Wikiźródła plwikisource https://pl.wikisource.org/wiki/Wiki%C5%BAr%C3%B3d%C5%82a:Strona_g%C5%82%C3%B3wna MediaWiki 1.39.0-wmf.21 first-letter Media Specjalna Dyskusja Wikiskryba Dyskusja wikiskryby Wikiźródła Dyskusja Wikiźródeł Plik Dyskusja pliku MediaWiki Dyskusja MediaWiki Szablon Dyskusja szablonu Pomoc Dyskusja pomocy Kategoria Dyskusja kategorii Strona Dyskusja strony Indeks Dyskusja indeksu Autor Dyskusja autora Kolekcja Dyskusja kolekcji TimedText TimedText talk Moduł Dyskusja modułu Gadżet Dyskusja gadżetu Definicja gadżetu Dyskusja definicji gadżetu Autor:Teodor Herzl 104 145907 3137065 2512874 2022-07-20T02:35:41Z CommonsDelinker 463 Replacing Theodore_Herzl_signature.svg with [[File:Theodor_Herzl_signature.svg]] (by [[:c:User:CommonsDelinker|CommonsDelinker]] because: [[:c:COM:FR|File renamed]]: [[:c:COM:FR#FR3|Criterion 3]] (obvious error) · Family death notices: https://anno.onb.ac wikitext text/x-wiki {{Autorinfo |Grafika=Herzl26.jpg |podpis=Theodor Herzl signature.svg |miejsce śmierci=Edlach |opis=Żydowski dziennikarz urodzony w Austro-Węgrzech, twórca i główny ideolog współczesnego politycznego syjonizmu. |kod=de |język=niemiecku |back=H }} == Teksty == * [[Mowy ze Zjazdów Bazylejskich]] == Inne == * [[Teodor Herzl]] – [[Autor:Ozjasz Thon|Ozjasz Thon]] {{PD-old-autor|Herzl, Teodor}} {{DEFAULTSORT:Herzl, Teodor}} [[Kategoria:Dziennikarze]] [[Kategoria:Teodor Herzl|*]] [[Kategoria:Żydowscy pisarze]] [[Kategoria:Żydowscy dramaturdzy]] [[Kategoria:Działacze polityczni]] o83cws38wkkl66ufix6iadl7cigsxs1 Strona:O lekceważeniu ojczystej mowy.djvu/35 100 185576 3136832 2183596 2022-07-19T14:27:07Z Aarienn 28463 grafika proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="4" user="Remedios44" /></noinclude><br><br> {|style="margin:auto;" |[[File:Pieniążek o lekceważeniu ojczystej mowy ornament l.png|100px|alt=|link=]] |style="border:2px solid; padding:5px 20px 5px 20px; line-height:130%;"|{{c|{{roz|DRUKARNIA}}<br>„POLONIA“<br>W ZAKOPANEM}} |[[File:Pieniążek o lekceważeniu ojczystej mowy ornament p.png|100px|alt=|link=]] |} <br><br><noinclude><references/></noinclude> eo6pczpm660b45zf2gup5jj313uwdyw Szablon:PAGES NOT PROOFREAD 10 292653 3137086 3136726 2022-07-20T04:54:26Z Phe-bot 8629 Pywikibot 7.4.0 wikitext text/x-wiki 263197 941pp0blm7h1amarnimpy5xnmez3jco Szablon:ALL PAGES 10 292654 3137087 3136727 2022-07-20T04:54:36Z Phe-bot 8629 Pywikibot 7.4.0 wikitext text/x-wiki 770028 2k0ck3v764p5lq5axjzq0t89cth4boo Szablon:PR TEXTS 10 292655 3137088 3136728 2022-07-20T04:54:46Z Phe-bot 8629 Pywikibot 7.4.0 wikitext text/x-wiki 229301 1qfna2f952qm5ntsmnmjq0dmhz4y0ul Szablon:ALL TEXTS 10 292656 3137089 3136729 2022-07-20T04:54:56Z Phe-bot 8629 Pywikibot 7.4.0 wikitext text/x-wiki 231898 hyzrrx8pklkgkoz113vw4q53eli4fey Mnich i pasterz 0 306905 3136845 2815167 2022-07-19T15:22:34Z Sergey kudryavtsev 1170 iwiki wikitext text/x-wiki {{Dane tekstu |autor=Ludwig Uhland |tytuł=Mnich i pasterz |podtytuł= |tłumacz=Michał Bałucki |pochodzenie=''[[Poezje Michała Bałuckiego]]'' |wydawnictwo=Wydawnictwo „Kraju” |drukarz=Drukarnia „Kraju” |rok wydania=1874 |miejsce wydania= Kraków |źródło=[[commons:File:Poezje Michała Bałuckiego.pdf|Skany na Commons]] |strona indeksu=Poezje Michała Bałuckiego.pdf |poprzedni=Postanowienie (tłum. Bałucki) |następny=Niedzielna pieśń pastuszka |inne={{epub}}<br>{{Całość|Poezje Michała Bałuckiego/całość|zbiór}} }} {{JustowanieStart}} <pages index="Poezje Michała Bałuckiego.pdf" from=219 to=220/> {{JustowanieKoniec}} {{MixPD|Ludwig Uhland|Michał Bałucki}} [[Kategoria:Ludwig Uhland]] [[Kategoria:Michał Bałucki]] [[Kategoria:Poezje Michała Bałuckiego]] [[ru:Монах и пастух (Уланд; Миллер)]] 3nlsf1rvskrzjuosiypfkv5kelymjfq Strona:Władysław Stanisław Reymont-Chłopi Tom II.djvu/272 100 328337 3136970 2903013 2022-07-19T19:22:03Z Zetzecik 5649 . proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="4" user="Anwar2" />{{Numeracja stron||— 272 —|}}</noinclude>{{tab}}— Odwilga będzie.<br> {{tab}}— Juści, śnieg zamiękł.<br> {{tab}}Zające gdziesik blisko, jakby za kamionką, pod którą siedzieli, zaczęły beczeć, przeganiać się i gzić, kieby na weselisku, aż całą gromadą przeleciały obok nich, że odskoczyli z przerażeniem.<br> {{tab}}— Parzą się juchy i tak ślepną, że na człowieka nie baczą. Na zwiesnę idzie.<br> {{tab}}— Myślałam, że jakiś zwierz dziki...<br> {{tab}}— Cicho-no, przykucnij! — szepnął zalękłym głosem.<br> {{tab}}Przywarli do kamionki w milczeniu. Z rozbielonej śniegowemi brzaskami ciemności jęły się wynurzać jakieś cienie długie i pełzające... posuwały się wolno... chyłkiem, to znikały całkiem, jakby się pod ziemię zapadły, że ino oczy świeciły, kieby te świętojańskie robaczki w gęstwinie; było może o pół staja od nich, przewlekły się wnet i całkiem zginęły w ciemnicy, aż nagle rozległ się krótki, bolesny, śmiertelny bek zajęczy, potem ostry tupot, wrzawa charczeń, kotłowanina jakaś przerażająca, chrupot miażdżonych kości, groźny warkot i znowu milczenie głębokie a niepokojące zaległo dookoła.<br> {{tab}}— Wilki ozdarły zajączka.<br> {{tab}}— Że to nas nie wytropiły!<br> {{tab}}— Od wiatru siedzim, to i nie zwąchały.<br> {{tab}}— Bojam się... chodźmy już... ziąb mnie przejmuje... — wstrząsnęła się.<br> {{tab}}Ogarnął ją sobą i rozgrzewał takiemi całunkami, aż oboje wnet zabaczyli o całym świecie, objęli się<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> mgundqfm2u1ceypwxzg4vqom5o6rs6l Zakonnica 0 453068 3137090 1299381 2022-07-20T05:45:09Z Sergey kudryavtsev 1170 iwiki wikitext text/x-wiki {{Dane tekstu |autor=Ludwig Uhland |tłumacz=Karol Brzozowski |tytuł=Zakonnica |podtytuł= |wydawnictwo=H. Altenberg |drukarz=F. A. Brockhaus |rok wydania=1882 |miejsce wydania=Lwów |źródło=[[commons:File:PL Antologia poetów obcych.djvu|Skany na Commons]] |strona indeksu=Antologia poetów obcych (Bełza) |pochodzenie=''[[Antologia poetów obcych]]'' |poprzedni=Łabędzi śpiew (Uhland, przeł. Chamiec, 1882) |następny=Łzy mężczyzny (Grün, przeł. Gaszyński, 1882) ||inne={{Całość|Antologia poetów obcych/całość|antologia|Cała|epub=i}} }} {{CentrujStart2}} <pages index="Antologia poetów obcych (Bełza)" from="PL Antologia poetów obcych.djvu/182" to="PL Antologia poetów obcych.djvu/182" /> {{CentrujKoniec2}} {{MixPD|Ludwig Uhland|Karol Brzozowski}} [[Kategoria:Antologia poetów obcych]] [[Kategoria:Ludwig Uhland]] [[Kategoria:Karol Brzozowski]] [[sr:Нона]] d9vidpc02imags65kief92k5mwxaajx 3137094 3137090 2022-07-20T07:21:08Z Sergey kudryavtsev 1170 iwiki from wikidata wikitext text/x-wiki {{Dane tekstu |autor=Ludwig Uhland |tłumacz=Karol Brzozowski |tytuł=Zakonnica |podtytuł= |wydawnictwo=H. Altenberg |drukarz=F. A. Brockhaus |rok wydania=1882 |miejsce wydania=Lwów |źródło=[[commons:File:PL Antologia poetów obcych.djvu|Skany na Commons]] |strona indeksu=Antologia poetów obcych (Bełza) |pochodzenie=''[[Antologia poetów obcych]]'' |poprzedni=Łabędzi śpiew (Uhland, przeł. Chamiec, 1882) |następny=Łzy mężczyzny (Grün, przeł. Gaszyński, 1882) ||inne={{Całość|Antologia poetów obcych/całość|antologia|Cała|epub=i}} }} {{CentrujStart2}} <pages index="Antologia poetów obcych (Bełza)" from="PL Antologia poetów obcych.djvu/182" to="PL Antologia poetów obcych.djvu/182" /> {{CentrujKoniec2}} {{MixPD|Ludwig Uhland|Karol Brzozowski}} [[Kategoria:Antologia poetów obcych]] [[Kategoria:Ludwig Uhland]] [[Kategoria:Karol Brzozowski]] elbin4to7so2ly6xk0yinbs2eoi68fe Szablon:IndexPages/Gustaw Meyrink - Zielona twarz.djvu 10 478232 3137051 2866500 2022-07-19T21:01:46Z AkBot 6868 robot aktualizuje informacje o stanie indeksu wikitext text/x-wiki {{../n}} <pc>356</pc><q4>3</q4><q3>7</q3><q2>0</q2><q1>13</q1><q0>1</q0> 4vgnhsrxlnfq29ycot3xpawy2jxautd 3137063 3137051 2022-07-19T23:01:47Z AkBot 6868 robot aktualizuje informacje o stanie indeksu wikitext text/x-wiki {{../n}} <pc>356</pc><q4>3</q4><q3>7</q3><q2>0</q2><q1>14</q1><q0>1</q0> qlllc01qg7ugt0t4zftvlztr71s19ng Strona:Gustaw Meyrink - Zielona twarz.djvu/2 100 577908 3137077 2228309 2022-07-20T04:03:47Z Seboloidus 27417 dt proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="4" user="PMG" /></noinclude>{{===|300}} {{c|w=85%|CZCIONKAMI ST. CHOWAŃCA W STANISŁAWOWIE|po=30px}} <br><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> psyjq7md5mh19it3fnnxm7zh5qldvvg Strona:Gustaw Meyrink - Zielona twarz.djvu/8 100 577928 3137075 2171668 2022-07-20T04:00:16Z Seboloidus 27417 dr proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="3" user="Anagram16" /></noinclude>kupujących od wnętrza zakładu i w otworze ukazał się biust dekoltowanej panny o jasno-niebieskich, uwodzicielskich oczach i blond włosach.<br> {{tab}}W jednej chwili poznała po wymowie, że ma przed sobą rodaka, austrjaka i rozpoczęła w języku niemieckim objaśnianie jakiejś sztuczki czarodziejskiej na trzech, szybko chwyconych korkach, przyczem okazywała cały wdzięk wyrafinowanej kobiecości we wszystkich odcieniach, począwszy od wyprężania piersi w kierunku męskiego vis-à-vis aż do prawie telepatycznie-dyskretnego wypromieniowywania zapachu ciała, który umiała jeszcze skuteczniej wytwarzać przez dorywcze obnażanie ramion.<br> {{tab}}„Widzi pan tu trzy korki, prawda? Pierwszy kładę do prawej ręki, do tego drugi i rękę zamykam. Tak. Trzeci kładę — uśmiechnęła się zarumieniona — do kieszeni. Ile mam w ręce?“<br> {{tab}}„Dwa“.<br> {{tab}}„Nie, trzy“.<br> {{tab}}Zgadzało się.<br> {{tab}}„Ta sztuczka nazywa się: latające korki i kosztuje tylko dwa guldeny“.<br> {{tab}}„Dobrze; proszę pokazać mi, na czem sztuka polega“.<br> {{tab}}„Czy mogę wpierw prosić pana o pieniądze? Taki jest zwyczaj“.<br> {{tab}}Cudzoziemiec złożył dwa guldeny, eksperyment, który polegał tylko na zręczności palców,<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> 782s4k0evuf9bxy6rcuh3hfhhdqvim3 Strona:Gustaw Meyrink - Zielona twarz.djvu/356 100 648191 3137082 1683197 2022-07-20T04:13:34Z Seboloidus 27417 drobne redakcyjne proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Anagram16" /></noinclude>{{korekta|pokojui|pokoju i}} rozpoznawał tylko świątynię i czerwono złote malowidła dokoła.<br> {{tab}}Nieprzytomny wlepił wzrok w twarz bogini i powoli przychodziło doń przytłumione wspomnienie Ewa. — Przecież to Ewa, a nie posąg egipskiej bogini, matki świata.<br> {{tab}}Ścisnął rękami skronie — nie mógł tego pojąć.<br> {{tab}}„Ewa! Ewa!“ wykrzyknął głośno.<br> {{tab}}Znowu przez ściany świątyni wystąpiły mury pokoju, bogini ciągle jeszcze siedziała na tronie uśmiechnięta, ale tuż przed nim cieleśnie i rzeczywiście, jako ziemski sobowtór stało zjawisko młodej kwitnącej kobiety.&nbsp;—<br> {{tab}}„Ewa Ewa!“ z łkającym krzykiem bezgranicznego zachwytu porwał ją ku sobie i pocałunkami okrywał jej twarz. — „Ewa Ewa!“&nbsp;—<br> {{tab}}Potem stali długo, uściskiem związani, przed oknem i patrzyli na umarłe miasto.<br> {{tab}}„Pomóżcie, jak ja, nowym pokoleniom nowe państwo zbudować z gruzów starego,“ odczuł myśl, jakby to był głos Chidhera, „żeby czas nadszedł, kiedy i ja będę mógł się śmiać.“<br> {{tab}}Pokój i świątynia stały się znowu wyraźne.<br> {{Kropki-hr}} <br> {{tab}}Jak głowa Janusa mógł Hauberisser patrzeć w zaświat i jednocześnie w świat ziemski, jego szczegóły i rzeczy jasno odróżniać: był tu i tam żywym człowiekiem.<br> <br> {{---}} <br><br><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> 1uc6s1jfp59mo6ry6sp51kwiydjwma9 3137083 3137082 2022-07-20T04:14:46Z Seboloidus 27417 dr proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Anagram16" /></noinclude>{{korekta|pokojui|pokoju i}} rozpoznawał tylko świątynię i czerwono złote malowidła dokoła.<br> {{tab}}Nieprzytomny wlepił wzrok w twarz bogini i powoli przychodziło doń przytłumione wspomnienie Ewa. — Przecież to Ewa, a nie posąg egipskiej bogini, matki świata.<br> {{tab}}Ścisnął rękami skronie — nie mógł tego pojąć.<br> {{tab}}„Ewa! Ewa!“ wykrzyknął głośno.<br> {{tab}}Znowu przez ściany świątyni wystąpiły mury pokoju, bogini ciągle jeszcze siedziała na tronie uśmiechnięta, ale tuż przed nim cieleśnie i rzeczywiście, jako ziemski sobowtór stało zjawisko młodej kwitnącej kobiety.&nbsp;—<br> {{tab}}„Ewa Ewa!“ z łkającym krzykiem bezgranicznego zachwytu porwał ją ku sobie i pocałunkami okrywał jej twarz. — „Ewa Ewa!“&nbsp;—<br> {{tab}}Potem stali długo, uściskiem związani, przed oknem i patrzyli na umarłe miasto.<br> {{tab}}„Pomóżcie, jak ja, nowym pokoleniom nowe państwo zbudować z gruzów starego,“ odczuł myśl, jakby to był głos Chidhera, „żeby czas nadszedł, kiedy i ja będę mógł się śmiać.“<br> {{tab}}Pokój i świątynia stały się znowu wyraźne.<br> {{Kropki-hr}} {{tab}}Jak głowa Janusa mógł Hauberisser patrzeć w zaświat i jednocześnie w świat ziemski, jego szczegóły i rzeczy jasno odróżniać: był tu i tam żywym człowiekiem.<br> <br> {{---}} <br><br><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> npxej1m59z99n7pnot0g3din28vjkvh Strona:Gustaw Meyrink - Zielona twarz.djvu/9 100 655195 3137074 1709004 2022-07-20T03:59:50Z Seboloidus 27417 drobne redakcyjne proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Anagram16" /></noinclude>został powtórzony, otrzymał jeszcze kilka nowych fal zapachu kobiecego ciała i w końcu cztery korki, — które schował pełen podziwu dla kupieckiej przezorności firmy „Chidher Grün“ i przekonany silnie, że tej sztuczki czarodziejskiej, nigdy nie potrafi powtórzyć.<br> {{tab}}„Widzi pan tu trzy żelazne pierścienie od firanek“, — {{korekta|ropoczęła|rozpoczęła}} młoda niewiasta na nowo — „kładę pierwszy“ — tu wykład jej został przerwany głośnym krzykiem z ulicy, zmieszanym z ostrym gwizdem i równocześnie drzwi wejściowe gwałtownie rozwarto i z brzękiem znowu zatrzaśnięto.<br> {{tab}}Odwrócił si przerażony cudzoziemiec i ujrzał postać, której dziwaczny strój obudził w nim najwyższe zdumienie.<br> {{tab}}Był to olbrzymi murzyn Zulu z czarną, kędzierzawą brodą i nabrzmiałemi wargami, okryty tylko kwadratową opończą deszczową, z czerwonym pierścieniem wokół szyj i, z włosami kapiącemi od łoju skopowego, tak kunsztownie w górę wyszczotkowanemi, że wyglądał, jakby na głowie nosił miskę z hebanu.<br> {{tab}}W ręce trzymał włócznię.<br> {{tab}}W tej chwili skoczył z szezlągu ów bałkańczyk, złożył dzikusowi głęboki ukłon, wziął odeń usłużnie lancę, postawił ją w stojaku od parasoli i usłużnym ruchem ręki odsunąwszy zasłonę, wpuścił go do sąsiedniej komnaty z uniżonemi<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> dpbospikgi1giu1rj6xiptvc58eqzhc Strona:Gustaw Meyrink - Zielona twarz.djvu/10 100 656074 3137073 1711939 2022-07-20T03:59:20Z Seboloidus 27417 drobne redakcyjne proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Anagram16" /></noinclude>słowy: als ’t u belieft, Mijnheer; hoe gaat het, Mijnheer?<br> {{tab}}„Proszę bardzo, może i pan wejdzie“, — zwróciła się młoda niewiasta do cudzoziemca, otwierając drzwi przepierzenia — „i zajmie miejsce, dopóki się tłum nie uspokoi“; potem pośpieszyła do szklannych drzwi, które znowu otworzono, sążnistego draba, który szeroko rozkraczywszy nogi stał na stopniu i pluł w obłąk, wypchnęła ze stekiem przekleństw: „stik, verrek, good verdomme, val dood, steek de moord“ i zasunęła rygiel.<br> {{tab}}Wnętrze sklepu, do którego tymczasem wszedł cudzoziemiec, składało się z sali, podzielonej szafami i tureckiemi portjerami, z kilkoma krzesłami i taburetami w kątach i z jednego okrągłego stołu w środku, przy którym dwóch starszych, zażywnych panów — zapewne hamburskich lub holenderskich kupców — siedziało z naprężoną uwagą przy świetle elektrycznie zmontowanej lampy wiszącej i jak to zdradzało brzęczenie, wpatrywało się w małe kinematograficzne aparaty. Przez ciemny, ze składów towarowych powstały korytarz można było wejrzeć do małego biura o matowych szybach, wychodzących na boczną ulicę, w którem stał nieruchomo przed pulpitem i do głównej księgi wpisywał rachunki jakiś stary, jak prorok wyglądający żyd w kaftanie, z długą siwą brodą<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> keaicl8py6vg7kxeqlgz0ai25krdmhr Strona:Gustaw Meyrink - Zielona twarz.djvu/11 100 658166 3137072 1719445 2022-07-20T03:58:38Z Seboloidus 27417 drobne redakcyjne proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Anagram16" /></noinclude>i pejsami, z okrągłą atłasową czapeczką na głowie, z twarzą ukrytą w cieniu.<br> {{tab}}„Co to był za dziwny murzyn, proszę pani?“ zapytał cudzoziemiec, skoro wróciła kupcowa i chciała dalej pokazywać sztukę z trzema pierścieniami od firanek.<br> {{tab}}„Ten? O, to jest niejaki Mister Usibepu. Jest atrakcją i należy do trupy Zulusów, która występuje w cyrku Carré. — Bardzo dzielny człowiek“, dodała z płonącemi oczami. „W swojej ojczyźnie jest doktorem medycyny“...<br> {{tab}}„Tak, tak, lekarzem, rozumiem“.<br> {{tab}}„Tak, lekarzem. A tutaj uczy się u nas lepszych rzeczy, aby swoim rodakom móc odpowiednio zaimponować gdy wróci, by przy sposobności dostać się na tron. Właśnie teraz uczy go profesor pneumatyzmu p. Zitter Arpild z Preszburga“ — tu rozchyliła palcami zasłonę i pozwoliła cudzoziemcowi spojrzeć w gabinet, wytapetowany wistowemi kartami.<br> {{tab}}Dwa skrzyżowane sztylety wsunąwszy przez gardło tak, że ostrza z tyłu wystawały i skrwawiona kość sterczała z otwartej rany czaszki, połykał właśnie ów bałkańczyk kurze jaje i wyciągał je z ucha Zulusowi, który zdjął płaszcz i tylko w skórę lamparcią odziany, stał przed nim oniemiały z podziwu.<br> {{tab}}Chętnie by więcej chciał ujrzeć cudzoziemiec, ale młoda niewiasta szybo portjerę opuściła,<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> orwk7h628brv3l49hvnn8ea6ah7ct8a Strona:Gustaw Meyrink - Zielona twarz.djvu/12 100 659462 3137071 1723617 2022-07-20T03:58:10Z Seboloidus 27417 drobne redakcyjne proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Anagram16" /></noinclude>uczuwszy na sobie gromiący wzrok pana profesora i równocześnie wezwał ją ostry dzwonek telefonu.<br> {{tab}}„Dziwnie jaskrawe jest życie, gdy człowiek zada sobie trudu z bliska mu się przypatrzeć, a odwróci się od tak zwanych ważnych rzeczy, które niejednemu tylko ból i zgryzotę przynoszą“, pomyślał cudzoziemiec — wziął z półki, na której leżały różne tanie zabawki, jakieś małe, otwarte pudełko i roztargniony powąchał. Było wypełnione maleńkiemi, wystruganemi krówkami i drzewkami, których liście sporządzone były z trocin zielono trawionych.<br> {{tab}}Osobliwy zapach żywicy i farby wziął go na chwilę w zupełne posiadanie. Boże Narodzenie! Lata dziecięce! Owe oczekiwania z zapartym oddechem pod drzwiami, fotel bujający, wełniakiem czerwonym powleczony, — tłusta plama na nim. Pies — Durudeldutt, tak, tak, tak się nazywał — chrapie pod sofą, odgryzł żołnierzykowi ołowianemu nogę, potem czołga się smutno z lewem okiem przymkniętem; piórko z zegara wyleciało i wpadło mu do oka.<br> {{tab}}Trzeszczą igły sosnowe i płonące, czerwone świeczki na Chrystusowej choinie mają długie brody z opadających kropel.<br> {{tab}}Nic nie mogło przeszłości tak szybko znowu ożywić, jak zapach laku norymberskiej zabawki — cudzoziemiec strząsnął ze siebie to jarzmo. „Nic<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> k0f8oz1iijvbxnbkn5mzclyjd2ydgbt Strona:Gustaw Meyrink - Zielona twarz.djvu/13 100 662305 3137076 1733530 2022-07-20T04:02:47Z Seboloidus 27417 dr, formatowanie tekstu proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Anagram16" /></noinclude>dobrego nie wyrasta z wspomnień, wszystko z początku jest miłe, potem pewnego dnia życie ukazuje twarz wyższego nauczyciela, aby niejednego w końcu zsiniałą, szatańską łapą — nie, nie, nie chcę!“ — zwrócił się do stojącej obok obrotowej szafki z książkami.<br> {{tab}}„Same egzemplarze w złotej oprawie?“ — Kiwając głową odczytywał dziwaczne i zupełnie do całego otoczenia nie nadające się tytuły i grzbietów: „Leidinger G., Historja akademickiego związku śpiewaków w Bonn“, „Aken Fr., Zarys nauki o iloczasie i rytmie w języku greckim“, „Neunauge K. W., Leczenie hemoroidów w klasycznej starożytności?“ — no, zdaje się, że polityka, dzięki Bogu, nie jest reprezentowana“. — Wyjął: „Aalke Pott, Tran wątrobiany i jego rosnąca wziętość, tom 3“ i zaczął przeglądać. Ohydny druk i nędzny papier stały w rażącej sprzeczności z kosztowną oprawą. „Pomyliłem się? Czyżby tu zupełnie nie szło o hymn na cześć gorzkiego tłuszczu?“ — otworzył pierwszą stronę i czytał rozbawiony:<br> {{f|style=border:solid black 2px;margin:10px auto 10px auto;padding:10px| {{c|„Bibljoteka Sodomy i Gomory“}} {{c|Dzieło zbiorowe dla kawalerów}} {{c|(Wydanie jubileuszowe)}} {{c|WYZNANIA WYSTĘPNEJ UCZENICY|w=120%}} {{c|(DALSZY CIĄG SŁYNNEGO DZIEŁA: PURPUROWY ŚLIMAK)}} |table}} <nowiki/><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> d0glxbklg550z4t13o6lu6wah5wc6oc Strona:Gustaw Meyrink - Zielona twarz.djvu/14 100 662495 3137070 1733996 2022-07-20T03:56:56Z Seboloidus 27417 drobne redakcyjne proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Anagram16" /></noinclude>{{tab}}„Doprawdy, wydaje się człowiekowi, że ma przed sobą podstawy XX wieku: zewnątrz gderliwe uprawianie wiedzy, a wewnątrz żądza pieniędzy lub kobiet“, mruczał zadowolony i zaśmiał się głośno.<br> {{tab}}Jeden z tych dwóch zażywnych kupców nerwowo odskoczył od swej skrzynki optycznej (drugi Holenderczyk ani się nie ruszył), mruknął coś nieśmiało o „wspaniałych widokach miast“ i chciał się szybko oddalić, siląc się, by twarzy swojej, zmienionej pod wpływem niezwykłej optycznej rozkoszy w coś, co pysk świni przypominało, nadać znowu zwyczajny wyraz porządnego kupca, prostolinijnie biorącego życie — gdy wtem szatański kusiciel wszystkich poczciwców pozwolił sobie na niewczesny żart w postaci złośliwego przypadku, ale niewątpliwie w tym zamiarze, by nie pozostawiać nadal w niepewności duszy poczciwca, w jak frywolnem otoczeniu się znajduje.<br> {{tab}}Przez zbyt śpieszne ruchy przy wdziewaniu płaszcza wprawił ów władca handlowy rękawem w ruch wahadło dużego zegara ściennego i natychmiast opadła ścianka, pomalowana miłemi scenami rodzinnemi a ukazała się, zamiast oczekiwanej ewentualnie kukułki, woskowa głowa bezgranicznie bezczelnie patrzącej niewiasty o niezbyt odzianem ciele i zaflegmionym głosem rozpoczęła śpiewać do uroczystych uderzeń dwunastej godziny:<br><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> 19qu9orsxk6qqni3xukrqt1ns0qrqjs Strona:Gustaw Meyrink - Zielona twarz.djvu/15 100 686728 3137069 2033256 2022-07-20T03:56:19Z Seboloidus 27417 drobne redakcyjne proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Anagram16" /></noinclude><poem> „Tischlah sejen Ganz verwejen Hobeln flott drauf los; Fein und glat Wird das Blatt...“ </poem> „Blatt, Blatt, Blatt“... przeszło naraz w skrzeczący bas w rytmicznem powtarzaniu. Albo szatan w to się wmieszał, albo włos jakiś zaplątał się w tryby gramofonu. Nie zastanawiając się dłużej, by nie paść ofiarą zabawnych koboldów, nasz pan mórz wziął nogi za pas i wyniósł się, pisnąwszy z oburzeniem „aarch anstössich“.<br> {{tab}}Chociaż obznajomiony z czystością obyczaj ów północnych plemion, nie mógł sobie jednak nasz cudzoziemiec jasno wytłómaczyć tego niezwykłego pomieszania starego pana, aż w końcu przyszło mu na myśl, że go gdzieś musiał już spotkać — prawdopodobnie w jakiemś towarzystwie został mu przedstawiony. Szybko ginący, z wspomnieniem tem związany obraz: jakaś starsza pani o subtelnych, smutnych rysach i piękna młoda dziewczyna — to utwierdziło go jeszcze w poprzedniem mniemaniu, nie mógł sobie tylko miejsca i nazwiska przypomnieć. Nie pomogła mu również twarz holenderczyka, który właśnie powstał, zmierzył go pogardliwie od stóp do głowy zimnem, rybiem spojrzeniem<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> qnzwuujx3z65i687yp5lneg40n5rzxg Strona:Gustaw Meyrink - Zielona twarz.djvu/16 100 686824 3137068 2033702 2022-07-20T03:55:29Z Seboloidus 27417 drobne redakcyjne proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Anagram16" /></noinclude>i ociężale się wytoczył. Był {{korekta|muz upełnie|mu zupełnie}} nieznany, o brutalnym, napuszonym wyglądzie.<br> {{tab}}Kupcowa ciągle jeszcze telefonowała.<br> {{tab}}Wnosząc z jej odpowiedzi szło tu o wielkie zamówienie na jakąś hulankę.<br> {{tab}}„Właściwie mógłbym też iść — na co jeszcze czekam?“ — zastanawiał się cudzoziemiec.<br> {{tab}}Opanowało go uczucie zniechęcenia; ziewnął i opadł na krzesło.<br> {{tab}}„To dziwne — wpadło mu na myśl — że niejednemu głowa nie pęknie, albo w obłęd nie wpadnie przy tylu szalonych rzeczach, jakie los koło człowieka ustawia. I dlaczego w żołądku odczuwa się mdłości, gdy oczy pochłaniają wstrętne rzeczy? Co, na Boga, trawienie ma z tem wspólnego? Nie, z brzydotą niema to nic wspólnego — rozmyślał dalej — również przy długiem przebywaniu w galerji obrazów niejednemu niespodzianie zbiera się na wymioty.<br> {{tab}}Musi istnieć coś, jakby muzealna choroba, o której lekarze jeszcze nic nie wiedzą. — Albo jest to może martwota, która wieje ze wszystkich tworów ludzkich, bez względu na to, czy brzydkich czy pięknych? Nie wiem, czy mi się kiedykolwiek zrobiło niedobrze na widok nawet najbardziej jałowej okolicy, — więc pewnie tak jest. — Jakiś posmak puszek z konserwami związany jest ze wszystkiem, co nosi miano „przedmiotu“, można z tego skorbutu dostać“.<br><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> nh9r2q8pk6uk4fg4tse9mvpuzvss0jd Strona:PL Horacy - Poezje.djvu/478 100 694173 3137122 2081857 2022-07-20T09:00:58Z Skoczny Kacper 17641 /* Skorygowana */ drobne techniczne proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="3" user="Skoczny Kacper" /></noinclude><poem> Acz sześć taktów się w tymże wybija sposobie I pierwsza do ostatniej, stopy równe sobie. {{Wiersz|255}}Przedtem jeszcze, by w ucho tem dobitniej wpadał, Jamb statecznym spondejom praw, jakie posiadał, Rad ustąpił, a tylko nie wpuścił socjusza W miejsce drugie i czwarte. Stąd on w Akcyusza Znanych trymetrach rzadki<ref>W. 259. (w) {{roz|znanyc}}h — dobrze znanych; Akcjusz był za czasów Horacego jeszcze bardzo poczytnym poetą.</ref>, a Ennjusza sztuki, {{Wiersz|260}}W których spada na scenę wiersz z głośnemi stuki, Dowodzą, że pobieżnie pisał lub niedbale, Albo, nieuk, nie znał się na swej sztuce wcale. Z rzadka kto wiersz chropawy dziś w uchu odczuje: To właśnie naszych wieszczów narodowych psuje. {{Wiersz|265}}Mam i ja się rozgrzeszyć? Czy przestrzegać miary, Wiedząc, iż błąd się wyda, i żeby ujść kary? Lecz czyżem wart pochwały, minąwszy naganę? Wy, Pizonowie, greckie wzory niezrównane Bierzcie do rąk, czytajcie i w nocy i we dnie. {{Wiersz|270}}Lecz wasi pradziadowie rytmy arcyśrednie Plauta sobie chwalili, dowcip podziwiali Nazbyt, jeśli nie głupio, chyba że my, mali, Żart trefny od grubego nie odróżnim w duchu, I nie mamy już czucia ni w palcu ni w uchu. {{Wiersz|275}}Tragicznej Muzy Tespis<ref name="tesp275">W. 275. {{roz|Tespi}}s — Ateńczyk, współcześnik Pizystrata, miał pierwszy obok chóru wprowadzić na scenę aktora i stworzyć tragedję.&#32;»Bryka Tespisa«&#32;dotąd niewyjaśniona; czy to ma znaczyć, że Tespis ze swymi aktorami wędrował</ref> odkrył tajemnice I swoje poematy obwoził na bryce; </poem><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> 57ssiqj17b358wtrgkqqfa431vdfgu2 Strona:PL Horacy - Poezje.djvu/472 100 698630 3137109 2073085 2022-07-20T08:30:32Z Skoczny Kacper 17641 /* Skorygowana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="3" user="Skoczny Kacper" /></noinclude><poem> {{Wiersz|125}}By się srodze nie kłócił z ostatkiem początek. Trudno na tle ogólnym swój własny snuć wątek; Lepiej powieść ilijską rozłożyć na sceny, Niż się własnej twórczością popisywać weny. Czerp z powszechnej skarbnicy<ref>W. 129. {{roz|powszechną skarbnic}}ą — jest zasób mytów, przystępny dla każdego.</ref> na użytek własny, {{Wiersz|130}}Lecz się nie duś w formułek atmosferze ciasnej; Nie tłumacz zbyt lękliwie, nazbyt wierny słowu, I nie kładź, naśladując, nogi do okowu, Skąd jej skromność<ref>W. 133. {{roz|skromnoś}}ć — niewiara we własne siły i pochodzące stąd niewolnicze uleganie oryginałowi; {{roz|dzieła właściwoś}}ć — właściwości oryginału, których żywcem przenosić na stosunki rzymskie nie można. H. odradzając niewolnicze naśladownictwo, przestrzega następnie (w. 134) przed przesadą, do której naśladowca z natury jest pochopny, jak to pokazuje przykład cyklika.</ref> nie wyrwie lub dzieła właściwość. We wstępie przykazaniem mądra powściągliwość; {{Wiersz|135}}Słusznie zganion cyklika<ref>W. 135. {{roz|cykli}}k — poeta cykliczny, poeta epicki, czerpiący materjał z cyklu trojańskiego, snujący dalej wątek podań trojańskich (Iliady, Odyssei).</ref> ów rozmach ogromny: »Losy śpiewam Pryama i bój wiekopomny«... Jeśli już w zapowiedzi gęby nam rozdziawisz, Cóż potem powiesz jeszcze, czem wrażenie sprawisz? Jęczy i stęka góra: zrodzi się śmieszna mysz. {{Wiersz|140}}Już po kilku tych słowach mistrza nie poznamyż »Męża, Muzo, mi śpiewaj, co przeróżne kraje, Troi dobywszy, poznał i ludzi zwyczaje«? </poem><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> rvyzutdgnciyti51o3zakkzmo5m9tuk Strona:PL Horacy - Poezje.djvu/475 100 701396 3137115 2082102 2022-07-20T08:45:06Z Skoczny Kacper 17641 /* Skorygowana */ drobne techniczne proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="3" user="Skoczny Kacper" /></noinclude><poem> Kadm w smoka się nie zmienia albo Prokne<ref>W. 187. {{roz|Prokn}}e — (w tragedji Sofoklesa ''Tereus''), zamordowawszy własnego syna, Itysa, została przemieniona w słowika.</ref> w ptaka: Nie wierzę, wstrętem przejmie okropność mię taka. W pięciu, nie mniej, nie więcej, aktach ma na scenie {{Wiersz|190}}Wygrać się sztuka, chcesz-li mieć z nią powodzenie. Bóg niech nie występuje, chyba że konieczny, By rozciąć węzeł; czwarty aktor jest zbyteczny. Chór aktora zastąpi, jego rolę miewa; Ale między aktami niech tylko to śpiewa, {{Wiersz|195}}Co z czynnością się łączy, a z treścią nie wadzi; Niech zawsze cnocie sprzyja, zawsze przyjaźń radzi, Porywczych niech poskramia, smutnym ulgę sprawia. Uczt skromność, sprawiedliwość, karność niech wysławia, Spokój przy drzwiach otwartych bezpieczny i błogi, {{Wiersz|200}}Tajemnicy nie zdradza, błaga wszystkie bogi, Z fortuną niech podnosi nędzne, pychę kruszy. Flet<ref>W. 202. (flet) {{roz|pojedyncz}}y — ustąpił miejsca podwójnemu; por. P. I 1, 33.</ref>, dziś miedzią okuty, trąby głośne głuszy; Niegłośny, pojedynczy, służył w dawnym czasie Swym tonem niebogatym chórom ku okrasie, {{Wiersz|205}}Nie grzmiał, jak dziś, nie huczał po widowni całej. Lud też patrzał nieliczny — bo i kraj był mały — Ale jędrny i skromny i z gruntu poczciwy. Lecz gdy kopce zwycięsca posunął szczęśliwy, A gród się coraz szerzej murami obganiał, {{Wiersz|210}}Pijać zaczęto we dnie, a nikt nie przyganiał: </poem><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> 7t66u80ul44zr9ex1wpeh99pv70avuc Strona:Gustaw Meyrink - Zielona twarz.djvu/355 100 726102 3137085 2168238 2022-07-20T04:15:21Z Seboloidus 27417 drobne redakcyjne proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Anagram16" /></noinclude>dotykały wysokiego, złotego posągu, w którym rozpoznał Izis, boginię siedzącą na tronie.<br> {{tab}}Do jego zwykłej ludzkiej świadomości, jaką dotychczas posiadał, przystąpiła nowa — wzbogaciła go spostrzeżeniem nowego świata, który wciągał w siebie świat stary, dotykał, zmieniał, a mimo to w dziwny sposób pozostawiał nadal.<br> {{tab}}Zmysł za zmysłem budził się w nim — jak kwiaty, wynurzające się z pączków. Z oczu opadły mu łuski; długo niemógł pojąć co się stało; jak ktoś kto całe życie postrzegał wszystko tylko w płaszczyznach i nagle ujrzał tworzące się z tego powierzchnie.<br> {{tab}}Powoli pojmował, że osiągnął cel drogi, do której końca dojść jest ukrytym celem bytu każdego człowieka: stał się obywatelem dwóch światów.&nbsp;—<br> {{tab}}Znowu jakieś dziecko krzyknęło.<br> {{Kropki-hr}} {{tab}}Czy Ewa nie powiedziała, że chce być matką gdy znowu do niego przyjdzie? — Przeszyło go to jak lęk.<br> {{tab}}Czyż bogini Izis nie trzyma nagiego żywego dziecka na łonie?<br> {{tab}}Podniósł ku niej wzrok i ujrzał, że się uśmiecha. — Poruszyła się. Coraz ostrzejsze, barwniejsze i jaśniejsze stawały się kreski — dokoła stały święte naczynia. Wszystko było tak wyraźne, że Hauberisser zapomniał o widoku<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> 5kn4m8qk6e2s8hmpzv4jnn16cxrmvzp Szablon:IndexPages/Rudyard Kipling - Stalky i spółka (tłum. Birkenmajer).djvu 10 734381 3136809 3136795 2022-07-19T12:01:59Z AkBot 6868 robot aktualizuje informacje o stanie indeksu wikitext text/x-wiki {{../n}} <pc>276</pc><q4>0</q4><q3>0</q3><q2>0</q2><q1>37</q1><q0>13</q0> fe0bop9p8wp8361wr5mo9muwvogwsn2 3136821 3136809 2022-07-19T13:01:46Z AkBot 6868 robot aktualizuje informacje o stanie indeksu wikitext text/x-wiki {{../n}} <pc>276</pc><q4>0</q4><q3>0</q3><q2>0</q2><q1>47</q1><q0>13</q0> gd79z46dgd8ro8pjwdhfdogcesu1zdz 3136831 3136821 2022-07-19T14:01:47Z AkBot 6868 robot aktualizuje informacje o stanie indeksu wikitext text/x-wiki {{../n}} <pc>276</pc><q4>0</q4><q3>0</q3><q2>0</q2><q1>53</q1><q0>13</q0> nv1l3hscds4davonhoizassfjsalxl2 3136843 3136831 2022-07-19T15:01:49Z AkBot 6868 robot aktualizuje informacje o stanie indeksu wikitext text/x-wiki {{../n}} <pc>276</pc><q4>0</q4><q3>0</q3><q2>0</q2><q1>60</q1><q0>13</q0> 0miipau03pagkmoijbwaoqoddtooe1i 3136863 3136843 2022-07-19T16:01:47Z AkBot 6868 robot aktualizuje informacje o stanie indeksu wikitext text/x-wiki {{../n}} <pc>276</pc><q4>0</q4><q3>0</q3><q2>0</q2><q1>62</q1><q0>13</q0> bsm1jyiudsbdbnz7d59446ly9pahvru 3136961 3136863 2022-07-19T19:01:50Z AkBot 6868 robot aktualizuje informacje o stanie indeksu wikitext text/x-wiki {{../n}} <pc>276</pc><q4>0</q4><q3>0</q3><q2>0</q2><q1>63</q1><q0>13</q0> n4zymmkgtj7ta66rlysbq51no4ttejv 3137102 3136961 2022-07-20T08:01:47Z AkBot 6868 robot aktualizuje informacje o stanie indeksu wikitext text/x-wiki {{../n}} <pc>276</pc><q4>0</q4><q3>0</q3><q2>0</q2><q1>72</q1><q0>13</q0> hf3boyr4kflhykiw97944jph0w6ss7t 3137124 3137102 2022-07-20T09:01:45Z AkBot 6868 robot aktualizuje informacje o stanie indeksu wikitext text/x-wiki {{../n}} <pc>276</pc><q4>0</q4><q3>0</q3><q2>0</q2><q1>77</q1><q0>13</q0> eiadvjg174ycjlwolwnn63xgo45210f 3137155 3137124 2022-07-20T10:01:48Z AkBot 6868 robot aktualizuje informacje o stanie indeksu wikitext text/x-wiki {{../n}} <pc>276</pc><q4>0</q4><q3>0</q3><q2>0</q2><q1>91</q1><q0>13</q0> o2aep6qyujggs4jsjnwwptkitjpwhct 3137177 3137155 2022-07-20T11:02:09Z AkBot 6868 robot aktualizuje informacje o stanie indeksu wikitext text/x-wiki {{../n}} <pc>276</pc><q4>0</q4><q3>0</q3><q2>0</q2><q1>94</q1><q0>13</q0> 67du0v03nz7kg802fpw82lb842ro3uz Szablon:IndexPages/PL Homer - Iliada (Popiel).djvu 10 741561 3136808 3136251 2022-07-19T12:01:48Z AkBot 6868 robot aktualizuje informacje o stanie indeksu wikitext text/x-wiki {{../n}} <pc>506</pc><q4>2</q4><q3>150</q3><q2>0</q2><q1>340</q1><q0>14</q0> 58tqhrbh72rqgmwfeay2jcuw6gybymm Szablon:IndexPages/Zofia Urbanowska - Róża bez kolców.pdf 10 828946 3136892 3136253 2022-07-19T17:02:00Z AkBot 6868 robot aktualizuje informacje o stanie indeksu wikitext text/x-wiki {{../n}} <pc>478</pc><q4>0</q4><q3>1</q3><q2>0</q2><q1>274</q1><q0>14</q0> muz416w3e08wokp29kay0uyjg059s76 Strona:Gustaw Meyrink - Zielona twarz.djvu/353 100 839024 3137079 3007180 2022-07-20T04:09:12Z Seboloidus 27417 lit. proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="3" user="Anwar2" /></noinclude>Żadnej wody, żadnego śladu ruchu. Żadnego krzaku, jak daleko wzrok sięgał. — Trawa płaska. Ani jednej ciągnącej chmury — nieruchoma przestrzeń powietrza.<br> {{tab}}Wziął młotek i opuścił go — usłyszał, że głośno uderzył o podłogę: „Musiało się uciszyć,“ pomyślał. Tylko cyklony pędziły jeszcze po mieście, jak rozpoznał przez lornetkę; kamienne głazy wirowały w powietrzu — z portu wynurzały się kolumny wody, rozpadały się, zbiegały się znowu i w tanecznych skokach biegły ku morzu.<br> {{tab}}Wtem! — Czy to złudzenie? Czy nie chwieją się obie wieże kościoła św. Mikołaja?<br> {{tab}}Jedna nagle się złamała; — druga wzniosła się, wirując, wysoko w powietrze, pękła jak rakieta, — ogromny dzwon kołysał się przez chwilę swobodnie między niebem a ziemią.<br> {{tab}}Potem opuścił się bez szmeru w {{Korekta|dół|dół.}}<br> {{tab}}Hauberisserowi zamarła krew: Swammerdam! Pfeill!<br> {{tab}}Nie, nie, nie, — nie mogło im się nic stać: „Chidher, wieczyste drzewo ludzkości chroni ich swemi konarami!“<br> {{tab}}Czy Swammerdam nie przepowiedział, że przeżyje kościół?<br> {{tab}}I czyż nie było wysp, jak tu ta kwitnąca jabłoń wśród zielonej darni, gdzie można było<noinclude><references/>{{C|365}} __NOEDITSECTION__</noinclude> ktqxjc4o3m9f8mo8wj8ycc8g9ic9071 Strona:Gustaw Meyrink - Zielona twarz.djvu/157 100 839028 3137080 3007183 2022-07-20T04:10:08Z Seboloidus 27417 dr proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="3" user="Anwar2" /></noinclude>ucho nie przejść do nieba. Ona właśnie nie lubi bezustannych okrzyków {{Korekta|Halleluja|Aalleluja}}, a monotonna muzyka jest mi także wstrętna. — Tak, gdyby niebo było tylko próżną groźbą! Ale jestem mocno przekonany, że tego rodzaju instytut istnieje po śmierci. To jest naturalnie bardzo ciężka sztuka balansowania, by z jednej strony zostać uczciwym, a z drugiej mimo to uniknąć przyszłego raju. Problem, o który sobie już świętobliwy Buddha rozbijał głowę“.<br> {{tab}}„I ty sobie także, jak widzę“.<br> {{tab}}„Oczywiście. Tylko żyć przecież nie wystarcza. Albo? — Ty zdaje się zupełnie nie przeczuwasz, jak wiele odemnie się wymaga. Nie ze względu na towarzystwo, — to robi tam moja gospodyni — ale ze względu na duchową pracę, która staje przedemną w celu planowanego — założenia — nowego — państwa i nowej religji. Tak“.<br> {{tab}}„Na miłość Boga! Jeszcze cię zamknął“<br> {{tab}}„Nie bój się, nie jestem podżegaczem“.<br> {{tab}}„Czy twoja gmina jest już duża?“ zapytał Hauberisser ze śmiechem, podejrzywając jakiś dowcip.<br> {{tab}}Pfeill spojrzał nań ostro i rzekł po chwili. „Zdaje się, że jak najczęściej, źle mnie niestety rozumiesz. Czy nie czujesz, że jest coś w powietrzu, co jeszcze nigdy, może od czasu istnienia ziemi, tak silnie w powietrzu nie leżało? Prze-<noinclude><references/> {{C|165}} __NOEDITSECTION__</noinclude> qtg3wpk4fq0tw6jv36h3br1b876g2ss Strona:Gustaw Meyrink - Zielona twarz.djvu/222 100 839033 3137078 3007176 2022-07-20T04:08:13Z Seboloidus 27417 drobne redakcyjne proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="3" user="Anwar2" /></noinclude>za jego radą i wahając się, ruszył w jego towarzystwie do domu.<br> {{tab}}„Niech się pan teraz położy,“ namawiał go Swammerdam, gdy doszli do mieszkania,“ i nie zabiera ze sobą trosk swoich do snu. Możemy więcej czynić swoją duszą, niż ludzie sądzą, jeśli ciało nie trapi jej swojemi smutkami. — Proszę mnie zostawić wszystko, co jeszcze zewnętrznie jest do zrobienia. Zawiadomię policję. żeby szukała pańskiej narzeczonej. — Chociaż niczego sobie potem nie obiecuję, niechaj jednak stanie się wszystko, czego żąda trzeźwy rozum“.<br> {{tab}}Po drodze naprowadził Hauberissera ostrożnie na inne myśli i wkrótce między innemi zaczął młody człowiek mówić o rulonie pamiętnika i związanych z nim planach nowego badania, które teraz na długi czas, jeśli nie na zawsze, musi być przerwane.<br> {{tab}}Swammerdam złapał się tego tematu, skoro spostrzegł budzącą się na twarzy Hauberissera po przednią rozpacz. Wziął go za rękę i długo jej nie puszczał. — „Chciałbym panu — dać coś z tej pewności, jaką ja mam co do panny Ewy. Gdyby pan tylko małą jej część posiadał, byłby pan sam wiedział, jakiego działania los od pana żąda, — tak jednak mogę panu tylko radzić.Czy pan mej rady posłucha?“<br> {{tab}}Proszę na tem polegać,“ przyrzekł Haube risser mimowoli wzruszony, gdy wpadły mu na<noinclude><references/> {{C|234}} __NOEDITSECTION__</noinclude> h37ejl6zvwjaxstw4h5gy42wryug16a Strona:Gustaw Meyrink - Zielona twarz.djvu/110 100 839035 3137081 2577206 2022-07-20T04:11:40Z Seboloidus 27417 dr, szablon proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="3" user="Anwar2" /></noinclude>w żłobie leżało i mogło by zdjąć klątwę, która na każdem złocie spoczywa. Narodziło się więc na nieszczęście, zanim jeszcze ta noc minie. — I kadzidło Baltazara za późno przyszło.<br> {{tab}}Ale ty, Gabrjelu, słuchaj: nie wyciągaj ręki po żniwo, które nie jest dość białe do ścięcia, żeby sierp nie zranił parobka i żeby pszenicy nie odebrał żniwiarza“.<br> {{tab}}Panna de Bourignon, która podczas jego mowy najczęściej oczarowana wzdychała, nie trudząc się nawet o zrozumienie jej ciemnego znaczenia, wydała okrzyk radości, skoro wymówione zostało jej duchowe imię „Gabrjel“ i szepnęła gwałtownie kilka słów do Mary Faatz, która na to szybko izbę opuściła.<br> {{tab}}Swammerdam, który to zauważył, chciał jej w tem przeszkodzić, ale nadszedł za późno, dziewczyna zeszła właśnie ze schodów.<br> {{tab}}Znękany opuścił rękę i wstrząsnął tylko z rezygnacją głową, gdy strażniczka progu ze zdziwieniem nań spojrzała.<br> {{tab}}Szewc na chwilę przyszedł do siebie i trwożnie zawołał na swą wnuczkę, wkrótce potem jednak znowu zapadł w swoją ekstazę.<br> {{Kropki-hr}} <br> {{tab}}W szynku portowym „Prins van Oranje“ przez cały ten czas siedziało razem jakieś rozpustne towarzystwo pięciu ludzi i grało z po-<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> 0skbfk12rrv1nays5yq5388x6ccpsd2 3137084 3137081 2022-07-20T04:15:04Z Seboloidus 27417 dr proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="3" user="Anwar2" /></noinclude>w żłobie leżało i mogło by zdjąć klątwę, która na każdem złocie spoczywa. Narodziło się więc na nieszczęście, zanim jeszcze ta noc minie. — I kadzidło Baltazara za późno przyszło.<br> {{tab}}Ale ty, Gabrjelu, słuchaj: nie wyciągaj ręki po żniwo, które nie jest dość białe do ścięcia, żeby sierp nie zranił parobka i żeby pszenicy nie odebrał żniwiarza“.<br> {{tab}}Panna de Bourignon, która podczas jego mowy najczęściej oczarowana wzdychała, nie trudząc się nawet o zrozumienie jej ciemnego znaczenia, wydała okrzyk radości, skoro wymówione zostało jej duchowe imię „Gabrjel“ i szepnęła gwałtownie kilka słów do Mary Faatz, która na to szybko izbę opuściła.<br> {{tab}}Swammerdam, który to zauważył, chciał jej w tem przeszkodzić, ale nadszedł za późno, dziewczyna zeszła właśnie ze schodów.<br> {{tab}}Znękany opuścił rękę i wstrząsnął tylko z rezygnacją głową, gdy strażniczka progu ze zdziwieniem nań spojrzała.<br> {{tab}}Szewc na chwilę przyszedł do siebie i trwożnie zawołał na swą wnuczkę, wkrótce potem jednak znowu zapadł w swoją ekstazę.<br> {{Kropki-hr}} {{tab}}W szynku portowym „Prins van Oranje“ przez cały ten czas siedziało razem jakieś rozpustne towarzystwo pięciu ludzi i grało z po-<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> gzm54fhh0614img77e783uha554ek5g Szablon:IndexPages/PL Eustachy Iwanowski-Pielgrzymka do Ziemi Świętej odbyta w roku 1863.djvu 10 891218 3136918 3136741 2022-07-19T18:01:48Z AkBot 6868 robot aktualizuje informacje o stanie indeksu wikitext text/x-wiki {{../n}} <pc>566</pc><q4>0</q4><q3>3</q3><q2>0</q2><q1>488</q1><q0>2</q0> joc1srxh8p8c2putsqeyufq03ooywlz Szablon:IndexPages/Anafielas 10 905832 3137175 3136794 2022-07-20T11:01:47Z AkBot 6868 robot aktualizuje informacje o stanie indeksu wikitext text/x-wiki {{../n}} <pc>1068</pc><q4>9</q4><q3>118</q3><q2>0</q2><q1>677</q1><q0>68</q0> bsc4khugwr6o6112js3gfvmxvs92qs3 Indeks:PL Gibess - Obozownictwo.pdf 102 920489 3136874 3121199 2022-07-19T16:45:26Z Asbb 1521 okładka proofread-index text/x-wiki {{:MediaWiki:Proofreadpage_index_template |Tytuł=[[Obozownictwo]] |Autor=Stanisław Gibess |Tłumacz= |Redaktor= |Ilustracje= |Rok=1924 |Wydawca=Polska Składnica Pomocy Szkolnych |Miejsce wydania=Warszawa |Druk=Polska Drukarnia w Białymstoku, sp. akc., ul. Warszawska 61, Telefon 273. |Źródło=[[commons:File:PL Gibess - Obozownictwo.pdf|skany na Commons]] |Ilustracja=[[File:Obozownictwo Stanisław Gibess - strona tytułowa.jpg|mały|page=5]] |Strony=<pagelist /> |Spis treści= |Uwagi= |Postęp=do przepisania |Status dodatkowy=_empty_ |Css= |Width= }} i1t49jfxyky056c5x4fhumwu2n2u31o 3136875 3136874 2022-07-19T16:45:57Z Asbb 1521 drobne techniczne proofread-index text/x-wiki {{:MediaWiki:Proofreadpage_index_template |Tytuł=[[Obozownictwo]] |Autor=Stanisław Gibess |Tłumacz= |Redaktor= |Ilustracje= |Rok=1924 |Wydawca=Polska Składnica Pomocy Szkolnych |Miejsce wydania=Warszawa |Druk=Polska Drukarnia w Białymstoku, sp. akc., ul. Warszawska 61, Telefon 273. |Źródło=[[commons:File:PL Gibess - Obozownictwo.pdf|skany na Commons]] |Ilustracja=[[File:Obozownictwo Stanisław Gibess - strona tytułowa.jpg|mały]] |Strony=<pagelist /> |Spis treści= |Uwagi= |Postęp=do przepisania |Status dodatkowy=_empty_ |Css= |Width= }} pkt8vcgvkjtfwtc6t2cduk50izynl48 3136890 3136875 2022-07-19T17:01:32Z Asbb 1521 postęp proofread-index text/x-wiki {{:MediaWiki:Proofreadpage_index_template |Tytuł=[[Obozownictwo]] |Autor=Stanisław Gibess |Tłumacz= |Redaktor= |Ilustracje= |Rok=1924 |Wydawca=Polska Składnica Pomocy Szkolnych |Miejsce wydania=Warszawa |Druk=Polska Drukarnia w Białymstoku, sp. akc., ul. Warszawska 61, Telefon 273. |Źródło=[[commons:File:PL Gibess - Obozownictwo.pdf|skany na Commons]] |Ilustracja=[[File:Obozownictwo Stanisław Gibess - strona tytułowa.jpg|mały]] |Strony=<pagelist /> |Spis treści= |Uwagi= |Postęp=do skorygowania |Status dodatkowy=_empty_ |Css= |Width= }} 2tu41ppg0ltbsf4fzv5vkjq9cujk1eg Wikiskryba:Draco flavus/brudnopis/125 2 993464 3136913 3136752 2022-07-19T17:52:11Z Draco flavus 2058 wikitext text/x-wiki A{{PoprzedniU}}B ★ A{{BieżącyU}}B ★ A{{NastępnyU}}B <pre> {{f|align={{subst:#ifexpr:{{safesubst:SUBPAGENAME}} mod 2 = 0|left|right}}|{{safesubst:#expr:{{safesubst:SUBPAGENAME}}-4}}}} {{f|align={{subst:#ifexpr:{{safesubst:SUBPAGENAME}} mod 2 = 0|left|right}}|{{subst:#ifexpr:{{safesubst:SUBPAGENAME}} mod 2 = 0|{{tab}}|}}{{safesubst:#expr:{{safesubst:SUBPAGENAME}}-4}}{{subst:#ifexpr:{{safesubst:SUBPAGENAME}} mod 2 = 0||{{tab}}}}}} </pre> {{f|align=right|121{{tab}}}} {{F|119{{tab|0}}|align=right|przed=1em}} h22r7bz92ldr1ceroi0w40sqtecp2e3 Wikiźródła:Wikiprojekt Proofread/Wotowski 4 1002966 3137141 3136230 2022-07-20T09:28:08Z Anwar2 10102 edit/ wikitext text/x-wiki {| width=100% class="wikitable sortable" !width=40%|Tytuł !width=23%|Autor !width=5%|Strony !width=20%|Uwagi !width=10%|Start !Stan {{Wiersz tabelki proofread |indeks=Stanisław Antoni Wotowski - George Sand.djvu |tytuł=George Sand |autor=Stanisław Antoni Wotowski |start=2021-10-12 }} {{Wiersz tabelki proofread |indeks=Stanisław Antoni Wotowski - Duchy i zjawy.djvu |tytuł=Duchy i zjawy |autor=Stanisław Antoni Wotowski |start=2022-03-09 }} {{Wiersz tabelki proofread |indeks=Stanisław Antoni Wotowski - Marja Wisnowska. W więzach tragicznej miłości.djvu |tytuł=Marja Wisnowska. W więzach tragicznej miłości |autor=Stanisław Antoni Wotowski |start=2022-03-09 }} {{Wiersz tabelki proofread |indeks=Stanisław Antoni Wotowski - O kobiecie wiecznie młodej.djvu |tytuł=O kobiecie wiecznie młodej |autor=Stanisław Antoni Wotowski |start=2022-03-09 }} {{Wiersz tabelki proofread |indeks=Stanisław Antoni Wotowski - Miłość a kłamstwo. Samobójstwo.djvu |tytuł=Miłość a kłamstwo. Samobójstwo |autor=Stanisław Antoni Wotowski |start=2022-03-09 }} {{Wiersz tabelki proofread |indeks=Stanisław Antoni Wotowski - Tajemnice masonerji i masonów.djvu |tytuł=Tajemnice masonerji i masonów |autor=Stanisław Antoni Wotowski |start=2022-03-09 }} {{Wiersz tabelki proofread |indeks=Stanisław Antoni Wotowski - Magja i czary.djvu |tytuł=Magja i czary |autor=Stanisław Antoni Wotowski |start=2022-03-09 }} |}<noinclude>[[Kategoria:Wikiprojekty|{{SUBPAGENAME}}]]</noinclude> 6b4s33rjzj8tqqukn7qrj0nf9bin8uy Strona:Stanisław Antoni Wotowski - Tajemniczy wróg.djvu/160 100 1026920 3136828 3136490 2022-07-19T13:27:57Z Superjurek 11231 numer strony w stopce proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="4" user="Anwar2" /></noinclude>dziliście<ref>{{Przypiswiki|Błąd w druku; możliwą wersją prawidłowego słowa jest ''wstydziliście''.}}</ref> się mimowoli. Więcej, powiem... Pan Jerzy bardzo dobrze wie, gdzie obecnie znajduje się baron, a może sam go więzi... Na ten logiczny wniosek naprowadza mnie fakt, że od kilku dni dopiero natrafił na skrytkę, a wiadomość o niej...<br> {{tab}}— Takie i moje przekonanie! — zawołała Lili.<br> {{tab}}Nie wiadomo, jaki obrót przybrałaby ta cała scena, gdyby wtem nie przemówił Jerzy, ale całkowicie innym tonem.<br> {{tab}}— Kochana panno Lili — rzekł — przysięgam, że nie porywałem ojca i istnieje rzeczywiście pewna tajemnica, której nie mam prawa zdradzić...<br> {{tab}}— Przyznaje pan...<br> {{tab}}— Nic nie przyznaję! Uważam tylko, że musimy dzisiejszą historię załatwić polubownie, nie wciągając do niej obcych, szczególniej policji. Będzie to z pożytkiem dla obydwóch stron. I dla nas i dla pana Borowskiego, czy też Korskiego.<br> {{tab}}Nic nie rozumiałem. Czy pragnął tylko wykręcić się z niemiłej sytuacji, czy też istotnie coś poważniejszego ukrywało się poza tymi słowami. Umyślnie wspominał o mnie, chcąc Lilę zaszachować? Musiały jednak uderzyć ją jakieś akcenty w jego głosie, gdyż znacznie łagodniej zapytała:<br> {{tab}}— A kiedy raczy pan zdradzić tę tajemnicę?<br> {{tab}}— W jak najkrótszym czasie! Zapewniam panią, że nie jest to żaden wybieg, aby odejść bez skandalu z tego domu. Bądź łaskawa nie przeszkadzać! — krzyknął nagle w stronę Loli, która mu dawała jakieś znaki. — Wiem, co robię! — po czym zwrócił się do Lili. — Bardzo być może, że to jutro nastąpi.<noinclude><references/> {{F|{{#invoke:Nagłówek|przed_po|{{#expr: {{SUBPAGENAME}} - 6}}|{{#expr: {{SUBPAGENAME}} - 6}}|{{tab|0}}}}|align={{#invoke:Nagłówek|lewo_prawo|{{#expr: {{SUBPAGENAME}} - 6}}}}|przed=1em}} __NOEDITSECTION__</noinclude> 1mzk8rydqpi23kkv7wy7boty5qq2u9v Indeks:Stanisław Antoni Wotowski - Oskar Wojnowski i jego nauka.djvu 102 1053130 3137139 3067747 2022-07-20T09:27:05Z Anwar2 10102 projekt ukończony/ proofread-index text/x-wiki {{:MediaWiki:Proofreadpage_index_template |Tytuł=[[Oskar Wojnowski i jego nauka]] |Autor=Stanisław Antoni Wotowski |Tłumacz= |Redaktor= |Ilustracje= |Rok=1930 |Wydawca=Dom Książki Polskiej |Miejsce wydania=Warszawa |Druk=Zakłady Drukarskie Wacława Piekarniaka |Źródło=[[commons:File:Stanisław Antoni Wotowski - Oskar Wojnowski i jego nauka.djvu|Skany na Commons]] |Ilustracja=[[Plik:Stanisław Antoni Wotowski - Oskar Wojnowski i jego nauka.djvu|page=1|mały]] |Strony=<pagelist 1="okł" 2="—" 3="tyt" 4="red" 5=3 34="—" 35="err" 36="—" 37to40="rekl" 41to42="—"/> |Spis treści= |Uwagi= |Postęp=ukończony |Status dodatkowy=nie zawiera dodatkowych |Css= |Width= }} si4ydcgpjch7ncr82lknmax78z3tgjg Szablon:IndexPages/Stanisław Antoni Wotowski - Oskar Wojnowski i jego nauka.djvu 10 1053132 3136864 3136766 2022-07-19T16:01:58Z AkBot 6868 robot aktualizuje informacje o stanie indeksu wikitext text/x-wiki {{../n}} <pc>42</pc><q4>14</q4><q3>19</q3><q2>0</q2><q1>0</q1><q0>9</q0> hh6su5tuckqdd8599ves98wku5tfwqj 3136962 3136864 2022-07-19T19:02:01Z AkBot 6868 robot aktualizuje informacje o stanie indeksu wikitext text/x-wiki {{../n}} <pc>42</pc><q4>15</q4><q3>18</q3><q2>0</q2><q1>0</q1><q0>9</q0> bhguydrw1zs4cp5jtqq9chvrm11mybl 3137001 3136962 2022-07-19T20:01:48Z AkBot 6868 robot aktualizuje informacje o stanie indeksu wikitext text/x-wiki {{../n}} <pc>42</pc><q4>16</q4><q3>17</q3><q2>0</q2><q1>0</q1><q0>9</q0> 9aptdg5evif71wo4zfq3f48z9rgr57m 3137125 3137001 2022-07-20T09:01:57Z AkBot 6868 robot aktualizuje informacje o stanie indeksu wikitext text/x-wiki {{../n}} <pc>42</pc><q4>24</q4><q3>9</q3><q2>0</q2><q1>0</q1><q0>9</q0> fnotye1v43w0zezuqdpowk8xiz5sc7o 3137156 3137125 2022-07-20T10:01:59Z AkBot 6868 robot aktualizuje informacje o stanie indeksu wikitext text/x-wiki {{../n}} <pc>42</pc><q4>33</q4><q3>0</q3><q2>0</q2><q1>0</q1><q0>9</q0> btayl7zoo3jk0oudwr3l1e9vewnyoe4 Strona:Stanisław Antoni Wotowski - Oskar Wojnowski i jego nauka.djvu/3 100 1054026 3137138 3067029 2022-07-20T09:26:37Z Anwar2 10102 /* Uwierzytelniona */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="4" user="Anwar2" /></noinclude>{{c|{{roz*|ST. A. WOTOWSKI|0.1}}|w=130%|po=40px}} {{c|OSKAR WOJNOWSKI|h=normal|w=280%}} {{c|'''i'''|h=normal|w=120%}} {{c|{{roz|JEGO NAUK|0.4}}A|h=normal|w=280%|po=70px}} {{f|ODCZYT WYGŁOSZONY PRZEZ<br>ST. A. WOTOWSKIEGO W SALI<br>TOW. HIGJENICZNEGO 17 i 18<br>CZERWCA 1930 r. w WARSZA-<br>WIE ORAZ W {{roz|WIELU}} MIA-<br>STACH {{Korekta|PROWINCJONALNYCH|PROWINCJONALNYCH.}}|h=normal|w=90%|align=justify|last=justify|lewy=auto|prawy=auto|table}} {{c|{{roz|DOM KSIĄŻKI POLSKIE|0.3}}J|w=130%|przed=80px}} <br><br><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> l9cix5krzp6dt7uccq6p9gfklhut2q9 Strona:Stanisław Antoni Wotowski - Oskar Wojnowski i jego nauka.djvu/1 100 1054027 3137136 3067027 2022-07-20T09:21:53Z Anwar2 10102 /* Uwierzytelniona */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="4" user="Anwar2" /></noinclude>{{c|'''ST. A. WOTOWSKI'''|h=normal|w=130%|style=border-bottom:solid 3px black|table|po=50px}} {{c|'''{{f*|O|w=340%}}{{f*|SKAR|w=150%|style=border-top:solid 3px black; border-bottom:solid 3px black; vertical-align:8px}} &nbsp;{{f*|WOJNOWSKI|w=340%}}'''|h=normal}} {{c|'''{{roz|I JEGO NAUK|0.12}}A'''|h=normal|w=340%|po=70px}} {{f|'''Odczyt wygłoszony przez'''<br>'''St. A. Wotowskiego w Sali'''<br>'''Tow. Higjenicznego 17 i 18'''<br>'''{{roz|czerwca}} 1930 r. w War-'''<br>'''szawie oraz w wielu mia-'''<br>'''stach prowincjonalnych.'''|h=normal|w=90%|align=justify|last=justify|lewy=auto|prawy=auto|table}} {{c|'''{{roz|DOM KSIĄŻKI POLSKIE|0.3}}J'''|w=130%|przed=80px}} <br><br><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> 5fuvucturycb3jlks7001ux1fiknlw7 Strona:Stanisław Antoni Wotowski - Oskar Wojnowski i jego nauka.djvu/35 100 1054028 3137130 3067746 2022-07-20T09:05:18Z Anwar2 10102 /* Uwierzytelniona */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="4" user="Anwar2" /><br><br></noinclude>{{c|'''ERRATA'''|roz|w=90%|po=0.5em}} {{tab}}Ze względu na pewne niedokładności w treści niniejszej broszurki, które się wkradły z winy korektora, na życzenie p. Oskara Wojnowskiego podaje się następujące sprostowanie:<br> {{tab}}Str. 4-ta, wiersz 15-ty od dołu winien brzmieć:<br> {{tab}}Udał się on więc przez Afganistan do Indji i Tybetu...<br> {{tab}}Str. 14-ta, wiersz 15-ty od dołu wykreśla się od słów:<br> {{tab}}W tym momencie... do na wskroś chorego.<br> {{tab}}Str. 30-ta, wiersz 3-ci od góry winien brzmieć:<br> {{tab}}Wojnowski wyleczył i leczy szereg chorób przeciwko którym oficjalna medycyna zna tylko zabiegi chirurgiczne, nie mniej jednak jest on pełen podziwu dla chirurgji i zdobyczy tej dziedziny wiedzy, która go bardzo interesuje...