lyky gesz panye na wyeki, a po wszitky wyeki krolewstwo twe. bo ti byczu- gesz y uzdrawyas, m a r t w y s (martwisz) y ziwysz, dowyedzes do pyeklow y viwyedzes. a nye gest, ktobi mogl u- cyecz r{{ø}}ki twey. Wiznawaycye pana boga sinowye israhelsci, a przede wsze- my narodi ckwalcye gy. Bo przeto was rosproszil mye... Tu dwóch kart brak. J U DIT H. (III, 3). 180 ...y stada owcza y koza y końska y wyelbl{{ø}}dowa, y wszitek nabitek nasz, y czelyadzi nasze, w tvem opatrzenyu s{{ø}}. To wszitko b{{ø}}dz pod twim prawem. Mi takesz y sinowye naszi slugy twe gesmi. Przidz k nam panye po- koynye, a poziuay sluszbi naszey, iako sy{{ø}} lyubycz bódze tobye. Tedi Olofernes zgedze z gori z gesczcy a s wyelvk{{ø}} mocz{{ø}}, y obezrzi wszelke myasto y wszelkego przebiwaiócego na zemy. A ze wszelkich myast wezmye sobye pomocznyk’’, m{{ø}}sze silne a wibor- ne ku boiu, a tak wyelyki strach wszem kraynam przipadnye, ysze bidly{{ø}}ci we wszitkick myescyeck ksy{{ø}}sz{{ø}}ta, y. wszi t- ci poczcziu/) pospołu s pospolytim lyudern wickodzily przecyw gemu, orzi- muiócz gy s koronamy ys swyetedl- n y c z a m y, vodz{{ø}}cz tance s p y s c z c i y z b{{ø}}bennyki2). A wszako to czi- ny{{ø}}cz, ukrutnoscz syercza gego ukro- czicz nye mogły, bo myasta gich zbo- rzil, a gich 1 u gy por{{ø}}byl. Bo bil gemu kroi Nabuckodonozor przikazal, a- bi wszitki bogy zemske zatracyl, to- czusz abi cn sam bogem nazwan bil ot tich narodow, ktoizezbi* mogl Olo- femow{{ø}} mocz{{ø}} sobye poddacz. Tedi Olofernes przeiaw hyri{{ø}} Sobal, y wszitko Appamyam a wszitk{{ø}} Mezopo- tamy{{ø}}, przyial ku 1 dumeyskym do zemye Gabaa. y pobrał gych myasta, a tu myeszkal za trzidzesoy dny, w kto- rick dnyock zgednacz przikazal wszitk{{ø}} woysk{{ø}} moci swey. im. Tedi usliszawszi to sinowye israkelsci, gisz bidlyly w zemy Iuda, wzbaly sy{{ø}} barzo gego oblycza. Tak isze strach y groza padnye na gich misi, abi te- k goz nye uczinyl Ierusalemu y koscyo- lowy bożemu, czso bil uczinyl gynim myastom y koscyolom gyck. Y posiały po wszey Samary wsz{{ø}}di w okol az do Iericho, a osadziły wszitki wyrzchi na gorack. A muri') otoczily swe wye- s z n y c e, a swyoz{{ø}} do nyck uzitki ku potrzebye na walkę, A takesz Elya- chym kapłan pysal ku wszem, ktorzi bidlyly w F.zdrelon, gesz lezi przecyw wyelykemu polyu podle Dotaym, y wszitkim, przes ktoreszbi mogła woyska cy{{ø}}gn{{ø}}cz, abi osyedly gori, przes gesztobi droga, wyodla ku Ierusalem, a tuki strzegły, gdzeszbi mogła naw{{ø}}ssz- sza droga myedzi goramy bicz. Y u- czinyly sinowye israkelsci, iako gym ') honorati. W. 2) „in tympanu et tibiisu. W, ') (VI. przyp nuriś). przikazal bil kapłan bozi Elyachim. Y wzwolal wszitek lyud ku panu wyely- k{{ø}} pylnoscy{{ø}}, a ponyzily swich dusz w poscye, samy y gich zoni. Y oblekły sy{{ø}} kaplany w cylycya, a swre dzecy skladly przecyw koscyolowy bożemu, a ołtarz bozi przikrily cylycyum. Y wzwolaly ku panu bogu israhelskemu genim duchem, abi gich nye poddawał w plyon, ny gich dzatek, ny gych zon na rozdzelenye, a gych myast na wigladzenye, a gich swy{{ø}}tinye na po- kalenye. Tedi Elyachim, wyelyki kapłan bozi, zchodziw wszitek Israhel, cyeszil ge sw{{ø}} rzecz{{ø}}, rzek{{ø}}cz: Wyedz- cye to, yszecz usliszal pan prozbi wasze, acz trwai{{ø}}cz setrwacye w poscyech waszich y w modlytwach w vydzenyu bozem. Wzpomynaycye na Moyszesa, slug{{ø}} bożego, gen Amalech ufai{{ø}}cego w sw{{ø}} syl{{ø}} y w sw{{ø}} mocz y w sw{{ø}} woysk{{ø}} y w swe scziti y w swe wozi y w swe geszczce, nye zelyazem boiuge, ale swy{{ø}}timi modlytwamy, modly{{ø}}cz sy{{ø}} bogu, pobył. Takez porazeny b{{ø}}- d{{ø}} wszitci nyeprzyiacyele israhelsci, acz setrwacye w tem uczinku, ktoriscye poczóly. A tak ku gego napomynanyu, modly{{ø}}cz sy{{ø}} bogu, trwały przed oblyczim bozim, tak yze y cy, gisz obyeti ofyerovaly bogu, obleczeny s{{ø}}cz w czy- lycyuna, ofyerowaly poswy{{ø}}tne rzeczy bogu, a bil popyol na głowach gich. A ze wszego syercza swego modlyly sy{{ø}} bogu, abi nawyedzil Israhelske. V. J\- powyedzano Olofernowy, ksy{{ø}}sz{{ø}}- cyu ricerstwa Asyrskego, ysze sinowye israhelsci prziprawyaly sy{{ø}} ku bronye- nyu, osadziwszi drogy w górach. Tedi Olofernes wyelykim roznyewanym za- palyw sy{{ø}} w vyelyki gnyew, y zwoła wszitka ksy{{ø}}sz{{ø}}ta Moabska a woge- wodi Amonske, y rzecze k nym: Po- wyedzcye my, ktori gest to lyud, gen gori osyadl. albo która a kaka a kako wyele myast gich, a takesz która gest mocz gich, a kako gich gest wyele. albo kto gest królem gich ricerstwa, a przecz tako inymo wszitki gyne, gisz bidly{{ø}} na wschód sluncza, cy wzgardziły mn{{ø}}, a nye wiszly naprzecywo nam w drog{{ø}}, abi nas przyi{{ø}}ly s po- kogem? Tedi Achior, vogewoda wszeck sinow Amonyczskick, otpowye, rzek{{ø}}cz: Racziszly my{{ø}} sliszecz, panye moy, powyem cy prawd{{ø}} przed twim oblyczim o tem lyudu, gysz bidly po go- rack. nye winydzecz krziwe słowo z ust mick. Lyud s pokolenya Kaldey- skick gest. Ten napyrwey bidlyl w Me- zopotauy*. a yze nye chcyely naslya- dowacz bogow swich przodków, gisz biły w zemy kaldeyskey: a tak nye- ckawszi duchownick obiczaiow swick przodków, geszto w naslyadowanyu wyele bogow czinyly, genego boga nyebyeskego s{{ø}} naslyadowaly, gensze gym y przikazal, abi wiszly ott{{ø}}d, a bidlyly w Ckaran. A gdisz glod bil po wszey zemy, weszły do Egypta, a tu we cztirzeck sstock lecyech tak sy{{ø}} rozmnozily, yze gick wyelykoscz nye mogła zlyczona bicz. A gdisz ge n{{ø}}- dzil kroi Egypski, dzalem swick 181 myast biotu poddał ge: wolały ku bogu swemu, y ranyl bog gich zemyo rozmaytimy ranamy. A gdisz ge wi- gnaly Egypsci ot syebye, przestała rana od nych. Potem ckcyely ge k swey lobocye nawrocycz. A gdisz ony ucye- kaly, bog nyebyeski otworzil gym morze, tako yze s obu stronu stało morze iako mmi twarde, a cyto such{{ø}} nog{{ø}} po dnu morskem przeszły. iSa ktoremze myesczczu gdisz ge woyska przes lyczbi Egypskich scygala, tak gest wodamy zatopyona, isze z nych nyzadni z>w nye ostał, genbi ten uczi- nek zwyastowal b{{ø}}d{{ø}}cim. A gdisz wiszly z Rudnego morza, puscza gori Syna ge potkała, na nyeyzeto nygdi nye mogl bidlycz any sin czlowyeczi, gdi otpocziwal. Tu gym gorzne stu- dnyce ku pycyu oslodzoni, a za czter- dzescy lyat uzitkow poziwaly z nyeba. A k* dikoly sy{{ø}} obrocyly przes l{{ø}}czi- ska y przes strzał y przes sczita y przes myecza, bog gich boiowal za nye a wzd- zwycy{{ø}}zil. A nye bil nyzadni, ktob ■ temu lyudu p r z e k a z a 1 (?)') geno gdisz otstopyl ot sluszbi pana boga swego. Bo kilkokolykrocz modlyly sy{{ø}} gynim bogom, kromye boga swego: tilekrocz poddany w lup a w myecz a w poganbyeny e. A kilekolykrocz kaia- ly sy{{ø}}, zalui{{ø}}cz ysze otst{{ø}}pyly ot sluszbi pana boga swego: dal gym bog nyebyeski mocz ku obronye. A takesz krolya kananeyskego, y iebuzeyskego, a pharazeyskego, y etheyskego, a e- weyskego y amoreyskego, y wszitki rnoczne wr Ezebonye pobywszi, zemye gych y myasta ony s{{ø}} obdzerzely. A doi{{ø}}d nye zgrzeszily w vydzenyu boga swego, bilo s nymy wszi ko dobre, bo bog gich nyenawydzi grzecha. A takesz nyedawno przed tymy lyati, goisz biły st{{ø}}pyly z drogy, i{{ø}}sz dal gym bog, abi po nyey chodziły: pogubye- ny biły walkamy ot wyelya narodow, a wyele z nych wyedzeno* z zemye swey. A nynye sy{{ø}} nawrocyly ku panu bogu swemu, z rosproszenya swego, gim biły rosproszeny, sebrany s{{ø}}{{ø}} w geduot{{ø}}, y weszły na to wszitko po- gorzee, a lepak wdadn{{ø}} Ierusalem, tu gdze gest swy{{ø}}tinya swy{{ø}}tich. Przeto iusz panye moy, popitay syó, gęstły ktori grzech gich znamyenyti w vydzenyu boga gich: tedi przespyeczny e wzidzmi k nym, bo bog gick poddaw podda* ge tobye, y b{{ø}}d{{ø}}cz poddany pod iarzmo moci twrey. Gestlycz nye nyzadnego roznyewanya lyudu temu przed panem bogem gich: nye bódzem mocz przecywycz sy{{ø}} gym, bo gick bog obrony ge, y b{{ø}}dzem w pogan- byenyu wszey zemy. Y stało sy{{ø}}, gdisz Ackior przestał mowyenya slow swick: roznyewaly sy{{ø}} wszitci wyelyci pano- wye Olofernovy, a mislyly gy zabycz, rzek{{ø}}cz geden ku drugemu: Kto gest ten, gen movy, bi sinowye israkelsci mogły przecywycz sy{{ø}} krolyovy Na- buckodonozorovy y woyskam gego ? wszako s{{ø}} lyudze przes odzenya y przes sili y przes domislu umyenya') ku boiu. Abi Achior poznał śy{{ø}}, yze ') n&iltaret. W. Pewnie przekarzał? ’) siue peritia artib puguat. namy klama: pocy{{ø}}gnyem na gori. a gdiz zgymany b{{ø}}d{{ø}} gich moczny, tedi takesz s nymy Achior myeczem porazon b{{ø}}dze, abi wyedzal wszelki naród, yze Nabuchodonozor gest bog zemski, a kromye gego nye gynego. VI. I stało sy{{ø}}, gdisz przestały mowye- nya swego: rożnyewaw sy{{ø}} Olofemes, rzeki ku Achiorovy: Przeto yzesz nam prorokował, rzek{{ø}}cz, yze lyud israhelski obranyon* b{{ø}}dze bogem swim: ia tobye ukaz{{ø}}, yze nye gest gyni bog, geno Nabuchodonozor. Kedysz ge po- bygemi wszitki iako genego czlowyeka: tedi s nymy y ti myeczem Asyr- skim zagubyon b{{ø}}dzesz, a wszitek Israkel s tob{{ø}} zagz/nyenym pomynye. A skusysz, yze Nabuckodonosor gest pan wszey zemy. a tedi myecz mego ricerstwa przędzę twe boki, a przeklot s{{ø}}cz, myedzi rannimy israhelskimy padnyesz, a nye odetcknyesz, az s nymy y zgż/nyesz. A gęstły proroczstwo swe mnysz praue: nye zmyeny sy{{ø}} oblycze twe, a groza, iasz twarz tw{{ø}} po- syadla, otydzi ot cyebye, acz mnysz, yze ta słowa ma nye mog{{ø}} sy{{ø}} wipel- nycz. Ale abi wyedzal, yze s nymy spolu tego doydzesz: owa w t{{ø}} go- dzin{{ø}} temu lyudu b{{ø}}dzes przitowarzi- szon, yze gdisz godne m{{ø}}ki od mye- cza mego przim{{ø}}, ti podobney pomscye podly{{ø}}szesz. Tedi przikazal Olofer- nes slugam swim, abi popadn{{ø}}cz A- chiora, y wyedly gy do Betkulyey a dały gy w r{{ø}}ce sinom israhelskim. A wsz{{ø}}wszi gy sludzi Olofernoui, brały sy{{ø}} po poły och. Ale gdisz sy{{ø}} przibly- zily ku goram: wiszly przecyw gym cy, gysz s proce luczai{{ø}}. A ony sy{{ø}} odwrocywszi od boku gori, prziwy{{ø}}- zaly Achiora ku drzewu za r{{ø}}ce y za nodze, a tak swy{{ø}}zanego vycynamy nyechawszi go tu, wrocyly sy{{ø}} ku panu swemu. Potem sinowye israhelsci sczedwszi z Betulyey, przigely k nyemu, gegosz rozwy{{ø}}zawszi, wyedly do Betulyey. A postawywszi gy poszrzod lyuda tego, i{{ø}}ly sy{{ø}} gego pitacz, prze ktor{{ø}}bi vyn{{ø}} Asyrsci swy{{ø}}zanego gego tu nyeckaly. A w tich dnyock bi- lesta tu dwye ksy{{ø}}sz{{ø}}cy: Ozias, sin My cha s poko lenya Symeonowa, a 182 Ckarmi, gen sio wye Gotonyel. A tak stoi{{ø}} przed starszimy Ackior y przede wszemy, pocznye powyadacz wszitko, czso bil mowyl ku opitanyu Oloferno- wu, a kako lyud Olofernow prze tak{{ø}} rzecz chcyal gy zabycz, a kako Olo- fernes roznyewaw sy{{ø}} prze tak{{ø}} rzecz, kazał gy Israhelskim dacz, abi, gdisz- bi sini israhelske przemógł, tedibi takesz y samego Ackiora m{{ø}}kamy roz- maytimy kazał zagubycz. przeto yze bil rzeki: Bog nyebyeski gest obrończa gich. A gdisz to wszitko Ackior wimovyl, wszitek lyud padnye na swa oblycza, modly{{ø}}cz sy{{ø}} bogu, a pospo- lytim narzekanym y płaczem genostay- nye swe proszbi przelewały, rzek{{ø}}cz: Panye boze nyeba y zemye, wezrzi na gich pick{{ø}}, a wzgly{{ø}}dny na nasz{{ø}} pokoro, a twarzi twick swy{{ø}}tick obezrzi, a ukasz, yze ti nye opusczasz w cy{{ø}} ufai{{ø}}cich, a tyste*, gisz w sy{{ø}} ufai{{ø}} a w swey syle sy{{ø}} chelpy{{ø}}, ponyzasz. A tak dokonawszi płaczu, a przes czali dzen modlenye lyud') ku bogu wipel- nywszi, i{{ø}}ly syó ćyeszicz Achiora, rzek{{ø}}cz : Bog oczczow naszich, gegoszesz ti mocz zwyastowal, on obdarzicyel (?) tobye da za otplat{{ø}}, abi ti drzewyey gich zagi/nyenye uzrzal, nyzly nasze. A gdisz pan bog dobrowolenstwo da slugam swim, b{{ø}}dz s tob{{ø}} takez pan myedzi namy. a iako sy{{ø}} tobye b{{ø}}dze lyubycz, tak- s twamy se wsze- my b{{ø}}dzesz przebiwacz. Tedi Ozias do- konaw radi, poymye gy do swego domu y ucziny wTyelyk{{ø}} vyeczerz{{ø}}. A wezvaw wszech kapłanów, spolu wi- pelnywszi post, pokarmyly sy{{ø}}. A potem wszitek lyud bil zwolan, a przes czal{{ø}} nocz w koscyele sy{{ø}} modlyly, prosz{{ø}}c pomoci od boga israhelskego. VII. p A otem Olofernes drugego dnya przikaze swim woyskam, abi cy{{ø}}gly przecyw Betuly. A bilo pyeszich XX a sto tysy{{ø}}czow, a gezczczow XXII tisy.<- czow, kromye tich prziprawnich mo- zow, gisz biły zgymany a przy wy e- dzeny z włoscy y z myast wszelkego wyeku. Cy sy{{ø}} wszitci prziprawyly ku pobycyu przecyw sinom israhelskim. Y przid{{ø}} po stronye gori az na sami wyrzch, gen patrzy do Dotaym, ot myasta, geszto slowye Belma, az do tego myasta, gezto slovye Celmon, gesz le- zi przecyw Ezdrelon. Tedi sinovye isra helsci uzrzawszi gich wyelykoscz, padły na zemy{{ø}}, sipy{{ø}}c popyol na swe głowi, gednostaynye sy{{ø}} modly{{ø}}c, abi bog israkelski ukazał swe mylosyerdze nad svim lyudern. A wsz{{ø}}wszi na syó odzenya swa boi{{ø}}wa* y obsadziły w{{ø}}- skoscy dróg myedzi goramy, a tu bidlyly strzeg{{ø}}cz tich dróg we dnye y w noci. Potem Olofernes zgezdziw wsz{{ø}}di w okol, naydze studnyce na poludnye* stronye przed myastem, z nyckze gest woda wyedzona do myasta. y przikazal przecynacz ruri wodne. Ale bili nyedaleko od muru gyne studnyce, z nychze kradmo wodi na- cziraly ku ocklodzenyu syercz swick wy{{ø}}cey, nyszly ku pycyu. Ale sinowye Amonowy a Moaboui przist{{ø}}py- wszi ku Olofernoui, rzekły: Sinowye israkelsci nye ufai{{ø}}cz w kopye any w strzelb{{ø}}, ale gori brony{{ø}} gick, a pagórki ge ogradzai{{ø}}. przeto radzi na wyrzck osadzai{{ø}} sy{{ø}}. A przeto ckcesz- ly ge przes boia przemocz: polosz stro- sz{{ø}} u studnye, acz z nyck nye bye- r z {{ø}} wodi. a tak przes myecza zgubysz gee, bocz snadz ustan{{ø}}cz w prąci, po- dadz{{ø}} tobye myasto swe, gegosz mny- mai{{ø}}, bi nye mogło dobito bicz, yze gest na górze posadzono. Y zlyubylo sy{{ø}} to słowo Olofernoui y waszem gego raczczam, y ustani na wsze stroni w okol stroze nad studnyczamy. A gdisz ta strosza trwała za trsydzescy1) dny, przeschn{{ø}}li cysterni y zgromadzenye wod wszitkim bidly{{ø}}cim w Betuly, tak yze nye bilo we wszem myescye, ot- ') Populorum. W. ') W Wulg. viginti. k{{ø}}d bi sy{{ø}} napyly do sitoscy za geden dzen. ale pod myar{{ø}} dawano 1 y u- dzem vod{{ø}} na koszdi dzen. Tedi se- brawszi sy{{ø}} ku Oziaszoui wszitci m{{ø}}- zowye y zoni, mlodzenci y robyenci, a wszitci pospołu, genim głosem rzekły : S{{ø}}dz to pan myedzi namy a myedzi tob{{ø}}, yzesz nam tak wyele złego uczinyl, nyechcz{{ø}}cz mowycz pokoy- nye z Asyrskimy. a przeto nas bog poddał pod gich r{{ø}}ce. A iusz nye, ktobi wspomogl, gdisz zgt/nyem przed gych oczima w pragnyenyu a w pogy- nyenyu wyelykem. A iusz zgromadz- cye wszitki, ktorzi s{{ø}} w myescye, abichom sy{{ø}} dobrowolnye podały Olofer- nowy. Bo lepyey gest, abichom żywy s{{ø}}cz i{{ø}}cy, chwalyly boga, nyszly zmar- szi od nyedostatku wodnego, biły dany w poszmyech wszemu lyudu, doi{{ø}}d wydzimi zoni nasze y dzecy nasze, mr{{ø}}c przed naszima oczima. Prziziwa- mi na swyadeczstwo dzisz nyebo y ze- my{{ø}} y boga oczczow naszich, gen sy{{ø}} nad namy mscy podle grzeckow naszick, yze ckcemi, abiscye iusz podały myasto w r{{ø}}ce ricerstwu Olofernowu, a tak b{{ø}}dz skonczenye nasze krotkę od myecza, nyszbi sy{{ø}} przedluzilo w pragnyenyu pycya. A gdisz to powye- dzely: sstal sy{{ø}} plącz y krziczenye wyelyke we wszem sebranyu myedzi wszemy za dlug{{ø}} chwyly{{ø}}, tak yze za wyele godzin gednim głosem wolały ku panu bogu, rzek{{ø}}cz: Zgrze ( szilysmi panye s oczczi naszimy, nyeprawyesmi uczinyly, grzechsmi uczinyly. Ale y- zesz ti dobrotlywi, smyluy sy{{ø}} nad namy, a w twem byczu (biczu) pomscy nad naszimy grzechi, a nye poddaway wiznawai{{ø}}cick cy{{ø}} lyudu, gensze cyebye nye zna. abi nye rzekły myedzi pogani: Gdze gest gich bog? A gdisz iusz s{{ø}}cz utrudzeny tym wołanym, a tim płaczem zemdleny, przestały biły: tedi Ozias powstaw, ano sy{{ø}} gemu ly- ce slzamy polewai{{ø}}, rzeki: Bracya, myeycye dobr{{ø}} misi, a za tichto py{{ø}}cz dny poczekaymi smylowanya od boga, azalycz swey myersz{{ø}}czki u- krocy, a da sławę 'swemu gymyenyu. A gęstły za tick py{{ø}}cz dny nye przi- dze nam pomocz: uczynymi podle wa- szick slow, gezescye mowyly. VIII. -T stało sy{{ø}}, gdisz ta słowa ushszala Iuditk wdowa, iasz bila dzewka Merari, sina Adorowa, sina Iozephowa, sina Ozie, sina Elay, sina Iannor, sina Ge- deonowa, sina Raphaymowa, sina A- chitobowa, sia Melchiasowa, sina Ema- nowa, sia Matkanye, sina Salatielowa, sia Symeonowa, sina Rubenowa, a gey m{{ø}}z bil Manases, gen umarl we dnyoch znyva i{{ø}}czmyenego, bo stal nad zenci, gysz snopi wy{{ø}}zaly na polyu, a przi- szedszl w y {{ø}} d r o wyelyke na gego glo- w{{ø}}, a uraziło gy, y umarl gest w Betuly myescye swem, a pockowan gest tu s oczci swimy. Y bila Iudith zona gego ostała wdow{{ø}} iusz trsy lyata a szescz myesy{{ø}}czow. A na swyrzchnyem podnyebyenyu swego domu uczinyla sobye tayni pokoyk, w nyemsze s swimy dzatkamy zawarszi sy{{ø}}, przebiwala, mai{{ø}}cz na swich \y< dzwyach g z 1 o wlosyane, poscyla sy{{ø}} po wsze dny ziwota swego, kromye dnyow sobotnich a dnyow novego my esy ^cza a swy{{ø}}- tkow domu israhelskego. A bila vyel- my 'dsnego wezrzenya*), geyzeto m{{ø}}z bil odumarl w bogaczstwye wyelykem, a czelyadz o pl wy t{{ø}}* a gymyenye stada wolow a stad owczich pełno. A ta bila myedzi wszemy naslaw{{ø}}tnyey- s z a, yze sy > bała boga barzo, a nye bil nyzadri, ktubi mowyl o nyey zle słowo. Przeto gdisz ona ushszala, yze Ozias sly ubył podacz myasto po py{{ø}}- cy dnyoch nyeprzyiacyelyom: posiała ku kapłanom Chamri2) a Oharmi. abi prziszly k nyey. A gaisz przid{{ø}}, rzecze k nyma: Które gest to słowo, ge- muz p o w o 1 y 1 Ozias, abi podał myasto Asyrskim, acz w py{{ø}}cy dnyoch nye przidze pomocz nam? Y kto gescye wi, gisz pokuszacye pana boga? Bo taka rzecz mylosyerdza boszego nye obdzersza, ale wy{{ø}}cey gnyew wzbudza , a roznyewanye zanyecza.1' Ulo- zylyscye wi ten czas mylosyerdzu bożemu, a podle waszey woley ustawy- lyscye gemu dzen. Ale ysze gest pan bog cyrpyedlywi, pokaymi sy{{ø}} tego, a smylowanya gego se slzamy posz{{ø}}day- mi. Bo bog nye przeczi3), iako gyni czlowyek, any iako sin czlowyeczi ku gnyewyvoscy sy{{ø}} zapalya. A prze- . to ponyszmi przed nym nasze dusze, a w duchu skruszonem a ponyszonem slusz{{ø}}cz gemu a placz{{ø}}cz, pow yemi ') eleganti aspectu. W. s)Miał) być: Chabri. 3) Comminabitur. Wr. panu, abi podle swey woley s namy uczinyl swe mylosyerdze. Abi iako sy{{ø}} zam{{ø}}oylo syerce nasze w gich pisze, tako takesz s pokori naszey abichom oslawyeny biły. bosmi nye naslyadowaly grzechów naszich oczczow. gisz ostawszi boga swego, modlyly sy{{ø}} bogom czudzim, prze ktorito grzech podany s{{ø}}{{ø}} pod myecz a w lup y w po- ganbyenye swim nyeprzyiacyelyom. Ale mi nye wyemi gynego boga, kromye pana boga naszego. Przeto czekaymi w pokorze ucyeszenya naszego, bo on pomscy naszey krwye w udr{{ø}}czenyu nyeprzyiacyol naszich, a ponyszi wszech narodow, ktorzikoly powstan{{ø}} przecyw nam, a ucziny ge przes czcy pan bog nasz. A przeto nynye vi bracya, gy- szescye kaplany w lyudu bozem, z was zalezi zbawyenye gych dusz, ku wi- mowye waszey syercza gick podzwy- gnycye, abi wspomynaly na to, ysze gich oczczowye pokuszeny, abi doly- czono') na nych, w prawdzely naslyadowaly boga swego. Maiy parny{{ø}}tacz, kako ocyecz nasz Abram, pokuszon a przes wyelke zamytki opatrzon b{{ø}}d{{ø}}cz ustawyczen, przyiacyelem bozim uczi- nyon gest. Takesz Izaak, takez Iacob, takez Moyzes, y wszitci, ktorzi sy{{ø}} bogu lyubyly, przes wyelyke zam{{ø}}tki szły a obezrzany s{{ø}} wyerny. Ale cy, ktorzi sy pokuszenya bożego z boia- zny nye przyioly, ale swr{{ø}} nyecyrzply- woscy {{ø}} a ganyenye* swego szemranya ukazały przecyw panu bogu, y zagu- byeny od zagubycyelya, a od robak o w2) ') ut prób irentur. W. ł) a serpentibus. s{{ø}} zgyn{{ø}}ly. A przeto mi nye mscymi syebye nad tim, czso cyrzpymi, ale przilyczai{{ø}}cz naszim grzechom, ta ista zam{{ø}}cenya przimuymi za mnyeysza bi- czowanya boża, iako slugy gego, które karze, wyerz{{ø}}cz temu, ysze ku naszemu polepszenyu to sy{{ø}} nam przigodzilo, ale nye ku zatracenyu. Y rzekły k nyey Ozias a kaplany: Wszitka słowa, iazesz mowyla, prawa s{{ø}}, a nye w twich rzeczach ny genego pockibye- nya. A przeto iusz módl sy{{ø}} za nas 184 bogu, bosz ti zona swy{{ø}}ta a boi{{ø}}cza boga. Y rzekła Iudith: lako znacye, ysze czsom mogła movycz, z boga gest, takesz to, czsom umyenyla uczi- nycz, gęstły z boga, skuszcye, a za to proscye boga, abi pewn{{ø}} uczinyl rad{{ø}} m{{ø}}. Stanyecye v broni myesczskey tey noci, a iacz winyd{{ø}} s sw{{ø}} sluszebny- cz{{ø}}. a proscye, iakoscye rzekły, ysze w py{{ø}}cy dnyoch sezrzi bog na swoy lyud israhelski. A nye chcz{{ø}}, biscye wi spitaly uczinka mego. a dok{{ø}}d wam nye ukasz{{ø}}, nycs gynego nye b{{ø}}dz, gedzine modlytwa za my{{ø}} ku panu bogu naszemu. Y rzeknye Ozias, kapłan iudzski: Gydzi w pokoiu, a pan b{{ø}}dz s tob{{ø}} na pomst{{ø}} naszich nyeprzyia- cyol. A wrocywszi sy{{ø}}, odeszły. IX. l\ gdisz ony odeszły, weszła Iudith do przebitka swego, a oblekszi sy{{ø}} w cy- lycyum, nasuwszi popyolu na sw{{ø}} glow{{ø}}, a padszi na zemy{{ø}}, wzwola ku panu bogu, rzek{{ø}}cz: Panye boze oczcza mego Symeona, genszesz gemu dal myecz ku obronye przecyw czudzokray- nom, gysz biły nasylnyci w swey nyesromyszlywoscy, obnaziwszy byodr{{ø}} panyeńsk{{ø}} na poganbyenye: y podalesz zoni gich w plyon, a dzewki gich w i{{ø}}czstwo, a wszitek gick plyon w rozdzal slugam twim, gisz gorlyly sy{{ø}} prze zakon twoy: prosz{{ø}} panye boze moy, wspomoszi my tvdowye. Bosz ti sam uczinyl wszitko pyrwe, a ti cy{{ø}}szke przigodi, gesz nas potkali, tisz wimiszlyl, a to syę stało, czsosz ti chcyal. Bo wszitki drogy twe gotowi s{{ø}}, a twe s{{ø}}di w twey opatrz- noscy poloszilesz. Wezrzi nynye na stani Asyrske, iakosz raczil wezrzecz na stani Egypske, gdi po twick slugack w odzenye') byezely, ufai{{ø}}cz w swe wozi y w swe geszczce y w vyelykoscz boiowmykow. A tisz vezrzal na gick zast{{ø}}pi, a czmi ge zn{{ø}}dzili. Dzerszala gl{{ø}}bokoscz nogy gick, a wodi ge wszitki pokrili. Takesz sy{{ø}} sstan y tym, panye, gisz ufai{{ø}} w sw{{ø}} wyelykoscz y w swe wmzi y w sve spustki y w sw{{ø}} strzelb{{ø}} y w sve wlocznye, a nye wyedz{{ø}}, yszesz ti sam bog nasz, gen trzesz boge przecy wne ot pocz{{ø}}tka, a pan gest gymy{{ø}} tobye samemu. Wzwyedz (tcziciedż) ramy{{ø}} twe, iakosz ot pocz{{ø}}tka czinyl, porasz gych mocz syln{{ø}} mocz{{ø}} tw{{ø}}. Acz gick mocz padnye w twey gnyewywoscy, gysz slyubuiu*, ysze ckcz{{ø}} rozmszicz tw{{ø}} swy{{ø}}cz, a pogan- bycz stauek twego gymyenya, a ska- zicz myeczem swim rog ołtarza twego. Uczin panye, abi picha gego wlostnim ‘) Armati. W. Więc pewnie myłka zamiast: odzieniu. myeczem gego, głowa') bila scy{{ø}}ta. acz b{{ø}}dze i{{ø}}>t sydlem swich oczu, na my{{ø}} wzgly{{ø}}11 dn{{ø}}w, a uderzisz gy lask{{ø}} warg mick. Day my panye ustawy- cznoscz na mey miszly, abick gym pogardziła, a wszitk{{ø}} mocz gego abick przewrocyla. Bo to b{{ø}}dze pamy{{ø}}cz gymyenya twego, gdisz r{{ø}}ce zenske gy por z u cyt a. Bo nye gest syla twa w sebranyu lyuda, panye, any w syle konskey wolya twa, any sy{{ø}} tobye pi- szny lyubyly ot pocz{{ø}}tka. ale pokor- nich a cychich zawszgy sy{{ø}} tobye lyu- byla modlytwa. Boze nyebyeski, stwo- rzicyelyu wod, a panye wszego stworzenya, uslisz my{{ø}} n{{ø}}dzn{{ø}} tobye sy{{ø}} modly{{ø}}cz{{ø}} a w twe mylosyerdze ufa- i{{ø}}cz{{ø}}. Wspomyen panye na slag{{ø}} tw{{ø}}, a day słowo w ma usta, a syerce mego umislu posyl, abi dom twoy w po- swy{{ø}}cenyu twem ostał, acz wszitci na- rodowye poznai{{ø}}, yszesz ti bog, a nye gest gyni kromye cyebye. X. i J stało sy{{ø}}, gdisz przestała wolacz ku panu, wstała s tego myasta, na nyemsze leszala rozpostarszi sy{{ø}} przed panem. Y zavolala sluszebnyce swey, y seszla do domu y zrzucy s syebye cy- lycyum, a swlyokszi s syebye odzew wdowski, omila swe cyalo a pomazała sy{{ø}} myrr{{ø}} nalepsz{{ø}}, a rosczosawszi * włosi głowi swey, wstauila czepyecz2) na glow{{ø}} swp, y oblekła sy{{ø}} w rucho ucyeszenya swego, a obuła nog^ swe w trzevyce, y wzdzege na 1 oke- tnyce a lylye a nausznyce y pyr- seyenye, y wszemjT gynimy okrasa- my okras yla sy{{ø}}. Geyze takesz bog przidal krasi, bo wszitka ta ozdoba nye z nyeczistok, ale se czsnoti bozey po- ckadzala. t przeto pan wszitk{{ø}} t{{ø}} krasę na nyey roszirzil, abi nyeprzirowna- n{{ø}} kraso wszech oczima bila ukazana. Ywlozila na sw{{ø}} sluszebnycz{{ø}} lagwycz{{ø}} vyna, a bany{{ø}} oleia, a kubek, a szele, a syr, a chleb, y brała sy{{ø}} przed sy{{ø}}. A gdisz prziszla ku bronye myescz- skey, naydze Oziasza a ksy{{ø}}sz{{ø}}ta myesezske. Gysz gdi i{{ø}} opatrzily, ly{{ø}}k- szi sy{{ø}}, podziuily sy{{ø}} barzo krasye gey, a wszako nyczego gey nye opi- taly. Wipuscyly i{{ø}} precz z myasta, rzek{{ø}}cz : Bog oczczow naszich day tobye sw{{ø}} myloscz, a wszitk{{ø}} rad{{ø}} syercza twego sw{{ø}} mocz{{ø}} posyl, acz syó tob{{ø}} oslawy Ierusalem, a b{{ø}}dz gymy{{ø}} twe w lyczbye swy{{ø}}tick a sprawyedlywick. Y otpowyedzely, ktorzi tu biły, wszitci genim głosem: B{{ø}}dz tak, b{{ø}}dz tak! Przeto Iudith modly{{ø}}cz sy{{ø}}, wmydze precz bron{{ø}}, ona y slusze bnycza gey. Y stało sy{{ø}}. gdisz szła z gori, na dnyu, potkały sy{{ø}} s ny{{ø}} stroszowye Asyrsci y ustanowyly i{{ø}}, rzek{{ø}}cz: Odk{{ø}}d sy{{ø}} byerzesz, a dok{{ø}}d ydzesz? Ona otpo- vye: Dzewkacyem szidowska, a prze- tom | ucyekla od gych oblycza, bo- 185 cyem poznała b{{ø}}d{{ø}}cz{{ø}} rzecz, ysze b{{ø}}- d{{ø}} wam podany w plyon, przeto ysze wzgardziły wamy, a nye chcyely sy{{ø}} wam podacz dobrowolnye, abi nalezly myloscz w vydzenyu waszem. A prze tó prziczin{{ø}} umislylam sobye, rzek{{ø}}cz: 84 ') Tego słowa nie ma w Wulg. *) Mitram imposuit. W su Poyd{{ø}} przed oblycze ksy{{ø}}sz{{ø}}cya Olo- ferna, a powyem gemu gićh tayn{{ø}} rad{{ø}}, a ukasz{{ø}} gemu, ktor{{ø}} przist{{ø}}p{{ø}} moglybi gich dobicz, tak abi z gego zast{{ø}}pa nyzadni m{{ø}}sz nye zagyn{{ø}}1. A gdisz uslisz{{ø}} cy m{{ø}}szowye słowa gey, patrzily na gey twarz, a bila groza w gich oczu, bo sy{{ø}} dziuyly gey krasye barzo. Y rzekły k nyey: Zachowalasz dusz{{ø}} sw{{ø}}, yszesz tak{{ø}} rad{{ø}} nalyazla, abi szła ku panu naszemu. A to gy- scye wyedz, gdisz stanyesz przed gego oblyczim, dobrze tobye ucziny, a b{{ø}}dzesz namyleysza w gego syerczu. Y Wyedly i{{ø}} ku stanu Olofemowu, y o- powyedzely i{{ø}}. A gdisz weszła przed oblycze gego, natichmyast bil i{{ø}}t od swat oczu Olofernes. Y rzek{{ø}} k nyemu gego sluszebnyci: Kto gest ten, genbi nye chcyal boiowacz przecyw lyudu szidowskemu, gdisz tak krasne zoni mai{{ø}}? A uzrzawszi Iudith Olofema, a on syedzi pod podnyebym, gesz bilo udzalano z złotogłowa a z złota y z zmaragda a s kamyenya nadroszszego setkanym. A gdisz na gego twarz wez- rzala, poklonyla sy{{ø}} gemu, padszi na zemy, y wzwyedly i{{ø}} wzgor{{ø}} sludzi Olofemowy s przikazanya pana swego. XI. Tedi Olofernes przemowy k nyey: B{{ø}}dz dobrey misly, a nye ly{{ø}}kay sy{{ø}} w syerczu twem. bom ia nye chcyal nygdi uszkodzicz m{{ø}}sza, ktorikoli chcyal- bi sluszicz krolyovy Nabuchodonozo- rovy. A lyud twoy, bi bil mn{{ø}} nye wzgardził, nye wzwyodlbich kopya swe go przecyw gemu. A iusz po wyedz my, prze ktor{{ø}} przyczin{{ø}} odeszłasz od nych, a zlyubylo sy{{ø}}) tobye k nam przidz? Otpowye Iudith: Przymy słowa swey sluszebnyce, bo posluchnyeszly slow mich, swyrzckowan{{ø}} rzecz ucziny pan s tob{{ø}}. Bo ziw gest Nabuchodonozor, kroi zemski, y gego mocz ziwa gest, iasz gest w tobye ku skaranyu y ku polepszenyu wszego lyuda bl{{ø}}dne- go. bo nye tilko lyudze slusz{{ø}} gemu przes cy{{ø}}, ale y zwyerz{{ø}}ta polna poddani s{{ø}} genui. Bo gest tak wznyesyon domisl twego rozumu po wszech narodzeck, a ukazano gest lyudu wszfcgo swyata, yszes ti geden sam dobri, a moczni we wszem krolewstwye Nabu- ckodonozorovye, a kaszn twa po wszech wloscyack gest ogłoszona. Any gest to tayno, czso movyl Ackior, any to gest nyewyadomo, ysze sy{{ø}} gemu to stanye, czsosz ty | j przikazal nad nym u- czinycz. Bo to gest gysto, ysze nasz bog tak roznyevan grzechi naszimy, ysze wskazał lyudu swemu przes pro- roki swe, ysze ge ckce poddacz gick nyeprzyiacyelyom prze gick grzecki. A przeto wyedz{{ø}}cz to sinowye israkelsci, ysze pana boga swego roznyewaly: strach twoy spadł na nye. A nad to glod ge poscygl, a od nyedostatku wodi myedzi umarlimy s{{ø}} polyczeny. A iusz sy{{ø}} o to radz{{ø}}, abi zbyły bidla swa, a pyły gich krew. a poswy{{ø}}tne rzeczi boga swego, gichsze przikazal pan nye dotikacz sy{{ø}} ze zbosza, wyna y oleia, to wszitko umyenyly naloszicz na walk{{ø}} a strauicz, gegoszbi sy{{ø}} nye myely any r{{ø}}kama dotikacz. A przeto, ysze to cziny{{ø}}, gesz gest zle, b{{ø}}d{{ø}} dany na zatracenye. A ia, dzewka twa, poznawszi to ucyeklam od nych, a poslal my{{ø}} bog, abich ti rzeczi tobye zwyastowala. Bo ia, dzewka twa, naslyadui{{ø}} boga mego zawszgy, y nynye u cyebye s{{ø}}cz. Przeto przy- iay my, dzewce twey, acz wichodz{{ø}}cz modlycz sy{{ø}} b{{ø}}d{{ø}} bogu, a powye my, kedi gym nawrocy gych grzech, a iacz prziszedszi zwyastui{{ø}} tobye, tak ysze ia dowyod{{ø}} cy{{ø}} naposzrzod Ierusalem, a b{{ø}}dzesz myecz wszitek lyud israhelski, iako owce gesz pastirza nye mai{{ø}}, a nye wszczeka ny geden przecyw tobye. Bo to mnye powyedzano zgedna- nym boszim a yze sy{{ø}} bog roznyewal na nye. Przeto ia gesm posiana bogem ti rzeczi zwyastowacz tobye. Y zlyubyla sy{{ø}} ta wszitka slowa Olofer- nowy y slugam gego, a dziwovaly sy{{ø}} wszitci m{{ø}}droscy gey. Y mowyl drugy ku drugemu: Nye takey zoni na zemy w wezrzenyu, w krasye y w mnisie swich slow. Y rzeki k nyey Olofernes: Dobrze uczinyl bog, gen cyebye wislal s tego lyuda, abi gy ti podała w nasze r{{ø}}ce. A przeto, ysze dobre twe slyubyenye'), uczinyly mnye to bog twoy: b{{ø}}dze takesz on y moy bog, a ti b{{ø}}dzesz wyelyka w domu Nabucko- donozorowye, a gymy{{ø}} twe b{{ø}}dze o- gloszono we wszey zemy. xn. T X edi kazał gey wnydz tu, gdze bilo slozenye gego skarbów, a tam gey kazał bidlycz, a roskazal czsobi gey mya- no* dano bicz z gego stolu. Otpowye Iudith, rzek{{ø}}cz: Nynye nye b{{ø}}dze1) mocz gescz s tego, czso my przikazu- gesz dawacz, abi nye prziszedl na my{{ø}} gnyew bozi. ale s tego b{{ø}}d{{ø}} gescz, czsom s sob{{ø}} przinyosla. Olofernes rzecze : A gdisz to wszitko sznyesz, czsosz s sob{{ø}} przinyosla, czsosz tedi tobye uczinymi? Y rzekła Iudith: Żywa gest dusza twa, panye moy, ysze nye strawy{{ø}} tego wszego, dzewka twa, az y ucziny pan w mey r{{ø}}ce...|| Tu kart wiele wydartych, i na tém koniec textu w kodexie ezaroszpatackim. ') promissio, ślubienie. *) Miało być: nie będę., lq43ipp8gl691cingnm2q95g2ons0sq Szablon:IndexPages/PL Eustachy Iwanowski-Pielgrzymka do Ziemi Świętej odbyta w roku 1863.djvu 10 891218 3143976 3142497 2022-08-03T09:01:48Z AkBot 6868 robot aktualizuje informacje o stanie indeksu wikitext text/x-wiki {{../n}} <pc>566</pc><q4>0</q4><q3>3</q3><q2>0</q2><q1>507</q1><q0>2</q0> qlir03q8x97srx9ech8e0l2c40vcc21 Szablon:IndexPages/Anafielas 10 905832 3143531 3143497 2022-08-02T12:01:49Z AkBot 6868 robot aktualizuje informacje o stanie indeksu wikitext text/x-wiki {{../n}} <pc>1068</pc><q4>125</q4><q3>163</q3><q2>0</q2><q1>603</q1><q0>72</q0> k4d2ypz4aks5oo04i5z9qdkdlvhe3m8 3143667 3143531 2022-08-02T17:01:49Z AkBot 6868 robot aktualizuje informacje o stanie indeksu wikitext text/x-wiki {{../n}} <pc>1068</pc><q4>125</q4><q3>168</q3><q2>0</q2><q1>598</q1><q0>72</q0> 1r8xoufyk8wiztxw6laz0shltuwmg0t 3143703 3143667 2022-08-02T18:01:46Z AkBot 6868 robot aktualizuje informacje o stanie indeksu wikitext text/x-wiki {{../n}} <pc>1068</pc><q4>135</q4><q3>165</q3><q2>0</q2><q1>591</q1><q0>72</q0> 6dvacjliznzg8hs5s3rrrm8r5awdw01 3143734 3143703 2022-08-02T19:01:47Z AkBot 6868 robot aktualizuje informacje o stanie indeksu wikitext text/x-wiki {{../n}} <pc>1068</pc><q4>152</q4><q3>148</q3><q2>0</q2><q1>592</q1><q0>71</q0> hdb8sringu1oi6fgpabyd7a66c41czq 3143800 3143734 2022-08-02T20:01:48Z AkBot 6868 robot aktualizuje informacje o stanie indeksu wikitext text/x-wiki {{../n}} <pc>1068</pc><q4>172</q4><q3>128</q3><q2>0</q2><q1>609</q1><q0>70</q0> 85w07myq43z9s7tsf4ijf5562gjjb57 3143843 3143800 2022-08-02T21:01:47Z AkBot 6868 robot aktualizuje informacje o stanie indeksu wikitext text/x-wiki {{../n}} <pc>1068</pc><q4>185</q4><q3>115</q3><q2>0</q2><q1>610</q1><q0>69</q0> 245nfhl3e9ftafy07z2up6crwha29k7 3143947 3143843 2022-08-03T08:01:47Z AkBot 6868 robot aktualizuje informacje o stanie indeksu wikitext text/x-wiki {{../n}} <pc>1068</pc><q4>185</q4><q3>115</q3><q2>0</q2><q1>627</q1><q0>71</q0> itjhmym99gse6jhcnez7ftfzvy4u6cz 3144082 3143947 2022-08-03T11:01:53Z AkBot 6868 robot aktualizuje informacje o stanie indeksu wikitext text/x-wiki {{../n}} <pc>1068</pc><q4>185</q4><q3>120</q3><q2>0</q2><q1>622</q1><q0>71</q0> cjc71myczhqfyfy4d7uodejh8d8osmk Szablon:IndexPages/S. Orgelbranda Encyklopedia Powszechna (1859) 10 905892 3143668 3143500 2022-08-02T17:02:01Z AkBot 6868 robot aktualizuje informacje o stanie indeksu wikitext text/x-wiki {{../n}} <pc>5185</pc><q4>4</q4><q3>4</q3><q2>10</q2><q1>768</q1><q0>36</q0> d3cactwfx1ce2ibuycual0u1kzxqg39 3143918 3143668 2022-08-03T07:01:47Z AkBot 6868 robot aktualizuje informacje o stanie indeksu wikitext text/x-wiki {{../n}} <pc>5185</pc><q4>4</q4><q3>4</q3><q2>10</q2><q1>776</q1><q0>36</q0> gj27k1kgc65q6fuib1zdyw8d1mzyext 3143948 3143918 2022-08-03T08:01:58Z AkBot 6868 robot aktualizuje informacje o stanie indeksu wikitext text/x-wiki {{../n}} <pc>5185</pc><q4>4</q4><q3>4</q3><q2>11</q2><q1>781</q1><q0>36</q0> kz1p1kvsodjs7l9royanwlbiouv7dz9 3143977 3143948 2022-08-03T09:01:59Z AkBot 6868 robot aktualizuje informacje o stanie indeksu wikitext text/x-wiki {{../n}} <pc>5185</pc><q4>4</q4><q3>4</q3><q2>11</q2><q1>784</q1><q0>36</q0> f8dsc17iepo72xsglarc7sulxvxppw9 3143998 3143977 2022-08-03T10:01:58Z AkBot 6868 robot aktualizuje informacje o stanie indeksu wikitext text/x-wiki {{../n}} <pc>5185</pc><q4>4</q4><q3>4</q3><q2>11</q2><q1>785</q1><q0>36</q0> fpuguodfsudc472znejc22sxrjvv7yb 3144084 3143998 2022-08-03T11:02:15Z AkBot 6868 robot aktualizuje informacje o stanie indeksu wikitext text/x-wiki {{../n}} <pc>5185</pc><q4>4</q4><q3>4</q3><q2>11</q2><q1>788</q1><q0>36</q0> salkdr7xxj0fwcbbenj43f0ferdqatu Strona:PL Encyklopedyja powszechna 1860 T1.djvu/7 100 909223 3143659 3050500 2022-08-02T16:54:41Z Alenutka 11363 /* Uwierzytelniona */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="4" user="Alenutka" /></noinclude>{{c|ENCYKLOPEDYJA|font=Arial Narrow|w=330%|przed=1em|po=10px}} {{c|'''POWSZECHNA.'''|w=220%|po=2em}} <br> {{---|120}} {{c|TOM PIERWSZY.}} {{---|120}}<br> {{c|('''A.'''—'''Aos.''')|w=140%|po=2em}} {{f|''Homo sum'', ''humani nil a me alienum esse puto''.|w=85%|lewy=50%}} {{f|Terencyjusz.|w=85%|kap|lewy=70%}} {{f|Człowiekiem jestem, a wszystko cokolwiek ludzkość|w=85%|lewy=50%}} {{f|obchodzi, nie powinno mi bydź obojętném.|w=85%|lewy=53%}} <br><br> {{---}} <br><br> {{c|WARSZAWA,|font=Arial Narrow|w=150%}} {{c|Nakład, druk i własność '''S. Orgelbranda''' Księgarza i Typografa.|w=90%}} {{---|30}} {{c|'''{{roz|185}}9.'''|w=130%}}<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> i7dzgc440opkpm3b82e0zwrl6vy7ve3 3143661 3143659 2022-08-02T16:55:40Z Alenutka 11363 formatowanie tekstu proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="4" user="Alenutka" /></noinclude>{{c|ENCYKLOPEDYJA|font=Arial Narrow|w=330%|przed=1em|po=10px}} {{c|'''POWSZECHNA.'''|w=220%|po=2em}} <br> {{---|120}} {{c|TOM PIERWSZY.}} {{---|120}}<br> {{c|('''A.'''—'''Aos.''')|w=140%|po=2em}} {{f|''Homo sum'', ''humani nil a me alienum esse puto''.|w=85%|lewy=50%}} {{f|Terencyjusz.|w=85%|kap|lewy=70%}} {{f|Człowiekiem jestem, a wszystko cokolwiek ludzkość|w=85%|lewy=45%}} {{f|obchodzi, nie powinno mi bydź obojętném.|w=85%|lewy=53%}} <br><br> {{---}} <br><br> {{c|WARSZAWA,|font=Arial Narrow|w=150%}} {{c|Nakład, druk i własność '''S. Orgelbranda''' Księgarza i Typografa.|w=90%}} {{---|30}} {{c|'''{{roz|185}}9.'''|w=130%}}<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> jju6acb1b51nmaeihpzbe2gup1gylrs Strona:PL Encyklopedyja powszechna 1860 T1.djvu/5 100 909230 3143657 3050490 2022-08-02T16:45:18Z Alenutka 11363 /* Uwierzytelniona */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="4" user="Alenutka" /><br><br><br><br></noinclude>{{c|'''ENCYKLOPEDYJA POWSZECHNA.'''|font=Arial Narrow|w=200%}} <br><br>{{tns|<br>}}<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> 5222monvxqfryckoi9h6q4u6p75rex5 Strona:PL Encyklopedyja powszechna 1860 T1.djvu/8 100 910561 3143664 3050509 2022-08-02T16:56:58Z Alenutka 11363 /* Uwierzytelniona */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="4" user="Alenutka" /><br><br><br><br></noinclude>{{c|Wolno drukować, z warunkiem złożenia w Komitecie Cenzury,}} {{c|po wydrukowaniu prawem przepisanéj liczby egzemplarzy.<br> ''w Warszawie dnia'' <sup>{{f*|1|w=70%}}</sup>/<sub>{{f*|13|w=70%}}</sub> ''Października 1859 roku.''}}<br> <div style="text-align:right;margin-right:100px;''>Cenzur, Radca Kollegijalny, '''Stanisławski.'''</div> <br><br><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> qwfhsr22hdis5cxsbpwvmhh0nbth37t Szablon:IndexPages/Ferdynand Hoesick - Szkice i opowiadania.djvu 10 924528 3143704 3139923 2022-08-02T18:01:57Z AkBot 6868 robot aktualizuje informacje o stanie indeksu wikitext text/x-wiki {{../n}} <pc>502</pc><q4>4</q4><q3>6</q3><q2>0</q2><q1>350</q1><q0>17</q0> d8gem1r0uhfbz5pn3s4fp961hviqqll Wikiskryba:Seboloidus/edycje 2 977914 3143636 3143035 2022-08-02T15:21:01Z Seboloidus 27417 /* Przepisane: */ + wikitext text/x-wiki Wybrane pozycje z ''urobku''. === Przepisane: === {{kolumny|2| * '''Stanisław Antoni Wotowski''' — [[Sekta djabła]] • [[Upiorny dom]] • [[Człowiek który zapomniał swego nazwiska]] • [[Półświatek]] • [[Ofiary półświatka]] • [[Krwawa hrabina]] • [[Grzesznica]] • [[Ryta]] • [[Złotowłosy sfinks]] • [[Czarny adept]] • [[Złoto i krew]] • [[George Sand (Wotowski)|George Sand]] • [[Rycerze mroku]] • [[Karjera panny Mańki]] • [[Tajemniczy wróg]] • [[Życie i miłostki imperatorowej Katarzyny II]] • [[Kobieta, która niesie śmierć]] • [[Tajemnice życia i śmierci]] • [[Niebezpieczna kochanka]] • [[Kobiety w życiu wielkich ludzi]] • [[Nasze sny]] • [[Lekkomyślna księżna]] • [[Tajemnice masonerji i masonów]] • [[Sztuka i czary miłości]] • [[Demon wyścigów]] • [[Marja Wisnowska]] • [[O kobiecie wiecznie młodej]] • [[Duchy i zjawy]] • [[Wiedza tajemna]] * '''Klemens Junosza''' — [[Z pola i z bruku]] • [[Z mazurskiej ziemi]] • [[Z Warszawy]] • [[Przy kominku (Junosza)|Przy kominku]] • [[Pod wodę]] • [[Dworek przy cmentarzu]] • [[Donkiszot żydowski]] • [[Wybór pism w X tomach/Tom I|Wybór pism w X tomach. Tom I]] • [[Wybór pism w X tomach/Tom V|Wybór pism w X tomach. Tom V]] • [[Pan sędzia]] • [[Żywota i spraw imć pana Symchy Borucha Kaltkugla ksiąg pięcioro]] • [[Chłopski mecenas]] • [[Z antropologii wiejskiej (nowa serya)]] • ''z K. Laskowskim:'' [[Wyścig dystansowy]] • [[Powtórne życie (zbiór)|Powtórne życie]] • [[Wnuczek i inne nowelle i obrazki]] • [[Stracone szczęście]] • [[Monologi (Junosza)|Monologi]] • [[Monologi. Serya druga]] • [[Syzyf]] • [[Syn pana Marka]] • [[Zagrzebani]] • [[Młynarz z Zarudzia]] • [[Guwernantka z Czortowa]] • [[Leśniczy]] • [[Za mgłą]] • [[Przysięga pana Sylwestra]] • [[Lekki grunt]] • [[Milion za morzami]] • [[Fotografie wioskowe]] • [[Spekulacye pana Jana]] • [[Na ojcowskim zagonie]] • ''z J. Ochorowiczem:'' [[Listy do przyszłej narzeczonej i Listy do cudzej żony]] • [[Panna Franciszka]] • [[Synowie pana Marcina]] • [[Obrazki szare]] • [[Z pamiętników roznosiciela]] • [[Willa pana regenta]] • [[Żona z jarmarku]] • [[Wdowa z placem]] • [[Drobiazgi (Junosza, 1898)|Drobiazgi]] • [[Wilki i inne szkice i obrazki]] • [[Przeszkoda]] +&nbsp;''drobnica'' * '''Józef Ignacy Kraszewski''' — [[Resurrecturi]] * '''Kazimierz Laskowski''' — [[Żydzi przy pracy]] * '''Bronisław Rajchman''' — [[Wycieczka na Łomnicę]] • [[Wśród białéj nocy]] • [[Wrażenia z podróży po południowych okolicach Królestwa Polskiego]] • [[Wycieczka do Morskiego Oka przez przełęcz Mięguszowiecką]] * '''Jan Grzegorzewski''' — [[Pierwsza wyprawa zimowa przez Zawrat do Morskiego Oka]] * '''Walery Eljasz-Radzikowski''' — [[Obrazek z podróży w Tatry]] * '''Tadeusz Dropiowski''' — [[Na turniach]] * '''Maria Steczkowska''' — [[Wycieczka na Babią górę]] • [[Obrazki z podróży do Tatrów i Pienin]] * '''Bolesław Błażek''' — [[Wakacye pod namiotami]] * '''Władysław Orkan''' — [[Warta (zbiór)|Warta]] * '''Marcin Ernst''' — [[O końcu świata i kometach]] * '''Adolf Klęsk''' — [[Bolesne strony erotycznego życia kobiety]] * '''Cecylia Niewiadomska''' — [[Sobieski (Niewiadomska)|Sobieski]] * '''Klementyna Hoffmanowa''' — [[Wybór powieści, opisów i opowiadań historycznych]] * '''Ferdynand Ossendowski''' — [[Daleka podróż boćka]] }} {{Separator linia|100%|1px|kolor=#eee|przed=2em|po=1em}} === Skorygowane / uwierzytelnione: === {{kolumny|2| * '''Stanisław Vincenz''' — ''Na wysokiej połoninie'': [[Prawda starowieku]], [[Zwada]], [[Listy z nieba]], [[Barwinkowy wianek]] * '''Kazimierz Przerwa-Tetmajer''' — [[Janosik Nędza Litmanowski]] • [[Maryna z Hrubego]] • [[Na Skalnem Podhalu T. 1|Na Skalnem Podhalu Tom 1]] * '''Klemens Junosza''' — [[Wybór pism w X tomach/Tom II|Wybór pism w X tomach. Tom II]] • [[Panowie bracia]] • [[W sieci pajęczej]] • [[Wybór pism w X tomach/Tom VI|Wybór pism w X tomach. Tom VI]] • [[Buda na karczunku]] • [[Czarnebłoto]] • [[Z antropologji wiejskiej]] • [[Z papierów po nieboszczyku czwartym]] • [[Ojciec Prokop]] * '''Józef Ignacy Kraszewski''' — [[Syn marnotrawny (Kraszewski, 1878)|Syn marnotrawny]] • [[Ładny chłopiec]] • ''Męczennicy'': [[Na wysokościach]], [[Marynka]] * '''Ferdynand Ossendowski''' — [[Postrach gór]] • [[W polskiej dżungli]] * '''Michał Bałucki''' — [[W żydowskich rękach]] • [[Bez chaty]] * '''Szolem Jakow Abramowicz''' — [[Szkapa]] * '''Teodor Jeske-Choiński''' — [[Poznaj Żyda!]] * '''Jan Sygański''' — [[Analekta sandeckie]] • [[Z życia domowego szlachty sandeckiej]] • [[Wyroki ławicy sandeckiej 1652—1684]] * '''Iwan Gonczarow''' — [[Obłomow]] * '''Gabriela Zapolska''' — [[Sezonowa miłość]] * '''Lucy Maud Montgomery''' — [[Ania z Avonlea]] * '''Maurice Leblanc''' — [[Wydrążona igła]] * '''Jan Chryzostom Zachariasiewicz''' — [[Nieboszczyk w kłopotach]] * '''Waleria Marrené''' — [[Wśród kąkolu]] * '''Seweryn Goszczyński''' — [[Dziennik podróży do Tatrów]] * '''Józef Korzeniowski''' — [[Karpaccy górale]] * '''Józef Conrad''' — [[Janko Góral]] * '''Paweł Gawrzyjelski''' — [[Wyprawa po żonę]] * '''Cecylia Niewiadomska''' — [[Królestwo Polskie po roku 1815]] * '''Władysław St. Reymont''' — [[Z ziemi polskiej i włoskiej]] * '''Julian Ejsmond''' — [[Żywoty drzew]] * '''Gustave Le Bon''' — [[Psychologia tłumu]] }} {{Separator linia|100%|1px|kolor=#eee|przed=2em|po=1em}} <br> mi6g51rnqljen1byokfa7aclnr67rn7 Autor:Stanisław Antoni Wotowski 104 984878 3143635 3130346 2022-08-02T15:20:33Z Seboloidus 27417 /* Teksty */ +1 wikitext text/x-wiki {{Autorinfo |pseudonim= |Grafika=Stanisław Antoni Wotowski.jpg |opis=Polski pisarz i dziennikarz. |back=W }} == Teksty == * [[Czarny adept]], 1928 * [[Człowiek który zapomniał swego nazwiska]], 1933 * [[Demon wyścigów]], 1930 * [[Duchy i zjawy]], 1924 * [[George Sand (Wotowski)|George Sand]], 1928 * [[Grzesznica]], 1930 * [[Karjera panny Mańki]], 1935 * [[Kobieta, która niesie śmierć]], 1937 * [[Kobiety w życiu wielkich ludzi]], 1928 * [[Krwawa hrabina]], 1933 * [[Lekkomyślna księżna]], 1929 * [[Marja Wisnowska]], 1928 * [[Nasze sny]], post 1938 * [[Niebezpieczna kochanka]], 1932 * [[O kobiecie wiecznie młodej]], 1924 * [[Ofiary półświatka]], 1931 * [[Oskar Wojnowski i jego nauka]], 1930 * [[Półświatek]], 1931 * [[Rycerze mroku]], 1929 * [[Ryta]], 1930 * [[Salon baronowej Wiery]], 1932 * [[Sekta djabła]], 1933 * [[Sztuka i czary miłości]], 1931 * [[Tajemnice masonerji i masonów]], 1926 * [[Tajemnice życia i śmierci]], 1924 * [[Tajemniczy wróg]], 1938 * [[Upiorny dom]], 1931 * [[Wiedza tajemna]], 1939 * [[Złoto i krew]], 1932 * [[Złotowłosy sfinks]], 1933 * [[Życie i miłostki imperatorowej Katarzyny II]], 1927 {{PD-old-autor|Wotowski, Stanisław Antoni}} {{DEFAULTSORT:Wotowski, Stanisław Antoni}} [[Kategoria:Stanisław Antoni Wotowski|*]] [[Kategoria:Polscy pisarze]] [[Kategoria:Dziennikarze]] gid1jtc3y276ya74si2570gbnbcvk87 Szablon:IndexPages/Katarzyna II - Pamiętniki.djvu 10 1010336 3143881 3099590 2022-08-02T23:01:47Z AkBot 6868 robot aktualizuje informacje o stanie indeksu wikitext text/x-wiki {{../n}} <pc>384</pc><q4>0</q4><q3>0</q3><q2>0</q2><q1>2</q1><q0>5</q0> 7349fzcuxckk9r012i1ptm2jkcf54ir Szablon:IndexPages/PL Bourget - Kosmopolis.pdf 10 1010338 3143882 3143110 2022-08-02T23:01:58Z AkBot 6868 robot aktualizuje informacje o stanie indeksu wikitext text/x-wiki {{../n}} <pc>484</pc><q4>2</q4><q3>1</q3><q2>1</q2><q1>63</q1><q0>8</q0> rqtc1b8o80bu6ctfq1iqqj5c28epvzx Strona:PL Encyklopedyja powszechna 1860 T1.djvu/700 100 1034759 3143575 3143409 2022-08-02T15:03:52Z Dzakuza21 10310 dr. proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Dzakuza21" /></noinclude><section begin="Amulo" />{{tns|''}}tentiae de praedestinatione''; drugiego, wydanego przez Chiffleta pod imieniem Rabana Maura: ''Adversus Judaeos''. Amulo umarł r. 852. Dzieła jego znajdują się w Baluza wydaniu Agobarda, i w Bibliotheca patrum Lugdun., t. IV.{{EO autorinfo|''L. R.''}}<section end="Amulo" /> <section begin="Amund (Bröt)" />{{tab}}'''Amund''' (Bröt), król szwedzki, przez historyków ojcem ludu zwany, nastąpił po królu Inguarze i panował od r. 725—760. Główną jego zasługą było wy-karczowanie znacznej części gruntów, pokrytych bagnami i lasem, oraz założenie licznych dróg i kanałów.<section end="Amund (Bröt)" /> <section begin="Amund (Jakób)" />{{tab}}'''Amund''' (Jakób), syn Olafa Skotkonunga, wstąpił na tron Szwecyi w r. 1026, poczém wraz z królem norwegskim Olafem (Olausem) Haraldsonem prowadził wojnę z królem duńskim Kanutem Wielkim, a po śmierci Olafa dopomógł synowi jego Magnusowi do objęcia królestwa: gdy jednak później Magnus chciał także owładnąć tron duński, Amund w długą z nim uwikłał się wojnę, skutkiem której siostrzeniec jego, Sven Ulfson, w 1050 r. został królem Danii. Amund umarł w 1055 r. w Nowej Sigtunie. Był to jeden z najlepszych królów szwedzkich, sprawiedliwy i miłośnik pokoju, przytém gorliwy krzewiciel religii chrześcijańskiej, która za jego panowania zupełnie się umocniła.<section end="Amund (Jakób)" /> <section begin="Amunicyja" />{{tab}}'''Amunicyja,''' z niemieckiego Ammunition, znaczy wszelkie potrzeby, zapasy i materyjały wojenne, które do ogniowej obsługi broni palnej w ogóle, mianowicie zaś artylleryi służą. Do amunicyi więc należą: proch, kule, granaty, bomby, puszki kartaczowe, ładunki działowe i karabinowe, lonty, skałki, kapiszony, brantki, materyjały palne w ogniomistrzowstwie używane i t. p. Przyrządzaniem, przechowywaniem, przewozem i nadzorem amunicyi tak działowej jak karabinowej trudni się artylleryja. Przyrządzanie odbywa się w pracowniach artyleryjskich, przechowywanie w odpowiednio urządzonych magazynach, przewóz w osobnych wozach amunicyjnych. W polu nosi piechota swoją amunicyję, to jest ładunki karabinowe w ładownicach i tornistrach; oprócz tego wozy amunicyjne wożą za nią pewną ilość zapaśnych ładunków, skałek, kapiszonów. Artyleryja połowa wozi swoją amunicyję, już to w przodkarach działowych, już to w jaszczykach czyli mniejszych wozach amunicyjnych, stających wraz z działami w linii bojowej, już to wreszcie w zapaśnych wozach amunicyjnych, które w bezpiecznej odległości za armią postępują. Niektórzy nowsi pisarze nasi zowią amunicyją, strzeliwem.{{EO autorinfo|''Wł. B.''}}<section end="Amunicyja" /> <section begin="Amur" />{{tab}}'''Amur,''' jedna z najgłówniejszych rzek wschodniej części azyjatyckiego lądu: bieg jej rozciąga się na 33 stopnie długości czyli na 450 mil w prostej linii, nie licząc w to zakrętów. Górna jej część znajduje się w granicach Rossyi, dolna przepływa Dauryję, stanowiącą niegdyś część kraju Mandżurskiego, a najnowszemi traktatami odstąpioną Rossyi: tak, że obecnie bieg rzeki Amur, na przestrzeni około 20 stopni geograficznych długości, stanowi granicę pomiędzy Chinami a posiadłościami rossyjskiemi: wpada do cieśniny Tatarskiej, łączącej morze Ochockie z morzem Japońskiem i formuje niewielką odnogę, która od jej imienia wzięła nazwisko. W pewnej odległości od Kiachty i Urgi, w kierunku południowo-wschodnim od pierwszej, a północno-wschodnim od drugiej, jest węzeł czyli gromada gór, których położenie astronomiczne przypada pomiędzy 48½° a 5O¼° szer. półn., i 105° a 108° dług, według południka paryzkiego. Gromadę powyższą podciągnąć można pod ogólne nazwisko gór Kentei (Chenteiskich), rozdzielających wody Ononu i Kerułynia, spływające do Amuru i oceanu Spokojnego od wód, które przez Tulę i Karagol spływają do Selengi i dążą do jeziora Bajkał. Od tego węzła gór, w kierunku północno-wschodnim, ciągną się dwa równoległe - łańcuchy. Północny zowie się Jabłonny czyli stanowy, ciągnący się po lewym brzegu Jngody, spływającej do<section end="Amur" /><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> 25x5ybg22jvjgfvg90ig9e6pmqa38t4 Szablon:EO autor 10 1035406 3143557 3139436 2022-08-02T14:56:21Z Dzakuza21 10310 dr. wikitext text/x-wiki <includeonly>{{#switch:{{{1|}}} |W. L. A.=Władysław Ludwik Anczyc |M. B.=Michał Baliński |X. S. B.=Sadok Barącz |Jul. B.=Julian Bartoszewicz |J. B.=Julian Bartoszewicz |Wł. B.=Władysław Bentkowski |Be.=Berdau |L. B.=Leopold Berkiewicz |K. B.=Karol Beyer |C. B.=Cezary Biernacki |J. Bł.=Juljan Błeszczyński |T. C.=Teofil Cichocki |Dr. C.=Wojciech Cybulski <!--- Istnieje kolizja w obrębie skrótu W. D. – należy autorów przyporządkować ręcznie. --> <!--- 1 W. D.=Wincenty Dawid --> <!---2 tomie II. |W. D.=Walenty Dutkiewicz --> |H. F.=Henryk Flatau |A. F.=Antoni Funkenstein |J. G.=Józef Grajnert |J. K. G.=Jan Kanty Gregorowicz |L. H.=Leopold Hubert |J. J.=Jan Tomasz Seweryn Jasiński |L. J.=Ludwik Jenike |A. J.=Adam Jocher |K. J.=Karol Jurkiewicz |Dr. K. K.=Karol Kaczkowski |O. K.=Oskar Kolberg |K. Kr.=Kajetan Kraszewski |J. Kr...=Józef Kremer |J. K.=Jan Kulesza |Dr. J. K.=Jan Kulesza |Dr. M. L.=Marceli Langowski |A. L.=Aleksander Lesser |F. H. L.=Fryderyk Henryk Lewestam |K. L.=Karol Lilpop |X. A. L-cki=Augustyn Lipnicki |H. Ł.=Hieronim Łabęcki |Dr. J. M.=Józef Majer |J. M.=Józef Mączyński |M.=Adam Mieczyński |A. M.=Antoni Morzycki |A. N.=Antoni Jaksa-Marcinkowski |Sz. M.=Feliks Jan Szczęsny Morawski |L. O.=Leopold Otto |X. L. O.=Leopold Otto |J. P-z.=Jan Pankiewicz |J. P—z.=Jan Pankiewicz |J. Papł.=Jan Papłoński |P. P.=Piotr Perkowski |N. P.=Nikodem Pęczarski |L. P.=Ludwik Pietrusiński |S. P.=Szymon Pisulewski |E. P...=Edward Pohlens |A. P.=Aleksander Połujański |A. Pr.=Adam Prażmowski |J. Pr.=Józef Pracki |W. P.=Wincenty Prokopowicz |St. Prz.=Stanisław Przystański |A. Pu=Alfons Puchewicz |Xaw. R.=Ksawery Rakowski |A. R.=Antoni Rogalewicz |L. R.=Leon Rogalski |Kaz. R.=Kazimierz Rogiński |X. P. Rzew.=Paweł Rzewuski |X. Paw. Rzew.=Paweł Rzewuski |X. V. S.=Walerian Serwatowski |Wł. S.=Władysław Skłodowski |W. S.=Władysław Skłodowski |Dr F. Sk.=Fryderyk Skobel |Dr. F. Sk.=Fryderyk Skobel |J. Ch. S.=Jan Chryzostom Sławianowski |F. M. S.=Franciszek Maksymilian Sobieszczański |Dr. L. S.=Leon Sokołowski |Dr W. Sz.=Wiktor Feliks Szokalski |Dr. W. Sz.=Wiktor Feliks Szokalski |M. Sz.=Michał Szymanowski |M. B. S.=Michał Bohusz-Szyszko |Wł. T.=Władysław Taczanowski |A. Wał.=A. Wałecki |K. Wid.=Karol Widman |L. W.=Ludwik Wolski |K. Wł. W.=Kazimierz Władysław Wóycicki |W. W.=Wincenty Wrześniowski |X. J. W.=Józef Wyszyński |G. Z.=Gustaw Zieliński }}</includeonly><noinclude>{{Dokumentacja}}</noinclude> 49s1eg0qh11t8hz1ilq9p8hfg1es03s Strona:PL Encyklopedyja powszechna 1860 T1.djvu/6 100 1036130 3143658 3050523 2022-08-02T16:52:15Z Alenutka 11363 /* Uwierzytelniona */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="4" user="Alenutka" /></noinclude><section begin="listanagłówek"/> {{c|'''LISTA WSPÓŁPRACOWNIKÓW'''|w=180%}} {{c|którzy dotychczas przyjęli udział w tém dziele.|po=2em|w=110%}} <section end="listanagłówek"/> {{Kolumny|3| ''Adamowicz Adam Dr.''<br> ''Alexandrowicz Jerzy.''<br> ''Anczyc Władysław Ludwik.''<br> ''Baliński Michał.''<br> ''Baranowski {{Korekta|Jan, |Jan.}}''<br> ''Barącz Sadok, Ksiądz.''<br> ''Bartoszewicz Adam.''<br> ''Bartoszewicz Juljan.''<br> ''Bentkowski Władysław.''<br> ''Berdau.''<br> ''Berkiewicz Leopold.''<br> ''Biernacki Cezary.''<br> ''Błeszyński Juljan.''<br> ''Bujnicki Kazimierz.''<br> ''Chodźko Ignacy.''<br> ''Cichocki Teofil.''<br> ''Cybulski Dr. filoz.''<br> ''Dawid Wincenty.''<br> ''Dutkiewicz Walenty.''<br> ''Felińska Ewa.''<br> ''Fisz Zenon.''<br> ''Flatau Henryk.''<br> ''Funkenstejn Antoni.''<br> ''Grajnert Józef.''<br> ''Gregorowicz Jan Kanty.''<br> ''Hubert Leopold.''<br> ''Jarochowski Kazimierz.''<br> ''Jasiński Jan.''<br> ''Jenike Ludwik.''<br> ''Jocher Adam.''<br> ''Jurkiewicz Karol.''<br> ''Kaczkowski Karol Dr.''<br> ''Kaczkowski Zygmunt.''<br> ''Kaszewski Kazimierz.''<br> ''Kirkor Adam.''<br> ''Kolberg Oskar.''<br> ''Kondratowicz Ludwik.''<br> ''Korzeniowski Józef.''<br> ''Kowalewski Józef.''<br> ''Krajewski Rafał.''<br> ''Kraszewski Józef Ignacy.''<br> ''Kraszewski Kajetan.''<br> ''Kremer Józef.''<br> ''Kulesza Jan Dr.''<br> ''Langowski Marcelli Dr.''<br> ''Lesser Alexander.''<br> ''Lewestam Fr. Henryk.''<br> ''Lilpop Karol.''<br> ''Lipnicki {{korekta|A,|A.,}} Ksiądz.''<br> ''Łabęcki Hieronim.''<br> ''Łepkowski Józef.''<br> ''Maciejowski Franciszek.''<br> ''Majer Józef Dr.''<br> ''Malinowski Fran. Xaw., Ksiądz.''<br> ''Marcinkowski Antoni.''<br> ''Mączyński Józef.''<br> ''Mieczyński Adam.''<br> ''Morawski Szczęsny.''<br> ''Morzycki Antoni.''<br> ''Mossbach August.''<br> ''Neugebauer Ludwik Dr.''<br> ''Otto Leopold, Pastor.''<br> ''Pankiewicz Jan.''<br> ''Papłoński Jan.''<br> ''Perkowski Piotr.''<br> ''Pęczarski Nikodem.''<br> ''Pietrusiński Ludwik.''<br> ''Pisulewski Szymon.''<br> ''Piwarski Jan Felix.''<br> ''Połujański Alexander.''<br> ''Pracki Józef.''<br> ''Prażmowski Adam.''<br> ''Prokopowicz Wincenty.''<br> ''Przyałgowski W., Ksiądz.''<br> ''Przystański Stanisław.''<br> ''Puchewicz Alfons.''<br> ''Rakowski Xawery Dr.''<br> ''Rogalewicz Antoni.''<br> ''Rogalski Leon.''<br> ''Rogiński Kazimierz.''<br> ''Rzewuski Paweł, Ksiądz.''<br> ''Serwatowski Walerjan, Ksiądz.''<br> ''Skimborowicz Hipolit.''<br> ''Skobel Fryderyk Dr.''<br> ''Sobieszczański {{Kor|Fran|Fran.}} Maxymil.''<br> ''Sokołowski Leon Dr.''<br> ''Suchecki Henryk.''<br> ''Szokalski Wiktor Dr.''<br> ''Sztulc Wacław, Ksiądz.''<br> ''Szymanowski Michał.''<br> ''Szyszko Bohusz Michał.''<br> ''Taczanowski Władysław.''<br> ''Wężyk Franciszek.''<br> ''Widman Karol.''<br> ''Wójcicki {{Korekta|Kazim:|Kazim.}} Władysław.''<br> ''Wolski Ludwik.''<br> ''Wrotnowski Antoni.''<br> ''Wrześniowski Wincenty.''<br> ''Wyszyński Józef, Ksiądz.''<br> ''Zieliński Gustaw.''<br> ''Żochowski Felix.''<br> }} {{---|przed=2em|po=2em}}<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> l60w6a8h9ii9v5lptx5izaf7lckjtqb Strona:PL Wstępna charakterystyka bakteriofaga Serratia φOS10 J. Kamiński.pdf/10 100 1044584 3143641 3138764 2022-08-02T15:40:29Z Superjurek 11231 Brakująca kursywa proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Superjurek" /></noinclude>nawet po przesączeniu go przez filtry Chamberlanda, (za pomocą których z cieczy usuwano komórki bakteryjne). Czynnik ten określił mianem ''”virus“'' (łac. ''jad, trucizna'') [{{Odnośnik|Creager, 1999|{{Indeks:PL Wstępna charakterystyka bakteriofaga Serratia φOS10 J. Kamiński.pdf/linki|40}}}}]. Od tego czasu dynamicznie prowadzono kolejne badania nad wirusami. W roku 1898 badacze Loffler oraz Frosch dokonali pierwszego odkrycia wirusa zwierzęcego, wywołującego pryszczycę (ang. ''foot-and-mouth disease'') [{{Odnośnik|Loeffler & Frosch, 1898|{{Indeks:PL Wstępna charakterystyka bakteriofaga Serratia φOS10 J. Kamiński.pdf/linki|110}}}}] oraz opracowali koncepcję wirusa jako czynnika chorobotwórczego, wedle której wirus jest nie tylko małą cząstką, ale wymaga wejścia do komórki gospodarza, by w niej się namnożyć (samo umieszczenie wirusa w pożywce nie wystarczy do namnożenia go) [{{Odnośnik|Loeffler & Frosch, 1898|{{Indeks:PL Wstępna charakterystyka bakteriofaga Serratia φOS10 J. Kamiński.pdf/linki|110}}}}]. W ciągu 2 lat od tego wydarzenia nastąpiło pierwsze odkrycie wirusa ludzkiego, którym był wirus żółtej febry. Odkrył go w roku 1901 amerykański chirurg Walter Reed [{{Odnośnik|Reed i in., 1901|{{Indeks:PL Wstępna charakterystyka bakteriofaga Serratia φOS10 J. Kamiński.pdf/linki|140}}}}]. Kolejnym odkrytym wirusem ludzkim był wirus ospy prawdziwej (ang. ''variola virus''), zobrazowany w 1906 roku przez Enrique Paschen’a poprzez barwienie fuksyną [{{Odnośnik|Fenner i in., 1988|{{Indeks:PL Wstępna charakterystyka bakteriofaga Serratia φOS10 J. Kamiński.pdf/linki|58}}}}; {{Odnośnik|Paschen, 1906|{{Indeks:PL Wstępna charakterystyka bakteriofaga Serratia φOS10 J. Kamiński.pdf/linki|133}}}}]. Dekadę później odkryto wirusy bakteryjne, czego dokonali niezależnie w roku 1915 Fryderyk Twort – brytyjski lekarz i naukowiec badający zjawisko lizy komórek ''Vibrio cholerae'' po kontakcie z próbkami wód Gangesu [{{Odnośnik|Twort, 1915|{{Indeks:PL Wstępna charakterystyka bakteriofaga Serratia φOS10 J. Kamiński.pdf/linki|169}}}}] oraz w roku 1917 Feliks d’Herrele – francuski mikrobiolog i pomysłodawca terapii fagowej<ref>Obecnie w Europie działają dwa ośrodki wykorzystujące bakteriofagi w medycynie: Cetrum Terapii Fagowej (ang. Phage Therapy Center) w Tbilisi powstałe w 2003 roku [phagetherapycenter.com] oraz Ośrodek Terapii Fagowej przy Instytucie Immunologii i Terapii Doświadczalnej PAN im. Ludwika Hirszfelda we Wrocławiu powstały w 1952 roku [iitd.pan.wroc.pl].</ref>, badający czynniki zapobiegające dyzenterii [{{Odnośnik|d’Herelle, 1917|{{Indeks:PL Wstępna charakterystyka bakteriofaga Serratia φOS10 J. Kamiński.pdf/linki|43}}}}; {{Odnośnik|Vandamme i in., 2019|{{Indeks:PL Wstępna charakterystyka bakteriofaga Serratia φOS10 J. Kamiński.pdf/linki|170}}}}]. Termin „bakteriofag” zaproponowany przez Feliksa d’Herelle pochodzi od dwóch słów: łacińskiego ''„bacteria”'' oraz greckiego ''„φαγεῖν”'' ''(phagein)'' oznaczającego „pożerać”. Nazwa ta wynika z widocznych gołym okiem skutków infekcji wirusowej, czyli przezroczystych przejaśnień na murawce bakterii zwanych „łysinkami” (fr. ''plaques''), wyglądających jakby w tych miejscach pewien drobnoustrój był zdolny do spożywania komórek bakteryjnych [{{Odnośnik|d’Herelle, 1917|{{Indeks:PL Wstępna charakterystyka bakteriofaga Serratia φOS10 J. Kamiński.pdf/linki|43}}}}].<noinclude><references/><noinclude>{{c|przed=8em|10 / 101}}</noinclude> __NOEDITSECTION__</noinclude> r38zirr31y0ktxnuay5i7oomrbwvy1s Strona:Wedlowska czekolada. 33 przepisy sprawdzone.pdf/2 100 1044747 3143809 3140500 2022-08-02T20:20:56Z Wieralee 6253 /* Uwierzytelniona */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="4" user="Wieralee" /></noinclude>[[Plik:Wedlowska czekolada. 33 przepisy sprawdzone (page 2 crop).jpg|450px|center]] <br> {{c|PANIOM {{tab|200}}|roz|w=150%}} {{c|które pragną z pełnem powodzeniem korzystać z zamieszczonych tu przepisów}} {{c|{{roz|POLECAMY}} DO TORTÓW, CIASTEK, MAZURKÓW, LEGUMIN I T. P.}} {{c|SPORZĄDZONĄ Z NAJLEPSZYCH SUROWCÓW|roz|w=110%}} {{c|DOSKONALE PRZEMIELONĄ|roz=0.3em|w=110%}} {{c|ŁATWO ROZPUSZCZALNĄ|roz|w=110%}} {{c|BARDZO POŻYWNĄ|roz|w=110%}} {{c|WEDLA|roz|w=150%}} {{col-begin}} {{c|CZEKOLADĘ|roz=0.9em}} {{c|w blokach po 400 i 200 gram|w=85%}} {{c|CZEKOLADĘ|roz=0.9em}} {{c|ZDROWIA i WANILJOWĄ w tabliczkach <br>około 100 gram|w=85%}} {{col-break|width=50%}} {{c|CZEKOLADĘ|roz=0.9em}} {{c|w proszku „ZDROWIA” w paczkach <br>po 400 i 200 gram|w=85%}} {{c|CZEKOLADĘ|roz=0.9em}} {{c|waniljową w proszku po 400 i 200 gram|w=85%}} {{col-end}} {{c|DELIKATNE I SUBTELNE W SMAKU|roz}} {{c|WEDLA|roz|w=150%}} {{c| {{f|WAFELKI „WACHLARZYKI” – do lodów i kremów. WAFELKI przekładane czekoladą, kremem i marmeladą owocową. BISZKOPCIKI „SZAMPANKI” o subtelnym smaku. MAKARONIKI w licznych odmianach. MARMELADY czysto owocowe w słoikach. OWOCE smażone w cukrze. WYKWINTNE CZEKOLADKI DESEROWE w 160 odmianach.|table|align=justify}} }} {{---|200|przed=20px|po=20px}} {{c| {{f|O ileby nie można było otrzymać naszych wyrobów w sklepach cukiernyczych i kolonjalnych, lub w cukierniach na miejscu, wyślemy je na żądanie pocztą za zaliczeniem z centrali|table|align=justify|width=80%}} }} {{c|E. WEDEL – WARSZAWA|roz|w=150%}} <br><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> loclnmwvelst3hf97zy15ooa3b4mcgw Strona:PL Wstępna charakterystyka bakteriofaga Serratia φOS10 J. Kamiński.pdf/12 100 1045218 3143643 3138744 2022-08-02T15:53:28Z Superjurek 11231 Usunięcie błędnego zdublowania proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Superjurek" /></noinclude>{{f|w=80%|'''Tabela 1.''' Podstawowe kryteria klasyfikacji ICTV [na podstawie: {{Odnośnik|Baron, 1996|{{Indeks:PL Wstępna charakterystyka bakteriofaga Serratia φOS10 J. Kamiński.pdf/linki|9}}}}; {{Odnośnik|Guttman, 2001|{{Indeks:PL Wstępna charakterystyka bakteriofaga Serratia φOS10 J. Kamiński.pdf/linki|77}}}}; {{Odnośnik|Zhang i in., 2019|{{Indeks:PL Wstępna charakterystyka bakteriofaga Serratia φOS10 J. Kamiński.pdf/linki|183}}}}].}} {| class="wikitable s12T" |- class="s12N" | Cecha || Warianty |- class="s12" |rowspan=2|rodzaj kwasu nukleinowego |DNA |- class="s12" |RNA |- class="s12" |rowspan=2|topologia cząsteczki kwasu nukleinowego |kolista – c (ang. ''circular'') |- class="s12" |liniowa – l (ang. ''linear'') |- class="s12" |rowspan=2|polarność genomu (tylko dla ssRNA) |(+) dodatnia – genomowy RNA może być wykorzystany jako mRNA do syntezy białek w procesie translacji |- class="s12" |(–) ujemna – genomowy RNA nie może służyć jako matryca w translacji, bo jest komplementarny do wirusowego mRNA |- class="s12" |rowspan=2|ilość segmentów w genomie |genom jednosegmentowy |- class="s12" |genom wielosegmentowy |- class="s12" |rowspan=5|symetria nukleokapsydu |ikozaedralna |- class="s12" |helikalna |- class="s12" |złożona |- class="s12" |pleomorficzna |- class="s12" |brak kapsydu |- class="s12" |colspan=2|rozmiar wirionu i kapsydu |- class="s12" |rowspan=2|występowanie osłonki lipidowej |obecność osłonki |- class="s12" |brak osłonki |} Kryteria wymienione w Tabeli 1 nie wyczerpują listy pozostałych cech, które brane są pod uwagę przy ustanawianiu nowych taksonów. Uwzględnia się również wiele innych cech dotyczących między innymi: właściwości fizykochemicznych wirionów, białek wirusowych, lipidów, węglowodanów, antygenów i tropizmu do tkanek [{{Odnośnik|Frederik i in., 2012|{{Indeks:PL Wstępna charakterystyka bakteriofaga Serratia φOS10 J. Kamiński.pdf/linki|63}}}}]. Z historycznego punktu widzenia klasyfikacja wirusów cechuje się dużym dynamizmem – kryteria klasyfikacji wielokrotnie się zmieniały na przestrzeni dekad i z początku uwzględniały jedynie: zakres gospodarzy, cykl replikacyjny i strukturę wirionów (gdyż tylko na to pozwalały ówczesne techniki badawcze). Dalsze uściślanie taksonomii stało się możliwe dzięki genomice (tj. analityki genomów), metagenomice (tj. analityki materiału genetycznego izolowanego z różnych nisz ekologicznych) i analizom porównawczym. Genomika istotnie poszerzyła możliwości klasyfikowania wirusów, gdyż pozwoliła na włączenie informacji dotyczących sekwencji ich materiału genetycznego. Dzięki analizom porównawczym stało się<noinclude>{{c|przed=2em|12 / 101}}</noinclude><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> pvx4r992cim9xph4y8qj2lr0bfn17m1 Strona:PL Wstępna charakterystyka bakteriofaga Serratia φOS10 J. Kamiński.pdf/14 100 1045797 3143650 3139447 2022-08-02T16:25:20Z Superjurek 11231 Uzupełnienie brakującej kursywy proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Superjurek" /></noinclude><section begin="1.1" /><noinclude> {| class="wikitable s12T" |rowspan=2 class="s12i"| |class="s12i"|Siphoviridae |class="s12"|dsDNA,<br>L | * bezosłonkowe * z długim, niekurczliwym ogonkiem |class="s12i"|λ |- |class="s12i"|Podoviridae |class="s12"|dsDNA,<br>L | * bezosłonkowe * z krótkim niekurczliwym ogonkiem |class="s12i"|T7 |- |rowspan=8 class="s12"|niesklasyfikowane |class="s12i"|Corticoviridae |class="s12"|dsDNA,<br>C | * bezosłonkowe * kształt ikozaedralny |class="s12i"|PM2 |- |class="s12i"|Plasmaviridae |class="s12"|dsDNA,<br>C | * osłonkowe * o kształcie pleomorficznym |class="s12i"|L2 |- |class="s12i"|Sphaerolipoviridae |class="s12"|dsDNA,<br>C | * bezosłonkowe * kształt ikozaedralny * pęcherzyk błonowy zamknięty w kapsydzie |class="s12i"|Thermus virus P23-77 |- |class="s12i"|Tectiviridae |class="s12"|dsDNA,<br>L | * bezosłonkowe * o kształcie ikozaedralnym |class="s12i"|PRD1 |- |class="s12i"|Inoviridae |class="s12"|ssDNA,<br>C | * bezosłonkowe * o filamentowym kształcie |class="s12i"|M13 |- |class="s12i"|Microviridae |class="s12"|ssDNA,<br>C | * bezosłonkowe * o kształcie ikozaedralnym |class="s12i"|ΦX174 |- |class="s12i"|Cystoviridae |class="s12"|dsRNA,<br>L, S | * osłonkowe * kształt sferyczny |class="s12i"|φ6 |- |class="s12i"|Leviviridae |class="s12"|(+)ssRNA,<br>L | * bezosłonkowe * o kształcie ikozaedralnym |class="s12i"|Qβ |} </noinclude><section end="1.1" /><section begin="1.2" /> {{f|przed=2em|po=2em|'''[[Wstępna charakterystyka bakteriofaga Serratia φOS10/Wstęp/Budowa wirionów bakteriofagów z rzędu Caudovirales|1.2 Budowa wirionów bakteriofagów z rzędu ''Caudovirales'']]'''}} {{tab|40}}Bakteriofagi z rzędu ''Caudovirales'' mają budowę złożoną (Ryciny 4,5,6). Ich kapsydy składają się z ikozaedralnej główki i ogonka, który zakończony może być płytką podstawową (ang. ''baseplate''), włókienkami lub kolcami umożliwiającymi adhezję do komórek gospodarza. W zależności od rodziny ogonek może być długi i niekurczliwy (''Siphoviridae''), długi i kurczliwy (''Myoviridae, Ackermannviridae, Herelleviridae'') albo krótki i niekurczliwy (''Podoviridae''). Cechą odróżniającą ''Ackermannviridae'' od ''Myoviridae'' jest brak kołnierza pomiędzy główką, a ogonem [{{Odnośnik|Kropinski i in., 2018|{{Indeks:PL Wstępna charakterystyka bakteriofaga Serratia φOS10 J. Kamiński.pdf/linki|96}}}}]. Kryterium, wedle którego wyłączono<section end="1.2" /><noinclude>{{c|przed=2em|14 / 101}}</noinclude><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> jxyfy1hfihgu1adrh47zgjcduqen171 Strona:PL Encyklopedyja powszechna 1860 T1.djvu/734 100 1047185 3144232 3042493 2022-08-03T11:53:31Z Dzakuza21 10310 /* Przepisana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Draco flavus" /></noinclude><section begin="Anastatyczne drukarstwo" />{{pk|rysun|ku}}, farba z niego przylgnie tylko w miejscach, poprzednio atramentem drukarskim zajętych. Następnie za pomocą wody wyciąga się z papieru kamień winny; z rysunkiem postępuje się jak poprzednio. Plata metalowa, podług podanego sposobu przygotowana, służy podobnie jak kamień litograficzny do odbicia kilku set egzemplarzy; w końcu wszakże delikatniejsze rysy stają się grubszemi i rysunek pozostaje zmienionym; dla usunięcia tej niedogodności, od czasu do czasu pocierają blachę kwaśnym preparatem fosforu, który na miejsca kwasem nagryzione wywiera działanie, pozostawiając inne bez zmiany, przez co ostatnie się uwydatniają i znowu wierne kopije danego rysunku wydają.<section end="Anastatyczne drukarstwo" /> <section begin="Anastazy I święty" />{{tab}}'''Anastazy I''' (święty), papież, nastąpił r. 398 po Syrycyjuszu. Wszczęły się za niego spory z powodu ogłoszenia dzieł Orygenesa przez Rufina. Ten wywikłał się podpisując wyznanie wiary według nauki Kościoła i Anastazy potępił tylko błędy dogmatyczne Orygenesa, zwłaszcza zawarte w dziele jego ''Peri-archon''. Papież ten troskliwym był o dobry byt i świetność Rzymu. Jemu przypisują zakaz przyjmowania do stanu duchownego kandydatów kalek i ułomnych, tudzież postanowienie o słuchaniu Ewangelii podczas Mszy ś. stojąc. Umarł r. 402, za gorliwość o zachowanie wiary w nieskazitelności, policzony w poczet Świętych.<section end="Anastazy I święty" /> — <section begin="Anastazy II papież" />'''Anastazy II,''' papież, nastąpił po Gelazyjuszu, r. 496. W apostolskiem breve wziął stronę prawowiernych prześladowanych przez Anastazego, cesarza byzantyńskiego, i wyprawił na obronę ich dwóch posłów do Konstantynopola. Niektórzy pisarze zarzucali mu, że był pobłażającym więcej niż należało dla Eutychijan, i chciał przywrócić do dyptychów kościelnych imię Akacyjusza, heretyckiego patryjarchy w Konstantynopolu. Ten ostatni zarzut zupełnie jest fałszywy. Imię Akacyjusza wykreśloném było z dyptychów carogrodzkich, dopiero r. 519, Anastazy II był zaś papieżem tylko 22 miesięcy i umarł r. 498, a sam wyraźnie prosił cesarza o wykreślenie imienia Akacyjusza ze spisów kościelnych.<section end="Anastazy II papież" /> — <section begin="Anastazy III papież" />'''Anastazy III,''' papież, od r. 911 do 913, nastąpił po Sergijuszu III. Nie ma żadnych wiadomości o tej głowie Kościoła.<section end="Anastazy III papież" /> — <section begin="Anastazy IV" />'''Anastazy IV,''' znany także pod imieniem Konrada, wstąpił na tron papiezki po Eugenijuszu III r. 1153; podczas głodu obficie zasilał lud zbożem, naprawił gmach Panteonu, dzisiejszy kościół Santa-Maria-Rotonda, zostawił dzieło o Trójcy przenajświętszej i dziewięć listów; umarł r. 1154.<section end="Anastazy IV" /> — <section begin="Anastazy antypapież" />'''Anastazy,''' antypapież, wybrany r. 855 przeciw Benedyktowi III, złożył władzę na żądanie posłów cesarza Ludwika II, wyprawionych w skutku próśb duchowieństwa i ludu rzymskiego.{{EO autorinfo|''L. R.''}}<section end="Anastazy antypapież" /> <section begin="Anastazy Synaita" />{{tab}}'''Anastazy Synaita.''' Przezwisko Synaita, pochodzi od góry Synai, na której znajdował się klasztor zakonników; ale uczeni wahają się w zdaniu, czy to przezwisko należy do jednego Anastazego, czy też do kilku. Gdy pisarze najdawniejsi, za przykładem Nicefora, przypuszczają jednego tylko, którego życie było bardzo burzliwem, nowi historycy uznają trzech Anastazych, z których każdy żył przez pewny czas na górze Synai.<section end="Anastazy Synaita" /> — <section begin="Anastazy święty" />1. '''Anastazy''' (święty), od r. 561 patryjarcha antyjocheński; znakomity pobożnością i nauką teologiczną. Gdy w r. 563 wystąpił przeciw Justynijanowi cesarzowi, opiekującemu się herezyją, podług której Chrystus, zażycia miał ciało nieskazitelne i na ból nieczułe, zagrożono mu wygnaniem; groźba ta wszakże sprawdziła się dopiero pod następcą Justynijana, Justynem Młodszym, r. 572. Anastazy wrócił na swą stolicę ledwie roku 595 i umarł r. 599. Mamy kilka po nim kazań; reszta zaś jego dzieł zaginęła.<section end="Anastazy święty" /> — <section begin="Anastazy młodszy" />2. '''Anastazy Młodszy,''' nastąpił po przedzającym; okrutnie zamordowany roku 609, podczas zaburzenia Żydów. Martyrologium rzymskie wspomina o nim pod dniem 21 Grudnia.<section end="Anastazy młodszy" /> — <section begin="Anastazy pustelnik" />3. '''Anastazy Pustelnik.''' Często opuszczał górę Synai, aby w Alexandryi bronić nauki prawowiernej przeciw heretykom, między innemi<section end="Anastazy pustelnik" /><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> hjx8zsqv9u6ygybcp5tydj3xbpr0ro5 Wikiskryba:Draco flavus/brudnopis153 2 1050980 3143784 3127580 2022-08-02T19:44:41Z Draco flavus 2058 wikitext text/x-wiki Poniższa strona tworzy rodzaj specyficznego spisu treści stron pomocy. Pokazuje z jednej strony etapy naszej pracy, z drugiej zaś wskazuje, gdzie można znaleźć potrzebne informacje. {| class="wikitable" style="width:75%; margin:0 auto 0 auto;" !colspan="2" | Szukanie źródeł w bibliotekach |BRAK – [[Wikiskryba:Draco flavus/brudnopis160|brudnopis]] |- !rowspan="3"{{pkt|style=width:4em|width=4|height=4|bottom=-0.75|left=2.25|&nbsp;&nbsp;Zamieszczanie<br>&nbsp;&nbsp;&nbsp;&nbsp;&nbsp;&nbsp;&nbsp;skanów}} !Przygotowywanie skanów |pozyskiwanie skanów uwagi ogólne (BRAK) • fotografowanie (skanowanie) (BRAK) • Obróbka plików graficznych pod Linuksem • Obróbka plików graficznych pod Windowsem |- !Przesyłanie na Common | *[[Wikiskryba:Draco flavus/Pomoc/Publikacja plików na Commons|Przesyłanie]] *[[Wikiskryba:Draco flavus/Pomoc/Licencje plików na potrzeby Wikiźródeł|Właściwe licencje]] |- !Tworzenie indeksu | *[[Wikiskryba:Draco flavus/Pomoc/Indeksy|Tworzenie indeksu]] *[[Wikiskryba:Draco flavus/Pomoc/Tag pagelist|Tag pagelist]] |- !rowspan="8"{{pkt|width=4|height=4|bottom=6.00|left=2.25|Przepisywanie}} !OCR |BRAK (tekst ew.) |- !Formatowanie tekstu | *[[Wikiskryba:Draco flavus/Pomoc/Pierwsze kroki na Wikiźródłach|Jak nie utonąć?]] *Pierwsze kroki *[[Wikiskryba:Draco flavus/brudnopisF|Formatowanie F]] *szablony itp. itd. |- !Tabele |[[Wikiskryba:Draco flavus/Pomoc/Tabele|Tabele]] |- !Ilustracje |Ilustrowanie - pomoc |- !Nuty |BRAK |- !Teksty pisane innym alfabetem |&nbsp;[[Wikiskryba:Draco flavus/Pomoc/Fraktura|Fraktura]]&nbsp;• [[Wikiskryba:Draco flavus/Pomoc/Alfabet grecki|Alfabet grecki]]&nbsp;• [[Wikiskryba:Draco flavus/Pomoc/Grażdanka|Grażdanka]]&nbsp;• hebrajski (brak)&nbsp;• arabski (brak) |- !Sekcje |[[Wikiskryba:Draco flavus/Pomoc/Sekcje|Sekcje]] |- !Przypisy |[[Wikiskryba:Draco flavus/Pomoc/Przypisy|Przypisy]] |- !colspan="2"|proofreading |idea proofreadingu |- !colspan="2"|Transkluzja do przestrzeni głównej |[[Wikiskryba:Draco_flavus/Pomoc/Części tekstu|Części&nbsp;tekstu]]&nbsp;• [[Wikiskryba:Draco_flavus/Pomoc/Klasyfikacja tekstów ze względu na strukturę|Klasyfikacja&nbsp;tekstów&nbsp;ze&nbsp;względu&nbsp;na&nbsp;strukturę]]&nbsp;• [[Wikiskryba:Draco_flavus/Pomoc/Nawigacja w przeglądarce między częściami tekstu|Nawigacja&nbsp;w&nbsp;przeglądarce&nbsp;między&nbsp;częściami&nbsp;tekstu]]&nbsp;• [[Wikiskryba:Draco_flavus/Pomoc/Samodzielność części tekstu|Samodzielność&nbsp;części&nbsp;tekstu]]&nbsp;• [[Wikiskryba:Draco_flavus/Pomoc/Mechanizm działania eksportera|Mechanizm&nbsp;działania&nbsp;eksportera]]&nbsp;• [[Wikiskryba:Draco_flavus/Pomoc/Odnośniki wewnętrzne w tekście|Odnośniki&nbsp;wewnętrzne&nbsp;w&nbsp;tekście]]&nbsp;• [[Wikiskryba:Draco_flavus/Pomoc/Graficzno-wizualne wyróżnienia części tekstu|Graficzno&#8209;wizualne&nbsp;wyróżnienia&nbsp;części&nbsp;tekstu]]&nbsp;• [[Wikiskryba:Draco_flavus/Pomoc/Transkluzja przy pomocy tagu pages|Transkluzja&nbsp;przy&nbsp;pomocy&nbsp;tagu&nbsp;pages]]&nbsp;• [[Wikiskryba:Draco_flavus/Pomoc/Budowa strony w przestrzeni głównej|Budowa&nbsp;strony&nbsp;w&nbsp;przestrzeni&nbsp;głównej]]&nbsp;• [[Wikiskryba:Draco_flavus/Pomoc/Tytuły tekstów, nazwy stron|Tytuły&nbsp;tekstów,&nbsp;nazwy&nbsp;stron]] |- !colspan="2"|Zakończenie prac nad projektem |[[Wikiskryba:Draco flavus/Pomoc/Zamknięcie projektu|Zamknięcie projektu]] |} Dodatkowo *Proponujemy ważne, brakujące teksty – [[Wikiźródła:Propozycje nowych tekstów|Propozycje tekstów]] *Łatamy dziurawe skany **Ew. przenosimy strony *Tworzymy strony autorów – [[Wikiskryba:Draco flavus/brudnopis170|brudnopis]] **linkujemy z tekstami **Integrujemy autorów z Wikidata **Tworzymy kategorie dla autorów *Porządkujemy nasze teksty przez kategorie *Integrujemy teksty z Wikidata *Tworzymy linki i artykuły na Wikipedii Inne przydatne skróty: *[[user:Draco flavus/Pomoc/Transkluzja i substytucja a użycie znaczników noinclude, includeonly, onlyinclude]] *[[user:Draco flavus/Pomoc/Tworzenie stron powyżej limitu transkluzji]] *[[Wikiskryba:Draco flavus/Pomoc/Podstrony, aspekty techniczne|Podstrony]] *[[Wikiskryba:Draco flavus/Pomoc/Przestrzeń nazw|Przestrzeń nazw]] irwydr7wh1axt5h24kcc1cwabhuz5qg 3143789 3143784 2022-08-02T19:46:54Z Draco flavus 2058 wikitext text/x-wiki Poniższa strona tworzy rodzaj specyficznego spisu treści stron pomocy. Pokazuje z jednej strony etapy naszej pracy, z drugiej zaś wskazuje, gdzie można znaleźć potrzebne informacje. {| class="wikitable" style="width:75%; margin:0 auto 0 auto;" !colspan="2" | Szukanie źródeł w bibliotekach |BRAK – [[Wikiskryba:Draco flavus/brudnopis160|brudnopis]] |- !rowspan="3"{{pkt|style=width:4em|width=4|height=4|bottom=-0.75|left=2.25|&nbsp;&nbsp;Zamieszczanie<br>&nbsp;&nbsp;&nbsp;&nbsp;&nbsp;&nbsp;&nbsp;skanów}} !Przygotowywanie skanów |pozyskiwanie skanów uwagi ogólne (BRAK) • fotografowanie (skanowanie) (BRAK) • [[Wikiskryba:Draco flavus/Pomoc/Obróbka plików graficznych pod Linuksem|Obróbka plików graficznych pod Linuksem]] • Obróbka plików graficznych pod Windowsem |- !Przesyłanie na Common | *[[Wikiskryba:Draco flavus/Pomoc/Publikacja plików na Commons|Przesyłanie]] *[[Wikiskryba:Draco flavus/Pomoc/Licencje plików na potrzeby Wikiźródeł|Właściwe licencje]] |- !Tworzenie indeksu | *[[Wikiskryba:Draco flavus/Pomoc/Indeksy|Tworzenie indeksu]] *[[Wikiskryba:Draco flavus/Pomoc/Tag pagelist|Tag pagelist]] |- !rowspan="8"{{pkt|width=4|height=4|bottom=6.00|left=2.25|Przepisywanie}} !OCR |BRAK (tekst ew.) |- !Formatowanie tekstu | *[[Wikiskryba:Draco flavus/Pomoc/Pierwsze kroki na Wikiźródłach|Jak nie utonąć?]] *Pierwsze kroki *[[Wikiskryba:Draco flavus/brudnopisF|Formatowanie F]] *szablony itp. itd. |- !Tabele |[[Wikiskryba:Draco flavus/Pomoc/Tabele|Tabele]] |- !Ilustracje |Ilustrowanie - pomoc |- !Nuty |BRAK |- !Teksty pisane innym alfabetem |&nbsp;[[Wikiskryba:Draco flavus/Pomoc/Fraktura|Fraktura]]&nbsp;• [[Wikiskryba:Draco flavus/Pomoc/Alfabet grecki|Alfabet grecki]]&nbsp;• [[Wikiskryba:Draco flavus/Pomoc/Grażdanka|Grażdanka]]&nbsp;• hebrajski (brak)&nbsp;• arabski (brak) |- !Sekcje |[[Wikiskryba:Draco flavus/Pomoc/Sekcje|Sekcje]] |- !Przypisy |[[Wikiskryba:Draco flavus/Pomoc/Przypisy|Przypisy]] |- !colspan="2"|proofreading |idea proofreadingu |- !colspan="2"|Transkluzja do przestrzeni głównej |[[Wikiskryba:Draco_flavus/Pomoc/Części tekstu|Części&nbsp;tekstu]]&nbsp;• [[Wikiskryba:Draco_flavus/Pomoc/Klasyfikacja tekstów ze względu na strukturę|Klasyfikacja&nbsp;tekstów&nbsp;ze&nbsp;względu&nbsp;na&nbsp;strukturę]]&nbsp;• [[Wikiskryba:Draco_flavus/Pomoc/Nawigacja w przeglądarce między częściami tekstu|Nawigacja&nbsp;w&nbsp;przeglądarce&nbsp;między&nbsp;częściami&nbsp;tekstu]]&nbsp;• [[Wikiskryba:Draco_flavus/Pomoc/Samodzielność części tekstu|Samodzielność&nbsp;części&nbsp;tekstu]]&nbsp;• [[Wikiskryba:Draco_flavus/Pomoc/Mechanizm działania eksportera|Mechanizm&nbsp;działania&nbsp;eksportera]]&nbsp;• [[Wikiskryba:Draco_flavus/Pomoc/Odnośniki wewnętrzne w tekście|Odnośniki&nbsp;wewnętrzne&nbsp;w&nbsp;tekście]]&nbsp;• [[Wikiskryba:Draco_flavus/Pomoc/Graficzno-wizualne wyróżnienia części tekstu|Graficzno&#8209;wizualne&nbsp;wyróżnienia&nbsp;części&nbsp;tekstu]]&nbsp;• [[Wikiskryba:Draco_flavus/Pomoc/Transkluzja przy pomocy tagu pages|Transkluzja&nbsp;przy&nbsp;pomocy&nbsp;tagu&nbsp;pages]]&nbsp;• [[Wikiskryba:Draco_flavus/Pomoc/Budowa strony w przestrzeni głównej|Budowa&nbsp;strony&nbsp;w&nbsp;przestrzeni&nbsp;głównej]]&nbsp;• [[Wikiskryba:Draco_flavus/Pomoc/Tytuły tekstów, nazwy stron|Tytuły&nbsp;tekstów,&nbsp;nazwy&nbsp;stron]] |- !colspan="2"|Zakończenie prac nad projektem |[[Wikiskryba:Draco flavus/Pomoc/Zamknięcie projektu|Zamknięcie projektu]] |} Dodatkowo *Proponujemy ważne, brakujące teksty – [[Wikiźródła:Propozycje nowych tekstów|Propozycje tekstów]] *Łatamy dziurawe skany **Ew. przenosimy strony *Tworzymy strony autorów – [[Wikiskryba:Draco flavus/brudnopis170|brudnopis]] **linkujemy z tekstami **Integrujemy autorów z Wikidata **Tworzymy kategorie dla autorów *Porządkujemy nasze teksty przez kategorie *Integrujemy teksty z Wikidata *Tworzymy linki i artykuły na Wikipedii Inne przydatne skróty: *[[user:Draco flavus/Pomoc/Transkluzja i substytucja a użycie znaczników noinclude, includeonly, onlyinclude]] *[[user:Draco flavus/Pomoc/Tworzenie stron powyżej limitu transkluzji]] *[[Wikiskryba:Draco flavus/Pomoc/Podstrony, aspekty techniczne|Podstrony]] *[[Wikiskryba:Draco flavus/Pomoc/Przestrzeń nazw|Przestrzeń nazw]] t1g631y255mlcpitraff12t877mobkp 3143790 3143789 2022-08-02T19:47:49Z Draco flavus 2058 wikitext text/x-wiki Poniższa strona tworzy rodzaj specyficznego spisu treści stron pomocy. Pokazuje z jednej strony etapy naszej pracy, z drugiej zaś wskazuje, gdzie można znaleźć potrzebne informacje. {| class="wikitable" style="width:75%; margin:0 auto 0 auto;" !colspan="2" | Szukanie źródeł w bibliotekach |BRAK – [[Wikiskryba:Draco flavus/brudnopis160|brudnopis]] |- !rowspan="3"{{pkt|style=width:4em|width=4|height=4|bottom=-0.75|left=2.25|&nbsp;&nbsp;Zamieszczanie<br>&nbsp;&nbsp;&nbsp;&nbsp;&nbsp;&nbsp;&nbsp;skanów}} !Przygotowywanie skanów |pozyskiwanie skanów uwagi ogólne (BRAK) • fotografowanie (skanowanie) (BRAK) • [[Wikiskryba:Draco flavus/Pomoc/Obróbka plików graficznych pod Linuksem |Obróbka plików graficznych pod Linuksem]] • Obróbka plików graficznych pod Windowsem |- !Przesyłanie na Common | *[[Wikiskryba:Draco flavus/Pomoc/Publikacja plików na Commons|Przesyłanie]] *[[Wikiskryba:Draco flavus/Pomoc/Licencje plików na potrzeby Wikiźródeł|Właściwe licencje]] |- !Tworzenie indeksu | *[[Wikiskryba:Draco flavus/Pomoc/Indeksy|Tworzenie indeksu]] *[[Wikiskryba:Draco flavus/Pomoc/Tag pagelist|Tag pagelist]] |- !rowspan="8"{{pkt|width=4|height=4|bottom=6.00|left=2.25|Przepisywanie}} !OCR |BRAK (tekst ew.) |- !Formatowanie tekstu | *[[Wikiskryba:Draco flavus/Pomoc/Pierwsze kroki na Wikiźródłach|Jak nie utonąć?]] *Pierwsze kroki *[[Wikiskryba:Draco flavus/brudnopisF|Formatowanie F]] *szablony itp. itd. |- !Tabele |[[Wikiskryba:Draco flavus/Pomoc/Tabele|Tabele]] |- !Ilustracje |Ilustrowanie - pomoc |- !Nuty |BRAK |- !Teksty pisane innym alfabetem |&nbsp;[[Wikiskryba:Draco flavus/Pomoc/Fraktura|Fraktura]]&nbsp;• [[Wikiskryba:Draco flavus/Pomoc/Alfabet grecki|Alfabet grecki]]&nbsp;• [[Wikiskryba:Draco flavus/Pomoc/Grażdanka|Grażdanka]]&nbsp;• hebrajski (brak)&nbsp;• arabski (brak) |- !Sekcje |[[Wikiskryba:Draco flavus/Pomoc/Sekcje|Sekcje]] |- !Przypisy |[[Wikiskryba:Draco flavus/Pomoc/Przypisy|Przypisy]] |- !colspan="2"|proofreading |idea proofreadingu |- !colspan="2"|Transkluzja do przestrzeni głównej |[[Wikiskryba:Draco_flavus/Pomoc/Części tekstu|Części&nbsp;tekstu]]&nbsp;• [[Wikiskryba:Draco_flavus/Pomoc/Klasyfikacja tekstów ze względu na strukturę|Klasyfikacja&nbsp;tekstów&nbsp;ze&nbsp;względu&nbsp;na&nbsp;strukturę]]&nbsp;• [[Wikiskryba:Draco_flavus/Pomoc/Nawigacja w przeglądarce między częściami tekstu|Nawigacja&nbsp;w&nbsp;przeglądarce&nbsp;między&nbsp;częściami&nbsp;tekstu]]&nbsp;• [[Wikiskryba:Draco_flavus/Pomoc/Samodzielność części tekstu|Samodzielność&nbsp;części&nbsp;tekstu]]&nbsp;• [[Wikiskryba:Draco_flavus/Pomoc/Mechanizm działania eksportera|Mechanizm&nbsp;działania&nbsp;eksportera]]&nbsp;• [[Wikiskryba:Draco_flavus/Pomoc/Odnośniki wewnętrzne w tekście|Odnośniki&nbsp;wewnętrzne&nbsp;w&nbsp;tekście]]&nbsp;• [[Wikiskryba:Draco_flavus/Pomoc/Graficzno-wizualne wyróżnienia części tekstu|Graficzno&#8209;wizualne&nbsp;wyróżnienia&nbsp;części&nbsp;tekstu]]&nbsp;• [[Wikiskryba:Draco_flavus/Pomoc/Transkluzja przy pomocy tagu pages|Transkluzja&nbsp;przy&nbsp;pomocy&nbsp;tagu&nbsp;pages]]&nbsp;• [[Wikiskryba:Draco_flavus/Pomoc/Budowa strony w przestrzeni głównej|Budowa&nbsp;strony&nbsp;w&nbsp;przestrzeni&nbsp;głównej]]&nbsp;• [[Wikiskryba:Draco_flavus/Pomoc/Tytuły tekstów, nazwy stron|Tytuły&nbsp;tekstów,&nbsp;nazwy&nbsp;stron]] |- !colspan="2"|Zakończenie prac nad projektem |[[Wikiskryba:Draco flavus/Pomoc/Zamknięcie projektu|Zamknięcie projektu]] |} Dodatkowo *Proponujemy ważne, brakujące teksty – [[Wikiźródła:Propozycje nowych tekstów|Propozycje tekstów]] *Łatamy dziurawe skany **Ew. przenosimy strony *Tworzymy strony autorów – [[Wikiskryba:Draco flavus/brudnopis170|brudnopis]] **linkujemy z tekstami **Integrujemy autorów z Wikidata **Tworzymy kategorie dla autorów *Porządkujemy nasze teksty przez kategorie *Integrujemy teksty z Wikidata *Tworzymy linki i artykuły na Wikipedii Inne przydatne skróty: *[[user:Draco flavus/Pomoc/Transkluzja i substytucja a użycie znaczników noinclude, includeonly, onlyinclude]] *[[user:Draco flavus/Pomoc/Tworzenie stron powyżej limitu transkluzji]] *[[Wikiskryba:Draco flavus/Pomoc/Podstrony, aspekty techniczne|Podstrony]] *[[Wikiskryba:Draco flavus/Pomoc/Przestrzeń nazw|Przestrzeń nazw]] 1etb466wfbpq9skxhwm15rqisjutkjj Strona:PL Gustaw Daniłowski - Wrażenia więzienne.pdf/32 100 1063599 3143872 3088851 2022-08-02T22:21:15Z Zetzecik 5649 /* Uwierzytelniona */ lit. proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="4" user="Zetzecik" /></noinclude>stłumionym głosem. Słyszałem urywane zdania:<br> {{tab}}— Znaleźli naboje... Zakopany był pod płotem...<br> {{tab}}— No to skąd ma być twój...<br> {{tab}}— Ten gada, ale ja... świadków niema...<br> {{tab}}— Cicho, psia krew! Wszystko jedno, pójdziecie na taśmę... spać! — zaklął sąsiad.<br> {{tab}}Głowy urwały na moment, ale po chwili zaczęły zmawiać się zdyszanym szeptem, który krążył koło mnie, jak ustawiczne szemranie wzbierającego szumu, jak dygocząca skrzydłami ćma.<br> {{tab}}Ze strzępów głośniejszych wyrazów tworzyła się mętna opowieść o zagmatwanej sprawie, o sądzie polowym, o postronku, śmierci...<br> {{tab}}A tymczasem na korytarzu rozlegał się łoskot licznych kroków, rdzawy trzask zamków, sygnały, że prowadzą z miasta nowe zastępy jeszcze i jeszcze... potem długa pauza ciszy... Gdzieś tylko daleko, jak z za dziesiątych murów zdławiony krzyk, głuchy,<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> gsur4ga6onj5zlhat49iszs9k7o5j62 Szablon:IndexPages/X de Montépin Dziecię nieszczęścia.djvu 10 1064543 3143532 3143394 2022-08-02T12:02:05Z AkBot 6868 robot aktualizuje informacje o stanie indeksu wikitext text/x-wiki {{../n}} <pc>560</pc><q4>0</q4><q3>0</q3><q2>0</q2><q1>71</q1><q0>17</q0> rk3mwl7c14nougdzidsdskluvttwol2 3143896 3143532 2022-08-03T06:01:47Z AkBot 6868 robot aktualizuje informacje o stanie indeksu wikitext text/x-wiki {{../n}} <pc>560</pc><q4>0</q4><q3>0</q3><q2>0</q2><q1>81</q1><q0>17</q0> d84wot56d6jn3ut0s0ts3c63ro46vif 3143919 3143896 2022-08-03T07:01:58Z AkBot 6868 robot aktualizuje informacje o stanie indeksu wikitext text/x-wiki {{../n}} <pc>560</pc><q4>0</q4><q3>0</q3><q2>0</q2><q1>92</q1><q0>17</q0> 3255dtdon8hxw6d7jajd44opbrvlaet 3143978 3143919 2022-08-03T09:02:10Z AkBot 6868 robot aktualizuje informacje o stanie indeksu wikitext text/x-wiki {{../n}} <pc>560</pc><q4>0</q4><q3>0</q3><q2>0</q2><q1>101</q1><q0>17</q0> 77jrxzto20lu58bo4lfe0bh4ckq2byb 3143999 3143978 2022-08-03T10:02:09Z AkBot 6868 robot aktualizuje informacje o stanie indeksu wikitext text/x-wiki {{../n}} <pc>560</pc><q4>0</q4><q3>2</q3><q2>0</q2><q1>109</q1><q0>17</q0> clsncdxqpbtoa7vymtrwl6nigl85t8g Strona:X de Montépin Dziecię nieszczęścia.djvu/290 100 1066461 3143988 3133111 2022-08-03T09:28:43Z Seboloidus 27417 /* Skorygowana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="3" user="Seboloidus" /></noinclude><br><br> {{c|ДОЗВОЛЕНО ЦЕНЗУРОЮ.<br> ''Варшава, дня 23 Апрѣля 1887 г''.}} <br><br><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> 61shcf5nn35jjgkdwi0i513gqc0ghpf 3143989 3143988 2022-08-03T09:29:12Z Seboloidus 27417 int. proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="3" user="Seboloidus" /></noinclude><br><br> {{c|ДОЗВОЛЕНО ЦЕНЗУРОЮ<br> ''Варшава, дня 23 Апрѣля 1887 г''.}} <br><br><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> d21j0aljajrh8751cda5cyfu9rz5wek Strona:X de Montépin Dziecię nieszczęścia.djvu/6 100 1066463 3143986 3095396 2022-08-03T09:27:55Z Seboloidus 27417 /* Skorygowana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="3" user="Seboloidus" /></noinclude><br><br> {{c|ДОЗВОЛЕНО ЦЕНЗУРОЮ.<br> ''Варшава, дня 17 Декабря 1886 г''.}} <br><br><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> 0frm3juwmnaokpm7535s27l8udeksl3 Strona:Anafielas T. 1.djvu/160 100 1071010 3143718 3137952 2022-08-02T18:30:14Z Alenutka 11363 /* Uwierzytelniona */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="4" user="Alenutka" />{{c|138}} <br><br><br></noinclude><poem> {{Skan zawiera grafikę}}{{Dropinitial|S|4em}}{{kap|zedł}} smutny Witol ze spuszczoną głową; A miecz Krewejty zwieszony u pasa Wlókł się po trawie, brzęczał po kamykach. Za nim z Romnowe pomięszane głosy, Jakby wspomnienia przeszłości, goniły. Szedł ku południu, bo tam liść przewodnik Leciał, wiatrami po drodze niesiony. Piérwszy raz sam się puszczał w podróż długą; Lecz chociaż świata mało widział okiem, Przeczuł go duszą i zmierzył myślami. Marząc, do lasu dostał się gęstego, I usiadł spocząć na zieloném wzgórzu, Pod wielką jakiejś rodziny mogiłą. Na niéj, jak gdyby gwiazda z niebios spadła, Leżały siwe w sześć promieni głazy. Z strony południa zawarte kamieniem </poem><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> evik5td2z1xpf25uj1ju8aw433hyfop Strona:Anafielas T. 1.djvu/159 100 1071011 3143716 3137943 2022-08-02T18:28:49Z Alenutka 11363 /* Uwierzytelniona */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="4" user="Alenutka" />{{c|137}}</noinclude><poem> Wyschłe się drzewo zajęło, i w chwili Gęsty dym starca osłonił dokoła. Niekiedy tylko wiater go rozpędzał; I wówczas widać było na wierzchołku, Jak siedział niemy bez krzyku, bez jęku, I zdał się wolno w płomieniach usypiać. :Trąby i rogi, śpiewy i piszczałki, Razem z płomieniem dokoła zawrzały. Nim Bodziawołos<ref>Zegar.</ref> Wałundę<ref>Chwila — pewny rozmiar czasu.</ref> dosypał, Popioły tylko zostały z ofiary, A starca tylko u ludu pamiątka. I już nowego Krewe Wejdaloci W wrota świątyni wesoło przywiedli; Tłum go odgłosem powitał wesołym, I łez wylanych przed chwilą zapomniał. :Kiedy ostatnia głównia dogasała, Witol, z łez mokre ocierając oko, Westchnął i spójrzał — przed nim liść wzlatywał; I on za liściem w nieznajomą stronę Puścił się, modląc do Boga podróżnych<ref>Kielo Dewas — Bóg podróżnych.</ref>. </poem> <br><br><br><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> 421go6kbdnc7ep9an7y9ggfpozmrxn7 Strona:Anafielas T. 1.djvu/158 100 1071012 3143712 3137942 2022-08-02T18:26:48Z Alenutka 11363 /* Uwierzytelniona */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="4" user="Alenutka" />{{c|136}}</noinclude><poem> Usiadł; a ogień wziąwszy poświęcony, Sam stos, ostatnią ofiarę, podpalił. </poem> {{Skan zawiera grafikę}}<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> prgjef3h5vdf69s1l5sij5yth2m58hm Strona:Anafielas T. 1.djvu/157 100 1071013 3143711 3137941 2022-08-02T18:26:14Z Alenutka 11363 /* Uwierzytelniona */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="4" user="Alenutka" />{{c|135}}</noinclude><poem> Nie, jak dziś dla was, szkodliwemi były. Teraz Pilwite twarz od was odwraca, Auszlawis chorób nasyła tysiące, Których ni popiół ze Znicza ołtarzów, Ani kapłanów nie leczy zaklęcie. O dzieci moje! czas się upamiętać! Niechaj podróżni swobodni wędrują; Niech nikt gościowi nie odmówi chleba, Ni dachu w słotę, ni w nocy posłania, Ani ogniska, by osuszyć szaty; Niech zgoda dzieci z ojcami połączą; Niech się brat z bratem nie waśni zajadle; A wówczas Bogi twarz do was obrócą, I miecz przez poły wyjęty nad wami Nie dotknie karków Litewskiego ludu. — :Tak mówił starzec; lud płakał, słuchając; A Wejdaloci na cztérech ołtarzach Palili Bogóm błagalne ofiary. Potém znów Krewe podniósł głos do ludu, I długo mówił, i mówił ze łzami, I żegnał wszystkich; wszyscy go żegnali, Padali na twarz i łkając płakali. Nareście ustał starzec, ręką skinął, Stanął na stosie, wzniósł oczy do nieba, Modlił się długo i lud błogosławił. </poem><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> e7yffwixls0fzue7n78zwo3r5rldbnu Strona:Anafielas T. 1.djvu/156 100 1071014 3143710 3137940 2022-08-02T18:24:05Z Alenutka 11363 /* Uwierzytelniona */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="4" user="Alenutka" />{{c|134}}</noinclude><poem> :Oto ja za was na święty stos idę. Może śmierć moja gniew Bogów ukoi, Może krew moja zemstę zaspokoi. Idę i spłonę za was, ludu Litwy! Lecz bądźcie godni przebaczenia Bogów. Długo ich zemsta nad ludem się zwleka, I długo Perkun z piorunami czeka; A kiedy piérwszy wyrzuci z swéj dłoni, Nieprędko, dzieci, ujrzycie ostatni! Trzeba wam wrócić do ojców prostoty, Do pobożności, do zgody i cnoty; A wówczas Bogi oblicze rozświecą I łaski swoje na głowy wam zleją. :O dzieci! nie tak za ojców bywało, Jako się teraz w naszéj Litwie dzieje! Częściéj lud Bogów odwiedzał ołtarze, Lepszemi dary zemstę ich zaklinał I szczérszém sercem niósł dla nich ofiary. Insze też czasy przeszły po téj ziemi — Lata spokojne. Wróg jéj nie napadał, I mór do pogan daleko gdzieś leciał, I Perkun burzą nie niszczył zasiewów, I Ziemiennikas dawał urodzaje, I Atrymp wody utrzymywał w brzegach; Podziemne duchy pobożnym służyły, </poem><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> 0au15glxu94joke99tyrhydv5upvcod Strona:Anafielas T. 1.djvu/155 100 1071015 3143709 3137931 2022-08-02T18:21:58Z Alenutka 11363 /* Uwierzytelniona */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="4" user="Alenutka" />{{c|133}}</noinclude><poem> I wszyscy zeszli; on został sam jeden. Znów cisza — czeka lud słowa w milczeniu. Starzec ostatni raz z piersi wydobył Głos, co za chwilę na wieki miał zgasnąć. :— Ludu mój! — rzecze — klęski na was spadły! Wróg niszczy Litwę i brańców zabiera! Codzień mniéj ludzi z wyprawy powraca, I codzień sioła szérocéj pustują, I codzień pola szérzéj chwast pokrywa! Głód na was patrzy! Bogi gościnności Mór ciężki, karę na winnych zesłały! Leci nad Litwą i płachtą powiewa; A gdzie się czarny pokaże posłaniec, Sypią mogiły i po Numach płaczą! Grad wasze pola, ulewa ogrody, A burza lasy codzień niszczy straszniéj! I jeszczeż o swych występkach wątpicie? Jeszcze o gniewie Bogów swych nie wiécie? Codzień, to gorzéj! codzień klęski srogie Idą, jak płomień po lesie puszczony! Ludzie padają i sioła się walą! I Udegita płomienistą brodę Zwiesił na niebie, czérwonemi oczy Spogląda na was i zemstę wam wróży! Jeszczeż to Bogów błagać wam nie pora? </poem><br><br><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> 7rzg99qmhhna6ret07cjn4h9x7cj0un Strona:Anafielas T. 1.djvu/154 100 1071016 3143687 3137930 2022-08-02T17:32:10Z Alenutka 11363 /* Uwierzytelniona */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="4" user="Alenutka" />{{c|132}}</noinclude><poem> :Powstało słońce wielki dzień oświecić Krewe-Krewejty ofiary i śmierci. Już Wejdaloci krzątali się wkoło, A lud u stosu cisnął się ciekawy. Nareście drzwi się świątyni rozwarły, Starzec niesiony na ręku kapłanów Wyszedł do ludu — lud upadł na twarze, I panowało milczenie nad tłumem. Wokoło Krewy gęślarze, śpiewacy, I grajków orszak szedł z pieśnią poważną; Za nim kapłani, kapłanki, dziewice; Niesiono Bogów posągi straszliwe, I zielonemi liśćmi drogę słano. Krewe-Krewejto w białéj siedział szacie; Siedémkroć siedém pas go opasywał; Przez prawe ramie przepaska wisiała; Na skroni czapka wysoka, błyszcząca Złotem i drogich kamieni wyborem, I zielonością świéżą uwieńczona. :Szli aż do stosu w milczeniu głębokiém, Które gęślarze przerywali smutnie. Lud patrzał cichy i pochylił głowy; A Wejdaloci świętéj rzeki wodą Tłumy zebrane, śpiewając, kropili. Kapłani starca już na stos podnieśli, </poem><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> ry63jhbdngawkqug75qs4kyj6yax69t Strona:Anafielas T. 1.djvu/153 100 1071017 3143685 3137929 2022-08-02T17:30:08Z Alenutka 11363 /* Uwierzytelniona */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="4" user="Alenutka" />{{c|131}}</noinclude><poem> Zrywał się Litwin, i z oszczepem w ręku, Z ofiarą w sakwach, biegł oglądać Krewy, Ostatnią chwilę i obrzęd ostatni. :Nareście nadszedł dzień ów uroczysty. Po nad rzekami tłum ludu dolinę Gwarny, ciekawy, zmięszany zalegał. Za świętym dębem z najdroższego drzewa Stos Wejdaloci układli wysoki. Do niego słane białemi płótnami, Sypane kwieciem prowadziły wschody. Po rogach stosu ofiarne ołtarze I ognie święte trzy doby płonęły. W blizkiéj zagrodzie podarki, ofiary, Które lud znosił, składali kapłani. Cztérech Ewarte przy ołtarzach stało; Przy każdym po dwóch Krewe w białych szatach, W wieńcach na skroni i laskami w ręku; Za nimi rzędem pomniejsi Krewule I Wejdalotów gmin niepoliczony, Wiejscy wróżbici, Sygonoci biedni, Co się po siołach za jałmużną włóczą, I Burtinikaj z gęślami na ręku, Puttones, którzy zwaśniony lud godzą. Wszyscy tam przyszli za jałmużną lichą, Z gęślami, wróżbą, z milośnemi leki, Ubóstwem swojém i prośbą na ustach. </poem><br><br><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> 1ywsuqkxvn3s35zic0v8pbj6k1n59qr Strona:Anafielas T. 1.djvu/152 100 1071018 3143683 3137582 2022-08-02T17:27:01Z Alenutka 11363 /* Uwierzytelniona */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="4" user="Alenutka" />{{c|130}}</noinclude><poem> Lecz duchów nawet odpędzi od ciebie. Weź go. To druga jest po mnie puścizna. Gdy się stos święty zawali pode mną, Idź z nim w tę stronę, w którą cię powiedzie Piérwszy liść wiatrem przed tobą pędzony. On przeznaczenia pokaże ci drogę. — :To rzekł, i zwołał starzec Wejdalotów. Przyszli z nieszczérą obłudników twarzą, Spuszczoném okiem i kornym pokłonem. Dawno już oni téj chwili czekali, Bo jeden z nich miał nastąpić po Krewie. :— Zwołajcie lud mój — rzekł starzec. — Ja czuję, Że czas mi spłonąć na śmiertelnym stosie. Wielką zgotujcie ucztę i ofiarę, Bo pora Bogów straszny gniew przebłagać. — Upadli przed nim i poszli z rozkazem. Każdy przed sobą niósł laskę poselską, I ze wsi do wsi, od chaty do chaty, Lud zwoływali na obrzęd w Romnowe. :Wszyscy śpieszyli, zewsząd lud się cisnął. W puszczach głębokich wieścią obudzony </poem><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> o6s5t87ji2nav54tn35t2b9nvlpdo6t Strona:Anafielas T. 1.djvu/150 100 1071020 3143682 3137547 2022-08-02T17:24:28Z Alenutka 11363 /* Uwierzytelniona */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="4" user="Alenutka" />{{c|128}}</noinclude><poem> Płakał nad Litwą; to znowu bezsilny Często wśród ofiar usnął i spoczywał, Jakby już duszą w wschodni kraj ulatał. :Gdy się rok skończył, w Oczyszczenia święto, Po raz ostatni zawołał Witola. — Synu! — rzekł — czas już, bym życia dokonał, Tak, jak przede mną wszyscy poprzednicy. Stanę na stosie i za lud mój spłonę, Którego grzechów ni kozieł ofiarny, Ni modły żadne od kar nie zasłonią. Krwi méj potrzeba — oddam im krew moję. Tobie, Witolu, zostawuję skarby Najdroższe z skarbów — doświadczeń owoce. W ciebie przelałem myśl moję i duszę. Idź w świat, i niech cię pioruny Perkuna Miną w godzinie świętéj jego zemsty. Ja z ojcem twoim i z ojcy naszemi Idę się złączyć. — Gdy tak mówił Krewe, Błyszczącém okiem w młodzieńca poglądał; A on łzę srébrną ukradkiem z powieki Ręką ocierał, i kraj starca szaty, W milczeniu cisnąc i płacząc, całował. — Ojcze! — rzekł — cóż się ze mną biednym stanie? Gdzież się podzieję? Matka się wyrzekła, Duchy mnie gonią i zemsta nade mną! — </poem><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> 7vk5t9ywbexii4exw9wohsyurbrbtzd Strona:Anafielas T. 1.djvu/149 100 1071021 3143681 3137545 2022-08-02T17:22:15Z Alenutka 11363 /* Uwierzytelniona */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="4" user="Alenutka" />{{c|127}}</noinclude><poem> Nowego żądał i o więcéj prosił. Tak mu spłynęły dwa lata w Romnowe; Zmieniły myśli, rozszérzyły serce. Widział już świat ten, w który miał się rzucić, Przeczuciem młodych, a nauką starca. Śmielszy do boju, kiedy przyszłość marzył, Nie tak ją straszną i czarną już widział; I już starego ojca nie żałował, Ni chaty w puszczy, ni zabaw dziecięcych, Które nie jeden raz wprzódy opłakał; A w sercu uczuł ten zapał do boju, I to pragnienie walki z ciężkim losem, Których któż w życiu choć raz nie doświadczył? :Tymczasem prędko płynął czas w Romnowe. Krewe-Krewejtę pochylały lata; I jak ta kropla, co pełne naczynie Jedna przepełni, tak jemu godziny, Które długiego domierzały życia, Już się napróżno wezbrane zlewały. Nie czuł ich starzec; ni w życiu roskoszy, Ni w duszy swojéj sił na dalsze życie, Ni w sercu węzła, coby go do świata, Coby go jeszcze do ludzi krępował. Wszystkie już dawno pęknięte leżały. Wzdychał za cichym spoczynkiem w mogile, Za połączeniem z ojcami swojemi; </poem><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> qpau151022y5gg7qorybjkzcae8gmr8 Strona:Anafielas T. 1.djvu/148 100 1071022 3143680 3137498 2022-08-02T17:20:11Z Alenutka 11363 /* Uwierzytelniona */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="4" user="Alenutka" />{{c|126}}</noinclude><poem> To jest Juksztandis, to Tikutis świetny; Ta wielka gwiazda jest gwiazdą Perkuna, Jak on odwieczna, jak on nieśmiertelna. Inne są także, które Bogóm naszym Na jasnych czołach stupromienne świecą; Mniejsze zwieszone po nad ludzi głową. Ile ich w górze widzisz tam błyszczących, Tyle jest dachów, i Bogów, i ludzi, A każdy w niebie mieszka gwiazdą swoją. Po nad wszystkiemi ma rząd Żwajgżdunoka. Ona je zrzuca, gdy człowiek umiera; Ona zapala, gdy dziécię się rodzi; Ona im światła z wozu słońca bierze I codzień świéże na plecach roznosi. Gwiazd Boga żona z nim razem swą trzodę Po modréj pasie co nocy równinie. — :Tak mówił starzec; codzień, co wieczora, Nową naukę w młodzieńca przelewał; I jak jaskinia po nad morza brzegiem, W którą od wieków morze skarby składa, Bursztyn, korale i drogie kamienie, Póki ich rybak znalazłszy nie wydrze, Tak starzec wieści, które sto lat zbierał, Teraz dopiéro wylał ze swéj duszy. A Witol z całym młodzieńca zapałem Wszystko połykał, i zawsze łakomy, </poem><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> ocdhad64l1wl7if2fnyd7ialldo7zd4 Strona:Anafielas T. 1.djvu/147 100 1071023 3143679 3137497 2022-08-02T17:16:51Z Alenutka 11363 /* Uwierzytelniona */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="4" user="Alenutka" />{{c|125}}</noinclude><poem> :Każda z gwiazd mniejszych jest Gulbi<ref>Stróż.</ref> człowieka. Z wierzchu żywota nici przywiązana Świeci, dopóki on żyje na ziemi; Odcięta ręką Nukirptoj, upada. Ilekroć, synu, tę gwiazdę postrzeżesz, Co się gasnąca ku ziemi przybliża, Człek to umiera, a duch jego wzlata W paszczę Wiżuna, lub na wschodnie góry. :Ten starzec z brodą, to prorok jest świata, To Udegita<ref>Kometa.</ref>, co przyszłość zwiastuje. Kiedy ku ziemi z brodą się nachyli, Głód, mór lub wojnę otrzęsa ze włosów. On to w noc piérwszą po słońca weselu Piérwszy niewierność xiężyca wywróżył, I zamiast pieśni weselnéj tancerzóm, Nieszczęścia wróżby na głowy im rzucił. Patrzaj na północ — tam Griżulas świeci, Wóz tajemniczy bez rumaków stoi. Dawno to, dawno, na słońca weselu, Wioząc dziewicę do lip Lajmy gaju, Złamany, w drodze na wieki pozostał. Ta biała pręga zwie się ptaków drogą. Nią dusze lecą do krainy wschodu. </poem><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> 8sawlsbvmkbuf6wacxk1qbx86f1pkhx Strona:Anafielas T. 1.djvu/146 100 1071024 3143676 3137492 2022-08-02T17:12:49Z Alenutka 11363 /* Uwierzytelniona */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="4" user="Alenutka" />{{c|124}}</noinclude><poem> Co jaśniejszemi promieniami świecą. Mniejsze, ich wnuki, niedorosła dziatwa. Synowie słońca zaludnili niemi, Wprzód puste jeszcze, te nieba szérokie. Niedługo xiężyc został żonie wierny, Jak pierwszéj wiosny, piérwszego dnia ziemi; Wkrótce on córkę jutrzeńkę pokochał, Unikał słońca, w nocy zaczął chodzić, I pod dzień biały na niebie się bawić. :Słońce raz wyszło wcześniéj z łoża swego, I niewiernego z jutrzeńką zastało; Naówczas miecz swój ogromny porwało, Oblicze męża rozcięło na dwoje. I odtąd Menes skarany na wieki, Co miesiąc dawne powtarzając dzieje, Wschodzi rozcięty, póki nie uprosi; Aż słońce twarz mu zrąbaną przywróci. :Ta wielka gwiazda jest to Wakarinne, Gwiazda wieczorna, co w piérwszym dniu ziemi, Z piérwszych uścisków słońca i xiężyca, Zmrokiem się zaraz na niebo wtoczyła. Ona przychodzi świecić od wieczora; Pod ranek niknie, na słoneczném łożu Odpocząć przez dzień do nowéj podróży. </poem><br><br><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> rj4c2jy716ati7qye9q1mm8ayg0xw6f Strona:Anafielas T. 1.djvu/145 100 1071025 3143673 3137483 2022-08-02T17:10:26Z Alenutka 11363 /* Uwierzytelniona */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="4" user="Alenutka" />{{c|123}}</noinclude><poem> Bitny on w polu, pracowity w domu, Ale na jutro i siebie niepomny; Czci dzień dzisiejszy, jak ojców wspomnienie, A burza, która nad głowy się zbiera, Dopiéro straszna, kiedy weń uderzy. Nigdy jéj Litwin przewidzieć nie żąda, Nigdy się od niéj uchronić nie stara. Gdy pełne chaty, nabite stodoły, Jedzą i piją, dopóki wystarcza; Przyjdzie głód potém — wszyscy się rozbiegą I pójdą chleba daleko gdzieś szukać. — :Tak mówił starzec; a Witol spragniony Słuchał go duszą młodą i ciekawą. Drugi raz patrząc w niebo mądry Krewe, W błyszczące gwiazdy zgasłe oczy wlepiał, I Witolowi dawne prawił dzieje Xiężyca, słońca i gwiazd ich orszaku: :— Słońce Bogini jest xiężyca żoną. Codzień powstaje ze wschodniego kraju, Z mokréj kąpieli, na wozie złocistym, W którym trzy konie wprzężone hasają. Powolnie niebo przejeżdża dzień cały, Aż znowu wróci na łoże spokojne. Z ich się małżeństwa gwiazdy porodziły, </poem><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> 8pjxlaffgejb80130y9ds4hgz5k3ciy Strona:Anafielas T. 1.djvu/144 100 1071026 3143670 3137480 2022-08-02T17:03:17Z Alenutka 11363 /* Uwierzytelniona */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="4" user="Alenutka" />{{c|122}}</noinclude><poem> Pora to szału, rozpusty, pijaństwa. Ode wsi do wsi srokatym zaprzęgiem Wiozą bałwana, wykrzykując pieśni, Cichych przechodniów ciągnąc do biesiady, Którą kapłani Potinikaj święcą. Zdala za tłumem starce i staruchy Wloką się, pieśnióm wtórując pijanym, Skacząc i krzycząc: — Ragutas, Ragutas! — Lud w owym szale pracy zapomina, I resztę siły na jutro potrzebnéj W długiéj rozpuście rozprasza niebaczny, Myśląc, że tego wymagają Bogi. :Potém już koniec trzynastu miesięcy Obchodzim w święcie największém Kolady. Naówczas lud się od grzechów oczyszcza Kozłem ofiarnym, gorącą modlitwą; Kapłan ofiarną krwią skrapia zebranych; A po godzinie ciszy i spokoju, Znowu do szału i biesiad wracają; I w Blukku Wakars paląc rok przeżyty, Cieszą się, że już daleko za niemi; A nowy bałwan ubrawszy w błyskotki, Jako skarb drogi, do domów odnoszą. O! lud nasz, synu, lubi się weselić; Nawet ofiary, naszych Bogów święta, Ucztą, biesiadą i szałem zamyka; </poem><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> l2n75xq2gcabvuldzkghdb6hhcjkept Strona:Anafielas T. 1.djvu/163 100 1071030 3143722 3112549 2022-08-02T18:37:35Z Alenutka 11363 /* Przepisana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Alenutka" /></noinclude>{{Skan zawiera grafikę}}<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> 94us1hyvufh3wnhhm4mp8ys69h1vm6y 3144000 3143722 2022-08-03T10:11:33Z Anwar2 10102 /* Skorygowana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="3" user="Anwar2" /></noinclude>{{Skan zawiera grafikę}}<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> tnqfgud12kdsa70xub0nch83arw99sa Strona:Anafielas T. 1.djvu/166 100 1071076 3143726 3138122 2022-08-02T18:43:35Z Alenutka 11363 /* Uwierzytelniona */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="4" user="Alenutka" />{{c|142}}</noinclude><poem> Mizerną strawę, i, szepcąc modlitwy, Rzucił ofiarę, nim zaczął pożywać. :Witol w milczeniu spoglądał na niego. — Idziesz daleko — rzekł mu wróżbit stary — A z czémżeś, bracie, wybrał się na drogę? Czy masz ty zapas? czy ufasz w gościnę? — — W imie Nemejas i Peskia gdy wezwę, Któż mi ogniska i chleba odmówi? — — O! jest już Maras<ref>Mór.</ref> na Litwie oddawna, A to znak przecię jest niegościnności. Źleś się, mój młody, wybrał w długą drogę. — — Mam łuk, by ptaka w południe zastrzelić, I miecz, by drzewa na ogień narąbać. — — Nie zawsze ptaki na podróżnych lecą, Nie zawsze lasy będziesz miał na drodze. A wieszże drogę do ojca mogiły? — — Wiém — odpowiedział Witol zadziwiony, Zmierzając starca oczy ciekawemi. Lecz Sigonota na dół spuścił głowę, I znów spokojny jedzenie pożywał. — Pozwól — rzekł potém — powróżyć na drogę. — — Nie mam, mój ojcze, czém za wróżbę płacić. — — A kiedy nie chcę od ciebie zapłaty? — — To i ja wróżby od ciebie nie żądam. — — Dasz mi twych włosów garsteczkę w zastawie. — — Nic nie dam, ojcze! — Witol powstał z ziemi </poem><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> qmvo5j5d6jpg4gmbq1hx5x2gf40m7df Strona:Anafielas T. 1.djvu/165 100 1071077 3143723 3138121 2022-08-02T18:39:48Z Alenutka 11363 /* Uwierzytelniona */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="4" user="Alenutka" />{{c|141}}</noinclude><poem> — Zkąd? Wszak mówiłeś, bym ci spójrzał w oczy; A ja z twych oczu więcéj cóś poznałem, Niż może chciałeś, żebym się dowiedział. — — Nie mam tajemnic, z niczém się nie kryję. — — Z niczém? Żartujesz ze starca, młodzieńcze! Wielem ja ludzi widział już na świecie, Wielem ja rzeczy ukrytych odgadnął; I w twém jest sercu wielka tajemnica. — — Może. Idź, starcze! Niech cię Kielo wiedzie. Trafisz w Romnowe jeszcze na jałmużnę. Ztąd niedaleko. Nie baw się, pośpieszaj. Na prawo droga wiedzie na dolinę, Kładka na rzece, i ujrzysz dąb święty. — — Chwilę, mój młody! Czegoż się mam śpieszyć? Wszakże usiadłeś spocząć pod mogiłą. Spoczniemy oba. Bentis dopomoże, I my się lepiéj zapoznamy z sobą. — :Witol nieufnie na starca poglądał: Bo z oczu jego jakiś blask złowrogi, Jakaś myśl dzika zdawała się łyskać; Lecz na Bentisa zatrzymał się imie; Nie śmiejąc ruszyć, pozostał na miejscu. Starzec swe sakwy na ziemi porzucił, A sam powoli usiadł pod mogiłą. Milczeli oba, spoglądali tylko. Z podróżnych węzłów dobył Sigonota </poem><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> se51nshitkyyu8x1u8xlm123hssxr6j Strona:Anafielas T. 1.djvu/162 100 1071078 3143721 3137954 2022-08-02T18:37:15Z Alenutka 11363 /* Uwierzytelniona */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="4" user="Alenutka" />{{c|140}}</noinclude><poem> Stawał, szedł znowu; a gdy się z nim zrównał, Odetchnął chwilę i tak go powitał: — W imie Bentisa, w imie Kielo-Dewas, Bądź pozdrowiony, wędrowniku młody! Wszak pewnie idziesz od strony Romnowe? — — Z Romnowe, ojcze! — I ja się tam ciągnę, Ale zapoźno: bo Krewe-Krewejto, Święty nasz ojciec, pewnie się już spalił? — — Kiedy ostatnia głównia stosu gasła, Jam wówczas, starcze, z Romnowe wychodził. — — Szkoda! straciłem do ludu przemowę! A tak z daleka szedłem na ten obrzęd, I po jałmużnę, którą już zapewne Pomiędzy naszych rozdzielić musieli. — — Śpiesz się, a może trafisz na jałmużnę. Ja nie mam, czém ci dopomódz na drogę, Sam jestem biedny, a idę daleko. — — Niechaj cię Bogi szczęśliwie prowadzą. Dokądże idziesz? — {{tab|110}}— Na Litwę głęboką. — — Wojak, czy dworak, czyś poseł xiążęcy? — — Podróżny tylko. — Wolny, czy poddany? — — Spójrzyj na włosy, dość ci tego będzie; Spójrzyj mi w oczy; ja ci nie odpowiém. — — Do swoich pewnie, do ojca, do matki? — — Jestem sierota, idę — do mogiły. — — Do ojca? — {{tab|50}}— Prawda. Zkądże wiész to? starcze! — </poem><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> oubdd02hcg7prngujxrpuanz0y2p235 Strona:Anafielas T. 1.djvu/161 100 1071079 3143719 3137953 2022-08-02T18:32:35Z Alenutka 11363 /* Uwierzytelniona */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="4" user="Alenutka" />{{c|139}}</noinclude><poem> Wrota mogiły, na resztę rodziny, Na dzieci ojców i na mężów żony, Zieloném darniem kryjąc się, czekały. :Tu usiadł Witol spocząć i podumać. Gaj, szumiąc cicho, do snu go wyzywał; I strumień święty, nad którego brzegiem Choroby starte na szmatach wisiały, Szemrał, w gęstwinę lasu się wdzierając. Zaledwie oczy lekki sen przymykał I stos mu Krewy marzyć się zaczynał, Usłyszał łoskot. Górą ptak przeleciał; Kracząc, zawisnął po nad nim wysoko, I znowu zniknął za drzew gałęziami. Lecz w głosie ptaka, i locie, i pierzu, Poznał, że puszczy nie był to mieszkaniec, Ale duch z pod stop Perkuna puszczony, Który po świecie zemstę jego nosił; Powstał więc, jakby do walki wyzywał, I oparł rękę na rękojeść miecza. Wtém białą drogą, wijącą się w gaju, Ujrzał ku sobie idącego starca. Siwą miał brodę, ubogie odzienie, Laskę podróżną, nogi bez obówia, Na plecach sakwy, nakrycie na głowie, Co Sigonotów włóczęgów znaczyło. Zbliżał się, chwiejąc, powoli, i mruczał, I na Witola z pode łba spozierał: </poem><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> 067c4gtgt5yocdn41tfxq23x3c0j3u3 Strona:Anafielas T. 1.djvu/167 100 1071080 3143727 3138143 2022-08-02T18:46:03Z Alenutka 11363 /* Uwierzytelniona */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="4" user="Alenutka" />{{c|143}}</noinclude><poem> I chciał odchodzić. Lecz i starzec powstał; Ale nie starcem; wzniósł się na mogile, Urosł w wielkiego za chwilę olbrzyma, I głową dosiągł najwyższego dębu, A ręce długie, juk dębu konary, Ku młodzieńcowi wyciągnął skwapliwie. On za miecz porwał, i o drzewo sparty Czekał napadu śmiało i spokojnie. — Dasz mi twych włosów! — krzyknął duch szydersko — Dasz mi ich z głową razem, Mildy synu! Znam cię, kto jesteś! Dwadzieścia lat szukam, Zbiegałem puszcze, i zamki, i Numy, Niedźwiedzie łomy, Staubunów pieczary, A nigdzie dotąd nie odkryłem ciebie. Lecz kiedy dusza Krewejty leciała, Na białéj sukni Perkun postrzegł plamę. Plamę tę twoje łzy na niéj zrobiły. I po niéj przecie do ciebie doszedłem: Bo któżby cię był u dębu Perkuna Pod płaszczem Krewy mógł szukać i znaleźć? Teraz tyś moim! — {{tab|100}}I Grajtas poskoczył, Wyciągnął ręce; lecz Witol go mieczem Popchnął tak silnie, że upadł na ziemię. Porwał się Grajtas drżący, rozzłoszczony; Widać, obrony takiéj się nie spodział I takiéj siły w młodzieńca ramieniu; Odskoczył, przypadł i pełznął pod nogi, </poem><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> 62iw02tspphw50lc222rrijilxguoj3 Strona:Anafielas T. 1.djvu/168 100 1071081 3143728 3138144 2022-08-02T18:48:56Z Alenutka 11363 /* Uwierzytelniona */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="4" user="Alenutka" />{{c|144}}</noinclude><poem> Chcąc go wywrócić. On w stronę się umknął. Naówczas Grajtas, zmieniwszy się w ptaka, Trzepnął skrzydłami, podnosząc wysoko, Wzbił się do góry, w powietrzu zawiesił, I nagle z świstem, jak kamień, upadał, Dziob roztworzywszy, nasrożywszy szpony; Lecz Witol ostrze cudownego miecza Ku górze zwrócił {{Korekta|i i|i}} przebił nim ptaka. Znów krzycząc Grajtas, podniósł się do góry, Długiego węża skórę wdział na siebie, Pełznął po drzewie, syczał smoczym głosem, Chciał go pochwycić, uwikłać i zdusić; Ale się Witol ucieczką ratował, I miecz podnioslszy, uciął głowę gadu. :Wtém wszystko znikło, jak senne marzenie, I krwi na mieczu nawet nie zostało. Grajtas gdzieś z wichrem uciekł zawstydzony. Witol szedł daléj. {{tab|100}}Już blisko noc była, Ale zawady spotykał co chwila: Droga się coraz w ścieżynę zmieniała; Łomy ją, wpoprzek leżące, grodziły; Rzeki, jak gdyby umyślnie, pod nogi, Pieniąc i szumiąc, biegły, podpływały; Przez nie zaledwie wązka wiodła kładka, Lub dąb spróchniały z gałęźmi rzucony, Co się pod nogą chylił i uginał. </poem><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> so07e501ux7i8fo4h6l8v1yebgoqtdz Strona:Anafielas T. 1.djvu/169 100 1071082 3143729 3138145 2022-08-02T18:52:24Z Alenutka 11363 /* Uwierzytelniona */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="4" user="Alenutka" />{{c|145}}</noinclude><poem> Ze śmiałém sercem szedł Witol przed siebie, Łamał gałęzie grodzące mu drogę I wązkie kładki jednym mijał skokiem. :Noc coraz bliżéj, a nie widać chaty, Ni dróg do sioła, ani życia znaku, Nie spotkał bydła idącego z paszy, Ani wieśniaka z wozem smolnych drewek. Zewsząd go głucha objęła pustynia. Już noc gwiazdzista po nad nim wisiała, A co krok nowe i cięższe zawady: To wąż ogromny, sycząc, pełznął drogą; To wilk otwartą paszczę z po za krzaku Wychylał, mierząc go okiem błyszczącém, Jakby chciał poznać, czy ma się czém bronić; To po dolinie niedźwiedź się przesuwał, I ukrył w puszczy, rycząc przeraźliwie, Jak gdyby braci na pomoc przyzywał; To ptacy jacyś nieznanemi głosy Z wierzchołka dębów żałobnie krakali, I po nad głową Witola skrzydłami, Lecąc, powietrze z szumem rozbijali. Nareście słabe w oddali światełko Mignęło, ludzkie mieszkanie zwiastując; Mdłe i białawe pod lasem błyskało. Witol ku niemu zwrócił się radośnie; Lecz szukał ścieżki, a ścieżki nie było. Za gęstym łomem, pomiędzy pniakami, </poem><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> oh31fd04a3w36q7jkdkkkxq0rtmsfq8 Strona:Anafielas T. 1.djvu/170 100 1071083 3143730 3138146 2022-08-02T18:54:53Z Alenutka 11363 /* Uwierzytelniona */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="4" user="Alenutka" />{{c|146}}</noinclude><poem> Niekiedy tylko zdala zaświeciło; Lecz w lewo, w prawo zdawało się błąkać, I podróżnego naumyślnie zwodzić. Stanął, i wspomniał Grajtasa wybiegi, A potém nazad ku drodze się zwrócił. Natrafił ścieżkę, i światła nie patrząc, Z dobytym mieczem szedł daléj drożyną. Światło zniknęło, znów ciemność dokoła, I głucha cisza, przerywana tylko Szelestem liści, krzykami Peledy<ref>Sowa.</ref>. :Długo tak Witol pośród nocy ciemnéj Drapał się puszczą i pola przebiegał, Błota przegrzęzał i rzeki przebywał. I zdało mu się, że ta podróż nocna Dłużéj niżeli przez noc zwykłą trwała, Jakby dwie nocy bez końca zimowe. Spoglądał na wschód, upatrując ranku; A ranek z Aussrą jeszcze nie przychodził. Ludzi i wiosek nie było ni śladu, Ani mogiły nad drogą wyniosłéj, Ani świętego kamienia podróżnych, Ani pastwiska zbitego trzodami, Ani ogniska wiejskich nocleżanów; Tylko go dzikie otaczały bory </poem><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> le0tkpsqdhfk1vlpdw69hwu8dafayiw Strona:Anafielas T. 1.djvu/178 100 1071084 3143761 3139290 2022-08-02T19:18:31Z Alenutka 11363 /* Uwierzytelniona */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="4" user="Alenutka" />{{c|154}} <br><br><br></noinclude><poem> {{Skan zawiera grafikę}}{{Dropinitial|D}}{{kap|awno}} już, temu lat nie wiém jak wiele, Urodziłem się na Litewskiém siele, Z ojca i matki ubogich wieśniaków, Do roli, znoju, pracy przeznaczony. Ale Auszlawis, co mnie wybrał z tłumu, Inną mi dolę na przyszłość gotował: Bo kiedym ojca trzodę gnał w pastwiska, Kiedy do żniwa młodego mnie brano, Nie czułem, żebym w tém życiu wieśmaczém Wytrwał do śmierci. Było Bogów wolą Wezwać mnie, żebym ludzióm dopomagał Nie pracą moją, lecz modłami memi. </poem><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> pbtlkbuxs74rrrfnflmmmjsonslju1q Strona:Anafielas T. 1.djvu/177 100 1071085 3143760 3139289 2022-08-02T19:17:13Z Alenutka 11363 /* Uwierzytelniona */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="4" user="Alenutka" />{{c|153}}</noinclude><poem> Nie czuł się jeszcze podróżą znużony. A starzec smolne zażegał łuczywa; Ze skargi w skargę przechodząc i żale, Jął swego życia powiadać przygody. </poem><br> {{Skan zawiera grafikę}} <br><br><br><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> pkwhwk9f5ovv8soizaixyd29t1lmema Strona:Anafielas T. 1.djvu/171 100 1071086 3143731 3138155 2022-08-02T18:55:37Z Alenutka 11363 /* Uwierzytelniona */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="4" user="Alenutka" />{{c|147}}</noinclude><poem> I błota trawą wysoką zarosłe, I puste poła okryte wrzosami. </poem> {{Skan zawiera grafikę}} <poem> :Długo tak błądził. Aż się las otworzył. Małemi krzaki i trawą usłane </poem><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> lwrxsnll04ysnketljq7rr43zzrr3b0 Strona:Anafielas T. 1.djvu/190 100 1071094 3143786 3112798 2022-08-02T19:45:45Z Alenutka 11363 /* Przepisana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Alenutka" /></noinclude>{{Skan zawiera grafikę}}<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> 94us1hyvufh3wnhhm4mp8ys69h1vm6y 3144001 3143786 2022-08-03T10:11:50Z Anwar2 10102 /* Skorygowana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="3" user="Anwar2" /></noinclude>{{Skan zawiera grafikę}}<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> tnqfgud12kdsa70xub0nch83arw99sa Strona:Anafielas T. 1.djvu/185 100 1071113 3143779 3139307 2022-08-02T19:39:24Z Alenutka 11363 /* Uwierzytelniona */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="4" user="Alenutka" />{{c|161}}</noinclude><poem> Szedłem bez myśli; a ludzie przede mną Nizko się, prosząc o zdrowie, kłaniali. Nie jeden podał ubogą ofiarę, Nie jeden prosił o popiół z ołtarzy, Nikt mnie nie poznał, jam wszystkich zapomniał. :Tak wolnym krokiem przyszedłem przed chatę; Alem ją znalazł pustą, drzwi podparte, Dymnik zwalony, płoty wywrócone, I sadek pusty; tylko śmiecia kupa Zielonym chwastem porosła wysoko; Psa nawet w chacie opuszczonéj szczeku, Ni żywéj duszy odgłosum nie słyszał. :— Cóż to — spytałem — w téj chacie się stało? Czy Krajwa umarł? gdzie żona i córka? — — Wszyscy umarli — rzekł mi jakiś starzec — Wszyscy, bo straszny był tu mór przed rokiem. Mówią, że Bogi za syna się mściły, Który gdzieś uciekł od żony daleko, Uciekł w dzień ślubu i więcéj nie wrócił. — :Poszedłem daléj; i nic mnie już we wsi, I nic na świecie nigdzie nie wiązało. Więcéj do sioła nigdym już nie wrócił. — :Tak mówił starzec; a Witol go słuchał I jego myśli ze swojemi bratał: </poem><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> e0tj3kvjxhkduyo6pso9f1d4wlva4tm Strona:Anafielas T. 1.djvu/184 100 1071114 3143777 3139305 2022-08-02T19:37:19Z Alenutka 11363 /* Uwierzytelniona */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="4" user="Alenutka" />{{c|160}}</noinclude><poem> :Wielem tam cierpiał w piérwszych lat posłudze! Bogowie moi przez ręce kapłanów Ciężkich prób po mnie z początku żądali. Nie było nawet na modlitwę czasu — Wodę mi nosić, drwa rąbać kazano, Ognia pilnować, kiedy wszyscy spali, Lub Wejdalotóm sporządzać jedzenie. Trudno tam piérwsze lata wytrwać było; Ale Auszlawis dodawał mi siły. Karmiąc Giwojte, łaskę ich zyskałem. Ja jeden potém służyć im chodziłem, I mnie jednego w podziemnéj świątyni Nie sykiem, ale pieszczotą witały. Z sługi zostałem świątyni strażnikiem. Lżejsze to życie. Ale mi niedługo Ostatek siły odebrały Bogi. Musiałem tutaj, żebrając jałmużny, Nad świętą rzeką usiąść śmierci czekać. — :— I więcéj swego nie widziałeś sioła? — Zapytał Witol starego kapłana. — O! raz tam byłem przechodem — rzekł cicho, W lat dziesięć może po ucieczce z domu. W jesienny wieczór ujrzałem przed sobą Rodzinną wioskę; i anim z radością, Anim ją z żalem ujrzawszy, powitał; Byłem jéj obcy: bo tu moja dusza Srodze się łzami i wstydem napiła. </poem><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> jv4q2kw7sl6doh7m9wec8eoe3humj24 Strona:Anafielas T. 1.djvu/183 100 1071115 3143775 3139303 2022-08-02T19:34:07Z Alenutka 11363 /* Uwierzytelniona */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="4" user="Alenutka" />{{c|159}}</noinclude><poem> Staruchy cicho po kątach szeptały; A jam sam jeden za stołem pozostał. Widziałem, jak się młodzież ze mnie śmiała, Jak wszyscy na mnie ukosem patrzali, Jak ojciec, chodząc, załamawszy ręce, Próżno do Bogów modlił się domowych, A matka w kącie przy ogniu płakała. :— I ja — myślałem — od pańskiego łoża Wezmę Baniutę z wiankiem rozerwanym! Ja miałbym żyć z nią! przyjąć ją za żonę! Nigdy! nie! nigdy! Lepiéj uciec z domu! — :Ta myśl ucieczki nie piérwszy raz w głowie Stawała mojéj. Nieraz mnie chęć brała Uciec od ojca do świętych ołtarzów. Teraz to był mój ostatni ratunek. Żaltis, co mi się na piersiach rozgrzewał, Zdawał się jeszcze dodawać odwagi, Zdawał się wzywać do świętéj podróży. :Noc była, kiedy wyszedłem przed chatę. Wokoło ludzie gwarzyli pocichu; Opodal znowu swawolny śmiech młodych Serce mi krajał, twarz wstydem oblewał. Niepostrzeżony odszedłem od chaty, Biegłem do piérwszéj świątyni do Kowna, I w Antos służbę ołtarzy przyjąłem. </poem><br><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> ky8xqduqqaf2rxezm4zr9aucm85rb2b Strona:Anafielas T. 1.djvu/182 100 1071116 3143773 3139302 2022-08-02T19:31:17Z Alenutka 11363 /* Uwierzytelniona */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="4" user="Alenutka" />{{c|158}}</noinclude><poem> Tak Mergu Wakars<ref>Dziewic wieczór.</ref> przeszedł niewesoło: Bo przyjaciele biegali za bratem, Chcieli go wybić za złą wróżbę skoku; A stary Swalgon<ref>Kapłan weselnych obrzędów.</ref> kiwał smutnie głową; I, chociaż milczał, dość mówił wejrzeniem; Odmową wróżby już dla nas źle wróżył. Szły potém dziéwki z Baniutą do dworu, Z ofiarą panu, smutną pieśń śpiewając, Prosząc, ażeby dziewictwo poddanki, Dał się przebłagać, mężowi darował, Albo datkami pozwolił okupić. Lecz srogi pan nasz śmiał się z dziéwek pieśni, Len, miód i kury, podarki wykupne, Nazad dziewczętóm wyrzucił pod nogi, A narzeczonéj kazał na noc zostać. :Jam smutny siedział, kiedy brat przyleciał Zdyszany, niosąc od dworu nowinę: — Baniuta na noc we dworze została. Wykupnym datkiem pan wzgardził, nie przyjął, Wianek zielony podeptał nogami, Na płacz i jęki śmiechem odpowiedział. — :Cała się chata krzykami rozległa. Zeszli się starcy, zbieżeli się młodzi; Swalgon cóś mruczał, nie mogąc poradzić; </poem><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> dogue6h02m8dn9lxkpfgmdxx4452yzb Strona:Anafielas T. 1.djvu/181 100 1071117 3143770 3139300 2022-08-02T19:28:14Z Alenutka 11363 /* Uwierzytelniona */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="4" user="Alenutka" />{{c|157}}</noinclude><poem> ::''Nie płacz, nie płacz pokryjomu,'' :''Łzom swym nie daj biedz.'' :''Jakeś strzegła ognia w domu,'' :''Będziesz u nas strzedz.'' :Ale, śpiewając, na twarz jéj patrzałem. Łez tam nie było! Zaraz źle wróżyłem. Która nie płacze po rodziców domu, I po mężowskiéj nie zapłacze śmierci. Biegłem przed niemi, wróciłem do chaty, I smutny siadłem za zasłanym stołem. Wtém Żaltis święty z pod ławy swą głowę Pokazał żółtą i do rąk mi przyszedł. Smutniejszy jeszcze wziąłem go na piersi, I we drzwi chaty niespokojném okiem Patrzałem. Aż-ci turkot na podwórku. — Już Keleweże wiezie pannę młodą! — Wołają wszyscy i naprzeciw biegną. On u drzwi konie zhukane porzucił, Wbiegł w izbę, i chciał na stołek wyskoczyć, Na który późniéj sadzą pannę młodą; Ale się noga sękata złamała, Zśliznął się, upadł, i z rozbitą głową W komorze z strachu ukryć się poleciał. Zła to jest wróżba. A gdy weszli druhy, Musiano drugi stołek przygotować, Żeby Baniutę pośród nich posadzić. </poem><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> 2cog3agkev5a2dtz3n46lcgijnykhn1 Strona:Anafielas T. 1.djvu/180 100 1071118 3143768 3139299 2022-08-02T19:25:45Z Alenutka 11363 /* Uwierzytelniona */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="4" user="Alenutka" />{{c|156}}</noinclude><poem> Ognie wojenne po górach zapalił, Gdy w wszystkich wioskach zapłonęły stosy I młodzież nasza z oszczepy wybiegła, I jam iść musiał ze swojego sioła. Wszystkich nas razem w bratni kraj wysłano Burzyć i palić, nim się wróg pozbiera. I myśmy z łupem i jeńcy wrócili, Nim oni ognie wojenne zażegli; A siół spalonych dymiące się zgliszcza Za stosy wojny już im posłużyły. :Jam z częścią łupu do domu powrócił. Było to mego przyborem wesela. Ojciec oznajmił rodzicóm Baniuty, Że w przyszły tydzień córkę im porwiemy I dwie sztuk bydła za posag zapłacim. :Nadszedł dzień. Stryja syn, mój Keleweże<ref>Woźnica weselny.</ref>, Dwa dziarskie konie do wozu założył I z przyjaciółmi po dziéwkę pojechał. Wzięli Baniutę na jéj chaty progu I wieźli do nas. Na naszéj granicy Ja sam, porwawszy żagiew zapaloną, A w drugą rękę kubek z piwem białém, Biegłem ich spotkać. Trzykroć wóz obiegłem I trzykroć piosnkę zwyczajną śpiewałem: </poem><br><br><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> 2ti0gfmhpwz0qxmin1mntub9yyeocsh Strona:Anafielas T. 1.djvu/186 100 1071120 3143781 3139437 2022-08-02T19:41:00Z Alenutka 11363 /* Uwierzytelniona */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="4" user="Alenutka" />{{c|162}}</noinclude><poem> Bo i on także sam jeden był w świecie; Ale inaczéj czuł sieroctwo swoje, Które na piersi srodze mu ciężyło. :Znużony kapłan usnął, pieszcząc węża; A Witol, widząc wschodzącą jutrzeńkę, Nadziawszy Wiżos, wziął miecz i szedł daléj. </poem> <br><br><br><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> c2wi6lkzo86m0py6b52a4s7gsh9oe7m Strona:Anafielas T. 1.djvu/187 100 1071122 3143782 3139438 2022-08-02T19:42:41Z Alenutka 11363 /* Uwierzytelniona */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="4" user="Alenutka" />{{c|163}} <br><br><br></noinclude><poem> {{Skan zawiera grafikę}}{{Dropinitial|T}}{{kap|rzeci}} dzień drogi, jak piérwsze, upłynął; Lecz kraj weselszy roztoczył się wkoło, I lud weselszy śpiewał pieśni żniwa; Po drodze uczty dożynek spotykał; Wszędzie go sioła w gościnę wzywały; Chętnie z nim każdy rozłamał się chlebem I u ogniska piérwsze miejsce dawał. Lecz gościnności Witol nie zażądał, Ani, przyjąwszy, odpoczywał długo: Nadludzka bowiem siła w nim mieszkała. Szedł, nie czuł znoju, nie chciał odpoczynku, I brnął przez rzeki, cisnął się przez lasy, Gałęźmi wkoło uściełając drogę. Jeśli mu w ręku nie starczyło siły, To miecz, cudowny dar Krewe Krewejty, </poem><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> bbg7f66gxrjjuclsadzdsaf6dvs072d Strona:Anafielas T. 1.djvu/179 100 1071123 3143765 3139292 2022-08-02T19:22:08Z Alenutka 11363 /* Uwierzytelniona */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="4" user="Alenutka" />{{c|155}}</noinclude><poem> Kiedym lat doszedł, na poblizkiéj wiosce Ojciec dorodną opatrzył mi żonę, I zapowiedział, że mi ją przeznaczył. Posłali do niéj Pirszle i Pirszlisa<ref>Swaty.</ref>. Nie była ona, tak, jak my, uboga, A jednak swatów przyjęto od ojca, I dano słowo, i piwem zapito. Mnie nic jednakże do niéj nie wiązało: Bo chociaż młoda i piękna Baniuta, Choć nam jéj mieniem polepszyć się miało, Mnie cóś innego wówczas się marzyło: Co nocy bowiem Żaltis, Bogów poseł, Przychodził do mnie, kładł mi się na piersi, Spał ze mną, pokarm z méj ręki przyjmował, I znów nad rankiem w podziemia uchodził. Poznałem, że mnie Bogowie wzywali, Ażebym kiedyś został ich kapłanem; Ale staremu nie mówiłem ojcu: Bo on ubogi nie byłby pozwolił, Mnie tylko mając pomocą na starość. :Po zapoinach długo się ciągnęło. Ojciec na wojnę po zdobycz wyprawiał. Mnie się na wojnę, równie jak do pracy, Serce gdzieindziéj wezwane, wzdrygało. Lecz gdy {{Korekta|Knnigas|Kunigas}}<ref>Xiążę.</ref>, przez braci ścigany, </poem><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> l5896t695jt0snud6x5gfvyeg8ic9gi Strona:Anafielas T. 1.djvu/176 100 1071124 3143759 3139288 2022-08-02T19:16:28Z Alenutka 11363 /* Uwierzytelniona */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="4" user="Alenutka" />{{c|152}}</noinclude><poem> Kilku Żaltisów i stara Raupuże<ref>Ropucha.</ref>. On z niemi gadał, za nadrą je chował; Karmiąc i pieszcząc, Bogów w nich szanował. Kapłan był stary. Stąpając po grzbiecie, Lata go zgniotły i w pół przełamały, I na policzkach, w zmarszczkach napisały Wszystko, co doznał, przebył i przecierpiał. Zapadłe oczy jak przez mgłę patrzały Na świat, którego nie żądał już starzec; A usta w skargach i żalu skrzywione Zdały się boleć, nawet gdy milczały. Suknię miał zwykłą wędrownych kapłanów, Starą, podartą. Ledwie na niéj ślady Białego szycia i pętlic potrójnych; A szerść bydlęca oddawna po ziemi Wlokąc się, wszystka wytarła po krajach. :Smutny był wieczór w kapłańskiéj gospodzie. Starzec wyglądał zwyczajnéj jałmużny, Prosił o litość, wzywał do wód świętych, Wróżbą go nęcił za małą zapłatę; Lecz widząc, że się młodzieniec opierał I kątek tylko w gospodzie uprosił, Na niedowiarstwo i oziębłość ludu, I na zepsucie powszechne narzekał. Sen nie brał powiek smutnego Witola; </poem><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> cu0w75vc4vzj2el3uc5ss9w0qili7j2 Strona:Anafielas T. 1.djvu/175 100 1071125 3143737 3139199 2022-08-02T19:07:34Z Alenutka 11363 /* Uwierzytelniona */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="4" user="Alenutka" />{{c|151}}</noinclude><poem> Ale gdzie była, i o niéj nie wiedział; I tam go może zasadzki czekały. Myślał; i myśląc, na wspomnienie boju, Czuł, jakby go cóś do ziemi wiązało; Czuł roskosz jakąś w swojém przeznaczeniu, W walce z duchami, w nieskończonéj walce, Co go nad prostych wynosiła ludzi, Z nieśmiertelnemi bratając Bogami. :Reszta dni zeszła na dalszéj podróży. Nic w niéj nowego Witol nie postrzegał. Przechodził sioła i chaty pomijał, I gęste lasy porzucał za sobą, Darł się przez bory, przepływał przez rzeki; A ciągle w jedną kierując się stronę, Nie wiedział nawet, wiele od Romnowe Kraju go, błota i puszczy dzieliło. :Znów nadszedł wieczór. Po nad świętą rzeką, Która wśród gajów lipowych płynęła, Na Auszlawisa natrafił świątynię, I pustą, ale spokojną gospodę, A w niéj starego tylko Wejdalotę, Co tam nad brzegiem żył z lichéj jałmużny I wędrowników pobożnych przyjmował. Z nim święte jego Giwojte<ref>Gady święte.</ref> mieszkały, </poem><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> 0mbxdzp47webmr2dgrxq1kczbnczkiq Strona:Anafielas T. 1.djvu/174 100 1071126 3143735 3138896 2022-08-02T19:05:09Z Alenutka 11363 /* Uwierzytelniona */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="4" user="Alenutka" />{{c|150}}</noinclude><poem> :Ledwie podróżny przestąpił próg chaty I przed Kobolem wiszącym się schylił, Wyszła kobiéta, i zagrzała wodę, Ażeby nogi obmyć mu znużone; Parobcy z siana wysłali mu łoże; A młoda dziéwka już się u ogniska, Śpiewając, koło jadła zakrzątnęła. Gospodarz słuchał Witola powieści, Dziwił się jego przez puszcze podróży, I prosił spocząć przy ogniu gościnnym; Lecz Witol śpieszył, i na pół dnia ledwie Dał spocząć nogóm, przyjąwszy gościnę; Znów się z południa w dalszą puścił drogę. Sam gdzie nie wiedząc, wędrował jak wczora. Ranek był letni, świéży i pogodny. Wszyscy na pola do pracy wybiegli; On jeden tylko bez myśli i celu, Nie wiedząc dokąd szedł, nie wiedząc po co. I w duszy smutno Witolowi było, Że nigdzie swoich, że nigdzie ojczyzny, I krewnych sobie, przyjaciół nie znajdzie, Że nie ma dokąd, nie ma iść do kogo. Czasem wzrok tęskny ku niebu podnosił, Jak gdyby maiki nieśmiertelnéj wzywał; A czasem ludu prostemu zazdrościł Cichego życia u siebie, ze swemi. Na całym świecie on nie miał nikogo, Prócz jednéj ojca mogiły na Litwie; </poem><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> 1g5m6qc6pr3x5evcnku7chz4ju1pwce Strona:Anafielas T. 1.djvu/173 100 1071127 3143733 3138892 2022-08-02T19:00:43Z Alenutka 11363 /* Uwierzytelniona */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="4" user="Alenutka" />{{c|149}}</noinclude><poem> I w imie Peskia o gościnę prosił. Przyszedł gospodarz i rygiel odsunął, Ku podróżnemu wyciągając rękę. — Bracie! — zawołał, patrząc przelękniony — Cóż cię to nocą przez te puszcze gnało? Jakiémże szczęściem przebyłeś je cało? Czyli cię duchy w drodze nie zbłąkały? Chodź, usiądź z nami, i przyjmij, co mamy. — To mówiąc, powiódł do chaty Witola. Uboga była, dymem zakopcona. Nad progiem Kobol, Bożek domu, wisiał. W ognisku smolne płonęło łuczywo, I oświecało wnętrze, ściany czarne, Ławy przy ogniu i siwe kamienie, Stół zbity z desek, i bydląt zagrody, I chlebną dzieżę, poważnie siedzącą Na piérwszém miejscu, pod Bożków opieką, Okrytą białym zwieszonym ręcznikiem. U okien błoną zaciągnionych żółtą W maleńkich kubkach stał popiół ze Znicza, Woda ze świętych strumieni czerpana, I krew ofiarna, co bydła zarazę, Mór i nieszczęścia od chaty odgania. Daléj wisiały szaty ich ubogie, Mała kolebka ze śpiącą dzieciną, Oszczep starego i kądziel niewieścia. Po ziemi kury chodziły swobodnie, Krzycząc i dziobiąc ziarno rozsypane. </poem><br><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> smqwwd1o1jtyzc37ylkrcfi5ryhm77t Strona:Anafielas T. 1.djvu/172 100 1071128 3143732 3138156 2022-08-02T18:58:07Z Alenutka 11363 /* Uwierzytelniona */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="4" user="Alenutka" />{{c|148}}</noinclude><poem> Szerokie pole przed nim się ciągnęło. Na polu w dali widać było wioskę, W któréj już ranne łuczywa świeciły, I dym z Wietów<ref>Dymnik.</ref> ku niebu się zwijał. Lżéj mu się stało: bo już odpoczynku Po nocnym trudzie i chleba zapragnął. Śpieszył do sioła. {{tab|100}}U brzegu strumienia Leżały Numy<ref>Chaty.</ref>, wiśniowemi drzewy, Bzy i lipami osłonione wkoło. Po jednéj stronie chrominy wieśniacze, Po drugiéj gumna i obory stały. Kręta ulica wiodła środkiem sioła. W ogródkach ujrzał przy świetle poranka Rutę zieloną, poświęcone śmiecia, Które zrzucają na cześć Mahslu Babie, I krzywe wiśnie pod Kirnisa<ref>Bożek — stróż drzew wiśniowych.</ref> strażą. Piały koguty, witając jutrzeńkę, A skrzętny lud już do pracy powstawał; Pastusi trzodę pędzili na łąki, Goniglisowi<ref>Bożek pastuchów.</ref> składając ofiary. :Do sioła tego ostatniéj chrominy We drzwi ubogie zapukał podróżny, </poem><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> 4h5nz5eka65r2mhtgline5kkg4ojq3y Strona:Anafielas T. 1.djvu/195 100 1071129 3143798 3112844 2022-08-02T19:58:29Z Alenutka 11363 /* Przepisana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Alenutka" /></noinclude>{{Skan zawiera grafikę}}<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> 94us1hyvufh3wnhhm4mp8ys69h1vm6y 3144002 3143798 2022-08-03T10:12:05Z Anwar2 10102 /* Skorygowana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="3" user="Anwar2" /></noinclude>{{Skan zawiera grafikę}}<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> tnqfgud12kdsa70xub0nch83arw99sa Strona:Anafielas T. 1.djvu/200 100 1071190 3143806 3139536 2022-08-02T20:18:08Z Alenutka 11363 /* Uwierzytelniona */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="4" user="Alenutka" />{{c|172}}</noinclude><poem> Silny, jak niedźwiedź, Kunigas go chwycił, Rękami nawpół przejął i ucisnął; Ale w téj chwili uczuł miecz na gardle, I chrapiąc — Przebacz! — ze strachem zawołał. — Precz! słudzy! zdala odstąpcie ode mnie! — Rzekł Witol. — Jeśli dotknie z was mnie który, Ja go zabiję! Precz! — powtórzył jeszcze. I — Precz! — wybąknął drżącym gniewu głosem, Szarpiąc się Raudon pod mieczem cudownym, Który już zimném ostrzem go dotykał. Pierzchnęli słudzy, a Witol kolanem Ścisnął mu piersi, nie zdejmując miecza. </poem> {{Skan zawiera grafikę}}<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> desdc1qizyblzx35th472vg518i1t5s Strona:Anafielas T. 1.djvu/188 100 1071191 3143785 3139439 2022-08-02T19:45:24Z Alenutka 11363 /* Uwierzytelniona */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="4" user="Alenutka" />{{c|164}}</noinclude><poem> Jak najwierniejszy druh mu dopomagał, I drogę trzebił, i wrogów odganiał. :Znowu się miało do zmroku, gdy Witol Szukał oczyma na nocleg gospody. Ale dokoła nigdzie jéj nie było. Wśród lasu tylko wydarte nowiny Świeciły, kopy żóltemi nasiane, Których nikt nie strzegł od źwierza i szkody. Głuche milczenie zaległo opodal. Dziwił się Witol, nigdzie budy, nawet Biednéj strażnika nie widząc chrominy; Aż na zakręcie ujrzał dwór wysoki Na wzgórzu, które dwie rzeki odnogi Pomiędzy siebie, ściskając się, wzięły. Dokoła z dębu i sośniny bite Wysokie płoty wejścia jego strzegły, Czarnemi ściany dworzec opasując. Nad niemi nigdzie zielonéj gałęzi, Nigdzie nie było wierzchołka drzewiny, Któryby smutny wierzch góry umajał. Biały dwór tylko z za płotów wyglądał. Ściany miał z cisu, dębu i modrzewia, Dach czarném darnem wysoko ubity; A dymnik jeden, jak paszczęka smoka, Wysoko po nad górą się wynosił. Przez wązkie rzeki od drogi koryto Wątły most wewnątrz zamczyska prowadził. </poem><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> qd3ciao0p4ius70uxhx94kz5djq3phq Strona:Anafielas T. 1.djvu/191 100 1071192 3143792 3139442 2022-08-02T19:49:06Z Alenutka 11363 /* Uwierzytelniona */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="4" user="Alenutka" />{{c|165}}</noinclude><poem> Na nim straż zbrojna w oszczepy okute, Z łukiem na plecach i procą u pasa, Milcząca stała i wejścia broniła. :Tę niegościnną górę z podziwieniem Zmierzył podróżny; potém na most śmiało Wszedł i jednego ze straży zapytał: — Czyj to dwór? bracie! Czy pan wasz gościnnie Przyjmie na nocleg błędnego wędrowca? — :Strażnicy oba po sobie spójrzeli; A jeden potém na szaty przychodnia Zwróciwszy oczy, potrząsnąwszy głową, — Idź — rzekł mu — daléj. Tu przyjmą podróżnych, Ale nie takich, jakeś ty, mój bracie! — — Jakichże przecię? — zapytał go Witol. — Przyjmują u nas bogatych, z orszakiem. Wówczas Kunigas z napełnionym rogiem Sam na most wyjdzie witać w Peskij imie. Ubogich każe na sioła odprawiać, Albo.... — I reszty nie dokończył strażnik. — Czyliż to niéma — Witol odpowiedział — Ubogim u was położyć gdzie głowy? — — O, jest! — z uśmiechem rzekł strażnik szyderskim — Ale na twardém w podziemiach posłaniu. Kunigas Raudon niewolników łapie, I niemi puste wioski i zamczyska Osadza swoje; lub w tłumie żołnierza </poem><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> ite4j6kbaekybs5hln6hshtq9xkidi3 Strona:Anafielas T. 1.djvu/192 100 1071193 3143795 3139444 2022-08-02T19:51:56Z Alenutka 11363 /* Uwierzytelniona */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="4" user="Alenutka" />{{c|166}}</noinclude><poem> Pędzi ich potém w dalekie wyprawy. Kto tu raz obcy przez ten most przechodzi, Nazad się chyba z dybami powróci, Płacząc nad stratą najdroższéj swobody, Próżno w rodzinną poglądając stronę. Chcesz gościnności? — dodał żołnierz cicho — W imie Nemejas daję radę tobie: Uciekaj prędzéj i szukaj jéj daléj. Teraz wiész wszystko. Idź, wędrowcze, zdrowo, Ani się nawet na zamek oglądaj. Aby cię jeszcze daleko na drodze Nie postrzegł Raudon i gonić nie kazał. — :A Witol na miecz u boku zwieszony Spójrzał, pomyślał, i nie chciał uciekać. — Idź — mówił strażnik. — Wieczór się przybliża, Kunigas z łowów powróci niedługo; Biada ci będzie, gdy cię tu zastanie. — — Jam wolny człowiek — Witol odpowiedział. — Cudzyś, czy wolny, nie będzie się pytał. Wolny być możesz, tak jak kot Liethuwy, A on cię w dyby zabije dla tego: Bo mu potrzeba wiele jeszcze ludzi, Bo się nikogo na świecie nie boi, W Litewskich Bogów potęgę nie wierzy. — :Witol się oparł na mosta poręczy I słuchał straży. Wtém z lasu świstanie </poem><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> bhup6acim2n72s25irp48o6glq6sw9w Strona:Anafielas T. 1.djvu/193 100 1071194 3143796 3139448 2022-08-02T19:54:33Z Alenutka 11363 /* Uwierzytelniona */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="4" user="Alenutka" />{{c|167}}</noinclude><poem> Dało znać, że już Kunigas przybywał, I na sokoły wzlatujące wołał, Aby na pięści sokolnika siadły. :Witol stał jeszcze. Napróżno go straże Pchały od mostu. Zszedł tylko na drogę I siadł na świętym podróżnych kamieniu. Wtém z lasu kilka puściło się koni. Jeden na przedzie. Na nim jechał krępy, Barczysty, włosem, jak niedźwiedź, porosły, Kunigas zamku i siół okolicznych. Pod brwią rzęsistą małe jasne oko, Jak ślepie wilcze wśród nocy, błyskało. Brodę miał rudą, i rude kędziory Po barkach jego na suknię spływały. Na głowie kołpak szkarłatny ze złotem, Na piersi łańcuch misterną robotą, Miecz miał u boku wielki obosieczny. Siedział na koniu pod niedźwiedzią skórą, Która po ziemi srébrnemi pazury Wlokła się, pyły podnosząc po drodze. Z prawego boku, na złocistym sznurze, Łuk w sahajdaku ze strzałami wisiał, Siekierka z stali i noż w srébrnéj pochwie. Za nim jechali Bajoras i Smerdy, Na małych koniach, w bogatéj odzieży, W szłykach wysokich, z łukami, drzewcami; Za niemi dworscy z oszczepami w ręku: </poem><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> 8s1tpew8ispqkz6urc7mlcvbyztvmjx Strona:Anafielas T. 1.djvu/194 100 1071195 3143797 3139449 2022-08-02T19:58:13Z Alenutka 11363 /* Uwierzytelniona */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="4" user="Alenutka" />{{c|168}}</noinclude><poem> Sokolnik, wabiąc świstaniem sokoły; Psiarz, co ogary ciągnął na łańcuchu, I kilku lóznych, wlokących się z tyłu. :Już się zbliżali. Wtém Raudon, ujrzawszy, Że któś na drodze przeciw zamku siedział, Przypuścił konia i zbliżył się nagle. — Ktoś ty? — zapytał zagniewanym głosem. — O wielki Panie! — Witol odpowiedział — Jestem ubogi, z daleka podróżny. — — I zkądże idziesz? — Raudon nań zawoła. — Z świętego idę Romnowe, gdzie właśnie Krewe Krewejto za nasz lud się spalił. — — A dokąd? po co? czy cię kto posyła? — Kunigas głosem zbadywał go groźnym. — Idę, gdzie zechcę — rzekł Witol spokojnie. — Słyszysz?! — znów Raudon do swego orszaku. — A! na Perkuna! jeszczem w mojém życiu Takich słów do mnie rzeczonych nie spotkał! — I śmiał się dziko. Pochlebcy patrzali, I na wzór pański śmieli się półgłosem, Wzgardliwém okiem patrząc na młodzieńca. — Gdzie chcesz, tam idziesz; lecz dokąd i po co? Na to mi musisz odpowiedzieć przecię. Czy służby szukasz? czyś uciekł od pana? — — Ja nie mam pana, nikomu nie służę — Odrzekł mu na to Witol z oburzeniem. — Otóż Liethuwi kot siedzi przed nami! — </poem><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> m1dtpj4a9zc8s2xjwi4bdx40pmx30m7 Strona:Anafielas T. 1.djvu/197 100 1071196 3143799 3139531 2022-08-02T20:01:08Z Alenutka 11363 /* Uwierzytelniona */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="4" user="Alenutka" />{{c|169}}</noinclude><poem> Zakrzyknął Raudon, zbliżając się jeszcze. — Wolny! bez pana! nie służy nikomu! — A wzrok wlepiając w młodzieńca, pomruknął: — Szpieg może jaki od moich sąsiadów?! — :Witol, nie wstając z kamienia, go słuchał, I, jakby nie chcąc, zwolna odpowiadał. — Kędyż na nocleg idziesz? mój podróżny! — — Gdzie zechcę. Może tutaj przenocuję. — — A mnie nie prosisz nawet o gospodę? Moja to ziemia, mój to zamek przecię; Gdzie złożysz głowę, kraj to mój jest cały. Uderz mi czołem i proś mojéj łaski. — — Zamku nie proszę, a droga każdemu Wolna jest wszędzie. Wszakże Kielo-Dewas, Nie wy, téj ziemi kawałka jest panem. Jeśli wśród drogi spocznę utrudzony, To jego, nie was, będę o to prosił, I jemu, nie wam, za to podziękuję. — :Kunigas słuchał; małe jego oko Coraz jaskrawiéj z gęstych brwi błyskało; I do swych ludzi nieraz się obrócił, Usta otwierał i znowu zamykał. — Lecz — rzekł, miarkując rosnący gniew w sobie — Kiedy Kunigas do zamku poprosi, Kiedy wyniesie gościnności czarę, Czyliż podróżny obójga odmówi, </poem><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> muo08r0luga1cf5dtg8ff8xvjerjv06 Strona:Anafielas T. 1.djvu/198 100 1071197 3143803 3139533 2022-08-02T20:04:53Z Alenutka 11363 /* Uwierzytelniona */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="4" user="Alenutka" />{{c|170}}</noinclude><poem> I woleć będzie kamienne posłanie Nad miękkie łoże na zamku gościnnym, I zimny nocleg nad moje ognisko, A rosę nieba nad róg z piwem białém? — — Jeśli Kunigas — rzekł Witol spokojnie — Do swego zamku podróżnego zwabi, Żeby go okuć w dyby, w loch posadzić, Albo go gwałtem potrącić w niewolę, Czyż ma podróżny za miękkie posłanie, Miejsce u ognia i róg z piwem białém Swobodę swoję na wieki zaprzedać? — :— Co?! — wrzasnął Raudon — a zkądżeś to słyszał? Zkąd wieści takiéj, nieszczęsny, dostałeś? Na swoję zgubę wyrzekłeś te słowa! Sameś już wyrok napisał na siebie. Pójdziesz mi za to w podziemia zamkowe! — Skinął na sługi. Skoczyli ku niemu; Ale, jak gdyby niewidzialną siłą Pchnięci, czekali, aż znowu rozkaże. — Wziąć go i okuć, wsadzić do ciemnicy — Wrzeszczał Kunigas, wskazując go ręką. Znam go. To zbiegły z moich siół niewolnik, Wojenny jeniec, poganin z północy, Co przyszedł jeszcze urągać się ze mnie. Słyszycie! — Słudzy rzucili się śmiało; Lecz Witol dobył miecz Krewe Krewejty, Który, jak piorun, w rękach jego błysnął, </poem><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> toxucsfp9mxyk7sw0ph3xkmpqt3c1pt Strona:Anafielas T. 1.djvu/199 100 1071198 3143805 3139535 2022-08-02T20:16:33Z Alenutka 11363 /* Uwierzytelniona */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="4" user="Alenutka" />{{c|171}}</noinclude><poem> Pokrwawił śmielszych, zdruzgotał oszczepy, I wszystkich strachem odepchnął od siebie; Sam się znów oparł na świętym kamieniu, I, poglądając w Raudona oblicze, — Taka to — rzecze — jest Litwy gościnność! Tak to, Kunigas, wolnych łapiesz ludzi! Tysiąc ich może spętałeś zdradliwie. Mnie mieć nie będziesz, ja ci się obronię. — Słyszał to Raudon i podniósł siekierę, Sam już z nią piérwszy na Witola leciał; Tuż za nim ciżba sług się posunęła, Z hałasem, krzykiem, wzniesionemi drzewy. On stał, i mieczem słoniąc się święconym, Czekał napaści. — Widzieli Bogowie, Żem cię nie wyzwał — rzekł — szedłem swą drogą, Piérwszym cię słowy złemi nie znieważył. Niechaj mi teraz Kawas dopomoże, I Kielo-Dewas opiekun podróżnych! Niechaj przez moje ręce Perkun mściwy Za tyle ofiar pomstę ci wymierzy! — :Mówił, i pędem rzucił się na niego, Konia za głowę pochwycił, powalił, A wzniósłszy oręż, Raudona za kudły Czérwone strząsnął i na cięcie mierzył, Gdy słudzy z tyłu chwycili za nogi, I oba razem walczący upadli. Naówczas walka wszczęła się zajadła. </poem><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> 2g1q8mfg9xyu8f4fqx0a3xbxb6wna5u Strona:Anafielas T. 1.djvu/207 100 1071463 3143819 3113565 2022-08-02T20:34:05Z Alenutka 11363 /* Przepisana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Alenutka" /></noinclude>{{Skan zawiera grafikę}}<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> 94us1hyvufh3wnhhm4mp8ys69h1vm6y 3144003 3143819 2022-08-03T10:12:21Z Anwar2 10102 /* Skorygowana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="3" user="Anwar2" /></noinclude>{{Skan zawiera grafikę}}<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> tnqfgud12kdsa70xub0nch83arw99sa Strona:Anafielas T. 1.djvu/212 100 1071554 3143827 3140263 2022-08-02T20:42:02Z Alenutka 11363 /* Uwierzytelniona */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="4" user="Alenutka" />{{c|182}}</noinclude><poem> Nie chcę ich karać. Ukarzą ich Bogi. Łzy wezmą za łzy, krew za krew przelaną. Nim ztąd ujdziecie, w cztéry zamku rogi Podłóżcie ogień, dzielcie się skarbami. Mnie tylko topór, łuk, i róg, i konia, Białe sokoły, psy jego zostawić. Resztę wam daję. Niech z téj wilczéj nory Nic nie zostanie, prócz garści popiołu. — Rzekł, a radośnym krzykiem tłum powtórzył Rozkaz i dzięki. Rozbiegli się razem. Co kto mógł, chwytał, zabierał, unosił: Ci drogie skóry, bursztynowe czary, I szaty jasne, i konie, i miecze; Inni sztabami kruszec drogi nieśli, Drogie kamienie przygarściami brali, Sobolém futrem grzbiety nawieszali, Świetnemi szłyki ubierali głowy. Zgiełk, zamięszanie w podwórcu zamkowym. A Witolowi topór złotem kuty, I łuk przynieśli ogromny Raudona, I róg, z którego białe piwo spijał, I dwa sokoły do łowów uczone, I dwa ogary, za które przed rokiem Raudon stu ludzi zaprzedał w niewolę. Potém mu konia przywiedli z za morza, Którego Raudon, jak drogiego skarbu, Pilnował okiem matki i złodzieja, W ozdobnéj stajni trzymał, z rąk go karmił, </poem><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> jtrunihysqupmxwyg8jgpk4saph0hbe Strona:Anafielas T. 1.djvu/211 100 1071555 3143824 3140238 2022-08-02T20:39:36Z Alenutka 11363 /* Uwierzytelniona */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="4" user="Alenutka" />{{c|181}}</noinclude><poem> :— On krzywo przysiągł! Bogi go skarały! — Wołają wszyscy. — Będziemy znów wolni, Pójdziem do swoich, pójdziem do rodziny. — :A Kunigasa podli ulubieńce, Co wolę jego nad ludem spełniali, Okuci przez nich, związani, wybledli, Wyroku śmierci zwyciężcy czekali. Lecz i dzień nadszedł, Witol wsiał z posłania, Wyszedł w podwórzec i rzecze do ludu: </poem> {{Skan zawiera grafikę}} <poem> — Wy, niewolnicy, wracajcie do swoich; Tamci niech życie unoszą daleko. </poem><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> ie4pmvkvpochvb1koeqfjtwsw055p4w Strona:Anafielas T. 1.djvu/210 100 1071556 3143822 3140126 2022-08-02T20:38:14Z Alenutka 11363 /* Uwierzytelniona */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="4" user="Alenutka" />{{c|180}}</noinclude><poem> A ogień, nagle wznosząc płomień jasny, Drgające cielsko na ziemi oświecił, I miecz skrwawiony, i krew rozbryzganą. :Naówczas Smerda i słudzy xiążęcia Do stóp Witola czołem się rzucili. — Przebacz! — wołali. — Tyś pewnie jest Bogiem. Przebacz nam! Myśmy rozkazów słuchali, Myśmy niewinni, on winien za wszystkich. — — Wynieście trupa — Witol im odpowie — Rzućcie w podwórzec, a moich rozkazów Czekajcie do dnia. Gdy dzień wejdzie biały, Wstanę z posiania i wynijdę do was. — :Wyszli, unosząc z sobą trup Raudona. Witol gasnące podsycił ognisko I na zbroczonéj skórze się położył. :Ale zaledwie śmierci Kunigasa Wieść się rozeszła, wszyscy się zbudzili, Krzykiem radosnym zamek się rozlega, Zażegli ognie, biegną niewolnicy, Ze łzami w oczach, płacząc, się ściskają, Kobiety także i dzieci porwane Z siół okolicznych w tłumy się gromadzą, I jedni drugim nowinę tę niosą, I jedni drugim swobody winszują. </poem><br><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> 6wj1fcik5eftp6en257iqr3lp84b4vr Strona:Anafielas T. 1.djvu/209 100 1071557 3143820 3140125 2022-08-02T20:36:38Z Alenutka 11363 /* Uwierzytelniona */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="4" user="Alenutka" />{{c|179}}</noinclude><poem> — Czyli tam słudzy drzwi strzegli, czy może Raudon już jaką zasadzkę gotował — Myślał, bo jego przysiędze nie wierzył. Lecz cichość znowu, i szepty ustały, A wkrótce drugi raz Gajdis<ref>Kur.</ref> zaśpiewał. :Naówczas jakby kto ku drzwióm się zbliżał, Miękkiemi Wiżos po podłodze stąpał, I szeptał cicho — zdało mu się znowu. Chwila — podwoje cicho zaskrzypiały, I resztki ognia oświeciły twarze Raudona, Smerdy i kilku siepaczy. Nieśli oszczepy, siekiery i miecze, Dyby i powróz z łyka upleciony. Weszli, stanęli u drzwi. Witol leżał, A dłonią drzącą od gniewu i złości Ściskał miecz, aż mu własną rękę krwawił. Stali, patrzyli. Raudon krok postąpił I dał znak zbójcom. Już go chwytać mieli, Gdy nagle Witol z łoża się pochwycił, I miecz podnosząc nad głową Raudona, — Giń! zdrajco! — krzyknął; i za jedném cięciem Szkaradna głowa, z wyłupioném okiem, Padła, tocząc się po twardéj podłodze. Kadłub stał chwilę i chwiał się na nogach, Potém padł. Słudzy z krzykiem się cofnęli. </poem><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> 2okvfgw69n5qc94e0ndypne2zx8r8qv Strona:Anafielas T. 1.djvu/206 100 1071558 3143818 3140123 2022-08-02T20:33:27Z Alenutka 11363 /* Uwierzytelniona */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="4" user="Alenutka" />{{c|178}}</noinclude><poem> Tak, choć wieczerza zastawiona suto, Choć nie brak było ni piwa, ni miodu, Przymusu tylko jéj nie dostawało. Wszystko bez niego złém się wydawało. :Lecz noc nadbiegła, czas już spocząć było. Smerda Witola do izby gościnnéj, Na drugi koniec domu poprowadził. Tam go już ze skór niedźwiedzich posłanie, Ciepłe ognisko i dzban piwa czekał. Witol się z mieczem u boku położył, I sen udając, dał wypocząć ciału Po trudach drogi i walki z Raudonem; Lecz sen prawdziwy nie zszedł mu na oczy. Napróżno mrużył; znowu je odmykał, I niespokojny z łoża się porywał. Słuchał, jak sowy, latając, huczały, I ogień trzaskał, i koguty piały. Cicho na dworze; tylko czasem straże Wołały, budząc hasłem jedna drugą. Wszystkie ich krzyki syn Mildy policzył, I wszystkie kurów piania, co, jak straże, Wśród cichéj nocy, wróżąc dzień, krzyczały. Pomiędzy piérwszém a drugiém ich pianiem U drzwi powolne usłyszał stąpanie I jakby ciche szepty kilku ludzi; Powstał z pościeli, miecz w rękę pochwycił, Nastawił ucho — znowu cicho było. </poem><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> 1l1teodng1enmdbd5nrzu9b40ehymjc Strona:Anafielas T. 1.djvu/205 100 1071559 3143817 3140087 2022-08-02T20:30:51Z Alenutka 11363 /* Uwierzytelniona */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="4" user="Alenutka" />{{c|177}}</noinclude><poem> Wkoło ogniska ławy i kamienie, I stoły były z cisowego drzewa; Po nad nim otwór, przez który dym czarny Wijąc się, w kłęby ku górze unosił. :Raudon, chcąc ukryć wstyd i boleść swoję, Uciekł daleko do izby nałożnic. Słudzy przynieśli miód w złoconym rogu, I ciepłą wodę na znużone nogi; Przyszły kobiéty pył otrząść z odzienia, Obmyć Witola i do stołu służyć. Kunigas, hańbę swą kryjąc w komnacie, Już przed zwyciężcą więcéj się nie stawił; Lecz słychać było krzyk jego z podwórca, I widać było biednych niewolników, Skrwawionych ręką okrutnego pana, Pod gołém niebem w podwórzu leżących, Nagich i sinych od smagań i chłodu. Najstarszy Smerda z Witolem wieczerzał, Ale milczący, nie bawił rozmową, Ani do uczty wesoło zapraszał; Ledwie, podając, w róg usta umoczył, Ledwie mięsiwo podnosząc pieczone I placki białe, dotknął ich wargami. Kobiéty także służebne milczały. I nic nie było słychać, oprócz jęków, Które z podwórca przez okna wpadały, Szelestu kroków i trzaskania ognia. </poem><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> cbiv4x3bjutb69ckcu8vav4apj61ypo Strona:Anafielas T. 1.djvu/204 100 1071561 3143815 3140048 2022-08-02T20:27:54Z Alenutka 11363 /* Uwierzytelniona */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="4" user="Alenutka" />{{c|176}}</noinclude><poem> Przysiąż mi jeszcze bezpieczną gościnę. — — O, na me gardło przysięgam! lecz puszczaj! — :Skrwawiony powstał, wyrwał z oka strzałę, Wlókł się do zamku; a za nim zwyciężca Szedł zwolna, milcząc; zwalane odzienie Otrząsał z pyłu i ze krwi ocierał. Wszystek dwór pierzchnął na widok Raudona, Przed gniewem jego; dwóch tylko strażników Na moście stało w ponurém milczeniu. Przeszli most razem, weszli na podwórzec. Tu niewolników wynędzniałych tłumy Z pod wrót blademi patrzały twarzami I kląć się zdały milczącemi usty. :Szedł Raudon na przód, ściąwszy usta sine; Jęku nie wydał, nie przemówił słowa; W milczeniu tylko krew z oka wysączał, A drugiém czasem patrzał na Witola, Jakby go szukał i spotkać się lękał. :W przysionku słudzy naprzeciw wybiegli. Jednych odepchnął, a drugich skinieniem Wgłąb’ domu Raudon przed siebie odprawił. Witol, przeszedłszy próg piérwszéj komnaty I powitawszy Kobole zamkowe, Usiadł przy ogniu, który się wpośrodku Szerokim, smolnym płomieniem podnosił. </poem><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> ebyxseww2ygdlng3q1i73j6q7pf5zm3 Strona:Anafielas T. 1.djvu/203 100 1071562 3143814 3140025 2022-08-02T20:25:45Z Alenutka 11363 /* Uwierzytelniona */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="4" user="Alenutka" />{{c|175}}</noinclude><poem> Puszczaj! a powiedz, czego chcesz ode mnie? Przysięgi?? — ja ci na wszystko przysięgnę. — A Witol, mieczem cisnąc, rzekł powoli: — Przysiężesz, żebyś połamał przysięgi! Nie chcę ja przysiąg; znam, co ci kosztują; Chcę śmierci twojéj i kary za zbrodnię. — — Któż jesteś? człeku! — jękł Raudon boleśnie — Czy duch Perkuna na zemstę przysłany? Czy brat mój, czyli niewolnik, co wczora?.... Któś ty? Ach! puść mnie! Chceszli skarbów moich? — — Nic, tylko śmierci twéj, krzywoprzysiężco! — A Raudon jęczał i rwał się z pod niego, Lecz słabiéj coraz. Krew płynęła z oka, Miecz mu tkwił w piersi, kolano cisnęło, I ręka wroga barki mu szarpała. :Opodal, w strachu zmięszani dworzanie, Jedni do zamku biegli, drudzy w lasy, Tamci krzyczeli, insi straż wołali. Na most się ludu wielki tłum wytoczył; Co kto miał, porwał, i na pomoc biegli; Ale nieśpiesznie: bo wszyscy zarówno Nienawidzili okrutnego xięcia. Wrzask jego, jakby ryk dzikiego źwierza, Daleko się aż po lasach rozlegał. Nareście Witol chęć zemsty odmienił. — Puszczam cię — rzecze — lecz na noc dzisiejszą </poem><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> 1sh6mro7i8gfjsvcgbx1qq3e3xhsy1a Strona:Anafielas T. 1.djvu/202 100 1071563 3143812 3140010 2022-08-02T20:23:06Z Alenutka 11363 /* Uwierzytelniona */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="4" user="Alenutka" />{{c|174}}</noinclude><poem> :I oba znowu darli się, rzucali, Razem po ziemi, szarpiąc się, tarzali; A Witol miecza nie upuszczał z dłoni, I drugą ręką za barki chwyciwszy, Suknię mu przedarł i ciało wydzierał. Zębami twarz mu rozognioną krwawił, Nogami trzymał i deptał pod sobą. :Naówczas łucznik najlepszy Raudona, Co nieraz strzelał jaskółki w polocie, Zmierzył się zdala do piersi Witola; A wtém się Raudon wysunął z pod niego — Strzała mu w oku uwięzła żelazem. :Wrzasnął straszliwie, łucznik w las uciekał, Słudzy gonili, popłoch między dworem. Witol, chwytając za gardło raz drugi, Miecz mu na sercu oparł, przebił suknie, I już się zmierzał ostatni cios zadać. Usłyszał zdrajca chłodny pocałunek, I krew, jak ciepła, po piersiach spływała. — Puszczaj mnie! — wrzasnął — puszczaj mnie! na Bogi! Jeśli masz ojca, na ojca zaklinam; Jeśli masz matkę, na wnętrzności matki; Jeśli masz żonę, na pamięć twéj żony; Na imie Pramżu, na imie Perkuna, W imie litości! Ratujcie mnie Bogi! O Markopole! wyrwij mnie od śmierci! </poem><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> cuxsb1lera73qy4icdf4qp2ttdcou6y Strona:Anafielas T. 1.djvu/201 100 1071564 3143808 3139538 2022-08-02T20:20:39Z Alenutka 11363 /* Uwierzytelniona */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="4" user="Alenutka" />{{c|173}}</noinclude><poem> — Przysiąż mi — rzecze — na ojca i matkę, I na Perkuna, i na głowę twoję, Że więcéj słabych nie skrzywdzisz podróżnych, Że tych, coś okuł, rozpuścisz dziś jeszcze; Przysiąż; lub chwila, a duch twój Pokole Poniesie szarpać w podziemnym Pragarze. — :Z przestrachem słudzy, stojąc w oddaleniu, Przysięgi pana swojego słuchali; A Raudon, drżący z wstydu, niewyraźnie, — Kad man Perkunas sumusztu<ref>Bodaj mnie Perkun zabił.</ref> — wyjąknął. :Naówczas Witol zdjął z piersi kolano I miecz od gardła cudowny odsunął. Kunigas, złością i wstydem miotany, Strząsnął pył z sukni; a potém, spójrzawszy, Jak Witol w inną odwraca się stronę, Znów się nań rzucił i znów go pochwycił. :— Słyszeli Bogi, przysięgałeś krzywo! — Zawołał Witol, znów za miecz cudowny Chwycił się. Słudzy do pana przybiegli. — Precz! — rzekł im Ramion — ja go sam zabiję. Śmiałeś mnie krzywoprzysiężcą nazywać! Albożem przysiągł, że się mścić nie będę? — </poem><br><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> hmussvqzxvrq9j9pyx7evcvpkqck4oo Strona:Anafielas T. 1.djvu/317 100 1072950 3143665 3118045 2022-08-02T16:57:51Z Anwar2 10102 /* Skorygowana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="3" user="Anwar2" /></noinclude>{{c|w=160%|'''PIEŚNI POGRZEBOWE'''}} {{c|muzyka S. Moniuszki.}} {{tns|{{f|align=right|1.}}}} {{---}} {{Skan zawiera nuty}} <poem> Czy ci co brakło? czy ci zle było? po cóś nas bracie porzucił? czy głodno w domu? z nami niemiło? czyli cię z nas kto zasmucił? czyś niemiał źwierza bogatych lasów? nie miał oszczepu na łowy? czyś niemiał w twojej chacie zapasów? czyś nie miał złożyć gdzie głowy? </poem><br><br><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> hxqs5zjwfb9cyqryobc5xlt836v9ft7 Strona:Anafielas T. 1.djvu/319 100 1072951 3143671 3118047 2022-08-02T17:08:29Z Anwar2 10102 /* Skorygowana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="3" user="Anwar2" />{{f|align=right|3.}}</noinclude>{{tns|bodnie}} <br><br> {{Skan zawiera nuty}} <poem> Widzim ducha, na wschód leci, dziarski pod nim koń na nim zbroja śrebrna swieci w złotym helmie skroń, w złotym helmie skroń. </poem> <br><br><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> h88trgiukwh29ig72n06ywd92crirbx Strona:Anafielas T. 1.djvu/318 100 1072952 3143666 3118048 2022-08-02T16:58:53Z Anwar2 10102 /* Skorygowana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="3" user="Anwar2" />{{f|2.}}</noinclude>{{Skan zawiera nuty}} <poem> Poszedł gdzie cienie ojców wołały, na wieczności góry wschodnie puszczać na Jodsów zatrute strzały pić z ojcami AInz biały źwierza naganiać {{tns|swo|swobodnie}} </poem><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> 5iwh513y0oooqo2tdale2yekg0h3w10 Strona:Anafielas T. 1.djvu/314 100 1073072 3143660 3118498 2022-08-02T16:55:05Z Anwar2 10102 /* Skorygowana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="3" user="Anwar2" />{{c|282}}</noinclude><poem> :Ale niedługo i tu pozostali. Orlu piersiami chce się próć powietrze, Orzeł chce nowych krajów, nowych światów. Wierna orlica orla nie porzuci. I lecą jeszcze na wschód, ojców kraju Szukać, i mogił zapomnianych dziadów, Które nad drugiem morzem się podnoszą. :A tam znów tęskno za Litwą kochaną. To się wracają i na zachód płyną, I posiadali nad Niemnowym brzegiem. :Tak wieki płyną, wydając się chwilą; Lata migają, jak piorunów błyski. Oni dziś w gnieździć na Litewskiej ziemi, Jutro daleko w cudzy kraj wędrują. I lecą jeszcze i wracają znowu. Aż orle pióra od słońca zbielały, Szpony osłabły i piersi mu wyschły. I począł tęsknić za duchów krainą, Kędy go czekał ojciec i dziadowie. Roztoczył skrzydła, chciał lecieć — Romussa Jękliwym głosem Witola wstrzymała. — Dokąd? mój luby! — {{tab|120}}— Czas do ojców ziemi. — I tęskno z Litwy, i tęskno za niemi; Tęskno: bo cóż się po mnie pozostanie? Gniazdo na dębie, w gruzach gród mój stary, </poem><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> r3jaenzjl38pn6rqz65578wanxynzdz Strona:Anafielas T. 1.djvu/324 100 1073152 3143678 3118728 2022-08-02T17:14:28Z Anwar2 10102 /* Skorygowana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="3" user="Anwar2" />{{f|8.}}</noinclude>{{Skan zawiera nuty}} <poem> {{Tns||i sokoł leci}} i trzy gwiazdy świecą, i orszak cieniów wlecze się z nim długi wszyscy razem na wschód lecą, wszyscy razem na wschód lecą, na wschód lecą. </poem> <br><br><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> 5kpz5ymey2qmhksb96sau16g9xhni76 Strona:Anafielas T. 1.djvu/323 100 1073153 3143677 3118729 2022-08-02T17:14:06Z Anwar2 10102 /* Skorygowana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="3" user="Anwar2" />{{f|align=right|7.}}</noinclude>{{Skan zawiera nuty}} <poem> {{Tns|chrapie.}} Na próżno Wiżm wygląda z pieczary, z paszczą otwartą patrzy na rycerza, on w górę patrzy nie widzi poczwary, w górę on patrzy i bieży. Oto już wdarł się za nim psy i konie {{Tns|i sokoł leci}} </poem><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> 3qsqa2a0t6zxby29burzwwfeoc2ejsg Strona:Anafielas T. 1.djvu/322 100 1073155 3143675 3118731 2022-08-02T17:11:26Z Anwar2 10102 /* Skorygowana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="3" user="Anwar2" />{{f|6.}}</noinclude>{{Skan zawiera nuty}} <poem> Już się duch jego na Anafiel drapie, po śliskiej drodze szponami jastrzębia, pazury wilcze i rysie zagłębia, a koń drży, parska i {{Tns||chrapie.}} </poem><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> 5zj7hymlgq9zcsvw8wt61frswc3x612 Strona:Anafielas T. 1.djvu/321 100 1073156 3143674 3118732 2022-08-02T17:10:30Z Anwar2 10102 /* Skorygowana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="3" user="Anwar2" />{{f|align=right|5.}}</noinclude>{{Skan zawiera nuty}} <poem> {{Tns|tam,}} Rusin i Niemiec go nie zaczepi, ze swémi będzie tam ze swémi, ze swémi będzie tam, ze swémi będzie tam </poem> <br><br><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> icl9sdh0qlg121zv67ihr1i8zmpnhyf Strona:Anafielas T. 1.djvu/320 100 1073157 3143672 3118733 2022-08-02T17:09:28Z Anwar2 10102 /* Skorygowana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="3" user="Anwar2" />{{f|4.}}</noinclude>{{Skan zawiera nuty}} <poem> Nie płaczcie po nim, tam kraj swobody, tam ojców naszych świat, tam wiecznie silny; na wieki młody nie przeżyje swych lat. Nie płaczcie po nim, jemu tam lepiej. bo Lachów niema {{Tns||tam,}} </poem><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> 455lbdzfyvm7yxie0efbm9vepagdc2i Strona:Anafielas T. 1.djvu/316 100 1073158 3143663 3118734 2022-08-02T16:56:43Z Anwar2 10102 /* Skorygowana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="3" user="Anwar2" />{{c|284}}</noinclude><poem> Jak Bóstwo, wita, uderzywszy czołem. Ptak głos radosny ostatni wydaje, Wzleciał, nie ptakiem — rycerz to na koniu Złotemi skrzydły pędzi wschodnią drogą; Z gwiazdą na czole i gwiazdą na piersi, Z białym na ręku sokołem, z ogary, Na Anafielas odważny się wspina. Za nim tuż tęskny duch orlicy leci; Spogląda na wschód, to na dziécię swoje, To znów na niego, dzieląc się na dwoje. Znikli. A chłopię w gnieździe się obudzi, Z strachem pogląda na stojących ludzi, Wyciąga ręce za matką orlicą. Witen do piersi przytula je swojéj. — Boski dar — rzecze — radośnie przyjmuję. Niechaj na Bogów służbę się wychowa. W gnieździe znalezion, gniazdo da mu imię. Lizdajkon<ref>''Lizdas'' — gniazdo; patrz w Stryjkowskim podanie o przodku Radziwiłłów Lezdejce, albo właściwiéj Lizdajkonie.</ref> będziesz zwał się, orli synu! </poem> <br><br><br> {{c|{{kap|{{Roz*|Koniec.}}}}}} <br><br><br><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> lknvfl5in7zjuisx9crpp5hkkj1cn60 Strona:Anafielas T. 1.djvu/315 100 1073159 3143662 3118735 2022-08-02T16:55:56Z Anwar2 10102 /* Skorygowana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="3" user="Anwar2" />{{c|283}}</noinclude><poem> Pamięć zagasła i piosnka u ludu! — — I dziécię — cicho Romussa mu powie. — Spójrzyj — to syn twój. — Roztoczyła skrzydła — Rozbite jaje na gnieździe leżało; W niém dziecię białe, jak w kolebce, spało. Witol nań oczy spoglądał orlemi, I czuł, że nie tak żal mu było ziemi. Ale na czyjąż zda dziecię opiekę? Myślał, i siwe roztoczywszy skrzydła, Wzbił się w powietrze, nad puszcze poleciał. A matka siedzi i tuli piersiami Dziecię kochane, i ojca wygląda Dzień jeden, dwa dni; głosem go przyzywa; Strach ją przejmuje; coraz częściej woła, Wabi Witola; ale puszcza głucha Szumem jéj tylko dzikim odpowiada; I nic nie słychać, nie widać nikogo. :Siedem dni mija, słychać tentent w lesie — Stu jeźdźców zbrojnych przez gościniec jedzie, A stary orzeł przed niemi ich wiedzie. Stali u drzewa i patrzą do góry. Orzeł swe gniazdo ścisnął w silne szpony I z dzieckiem razem u stóp wodza złożył. Spójrzeli, krzykną zdziwieni rycerze. Śpi dziecię w gnieździe pod orłów skrzydłami. Kuuigas Witen do niego się zbliża, Patrzy na cudo, i orła siwego, </poem><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> fbw0fj08x8d63f6bk0db7msjbcbf5eg Strona:Anafielas T. 2.djvu/12 100 1073235 3144008 3118971 2022-08-03T10:25:03Z Anwar2 10102 /* Skorygowana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="3" user="Anwar2" />{{c|11}}</noinclude><poem> Siedli na konie, dzień i noc jechali, Aż do Krywiczan grodu się dostali. :A Ryngold konał, ciężko, jak zwierz leśny, Którego strzelec srogą raną zwali, Siły mu weźmie nie wyrwawszy życia — Konał i skonać nie mógł olbrzym stary. :I z Nowogródka, od łoża Xiążęcia, Biegł głos po Litwie w głąb puszczy i lasów — Ryngold umiéra — Lud padał od trwogi; Gdy Ryngold umrze, wnet odżyją wrogi, A Litwa, którą cisnął w silnej dłoni, Na sto rozpadnie części rozerwana, Bezbronna stanie sąsiadóm gospodą, Pastwiskiem koni Mogułów i Lachów. :Szła wieść jak ''Maras''<ref>Mor.</ref> blada, aż do morza, A kędy przeszła, twarze pobielały, Zadrżały ręce, serca zastukały — Starcy schylili ku mogiłom głowy, Młodym oszczepy w rękach się zachwiały, A matki dzieci do piersi tuliły, Jakby już wieścią wojny się straszyły. Na zamkach wały sypali Bajoras, Po Kiemach<ref>Wsiach.</ref> łuki gięli, smoląc strzały. Wszędzie milczenie głuche, smutek cichy. </poem><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> r57vf2zb0wk0wg7t04755574gniwrw9 Strona:Anafielas T. 2.djvu/11 100 1073236 3143684 3118972 2022-08-02T17:28:40Z Anwar2 10102 /* Skorygowana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="3" user="Anwar2" />{{c|10}}</noinclude><poem> Z trwogą, nadzieją, łzami się podnoszą. — Jedni upadli na watach znużeni, Jakby z dalekiéj tylko co podróży, Głowy oparli na żylastej dłoni, Drudzy cóś radzą, cóś pocichu gwarzą, A gdy się sługa przybliży zamkowy, Milkną i patrzą, czekają i idą Przeciw słów jego, żebrzącem wejrzeniem, Jak gdyby wieść im przynosił żądaną — Straszną? wesołą? Nie poznasz po licu — Cóż to, czy sąsiad stos wojny zapalił? Czy z ruskiéj, wieści złe, przyszły wyprawy? Czy Duńczyk na brzeg morski wylądował, Czy Mongoł w Litwę i Ruś z ogniem kroczy? Co ich spędziło? Czy łupu nadzieja? Czyli potrzeba obrony od wroga? I czemuż wszyscy pospuszczali głowy, Ciągle patrzając ku bramie zamkowéj? :O! nie strach wojny spędził Kunigasów Z Żemajtys, Kuru, z Rusi i Jaćwieży — Głos poszedł Litwą — Ryngold wielki kona; — I jak w posuchę pożar błota pali Ognistym pasem, sunąc coraz daléj, Tak wieść leciała skrzydły sokolemi, Przez siedém puszczy, aż do siódmej ziemi; I wszyscy wstali i miecz biały wzięli, I szłyk na głowę i puklerz do ręki. </poem><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> hy5zjbvgq7w69ik1aco0a7chusjjgrp Strona:PL Encyklopedyja powszechna 1860 T1.djvu/1023 100 1074634 3143640 3142890 2022-08-02T15:26:38Z Dzakuza21 10310 dr. proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Dzakuza21" /></noinclude>{{SpisPozycja|nodots|page=''Str.''|width=16em}} <section begin="spis"/> {{EO SpisRzeczy|Ampelius|3=676}} {{EO SpisRzeczy|Ampère (Andrzej Maryja)|Ampère ({{Kor|Andrzéj|Andrzej}} Maryja)}} {{EO SpisRzeczy|Ampère (Jan Jakób)|{{tab}}–{{tab}}(Jan Jakób).|677}} {{EO SpisRzeczy|Amplexus|3=678}} {{EO SpisRzeczy|Amplifikacyje|{{Kor|Amplifikacyja.|Amplifikacyje.}}}} {{EO SpisRzeczy|Amplijacyja}} {{EO SpisRzeczy|Amplituda}} {{EO SpisRzeczy|Ampullaria}} {{EO SpisRzeczy|Ampułka}} {{EO SpisRzeczy|Amputacyja}} {{EO SpisRzeczy|Amra|3=560}} {{EO SpisRzeczy|Amri}} {{EO SpisRzeczy|Amru}} {{EO SpisRzeczy|Amru (Ben Abul As)|{{tab}}–{{tab}}(Ben {{Kor|Alcus|Abul}} As).|681}} {{EO SpisRzeczy|Amru (Ebu Lait)|{{tab}}–{{tab}}(Ebu Lait).}} {{EO SpisRzeczy|Amrum|{{Kor|Amrum (Ebu-Keltam)|Amrum}}.}} {{EO SpisRzeczy|Amsberg}} {{EO SpisRzeczy|Amsdorf}} {{EO SpisRzeczy|Amsler|3=682}} {{EO SpisRzeczy|Amsterdam}} {{EO SpisRzeczy|Amszaspandy|3=684}} {{EO SpisRzeczy|Amt|3=685}} {{EO SpisRzeczy|Amu-Darja}} {{EO SpisRzeczy|Amulet|3=690}} {{EO SpisRzeczy|Amulo|3=691}} {{EO SpisRzeczy|Amund (Bröt)|3=692}} {{EO SpisRzeczy|Amund (Bröt)|{{tab}}–{{tab}}(Jakób).}} {{EO SpisRzeczy|Amunicyja}} {{EO SpisRzeczy|Amur|3=694}} {{EO SpisRzeczy|Amurat}} {{EO SpisRzeczy|Amurat I|{{tab}}–{{tab}}I.}} {{EO SpisRzeczy|Amurat II|{{tab}}–{{tab}}II.}} {{EO SpisRzeczy|Amurat III|{{tab}}–{{tab}}III.|695}} {{EO SpisRzeczy|Amurat IV|{{tab}}–{{tab}}IV.}} {{EO SpisRzeczy|Amursana}} {{EO SpisRzeczy|Amurski obwód}} {{EO SpisRzeczy|Amussat|{{Kor|Ammussat|Amussat}}.|696}} {{EO SpisRzeczy|Amuzetta}} {{EO SpisRzeczy|Amygdalin}} {{EO SpisRzeczy|Amykle|3=697}} {{EO SpisRzeczy|Amyntas I}} {{EO SpisRzeczy|Amyntas II|{{tab}}–{{tab}}II.}} {{EO SpisRzeczy|Amyntas III|{{tab}}–{{tab}}III.}} {{EO SpisRzeczy|Amyot (Jakób)}} {{EO SpisRzeczy|Amyot Jezuita|{{tab}}–{{tab}}Jezuita.}} {{EO SpisRzeczy|Amyraut Mojżesz}} {{EO SpisRzeczy|Amyris|3=698}} {{EO SpisRzeczy|Ana, przyrostek}} {{EO SpisRzeczy|Ana w medycynie|{{tab}}–{{tab}}w medycynie.}} {{EO SpisRzeczy|Ana zakończenie|{{tab}}–{{tab}}zakończenie.}} {{EO SpisRzeczy|Ana zły duch|{{tab}}–{{tab}}zły duch.}} {{EO SpisRzeczy|Ana bogini celt.|{{tab}}–{{tab}}bogini celt.}} {{EO SpisRzeczy|Anabaptyści}} {{EO SpisRzeczy|Anabara|3=699}} {{EO SpisRzeczy|Anabarska zatoka}} {{EO SpisRzeczy|Anabas}} {{EO SpisRzeczy|Anabazys|3=700}} {{EO SpisRzeczy|Anabazys w muzyce|{{tab}}–{{tab}}w muzyce.}} {{EO SpisRzeczy|Anabazys w medycynie|{{tab}}–{{tab}}w medycynie.}} {{EO SpisRzeczy|Anableps}} {{EO SpisRzeczy|Anaboleus}} {{EO SpisRzeczy|Anaboleus kołek|{{tab}}–{{tab}}kołek.}} {{EO SpisRzeczy|Anacardium|3=700}} {{EO SpisRzeczy|Anacharsys}} {{EO SpisRzeczy|Anachoreta|3=701}} {{EO SpisRzeczy|Anachronizm}} {{EO SpisRzeczy|Anacykliczne wiersze}} {{EO SpisRzeczy|Anademata}} {{EO SpisRzeczy|Anadyjomene}} {{EO SpisRzeczy|Anadyr}} {{EO SpisRzeczy|Anafe}} {{EO SpisRzeczy|Anafesto|{{Kor|Anafeste|Anafesto}}.|702}} {{EO SpisRzeczy|Anafi}} {{EO SpisRzeczy|Anafielas}} {{EO SpisRzeczy|Anafora}} {{EO SpisRzeczy|Anaglify|3=703}} {{EO SpisRzeczy|Anagnia}} {{EO SpisRzeczy|Anagnostes}} {{EO SpisRzeczy|Anagogija}} {{EO SpisRzeczy|Anagogije}} {{EO SpisRzeczy|Anagramma}} {{EO SpisRzeczy|Anahuak}} {{EO SpisRzeczy|Anaita|3=704}} {{EO SpisRzeczy|Anaitys}} {{EO SpisRzeczy|Anakamptyka}} {{EO SpisRzeczy|Anakaona}} {{EO SpisRzeczy|Analetaleozys}} {{EO SpisRzeczy|Anaklastyczne instrum.|{{tab}}–{{tab}}Anaklastyczne instrum.}} {{EO SpisRzeczy|Anaklastyka}} {{EO SpisRzeczy|Anaklet}} {{EO SpisRzeczy|Anaklet II anty-papież|3=705}} {{EO SpisRzeczy|Anaklia}} {{EO SpisRzeczy|Anakulut}} {{EO SpisRzeczy|Anakonda}} {{EO SpisRzeczy|Anakreon}} {{EO SpisRzeczy|Anakreontyczny wiersz|3=706}} {{EO SpisRzeczy|Anakruzys}} {{EO SpisRzeczy|Anakryzys}} {{EO SpisRzeczy|Anakutan}} {{EO SpisRzeczy|Analcym}} {{EO SpisRzeczy|Analekta|3=707}} {{EO SpisRzeczy|Analekta niewolnik|{{tab}}–{{tab}}niewolnik}} {{EO SpisRzeczy|Analemmat}} {{EO SpisRzeczy|Analeptyczne środki}} {{EO SpisRzeczy|Analgija}} {{EO SpisRzeczy|Analityczna geometryja}} {{EO SpisRzeczy|Analityczna mechanika|{{tab}}–{{tab}}mechanika.}} {{EO SpisRzeczy|Analityczny równoległob.|{{tab}}–{{tab}}Analityczny równoległob.}} {{EO SpisRzeczy|Analityka}} {{EO SpisRzeczy|Analityka w matematyce|{{tab}}–{{tab}}w matematyce.}} {{EO SpisRzeczy|Analiza}} {{EO SpisRzeczy|Analiza grammatyczna|{{tab}}–{{tab}}grammatyczna.}} {{EO SpisRzeczy|Analiza filozoficzna|{{tab}}–{{tab}}filozoficzna.}} {{EO SpisRzeczy|Analiza w matematyce|{{tab}}–{{tab}}w matematyce.|711}} {{EO SpisRzeczy|Analiza Diofantesa|{{tab}}–{{tab}}Diofantesa.|713}} {{EO SpisRzeczy|Analiza chemiczna|{{tab}}–{{tab}}chemiczna.|715}} {{EO SpisRzeczy|Analiza organiczna|{{tab}}–{{tab}}organiczna.|717}} {{EO SpisRzeczy|Analiza ostateczna|{{tab}}–{{tab}}ostateczna.}} {{EO SpisRzeczy|Analiza termometryczna|{{tab}}–{{tab}}termometryczna.}} {{EO SpisRzeczy|Analiza pośrednia|{{tab}}–{{tab}}pośrednia.}} {{EO SpisRzeczy|Analogija|3=718}} {{EO SpisRzeczy|Analogija wiary|{{tab}}–{{tab}}wiary.|719}} {{EO SpisRzeczy|Analogije Nepera}} {{EO SpisRzeczy|Anam}} {{EO SpisRzeczy|Ana-Melech|3=720}} {{EO SpisRzeczy|Anamnestyka}} {{EO SpisRzeczy|Anamnezys}} {{EO SpisRzeczy|Anamnezys w Filozofii|{{tab}}–{{tab}}w Filozofii.}} {{EO SpisRzeczy|Amnezys}} {{EO SpisRzeczy|Anamorfoza}} {{EO SpisRzeczy|Anamur|3=731}} {{EO SpisRzeczy|Ana-ben-Dawid}} {{EO SpisRzeczy|Ananas}} {{EO SpisRzeczy|Ananasowate}} {{EO SpisRzeczy|Anabasowy eter|3=722}} {{EO SpisRzeczy|Ananchites}} {{EO SpisRzeczy|Ananijasz i Safira}} {{EO SpisRzeczy|Ananijew}} {{EO SpisRzeczy|Ananke}} {{EO SpisRzeczy|Anapa}} {{EO SpisRzeczy|Anapale|3=723}} {{EO SpisRzeczy|Anapektoumija}} {{EO SpisRzeczy|Anapest}} {{EO SpisRzeczy|Anaphrodisia}} {{EO SpisRzeczy|Anaplastyka}} {{EO SpisRzeczy|Anar}} {{EO SpisRzeczy|Anarchija}} {{EO SpisRzeczy|Anarmonija}} {{EO SpisRzeczy|Anarty}} {{EO SpisRzeczy|Anasarca}} {{EO SpisRzeczy|Anastasiewicz|3=724}} {{EO SpisRzeczy|Anastatica|3=724}} {{EO SpisRzeczy|Anastatyczne drukarstwo}} {{EO SpisRzeczy|Anastazy I święty}} {{EO SpisRzeczy|Anastazy II papież|{{tab}}–{{tab}}II papież.}} {{EO SpisRzeczy|Anastazy III papież|{{tab}}–{{tab}}III papież.}} {{EO SpisRzeczy|Anastazy IV|{{tab}}–{{tab}}IV.}} {{EO SpisRzeczy|Anastazy antypapież|{{tab}}–{{tab}}antypapież.}} {{EO SpisRzeczy|Anastazy Synaita|{{tab}}–{{tab}}Synaita.}} {{EO SpisRzeczy|Anastazy święty|{{tab}}–{{tab}}święty.}} {{EO SpisRzeczy|Anastazy młodszy|{{tab}}–{{tab}}młodszy.}} {{EO SpisRzeczy|Anastazy pustelnik|{{tab}}–{{tab}}pustelnik.}} {{EO SpisRzeczy|Anastazy nestoryjanin|{{tab}}–{{tab}}nestoryjanin.}} {{EO SpisRzeczy|Anastazy kapłan|{{tab}}–{{tab}}kapłan.|727}} {{EO SpisRzeczy|Anastazy kapłan konstan.|{{tab}}–{{tab}}–{{tab}}konstan.}} {{EO SpisRzeczy|Anastazy I cesarz|{{tab}}–{{tab}}I cesarz.}} {{EO SpisRzeczy|Anastazy II|{{tab}}–{{tab}}II.}} {{EO SpisRzeczy|Anastazyja (święta)}} {{EO SpisRzeczy|Anastazyja c. Konstancy.|{{tab}}–{{tab}}c. Konstancy.|728}} {{EO SpisRzeczy|Anastazyja c. Włodzim.|{{tab}}–{{tab}}c. Włodzim.}} {{EO SpisRzeczy|Anastazyja c. Mieczysł.|{{tab}}–{{tab}}c. Mieczysł.}} {{EO SpisRzeczy|Anastazyja ż. Ziemowita|{{tab}}–{{tab}}c. Ziemowita.}} {{EO SpisRzeczy|Anastazyja c. Witolda|{{tab}}–{{tab}}c. Witolda.}} {{EO SpisRzeczy|Anastazyja Olelkowiczów.|{{tab}}–{{tab}}c. Olelkowiczów.}} {{EO SpisRzeczy|Anastazyja ż. Jana Wasil.|{{tab}}–{{tab}}ż. Jana Wasil.}} {{EO SpisRzeczy|Anastazyjusz Grün}} {{EO SpisRzeczy|Anastomoza}} {{EO SpisRzeczy|Anastrofa|3=730}} {{EO SpisRzeczy|Anataz}} {{EO SpisRzeczy|Anatema}} {{EO SpisRzeczy|Anathoth}} {{EO SpisRzeczy|Anatifa}} {{EO SpisRzeczy|Anatocismus}} {{EO SpisRzeczy|Anatolija}} {{EO SpisRzeczy|Anatolija (święta)|3=731}} {{EO SpisRzeczy|Anatolijusz, ojciec kośc.|Anatolijusz, ojciec kośc.}} <section end="spis"/><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> pse74q1d346llmb8vrtmf3vfuycvt8r Strona:PL JI Kraszewski Kopciuszek.djvu/226 100 1076657 3143686 3129727 2022-08-02T17:31:58Z Anwar2 10102 /* Uwierzytelniona */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="4" user="Anwar2" />{{c|218}}</noinclude>zrobić umiała rzecz wdzięczną i największą pustkę przystroić, nie mając czém nawet przybrała sobie pokoik, tak, że wyglądał schludnie i miło. Łóżeczko zasłane biało, na stoliczku kilka książek, firaneczka na prędce zgrabnie rzucona w okienku, sukienki zawieszone na ścianie, przystrajały izdebkę ubogą, do któréj wszedł Feliks wprost idąc od żony. Mania siedziała przed stoliczkiem i szyła spiesznie falbany oberwane wczoraj od sukni Elwiry. Zobaczywszy pana Feliksa skoczyła ku niemu zarumieniona cała, z dziecięcém uczuciem zawieszając się na szyi.<br> {{tab}}— A! mój drogi opiekun!<br> {{tab}}— No! ja! odparł Feliks, całując ją w czoło, ale cóżeś tam znowu zbroiła wczoraj, mój aniołku, dodał siadając na łóżeczku z westchnieniem — zkąd takie złe humory u pań naszych?<br> {{tab}}— Złe humory?<br> {{tab}}— A! kwaśne bardzo! zmyły mi głowę, choć doprawdy nie wiem za co?<br> {{tab}}— O! bo pan tak bardzo na wszystko uważasz! przerwała Mania wesoło, aby go roz-<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> 0y3bcwsmqywij17vw0m3r9gkn7ehl6r Strona:PL JI Kraszewski Kopciuszek.djvu/227 100 1076658 3143689 3129728 2022-08-02T17:33:04Z Anwar2 10102 /* Uwierzytelniona */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="4" user="Anwar2" />{{c|219}}</noinclude>chmurzyć — to przejdzie... Możem, doprawdy, a temu trochę winna... Elwira kazała mi sobie co najprędzéj poprawić suknią, a ja rano poszłam do kościoła, i opóźniłam się trochę... A! miała słuszność.<br> {{tab}}— Dla czegoż tego sama zrobić sobie nie mogła, kiedy jéj tak było pilno?<br> {{tab}}— Ale ja bo sama prosiłam oto... naparłam się... tak miło mi jéj czémś się przysłużyć, ona tak dobrą jest dla mnie... a tak słabe ma oczy.<br> {{tab}}Mówiąc to z największym pośpiechem, minkę miała wielce zafrasowaną, skłopotaną, zdawało się że więcéj daleko powiedzieć pragnęła, że jéj coś ciężyło, a zebrać się na wyznanie nie umiała.<br> {{tab}}Zamilkli oboje. Feliks poruszył ramionami.<br> {{tab}}— Mój opiekunie drogi! dodała po chwili ośmielając się dzieweczka całując go w rękę, mój ojcze kochany, kiedy mi się tak czasem pozwalasz nazywać, ja się obawiam żeś ty do mnie od nich przyszedł.... i mnie i tobie — nadewszystko tobie mogą to wziąść za złe, a twoja spokojność tak mi jest drogą....<br><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> axmh8wkso5c380bb3ronl070yu3qlgh Strona:PL JI Kraszewski Kopciuszek.djvu/231 100 1076664 3143690 3129736 2022-08-02T17:35:44Z Anwar2 10102 /* Uwierzytelniona */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="4" user="Anwar2" />{{c|223}}</noinclude>spokojna, chciałam wrócić, alem pomyślała potém, że mi się to przywiduje i nieoglądając się, szłam daléj.<br> {{tab}}— Jak ten człowiek wygląda? — przerwał niespokojnie Feliks.<br> {{tab}}— Tak, już nie młody, trochę przygarbiony.... twarzy się jego nie przypatrywałam, a ubrany był dość dziwnie.<br> {{tab}}— Nierozumiem! — zawołał Narębski, — no, ale cóż dalej?<br> {{tab}}— Ponieważ dość szybko gonił za mną, zwolniłam kroku, sądząc że spieszy i minie mnie, ale przybliżywszy się, ukłonił mi się dość zgrabnie i stanął...<br> {{tab}}Jam się bardzo zmieszała...<br> {{tab}}— Za pozwoleniem pani — rzekł, — czy nie mógłbym pomówić z nią chwileczkę?<br> {{tab}}— Zemną? — zapytałam zdziwiona.<br> {{tab}}— Tak, z panią.<br> {{tab}}— Ale ja pana nie znam.<br> {{tab}}— To nic, ja panią znam lepiéj niż sądzisz. Wszak pani jesteś od dzieciństwa w domu Narębskich?<br> {{tab}}— Tak jest.<br><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> tqsd999bpraccaprrszbqn29wm7qbpx Strona:PL JI Kraszewski Kopciuszek.djvu/232 100 1076666 3143691 3129740 2022-08-02T17:37:02Z Anwar2 10102 /* Uwierzytelniona */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="4" user="Anwar2" />{{c|224}}</noinclude>{{tab}}— Wszak jesteś wychowanicą ich, sierotą?<br> {{tab}}— Tak jest, — powtórzyłam.<br> {{tab}}— Wieszże pani o twojém urodzeniu? — zapytał znowu.<br> {{tab}}— Jakto! — przerwał pan Feliks, — zapytał cię temi słowy — coż to jest? co to ma znaczyć? Mówże daléj. Doprawdy jestem ciekawy! Niepojmuję, cóż by to miało znaczyć, miałżeby... ale mów... słucham, powtórz mi co do słowa jak to było.<br> {{tab}}— Wiem tylko żem sierotą po biednych i ubogich rodzicach... powiedziałam mu.<br> {{tab}}— Jakież ci dano nazwisko? — rzekł powoli.<br> {{tab}}— Marya Jordan.<br> {{tab}}— Marya! Jordan! — powtórzył, rozśmiał się i ruszył ramionami.<br> {{tab}}Narębski widoczną okazywał niespokojność, kropliwy pot okrywał mu czoło, spoglądał na Manię, nieśmiał jéj już przerywać opowiadania, ale wzrok jego wlepiony w nią wyrażał pomieszanie i ciekawość bojaźliwą.