<br> <br><br><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> 73du186cbfquhmd1a33kirazofnjqve Strona:Stanisław Antoni Wotowski - Oskar Wojnowski i jego nauka.djvu/17 100 1054109 3136847 3067406 2022-07-19T15:30:32Z Anwar2 10102 /* Uwierzytelniona */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="4" user="Anwar2" /></noinclude>{{pk|Wojnow|ski}} — stale podkreślam, że i przy mej djagnozie zabiegi lekarskie mogą być stosowane, gdyż chcę tylko pomagać panom lekarzom, a w żadnym wypadku nie dążę do tego, aby stać się ich współzawodnikiem.<br> {{tab}}Podobne jak u mnie djagnozowanie, określićby można, jako rodzaj jasnowidzenia, a właściwie duchowego jasno-prześwietlania chorego. Sposób ten polega na olbrzymiej koncentracji uczucia i wzroku i nie przeczę, że wymaga z mej strony wielkiego wysiłku. Do podobnej djagnozy przygotowywać się muszę dość długo, to też w dnie, kiedy mam ją stawiać — skupiam się wedle otrzymanych wskazówek i po dłuższej chwili doznaję wrażenia, jakby odpływało odemnie wszystko, co codzienne, co ziemskie, jakbym całkowicie uwolnił się od wszelkich innych spraw, jakbym niejako regulował ciśnienie mojej krwi i koncentrował cały wysiłek siły i woli. Wtedy mogę przyjmować chorych i gotów jestem stawiać djagnozę. W innych wypadkach, gdy czuję, że pożądana koncentracja nie nastąpiła — nie przyjmuję i dlatego tak często sprawiałem moim zwolennikom — oczekującym na mnie, zawód. Z zasady djagnoza taka wyczerpuje mnie silnie i przez kilka następnych godzin odpoczywać muszę, zanim wrócę do normalnego stanu.<br> {{***2||8px|2|przed=1em|po=1em}} {{tab}}Ze swej strony mimochodem muszę tu opowiedzieć o niezwykle ciekawem przejściu, jakie miałem osobiście z Wojnowskim. Kiedy opracowywałem z nim wspólnie ten odczyt, prosiłem go, aby mi pozwolił przy pewnej djagnozie chorego asystować. Rzeczywiście Wojnowski się zgodził, byłem więc przy owej djagnozie obecny. Wojnowski wyliczył owemu choremu szereg niedomagań i ten ździwiony wyszedł, a po chwili i ja opuściłem gabinet Wojnowskiego. Lecz tu się właśnie moje przejście dopiero zaczyna, a nie kończy. Bo kiedy tego samego dnia,<noinclude><references/>{{f|align=right|15}} __NOEDITSECTION__</noinclude> n3tpre8aw9lqy7bcm9vag3yrbeq4okx Strona:Stanisław Antoni Wotowski - Oskar Wojnowski i jego nauka.djvu/18 100 1054152 3136941 3067410 2022-07-19T18:46:58Z Anwar2 10102 /* Uwierzytelniona */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="4" user="Anwar2" /></noinclude>w parę godzin później spotkałem się z Wojnowskim, celem wspólnego napisania odczytu, Wojnowski spojrzał na mnie uważnie, poczem uśmiechnąwszy się lekko, począł wyliczać szereg niedomagań, jakie przebyłem, o których dawno już zdążyłem {{Korekta|zapomnieć|zapomnieć.}}<br> {{tab}}— Jakżeż pan to wie? — zawołałem zdziwiony, — przecież wcale nie prosiłem pana o djagnozę.<br> {{tab}}— Bardzo proste! — odparł mi Wojnowski — wszedł pan do mnie, kiedy byłem przygotowany do stawiania djagnoz i podał mi pan rękę! Zatrzymałem więc pańską rękę w mej dłoni przez dłuższą chwilę umyślnie — czego pan nie zauważył — i teraz, wbrew może pańskiej woli, znam najdrobniejsze szczegóły o stanie pańskiego organizmu.<br> {{tab}}Pokręciłem głową....<br> {{tab}}— Czekaj pan — mówił dalej Wojnowski, — to jeszcze nie koniec! — poczem zaczął z najdrobniejszemu szczegółami określać mój stan psychiczny i mój charakter, a nawet pewne wypadki z mojego życia, naogół bardzo mało znane.<br> {{tab}}Tak więc przedstawia się sposób djagnozowania Oskara Wojnowskiego. Niektórzy chcą w nim widzieć jasnowidza — nie jest to ścisłe. Wojnowski twierdzi, że jasnowidzem nie jest, a swój dar niezwykły określa jako jasnowyczucie. Pozatem nie chce on tłumaczyć swoich zdolności za pomocą okultyzmu, zaznaczając, że choć całą swoją wiedzę posiadł w drodze wtajemniczenia, to jeśli nawet jest okultystą, to tylko okultystą podświadomym — bowiem tem, co określamy jako metapsychikę, nie zajmuje się on wcale.<br> {{***2||8px|2|przed=1em|po=1em}} {{tab}}Teraz z kolei przejść będę musiał do poglądów Oskara Wojnowskiego na leczenie chorób. Ta część mojego odczytu z konieczności jest nieco cięższa, ale dla {{pp|cało|kształtu}}<noinclude><references/>{{f|16}} __NOEDITSECTION__</noinclude> ir3yqc9vfsikv793woa0n7tbk9qt9ox Wikiskryba:Draco flavus/Pomoc/Grażdanka 2 1054153 3137055 3129419 2022-07-19T21:44:43Z Draco flavus 2058 /* Alfabet ukraiński */ wikitext text/x-wiki ===Teksty pisane alfabetami cyrylickimi.=== Wiele języków używa alfabetów cyrylickich. Wyjściowy alfabet to w języku polskim cyrylica. Cyrylica jest używana do zapisu tekstów liturgicznych w języku starocerkiewno&shy;&#8209;słowiańskim. Grażdanka to odmiana alfabetu cyrylickiego wprowadzona w Rosji na początku XVIII wieku bardziej zbliżona do łacińskiej antykwy (czyli „zwykłego” kroju pisma). Tak więc z reguły nazwa cyrylica gdy dotyczy tekstu pisanego po rosyjsku lub bułgarsku nie jest poprawna (a na pewno nieścisła). Większość tekstów, nazwisk itp., które napotkamy na polskich Wikiźródłach będzie rosyjskich, dlatego inne języki będę podane na zasadzie różnic do języka rosyjskiego. W 1917 miała miejsce w Rosji istotna zmiana w pisowni – o tym poniżej. Mimo podobnych glifów dla niektórych liter nie należy używać znaków łacińskich (np. А а w grażdance i A a w tekście pisanym alfabetem łacińskim). Niektóre litery różnią się wyglądem w zależności od tego, czy są pisane pismem prostym, czy kursywą. Preferowany krój pisma jest w różnych krajach używających alfabetów cyrylickich nieco różny.<ref>Ponieważ na co dzień używamy alfabetu łacińskiego, zazwyczaj bez problemu przyporządkowujemy litery łacińskie mimo zmiennej formy graficznej np.: [[File:Warianty allograficzne w alfabecie polskim.svg|sub|x20px]] (ŻƵ w języku polskim oznaczają tę samą literę, choć Niemcy, Włosi, Czesi byliby raczej skłonni uważać Ƶ i Z za tę samą literę – w tych krajach kreska służy raczej jako rozróżnienie z cyfrą 2); cyfra 3 (obecnie rzadziej) bywała pisana czasem na górze z kątem ostrym. </ref>. Czasem niuanse są praktycznie niedostrzegalne, czasem mogą być mylące dla niewprawnego oka. [[File:Warianty allograficzne w grażdance.svg|x200px]] ===Alfabet rosyjski=== {{f...|w=200%}} А а Б б В в Г г Д д Е е Ё ё Ж ж З з И и Й й К к Л л М м Н н О о П п Р р С с Т т У у Ф ф Х х Ц ц Ч ч Ш ш Щ щ Ъ ъ Ы ы Ь ь Э э Ю ю Я я {{...f}} Litera {{f*|w=200%|Э э}} występuje jeszcze w alfabecie białoruskim.<br> Litera {{f*|w=200%|Ё ё}} jest używana w podręcznikach szkolnych i słownikach dla zaznaczenia różnic fonetycznej między nią a ''Е е''. W zwykłych tekstach jest z reguły zastępowana przez Е е. ====Reforma pisowni w Rosji 1917==== {|class=wikitable !Jać !Fita !i disiatericznoje !iżyca |- |Ѣ, ѣ |Ѳ, ѳ |I, i |Ѵ, ѵ |- |''Ѣ'', ''ѣ'' |''Ѳ'', ''ѳ'' |''I'', ''i'' |''Ѵ'', ''ѵ'' |} * {{f*|w=200%|І і}} zostało zmienione na И/и ponieważ nie różniło się fonetycznie, przykład: Петръ Ильичъ Чайковскій za życia pisał się przez '''і'''. Obecnie jego nazwisko jest pisane: Петръ Ильичъ Чайковский. * {{f*|w=200%|Ѳ ѳ}} zostało zmienione na Ф/ф – przed reformą występowało jedynie w słowach pochodzenia greckiego. Na przykład Игорь Ѳедоровичъ Стравинский (Ѳедор ~ Teodor ), obecnie: Игорь Фёдорович Стравинский. * {{f*|w=200%|Ѵ ѵ}} – w czasie reformy była już praktycznie w zaniku * {{f*|w=200%|Ѣ ѣ}} zostało zmienione na Е/е – ponieważ już od paruset lat wymowa była identyczna, prawidłowe używanie jaci wymagało nauczenia się na pamięć wielu reguł i wyjątków. Literę Ѣ/ѣ spotyka się w starszych tekstach stosunkowo często. Nie zawsze kroje pisma dostępne właściwie wyświetlają jać w kursywie. Na Wikiźródłach często tę literę spotykamy przy oznaczeniu daty decyzji cenzury (np. ''24 Апрѣля 1880 года''). {{Grafika z podpisem | file = Yat_letter_russian.JPG | width = 200px | align = center | cap = Jać w piśmie prostym, kursywie i tradycyjna forma cyrylickiej litery }} Mniejsze trudności mamy z właściwym rozpoznaniem '''І і''', na przykład w tekstach ''22 Iюня 1900 года'' lub ''23 Іюля 1882 года''. Przed reformą w 1917 roku twardy znak (Ъ ъ) często spotykało się na końcu wyrazu (np. ''Цензоръ'', ''Санктпетербургъ''). Po reformie z 1917 roku twardego znaku używa się w języku rosyjskim rzadko. Gdy brakowało odpowiedniej czcionki, twardy znak zastępowano apostrofem. ===Alfabet bułgarski=== We współczesnym języku bułgarskim nie ma nietypowych liter. Niektóre minuskuły mogą się krojem pisma różnić od tych używanych w tekstach rosyjskich. Niektóre różnice są bardzo subtelne, inne dla osoby nieznającej języka mylące (np. małe '''т''' pisane jak łacińskie '''m'''). W starych tekstach może występować {{f*|w=200%|Ѣ ѣ}} (jać) oraz {{f*|w=200%|Ѫ ѫ}} (wielki jus ‚голям юс‘ – tej litery nie należy mylić z małym jusem Ѧ/ѧ. Współcześnie te litery nie występują; zostały usunięte z pisowni w 1945 roku w ramach reformy. ===Alfabet ukraiński=== W stosunku do rosyjskiego znajdziemy litery: {{f*|w=200%|Ґ ґ}} ([[Plik:Ukraińska_litera_G.svg]](zabronione w Ukrainie do 1990 roku), {{f*|w=200%|І і}}, {{f*|w=200%|Ї ї}}, {{f*|w=200%|Є є}}. Nie ma natomiast Э э . Львів, кішка, ґудзик W języku ukraińskim nie używa się twardego znaku (Ъ ъ), zamiast tego stosuje się apostrof. ===Alfabet białoruski=== W tekstach białoruskich można spotkać litery {{f*|w=200%|І і}}, {{f*|w=200%|Ў ў}}, {{f*|w=200%|Э э}} oraz nieoficjalnie używane {{f*|w=200%|Ґ ґ}}. W języku białoruskim nie używa się twardego znaku (Ъ ъ), zamiast tego stosuje się apostrof.<br> Nie używa się również И и. ===Alfabety serbski, montenegryjski i macedoński=== Poza nieco inaczej kreślonymi literami (zwłaszcza w kursywie), w tekstach serbskich, macedońskich i montenegryjskich można spotkać litery: {{f*|w=200%|Љ љ}}, {{f*|w=200%|Њ њ}}, {{f*|w=200%|С с}}, {{f*|w=200%|Ј ј}}, {{f*|w=200%|Џ џ}}. Tej ostatniej litery nie należy mylić ze zwykłym {{f*|w=200%|Ц ц}}. W tych językach nie występuje znak miękki ( Ь ь ) jako samodzielna litera ale jedynie jako kombinowany znak (usamodzielniona ligatura) z Л i Н (Љ, Њ) Nie używa się twardego znaku (Ъ ъ). Nie ma również Э э oraz Й й . W języku macedońskim używa się okazjonalnie(dla jednoznaczności zapisu) liter {{f*|w=200%|Ѐ ѐ Ѝ ѝ}}. ====Alfabet serbski==== Występują również litery {{f*|w=200%|Ђ ђ}}, {{f*|w=200%|Ћ ћ}}. ====Alfabet montenegryjski==== Jak w serbskim występują {{f*|w=200%|Ђ ђ}}, {{f*|w=200%|Ћ ћ}}, można znaleźć jeszcze: {{f*|w=200%|З́ з́}}, {{f*|w=200%|С́ с́}}. ====Alfabet macedoński==== Jest zbliżony do serbskiego. Występują litery: {{f*|w=200%|Ѕ ѕ}} (nie jest tożsame z łacińskim S), {{f*|w=200%|Ѓ ѓ}} (nie jest tożsame z ukraińskim Ґ ґ), {{f*|w=200%|Ќ ќ}}. ===Na marginesie=== Jak można rozpoznać teksty nieznając języka? * białoruski – ў * ukraiński – ї oraz є * bułgarski – ъ (prawdopodobnie) **we współczesnym języku rosyjskim twardy znak jest rzadki * serbski – ћ and ђ * macedoński – Ѓ i Ќ ** jednak uwaga na podobne ukraińskie Ґ ґ) * rosyjski metodą eliminacji choć łatwo pomylić z ukraińskim i białoruskim ** dość charakterystyczne jest Э э (ale dużo częściej występujące w białoruskim) {{Przypisy}} 0f6ly9a695sipazg2ryyr8xrn6hg18a 3137056 3137055 2022-07-19T21:46:53Z Draco flavus 2058 /* Alfabet ukraiński */ wikitext text/x-wiki ===Teksty pisane alfabetami cyrylickimi.=== Wiele języków używa alfabetów cyrylickich. Wyjściowy alfabet to w języku polskim cyrylica. Cyrylica jest używana do zapisu tekstów liturgicznych w języku starocerkiewno&shy;&#8209;słowiańskim. Grażdanka to odmiana alfabetu cyrylickiego wprowadzona w Rosji na początku XVIII wieku bardziej zbliżona do łacińskiej antykwy (czyli „zwykłego” kroju pisma). Tak więc z reguły nazwa cyrylica gdy dotyczy tekstu pisanego po rosyjsku lub bułgarsku nie jest poprawna (a na pewno nieścisła). Większość tekstów, nazwisk itp., które napotkamy na polskich Wikiźródłach będzie rosyjskich, dlatego inne języki będę podane na zasadzie różnic do języka rosyjskiego. W 1917 miała miejsce w Rosji istotna zmiana w pisowni – o tym poniżej. Mimo podobnych glifów dla niektórych liter nie należy używać znaków łacińskich (np. А а w grażdance i A a w tekście pisanym alfabetem łacińskim). Niektóre litery różnią się wyglądem w zależności od tego, czy są pisane pismem prostym, czy kursywą. Preferowany krój pisma jest w różnych krajach używających alfabetów cyrylickich nieco różny.<ref>Ponieważ na co dzień używamy alfabetu łacińskiego, zazwyczaj bez problemu przyporządkowujemy litery łacińskie mimo zmiennej formy graficznej np.: [[File:Warianty allograficzne w alfabecie polskim.svg|sub|x20px]] (ŻƵ w języku polskim oznaczają tę samą literę, choć Niemcy, Włosi, Czesi byliby raczej skłonni uważać Ƶ i Z za tę samą literę – w tych krajach kreska służy raczej jako rozróżnienie z cyfrą 2); cyfra 3 (obecnie rzadziej) bywała pisana czasem na górze z kątem ostrym. </ref>. Czasem niuanse są praktycznie niedostrzegalne, czasem mogą być mylące dla niewprawnego oka. [[File:Warianty allograficzne w grażdance.svg|x200px]] ===Alfabet rosyjski=== {{f...|w=200%}} А а Б б В в Г г Д д Е е Ё ё Ж ж З з И и Й й К к Л л М м Н н О о П п Р р С с Т т У у Ф ф Х х Ц ц Ч ч Ш ш Щ щ Ъ ъ Ы ы Ь ь Э э Ю ю Я я {{...f}} Litera {{f*|w=200%|Э э}} występuje jeszcze w alfabecie białoruskim.<br> Litera {{f*|w=200%|Ё ё}} jest używana w podręcznikach szkolnych i słownikach dla zaznaczenia różnic fonetycznej między nią a ''Е е''. W zwykłych tekstach jest z reguły zastępowana przez Е е. ====Reforma pisowni w Rosji 1917==== {|class=wikitable !Jać !Fita !i disiatericznoje !iżyca |- |Ѣ, ѣ |Ѳ, ѳ |I, i |Ѵ, ѵ |- |''Ѣ'', ''ѣ'' |''Ѳ'', ''ѳ'' |''I'', ''i'' |''Ѵ'', ''ѵ'' |} * {{f*|w=200%|І і}} zostało zmienione na И/и ponieważ nie różniło się fonetycznie, przykład: Петръ Ильичъ Чайковскій za życia pisał się przez '''і'''. Obecnie jego nazwisko jest pisane: Петръ Ильичъ Чайковский. * {{f*|w=200%|Ѳ ѳ}} zostało zmienione na Ф/ф – przed reformą występowało jedynie w słowach pochodzenia greckiego. Na przykład Игорь Ѳедоровичъ Стравинский (Ѳедор ~ Teodor ), obecnie: Игорь Фёдорович Стравинский. * {{f*|w=200%|Ѵ ѵ}} – w czasie reformy była już praktycznie w zaniku * {{f*|w=200%|Ѣ ѣ}} zostało zmienione na Е/е – ponieważ już od paruset lat wymowa była identyczna, prawidłowe używanie jaci wymagało nauczenia się na pamięć wielu reguł i wyjątków. Literę Ѣ/ѣ spotyka się w starszych tekstach stosunkowo często. Nie zawsze kroje pisma dostępne właściwie wyświetlają jać w kursywie. Na Wikiźródłach często tę literę spotykamy przy oznaczeniu daty decyzji cenzury (np. ''24 Апрѣля 1880 года''). {{Grafika z podpisem | file = Yat_letter_russian.JPG | width = 200px | align = center | cap = Jać w piśmie prostym, kursywie i tradycyjna forma cyrylickiej litery }} Mniejsze trudności mamy z właściwym rozpoznaniem '''І і''', na przykład w tekstach ''22 Iюня 1900 года'' lub ''23 Іюля 1882 года''. Przed reformą w 1917 roku twardy znak (Ъ ъ) często spotykało się na końcu wyrazu (np. ''Цензоръ'', ''Санктпетербургъ''). Po reformie z 1917 roku twardego znaku używa się w języku rosyjskim rzadko. Gdy brakowało odpowiedniej czcionki, twardy znak zastępowano apostrofem. ===Alfabet bułgarski=== We współczesnym języku bułgarskim nie ma nietypowych liter. Niektóre minuskuły mogą się krojem pisma różnić od tych używanych w tekstach rosyjskich. Niektóre różnice są bardzo subtelne, inne dla osoby nieznającej języka mylące (np. małe '''т''' pisane jak łacińskie '''m'''). W starych tekstach może występować {{f*|w=200%|Ѣ ѣ}} (jać) oraz {{f*|w=200%|Ѫ ѫ}} (wielki jus ‚голям юс‘ – tej litery nie należy mylić z małym jusem Ѧ/ѧ. Współcześnie te litery nie występują; zostały usunięte z pisowni w 1945 roku w ramach reformy. ===Alfabet ukraiński=== W stosunku do rosyjskiego znajdziemy litery: {{f*|w=200%|Ґ ґ}} ([[Plik:Ukraińska_litera_G.svg|x30px|middle]])(zabronione w Ukrainie do 1990 roku), {{f*|w=200%|І і}}, {{f*|w=200%|Ї ї}}, {{f*|w=200%|Є є}}. Nie ma natomiast Э э . Львів, кішка, ґудзик W języku ukraińskim nie używa się twardego znaku (Ъ ъ), zamiast tego stosuje się apostrof. ===Alfabet białoruski=== W tekstach białoruskich można spotkać litery {{f*|w=200%|І і}}, {{f*|w=200%|Ў ў}}, {{f*|w=200%|Э э}} oraz nieoficjalnie używane {{f*|w=200%|Ґ ґ}}. W języku białoruskim nie używa się twardego znaku (Ъ ъ), zamiast tego stosuje się apostrof.<br> Nie używa się również И и. ===Alfabety serbski, montenegryjski i macedoński=== Poza nieco inaczej kreślonymi literami (zwłaszcza w kursywie), w tekstach serbskich, macedońskich i montenegryjskich można spotkać litery: {{f*|w=200%|Љ љ}}, {{f*|w=200%|Њ њ}}, {{f*|w=200%|С с}}, {{f*|w=200%|Ј ј}}, {{f*|w=200%|Џ џ}}. Tej ostatniej litery nie należy mylić ze zwykłym {{f*|w=200%|Ц ц}}. W tych językach nie występuje znak miękki ( Ь ь ) jako samodzielna litera ale jedynie jako kombinowany znak (usamodzielniona ligatura) z Л i Н (Љ, Њ) Nie używa się twardego znaku (Ъ ъ). Nie ma również Э э oraz Й й . W języku macedońskim używa się okazjonalnie(dla jednoznaczności zapisu) liter {{f*|w=200%|Ѐ ѐ Ѝ ѝ}}. ====Alfabet serbski==== Występują również litery {{f*|w=200%|Ђ ђ}}, {{f*|w=200%|Ћ ћ}}. ====Alfabet montenegryjski==== Jak w serbskim występują {{f*|w=200%|Ђ ђ}}, {{f*|w=200%|Ћ ћ}}, można znaleźć jeszcze: {{f*|w=200%|З́ з́}}, {{f*|w=200%|С́ с́}}. ====Alfabet macedoński==== Jest zbliżony do serbskiego. Występują litery: {{f*|w=200%|Ѕ ѕ}} (nie jest tożsame z łacińskim S), {{f*|w=200%|Ѓ ѓ}} (nie jest tożsame z ukraińskim Ґ ґ), {{f*|w=200%|Ќ ќ}}. ===Na marginesie=== Jak można rozpoznać teksty nieznając języka? * białoruski – ў * ukraiński – ї oraz є * bułgarski – ъ (prawdopodobnie) **we współczesnym języku rosyjskim twardy znak jest rzadki * serbski – ћ and ђ * macedoński – Ѓ i Ќ ** jednak uwaga na podobne ukraińskie Ґ ґ) * rosyjski metodą eliminacji choć łatwo pomylić z ukraińskim i białoruskim ** dość charakterystyczne jest Э э (ale dużo częściej występujące w białoruskim) {{Przypisy}} 005ak0gb23qa5cfy7q8gqmb8rilsi6s 3137057 3137056 2022-07-19T21:48:33Z Draco flavus 2058 /* Alfabet ukraiński */ wikitext text/x-wiki ===Teksty pisane alfabetami cyrylickimi.=== Wiele języków używa alfabetów cyrylickich. Wyjściowy alfabet to w języku polskim cyrylica. Cyrylica jest używana do zapisu tekstów liturgicznych w języku starocerkiewno&shy;&#8209;słowiańskim. Grażdanka to odmiana alfabetu cyrylickiego wprowadzona w Rosji na początku XVIII wieku bardziej zbliżona do łacińskiej antykwy (czyli „zwykłego” kroju pisma). Tak więc z reguły nazwa cyrylica gdy dotyczy tekstu pisanego po rosyjsku lub bułgarsku nie jest poprawna (a na pewno nieścisła). Większość tekstów, nazwisk itp., które napotkamy na polskich Wikiźródłach będzie rosyjskich, dlatego inne języki będę podane na zasadzie różnic do języka rosyjskiego. W 1917 miała miejsce w Rosji istotna zmiana w pisowni – o tym poniżej. Mimo podobnych glifów dla niektórych liter nie należy używać znaków łacińskich (np. А а w grażdance i A a w tekście pisanym alfabetem łacińskim). Niektóre litery różnią się wyglądem w zależności od tego, czy są pisane pismem prostym, czy kursywą. Preferowany krój pisma jest w różnych krajach używających alfabetów cyrylickich nieco różny.<ref>Ponieważ na co dzień używamy alfabetu łacińskiego, zazwyczaj bez problemu przyporządkowujemy litery łacińskie mimo zmiennej formy graficznej np.: [[File:Warianty allograficzne w alfabecie polskim.svg|sub|x20px]] (ŻƵ w języku polskim oznaczają tę samą literę, choć Niemcy, Włosi, Czesi byliby raczej skłonni uważać Ƶ i Z za tę samą literę – w tych krajach kreska służy raczej jako rozróżnienie z cyfrą 2); cyfra 3 (obecnie rzadziej) bywała pisana czasem na górze z kątem ostrym. </ref>. Czasem niuanse są praktycznie niedostrzegalne, czasem mogą być mylące dla niewprawnego oka. [[File:Warianty allograficzne w grażdance.svg|x200px]] ===Alfabet rosyjski=== {{f...|w=200%}} А а Б б В в Г г Д д Е е Ё ё Ж ж З з И и Й й К к Л л М м Н н О о П п Р р С с Т т У у Ф ф Х х Ц ц Ч ч Ш ш Щ щ Ъ ъ Ы ы Ь ь Э э Ю ю Я я {{...f}} Litera {{f*|w=200%|Э э}} występuje jeszcze w alfabecie białoruskim.<br> Litera {{f*|w=200%|Ё ё}} jest używana w podręcznikach szkolnych i słownikach dla zaznaczenia różnic fonetycznej między nią a ''Е е''. W zwykłych tekstach jest z reguły zastępowana przez Е е. ====Reforma pisowni w Rosji 1917==== {|class=wikitable !Jać !Fita !i disiatericznoje !iżyca |- |Ѣ, ѣ |Ѳ, ѳ |I, i |Ѵ, ѵ |- |''Ѣ'', ''ѣ'' |''Ѳ'', ''ѳ'' |''I'', ''i'' |''Ѵ'', ''ѵ'' |} * {{f*|w=200%|І і}} zostało zmienione na И/и ponieważ nie różniło się fonetycznie, przykład: Петръ Ильичъ Чайковскій za życia pisał się przez '''і'''. Obecnie jego nazwisko jest pisane: Петръ Ильичъ Чайковский. * {{f*|w=200%|Ѳ ѳ}} zostało zmienione na Ф/ф – przed reformą występowało jedynie w słowach pochodzenia greckiego. Na przykład Игорь Ѳедоровичъ Стравинский (Ѳедор ~ Teodor ), obecnie: Игорь Фёдорович Стравинский. * {{f*|w=200%|Ѵ ѵ}} – w czasie reformy była już praktycznie w zaniku * {{f*|w=200%|Ѣ ѣ}} zostało zmienione na Е/е – ponieważ już od paruset lat wymowa była identyczna, prawidłowe używanie jaci wymagało nauczenia się na pamięć wielu reguł i wyjątków. Literę Ѣ/ѣ spotyka się w starszych tekstach stosunkowo często. Nie zawsze kroje pisma dostępne właściwie wyświetlają jać w kursywie. Na Wikiźródłach często tę literę spotykamy przy oznaczeniu daty decyzji cenzury (np. ''24 Апрѣля 1880 года''). {{Grafika z podpisem | file = Yat_letter_russian.JPG | width = 200px | align = center | cap = Jać w piśmie prostym, kursywie i tradycyjna forma cyrylickiej litery }} Mniejsze trudności mamy z właściwym rozpoznaniem '''І і''', na przykład w tekstach ''22 Iюня 1900 года'' lub ''23 Іюля 1882 года''. Przed reformą w 1917 roku twardy znak (Ъ ъ) często spotykało się na końcu wyrazu (np. ''Цензоръ'', ''Санктпетербургъ''). Po reformie z 1917 roku twardego znaku używa się w języku rosyjskim rzadko. Gdy brakowało odpowiedniej czcionki, twardy znak zastępowano apostrofem. ===Alfabet bułgarski=== We współczesnym języku bułgarskim nie ma nietypowych liter. Niektóre minuskuły mogą się krojem pisma różnić od tych używanych w tekstach rosyjskich. Niektóre różnice są bardzo subtelne, inne dla osoby nieznającej języka mylące (np. małe '''т''' pisane jak łacińskie '''m'''). W starych tekstach może występować {{f*|w=200%|Ѣ ѣ}} (jać) oraz {{f*|w=200%|Ѫ ѫ}} (wielki jus ‚голям юс‘ – tej litery nie należy mylić z małym jusem Ѧ/ѧ. Współcześnie te litery nie występują; zostały usunięte z pisowni w 1945 roku w ramach reformy. ===Alfabet ukraiński=== W stosunku do rosyjskiego znajdziemy litery: {{f*|w=200%|Ґ ґ}} {{f*|w=200%|(}}[[Plik:Ukraińska_litera_G.svg|x30px|sub]]{{f*|w=200%|)}}(zabronione w Ukrainie do 1990 roku), {{f*|w=200%|І і}}, {{f*|w=200%|Ї ї}}, {{f*|w=200%|Є є}}. Nie ma natomiast Э э . Львів, кішка, ґудзик W języku ukraińskim nie używa się twardego znaku (Ъ ъ), zamiast tego stosuje się apostrof. ===Alfabet białoruski=== W tekstach białoruskich można spotkać litery {{f*|w=200%|І і}}, {{f*|w=200%|Ў ў}}, {{f*|w=200%|Э э}} oraz nieoficjalnie używane {{f*|w=200%|Ґ ґ}}. W języku białoruskim nie używa się twardego znaku (Ъ ъ), zamiast tego stosuje się apostrof.<br> Nie używa się również И и. ===Alfabety serbski, montenegryjski i macedoński=== Poza nieco inaczej kreślonymi literami (zwłaszcza w kursywie), w tekstach serbskich, macedońskich i montenegryjskich można spotkać litery: {{f*|w=200%|Љ љ}}, {{f*|w=200%|Њ њ}}, {{f*|w=200%|С с}}, {{f*|w=200%|Ј ј}}, {{f*|w=200%|Џ џ}}. Tej ostatniej litery nie należy mylić ze zwykłym {{f*|w=200%|Ц ц}}. W tych językach nie występuje znak miękki ( Ь ь ) jako samodzielna litera ale jedynie jako kombinowany znak (usamodzielniona ligatura) z Л i Н (Љ, Њ) Nie używa się twardego znaku (Ъ ъ). Nie ma również Э э oraz Й й . W języku macedońskim używa się okazjonalnie(dla jednoznaczności zapisu) liter {{f*|w=200%|Ѐ ѐ Ѝ ѝ}}. ====Alfabet serbski==== Występują również litery {{f*|w=200%|Ђ ђ}}, {{f*|w=200%|Ћ ћ}}. ====Alfabet montenegryjski==== Jak w serbskim występują {{f*|w=200%|Ђ ђ}}, {{f*|w=200%|Ћ ћ}}, można znaleźć jeszcze: {{f*|w=200%|З́ з́}}, {{f*|w=200%|С́ с́}}. ====Alfabet macedoński==== Jest zbliżony do serbskiego. Występują litery: {{f*|w=200%|Ѕ ѕ}} (nie jest tożsame z łacińskim S), {{f*|w=200%|Ѓ ѓ}} (nie jest tożsame z ukraińskim Ґ ґ), {{f*|w=200%|Ќ ќ}}. ===Na marginesie=== Jak można rozpoznać teksty nieznając języka? * białoruski – ў * ukraiński – ї oraz є * bułgarski – ъ (prawdopodobnie) **we współczesnym języku rosyjskim twardy znak jest rzadki * serbski – ћ and ђ * macedoński – Ѓ i Ќ ** jednak uwaga na podobne ukraińskie Ґ ґ) * rosyjski metodą eliminacji choć łatwo pomylić z ukraińskim i białoruskim ** dość charakterystyczne jest Э э (ale dużo częściej występujące w białoruskim) {{Przypisy}} ngufgzmi44ue7di5g5zav4k8a5xstqj Strona:Stanisław Antoni Wotowski - Oskar Wojnowski i jego nauka.djvu/19 100 1054159 3136964 3067423 2022-07-19T19:03:44Z Anwar2 10102 /* Uwierzytelniona */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="4" user="Anwar2" /></noinclude>{{pk|cało|kształtu}} muszę ją również przedstawić. Z góry jednak zaznaczam, że ta część odczytu nosi charakter ściśle naukowy, a {{Korekta|nonieważ|ponieważ}} ja jako literat do tej dziedziny wiedzy nie mam najmniejszej pretensji, przeto poprzestanę na podaniu poglądów w tej mierze samego Wojnowskiego, który tę część odczytu osobiście opracował.<br> {{tab}}Sądzę zatem, że zainteresują one w dużej mierze panów lekarzy i chorych, znajdujących się tu na sali.<br> {{tab}}Jak wiadomo Wojnowski choroby leczy za pomocą ziół. Zaznaczyłem już poprzednio, na czem on opiera stosunek zachodzący pomiędzy człowiekiem a roślinami, i że dzięki jego teorji i skoncentrowaniu prądów pogląd ten ułożyć można w pewien system.<br> <br> {{c|II|po=0.5em}} {{f|„Natura nosi swój balsam w sobie samej przy pomocy którego leczymy rany, chodzi tylko o to, by w tym czasie zachować je w czystości“.|w=85%|align=justify|maxwidth=20em|lewy=auto|table}} {{f|PARACELSUS.|w=85%|align=right|prawy=1em|po=0.5em}} {{tab}}Oto co Wojnowski pisze:<br> {{tab}}Ponieważ szukanie w ziołach pomocy i ulgi w cierpieniach opiera się bardzo często na posłyszanych, względnie pobieżnie wyczytanych wiadomościach o ich działaniu, zaś powaga wiedzy leczenia chorób różnemi roślinami jest przez wielu pp. lekarzy i samych chorych często bagatelizowana i pobieżnie traktowana, przeto uważam za wskazane zapoznać Szanownych Słuchaczów, choćby ogólnie z zagadnieniami zioło-lecznictwa w świetle nauki i jego historji.<br> {{tab}}Jak dawno istnieje ród ludzki, tak starą jest choroba i szukanie środków jej zwalczania. Nasi praprzodkowie, bytujący w pierwotnych warunkach życia i nieznający wygód, stworzonych dopiero z czasem przez cywilizację, ażeby istnieć, musieli być silni i zdrowi, zaś na to, co im dolegało, własnym instynktem wyszukiwali {{pp|so|bie}}<noinclude><references/>{{f|align=right|17}} __NOEDITSECTION__</noinclude> n9jkupyobw04vy08hf4rv302s5luwpl Strona:Stanisław Antoni Wotowski - Oskar Wojnowski i jego nauka.djvu/20 100 1054160 3137105 3067429 2022-07-20T08:09:15Z Anwar2 10102 /* Uwierzytelniona */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="4" user="Anwar2" /></noinclude>{{pk|so|bie}} leki śród otaczającej ich roślinności. Już w starych papyrusach egipskich i indyjskich, znajdujemy wzmianki o zioło-lecznictwie, właściwościach leczniczych poszczególnych roślin i ówczesnej medycynie, z których to dowiadujemy się, że wogóle pierwszymi lekami były rośliny, zaś pierwszymi lekarzami pasterze, pustelnicy i duchowni.<br> {{tab}}Wiara w zbawienne działanie ziół, dziedziczona z pokolenia na pokolenie, a tak licznie potwierdzona w najnowszych czasach, przykładami wyleczenia ziołami chorych, — często opuszczonych już przez lekarzy — nie da się żadnemi argumentami obalić, ani osłabić.<br> {{tab}}Co prawda, Wojnowski nie jest zwolennikiem, czy propagującym teorję leczenia chorób w Polsce wyłącznie tylko ziołami, twierdzi jednak, że wśród bogatej flory świata, znajduje się tysiące gatunków i odmian roślin, które bądź to same, bądź to odpowiednio przygotowane w połączeniu z innemi roślinami, są wprost cudownym środkiem na szereg chorób, przeciwko którym oficjalna medycyna niema dotąd sposobów pewnych i radykalnych.<br> {{tab}}Wojnowski badając historję zioło-lecznictwa u ludów dalekiego wschodu i południa, a w szczególności w Indjach, Tybecie i Indochinach, natknął się na wiele wprost cudownych w działaniu ziół i korzeni, a sięgając do historji zioło-lecznictwa, specjalnie ludów dalekiego wschodu, stwierdził, że niektóre gatunki ziół i ich działanie, a raczej ich wpływ na organizm ludzki, znane już były na kilka wieków przed Chrystusem Panem. Już Hipokrates opisuje w dziełach swych przeszło 100 roślin, służących za jego czasów do leczenia różnych chorób, zaś uczeń Arystotelesa, sławny Teofrast, żyjący w III wieku przed Chrystusem, opisał kilkaset ziół leczniczych, stwierdzając w nich wielką moc i skuteczność działania przy leczeniu najróżnorodniejszych chorób. W pierwszym wieku po Chrystusie Dioskorides zebrał przekazany mu przez przodków materjał z dziedziny botaniki i {{pp|zioło-|lecznictwa}}<noinclude><references/>{{f|18}} __NOEDITSECTION__</noinclude> 17m5kl24vi5ebm333xzz77fi5um9zp5 Strona:Stanisław Antoni Wotowski - Oskar Wojnowski i jego nauka.djvu/21 100 1054161 3137107 3067433 2022-07-20T08:27:14Z Anwar2 10102 /* Uwierzytelniona */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="4" user="Anwar2" /></noinclude>{{pk|zioło-|lecznictwa}} i w kilku swych dziełach opisał już ponad 1000 gatunków roślin, stosowanych w lecznictwie. Również w Piśmie Świętem znajduje się kilkadziesiąt wzmianek o ziołach i ich właściwościach leczniczych, zaś perscy i arabscy lekarze, oraz egipscy i indyjscy kapłani, poświęcili dziesiątki dzieł i setki pomniejszych prac tej bardzo ciekawej dziedzinie wiedzy. Z czasów nowszych datują się więcej znane dzieła poświęcone botanice i {{Korekta|zioło-lecznictwiu|zioło-lecznictwu}}, a mianowicie: Konrada Gessnera (1541), Hieronima Bocka (Tragus 1542&nbsp;r.) Lobeliusa, Elusiusa, Jana i Kacpra Bauhimów, Turneforta (1732&nbsp;r.) i wreszcie wielkiego genjusza Linneusza (1749), który zdarł zasłonę z tajemniczego świata roślinnego i nawet ustalił układ płciowy roślin.<br> {{tab}}Również w polskiej literaturze botaniczno-lekarskiej, mającej swój początek w połowie XVI wieku, posiadamy wiele dzieł, poświęconych ziołom i zioło-lecznictwu. Pierwsze dzieło o roślinach i ich działaniu napisał Falimierz z Kobylina (1534&nbsp;r.). Następnie Dr. Szymon z Łowicza opracował dzieło o roślinach i ich właściwościach leczniczych (1537&nbsp;r.) i od tego czasu rozpoczęto w Polsce niejako oficjalnie, leczenie ziołami. Lekarz nadworny króla Zygmunta Augusta, Hieronim Spiczyński znany był w całej Polsce i na wielu dworach europejskich dzięki swej metodzie leczenia chorób tylko ziołami, a dzieło jego p.&nbsp;t. „O ziołach tutejszych i zamorskich i mocy ich, a któremu księgi lekarskie wedle rejestru niżej nowo wypisanego wszem wielce użyteczne“. (Cracoviae Ungler 1554&nbsp;r.) tłomaczone było na szereg obcych języków. Z dalszych dzieł tej dziedziny wiedzy, zasługują na uwagę: „Herbarz, to jest ziół tutejszych, postronnych i zamorskich opisanie, co za moc mają, a jako ich używać, tak ku przestrzeżeniu zdrowia ludzkiego, jako ku wyzdrowieniu rozmaitych chorób“ wydane w Krakowie w roku 1568 u Mikołaja Scharfenbergera. „Herbarz Polski, to jest o {{pp|przy|rodzeniu}}<noinclude><references/>{{f|align=right|19}} __NOEDITSECTION__</noinclude> fq5sysy5slumdat3aji5fysra4zamt6 Strona:Stanisław Antoni Wotowski - Oskar Wojnowski i jego nauka.djvu/22 100 1054162 3137110 3067733 2022-07-20T08:37:57Z Anwar2 10102 /* Uwierzytelniona */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="4" user="Anwar2" /></noinclude>{{pk|przy|rodzeniu}} ziół i drzew rozmaitych i innych rzeczy do lekarstw należących“ doktora Marcina z Urzędowa-Urzędowskiego, „Zielnik“ doktora Szymona Syreniusa-Syreńskiego (1613&nbsp;r.), „Dykcjonarz roślinny“ ks. Krzysztofa Kluka (1786&nbsp;r.) i nareszcie cały szereg prac z tej dziedziny, z czasów ostatnich.<br> {{tab}}Jak już wyżej wspomniałem, stosowanie w Polsce ziół, jako leków, sięga pierwszej połowy XVI wieku, przyczem przeważnie duchowieństwo, zwłaszcza zakonne — pielęgnowało u nas sztukę leczenia ziołami. W ostatnich jednak czasach z powodu działalności laików i różnych szarlatanów, wyzyskujących dobrą wiarę ludzi i działających na bardzo wrażliwą i zazwyczaj podnieconą psychikę chorych, — różnemi niby „czarodziejskiemi praktykami“, — połączając sztukę leczenia ziołami z różnemi gusłami i zabobonami, zdyskredytowali zioło-lecznictwo, w konsekwencji czego, zamierało ono powoli, nie tylko wśród pp. lekarzy, lecz również wśród szerokich rzesz społeczeństwa.<br> {{tab}}Z kilkudziesięciu pp. lekarzy — leczących ziołami, pozostała, niestety, tylko {{Korekta|gartka|garstka}} szermierzy i obrońców tej dziedziny wiedzy, podczas, gdy pozostali, bądź to z pobudek osobistych, bądź z powodu fałszywie pojmowanej walki konkurencyjnej, — nie chcąc się narażać na szykany — zrezygnowali z dalszych badań i zarzucili tę wdzięczną, dla dobra ludzkości pracę. Tu i ówdzie, w niektórych okolicach Państwa Polskiego, szczególnie po wsiach praktykowane jest nadal leczenie ziołami, lecz ta — tak zwana „medycyna ludowa“ stąpa niestety po omacku, polegając jedynie na utrzymanych dotąd w ludzie wierzeniach, a nierzadko i zabobonach.<br> {{***2||8px|2|przed=1em|po=1em}} {{tab}}Chcąc leczyć ziołami i świadomie dążyć do zwalczania choroby, należy być do tego należycie przygotowanym. Nie można bowiem polegać na luźnych wierzeniach,<noinclude><references/>{{f|20}} __NOEDITSECTION__</noinclude> o8c4jm4m5pn4vpxlfr672cm1m8ly7iq Strona:Stanisław Antoni Wotowski - Oskar Wojnowski i jego nauka.djvu/23 100 1054163 3137112 3067734 2022-07-20T08:39:17Z Anwar2 10102 /* Uwierzytelniona */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="4" user="Anwar2" /></noinclude>symptomatach i domysłach, lecz wyłącznie na wiedzy, zdobywanej, jak to już wyżej {{Korekta|wspomniałem|wspomniałem,}} przez całe wieki, przez szereg uczonych i lekarzy, a przekazanej nam przez nich nie tylko dla wykorzystywania, lecz i dla jej pogłębienia.<br> {{tab}}Wojnowski będąc jednym z niewielu szermierzy zioło-lecznictwa w Polsce, postawił sobie za cel swego życia, poświęcić się niezmordowanie badaniom właściwości leczniczych roślin krajowych i egzotycznych, aby je później przekazać światowi lekarskiemu, dla leczenia chorej ludzkości, a tem samem wzmocnić wiarę i zaufanie do leczenia wszelkich chorób ziołami i środkami naturalnemi.<br> {{tab}}Wojnowski — jak mi on sam oświadczył — chyli czoło przed nowoczesną medycyną i jej zdobyczami, nie może więc niedoceniać nowoczesnych środków, stosowanych przez pp. lekarzy w walce z chorobami. Niemniej jednak Wojnowski twierdzi, że niektóre zioła i korzenie nie mogą być zastąpione minerałami, chemicznemi preparatami, czy innemi namiastkami środków naturalnych, które dane nam są {{Korekta|prze|przez}} Stwórcę, przyrodę i matkę ziemię. Prawda — twierdzi Wojnowski — że genjusz ludzki stworzył już najrozmaitsze arcydzieła, pokonał szereg żywiołów i wynalazł cuda techniki, człowiek jednak nie prześcignie nigdy cudów natury i nieda nam nigdy tego, co Stwórca dla Wszechbytu stworzył.<br> {{***||8px|2|przed=1em|po=1em}} {{tab}}Wojnowski nie przeczy, że morfina i inne podobne narkotyki usuwają wszelkiego rodzaju bóle, że opium i garbnik wstrzymują biegunkę, że aspiryna wywołuje poty i uśmierza bóle {{Korekta|reumatyczen|reumatyczne}}, że brom uspakaja nerwy, że arszenik jest dobrym środkiem na niedokrwistość, twierdzi jednak, że wszystkie te i inne środki usuwają tylko objawy chorobowe, nie są one jednak lekami usuwającemi przyczyny dolegliwości, a zatem nie usuwają {{pp|sa|mych}}<noinclude><references/>{{f|align=right|21}} __NOEDITSECTION__</noinclude> 72soca8uauhebqoywvu3fcvoeakuq3d Strona:Stanisław Antoni Wotowski - Oskar Wojnowski i jego nauka.djvu/24 100 1054164 3137114 3067736 2022-07-20T08:44:57Z Anwar2 10102 /* Uwierzytelniona */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="4" user="Anwar2" /></noinclude>{{pk|sa|mych}} chorób, i nie niszczą ich zarodków tkwiących w chorych organizmach. Natura bowiem — uzasadnia Wojnowski — nie da się nigdy podejść i oszukać, lecz specjalnie dla organizmu ludzkiego wymaga leków naturalnych, stworzonych przez nią samą. Wszechmocny, stwarzając człowieka, stworzył dlań nie tylko wszystko, co do życia może mu być potrzebne, lecz również i leki na wypadek choroby. To też — zdaniem Wojnowskiego — tylko w naturze szukać powinniśmy środków leczniczych, albowiem największy nasz skarb na ziemi, jakimi są bezsprzecznie nasze życie i zdrowie, zawdzięczamy Wszechmocnemu — Stwórcy natury. Co do {{Korekta|skutecności leczenie|skuteczności leczenia}} chorób poszczególnemi ziołami leczniczemi i ich przetworami, to tutaj nie mogą się szeroko wypowiadać. Zresztą fakt, że rośliny — zioła lecznicze — i niektóre korzenie posiadają bogate i wielostronne właściwości lecznicze, został już bowiem ustalony i tysiąckrotnie stwierdzony nie tylko przez Wojnowskiego, lecz również przez najwybitniejszych lekarzy i przyrodników. Wojnowski mógłby na temat leczenia chorób środkami naturalnemi, a w szczególności na temat właściwości leczniczych poszczególnych roślin krajowych i egzotycznych napisać całe tomy bardzo ciekawej literatury na podstawie swej wiedzy, zdobytej podczas studjów w Indjach i Tybecie, oraz na podstawie kilkunastoletnich badań i spostrzeżeń poczynionych w kraju. Ja jednak uważałem temat ten za zbyt szeroki i głęboki, aby nim absorbować Szanowne Audytorjum. To też opracowując dzisiejszy odczyt z Wojnowskim, ograniczyłem się tylko do notowania zasadniczych wiadomości i zapatrywań Wojnowskiego, który twierdzi, że skład chemiczny roślin, jest przebogaty, a działanie niektórych z nich, jest zazwyczaj kilkustronne. Olejki eteryczne, zawarte w niektórych roślinach, są w możności — wedle doświadczeń Wojnowskiego — nie tylko podniecić, lecz nawet pobudzić do życia niektóre tkanki organizmu {{pp|ludz|kiego}}<noinclude><references/>{{f|22}} __NOEDITSECTION__</noinclude> 3altq7uzygdgi3ezqa5xozbarctc11m Strona:Stanisław Antoni Wotowski - Oskar Wojnowski i jego nauka.djvu/25 100 1054165 3137116 3067737 2022-07-20T08:45:34Z Anwar2 10102 /* Uwierzytelniona */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="4" user="Anwar2" /></noinclude>{{pk|ludz|kiego}}, wzmocnić naczynia krwionośne i przyśpieszyć przemianę materji. Dzięki temu procesowi ułatwiają one organizmowi ludzkiemu wydalanie nagromadzonych trucizn — zarodków choroby, niektóre zaś działają odkażająco — przeciwgnilnie, nie szkodząc samemu organizmowi, lecz przeciwnie, pobudzają go do impulsywniejszego życia. Inne znowu rośliny zawierają przeróżne naturalne sole, które działają niezmiernie wzmacniająco na tkanki, dostarczając im nieodzownych soków odżywczych, a tem samem pobudzają je do energicznej samoobrony przed chorobą trawiącą organizm. Jest faktem stwierdzonym, przez cały szereg najwybitniejszych uczonych, że każdy organizm ludzki wymaga odpowiedniej ilości, nie tylko soli mineralnych, lecz i organicznych, których miał pod dostatkiem człowiek pierwotny, żywiący się głównie roślinami, owocami i orzechami, a których jest brak w naszem teraźniejszem mięsnem pożywieniu. Profesor Kraus z Berlina twierdzi, — na podstawie wszechstronnych badań i doświadczeń — że sole organiczne — natrium, posiadają niezbędne składniki dla organizmu ludzkiego i daleko cenniejsze właściwości, aniżeli sole kali, wapienne i magnezjowe, które wywołują zaburzenie w systemie nerwowym, szczególnie serca i przeładowują komórki i naczynia krwionośne. Wojnowski podczas swych długoletnich doświadczeń sam stwierdził, że różnorakie ciała krystaliczne soli {{Korekta|oganicznych|organicznych}} i nieorganicznych we krwi, działają różnie na system nerwowy organizmu ludzkiego, a nadto stwierdził on, że połączenie soli organicznych z nieorganicznemi wywołuje w organiźmie ludzkim zgoła inne działanie, aniżeli samych tylko nieorganicznych ciał mineralnych.<br> {{***2||8px|2|przed=1em|po=1em}} {{tab}}Stwierdziwszy powyższy fakt, rozpoczął Wojnowski eksperymenty z różnorakiemi mięszankami roślin i ich korzeni, oraz minerałów, zawierających rozmaite sole —<noinclude><references/>{{f|align=right|23}} __NOEDITSECTION__</noinclude> cbaoenf5bzn4ch0dbkeailscn4m26gz Strona:Stanisław Antoni Wotowski - Oskar Wojnowski i jego nauka.djvu/26 100 1054166 3137120 3067738 2022-07-20T08:59:16Z Anwar2 10102 /* Uwierzytelniona */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="4" user="Anwar2" /></noinclude>o ile składały się one z ciał w rozmaity sposób skrystalizowanych — i w rezultacie, przy różnych zmianach dozowania poszczególnych ich gatunków i różnych sposobach ich preparowania, udało mu się uzyskać kilka znakomitych produktów — specyfików leczniczych, przystosowanych do leczenia poszczególnych chorób.<br> {{tab}}Przystosowując te preparaty Wojnowski opierał się — jak twierdzi — na założeniu, że czynności organizmu ludzkiego zależą w pierwszym rzędzie, od normalnego funkcjonowania gruczołów poszczególnych organów, i że niedomaganie bywa spowodowane nie stanem chorobowym organu, lecz wskutek osłabienia, lub schorzenia gruczołu — jakby motoru, kierującego czynnością danego organu. Dlatego też przystosował Wojnowski swoje preparaty do leczenia, nie źle funkcjonujących organów, lecz do leczenia odnośnych gruczołów kierujących, względnie pobudzających odnośne organy.<br> {{tab}}Jako przykład ilustrujący wymownie, jaki wpływ mają czynności gruczołów na stan zdrowia organizmu zacytował Wojnowski cały szereg wypadków, powstania szeregu chorób wywołanych — jak twierdzi — tylko zanikiem, lub zbytnim ożywieniem czynności gruczołu tarczykowego.<br> {{tab}}Jak już wielokrotnie wykazały doświadczenia uczonych, rozwój umysłowy i intelektualny człowieka, zależy w dużej mierze od funkcyj gruczołu tarczykowego, albowiem cały szereg procesów fizjologicznych człowieka, zależy od funkcjonowania t.&nbsp;zw. tarczycy. Osobnicy o zaniku funkcyj tarczycy wyróżniają się wybitnem upośledzeniem umysłowem. Ludzi takich cechuje apatja, mała ruchliwość, a to wskutek zaburzeń na tle nerwowem i złej przemiany materji. Wojnowski twierdzi, że podając takim chorym odpowiednie rośliny, zawierające odpowiednie soki odżywcze, sole organiczne oraz pewne czynne składniki uzyskane z odpowiednio plantowanych i żywych roślin,<noinclude><references/>{{f|24}} __NOEDITSECTION__</noinclude> gk4vq3xm0dping94z4rxbmp8qsjo8v8 Strona:Stanisław Antoni Wotowski - Oskar Wojnowski i jego nauka.djvu/27 100 1054167 3137123 3067739 2022-07-20T09:01:21Z Anwar2 10102 /* Uwierzytelniona */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="4" user="Anwar2" /></noinclude>pobudzających gruczoł tarczykowy, pobudzamy spalanie nagromadzonych, a zbędnych warstw tłuszczu i przyśpieszamy czynności serca. Podając zaś nadmiar tych składników ułatwiających produkcję hormonów tarczycy, wywołujemy objawy choroby Baseda, która powstaje wskutek zbyt intensywnego funkcjonowania gruczołu tarczykowego. Jeszcze większy wpływ na organizm ludzki, aniżeli tarczyca — twierdzi Wojnowski — mają gruczoły przytarczycowe, usunięcie których powoduje śmierć wśród ataków konwulsji. Gruczoł nadnercza pełni — zdaniem Wojnowskiego — również niezmiernie ważne funkcje w organiźmie ludzkim, a mianowicie: reguluje obieg krwi. Usunięcie tego gruczołu pozbawia organizm nieodzownych soków przez ten gruczoł wytwarzanych i w konsekwencji wywołuje ogólne osłabienie, zanik czynności serca i w końcu śmierć. Te jaskrawe przykłady — podaje Wojnowski dla udowodnienia, — że dla normalnego funkcjonowania krwi, oprócz zdrowego serca, potrzeba jeszcze odpowiedniej ilości hormonów wytwarzanych, względnie wydzielanych przez gruczoł {{Korekta|nadnerecza|nadnercza}}, których wytwarzanie regulować mogą odpowiednie rośliny.<br> {{tab}}Liczne obserwacje Wojnowskiego stwierdziły ponad wszelką wątpliwość, wielkie znaczenie działalności poszczególnych gruczołów, na stan organizmu, a bliższe jego badania wykazały, że większość gruczołów, oprócz funkcyj bezpośrednich znanych oficjalnej medycynie — pełni ponadto jeszcze funkcje ukryte, oficjalnie dotąd niewyjaśnione.<br> {{tab}}Wojnowski twierdzi, że najwięcej ukrytych funkcyj wśród gruczołów dokrewnych, pełnią gruczoły jądrowe, których wydzieliny mają — zdaniem Wojnowskiego — największe bodaj znaczenie dla organizmu ludzkiego. Wielu uczonych oficjalnej medycyny stwierdziło powyższą tezę, między innemi takie powagi naukowe, jak Berthold, Boin Ancel, Brown Sequard, Steinach i Woronow. {{pp|Na|przykład}}<noinclude><references/>{{f|align=right|25}} __NOEDITSECTION__</noinclude> 9qrse0zghr8m4xw2eq10ac83y6c8l2y Strona:Stanisław Antoni Wotowski - Oskar Wojnowski i jego nauka.djvu/28 100 1054168 3137126 3067740 2022-07-20T09:03:12Z Anwar2 10102 /* Uwierzytelniona */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="4" user="Anwar2" /></noinclude>{{pk|Na|przykład}} Brown Sequard powiada, że wewnętrzne wydzieliny gruczołów jądrowych mają wpływ decydujący na regulowanie odbywających się w organiźmie procesów o charakterze chemiczno-biologicznym, normalne funkcjonowanie poszczególnych organów, wzmożenie przemiany materji i wydalanie produktów rozpadu, podniesienie siły żywotnej organizmu i jego odporności, wreszcie jako wynik tych wpływów i ukrytych funkcyj, wzmażanie i odmładzanie organizmu, oraz jego sprawności fizycznej i umysłowej. Na tej też zasadzie opierają się procesy odmłodzania Dr. Sergjusza Woronowa, kierownika laboratorjum Paryskiego Instytutu Nauk Wyższych, oraz Prof. Steinacha w Wiedniu.<br> {{tab}}Jest zatem dowiedzionem, że organizm ludzki pozostaje zdrowy, młody i zdolny do pracy dotąd, dopóty jego tkanki i naczynia krwionośne posiadają nieodzowną ilość odpowiednich soli i soków odżywczych, oraz dopóki życiodajne gruczoły funkcjonują normalnie, gdyż one to, wzniecają we krwi, życiotwórcze działania i fermenty, przywracając komórkom energję, a całemu organizmowi zdrową młodzieńczą siłę.<br> {{***2||8px|2|przed=1em|po=1em}} {{tab}}Wojnowski dzieli trapiące ludzkość choroby na III grupy, a mianowicie: do 1-ej z nich zalicza choroby wywołane lokalnemi osadami kwasu moczowego w tkankach, a więc podagrę, reumatyzm, zapalenie mózgu, nosa, krtani, kanałów oddechowych, bronchit, stany zapalne płuc, żołądka, wrzody w żołądku, choroby wątroby, żółtaczka, choroby jajników i macicy, egzemę, katar kiszek i newralgję; do 2-giej, choroby wywołane obecnością kwasu moczowego we krwi, do której m.&nbsp;i. zalicza: choroby nerwowe, epilepsję, histerję, neurastencję, duchowe przygnębienie, zawroty głowy, bezsenność, stany manjakalne, rozszerzenie żołądka, zwiększenie wątroby, cukrzycę, zapalenie nerek, kamienie wątrobiane i nerkowe, duszność,<noinclude><references/>{{f|26}} __NOEDITSECTION__</noinclude> 96w8q0mz6nrx3giunstlwxkvo49a0wu Strona:Stanisław Antoni Wotowski - Oskar Wojnowski i jego nauka.djvu/29 100 1054169 3137127 3067741 2022-07-20T09:04:01Z Anwar2 10102 /* Uwierzytelniona */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="4" user="Anwar2" /></noinclude>choroby skóry, złośliwą anemję, zanik czerwonych ciałek krwi; oraz III grupę chorób wywołanych bakterjami. Wojnowski dostosował tedy swoje specyfiki z ziół leczniczych i korzeni do leczenia większości z wyżej wymienionych chorób. Specyfiki te zawierają odpowiednie i w odpowiedniej ilości sole, które są w możności dostarczyć tkankom z jednej strony materjału potrzebnego do ich odbudowy, z drugiej zaś strony pobudzić je do energicznej samoobrony. Najprzeróżniejsze inne składniki tych specyfików działają jednocześnie, już to łagodząco — kojąco, już to podniecająco, przeczyszczająco, już to wzmacniająco, zależnie od przeznaczenia jakiemu mają służyć, a co najważniejsza, działanie ich na organizm ludzki nie jest nigdy jednostronne i nigdy nie grozi szkodliwemi dla zdrowia następstwami.<br> {{tab}}Wojnowski prosił o zaznaczenie w tem miejscu, że wynik leczniczy przy stosowaniu, względnie używaniu jego preparatów, nie jest natychmiastowy, a często nawet, zwłaszcza przy leczeniu reumatyzmu, artretyzmu, podagry i ischiasu, ogólny stan chorego zdaje się być gorszym, twierdzi on jednak, że objawy rzekomego pogorszenia szybko, bo już po kilku dniach przemijają, poczem kuracja postępuje normalnie naprzód i trwać musi przynajmniej 6 — 8 tygodni, a czasem i dłużej.<br> {{tab}}Jasnem jest również, że preparaty z ziół leczniczych i korzeni Wojnowskiego, nie są środkami cudownemi i nie twierdził on, że wyleczą one każdy chory organizm. Samo wyleczenie bowiem z danej choroby zależne jest — zdaniem Wojnowskiego — w pierwszym rzędzie od stanu w jakim znajdują się poszczególne komórki chorego organizmu, zwłaszcza t.&nbsp;zw. „leukocytów“, od warunków życia chorego i od ścisłego przestrzegania wskazówek Wojnowskiego podczas kuracji jego środkami. Niemniej jednak Wojnowski przedstawił mi cały szereg opinji pp. lekarzy, którzy preparaty jego stosowali i stosują, oraz setki<noinclude><references/>{{f|align=right|27}} __NOEDITSECTION__</noinclude> 0nx6m0okrykq0fobvgnzjcg4cgt6kbt Strona:Stanisław Antoni Wotowski - Oskar Wojnowski i jego nauka.djvu/30 100 1054170 3137128 3067742 2022-07-20T09:04:31Z Anwar2 10102 /* Uwierzytelniona */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="4" user="Anwar2" /></noinclude>listów dziękczynnych od chorych, wyleczonych jego preparatami i na tej podstawie można twierdzić, że są one znakomitemi środkami leczniczemi.<br> {{tab}}Przechodząc obecnie — w zakończeniu mego odczytu — do scharakteryzowania niezwykłych zdolności Wojnowskiego i reasumując to co dzisiaj o nim i jego zapatrywaniach na zioło-lecznictwo powiedziałem, stwierdzam, że nadnormalne zdolności Wojnowskiego i jego pogląd na sposób leczenia organizmów ludzkich, są czemś odrębnem, niedającem się porównać z oficjalną medycyną i nienotowanem przez wiedzę metapsychiczną, a jednak stanowią głęboką, logicznie i naukowo uzasadnioną i nader ciekawą wiedzę. Dzięki nadprzyrodzonym zdolnościom, czy też magnetycznej sile Wojnowskiego, oraz dzięki jego wiedzy z dziedziny swoistej nauki — medycyny bramainów — Wojnowski wzbudza powszechne zaciekawienie, nie tylko świata naukowego, lecz również całych rzesz chorych, którzy z najdalszych zakątków kraju, a często nawet z krańców świata, do niego się udają.<br> {{tab}}Porady udziela on bezpłatnie, nie zobowiązując nawet do kupna doradzanych przezeń specyfików. W ich czasie Wojnowski koncentruje wszystkie swoje zmysły, patrzy, jakgdyby pozostawał w jakowymś niesamowitym transie i wyliczając niedomagania, jakie chory przeszedł, oraz te, które go obecnie gnębią, nigdy się nie myli. Tą swoją ścisłością stawiania djagnoz, Wojnowski wprawia w podziw wszystkich, którzy mieli możność zetknięcia się z nim, a przyznać muszę — gwoli ścisłości — że przez gabinet Wojnowskiego przewijają się ludzie nie z plebsu, lecz bodajże najwybitniejsi przedstawiciele nauki, sztuki, i polityki. Niejednokrotnie spotykałem u Wojnowskiego najwyższych dygnitarzy państwowych, wybitnych dostojników kościoła, wiele osób z dyplomacji, a co najciekawsze bardzo wielu lekarzy.<br><noinclude><references/>{{f|28}} __NOEDITSECTION__</noinclude> 3duxcw96cr9uykvmn1jtmyt4ekdbdmj Strona:Stanisław Antoni Wotowski - Oskar Wojnowski i jego nauka.djvu/31 100 1054171 3137132 3067743 2022-07-20T09:08:36Z Anwar2 10102 /* Uwierzytelniona */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="4" user="Anwar2" /></noinclude>{{tab}}Ciekawą literaturę stanowią również całe stosy listów dziękczynnych, otrzymywanych przez Wojnowskiego od tysięcy chorych, których swemi cudownemi środkami wyleczył. Niektóre z nich pisane są niczem do zbawcy i dobroczyńcy ludzkości, to też opublikowanie ich mogłoby stanowić nielada sensację. Wojnowski w swej skromności, czy też z innych nieznanych mi bliżej przyczyn, nie chce jednak ich publikować i posługiwać się temi listami w celach propagandowych.<br> {{tab}}Na moje pytanie postawione Wojnowskiemu, czy posiada on właściwość wyczuwania aury, odparł on, że aczkolwiek tę aurę dostrzega, a czasem w doskonałej koncentracji ją widzi, to jednak przy stawianiu djagnozy na niej wyłącznie nie polega. Raczej opiera się on — jak twierdzi — na wyczuwaniu prądów i toków ludzkich, oraz na swoistej sile widzenia. Wojnowski określa te prądy i toki ludzkie, nie jako toki magnetyczne, lecz jako prądy dodatnie, lub ujemne, prądy choroby i zdrowia, ogólnie zaś zwąc je pierwiastkami życia.<br> {{tab}}Wojnowski wyczuwa również prądy roślin i twierdzi, że na wyczuwaniu tych charakterystycznych, a nader subtelnych prądów Bramaini zbudowali cały swój system leczenia chorych i opierają całą ich naukę medycyny. Wojnowski poza wyczuwaniem aury i prądów, jednoczy w sobie niezwykły dar jasnowidzenia, który on nazywa jasno-wyczuciem, oraz niezwykłą umiejętnością zjednywania sobie podświadomej sympatji ludzi doń się zgłaszających, mimo, że zasadniczo, jest on małomówny. Dlatego też, jeśli Wojnowskiego nazwać można lekarzem i tysiące ludzi — jak wynika z listów dziękczynnych oraz opowiadań — zawdzięcza mu zdrowie, to jest on lekarzem, opierającym się na zupełnie odrębnej i szerzej nieznanej u nas wiedzy. Działa on nie za pomocą mniej, czy więcej skomplikowanych aparatów, lecz zapomocą swoich zmysłów i ich koncentracji, leczy zaś, li tylko {{pp|rośli|nami}}<noinclude><references/>{{f|align=right|29}} __NOEDITSECTION__</noinclude> of1rfkdp7thbi103ny81b1z6gyckmbt Strona:Stanisław Antoni Wotowski - Oskar Wojnowski i jego nauka.djvu/32 100 1054173 3137134 3067744 2022-07-20T09:19:05Z Anwar2 10102 /* Uwierzytelniona */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="4" user="Anwar2" /></noinclude>{{pk|rośli|nami}}, posługując się tylko w rzadkich wypadkach innemi środkami naturalnemi.<br> {{tab}}Wojnowski {{Errata|jest zasadniczo przeciwnikiem wszelkich zabiegów chirurgicznych, choć z drugiej strony, jest pełen podziwu dla obecnej chirurgji i zdobyczy w tej dziedzinie nauki|wyleczył i leczy szereg chorób przeciwko którym oficjalna medycyna zna tylko zabiegi chirurgiczne, nie mniej jednak jest on pełen podziwu dla chirurgji i zdobyczy tej dziedziny wiedzy, która go bardzo interesuje}}. Chirurgów nazywa największymi artystami XX wieku, i dziwi się, że społeczeństwo zachwyca się i opiewa wszystkie dziedziny sztuki, a dla największej i najtrudniejszej z nich, dla chirurgji, ma tak mało uznania i zachwytu.<br> {{tab}}Wojnowski jest również absolutnym przeciwnikiem stosowania i leczenia chorób preparatami chemicznemi, twierdząc, że one właśnie bardzo często powodują choroby i powoli zabijają organizm.<br> {{tab}}Dlatego też, o ile Wojnowski sam siebie nazywa skromnie bojownikiem zioło-lecznictwa, to poza tą skromną nazwą ukrywa się daleko głębsze znaczenie, albowiem Wojnowski jest niejako kapłanem i przedstawicielem nauki i filozofji Bramainów, nauki, którą on bezustannie pogłębia i przez którą stał się on dobroczyńcą i pocieszycielem cierpiącej ludzkości.<br> {{tab}}Tych słów parę w dzisiejszym odczycie poświęcić pragnąłem Oskarowi Wojnowskiemu.<br> <br> {{c|——— &nbsp; : : &nbsp; ———}} <br> {{tab}}Już po wygłoszeniu niniejszego odczytu, a mianowicie w dniu 21 czerwca b.&nbsp;r. doniosła Polska Agencja Telegraficzna, że na posiedzeniu Wiedeńskiego towarzystwa lekarskiego w dniu 20 czerwca przedstawił docent tamtejszego uniwersytetu dr. Politzer obecny stan badań nad t.&nbsp;zw. „promieniami wzrostu“, odkrytemi przez badacza rosyjskiego Gurwicza.<br><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> h2woyrvmnnlt8ex9s1ihfq8jbawezvy Strona:Stanisław Antoni Wotowski - Oskar Wojnowski i jego nauka.djvu/33 100 1054175 3137135 3067745 2022-07-20T09:20:11Z Anwar2 10102 /* Uwierzytelniona */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="4" user="Anwar2" /></noinclude>{{tab}}Uczony wiedeński dr. Kornfeld przeprowadził na korzeniach cebuli i na kulturach bakteryj eksperymentalnie dowód istnienia tych promieni, których zwykłemi metodami fizykalnemi nie można było ze względu na ich małą intenzywność stwierdzić.<br> {{tab}}Doświadczenia, dokonane na organiźmie ludzkim, doprowadziły do tego rezultatu, że tylko trzy grupy w organiźmie ludzkim wysyłają promienie wzrostu, a mianowicie komórki szpiku kostnego, krwi i czynnych mięśni.<br> {{tab}}U chorych na raka traci krew zdolność wysyłania wspomnianych promieni, podczas gdy komórki raka zdolność tę nabywają. Przy innych chorobach, j.&nbsp;np. przy chorobach zakaźnych, gruźlicy, syfilisie i&nbsp;t.&nbsp;d. nie następuje tego rodzaju przesunięcie zdolności wysyłania promieni wzrostu.<br> {{tab}}Jak z powyżej dosłownie przytoczonej treści depeszy wynika, również oficjalna medycyna interesuje się ostatnio i bada utajone promienie ludzi i roślin, na podstawie wyczuwania których — Wojnowski już od lat 9-ciu w Polsce ustala djagnozę i zastosowuje odpowiednie leki.<br> {{tab}}Wojnowski zapytany przeze mnie o zdanie co do nowo-odkrytych przez Gurwicza „promieni wzrostu“ oświadczył mi, że promienie te są mu od lat 15 znane, lecz że są one tylko promieniami chorobliwych ustrojów i dlatego też, do tych promieni, nazwanych promieniami „wzrostu“ on sam, nie przywiązuje zbytniej wagi. W dalszym ciągu oświadczył mi Wojnowski, że zna on i wyczuwa kilkanaście rodzajów promieni, które gdyby były oficjalnej medycynie znane, wprowadziłyby zupełny przewrót w obecnej nauce.<br> <br><br> {{---}} <br><br><noinclude><references/>{{f|align=right|31}} __NOEDITSECTION__</noinclude> 22zvo577legkfx5hks638gg5j1em4xt Indeks:PL JI Kraszewski Kopciuszek.djvu 102 1068059 3137158 3124141 2022-07-20T10:11:25Z Draco flavus 2058 proofread-index text/x-wiki {{:MediaWiki:Proofreadpage_index_template |Tytuł=[[Kopciuszek (Kraszewski, 1863)|Kopciuszek]] |Autor=Józef Ignacy Kraszewski |Tłumacz= |Redaktor= |Ilustracje= |Rok=1863 |Wydawca=Maurycy Orgelbrand |Miejsce wydania=Wilno |Druk=S. Orgelbrand<br>W. Kowalewski |Źródło=[[commons:File:PL JI Kraszewski Kopciuszek.djvu|Skany na Commons]] |Ilustracja=[[Plik:PL JI Kraszewski Kopciuszek.djvu|mały|page=7]] |Strony=* [[Kopciuszek (Kraszewski, 1863)/Tom I|Tom I]] <pagelist 1to4="—" 5="ptyt" 6="fspis" 7="tyt" 8="red" 9=1 294to296="—" to=296 /> * [[Kopciuszek (Kraszewski, 1863)/Tom II|Tom II]] <pagelist from=297 297="ptyt" 298="fspis" 299="tyt" 300="red" 301=1 548to552="—" to=552 /> * [[Kopciuszek (Kraszewski, 1863)/Tom III|Tom III]] <pagelist from=553 553to556="—" 557="ptyt" 558="fspis" 559="tyt" 560="red" 561=1 776="druk" to=776 /> * [[Kopciuszek (Kraszewski, 1863)/Tom IV|Tom IV]] <pagelist from=777 777="ptyt" 778="fspis" 779="tyt" 780="red" 781=1 987to992="—" to=992 /> * [[Kopciuszek (Kraszewski, 1863)/Tom V|Tom V]] <pagelist from=993 993to996="—" 997="ptyt" 998="fspis" 999="tyt" 1000="red" 1001=1 to=1210 /> * [[Kopciuszek (Kraszewski, 1863)/Tom VI|Tom VI]] <pagelist from=1211 1211="ptyt" 1212="fspis" 1213="tyt" 1214="red" 1215=1 1456to1460="—" /> |Spis treści= |Uwagi= |Postęp=do przepisania |Status dodatkowy=_empty_ |Css= |Width= }} ghgpu2kwadofcgtobs67rf89lzcl7ay Szablon:IndexPages/PL JI Kraszewski Kopciuszek.djvu 10 1068070 3137176 3124157 2022-07-20T11:01:58Z AkBot 6868 robot aktualizuje informacje o stanie indeksu wikitext text/x-wiki {{../n}} <pc>1460</pc><q4>117</q4><q3>678</q3><q2>0</q2><q1>12</q1><q0>37</q0> 9t9v79ajvgf5yqnw1ypa20aycurgdkk Strona:PL Gibess - Obozownictwo.pdf/11 100 1073148 3136900 3121126 2022-07-19T17:15:17Z Asbb 1521 formatowanie tekstu proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Asbb" /></noinclude>{{c|PRZEDMOWA.|w=120%|przed=2em|po=1em}} {{f|align=right|prawy=4em|Harcerz kocha przyrodę i stara się ją poznać. ''Prawo harcerskie.''}}<br> {{tab}}W polu tylko, w ciągłem obcowaniu z przyrodą, osiągniemy te wyniki, jakie osiągnąć można w nowym systemie wychowania, jakiem jest harcerstwo. Wskazówkami, które podaję w niniejszym podręczniku, pragnę ułatwić zadanie zżycia się z przyrodą.<br> {{tab}}Najłatwiej możnaby w tym celu wykorzystać życie w obozie, ale winno ono być połączeniem przyjemności i pracy. Muszą więc harcerze sami wykonywać wszelkie prace złączone z życiem w obozie, a oddawszy swą zręczność i pomysłowość, uprzyjemnią je sobie całym szeregiem drobnych, łatwych do wykonania urządzeń dla wygody.<br> {{tab}}Postarałem się zebrać możliwie szeroki materjał z literatury skautowej, a dołączając do tego wyniki kilkoletniej praktyki, opiszę cały szereg prac obozowych i zaznaczam że podaję tylko te, które miałem możność wykonać sam na ćwiczeniach.<br><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> habklbkgzeyp7r0uf159dtgayx1mdwx Plik:Warianty allograficzne w grażdance.svg 6 1073816 3137052 3120576 2022-07-19T21:29:24Z Draco flavus 2058 Draco flavus przesłał nową wersję [[Plik:Warianty allograficzne w grażdance.svg]] wikitext text/x-wiki == Opis == Przedstawia różne warianty allograficzne liter cyrylickich. W niektórych krajach używających alfabetów cyrylickich niektóre formy są preferowane. == Licencja == {{GFDL}} g4l21kiajxe1btmfo67zbnqwsspwi7i Szablon:IndexPages/PL Gibess - Obozownictwo.pdf 10 1073932 3136891 3121207 2022-07-19T17:01:46Z AkBot 6868 robot aktualizuje informacje o stanie indeksu wikitext text/x-wiki {{../n}} <pc>202</pc><q4>0</q4><q3>2</q3><q2>0</q2><q1>184</q1><q0>16</q0> cyl1gpk63o57xd1odiyzpnuyu3li0l4 Strona:PL JI Kraszewski Kopciuszek.djvu/103 100 1075380 3137146 3127668 2022-07-20T09:43:05Z Anwar2 10102 /* Uwierzytelniona */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="4" user="Anwar2" />{{c|95}}</noinclude>{{tab}}— Panie Feliksie!<br> {{tab}}— Pani, ani słowa więcéj! winienem ja! tylko ja!<br> {{tab}}— Ty nie masz serca! wybuchnął w ostatku.<br> {{tab}}— Nie mam go... odparła kobieta, wyszło z ostatnim jękiem na progu twojego domu; tak jest, nie mam go, alem nie ja temu winna! ty! ty! ty!<br> {{tab}}Feliks pochylił głowę.<br> {{tab}}— Jeszcze raz, tak jest — rzekł — ja... milczę... ale pomnij pani, gdy nasycona, przesyta czcią i poszanowaniem, — wielbiona jako wzór cnoty i pobożności — u schyłku czczego życia zapragniesz uścisku dziecięcia, otoczona obcemi, gdy zażądasz jego przywiązania, serca, głosu, naówczas dziecię może odepchnąć cię i powie: — ja nie mam matki!...<br> {{tab}}To mówiąc, odwrócił się, i podszedł ku drzwiom żywo. Jenerałowa schwyciła książkę od nabożeństwa i spuściwszy oczy, zdawała się żywo bardzo rozpoczynać modlitwę. Ale zaledwie pan Feliks wymknął się bez pożegnania, groźbę rzucając za sobą, a Adelajda wśliznęła się do pokoju, — p. Pal-<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> 288l196xbd3z28gw9d7vstp80gvszet Strona:PL JI Kraszewski Kopciuszek.djvu/104 100 1075381 3137149 3127672 2022-07-20T09:47:25Z Anwar2 10102 /* Uwierzytelniona */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="4" user="Anwar2" />{{c|96}}</noinclude>mer położyła książkę, i z okiem suchém wskazała jéj, że się chce położyć.<br> {{tab}}Modlitwa w téj chwili była dla niéj tylko środkiem użytym, aby się od rozmowy dalszéj i pożegnania uwolnić... Natrętny gość drugi wyszedł ze łzami na oczach.<br> {{tab}}Z niezmierną troskliwością wyuczonéj pochlestwa nie tylko usty, ale dłonią i ruchami subretki, panna Adelajda poczęła rozbierać panią, niekiedy pół słówkami ubolewając nad jéj zmęczeniem, nad podróżą, nad słabém zdrowiem, nad zbytecznemi posty i umartwieniami świętéj niewiasty. P. Palmer przyjmowała to zamyślona, milcząca, roztargniona, tak, że w końcu widząc, iż pokarm ten nie na dobie, ostrożna służąca, cofnąć się z nim musiała i zamilknąć.<br> {{tab}}Jenerałowa położyła się obwinięta chusteczkami, kołderkami, ostawiona poduszeczkami różnych rozmiarów, zapalono lampkę nocną w kąciku, wykadzono pokoik octem balsamicznym, i cisza głęboka rozpięła skrzydła nad Garwolińską gospodą.<br> {{tab}}Cisza, tak, ale spokoju nie było.<br><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> rzpb7osqvggop3hkhli988h8jua819d Strona:PL JI Kraszewski Kopciuszek.djvu/105 100 1075382 3137151 3127674 2022-07-20T09:52:09Z Anwar2 10102 /* Uwierzytelniona */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="4" user="Anwar2" />{{c|97}}</noinclude>{{tab}}Najtwardszy człowiek, któremu się już zdaje, że nie ma serca, jeszcze na nie cierpi, choć go pozbył.<br> {{tab}}I zdawało się téj niewieście, która dla pozoru cnoty poświęciła teraz wszystko, że jéj dziecię śpiące obok, nie uczyni wrażenia żadnego, że obojętnym snem potrafi zamknąć oczy jak zamknęła piersi... ale napróżno usiłowała sen na powieki przywołać. Wyobraźnia w różnych postaciach przedstawiała jéj sierotę biedną, bez dachu i opieki, bez imienia, nadewszystko bez matki, i wzruszona zrywała się niespokojnie. Ta myśl, że przez ścianę było to dziecko, którego nieznała nigdy, nie widziała dorosłem, a które należało jednak do niéj... to znowu wyrazy i surowa twarz Feliksa niedozwalały spocząć... Sumienie nic jéj nie mówiło, bo z niém wedle woli swej i zasad zrobiła rachunek, ale jakiś instynkt poruszał krew i wstrząsał całą istotą.<br> {{tab}}— Chciałabym choć ją zobaczyć zdaleka, mówiła do siebie — czy podobna do mnie? czy do niego? jak ją wychowali? mogłabym niepoznana zbliżyć się do niéj! Ale potém co<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> tpdw4ywkpo3vewtohk1gtm7u1ugao2f Strona:PL JI Kraszewski Kopciuszek.djvu/106 100 1075383 3137179 3127677 2022-07-20T11:35:13Z Anwar2 10102 /* Uwierzytelniona */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="4" user="Anwar2" />{{c|98}}</noinclude>między mną a Feliksem zaszło, czy podobna? On mnie teraz od niéj odepchnie, tak, ale znalazłabym środki.<br> {{tab}}— Ale czegoż {{Korekta|sią|się}} nią niepokoję? pytała potém do siebie — nigdy jéj przyznać i przyjąć niemogę — i potem co się stało — on mi jéj nie da, ja jéj niepowinnam żądać! A! czyżby to miał być skutek jego przekleństwa? serce mi bije! miałażbym ją kochać? dla czego ona mnie tak żywo obchodzi?<br> {{tab}}Te i tym podobne myśli całą noc dręczyły Jenerałowę, a sen miała, a raczéj czuwanie tak niespokojne, że panna Adelajda śledząca wszystkie jéj ruchy, nieustannie wodą pomarańczową, kolońską, kroplami laurowemi się przysługując — do białego prawie dnia oka zmrużyć nie mogła.<br> {{tab}}— Nigdym jéj jeszcze tak poruszoną nie widziała, jak dziś po wizycie tego jegomości, powiedziała sobie panna Adelajda, w tem coś jest! Mój Boże! taka święta pani, taka pobożna wdowa! przykład dla pań innych — miałażby i ona mieć jaki ciężar na sumieniu?... Nie! to chyba niepodobna — potém by<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> qtw4791pt7jr6kc88w4wwv1sfv2abpc Strona:PL JI Kraszewski Kopciuszek.djvu/107 100 1075384 3137180 3127683 2022-07-20T11:36:00Z Anwar2 10102 /* Uwierzytelniona */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="4" user="Anwar2" />{{c|99}}</noinclude>już nikomu w świecie wierzyć nie można.... Ale dla czegoż całą noc spać nie mogła, i raniéj wstać kazała — i ślady łez ma na oczach?<br> {{tab}}Biedaczka! musi za cudze pokutować winy.<br> {{tab}}Monolog o białym dniu na tém się skończył — i zdaje się, że panna Adelajda mocno zachwianą została w swoim systemie na stronę siostrzynego — z powodu uwag jakie nocą uczyniła.<br> {{tab}}Nazajutrz rano, głębsze jeszcze mgły jesienne padły na równiny i lasy, zwiastując że z poza nich dobędzie się jasne, blade słoneczko nasze około południa, i spojrzawszy tylko na upragnioną jego promieni ziemię, w czerwonych wyziewach zachodu się utopi.<br> {{tab}}Chłód był przejmujący, wilgotny... chwilami wiatr wionął po polach i suche łodygi traw i chwastów jakoś cmentarno szeleściały.<br> {{tab}}Jeszcze o mroku przeddziennym przedłużonym tém mglistém powietrzem cięźkiém, około poczty i hotelu zawczasu krzątać się poczęto; pocztyljoni chodzili z latarniami około powozów i Bzurski rad nie rad po śnie cięż-<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> m19qww1lo3x3exsyhdu864yucgl2ib9 Strona:PL JI Kraszewski Kopciuszek.djvu/108 100 1075385 3137181 3127686 2022-07-20T11:38:31Z Anwar2 10102 /* Uwierzytelniona */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="4" user="Anwar2" />{{c|100}}</noinclude>kim szklanką ponczu wzmocnionym, przebudzić się musiał.<br> {{tab}}W sali bufetowéj spał teraz twardo i spokojnie Pluta, jakby na największém łożu, chociaż pod głową miał tylko twarde zawiniątko, — za pokrycie surdut oszarpany i wytarty... Obok niego próżne butelki i niedopalone {{Korekta|papirosy|papierosy}} świadczyły, że do późna czuwać musiał... nie wiedziano tylko jak te ślady rozpusty pogodzić ze łzami i jękiem, które w sąsiednim pokoju słyszano.... to też teorya gospodyni i jéj towarzyszki mocno zachwianą została.<br> {{tab}}Paulinka, która się krzątać musiała około pokoju, i sama pani w negliżu, zaglądająca do niego, spozierały prawie ze strachem na tego napastnika, który profanował kanapę przeznaczoną w nocy dla faworytów piesków Jejmości.<br> {{tab}}Konstrukcya już jéj nawet była się do tego nieco zastosowała, i były dwa krągłe doły w prawo i lewo, nakształt kotlin zajęczych.... w których Azor i Myszka spokojnie noc całą legiwały. Przywykłe do używania<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> sozvov3asgukcrjrbqjxxwgrx5udx8v Strona:PL JI Kraszewski Kopciuszek.djvu/722 100 1079205 3136868 3136521 2022-07-19T16:35:11Z Alenutka 11363 /* Skorygowana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="3" user="Alenutka" /></noinclude>żonemi rękami i zajęcie dla niéj było warunkiem życia. Gdy w niedzielę lub święto uroczyste zabrakło jéj roboty, gdy stojąc przed austeryą musiała się ograniczyć strzelaniem oczyma, półgłosem śpiewaną piosnką i tupaniem niecierpliwą nóżką o próg drzwi starych, darła przynajmniéj w rękach jaki listek zielony, bawiła paciorkami zawieszonemi na szyi, a palce jéj spocząć nie mogły. W dni powszednie pełno jéj było wszędzie, głos jéj ożywiał wszystkie kąty, dozór wesoły dawał się uczuć w całem gospodarstwie, i stara pani Szwarcowa nietylko spuścić się na nią mogła w pracy, ale miała jeszcze jak najdokładniejsze doniesienia o wszystkiem, bo usta Basi także zamykać się nie lubiły.<br> {{tab}}Ale to wesołe szczebiotanie wychowanki nigdy się obojgu starym nie naprzykrzyło, lubili ją bardzo i gdy Basia chora lub po dziewiczemu zadumana zamilkła jakim przypadkiem na niedługo, to ją pani Bartłomiejowa póty podpieszczała, póty wyzywała, aż z niéj w końcu dobyła na nowo i wesele i gadatliwość. Widząc jak ją Szwarcowie<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> 1jt9jzol42ytd0l0ig78pxasdjqy26g Strona:PL JI Kraszewski Kopciuszek.djvu/723 100 1079206 3136869 3136523 2022-07-19T16:37:20Z Alenutka 11363 /* Skorygowana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="3" user="Alenutka" /></noinclude>kochają, choć znali sąsiedzi że ojciec Basi nic oprócz długów nie zostawił, pewni byli, że idąc za mąż, dostanie i wyprawę sutą i coś pod poduszkę. Basia i bez tego podobać się mogła, bo świeża była jak krew z mlekiem, piękna jak utoczone caceczko, pracowita i ochocza, ale ekspektatywa wyposażenia jeszcze ją ponętniejszą czyniła. Garnęli się téż do niéj synowie nawet bardzo majętnéj szlachty, ceniąc także pokrewieństwo ze Szwarcem. Ale dziewczę, jakby jéj tak dobrze było że lepiéj być nie mogło, ani chciało słuchać o konkurencie.<br> {{tab}}— Jeszcze by téż! mówiła śmiejąc się, gdy jéj przyjaciółka o którym szepnęła — a! dałabyś mi pokój... ja nie pójdę za mąż.<br> {{tab}}Jest to rzeczą pewną, że gdy która panna choćby taka Basia z Zamurza, mówi uparcie, że za mąż iść nie życzy sobie, to najgorącéj tego pragnie, ale, ale... jakoś inaczéj niż w téj chwili można.<br> {{tab}}Co Basia miała w sercu, Bóg jeden raczy wiedzieć, ale że po nocach wzdychiwała i czasem łezka zabłysła jéj w oku, nawet wśród<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> kdge1wrm674q8y2gxorxlvhdbnw2k5l Strona:PL JI Kraszewski Kopciuszek.djvu/724 100 1079207 3136870 3136524 2022-07-19T16:39:08Z Alenutka 11363 /* Skorygowana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="3" user="Alenutka" /></noinclude>śpiewki wesołéj... to wszyscy wiedzieli. Nikt jednak odkryć nie mógł, za kina wzdychała, lub po kim płakała. Nawet domyśleć się takiego kogoś coby jéj serce pochwycił, nie było podobna.<br> {{tab}}Tym czasem wszakże niech będzie dosyć o Basi. W chwili gdyśmy opuścili Warszawę, w Zamurzu panowała uroczysta wiejska cisza zimowa i z powodu ustalonéj już sanny, wielkie tylko transporta zboża, drzewa, towarów zajmowały szlachecką osadę, któréj mieszkańców większa część z najmu koni się utrzymywała. Małe szlacheckie porozdzielane włóki i zagony nie były by mogły starczyć na rozrodzone ich familje, gdyby przemysł furmański, nie podsycał gospodarstwa. Większa część szlachty wbijała się w dobre konie, miała wozy porządne i pół roku pracowała na gościńcu do Warszawy. Byli téż to ludzie temi podróżami i życiem po swojemu wykształceni, i wcale ruchawi. Że zaś zwykle z austeryi od Szwarca wychodziły zamówienia transportów i on używał najwięcéj braci szlachty, tu oni wszyscy jednoczyli się,<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> avgk3avnuvkairjvkxephrar78u9llk Strona:PL JI Kraszewski Kopciuszek.djvu/725 100 1079208 3136871 3136526 2022-07-19T16:40:42Z Alenutka 11363 /* Skorygowana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="3" user="Alenutka" /></noinclude>gdy im brakło zajęcia i konie darmo obrok zjadały. Tym razem wszyscy furmani z Zamurza wyjechali z owsem do Warszawy, mając na powrót przywieść machiny gospodarskie, i osada była puściejszą niż zwykle... W austeryi także głuche zaległo milczenie, Szwarcowa się modliła, Szwarc palił fajkę chodząc po pierwszéj izbie cicho, aby nie przeszkadzać nabożeństwu żony, a Basia chichotała z przyjaciołką na progu izby szynkowéj, w któréj spała czy drzemała stara służąca za szynkwasem, bo od godziny drzwi już nie skrzypnęły i nikt ani z butelką po wódkę ani ukradkiem na kieliszek nie zajrzał.<br> {{tab}}Wieczór obiecywał się bardzo posępnie, gdy nagle po grudzie śniegiem przysypanéj zaturkotało bardzo głośno, jakby powóz zajeżdżał przed austeryą, i wszystko się przebudziło z odrętwienia.<br> {{tab}}Służąca odchrząknęła w przekonaniu że to będzie najlepszym dowodem iż niespała, Basia jednym susem skoczyła do okna z przyjaciołką.<br><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> lzsiv4lb150ustsbsxmyvw1m55omoq0 Strona:PL JI Kraszewski Kopciuszek.djvu/726 100 1079209 3136872 3136528 2022-07-19T16:43:03Z Alenutka 11363 /* Skorygowana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="3" user="Alenutka" /></noinclude>{{tab}}Szwarc stanął przysłuchując się bacznie, czyby mu wynijść nie należało, i pani Szwarcowa nawet opuściła różaniec na kolana zwracając uwagę na turkot przed domem, który nagle ustał. Razem usłyszano otwierające się drzwi i wspaniały służący w płaszczu z kołnierzem czarnym olbrzymio nastawionym jakby istotnie od niedźwiedzi pochodził, wszedł zamaszysto do szynkowni.<br> {{tab}}Przede drzwiami stał śliczny koczyk podróżny, zaprzężony czterema końmi szpakowatemi wcale dzielnemi, i tak wyglądający jakby częściéj po bruku miejskim niżeli po grudzie się toczył.<br> {{tab}}— Jest tu gdzie przenocować? zapytał służący na którego Basia ciekawa zwróciła oczy.<br> {{tab}}— Przecież widzicie austeryą... rzekła urażona.<br> {{tab}}— No tak, odparł służący widocznie śmiały warszawiak co nie jednego przedpokoju pyły wycierał — ale licho tam wie czy jest opalona izba gościnna?<br> {{tab}}Na to właśnie nadszedł mrucząc, stróż z sieni, a panna Barbara wskazała mu klucz<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> 708fdz06hcny048s8xzvdjnyd8hxx2v Strona:PL JI Kraszewski Kopciuszek.djvu/727 100 1079210 3136873 3136529 2022-07-19T16:44:43Z Alenutka 11363 /* Skorygowana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="3" user="Alenutka" /></noinclude>aby przybyłemu pokój gościnny otworzył, niemówiąc więcéj, bo się jéj ton lokaja i wejrzenie jego wydały nadto śmiałemi.<br> {{tab}}— Chodźcież to pokażę izbę, — wtrącił stróż, stary żołnierz milczący zwykle, dla tego szczególniéj, że nieustannie fajkę miał w ustach a ta mu do mówienia przeszkadzała. Nie lubił on jéj wyjmować, probował nawet niekiedy półgiembkiem odpowiadać nieprzerywając palenia, ale to mu się nieudawało, bo słowa jego stawały się naówczas tak niezrozumiałe, że to i mówiących z nim i jego samego do najwyższego niecierpliwiło stopnia.<br> {{tab}}Na ten raz musiał wyjąć fajkę, i poszedł przodem przed niedźwiedzim kołnierzem.<br> {{tab}}Izba gościnna w Zamurzu, gdzie rzadko bardzo trafiali się podróżni służyła raczéj na poobiedni sen panu Bartłomiejowi, który tam miał sofkę przykrytą kilimkiem, na suszenie ziółek Basi, a niekiedy bielizny pani Szwarcowéj, niż na właściwy użytek. Było tam wszakże ciepło, czysto i choć skromnie, ale wygodnie.<br><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> n2u190a39zgud1txdhmmwjiicu1a3z5 Strona:PL JI Kraszewski Kopciuszek.djvu/728 100 1079211 3136876 3136530 2022-07-19T16:46:11Z Alenutka 11363 /* Skorygowana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="3" user="Alenutka" /></noinclude>{{tab}}Na ten raz kilka tylko kołnierzyków Basi zdjął stróż, nie wiele sobie zadając starania, by ich nie powalać, i poświeciwszy przybyłemu, ukazał mu cztery białe ściany, sofkę, łóżko, stolik, dwa krzesełka i bok kaflowego pieca, składające całą fizjognomją gościnnego pokoiku.<br> {{tab}}Służący się skrzywił trochę, ruszył ramionami, próżno szukał drugiéj izby osobnéj dla siebie, i trzasnąwszy drzwiami pobiegł do pana do powozu.<br> {{tab}}Pana tego nos tylko z szuby zawiesistéj w powozie wyglądał.<br> {{tab}}— E! proszę pana, — rzekł podchodząc do drzwiczek, — stancja jedna, i to nie do rzeczy, ciepła prawda, ale paskudztwo...<br> {{tab}}— Cóż ty chcesz? salonu? otwieraj drzwiczki, — podchwycił podróżny, byle ciepły kąt, ja tu kiedyś nocowałem, jeśli ogrzano to dosyć, konie zmęczone, przenocujmy tutaj.<br> {{tab}}Służący nic nie odpowiedział, ale znać mu nie było w smak, że przeciw jego zdaniu pan postąpił... poszedł mrucząc przodem i krzyknął ostro na stróża o światło.<br><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> 5gm51rcb3ha70wwvsyrvjq01kkury01 Strona:PL JI Kraszewski Kopciuszek.djvu/729 100 1079212 3136879 3136532 2022-07-19T16:50:27Z Alenutka 11363 /* Skorygowana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="3" user="Alenutka" /></noinclude>{{tab}}Podróżny był bardzo młody i piękny mężczyzna, z miejska ubrany, elegancik, cały obwieszony przyborami różnemi, których najmniéj przywykli do drogi jak najwięcéj z sobą wożą.<br> {{tab}}Oprócz wytwornego angielskiego podróżnego woreczka miał na sobie ogromną cygarnicę najnowszego kształtu, nóż w pochewce, rewolwer na sznurze i różnych pięknych fatałaszek po kieszeniach bez liku.<br> {{tab}}Futro jego wspanialsze jeszcze od kołnierza lokaja, szalik angielski, worek na nogi, pas na surducie zdradzały człowieka przywykłego do życia wygodnego i lubiącego wygódki. Wszystko to było nie tylko nowe i piękne, ale z szczególnym wybrane smakiem. Nawet rękawiczki ciepłe podróżne miały ten szyk, który nadaje sukni i sprzętom wyrób najlepszych rzemieślników-artystów Londynu i Paryża.<br> {{tab}}Na tle téj izdebki tak skromnéj, tak nagiéj, w któréj jednym tylko kątku wisiał obrazek ze szkłem, N. Panny Gidelskiéj, ten elegant w istocie się tak jakoś dziwnie wydawał, że<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> k7gg3dpjdsab6rv9l88s8eas0a4onjf Strona:PL JI Kraszewski Kopciuszek.djvu/730 100 1079213 3136880 3136538 2022-07-19T16:51:52Z Alenutka 11363 /* Skorygowana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="3" user="Alenutka" /></noinclude>pojąć było można nieukontentowanie służącego, który dlań daleko paradniejszego wymagał apartamentu.<br> {{tab}}— Idźże mi tam, mój kochany, przygotuj herbatę, rzekł młody człowiek do lokaja, i poproś do mnie gospodarza, muszę się go rozpytać.<br> {{tab}}Może to z wiatru czy mrozu, ale twarz podróżnego pokraśniała gdy te słowa wymawiał, i jakieś pomięszanie dziwne można było dostrzedz w jego wejrzeniu. Odwrócił się od lokaja, odprawił go żywo, a sam padł na sofkę, rozglądając się po izdebce. Choć ruchem dobrze grał znużenie, w oczach widać było niecierpliwość, niepokój jakiś, coś jakby tęskne razem i gorące uczucie, które starał się pokryć usilnie.<br> {{tab}}— Ale idźże tam rób herbatę i nie kręć mi się już tutaj, — zawołał na służącego, który jeszcze ustawiał krzesła i udawał, że porządkuje, — wiesz, że nie lubię guzdralstwa.<br> {{tab}}Po tych słowach wyrzeczonych żywo, pan Artur, gdyż to imię piękne nosił kołnierz niedźwiedzi, wysunął się pokornie i po cichu.<br><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> pu77f890bhv5evuwlzbagjh72u0njjh 3136881 3136880 2022-07-19T16:52:28Z Alenutka 11363 formatowanie tekstu proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="3" user="Alenutka" /></noinclude>pojąć było można nieukontentowanie służącego, który dlań daleko paradniejszego wymagał apartamentu.<br> {{tab}}— Idźże mi tam, mój kochany, przygotuj herbatę, rzekł młody człowiek do lokaja, i poproś do mnie gospodarza, muszę się go rozpytać.<br> {{tab}}Może to z wiatru czy mrozu, ale twarz podróżnego pokraśniała gdy te słowa wymawiał, i jakieś pomięszanie dziwne można było dostrzedz w jego wejrzeniu. Odwrócił się od lokaja, odprawił go żywo, a sam padł na sofkę, rozglądając się po izdebce. Choć ruchem dobrze grał znużenie, w oczach widać było niecierpliwość, niepokój jakiś, coś jakby tęskne razem i gorące uczucie, które starał się pokryć usilnie.<br> {{tab}}— Ale idźże tam rób herbatę i nie kręć mi się już tutaj, — zawołał na służącego, który jeszcze ustawiał krzesła i udawał, że porządkuje, — wiesz, że nie lubię guzdralstwa.<br> {{tab}}Po tych słowach wyrzeczonych żywo, pan Artur, gdyż to imię piękne nosił kołnierz niedźwiedzi, wysunął się pokornie i po cichu.<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> e6jfwp6yvr1wu5qnv4myp8vhivzbhr4 Strona:PL JI Kraszewski Kopciuszek.djvu/731 100 1079214 3136885 3136540 2022-07-19T16:55:35Z Alenutka 11363 /* Skorygowana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="3" user="Alenutka" /></noinclude>Ale ta pokora i milczenie, które przybrał na rozkaz pana, wystarczyły mu tylko za próg i im uniżeniéj zastosował się do woli podróżnego, tem większą dumą i hałasem starał się to sobie wynagrodzić w sieni.<br> {{tab}}Tu ofuknął się na stróża, który dla fajki w gębie odpowiedzieć mu nie mógł i klnął tylko w głębi serca, ruszając ustami, wszystkich w ogóle zajeżdżających do austerji co dozę złego przypadającą na dzisiejszych przybyłych znacznie zmniejszyło — potem wszedł do szynkowni domagając się gospodarza z krzykiem, tak że wszyscy umilkli i służąca oburzona tylko mu drzwi izby ukazała.<br> {{tab}}Szwarc przywykły do niegrzeczności, które umiał znosić stoicko, powołanie impetyczne aby się stawił przed podróżnym, odepchnął milczącą pogardą, odwołał się do stróża i {{korekta|służąc éj|służącéj}}, ale po chwili namyśliwszy się wyszedł z chustką od nosa, wcale nie spiesząc ku izbie gościnnéj.<br> {{tab}}— Kto to tam przyjechał? — zapytał Basi<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> 590uaqm7rx8tc3acefoz55q1bfk672o Strona:PL JI Kraszewski Kopciuszek.djvu/732 100 1079215 3136886 3136542 2022-07-19T16:57:46Z Alenutka 11363 /* Skorygowana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="3" user="Alenutka" /></noinclude>po drodze, pewien będąc, że szczegółową odbierze odpowiedź.<br> {{tab}}— Powóz śliczny i konie, — żywo poczęła szczebiotka, — jakiś mężczyzna sam jeden.<br> {{tab}}— Stary? młody?<br> {{tab}}— Kto go tam wie, futro ma jak fura siana!<br> {{tab}}Szwarc zamyślił się, pogładził czuprynę, pokręcił wąsa i poszedł.<br> {{tab}}Z powagą sobie właściwą otworzył drzwi, przestąpił próg, ale przy bladem świetle świeczki ujrzawszy przybysza, stanął na chwilę jak wryty.<br> {{tab}}Nagle rzucił się naprzód, zatrzasnął za sobą otwartą połowę i podbiegł do pół pokoju. Podróżny wstał równie żywo, zbliżyli się ku sobie jak znajomi, więcéj niż znajomi, może i młody człowiek upadł w roztwarte ręce pana Bartłomieja, który ze łkaniem ledwie mógł wymówić ściskając go.<br> {{tab}}— Adolf! Adolf!.... Psyt! psyt! — dodał zaraz zmieniając głos ostrożnie, na Boga żywego, niechże nikt nie wie, nie domyśli się....<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> ocq0zh1emk8lkka0oll9srhimr9smhn Strona:PL JI Kraszewski Kopciuszek.djvu/733 100 1079216 3136888 3136543 2022-07-19T16:59:20Z Alenutka 11363 /* Skorygowana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="3" user="Alenutka" /></noinclude>Ale zkądże! ale cóż u licha! A zdrów? Niechże cię uściskam jeszcze.... a matka! otóż będzie rada! Tylko na Boga! sekret! a udawaj, że się mnie o co rozpytujesz, bo gotów kto słuchać podedrzwiami, i bajki i głupstwo z tego urośnie.<br> {{tab}}Młody człowiek był cały drżący i odezwać się nie umiał, ściskał tylko starego, który prawie rozpłakany, przejęty, w gorączce chwytał go, całował przypatrywał mu się oczyma iskrzącemi.<br> {{tab}}W tém chód za drzwiami zwiastujący przyjście Artura rozpędził ich, i Bartłomiéj skokiem cofnął się do drzwi, przy których stanął pokornie, Adolf udawał, że czegoś szuka między swemi drobnostkami na stoliku.<br> {{tab}}— No, a cóż tam z herbatą? — spytał Adolf przychodzącego.<br> {{tab}}— Kazałem nastawić, — odparł mrucząc sługa.<br> {{tab}}— Już ja widzę, że to się pociągnie niewiedzieć jak długo, panie gospodarzu, — dodał, — proszę cię, daj tam rozkaz od siebie.<br><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> f3x3kmtotqfz15hiujz8ea4a49w8iqq Strona:PL JI Kraszewski Kopciuszek.djvu/734 100 1079217 3136889 3136545 2022-07-19T17:00:52Z Alenutka 11363 /* Skorygowana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="3" user="Alenutka" /></noinclude>{{tab}}— Natychmiast jaśnie panie, — zawołał Szwarc i wyniósł się co prędzéj.<br> {{tab}}Ale szedł przez szynkownię stary powracając do swojéj izby jakby pijany i nieprzytomny, wpadł do alkierza, w którym siedziała żona trzęsąc się, zbliżył do niéj i szepnął jéj na ucho:<br> {{tab}}— Jejmość! na miłego Boga, ostrożność! Adolf przyjechał! ale go tu nikt znać nie powinien.<br> {{tab}}Pani Szwarcowa zerwała się z krzesełka i w pierwszéj chwili pobiegła ku drzwiom, aż ją mąż powstrzymać musiał; potem opamiętawszy się padła na siedzenie zakrywając oczy, z których łzy wytrysnęły.<br> {{tab}}— Niechże go zobaczę! jegomościuniu! — i zaczęła męża całować po rękach, — niechże go zobaczę.....<br> {{tab}}— Cicho! cicho! jak się ludzie uśpią! bądź tylko cierpliwą! nie trzeba go zdradzać, będziesz go asani widziała. Ale ani mru! mru! ma z sobą ludzi.<br> {{tab}}— Ale kiedyż ja go zobaczę?<br> {{tab}}— Dziś, późniéj, — rzekł Szwarc kręcąc<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> sbsxa0wngkvbxvqlgmmfe08gvjqi0ag Strona:PL JI Kraszewski Kopciuszek.djvu/735 100 1079218 3136893 3136546 2022-07-19T17:06:06Z Alenutka 11363 /* Skorygowana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="3" user="Alenutka" /></noinclude>się niespokojny, — tylko cicho, i żeby mi nikt nic nie zmiarkował, i ani słowa przed Basią, żeby się nie zdradziła!<br> {{tab}}Basia wcale się w istocie nie domyślała, że dawny jéj znajomy i blizki krewny, którego nie widziała od lat kilku, był tym tajemniczym podróżnym, jednakże niewieścia ciekawość jakkolwiek pohamowana nieprzyzwoitém znalezieniem się p. Artura, mocno ją paliła, by coś więcéj dowiedzieć się o przybyłym. Przechodziła kilka razy mimo jego drzwi na próżno, nic dostrzedz nie mogąc, nastawiła ucha gdy p. Bartłomiéj powrócił do żony, aby cóś uchwycić z jego raportu, ale i tu się jéj nie udało, bo ją zaledwie głuche doszły szepty; naostatek dała za wygraną i powiedziała sobie, że nie warto tem sobie głowy zaprzątać.<br> {{tab}}Tak stały rzeczy, gdy pani Szwarcowa nie mogąca wziąć się do niczego, z powodu wzruszenia, powołała Basię żeby ją wyręczyła, poszła do szpiżarni i przyniosła z niéj głowę cukru, którą rozpocząć było potrzeba.<br> {{tab}}Wziąwszy więc kluczyki Basia, skoczyła<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> kwty2syt0gu09lics29ziqr8k8aqu8m 3136894 3136893 2022-07-19T17:07:04Z Alenutka 11363 korekta bwd proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="3" user="Alenutka" /></noinclude>się niespokojny, — tylko cicho, i żeby mi nikt nic nie zmiarkował, i ani słowa przed Basią, żeby się nie zdradziła!<br> {{tab}}Basia wcale się w istocie nie domyślała, że dawny jéj znajomy i blizki krewny, którego nie widziała od lat kilku, był tym tajemniczym podróżnym, jednakże niewieścia ciekawość jakkolwiek pohamowana nieprzyzwoitém znalezieniem się p. Artura, mocno ją paliła, by coś więcéj dowiedzieć się o przybyłym. Przechodziła kilka razy mimo jego drzwi na próżno, nic dostrzedz nie mogąc, nastawiła ucha gdy p. Bartłomiéj powrócił do żony, aby cóś uchwycić z jego raportu, ale i tu się jéj nie udało, bo ją zaledwie głuche doszły szepty; naostatek dała za wygraną i powiedziała sobie, że nie warto tem sobie głowy zaprzątać.<br> {{tab}}Tak stały rzeczy, gdy pani Szwarcowa nie mogąca wziąć się do niczego, z powodu wzruszenia, powołała Basię żeby ją wyręczyła, poszła do {{Korekta|szpiżarni|spiżarni}} i przyniosła z niéj głowę cukru, którą rozpocząć było potrzeba.<br> {{tab}}Wziąwszy więc kluczyki Basia, skoczyła<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> 3tbejsxf4jxnt13eadb7vy26ck4foy4 Strona:PL JI Kraszewski Kopciuszek.djvu/736 100 1079219 3136895 3136547 2022-07-19T17:08:37Z Alenutka 11363 /* Skorygowana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="3" user="Alenutka" /></noinclude>do spiżarni, która właśnie przytykała jedną ścianą do gościnnego pokoju.<br> {{tab}}W ścianie téj było kilka otworów, przypadkiem tam niegdyś zrobionych na wbicie kołków, których niebytność chwilowa dozwalała przejrzeć na wylot do głębi gościnnego pokoiku. Basia nigdy przez nie zaglądać nie miała ochoty, ale tym razem skusiła ją taka ciekawość niepohamowana, że chociaż na worek z owsem skoczyć musiała, aby otworu dosięgnąć, niepożałowała trudu, i oczko swe niebieskie przyłożyła do dziurki jakby na umyślnie skierowanéj ku miejscu, w którem siedział podróżny.<br> {{tab}}Zamyślony, podparty na ręku, z oczyma wlepionemi w przeciwległą ścianę. Adolf dumał głęboko i twarz jego przybrała wyraz smutnéj powagi, którą oblokły zapewne wspomnienia jakieś stare, łezka dawno niewidziana kręciła się pod męzką i nieprzywykłą do niéj powieką.<br> {{tab}}Basia spojrzała przez próżną tylko dziewczęcą ciekawość, myśląc, że twarz zupełnie obcą zobaczy, ale po chwilce osłupienia, nie-<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> otsior0q9vr9wkyo6hk8j8w9mc7buuw Strona:PL JI Kraszewski Kopciuszek.djvu/737 100 1079220 3136897 3136548 2022-07-19T17:11:03Z Alenutka 11363 /* Skorygowana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="3" user="Alenutka" /></noinclude>wiary, u owego przypatrywania się, o mało nie krzyknęła z podziwu i wzruszenia, musiała się chwycić półki, aby utrzymać na nóżkach, porwała za głowę i nie myśląc już wcale o cukrze, o zapomnianéj świecy, o otworem zostawionych drzwiach, wyleciała wprost kierując się do alkierza pani Szwarcowéj. Sam jéj chód, a potem wyraz twarzy, pomięszanie wyryte na niéj i drżące wargi, oznajmiły, że przybywa z niepospolitą nowiną, że nie szło jéj o zwarzoną śmietankę, ani o szkodę wyrządzoną przez szczury.<br> {{tab}}— Stryjenko, — zawołała lecąc ku niéj, — co ja odkryłam, stryjenko, jak Boga kocham, prawdę mówię, to Adolf przyjechał!<br> {{tab}}Szwarc, który stał z boku podbiegł do niéj i bez ogródki i przygotowania usta jéj szeroką zamknął dłonią.<br> {{tab}}— Będziesz mi ty milczeć, sroczko nieznośna! — rzekł stłumionym głosem kipiąc z gniewu, aż Basi przelękłéj łzy się z oczów potoczyły, — a to nieszczęście z tą dziewczyną! Cicho! zkąd ty to wiesz.<br><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> in1u3vumeezwtzakpa98dbhng29y9sf Strona:PL JI Kraszewski Kopciuszek.djvu/738 100 1079221 3136898 3136549 2022-07-19T17:13:03Z Alenutka 11363 /* Skorygowana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="3" user="Alenutka" /></noinclude>{{tab}}— Ale dajże pokój Basi! — litując się, bo niepokój jéj podzielała, przerwała jejmość.<br> {{tab}}— To niechże milczy! — rzekł Szwarc.<br> {{tab}}— A cóżem ja winna! ja my siałam, że nikt jeszcze nie wie.<br> {{tab}}— I nikt wiedzieć nie powinien, domyślać się, mówić, patrzeć, słyszysz! — dorzucił p. Bartłomiéj, — cicho i koniec.<br> {{tab}}Basia stanęła drżąca we łzach cała.<br> {{tab}}— No, a teraz płacze niewiedzieć czego, — zawołał Szwarc, — cóż ci się stało?<br> {{tab}}— Aleś bo ją tak ofuknął! — odparła jejmość.<br> {{tab}}— Bo paple.<br> {{tab}}— Tożem tego nikomu nie mówiła tylko wam.<br> {{tab}}— I jeśli chcesz być cała, milczeć! — dodał propinator, — to nie są żarty! słyszysz.....<br> {{tab}}Kobiety spojrzały po sobie i Basia zakręciwszy się nieśmiało, odeszła, ale myliłby się ktoby sądził, że groźba stryjowska odwiodła ją od dalszych poszukiwań tyczących się kuzynka Adolfa. Przyszło jéj na myśl, że miała obowiązek pójść po cukier, wynieść światło<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> rar4y380i23l9aqwmd9aq7593c7yzoa Strona:PL JI Kraszewski Kopciuszek.djvu/739 100 1079222 3136901 3136550 2022-07-19T17:19:17Z Alenutka 11363 /* Skorygowana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="3" user="Alenutka" /></noinclude>i spiżarnię zamknąć. Wróciła więc do niéj, udając chód powolny, ale zaledwie drzwi za sobą zamknęła, skoczyła znowu na ów wór z owsem i oko wlepiła w siedzącego naprzeciw Adolfa.<br> {{tab}}Całą piersią bijącą żywo przylgnęła do ściany, a wzroku siłę całą posłała przez ten otwór na twarz podróżnego, który niewiem jak nie poczuł, że ognisty a łzawy wzrok niewieści spoczął na jego męzkiem czole. I patrzała, patrzała, aż oko zaszło łzą, aż z piersi dobył się cichy płacz jakiś, który starając się uśmierzyć, odeszła Basia i usiadła na chwilę.<br> {{tab}}Zakrywszy twarzyczkę rękami, popłakała po cichu, potem opamiętawszy się, otarła oczy fartuszkiem, poprawiła włosy rozrzucone i z rezygnacyą westchnęła, jakby mówiła sobie: To próżno! dawne już czasy nie wrócą.<br> {{tab}}I objąwszy silnemi rękami głowę cukru, po którą przyszła, ze spuszczonem czołem, powoli wróciła do pani Szwarcowéj.<br> {{tab}}Ta chwilka spokojnego rozmysłu zmieniła ją bardzo, była na pozór spokojna, była smu-<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> mnrx6l9e387kur5tur2xs0phn8o1x21 Strona:PL JI Kraszewski Kopciuszek.djvu/740 100 1079223 3136902 3136551 2022-07-19T17:20:39Z Alenutka 11363 /* Skorygowana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="3" user="Alenutka" /></noinclude>tna tylko, ale niepokój tak widoczny przed chwilą, już ją całkiem opuścił.<br> {{tab}}Szwarc widząc to nie odezwał się do niéj, a stryjenka w milczeniu przyszła tylko i uścisnąwszy ją pocałowała w czoło. Obie się po kryjomu przed sobą rozpłakały. P. Bartłomiéj chodził po izbie rozgorączkowany od kąta do kąta, a chustkę to z kieszeni wydobywał, to ją miął i chował, to wyrywał znowu, niby pot ocierając z czoła.<br> {{tab}}Nieśmieli przemówić do siebie.<br> {{tab}}Gdy się to dzieje w alkierzu, pan Adolf doczekał się herbaty, wypił ją pośpiesznie, kazał słać i oznajmiwszy p. Arturowi, że ma pisać, a sam się późniéj rozbierze, kazał mu odejść do powozu.<br> {{tab}}Rozkaz ten wcale nie był do smaku warszawiakowi, który zwykł podzielać nocleg z panem, lub drugą dla siebie izbę zajmować.<br> {{tab}}— Może i furman najrzeć na powóz, — rzekł z cicha, a ja w karczmie bliżéj pana zostanę.<br> {{tab}}— Mówię ci jaśno i wyraźnie, — odparł nieco rozjątrzony pan Adolf, — że na krok<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> 7yvkx54gqqgf11sjd2taknd4647ujn9 Strona:PL JI Kraszewski Kopciuszek.djvu/741 100 1079224 3136903 3136553 2022-07-19T17:22:12Z Alenutka 11363 /* Skorygowana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="3" user="Alenutka" /></noinclude>nie odejdziesz od powozu, są tam papiery, pieniądze, których na chwilę porzucić tak nie można.<br> {{tab}}— Możeby je znieść tu?<br> {{tab}}— Powtarzam, że taka jest moja wola! czyś WPan słyszał? — spytał Adolf.<br> {{tab}}Artur nie mógł się powstrzymać od gwałtownego ruszenia ramionami, dosyć silnie téż drzwi za sobą zatrzasnął wynosząc herbatę, ale wiedział że z panem nie ma żartów i więcéj już nie robił mu żadnych przedstawień.<br> {{tab}}Fizjologicznie pewny nie jestem czy gniew wpływa na sprowadzenie snu, i owszem przeczuwam że dziać się musi całkiem przeciwnie, jednakże gdy kto mocno rozdrażniony wypije parę gorących szklanek herbaty z rumem i wypali cygaro mrucząc, trafia się że sen chwyci go nim dokończy dziesięciogroszową Wiktorją. Tak się stało z panem Arturem, który położywszy się w powozie i okrywszy futrem, kocem i czém tylko miał, chrapnął bardzo prędko. Myśl jego krążyła w sferze ulubionych marzeń, jakby się to<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> evygiio6qsjjpwwb6pqnylfiyc1nu8n Strona:PL JI Kraszewski Kopciuszek.djvu/742 100 1079225 3136904 3136554 2022-07-19T17:25:20Z Alenutka 11363 /* Skorygowana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="3" user="Alenutka" /></noinclude>można od nieznośnéj służby uwolnić, wygrać na loterji, bogato ożenić i stanąć w téj pozycji szczęśliwéj, w któréj się gderać może, nie będąc obowiązanym słuchać cudzego gderania... Miał nawet coś napiętego, wdówkę w średnim wieku, posiadającą własny dom przy ulicy Łuckiéj, ale na nieszczęście była mocno od ospy poznaczona i w tym katakłyzmie straciła jedno oko... co ją czyniło zbyt {{Korekta|orginalną|oryginalną}}, dla pana Artura... Myślał jednak że gdy mu służba dokuczy, gotówby się już i z jednooką ożenić, zwłaszcza że domek za to był nieszpetny wcale, a osoba charakteru łagodnego bardzo i trochę kaszląca.<br> {{tab}}Dalsze marzenia rozpłynęły się w tak mgliste formy, że ich pochwycić, przy najlepszém do sprawozdania usposobieniu nie możemy.<br> {{tab}}Gdy w powozie na sen i sny się zbierało, pan Adolf znać niespokojny o swe papiery i pieniądze dwa razy wychodził na zwiady, oglądał powóz i przysłuchiwał się melodyjnemu chrapaniu Artura, które zapowiadało głębokie uśpienie. Za trzecią razą upewni-<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> sq4ijp2ujika5qa8lx9sa12hww26m9l Strona:PL JI Kraszewski Kopciuszek.djvu/743 100 1079226 3136905 3136555 2022-07-19T17:27:20Z Alenutka 11363 /* Skorygowana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="3" user="Alenutka" /></noinclude>wszy się że towarzysz jego podróży usnął mocno, podróżny zamknął drzwi gościnnego pokoju i puknął do szynkowni.<br> {{tab}}Tu już niespokojnie przechadzał się jakby na straży pan Bartłomiéj, odprawiwszy służącą i zaryglowawszy drzwi od podwórza, ciekawą też Basię zapędził do snu za jéj parawanik w drugim pokoju... a sam czekał na syna.<br> {{tab}}Nim puknął, już po chodzie go poznał, już drzwi uchylił i pochwycił silnie za rękę na palcach przeprowadzając do alkierza. Przechodzić było potrzeba przez pokoik w którym za parawanikiem zamknięta stała Basia... a biło jéj serce niebodze... gdy Adolf przesunął się jak cień przed nią.<br> {{tab}}W progu alkierza drżąca, wzruszona, zapłakana, czekała matka, która chwyciła syna dorodnego w ramiona jakby jeszcze był dzieciną i przycisnęła do piersi ledwie mogąc łkania wzburzonego łona utrzymać.<br> {{tab}}Adolf też nie pozostał zimnym widzem uczucia, które go witało w rodzicielskim domu i jakkolwiek życie nowe, otaczająca go<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> 7bg7v9j54url0hpbed2w1i0ps13iqhm Strona:PL JI Kraszewski Kopciuszek.djvu/744 100 1079227 3136906 3136556 2022-07-19T17:29:05Z Alenutka 11363 /* Skorygowana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="3" user="Alenutka" /></noinclude>społeczność, obyczaje inne, wychowanie, wszystko dzieliło go od kolebki — jakkolwiek zerwał z nią przyjmując obywatelstwo w innéj sferze — na widok tych miejsc, tych ludzi tak serdecznie rozrzewnionych i przejętych, poruszył się, zarumienił, łza zwilżyła mu oko... Sierota przez czas długi, odzyskiwał rodzinę. Są ludzie co się bez niéj obejść umieją, co z serca wyrwać potrafią łączące z nią nici; — ale w życiu ich odezwie się zawsze żal po zerwanych więzach, tęsknota za tém połączeniem duszném, które wciela człowieka przez rodzinę własną do wielkiéj rodziny ludzkości.<br> {{tab}}Adolf przywykł był do osamotnienia na świecie, które mu przez własnych rodziców w widokach świetnéj przyszłości narzucone zostało, odstał od tego proga wiejskiego, mówić językiem swych rodziców nie umiał, dziwno mu było i dziko w tym kątku tak skromnym i ubogim, po zbytku i wytworności do których się przyzwyczaił, a jednak, jednak serce nie zepsute, niewyschłe jeszcze ude-<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> qnwnzx34uf6h42y9j602imbmrdcj4g4 Strona:PL JI Kraszewski Kopciuszek.djvu/745 100 1079229 3136907 3136559 2022-07-19T17:31:27Z Alenutka 11363 /* Skorygowana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="3" user="Alenutka" /></noinclude>rzyło — w nim, do wspomnień dzieciństwa, do łona poczciwéj matki.<br> {{tab}}A! bo miłość jest najwyższém dobrem na ziemi, i być kochanym przez ludzi, nawet co nas niepotrafią zrozumieć, — będzie zawsze milszém sercu, niż być wielbionym i cenionym przez zimnych acz mądrych współbraci. Adolf spotykał tu uczucie którego nie widywał w tém kole, w jakiém żyć był przywykły — instynkt wskazywał mu że na ten uścisk więcéj rachować może niż na najsłodsze uśmiechy tych co się jego przyjaciołmi mienili.<br> {{tab}}Wszedł też cały poruszony za matką do alkierzyka, który znalazł takim zupełnie jakim go przed laty porzucił... Troskliwy ojciec zamknął zaraz drzwi pilnie, ale jeszcze się one za niemi nie zatrzasnęły, gdy Basia wybiegła z za swego parawanika z twarzą zaognioną i stanęła u nich na straży.<br> {{tab}}Załamała ręce, spuściła główkę i zdawała się pięknym posągiem rezygnacji, tak zdrętwiała u tego progu, który się bała przestąpić, choć po za nim... ale niegodzi się zbyt wiele zgadywać.<br><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> 9p7jhkj18fri96vx0yl1nihzvtkjw1t Strona:PL JI Kraszewski Kopciuszek.djvu/746 100 1079230 3136908 3136560 2022-07-19T17:33:37Z Alenutka 11363 /* Skorygowana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="3" user="Alenutka" /></noinclude>{{tab}}Tymczasem matka pociągnęła Adolfa ku światłu, chciała mu się przypatrzeć, niepuszczała go z rąk, a oczy jéj, z których dwie łzy nieprzerwanym ciekły strumieniem, choć drżące usta się śmiały, — wlepione były w twarz młodzieńca z wyrazem extazy, która pospolite rysy zmieniła w oblicze szczęśliwéj jakiejś Nioby.<br> {{tab}}Bartłomiéj udając że niepłacze, czerwoną chustką twarz obcierał, i zazdrościł trochę żonie i odciągał ku sobie Adolfa.<br> {{tab}}— No, ależ bo już dość tych romansów, moja jéjmość, odezwał się markotny, dajcież mu siąść, spocząć, niech gada... tylko proszę cicho, bo ten trzpiot Basia gotowa umyślnie niespać.<br> {{tab}}Zaczęto miejsca dobierać dla Adolfa, który ulegał posłusznie i rodzice milcząco zgodzili się posadzić go na kanapie, biorąc go pośród siebie.<br> {{tab}}— Ale mu potrzeba by dać co zjeść, zawołała matka — to się bez Basi nie obejdzie, dla czegożby ona znowu Adolfa widzieć nie<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> bk4duyabx7yez70v3q8m3qvzydpkeef Strona:PL JI Kraszewski Kopciuszek.djvu/747 100 1079231 3136921 3136562 2022-07-19T18:30:13Z Alenutka 11363 /* Skorygowana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="3" user="Alenutka" /></noinclude>miała... wszak ci ona go kocha jak my, i nikomu nie powie.<br> {{tab}}— Ale papla jest... odrzekł pan Bartłomiéj, nie strzyma języka.<br> {{tab}}— Toć już wie.<br> {{tab}}— Tak, a im go się lepiéj napatrzy i nasłucha, tem jéj gorzéj język świerzbieć będzie.<br> {{tab}}— Mój jegomość — proszęż ja jegomości.<br> {{tab}}— A no, to jak sobie chcecie.<br> {{tab}}— Niechże i ona go zobaczy.<br> {{tab}}Poczciwa pani Bartłomiejowa wyjednawszy w ten sposób milczące przyzwolenie na wezwanie Basi, skoczyła ku drzwiom i tak jakoś dokonała to szybko że biedne dziewcze ustąpić się od nich nie miało czasu, znalazła ją więc na gorącym uczynku podsłuchów — ale czegoż serce matki nie wybaczy, uśmiechnęła się i podała Basi rękę.<br> {{tab}}Mój Boże — jakże to niepojęte jest serce! Niczego bardziéj może w życiu nie życzyła sobie Basia jak zobaczyć Adolfa i wnijść do tego przybytku w którym on królował, ale<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> g1iuzwexbzsa2pd9red4ijts2ltop2q Strona:PL JI Kraszewski Kopciuszek.djvu/748 100 1079232 3136923 3136563 2022-07-19T18:32:01Z Alenutka 11363 /* Skorygowana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="3" user="Alenutka" /></noinclude>gdy pani Bartłomiejowa podała jéj rękę, gdy skinęła na nią, siły i odwaga opuściły biedną dziewczynę.<br> {{tab}}Błyskawicą przeleciała przez jéj główkę myśl, że Adolf na owym świecie do którego należał, tyle widywał piękniejszych, strojniejszych, że może w ubiorze skromnym, powszednim nie wyda mu się dobrze.... że... Bóg tam wie co, ale dość że się prawie cofnęła w pierwszéj chwili, dopiero uczucia przypływ jakiś rzucił nią gwałtownie, i skoczyła cała w płomieniach stając przed Adolfem, który uśmiechając się rękę ku niéj wyciągnął.<br> {{tab}}Biedni Basia wcale nie wiedziała teraz jak go przywitać, co zrobić z tą wyciągnioną dłonią, którą brat przywykły do angielskich powitań, wyciągnął jéj zapomniawszy iż w wiejskim kątku, obyczajów jego świata nie znają.<br> {{tab}}Basia skłoniła mu się rumieniąc zdaleka jak obcemu prawie, choć może dawniej te dwa wzroki nieraz w jeden się zlały, te dwie dłonie nieraz zadrgały dotknąwszy się przy-<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> ab3eukzq2pro2gfq7ecaay9hzvibvox Strona:PL JI Kraszewski Kopciuszek.djvu/749 100 1079234 3136927 3136569 2022-07-19T18:33:37Z Alenutka 11363 /* Skorygowana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="3" user="Alenutka" /></noinclude>padkiem — choć i serca biły im przez chwilę w jeden uroczysty takt młodzieńczego uczucia. Wspomnienie dziewczęcia jeszcze stało jak igła zatrzymanego zegara na téj godzinie rozstania... dopiero widząc go spostrzegła że dużo chwil i godzin upłynęło od niéj, że ten Adolf nie był jéj bratem Adolfem z lat starych... Jedno spojrzenie na niego, nauczyło ją wiele i serce bić przestało na chwilkę, i rumieniec opuścił lice i Basia wracając do rzeczywistości nagle, spytała stryjenki — co każe?<br> {{tab}}— Ale popatrz że się no na niego, zawołała matka — jaki to pan! jaki pan! co się to z niego zrobiło! hę! poznałabyś go?<br> {{tab}}— A daj nam co jeść czy pić, dodał Bartłomiéj nadąsany nieco — tylko po cichu i żeby nie budzić ludzi... a wara mi paplać jutro!<br> {{tab}}Basi aż lżéj się zrobiło że się mogła zawinąć około jakiejś roboty, chwyciła serwety, nakrywać zaczęła stół, a oko jéj swobodniéj teraz spoczęło na znajoméj niegdyś twarzy.<br><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> 7p20axax1qw7vcs141er7wix87v9fvz Strona:PL JI Kraszewski Kopciuszek.djvu/750 100 1079235 3136930 3136571 2022-07-19T18:35:22Z Alenutka 11363 /* Skorygowana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="3" user="Alenutka" /></noinclude>{{tab}}— Mój Boże, rzekła w sobie — jaki on piękny — ale jak on inny!<br> {{tab}}— Już jakeśmy ciebie radzi widzieć, odezwał się {{korekta|zawszo|zawsze}} cicho pan Bartłomiéj, to tylko jeden Pan Bóg wiedzieć może, ale pozwól sobie powiedzieć, kochany Adolfie, żeś wielką popełnił nieostrożność przyjeżdżając do nas.<br> {{tab}}— Ot to! jeszcze go będziesz za to łajał! ofuknęła jejmość — słyszycie!<br> {{tab}}— A no będę, odparł stary — kiedy się to już tak zrobiło, źle czy dobrze, żeśmy się syna wyrzekli, żeby mu nasza wódka całe życie za kołnierzem nie śmierdziała, to już trzeba, moja jéjmość, dotrzymać do końca jak należy... niema rady. A tu lada nieostrożność i wszystko się gotowo wydać.<br> {{tab}}— Nic się nie wyda, rzekł Adolf smutnie, ja jutro wyjadę do dnia, alem się chciał rozmówić i poradzić z rodzicami.<br> {{tab}}— Ale! poradzić! tobie radzić! przerwał Szwarc kiwając głową, niby to ty za nas wszystkich rozumu niemasz. Juściżem i ja nie głupi i własnemu dziecku przez wielką<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> 34xzleq1vxaypts07298w66okqcja5s Strona:PL JI Kraszewski Kopciuszek.djvu/751 100 1079237 3136936 3136574 2022-07-19T18:39:17Z Alenutka 11363 /* Skorygowana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="3" user="Alenutka" /></noinclude>tam miłość pochlebiać nie myślę, ale co prawda to prawda... my tobie nie poradziemy... masz ty spryt lepszy niż stary Bartłomiéj. Chyba ci pieniędzy potrzeba.<br> {{tab}}— Wcale nie... zawołał Adolf... mam ich dosyć z łaski waszéj... aż nadto może... ale...<br> {{tab}}— No cóż, gadaj bo! gadaj! Jegomość go detonujesz niepotrzebnie, przerwała Szwarcowa — niech się dziecko wyspowiada.<br> {{tab}}— Ma on swój rozum, toć nie przeczę, ale my mamy serce, a i ono się na coś przyda... czasem lepiéj powie od głowy... Nie chybił że przyjechał..: daj mu Jegomość gadać!<br> {{tab}}Oboje przybliżyli się do syna, który w téj chwili zdawał namyślać jakoś smutnie.<br> {{tab}}— Czy, uchowaj Boże, jakie nieszczęście? spytała matka.<br> {{tab}}— Nie! nie, rzekł powoli Adolf... wiedzie mi się aż nadto dobrze, niemam na co bym się poskarżył ale kochani rodzice ja sam już niewiem, czemu przy wszystkich szczęścia warunkach... ja nie jestem tak szczęśliwym jakbym z łaski waszéj być powinien. Wszyst-<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> n8gyibma2a2ha7cdrau28fiy7ptm4fd Strona:PL JI Kraszewski Kopciuszek.djvu/752 100 1079239 3136938 3136577 2022-07-19T18:40:52Z Alenutka 11363 /* Skorygowana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="3" user="Alenutka" /></noinclude>ko mam, a czegoś mi jednak braknie. Niewiem, może to was, może rodzinnego powietrza, może uścisku macierzyńskiego, może tych życia roskoszy które zaznałem w dzieciństwie, a których wiek mnie starszy pozbawił jak sierotę.