<br><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> hw4i8lzaad10qx68787glracsqwhomm Strona:PL JI Kraszewski Kopciuszek.djvu/233 100 1076667 3143693 3129741 2022-08-02T17:39:04Z Anwar2 10102 /* Uwierzytelniona */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="4" user="Anwar2" />{{c|225}}</noinclude>{{tab}}— Przyznaję ci się kochany ojcze, dodała Mania, że mnie to tak żywo zajęło, iż mimo wstrętu jaki we mnie ten człowiek obudzał, bo twarz miał jakoś dziwnie nie miłą, mimo obawy i niedowierzenia, zatrzymałam się chcąc z nim pomówić obszerniéj. Ty wiesz żem nieznała rodziców, że co dziwniéj, nikt mi nigdy, nawet ty, na usilne o nich pytania, odpowiedzieć nie chciał; nie dziw téź, że tak chciwie pochwyciłam nadzieję dowiedzenia się czegoś o nich.... ja jestem sierotą!<br> {{tab}}Zamilkła na chwilę, łzy popłynęły jéj z oczów.<br> {{tab}}— Wiedziałżebyś pan co o moich rodzicach? — zapytałam go niespokojna.<br> {{tab}}— Może... może..., może wiem coś o nich, odparł powoli... ale dziś tego jeszcze WPannie powiedzieć nie mogę... kto wie, późniéj może, bo spodziewam się, że jeszcze się zobaczymy.<br> {{tab}}I powtórzył kilkakroć ruszając ramionami:<br> {{tab}}— Marya Jordan! Marya Jordan!<br> {{tab}}Potém chciał zaraz odejść, ale zawrócił się raz jeszcze.<br><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> lxqzetnqxhj0y7zlh98qpn19gkurars Strona:PL JI Kraszewski Kopciuszek.djvu/234 100 1076671 3143694 3129744 2022-08-02T17:46:49Z Anwar2 10102 /* Uwierzytelniona */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="4" user="Anwar2" />{{c|226}}</noinclude>{{tab}}— Znałaś, WPanna kogo z krewnych, z familji? masz tam kogo jeszcze?<br> {{tab}}— Nikogom nieznała i nie mam nikogo na świecie, odpowiedziałam, prócz moich dobroczyńców co mnie przytulili, co wychowali sierotę.... prócz państwa Narębskich.<br> {{tab}}Na to jakoś dziwnie znowu uśmiechnął się, pokiwał głową i rzekł mi:<br> {{tab}}— Ale to jednak osobliwsza rzecz! przecież czy po ojcu, czy po matce, ktoś by się zgłosić powinien! A to tak wszyscy wymarli.<br> {{tab}}— I na tém, — dodała Mania, — rozmowa się nasza skończyła, gdyż zaraz uszedł żywo ledwie mi się skłoniwszy... i obejrzawszy się widziałam jak do téj saméj traktjerni powrócił, z któréj w chwilę potém wyszedł z drugim jakimś mężczyzną. Nie mówiłam o tém dotąd nikomu, mój ojcze, ale przed tobą, mogłażbym mieć tajemnicę? ona by mi ciężyła jak grzech.<br> {{tab}}— Żeś mi o tém powiedziała, to bardzo dobrze, — odparł zadumany pan Feliks, — ale więcéj o tém nikomu ani słowa, moja Maniu! proszę cię, zakazuję! To być może ja-<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> opgb08o3v07z8gvf3kj350a4lu6jsv3 Strona:PL JI Kraszewski Kopciuszek.djvu/235 100 1076672 3143695 3129746 2022-08-02T17:47:28Z Anwar2 10102 /* Uwierzytelniona */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="4" user="Anwar2" />{{c|227}}</noinclude>kaś miejska intryga, oszukaństwo... w mieście o to nie trudno wcale... ja spodziewam się dośledzić tego. Jeżeliby drugi raz zaczepił cię kto jeszcze, staraj się dobrze mu przypatrzeć, abyś mi go mogła opisać.... wskazać, a nie taj nic przedemną?<br> {{tab}}— Przed tobą? — przerwało dziewczę składając rączki! — przed tobą! czyżbym ja mogła i potrafiła!<br> {{tab}}Obawiając się oby zbyt długi pobyt w izdebce Mani nie powiększył złego humoru żony, Feliks pożegnawszy sierotkę, pospieszył wyjść chmurny i niespokojny.<br> {{tab}}Jenerałowa Palmer zajmowała najęty na rok cały, na Krakowskiém Przedmieściu apartament, w jednym z najpiękniejszych nowo wzniesionych domów, a choć zwykle hołdując powszechnemu zwyczajowi, latem na wieś lub do wód wyjeżdżała, aby nie być w mieście kiedy ludzie wyższego towarzystwa znajdować się w niem niepowinni, dom jéj zawsze stał na przyjęcie i nie odnajmowała go jak drudzy, aby coś na cenie lokalu zaoszczędzić. Była tu jak u siebie na wsi, szeroko i<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> 48zx58row3v4lcghz00hex0t033lrl6 Strona:PL JI Kraszewski Kopciuszek.djvu/236 100 1076675 3143696 3129749 2022-08-02T17:50:14Z Anwar2 10102 /* Uwierzytelniona */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="4" user="Anwar2" />{{c|228}}</noinclude>wygodnie rozgospodarowana, a im mniéj jak wiemy, mogła mieć pretensyi do państwa, tém naturalnie staranniéj okazywać pragnęła, że do niego stworzoną została.<br> {{tab}}Służba, pokoje, przyjęcie, powozy, konie i dwór Jenerałowéj, nieustępowały najwytworniejszym. Ścisła oszczędność i ład przewodniczyły wszędzie, ale nie zaniedbano okazać światu wielkich dostatków i nawyknienia do zbytkownego życia na wielką stopę. Nic się tu nie świeciło dorobkowiczowskim blaskiem, ale każda rzecz była dobrym smakiem i kosztowna choć nie pokaźna. Najsurowsi sędziowie przyzwoitości i tonu oddawali jéj tę sprawiedliwość, że umiała tak dom prowadzić, iż udzielnych książąt przyjmować mogła nie wstając z kanapy, nie pokazując zakłopotania.<br> {{tab}}W tym roku, nie wiem dla jakich pobudek Jenerałowa nie wybrała się ani do Ems, gdzie czasem bywała, ani do Ostendy, którą jéj doktór doradzał, ale lato chciała spędzić na wsi w Lubelskiem, gdzie gospodarstwo potrzebowało podobno pańskiego oka, a ona<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> 1fk3g6jqgk5bbekjhbsrr371ibi29l7 Strona:PL JI Kraszewski Kopciuszek.djvu/237 100 1076676 3143698 3129755 2022-08-02T17:52:19Z Anwar2 10102 /* Uwierzytelniona */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="4" user="Anwar2" />{{c|229}}</noinclude>i na niém się znała. Tymczasem spotkanie garwolińskie, zwróciło ją z drogi, nazad do stolicy.<br> {{tab}}Nagły jéj powrót, choć mocno zadziwił służbę, która właśnie zabierała się do przepędzenia wakacyi w słodkiem far niente i świętéj swobodzie, — nie zrobił jednak zamięszania wielkiego, i w parę godzin wszystko znowu gotowém na przyjęcie dostojnéj pani<ref>{{Przypiswiki|Wydaje się, że po słowie ''gotowém'' brakuje orzeczenia ''było''.}}</ref>. Po humorze tylko pozostałych sług doznających nieprzyjemnego zawodu, w chwili gdy się układali do słodkiego spoczynku, poznać było można, iż zdejmowanie pokrowców z mebli i odmykanie szaf hermetycznie zamkniętych, nie bardzo im smakowały. Byli tacy, którzy usiłowali dowieść Jenerałowéj, iż ich powrót jéj uszczęśliwiał, ale gdyby nie spuszczone ostrożnie ich oczy, łatwo z nich można było wyczytać, jak kłamali bezczelnie.<br> {{tab}}Jak bardzo często się trafia, powrót ten niespodziany do odkryć równie nieoczekiwanych był powodem. Okazało się, że dziewczę pod rozkazami panny Adelajdy zostające, oddając się zbytnio rozkoszom światowym i<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> addj9hjif7m4ixdjkqp5sq4sns701an Strona:PL JI Kraszewski Kopciuszek.djvu/238 100 1076679 3143699 3129759 2022-08-02T17:52:58Z Anwar2 10102 /* Uwierzytelniona */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="4" user="Anwar2" />{{c|230}}</noinclude>próżności, nie zawsze we dnie bywało w domu, w nocy sypiało pieszcząc ciałko we własném łóżku garderobianéj, pod jéj pawilonem, a co gorsza ubierało się przed toaletą p. Palmer i używało jéj pudru ryżowego, czego niewątpliwie zostały ślady... że kredencerz zjadał nie sam, ale w dobranem towarzystwie różne przysmaki, o których zmniejszenie obwiniano psy, koty, suszę, wilgoć i rozmaite kataklizmata piwniczne; że wreszcie osoba bardzo miła i bez przesądów, z którą pan Bzurski zostawał w ścisłych stosunkach, pod niebytność jego rozpaczą wiedziona zapewne, pocieszała się sam {{korekta|nasam|na sam}} pędząc godziny tęsknicą tkane z panem Edwardem, prostym lokajczykiem, człowiekiem czarnego wąsa, ale uczuć bardzo lekkich i niewiele wykształconych; co pana Bzurskiego niezmiernie na świat, ludzi i kobiety obruszyło, w pannie Adelajdzie wzbudziło uśmiech zadowolnionéj zemsty. Nie był jednak bez owoców w przyszłości ten powrót pani z Garwolina, gdyż zaledwie uspokojono się po pożegnaniach łzawych — wiele rzeczy w ostrzejsze wzięto<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> q552m9w9lqnl04udem5cs5thpzqvu9u Strona:PL JI Kraszewski Kopciuszek.djvu/239 100 1076681 3143700 3129761 2022-08-02T17:54:59Z Anwar2 10102 /* Uwierzytelniona */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="4" user="Anwar2" />{{c|231}}</noinclude>karby. Kredencerz został oddalony, klucze pod ściślejszą wzięto kontrolę, a co się tyczy dwóch niewiast oskarżonych, bliższe rozpoznanie sprawy wykryło ich niewinność, którą obfitemi skropiły łzami. Justysia wróciła do łask panny Adelajdy, i piękna brunetka pojednała się z Bzurskim przekonawszy go o wierności swéj tak, że nawet pan Edward odprawiony nie został.<br> {{tab}}Na drugi czy trzeci dzień zdawało się jakby pani Palmer tylko na krótką wyjechała przejażdżkę, z któréj wróciwszy dawny tryb życia rozpoczęła na nowo, udając się naprzód na nabożeństwo do świętego Krzyża, gdzie od ósméj do dwunastéj przesiedziała, budując wiernych swą gorliwością religijną. W mieście nawet z powodu tego zniknienia jéj i powrotu zjedzono kilka śniadań wygranych w zakłady, czém przyłożyła się mimowolnie do wzrostu bogactwa krajowego, jak dowodził znakomity jeden ekonomista.<br> {{tab}}Wszyscy bowiem byli najpewniejsi, że Jenerałowa odjechała na wieś na kilka miesięcy, ktoś ją nawet z ekwipażami i tłumokami<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> 1r6b74j3xopcf8ybv0sd9cm9k14nurc Strona:PL JI Kraszewski Kopciuszek.djvu/240 100 1076682 3144011 3129763 2022-08-03T10:25:39Z Anwar2 10102 /* Uwierzytelniona */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="4" user="Anwar2" />{{c|232}}</noinclude>spotkał na pragskim moście i pan Justyn Gała uroczyście o zamknięciu jéj domu w mieście objawił, gdy nagle ujrzano karetę jej i konie w godzinie zwykłéj stojące przed świętym Krzyżem... Rozumie się, że wypadek tak ważny i tak niespodziany, do wielkich komentarzów, gawęd i sprzeczek dał dowód. Wpadano na różne domysły, i byli tacy, którzy z tego wnosząc, prorokowali blizką i krwawą wojnę dowodząc, że Jenerałowa lepiéj od innych będąc uwiadomioną, zmieniła projekt nie bez ważnego powodu i postanowiła pozostać w Warszawie dla grożących chmur na horyzoncie politycznym.<br> {{tab}}Jak się to jednak stało, że postanowiła nie wyjeżdżać nigdzie, my spełna objaśnić nie potrafimy. To pewna, że pierwszych dni po powrocie z Garwolina była jeszcze mowa chwilami i o Ems i o Ostendzie, że późniéj tylko o kąpielach morskich w dalekiéj przyszłości ewentualnie coś poszeptywano, że w końcu zawieszone zostały projekta wszelkie i więcéj myśleć zaczęto o urządzaniu się w mieście. Jenerałowa zamilkła, zasiadła,<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> 3p77pdsn6bjrk66nqhrace6tca3t0wa Strona:PL JI Kraszewski Kopciuszek.djvu/241 100 1076683 3144064 3129764 2022-08-03T10:55:10Z Anwar2 10102 /* Uwierzytelniona */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="4" user="Anwar2" />{{c|233}}</noinclude>rozpakowała się zupełnie i zdawała przyjmować z rezygnacyą jakąś konieczność spędzenia lata i jesieni w Warszawie, nie ruszając się z miejsca, co tém bardziéj dziwić musiało, że ją nawet kompromitowało w oczach świata. Osobie lepszego tonu, pytam jak zostać, kiedy wszyscy, u których bywa, z którymi żyje, wyjeżdżają? Oceńmy przynajmniéj ofiarę, a mierząc nią powody, dojdziemy do wniosku, że ważnemi być musiały.<br> {{tab}}Nie wiem jak do tak ważnych przyszło postanowień, ale panna Adelaida opowiadała o swéj pani, że od powrotu z tego niepojętemi skutkami brzemiennego noclegu garwolińskiego, poznać jéj nie mogła, i jakąś dziwną upatrywała w niéj zmianę. Wedle słów jéj p. Palmer w osobliwszym stanie umysłu i serca znajdować się miała.<br> {{tab}}Zwykle spokojna i pani siebie, teraz w ciągłych rozmysłach i jakimś niepokoju, którego nawet modlitwa uśmierzyć nie mogła, spędzała dnie i noce jakby czemś żywo zajęta a nieumiejąca stanowczo sobie poradzić. Kilka razy wydawała rozkazy najprzeciwniej-<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> 2sg10cmzgpz4z0o28etdxa94zwa3r1v Strona:PL JI Kraszewski Kopciuszek.djvu/242 100 1076684 3144092 3129766 2022-08-03T11:03:55Z Anwar2 10102 /* Uwierzytelniona */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="4" user="Anwar2" />{{c|234}}</noinclude>sze do podróży za granicę i pozostania w Warszawie, panna Adelaida schodziła ją płaczącą, z załamanemi rękami, kroczącą po salonach i dowiadującą się o ludzi i rzeczy, które ją wprzódy wcale nie zajmowały.<br> {{tab}}Utrzymywała nawet (zawsze jeszcze panna Adelaida, która była niesłychanie dyskretną, ale dla przyjaciołek od serca, nie mogła mieć sekretów), że parę razy Jenerałowa zerwała się przez sen z rękami do góry podniesionemi wołając z płaczem:<br> {{tab}}— Dziecię moje! moje dziecko!<br> {{tab}}Ale że Jenerałowa dzieci urzędowych nie miała, pokojówka domyślała się, iż wybuch ten stosował się do ubogich, których była gorliwą opiekunką, i dziećmi ich swemi przywykła niekiedy nazywać. Z resztą była to osoba, nawet w największych boleściach serca i strapieniach ducha, nie zdolna znijść z drogi przyzwoitości i obyczajów przyjętych w dobrém towarzystwie, i jakkolwiek może cierpiała, nie odmieniła ani na włos życia, które wiodła od lat kilku. Nabożeństwo, opieka nad zakładami, które osoby jéj stanowi-<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> 5oda8eagj8untque5krdi9mt9m2n9ja Strona:PL JI Kraszewski Kopciuszek.djvu/243 100 1076685 3144094 3129768 2022-08-03T11:04:25Z Anwar2 10102 /* Uwierzytelniona */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="4" user="Anwar2" />{{c|235}}</noinclude>ska w świecie protegowały, trochę wizyt i obowiązków światowych, zajmowały ją jak przed tém, przerwane nawet niedzielne herbaty na nowo oznajmione zostały dla współpracownic w dziełach miłosierdzia i do jednego koła należących osób.<br> {{tab}}Na takiéj stopie były rzeczy w tym domu, którego otwarcie na nowo w téj porze, było dla stolicy wypadkiem niezmiernie szczęśliwym, gdy dnia jednego wagnerka świeżo lakierowana, zatrzymała się przed domem Jenerałowéj i Bzurski, który w sieniach z przekradanem cygarem pędził godziny miłemi rozmyślaniami zaprzątnione, ujrzał z niéj wysiadającego mężczyznę, {{Korekta|ktorego|którego}} zrazu poznać nie mógł.<br> {{tab}}Wziął go za rodzonego młodszego brata włóczęgi garwolińskiego, ale przeistoczenie z obdartusa zabrukanego na przyzwoitego człowieka, było tak nagłe, dziwne i niepojęte, że nie sam Bzurski na widok jego osłupiał.<br> {{tab}}Patrzał jeszcze z niejaką trwogą na tę postać, gdy pan Fryderyk Pluta, on to był bo-<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> 63k0iz4r87w6tt2mvnfj8zk57msyyd9 Strona:PL JI Kraszewski Kopciuszek.djvu/244 100 1076686 3144100 3129769 2022-08-03T11:08:08Z Anwar2 10102 /* Uwierzytelniona */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="4" user="Anwar2" />{{c|236}}</noinclude>wiem, odezwał się do niego uśmiechając, aby go pani zaanonsował.<br> {{tab}}Zmięszał się {{Korekta|karmerdyner|kamerdyner}}, gdyż i on i panna Adelaida puszczając się w domysły, zjawieniu się tego jegomości przypisywali stan w jakim pani od niejakiego czasu zostawała, ale przypomniawszy garwolińskie posłuchanie, wyszedł zaraz do Jenerałowéj, zwiastując jéj po cichu to niespodziane zjawisko.<br> {{tab}}Po głosie przekonał się, że dwaj bracia rodzeni, byli jedną i tąż samą osobą, pierwszy tylko po podróżnemu, drugi po miejsku i jakkolwiek metamorfoza zdziwiła Bzurskiego, powątpiewać nie mógł o tożsamości.<br> {{tab}}Zwykle marmurową nieprzebitą maską okryta twarz pani Palmer, na ten raz oblała się dawno na niéj niewidzianym rumieńcem, ale to była purpura gniewu, oburzenia, przestrachu i zniecierpliwienia, niż skutek innego jakiego uczucia.<br> {{tab}}Bzurski, niewielki ludzi znawca, poznał się nawet na tém.<br> {{tab}}— Czegóż jeszcze może chcieć odemnie? zawołała jakby mimowolnie Jenerałowa, —<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> sjq9ky4u1tjpyr6xyl9ue6tvj3dntse Strona:PL JI Kraszewski Kopciuszek.djvu/245 100 1076687 3144102 3129770 2022-08-03T11:08:51Z Anwar2 10102 /* Uwierzytelniona */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="4" user="Anwar2" />{{c|237}}</noinclude>to go prosić? — prosić! — dodała — przecie raz skończyć to potrzeba!<br> {{tab}}I dumna, gniewna, zasiadła w najobszerniejszym z salonów na kanapie, rachując może na to iż przepych ją otaczający, atmosfera państwa i przyzwoitości, natręta może onieśmieli, uprzytomni. Ale to była rachuba niestety! mylna i płonna, bo Plutę nic dotąd w świecie zbić z tonu nie mogło, ze straszniejszemi spotykał się nieraz wojskami.... wszedł też, wprowadzony grzecznie, ze swobodą człowieka przyzwyczajonego do woskowanych posadzek i ścian marmoryzowanych. Natomiast Jenerałowa spodziewająca się ujrzeć obdartego opoja, zmięszała się postrzegając przed sobą prawie eleganta, którego ''Ess Bouquet'' otaczał wonną atmosferą. Fryderyk skłoniwszy się bardzo ceremonialnie, zajął zaraz miejsce w krześle z poufałością przyjaciela domu, który nie czeka, aby go proszono siedzieć i wybiera sam najbliższy gospodyni fotel.<br> {{tab}}Pani Palmer patrzała nań tak w czasie tych pierwszych obrzędów, pół gniewnemi, na pół zadziwionemi oczyma, że Fryderyk, który<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> hlab8kks14gbxge248epf749t3mdc52 Strona:PL JI Kraszewski Kopciuszek.djvu/246 100 1076688 3144104 3129771 2022-08-03T11:09:34Z Anwar2 10102 /* Uwierzytelniona */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="4" user="Anwar2" />{{c|238}}</noinclude>myśli jéj łatwo się mógł dorozumiewać, uśmiechnął się odgadując uczucie jakie budził.<br> {{tab}}— Widzę, że pani zdumiewasz się nad metamorfozą jakiéj liszka garwolińska uległa w Warszawie; jest to jedna z tych tysiąca przemian, na którą nie potrzeba zwracać uwagi, choć się nam co chwila przed oczy nawijają. Alboż mniejsza ta, któréj uległaś pani z Julki, stając się w aksamity oprawną Jenerałową?<br> {{tab}}— Panie Pluta, — stłumionym od gniewu duszącego ją głosem, przerwała gospodyni, — proszę mi jak najprościéj powód swéj bytności wytłumaczyć i wstrzymać się od wszelkich podobnych przypomnień...<br> {{tab}}— Za pozwoleniem, — odparł zimno i powoli Kapitan, jakby się nasycał przysmaczkiem, — powód bytności, która zbyt prędko nastąpiła po pierwszem naszem widzeniu się, zaraz się tu wyjaśni... Co się tyczy postrzeżeń, — godziż się krępować do tyla swobodę, wszystkim nam drogą, aby i myśleć i wspomnieć zakazać?<br> {{tab}}— Pan zapominasz się pan — i słów za-<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> frjdw647kijmcu92hffn5sckcl0be4e Strona:PL JI Kraszewski Kopciuszek.djvu/247 100 1076689 3144127 3129773 2022-08-03T11:18:44Z Anwar2 10102 /* Uwierzytelniona */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="4" user="Anwar2" />{{c|239}}</noinclude>brakło p. Palmer, któréj ruchy dowodziły tylko jaki nią miotał niepokój.<br> {{tab}}— Prawa kobiety, — dodała po chwili, — kapitan milczał wyczekując, ale znowu zabrakło jéj wyrazów.<br> {{tab}}— Prawa kobiety? — powtórzył uśmiechając się, — owszem! owszem! znam to dobrze, że kobiety mają prawo robić bezkarnie co im się podoba, dla tego, iż powiadają, że są słabsze. Jestto powszechnie uznany aksiomat, że zepsutym dzieciom wolno ciągnąć za nosy, a słabym niewiastom i za nosy i za włosy nawet nie wywołując oporu. Ale ja nie myślę praw uświęconych uznaniem całéj ludzkości łamać zuchwale, ani nadwerężać tak szanownych aksiomatów. Powoli! idźmy do rzeczy! Pani uprzedzasz się mojéj względem siebie życzliwości! uznasz to gdy jéj dowiodę, że nietylko dla niéj, ale dla wszystkich członków najdalszéj rodziny, pani Jenerałowéj Dobrodziejki, serce mam przejęte najżywszą czułością.<br> {{tab}}Jenerałowa wzdrygnęła się, on cedził daléj powoli.<br> {{tab}}— Przypadek, dziwny zbieg okoliczności,<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> rsntimi05o2fyrpqvvuhm77w3yubczm Strona:PL JI Kraszewski Kopciuszek.djvu/248 100 1076690 3144129 3129774 2022-08-03T11:19:33Z Anwar2 10102 /* Uwierzytelniona */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="4" user="Anwar2" />{{c|240}}</noinclude>który pani ze swym religijnym poglądem na sprawy ludzkie, nazwiesz zapewne zrządzeniem Opatrzności, — czemu ja się nie sprzeciwiam, — nadarzył mi zręczność poznania osoby bardzo z blizka nierozerwanym węzłem krwi z panią połączonéj.<br> {{tab}}Tu się zatrzymał widząc jak p. Palmer płonie przelękła i dodał po chwilce milczenia.<br> {{tab}}— Osoby skutkiem nieszczęść i prześladowania losu, zostającéj dziś w dość smutném położeniu.<br> {{tab}}Znowu pauza, powiększająca grozę, a kapitan nasycał się skutkami złowrogiego milczenia.<br> {{tab}}— Chcę tu mówić, tym czasem, o znanym jéj bracie rodzonym p. Mateuszu Kirkuciu, a dodaję ''tym czasem'', gdyż zawsze jedném wiedziony uczuciem, nie rozpaczam, bym i innych członków rodziny, która panią tak niegodziwie opuściła i jéj się zaparła, nie wynalazł i w koło niéj nie zgromadził....<br> {{tab}}Uczucia, które się odmalowały na licu kobiety, nie potrafimy opisać; usta jéj zacięły się, oko błysnęło, ale utrzymało milczenie i wyprostowawszy się nagle, jakby panowa-<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> 2tmv5sw4zcglyzk06ou6wq1me32yp2y Strona:PL JI Kraszewski Kopciuszek.djvu/249 100 1076693 3144153 3129776 2022-08-03T11:34:36Z Anwar2 10102 /* Uwierzytelniona */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="4" user="Anwar2" />{{c|241}}</noinclude>nie nad sobą objęła na nowo, słuchała chłodniéj.<br> {{tab}}Pluta tak daléj mówił<br> {{tab}}— Brata pani, Kaspra, niemiałem dotąd przyjemności poznać i uścisnąć pracowitej jego dłoni, która tylko w niedzielę i dni świąteczne bywa dostatecznie do uścisku, mydłem umytą — ale pana Mateusza znam i kocham już serdecznie. Poczciwe to człowieczysko, rady sobie dać na świecie nie może, tłucze się, bije, pracuje w pocie czoła i sumienia częstokroć, a ledwo mu starczy na czerwoną chustkę i obrzydliwie niebieską kamizelkę. Juścić komu jeśli nie pani wypadałoby zająć się jego losem?<br> {{tab}}Jenerałowa nagle porwała się z kanapy i wyprostowała.<br> {{tab}}— Na Boga! powiedz mi pan, powiedz co zrobiłam abyś mnie tak nieludzko, nielitościwie, tak barbarzyńsko prześladował?<br> {{tab}}— Ja? prześladował? panią! A godziż się tak nazwać czysto chrześciańskie {{korekta|postępopowanie|postępowanie}} i gorącą żądzę połączenia rodziny, którą losy rozszarpały? zjednoczenia<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> 3f3e51sze1d9i44wrbwbx7xd3z36tf0 Strona:PL JI Kraszewski Kopciuszek.djvu/250 100 1076695 3144164 3129777 2022-08-03T11:41:27Z Anwar2 10102 /* Uwierzytelniona */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="4" user="Anwar2" />{{c|242}}</noinclude>serc i dłoni.... Wszakże daję dowód przyjaźni wyszukując pani rodzonych jéj braci? Jestli to prześladowanie! Lepiejżeby było, aby ten nieszczęśliwy, którego lekkość charakteru i kieszeni przywieść może do ostateczności, nie mając środków do utrzymania życia, zaczął chodzić od drzwi do drzwi za jałmużną, rekomendując się jako brat pani Jenerałowéj Palmer?<br> {{tab}}— Pan nie wiesz ilem dla niego uczyniła?<br> {{tab}}— W istocie, mało bardzo znam historją tajemną p. Mateusza, ale wiem że serce pani to złote serce tak oddane Bogu, tak wylane dla ludzi, im więcéj czyni, tem mocniéj pragnie. Zgodzisz się pani na to, że rodzonemu bratu jak lada żebrakowi mierzyć i ważyć grosza i rumfordzkiéj zupy jakoś nie wypada! Jestem pewny że gdyby miał stale sobie wyznaczony fundusz?..<br> {{tab}}Jenerałowa targnęła na sobie aksamitną mantyllę tak, że część czarnych jéj koronek oderwana smutnie obwisła. Pluta to postrzegł zaraz, wskazał palcem i szepnął.<br><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> 75y2580wkisne1mthl3ttjr3txw1nbb Strona:PL JI Kraszewski Kopciuszek.djvu/251 100 1076696 3144166 3129779 2022-08-03T11:41:53Z Anwar2 10102 /* Uwierzytelniona */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="4" user="Anwar2" />{{c|243}}</noinclude>{{tab}}— Pani! cóż winne koronki? mnie należałoby poszarpać! Ale mam nadzieję, że czystość mych chęci i prawość zamiarów uznawszy, przebaczysz, będziesz mi nawet wdzięczną, a tymczasen szkoda koronek...<br> {{tab}}— Mościpanie, dosyć już tych żartów, — przerwała p. Palmer, — chcesz Wpan nadużyć téj siły, którą przypadek dał ci w ręce, ale ja pastwą ludzi na mnie spikniętych nie chcę być i nie będę...<br> {{tab}}— Zawsze, słodziutko i z westchnieniem dodał Kapitan, — zawsze ten sam błąd w pojmowaniu naszych stanowisk, ten sam pogląd mylny na uczucia, które mnie ożywiają... widzisz pani nieprzyjaciela w człowieku przejętym dla niéj czcią i uszanowaniem.<br> {{tab}}— Panie Pluta!<br> {{tab}}— Milczę i słucham...<br> {{tab}}— Ja ucieknę, ja wyjadę, ja się oddalę.<br> {{tab}}{{korekta|A|— A}} ja ścigać ją będę ze łzami, gonić z tęsknotą.<br> {{tab}}To mówiąc ręce położył na piersi, przymknął oczy i umilkł w extatycznéj postawie zrozpaczonego kochanka.<br><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> 8wrfkpln9otdrmp3a12fu0osvlllofk Strona:PL JI Kraszewski Kopciuszek.djvu/252 100 1076697 3144238 3129781 2022-08-03T11:54:41Z Anwar2 10102 /* Uwierzytelniona */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="4" user="Anwar2" />{{c|244}}</noinclude>{{tab}}— Zresztą, wołała, przerywanym głosem kobieta, na taką napaść znajdą się przecie środki, jest obrona prawa, policja, opieka, władza.<br> {{tab}}— Pani! Pani! — rzekł Pluta, — jakże mnie to boli, że tak zapoznajesz człowieka wylanego dla ciebie.... Uciekając się do podobnych środków ostatecznych, musiałabyś narazić się na potworne sądy często uprzedzonych ludzi. Ja znam rodzinę tę i nikomu tylko jéj przypisuję rozdział, rozłąkę niemoralną, odosobnienie pani; ale ludzie gotowiby ją przypisać komu innemu a świat tak jest do potępienia skory! Na cóż się to narażać? Do czego te gniewy i groźby, ochłońmy, mówmy po przyjacielsku, poufnie, cichutko, jak na starych a dobrych przystało znajomych; na wszystko jest jakaś rada — nie potrzeba uciekać i wyjeżdżać! trzeba zapobiedz fałszywym wykładom. Zresztą gdybyś pani téj chwili pierwszego wzruszenia uległszy oddaliła się, ja wiem, że powrócisz, stolica nasza bez niéj, pani bez stolicy, obejść się nie możesz, ja poczekam i pan Mateusz<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> qhsoz5l8jt4rus1zsoxquswgmfs38on Wikiźródła:GUS2Wiki 4 1079277 3143944 3139670 2022-08-03T07:24:47Z Alexis Jazz 27772 Updating gadget usage statistics from [[Special:GadgetUsage]] ([[phab:T121049]]) wikitext text/x-wiki {{#ifexist:Project:GUS2Wiki/top|{{/top}}|This page provides a historical record of [[Special:GadgetUsage]] through its page history. To get the data in CSV format, see wikitext. To customize this message or add categories, create [[/top]].}} Poniższe dane są kopią z pamięci podręcznej. Ostatnia aktualizacja odbyła się o 2022-08-02T20:38:09Z. W pamięci podręcznej {{PLURAL:5000|znajduje|znajdują|znajduje}} się maksymalnie {{PLURAL:5000|jeden wynik|5000 wyniki|5000 wyników}}. {| class="sortable wikitable" ! Gadżet !! data-sort-type="number" | Liczba użytkowników !! data-sort-type="number" | Użytkownicy aktywni |- |GoogleOCR || 33 || 16 |- |HotCat || 106 || 21 |- |LegacyToolbar2006 || data-sort-value="Infinity" | Domyślny || data-sort-value="Infinity" | Domyślny |- |Navigation popups || 63 || 5 |- |OCR || 157 || 27 |- |QuickEdit || 45 || 5 |- |QuickHistory || 30 || 8 |- |Typo-pl || data-sort-value="Infinity" | Domyślny || data-sort-value="Infinity" | Domyślny |- |Typo-pl-poem || 46 || 15 |- |block || 12 || 5 |- |colored-new-in-rc || 55 || 10 |- |colored-nicknames || 78 || 6 |- |delete || 20 || 6 |- |disFixer || 21 || 8 |- |disable-animations || 17 || 3 |- |dynamic-ips || 66 || 9 |- |edit-summaries || data-sort-value="Infinity" | Domyślny || data-sort-value="Infinity" | Domyślny |- |edithysteria || 62 || 15 |- |edittools || 33 || 6 |- |enhanced-search || data-sort-value="Infinity" | Domyślny || data-sort-value="Infinity" | Domyślny |- |hide-block || 4 || 4 |- |hide-rollback || 22 || 7 |- |hideSidebar || 87 || 21 |- |indexGen || 62 || 15 |- |insert-section || 62 || 20 |- |iw-links || 40 || 8 |- |iw-links-aut || 16 || 7 |- |mark-disambigs || 31 || 9 |- |mark-proofread || 31 || 6 |- |newHelp || 33 || 7 |- |oldreviewedpages || 19 || 2 |- |page-file-description || data-sort-value="Infinity" | Domyślny || data-sort-value="Infinity" | Domyślny |- |page-numbers || data-sort-value="Infinity" | Domyślny || data-sort-value="Infinity" | Domyślny |- |pagepurgetab || 29 || 13 |- |proofread-history || 67 || 15 |- |proofsect-to-main || 21 || 12 |- |protect || 10 || 3 |- |quickeditcounter || 94 || 11 |- |replylinks || 59 || 5 |- |revisiondelete || 6 || 4 |- |searchbox || 91 || 19 |- |shortcuts || 77 || 14 |- |sk || data-sort-value="Infinity" | Domyślny || data-sort-value="Infinity" | Domyślny |} * [[Specjalna:Użycie gadżetów]] * [[m:Meta:GUS2Wiki/Script|GUS2Wiki]] <!-- data in CSV format: GoogleOCR,33,16 HotCat,106,21 LegacyToolbar2006,default,default Navigation popups,63,5 OCR,157,27 QuickEdit,45,5 QuickHistory,30,8 Typo-pl,default,default Typo-pl-poem,46,15 block,12,5 colored-new-in-rc,55,10 colored-nicknames,78,6 delete,20,6 disFixer,21,8 disable-animations,17,3 dynamic-ips,66,9 edit-summaries,default,default edithysteria,62,15 edittools,33,6 enhanced-search,default,default hide-block,4,4 hide-rollback,22,7 hideSidebar,87,21 indexGen,62,15 insert-section,62,20 iw-links,40,8 iw-links-aut,16,7 mark-disambigs,31,9 mark-proofread,31,6 newHelp,33,7 oldreviewedpages,19,2 page-file-description,default,default page-numbers,default,default pagepurgetab,29,13 proofread-history,67,15 proofsect-to-main,21,12 protect,10,3 quickeditcounter,94,11 replylinks,59,5 revisiondelete,6,4 searchbox,91,19 shortcuts,77,14 sk,default,default --> sfqco40nycaezcuwriq1w16krvbvmom Wikiskryba:Draco flavus/Pomoc/Obróbka plików graficznych pod Linuksem 2 1079884 3143778 3143505 2022-08-02T19:38:24Z Draco flavus 2058 /* pdf2djvu */ wikitext text/x-wiki Linux ==Podstawy== ===Ogólne uwagi=== :Ta strona pomocy ma charakter luźnych uwag i wskazówek. Wymienione są różne narzędzia i triki, dzięki którym można osiągnąć zamierzony efekt. Nie jest wyjaśniane, jak wykonać daną czynność krok po kroku ale wskazywany możliwy kierunek. ===Konsola=== :O ile użytkownicy windows stosunkowo rzadko używają konsoli (cmd, powershell), o tyle wśród linuksowców jest to bardzo popularne i wygodne narzędzie pracy. Jest to bardzo potężne narzędzie, szybko i precyzyjnie można wykonać stosunkowo skomplikowane działania. ===Konieczna wiedza wstępna=== * pomoc dla programów cli ** foo -h ** man foo ** wyszukiwarka * system plików ** cd (zmiana katalogu roboczego) ** mv (zmiana nazwy pliku '''niebezpieczne''') ** rm (usuwanie pliku '''niebezpieczne''') ** względne nazwy pliku ../../foo.baz ** Globing (czyli *, ?, [0-9]) ** unikanie spacji w nazwach *** cudzysłowy utrzymujące nazwę ::::<pre>for f in *; do mv "$f" $(echo $f | tr ' ' '_'); done</pre> * tworzenie kolejnych liczb ** {1..12} → 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 ** {08..12} → 08 09 10 11 12 ** {33..29} → 33 32 31 30 29 ** {2..10..2} → 2 4 6 8 10 *zmienne ** $i ** ${i} * pętle ** for i in ...; do ...; done ** for (( i=0; i<=10; i+=2 )); do ...; done * wynik jakiegoś polecenia/programu ** $(...) ** ` ... ` * obliczenia (ewentualnie) ** i=10; echo $((i-1)) → 9 ** i=11; echo $((i%2)) → 1 ** i=11; echo $((i/2)) → 5 * testy przy pomocy komendy echo ===Uzyskanie właściwej kolejności plików=== :Standardowo globing zwraca wszystkie nazwy pasujące do danego wzorca w kolejności alfabetycznej, np.:<br> ::<pre>for i in plik*.jpg; do echo $i; done</pre> ::plik1.jpg plik10.jpg plik11.jpg plik12.jpg plik13.jpg plik14.jpg plik15.jpg plik16.jpg plik17.jpg plik18.jpg plik19.jpg plik2.jpg plik20.jpg ...<br> :Jeśli w nazwie występuje tylko jedna liczba, właściwą kolejność można uzyskać przez:<br> ::<pre>for i in plik[0-9].jpg plik[0-9][0-9].jpg plik[0-9][0-9][0-9].jpg; do echo $i; done</pre> <br> ===Wiodące zera=== :Oczywiście problem nie wystąpi, gdy liczby mają jednakową długość (są zapisane z zerami):<br> ::::plik001.jpg plik002.jpg ... plik893.jpg<br> :Przy pomocy poniższych miniskryptów można dostosować nazwy plików:<br> ::<pre>for i in {0009..1009} ; do k=$(expr $i + 0) ; mv foo$k.jpg bar$i.jpg; done </pre> ::<pre>for x in {9..1009} ; do y=$(printf "%03d\n" $x); mv foo$x.jpg bar$y.jpg; done </pre> ::<pre>a=0000 ; for i in {9..1009}; do k=${a:${#i}:${#a}}${i} ; mv foo$i.jpg bar$k.jpg; done </pre> ::<pre> a=0000; b='foo*.jpg'; for c in $b ; do i=${c:$(($(expr index $b '*')-1)):$((${#c}-${#b} + 1))}; k=${a:${#i}:${#a}}${i} ; echo $i ; mv $c bar$k.jpg; done </pre> :'''Uwaga:''' Działa dla jednej liczby w środku nazwy pliku, koniecznie należy wcześniej przetestować. :Gdy osobno były skanowane/fotografowane strony nieparzyste i parzyste może być konieczne dostawienie dodatkowej cyfry (np. 0 i 5):<br> ::<pre>for x in {0009..1009} ; do mv foo$x.jpg bar${x}0.jpg; done </pre> ==Obróbka jednego zdjęcia (skanu)== ===Manualna=== ====Pinta – drobne zmiany==== * wśród narzędzi zaznaczenie prostokątne ** ctrl-c (=kopiowanie do schowka) * pliki → nowy → nowy obraz (wielkość domyślna wynika z wielkości obrazka znajdującego się w schowku) * wśród narzędzi pipetka * wśród narzędzi pędzel ** szerokość pędzla zazwyczaj dużo większa (40-50) * wśród narzędzi stempel klonujący * Dostosowanie kolorów ** jasność/Kontrast ** krzywe ** redukcja kolorów * Obraz ** obrót * Plik → zapisz jako ====Gimp – zaawansowane zmiany==== * Narzędzia → Narzędzia zaznaczania → Zaznaczenie prostokątne * Narzędzia → Narzędzia przekształcania → Perspektywa * Narzędzia → Narzędzia przekształcania → Obrót * Narzędzia → Narzędzia rysowania → Pędzel * Plik → Utwórz ze schowka * Plik → Wyeksportuj jako ===Zautomatyzowana=== :Przygotowanie zestawu skanów do zamieszczenia na commons i wykorzystania w projekcie Wikiźródeł może zabrać nam mniej lub więcej czasu i wysiłku. Przy kilku pojedynczych skanach jest z reguły łatwiej przyciąć j interaktywnie (np. Pinta, ew. Gimp). Gdy takich skanów/zdjęć do indywidualnej obróbki jest więcej, jest to żmudne i czasochłonne. Jeśli obrazy mają ten sam układ, można proces zautomatyzować i na przykład z lewej strony każdego obciąć 300 pikseli, zaś z dołu 500... Warto uwzględnić to już przy planowaniu i na przykład robić zdjęcia ze statywu, prostopadle do papieru, nie przesuwając książki względem aparatu przy przekładaniu stron. Albo kłaść tekst na skanerze za każdym razem w tym samym położeniu... ====Dzielenie stron na pół==== ::<pre>convert -crop 100%x50% +repage 'foo.TIF' bar%d.pbm</pre> ::<pre>for i in {10..52} ; do convert -crop 50%x100% +repage foo$i.TIF bar$i%d.pbm ; done</pre> :Powyżej wykonano jednocześnie konwersję do innego formatu. Otrzymuje się z oryginalnego skanu dwie strony. Zmienna %d daje numer części. ====Kadrowanie (crop)==== ::<pre>convert foo.jpg -gravity Center -crop 96%x82%-0+60 -rotate 270 -strip bar.jpg</pre> ::<pre> for i in {10..52}; do convert foo$i.jpg -gravity Center -crop 96%x82%-0+60 -rotate 270 -strip bar$i.jpg</pre> ::<pre> for i in {10..52}; do convert foo$i.png -gravity Center -crop 96%x82%-0+60 -rotate 270 -strip bar$i.pbm</pre> :Odpowiednie parametry trzeba dobrać metodą prób i błędów. ==Obróbka pdf-ów== :Kadrowanie przykłady: ::<pre>pdfcrop --margins '-100 0 0 0' foo.pdf bar.pdf</pre> ::<pre>pdfcrop --margins '0 0 -100 0' foo.pdf bar.pdf</pre> :Właściwe marginesy można ustalić metodą prób i błędów (lewy margines, górny, prawy, dolny). Wielkość strony (jeśli cały dokument ma jednolitą wielkość stron) można wyznaczyć przy pomocy: ::<pre>pdfinfo foo.pdf</pre> :::gdzie szukamy wyniku: ::::<pre>Page size: 595.276 x 841.89 pts (A4) (rotated 0 degrees)</pre> ==Konwersja jednej strony do innego formatu== === → DJVU === ==== png pbm tiff ==== ====={{tab}}dwukolorowe (czarnobiałe) pbm → djvu, tif → djvu ===== ::<pre>cjb2 -clean foo.pbm bar.djvu </pre> ::<pre>for i in foo*.pbm ; do cjb2 -clean $i ${i##*.}.djvu ; done </pre> ====={{tab}}png → djvu ===== :Konwersja możliwa przez bezstartny format pośredni (pbm) ::<pre>convert foo.png baz.pbm ; cjb2 baz.pbm bar.djvu </pre> ::<pre>for i in foo*.png ; do convert $i bar.pbm; cjb2 bar.pbm ${i##*.}.djvu ; done </pre> ==== jpg → djvu, pgm → djvu ==== ::<pre>c44 foo.jpg bar.djvu</pre> ::<pre>for i in foo*.jpg; do c44 $i ${i##*.}.djvu ; done </pre> :Wyższa jakość np.: ::<pre>c44 -slice 72,83,93,103 foo.jpg bar.djvu</pre> ::<pre>for i in foo*.jpg; do c44 -slice 72,83,93,103 $i ${i##*.}.djvu ; done </pre> ==== didjvu ==== Konwertuje pojedyncze strony do formatu djvu. Wynikowe pliki są wysokiej jakości i stosunkowo niewielkie. ::<pre>didjvu encode -clean -d 600 -o bar.djvu foo.tif</pre> :Lub dla uzyskania od razu pliku djvu z całego szeregu skanów: ::<pre>didjvu bundle -clean -d 600 -o bar.djvu foo*.tif</pre> Opcja -clean powoduje usunięcie drobnych, z reguły przypadkowych kropek, odpowiada opcji -losslevel 1 . Opcja -d 600 określa rozdzielczość. === → PDF === ====img2pdf==== ::<pre>img2pdf --output bar.pdf foo.jpg</pre> :możliwe jest również scalenie wielu stron w jednym kroku: ::<pre>img2pdf --output bar.pdf foo1.jpg foo2.jpg foo3.jpg</pre> ::<pre>img2pdf --output bar.pdf foo*.jpg</pre> ====convert (ImageMagick)==== :Uwaga standardowo konwersja do pdf jest niedostępna.<ref>Należy: Znaleźć /etc/ImageMagick-6/policy.xml i otworzyć (z uprawnieniami administratora sudo)<br> Zmienić<br> ::<pre>policy domain="coder" rights="none" pattern="PDF" </pre> na:<br> ::<pre>policy domain="coder" rights="read|write" pattern="PDF" </pre> Porównaj [https://linuxhint.com/convert-image-to-pdf-command-line/ image to pdf] </ref> ::<pre>convert foo.jpg bar.pdf</pre> ====Ghostscript==== ::<pre>gs -sDEVICE=pdfwrite -o bar.pdf /usr/share/ghostscript/9.26/lib/viewjpeg.ps -c \(foo.jpg\) viewJPEG </pre> ::<pre>for i in {117..144} ; do gs -sDEVICE=pdfwrite -o bar$i.pdf /usr/share/ghostscript/9.26/lib/viewjpeg.ps -c \(foo$i.jpg\) viewJPEG ; done </pre> :Wersja (ścieżka) ghostscriptu musi być odpowiednio dostosowana. ==Scalanie lub dzielenie plików pdf i djvu== ===PDF=== ====pdftk==== *Scalenie dwóch plików pdf ::<pre>pdftk A=foo1.pdf B=foo2.pdf cat A B output bar.pdf</pre> *Wyodrębnienie pierwszych {{ParametrPomoc|10}} stron pliku ::<pre>pdftk A=foo.pdf cat A1-10 output bar.pdf</pre> *Wyodrębnienie stron od {{ParametrPomoc|10}} do {{ParametrPomoc|20}} i obrót ::<pre>pdftk A=foo.pdf cat A10-20east bar.pdf</pre> *Wyodrębnienie pierwszych {{ParametrPomoc|10}} stron z pierwszego pliku, całego drugiego, stron {{ParametrPomoc|17}}÷{{ParametrPomoc|20}} z trzeciego i stron {{ParametrPomoc|15}}÷ do końca z czwartego ::<pre>pdftk A=foo1.pdf B=foo2.pdf C=foo3.pdf D=foo4.pdf cat A1-10 B C17-20 D15-end output bar.pdf</pre> *Wtasowanie stron z dwóch plików (np. jeden zawiera strony nieparzyste, drugi – parzyste) ::<pre>pdftk A=odd.pdf B=even.pdf shuffle A B output bar.pdf</pre> *Wtasowanie stron z dwóch plików ale strony parzyste są w odwrotnej kolejności ::<pre>pdftk A=odd.pdf B=even.pdf shuffle A Bend-1 output bar.pdf</pre> *Wtasowanie stron z jednego pliku (najpierw strony nieparzyste 1÷X, potem parzyste X+1÷do końca) (niech X będzie {{ParametrPomoc|333}}) ::<pre>pdftk A=odd.pdf B=even.pdf shuffle A1-333 Bend-334 output bar.pdf</pre> ===DJVU=== ====DjView4==== *Po otwarciu pliku można zapisać część pliku (efektywnie podzielić plik): **File → Save as (wybrać zakres stron) ====djvm==== *usunięcie strony {{ParametrPomoc|333}} ::<pre>djvm -d foo.djvu 333</pre> *dodanie do pliku foo.djvu strony bar.djvu, tak by była na końcu pliku ::<pre>djvm -i foo.djvu bar.djvu</pre> *dodanie do pliku foo.djvu strony bar.djvu, tak by ta strona miała numer {{ParametrPomoc|333}}, następne strony są przesuwane ::<pre>djvm -i foo.djvu bar.djvu 333</pre> *usunięcie strony {{ParametrPomoc|333}} i dodanie do pliku foo.djvu strony bar.djvu, tak by ta strona miała numer {{ParametrPomoc|333}} ::<pre>djvm -d foo.djvu 333; djvm -i foo.djvu bar.djvu 333</pre> *Przy wstawieniu (lub usuwaniu) większej liczby stron warto proces odpowiednio zaplanować, korzystnie jest zaczynać „od góry” by uniknąć potrzeby prowadzenia na bieżąco obliczeń *scalenie pliku djvu z pojedynczych stron ::<pre>djvu -c bar.djvu foo*.djvu</pre> *Konwersja jpg → djvu i dołączenie do pliku ::<pre>c44 bar.jpg baz.djvu; djvm -i foo.djvu baz.djvu; rm. baz.djvu</pre> ::<pre>for i in bar*.jpg; do c44 $i baz.djvu; djvm -i foo.djvu baz.djvu; done; rm baz.djvu</pre> :::Nieco lepszy efekt może dać użycie programu [[#didjvu|didjvu]]. ==Konwersja pdf ↔ djvu== ===djvu → pdf=== *Przy pomocy DjView4 można wyeksportować cały plik lub jego część do innego formatu (w tym pdf) **File → Export ===pdf → djvu=== ====pdf2djvu==== ::<pre>pdf2djvu foo.pdf -o bar.djvu</pre> :Lepszą jakość i większy plik można uzyskać przez: ::<pre>pdf2djvu --bg-slices=72,83,93,103 -d 600 foo.pdf -o bar.djvu</pre> ====DjVuDigital==== :To bardzo efektywny program do kowersji z formatu pdf (lub ps) do djvu. Niestety instalacja wymaga specjalnej wersji Ghostscripta (samodzielnie kompilowanej). Procedura nie jest skomplikowana ale czasochłonna. (por. [http://djvu.sourceforge.net/gsdjvu.html gsdjvu]).<br> :Wynikowy plik djvu jest wysokiej jakości i z reguły mniejszy, niż otrzymywany innymi metodami<br> :Należy jeszcze dodać, że w przypadku plików zawierających obrazki w formacie JPEG2000 (inaczej JPX) inne metody nie prowadzą do celu. {{Przypisy}} ejo0bl06s0dpacpz6hpexw9h4ppzcte 3143787 3143778 2022-08-02T19:46:09Z Draco flavus 2058 Draco flavus przeniósł stronę [[Wikiskryba:Draco flavus/brudnopis190]] na [[Wikiskryba:Draco flavus/Pomoc/Obróka plików graficznych pod Linuksem]], bez pozostawienia przekierowania pod starym tytułem wikitext text/x-wiki Linux ==Podstawy== ===Ogólne uwagi=== :Ta strona pomocy ma charakter luźnych uwag i wskazówek. Wymienione są różne narzędzia i triki, dzięki którym można osiągnąć zamierzony efekt. Nie jest wyjaśniane, jak wykonać daną czynność krok po kroku ale wskazywany możliwy kierunek. ===Konsola=== :O ile użytkownicy windows stosunkowo rzadko używają konsoli (cmd, powershell), o tyle wśród linuksowców jest to bardzo popularne i wygodne narzędzie pracy. Jest to bardzo potężne narzędzie, szybko i precyzyjnie można wykonać stosunkowo skomplikowane działania. ===Konieczna wiedza wstępna=== * pomoc dla programów cli ** foo -h ** man foo ** wyszukiwarka * system plików ** cd (zmiana katalogu roboczego) ** mv (zmiana nazwy pliku '''niebezpieczne''') ** rm (usuwanie pliku '''niebezpieczne''') ** względne nazwy pliku ../../foo.baz ** Globing (czyli *, ?, [0-9]) ** unikanie spacji w nazwach *** cudzysłowy utrzymujące nazwę ::::<pre>for f in *; do mv "$f" $(echo $f | tr ' ' '_'); done</pre> * tworzenie kolejnych liczb ** {1..12} → 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 ** {08..12} → 08 09 10 11 12 ** {33..29} → 33 32 31 30 29 ** {2..10..2} → 2 4 6 8 10 *zmienne ** $i ** ${i} * pętle ** for i in ...; do ...; done ** for (( i=0; i<=10; i+=2 )); do ...; done * wynik jakiegoś polecenia/programu ** $(...) ** ` ... ` * obliczenia (ewentualnie) ** i=10; echo $((i-1)) → 9 ** i=11; echo $((i%2)) → 1 ** i=11; echo $((i/2)) → 5 * testy przy pomocy komendy echo ===Uzyskanie właściwej kolejności plików=== :Standardowo globing zwraca wszystkie nazwy pasujące do danego wzorca w kolejności alfabetycznej, np.:<br> ::<pre>for i in plik*.jpg; do echo $i; done</pre> ::plik1.jpg plik10.jpg plik11.jpg plik12.jpg plik13.jpg plik14.jpg plik15.jpg plik16.jpg plik17.jpg plik18.jpg plik19.jpg plik2.jpg plik20.jpg ...<br> :Jeśli w nazwie występuje tylko jedna liczba, właściwą kolejność można uzyskać przez:<br> ::<pre>for i in plik[0-9].jpg plik[0-9][0-9].jpg plik[0-9][0-9][0-9].jpg; do echo $i; done</pre> <br> ===Wiodące zera=== :Oczywiście problem nie wystąpi, gdy liczby mają jednakową długość (są zapisane z zerami):<br> ::::plik001.jpg plik002.jpg ... plik893.jpg<br> :Przy pomocy poniższych miniskryptów można dostosować nazwy plików:<br> ::<pre>for i in {0009..1009} ; do k=$(expr $i + 0) ; mv foo$k.jpg bar$i.jpg; done </pre> ::<pre>for x in {9..1009} ; do y=$(printf "%03d\n" $x); mv foo$x.jpg bar$y.jpg; done </pre> ::<pre>a=0000 ; for i in {9..1009}; do k=${a:${#i}:${#a}}${i} ; mv foo$i.jpg bar$k.jpg; done </pre> ::<pre> a=0000; b='foo*.jpg'; for c in $b ; do i=${c:$(($(expr index $b '*')-1)):$((${#c}-${#b} + 1))}; k=${a:${#i}:${#a}}${i} ; echo $i ; mv $c bar$k.jpg; done </pre> :'''Uwaga:''' Działa dla jednej liczby w środku nazwy pliku, koniecznie należy wcześniej przetestować. :Gdy osobno były skanowane/fotografowane strony nieparzyste i parzyste może być konieczne dostawienie dodatkowej cyfry (np. 0 i 5):<br> ::<pre>for x in {0009..1009} ; do mv foo$x.jpg bar${x}0.jpg; done </pre> ==Obróbka jednego zdjęcia (skanu)== ===Manualna=== ====Pinta – drobne zmiany==== * wśród narzędzi zaznaczenie prostokątne ** ctrl-c (=kopiowanie do schowka) * pliki → nowy → nowy obraz (wielkość domyślna wynika z wielkości obrazka znajdującego się w schowku) * wśród narzędzi pipetka * wśród narzędzi pędzel ** szerokość pędzla zazwyczaj dużo większa (40-50) * wśród narzędzi stempel klonujący * Dostosowanie kolorów ** jasność/Kontrast ** krzywe ** redukcja kolorów * Obraz ** obrót * Plik → zapisz jako ====Gimp – zaawansowane zmiany==== * Narzędzia → Narzędzia zaznaczania → Zaznaczenie prostokątne * Narzędzia → Narzędzia przekształcania → Perspektywa * Narzędzia → Narzędzia przekształcania → Obrót * Narzędzia → Narzędzia rysowania → Pędzel * Plik → Utwórz ze schowka * Plik → Wyeksportuj jako ===Zautomatyzowana=== :Przygotowanie zestawu skanów do zamieszczenia na commons i wykorzystania w projekcie Wikiźródeł może zabrać nam mniej lub więcej czasu i wysiłku. Przy kilku pojedynczych skanach jest z reguły łatwiej przyciąć j interaktywnie (np. Pinta, ew. Gimp). Gdy takich skanów/zdjęć do indywidualnej obróbki jest więcej, jest to żmudne i czasochłonne. Jeśli obrazy mają ten sam układ, można proces zautomatyzować i na przykład z lewej strony każdego obciąć 300 pikseli, zaś z dołu 500... Warto uwzględnić to już przy planowaniu i na przykład robić zdjęcia ze statywu, prostopadle do papieru, nie przesuwając książki względem aparatu przy przekładaniu stron. Albo kłaść tekst na skanerze za każdym razem w tym samym położeniu... ====Dzielenie stron na pół==== ::<pre>convert -crop 100%x50% +repage 'foo.TIF' bar%d.pbm</pre> ::<pre>for i in {10..52} ; do convert -crop 50%x100% +repage foo$i.TIF bar$i%d.pbm ; done</pre> :Powyżej wykonano jednocześnie konwersję do innego formatu. Otrzymuje się z oryginalnego skanu dwie strony. Zmienna %d daje numer części. ====Kadrowanie (crop)==== ::<pre>convert foo.jpg -gravity Center -crop 96%x82%-0+60 -rotate 270 -strip bar.jpg</pre> ::<pre> for i in {10..52}; do convert foo$i.jpg -gravity Center -crop 96%x82%-0+60 -rotate 270 -strip bar$i.jpg</pre> ::<pre> for i in {10..52}; do convert foo$i.png -gravity Center -crop 96%x82%-0+60 -rotate 270 -strip bar$i.pbm</pre> :Odpowiednie parametry trzeba dobrać metodą prób i błędów. ==Obróbka pdf-ów== :Kadrowanie przykłady: ::<pre>pdfcrop --margins '-100 0 0 0' foo.pdf bar.pdf</pre> ::<pre>pdfcrop --margins '0 0 -100 0' foo.pdf bar.pdf</pre> :Właściwe marginesy można ustalić metodą prób i błędów (lewy margines, górny, prawy, dolny). Wielkość strony (jeśli cały dokument ma jednolitą wielkość stron) można wyznaczyć przy pomocy: ::<pre>pdfinfo foo.pdf</pre> :::gdzie szukamy wyniku: ::::<pre>Page size: 595.276 x 841.89 pts (A4) (rotated 0 degrees)</pre> ==Konwersja jednej strony do innego formatu== === → DJVU === ==== png pbm tiff ==== ====={{tab}}dwukolorowe (czarnobiałe) pbm → djvu, tif → djvu ===== ::<pre>cjb2 -clean foo.pbm bar.djvu </pre> ::<pre>for i in foo*.pbm ; do cjb2 -clean $i ${i##*.}.djvu ; done </pre> ====={{tab}}png → djvu ===== :Konwersja możliwa przez bezstartny format pośredni (pbm) ::<pre>convert foo.png baz.pbm ; cjb2 baz.pbm bar.djvu </pre> ::<pre>for i in foo*.png ; do convert $i bar.pbm; cjb2 bar.pbm ${i##*.}.djvu ; done </pre> ==== jpg → djvu, pgm → djvu ==== ::<pre>c44 foo.jpg bar.djvu</pre> ::<pre>for i in foo*.jpg; do c44 $i ${i##*.}.djvu ; done </pre> :Wyższa jakość np.: ::<pre>c44 -slice 72,83,93,103 foo.jpg bar.djvu</pre> ::<pre>for i in foo*.jpg; do c44 -slice 72,83,93,103 $i ${i##*.}.djvu ; done </pre> ==== didjvu ==== Konwertuje pojedyncze strony do formatu djvu. Wynikowe pliki są wysokiej jakości i stosunkowo niewielkie. ::<pre>didjvu encode -clean -d 600 -o bar.djvu foo.tif</pre> :Lub dla uzyskania od razu pliku djvu z całego szeregu skanów: ::<pre>didjvu bundle -clean -d 600 -o bar.djvu foo*.tif</pre> Opcja -clean powoduje usunięcie drobnych, z reguły przypadkowych kropek, odpowiada opcji -losslevel 1 . Opcja -d 600 określa rozdzielczość. === → PDF === ====img2pdf==== ::<pre>img2pdf --output bar.pdf foo.jpg</pre> :możliwe jest również scalenie wielu stron w jednym kroku: ::<pre>img2pdf --output bar.pdf foo1.jpg foo2.jpg foo3.jpg</pre> ::<pre>img2pdf --output bar.pdf foo*.jpg</pre> ====convert (ImageMagick)==== :Uwaga standardowo konwersja do pdf jest niedostępna.<ref>Należy: Znaleźć /etc/ImageMagick-6/policy.xml i otworzyć (z uprawnieniami administratora sudo)<br> Zmienić<br> ::<pre>policy domain="coder" rights="none" pattern="PDF" </pre> na:<br> ::<pre>policy domain="coder" rights="read|write" pattern="PDF" </pre> Porównaj [https://linuxhint.com/convert-image-to-pdf-command-line/ image to pdf] </ref> ::<pre>convert foo.jpg bar.pdf</pre> ====Ghostscript==== ::<pre>gs -sDEVICE=pdfwrite -o bar.pdf /usr/share/ghostscript/9.26/lib/viewjpeg.ps -c \(foo.jpg\) viewJPEG </pre> ::<pre>for i in {117..144} ; do gs -sDEVICE=pdfwrite -o bar$i.pdf /usr/share/ghostscript/9.26/lib/viewjpeg.ps -c \(foo$i.jpg\) viewJPEG ; done </pre> :Wersja (ścieżka) ghostscriptu musi być odpowiednio dostosowana. ==Scalanie lub dzielenie plików pdf i djvu== ===PDF=== ====pdftk==== *Scalenie dwóch plików pdf ::<pre>pdftk A=foo1.pdf B=foo2.pdf cat A B output bar.pdf</pre> *Wyodrębnienie pierwszych {{ParametrPomoc|10}} stron pliku ::<pre>pdftk A=foo.pdf cat A1-10 output bar.pdf</pre> *Wyodrębnienie stron od {{ParametrPomoc|10}} do {{ParametrPomoc|20}} i obrót ::<pre>pdftk A=foo.pdf cat A10-20east bar.pdf</pre> *Wyodrębnienie pierwszych {{ParametrPomoc|10}} stron z pierwszego pliku, całego drugiego, stron {{ParametrPomoc|17}}÷{{ParametrPomoc|20}} z trzeciego i stron {{ParametrPomoc|15}}÷ do końca z czwartego ::<pre>pdftk A=foo1.pdf B=foo2.pdf C=foo3.pdf D=foo4.pdf cat A1-10 B C17-20 D15-end output bar.pdf</pre> *Wtasowanie stron z dwóch plików (np. jeden zawiera strony nieparzyste, drugi – parzyste) ::<pre>pdftk A=odd.pdf B=even.pdf shuffle A B output bar.pdf</pre> *Wtasowanie stron z dwóch plików ale strony parzyste są w odwrotnej kolejności ::<pre>pdftk A=odd.pdf B=even.pdf shuffle A Bend-1 output bar.pdf</pre> *Wtasowanie stron z jednego pliku (najpierw strony nieparzyste 1÷X, potem parzyste X+1÷do końca) (niech X będzie {{ParametrPomoc|333}}) ::<pre>pdftk A=odd.pdf B=even.pdf shuffle A1-333 Bend-334 output bar.pdf</pre> ===DJVU=== ====DjView4==== *Po otwarciu pliku można zapisać część pliku (efektywnie podzielić plik): **File → Save as (wybrać zakres stron) ====djvm==== *usunięcie strony {{ParametrPomoc|333}} ::<pre>djvm -d foo.djvu 333</pre> *dodanie do pliku foo.djvu strony bar.djvu, tak by była na końcu pliku ::<pre>djvm -i foo.djvu bar.djvu</pre> *dodanie do pliku foo.djvu strony bar.djvu, tak by ta strona miała numer {{ParametrPomoc|333}}, następne strony są przesuwane ::<pre>djvm -i foo.djvu bar.djvu 333</pre> *usunięcie strony {{ParametrPomoc|333}} i dodanie do pliku foo.djvu strony bar.djvu, tak by ta strona miała numer {{ParametrPomoc|333}} ::<pre>djvm -d foo.djvu 333; djvm -i foo.djvu bar.djvu 333</pre> *Przy wstawieniu (lub usuwaniu) większej liczby stron warto proces odpowiednio zaplanować, korzystnie jest zaczynać „od góry” by uniknąć potrzeby prowadzenia na bieżąco obliczeń *scalenie pliku djvu z pojedynczych stron ::<pre>djvu -c bar.djvu foo*.djvu</pre> *Konwersja jpg → djvu i dołączenie do pliku ::<pre>c44 bar.jpg baz.djvu; djvm -i foo.djvu baz.djvu; rm. baz.djvu</pre> ::<pre>for i in bar*.jpg; do c44 $i baz.djvu; djvm -i foo.djvu baz.djvu; done; rm baz.djvu</pre> :::Nieco lepszy efekt może dać użycie programu [[#didjvu|didjvu]]. ==Konwersja pdf ↔ djvu== ===djvu → pdf=== *Przy pomocy DjView4 można wyeksportować cały plik lub jego część do innego formatu (w tym pdf) **File → Export ===pdf → djvu=== ====pdf2djvu==== ::<pre>pdf2djvu foo.pdf -o bar.djvu</pre> :Lepszą jakość i większy plik można uzyskać przez: ::<pre>pdf2djvu --bg-slices=72,83,93,103 -d 600 foo.pdf -o bar.djvu</pre> ====DjVuDigital==== :To bardzo efektywny program do kowersji z formatu pdf (lub ps) do djvu. Niestety instalacja wymaga specjalnej wersji Ghostscripta (samodzielnie kompilowanej). Procedura nie jest skomplikowana ale czasochłonna. (por. [http://djvu.sourceforge.net/gsdjvu.html gsdjvu]).<br> :Wynikowy plik djvu jest wysokiej jakości i z reguły mniejszy, niż otrzymywany innymi metodami<br> :Należy jeszcze dodać, że w przypadku plików zawierających obrazki w formacie JPEG2000 (inaczej JPX) inne metody nie prowadzą do celu. {{Przypisy}} ejo0bl06s0dpacpz6hpexw9h4ppzcte 3143791 3143787 2022-08-02T19:48:10Z Draco flavus 2058 Draco flavus przeniósł stronę [[Wikiskryba:Draco flavus/Pomoc/Obróka plików graficznych pod Linuksem]] na [[Wikiskryba:Draco flavus/Pomoc/Obróbka plików graficznych pod Linuksem]], bez pozostawienia przekierowania pod starym tytułem: literówka wikitext text/x-wiki Linux ==Podstawy== ===Ogólne uwagi=== :Ta strona pomocy ma charakter luźnych uwag i wskazówek. Wymienione są różne narzędzia i triki, dzięki którym można osiągnąć zamierzony efekt. Nie jest wyjaśniane, jak wykonać daną czynność krok po kroku ale wskazywany możliwy kierunek. ===Konsola=== :O ile użytkownicy windows stosunkowo rzadko używają konsoli (cmd, powershell), o tyle wśród linuksowców jest to bardzo popularne i wygodne narzędzie pracy. Jest to bardzo potężne narzędzie, szybko i precyzyjnie można wykonać stosunkowo skomplikowane działania. ===Konieczna wiedza wstępna=== * pomoc dla programów cli ** foo -h ** man foo ** wyszukiwarka * system plików ** cd (zmiana katalogu roboczego) ** mv (zmiana nazwy pliku '''niebezpieczne''') ** rm (usuwanie pliku '''niebezpieczne''') ** względne nazwy pliku ../../foo.baz ** Globing (czyli *, ?, [0-9]) ** unikanie spacji w nazwach *** cudzysłowy utrzymujące nazwę ::::<pre>for f in *; do mv "$f" $(echo $f | tr ' ' '_'); done</pre> * tworzenie kolejnych liczb ** {1..12} → 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 ** {08..12} → 08 09 10 11 12 ** {33..29} → 33 32 31 30 29 ** {2..10..2} → 2 4 6 8 10 *zmienne ** $i ** ${i} * pętle ** for i in ...; do ...; done ** for (( i=0; i<=10; i+=2 )); do ...; done * wynik jakiegoś polecenia/programu ** $(...) ** ` ... ` * obliczenia (ewentualnie) ** i=10; echo $((i-1)) → 9 ** i=11; echo $((i%2)) → 1 ** i=11; echo $((i/2)) → 5 * testy przy pomocy komendy echo ===Uzyskanie właściwej kolejności plików=== :Standardowo globing zwraca wszystkie nazwy pasujące do danego wzorca w kolejności alfabetycznej, np.:<br> ::<pre>for i in plik*.jpg; do echo $i; done</pre> ::plik1.jpg plik10.jpg plik11.jpg plik12.jpg plik13.jpg plik14.jpg plik15.jpg plik16.jpg plik17.jpg plik18.jpg plik19.jpg plik2.jpg plik20.jpg ...<br> :Jeśli w nazwie występuje tylko jedna liczba, właściwą kolejność można uzyskać przez:<br> ::<pre>for i in plik[0-9].jpg plik[0-9][0-9].jpg plik[0-9][0-9][0-9].jpg; do echo $i; done</pre> <br> ===Wiodące zera=== :Oczywiście problem nie wystąpi, gdy liczby mają jednakową długość (są zapisane z zerami):<br> ::::plik001.jpg plik002.jpg ... plik893.jpg<br> :Przy pomocy poniższych miniskryptów można dostosować nazwy plików:<br> ::<pre>for i in {0009..1009} ; do k=$(expr $i + 0) ; mv foo$k.jpg bar$i.jpg; done </pre> ::<pre>for x in {9..1009} ; do y=$(printf "%03d\n" $x); mv foo$x.jpg bar$y.jpg; done </pre> ::<pre>a=0000 ; for i in {9..1009}; do k=${a:${#i}:${#a}}${i} ; mv foo$i.jpg bar$k.jpg; done </pre> ::<pre> a=0000; b='foo*.jpg'; for c in $b ; do i=${c:$(($(expr index $b '*')-1)):$((${#c}-${#b} + 1))}; k=${a:${#i}:${#a}}${i} ; echo $i ; mv $c bar$k.jpg; done </pre> :'''Uwaga:''' Działa dla jednej liczby w środku nazwy pliku, koniecznie należy wcześniej przetestować. :Gdy osobno były skanowane/fotografowane strony nieparzyste i parzyste może być konieczne dostawienie dodatkowej cyfry (np. 0 i 5):<br> ::<pre>for x in {0009..1009} ; do mv foo$x.jpg bar${x}0.jpg; done </pre> ==Obróbka jednego zdjęcia (skanu)== ===Manualna=== ====Pinta – drobne zmiany==== * wśród narzędzi zaznaczenie prostokątne ** ctrl-c (=kopiowanie do schowka) * pliki → nowy → nowy obraz (wielkość domyślna wynika z wielkości obrazka znajdującego się w schowku) * wśród narzędzi pipetka * wśród narzędzi pędzel ** szerokość pędzla zazwyczaj dużo większa (40-50) * wśród narzędzi stempel klonujący * Dostosowanie kolorów ** jasność/Kontrast ** krzywe ** redukcja kolorów * Obraz ** obrót * Plik → zapisz jako ====Gimp – zaawansowane zmiany==== * Narzędzia → Narzędzia zaznaczania → Zaznaczenie prostokątne * Narzędzia → Narzędzia przekształcania → Perspektywa * Narzędzia → Narzędzia przekształcania → Obrót * Narzędzia → Narzędzia rysowania → Pędzel * Plik → Utwórz ze schowka * Plik → Wyeksportuj jako ===Zautomatyzowana=== :Przygotowanie zestawu skanów do zamieszczenia na commons i wykorzystania w projekcie Wikiźródeł może zabrać nam mniej lub więcej czasu i wysiłku. Przy kilku pojedynczych skanach jest z reguły łatwiej przyciąć j interaktywnie (np. Pinta, ew. Gimp). Gdy takich skanów/zdjęć do indywidualnej obróbki jest więcej, jest to żmudne i czasochłonne. Jeśli obrazy mają ten sam układ, można proces zautomatyzować i na przykład z lewej strony każdego obciąć 300 pikseli, zaś z dołu 500... Warto uwzględnić to już przy planowaniu i na przykład robić zdjęcia ze statywu, prostopadle do papieru, nie przesuwając książki względem aparatu przy przekładaniu stron. Albo kłaść tekst na skanerze za każdym razem w tym samym położeniu... ====Dzielenie stron na pół==== ::<pre>convert -crop 100%x50% +repage 'foo.TIF' bar%d.pbm</pre> ::<pre>for i in {10..52} ; do convert -crop 50%x100% +repage foo$i.TIF bar$i%d.pbm ; done</pre> :Powyżej wykonano jednocześnie konwersję do innego formatu. Otrzymuje się z oryginalnego skanu dwie strony. Zmienna %d daje numer części. ====Kadrowanie (crop)==== ::<pre>convert foo.jpg -gravity Center -crop 96%x82%-0+60 -rotate 270 -strip bar.jpg</pre> ::<pre> for i in {10..52}; do convert foo$i.jpg -gravity Center -crop 96%x82%-0+60 -rotate 270 -strip bar$i.jpg</pre> ::<pre> for i in {10..52}; do convert foo$i.png -gravity Center -crop 96%x82%-0+60 -rotate 270 -strip bar$i.pbm</pre> :Odpowiednie parametry trzeba dobrać metodą prób i błędów. ==Obróbka pdf-ów== :Kadrowanie przykłady: ::<pre>pdfcrop --margins '-100 0 0 0' foo.pdf bar.pdf</pre> ::<pre>pdfcrop --margins '0 0 -100 0' foo.pdf bar.pdf</pre> :Właściwe marginesy można ustalić metodą prób i błędów (lewy margines, górny, prawy, dolny). Wielkość strony (jeśli cały dokument ma jednolitą wielkość stron) można wyznaczyć przy pomocy: ::<pre>pdfinfo foo.pdf</pre> :::gdzie szukamy wyniku: ::::<pre>Page size: 595.276 x 841.89 pts (A4) (rotated 0 degrees)</pre> ==Konwersja jednej strony do innego formatu== === → DJVU === ==== png pbm tiff ==== ====={{tab}}dwukolorowe (czarnobiałe) pbm → djvu, tif → djvu ===== ::<pre>cjb2 -clean foo.pbm bar.djvu </pre> ::<pre>for i in foo*.pbm ; do cjb2 -clean $i ${i##*.}.djvu ; done </pre> ====={{tab}}png → djvu ===== :Konwersja możliwa przez bezstartny format pośredni (pbm) ::<pre>convert foo.png baz.pbm ; cjb2 baz.pbm bar.djvu </pre> ::<pre>for i in foo*.png ; do convert $i bar.pbm; cjb2 bar.pbm ${i##*.}.djvu ; done </pre> ==== jpg → djvu, pgm → djvu ==== ::<pre>c44 foo.jpg bar.djvu</pre> ::<pre>for i in foo*.jpg; do c44 $i ${i##*.}.djvu ; done </pre> :Wyższa jakość np.: ::<pre>c44 -slice 72,83,93,103 foo.jpg bar.djvu</pre> ::<pre>for i in foo*.jpg; do c44 -slice 72,83,93,103 $i ${i##*.}.djvu ; done </pre> ==== didjvu ==== Konwertuje pojedyncze strony do formatu djvu. Wynikowe pliki są wysokiej jakości i stosunkowo niewielkie. ::<pre>didjvu encode -clean -d 600 -o bar.djvu foo.tif</pre> :Lub dla uzyskania od razu pliku djvu z całego szeregu skanów: ::<pre>didjvu bundle -clean -d 600 -o bar.djvu foo*.tif</pre> Opcja -clean powoduje usunięcie drobnych, z reguły przypadkowych kropek, odpowiada opcji -losslevel 1 . Opcja -d 600 określa rozdzielczość. === → PDF === ====img2pdf==== ::<pre>img2pdf --output bar.pdf foo.jpg</pre> :możliwe jest również scalenie wielu stron w jednym kroku: ::<pre>img2pdf --output bar.pdf foo1.jpg foo2.jpg foo3.jpg</pre> ::<pre>img2pdf --output bar.pdf foo*.jpg</pre> ====convert (ImageMagick)==== :Uwaga standardowo konwersja do pdf jest niedostępna.<ref>Należy: Znaleźć /etc/ImageMagick-6/policy.xml i otworzyć (z uprawnieniami administratora sudo)<br> Zmienić<br> ::<pre>policy domain="coder" rights="none" pattern="PDF" </pre> na:<br> ::<pre>policy domain="coder" rights="read|write" pattern="PDF" </pre> Porównaj [https://linuxhint.com/convert-image-to-pdf-command-line/ image to pdf] </ref> ::<pre>convert foo.jpg bar.pdf</pre> ====Ghostscript==== ::<pre>gs -sDEVICE=pdfwrite -o bar.pdf /usr/share/ghostscript/9.26/lib/viewjpeg.ps -c \(foo.jpg\) viewJPEG </pre> ::<pre>for i in {117..144} ; do gs -sDEVICE=pdfwrite -o bar$i.pdf /usr/share/ghostscript/9.26/lib/viewjpeg.ps -c \(foo$i.jpg\) viewJPEG ; done </pre> :Wersja (ścieżka) ghostscriptu musi być odpowiednio dostosowana. ==Scalanie lub dzielenie plików pdf i djvu== ===PDF=== ====pdftk==== *Scalenie dwóch plików pdf ::<pre>pdftk A=foo1.pdf B=foo2.pdf cat A B output bar.pdf</pre> *Wyodrębnienie pierwszych {{ParametrPomoc|10}} stron pliku ::<pre>pdftk A=foo.pdf cat A1-10 output bar.pdf</pre> *Wyodrębnienie stron od {{ParametrPomoc|10}} do {{ParametrPomoc|20}} i obrót ::<pre>pdftk A=foo.pdf cat A10-20east bar.pdf</pre> *Wyodrębnienie pierwszych {{ParametrPomoc|10}} stron z pierwszego pliku, całego drugiego, stron {{ParametrPomoc|17}}÷{{ParametrPomoc|20}} z trzeciego i stron {{ParametrPomoc|15}}÷ do końca z czwartego ::<pre>pdftk A=foo1.pdf B=foo2.pdf C=foo3.pdf D=foo4.pdf cat A1-10 B C17-20 D15-end output bar.pdf</pre> *Wtasowanie stron z dwóch plików (np. jeden zawiera strony nieparzyste, drugi – parzyste) ::<pre>pdftk A=odd.pdf B=even.pdf shuffle A B output bar.pdf</pre> *Wtasowanie stron z dwóch plików ale strony parzyste są w odwrotnej kolejności ::<pre>pdftk A=odd.pdf B=even.pdf shuffle A Bend-1 output bar.pdf</pre> *Wtasowanie stron z jednego pliku (najpierw strony nieparzyste 1÷X, potem parzyste X+1÷do końca) (niech X będzie {{ParametrPomoc|333}}) ::<pre>pdftk A=odd.pdf B=even.pdf shuffle A1-333 Bend-334 output bar.pdf</pre> ===DJVU=== ====DjView4==== *Po otwarciu pliku można zapisać część pliku (efektywnie podzielić plik): **File → Save as (wybrać zakres stron) ====djvm==== *usunięcie strony {{ParametrPomoc|333}} ::<pre>djvm -d foo.djvu 333</pre> *dodanie do pliku foo.djvu strony bar.djvu, tak by była na końcu pliku ::<pre>djvm -i foo.djvu bar.djvu</pre> *dodanie do pliku foo.djvu strony bar.djvu, tak by ta strona miała numer {{ParametrPomoc|333}}, następne strony są przesuwane ::<pre>djvm -i foo.djvu bar.djvu 333</pre> *usunięcie strony {{ParametrPomoc|333}} i dodanie do pliku foo.djvu strony bar.djvu, tak by ta strona miała numer {{ParametrPomoc|333}} ::<pre>djvm -d foo.djvu 333; djvm -i foo.djvu bar.djvu 333</pre> *Przy wstawieniu (lub usuwaniu) większej liczby stron warto proces odpowiednio zaplanować, korzystnie jest zaczynać „od góry” by uniknąć potrzeby prowadzenia na bieżąco obliczeń *scalenie pliku djvu z pojedynczych stron ::<pre>djvu -c bar.djvu foo*.djvu</pre> *Konwersja jpg → djvu i dołączenie do pliku ::<pre>c44 bar.jpg baz.djvu; djvm -i foo.djvu baz.djvu; rm. baz.djvu</pre> ::<pre>for i in bar*.jpg; do c44 $i baz.djvu; djvm -i foo.djvu baz.djvu; done; rm baz.djvu</pre> :::Nieco lepszy efekt może dać użycie programu [[#didjvu|didjvu]]. ==Konwersja pdf ↔ djvu== ===djvu → pdf=== *Przy pomocy DjView4 można wyeksportować cały plik lub jego część do innego formatu (w tym pdf) **File → Export ===pdf → djvu=== ====pdf2djvu==== ::<pre>pdf2djvu foo.pdf -o bar.djvu</pre> :Lepszą jakość i większy plik można uzyskać przez: ::<pre>pdf2djvu --bg-slices=72,83,93,103 -d 600 foo.pdf -o bar.djvu</pre> ====DjVuDigital==== :To bardzo efektywny program do kowersji z formatu pdf (lub ps) do djvu. Niestety instalacja wymaga specjalnej wersji Ghostscripta (samodzielnie kompilowanej). Procedura nie jest skomplikowana ale czasochłonna. (por. [http://djvu.sourceforge.net/gsdjvu.html gsdjvu]).<br> :Wynikowy plik djvu jest wysokiej jakości i z reguły mniejszy, niż otrzymywany innymi metodami<br> :Należy jeszcze dodać, że w przypadku plików zawierających obrazki w formacie JPEG2000 (inaczej JPX) inne metody nie prowadzą do celu. {{Przypisy}} ejo0bl06s0dpacpz6hpexw9h4ppzcte 3143793 3143791 2022-08-02T19:50:42Z Draco flavus 2058 wikitext text/x-wiki ==Podstawy== ===Ogólne uwagi=== :Ta strona pomocy ma charakter luźnych uwag i wskazówek. Wymienione są różne narzędzia i triki, dzięki którym można osiągnąć zamierzony efekt. Nie jest wyjaśniane, jak wykonać daną czynność krok po kroku ale wskazywany możliwy kierunek. ===Konsola=== :O ile użytkownicy windows stosunkowo rzadko używają konsoli (cmd, powershell), o tyle wśród linuksowców jest to bardzo popularne i wygodne narzędzie pracy. Jest to bardzo potężne narzędzie, szybko i precyzyjnie można wykonać stosunkowo skomplikowane działania. ===Konieczna wiedza wstępna=== * pomoc dla programów cli ** foo -h ** man foo ** wyszukiwarka * system plików ** cd (zmiana katalogu roboczego) ** mv (zmiana nazwy pliku '''niebezpieczne''') ** rm (usuwanie pliku '''niebezpieczne''') ** względne nazwy pliku ../../foo.baz ** Globing (czyli *, ?, [0-9]) ** unikanie spacji w nazwach *** cudzysłowy utrzymujące nazwę ::::<pre>for f in *; do mv "$f" $(echo $f | tr ' ' '_'); done</pre> * tworzenie kolejnych liczb ** {1..12} → 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 ** {08..12} → 08 09 10 11 12 ** {33..29} → 33 32 31 30 29 ** {2..10..2} → 2 4 6 8 10 *zmienne ** $i ** ${i} * pętle ** for i in ...; do ...; done ** for (( i=0; i<=10; i+=2 )); do ...; done * wynik jakiegoś polecenia/programu ** $(...) ** ` ... ` * obliczenia (ewentualnie) ** i=10; echo $((i-1)) → 9 ** i=11; echo $((i%2)) → 1 ** i=11; echo $((i/2)) → 5 * testy przy pomocy komendy echo ===Uzyskanie właściwej kolejności plików=== :Standardowo globing zwraca wszystkie nazwy pasujące do danego wzorca w kolejności alfabetycznej, np.:<br> ::<pre>for i in plik*.jpg; do echo $i; done</pre> ::plik1.jpg plik10.jpg plik11.jpg plik12.jpg plik13.jpg plik14.jpg plik15.jpg plik16.jpg plik17.jpg plik18.jpg plik19.jpg plik2.jpg plik20.jpg ...<br> :Jeśli w nazwie występuje tylko jedna liczba, właściwą kolejność można uzyskać przez:<br> ::<pre>for i in plik[0-9].jpg plik[0-9][0-9].jpg plik[0-9][0-9][0-9].jpg; do echo $i; done</pre> <br> ===Wiodące zera=== :Oczywiście problem nie wystąpi, gdy liczby mają jednakową długość (są zapisane z zerami):<br> ::::plik001.jpg plik002.jpg ... plik893.jpg<br> :Przy pomocy poniższych miniskryptów można dostosować nazwy plików:<br> ::<pre>for i in {0009..1009} ; do k=$(expr $i + 0) ; mv foo$k.jpg bar$i.jpg; done </pre> ::<pre>for x in {9..1009} ; do y=$(printf "%03d\n" $x); mv foo$x.jpg bar$y.jpg; done </pre> ::<pre>a=0000 ; for i in {9..1009}; do k=${a:${#i}:${#a}}${i} ; mv foo$i.jpg bar$k.jpg; done </pre> ::<pre> a=0000; b='foo*.jpg'; for c in $b ; do i=${c:$(($(expr index $b '*')-1)):$((${#c}-${#b} + 1))}; k=${a:${#i}:${#a}}${i} ; echo $i ; mv $c bar$k.jpg; done </pre> :'''Uwaga:''' Działa dla jednej liczby w środku nazwy pliku, koniecznie należy wcześniej przetestować. :Gdy osobno były skanowane/fotografowane strony nieparzyste i parzyste może być konieczne dostawienie dodatkowej cyfry (np. 0 i 5):<br> ::<pre>for x in {0009..1009} ; do mv foo$x.jpg bar${x}0.jpg; done </pre> ==Obróbka jednego zdjęcia (skanu)== ===Manualna=== ====Pinta – drobne zmiany==== * wśród narzędzi zaznaczenie prostokątne ** ctrl-c (=kopiowanie do schowka) * pliki → nowy → nowy obraz (wielkość domyślna wynika z wielkości obrazka znajdującego się w schowku) * wśród narzędzi pipetka * wśród narzędzi pędzel ** szerokość pędzla zazwyczaj dużo większa (40-50) * wśród narzędzi stempel klonujący * Dostosowanie kolorów ** jasność/Kontrast ** krzywe ** redukcja kolorów * Obraz ** obrót * Plik → zapisz jako ====Gimp – zaawansowane zmiany==== * Narzędzia → Narzędzia zaznaczania → Zaznaczenie prostokątne * Narzędzia → Narzędzia przekształcania → Perspektywa * Narzędzia → Narzędzia przekształcania → Obrót * Narzędzia → Narzędzia rysowania → Pędzel * Plik → Utwórz ze schowka * Plik → Wyeksportuj jako ===Zautomatyzowana=== :Przygotowanie zestawu skanów do zamieszczenia na commons i wykorzystania w projekcie Wikiźródeł może zabrać nam mniej lub więcej czasu i wysiłku. Przy kilku pojedynczych skanach jest z reguły łatwiej przyciąć j interaktywnie (np. Pinta, ew. Gimp). Gdy takich skanów/zdjęć do indywidualnej obróbki jest więcej, jest to żmudne i czasochłonne. Jeśli obrazy mają ten sam układ, można proces zautomatyzować i na przykład z lewej strony każdego obciąć 300 pikseli, zaś z dołu 500... Warto uwzględnić to już przy planowaniu i na przykład robić zdjęcia ze statywu, prostopadle do papieru, nie przesuwając książki względem aparatu przy przekładaniu stron. Albo kłaść tekst na skanerze za każdym razem w tym samym położeniu... ====Dzielenie stron na pół==== ::<pre>convert -crop 100%x50% +repage 'foo.TIF' bar%d.pbm</pre> ::<pre>for i in {10..52} ; do convert -crop 50%x100% +repage foo$i.TIF bar$i%d.pbm ; done</pre> :Powyżej wykonano jednocześnie konwersję do innego formatu. Otrzymuje się z oryginalnego skanu dwie strony. Zmienna %d daje numer części. ====Kadrowanie (crop)==== ::<pre>convert foo.jpg -gravity Center -crop 96%x82%-0+60 -rotate 270 -strip bar.jpg</pre> ::<pre> for i in {10..52}; do convert foo$i.jpg -gravity Center -crop 96%x82%-0+60 -rotate 270 -strip bar$i.jpg</pre> ::<pre> for i in {10..52}; do convert foo$i.png -gravity Center -crop 96%x82%-0+60 -rotate 270 -strip bar$i.pbm</pre> :Odpowiednie parametry trzeba dobrać metodą prób i błędów. ==Obróbka pdf-ów== :Kadrowanie przykłady: ::<pre>pdfcrop --margins '-100 0 0 0' foo.pdf bar.pdf</pre> ::<pre>pdfcrop --margins '0 0 -100 0' foo.pdf bar.pdf</pre> :Właściwe marginesy można ustalić metodą prób i błędów (lewy margines, górny, prawy, dolny). Wielkość strony (jeśli cały dokument ma jednolitą wielkość stron) można wyznaczyć przy pomocy: ::<pre>pdfinfo foo.pdf</pre> :::gdzie szukamy wyniku: ::::<pre>Page size: 595.276 x 841.89 pts (A4) (rotated 0 degrees)</pre> ==Konwersja jednej strony do innego formatu== === → DJVU === ==== png pbm tiff ==== ====={{tab}}dwukolorowe (czarnobiałe) pbm → djvu, tif → djvu ===== ::<pre>cjb2 -clean foo.pbm bar.djvu </pre> ::<pre>for i in foo*.pbm ; do cjb2 -clean $i ${i##*.}.djvu ; done </pre> ====={{tab}}png → djvu ===== :Konwersja możliwa przez bezstartny format pośredni (pbm) ::<pre>convert foo.png baz.pbm ; cjb2 baz.pbm bar.djvu </pre> ::<pre>for i in foo*.png ; do convert $i bar.pbm; cjb2 bar.pbm ${i##*.}.djvu ; done </pre> ==== jpg → djvu, pgm → djvu ==== ::<pre>c44 foo.jpg bar.djvu</pre> ::<pre>for i in foo*.jpg; do c44 $i ${i##*.}.djvu ; done </pre> :Wyższa jakość np.: ::<pre>c44 -slice 72,83,93,103 foo.jpg bar.djvu</pre> ::<pre>for i in foo*.jpg; do c44 -slice 72,83,93,103 $i ${i##*.}.djvu ; done </pre> ==== didjvu ==== Konwertuje pojedyncze strony do formatu djvu. Wynikowe pliki są wysokiej jakości i stosunkowo niewielkie. ::<pre>didjvu encode -clean -d 600 -o bar.djvu foo.tif</pre> :Lub dla uzyskania od razu pliku djvu z całego szeregu skanów: ::<pre>didjvu bundle -clean -d 600 -o bar.djvu foo*.tif</pre> Opcja -clean powoduje usunięcie drobnych, z reguły przypadkowych kropek, odpowiada opcji -losslevel 1 . Opcja -d 600 określa rozdzielczość. === → PDF === ====img2pdf==== ::<pre>img2pdf --output bar.pdf foo.jpg</pre> :możliwe jest również scalenie wielu stron w jednym kroku: ::<pre>img2pdf --output bar.pdf foo1.jpg foo2.jpg foo3.jpg</pre> ::<pre>img2pdf --output bar.pdf foo*.jpg</pre> ====convert (ImageMagick)==== :Uwaga standardowo konwersja do pdf jest niedostępna.<ref>Należy: Znaleźć /etc/ImageMagick-6/policy.xml i otworzyć (z uprawnieniami administratora sudo)<br> Zmienić<br> ::<pre>policy domain="coder" rights="none" pattern="PDF" </pre> na:<br> ::<pre>policy domain="coder" rights="read|write" pattern="PDF" </pre> Porównaj [https://linuxhint.com/convert-image-to-pdf-command-line/ image to pdf] </ref> ::<pre>convert foo.jpg bar.pdf</pre> ====Ghostscript==== ::<pre>gs -sDEVICE=pdfwrite -o bar.pdf /usr/share/ghostscript/9.26/lib/viewjpeg.ps -c \(foo.jpg\) viewJPEG </pre> ::<pre>for i in {117..144} ; do gs -sDEVICE=pdfwrite -o bar$i.pdf /usr/share/ghostscript/9.26/lib/viewjpeg.ps -c \(foo$i.jpg\) viewJPEG ; done </pre> :Wersja (ścieżka) ghostscriptu musi być odpowiednio dostosowana. ==Scalanie lub dzielenie plików pdf i djvu== ===PDF=== ====pdftk==== *Scalenie dwóch plików pdf ::<pre>pdftk A=foo1.pdf B=foo2.pdf cat A B output bar.pdf</pre> *Wyodrębnienie pierwszych {{ParametrPomoc|10}} stron pliku ::<pre>pdftk A=foo.pdf cat A1-10 output bar.pdf</pre> *Wyodrębnienie stron od {{ParametrPomoc|10}} do {{ParametrPomoc|20}} i obrót ::<pre>pdftk A=foo.pdf cat A10-20east bar.pdf</pre> *Wyodrębnienie pierwszych {{ParametrPomoc|10}} stron z pierwszego pliku, całego drugiego, stron {{ParametrPomoc|17}}÷{{ParametrPomoc|20}} z trzeciego i stron {{ParametrPomoc|15}}÷ do końca z czwartego ::<pre>pdftk A=foo1.pdf B=foo2.pdf C=foo3.pdf D=foo4.pdf cat A1-10 B C17-20 D15-end output bar.pdf</pre> *Wtasowanie stron z dwóch plików (np. jeden zawiera strony nieparzyste, drugi – parzyste) ::<pre>pdftk A=odd.pdf B=even.pdf shuffle A B output bar.pdf</pre> *Wtasowanie stron z dwóch plików ale strony parzyste są w odwrotnej kolejności ::<pre>pdftk A=odd.pdf B=even.pdf shuffle A Bend-1 output bar.pdf</pre> *Wtasowanie stron z jednego pliku (najpierw strony nieparzyste 1÷X, potem parzyste X+1÷do końca) (niech X będzie {{ParametrPomoc|333}}) ::<pre>pdftk A=odd.pdf B=even.pdf shuffle A1-333 Bend-334 output bar.pdf</pre> ===DJVU=== ====DjView4==== *Po otwarciu pliku można zapisać część pliku (efektywnie podzielić plik): **File → Save as (wybrać zakres stron) ====djvm==== *usunięcie strony {{ParametrPomoc|333}} ::<pre>djvm -d foo.djvu 333</pre> *dodanie do pliku foo.djvu strony bar.djvu, tak by była na końcu pliku ::<pre>djvm -i foo.djvu bar.djvu</pre> *dodanie do pliku foo.djvu strony bar.djvu, tak by ta strona miała numer {{ParametrPomoc|333}}, następne strony są przesuwane ::<pre>djvm -i foo.djvu bar.djvu 333</pre> *usunięcie strony {{ParametrPomoc|333}} i dodanie do pliku foo.djvu strony bar.djvu, tak by ta strona miała numer {{ParametrPomoc|333}} ::<pre>djvm -d foo.djvu 333; djvm -i foo.djvu bar.djvu 333</pre> *Przy wstawieniu (lub usuwaniu) większej liczby stron warto proces odpowiednio zaplanować, korzystnie jest zaczynać „od góry” by uniknąć potrzeby prowadzenia na bieżąco obliczeń *scalenie pliku djvu z pojedynczych stron ::<pre>djvu -c bar.djvu foo*.djvu</pre> *Konwersja jpg → djvu i dołączenie do pliku ::<pre>c44 bar.jpg baz.djvu; djvm -i foo.djvu baz.djvu; rm. baz.djvu</pre> ::<pre>for i in bar*.jpg; do c44 $i baz.djvu; djvm -i foo.djvu baz.djvu; done; rm baz.djvu</pre> :::Nieco lepszy efekt może dać użycie programu [[#didjvu|didjvu]]. ==Konwersja pdf ↔ djvu== ===djvu → pdf=== *Przy pomocy DjView4 można wyeksportować cały plik lub jego część do innego formatu (w tym pdf) **File → Export ===pdf → djvu=== ====pdf2djvu==== ::<pre>pdf2djvu foo.pdf -o bar.djvu</pre> :Lepszą jakość i większy plik można uzyskać przez: ::<pre>pdf2djvu --bg-slices=72,83,93,103 -d 600 foo.pdf -o bar.djvu</pre> ====DjVuDigital==== :To bardzo efektywny program do kowersji z formatu pdf (lub ps) do djvu. Niestety instalacja wymaga specjalnej wersji Ghostscripta (samodzielnie kompilowanej). Procedura nie jest skomplikowana ale czasochłonna. (por. [http://djvu.sourceforge.net/gsdjvu.html gsdjvu]).<br> :Wynikowy plik djvu jest wysokiej jakości i z reguły mniejszy, niż otrzymywany innymi metodami<br> :Należy jeszcze dodać, że w przypadku plików zawierających obrazki w formacie JPEG2000 (inaczej JPX) inne metody nie prowadzą do celu. {{Przypisy}} nz91z1jq28og24vhh6gw548jn3xvwul 3143794 3143793 2022-08-02T19:51:33Z Draco flavus 2058 /* didjvu */ wikitext text/x-wiki ==Podstawy== ===Ogólne uwagi=== :Ta strona pomocy ma charakter luźnych uwag i wskazówek. Wymienione są różne narzędzia i triki, dzięki którym można osiągnąć zamierzony efekt. Nie jest wyjaśniane, jak wykonać daną czynność krok po kroku ale wskazywany możliwy kierunek. ===Konsola=== :O ile użytkownicy windows stosunkowo rzadko używają konsoli (cmd, powershell), o tyle wśród linuksowców jest to bardzo popularne i wygodne narzędzie pracy. Jest to bardzo potężne narzędzie, szybko i precyzyjnie można wykonać stosunkowo skomplikowane działania. ===Konieczna wiedza wstępna=== * pomoc dla programów cli ** foo -h ** man foo ** wyszukiwarka * system plików ** cd (zmiana katalogu roboczego) ** mv (zmiana nazwy pliku '''niebezpieczne''') ** rm (usuwanie pliku '''niebezpieczne''') ** względne nazwy pliku ../../foo.baz ** Globing (czyli *, ?, [0-9]) ** unikanie spacji w nazwach *** cudzysłowy utrzymujące nazwę ::::<pre>for f in *; do mv "$f" $(echo $f | tr ' ' '_'); done</pre> * tworzenie kolejnych liczb ** {1..12} → 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 ** {08..12} → 08 09 10 11 12 ** {33..29} → 33 32 31 30 29 ** {2..10..2} → 2 4 6 8 10 *zmienne ** $i ** ${i} * pętle ** for i in ...; do ...; done ** for (( i=0; i<=10; i+=2 )); do ...; done * wynik jakiegoś polecenia/programu ** $(...) ** ` ... ` * obliczenia (ewentualnie) ** i=10; echo $((i-1)) → 9 ** i=11; echo $((i%2)) → 1 ** i=11; echo $((i/2)) → 5 * testy przy pomocy komendy echo ===Uzyskanie właściwej kolejności plików=== :Standardowo globing zwraca wszystkie nazwy pasujące do danego wzorca w kolejności alfabetycznej, np.:<br> ::<pre>for i in plik*.jpg; do echo $i; done</pre> ::plik1.jpg plik10.jpg plik11.jpg plik12.jpg plik13.jpg plik14.jpg plik15.jpg plik16.jpg plik17.jpg plik18.jpg plik19.jpg plik2.jpg plik20.jpg ...<br> :Jeśli w nazwie występuje tylko jedna liczba, właściwą kolejność można uzyskać przez:<br> ::<pre>for i in plik[0-9].jpg plik[0-9][0-9].jpg plik[0-9][0-9][0-9].jpg; do echo $i; done</pre> <br> ===Wiodące zera=== :Oczywiście problem nie wystąpi, gdy liczby mają jednakową długość (są zapisane z zerami):<br> ::::plik001.jpg plik002.jpg ... plik893.jpg<br> :Przy pomocy poniższych miniskryptów można dostosować nazwy plików:<br> ::<pre>for i in {0009..1009} ; do k=$(expr $i + 0) ; mv foo$k.jpg bar$i.jpg; done </pre> ::<pre>for x in {9..1009} ; do y=$(printf "%03d\n" $x); mv foo$x.jpg bar$y.jpg; done </pre> ::<pre>a=0000 ; for i in {9..1009}; do k=${a:${#i}:${#a}}${i} ; mv foo$i.jpg bar$k.jpg; done </pre> ::<pre> a=0000; b='foo*.jpg'; for c in $b ; do i=${c:$(($(expr index $b '*')-1)):$((${#c}-${#b} + 1))}; k=${a:${#i}:${#a}}${i} ; echo $i ; mv $c bar$k.jpg; done </pre> :'''Uwaga:''' Działa dla jednej liczby w środku nazwy pliku, koniecznie należy wcześniej przetestować. :Gdy osobno były skanowane/fotografowane strony nieparzyste i parzyste może być konieczne dostawienie dodatkowej cyfry (np. 0 i 5):<br> ::<pre>for x in {0009..1009} ; do mv foo$x.jpg bar${x}0.jpg; done </pre> ==Obróbka jednego zdjęcia (skanu)== ===Manualna=== ====Pinta – drobne zmiany==== * wśród narzędzi zaznaczenie prostokątne ** ctrl-c (=kopiowanie do schowka) * pliki → nowy → nowy obraz (wielkość domyślna wynika z wielkości obrazka znajdującego się w schowku) * wśród narzędzi pipetka * wśród narzędzi pędzel ** szerokość pędzla zazwyczaj dużo większa (40-50) * wśród narzędzi stempel klonujący * Dostosowanie kolorów ** jasność/Kontrast ** krzywe ** redukcja kolorów * Obraz ** obrót * Plik → zapisz jako ====Gimp – zaawansowane zmiany==== * Narzędzia → Narzędzia zaznaczania → Zaznaczenie prostokątne * Narzędzia → Narzędzia przekształcania → Perspektywa * Narzędzia → Narzędzia przekształcania → Obrót * Narzędzia → Narzędzia rysowania → Pędzel * Plik → Utwórz ze schowka * Plik → Wyeksportuj jako ===Zautomatyzowana=== :Przygotowanie zestawu skanów do zamieszczenia na commons i wykorzystania w projekcie Wikiźródeł może zabrać nam mniej lub więcej czasu i wysiłku. Przy kilku pojedynczych skanach jest z reguły łatwiej przyciąć j interaktywnie (np. Pinta, ew. Gimp). Gdy takich skanów/zdjęć do indywidualnej obróbki jest więcej, jest to żmudne i czasochłonne. Jeśli obrazy mają ten sam układ, można proces zautomatyzować i na przykład z lewej strony każdego obciąć 300 pikseli, zaś z dołu 500... Warto uwzględnić to już przy planowaniu i na przykład robić zdjęcia ze statywu, prostopadle do papieru, nie przesuwając książki względem aparatu przy przekładaniu stron. Albo kłaść tekst na skanerze za każdym razem w tym samym położeniu... ====Dzielenie stron na pół==== ::<pre>convert -crop 100%x50% +repage 'foo.TIF' bar%d.pbm</pre> ::<pre>for i in {10..52} ; do convert -crop 50%x100% +repage foo$i.TIF bar$i%d.pbm ; done</pre> :Powyżej wykonano jednocześnie konwersję do innego formatu. Otrzymuje się z oryginalnego skanu dwie strony. Zmienna %d daje numer części. ====Kadrowanie (crop)==== ::<pre>convert foo.jpg -gravity Center -crop 96%x82%-0+60 -rotate 270 -strip bar.jpg</pre> ::<pre> for i in {10..52}; do convert foo$i.jpg -gravity Center -crop 96%x82%-0+60 -rotate 270 -strip bar$i.jpg</pre> ::<pre> for i in {10..52}; do convert foo$i.png -gravity Center -crop 96%x82%-0+60 -rotate 270 -strip bar$i.pbm</pre> :Odpowiednie parametry trzeba dobrać metodą prób i błędów. ==Obróbka pdf-ów== :Kadrowanie przykłady: ::<pre>pdfcrop --margins '-100 0 0 0' foo.pdf bar.pdf</pre> ::<pre>pdfcrop --margins '0 0 -100 0' foo.pdf bar.pdf</pre> :Właściwe marginesy można ustalić metodą prób i błędów (lewy margines, górny, prawy, dolny). Wielkość strony (jeśli cały dokument ma jednolitą wielkość stron) można wyznaczyć przy pomocy: ::<pre>pdfinfo foo.pdf</pre> :::gdzie szukamy wyniku: ::::<pre>Page size: 595.276 x 841.89 pts (A4) (rotated 0 degrees)</pre> ==Konwersja jednej strony do innego formatu== === → DJVU === ==== png pbm tiff ==== ====={{tab}}dwukolorowe (czarnobiałe) pbm → djvu, tif → djvu ===== ::<pre>cjb2 -clean foo.pbm bar.djvu </pre> ::<pre>for i in foo*.pbm ; do cjb2 -clean $i ${i##*.}.djvu ; done </pre> ====={{tab}}png → djvu ===== :Konwersja możliwa przez bezstartny format pośredni (pbm) ::<pre>convert foo.png baz.pbm ; cjb2 baz.pbm bar.djvu </pre> ::<pre>for i in foo*.png ; do convert $i bar.pbm; cjb2 bar.pbm ${i##*.}.djvu ; done </pre> ==== jpg → djvu, pgm → djvu ==== ::<pre>c44 foo.jpg bar.djvu</pre> ::<pre>for i in foo*.jpg; do c44 $i ${i##*.}.djvu ; done </pre> :Wyższa jakość np.: ::<pre>c44 -slice 72,83,93,103 foo.jpg bar.djvu</pre> ::<pre>for i in foo*.jpg; do c44 -slice 72,83,93,103 $i ${i##*.}.djvu ; done </pre> ==== didjvu ==== :Konwertuje pojedyncze strony do formatu djvu. Wynikowe pliki są wysokiej jakości i stosunkowo niewielkie. ::<pre>didjvu encode -clean -d 600 -o bar.djvu foo.tif</pre> ::Lub dla uzyskania od razu pliku djvu z całego szeregu skanów: ::<pre>didjvu bundle -clean -d 600 -o bar.djvu foo*.tif</pre> :Opcja -clean powoduje usunięcie drobnych, z reguły przypadkowych kropek, odpowiada opcji -losslevel 1 . Opcja -d 600 określa rozdzielczość. === → PDF === ====img2pdf==== ::<pre>img2pdf --output bar.pdf foo.jpg</pre> :możliwe jest również scalenie wielu stron w jednym kroku: ::<pre>img2pdf --output bar.pdf foo1.jpg foo2.jpg foo3.jpg</pre> ::<pre>img2pdf --output bar.pdf foo*.jpg</pre> ====convert (ImageMagick)==== :Uwaga standardowo konwersja do pdf jest niedostępna.<ref>Należy: Znaleźć /etc/ImageMagick-6/policy.xml i otworzyć (z uprawnieniami administratora sudo)<br> Zmienić<br> ::<pre>policy domain="coder" rights="none" pattern="PDF" </pre> na:<br> ::<pre>policy domain="coder" rights="read|write" pattern="PDF" </pre> Porównaj [https://linuxhint.com/convert-image-to-pdf-command-line/ image to pdf] </ref> ::<pre>convert foo.jpg bar.pdf</pre> ====Ghostscript==== ::<pre>gs -sDEVICE=pdfwrite -o bar.pdf /usr/share/ghostscript/9.26/lib/viewjpeg.ps -c \(foo.jpg\) viewJPEG </pre> ::<pre>for i in {117..144} ; do gs -sDEVICE=pdfwrite -o bar$i.pdf /usr/share/ghostscript/9.26/lib/viewjpeg.ps -c \(foo$i.jpg\) viewJPEG ; done </pre> :Wersja (ścieżka) ghostscriptu musi być odpowiednio dostosowana. ==Scalanie lub dzielenie plików pdf i djvu== ===PDF=== ====pdftk==== *Scalenie dwóch plików pdf ::<pre>pdftk A=foo1.pdf B=foo2.pdf cat A B output bar.pdf</pre> *Wyodrębnienie pierwszych {{ParametrPomoc|10}} stron pliku ::<pre>pdftk A=foo.pdf cat A1-10 output bar.pdf</pre> *Wyodrębnienie stron od {{ParametrPomoc|10}} do {{ParametrPomoc|20}} i obrót ::<pre>pdftk A=foo.pdf cat A10-20east bar.pdf</pre> *Wyodrębnienie pierwszych {{ParametrPomoc|10}} stron z pierwszego pliku, całego drugiego, stron {{ParametrPomoc|17}}÷{{ParametrPomoc|20}} z trzeciego i stron {{ParametrPomoc|15}}÷ do końca z czwartego ::<pre>pdftk A=foo1.pdf B=foo2.pdf C=foo3.pdf D=foo4.pdf cat A1-10 B C17-20 D15-end output bar.pdf</pre> *Wtasowanie stron z dwóch plików (np. jeden zawiera strony nieparzyste, drugi – parzyste) ::<pre>pdftk A=odd.pdf B=even.pdf shuffle A B output bar.pdf</pre> *Wtasowanie stron z dwóch plików ale strony parzyste są w odwrotnej kolejności ::<pre>pdftk A=odd.pdf B=even.pdf shuffle A Bend-1 output bar.pdf</pre> *Wtasowanie stron z jednego pliku (najpierw strony nieparzyste 1÷X, potem parzyste X+1÷do końca) (niech X będzie {{ParametrPomoc|333}}) ::<pre>pdftk A=odd.pdf B=even.pdf shuffle A1-333 Bend-334 output bar.pdf</pre> ===DJVU=== ====DjView4==== *Po otwarciu pliku można zapisać część pliku (efektywnie podzielić plik): **File → Save as (wybrać zakres stron) ====djvm==== *usunięcie strony {{ParametrPomoc|333}} ::<pre>djvm -d foo.djvu 333</pre> *dodanie do pliku foo.djvu strony bar.djvu, tak by była na końcu pliku ::<pre>djvm -i foo.djvu bar.djvu</pre> *dodanie do pliku foo.djvu strony bar.djvu, tak by ta strona miała numer {{ParametrPomoc|333}}, następne strony są przesuwane ::<pre>djvm -i foo.djvu bar.djvu 333</pre> *usunięcie strony {{ParametrPomoc|333}} i dodanie do pliku foo.djvu strony bar.djvu, tak by ta strona miała numer {{ParametrPomoc|333}} ::<pre>djvm -d foo.djvu 333; djvm -i foo.djvu bar.djvu 333</pre> *Przy wstawieniu (lub usuwaniu) większej liczby stron warto proces odpowiednio zaplanować, korzystnie jest zaczynać „od góry” by uniknąć potrzeby prowadzenia na bieżąco obliczeń *scalenie pliku djvu z pojedynczych stron ::<pre>djvu -c bar.djvu foo*.djvu</pre> *Konwersja jpg → djvu i dołączenie do pliku ::<pre>c44 bar.jpg baz.djvu; djvm -i foo.djvu baz.djvu; rm. baz.djvu</pre> ::<pre>for i in bar*.jpg; do c44 $i baz.djvu; djvm -i foo.djvu baz.djvu; done; rm baz.djvu</pre> :::Nieco lepszy efekt może dać użycie programu [[#didjvu|didjvu]]. ==Konwersja pdf ↔ djvu== ===djvu → pdf=== *Przy pomocy DjView4 można wyeksportować cały plik lub jego część do innego formatu (w tym pdf) **File → Export ===pdf → djvu=== ====pdf2djvu==== ::<pre>pdf2djvu foo.pdf -o bar.djvu</pre> :Lepszą jakość i większy plik można uzyskać przez: ::<pre>pdf2djvu --bg-slices=72,83,93,103 -d 600 foo.pdf -o bar.djvu</pre> ====DjVuDigital==== :To bardzo efektywny program do kowersji z formatu pdf (lub ps) do djvu. Niestety instalacja wymaga specjalnej wersji Ghostscripta (samodzielnie kompilowanej). Procedura nie jest skomplikowana ale czasochłonna. (por. [http://djvu.sourceforge.net/gsdjvu.html gsdjvu]).<br> :Wynikowy plik djvu jest wysokiej jakości i z reguły mniejszy, niż otrzymywany innymi metodami<br> :Należy jeszcze dodać, że w przypadku plików zawierających obrazki w formacie JPEG2000 (inaczej JPX) inne metody nie prowadzą do celu. {{Przypisy}} g2vggdn7otb3md2pqxp01h4fd2im3si Indeks:Stanisław Antoni Wotowski - Wiedza tajemna.djvu 102 1079985 3143642 3138844 2022-08-02T15:46:14Z Seboloidus 27417 status proofread-index text/x-wiki {{:MediaWiki:Proofreadpage_index_template |Tytuł=[[Wiedza tajemna]] |Autor=Stanisław Antoni Wotowski |Tłumacz= |Redaktor= |Ilustracje= |Rok=1939 |Wydawca=„Współpraca” |Miejsce wydania=Warszawa |Druk=„Współpraca” |Źródło=[[commons:File:{{PAGENAME}}|Skany na Commons]] |Ilustracja=[[File:{{PAGENAME}}|mały|page=3]] |Strony=<pagelist /> |Spis treści= |Uwagi= |Postęp=do skorygowania |Status dodatkowy=nie zawiera dodatkowych |Css= |Width= }} asn06tkc8kldy25ksi1auysr0pvkv15 Szablon:IndexPages/Stanisław Antoni Wotowski - Wiedza tajemna.djvu 10 1079994 3143645 3138863 2022-08-02T16:01:50Z AkBot 6868 robot aktualizuje informacje o stanie indeksu wikitext text/x-wiki {{../n}} <pc>234</pc><q4>1</q4><q3>27</q3><q2>0</q2><q1>200</q1><q0>6</q0> bcwzdw80r3ecme6zkdpmdj860fm4cvk 3143669 3143645 2022-08-02T17:02:12Z AkBot 6868 robot aktualizuje informacje o stanie indeksu wikitext text/x-wiki {{../n}} <pc>234</pc><q4>1</q4><q3>37</q3><q2>0</q2><q1>190</q1><q0>6</q0> eh1hnz89n23071zqn5dnrs87cm08q36 Strona:Wedlowska czekolada. 33 przepisy sprawdzone.pdf/24 100 1080460 3143813 3140478 2022-08-02T20:24:58Z Wieralee 6253 /* Skorygowana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="3" user="Wieralee" /></noinclude>{{c|ZAŁOŻONA W 1851 ROKU|roz|w=75%}} {{c|PIERWSZA W POLSCE|roz}} {{c|FABRYKA CZEKOLADY|roz}} {{c|EMIL WEDEL i SYN|roz|w=150%}} {{c|WARSZAWA|roz}} <br> [[Plik:Wedlowska czekolada. 33 przepisy sprawdzone (page 24 crop).jpg|450px|center]] <br> {{c|NOWY GMACH FABRYCZNY|roz=0.5em}} {{c|URZĄDZONY WEDŁUG|roz=0.22em}} {{c|OSTATNICH WYMOGÓW|roz}} {{c|TECHNIKI i HYGJENY|roz=0.22em}} <br>{{---|440}}{{---|440}} {{c|ZAKŁADY GRAFICZNE EUGENJUSZA I D-RA KAZIMIERZA KOZIAŃSKICH W WARSZAWIE|w=75%}} <br><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> fplz2v0jdedtj5gzuxiiheovqyw92sp Wiedza tajemna 0 1080461 3143637 3143326 2022-08-02T15:24:05Z Seboloidus 27417 + autorzy, popr. MixPD wikitext text/x-wiki {{Dane tekstu2 |autor = [[Autor:Stanisław Antoni Wotowski|Stanisław Antoni Wotowski]], <br>[[Autor:Henryk Wardęski|Henryk Wardęski]], <br>[[Autor:Kazimierz Władysław Wóycicki|Kazimierz Władysław Wójcicki]] |_autor = Stanisław Antoni Wotowski |tytuł = [[{{ROOTPAGENAME}}|Wiedza tajemna]] |podtytuł = |wydawca = Wydawnictwo „Współpraca“ |druk = Drukarnia „Współpraca“ |rok wydania = 1939 |miejsce wydania = Warszawa |źródło = [[commons:File:Stanisław Antoni Wotowski - Wiedza tajemna.djvu|Skany na Commons]] |okładka = Stanisław Antoni Wotowski - Wiedza tajemna.djvu |_okładka = |strona z okładką = 3 |_strona z okładką = |strona indeksu = Stanisław Antoni Wotowski - Wiedza tajemna.djvu |poprzedni = |_poprzedni = {{PoprzedniU}} |następny = {{ROOTPAGENAME}}/Wstęp |_następny = {{NastępnyU}} |inne = {{całość|{{ROOTPAGENAME}}/całość|epub=i}} }} <br> {{CentrujStart2}} <pages index="Stanisław Antoni Wotowski - Wiedza tajemna.djvu" from=3 to=3 /> {{---}}<br><br> {{c|SPIS TREŚCI{{pw|Spis treści dodany został przez zespół Wikiźródeł.}}:|w=130%|po=20px}} {{summary|{{SpisZw|&nbsp;|[[{{ROOTPAGENAME}}/Wstęp|Wstęp]]|5}} {{SpisZw|I.|[[{{ROOTPAGENAME}}/Rozdział I|Szymon Mag]]|9}} {{SpisZw|II.|[[{{ROOTPAGENAME}}/Rozdział II|Apollonius z Tyany]]|13}} {{SpisZw|III.|[[{{ROOTPAGENAME}}/Rozdział III|Templariusze]]|18}} {{SpisZw|IV.|[[{{ROOTPAGENAME}}/Rozdział IV|Raymond Lulle]]|23}} {{SpisZw|V.|[[{{ROOTPAGENAME}}/Rozdział V|Kabała]]|29}} {{SpisZw|VI.|[[{{ROOTPAGENAME}}/Rozdział VI|Różokrzyżowcy]]|38}} {{SpisZw|VII.|[[{{ROOTPAGENAME}}/Rozdział VII|Wtajemniczeni Postel i Paracelsus]]|43}} {{SpisZw|VIII.|[[{{ROOTPAGENAME}}/Rozdział VIII|Czy możliwym jest robić sztucznie złoto?]]|47}} {{SpisZw|IX.|[[{{ROOTPAGENAME}}/Rozdział IX|Wiecznie młody, nieśmiertelny hrabia Saint Germain]]|51}} {{SpisZw|X.|[[{{ROOTPAGENAME}}/Rozdział X|Hrabia Cagliostro]]|58}} {{SpisZw|XI.|[[{{ROOTPAGENAME}}/Rozdział XI|Mesmer i Mesmeryzm]] — ''Artykuł p. H. Wardęskiego zamieszczony w piśmie „Rzeczy Ciekawe“''|101}} {{SpisZw|XII.|[[{{ROOTPAGENAME}}/Rozdział XII|Biografie najsłynniejszych ludzi, którzy zajmowali się wiedzą tajemną]]|109}} {{SpisZw|XIII.|[[{{ROOTPAGENAME}}/Rozdział XIII|Okultyzm współczesny polski]]|121}} {{SpisZw|&nbsp;|[[{{LinkRel|{{ROOTPAGENAME}}/Rozdział XIII|Spis główniejszych autorów polskich}}|Spis główniejszych autorów polskich]]|123}} {{SpisZw|XIV.|[[{{ROOTPAGENAME}}/Rozdział XIV|Kult czarta i sabaty]]|126}} {{SpisZw|XV.|[[{{ROOTPAGENAME}}/Rozdział XV|O czarach w dawnej Polsce]]|131}} {{SpisZw|XVI.|[[{{ROOTPAGENAME}}/Rozdział XVI|Czarnoksiężnik Twardowski]] — ''Artykuł K. Wł. Wójcickiego pom. w 1862 r. w „Tygodniku Ilustrowanym.