<br> {{tab}}P. Bartłomiéj oczy otarł, tylko sama Jejmość poczęła znów ściskać syna.<br> {{tab}}— I co bo ty tam prawisz, odezwał się Szwarc, nie potrzeba znowu życia brać na alembik — ja tego nierozumiem.<br> {{tab}}— I ja nierozumiem się sam, odpowiedział Adolf, pojmuję coście uczynili dla mnie, że ofiara jaką zrobiliście, by mi życie lżejszem było, jest olbrzymia... boście dla jego szczęścia wyrzekli się dziecka któreby wam pomocą, a może jakąś pociechą być mogło — ale któż wie — czy dając mi to coście dali nie skazaliście razem na wieczne sieroctwo i tęsknotę?<br> {{tab}}— No tak! już mędruj tylko... a zobaczemy do czego dojdziesz, zawołał P. Bartłomiéj — co to gadać! No cóż? mieliśmy cię z sobą<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> ldhq9ce7iyfdoopx17y2mhp1h3lfz1s Strona:PL JI Kraszewski Kopciuszek.djvu/753 100 1079240 3136939 3136579 2022-07-19T18:42:52Z Alenutka 11363 /* Skorygowana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="3" user="Alenutka" /></noinclude>wyedukowawszy, w szynku posadzić i dać ci się zmarnować? albo żeby cały świat wiedział, że twój ojciec szynkarzem czy tam propinatorem, i żeby ci tem trutnie oczy wykałali? A to by lepiéj było?<br> {{tab}}— Ja nic nie wiem, rzekł Adolf powoli — czuję tylko że mi tu z wami lepiéj niż wśród najwykwintniejszych salonów stolicy, że tu się czuję sobą, a tam przebranym jakimś lokajem, jakąś maską na wieczne skazaną kłamstwo... i wołałbym być z wami.<br> {{tab}}Matka go znowu uścisnęła z płaczem.<br> {{tab}}— A! tak! tak! rzekła... wiele ja to razy myślałam w sercu mojem, ale cóż? jegomość się uparł.<br> {{tab}}— I dosyćże mi tego, — tupnąwszy nogą, dodał Szwarc, — ja wiem czemum to zrobił, i stało się i dobrze się stało i kwita. Gadaj waść coś miał mówić.<br> {{tab}}Basia przyniosła samowar, bułki, szynkę, ser, gruszki suszone i powidła, które niegdyś lubił Adolf, a rozstawiając to wszystko tak się kręciła, że dobrze przypatrzeć się mogła stryjecznemu bratu. Postrzegła, że ręce miał<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> g8kkcth5aec12vvlvetsr6py0pywhw4 Strona:PL JI Kraszewski Kopciuszek.djvu/754 100 1079242 3136940 3136581 2022-07-19T18:44:22Z Alenutka 11363 /* Skorygowana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="3" user="Alenutka" /></noinclude>daleko bielsze od jéj spracowanych rączek, że wyglądał raczéj na wykwintną kobietę niż na surowéj postaci mężczyznę; żal jéj się zrobiło, że tak był delikatny i wątły; ale jak był znalazła go jeszcze dziwnie pięknym, i coś z pod poloru powierzchownego patrzało zeń, przypominającego jéj przeszłość.<br> {{tab}}Cóż kiedy dawny przyjaciel młodości, ledwie na nią rzucił okiem, ledwie końce paluszków pańskich ku niéj wyciągnął, ledwie się jéj raczył uśmiechnąć. A ona tak na niego z bijącem patrzała sercem!<br> {{tab}}Przy Basi nawet nie szykowała się jakoś rozmowa, i Adolf przerwał ją pytaniem, które jak nóż ostry weszło w serce dziewczyny.<br> {{tab}}— Cóż to Basieczka, dotąd za mąż nie poszła?<br> {{tab}}Basia odpowiedziała spojrzeniem, ale musiał milczący jéj wzrok powiedzieć wiele podróżnemu, bo Adolf zmięszał się i poczerwieniał bardzo.<br><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> k99k9uznwz6k7urzah2kfp97oxska0c Strona:PL JI Kraszewski Kopciuszek.djvu/755 100 1079243 3136942 3136583 2022-07-19T18:47:10Z Alenutka 11363 /* Skorygowana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="3" user="Alenutka" /></noinclude>{{tab}}— Moja siostrzyczko, — rzekł, — u nas to jest zwyczaj, że się wszyscy witamy braterskim uściskiem dłoni, dajże mi choć twoją rękę na przywitanie.<br> {{tab}}Ale ręka Basi właśnie była trochę od samowara węglami zapylona, i zawstydzone dziewcze musiało ją otrzeć o fartuszek nim wyciągnęło Adolfowi. Już niewiem co sobie powiedziały ich dłonie, czy więcéj niż wzrok, czy całkiem co innego, to pewna, że brat pobladł, a siostra poczerwieniała i wyrwała się słowa niemówiąc do drugiego pokoju.<br> {{tab}}— Już jakie to poczciwe dziecko, — odezwała się Szwarcowa, — to trudno wypowiedzieć! A tobyśmy z rodzonego nie mieli takiéj pociechy.<br> {{tab}}Jakieś ciężkie wspomnienie, przerwało jéj nagle.<br> {{tab}}— Co tam gadać o Basi, niech no Adolf prawi nam z czém przyjechał, zawołał Szwarc, bo to musi być rzecz nie małéj wagi, kiedy z nią się tu aż przybłąkał... Ja się nawet domyśleć nie mogę.<br><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> q359c5xrd68f6mgh3nbodk9o1cst5hg Strona:PL JI Kraszewski Kopciuszek.djvu/756 100 1079244 3136944 3136585 2022-07-19T18:49:00Z Alenutka 11363 /* Skorygowana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="3" user="Alenutka" /></noinclude>{{tab}}— A ja, bodaj czy nie zgadnę, z uśmiechem przebiegłym dodała matka.<br> {{tab}}— Jest to taka rzecz, — rzekł Adolf, — że niewiedzieć jak zacząć i co mówić. Przeszłego karnawału trafem musiałem być w Lublinie, a że to było w same jakoś ostatki, i nikogo tam znajomego nie znalazłem, z nudów poszedłem na zabawę.<br> {{tab}}— Już żem zgadła, tom zgadła! — po cichu szepnęła Szwarcowa.<br> {{tab}}— Nie przeszkadzaj bo jéjmość, taż to już po jedenastéj, gadu gadu, a psy w krupach, niech kończy, ofuknął się Szwarc.<br> {{tab}}— Cała szlachta z okolicy zebrała się była na karnawał, człowiek zwyczajnie młody, osób pięknych mnóstwo, same się kleiły znajomości.<br> {{tab}}— Dalibóg żem zgadła, powtórzyła niemogąc wytrzymać matka.<br> {{tab}}— Spotkałem tam państwa Narębskich z córką.<br> {{tab}}— No tak! — klaskając w dłonie zawołała pani Bartłomiejowa, i zakochałem się.<br><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> 5fdz2ieu6jdrwugbg3qc7oh62hq2ydd Strona:PL JI Kraszewski Kopciuszek.djvu/757 100 1079245 3136947 3136586 2022-07-19T18:50:59Z Alenutka 11363 /* Skorygowana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="3" user="Alenutka" /></noinclude>{{tab}}— Nie, droga matko, — rzekł spokojnie Adolf.<br> {{tab}}— A cóż? — spytała zdumiona Szwarcowa.<br> {{tab}}— Ot tak, poznaliśmy się, mówili, zbliżyli, i niewiem tam jakiem szczęściem, zdaje się, że panna dosyć mnie przyjęła łaskawie.<br> {{tab}}— A waćpan co na to? — zapytał ojciec poważnie.<br> {{tab}}— Podobała mi się dosyć.<br> {{tab}}— Tak, bo mów szczerze jak przed księdzem, kochasz się?<br> {{tab}}— Nie, mój ojcze; ale ożenić się raz potrzeba.<br> {{tab}}— E! to tam znowu nic tak bardzo pilnego, przerwał stary.<br> {{tab}}— Piękna? — spytała matka.<br> {{tab}}— Świeża, rumiana, miła z powierzchowności.<br> {{tab}}— A poczciwa?<br> {{tab}}— Trudno osądzić znając tak mało... przyznam się rodzicom, że choć mnie tam dosyć oczywiście ciągniono, niechciałem zrobić kroku, pókibym się ich nie poradził. Na-<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> 23wxlhyu6wa1gwrsj5gxbrdri12btgq Strona:PL JI Kraszewski Kopciuszek.djvu/758 100 1079247 3136948 3136589 2022-07-19T18:53:05Z Alenutka 11363 /* Skorygowana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="3" user="Alenutka" /></noinclude>rębscy nie tak bardzo daleko, w téj gdzieś okolicy, mają majątek, chciałem się coś o nich {{Korekta|dowiedzieć,|dowiedzieć.}}<br> {{tab}}— Czekajże! Narębscy? Feliks mu imie? żona spazmatyczka? — przerwał Szwarc.<br> {{tab}}— Trochę.<br> {{tab}}— Znam ich, — rzekł propinator, — wiem, wiem, ludzie majętni, parę wiosek mają ładnych, długów nic, nawet niewiem czy Towarzystwo — a córka jedynaczka?<br> {{tab}}— Jedynaczka.<br> {{tab}}— No! czegóż chcieć, to piękna partja! — dodał wpatrując się w syna. Tego Narębskiego znam od wieków, człek dobry, ale miętki, mówią, że nad nim żona przewodzi tak jak dawniéj przewodziła matka, bo to była herod-baba, ale gospodyni jakich już nie widać! Jakbyś się kochał, nie ma co myśleć, jak się nie kochasz, to rób co ci się zda, ot rada krótka. Ale tylko jednej rzeczy posłuchaj, — powoli dodał Szwarc, — już to nie czysta sprawa, gdzie jejmość spazmatyczka, a mąż z pozwoleniem flejtuch, tam i córka wychowa się na taką panię, co cugli z rąk<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> 6tb0kl85opf12rjwbp90y644som9fcv Strona:PL JI Kraszewski Kopciuszek.djvu/759 100 1079249 3136951 3136593 2022-07-19T18:55:56Z Alenutka 11363 /* Skorygowana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="3" user="Alenutka" /></noinclude>nie popuści. Ja myślę, że ty byś przecie sobie radę dał, gdyby ci przewodzić chciała, ależ to, mosanie, robota jak z rozsypaną beczką: póki klepki pozbierasz, a obręcze naciągniesz, dziesięć razy ci się rozsypie.<br> {{tab}}— Mój ojcze, — rzekł Adolf, — w {{Korekta|żadym|żadnym}} razie nie ożeniłbym się pewnie, pókibym charakteru dobrze nie zbadał, o inną mi rzecz chodzi. Przystępując gdyby do tego przyszło, do najważniejszego kroku w życiu, niechciałbym nikogo oszukiwać. Mają mnie powszechnie za majętnych rodziców obywatelskiego syna, niechcę w tym pożyczanym stroju iść do ołtarza.<br> {{tab}}Szwarc się zarumienił i głęboko zamyślił.<br> {{tab}}— Słuchaj, — rzekł, — masz ty może słuszność, ale to tak coś jak na targu, przyprowadza chłop wołu, dają zań sto złotych, sztuka niczego, a no z boku szepczą, że mu na podymne grosza trzeba, to już kupiec ofiaruje dziewięćdziesiąt, choćby 100 warto było. Jeśli oni ciebie poznawszy oszacują, przyjmą, podobasz się, to im sobie powiedz całą historyję, kiedy chcesz, wyprobujesz<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> krzvp0hdgdlde0j5yt0079wdhva0c5g Strona:PL JI Kraszewski Kopciuszek.djvu/760 100 1079251 3136954 3136595 2022-07-19T18:58:08Z Alenutka 11363 /* Skorygowana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="3" user="Alenutka" /></noinclude>i rodziców i pannę. Ale dodajże mój kochany to, że rodzice im w drogę nie wlizą, że się pokazywać, chwalić i bratać nie myślą. Raz jak Abraham ofiarowałem się Izaakiem dla twojego szczęścia — nie cofnę mojéj ofiary! stało się. Czym dobrze zrobił, czym się może omylił. Bogu wiadomo, a jakem uczynił, niech tak będzie. Powiedz im kto jesteś, co masz, niech wprzódy dobrze poznają kim jesteś, potem jak dowiedziawszy się, żeś syn propinatora, nosem zakręcą, nie będzie czego tak dalece płakać i desperować. Alboś ty co wart sam przez się, albo nie, rodzice ci nie dodadzą ani ujmą, a psuć wam szczęścia nie będą. Ot i rzecz skończona.<br> {{tab}}Chwilkę trwało milczenie, ale je zaraz przerwała pani Szwarcowa, natrętném pytaniem.<br> {{tab}}— Ale no mi ją opisz, jak wygląda, bardzo pańsko i wspaniale?<br> {{tab}}— Nic, a nic, — rzekł Adolf zawsze spokojnie, jeśli chcecie abym ją wam odmalował, doprawdy bardzo przypomina Basię, tylko nie tak ładna.<br><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> ltblioqknjgk0x83o9cn2bxu8cj3ssc Strona:PL JI Kraszewski Kopciuszek.djvu/761 100 1079255 3136958 3136601 2022-07-19T19:00:15Z Alenutka 11363 /* Skorygowana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="3" user="Alenutka" /></noinclude>{{tab}}Szwarc na to ruszył ramionami, sama udała, że nie słyszy, Adolf westchnął.<br> {{tab}}— Dziwna rzecz, — odezwał się na wpół do siebie, ile mi ta chwila przypomina, jak mi dziś żal tego kłamstwem nieustannem okupionego życia mojego, gdy tu, z wami, takby mi było dobrze, spokojnie. Dla czego mi potrzeba było pójść tą drogą dobrowolnego sieroctwa, szukać niepewnego szczęścia, którego pewno nie znajdę.<br> {{tab}}— A dla czegożby? — odparł ojciec, — co to mówić! rodzice nie wieczni, jużciż z twojem wychowaniem i głową trudno ci się było zakopać gdzieś w takiéj dziurze i życie zmarnować na partykularzu! Kto wie do czego możesz dojść!<br> {{tab}}— Zapewne, — rzekł Adolf, — ale szczęśliwym nie będę nigdy.<br> {{tab}}— Czemu? — odezwał się Szwarc, — nie mów mi takich rzeczy, bo mnie one bolą, a ja to jestem com to wszystko zrobił. Matka się choć ze łzami zgodziła, sercem nigdy nie była za tem, na mnie to cięży. Ale Bóg widzi, inaczéj nie mogłem.<br><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> 08owd00f0wq10jqdo8esyz4cpdhh3du Strona:PL JI Kraszewski Kopciuszek.djvu/762 100 1079260 3136963 3136607 2022-07-19T19:02:26Z Alenutka 11363 /* Skorygowana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="3" user="Alenutka" /></noinclude>{{tab}}— Ja się nie skarżę, — rzekł Adolf, — moja w tem {{korekta|zapemne|zapewne}} wina, że niespokojne serce nie może sobie znaleźć przystani.<br> {{tab}}— A twoja ofiara, mój drogi — dodał ojciec, — to jeszcze nic przy naszej! Tyś sierota, myśmy bezdzietni, młodość ma jakie takie nadzieje, nasz wiek już żadnych. Dodaj, że matka dnia niema, by nie płakała, że mnie ciężko i duszno jak duszy w czyscu a my się nie skarżemy. Tak było potrzeba dla twojego dobra. Żeby świat nasz był inny, a człowieka mierzono tem co wart, nie z tego kto go rodzi, na cóżby nam było kłamać i ukrywać się, ale u nas żebyś Salomonem był, to ci ojcowski grzech pierworodny wyrzucać muszą do trzeciego pokolenia...<br> {{tab}}Adolf zamilkł i spuścił głowę, a Szwarcowa płacząc ujęła go za rękę w milczeniu, a gdy podniósł głowę ujrzał przez wpół otwarte drzwi z drugiego pokoiku ciekawie wyglądającą Basię, która fartuszka koniec trzymała przy oczach, wlepionych w podróżnego.<br> {{tab}}W jéj wzroku taka była siła rzewna i po-<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> jrv2184txy85w74atodn7sge34ohm85 Strona:PL JI Kraszewski Kopciuszek.djvu/763 100 1079261 3136965 3136608 2022-07-19T19:05:31Z Alenutka 11363 /* Skorygowana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="3" user="Alenutka" /></noinclude>tęga uczucia, że Adolf spotkawszy go zadrżał i wzruszony niemógł już oczów od niéj odwrócić. Obudziło się w nim niedogasłe wspomnienie młodości, {{Korekta|pogrzebiona|pogrzebione}} wrażeniami z innego świata i rozwiane jak dzieciństwo. Dziewczę wydało mu się w blasku tych pamiątek, cudnie piękne, a smutek jego dodawał jeszcze wdzięku jak rosa świeżości kwiatkowi. Patrzali na siebie długo, aż stary Szwarc przerwał milczenie pytaniem.<br> {{tab}}— To ty tam u Narębskich bywasz!<br> {{tab}}— Dotąd nie, obawiałem się związać czemkolwiek, nie jestem pewny jak postąpić. Z mowy rodziców i panny miarkować mogę, że mnie mają za syna znakomitéj rodziny... cóż będzie gdy się dowiedzą?<br> {{tab}}— Jeżeli wyglądasz na dziecko znakomitéj rodziny a w dodatku i starasz się tak żyć jakbyś miał imie sławne do poszanowania, to tak jakbyś był niem, rzekł Szwarc, ale oszukiwać się nie godzi. Weź kiedy chcesz ojca na bok i powiedz mu jak jest. Zresztą co ja cię mam rozumu uczyć! to już twoja rzecz, obyczajów tamtego świata nie znamy.<br><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> n0ngsgady1ozwvr8lt45mu9ftp50hk9 Strona:PL JI Kraszewski Kopciuszek.djvu/764 100 1079262 3136966 3136609 2022-07-19T19:07:36Z Alenutka 11363 /* Skorygowana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="3" user="Alenutka" /></noinclude>{{tab}}Zamilkł stary i cisza na chwilę trwała w pokoiku, cisza, którą matka przerwała głębokiem westchnieniem.<br> {{tab}}— Ale mówże no nam, rzekła, mów, moje dziecko, jak ci jest? szczęśliwyś? nieprawdaż? i ludzie cię umieją przecie ocenić.. i bywasz u najmożniejszych i ocierasz się o pierwsze w kraju osoby?<br> {{tab}}— Moja droga matko, rzekł Adolf... dziś już dobiłem się położenia w świecie, nikt mnie nie posądza o pochodzenie któreby odstręczało, bywam wszędzie, przyjmują mnie dobrze, ale czy myślicie że to zaspokaja serce? że to daje szczęście? Nie! nie! Są chwile w których próżność połechtana odurza i cieszy, ale to trwa krótko, serca w tem niema i sercu wiecznie tęskno... Nieraz powróciwszy z tłumnéj zabawy, wśród któréj sto dłoni zimnych ścisnąłem z uśmiechem grzeczności, gdy się znajdę sam na sam z sobą, gdy pomyślę o was, gdy mi przyjdzie do głowy że wy tu także czasem za mną tęsknicie, tak mi ciężko, tak mi smutno, tak mi pusto, że gdyby bliżéj było, uciekł-<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> j9lj2anx2p5gempjvzrevxzjgz5qe82 Strona:PL JI Kraszewski Kopciuszek.djvu/765 100 1079263 3136967 3136612 2022-07-19T19:09:33Z Alenutka 11363 /* Skorygowana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="3" user="Alenutka" /></noinclude>bym pieszo tutaj, trochę sił nowych zaczerpnąć.<br> {{tab}}Szwarc otarł ukradkiem rękawem łzę któréj niechciał pokazać, a matka rozpłakała się na dobre i przybiegła znowu syna uściskać i całować.<br> {{tab}}Ten objaw uczucia był zaraźliwy. Bartłomiéj przysunął się także i oboje starzy ujęli go w ramiona każde ze swéj strony, w milczeniu obejmując dziecię... Jakkolwiek zahartowany obyczajem wielkiego świata, który płakać nie pozwala nigdy, Adolf poczuł łzy na powiekach, pobladł i porwawszy rękę matki i ojca przycisnął je razem do rozpalonego czoła.<br> {{tab}}W téj chwili z za drzwi dał się słyszeć wykrzyk mimowolnie z piersi wybuchłego łkania, które natychmiast pohamowane ucichło.. bo Basia zakrywając oczy odbiegła za parawan tuląc twarz w białą poduszkę... nikt tego głosu nie posłyszał prócz Adolfa, ale na nim zrobił on dziwne wrażenie, przeniósł go w lata pierwszéj młodości, ścisnął serce, obudził gwałtowny żal za cichą strzechą domową.<br><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> f3j76txt6kz6bxddwl5mr6b9dabbsxj Strona:PL JI Kraszewski Kopciuszek.djvu/766 100 1079264 3136968 3136614 2022-07-19T19:11:42Z Alenutka 11363 /* Skorygowana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="3" user="Alenutka" /></noinclude>{{tab}}Nie rychło uspokoiły się żale i znowu powoli zawiązała rozmowa, matka i ojciec zarówno o tysiące rzeczy rozpytać go potrzebowali, zarzucili troskliwemi badaniami o drobnostki, na które syn ledwie odpowiedzieć umiał.<br> {{tab}}Rozmowa przeciągnęła się tak długo i tyle razy ukończona rozpoczynała znowu, że dobrze już było po północy, gdy Adolf uprosiwszy ojca i matkę aby go nie odprowadzali, a zapewniwszy ich że nazajutrz rano zabiegnie jeszcze rodziców pożegnać, po cichu wymknął się z pokoju, i zwalniając kroku bo mu najmniejsza rzecz młodość drogą przypominała, {{korekta|powlół|powlókł}} się zadumany do swojéj izdebki.<br> {{tab}}W progu drzwi które wiodły do sieni stała jakby nań czekając Basia... spłakana i rozgorączkowana, tak że ktoby ją ujrzał teraz, znając wesołym zwykle trzpiotem, zwątpił by może czy to ona, lub domyślał się nadzwyczajnego wypadku, który ją tak przeistoczył.<br><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> pazbp0mmz7tghjim6y6slp5sghshqb7 Strona:PL JI Kraszewski Kopciuszek.djvu/767 100 1079265 3136969 3136616 2022-07-19T19:21:11Z Alenutka 11363 /* Skorygowana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="3" user="Alenutka" /></noinclude>{{tab}}Inną całkiem była teraz, smutną ale rozpromienioną jakimś zapałem, śmiałą do zuchwalstwa i z bojaźliwéj dzieweczki teraz niewiastą mężną. Adolf nawet choć zadumany, postrzegł na niéj ślad tego potężnego wzruszenia.<br> {{tab}}— Basiu — cóż ci to? spytał łagodnie.<br> {{tab}}Dziewczę podniosło głowę i oczy zaczerwienione wlepiło w niego.<br> {{tab}}— Adolfie, zawołała — czyż ty możesz o to pytać?<br> {{tab}}— Moja droga Basiu, doprawdy... ja niewiem... rzekł stojąc brat.<br> {{tab}}— Nic mi, nic..... nic, powtórzyła Basia mocno trąc oczy... no nic... ot tak sobie, przypomniało mi się Bóg wié co, tom płakała.<br> {{tab}}Adolf już niewiem dla czego i jak, ujął ją za rękę.<br> {{tab}}— Dobranoc ci Basiu...<br> {{tab}}— Czekaj, rzekła zatrzymując go wzruszona, niechże i ja się na ciebie popatrzę, — wszak i ja mam do tego prawo? A! tyś już całkiem o nas — nie! tylko o mnie zapo-<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> b8130ghiwagydp04v0e70czavgfnjar Strona:PL JI Kraszewski Kopciuszek.djvu/768 100 1079266 3136971 3136618 2022-07-19T19:22:43Z Alenutka 11363 /* Skorygowana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="3" user="Alenutka" /></noinclude>mniał! Dla ciebie to było dzieciństwo! zabawka... a dla mnie...<br> {{tab}}— Moja droga! moja śliczna Basiu.<br> {{tab}}Ale na te zimno wyrzeczone wyrazy, kuzynka odepchnęła go i zmierzyła okiem prawie gniewnym.<br> {{tab}}— Cóż ci to znowu?<br> {{tab}}Basia zaczęła płakać.<br> {{tab}}Adolf był w wielkiem zakłopotaniu, serce jego nie przemawiało, czuł że z drugiéj strony było uczucie, którego podzielać nie mógł, obrazić nie chciał i żywić był nie powinien.<br> {{tab}}— Basiu droga, rzekł czuléj trochę... a! nie myśl żebym ja o was, o tobie mógł kiedy zapomnieć... ale my żyjemy tak od siebie daleko; widujemy się tak rzadko.<br> {{tab}}— A jednak ja, ja... wcale nie zapomniałam dla tego o tobie, cicho odezwało się dziewcze.<br> {{tab}}I po przestanku dodała...<br> {{tab}}— Powiedz mi tylko, powiedz, bo ja tam nic dosłyszeć nie mogłam, czyś ty przynajmniéj szczęśliwy? czy... ja sama niewiem co mówię... czy ci nigdy nie tęskno... czy...<br><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> ffzrgpzvgqtxrie8mk341752lhgnyrn Strona:PL JI Kraszewski Kopciuszek.djvu/769 100 1079267 3136972 3136619 2022-07-19T19:24:10Z Alenutka 11363 /* Skorygowana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="3" user="Alenutka" /></noinclude>{{tab}}I pochwyciła go za rękę, a zapomniawszy się... poniosła ją do ust i poczęła całować z zapałem który niemógł nieprzejąć biednego Adolfa... Ten dowód przywiązania zapominającego się i szalonego, po tylu niewidzenia latach, ta szczerość prostego dziewczęcia, jego łzy i piękność, obudziły w nim nareszcie zamarłe młodych uczuć wspomnienie, serce zabiło silnie... uścisnął Basię, i na jéj czole gorącem, gorętszy jeszcze złożył pocałunek. I była chwila uroczystego milczenia; Basi twarz oblała się nowym rumieńcem. Adolf pobladł, wyrwała się z jego ramion zapłoniona, i wbiegła do swojego pokoiku twarzą rzucając się na łóżko.<br> {{tab}}On postał chwilę, zadumał się głęboko i krok za krokiem pomalutku, poszedł do izdebki w któréj go dogorywająca oczekiwała świeca.<br> {{tab}}Koguty piały właśnie swoją piosnkę stróżów porannych... gdy Adolf rzucił się na łóżko by spocząć, ale sen nie zszedł na jego powieki.<br><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> 1qoet8r36jfbb07df880q38fq869g6b Strona:PL JI Kraszewski Kopciuszek.djvu/770 100 1079268 3136973 3136621 2022-07-19T19:26:27Z Alenutka 11363 /* Skorygowana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="3" user="Alenutka" /></noinclude>{{tab}}Przed źrenicą jego wlepioną machinalnie w sufit, przesuwały się dziwnie splecione obrazy, świat, ludzie, postacie, rzeczy, mowy tak sobie przeciwne i zdala od siebie stojące, że zdawały się najmniejszem nie wiązać ogniwem. Basia i Elwira, ojciec i Narębski, wielcy ludzie stolicy i rozpłakana twarz matki, stara austerja i salonik własnego domu... uścisk siostry i uśmiech panienki w Saskim ogrodzie, wszystko to starte i zmięszane przebiegało, wracało, zdawało urągać mu i zaglądać do serca próżnego niestety, w którem teraz tylko to uczucie jakie widok rodzicielskiego domu, obudził, panowało.<br> {{tab}}Koguty zaczynały piać coraz częściéj i natarczywiéj jakby ludzi pobudzić chciały, nareszcie ruch się zrobił w stajni, woźnica wstał do koni, stróż zapalił fajkę pierwszą, niemającą wygasać do wieczora, nawet pan Artur przebudzony krzątaniną poruszył się i przeciągnął, dobywając repetjera dla ocenienia czyby mu już wstawać nie należało... zegarek wybił pół do szóstéj i młody człowiek uznał że z powodu bardzo rannego wy-<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> p05dlbbex0p1yqk32qj1z1b2p1n5v7t Strona:PL JI Kraszewski Kopciuszek.djvu/771 100 1079269 3136974 3136624 2022-07-19T19:28:42Z Alenutka 11363 /* Skorygowana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="3" user="Alenutka" /></noinclude>jazdu, jużby mu może podnieść się było potrzeba.<br> {{tab}}Uczynił to jednak nie bez widocznych oznak nieukontentowania i narzekań na tę nieznośną służbę, która mu się nawet wywczasować nie dawała, a chcąc choć trochę spędzić zły humor na kimś, poszedł do {{Korekta|iżby|izby}} szynkownéj naglić o samowar, z powodu którego spodziewał się mieć szerokie pole, do wylania złego humoru.<br> {{tab}}Jakże się zdziwił gdy nad wszelkie spodziewanie, znalazł już tu wszystkich na nogach, ogień na kominie, samowar nastawiony, śniadanie przygotowane i pannę Barbarę tak ubraną jak ją widział wczora.<br> {{tab}}Na widok jednak warszawiaka znikła natychmiast zostawując go sam na sam ze starą służącą i stróżem już powtórnie nakładającym fajkę.<br> {{tab}}P. Artur siadł przy ogniu i gorzéj jeszcze usposobiony, milczący a posępny pogrążył się w zadumie, o nigdy nie przewidzianych losach żywota... Bo dla czegóż samowar już<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> q6fcyyzk9670q9p10lwih9gppbe40af Strona:PL JI Kraszewski Kopciuszek.djvu/772 100 1079270 3136976 3136625 2022-07-19T19:30:21Z Alenutka 11363 /* Skorygowana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="3" user="Alenutka" /></noinclude>był nastawiony i ludzie obudzeni, gdy spodziewał się inaczéj.<br> {{tab}}Ta błaha na pozór okoliczność, dała mu powód do prawie filozoficznych rozmyślań o fatalizmie który życiem rządzi.<br> {{tab}}Zapalił cygaro i począł kiwać głową... Ale że niebył zbyt przywykły do dialektyki, która się swych praw dopominała, a nastręczające się myśli już poczynały brać się do szermierki, splunął tylko i otrzęsłszy się z marzeń niepotrzebnych, poszedł pana obudzić...<br> {{tab}}Jakże zwiększyło się jego zdziwienie i humor niedobry, gdy ujrzał pana Adolfa całkowicie ubranego i oczekującego tylko nań, aby zażądać śniadania.<br> {{tab}}Spodziewał się znowu surowéj nagany za opóźnienie, ale i tu się zawiódł, bo mu nie powiedziano słowa.<br> {{tab}}— Każ mi dać herbaty, rzekł Adolf po prostu, konie przygotować, za chwilę, gdy tylko trochę rozwidnieje, jedziemy. Ale tu zimno nieco, dodał po namyśle, pakuj rzeczy, ja pójdę na herbatę do gospodarza, musiał już wstać, to mój stary znajomy.<br><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> 10600zu0rx4rehe9n3owrtkmsdd8oje Strona:PL JI Kraszewski Kopciuszek.djvu/773 100 1079271 3136977 3136626 2022-07-19T19:32:25Z Alenutka 11363 /* Skorygowana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="3" user="Alenutka" /></noinclude>{{tab}}Artur wyszedł, ale w sieni dobył zegarka, który go nigdy jeszcze nie zdradził, posądzając go o omyłkę, siebie o roztargnienie.<br> {{tab}}Było nie więcéj nad pół do siódméj, na dworze ciemno zupełnie.<br> {{tab}}Ruszył ramionami.<br> {{tab}}— Pan Bóg wié co to jest, rzekł do siebie — czego on wstał? on co tak {{korekta|włóżku|w łóżku}} wylegać się lubił? czego się tak spieszy? kto tam ich zrozumie? pańskie kaprysy i po wszystkiem... djabeł nie dojdzie nigdy czego oni chcą.<br> {{tab}}W tem pan Adolf przesunął się mimo niego rozkazując pakować i konie zaprzęgać, a sam spiesząc do pokoiku gospodarza. Artur popatrzał nań tylko i ziewnął. Stróż w téj chwili poglądał z równą ciekawością na niego, niemogąc sobie zdać sprawy z zadumania i odrętwienia tego pięknego sługi, który sobie pozwalał tak głęboko dumać, w chwili gdy najpilniéj było pakować tłumoki.<br> {{tab}}Konie zaprzęgano do koczyka.<br><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> q39g1civucz0zl2oe0vh3es3x20rghf Strona:PL JI Kraszewski Kopciuszek.djvu/774 100 1079272 3136978 3136627 2022-07-19T19:34:49Z Alenutka 11363 /* Skorygowana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="3" user="Alenutka" /></noinclude>{{tab}}W pokoju Szwarców smutno jakoś zasiedli wszyscy, chwilami Bartłomiéj zrywał się czatując u drzwi, aby ich kto nie zszedł, oczy matki podnosiły się na okna, w których brzasku dnia mającego wyjazd syna oznajmić, upatrywała lękliwie.<br> {{tab}}Sino jakoś zaczęło się robić w szybach okienka i serce matki zadrżało... oczy zapłakały.<br> {{tab}}— Kiedy {{Korekta|mi|my}} się znów zobaczemy Adolfie? spytała...<br> {{tab}}— Kiedy mi pozwolicie i każecie, rzekł syn całując ją w rękę.<br> {{tab}}— Cicho, cicho, przerwał męzko Szwarc, nie każemy i nie pozwolimy, pilnuj swego... zobaczym się jak Bóg da, już trzeba dokończyć jak się to zaczęło... Co ci tam tęsknić za staremi... masz cały świat i całe życie przed sobą... nie mówmy o tem.<br> {{tab}}Ale chustką czerwoną otarł twarz biedny stary i machnął ręką.<br> {{tab}}Zatętniało w sieni i woźnica oznajmując gotowość palnął z bata, a Artur w ogromnym kołnierzu niedźwiedzim, wpadł do izdebki<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> dk29lpz2vwfe7o90cstxyhq2hy59p9g Strona:PL JI Kraszewski Kopciuszek.djvu/775 100 1079273 3136979 3136628 2022-07-19T19:36:23Z Alenutka 11363 /* Skorygowana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="3" user="Alenutka" /></noinclude>przypominając natarczywie, że dzień się robi i konie przy powozie.<br> {{tab}}Trzeba było widzieć jak na widok {{korekta|obcege|obcego}} cofnął się do drzwi stary i matka uciekła od syna w kąt pokoiku.<br> {{tab}}— Czekać, rzekł sucho Adolf...<br> {{tab}}Ale po chwili potrzeba się było pożegnać...<br> {{tab}}Długo, Szwarcowa przytrzymała go w objęciu milczącem szepcąc modlitwę nad jego głową schyloną.<br> {{tab}}Niemogła wyjść za nim, ojciec tylko z pokorą i odkrytą łysiną, przeprowadził go na pozór obojętny i pożegnał siedzącego już w powozie nizkim bardzo pokłonem.<br> {{tab}}Basia zdaleka, zdaleka patrzała nań, nie postrzeżona, a gdy powóz znikł im z oczów i zaturkotał po drodze stężałéj od mrozu, wszyscy poszli, każdy z osobna — niewiem, modlić się, czy płakać jeszcze.<br> <br><br> {{c|KONIEC TOMU TRZECIEGO.|w=85%}} <br><br><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> do6sitzch0jczj3xm25btd8xybei03h Dyskusja pomocy:Numery stron 13 1079276 3136810 3136804 2022-07-19T12:07:40Z Seboloidus 27417 /* Drobne uwagi */ wypowiedź wikitext text/x-wiki == Drobne uwagi == {{Ping|Superjurek}} Drobne uwagi: <br>1) techniczna — ta formuła numerowania zawarta w stopce powinna być poniżej ''references'', aby ewentualne przypisy nie pojawiły się poniżej numeru strony.<br> 2) merytoryczna — fajnie byłoby, abyś wzorem Dracona flavusa, czy Joanny Le, opracowujących strony Pomocy, podszedł w bardziej obiektywny sposób to tego tematu, tj. zawarł przede wszystkim znane i wykorzystywane proste sposoby umieszczania numeracji na stronach, zaczynając od szablonów {{s|c}}, {{s|f}}, {{s|Numeracja stron}}... Żywię nadzieję, że strona się rozwinie.<br> 3) subiektywna — ta formuła, jeszcze w połączeniu ze szablonem css to moim zdaniem przekombinowana sprawa. Podzielam tutaj zdanie Ankrego, że "nie bardzo widzę w jaki sposób taki stosunkowo skomplikowany mechanizm mógłby być używany przez przeciętnego Wikiskrybę". Superjurek, w żadnym razie nie chcę gasić twoich aspiracji i chęci do edytowania, czy wprowadzania jakichś nowych pomysłów. Zwracam tylko uwagę, że zawiłe pomysły (już nie tyle z numeracją, co ze stylami css) mogą spowodować brak zainteresowania dalszą edycją indeksów przez innych wikiskrybów, lub edycją na zasadzie: ''nie rozumiem tego, ale zakładam, że jest dobrze, więc sprawdzę tylko literówki''. Pomyśl nad tym. Być może ktoś się jeszcze tu wypowie. Osobiście chciałbym zawsze, aby ktoś napisał mi, że coś można zrobić lepiej, poprawić, albo wręcz nie iść w takie czy inne rozwiązania, niż miałbym sam się o tym przekonać po roku, czy później jeszcze. Pozdrawiam, [[Wikiskryba:Seboloidus|Seboloidus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Seboloidus|dyskusja]]) 00:37, 19 lip 2022 (CEST) :{{re|Seboloidus}} :Ad.1 (techniczna): Słusznie, poprawię jeszcze dziś. :Ad.2 (merytoryczna): Szablony {{s|c}} oraz {{s|f}} miałem już okazję poznać wcześniej i też je stosuję przy numeracji (ogólnie je stosuję), lecz szablonu {{s|Numeracja stron}} jeszcze nie widziałem (bardzo ciekawe i poćwiczę jego użytkowanie). :Ad.3 (subiektywna): Formułka jest na poziomie prototypu. Wczoraj testowałem, jak wygląda z jej użyciem edycja masowa no i teoretycznie się da (wklejanie jest proste i jedyną trudnością jest ta, że trzeba upewniać się czy w stopce poszczególnych stron nie ma jakichś dodatkowych szablonów takich jak {{s|F...}}). Żeby formułka była prosta w obsłudze dla "przeciętnych Wikiskrybów", myślę że ciekawym pomysłem będzie rozbudować szablon {{s|Numeracja stron}} o parametry wykorzystywane przez [[Moduł:Nagłówek]]. Fajnie, żeby ten szablon umożliwiał też manipulowanie wcięciem po lewej i prawej stronie numeru (po to też drugi i trzeci parametr w module tworzą konkatenację '''A..B''' lub '''B..A''' zależnie od tego, czy numer ma się znaleźć po prawej stronie, czy też po lewej stronie – czyli zależnie od parzystości parametru pierwszego. :'''[[Wikiskryba:Superjurek|Superjurek]]''' ([[Dyskusja_wikiskryby:Superjurek|Dyskusja]]) 09:19, 19 lip 2022 (CEST) ::Przejrzałem wszystkie strony [[Indeks:Stanisław Antoni Wotowski - Tajemniczy wróg.djvu|w tej książce]], jednak nie zauważyłem aby na którejkolwiek stronie w tej książce występowały przypisy. Tak czy inaczej, na stronie pomocy poprawiłem formułkę dla stopki. Potem się zrobi resztę. '''[[Wikiskryba:Superjurek|Superjurek]]''' ([[Dyskusja_wikiskryby:Superjurek|Dyskusja]]) 10:11, 19 lip 2022 (CEST) ::* {{Ping|Superjurek}} Jedyny przypis jest na [[Strona:Stanisław Antoni Wotowski - Tajemniczy wróg.djvu/160|tej stronie]]. [[Wikiskryba:Seboloidus|Seboloidus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Seboloidus|dyskusja]]) 14:07, 19 lip 2022 (CEST) ==Z kilku stron== ===Czy numeracja stron jest potrzebna/wskazana?=== Zasadniczo rzecz biorąc naszym celem jest raczej uzyskanie funkcjonalnego e-booka (czy to w formie pdf-u, czy epuba czy po prostu stron html obejmujących rozdziały i ze sobą polinkowanych). Ponieważ numery stron są tylko w przestrzeni '''Strona''' (która jest nieprzeznaczona dla użytkownika końcowego) nie są konieczne. Sam ich nie używam lub wstawiam wyjątkowo (np. przy naprawie skanu). Istotniejsze już jest (by było) używanie numeracji stron w przestrzeni indeks, co technicznie wprawdzie nie jest konieczne ale używanie generycznych numerów stron (po prostu 1 - do końca) ma wady. ===Czy to co proponuje Superjurek to automatyzacja?=== Nie. Brakuje: * jednolitego formatu, który by mógł być sterowany na poziomie całego tekstu (inna rzecz, że to zbędne) * brakuje np. dziedziczenia formatu (numeru strony z poprzedniej, albo pierwszej albo czegoś tam - nie jest to trywialne i chyba też zbędne) * brakuje połączenia z numerami stron w indeksie (również ani trywialne, ani konieczne) ===Jak wstawiamy numery stron (jeśli to robimy)?=== * Na bieżąco - wtedy m.in. widzimy numer strony i to kontrolujemy. * Za jednym zamachem, po przepisaniu przechodząc przez wszystkie strony - wtedy łatwiej wstawiać stałą formułkę. * Botem - można wstawiać stałą formułkę, można od razu wyliczone wartości ** ponieważ numery stron są niezmienne na danej stronie, (a jeśli by się zmieniały z powodu błędu to i tak wymaga to zmiany czy formuła czy wynik) to raczej wskazane jest nie liczenie w locie ale raz przy tworzeniu. ===Wady rozwiązania Superjurka=== * Skomplikowana składnia wymaga w przypadku sporadycznego korzystania, wracania do dokumentacji. * Formuła jest na tyle rozbudowana, że wiele osób może po prostu odstraszyć * Jest mało uniwersalna (np. co z żywą paginą (czyli powtarzaniem tytułu rozdziału albo nazwiska autora itp.) ===Kierunek propozycji Superjurka (zalety)=== Wstawianie formułki zamiast ręcznego dostosowywania lewy/prawy i numeru strony jest dobrym pomysłem (zakładając, że ktoś w ogóle chce taki numer wstawiać).<br> W żadnym wypadku nie można kasować tagu <nowiki><references/></nowiki> i trzeba zadbać o właściwą kolejność. ===Co proponuję?=== * wstawianie w nagłówku/stopce znanych wszystkim standardowych szablonów <nowiki>{{c|...}}, {{f|align=lewy|...}}, {{f|align=prawy|...}}</nowiki> - by było to jasne dla każdego redaktora, by było łatwe do korekty * wstawianie „sztywnych” liczb (nie liczonych na bieżąco) * uproszczenie sobie życia przez wstawianie tego przy pomocy formułek ale substytuowanych: wstawienie kodu (na przykład przez Ctrl-V): <pre>{{f|align={{subst:#ifexpr:{{safesubst:SUBPAGENAME}} mod 2 = 0|left|right}}|{{safesubst:#expr:{{safesubst:SUBPAGENAME}}-4}}}} </pre> da na stronie 125 skanu <nowiki>{{f|align=right|121}}</nowiki> a na stronie 156 <nowiki>{{f|align=left|152}}</nowiki> <pre>{{f|align={{subst:#ifexpr:{{safesubst:SUBPAGENAME}} mod 2 = 0|left|right}}|{{tab}}{{safesubst:#expr:{{safesubst:SUBPAGENAME}}-4}}{{tab}}}} </pre> dla małego odstępu po lewej lub prawej stronie liczby. podobne formuły można sobie robić prywatnie dla jakichś innych przypadków (np. jakiegoś wymyślnego formatowania). <br>Rozwiązanie to ma tę zaletę, że pozwala w sposób stały (ctrl-v, skrót klawiaturowy) tworzyć numery stron i jednocześnie na zewnątrz daje znaną i przyjazną składnię. ===Nazwa modułu=== Nazwę '''Nagłówek''' bym raczej zachował dla jakiegoś ważniejszego projektu (przepraszam za surową ocenę) niż dla czegoś, co jest tylko sporadycznie używane. [[Wikiskryba:Draco flavus|Draco flavus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Draco flavus|dyskusja]]) 13:44, 19 lip 2022 (CEST) s8c4vzlffloa10uu3h5znyyzowg44ya 3136829 3136810 2022-07-19T13:29:13Z Superjurek 11231 /* Drobne uwagi */ Odpowiedź wikitext text/x-wiki == Drobne uwagi == {{Ping|Superjurek}} Drobne uwagi: <br>1) techniczna — ta formuła numerowania zawarta w stopce powinna być poniżej ''references'', aby ewentualne przypisy nie pojawiły się poniżej numeru strony.<br> 2) merytoryczna — fajnie byłoby, abyś wzorem Dracona flavusa, czy Joanny Le, opracowujących strony Pomocy, podszedł w bardziej obiektywny sposób to tego tematu, tj. zawarł przede wszystkim znane i wykorzystywane proste sposoby umieszczania numeracji na stronach, zaczynając od szablonów {{s|c}}, {{s|f}}, {{s|Numeracja stron}}... Żywię nadzieję, że strona się rozwinie.<br> 3) subiektywna — ta formuła, jeszcze w połączeniu ze szablonem css to moim zdaniem przekombinowana sprawa. Podzielam tutaj zdanie Ankrego, że "nie bardzo widzę w jaki sposób taki stosunkowo skomplikowany mechanizm mógłby być używany przez przeciętnego Wikiskrybę". Superjurek, w żadnym razie nie chcę gasić twoich aspiracji i chęci do edytowania, czy wprowadzania jakichś nowych pomysłów. Zwracam tylko uwagę, że zawiłe pomysły (już nie tyle z numeracją, co ze stylami css) mogą spowodować brak zainteresowania dalszą edycją indeksów przez innych wikiskrybów, lub edycją na zasadzie: ''nie rozumiem tego, ale zakładam, że jest dobrze, więc sprawdzę tylko literówki''. Pomyśl nad tym. Być może ktoś się jeszcze tu wypowie. Osobiście chciałbym zawsze, aby ktoś napisał mi, że coś można zrobić lepiej, poprawić, albo wręcz nie iść w takie czy inne rozwiązania, niż miałbym sam się o tym przekonać po roku, czy później jeszcze. Pozdrawiam, [[Wikiskryba:Seboloidus|Seboloidus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Seboloidus|dyskusja]]) 00:37, 19 lip 2022 (CEST) :{{re|Seboloidus}} :Ad.1 (techniczna): Słusznie, poprawię jeszcze dziś. :Ad.2 (merytoryczna): Szablony {{s|c}} oraz {{s|f}} miałem już okazję poznać wcześniej i też je stosuję przy numeracji (ogólnie je stosuję), lecz szablonu {{s|Numeracja stron}} jeszcze nie widziałem (bardzo ciekawe i poćwiczę jego użytkowanie). :Ad.3 (subiektywna): Formułka jest na poziomie prototypu. Wczoraj testowałem, jak wygląda z jej użyciem edycja masowa no i teoretycznie się da (wklejanie jest proste i jedyną trudnością jest ta, że trzeba upewniać się czy w stopce poszczególnych stron nie ma jakichś dodatkowych szablonów takich jak {{s|F...}}). Żeby formułka była prosta w obsłudze dla "przeciętnych Wikiskrybów", myślę że ciekawym pomysłem będzie rozbudować szablon {{s|Numeracja stron}} o parametry wykorzystywane przez [[Moduł:Nagłówek]]. Fajnie, żeby ten szablon umożliwiał też manipulowanie wcięciem po lewej i prawej stronie numeru (po to też drugi i trzeci parametr w module tworzą konkatenację '''A..B''' lub '''B..A''' zależnie od tego, czy numer ma się znaleźć po prawej stronie, czy też po lewej stronie – czyli zależnie od parzystości parametru pierwszego. :'''[[Wikiskryba:Superjurek|Superjurek]]''' ([[Dyskusja_wikiskryby:Superjurek|Dyskusja]]) 09:19, 19 lip 2022 (CEST) ::Przejrzałem wszystkie strony [[Indeks:Stanisław Antoni Wotowski - Tajemniczy wróg.djvu|w tej książce]], jednak nie zauważyłem aby na którejkolwiek stronie w tej książce występowały przypisy. Tak czy inaczej, na stronie pomocy poprawiłem formułkę dla stopki. Potem się zrobi resztę. '''[[Wikiskryba:Superjurek|Superjurek]]''' ([[Dyskusja_wikiskryby:Superjurek|Dyskusja]]) 10:11, 19 lip 2022 (CEST) ::* {{Ping|Superjurek}} Jedyny przypis jest na [[Strona:Stanisław Antoni Wotowski - Tajemniczy wróg.djvu/160|tej stronie]]. [[Wikiskryba:Seboloidus|Seboloidus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Seboloidus|dyskusja]]) 14:07, 19 lip 2022 (CEST) ::*:{{re|Seboloidus}} Racja, moje niedopatrzenie. Właśnie poprawiłem. '''[[Wikiskryba:Superjurek|Superjurek]]''' ([[Dyskusja_wikiskryby:Superjurek|Dyskusja]]) 15:29, 19 lip 2022 (CEST) ==Z kilku stron== ===Czy numeracja stron jest potrzebna/wskazana?=== Zasadniczo rzecz biorąc naszym celem jest raczej uzyskanie funkcjonalnego e-booka (czy to w formie pdf-u, czy epuba czy po prostu stron html obejmujących rozdziały i ze sobą polinkowanych). Ponieważ numery stron są tylko w przestrzeni '''Strona''' (która jest nieprzeznaczona dla użytkownika końcowego) nie są konieczne. Sam ich nie używam lub wstawiam wyjątkowo (np. przy naprawie skanu). Istotniejsze już jest (by było) używanie numeracji stron w przestrzeni indeks, co technicznie wprawdzie nie jest konieczne ale używanie generycznych numerów stron (po prostu 1 - do końca) ma wady. ===Czy to co proponuje Superjurek to automatyzacja?=== Nie. Brakuje: * jednolitego formatu, który by mógł być sterowany na poziomie całego tekstu (inna rzecz, że to zbędne) * brakuje np. dziedziczenia formatu (numeru strony z poprzedniej, albo pierwszej albo czegoś tam - nie jest to trywialne i chyba też zbędne) * brakuje połączenia z numerami stron w indeksie (również ani trywialne, ani konieczne) ===Jak wstawiamy numery stron (jeśli to robimy)?=== * Na bieżąco - wtedy m.in. widzimy numer strony i to kontrolujemy. * Za jednym zamachem, po przepisaniu przechodząc przez wszystkie strony - wtedy łatwiej wstawiać stałą formułkę. * Botem - można wstawiać stałą formułkę, można od razu wyliczone wartości ** ponieważ numery stron są niezmienne na danej stronie, (a jeśli by się zmieniały z powodu błędu to i tak wymaga to zmiany czy formuła czy wynik) to raczej wskazane jest nie liczenie w locie ale raz przy tworzeniu. ===Wady rozwiązania Superjurka=== * Skomplikowana składnia wymaga w przypadku sporadycznego korzystania, wracania do dokumentacji. * Formuła jest na tyle rozbudowana, że wiele osób może po prostu odstraszyć * Jest mało uniwersalna (np. co z żywą paginą (czyli powtarzaniem tytułu rozdziału albo nazwiska autora itp.) ===Kierunek propozycji Superjurka (zalety)=== Wstawianie formułki zamiast ręcznego dostosowywania lewy/prawy i numeru strony jest dobrym pomysłem (zakładając, że ktoś w ogóle chce taki numer wstawiać).<br> W żadnym wypadku nie można kasować tagu <nowiki><references/></nowiki> i trzeba zadbać o właściwą kolejność. ===Co proponuję?=== * wstawianie w nagłówku/stopce znanych wszystkim standardowych szablonów <nowiki>{{c|...}}, {{f|align=lewy|...}}, {{f|align=prawy|...}}</nowiki> - by było to jasne dla każdego redaktora, by było łatwe do korekty * wstawianie „sztywnych” liczb (nie liczonych na bieżąco) * uproszczenie sobie życia przez wstawianie tego przy pomocy formułek ale substytuowanych: wstawienie kodu (na przykład przez Ctrl-V): <pre>{{f|align={{subst:#ifexpr:{{safesubst:SUBPAGENAME}} mod 2 = 0|left|right}}|{{safesubst:#expr:{{safesubst:SUBPAGENAME}}-4}}}} </pre> da na stronie 125 skanu <nowiki>{{f|align=right|121}}</nowiki> a na stronie 156 <nowiki>{{f|align=left|152}}</nowiki> <pre>{{f|align={{subst:#ifexpr:{{safesubst:SUBPAGENAME}} mod 2 = 0|left|right}}|{{tab}}{{safesubst:#expr:{{safesubst:SUBPAGENAME}}-4}}{{tab}}}} </pre> dla małego odstępu po lewej lub prawej stronie liczby. podobne formuły można sobie robić prywatnie dla jakichś innych przypadków (np. jakiegoś wymyślnego formatowania). <br>Rozwiązanie to ma tę zaletę, że pozwala w sposób stały (ctrl-v, skrót klawiaturowy) tworzyć numery stron i jednocześnie na zewnątrz daje znaną i przyjazną składnię. ===Nazwa modułu=== Nazwę '''Nagłówek''' bym raczej zachował dla jakiegoś ważniejszego projektu (przepraszam za surową ocenę) niż dla czegoś, co jest tylko sporadycznie używane. [[Wikiskryba:Draco flavus|Draco flavus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Draco flavus|dyskusja]]) 13:44, 19 lip 2022 (CEST) ig26hkl1mvwfjkxu2q3cwsng606eofx 3136830 3136829 2022-07-19T13:46:06Z Superjurek 11231 /* Nazwa modułu */ Odpowiedź (podziękowania) wikitext text/x-wiki == Drobne uwagi == {{Ping|Superjurek}} Drobne uwagi: <br>1) techniczna — ta formuła numerowania zawarta w stopce powinna być poniżej ''references'', aby ewentualne przypisy nie pojawiły się poniżej numeru strony.<br> 2) merytoryczna — fajnie byłoby, abyś wzorem Dracona flavusa, czy Joanny Le, opracowujących strony Pomocy, podszedł w bardziej obiektywny sposób to tego tematu, tj. zawarł przede wszystkim znane i wykorzystywane proste sposoby umieszczania numeracji na stronach, zaczynając od szablonów {{s|c}}, {{s|f}}, {{s|Numeracja stron}}... Żywię nadzieję, że strona się rozwinie.<br> 3) subiektywna — ta formuła, jeszcze w połączeniu ze szablonem css to moim zdaniem przekombinowana sprawa. Podzielam tutaj zdanie Ankrego, że "nie bardzo widzę w jaki sposób taki stosunkowo skomplikowany mechanizm mógłby być używany przez przeciętnego Wikiskrybę". Superjurek, w żadnym razie nie chcę gasić twoich aspiracji i chęci do edytowania, czy wprowadzania jakichś nowych pomysłów. Zwracam tylko uwagę, że zawiłe pomysły (już nie tyle z numeracją, co ze stylami css) mogą spowodować brak zainteresowania dalszą edycją indeksów przez innych wikiskrybów, lub edycją na zasadzie: ''nie rozumiem tego, ale zakładam, że jest dobrze, więc sprawdzę tylko literówki''. Pomyśl nad tym. Być może ktoś się jeszcze tu wypowie. Osobiście chciałbym zawsze, aby ktoś napisał mi, że coś można zrobić lepiej, poprawić, albo wręcz nie iść w takie czy inne rozwiązania, niż miałbym sam się o tym przekonać po roku, czy później jeszcze. Pozdrawiam, [[Wikiskryba:Seboloidus|Seboloidus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Seboloidus|dyskusja]]) 00:37, 19 lip 2022 (CEST) :{{re|Seboloidus}} :Ad.1 (techniczna): Słusznie, poprawię jeszcze dziś. :Ad.2 (merytoryczna): Szablony {{s|c}} oraz {{s|f}} miałem już okazję poznać wcześniej i też je stosuję przy numeracji (ogólnie je stosuję), lecz szablonu {{s|Numeracja stron}} jeszcze nie widziałem (bardzo ciekawe i poćwiczę jego użytkowanie). :Ad.3 (subiektywna): Formułka jest na poziomie prototypu. Wczoraj testowałem, jak wygląda z jej użyciem edycja masowa no i teoretycznie się da (wklejanie jest proste i jedyną trudnością jest ta, że trzeba upewniać się czy w stopce poszczególnych stron nie ma jakichś dodatkowych szablonów takich jak {{s|F...}}). Żeby formułka była prosta w obsłudze dla "przeciętnych Wikiskrybów", myślę że ciekawym pomysłem będzie rozbudować szablon {{s|Numeracja stron}} o parametry wykorzystywane przez [[Moduł:Nagłówek]]. Fajnie, żeby ten szablon umożliwiał też manipulowanie wcięciem po lewej i prawej stronie numeru (po to też drugi i trzeci parametr w module tworzą konkatenację '''A..B''' lub '''B..A''' zależnie od tego, czy numer ma się znaleźć po prawej stronie, czy też po lewej stronie – czyli zależnie od parzystości parametru pierwszego. :'''[[Wikiskryba:Superjurek|Superjurek]]''' ([[Dyskusja_wikiskryby:Superjurek|Dyskusja]]) 09:19, 19 lip 2022 (CEST) ::Przejrzałem wszystkie strony [[Indeks:Stanisław Antoni Wotowski - Tajemniczy wróg.djvu|w tej książce]], jednak nie zauważyłem aby na którejkolwiek stronie w tej książce występowały przypisy. Tak czy inaczej, na stronie pomocy poprawiłem formułkę dla stopki. Potem się zrobi resztę. '''[[Wikiskryba:Superjurek|Superjurek]]''' ([[Dyskusja_wikiskryby:Superjurek|Dyskusja]]) 10:11, 19 lip 2022 (CEST) ::* {{Ping|Superjurek}} Jedyny przypis jest na [[Strona:Stanisław Antoni Wotowski - Tajemniczy wróg.djvu/160|tej stronie]]. [[Wikiskryba:Seboloidus|Seboloidus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Seboloidus|dyskusja]]) 14:07, 19 lip 2022 (CEST) ::*:{{re|Seboloidus}} Racja, moje niedopatrzenie. Właśnie poprawiłem. '''[[Wikiskryba:Superjurek|Superjurek]]''' ([[Dyskusja_wikiskryby:Superjurek|Dyskusja]]) 15:29, 19 lip 2022 (CEST) ==Z kilku stron== ===Czy numeracja stron jest potrzebna/wskazana?=== Zasadniczo rzecz biorąc naszym celem jest raczej uzyskanie funkcjonalnego e-booka (czy to w formie pdf-u, czy epuba czy po prostu stron html obejmujących rozdziały i ze sobą polinkowanych). Ponieważ numery stron są tylko w przestrzeni '''Strona''' (która jest nieprzeznaczona dla użytkownika końcowego) nie są konieczne. Sam ich nie używam lub wstawiam wyjątkowo (np. przy naprawie skanu). Istotniejsze już jest (by było) używanie numeracji stron w przestrzeni indeks, co technicznie wprawdzie nie jest konieczne ale używanie generycznych numerów stron (po prostu 1 - do końca) ma wady. ===Czy to co proponuje Superjurek to automatyzacja?=== Nie. Brakuje: * jednolitego formatu, który by mógł być sterowany na poziomie całego tekstu (inna rzecz, że to zbędne) * brakuje np. dziedziczenia formatu (numeru strony z poprzedniej, albo pierwszej albo czegoś tam - nie jest to trywialne i chyba też zbędne) * brakuje połączenia z numerami stron w indeksie (również ani trywialne, ani konieczne) ===Jak wstawiamy numery stron (jeśli to robimy)?=== * Na bieżąco - wtedy m.in. widzimy numer strony i to kontrolujemy. * Za jednym zamachem, po przepisaniu przechodząc przez wszystkie strony - wtedy łatwiej wstawiać stałą formułkę. * Botem - można wstawiać stałą formułkę, można od razu wyliczone wartości ** ponieważ numery stron są niezmienne na danej stronie, (a jeśli by się zmieniały z powodu błędu to i tak wymaga to zmiany czy formuła czy wynik) to raczej wskazane jest nie liczenie w locie ale raz przy tworzeniu. ===Wady rozwiązania Superjurka=== * Skomplikowana składnia wymaga w przypadku sporadycznego korzystania, wracania do dokumentacji. * Formuła jest na tyle rozbudowana, że wiele osób może po prostu odstraszyć * Jest mało uniwersalna (np. co z żywą paginą (czyli powtarzaniem tytułu rozdziału albo nazwiska autora itp.) ===Kierunek propozycji Superjurka (zalety)=== Wstawianie formułki zamiast ręcznego dostosowywania lewy/prawy i numeru strony jest dobrym pomysłem (zakładając, że ktoś w ogóle chce taki numer wstawiać).<br> W żadnym wypadku nie można kasować tagu <nowiki><references/></nowiki> i trzeba zadbać o właściwą kolejność. ===Co proponuję?=== * wstawianie w nagłówku/stopce znanych wszystkim standardowych szablonów <nowiki>{{c|...}}, {{f|align=lewy|...}}, {{f|align=prawy|...}}</nowiki> - by było to jasne dla każdego redaktora, by było łatwe do korekty * wstawianie „sztywnych” liczb (nie liczonych na bieżąco) * uproszczenie sobie życia przez wstawianie tego przy pomocy formułek ale substytuowanych: wstawienie kodu (na przykład przez Ctrl-V): <pre>{{f|align={{subst:#ifexpr:{{safesubst:SUBPAGENAME}} mod 2 = 0|left|right}}|{{safesubst:#expr:{{safesubst:SUBPAGENAME}}-4}}}} </pre> da na stronie 125 skanu <nowiki>{{f|align=right|121}}</nowiki> a na stronie 156 <nowiki>{{f|align=left|152}}</nowiki> <pre>{{f|align={{subst:#ifexpr:{{safesubst:SUBPAGENAME}} mod 2 = 0|left|right}}|{{tab}}{{safesubst:#expr:{{safesubst:SUBPAGENAME}}-4}}{{tab}}}} </pre> dla małego odstępu po lewej lub prawej stronie liczby. podobne formuły można sobie robić prywatnie dla jakichś innych przypadków (np. jakiegoś wymyślnego formatowania). <br>Rozwiązanie to ma tę zaletę, że pozwala w sposób stały (ctrl-v, skrót klawiaturowy) tworzyć numery stron i jednocześnie na zewnątrz daje znaną i przyjazną składnię. ===Nazwa modułu=== Nazwę '''Nagłówek''' bym raczej zachował dla jakiegoś ważniejszego projektu (przepraszam za surową ocenę) niż dla czegoś, co jest tylko sporadycznie używane. [[Wikiskryba:Draco flavus|Draco flavus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Draco flavus|dyskusja]]) 13:44, 19 lip 2022 (CEST) :{{re|Draco flavus}} Dziękuję za rozbudowaną informację zwrotną. Bardzo szczegółową (i dobrze!). Rozumiem też, że wymagało to utworzenia struktury w postaci sekcji; dlatego, by nie dezintegrować Twojej wypowiedzi będę cytował jej fragmenty i starał się ustosunkować. Swoją wypowiedź jeszcze przemyślę, bo to jest bardzo dużo informacji i nie spodziewałem się takiego zainteresowania zainicjowaną przeze mnie myślą techniczną (pozytywnie mnie zaskoczyłeś!). '''[[Wikiskryba:Superjurek|Superjurek]]''' ([[Dyskusja_wikiskryby:Superjurek|Dyskusja]]) 15:46, 19 lip 2022 (CEST) mba556ozhc8ktjd4xnprscuo5fjtodd 3136840 3136830 2022-07-19T14:54:53Z Superjurek 11231 /* Nazwa modułu */ Odpowiedź wikitext text/x-wiki == Drobne uwagi == {{Ping|Superjurek}} Drobne uwagi: <br>1) techniczna — ta formuła numerowania zawarta w stopce powinna być poniżej ''references'', aby ewentualne przypisy nie pojawiły się poniżej numeru strony.<br> 2) merytoryczna — fajnie byłoby, abyś wzorem Dracona flavusa, czy Joanny Le, opracowujących strony Pomocy, podszedł w bardziej obiektywny sposób to tego tematu, tj. zawarł przede wszystkim znane i wykorzystywane proste sposoby umieszczania numeracji na stronach, zaczynając od szablonów {{s|c}}, {{s|f}}, {{s|Numeracja stron}}... Żywię nadzieję, że strona się rozwinie.<br> 3) subiektywna — ta formuła, jeszcze w połączeniu ze szablonem css to moim zdaniem przekombinowana sprawa. Podzielam tutaj zdanie Ankrego, że "nie bardzo widzę w jaki sposób taki stosunkowo skomplikowany mechanizm mógłby być używany przez przeciętnego Wikiskrybę". Superjurek, w żadnym razie nie chcę gasić twoich aspiracji i chęci do edytowania, czy wprowadzania jakichś nowych pomysłów. Zwracam tylko uwagę, że zawiłe pomysły (już nie tyle z numeracją, co ze stylami css) mogą spowodować brak zainteresowania dalszą edycją indeksów przez innych wikiskrybów, lub edycją na zasadzie: ''nie rozumiem tego, ale zakładam, że jest dobrze, więc sprawdzę tylko literówki''. Pomyśl nad tym. Być może ktoś się jeszcze tu wypowie. Osobiście chciałbym zawsze, aby ktoś napisał mi, że coś można zrobić lepiej, poprawić, albo wręcz nie iść w takie czy inne rozwiązania, niż miałbym sam się o tym przekonać po roku, czy później jeszcze. Pozdrawiam, [[Wikiskryba:Seboloidus|Seboloidus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Seboloidus|dyskusja]]) 00:37, 19 lip 2022 (CEST) :{{re|Seboloidus}} :Ad.1 (techniczna): Słusznie, poprawię jeszcze dziś. :Ad.2 (merytoryczna): Szablony {{s|c}} oraz {{s|f}} miałem już okazję poznać wcześniej i też je stosuję przy numeracji (ogólnie je stosuję), lecz szablonu {{s|Numeracja stron}} jeszcze nie widziałem (bardzo ciekawe i poćwiczę jego użytkowanie). :Ad.3 (subiektywna): Formułka jest na poziomie prototypu. Wczoraj testowałem, jak wygląda z jej użyciem edycja masowa no i teoretycznie się da (wklejanie jest proste i jedyną trudnością jest ta, że trzeba upewniać się czy w stopce poszczególnych stron nie ma jakichś dodatkowych szablonów takich jak {{s|F...}}). Żeby formułka była prosta w obsłudze dla "przeciętnych Wikiskrybów", myślę że ciekawym pomysłem będzie rozbudować szablon {{s|Numeracja stron}} o parametry wykorzystywane przez [[Moduł:Nagłówek]]. Fajnie, żeby ten szablon umożliwiał też manipulowanie wcięciem po lewej i prawej stronie numeru (po to też drugi i trzeci parametr w module tworzą konkatenację '''A..B''' lub '''B..A''' zależnie od tego, czy numer ma się znaleźć po prawej stronie, czy też po lewej stronie – czyli zależnie od parzystości parametru pierwszego. :'''[[Wikiskryba:Superjurek|Superjurek]]''' ([[Dyskusja_wikiskryby:Superjurek|Dyskusja]]) 09:19, 19 lip 2022 (CEST) ::Przejrzałem wszystkie strony [[Indeks:Stanisław Antoni Wotowski - Tajemniczy wróg.djvu|w tej książce]], jednak nie zauważyłem aby na którejkolwiek stronie w tej książce występowały przypisy. Tak czy inaczej, na stronie pomocy poprawiłem formułkę dla stopki. Potem się zrobi resztę. '''[[Wikiskryba:Superjurek|Superjurek]]''' ([[Dyskusja_wikiskryby:Superjurek|Dyskusja]]) 10:11, 19 lip 2022 (CEST) ::* {{Ping|Superjurek}} Jedyny przypis jest na [[Strona:Stanisław Antoni Wotowski - Tajemniczy wróg.djvu/160|tej stronie]]. [[Wikiskryba:Seboloidus|Seboloidus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Seboloidus|dyskusja]]) 14:07, 19 lip 2022 (CEST) ::*:{{re|Seboloidus}} Racja, moje niedopatrzenie. Właśnie poprawiłem. '''[[Wikiskryba:Superjurek|Superjurek]]''' ([[Dyskusja_wikiskryby:Superjurek|Dyskusja]]) 15:29, 19 lip 2022 (CEST) ==Z kilku stron== ===Czy numeracja stron jest potrzebna/wskazana?=== Zasadniczo rzecz biorąc naszym celem jest raczej uzyskanie funkcjonalnego e-booka (czy to w formie pdf-u, czy epuba czy po prostu stron html obejmujących rozdziały i ze sobą polinkowanych). Ponieważ numery stron są tylko w przestrzeni '''Strona''' (która jest nieprzeznaczona dla użytkownika końcowego) nie są konieczne. Sam ich nie używam lub wstawiam wyjątkowo (np. przy naprawie skanu). Istotniejsze już jest (by było) używanie numeracji stron w przestrzeni indeks, co technicznie wprawdzie nie jest konieczne ale używanie generycznych numerów stron (po prostu 1 - do końca) ma wady. ===Czy to co proponuje Superjurek to automatyzacja?=== Nie. Brakuje: * jednolitego formatu, który by mógł być sterowany na poziomie całego tekstu (inna rzecz, że to zbędne) * brakuje np. dziedziczenia formatu (numeru strony z poprzedniej, albo pierwszej albo czegoś tam - nie jest to trywialne i chyba też zbędne) * brakuje połączenia z numerami stron w indeksie (również ani trywialne, ani konieczne) ===Jak wstawiamy numery stron (jeśli to robimy)?=== * Na bieżąco - wtedy m.in. widzimy numer strony i to kontrolujemy. * Za jednym zamachem, po przepisaniu przechodząc przez wszystkie strony - wtedy łatwiej wstawiać stałą formułkę. * Botem - można wstawiać stałą formułkę, można od razu wyliczone wartości ** ponieważ numery stron są niezmienne na danej stronie, (a jeśli by się zmieniały z powodu błędu to i tak wymaga to zmiany czy formuła czy wynik) to raczej wskazane jest nie liczenie w locie ale raz przy tworzeniu. ===Wady rozwiązania Superjurka=== * Skomplikowana składnia wymaga w przypadku sporadycznego korzystania, wracania do dokumentacji. * Formuła jest na tyle rozbudowana, że wiele osób może po prostu odstraszyć * Jest mało uniwersalna (np. co z żywą paginą (czyli powtarzaniem tytułu rozdziału albo nazwiska autora itp.) ===Kierunek propozycji Superjurka (zalety)=== Wstawianie formułki zamiast ręcznego dostosowywania lewy/prawy i numeru strony jest dobrym pomysłem (zakładając, że ktoś w ogóle chce taki numer wstawiać).<br> W żadnym wypadku nie można kasować tagu <nowiki><references/></nowiki> i trzeba zadbać o właściwą kolejność. ===Co proponuję?=== * wstawianie w nagłówku/stopce znanych wszystkim standardowych szablonów <nowiki>{{c|...}}, {{f|align=lewy|...}}, {{f|align=prawy|...}}</nowiki> - by było to jasne dla każdego redaktora, by było łatwe do korekty * wstawianie „sztywnych” liczb (nie liczonych na bieżąco) * uproszczenie sobie życia przez wstawianie tego przy pomocy formułek ale substytuowanych: wstawienie kodu (na przykład przez Ctrl-V): <pre>{{f|align={{subst:#ifexpr:{{safesubst:SUBPAGENAME}} mod 2 = 0|left|right}}|{{safesubst:#expr:{{safesubst:SUBPAGENAME}}-4}}}} </pre> da na stronie 125 skanu <nowiki>{{f|align=right|121}}</nowiki> a na stronie 156 <nowiki>{{f|align=left|152}}</nowiki> <pre>{{f|align={{subst:#ifexpr:{{safesubst:SUBPAGENAME}} mod 2 = 0|left|right}}|{{tab}}{{safesubst:#expr:{{safesubst:SUBPAGENAME}}-4}}{{tab}}}} </pre> dla małego odstępu po lewej lub prawej stronie liczby. podobne formuły można sobie robić prywatnie dla jakichś innych przypadków (np. jakiegoś wymyślnego formatowania). <br>Rozwiązanie to ma tę zaletę, że pozwala w sposób stały (ctrl-v, skrót klawiaturowy) tworzyć numery stron i jednocześnie na zewnątrz daje znaną i przyjazną składnię. ===Nazwa modułu=== Nazwę '''Nagłówek''' bym raczej zachował dla jakiegoś ważniejszego projektu (przepraszam za surową ocenę) niż dla czegoś, co jest tylko sporadycznie używane. [[Wikiskryba:Draco flavus|Draco flavus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Draco flavus|dyskusja]]) 13:44, 19 lip 2022 (CEST) :{{re|Draco flavus}} Dziękuję za rozbudowaną informację zwrotną. Bardzo szczegółową (i dobrze!). Rozumiem też, że wymagało to utworzenia struktury w postaci sekcji; dlatego, by nie dezintegrować Twojej wypowiedzi będę cytował jej fragmenty i starał się ustosunkować. Swoją wypowiedź jeszcze przemyślę, bo to jest bardzo dużo informacji i nie spodziewałem się takiego zainteresowania zainicjowaną przeze mnie myślą techniczną (pozytywnie mnie zaskoczyłeś!). '''[[Wikiskryba:Superjurek|Superjurek]]''' ([[Dyskusja_wikiskryby:Superjurek|Dyskusja]]) 15:46, 19 lip 2022 (CEST) ::{{re|Draco flavus}} Sądzę, że dobrym pomysłem będzie ten zgrzyt naprawiać stopniowo. Nie ukrywam, że mi samemu takie wynalazki ułatwiają życie i posiadanie takiego wyrafinowanego kodu jest pewnego rodzaju narzędziem, które raz a porządnie zaprojektowane uwalnia mnie od rzeźbienia od zera. Jak wspomniałem, nie będę odpowiadał w strukturach Twojej wypowiedzi, aby niej nie pokawałkować. Będę więc przytaczał fragmenty:{{#tag:code|{{#tag:span|Nazwę '''Nagłówek''' bym raczej zachował dla jakiegoś ważniejszego projektu (przepraszam za surową ocenę) niż dla czegoś, co jest tylko sporadycznie używane.|style="background-color:aqua; font-style:italic"}}}} Nazwa szablonu wykorzystywanego w przestrzeni wspólnej musi być prosta. Wystrzegałem się przy tym nazw w stylu '''Moduł:Superjurek/numer-strony''', bo nawet chyba moduły nie mogą mieć podobnie jak kategorie nazw użytkowników. '''Nagłówek''' zdawał się być nazwą względnie krótką i adekwatną. Dobra i inna, gotowy jestem ją zmienić. ::Jeśli dobrze mi się wydaje i we fragmencie {{#tag:code|{{#tag:span|wstawienie kodu (na przykład przez Ctrl-V): [...] da na stronie 125 skanu '''<nowiki>{{f|align=right|121}}</nowiki>''' a na stronie 156 '''<nowiki>{{f|align=left|152}}</nowiki>'''|style="background-color:aqua; font-style:italic"}}}} pytanie jak powinien być zbudowany wikikod w mojej przestrzeni użytkownika, abym mógł sobie automatycznie wygenerować postać'''<nowiki>{{f|align=left|152}}</nowiki>'''. ::W odniesieniu do zaproponowanej przez Ciebie wersji nie wymagającej exportu do modułu, tj. {{#tag:code|<nowiki>{{subst:#ifexpr:{{safesubst:SUBPAGENAME}} mod 2 = 0|left|right}}}}</nowiki>|style="background-color:aqua; font-style:italic"}} – zwracam uwagę, że moduł zawiera też funkcję: {{#tag:syntaxhighlight|--Ta funkcja ma za zadanie automatycznie przełączać kolejność tabulatora "przed" lub "po" numerze strony tak, by owe wcięcia były jednolite dla całej książki. ::function p.przed_po( frame ) :: local nr = frame.args[1] and tonumber( mw.text.trim( frame.args[1] ) ) :: local A = frame.args[2] :: local B = frame.args[3] :: if not nr then return "" :: elseif math.mod(nr, 2) == 0 then return B..A :: else return A..B :: end ::end|lang=lua}}, więc moduł ten też miał w zamyśle automatyzować przełączanie tabulatora albo przed szablon z numerem strony, albo po nim – tak aby dowolne dwie kolejne strony miały te tabulatory dokładnie na odwrót zorientowane na (zasadzie lustrzanego odbicia). Zawarcie tego bezpośrednio w wikikodzie w przestrzeni '''Strona:''' sprowadza się do absurdu, bo to wtedy łatwiej o literówkę. Znowuż chętnie bym to wygenerował w swojej przestrzeni Użytkownika, ale jeśli dobrze mi wiadomo; nie można sobie robić prywatnych modułów (chyba, że się mylę; byłoby to miłe rozczarowanie). '''[[Wikiskryba:Superjurek|Superjurek]]''' ([[Dyskusja_wikiskryby:Superjurek|Dyskusja]]) 16:54, 19 lip 2022 (CEST) nk3jv81gbbc1k5itt111xpwkey8t1t6 3136841 3136840 2022-07-19T14:55:41Z Superjurek 11231 /* Nazwa modułu */ drobne techniczne wikitext text/x-wiki == Drobne uwagi == {{Ping|Superjurek}} Drobne uwagi: <br>1) techniczna — ta formuła numerowania zawarta w stopce powinna być poniżej ''references'', aby ewentualne przypisy nie pojawiły się poniżej numeru strony.<br> 2) merytoryczna — fajnie byłoby, abyś wzorem Dracona flavusa, czy Joanny Le, opracowujących strony Pomocy, podszedł w bardziej obiektywny sposób to tego tematu, tj. zawarł przede wszystkim znane i wykorzystywane proste sposoby umieszczania numeracji na stronach, zaczynając od szablonów {{s|c}}, {{s|f}}, {{s|Numeracja stron}}... Żywię nadzieję, że strona się rozwinie.<br> 3) subiektywna — ta formuła, jeszcze w połączeniu ze szablonem css to moim zdaniem przekombinowana sprawa. Podzielam tutaj zdanie Ankrego, że "nie bardzo widzę w jaki sposób taki stosunkowo skomplikowany mechanizm mógłby być używany przez przeciętnego Wikiskrybę". Superjurek, w żadnym razie nie chcę gasić twoich aspiracji i chęci do edytowania, czy wprowadzania jakichś nowych pomysłów. Zwracam tylko uwagę, że zawiłe pomysły (już nie tyle z numeracją, co ze stylami css) mogą spowodować brak zainteresowania dalszą edycją indeksów przez innych wikiskrybów, lub edycją na zasadzie: ''nie rozumiem tego, ale zakładam, że jest dobrze, więc sprawdzę tylko literówki''. Pomyśl nad tym. Być może ktoś się jeszcze tu wypowie. Osobiście chciałbym zawsze, aby ktoś napisał mi, że coś można zrobić lepiej, poprawić, albo wręcz nie iść w takie czy inne rozwiązania, niż miałbym sam się o tym przekonać po roku, czy później jeszcze. Pozdrawiam, [[Wikiskryba:Seboloidus|Seboloidus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Seboloidus|dyskusja]]) 00:37, 19 lip 2022 (CEST) :{{re|Seboloidus}} :Ad.1 (techniczna): Słusznie, poprawię jeszcze dziś. :Ad.2 (merytoryczna): Szablony {{s|c}} oraz {{s|f}} miałem już okazję poznać wcześniej i też je stosuję przy numeracji (ogólnie je stosuję), lecz szablonu {{s|Numeracja stron}} jeszcze nie widziałem (bardzo ciekawe i poćwiczę jego użytkowanie). :Ad.3 (subiektywna): Formułka jest na poziomie prototypu. Wczoraj testowałem, jak wygląda z jej użyciem edycja masowa no i teoretycznie się da (wklejanie jest proste i jedyną trudnością jest ta, że trzeba upewniać się czy w stopce poszczególnych stron nie ma jakichś dodatkowych szablonów takich jak {{s|F...}}). Żeby formułka była prosta w obsłudze dla "przeciętnych Wikiskrybów", myślę że ciekawym pomysłem będzie rozbudować szablon {{s|Numeracja stron}} o parametry wykorzystywane przez [[Moduł:Nagłówek]]. Fajnie, żeby ten szablon umożliwiał też manipulowanie wcięciem po lewej i prawej stronie numeru (po to też drugi i trzeci parametr w module tworzą konkatenację '''A..B''' lub '''B..A''' zależnie od tego, czy numer ma się znaleźć po prawej stronie, czy też po lewej stronie – czyli zależnie od parzystości parametru pierwszego. :'''[[Wikiskryba:Superjurek|Superjurek]]''' ([[Dyskusja_wikiskryby:Superjurek|Dyskusja]]) 09:19, 19 lip 2022 (CEST) ::Przejrzałem wszystkie strony [[Indeks:Stanisław Antoni Wotowski - Tajemniczy wróg.djvu|w tej książce]], jednak nie zauważyłem aby na którejkolwiek stronie w tej książce występowały przypisy. Tak czy inaczej, na stronie pomocy poprawiłem formułkę dla stopki. Potem się zrobi resztę. '''[[Wikiskryba:Superjurek|Superjurek]]''' ([[Dyskusja_wikiskryby:Superjurek|Dyskusja]]) 10:11, 19 lip 2022 (CEST) ::* {{Ping|Superjurek}} Jedyny przypis jest na [[Strona:Stanisław Antoni Wotowski - Tajemniczy wróg.djvu/160|tej stronie]]. [[Wikiskryba:Seboloidus|Seboloidus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Seboloidus|dyskusja]]) 14:07, 19 lip 2022 (CEST) ::*:{{re|Seboloidus}} Racja, moje niedopatrzenie. Właśnie poprawiłem. '''[[Wikiskryba:Superjurek|Superjurek]]''' ([[Dyskusja_wikiskryby:Superjurek|Dyskusja]]) 15:29, 19 lip 2022 (CEST) ==Z kilku stron== ===Czy numeracja stron jest potrzebna/wskazana?=== Zasadniczo rzecz biorąc naszym celem jest raczej uzyskanie funkcjonalnego e-booka (czy to w formie pdf-u, czy epuba czy po prostu stron html obejmujących rozdziały i ze sobą polinkowanych). Ponieważ numery stron są tylko w przestrzeni '''Strona''' (która jest nieprzeznaczona dla użytkownika końcowego) nie są konieczne. Sam ich nie używam lub wstawiam wyjątkowo (np. przy naprawie skanu). Istotniejsze już jest (by było) używanie numeracji stron w przestrzeni indeks, co technicznie wprawdzie nie jest konieczne ale używanie generycznych numerów stron (po prostu 1 - do końca) ma wady. ===Czy to co proponuje Superjurek to automatyzacja?=== Nie. Brakuje: * jednolitego formatu, który by mógł być sterowany na poziomie całego tekstu (inna rzecz, że to zbędne) * brakuje np. dziedziczenia formatu (numeru strony z poprzedniej, albo pierwszej albo czegoś tam - nie jest to trywialne i chyba też zbędne) * brakuje połączenia z numerami stron w indeksie (również ani trywialne, ani konieczne) ===Jak wstawiamy numery stron (jeśli to robimy)?=== * Na bieżąco - wtedy m.in. widzimy numer strony i to kontrolujemy. * Za jednym zamachem, po przepisaniu przechodząc przez wszystkie strony - wtedy łatwiej wstawiać stałą formułkę. * Botem - można wstawiać stałą formułkę, można od razu wyliczone wartości ** ponieważ numery stron są niezmienne na danej stronie, (a jeśli by się zmieniały z powodu błędu to i tak wymaga to zmiany czy formuła czy wynik) to raczej wskazane jest nie liczenie w locie ale raz przy tworzeniu. ===Wady rozwiązania Superjurka=== * Skomplikowana składnia wymaga w przypadku sporadycznego korzystania, wracania do dokumentacji. * Formuła jest na tyle rozbudowana, że wiele osób może po prostu odstraszyć * Jest mało uniwersalna (np. co z żywą paginą (czyli powtarzaniem tytułu rozdziału albo nazwiska autora itp.) ===Kierunek propozycji Superjurka (zalety)=== Wstawianie formułki zamiast ręcznego dostosowywania lewy/prawy i numeru strony jest dobrym pomysłem (zakładając, że ktoś w ogóle chce taki numer wstawiać).<br> W żadnym wypadku nie można kasować tagu <nowiki><references/></nowiki> i trzeba zadbać o właściwą kolejność. ===Co proponuję?=== * wstawianie w nagłówku/stopce znanych wszystkim standardowych szablonów <nowiki>{{c|...}}, {{f|align=lewy|...}}, {{f|align=prawy|...}}</nowiki> - by było to jasne dla każdego redaktora, by było łatwe do korekty * wstawianie „sztywnych” liczb (nie liczonych na bieżąco) * uproszczenie sobie życia przez wstawianie tego przy pomocy formułek ale substytuowanych: wstawienie kodu (na przykład przez Ctrl-V): <pre>{{f|align={{subst:#ifexpr:{{safesubst:SUBPAGENAME}} mod 2 = 0|left|right}}|{{safesubst:#expr:{{safesubst:SUBPAGENAME}}-4}}}} </pre> da na stronie 125 skanu <nowiki>{{f|align=right|121}}</nowiki> a na stronie 156 <nowiki>{{f|align=left|152}}</nowiki> <pre>{{f|align={{subst:#ifexpr:{{safesubst:SUBPAGENAME}} mod 2 = 0|left|right}}|{{tab}}{{safesubst:#expr:{{safesubst:SUBPAGENAME}}-4}}{{tab}}}} </pre> dla małego odstępu po lewej lub prawej stronie liczby. podobne formuły można sobie robić prywatnie dla jakichś innych przypadków (np. jakiegoś wymyślnego formatowania). <br>Rozwiązanie to ma tę zaletę, że pozwala w sposób stały (ctrl-v, skrót klawiaturowy) tworzyć numery stron i jednocześnie na zewnątrz daje znaną i przyjazną składnię. ===Nazwa modułu=== Nazwę '''Nagłówek''' bym raczej zachował dla jakiegoś ważniejszego projektu (przepraszam za surową ocenę) niż dla czegoś, co jest tylko sporadycznie używane. [[Wikiskryba:Draco flavus|Draco flavus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Draco flavus|dyskusja]]) 13:44, 19 lip 2022 (CEST) :{{re|Draco flavus}} Dziękuję za rozbudowaną informację zwrotną. Bardzo szczegółową (i dobrze!). Rozumiem też, że wymagało to utworzenia struktury w postaci sekcji; dlatego, by nie dezintegrować Twojej wypowiedzi będę cytował jej fragmenty i starał się ustosunkować. Swoją wypowiedź jeszcze przemyślę, bo to jest bardzo dużo informacji i nie spodziewałem się takiego zainteresowania zainicjowaną przeze mnie myślą techniczną (pozytywnie mnie zaskoczyłeś!). '''[[Wikiskryba:Superjurek|Superjurek]]''' ([[Dyskusja_wikiskryby:Superjurek|Dyskusja]]) 15:46, 19 lip 2022 (CEST) ::{{re|Draco flavus}} Sądzę, że dobrym pomysłem będzie ten zgrzyt naprawiać stopniowo. Nie ukrywam, że mi samemu takie wynalazki ułatwiają życie i posiadanie takiego wyrafinowanego kodu jest pewnego rodzaju narzędziem, które raz a porządnie zaprojektowane uwalnia mnie od rzeźbienia od zera. Jak wspomniałem, nie będę odpowiadał w strukturach Twojej wypowiedzi, aby niej nie pokawałkować. Będę więc przytaczał fragmenty:{{#tag:code|{{#tag:span|Nazwę '''Nagłówek''' bym raczej zachował dla jakiegoś ważniejszego projektu (przepraszam za surową ocenę) niż dla czegoś, co jest tylko sporadycznie używane.|style="background-color:aqua; font-style:italic"}}}} Nazwa szablonu wykorzystywanego w przestrzeni wspólnej musi być prosta. Wystrzegałem się przy tym nazw w stylu '''Moduł:Superjurek/numer-strony''', bo nawet chyba moduły nie mogą mieć podobnie jak kategorie nazw użytkowników. '''Nagłówek''' zdawał się być nazwą względnie krótką i adekwatną. Dobra i inna, gotowy jestem ją zmienić. ::Jeśli dobrze mi się wydaje i we fragmencie {{#tag:code|{{#tag:span|wstawienie kodu (na przykład przez Ctrl-V): [...] da na stronie 125 skanu '''<nowiki>{{f|align=right|121}}</nowiki>''' a na stronie 156 '''<nowiki>{{f|align=left|152}}</nowiki>'''|style="background-color:aqua; font-style:italic"}}}} pytanie jak powinien być zbudowany wikikod w mojej przestrzeni użytkownika, abym mógł sobie automatycznie wygenerować postać'''<nowiki>{{f|align=left|152}}</nowiki>'''. ::W odniesieniu do zaproponowanej przez Ciebie wersji nie wymagającej exportu do modułu, tj. {{#tag:code|<nowiki>{{subst:#ifexpr:{{safesubst:SUBPAGENAME}} mod 2 = 0|left|right}}}}</nowiki>|style="background-color:aqua; font-style:italic"}} – zwracam uwagę, że moduł zawiera też funkcję: {{#tag:syntaxhighlight|--Ta funkcja ma za zadanie automatycznie przełączać kolejność tabulatora "przed" lub "po" numerze strony tak, by owe wcięcia były jednolite dla całej książki. function p.przed_po( frame ) local nr = frame.args[1] and tonumber( mw.text.trim( frame.args[1] ) ) local A = frame.args[2] local B = frame.args[3] if not nr then return "" elseif math.mod(nr, 2) == 0 then return B..A else return A..B end end|lang=lua}}, więc moduł ten też miał w zamyśle automatyzować przełączanie tabulatora albo przed szablon z numerem strony, albo po nim – tak aby dowolne dwie kolejne strony miały te tabulatory dokładnie na odwrót zorientowane na (zasadzie lustrzanego odbicia). Zawarcie tego bezpośrednio w wikikodzie w przestrzeni '''Strona:''' sprowadza się do absurdu, bo to wtedy łatwiej o literówkę. Znowuż chętnie bym to wygenerował w swojej przestrzeni Użytkownika, ale jeśli dobrze mi wiadomo; nie można sobie robić prywatnych modułów (chyba, że się mylę; byłoby to miłe rozczarowanie). '''[[Wikiskryba:Superjurek|Superjurek]]''' ([[Dyskusja_wikiskryby:Superjurek|Dyskusja]]) 16:54, 19 lip 2022 (CEST) g99c2gq5oegra7c1goqexakaf8856rd 3136842 3136841 2022-07-19T14:56:22Z Superjurek 11231 /* Nazwa modułu */ int. wikitext text/x-wiki == Drobne uwagi == {{Ping|Superjurek}} Drobne uwagi: <br>1) techniczna — ta formuła numerowania zawarta w stopce powinna być poniżej ''references'', aby ewentualne przypisy nie pojawiły się poniżej numeru strony.<br> 2) merytoryczna — fajnie byłoby, abyś wzorem Dracona flavusa, czy Joanny Le, opracowujących strony Pomocy, podszedł w bardziej obiektywny sposób to tego tematu, tj. zawarł przede wszystkim znane i wykorzystywane proste sposoby umieszczania numeracji na stronach, zaczynając od szablonów {{s|c}}, {{s|f}}, {{s|Numeracja stron}}... Żywię nadzieję, że strona się rozwinie.<br> 3) subiektywna — ta formuła, jeszcze w połączeniu ze szablonem css to moim zdaniem przekombinowana sprawa. Podzielam tutaj zdanie Ankrego, że "nie bardzo widzę w jaki sposób taki stosunkowo skomplikowany mechanizm mógłby być używany przez przeciętnego Wikiskrybę". Superjurek, w żadnym razie nie chcę gasić twoich aspiracji i chęci do edytowania, czy wprowadzania jakichś nowych pomysłów. Zwracam tylko uwagę, że zawiłe pomysły (już nie tyle z numeracją, co ze stylami css) mogą spowodować brak zainteresowania dalszą edycją indeksów przez innych wikiskrybów, lub edycją na zasadzie: ''nie rozumiem tego, ale zakładam, że jest dobrze, więc sprawdzę tylko literówki''. Pomyśl nad tym. Być może ktoś się jeszcze tu wypowie. Osobiście chciałbym zawsze, aby ktoś napisał mi, że coś można zrobić lepiej, poprawić, albo wręcz nie iść w takie czy inne rozwiązania, niż miałbym sam się o tym przekonać po roku, czy później jeszcze. Pozdrawiam, [[Wikiskryba:Seboloidus|Seboloidus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Seboloidus|dyskusja]]) 00:37, 19 lip 2022 (CEST) :{{re|Seboloidus}} :Ad.1 (techniczna): Słusznie, poprawię jeszcze dziś. :Ad.2 (merytoryczna): Szablony {{s|c}} oraz {{s|f}} miałem już okazję poznać wcześniej i też je stosuję przy numeracji (ogólnie je stosuję), lecz szablonu {{s|Numeracja stron}} jeszcze nie widziałem (bardzo ciekawe i poćwiczę jego użytkowanie). :Ad.3 (subiektywna): Formułka jest na poziomie prototypu. Wczoraj testowałem, jak wygląda z jej użyciem edycja masowa no i teoretycznie się da (wklejanie jest proste i jedyną trudnością jest ta, że trzeba upewniać się czy w stopce poszczególnych stron nie ma jakichś dodatkowych szablonów takich jak {{s|F...}}). Żeby formułka była prosta w obsłudze dla "przeciętnych Wikiskrybów", myślę że ciekawym pomysłem będzie rozbudować szablon {{s|Numeracja stron}} o parametry wykorzystywane przez [[Moduł:Nagłówek]]. Fajnie, żeby ten szablon umożliwiał też manipulowanie wcięciem po lewej i prawej stronie numeru (po to też drugi i trzeci parametr w module tworzą konkatenację '''A..B''' lub '''B..A''' zależnie od tego, czy numer ma się znaleźć po prawej stronie, czy też po lewej stronie – czyli zależnie od parzystości parametru pierwszego. :'''[[Wikiskryba:Superjurek|Superjurek]]''' ([[Dyskusja_wikiskryby:Superjurek|Dyskusja]]) 09:19, 19 lip 2022 (CEST) ::Przejrzałem wszystkie strony [[Indeks:Stanisław Antoni Wotowski - Tajemniczy wróg.djvu|w tej książce]], jednak nie zauważyłem aby na którejkolwiek stronie w tej książce występowały przypisy. Tak czy inaczej, na stronie pomocy poprawiłem formułkę dla stopki. Potem się zrobi resztę. '''[[Wikiskryba:Superjurek|Superjurek]]''' ([[Dyskusja_wikiskryby:Superjurek|Dyskusja]]) 10:11, 19 lip 2022 (CEST) ::* {{Ping|Superjurek}} Jedyny przypis jest na [[Strona:Stanisław Antoni Wotowski - Tajemniczy wróg.djvu/160|tej stronie]]. [[Wikiskryba:Seboloidus|Seboloidus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Seboloidus|dyskusja]]) 14:07, 19 lip 2022 (CEST) ::*:{{re|Seboloidus}} Racja, moje niedopatrzenie. Właśnie poprawiłem. '''[[Wikiskryba:Superjurek|Superjurek]]''' ([[Dyskusja_wikiskryby:Superjurek|Dyskusja]]) 15:29, 19 lip 2022 (CEST) ==Z kilku stron== ===Czy numeracja stron jest potrzebna/wskazana?=== Zasadniczo rzecz biorąc naszym celem jest raczej uzyskanie funkcjonalnego e-booka (czy to w formie pdf-u, czy epuba czy po prostu stron html obejmujących rozdziały i ze sobą polinkowanych). Ponieważ numery stron są tylko w przestrzeni '''Strona''' (która jest nieprzeznaczona dla użytkownika końcowego) nie są konieczne. Sam ich nie używam lub wstawiam wyjątkowo (np. przy naprawie skanu). Istotniejsze już jest (by było) używanie numeracji stron w przestrzeni indeks, co technicznie wprawdzie nie jest konieczne ale używanie generycznych numerów stron (po prostu 1 - do końca) ma wady. ===Czy to co proponuje Superjurek to automatyzacja?=== Nie. Brakuje: * jednolitego formatu, który by mógł być sterowany na poziomie całego tekstu (inna rzecz, że to zbędne) * brakuje np. dziedziczenia formatu (numeru strony z poprzedniej, albo pierwszej albo czegoś tam - nie jest to trywialne i chyba też zbędne) * brakuje połączenia z numerami stron w indeksie (również ani trywialne, ani konieczne) ===Jak wstawiamy numery stron (jeśli to robimy)?=== * Na bieżąco - wtedy m.in. widzimy numer strony i to kontrolujemy. * Za jednym zamachem, po przepisaniu przechodząc przez wszystkie strony - wtedy łatwiej wstawiać stałą formułkę. * Botem - można wstawiać stałą formułkę, można od razu wyliczone wartości ** ponieważ numery stron są niezmienne na danej stronie, (a jeśli by się zmieniały z powodu błędu to i tak wymaga to zmiany czy formuła czy wynik) to raczej wskazane jest nie liczenie w locie ale raz przy tworzeniu. ===Wady rozwiązania Superjurka=== * Skomplikowana składnia wymaga w przypadku sporadycznego korzystania, wracania do dokumentacji. * Formuła jest na tyle rozbudowana, że wiele osób może po prostu odstraszyć * Jest mało uniwersalna (np. co z żywą paginą (czyli powtarzaniem tytułu rozdziału albo nazwiska autora itp.) ===Kierunek propozycji Superjurka (zalety)=== Wstawianie formułki zamiast ręcznego dostosowywania lewy/prawy i numeru strony jest dobrym pomysłem (zakładając, że ktoś w ogóle chce taki numer wstawiać).<br> W żadnym wypadku nie można kasować tagu <nowiki><references/></nowiki> i trzeba zadbać o właściwą kolejność. ===Co proponuję?=== * wstawianie w nagłówku/stopce znanych wszystkim standardowych szablonów <nowiki>{{c|...}}, {{f|align=lewy|...}}, {{f|align=prawy|...}}</nowiki> - by było to jasne dla każdego redaktora, by było łatwe do korekty * wstawianie „sztywnych” liczb (nie liczonych na bieżąco) * uproszczenie sobie życia przez wstawianie tego przy pomocy formułek ale substytuowanych: wstawienie kodu (na przykład przez Ctrl-V): <pre>{{f|align={{subst:#ifexpr:{{safesubst:SUBPAGENAME}} mod 2 = 0|left|right}}|{{safesubst:#expr:{{safesubst:SUBPAGENAME}}-4}}}} </pre> da na stronie 125 skanu <nowiki>{{f|align=right|121}}</nowiki> a na stronie 156 <nowiki>{{f|align=left|152}}</nowiki> <pre>{{f|align={{subst:#ifexpr:{{safesubst:SUBPAGENAME}} mod 2 = 0|left|right}}|{{tab}}{{safesubst:#expr:{{safesubst:SUBPAGENAME}}-4}}{{tab}}}} </pre> dla małego odstępu po lewej lub prawej stronie liczby. podobne formuły można sobie robić prywatnie dla jakichś innych przypadków (np. jakiegoś wymyślnego formatowania). <br>Rozwiązanie to ma tę zaletę, że pozwala w sposób stały (ctrl-v, skrót klawiaturowy) tworzyć numery stron i jednocześnie na zewnątrz daje znaną i przyjazną składnię. ===Nazwa modułu=== Nazwę '''Nagłówek''' bym raczej zachował dla jakiegoś ważniejszego projektu (przepraszam za surową ocenę) niż dla czegoś, co jest tylko sporadycznie używane. [[Wikiskryba:Draco flavus|Draco flavus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Draco flavus|dyskusja]]) 13:44, 19 lip 2022 (CEST) :{{re|Draco flavus}} Dziękuję za rozbudowaną informację zwrotną. Bardzo szczegółową (i dobrze!). Rozumiem też, że wymagało to utworzenia struktury w postaci sekcji; dlatego, by nie dezintegrować Twojej wypowiedzi będę cytował jej fragmenty i starał się ustosunkować. Swoją wypowiedź jeszcze przemyślę, bo to jest bardzo dużo informacji i nie spodziewałem się takiego zainteresowania zainicjowaną przeze mnie myślą techniczną (pozytywnie mnie zaskoczyłeś!). '''[[Wikiskryba:Superjurek|Superjurek]]''' ([[Dyskusja_wikiskryby:Superjurek|Dyskusja]]) 15:46, 19 lip 2022 (CEST) ::{{re|Draco flavus}} Sądzę, że dobrym pomysłem będzie ten zgrzyt naprawiać stopniowo. Nie ukrywam, że mi samemu takie wynalazki ułatwiają życie i posiadanie takiego wyrafinowanego kodu jest pewnego rodzaju narzędziem, które raz a porządnie zaprojektowane uwalnia mnie od rzeźbienia od zera. Jak wspomniałem, nie będę odpowiadał w strukturach Twojej wypowiedzi, aby niej nie pokawałkować. Będę więc przytaczał fragmenty:{{#tag:code|{{#tag:span|Nazwę '''Nagłówek''' bym raczej zachował dla jakiegoś ważniejszego projektu (przepraszam za surową ocenę) niż dla czegoś, co jest tylko sporadycznie używane.|style="background-color:aqua; font-style:italic"}}}} Nazwa szablonu wykorzystywanego w przestrzeni wspólnej musi być prosta. Wystrzegałem się przy tym nazw w stylu '''Moduł:Superjurek/numer-strony''', bo nawet chyba moduły nie mogą mieć podobnie jak kategorie nazw użytkowników. '''Nagłówek''' zdawał się być nazwą względnie krótką i adekwatną. Dobra i inna, gotowy jestem ją zmienić. ::Jeśli dobrze mi się wydaje i we fragmencie {{#tag:code|{{#tag:span|wstawienie kodu (na przykład przez Ctrl-V): [...] da na stronie 125 skanu '''<nowiki>{{f|align=right|121}}</nowiki>''' a na stronie 156 '''<nowiki>{{f|align=left|152}}</nowiki>'''|style="background-color:aqua; font-style:italic"}}}} pytanie jak powinien być zbudowany wikikod w mojej przestrzeni użytkownika, abym mógł sobie automatycznie wygenerować postać'''<nowiki>{{f|align=left|152}}</nowiki>'''. ::W odniesieniu do zaproponowanej przez Ciebie wersji nie wymagającej exportu do modułu, tj. {{#tag:code|<nowiki>{{subst:#ifexpr:{{safesubst:SUBPAGENAME}} mod 2 = 0|left|right}}}}</nowiki>|style="background-color:aqua; font-style:italic"}} – zwracam uwagę, że moduł zawiera też funkcję: {{#tag:syntaxhighlight|--Ta funkcja ma za zadanie automatycznie przełączać kolejność tabulatora "przed" lub "po" numerze strony tak, by owe wcięcia były jednolite dla całej książki. function p.przed_po( frame ) local nr = frame.args[1] and tonumber( mw.text.trim( frame.args[1] ) ) local A = frame.args[2] local B = frame.args[3] if not nr then return "" elseif math.mod(nr, 2) == 0 then return B..A else return A..B end end|lang=lua}}, więc moduł ten też miał w zamyśle automatyzować przełączanie tabulatora albo przed szablon z numerem strony, albo po nim – tak aby dowolne dwie kolejne strony miały te tabulatory dokładnie na odwrót zorientowane (na zasadzie lustrzanego odbicia). Zawarcie tego bezpośrednio w wikikodzie w przestrzeni '''Strona:''' sprowadza się do absurdu, bo to wtedy łatwiej o literówkę. Znowuż chętnie bym to wygenerował w swojej przestrzeni Użytkownika, ale jeśli dobrze mi wiadomo; nie można sobie robić prywatnych modułów (chyba, że się mylę; byłoby to miłe rozczarowanie). '''[[Wikiskryba:Superjurek|Superjurek]]''' ([[Dyskusja_wikiskryby:Superjurek|Dyskusja]]) 16:54, 19 lip 2022 (CEST) lfkwlrauzpby96r1ofddqnf9u1phfej 3136844 3136842 2022-07-19T15:21:33Z Superjurek 11231 /* Nazwa modułu */ drobne merytoryczne wikitext text/x-wiki == Drobne uwagi == {{Ping|Superjurek}} Drobne uwagi: <br>1) techniczna — ta formuła numerowania zawarta w stopce powinna być poniżej ''references'', aby ewentualne przypisy nie pojawiły się poniżej numeru strony.<br> 2) merytoryczna — fajnie byłoby, abyś wzorem Dracona flavusa, czy Joanny Le, opracowujących strony Pomocy, podszedł w bardziej obiektywny sposób to tego tematu, tj. zawarł przede wszystkim znane i wykorzystywane proste sposoby umieszczania numeracji na stronach, zaczynając od szablonów {{s|c}}, {{s|f}}, {{s|Numeracja stron}}... Żywię nadzieję, że strona się rozwinie.<br> 3) subiektywna — ta formuła, jeszcze w połączeniu ze szablonem css to moim zdaniem przekombinowana sprawa. Podzielam tutaj zdanie Ankrego, że "nie bardzo widzę w jaki sposób taki stosunkowo skomplikowany mechanizm mógłby być używany przez przeciętnego Wikiskrybę". Superjurek, w żadnym razie nie chcę gasić twoich aspiracji i chęci do edytowania, czy wprowadzania jakichś nowych pomysłów. Zwracam tylko uwagę, że zawiłe pomysły (już nie tyle z numeracją, co ze stylami css) mogą spowodować brak zainteresowania dalszą edycją indeksów przez innych wikiskrybów, lub edycją na zasadzie: ''nie rozumiem tego, ale zakładam, że jest dobrze, więc sprawdzę tylko literówki''. Pomyśl nad tym. Być może ktoś się jeszcze tu wypowie. Osobiście chciałbym zawsze, aby ktoś napisał mi, że coś można zrobić lepiej, poprawić, albo wręcz nie iść w takie czy inne rozwiązania, niż miałbym sam się o tym przekonać po roku, czy później jeszcze. Pozdrawiam, [[Wikiskryba:Seboloidus|Seboloidus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Seboloidus|dyskusja]]) 00:37, 19 lip 2022 (CEST) :{{re|Seboloidus}} :Ad.1 (techniczna): Słusznie, poprawię jeszcze dziś. :Ad.2 (merytoryczna): Szablony {{s|c}} oraz {{s|f}} miałem już okazję poznać wcześniej i też je stosuję przy numeracji (ogólnie je stosuję), lecz szablonu {{s|Numeracja stron}} jeszcze nie widziałem (bardzo ciekawe i poćwiczę jego użytkowanie). :Ad.3 (subiektywna): Formułka jest na poziomie prototypu. Wczoraj testowałem, jak wygląda z jej użyciem edycja masowa no i teoretycznie się da (wklejanie jest proste i jedyną trudnością jest ta, że trzeba upewniać się czy w stopce poszczególnych stron nie ma jakichś dodatkowych szablonów takich jak {{s|F...}}). Żeby formułka była prosta w obsłudze dla "przeciętnych Wikiskrybów", myślę że ciekawym pomysłem będzie rozbudować szablon {{s|Numeracja stron}} o parametry wykorzystywane przez [[Moduł:Nagłówek]]. Fajnie, żeby ten szablon umożliwiał też manipulowanie wcięciem po lewej i prawej stronie numeru (po to też drugi i trzeci parametr w module tworzą konkatenację '''A..B''' lub '''B..A''' zależnie od tego, czy numer ma się znaleźć po prawej stronie, czy też po lewej stronie – czyli zależnie od parzystości parametru pierwszego. :'''[[Wikiskryba:Superjurek|Superjurek]]''' ([[Dyskusja_wikiskryby:Superjurek|Dyskusja]]) 09:19, 19 lip 2022 (CEST) ::Przejrzałem wszystkie strony [[Indeks:Stanisław Antoni Wotowski - Tajemniczy wróg.djvu|w tej książce]], jednak nie zauważyłem aby na którejkolwiek stronie w tej książce występowały przypisy. Tak czy inaczej, na stronie pomocy poprawiłem formułkę dla stopki. Potem się zrobi resztę. '''[[Wikiskryba:Superjurek|Superjurek]]''' ([[Dyskusja_wikiskryby:Superjurek|Dyskusja]]) 10:11, 19 lip 2022 (CEST) ::* {{Ping|Superjurek}} Jedyny przypis jest na [[Strona:Stanisław Antoni Wotowski - Tajemniczy wróg.djvu/160|tej stronie]]. [[Wikiskryba:Seboloidus|Seboloidus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Seboloidus|dyskusja]]) 14:07, 19 lip 2022 (CEST) ::*:{{re|Seboloidus}} Racja, moje niedopatrzenie. Właśnie poprawiłem. '''[[Wikiskryba:Superjurek|Superjurek]]''' ([[Dyskusja_wikiskryby:Superjurek|Dyskusja]]) 15:29, 19 lip 2022 (CEST) ==Z kilku stron== ===Czy numeracja stron jest potrzebna/wskazana?=== Zasadniczo rzecz biorąc naszym celem jest raczej uzyskanie funkcjonalnego e-booka (czy to w formie pdf-u, czy epuba czy po prostu stron html obejmujących rozdziały i ze sobą polinkowanych). Ponieważ numery stron są tylko w przestrzeni '''Strona''' (która jest nieprzeznaczona dla użytkownika końcowego) nie są konieczne. Sam ich nie używam lub wstawiam wyjątkowo (np. przy naprawie skanu). Istotniejsze już jest (by było) używanie numeracji stron w przestrzeni indeks, co technicznie wprawdzie nie jest konieczne ale używanie generycznych numerów stron (po prostu 1 - do końca) ma wady. ===Czy to co proponuje Superjurek to automatyzacja?=== Nie. Brakuje: * jednolitego formatu, który by mógł być sterowany na poziomie całego tekstu (inna rzecz, że to zbędne) * brakuje np. dziedziczenia formatu (numeru strony z poprzedniej, albo pierwszej albo czegoś tam - nie jest to trywialne i chyba też zbędne) * brakuje połączenia z numerami stron w indeksie (również ani trywialne, ani konieczne) ===Jak wstawiamy numery stron (jeśli to robimy)?=== * Na bieżąco - wtedy m.in. widzimy numer strony i to kontrolujemy. * Za jednym zamachem, po przepisaniu przechodząc przez wszystkie strony - wtedy łatwiej wstawiać stałą formułkę. * Botem - można wstawiać stałą formułkę, można od razu wyliczone wartości ** ponieważ numery stron są niezmienne na danej stronie, (a jeśli by się zmieniały z powodu błędu to i tak wymaga to zmiany czy formuła czy wynik) to raczej wskazane jest nie liczenie w locie ale raz przy tworzeniu. ===Wady rozwiązania Superjurka=== * Skomplikowana składnia wymaga w przypadku sporadycznego korzystania, wracania do dokumentacji. * Formuła jest na tyle rozbudowana, że wiele osób może po prostu odstraszyć * Jest mało uniwersalna (np. co z żywą paginą (czyli powtarzaniem tytułu rozdziału albo nazwiska autora itp.) ===Kierunek propozycji Superjurka (zalety)=== Wstawianie formułki zamiast ręcznego dostosowywania lewy/prawy i numeru strony jest dobrym pomysłem (zakładając, że ktoś w ogóle chce taki numer wstawiać).<br> W żadnym wypadku nie można kasować tagu <nowiki><references/></nowiki> i trzeba zadbać o właściwą kolejność. ===Co proponuję?=== * wstawianie w nagłówku/stopce znanych wszystkim standardowych szablonów <nowiki>{{c|...}}, {{f|align=lewy|...}}, {{f|align=prawy|...}}</nowiki> - by było to jasne dla każdego redaktora, by było łatwe do korekty * wstawianie „sztywnych” liczb (nie liczonych na bieżąco) * uproszczenie sobie życia przez wstawianie tego przy pomocy formułek ale substytuowanych: wstawienie kodu (na przykład przez Ctrl-V): <pre>{{f|align={{subst:#ifexpr:{{safesubst:SUBPAGENAME}} mod 2 = 0|left|right}}|{{safesubst:#expr:{{safesubst:SUBPAGENAME}}-4}}}} </pre> da na stronie 125 skanu <nowiki>{{f|align=right|121}}</nowiki> a na stronie 156 <nowiki>{{f|align=left|152}}</nowiki> <pre>{{f|align={{subst:#ifexpr:{{safesubst:SUBPAGENAME}} mod 2 = 0|left|right}}|{{tab}}{{safesubst:#expr:{{safesubst:SUBPAGENAME}}-4}}{{tab}}}} </pre> dla małego odstępu po lewej lub prawej stronie liczby. podobne formuły można sobie robić prywatnie dla jakichś innych przypadków (np. jakiegoś wymyślnego formatowania). <br>Rozwiązanie to ma tę zaletę, że pozwala w sposób stały (ctrl-v, skrót klawiaturowy) tworzyć numery stron i jednocześnie na zewnątrz daje znaną i przyjazną składnię. ===Nazwa modułu=== Nazwę '''Nagłówek''' bym raczej zachował dla jakiegoś ważniejszego projektu (przepraszam za surową ocenę) niż dla czegoś, co jest tylko sporadycznie używane. [[Wikiskryba:Draco flavus|Draco flavus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Draco flavus|dyskusja]]) 13:44, 19 lip 2022 (CEST) :{{re|Draco flavus}} Dziękuję za rozbudowaną informację zwrotną. Bardzo szczegółową (i dobrze!). Rozumiem też, że wymagało to utworzenia struktury w postaci sekcji; dlatego, by nie dezintegrować Twojej wypowiedzi będę cytował jej fragmenty i starał się ustosunkować. Swoją wypowiedź jeszcze przemyślę, bo to jest bardzo dużo informacji i nie spodziewałem się takiego zainteresowania zainicjowaną przeze mnie myślą techniczną (pozytywnie mnie zaskoczyłeś!). '''[[Wikiskryba:Superjurek|Superjurek]]''' ([[Dyskusja_wikiskryby:Superjurek|Dyskusja]]) 15:46, 19 lip 2022 (CEST) ::{{re|Draco flavus}} Sądzę, że dobrym pomysłem będzie ten zgrzyt naprawiać stopniowo. Nie ukrywam, że mi samemu takie wynalazki ułatwiają życie i posiadanie takiego wyrafinowanego kodu jest pewnego rodzaju narzędziem, które raz a porządnie zaprojektowane uwalnia mnie od rzeźbienia od zera. Jak wspomniałem, nie będę odpowiadał w strukturach Twojej wypowiedzi, aby niej nie pokawałkować. Będę więc przytaczał fragmenty:{{#tag:code|{{#tag:span|Nazwę '''Nagłówek''' bym raczej zachował dla jakiegoś ważniejszego projektu (przepraszam za surową ocenę) niż dla czegoś, co jest tylko sporadycznie używane.|style="background-color:aqua; font-style:italic"}}}} Nazwa szablonu wykorzystywanego w przestrzeni wspólnej musi być prosta. Wystrzegałem się przy tym nazw w stylu '''Moduł:Superjurek/numer-strony''', bo nawet chyba moduły nie mogą mieć podobnie jak kategorie nazw użytkowników. '''Nagłówek''' zdawał się być nazwą względnie krótką i adekwatną. Dobra i inna, gotowy jestem ją zmienić. ::Jeśli dobrze mi się wydaje i we fragmencie {{#tag:code|{{#tag:span|wstawienie kodu (na przykład przez Ctrl-V): [...] da na stronie 125 skanu '''<nowiki>{{f|align=right|121}}</nowiki>''' a na stronie 156 '''<nowiki>{{f|align=left|152}}</nowiki>'''|style="background-color:aqua; font-style:italic"}}}} sugerujesz kod, którego efektem będzie zwrócenie też wikikodu, ale o uproszczonej składni; pytanie jak powinien być zbudowany wikikod w mojej przestrzeni użytkownika, abym mógł sobie automatycznie wygenerować postać'''<nowiki>{{f|align=left|152}}</nowiki>'''. ::W odniesieniu do zaproponowanej przez Ciebie wersji nie wymagającej exportu do modułu, tj. {{#tag:code|<nowiki>{{subst:#ifexpr:{{safesubst:SUBPAGENAME}} mod 2 = 0|left|right}}}}</nowiki>|style="background-color:aqua; font-style:italic"}} – zwracam uwagę, że moduł zawiera też funkcję: {{#tag:syntaxhighlight|--Ta funkcja ma za zadanie automatycznie przełączać kolejność tabulatora "przed" lub "po" numerze strony tak, by owe wcięcia były jednolite dla całej książki. function p.przed_po( frame ) local nr = frame.args[1] and tonumber( mw.text.trim( frame.args[1] ) ) local A = frame.args[2] local B = frame.args[3] if not nr then return "" elseif math.mod(nr, 2) == 0 then return B..A else return A..B end end|lang=lua}}, więc moduł ten też miał w zamyśle automatyzować przełączanie tabulatora albo przed szablon z numerem strony, albo po nim – tak aby dowolne dwie kolejne strony miały te tabulatory dokładnie na odwrót zorientowane (na zasadzie lustrzanego odbicia). Zawarcie tego bezpośrednio w wikikodzie w przestrzeni '''Strona:''' sprowadza się do absurdu, bo to wtedy łatwiej o literówkę. Znowuż chętnie bym to wygenerował w swojej przestrzeni Użytkownika, ale jeśli dobrze mi wiadomo; nie można sobie robić prywatnych modułów (chyba, że się mylę; byłoby to miłe rozczarowanie). '''[[Wikiskryba:Superjurek|Superjurek]]''' ([[Dyskusja_wikiskryby:Superjurek|Dyskusja]]) 16:54, 19 lip 2022 (CEST) fdel91ajkv5js24rn1vf67y1yad9fw1 3136914 3136844 2022-07-19T17:57:42Z Draco flavus 2058 /* Nazwa modułu */ wikitext text/x-wiki == Drobne uwagi == {{Ping|Superjurek}} Drobne uwagi: <br>1) techniczna — ta formuła numerowania zawarta w stopce powinna być poniżej ''references'', aby ewentualne przypisy nie pojawiły się poniżej numeru strony.<br> 2) merytoryczna — fajnie byłoby, abyś wzorem Dracona flavusa, czy Joanny Le, opracowujących strony Pomocy, podszedł w bardziej obiektywny sposób to tego tematu, tj. zawarł przede wszystkim znane i wykorzystywane proste sposoby umieszczania numeracji na stronach, zaczynając od szablonów {{s|c}}, {{s|f}}, {{s|Numeracja stron}}... Żywię nadzieję, że strona się rozwinie.<br> 3) subiektywna — ta formuła, jeszcze w połączeniu ze szablonem css to moim zdaniem przekombinowana sprawa. Podzielam tutaj zdanie Ankrego, że "nie bardzo widzę w jaki sposób taki stosunkowo skomplikowany mechanizm mógłby być używany przez przeciętnego Wikiskrybę". Superjurek, w żadnym razie nie chcę gasić twoich aspiracji i chęci do edytowania, czy wprowadzania jakichś nowych pomysłów. Zwracam tylko uwagę, że zawiłe pomysły (już nie tyle z numeracją, co ze stylami css) mogą spowodować brak zainteresowania dalszą edycją indeksów przez innych wikiskrybów, lub edycją na zasadzie: ''nie rozumiem tego, ale zakładam, że jest dobrze, więc sprawdzę tylko literówki''. Pomyśl nad tym. Być może ktoś się jeszcze tu wypowie. Osobiście chciałbym zawsze, aby ktoś napisał mi, że coś można zrobić lepiej, poprawić, albo wręcz nie iść w takie czy inne rozwiązania, niż miałbym sam się o tym przekonać po roku, czy później jeszcze. Pozdrawiam, [[Wikiskryba:Seboloidus|Seboloidus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Seboloidus|dyskusja]]) 00:37, 19 lip 2022 (CEST) :{{re|Seboloidus}} :Ad.1 (techniczna): Słusznie, poprawię jeszcze dziś. :Ad.2 (merytoryczna): Szablony {{s|c}} oraz {{s|f}} miałem już okazję poznać wcześniej i też je stosuję przy numeracji (ogólnie je stosuję), lecz szablonu {{s|Numeracja stron}} jeszcze nie widziałem (bardzo ciekawe i poćwiczę jego użytkowanie). :Ad.3 (subiektywna): Formułka jest na poziomie prototypu. Wczoraj testowałem, jak wygląda z jej użyciem edycja masowa no i teoretycznie się da (wklejanie jest proste i jedyną trudnością jest ta, że trzeba upewniać się czy w stopce poszczególnych stron nie ma jakichś dodatkowych szablonów takich jak {{s|F...}}). Żeby formułka była prosta w obsłudze dla "przeciętnych Wikiskrybów", myślę że ciekawym pomysłem będzie rozbudować szablon {{s|Numeracja stron}} o parametry wykorzystywane przez [[Moduł:Nagłówek]]. Fajnie, żeby ten szablon umożliwiał też manipulowanie wcięciem po lewej i prawej stronie numeru (po to też drugi i trzeci parametr w module tworzą konkatenację '''A..B''' lub '''B..A''' zależnie od tego, czy numer ma się znaleźć po prawej stronie, czy też po lewej stronie – czyli zależnie od parzystości parametru pierwszego. :'''[[Wikiskryba:Superjurek|Superjurek]]''' ([[Dyskusja_wikiskryby:Superjurek|Dyskusja]]) 09:19, 19 lip 2022 (CEST) ::Przejrzałem wszystkie strony [[Indeks:Stanisław Antoni Wotowski - Tajemniczy wróg.djvu|w tej książce]], jednak nie zauważyłem aby na którejkolwiek stronie w tej książce występowały przypisy. Tak czy inaczej, na stronie pomocy poprawiłem formułkę dla stopki. Potem się zrobi resztę. '''[[Wikiskryba:Superjurek|Superjurek]]''' ([[Dyskusja_wikiskryby:Superjurek|Dyskusja]]) 10:11, 19 lip 2022 (CEST) ::* {{Ping|Superjurek}} Jedyny przypis jest na [[Strona:Stanisław Antoni Wotowski - Tajemniczy wróg.djvu/160|tej stronie]]. [[Wikiskryba:Seboloidus|Seboloidus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Seboloidus|dyskusja]]) 14:07, 19 lip 2022 (CEST) ::*:{{re|Seboloidus}} Racja, moje niedopatrzenie. Właśnie poprawiłem. '''[[Wikiskryba:Superjurek|Superjurek]]''' ([[Dyskusja_wikiskryby:Superjurek|Dyskusja]]) 15:29, 19 lip 2022 (CEST) ==Z kilku stron== ===Czy numeracja stron jest potrzebna/wskazana?=== Zasadniczo rzecz biorąc naszym celem jest raczej uzyskanie funkcjonalnego e-booka (czy to w formie pdf-u, czy epuba czy po prostu stron html obejmujących rozdziały i ze sobą polinkowanych). Ponieważ numery stron są tylko w przestrzeni '''Strona''' (która jest nieprzeznaczona dla użytkownika końcowego) nie są konieczne. Sam ich nie używam lub wstawiam wyjątkowo (np. przy naprawie skanu). Istotniejsze już jest (by było) używanie numeracji stron w przestrzeni indeks, co technicznie wprawdzie nie jest konieczne ale używanie generycznych numerów stron (po prostu 1 - do końca) ma wady. ===Czy to co proponuje Superjurek to automatyzacja?=== Nie. Brakuje: * jednolitego formatu, który by mógł być sterowany na poziomie całego tekstu (inna rzecz, że to zbędne) * brakuje np. dziedziczenia formatu (numeru strony z poprzedniej, albo pierwszej albo czegoś tam - nie jest to trywialne i chyba też zbędne) * brakuje połączenia z numerami stron w indeksie (również ani trywialne, ani konieczne) ===Jak wstawiamy numery stron (jeśli to robimy)?=== * Na bieżąco - wtedy m.in. widzimy numer strony i to kontrolujemy. * Za jednym zamachem, po przepisaniu przechodząc przez wszystkie strony - wtedy łatwiej wstawiać stałą formułkę. * Botem - można wstawiać stałą formułkę, można od razu wyliczone wartości ** ponieważ numery stron są niezmienne na danej stronie, (a jeśli by się zmieniały z powodu błędu to i tak wymaga to zmiany czy formuła czy wynik) to raczej wskazane jest nie liczenie w locie ale raz przy tworzeniu. ===Wady rozwiązania Superjurka=== * Skomplikowana składnia wymaga w przypadku sporadycznego korzystania, wracania do dokumentacji. * Formuła jest na tyle rozbudowana, że wiele osób może po prostu odstraszyć * Jest mało uniwersalna (np. co z żywą paginą (czyli powtarzaniem tytułu rozdziału albo nazwiska autora itp.) ===Kierunek propozycji Superjurka (zalety)=== Wstawianie formułki zamiast ręcznego dostosowywania lewy/prawy i numeru strony jest dobrym pomysłem (zakładając, że ktoś w ogóle chce taki numer wstawiać).<br> W żadnym wypadku nie można kasować tagu <nowiki><references/></nowiki> i trzeba zadbać o właściwą kolejność. ===Co proponuję?=== * wstawianie w nagłówku/stopce znanych wszystkim standardowych szablonów <nowiki>{{c|...}}, {{f|align=lewy|...}}, {{f|align=prawy|...}}</nowiki> - by było to jasne dla każdego redaktora, by było łatwe do korekty * wstawianie „sztywnych” liczb (nie liczonych na bieżąco) * uproszczenie sobie życia przez wstawianie tego przy pomocy formułek ale substytuowanych: wstawienie kodu (na przykład przez Ctrl-V): <pre>{{f|align={{subst:#ifexpr:{{safesubst:SUBPAGENAME}} mod 2 = 0|left|right}}|{{safesubst:#expr:{{safesubst:SUBPAGENAME}}-4}}}} </pre> da na stronie 125 skanu <nowiki>{{f|align=right|121}}</nowiki> a na stronie 156 <nowiki>{{f|align=left|152}}</nowiki> <pre>{{f|align={{subst:#ifexpr:{{safesubst:SUBPAGENAME}} mod 2 = 0|left|right}}|{{tab}}{{safesubst:#expr:{{safesubst:SUBPAGENAME}}-4}}{{tab}}}} </pre> dla małego odstępu po lewej lub prawej stronie liczby. podobne formuły można sobie robić prywatnie dla jakichś innych przypadków (np. jakiegoś wymyślnego formatowania). <br>Rozwiązanie to ma tę zaletę, że pozwala w sposób stały (ctrl-v, skrót klawiaturowy) tworzyć numery stron i jednocześnie na zewnątrz daje znaną i przyjazną składnię. ===Nazwa modułu=== Nazwę '''Nagłówek''' bym raczej zachował dla jakiegoś ważniejszego projektu (przepraszam za surową ocenę) niż dla czegoś, co jest tylko sporadycznie używane. [[Wikiskryba:Draco flavus|Draco flavus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Draco flavus|dyskusja]]) 13:44, 19 lip 2022 (CEST) :{{re|Draco flavus}} Dziękuję za rozbudowaną informację zwrotną. Bardzo szczegółową (i dobrze!). Rozumiem też, że wymagało to utworzenia struktury w postaci sekcji; dlatego, by nie dezintegrować Twojej wypowiedzi będę cytował jej fragmenty i starał się ustosunkować. Swoją wypowiedź jeszcze przemyślę, bo to jest bardzo dużo informacji i nie spodziewałem się takiego zainteresowania zainicjowaną przeze mnie myślą techniczną (pozytywnie mnie zaskoczyłeś!). '''[[Wikiskryba:Superjurek|Superjurek]]''' ([[Dyskusja_wikiskryby:Superjurek|Dyskusja]]) 15:46, 19 lip 2022 (CEST) ::{{re|Draco flavus}} Sądzę, że dobrym pomysłem będzie ten zgrzyt naprawiać stopniowo. Nie ukrywam, że mi samemu takie wynalazki ułatwiają życie i posiadanie takiego wyrafinowanego kodu jest pewnego rodzaju narzędziem, które raz a porządnie zaprojektowane uwalnia mnie od rzeźbienia od zera. Jak wspomniałem, nie będę odpowiadał w strukturach Twojej wypowiedzi, aby niej nie pokawałkować. Będę więc przytaczał fragmenty:{{#tag:code|{{#tag:span|Nazwę '''Nagłówek''' bym raczej zachował dla jakiegoś ważniejszego projektu (przepraszam za surową ocenę) niż dla czegoś, co jest tylko sporadycznie używane.|style="background-color:aqua; font-style:italic"}}}} Nazwa szablonu wykorzystywanego w przestrzeni wspólnej musi być prosta. Wystrzegałem się przy tym nazw w stylu '''Moduł:Superjurek/numer-strony''', bo nawet chyba moduły nie mogą mieć podobnie jak kategorie nazw użytkowników. '''Nagłówek''' zdawał się być nazwą względnie krótką i adekwatną. Dobra i inna, gotowy jestem ją zmienić. ::Jeśli dobrze mi się wydaje i we fragmencie {{#tag:code|{{#tag:span|wstawienie kodu (na przykład przez Ctrl-V): [...] da na stronie 125 skanu '''<nowiki>{{f|align=right|121}}</nowiki>''' a na stronie 156 '''<nowiki>{{f|align=left|152}}</nowiki>'''|style="background-color:aqua; font-style:italic"}}}} sugerujesz kod, którego efektem będzie zwrócenie też wikikodu, ale o uproszczonej składni; pytanie jak powinien być zbudowany wikikod w mojej przestrzeni użytkownika, abym mógł sobie automatycznie wygenerować postać'''<nowiki>{{f|align=left|152}}</nowiki>'''. ::W odniesieniu do zaproponowanej przez Ciebie wersji nie wymagającej exportu do modułu, tj. {{#tag:code|<nowiki>{{subst:#ifexpr:{{safesubst:SUBPAGENAME}} mod 2 = 0|left|right}}}}</nowiki>|style="background-color:aqua; font-style:italic"}} – zwracam uwagę, że moduł zawiera też funkcję: {{#tag:syntaxhighlight|--Ta funkcja ma za zadanie automatycznie przełączać kolejność tabulatora "przed" lub "po" numerze strony tak, by owe wcięcia były jednolite dla całej książki. function p.przed_po( frame ) local nr = frame.args[1] and tonumber( mw.text.trim( frame.args[1] ) ) local A = frame.args[2] local B = frame.args[3] if not nr then return "" elseif math.mod(nr, 2) == 0 then return B..A else return A..B end end|lang=lua}}, więc moduł ten też miał w zamyśle automatyzować przełączanie tabulatora albo przed szablon z numerem strony, albo po nim – tak aby dowolne dwie kolejne strony miały te tabulatory dokładnie na odwrót zorientowane (na zasadzie lustrzanego odbicia). Zawarcie tego bezpośrednio w wikikodzie w przestrzeni '''Strona:''' sprowadza się do absurdu, bo to wtedy łatwiej o literówkę. Znowuż chętnie bym to wygenerował w swojej przestrzeni Użytkownika, ale jeśli dobrze mi wiadomo; nie można sobie robić prywatnych modułów (chyba, że się mylę; byłoby to miłe rozczarowanie). '''[[Wikiskryba:Superjurek|Superjurek]]''' ([[Dyskusja_wikiskryby:Superjurek|Dyskusja]]) 16:54, 19 lip 2022 (CEST) ::prywatne moduły są dobre, jeśli są używane prywatnie (albo nie zostawiają śladów - czyli podlegają substytucji), jeśli są transkludowane (czyli tak po prostu <nowiki>{{#invoke:...}}</nowiki> jest to problematyczne, bo użytkownik zwyczajowo może poprosić o ich wykasowanie. Wtedy pozostanie mnóstwo czerwonych linków (które ktoś będzie musiał naprawić botem). Prywatne moduły są też dobre do eksperymentów. Nazwa Nagłówek była wolna, wziąłeś ją – OK. To było najdrobniejsze z moich zastrzeżeń. Bardziej sobie myślę, że to samo można uzyskać bez modułu (przy pomocy funkcji parsera i kodu, podobnego do tego, który napisałem). To co „wklejasz” efektywnie na stronę jest podobnej długości i skomplikowania. Jeśli zaś użyjesz substytucji (subst/safesubst) dodatkowo kod na stronie staje się zrozumiały i prosty dla każdego redaktora WŹ. Co do zastrzeżenia o kolejności A..B vs. B..A , to w tym wypadku jest to niekonieczne, dla krótkiego tekstu wyrównanego do prawej dodatkowy tabulator z lewej wizualnie nic nie zmieni, podobnie dla tekstu po lewej tabulator po prawej. Można oczywiście zrobić i tak, by było bez dodatkowego tabulatora: <pre>{{f|align={{subst:#ifexpr:{{safesubst:SUBPAGENAME}} mod 2 = 0|left|right}}|{{subst:#ifexpr:{{safesubst:SUBPAGENAME}} mod 2 = 0|{{tab}}|}}{{safesubst:#expr:{{safesubst:SUBPAGENAME}}-4}}{{subst:#ifexpr:{{safesubst:SUBPAGENAME}} mod 2 = 0||{{tab}}}}}}</pre>. ::Nie bardzo rozumiem, co masz na myśli pytając ''jak powinien być zbudowany wikikod w mojej przestrzeni użytkownika, abym mógł sobie automatycznie wygenerować postać''. Ten kod, co powyżej po prostu wstawiasz na jakąś podstronę i uzyskujesz kod <nowiki>{{f|align=lewy|{{tab}}126}}</nowiki> czy jakiś taki. Z twoim modułem też to zadziała: <pre>{{F|{{subst:#invoke:Nagłówek|przed_po|{{safesubst:#expr: {{safesubst:SUBPAGENAME}} - 6}}|{{safesubst:#expr: {{safesubst:SUBPAGENAME}} - 6}}|{{tab|0}}}}|align={{safesubst:#invoke:Nagłówek|lewo_prawo|{{safesubst:#expr: {{safesubst:SUBPAGENAME}} - 6}}}}|przed=1em}}</pre> . Ale to temat poboczny, bo moim zdaniem, tam gdzie można coś zrobić bez specjalnego modułu w sposób porównywalnie skomplikowany, lepiej to zrobić standardowymi funkcjami, szablonami. Gdzie sobie zanotujesz ten skrawek kodu, jeśli ci się wydaje przydatny, wszystko jedno, może być w brudnopisie, może być w jakim pliku, może być tutaj... [[Wikiskryba:Draco flavus|Draco flavus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Draco flavus|dyskusja]]) 19:56, 19 lip 2022 (CEST) go0bnohqzwfbj1bi7w4wopaeyq2vwyr 3136916 3136914 2022-07-19T17:58:40Z Draco flavus 2058 /* Nazwa modułu */ wikitext text/x-wiki == Drobne uwagi == {{Ping|Superjurek}} Drobne uwagi: <br>1) techniczna — ta formuła numerowania zawarta w stopce powinna być poniżej ''references'', aby ewentualne przypisy nie pojawiły się poniżej numeru strony.