“''|134}} {{SpisZw|XVII.|[[{{ROOTPAGENAME}}/Rozdział XVII|Prześladowanie czarownictwa w Polsce]]|152}} {{SpisZw|XVIII.|[[{{ROOTPAGENAME}}/Rozdział XVIII|Słynne procesy]]|157}} {{SpisZw|XIX.|[[{{ROOTPAGENAME}}/Rozdział XIX|Proces Ludwika Gaufridi]]|163}} {{SpisZw|XX.|[[{{ROOTPAGENAME}}/Rozdział XX|Proces Urbana Grandier (1634)]]|168}} {{SpisZw|XXI.|[[{{ROOTPAGENAME}}/Rozdział XXI|Magia praktyczna]]|174}} {{SpisZw|&nbsp;|[[{{LinkRel|{{ROOTPAGENAME}}/Rozdział XXI|Wyniki doświadczeń}}|Wyniki doświadczeń]]|179}} {{SpisZw|&nbsp;|[[{{LinkRel|{{ROOTPAGENAME}}/Rozdział XXI|Ewokacja magiczna}}|Ewokacja magiczna]]|180}} {{SpisZw|&nbsp;|[[{{LinkRel|{{ROOTPAGENAME}}/Rozdział XXI|Wywołanie nieboszczyka}}|Wywołanie nieboszczyka]]|191}} {{SpisZw|XXIII.|[[{{ROOTPAGENAME}}/Rozdział XXIII|Oczarowanie miłosne]]|193}} {{SpisZw|&nbsp;|[[{{ROOTPAGENAME}}/Słownik|Słownik okultystyczno—magiczny ]]|201}} }} <br><br>{{---}}<br><br> <pages index="Stanisław Antoni Wotowski - Wiedza tajemna.djvu" from=4 to=4 /> {{CentrujKoniec2}} {{Przypisy}} {{MixPD|a1=Stanisław Antoni Wotowski|a2=Henryk Wardęski|a3=Kazimierz Władysław Wóycicki}} [[Kategoria:Stanisław Antoni Wotowski]] [[Kategoria:{{ROOTPAGENAME}}|*]] [[Kategoria:Strony indeksujące]] j3b6oe3wouon0qqlz1fsfvq693vz0xm 3143638 3143637 2022-08-02T15:24:55Z Seboloidus 27417 popr. linku wikitext text/x-wiki {{Dane tekstu2 |autor = [[Autor:Stanisław Antoni Wotowski|Stanisław Antoni Wotowski]], <br>[[Autor:Henryk Wardęski|Henryk Wardęski]], <br>[[Autor:Kazimierz Władysław Wóycicki|Kazimierz Władysław Wójcicki]] |_autor = Stanisław Antoni Wotowski |tytuł = [[{{ROOTPAGENAME}}|Wiedza tajemna]] |podtytuł = |wydawca = Wydawnictwo „Współpraca“ |druk = Drukarnia „Współpraca“ |rok wydania = 1939 |miejsce wydania = Warszawa |źródło = [[commons:File:Stanisław Antoni Wotowski - Wiedza tajemna.djvu|Skany na Commons]] |okładka = Stanisław Antoni Wotowski - Wiedza tajemna.djvu |_okładka = |strona z okładką = 3 |_strona z okładką = |strona indeksu = Stanisław Antoni Wotowski - Wiedza tajemna.djvu |poprzedni = |_poprzedni = {{PoprzedniU}} |następny = {{ROOTPAGENAME}}/Wstęp |_następny = {{NastępnyU}} |inne = {{całość|{{ROOTPAGENAME}}/całość|epub=i}} }} <br> {{CentrujStart2}} <pages index="Stanisław Antoni Wotowski - Wiedza tajemna.djvu" from=3 to=3 /> {{---}}<br><br> {{c|SPIS TREŚCI{{pw|Spis treści dodany został przez zespół Wikiźródeł.}}:|w=130%|po=20px}} {{summary|{{SpisZw|&nbsp;|[[{{ROOTPAGENAME}}/Wstęp|Wstęp]]|5}} {{SpisZw|I.|[[{{ROOTPAGENAME}}/Rozdział I|Szymon Mag]]|9}} {{SpisZw|II.|[[{{ROOTPAGENAME}}/Rozdział II|Apollonius z Tyany]]|13}} {{SpisZw|III.|[[{{ROOTPAGENAME}}/Rozdział III|Templariusze]]|18}} {{SpisZw|IV.|[[{{ROOTPAGENAME}}/Rozdział IV|Raymond Lulle]]|23}} {{SpisZw|V.|[[{{ROOTPAGENAME}}/Rozdział V|Kabała]]|29}} {{SpisZw|VI.|[[{{ROOTPAGENAME}}/Rozdział VI|Różokrzyżowcy]]|38}} {{SpisZw|VII.|[[{{ROOTPAGENAME}}/Rozdział VII|Wtajemniczeni Postel i Paracelsus]]|43}} {{SpisZw|VIII.|[[{{ROOTPAGENAME}}/Rozdział VIII|Czy możliwym jest robić sztucznie złoto?]]|47}} {{SpisZw|IX.|[[{{ROOTPAGENAME}}/Rozdział IX|Wiecznie młody, nieśmiertelny hrabia Saint Germain]]|51}} {{SpisZw|X.|[[{{ROOTPAGENAME}}/Rozdział X|Hrabia Cagliostro]]|58}} {{SpisZw|XI.|[[{{ROOTPAGENAME}}/Rozdział XI|Mesmer i Mesmeryzm]] — ''Artykuł p. H. Wardęskiego zamieszczony w piśmie „Rzeczy Ciekawe“''|101}} {{SpisZw|XII.|[[{{ROOTPAGENAME}}/Rozdział XII|Biografie najsłynniejszych ludzi, którzy zajmowali się wiedzą tajemną]]|109}} {{SpisZw|XIII.|[[{{ROOTPAGENAME}}/Rozdział XIII|Okultyzm współczesny polski]]|121}} {{SpisZw|&nbsp;|[[{{LinkRel|{{ROOTPAGENAME}}/Rozdział XIII|Spis główniejszych autorów polskich}}|Spis główniejszych autorów polskich]]|123}} {{SpisZw|XIV.|[[{{ROOTPAGENAME}}/Rozdział XIV|Kult czarta i sabaty]]|126}} {{SpisZw|XV.|[[{{ROOTPAGENAME}}/Rozdział XV|O czarach w dawnej Polsce]]|131}} {{SpisZw|XVI.|[[{{ROOTPAGENAME}}/Rozdział XVI|Czarnoksiężnik Twardowski]] — ''Artykuł K. Wł. Wójcickiego pom. w 1862 r. w „Tygodniku Ilustrowanym.“''|134}} {{SpisZw|XVII.|[[{{ROOTPAGENAME}}/Rozdział XVII|Prześladowanie czarownictwa w Polsce]]|152}} {{SpisZw|XVIII.|[[{{ROOTPAGENAME}}/Rozdział XVIII|Słynne procesy]]|157}} {{SpisZw|XIX.|[[{{ROOTPAGENAME}}/Rozdział XIX|Proces Ludwika Gaufridi]]|163}} {{SpisZw|XX.|[[{{ROOTPAGENAME}}/Rozdział XX|Proces Urbana Grandier (1634)]]|168}} {{SpisZw|XXI.|[[{{ROOTPAGENAME}}/Rozdział XXI|Magia praktyczna]]|174}} {{SpisZw|&nbsp;|[[{{LinkRel|{{ROOTPAGENAME}}/Rozdział XXI|Wyniki doświadczeń}}|Wyniki doświadczeń]]|179}} {{SpisZw|&nbsp;|[[{{LinkRel|{{ROOTPAGENAME}}/Rozdział XXI|Ewokacja magiczna}}|Ewokacja magiczna]]|180}} {{SpisZw|&nbsp;|[[{{LinkRel|{{ROOTPAGENAME}}/Rozdział XXI|Wywołanie nieboszczyka}}|Wywołanie nieboszczyka]]|191}} {{SpisZw|XXII.|[[{{ROOTPAGENAME}}/Rozdział XXIII|Oczarowanie miłosne]]|193}} {{SpisZw|&nbsp;|[[{{ROOTPAGENAME}}/Słownik|Słownik okultystyczno—magiczny ]]|201}} }} <br><br>{{---}}<br><br> <pages index="Stanisław Antoni Wotowski - Wiedza tajemna.djvu" from=4 to=4 /> {{CentrujKoniec2}} {{Przypisy}} {{MixPD|a1=Stanisław Antoni Wotowski|a2=Henryk Wardęski|a3=Kazimierz Władysław Wóycicki}} [[Kategoria:Stanisław Antoni Wotowski]] [[Kategoria:{{ROOTPAGENAME}}|*]] [[Kategoria:Strony indeksujące]] dn8arfsgh9qjwo7zctbwn0qmx69go9y 3143639 3143638 2022-08-02T15:25:43Z Seboloidus 27417 popr. linku wikitext text/x-wiki {{Dane tekstu2 |autor = [[Autor:Stanisław Antoni Wotowski|Stanisław Antoni Wotowski]], <br>[[Autor:Henryk Wardęski|Henryk Wardęski]], <br>[[Autor:Kazimierz Władysław Wóycicki|Kazimierz Władysław Wójcicki]] |_autor = Stanisław Antoni Wotowski |tytuł = [[{{ROOTPAGENAME}}|Wiedza tajemna]] |podtytuł = |wydawca = Wydawnictwo „Współpraca“ |druk = Drukarnia „Współpraca“ |rok wydania = 1939 |miejsce wydania = Warszawa |źródło = [[commons:File:Stanisław Antoni Wotowski - Wiedza tajemna.djvu|Skany na Commons]] |okładka = Stanisław Antoni Wotowski - Wiedza tajemna.djvu |_okładka = |strona z okładką = 3 |_strona z okładką = |strona indeksu = Stanisław Antoni Wotowski - Wiedza tajemna.djvu |poprzedni = |_poprzedni = {{PoprzedniU}} |następny = {{ROOTPAGENAME}}/Wstęp |_następny = {{NastępnyU}} |inne = {{całość|{{ROOTPAGENAME}}/całość|epub=i}} }} <br> {{CentrujStart2}} <pages index="Stanisław Antoni Wotowski - Wiedza tajemna.djvu" from=3 to=3 /> {{---}}<br><br> {{c|SPIS TREŚCI{{pw|Spis treści dodany został przez zespół Wikiźródeł.}}:|w=130%|po=20px}} {{summary|{{SpisZw|&nbsp;|[[{{ROOTPAGENAME}}/Wstęp|Wstęp]]|5}} {{SpisZw|I.|[[{{ROOTPAGENAME}}/Rozdział I|Szymon Mag]]|9}} {{SpisZw|II.|[[{{ROOTPAGENAME}}/Rozdział II|Apollonius z Tyany]]|13}} {{SpisZw|III.|[[{{ROOTPAGENAME}}/Rozdział III|Templariusze]]|18}} {{SpisZw|IV.|[[{{ROOTPAGENAME}}/Rozdział IV|Raymond Lulle]]|23}} {{SpisZw|V.|[[{{ROOTPAGENAME}}/Rozdział V|Kabała]]|29}} {{SpisZw|VI.|[[{{ROOTPAGENAME}}/Rozdział VI|Różokrzyżowcy]]|38}} {{SpisZw|VII.|[[{{ROOTPAGENAME}}/Rozdział VII|Wtajemniczeni Postel i Paracelsus]]|43}} {{SpisZw|VIII.|[[{{ROOTPAGENAME}}/Rozdział VIII|Czy możliwym jest robić sztucznie złoto?]]|47}} {{SpisZw|IX.|[[{{ROOTPAGENAME}}/Rozdział IX|Wiecznie młody, nieśmiertelny hrabia Saint Germain]]|51}} {{SpisZw|X.|[[{{ROOTPAGENAME}}/Rozdział X|Hrabia Cagliostro]]|58}} {{SpisZw|XI.|[[{{ROOTPAGENAME}}/Rozdział XI|Mesmer i Mesmeryzm]] — ''Artykuł p. H. Wardęskiego zamieszczony w piśmie „Rzeczy Ciekawe“''|101}} {{SpisZw|XII.|[[{{ROOTPAGENAME}}/Rozdział XII|Biografie najsłynniejszych ludzi, którzy zajmowali się wiedzą tajemną]]|109}} {{SpisZw|XIII.|[[{{ROOTPAGENAME}}/Rozdział XIII|Okultyzm współczesny polski]]|121}} {{SpisZw|&nbsp;|[[{{LinkRel|{{ROOTPAGENAME}}/Rozdział XIII|Spis główniejszych autorów polskich}}|Spis główniejszych autorów polskich]]|123}} {{SpisZw|XIV.|[[{{ROOTPAGENAME}}/Rozdział XIV|Kult czarta i sabaty]]|126}} {{SpisZw|XV.|[[{{ROOTPAGENAME}}/Rozdział XV|O czarach w dawnej Polsce]]|131}} {{SpisZw|XVI.|[[{{ROOTPAGENAME}}/Rozdział XVI|Czarnoksiężnik Twardowski]] — ''Artykuł K. Wł. Wójcickiego pom. w 1862 r. w „Tygodniku Ilustrowanym.“''|134}} {{SpisZw|XVII.|[[{{ROOTPAGENAME}}/Rozdział XVII|Prześladowanie czarownictwa w Polsce]]|152}} {{SpisZw|XVIII.|[[{{ROOTPAGENAME}}/Rozdział XVIII|Słynne procesy]]|157}} {{SpisZw|XIX.|[[{{ROOTPAGENAME}}/Rozdział XIX|Proces Ludwika Gaufridi]]|163}} {{SpisZw|XX.|[[{{ROOTPAGENAME}}/Rozdział XX|Proces Urbana Grandier (1634)]]|168}} {{SpisZw|XXI.|[[{{ROOTPAGENAME}}/Rozdział XXI|Magia praktyczna]]|174}} {{SpisZw|&nbsp;|[[{{LinkRel|{{ROOTPAGENAME}}/Rozdział XXI|Wyniki doświadczeń}}|Wyniki doświadczeń]]|179}} {{SpisZw|&nbsp;|[[{{LinkRel|{{ROOTPAGENAME}}/Rozdział XXI|Ewokacja magiczna}}|Ewokacja magiczna]]|180}} {{SpisZw|&nbsp;|[[{{LinkRel|{{ROOTPAGENAME}}/Rozdział XXI|Wywołanie nieboszczyka}}|Wywołanie nieboszczyka]]|191}} {{SpisZw|XXII.|[[{{ROOTPAGENAME}}/Rozdział XXII|Oczarowanie miłosne]]|193}} {{SpisZw|&nbsp;|[[{{ROOTPAGENAME}}/Słownik|Słownik okultystyczno—magiczny ]]|201}} }} <br><br>{{---}}<br><br> <pages index="Stanisław Antoni Wotowski - Wiedza tajemna.djvu" from=4 to=4 /> {{CentrujKoniec2}} {{Przypisy}} {{MixPD|a1=Stanisław Antoni Wotowski|a2=Henryk Wardęski|a3=Kazimierz Władysław Wóycicki}} [[Kategoria:Stanisław Antoni Wotowski]] [[Kategoria:{{ROOTPAGENAME}}|*]] [[Kategoria:Strony indeksujące]] 5j43rapwvsp679n2y8aw0oo14emvxha Wiedza tajemna/Słownik 0 1080466 3143552 3140494 2022-08-02T14:30:22Z Seboloidus 27417 popr. linku wikitext text/x-wiki {{Dane tekstu2 |referencja = {{ROOTPAGENAME}} |poprzedni = {{ROOTPAGENAME}}/Rozdział XXII |następny = }} <br> {{JustowanieStart2}} <pages index="Stanisław Antoni Wotowski - Wiedza tajemna.djvu" from=201 to=229 /> {{JustowanieKoniec2}} {{MixPD|Stanisław Antoni Wotowski}} [[Kategoria:{{ROOTPAGENAME}}|W24]] 7ikwbfta3qhqucel26f0enw93bltfuv Wedlowska czekolada. 33 przepisy sprawdzone przez E. K 0 1080468 3143816 3141806 2022-08-02T20:28:00Z Wieralee 6253 drobne redakcyjne wikitext text/x-wiki {{Dane tekstu | autor = Anonimowy | tytuł = Wedlowska czekolada. 33 przepisy sprawdzone przez E. K | rok wydania = 1930-1939 | druk = Zakłady Graficzne Eugenjusza i D-ra Kazimierza Koziańskich | źródło = [[commons:File:Wedlowska_czekolada._33_przepisy_sprawdzone.pdf|Skany na Commons]] | okładka = Wedlowska czekolada. 33 przepisy sprawdzone (page 1 crop).jpg | inne= {{epub}} }} {{JustowanieStart}} <pages index="Wedlowska_czekolada._33_przepisy_sprawdzone.pdf" from="1" to="24" /> {{JustowanieKoniec}} {{MixPD|anonimowy}} [[Kategoria:Strony indeksujące]] np4zha5e9dnvvd1w472yjqg5idhykj4 Strona:Stanisław Antoni Wotowski - Wiedza tajemna.djvu/29 100 1080521 3143644 3140619 2022-08-02T16:01:46Z Alenutka 11363 /* Skorygowana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="3" user="Alenutka" /></noinclude><section begin="r04"/>ustalić filozofię uniwersalną i wyłączną, zamieniając wyrażenia abstrakcyjno-konwencjonalne, ścisłym realizmem przyrody. Dlatego starał się w swych naukach wyrażać jaknajzrozumialej i prościej. Na zapytanie więc: czem jest człowiek? dawał odpowiedź: w ścisłym znaczeniu tego słowa jest to stan ludzki, w specjalnym oznacza ludzką osobę. Lecz cóż to jest ludzka osoba? Początkowo grudka ziemi, w którą Bóg tchnął ducha, obecnie: on, ty, ja...<br> {{tab}}Ten to jego sposób wykładów zwali współcześni dziecinnym i szablonowym, nie rozumiejąc, że w gruncie prostota, a nie abrakadabryczne definicje są podstawą wszelkiej nauki.<br> {{tab}}Zasadniczą ideą Lulle‘a było przeciwstawienie filozofii chrześcijańskiej — fatalistycznej magii arabów i tradycjom Egiptu i Indii, a magii białej — czarnej. Twierdził, że okres zbliżania się Antychrysta znamionować będzie super realizm materjalistyczny. Dla prawdziwych kabalistów był on prorokiem, dla sceptyków nieziemskim marzycielem...<br> <br><br><section end="r04"/> <section begin="r05"/>{{c|ROZDZIAŁ V|po=0.5em}} {{c|'''{{roz|KABAŁ|0.3}}A'''|po=1em}} {{tab}}Istnieją dwie Kabały. Pierwsza — prawdziwa, zawarta w starych księgach żydowskich, zawierająca dużo miejsc niezrozumiałych i tajemnic, które starali się zbadać okultyści — i druga — praktyczna — będąca stekiem głupstw, wyciągniętych z pierwszej, służąca tylko do tumanienia naiwnych. Oczywiście, mówić będą tylko o pierwszej.<br><section end="r05"/><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> 4yiqqh2uayf772helzqe6pbg6cngno6 3143656 3143644 2022-08-02T16:44:13Z Alenutka 11363 korekta bwd proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="3" user="Alenutka" /></noinclude><section begin="r04"/>ustalić filozofię uniwersalną i wyłączną, zamieniając wyrażenia abstrakcyjno-konwencjonalne, ścisłym realizmem przyrody. Dlatego starał się w swych naukach wyrażać jaknajzrozumialej i prościej. Na zapytanie więc: czem jest człowiek? dawał odpowiedź: w ścisłym znaczeniu tego słowa jest to stan ludzki, w specjalnym oznacza ludzką osobę. Lecz cóż to jest ludzka osoba? Początkowo grudka ziemi, w którą Bóg tchnął ducha, obecnie: on, ty, ja...<br> {{tab}}Ten to jego sposób wykładów zwali współcześni dziecinnym i szablonowym, nie rozumiejąc, że w gruncie prostota, a nie abrakadabryczne definicje są podstawą wszelkiej nauki.<br> {{tab}}Zasadniczą ideą Lulle‘a było przeciwstawienie filozofii chrześcijańskiej — fatalistycznej magii arabów i tradycjom Egiptu i Indii, a magii białej — czarnej. Twierdził, że okres zbliżania się Antychrysta znamionować będzie super realizm materjalistyczny. Dla prawdziwych kabalistów był on prorokiem, dla sceptyków nieziemskim marzycielem...<br> <br><br><section end="r04"/> <section begin="r05"/>{{c|ROZDZIAŁ V|po=0.5em}} {{c|'''{{roz|KABAŁ|0.3}}A'''|po=1em}} {{tab}}Istnieją dwie Kabały. Pierwsza — prawdziwa, zawarta w starych księgach żydowskich, zawierająca dużo miejsc niezrozumiałych i tajemnic, które starali się zbadać okultyści — i druga — praktyczna — będąca stekiem głupstw, wyciągniętych z pierwszej, służąca tylko do tumanienia naiwnych. Oczywiście, mówić {{Korekta|będą|będę}} tylko o pierwszej.<br><section end="r05"/><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> k6qvr8z6q80o6fosx0mhomuwyey1rss Wiedza tajemna/całość 0 1080524 3143554 3140626 2022-08-02T14:34:07Z Seboloidus 27417 + autorzy, popr. MixPD wikitext text/x-wiki {{Dane tekstu2 |referencja = {{ROOTPAGENAME}} |autor = [[Autor:Stanisław Antoni Wotowski|Stanisław Antoni Wotowski]], <br>[[Autor:Henryk Wardęski|Henryk Wardęski]], <br>[[Autor:Kazimierz Władysław Wóycicki|Kazimierz Władysław Wójcicki]] |okładka = Stanisław Antoni Wotowski - Wiedza tajemna.djvu |strona z okładką = 3 |poprzedni = {{ROOTPAGENAME}} |następny = |inne = {{epub}} }} <br> {{CentrujStart2}} <pages index="Stanisław Antoni Wotowski - Wiedza tajemna.djvu" from=3 to=4 /> {{CentrujKoniec2}} {{---|}}<br><br> {{JustowanieStart2}} <pages index="Stanisław Antoni Wotowski - Wiedza tajemna.djvu" from=5 to=229 /> {{JustowanieKoniec2}} {{Przypisy}} {{MixPD|a1=Stanisław Antoni Wotowski|a2=Henryk Wardęski|a3=Kazimierz Władysław Wóycicki}} [[Kategoria:{{ROOTPAGENAME}}|**]] 4id7u58k3gmrxm2mjsxdc2y7db5sd6m Strona:Stanisław Antoni Wotowski - Wiedza tajemna.djvu/30 100 1080525 3143646 3140636 2022-08-02T16:11:44Z Alenutka 11363 /* Skorygowana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="3" user="Alenutka" /></noinclude>{{tab}}Bardzo niedawno zaczęto badać Kabałę w sposób naukowy. Przed studiami Adama Francka znano Kabałę jeno z dzieła Knorra {{Korekta|v|v.}} Rosenroth, {{Korekta|p t.|p.&nbsp;t.}} {{roz*|Kabała denudata,}} wydanego w roku 1677. Zawierało ono jednak z całej księgi Zohar tylko części znane pod nazwą: „Księga tajemnic“ i „Wielka rada“, to znaczy, części najciemniejsze, a w dodatku, zaniedbując zupełnie same teksty, podawało jeno wyciągi, źle zrozumiane przez komentatorów. Adam Franck opublikował po raz pierwszy pełne teksty w autentycznej formie, skomentował je i przetłumaczył w dziele {{roz*|„Kabała, czyli filozofia religijna hebrajczyków“,}} wydanym w roku 1842. W ślad jego poszli Joel i Jelinek, dyskutując nad wnioskami Francka i poprawiając błędy. Ostatnim co do daty interpretatorem owych tajemniczych ksiąg jest {{Korekta|S|S.}} Karppe, w dziele swym {{roz*|„Studia nad pochodzeniem i charakterem Zohary“.}}<br> {{tab}}Kabała pochodzi od wyrazu hebrajskiego {{roz*|kabalah,}} znaczącego tyle, co: tradycja. Twierdzi ona, że jest wiedzą tajemną, uzupełniającą Biblię, a raczej pogłębiającą ją i że mieści w sobie doktrynę prawowierną Tory, to jest Pięcioksięgu, przechowywaną ustnie od czasów Mojżesza, który ją otrzymał wprost od samego Boga. Kabała mieści też pono utrwalone na piśmie wszystkie tajne nauki, aż do XIV. wieku naszej ery, podawane w sekrecie z ust do ust, szeptane do ucha, jak się to działo zwykle u inicjatów. Najciekawsze są dwie księgi Kabały, to jest {{roz*|Sefer Jezirah i Zohar.}}<br> {{tab}}Sefer-Jezirah, czyli „Księga Stworzenia“, przypisywana zrazu Abrahamowi, potem, bez żadnego dowodu rabi Akibie, jest to dzieło napisane zdaje się w czasokresie ósmego, lub dziewiątego stulecia naszej ery.<br> {{tab}}Cytuję ustępy pierwszego rozdziału:<br> {{tab}}„Za pomocą trzydziestu dwu słów cudownej mądrości, Jach, Jehowa Zeabot, Bóg żywy, Bóg mocny, wysoki<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> o6d637v9kt7abl4jnupezrb3yi9ml56 Strona:Stanisław Antoni Wotowski - Wiedza tajemna.djvu/31 100 1080527 3143647 3140638 2022-08-02T16:14:39Z Alenutka 11363 /* Skorygowana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="3" user="Alenutka" /></noinclude>i dostojny, wiekuiście bytujący, którego imię jest święte, opisał i stworzył swój świat w trzech księgach, to jest właściwej księdze, liczbie i {{Korekta|słowie.|słowie“.}}<br> {{tab}}„Dziesięciu sefirotów i nic więcej, i 22 litery, z czego 3 główne, 7 podwójnych, a 12 zwyczajnych“.<br> {{tab}}„Dziesięciu sefirotów i nic więcej, wedle liczby 10 palców, pięć naprzeciw pięciu i związek jedności jest uczyniony sprawiedliwie, pośrodku przez obrzezanie języka i obrzezanie ciała“.<br> {{tab}}„Dziesięciu sefirotów i nic więcej, 10, a nie 9, a nie 11. Zrozumiej to mądrze i rozważ rozsądnie, zbadaj i wyznaj ich. Nadaj rzeczy jasność i postaw autora na przynależnym miejscu“.<br> {{tab}}„Dziesięciu sefirotów i nic więcej, ich miarą jest 10 bez końca, głębia początku i głębia końca, głębia dobra i głębia zła, głębia wysokości i głębia niskości, głębia Wschodu i głębia Zachodu, głębia Północy i głębia Południa, mistrz jedyny, Bóg, król wierny, panuje nad wszystkim z wysokości swego mieszkania wiekuistego i świętego“.<br> {{tab}}„Dziesięciu sefirotów i nic więcej. Ich widok jest jak błyskawica, ale koniec ich końca nie ma. Słowo jego sprawia, że biegną i przybywają i wedle słowa jego ciskają się jak burza i padają przed tronem jego“.<br> {{tab}}„Dziesięciu sefirotów i nic więcej. Ich koniec złączony jest z ich początkiem, a początek z końcem, jak płomień złączony jest z węglem. Mistrz jest jeden, nie ma drugiego. Otóż {{Korekta|czemze|czemże}} jesteś wobec Jedynego?“<br> {{tab}}Tekst wlecze się dalej w ten sposób, zapadając coraz to bardziej w niezrozumiałe kombinacje liter i liczb. Oczywiście tekstowi tego rodzaju nadać można każde żądane znaczenie i wyciągnąć zeń dowolne zgoła wnioski. Spotykamy tu po raz pierwszy pojęcie sefirota, które dalej rozwija Zohar i doszukać się tu można systemu stworzennego, w którym „słowo“, to znaczy słowo Boga, wymawiając litery alfabetu: {{roz*|alef, mem szin,}} daje<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> 5l6o00hbq1h4zk1knvn73qj2ez3spxo Strona:Stanisław Antoni Wotowski - Wiedza tajemna.djvu/32 100 1080533 3143648 3140646 2022-08-02T16:20:32Z Alenutka 11363 /* Skorygowana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="3" user="Alenutka" /></noinclude>początek trzem pierwiastkom, a czyniąc z tych liter sześć kombinacji daje początek sześciu kierunkom, to znaczy nadaje pierwiastkom zdolność rozpościerania się na wszystkie strony. Potem zaś, oznaczając te pierwiastki 22 literami alfabetu (łącznie z trzema literami {{roz*|alef, mem, szin,)}} wyraża w ten sposób całą rozmaitość słów z tych liter złożonych i przez to właśnie stwarza bezlik rzeczy.<br> {{tab}}Okultyści próbowali nieraz dawać klucze do Sefer-Jezirah, ale wyznają w pokorze ducha, że klucze te niczego im nie otwarły. Biorąc wszystko pod uwagę, wydaje się słusznym przypuszczenie Karppa, że ta dziwaczna księga jest poprostu wytworem pedagoga, który chciał dać w podręczniku nader szczupłym kwintesencję wszystkich elementarnych wiadomości naukowych dotyczących sztuki czytania, gramatyki, kosmologii, fizyki, podziału czasu przestrzeni, anatomii i religijnych pojęć żydowskich, że zatem nie tylko nie jest to dzieło mistyczne, ale coś w rodzaju podręcznej notatki, czy enchirydionu mnemotechnicznego.<ref>{{Przypiswiki|Odnośnik nie zawierający przypisu.}}</ref><br> {{tab}}Zohar znaczy tyle co „światłość rozbłyskająca nagle“, a księga ta, równie jak i pierwsza, jest wytworem długiego mistycznego procesu, sięgającego czasów, kiedy talmud jeszcze nie miał formy zamkniętej w sobie, to znaczy wstecz poza VI. wiek naszej ery. Po dość długiej przerwie mistycyzm ten zaczyna się ponownie około roku 820 po Chr. i przejawia się ciągle w pismach Majmonidesa. Potem jawi się jako bezpośrednia zwiastunka Kabały szkoła Izaaka Ślepca, w pierwszej linii metafizyczna, będąca „abstrakcją abstrakcji neoplatońskich“ jak ją określono, a w szkole tej najwybitniejsze miejsce zajmuje {{Korekta|Nachmanides..|Nachmanides.}} Po niej przyszła szkoła Eleazora z Wormacji, zajmująca się przede wszystkim zagadnieniem liczb i liter, a w końcu szkoła Abulafii, propagująca czystą kontemplację<ref>Przyglądanie.</ref>. Dochodzimy w ten sposób do Zohary samej. Nie jest to dzieło jednolite, ale<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> bih7593abnmad0rw1vje8jf6p8qpkio Strona:Stanisław Antoni Wotowski - Wiedza tajemna.djvu/33 100 1080537 3143649 3140650 2022-08-02T16:23:53Z Alenutka 11363 /* Skorygowana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="3" user="Alenutka" /></noinclude>wspólna praca licznych, bezimiennych autorów, nie posiada też spoistości i budowy, a w wielu razach natrafiamy na ogromne sprzeczności twierdzeń.<br> {{tab}}Trudno ustalić datę dzieła tego rodzaju. Franck, chcąc uzasadnić starożytność tej księgi, przypomina, że napisana została w języku chaldejskim, ale w średnich wiekach rabini pisywali często w narzeczu armeńsko-chaldejskim. Potem utrzymywano, że jest dziełem rabbiego, Szymona Ben Johaja (około 150 po Chr.), ale nic nie potwierdziło tego zapatrywania. Przed końcem XIII. wieku nie znajdujemy najmniejszego, rzeczywistego i pewnego śladu istnienia tej księgi. Wedle opinii Karppa, który sprawę badał najściślej i przedyskutował wszystkie dotychczasowe hipotezy, Mojżesz de Leon, żyjący w początkach XIV wieku, był ponad wszelką wątpliwość jednym z jej współtwórców. Jeśli nawet tedy nie był autorem głównym, to w każdym razie musiał pozbierać i włączyć w całość pewną liczbę mistycznych fragmentów i komentarzy Pisma Świętego, będących produktem współpracy nader licznych autorów.<br> {{tab}}W miejsce Jehowy biblijnego, Boga jedynego, bezpośredniego stwórcy wszechświata, wprowadza Zohar, a raczej umieszcza ponad nim, czy obok niego {{roz*|en-sof,}} to znaczy nieskończoność, {{roz*|nyin,}} to znaczy nicość, istotę prastarą, najdawniejszą, najbardziej tajemniczą „długą twarz“. {{roz|En-sof}} to Bóg sam w sobie równie nieznany i niepoznawalny jak przyczyna bezprzyczynowa. Jest nawet bliższym nicości bo pierwsza jego manifestacja, pierwsza {{roz*|sefira,}} czyli „korona“ jest jeszcze nicością. Jest on {{roz*|ayin ayinu,}} nicość nicości. „Kiedy wszystko nim jeszcze było skryte — powiada Zohar — Bóg był tajemnicą wszelkich tajemnic i wówczas nie posiadał imienia. Jedynym słowem, jakiem by go oznaczać można, jest pytanie: kto?“<br> {{tab}}Dalej mówi księga. „Jest oddzielony. Ma kształt i nie ma kształtu. Ma kształt jako ten, który stwarza<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> ki0qonqyiw74fq1y0s8gfgcpndlq3xf Strona:Stanisław Antoni Wotowski - Wiedza tajemna.djvu/34 100 1080538 3143651 3140651 2022-08-02T16:27:29Z Alenutka 11363 /* Skorygowana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="3" user="Alenutka" /></noinclude>wszechświat i nie ma, jako że nie jest w wszechświecie zamknięty.<br> {{tab}}Teoria emanacji jest w Zoharze niezmiernie ciemna, niepewna i różnolita.<br> {{tab}}W celu zrobienia miejsca dla świata, Bóg, który wypełniał wszystko, kurczy się, koncentruje promieniuje w opróżnioną przestrzeń myśl swoją i eksterioryzuje część samego siebie. Pierwsza ta emanacja, czyli iradacja, to pierwsza {{roz*|sefira,}} zwana „koroną“. Wyobraża ona nieskończoność, która uczyniła pierwszy krok do bytu i pierwszą zarazem {{Korekta|substancję..|substancję.}} Z tej pierwszej {{roz*|sefiry,}} niemal nicością jeszcze będącej, ale bliższej już naszemu umysłowi i odczuciu, emanują, rozwijając się zwolna, dwie następne sefiry, mądrość, pierwiastek męski i inteligencja, pierwiastek żeński. W ten sposób, począwszy od „korony“ zaczynają się przeciwieństwa, czyli zaczyna się różniczkowanie wszystkiego. Z połączenia mądrości i inteligencji rodzi się wiedza, czyli nauka. Posiadamy już tedy ideę czystą, myśl eksterioryzowana i głos, czyli „słowo“, łączące je z sobą. Po tej pierwszej trójcy sefirotów jawi się druga: łaska, czyli wspaniałomyślność, sprawiedliwość, czyli srogość, czyli siła i wreszcie mediatorka ich, piękno. Te sefiroty, wtopione w piękno rozwijają się dalej i dają początek trzeciej grupie, mianowicie: zwycięstwu, sławie i pewności, poczem, na samym końcu wypływa z nich sefirota: władza, czyli królestwo, realizujące wszystkie sefiroty razem w wszechświecie widzialnym.<br> {{tab}}Całokształt sefirotów tworzy z drugiej strony tajemniczego Adama Kadmona, człowieka wyższego, człowieka pierworodnego, nad którym szeroko rozwodzą się okultyści, a który sam w sobie wyobraża wszechświat.<br> {{tab}}W jakimże momencie {{roz|en-sof}} zaczyna swe emanacje? Kabała nie odpowiada dość jasno na to pytanie. Oto co mówi: „Zanim Bóg stworzył ten świat, stworzył dużo światów innych i kazał im zawsze znikać, aż mu<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> dqf7u4wuq8m4742x7y07tt6bcbnwt4l Strona:Stanisław Antoni Wotowski - Wiedza tajemna.djvu/35 100 1080539 3143652 3140652 2022-08-02T16:30:45Z Alenutka 11363 /* Skorygowana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="3" user="Alenutka" /></noinclude>przyszło na myśl stworzyć obecny świat“. Cóż się jednak stało z owymi zniknionymi światami? „Jest to — powiada Kabała — przywilejem potęgi króla najwyższego, że światy, które nie mogły przybrać kształtu właściwego, poginęły mimo, że nic nie ginie, nawet tchnienie ust jego. Wszystko ma swe miejsce i przeznaczenie, a Bóg wie co z każdą rzeczą czynić. Nawet słowo człowieka i dźwięk głosu jego nie wpada w nicość, a wszystko ma miejsce swe i mieszkanie.<br> {{tab}}Cóż się dzieje ze światem naszym? Dokąd zmierza? Jakie jest jego przeznaczenie? Ponieważ Zohar nie jest dziełem jednolitym, ale komplikacją bardzo późno powstałą, przeto doktryna, odnośnie do tego również punktu nie jest czysta. Mimo to, oczyściwszy ją z elementów logicznych i obcych naleciałości, paczących jej kierunek, spostrzegamy, że dochodzi również do panteizmu, a przez panteizm do nieuniknionego optymizmu. En-sof, czyli nieskończoność jest wszystkim, a przeto wszystko jest nim. Abstrakt czysty, manifestując się, przechodzi przez zjawiska pośrednie, rozwija się i degraduje z rozmysłem, przez dobroć własną i dochodzi do myśli i materii, będącej jeno ostatnią degradacją myśli, gdy zaś nadejdzie epoka mesjaniczna „wszystko powróci do korzenia, z którego wyszło“.<br> {{tab}}Człowiek, stanowiący w Zaharze centro świata i mikrokosmos, może zaraz po śmierci osiągnąć powrót w doskonałość, a oczyszczona dusza jego otrzymać pocałunek pokoju, „który łączy ją z powrotem i na zawsze z korzeniem tej zasady“.<br> {{tab}}Czemże jest zło? Zło w Zoharze, to materia. „Człowiek, odnosząc zwycięstwo nad złem, przezwycięża materię, czyli podporządkowuje ją w sobie wyższym celom, uszlachetnia on jednocześnie materię, i sprawia, że powraca z ostatniego, najniższego miejsca, gdzie została wygnana, do miejsca, z którego wyszła. W człowieku to właśnie, posiadającym świadomość, materia dochodzi do<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> bh6xxrb8v2i4y3o70k7a1mjh00obqse Strona:Stanisław Antoni Wotowski - Wiedza tajemna.djvu/36 100 1080540 3143653 3140654 2022-08-02T16:34:21Z Alenutka 11363 /* Skorygowana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="3" user="Alenutka" /></noinclude>uświadomienia sobie odległości, dzielącej ją od najwyższego dobra i zaczyna dążyć ku temu dobru. Przez człowieka ciemność kieruje się w stronę światła, wielość zmierza ku jedności, a cała natura ku Bogu. Przez człowieka Bóg odtwarza na nowo samego siebie, przeszedłszy przez wspaniałą różnolitość istot. Ponieważ człowiek jest sumą i syntezą ekspresji wszystkich zjaw, przeto gdy przezwyciężyły zło w sobie, pokonywa je we wszystkim i porywa ku górze za sobą wszystkie elementy niższe, tak że przez jego wznoszenie uskutecznia się wznoszenie ku Bogu całego kosmosu“.<br> {{tab}}Dlaczego jednak istnieje zło i poco? Pytanie to zadaje sobie Zohar i podnosi kwestię, z jakiego powodu zstępuje na ziemię dusza, będąca pochodzenia niebiańskiego. Żadna z religii nie dała na to odpowiedzi, a Zohar, ucieka się do alegorii. „Pewien król — powiada — wysłał syna swego na wieś w tym celu, by nabrał sił, zmężniał i przyswoił sobie potrzebne umiejętności. Po pewnym czasie doniesiono mu, że syn jego wyrósł, rozwinął się i ukończył wykształcenie. Pod wpływem miłości król posłał po syna samą królową, by go zabrała i przywiozła do pałacu. W ten sam — kończy Zohar — król wszechświata, który z natury rodzi syna, czyli duszę niebiańską, posyła tego syna w pole, to znaczy w świat ziemski, by się wzmocniła i uszlachetniła“.<br> {{tab}}Uczniowie rabi Szymona Ben Zemach-Durana, jednego z największych doktorów Zohary, pytają mistrza: „Czyż nie lepiejby było, by człowiek nie istniał wcale, niż że rodzi się, grzeszy i gniewa Boga“? „Zaprawdę, nie — odpowiada mistrz — albowiem wszechświat w swej obecnej formie jest najlepszym, jaki istnieć może. Dla utrzymania tego wszechświata potrzebne jest prawo, inaczej bowiem stałby się pustynią. Dla istnienia prawa jest zaś potrzebny człowiek“. — Uczniowie zrozumieli i rzekli: — Bóg nie stworzył, zaiste, świata bez powodu, a prawo jest odzieniem Boga, które sprawia, że jest on<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> diew026rtzdbnuswdew160pmrnoigqx Strona:Stanisław Antoni Wotowski - Wiedza tajemna.djvu/37 100 1080541 3143654 3140656 2022-08-02T16:37:52Z Alenutka 11363 /* Skorygowana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="3" user="Alenutka" /></noinclude>dostępny. Bez ludzkiej cnoty, nędznym byłoby odzienie Boga. Ten, kto czyni źle, kala w swej duszy boże odzienie, zaś cnotliwy przywraca mu boską świetność i piękno.<br> {{tab}}Zohar uchyla się również od odpowiedzi na inną kwestię zasadniczą, mianowicie wiekuistość kar. Biorąc logicznie, religia panteistyczna nie powinnaby twierdzić, że Bóg karze i dręczy wiekuiście cząstkę samego siebie. Zohar powiada w jednym miejscu jakby ze zdumieniem: „Ileż dusz i duchów skazanych jest na karę wieczystą, tak że nie dostaną się nigdy w krąg nieba!“ Z drugiej jednak strony wyraźnie przyjmuje doktrynę reinkarnacji, to znaczy stopniowej puryfikacji dusz w ciągu długiego szeregu istnień. Naukę opiera na tekście Biblii, między innymi na {{Korekta|Eklekzjastyku|Eklezjastyku}} (IV, 2), gdzie powiedziano: „I chwaliłem umarłych, którzy już umarli, więcej niżli żywi, którzy żyją jeszcze“. „Cóż może znaczyć — pyta Zohar — umarli, którzy już umarli? To ci, którzy już poprzednio raz umarli, czyli znajdują się już w pierwszej swej pielgrzymce“. Wynika stąd wyraźnie, że {{Korekta|doktyrna|doktryna}} reinkarnacji kar nie wyłącza.<br> {{tab}}Taka jest treść Zoharu.<br> {{tab}}Nie trudno sobie wyobrazić, jakie znaczenie posiadała ta doktryna tajna przez całe średniowiecze. Znana kilku zaledwie wtajemniczonym, okryta formułkami, przysłonięta niezrozumiałymi obrazami, szeptana w ucho, wśród rzeczywistych, wielkich niebezpieczeństw, posiadała podziemne jakieś promieniowanie i fascynowała grozą w sposób przemożny. Ujmowała przy tym świat ze stanowiska wyższego niż Biblia, którą uważała za tkankę alegorii, z ukrytą poza nimi prawdą, sobie jeno znaną. Z księgi tej błyskało światło, zapalone przez rozum ludzki wówczas jeszcze, gdy spoczywał w kolebce.<br> {{tab}}Wszyscy też niemal okultyści opierali swój wykład na niej i twierdzili, że do kabały odszukali klucz. „Kabała jest podstawą wszystkich nauk i podstawą wszystkich związków tajemnych“, twierdził Eliphas Levi. {{pp|Je|śli}}<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> hzl04djdrpm4yeosf7wvezql5d9049n Strona:Stanisław Antoni Wotowski - Wiedza tajemna.djvu/38 100 1080542 3143655 3140658 2022-08-02T16:41:20Z Alenutka 11363 /* Skorygowana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="3" user="Alenutka" /></noinclude><section begin="r05"/>{{pk|Je|śli}} wtajemniczony potrafi ją czytać — stanie twarzą w twarz z obliczem Boga!<br> {{tab}}Z tego względu, mimo że kabalistyczna nauka należy do najcięższych w dziedzinie hermetyzmu pozwoliłem sobie dla całokształtu ją w zarysie przytoczyć. W cytatach tekstu posługiwałem się przeważnie dziełem {{Korekta|Materlincka|Maeterlincka}} p.&nbsp;t. „Wielka Tajemnica“ w przekładzie F. Mirandoli.<br> <br><br><section end="r05"/> <section begin="r06"/>{{c|ROZDZIAŁ VI|po=0.5em}} {{c|'''RÓŻOKRZYŻOWCY.'''|po=1em}} {{tab}}Wiele mówiono i mówią o różokrzyżowcach mimo, że to tajemnicze bractwo mało pozostawiło śladów swego bytu. Sama ich historia otoczona jest legendą i istnienie założyciela kwestionowane.<br> {{tab}}Według podania zakon miał założyć niemiec Chrystian Rosenkreutz urodzony w 1377&nbsp;r., skąd też i nazwa: Rose i Kreutz — Róża i {{Korekta|Krzyż:|Krzyż.}}<br> {{tab}}Oto co o nim podają:<br> {{tab}}Na początku piętnastego wieku w Niemczech urodził się potomek znakomitej rodziny Chrystian von Rosenkreutz, który we wczesnej młodości stał się sierotą. Początkowe wychowanie otrzymał w klasztorze; opuścił go mając lat 16, by podróżować po Azji, Arabii, Egipcie i Marokku. Osiągnął podczas podróży ogromną wiedzę ogólną, ostateczne zaś wtajemniczenie miał otrzymać w mieście Damkarze, którego nie odnajdujemy na żadnej mapie. Miał jakoby posiadać Księgę Świata „Liber Mundi“, znaną prócz niego jeszcze niejakiemu Theophrastowi.<br><section end="r06"/><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> 4ireaupv8ldrtjb4xpw2tkwff9jc3tj Strona:X de Montépin Dziecię nieszczęścia.djvu/17 100 1081254 3143956 3142751 2022-08-03T08:12:45Z Wydarty 17971 proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Wydarty" /></noinclude>{{tab}}Wtedy z szybkością elektryczną rozjaśniło się w umyśle porucznika. Przedstawiła mu się straszliwa prawda,<br> {{tab}}Dom otaczali araby, dziesięćkroć liczniejsi od francuzów! Ale jakim sposobem przedostali się do oaz. Dlaczego szyldwachy dotąd nie wszczęli alarmu? Umysł porucznika gubił się w domysłach.<br> {{tab}}Zresztą nie czas było zastanawiać się. Należało coś natychmiast postanowić i przedsiewziąć. Każda chwila była drogą.<br> {{tab}}Sebastyan Gérard obudził oficerów sztabowych, którzy z nim do spółki zajmowali ten pokój i w kilku słowach opowiedział im co się dzieje. Zerwali się żywo z posłania i porwali za pistolety.<br> {{tab}}W tejże chwili porucznik chciał zejść do izby na dole, ażeby rozbudzić huzarów...<br> {{tab}}Ale i klapa, prowadząca z pierwszego piętra na parter, również się oparła. Przybito ją czemś tak samo, jak klapę od tarasu.<br> {{tab}}— Złapano nas w sidła, jak wilki! — wykrzyknął Sebastyan z {{Korekta|wściekłoscią|wściekłością}}. — Co czynić?... Jak ostrzedz naszych ludzi o napadzie?...<br> {{tab}}— No, chociażby jaknajmocniej spali, — odrzekł jeden z oficerów sztabowych, — huk strzału ich rozbudzi...<br> {{tab}}— Prawda... Zaraz spróbuje...<br> {{tab}}Porucznik po omacku wziął z kąta strzelbę myśliwską, wyborną broń, nabitą kulami stożkowemi, któremi szakali o trzysta kroków kładł na miejscu potem wrócił znów do wązkiego okienka i wypatrywał celu.<br> {{tab}}Oazę zaległa jaknajgłębsza cisza. Ruch cieniów<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> 4g00h5bogv3zbmt5fqhazbxuwfimuew Strona:X de Montépin Dziecię nieszczęścia.djvu/38 100 1081410 3143957 3143152 2022-08-03T08:16:05Z Wydarty 17971 proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Wydarty" /></noinclude>{{tab}}Takie pierwsze słowa wyrzekła panna de Franoy w obec Sebastyana Gérarda.<br> {{tab}}Czyż dać możnaby wiarę, że pierwsze widzenie się tak mało romantyczne zwiąże w przyszłości losy obojga młodych ludzi?<br> {{tab}}Kapitan słuchał Bertę z uśmiechem i przyglądał się jej ze spokojnem uwielbieniem.<br> {{tab}}— Zachwycające dziecko!.. — mówił do siebie.<br> {{tab}}I czuł ku niej żywą sympatyę, ale taką, jaka w następstwie sprowadzić może uczucie spokojne i przyjaźń braterską. Nic w tem nie było podobnego do owej „iskry elektrycznej“ tak częstej w powieściach, a tak rzadkiej w rzeczywistości.<br> {{tab}}Bercie zaś, (jak wszystkie bowiem kobiety umiała ona widzieć, nie patrząc) — Sebastyan Gérard wydał się miłym, ale nic więcej.<br> {{tab}}Panienka usiadła obok ojca i rozmowa dorywcza o różnych przedmiotach zawiązała się w tem małem kółku, pod cieniem altany.<br> {{tab}}Rozmowę przerwał łoskot nadjeżdżającego powozu.<br> {{tab}}— Kto to może być? — spytał jenerał.<br> {{tab}}— Zaraz zobaczę... — odpowiedziała Berta, wybiegając z altany tak prędko, że aż się Sebastyan znowu uśmiechnął.<br> {{tab}}Za kilka minut dziewczę wróciło trochę zadyszane i zawołało wesoło:<br> {{tab}}— Dobra nowina ojczulku!.. Bianka zaprasza się na obiad... Idzie tuż za mną... Ach! jakże się cieszę!,.<br> {{tab}}W tejże chwili prawie, weszła do altany młoda kobieta, lat dwudziestu pięciu, ubrana czarno z wy-<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> aj0hpemjrpnvp47fg9wrqz1jnf1r9jc Strona:X de Montépin Dziecię nieszczęścia.djvu/51 100 1081444 3143959 3143352 2022-08-03T08:19:38Z Wydarty 17971 proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Wydarty" /></noinclude>{{tab}}— Czy wiesz jenerale, że moja kuzyneczka ma już lat szesnaście.<br> {{tab}}— A któż może o tem lepiej wiedzieć odemnie?<br> {{tab}}— Cóż, myślisz ją wydać za mąż?<br> {{tab}}Na twarzy pana de Franoy odmalowało się przerażenie.<br> {{tab}}— Za mąż — powtórzył — już!<br> {{tab}}— No, nie nagli nic oczywiście... Ale czy stryj już o tem choćby myślał?<br> {{tab}}— Przyznaję ci się, moja droga, że ta myśl jeszcze mi nie przyszła... Bertę mam jeszcze za dziecko... a kiedy ta chwila nadejdzie, będę bardzo wybredny... To prawo moje i obowiązek... Berta jest ładną... a będzie bogatą... Po samej matce przypada na nią co najmniej trzydzieści tysięcy franków... Ród nasz wsławił się przodkami od kilku wieków... Dam jej za męża człowieka, który się jej spodoba, i to bogatego, z pięknem nazwiskiem... Ale, choć się rozglądam dokoła, nikogo u nas w okolicy nie widzę... ktoby łączył w sobie te warunki...<br> {{tab}}— Możnaby znaleźć gdzieindziej...<br> {{tab}}— Zapewne, alem jeszcze nie szukał, a zresztą to bardzo ryzykowne szukać na chybił-trafił...<br> {{tab}}— Ja też właśnie, dla zaoszczędzenia stryjowi tego kłopotu, chciałam dzisiaj ze stryjem pomówić.<br> {{tab}}— Czy masz kogo na widoku?<br> {{tab}}— Wyborna partya... jedynak, daleki krewny mój po matce, margrabia Goulian de Flammaroche.<br> {{tab}}— Stara szlachta! — zawołał p. de Franoy,<br> {{tab}}— Margrabina jest wdową. Pod Sanmar ma zamek, a w Paryżu pałac i pięćdziesiąt tysięcy franków rocznego dochodu. Goulian już teraz rozporzą-<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> 9ldqdt29f4ozufsz530d80bmaeuiwe1 Strona:X de Montépin Dziecię nieszczęścia.djvu/52 100 1081445 3143960 3143351 2022-08-03T08:20:25Z Wydarty 17971 proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Wydarty" /></noinclude>dza majątkiem po ojcu wartości czterykroć sto tysięcy franków w pięknych posiadłościach ziemskich. Widzi stryj, że z majątku jest tobie równy...<br> {{tab}}— Co najmniej równy! — szepnął hrabia. — Ale powiedz mi, a w jakim jest wieku ten młodzieniec?<br> {{tab}}— Ma dwadzieścia siedm lat.<br> {{tab}}— Przystojny?<br> {{tab}}— Śliczny, przynajmniej takim był, kiedym go w Paryżu widywała często u jego matki, a chyba nie mógł się teraz bardzo zmienić. Wychowany jest nader starannie, bardzo elegancki i o ile sobie przypominam, bardzo inteligentny. Odznaczony jest orderami...<br> {{tab}}— Za jakie zasługi?<br> {{tab}}— Przez rok czy przez dwa lata był trzecim sekretarzem ambasady, ale porzucił już zawód dyplomatyczny,<br> {{tab}}— Cóż więc teraz porabia?<br> {{tab}}— Ależ to zapewne, co i wszyscy młodzi ludzie w Paryżu takiego jak on stanu, mający dość majątku, ażeby być swobodnymi zupełnie... Należy do dwóch czy trzech klubów, bywa w towarzystwach, jeździ konno... nawet dzielny z niego sportsmen...<br> {{tab}}— Ależ moja droga baronowo, to bardzo czcze życie... prowadzące z łatwością do tysiąca szaleństw — mruknął hrabia de Franoy.<br> {{tab}}— Sądzę jednak, że p. de {{Korekta|Flammarche|Flammaroche}} nic sobie nie ma do wyrzucenia w tym względzie... Margrabina często powtarzała przedemną, że tylko szczycić się może ze swego syna...<br> {{tab}}— No, to masz słuszność, moja kochana synowico... margrabia de {{Korekta|Flammarche|Flammaroche}}jest wyborną partyą.<br><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> 1uzh94sarkd82blqpvxcpe92br60zfr Strona:X de Montépin Dziecię nieszczęścia.djvu/53 100 1081446 3143961 3143358 2022-08-03T08:20:57Z Wydarty 17971 proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Wydarty" /></noinclude>{{tab}}— Bardzo mnie to cieszy, jenerale, że podzielasz moje zdanie, nigdybym nie proponowała jakiej lichej partyi... bo przecie to chodzi o moją drogą Bertę...<br> {{tab}}— Ale — podchwycił hrabia po chwili, — co ci daje pewność, że {{Korekta|tan|ten}} doskonały młodzieniec do dwudziestego siódmego roku życia nie zaciągnął już jakich zobowiązań? Musi być bardzo lubiany i poszukiwany! Nie brak przecież paryżanek łakomych na piękny tytuł, wspaniały majątek i ładnego męża...<br> {{tab}}— O! nie brak ich niezawodnie, ale wiem z pewnego źródła, że Goulian jest całkiem jeszcze wolny. Margrabina, kobieta inteligentna, rozsądna i doświadczona, nie ufa paryżankom. Widziała często jak tym aniołom wyrastały rożki już w miodowych miesiącach! Widziała tyle majątków roztrwonionych rozrzutnością żon... Synowi chce dać za żonę kobietę dobrą, prostoty pełną i ładną, bez żadnych dziwactw i trzpiotowatości, i trafnie sądzi, że taką kobietę znleźć może tylko na prowincyi. Pisała do mnie, więc propozycya moja jest poważną...<br> {{tab}}— Ale, — przerwał grzecznie hrabia, — dlaczego szukając tyle przywilejów, nie pomyślała o tobie moja droga synowico?<br> {{tab}}— Co też ty wygadujesz jenerale! — zawołała baronowa ze śmiechem. — Przecież wszyscy wiedzą, że nigdy drugi raz nie wyjdę za mąż, a zresztą nie jestem ani dość ładną ani dość bogatą, ażeby zostać margrabiną de Flammaroche... Ale zdaje mi się, że jakiebądź stryj ma życzenia dla dobra Berty, małżeństwo o którem mówię, mogłoby im uczynić zadość...<br> {{tab}}— Niezawodnie! — potwierdził p. de Franoy.<br> {{tab}}— Więc zgoda?<br><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> 4ag250qpbyx9jj41e3uu9bs8nbtebrj Strona:X de Montépin Dziecię nieszczęścia.djvu/55 100 1081448 3143962 3143356 2022-08-03T08:21:33Z Wydarty 17971 proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Wydarty" /></noinclude>{{tab}}— Nie, niepisz... — szepnął po chwili milczenia. — Berta jeszcze za młoda...<br> {{tab}}— Byłam w jej wieku, kiedym wychodziła za mąż... — odparła baronowa.<br> {{tab}}— Niestety, moje drogie dziecko, na dobre ci to nie wyszło...<br> {{tab}}— To nie wina małżeństwa, ale wina męża, z czego wyprowadzam wniosek, że kiedy się ma możność spotkania dobrego, nie godzi się {{Korekta|wachać|wahać}}.<br> {{tab}}— Może masz rzeczywiście słuszność?<br> {{tab}}— Mam zupełną słuszność! — przerwała młoda wdowa.<br> {{tab}}— Dlatego też, — mówił dalej jenerał, — nie trzeba odpowiedzi mej uważać za ostateczną odmowę... W pierwszej chwili zdziwiony byłem twoją wielce niespodziewaną propozycyą. Myśl wydania wkrótce za mąż Berty nie powstała jeszcze w mej głowie. Potrzeba mi więc dłuższego czasu, ażeby się oswoić z tą myślą, która w następstwie prowadzi za sobą rozstanie z konieczności, nie łudzę się bowiem, że mąż mej córki nie zgodzi się mieszkać w tym lichym starym zamku, a ja znów nie mam ani sił, ani humoru, ażeby towarzyszyć młodemu małżeństwu do Paryża, do wód lub do Włoch — dokąd młodzi małżonkowie zechcą pojechać... Daj mi się więc zastanowić... Świetna partya, o której mi mówisz, chyba nie będzie straconą przez tę zwłokę... Mamy teraz lipiec, a sezon kąpielowy w Guillon kończy się dopiero we wrześniu, Dość więc jest czasu za trzy tygodnie, lub za miesiąc sprowadzić margrabiego de {{Korekta|Flammarche|Flammaroche}}. Cóż, baronowo?<br> {{tab}}— Ja myślę, że w tem wszystkiem tak będzie,<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> 9yguxw2z5oql6ilwg9e8wpx18ev2skh Strona:PL Encyklopedyja powszechna 1860 T1.djvu/689 100 1081449 3143562 3143359 2022-08-02T14:59:19Z Dzakuza21 10310 dr. proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Dzakuza21" /></noinclude><section begin="Amru" />{{tab}}'''Amru''' (Ebu Keltam el Taglebi), poeta i emir arabski w VI wieku; umarł w 588 r. W piętnastym już roku życia Amru wyniesiony został na godność emira pokolenia Tagleb; dla niepohamowanego niczém męztwa otrzymał przydomek Szehab el Araim (płomień węża). Poemat jego, p.&nbsp;t.: ''Moallaka'', wysławiający wojnę, która sam prowadził z królem Hiry, Amu Ebu Heniem, uchodzi za jeden z najpiękniejszych bohaterskich dawniejszej literatury arabskiej.<section end="Amru" /> — <section begin="Amru (Ben Abul As)" />'''Amru''' (Ben Abul As), wódz arabski pod kallami Abubekrem, Ornarem, Otmanem i Moawiją, w 638 r. unosząc się tylko szalonem męztwem i wbrew radom Omara, w 4000 Arabów przedsięwziął zawojowanie Egiptu, dotarł aż pod starożytny Memfis i po siedmio-miesięcznem oblężeniu, szturmem zdobył przedmieście Babilonu na wschodnim brzegu Nilu, poczém założył Stary Kair, co przyśpieszyło upadek Memfisu. Gdy wojsko jego tymczasem w dwadzieścioro się wzmogło, udał się do Alexandryi, którą zdobył dopiero w Grudniu 610 r , po czternasto-miesięczném oblężeniu, straciwszy pod murami lego miasta 23,000 Saracenów. Przy szturmie cytadelli Amru pierwszy dobył się przez wyłom; wszakże towarzyszów jego odparto, i sam tylko z jednym niewolnikiem dostał się w ręce oblężonych. Zaprowadzony przed prefekta Alexandryi, już o mało co nie zdradził się dumą w odpowiedziach i postawie, już topór wisiał nad jego głową, gdy w tem własny jego niewolnik dał mu policzek, nakazując milczenie w obecności pana. Podstęp ten powiódł się, a dowódzca grecki odesłał jeńca z propozycyją układów do obozu saraceńskiego. Po upadku miasta, Amru zażądał od Omara pozwolenia do rabunku, czego mu wszakże kalifa stanowczo odmówił, choć według opowiadania Abulfaragijusza biblijoteka, jako zawierająca albo rzeczy znane już z Koranu, a zatem zbyteczne, albo też nieznane, a więc szkodliwe, oddaną została na pastwę płomieni. Amru zdobył jeszcze w późniejszych latach Tunis i Trypolis; um. w 663 r. jako namiestnik Egiptu.<section end="Amru (Ben Abul As)" /> — <section begin="Amru (Ebu Lait)" />'''Amru''' (Ebu Lait), król perski, drugi z dynastyi Soffarydów, nastąpił po bracie swoim Jakóbie, panował od r. 879—900; um. w 902 r. w niewoli kalify bagdadzkiego.<section end="Amru (Ebu Lait)" /> <section begin="Amrum" />{{tab}}'''Amrum,''' wysepka duńska na stronie zachodniej księstwa szlezwigskiego, ma pół mili □ powierzchni, a w części zachodniej dość strome wzgórza piaskowe. Pod tą wyspą odbywa się nader obfity połów ostryg.<section end="Amrum" /> <section begin="Amsberg" />{{tab}}'''Amsberg''' (August Filip), znakomity urzędnik administracyjny niemiecki, ur. 1789 r. w Rostock, z początku poświęcał się handlowi, później jednak wszedł do zarządu skarbowego w Westfalii. W 1813 r. wstąpiwszy do wojska, brał udział w wojnach przeciw Napoleonowi, po czém został przybocznym sekretarzem a następnie radcą księcia brunświckiego, szczęśliwie z licznych w tym zawodzie wywiązując się missyj, mianowicie z ułożenia traktatów celno-handlowych z Hannowerem i innemi państwami niemieckiemi. Główną przecie zasługę zjednał sobie Amsberg, popierając najgorliwiej od 1826 r. założenie sieci kolei żelaznych w Niemczech. W 1832 r. mianowany radcą poselstwa, później prezesem kollegijum skarbowego w Brunświku, wkrótce jednak wyrzekł się wszystkich innych obowiązków, by wyłącznie zająć się ulubionemi drogami żelaznemi, których w księstwie brunświckiém został dyrektorem. Od 1850 r. piastuje jeszcze oprócz tego urząddyrektora poczt.<section end="Amsberg" /> <section begin="Amsdorf" />{{tab}}'''Amsdorf''' (Mikołaj), urodził się roku 1483, w Gros-Czopa (Gross-Zshopa) w Saxonii, szlachcic niemiecki, przyjaciel Lutra, brał czynny udział w reformacyi. Pierwsze nauki pobierał w uniwersytecie wittenbergskim, a zostawszy r. 1511 licencyjatem teologii, gdy Luter r. 1517 wydał owe trzy zasady zbijające naukę o odpustach, Amsdorf był pierwszym, który z całym zapałem poparł jego twierdzenia. Roku 1524 powołany do Magdeburga, {{pp|zaprowa|dził}}<section end="Amsdorf" /><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> 0sgsuvj81341howy7lq87nuq4xynojy Strona:PL Encyklopedyja powszechna 1860 T1.djvu/706 100 1081466 3143597 3143431 2022-08-02T15:08:30Z Dzakuza21 10310 dr. proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Dzakuza21" /></noinclude><section begin="Amyraut Mojżesz" />{{pk|ge|newskieh}}, znalazła w Szwajcaryi wielu przeciwników, w głównej zaś treści jest następująca: Jedyną wolą Boga jest, aby wszyscy ludzie dostąpili zbawienia, pod warunkiem wiary. Warunek ten, mógłby przez wszystkich ludzi być dopełnionym, nie dopełniają go jednak skutkiem wrodzonego im zepsucia, i dla tego w rzeczywistości ta powszechna wola Boża nikogo nie zbawia. Oprócz tego, istnieje w Bogu jeszcze szczegółowa wola, wodług której postanowił na wieki zbawić pewną liczbę ludzi, innych zaś w swej łasce pominąć. Pierwsi będą niezawodnie zbawieni, drudzy niezawodnie potępieni. Pierwsza część twierdzenia Amyrauta, nazwana ''universalismus hypotheticus'', niepodobała się Szwajcarom. Amyraut odznaczał się głęboką uczonością i zostawił liczne dzieła treści exegetycznej, historycznej, dogmatycznej, moralnej, polemicznej i kazania: umarł 1664 r. Zycie i naukę jego opisał Ch. Edm. Saigry, w dziele swojém: ''These soutenue'' (Strasburg 1842), oraz Bauer i Zeller w ''Theologische Jahrbucher'' 1852 poszyt 1 i 2.{{EO autorinfo|''L. O.''}}<section end="Amyraut Mojżesz" /> <section begin="Amyris" />{{tab}}'''Amyris,''' balsamowe ziele, Kl. Rodzaj roślin należący do rodziny ''Sumakowych'' (Terebinthaceae), zawiera drzewa i krzewy żywiczne, mające liście składane, kwiaty w wiechy ułożone, pospolicie białe, rosną w Ameryce. Gatunki tego rodzaju dostarczają w medycynie niektórych żywic, jako to: elemi, mirry. Z gatunku Amyrys opobalsamum, przez nacięcie pnia i głównych gałęzi, wypływa sok żywiczny gęsty, żółtawy, zapachu bardzo mocnego, który w medycynie używa się pod nazwiskiem Bahamę de Mecca. Nazwisko balsamu nie jest właściwe dla tej żywicy, bo nie zawiera wcale kwasu benzoesowego, który jest zasadą wszystkich balsamów; równie jak nazwisko miasta Mekki, bo gatunek ten rośnie w całej Arabii l Azyi środkowej.{{EO autorinfo|''S. P.''}}<section end="Amyris" /> <section begin="Ana, przyrostek" />{{tab}}'''Ana,''' przyrostek grecki, znaczy: pod górę a napowrót, znowu, używany jest w wyrazach złożonych, jak np. ''Anabazys'' (ob.).<section end="Ana, przyrostek" /> — <section begin="Ana w medycynie" />'''Ana,''' w medycynie, umieszczone na recepcie przy ostatniej ingredyjencyi wraz z ilością użyć się mającą, oznacza, że wszystkie ingredyjencyje poprzednio wymienione wejść mają do tego lekarstwa w tejże samej ilości.<section end="Ana w medycynie" /> — <section begin="Ana zakończenie" />'''Ana,''' jako zakończenie wyrazu, zwykle imienia własnego, oznacza zbiór anegdotek pewnej osoby dotyczących, lub też drobniejsze wyjątki z jej dzieł, jak np.: ''Sealigeriana, Baconiana, Voltairiana, Byroniana'' i&nbsp;t.&nbsp;d.<section end="Ana, zakończenie" /> — <section begin="Ana zły duch" />'''Ana,''' jest nazwą złego ducha u Indyjan brazylijskich.<section end="Ana zły duch" /> <section begin="Ana bogini celt." />{{tab}}'''Ana,''' bogini celtycka, w Szkocyi Anaitą zwana, pani głębi i królowa morskiego dna. Mężem jej Pair. Oboje mieszkają w Anwenie. Podobna do polskiej mitologicznej Marzanny. Wychodzi z morza corocznie na zimę. Co wiosna topią jej bałwany lub wizerunki. Topienie Any było po wszystkich ziemiach celtyckich długo przez lud obchodzone.<section end="Ana bogini celt." /> <section begin="Anabaptyści" />{{tab}}'''Anabaptyści''' (''Wiedertäufer'', Nowochrzczeńcy z greckiego ''ana'' i ''baptein''), są przeciwnikami chrztu dzieci. Powołując się na dowody czerpane z czasów Apostolskich, twierdzą: że ponieważ apostołowie dzieci nie chrzcili, należy chrzcić dorosłych, udzielając im pierwej naukę religii, aby mogli mieć pojęcie chrztu. Zdanie to, być może, iż miało zwolenników i w pierwszych wiekach chrześcijaństwa; rozwinęło się jednak i weszło w czyn dopiero w epoce reformacji niemieckiej. Przeciwnicy chrztu zawiązali sektę, a nienawidząc Lutra, obwiniając reformatorów o brak energii, brak szczerej chęci przeprowadzenia w chrześcijaństwie ostatecznych zmian, opowiadali naukę swoją, z całym zapałem jakim fanatyzm natchnąć może. Nauka ta powoływała do wspólności, ludzi ducha; do bezpośredniego połączenia się z Bogiem, wspólności wszystkich dóbr ziemskich i niebieskich. Mimo jednak takich pozorów spirytualizmu, w anabaptyzmie Tomasza Muntzera (ob.), w rozruchach wybuchłych między chłopstwem niemieckiém.<section end="Anabaptyści" /><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> fvgofxwuv5i3zztbl6gkfxaz74jyb4n 3143602 3143597 2022-08-02T15:09:36Z Dzakuza21 10310 lit. proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Dzakuza21" /></noinclude><section begin="Amyraut Mojżesz" />{{pk|ge|newskieh}}, znalazła w Szwajcaryi wielu przeciwników, w głównej zaś treści jest następująca: Jedyną wolą Boga jest, aby wszyscy ludzie dostąpili zbawienia, pod warunkiem wiary. Warunek ten, mógłby przez wszystkich ludzi być dopełnionym, nie dopełniają go jednak skutkiem wrodzonego im zepsucia, i dla tego w rzeczywistości ta powszechna wola Boża nikogo nie zbawia. Oprócz tego, istnieje w Bogu jeszcze szczegółowa wola, wodług której postanowił na wieki zbawić pewną liczbę ludzi, innych zaś w swej łasce pominąć. Pierwsi będą niezawodnie zbawieni, drudzy niezawodnie potępieni. Pierwsza część twierdzenia Amyrauta, nazwana ''universalismus hypotheticus'', niepodobała się Szwajcarom. Amyraut odznaczał się głęboką uczonością i zostawił liczne dzieła treści exegetycznej, historycznej, dogmatycznej, moralnej, polemicznej i kazania: umarł 1664 r. Zycie i naukę jego opisał Ch. Edm. Saigry, w dziele swojém: ''These soutenue'' (Strasburg 1842), oraz Bauer i Zeller w ''Theologische Jahrbucher'' 1852 poszyt 1 i 2.{{EO autorinfo|''L. O.''}}<section end="Amyraut Mojżesz" /> <section begin="Amyris" />{{tab}}'''Amyris,''' balsamowe ziele, Kl. Rodzaj roślin należący do rodziny ''Sumakowych'' (Terebinthaceae), zawiera drzewa i krzewy żywiczne, mające liście składane, kwiaty w wiechy ułożone, pospolicie białe, rosną w Ameryce. Gatunki tego rodzaju dostarczają w medycynie niektórych żywic, jako to: elemi, mirry. Z gatunku Amyrys opobalsamum, przez nacięcie pnia i głównych gałęzi, wypływa sok żywiczny gęsty, żółtawy, zapachu bardzo mocnego, który w medycynie używa się pod nazwiskiem Bahamę de Mecca. Nazwisko balsamu nie jest właściwe dla tej żywicy, bo nie zawiera wcale kwasu benzoesowego, który jest zasadą wszystkich balsamów; równie jak nazwisko miasta Mekki, bo gatunek ten rośnie w całej Arabii l Azyi środkowej.{{EO autorinfo|''S. P.''}}<section end="Amyris" /> <section begin="Ana, przyrostek" />{{tab}}'''Ana,''' przyrostek grecki, znaczy: pod górę a napowrót, znowu, używany jest w wyrazach złożonych, jak np. ''Anabazys'' (ob.).<section end="Ana, przyrostek" /> — <section begin="Ana w medycynie" />'''Ana,''' w medycynie, umieszczone na recepcie przy ostatniej ingredyjencyi wraz z ilością użyć się mającą, oznacza, że wszystkie ingredyjencyje poprzednio wymienione wejść mają do tego lekarstwa w tejże samej ilości.<section end="Ana w medycynie" /> — <section begin="Ana zakończenie" />'''Ana,''' jako zakończenie wyrazu, zwykle imienia własnego, oznacza zbiór anegdotek pewnej osoby dotyczących, lub też drobniejsze wyjątki z jej dzieł, jak np.: ''Sealigeriana, Baconiana, Voltairiana, Byroniana'' i&nbsp;t.&nbsp;d.<section end="Ana zakończenie" /> — <section begin="Ana zły duch" />'''Ana,''' jest nazwą złego ducha u Indyjan brazylijskich.<section end="Ana zły duch" /> <section begin="Ana bogini celt." />{{tab}}'''Ana,''' bogini celtycka, w Szkocyi Anaitą zwana, pani głębi i królowa morskiego dna. Mężem jej Pair. Oboje mieszkają w Anwenie. Podobna do polskiej mitologicznej Marzanny. Wychodzi z morza corocznie na zimę. Co wiosna topią jej bałwany lub wizerunki. Topienie Any było po wszystkich ziemiach celtyckich długo przez lud obchodzone.<section end="Ana bogini celt." /> <section begin="Anabaptyści" />{{tab}}'''Anabaptyści''' (''Wiedertäufer'', Nowochrzczeńcy z greckiego ''ana'' i ''baptein''), są przeciwnikami chrztu dzieci. Powołując się na dowody czerpane z czasów Apostolskich, twierdzą: że ponieważ apostołowie dzieci nie chrzcili, należy chrzcić dorosłych, udzielając im pierwej naukę religii, aby mogli mieć pojęcie chrztu. Zdanie to, być może, iż miało zwolenników i w pierwszych wiekach chrześcijaństwa; rozwinęło się jednak i weszło w czyn dopiero w epoce reformacji niemieckiej. Przeciwnicy chrztu zawiązali sektę, a nienawidząc Lutra, obwiniając reformatorów o brak energii, brak szczerej chęci przeprowadzenia w chrześcijaństwie ostatecznych zmian, opowiadali naukę swoją, z całym zapałem jakim fanatyzm natchnąć może. Nauka ta powoływała do wspólności, ludzi ducha; do bezpośredniego połączenia się z Bogiem, wspólności wszystkich dóbr ziemskich i niebieskich. Mimo jednak takich pozorów spirytualizmu, w anabaptyzmie Tomasza Muntzera (ob.), w rozruchach wybuchłych między chłopstwem niemieckiém.<section end="Anabaptyści" /><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> t75nxmsdtxrm0ma0l27oagmk4hd39v5 Strona:Stanisław Antoni Wotowski - Wiedza tajemna.djvu/181 100 1081547 3143530 2022-08-02T12:00:50Z Seboloidus 27417 /* Przepisana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Seboloidus" /></noinclude>górze, a wśród tumanu, kształt niewyraźny tworzył się, postępował ku mnie. Wyciągnąłem różdżkę przed siebie. Widmo rysowało się coraz wyraźniej, głowa — co chwila zmieniająca rysy — to młodzieniec, to starzec, osadzona na długim, szarawym całunie. Zjawa była wysokości średniego wzrostu człowieka. Zbliżała się powoli, płynąc w powietrzu i zatrzymała na dwa kroki przed pentagramem. Chciałem zadać pytanie, gdy nagle uderzył mnie niby tok elektryczny. W bezbarwnej, falującej masie zabłysły oczy. Zionęły one na mnie taką nienawiścią, taką bezbrzeżną złością i pogróżką — iż, przyznaję, przeraziłem się. Zadrżałem i cofnąłem o pół kroku wstecz. Największy błąd! Chichot przebiegł po pokoju — widmo następowało coraz bliżej. Było tuż na granicy koła, wpatrywało się {{Korekta|mnie|we mnie}} uporczywie, szukało mego wzroku, hypnotyzowało. Czułem, iż przez pół sekundy lęku — utraciłem nad nim władzę. Ono teraz było panem. Snać nakazywało wyjść z koła i być uległym — myśli mięszały mi się w głowie.<br> {{tab}}Resztką przytomności wykrzyknąłem formułę zwolnienia.<br> {{tab}}Zaledwie zdanie skończyłem — uczułem wielką ulgę. Widmo rozpłynęło się, niby we mgle i chciałem, uradowany, opuścić koło, aby zaczerpnąć świeżego powietrza, gdy zabrzmiały w blat biurka trzy potężne uderzenia — zdawało się ktoś bije z całej siły kijem.<br> {{tab}}Powtórnie wymówiłem formułę zaklęcia — zapanowała cisza zupełna. Przeczekałem minut parę, wyszedłem z pentagramu. Blat biurka był porysowany i uszkodzony, w kącie leżało krzesło ze złamaną nogą.<br> {{tab}}Doprowadziłem pokój do porządku i udałem się na przechadzkę. Powróciłem po godzinie i zasnąłem twardym, kamiennym snem — przez noc całą jednak się wydawało mi się, że ktoś mnie dotyka, szczypie, i ściąga kołdrę.<br> {{Kreski-hr}} <nowiki/><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> n8ic0qb7bmkerjjptjnprr6ea3c1a2q Strona:Stanisław Antoni Wotowski - Wiedza tajemna.djvu/182 100 1081548 3143533 2022-08-02T12:03:31Z Seboloidus 27417 /* Przepisana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Seboloidus" /></noinclude>{{tab}}Nazajutrz wstałem obolały i zmęczony, jednak ze spokojnymi nerwami. Wstydziłem się mej małoduszności, która nie pozwoliła mi doświadczenia doprowadzić do końca. Mimo pewnej odrazy i nieokreślonego uczucia niebezpieczeństwa — postanowiłem eksperyment powtórzyć tejże nocy ponownie.<br> {{tab}}Dzień cały spędziłem w odosobnieniu, unikając ludzi. Raz jeszcze przewertowałem uważnie stare księgi o ewokacjach, specjalnie „Clavicula Salomonis“ i Korneliusza Agrypę, a do ceremoniału dołączyłem szpadę, mającą, zdaniem magów, zmuszać oporne, szczególnie złośliwe duchy, do posłuszeństwa.<br> {{tab}}Z uderzeniem dwunastej godziny znajdowałem się wewnątrz koła. Płonęły świece i kadzidła, ja dzierżyłem w jednym ręku miecz — w drugim zaś różdżkę magiczną.<br> {{tab}}Przede mną na niewielkim pulpicie leżały księgi zaklęć i formuły. Do moich dołączyłem jeszcze więcej skomplikowane zaklęcia kabalistów.<br> {{tab}}„Za wszelką cenę zachować spokój!“ — myślałem. Wolno i dobitnie jąłem czytać inwokacje. Nagle zabrzmiał lekki szelest. Podniosłem głowę. W odległości trzech kroków chwiała się postać nieokreślona, mglista.<br> {{tab}}— Ukaż się i bądź posłuszny! — wymówiłem, wyciągając w kierunku widma szpadę.<br> {{tab}}Postać przyjęła wyraźne kontury i stała przede mną. Był to siwowłosy starzec o długiej brodzie i poważnych rysach twarzy, okutany w szeroką, grecką togę, lub coś, w rodzaju szarawego, do samej ziemi płaszcza. Zatrzymał się tuż przy pentagramie — spoglądał poważnie, lecz przychylnie.<br> {{tab}}— Czemuś mnie wołał? — popłynął cichy szept.<br> {{tab}}— Kto jesteś? — zapytałem. — Rozkazuję odpowiedzieć!<br> {{tab}}— Jestem ten, któregoś wzywał!<br><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> dfy95inctintb7kr3woguozibdgzyyo Strona:Stanisław Antoni Wotowski - Wiedza tajemna.djvu/183 100 1081549 3143534 2022-08-02T12:07:08Z Seboloidus 27417 /* Przepisana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Seboloidus" /></noinclude>{{tab}}Ponieważ właściwie nie wzywałem nikogo, pragnąc jedynie wywołać nieokreślone objawy — zgóry byłem przygotowany, że na początkowe doświadczenia przybędą duchy niższego rzędu, najłatwiejsze do przyciągnięcia — obecność wzbudzającego szacunek widma, w postaci poważnego, siwowłosego starca, przeczyła przewidywaniom. Pytałem dalej:<br> {{tab}}— Jesteś duchem dobrym, czy złym?<br> {{tab}}— Nie ma duchów złych i dobrych! — usłyszałem odpowiedź — są oczyszczone, nie oczyszczone, lub tylko nikłe cienie.<br> {{tab}}— Ty do jakich należysz?<br> {{tab}}— Sam nie wiem. Mądrość świata nie zadecydowała o mym losie!<br> {{tab}}Odpowiedzi były ogólnikowe i nieokreślone.<br> {{tab}}— Czy możesz odpowiadać na wszelkie pytania?<br> {{tab}}— O ile w mej mocy... długo z tobą przebywać nie wolno...<br> {{tab}}— Czemu?<br> {{tab}}— Zabroniono mi o tym mówić?<br> {{tab}}— Czy możesz dać parę wskazań, co się u was „tam“ dzieje, w krainie umarłych?<br> {{tab}}— Nie!<br> {{tab}}— Nie? Czyż również ci zabroniono?<br> {{tab}}— Gdybym mówił — niepojąłbyś słów moich. Słowa nie opiszą krainy zmarłych.<br> {{tab}}— Jednak byli tacy, którzy poznali tajemnice śmierci!<br> {{tab}}— Nie opisywano im zaświatów, sami je zwiedzali!<br> {{tab}}— W jaki sposób?<br> {{tab}}— Szli za przewodnikiem bezpiecznie i wracali. Wystąp z koła, pójdź za mną! Zobaczysz!<br> {{tab}}— Wszak nadmieniłeś przed chwilą, że długo ci ze mną przebywać nie wolno — wolno ci zabierać mnie z sobą?<br> {{tab}}— Tego nie zakazano! Zakazano przebywać na {{Korekta|ziemi|ziemi!}}<br> {{tab}}— Więc?<br><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> mw8avm0izpw677fw0afjia66w84rpls Strona:Stanisław Antoni Wotowski - Wiedza tajemna.djvu/184 100 1081550 3143535 2022-08-02T12:13:57Z Seboloidus 27417 /* Przepisana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Seboloidus" /></noinclude>{{tab}}— Wystąp z koła i pójdź ze mną!<br> {{tab}}Głos brzmiał tak poważnie i uroczyście, że już miałem poddać się woli widma. Lecz jeszcze nasunęła się refleksja.<br> {{tab}}— Daj dowód, żeś nie duchem ciemności?<br> {{tab}}— Powiedziałem — duchów ciemności nie ma. Sam o tym się przekonasz!<br> {{tab}}— Jednak bywają złośliwe!<br> {{tab}}Tu przypomniały mi się wczorajsze przygody.<br> {{tab}}— Te szkodzić nam nie mogą! Chodź!<br> {{tab}}Poruszył się, jakby kierując do wyjścia. Ruchem ręki zapraszał i wskazywał drogę. Ciężar jednak jakiś przykuwał moje nogi do miejsca. Chciałem postąpić krok naprzód — nie mogłem.<br> {{tab}}Zjawa spojrzała ironicznie, drwiąco:<br> {{tab}}— Boisz się?<br> {{tab}}— Nie boję się! — zawołałem nagle, pod wpływem nieokreślonego impulsu, — lecz przyzwałem cię, abyś był posłuszny mej woli i odpowiadał na pytania! Ty mnie chcesz podporządkować sobie! Dobrze, uczynię próbę! Pójdę za tobą! Lecz przódy powiedz kim jesteś, lub zgiń i szczeźnij!<br> {{tab}}Syk i świst zadźwięczał po pokoju. Fantom skłębił się, zatracił postać ludzką, zamienił w dziwaczną, mętną i ruchomą bryłę, coś na kształt mglistej kuli — z kuli na chwilę wyjrzała twarz o gorejących oczach, a te jarzyły się taką nienawiścią, że wzdrygnąłem cały. Ten wzrok — to był ten sam, co wczoraj mnie hypnotyzować usiłował. Dziś byłem opanowany.<br> {{tab}}Raptem wszystko znikło, tylko leciuchny szept przebiegł:<br> {{tab}}— A jednak przyjdziesz do mnie...<br> {{tab}}Odmówiwszy raz jeszcze formułę zwolnienia, opuściłem koło, nie niepokojony przez żadne objawy.<br> {{tab}}Tej nocy spałem spokojnie. Czyżby to była tylko halucynacja?<br><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> 3bdnxelrr4l0d0nmwriuxx74bb4dbzr 3143536 3143535 2022-08-02T12:24:00Z Seboloidus 27417 dt proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Seboloidus" /></noinclude>{{tab}}— Wystąp z koła i pójdź ze mną!<br> {{tab}}Głos brzmiał tak poważnie i uroczyście, że już miałem poddać się woli widma. Lecz jeszcze nasunęła się refleksja.<br> {{tab}}— Daj dowód, żeś nie duchem ciemności?<br> {{tab}}— Powiedziałem — duchów ciemności nie ma. Sam o tym się przekonasz!<br> {{tab}}— Jednak bywają złośliwe!<br> {{tab}}Tu przypomniały mi się wczorajsze przygody.<br> {{tab}}— Te szkodzić nam nie mogą! Chodź!<br> {{tab}}Poruszył się, jakby kierując do wyjścia. Ruchem ręki zapraszał i wskazywał drogę. Ciężar jednak jakiś przykuwał moje nogi do miejsca. Chciałem postąpić krok naprzód — nie mogłem.<br> {{tab}}Zjawa spojrzała ironicznie, drwiąco:<br> {{tab}}— Boisz się?<br> {{tab}}— Nie boję się! — zawołałem nagle, pod wpływem nieokreślonego impulsu, — lecz przyzwałem cię, abyś był posłuszny mej woli i odpowiadał na pytania! Ty mnie chcesz podporządkować sobie! Dobrze, uczynię próbę! Pójdę za tobą! Lecz przódy powiedz kim jesteś, lub zgiń i szczeźnij!<br> {{tab}}Syk i świst zadźwięczał po pokoju. Fantom skłębił się, zatracił postać ludzką, zamienił w dziwaczną, mętną i ruchomą bryłę, coś na kształt mglistej kuli — z kuli na chwilę wyjrzała twarz o gorejących oczach, a te jarzyły się taką nienawiścią, że wzdrygnąłem cały. Ten wzrok — to był ten sam, co wczoraj mnie hypnotyzować usiłował. Dziś byłem opanowany.<br> {{tab}}Raptem wszystko znikło, tylko leciuchny szept przebiegł:<br> {{tab}}— A jednak przyjdziesz do mnie...<br> {{tab}}Odmówiwszy raz jeszcze formułę zwolnienia, opuściłem koło, nie niepokojony przez żadne objawy.<br> {{tab}}Tej nocy spałem spokojnie. Czyżby to była tylko halucynacja?<br> <nowiki/><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> k9vm9l9vapm5w9i9qidmkezepn2mxus Strona:Stanisław Antoni Wotowski - Wiedza tajemna.djvu/185 100 1081551 3143537 2022-08-02T12:37:14Z Seboloidus 27417 /* Przepisana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Seboloidus" /></noinclude>{{Kreski-hr}} {{Kreski-hr}} {{tab}}Nazajutrz, gdy się obudziłem, jąłem rozważać. Byłem w pokoju podczas doświadczeń sam — myślałem — może uległem omanowi, ułudzie zmysłów? Wprawdzie rozbite biurko i połamane krzesło, świadczyły o prawdziwości doznanych wrażeń — lecz dla sceptyków stanowiły dowody, może jeszcze mało przekonywujące.<br> {{tab}}— Dla całkowitej kontroli, postanowiłem powtórzyć eksperyment, w obecności dwóch świadków, za dni parę.<br> {{tab}}Na towarzyszy wybrałem {{Korekta|p|p.}} Mikołaja Sz. i Macieja Skr., zamieszkałych w Warszawie — obu byłych wojskowych, ludzi wypróbowanej odwagi, a wielkich miłośników nauk tajemnych, których znałem oddawna.<br> {{tab}}Opisałem im moje dotychczasowe próby i tym razem uradziliśmy, wywołać, o ile jest to możliwe, {{Korekta|zjawę zjawą określoną, niedawno zmarłego artystę R. S. —|zjawę}} określoną, niedawno zmarłego artystę R.&nbsp;S. — dobrego naszego znajomego za życia, a spirytystę zapalonego.<br> {{tab}}Mimo, że przyjaciele moi, nie przyjmowali bezpośredniego udziału w ewokacji, doradziłem dla bezpieczeństwa — parodniowe czyszczenie (3 dni) — po czym przystąpiliśmy do obrzędu. Aby uniknąć wszelkiej możliwej iluzji — tym razem odrzuciłem kadzidła — mogą one bowiem swym aromatem {{Korekta|dopamagać|dopomagać}} halucynacjom a ich smugi częstokroć przyjmują kształty ludzkie.<br> {{tab}}W czasie przypisanym zajęliśmy nasze miejsca w pentagramie i po chwili skupienia, w ciszy zupełnej, powtarzałem udoskonaloną, na zasadzie poprzednich doświadczeń, formułę ewokacyjną. Wymówiłem ją raz — zjawiska nie nastąpiły, powtórzyłem — równie bezskutecznie, zrażony nieco, przystępowałem do trzeciego czytania, gdy, nagle, stojący z prawej strony poza mną, pan Maciej Skr. szepnął.<br><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> jd96s44zi4vskt0d3wvk84p42p9dbex Strona:Stanisław Antoni Wotowski - Wiedza tajemna.djvu/186 100 1081552 3143538 2022-08-02T12:47:39Z Seboloidus 27417 /* Przepisana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Seboloidus" /></noinclude>{{tab}}— Patrz!<br> {{tab}}Spojrzałem. W kącie chwiał się niewyraźny cień.<br> {{tab}}— R. S. — {{Korekta|zowałałem|zawołałem}} — jeśli jesteś, ukaż się!<br> {{tab}}Cień przybliżał się, lecz nie przybierał określonych kształtów.<br> {{tab}}— R. S. — powtórzyłem — czy możesz stać się widoczny? Wszak tu ci sami, co kochali cię za życia!<br> {{tab}}Nagle nastąpił błysk i przed nami zamajaczył R.&nbsp;S. — tak, jak pamiętaliśmy go zawsze, wysoki, blady, starannie uczesany, w ciemnym ubraniu.<br> {{tab}}Wrażenie było potężne.<br> {{tab}}— Czego chcecie? — wymówił głuchym, przytłumionym głosem.<br> {{tab}}— Romanie! Tyżeś to? Ty? — zawołałem, drżąc ze wzruszenia — poznajesz nas?<br> {{tab}}— Tak! — odparł i apatycznie wymienił nasze nazwiska.<br> {{tab}}— Drogi Romanie! A więc hermetyzm jest naprawdę potęgą, przezwyciężającą śmierć! Powiedz nam coś o sobie?<br> {{tab}}— Niewiele się dowiecie. Zresztą prędko opuścić was muszę! Uczyniliście mi krzywdę!<br> {{tab}}— My... tobie... jaką?<br> {{tab}}— Nie ściąga się duchów nieoczyszczonych na ziemię, bezkarnie dla ich rozwoju — powinniście znać dobrze tę zasadę!<br> {{tab}}— Przebacz! Błagamy cię! To się więcej nie powtórzy! Lecz tak pragnęliśmy mieć dowody! Nic nam mówić nie możesz?<br> {{tab}}— O was bardzo wiele — tu istotnie wymienił parę ostatnich wypadków z naszego życia — o mnie, zabronione mi jest!<br> {{tab}}— Czy cierpisz?<br> {{tab}}— Słowo cierpienie nie istnieje. Istnieje dręcząca tęsknota za doskonałością i żal za zmarnowanym czasem!<br> {{tab}}— Czy spotykacie tych, kogo kochaliście za życia?<br><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> tcd9lkbs8x1v3nkmt2t7sh9int3bacb Strona:Stanisław Antoni Wotowski - Wiedza tajemna.djvu/187 100 1081553 3143539 2022-08-02T13:02:43Z Seboloidus 27417 /* Przepisana */ korekta bwd — na pdst. Wielkiej księgi cudów i tajemnic, 1928 proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Seboloidus" /></noinclude>{{tab}}— Tak, o ile jesteśmy na jednym szczeblu ekspiacji. Pomagamy sobie wzajemnie.<br> {{tab}}— Czy znane są wam wasze dalsze losy?<br> {{tab}}— Nie zawsze!<br> {{tab}}— Co prawdy zawiera teoria reinkarnacji?<br> {{tab}}— Nie należy jej tak pojmować, jak ją pojmują na ziemi. Dla większości ludzi nieuduchowionych śmierć cielesna, oznacza istotną śmierć. Błąkają się, czas jakiś jeszcze ich cienie astralne i sycą się życiem waszym — to są wampiry i demony. Wiedzą, że znikną — to jest ich piekło i źródło złośliwości. Inne jednostki muszą przejść dla oczyszczenia ponowne wcielenia — świadome są oczekujących ich nowych cierpień ziemskich. Lecz pozostanie nadzieja. Wreszcie, uduchowieni, czasem nie przechodzą drugiej reinkarnacji, a łączą się odrazu z boskim pierwiastkiem — i dopomagają najbliższym do osiągnięcia szczęśliwości wiecznej.<br> {{tab}}— Czy praktyki na ziemi dopomagają do bytu „tam“?<br> {{tab}}— Bezwzględnie! Ale prawdziwe, osnute na odrzuceniu wszystkiego cielesnego i {{Korekta|ziemskiego.<br>podlegają|ziemskiego. Magowie nie podlegają}} prawu reinkarnacji.<br> {{tab}}— Czy inni ludzie, stojący na niskim, z konieczności, szczeblu umysłowym, więc niedostatecznie uświadomieni, kompletnie zamierać muszą?<br> {{tab}}— Nie! To byłoby sprzeczne z boskim pierwiastkiem. Wiara i religia są tą potęgą, przy pomocy których każdy prostak może się uduchowić.<br> {{tab}}— Czy pomiędzy zjawiskami spirytyzmu, zachodzi jaka różnica?<br> {{tab}}— Wszystkie mają jedno źródło: potęgę fluidów astralu, przyciągających, ukrytych w człowieku. Na seanse spirytystyczne, jednak, nigdy duch wyższy nie przybędzie. Tak, jak nie przybędzie człowiek wybitny, na zaproszenie miało kulturalnej osoby. Istności, ukazujące się<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> 00zptnpf22f24eqmjh7879r27huk49c Strona:Stanisław Antoni Wotowski - Wiedza tajemna.djvu/188 100 1081554 3143540 2022-08-02T13:53:16Z Seboloidus 27417 /* Przepisana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Seboloidus" /></noinclude>na zebraniach, są najniższego rzędu i sycą swój wampiryzm siłami medium i uczestników.<br> {{tab}}— Powiedziałeś, że wielką krzywdę ci uczyniliśmy, ściągając na ziemię. A jednak był szereg duchów, obcujących z adeptami latami całymi i udzielających wtajemniczenia?<br> {{tab}}— Tak, ale duchy oczyszczone, najwyższe!<br> {{tab}}— Jak wejść z nimi w kontakt?<br> {{tab}}— Należy dojść do całkowitego duchowego rozwoju, aby być godnym ich nauki.<br> {{tab}}— A czyniąc podobne eksperymenty, jak {{Korekta|dzisiejszy,,|dzisiejszy,}} nie zdołamy ich przyciągnąć?<br> {{tab}}— Bardzo wątpliwe. Zbyt mało jesteście jeszcze posunięci na stopniach doskonałości. Doświadczenia wasze są spowodowane li tylko {{Korekta|ciekawościa|ciekawością}}. Dlatego, {{Korekta|przyciagać|przyciągać}} możecie, po wielkich wysiłkach, albo duchy takie jak ja, czyniąc im krzywdę, albo istności złośliwe, które nazywacie demonami, a grożące wielkim niebezpieczeństwem. Bądź zadowolony, żeś cało uszedł...<br> {{tab}}— Wiesz o moich poprzednich próbach?<br> {{tab}}— Wiem. Wiem, co ci groziło i... niestety pomóc nie mogłem...<br> {{tab}}— Co byłoby się ze mną stało, gdybym wystąpił z koła?<br> {{tab}}— Znalazłbyś się istotnie, w zaświatach — lecz z tamtąd nie powróciłbyś nigdy, lub pozostałbyś szaleńcem po koniec życia!<br> {{tab}}Czemu istnieją duchy złośliwe?<br> {{tab}}— Są to istności skazane na śmierć powtórną i bezpowrotną. Nie mogąc szkodzić nam, {{Korekta|napadaja|napadają}} żyjących, nieostrożnie poszukujących z nimi stosunku. Jeśli uwiodą nieoczyszczonego — przybywa nowy towarzysz niedoli! W tym znaczeniu — istne to czarty, czyhające na zgubę ludzi.<br> {{tab}}— Czy będziesz powtórnie żył na ziemi i czy nie wiesz, jak się odbędzie twe wcielenie?<br><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> hfv6eq30phjk2xzakji9wfah38pplxv Strona:Stanisław Antoni Wotowski - Wiedza tajemna.djvu/189 100 1081555 3143542 2022-08-02T14:04:00Z Seboloidus 27417 /* Przepisana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Seboloidus" /></noinclude>{{tab}}— Wiele pozostaje przede mną zagadek... dać odpowiedzi nie mogę... Zresztą już odejść muszę...<br> {{tab}}— Opuszczasz nas?<br> {{tab}}— Tak... Czas...<br> {{tab}}— Czy nie mógłbyś zostawić jakiego widomego znaku twej bytności, abyśmy uwierzyli, żeśmy zbiorowo nie ulegli halucynacji?<br> {{tab}}Nie otrzymałem na zapytanie odpowiedzi. Widmo Romana S. jęło się chwiać i blednąc, w końcu zniknęło całkowicie. Lecz w tejże chwili, jakiś metalowy przedmiot, z brzękiem potoczył się po podłodze.<br> {{tab}}Pokój był pusty. Patrzyliśmy pół przytomni na siebie. Czy spędziliśmy kwadrans na rozmowie z zjawą Romana S., czy we trójkę śniliśmy na jawie?<br> {{tab}}Lecz cóż miał znaczyć posłyszany upadek? Rozwarłem szeroko okna, a gdy mroźne listopadowe powietrze, przywróciło nieco przytomność — rozpoczęliśmy poszukiwania w jasnej oświetlonej sali.<br> {{tab}}W rogu, za stołem, w miejscu, gdzie zdawało się zniknęła zjawa, leżał spory pierścionek. Był nim niezwykle oryginalny, wschodni, sygnet zmarłego — częstokroć podziwiany przez nas, na jego {{Korekta|palcu,,|palcu,}} za życia. Roman S., tak lubił ten klejnot, iż nie rozstawał się z nim na chwilę i wraz z nim złożono go do trumny. Pamiętaliśmy tę okoliczność znakomicie, kiedy po raz ostatni, żegnaliśmy martwego przyjaciela.<br> {{tab}}Pierścień był kuty, srebrny, przyozdobiony szmaragdami i rubinami. Pochodził z XVI&nbsp;w. a z jego historią wiązały się tajemnicze legendy.<br> {{tab}}Pierścień, po dziś dzień, znajduje się w moim posiadaniu, lecz rzadko nakładam go na palec. Gdy uczyniłem to parokrotnie — ogarnęło mną niewytłomaczone uczucie lęku, niepokoju, smutku i oczekiwania jakiegoś nieszczęścia.<br> {{Kreski-hr}} {{tab}}Tak brzmi niezwykle sensacyjny opis doświadczenia<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> sfnqti5y92wlz1st5ditp3tctqkeb20 Strona:Stanisław Antoni Wotowski - Wiedza tajemna.djvu/190 100 1081556 3143543 2022-08-02T14:07:38Z Seboloidus 27417 /* Przepisana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Seboloidus" /></noinclude>p. A.&nbsp;P. Celem zniknięcia jakichkolwiek nieporozumień raz jeszcze podkreślam, że przytoczyłem go tylko, jako niezwykle ciekawy, a poglądy wypowiedziane przez prawdziwego, czy rzekomego ducha zmarłego artysty o życiu zagrobowym nie są moimi poglądami, gdyż osobiście wcale nie zachwycam się teorią reinkarnacji. Zresztą, na seansach mediumicznych też często mamy do czynienia z „duchami mówiącymi“, przynoszącymi podobne {{Korekta|rewalacje|rewelacje}} i te {{Korekta|rewalacje|rewelacje}} częstokroć są sprzeczne ze sobą. Tłumaczy to się tym, że jeśli te „duchy“ są tylko wytworami mediów, przebija się w nich jedynie ich inteligencja i ich poglądy. Tak mogło być i w tym wypadku, a niezwykłe pojawienie się pierścionka jest znane w naukach, psychicznych pod nazwą „aportu“.<br> <br><br><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> 4jekaz8obsqe422vj3vr96t0pv53j9p Strona:Stanisław Antoni Wotowski - Wiedza tajemna.djvu/191 100 1081557 3143546 2022-08-02T14:13:09Z Seboloidus 27417 /* Przepisana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Seboloidus" /><br><br></noinclude>{{c|'''{{LinkWew|WYWOŁANIE NIEBOSZCZYKA|id=Wywołanie nieboszczyka}}'''|po=1em}} {{tab}}Poprzednio przytoczyłem doświadczenia magiczne p. A.&nbsp;P., które wielu osobom mogą się wydać fantastyczne. Aby jednak zaznaczyć, że podobne zjawiska mogą zachodzić i że obserwowali je ludzie poważni, przytoczę list doktora Juliana Zaleskiego, wydrukowany w 1869&nbsp;r. w piśmie „Świat Duchów“, wychodzącym pod redakcją L. Rogalskiego.<br> {{tab}}Dr. Zaleski pisze:<br> {{tab}}„Przesyłam redakcji sumienne opowiadanie {{Korekta|s. p.|ś.&nbsp;p.}} Wincentego Kobylińskiego, dziedzica majątku Kobylino Kuleszki, w powiecie Wysokie Mazowieckie, zmarłego zdaje się w 1865&nbsp;r. Oświadczam, że w każdej chwili gotów jestem stwierdzić przysięgą to, co z jego ust posłyszałem i co mi opowiadał, jako swemu lekarzowi i przyjacielowi.<br> {{tab}}Otóż tak mi mówił p. Kobyliński: „Powiadał mi ojciec mój (miecznikowicz koronny), że zaproszony był do majątku Kamionka państwa Skiwskich, niedługo po śmierci starego Skiwskiego. Wszczęła się rozmowa o duchach. Jedni przeczyli, drudzy wierzyli w ukazywanie się duchów. Otóż jeden z gości, nazwiskiem Oleszkiewicz, o którym dawno mówiono, że studiuje tajemnicze księgi, odezwał się: „Nie wierzycie, że dusze ukazują się? Wszak znaliście ś.&nbsp;p. Skiwskiego i niektórzy z was byli na jego pogrzebie? Otóż, jeśli chcecie, sprowadzę go wam, jak był pochowany w kontuszu, pasie i czapce rogatej, białej!“<br><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> krpzmyc18bnpe36651ifx7j1i0xncxa Strona:Stanisław Antoni Wotowski - Wiedza tajemna.djvu/192 100 1081558 3143548 2022-08-02T14:20:15Z Seboloidus 27417 /* Przepisana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Seboloidus" /></noinclude>{{tab}}Śmiech {{Korekta|powstał|powstał.}}<br> {{tab}}— No, mówił dalej Oleszkiewicz — kto czuje się na siłach, niech zostanie... a kto nie... proszę wyjść do bocznych pokojów, zwłaszcza panie...<br> {{tab}}Jedni się {{Korekta|wynieśli|wynieśli,}} drudzy śmielsi, lub udający śmiałych, pozostali.<br> {{tab}}Oleszkiewicz rozkazał wszystkim siedzieć spokojnie i nie odzywać się. Zakreślił duże koło na podłodze przed lustrem wiszącym. Stanął w środku tego koła, patrząc w lustro.<br> {{tab}}Po paru minutach słychać było stąpanie na schodach (było to na piętrze) i stuki:<br> {{tab}}Drzwi podwójne rozwarły się z hukiem. Wchodzi nieboszczyk Skiwski stary, ostro idzie i staje nad zakreślonym kołem.<br> {{tab}}— Jestem — mówi grubym głosem. — Jestem... Co chcesz... gadaj? Po co mnie niepokoisz? Po co mnie przyzywasz? Gadaj...<br> {{tab}}Oleszkiewicz stał nieruchomo, patrząc w lustro.<br> {{tab}}— No, czemuż nie mówisz? Po co mnie przywołałeś? Gadaj, co chcesz? Mnie tam dobrze... po co wzywałeś?<br> {{tab}}Wymówił jeszcze podobnych słów kilka, wreszcie prosił, żeby go więcej nie przyzywać. I znów ostro stąpając wyszedł, drzwi zatrzasnęły się same za nim.<br> {{tab}}Co się tam działo, można się domyślić. Siedzący widzowie byli prawie nie żywi. Niektórzy nawet pomdleli ze strachu, zwłaszcza kilka pań.<br> {{tab}}To mi opowiedział {{Korekta|s. p.|ś.&nbsp;p.}} Wincenty Kobyliński, a syn nieboszczyka, który się ukazał, p. Stanisław Skiwski, dziedzic majątku Jabłonka, pod Zambrowem, całkowicie potwierdził, gdy go pytałem o tę opowieść“.<br> {{tab}}Podobnych opisów ewokacji magicznych odnajdujemy w literaturze sporo. Powtarzam raz jeszcze, że osobiście tłumaczę je sobie, o ile nie ma się do czynienia ze zbiorową halucynacją — zdolnościami medialnymi ewokatora.<br> <br><br><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> gkqeocsnmydke3zk0esf39ek8tug5ch Wiedza tajemna/Rozdział XXI 0 1081559 3143549 2022-08-02T14:22:37Z Seboloidus 27417 nowa strona wikitext text/x-wiki {{Dane tekstu2 |referencja = {{ROOTPAGENAME}} |następny = {{ROOTPAGENAME}}/Rozdział XXIII }} <br> {{JustowanieStart2}} <pages index="Stanisław Antoni Wotowski - Wiedza tajemna.djvu" from=174 fromsection="r21" to=192 /> {{JustowanieKoniec2}} {{MixPD|Stanisław Antoni Wotowski}} [[Kategoria:{{ROOTPAGENAME}}|W{{BieżącyU|2}}]] qnjay6jd221lrkjw2koj4u37hjpugie 3143551 3143549 2022-08-02T14:30:07Z Seboloidus 27417 drobne techniczne wikitext text/x-wiki {{Dane tekstu2 |referencja = {{ROOTPAGENAME}} }} <br> {{JustowanieStart2}} <pages index="Stanisław Antoni Wotowski - Wiedza tajemna.djvu" from=174 fromsection="r21" to=192 /> {{JustowanieKoniec2}} {{MixPD|Stanisław Antoni Wotowski}} [[Kategoria:{{ROOTPAGENAME}}|W{{BieżącyU|2}}]] eqhy13vfwdymqnnclbytncckgmuy4ts Wiedza tajemna/Rozdział XXII 0 1081560 3143550 2022-08-02T14:24:47Z Seboloidus 27417 nowa strona wikitext text/x-wiki {{Dane tekstu2 |referencja = {{ROOTPAGENAME}} |poprzedni = {{ROOTPAGENAME}}/Rozdział XXI |następny = {{ROOTPAGENAME}}/Słownik }} <br> {{JustowanieStart2}} <pages index="Stanisław Antoni Wotowski - Wiedza tajemna.djvu" from=193 to=200 /> {{JustowanieKoniec2}} {{MixPD|Stanisław Antoni Wotowski}} [[Kategoria:{{ROOTPAGENAME}}|W{{BieżącyU|2}}]] ad2qx0adffzprqxhri9j9cxl4yh4vvm 3143553 3143550 2022-08-02T14:30:47Z Seboloidus 27417 Seboloidus przeniósł stronę [[Wiedza tajemna/Rozdział XXIII]] na [[Wiedza tajemna/Rozdział XXII]], bez pozostawienia przekierowania pod starym tytułem: popr. nr rozdziału wikitext text/x-wiki {{Dane tekstu2 |referencja = {{ROOTPAGENAME}} |poprzedni = {{ROOTPAGENAME}}/Rozdział XXI |następny = {{ROOTPAGENAME}}/Słownik }} <br> {{JustowanieStart2}} <pages index="Stanisław Antoni Wotowski - Wiedza tajemna.djvu" from=193 to=200 /> {{JustowanieKoniec2}} {{MixPD|Stanisław Antoni Wotowski}} [[Kategoria:{{ROOTPAGENAME}}|W{{BieżącyU|2}}]] ad2qx0adffzprqxhri9j9cxl4yh4vvm Autor:Marceli Langowski 104 1081561 3143555 2022-08-02T14:55:25Z Dzakuza21 10310 nowy wikitext text/x-wiki {{Autorinfo |Nazwisko=Marceli Langowski |pseudonim=Dr. M. L. |podpis= |opis=Polski lekarz. |back=L }} == Teksty == * [[Encyklopedyja powszechna (1859)]] – współautor {{PD-old-autor|Langowski, Marceli}} {{DEFAULTSORT:Langowski, Marceli}} [[Kategoria:Encyklopedyści]] [[Kategoria:Lekarze]] [[Kategoria:Marceli Langowski|*]] ldpmzyhk604q7q2er7zqd4n0mur8qfu Kategoria:Marceli Langowski 14 1081562 3143556 2022-08-02T14:55:58Z Dzakuza21 10310 nowy wikitext text/x-wiki {{wykaz | dopełniacz = Marcelego Langowskiego | autor = Langowski, Marceli }} [[Kategoria:Autorzy alfabetycznie]] otwyw2zswoqohe621fip4a92433ffmh Encyklopedyja powszechna (1859)/Amra 0 1081563 3143558 2022-08-02T14:58:11Z Dzakuza21 10310 nowy wikitext text/x-wiki {{Hasło z Encyklopedyi powszechnej |tom=1 |strona_start=688 |strona_stop=688 }} 0kkyod4hskq1k4uz1czbcdddadeizto Encyklopedyja powszechna (1859)/Amri 0 1081564 3143559 2022-08-02T14:58:22Z Dzakuza21 10310 nowy wikitext text/x-wiki {{Hasło z Encyklopedyi powszechnej |tom=1 |strona_start=688 |strona_stop=688 }} 0kkyod4hskq1k4uz1czbcdddadeizto Encyklopedyja powszechna (1859)/Amru 0 1081565 3143560 2022-08-02T14:58:38Z Dzakuza21 10310 nowy wikitext text/x-wiki {{Hasło z Encyklopedyi powszechnej |tom=1 |strona_start=689 |strona_stop=689 }} m0qb6vgbmv1fmdvzntem8lsejox16yu Encyklopedyja powszechna (1859)/Amru (Ben Abul As) 0 1081566 3143561 2022-08-02T14:58:50Z Dzakuza21 10310 nowy wikitext text/x-wiki {{Hasło z Encyklopedyi powszechnej |tom=1 |strona_start=689 |strona_stop=689 }} m0qb6vgbmv1fmdvzntem8lsejox16yu Encyklopedyja powszechna (1859)/Amru (Ebu Lait) 0 1081567 3143563 2022-08-02T14:59:24Z Dzakuza21 10310 nowy wikitext text/x-wiki {{Hasło z Encyklopedyi powszechnej |tom=1 |strona_start=689 |strona_stop=689 }} m0qb6vgbmv1fmdvzntem8lsejox16yu Encyklopedyja powszechna (1859)/Amrum 0 1081568 3143564 2022-08-02T14:59:34Z Dzakuza21 10310 nowy wikitext text/x-wiki {{Hasło z Encyklopedyi powszechnej |tom=1 |strona_start=689 |strona_stop=689 }} m0qb6vgbmv1fmdvzntem8lsejox16yu Encyklopedyja powszechna (1859)/Amsberg 0 1081569 3143565 2022-08-02T14:59:44Z Dzakuza21 10310 nowy wikitext text/x-wiki {{Hasło z Encyklopedyi powszechnej |tom=1 |strona_start=689 |strona_stop=689 }} m0qb6vgbmv1fmdvzntem8lsejox16yu Encyklopedyja powszechna (1859)/Amsdorf 0 1081570 3143566 2022-08-02T14:59:59Z Dzakuza21 10310 nowy wikitext text/x-wiki {{Hasło z Encyklopedyi powszechnej |tom=1 |strona_start=689 |strona_stop=690 }} ht9ahh788c4big64htynbrk979vcduz Encyklopedyja powszechna (1859)/Amsler 0 1081571 3143567 2022-08-02T15:00:13Z Dzakuza21 10310 nowy wikitext text/x-wiki {{Hasło z Encyklopedyi powszechnej |tom=1 |strona_start=690 |strona_stop=690 }} 7lr2awxm59am6pqdzoxoowwfmo2eag0 Encyklopedyja powszechna (1859)/Amsterdam 0 1081572 3143568 2022-08-02T15:00:33Z Dzakuza21 10310 nowy wikitext text/x-wiki {{Hasło z Encyklopedyi powszechnej |tom=1 |strona_start=690 |strona_stop=692 }} cqghoviwtaamoltrgwwpaiujkvg2ka5 Encyklopedyja powszechna (1859)/Amszaspandy 0 1081573 3143569 2022-08-02T15:00:53Z Dzakuza21 10310 nowy wikitext text/x-wiki {{Hasło z Encyklopedyi powszechnej |tom=1 |strona_start=692 |strona_stop=693 }} 453ub8oc4qxr3ftxo3x21mx4mn7w6s0 Encyklopedyja powszechna (1859)/Amt 0 1081574 3143570 2022-08-02T15:01:07Z Dzakuza21 10310 nowy wikitext text/x-wiki {{Hasło z Encyklopedyi powszechnej |tom=1 |strona_start=693 |strona_stop=693 }} bo85qly4o0b65lgubgioj2x6hr3fx6j Encyklopedyja powszechna (1859)/Amu-Darja 0 1081575 3143571 2022-08-02T15:01:50Z Dzakuza21 10310 nowy wikitext text/x-wiki {{Hasło z Encyklopedyi powszechnej |tom=1 |strona_start=693 |strona_stop=698 }} j5eya3pauwforhh4dhvbehaq4hiuco7 Encyklopedyja powszechna (1859)/Amulet 0 1081576 3143572 2022-08-02T15:02:11Z Dzakuza21 10310 nowy wikitext text/x-wiki {{Hasło z Encyklopedyi powszechnej |tom=1 |strona_start=698 |strona_stop=699 }} cor655049lkbpvo8520lhv2yojgdzv3 Encyklopedyja powszechna (1859)/Amulo 0 1081577 3143573 2022-08-02T15:02:30Z Dzakuza21 10310 nowy wikitext text/x-wiki {{Hasło z Encyklopedyi powszechnej |tom=1 |strona_start=699 |strona_stop=700 }} crr8vp0s97kb89wj0sy6lb7kiytil6p Encyklopedyja powszechna (1859)/Amund (Bröt) 0 1081578 3143574 2022-08-02T15:02:45Z Dzakuza21 10310 nowy wikitext text/x-wiki {{Hasło z Encyklopedyi powszechnej |tom=1 |strona_start=700 |strona_stop=700 }} jphqcijv3od5qioph9na7hpvc5edb5u Encyklopedyja powszechna (1859)/Amund (Jakób) 0 1081579 3143576 2022-08-02T15:03:58Z Dzakuza21 10310 nowy wikitext text/x-wiki {{Hasło z Encyklopedyi powszechnej |tom=1 |strona_start=700 |strona_stop=700 }} jphqcijv3od5qioph9na7hpvc5edb5u Strona:Stanisław Antoni Wotowski - Wiedza tajemna.djvu/196 100 1081580 3143577 2022-08-02T15:04:02Z Seboloidus 27417 /* Przepisana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Seboloidus" /></noinclude>{{pk|Cou|droyer}}, a na tę wieść sąsiedzi przybiegają tłumme. Zachowanie Józefiny jest zmienne: to osypuje kochanka pieszczotami, zwąc go swym „skarbem“, „szczęściem“, „bogiem“, to odpycha ze zgrozą błagając, by nie uważano ją za prostytutkę. „Najsilniejsza kobieta — woła — {{roz|temu}} się nie oprze! To straszne! Zabierzcie mnie! Zabierzcie mnie, zabierzcie!“<br> {{tab}}Wieczorem pragnie nocować wraz z jedną dziewczyną w sąsiednim domu, lecz Castellan przeciwstawia się temu. By złamać upór, wykonywa parę dziwnych znaków — inni twierdzą, iż dotknął lekko jej piersi i czoła. Pada natychmiast omdlała i tak pozostaje przez trzy kwadranse. Mimo tego stanu, Castellan każe Józefinie dawać odpowiedzi na pytania — i ta odpowiada. „Może chcecie, by się śmiała?“ — pyta — i Józefina się śmieje. Przypuszczając symulację, obecni łaskoczą zemdloną — trwa dalej w bezwładzie.<br> {{tab}}Aby ją przywieść do przytomności, Castellan wymierza trzy potężne policzki. Dziewczyna trzeźwieje natychmiast — nie skarży się na ból, czuje się znakomicie. Obecni opuszczają pokój, pozostawiając parę sam na sam. W nocy domownicy zostają zbudzeni przeraźliwymi krzykami. Imć Coudroyer, uzbraja się w kij, wędruje na górę i rozkazuje Castellanowi natychmiast wynosić się z domu. Czarownik poczyna się usprawiedliwiać, Józefina krzyczy: „tylko siłą oderwiecie mnie od niego!“ Coudroyer macha ręką i idzie spać z powrotem a reszta nocy upływa spokojnie.<br> {{tab}}Nazajutrz dziewczyna schodzi pierwsza — jest nieprzytomna, bełkoce jak obłąkana. W chwil parę później pojawia się Castellan i aby, jak oświadcza, doprowadzić krnąbrną do posłuchu — rozkazuje jej okrążyć klęcząc na kolanach, pokój dokoła. Teraz obecni poczynają się burzyć i postanawiają, po cichu, przegonić czarownika. Wyrzucają go za drzwi. Lecz zaledwie znikł, Józefina pada na podłogę, tężeje, oczy stają w słup. Domownicy,<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> 78qbp8ahrx1dzbl7krkhs6z8gb8rb3l Encyklopedyja powszechna (1859)/Amunicyja 0 1081581 3143578 2022-08-02T15:04:08Z Dzakuza21 10310 nowy wikitext text/x-wiki {{Hasło z Encyklopedyi powszechnej |tom=1 |strona_start=700 |strona_stop=700 }} jphqcijv3od5qioph9na7hpvc5edb5u Strona:Stanisław Antoni Wotowski - Wiedza tajemna.djvu/195 100 1081582 3143579 2022-08-02T15:04:20Z Seboloidus 27417 /* Przepisana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Seboloidus" /></noinclude>{{tab}}Zdaje się, że w południe, powodowana litością zaprosiła go by wraz z nią podzielił skromny posiłek. Usiadł naprzeciw.