<br> 2) merytoryczna — fajnie byłoby, abyś wzorem Dracona flavusa, czy Joanny Le, opracowujących strony Pomocy, podszedł w bardziej obiektywny sposób to tego tematu, tj. zawarł przede wszystkim znane i wykorzystywane proste sposoby umieszczania numeracji na stronach, zaczynając od szablonów {{s|c}}, {{s|f}}, {{s|Numeracja stron}}... Żywię nadzieję, że strona się rozwinie.<br> 3) subiektywna — ta formuła, jeszcze w połączeniu ze szablonem css to moim zdaniem przekombinowana sprawa. Podzielam tutaj zdanie Ankrego, że "nie bardzo widzę w jaki sposób taki stosunkowo skomplikowany mechanizm mógłby być używany przez przeciętnego Wikiskrybę". Superjurek, w żadnym razie nie chcę gasić twoich aspiracji i chęci do edytowania, czy wprowadzania jakichś nowych pomysłów. Zwracam tylko uwagę, że zawiłe pomysły (już nie tyle z numeracją, co ze stylami css) mogą spowodować brak zainteresowania dalszą edycją indeksów przez innych wikiskrybów, lub edycją na zasadzie: ''nie rozumiem tego, ale zakładam, że jest dobrze, więc sprawdzę tylko literówki''. Pomyśl nad tym. Być może ktoś się jeszcze tu wypowie. Osobiście chciałbym zawsze, aby ktoś napisał mi, że coś można zrobić lepiej, poprawić, albo wręcz nie iść w takie czy inne rozwiązania, niż miałbym sam się o tym przekonać po roku, czy później jeszcze. Pozdrawiam, [[Wikiskryba:Seboloidus|Seboloidus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Seboloidus|dyskusja]]) 00:37, 19 lip 2022 (CEST) :{{re|Seboloidus}} :Ad.1 (techniczna): Słusznie, poprawię jeszcze dziś. :Ad.2 (merytoryczna): Szablony {{s|c}} oraz {{s|f}} miałem już okazję poznać wcześniej i też je stosuję przy numeracji (ogólnie je stosuję), lecz szablonu {{s|Numeracja stron}} jeszcze nie widziałem (bardzo ciekawe i poćwiczę jego użytkowanie). :Ad.3 (subiektywna): Formułka jest na poziomie prototypu. Wczoraj testowałem, jak wygląda z jej użyciem edycja masowa no i teoretycznie się da (wklejanie jest proste i jedyną trudnością jest ta, że trzeba upewniać się czy w stopce poszczególnych stron nie ma jakichś dodatkowych szablonów takich jak {{s|F...}}). Żeby formułka była prosta w obsłudze dla "przeciętnych Wikiskrybów", myślę że ciekawym pomysłem będzie rozbudować szablon {{s|Numeracja stron}} o parametry wykorzystywane przez [[Moduł:Nagłówek]]. Fajnie, żeby ten szablon umożliwiał też manipulowanie wcięciem po lewej i prawej stronie numeru (po to też drugi i trzeci parametr w module tworzą konkatenację '''A..B''' lub '''B..A''' zależnie od tego, czy numer ma się znaleźć po prawej stronie, czy też po lewej stronie – czyli zależnie od parzystości parametru pierwszego. :'''[[Wikiskryba:Superjurek|Superjurek]]''' ([[Dyskusja_wikiskryby:Superjurek|Dyskusja]]) 09:19, 19 lip 2022 (CEST) ::Przejrzałem wszystkie strony [[Indeks:Stanisław Antoni Wotowski - Tajemniczy wróg.djvu|w tej książce]], jednak nie zauważyłem aby na którejkolwiek stronie w tej książce występowały przypisy. Tak czy inaczej, na stronie pomocy poprawiłem formułkę dla stopki. Potem się zrobi resztę. '''[[Wikiskryba:Superjurek|Superjurek]]''' ([[Dyskusja_wikiskryby:Superjurek|Dyskusja]]) 10:11, 19 lip 2022 (CEST) ::* {{Ping|Superjurek}} Jedyny przypis jest na [[Strona:Stanisław Antoni Wotowski - Tajemniczy wróg.djvu/160|tej stronie]]. [[Wikiskryba:Seboloidus|Seboloidus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Seboloidus|dyskusja]]) 14:07, 19 lip 2022 (CEST) ::*:{{re|Seboloidus}} Racja, moje niedopatrzenie. Właśnie poprawiłem. '''[[Wikiskryba:Superjurek|Superjurek]]''' ([[Dyskusja_wikiskryby:Superjurek|Dyskusja]]) 15:29, 19 lip 2022 (CEST) ==Z kilku stron== ===Czy numeracja stron jest potrzebna/wskazana?=== Zasadniczo rzecz biorąc naszym celem jest raczej uzyskanie funkcjonalnego e-booka (czy to w formie pdf-u, czy epuba czy po prostu stron html obejmujących rozdziały i ze sobą polinkowanych). Ponieważ numery stron są tylko w przestrzeni '''Strona''' (która jest nieprzeznaczona dla użytkownika końcowego) nie są konieczne. Sam ich nie używam lub wstawiam wyjątkowo (np. przy naprawie skanu). Istotniejsze już jest (by było) używanie numeracji stron w przestrzeni indeks, co technicznie wprawdzie nie jest konieczne ale używanie generycznych numerów stron (po prostu 1 - do końca) ma wady. ===Czy to co proponuje Superjurek to automatyzacja?=== Nie. Brakuje: * jednolitego formatu, który by mógł być sterowany na poziomie całego tekstu (inna rzecz, że to zbędne) * brakuje np. dziedziczenia formatu (numeru strony z poprzedniej, albo pierwszej albo czegoś tam - nie jest to trywialne i chyba też zbędne) * brakuje połączenia z numerami stron w indeksie (również ani trywialne, ani konieczne) ===Jak wstawiamy numery stron (jeśli to robimy)?=== * Na bieżąco - wtedy m.in. widzimy numer strony i to kontrolujemy. * Za jednym zamachem, po przepisaniu przechodząc przez wszystkie strony - wtedy łatwiej wstawiać stałą formułkę. * Botem - można wstawiać stałą formułkę, można od razu wyliczone wartości ** ponieważ numery stron są niezmienne na danej stronie, (a jeśli by się zmieniały z powodu błędu to i tak wymaga to zmiany czy formuła czy wynik) to raczej wskazane jest nie liczenie w locie ale raz przy tworzeniu. ===Wady rozwiązania Superjurka=== * Skomplikowana składnia wymaga w przypadku sporadycznego korzystania, wracania do dokumentacji. * Formuła jest na tyle rozbudowana, że wiele osób może po prostu odstraszyć * Jest mało uniwersalna (np. co z żywą paginą (czyli powtarzaniem tytułu rozdziału albo nazwiska autora itp.) ===Kierunek propozycji Superjurka (zalety)=== Wstawianie formułki zamiast ręcznego dostosowywania lewy/prawy i numeru strony jest dobrym pomysłem (zakładając, że ktoś w ogóle chce taki numer wstawiać).<br> W żadnym wypadku nie można kasować tagu <nowiki><references/></nowiki> i trzeba zadbać o właściwą kolejność. ===Co proponuję?=== * wstawianie w nagłówku/stopce znanych wszystkim standardowych szablonów <nowiki>{{c|...}}, {{f|align=lewy|...}}, {{f|align=prawy|...}}</nowiki> - by było to jasne dla każdego redaktora, by było łatwe do korekty * wstawianie „sztywnych” liczb (nie liczonych na bieżąco) * uproszczenie sobie życia przez wstawianie tego przy pomocy formułek ale substytuowanych: wstawienie kodu (na przykład przez Ctrl-V): <pre>{{f|align={{subst:#ifexpr:{{safesubst:SUBPAGENAME}} mod 2 = 0|left|right}}|{{safesubst:#expr:{{safesubst:SUBPAGENAME}}-4}}}} </pre> da na stronie 125 skanu <nowiki>{{f|align=right|121}}</nowiki> a na stronie 156 <nowiki>{{f|align=left|152}}</nowiki> <pre>{{f|align={{subst:#ifexpr:{{safesubst:SUBPAGENAME}} mod 2 = 0|left|right}}|{{tab}}{{safesubst:#expr:{{safesubst:SUBPAGENAME}}-4}}{{tab}}}} </pre> dla małego odstępu po lewej lub prawej stronie liczby. podobne formuły można sobie robić prywatnie dla jakichś innych przypadków (np. jakiegoś wymyślnego formatowania). <br>Rozwiązanie to ma tę zaletę, że pozwala w sposób stały (ctrl-v, skrót klawiaturowy) tworzyć numery stron i jednocześnie na zewnątrz daje znaną i przyjazną składnię. ===Nazwa modułu=== Nazwę '''Nagłówek''' bym raczej zachował dla jakiegoś ważniejszego projektu (przepraszam za surową ocenę) niż dla czegoś, co jest tylko sporadycznie używane. [[Wikiskryba:Draco flavus|Draco flavus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Draco flavus|dyskusja]]) 13:44, 19 lip 2022 (CEST) :{{re|Draco flavus}} Dziękuję za rozbudowaną informację zwrotną. Bardzo szczegółową (i dobrze!). Rozumiem też, że wymagało to utworzenia struktury w postaci sekcji; dlatego, by nie dezintegrować Twojej wypowiedzi będę cytował jej fragmenty i starał się ustosunkować. Swoją wypowiedź jeszcze przemyślę, bo to jest bardzo dużo informacji i nie spodziewałem się takiego zainteresowania zainicjowaną przeze mnie myślą techniczną (pozytywnie mnie zaskoczyłeś!). '''[[Wikiskryba:Superjurek|Superjurek]]''' ([[Dyskusja_wikiskryby:Superjurek|Dyskusja]]) 15:46, 19 lip 2022 (CEST) ::{{re|Draco flavus}} Sądzę, że dobrym pomysłem będzie ten zgrzyt naprawiać stopniowo. Nie ukrywam, że mi samemu takie wynalazki ułatwiają życie i posiadanie takiego wyrafinowanego kodu jest pewnego rodzaju narzędziem, które raz a porządnie zaprojektowane uwalnia mnie od rzeźbienia od zera. Jak wspomniałem, nie będę odpowiadał w strukturach Twojej wypowiedzi, aby niej nie pokawałkować. Będę więc przytaczał fragmenty:{{#tag:code|{{#tag:span|Nazwę '''Nagłówek''' bym raczej zachował dla jakiegoś ważniejszego projektu (przepraszam za surową ocenę) niż dla czegoś, co jest tylko sporadycznie używane.|style="background-color:aqua; font-style:italic"}}}} Nazwa szablonu wykorzystywanego w przestrzeni wspólnej musi być prosta. Wystrzegałem się przy tym nazw w stylu '''Moduł:Superjurek/numer-strony''', bo nawet chyba moduły nie mogą mieć podobnie jak kategorie nazw użytkowników. '''Nagłówek''' zdawał się być nazwą względnie krótką i adekwatną. Dobra i inna, gotowy jestem ją zmienić. ::Jeśli dobrze mi się wydaje i we fragmencie {{#tag:code|{{#tag:span|wstawienie kodu (na przykład przez Ctrl-V): [...] da na stronie 125 skanu '''<nowiki>{{f|align=right|121}}</nowiki>''' a na stronie 156 '''<nowiki>{{f|align=left|152}}</nowiki>'''|style="background-color:aqua; font-style:italic"}}}} sugerujesz kod, którego efektem będzie zwrócenie też wikikodu, ale o uproszczonej składni; pytanie jak powinien być zbudowany wikikod w mojej przestrzeni użytkownika, abym mógł sobie automatycznie wygenerować postać'''<nowiki>{{f|align=left|152}}</nowiki>'''. ::W odniesieniu do zaproponowanej przez Ciebie wersji nie wymagającej exportu do modułu, tj. {{#tag:code|<nowiki>{{subst:#ifexpr:{{safesubst:SUBPAGENAME}} mod 2 = 0|left|right}}}}</nowiki>|style="background-color:aqua; font-style:italic"}} – zwracam uwagę, że moduł zawiera też funkcję: {{#tag:syntaxhighlight|--Ta funkcja ma za zadanie automatycznie przełączać kolejność tabulatora "przed" lub "po" numerze strony tak, by owe wcięcia były jednolite dla całej książki. function p.przed_po( frame ) local nr = frame.args[1] and tonumber( mw.text.trim( frame.args[1] ) ) local A = frame.args[2] local B = frame.args[3] if not nr then return "" elseif math.mod(nr, 2) == 0 then return B..A else return A..B end end|lang=lua}}, więc moduł ten też miał w zamyśle automatyzować przełączanie tabulatora albo przed szablon z numerem strony, albo po nim – tak aby dowolne dwie kolejne strony miały te tabulatory dokładnie na odwrót zorientowane (na zasadzie lustrzanego odbicia). Zawarcie tego bezpośrednio w wikikodzie w przestrzeni '''Strona:''' sprowadza się do absurdu, bo to wtedy łatwiej o literówkę. Znowuż chętnie bym to wygenerował w swojej przestrzeni Użytkownika, ale jeśli dobrze mi wiadomo; nie można sobie robić prywatnych modułów (chyba, że się mylę; byłoby to miłe rozczarowanie). '''[[Wikiskryba:Superjurek|Superjurek]]''' ([[Dyskusja_wikiskryby:Superjurek|Dyskusja]]) 16:54, 19 lip 2022 (CEST) :::prywatne moduły są dobre, jeśli są używane prywatnie (albo nie zostawiają śladów - czyli podlegają substytucji), jeśli są transkludowane (czyli tak po prostu <nowiki>{{#invoke:...}}</nowiki> jest to problematyczne, bo użytkownik zwyczajowo może poprosić o ich wykasowanie. Wtedy pozostanie mnóstwo czerwonych linków (które ktoś będzie musiał naprawić botem). Prywatne moduły są też dobre do eksperymentów. Nazwa Nagłówek była wolna, wziąłeś ją – OK. To było najdrobniejsze z moich zastrzeżeń. Bardziej sobie myślę, że to samo można uzyskać bez modułu (przy pomocy funkcji parsera i kodu, podobnego do tego, który napisałem). To co „wklejasz” efektywnie na stronę jest podobnej długości i skomplikowania. Jeśli zaś użyjesz substytucji (subst/safesubst) dodatkowo kod na stronie staje się zrozumiały i prosty dla każdego redaktora WŹ. Co do zastrzeżenia o kolejności A..B vs. B..A , to w tym wypadku jest to niekonieczne, dla krótkiego tekstu wyrównanego do prawej dodatkowy tabulator z lewej wizualnie nic nie zmieni, podobnie dla tekstu po lewej tabulator po prawej. Można oczywiście zrobić i tak, by było bez dodatkowego tabulatora: <pre>{{f|align={{subst:#ifexpr:{{safesubst:SUBPAGENAME}} mod 2 = 0|left|right}}|{{subst:#ifexpr:{{safesubst:SUBPAGENAME}} mod 2 = 0|{{tab}}|}}{{safesubst:#expr:{{safesubst:SUBPAGENAME}}-4}}{{subst:#ifexpr:{{safesubst:SUBPAGENAME}} mod 2 = 0||{{tab}}}}}}</pre>. :::Nie bardzo rozumiem, co masz na myśli pytając ''jak powinien być zbudowany wikikod w mojej przestrzeni użytkownika, abym mógł sobie automatycznie wygenerować postać''. Ten kod, co powyżej po prostu wstawiasz na jakąś podstronę i uzyskujesz kod <nowiki>{{f|align=lewy|{{tab}}126}}</nowiki> czy jakiś taki. Z twoim modułem też to zadziała: <pre>{{F|{{subst:#invoke:Nagłówek|przed_po|{{safesubst:#expr: {{safesubst:SUBPAGENAME}} - 6}}|{{safesubst:#expr: {{safesubst:SUBPAGENAME}} - 6}}|{{tab|0}}}}|align={{safesubst:#invoke:Nagłówek|lewo_prawo|{{safesubst:#expr: {{safesubst:SUBPAGENAME}} - 6}}}}|przed=1em}}</pre> :::Ale to temat poboczny, bo moim zdaniem, tam gdzie można coś zrobić bez specjalnego modułu w sposób porównywalnie skomplikowany, lepiej to zrobić standardowymi funkcjami, szablonami. Gdzie sobie zanotujesz ten skrawek kodu, jeśli ci się wydaje przydatny, wszystko jedno, może być w brudnopisie, może być w jakim pliku, może być tutaj... [[Wikiskryba:Draco flavus|Draco flavus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Draco flavus|dyskusja]]) 19:56, 19 lip 2022 (CEST) 60ts1hemz05c6fskwofmyn17b8f97dl 3136917 3136916 2022-07-19T18:01:17Z Draco flavus 2058 /* Nazwa modułu */ wikitext text/x-wiki == Drobne uwagi == {{Ping|Superjurek}} Drobne uwagi: <br>1) techniczna — ta formuła numerowania zawarta w stopce powinna być poniżej ''references'', aby ewentualne przypisy nie pojawiły się poniżej numeru strony.<br> 2) merytoryczna — fajnie byłoby, abyś wzorem Dracona flavusa, czy Joanny Le, opracowujących strony Pomocy, podszedł w bardziej obiektywny sposób to tego tematu, tj. zawarł przede wszystkim znane i wykorzystywane proste sposoby umieszczania numeracji na stronach, zaczynając od szablonów {{s|c}}, {{s|f}}, {{s|Numeracja stron}}... Żywię nadzieję, że strona się rozwinie.<br> 3) subiektywna — ta formuła, jeszcze w połączeniu ze szablonem css to moim zdaniem przekombinowana sprawa. Podzielam tutaj zdanie Ankrego, że "nie bardzo widzę w jaki sposób taki stosunkowo skomplikowany mechanizm mógłby być używany przez przeciętnego Wikiskrybę". Superjurek, w żadnym razie nie chcę gasić twoich aspiracji i chęci do edytowania, czy wprowadzania jakichś nowych pomysłów. Zwracam tylko uwagę, że zawiłe pomysły (już nie tyle z numeracją, co ze stylami css) mogą spowodować brak zainteresowania dalszą edycją indeksów przez innych wikiskrybów, lub edycją na zasadzie: ''nie rozumiem tego, ale zakładam, że jest dobrze, więc sprawdzę tylko literówki''. Pomyśl nad tym. Być może ktoś się jeszcze tu wypowie. Osobiście chciałbym zawsze, aby ktoś napisał mi, że coś można zrobić lepiej, poprawić, albo wręcz nie iść w takie czy inne rozwiązania, niż miałbym sam się o tym przekonać po roku, czy później jeszcze. Pozdrawiam, [[Wikiskryba:Seboloidus|Seboloidus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Seboloidus|dyskusja]]) 00:37, 19 lip 2022 (CEST) :{{re|Seboloidus}} :Ad.1 (techniczna): Słusznie, poprawię jeszcze dziś. :Ad.2 (merytoryczna): Szablony {{s|c}} oraz {{s|f}} miałem już okazję poznać wcześniej i też je stosuję przy numeracji (ogólnie je stosuję), lecz szablonu {{s|Numeracja stron}} jeszcze nie widziałem (bardzo ciekawe i poćwiczę jego użytkowanie). :Ad.3 (subiektywna): Formułka jest na poziomie prototypu. Wczoraj testowałem, jak wygląda z jej użyciem edycja masowa no i teoretycznie się da (wklejanie jest proste i jedyną trudnością jest ta, że trzeba upewniać się czy w stopce poszczególnych stron nie ma jakichś dodatkowych szablonów takich jak {{s|F...}}). Żeby formułka była prosta w obsłudze dla "przeciętnych Wikiskrybów", myślę że ciekawym pomysłem będzie rozbudować szablon {{s|Numeracja stron}} o parametry wykorzystywane przez [[Moduł:Nagłówek]]. Fajnie, żeby ten szablon umożliwiał też manipulowanie wcięciem po lewej i prawej stronie numeru (po to też drugi i trzeci parametr w module tworzą konkatenację '''A..B''' lub '''B..A''' zależnie od tego, czy numer ma się znaleźć po prawej stronie, czy też po lewej stronie – czyli zależnie od parzystości parametru pierwszego. :'''[[Wikiskryba:Superjurek|Superjurek]]''' ([[Dyskusja_wikiskryby:Superjurek|Dyskusja]]) 09:19, 19 lip 2022 (CEST) ::Przejrzałem wszystkie strony [[Indeks:Stanisław Antoni Wotowski - Tajemniczy wróg.djvu|w tej książce]], jednak nie zauważyłem aby na którejkolwiek stronie w tej książce występowały przypisy. Tak czy inaczej, na stronie pomocy poprawiłem formułkę dla stopki. Potem się zrobi resztę. '''[[Wikiskryba:Superjurek|Superjurek]]''' ([[Dyskusja_wikiskryby:Superjurek|Dyskusja]]) 10:11, 19 lip 2022 (CEST) ::* {{Ping|Superjurek}} Jedyny przypis jest na [[Strona:Stanisław Antoni Wotowski - Tajemniczy wróg.djvu/160|tej stronie]]. [[Wikiskryba:Seboloidus|Seboloidus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Seboloidus|dyskusja]]) 14:07, 19 lip 2022 (CEST) ::*:{{re|Seboloidus}} Racja, moje niedopatrzenie. Właśnie poprawiłem. '''[[Wikiskryba:Superjurek|Superjurek]]''' ([[Dyskusja_wikiskryby:Superjurek|Dyskusja]]) 15:29, 19 lip 2022 (CEST) ==Z kilku stron== ===Czy numeracja stron jest potrzebna/wskazana?=== Zasadniczo rzecz biorąc naszym celem jest raczej uzyskanie funkcjonalnego e-booka (czy to w formie pdf-u, czy epuba czy po prostu stron html obejmujących rozdziały i ze sobą polinkowanych). Ponieważ numery stron są tylko w przestrzeni '''Strona''' (która jest nieprzeznaczona dla użytkownika końcowego) nie są konieczne. Sam ich nie używam lub wstawiam wyjątkowo (np. przy naprawie skanu). Istotniejsze już jest (by było) używanie numeracji stron w przestrzeni indeks, co technicznie wprawdzie nie jest konieczne ale używanie generycznych numerów stron (po prostu 1 - do końca) ma wady. ===Czy to co proponuje Superjurek to automatyzacja?=== Nie. Brakuje: * jednolitego formatu, który by mógł być sterowany na poziomie całego tekstu (inna rzecz, że to zbędne) * brakuje np. dziedziczenia formatu (numeru strony z poprzedniej, albo pierwszej albo czegoś tam - nie jest to trywialne i chyba też zbędne) * brakuje połączenia z numerami stron w indeksie (również ani trywialne, ani konieczne) ===Jak wstawiamy numery stron (jeśli to robimy)?=== * Na bieżąco - wtedy m.in. widzimy numer strony i to kontrolujemy. * Za jednym zamachem, po przepisaniu przechodząc przez wszystkie strony - wtedy łatwiej wstawiać stałą formułkę. * Botem - można wstawiać stałą formułkę, można od razu wyliczone wartości ** ponieważ numery stron są niezmienne na danej stronie, (a jeśli by się zmieniały z powodu błędu to i tak wymaga to zmiany czy formuła czy wynik) to raczej wskazane jest nie liczenie w locie ale raz przy tworzeniu. ===Wady rozwiązania Superjurka=== * Skomplikowana składnia wymaga w przypadku sporadycznego korzystania, wracania do dokumentacji. * Formuła jest na tyle rozbudowana, że wiele osób może po prostu odstraszyć * Jest mało uniwersalna (np. co z żywą paginą (czyli powtarzaniem tytułu rozdziału albo nazwiska autora itp.) ===Kierunek propozycji Superjurka (zalety)=== Wstawianie formułki zamiast ręcznego dostosowywania lewy/prawy i numeru strony jest dobrym pomysłem (zakładając, że ktoś w ogóle chce taki numer wstawiać).<br> W żadnym wypadku nie można kasować tagu <nowiki><references/></nowiki> i trzeba zadbać o właściwą kolejność. ===Co proponuję?=== * wstawianie w nagłówku/stopce znanych wszystkim standardowych szablonów <nowiki>{{c|...}}, {{f|align=lewy|...}}, {{f|align=prawy|...}}</nowiki> - by było to jasne dla każdego redaktora, by było łatwe do korekty * wstawianie „sztywnych” liczb (nie liczonych na bieżąco) * uproszczenie sobie życia przez wstawianie tego przy pomocy formułek ale substytuowanych: wstawienie kodu (na przykład przez Ctrl-V): <pre>{{f|align={{subst:#ifexpr:{{safesubst:SUBPAGENAME}} mod 2 = 0|left|right}}|{{safesubst:#expr:{{safesubst:SUBPAGENAME}}-4}}}} </pre> da na stronie 125 skanu <nowiki>{{f|align=right|121}}</nowiki> a na stronie 156 <nowiki>{{f|align=left|152}}</nowiki> <pre>{{f|align={{subst:#ifexpr:{{safesubst:SUBPAGENAME}} mod 2 = 0|left|right}}|{{tab}}{{safesubst:#expr:{{safesubst:SUBPAGENAME}}-4}}{{tab}}}} </pre> dla małego odstępu po lewej lub prawej stronie liczby. podobne formuły można sobie robić prywatnie dla jakichś innych przypadków (np. jakiegoś wymyślnego formatowania). <br>Rozwiązanie to ma tę zaletę, że pozwala w sposób stały (ctrl-v, skrót klawiaturowy) tworzyć numery stron i jednocześnie na zewnątrz daje znaną i przyjazną składnię. ===Nazwa modułu=== Nazwę '''Nagłówek''' bym raczej zachował dla jakiegoś ważniejszego projektu (przepraszam za surową ocenę) niż dla czegoś, co jest tylko sporadycznie używane. [[Wikiskryba:Draco flavus|Draco flavus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Draco flavus|dyskusja]]) 13:44, 19 lip 2022 (CEST) :{{re|Draco flavus}} Dziękuję za rozbudowaną informację zwrotną. Bardzo szczegółową (i dobrze!). Rozumiem też, że wymagało to utworzenia struktury w postaci sekcji; dlatego, by nie dezintegrować Twojej wypowiedzi będę cytował jej fragmenty i starał się ustosunkować. Swoją wypowiedź jeszcze przemyślę, bo to jest bardzo dużo informacji i nie spodziewałem się takiego zainteresowania zainicjowaną przeze mnie myślą techniczną (pozytywnie mnie zaskoczyłeś!). '''[[Wikiskryba:Superjurek|Superjurek]]''' ([[Dyskusja_wikiskryby:Superjurek|Dyskusja]]) 15:46, 19 lip 2022 (CEST) ::{{re|Draco flavus}} Sądzę, że dobrym pomysłem będzie ten zgrzyt naprawiać stopniowo. Nie ukrywam, że mi samemu takie wynalazki ułatwiają życie i posiadanie takiego wyrafinowanego kodu jest pewnego rodzaju narzędziem, które raz a porządnie zaprojektowane uwalnia mnie od rzeźbienia od zera. Jak wspomniałem, nie będę odpowiadał w strukturach Twojej wypowiedzi, aby niej nie pokawałkować. Będę więc przytaczał fragmenty:{{#tag:code|{{#tag:span|Nazwę '''Nagłówek''' bym raczej zachował dla jakiegoś ważniejszego projektu (przepraszam za surową ocenę) niż dla czegoś, co jest tylko sporadycznie używane.|style="background-color:aqua; font-style:italic"}}}} Nazwa szablonu wykorzystywanego w przestrzeni wspólnej musi być prosta. Wystrzegałem się przy tym nazw w stylu '''Moduł:Superjurek/numer-strony''', bo nawet chyba moduły nie mogą mieć podobnie jak kategorie nazw użytkowników. '''Nagłówek''' zdawał się być nazwą względnie krótką i adekwatną. Dobra i inna, gotowy jestem ją zmienić. ::Jeśli dobrze mi się wydaje i we fragmencie {{#tag:code|{{#tag:span|wstawienie kodu (na przykład przez Ctrl-V): [...] da na stronie 125 skanu '''<nowiki>{{f|align=right|121}}</nowiki>''' a na stronie 156 '''<nowiki>{{f|align=left|152}}</nowiki>'''|style="background-color:aqua; font-style:italic"}}}} sugerujesz kod, którego efektem będzie zwrócenie też wikikodu, ale o uproszczonej składni; pytanie jak powinien być zbudowany wikikod w mojej przestrzeni użytkownika, abym mógł sobie automatycznie wygenerować postać'''<nowiki>{{f|align=left|152}}</nowiki>'''. ::W odniesieniu do zaproponowanej przez Ciebie wersji nie wymagającej exportu do modułu, tj. {{#tag:code|<nowiki>{{subst:#ifexpr:{{safesubst:SUBPAGENAME}} mod 2 = 0|left|right}}}}</nowiki>|style="background-color:aqua; font-style:italic"}} – zwracam uwagę, że moduł zawiera też funkcję: {{#tag:syntaxhighlight|--Ta funkcja ma za zadanie automatycznie przełączać kolejność tabulatora "przed" lub "po" numerze strony tak, by owe wcięcia były jednolite dla całej książki. function p.przed_po( frame ) local nr = frame.args[1] and tonumber( mw.text.trim( frame.args[1] ) ) local A = frame.args[2] local B = frame.args[3] if not nr then return "" elseif math.mod(nr, 2) == 0 then return B..A else return A..B end end|lang=lua}}, więc moduł ten też miał w zamyśle automatyzować przełączanie tabulatora albo przed szablon z numerem strony, albo po nim – tak aby dowolne dwie kolejne strony miały te tabulatory dokładnie na odwrót zorientowane (na zasadzie lustrzanego odbicia). Zawarcie tego bezpośrednio w wikikodzie w przestrzeni '''Strona:''' sprowadza się do absurdu, bo to wtedy łatwiej o literówkę. Znowuż chętnie bym to wygenerował w swojej przestrzeni Użytkownika, ale jeśli dobrze mi wiadomo; nie można sobie robić prywatnych modułów (chyba, że się mylę; byłoby to miłe rozczarowanie). '''[[Wikiskryba:Superjurek|Superjurek]]''' ([[Dyskusja_wikiskryby:Superjurek|Dyskusja]]) 16:54, 19 lip 2022 (CEST) :::prywatne moduły są dobre, jeśli są używane prywatnie (albo nie zostawiają śladów - czyli podlegają substytucji), jeśli są transkludowane (czyli tak po prostu <nowiki>{{#invoke:...}}</nowiki> jest to problematyczne, bo użytkownik zwyczajowo może poprosić o ich wykasowanie. Wtedy pozostanie mnóstwo czerwonych linków (które ktoś będzie musiał naprawić botem). Prywatne moduły są też dobre do eksperymentów. Nazwa Nagłówek była wolna, wziąłeś ją – OK. To było najdrobniejsze z moich zastrzeżeń. Bardziej sobie myślę, że to samo można uzyskać bez modułu (przy pomocy funkcji parsera i kodu, podobnego do tego, który napisałem). To co „wklejasz” efektywnie na stronę jest podobnej długości i skomplikowania. Jeśli zaś użyjesz substytucji (subst/safesubst) dodatkowo kod na stronie staje się zrozumiały i prosty dla każdego redaktora WŹ. Co do zastrzeżenia o kolejności A..B vs. B..A , to w tym wypadku jest to niekonieczne, dla krótkiego tekstu wyrównanego do prawej dodatkowy tabulator z lewej wizualnie nic nie zmieni, podobnie dla tekstu po lewej tabulator po prawej. Można oczywiście zrobić i tak, by było bez dodatkowego tabulatora: <pre>{{f|align={{subst:#ifexpr:{{safesubst:SUBPAGENAME}} mod 2 = 0|left|right}}|{{subst:#ifexpr:{{safesubst:SUBPAGENAME}} mod 2 = 0|{{tab}}|}}{{safesubst:#expr:{{safesubst:SUBPAGENAME}}-4}}{{subst:#ifexpr:{{safesubst:SUBPAGENAME}} mod 2 = 0||{{tab}}}}}}</pre>. :::Nie bardzo rozumiem, co masz na myśli pytając ''jak powinien być zbudowany wikikod w mojej przestrzeni użytkownika, abym mógł sobie automatycznie wygenerować postać''. Ten kod, co powyżej po prostu wstawiasz na jakąś podstronę i uzyskujesz kod <nowiki>{{f|align=lewy|{{tab}}126}}</nowiki> czy jakiś taki. Z twoim modułem też to zadziała: <pre>{{F|{{subst:#invoke:Nagłówek|przed_po|{{safesubst:#expr: {{safesubst:SUBPAGENAME}} - 6}}|{{safesubst:#expr: {{safesubst:SUBPAGENAME}} - 6}}|{{tab|0}}}}|align={{subst:#invoke:Nagłówek|lewo_prawo|{{safesubst:#expr: {{safesubst:SUBPAGENAME}} - 6}}}}|przed=1em}}</pre> :::Ale to temat poboczny, bo moim zdaniem, tam gdzie można coś zrobić bez specjalnego modułu w sposób porównywalnie skomplikowany, lepiej to zrobić standardowymi funkcjami, szablonami. Gdzie sobie zanotujesz ten skrawek kodu, jeśli ci się wydaje przydatny, wszystko jedno, może być w brudnopisie, może być w jakim pliku, może być tutaj... [[Wikiskryba:Draco flavus|Draco flavus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Draco flavus|dyskusja]]) 19:56, 19 lip 2022 (CEST) estg9p3hi6uhlj5pzko0ohekhp8sqb8 3136919 3136917 2022-07-19T18:13:11Z Draco flavus 2058 /* Nazwa modułu */ wikitext text/x-wiki == Drobne uwagi == {{Ping|Superjurek}} Drobne uwagi: <br>1) techniczna — ta formuła numerowania zawarta w stopce powinna być poniżej ''references'', aby ewentualne przypisy nie pojawiły się poniżej numeru strony.<br> 2) merytoryczna — fajnie byłoby, abyś wzorem Dracona flavusa, czy Joanny Le, opracowujących strony Pomocy, podszedł w bardziej obiektywny sposób to tego tematu, tj. zawarł przede wszystkim znane i wykorzystywane proste sposoby umieszczania numeracji na stronach, zaczynając od szablonów {{s|c}}, {{s|f}}, {{s|Numeracja stron}}... Żywię nadzieję, że strona się rozwinie.<br> 3) subiektywna — ta formuła, jeszcze w połączeniu ze szablonem css to moim zdaniem przekombinowana sprawa. Podzielam tutaj zdanie Ankrego, że "nie bardzo widzę w jaki sposób taki stosunkowo skomplikowany mechanizm mógłby być używany przez przeciętnego Wikiskrybę". Superjurek, w żadnym razie nie chcę gasić twoich aspiracji i chęci do edytowania, czy wprowadzania jakichś nowych pomysłów. Zwracam tylko uwagę, że zawiłe pomysły (już nie tyle z numeracją, co ze stylami css) mogą spowodować brak zainteresowania dalszą edycją indeksów przez innych wikiskrybów, lub edycją na zasadzie: ''nie rozumiem tego, ale zakładam, że jest dobrze, więc sprawdzę tylko literówki''. Pomyśl nad tym. Być może ktoś się jeszcze tu wypowie. Osobiście chciałbym zawsze, aby ktoś napisał mi, że coś można zrobić lepiej, poprawić, albo wręcz nie iść w takie czy inne rozwiązania, niż miałbym sam się o tym przekonać po roku, czy później jeszcze. Pozdrawiam, [[Wikiskryba:Seboloidus|Seboloidus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Seboloidus|dyskusja]]) 00:37, 19 lip 2022 (CEST) :{{re|Seboloidus}} :Ad.1 (techniczna): Słusznie, poprawię jeszcze dziś. :Ad.2 (merytoryczna): Szablony {{s|c}} oraz {{s|f}} miałem już okazję poznać wcześniej i też je stosuję przy numeracji (ogólnie je stosuję), lecz szablonu {{s|Numeracja stron}} jeszcze nie widziałem (bardzo ciekawe i poćwiczę jego użytkowanie). :Ad.3 (subiektywna): Formułka jest na poziomie prototypu. Wczoraj testowałem, jak wygląda z jej użyciem edycja masowa no i teoretycznie się da (wklejanie jest proste i jedyną trudnością jest ta, że trzeba upewniać się czy w stopce poszczególnych stron nie ma jakichś dodatkowych szablonów takich jak {{s|F...}}). Żeby formułka była prosta w obsłudze dla "przeciętnych Wikiskrybów", myślę że ciekawym pomysłem będzie rozbudować szablon {{s|Numeracja stron}} o parametry wykorzystywane przez [[Moduł:Nagłówek]]. Fajnie, żeby ten szablon umożliwiał też manipulowanie wcięciem po lewej i prawej stronie numeru (po to też drugi i trzeci parametr w module tworzą konkatenację '''A..B''' lub '''B..A''' zależnie od tego, czy numer ma się znaleźć po prawej stronie, czy też po lewej stronie – czyli zależnie od parzystości parametru pierwszego. :'''[[Wikiskryba:Superjurek|Superjurek]]''' ([[Dyskusja_wikiskryby:Superjurek|Dyskusja]]) 09:19, 19 lip 2022 (CEST) ::Przejrzałem wszystkie strony [[Indeks:Stanisław Antoni Wotowski - Tajemniczy wróg.djvu|w tej książce]], jednak nie zauważyłem aby na którejkolwiek stronie w tej książce występowały przypisy. Tak czy inaczej, na stronie pomocy poprawiłem formułkę dla stopki. Potem się zrobi resztę. '''[[Wikiskryba:Superjurek|Superjurek]]''' ([[Dyskusja_wikiskryby:Superjurek|Dyskusja]]) 10:11, 19 lip 2022 (CEST) ::* {{Ping|Superjurek}} Jedyny przypis jest na [[Strona:Stanisław Antoni Wotowski - Tajemniczy wróg.djvu/160|tej stronie]]. [[Wikiskryba:Seboloidus|Seboloidus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Seboloidus|dyskusja]]) 14:07, 19 lip 2022 (CEST) ::*:{{re|Seboloidus}} Racja, moje niedopatrzenie. Właśnie poprawiłem. '''[[Wikiskryba:Superjurek|Superjurek]]''' ([[Dyskusja_wikiskryby:Superjurek|Dyskusja]]) 15:29, 19 lip 2022 (CEST) ==Z kilku stron== ===Czy numeracja stron jest potrzebna/wskazana?=== Zasadniczo rzecz biorąc naszym celem jest raczej uzyskanie funkcjonalnego e-booka (czy to w formie pdf-u, czy epuba czy po prostu stron html obejmujących rozdziały i ze sobą polinkowanych). Ponieważ numery stron są tylko w przestrzeni '''Strona''' (która jest nieprzeznaczona dla użytkownika końcowego) nie są konieczne. Sam ich nie używam lub wstawiam wyjątkowo (np. przy naprawie skanu). Istotniejsze już jest (by było) używanie numeracji stron w przestrzeni indeks, co technicznie wprawdzie nie jest konieczne ale używanie generycznych numerów stron (po prostu 1 - do końca) ma wady. ===Czy to co proponuje Superjurek to automatyzacja?=== Nie. Brakuje: * jednolitego formatu, który by mógł być sterowany na poziomie całego tekstu (inna rzecz, że to zbędne) * brakuje np. dziedziczenia formatu (numeru strony z poprzedniej, albo pierwszej albo czegoś tam - nie jest to trywialne i chyba też zbędne) * brakuje połączenia z numerami stron w indeksie (również ani trywialne, ani konieczne) ===Jak wstawiamy numery stron (jeśli to robimy)?=== * Na bieżąco - wtedy m.in. widzimy numer strony i to kontrolujemy. * Za jednym zamachem, po przepisaniu przechodząc przez wszystkie strony - wtedy łatwiej wstawiać stałą formułkę. * Botem - można wstawiać stałą formułkę, można od razu wyliczone wartości ** ponieważ numery stron są niezmienne na danej stronie, (a jeśli by się zmieniały z powodu błędu to i tak wymaga to zmiany czy formuła czy wynik) to raczej wskazane jest nie liczenie w locie ale raz przy tworzeniu. ===Wady rozwiązania Superjurka=== * Skomplikowana składnia wymaga w przypadku sporadycznego korzystania, wracania do dokumentacji. * Formuła jest na tyle rozbudowana, że wiele osób może po prostu odstraszyć * Jest mało uniwersalna (np. co z żywą paginą (czyli powtarzaniem tytułu rozdziału albo nazwiska autora itp.) ===Kierunek propozycji Superjurka (zalety)=== Wstawianie formułki zamiast ręcznego dostosowywania lewy/prawy i numeru strony jest dobrym pomysłem (zakładając, że ktoś w ogóle chce taki numer wstawiać).<br> W żadnym wypadku nie można kasować tagu <nowiki><references/></nowiki> i trzeba zadbać o właściwą kolejność. ===Co proponuję?=== * wstawianie w nagłówku/stopce znanych wszystkim standardowych szablonów <nowiki>{{c|...}}, {{f|align=lewy|...}}, {{f|align=prawy|...}}</nowiki> - by było to jasne dla każdego redaktora, by było łatwe do korekty * wstawianie „sztywnych” liczb (nie liczonych na bieżąco) * uproszczenie sobie życia przez wstawianie tego przy pomocy formułek ale substytuowanych: wstawienie kodu (na przykład przez Ctrl-V): <pre>{{f|align={{subst:#ifexpr:{{safesubst:SUBPAGENAME}} mod 2 = 0|left|right}}|{{safesubst:#expr:{{safesubst:SUBPAGENAME}}-4}}}} </pre> da na stronie 125 skanu <nowiki>{{f|align=right|121}}</nowiki> a na stronie 156 <nowiki>{{f|align=left|152}}</nowiki> <pre>{{f|align={{subst:#ifexpr:{{safesubst:SUBPAGENAME}} mod 2 = 0|left|right}}|{{tab}}{{safesubst:#expr:{{safesubst:SUBPAGENAME}}-4}}{{tab}}}} </pre> dla małego odstępu po lewej lub prawej stronie liczby. podobne formuły można sobie robić prywatnie dla jakichś innych przypadków (np. jakiegoś wymyślnego formatowania). <br>Rozwiązanie to ma tę zaletę, że pozwala w sposób stały (ctrl-v, skrót klawiaturowy) tworzyć numery stron i jednocześnie na zewnątrz daje znaną i przyjazną składnię. ===Nazwa modułu=== Nazwę '''Nagłówek''' bym raczej zachował dla jakiegoś ważniejszego projektu (przepraszam za surową ocenę) niż dla czegoś, co jest tylko sporadycznie używane. [[Wikiskryba:Draco flavus|Draco flavus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Draco flavus|dyskusja]]) 13:44, 19 lip 2022 (CEST) ==Odpowiedź Superjurka i dalsza dyskusja== :{{re|Draco flavus}} Dziękuję za rozbudowaną informację zwrotną. Bardzo szczegółową (i dobrze!). Rozumiem też, że wymagało to utworzenia struktury w postaci sekcji; dlatego, by nie dezintegrować Twojej wypowiedzi będę cytował jej fragmenty i starał się ustosunkować. Swoją wypowiedź jeszcze przemyślę, bo to jest bardzo dużo informacji i nie spodziewałem się takiego zainteresowania zainicjowaną przeze mnie myślą techniczną (pozytywnie mnie zaskoczyłeś!). '''[[Wikiskryba:Superjurek|Superjurek]]''' ([[Dyskusja_wikiskryby:Superjurek|Dyskusja]]) 15:46, 19 lip 2022 (CEST) ::{{re|Draco flavus}} Sądzę, że dobrym pomysłem będzie ten zgrzyt naprawiać stopniowo. Nie ukrywam, że mi samemu takie wynalazki ułatwiają życie i posiadanie takiego wyrafinowanego kodu jest pewnego rodzaju narzędziem, które raz a porządnie zaprojektowane uwalnia mnie od rzeźbienia od zera. Jak wspomniałem, nie będę odpowiadał w strukturach Twojej wypowiedzi, aby niej nie pokawałkować. Będę więc przytaczał fragmenty:{{#tag:code|{{#tag:span|Nazwę '''Nagłówek''' bym raczej zachował dla jakiegoś ważniejszego projektu (przepraszam za surową ocenę) niż dla czegoś, co jest tylko sporadycznie używane.|style="background-color:aqua; font-style:italic"}}}} Nazwa szablonu wykorzystywanego w przestrzeni wspólnej musi być prosta. Wystrzegałem się przy tym nazw w stylu '''Moduł:Superjurek/numer-strony''', bo nawet chyba moduły nie mogą mieć podobnie jak kategorie nazw użytkowników. '''Nagłówek''' zdawał się być nazwą względnie krótką i adekwatną. Dobra i inna, gotowy jestem ją zmienić. ::Jeśli dobrze mi się wydaje i we fragmencie {{#tag:code|{{#tag:span|wstawienie kodu (na przykład przez Ctrl-V): [...] da na stronie 125 skanu '''<nowiki>{{f|align=right|121}}</nowiki>''' a na stronie 156 '''<nowiki>{{f|align=left|152}}</nowiki>'''|style="background-color:aqua; font-style:italic"}}}} sugerujesz kod, którego efektem będzie zwrócenie też wikikodu, ale o uproszczonej składni; pytanie jak powinien być zbudowany wikikod w mojej przestrzeni użytkownika, abym mógł sobie automatycznie wygenerować postać'''<nowiki>{{f|align=left|152}}</nowiki>'''. ::W odniesieniu do zaproponowanej przez Ciebie wersji nie wymagającej exportu do modułu, tj. {{#tag:code|<nowiki>{{subst:#ifexpr:{{safesubst:SUBPAGENAME}} mod 2 = 0|left|right}}}}</nowiki>|style="background-color:aqua; font-style:italic"}} – zwracam uwagę, że moduł zawiera też funkcję: {{#tag:syntaxhighlight|--Ta funkcja ma za zadanie automatycznie przełączać kolejność tabulatora "przed" lub "po" numerze strony tak, by owe wcięcia były jednolite dla całej książki. function p.przed_po( frame ) local nr = frame.args[1] and tonumber( mw.text.trim( frame.args[1] ) ) local A = frame.args[2] local B = frame.args[3] if not nr then return "" elseif math.mod(nr, 2) == 0 then return B..A else return A..B end end|lang=lua}}, więc moduł ten też miał w zamyśle automatyzować przełączanie tabulatora albo przed szablon z numerem strony, albo po nim – tak aby dowolne dwie kolejne strony miały te tabulatory dokładnie na odwrót zorientowane (na zasadzie lustrzanego odbicia). Zawarcie tego bezpośrednio w wikikodzie w przestrzeni '''Strona:''' sprowadza się do absurdu, bo to wtedy łatwiej o literówkę. Znowuż chętnie bym to wygenerował w swojej przestrzeni Użytkownika, ale jeśli dobrze mi wiadomo; nie można sobie robić prywatnych modułów (chyba, że się mylę; byłoby to miłe rozczarowanie). '''[[Wikiskryba:Superjurek|Superjurek]]''' ([[Dyskusja_wikiskryby:Superjurek|Dyskusja]]) 16:54, 19 lip 2022 (CEST) :::prywatne moduły są dobre, jeśli są używane prywatnie (albo nie zostawiają śladów - czyli podlegają substytucji), jeśli są transkludowane (czyli tak po prostu <nowiki>{{#invoke:...}}</nowiki> jest to problematyczne, bo użytkownik zwyczajowo może poprosić o ich wykasowanie. Wtedy pozostanie mnóstwo czerwonych linków (które ktoś będzie musiał naprawić botem). Prywatne moduły są też dobre do eksperymentów. Nazwa Nagłówek była wolna, wziąłeś ją – OK. To było najdrobniejsze z moich zastrzeżeń. Bardziej sobie myślę, że to samo można uzyskać bez modułu (przy pomocy funkcji parsera i kodu, podobnego do tego, który napisałem). To co „wklejasz” efektywnie na stronę jest podobnej długości i skomplikowania. Jeśli zaś użyjesz substytucji (subst/safesubst) dodatkowo kod na stronie staje się zrozumiały i prosty dla każdego redaktora WŹ. Co do zastrzeżenia o kolejności A..B vs. B..A , to w tym wypadku jest to niekonieczne, dla krótkiego tekstu wyrównanego do prawej dodatkowy tabulator z lewej wizualnie nic nie zmieni, podobnie dla tekstu po lewej tabulator po prawej. Można oczywiście zrobić i tak, by było bez dodatkowego tabulatora: <pre>{{f|align={{subst:#ifexpr:{{safesubst:SUBPAGENAME}} mod 2 = 0|left|right}}|{{subst:#ifexpr:{{safesubst:SUBPAGENAME}} mod 2 = 0|{{tab}}|}}{{safesubst:#expr:{{safesubst:SUBPAGENAME}}-4}}{{subst:#ifexpr:{{safesubst:SUBPAGENAME}} mod 2 = 0||{{tab}}}}}}</pre>. :::Nie bardzo rozumiem, co masz na myśli pytając ''jak powinien być zbudowany wikikod w mojej przestrzeni użytkownika, abym mógł sobie automatycznie wygenerować postać''. Ten kod, co powyżej po prostu wstawiasz na jakąś podstronę i uzyskujesz kod <nowiki>{{f|align=lewy|{{tab}}126}}</nowiki> czy jakiś taki. Z twoim modułem też to zadziała: <pre>{{F|{{subst:#invoke:Nagłówek|przed_po|{{safesubst:#expr: {{safesubst:SUBPAGENAME}} - 6}}|{{safesubst:#expr: {{safesubst:SUBPAGENAME}} - 6}}|{{tab|0}}}}|align={{subst:#invoke:Nagłówek|lewo_prawo|{{safesubst:#expr: {{safesubst:SUBPAGENAME}} - 6}}}}|przed=1em}}</pre> :::Ale to temat poboczny, bo moim zdaniem, tam gdzie można coś zrobić bez specjalnego modułu w sposób porównywalnie skomplikowany, lepiej to zrobić standardowymi funkcjami, szablonami. Gdzie sobie zanotujesz ten skrawek kodu, jeśli ci się wydaje przydatny, wszystko jedno, może być w brudnopisie, może być w jakim pliku, może być tutaj... [[Wikiskryba:Draco flavus|Draco flavus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Draco flavus|dyskusja]]) 19:56, 19 lip 2022 (CEST) llcnflj65m8a10a32lpqxapm7hg7xew 3136924 3136919 2022-07-19T18:32:14Z Superjurek 11231 /* Odpowiedź Superjurka i dalsza dyskusja */ Odpowiedź wikitext text/x-wiki == Drobne uwagi == {{Ping|Superjurek}} Drobne uwagi: <br>1) techniczna — ta formuła numerowania zawarta w stopce powinna być poniżej ''references'', aby ewentualne przypisy nie pojawiły się poniżej numeru strony.<br> 2) merytoryczna — fajnie byłoby, abyś wzorem Dracona flavusa, czy Joanny Le, opracowujących strony Pomocy, podszedł w bardziej obiektywny sposób to tego tematu, tj. zawarł przede wszystkim znane i wykorzystywane proste sposoby umieszczania numeracji na stronach, zaczynając od szablonów {{s|c}}, {{s|f}}, {{s|Numeracja stron}}... Żywię nadzieję, że strona się rozwinie.<br> 3) subiektywna — ta formuła, jeszcze w połączeniu ze szablonem css to moim zdaniem przekombinowana sprawa. Podzielam tutaj zdanie Ankrego, że "nie bardzo widzę w jaki sposób taki stosunkowo skomplikowany mechanizm mógłby być używany przez przeciętnego Wikiskrybę". Superjurek, w żadnym razie nie chcę gasić twoich aspiracji i chęci do edytowania, czy wprowadzania jakichś nowych pomysłów. Zwracam tylko uwagę, że zawiłe pomysły (już nie tyle z numeracją, co ze stylami css) mogą spowodować brak zainteresowania dalszą edycją indeksów przez innych wikiskrybów, lub edycją na zasadzie: ''nie rozumiem tego, ale zakładam, że jest dobrze, więc sprawdzę tylko literówki''. Pomyśl nad tym. Być może ktoś się jeszcze tu wypowie. Osobiście chciałbym zawsze, aby ktoś napisał mi, że coś można zrobić lepiej, poprawić, albo wręcz nie iść w takie czy inne rozwiązania, niż miałbym sam się o tym przekonać po roku, czy później jeszcze. Pozdrawiam, [[Wikiskryba:Seboloidus|Seboloidus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Seboloidus|dyskusja]]) 00:37, 19 lip 2022 (CEST) :{{re|Seboloidus}} :Ad.1 (techniczna): Słusznie, poprawię jeszcze dziś. :Ad.2 (merytoryczna): Szablony {{s|c}} oraz {{s|f}} miałem już okazję poznać wcześniej i też je stosuję przy numeracji (ogólnie je stosuję), lecz szablonu {{s|Numeracja stron}} jeszcze nie widziałem (bardzo ciekawe i poćwiczę jego użytkowanie). :Ad.3 (subiektywna): Formułka jest na poziomie prototypu. Wczoraj testowałem, jak wygląda z jej użyciem edycja masowa no i teoretycznie się da (wklejanie jest proste i jedyną trudnością jest ta, że trzeba upewniać się czy w stopce poszczególnych stron nie ma jakichś dodatkowych szablonów takich jak {{s|F...}}). Żeby formułka była prosta w obsłudze dla "przeciętnych Wikiskrybów", myślę że ciekawym pomysłem będzie rozbudować szablon {{s|Numeracja stron}} o parametry wykorzystywane przez [[Moduł:Nagłówek]]. Fajnie, żeby ten szablon umożliwiał też manipulowanie wcięciem po lewej i prawej stronie numeru (po to też drugi i trzeci parametr w module tworzą konkatenację '''A..B''' lub '''B..A''' zależnie od tego, czy numer ma się znaleźć po prawej stronie, czy też po lewej stronie – czyli zależnie od parzystości parametru pierwszego. :'''[[Wikiskryba:Superjurek|Superjurek]]''' ([[Dyskusja_wikiskryby:Superjurek|Dyskusja]]) 09:19, 19 lip 2022 (CEST) ::Przejrzałem wszystkie strony [[Indeks:Stanisław Antoni Wotowski - Tajemniczy wróg.djvu|w tej książce]], jednak nie zauważyłem aby na którejkolwiek stronie w tej książce występowały przypisy. Tak czy inaczej, na stronie pomocy poprawiłem formułkę dla stopki. Potem się zrobi resztę. '''[[Wikiskryba:Superjurek|Superjurek]]''' ([[Dyskusja_wikiskryby:Superjurek|Dyskusja]]) 10:11, 19 lip 2022 (CEST) ::* {{Ping|Superjurek}} Jedyny przypis jest na [[Strona:Stanisław Antoni Wotowski - Tajemniczy wróg.djvu/160|tej stronie]]. [[Wikiskryba:Seboloidus|Seboloidus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Seboloidus|dyskusja]]) 14:07, 19 lip 2022 (CEST) ::*:{{re|Seboloidus}} Racja, moje niedopatrzenie. Właśnie poprawiłem. '''[[Wikiskryba:Superjurek|Superjurek]]''' ([[Dyskusja_wikiskryby:Superjurek|Dyskusja]]) 15:29, 19 lip 2022 (CEST) ==Z kilku stron== ===Czy numeracja stron jest potrzebna/wskazana?=== Zasadniczo rzecz biorąc naszym celem jest raczej uzyskanie funkcjonalnego e-booka (czy to w formie pdf-u, czy epuba czy po prostu stron html obejmujących rozdziały i ze sobą polinkowanych). Ponieważ numery stron są tylko w przestrzeni '''Strona''' (która jest nieprzeznaczona dla użytkownika końcowego) nie są konieczne. Sam ich nie używam lub wstawiam wyjątkowo (np. przy naprawie skanu). Istotniejsze już jest (by było) używanie numeracji stron w przestrzeni indeks, co technicznie wprawdzie nie jest konieczne ale używanie generycznych numerów stron (po prostu 1 - do końca) ma wady. ===Czy to co proponuje Superjurek to automatyzacja?=== Nie. Brakuje: * jednolitego formatu, który by mógł być sterowany na poziomie całego tekstu (inna rzecz, że to zbędne) * brakuje np. dziedziczenia formatu (numeru strony z poprzedniej, albo pierwszej albo czegoś tam - nie jest to trywialne i chyba też zbędne) * brakuje połączenia z numerami stron w indeksie (również ani trywialne, ani konieczne) ===Jak wstawiamy numery stron (jeśli to robimy)?=== * Na bieżąco - wtedy m.in. widzimy numer strony i to kontrolujemy. * Za jednym zamachem, po przepisaniu przechodząc przez wszystkie strony - wtedy łatwiej wstawiać stałą formułkę. * Botem - można wstawiać stałą formułkę, można od razu wyliczone wartości ** ponieważ numery stron są niezmienne na danej stronie, (a jeśli by się zmieniały z powodu błędu to i tak wymaga to zmiany czy formuła czy wynik) to raczej wskazane jest nie liczenie w locie ale raz przy tworzeniu. ===Wady rozwiązania Superjurka=== * Skomplikowana składnia wymaga w przypadku sporadycznego korzystania, wracania do dokumentacji. * Formuła jest na tyle rozbudowana, że wiele osób może po prostu odstraszyć * Jest mało uniwersalna (np. co z żywą paginą (czyli powtarzaniem tytułu rozdziału albo nazwiska autora itp.) ===Kierunek propozycji Superjurka (zalety)=== Wstawianie formułki zamiast ręcznego dostosowywania lewy/prawy i numeru strony jest dobrym pomysłem (zakładając, że ktoś w ogóle chce taki numer wstawiać).<br> W żadnym wypadku nie można kasować tagu <nowiki><references/></nowiki> i trzeba zadbać o właściwą kolejność. ===Co proponuję?=== * wstawianie w nagłówku/stopce znanych wszystkim standardowych szablonów <nowiki>{{c|...}}, {{f|align=lewy|...}}, {{f|align=prawy|...}}</nowiki> - by było to jasne dla każdego redaktora, by było łatwe do korekty * wstawianie „sztywnych” liczb (nie liczonych na bieżąco) * uproszczenie sobie życia przez wstawianie tego przy pomocy formułek ale substytuowanych: wstawienie kodu (na przykład przez Ctrl-V): <pre>{{f|align={{subst:#ifexpr:{{safesubst:SUBPAGENAME}} mod 2 = 0|left|right}}|{{safesubst:#expr:{{safesubst:SUBPAGENAME}}-4}}}} </pre> da na stronie 125 skanu <nowiki>{{f|align=right|121}}</nowiki> a na stronie 156 <nowiki>{{f|align=left|152}}</nowiki> <pre>{{f|align={{subst:#ifexpr:{{safesubst:SUBPAGENAME}} mod 2 = 0|left|right}}|{{tab}}{{safesubst:#expr:{{safesubst:SUBPAGENAME}}-4}}{{tab}}}} </pre> dla małego odstępu po lewej lub prawej stronie liczby. podobne formuły można sobie robić prywatnie dla jakichś innych przypadków (np. jakiegoś wymyślnego formatowania). <br>Rozwiązanie to ma tę zaletę, że pozwala w sposób stały (ctrl-v, skrót klawiaturowy) tworzyć numery stron i jednocześnie na zewnątrz daje znaną i przyjazną składnię. ===Nazwa modułu=== Nazwę '''Nagłówek''' bym raczej zachował dla jakiegoś ważniejszego projektu (przepraszam za surową ocenę) niż dla czegoś, co jest tylko sporadycznie używane. [[Wikiskryba:Draco flavus|Draco flavus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Draco flavus|dyskusja]]) 13:44, 19 lip 2022 (CEST) ==Odpowiedź Superjurka i dalsza dyskusja== :{{re|Draco flavus}} Dziękuję za rozbudowaną informację zwrotną. Bardzo szczegółową (i dobrze!). Rozumiem też, że wymagało to utworzenia struktury w postaci sekcji; dlatego, by nie dezintegrować Twojej wypowiedzi będę cytował jej fragmenty i starał się ustosunkować. Swoją wypowiedź jeszcze przemyślę, bo to jest bardzo dużo informacji i nie spodziewałem się takiego zainteresowania zainicjowaną przeze mnie myślą techniczną (pozytywnie mnie zaskoczyłeś!). '''[[Wikiskryba:Superjurek|Superjurek]]''' ([[Dyskusja_wikiskryby:Superjurek|Dyskusja]]) 15:46, 19 lip 2022 (CEST) ::{{re|Draco flavus}} Sądzę, że dobrym pomysłem będzie ten zgrzyt naprawiać stopniowo. Nie ukrywam, że mi samemu takie wynalazki ułatwiają życie i posiadanie takiego wyrafinowanego kodu jest pewnego rodzaju narzędziem, które raz a porządnie zaprojektowane uwalnia mnie od rzeźbienia od zera. Jak wspomniałem, nie będę odpowiadał w strukturach Twojej wypowiedzi, aby niej nie pokawałkować. Będę więc przytaczał fragmenty:{{#tag:code|{{#tag:span|Nazwę '''Nagłówek''' bym raczej zachował dla jakiegoś ważniejszego projektu (przepraszam za surową ocenę) niż dla czegoś, co jest tylko sporadycznie używane.|style="background-color:aqua; font-style:italic"}}}} Nazwa szablonu wykorzystywanego w przestrzeni wspólnej musi być prosta. Wystrzegałem się przy tym nazw w stylu '''Moduł:Superjurek/numer-strony''', bo nawet chyba moduły nie mogą mieć podobnie jak kategorie nazw użytkowników. '''Nagłówek''' zdawał się być nazwą względnie krótką i adekwatną. Dobra i inna, gotowy jestem ją zmienić. ::Jeśli dobrze mi się wydaje i we fragmencie {{#tag:code|{{#tag:span|wstawienie kodu (na przykład przez Ctrl-V): [...] da na stronie 125 skanu '''<nowiki>{{f|align=right|121}}</nowiki>''' a na stronie 156 '''<nowiki>{{f|align=left|152}}</nowiki>'''|style="background-color:aqua; font-style:italic"}}}} sugerujesz kod, którego efektem będzie zwrócenie też wikikodu, ale o uproszczonej składni; pytanie jak powinien być zbudowany wikikod w mojej przestrzeni użytkownika, abym mógł sobie automatycznie wygenerować postać'''<nowiki>{{f|align=left|152}}</nowiki>'''. ::W odniesieniu do zaproponowanej przez Ciebie wersji nie wymagającej exportu do modułu, tj. {{#tag:code|<nowiki>{{subst:#ifexpr:{{safesubst:SUBPAGENAME}} mod 2 = 0|left|right}}}}</nowiki>|style="background-color:aqua; font-style:italic"}} – zwracam uwagę, że moduł zawiera też funkcję: {{#tag:syntaxhighlight|--Ta funkcja ma za zadanie automatycznie przełączać kolejność tabulatora "przed" lub "po" numerze strony tak, by owe wcięcia były jednolite dla całej książki. function p.przed_po( frame ) local nr = frame.args[1] and tonumber( mw.text.trim( frame.args[1] ) ) local A = frame.args[2] local B = frame.args[3] if not nr then return "" elseif math.mod(nr, 2) == 0 then return B..A else return A..B end end|lang=lua}}, więc moduł ten też miał w zamyśle automatyzować przełączanie tabulatora albo przed szablon z numerem strony, albo po nim – tak aby dowolne dwie kolejne strony miały te tabulatory dokładnie na odwrót zorientowane (na zasadzie lustrzanego odbicia). Zawarcie tego bezpośrednio w wikikodzie w przestrzeni '''Strona:''' sprowadza się do absurdu, bo to wtedy łatwiej o literówkę. Znowuż chętnie bym to wygenerował w swojej przestrzeni Użytkownika, ale jeśli dobrze mi wiadomo; nie można sobie robić prywatnych modułów (chyba, że się mylę; byłoby to miłe rozczarowanie). '''[[Wikiskryba:Superjurek|Superjurek]]''' ([[Dyskusja_wikiskryby:Superjurek|Dyskusja]]) 16:54, 19 lip 2022 (CEST) :::prywatne moduły są dobre, jeśli są używane prywatnie (albo nie zostawiają śladów - czyli podlegają substytucji), jeśli są transkludowane (czyli tak po prostu <nowiki>{{#invoke:...}}</nowiki> jest to problematyczne, bo użytkownik zwyczajowo może poprosić o ich wykasowanie. Wtedy pozostanie mnóstwo czerwonych linków (które ktoś będzie musiał naprawić botem). Prywatne moduły są też dobre do eksperymentów. Nazwa Nagłówek była wolna, wziąłeś ją – OK. To było najdrobniejsze z moich zastrzeżeń. Bardziej sobie myślę, że to samo można uzyskać bez modułu (przy pomocy funkcji parsera i kodu, podobnego do tego, który napisałem). To co „wklejasz” efektywnie na stronę jest podobnej długości i skomplikowania. Jeśli zaś użyjesz substytucji (subst/safesubst) dodatkowo kod na stronie staje się zrozumiały i prosty dla każdego redaktora WŹ. Co do zastrzeżenia o kolejności A..B vs. B..A , to w tym wypadku jest to niekonieczne, dla krótkiego tekstu wyrównanego do prawej dodatkowy tabulator z lewej wizualnie nic nie zmieni, podobnie dla tekstu po lewej tabulator po prawej. Można oczywiście zrobić i tak, by było bez dodatkowego tabulatora: <pre>{{f|align={{subst:#ifexpr:{{safesubst:SUBPAGENAME}} mod 2 = 0|left|right}}|{{subst:#ifexpr:{{safesubst:SUBPAGENAME}} mod 2 = 0|{{tab}}|}}{{safesubst:#expr:{{safesubst:SUBPAGENAME}}-4}}{{subst:#ifexpr:{{safesubst:SUBPAGENAME}} mod 2 = 0||{{tab}}}}}}</pre>. :::Nie bardzo rozumiem, co masz na myśli pytając ''jak powinien być zbudowany wikikod w mojej przestrzeni użytkownika, abym mógł sobie automatycznie wygenerować postać''. Ten kod, co powyżej po prostu wstawiasz na jakąś podstronę i uzyskujesz kod <nowiki>{{f|align=lewy|{{tab}}126}}</nowiki> czy jakiś taki. Z twoim modułem też to zadziała: <pre>{{F|{{subst:#invoke:Nagłówek|przed_po|{{safesubst:#expr: {{safesubst:SUBPAGENAME}} - 6}}|{{safesubst:#expr: {{safesubst:SUBPAGENAME}} - 6}}|{{tab|0}}}}|align={{subst:#invoke:Nagłówek|lewo_prawo|{{safesubst:#expr: {{safesubst:SUBPAGENAME}} - 6}}}}|przed=1em}}</pre> :::Ale to temat poboczny, bo moim zdaniem, tam gdzie można coś zrobić bez specjalnego modułu w sposób porównywalnie skomplikowany, lepiej to zrobić standardowymi funkcjami, szablonami. Gdzie sobie zanotujesz ten skrawek kodu, jeśli ci się wydaje przydatny, wszystko jedno, może być w brudnopisie, może być w jakim pliku, może być tutaj... [[Wikiskryba:Draco flavus|Draco flavus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Draco flavus|dyskusja]]) 19:56, 19 lip 2022 (CEST) ::::{{re|Draco flavus}} Tutaj byłoby idealnie. Jestem gorącym zwolennikiem korzystania z archiwalnych stron dyskusji, które raz przeprowadzone byłyby już na tejże stronie utrzymywane. Na innych serwisach z rodziny Wikimedia widziałem jednak praktykę polegającą na usuwaniu stron dyskusji z komentarzem że "Sprawa procedowana na stronie dyskusji została załatwiona". Nie wiem, czy na WŹ taka praktyka też miewa miejsce (jeśli "nie", to byłaby to dla mnie bardzo dobra nowina). Wówczas z miłą chęcią skorzystam z tejże strony dyskusji jako miejsca, gdzie stosowny wikikod będzie do swobodnej lektury w dalszych latach mojej aktywności. '''[[Wikiskryba:Superjurek|Superjurek]]''' ([[Dyskusja_wikiskryby:Superjurek|Dyskusja]]) 20:32, 19 lip 2022 (CEST) 36mgopzrjyg4u8tbw95vb4s92ut49k6 Wikiźródła:GUS2Wiki 4 1079277 3136975 3136719 2022-07-19T19:29:43Z Alexis Jazz 27772 Updating gadget usage statistics from [[Special:GadgetUsage]] ([[phab:T121049]]) wikitext text/x-wiki {{#ifexist:Project:GUS2Wiki/top|{{/top}}}} Poniższe dane są kopią z pamięci podręcznej. Ostatnia aktualizacja odbyła się o 2022-07-17T09:13:42Z. W pamięci podręcznej {{PLURAL:5000|znajduje|znajdują|znajduje}} się maksymalnie {{PLURAL:5000|jeden wynik|5000 wyniki|5000 wyników}}. {| class="sortable wikitable" ! Gadżet !! data-sort-type="number" | Liczba użytkowników !! data-sort-type="number" | Użytkownicy aktywni |- |OCR || 157 || 24 |- |HotCat || 105 || 20 |- |quickeditcounter || 94 || 9 |- |searchbox || 90 || 16 |- |hideSidebar || 87 || 19 |- |gadget-sk || 86 || 0 |- |colored-nicknames || 78 || 6 |- |shortcuts || 77 || 12 |- |dynamic-ips || 66 || 9 |- |proofread-history || 66 || 13 |- |Navigation popups || 63 || 3 |- |indexGen || 62 || 13 |- |edithysteria || 61 || 13 |- |insert-section || 61 || 18 |- |replylinks || 59 || 5 |- |colored-new-in-rc || 55 || 9 |- |Typo-pl-poem || 46 || 15 |- |QuickEdit || 45 || 5 |- |iw-links || 40 || 6 |- |newHelp || 33 || 8 |- |GoogleOCR || 33 || 13 |- |edittools || 33 || 6 |- |mark-proofread || 31 || 6 |- |mark-disambigs || 31 || 8 |- |QuickHistory || 30 || 7 |- |gadget-wikEd || 30 || 0 |- |pagepurgetab || 29 || 12 |- |preload-prp-page-image || 26 || 12 |- |hide-rollback || 22 || 7 |- |gadget-Typo-pl || 21 || 0 |- |disFixer || 21 || 9 |- |proofsect-to-main || 21 || 12 |- |delete || 20 || 5 |- |oldreviewedpages || 19 || 1 |- |disable-animations || 17 || 3 |- |iw-links-aut || 16 || 7 |- |block || 12 || 4 |- |protect || 10 || 3 |- |gadget-Autocomplete || 10 || 0 |- |gadget-edit summary || 7 || 0 |- |revisiondelete || 6 || 4 |- |gadget-prpoziomo || 5 || 0 |- |hide-block || 4 || 4 |- |gadget-pr headers || 2 || 0 |- |gadget-fixIndexes || 1 || 0 |- |gadget-iw-fixer || 0 || 0 |- |gadget-edit-summaries || 0 || 0 |- |gadget-page-numbers || 0 || 0 |- |gadget-page-file-description || 0 || 0 |- |gadget-LegacyToolbar2006 || 0 || 0 |- |gadget-my-sandbox || 0 || 0 |- |gadget-extended-index-form || 0 || 0 |- |gadget-enhanced-search || 0 || 0 |} * [[Specjalna:Użycie gadżetów]] * [[w:en:User:Alexis Jazz/GUS2Wiki|GUS2Wiki]] cg7j2daivzbwyy5d4z93i4hs1znzxyv Strona:Rudyard Kipling - Stalky i spółka (tłum. Birkenmajer).djvu/50 100 1079321 3136853 3136807 2022-07-19T15:44:18Z Svejk13 22069 formatowanie tekstu proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Svejk13" /></noinclude>{{pk|nauczy|ciele}} zaszczycili. Dowiedzieli się — a nikt nie był więcej od nich zdziwiony! — że zataili istotne fakty, byli winni tak ''suppressionis veri'' jak ''suggestionis falsi'' (dobrze znani bogowie, przeciw którym oni sami często grzeszyli); następnie, że mają złośliwe usposobienia, że są nieszczerzy, podstępni, że wywierają wpływ rewolucyjny, że opętał ich szatan swawoli, dumy i nieznośnej zarozumiałości. A po dziewiąte i ostatnie, aby się mieli na baczności i dobrze uważali.<br> {{tab}}Toteż mieli się na baczności i uważali tak dobrze, jak to potrafią tylko chłopcy, kiedy chcą komuś dokuczyć. Wyczekali cały przygnębiający tydzień, dopóki Prout i King nie odzyskali poczucia swego majestatu; wyczekali dzień meczu klasowego i to swej własnej klasy — w którym Prout brał udział; wyczekali wreszcie, kiedy się w pawilonie przygotował do zwycięskiego boju i miał już wyjść. King siedział w oknie mając zapisywać punkty, zaś nasza trójka usiadła pod oknem na ławce.<br> {{tab}}A wówczas rzekł Stalky do Beetle’a:<br> {{tab}}— Czy nieprawda, Beetle, że ''quis custodiet ipsos custodes''?<br> {{tab}}— Daj się wypchać! — odpowiedział Beetle. — Ja nie chcę z tobą mieć nic prywatnego. Możesz sobie być prywatnym, ile ci się podoba, na drugim końcu ławki. I życzę ci szczęśliwego popołudnia.<br> {{tab}}M’Turk ziewnął.<br> {{tab}}— Dobrze, ale powinniście byli przyjść do domku odźwiernego i zobaczyć się ze mną, jak przyzwoici ludzie, zamiast uganiać za swoimi — hem — chłopcami wszerz i wzdłuż po mej remizie. {{Rozstrzelony|Ja}} myślę, że te wszystkie mecze klasowe są do Dunaju. Chodźmy do pułkownika Dabneya zobaczyć, czy nie złapał znowu jakich kłusowników.<br> {{tab}}Tego popołudnia radość panowała w Grocie.<br><br> <br><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> gcqcus8f3i85lkwl3b17jfew2r3u17w 3136854 3136853 2022-07-19T15:44:50Z Svejk13 22069 drobne techniczne proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Svejk13" /></noinclude>{{pk|nauczy|ciele}} zaszczycili. Dowiedzieli się — a nikt nie był więcej od nich zdziwiony! — że zataili istotne fakty, byli winni tak ''suppressionis veri'' jak ''suggestionis falsi'' (dobrze znani bogowie, przeciw którym oni sami często grzeszyli); następnie, że mają złośliwe usposobienia, że są nieszczerzy, podstępni, że wywierają wpływ rewolucyjny, że opętał ich szatan swawoli, dumy i nieznośnej zarozumiałości. A po dziewiąte i ostatnie, aby się mieli na baczności i dobrze uważali.<br> {{tab}}Toteż mieli się na baczności i uważali tak dobrze, jak to potrafią tylko chłopcy, kiedy chcą komuś dokuczyć. Wyczekali cały przygnębiający tydzień, dopóki Prout i King nie odzyskali poczucia swego majestatu; wyczekali dzień meczu klasowego i to swej własnej klasy — w którym Prout brał udział; wyczekali wreszcie, kiedy się w pawilonie przygotował do zwycięskiego boju i miał już wyjść. King siedział w oknie mając zapisywać punkty, zaś nasza trójka usiadła pod oknem na ławce.<br> {{tab}}A wówczas rzekł Stalky do Beetle’a:<br> {{tab}}— Czy nieprawda, Beetle, że ''quis custodiet ipsos custodes''?<br> {{tab}}— Daj się wypchać! — odpowiedział Beetle. — Ja nie chcę z tobą mieć nic prywatnego. Możesz sobie być prywatnym, ile ci się podoba, na drugim końcu ławki. I życzę ci szczęśliwego popołudnia.<br> {{tab}}M’Turk ziewnął.<br> {{tab}}— Dobrze, ale powinniście byli przyjść do domku odźwiernego i zobaczyć się ze mną, jak przyzwoici ludzie, zamiast uganiać za swoimi — hem — chłopcami wszerz i wzdłuż po mej remizie. {{Rozstrzelony|Ja}} myślę, że te wszystkie mecze klasowe są do Dunaju. Chodźmy do pułkownika Dabneya zobaczyć, czy nie złapał znowu jakich kłusowników.<br> {{tab}}Tego popołudnia radość panowała w Grocie. {{***2}}<br><br> <br><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> 236j0yzwabxzsqj40qxsko3a2eyemtm Strona:Rudyard Kipling - Stalky i spółka (tłum. Birkenmajer).djvu/51 100 1079322 3136811 2022-07-19T12:13:13Z Svejk13 22069 nowa strona proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Svejk13" /></noinclude>{{---}} {{c|{{Rozstrzelony|NIEWOLNICY LAMPY}}|w=130%|przed=40px|po=15px}} {{c|{{Rozstrzelony|CZĘŚĆ PIERWSZA}}|w=110%|po=15px}} {{Dropinitial|S}}ala muzyczna, znajdująca się nad pracownią N.&nbsp;5, pełna była aktorów zgromadzonych dla odbycia próby z „Aladyna“. Dickson Quartus, powszechnie znany jako Dick IV, był Aladynem, dyrektorem teatru, baletmistrzem, połową orkiestry i po większej części librecistą, ponieważ scenariusz przerobiono i uzupełniono mnóstwem alucyj lokalnych. Pantomina miała być wystawiona za tydzień, na dole, w gabinecie Aladyna, Ebenezara i Cesarza Chińskiego. Niewolnik Lampy zajmował wraz z księżniczką Badroulbadour i wdową Klępicką gabinet tuż naprzeciw gabinetu N.&nbsp;5, skutkiem czego trupa mogła się zbierać bez trudności. Podłoga aż się trzęsła od przytupywań i hołubców baletu, podczas gdy Aladyn, w czerwonych trykotach, błękitnym, świecidełkami naszytym kaftanie i w kapeluszu z piórami, grał na przemianę to na pianinie, to na swym banjo. Był duszą całej zabawy, jak przystało na „seniora”, który zdał już wstępny egzamin do szkoły wojskowej i ma nadzieję dostać się z najbliższą wiosną do Sandhurst.<br> {{tab}}Nareszcie Aladyn odzyskał swoje, Ebenezar otruty leżał na podłodze, wdowa Klępicka odtańczyła solo i wszyscy zadecydowali, że przedstawienie się uda.<br> {{tab}}— Tylko co weźmiemy na finał? — odezwał się Cesarz, wysoki, przystojny chłopak z cieniem wąsów, do których sięgał po męsku. — Przydałaby się jakaś bycza stara melodia!<br> {{tab}}— „John Peel?“, „Drink, Puppy, drink?“ — poddawał Ebenezar gładząc swą szeroką, blado-lila pyjamę.<br><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> 6zgyz7ej1v8b284gyavqxulsum6gb0r Strona:Rudyard Kipling - Stalky i spółka (tłum. Birkenmajer).djvu/52 100 1079323 3136812 2022-07-19T12:17:47Z Svejk13 22069 nowa strona proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Svejk13" /></noinclude>{{tab}}Kicia Ebenezar wyglądał zawsze, jak gdyby się tylko na pół obudził, miał jednak łagodny, poczciwy uśmiech, który doskonale nadawał się do roli Podstępnego Wuja.<br> {{tab}}— Zanadto oklepane! — skrzywił się Aladyn. — To już by można wziąć i „Jak to miło wieczór bywa!“ Stalky, coś ty nucił wczoraj podczas korepetycji?<br> {{tab}}Stalky, Niewolnik Lampy, w czarnych trykotach i w kamizelce, w krótkiej masce z czarnego jedwabiu, zagwizdał coś leniwo, leżąc na górze, na pudle pianina. Była to skoczna melodia z music-hallu.<br> {{tab}}Dick IV potrząsnął krytycznie głową i spojrzał zezem ponad swój długi, czerwony nos.<br> {{tab}}— Jeszcze raz, może mi się uda złapać! — rzekł brzdąkając na fortepianie. — Jakie słowa? Zaśpiewaj! <poem>Arrah, Patsy, pilnuj dziecka! Patsy, swego dziecka patrz! : Pięknie otul je kołderką, bo znów będzie straszny płacz! Arrah, Patsy, pilnuj dziecka; choć na chwilę na nie bacz, :Bo noc całą krzyczeć będzie! Patsy, dziecka swego patrz!</poem> {{tab}}— Bycze, och, bycze! — pochwalił Dick IV. — Tylko że na przedstawieniu nie będziemy mieli pianina. Trzeba się tego nauczyć na banjo — równocześnie grać i tańczyć. Spróbuj, Tertius.<br> {{tab}}Cesarz odrzucił jasnozielone rękawy swego stroju monarszego i zaczął Dickowi akompaniować na ciężkim, wykładanym niklem banjo.<br> {{tab}}— Bardzo ładnie, ale zapominasz, że ja już wtedy nie żyję. I, w dodatku, leżę jak byk na środku sceny.<br> {{tab}}— Prawda, ale to nic, to Beetle może jakoś zrobić! — rzekł Dick IV. — No, Beetle, załatajże to! Prędzej, całą noc tu siedzieć będziemy? Musisz wyciągnąć jakoś Kicię ze światła i doprowadzić nas wszystkich, tańcząc, do końca.<br> {{tab}}— Dobra. Więc zaczynajcie wy dwaj! — rzekł Beetle, który w szarym szlafroku i kasztanowej {{pp|pe|ruce}}<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> paldym4cnb1afxb5509mvve4z3h346q Strona:Rudyard Kipling - Stalky i spółka (tłum. Birkenmajer).djvu/53 100 1079324 3136813 2022-07-19T12:29:19Z Svejk13 22069 nowa strona proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Svejk13" /></noinclude>{{pk|pe|ruce}} z lokami jak kiełbaski, włożonej na bakier na parę okularów uszlachetnionych starym sznurowadłem, reprezentował wdowę Klępicką. Zaczął kiwać jedną nogą do taktu wyrąbywanego na pianinie refrenu, a banja zabrzęczały głośniej.<br> {{tab}}— Hm. Aha. „Aladyn odnalazł swą żonę“ — zaśpiewał, a Dick IV powtórzył za nim.<br> {{tab}}— Wasz cesarz dał się przebłagać! — huknął Tertius dumnie wystawiając piersi.<br> {{tab}}— A teraz ty, Kiciu, wstawaj. Powiedz:<br> {{tab}}— „Sądzę, że lepiej będzie zmartwychwstać!“ Teraz wszyscy biorą się za ręce i idą ku przodowi sceny: „Zdaje nam się, że wszyscy są zadowoleni.“ Kapujecie?<br> {{tab}}— Kapuję. Nieźle. A jeszcze chór do baletu „finale“? To cztery kopniaki i piruet! — mówił Dick Czwarty.<br> {{tab}}— Chór? Aha! Jest: <poem>John Short spuszcza kurtynę I woła, że już dość; Wyrzucać nikogo nie trzeba, Sam pójdzie każdy gość!</poem> {{tab}}— Byczo! Byczo! A teraz scena wdowy z księżniczką. Turkey, prędzej!<br> {{tab}}M’Turk w fioletowej, jedwabnej sukni i zgrabnym, błękitnym turbanie wysunął się naprzód nieśmiało, jak ktoś, kto się samego siebie niesłychanie wstydzi. Niewolnik Lampy zsunął się z pianina i skopał go z zimną krwią.<br> {{tab}}— Graj, Turkey! — zachęcał go. — To nie są żadnę żarty!<br> {{tab}}Ale w tej chwili rozległo się w drzwiach pukanie władcy. Był to przypadkiem King, który w czarnym ubraniu i moździerzu na głowie wyprawił się na wieczorny podjazd przed obiadem.<br> {{tab}}— Drzwi zamknięte na klucz! Drzwi zamknięte na klucz! — warknął marszcząc brwi. — Cóż to ma<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> 85c2qm81tf1m3zsq529kxp60svsv3yt Strona:Rudyard Kipling - Stalky i spółka (tłum. Birkenmajer).djvu/54 100 1079325 3136814 2022-07-19T12:33:41Z Svejk13 22069 nowa strona proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Svejk13" /></noinclude>znaczyć? I jakiż cel — jeśli mi wolno zapytać — ma to... to dziwaczne przebranie?<br> {{tab}}— Pantomina, prosz pampsora. Pan rektor dał nam pozwolenie — odpowiedział Ebenezar jako jedyny w zgromadzeniu uczeń szóstej klasy. Dick IV stał mężnie w dumnym poczuciu dobrze leżących trykotów, ale Beetle starał się ukryć za pianinem. Czarny szlafrok, wypożyczony od matki jednego z eksternistów, i pstrokaty, bawełniany gorset, niesymetrycznie wypchany papierem, może człowieka ośmieszyć. A i pod innymi względami miał Beetle także nieczyste sumienie.<br> {{tab}}— Zawsze ci sami! — zaśmiał się King szyderczo. — Czczę błazeństwa w chwili, kiedy kariery wasze, jakie by one tam już były, ważą się na szali. Oczywiście! Ach, rozumie się! Stara szajka zatwardziałych grzeszników — sprzymierzone siły anarchii — Corkran —<br> {{tab}}Niewolnik Lampy ukłonił się grzecznie.<br> {{tab}}— M’Turk...<br> {{tab}}Irlandczyk uśmiechnął się.<br> {{tab}}— i, oczywiście, nieoceniony Beetle, nasz kochany Gigadibs.<br> {{tab}}Ebenezar, Cesarz i Aladyn cieszyli się względnie lepszą opinią i wobec czego King ich ominął.<br> {{tab}}— Chodź no tu, mój ty bufonie mały, pismaku jeden, wyłaź spoza tego instrumentu muzycznego. Jak się domyślam, jesteś dostawcą wierszydeł dla tej biesiady duchowej. Uważasz się, oczywiście, iż tak rzekę, za poetę?<br> {{tab}}— Z pewnością znalazł jakiś wiersz! — pomyślał Beetle zauważywszy rumieniec na kości policzkowej Kinga.<br> {{tab}}— Miałem właśnie rozkosz przeczytania jednej z takich twoich elukubracyj pod mym adresem, elukubracji, która zdaje mi się, pretendowała do rymów. Zatem — zatem kpi się ze mnie, mistrzu Gigadibs, nieprawdaż? Ja doskonale rozumiem — nie potrzebujesz mi tego tłumaczyć — że to nie było {{pp|przezna|czone}}<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> oxqiw9hdmv67zacsfpa89893iu38wm8 Strona:Rudyard Kipling - Stalky i spółka (tłum. Birkenmajer).djvu/55 100 1079326 3136815 2022-07-19T12:38:02Z Svejk13 22069 nowa strona proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Svejk13" /></noinclude>{{pk|przezna|czone}} dla mojego większego zbudowania. Toteż uśmiałem się do łez, czytając to — do łez! Takie papierowe, sztubackie pociski — bo jesteśmy sztubakiem, to trudno, mistrzu Gigadibs — nie zdołają wyprowadzić mnie z równowagi.<br> {{tab}}— Ciekawy jestem, co to mogło być! — myślał Beetle.<br> {{tab}}Puścił on już niejeden paszkwil między wdzięcznych czytelników, od czasu jak zmiarkował, że można wierszem wymierzać sobie sprawiedliwość.<br> {{tab}}Na dowód swego niezmąconego spokoju King w dalszym ciągu krajał na sztuki powoli Beetle'a, którego wciąż przezywał Gigadibsem. Począwszy od niezawiązanych sznurowadeł u bucików a skończywszy na jego uszlachetnionych okularach (życie poety w wielkiej szkole jest bardzo ciężkie!) wystawiał go na śmiech kolegów — ze zwykłym rezultatem. Dzikie kwiatki jego wymowy — sposób wyrażania się Kinga był bardzo przykry — przywróciły mu wreszcie dobry humor. Nakreślił ponury obraz końca Beetle’a jako karczemnego pamflecisty, zdychającego na poddaszu, sypnął paru komplementami w stronę M'Turka i Corkrana i przypomniawszy Beetle’owi, że ma się zgłosić, jak będzie zawezwany w sprawie tych wierszy, udał się do wspólnej sali, gdzie w dalszym ciągu natrząsał się ze swych ofiar.<br> {{tab}}— A co najgorsze — wykładał głośno, pochylony nad talerzem zupy — to to, że marnuję takie perły sarkazmu na te zakute pałki! Głowę daję, że oni się na tym nie rozumieją.<br> {{tab}}— No, tego bym nie powiedział — wycedził zwolna kapelan. — Nie wiem, jak Corkran zapatruje się na pański styl, ale młody M’Turk czyta Ruskina dla własnej przyjemności.<br> {{tab}}— Blaga! Udaje tylko! Absolutnie nie wierzę temu posępnemu Celtowi.<br> {{tab}}— Wcale nie. Wstąpiłem tam do nich raz wieczorem nieoficjalnie i widziałem, jak M’Turk pożerał cztery stare numery „Fors Clavigera“.<br><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> t361j0mwucnu1k7vi294dw1e6a564a0 Strona:Rudyard Kipling - Stalky i spółka (tłum. Birkenmajer).djvu/56 100 1079327 3136816 2022-07-19T12:43:17Z Svejk13 22069 nowa strona proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Svejk13" /></noinclude>{{tab}}— Ja tam ich życia prywatnego nie znam — odezwał się żywo nauczyciel matematyki — ale z własnego przykrego doświadczenia wiem, że pracownię N.&nbsp;5 najlepiej zostawić w spokoju. To młode diabły, absolutnie bez serca.<br> {{tab}}Zaczerwienił się, kiedy dokoła stołu rozległ się śmiech.<br> {{tab}}A tymczasem w sali muzycznej panował gniew i złorzeczenie.<br> {{tab}}Tylko Stalky, Niewolnik Lampy, leżał niewzruszony na pianinie.<br> {{tab}}— To pewnie ta świnia Manders młodszy pokazał mu ten twój kawałek. On się mu wciąż podlizuje. Idź i daj mu po łbie! — odezwał się naraz. — Co to był za kawałek, Beetle?<br> {{tab}}— Bo ja wiem! — odpowiedział Beetle wyłuskiwając się z trudem z szlafroka. — W jednym było o jego uganianiu się za popularnością wśród mikrusów, a drugie o tym, jak on siedzi w piekle i mówi Lucyferowi, że zawsze był wiernym sługą Beliala<ref>Kolegium Balliola jest jednym z najstarszych na uniwersytecie oksfordskim.</ref>. Na mą duszę, przysięgam wam, że rymy w obu wierszach były dobre. Jak Boga mego! Może Manders młodszy pokazał mu oba wiersze? No, poprawię ja mu specjalnie cezury!<br> {{tab}}Zbiegł o dwa piętra niżej, wpadł na małego białoczerwonego chłopca w sali znajdującej się koło pracowni Kinga, która znów znajdowała się tuż pod jego własną pracownią, i popędził chłopca korytarzem w górę ku sali wyznaczonej na uświęcone bankiety trzeciej przygotowawczej. Wynurzywszy się stamtąd silnie rozczochrany, wrócił do swej pracowni, gdzie zastał Stalky’ego, M’Turka i innych przy obfitym „korycie“ — na które składała się kawa, kakao, babka, świeży chleb jeszcze gorący i parujący, sardynki, kiełbasa, pasztet z szynki i ozora, sardele, trzy rodzaje konfitur i tyleż funtów dewonszyrskiego kremu.<br><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> nvh9dywprclwoyiss0iexcd4294el2u Strona:Rudyard Kipling - Stalky i spółka (tłum. Birkenmajer).djvu/57 100 1079328 3136817 2022-07-19T12:46:40Z Svejk13 22069 nowa strona proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Svejk13" /></noinclude>{{tab}}— Jak Boga kocham! — wykrzyknął rzucając się na jedzenie. — Któż to funduje, Stalky?<br> {{tab}}Było tylko miesiąc do końca kursu, skutkiem czego w pracowniach od tygodni już panował blady głód.<br> {{tab}}— Ty! — rzekł pogodnie Stalky.<br> {{tab}}— Bodaj cię jasny piorun! Z pewnością zastawiłeś moje niedzielne portki!<br> {{tab}}— Nie irytuj się!... Tylko zegarek.<br> {{tab}}— Zegarek! Zgubiłem go — przed paru tygodniami za Burrows, kiedyśmy próbowali wystrzelić starą przybitkę — wtedy, co to nam pistolet rozerwało...<br> {{tab}}— Zegarek wypadł ci z kieszeni (jesteś cholerycznie roztargniony, Beetle) i M’Turk i ja przechowywaliśmy go dla ciebie. Nosiłem go przez tydzień, a tyś nawet nie zauważył. Dziś po południu zaniosłem go do Bideford. Dostałem trzynaście szylingów i siedem szóstek. Tu masz kartkę z lombiku.<br> {{tab}}— Dziwnie gładko to u was idzie! — rzekł Ebenezar spoza góry kremu zmieszanego z marmoladą, ujrzawszy, że Beetle, uspokojony co do swych spodni niedzielnych, nie okazuje ani zdziwienia, ani nawet żalu. Za to M’Turk wpadłszy w pasję zawołał:<br> {{tab}}— Tyś mu oddał kartkę, Stalky? Zegarek zastawiłeś? Ty podłe bydlę! A zeszłego miesiąca toście mój wraz z Beetle’em sprzedali! Ani nawet nie powąchałem żadnej kartki!<br> {{tab}}— To co innego! To było dlatego, żeś ty zamknął na klucz swój kufer i myśmy prawie pół popołudnia stracili na odbijaniu go. Widzisz M’Turk, gdybyś się był zachowywał jak porządny człowiek, też byśmy zegarek zastawili.<br> {{tab}}— Jak babcię kocham! — wykrzyknął Ebenezar. — Wy jesteście komuniści! W każdym razie — dziękczynienia dla Beetle’a.<br> {{tab}}— To niesprawiedliwość — odezwał się Stalky — bo przecie cała robota z zastawieniem zegarka spadła na mnie. Beetle nawet nie wiedział, że ma {{pp|zega|rek.}}<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> pos68pklb5nxry7t7fued1dq1e1xyoj Strona:Rudyard Kipling - Stalky i spółka (tłum. Birkenmajer).djvu/58 100 1079329 3136818 2022-07-19T12:51:12Z Svejk13 22069 nowa strona proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Svejk13" /></noinclude>{{pk|zega|rek.}} Ale, ale Króliczy Bobek podwiózł mnie dziś do Bidefordu.<br> {{tab}}Króliczy Bobek był furmanem miejscowym — wykwit starej formacji dewońskiej, Stalky był autorem jego niepięknego przezwiska.<br> {{tab}}— Musiał być dobrze zalany, inaczej by tego nie zrobił. Ale Króliczy Bobek ma przede mną pietra. Zresztą przysiągłem mu, że między nami jest teraz ''pax'' i dałem mu parę szóstek. Przystawał przed dwiema karczmami przy drodze i będzie dziś wieczór pijany jak pień. Nie czytaj, Beetle, teraz jest rada wojenna. Co, do diabła, stało się z twoim kołnierzykiem?<br> {{tab}}— Zapędziłem Mandersa młodszego do jadalni trzeciej przygotowawczej. Wszystkie mikrusy rzuciły się na mnie! — odpowiedział Beetle spoza puszki sardeli i książki.<br> {{tab}}— Ośle głupi! Ostatni idiota mógł był zgadnąć, gdzie Manders młodszy zastawi pułapkę — rzekł M’Turk.<br> {{tab}}— Nie myślałem o tym — odpowiedział Beetle bez najmniejszej urazy, wyławiając łyżką sardele.<br> {{tab}}— Pewnie, że nie. Ty w ogóle nie myślisz! — M’Turk poprawił kołnierzyk Beetle’a potężnym uderzeniem pięści. — Nie poplam mi oliwą mej „Fortis“, bo ci kości połamię.<br> {{tab}}— Kusz, ty irlandzki byku! To moja „Fors“, nie twoja!<br> {{tab}}Był to gruby, z brunatnym grzbietem tom z lat sześćdziesiątych, którym King rzucił raz w głowę Beetle’owi, aby Beetle mógł się dowiedzieć, skąd pochodzi nazwa Gigadibs. Beetle spokojnie anektował tę książkę i znalazł w niej — różne rzeczy. Nie rozumiejąc dobrze książki spał i jadł z tymi wierszami, jak o tym świadczyły plamy na kartkach. Zapomniał o całym świecie i duch jego obcował z dziwnymi mężami i kobietami, kiedy naraz M’Turk zaczął go tłuc łyżką od sardeli po głowie, tak że aż zawarczał.<br><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> 0eq0k1mhbj0qi3zosh6t1omzm4l57tg Strona:Rudyard Kipling - Stalky i spółka (tłum. Birkenmajer).djvu/59 100 1079330 3136819 2022-07-19T12:54:21Z Svejk13 22069 nowa strona proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Svejk13" /></noinclude>{{tab}}— Beetle! Jesteś skrzywdzony, znieważony i wykpiony przez Kinga. Czy tego nie widzisz?<br> {{tab}}— Dajcie mi spokój. Choćby i tak było, no to cóż? Mogę na niego napisać nowy wiersz.<br> {{tab}}— Wariat! Zupełny wariat! — mówił Stalky do gości, jak gdyby pokazywał jakieś nieznane zwierzę. — Beetle czyta jakiegoś osła, nazwiskiem Browning, M’Turk czyta osła, nazwiskiem Ruskin, i...<br> {{tab}}— Ruskin nie jest żadnym osłem! — zaprotestował M’Turk. — Jest tak samo dobry jak „Zjadacz opium“. Mówi, że jesteśmy „dziećmi szlachetnych ras, wyrobionymi przez otaczającą nas sztukę”. To się stosuje do mnie i do sposobu, w jaki udekorowałem nasz pokój, gdy wy, dwie pały, poprzybijalibyście tu półki i kartki z życzeniami świątecznymi. Dziecię szlachetnej rasy, wyrobione przez otaczającą cię sztukę, przestań czytać, jeśli nie chcesz, żebym ci nalał oliwy za kołnierz.<br> {{tab}}— Dwuch przeciw jednemu! — rzekł Stalky groźnie i Beetle natychmiast zamknął książkę, posłuszny prawu, dzięki któremu przeżyli wspólnie sześć wesołych lat.<br> {{tab}}Goście przyglądali się temu z zachwytem. Pracownia N.&nbsp;5 cieszyła się sławą większej i różnorodniejszej występczości, niż cała szkoła razem wzięta; w tym stopniu jednak, w jakim prawa jej pozwalały na przyjaźnienie się z postronnymi, była uprzejma i szczera wobec swych sąsiadów z tego samego piętra.<br> {{tab}}— I czegóż znowu, do ciężkiej choroby, chcecie? — zapytał Beetle.<br> {{tab}}— Wojny z Kingiem! — odpowiedział M’Turk ruchem głowy wskazując na ścianę, gdzie wisiał mały, drewniany, zachodnio-afrykański bęben wojenny, dar któregoś z wujów służących w marynarce.<br> {{tab}}— I znowu wyleją nas z pracowni! — rzekł Beetle, który lubił ten swój kąt. — Za maleńkie gruchanie wylał nas przecie Mason.<br><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> ar1wyzvr2j5asvqizupw2bwrt0zx8h2 Strona:Rudyard Kipling - Stalky i spółka (tłum. Birkenmajer).djvu/60 100 1079331 3136820 2022-07-19T12:59:30Z Svejk13 22069 nowa strona proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Svejk13" /></noinclude>{{tab}}Mason to był ów nauczyciel matematyki, który mówił o nich we wspólnej sali nauczycielskiej.<br> {{tab}}— Wy to nazywacie gruchaniem? O, rety! — wykrzyknął Ebenezar. — Kiedyście zaczęli grać na tym piekielnym instrumencie, słowa jednego nie mogliśmy zrozumieć w naszej pracowni! I cóż wam z tego przyjdzie, że się dacie wylać?<br> {{tab}}— Cały tydzień mieszkaliśmy we wspólnej sali! — dorzucił Beetle tragicznie. — Marzliśmy jak psy.<br> {{tab}}— Te-ek. Ale odkąd nas wylano, mieszkanie Masona było co dzień pełne szczurów. Tydzień trwało, zanim się domyślił, o co idzie — rzekł M’Turk. — On nie cierpi szczurów. Jak tylko nas wypuścił, szczury zniknęły. Mason ma teraz przed nami trochę boja, ale dowodu nie było.<br> {{tab}}— Jeszcze by też! — odezwał się Stalky. — Skąd miał być jaki dowód, skoro ja sam właziłem na dach i rzucałem mu te ścierwa przez komin wprost do jego kominka! Ale słuchajcie! Rzecz w tym, czy możemy sobie teraz pozwolić na wojnę domową?<br> {{tab}}— Mną się nie krępujcie! — oświadczył Beetle. — King twierdzi, że ja i tak przekroczyłem już wszelkie granice!<br> {{tab}}— Co, ty! — odpowiedział Stalky lekceważąco. — Ty, stara babo, do wojska nie idziesz! Ale ja nie chciałbym, żeby mnie wylano — a stary zaczyna na nas też już krzywo patrzeć...<br> {{tab}}— Guzik! — rzucił M’Turk, — Stary nie wylewa nigdy, chyba tylko za jakieś świństwo albo za kradzież. Ale zapomniałem wam powiedzieć: Ty i Stalky {{Rozstrzelony|jesteście}} złodzieje — prawdziwi włamywacze.<br> {{tab}}Goście aż jęknęli, ale Stalky z błogim uśmiechem zaczął im tłumaczyć, w czym rzecz.<br> {{tab}}— Fajno! Widzicie, ten pędrak Manders młodszy widział, jak Beetle i ja otwieramy kufer M’Turka w sypialni, zeszłego miesiąca, kiedyśmy to wzięli jego zegarek. Naturalnie, gwizdek Manders {{pp|nafagaso|wał}}<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> 324mih79btrtmk0ayzo7oeiwmdqahxl Strona:Rudyard Kipling - Stalky i spółka (tłum. Birkenmajer).djvu/61 100 1079332 3136822 2022-07-19T13:03:32Z Svejk13 22069 nowa strona proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Svejk13" /></noinclude>{{pk|nafagaso|wał}} Masonowi, zaś Mason paląc się do tego, żeby nam zapłacić za szczury, dał się zbujać.<br> {{tab}}— I wtedyśmy go dostali! — rzekł M’Turk pieszczotliwie. — Traktowaliśmy go bardzo elegancko, ponieważ był nauczycielem w naszej szkole nowym i pragnął pozyskać zaufanie chłopców. No, i z tego, co zobaczył, wyciągnął, niestety, bardzo smutne wnioski. Stalky był u niego, błagał go, udawał, że się strasznie boi i przysięgał mu, że rozpocznie nowe życie, jeśli mu Mason wybaczy i jakiś czas poczeka — ale Mason nie chciał. Powiedział, że musi pofagasować o wszystkim staremu.<br> {{tab}}— Mściwy gad! — odezwał się Beetle. — A wszystko przez te szczury! Wtedy i ja zacząłem go błagać, a Stalky wyznał, że dopuszczał się regularnie kradzieży przez sześć lat od samego początku, jak tylko przyszedł do szkoły i że ja go tego nauczyłem ''à-la Fagin.'' Mason aż pozieleniał z radości. Był pewny, że już się mu nie wymkniemy.<br> {{tab}}— To bajkowe! Jak babcię kocham! — wykrzyknął Dick IV. — A myśmy o tym nie wiedzieli!<br> {{tab}}— Pewnie, że nie. Mason się tym nie chwalił. Spisał wszystkie nasze zeznania na urzędowym papierze ze stemplem. Było tam wszystko, w co tylko mógł uwierzyć.<br> {{tab}}— A potem zaniósł to staremu, rozumie się nie bez mówki ze swej strony. Miało ci to około czterdziestu stron — mówił Beetle. — Sam mu pomagałem.<br> {{tab}}— I cóż dalej, wariaci wściekli? — zapytał Ebenezar.<br> {{tab}}— Stary nas zawołał do siebie. Stalky poprosił o przeczytanie „zeznań“, ale stary rzucił je do kosza, a nam dał po osiem kijów — odlewanych — za bezczelne zbujanie nowego nauczyciela. Widziałem, jak mu się trzęsły ramiona, kiedyśmy wychodzili. Czybyście pomyśleli — rzekł po chwili zastanowienia — że na następnej lekcji Mason nie mógł na nas spojrzeć, żeby się nie zaczerwienić? A my trzej {{pp|gapiliś|my}}<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> iacn7z3rh3jp17breeoc0a8b7k11fu9 Strona:Rudyard Kipling - Stalky i spółka (tłum. Birkenmajer).djvu/62 100 1079333 3136823 2022-07-19T13:08:35Z Svejk13 22069 nowa strona proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Svejk13" /></noinclude>{{pk| gapiliś|my}} się na niego, że aż dygotał, To okropnie wrażliwy gad.<br> {{tab}}— On czytał „Eryka“ — odezwał się M’Turk — wobec czego daliśmy mu „Św. Winifreda“ czyli „Życie w kolegium“. Oni tam wciąż puszczają wszystko, co mogą ukraść w szkole św. Winifreda, o ile się nie modlą lub nie urzynają po szynkach. To było przed tygodniem i stary wścieka się trochę na nas. Nazwał to konstruktywnym łajdactwem. Stalky to wszystko wymyślił.<br> {{tab}}— Nie ma najmniejszego sensu żreć się z nauczycielem, dopóki się nie jest pewnym, że się go może wykiwać i zrobić z niego durnia — rzekł Stalky wyciągnięty wygodnie na dywanie przed kominkiem. — Mason ne znał N-ru Piątego — dziś już wie, z kim ma do czynienia, oto wszystko. A teraz moi drodzy słuchacze — Stalky podkurczył pod siebie nogi, usiadł i zwrócił się do całego towarzystwa — czeka nas bój z tym niezłomnym, upartym Kingiem. Na całe mile zboczył ze swej drogi, byle tylko wywołać z nami konflikt. — Tu Stalky spuścił na twarz swą czarną jedwabną maskę i mówił tonem sędziego wydającego wyrok śmierci. — Krzywdził Beetle’a, M’Turka i mnie, ''privatim'' i ''seriatim,'' wszystkich razem i każdego z osobna, jak i gdzie mógł nas dopaść. Ale teraz znieważył cały N.&nbsp;5 w sali muzycznej, w dodatku w obecności tych podobnych do pomocników fryzjerskich mamusinych synków z N.&nbsp;93! Chłopcy my mu musimy dać taką szkołę, żeby krzyczał ''Capivi!''<br> {{tab}}Lektura Stalky’ego nie obejmowała ani Browninga ani Ruskina.<br> {{tab}}— A oprócz tego — dorzucił M’Turk — on jest obrzydliwy filister, wywieszacz koszów. Nosi krawat w kratkę. Ruskin mówi, że człowiek, noszący krawat w kratkę, musi być na wieki potępiony.<br> {{tab}}— Brawo, M’Turk! — wykrzyknął Tertius. — Ja myślałem, że to tylko zwykłe bydlę!<br><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> a31h756udhy5ox6my81dew0dzhb1z4v Strona:Rudyard Kipling - Stalky i spółka (tłum. Birkenmajer).djvu/63 100 1079334 3136824 2022-07-19T13:13:55Z Svejk13 22069 nowa strona proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Svejk13" /></noinclude>{{tab}}— On {{Rozstrzelony|jest}} bydlę, rozumie się, ale to jeszcze gorsze. On ma zawieszony w swoim oknie kosz porcelanowy z niebieskimi wstążeczkami i czerwonym kotkiem i w tym koszu sobie hoduje muszkat. Pamiętacie? Kiedy to dostałem wszystkie te stare rzeźby dębowe z kościoła bidefordzkiego, jak go restaurowano ({{Korekta|Ruskim|Ruskin}} mówi, że kto restauruje jakiś kościół, jest skończonym pacerem!), i pozlepiałem je tu klajstrem — otóż widzicie, nadszedł King i zaczął pytać, czy ja tego nie zrobiłem przy pomocy piły otworowej! To król wywieszaczy koszów!<br> {{tab}}Tu czarny od atramentu wielki palec M’Turka zwrócił się ku dołowi, jak gdyby nad jakąś urojoną areną, pełną zbroczonych krwią Kingów.<br> {{tab}}— ''Placetne'' dziecię szlachetnej rasy! — zawołał do Beetle’a.<br> {{tab}}— Cóż? — zaczął Beetle z wahaniem. — To potomek Beliala, ale ja przecie dam mu jakąś szansę. Widzicie, zawsze przecie mogę mu kazać tańczyć, tak jak mi się w jakimś nowym wierszu zagrać podoba. Pofagasować staremu nie może, bo się przez to jeszcze bardziej ośmiesza. (Stalky ma słuszność.) Ale niech i on ma jakąś szansę.<br> {{tab}}Beetle otworzył leżącą na stole książkę, przejechał palcem stronicę i zaczął na chybił trafił: <poem>Lub też kto w Moskwie ku carowi Ostrożnym wielce krokiem Po białych idzie Kremlu płytach, Po serpentynach, syjenitach Z pięciu generałami...</poem> {{tab}}— To nie ma sensu. Weź co innego — rzekł Stalky.<br> {{tab}}— Zaczekaj chwilkę; ja wiem, co jest dalej! — M’Turk czytał przez ramię Beetle’a:<br><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> 381vdx0ucz3iadvmztgqrbrf8bplkmp Strona:Rudyard Kipling - Stalky i spółka (tłum. Birkenmajer).djvu/64 100 1079335 3136825 2022-07-19T13:18:19Z Svejk13 22069 nowa strona proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Svejk13" /></noinclude><poem>Co równocześnie, jak na złość, A Pozorów na to było dość! Kichnąwszy, ze swych miękkich wstęg, A Złożonych niby chustki w pęk —</poem> {{tab}}— Rany moje! Co za wyrok! <poem>Zrobili stryczek — no i tak Car padł — a nie pozostał znak!</poem> {{tab}}— Nie rozumiem z tego wszystkiego ani słowa — rzekł Stalky.<br> {{tab}}— Tym gorzej dla ciebie! Zrozumiejże! — tłumaczył mu M’Turk. — Tych sześciu drabów udusiło cara, a ponieważ szarfy były miękkie, śladów na szyi nie było. ''Actum est'' z Kingiem.<br> {{tab}}— I w dodatku to on sam dał mi tę książkę! — odezwał się Beetle oblizując wargi: <poem>Galaci mają wielką księgę, : „Tylko ją trzeba znać, Dwadzieścia dziewięć w niej wyroków, : Nie ten — to drugi snać!</poem> {{tab}}A potem ni stąd ni zowąd: <poem>Setebos! Setebos! I jeszcze raz: Setebos! Myślał, że mieszka na mroźnym księżycu...</poem> {{tab}}— Właśnie wraca z obiadu! — rzekł Dick IV spojrzawszy przez okno. — Manders młodszy idzie z nim razem.<br> {{tab}}— Istotnie, najbezpieczniejsze dla Mandersa młodszego w tej chwili miejsce — zauważył Beetle.<br> {{tab}}— Teraz lepiej, żebyście się już wynosili — rzekł Stalky grzecznie do swych gości. — Po co się macie<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> r3jrgmbkhlkgbnkz2jkfbun92c3tej3 Strona:Rudyard Kipling - Stalky i spółka (tłum. Birkenmajer).djvu/65 100 1079336 3136826 2022-07-19T13:21:15Z Svejk13 22069 nowa strona proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Svejk13" /></noinclude>mieszać do tej awantury. Prócz tego — my nie potrzebujemy świadków.<br> {{tab}}— Czy zaczynacie natychmiast? — zapytał Aladyn.<br> {{tab}}— Natychmiast, jeśli nie prędzej! — odpowiedział Stalky skręcając gaz. — Twarde, uparte chłopisko, ten King. Ale my go nauczymy wołać ''Capivi!'' No, dalej Antki!<br> {{tab}}Towarzystwo pełne oczekiwania wycofało się do swego własnego, czystego i obszernego pokoju.<br> {{tab}}— Kiedy Stalky’emu zaczynają nozdrza latać jak koniowi — mówił Aladyn do Cesarza Chińskiego — to znaczy, że jest na ścieżce wojennej. Ciekawy jestem, jak się to skończy?<br> {{tab}}— King dostanie szkołę — odpowiedział Cesarz. — W ogóle, z N.&nbsp;5 żartów nie ma!<br> {{tab}}— Swoją drogą zastanawiam się nad tym, czy ja to mam przyjąć urzędowo do wiadomości, czy nie — rzekł Ebenezar, który przypomniał sobie naraz, że jest prefektem.<br> {{tab}}— To nie nasz interes, Kiciu. A prócz tego, gdybyś to zrobił, mielibyśmy w nich wrogów, a wtedy już nie można by wytrzymać — mitygował go Aladyn. — Oho, już zaczynają!<br> {{tab}}Zachodnio-afrykański bęben zahuczał we wszystkich wyjściach i sieniach. Numerowi Piątemu zakazano powoływać do życia tę maszynę na odległość donośności głosu od liceum. Wbrew temu zakazowi M'Turk i Beetle z właściwą sobie znajomością rzeczy głęboki, miażdżący grzmot napełnił korytarze, kiedy zaczęli masować środek bębna. Grom ten zmienił się wkrótce w dźwięk trąb — dzikich trąb, nawołujących do pościgu, po czym gdy M’Turk zaczął uderzać w jedną stronę, gładką od krwi ofiar, przeszedł w urywane porykujące wycie, jakie wydaje raniony goryl w swej ojczystej puszczy. Nastąpił natychmiast wybuch gniewu Kinga — biegł po trzy schody na raz na górę z suchym szelestem ubrania. Podsłuchujący Aladyn i towarzysze pisnęli z emocji, kiedy<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> mmok02aye0s0qfyr0lsucs7s7l9t6af Strona:Rudyard Kipling - Stalky i spółka (tłum. Birkenmajer).djvu/66 100 1079337 3136827 2022-07-19T13:24:11Z Svejk13 22069 nowa strona proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Svejk13" /></noinclude>drzwi z hałasem otwarto. King wtoczył się w ciemności, przeklinając koncertantów w imię Beliala i wszystkich bogów spokoju.<br> {{tab}}— Wyrzuceni na tydzień z pracowni — rzekł Aladyn zaglądając przez uchylone drzwi. — „Klucz od pracowni przynieść w ciągu pięciu minut. Brutale, barbarzyńcy, dzikusy, smarkacze!“ Jest bardzo zirytowany. „Arrah, Patsy, dziecka patrz!“ — zanucił szeptem i, wisząc u klamki, wykonał niedosłyszalny taniec wojenny.<br> {{tab}}King natychmiast zbiegł na dół i Beetle wraz z M’Turkiem zapalili gaz, aby naradzić się ze Stalky’m. Ale Stalky zniknął.<br> {{tab}}— Zdaje się, że to jeszcze nie koniec — mówił Beetle zbierając swe książki i pudełko z przyrządami do geometrii. — W każdym razie tydzień we wspólnej sali, to żaden zysk.<br> {{tab}}— Pewnie, ale czy nie widzisz, że Stalky’ego tu mie ma, cymbale jeden? — rzekł M’Turk. — Zanieś klucz i udawaj, że jesteś bardzo zmartwiony. King będzie cię tylko piłował przez jakieś pół godziny. Ja tymczasem będę czytał w niższej sali wspólnej.<br> {{tab}}— Zawsze ja! — jęknął Beetle.<br> {{tab}}— Poczekaj, zobaczymy, co będzie dalej! — dodawał mu otuchy M’Turk. — Ja sam nie wiem, czego Stalky chce, ale on wie, co robi. Idź i ściągnij na siebie ogień Kinga. Ty jesteś już do tego przyzwyczajony.<br> {{tab}}Ledwo klucz przekręcił się w drzwiach, podniosło się powoli wieko skrzyni na węgiel, stojącej pod oknem a służącej za fotel. Ciasna to była kryjówka nawet dla tak giętkiego chłopca jak Stalky, który musiał w niej siedzieć z głową między kolanami i z brzuchem przy prawym uchu. Z szuflady stołu wyjął starą procę, garść śrutu i drugi klucz od pracowni, potem podniósł po cichu okno i ukląkł przy nim, z twarzą zwróconą ku gościńcowi, drzewom poruszanym wiatrem, ciemnej równi królikarni i białej linii fal kłębiących się wzdłuż płaskiego brzegu.<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> 6ni04jfmq3lwgti2n6m8p41dhfuy6vs Strona:Rudyard Kipling - Stalky i spółka (tłum. Birkenmajer).djvu/67 100 1079338 3136833 2022-07-19T14:33:40Z Svejk13 22069 nowa strona proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Svejk13" /></noinclude>Z daleka, z biegnącego urwistym wąwozem dewonszyrskiego gościńca słychać było chrapliwy pogłos rogu pocztyliona. Był w tym cień melodii, jak gdyby wiatr w butelce od wina próbował śpiewać: „Tak to jest w naszej armii“.<br> {{tab}}Stalky uśmiechnął się zaciśniętymi wargami i rozpoczął ogień z wielkiej odległości; stara szkapa aż się wykręciła w zaprzęgu.<br> {{tab}}— Ta co je, du chulery? — zawołał Króliczy Bobek głosem przerywanym przez czkawkę.<br> {{tab}}Znowu śrut ze złośliwym skomleniem gwizdnął przez zetlałe boki płóciennej budy.<br> {{tab}}— Habet! — mruknął Stalky, kiedy Króliczy Bobek klął w cierpliwą noc, przysięgając, że widzi przeklętego studenta, który go tak podstępnie napadł. {{Separator z powtórzeń|10|.}} {{tab}}— I tak — mówił King swym mózgowym głosem do Beetle’a, nad którym się znęcał w obecności Mandersa młodszego, wiedząc dobrze, jak ucznia piątej klasy boli, gdy się go wyśmiewa przed mikrusami — i tak, mistrzu Beetle, mimo wszystkich naszych wierszy, którymi się tak pysznimy, jak tylko ośmielimy się wejść w konflikt, choćby z tak nic nie znaczącym przedstawicielem władz szkolnych, jak na przykład ja, wylatujemy ze swej pracowni, czy tak?<br> {{tab}}— Tak jest, prosz pampsora! — odpowiedział Beetle z baranim uśmiechem na twarzy i wściekłością w sercu. Był już bliski utraty wszelkiej nadziei, ale pocieszał się jeszcze dobrze uzasadnioną wiarą, że Stalky nigdy nie jest tak niebezpieczny, jak wówczas, gdy go nie widać.<br> {{tab}}— Nikt się nie prosi ani o krytykę, ani o uznanie. Otóż — zostaliśmy wydaleni ze swej pracowni zupełnie jak pierwszy lepszy Manders minor. To trudno! Nie jesteśmy niczym innym jak tylko smarkatymi sztubakami i musimy być odpowiednio, jako tacy, traktowani!<br><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> fjvs85s11oau7s03q3hrj2q904bvv0x Strona:Rudyard Kipling - Stalky i spółka (tłum. Birkenmajer).djvu/68 100 1079339 3136834 2022-07-19T14:36:28Z Svejk13 22069 nowa strona proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Svejk13" /></noinclude>{{tab}}Beetle nadstawił uszu, bo Króliczy Bobek klął na gościńcu bez pamięci i niektóre jego wyzwiska trafiły przez lufcik do pokoju. King wierzył w wentylację. Podszedł ku oknu majestatyczny, jak zwykle, w czarnym ubraniu, zupełnie widoczny w świetle gazu.<br> {{tab}}— Ja ci widzy! Ja ci widzy! — ryczał Króliczy Bobek rozwścieczony widokiem wroga — znowu salwa śrutu z ciemności na górze. — Ty, ty, z tą długą trąbą, żebrak kaprawy! Ta ty za stary na takie psie figle — aj! Ja ci mówim, weź okład na swój nochal, weź okład na swój długi nochal!<br> {{tab}}A w Beetleu serce aż zamarło. Gdzieś, w jakiś, sposób, wiedział to już na pewno, za tymi manifestacjami krył się Stalky. Była nadzieja i prawdopodobieństwo zemsty. Radę dotyczącą nosa uwieczni w nieśmiertelnym wierszu. King podniósł okno i zgromił surowo Króliczy Bobek. Ale furman był bez trwogi i zmazy. Zlazł z wozu i stanął przy drodze.<br> {{tab}}A potem przyszło jedno po drugim, wszystko jak we śnie. Manders młodszy z krzykiem złapał się za głowę, gdy kanciasty krzemień odbił się od trzech bogato w cielęcą skórkę oprawnych tomów na półce z książkami. Drugi krzemień szurnął przez całe biurko. Beetle z udaną gorliwością chciał go złapać, ale usiłowania jego zostały uwieńczone tylko przewróceniem lampy naftowej, z której nafta polała się ''via'' Kinga papiery na parę jego ulubionych książek i perski dywan na ziemi. Dużo było potłuczonego szkła dokoła krzesła pod oknem; porcelanowy kosz — awersja M’Turka — rozbity w strzępy, wysypał swój muszkat wraz z ziemią na czerwone, rypsowe poduszki; Manders minor krwawił obficie z ciętej rany na kości policzkowej, zaś King, używając okropnych słów, z których każde Beetle skwapliwie notował sobie w pamięci, wybiegł na poszukiwania sierżanta szkolnego, chcąc natychmiast osadzić Króliczy Bobek w więzieniu.<br><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> kbu87lvpghhs1k44i7kg88eums3cfam Strona:Rudyard Kipling - Stalky i spółka (tłum. Birkenmajer).djvu/69 100 1079340 3136835 2022-07-19T14:39:20Z Svejk13 22069 nowa strona proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Svejk13" /></noinclude>{{tab}}— Biedne dzięcię! — odezwał się Beetle z fałszywym, udanym współczuciem. — Pozwól, aby to trochę wykrwawiło. To najlepiej zapobiega apopleksji.<br> {{tab}}Tak, prowadząc ku drzwiom wyjącego Mandersa, umiejętnie przytrzymywał jego oślepioną przez krew głowę to nad biurkiem, to nad zeszytami na biurku.<br> {{tab}}A wówczas Beetle, sam wobec całego pogromu, odwdzięczył się pięknym za nadobne. W jaki sposób, w tym pokoju cały komplet „Gibbona“ miał grzbiety podarte jak gdyby ostrym krzemieniem; w jaki sposób takie mnóstwo czarnego i fioletowego atramentu zmieszało się na biurku z krwią Mandersa; w jaki sposób wielka butelka z gumą arabską, odkorkowana, potoczyła się półkolem po podłodze i w jaki sposób porcelanowa klamka u drzwi pokryła się jeszcze obficiej krwią Mandersa, to były rzeczy, których, oczywiście, Beetle nie tłumaczył, kiedy doprowądzony do wściekłości King wrócił i zastał go stojącego grzecznie na tlącym się dywanie, rozłożonym przed kominkiem.<br> {{tab}}— Pampsor nie kazał mi odejść — rzekł z miną Casabianki i King wysłał go w ciemności piekielne.<br> {{tab}}On jednak, chcąc wyładować radość, która go rozsadzała, podążył na parter ku małej szatni, gdzie czyszczono trzewiki. Ledwie jednak zaczerpnął oddechu, aby wydać pierwszy okrzyk triumfu, dwie ręce ścisnęły go za gardło, tak że ani głosu wydać nie mógł.<br> {{tab}}— Idź do sypialni i przynieś mi moje rzeczy. Przynieś je do łazienki piątej klasy. Ja jestem wciąż jeszcze w trykotach! — zasyczał Stalky siedząc mu na głowie. — Nie leć! Idź powoli.<br> {{tab}}Ale Beetle wtoczył się do sąsiedniej klasy i wydelegował M’Turka, nie wiedzącego jeszcze o historycznym ''precis'' dotychczasowego przebiegu kampanii. Tak tedy był to M’Turk o drewnianej twarzy, który przyniósł ubranie z sypialni, podczas gdy Beetle dyszał ciężko na ławce. A potem wszyscy trzej ukryli się w łazience piątej kiasy, poodkręcali<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> h3q9yqlna7pr3hk67p0smmbsyedmoz1 Strona:Rudyard Kipling - Stalky i spółka (tłum. Birkenmajer).djvu/70 100 1079341 3136836 2022-07-19T14:42:42Z Svejk13 22069 nowa strona proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Svejk13" /></noinclude>kurki, napełnili łazienkę parą i płacząc wskoczyli do wanien, gdzie opowiadali sobie szczegóły bitwy.<br> {{tab}}— ''Moi! Je! Ich! Ego!'' — sapał Stalky. — Czekałem, póki własnych myśli już słyszeć nie mogłem, kiedyście wy bili w bęben! A potem schowałem się w pace na węgiel — postrzeliłem Króliczy Bobek — a Króliczy Bobek zrobił Kingowi pogrom. Słyszeliście, jak szkło dzwoniło?<br> {{tab}}— Jakże, przecie on — on — on — piszczał M’Turk, drżącym palcem wskazując na Beetle.<br> {{tab}}— Jakże, przecie ja — ja — ja byłem przez cały czas — zawył Beetle. — Byłem w jego gabinecie, urągał mi —<br> {{tab}}— O, rany boskie! — krzyknął Stalky i zniknął pod wodą.<br> {{tab}}— Szkło — szkło, to jeszcze nic. Mandersowi młodszemu rozbił głowę. Na — na — nafta z lampy rozlała się po całym dywanie. Krew na książkach i papierach! Guma! Guma! Guma! Atrament! Atrament! Atrament! O, Boże!<br> {{tab}}Stalky, cały czerwony, wyskoczył z wanny i trzęsąc Beetle’em starał się doprowadzić go do równowagi; ale to opowiadanie znowu zbiło ich z nóg.<br> {{tab}}— Ja ukryłem się w komórce, jak tylko usłyszałem, że King biegnie na dół. Beetle wpadł na mnie. Drugi klucz jest schowany za tablicą. Nie ma cienia czegoś takiego, co by świadczyło przeciw nam — rzekł Stalky.<br> {{tab}}Przez chwilę śpiewali sobie wzajemne hymny pochwalne.<br> {{tab}}— I w dodatku on sam — sam — {{Rozstrzelony|sam}} nas z pracowni wyrzucił! — podkreślił M’Turk. — Choćby chciał nie może nas podejrzewać. Och, Stalky, to najpiękniejszy czyn, jakiegośmy kiedykolwiek dokazali.<br> {{tab}}— Guma! Guma! Oceany gumy! — wołał Beetle z okularami żarzącymi się spoza morza mydlin. — Atrament i krew, wszystko razem pomieszane. Potrzymałem przez chwilę głowę tego bydlaka nad {{pp|ła|cińskim}}<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> lyan6ru1bi3cefjoxl4gp9mngz91854 Strona:Rudyard Kipling - Stalky i spółka (tłum. Birkenmajer).djvu/71 100 1079342 3136837 2022-07-19T14:45:16Z Svejk13 22069 nowa strona proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Svejk13" /></noinclude>{{pk|ła|cińskim}} zadaniem szkolnym na poniedziałek — Boże, jak nafta śmierdziała! A Króliczy Bobek kazał Kingowi wziąć okład na nochal! Stalky, trafiłeś Króliczy Bobek?<br> {{tab}}— Ja myślę! Pociąłem go od stóp do głów! Nie słyszeliście, jak klął. O jej, skonam, jeśli nie przestaniecie!<br> {{tab}}Ubrali się z trudnością, bo M’Turk musiał przecie zatańczyć, dowiedziawszy się, iż kosz porcelamowy z muszkatem stłukł się, a prócz tego Beetle przytaczał różne wyrażenia Kinga z poprawkami i komentarzami.<br> {{tab}}— Okropność! — zawołał Stalky omdlewając podczas szamotania się z na pół wciągniętymi spodniami. — I w dodatku w obecności tak niewinnych chłopców jak my! Co by o tym powiedziano w szkole „Św. Winifreda“ lub w „Świecie szkoły!“ Ale czekajcie no! To mi przypomina, żeśmy jeszcze nie zapłacili trzeciej przygotowawczej za napaść na Beetle’a, kiedy on się rozprawiał z Mandersem młodszym. To „alibi“, Samiwelu! A oprócz tego, jeśli im za to nie zapłacimy, staną się niemożliwi!<br> {{tab}}Trzecia przygotowawcza postawiła przed swą salą wartę, która stała całą godzinę, co dla małego chłopca znaczy wieczność. Teraz chłopcy zajęci byli swymi zwykłymi sobotnimi sprawami — jedni gotowali na gazie wróble z rdzawymi dziobami, drudzy warzyli w fajansowych słojach aptekarskich jakieś paskudne trunki, inni przy pomocy scyzoryków ściągali skórę z kretów lub obserwowali swe jedwabniki, a jeszcze inni rozprawiali o niegodziwościach starszych ze swobodą, łatwością i dowcipem, który w podziw wprowadziłby ich rodziców. Cios spadł bez ostrzeżemia. Stalky przewrócił ławkę pełną mikrusów i wysypał ich na ich własne utensylia kuchenne; M’Turk szalał w niechlujnych szafach jak terier w jamie króliczej, podczas gdy Beetle skrapiał obficie atramentem wszystkie głowy, których nie mógł dosięgnąć „Klasycznym słownikiem“ Smitha. Trzy krótkie<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> oou261vs4pn7cdu3iygobnsx2s5l41r Strona:Rudyard Kipling - Stalky i spółka (tłum. Birkenmajer).djvu/72 100 1079343 3136838 2022-07-19T14:47:50Z Svejk13 22069 nowa strona proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Svejk13" /></noinclude>minuty zrujnowały niemało jedwabników, ulubionych larw, wypracowań francuskich, czapek szkolnych, na pół spreparowanych czaszek i kości i z pół tuzina słojów pełnych własnego wyrobu konfitur z tarniny. Było to spustoszenie straszne, a sala wyglądała, jakby przez nią przeleciały trzy burze z trzech przeciwnych stron.<br> {{tab}}— Pchi! — sapnął Stalky odetchnąwszy głęboko, kiedy się znalazł za drzwiami (wśród jęków „Oh, wy łotry, wam się zdaje, że to bardzo dowcipne“ itd.). — Teraz jest wszystko w porządku. Niechaj słońce nigdy nie zachodzi nad naszym gniewem. A to cymbały, te mikrusy! Nie umieją jeszcze kombinować.<br> {{tab}}— A siadło mi ich na głowie sześciu, kiedym przyszedł po Mandersa młodszego! — odezwał się Beetle. — Przestrzegałem, że dostaną lanie!<br> {{tab}}— Zapłaciliśmy wszystkim, jak należało — co za cudne uczucie! — rzekł M’ Turk zamyślony, kiedy szli korytarzem. — Zdaje mi się jednak, że o Kingu lepiej dużo nie mówić, no nie, Stalky?<br> {{tab}}— Nie za dużo. Nasza pozycja to, rozumie się, pokrzywdzona niewinność — tak samo jak wtedy, kiedy to stary Foxibus oskarżył nas o palenie w lokalu Łowców Pluskiew. Gdybym nie był wpadł na myśl kupienia pieprzu i posypania nim naszych ubrań, byłby nas wyniuchał. King był wtedy straszliwie komiczny. Przez tydzień przezywał nas wypychaczami ptaków.<br> {{tab}}— Ba, King nie znosi Towarzystwa Historii Naturalnej, dlatego że jego prezesem jest mały Hartopp. Wszystko, co się robi w budzie, powinno być ku większej chwale Kinga — zaznaczył M’Turk. — Ale swoją drogą, skończonym osłem trzeba być, żeby myśleć, że my w naszym wieku zaczniemy wypychać ptaki jak jakie mikrusy.<br> {{tab}}— Biedny, stary King! — westchnął Beetle. — Jego we Wspólnej Sali nie lubią i będą mu teraz wciąż Króliczy Bobek pod nos pchali. Boże! Co za rozkosz! Jak to cudnie! Jak wspaniale! Ach, {{pp|żeby|ście}}<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> lywnv31xlzn4be9l5yxxmlhvm1piqc0 Strona:Rudyard Kipling - Stalky i spółka (tłum. Birkenmajer).djvu/73 100 1079344 3136839 2022-07-19T14:50:13Z Svejk13 22069 nowa strona proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Svejk13" /></noinclude>{{pk|żeby|ście}} go byli widzieli, jak pierwszy kamień wleciał! I ta ziemia!<br> {{tab}}I znowu ich śmiech na kilka minut ubezwładnił.<br> {{tab}}Wreszcie udali się do pracowni Ebenezara, gdzie ich jednak przywitano chłodno.<br> {{tab}}— Co się stało? — zapytał Stalky wyczuwszy w tej chwili nową atmosferę.<br> {{tab}}— Sami najlepiej wiecie! — odpowiedział Ebenezar. — Jeśli was złapią, wyleją was z pewnością. King, to mściwa bestia.<br> {{tab}}— Co? Jak? Gdzie? Wylać? Za co? Cóżeśmy zrobili? — Graliśmy tylko na bębnie i za to King już nas wylał z pracowni!<br> {{tab}}— A niby to nie wy spiliście Króliczy Bobek i podpłaciliście go, żeby zdemolował mieszkanie Kinga?<br> {{tab}}— Podpłacili? Co to, to nie, mogę przysiąc, żeśmy tego nie zrobili! — odpowiedział Stalky z ulgą, bo nie lubił kłamać. — Jakiż ty masz niski sposób myślenia, Kiciu! Myśmy byli w łazience na dole i kąpaliśmy się. Czyżby istotnie Króliczy Bobek zdemolował mieszkanie Kinga? Niezłomnego, upartego Kinga? To straszne!<br> {{tab}}— Okropne! King aż się pieni! Dzwonią na modlitwę. Chodźmy.<br> {{tab}}— Zaczekaj chwilkę! — zawołał Stalky prowadząc rozmowę dalej donośnym i wesołym głosem, kiedy schodzili po schodach. — I za cóż to Króliczy Bobek zdemolował Kingowi mieszkanie?<br> {{tab}}— Ja wiem — rzekł Beetle, gdy mijali otwarte drzwi pokoju Kinga. — Byłem właśnie w jego gabinecie.<br> {{tab}}— Cicho, ty ośle jeden! — syknął Cesarz Chiński.<br> {{tab}}— Och, on już poszedł na modlitwę! — mówił Beetle obserwując cień nauczyciela na ścianie. — Króliczy Bobek, urżnięty trochę, klął na swą szkapę. King zaczął mu urągać przez okno, a wtedy Króliczy Bobek zdemolował mieszkanie Kingowi.<br><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> 4zesgewyl9a93saikhb9sitqy5x2en1 Strona:PL Gibess - Obozownictwo.pdf/190 100 1079345 3136846 2022-07-19T15:27:04Z Asbb 1521 /* Przepisana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Asbb" /></noinclude>{{c|'''WYEKWIPOWANIE.'''