<br> {{tab}}Gdy nakładała sobie potrawę, Castellan uniósł się nagle z miejsca i wykonał ruch, jakby sypiąc jej na łyżkę jakiś proszek, mimo że proszku nie widziała. Wkrótce potem zrobiło jej się niedobrze i odtąd wspomnienia poczynają się zacierać. Ocknęła się na chwilę pod wpływem strumienia zimnej wody, którą ją polewał Castellan, podniosła się i pragnęła wyjść z pokoju, lecz przy wyjściu zemdlała powtórnie. Wydaje się jej jeszcze, że ją bito, aczkolwiek nie wie za co i że kazano jej gdzieś iść i temu rozkazowi nie mogła się oprzeć, zmuszała ją do niego jakaś wewnętrzna siła...<br> {{tab}}Dość, że koło czwartej, sąsiedzi widzą, jak Józefina opuszcza ojcowski dom i udaje się wraz z włóczęgą w nieokreślonym kierunku — zdumienie tym większe, gdyż dziewczyna cieszy się nieskalaną reputacją, zaś przybysz fizycznie zbudzić może jedynie odrazę. Dąży za nim pokornie, rzucając od czasu do czasu obecnym {{Korekta|niezrozumiało|niezrozumiałe}} zdania, wykrzykując: „podążam za mym Bogiem“ etc. Castellan później udowadniał, że przed wyruszeniem, miała oświadczyć dwum sąsiadom, w myśl zwyczaju miejscowego, iż odchodzi dobrowolnie — świadkowie ci jednak nie zostali odnalezieni. Kieruje się dziwna para do sąsiedniej {{Korekta|wsi|wsi,}} tam noc przepędza w szopie z sianem. Nazajutrz błądzą po polach i lasach, Józefina pod wpływem praktyk czarownika, parokrotnie jakoby mdleje — na wieczór przybywają do osady Collobrieres i proszą o gościnę jednego z fermerów. Dziewczyna śpi z żoną gospodarza, Castellan razem z nim.<br> {{tab}}Dotychczas zeznania świadków brzmią skąpo — parę mało obserwowano. Ale kiedy trzeciego dnia pojawiają się oni we wsi Capelude — szczegóły płyną, niby z rogu obfitości:<br> {{tab}}Mieszkają u jednego z wieśniaków, niejakiego {{pp|Cou|droyer}}<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> ggssbx714v868bnwqvduderwuzs7b1a Encyklopedyja powszechna (1859)/Amur 0 1081583 3143580 2022-08-02T15:04:32Z Dzakuza21 10310 nowy wikitext text/x-wiki {{Hasło z Encyklopedyi powszechnej |tom=1 |strona_start=700 |strona_stop=702 }} 5dw38iwk2ix3xu0af5ljkbwzf6wwhst Encyklopedyja powszechna (1859)/Amurat 0 1081584 3143581 2022-08-02T15:04:46Z Dzakuza21 10310 nowy wikitext text/x-wiki {{Hasło z Encyklopedyi powszechnej |tom=1 |strona_start=702 |strona_stop=702 }} 4oc63aar6yyefj5dy01sgmdbbj2jjis Encyklopedyja powszechna (1859)/Amurat I 0 1081585 3143582 2022-08-02T15:04:56Z Dzakuza21 10310 nowy wikitext text/x-wiki {{Hasło z Encyklopedyi powszechnej |tom=1 |strona_start=702 |strona_stop=702 }} 4oc63aar6yyefj5dy01sgmdbbj2jjis Encyklopedyja powszechna (1859)/Amurat II 0 1081586 3143583 2022-08-02T15:05:11Z Dzakuza21 10310 nowy wikitext text/x-wiki {{Hasło z Encyklopedyi powszechnej |tom=1 |strona_start=702 |strona_stop=703 }} 0wa1x68h45coqzcsdlzqd5nky8bgsm6 Encyklopedyja powszechna (1859)/Amurat III 0 1081587 3143584 2022-08-02T15:05:24Z Dzakuza21 10310 nowy wikitext text/x-wiki {{Hasło z Encyklopedyi powszechnej |tom=1 |strona_start=703 |strona_stop=703 }} 67ou0c9hg4gn3l3v4uztchjo7tfkqc9 Encyklopedyja powszechna (1859)/Amurat IV 0 1081588 3143585 2022-08-02T15:05:34Z Dzakuza21 10310 nowy wikitext text/x-wiki {{Hasło z Encyklopedyi powszechnej |tom=1 |strona_start=703 |strona_stop=703 }} 67ou0c9hg4gn3l3v4uztchjo7tfkqc9 Encyklopedyja powszechna (1859)/Amursana 0 1081589 3143586 2022-08-02T15:05:52Z Dzakuza21 10310 nowy wikitext text/x-wiki {{Hasło z Encyklopedyi powszechnej |tom=1 |strona_start=703 |strona_stop=703 }} 67ou0c9hg4gn3l3v4uztchjo7tfkqc9 Encyklopedyja powszechna (1859)/Amurski obwód 0 1081590 3143587 2022-08-02T15:06:06Z Dzakuza21 10310 nowy wikitext text/x-wiki {{Hasło z Encyklopedyi powszechnej |tom=1 |strona_start=703 |strona_stop=704 }} f7r38ssdso1sozyax904jp2rbwituiq Encyklopedyja powszechna (1859)/Amussat 0 1081591 3143588 2022-08-02T15:06:19Z Dzakuza21 10310 nowy wikitext text/x-wiki {{Hasło z Encyklopedyi powszechnej |tom=1 |strona_start=704 |strona_stop=704 }} 007aiqjaw56bo8skrlt40o4483hh5bq Encyklopedyja powszechna (1859)/Amuzetta 0 1081592 3143589 2022-08-02T15:06:29Z Dzakuza21 10310 nowy wikitext text/x-wiki {{Hasło z Encyklopedyi powszechnej |tom=1 |strona_start=704 |strona_stop=704 }} 007aiqjaw56bo8skrlt40o4483hh5bq Encyklopedyja powszechna (1859)/Amygdalin 0 1081593 3143590 2022-08-02T15:06:44Z Dzakuza21 10310 nowy wikitext text/x-wiki {{Hasło z Encyklopedyi powszechnej |tom=1 |strona_start=704 |strona_stop=705 }} jtqxqhcrevg67zq1w24vnmyzynmlclu Encyklopedyja powszechna (1859)/Amykle 0 1081594 3143591 2022-08-02T15:06:57Z Dzakuza21 10310 nowy wikitext text/x-wiki {{Hasło z Encyklopedyi powszechnej |tom=1 |strona_start=705 |strona_stop=705 }} indae4esks9dsx6gr2mwan2j2c91j2o Encyklopedyja powszechna (1859)/Amyntas I 0 1081595 3143592 2022-08-02T15:07:08Z Dzakuza21 10310 nowy wikitext text/x-wiki {{Hasło z Encyklopedyi powszechnej |tom=1 |strona_start=705 |strona_stop=705 }} indae4esks9dsx6gr2mwan2j2c91j2o Encyklopedyja powszechna (1859)/Amyntas II 0 1081596 3143593 2022-08-02T15:07:17Z Dzakuza21 10310 nowy wikitext text/x-wiki {{Hasło z Encyklopedyi powszechnej |tom=1 |strona_start=705 |strona_stop=705 }} indae4esks9dsx6gr2mwan2j2c91j2o Encyklopedyja powszechna (1859)/Amyntas III 0 1081597 3143594 2022-08-02T15:07:28Z Dzakuza21 10310 nowy wikitext text/x-wiki {{Hasło z Encyklopedyi powszechnej |tom=1 |strona_start=705 |strona_stop=705 }} indae4esks9dsx6gr2mwan2j2c91j2o Encyklopedyja powszechna (1859)/Amyot (Jakób) 0 1081598 3143595 2022-08-02T15:07:38Z Dzakuza21 10310 nowy wikitext text/x-wiki {{Hasło z Encyklopedyi powszechnej |tom=1 |strona_start=705 |strona_stop=705 }} indae4esks9dsx6gr2mwan2j2c91j2o Encyklopedyja powszechna (1859)/Amyot Jezuita 0 1081599 3143596 2022-08-02T15:07:51Z Dzakuza21 10310 nowy wikitext text/x-wiki {{Hasło z Encyklopedyi powszechnej |tom=1 |strona_start=705 |strona_stop=705 }} indae4esks9dsx6gr2mwan2j2c91j2o Encyklopedyja powszechna (1859)/Amyraut Mojżesz 0 1081600 3143598 2022-08-02T15:08:35Z Dzakuza21 10310 nowy wikitext text/x-wiki {{Hasło z Encyklopedyi powszechnej |tom=1 |strona_start=705 |strona_stop=706 }} 3n0dgq5hnfyfavhxyoqd3pac8155z0q Encyklopedyja powszechna (1859)/Amyris 0 1081601 3143599 2022-08-02T15:08:47Z Dzakuza21 10310 nowy wikitext text/x-wiki {{Hasło z Encyklopedyi powszechnej |tom=1 |strona_start=706 |strona_stop=706 }} 05dunkqhxaddzfkib38bp4qvbavu3vz Encyklopedyja powszechna (1859)/Ana, przyrostek 0 1081602 3143600 2022-08-02T15:08:57Z Dzakuza21 10310 nowy wikitext text/x-wiki {{Hasło z Encyklopedyi powszechnej |tom=1 |strona_start=706 |strona_stop=706 }} 05dunkqhxaddzfkib38bp4qvbavu3vz Encyklopedyja powszechna (1859)/Ana w medycynie 0 1081603 3143601 2022-08-02T15:09:08Z Dzakuza21 10310 nowy wikitext text/x-wiki {{Hasło z Encyklopedyi powszechnej |tom=1 |strona_start=706 |strona_stop=706 }} 05dunkqhxaddzfkib38bp4qvbavu3vz Encyklopedyja powszechna (1859)/Ana zakończenie 0 1081604 3143603 2022-08-02T15:09:41Z Dzakuza21 10310 nowy wikitext text/x-wiki {{Hasło z Encyklopedyi powszechnej |tom=1 |strona_start=706 |strona_stop=706 }} 05dunkqhxaddzfkib38bp4qvbavu3vz Encyklopedyja powszechna (1859)/Ana zły duch 0 1081605 3143604 2022-08-02T15:09:57Z Dzakuza21 10310 nowy wikitext text/x-wiki {{Hasło z Encyklopedyi powszechnej |tom=1 |strona_start=706 |strona_stop=706 }} 05dunkqhxaddzfkib38bp4qvbavu3vz Encyklopedyja powszechna (1859)/Ana bogini celt. 0 1081606 3143605 2022-08-02T15:10:22Z Dzakuza21 10310 nowy wikitext text/x-wiki {{Hasło z Encyklopedyi powszechnej |tom=1 |strona_start=706 |strona_stop=706 }} 05dunkqhxaddzfkib38bp4qvbavu3vz Strona:Stanisław Antoni Wotowski - Wiedza tajemna.djvu/198 100 1081607 3143606 2022-08-02T15:10:34Z Seboloidus 27417 /* Przepisana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Seboloidus" /></noinclude>później, pod silną eskortą, odstawiają do ojcowskiego domu.<br> {{tab}}W powrotnej drodze, znów szał ogarnia dziewczynę: wykrzykuje zdania bez związku, płacze, śmieje się, wymyśla swym obrońcom. Stan ten trwa dni parę.<br> {{tab}}Zawezwany lekarz konstatuje jedynie silną gorączkę i ogólny wstrząs nerwowy, spowodowany, jak tłumaczy, przeżytymi wypadkami. Stosuje obfity upust krwi — a środek ten sprawia chorej znaczną ulgę.<br> {{tab}}Jeden z obywateli okolicznych, wielki miłośnik magnetyzmu, posłyszawszy o niezwykłych wypadkach, przybywa do rodziny Hugue‘sów, celem dokonania doświadczeń. Ku wielkiemu zdziwieniu — Józefina nie jest bynajmniej powolnym medium. Z wielkim trudem udaje się ją wprowadzić w trans, na postawione pytania odpowiada niechętnie, jakby wbrew własnej woli.<br> {{tab}}Oczywiście magnetyzer, w czasie snu, usiłuje z somnambuliczki wydobyć bliższe szczegóły przygody — daremnie — Józefina rzuca oderwane frazesy i nic więcej, poza znanymi przez nas faktami, dowiedzieć od niej nie można. Zaznacza wszakże, iż „passy“ oddziaływują kojąco.<br> {{tab}}Tak się przedstawiała sprawa.<br> {{tab}}Z innej strony zebrane wiadomości — charakteryzują bohaterkę jako spokojną, raczej flegmatyczną dziewczynę — może nieco naiwną, lecz ani histeryczką, ani obciążoną dziedzicznymi nerwowymi chorobami.<br> {{tab}}Castellan początkowo zostaje aresztowany pod zarzutem włóczęgostwa. Lecz to tylko pozór...<br> {{tab}}Od samego początku sędzia śledczy, zaintrygowany różnorodnymi, wprost nieprawdopodobnymi, kursującymi wersjami — stara się zebrać dowody jaki istotnie gwałt zadany został Józefinie Hugues i jak dalece wieści o „oczarowaniu“, uwiedzeniu wbrew woli, za pomocą hypnozy — odpowiadają prawdzie.<br><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> s3a7yvdbjfvh67e8ctg84x1b3mdb7mr Encyklopedyja powszechna (1859)/Anabaptyści 0 1081608 3143607 2022-08-02T15:10:42Z Dzakuza21 10310 nowy wikitext text/x-wiki {{Hasło z Encyklopedyi powszechnej |tom=1 |strona_start=706 |strona_stop=707 }} p6hhga3czk6hlu10dypabym4kokmz03 Strona:Stanisław Antoni Wotowski - Wiedza tajemna.djvu/197 100 1081609 3143608 2022-08-02T15:10:47Z Seboloidus 27417 /* Przepisana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Seboloidus" /></noinclude>przerażeni sprowadzają z powrotem Castellana i rozkazują wyprowadzić nieszczęsną z tego stanu. Czarownik pochyla się nad nią, wymawia parę słów, znów uderza trzykrotnie w policzek — i kryzys zostaje przerwany. W tym czasie dziwne wyznanie wymyka się z tego ust. „To nie pierwsza kobieta — powiada — którą potrafiłem w ten sposób opanować. Trzydzieści lat temu, mój ojciec też coś zadał matce — dobrze się ona nacierpiała!“<br> {{tab}}Reszta dnia upłynęła — jak dzień poprzedni.<br> {{tab}}Dziewczyna albo była nad wyraz czułą dla uwodziciela, albo odpychała go z oburzeniem, błagając obecnych, aby ją uchronili i uwolnili od niego.<br> {{tab}}Zapytywana o odczucia podczas ataków — opowiadała, że słyszy i widzi wszystko, co się dokoła dzieje, lecz uczynić nic nie może, bowiem ma całkowicie sparaliżowaną wolę, przez co cierpi wielce. Wystarczało, by Castellan dotknął zlekka jej piersi — uczuwała ból. Innym razem naodwrót — czuła dopiero pewną ulgę, gdy jej nogi dotykały jego nóg.<br> {{tab}}Dalej opętana żąda, aby czarownik, wychylił w szklance po niej, resztę niedopitej wody oraz zjadł resztę niedojedzonej przez nią bułki. Scena ta jest reminiscencją poprzedniej odegranej sceny, kiedy w ten sposób miał Castellan opanować ofiarę i sądzi Józefina, iż za pomocą podobnych praktyk — pozbędzie się „oczarowania“. Sąsiedzi, rozumieją coraz mniej — żegnają się i wychodzą z pokoju.<br> {{tab}}Nazajutrz para wspólnie wyrusza w drogę. Czas jakiś idą razem, lecz gdy kilku napotykanych przechodniów zatrzymuje Castellana, {{Korekta|zadajac|zadając}} pytania — Józefina nagle ucieka i ukrywa się w pobliskich zaroślach. Pod osłoną gąszczów przemyka się, powraca do fermy, którą rano z uwodzicielem opuściła. Pada na kolana przed gospodarzami, błaga o pomoc i obronę, prosi by nie wydawano jej straszliwemu człowiekowi.<br> {{tab}}Fermerzy litują się nad nieszczęsną i w godzinę<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> aohv9ksg5ve626mcg0ntotmbiu0goob Encyklopedyja powszechna (1859)/Anabara 0 1081610 3143609 2022-08-02T15:10:58Z Dzakuza21 10310 nowy wikitext text/x-wiki {{Hasło z Encyklopedyi powszechnej |tom=1 |strona_start=707 |strona_stop=707 }} el6s7319sazhdwks5qajcm7hw2mk9bk Encyklopedyja powszechna (1859)/Anabarska zatoka 0 1081611 3143610 2022-08-02T15:11:08Z Dzakuza21 10310 nowy wikitext text/x-wiki {{Hasło z Encyklopedyi powszechnej |tom=1 |strona_start=707 |strona_stop=707 }} el6s7319sazhdwks5qajcm7hw2mk9bk Encyklopedyja powszechna (1859)/Anabas 0 1081612 3143611 2022-08-02T15:11:18Z Dzakuza21 10310 nowy wikitext text/x-wiki {{Hasło z Encyklopedyi powszechnej |tom=1 |strona_start=707 |strona_stop=707 }} el6s7319sazhdwks5qajcm7hw2mk9bk Encyklopedyja powszechna (1859)/Anabazys 0 1081613 3143612 2022-08-02T15:11:39Z Dzakuza21 10310 nowy wikitext text/x-wiki {{Hasło z Encyklopedyi powszechnej |tom=1 |strona_start=708 |strona_stop=708 }} 9so270hzkt36rgzk0zdizkw8va9l2xm Encyklopedyja powszechna (1859)/Anabazys w muzyce 0 1081614 3143613 2022-08-02T15:11:49Z Dzakuza21 10310 nowy wikitext text/x-wiki {{Hasło z Encyklopedyi powszechnej |tom=1 |strona_start=708 |strona_stop=708 }} 9so270hzkt36rgzk0zdizkw8va9l2xm Encyklopedyja powszechna (1859)/Anabazys w medycynie 0 1081615 3143614 2022-08-02T15:11:58Z Dzakuza21 10310 nowy wikitext text/x-wiki {{Hasło z Encyklopedyi powszechnej |tom=1 |strona_start=708 |strona_stop=708 }} 9so270hzkt36rgzk0zdizkw8va9l2xm Encyklopedyja powszechna (1859)/Anableps 0 1081616 3143615 2022-08-02T15:12:07Z Dzakuza21 10310 nowy wikitext text/x-wiki {{Hasło z Encyklopedyi powszechnej |tom=1 |strona_start=708 |strona_stop=708 }} 9so270hzkt36rgzk0zdizkw8va9l2xm Encyklopedyja powszechna (1859)/Anaboleus 0 1081617 3143616 2022-08-02T15:13:30Z Dzakuza21 10310 nowy wikitext text/x-wiki {{Hasło z Encyklopedyi powszechnej |tom=1 |strona_start=708 |strona_stop=708 }} 9so270hzkt36rgzk0zdizkw8va9l2xm Encyklopedyja powszechna (1859)/Anaboleus kołek 0 1081618 3143617 2022-08-02T15:13:43Z Dzakuza21 10310 nowy wikitext text/x-wiki {{Hasło z Encyklopedyi powszechnej |tom=1 |strona_start=708 |strona_stop=708 }} 9so270hzkt36rgzk0zdizkw8va9l2xm Encyklopedyja powszechna (1859)/Anacardium 0 1081619 3143618 2022-08-02T15:13:53Z Dzakuza21 10310 nowy wikitext text/x-wiki {{Hasło z Encyklopedyi powszechnej |tom=1 |strona_start=708 |strona_stop=708 }} 9so270hzkt36rgzk0zdizkw8va9l2xm Encyklopedyja powszechna (1859)/Anacharsys 0 1081620 3143619 2022-08-02T15:14:06Z Dzakuza21 10310 nowy wikitext text/x-wiki {{Hasło z Encyklopedyi powszechnej |tom=1 |strona_start=708 |strona_stop=709 }} l15lme5t6ywlvkzrklfrj57how85uso Encyklopedyja powszechna (1859)/Anachoreta 0 1081621 3143620 2022-08-02T15:14:18Z Dzakuza21 10310 nowy wikitext text/x-wiki {{Hasło z Encyklopedyi powszechnej |tom=1 |strona_start=709 |strona_stop=709 }} p7xdcebluh2ii17cfupipxl15bn1vjy Encyklopedyja powszechna (1859)/Anachronizm 0 1081622 3143621 2022-08-02T15:14:28Z Dzakuza21 10310 nowy wikitext text/x-wiki {{Hasło z Encyklopedyi powszechnej |tom=1 |strona_start=709 |strona_stop=709 }} p7xdcebluh2ii17cfupipxl15bn1vjy Encyklopedyja powszechna (1859)/Anacykliczne wiersze 0 1081623 3143622 2022-08-02T15:14:38Z Dzakuza21 10310 nowy wikitext text/x-wiki {{Hasło z Encyklopedyi powszechnej |tom=1 |strona_start=709 |strona_stop=709 }} p7xdcebluh2ii17cfupipxl15bn1vjy Encyklopedyja powszechna (1859)/Anademata 0 1081624 3143623 2022-08-02T15:14:47Z Dzakuza21 10310 nowy wikitext text/x-wiki {{Hasło z Encyklopedyi powszechnej |tom=1 |strona_start=709 |strona_stop=709 }} p7xdcebluh2ii17cfupipxl15bn1vjy Encyklopedyja powszechna (1859)/Anadyjomene 0 1081625 3143624 2022-08-02T15:14:58Z Dzakuza21 10310 nowy wikitext text/x-wiki {{Hasło z Encyklopedyi powszechnej |tom=1 |strona_start=709 |strona_stop=709 }} p7xdcebluh2ii17cfupipxl15bn1vjy Encyklopedyja powszechna (1859)/Anadyr 0 1081626 3143625 2022-08-02T15:15:07Z Dzakuza21 10310 nowy wikitext text/x-wiki {{Hasło z Encyklopedyi powszechnej |tom=1 |strona_start=709 |strona_stop=709 }} p7xdcebluh2ii17cfupipxl15bn1vjy Encyklopedyja powszechna (1859)/Anafe 0 1081627 3143626 2022-08-02T15:15:23Z Dzakuza21 10310 nowy wikitext text/x-wiki {{Hasło z Encyklopedyi powszechnej |tom=1 |strona_start=709 |strona_stop=710 }} hwes48s34y1pbix8b9jzbwg6f2ki4mc Encyklopedyja powszechna (1859)/Anafesto 0 1081628 3143627 2022-08-02T15:15:37Z Dzakuza21 10310 nowy wikitext text/x-wiki {{Hasło z Encyklopedyi powszechnej |tom=1 |strona_start=710 |strona_stop=710 }} 4ivfhy754wa9cjf35thmr1zd3rlfcb3 Encyklopedyja powszechna (1859)/Anafi 0 1081629 3143628 2022-08-02T15:15:46Z Dzakuza21 10310 nowy wikitext text/x-wiki {{Hasło z Encyklopedyi powszechnej |tom=1 |strona_start=710 |strona_stop=710 }} 4ivfhy754wa9cjf35thmr1zd3rlfcb3 Encyklopedyja powszechna (1859)/Anafielas 0 1081630 3143629 2022-08-02T15:15:56Z Dzakuza21 10310 nowy wikitext text/x-wiki {{Hasło z Encyklopedyi powszechnej |tom=1 |strona_start=710 |strona_stop=710 }} 4ivfhy754wa9cjf35thmr1zd3rlfcb3 Strona:Stanisław Antoni Wotowski - Wiedza tajemna.djvu/199 100 1081631 3143630 2022-08-02T15:16:07Z Seboloidus 27417 /* Przepisana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Seboloidus" /></noinclude>{{tab}}Wzywa ekspertów — lekarzy pp. Aubon‘a i {{Korekta|J|J.}} Roux‘a. Rzeczoznawcy mieli ciężki orzech do {{Korekta|zgryzenia|zgryzienia}}.<br> {{tab}}Po szczegółowym przestudiowaniu takich powag i autorytetów naukowych, jak Tardieu, Devergie, Coste, Broquier i innych, doszli do wniosku, iż „za pomocą praktyk magnetycznych można wywrzeć na osoby nerwowe i dla podobnych zabiegów podatne, wpływ kompletnie paraliżujący i unicestwiający ich wolę“.<br> {{tab}}Na zasadzie powyższego wniosku — Castellan został postawiony w stan oskarżenia a trzej nowi eksperci na rozprawie głównej — całkowicie potwierdzili zdanie kolegów.<br> {{tab}}Ostateczny wynik procesu był ten — iż włóczęga za swe praktyki i zniewolenie bezbronnej — skazany został — na 12 lat ciężkiego więzienia.<br> {{tab}}Wyrok niezwykle surowy, lecz sprawiedliwy!<br> {{Kreski-hr}} {{tab}}Tak się przedstawia prawda o „czarach {{Korekta|miłosnych“. łosnych“.|miłosnych“.}}<br> {{tab}}Jeżeli mało dotychczas nadużyć na tym tle było — powiada Wulfen w swej „Psychologii przestępcy“ — przypisać to temu należy, iż, na szczęście, mało osób poddaje się hypnozie a jeszcze mniej wyzbywa się w transie owego uczucia samoobrony, które nie pozwala na wykonanie rozkazów, mogących być zgubnymi i obrażających moralność zahypnotyzowanego.<br> {{tab}}Wiele kobiet, mimo rozkazu obnażenia się — hypnotyzera nie usłucha — gdyż w tych wypadkach instynkt skromności przezwycięża obcy nakaz.<br> {{tab}}Przygoda Józefiny Hugues nie jest oderwaną przygodą — a może być tylko nader ciekawym przykładem z tego względu, iż uwodziciel natrafił na grunt, właśnie mało podatny, bo osobę, nie nerwową, flegmatyczną i ospałą.<br> {{tab}}Na zakończenie jeszcze przytoczę.<br> {{tab}}Pewien mag, może warszawski, którego nazwiska<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> i8h6ecvpzydw4aq9nmo3vqqhtwo93zi Encyklopedyja powszechna (1859)/Anafora 0 1081632 3143631 2022-08-02T15:16:31Z Dzakuza21 10310 nowy wikitext text/x-wiki {{Hasło z Encyklopedyi powszechnej |tom=1 |strona_start=710 |strona_stop=710 }} 4ivfhy754wa9cjf35thmr1zd3rlfcb3 Strona:Stanisław Antoni Wotowski - Wiedza tajemna.djvu/200 100 1081633 3143632 2022-08-02T15:17:35Z Seboloidus 27417 /* Przepisana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Seboloidus" /></noinclude>ze względów dyskrecji nie wymieniam, potrafił uwieść dwie kobiety naraz. Były niemi — matka i córka. Opanował je do tego stopnia, że rzuciły dlań wszystko i obydwie jeździły z nim z kraju do kraju, dopóki nie nastąpiło straszliwe przebudzenie.<br> {{tab}}Córka z rozpaczy popełniła samobójstwo. Rzuciła się z okna 4 piętra. Nikt z szerokiej publiczności nie mógł zrozumieć w Warszawie, co skłoniło pannę urodziwą i zamożną do tak rozpaczliwego kroku!<br> {{tab}}My to wiemy!... Matkę zaś panny możemy odnaleźć... w zakładzie dla obłąkanych!<br> {{tab}}Takie bywają przykłady „oczarowań miłosnych“.<br> <br><br><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> 7stb2lmtiw9d64lg5xefvm0ssqpjo6h Strona:Stanisław Antoni Wotowski - Wiedza tajemna.djvu/194 100 1081634 3143633 2022-08-02T15:18:23Z Seboloidus 27417 /* Przepisana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Seboloidus" /></noinclude>{{tab}}Na wieść o oryginalnym gościu wieczorem przybywa paru ciekawych sąsiadów. Ma miejsce komiczna scena. Przy pomocy papieru i ołówka zawiązuje się na pół polityczna, na pół religijna dyskusja, pomiędzy nimi a rzekomym głuchoniemym, który zebranym imponuje trafnością swych pisanych odpowiedzi.<br> {{tab}}W końcu idą wszyscy spać — tajemniczy nieznajomy nocuje na strychu.<br> {{tab}}Młoda dziewczyna później opowiadała, że od pierwszej chwili ujrzenia Castellana ogarnął nią niepojęty lęk i noc całą przepędziła w ubraniu na {{Korekta|łóżku|łóżku.}} Jednak w ten pierwszy dzień pobytu nic szczególnego nie zaszło. Nazajutrz rano — syn Huguesa wyszedł, jak zwykle, do pracy — ojciec zaś po spożyciu skromnego posiłku wspólnie z gościem, wraz z nim około siódmej rano udał się w pole.<br> {{tab}}Po chwili włóczęga sam powraca — zastaje Józefinę krzątającą się przy gospodarstwie — nie spogląda nawet na nią, sadowi się gdzieś w kącie i zapada w rozmyślania. Tak siedzi nieruchomo przez szereg godzin. W tym czasie domek odwiedza paru sąsiadów. Jeden z nich w którego pojęciu zabobonnym, niemowa zdążył już urosnąć do poziomu proroka czy świętego i który w darze przyniósł mu jajka oraz inne wiktuały — zachodzi nawet parokrotnie. Za pierwszym razem nic nie zauważa, Józefina skarży się tylko na ból głowy — za drugim razem — widzi, że przybłęda kreśli tajemnicze kręgi nad pochyloną przy kominie dziewczyną. Snać musiało to niepokoić Józefinę, bo była zaczerwieniona nieswoja i wielce rada przybyciu trzeciej osoby. Po półgodzinnej rozmowie gość wychodzi i odtąd, działo się to koło południa, pozostaje ona sam na sam z Castellanem.<br> {{tab}}Co się w tym czasie działo aż do godziny czwartej — ustalić dość trudno z niezbyt jasnych późniejszych zeznań Józefiny oraz mętnych odpowiedzi włóczęgi, składanych na śledztwie.<br><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> 4jyhe3yvksbznaikhuualeyw3iqc37i Strona:Stanisław Antoni Wotowski - Wiedza tajemna.djvu/193 100 1081635 3143634 2022-08-02T15:18:44Z Seboloidus 27417 /* Przepisana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Seboloidus" /><br><br></noinclude>{{c|ROZDZIAŁ {{Korekta|XXIII.|XXII.}}|po=0.5em}} {{c|'''OCZAROWANIE MIŁOSNE'''|po=1em}} {{tab}}Bardzo ciekawy fakt miłosnego oczarowania, przytacza w swej książce „La Sorcellerie des Campagnes“ („Czarownictwo wiejskie“) — znany autor okultysta francuski — Charles Lancelin. Na str. 90 pomienionej książki odnajdujemy:.<br> {{tab}}„Dnia 31 marca 1865&nbsp;r. — do znajdującej się w Var, willi pana Huguesa, zajmowanej przez niego, piętnastoletniego syna i dwudziesto sześcioletnią córkę Józefinę przybył o szóstej wieczór osobnik niezbyt pociągającej postaci — kulawy, źle odziany, obrośnięty, o długiej brodzie i ponurym wejrzeniu.<br> {{tab}}{{Korekta|Cłowiek|Człowiek}} ten — jak później ustalono, nazwiskiem Tymoteusz {{Korekta|Castelan|Castellan}} — był uprzednio robotnikiem garbarskim, lecz uległszy nieszczęśliwemu wypadkowi ręki, oddawna porzucił pracę, by włóczyć się z miejsca na miejsce, wycyganiając pieniądze od naiwnych, jak tylko się dało. Występował w charakterach różnych: magnetyzera, to znachora cudotwórcy, to, nawet czarownika.<br> {{tab}}Indywiduum w okolicy nie znano.. Szaruga dokuczała na dworze: gdy błagał o przytułek i pożywienie, znużony drogą — gospodarz Hugues, uniósłszy się litością, rozwarł drzwi i udzielił gościny. Nadmienić należy, że Castellan bełkotał niewyraźnie, symulując jakby niemotę.<br> {{tab}}Już za stołem zachowanie intruza zwracało uwagę: zanim napełnił szklankę, wykonywał nad nią dziwne ruchy, krzyże kreślił w powietrzu, po wychyleniu napoju żegnał się etc.<br><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> f2jhub2t84un5jrw75j5k388ig44a81 Strona:Ferdynand Hoesick - Szkice i opowiadania.djvu/382 100 1081636 3143688 2022-08-02T17:32:53Z Draco flavus 2058 /* Przepisana */ — proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Draco flavus" /></noinclude>{{tab}}Jest to podłużny pokój z niewielką niszą w głębi, oświetlony jednem oknem frontowem, a dzięki swemu sklepionemu sufitowi, ciemno&shy;&#8209;niebieskiemu, nabijanemu złotemi gwiazdami, wielce oryginalny. Ściany, obwieszone ponsowemi makatami, których przyblakły kolor jest ich najlepszą metryką, doskonale harmonizują z tem gwiaździstem sklepieniem. W niszy, za zieloną kotarą jedwabną, także starą, stoi zwykłe łóżko orzechowe, takie zwykłe, że aż się wierzyć nie chce, że w takiem łóżku sypiał Matejko. Dopiero przyjrzawszy się wspaniałej zielonkawo&shy;&#8209;żółtej kapie jedwabnej, misternie haftowanej w ogromne barokowe kwiaty, a która jest kapą Sobieskiego, dochodzi się do przekonania, że lubo łóżko mogłoby być okazalsze, o tyle kapie trzeba przyznać, że była godną Matejki. Nad łóżkiem wisi ażurowy kroksztyn ze złoconego drzewa, osobliwość w swoim rodzaju, a jako rzecz stara, tem bardziej zwracająca uwagę. Na stylowem tle tego staroświeckiego kroksztynu, robiącego wrażenie, jakby się go widziało na którym z obrazów Matejki, stoi niewielki krzyż z oliwnego drzewa, uwieńczony małą koroną cierniową. Podobno, że i krzyż i korona pochodzą z Jerozolimy... Niemniej piękną w swoim rodzaju, aniżeli ten kroksztyn, jest bronzowa lampa bizantyjska, która się na trzech łańcuszkach zwiesza we framudze niszy, lampa, która nigdy nie gasła za życia Matejki... Teraz się nie pali... W samym pokoju, gdziekolwiek się rzuci okiem, wszędzie widzi się rzeczy niepowszednie, świadczące, jak się Matejko kochał w starych meblach, w starych bronzach, w starych porcelanach. Wszystko tu jest stare, stylowe, począwszy od staroniemieckich witrażów w oknie, których różnokolorowe, cyną spajane szkiełka bardzo malowniczo wyglądają na tle zwykłych lustrzanych szyb, a skończywszy na różnych talerzach ze starej porcelany saskiej, które porozwieszane na ścianach, na ponsowem tle makat, tworzą znakomity efekt dekoracyjny. To samo da się powiedzieć i o starożytnych kandelabrach ściennych, których złocony bronz, obwodząc niebieskawe krążki zwierciadełek, odrazu pozwala się domyślać smaku XVII wieku. Z innych drogocennych sprzętów, nagromadzonych w tej sypialni wielkiego artysty, szczególniej pięknemi wydały mi się stare, kilkoramienne świeczniki żydowskie, zdobne orłami. Wogóle wszystko, co się znajduje w tym pokoju (z jedynym wyjątkiem bardzo pospolitego i obdrapa-<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> pfclqqj6l8vmftpp1eq3ob52oaexmwz Strona:Ferdynand Hoesick - Szkice i opowiadania.djvu/383 100 1081637 3143692 2022-08-02T17:37:41Z Draco flavus 2058 /* Przepisana */ — proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Draco flavus" /></noinclude>nego stolika nocnego), posiada wysoką artystyczną wartość, że tylko wymienię niewielki zegar barokowy, oraz parę staroświeckich lichtarzy mosiężnych, nadzwyczaj oryginalnych.<br> {{tab}}Ale prawdziwe skarby znajdują się dopiero w przyległym salonie, przedstawiającym się w postaci dużego pokoju o dwóch oknach (z tych jedno jest drzwiami, prowadzącemi na balkon). Ściany, które dawniej były zawieszone całym szeregiem portretów dzieci, żony i rodziców Matejki, teraz mienią się cennemi adamaszkowemi makatami, a z gustownie wymalowanego sufitu zwiesza się piękny żyrandol wenecki, cały z mlecznego szklą. Żyrandol ten, dlatego że wenecki, harmonizuje z przepysznym, poprostu książęcym garniturem mebli, które są także weneckie. Meble te, hebanowe, inkrustowane różnokolorowemi marmurami i mozajkami, a wyścielane ponsowym adamaszkiem, to arcydzieło w swoim rodzaju: nawet w królewskich salonach jeszczeby uderzały swem bogactwem. Mało widziałem równie pięknych... Wyobrażam sobie, jak Matejko, zobaczywszy je, zapalił się do nich, on, który się tak kochał w podobnych rzeczach! Oprócz tych mebli, które, gdy się wchodzi do sali, przedewszystkiem zwracają na siebie uwagę widza, nie brak tu i innych sprzętów, równie ozdobnych, a uderzających swą niepospolitością. Do takich należy np. niewielki stoliczek mahoniowy w formie gondoli, rzecz stara bardzo, najniezawodniej włoska, tudzież wielki, niewyściełany fotel, cały wykładany najprzedziwniejszą mozaiką z drobniutkich kawałków rozmaitych gatunków drzewa. Prócz mebli, które są najefektowniejszą dekoracyą tego salonu, zdobi go nadto ogromna ilość najrozmaitszych gracików, starych czasz, roztruhanów z wytłaczanego srebra, drogocennych kubków, oryginalnych łyżek kościanych lub srebrnych, wysadzanych turkusami, wazonów z sewrskiej porcelany, marmurowych lub bronzowych posążków, przepysznie oprawnych albumów pamiątkowych: wszystko to zaś, poustawiane i porozkładane na stołach, stolikach i konsolach, trochę przypomina balzakowski ''Gabinet starożytności''.<br> {{tab}}Patrząc na te najrozmaitsze »graty« — i »stare rupiecie*, które dla nieznawcy posiadają tylko wartość metalu, jeżeli są bronzowe lub srebrne, a których tu nagromadzono taką kolekcyę, widzi się dopiero, jak Matejko lubił otaczać się podobnemi starożytnościami, jak one odpowiadały jego umiłowa-<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> qio305l6dl6csskwjjfic1f0015zj74 Strona:Ferdynand Hoesick - Szkice i opowiadania.djvu/384 100 1081638 3143697 2022-08-02T17:50:16Z Draco flavus 2058 /* Przepisana */ — proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Draco flavus" /></noinclude>niu przeszłości, jak się kochał w takich bibelotach dawnej sztuki zdobniczej, jakim był skrzętnym zbieraczem podobnych przedmiotów. Jakoż nie żałował pieniędzy, ani cofał się przed wydaniem nawet znacznej sumy, gdy się tylko zdarzyła okazya nabycia jakiego starego zegara, jakiej oryginalnej czary srebrnej etc. etc., a zdaje się nie ulegać wątpliwości, wnosząc ze zbiorów w tym salonie, że ze szczególnem amatorstwem nabywał rzeczy włoskie lub gdańskie, z włoskich wyróżniając te, które były wytworem XVI wieku, a do Polski przyciągnęły za Boną. Powiedziałbym to szczególniej o jednym niewielkim zegarze, którego szkatułka srebrna, wyciskana w piękny deseń i gęsto turkusami i topazami wysadzana, kto wie, czy nie jest jednym z tych klejnotów, które dworzanie królewscy rozdrapali po śmierci Zygmunta&shy;&#8209;Augusta. Zdaje mi się nawet (choć nie ręczę za dokładność tego przypomnienia), że zegar ten widziałem na wspaniałym szkicu Matejki, przedstawiającym właśnie ''Śmierć Zygmunta Augusta''. Wiadomo powszechnie, jak Matejko kochał się w tym ''złotym wieku'' Zygmuntów i Batorego, nie dziw więc, że swe mieszkanie lubił przyozdabiać sprzętami i szpargałami, które mu te świetną epokę renesansu w Polsce przypominały.<br> {{tab}}Prawdziwym kontrastem, w stosunku do tych drogocennych mebli i cacek, które z tego salonu czynią poważne muzeum, są skromne, drewniane stalugi, stojące w rogu przy prawem oknie, a przeniesione z pracowni Matejki, znajdującej się w gmachu Szkoły Sztuk Pięknych. Na tych to stalugach powstały wszystkie mniejsze obrazy Matejki, wszystkie portrety, których wymalował tyle, a w tej liczbie i jego własny. To sprawia, że się do nich zbliżamy ze szczególnym pietyzmem. Na stalugach wisi stary, zdefasonowany kapelusz z ryżowej słomy, t.&nbsp;zw. ''panama'', kapelusz, w którym często zdarzyło mi się widywać Matejkę, oraz jego czarna kurtka beżowa, którą zwykle nosił w pracowni. Była to jego bluza robotnicza. Poniżej stalug, pustych w tej chwili, bez żadnego rozpoczętego obrazu, co na nie rzucało jakby cień melancholii, leżała niewielka paleta, przetknięta pękiem pendzlów i pendzelków, a ubrana pstrem półkolem nałożonych farb. Farby te, już zaschłe, jeszcze nakładał Matejko, malując swe niedokończone ''Śluby Jana Kazimierza''...<br> {{tab}}Lecz znowu kontrast: na tem samem pudle, co paleta,<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> gzcvltrejbdw8otnhszvvtuar8g9x28 Strona:Ferdynand Hoesick - Szkice i opowiadania.djvu/385 100 1081639 3143701 2022-08-02T17:59:02Z Draco flavus 2058 /* Przepisana */ — proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Draco flavus" /></noinclude>leży czarny podłużny futerał, a otworzywszy go, poznaje się odrazu, jakiej miary był artysta, który malował przy tych zwyczajnych stalugach: w futerale znajduje się berło, ofiarowane Matejce — za ''Grunwald'' — d.&nbsp;29&nbsp;października r.&nbsp;1878 przez miasto Kraków, »berło królewskości«, które, poświęcone na Zamku, wręczył mistrzowi na Ratuszu, w licznej asystencyi przedstawicieli miasta i kraju, marszałek Zyblikiewicz. Czytając opis tej uroczystości, myśli się o dawnych koronacyach poetów. Po obejrzeniu tego berła, którego misternej roboty złotniczej nie można nie podziwiać, (a wobec którego już niewiele zwraca się uwagi na dwa klarynety, będące pamiątką po ojcu Matejki), przyszła kolej na oglądanie innych godeł matejkowskiej {{Korekta|«królewskości«|»królewskości«}} a w dziedzinie sztuki, godeł, które Matejko otrzymywał nietylko od swoich, ale i od obcych, z całego cywilizowanego świata.<br> {{tab}}Właśnie miałem obejrzeć całą kolekcye podobnych oznak hołdu i wielbienia...<br> {{tab}}Najcenniejsze, te, które są symbolem uznania narodów obcych, uznania, wyznaczającego Matejce jedno z najwyższych miejsc w Panteonie współczesnej sztuki europejskiej, zajmują całą szufladę, aż pod sam wierzch wypełnioną mnóstwem mniejszych lub wiekszych pudełek. Pudełka są rozmaite: płaskie, podłużne, okrągłe, kwadratowe, skórzane lub pluszowe, a w nich zaś, kiedy się je roztwiera po kolei, widzi się takie »godła królewskości«, jak 1.)&nbsp;wspaniały ''krzyż komandorski Piusa&nbsp;IX z gwiazdą'', okolony przepyszną fioletowa wstęgą, a przeznaczony do noszenia na szyi; 2.)&nbsp;francuski order ''Legii honorowej'' z profilem Napoleona&nbsp;I; 3.)&nbsp;wielki medal zloty z paryskiego »Salonu« z roku 1865 (za ''Kazanie Skargi''); 4.)&nbsp;wielki medal złoty z wystawy paryskiej z r.&nbsp;1878 (za ''Unię Lubelską''); 5)&nbsp;medal srebrny od ''Académie des Beaux Arts'', który Matejce zjednał zaszczytny tytuł ''Associé etranger'' paryskiego ''Institut de France''; i wreszcie 6)&nbsp;cały szereg innych medalów, z których wymienię jeden tylko: wielki zloty medal z wystawy {{Korekta|kalifornijkiej|kalifornijskiej}}, otrzymany za ''Wernyhorę'', a poparty jeszcze osobnym orderem i dyplomem.<br> {{tab}}W tejże szufladzie znajdują się jeszcze dwa cenne dowody kultu dla Matejki: piękny, złoty, czarno&sh;&#8209;emaliowany pierścień, z białym orłem, pogonią i krzyżem na zewnątrz, a miniaturowym wizerunkiem Krakusa, ukrytym wewnątrz;<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> s4ih1o64p3hg9irwlqbp4p8sg9ei5fe 3143702 3143701 2022-08-02T17:59:51Z Draco flavus 2058 proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Draco flavus" /></noinclude>leży czarny podłużny futerał, a otworzywszy go, poznaje się odrazu, jakiej miary był artysta, który malował przy tych zwyczajnych stalugach: w futerale znajduje się berło, ofiarowane Matejce — za ''Grunwald'' — d.&nbsp;29&nbsp;października r.&nbsp;1878 przez miasto Kraków, »berło królewskości«, które, poświęcone na Zamku, wręczył mistrzowi na Ratuszu, w licznej asystencyi przedstawicieli miasta i kraju, marszałek Zyblikiewicz. Czytając opis tej uroczystości, myśli się o dawnych koronacyach poetów. Po obejrzeniu tego berła, którego misternej roboty złotniczej nie można nie podziwiać, (a wobec którego już niewiele zwraca się uwagi na dwa klarynety, będące pamiątką po ojcu Matejki), przyszła kolej na oglądanie innych godeł matejkowskiej {{Korekta|«królewskości«|»królewskości«}} a w dziedzinie sztuki, godeł, które Matejko otrzymywał nietylko od swoich, ale i od obcych, z całego cywilizowanego świata.<br> {{tab}}Właśnie miałem obejrzeć całą kolekcye podobnych oznak hołdu i wielbienia...<br> {{tab}}Najcenniejsze, te, które są symbolem uznania narodów obcych, uznania, wyznaczającego Matejce jedno z najwyższych miejsc w Panteonie współczesnej sztuki europejskiej, zajmują całą szufladę, aż pod sam wierzch wypełnioną mnóstwem mniejszych lub wiekszych pudełek. Pudełka są rozmaite: płaskie, podłużne, okrągłe, kwadratowe, skórzane lub pluszowe, a w nich zaś, kiedy się je roztwiera po kolei, widzi się takie »godła królewskości«, jak 1.)&nbsp;wspaniały ''krzyż komandorski Piusa&nbsp;IX z gwiazdą'', okolony przepyszną fioletowa wstęgą, a przeznaczony do noszenia na szyi; 2.)&nbsp;francuski order ''Legii honorowej'' z profilem Napoleona&nbsp;I; 3.)&nbsp;wielki medal zloty z paryskiego »Salonu« z roku 1865 (za ''Kazanie Skargi''); 4.)&nbsp;wielki medal złoty z wystawy paryskiej z r.&nbsp;1878 (za ''Unię Lubelską''); 5)&nbsp;medal srebrny od ''Académie des Beaux Arts'', który Matejce zjednał zaszczytny tytuł ''Associé etranger'' paryskiego ''Institut de France''; i wreszcie 6)&nbsp;cały szereg innych medalów, z których wymienię jeden tylko: wielki zloty medal z wystawy {{Korekta|kalifornijkiej|kalifornijskiej}}, otrzymany za ''Wernyhorę'', a poparty jeszcze osobnym orderem i dyplomem.<br> {{tab}}W tejże szufladzie znajdują się jeszcze dwa cenne dowody kultu dla Matejki: piękny, złoty, czarno&sh;&#8209;emaliowany pierścień, z białym orłem, pogonią i krzyżem na zewnątrz, a miniaturowym wizerunkiem Krakusa, ukrytym wewnątrz:<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> 57npwdmdn1dkhaqmx4fbmwyxi4cjf3n Strona:Jan Zacharyasiewicz - Przy Morskiem Oku.djvu/8 100 1081640 3143713 2022-08-02T18:27:04Z Seboloidus 27417 /* Przepisana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Seboloidus" />{{c|— &nbsp; 10 &nbsp; —}}</noinclude>{{tab}}— Dowiedz się Leonciu, zagadnęła starsza, co się dzieje z naszemi rzeczami.<br> {{tab}}Leonia wstała i poważnym krokiem wyszła, aby spełnić rozkaz matki.<br> {{tab}}Przechodząc przez restauracyę spotkała młodego mężczyznę, który nagle się zatrzymał, aby ją przepuścić i długo za nią patrzał.<br> {{tab}}Młody mężczyzna był elegancko ubrany, podług ostatniej mody. Na ciemnym żakiecie miał lekki paletocik, koloru żółto-piaskowego, a w ręku trzymał krótką trzcinę ze srebrną rękojeścią. Twarz miał sympatyczną, czarny wąsik po szwedzku do góry wykręcony. Gdy Leonia wracała, ustąpił jej znowu z drogi i znowu za nią patrzał.<br> {{tab}}Przed wejściem do pierwszej klasy, zatrzymał Leonię jakiś podeszły jegomość w długim raglanie.<br> {{tab}}— A cóż tu pani porabia? zapytał.<br> {{tab}}Leonia powitała uprzejmie dobrego znajomego.<br> {{tab}}— Jedziemy za granicę z mamą, odpowiedziała. Mama jest w pierwszej klasie, jeżeli pan chce z nią pomówić, to proszę ze mną.<br> {{tab}}Weszli do sali. Za nimi weszli i inni podróżni, którzy właśnie przybyli. Za podróżnemi wszedł także młody mężczyzna w piaskowym paletocie.<br> {{tab}}Jegomość w raglanie powitał panią Anetę i rozpoczął dłuższą rozmowę. Pytał o panią Dorotę, o urodzaj w Jaszczurowie... a Leoncię zapytał, czy ciocia Dorota dała jej znaczną sumkę ''pour les petits menu''.<br> {{tab}}Pani Aneta odpowiedziała szeroko na pytanie jegomości w raglanie, mówiła o wyśmienitych urodzajach w Jaszczurowie i o spodziewanej tegorocznej intracie, której cyfra była wysoka, a co do sumki na drobne wydatki dla Leonci to, Leonci o to bardzo nie chodzi, bo ona wie, że cały Jaszczurów ze swemi zbiorami i z ciotką do niej należeć będzie. Jegomość w raglanie potwierdzał to wszystko i z uśmiechem dobrodusznym pytał Leoncię, czy już ma kogo, ktoby po pracą znużonej ciotce rentowne gospodarstwo Jaszczurowa dalej mógł prowadzić. Leonia odpowiedziała, że kandydatów do tej słodkiej pracy możnaby znaleść na kopy, ale że dotąd jeszcze nikogo nie upatrzyła.<br> {{tab}}— To właśnie jest nieszczęście, odpowiedziała pani Aneta,<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> krest1233ye2jmgr8c4rqmh7h11ge6p Strona:Jan Zacharyasiewicz - Przy Morskiem Oku.djvu/9 100 1081641 3143715 2022-08-02T18:27:33Z Seboloidus 27417 /* Przepisana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Seboloidus" />{{c|— &nbsp; 11 &nbsp; —}}</noinclude>że Leoncia jest bardzo trudną — ''tres dificile'', że chce kochać i być kochaną, a ma wielką skłonność do podejrzeń, że komuś tylko o złotodajny Jaszczurów chodzi. Na mnie więc cięży obowiązek uzupełnienia jej, i baczyć na to, aby to nie był kto bądź.<br> {{tab}}Jegomość w raglanie przyznał {{Korekta|szłuszność|słuszność}} matce i córce i pytał dalej o cele podróży.<br> {{tab}}— Zabawimy się tydzień lub dwa w Berlinie, potem pojedziemy do Kolonii, Renem popłyniemy do Koblencyi, a z Koblencyi, jeżeli zdrowie pozwoli, przez Szwajcaryę do południowej Francyi. Chcemy się oprzeć o Biarritz, jeżeli nam co lepszego w drodze się nie zachce.<br> {{tab}}Pani Aneta mówiła dosyć głośno, że inni podróżni słyszeć mogli. Na jej twarzy jaśniało zadowolenie, że na obecnych sprawiła pewne wrażenie. Każdy spojrzał na szczęśliwe, które tak piękną podróż odbyć mogły. Słuchał także młody mężczyzna w paletocie piaskowym i podnosił coraz wyżej i tak najeżone wąsiki.<br> {{tab}}— Który hotel w Berlinie zaleca nam pan? zapytała pani Aneta.<br> {{tab}}— ''Hotel Centrale'', odpowiedział jegomość, jest najwygodniejszy i miewa codziennie w swoich salach królewskich znakomite koncerta, w którym jego goście biorą udział bezpłatnie, podczas gdy publiczność słono płacić musi.<br> {{tab}}W tej chwili przyszedł odźwierny z oznajmieniem, że pociąg się zbliża.<br> {{tab}}Goście zaczęli się ruszać. Pani Aneta wyszła w towarzystwie jegomości w raglanie, a za nią pospieszyła Leoncia. W drodze napotkała znowu młodego mężczyznę w paletocie piaskowym, który się jej grzecznie ustąpił, za co mu lekkim ukłonem i uśmiechem podziękowała.<br> {{tab}}Dzwonek na peronie ozwał się po raz drugi, sala wypróżniła się zupełnie. Został tylko młody mężczyzna w piaskowym paletocie i przez okno przypatrywał się jak pociąg gotował się do odjazdu.<br> {{tab}}Wreszcie ozwał się dzwonek po raz trzeci, pociąg jak olbrzymia gadzina zaczął się ruszać i powoli wysunął się z pod szklannego dachu.<br> {{tab}}Mężczyzna w piaskowym paletocie chciał właśnie odejść<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> b5e4boaf1jho38slcts9fitdbpo3uht Strona:Jan Zacharyasiewicz - Przy Morskiem Oku.djvu/10 100 1081642 3143717 2022-08-02T18:30:03Z Seboloidus 27417 /* Przepisana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Seboloidus" />{{c|— &nbsp; 12 &nbsp; —}}</noinclude><section begin="r02"/>od okna, gdy nagle uczuł na ramieniu rękę niewidzianego dotąd towarzysza.<br> {{tab}}— Kogóż żegnasz, panie Alfredzie, zawołał głos dobrze mu znany, czy żegnasz jaką baletnicę warszawską?<br> {{tab}}Pan Alfred obrócił się i ujrzał młodego mecenasa, dobrego znajomego.<br> {{tab}}— Tym razem żegnam nieznajomą blondynkę, z nieocenioną mamą, odpowiedział mężczyzna o szwedzkich wąsach, która przed jakimś sąsiadem wyspowiadała się głośno, że jedzie do Biarritz, a jej siostra tymczasem gospodaruje w Jaszczurowie.<br> {{tab}}— A!... Pani Dorota z Jaszczurowa, poczciwa stara panna, która sama śmietanę zbiera i robi masło, aby jej kochana siostrzyczka mogła swoją córeczkę obwozić na różne wystawy za granicę.<br> {{tab}}— A czy im wystarczy na to?<br> {{tab}}— Matka Leonii już wszystko swoje przepuściła, {{Korekta|szukąjąc|szukając}} znajomości zagranicznych, ale Jaszczurów, którego właścicielką jest jej siostra, zapewnie dla niej się dostanie.<br> {{tab}}— Czy jest to znaczniejsza kondycya?<br> {{tab}}— Trzysta morgów dobrej ziemi bez długów.<br> {{tab}}— Zapewnie ciocia odda to siostrzenicy?<br> {{tab}}— Naturalnie. Bliższych sukcesorów nie ma, a obie siostry kochają się jak przykładne rodzeństwo.<br> {{tab}}Pan Alfred wziął młodego mecenasa pod ramię i obaj wyszli z dworca<br> <br><section end="r02"/> <section begin="r03"/>{{c|III.|po=1em}} {{tab}}Jakkolwiek to było lato, w stolicy Niemiec panował ruch nie lada. Hotele były zapełnione, na ulicy roiły się tłumy, rozmaite widowiska odbywały się codziennie. W »Hotelu Centrale« dawano codziennie koncerta, na których zgromadzała się wyborowa publiczność. Goście hotelowi mieli wstęp wolny na te koncerta. Królewskie sale hotelu były ozdobione egzotycznemi roślinami, pomiędzy któremi stały okrągłe marmurowe {{Korekta|stoliki|stoliki.}}<br> {{tab}}Przy jednym z tych stolików zwykła siadywać pani Aneta, przypatrując się przez lornetkę z długą rączką rozmaitym narodowościom. Przy niej siedziała Leonia najczęściej z książeczką<section end="r03"/><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> j6kxt34nglb7r183rooy513xnue2mag Strona:Jan Zacharyasiewicz - Przy Morskiem Oku.djvu/11 100 1081643 3143720 2022-08-02T18:34:43Z Seboloidus 27417 /* Przepisana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Seboloidus" />{{c|— &nbsp; 13 &nbsp; —}}</noinclude>w ręku, w której notowała sobie to, co przed południem ciekawego w stolicy widziała.<br> {{tab}}W kilka dni po ich przybyciu zaczął się w sali pojawiać młody mężczyzna o szwedzkich wąsach. Siadywał w pobliża nich i pilnie im się przypatrywał.<br> {{tab}}Pewnego dnia upuściła pani Aneta lornetkę na ziemie, i zawezwała Leonię, aby ją podniosła. Młody mężczyzna o szwedzkich wąsach poskoczył od sąsiedniego stolika i wyręczył Leonię.<br> {{tab}}— Za tę drobną przysługę, — ozwał się do pani Anety, pozwolę się przedstawić. Jestem Alfred Rogala Ilski z Księstwa. Od dwóch dni widuję tu panie i miło mi jest za granicą słyszeć język ojczysty.<br> {{tab}}— To nie było szlachetnie, odpowiedziała pani Aneta, tak długo nas podsłuchiwać, a nie przyznać się do wspólnej przynależności narodowej.<br> {{tab}}— Byłbym to pierwszego dnia uczynił, odparł pan Alfred, gdybym był spostrzegł, że popełniam niedyskrecyę. Ale tej nie dano mi popełnić, bo rozmowa pań odbywała się w granicach dla mnie nieprzystępnych.<br> {{tab}}— Znam Ilskich z Podola, zauważyła pani Aneta.<br> {{tab}}— To moi dalsi krewni.<br> {{tab}}— A Benedykt Ilski z Królestwa?<br> {{tab}}— To mój stryj, po którym kiedyś mam coś odziedziczyć, ale tak prędko tego nie pragnę, niech żyje lata Matuzalowe.<br> {{tab}}— A pan gdzie mieszkasz?<br> {{tab}}— Gospodaruję w Księstwie.<br> {{tab}}— Czy pan gdzie dalej jedzie?<br> {{tab}}— Prawdopodobnie będę musiał jechać aż do Biarritz, gdzie moja ciotka chora leży. Nie wiem jednak, czy się gdzie z nią w drodze nie spotkam.<br> {{tab}}— My także tam dążymy... Którędy pan jedzie?<br> {{tab}}— Na Kolonię, potem Renem, bo ciotka taką drogą wracać zamyśla, jeżeli do sił przyjdzie.<br> {{tab}}Pani Aneta spojrzała na Leonię, ale Leonia czytała właśnie coś w swoich notatkach.<br> {{tab}}— W takim razie może jedną rutą pojedziemy, rzekła po chwili pani Aneta.<br> {{tab}}— Bardzo się z tego cieszę, ozwał się pan Alfred, może w podróży wydarzy mi się sposobność wyświadczyć paniom<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> jfwryj644152fu06g0wpivsczq2cp1l Strona:Jan Zacharyasiewicz - Przy Morskiem Oku.djvu/12 100 1081644 3143724 2022-08-02T18:42:01Z Seboloidus 27417 /* Przepisana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Seboloidus" />{{c|— &nbsp; 14 &nbsp; —}}</noinclude>jaką drobną przysługę... byle tylko moja ciotka temu nie przeszkodziła.<br> {{tab}}— W jaki sposób?<br> {{tab}}— Może umrzeć — a wtedy jedyny jej spadkobierca musiałby przy jej zwłokach do kraju wracać.<br> {{tab}}Leonia spojrzała teraz na mówiącego, którego twarz była uśmiechnięta. Przypominała sobie, że go gdzieś widziała, ale słodki uśmiech jego przy spodziewanych zwłokach ciotki nie dobrze ją usposobił. I spostrzegł to pan Alfred.<br> {{tab}}— Już to taki porządek na świecie, dodał szybko, że jedni umierają, a inni zmuszeni są ustawą z ich spadkobierstwa korzystać.<br> {{tab}}— Ale na ten przymus ustawy, pan się wcale nie gniewa? zapytała Leonia czytając dalej w swoich notatkach.<br> {{tab}}— Któżby się gniewał, jeżeli ładna wioska, bez długów spadnie na niego. Gniewamy się tylko, gdy jakaś cegła z gzemsu spadnie, ale nie gniewamy się, jeżeli to samo stanie się z trzech-piętrową kamienicą.<br> {{tab}}I zaśmiał się z własnego dowcipu.<br> {{tab}}— Już to jest taka nasza ludzka natura, dorzuciła pani Aneta, bo i na cóż zda się nieboszczykom nasz smutek ciągły? Po nabożeństwie żałobnem za naszych dobrodziejów, ocieramy łzy i — zasiadamy do obiadu.<br> {{tab}}— A obiad zazwyczaj jest tem wykwintniejszy, odpowiedział pan Alfred, im większe dobrodziejstwa wyświadczył nam nieboszczyk.<br> {{tab}}Uśmiech cyniczny podniósł wąs szwedzki do góry. Leonia patrzała na swój notatnik.<br> {{tab}}— Przecież nikt całe życie nie będzie płakać za tymi, których majątek się dziedziczy, dodała pani Aneta.<br> {{tab}}Orkiestra koncertowa zaczęła właśnie grać węgierskie rapsodye Liszta. Leonia odwróciła głowę, aby słuchać z uwagą.<br> {{tab}}Nastąpiła dłuższa pauza. Pan Alfred podciągnął swoje szwedzkie wąsy do góry i z ukosa popatrzał na Leonię. Pani Aneta przez lornetkę przypatrywała się gościom.<br> {{tab}}Gdy orkiestra grać przestała, zapytała pani Aneta:<br> {{tab}}— Jak się panu Liszt podoba?<br> {{tab}}— Liszta uwielbiam jako skończonego artystę, odpowiedział pan Alfred, umie on pojedynczą melodyę tak bogato zastosować, że trzeba całą uwagę wytężyć, aby wśród morza<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> fgg1x2hq3pxmvqx7bi6azf0955cjj39 Strona:Jan Zacharyasiewicz - Przy Morskiem Oku.djvu/13 100 1081645 3143725 2022-08-02T18:42:21Z Seboloidus 27417 /* Przepisana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Seboloidus" />{{c|— &nbsp; 15 &nbsp; —}}</noinclude>harmonijnych tonów odnaleźć jej wątek, który jak nić czerwona ciągnie się nieustannie. Ale to rozdrobnienie melodyi na nieuchwytne atomy, nie bardzo dobrze do mnie przemawia, bo w końcu nie wiem, co jest melodyą, a co jej podkładem. Wagner lepiej mi się podoba, bo on prawie melodyi unika, a ilustruje tylko tekst dzieła.<br> {{tab}}Pani Aneta spojrzała na Leonię, która z uwagą tych słów słuchała.<br> {{tab}}— Trafnie pan powiedziałeś, zagadnęła po chwili, bo metoda jest nieuchwytną, a słowa uwydatnione muzyką można lepiej zrozumieć.<br> {{tab}}— Pani zapewne z tem się nie zgadza? ozwał się pan Alfred zwrócony do Leonii.<br> {{tab}}— Dlaczego pan tak sądzisz? zapytała Leonia.<br> {{tab}}— Pani zapewno lubi to co mgliste, nieuchwytne, niedojrzane. Jestto właściwość młodej, bujnej, marzącej wyobraźni.<br> {{tab}}— Z czego pan to wnosi?<br> {{tab}}— Ztąd, że w zaraniu młodości goni wyobraźnia za czemś idealnem, czego uchwycić, ani dojrzeć nie można.<br> {{tab}}— Wyobraźnią naszą, odpowiedziała Leonia, wybiegamy tylko wtedy po za granice rzeczywistości, gdy nam ta rzeczywistość tego odmawia, czego właśnie pragniemy.<br> {{tab}}— Ciekawem byłoby dla mnie, czego pani od rzeczywistości wymaga.<br> {{tab}}— To już jest moją tajemnicą.<br> {{tab}}— W dalszym ciągu wspólnej podróży, zakończyła pani Aneta, może się coś o tej tajemnicy dowiemy.<br> {{tab}}Koncert się skończył, pani Aneta powstała.<br> {{tab}}— A więc do widzenia się, panie Ilski, rzekła pani Aneta z ukłonem, bardzo miło nam było poznać pana. Spodziewam się, że się wkrótce znowu zobaczymy.<br> {{tab}}— Może na przedstawieniach »Panopticum«. Proszę sobie wyobrazić, że przedstawia się tam człowiek, który na głowę bierze bryłę kamienia, ważącą ze dwa cetnary, a drugi wielkiem młotem rozbija ten kamień na dwoje!<br> {{tab}}— I głowa mu nie pęknie? zapytała pani Aneta.<br> {{tab}}— Wcale nie, zdrów jak ryba!<br> {{tab}}— Dowidzenia się.<br> <br><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> nuxhq50luf4dnezl22fk6dll55mrypn Strona:PL Wergilego Eneida.djvu/164 100 1081646 3143736 2022-08-02T19:06:36Z Nawider 14399 /* Przepisana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Nawider" /></noinclude><poem>Wzniesie władzę nad ziemię, dusze nad obłoki, I zawrze jednym muru siedm zamków obwodem I utwierdzi swe szczęście mężów swoich płodem. Tak Cybele, gdy wozem w wieżystej koronie Odwiedza Frygów miasta, w licznem bogów gronie Sto się wnuków dobija o jej uściskanie; A tymi są z wyższymi najwyżsi niebianie. {{tab}}Zwróć oczy, i twych Rzymian bacznem zważ wejrzeniem; Oto jest Cezar z całem Jula pokoleniem, Co kiedyś na świat wyjdzie ku świata ozdobie; Oto mąż, com tak często zwiastował go tobie, Oto ów August Cezar, wielkie bogów plemię, On wiek złoty odnowi przez latyńską ziemię, Która rządów Saturna dotąd pamięć dzierży; Za Indy i Garmanty on państwo rozszerzy, Za kraj, który gwiazd nie zna, zkąd się słońce wraca, Gdzie Atlas jasne niebo na barkach obraca. Na zwieszczone od bogów przyszłe jego rządy Drżą już dziś z kajspijskimi meotyckie lądy I miesza się siedm koryt zdumiałego Nilu. Ani Alcyd w przechodach państw nie zwiedził tylu, Choć w lasy erymanckie pokój zaprowadził I z łanią miedzionogą smoka z Lerny zgładził; Ani Bachus zwycięzca doszedł tej potęgi Lejcem z wilia tygrysów pędzący zaprzęgi. I wahamyż się męztwo podnieść przez działania? I trwoga w Auzonii osieść nam zabrania? {{tab}}Któż to niesie świętości w koronie z oliwy? Króla Rzymian włos z brodą wydaje sędziwy; On pierwszy wzmocni państwo ustawy mądremi, Na tron wielki z ubogiej przywołany ziemi. Po nim Tullus ojczyznę poruszy spokojną</poem><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> ekxp89pxrx9m6ki1qmkudq2h3itr6g8 Strona:Anafielas T. 3.djvu/315 100 1081647 3143738 2022-08-02T19:07:56Z Ankry 641 /* Przepisana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Ankry" />{{c|312}}</noinclude><poem> :Nad kartą pisma stary człowiek siedział; Czarną miał suknię, na niej krzyż wyszyty, Na głowie czapkę czarną, siwą brodę, Oczy przygasłe, policzki wychudłe; Żylastą ręką pargamin uciskał, Jakby myśl jaką wycisnąć chciał z niego; Podparł się, dumał; potem rzucił kartę, I troski z czoła ścierając uparte, Przechylił, spojrzał, wykrzyknął zdziwiony. Naprzeciw niego, z drugiéj stołu strony, Stał niemy człowiek, niewielkiej postawy; Włos ciemny czoło wysokie osłaniał; Broda bez włosa; twarz bez wąsów, biała, Mimo kobiecych rysów, w sobie miała Surowość męzką, dumę nieugiętą, Upor żelazny i wolę zawziętą; Brwi się na czole schodząc namarszczone, Dwóma brózdaiui zaorały skórę; A usta blade i silnie ściśnione Śmiały się niby, śmiały niewesoło, Jakby szydziły, jakby pewne siebie, Rozkazem, groźbą ciężką zionąć miały. :Starszy był Mistrzem Krzyżaków Zakonu, A młodszy — Witold, co Krzyżaków zdradził. Teraz on nazad do Mistrza powraca: Bo był w Mazowszu, a Jagiełły krewny, Xiążę Ziemowit odmówił pomocy, </poem><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> 6069k8nrwjc4p4pu9mh1d89e7rp2sxr Strona:Anafielas T. 3.djvu/321 100 1081648 3143739 2022-08-02T19:07:57Z Ankry 641 /* Przepisana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Ankry" />{{c|318}}</noinclude><poem> — My cię chrzcimy krwią i mieczem Odpowiadają Krzyżacy, I idą w Litwę głęboko, Ranami ziemię płatają! Ciecze krew, płomienie świecą, Pola w garść idą popiołów, A lud w Krzyżacką niewolę! Reszta w lasy nago bieży; Karmi się korą zgłodniała, Z dzikiém źwierzęciem po borach! :Wiloldu chce się pod Wilno. — Rany ja Litwy zagoję, Gdy ją wezmę w ręce moje. Teraz mi dobyć stolicę, Teraz odzyskać dzielnice, Ojcowskie Troki dobywać. — :Przyszli pod Trockie jezioro. Ale u zamków na straży Polacy stali wokoło. Stary im Hanul dowodził. Objęli Troki, spalili, Zamek nietknięty pozostał. Witold go gniewnie porzucił, Wojsko do Wilna zawrócił. — Łatwiejszą Wilno zdobyczą. — :I w nocy pod Wilno idą, Pod Gedyminowe grody. </poem><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> l32zx7dhcb6zqjd0o7oo87eobp835qg Strona:Anafielas T. 3.djvu/318 100 1081649 3143740 2022-08-02T19:07:57Z Ankry 641 /* Przepisana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Ankry" />{{c|315}}</noinclude><poem> Nie ubiegł Wilna, swemi nie obsadził, By Skirgiełł z Rusi wojska nie sprowadził. Pójdziem! — {{tab|60}}— Pójdziemy. Zwołam jutro radę; Sam na mych braci czele wyjdę w pole. — — A teraz, Mistrzu, wyznacz zamek który, Gdziebym bezpieczny mógł przebywać z niemi. Mnie już nie siedzieć na Litewskiéj ziemi! Żonę, rodzinę, na zakład ci daję. — :Mistrz w oczy spojrzał. — Sam wybieraj, Xiążę! Lecz pomnij, kto się raz z Zakonem zwiąże, Zerwie umowę, Zakon raz przebaczy; Za drugą zdradę zapłaci swą głową. — </poem><br> {{---}} <br><br><br><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> th4ha2m41xiarkttxwou5ykrrx81hkw Strona:Anafielas T. 3.djvu/316 100 1081650 3143741 2022-08-02T19:07:57Z Ankry 641 /* Przepisana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Ankry" />{{c|313}}</noinclude><poem> Olgerdowicze powstali na niego, I niema w nikim, prócz Mistrza, nadziei. :— Wy ltu! — Mistrz z zgrozą i dziwem wykrzyka. — Jam tu, w twych rękach — Witold mu odpowié. — Zdrajca! wszak prawda? to powiedzieć chciałeś? Więc zdrajca w twoje znów przybywa ręce. Słuchaj! napróżno łudzić się kłamstwami, Wyście mi synów w Królewcu otruli. Jam, mszcząc ich śmierci, Jagielle przebaczył. Jagiełło Wilno Skirgielle oddaje, Litwę na ręce plugawe powierza, Mnie kark uginać każe przed tym zwierzem! Ja znowu do was przychodzę z przymierzem. Chcecie? nie chcecie? Słowo — rzecz skończona. Kłamstwa nie cierpię. Mów mi prawdę gorzką, A mów otwarcie. Jakem wszedł, wychodzę, I wasze zamki popalę po drodze. — — Xiążę! — Mistrz rzecze — wy nas dobrze znacie. My także wrogi Jagiełły i Lachów. Czy możem rękę, którą wyciągacie, Odepchnąć, aby pomścić się przeszłości? Lecz cóż zaręczy, że z Jagiełłą znowu Wy nie złączycie? nie zerwiecie z nami? — — Ostrożni bądźcie, miejcie mnie na oku! Daję wam słowo i pieczęć na karcie. Zakon wie, komu i kiedy dowierza. Chcecie? nie chcecie mojego przymierza? </poem><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> 55fvsb3wvku6qjgcff3mjqei5u452zx Strona:Anafielas T. 3.djvu/317 100 1081651 3143742 2022-08-02T19:07:57Z Ankry 641 /* Przepisana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Ankry" />{{c|314}}</noinclude><poem> Ja potrzebuję pomocy Zakonu, I będę waszym, waszym druhem wiernym; A jeśli Litwy rządami owładnę, Mistrzu! wszak wielkie nagrody weźmiecie! — — Starą umowę odnowić więc chcecie? — — Starą lub nową zawrę, byle z wami Pomścić się na tym Wileńskim niedźwiedziu, I na zlaszałym bezmozgim Jagielle, O, i na braciach, Mazowsza Xiążętach, Co teraz skomlą w Jagiełłowych pętach, I że Jagiełło dał Ziemowitowi Siostrę swą Olgę i Radomską ziemię. Gdym do nich przyszedł o posiłek prosić, Zimnem wejrzeniem na wrota wskazali! — :Mistrz słucha mowy, a wzrok mu się pali. — Zgoda — rzekł — zgoda. Zawrzemy przymierze. Chcecie się pomścić? dopomożem szczerze. I nam Jagiełło stoi w gardle ością, I nam Mazowsza dojadły Xiążęta! Skirgiełł! I Skirgiełł sroższy nad źwierzęta, Dziki rozpustnik, pijaństwem swém wściekły! — :Witold mu rękę podaje. — Więc zgoda. Mistrzu! każ pisać, każ wojsko gotować. Moje mnie czeka na Żmudzkiej granicy. Pójdziemy mścić się, polecim plądrować! Czasu nie traćmy, by Jagiełło z Lachy </poem><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> e0z1eihq5ipsfhiigvaxax9vbicaz7o Strona:Anafielas T. 3.djvu/320 100 1081652 3143744 2022-08-02T19:09:16Z Ankry 641 /* Przepisana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Ankry" />{{c|317}} <br><br><br></noinclude>{{c|w=200%|h=normal|przed=20px|po=15px|XLIV.}} <poem> :{{kap|Dwóma}} na Litwę drogami Wojska się toczą niezmierne: Jedne się w Niemnie napiły, Drugie napiły we Dźwinie, I w biedną Litwę skoczyły. :Kiedy po burzy z pagórków Polok błotnisty się wali, I wszystko niszczy po drodze, Kłosy na polach wybija, Drzewa po lasach roztrąca, Mniéj zniszczy, niźli w pochodzie Krzyżak, gdy wejdzie na Litwę. :— Ochrzczeni! myśmy ochrzczeni! Myśmy wam bracia w {{kap|Chrystusie}}! — Woła lud, zgiąwszy kolana. </poem><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> 3wgyntjyl23m5or2locskbpcn1shtgo Strona:Anafielas T. 3.djvu/322 100 1081653 3143745 2022-08-02T19:09:40Z Ankry 641 /* Przepisana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Ankry" />{{c|319}}</noinclude><poem> Ale strzeżone tu bramy, Ale obsadzone wały, I Polska wiewa chorągiew Z zamku Turzyska górnego; Polacy już i tu siedli; A Mikołaj z Moskorzowa Przysiągł nie poddać stolicy, Póki jednego żołnierza, Dopóki jedną choć rękę Mieć będzie na jéj obronę. Krzywy Gród wały obsiadły, Kobylenie, zaborole; Głębokie rowy Wilji Wodami toczą dokoła. A ile razy Krzyżacy Potkną się na Polskie siły, Wszędzie zepchnieni, cofają. Mistrz brodę szarpie zajadły, Witold włos z głowy wyrywa. — Będziesz moje, będziesz — woła — Choćbym miał całe me życie Patrzeć na cię i zdobywać, Choćbym miał ptakiem tam wlecieć, Choćby się ziemią podkopać! :Wnet wojsko swoje sprowadza — Wie, że Skirgiełło ma wracać. W nocy do bramy przychodzi, </poem><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> fb4f9dan2k7e09ymh86o4fhwqove5ob Strona:Anafielas T. 3.djvu/323 100 1081654 3143746 2022-08-02T19:09:42Z Ankry 641 /* Przepisana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Ankry" />{{c|320}}</noinclude><poem> Jakby wiódł z Rusi posiłki. Lecz próżno w wrotach domaga, Aby go wewnątrz puścili: Bo Mikołaj z Moskorzowa Poznał, czy przeczuwał zdradę. Z tyłu Witolda zachodzi I do odwrotu przymusza. Klnąc Lachów, Witold uchodzi; Mistrz za nim ciągnie z swą siłą; A w drodze żyzny kraj niszczą; Bo Witold w duszy powiada: — Niech zna, z kim walczy Jagiełło! Łatwiejszy będzie do zgody. — Potém, gdy Malborga blizko, Witold wiernego Małdrzyka Jagielle z słowem posyła. — Chcesz zgody? — oddaj mi Wilno; Chcesz zgody? — zerwę z Krzyżaki. Prędzéj czy późniéj, w stolicy Ja z władzą Wielko-Xiążęcą Usiądę, bracie, usiądę! — :Poseł w Polską ziemię śpieszy. Jagiełło wszystko przyrzeka. — A teraz z wami, Krzyżacy! — </poem> {{---|przed=15px|po=15px}} </poem> :Nocą z Malborskiego zamku Witold skoczył z garścią swoich, </poem><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> kblqilpe4rvb705usmhhw3z0jyhybwe Strona:Anafielas T. 3.djvu/324 100 1081655 3143747 2022-08-02T19:09:44Z Ankry 641 /* Przepisana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Ankry" />{{c|321}}</noinclude><poem> Żonę i córkę wyprawił Przodem, na Żmudź swą rodzinną, Do matki Biruty staréj, Która na morskim gdzieś brzegu, Gdy Litwa wkoło się chrzciła, Wierna starym Bogom swoim, Praurymy ogień nieciła. :On sam, wśród nocy, swe siły Zbiera, szykuje, rozgląda. Z Malborga w mroku wychodzi. Trzy zamki z Krzyżackich włości Pali i łupi po drodze. Wielki Mistrz ujrzał trzy łuny, I odblask widział pożarny; Ale nie wiedział, co znaczą — Czy Polacy naszli Prussy? Czy z Rusi wrogi wyrosły? Szle na wszystkie strony posły. Wszyscy śpieszą z odpowiedzią: — Witold braci wymordował, Zamki spalił, zdradę sknował! Uszóm Mistrz swoim nie wierzy; Zbiera wojsko, w pogoń śpieszy. Ale już Witold w Podlasiu, Śmieje się z sztuki, raduje. A do Jagiełły wysyła. — Oddaj mi Wilno, mój bracie! </poem><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> pq9vq8nflkbkphozobzl9jqleoj0xbw Strona:Anafielas T. 3.djvu/325 100 1081656 3143748 2022-08-02T19:09:46Z Ankry 641 /* Przepisana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Ankry" />{{c|322}}</noinclude><poem> Oto zerwałem z Krzyżaki, Trzy zamki mnichom spaliłem. — :Jagiełło w Polskiéj był radzie. Dokoła z brody siwemi Wojewodowie siedzieli. — Co z Witoldem począć? — pytał. Aż starszy, Spytek z Mielsztyna, — Co począć? — rzecze. — Dwa razy Zdradził Krzyżaków, rozjątrzył, Trzeci raz mu nie uwierzą. Można już zapomnieć o nim. Dla Polski wróg to nie straszny. Oddać mu Wilno!! Nie, Panie! Onby od Polski się z Litwą Oderwał. Silnego ducha, Gdy dziś nic nie mając, straszył, Cóż będzie, gdy weźmie Wilno? — :A słowa Spytka z Mielsztyna Wszystkim do serca trafiły. Jagiełło posła odprawił, Na dalsze czasy zostawił Resztę z Witoldem układów. A poseł widział, że w Polsce Źle o Witoldzie cóś myślą. Zawiodła zgoda mniemana. :Śpieszy do Grodna posłaniec, Śpieszy w Nadniemeński zamek, </poem><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> 3lfn03a2ytunr9zfkdwdv2i5obphxoa Strona:Anafielas T. 3.djvu/326 100 1081657 3143749 2022-08-02T19:09:47Z Ankry 641 /* Przepisana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Ankry" />{{c|323}}</noinclude><poem> Gdzie Witold siedzi na wieży I czeka jego powrotu; Śpieszy, lecz z głową spuszczoną. Nic śmié poselstwa objawić. Witold rozpoznał na czole Niedobrą wróżbę przyszłości. :— Mów mi złe, a mów mi skoro! Na złe lekarstwo jest w ręku, Póki wyleczyć je pora. — — O Panic! — goniec mu szepce — W Polsce źle słychać o tobie. Radzi, żeś zerwał z Krzyżakiem. Ani ci Wilna dać myślą. Boją się, byś z większą władzą Z Polskiego nie chciał uścisku Wyrwać się swobodny w pole. — — Tak! więc Polacy się boją! Zgadli! o! zgadli myśl moję! Niech jutro wojsko się zbiera; Niech trzechset ludzi o świcie Spieszy drogami rożnem i I do Wilna wejdzie skrycie; Niech się po mieście rozproszą I głosu mego czekają. Ja w tropy idę za niemi. Sprawimy w Wilnie wesele, Wesele siostrze Ryngali! </poem><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> gtgmpkdwyougtewc53c93p6vwgj42ow Strona:Anafielas T. 3.djvu/327 100 1081658 3143750 2022-08-02T19:09:48Z Ankry 641 /* Przepisana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Ankry" />{{c|324}}</noinclude><poem> Henryk, Mazowieckie Xiążę, Chce Kiejstutównę poślubić. Sprawim wesele w stolicy! Wszakżeśmy z Jagiełłą w zgodzie. — :Rzekł, śmiechem usta wykrzywił. Rozkazy daje, i rano Z Grodzieńskiego zamku śpieszy, Ku Wilnu idąc dniem, nocą. A wojsko jego rozbite Małemi toczy kłębkami, Lasy przedziera, górami. On sam na orszaku przedzie, Trzysta wozów tylko wiedzie. W trzechset wozach z miodem beczki; Dziki zwierz u Białéj Wieży Na wielkich łowach pobity; Skrzynie z wianem i darami; A pod skrzyńmi, pod beczkami, Cztérechset zbrojnych Żmudzinów. :Mrok padał, wozy piaskami Powoli w miasto ciągnęły; A miasto spało gdzieś w dole, I tylko okny drobnemi W pomroce zdała świeciło. Wóz pierwszy przybył do bramy. — Kto? — zapytały się straże. — Wozy z wianem i przybory </poem><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> gpb7ousxaxfzco3wivc6ub4thrvym3l Strona:Anafielas T. 3.djvu/328 100 1081659 3143751 2022-08-02T19:09:50Z Ankry 641 /* Przepisana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Ankry" />{{c|325}}</noinclude><poem> Na Kiejstutównéj wesele. Witold nas, Pan nasz, posyła. Z Jagiełłą Xięciem on w zgodzie. Chce się w stolicy weselić. — :I piérwsze wozy już wchodzą, A niecierpliwi żołnierze, Podnosząc skóry nad głową, Czekają Witolda znaku. Wtem z zamku Sudzimund stary Wypadł, ku wrotóm przybiega; Długi sznur wozów postrzega; Pyta, ogląda się na nie. Na jednym skóry zadrgały, Dwie się twarze ukazały. Wnet zbrojny ufiec obwodzi Z krzykiem wozy Witoldowe, I wpadają na Żmudzinów, I odwalają opony, Mordują w wozach ukrytych. Krzyk się rozlega daleko, Strach napastników owładnął, Pomoc od bram nie przybywa, Z zamku załoga napływa, Niema, jak walczyć i bronić. Sudzimund już wymordował Jednych, za drugiemi goni. I Witold, klnąc, bieży drogą; </poem><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> 5p2itqlwtjdc8sp7wv53w8wdnwl5z80 Strona:Anafielas T. 3.djvu/329 100 1081660 3143752 2022-08-02T19:09:51Z Ankry 641 /* Przepisana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Ankry" />{{c|326}}</noinclude><poem> Bieżąc, do Wilna odwrócił. — Będziesz moje! będziesz moje! — Rzekł, rękę w górę podnosząc. — Sto razy padnę popchnięty, Sto razy wrócę pod bramy, Aż cię nareście pochwycę; Aż Litwa w ręku mych cała, Powstanie wielka i sławna; Aż Jagiełło na swym tronie, Mistrz zadrży w Marji grodzie, Ruski Kniaź na Moskwie Białéj, — :Raz jeszcze okiem, w noc ciemną, Gniewném rzucił, i znikł w mrokach. </poem><br> {{---}} <br><br><br><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> l8rlvtwf1038q4vlt5w1i6rjj2x6z1h Strona:Anafielas T. 3.djvu/330 100 1081661 3143753 2022-08-02T19:09:57Z Ankry 641 /* Przepisana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Ankry" />{{c|327}} <br><br><br></noinclude>{{c|w=200%|h=normal|przed=20px|po=15px|XLV.}} <poem> :{{kap|Gdzie}} Witold pośpieszał? dokąd z garstką ludu, Na siwym swym koniu, dniem i nocą goni? Czy na Żmudź, do matki Kiejstuta poddanych, Po nowe zasiłki, po wojsko liczniejsze? Czy na Ruś do Kniaziów zawierać przymierze, I z niemi na Lachy puścić się w zagony? Czy razem z Talarem pić wodę Dniestrową, Białogrodzką ordę na Jagiełłę zmawiać? :Nie na Żmudź on śpieszy, nie na Ruś, do Talar — Znowu do Krzyżaków z chmurném jedzie czołem. Dwa ich razy zdradził, trzy im zamki spalił, I krwi ich utoczył, i ziemie spustoszył, </poem><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> dfh553edqyem7ruaqyyaplu3x7ky5me Strona:Anafielas T. 3.djvu/337 100 1081662 3143754 2022-08-02T19:11:15Z Ankry 641 /* Bez treści */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="0" user="Ankry" /></noinclude><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> lsy2b3c9gb8p2xt25oivtmvcw7oszmd Strona:PL Wergilego Eneida.djvu/165 100 1081663 3143756 2022-08-02T19:15:18Z Nawider 14399 /* Przepisana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Nawider" /></noinclude><poem>I lud zwycięztw odwykły krwawą zajmie wojną. Za nim Ankus zaszczytów szukający innych, Już dziś nawet w oklaskach zatapia się gminnych. Chcesz-li poznać Tarkwinich i rząd im odjęty I wraz Bruta mściciela umysł nieugięty? On w godności konsula najpierwszy zasiędzie, I za nim groźne władzy poniosą narzędzie; Nędzny! gdy się obawa nowych wojen wznieci, Własne za piękną wolność wskaże na śmierć dzieci! Jakokolwiek potomność osądzi te sprawy, Zwycięży święta miłość ojczyzny i sławy. Oto Druzy, Decye, Torkwat w topór zbrojny, I Kamil, godła pułków odnoszący z wojny. A ci, co w równy oręż zbroją swe prawice, — Dziś zgodni, gdy ich nocne pokryły ciemnice, — Niestety! jeźli życiem nieba ich obdarzą, Jakich walk między sobą i klęsk nie rozżarzą? Teść spadnie z gór alpejskich od Moneka grodu, A zięć mu się zastawi z całą siłą wschodu. O dzieci! nie wszczynajcie takich zawziętości, Nie szarpcie macierzyńskich ojczyzny wnętrzności! Ty pierwszy, co ród z nieba wiedziesz znakomity, O krwi moja, pofolguj i odrzuć dziryty! Ten z wziętego Koryntu i z Achiwów klęski Zatoczy na Kapitol rydwan swój zwycięzki. Zburzy Argi, Myceny gród Agamenmona, I plemię niezłomnego Achila pokona: Za przybytek Minerwy zgwałcon sprośną nogą I za przodków swych Trojan, zemstę wywrze srogą. Któż cię wielki Katonie i Kossie dostojny, Kto Grachów, kto strach Libów, dwa pioruny wojny Scypionów pominie? wielki w szczupłym stanie Fabrycy i siejący swój zagon Seranie?</poem><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> iubdmkwu1no1dpzqoyre1do7oxeewb6 Strona:PL Wergilego Eneida.djvu/166 100 1081664 3143762 2022-08-02T19:18:53Z Nawider 14399 /* Przepisana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Nawider" /></noinclude><poem>Gdzież to rwiecie znużone, Fabiowie, oko? Tyś jest Maxym, co jeden zbawiasz Rzym odwłoką. Innych dłoń miedź hartowną duchem natchnąć zdoła I twarze z litych głazów do życia powoła; Będą lepiej spraw bronić, a rozmiaru władzą I wschód gwiazd i ruch niebios w swych rysach wydadzą. Ty w podział Rzymianinie weźmiesz świat podbity; Pomnij, te twoje sztuki, te będą zaszczyty; Pokój wkładać narodom na zasadach trwałych, Przebaczać zwyciężonym, a nękać zuchwałych. {{tab}}Tu Anchiz rzecze dalej podziwieniem zdjętym: Oto idzie Marceli z łupem z wodza wziętym, I zwycięzca, nad innych jaśnieje rycerzy: On swą jazdą Rzymowi straszny bunt uśmierzy, Zetrze Peny<ref>''Poenos'', Kartagińczyków. {{tab}}''P.&nbsp;W.''</ref>, na Galla buntownego zleci I z wodza Kwirynowi łup zawiesi trzeci. Enej widząc, że razem idzie rycerz młody Świetną zbroją okryty i boskiej urody, Lecz wzrok w ziemię spuszczony, twarz smutkiem okryta, Ojcze! któż jest, co idzie za tym mężem, pyta? Syn to jego, czy prawnuk z tak świetnej rodziny? Jakiż gwar całej za nim powstaje drużyny? Jakże sobie podobni! lecz zacóż wokoło Noc swym kirem osłania smętne jego czoło? Na to mu Anchiz łzami odpowie zalany: Nie badaj o twych ziomków żal nieopłakany: Ach! ten młodzian, dotknięty wyroki srogimi, Zaledwie się pokaże i wraz zniknie z ziemi. Zbyt by Rzym dla was, bogi! w siłę wygórował, Gdyby go los przy życiu dłużej nam zachował. Te pola, bliskie Marsa potężnej załogi,</poem><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> 72dng0miwo8v1wbmmrsb9xwmmi3bnho Strona:PL Wergilego Eneida.djvu/168 100 1081665 3143764 2022-08-02T19:21:13Z Nawider 14399 /* Bez treści */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="0" user="Nawider" /></noinclude><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> g997l4ts9w73pc6bkcpcfceooc8xn83 Strona:PL Wergilego Eneida.djvu/167 100 1081666 3143766 2022-08-02T19:22:14Z Nawider 14399 /* Przepisana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Nawider" /></noinclude><poem>Jakież jęki wydadzą? jakiż pogrzeb srogi Ujrzysz Tybrze przy świeżej płynący mogile? Żaden młodzian nie wzbudzi świetnych otuch tyle, Ni mu równym z krwi Trojan Latynów starszyzna, Ani się Romulowa poszczyci ojczyzna! O cnoto! dawna wiaro! niezwalczona dłoni! Nikt bezkarnie na niego nie podniósłby broni, Czyby na nieprzyjaciół dzielną natarł nogą, Czyby zwarł spienionego rumaka ostrogą. O nieszczęsny młodzieńcze! jeźli cię ochroni Los twój, będziesz Marcelim. Niechaj z pełnej dłoni Sypiąc kwiaty, me serce ulgi ztąd poszuka, Żem uczcił czczym obrzędem wielką duszę wnuka. {{tab}}Tak pilne na rzecz każdą zwracając baczenie Wszystkie państw napowietrznych zwiedzają przestrzenie. Gdy Anchiz obwiódł syna przez Elizej cały I wzniecił w jego duszy miłość przyszłej chwały, Te co wkrótce ma stoczyć wojny mu wspomina, Uczy ludów laurenckich i miasta Latyna, Co go w znoszeniu trudów, co od nich zachowa. {{tab}}Ma Sen bramy podwójne: jedna z nich rogowa, Tędy wolno prawdziwe wychodzą zjawiska; W drugiej z nich kość słoniowa swym blaskiem połyska, Tędy na świat kraj nocy czcze mary wyprawia. Tak gdy Anchiz do syna i wieszczki przemawia, Natychmiast przez słoniowe wypuszcza ich wrota. Wraca gdzie go czekają towarzysze, flota; Wnet do portu Kajety, brzeg okrąża prawy, Spadły w morze kotwice, ląd pokryły nawy.</poem> <br><br>{{---}}<br><br><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> n29iumhujj1syp2htg74hechvq6fqqa Eneida (Wergiliusz, tłum. Wężyk, 1882)/Księga VI 0 1081667 3143767 2022-08-02T19:23:25Z Nawider 14399 nowa strona wikitext text/x-wiki {{Dane tekstu2 |referencja = {{ROOTPAGENAME}} }} {{CentrujStart2}} <pages index="PL Wergilego Eneida.djvu" from="139" to="168" /> {{CentrujKoniec2}} {{Przypisy}} {{MixPD|Wergiliusz|Franciszek Wężyk}} [[Kategoria:{{ROOTPAGENAME}}|K{{BieżącyU|2}}]] 2i2dkm2fglfafasdpwgbqdoro0e4to0 Strona:PL Wergilego Eneida.djvu/169 100 1081668 3143769 2022-08-02T19:26:02Z Nawider 14399 /* Przepisana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Nawider" /></noinclude>{{c|Księga VII.|w=1.6em|przed=1em|po=0.5em}} {{---|40|po=1em}} <poem>{{f*|w=2em|I|h=normal}} ty mamko Eneja, Kajeto! twym zgonem Uczyniłaś to miejsce na wieki wsławionem; Twój grobowiec, twe imię, czci tej dotąd strzeże, Co wielkiej Hesperii odznacza wybrzeże. Gdy więc tak, jak zwyczaju prawa uświęciły, Enej pogrzeb twój spełnił wzniesieniem mogiły, Gdy wzburzonego morza umilkły szarugi, Rzucił port i wzniósł żagle do dalszej żeglugi. Dmie przez noc wiatr przychylny; jasny księżyc sprzyja I drżące jego światło w morzu się odbija. Brzegi bliskie cyrcejskiej okrążają ziemi. Tam można córa słońca, śpiewy ustawnymi Brzmiąc, napełnia swym głosem niedostępne knieje. W nocy jej gmach wspaniały od blasku jaśnieje, Który z cedru wonnego na ogniskach świeci, Gdy przesuwa przez cienkie zręczny grzebyk nici. Tu słychać, jak wstrząsając łańcuch niewolniczy, Mnóstwo lwów pośród nocy w strasznym gniewie ryczy;</poem><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> gdt315z9fk5n9wo75to8iwxudglpl7n Strona:PL Wergilego Eneida.djvu/170 100 1081669 3143771 2022-08-02T19:30:04Z Nawider 14399 /* Przepisana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Nawider" /></noinclude><poem>Tam niedźwiedzie do żłobów przykute żelazem I z wieprzmi jeżystymi wyją wilki razem, W których kształty ohydne srogiej Cyrcy siła Za sprawą ziół czarownych ludzi przemieniła. By tych brzegów okropnych nie tknęli Trojanie, By im potwór ohydnych oszczędzić spotkanie, Neptun wiatry przychylne spuścił im na łodzie I dozwolił po strasznym szybko przebiedz brodzie. {{tab}}Już się morze iskrzyło, już przez górne szlaki Niosły świetną Jutrzenkę różowe rumaki, Wtem cisza nastąpiła; wszelki wiatr ustawa, Wiosłom trudu przyczynia woda nieruchawa. Tu Enej, gdy go cicha wstrzymuje głębina, Spostrzegł gaj, co go Tyber nurtem swym przerzyna, A płynąc szybkim pędem przez wdzięczne przestworze Mnogim piaskiem spłowiały, wpadał z hukiem w morze. Nawykłe do tych brzegów licznych ptasząt zgraje Napełniały swym dźwiękiem powietrza<ref>Sic. {{tab}}''P.&nbsp;W.''</ref> i gaje. Tu więc zwrócić rozkazał czoła wszystkich łodzi I z radością w cieniste łoże rzeki wchodzi. {{tab}}Teraz, kiedy mam opiać, w jakim rzeczy stanie Jacy króle w Lacyum mieli panowanie, Gdy lud obcy w ich brzegi pierwsze przytknął nawy, I gdy mam od początku bój wystawić krwawy; Wesprzyj wieszcza Erato! przez dzielne natchnienie Opieje srogie walki i wojska wymienię I królów chciwą rzezi szukających dłonią I całą Hesperią zebraną pod bronią. Wyższa rzeczy osnowa dla mnie się poczęła, Do większego w mych pieniach przystępuję dzieła. {{tab}}Swobodnemi miastami i żyznemi niwy Władał w długim pokoju Latyn, król sędziwy.</poem><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> 8uq5z9s8hfrmqvcbp1b9ruc0y5oa7fn Strona:Jana Długosza Dziejów Polskich ksiąg dwanaście - Tom IV.djvu/691 100 1081670 3143772 2022-08-02T19:30:32Z KubaP 3066 nowa strona proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="KubaP" /></noinclude>{{c|SPIS|roz|w=30px|po=10px}} {{c|obejmujący nazwiska osób, miejsc i&nbsp;t.&nbsp;d. o których w Tomie IV. jest mowa.}} <br> {{---}} <br> {{c|Liczba oznacza stronnicę, nawias () wyrażenie Długosza z właściwą mu pisownią, '''m.''' miasto, '''w.''' wieś, '''zam.''' zamek, '''kl.''' klasztor, '''rz.''' rzeka.}} <br> {{c|'''A.'''|w=20px|po=10px}} '''Abraham''' z Zbąszyna 503. 504. 518. 528. 564. 565.<br> '''Adam''' ob. {{roz|Pikar}}d.<br> '''Adam Świnka''' 331. 432.<br> '''Adamici''' ob. {{roz|Pikardyśc}}i.<br> '''Adryanopol''' m. 661. 666. 673. 677.<br> '''Agnieszka,''' córka Wacł. ks. Zator. 480.<br> '''Akwisgran''' m. 165.<br> '''Albanander''' ob. {{roz|Belgra}}d.<br> '''Alba Nandorska''' ob. {{roz|Albanande}}r.<br> '''Albania''' 219. 650.<br> '''Albert''' kr. Rzym. i Węg. 540. 543–546. 548. 551. 559–562. 566. 568–600. 613.<br> '''Albert''' ks. Austr. 130. 292. 303. 428. 509. 541.<br> '''Albert''' ks. Sas. 225.<br> '''Albert''' ks. Bawar. 428. 614.<br> '''Albert''' ks. Brandeb. 428.<br> '''Albert v. Etzbor (Eczbor)''' 24. 42.<br> '''Albik''' arcyb. Prag. 171. 218.<br> '''Albrecht Roth''' 100.<br> '''Alexander''' ob. {{roz|Witol}}d.<br> '''Alexander''' kard. syn Ziem. ks. Mazow. 106. 155. 319. 627.<br> '''Alexander''' bisk. Kamieniec. 114.<br> '''Alexander''' ob. {{roz|Gorajsk}}i.<br> '''Alexander V.''' pap. 106.<br> '''Alexander''' ks. Rus. 200.<br> '''Alexander''' ks. Włodzim. 337.<br> '''Alexander''' wojew. Mołdaw. 173. 174. 278. 426. 475. 531.<br> '''Alexander Iwan Władymirowicz''' 450.<br> '''Alexandra,''' żona Ziemow. ks. Mazow. 106. 120. 186. 187. 319. 320. 488.<br> '''Alexandra,''' żona Wład. Gary, wojew. Węg. 317.<br> '''Alexy z Riesenbergu (Halsz v. Rischemberg)''' 513. 514.<br> '''Allenstein (Halsten)''' Olsztynek 158.<br> '''Alfons''' bisk. Burg. 560.<br> '''Alpy''' 636.<br> '''Als Sternberg''' 540. 548.<br> '''Amadeusz''' ob. {{roz|Felix}} V.<br> '''Amalia,''' żona Bogusł. ks. Słup. 320. 437. 459.<br> '''Amurat''' sułt. Tur. 328. 568. 648. 650–656. 661. 677.<br> '''Andruszko Dowojnowicz''' 583.<br> '''Andrzej''' ob. {{roz|Roze}}n.<br> '''Andrzej''' ob. {{roz|Laskar}}y.<br> '''Andrzej z Konstantynopola''', arcyb. Koloss. 347.<br> '''Andrzej Miszka''' kan. Krak. 438.<br> '''Andrzej,''' kazn. dworu Apost. 351.<br> '''Andrzej Tophendorf''' 523.<br> '''Anglicy''' 325. 326.<br> '''Anioł Corrario''' ob. {{roz|Grze}}g. XII.<br> '''Anioł Filip''' ks. Medyol. 478.<br> '''Anioł (Angelus)''' ryc. Cz. 85.<br> '''Ankońska''' Marchia 191.<br> '''Anna''' ks. Dek. 11.<br> '''Anna,''' żona Wład. Jagiełł. 1. 7. 11. 66. 108. 113.<br><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> 4z66q0045wewytgpxx1ew7pmzv6q0lv Strona:PL Wergilego Eneida.djvu/171 100 1081671 3143774 2022-08-02T19:33:37Z Nawider 14399 /* Przepisana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Nawider" /></noinclude><poem>Tego ojcu Faunowi, jak nas wieść spotyka, Nimfa Laurentu na świat wydała, Maryka. Pikus ojcem był Fauna, Saturn Pika rodzi; Od ciebie więc, Saturnie! to plemie pochodzi. Lecz potomstwa płci męzkiej nie było z Latyna, Sroga śmierć w kwiecie wieku wydarła mu syna. Jedna córka dom cały z królestwem trzymała Już do związków małżeńskich przez swój wiek dojrzała; O nią wielu z Lacyi biegło do zawodu, Wszystkich gasił Trn kształtem i świetnością rodu. Królowa jaknajmocniej pragnie go za zięcia; Lecz wróżby bogów niszczą matki przedsięwzięcia. {{tab}}Wśród gmachu wewnętrznego stał laur zaszczepiony, Święty i czcią najwyższą zdawna otoczony; Wieść w tym kraju powszechna tak o nim stanowi, Że go Latyn znalazłszy poświęcił Febowi, Wtedy, gdy pierwsze mury zamków swych zakładał, I że imie Laurentów ztąd mieszkańcom nadał. Wtem, o dziwy! z powietrza wielka pszczół gromada Z strasznym brzękiem zleciawszy, na szczyt drzewa spada; Te gdy nóżki nawzajem połączyły swoje, Nowe z liści zielonych zjawiły się roje. Wnet ten cud wieszcz wyłożył wyrazy takimi: Przybycie do nas męża z obcej wróżę ziemi, Widzę wojsko, co w spiesznym z krain tych pochodzie Szukając ich, zawładnie na wysokim grodzie. Nadto, gdy na ołtarzach święty żar dziewica. Roznieca, Lawinia, tuż obok rodzica, Znagła długie jej włosy ogniem się zajęły I wszystkie na niej stroje z łoskotem spłonęły. Głowa a razem z pereł bogata korona Dymem i jasnym ogniem błysła otoczona I przez dom cały płomień miotała straszliwy.</poem><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> 0a39qi7ota7rotwhitd2yao6mywb5ki Strona:PL JI Kraszewski Kopciuszek.djvu/1071 100 1081672 3143821 2022-08-02T20:37:36Z Wieralee 6253 /* Przepisana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Wieralee" /></noinclude>chodzeniu.... Ale... być panią Szwarc.... panią Szwarc.<br> {{tab}}— Szwarc czy Weiss... przyznam ci się, że nie tegom się spodziewała dla ciebie.<br> {{tab}}I westchnęła Samuelka.<br> {{tab}}— Ty, jak ja, — dodała, — jesteś stworzona do wyższego świata, stosunki tylko nieszczęśliwe twojego ojca, którego nie obwiniam, ale to tak jest — niedozwoliły nam wejść do niego i zająć właściwego stanowiska.... Wina w tém niezaprzeczenie poczciwego Feliksa.... Choć mu tego nie wymawiam... no, ale... gdyby chciał, gdyby umiał wyrobić sobie w święcie właściwszą pozycją. Miałam zawsze nadzieję, żęty ją uzyskasz przynajmniéj... A! wiele bym ucierpiała... ale...<br> {{tab}}— Ale on mi wyraźnie mówił, że ma najświetniejsze stosunki, — podchwyciła Elwira, jak mamcię kocham... mówił mi to... mówił.<br> {{tab}}— Pani Szwarc.... a! ''c’est charmant''.<br> {{tab}}— Przecież dowiodłam mamie, że to nie może być.<br> {{tab}}— Daj Boże by nie było, rzeczy są już nazbyt zaawansowane, i ty moja Elwirko po-<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> 0c3q25ey3y320kzs14jq5qup0dkrch3 Strona:PL JI Kraszewski Kopciuszek.djvu/1072 100 1081673 3143823 2022-08-02T20:38:32Z Wieralee 6253 /* Przepisana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Wieralee" /></noinclude>dobnoś się nim do zbytku zajęła.... pani Szwarc!<br> {{tab}}— Po co o tém myśleć kiedy to być nie może... — powtórzyła Elwira.<br> {{tab}}— Wreszcie, — dodała jakby sama do siebie mówiąc pani Samuela, — mówią, że nic łatwiejszego jak sobie kupić tytuł, kilka razy napomykałam o tein ojcu twojemu, ale on ze swojemi śmiesznemi demokratycznemi wyobrażeniami, ani chce słuchać o tem... Wiem to napewne, że takie naprzykład hrabiostwo lub baronostwo, pojechawszy za granicę, można dostać jak obwarzanek za grosz, za kilka tysięcy talarów... za darmo prawie... bo to teraz z ceny spadło i bardzo są radzi w Austrji, jeśli kto chce sobie nabyć.... W najgorszym rasie, kiedy już imię także niemieckie, to do niego potrzeba koniecznie tytułu... i jakiego burg na końcu... Baron Szwarchurg naprzykład, nie byłoby tak źle.... ''Madame la Comtesse de Schwarzbourg — cela sonne assez bien''.<br> {{tab}}Elwirka jednak mało słuchała matki, nabitą mając głowę, że piękny nieznajomy ode-<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> iy9s2a47zmggipp84vrkttwm19q5qhr Strona:PL JI Kraszewski Kopciuszek.djvu/1073 100 1081674 3143825 2022-08-02T20:40:28Z Wieralee 6253 /* Przepisana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Wieralee" /></noinclude>grywa z nią komedją... i odwróciła się od niéj do zwierciadła.<br> {{tab}}Obie zadumane weszły nazad do salonu, i znalazły Cypcunię przypatrującą się posadzce, a pana Feliksa ze strasznie pochmurzoną twarzą zatopionego w czwartéj stronnicy gazety.<br> {{tab}}Pani Samuela dopadła fotelu i podparłszy się na dłoni zamyśliła głęboko. Elwira zaczęła chodzić namiętnym krokiem po pokoju.... Narębski ledwie je ujrzał wchodzące, pochwycił się żywo z krzesła i posunął ku drzwiom.<br> {{tab}}— Kochany Feliksie... mam do ciebie słówko... — wstrzymała go żona z niezmiernie słodkim uśmiechem.<br> {{tab}}Nie było co począć, wstrzymał się z ucieczką Narębski i na stracenie prowadzony człowiek, zbliżył się do żony, która z oczyma wlepionemi w posadzkę, odpoczywała po zwierzeniu się córki. Cypcunia z Elwirką odeszły trochę na bok, nie chcąc małżeńskim zwierzeniom stawać na zawadzie.<br> {{tab}}— Wiesz, szepnęła żona do męża, jutro tu<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> 136xqev4iw0eyk091l9sylc5wbiku7w Strona:PL JI Kraszewski Kopciuszek.djvu/1074 100 1081675 3143826 2022-08-02T20:41:39Z Wieralee 6253 /* Przepisana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Wieralee" /></noinclude>ma być ten nieznajomy pretendent Elwirki... obiecał.<br> {{tab}}— A! a! — rzeki obojętnie ojciec — no — to dobrze.<br> {{tab}}— Tak, ale wiesz kto to jest?<br> {{tab}}— Nie, wszakże i wyście podobno nie wiedziały.<br> {{tab}}— Poczekaj, niech odetchnę, to całkowity romans... — dodała Samuelka, wciągając jakąś pokrzepiającą woń z flaszeczki, która ją nigdy nie opuszczała. — Zdaje się, że ten jegomość ma manją być kochanym, tylko dla swych osobistych przymiotów... kryje się z imieniem. Ja i Elwirka byłyśmy i jesteśmy prawie pewne, że ten człowiek musi należeć do jakiejś znakomitéj rodziny... to nie ma wątpliwości... to pewna prawie... takiéj powierzchowności nie znaleść lada w kim.... dobrzem go obserwowała... Tymczasem na wielkie naleganie téj biednéj Elwirki, wyznał przed nią podstępnie, że się nazywa.... Szwarc.... i że.... ale o niezręczne kłamstwo.... jest synem propinatora.<br> {{tab}}Narębski, jakkolwiek go żona miała za<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> jgamsi9vbs4xb1b3vr1d47kg5l74c5z Strona:PL JI Kraszewski Kopciuszek.djvu/1075 100 1081676 3143828 2022-08-02T20:42:31Z Wieralee 6253 /* Przepisana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Wieralee" /></noinclude>demokratę, ruszył się z krzesełka jak sparzony.<br> {{tab}}— Szwarc... co u licha? miałżeby być synem tego starego co dotąd szynkuje w Zamurzu?<br> {{tab}}— Ale to jest kompozycja! widoczna próba, — przerwała pani Samuela... Jutro tu będzie, zobaczysz go... poznasz....<br> {{tab}}— Ja go znam przecie doskonale, — zawołał p. Feliks, — jeśli to młody Szwarc, którego tu po salonach wszędzie pełno. Człowiek bardzo przyzwoity, przyjmowany w najlepszych towarzystwach, charakter mu przyznają szlachetny i piękny... ale zkądże u licha miałby być synem propinatora?<br> {{tab}}— Czyż ty tego nie pojmujesz, że to wszystko jest maską niezręcznie ułożoną, aby Elwiry przywiązanie wypróbować.<br> {{tab}}Narębski ruszył ramionami i uśmiechnął się tylko.<br> {{tab}}— No! zobaczysz.<br> {{tab}}— A! zobaczymy, — rzekł obojętnie, — ale w takie romanse niezmiernie mi jakoś w te zimną porę uwierzyć trudno.<br><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> 35dsppj2tmsum96ho6uwy7chwjmr8gh Strona:PL JI Kraszewski Kopciuszek.djvu/1076 100 1081677 3143829 2022-08-02T20:43:59Z Wieralee 6253 /* Przepisana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Wieralee" /></noinclude>{{tab}}— A! a! tobie! — uśmiechnęła się żona... nie dziwuję się... tyś zawsze miał taki szczęśliwy chłód i trzeźwość.<br> {{tab}}Pan Feliks pokornie spuścił głowę.<br> {{tab}}— Lecz są ludzie pełni czucia, pełni wiary w serce kobiece... którzy szukają miłości, poświęcają się dla znalezienia jéj... i wystawują siebie i drugich na próby....<br> {{tab}}— Bądźże pewna moja droga, — odparł nieco zniecierpliwiony Narębski, — że ci probujący wcale nie kochają... są to alchemicy robiący experymenta... nic więcéj.<br> {{tab}}— Tak! ty tego nie pojmiesz nigdy... ja to rozumiem, — przerwała pani Samuela... — ale nie podawajże tu innych w wątpliwość, co się w twém sercu nie mieści.<br> {{tab}}Rozmowa schodziła na ten słodko-kwaskowaty tonik, którym żona najboleśniéj umiała dogryść mężowi. Narębski spojrzał na zegarek z przerażeniem i umknął.<br> {{tab}}Łatwo się domyśleć, że nazajutrz dom państwa Feliksostwa w godzinie herbacianéj był postawiony na stopie, która stanowisku ich w społeczeństwie odpowiadać miała... słudzy<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> 1xcowxaxhrzqlv12gc8b2gpjgjc547p Strona:PL JI Kraszewski Kopciuszek.djvu/1077 100 1081678 3143830 2022-08-02T20:44:52Z Wieralee 6253 /* Przepisana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Wieralee" /></noinclude>wyliberjowani, panie skromnie strojne, zastawa stołu w srebra stare przybrane, kwiaty, wonie, światło...<br> {{tab}}Dla czegóż, pytam was, tak wiele myślimy o wystąpieniach dla popisu, a tak mało na dzień powszedni, który jest tłem życia, jego podstawą i silą? Nie ma li w tém wielkiéj omyłki i braku harmonji, że się zmagamy dla próżności, gdy dla osłody, dla uporządkowania życia z siebie ciężkiego, nic prawie nie robiemy? Stawiamy kwiaty dla obcych, którzy n.i nie spojrzeć nie mają czasu, a dajemy im więdnąć choć wzrok spocząłby na nich miło i dusza orzeźwiła ich widokiem... rozlewamy wonie w niedzielę, a niedbamy choć się dusim przez sześć dni tygodnia; stroim się dla ludzi, czemuż nie trochę więcéj dla swoich, dla rodziny, przez poszanowanie siebie samych?<br> {{tab}}To pewna, że salon Narębskich wyglądał jak nigdy... że panie w nim piękniejsze były niż codzień, że oczekiwano gościa z trochą podbudzonéj niecierpliwości, a sam Narębski mniéj nawet ziewał niż zazwyczaj i miał minę surowszą.<br><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> p0wo4fm2105ydl2rbt75p9n6uyl69o9 Strona:PL JI Kraszewski Kopciuszek.djvu/1078 100 1081679 3143831 2022-08-02T20:46:45Z Wieralee 6253 /* Przepisana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Wieralee" /></noinclude>{{tab}}Cypcunię uprzątnięto jakoś na tę uroczystość, znajdując, że stanowiła fałszywą nutę wśród harmonijnego obrazka. Pani Samuela siedziała w krześle tak wysłodzona, tak anielsko udobruchana, taka jakaś łagodna i serdeczna, że ktoby ją nie znał, wziąłby ją za {{korekta|męczęnnicę|męczennicę}}. O to właśnie podobno chodziło jéj najbardziéj. Ale p. Feliks nie miał miny kata, wyglądał jak przymuszony widz komedji, którego za biletem gratisowym przypędzono z domu na znane mu dobrze widowisko.<br> {{tab}}Elwirka chodząc z kamelją w ręku, spoglądała nieustannie na drzwi salonu, słuchała każdego turkotu w ulicy, rumieniła się z dziewiczéj niecierpliwości, a matka przekonana o jéj delikatności, załamywała ręce z obawy, aby to wzruszenie nazbyt długo przeciągnione, zdrowiu jéj nie zaszkodziło.<br> {{tab}}{{korekta|Szczćściem|Szczęściem}} ten stan niepewności i oczekiwania nie trwał zbyt długo, i służący oznajmił hrabiego Pamfila i p. Szwarc.<br> {{tab}}Szwarc... zabrzmiał złowrogo w uszach wszystkich, a Elwira przekonana o podrobieniu te-<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> 97n2gycfdfs9sq12wwr3ete57kg68v1 Strona:PL JI Kraszewski Kopciuszek.djvu/1079 100 1081680 3143832 2022-08-02T20:47:40Z Wieralee 6253 /* Przepisana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Wieralee" /></noinclude>go nieznośnego nazwiska, ruszyła ramionami niecierpliwie.<br> {{tab}}Słówko o hrabi Pamfilu.... Był to najciekawszy w święcie człowieczek. Ojciec jego dostawszy majątek za kordonem austrjackim, wynagrodzony został za doznane w tych wypadkach strapienie, tytułem hrabiego.... przyjął go i nosił z rezygnacją. Syn już włożył mitrę spadkową, ale że niczém do żadnego hrabiego nie był podobny, i czuł to do siebie, starał się żeby mu świat ten tytuł przebaczył, niesłychaną potulnością. Dowodziło to, że istotnie do tytułu jakąś wagę i znaczenie przywiązywał, i czyniło go potrosze śmiesznym. Wyglądał on jak ci we własném przekonaniu wielcy ludzie, którzy się robią popularnemi do śmieszności, żeby im ich mniemany jeniusz przebaczono. Hrabia Pamfil służył wszystkim kto go chciał i kto go nie chciał, szczególniéj demokracji, całował się z przyciskiem, podawał ręce z zamaszystością, szedł jeść niestrawne i zeczy w lada towarzystwie z poświęceniem nadzwyczajném. Wszyscy go za to nazywali najlepszym w świecie chłopakiem; —&#32;<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> ihyazob57y176nhoobbqz1ehcv4oypj Strona:PL JI Kraszewski Kopciuszek.djvu/1080 100 1081681 3143833 2022-08-02T20:48:14Z Wieralee 6253 /* Przepisana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Wieralee" /></noinclude>prawdę rzekłszy, był śmieszny. Ubierał się skromnie, jeździł zaniedbanym powozem, w domu utrzymywał starannie demokratyczny nieład i zdawało mu się, że dopełnia jakiejś cnoty obywatelskiéj. Co się tam działo za kulissami téj popularności, nie wiemy, słychać było jednak, że Pamfil narzekał czasem na ciężary, jakie nań położenie jego wkładało.<br> {{tab}}Powierzchowność Pamfila niemal go uniewinniała, bo pierwszy lepszy kamerdyner porządnego domu, przyzwoiciéj wygląda. Twarz miał nabrzmiałą, bladą, z nosem kartoflowym, oczy nie dające się opisać, zarost jak żyto litewskie w nieurodzajny rok rzadki i nie bujny, ręce ogromne, nogi słonia i plecy trochę garbate. Rubaszność jego i potulność miała jednak przypatrzywszy się jéj z blizka, coś protekcjonalnego.<br> {{tab}}Hr. Pamfil rzadko bywał u Narębskich, ale kilka razy ich odwiedził; pani Samuela gonie lubiła, Elwira ujadała się znimzawsze, p. Feliks nie miał dlań sympatji.<br> {{tab}}— Mam honor przedstawić państwu mojego dobrego kolegę i przyjaciela pana Adolfa Szwarc.<br><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> i9njodk1fjd8n743l5u8b7gj3qj2o0o Strona:PL JI Kraszewski Kopciuszek.djvu/1081 100 1081682 3143834 2022-08-02T20:54:09Z Wieralee 6253 /* Przepisana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Wieralee" /></noinclude>{{tab}}Słowa te wyrzeczone zostały pół poważnie, pół żartobliwie, wszyscy się skłonili, powitania skrzyżowały się zewsząd i goście usiedli, a choć nerwowych kobiet nie lubił hrabia, musiał zająć miejsce przy gospodyni domu. Narębski przybliżył się do Szwarca.<br> {{tab}}Był to ten sam Szwarc, którego znał w salonach.<br> {{tab}}Elwira, która do ostatniéj chwili spodziewała się metamorfozy, zabita była nazwiskiem.... Daléj już przypuszczać komedji nie mogła, i pytała się w głębi serca, czy Szwarc syn propinatora, miał prawo tak dystyngowanie wyglądać.<br> {{tab}}Rzecz w istocie była trochę niepojęta.... bo Adolf przy tym hrabi, daleko hrabszą miał minę, niż prawdziwy.<br> {{tab}}— ''C’est a n’y rien comprendre?'' — szepnęła w duchu p. Samuela.<br> {{tab}}Pierwszy wieczór, jak zwykle, przeszedł niezmiernie poważnie, chłodno i nudnie, Elwira sprzeczała się z hrabią, Adolf mało się zbliżał do niéj, pani Samuela grała rolę nie uznanego serca i nieodgadniętych nerwów,<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> 25kdcf0r93to2tlabnnulufbrc8jjdt Strona:PL JI Kraszewski Kopciuszek.djvu/1082 100 1081683 3143835 2022-08-02T20:54:47Z Wieralee 6253 /* Przepisana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Wieralee" /></noinclude>a Narębski ziewał wewnątrz siebie.... Stan ten okropny znany jest tym tylko, co go doświadczali, a wyrównywa najokrutniejszéj męczarni; nic szkodliwszego nad połknięte ziewanie — struć się niém można.<br> {{tab}}Około dziesiątéj, goście wzięli za kapelusze, panie spojrzały na zegar, p. Feliks począł w nadziei oswobodzenia ożywiać się i rozchmurzać; trzeba mu przyznać, że odprowadzając do drzwi był prawie wesół.<br> {{tab}}Znajomość więc została zabrana.... ale ze Szwarcem.<br> {{tab}}— No! proszę Mamy, co ja teraz pocznę? zapytała załamując ręce Elwira, — a jeżeli to jest w istocie prosty Szwarc?<br> {{tab}}— Moje dziecię, — poważnie odezwała się matka, — mówiłam ci, jedyna rada.... kupienie mu tytułu.... Jest bogaty, na to go stanie, dorzuci się sylaba.... ''enberg''... naprzykład.<br> {{tab}}— Ale jeżeli to syn propinatora?<br> {{tab}}— Jużci to niemoże być? — odparła matka.<br> {{tab}}— No? widzi mama, a jeśli to skłamał dla wypróbowania mnie, to mógł i nazwisko skomponować....<br><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> nwg85yvanz9zd0xt196kmtfufebvi5j Strona:PL JI Kraszewski Kopciuszek.djvu/1083 100 1081684 3143836 2022-08-02T20:56:37Z Wieralee 6253 /* Przepisana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Wieralee" /></noinclude>{{tab}}Pani Samuela zaczęła się skarżyć na ból głowy.<br> <br>{{---}}<br> {{tab}}Położenie tak cudownie oswobodzonego z więzienia kapitana Pluty, który odzyskawszy przytomność umysłu, potrafił sobie zaraz stworzyć trochę grosza na nieprzewidziane potrzeby, i jakie takie ale przyzwoite ubranie, a nimby się nowe widoki dlań odkryły, miał przed sobą, kilka dni bez troski, i obiecywał sobie stanowczo w ciągu tego czasu pomyśleć o przyszłości, — nie było przecież nadto wesołém.<br> {{tab}}Nie miał zabezpieczonego jutra. Potrzeba było znowu odzyskać wszystko i walczyć z dolą przeciwną, dla wyrobienia sobie sytuacji, począwszy od zachwianéj wziętości, aż do butów.<br> {{tab}}Wyszedł z téj złowrogiéj kamienicy Wydyma, pijany w dodatku, nie tyle pochłoniętym spirytusem, co widzeniem, które go w progu spotkało.<br> {{tab}}Najniegodziwsi ludzie mają czasami, choć<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> gdkl3iwq7fibhp0iy3j8ozi0qtzs2ib Strona:PL JI Kraszewski Kopciuszek.djvu/1084 100 1081685 3143837 2022-08-02T20:57:15Z Wieralee 6253 /* Przepisana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Wieralee" /></noinclude>krótko, trwale zgryzoty sumienia i niepokoje serca. Twarz kobiety, którą, ujrzał pierwszą naprzeciw siebie, owéj panny Salomei ukochanéj od lat tylu przez Wydyma, przypomniała mu dziwnie tę ofiarę, o którą starał się Zeżga, a on uwiódł w sposób najohydniejszy. Nie bolała go zdrada przyjaciela, ale wspomnienie téj sprawki, w któréj, z jego strony, uczucie nie miało najmniejszego udziału, tylko próżność, swawola i chętka jakaś popisu i zwyciężenie trudności. Ofiara poświęcona tak płocho, w nim samym potem wzbudziła jakąś litość. Widok jéj teraz, dziwnie go zmieszał: zrobiło mu się czegoś niedobrze, musiał siłą otrząsać się z oblegających go myśli, do których wcale nie przywykł, bo w głąb siebie nigdy nie wchodził.<br> {{tab}}Przykrość ta tak dalece była dlań niezwyczajną, że zszedłszy na dół, pewien już, że wymknął się cały i pochwycony być nie może, Pluta przypisał ją nie przyczynie moralnéj, ale skutkom przedłużonego głodu, rozbudzonego jeszcze nadużytym nieco spirytusem. Wierny swéj naturze kapitan, pomyślał na-<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> 06z2v6xik8bbqnpuxy1n9iqqesod9hd Strona:PL JI Kraszewski Kopciuszek.djvu/1085 100 1081686 3143838 2022-08-02T20:58:02Z Wieralee 6253 /* Przepisana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Wieralee" /></noinclude>przód o zjedzeniu; dobre jadło było dlań naj — gruntowniejszą porządnego życia podstawą, przyznawał mu nawet niezmierny wpływ na władze myślenia. Utrzymywał, że głodny rozumował fałszywie.<br> {{tab}}Wyczerpany przedłużonym postem o Chlebie i wodzie, pobiegł szybkim krokiem gonionego przez charty zająca, ku rogowi Śto-Jańskiéj ulicy, wziął stojącą tu dorożkę i kazał się wieść do Franęois.<br> {{tab}}Po uroczystéj ciszy więzienia, po medytacjach przymusowych w lochu i anachoreckiem utrzymaniu na strawie pokutnika, głowa mu się zawracała, patrząc znów na to prześliczne miasto, na jego ruch, zgiełk, swobodę, wesołość; strata chwil spędzonych pod kluczem, wzbudzała w nim żal dojmujący.<br> {{tab}}— O! gdyby Zeżga nie miał tego przeklętego kija, gdybym go tak trzymał związanego, ot dałżebym mu, dał!! No! nie wylizałby się z tego.<br> {{tab}}Stanęli przed François; Pluta wpadł z nadzwyczajnym pośpiechem żądając jedzenia, zrazu nawet rzucił się na bufet z żarłoczno-<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> 8ympu5vynru2pgovq75u5gbl3tabfqu Strona:PL JI Kraszewski Kopciuszek.djvu/1086 100 1081687 3143839 2022-08-02T20:58:59Z Wieralee 6253 /* Przepisana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Wieralee" /></noinclude>ścią wściekłą, ale przyszło mu na myśl, że kiedyś słyszał o przypadkach śmierci z przejedzenia gwałtownego, po długiem zmorzeniu głodem. To go tylko powstrzymało nieco, bo paszteciki, które wziął do ust, wydały mu się pieczone z aniołów.<br> {{tab}}Zjadł jednak z ostrożnością w osobnym pokoiku tyle przez wstrzemięźliwość i obawę choroby, ile pospolici ludzie nigdy nie zjadają puściwszy sobie cugle, a po kawie czarnéj i kieliszeczku rumu, napchał kieszenie cygarami, jak gdyby się obawiał, aby go znowu nie pochwycono bez zapasu do nowego więzienia.<br> {{tab}}Kapitan nadto znał swego towarzysza Kirkucia, by się na chwilę wahał w domysłach, co z jego rzeczami i pieniędzmi się stało — miał je tak dalece za stracone, że pytać o nie uważał za rzecz zbyteczną. Niebardzo nawet wziął za złe przyjacielowi, że opłakawszy go, użył spuścizny dla siebie.<br> {{tab}}— Miałbym go za ostatniego głupca, gdyby sobie inaczéj postąpił, — rzekł w duchu — nie ma co pytać i szukać.<br><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> 82wal0wrnlgxd9rdvqh7qhp0m5gxvy6 Strona:PL JI Kraszewski Kopciuszek.djvu/1087 100 1081688 3143840 2022-08-02T20:59:53Z Wieralee 6253 /* Przepisana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Wieralee" /></noinclude>{{tab}}Chodziło mu jednak o odzyskanie garstki papierów, poświadczających kim był i mogących posłużyć do dalszych kroków na świecie, który, niestety, — wymaga świadectw i papierów, więcéj niż moralnych dowodów charakteru.<br> {{tab}}Uwierzycie czy nie — ale Pluta po obiedzie i wypalonem cygarze, głęboko, tęskno i poważnie się zamyślił. Ostatnie wypadki tę duszę zahartowaną w probierczym ogniu przeciwności i łajdactwa, złamały; wiara wsiłę własną, nadzieja w głupstwie ludzkiém, opuszczały zuchwalca; nawet ów niewyczerpany dobry humor i ironja, które ozłacały trochę steranego człowieka, któremi się on podtrzymywał i walczył, — gdzieś niepowrotnie uciekły. Ze spuszczoną głową, z rękami na piersiach założonemi, przesiedział długo w zadumie, myśląc o przyszłości, jak najporządniejszy człowiek.<br> {{tab}}— Już też tego dosyć, mówił do siebie, — to darmo, póty dzban wodę nosi, póki się ucho nie urwie, otóż, zdaje mi się, że ucho urwane. Ten post przydługi ogłupił mnie, czu-<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> qa2f16ds6eb4nc1totx4z5ty2rci0ov Strona:PL JI Kraszewski Kopciuszek.djvu/1088 100 1081689 3143841 2022-08-02T21:00:37Z Wieralee 6253 /* Przepisana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Wieralee" /></noinclude>ję, że mi się dusza wyrywa do spokoju, ciszy, do odpoczynku, do jakiejś sielanki. Wiem sam, że to znamionuje upadek, ale już z tego nie wylizę: dostałem reumatyzmu w mózgu, myśl mi się plącze, wypadałoby to raz się ożenić i siąść pod piecem. Ale cóż, czy to oni się znają na ludziach, czy one nadewszystko ocenią takiego jak ja człowieka, wypróbowanego jak złoto!! Niech licho porwie jenerałowę, gdyby za mnie pójść chciała, ożeniłbym się z nią, choćby mi figle płatać miała, pod tym względem byłbym filozofem; ale nie pójdzie pewnie. Z ostatniéj biedy i niemożności znalezienia odpowiedniéj partji, gotówbym nawet poślubić tę nieszczęśliwą, malowaną, jakże się to ona nazywa? ha? przy ulicy Wilczej? Adolfinę? Dwie niefortunne dole, moja i jéj, podałyby sobie ręce bratnie — ale brzydka! ale stara! i kto wie jaka ona na codzień? Gotowaby morzyć mnie głodem i nie dać się ani oszukać, ani wybić? Jednakże dziś nie mam gdzie pójść, chyba do niéj, tambym się może o Kirkuciu dowiedział i znalazłbym czasowe przytulisko. Bo gdzież zajść? wszędzie<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> lex578zwrwahblbdxkslbzxztamr96i Strona:PL JI Kraszewski Kopciuszek.djvu/1089 100 1081690 3143842 2022-08-02T21:01:28Z Wieralee 6253 /* Przepisana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Wieralee" /></noinclude>mnie spytają o papiery, nie mam ani świstka. O! niewdzięczna społeczności, dla któréj się człowiek tyle poświęcał! ha! nie warto być takim, jakim byłem; mogłem był, mniéj mając delikatności, wyrobić sobie pozycją, dobroduszność mnie zgubiła.... Tak jest zawsze, niestety! głupim był...<br> {{tab}}Kapitan głęboko się zamyślił i na serjo nad dolą swą płakać zaczął: obwiniając o nią świat cały, i nie poczuwając się wcale do winy własnéj.<br> {{tab}}— Co tu począć? jestem zmuszony niejako pójść do Adolfiny, pójdę do niéj.<br> {{tab}}Wyszedł tedy aby zawołać dorożkę, spojrzał znowu na świat i pogląd nań po obiedzie był wcale inny: wszystko wydało mu się marnością wielką — tak jak przed obiadem widziało się świetnością niezmierną. Może być, że jedyną przyczyną tych sądów, był nie najlepszy stan zdrowia, po nadto chciwie pochłoniętym obiedzie — ale w oczach mu się ćmiło, choć nie wypił więcéj nad parę butelek i kilka dodatkowych kieliszków. Zdrowie widocznie miał nadwerężone.<br><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> ajlpt8x8ub9vgpqv7oh29c5pvp2ax8w Strona:PL JI Kraszewski Kopciuszek.djvu/1090 100 1081691 3143845 2022-08-02T21:02:20Z Wieralee 6253 /* Przepisana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Wieralee" /></noinclude>{{tab}}Na ganku tak stojącego w zadumie, spotkał chłopiec hotelowy, którego zapytał kapitan o Kirkucia.<br> {{tab}}— A! a! a pan co tu robi? a cóż się z panem stało? — zapytał chłopak, — gdzie pan nam znikł?<br> {{tab}}— Ja? — odparł Pluta, — jeździłem do moich dóbr na wieś; — powiedz mi, gdzie się podział Kirkuć, po moim nagłym wyjeździe? znaleźć go nie mogę.<br> {{tab}}— Tego to ja dobrze nie wiem; czekał, czekał, potém się gdzieś wyniósł, ale go od czasu do czasu widać na mieście. Zdaje się, że na Koziéj ulicy w bawarji często przesiaduje. A pan do nas powraca?<br> {{tab}}— Nie wiem jeszcze, zobaczymy....<br> {{tab}}Chłopak popatrzywszy chwilę, ukłonił się, włożył ręce w kieszenie i świszcząc poszedł daléj.<br> {{tab}}— Nie ma sposobu, potrzeba jechać na Wilczą ulicę, — rzeki w sobie Pluta, — ''Alea jacta est''.<br> {{tab}}Zawołał więc dorożkarza i ruszył. Miasto wydało mu się znowu jakoś ponure i wcale<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> dwy6v3jc9oz2z3f6lriu3kpiw6oatv9 Strona:PL JI Kraszewski Kopciuszek.djvu/1091 100 1081692 3143846 2022-08-02T21:03:57Z Wieralee 6253 /* Przepisana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Wieralee" /></noinclude>nie piękne, jakby od czasu gdy go nie widział, zestarzało. Deszczyk kropił w dodatku chłodny i przejmujący do dna myśli i uczuć.<br> {{tab}}Po rozrzadłém błocie, dojechał dorożkarz ze swym szacownym ciężarem do furtki domu staréj kapitana przyjaciółki.<br> {{tab}}Mimo złéj pory, a może właśnie dla tego, że go tu teraz nikt spotkać nie mógł, baron Dunder znajdował się przypadkiem u pani Adolfiny, ekwipaż jego czekał nań na rogu Mokotowskiéj ulicy. Pluta poznał konie i pośpieszył do środka, już myśl mu jakaś świtać poczynała.<br> {{tab}}— Zdaje się, że go tu Opatrzność dla mnie zesłała umyślnie, kochać się musi w Mani, jejmość się pewnie twardo z nim targuje, możnaby z tego łatwo skorzystać, zwłaszcza przy tak ciężkich jak moje okolicznościach, gdybym go tylko mógł pochwycić.<br> {{tab}}Gospodyni domu i Mani nie było w domu, Dunder wychodził kwaśny i w furtce zetknął się z Plutą, ale poznawszy go, odskoczył jak oparzony, kapitan nadrobił uśmiechem i zaszedł mu szybko drogę.<br><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> cwyhyxcjxes3rc41a75gx5q8n5n9hwt Strona:PL JI Kraszewski Kopciuszek.djvu/1092 100 1081693 3143847 2022-08-02T21:04:45Z Wieralee 6253 /* Przepisana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Wieralee" /></noinclude>{{tab}}— Za pozwoleniem, — odezwał się, — gdybyś pan baron, mimo dawnych a niesłusznych przeciwko mnie uprzedzeń, chciał mi dozwolić chwilkę rozmowy, możebym dziś na co się mógł przydać, nie jestem bez wpływu w tym domu.<br> {{tab}}Baron spojrzał przerażony i niedowierzający.<br> {{tab}}— Nie gniewaj się pan, — dorzucił Pluta z westchnieniem, niezwyczajną namaszczoném pokorą, — nie mam tą rażą najmniejszéj ochoty zrobienia mu przykrości, jestem sam w nader smutném położeniu, pojmuję więc łatwo cierpienia ludzkości w ogóle, a pana barona w szczególności.... Wzajemnie sobie moglibyśmy być pomocni. Bezemnie, — dodał z przyciskiem, — pan tu nic nie zrobisz, przezemnie wszystko.<br> {{tab}}Baron wstrzymał się nieco; ta chwilka zawahania przechyliła szalę na stronę Pluty, który natarczywiéj nalegać zaczął. Baron im starszy tém skłonniejszy był do poświęcenia wszystkiego namiętności, która nie była ani w temperamencie, ani w sercu, ale w najnie-<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> s08zzpnkaaaqsgl2lfrqt5g2uxolsxa Strona:PL JI Kraszewski Kopciuszek.djvu/1093 100 1081694 3143848 2022-08-02T21:05:14Z Wieralee 6253 /* Przepisana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Wieralee" /></noinclude>bezpieczniejszem miejscu, bo w głowie. Zawahał się, odstąpił krok, ale nie odepchnął natręta i nie odszedł.<br> {{tab}}Pluta dorzucił żywo:<br> {{tab}}— Wiem o co chodzi, można rachować na moją dyskrecją, z nią, — z tą starą nie trafisz pan nigdy do ładu, ja jeden znając ją od dawna, mając nad nią przewagę, umiem ją zmusić do czego zechcę.<br> {{tab}}Baron się zaczerwienił, wstyd mu się zrobiło, że namiętność zmuszała go do traktowania z takim człowiekiem, ale miłość, czy idea miłości w starym, jest to szał, jakiemu równego nie ma na świecie, — stał więc i słuchał.... jakby osłupiały.<br> {{tab}}Kapitan widząc niepewność, nacierał coraz żywiéj.<br> {{tab}}— O co panu baronowi chodzi? pozwól byśmy gdzie na ustroniu ułożyli się z sobą jutro.... ręczę że ze mnie kontent będziesz.... nie jestem wymagający, przyznam mu się nawet że bardzom potrzebny.... będę powolny. Pojmuję, — dodał wzierając mu w oczy, — że spotkanie ze mną przykrém mu być może....<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> etwso8z2064muy5fikpdnqc5ldz8khi Strona:Karol Boromeusz Hoffman - O panslawizmie zachodnim.pdf/15 100 1081695 3143849 2022-08-02T21:05:45Z Hoodxxc 17868 /* Przepisana */ — proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Hoodxxc" /></noinclude><section begin="rozdzial1"/>{{pp|pierwo|tny}} język narodowy;<ref>Już Konstanty Porfirogeneta, żyjący w X. wieku po Chr., upatrywał różnicę między językiem ruskim a słowiańskim. Nowogrodzianie mieli już w wieku XI. język pomięszany nietylko z ruskim ale i z czudzkim i łotyskim. Szafarzyka Starożytności słowiańskie. Poznań 1844. II. 90. 137.</ref> przeistoczyła się jeograficzna nomenklatura miast, siedzib, prowincyi; powchodziły w życie niektóre prawa i zakony, starodawnym obyczajom słowiańskim zupełnie przeciwne.<ref>Szafarzyk. II. 90.</ref> Zmiany te nie zatarły wprawdzie znamion etnograficznych ludności miejscowéj; Waregowie nie byli dość liczni, żeby mogli przekształcić ją na swój obraz, ale zawsze Rosya przestała być czystą Słowiańszczyzną. Co ją najwięcéj odróżniało od innych Słowian, to natura nowo zaprowadzonéj władzy i jéj zewnętrzne posłannictwo. Książęta skandynawsko-normandzcy wnieśli do swéj przybranéj ojczyzny wyobrażenia, jakich ani Słowiańszczyzna ani Europa nigdy nie znała. Ugruntowali jedynowładztwo dziedziczne, samodziercze, nieuległe niczyjéj kontroli i poczytujące sobie za główne zadanie: nieograniczone rozszerzenie granic państwa kosztem sąsiadów czy równo- czy obcoplemiennych. Zaprowadzone późniéj chrześciaństwo nieścieśniło bynajmniéj ich dowolnéj władzy. Rosya przyjęła obrządek grecki nie rzymski. Kościół grecki, pozbawiony niepodległéj głowy, nigdy nie wywierał nad mocarzami świata téj zbawiennéj i moralnéj kontroli, która w czasach barbarzyństwa i ciemnoty była jedyną tarczą wolności zachodnich ludów Europy. Późniejsze ujarzmienie Rosyi przez Mongołów, trwające przez dwa wieki, zaszczepiając w nią idee azyatyckie, usposobiło ją jeszcze<section end="rozdzial1"/><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> tk8p61mjcqnc00c53gxiibsbjutew1c Strona:Karol Boromeusz Hoffman - O panslawizmie zachodnim.pdf/16 100 1081696 3143850 2022-08-02T21:05:50Z Hoodxxc 17868 /* Przepisana */ — proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Hoodxxc" /></noinclude><section begin="rozdzial1"/>bardziéj do uchylania czoła przed wszechmocnością wielkich książąt. Iwan III. {{roz|Groźny}} zniósł wprawdzie jarzmo Mongołów, ale utrzymał w narodzie ich dogmata polityczne i wytępił w jego łonie ogniem i mieczem ostatnie szczątki wolności słowiańskich. On to ukończył ten krwawy proces, który się toczył na jego ziemi między pierwotną narodowością słowiańską a przybraną rosyjską, on przejął od Mongołów tytuł {{roz|car}}a, od Bizantyńców orła dwu-głownego w herbie i pod temi dwoma godłami ogłosił się panem dziedzicznym nietylko {{roz|wszech Rosyi}} ale i całego niemal widomego świata.<ref>Do tytułów własnych przydał następujący: „e{{roz|t magnarum regionum orientem, meridiem, septentrionem et occidentem versus dominus legitimus, successor et haere}}s“ Gwagnin: {{roz|De crudeli }}M.{{roz| }}D.{{roz| Moschorum tyrannid}}e, II. 239. Dzisiejsi carowie Rosyi opuszczają ten tytuł jako zbyt rażący, ale zatrzymują zawsze miano cesarzów {{roz|wszech Rus}}i, acz są Rusie, należące do innych państw.</ref> On to przydał do osoby ruskich monarchów piętno półbóstwa, piętno ziemskich namiestników Stwórcy i wykonawców Jego woli. Przed tém piętnem zniknąć musiało wszelkie wyobrażenie wolności indywidualnéj człowieka, wszelka myśl kontroli czynów caratu, a natomiast zaszczepiać się: cierpliwość, rezygnacya, ślepe posłuszeństwo jego rozkazom, oraz patryotyzm, zasadzony na samych ujemnych skłonnościach natury ludzkiéj, jako to: fanatyzmie religijnym i nienawiści a przynajmniéj wstręcie do wszystkich ludów, inaczéj uorganizowanych aniżeli {{roz|święta Rosy}}a. Pod takiém to bałwochwalstwem władzy rozwijała się cywilizacya Rosyi do dziś dnia. Oczywista, że duch téj cywilizacyi musiał być duchowi cywilizacyi europejskiéj dyametralnie przeciwny. Rosya przyswajała sobie i {{pp|przy|swaja}}<section end="rozdzial1"/><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> dsn9juwnawl6xq5d0j899eda9qitw2v Strona:Karol Boromeusz Hoffman - O panslawizmie zachodnim.pdf/17 100 1081697 3143851 2022-08-02T21:05:55Z Hoodxxc 17868 /* Przepisana */ — proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Hoodxxc" /></noinclude><section begin="rozdzial1"/>{{pk|przy|swaja}} wszystkie zdobycze cywilizacyi zachodniéj w dziedzinie sztuk, nauk, umiejętności i wynalazków; zaprowadza techniczne reformy w administracyi; podnosi nawet swobodę ludu, wyjmując go z pod dawnéj zwierzchności panów; wyższe warstwy jéj spółeczeństwa świecą powierzchnią ogładą i uniwersalném wykształceniem; ale dla tego carat, acz pod inną formą, jest u niéj téjże saméj natury, jak był za Ruryka lub Iwana Groźnego. Dzisiejsi carowie Rosyi osobiście dalecy są od dzikości swoich poprzedników, nie będą już jak Iwan Groźny zaszywać ludzi w skóry zwierzęce i palić żywcem na stósach, ani ścinać im głowy własnemi rękoma jak Piotr Wielki, ale pomimo tego są jak dawniéj panami życia, wolności i własności swoich poddanych. Mogą wedle upodobania kasować sądowe wyroki, zmniejszać lub pewiększać wyrzeczone kary, przysądzać lub odbierać majątki, ubożyć kontrybucyami całe prowincye, wyrzucać ze społeczeństwa kogobądź i wysyłać go w odludne stepy, tolerować lub prześladować wyznania religijne, karcić lub pochwalać odszczepieństwa, rozporządzać własnością kościelną, ukazami świeckiemi ograniczać obrządki. Oni sami piszą prawa, sami wydają wojny i zawierają sojusze, sami oznaczają stopę siły zbrojnéj, sami nakładają podatki, sami rozrządzają dochodami państwa, sami zaciągają długi, sami narzucają narodowi papierową monetę, sami oznaczają jéj ilość, sami sprawują nad nią kontrolę, słowem pod formami europejskiemi sprawują władzę tejże saméj, jeśli nie większéj rozciągłości, jak królowie japońscy, perscy lub ottomańscy. Kraj ich jest jedynym w Europie zakątkiem, gdzie {{pp|pa|nuje}}<section end="rozdzial1"/><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> itlwo8siafkl1ym42ulme1x4nbrnpzg Strona:PL JI Kraszewski Kopciuszek.djvu/1094 100 1081698 3143852 2022-08-02T21:05:58Z Wieralee 6253 /* Przepisana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Wieralee" /></noinclude>ale pan czasem jeździsz na spacer w aleje.... mógłbyś przypadkiem wejść do jakiego ogródka, gdziebym go czekał. Szwajcarska dolina stoi pustką... tam spotkać mnie można... gdzieś w ustronnéj ścieżynce.... a więc?<br> {{tab}}Baron nieufny, zlękniony, milczał jeszcze.<br> {{tab}}— Daję panu słowo.... na słowo honoru, — nalegał Pluta bardzo serjo, — a tak danego słowa nigdy nie złamałem, że nie żartuję, — ja jeden panu mogę usłużyć.... Jestem niezmiernie potrzebny i bez grosza.<br> {{tab}}Dunder chwycił się za kieszeń, dobył z niéj papierek, wcisnął go w ręce kapitana i skinąwszy tylko głową, nic nie odpowiadając, począł żywo uchodzić....<br> {{tab}}Pluta uradowany zdobyczą, uśmiechnął się, pokręcił wąsa i wszedł już śmielszy do domku Jordanowéj.<br> {{tab}}Przed nim we drzwiach, stała z założonemi rękami, poglądając na deszczową wodę, spadającą w balje z dachu, stara Kachna z miną pochmurną, dwa psy warczały siedząc przy jéj nogach.<br> {{tab}}— To po cóż pan darmo idziesz, — ode-<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> 66cq8ghtr7a8axpxiktirgbe695rett Strona:Karol Boromeusz Hoffman - O panslawizmie zachodnim.pdf/18 100 1081699 3143853 2022-08-02T21:05:59Z Hoodxxc 17868 /* Przepisana */ — proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Hoodxxc" /></noinclude><section begin="rozdzial1"/>{{pk|pa|nuje}} jeszcze literalnie zasada: {{roz|rex viva le}}x. Co zaś tę władzę czyni niebezpieczną dla świata, to ta okoliczność, iż kiedy Europa wygnała już z swych kodeksów doktrynę osobistéj nieomylności monarchów, lud rosyjski przywiązuje dotąd do caratu ideę mongolską, dotąd pada na kolana przed jego obliczem, dotąd upatruje w nim organ Opatrzności, dotąd nie widzi, nie przypuszcza, nie pragnie innéj dla siebie gwarancyi jak w jego wspaniałości, mądrości i łasce. Najucywilizowańsi jego ludzie stanu, najzawołańsi pisarze głoszą sofizmat: że godność człowieka zależy na posłuszeństwie jednéj osobie, że narody powinny przyjmować jarzmo despotyzmu „z{{roz| rezygnacyą godną ludzi wolnyc}}h.“<ref>Słowa Karamzina w historyi Rosyi, w rozdziale, tyczącym się ujarzmienia rzeczypospolitéj pskowskiéj. — Owéj sprzeczności między intelligencyą a duchem inaczéj wytłómaczyć nie można, jak przyjmując zdanie fizyologów: iż obcy typ wmięszany do rasy zaszczepia zarazem i odpowiedni temu typowi charakter. Nie myślimy bynajmniéj rzucać tu satyrycznych postrzeżeń na Rosyan, ale sami przyznać muszą, że największa ich część zdradza w rysach swéj twarzy złagodzony typ mongolski: nos cokolwiek gruby i zadarty, jabłko policzkowe cokolwiek wyniosłe, oczy cokolwiek z ukosa, wszystko znamiona, odróżniające ich od reszty Słowian, mianowicie: Polaków, Czechów, Morawian i&nbsp;t.&nbsp;p. Czyż to nie tajemnica owego ducha, co zaprzecza indywidualnéj godności i niepodległości człowieka? Ów fenomen związku duszy z ciałem nie jest wyjątkowy. Postrzegamy go i w innych rasach. W rasie na przykład południowo-ameryańskiéj od czasu jéj zmięszania się z hiszpańską obok fizycznego typu przebija się duch gorącéj religijności i namiętnéj wolności, dwa najwydatniejsze znamiona narodowego charakteru Hiszpanów.</ref> Z takim ludem można zajść bardzo daleko. Można go wyzyskiwać w interesie fałszu i prawdy, miłosierdzia i okrucieństwa, cywilizacyi i barbarzyństwa.<section end="rozdzial1"/><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> 0orn2h96qotwpx60j4ngvbgesas09yn Strona:PL JI Kraszewski Kopciuszek.djvu/1095 100 1081700 3143854 2022-08-02T21:06:38Z Wieralee 6253 /* Przepisana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Wieralee" /></noinclude>zwała się z daleka, — kiedy ani pani, ani panienki nie ma w domu?<br> {{tab}}— Ale moja panno, — toć ja wiem, że ich nie ma, — odrzekł Pluta, starając się być jak najgrzeczniejszym dla zjednania jéj sobie, — spotkałem się z niemi, prosiły mnie abym tu na nie poczekał, nie odmówisz mi przytułku?<br> {{tab}}I zaczął się uśmiechać, chodziło mu o to, aby go puszczono, i aby przebłagana Kachna wpłynęła skutecznie na psy, które groźnie jakoś najeżały uszy, w miarę jak się zbliżał.<br> {{tab}}Kachnę jednak, srodze doświadczoną długiem życiem, — nie tak łatwo ująć było uśmiechem i słowem, brała je zwykle nieufnie jako szyderstwo i zdradę; zmierzywszy od stóp do głowy przybylca, wpuściła go do pierwszego pokoju, psy poszły na stronę burcząc, ale wąchały ślady, jakby dla przekonania czy się kontrabanda nie wkradła.... Kapitan dobił się czego chciał, był w domu, siadł na krzesełku i zapalił cygaro.<br> {{tab}}— Nie! nie! napróżno zrozpaczyłem, — rzekł w sobie, — uczciwym ludziom zawsze sprzyja Opatrzność; — otóż i dziś, sam Dun-<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> 5yau7zz908j1yly5ugqrgjkcx4224xx Strona:PL JI Kraszewski Kopciuszek.djvu/1096 100 1081701 3143855 2022-08-02T21:07:53Z Wieralee 6253 /* Przepisana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Wieralee" /></noinclude>der wpadł mi w ręce — czuję że go obedrę.... Z drugiéj strony, zapewniam los téj nieszczęśliwéj sieroty, uczynek prawdziwie miłosierny i godny serca jak moje.... daję ją człowiekowi staremu, bogatemu, głupiemu, który jéj się da wodzić za nos i za kieszeń póki zechce? Spodziewam się, że jéj krzywdy nie czynię! Przyszłość mieć będzie w reku.... Daléj jeszcze.... o Adolfinie pomyślę, jeżeli tylko pewnym warunkom odpowie, poświęcam jéj siebie, — chcę żyć spokojnie.... musi mieć dosyć grosza....<br> {{tab}}Tu kapitan ziewnął, czuł potrzebę odpoczynku lub rozrywki, i przyszło mu na myśl, że butelka piwa bawarskiego, żołądkowego, wcale by mu nie zaszkodziła.... a miłym byłaby w samotności towarzyszem.<br> {{tab}}Nikt jednak przynieść jéj nie mógł, chyba Kachna, którą i dla dojmującego pragnienia, i w widokach przyszłości ująć sobie należało.<br> {{tab}}Kachna z natury niedowierzająca, chociaż wpuściła kapitana do pokoju, zważywszy jednak późniéj, że ten człowiek jakąś niepewną miał minę, stanęła na straży za progiem.<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> hk1d41gqek1yznbrpp1bxm2d1ahw2zy Strona:PL JI Kraszewski Kopciuszek.djvu/1097 100 1081702 3143856 2022-08-02T21:08:34Z Wieralee 6253 /* Przepisana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Wieralee" /></noinclude>W pokoju nic wprawdzie nie było, prócz starego zegarka na komodzie i kilku dotrzymujących mu towarzystwa filiżanek.... ale, bezpieczniéj się jéj zdało, nie spuszczać go z oka.<br> {{tab}}Po niespokojnych ruchach, domyślił się jéj przytomności niedalekiéj kapitan, zaczął chodzić po pokoju, i po chwili zaczepił.<br> {{tab}}— Piękna panno! — uważał ten wstęp za mogący ująć starą Kachnę, — piękna panno! powtórzył.<br> {{tab}}Ale Kachna ruszyła gwałtownie ramionami szerokiemi, jak gdyby z nich ciężar jaki zrzucić chciała.<br> {{tab}}— No! no! anim ja piękna, ani panna, — odburknęła, — daj pan żartom pokój.<br> {{tab}}— Wcale nie żartuję, — odezwał się kapitan, — lecz wzrok słaby mógł mnie uwieść; więc szanowna pani....<br> {{tab}}— Przestalibyście kpić! — powtórzyła służąca, — siedźcie i czekajcie, a nie myślcie durzyć ludzi.<br> {{tab}}— Ale ja przychodzę z prośbą. Gdybyście mieli litość nad mojém pragnieniem, a przy-<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> iz7wjtlldholxbatwq07xrfwn1734vl Strona:PL JI Kraszewski Kopciuszek.djvu/1098 100 1081703 3143857 2022-08-02T21:09:02Z Wieralee 6253 /* Przepisana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Wieralee" /></noinclude>nieśli mi butelkę piwa, dałbym wam złotówkę, nie domagając się reszty.<br> {{tab}}— Tak! tak! — odpowiedziała Kachna, — bardzo rozumny? zapewne! żebym sobie dla was po deszczu trzewiki zaklapywała.... Schowaj sobie sam złotówkę, to więcéj mieć będziesz piwa, albo idź czekać dobawarji obok... Myślicie, że tu was nieznając, samego w domu zostawię!<br> {{tab}}W<br> {{tab}}Pluta spuścił głowę.<br> {{tab}}— Nadto mało ma cywilizacji, — rzekł w duchu i począł palić cygaro, poświęcając się na oczekiwanie bezpiwne; — Kachna ustąpiła krok, ale pod nosem zaczęła coś sobie szeptać, gderać, głową i ramionami ruszać, dramatycznie wyrażając oburzenie na zuchwalstwo jakiegoś nieznajomego, który ją dziesięcią groszami kusić się starał.<br> {{tab}}Wtem kroki czyjeś, dały się słyszeć w dziedzińcu, psy zaszczekały i Kachna wyjrzała, sądząc że jéj panie powracają. Ale zamiast nich, ujrzała nieznajomego mężczyznę, który oglądając się, kroczył po kamykach i kładkach do drzwi wchodowych.<br><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> e5v8eekspw4y9o75395w2jty9gvm2e5 3143858 3143857 2022-08-02T21:09:19Z Wieralee 6253 /* Przepisana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Wieralee" /></noinclude>nieśli mi butelkę piwa, dałbym wam złotówkę, nie domagając się reszty.<br> {{tab}}— Tak! tak! — odpowiedziała Kachna, — bardzo rozumny? zapewne! żebym sobie dla was po deszczu trzewiki zaklapywała.... Schowaj sobie sam złotówkę, to więcéj mieć będziesz piwa, albo idź czekać dobawarji obok... Myślicie, że tu was nieznając, samego w domu zostawię!<br> {{tab}}Pluta spuścił głowę.<br> {{tab}}— Nadto mało ma cywilizacji, — rzekł w duchu i począł palić cygaro, poświęcając się na oczekiwanie bezpiwne; — Kachna ustąpiła krok, ale pod nosem zaczęła coś sobie szeptać, gderać, głową i ramionami ruszać, dramatycznie wyrażając oburzenie na zuchwalstwo jakiegoś nieznajomego, który ją dziesięcią groszami kusić się starał.<br> {{tab}}Wtem kroki czyjeś, dały się słyszeć w dziedzińcu, psy zaszczekały i Kachna wyjrzała, sądząc że jéj panie powracają. Ale zamiast nich, ujrzała nieznajomego mężczyznę, który oglądając się, kroczył po kamykach i kładkach do drzwi wchodowych.<br><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> ang4bpt8dn356pd0uk7c9tq9ami6hb9 Strona:PL JI Kraszewski Kopciuszek.djvu/1099 100 1081704 3143859 2022-08-02T21:10:01Z Wieralee 6253 /* Przepisana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Wieralee" /></noinclude>{{tab}}Ubiór jego i mina wcale nie wzbudzały zaufania; jeżeli Pluta nie zupełnie na nie zasługiwał, ten prawie obawę mógł wzbudzić. Minę miał rozognioną trunkiem i dziwnie płomienistą, kapelusz ogromny popielaty na głowie, brudne ale mocno krochmalne kołnierzyki, sterczały mu pod uszy nad niebieską chustką, z pewną fantazją związaną, choć dosyć podartą. Bronzowy surdut wychodzony, ale starannie zapięty, ozdobiony był z bocznéj kieszeni wystającą chustką od nosa karmazynową, nie pierwszéj świeżości, naostatek ogromna laska w ręku, dopełniała fizjognomji pachnącéj szynkiem od rogatek.<br> {{tab}}Był to nieszczęśliwy Kirkuć, którego losy przeciwne nie oduczyły elegancji i pretensji do stroju, sam chód jego i przygarbienie, któremu starał się nadać pozór zaniedbania fanfarońskiego, zdradzały w nim jednego z tych nieszczęśliwych miłośników piękna, co w zabłoconych butach jeszcze są gotowi wytwornisiów udawać.<br> {{tab}}Co go tu sprowadzało? trudno odpowiedzieć; przeszedłszy wiele kolei, doświadczyw-<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> aqh8jv2rzmlz1gvy42k13uzdapn6k1y Strona:PL JI Kraszewski Kopciuszek.djvu/1100 100 1081705 3143860 2022-08-02T21:10:30Z Wieralee 6253 /* Przepisana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Wieralee" /></noinclude>szy, że pleć piękna jest uosobiona zdradą, wracał ku pani Adolfinie, w myśli poświęcenia się i uszczęśliwienia jéj, dla zyskania sobie spoczynku i odetchnienia po próbach i dziwnych życia kolejach.<br> {{tab}}Nie spodziewał się wcale zastać tu kapitana, którego opłakał, wpadł do pokoju odważnie, usiłując sobą zaimponować Kachnie, ale na wstępie ujrzał widmo i stanął wryty.<br> {{tab}}Dant upadł jako martwe ciało, wysłuchawszy przygód Franceski; Kirkuć zdrętwiał podobnie i słupem martwym, z otwartemi ustami, nie mogąc się ruszyć, ukazał dawnemu przyjacielowi.... W pierwszéj chwili zdawało mu się, że zemdleje.... przestraszył się, nie wiedział co począć, ale widząc, że kapitan, który go ujrzał począł się uśmiechać, odszedł nieco z wrażenia.<br> {{tab}}Los nie dał mu się przysposobić chwilą zastanowienia do odpowiedzi na prawdopodobne zapytania kapitana, i Kirkuć czuł, że może się w nich splątać. Nim jednak straszna chwila tłumaczeń nadejść miała, wypadało rozbroić czułością. Kirkuć to pojął i zrazu<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> 883nm0137y7wfu7qdotsoksyy9dyttb 3143862 3143860 2022-08-02T21:19:48Z Draco flavus 2058 proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Wieralee" /></noinclude>szy, że płeć piękna jest uosobiona zdradą, wracał ku pani Adolfinie, w myśli poświęcenia się i uszczęśliwienia jéj, dla zyskania sobie spoczynku i odetchnienia po próbach i dziwnych życia kolejach.<br> {{tab}}Nie spodziewał się wcale zastać tu kapitana, którego opłakał, wpadł do pokoju odważnie, usiłując sobą zaimponować Kachnie, ale na wstępie ujrzał widmo i stanął wryty.<br> {{tab}}Dant upadł jako martwe ciało, wysłuchawszy przygód Franceski; Kirkuć zdrętwiał podobnie i słupem martwym, z otwartemi ustami, nie mogąc się ruszyć, ukazał dawnemu przyjacielowi.... W pierwszéj chwili zdawało mu się, że zemdleje.... przestraszył się, nie wiedział co począć, ale widząc, że kapitan, który go ujrzał począł się uśmiechać, odszedł nieco z wrażenia.<br> {{tab}}Los nie dał mu się przysposobić chwilą zastanowienia do odpowiedzi na prawdopodobne zapytania kapitana, i Kirkuć czuł, że może się w nich splątać. Nim jednak straszna chwila tłumaczeń nadejść miała, wypadało rozbroić czułością. Kirkuć to pojął i zrazu<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> 8c0pujjsd0e53i9jxi0xbo1ueti22f3 Strona:PL Biblia Krolowej Zofii.djvu/165 100 1081706 3143863 2022-08-02T21:44:20Z Fallaner 12005 /* Przepisana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Fallaner" /></noinclude>cze: Rzekl iest Balaam, syn Beorow: Rzekl iest czlowyek, ktoregos obczemnyono iest ocko. rzekl iest {{roz|nasluchac}}z {{roz|rzecz}}i bozich, ienze widzen{{ø}}* boga wszechmog{{ø}}czego vidzal iest, ienze spadl, a tak odtworzony s{{ø}} oczi gego. Kako krasne stany twe Iakobye, a przebitki twe iako w dole lesnem, Israele! Iako zagrodi podle potokow rosnanazane, a iako stanowe, ktoresz iest rospy{{ø}}l bog, a iako cedrowye {{roz|blisk}}u podle wod! Poczecze woda z wyadra iego, a szemy{{ø}} iego b{{ø}}dze wod{{f*|''(i)''|w=85%}} wyelkey. Pochwiczon b{{ø}}dze przeto Agag, krol iego, y ody{{ø}}to b{{ø}}dze krolewstwo iego. Bog wiwyoodl gy z Egypta, iegosz syla podobna iest ku ienorosczowi. Posrz{{ø}} pogani, nyeprziyaczele iego, a kosczy iego zetr{{ø}}, a {{roz|szypy sdurawy}}{{ø}}*. Lez{{ø}}cz iest spal, iako lew a iako lwicza, ktoresto nyzadni wzbudzycz nye smye. Ktos pozegna tobye, b{{ø}}dze pozegnan sam. Kto poklni* tobye, w kl{{ø}}twye {{roz|domnima}}n* b{{ø}}dze. Y rosgnyewal sy{{ø}} Balaak przecziw Balamovi, {{roz|klas}}w{{f*|''(!)''|w=85%}} r{{ø}}kama, rzekl: Ku pokl{{ø}}czu nyeprziyaczol mich prziswalem cz{{ø}}, ktorimzeto przecziw temu {{roz|trzecz}}e pozegnal! Wrocz sy{{ø}} na twe myasto. Iesczeczem umyenil slawnye poczczicz czyebye, ale bog sbavil cz{{ø}} czczi sposobney. Odpowyedzal Balaam Balakovi: Zaliczem poslom twim, ktores ku mnye poslal, nye rzekl rzek{{ø}}cz: Bi mi Balaak dal pelen dom swoy srebra y zlota, nye mog{{ø}} {{roz|miny{{ø}}c}}z<ref>Miało być: minąć, ''praeterire.''</ref> {{roz|rzecz}}i pana boga mego, bich albo dobrego, albo zlego rzeki {{f*|''[s]''|w=85%}} szercza mego. Ale czoszkoli mi bog przikaze, to gemu mowicz b{{ø}}d{{ø}}. Ale wszak przyd{{ø}} ku ludu memu. dam rado tobye, czso lud tento twoy ucini ľudu {{f*|''(!)''|w=85%}} temuto poslédnyego* czásu {{f*|''(!)''|w=85%}}. Przetos prziy{{ø}}w przislowey* swe, wtore rzecze: Rzekl iest Balaam, svn Beorow. Rzekl iest czlowyek, gegos zaczymyono* iest occo. Rzekl iest nasluchacz rzeczi bozey, ienze z nauczenya navisszego a widźenya {{f*|''(!)''|w=85%}} wszechmog{{ø}}czego widzy, ienze spadw odtworz{{ø}}ne ma oczi. Usrz{{ø}} gy, ale nye nynye. opatrz{{ø}} gy, ale nye s bliska. Zyavi sy{{ø}} gwyasda z Iakoba, a powstanye pr{{ø}}{{ø}}t z Israela. Y pobige wodze Moabskey*, a skazi wszitki syni Hed. A b{{ø}}dze Ydumea gymyenye gego, dzedziczstwo Seyr dostanye sy{{ø}} nyeprziyaczelom gego, ale Israel mocznye b{{ø}}dze czinicz. Z Iakoba b{{ø}}dze, ienze panowacz b{{ø}}dze. a zatracz{{ø}} ostatky {{roz|myesczke}}y<ref>''reliquias civitatis.''</ref>. A gdisz usrzal Amalecha, przy<math>||</math>y{{ø}}w przislowye, rzecze: Pocz{{ø}}tek pogańsky Amalech, gegosz sy{{ø}} ostatczi zatr{{ø}}cz{{ø}}. Y usrzaw Cineum, a prziy{{ø}}w przislowye rzecze: Moczny iest giscze przebitek twoy. pakli w skale polozisz gnyaszdo twe, a b{{ø}}dzesz przebiwacz {{roz|vizwolon}}y s plemyenya Cyn: kako dlugo mozesz przebiwacz? bo Azur pochwiczi cz{{ø}}. A prziy{{ø}}w przislowye, lepak movil iest: A ktosz ziw b{{ø}}dze, gdisz to ucini bog? Tedi przyd{{ø}} na lodzach z Wloch, a przemog{{ø}} {{roz|Assirzke}}y, y skaz{{ø}} Zidi, a naposlad takyes sami zaginy{{ø}}*. A<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> iedamx0rggytjf9yodj9b0d1uji188m Strona:PL Biblia Krolowej Zofii.djvu/166 100 1081707 3143864 2022-08-02T21:44:39Z Fallaner 12005 /* Przepisana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Fallaner" /></noinclude>wstaw Balaam, wroczil sy{{ø}} na swe myasto, a Balaak drog{{ø}}, ktorysto byl przisedl, wroczil sy{{ø}}. {{c|XXV.}} {{f*|T|w=250%|h=normal}}edi tego czásu* Israel przebywal w Szethim, y nyecisczil iest lud z dzewkami Moabskimi, ktoresto prziwolali ku modlam swym. A oni iedk s nimi, a klanyali sy{{ø}} bogom gich. Y klanyal y{{ø}} Israel Belfegorovi. A rosgnyewam* sy{{ø}} pan, ku Moyzeszovi rzecze: Sbyerz wszitka kxy{{ø}}z{{ø}}ta lucska, a obyesy ge przecziw slunczovi na szibyeniczach, acz sy{{ø}} odwroczi gnyew moy od Israela. Y rzecze Moyzes k ss{{ø}}dzam Israelskim: Ieden iako drugy zaby blisne swe, ktorzi sy{{ø}} klanali Belfegorovi. A tedi ieden s synow Israelskich vnidze przede wsz{{ø}} bracz{{ø}} sw{{ø}} k nyewyescze Medianskey, patrz{{ø}}cz na to Moyzes y wszitek sbor synow Israelskich, gesto plakal przedde drzwyami stanovimi, Czso gdisz usrzal Finees, syn Eleazarow, syna Aarona kaplana: wstaw s posrzotka wy{{f*|''(e)''|w=85%}}likosci, {{roz|a pochopi}}w konczerz, wszedl iest za m{{ø}}zem Israelskim do domu {{roz|nyepoczesneg}}o, y przeklool {{f*|''(przekłuł)''|w=85%}}, obu spolu, m{{ø}}za tesz y zon{{ø}}, przesz gich {{roz|trzosl}}a. Y przestala rana u synow Israelskich. A zabito iest dwadzescza cztirzi tysy{{ø}}cze luda. Y rzecze pan ku Moyzeszovi: Finees, syn Eleazarow, syna Aarona kaplana, odwroczil iest gnyew moy od synow Tsraelfekicn, bo gnyewem mim poruszil sy{{ø}} iest przeciw gim, abich ya nye zagladzil synow Israelskich w gnyewye mem. Przeto mow k nyemu: Owa, dawam gemu slub miru mego, a b{{ø}}dze takes gemu, iako semyenyu gego umow{{ø}}* kaplaństwa {{f*|''(!)''|w=85%}} wyecznego. bo iest pomscil boga swego, a ociscil grzech synow Israelskich. Y bilo gymy{{ø}} m{{ø}}za Israelskego, ienze iest zabit z Madyanskimi, Zambri, syn Salu, wodza s pokolenya a z rodu Symeonowa. Ale zona Madyanska, ktoras pospolu zabita iest, rzeczona iest Kozbi, dzewka Surowa, kxy{{ø}}z{{ø}}cza {{roz|urodzoneg}}o Madyanskego. Y movil iest pan ku Moyzeszovi rzek{{ø}}cz: Acz was {{roz|wzwyedz}}{{ø}} Madyansci, nyeprzyaczele s{{ø}}{{ø}}cz!<math>||</math><ref name="K68" group="lower-alpha">Karta kodeksu nr 68</ref> zbycze ge! bo s{{ø}} y oni {{roz|nyeprziyaczelsk}}e ucinili przed wami, a sklamali s{{ø}} wasz ssciwye<ref>Pewnie zamiast: {{roz|lściwi}}e. W Wnlg. ''„insidiis“''.</ref> przes {{roz|modl}}{{ø}} Fegor, a Kozbi, dzewk{{ø}} wodza Madyanskego, sóstra {{f*|''(?)''|w=85%}} swą*, ktorasto iest zabita w dzen rany prze modl{{ø}} Fegor. {{c|XXVI.}} {{f*|A|w=250%|h=normal}} gdisz krew vinnich iest przelana, rzece pan ku Moyzeszovi y ku Eleazarovi, synovi Aarona kaplana, Zliczicze wszitko {{roz|czisl}}o synow Israelskich, ode dwudzestu laat a nadto, po domyech y po rodzech gich, y wszitki, ktorzis ku boyu mog{{ø}} gycz. A tak {{roz|sta movil}}a Moyzes y Eleazar kaplan, w polu Moabskem nad Iordanem przecziwko Iericho, k tim, ktorzis bili ode dwudzestu laat y nadto, iako pan przikazal. Ktorichze iest to czislo: Ruben, pirworodzenyecz Israelow, gegosto<noinclude><div class="reflist" style="list-style-type: lower-alpha;"> <references group="lower-alpha"/> </div> <references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> aasp5gfa218d9kzbut63gt9u5ev0jra Strona:PL Biblia Krolowej Zofii.djvu/167 100 1081708 3143865 2022-08-02T21:45:00Z Fallaner 12005 /* Przepisana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Fallaner" /></noinclude>syn Enoch, od nyegoszto czeladz Enochiczkich, a Fallu, od nyegoszto czeladz Falniczkich, a Ezrom, od nyegoszto czeladz Ezromiczkich, a Carmi, od nyegoszto czeladz Carmiczkich. To iest czeladz z Rubenowa plemyena, gichze iest to liczba nalezona trzy a czterdzesi tysy{{ø}}czow a sedm sed a trzidzesci. Syn Fallow, Eliab. Iego synowye: Manuel, Datan a Abiron. Tyto synowye Datanov a Abitonovi kxy{{ø}}z{{ø}}ta z ludu, ktorzisz bili powstali przecziw Moyzeszovi a Aaronovi w swadze Chore, gdisz s{{ø}} sy{{ø}} przeczivili bogu. a odtworziwszi zemy{{ø}}* usta swa, pozarla {{roz|g}}e<ref>Tego słowa nie ma w Wulg. Może to zamiast {{roz|jes}}t?</ref> Chore a wyele smarlich, gdisz spalil ogyon* dwesscze a py{{ø}}czdzesy{{ø}}t m{{ø}}zow. Y stal sy{{ø}} wyeliki dziw, gdisz Chore sgyn{{ø}}l, a synowye nye zagyn{{ø}}li. Synowye Symeonovi po rodze swem: Namuel, gegoszto czeladz Namuelskich, Iamyn, od nyegoszto czeladz Iaminiczkich, Iachim, od nyegosto czeladz Iachimiczkich, Zare, od nyegosto czeladz Zareyczkich, Saul, od nyegosto czeladz Sauliczkich. To s{{ø}} {{roz|czeladnikowy}}e s plemyenya Symeonowa, gichzeto wszitko czislo bilo iest dwadzescza dwa tysyoczow a dwyesscze. Synowye Gad po narodzech swych: Zefon, od nyegosz czeladz Zefoniczkich, Aggy, od nyegosz czeladz Aggiczkich, Suni, od nyegos czeladz Suniczkich, Ozny, od nyegos czeladz Ozniczkich, Hery, od nyegos czeladz Herniczkich, Arod, od nyegos czeladz Arodiczkich, Ariel, od nyegos czeladz Aryeliczkich. Tocz iest czeladz Gaadowa, gichzeto wszitko liczenye bilo iest czterdzecsci tysz{{ø}}czow a py{{ø}}cz sed. Synowie Iuda: Her y Onan, ktoras {{roz|st}}a oba umarla w zemi Kananeyskey. Y bili synowye Iuda, po przirodzonyach swich: Sella, od nychzeto* czeladz Sellayczkich, Fares, od nyegosto<math>||</math> czeladz Fareyczkich, a Zare, od nyegosz czeladz Zareyczkich. Potem synowye Fares: Ezrom, od nyegosto czeladz Ezromiczkich, Amul, od nyegosto czeladz Amuliczkich. Tyto s{{ø}} czeladnikowye Iuda, gichzeto wszitko cislo bilo sedmdzesz{{ø}}{{ø}}t tisy{{ø}}czow a py{{ø}}cz sed. Synowye Izacharovi po przirodzonich swych: Tola, od nyegosz czeladz Tolaiczkich, Fua, od nyegosz czeladz Fuaiczkich, Iazub, od nyegosz czeladz Iazubiczkich, Semram, od nyegos czeladz Semramiczkich. Tocz s{{ø}} {{roz|czeladnicz}}e Izacharowy, gichzeto liczba bila iest cztirzi a seczdzesy{{ø}}{{ø}}t tysy{{ø}}czow a trzysta. Synowye Zabulonovi po {{roz|znaiomic}}h swich: Sared, od nyegosz czeladz Sarediezkich, Helon, od nyegos czeladz Heloniczkich, Iahel, od nyegos czeladz Iaheliczkich. Tocz s{{ø}} przirodzenya Zabulonowa, gichzeto liczba bila seczdzesy{{ø}}{{ø}}t tisy{{ø}}czow a py{{ø}}cz sed. Synowye Iozefovi po przirodzonich swich: Manales* a Effraim. Z Manales urodzil sy{{ø}} Machir, od nyegos czeladz Machiriczkih. Machir urodzil Galaada, od nyegos czeladz Galaaczkich. Galaad myal syni {{roz|dw}}a<ref>Własny dodatek tłómacza, nie ma go w Wulg.</ref>: Hyezera, od nyegosz czeladz Hyezericzkich<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> c0uwrwgf3oa0umo2zga37rdgoc38xlx Strona:PL Biblia Krolowej Zofii.djvu/168 100 1081709 3143866 2022-08-02T21:45:18Z Fallaner 12005 /* Przepisana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Fallaner" /></noinclude>y Elech, od nyegosz czeladz Elecheiczkich, Aryel, od nyegosz czeladz Aryeliczkich, a Sychem, od nyegosz czeladz Sycheniczkich, a Semida, od nyegos czeladz Semidiczkich, a Effer, od nyegos czeladz Effereyrskich. Y bil Effer oczecz Salfadow, ienze synow nye myal, iedno dzewky, gichzeto s{{ø}} gimyona tato: Malaa y Noa y Egla y Melcha y Tersa. Tocz s{{ø}} czeladnicze Manasovi, a liczba gich dwa a py{{ø}}cz dzes{{ø}}{{ø}}t tisy{{ø}}czow a sedm sed. Ale synowye Effraymovi po blisznich swich bili s{{ø}} cito: Sutala, od nyegos czeladz Sutaliczkich, Beter, od nyegosz czeladz Betericzkich, Tehen, od nyegos czeladz Teheniczkich. Potem syn Sutalow bil iest Heran, od nyegos czeladz Heraniczkich. Tocz iest {{roz|bliskosc}}z synow Effraym, gichzeto liczba bila iest dwa a trzidzesci tisz{{ø}}cow a py{{ø}}cz sed. Tocz s{{ø}} synowye Iozefovi po czeladzi swey. Synowye Beniaminovi po blisznich swich: Bale, od nyegos czeladz Baleniczkich, Azbel, od nyegos czeladz Azbeliczkich, Ayrara, od nyegos czeladz Ayramiczkich, Sufan, od nyegos czeladz Sufaniczkich, Ufan, od nyegos czeladz Ufaniczkich. Synowye Bale: Hered a Noeman. Z Hered czeladz He — rediczkich, z Noeman czeladz Noemi — czkich. Tocz s{{ø}} synowye Benyaminovi po blisnich swich, gichzeto cislo bilo py{{ø}}cz a czterdzesci tisy{{ø}}czow a secz sed. Synowi{{f*|''(e)''|w=85%}} Danovi po blis<math>||</math><ref name="K69" group="lower-alpha">Karta kodeksu nr 69</ref>nich swich: Sufan, od nyegos czeladz Sufaniczkich. Tocz s{{ø}} blisni Danovi po przirodzonich swich, y po czeladnicoch swich. Wszitczi s{{ø}} bili Sunamiczczi gichzeto cislo bilo iest cztirzi a secz* tisy{{ø}}czow a cztirzista. Synowe Asserovi po blisznich swich: Gemna, od nyegos czeladz Gemnamiczkich, Gesuy, od nyregos czeladz Gesuiczkich, Brye, od nyegos czeladz Bryeniczkich. Synowye Brye: Aber, od nyegos czeladz Aberyczkich, a Melchiel, od nyegos czeladz Melchyeliczkich. Ale gymy{{ø}} dzewcze {{roz|Asserowy}}e bilo Sara. Toto przirodzenye synow Asserowich, y liczba gich cztirzi a py{{ø}}cz dzessy{{ø}}{{ø}}t tisy{{ø}}czow a cztirzista. Synowye Neptalimovi po przirodz{{ø}}nich* swich: Gessyel, od nyegos czeladz Gesseliczkich, Guny, od nyegos czeladz Guniczkich, Iesser, od nyegos czeladz Iesseryczkich, Sellem, od nyegos czeladz Sellemiczkich. Tocz s{{ø}} przirodzeni synow Neptalimovich po czeladzach swich, gichzeto cislo bilo iest py{{ø}}cz a czterdzesczi tisy{{ø}}czow a cztirzista. Tocz iest wszitka liczba synow Israelskich, ktorzisto policzeni s{{ø}}: secz sed tis{{ø}}czow a<ref>Wypuścił: tysiąc a.</ref> sedm sed a trzidzesci. Y movil iest pan ku Moyzeszovi rzek{{ø}}cz: Timto b{{ø}}dze rosdzelona zemy{{ø}}* podle liczby gymy{{ø}}n* k gimyenyu gich. Gdze b{{ø}}dze wy{{ø}}cey, wy{{ø}}czsz{{ø}} czast* das gim, a gdze {{roz|mny}}e, mnyeys{{ø}}. wszitkim, iakosto s{{ø}} nynye policzeni, dano b{{ø}}dze gymyenye. Ale wszak tako, aby losz {{f*|''(los)''|w=85%}} dzelil zemy{{ø}} pokolenyu y czeladzam. Czso koli losem przipadne, to przym{{ø}}, gichze iest wy{{ø}}czey, albo mnyey. A to iest liczba synow Lewi<noinclude><div class="reflist" style="list-style-type: lower-alpha;"> <references group="lower-alpha"/> </div> <references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> l23156tb5vzztibqkw1b6anlc2w14rw Strona:PL Biblia Krolowej Zofii.djvu/169 100 1081710 3143867 2022-08-02T21:45:52Z Fallaner 12005 /* Przepisana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Fallaner" /></noinclude>po czeladzach swich: Gerson, od nyegoszto czeladz Gersoniczkich, Kaath, od nyegoszto czeladz Kaaticzkich, Merary, od nyegos czeladz Meraryczkich. Tocz iest czeladz Levi: czeladz Lobny, czeladz Ebrony, czeladz Mooli, czeladz Muzy, czeladz Chory. Ale takes Kaath urodzil Amrama, ienze myal zon{{ø}} Iokabet, dzewk{{ø}} Levi, geszto sy{{ø}} gemu urodzila w Egipcze. {{roz|T{{ø}} urodzi}}l<ref>Miało być: ta urodziła.</ref> m{{ø}}zovi swemu Amramovi syny: Aarona y Moyzesza y Mariey* sostri gich. Z Aarona posli s{{ø}}<ref>Tu wypuścił cały wiersz.</ref>. Nadab a Abiu umarla sta, gdista offyerowala ogyen czudz przed bogem. Y bilo iest wszitkich, czso s{{ø}} zliczeni, dwadzescza trzi tisy{{ø}}cze pokolenia samczowego, od iedn{{f*|''(eg)''|w=85%}}o myesy{{ø}}cza a nadto; ktorzisz nye s{{ø}} policzeni myedzi synmi Israelskimi, ani gim s ginimi dano iest dzedzictwo. Tocz iest liczba synow Israelskich, ktorzisz popisani s{{ø}} od Moyzesza y od Eleazara kaplana, w polu Moabiczkem nad Iordanem przecziw Iericho. Myedzi ktorimis<math>||</math>to nizadni nye bil s tich, gesto drzewyey bil policzon od Moyzesza y od Aarona na pusci Synay. Bo bil powyedzal pan drzewey, ze wszitczi zemr{{ø}} na pusci. A y zadni nye ostal s nich tu ziw, iedno Kalef, syn Gefonow, a Iozue, syn Nunow. {{c|XVII.}} {{f*|T|w=250%|h=normal}}edi przist{{ø}}piwszi dzewki Salfaad, syna Efforowa, syna Galaadowa, syna Machir, syna Manasse, ienze bil iest syn Iozefow. ktorichzeto tato gymyona s{{ø}}: Maala a Noa a Egla a Melcha a Tersa. Y stali przed Moyzesem a Eleazerem kaplanem, przede wszemi kxy{{ø}}z{{ø}}ti ludu, we drzwyach stanu zaslubyenia. Y rzekli: Oczecz nasz umarl iest na pusci; a nye bil i&nbsp;e* w zwadze Chore, iaszto iest wzbudzona przecziw panu za Chore. Ale w swem {{roz|grzesz}}e umarl iest. Ten iest nye myal samczow synow. Przecz sgladzono iest gymy{{ø}} gego s czeladzi gego, przeto ze iest nye myal syna? Daycze nam gymyenye myedzi blisznimi naszego otcza! Y wznyesze Moyzes {{roz|prz}}{{ø}} gich na s{{ø}}{{ø}}d panu. Ienze rzecze gemu: {{roz|Sprawyedliwy}}e rzeczy proso dzewki Salfaad. day gim gymyenye myedzi blisznimi otcza gich, acz gim spadnye dzedzicztwem. Ale k synom Israelskim mow to: Czlowyek, ktori umrze przes syna, ku dzewcze dzedzicztwo iego przydze. Paklibi dzewki nye myal, b{{ø}}dze myecz namyastki bracz{{ø}} sw{{ø}}. Paklibi braczey nye myal: daycze dzedzicztwo braczy otcza gego. Iestlibi any striyow myal, daycze dzedzicztwo tim, ktorzis s{{ø}} bliszni gego. Y b{{ø}}dze to synom Israelskim swy{{ø}}to prawem wyecznim, iakos przikazal pan Moyzeszovi. Y rzekl iest pan ku Moyzeszovi: Wznidzi na gor{{ø}} t{{ø}}to Abarim, a opatrz zemy{{ø}} t{{ø}}to odt{{ø}}d, ktor{{ø}}szto dam synom Israelskim. A gdisz y{{ø}} opatrzisz, poydzesz y ti k ludu swemu, iakos iest sedl Aaron, brat twoy. Bosz<ref>{{roz|Boście urazil}}i itd. powinien był napisać.</ref> urazyl my{{ø}} na puści Syn w przecziwyenstwe wyelikosci, anysz sy{{ø}} chczal poswy{{ø}}-<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> 5y2s0ii7emyjt20a79wgh8nxd2yoo4a Strona:PL Biblia Krolowej Zofii.djvu/170 100 1081711 3143868 2022-08-02T22:02:02Z Fallaner 12005 /* Przepisana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Fallaner" /></noinclude>cziicz mnye przed nimi nad vodamy. Tocz s{{ø}} wodi odmowyeny{{ø}}* w Kades na pusci Syn. Gemusz odpowyedzal Moyzes: Obmysl, panye boze, duch wszelkego my{{ø}}sza, czlowyeka, ienzebi bil nad wyelikoscza* t{{ø}}to. abi mogl wnidz y vinidz przed nimi, y wyescz y viwyescz ge, abi nye bil lud bozi, iako owcza przes pastirza. Y rzecze pan ku Moyzeszovi: Weszmi Iozue, syna Nuunowa, m{{ø}}za w nyemze iest duch bozi, a wlosz nań {{f*|''(!)''|w=85%}} r{{ø}}k{{ø}} sw{{ø}}. Ienze stanye przed Eleazarem kaplanem y wszey wyelikosci*. Y das gemu przikazanye, wszech<ref>''Genit. absol.''</ref> patrz{{ø}}czich na to, a cz{{ø}}scz slawi twey, abi posluchali gego wszitka szebranya synow Israelskich. Przeto, acz bi ucinicz bilo<ref>''Si quid agendum erit.''</ref>, Eleazar kaplan poradzi sy{{ø}} s bogem.<math>||</math><ref name="K70" group="lower-alpha">Karta kodeksu nr 70</ref> K slowu gego vinidzi y vnidzi* on, a wszitczi synowye Israelsczi s nim, y gyne sebranye. Y ucini Moyzes, iakos przikazal pan. A gdisz poy{{ø}}l Iozue, postavi gy przed Eleazarem kaplanem a przede wszem sborem ludu. A wlozi r{{ø}}cze na iego glow{{ø}}, a wszitko obnovi, czosz przikazal pan. {{c|XXVIII.}} {{f*|I|w=250%|h=normal}} rzekl pan ku Moyzeszovi: Przykasz synom Israelskim, a powyesz gim: Offyery me, y chlebi, y kadzidlo wronyey {{roz|roskosnye}}e a przech{{ø}}tney offyeruycze czasy swimi. Tocz s{{ø}} offyeri, geszto macze offyerowacz: Barani roczne nyepokalane dwa na wszelki dzen obyati zapalney wyeczney. Iednego obyatuge z iutra, a drugyego k wyeczoru. Dzesz{{ø}}t{{ø}} cz{{ø}}scz Effy {{roz|bil}}i, geszto iest pok{{f*|''(r)''|w=85%}}opyona oleem przecz{{f*|''(i)''|w=85%}}stim, a may{{ø}}cz czwart{{ø}} cz{{ø}}scz Hyn. {{roz|Po baranyech kaszdic}}h<ref>Tych słów wcale nie ma w Wulg.</ref> obyata ustawyona iest, ktor{{ø}}szcze offyerowali na gorze Synay w uony{{ø}} ch{{ø}}tn{{ø}} kadzenye* panu. A offyeruicze vina czwart{{ø}} cz{{ø}}scz Hyn po baranyech kaszdich w swy{{ø}}czi bozee*. A drugego barana offyeruycze takesz k wyeczoru podle wszego rzudu* obyati iwtrzney, y obyati zapalney gego, offyery przech{{ø}}tney wonyey panu. Ale sobotnego dnya b{{ø}}dzecze offyerowacz dwa barani rocznya nyepokalana, a dwa dzesy{{ø}}tki bili oleem pokropyoney, w obyati y we szg{{ø}}cze rzeczi, gesz sy{{ø}} to porz{{ø}}dney*<ref>Pomyłka, zamiast {{roz|porządni}}e, ''„rite“.''</ref> ley{{ø}} na kasd{{ø}} sobot{{ø}} ku obyecze zapalney wyeczney. Ale na pocz{{ø}}tku myesy{{ø}}cza offyeruicze obyat{{ø}} zapaln{{ø}} panu, s stada czelcza dwa, scop ieden, baranow rocznich sedm nyepokalanich, a trzi dzesy{{ø}}tki byeli oleem pokropyone w swy{{ø}}tini po wszech<ref>''„Per singulos“'' (Wulg.).</ref> czelczoch, a dwa dzesy{{ø}}tki byeli oleem pokropyone po wszech scopyech, a dzesy{{ø}}t{{ø}} cz{{ø}}scz dzesy{{ø}}tka oleem byeli pokropyoney po wszech baranyech, w obyati w swy{{ø}}tini obyat{{ø}} zapaln{{ø}} przech{{ø}}tney wonyey kadzidlnyey iest panu<ref>Cały ten sens już w oryginale jest nieco zawiły.</ref>. Ale obyati z vina, które may{{ø}} nalacz po kaszdey obyecze, tito s{{ø}}: pol cz{{ø}}sczi Hyn po kaszdich czelczoch, trzecz{{ø}} cz{{ø}}scz po scopyech, czwarta<noinclude><div class="reflist" style="list-style-type: lower-alpha;"> <references group="lower-alpha"/> </div> <references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> 2wel03vglvvpug00f38v2lfejscigty Strona:PL Bourget - Kosmopolis.pdf/71 100 1081712 3143871 2022-08-02T22:15:53Z Zetzecik 5649 /* Przepisana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Zetzecik" />{{Numeracja stron||{{roz|KOSMOPOLI}}S.|65}} {{---|}}</noinclude>nie jestem punktualny? Nie tłomacz się pan i odpowiadaj na pytania z historyi rzymskiej, które chcemy ci zadawać... Przechodzimy tu prawdziwy jej kurs w obec tych starych gratów... Co to za herb? — spytała młodego człowieka, zmuszając go do schylenia się nad ozdobą jednego z kufrów. Nie wiesz pan? To herb Caraffów, sławny mężu. A czy był papież w ich rodzie? Znów pan nie wiesz? Paweł&nbsp;IV, panie autorze... Jeżeli pan kiedy odwiedzi nas w Wenecyi, dopiero panu naopowiadam o dożach...<br> {{tab}}Słowa te wygłosiła z takim wzdziękiem, była widocznie tak wesoła, co jej się, niestety! rzadko zdarzało, że Dorsenne zajęty nią silnie, uczuł ściśnienie serca. Nieobecność jednoczesna pani Steno i Lincolna Maitlanda mogła być wprawdzie przypadkową, ale młody człowiek przekonany był że hrabina kocha Lincolna i nie wątpił, że jest jego metresą, w skutek czego ta podwójna nieobecność musiała mu się wydać mocno podejrzaną. Myśl podobna w obec niewinnej wesołości młodej dziewczyny sprawiła mu przykrość. Wesołość ta przybierała cechę tragiczną, jeżeli było prawdą, że drugi kochanek hrabiny wrócił niespodziewanie, ostrzeżony przez denuncyacyę. To też Dorsenne z prawdziwem wzruszeniem zapytał się pani Gorskiej:<br> {{tab}}— Jakże się miewa Bolesław?<br> {{tab}}— Przypuszczam, że dobrze — odrzekła młoda kobieta — nie dostałam jeszcze dziś listu... Wszak<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> 7p7jkbvn45pv7ncahjz4uxgccrhsh3m Strona:PL Biblia Krolowej Zofii.djvu/171 100 1081713 3143873 2022-08-02T22:22:53Z Fallaner 12005 /* Przepisana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Fallaner" /></noinclude>po baranu. Tocz b{{ø}}dze w obyat{{ø}} po wszech myesz{{ø}}czoch, giszto sy{{ø}} na wszelke {{f*|''(?)''|w=85%}} lato prziscigay{{ø}}<ref>''qui sibi anno {{roz|vertent}}e succedunt.''</ref>. Ale kozel offyerowan b{{ø}}dze bogu za grzech na obyat{{ø}} zapaln{{ø}} wyeczn{{ø}} s pal{{ø}}czimi rzeczami swimi. Ale myesy{{ø}}cza pirwego, czwartego nascze dnya myesy{{ø}}cza, prziscze boze iest, a py{{ø}}tego nasczcze dnya myesy{{ø}}cza, przesnicze. za sedm dny b{{ø}}dzecze gescz przesnicze. Z nichzeto pirwi dzen b{{ø}}dze slawni a swy{{ø}}ti. wszelkego dzala robotnego nye b{{ø}}dzecze w nyem dzalacz. Offyeruycze cadzidlo obyetnye panu, czelcza dwa s stada, scopu iednego, baranow rocznich sedm. a offyer{{ø}} kaszd{{ø}} s byeli, ktoras po<math>||</math>kropyona b{{ø}}dze oleem, trzi dzesy{{ø}}tki po wszech czelczoch, a dwa dzesy{{ø}}t{{f*|''(ki)''|w=85%}} po scopoch, a dzesy{{ø}}t{{ø}} cz{{ø}}scz dzesyotka po wszitkich baranyech, to iest po sedmi baranyech. A koszla za grzech iednego, abi bil oczisczon za wasz, kromye obyati iwtrzney, y{{ø}}szto zafsgy {{f*|''(zawżdy)''|w=85%}} offyerowacz b{{ø}}dzecze. Tako ucinicze na kasdi dzen s sedmi dnyow ku podnyeczenyu ognyovemu, y ku {{f*|''(wo)''|w=85%}}ny przech{{ø}}tney panu, yaszto wzydze z obyati zapalney y ze wszech offyar goray{{ø}}czich. A dzen sodmi przeslawni y swy{{ø}}ti b{{ø}}dze wam. wszelkego dzala robotnego nye bodzecze dzalacz w nyem. Takesz dzen pirwich {{roz|uro}}d, gdisz offyarowacz b{{ø}}dzecze nowe ovocze panu, napelnicze {{roz|tydn}}y<ref>''Expletis hebdomadibus'' (Wulg.).</ref>, dostoyni a swy{{ø}}ti b{{ø}}dze. Wszelkego dzala robotnego nye ucinicze w nyem. Ale offyaruycze obyat{{ø}} wonn{{ø}} przech{{ø}}tn{{ø}} panu, czelcza s stada dwa, scopu iednego, a baranow nyepokalanych {{roz|rocznyo}}w sedm. a ku obyatam gich byeli oleem pokropyone trzi dzesy{{ø}}tki po kaszdich czelczoch, po scopyeck dwa, po baranyech dzesy{{ø}}t{{ø}} cz{{ø}}scz dzesy{{ø}}tka, giszto s baranow spolu s{{ø}} sedm. a koszla, ienze obyatuge sy{{ø}} za ocissczenye, nad obyata* wyeczn{{ø}}, y obyat{{ø}} pal{{ø}}cz{{ø}} iego. Nyepokalane offyaruicze wszitko se {{roz|zeni}}m<ref>żżeniem, ''cum libationibus.''</ref> swim. {{c|XXIX.}} {{f*|T|w=250%|h=normal}}ak syodmego myesy{{ø}}cza pirvy dzen slawni y swy{{ø}}ti b{{ø}}dze wam. Wszelkego dzala robotnego nye czincze w nyem. bo dzen zwy{{ø}}czny a tr{{ø}}bni iest. A offyeruicze offyar{{ø}} zapaln{{ø}} ku woni przech{{ø}}tney panu, czelcza s stada iednego, scopu iednego, baranow rocznich nyepokalanich sedm. a ku obyecze gich, byeli pokropyone trzi dzesy{{ø}}tki po wszech czelczock, dwa dzesyotki po scopoch, ieden dzesy{{ø}}tek po baranu, gichzeto iest spolu sedm, a koszla za grzech, ienze ge<ref>Miało być: {{roz|si}}ę.</ref> offyaruge za oczisczenye luczkey, kromye obyati kalendowe s obyatami gego, na obyat{{ø}} zapaln{{ø}} wyeczn{{ø}} z obyatami gego pal{{ø}}czimi obyczaynimi. Timze obyczaem offyaruicze k woni przech{{ø}}tney panu kadzidlo. A dzesy{{ø}}ti dzen tego myesy{{ø}}cza sodmego b{{ø}}dze wam swy{{ø}}ti y dostoyni. {{roz|y zn{{ø}}dzicz}}e dusze swe, a wszelkego dzala robotnego nye czincze w nyem. A offyarugecze obyat{{ø}}<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> jh1umglv6ar9vmyg2y7n2522nhhhkty Strona:Katarzyna II - Pamiętniki.djvu/2 100 1081714 3143875 2022-08-02T22:24:09Z Zetzecik 5649 /* Bez treści */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="0" user="Zetzecik" /></noinclude><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> g71029ic14xbdvul23hjye5cphof54b Strona:Katarzyna II - Pamiętniki.djvu/1 100 1081715 3143876 2022-08-02T22:24:57Z Zetzecik 5649 /* Bez treści */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="0" user="Zetzecik" /></noinclude><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> g71029ic14xbdvul23hjye5cphof54b Strona:Katarzyna II - Pamiętniki.djvu/3 100 1081716 3143877 2022-08-02T22:25:17Z Zetzecik 5649 /* Bez treści */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="0" user="Zetzecik" /></noinclude><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> g71029ic14xbdvul23hjye5cphof54b Strona:Katarzyna II - Pamiętniki.djvu/4 100 1081717 3143878 2022-08-02T22:25:38Z Zetzecik 5649 /* Bez treści */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="0" user="Zetzecik" /></noinclude><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> g71029ic14xbdvul23hjye5cphof54b Strona:Katarzyna II - Pamiętniki.djvu/5 100 1081718 3143879 2022-08-02T22:29:11Z Zetzecik 5649 /* Przepisana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Zetzecik" /></noinclude>{{c|PAMIĘTNIKI<br> CESARZOWEJ KATARZYNY II.<br> spisane przez nią samą.<br> Z przedmową A. Hercena<br> Przekład<br> Stanisława Miłkowskiego.<br> <br><br> {{---}} <br><br> GRÓDEK<br> Nakładem i drukiem J. Czaińskiego<br> 1886.}}<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> lbqo5c0uqwfqnel90rxuqmrin2782br Strona:Katarzyna II - Pamiętniki.djvu/6 100 1081719 3143880 2022-08-02T22:29:39Z Zetzecik 5649 /* Bez treści */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="0" user="Zetzecik" /></noinclude><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> g71029ic14xbdvul23hjye5cphof54b Strona:Jan Dąbski - Pokój ryski.djvu/31 100 1081720 3143883 2022-08-02T23:02:53Z SkrzydlatyMuflon 30874 nowa strona proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="SkrzydlatyMuflon" /></noinclude>{{tab}},,Rząd polski zgadza się na to, by:<br> {{tab}}a) zainicjować i podpisać niezwłocznie rozejm na tej podstawie, że wojsko polskie cofnie się i stanie na linji, ustalonej przez Konferencję Pokojową dnia 8 grudnia 1919 r., jako tymczasowej granicy polskiego zarządu i że wojsko sowieckie stanie o 50 klm. na wschód od tej linji. Jednakże Wilno ma być niezwłocznie oddane Litwinom i wyłączone ze sfery, zajmowanej przez bolszewików w czasie rozejmu. Co się tyczy Galicji Wschodniej — to armje staną na linji, którą osiągną w dniu rozejmu, poczem każda armja cofnie się 10 klm. celem utworzenia strefy neutralnej;<br> {{tab}}b) wysłać pełnomocników na konferencję, która ma się odbyć następnie możliwie jaknajrychlej w Londynie. Na konferencji tej mają być obecni delegaci Polski, Rosji Sowieckiej, Finlandji, Litwy i Łotwy. Przedstawiciele Galicji Wschodniej będą również zaproszeni do Londynu dla przedłożenia na konferencji swojej sprawy;<br> {{tab}}c) przyjąć decyzję Rady Najwyższej w sprawie granic litewskich, przyszłości Galicji Wschodniej, sprawy cieszyńskiej i przyszłego Traktatu polsko-gdańskiego.<br> {{tab}}W razie przyjęcia przez Polskę powyższego, rząd angielski uczyni niezwłocznie podobną propozycję Rosji sowieckiej, a w razie jeżeli wojska rosyjskie odmówią rozejmu, to sprzymierzeni dadzą Polsce wszelką pomoc, specjalnie w materjale wojennym — o ile tylko to będzie możliwe — z uwzględnieniem własnego wyczerpania i ciężkich zobowiązań, gdzie indziej powziętych, — a to celem umożliwienia narodowi polskiemu obrony jego niepodległości.“<br> {{tab}}W nocy z dnia 12 na 13 lipca 1920 r. odbyła Rada Obrony Państwa długie posiedzenie, na którem uchwalono większością głosów przyjąć propozycję Anglji, iż Anglja zaproponuje rządowi Sowietów zawieszenie broni z Polską na warunkach, określonych przez Lloyd George'a.<br> {{tab}}W nocie, ogłoszonej dnia 22 lipca 1920 r., rząd angielski zawiadomił rząd sowiecki o {{roz|warunkach rozejmu}} między Polską a Rosją, precyzując jako granicę wschodnią, na której Polska uprawniona jest ustanowić swoją administrację, linję następującą: Grodno, Wałówka, Niemirów, Brześć Litewski, Ustiła na wschód od Hrubieszowa, Kryłów na zachód od Rawy Ruskiej, na wschód od Przemyśla do Karpat. (Patrz mapka).<br> {{tab}}Nota angielska kończy się następująco: {{tab}}„Rząd oczekuje natychmiastowej odpowiedzi na ten telegram, ponieważ Polska prosiła o interwencję i w razie straty czasu może<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> 52354gj0hvlhh5alhsbot774v35rtdi 3143981 3143883 2022-08-03T09:21:25Z Seboloidus 27417 /* Skorygowana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="3" user="Seboloidus" /></noinclude>{{tab}}„Rząd polski zgadza się na to, by:<br> {{tab}}a) zainicjować i podpisać niezwłocznie rozejm na tej podstawie, że wojsko polskie cofnie się i stanie na linji, ustalonej przez Konferencję Pokojową dnia 8 grudnia 1919&nbsp;r., jako tymczasowej granicy polskiego zarządu i że wojsko sowieckie stanie o 50 klm. na wschód od tej linji. Jednakże Wilno ma być niezwłocznie oddane Litwinom i wyłączone ze sfery, zajmowanej przez bolszewików w czasie rozejmu. Co się tyczy Galicji Wschodniej — to armje staną na linji, którą osiągną w dniu rozejmu, poczem każda armja cofnie się 10 klm. celem utworzenia strefy neutralnej;<br> {{tab}}b) wysłać pełnomocników na konferencję, która ma się odbyć następnie możliwie jaknajrychlej w Londynie. Na konferencji tej mają być obecni delegaci Polski, Rosji Sowieckiej, Finlandji, Litwy i Łotwy. Przedstawiciele Galicji Wschodniej będą również zaproszeni do Londynu dla przedłożenia na konferencji swojej sprawy;<br> {{tab}}c) przyjąć decyzję Rady Najwyższej w sprawie granic litewskich, przyszłości Galicji Wschodniej, sprawy cieszyńskiej i przyszłego Traktatu polsko-gdańskiego.<br> {{tab}}W razie przyjęcia przez Polskę powyższego, rząd angielski uczyni niezwłocznie podobną propozycję Rosji sowieckiej, a w razie jeżeli wojska rosyjskie odmówią rozejmu, to sprzymierzeni dadzą Polsce wszelką pomoc, specjalnie w materjale wojennym — o ile tylko to będzie możliwe — z uwzględnieniem własnego wyczerpania i ciężkich zobowiązań, gdzieindziej powziętych, — a to celem umożliwienia narodowi polskiemu obrony jego niepodległości.“<br> {{tab}}W nocy z dnia 12 na 13 lipca 1920&nbsp;r. odbyła Rada Obrony Państwa długie posiedzenie, na którem uchwalono większością głosów przyjąć propozycję Anglji, iż Anglja zaproponuje rządowi Sowietów zawieszenie broni z Polską na warunkach, określonych przez Lloyd George’a.<br> {{tab}}W nocie, ogłoszonej dnia 22 lipca 1920&nbsp;r., rząd angielski zawiadomił rząd sowiecki o {{roz|warunkach rozejmu}} między Polską a Rosją, precyzując jako granicę wschodnią, na której Polska uprawniona jest ustanowić swoją administrację, linję następującą: Grodno, Wałówka, Niemirów, Brześć Litewski, Ustiła na wschód od Hrubieszowa, Kryłów na zachód od Rawy Ruskiej, na wschód od Przemyśla do Karpat. (Patrz mapka).<br> {{tab}}Nota angielska kończy się następująco:<br> {{tab}}„Rząd oczekuje natychmiastowej odpowiedzi na ten telegram, ponieważ Polska prosiła o interwencję i w razie straty czasu może<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> 97bj42eajlseqfzckz6u0dj3rx52n59 Strona:X de Montépin Dziecię nieszczęścia.djvu/71 100 1081721 3143885 2022-08-03T05:30:18Z Wydarty 17971 /* Przepisana */ — proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Wydarty" /></noinclude>{{tab}}— A! jeszcze czego... tego już nie ścierpię!.. — odparł hrabia.<br> {{tab}}— Gdybym śmiał ofiarować siebie...<br> {{tab}}— Także i tobie bym tego odmówił, ale to stanowczo, — mówił dalej jenerał. — Pomyśl tylko, jak się ojciec twój musi niepokoić, żeś dotychczas nie wrócił... Jest bardzo późno... jedź i... Antoni pozostanie przy mnie, ponieważ doktór chce, ażeby kto był, chociaż mnie się to wydaje zbytecznem...<br> {{tab}}— Mojemu jenerałowi włosek z głowy nie spadnie! — zawołał lokaj, dawny żołnierz, dumny z dowodu ufności, jaki mu okazano publicznie.<br> {{tab}}— Do widzenia więc, jenerale i dobrej nocy, — rzekł Sebastyan. — Jutro przyjadę się dowiedzieć...<br> {{tab}}— Jutro, zaręczam ci, wszystko będzie dobrze i jak zawsze, zagramy sobie partyjkę szachów...<br> {{tab}}Uścisnąwszy po raz ostatni rękę, podaną mu przez hrabiego de Franoy, i pożegnawszy się z Bertą której spojrzenia wyrażały głęboką wdzięczność i radość tak żywą, jak wprzód boleść była niezmierną, młody kapitan wyszedł z pokoju wraz z doktorem. Było około jedenastej wieczorem.<br> {{tab}}Koni wcale nie rozsiodłano i czekały na podwórzu.<br> {{tab}}— Doktorze, — rzekł Sebastyan, — pozwolisz się odprowadzić aż do Guillon...<br> {{tab}}— Z całego serca... ale panu będzie to z drogi do domu...<br> {{tab}}— Mniejsza!.. Nie spieszy mi się wracać... Ojciec niezawodnie spać się położył i na mnie nie czeka.<br> {{tab}}Wsiedli na siodła i tym razem umiarkowanym kłusem ruszyli ku zakładowi kąpielowemu.<br><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> 40ipmyh19bgytp5n9dklj5jq6xhqiic Strona:X de Montépin Dziecię nieszczęścia.djvu/72 100 1081722 3143886 2022-08-03T05:31:49Z Wydarty 17971 /* Przepisana */ — proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Wydarty" /></noinclude>{{tab}}— Czy rzeczywiście, o nic się nie obawiasz, panie doktorze? — zapytał kapitan, kiedy minęli ostatnie chałupy wioski.<br> {{tab}}— O! jak najzupełniej... przynajmniej na teraz... odpowiedział doktór.<br> {{tab}}— To był atak apoplektyczny, nieprawdaż.<br> {{tab}}— Tak, tym razem jenerał szczęśliwie wyszedł cało. Ale prędzej czy później, stosownie do tego czy pan de Franoy zachowywać się będzie bardziej lub mniej rozsądnie, nastąpi nowy atak... Jenerał lubi dużo jeść i pić, nieprawdaż?<br> {{tab}}— Tak.<br> {{tab}}— Ha! to musi wojnę wypowiedzieć apetytowi swemu, do wina dolewać wody, dużo wody, jeżeli chce opóźnić katastrofę... Dyeta jaknajwiększa i wystrzeganie się wszelkich wzruszeń — to mu zalecę jutro. Zdaje się masz na niego pewien wpływ, kapitanie. Dobrze byłoby, ażebyś go użył dla dopilnowania jenerała w spełnieniu moich rad.<br> {{tab}}Przyjechali do stacyi klimatycznej i położonej o pięć wiorst drogi od wsi Guillon.<br> {{tab}}Doktór zsiadł na ziemię, a Sebastyan, trzymając w ręku cugle i drugiego konia, zawrócił na drogę do Cusances.<br> {{tab}}Służący Antoni czekał przed sztachetami.<br> {{tab}}— Kapitanie — rzekł — jenerał zasnął i śpi spokojnie... Wyszedłem, ażeby to panu powiedzieć... Teraz pójdę zobaczyć naszą biedną panienkę, która także musi potrzebować snu po takiej przeprawie.<br> {{tab}}Antoni wziął konia należącego do stajni zamkowej i oddał go parobkowi, poczem zamknął sztachety,<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> ol8jlkwy4leoilm7aot4z9w5ekbe2ip Strona:X de Montépin Dziecię nieszczęścia.djvu/73 100 1081723 3143887 2022-08-03T05:33:50Z Wydarty 17971 /* Przepisana */ — proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Wydarty" /></noinclude>gdy tymczasem Sebastyan oddalił się galopem ku Hantmont.<br> {{tab}}Pan de Franoy, jak to już powiedział Antoni, spał spokojnie głębokim snem.<br> {{tab}}Berta siedziała przy jego łóżku ze złożonemi rękami, spuszczonemi oczyma, a usta jej szeptały słowa modlitwy.<br> {{tab}}Lokaj wszedł do pokoju na palcach, zbliżył się do dziewczęcia i szepnął.<br> {{tab}}— Panienka pamięta rozkaz dzienny?.. Jenerał kazał, ażebym ja czuwał przy nim, a panienka poszła spać...<br> {{tab}}Berta skinęła głową potwierdzająco, a upewniwszy się spojrzeniem raz jeszcze, że stan ojca jej nie budzi żadnych obaw, wstała, nachyliła się nad starcem dotknęła ustami jego czoła, wzięła świecę z kominka a odchodząc, powiedziała Antoniemu.<br> {{tab}}— Położę się na łóżku, ale się nie rozbiorę... gdy by co zaszło niespodzianego, zapukajcie do mego pokoju...<br> {{tab}}Berta na tem {{Korekta|samam|samem}} piętrze, co jenerał, ale w lewem skrzydle, zajmowała apartament, który należał niegdyś do jej ciotki. Mieszkanko to składało się z przedpokoju, sypialni, saloniku i garderoby, z jednej strony prowadziły tu schody główne, z drugiej strony przytykały do garderoby schody uboczne,<br> {{tab}}Wszedłszy do siebie, dziewczę spojrzało mimowolnie w lustro i zarumieniło się żywo. Teraz dopiero spostrzegła Berta, że włosy jej się rozwinęły i spadały bujnie na ramiona, co widzieć musiał Sebastyan Gérard i doktór.<br><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> rrc625kkx4b38z64k05kqn1gxp4f0wf Strona:X de Montépin Dziecię nieszczęścia.djvu/74 100 1081724 3143888 2022-08-03T05:36:18Z Wydarty 17971 /* Przepisana */ — proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Wydarty" /></noinclude>{{tab}}Naprawiła ten nieład i rzuciła się zmęczona na szesląg.<br> {{tab}}Zaledwie głowa jej dotknęła poduszki, natychmiast sen ją zmógł, sen nagły i nieprzeparty, jaki następuje po wyczerpujących siły wzruszeniach.<br> {{tab}}Zresztą ten twardy sen krótko trwał. W niespełna godzinę Berta obudziła się, czując się bardzo cierpiącą. Oddychała z trudnością dusznem powietrzem. Słońce lipcowe za dnia rozpaliło mury. Okna zamknięte spowodowały jeszcze większe gorąco.<br> {{tab}}Berta powiodła ręką po spotniałem czole, wstała z sofy nie bez wysiłku, przystąpiła do okna, otworzyła je, i z wielką rozkoszą poczęła oddychać czystem orzeźwiającem powietrzem.<br> {{tab}}Noc była niezwykle piękną, jeszcze piękniejszą niż o dziewiątej wieczorem; księżyc w pełni przesuwając się na niebie, coraz bardziej rozwidniał okolicę. W parku kwiaty {{Korekta|przerózne|przeróżne}}, a zwłaszcza róże, słały dokoła upajające wonie. Pośród wielkiej ciszy przyrody słychać było tylko brzęczenie ładnych motyli, zwanych sfinksami, Dolatywał jeszcze szum strumienia Cusancin trącającego o kamienie, i odległe „tik-tak“ kół młyńskich w dolinie „Czerwonego-Młyna“...<br> {{tab}}Orzeźwiona świeżem powietrzem, otoczona temi woniami, Berta uczuła się nagle uspokojoną i ożywioną. Nerwy ukoiły się. Jakaś błogość przejęła całą jej istotę. Zapragnęła cała się skąpać w tej odradzającej atmosferze.<br> {{tab}}Na to dość jej było wyjść z zamku i pochodzić przez kilka minut po parku.<br> {{tab}}Dziewczę nie {{Korekta|zawachało|zawahało}} się. Wzięło świecę<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> 2fesy7haxyfofrzx5m7yibi8ey010h5 Strona:X de Montépin Dziecię nieszczęścia.djvu/75 100 1081725 3143889 2022-08-03T05:38:31Z Wydarty 17971 /* Przepisana */ — proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Wydarty" /></noinclude>i z garderoby wyszło na schody uboczne, poczem na dole otworzyło drzwi, prowadzące do ogrodu. {{---|60|przed=20px|po=20px}}<section begin="X" /><section end="X" /> {{c|X.|w=120%|po=12px}} {{tab}}Powróćmy do Sebastyana Gérarda, którego zostawiliśmy galopującego w drodze do Hantmont.<br> {{tab}}Zaznaczyliśmy wzruszenie głębokie i nagłą nadzieję, jakie ogrzały serce młodego kapitana, gdy pan de Franoy nazwał go „swem dzieckiem“.<br> {{tab}}Odkąd czuł gorącą miłość, po raz pierwszy w umyśle jego powstała myśl, że mógłby przecie zostać synem jenerała, zostając mężem Berty. Dotychczas zadawalniał się tylko kochaniem samem, nie zastanawiając się poważnie, jakie przyszłość zgotuje losy dla tej miłości. Pochodzenie jego nizkie, a znakomite hrabiego de Franoy, zdawało mu się być nieprzebytą przepaścią między nim a dziewczęciem. Czyżby się łudził, uważając słowa, jakie się wydarły starcowi z chwili wdzięczności, za fundamenta dla mostu zarzuconego nad otchłanią.<br> {{tab}}Sebastyn zadawał sobie to pytanie, a tymczasem koń jego biegł po krętej i pnącej się w górę drodze z doliny Cosance do Hantmont, i cała burza myśli tłoczących i szalonych pragnień wrzała mu w głowie której wiatr nocny nie zdołał ochłodzić.<br> {{tab}}Naraz zatrzymał konia, który aż stanął dęba pod niespodziewanem naciskiem wędzidła.<br> {{tab}}Sebastyan przypomniał sobie bukiet róż, którego<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> mxtayu85bnp0jcfk3z92ptgwucioce6 Dziecię nieszczęścia/Część pierwsza/IX 0 1081726 3143890 2022-08-03T05:39:47Z Wydarty 17971 wikitext text/x-wiki {{Dane tekstu2 |referencja = {{ROOTPAGENAME}} }} <br> {{JustowanieStart2}} <pages index="X de Montépin Dziecię nieszczęścia.djvu" from=67 to=75 tosection="X" /> {{JustowanieKoniec2}} {{MixPD|Xavier de Montépin|anonimowy}} [[Kategoria:{{ROOTPAGENAME}}|D{{BieżącyU|1|2}}{{BieżącyU|2|3}}]] aatkt9aktyiknxerls49wqfsevsae9l Strona:X de Montépin Dziecię nieszczęścia.djvu/76 100 1081727 3143891 2022-08-03T05:42:04Z Wydarty 17971 /* Przepisana */ — proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Wydarty" /></noinclude>wonią napawała się panna de Franoy przez cały wieczór, a który zapomniany przez nią leżał na stole kamiennym w altanie, odkąd została potrzeba przeniesienia do zamku jenerała, rażonego apopleksyą.<br> {{tab}}Zaledwie to wspomnienie zjawiło się w jego myślach, a młody oficer uczuł już nie przezwyciężone pragnienie posiadania tego bukietu.<br> {{tab}}Kto wie, czy kwiaty te już nie znikną, kiedy nazajutrz przyjedzie do zamku. Trzeba więc było zabrać go teraz, w nocy. Ale w jaki sposób? Słyszał, jak służący zamykał furtkę w sztachetach, a zresztą niepodobna było niczem upozorować powrotu o tak późnej godzinie w nocy.<br> {{tab}}Pozostawał tylko jeden sposób zakradzenia się do ogrodu i tego ostatniego środka chwycił się Sebastyan, sam jeszcze nie wiedząc, jak swój plan wykona.<br> {{tab}}— Sprobuję, — rzekł do siebie, — musi mi się udać...<br> {{tab}}I zawróciwszy konia, pojechał na powrót do Cusance, szukając w myślach najlepszego sposobu.<br> {{tab}}O przelezieniu przez sztachety, lub parkan, nie można było myśleć, nie dla tego, ażeby to było trudnem, ale Sebastyan naraziłby się na niebezpieczeństwo, iż kto z sąsiadów, jeszcze nie śpiący, mógłby go spostrzedz, wziąść za złodzieja i narobić hałasu. W zamku ludzie {{Korekta|wówcas|wówczas}}, także zostaliby zaalarmowani, poznaliby młodzieńca, i panna de Franoy, tak niewinnie byłaby straszliwie skompromitowaną.<br> {{tab}}Nagle nowa myśl jak błyskawica rozświetliła mu ciemności umysłu.<br> {{tab}}— Cusancin|.. szepnął! Rzeczywiście strumień, stanowiący naturalną<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> tva81viorb9b58ehfkbx2rxn9l1g9vm Strona:X de Montépin Dziecię nieszczęścia.djvu/77 100 1081728 3143892 2022-08-03T05:43:27Z Wydarty 17971 /* Przepisana */ — proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Wydarty" /></noinclude>osłonę dla jednego z boków ogrodu, był na przeciwległym brzegu zupełnie pusty. Łąka, którą rozrywały bystre jego wody stykała się o sto kroków dalej ze wzgórzem, pokrytem lasem.<br> {{tab}}Ażeby więc dostać się do altany, trzeba było tylko przeprawić się przez Cusancin, którego największa głębia w tem miejscu miała półtory stopy co najwyżej.<br> {{tab}}Taki plan jest niezmiernie prosty i Sebastyan pewny łatwości w wykonaniu, przestał się wahać.<br> {{tab}}Zamiast wjechać do wioski Cusance, zboczył z gościńca, minął ziemie uprawne, przebył wpław strumień po raz pierwszy, dostał się do wspomnianego już przez nas zagajnika i tędy podążył dalej, aż się znalazł naprzeciw altany. Wtedy zsiadł na ziemię, przywiązał konia do drzewa i depcząc murawę, przyszedł nad brzeg strumieni.<br> {{tab}}Po drugiej stronie Cusoncin, t.&nbsp;j. w odległości pięciu, czy sześciu metrów widniała altana parku.<br> {{tab}}Sebastyan przystanął i nadstawił uszów. Słyszał tylko przyspieszone bicie serca i szemranie strumyka. Żaden odgłos w uśpionej wiosce nie zdradzał obecności żyjącej istoty.<br> {{tab}}W zamku od frontu widać było dwa oświetlone okna. Jedno bliżej sztachet, należało do sypialni jenerała, drugie było oknem w pokoju Berty.<br> {{tab}}Sebastyan znał położenie mieszkania dziewczęcia i to słabe światełko, na którem wstrzymały się przedewszystkiem jego spojrzenia, wywołało jeszcze gwałtowniejsze bicie serca.<br> {{tab}}— Nie śpi... — rzekł do siebie: O czem myśli?.. zapewne o ojcu... O niebezpieczeństwie, w jakim się<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> dob30wuz0kkjxyhhkqkc9z6ahp70ep4 Strona:X de Montépin Dziecię nieszczęścia.djvu/78 100 1081729 3143893 2022-08-03T05:44:43Z Wydarty 17971 /* Przepisana */ — proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Wydarty" /></noinclude>znajdował... a kto wie, może i o mnie także... o mnie, którego on nazwał swem dzieckiem... O! gdyby ona wiedziała, jak ją kocham... czy też odgadła? a czy dowie się kiedyś?.. czy będzie mnie kochała?...<br> {{tab}}Chociaż pytanie takie jest naturalnie zuchwałe, zakochani gdy je sobie zadaję, zawsze nie odpowiadają twierdząco, — jeżeli zdają się wątpić, to tylko dla formy.<br> {{tab}}— Tak! ona mnie pokocha!.. szepnął rozgorączkowany, — a te kwiaty, których dotykała ustami, owiała swym oddechem, te kwiaty, które w kielichach swych zachowały cząsteczki jej duszy i są jakby odblaskiem jej piękności, powiedzą mi, że mnie już kocha...<br> {{tab}}Młody oficer wskoczył do wody przezroczystej i zimnej, która mu sięgała ledwie do kolan. W trzech podskokach dosięgnął brzegu przeciwległego i znalazł się w parku zamkowym, o dwa kroki od altany.<br> {{tab}}Przestąpił próg jej, zorjentował się wśród ciemności i ręką posunął po gładkiej powierzchni stołu kamiennego, i nagle ręka mu zadrżała przy dotknięciu zapomnianych kwiatów.<br> {{tab}}Sebastyan, drżący z podniecenia, schwycił chciwie wiązankę róż; zagłębił twarz w ich wonne płatki i zdało mu się, że róże wywzajemniają mu się pocałunkiem i że ich woń upajająca jest oddechem Berty.<br> {{tab}}To rojenie miłosne przerwane zostało nagle słabym ale wyraźnem odgłosem, który obił się o uszy młodzieńca i przejął go łatwym do zrozumienia niepokojem.<br> {{tab}}W alei, prowadzącej z zamku do altany, wzdłuż<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> dw1xdxysdascxpbinl3zppp2dswpt1r Strona:X de Montépin Dziecię nieszczęścia.djvu/79 100 1081730 3143894 2022-08-03T05:46:03Z Wydarty 17971 /* Przepisana */ — proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Wydarty" /></noinclude>Cusancina, piasek skrzypiał pod czyjemiś krokami i te kroki zbliżały się coraz bardziej.<br> {{tab}}Jeżeli tej osobie przyjdzie ochota wejść do altany — pomyślał Sebastyan — a zobaczy mnie... co począć?..<br> {{tab}}I spodziewając się, że wśród ciemności, jaka panowała nad brzegiem wody, pod konarami rozłożystych lip, nie będzie dostrzeżony, wyszedł z altany na palcach, chcąc się schować za drzewem dopóki się nie oddali nadchodząca osoba.<br> {{tab}}Ale plan udać się nie mógł, osoba niewiadoma, której Sebastyan chciał uniknąć, była bliżej niż sądził, i w chwili właśnie gdy opuszczał altanę, znalazł się zaledwie o dwa czy trzy kroki od jakiejś białej postaci.<br> {{tab}}Postać ta cofnęła się, wydając głuchy okrzyk przerażenia, i bezwątpienia byłaby nawet uciekła, lecz młodzieniec poznał niespodziewane zjawisko i głosem błagalnym wyjąkał.<br> {{tab}}— Błagam panią... niech się pani nie lęka... to ja Sebastyan...<br> {{tab}}Berta — bo to ona była — zatrzymała się cała drżąca.<br> {{tab}}— To Pan, panie Sebastyanie!.. — powtórzyła — Myślałam, że pan już dawno odjechał...<br> {{tab}}— I nie myliła się pani, alem wrócił się...<br> {{tab}}— A którędyż pan wszedł do ogrodu?.. Czy brama nie zamknięta?<br> {{tab}}— Przeprawiłem się przez strumyk.<br> {{tab}}— Ale po co? cóż pana sprowadziło wśród nocy?<br> {{tab}}— Sebastyan zawahał się. Wymyślić kłamstwo,<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> 08ry3ssvtrq1fn090oxadt4drzae1ya Strona:X de Montépin Dziecię nieszczęścia.djvu/80 100 1081731 3143895 2022-08-03T05:48:30Z Wydarty 17971 /* Przepisana */ — proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Wydarty" /></noinclude>w któreby uwierzono, było prawie nieprawdopodobieństwem. A znów czy znajdzie kiedykolwiek lepszą sposobność do uczynienia tego wyznania, które mu usta paliło? Wahanie jego trwało krótko,<br> {{tab}}— Pani — wyjąkał — przed panią nie umiałbym kłamać... winien jestem, wiem o tem, ale błagam panią o przebaczenie... Wysłuchaj mnie pani bez gniewu... zakradłem się tutaj w nocy, jak złodziej, gdyż pragnąłem przywłaszczyć sobie bukiet... ten bukiet, który pani przez zapomnienie zostawiłaś na stole w altanie...<br> {{tab}}I, mówiąc to, zbliżył wiązankę róż do pochylonej twarzy Berty.<br> {{tab}}Gdyby ciemności ledwie przejrzyste, nie otaczały obojga aktorów tej sceny nocnej, zauważyćby można było, jak twarz dziewczęcia spłonęła rumieńcem.<br> {{tab}}— Bukiet... — powtórzyła Berta głosem cichym i jakby złamanym przecież zwiądł od upału a prawie niema zapachu... więc na co on panu?..<br> {{tab}}O córki Ewy! córki Ewy! jak najskromniejsza z was potrafi wyrwać z głębi serca wyznanie, które przeczuwa, zgaduje a jednak chce usłyszeć!<br> {{tab}}— To w oku pani zwiędły te kwiaty!.. odparł Sebastyan ogniście — zapach ich ulotnił się na pani ustach!... Dla tego pragnąłem je mieć!!.. Co od pani pochodzi, to święte dla mnie!.. Nie jestem poetą... jestem żołnierzem... nie umiem się wyrażać... Słów brak mi do wypowiedzenia przepełniających mą głowę myśli... Pozwól pani sobie jednak wszystko powiedzieć... Jestem u nóg pani, to prawda, ale z tak głębokim szacunkiem, że to pani nie może obrazić... Miej pani litość nad człowiekiem, który już do siebie<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> 7sfnagsmz8l81ksun2hydbdsi09pk10 Strona:PL Encyklopedyja powszechna 1860 T1.djvu/712 100 1081732 3143897 2022-08-03T06:21:33Z Dzakuza21 10310 /* Przepisana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Dzakuza21" /></noinclude><section begin="Anaita" />{{tab}}'''Anaita,''' wielka bogini fenicka, która pospołu z Jechem lnb Słońcem, Ogniem, wyszła z jaja Homichli, znaczy księżyc pierwiastkowy, ogień ziemski, łunę, odblask niebios na ziemi. Będąc siostrą, zostaje i żoną Jecha. Chcąc pospołu z nim wybawić Fenicyjan od Babaka i Bai, zamieniła się w Baaltycę, Astarotę lub Astartę, lub księżyc właściwy, ku ziemi, mianowicie zaś świętej lub fenickiej, zwrócony.<section end="Anaita" /> <section begin="Anaitys" />{{tab}}'''Anaitys, Anais, Anaia,''' bogini ludów Armeńskich, Kappadockich, Pontyjskich, Medyjskich i Perskich, jednoznaczna z Wenerą lub Dyjaną, której poświęconą była kraina Anaitica, osiedlona bogatem kapłaństwem, któremu niewolnicy kapłani (hierodulowie) uprawiali role. Cześć Anaitydy była najniemo-ralniejszą na całym Wschodzie; książęta nawet do świątyni jej posyłali swoje córki na wszeteczeństwo, w nadziei że przez to dostaną mężów. W przepysznej tej świątyni stał kolossalny posąg bogini ze szczerego złota: zabrał go następnie tryjumwir rzymski Antonijusz. Anaitys, równie jak Izys i Astarte jest pierwiastkiem siły rodzącej w naturze. U Indów i Persów podobne bóstwo zwało się Anahid.<section end="Anaitys" /> <section begin="Anakamptyka" />{{tab}}'''Anakamptyka,''' dawne nazwisko nauki o odbijaniu światła (Katoptryka), tudzież o odbijaniu głosu.<section end="Anakamptyka" /> <section begin="Anakaona" />{{tab}}'''Anakaona,''' królowa na wyspie Hajti w epoce odkrycia Ameryki; początkowo była w przyjaźni z Hiszpanami, później jednakże (1506 r.) została przez nich zamordowaną.<section end="Anakaona" /> <section begin="Anakefaleozys" />{{tab}}'''Anakefaleozys,''' w retoryce oznacza summaryczne przypomnienie czyli zreassumowanie wszystkiego, co się poprzeenio powiedziało.<section end="Anakefaleozys" /> <section begin="Anaklastyczne instrumenta" />{{tab}}'''Anaklastyczne instrumenta,''' są przyrządy, służące do uwidocznienia załamywania się promieni światła do tego stopnia, że można oznaczyć kąt wpadania ich i załamania. Załamywanie się światła było znane starożytnym; lecz pojęcia ich o świetle i widzeniu były bardzo niedokładne. Keppler, pierwszy naukowo zastanawiał się nad zjawiskami załamywania się światła; przyrząd użyty przez niego był następującej konstrukcyi: sześcian szklanny umieszczał w kącie prostym, utworzonym z dwóch desek do siebie prostopadłych, z których jedna pozioma, a druga pionowa wysokości jednakowej z sześcianem. Wystawiając to na działanie promieni światła, na desce poziomej otrzyma się cień rzucony przez deskę pionową, który w miejscu zajętem przez sześcian, będzie bliżej się kończył niż w innych miejscach, i to posłuży do oznaczenia stosunku, pomiędzy kątem wpadania i kątem załamania światła. Keppler tym sposobem znalazł, źe dla promieni światła przechodzących z powietrza do szkła, stosunek pomiędzy kątem wpadania a kątem załamania, jest równy stosunkowi 3 do 2. Newton do tego celu wymyślił zupełnie inny przyrząd, a Biot który w ostatnich czasach z wielką dokładnością dokonał doświadczenia tego rodzaju, używał graniasto-słupa trójkątnego (pryzmatu) z tego ciała, którego moc załamywania chciał oznaczyć.<section end="Anaklastyczne instrumenta" /> <section begin="Anaklastyka" />{{tab}}'''Anaklastyka.''' przedawniałe nazwisko Dioptryki, to jest nauki o załamywaniu się światła.<section end="Anaklastyka" /> <section begin="Anaklet" />{{tab}}'''Anaklet.''' Dawni pisarze kościelni wymieniają pomiędzy pierwszymi następcami S. Piotra na stolicy rzymskiej, Anakleta albo Anegkleta; ale nie zgadzają się z sobą co do porządku tego następstwa. Według ś. Ireneusza, którego trzyma się Euzebijusz, oto jest katalog pierwotny papieżów: Piotr, Lin, Anaklet, Klemens; według ś. Augustyna, Klemens nastąpił zaraz po Linie, Anaklet zaś dopiero po Klemensie. Inne katalogi (a jest ich wiele, wszystkie zamieszczone w dziale ''Origines de l’Eglise Romaine'', Paryż 1836), w miejscu<section end="Anaklet" /><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> qhrcscxuqnre359r6pg5vswz2056rjp Strona:PL Encyklopedyja powszechna 1860 T1.djvu/713 100 1081733 3143898 2022-08-03T06:25:23Z Dzakuza21 10310 /* Przepisana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Dzakuza21" /></noinclude><section begin="Anaklet" />Anakleta, kładą Kleta; inne znowu wymieniają Kleta i Anakleta, jako dwie osoby różne. Tego ostatniego zdania bronił szczególniej sławny kardynał Orsi, pod Benedyktem XIV, i podaje następny szereg: Piotr, Klemens, Klet, Anaklet. Powątpiewają wszakże o tém inni pisarze, i uważają za rzecz prawdopodobniejszą, podług Chronicon Damasi, tudzież ś. Epifanijusza i ś. Rufina, źe Lin i Klet, za życia jeszcze Piotra, byli jego pomocnikami w zarządzie Kościoła rzymskiego, żaden zaś z nich nie był prawdziwym następcą Piotra, w całém tego wyrazu znaczeniu, może dla tego źe oba równie jak Piotr, mogli paśdź ofiarą prześladowania Nerona. Przynajmniej Indiculus Romanorum pontificum, u Bollandystów, Propyl. Maii, wspomina źe Linus umarł pod Neronem, r. 67. Piotr, widząc zbliżającą sie chwilę swej śmierci, mianował Klemensa bezpośrednim swym następcą, Anaklet zaś miał nastąpić po Klemensie. Co się tycze różnicy między Kletem i Anakletem, oprócz wielu starych katalogów Papieżów, Pontyfikał nazywa Kleta Rzymianinem, Anakleta Ateńczykiem. Pseudo-Izydor przypisuje Anakletowi papieżowi trzy fałszywe dekretalija. Niewiadomy rok jego śmierci.<section end="Anaklet" /> — <section begin="Anaklet II" />'''Anaklet II.''' anty-papież, wybrany po śmierci Honoryjusza II, przeciw prawemu papieżowi Innocentemu II, w XII wieku. Umarł r. 1138, przedłużywszy z własnej winy odszczepieństwo zachodnie na lat siedm. S. Bernard szczególniej pracował nad nawróceniem monarchów i narodów na stronę prawego papieża Innocentego II.{{EO autorinfo|''L. R.''}}<section end="Anaklet II" /> <section begin="Anaklia" />{{tab}}'''Anaklia,''' niewielka twierdza na brzegu wschodnim morza Czarnego, o 2 mile od warowni Redut-Kale, przy ujściu rzeki Jengury, w miejscu gdzie kiedyś znajdować się miała starożytna Heraklea. R. 1770, twierdza ta została zajętą przez dowodzącego w Gruzyi generała Totlebena. Po zdobyciu Redut-Kale w r. 1811, Rossyjanie obsadzili ją powtórnie, i odtąd stałą utrzymywali tu załogę.<section end="Anaklia" /> <section begin="Anakolut" />{{tab}}'''Anakolut,''' tak się nazywa w Grammatyce i w Retoryce brak szyku logicznego, który jednak, jeśli nie błędny zawsze powinien być obliczonym naprzód i rozmyślnym. Anakoluton napotyka się częstokroć, niekiedy nawet w lepszych pisarzach, skoro w długich bardzo okresach, przy licznych zdaniach wtrąconych, czyli podrzędnych, czytelnik na końcu zapomina rządu wyrazów początkowych, zwłaszcza gdy dźwięczność okresu wymaga jakiego powtarzania lub opuszczenia.<section end="Anakolut" /> <section begin="Anakonda" />{{tab}}'''Anakonda''' (Boa Anaconda, B. murina). Gatunek wężów z rodzaju: połoz, który bardzo jest podobny do położą dusiciela (Boa constrictor), a różni się od niego ciemniejszą barwą brunatną, tudzież ciemniejszemi i mniej okrągłemi plamami na grzbiecie. Żyje w Ameryce.<section end="Anakonda" /> <section begin="Anakreon" />{{tab}}'''Anakreon,''' poeta grecki, śpiewak miłości i wina, najsłodszy z dziewięciu wielkich liryków poetycznej Hellady, ur. w Teos około r. 560 przed Chr., um. r. 478 w Abderze, gdzie rodzice jego zamieszkali po zdobyciu miasta Teos przez Cyrusa. Doszedłszy lat młodzieńczych. Anakreon dostał się na dwór Polikratesa, króla Samos, miłośnika nauk i sztuk pięknych: po jego upadku gościnnego doznał przyjęcia od Hipparcha w Atenach, później zaś powrócił do Teos, a ztamtąd do Abdery. Umarł, jak niesie podanie, skutkiem połknięcia suchej jagody winnej. Przyjaciel jego, poeta Symonides, postawił mu zachowany dotąd nagrobek; miasto Teos wizerunek jego zamieściło na swoich monetach: cała Grecyja czciła wielkiego poetę. Późniejsi dopiero bajać zaczęli o miłości Anakreonta z Saffoną, przy czém moralność jego, bez żadnych atoli dowodów, podawano nieraz w podejrzenie. Starożytni znali 5 ksiąg pieśni {{pp|ana|kreontycznych}}<section end="Anakreon" /><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> gdfybxzmmxu8lpkkfzpgu9o88xiilx1 Strona:X de Montépin Dziecię nieszczęścia.djvu/81 100 1081734 3143899 2022-08-03T06:30:32Z Wydarty 17971 /* Przepisana */ — proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Wydarty" /></noinclude>nie należy, nad sercem, które od pierwszego dnia, pobiegło ku pani. Nie śmiej się pani ze mnie, nie wypędzaj, gdy powiem ci, że cię kocham.<br> {{tab}}Mówiąc to co powyżej, Sebastyan, jakby popchnięty nieprzepartą siłą, ukląkł przed Bertą.<br> {{tab}}Fizycznie i moralnie zdawało się pannie de Franoy, że się przed nią migocą miriady iskier świetnego fajerwerku... Od pierwszych słów młodego oficera rozdarła się zasłona z przed jej oczu, — zobaczyła swe serce. Zrozumiała że jest kochaną, uczuła że kocha.<br> {{tab}}Powiedzieliśmy już, że Berta była egzaltowaną.<br> {{tab}}Położenie istotnie romantyczne, w jakiem się tak raptownie znalazła, wywarło na nią niewysłowiony urok.<br> {{tab}}Przygoda nocna, niespodziewane spotkanie, wyznanie miłosne, noc pod konarami drzew, wszystko to jej się wydało czarownem.<br> {{tab}}Czytane przez nią romanse nie przedstawiły jej nigdy nic bardziej „zajmującego“.<br> {{tab}}Z prostego jeszcze przed kilku minutami dziewczęcia, czuła się teraz podniesioną do godności „heroiny“, przy całem swojem uroku położenie obecne tem nie mniej sprawiło jej wielki kłopot, bo przecie trzeba było coś odpowiedzieć, a odpowiedzieć, nie tak łatwo, gdy się ma lat szesnaście i widzi się u nóg swoich kapitana huzarów, którego pokryjomu rysowało się mnóstwo portrecików, coraz bardziej podobniejszych.<br> {{tab}}Ochłonąwszy trochę z pierwszego pomieszania, poradziła się wspomnień.<br> {{tab}}Co w takich razach czyniły młode dziewice, {{Korekta|bochaterki|bohaterki}} w romansach.<br><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> qu45tfcjskha68eb7pn1ks4kbdhoo59 Strona:PL Encyklopedyja powszechna 1860 T1.djvu/714 100 1081735 3143900 2022-08-03T06:31:21Z Dzakuza21 10310 /* Przepisana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Dzakuza21" /></noinclude><section begin="Anakreon" />{{pk|ana|kreontycznych}}, których obecnie istnieje już tylko kilka fragmentów w innych autorach greckich; my zaś pod imieniem Anakreonta posiadamy zbiór 68 pieśni, wydany po raz pierwszy przez Stephanusa (Paryż, 1554). Z tych niektóre widocznie są prawdziwemi utworami serdecznego i wesołego Tejczyka, inne zaś, ułożone w jego guście, pochodzą z epoki nierównie późniejszej. Rytm i miara poezyj Anakreonta, których śpiewaniu towarzyszono na barbitonie, w ogóle zbliża się do melodyi eolskiej, szczególnie zaś do saffickiej; zwrotki atoli i cały tok mowy jego są lżejsze, więcej mają prostoty i słodyczy, więcej naiwnej wesołości, tak iż Anakreon na wszystkie czasy pozostał arcywzorem tego rodzaju utworów. Dyjalektu używa prawie zawsze jońskiego, niekiedy tylko doryckiego. Najlepsze edycyje tego poety są: Maittaire (Londyn, 1725); Bodoni (Parma. 1784); Brunck (Strasburg. 1776—86); Mehlhorn (Głogów, 1825). Tłómaczeń polskich Anakreonta, oprócz licznych częściowych naśladowań, mamy dwa: jedno Naruszewicza p. t.: Anakreon poeta Grecki (Warszawa, 1774), drugie hr. Fryderyka Skarbka p. t.: Pieśni Anakreonta (Warszawa, 1816).<section end="Anakreon" /> <section begin="Anakreontyczny wiersz" />{{tab}}'''Anakreontyczny wiersz,''' składa się z krótkich wierszy trochaicznych, które poprzedza jedno—lub kilkozgłoskowa anakruzys (ob.), zwykle formy następującej:<section end="Anakreontyczny wiersz" /> <section begin="Anakruzys" />{{tab}}'''Anakruzys,''' wyraz grecki, oznaczający w muzyce i w metryce pierwszą syllabę, poprzedzającą właściwy takt lub stopę wierszową. Anakruzys nazywało się także u Greków pierwsze dobycie tonu z instrumentu, żeby z nastrojeniem jego obeznać śpiewaka, co wszakże nie odpowiadało bynajmniej dzisiejszym preludyjom.<section end="Anakruzys" /> <section begin="Anakryzys" />{{tab}}'''Anakryzys,''' tak nazywało się w Atenach śledztwo sądowe przed osądzeniem sprawy. Jeżeli strona była w możności, udowodnienia przy tem śledztwie słuszności swojej w sposób oczywisty, wówczas inkwirent był mocnym roztrzygać sprawę z własnego ramienia; zwykle jednak anakryzys służyła jedynie na zebranie obustronnych dowodów, które w pieczętowanych kapsułkach przechowywano aż do zebrania się sadu.<section end="Anakryzys" /> <section begin="Anakutan" />{{tab}}'''Anakutan''' (Onekotin), jedna z wysp Kurylskich, należących do Rossyi; 13 mil długa, a na dwie szeroka. Jest na niej kilka wulkanów; znajdują się tu czerwono-szare lisy.<section end="Anakutan" /> <section begin="Analcym" />{{tab}}'''Analcym,''' synonimy Analcym (Haüy), ''Zéolithe Kubicyt'', Kaboit (Breit-hanpt). Minerał ten po raz pierwszy odkryły był przez Dolomieu na Cykladach; opisany przez Hauy. Nazwisko mu nadał Haiiy, z greckiego analkis (bezsilny) z powodu słabej elektryczności, jaką po potarciu przedstawia. Krystalizuje w sześcian, z modyfikacyjami; wielkość kryształów rozmaita, od bardzo drobnych, do wielkości pięści, zwykle w gruppy połączonych. Twardość około 6,0. C. g. — 2,1 — 2,24. Barwy zwykle białej, wpadającej w różowawą, mięsną, połysk szklisty i perłowo-maciczny, przezroczysty, lub tylko przeświecający. Chemicznie jest to podwójny krzemian glinki i sody; wzoru: 2SiO<sub>3</sub>. 3Al<sub>2</sub>O<sub>3</sub>+2SiO<sub>3</sub>. 3NaO+6.Aq. W niektórych okazach część sody bywa zastąpiona 3—6 procentami wapna lub potażu. W rurce szklannej daje wodę, pod dmuchawką stapia się w kulkę szklistą, z kwasem solnym tworzy<section end="Analcym" /><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> i86cnk086cpu0ns4cklsxlx8319l93v Strona:X de Montépin Dziecię nieszczęścia.djvu/82 100 1081736 3143901 2022-08-03T06:32:37Z Wydarty 17971 /* Przepisana */ — proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Wydarty" /></noinclude>{{tab}}Jedne, nierzekłszy ani słowa, uciekały. Inne traktowały wyniośle zbyt śmiałego wielbiciela. — Wreszcie inne znów odpowiadały wyszukanym stylem mniej więcej w tym sensie! — Jakto dobrze się stało, że pan mnie kocha, bo i ja pana kocham... Pobierzmy się jaknajprędzej!!.<br> {{tab}}Panna de Franoy bardzo prędko poznała, że do niczego nie prowadzi doświadczenie, jakie dawały tomy książek. Żaden sposób, podawany przez autora, nie wydawał się jej praktycznym.<br> {{tab}}Uciec nie chciała, czuła bowiem instynktownie, że przy Sebastyanie Gérardzie jest tak bezpieczną jak przy ojcu. Niechciała również ukazać się mu zagniewaną za jego Śmiałość, gdyż w głębi duszy nie gniewało jej to wcale, Co do trzeciego sposobu, nie rozumiała go nawet.<br> {{tab}}W rezultacie postąpiła najlepiej. Odsunęła z myśli wspomnienia książkowe. stała się naturalną, pełną prostoty, sama sobą.<br> {{tab}}— Panie Sebastyanie — szepnęło dziewczę z wielkiem wzruszeniem — pan prosi ażebym się nie wyśmiewał z pana, ani nie wypędzała.. Niemam do tego żadnego powodu, bo szczerze szanuję pana... Wierzę też w pański dla mnie szacunek, na jaki zasługuję, i nie wątpię o tem uczuciu o jakim mi pan mówi... Być może, lepiej byłoby zaczekać do tego wyznania na inną sposobność... Ani godzina ani miejsce nie nadają się wcale... niegniewam się jednakże... Teraz pojmuje pan, że rozmowa nasza, tak mało spodziewana, nie może trwać dłużej... Wybaczyć ją można chyba dla tego, że spotkaliśmy się tylko przypadkiem...<br><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> qq2t6v5iru9bl2vmnssu1y21nuwnx9x Strona:X de Montépin Dziecię nieszczęścia.djvu/83 100 1081737 3143902 2022-08-03T06:34:06Z Wydarty 17971 /* Przepisana */ — proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Wydarty" /></noinclude>{{tab}}— Pojmuję to dobrze — żywo odpowiedział Sebastyan, a serce o mało mu nie wyskoczyło z piersi, bo z każdego słowa Berty czerpał dla siebie nadzieję. — Tak... winien temu tylko przypadek... To on tylko ośmielił mnie do wypowiedzenia pani tego wszystkiego... Posłuszny jestem pani... Odchodzę... Ale jeszcze jedno słowo, błagam panią, ostatnie słowo... Czy upoważnia mnie pani do pomówienia z panem hrabią, ojcem pani? do wyjawienia mu miłości naszej?.. i do wyspowiadania się przed nim z moich zamiarów?..<br> {{tab}}— O! nie... nie... nie jeszcze... — odparła Berta z pewnym przestrachem. — Po dzisiejszym ataku trzeba ojcu oszczędzić wszelkiego wzruszenia... Kiedy nadejdzie czas, sama panu powiem, ale dotąd potrzeba czekać.<br> {{tab}}Biedne dziewczę nie pojmowało, że taka odpowiedź była równoznaczną z najzupełniejszem i najwyraźniejszem wyznaniem.<br> {{tab}}Zrozumiał to Sebastyan...<br> {{tab}}— Będę czekał... będę czekał... — rzekł, kochać to być posłusznym... Do widzenia pani...<br> {{tab}}Już odejść chciał — lecz się jeszcze zatrzymał.<br> {{tab}}— Aten bukiet?.. wyjąkał nieśmiało — ten bukiet zwiędłych róż?<br> {{tab}}Głosem cichym, jak oddech, panna de Franoy szepnęła.<br> {{tab}}— Bukiet... Ponieważ go pan już wziął... niech go pan zachowa...<br> {{tab}}— O! pani jesteś aniołem!.. zawołał młodzieniec, nie posiadając się z radości.<br><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> s0gxb7ny0039th5ijtced8o43i0s472 3143965 3143902 2022-08-03T08:25:33Z Wydarty 17971 proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Wydarty" /></noinclude>{{tab}}— Pojmuję to dobrze — żywo odpowiedział Sebastyan, a serce o mało mu nie wyskoczyło z piersi, bo z każdego słowa Berty czerpał dla siebie nadzieję. — Tak... winien temu tylko przypadek... To on tylko ośmielił mnie do wypowiedzenia pani tego wszystkiego... Posłuszny jestem pani... Odchodzę... Ale jeszcze jedno słowo, błagam panią, ostatnie słowo... Czy upoważnia mnie pani do pomówienia z panem hrabią, ojcem pani? do wyjawienia mu miłości naszej?.. i do wyspowiadania się przed nim z moich zamiarów?..<br> {{tab}}— O! nie... nie... nie jeszcze... — odparła Berta z pewnym przestrachem. — Po dzisiejszym ataku trzeba ojcu oszczędzić wszelkiego wzruszenia... Kiedy nadejdzie czas, sama panu powiem, ale dotąd potrzeba czekać.<br> {{tab}}Biedne dziewczę nie pojmowało, że taka odpowiedź była równoznaczną z najzupełniejszem i najwyraźniejszem wyznaniem.<br> {{tab}}Zrozumiał to Sebastyan...<br> {{tab}}— Będę czekał... będę czekał... — rzekł, kochać to być posłusznym... Do widzenia pani...<br> {{tab}}Już odejść chciał — lecz się jeszcze zatrzymał.<br> {{tab}}— A ten bukiet?.. wyjąkał nieśmiało — ten bukiet zwiędłych róż?<br> {{tab}}Głosem cichym, jak oddech, panna de Franoy szepnęła.<br> {{tab}}— Bukiet... Ponieważ go pan już wziął... niech go pan zachowa...<br> {{tab}}— O! pani jesteś aniołem!.. zawołał młodzieniec, nie posiadając się z radości.<br><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> 1cba6zc1316iik2b3k6smbe2vnew4l2 Strona:X de Montépin Dziecię nieszczęścia.djvu/84 100 1081738 3143903 2022-08-03T06:36:21Z Wydarty 17971 /* Przepisana */ — proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Wydarty" /></noinclude>{{tab}}I przyciskając do ust róże, już nie skradzione lecz dane mu, wskoczył do strumienia, a Berta pod wrażeniem głębokim, upajającem, szła w stronę zamku.<br> {{---|60|przed=20px|po=20px}}<section begin="X" /><section end="X" /> {{c|XI.|w=120%|po=12px}} {{tab}}Nazajutrz, a raczej tego samego dnia, bo scena, w poprzednim rozdziale opowiedziana, działa się już po północy, Berta nie zmrużywszy ani na chwilę oka, weszła o ósmej z rana do pokoju ojca.<br> {{tab}}Jenerał obudził się po dobrym śnie. Bandaże, któremi związaną miał rękę, spełniły swoje zadanie, zakłócie już się zabliźniło.<br> {{tab}}Panna de Franoy ucałowała starca serdecznie, pytając go o zdrowie.<br> {{tab}}— Zdaje mi się, żem jaknajzdrowszy — {{Korekta|odpowiedział|odpowiedział.}} — Czuję się trochę osłabionym, co prawda, ale to naturalne, bo ten hultaj doktór upuścił mi dużo krwi!.. A ty moja droga, źleś spała?<br> {{tab}}— Bardzo mało ojczulku... — wyjąkała Berta, rumieniąc się mocno na to bardzo proste pytanie.<br> {{tab}}— Tak.. tak... rozumiem... z niepokoju... podchwycił pan de Franoy — ale uspokój się, moje ukochane dziecko. Jużem się wywinął, i da Bóg, nie rozłączymy się tak prędko na zawsze.<br> {{tab}}Po chwili milczenia jenerał mówił dalej:<br> {{tab}}— Napisz kilka słów do baronowej, i powiedz Janowi, ażeby zaniósł jej ten list. Niechcę, ażeby kochana Blanka dowiedziała się wypadkowo o mojej<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> 4idoniz97vpck3n9ke0zv81xdla72n5 Dziecię nieszczęścia/Część pierwsza/X 0 1081739 3143904 2022-08-03T06:37:14Z Wydarty 17971 wikitext text/x-wiki {{Dane tekstu2 |referencja = {{ROOTPAGENAME}} }} <br> {{JustowanieStart2}} <pages index="X de Montépin Dziecię nieszczęścia.djvu" from=75 to=84 fromsection="X" tosection="X" /> {{JustowanieKoniec2}} {{MixPD|Xavier de Montépin|anonimowy}} [[Kategoria:{{ROOTPAGENAME}}|D{{BieżącyU|1|2}}{{BieżącyU|2|3}}]] ebcbljbf6pmv05frq7l3mlvl9wyznzn Strona:X de Montépin Dziecię nieszczęścia.djvu/85 100 1081740 3143905 2022-08-03T06:39:31Z Wydarty 17971 /* Przepisana */ — proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Wydarty" /></noinclude>awanturze... Ludzie rozbają zaraz więcej, niż było. Blanca myślałaby, że już nic ze mnie. Uspokój ją więc, dodaj, że pragnąłbym jaknajprędzej się z nią zobaczyć...<br> {{tab}}Berta skwapliwie spełniła życzenie jenerała i służący pojechał zaraz konno do Saint-Juan.<br> {{tab}}Około dziesiątej przybył doktór, a prawie jednocześnie z nim i Sebastyan.<br> {{tab}}Zobaczywszy, że przypiętą ma u munduru różę zwiędłą, dziewczę stało się czerwone jak granat, to znów naprzemian bladło jak trup. Musiała dla ukrycia pomieszania i wzruszenia wyjść na chwilę z pokoju.<br> {{tab}}Wzruszonym zdawał się być i Sebastyan, lecz wzruszenie jego mogło być złożone: na karb zaniepokojenia się o stan jenerała.<br> {{tab}}P.de Fronay z uśmiechem wyciągnął ręce ku gościom,<br> {{tab}}— Witajcie, moi dwaj wybawcy — rzekł — widzicie, że, dzięki wam, jeszcze żyję... Śmierć, która nie chciała mnie zabrać z pola tylu bitw, i teraz musnęła mnie tylko swem skrzydłem... Pytanie tylko, czy dużo mi jeszcze daruje czasu... Jakże mnie znajdujesz, doktorze?<br> {{tab}}— Ależ jakbyś na nowo się urodził, jenerale...<br> {{tab}}— Tylko czy na długo? — spytał p. de Franoy, uśmiechając się sceptycznie.<br> {{tab}}— E! i na długo, jeżeli tylko będziesz pan rozsądny...<br> {{tab}}— Będę i to tak, jak pan chcesz... Chcę żyć jeszcze dla Berty... Wiesz, że w niebie można zna leźć aniołów, ale ponieważ mi Pan Bóg zesłał jedne-<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> jo2z838leobj081ghdxhi5d7zh9vqnj Strona:X de Montépin Dziecię nieszczęścia.djvu/86 100 1081741 3143906 2022-08-03T06:41:05Z Wydarty 17971 /* Przepisana */ — proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Wydarty" /></noinclude>go na ziemię, uczynię wszystko, ażeby go nie opuścić... Rozkazuj więc, doktorze, rozkazuj!.. Usłucham cię święcie.<br> {{tab}}Doktór zalecił ten tryb życia, o jakiem już wspominał w przeddzień Sebastyanowi, i p. de Franoy przyrzekł zastosować się doń jak najściślej.<br> {{tab}}— Czy mogę dzisiaj wstać z łóżka? — zapytał.<br> {{tab}}— Mógłbyś pan — odpowiedział lekarz — ale niech się pan nie zajmuje niczem, ani dziś ani jutro... Dwa dni panu potrzeba do odzyskania sił... spoczynek najzupełniejszy... Niech się pan nie irytuję...<br> {{tab}}— Dobrze, przystaję.. Ależ te piekielne będą nudy!<br> {{tab}}— Kapitan dotrzyma panu kompanii.. Córka pańska czytać będzie dzienniki,<br> {{tab}}— O! na miłość Boską, tylko dajcie spokój dziennikom i polityce! — zawołał jenerał ze śmiechem. Gawęda z kapitanem to co innego, jeżeli się zgodzi, ażebyśmy go wykierowali na braciszka szpitalnego. Ale, doktorze, czy wolno mi grać w szachy?<br> {{tab}}— Najzupełniej.<br> {{tab}}— No, to już dobrze!... Postawią mi przy łóżku szachownicę... Biedne szachy! musiały całą noc ziębnąć w altanie, gdzie z pewnością nikt ani zajrzał od wczorajszej mojej awantury wieczorem. Przynajmniej że teraz noce są piękne...<br> {{tab}}Tym razem kapitan zaczerwienił się jak dziewczyna. Nikt przecie tego nie zauważył. Berta, która tylko co weszła do pokoju, zajęła się skwapliwie obcieraniem okna.<br> {{tab}}— Co się stało? — zapytał hrabia. — Czego tam wypatrujesz?<br><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> 9kqj6nm75qwk9r7y8j9wmxdny60wpy5 Strona:X de Montépin Dziecię nieszczęścia.djvu/87 100 1081742 3143907 2022-08-03T06:42:35Z Wydarty 17971 /* Przepisana */ — proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Wydarty" /></noinclude>{{tab}}Panna de Franoy nie potrzebowała wyszukiwać powodu. Traf sam go jej nasunął,<br> {{tab}}— Zdawało mi się — rzekła — że powóz jakiś nadjeżdża... i rzeczywiście... W tejże chwili skrzypnęła brama i kareta, zaprzężona w dwa konie, okryte pianą, wtoczyła się na dziedziniec.<br> {{tab}}— To kuzynka! — zawołała Berta.<br> {{tab}}— Kochana Bianka! — szepnął hrabia — widać się zaraz do nas wybrała po przeczytaniu twego listu... Złote serce!<br> {{tab}}Ledwie to wymówił, a baronowa de Vergy wbiegła już jak wicher do salonu i rzuciwszy się do starca, poczęła go ściskać i całować jak ojca.<br> {{tab}}— Kochany stryju — odezwała się po chwili — chociaż list mojej kuzynki był taki uspakajający, taki mnie zdjął niepokój, że niemogłam sobie dać rady i kazałam natychmiast zaprzęgać... Teraz, kiedy cię widzę, już jestem spokojną... Biedna Berta, jakże musiała się nacierpieć? Chodźże, niech cię ucałuję...<br> {{tab}}Panna de Franoy nadstawiła czoło ku ustom baronowej z tym samym chłodem, jaki już zaznaczyliśmy.<br> {{tab}}Blanka skłoniła się doktorowi i podała rękę Sebastyanowi, potem pytała szczegółowo o wszystko, co się działo przy wypadku jenerała.<br> {{tab}}Kiedy Berta i doktór zaspokoili jej pytania, p. de Franoy odezwał się:<br> {{tab}}— Ale... ale... możeś ty, moja Blanko, wśród tego pośpiechu nie jadła jeszcze śniadania?<br> {{tab}}— Ani nawet nie myślałam — odpowiedziała młoda kobieta.<br> {{tab}}— No, to idź zjeść śniadanie z Bertą, kapitanem i doktorem... a potem wrócicie do mnie.<br><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> c6z1aef11lmfkmrm1r2ytt7dxsdo4cv 3143966 3143907 2022-08-03T08:26:58Z Wydarty 17971 proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Wydarty" /></noinclude>{{tab}}Panna de Franoy nie potrzebowała wyszukiwać powodu. Traf sam go jej nasunął,<br> {{tab}}— Zdawało mi się — rzekła — że powóz jakiś nadjeżdża... i rzeczywiście... W tejże chwili skrzypnęła brama i kareta, zaprzężona w dwa konie, okryte pianą, wtoczyła się na dziedziniec.<br> {{tab}}— To kuzynka! — zawołała Berta.<br> {{tab}}— Kochana {{Korekta|Bianka|Blanka}}! — szepnął hrabia — widać się zaraz do nas wybrała po przeczytaniu twego listu... Złote serce!<br> {{tab}}Ledwie to wymówił, a baronowa de Vergy wbiegła już jak wicher do salonu i rzuciwszy się do starca, poczęła go ściskać i całować jak ojca.<br> {{tab}}— Kochany stryju — odezwała się po chwili — chociaż list mojej kuzynki był taki uspakajający, taki mnie zdjął niepokój, że niemogłam sobie dać rady i kazałam natychmiast zaprzęgać... Teraz, kiedy cię widzę, już jestem spokojną... Biedna Berta, jakże musiała się nacierpieć? Chodźże, niech cię ucałuję...<br> {{tab}}Panna de Franoy nadstawiła czoło ku ustom baronowej z tym samym chłodem, jaki już zaznaczyliśmy.<br> {{tab}}Blanka skłoniła się doktorowi i podała rękę Sebastyanowi, potem pytała szczegółowo o wszystko, co się działo przy wypadku jenerała.<br> {{tab}}Kiedy Berta i doktór zaspokoili jej pytania, p. de Franoy odezwał się:<br> {{tab}}— Ale... ale... możeś ty, moja Blanko, wśród tego pośpiechu nie jadła jeszcze śniadania?<br> {{tab}}— Ani nawet nie myślałam — odpowiedziała młoda kobieta.<br> {{tab}}— No, to idź zjeść śniadanie z Bertą, kapitanem i doktorem... a potem wrócicie do mnie.<br><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> grflook4aqgc8pvfqr7i86mnjpcvlli Strona:PL Encyklopedyja powszechna 1860 T1.djvu/715 100 1081743 3143908 2022-08-03T06:42:53Z Dzakuza21 10310 /* Przepisana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Dzakuza21" /></noinclude><section begin="Analcym" />galaretę. Znajduje się w skałach pochodzenia ogniowego w Aussig, dolinie Fossa w Tyrolu. Vicenza, na wyspach Feroer i Cykladach, w Andreasz, Yergu i Arendalu.{{EO autorinfo|''K. J.''}}<section end="Analcym" /> <section begin="Analekta" />{{tab}}'''Analekta,''' z greckiego, oznacza wybór celniejszych miejsc i zdań z jednego lub kilku pisarzy, zwłaszcza z poetów; i tak np. sławny filolog Brunck, tym tytułem nazwał swój zbiór rozmaitych rozpraw, czyli to jednego, czy kilku autorów, jak np. ''Analecta'' Wolffa (ob. ''Kollektanea'').<section end="Analekta" /> <section begin="Analekta niewolnik" />{{tab}}'''Analekta''' (Analectes), nazywał się w Rzymie niewolnik, którego obowiązkiem było zbierać z posadzki okruszyny, spadłe ze stołu podczas biesiady.<section end="Analekta niewolnik" /> <section begin="Analemmat" />{{tab}}'''Analemmat''' (z greckiego: ''analemma'', wysokość). W astronomii tak się nazywa rzut prostokątny, wszystkich kół sfery, na płaszczyznę południka. Analemmat służy do wynalezienia, przez wykreślenie wysokości słońca, w godzinie oznaczonej; można go także użyć, dla oznaczenia czasu wschodu i zachodu słońca, w jakiejkolwiek szerokości geograficznej i w dzień oznaczony. Nazywają także Analemmatem instrument astronomiczny i gnomoniczny, opisany przez Ptolemeusza.<section end="Analemmat" /> <section begin="Analeptyczne środki" />{{tab}}'''Analeptyczne środki''' (analeptica) wyraz lekarski, oznacza wszystko co sprzyja rozwinięciu sił żywotnych, utraconych przez chorobę, jak: pokarmy najwięcej dostarczające pierwiastków krwi: leki wzmacniające, toniczne, oznaczone są tém mianem.{{EO autorinfo|''Xaw. R.''}}<section end="Analeptyczne środki" /> <section begin="Analgija" />{{tab}}'''Analgija''' (z greckiego ''a'' przesąd, ''algos'' ból) wyraz lekarski na oznaczenie próby bólu, w razach gdzie są przyczyny sprawiające to uczucie.<section end="Analgija" /> <section begin="Analityczna geometryja" />{{tab}}'''Analityczna geometryja,''' (ob. ''Geometryja'').<section end="Analityczna geometryja" /> <section begin="Analityczna mechanika" />{{tab}}'''Analityczna mechanika,''' (ob. ''Mechanika'').<section end="Analityczna mechanika" /> <section begin="Analityczny równoległob." />{{tab}}'''Analityczny równoległobok,''' (ob. ''Równoległobok analityczny'').<section end="Analityczny równoległob." /> <section begin="Analityka" />{{tab}}'''Analityka,''' podług Arystotelesa część elementarna logiki, nauka o prawidłach prawdy i wiedzy apodyktycznej, obejmuje zasady myślenia i powstaje z rozbioru działalności rozumu na pojedyńcze i składowe jej cząstki (ob. ''Analiza''). W sprzeczności z analityką zoslaje dyjalektyka, druga część logiki, nauka o prawdopodobnem, rozpatrująca każde zdanie ze wszystkich stron, rozpoznająca pozór i dostarczająca myślom stosownych przedmiotów. Sama znów analityka rozpada się na dwie części: na elementarną i na naukę metody, z których pierwsza podaje prawidła myślenia w ogóle, i służy za wzór do zastosowania doń rozumu; druga zaś obznajmia nas z budową szczegółowego jakiego systematu, który rozum wystawić usiłuje. Kant w swojej Krytyce czystego rozumu nazywa analityką transcendentalną: krytyczny rozwój najwyższych pojęć i zasad władzy poznawania, a zatem część metafizyki.{{EO autorinfo|''F. H. L.''}}<section end="Analityka" /> <section begin="Analityka w matematyce" />{{tab}}'''Analityka,''' (w matematyce), ob. ''Analiza Diofantesa''.<section end="Analityka w matematyce" /> <section begin="Analiza" />{{tab}}'''Analiza''' (z greckiego: ''analyo'', rozwiązuję), dosłownie znaczy rozbiór, czyli rozkład jakiejkolwiek całości na części.<section end="Analiza" /> — <section begin="Analiza grammatyczna" />'''Analiza grammatyczna''' (ob. ''Rozbiór grammatyczny'').<section end="Analiza grammatyczna" /> <section begin="Analiza filozoficzna" />{{tab}}'''Analiza filozoficzna.''' Analizą, mówiąc w ogólności, można nazwać każdy rozbiór jakiegoś danego przedmiotu na pierwiastki, z których się składa. Tak tedy już nawet opis jakiejś rzeczy, bo wyliczanie jej przymiotów, własności, będzie analizą. Gdy np. powiemy: ten pałac, który widzimy przed sobą, jest wygodny, okazały, wysoki, gotycki, jest biały, w kwadrat bndowany i t. d.; takowe nasze orzeczenie będzie analizą, bo rozbiorem przedmiotu danego szczegółowego<section end="Analiza filozoficzna" /><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> 0m62o5nysn3v3nplmrf5kqkne3k2fh6 Strona:X de Montépin Dziecię nieszczęścia.djvu/88 100 1081744 3143909 2022-08-03T06:44:09Z Wydarty 17971 /* Przepisana */ — proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Wydarty" /></noinclude>{{tab}}{{tab}}Młody oficer i doktór chcieli się od śniadania wymówić. Jenerał przerwał im, twierdząc stanowczo, że przecie choremu nie należy się w niczem sprzeciwiać, a przytem Sebastyana chce na cały dzień zatrzymać, bo liczy na szachy, jako na najlepszy środek hygieniczny.<br> {{tab}}W pięć minut później siadano we czworo do stołu w pokoju jadalnym, a p. de Franoy zaniesiono dwa jajka na miękko, kotlet i trochę wody zabarwionej winem. Nawiasem dodajemy, że jenerał poddał się z uległości tej ścisłej dyecie, ale na widok {{Korekta|rozcienczonego|rozciecńzonego}} wina mocno się skrzywił.<br> {{tab}}I jedno i drugie śniadanie trwało krótko. Berta wraz z gośćmi wróciła do ojca. Doktór, którego obecność w zakładzie leczniczym była potrzebną, pożegnał jenerała, przyrzekając odwiedzić go nazajutrz, ale już jako gość, gdyż wizyta lekarska była już dla p. de Franoy zbyteczną.<br> {{tab}}— Moje dzieci — rzekł hrabia do Sebastyana i Berty, pochodźcie sobie po ogrodzie z dziesięć minut... zróbcie to dla mnie... bo potrzebuję sam na sam pomówić z naszą drogą baronową.<br> {{tab}}Młodemu oficerowi serce zabiło z radości... Będzie więc sam z Bertą przez dziesięć minut i to za wolą jej ojca!.. Szczęście nie spodziewane...<br> {{tab}}Panna de Franoy uczuła głęboki niepokój.<br> {{tab}}Po spotkaniu w nocy, po wyznaniach Sebastyana, po wyznaniach jej własnych, wprawdzie ubocznych, ale nie mniej przez to wyraźnych, znaleźć się znów bez świadków wobec tego, który ją kochał, którego kochała! ta myśl sprawiła jej przykrość nie pozbawioną przecie rozkoszy.<br><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> 8esa9jbqpvvyj2va5ikjgsrrrjnquz3 3143955 3143909 2022-08-03T08:10:14Z Wydarty 17971 proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Wydarty" /></noinclude>{{tab}}{{tab}}Młody oficer i doktór chcieli się od śniadania wymówić. Jenerał przerwał im, twierdząc stanowczo, że przecie choremu nie należy się w niczem sprzeciwiać, a przytem Sebastyana chce na cały dzień zatrzymać, bo liczy na szachy, jako na najlepszy środek hygieniczny.<br> {{tab}}W pięć minut później siadano we czworo do stołu w pokoju jadalnym, a p. de Franoy zaniesiono dwa jajka na miękko, kotlet i trochę wody zabarwionej winem. Nawiasem dodajemy, że jenerał poddał się z uległości tej ścisłej dyecie, ale na widok {{Korekta|rozcienczonego|rozcieńczonego}} wina mocno się skrzywił.<br> {{tab}}I jedno i drugie śniadanie trwało krótko. Berta wraz z gośćmi wróciła do ojca. Doktór, którego obecność w zakładzie leczniczym była potrzebną, pożegnał jenerała, przyrzekając odwiedzić go nazajutrz, ale już jako gość, gdyż wizyta lekarska była już dla p. de Franoy zbyteczną.<br> {{tab}}— Moje dzieci — rzekł hrabia do Sebastyana i Berty, pochodźcie sobie po ogrodzie z dziesięć minut... zróbcie to dla mnie... bo potrzebuję sam na sam pomówić z naszą drogą baronową.<br> {{tab}}Młodemu oficerowi serce zabiło z radości... Będzie więc sam z Bertą przez dziesięć minut i to za wolą jej ojca!.. Szczęście nie spodziewane...<br> {{tab}}Panna de Franoy uczuła głęboki niepokój.<br> {{tab}}Po spotkaniu w nocy, po wyznaniach Sebastyana, po wyznaniach jej własnych, wprawdzie ubocznych, ale nie mniej przez to wyraźnych, znaleźć się znów bez świadków wobec tego, który ją kochał, którego kochała! ta myśl sprawiła jej przykrość nie pozbawioną przecie rozkoszy.<br><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> ibcilavus5hqhbol3mw49wxbbxkamuy Strona:X de Montépin Dziecię nieszczęścia.djvu/89 100 1081745 3143910 2022-08-03T06:45:57Z Wydarty 17971 /* Przepisana */ — proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Wydarty" /></noinclude>{{tab}}Chciała {{Korekta|przynajmiej|przynajmniej}} przez poczucie obowiązku spróbować, czy nie da się jej uniknąć tego sam na sam.<br> {{tab}}— Mój ojczulku — szepnęła z uśmiechem trochę wymuszonym — czy niemogę słyszeć, o czem ojciec będzie mówił z Blanką?<br> {{tab}}— Zapewne, ponieważ chcę, żebyś wyszła — odpowiedział śmiejąc się jenerał.<br> {{tab}}— To musi być jakaś wielka tajemnica? — pytała dalej Berta.<br> {{tab}}— Tak, moje dziecko, bardzo wielką tajemnica. Proś więc kapitana, ażeby ci podał ramię i idź, a mnie z Blanką pozwól spiskować dowoli.<br> {{tab}}Ociągać się było niepodobna; — trzeba było słuchać...<br> {{tab}}Berta podniosła oczy na Sebastyana i w spojrzeniu jego dojrzała tyle pokory i tyle błagania, że czułą się wzruszoną.<br> {{tab}}Spojrzenie to mówiło jej wyraźnie:<br> {{tab}}— Przecie to nie moja wina... Ja nie śmiałbym ani błagać ani nawet spodziewać się takiego szczęścia, ale skoro żądają od pani, nie odmawiaj.<br> {{tab}}— Jestem posłuszną córką — odrzekła panna de Franoy — ponieważ ojciec chce, więc spełniam jego wolę. Chodźmy... proszę pana.<br> {{tab}}I zaraz z Sebastyanem, ale nie pod rękę, wyszła z pokoju.<br> {{tab}}Kiedy drzwi się za nimi zamknęły, jenerał wskazał ręką kozetkę przy łóżku.<br> {{tab}}— Siadaj tu, moja droga baronowo — rzekł=mamy z sobą pomówić o rzeczach bardzo ważnych.<br><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> 53029j1b9em7dj5k4w0zbb6t7br3hf3 3143954 3143910 2022-08-03T08:09:50Z Wydarty 17971 proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Wydarty" /></noinclude>{{tab}}Chciała {{Korekta|przynajmiej|przynajmniej}} przez poczucie obowiązku spróbować, czy nie da się jej uniknąć tego sam na sam.<br> {{tab}}— Mój ojczulku — szepnęła z uśmiechem trochę wymuszonym — czy niemogę słyszeć, o czem ojciec będzie mówił z Blanką?<br> {{tab}}— Zapewne, ponieważ chcę, żebyś wyszła — odpowiedział śmiejąc się jenerał.<br> {{tab}}— To musi być jakaś wielka tajemnica? — pytała dalej Berta.<br> {{tab}}— Tak, moje dziecko, bardzo wielką tajemnica. Proś więc kapitana, ażeby ci podał ramię i idź, a mnie z Blanką pozwól spiskować dowoli.<br> {{tab}}Ociągać się było niepodobna; — trzeba było słuchać...<br> {{tab}}Berta podniosła oczy na Sebastyana i w spojrzeniu jego dojrzała tyle pokory i tyle błagania, że czułą się wzruszoną.<br> {{tab}}Spojrzenie to mówiło jej wyraźnie:<br> {{tab}}— Przecie to nie moja wina... Ja nie śmiałbym ani błagać ani nawet spodziewać się takiego szczęścia, ale skoro żądają od pani, nie odmawiaj.<br> {{tab}}— Jestem posłuszną córką — odrzekła panna de Franoy — ponieważ ojciec chce, więc spełniam jego wolę. Chodźmy... proszę pana.<br> {{tab}}I zaraz z Sebastyanem, ale nie pod rękę, wyszła z pokoju.<br> {{tab}}Kiedy drzwi się za nimi zamknęły, jenerał wskazał ręką kozetkę przy łóżku.<br> {{tab}}— Siadaj tu, moja droga baronowo — rzekł — mamy z sobą pomówić o rzeczach bardzo ważnych.<br><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> 7tskujcav7948ybvjvm8yvb99d6dchx Strona:PL Encyklopedyja powszechna 1860 T1.djvu/716 100 1081746 3143911 2022-08-03T06:46:09Z Dzakuza21 10310 /* Przepisana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Dzakuza21" /></noinclude><section begin="Analiza filozoficzna" />na własności, które go stanowią. Z tego atoli widać, ii mocą analizy, badamy w przedmiocie danym jednostkowym pierwiastki jego ogólne; boć białość, okazałość, dogodność, wysokość, kwadratowa forma i&nbsp;t.&nbsp;d., są ogólnemi pojęciami; a ogólnemi dlatego, że one nie tylko są własnościami tego pałacu, o którym mowa, ale służą także mnóstwu innych przedmiotów. Tak więc teraz już wnosić możemy, że analiza jest czynnością naszego myślenia, rozbierającą przedmioty rzeczywiste, dane, jednostkowe, szczegółowe, w celu zbadania w nich ogólnych pojęć, do których owe przedmioty należą. Analiza tedy będzie: jeżeli w grammatyce rozbierzemy zdanie wykazujące, np. jaką częścią mowy jest każdy wyraz, składający to zdanie, jeżeli orzeczemy formą do której on należy, jego tryb, czas, liczbę, osobę, przypadek i&nbsp;t.&nbsp;d. Analizą będzie, jeżeli np. powiemy, że w tej lub owej wodzie mineralnej, znajdują się te, a nie inne ciała chemiczne. Te ciała składowe są ciałami prostemi, są tedy ogólnikami, bo wchodzą do składu nietylko tej wody mineralnej, o której mówimy, lecz są obecne i w wielu innych przyrodzonych przedmiotach. Gdy więc analizą będzie każde znalezienie ogólnego pojęcia w przedmiocie szczegółowym, danym, więc analizą nazwiemy również, jeżeli np. botanik z rośliny, którą ma przed sobą, orzecze jej gatunek, jeżeli z gatunku dojdzie rodzaju do którego on należy, jeżeli następnie znów odgadnie plemię, w którém ten rodzaj jest objęty, jeżeli posuwając się coraz dalej pozna rodzinę, zamykającą w sobie to plemię, a nakoniec jeżeli z rodziny odgadnie gromadę i&nbsp;t.&nbsp;d. Takowe przeto cofanie się do coraz ogólniejszych, obszerniejszych pojęć, jest także analizą. Analizą będzie, jeżeli badacz z jakiego zjawiska natury odgadnie prawo ogólne, które jest jego przyczyną (np. prawo Keplera mechaniki niebieskiej, prawo elektryczności, spadania i t. d.); jeżeli odgadnie istotę jakiegoś jestestwa, jeżeli tedy dopatrzy się w niém owej myśli, która właśnie stanowi, że to jestestwo jest tém, czém jest, a nie czém inném. Analiza jest przeto przejściem ze świata widomego do świata duchowego, do świata ogółów, do dziedziny myśli. Znać tedy, że na analizie spoczywa cała empiryja, że więc analiza jest podstawą wszystkich nauk opartych na doświadczeniu, a mianowicie nauk przyrodzonych. Albowiem natura i świat fizyczny bynajmniej nam nie przedstawia wprost ogólnych pojęć, nie przedstawia np. rodzajów gatunków i t. d., ani po-daje nam wprost ogólnych praw, ani istoty wewnętrznej przedmiotów: bo wszystko, co jest ogólnem pojęciem, jest wyłącznie odkryciem myślenia naszego. Natura i cały świat zmysłowy nastręcza nam jedynie pojedyncze, jednostkowe jestestwa, a zjawiska materyjalne. Dopiero mocą czynności naszego myślenia, rozumowania, naszej reflesyi, zdołamy dojść do poznania owej ogólnej istoty przedmiotów, do odkrycia praw ogólnych, do charakteryzowania cech, rodzajów, gatunków i&nbsp;t.&nbsp;d. Analiza atoli używana przez empiryja, to jest przez postępowanie opierające się na doświadczeniu, odbywa się przez porównanie i oderwanie (przez abstrakcyją). Jakoż mając wiele przedmiotów podobnych, porównywamy takowe; odrzucamy cechy szczegółowe, któremi się te przedmioty między sobą różnią, a zachowujemy te cechy, które im wszystkim są wspólne. Te cechy i znamiona wspólne łączymy w jedno pojęcie, a tak dochodzimy do ogółu, bo do rodzaju lub gatunku, do którego te wszystkie jestestwa należą. Tym też sposobem odkrywamy jedno i toż samo prawo, które różnym zjawiskom służy za podstawę, które w nich wszystkich jest czynną i działającą potęgą, mimo to, że te zjawiska pozornie różnią się między sobą.— Abstrahowaniem, oderwaniem tedy nazywamy tę czynność myśli naszej, która tworząc pojęcie ogólne, odrzuca cechy, któremi się różnią między sobą porównane przedmioty, a należące do jednegoż rodzaju, gatunku lub ulegającej ednemu i temu samemu prawu. — ''Abstrakcyja'' (ob.)<section end="Analiza filozoficzna" /><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> qrzxdrbmljja6xnuntjq7stjgzj5lld Strona:X de Montépin Dziecię nieszczęścia.djvu/90 100 1081747 3143912 2022-08-03T06:47:28Z Wydarty 17971 /* Przepisana */ — proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Wydarty" /></noinclude>{{tab}}— A więc to prawda! — zawołała pani de Vergy, mamy więc z sobą jakieś tajemnice?.. Myślałam, że stryj żartował przed chwilą.<br> {{tab}}— Nigdym w życiu nie mówił poważniej.<br> {{tab}}— To słucham drogiego stryja i wiesz z jaką uwagą... O cóż to idzie?<br> {{tab}}— O Bertę i o mnie... Rozumiesz?<br> {{tab}}— Nie... nie jeszcze...<br> {{tab}}— To się wytłomaczę,<br> {{tab}}I starzec wyciągnął ku Blance rękę, którą mu uściskała najprzód, a potem przycisnęła do ust.<br> {{tab}}— Ja się może drogie dziecko, wcale nie łudzę — mówił dalej p. de Franoy, a twarz jego przybrała wyraz melancholyjny — to, co się zdarzyło wczoraj, jest rzeczą straszliwie poważną,<br> {{tab}}— E! stryj ma przecie dowód wprost przeciwny, przecież dzisiaj jesteś już zupełnie zdrów — przerwała młoda wdowa.<br> {{tab}}— To dowód, który niczego nie dowodzi — odparł hrabia. Bóg zesłał mi przestrogę, ażeby mi powiedzieć: Bądź w pogotowiu! może lada dzień nadejść kres! Kiedy ta godzina nastanie? Niewiem, i nikomu nie jest to wiadomem, ale, jako człowiek rozsądny, muszę tak postępować, jakby jutro już przychodziło pożegnać się z wami.<br> {{tab}}— Jaki stryj niedobry, że mnie tak smuci — szepnęła baronowa, ocierając oczy, wilgotne od łez,<br> {{tab}}— Smucę cię, ale cóż robić?.. Niechcę być zaskoczonym bez przygotowania... Nie chcę, ażeby bezustanny niepokój zatruwał mi, a przez to nawet skracał dni może ostatnie... Wczoraj wieczorem mogłem już umrzeć... Więcej powiem — powinienem był umrzeć.<br><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> 2029nkc21ko9cfbng5b8dyniwovq4qo 3143914 3143912 2022-08-03T06:50:03Z Wydarty 17971 proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Wydarty" /></noinclude>{{tab}}— A więc to prawda! — zawołała pani de Vergy, mamy więc z sobą jakieś tajemnice?.. Myślałam, że stryj żartował przed chwilą.<br> {{tab}}— Nigdym w życiu nie mówił poważniej.<br> {{tab}}— To słucham drogiego stryja i wiesz z jaką uwagą... O cóż to idzie?<br> {{tab}}— O Bertę i o mnie... Rozumiesz?<br> {{tab}}— Nie... nie jeszcze...<br> {{tab}}— To się wytłomaczę,<br> {{tab}}I starzec wyciągnął ku Blance rękę, którą mu uściskała najprzód, a potem przycisnęła do ust.<br> {{tab}}— Ja się może drogie dziecko, wcale nie łudzę — mówił dalej p. de Franoy, a twarz jego przybrała wyraz melancholyjny — to, co się zdarzyło wczoraj, jest rzeczą straszliwie poważną,<br> {{tab}}— E! stryj ma przecie dowód wprost przeciwny, przecież dzisiaj jesteś już zupełnie zdrów — przerwała młoda wdowa.<br> {{tab}}— To dowód, który niczego nie dowodzi — odparł hrabia. Bóg zesłał mi przestrogę, ażeby mi powiedzieć: Bądź w pogotowiu! może lada dzień nadejść kres! Kiedy ta godzina nastanie? Niewiem, i nikomu nie jest to wiadomem, ale, jako człowiek rozsądny, muszę tak postępować, jakby jutro już przychodziło pożegnać się z wami.<br> {{tab}}— Jaki stryj niedobry, że mnie tak smuci — szepnęła baronowa, ocierając oczy, wilgotne od łez,<br> {{tab}}— Smucę cię, ale cóż robić?.. Niechcę być zaskoczonym bez przygotowania... Nie chcę, ażeby bezustanny niepokój zatruwał mi, a przez to nawet skracał dni może ostatnie... Wczoraj wieczorem mogłem już umrzeć... Więcej powiem — powinienem był umrzeć.<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> 7rjeco49oiu1aanwy6pgvher0rnnq5k Strona:X de Montépin Dziecię nieszczęścia.djvu/91 100 1081748 3143913 2022-08-03T06:49:49Z Wydarty 17971 /* Przepisana */ — proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Wydarty" /></noinclude>Gdyby doktór, który mi krew puścił, przyjechał pięć minut później, już byłoby zapóźno... Berta pozostałaby sierotą... bogatą, to prawda, ale samą na świecie i bez opiekuna, w szesnastym roku życia!..<br> {{tab}}— Jakto! a mnie stryj za nic ma? — żywo zawołała baronowa — na mnie to stryj nie liczy? O! to okrutnie!<br> {{tab}}— Ależ, moje drogie dziecko, liczę na ciebie» liczę — odparł jenerał ujmując znowu rękę Blanki. — Wiem, że jesteś tak dobra, jak tylko można zamarzyć. Wiem, że kochasz Bertę, jak siostrę... Ale sama jesteś tylko kobietą i sama masz aż nazbyt kłopotów, myśląc o sobie,<br> {{tab}}— Cóż więc należy przedsięwziąć... jakie lekarstwo znaleźć na niepokój stryja?<br> {{tab}}— Jest tylko jeden środek: trzeba Bertę wydać zamąż.<br> {{tab}}— Ja stryjowi proponowałam przed kilku dniami jednego kandydata na męża... Ale wtenczas stryj odrzucił moją propozycyę, jako wprost nie możebną.<br> {{tab}}— To prawda, ale teraz położenie już się zmieniło... przed kilku dniami byłem jeszcze zaślepiony... czułem się silnym, jak w trzydziestym roku życia i sądziłem, że mogę liczyć, jeżeli nie na długą jeszcze przyszłość *spodziewać się jej mym wieku byłoby szaleństwem), to przynajmniej jeszcze na kilka lat życia... Dlatego proszę cię, napisz co prędzej do margrabiego de {{Korekta|Flammaroche|Flammarche}}.<br> {{tab}}Pani de Vergy, która, jak wiemy, gorąco pragnęła tego małżeństwa, niemogła się powstrzymać od okazania zadowolnienia.<br><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> jzcpw7koxb484x3g9sj3dge95cmy6l5 Strona:PL Encyklopedyja powszechna 1860 T1.djvu/717 100 1081749 3143915 2022-08-03T06:50:16Z Dzakuza21 10310 /* Przepisana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Dzakuza21" /></noinclude><section begin="Analiza filozoficzna" />jest przeto pojęciem, w którém znikły wszystkie szczegółowe różnice, a w którém jedynie pozostały cechy ogólne, wspólne. Wniosek (wynik), który mocą abstrakcyi z wielu faktów, przypadków jednostkowych, z wielu zjawisk, niby rozmaitych, a w istocie podobnych do siebie, wyprowadza ogólne pojęcia, ogólne zasady, prawa i&nbsp;t.&nbsp;d., nazywa się wnioskiem przywodzi, ''indukcyją'' (inductio). Tego wniosku trzymają się głównie nauki przyrodzone. Franciszek Bako (na Werulianie) w XVI stuleciu, odwracając się ze wstrętem od ówczesnej scholastyczności, żądał, aby nauka miała oczy otwarte na rzeczywisty świat; a poleca głównie jako metodę najdoskonalszą w dochodzeniu prawdy, ową metodą postępującą przez indukcyję. Anglicy we wszystkich gałęziach nauk trzymają się przeważnie tej metody. Jeżeli analiza jest działaniem myśli, która zaczyna od jestestw danych, szczegółowych, jednostkowych, rzeczywistych, i z nich wyprowadza ogólne pojęcia, prawa, zasady i&nbsp;t.&nbsp;d., zatém łatwo zgadnąć, że winno się jeszcze znaleść inne działanie wręcz odwrotne analizie, bo postępujące drogą wprost jej przeciwną. I w samej rzeczy istnieje też czynność myśli, która zaczyna od pojęć ogólnych, rozumowych, a z takowych wyprowadza szczegóły, jednostki, skutki, konsekwencyje i t. d. Ta czynność odwrotna analizie, zowie się syntezą (synthesis). Jeżeli zaś, jak się wyżej rzekło, świat fizyczny, natura, doświadczenie, podaje nam tylko jednostkowe fakta i&nbsp;t.&nbsp;d., a nie przedstawia ogólnych pojęć, ogólnych zasad, zatem znać, że synteza nie jest drogą właściwą dla wszelkiej empiryi (np. dla nauk przyrodniczych). Synteza miejsce swoje ma w umiejętnościach czysto duchowych, rozwiniętych li tylko mocą czystych myśli; jako np. we filozofii zwłaszcza spekulacyjnej. Tak np. filozofija prawa rozpoczyna od ogólnego pojęcia człowieka, jako jestestwa rozumnego, a ztąd wywodzi, źe człowiek ma wolę, z pojęcia woli wnosi, że jest osoba: ze stosunku wzajemnego osób do siebie zradza pojęcie prawa, z pojęcia prawa, rozwija prawo własności, a z własności znowu prawo służebności i&nbsp;t.&nbsp;d. Umiejętnością syntetyczną jest także np. matematyka, bo ona, jako arytmetyka: rozpoczyna od ogólnika, bo od jednostki, od ilości i&nbsp;t.&nbsp;d.; a jako geometryja rozpoczyna także od ogółu: bo od przestrzeni abstrakcyjnej, ztąd wywodzi pojęcie punktu, linii, płaszczyzny, kąta, trójkąta, wielokąta, koła i&nbsp;t.&nbsp;d. Tak dochodzi geometryja do prawd a twierdzeń coraz więcej szczegółowych, a kończy na zastosowaniu ich w rzeczywistym świecie. Uważmy też, iż w blizkim związku z istotą analizy i syntezy stoją dwa wyrażenia wielce często używane w nowożytnej filozofii, bo wyrażenia a priori i a posteriori. Aby zaś zrozumieć te wyrażenia, uważmy, iż tak jedno jak drugie przypuszcza, iż ogólne pojęcie odkryte mocą naszego myślenia, istnieje pierwej, niż jednostkowe szczegółowe przedmioty, będące jego objawem zewnętrznym, rzeczywistym, zmysłowym. Otóż postępowanie wnoszące z ogółu, to jest z myśli, o tém, co w rzeczywistości, w doświadczeniu znaleść się winno, nazywa się sądem a priori, to jest: a priori ad posterius (niby wnioskiem, posuwającym się od tego, co jest wcześniejszém, do tego, co jest póżniejszém); odwrotnie, wniosek który z tego, co istnieje rzeczywiście, orzeka o tém co jest ogólném, myślą, nazywa się sądem a posteriori, niby a posteriori ad prius. Tutaj też wspomnieć wypada o różném stanowisku, z jakiego zapatrywać się można na owe pojęcia ogólne, abstrakcyjne, wydobyte mocą analizy. W wiekach średnich długie trwały spory filozoficzne między tak zwanemi ''nominalistami'' a ''realistami''. Filozofija nominalistów twierdziła, iż owe abstrakcyje są tylko nazwami, imionami (nomina), nie mającemi żadnej rzeczywistości, i istniejącemi jedynie w myśli człowieka; przeciwnie realiści twierdzili, że owe abstrakcyje istnieją w rzeczy samej, że są realnemi. Baczmyż przedewszystkiem,<section end="Analiza filozoficzna" /><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> c41l5hr4djcfu1knncsyxb1aj0i8dhu Strona:PL Encyklopedyja powszechna 1860 T1.djvu/718 100 1081750 3143916 2022-08-03T06:52:50Z Dzakuza21 10310 /* Przepisana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Dzakuza21" /></noinclude><section begin="Analiza filozoficzna" />że wypadnie zaiste przyznać słuszność realistom, jeżeli owych abstrakcyj nie będziemy uważać za czcze, próżne, ujemne ogólniki, lecz jeżeli takowe brać będziemy za pojęcia ogólne, dodatne, pełne treści, z których wysnuć można całą rozmaitość szczegółową, np. wszystkie w nich zamknięte szczegółowe prawdy, dalsze prawa, rodzaje, gatunki i t. d. Warto też wspomnieć, że realiści średnich wieków wielce się różnią od realistów owoczesnych. Bo, jeżeli tamci twierdzili, że ogóły wyrozumowane myślą są prawdą i rzeczywistością, — dzisiejsi realiści nie wierzą w takowe ogólne, rozumowe pojęcia; przeciwnie uważają, że jedynie przedmioty należące do doświadczenia, więc rzeczy jednostkowe, wiec jestestwa zmysłowe, materyjalne, są prawdziwe, rzeczywiste, realne. Przecież na tem, cośmy powyżej rzekli, nie kończy się jeszcze rzecz o analizie i syntezie. Uważaliśmy dotychczas analizę jako czynność, dopiero wykrywającą ogólne pojęcia (zasady, prawa, prawdy i t. d.), poprzednio nieznane, a zamknięte i ukryte w danych szczegółowych faktach, zjawiskach i t. d. Podobnie uważaliśmy dotychczas syntezę, jako czynność dopiero rozwijającą z danych, ogólnych pojęć (praw, zasad i t. d.) szczegółowe fakta, zjawiska i t. d. Teraz uważmy co nastąpić winno, gdy analiza już odkryła ogólne pojęcia, ze szczegółowych faktów danych, i gdy synteza rozwinęło już fakta szczegółowe z ogólnych pojęć. Zapewne w takich razach główném zadaniem będzie, aby sprawdzić i potwierdzić wypadki analizy i syntezy. Otóż aby tego dokonać, potrzeba dowodu i wywodu. Dowód w tem jest podobny do syntezy, iż jemu także chodzi o fakta pojedyncze, o szczegółowe orzeczenia, o jednostkowe zjawiska. Przecież dowód to ma właściwego do siebie, iż tych faktów, tych zjawisk szczegółowych nie wynajduje (jak to czyniła synteza), ale takowe już ma sobie podane, albo jako przypuszczenia, do których poprzednio doszła synteza, albo jako fakta znalezione przez doświadczenie. Jego zadaniem jest, aby wykazał prawdziwość tych danych mu szczegółów, aby wyświecił, że one są konieczną konsekwencyją jakiejś prawdy wyższej, ogólnej, a już niezaprzeczonej. Do tego celu zaś dowód używa postępowania analitycznego, to jest rozbiera te szczegóły i wyświeca, jako one są istotnie koniecznem następstwem owej zasady ogólnej, nietnylnej, jakiegoś prawa wyższego a już niewątpliwego, niezaprzeczonego. Tym sposobem te szczegóły i zjawiska nabierają same głębszego znaczenia, bo się pokazuje, że one nie są więcej czemś li przypadkowém, ale mają grunt a podstawę pod sobą. W razach zaś, gdy te szczegóły były zrodzone przez syntezę, gdy tedy zachodzić może jeszcze wątpliwość co do ich prawdy a nieomylności, już wtedy dowód stanie się potwierdzeniem ich rzetelności. Tém samém atoli widzimy, że dowód jest dopełnieniem syntezy; że jest probierzem, a sprawdzeniem syntezy na drodze analitycznej. Wywód jest działaniem mającém się odwrotnie do dowodu. Takoż wywód jest w tym podobny do analizy, iż i jemu chodzi o prawdę, o zasadę ogólną. Przecież wywód ma to właściwego do siebie, iż on tych prawd a zasad ogólnych nie odkrywa, że ich nie wynajduje (jak to czyniła analiza) ale takowe ma już sobie dane, a to albo w skutek poprzedniej analizy, albo też np. jako zdania, zasady ogólne już przyjęte między ludźmi i t. d. Zadaniem wywodu jest, aby wykazał prawdziwość tych prawd ogólnych, aby się stał jch potwierdzeniem. Do tego celu zaś wywód używa postępowania syntetycznego, to jest wykazuje, że właśnie te prawdy ogólne, o które chodzi, tłómaczą nam bytność faktów szczegółowych, które są niewątpliwe, że nam tłómaczą bytność zjawisk których nikt nie przeczy, więc bytność szczegółów rzeczywistych, niemylnych i pewnych. Tak przeto wywód wywodząc z tych ogólnych pojęć, prawd, zasad, rzeczy szczegółowe, których bytność jest niewątpliwa, okazuje tém samém, iż owe ogólne pojęcia {{pp|pra|wdy}}<section end="Analiza filozoficzna" /><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> rcspnk3gwf7x813t693rgtydjqkhglt Strona:PL Encyklopedyja powszechna 1860 T1.djvu/719 100 1081751 3143917 2022-08-03T06:58:59Z Dzakuza21 10310 /* Przepisana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Dzakuza21" /></noinclude><section begin="Analiza filozoficzna" />{{pk|pra|wdy}}, zasady są również niewątpliwe. A gdy te pojęcia i prawdy ogólne były wypadkiem poprzedniej analizy, zatem widać, iż wywód jest dopełnieniem analizy, że jest jej probierzem, potwierdzeniem i sprawdzeniem na drodze syntetycznej. Z powyższym rozwojem naszym analizy i syntezy, wiąże się znaczenie mnóstwa innych ważnych pojęć logicznych: do takowych należy np. hypoteza. istota, klassyfikacyja, sąd, spekulacyja, system, teoryja, umiejętność, zdanie i t. d.{{EO autorinfo|J. Kr...r.}}<section end="Analiza filozoficzna" /> <section begin="Analiza w matematyce" />{{tab}}'''Analiza w matematyce.''' Do poznania prawd matematycznych dochodzić możemy dwojako: albo zapomocą analizy czyli sposobem analitycznym, albo rozbiorowym, kiedy przypuszczamy, iż pewna wielkość odpowiada na pytanie w podaniu wymienione, a potem dopiero badamy warunki, którym ona czyni w takim razie zadosyć, i z nich wyprowadzamy sposób jej wynajdywania; albo też zapomocą syntezy czyli sposobem syntetycznym albo zbiorowym, kiedy wprost podajemy sposób rozwiązania danego pytania, a następnie zapomocą odpowiedniego rozumowania przekonywamy, że sposób podany zgodny jest z prawdą i odpowiada na pytanie. Aby rzecz tę dokładniej wyjaśnić, weźmy pytanie: W dane koło wpisać sześciokąt foremny. Przypuśćmy że bokiem szukanego sześciokąta jest pewna linija, która tém samém jest cięciwą łuku, będącego szóstą częścią okręgu koła: połączywszy końce tego boku z środkiem koła, otrzymamy trójkąt, którego kąt w środku, jako mający za miarę szóstą część okręgu koła, jest szóstą częścią czterech kątów prostych, czyli jest trzecią częścią dwóch kątów prostych; że zaś summa wszystkich kątów w trójkącie jest równa dwóm kątom prostym, więc pozostałe dwa kąty trójkąta, na boku sześciokąta leżące, ważą cztery trzecie części kąta prostego. Lecz te dwa kąty są równe sobie, jako leżące naprzeciwko boków równych, które są promieniami koła, każdy więc z kątów na boku sześciokąta leżących jest półową summy obu, a zatem jest równy dwom trzecim częściom kąta prostego. Tak więc wszystkie trzy kąty w trójkącie są sobie równe, a więc i boki są równe, a zatem bok sześciokąta foremnego jest równy promieniowi koła. Aby więc w dane koło wpisać sześciokąt foremny, rozwartością cyrkla równą promieniowi tegoż koła, dzielę okrąg na sześć części równych, a punkta podziałów połączywszy linijami prostemi, otrzymam sześciokąt szukany. Taki sposób postępowania nazywa się analitycznym; postępując zaś syntetycznie takbyśmy rzecz tę wyłożyli. Rozwartością cyrkla równą promieniowi, podzieliwszy okrąg koła na części równe, powiadam że okrąg podzieli się tym sposobem na sześć części równych, to jest każda część odcięta będzie szóstą częścią okręgu. W rzeczy samej, połączywszy punkta podziałów między sobą linijami prostemi, tudzież połączywszy końce któregokolwiek boku, tym sposobem otrzymanego ze środkiem koła, otrzymamy trójkąt widocznie równoboczny, a zatem równokątny. Że zaś w trójkącie summa kątów jest równa dwóm kątom prostym, więc w trójkącie otrzymanym jako równokątnym, każdy kąt jest trzecią częścią dwóch kątów prostych; że zaś miarą kąta mającego wierzchołek w środku koła, jest łuk zawarty między jego ramionami, a którego cięciwa jest równa promieniowi koła, przeto łuk ten jest trzecią częścią miary dwóch kątów prostych, to jest półowy okręgu koła, a zatem jest szóstą częścią całego okręgu koła. Promieniem więc okrąg koła podzieli się na sześć części równych, a zatém bok sześciokąta foremnego wpisanego w koło, jest równy promieniowi tegoż koła. Oba sposoby mają swoje zalety i jeżeli ostatni w nauczaniu ma niezaprzeczone przed pierwszym korzyści, bo prowadzi do celu drogą krótką i prostą; to znowu pierwszy podaje dzielny sposób badania i dochodzenia: godzi się nawet przypuścić, że tylko analiza może nas naprowadzić na nowe myśli i zapomocą niej {{pp|je|dynie}}<section end="Analiza w matematyce" /><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> hpj615wjqy2ela4ia8g6e3z4osx6bfj Strona:PL Encyklopedyja powszechna 1860 T1.djvu/720 100 1081752 3143920 2022-08-03T07:09:52Z Dzakuza21 10310 /* Przepisana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Dzakuza21" /></noinclude><section begin="Analiza w matematyce" />{{pk|je|dynie}} dokonać można nowych wynalazków, które zapewne nie inną drogą dotychczas były dokonywane. Tak pojmowali analizę starożytni; Platonowi powszechnie przypisują wprowadzenie sposobu analitycznego do geometryi. Archimedes używał niekiedy metody analitycznej w swoich dochodzeniach; Pappus zaś z Alexandryi prawie ciągle jej się trzyma, dla tego chcący bliżej poznać analizę starożytnych, winni się uciec do dzieł jego: Collectiones mathematicae, albo też do dzieła Apolloniusza: De sectione rationis, wydanego przez Halley'a, lub też do dzieła tegoż autora De inclinationibus, wydanego przez Horsley’a. Analiza matematyczna jako nauka, jest częścią najobszerniejszą matematyki, której odkrycie usiłowaniom najnowszych czasów, przypisać należy. Analiza matematyczna ma za przedmiot wielkości wszelkiego rodzaju, uważane w postaci najogólniejszej. Skoro Viete i jego współcześni wprowadzili litery i odpowiednie znaki na oznaczenie wielkości i związków między niemi zachodzących, została otwarta droga do wszelkich poszukiwań, których szczęśliwe wypadki wkrótce po sobie następowały. W tćm wiec znaczeniu analiza obejmuje algebrę i przeciwnie wyraz algebra może być uważany za jedno z analizą. Pomimo to obecnie oddzielają algebrę jako odrębną naukę, stanowiącą wstęp do analizy, a mającą za przedmiot podanie sposobów odbywania zasadniczych działań na ilościach, tudzież sposobów rozwiązania równań i pytań z tym przedmiotem w związku zostających. Przedmiot zaś analizy w dzisiejszym jej znaczeniu poznamy z następującego rozumowania. Wielkości mogą się powiększać lub zmniejszać; przykład na to znajdujemy w obliczaniu procentów. Przypuściwszy że kapitał oddany na procent składany jest a, procent od jedności kapitału r, summę na którą się on zamieni oznaczywszy przez y, a liczbę lat do tego potrzebną przez x, otrzymamy y = a (1 + r)<sup>x</sup>; w wyrażeniu tém, przypuszczając rozmaitą liczbę lat, czyli podstawiając rozmaite wartości za x, otrzymamy rozmaite im odpowiednie wartości na y; w tém więc wyrażeniu a i r są wielkościami stałemi, zaś x i y są zmiennemi, a ponieważ wartość jednej zależy od szczególnej wartości drugiej, dla tego też jedne z nich nazywamy zmienną niezależną, drugą zaś zależną. Wykrycie praw według których wartość zmiennej zależnej zostaje w związku ze szczególnemi wartościami zmiennej zależnej, jest przedmiotem analizy niższej, czyli nauki o funkcyjach (ob.). W naturze wielkości przechodząc ze stanu jednego do drugiego, czyli zmieniając wartość swoją, przechodzę przez wszystkie stopnie pośrednie. Naprzykład cięciwa luku 0°. jest równa 0, cięciwa luku koła 60", jest równa promieniowi, a przyjąwszy promień za jedność, jest równa I: cięciwa czwartej części okręgu koła czyli łuku 90°, jest równa łuk począwszy, od 0", do 60° i do 90", przechodzi przez wszystkie stopnie pośrednie, czyli nieprzerwanie się powiększa, toż samo widocznie dziać się musi i z cięciwą; nie możemy dowiedzieć się o ile powiększa się cięciwa przy danem powiększeniu łuku, albo jaka wielkość cięciwy odpowiada łukowi danej wielkości, ani zapomocą algebry, ani też zapomocą nauki o funkcyjach; pytania takiego rodzaju rozwiązuje nauka zwana analizą wyższą, czyli analizą wielkości nieskończonych. Tak więc oznaczenie praw, według których otrzymuje się wielkość zmiennej zależnej, przy szczególnych wartościach zmiennej niezależnej, stanowią przedmiot nauki o funkcyjach; przedmiotem zaś analizy wyższej jest wynalezienie związku pomiędzy powiększeniami lub zmniejszeniami ilości zmiennych, kiedy jest wiadomy związek pomiędzy temi ostatniemi. Że zaś wielkości powiększać się lub zmniejszać mogą o ilości skończone lub nieskończenie małe, albo inaczej oznaczone lub nieoznaczone, przeto analiza wyższa rozpada się na dwie części: na rachunek różnic (ob.), podający związki pomiędzy zmianami skończonemi wielkości zmiennych, z {{pp|wiado|mych}}<section end="Analiza w matematyce" /><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> szb0dx168ru4xaotxkcqe2tlmz5oyi7 Strona:PL Encyklopedyja powszechna 1860 T1.djvu/721 100 1081753 3143921 2022-08-03T07:14:56Z Dzakuza21 10310 /* Przepisana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Dzakuza21" /></noinclude><section begin="Analiza w matematyce" />{{pk|wiado|mych}} związków między temi ostatniemi, i na rachunek różniczkowy (ob.), który podaje związki pomiędzy zmianami nieskończenie małemi, czyli nieoznaczonemi wielkości zmiennych, kiedy związek między temiż wielkościami wiadomy. Nadto przybywa tutaj jeszcze rachunek przeciwny temu ostatniemu, zapomocą którego z wiadomych związków, pomiędzy zmianami skończonemi lub nieskończonemi wielkości zmiennych, wykrywamy związki zachodzące pomiędzy samemi wielkościami zmiennemi, i to jest przedmiotem rachunku integralnego, czyli całkowego (ob.). Analiza zajmuje się jeszcze wielkościami wszelkiego rodzaju, tak zmysłowemi jako i umysłowemi, i w takim razie nazywa się stosowaną; i tak zastanawiamy się w niej nad rozciągłością, czyli nad ciałami matematycznemi, w tym razie przybiera nazwę geometryi analitycznej (ob.). Biorąc za przedmiot przestrzeń, czyli rozciągłość, czas i materyję nieprzenikliwą, podległą siłom zewnątrz na nią działającym, wchodzimy w zakres mechaniki analitycznej, czyli mechaniki. Analiza zastanawia się nad ciałami istniejącemi w naturze i nad zjawiskami, które w nich dostrzegamy, a posiłkując się temi tylko danemi wyprowadzonemi z doświadczenia, które do oznaczenia tychże ciał posłużyć mogą, wyprowadza dalsze wnioski, do których doświadczeniem dojśćby najczęściej było niemożna a które następnie spostrzeżenia sprawdzają. Takie zastosowanie analiza czyli rachunek znajduje: w mechanice niebieskiej, teoryi ciepła, światła, głosu, elektryczności, magnetyzmu i&nbsp;t.&nbsp;d. Teoryje dopiero przytoczone oparte są albo na prawach zasadniczych przez doświadczenie odkrytych, albo też na przypuszczeniach mniej lub bardziej podobnych do prawdy; jednak analiza matematyczna bada nie tylko te zjawiska, których przyczyny są wiadome albo za wiadome przyjęte, lecz nadto zastanawia się i nad lakierni, których przyczyny są zupełnie nieznane, i dla których niepodobna zrobić żadnego przypuszczenia, lecz które są zależnemi wyłącznie od przypadkowości. Takie zastosowanie analizy jest najwyższym szczeblem odkryć naszych czasów i stanowi rachunek prawdopodobieństwa (ob.).{{EO autorinfo|''J. P-z.''}}<section end="Analiza w matematyce" /> <section begin="Analiza Diofantesa" />{{tab}}'''Analiza Diofantesa,''' zwana inaczej zagadnieniami lub pytaniami Diofantesa, albo analityką. Matematyk grecki Diofantes z Alexandryi, który miał żyć w IV wieku po narodzeniu Chrystusa, napisał algebrę w trzynastu księgach, których sześć doszło do naszych czasów, a których pierwszy przekład na język łaciński wydał Xylander 1575 r., lecz najdokładniejsze tłómaczenie Diofantesa uskutecznił Bachet de Meziriac i dopełniwszy je komentarzami wielkiej wartości, wydał 1621 r. Fermat także przełożył dzieło Diofantesa 1670 r. i opatrzył własnemi dopełnieniami. W dziele Diofantesa na szczególną uwagę zasługują rozwiązania pytań nieoznaczonych, dotyczących liczb kwadratowych, sześciennych, trójkątów prostokątnych i t. p., które najczęściej prowadzą do rozwiązania równań nieoznaczonych w liczbach wymiernych, często całkowitych, równania zaś dopuszczają dla niewiadomych nieoznaczoną liczbę wypadków niewymiernych. Naprzykład szukając trójkąta prostokątnego, któregoby wszystkie boki były wyrażone liczbami całkowitemi, otrzymalibyśmy zagadnienie, wchodzące do rzędu tak zwanych pytań, czyli analizy Diofantesa. Aby się bliżej poznać z tym przedmiotem, rozwiążemy zagadnienie: ''Oznaczyć trójkąt prostokątny, któregoby wszystkie boki daty się wyrazić liczbami całkowitemi''. Niech będą ''x'' i ''y'' ramiona kąta prostego, zaś z przeciwprostokątna szukanego trójkąta, podług znanego w geometryi prawa, że kwadrat z przeciwprostokątnej jest równy summie kwadratów z ramion kąta prostego, otrzymamy równanie ''x²+y²=z²'', z którego dla x, y i z mamy otrzymać wypadki całkowite i dodatnie. Liczby ''x'' i ''y'' są pierwszemi miedzy sobą, gdyby albowiem one miały jaki czynnik wspólny ''a'', natenczas<section end="Analiza Diofantesa" /><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> a7ovh85anhugh6n2h4zca7fvx70sqhs Strona:Anafielas T. 3.djvu/348 100 1081754 3143922 2022-08-03T07:15:03Z Ankry 641 /* Przepisana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Ankry" />{{c|345}}</noinclude><poem> Chwieje, potrząsa bladą trupa głową, Po niéj włos złoty spływa rozpuszczony, Oczy otwarte, usta wykrzywione. — To Korygiełło! — czarny jeździec woła. — Patrzaj, Skirgiełło! brata twego głowa! Patrz, stary Lachu! Tak poniesiem wasze! — Aż Moskorzowski ukrył twarz rękoma, A Skirgiełł, pieniąc, na ziemię się rzucił. :Straszny był ranek, gdy pobojowisko, Trupem okryte, popiołem i gruzem, Brzask oblał ranny, i z górnego grodu Upadły oczy oblężonych na nie. Na górnym grodzie zgiełk i niepokoje; Niewielka siła Polaków została; Skirgiełł dwór tylko Ruski ma przy sobie. Dwóch wodzów było. Na górze wyniosłéj Zamek niewielki. Siły wycieńczone. Wilno spłonęło, spłonął zamek dolny. Znikąd odsieczy wyglądać, pomocy. A wróg opasał, i szydząc, spoziera Na gród, jak chłopcy na gniazdo ptaszęce, Które, gdy zechcą, wezmą w swoje ręce. I niechęć jeszcze dwóch wodzów niezgodnych Przyszła ostatek odebrać nadziei. Bo Moskorzowski, przez Jagiełłę dany, Nie chciał Skirgiełły pijanych rozkazów Słuchać. Skirgiełło próżno kark mu zginał, </poem><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> 00xhqxikvbmtr0ufdbu19212b5e60aq Strona:Anafielas T. 3.djvu/347 100 1081755 3143923 2022-08-03T07:15:06Z Ankry 641 /* Przepisana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Ankry" />{{c|344}}</noinclude><poem> Hymnem zniszczenia śpiewają ogromnym; Góra się Turza jasnością oblała, I Łyse wkoło stoją w ogniu góry; A niebo czarne, na niebie obłoki Żeglują krwawe, że w pożarnym blasku Gwiazdy pogasły. Na wysokiej wieży Stoi Swidrygiełt, Moskorzowski stoi, Xiążę pijane śmieje się szalono, A stary Polak klęczy z złożonemi Rękoma na krzyż, modli się. gorąco, I łzy mu płyną po zwiędłych policzkach. :Nareście pożar przygasać zaczyna, Dym tylko gęsty ku niebu się wznosi, Głównie goreją w stos wielki zwalono, Trzaskają mury w ogniu rozżarzone, I jęki słychać i Niemieckie krzyki, Dokoła grodu, jakby wał szeroki, Ciała zabitych leżą usypane. Niemcy je szarpią, jako krucy czarni; Zasiedli w zgliszczach nad ogniem gasnącym; A śmiech ich dziki do zamku górnego Doszedł, aż zadrżał Moskorzowski stary. :Na czarnym koniu, z rozczochranym włosem, Nagiemi ręki, krwią spiekłą zlanemi, Pędzi ku muróm Turzego zamczyska Jeździec od Niemców, a na długiej włóczni </poem><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> 4cwlvjegjjizf1265d9puwpydrxwhfu Strona:Anafielas T. 3.djvu/346 100 1081756 3143924 2022-08-03T07:15:07Z Ankry 641 /* Przepisana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Ankry" />{{c|343}}</noinclude><poem> Krzyki za niemi. Wojsko już gotowe W Krzywy Gród pędzi i bramy wywala. Srogiemi jęki wrzeszczy lud zamknięty. Napróżno wodze w dziedzińce go pędzą, Sławią w szeregi — każdy matkę, żonę, Dziecię porywa, ze skarbem ucieka. Wybito bramy; lecz tłum, pędząc ślepy, Na mur żelazny Krzyżowców napada; Cofa się; ztamtąd płomienie go pieką, Tu miecz go siecze i o ziemię wali, Konie tratują, mordują łucznicy. Wodze i ludzie głowy postradali. Ani ratować, ni bić się i bronić! Xiążę Korygiełł z Narymundem Pińskim Garść ludu wkoło siebie zgromadzili, Ścisnęli szyki, do bramy skoczyli; Lecz ciężka walka — Niemiec murem stoi, I prze ich w ogień. Z rospaczą nań lecą, Biją o zbroje — napróżno; już zbroje Pieką, jak ogień, szaty na nich palą, Pękają łuki i pałki się kruszą, Na głowach włosy płoną, całe ciała Niebieski płomień syczący przebiega, A Niemiec prze ich, ściele pod nogami, Tnie mieczem, płata, i uciec nie daje! :Wrzask pod niebiosa wzniósł się przeraźliwy; Brzęk mieczy, ognia trzaskanie i syki, </poem><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> nx8z64gf6wg5mzrrpusngtif716jul8 Strona:Anafielas T. 3.djvu/345 100 1081757 3143925 2022-08-03T07:15:08Z Ankry 641 /* Przepisana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Ankry" />{{c|342}}</noinclude><poem> Sieką i biją, aż rzezią bezsilni, Nazad do zamku powrócą oddychać. :A w nocy ani zasnąć, ni odpocząć! To ogień rzucą, to najdą od boku, To porwą jeńców. I niéma spokoju! Wojna straszliwa, bo wojna bez boju, A w ciągłéj trwodze, ni wygrać nadziei. :Mistrz marszczy czoło, Graf Algard się gniewa. — Dopókiż będziem stać pod tym szałasem? Patrzeć, jak dzieci, na tę garść poganów? Nam trzeba działać, całą rzucić siłą. — — Czekajcie — Witold w ucho Mistrzu szepce — Jutro wy wszystkich sposobcie do boju. Na Krzywym Grodzie z dwóch stron pożar rzucą. Płomień ich wewnątrz, my zewnątrz napadniem, Obu zamkami i Wilnem owładniem. — :I kilku swoich wysłał potajemnie. Niemcy tymczasem siedzą pod namioty, Spijają miody i kości rzucają, To z psy na łowy w lasy się puszczają. Aż nadszedł wieczór. Niebo jasne było, Xiężyc nie świecił, tylko piaskiem złotym Gwiazdy na niebie błyszczą rozsypane. :Cicho w obozach. Wtém nagle zaświszczą Z dwu stron płomienie nad parkan wybuchłe; </poem><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> 05xwyxsq08br12clc55ayd9d8kbw00v Strona:Anafielas T. 3.djvu/344 100 1081758 3143926 2022-08-03T07:15:09Z Ankry 641 /* Przepisana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Ankry" />{{c|341}}</noinclude><poem> Dowodzi Rusią i garstką Litewską. Tu lud się z miasta wylękły zgromadził, Z skarby swojemi i ubogiém mieniem; Co żyło w Wilnie, pod mury uciekło, Drżące ze zgliszczów za wały przywlekło; I padli męże, starcowie, niewiasty, Z łzawemi oczy patrząc na pogorzel, Tuląc ku sobie, wyglądając chwili, W którejby w własnéj obronie walczyli. :Cicho na zamkach. Na górnym powiewa Polska chorągiew; na niéj krzyż czerwony, Wielki, widoczny, bije mnichów w oczy, Aby wiedzieli, że nie na pogany Wyszli — chrześciańską krew ta wojna toczy. Pierwszych dni działa burzące przywiedli Niemcy, stawili, zamek okrążają, Liczą wyżyny, wpatrują w parowy, Tarany stawią i drabiny wiążą; Potém stanęli, i ognistym mieczem Opaszą zamki, ścisną je żelazem. Próżno! załoga broni się, jak wściekła; Na Krzywym Grodzie ojcowie i dzieci, Każdy z swém mieniem, skarby najdroższemi, Chce ważyć życie, by drugim ocalić; I ile razy z bram wyrwą Wileńce, Tylekroć Niemców tłoczą pod nogami, </poem><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> ru75xvjntf7pa6s2ltlhebgv82oghv5 Strona:Anafielas T. 3.djvu/343 100 1081759 3143927 2022-08-03T07:15:10Z Ankry 641 /* Przepisana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Ankry" />{{c|340}}</noinclude><poem> Chciał za Skirgielłą do zamku uderzyć, Lecz świeży z Grodu Krzywego posiłek Stanął mu wpoprzek. — Więc na jutro reszta — Rzekł, i na Piaskach, w zniszczonym klasztorze, Obóz rozbija i na swoich czeka. :Nazajutrz rano wojsko się przywleka. Przybyli Niemcy, obciążeni łupem, Wioząc starszyznę, między bitwy trupem Na polu walki poległą bez sławy. Hleb Światosławicz, Siemion syn Jawnuta, Zasławski Xiążę, i Hleb Czartoryski, I Iwan Lwowicz, życie utracili. Cieszą się Niemcy z wygranego boju. Dobra to wróżba! Wnet zamek obsiedli Dokoła, wojska i działa obwiedli; Z spalonych przedmieść deski osmalone Zwłóczą, i budy dla starszych gotują; Inni szałasy z gałęzi zielonych Stawią; a patrząc na zamkowe mury, Śmieją się, myśląc, że jutro tam będą Gościć wesoło na krwawych komnatach. Lecz łatwiéj było Skirgiełłę słabego Pożyć na polu, niż Gedyminowe Dostać zamczysko: bo Polska w nim siła I Ruskie wojsko zbiło ocalone. Na górnym zamku Moskorzowski wiedzie Polską załogę; na dolnym Korygiełł </poem><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> ckzcqkwyzlgfzsscx1cviqiunlaro7e Strona:Anafielas T. 3.djvu/342 100 1081760 3143928 2022-08-03T07:15:11Z Ankry 641 /* Przepisana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Ankry" />{{c|339}}</noinclude><poem> Już tył podała, i śpiesznie uchodzi Na stare Wilno. Witold z mieczem w dłoni, Krwią zlany cały, ślad w ślad za nim goni. Ciężkie Niemieckie ufce się zostały, Z Witoldem tylko jeden poczet mały. Lecz gdzie strach pędzi, dosyć garści ludzi. Noc pada, xiężyc na niebie się wznosi, Skirgiełł uchodzi, Witold w plecach jego Krwawi miecz wielki, obcina, zabiera; Aż na przedmieścia Wileńskiego grodu, Bramy minąwszy, za Skirgiełłem wpada. Tu żołnierz mordów i klęski niesyty, Ogień pod domy rozrzuca szeroko; Wiater się z burzą zrywając i gromy, Pędzi płomieniem na przedmieścia chatki! I fala ognia, jak rzeka wylana, Płynie po dachach, lud z domostw wygania, Szerzy się, idzie, roznosi, rozlewa. Wszystko, co żyje, w Krzywy Gród ucieka. Co pozostało, napastnik rozsieka. :A burza, warcząc nad Witolda głową, Piorunem z niebios i gradem pomaga, Płomień rozdyma i przejmuje strachem! Już jakby jedno płomienne jezioro, Domostwa Piasków krwawym ogniem gorą! Witold się patrzy, i ludzi rozgania Pomagać burzy i zniszczenie szerzyć! </poem><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> jadcdkfw0w3hynleuq56ojx01chassj Strona:Anafielas T. 3.djvu/341 100 1081761 3143929 2022-08-03T07:15:12Z Ankry 641 /* Przepisana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Ankry" />{{c|338}}</noinclude><poem> Objęli swoim żelaznym uściskiem Ruś, co bezsilna z rospaczą walczyła. I wzejdą krzyki, i zaświecą strzały. Jak tur się dziki rzucił między wrogów Witold, i miecza dobywszy jasnego, Szuka Skirgiełły, bo pragnie krwi jego. Po za nim Niemcy gonią Ruś wylękłą, I aż pod Werki wybiegli za niemi. Ziemia się trzęsie zryła kopytami, Zielona trawa sczerniała, kraśnieje, Krew, czerwonemi płynąc strumieniami, Z pagórków szumiąc, w doliny się leje. :Lipcowe słońce nad głowy rycerzy Sieje promieńmi z płomieni zbitemi; A czarne chmury, z wiatry gorącemi W twarz Rusi idąc, piaskiem w oczy sypią, Jakby się także z Witoldem zmówiły. Już Ruskie wojska rozbite napoły, Część leży w dole, nieforemna bryła, Którą niemieckie roztłoczyły konie, Ludzi, rumaki, w jedno ciało zbiły. Druga część próżno ku Werkóm ubiegła, Jazda Krzyżacka ściga ją w pogoni. A droga, kędy przeszli wojownicy, Trupami, końmi, człońkami znaczona, Kędyś w zaroślach garścią mięsa kończy. Trzecia część, któréj Skirgiełło dowodzi, </poem><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> kh4vb093j9kwan5ggzjomgqx5nnhr7b Strona:Anafielas T. 3.djvu/340 100 1081762 3143930 2022-08-03T07:15:13Z Ankry 641 /* Przepisana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Ankry" />{{c|337}}</noinclude><poem> On rzekł i zwołał ufce wojowników; A jak się chmura czarna w troje dzieli, Kiedy ją wiater rozporze na szmaty, Tak wielkie wojsko rozbiło na troje, I idzie, Litwie śmierć niosąc i klęski! :Na polach Kowna pierwsi się gromadzą, Złączyli wszyscy i ciągną pod Troki. Zamek nie ustał; działa go podarły; Upadły wieże, bramy się rozwarły. Weszli zwyciężcy na zwaliska grodu. Miasto spłonęło, lud poszedł w niewolę, Trupy pływają po mętnem jeziorze. Pusto i głucho! tylko rybitw biały Skrzydełka kąpie, muska jego wody; Tylko się krucy na ruinach chmurą Zwalili, szarpać kościotrupy krwawe. A Witold westchnął, patrząc na zniszczenie, I wskazał ręką — ku Wilnu pójdziemy! — :Idą pod Wilno. Na Szyszkińskiém polu Skirgiełł im z garścią Rusi zaparł drogę, Z nim Światosławicz Hleb i syn Jawnuta Siemion Zasławski, Kniaź Hleb Czartoryski, I Iwan Lwowicz, i Ruskie Bojary. :Sparły się wojska u stóp gór w dolinie; A Niemcy, w prawą rozciągnąwszy stronę, </poem><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> a6s1xn4j534evyb7cjoqgl5b7qvwp81 Strona:Anafielas T. 3.djvu/339 100 1081763 3143931 2022-08-03T07:15:13Z Ankry 641 /* Przepisana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Ankry" />{{c|336}}</noinclude><poem> :Powstał Mistrz. Wielkim głosem ku zachodu Zawołał braci. Z daleka, z za morza, Kędy się słońce kąpie w oceanie, Idą rycerze na Mistrza wołanie: Z Angielskiéj ziemi, z Francuzkiego kraju, Z Niemieckich lasów liczne ufce płyną, A każdym ufcem dzielny mąż dowodzi; Idą łucznicy z dalekiéj gdzieś ziemi, Wloką się działa z paszczami strasznemi; Chorągwie dziwne nad wojskiem szeleszczą. Obcych języki pierwszy raz o lasy Litwy odbite, nigdy niesłychane, Pieśnią rycerską powietrze wzruszają. Konie rycerzy olbrzymiego rodu, Postawy silne, a każdy na sobie Dźwiga żelazną świecącą zbroicę, W żelaznym szłyku blade czoło kryje, W żelazne Wiżos nogi obuł silne, I łuk na plecach dźwiga, co go w Litwie Ni podnieść człeku, ni wypuścić strzały. Łupem jednego obcych wojsk żołnierza Dziesięciu Litwy mężówbyś uzbroił. :A wszystkich Witold na Litwę sprowadził! Na Litwę swoję! On rzekł w duszy hardéj: — Musi być moją! ja będę panować Choćby nad pustą Litewską mogiłą! Choćby nad puszczą z dzikiemi źwierzęty! — </poem><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> cr1ndcl7xtvjheujhkq9f36fto009pn Strona:Anafielas T. 3.djvu/338 100 1081764 3143932 2022-08-03T07:15:14Z Ankry 641 /* Przepisana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Ankry" />{{c|335}} <br><br><br></noinclude>{{c|w=200%|h=normal|przed=20px|po=15px|XLVI.}} <poem> :{{kap|Nigdy}}, jak Litwa pamięcią zasięże, Straszniejsza na nią powódź nie spłynęła! Ani Tatarska tak straszną nawała, Ni Lackie wojny w Olgerdowéj ziemi! Od czasów, kiedy wzdęte rzek powodzie Zlały jezioro u Białego morza; Kiedy się ziemia pod Perkuna dłonią Trzęsła, i w góry, w doliny skrajała, Wodami cała spłynąwszy wysoko; Od czasu, kiedy z wschodniéj przyszłe ziemi Olbrzymów plemie w bursztynowych brzegach Usiadło — wojsk się, nie zebrało tyle Na Litwę biedną! Zda się, kopytami Ziemię rozdepcą, z rzek wodę wypiją, Jedną mogiłą cały kraj pokryją. </poem><br><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> jjq49fbyis80e5srr3j2257xcur61l5 Strona:Anafielas T. 3.djvu/336 100 1081765 3143933 2022-08-03T07:15:15Z Ankry 641 /* Przepisana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Ankry" />{{c|333}}</noinclude><poem> :Napróżno, gdy płynął do wroga ku brzegu, Witold nań zawołał, by raczej utonął, Niż sam szedł w niewolę; napróżno strzałami Na zdrajcę puszczali, bo zdrajca wypłynął, I wszystko powiedział, co Witold zamyślał. Polacy do zamku nanowo szturmują, Już mury się walą, rowy napełniają, I wieże rozbite padają na głowy, Polaków i Litwę gruchocząc pod sobą! :Wyłomem Jagiełły cisną się żołnierze. I nie chce już Witold bezsilny poglądać Na swoję sromotę. — Obozy — rzekł — związać. Siadł na koń, milczący ku Prussóm pogonił. </poem><br> {{---}} <br><br><br><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> gumkidg2dncg0w7hh9azcz8b6yrkwrd Strona:Anafielas T. 3.djvu/335 100 1081766 3143934 2022-08-03T07:15:16Z Ankry 641 /* Przepisana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Ankry" />{{c|332}}</noinclude><poem> :Jagiełło chciał odejść, lecz Polscy wodzowie Wciąż mówią: — Dobędziem! — i wciąż go trzymają. Już w Polskim obozie głód ciężki blademi Rozpiął się skrzydłami; i żołnierz wymiera, Chleb z ością i kłosem przegniłym pożera; Dla koni daleko szukają posiłku, I strzechy odarte zgłodniałym rzucają; Mrą ludzie w obozie! Jagiełło chce wracać, Polacy nie dają, i mówią: — Zdobędziem! — :A Witold? On patrzy, na oczach mu żarem Pali się chęć zemsty. Nie przebrnąć za Niemen, Ni dostać na zamek. Codziennie załoga Posyła, wołając: — Ratuj nas! giniemy! — On patrzy i duma; co począć, sam nie wie; Klnie cały świat Boży w rospaczy i gniewie, Nakoniec pomyślał — przez rzekę łańcuchem Zarzucił i łodzie do ogniw posplatał, Wojsko swe przez Niemen do zamku przeprawia. Wtém z góry puścili Polacy bierwiona, I kłody ogromne, i sosny z gałęźmi, A Niemen je niesie na lodzie Witolda, A Niemen o lodzie drzewami uderza, I toną w Niemnowych wód głębi Litwini, Łańcuch się rozdziera, czółna pęd porywa, A z mnogiej wyprawy, na stronę przeciwną, Na obóz Jagiełły jeden człek przybywa. </poem><br><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> 2v6x8knx893v69sqo2ndpamg40dt3pu Strona:Anafielas T. 3.djvu/334 100 1081767 3143935 2022-08-03T07:15:16Z Ankry 641 /* Przepisana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Ankry" />{{c|331}}</noinclude><poem> On krokiem od Bugu nie poszedł, aż w grodzie Załogę osadził, i Hinczę z Rogowa W dziedzinie Kiejstuta na straży postawił. Ciągnie na Kamieniec, łatwo go zdobywa, Bo miejsce to płaskie i rzeka oblewa Niewielka, ni strome broniły urwiska. Choć dziewięć swych tylko do szturmu wiódł secin, Na wieży zamczyska już orzeł powiewa, A Zyndram Miaskowski w Kamieńcu dowodzi. Już ciągnie do Grodna. A Witold pośpiesza Na odsiecz zamkowi. I nie zbiegł na porę. Jagiełło po lodach przez Niemen przeprawił, Dokoła zamczyska swój obóz rozstawił, A szturmem nie mogąc, chce dobyć go głodem, I czeka posiłków od braci, od Rusi. Skirgiełło zwołany, Włodzimierz Kijowski, Korybut z Siewierza, pod Grodno przyciągną. :Stał Witold naprzeciw za rzeką i lody; Chce przebyć, do zamku dostać się swojego, Lecz Niemen szeroko rozpuścił swe wody, Kry chwycił, rozerwał, Jagiełłę odgrodził. A Witold z przeciwnéj góry się szańcuje, I patrzy, jak biją do murów tarany, Jak jego pomocy załoga wyzywa, Klnie Polskę z Jagiełłą, rwie włosy na głowie, I gońca za gońcem posyła co nocy: — Nie poddać mu zamku, choć wszystkim wyginąć! — </poem><br><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> atw7i2wwureyl8p4hn49agr5m39q9v7 Strona:Anafielas T. 3.djvu/333 100 1081768 3143936 2022-08-03T07:15:17Z Ankry 641 /* Przepisana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Ankry" />{{c|330}}</noinclude><poem> I w imie swéj wiary zwołacie do boju I Panów, i Xiążąt, szlachtę, gmin i miasta. Niech wojsko potężne, olbrzymie wyrasta. Nic czas nam garstkami walczyć już małemi. Nam Litwę zajechać, i jednym obozem Od morza do morza położyć szeroko. Ja idę do swoich; do swoich wy szlijcie, I proście, i płaćcie; zwołajcie Krzyżowych. A teraz milczenie! Siły swe gotujmy, I w próżnéj się walce nie możmy przed czasem. — :Tak mówił. Z iskrzącem Mistrz słuchał go okiem; Szedł myślą zniszczenia za wojska potokiem, I widział Jagiełłę, jak konał w objęciu Nawały Krzyżackiej, jak ziemia szeroko Płonęła, gorzała i krwią się zlewała. Aż twarz mu kraśniała i pierś mu buchała. Za rękę Witolda pochwycił i trzyma. — Czas drogi — rzeki Wilold — do Grodna pośpieszam. Jagiełło w Podlasiu już zamki mi bierze. Nim Grodna dosięże i mnie tam zastanie, Zbierajcie swe wojsko, zbierajcie, na {{kap|Boga}}! Ja gońców rozeszlę na dziewięć pokoleń — Co żyje powstanie, co żyje zgromadzę! — :Nazajutrz o świcie znów Witold się pędzi. Nie zasnął, nie spoczął. Gdzie sen mu? spoczynek? Jagiełło dni dziesięć pod Brześciem już stoi. Choć mrozy mu wojsko, choć głód go pożywa, </poem><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> rpf2nvv1bfl9gomcbde25drnmd1vdzv Strona:Anafielas T. 3.djvu/332 100 1081769 3143937 2022-08-03T07:15:18Z Ankry 641 /* Przepisana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Ankry" />{{c|329}}</noinclude><poem> Obietnic, gdy dwoje w kolebce struł dzieci! — Mistrz głowę opuścił. {{tab|100}}— Zapomnim przeszłości. Jam u was! — pomożcie! Zapłacę Krzyżakom I sławą, i ziemią, i wojną z Lachami, Zapłacę sowicie, co dla mnie zrobicie. — :Mistrz czoło pociera, Komturów zwołuje. Już wieść się rozeszła, że Witold na zamku, Więc śpieszą i wkoło siadają naradzać. Długo w noc się sporzą i ostro ścierają. A Witold uśmiecha. On pewny, że znowu Odepchnąć go nie śmią. I nim dzień zaświtał, Na karcie przymierza ciśniono pieczęcie. :— Teraz — rzekł do Mistrza — nie tak nam wojować. Ja pójdę do swoich, od chaty do chaty, Od sioła do sioła; a kto łuk naciągnie, Kto procą wyrzuci, kto pałkę podniesie, Ja wszystkich zabiorę; ja spędzę wam tłumy Ze Żmudzi, z Podlasia, od Rusi, ze stepu, Gdzie konie Tatarskie w morzu się kąpają; Ja pójdę i płacić, i prosić, i silić, Ja zbiorę wam wojsko, jak chmurę szarańczy, By Litwę zalało, zniszczyło, zajadło, Jak pomor, jak pożar na kark jéj upadło. Wy, Mistrzu, pójdziecie po Niemcach, po braciach, W zamorskie krainy, w daleki kraj waszy, </poem><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> lxfb9z6ck9fgvx1gk6h3km7yc95s3f5 3143939 3143937 2022-08-03T07:15:54Z Ankry 641 proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Ankry" />{{c|329}}</noinclude><poem> Obietnic, gdy dwoje w kolebce struł dzieci! — Mistrz głowę opuścił. {{tab|120}}— Zapomnim przeszłości. Jam u was! — pomożcie! Zapłacę Krzyżakom I sławą, i ziemią, i wojną z Lachami, Zapłacę sowicie, co dla mnie zrobicie. — :Mistrz czoło pociera, Komturów zwołuje. Już wieść się rozeszła, że Witold na zamku, Więc śpieszą i wkoło siadają naradzać. Długo w noc się sporzą i ostro ścierają. A Witold uśmiecha. On pewny, że znowu Odepchnąć go nie śmią. I nim dzień zaświtał, Na karcie przymierza ciśniono pieczęcie. :— Teraz — rzekł do Mistrza — nie tak nam wojować. Ja pójdę do swoich, od chaty do chaty, Od sioła do sioła; a kto łuk naciągnie, Kto procą wyrzuci, kto pałkę podniesie, Ja wszystkich zabiorę; ja spędzę wam tłumy Ze Żmudzi, z Podlasia, od Rusi, ze stepu, Gdzie konie Tatarskie w morzu się kąpają; Ja pójdę i płacić, i prosić, i silić, Ja zbiorę wam wojsko, jak chmurę szarańczy, By Litwę zalało, zniszczyło, zajadło, Jak pomor, jak pożar na kark jéj upadło. Wy, Mistrzu, pójdziecie po Niemcach, po braciach, W zamorskie krainy, w daleki kraj waszy, </poem><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> 6kdnpkxgnr82orq71ryq4vxowfabmv2 Strona:Anafielas T. 3.djvu/331 100 1081770 3143938 2022-08-03T07:15:19Z Ankry 641 /* Przepisana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Ankry" />{{c|328}}</noinclude><poem> Znowu do nich jedzie, znów o pomoc wzywa. Lecz Mistrz umarł stary; nowego wybrano, Kto wié, jaka będzie z nowym Mistrzem sprawa? :Z małą garstką ludu do Marji miasta, We wrota zastukał, odmieniwszy imie. Do Mistrza z poselstwem z Litwy przyszedł głębi. I nikt go nie poznał, na zamek wpuszczono. Na zamkowéj sali w nocnym siedział mroku Mistrz nowy, Komturów otoczony radą. Jakieś xięgi patrzą, listy przed się kładą, I cicho cóś szepcą, a czoła zmarszczyli. Wtém podwórzec tętni, trąbka się ozwała. — Do Mistrza! Nieznany chce się widzieć Xiążę. — Wnet bracia w krużganki rozbiegli się cicho; Mistrz sam się pozostał, usiadł w wzniosłym tronie, Czeka. Drzwi otwarły — Witold wchodzi dumnie. On spojrzał i porwał, i stoi milczący, Bo poznał Witolda, a boi się zdrady, I lęka, czy zamku nie ubiegł ze swemi? — Cny Mistrzu! — rzeki Wilold — otom u was znowu Z prośbą po raz trzeci, do was, do Zakonu. — — Z prośbą? do Zakonu? Wy ze mnie szydzicie! — — Na Boga, nie szydzę. Jagiełło mnie zdradził, Ja zdradzam Jagiełłę, i do was znów idę. — — Lecz Zakon ci, Panie, trzy razy wszak wiary Dotrzymał, nie zawiódł. — {{tab|120}}— O! Zakon dotrzymał </poem><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> 1scjukvz5a6jgp3uh1kxh9toq8bofs5 Strona:Anafielas T. 3.djvu/351 100 1081771 3143940 2022-08-03T07:17:39Z Ankry 641 /* Bez treści */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="0" user="Ankry" /></noinclude><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> lsy2b3c9gb8p2xt25oivtmvcw7oszmd Strona:Anafielas T. 3.djvu/367 100 1081772 3143941 2022-08-03T07:18:21Z Ankry 641 /* Bez treści */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="0" user="Ankry" /></noinclude><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> lsy2b3c9gb8p2xt25oivtmvcw7oszmd Strona:PL Encyklopedyja powszechna 1860 T1.djvu/722 100 1081773 3143942 2022-08-03T07:19:55Z Dzakuza21 10310 /* Problemy */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="2" user="Dzakuza21" /></noinclude><section begin="Analiza Diofantesa" />byłoby x—ax', y—ay' i mielibyśmy a²x'²+a²x'²=z², czyli a²(x'²+y'²)=z², co pokazuje że gdyby ''x'' i ''y'' miały czynnik wspólny, natenczas i z byłoby podzielne przez ''a'', czyli byłoby z=az' i pierwotne równanie miałoby kształt a²(x'²+y'²)=a²z'², czyli x'²+y'²=z'², gdzie x', y' i z' są liczbami między sobą pierwszemi. W równaniu danem jeżeli x jest parzyste, y parzystém być nie może, w przeciwnym albowiem razie x i y miałyby czynnik wspólny 2, co się nie zgadza z poprzedzającem. Również obie liczby x i y nie mogą być nieparzyste-mi, gdyby albowiem było x— 244-1, a y—21^-1, natenczas (244-l)2-j-(2ł4-l)2 =4(42-H24~/r-H)+2, to jest summa kwadratów z tych liczb byłaby podzielną tylko przez 2, a zatem nie byłaby zupełnym kwadratem, gdyż kwadrat będący liczbą parzystą, jest zawsze podzielny przez 4. Tak więc jeżeli jedna z liczb x i y jest parzysta, druga musi być nieparzystą. Przypuśćmy że x jest liczbą nieparzystą, zaś y parzystą, i że z=.r-j—y, gdzie—jest ułamkiem uproszczonym, będzie: zkąd: a ztąd—— Ponieważ ułamek jest wyrażony w najprostszej postaci, przeto i ułamek przez nic nieda się skrócić. Nadto liczby p i y nie mogą być obie nieparzystemi, w razie albowiem gdyby liczby p i y były nieparzystemi, różnice ich kwadratów, to jest: , byłaby podzielną przez 4, a po skróceniu ułamku przez 2, w liczniku pozostałby czynnik 2, co miejsca mieć nie może z przyczyny, żeśmy przypuścili iż x jest liczbą nieparzystą; jedna więc z liczb p i y jest parzysta a druga nieparzystą, ztąd licznik nie jest podzielny przez 2, a zatćm i cały ułamek nie da sie skrócić. W dwóch ułamkach równych licznik jednego jest równy licznikowi drugiego, i mianownik jednego jest równy mianownikowi drugiego, więc, że zaś było przeto. Doszliśmy więc do rozwiązania równania w liczbach całkowitych, a mianowicie , pamiętając podług tego, co wyżej powiedziano, że jedna z liczb p i y jest parzysta druga nieparzysta, a nadto że obie są liczbami pierwszemi między sobą. Przypuszczając więc że: to jest: boki trójkąta prostokątnego szukanego, wyrażą się liczbami: 3, 4, 5, albo 15, 8, 17, albo 5, 12, 13, albo 21, 20, 29, albo 7, 24, 25 i t. d. Oczywiście przedmiot ten stanowi część algebry, w której się mówi o równaniach i {{pp|zagadnie|niach}}<section end="Analiza Diofantesa" /><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> bfxni4hw93427q29dslk25j8janv4ge Strona:PL Encyklopedyja powszechna 1860 T1.djvu/723 100 1081774 3143943 2022-08-03T07:24:18Z Dzakuza21 10310 /* Przepisana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Dzakuza21" /></noinclude><section begin="Analiza Diofantesa" />{{pk|zagadnie|niach}} niewyznaczonych (ob.), i tam systematycznie jest wyłożony. Diofantes więc jest pierwszym wynalazcą rozwiązania równań niewyznaczonych; Indyjanie przecież wymieniają współczesnego jemu Arya-Bhatta, który nad tym samym przedmiotem miał pracować. Diofantes w przedmiocie tym pierwsze uczynił kroki, a rozwinięcie jego dopiero wtenczas mogło być zupełniejsze, kiedy do algebry wprowadzono użycie właściwych znaków. W XVI wieku Fermat położył niezaprzeczone zasługi tak w tej, jak i w innych częściach matematyki. W nowszych czasach Euler rozwijał ten przedmiot w pismach swoich, a w drugim tomie algebry jego znajdujemy wykład równań niewyznaczonych bardzo zupełny. Zalecić jeszcze należy pod tym względem znane dzieło Legendre’a: ''Théorie des nombres'', tudzież Gauss’a ''Disquisitiones Arithmeticae'', Lipsk 1801 r.; dla początkujących może być wielce użytecznem dzieło Minding’a: Początki wyższej arytmetyki (''Anfangsgrunde der höheren Arithmetik'').{{EO autorinfo|''J. P-z.''}}<section end="Analiza Diofantesa" /> <section begin="Analiza chemiczna" />{{tab}}'''Analiza chemiczna.''' Wszelkie badanie chemiczne mające na celu oznaczenie składu jakiegokolwiek ciała, zowie się ''analizą'', lub ''rozbiorem chemicznym'', część zaś chemii, traktującą o analizie zowiemy ''chemiją analityczną''. Cel analizy może być dwojaki; albo wykrycie części składowych ciała badanego, i w takim razie analiza przybiera miano ''jakościowej (qualitativa''); albo oznaczenie ich ilości, co do wagi lub objętości, i wówczas zowie się analizą ''ilościową (quantitatica''). Stosownie znowu do tego, czy się zajmuje ciałami mineralnemi lub organicznemi, dzieli się na ''mineralną'' i ''organiczną''. Środki jakich do rozkładu ciał na części, czyli do ich rozbioru używamy, polegają na rozmaitości przymiotów i własności części składowych ciała badanego; dla tego też do korzystnego zajęcia się analizą, potrzebną jest dokładna znajomość chemii ogólnej, która nas tego naucza; jak również i innych nauk przyrodzonych, będących niejednokrotnie niezmiernie ważną w analizie pomocą. Ponieważ zaś cele analizy są różne, zatém i drogi do nich prowadzące różne być muszą. W analizie jakościowej idzie o jak najprędsze wykrycie części składowych jakiegokolwiek ciała, nie pytając się wcale o ich ilość; niekiedy nawet szukamy tylko jednego ciała, bez względu na inne, jak np. w zatruciach i t. p.; kiedy znowu w analizie ilościowej idzie o znalezienie stosunku wszystkich części składowych poddanego rozbiorowi ciała; albo też o oznaczenie ilości jednego tylko, lub kilku ciał, mających pewną wartość i znaczenie. Lecz chcąc oznaczyć co do ilości części składowe jakiego ciała, potrzeba pierwej dowiedzieć się z jakich się ono składa pierwiastków; znając je bowiem, użyjemy właściwych środków do oznaczenia ich w takim stanie, aby łatwo mogły być oznaczone co do ilości czyli zważone. Dla tej przyczyny rozbiorem jakościowym, koniecznie poprzedzić należy rozbiór ilościowy. W dochodzeniu składu ciała, najprostszą zdaje się byłoby rzeczą, oddzielać każda z osobna, wszystkie jego części składowe, lecz rzadko to jest możliwem: najczęściej nieznane części składowe ciała badanego, wprowadzamy ze znanemi ciałami w związki, odznaczające się szczególnemi cechami i stałością swego składu. Te ciała znane zowiemy odczynnikami (reagentia). Wszakże do wykrycia, a nawet niekiedy i do oznaczenia ilości pewnych ciał nie jest koniecznem użycie odczynników; często okazanie się pewnego charakterystycznego zjawiska jest dostatecznym do poznania ciała: np. działanie na igiełkę magnesową jest niezawodną cechą niektórych związków żelaza; czernienie za ogrzaniem, okazuje materyje organiczne: ulatywanie wody przez suszenie, służy do oznaczenia jej ilości i t. p.; najczęściej atoli użycie odczynników jest niezbędném. Ażeby odczynnik mógł działać na ciało, i wywołać w niém jakąkolwiek zmianę, służyć mającą do wykrycia lub wydzielenia pewnej części<section end="Analiza chemiczna" /><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> jtlv77gadwxmwqyl2y9mlr25r3iawcq Strona:PL Encyklopedyja powszechna 1860 T1.djvu/724 100 1081775 3143945 2022-08-03T07:26:22Z Dzakuza21 10310 /* Przepisana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Dzakuza21" /></noinclude><section begin="Analiza chemiczna" />składowej, cząstki jego muszą się bezpośrednio stykać z cząstkami ciała badanego; dla tego też albo ciało badane i odczynnik muszą być w stanie ciekłym, albo je w stanie stałym wystawiamy na działanie ognia. Pierwsza droga, zwana drogą mokrą, częściej jest używaną w analizie ilościowej; ostatnia zaś zwana suchą w analizie jakościowej, mianowicie w próbach dmuchawkowych (ob. dmuchawka). Wszakże tą drogą oznacza się nieraz i ilość ciała jak np. w ''docymazyi'', w ''kupellacji'' i t. p. (ob.). Chemik jakiemikolwiek sposobami przeprowadziwszy ciało badane w stan rozpuszczalny, używa kolejno w pewnym, właściwym porządku, odczynników, które wchodząc w związki nierozpuszczalne z częściami składowemi ciała badanego, lub łącząc się z rozczynnikiem (cieczą rozpuszczającą), wydzielają po kolei z roztworu części składowe ciała, tak że w końcu, albo nic z nich nie pozostanie, albo tylko takie, na które, aby je zabrać, nie posiadamy właściwego odczynnika. Wydzielające się związki nierozpuszczalne zowiemy zwykle osadami. Osady te powinny być jak najmniej rozpuszczalne, ażeby przez mycie wodą dystylowaną, lub niekiedy innym, płynem, mogły być oswobodzone od ciał pozostałych w roztworze, nie tracąc nic w skutek tego na wadze. Po dokładném wymyciu, osady wysuszone, a najczęściej i wypalone ważą się, a z wagi ich, jeżeli zawierają w sobie części składowe odczynnika, oblicza się ilość ciała, które z nim związek nierozpuszczalny utworzyło. Obecnie jednak szczególniej w analizach do użytku technicznego, gdzie idzie o śpieszne oznaczenie pewnych tylko ciał, a nawet i w zwyczajnej analizie chemicznej, waga zaczyna wychodzić z użycia, a zamiast ważenia osadów, używa się tak zwanych roztworów mianowanych, (solutions titrees), za pomocą których nierównie prędzej, bo bez zbierania na filtrach osadów, ich mycia, suszenia, wypalania i ważenia, otrzymujemy wypadki równie pewne, jak przy użyciu wagi. Tego rodzaju analiza zowie się analizą objętościową dla ciał stałych i płynnych, analizą miarową lub miareczkowaniem (Maasana-lyse, miareczkowanie); albo analizą roztworami mianowanemi (Analytische Titrirmethode), ponieważ w niej ilości ciał wykrywa się przez użycie roztworów oznaczoną ilość odczynnika w sobie mających, co zostało nazwane: mianem zasobem albo tytułem (titre) roztworu. Od czasu Descroizilles'a, który pierwszy użył tego sposobu do oznaczania dobroci chlorku wapna, bardzo wielu chemików pracowało na tej drodze, tak że obecnie analiza objętościowa, przez użycie ulepszonych metod i przyrządów, daje wypadki częstokroć nawet pewniejsze niż przy użyciu wagi. Jak w zwykłej analizie najważniejszym narzędziem jest dokładna waga, tak tu znowu do mierzenia płynów potrzebne są rozmaitego kształtu dokładnie podzielone lub wymierzone naczynia, jako to: buretki, pipetki, cylindry, kolby i t. p. Najpraktyczniejszemi w użyciu okazały się buretki Mohr a. W analizie objętościowej zastosowano rozmaite metody, jak: zobojętnianie, tu należą alkalimetryja i t. p.; otlenianie, jak w analizie rud żelaznych, indyga i t. p.: redukcyja, jak w chlorometryi, dochodzeniu ilości cukru i t. p.; i strącanie czyli osadzanie, jak w próbach srebra drogą mokrą i t. p. (ob. srebro). Analiza objętościowa coraz bardziej się upowszechnia; dzieło Mohr a Lehrbuch der chemisch-analytischen Titrirmethode, najwięcej w tym względzie objaśnić może. Analiza gazów również jest objętościową, ponieważ tą drogą daleko jest dogodniej oznaczać skład tych ciał niż za pomocą wagi. Narzędzia do tego celu używane zowią się eudyjometrami (ob.), ciała do rozbiorów używane eudyjometrycznemi, samą zaś analizę gazometryczną, albo eudyjometrją. Analiza gazów stanowi ważną gałęź chemji analitycznej, a początek swój wzięła od rozbioru powietrza. Wkrótce po odkryciu tlenu, Fontana<section end="Analiza chemiczna" /><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> 7qhunsp7jr4mk5kfo1ssbyr5jrqivel Strona:PL Encyklopedyja powszechna 1860 T1.djvu/725 100 1081776 3143946 2022-08-03T07:36:32Z Dzakuza21 10310 /* Przepisana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Dzakuza21" /></noinclude><section begin="Analiza chemiczna" />i Landrani robili wiele analiz powietrza, a ostatni narzędzie do tego celu służące nazwał eudyjometrem. Później wielu chemików: Scheele, Priestley, Volta, Berthollet, Gay-Lussac w końcu Regnault i inni pracowali nad ulepszeniem tego rodzaju rozbiorów: większe jednak zasługi położył w tym względzie Bunsen, który w wybornem swem dziele: Gasometrische Methoden obszernie wyłożył sposoby, jakich w rozbiorach gazów trzymać się należy.<section end="Analiza chemiczna" /> — <section begin="Analiza organiczna" />'''Analiza organiczna.''' Tém nazwiskiem najczęściej oznaczają analizę ostateczną materyj organicznych, zwaną jeszcze inaczej analizą elementarną, albo rozbiorem pierwiastkowym materyj organicznych. Wszakże analizie organicznej teraz wypada nadać rozciąglejsze znaczenie; i mianowicie pod tym wyrazem rozumieć nietylko oznaczanie w materyjach organicznych ilości węgla, wodoru, tlenu i azotu, lecz także i oznaczanie tak zwanych pierwiastków bliższych ciał organicznych tak jakościowo, jakoteż i ilościowo. Nadzwyczajne postępy jakie w ostatnich kilkunastu latach uczyniła chemija organiczna, tudzież można powiedzieć całe zastępy pracujących na tej drodze chemików, pozwalają nam teraz z większą nawet pewnością wydawać sąd o składzie i własnościach ciał organicznych, niż to było możliwem przed 50 laty dla ciał mineralnych. Obecnie zakres nauki stał się tak obszernym, że musiano zaprowadzić w niej podziały; mamy więc oprócz ogólnej chemii organicznej, phytochemiję czyli chemiję ciał roślinnych, i zoochemiję czyli chemiję ciał zwierzęcych, tudzież odpowiednie analizy. Ostatnia, t.&nbsp;j. analiza zoochemiczna stanowi obecnie niezmiernie ważną pomoc w medycynie, i bardzo wiele w ostatnich czasach przyczyniła się do jej postępu. Przyszłość tych nowych umiejętności jest ogromna, i dla ludzkości niezmiernie ważna. Jak w analizie ciał mineralnych bardzo ważném narzędziem jest dmuchawka, takiém tu jest miskroskop; za jego bowiem pomocą, przy użyciu właściwych odczynników, przychodzimy bardzo szybko do zupełnie pewnych wypadków. W analizie ciał organicznych używane odczynniki, aparaty i postępowanie jest w ogólności takie same, jak w analizie mineralnej, zastosowane wszakże do natury ciał z któremi mamy do czynienia. Berzelius przez swe liczne prace nad wydzieleniami organizmów, położył pierwsze zasady tej części nauki; następnie tacy mężowie, jak: Liebig, Bunsen i inni wiele przyczynili się do jej rozwinięcia, a w ostatnich czasach zajęcie się nią wielu chemików, fizyjologów i patologów postawiły ją na tym stopniu rozwoju, że w zastosowaniach swoich stała się już niezmiernie ważną.<section end="Analiza organiczna" /> <section begin="Analiza organiczna" />'''Analiza pierwiastkowa materyi organicznych, analiza ostateczna.''' Materyje organiczne powstają po największej części z węgla, wodoru i tlenu, mniej jest zawierających azot, a stosunkowo mało takich, do których składu wchodzi siarka, fosfor i inne pierwiastki. Z pomiędzy nich jeden tylko azot, da się oznaczyć w stanie odosobnionym; innych tą drogą oznaczyć nie można, ponieważ przy rozkładzie tworzą rozmaite związki, których skład zależy od okoliczności rozkładowi towarzyszących. Dla tego zamieniamy je w zupełności na związki stałego składu, z ilości których, następnie łatwo obliczyć ilość pierwiastków. To dokonywa się przez spalenie materyj organicznych z ciałami łatwo tlen odstepującemi, przez co węgiel zamienia się na kwas węglany, wodor na wodę, siarka na kwas siarczany, fosfor na kwas fosforny. Gay-Lussac i Thenard dali początek analizie organicznej, ale ich metody zostały od dawna zarzucone. Postępowanie, jakie teraz powszechnie jest używane, podał Liebig. Polega ono na spaleniu materyi organicznicznej kosztem tlenku miedzi (CuO), lub chromianu ołowiu (PbO, CrO<sub>3</sub>) w długiej rurce szklannej, i uchwyceniu powstałej z tąd wody, w rurce z chlorkiem wapnu, a kwasu węglanego, w aparacie kulkowym przez stężony ług potażowy. Przybytek<section end="Analiza ostateczna" /><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> 1x5qmnh91vyefneptitlv2u1p1we3xk Strona:PL Encyklopedyja powszechna 1860 T1.djvu/726 100 1081777 3143949 2022-08-03T08:05:20Z Dzakuza21 10310 /* Przepisana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Dzakuza21" /></noinclude><section begin="Analiza chemiczna" />na wadze tych aparatów po dokonanem spaleniu, oznacza wprost ilosc wody i kwasu weglanego, z których oblicza się ilość węgla i wodoru. Tlen oblicza się z różnicy. Gdy materyja organiczna azot zawiera, potrzeba wykonać dwie analizy, jedną dla oznaczenia węgla i wodoru, drugą dla oznaczenia azotu. Do tego podano rozmaite metody, jedne polegające na oddzieleniu azotu w stanie odosobnionym, i oznaczeniu go z objętości; drugie zasadzające się na przeprowadzeniu go, przez ogrzewanie materyj organicznych z alkaljami, w stan amonijaku. który łatwo uchwyconym być może, a następnie oznaczonym właściwym sposóbem za pomocą wagi, albo nierównie prędzej bez jej użycia, za pomocą mianowanego kwasu siarczanego. Z ilości amonijaku łatwo obliczyć ilość azotu. Siarkę i fosfor materyj organicznych oznacza się pospolicie przez spalenie z saletrą: z kwasów oblicza się ilość pierwiastków.<section end="Analiza chemiczna" /> <section begin="Analiza termometryczna" />'''Analiza termometryczna.''' Używa się mianowicie przy ciałach które przy rozpuszczeniu lub łączeniu się z wodą, wywiązują lub pochłaniają Ciepło. Temperatura służy tu za miarę do oznaczenia ilości ciał dochodzonych. W solach z ilości użytego rozczynnika, i temperatury przy której krystalizacyją następuje, sądzi się o ilości ciał rozpuszczonych. Dochodzenie olejów dokonywa się na tej samej zasadzie, mieszając je z właściwą ilością stężonego kwasu siarczanego.<section end="Analiza termometryczna" /> — <section begin="Analiza pośrednia" />'''Analiza pośrednia''' różni się od zwykłej tem, że ilości ciał nie oznaczają się bezpośrednio za pomocą wagi, lecz łącząc je z innemi ciałami, z ilości tego związku oblicza się ilość ciał szukanych. Taki sposób używa się szczególniej tam gdzie oddzielenie ciał jest trudne, a różnica między ich jednostnikami wielka.—Znakomitsze dzieła o analizie chemicznej są: Henryka Rose: ''Lehrbuch der analitischen Chemie'', ostatnie wydanie wyszło w Brunświku w 2 tomach 1851 r. Dzieło to wytłómaczone na język francuski angielski i inne. Liebig’a: ''Anleitung zur Analyse organischer Körper'', którego pierwsze wydanie wyszło w Brunświku 1837, a później wielokrotnie powtórzone i na różne języki przełożone: Fresenius: ''Anleitung zur quantitativen chemischen Analise'', kilka wydań. W naszej literaturze posiadamy dzieła tego przedmiotu dotyczące: Chemja policyjno-prawna, wydana przez Radę Lekarską Król. Pols. Warszawa 1844, do której dodatek wyszedł 1854 r. tamże; Potrzeby chemiczne rolnictwa przez Ad. Duflos i Ad. Hirsch, przełożone przez J. S. Zdzitowieckiego, Warszawa 1844 r., w którem znajdują się wiadomości z analizy chemicznej, bliżej obchodząca rolnika. Przewodnik w rozbiorach chemicznych jakościowych ciał nieorganicznych, przez Władysława Bażana, Kraków 1853; Poradnik do rozbiorów chemicznych, Karola Gerhardt, tłumaczony przez Wincentego Karpińskiego, Warszawa 1856: Dmuchawka i jej użycie do rozbiorów chemicznych, z niemieckiego, Dra T. Scheerera, przełożył J. P. M. Duniecki, Brunświk 1854. Przewodnik do rozbiorów chemicznych przez Dra Henryka Wilka, przełożony z niemieckiego przez Karola Lilpopa, do niego dołączone są tablice do rozbiorów chemicznych jakościowych, tegoż autora, Warszawa 1859. Tablice Willa wyszły jeszcze w przekładzie, dokonanym przez Mikołaja Brunera, Warszawa 1859.{{EO autorinfo|''T. C.''}}<section end="Analiza pośrednia" /> <section begin="Analogija" />{{tab}}'''Analogija''' (z greckiego: ana, znowu i logos, słowo, znaczenie), wyraża stosowność, podobieństwo lub równość pod pewnemi względami jednej rzeczy z drugą. Zbadanie tej rzeczy, jeżeli opiera się na takiem podobieństwie, nazywamy zbadaniem jej przez analogiję; zaś wniosek, jaki z takiego dwóch rzeczy podobieństwa, albo pod niektóremi względami z ich równości, czynimy o podobieństwie lub jedności zachodzących pomiędzy niemi ze względu na inne ich oznaki, nazywany w logice wnioskiem przez analogiję. Wniosek ten, jakkolwiek<section end="Analogija" /><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> ba473zcsk2l7929n9akps2vvm4volmd Strona:X de Montépin Dziecię nieszczęścia.djvu/92 100 1081778 3143950 2022-08-03T08:05:45Z Wydarty 17971 /* Przepisana */ — proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Wydarty" /></noinclude>{{tab}}— A! mój drogi stryju — rzekła żywo — dziś jeszcze napiszę...<br> {{tab}}— A kiedy Berta — mówił dalej hrabia — będzie już mogła oprzeć się na silnem ramieniu uczciwego człowieka, będę spokojny... Bóg mnie zabierze, kiedy zechce...<br> {{tab}}— Nie zabierze cię jeszcze długo dla szczęścia nas wszystkich — odrzekła baronowa i po chwili milczenia szepnęła z widocznem zakłopotaniem:<br> {{tab}}— Pozwolisz mi, jenerale, zadać sobie jedno pytanie.<br> {{tab}}— I owszem!...<br> {{tab}}— I nie będziesz miał za złe, że się wtrącam!<br> {{tab}}— Nie wielka byłaby w tem moja zasługa... Ty nigdy nie dajesz powodu do strofowania.<br> {{tab}}— Czy stryj nie lęka się zbytecznego spoufalenia się Berty z panem Sebastyanem Gérardem?<br> {{tab}}— Jakto rozumiesz?...<br> {{tab}}Baronowa spuściła oczy.<br> {{tab}}— U młodych ludzi miłość powstaje tak prędko — szepnęła.<br> {{tab}}Głośnym i szczerym śmiechem wybuchnął jenerał. c<br> {{tab}}— Oto się nie bój, moja droga — rzekł. W tem przesadzasz zbytnią ostrożnością... Żadnej obawy niema pod tym względem. Najprzód ta poufałość, która ci się wydaje niebezpieczną, wcale nie istnieje... Berta i Sebastyan nigdy nie są sami...<br> {{tab}}— A przecie zdaje mi się, że w tej chwili nawet, w ogrodzie...<br> {{tab}}— To po raz pierwszy — przerwał p. de Franoy, i słyszałaś, że Berta iść wcale nie chciała... Ha! ha!<br><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> jf1n2aw7jkq3aucbemh0o93371yyizn 3143953 3143950 2022-08-03T08:08:59Z Wydarty 17971 proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Wydarty" /></noinclude>{{tab}}— A! mój drogi stryju — rzekła żywo — dziś jeszcze napiszę...<br> {{tab}}— A kiedy Berta — mówił dalej hrabia — będzie już mogła oprzeć się na silnem ramieniu uczciwego człowieka, będę spokojny... Bóg mnie zabierze, kiedy zechce...<br> {{tab}}— Nie zabierze cię jeszcze długo dla szczęścia nas wszystkich — odrzekła baronowa i po chwili milczenia szepnęła z widocznem zakłopotaniem:<br> {{tab}}— Pozwolisz mi, jenerale, zadać sobie jedno pytanie.<br> {{tab}}— I owszem!...<br> {{tab}}— I nie będziesz miał za złe, że się wtrącam!<br> {{tab}}— Nie wielka byłaby w tem moja zasługa... Ty nigdy nie dajesz powodu do strofowania.<br> {{tab}}— Czy stryj nie lęka się zbytecznego spoufalenia się Berty z panem Sebastyanem Gérardem?<br> {{tab}}— Jakto rozumiesz?...<br> {{tab}}Baronowa spuściła oczy.<br> {{tab}}— U młodych ludzi miłość powstaje tak prędko — szepnęła.<br> {{tab}}Głośnym i szczerym śmiechem wybuchnął jenerał.<br> {{tab}}— Oto się nie bój, moja droga — rzekł. W tem przesadzasz zbytnią ostrożnością... Żadnej obawy niema pod tym względem. Najprzód ta poufałość, która ci się wydaje niebezpieczną, wcale nie istnieje... Berta i Sebastyan nigdy nie są sami...<br> {{tab}}— A przecie zdaje mi się, że w tej chwili nawet, w ogrodzie...<br> {{tab}}— To po raz pierwszy — przerwał p. de Franoy, i słyszałaś, że Berta iść wcale nie chciała... Ha! ha!<br><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> aupjfwquzaniy7crnipq9hgva5nhe1g Strona:X de Montépin Dziecię nieszczęścia.djvu/93 100 1081779 3143951 2022-08-03T08:07:33Z Wydarty 17971 /* Przepisana */ — proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Wydarty" /></noinclude>znam ja ją od ciebie lepiej!.. To dziecko jeszcze, w całem znaczeniu tego wyrazu... Sebastyan bywa tu dla mnie... nie dla niej... kocham go, szanuję, mam go za wzorowego oficera i daleki on jest z pewnością od wyrzeczenia się broni dla stuły małżeńskiej... Zresztą pełen on inteligencyi i taktu, i chociaż ładny jest, miły i dystyngowany, nigdy jemu, synowi wieśniaka — handlarza drzewa, nie przyjdzie myśl starania się o rękę córki hrabiego de Franoy...<br> {{tab}}Śpij więc, baronowo, spokojnie i sprowadź nam jak najprędzej młodego margrabiego de Flammaroche<br> {{tab}}— Napisze do margrabiny nawet u ciebie, stryju i zamiast z Saint-Juan list wyślę po drodze z Boumeles-Daumes, tak, że dojdzie o jeden dzień prędzej.<br> {{tab}}Dziesięć minut upłynęło.<br> {{tab}}Rozmowę jenerała z baronową przerwali wracający Berta i Sebastyan, za którymi Antoni niósł szachownicę i postawił ją na stoliczku przy łóżku, pod ręką hrabiego de Franoy. {{---|60|przed=20px|po=20px}}<section begin="X" /><section end="X" /> {{c|XII.|w=120%|po=12px}} {{tab}}Gdy rozmowa toczyła się między jenerałem i baronową, cóż się działo w ogrodzie podczas dziesięciu minutowej przechadzki młodych ludzi, którą baroncwa de Vergy miała za tak niebezpieczną?<br> {{tab}}Nic się nie działo.<br> {{tab}}Sebastyan i Berta szli zwolna obok siebie przez aleje najbardziej dla wszystkich widoczne.<br><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> nfo1ucdcrdne5u18az557shnjms4mzk Dziecię nieszczęścia/Część pierwsza/XI 0 1081780 3143952 2022-08-03T08:08:16Z Wydarty 17971 wikitext text/x-wiki {{Dane tekstu2 |referencja = {{ROOTPAGENAME}} }} <br> {{JustowanieStart2}} <pages index="X de Montépin Dziecię nieszczęścia.djvu" from=84 to=93 fromsection="X" tosection="X" /> {{JustowanieKoniec2}} {{MixPD|Xavier de Montépin|anonimowy}} [[Kategoria:{{ROOTPAGENAME}}|D{{BieżącyU|1|2}}{{BieżącyU|2|3}}]] ncq7u47cyyeh5t1jaxettvlzuqa3scj Strona:PL Eustachy Iwanowski-Pielgrzymka do Ziemi Świętej odbyta w roku 1863.djvu/506 100 1081781 3143958 2022-08-03T08:17:16Z Fallaner 12005 /* Przepisana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Fallaner" /></noinclude>zyniego; znajdują się w kościele św. Jana Chrzciciela. W patryarchalnéj nowéj cerkwi są relikwije, cząsteczki małe następne: św. Cyrylla aleksandryjskiego, św. Bazylego wielkiego, św. Jerzego, biskupa Neo-cezaryjskiego, część głowy św. Mateusza, palec św. Tomasza.<br> {{tab}}Patryarchowie aleksandryjscy wyprowadzają swoje pochodzenie duchowne od Marka Ewangelisty. Zachowują u siebie jako wielką relikwiją drogą pamiątkę, dwa ułamki po grecku Ewangelii św. Marka, pisane na bardzo cienkim, przezroczystym pargaminie fioletowego koloru, złotémi literami. Ksiądz Porfiry utrzymuje, że są to odrywki Ewangelii z V wieku, przepisane z Ewangelii Marka. Mają jeszcze całe cztéry ewangelije, pisane bardzo drobnym, ale wyraźnym charakterem, roku 1272, na białym pargaminie, z złocistémi ozdobami. W czasie wielkich uroczystości, idąc na około cerkwi procesyonalnie, niosą te pisane ewangelije. Zwyczaj jest w Synai i w Athos, na wielkie uroczystości noszą księża ewangelije, pisane na pargaminie, złocone, które są w większém poważaniu od ewangelij drukowanych, jako piérwotne, zachowane, nie utracone.<br> {{tab}}W Kairze zachowuje się obrządek oddzielny, właściwy temu miejscu. Na piérwszy dzień Wielkiej Nocy, w czasie nieszporów, patryarcha wiernym rozdaje róże bez koleów. Dnia 25 kwietnia jest bardzo wielka uroczystość św. Marka, ewangelisty. Patryarcha celebruje w staréj patryarchii, Na tronie patryarchalnym dla pokory w dzień ten nie siada. Na nim umieszczony jest obraz św. Marka Ewangelisty, przed nim stoi zapalona wielka świéca.<br> {{tab}}Chrześcijanie wschodni utrzymują, że są prawowiernym Kościołem, albowiem wszyscy cztéréj patryarchowie z sobą, w jednéj wierze są złączeni; a przecie w chrześcijaństwie głosu ich nie słychać, żadnego nie dają znaku życia. Nic nie mówią, nie nie działają. Widocznie opuścił ich Duch św., wszystkich darów jego są pozbawieni, i dla tego już umilkli.<br><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> j18g5mc862j4pjww4scbb8buoc7d1b5 Strona:PL Eustachy Iwanowski-Pielgrzymka do Ziemi Świętej odbyta w roku 1863.djvu/507 100 1081782 3143963 2022-08-03T08:22:44Z Fallaner 12005 /* Przepisana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Fallaner" /></noinclude>{{c|''Biblioteka, Przy nowym patryarchacie.''|przed=2em|po=2em}} {{tab}}W bibliotece patryarchatu aleksandryjskiego, w Kairze jest wiele ksiąg łacińskich, które dowodzą stosunków z Rzymem, i przekonywają, że to patryarchat konstantynopolitański utworzył szysmę, i inne pociągnął za sobą.<br> {{tab}}Biblioteka liczy 1877 dzieł, i 287 rękopismów, z których jest bardzo rzadki a interesujący: O Nikonie, patryarsze moskiewskim, i o sądzie nad nim. Są cztéry Ewangelije, napisane roku 1338. Po grecku w rękopiśmie pod tytułem Ekklezyastika Istoria, nie wiadomo do jakiego czasu doprowadzona.<br> {{tab}}Dwa rękopisma potryarchy aleksandryjskiego Erazma. Bardzo ważny rękopism, przypisywany Ojcu Kościoła zachodniego św. Augustynowi, biskupowi hipońskiemu, Akafest do św. Michała archanioła, w greckim języku. W rękopiśmie umieszczona liturgija św. Jakóba Apostoła, i dwie rozmowy magistra aleksandryjskiego patryarchalnéj cerkwi Teoryana z biskupem ormijańskim Nersesem r. 1175. Wyznanie wiary Ormian Nerses posłał do cesarza Manuela, i do patryarchy Michała po rozmowie z Teoryanem; razem w darze trzy konie prawdziwéj krwi arabskiéj, i wojenne łuki, pisząc: „a usiadłszy na konie wasza cesarska wysokość niech zwycięży nieprzyjaciół swoich.“<br> {{c|''Klasztor św. Jerzego w starym Kairze.''|przed=2em|po=2em}} {{tab}}Z okien jego widać Nil i trzy wielkie piramidy. Umieszczony jest w wielkiéj baszcie, która niewiadomo czy była świątynią ognia, czy jaką dzwonnicą. Ma sześć piątr. W piérwszym niéć ma żadnych mieszkań. Jest to podziemie które w czasie wyléwu Nilowego napełnia się wodą. W drugiém, ciemném, stoi kolumnada która podpiéra wyższe piętra.<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> dgyp519povarxlv9l4ip2xqwy0bgd5z Strona:PL Encyklopedyja powszechna 1860 T1.djvu/727 100 1081783 3143964 2022-08-03T08:24:31Z Dzakuza21 10310 /* Przepisana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Dzakuza21" /></noinclude><section begin="Analogija" />ma za sobą jedynie prawdopodobieństwo, przecież nader często używa się na ogromném polu empiryki; najczęstsze zaś miewa zastosowanie w medycynie praktycznej i w ogóle w naukach przyrodzonych, co słusznie zasadza się na udowodnioném podobieństwie, powtarzającém się wskroś przez ogromny obszar przyrody, równie w jednostkach jak w całości.—W Grammatyce Analogiją nazywamy zgodność w utworzeniu wyrazów, polegającą na porównaniu form do siebie podobnych, skoro przypuścić możemy, że to co w jednym wypadku jest foremném, zostawać niém musi także w drugim. Dlatego to Analogija jest podstawą wszystkich prawideł grammatycznych, ustanowionych przez badaczy językowych wtenczas dopiero, kiedy język już z całą swobodą rozwinął się.— W Matematyce Analogija oznacza zgodność pewnych stosunków ilościowych, jak np. podług Euklidesa proporcyi.—W prawie pod Analogiją rozumiemy wyrzeczenie prawne, oparte na porównaniu z innemi w podobnych wypadkach wyrokami, zwłaszcza wyższych instancyj.<section end="Analogija" /> <section begin="Analogija wiary" />{{tab}}'''Analogija wiary''' (Analogia fidei); tak podług listu Ś. Pawła do Rzymian (12,6) nazywa się w Dogmatyce harmonijny stosunek, w jakim pozostają między sobą artykuły wiary, wyłożone w Piśmie S., tak iż żaden z nich nie jest w sprzeczności z drugim, lecz owszem wszystkie wzajemnie uzupełniają się i objaśniają. Analogija wiary zasadza się na Analogii Pisma Świętego, czyli na zupełnej pomiędzy sobą zgodności wszystkich wyrzeczeń biblijnych. Wniosek przez analogiję, którego teologowie używają częstokroć przy wykładzie Biblii, nazywa się także ''Analogiją hermeneutyczną''.<section end="Analogija wiary" /> <section begin="Analogije Nepera" />{{tab}}'''Analogije Nepera.''' Są to cztery wzory trygonometryi kulistej przez Nepera podane, a Vallis’a dowiedzione; za pomocą pierwszego znajduje się się styczna półowy summy dwóch kątów, a za pomocą drugiego, styczna półowy różnicy tychże kątów, z wiadomego kąta trzeciego i dwóch boków go tworzących; że zaś z wiadomych stycznych, lub innych linij trygonometrycznych kątów, można znaleść same kąty, przeto za pomocą dwóch pierwszych wzorów można obliczyć, połowę summy i połowę różnicy kątów niewiadomych, a tém samém i każdy kąt. Drugie dwa wzory są podobne do pierwszych i dają wartości na styczne połowy summy i połowy różnicy dwóch boków, z wiadomego boku trzeciego i dwóch kątów na nim leżących.<section end="Analogije Nepera" /> <section begin="Anam" />{{tab}}'''Anam''' albo Annam, państwo na wschodnim brzegu półwyspu indyjskiego, które na początku bieżącego stulecia powstało z udzielnych dawniej królestw Tongking, Kochinchiny i Kambodży. Graniczy na półn. z Chinami, na zach. z krainą Laos i królestwem Syjamskiem, na połud. z morzem Chiuskiem i na wsch. z zatoką Tongking. Rzeka Mokong czyli Menam przerzyna kraj ten w kierunku od północy ku południowi i w tymże kierunku ciągnie się jedno z pasm gór Malajskich, z licznemi ku morzu rozgałęzieniami. Blizkość morza łagodzi upały w sposób nader przyjemny i sprzyja żyzności gruntu. Panujące wiatry musson i tyfon sprowadzają kolejno deszcze lub susze, a ostatni straszliwe niekiedy zrządza spustoszenia. Z płodów mineralnych Anam posiada, oprócz szlachetnych metali: miedź, żelazo i cynę. Z królestwa roślinnego znajdują się tu ryż, kukurydza, korzenie krzewu yam i wiele bardzo owoców stref południowych. Przedmioty handlu stanowią: cynamon, pieprz, trzcina cukrowa, bawełna, drzewo aloesowe, gummiguta i budulec. Ze ssawców żyją tu ogromne słonie, tygrysy, nosorożce, piżmowce, bawoły i konie drobnej rassy; hodowla jedwabników bardzo jest rozwiniętą. Mieszkańcy, zwani w ogólności Anamitami lub Anamezami, składają się po większej części z przybyszów {{pp|chiń|skich}}<section end="Anam" /><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> p52io36lwo2x07r72wdq9ydxmfijnup Strona:X de Montépin Dziecię nieszczęścia.djvu/94 100 1081784 3143967 2022-08-03T08:29:24Z Wydarty 17971 /* Przepisana */ — proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Wydarty" /></noinclude>{{tab}}Nawet matczyne oko ani ucho nie mogłoby pochwycić ruchu lub słowa niestosownego. Młodzi rozmawiali z sobą mało i zresztą o rzeczach obojętnych, ale nie mówiąc, rozumieli się i milczenie ich było wymowne. Nie patrzyli na siebie, na twarzy ich był chłód, obojętność, przymus, ale serca ich biły zgodnie, i Berta, która zrazu czuła się wielce zmięszaną, doznawała teraz szczególnej przyjemności, że znajdowała się razem z Sebastyanem pośród kwiatów pachnących, w promieniach wesołego słońca.<br> {{tab}}Wyznawała sobie po cichu, że nigdy jeszcze przyroda nie wydawała się jej piękniejszą, szmer strumyka bardziej harmonijnym, światło weselszem, zieleń liści bardziej uroczą, śpiew ptasząt melodyjniejszym.<br> {{tab}}Bo gdy słowiki, gile i kosy świergotały w konarach drzew, ten boski ptak, co zwie się miłością, śpiewał pisane zwrotki wiecznej piosenki w sercu dziewczęcia.<br> {{tab}}Blanka miała słuszność i instynkt kobiecy ostrzegał ją wybornie. Niebezpieczne przywiązanie, którego istnienia tak stanowczo p. de Franoy zaprzeczał, czyniło niezmierne postępy podczas tego sam na sam, nakazanego przez wolę ojcowską,<br> {{tab}}Kiedy Berta i Sebastyan wrócili do zamku, mieli już dowód, że bez wyrzeczenia słowa mogą się rozumieć.<br> {{tab}}Baronowa zamknęła się dla napisania listu, który miał tak wielki wpływ wywrzeć na los jej przyjaciółki. — Kapitan i p. de Franoy grali w szachy. Berta, siedząc przy nich, przyglądała się z roztargnieniem przebiegowi partyi i oddawała się myślom.<br><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> n8tf71m6pnr8txlzgs7d748ygptlpqz Strona:PL Encyklopedyja powszechna 1860 T1.djvu/728 100 1081785 3143968 2022-08-03T08:30:41Z Dzakuza21 10310 /* Przepisana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Dzakuza21" /></noinclude><section begin="Anam" />{{pk|chiń|skich}}, w stronie tylko południowej pomieszanych, z krajowcami; odznaczają się od inych narodów azjatyckich nizkim wzrostem i pięknemi kształtami. Charakter ich, według zapewnienia podróżników, ma być łagodny i wesoły. W Anam, podobnie jak w Chinach, trzy są religije panujące: Konfucyjusza, Tao i Bud-daizm; mała część ludności wyznaje religije katolicką, która w ostatnich czasach częstym ulegała prześladowaniom, co w 1858 i 59 roku spowodowało wyprawę Francuzów i Hiszpanów (ob. Kochinchina). Język Anamitów jest jednozgłoskowy, budową i charakterem zbliżony dochińskiego, aliteratura ich podobnież naśladowaniem chińskiej. W formie rządu i kierunku przemysłowym znać także wpływ Chińczyków, którym jednak Anamici nie dorównywają w biegłości rękodzielniczej. Handel miejscowy rozciąga się tylko na Chiny, Syjam i porty brytańskie w ciaśninie Malakka. Anglicy kilkakrotnie usiłowali zawiązać z tém państwem bliższe stosunki handlowe, zawsze jednak nadaremnie. Nowszemi czasy sprawozdania agentów angielskich, jak Chapmana, Barrow i Crawforda, tudzież prace missyjonarzy katolickich, rzuciły niejakie światło nawewnętrzne stosunki tego kraju. Teraźniejszym jego królem jest Tuduk, który podług istniejącego zwyczaju w r. 1849 otrzymał w swej stolicy Hue, sankcyję władzcy państwa Niebieskiego.<section end="Anam" /> <section begin="Ana-Melech" />{{tab}}'''Ana-Melech,''' bóg chaldejski, czyli słońce zimowe umarłe, jak Buzyrys. Na cześć jego zabijał się w Babilonie co rok jeden z najprzedniejszych kapłanów, idąc na śmierć dobrowolnie.<section end="Ana-Melech" /> <section begin="Anamnestyka" />{{tab}}'''Anamnestyka''' (''ana'' znowu, ''mnesis'' pamięć) jest to część badania chorego pod względem lekarskim, mająca na celu wykrycie okoliczności, które poprzedziły chorobę, jak również ich przyczyn. Anamnestyczne symptomata są to znaki stosujące się tak do przyczyn które sprowadziły chorobę, jakoteż do wszystkich zjawisk, które poprzedziły wybuch tejże choroby. Te symptomata są wielkiej wagi w oznaczeniu natury i charakteru choroby obecnej i dla tego stanowią ważną część Semiotyki. Anamnestycznemi środkami nazywają leki, których przeznaczeniem jest przywrócić straconą lub osłabioną pamięć.<section end="Anamnestyka" /> <section begin="Anamnezys" />{{tab}}'''Anamnezys''' (po grecku: przypomnienie), w Retoryce to samo co ''Anakefaleozys'', czyli rekapitulacyja, reassumcyja tego wszystkiego, co się poprzednio powiedziało.— '''Anamnezys''' w Filozofii, ob. ''Mnezys''. — '''Amnezys''' w Medycynie, ob. ''Anamnestyka''.<section end="Anamnezys" /> <section begin="Anamorfoza" />{{tab}}'''Anamorfoza''' (z greckiego ''anamorphosis'', przekształcenie). Pod tym wyrazem, który niedawno zaczęto używać w botanice, rozumie się zboczenie chorobliwe lub przypadkowe, w wykształceniu się porostu, lub jakowej rośliny skry-tokwiatowej, skutkiem którego taż roślina staje się niepodobną do rozpoznania. Zmiany, których rośliny doznają są takie w rzeczy samej, że jeden i tenże sam gatunek mógł bydź umieszczonym w dwóch lub trzech rodzajach.—W optyce anamorfoza, lub rysunkami anamorficznemi nazywają takie rysunki, które albo z pewnego oznaczonego punktu widzenia, albo uważane za pośrednictwem szkieł szczególnego rodzaju, przedstawiają obraz zupełnie różny niż z innego punktu lub bez pomocy szkieł widziane. Odróżniają właściwą anamorfozę optyczną, gdzie znajduje się pewien punkt oznaczony z którego przedmioty uważane bydź powinny, tu należą np. figury, które zbliska uważane nieprzedstawiają między sobą związku, patrząc zaś na nie z większej odległości, łączą się z sobą i przedstawiają nazwiska, całe wyrazy i t. p.; tutaj także należą rysunki składające się z wielu zupełnie różnych obrazów, w paski pociętych i ponaklejanych na graniastosłupy trójkątne, które widziane ze strony prawej lub lewej coraz inne obrazy przedstawiają. Drugiego rodzaju anamorfoza jest tak zwana katoptryczna, gdzie kształty rozrzucone, lub przedstawiające się w postaci {{pp|nieokreślo|nej}}<section end="Anamorfoza" /><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> d5t3sexk0yke0s2jzmrvcvi00dhcbio Strona:X de Montépin Dziecię nieszczęścia.djvu/95 100 1081786 3143969 2022-08-03T08:30:56Z Wydarty 17971 /* Przepisana */ — proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Wydarty" /></noinclude>{{tab}}Pomału wielki smutek ogarnął jej duszę. Przypomniała sobie, jedno po drugiem, słowa baronowej, uwagi jej o Sebastyanie Gérardzie owego wieczora, kiedy kapitan pierwszy raz był w zamku... „To oficer-dorobkiewicz, człowiek nieszczęśliwy przez wzgląd na nizkie pochodzenie, żaden dom patrycyuszowski nie mógłby go u siebie przyjmować.” Tak powiedziała Blanka. Berta nie mogła jej tego darować! {{Korekta|Cyż|Czyż}} ta wyniosłą wzgarda nie dotyczyła jej samej, bo przecie ona myślała o zostaniu żoną Sebastyana Gérarda?<br> {{tab}}A jeżeli jenerał (czego się aż nazbyt obawiać należało) — podzielał poglądy i przesądy baronowej, cóż wtedy będzie?<br> {{tab}}Berta pocieszała się wprawdzie, myśląc o tej życzliwości niemal ojcowskiej, jaką p. de Franoy okazywał młodemu oficerowi? Ale czysta życzliwość dla obcego człowieka nie ustąpi zupełnie, gdy obcy ten okaże się konkurentem? Pytanie owo otwierało bardzo posępny widnokrąg i Berta czuła się opanowaną jaknajgorszem przeczuciem.<br> {{tab}}Około godziny czwartej baronowa odjechała, pomimo nalegań jenerała, który chciał ją chociaż trochę jeszcze zatrzymać. Pragnęła własnoręcznie wyprawić na pocztę, we właściwym czasie, list, który napisała.<br> {{tab}}Sebastyan nie mógł jeść obiadu sam z panną de Franoy. Dosiadł więc konia, ażeby powrócić do Hantmont, a ponieważ jenerał potrzebował wyspać się, obiecał przyjechać dopiero nazajutrz, w porze popołudniowej, na partyę szachów.<br> {{tab}}Minęło trzy dni, nie przynoszące żadnego zdarzenia, zanotowania godnego. p. de Franoy zupełnie<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> 7xelfm3qyrr85xnwitszdx34zofuf34 Strona:X de Montépin Dziecię nieszczęścia.djvu/96 100 1081787 3143970 2022-08-03T08:32:46Z Wydarty 17971 /* Przepisana */ — proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Wydarty" /></noinclude>już zdrów, odzyskiwał swe siły i powracał do dawnych przyzwyczajeń. Doktór pozwolił jenerałowi jeździć konno, byleby się zbytnio nie męczył i nie wystawiał na upały słoneczne w popołudniowej porze.<br> {{tab}}Korzystając z tego pozwolenia, czwartego dnia około godziny ósmej zrana, p. de Franoy kazał osiodłać konia, i rzekł do siebie, wsiadając na siodło:<br> {{tab}}— Mam złożyć wizytę memu przyjacielowi Sebastyanowi... Winien mu ją jestem dawno... już bardzo dawno!.. No, lepiej późno, niż nigdy... Ucieszy się, gdy mnie zobaczy u siebie...<br> {{tab}}I z cygarem w ustach pomknął kłusem wraz z groomem drogą ku Hantmont.<br> {{tab}}Trzeba mu było wkrótce zwolnić jazdę, gdy znalazł się pod górą, w tem właśnie miejscu, gdzie niedawno wieczorem kapitan nagle zawrócił konia i pojechał z powrotem, ażeby zabrać z altany ogrodu Cusance bukiet zwiędłych róż.<br> {{tab}}Dojechawszy do wsi, spytał wieśniaka stojącego przed chałupą i przyglądającego się mu ciekawie:<br> {{tab}}— Mój przyjacielu, gdzie tu jest dom p. Gérarda?<br> {{tab}}— Dom p. Gérarda? — powtórzył wieśniak — to ten duży dom, tam, na placu przy kościele... Takie duże podwórze i kupy drzewa... odrazu można poznać,<br> {{tab}}Rzeczywiście mieszkanie pana mera wyróżniało się bardzo widocznie stosami desek i drzewa w sążniach, rozrzuconemi w nieładzie, jakiego pozwolić sobie mógł tylko pierwszy dygnitarz gminy i najbogatszy gospodarz.<br> {{tab}}Brama w parkanie otwarta była na {{Korekta|oscież|oścież}}. — Hrabia de Franoy zsiadł z konia, rzucił cugle groomowi i sam wszedł na podwórze, gdzie stały dwa<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> 12shx0vacqup40e9l0qhj8igop5tlzo Strona:X de Montépin Dziecię nieszczęścia.djvu/97 100 1081788 3143971 2022-08-03T08:34:36Z Wydarty 17971 /* Przepisana */ — proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Wydarty" /></noinclude>duże wozy, naładowane drzewem, a jakiś człowieczek już stary, łysy, otyły na twarzy i całem ciele, w bluzie niebieskiej i trzewikach drewnianych ze słomą, łopatą mieszał ciepłą, dymiącą się gnojówkę.<br> {{tab}}Tym człowiekiem był właśnie ojciec Gérard.<br> {{tab}}Podniósł głowę, a na widok gościa, rzucił łopatę i ręką salutował, śmiejąc się rubasznie.<br> {{tab}}— Ha! ha! ha! — wykrzyknął — pan jenerał!... Sługa pana jenerała. Wielki to zaszczyt, że pan raczy nawiedzać mój dom ubogi...<br> {{tab}}— Jak się masz, panie Gérardzie. Cieszę się, że cię widzę przy dobrem zdrowiu...<br> {{tab}}I hrabia podał mu rękę, ale stary wieśniak schował swoją pod bluzę mówiąc:<br> {{tab}}— Wybacz, panie jenerale... Mam brudne ręce... Wziąłem się do tego gnoju od samego rana... Nie z potrzeby, uchowaj Boże!.. Mam jeszcze z czego zapłacić najemnikowi... Ale, pan wie, robota zawsze najlepsza, jak się człowiek do niej weźmie własnemi łapami.<br> {{tab}}— Świętą masz racyę, panie Gérardzie...<br> {{tab}}— Ale, proszę pana jenerała do pokoju, proszę!. To się Sebastjan ucieszy... Jest w swoim pięknym pokoju, który umyślnie urządziłem dla niego... Dzielny chłopiec, ho! ho! szkoda wielka, że pan takiego nie ma, panie jenerale... szczerze bym panu życzył.<br> {{tab}}— Dziękuję ci za życzenie, panie Gérardzie. Wierzaj mi, nikt lepiej odemnie nie oceni należycie świetnych zalet waszego syna...<br> {{tab}}Handlarz drzewa rozpromieniony, wbiegł do domku bardzo zręcznie i lekko, pomimo ociężałości pewnej, i gdy po podłodze kuchni, stanowiącej wejście<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> 4hiwxt7on4qvcmsitmnj9dulqxlasy2 Strona:X de Montépin Dziecię nieszczęścia.djvu/98 100 1081789 3143972 2022-08-03T08:36:09Z Wydarty 17971 /* Przepisana */ — proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Wydarty" /></noinclude>rozlegało się klapanie jego sabotów na cały głos wołał:<br> {{tab}}— Sebastyanie! hej! Sebastyanie! chodźże! chodź!. Pan jenerał jest tak grzeczny, wyświadczył nam honor... przyjechał do nas...<br> {{tab}}Drzwi się otworzyły w głębi i ukazał się młody kapitan w kurtce białej flanelowej z czarnym szamerunkiem i pantoflach eleganckich na nogach.<br> {{tab}}Zbliżył się żywo do pana de Franoy a ująwszy go za ręce, odezwał się ze wzruszeniem:<br> {{tab}}— A jenerale jakżeś łaskaw, jakżeś dobry, żeś do nas przyjechał... jakże jestem szczęśliwy... Czy raczysz wejść do mego pokoju?..<br> {{tab}}— A to dobre — odezwał się ojciec Gérard — zabaw pana jenerała, a ja tymczasem umyję się... Od tej gnojówki pokój bym zapowietrzył...<br> {{tab}}I mer odszedł, a Sebastyan prowadził już hrabiego do tego pokoju, który dzięki meblom, kupionym za tysiąc pięćset franków u tandeciarza w Baume-les-Daumes uchodził w Hantmont za urzeczywistnienie ostatniego wyrazu przepychu i komfortu.<br> {{tab}}Młody kapitan zaczerwienił się, spostrzegłszy, że spojrzenie jenerała mimowolnie zatrzymało się na dużym bukiecie zwiędłych róż w ozdobnym wazonie fajansowym, stojącym na stoliczku, przykrytym dywanikiem tureckim, przywiezionym z Afryki.<br> {{tab}}Ale pan de Franoy nie był zdolny do zastanowienia się głębszego i występowania z podejrzeniami, z powodu takiej bagatelki. Pomyślał sobie poprostu, że te róże dla tego stały tu zwiędłe, że zapomniano zastąpić ich świeżemi, i więcej się niemi nie zajmował.<br><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> 55c1b2499aboysy5dhage4x1fovvmnu Strona:X de Montépin Dziecię nieszczęścia.djvu/99 100 1081790 3143973 2022-08-03T08:38:05Z Wydarty 17971 /* Przepisana */ — proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Wydarty" /></noinclude>{{tab}}Sebasyan, usiłując ton w głosie zachować jaknajspokojniejszy, zapytał o zdrowie Berty. Jenerał odpowiedział, że zapewne jest jak najzdrowszą w świecie, ale wyjechał z domu nie widząc się z nią,<br> {{tab}}Rozmowa zupełnie błaha zawiązała się i trwała kilka minut, potem dało się słyszeć w sąsiednim pokoju stąpanie grubych podeszew, wybitych gwoździami i ukazał się ojciec Gérard.<br> {{tab}}Pan mer był wspaniały, to jest nad wyraz śmieszny, tak, że nawet Sebastyan, któremu nic jako dobremu synowi nie podobna było zarzucić, spostrzegł to i doznał wielkiej przykrości,<br> {{tab}}Ojciec Gérard przez te kilka chwil coprędzej zdjął z siebie ubranie robocze i przywdział swój strój uroczysty. Miał teraz na sobie koszulę białą z grubego płótna, której wysoki kołnierz, mocno wykrochmalony, obcierał mu uszy, kamizelka aksamitna, jaką kazał zrobić sobie na ślub przed trzydziestu laty, teraz aż nazbyt ciasna, nie mogła się pogodzić z okrągłym, wypasionym brzuchem. Wreszcie słynny surdut tabaczkowy, jaki dopełniał tego stroju, był w stanie za krótki, a natomiast poły zwieszały mu się aż do pięt. W jednej ręce trzymał cylinder o długim potarganym włosie, w drugiej parę białych bawełnianych rękawiczek.<br> {{tab}}Przez chwilę myślał jeszcze, czyby nie należało włożyć na siebie wstęgi merowskiej dla uczczenia hrabiego de Franoy, ale ponieważ trzeba byłoby po szarfę tę iść do merowstwa, więc się wyrzekł tej ozdoby.<br> {{tab}}— No, rzekł wchodząc — teraz już jestem czysty... ale ręce musiałem myć aż czarnem mydłem...<br><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> 2cfdyvt5iiri1hyo7ch84n4n32wozer 3143975 3143973 2022-08-03T08:39:59Z Wydarty 17971 proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Wydarty" /></noinclude>{{tab}}Sebasyan, usiłując ton w głosie zachować jaknajspokojniejszy, zapytał o zdrowie Berty. Jenerał odpowiedział, że zapewne jest jak najzdrowszą w świecie, ale wyjechał z domu nie widząc się z nią,<br> {{tab}}Rozmowa zupełnie błaha zawiązała się i trwała kilka minut, potem dało się słyszeć w sąsiednim pokoju stąpanie grubych podeszew, wybitych gwoździami i ukazał się ojciec Gérard.<br> {{tab}}Pan mer był wspaniały, to jest nad wyraz śmieszny, tak, że nawet Sebastyan, któremu nic jako dobremu synowi nie podobna było zarzucić, spostrzegł to i doznał wielkiej przykrości,<br> {{tab}}Ojciec Gérard przez te kilka chwil coprędzej zdjął z siebie ubranie robocze i przywdział swój strój uroczysty. Miał teraz na sobie koszulę białą z grubego płótna, której wysoki kołnierz, mocno wykrochmalony, obcierał mu uszy, kamizelka aksamitna, jaką kazał zrobić sobie na ślub przed trzydziestu laty, teraz aż nazbyt ciasna, nie mogła się pogodzić z okrągłym, wypasionym brzuchem. Wreszcie słynny surdut tabaczkowy, jaki dopełniał tego stroju, był w stanie za krótki, a natomiast poły zwieszały mu się aż do pięt. W jednej ręce trzymał cylinder o długim potarganym włosie, w drugiej parę białych bawełnianych rękawiczek.<br> {{tab}}Przez chwilę myślał jeszcze, czyby nie należało włożyć na siebie wstęgi merowskiej dla uczczenia hrabiego de Franoy, ale ponieważ trzeba byłoby po szarfę tę iść do merowstwa, więc się wyrzekł tej ozdoby.<br> {{tab}}— No, rzekł wchodząc — teraz już jestem czysty... ale ręce musiałem myć aż czarnem mydłem...<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> czqaakc95vd33dwtsnhke9rencorz6s Strona:X de Montépin Dziecię nieszczęścia.djvu/100 100 1081791 3143974 2022-08-03T08:39:47Z Wydarty 17971 /* Przepisana */ — proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Wydarty" /></noinclude>Zatem, panie jenerale, mogę teraz odważyć się na zaszczyt uściśnięcia dłoni pańskiej, której przed chwilą nie śmiałem dotknąć... z powodu tej gnojówki...<br> {{tab}}Hrabia skwapliwie pośpieszył uścisnąć rękę wieśniaka i rzekł:<br> {{tab}}— Kochany panie Gérardzie... bardzo dobrze było tak, jak byłeś... niepotrzebnie trudziłeś się przebieraniem...<br> {{tab}}— O! przepraszam, panie jenerale, co obowiązek, to obowiązek — odparł ojciec Gérard... Dla pana podprefekta zawsze się ubieram a dla pana nie miałbym... znam się ja na zwyczajach i grzeczności... Ale to jeszcze nie wszystko, panie jenerale, przekąsi pan z nami... bez ceremonii... bo po co te ceremonje między porządnymi ludźmi, Choć odrobinkę... każe Kaśce zabić kurę i usmażyć omlet...<br> {{tab}}I pan mer już zmierzał do drzwi, ale jenerał zatrzymał go temi słowy:<br> {{tab}}— Z największą przyjemnością nie odmówiłbym, kochany panie Gérardzie, lecz moja córka czeka mnie ze śniadaniem i byłaby niespokojną, gdybym zaraz nie wrócił do domu.<br> {{tab}}— Rozumiem to, trudna rada... nie można dręczyć pańskiej córy... Ale przynajmniej napije się pan z nami... coś, cóś przetrąci... niech się pan nie boi... to wino nie tutejsze... z pieczątką lakową... prawdziwe bordoskie lub burgund... co pan woli... Kupiłem je dla mego kapitana... Alboż co jest na świecie tak dobrego, czegobym ja mu dać nie chciał?<br> {{tab}}Słuchając tej gadaniny i szorstkiej i śmiesznej, Sebastyan stał jak na rozżarzonych węglach.<br><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> mngfnivxt9ra5008yy3mj26i5fw6s1f Strona:X de Montépin Dziecię nieszczęścia.djvu/101 100 1081792 3143979 2022-08-03T09:18:16Z Wydarty 17971 /* Przepisana */ — proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Wydarty" /></noinclude>{{tab}}Ale i tym razem p. de Franoy powstrzymał ten zbytek czułości.<br> {{tab}}— Kochany panie Gérard — rzekł — mocno żałuję, że nie mogę uczynić zadość waszemu tak uprzejmemu zaproszeniu, ale chyba panu wiadomo, jak przed kilku dniami niebezpiecznie zasłabłem... syn pański może zaświadczyć, że doktór stanowczo mi wzbronił pić wina...<br> {{tab}}— Ha! kiedy tak, to nie mówmy już o tem... to innym razem... Szkoda wielka, tak radbym pana czem u siebie przyjąć. Bo ja dla pana jestem z całem sercem jak nikt, za tyle dobroci dla mego syna, który pana uwielbia i na pana się tylko klnie... a może jeszcze się pan nie zaopatrzył w drzewo na zimę, niech mi pan zrobi łaskę... dostarczę panu po cenie kosztu... Grosza jednego nie zarobię, jakem ojciec Gérard, a drzewo będzie pyszne, suche, smolne, sam wybór...<br> {{tab}}Na takie odezwanie się ojca, wzmogły się jeszcze bardziej tortury Sebastyana.<br> {{tab}}Jenerał, którego uwadze nie uszło to pomieszanie młodzieńca, czemprędzej pospieszył odpowiedzieć:<br> {{tab}}— I owszem, i owszem, kochany panie Gérard... Przyjmuję z największą przyjemnością, a kiedy zasiądę sobie w zimie przed kominkiem, wyda mi się weselej i cieplej, gdy pomyślę, że te wspaniałe płomienie zawdzięczam waszej poczciwej przyjaźni!..<br> {{tab}}Poczem, nie czekając na odpowiedź handlarza drzewa, natychmiast zmienił przedmiot rozmowy i wkrótce też wstał i pożegnał się z ojcem i synem.<br> {{tab}}— Czy będę miał zaszczyt widzieć się z panem dziś, mój jenerale? — zapytał Sebastyn, kiedy p. de Franoy siedział już na siodle.<br><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> o6axrff465eidbx9o5756gcj22awh9d Strona:X de Montépin Dziecię nieszczęścia.djvu/102 100 1081793 3143980 2022-08-03T09:21:13Z Wydarty 17971 /* Przepisana */ — proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Wydarty" /></noinclude>{{tab}}— Piękne pytanie! — zawołał hrabia. — A nasze szachy, coby się z niemi stało? Czekam cię, drogie dziecko, o drugiej... Dowidzenia... dowidzenia panie Gérardzie..,<br> {{tab}}Potem, poklepawszy ręką konia, puścił się kłusem.<br> {{---|60|przed=20px|po=20px}}<section begin="X" /><section end="X" /> {{c|XIII.|w=120%|po=12px}} {{tab}}O godzinie dziesiątej, {{Korekta|ponktualnie|punktualnie}} p, de Franoy wjeżdżał do Cusanse. Berta czekała go na progu, a śniadanie stało już gotowe.<br> {{tab}}Zasiedli do stołu.<br> {{tab}}— Cóż ojczulku — zapytała Berta — a jakże dzisiejsza {{Korekta|przejazdżka|przejażdżka}} ranna? Jakże ojcu...<br> {{tab}}— Czuję się wybornie... Nigdy jeszcze nie byłem tak zdrów...<br> {{tab}}— Daleko ojciec jeździł?<br> {{tab}}— Do Hantmont...<br> {{tab}}Berta zapłonęła zlekka,<br> {{tab}}— Do Hantmont... powtórzyła, do pana Gérarda?<br> {{tab}}— Do pana mera!... odparł hrabia ze {{Korekta|śmiechem|śmiechem.}} — Biedny Sebastyan!..<br> {{tab}}— Dlaczego ojciec go żałuje? — pytała dalej niespokojna.<br> {{tab}}— Żałuję, go po prostu, że jest synem swego ojca...<br> {{tab}}— Czyż to ojciec jego zły człowiek? — pytała dalej Berta, a niepokój przeszedł w przestrach.<br><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> 0wv5ouz2ln3cnoezgwa89rwlx3hhhdv Dziecię nieszczęścia/Część pierwsza/XII 0 1081794 3143982 2022-08-03T09:21:47Z Wydarty 17971 wikitext text/x-wiki {{Dane tekstu2 |referencja = {{ROOTPAGENAME}} }} <br> {{JustowanieStart2}} <pages index="X de Montépin Dziecię nieszczęścia.djvu" from=93 to=102 fromsection="X" tosection="X" /> {{JustowanieKoniec2}} {{MixPD|Xavier de Montépin|anonimowy}} [[Kategoria:{{ROOTPAGENAME}}|D{{BieżącyU|1|2}}{{BieżącyU|2|3}}]] cfu069417j43i8uedoqfw9w9keqpmc4 Strona:X de Montépin Dziecię nieszczęścia.djvu/103 100 1081795 3143983 2022-08-03T09:24:53Z Wydarty 17971 /* Przepisana */ — proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Wydarty" /></noinclude>{{tab}}— O! bynajmniej... {{Korekta|Iowszem|I owszem}}, najpoczciwszy człowiek...<br> {{tab}}— Więc, cóż?<br> {{tab}}— Ale taki rozkoszny, taki nieokrzesany, gburowąty, taki śmieszny! — opowiadał p. de Franoy. — Trudno nawet przypuszczać, ażeby taki typ mógł istnieć... Taki rodzic to kula u nogi takiego młodego człowieka, dystyngowanego pod każdym względem! Jeżeli Sebastyan, gdy zostanie pułkownikiem i kawalerem legii honorowej zechce się ożenić, radzę mu szukać żony o dwieście lub trzysta mil ztąd... Żadna dobrze wychowana panna w naszej okolicy niezgodziłaby się na teścia w podobnym rodzaju...<br> {{tab}}Berta tak zbladła i uczuła takie Ściśnięcie serca, że p. de Franoy niezawodnie zauważyłby tę bladość i to wzruszenie, gdyby w tej że chwili służący Antoni nie wszedł do pokoju, niosąc na tacy jakiś list.<br> {{tab}}— Dla pana jenerała — rzekł — od pani baronowej de Vergy. — Posłaniec, który przywiózł ten list, czeka na odpowiedź pana jenerała...<br> {{tab}}Hrabia żywo rozdarł kopertę i przebiegłszy oczyma list, zawierający tylko kilka wierszy, odczytał go głośno.<br> {{tab}}Oto jego osnowa:<br> {{f|align=right|prawy=10%|„Mój drogi stryju!“}} {{tab}}„Czy będziesz tak dobry przyjechać na obiad jutro do Saint Juan wraz z Bertą, którą proszę cię ucałuj serdecznie odemnie“.<br> {{tab}}„Ośmielę się, za pozwoleniem twojem, przedstawić ci jednego z moich krewnych, margrabiego de Flammaroche, który dziś przybyć ma do wód Guillon, z porady lekarskiej.<br><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> 6bxudooe5xdvol4xt81vdr8sbdh5zx3 Strona:X de Montépin Dziecię nieszczęścia.djvu/104 100 1081796 3143984 2022-08-03T09:26:46Z Wydarty 17971 /* Przepisana */ — proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Wydarty" /></noinclude>{{tab}}Spodziewam się napewno stryja i mojej kuzyneczki; gdyby jednak jaka przeszkoda zatrzymać was miała jutro w Cusance, niech mnie stryj z łaski swej uprzedzi listem przez oddawcę mego pisma, i może stryj zaraz oznaczy dzień swego przyjazdu.<br> {{tab}}Mam nadzieję jednak, że się zobaczymy jutro,<br> {{tab}}Całuję was oboje z całego serca,<br> {{f|align=right|prawy=10%|''Blanka''.}} {{tab}}— Jutro nic nam zgoła nie przeszkadza... rzekł jenerał, ukończywszy list — Pojedziemy więc... Antoni przynieś mi wszystko potrzebne do pisania...<br> {{tab}}Starzec ujął za pióro i nakreślił tylko jeden wiersz.<br> {{tab}}„Do jutra, kochana synowico: dziękuję...<br> {{tab}}— Czy to stangret pani baronowej przyniósł list — zapytał następnie.<br> {{tab}}— Tak, panie jenerale.<br> {{tab}}— Daj mu to, a niech zje śniadanie, zanim odjedzie.<br> {{tab}}— Słucham panie jenerale.<br> {{tab}}Tymczasem, kiedy p. de Franoy czytał i pisał co powyżej, Berta zdołała się już uspokoić, i na twarzy jej nie odbijał się już wcale ślad świeżego wzruszenia.<br> {{tab}}— Proszę ojca — zapytała — co to za margrabia de Flammaroche? Blanka, o ile sobie przypominam, nie mówiła mi o nim nigdy, a do ojca pisze, że to jej krewny.<br> {{tab}}Jenerał, jako dobry dyplomata, przybrał minę całkiem obojętną i odpowiedział:<br> {{tab}}— I ja niewiem doprawdy co zacz ten margrabia, ale oddawna mi wiadomo, że Blanka przez matkę spokrewniona jest z Flammarochem,.. Rodzina ta bar-<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> tlpfto4i4x13twxzsw1ky27max4edoa Strona:PL Encyklopedyja powszechna 1860 T1.djvu/729 100 1081797 3143985 2022-08-03T09:27:34Z Dzakuza21 10310 /* Przepisana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Dzakuza21" /></noinclude><section begin="Anamorfoza" />{{pk|nieokreślo|nej}} gołemu oku, zgromadzają się w pewną całość przy użyciu w pomoc zwierciadeł, walcowych, piramidalnych lub ostrokręgowych. O tym rodzaju anamorfozy pisał Stevin. Nakoniec anamorfoza dioptryczna, kiedy dla otrzymania obrazu z danych nieokreślonych rysunków użyć potrzeba do patrzenia na nie wielościanów szklannych polerowanych. Zjawiska te tłumaczą się prawami odbijania i załamywania światła. Mechanik Jakób Leupold, w dziele: Anamor-phosis mechanica nova, 1714 r., opisał dwie machiny przez siebie urządzone do otrzymywania rysunków anamorficznych, z których jedna służy dla zwierciadeł walcowatych, druga zaś dla ostrokręgowych. Sposoby otrzymywania rysunków anamorficznych, można znaleść w dziełach poświęconych perspektywie, tudzież w traktatach geometryi wykreślnej, a między innemi w dziele Leroy: ''Traité de Steorotomie, comprenant les applications de la geometrie descriptive'', Paris 1844, rozdział ósmy: perspectines curieuses et anamorphoses.<section end="Anamorfoza" /> <section begin="Anamur" />{{tab}}'''Anamur,''' dawniejsze ''Anemurium'', miejsce godne uwagi z powodu starożytnych zwalisk; leży na południowym krańcu Anatolji, blisko wyspy Cypru. Przylądek Anamur jest zakończony wyniosłym i ostrym szczytem, którego jedna strona nieprzystępna. Na wierzchołku przeciwnej strony leżał starożytny zamek, od którego ciągnął się mur z basztami aż do brzegów morza. W skale wykute są dwa kanały kilkanaście mil długie, które służyły za wodociągi dla zaopatrywania zamku w wodę. Dziś widzieć jeszcze można szczątki dwóch teatrów, zwaliska murów i wiele grobowców złożonych z dwóch sklepionych izb; napisów żadnych dotąd nie znaleziono. Teraźniejszy zamek Anamur leży nad brzegiem morza, o milę przeszło na wschód starożytnego.<section end="Anamur" /> <section begin="Anan-ben-Dawid" />{{tab}}'''Anan-ben-Dawid''' (ob. ''Karaici'').<section end="Anan-ben-Dawid" /> <section begin="Ananas" />{{tab}}'''Ananas''' (Bromelia Ananas). Należy do rodziny Ananasowatych, między jednoliścieniowemi. Niewiadoma jest z pewnością ojczyzna ananasów; podług jednych Portugalczykowie mieli odkryć tę roślinę w Brazylii, a ztąd przenieśli ją do Indyj Wschodnich; inni przeciwnie utrzymują, źe to jest roślina indyjska, a przeniesiona do Nowego Świata, oddawna uprawiana w Ameryce i Azyi. Korzeń główkowaty, szarawy, z niego wyrastają liście długie, grube, rynienkowate, zaostrzone, po brzegach kolczyste. Ze środka tych liści wyrasta łodyga na 6 cali wysoka, mająca u góry kwiaty fioletowe, bardzo skupione i tworzące gęsty kłos, nad którym wyrasta wieniec liści z początku krótkich, a przedłużających się w miarę dojrzewania owocu. Owoc atianasu składa się ze wszystkich guzików owocowych, które się zrastają z sobą i stają się mięsiste, i wtenczas z powierzchowności podobny jest do szyszki sosnowej, koloru złoto-żółtego, wielkości i niekiedy dwóch pięści dochodzi. Ananasy uprawiają się nietylko w krajach gorących, ale i w Europie, tu jednak wymagają szklarni bardzo ciepłych, czyli ananasami, w których do 25" ciepła się utrzymuje. Owoce ananasów należą do najsmaczniejszych; sok w nich obfity, słodko-kwaskowaty, winny, zapach bardzo miły. Niektóre mają ziarna, w innych tychże nie dostaje. Odmiany ananasów są liczne: biały jest najpospolitszy, a razem najprzyjemniejszy; czerwony ma liście szersze, brunatne, z czerwonemi kolcami. Rozmnażają się albo z wieńca liści nad owocem będącego, albo z wypustków bocznych; w tym celu należy je wsadzić w doniczki 6 cali średnicy mające, dobrą ziemią napełnione; aby się łatwiej przyjęły, w ciepłym miejscu się stawiają; a w czasie kwitnienia ciepło się znacznie powiększa i przeszło 30' ciepła wynosić powinno.{{EO autorinfo|''S. P.''}}<section end="Ananas" /> <section begin="Ananasowate" />{{tab}}'''Ananasowate''' (Bromeliaceae) Juss. Rośliny trwałe, powiększej części pasożytne. Liście naprzemianległe złączone w wiązki u spodu łodygi, są podłużne,<section end="Ananasowate" /><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> hge3kqcuujgtihugd6ivx8doaa8plbk Strona:X de Montépin Dziecię nieszczęścia.djvu/105 100 1081798 3143987 2022-08-03T09:28:28Z Wydarty 17971 /* Przepisana */ — proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Wydarty" /></noinclude>dzo stara i bardzo bogata... Jeden z Flammarochów był na wojnach Krzyżowych...<br> {{tab}}Ten szczegół historyczny obchodził bardzo mało Bertę, a ponieważ Śniadanie już się skończyło, poszła ukryć smutek swój do małego pawilonu, gdzie tyle razy rysowała elegancką i dystyngowaną sylwetkę Sebastyana Gérarda.<br> {{tab}}Tu nie mogła się powstrzymać od łez gorących, na myśl jak niepodobnem byłoby nakłonić jenerała na wejście w bliższe związki z kapitanem, nie już ze względu na niego samego, ale na jego ojca, handlarza drzewa i mera wsi Hantmont.<br> {{tab}}Otarła zaczerwienione oczy i opuściła schronienie swoje dopiero za nastąpieniem godziny szachów.<br> {{tab}}Sebastyana uprzedzono dnia tego, iż nazajutrz nikogoby nie zastał w Cusance, ponieważ jenerał z córką wyjeżdża wcześnie z rana na obiad do baronowej de Vergy, a wrócą z Saint-Juan późno. {{***}} {{tab}}Zakład leczniczy w Guillon, dziś celujący komfortem, chociaż sława jego nie przekracza za departament Jurajski i Wyższej Saony, w epoce opowiadania naszego, urządzony był wielce pierwotnie. <br> {{tab}}Klientela jego składała się ze szczupłej liczby chorych, którzy przyjeżdżali tu dla poratowania zdrowia wodą ze źródeł siarczanych, która była do picia, kąpieli ciepłych i zimnych natrysków. Zaglądali tutaj nieraz i turyści, chcący zwiedzić malowniczą okolicę doliny Cusancin.<br><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> k6cbm9uyoqopbp1ogod3zp6uv2wnmm9 Strona:X de Montépin Dziecię nieszczęścia.djvu/106 100 1081799 3143990 2022-08-03T09:29:58Z Wydarty 17971 /* Przepisana */ — proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Wydarty" /></noinclude>{{tab}}Ówcześni kuracyusze należeli przeważnie do ludzi mniej zamożnych, pędzących życie skromne, nie silących się bynajmniej na zbytki, jakie u słynnych wód są zwykłym objawem,<br> {{tab}}Zdziwili się też niepomiernie spokojni goście Guillonu, gdy popołudniu tego samego dnia, kiedy hrabia de Franoy otrzymał list od baronowej de Vergy, bardzo ładny powozik, zaprzężony w dwa pocztowe konie, ukazał się na trakcie z Boume-les-Daumes, przejechał most na Cusancinie i zatrzymał się pod zakładem chorych.<br> {{tab}}Z tyłu powozu widać było dwie ogromne walizy skórzane. Na koźle siedział lokaj elegancko ubrany, niczem prefekt pierwszej klasy. Pocztyljon dumny zapewne, że wiezie taką osobę dostojną, palnął zamaszyście z bicza.<br> {{tab}}Skoro tylko zatrzymał się powóz, lokaj prędko zeskoczył z kozła i z kapeluszem w ręku otworzył uniżenie drzwiczki uherbowane.<br> {{tab}}Wysiadł jakiś młodzieniec, lewe oko zamrużył, w prawe założył szyldkretowy monokli powiódł spojrzeniem po otaczającym go krajobrazie ładnym i pełnym bujnej zieloności. Po tych dorywczych oględzinach, zrzucił z oka monokl, a uśmiech pogardliwy nadął mu dolną wargę.<br> {{tab}}Tym młodzieńcem był margrabia Goulian de Flammaroche.<br> {{tab}}Ubrany po podróżnemu, ale bardzo elegancko gustownie, w małym kapelusiku angielskim, wyglądał na trzydzieści lat, w rzeczywistości zaś miał dopiero dwadzieścia siedm. Ładny to był chłopiec a przytem nie pospolicie dystyngowany. Włosy<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> djhp1fygczqt7mpy3dck5otqujg4gcd Strona:X de Montépin Dziecię nieszczęścia.djvu/107 100 1081800 3143991 2022-08-03T09:31:16Z Wydarty 17971 /* Przepisana */ — proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Wydarty" /></noinclude>miał płowe, kręcące się z lekka, czoło bardzo białe, chociaż nieco już pomarszczone. Zarost jasny i jedwabisty okalał twarz delikatną i bardzo regularną, lecz trochę zmęczoną. Sine obrączki podkrążały duże, ciemne oczy niezwykłego blasku. Cera była blada, wargi czerwone, zęby prześliczne, twarz ta wogóle oryginalna miała zazwyczaj wyraz impertynencki, co bardzo jej wdzięk obniżało.<br> {{tab}}Na powitanie przybyłego wyszedł rządca zakładu i odezwał się grzecznie.<br> {{tab}}— Zapewne mam zaszczyt mówić z panem margrabią de Flammaroche, którego przyjazd mieliśmy zapowiedziany na dzisiaj?<br> {{tab}}— Tak, ja nim jestem... — odpowiedział Goulian i dodał:<br> {{tab}}— Spodziewam się, że przygotowano mi mieszkanie?<br> {{tab}}— Wszystko w porządku i pan margrabia zastanie w swym pokoju list, który jakiś służący przywiózł konno dziś z rana.<br> {{tab}}Nadmieniamy nawiasem, że był to list od baronowej de Vergy, zapraszającej margrabiego na obiad dnia następnego.<br> {{tab}}— Ułożyłem się z poczchalterem w Baume-les-Daumes — podchwycił Gouliań — i będę miał tu konie i pocztyljona przez cały czas mojego pobytu... Czy macie tu stajnie i wozownie?<br> {{tab}}— Są panie margrabio...<br> {{tab}}— To dobrze... A jakże, kąpiących... dużo jest?<br> {{tab}}— Jak teraz, mamy trzydziestu...<br> {{tab}}— Skąpo — odparł margrabia — Vichy, Dieppe<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> qwykgeb8he1kk7wydde3vb5ghl93zjh Strona:X de Montépin Dziecię nieszczęścia.djvu/108 100 1081801 3143992 2022-08-03T09:33:26Z Wydarty 17971 /* Przepisana */ — proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Wydarty" /></noinclude>Trouville niemają się czego lękać... Mam nadzieję, że w zakładzie są wspólne obiady.<br> {{tab}}— Stół wyśmienity, panie margrabio... kucharz prosto z Besançon...<br> {{tab}}— A jak z godzinami?<br> {{tab}}— O jedenastej z rana i o szóstej wieczorem...<br> {{tab}}— Dobrze, ale dzisiaj jestem prawie naczczo, muszę mieć coś osobno o czwartej...<br> {{tab}}— Nic łatwiejszego, panie margrabio...<br> {{tab}}— Jeszcze słówko... Zależy mi na tem, ażeby mój lokaj dostał pomieszczenie jak najbliżej przy mnie...<br> {{tab}}— Dam mu gabinet obok pokoju pana margrabiego.<br> {{tab}}— To proszę mnie zaprowadzić, a niech rzeczy zniosą jaknajprędzej.<br> {{tab}}Wydawszy te rozmaite rozkazy, Goulian udał się za rządcą zakładu, który go poprowadził na schody, a potem przez długi korytarz na {{Korekta|pierwsem|pierwszem}} piętrze, po obu stronach którego, na prawo i na lewo, znajdowały się drzwi ponumerowane,<br> {{tab}}— Czy to numera {{Korekta|kąpielewe|kąpielowe}}? — spytał Goulian.<br> {{tab}}— Nie, panie margrabio, to są pokoje dla gości kąpielowych... Co do obszerności pozostawiają trochę do życzenia, ale wolno wynająć i dwa...<br> {{tab}}Goulian skrzywił się znowu, ale dla ukrycia tego uśmiechnął się.<br> {{tab}}— Ha... — szepnął — na wojnie, jak na wojnie... Trzeba być filozofem!..<br> {{tab}}W tejże chwili przewodnik jego zatrzymał się przed drzwiami, na których grubemi czarnemi cyframi wymalowany był Nr. 12. {{---|60|przed=20px|po=20px}}<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> 2hr04cm6dpfapoayopefisndja74hmr Dziecię nieszczęścia/Część pierwsza/XIII 0 1081802 3143993 2022-08-03T09:34:22Z Wydarty 17971 wikitext text/x-wiki {{Dane tekstu2 |referencja = {{ROOTPAGENAME}} }} <br> {{JustowanieStart2}} <pages index="X de Montépin Dziecię nieszczęścia.djvu" from=102 to=108 fromsection="X" /> {{JustowanieKoniec2}} {{MixPD|Xavier de Montépin|anonimowy}} [[Kategoria:{{ROOTPAGENAME}}|D{{BieżącyU|1|2}}{{BieżącyU|2|3}}]] rcbomjzxlg2u2vk3c0cxq2o3vosrgka Strona:X de Montépin Dziecię nieszczęścia.djvu/109 100 1081803 3143994 2022-08-03T09:36:47Z Wydarty 17971 /* Przepisana */ — proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Wydarty" /></noinclude>{{c|XIV.|w=120%|po=12px}} {{tab}}Pozwólmy upłynąć całemu tygodniowi i wejdźmy potem do owego pokoiku pod Nr. 12, który margrabiemu de Flammaroche dostał się na lokal.<br> {{tab}}Młodzieniec w kurtce płóciennej, nieskalanie białej, pisze właśnie na stoliczku przy otwartym oknie. Obok kałamarza kryształowego i papieru listowego z herbem, leży pudełko z wyborowemi cygarami.<br> {{tab}}Zajrzyjmy mu przez ramie na papier.<br> {{tab}}Ta niedelikatność, zawsze wybaczana romansopisarzom, pozwoli nam dowiedzieć się różnych potrzebnych rzeczy.<br> {{c|„Guillon-les-Bains“. w Sierpniu.}} {{tab}}„Drogi wicehrabio, najlepszy mój przyjacielu (nazwę tę przecież w zupełności usprawiedliwiłeś w nie jednej trudnej okoliczności), widzę już twoje zdumienie, gdy u góry tego arkusika wyczytujesz trzy te wyrazy: „Guillon-les-Bains...<br> {{tab}}Zniknąłem nagle, wcale cię nie uprzedziwszy, co między nami jest zbrodnią przeciw przyjaźni... Należy ci się odemnie wyjaśnienie, należą się zwierzenia, przystępuje właśnie do hojnego spłacenia tego podwójnego długu.<br> {{tab}}Piszę do ciebie, nie w eleganckim apartamencie, jakie zwykle są w głośniejszych zakładach kąpielowych, ale w celi pustelniczej, umeblowanej łóżkiem żelaznem, firankami płóciennemi, fotelem, — czterema krzesłami, toaletą i stoliczkiem. Cela ta ozna-<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> f4h0ptan12onsc8mus23xi4v7vky7ei Strona:X de Montépin Dziecię nieszczęścia.djvu/110 100 1081804 3143995 2022-08-03T09:38:58Z Wydarty 17971 /* Przepisana */ — proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Wydarty" /></noinclude>czona numerem 12. I to już najlepsza w Guillon; z tego możesz sądzić o {{Korekta|innnych|innych}}.<br> {{tab}}Ale co to jest Guillon, spytasz mnie zapewne. Gdzie ono leży?<br> {{tab}}Nikt, ale nikt, o tem Guillonie nie a nic nie słyszał!<br> {{tab}}Guillon znajduje się w głębi małej i wązkiej doliny departamentu Doubs. Są tacy, uchodzący nawet za znawców, którym ta dolina wydaje się bardzo ładna. Ja, jak się pokazuje, nie mając poczucia malowniczości rozwiniętego dostatecznie, ażeby módz należycie oceniać strumyczki, kupki skał, i wielkie stare drzewa z pokręconemi pniami, ja uważam to wszystko za smutne i piekielnie nudne. Spleen się unosi nad tą doliną... A jednak nie słyszałem tu ażeby kto poderżnął sobie gardło lub palnął w łeb... Z resztą ludzie mają rozrywkę w piciu szkaradnej wody, podobno bardzo skutecznej na mnóstwo chorób z których ani jednej nie mam...<br> {{tab}}Teraz niezawodnie zapytujesz się siebie:<br> {{tab}}— A po cóż u licha on siedzi w tym zapadłym kącie, kiedy zdrów?<br> {{tab}}Mój drogi wicehrabio, przyjechałem tu, ażeby się ożenić...<br> {{tab}}Teraz list mój wypada ci z rąk, widzę pod wąsami twemi uśmiech ironiczny i mówisz sam do siebie... Stracony człowiek... więc już idzie na ofiarę małżeństwa... w dwudziestym siódmym roku życia... On, co był tak zagorzałym wielbicielem stanu kawalerskiego i na żeniących się nie zostawiał suchej nitki!<br> {{tab}}Jeżeli jesteś jeszcze, wicehrabio, moim przyjacielem, nie uśmiechaj się! Nie szydź ze mnie, ale<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> pl109g2eoqhwp7kjve00biacqsokx4s Strona:PL Biblia Krolowej Zofii.djvu/172 100 1081805 3143996 2022-08-03T09:41:57Z Fallaner 12005 /* Przepisana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Fallaner" /></noinclude>panu ku woni przech{{ø}}tney, czelcza s stada iednego, scopu iednego, baranow rocznich nyepokalanich sedm. A ku obyatam gich, byeli oleem pokropyone trzi dzesy{{ø}}tki po wszech czelczoch, dwa dzesy{{ø}}tki y po scopyech, dzesy{{ø}}t{{ø}} cz{{ø}}scz dzesy{{ø}}tka po wszech baranoch, gichzeto iest spolu sedm baranow. a koszla za grzech, kromie tego geszto obyczayno offyerowacz za vin{{ø}} ku oczisczen{{ø}}*, na obyat{{ø}} wyecn{{ø}} w swy{{ø}}tini y pal{{ø}}cimi rzeczami gich. Ale py{{ø}}ti naczcze dzen myesy{{ø}}cza sodmego, ienze b{{ø}}dze wam swy{{ø}}ti y dostoyny, wszelkego<math>||</math><ref name="K71" group="lower-alpha">Karta kodeksu nr 71</ref> dzala robotnego nye cincze w nyem, ale slawni b{{ø}}dze panu dzen za sedm dny. Y offyarugecze obyat{{ø}} ku woni przech{{ø}}tney panu, czelczow s stada trzinaczcze, scopi dwa, baranow rocznich nyepokalanich czternaczcze, s pal{{ø}}czimi rzeczami gich, byeli olegem pokropyone trzi dzesy{{ø}}tki po kaszdich czelczoch, gichzeto spolu iest czelczow trzinaczcze, a dwa dzesy{{ø}}tki {{f*|''[skopu]''|w=85%}} iednemu, to iest spolu dwyema scopoma. a dzesy{{ø}}t{{ø}} cz{{ø}}scz dzesy{{ø}}tka kaszdemu baranu, gichzeto spolu baranow czternaczcze, a koszla za grzech, kromie obyati wyeczney, a obyati pal{{ø}}cze gego. Drugyego dnya offyarugecze czelczow s stada dwanaczcze, scopi dwa, baranow rocznich nyepokalanich czternascze. A offyary suche y obyati pal{{ø}}cze po wszech czelczoch y scopyech y po baranyech porz{{ø}}dnye slawicz b{{ø}}dzecze, y koszla za grzech, kromye obyati wyeczney, y obyati suche y pal{{ø}}cze gego. Trzeczego dnya offyerugecze czelczow ieden nascze, scopi dwa, baranow rocznich nyepokalanich czternascze. A obyati suche, a offyari pal{{ø}}cze wszeck po czelczoch a scopyech y po baranyech porz{{ø}}dnye slawicz b{{ø}}dzecze, a koszla za grzech, kromye obyati wyeczney offyeruge<ref>Popsute to całe zdanie!</ref> wyeczne suche y pal{{ø}}cze gego. Czwartego dnya offyaruycze czelczow dzesy{{ø}}cz, scopi dwa, baranow rocznich nyepokalanich czternascze, y offyari suche, y obyati pal{{ø}}cze, po wszech czelczoch y scopyech y baranyech porz{{ø}}dnye slawicz b{{ø}}dzecze, y koszla za grzech, kromie obyati wyeczney y offyari suchey y pal{{ø}}czey gego. Py{{ø}}tego dnya offyerugecze czelczow dzewy{{ø}}cz, scopi dwa, baranow rocznich nyepokalanich czternascze. y offyari suche, y pal{{ø}}cze rzeczi, po kaszdich czelczoch y po scopyech y po baranyech kaszdich porz{{ø}}dnye slawicz bodzecze. y koszla za grzech, kromye obyati wyeczney, y offyari suchey gego, y pal{{ø}}czey. Szostego dnya offyeruycze czelczow osm, scopi dwa, baranow rocznich nyepokalanich czternascze. y offyari suche, y pal{{ø}}cze rzecze* po wszech scopyech y czelczoch y baranyech rz{{ø}}dnye slawicz b{{ø}}dzecze, a koszla za grzech, kromye obyati {{roz|wyeczny}}e, y obyati gego suche, y pal{{ø}}cze. Sodmego dnya offyarugecze czelczow sedm, scopi dwa, a baranow rocznich nyepokalanich czternascze. y offyari suche y pal{{ø}}cze po wszech czelcz{{ø}}ch* y po scopyech y baranyech<noinclude><div class="reflist" style="list-style-type: lower-alpha;"> <references group="lower-alpha"/> </div> <references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> oj7my0ra0da3rmvj4k4y0xr0n9kg2an Strona:PL Encyklopedyja powszechna 1860 T1.djvu/730 100 1081806 3144020 2022-08-03T10:31:19Z Dzakuza21 10310 /* Przepisana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Dzakuza21" /></noinclude><section begin="Ananasowate" />wązkie, często ząbkowane i na brzegach kolczyste. Kwiaty zebrane w łuskowate kłosy, gałęziste grona, albo główki; u niewielu gatunków kwiaty są wierzchołkowe i stoją pojedynczo. Kielich rurkowaty, 6 dzielny, z tych trzy działki wewnętrzne są kolorowe, do płatków korony podobne. Owoce pospolicie jagoda trzykomórkowa, wieloziarnowa; niekiedy wszystkie jagody w jednymże kłosie są zrosłe z sobą, i tworzą jeden owoc, np. w ananasie. Główniejsze rodzaje są: ''Tillandsia, Pitcarnia, Xerophyta, Bromelia, Ayace''.{{EO autorinfo|''S. P.''}}<section end="Ananasowate" /> <section begin="Ananasowy eter" />{{tab}}'''Ananasowy eter,''' czyli esencyja ananasowa, lub olejek ananasowy, jeden z tak zwanych eterów owocowych; jest to roztwór ''etyloeteru masłowego'' (maślan tlenku etylu), w 8—10 razy większej ilości czystego alkoholu. Zapach tej cieczy jest bardzo podobny do ananasów, i dla tego dawniej była używana do fabrykacji sztucznego rumu; obecnie zaś używa się do nadania zapachu tak zwanym cukierkom owocowym i innym wyrobom cukierniczym.{{EO autorinfo|''T. C.''}}<section end="Ananasowy eter" /> <section begin="Ananchites" />{{tab}}'''Ananchites''' (Ananchytes Lamarck). Pod tą nazwą znany jest pewien rodzaj jeżów morskich czyli echinitów kopalnych, których wszystkie gatunki są właściwością formacyj krédowych Europejskich.{{EO autorinfo|''K. J.''}}<section end="Ananchites" /> <section begin="Ananijasz i Safira" />{{tab}}'''Ananijasz i Safira.''' Dzieje Apostolskie (5, 1—11), tak opisują ich występek przeciw Duchowi świętemu i karę boską, jaką odnieśli: „Niektóry mąż, imieniem Ananijasz, z Safirą żoną swą, przedał rolą; i ujął z pieniędzy za rolą, z wiadomością żony swej; a przyniósłszy część niektórą, położył przed nogi Apostolskie. i rzekł Piotr: Ananijaszu, przeczże szatan skusił serce twe, iźbyś skłamał Duchowi świętemu i ujął z zapłaty roli? Azaż zostawając nie tobie zostawało, a przedawszy nie w mocy twej było? Czemuś tę rzecz do serca twego przypuścił? Nie skłamałeś ludziom ale Bogu. A słysząc słowa te Ananijasz, padł i umarł. A wstawszy młodzieńcy, znieśli go na stronę, a wyniósłszy pogrzebli. 1 stało się, jakoby we trzy godziny, żona też jego, nie wiedząc co się było stało, weszła. I rzekł jej Piotr: Powiedz mi niewiasto, jeśliście za to przedali rolą? A ona rzekła: Iście, za to. A Piotr do niej: Cóż to żeście się zmówili, abyście kusili Ducha Pańskiego? Oto nogi tych, którzy pogrzebli męża twego, u drzwi, i wyniosą cię. Natychmiast padła u nóg jego i skonała. A wszedłszy młodzieńcy naleźli ją umarłą; i wynieśli, i pogrzebli podle męża jej. I padł wielki strach na wszystek Kościół, i na wszystkie którzy to słyszeli. Oboje nie zgrzeszyli zatrzymaniem części pieniędzy, bo żadne prawo nie zobowiązywało ich do złożenia całkowitej summy na rzecz braci, oraz szafunek przychodu ze sprzedaży roli zależał od dobrej ich woli; ale zgrzeszyli dopuszczając się kłamstwa i hipokryzyi, i tém ściągnęli na się nagłą karę Boga.{{EO autorinfo|''L. R.''}}<section end="Ananijasz i Safira" /> <section begin="Ananijew" />{{tab}}'''Ananijew,''' miasto powiatowe gubernii Chersońskiej, leży o 46 mil na północo-zachodzie Chersonu. — Powiat Ananijewski zamyka w sobie przestrzeni 133 mil □. Ludności około 80,000. Powierzchnia powiatu, szczególniej południowa jego część, jest ogromnym stepem, wystawionym na skwary i długie susze. Mieszkańcy trudnią się hodowaniem bydła.<section end="Ananijew" /> <section begin="Anaska" />{{tab}}'''Anaska''' (z greckiego, ''anagke'', konieczność), nieuniknione Fatum (ob.), małżonka Chronosa (czasu), albo Heraklesa (siły). Czczono ją w Koryncie. Cechą charakterystyczną jej posągów były ogromne gwoździe, kliny, dyby i&nbsp;t.&nbsp;d.<section end="Anaska" /> <section begin="Anapa" />{{tab}}'''Anapa''' (u Czerkiesów ''Bugur-Kale''), forteca w kraju Zakaukazkim, na brzegu wschodnim morza Czarnego, przy ujściu rzeki Bugura; założona przez sułtana Abd-el-Chamida w 1791 r. dla obrony Tatarów, osiadłych nad Kubaniem, po opanowaniu przez Rossyjan przesmyku Kerczo-Jenikalskiego. W 1791 r. forteca ta wziętą została przez Rossyjan, ale traktatem zawartym w Jassach wrócona Porcie. W 1807 r. Rossyjanie znowu ją opanowali, i powtórnie odstąpili Turkom<section end="Anapa" /><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> ayeu1mf7xf7stkd86w1orl7ckhkzmhe Strona:PL Encyklopedyja powszechna 1860 T1.djvu/731 100 1081807 3144040 2022-08-03T10:43:11Z Dzakuza21 10310 /* Przepisana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Dzakuza21" /></noinclude><section begin="Anapa" />w 1812. Nakoniec w 1828 r Anapa zajęta po raz trzeci, odtąd należy do Rossyi. Przystań Anapska jest otwartą zatoką; i miejscem znacznego handlu zamiennego z góralami. Od 1832 dozwolono osiedlać się w Anapie ludziom wolnego stanu, z uwolnieniem od podatków, lecz z obowiązkiem, w razie napadu górali, obrony miasta. Dla zabezpieczenia Anapy od nieprzyjaciela, zbudowano w 1840 r. fortyfikacyję Gastingaj i warownię Rajewski.<section end="Anapa" /> <section begin="Anapale" />{{tab}}'''Anapale,''' taniec nagich dzieci u starożytnych Lacedemończyków, raczej rodzaj walki i igrzyska niż tańca, którego głównym celem było nadanie członkom potrzebnej do boju giętkości.<section end="Anapale" /> <section begin="Anapektoumija" />{{tab}}'''Anapektoumija''' (Unapekton), pasmo gór w Indyjach Wschodnich, oddziela Arakan Angielski od państwa Birmanów. Góry te zupełnie prawie są dotąd nieznane; kilka w nich wierzchołków dochodzi podobno 8,000 stóp wysokości.<section end="Anapektoumija" /> <section begin="Anapest" />{{tab}}'''Anapest,''' t.&nbsp;j. odwrotny daktyl (ob.), nazwa trzyzgłoskowej miary wierszowej, złożonej z dwóch syllab krótkich i jednej długiej ( —). Wiersze anapestyczne mają w sobie coś gwałtownego i dzikiego.<section end="Anapest" /> <section begin="Anaphrodisia" />{{tab}}'''Anaphrodisia.''' Zmniejszenie popędu płciowego. Jest to impotencyja, ale czasowa; niemożność spełniania funkcyi płciowej, ale tylko przez czas krótszy lub dłuższy. Osłabienie innerwacyi ogólne jest najważniejszą tego stanu przyczyną. Ztąd po długich i ciężkich chorobach popęd płciowy bywa przytępionym, co także następuje po samogwałcie, po nadużyciu trunków, po pracy umysłowej zbyt długiej i wysilonej, podczas wszelkiej extazy duchowej, smutku, żalu i t. p. Zmniejszenie popędu płciowego prawie zawsze przemija, lub też da się usunąć za pomocą sztuki, czasami jednak przechodzi w rzeczywistą impotencyją.<section end="Anaphrodisia" /> <section begin="Anaplastyka" />{{tab}}'''Anaplastyka,''' nazywa się w chirurgii sztuka zestawiania członków złamanych. ''Anaplastycznemi środkami'' są przyrządy i bandaże potrzebne przy zestawianiu członków złamanych.<section end="Anaplastyka" /> <section begin="Anar" />{{tab}}'''Anar,''' olbrzym normandzki z Muspelhejmu, drugi mąż Notty czyli Nocy, oznacza popęd płciowy. Córka jego jest Herta.<section end="Anar" /> <section begin="Anarchija" />{{tab}}'''Anarchija''' (z greckiego: ''a'', bez i ''arche'', rząd), po polsku: bezrząd, taki stan społeczeństwa, w którym ustało panowanie prawa i władz prawnych, albo przynajmniej niezaprzeczenie istniejących, przez co państwo, z pominięciem właściwego zadania i regularnej działalności, staje się igraszką ambitnych i walczących o władzę stronnictw. Anarchija jest najgorszym stanem, w jaki popaść może kraj i naród, wszakże z samej już istoty rzeczy wypada, że stan ten nigdy długotrwałym być nie może, chociaż oczywiście trudno następnie uniknąć zwolnienia stosunków uległości prawnej z jednej strony, albo Co gorsza reakcyi z drugiej. Zupełna anarchija jest bardzo rzadką; częstszém zaś bywa położenie kraju do anarchicznego zbliżone, skutkiem którego panowanie pr awa częściowo jedynie zda się wstrzymanym, co wydarza się zwykle podczas rewolucyj, albo też z powodu bezwurunkowo złej administracyi, jak np. w rzeczach pospolitych południowo-amerykańskich. Przedłużenie takiego stanu wpływa najsilniej na szybki upadek państwa i całej społeczności.<section end="Anarchija" /> <section begin="Anarmonija" />{{tab}}'''Anarmonija,''' brak harmonii, ob. ''Dysharmonija''.<section end="Anarmonija" /> <section begin="Anarti" />{{tab}}'''Anarti,''' gałąź celtyckiego plemienia Bastarnów, przebywająca około trzeciego wieku przed nar. Chryst. nad dolnym Dunajem, po ustąpieniu z tych stron starożytnego narodu Agathyrsów, którzy się na północ wynieśli. Anartów zaś i innych Celtów nad Dunajem wytępili z kolei najprzód Getowie, potem Rzymianie, naostatku Gotowie.{{EO autorinfo|''Dr. C.''}}<section end="Anarti" /> <section begin="Anasarca" />{{tab}}'''Anasarca''' (hydrops), ''puchlina wodna, puchlina podskórna'' (z greckiego: ''ana'', około, ''sarx'' mięśnia), oznacza wodę w ciele. Jest to obrzmienie wodniste<section end="Anasarca" /><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> 6wqb59pupkfnrbybt8x7b5ig4tr8b0x Strona:PL Encyklopedyja powszechna 1860 T1.djvu/732 100 1081808 3144074 2022-08-03T10:59:11Z Dzakuza21 10310 /* Przepisana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Dzakuza21" /></noinclude><section begin="Anasarca" />całego ciała i kończyn, znamionujące się bladością, oziębieniem, miękkością i brakiem sprężystości skóry, tak dalece, że palec w nią wtłoczony zostawia dołek po sobie. Puchlina, anasarca, zasadza się na znakomitym nagromadzeniu się płynu wodnistego, serwatczanego w tkance komórkowatej podskórnej; bywa ogólną lub częściową: pierwsza zajmuje całe ciało, druga ogranicza się do jednej tylko części, np. do stóp, krzyża lub twarzy; to ostatnie nosi nazwanie obrzmienia (oxdeme). Niekiedy puchlina dochodzi do tego stopnia, że skóra nadzwyczaj rozciąga się i twardnieje, płyn zaś wodnisty przesiąka przez pory w skórze, albo podnosi nadskórek pod postacią bąblów lub pęcherzy; dostaje się równie wewnątrz do tkanki komórkowatej pomiędzy mięśniami i głębiej. Każda puchlina ogólna zaczyna się niemal zawsze od obrzmienia miejscowego, zazwyczaj od stóp i goleni, każdej towarzyszy znaczne umniejszenie, albo i zupełne zatrzymanie moczu, oraz brak przeziewu skórnego i potów. Puchlina odpowiednio do swego rodzaju powszechnie dzieli się na dwa gatunki: 1) na idiopatyczną, czyli pierwotną; 2) na symptomatyczną, będącą wynikiem innych chorób. Nadto puchlina dzieli się na: 1) ostrą czyli steniczną zbytkiem tonu; 2) przewlekłą, asteniczną z niedostateczną działalnością części stałych; 3) spasmodyczną czyli nerwową. Pierwsza jest wynikiem podniesionej czynności żywotniej naczyń wyziewających, a ztąd i przymnoźonego wydzielania; druga przeciwnie, powstaje od umniejszonej absorbii i z niedostatecznej czynności naczyń wsyssających, mających odprowadzać płyny; trzecia zrządzoną bywa wyłącznie przez uporczywe kurczenie się czyli przez spazm naczyń wsyssających. Puchlina endemiczna bywa w miejscach mokrych, w pobliżu jezior i rzek, w okolicach zimnych i mokrych od częstych wylewów wód, częstą bywa u osób zajmujących dolne mieszkania, ciemne, wilgotne, w których powietrze mało odświeża się; na wiosnę przed nadejściem pory ciepłej i suchej lub w zimnej i dżdżystej jesieni.- Przyczyny uspasabiające do puchliny są: temperament limfatyczny i fle-gmisty, wiek dziecinny i starość, ciąża, życie siedzące u ludzi poświęcających się naukom i u rzemieślników, odzież wilgotna długo przechowywana; obfite używanie napojów wodnistych, mianowicie zimnej wody za napój; nadużywanie napojów rozpalających; poruszenia umysłu poniżające, jako to: obawa, smutek, niepokój; wyczerpniecie sił przez długą wstrzemięźliwość lub przeciwnie przez nadużycia; pokarmy wodniste mało odżywne i t. d. Wywołują puchlinę: ubytek soków żywotnych, jako krwi, limfy i t. p.; pewne choroby ciężkie, ostre, np. szkarlatyna, biegunka, dyssenteryja, lub przewlekłe, jako to: pewne wyrzuty skórne, womit chroniczny, słodkomocz, szkorbut, porażenie, zawały czyli zatkanie trzewiów brzusznych, a najbardziej białkomocz i choroba Brighta: w szczególności zaś choroby serca i naczyń wielkich. Dla tego też i leczenie puchliny musi być rozmaite. W każdej z nich starać się potrzeba nasamprzód: usunąć przyczynę, powtóre wypędzić nagromadzone płyny, potrzecie przywrócić ton właściwy w układzie skórnym.{{EO autorinfo|''Dr. J. K.''}}<section end="Anasarca" /> <section begin="Anastasiewicz" />{{tab}}'''Anastasiewicz''' (Bazyli), radca stanu, pomocnik redaktora w Komissyi układu praw, b. członek b. Towarzystwa przyjaciół nauk, b. uniwersytetu wileńskiego, urodził się w Kijowie 1775, umarł 16 Lutego 1845 w Petersburgu. Był współpracownikiem w tłómaczeniu z polskiego na rossyjski język Statutu Litewskiego, wydanego w Petersburgu w r. 1814 in-4, 2 tomy. Tłómaczył na język rossyjski dzieło Hieronima Strojnowskiego: ''Nauka prawo przyrogzonego'', Petersburg 1809 in-S, oraz brata jego Waleryjana dwa dzieła: ''Ekonomija powszechna narodów'', Petersburg 1817, 4 tomy in-8, i o ''Ugodach dziedziców z włościanami'', Wilno 1809 in-8. Nadto wiele rozpraw Tadeusza Czackiego, tłómaczył<section end="Anastasiewicz" /><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> sy1jmodmtsvdwnhjkpcbroev4litv09 Strona:PL Encyklopedyja powszechna 1860 T1.djvu/733 100 1081809 3144139 2022-08-03T11:27:35Z Dzakuza21 10310 /* Przepisana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Dzakuza21" /></noinclude><section begin="Anastasiewicz" />i drukował po dziennikach rossyjskich, a mianowicie o Dziesięcinach, o nazwisku Ukrainy i początku Kozaków; o Żydach; Czy prawo rzymskie było zasadą praw litewskich i polskich i&nbsp;t.&nbsp;d. Od r. 1811 do 1812 wydawał w Petersburgu pismo peryjodyczne po rossyjsku p.&nbsp;t.: ''Ul'', w którym umieszczał bardzo wiele artykułów tyczących się Polski lub tłómaczonych z polskiego języka.<section end="Anastasiewicz" /> <section begin="Anastastica" />{{tab}}'''Anastatica,''' Róża Jerychońska. Rodzaj roślin należący do rodziny krzyżowych (cruciferae), zawiera w sobie jeden gatunek Anastatica hierochuntina; jest to roślina drobna, roczna, łodyga przy podstawie gałęzista; na wierzchołku jej kwiaty białawe w kłos ułożone; rośnie na piaszczystych gruntach w Egipcie, Syryi, Palestynie i Barbaryi. Po okwitnieniu, skoro nasiona dojrzewać zaczynają, cała roślina usycha, liście opadają; gałęzie tęgie i kolczyste skupiają się, wierzchołki ich zginają się ku środkowi, i tworzą kulę wielkości jak pięść. W takim to stanie roślina ta wiatrami uniesiona, przebywa niekiedy znaczne przestrzenie po pustyniach, i dostaje się nad brzegi rzek i mórz, i tu zbierana pod nazwiskiem róży jerychońskiej, do Europy bywa sprowadzana. Szczególna własność tak zeschniętej rośliny dała powód do różnych baśni i przesądów, w które łatwowierni przedtem wierzyli; w rzeczy samej zeschłe gałęzie rośliny włożone w wodę lub w miejscu wilgotném umieszczone, rozwijają się; lecz skoro znowu na ciepło i wiatry roślina wystawioną będzie, powraca do stanu pierwotnego. Nazwisko rodzaju wzięte jest z greckiego: anastasis, wskrzeszenie.{{EO autorinfo|''S. P.''}}<section end="Anastastica" /> <section begin="Anastatyczne drukarstwo" />{{tab}}'''Anastatyczne drukarstwo,''' jest to nowy sposób podany przez professora Faraday’a instytutowi królewskiemu w Londynie, zapomocą którego można kopijować ryciny sztychowane i&nbsp;t.&nbsp;p. Postępowanie przy tćm jest następujące: piata metallowa, na którą kopiję ryciny lub druku przenieść zamierzają, może być mosiężna, żelazna, stalowa albo cynkowa, lecz cynk zasługuje na pierwszeństwo, z przyczyny, że postępowanie z nim najłatwiej się udaje. Ta piata może być płaska lub zwinięta w walec, lecz powierzchnia jej powinna być najdoskonalej wygładzona, za pomocą szmerglu i wody, starannie, wymyta i ostatecznie szmerglem albo papierem szmerglowym wypolerowana; przyczćm uważać należy, aby pocierano w jednym tylko kierunku, to jest: wzdłuż lub poprzecznie. Po przygotowaniu platy przystępuje się do usposobienia danego do skopijowania rysunku, co się dokonywa przez zanurzenie go w kwasie jakowym, np. solnym. Postępowanie to wszakże jest rozmaite, ze względu na starość oryginału, to jest na stopień zmiany, jakiej doznała farba czarna jego. Jeżeli przedmiot zaledwie ma kilka miesięcy, natenczas kładzie się go na arkusz bibuły i zwilża się stronę odwrotną mieszaniną 1 części kwasu saletrzanego z 8 częściami wody; jeżeli zaś jest dosyć stary, natenczas moczyć go należy w kwasie saletrzanym przez czas, który doświadczenie wskaże. Po napojeniu jednym lub drugim sposobem rysunku, ściska się go pomiędzy dwoma arkuszami bibuły dla jednostajniejszego rozdzielenia kwasu, tudzież dla usunięcia jego nadmiaru i wtedy przystępuje się do odbicia go na cynku. Kwas działa na cynk, gdy tymczasem miejsca czarne, które kwasu nie przyjęły takiego działania nie wywierają, otrzymuje się więc odbicie na blasze odjemne. Powodzenie tego sposobu zależy od rodzaju atramentu, którym rysunek oryginalny zrobiony; atrament ten zawierać w swoim składzie powinien ciała tłuste, które opierają się działaniu kwasów. Przy sztychach bardzo starych, których farba w składzie swoim zupełnie zmieniona została, starają się naprzód rysunek odświeżyć, co dokonywają za pomocą postępowania chemicznego. Umieszczają oryginał stary w roztworze kwasu winnego, który tworzy, na miejscach wolnych od farby czarnej, kamień winny, który farby czarnej nie przyjmuje, a tém samém przesunąwszy walec drukarski po tak przygotowanym {{pp|rysun|ku}}<section end="Anastatyczne drukarstwo" /><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> 55ljzjpo2cnljorwzelsttre3kj3r0b