|w=120%|przed=2em|po=1em}} {{tab}}Co należy brać z sobą na wycieczki i do obozu?<br> {{tab}}Na pierwszem miejscu wyekwipowanie osobiste, a więc to, co skaut ma na sobie.<br> {{tab}}1. Zmiana bielizny całkowita; 2. mocne ubranie; 3. mocne obuwie możliwie nieprzemakalne; 4. kapelusz z szerokiemi kresami i podpinką (Harcerze noszą także rogatywki, maciejówki lub czapki szkolne); 5. pasek rzemienny; 6. sztylpy wełniane lub owijacze; 7. rękawiczki; 8. peleryna, płaszcz gumowy, koc (zwinięte na plecaku); 9. laska; 10. plecak i torba boczna; 11. manierka na wodę.<br> {{tab}}W plecaku:<br> {{tab}}1. Jedna zmiana bielizny, — przy dłuższych wycieczkach dwie zmiany; 2. od 2 do 4 par skarpetek grubych wełnianych; 3. 2 ręczniki; 4. 2 ścierki do naczyń; 5. sweater; 6. woreczek — a w nim przybory {{Korekta|tualetowe|toaletowe}}: a) szczoteczka do zębów, b) szczotka do włosów, c) grzebień, d) mydło i&nbsp;t.&nbsp;p.; 7. woreczek, a w nim przybory do czyszczenia ubrania i obuwia (może być jeden na dwóch): a) szczotki do butów,<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> gyavoxum3rdtejawz76xkyrc8htc08a Strona:PL Gibess - Obozownictwo.pdf/191 100 1079346 3136848 2022-07-19T15:33:22Z Asbb 1521 /* Przepisana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Asbb" /></noinclude>b) pasta do obuwia, c) szczotka do ubrania; 8. kilka chustek do nosa; 9. menarka lub maszynka spirytusowa do gotowania składana; 10. woreczek z przyborami do jedzenia: nóż, widelec, łyżka, łyżeczka; 11. kubek na wodę; 12. zapasowe mocne obuwie i lekkie pantofle; 13. zapasowe sznurowadła; 14. kąpielowe majteczki; 15. woreczek, a w nim przybory do szycia: igły, nici, guziki, nożyczki, agrafki; 16. zapasowe racje żywności; 17. świece i zapałki.<br> {{tab}}W torbie bocznej znajdują się różne drobiazgi, potrzebne w każdej chwili, żywność na dzień bieżący, mapa, kompas, gwizdek, bloczek, ołówek, guma i&nbsp;t.&nbsp;p.<br> {{tab}}Część tych rzeczy, nawet plecaki, mogą być umieszczone na ręcznym wózku, który ciągną sami chłopcy na zmianę.<br> {{tab}}Co do wyekwipowania obozu-letniska to podam dosłowny wykaz z książki ks. K. Lutosławskiego „Letniska dla młodzieży szkolnej“.<br> {{tab}}Inwentarz ten na 30 osób, podzielonych na 8 namiotów po 4 ludzi, albo 4 namioty po 8 ludzi, składa się z następujących przedmiotów:<br> {{tab}}W każdym namiocie musi być:<br> {{tab}}1. latarka (świecowa lub naftowa); 2. wiadro (płócienne) na wodę; 3. pudełko tłuszczu i szczotka do butów; 4. lusterko; 5. szczotka do ubrania; 6. miotła do zamiatania.<br> {{tab}}Na każdych ośmiu uczestników:<br> {{tab}}1. 3 kawałki linki śred. 4 mm, 20 m. długich;<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> ivt3lo6wrpvwqrd9ffeus46mprq1nha Strona:PL Gibess - Obozownictwo.pdf/192 100 1079347 3136849 2022-07-19T15:37:41Z Asbb 1521 /* Przepisana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Asbb" /></noinclude>2. 3 kawałki linki śred. 1 cm. 10 m. długich; 3. 2 łopatki; 4. 2 toporki; 5. 2 kompasy; 6. 2 mapy okolicy z teczkami; 7. 1 gwizdek większy dwutonowy; 8. 8 gwizdków małych; 9. 3 chorągiewki do gier z laskami.<br> {{tab}}Dla całego letniska:<br> {{tab}}1. 1 trąbka jednotonowa dla gospodarza. 2. 1 trąbka dwutonowa dla kierownika; 3. 1 aparat fotograficzny z zapasem klisz lub błon; 4. 2 lunety; 5. 2 apteczki; 6. 10 paczek papieru „Sanitas“; 7. 2 książki opatrunków; 8. 1 książka kroniki letniska; 9. 1 książka kontroli korespondencji; 10. 1 książka rachunkowa; 11. 1 {{Korekta|ksiażka|książka}} robót i ćwiczeń; 12. 1 książka służby kolejnej; 13. 100 pocztówek, papier listowy, koperty, znaczki pocztowe; 14. 3 butelki atramentu; 15. 4 pudełka piór; 16. 30 ołówków; 17. 10 arkuszy bibuły; 18. 30 zeszytów; 19. 2 linijki; 20. 30 pudelek zapałek; 21. 4 funty świec odpowiednich do latarek; 22. 2 funty łoju salicylowego; 23. 2 latarki elektryczne i 6 baterji zapasowych; 24. 1 latarnia naftowa; 25. 24 funty mydła do prania.<br> {{tab}}Zależnie od warunków miejscowych:<br> {{tab}}1. beczka na wodę (do mycia się i zmywania), ewentualnie z koniem; 2. filtr do wody do kuchni; 3. zamknięte naczynie na wodę do picia; 4. 4 miednice blaszane.<br> {{tab}}Do kuchni:<br> {{tab}}1. 4 wiadra płócienne; 2. 6 kociołków 10-cio {{pp|litro|wych}}<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> s007y87rq1c2wb49awqn3v5rcnohr2a Strona:PL Gibess - Obozownictwo.pdf/193 100 1079348 3136850 2022-07-19T15:39:46Z Asbb 1521 /* Przepisana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Asbb" /></noinclude>{{pk|litro|wych}} do gotowania z pokrywami; 3. 2 chochle; 4. 1 łyżka sitowa; 5. 1–2 tarki; 6. jajko do herbaty; 7. 2 noże duże; 8. 2 łyżki drewniane; 9. 1 widelec duży; 10. 1 sito do cedzenia; 11. 2 patelnie; 12. deska gładka (stolnica); 13. 3–5 misek glinianych; 14. 5 talerzy; 15. 1 ceber drewniany do mycia naczyń; 16. 1 naczynie większe do gorącej wody do zmywania — z kranem (także do herbaty); 17. 1 szafka z półkami; 18. 10 ścierek; 19. 1 zegarek; 20. 1 kubek do wody; 21. 1 łańcuszek długości 1,5 do 2 m. do zawieszenia naczynia nad ogniem i zapas drutu do tegoż celu.<br> {{tab}}Pomysłowość harcerska z łatwością niejeden z tych przedmiotów zastąpi innym.<br> {{---|w=5px|przed=1em}}<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> 7kk77t1t6p2uobkx1awlm1fx1xk5pet Strona:PL Gibess - Obozownictwo.pdf/194 100 1079349 3136851 2022-07-19T15:42:41Z Asbb 1521 /* Przepisana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Asbb" /></noinclude>{{c|'''MODLITWA.'''|w=120%|przed=2em|po=1em}} {{tab}}W obozie pamiętaj zawsze o rannej i wieczornej modlitwie. W tym celu najpiękniejsze, ciche, spokojne miejsce tuż obok obozu przeznacz na modlitwę.<br> {{tab}}Tam też zbuduj polowy ołtarzyk z gałęzi, przybierz go odpowiednio świeżemi kwiatami. Jak taki ołtarzyk ma wyglądać, zajrzyj do „Pionierki“ Nekrasza, a znajdziesz parę wzorów.<br> {{tab}}{{c|w=120%|'''Gawęda obozowa.'''}} {{tab}}Wybierzcie miejsce na ognisko obozowe, miejsce miłych gawęd wieczornych. Na środku z kamieni ułożone ognisko, dokoła otoczy je jeden lub kilka kręgów kamieni, na których usiądziecie z ochotą, aby posłuchać tego co powiedzą inni, samemu głos zabrać, i całą piersią zaśpiewać w ogólnym chórze. Na specjalnem miejscu, wśród waszych kamieni ułużcie jeden duży głaz, lub wybudujcie siedzenie z kilku mniejszych dla komendanta. Często tu bedziecie zaglądać i nie jedno wspomnienie utkwi, wam na zawsze w pamięci.<br> {{---|w=5px|przed=1em}}<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> ltft4k9x5eguyk7fc67erg88r08ul6i Strona:Rudyard Kipling - Stalky i spółka (tłum. Birkenmajer).djvu/74 100 1079350 3136852 2022-07-19T15:43:33Z Svejk13 22069 nowa strona proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Svejk13" /></noinclude>{{tab}}— Jak to? — odezwał się Stalky. — To niby, twoim zdaniem, King zaczął pierwszy?<br> {{tab}}King znajdował się za nimi, a każde dobrze odważone słowo leciało klatką schodową jak strzała.<br> {{tab}}— Ja mogę przysiąc tylko na jedno — ciągnął Beetle — że King klął jak mularz. Po prostu — ohyda! Muszę o tym napisać do ojca.<br> {{tab}}— Lepiej powiedz o tym Masonowi — poddał Stalky. — On zna naszą drażliwość na tym punkcie, Zaczekajcie chwileczkę, sznurowadło mi się rozwiązało.<br> {{tab}}Chłopcy z sąsiedniej pracowni pobiegli naprzód. Nie chcieli się dać wciągnąć w scenę tego rodzaju. Tak więc M’Turkowi przypadło w udziale dojść do ostatecznej konkluzji pod działami przeciwnika.<br> {{tab}}— Widzicie! — mówił Irlandczyk wisząc na poręczy schodów. — Zaczyna naprzód z mikrusami. Potem zaczyna z chłopcami z wyższego gimnazjum, a potem zaczyna z ludźmi, którzy nie mają z budą nic wspólnego — a potem się z tym kryje. Dostał, co mu się należało — Przepraszam pampsora. Nie widziałem, że pampsor idzie.<br> {{tab}}Czarny strój zaszumiał jak chmura gradowa, a tuż za nim rzędem trupa Aladyna, wziąwszy się pod ręce, maszerowała wielkim korytarzem na modlitwę śpiewając z jak najniewinniejszą intencją: <poem>Arrah, Patsy, pilnuj dziecka! Patsy, dziecka swego patrz! Pięknie otul je kołderką, bo znów będzie straszny płacz! Arrah, Patsy, pilnuj dziecka, choć przez chwilę na nie bacz, Bo noc całą krzyczeć będzie! Patsy, swego dziecka patrz!</poem> {{***2}}<br> <br> <br><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> 90qen1v7hwhjom1uash23cwlqhmlkt9 Strona:Rudyard Kipling - Stalky i spółka (tłum. Birkenmajer).djvu/75 100 1079351 3136855 2022-07-19T15:47:55Z Svejk13 22069 nowa strona proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Svejk13" /></noinclude>{{---}} {{c|{{Rozstrzelony|NIESMACZNY EPIZOD}}|w=130%|przed=40px|po=15px}} {{Dropinitial|K}}tóraś z ciotek Stalky’ego, stara panna, przysłała mu obie te książki z napisem: „Najdroższemu Artie w dzień skończenia szesnastu lat.“ M’Turk zażądał ich zastawienia; zaś Beetle wróciwszy z Bideford rzucił je na okno pracowni Nr&nbsp;5 i oświadczył, że Bastable za obie książki nie chce dać więcej niż dziewięć szóstek, mówiąc, iż „Eryk“ to taka sama piła jak „Św. Winifred“.<br> {{tab}}— Nie mogę powiedzieć, żebym miał zbyt wysokie wyobrażenie o twej ciotce i to właśnie teraz, kiedy nam prawie zupełnię wyszły naboje — Artie, złotko moje!<br> {{tab}}Wobec czego Stalky wstał, aby go nauczyć moresu, ale M’Turk siadł Stalky’emu na głowie i przezywając go „niewinnym chłopcem“ siedział tak długo, dopóki nie zawarli pokoju. A ponieważ mieli przykre zaległości w łacinie, ponieważ było właśnie wyiskrzone lipcowe popołudnie i ponieważ właściwie powinni byli być na meczu palantowym swej klasy, zaczęli odnawiać swą znajomość, znajomość zażyłą a wszeteczną z obu grubymi tomami.<br> {{tab}}— Otóż mamy! — odezwał się M’Turk. — Kara cielesna wywierała na Eryka wpływ jak najgorszy.Nie wywołała w nim bynajmniej uczucia skruchy i żalu — zapamiętaj to sobie, Beetle — lecz uczucie wstydu i niesłychanego oburzenia. Zgrzytał zębami z gniewu — o, niepoczciwy Eryku! — Weźmy teraz to miejsce, gdzie on idzie pić.<br> {{tab}}— Zaczekaj chwilkę. Tu jest drugi jeszcze przykład. „Szósta klasa — powiada — stanowi palladium każdej szkoły publicznej.“ Ale ta hołota — tu<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> ji6s47elwx01prb1qo0x1m7nf6k7b1z Strona:PL Gibess - Obozownictwo.pdf/195 100 1079352 3136856 2022-07-19T15:48:51Z Asbb 1521 /* Przepisana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Asbb" /></noinclude>{{c|'''SPIS RZECZY.'''|w=120%|przed=2em|po=1em}} {{SpisPozycja|width=360px|widthp=70 |nodots |page={{f*|str.|w=85%}} }} {{SpisPozycja|width=360px|widthp=30|widths=30|aligns=left |sekcja=&nbsp; |tyt=Przedmowa |page=1 }} {{SpisPozycja|width=360px|widthp=30|widths=30|aligns=left |sekcja=&nbsp; |tyt=Ogólne uwagi o obozach. |page=3 }} {{SpisPozycja|width=360px|widthp=30|widths=30|aligns=left |sekcja=&nbsp; |tyt=Założenie obozu |page=28 }} {{SpisPozycja|width=360px|widthp=30|widths=30|aligns=left |sekcja=&nbsp; |tyt=Ubezpieczenie obozu |page=38 }} {{SpisPozycja|width=360px|widthp=30|widths=30|aligns=left |sekcja=&nbsp; |tyt=Namioty |page=48 }} {{SpisPozycja|width=360px|widthp=30|widths=30|aligns=left |sekcja=&nbsp; |tyt=Szalasy |page=63 }} {{SpisPozycja|width=360px|widthp=30|widths=30|aligns=left |sekcja=&nbsp; |tyt=Namioty i szałasy w zimie |page=74 }} {{SpisPozycja|width=360px|widthp=30|widths=30|aligns=left |sekcja=&nbsp; |tyt=Ziemianki |page=77 }} {{SpisPozycja|width=360px|widthp=30|widths=30|aligns=left |sekcja=&nbsp; |tyt=Baraki i dom mieszkalny. |page=80 }} {{SpisPozycja|width=360px|widthp=30|widths=30|aligns=left |sekcja=&nbsp; |tyt=Jak sobie pościelesz, tak się wyśpisz |page=86 }} {{SpisPozycja|width=360px|widthp=30|widths=30|aligns=left |sekcja=&nbsp; |tyt=Ogniska i kuchnie |page=93 }} {{SpisPozycja|width=360px|widthp=30|widths=30|aligns=left |sekcja=&nbsp; |tyt=Woda |page=106 }} {{SpisPozycja|width=360px|widthp=30|widths=30|aligns=left |sekcja=&nbsp; |tyt=Co jeść w obozie |page=116 }} {{SpisPozycja|width=360px|widthp=30|widths=30|aligns=left |sekcja=&nbsp; |tyt=Ustępy i doły na odpadki. |page=136 }} {{SpisPozycja|width=360px|widthp=30|widths=30|aligns=left |sekcja=&nbsp; |tyt=Kladki |page=141 }} {{SpisPozycja|width=360px|widthp=30|widths=30|aligns=left |sekcja=&nbsp; |tyt=Wygoda w obozie |page=147 }} {{SpisPozycja|width=360px|widthp=30|widths=30|aligns=left |sekcja=&nbsp; |tyt=Wyekwipowanie |page=176 }} {{SpisPozycja|width=360px|widthp=30|widths=30|aligns=left |sekcja=&nbsp; |tyt=Modlitwa |page=180 }} {{SpisPozycja|width=360px|widthp=30|widths=30|aligns=left |sekcja=&nbsp; |tyt=Gawędy obozowe |page=180 }} {{---|w=5px|przed=1em}}<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> o3mck0p5he8dut2z9iceobazmks7azh 3136857 3136856 2022-07-19T15:49:32Z Asbb 1521 drobne techniczne proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Asbb" /></noinclude>{{c|'''SPIS RZECZY.'''|w=120%|przed=2em|po=1em}} {{SpisPozycja|width=360px|widthp=70 |nodots |page={{f*|str.|w=85%}} }} {{SpisPozycja|width=360px|widthp=30|widths=30|aligns=left |sekcja=&nbsp; |tyt=Przedmowa |page=1 }} {{SpisPozycja|width=360px|widthp=30|widths=30|aligns=left |sekcja=&nbsp; |tyt=Ogólne uwagi o obozach |page=3 }} {{SpisPozycja|width=360px|widthp=30|widths=30|aligns=left |sekcja=&nbsp; |tyt=Założenie obozu |page=28 }} {{SpisPozycja|width=360px|widthp=30|widths=30|aligns=left |sekcja=&nbsp; |tyt=Ubezpieczenie obozu |page=38 }} {{SpisPozycja|width=360px|widthp=30|widths=30|aligns=left |sekcja=&nbsp; |tyt=Namioty |page=48 }} {{SpisPozycja|width=360px|widthp=30|widths=30|aligns=left |sekcja=&nbsp; |tyt=Szalasy |page=63 }} {{SpisPozycja|width=360px|widthp=30|widths=30|aligns=left |sekcja=&nbsp; |tyt=Namioty i szałasy w zimie |page=74 }} {{SpisPozycja|width=360px|widthp=30|widths=30|aligns=left |sekcja=&nbsp; |tyt=Ziemianki |page=77 }} {{SpisPozycja|width=360px|widthp=30|widths=30|aligns=left |sekcja=&nbsp; |tyt=Baraki i dom mieszkalny |page=80 }} {{SpisPozycja|width=360px|widthp=30|widths=30|aligns=left |sekcja=&nbsp; |tyt=Jak sobie pościelesz, tak się wyśpisz |page=86 }} {{SpisPozycja|width=360px|widthp=30|widths=30|aligns=left |sekcja=&nbsp; |tyt=Ogniska i kuchnie |page=93 }} {{SpisPozycja|width=360px|widthp=30|widths=30|aligns=left |sekcja=&nbsp; |tyt=Woda |page=106 }} {{SpisPozycja|width=360px|widthp=30|widths=30|aligns=left |sekcja=&nbsp; |tyt=Co jeść w obozie |page=116 }} {{SpisPozycja|width=360px|widthp=30|widths=30|aligns=left |sekcja=&nbsp; |tyt=Ustępy i doły na odpadki |page=136 }} {{SpisPozycja|width=360px|widthp=30|widths=30|aligns=left |sekcja=&nbsp; |tyt=Kladki |page=141 }} {{SpisPozycja|width=360px|widthp=30|widths=30|aligns=left |sekcja=&nbsp; |tyt=Wygoda w obozie |page=147 }} {{SpisPozycja|width=360px|widthp=30|widths=30|aligns=left |sekcja=&nbsp; |tyt=Wyekwipowanie |page=176 }} {{SpisPozycja|width=360px|widthp=30|widths=30|aligns=left |sekcja=&nbsp; |tyt=Modlitwa |page=180 }} {{SpisPozycja|width=360px|widthp=30|widths=30|aligns=left |sekcja=&nbsp; |tyt=Gawędy obozowe |page=180 }} {{---|w=5px|przed=1em}}<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> ln8n4cz8jjq8k3mzn0dwv8zrlaxt09f Strona:PL Gibess - Obozownictwo.pdf/1 100 1079353 3136858 2022-07-19T15:50:18Z Asbb 1521 /* Bez treści */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="0" user="Asbb" /></noinclude><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> m72rrk87vgx3o642wdrea68eileek5m Strona:PL Gibess - Obozownictwo.pdf/2 100 1079354 3136859 2022-07-19T15:50:26Z Asbb 1521 /* Bez treści */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="0" user="Asbb" /></noinclude><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> m72rrk87vgx3o642wdrea68eileek5m Strona:PL Gibess - Obozownictwo.pdf/3 100 1079355 3136860 2022-07-19T15:50:33Z Asbb 1521 /* Bez treści */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="0" user="Asbb" /></noinclude><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> m72rrk87vgx3o642wdrea68eileek5m Strona:PL Gibess - Obozownictwo.pdf/4 100 1079356 3136861 2022-07-19T15:50:41Z Asbb 1521 /* Bez treści */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="0" user="Asbb" /></noinclude><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> m72rrk87vgx3o642wdrea68eileek5m Strona:PL Gibess - Obozownictwo.pdf/8 100 1079357 3136862 2022-07-19T15:52:21Z Asbb 1521 /* Przepisana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Asbb" /></noinclude>{{---|}} {{c|POLSKA DRUKARNIA W BIAŁYMSTOKU, SP. AKC.<br>ul. Warszawska 61, Telefon 273.}}<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> qbw3hsgafvvhl2x3jfnj0c73q6iv5v3 Strona:PL Gibess - Obozownictwo.pdf/9 100 1079358 3136865 2022-07-19T16:02:40Z Asbb 1521 /* Przepisana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Asbb" /></noinclude><div style="margin-left:50%;"> {{tab}}''Drużynom: IV Lwowskiej im. gen. Kruka, III Kijowskiej Żeńskiej, Warszawskim: XX im. A. Małkowskiego, XIII im. Sułkowskiego i XXIX im. Wybickiego poświęca''<br> {{f|''Autor.''|align=right}} </div><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> clks0cvd942ly6yira85gtql0ak17v8 Strona:PL Gibess - Obozownictwo.pdf/7 100 1079359 3136866 2022-07-19T16:20:57Z Asbb 1521 /* Przepisana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Asbb" /></noinclude>{{f|BIBLJOTECZKA HARCERSKA Nr. 1.|w=2em|roz=.2em|style=transform: scale(1,0.7); transform-origin: 50% 100%; text-align: justify; text-align-last: justify;}} {{===|}} {{f|STANISŁAW GIBESS|c|przed=2em|po=0|w=1.6em|style=transform: scale(1,0.7);}} {{f|podharcmistrz Z. H. P.|c|przed=-0.6em|po=0|w=1em|style=transform: scale(1,0.7);}} {{f|OBOZOWNICTWO|c|w=4em|przed=3em|po=0|style=transform: scale(1,0.7);}} {{f|WARSZAWA|c|w=1.4em|przed=10em|po=0|style=transform: scale(1,0.7);}} {{f|POLSKA SKŁADNICA<br>POMOCY SZKOLNYCH|c|przed=-1em|w=1.2em|style=transform: scale(1,0.7); text-align: justify; text-align-last: justify;width: 11em;margin-left:auto;margin-right:auto;}}<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> icyshcu0hbinxzcj0nmcp8lzqvoddah 3136867 3136866 2022-07-19T16:21:20Z Asbb 1521 formatowanie tekstu proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Asbb" /></noinclude>{{f|BIBLJOTECZKA HARCERSKA Nr. 1.|w=2em|style=transform: scale(1,0.7); transform-origin: 50% 100%; text-align: justify; text-align-last: justify;}} {{===|}} {{f|STANISŁAW GIBESS|c|przed=2em|po=0|w=1.6em|style=transform: scale(1,0.7);}} {{f|podharcmistrz Z. H. P.|c|przed=-0.6em|po=0|w=1em|style=transform: scale(1,0.7);}} {{f|OBOZOWNICTWO|c|w=4em|przed=3em|po=0|style=transform: scale(1,0.7);}} {{f|WARSZAWA|c|w=1.4em|przed=10em|po=0|style=transform: scale(1,0.7);}} {{f|POLSKA SKŁADNICA<br>POMOCY SZKOLNYCH|c|przed=-1em|w=1.2em|style=transform: scale(1,0.7); text-align: justify; text-align-last: justify;width: 11em;margin-left:auto;margin-right:auto;}}<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> c8f7npi48dsn0jmyf6b1073z29toh3i Strona:Zofia Urbanowska - Róża bez kolców.pdf/278 100 1079360 3136877 2022-07-19T16:46:12Z Wolan 14385 /* Przepisana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Wolan" /></noinclude>{{tab}}Gdy podano czarną kawę i cygara, profesor wypił spiesznie gorący napój wielkiemi łykami, jakby pragnął coprędzej opróżnić filiżankę; wstał, wyjął ze swego tłomoczka sieć zaopatrzoną w ołowiankę i wziąwszy swego przewodnika, wsiadł na tratwę stojącą tam zawsze dla użytku turystów. Gdy odbijali od brzegu, doktor wołał za nim, ostrzegając aby pamiętał o głazach olbrzymich, wyściełających dno, między które ołowianka zapadać się będzie i zaczepiać. Wszyscy życzyli mu szczęśliwego rezultatu polowania, a malarz rozweselony pił nawet zdrowie Branchiopoda.<br> {{tab}}Stadko Kozic ukazało się na stoku Żółtej turni i szło wzdłuż grzbietu niby sznur paciorków. Witold, zapalony myśliwy, złościł się że nie mógł użyć swej fuzyi. Trafić kozła, sprawiłoby mu wielką przyjemność, ale miał nadzieję, że zdarzy się jeszcze coś grubszego. Wyciągnął górali na rozmowę i dowiedział się, że może spotkać Rysia, którego uważano już za wytępionego, ale w ostatnich piętnastu latach ukazał się na nowo w Tatrach. Z lasów zachodził on w kosodrzewinę, a nawet w turnie, czyhając na bydło lub kozice. Bahleda odezwał się.<br> {{tab}}— Ryś to jako wielki kot, tylko pasiasty, zły w ślepiach. Na rysia chodziłek ze skoły; jeszcze mie leśnicy brali, com im psa prowadził. Dali mi psa na łańcusek, a pies tak sie ku rysiowi wydzierał, że i mnie za sobą ciągnął w górę po przechylinie Giewontu, aż przyseł pies pod drzewo; hań na gałęziach ka sie rozodzom, siedział ryś skulony i błyskał ślipiami. Mnie strach obujon, ale takem pomyślał: zawsze bestya prędzej hipnie na psa, nie na mnie, a strzelcy przyjdom. Ale czem przyśli, ryś z drzewa hipa a pies za nim. Poburzył, poonacył ślady tak, co potem wszyscy straśnie sie gniewali, a ryś zginął w Kalatówkach. Futro rysie jest piękne i Janosik miał z niego kołpak, ale Wydra daje też piękne futro, warte strzału, a zachodzi potokami aż w głąb Tatr i ubito ją raz przy Morskiem Oku. Co można często ubić, to Kunę!<br> {{tab}}Henryk odezwał się, że słyszał iż w {{Korekta|Taatrach|Tatrach}} żyje Gronostaj i zapytał starego Wali, przewodnika baroneta, czy go kiedy widział.<br> {{tab}}Na to odezwał się Roy, drugi Warburtona przewodnik.<br> {{tab}}— Co nie miałek widzieć? widziałek gronostaja raz w życiu: w dolinie Dziury. Małe to jak scur, ale ładniuśkie takie co cud! a zgrabne, kie chłopak na weselu. Gładki miało kozusek bieluśki, a ogonek mały prosty, czarny. Warciutko uciekał po sajtach<ref>Kłody drzew zwalonych.</ref>, kie ta woda płynie dołu. {{Skan zawiera grafikę|Kuna leśna.}}<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> i5kqddo4ts9xakuauyy2qjyqdh5t9jw Strona:Zofia Urbanowska - Róża bez kolców.pdf/279 100 1079361 3136878 2022-07-19T16:49:55Z Wolan 14385 /* Przepisana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Wolan" /></noinclude>Chciałek ja go chycić, ale nie było drugiego coby pomógł. Kieby był drugi, byłby je nagonił, cobykmy je dostali w rękaw od cuhy, a tak uciekł po pod skole, i tylek go uwidział.<br> {{tab}}— A Dzik pokazuje się w tych stronach? — zapytał Witold. — Zdałaby się nam na {{Korekta|wycieczcze|wycieczce}} pieczeń z dzika!<br> {{tab}}— Dzika świnia przychodzi z węgierskiej strony na naszą od Orawy, ale nie często ta do nas zagląda.<br> {{tab}}— Była tu niegdyś zwierzyna grubsza jeszcze, ale wyginęła — rzekł Jakób — były podobno Żubry, Łosie i Koziorożce.<br> {{tab}}— Profesor zapuszcza ołowiankę — odezwał się Warburton, śledzący ruchy tratwy na jeziorze — chwila ważna dla niego. Panowie, wypijmy jeszcze węgierskiego za pomyślne odszukanie Branchiopoda!<br> {{tab}}Propozycya chętnie została przyjęta.<br> {{tab}}— Brawo, doskonale, wypijmy! — wołano, a gdy kieliszki napełniły się, wszyscy podniósłszy je w górę, wołali:<br> {{tab}}— Niech żyje profesor Strand! Wiwat Branchiopod!<br> {{tab}}Echa górskie odpowiedziały: Wiwat! wiwat! wiwat! coraz ciszej, coraz słabiej.<br> {{tab}}Profesor pochylony nad ołowianką, nie zwracał na to uwagi, wzrok jego śledził pilnie zanurzającą się sieć.<br> {{tab}}Wino rozweseliło umysły; Witold mający piękny barytonowy {{Skan zawiera grafikę|Gronostaj.}} {{Skan zawiera grafikę|Dzik.}}<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> pui5x4bmu41oovygaphwcedv9vrihm5 Strona:PL Gibess - Obozownictwo.pdf/5 100 1079362 3136882 2022-07-19T16:53:40Z Asbb 1521 /* Przepisana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Asbb" /></noinclude><div style="border:2px solid #000;padding:4px;margin:20px 0;"> <div style="border:2px solid #000;padding:4px;"> <div style="border:2px solid #000;padding:20px 40px;"> {{f|BIBLJOTECZKA HARCERSKA № 1|w=2em|style=transform: scale(1,0.7); transform-origin: 50% 100%; text-align: justify; text-align-last: justify;}} {{===|}} {{f|STANISŁAW GIBESS|c|przed=2em|po=0|w=1.6em|style=transform: scale(1,0.7);}} {{f|podharcmistrz Z. H. P.|c|przed=-0.6em|po=0|w=1em|style=transform: scale(1,0.7);}} {{f|'''OBOZOWNICTWO'''|c|w=4em|przed=3em|po=0|kol=#7f0000|style=transform: scale(1,0.7);}} {{f|WARSZAWA|c|w=1.4em|przed=10em|po=0|style=transform: scale(1,0.7);}} {{f|POLSKA SKŁADNICA<br>POMOCY SZKOLNYCH|c|przed=-1em|w=1.2em|style=transform: scale(1,0.7); text-align: justify; text-align-last: justify;width: 11em;margin-left:auto;margin-right:auto;}} </div> </div> </div><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> g7l539e69zh0m1ogen2caal4dh89qdk 3136884 3136882 2022-07-19T16:54:31Z Asbb 1521 formatowanie tekstu proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Asbb" /></noinclude><div style="border:2px solid #000;padding:4px;margin:20px 0;"> <div style="border:2px solid #000;padding:4px;"> <div style="border:2px solid #000;padding:20px 40px;"> {{f|BIBLJOTECZKA HARCERSKA № 1|w=2em|style=transform: scale(1,0.7); transform-origin: 50% 100%; text-align: justify; text-align-last: justify;}} {{===|}} {{f|STANISŁAW GIBESS|c|przed=2em|po=0|w=1.6em|style=transform: scale(1,0.7);}} {{f|podharcmistrz Z. H. P.|c|przed=-0.6em|po=0|w=1em|style=transform: scale(1,0.7);}} {{f|'''OBOZOWNICTWO'''|c|w=4em|przed=3em|po=0|kol=#7f0000|style=transform: scale(1,1.5);}} {{f|WARSZAWA|c|w=1.4em|przed=10em|po=0|style=transform: scale(1,0.7);}} {{f|POLSKA SKŁADNICA<br>POMOCY SZKOLNYCH|c|przed=-1em|w=1.2em|style=transform: scale(1,0.7); text-align: justify; text-align-last: justify;width: 11em;margin-left:auto;margin-right:auto;}} </div> </div> </div><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> 8nsb9uln8ejpl90wk23uqza9wh02rbs Strona:Zofia Urbanowska - Róża bez kolców.pdf/280 100 1079363 3136883 2022-07-19T16:54:05Z Wolan 14385 /* Przepisana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Wolan" /></noinclude>głos, zanucił znaną pieśń, która wkrótce zamieniła się w chór, bo przyłączyły się do niej głosy Jakóba i Henryka.<br> {{f|<poem>„Wilia naszych strumieni rodzica, Dno ma złociste i niebieskie lica, Piękna Litwinka, co jej czerpa wody, Czystsze ma serce, śliczniejsze jagody. Wilia w miłej kowieńskiej dolinie, Śród tulipanów i narcyzów płynie, U nóg Litwinki kwiat naszych młodzianów. Od róż kraśniejszy i od tulipanów“.</poem>|w=85%}} {{tab}}Warburton cały w słuch się zamienił, a oczy niezwykłym zajaśniały mu blaskiem. Pieśń obca widocznie trafiła mu do serca, bo po twarzy jego przebiegł cień wzruszenia; palce zanurzone w skręty brody, plątały się jakoś.<br> {{tab}}Śpiew i muzyka ustały, a Warburton słuchał jeszcze. Wreszcie przetarł czoło, poruszył ustami, jak człowiek któremu zaschło w gardle z pragnienia — wstał, otrząsnął się, a rysy przed chwilą tak wymownie malujące doznane wrażenia, kamieniały mu powoli. Był znowu spokojny, chłodny, dumny i posępny. Przez chwilę patrzał na jezioro, którego głębia pociągała go siłą tajemniczą i przyszła mu ochota spróbować, czy nie uda się obejść go dokoła.<br> {{tab}}Brzegi skał prostopadłe, wyglądały jak skrzesane olbrzymim toporem. Miejscami trudno było nawet postawić nogę; po gładkim a pochyłym gruncie, łatwo obsunąć się mogła — zwłaszcza tam pod Kościelcem, gdzie woda jest czarna jak noc. Jeden krok nierozważny, a wieczna noc go ogarnie: zamkną się nad nim kryształy wód i spocznie na dnie granitowem. Miejsce we wspaniałem mauzoleum w Rochdale, gdzie czekał na niego sarkofag obok sarkofagu syna, pozostanie puste, bo żadna siła nie dobędzie zwłok z głębokości 47 metrów. Tak łatwo byłoby nadać temu pozór przypadku... Skończą się wszystkie troski, wszystkie cierpienia, umilknie nawet to, co najwięcej sprawia męczarni, wyrzut sumienia — ten robak co leżał przyczajony na dnie duszy przez lat dziesiątki, a teraz coraz więcej podnosi głowę i wgryza mu się w serce!... Ale kto dokończy rozpoczętego przez niego dzieła? Kto się zaopiekuje robotnikami jego fabryk, jego zakładami dobroczynnemi, ochronami, szkołami? Czy Dawid? Nie; ten wyrośnie na paniczyka z płytkim umysłem i pustą głową... Myśl, że byt instytucyi które stworzył, od niego zależy, że jest potrzebny dla szczęścia i spokoju tysięcy, powstrzymywała go dotąd od skończenia wszystkich rachunków z ży-<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> feadzidydnn3qf9iq6z9skwd8ornnu6 Strona:Zofia Urbanowska - Róża bez kolców.pdf/281 100 1079364 3136887 2022-07-19T16:58:42Z Wolan 14385 /* Przepisana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Wolan" /></noinclude>ciem — ale i to tylko złudzenie: nikt nie może sobie powiedzieć, że jest niezbędnym dla najukochańszych nawet osób. Śmierć człowieka jest jak ów kamień rzucony w wodę, który wpadając zatacza zrazu kręgi tak szerokie, że całą powierzchnię poruszy, a potem kręgi te stają się coraz mniejsze, mniejsze, mniejsze, potem zaledwie widoczne — i znowu jezioro staje się gładkiem jak zwierciadło. On sam stracił syna i żyje, choć myślał że nie przetrwa tego ciosu.<br> {{tab}}Usiłował sobie wyobrazić wrażenie, jakie sprawi wieść o jego śmierci. Jest poważany, ceniony, uwielbiany, obsypany zaszczytami. O, gdyby ci wszyscy co głoszą jego chwałę, zajrzeli na dno jego serca... gdyby znali jego przeszłość, może cofnęliby się od niego ze wstrętem! I pomyśleć tylko, że sumienie jego spało przez lat tyle, jak umarłe, a teraz, co dzień, co godzina, przypomina mu o swojem istnieniu, wołając nań coraz głośniej: Jesteś zbrodniarz!<br> {{tab}}I jakby na urągowisko, śnią mu się dawne sny młodości... i czy to powietrze Tatr tak na niego działa, czy wielka ilość znajdującego w niem ozonu, ale pierś oddycha szerzej, krew szybciej krąży w żyłach, i chociaż w synu utracił wszystkie nadzieje, czuje chwilami że mógłby jeszcze odrodzić się, mógłby jeszcze żyć i kochać. Ale nie! musiałby zburzyć gmach wzniesiony pracą całego życia, i okupiony drogo wyrzeczeniem się przeszłości. Musiałby przyznać się przed sobą samym, że zbłądził i zawrócić z drogi na jaką wszedł w młodości? Nie, nie! jego duma nie zniesie takiego upokorzenia: umrze samotny jak żył, zamknięty w sobie i niedostępny. Trzeba być z innego metalu, aby giąć się tak łatwo: żelazo nie jest woskiem. Niechaj zawraca z drogi, kto chce! on, pójdzie naprzód, zawsze naprzód, jak każe godło starożytnego rodu Warburtonów na Rochdale. Stworzył sam sobie swoją dolę, i sam ją będzie znosił. Jest panem swego życia i ma prawo zrobić z niem, co mu się podoba. A więc naprzód, naprzód!<br> {{tab}}— Ostrożnie sir, bo pan wpadniesz! Niech wasza Miłość trzyma się więcej na prawo; brzeg tu jest wysoki i pochyły — odezwał się tuż za nim nizki i łagodny głos Waltera, który śledził uważnie Warburtona — i odgadując intuicyą serca, co się dzieje w jego duszy, szedł za nim krok w krok i odezwał się w samą porę, gdy baronet stawiając nogę na wąskim cypelku, zachwiał się i uchwycił instynktownie skały.<br> {{tab}}Warburton drgnął, a brwi jego ściągnęły się gniewnie.<br> {{tab}}— Odejdź, jeżeli się boisz — odrzekł sucho — i zostaw mnie samego.<br> {{tab}}— Nie boję się, sir i zostaję z panem — odrzekł łagodnie.<br> {{tab}}— A gdybym cię prosił, żebyś odszedł?<br> {{tab}}— Nie usłuchałbym.<br> {{tab}}Błyskawica gniewu strzeliła z oczu baroneta. Czuł, że młodzieniec go odgadł.<br><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> q2g6c968b10qb1zmseexxc96guerxpx Obozownictwo 0 1079365 3136896 2022-07-19T17:10:54Z Asbb 1521 nowa strona wikitext text/x-wiki {{Dane tekstu |autor = [[Autor:Stanisław Gibess]] |tytuł = Obozownictwo |wydawnictwo = Polska Składnica Pomocy Szkolnych |druk = Polska Drukarnia w Białymstoku |rok wydania = 1924 |miejsce wydania = Warszawa |okładka = Obozownictwo Stanisław Gibess - strona tytułowa.jpg |strona indeksu = PL_Gibess_-_Obozownictwo.pdf |źródło = [[commons:File:PL Gibess - Obozownictwo.pdf|Skany na Commons]] |poprzedni = |następny = Obozownictwo/Przedmowa |inne={{całość|Obozownictwo/całość|epub=i}} }} <br> {{CentrujStart2}} <pages index="PL Gibess - Obozownictwo.pdf" from="5" to="5" /> <pages index="PL Gibess - Obozownictwo.pdf" from="195" to="195" /> {{CentrujKoniec2}} [[Kategoria:Stanisław Gibess]] [[Kategoria:Strony indeksujące]] mme6vm24he2eotvgsar78lgyt6uj9ah 3136909 3136896 2022-07-19T17:36:30Z Matlin 14374 Dodano kategorię "Obozownictwo" za pomocą HotCat wikitext text/x-wiki {{Dane tekstu |autor = [[Autor:Stanisław Gibess]] |tytuł = Obozownictwo |wydawnictwo = Polska Składnica Pomocy Szkolnych |druk = Polska Drukarnia w Białymstoku |rok wydania = 1924 |miejsce wydania = Warszawa |okładka = Obozownictwo Stanisław Gibess - strona tytułowa.jpg |strona indeksu = PL_Gibess_-_Obozownictwo.pdf |źródło = [[commons:File:PL Gibess - Obozownictwo.pdf|Skany na Commons]] |poprzedni = |następny = Obozownictwo/Przedmowa |inne={{całość|Obozownictwo/całość|epub=i}} }} <br> {{CentrujStart2}} <pages index="PL Gibess - Obozownictwo.pdf" from="5" to="5" /> <pages index="PL Gibess - Obozownictwo.pdf" from="195" to="195" /> {{CentrujKoniec2}} [[Kategoria:Stanisław Gibess]] [[Kategoria:Strony indeksujące]] [[Kategoria:Obozownictwo]] flumqdxr2yfz8vyztccnnxm764gtc0d 3136910 3136909 2022-07-19T17:37:58Z Matlin 14374 jeżeli autor ma swoją stronę w przestrzeni autor:, to nie trzeba jej ujmować, etc. wikitext text/x-wiki {{Dane tekstu |autor = Stanisław Gibess |tytuł = Obozownictwo |wydawnictwo = Polska Składnica Pomocy Szkolnych |druk = Polska Drukarnia w Białymstoku |rok wydania = 1924 |miejsce wydania = Warszawa |okładka = Obozownictwo Stanisław Gibess - strona tytułowa.jpg |strona indeksu = PL_Gibess_-_Obozownictwo.pdf |źródło = [[commons:File:PL Gibess - Obozownictwo.pdf|Skany na Commons]] |poprzedni = |następny = Obozownictwo/Przedmowa |inne={{całość|Obozownictwo/całość|epub=i}} }} <br> {{CentrujStart2}} <pages index="PL Gibess - Obozownictwo.pdf" from="5" to="5" /> <pages index="PL Gibess - Obozownictwo.pdf" from="195" to="195" /> {{CentrujKoniec2}} {{MixPD|a1=Stanisław Gibess}} [[Kategoria:Obozownictwo|*]] [[Kategoria:Stanisław Gibess]] [[Kategoria:Strony indeksujące]] gqrvtx2snmvejmn7m9ccj098m3ri55u Obozownictwo/całość 0 1079366 3136899 2022-07-19T17:14:16Z Asbb 1521 nowa strona wikitext text/x-wiki {{Dane tekstu |autor = [[Autor:Stanisław Gibess]] |tytuł = Obozownictwo |wydawnictwo = Polska Składnica Pomocy Szkolnych |druk = Polska Drukarnia w Białymstoku |rok wydania = 1924 |miejsce wydania = Warszawa |okładka = Obozownictwo Stanisław Gibess - strona tytułowa.jpg |strona indeksu = PL_Gibess_-_Obozownictwo.pdf |źródło = [[commons:File:PL Gibess - Obozownictwo.pdf|Skany na Commons]] |poprzedni = |następny = Obozownictwo/Przedmowa |inne={{całość|Obozownictwo/całość|epub=i}} }} <br> {{CentrujStart2}} <pages index="PL Gibess - Obozownictwo.pdf" from="5" to="5" /> <pages index="PL Gibess - Obozownictwo.pdf" from="7" to="8" /> {{CentrujKoniec2}} <br>{{---}}<br> {{JustowanieStart2}} <pages index="PL Gibess - Obozownictwo.pdf" from="9" to="9" /> <pages index="PL Gibess - Obozownictwo.pdf" from="11" to="195" /> {{JustowanieKoniec2}} [[Kategoria:Stanisław Gibess]] [[Kategoria:Strony indeksujące]] i9ic56g9ewajv106n7e06mn8dotf3l7 3136912 3136899 2022-07-19T17:41:57Z Matlin 14374 wikitext text/x-wiki {{Dane tekstu |autor = Stanisław Gibess |tytuł = Obozownictwo |wydawnictwo = Polska Składnica Pomocy Szkolnych |druk = Polska Drukarnia w Białymstoku |rok wydania = 1924 |miejsce wydania = Warszawa |okładka = Obozownictwo Stanisław Gibess - strona tytułowa.jpg |strona indeksu = PL_Gibess_-_Obozownictwo.pdf |źródło = [[commons:File:PL Gibess - Obozownictwo.pdf|Skany na Commons]] |poprzedni = Obozownictwo |następny = |inne={{całość|Obozownictwo/całość|epub=i}} }} <br> {{CentrujStart2}} <pages index="PL Gibess - Obozownictwo.pdf" from="5" to="5" /> <pages index="PL Gibess - Obozownictwo.pdf" from="7" to="8" /> {{CentrujKoniec2}} <br>{{---}}<br> {{JustowanieStart2}} <pages index="PL Gibess - Obozownictwo.pdf" from="9" to="9" /> <pages index="PL Gibess - Obozownictwo.pdf" from="11" to="195" /> {{JustowanieKoniec2}} {{MixPD|a1=Stanisław Gibess}} [[Kategoria:Obozownictwo|**]] 5lfoz65cg7p4i2qecycbjhorwi4jjjv Kategoria:Obozownictwo 14 1079367 3136911 2022-07-19T17:38:19Z Matlin 14374 wikitext text/x-wiki [[Kategoria:Stanisław Gibess]] [[Kategoria:Harcerstwo]] d6b6ovux4f76j2uissgz1391ax7uv7s Strona:PL Eustachy Iwanowski-Pielgrzymka do Ziemi Świętej odbyta w roku 1863.djvu/482 100 1079368 3136915 2022-07-19T17:58:35Z Fallaner 12005 /* Przepisana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Fallaner" /></noinclude>sędzią. Uznają Mahometa prorokiem, ale nié mają meczetu, Koranu, Imanów, kłaniają się jutrzence, gwiaździe porannéj. Przed wschodem słońca nabożeństwo się ich już kończy. Wedle zachowanego dotąd podania, plemiona te były chrześcijańskiémi. Szlachetni są, gościnni, i wierni danemu słowu, ale gwałtowni i mściwi, najzupełniéj wolni, lecz ubodzy. Są jako nasi niegdyś Zaporożee, tylko nie żyją z rabunku, ale z małéj trzódki, którą pasą w dolinach gór Synaiskich.<br> {{tab}}„Ujrzeliśmy, mówi ks. biskup Porfiry, olbrzymi szczyt Synai między górą Roteb, a wspaniałym węgłem Ed-Deira, czyli św. Epistymii. Z téj głównie strony Synai jest dziwnie olbrzymi i wielki. Oddzielony zupełnie, podniesiony ku niebu, niczém nie zasłoniony, jak piramida; jest w tém jedynie miejscu, jakby podnóżkiem Jehowy. Długo stałem przed obliczem Synai, zachwycałem się prześliczną jego wielkością! Dusza, która przeczuwa prawdę, umysł który ją odgaduje, nim przekonają go gruntowne dowody, upewniły mię, że niezawodnie z téj strony, a nie od Chorywu, Horebu jak utrzymują niektórzy, stali Izraelici, kiedy poraz piérwszy dane im były dziesięcioro przykazań, i kiedy w przerażeniu od burzy, piorunów, i trzęsienia ziemi, prosili Mojżesza, aby sam tylko rozmawiał z Bogiem. Te moje wewnętrzne niezachwiane przekonanie stwierdzają jasne dowody. 1<sup>0</sup> Z téj strony Rachskie Pole daleko jest obszérniejszém od Chorewskiéj Rachy, i na niém mogły się pomieścić milijony ludzi. 2<sup>0</sup> Z téj strony cała góra Synai odkrytą jest i widną jakby pomnik jaki. Przed obliczem jego stojąc Izrael, mógł widziéć kurzący się ogień z rozpadlin „jego, nad nim groźne burze, i słyszéć głos Boga, któremu jakby wtórowały echa góry. Z przeciwnéj strony zupełnie jest niewidzialnym szczyt góry Synai.“<br> {{tab}}„W Rachii Rotebsko-Synajskiéj, były dane Dziesięcioro Bożego przykazania; a z przeciwnéj strony u podnóża Chorywu ulano cielca złotego, i były rozbite tablice przez Mojżesza. Tak myślę, wierzę, i nikt nie zachwieje mego prze-<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> e92brimq7ou32r03o3j4wspum04dvg3 Strona:Rudyard Kipling - Stalky i spółka (tłum. Birkenmajer).djvu/76 100 1079369 3136920 2022-07-19T18:22:27Z Svejk13 22069 nowa strona proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Svejk13" /></noinclude>Stalky zamknął głośno złoconą książkę — nie może zapobiec temu, żeby ich koledzy nie pili, nie kradli, nie wypuszczali w nocy mikrusów przez okno i — i nie robili, co się im podoba. Psiakrew, co za szkoda, żeśmy nie chodzili do „Św. Winifreda.“<br> {{tab}}— Przykro mi bardzo, że chłopcy z mej klasy tak mało interesują się swymi meczami!<br> {{tab}}Mr.&nbsp;Prout, jak chciał, umiał chodzić bardzo cicho, co w oczach chłopca nie jest żadną cnotą. Prócz tego otworzył szeroko drzwi do pracowni bez pukania — druga zbrodnia — i przyglądał się im podejrzliwie.<br> {{tab}}— Bardzo mi przykro, że muszę patrzeć, jak gnijecie w swoim pokoju.<br> {{tab}}— Byliśmy na spacerze zaraz po obiedzie, prosz pampsora — odpowiedział znużonym głosem M’Turk.<br> {{tab}}Mecze są do siebie podobne, jak dwie krople wody, a oni w ostatnim tygodniu zajmowali się przypadkiem strzelaniem królików z pistoletu flobertowego.<br> {{tab}}— Ja nie widzę, jak piłka leci, prosz pampsora! — tłumaczył się Beetle. — Tyle razy rozbijano mi przy siatce okulary, aż mnie wreszcie uwolniono. Jeszcze jako mikrus byłem w palancie do niczego, prosz pampsora.<br> {{tab}}— Wolelibyście, oczywiście, napychać się. Jeść i pić. Dlaczego was trzech nie obchodzi nic a nic honor klasy?<br> {{tab}}Słyszeli to zdanie często aż do znudzenia. „Honor klasy“ był słabym punktem Prouta i chłopcy wiedzieli dobrze, gdzie mogą go ukłuć do żywego.<br> {{tab}}— Jeśli pan profesor każe nam iść na mecz, rozumie się, pójdziemy! — rzekł Stalky z irytującą uprzejmością.<br> {{tab}}Ale Prout wolał nie kazać. Kiedy raz tego spróbował podczas jakiegoś wielkiego meczu, trzej intryganci, odsunąwszy się od swych kolegów, przez pół godziny stali w pozycji „baczność“ wobec wszystkich zgromadzonych gości, podczas gdy podmówione<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> dpgrmq4lj8snaebe997nvrhzrl1js14 Strona:PL JI Kraszewski Kopciuszek.djvu/781 100 1079370 3136922 2022-07-19T18:31:04Z Wieralee 6253 /* Przepisana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Wieralee" /><br><br></noinclude>{{Inicjał|S}}tało się tak, jak się to najzwykléj dzieje na tym Bożym świecie; w chwili, kiedy się człowiek najmniéj spodziewa, kiedy sobie idzie przyśpiewując wesoło, i robi plany rozległe szczęśliwéj przyszłości, — cegła mu spada na głowę, i jeśli go nie obali na ziemię, to przynajmniéj położy w łóżku na długo, razem z jego marzeniami.<br> {{tab}}Kapitan Pluta, człowiek, jakeście go już nieco poznać mogli, najstrawniejszego sumienia, niezachwianego spokoju duszy, zwłaszcza po dobrym obiedzie, lub szczęśliwie spłatanym figlu, szedł właśnie pod wieczór<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> f7h6jgpthm5b1fy72oa1csai12tgosr 3136980 3136922 2022-07-19T19:37:53Z Alenutka 11363 /* Skorygowana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="3" user="Alenutka" /><br><br></noinclude>{{Inicjał|S}}tało się tak, jak się to najzwykléj dzieje na tym Bożym świecie; w chwili, kiedy się człowiek najmniéj spodziewa, kiedy sobie idzie przyśpiewując wesoło, i robi plany rozległe szczęśliwéj przyszłości, — cegła mu spada na głowę, i jeśli go nie obali na ziemię, to przynajmniéj położy w łóżku na długo, razem z jego marzeniami.<br> {{tab}}Kapitan Pluta, człowiek, jakeście go już nieco poznać mogli, najstrawniejszego sumienia, niezachwianego spokoju duszy, zwłaszcza po dobrym obiedzie, lub szczęśliwie spłatanym figlu, szedł właśnie pod wieczór<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> fwo2c2p17e3sm29i4pnjh5yjtivv3a3 Strona:PL JI Kraszewski Kopciuszek.djvu/782 100 1079371 3136925 2022-07-19T18:32:49Z Wieralee 6253 /* Przepisana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Wieralee" /></noinclude>ulicą Miodową, którą zapewne dla tego lubił, że przy niéj i do kola liczne znajdują się handle win i przysmaków; cygaro miał w ustach, które ciągnęło mu wybornie, paliło się doskonale, suche było wyjątkowo i nad wszelkie spodziewanie, żołądek miał nie pusty, kieszeń także, w przyszłości także różowe jakieś świeciły mu marzenia, — słowem, był w usposobieniu najłagodniejszem, gdy na chodniku naprzeciw niego ukazała się postać, na którą jedno spojrzenie, bladością śmiertelną twarz jego okryło.<br> {{tab}}Kapitan drgnął, cofnął się, cygaro nawet z ust wyjął i bacznie spojrzawszy na idącego naprzeciw mężczyznę, ledwie nie zawrócił nazad.<br> {{tab}}Ale w tejże chwili, idący z przeciwnéj strony jegomość spostrzegł go i przystanął także.<br> {{tab}}Kapitan nie chciał pokazać, że mógł stchórzyć, choć w istocie uczucie nieopisanéj bojaźni rozlało się na jego obliczu, zwykle tak pogodném, jak twarz gumelastycznéj figurki, nie przywykłéj do poruszania się, chyba za gwałtowném pociągnieniem za uszy.<br> {{tab}}Postać, która go nabawiła tém uczuciem,<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> mx3y5avyz4njark43sg5tovwbsga2ia 3136981 3136925 2022-07-19T19:40:44Z Alenutka 11363 /* Skorygowana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="3" user="Alenutka" /></noinclude>ulicą Miodową, którą zapewne dla tego lubił, że przy niéj i do koła liczne znajdują się handle win i przysmaków; cygaro miał w ustach, które ciągnęło mu wybornie, paliło się doskonale, suche było wyjątkowo i nad wszelkie spodziewanie, żołądek miał nie pusty, kieszeń także, w przyszłości także różowe jakieś świeciły mu marzenia, — słowem, był w usposobieniu najłagodniejszém, gdy na chodniku naprzeciw niego ukazała się postać, na którą jedno spojrzenie, bladością śmiertelną twarz jego okryło.<br> {{tab}}Kapitan drgnął, cofnął się, cygaro nawet z ust wyjął i bacznie spojrzawszy na idącego naprzeciw mężczyznę, ledwie nie zawrócił nazad.<br> {{tab}}Ale w téjże chwili, idący z przeciwnéj strony jegomość spostrzegł go i przystanął także.<br> {{tab}}Kapitan nie chciał pokazać, że mógł stchórzyć, choć w istocie uczucie nieopisanéj bojaźni rozlało się na jego obliczu, zwykle tak pogodném, jak twarz gumelastycznéj figurki, nie przywykłéj do poruszania się, chyba za gwałtowném pociągnieniem za uszy.<br> {{tab}}Postać, która go nabawiła tém uczuciem,<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> jen0exvwenvnyhke7szgrd25g0d5w7c Strona:PL JI Kraszewski Kopciuszek.djvu/783 100 1079372 3136926 2022-07-19T18:33:33Z Wieralee 6253 /* Przepisana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Wieralee" /></noinclude>zasługiwała na uwagę ze wszech względów, nie należała bowiem wcale do tych pospolitych, jakie się co krok spotykają, na trotuarach, i które się pomija nie zwracając oczów.<br> {{tab}}Był to mężczyzna atletycznéj budowy, wysoki, chudy, kościsty, z powodu wzrostu może nieco przygarbiony, tak, że mu głowa wchodziła w ramiona, z posiwiałym włosem, z wąsem ogromnym, z twarzą żółtą i dziwnie w grube fałdy pomarszczoną, z wielkiemi, siwemi, wypukłemi oczyma. Ubrany bardzo niepozornie, miał na sobie surdut szaraczkowy szczelnie zapięty, z wyglądającą z dziurki wstążeczką orderową, dobrze przy brukaną, strój zresztą zużyty mocno i wcale nie modny, a w ręku laskę grubą i nie wytworną, ale mogącą w jego żylastéj dłoni być wcale skuteczną podporą i obroną.<br> {{tab}}Szedł sobie powoli, jak idą ludzie, którzy nie mają celu, ani się spieszą gdziekolwiek, krokiem opieszałym podstarzałego człowieka, którego nic nie wabi, który się niczego nie spodziewa i nie ma do czego pędzić, bo wszystko minął i zostawił za sobą.<br><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> 0uwwihtosuzes49234qudltx0jm8lep 3136982 3136926 2022-07-19T19:42:44Z Alenutka 11363 /* Skorygowana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="3" user="Alenutka" /></noinclude>zasługiwała na uwagę ze wszech względów, nie należała bowiem wcale do tych pospolitych, jakie się co krok spotykają na trotuarach, i które się pomija nie zwracając oczów.<br> {{tab}}Był to mężczyzna atletycznéj budowy, wysoki, chudy, kościsty, z powodu wzrostu może nieco przygarbiony, tak, że mu głowa wchodziła w ramiona, z posiwiałym włosem, z wąsem ogromnym, z twarzą żółtą i dziwnie w grube fałdy pomarszczoną, z wielkiemi, siwemi, wypukłemi oczyma. Ubrany bardzo niepozornie, miał na sobie surdut szaraczkowy szczelnie zapięty, z wyglądającą z dziurki wstążeczką orderową, dobrze przybrukaną, strój zresztą zużyty mocno i wcale nie modny, a w ręku laskę grubą i nie wytworną, ale mogącą w jego żylastéj dłoni być wcale skuteczną podporą i obroną.<br> {{tab}}Szedł sobie powoli, jak idą ludzie, którzy nie mają celu, ani się spieszą gdziekolwiek, krokiem opieszałym podstarzałego człowieka, którego nic nie wabi, który się niczego nie spodziewa i nie ma do czego pędzić, bo wszystko minął i zostawił za sobą.<br><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> rl1nk9lyn7pdknc0xrqpx0pa8qp6moc Strona:PL JI Kraszewski Kopciuszek.djvu/784 100 1079373 3136928 2022-07-19T18:34:17Z Wieralee 6253 /* Przepisana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Wieralee" /></noinclude>{{tab}}Twarz jego przed chwilą, jeszcze malowała tę apatją lat blisko poprzedzającą, starość, tak smutną i zdrętwiałą, że nad nią przykrzejszego uczucia ludzkie rysy przybrać nie mogą, ale spostrzegłszy kapitana, on także uległ metamorfozie.<br> {{tab}}Podniósł głowę, poprawił czapkę, usta zaciął, aż mu część wąsów w reszcie zębów została, namarszczył czoło, oczy silnie wlepił w przeciwnika, i białka mu w chwili krwią zabiegły. Drganie mimowolne poruszyło nim całym.<br> {{tab}}Ręka, która trzymała kij, uderzyła nim o bruk raz i drugi. Oba zatrzymali się jak dwa, nie porównywając, stare koguty, które traf na śmietnisku przed sobą postawił. Ale z dwóch — czegoby doprawdy domyśleć się było trudno — kapitan Pluta daleko okazał się bardziéj zmieszany i niepewny. Prawda, że w ręku miał tylko laseczkę miejską, lekką, zgrabną, ale przy grubym kiju przeciwnika, mało znaczącą.<br> {{tab}}Po chwili, ów wysoki mężczyzna roztworzył wargi zacięte i pokazał resztę zębów je-<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> py7i3li5hl2iinauz56w23rqnznui0m 3136983 3136928 2022-07-19T19:44:43Z Alenutka 11363 /* Skorygowana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="3" user="Alenutka" /></noinclude>{{tab}}Twarz jego przed chwilą jeszcze malowała tę apatją lat blisko poprzedzającą starość, tak smutną i zdrętwiałą, że nad nią przykrzejszego uczucia ludzkie rysy przybrać nie mogą, ale spostrzegłszy kapitana, on także uległ metamorfozie.<br> {{tab}}Podniósł głowę, poprawił czapkę, usta zaciął, aż mu część wąsów w reszcie zębów została, namarszczył czoło, oczy silnie wlepił w przeciwnika, i białka mu w chwili krwią zabiegły. Drganie mimowolne poruszyło nim całym.<br> {{tab}}Ręka, która trzymała kij, uderzyła nim o bruk raz i drugi. Oba zatrzymali się jak dwa, nie porównywając, stare koguty, które traf na śmietnisku przed sobą postawił. Ale z dwóch — czegoby doprawdy domyśléć się było trudno — kapitan Pluta daleko okazał się bardziéj zmieszany i niepewny. Prawda, że w ręku miał tylko laseczkę miejską, lekką, zgrabną, ale przy grubym kiju przeciwnika, mało znaczącą.<br> {{tab}}Po chwili, ów wysoki mężczyzna roztworzył wargi zacięte i pokazał resztę zębów je-<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> 2ruj5hm3b6ab8esfglymlxm7hg0899i Strona:PL JI Kraszewski Kopciuszek.djvu/785 100 1079374 3136929 2022-07-19T18:34:58Z Wieralee 6253 /* Przepisana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Wieralee" /></noinclude>szcze dosyć zdrowych, w sposób taki, jak sobie je czasem źle wychowane, lub całkiem nie wychowane pokazują, zwierzęta, chcąc się wzajem tym arsenałem nastraszyć. Pluta tylko brwi podniósł.<br> {{tab}}Byli już od siebie o kilka tylko kroków.<br> {{tab}}— To Pluta, jak Matkę Najświętszą kocham! to ten łajdak Pluta! — zawołał nieznajomy nam jeszcze mężczyzna, — to on! ani chybi, ale gdzieś już kogoś odarł ze skóry, bo ma nową na grzbiecie.<br> {{tab}}Na to mruczenie, Kapitan odrzekł z daleka półgłosem:<br> {{tab}}— To Zeżga! na uczciwość to Zeżga! jeszcze go djabli nie wzięli, i dodał głośno:<br> {{tab}}— Słuchaj! czy jeszcze gniewasz się na mnie? Zbliżyli się o krok.<br> {{tab}}— Ja! na ciebie! — odparł Zeżga, — ja! gniewać się! słyszał to kto? Brzydzę się tobą jak plugawém zwierzęciem, jak nieczystą istotą, ale się gniewam tylko na tych, co gniewu są godni.... dla ciebie byłoby to za wielehonoru.<br> {{tab}}— No, to ruszajże daléj i daj mi przejść spokojnie, — zawołał Pluta.<br><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> 22or2ledotfs19hlraeh9o8ymxygzyq 3136984 3136929 2022-07-19T19:47:30Z Alenutka 11363 /* Skorygowana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="3" user="Alenutka" /></noinclude>szcze dosyć zdrowych, w sposób taki, jak sobie je czasem źle wychowane, lub całkiem nie wychowane pokazują zwierzęta, chcąc się wzajem tym arsenałem nastraszyć. Pluta tylko brwi podniósł.<br> {{tab}}Byli już od siebie o kilka tylko kroków.<br> {{tab}}— To Pluta, jak Matkę Najświętszą kocham! to ten łajdak Pluta! — zawołał nieznajomy nam jeszcze mężczyzna, — to on! ani chybi, ale gdzieś już kogoś odarł ze skóry, bo ma nową na grzbiecie.<br> {{tab}}Na to mruczenie, Kapitan odrzekł z daleka półgłosem:<br> {{tab}}— To Zeżga! na uczciwość to Zeżga! jeszcze go djabli nie wzięli, i dodał głośno:<br> {{tab}}— Słuchaj! czy jeszcze gniewasz się na mnie?<br> {{tab}}Zbliżyli się o krok.<br> {{tab}}— Ja! na ciebie! — odparł Zeżga, — ja! gniewać się! słyszał to kto? Brzydzę się tobą jak plugawém zwierzęciem, jak nieczystą istotą, ale się gniewam tylko na tych, co gniewu są godni.... dla ciebie byłoby to za wiele honoru.<br> {{tab}}— No, to ruszajże daléj i daj mi przejść spokojnie, — zawołał Pluta.<br><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> byo5j9sooh80z4pfxza2y79tl7eppcg Strona:PL JI Kraszewski Kopciuszek.djvu/786 100 1079375 3136931 2022-07-19T18:35:43Z Wieralee 6253 /* Przepisana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Wieralee" /></noinclude>{{tab}}— A to co innego! — rzeki Zeżga, — gdziekolwiek się spotkamy, darować ci nie mogę, żebym cię choć kijem nie zwalił.<br> {{tab}}Usłyszawszy te wyrazy Kapitan, który już obrachował rejteradę umiejętnie, zdjął kapelusz grzecznie i szybko jak błyskawica rzucił się w bramę, któréj furtka za nim się zatrzasnęła.<br> {{tab}}Zeżga postał chwilę jak odurzony, popatrzał, plunął i poszedł daléj powoli, ruszając tylko ramionami.<br> {{tab}}Domyślamy się, że stosunek tych dwóch ludzi, tak nieprzyjaźnie przeciw sobie występujących, musi nieco obudzać ciekawość czytelników naszych. Mielibyśmy zupełne prawo trzymać ją w zawieszeniu i nie zaspokoić aż po długiéj próbie cierpliwości, ale na ten raz chcemy zasłużyć na względy i znajdziemy się wspaniale.<br> {{tab}}Pewne dokumentu, tyczące się dawnych zajść kapitana Pluty z porucznikiem Zeżgą, dostały się nam w ręce, możemy więc tę przeszłość tajemniczą rozświecić.<br> {{tab}}Jest to niezawodną prawdą, że gwałtowne nienawiści, rodzą się zawsze prawie z wielkich<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> 9focl7q669m2qww3xbrt20ap158rbyl 3136932 3136931 2022-07-19T18:35:56Z Wieralee 6253 /* Przepisana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Wieralee" /></noinclude>{{tab}}— A to co innego! — rzekł Zeżga, — gdziekolwiek się spotkamy, darować ci nie mogę, żebym cię choć kijem nie zwalił.<br> {{tab}}Usłyszawszy te wyrazy Kapitan, który już obrachował rejteradę umiejętnie, zdjął kapelusz grzecznie i szybko jak błyskawica rzucił się w bramę, któréj furtka za nim się zatrzasnęła.<br> {{tab}}Zeżga postał chwilę jak odurzony, popatrzał, plunął i poszedł daléj powoli, ruszając tylko ramionami.<br> {{tab}}Domyślamy się, że stosunek tych dwóch ludzi, tak nieprzyjaźnie przeciw sobie występujących, musi nieco obudzać ciekawość czytelników naszych. Mielibyśmy zupełne prawo trzymać ją w zawieszeniu i nie zaspokoić aż po długiéj próbie cierpliwości, ale na ten raz chcemy zasłużyć na względy i znajdziemy się wspaniale.<br> {{tab}}Pewne dokumentu, tyczące się dawnych zajść kapitana Pluty z porucznikiem Zeżgą, dostały się nam w ręce, możemy więc tę przeszłość tajemniczą rozświecić.<br> {{tab}}Jest to niezawodną prawdą, że gwałtowne nienawiści, rodzą się zawsze prawie z wielkich<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> 06uhqo9xjlevrym3zjchey5nbsjcjo2 3136985 3136932 2022-07-19T19:49:22Z Alenutka 11363 /* Skorygowana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="3" user="Alenutka" /></noinclude>{{tab}}— A to co innego! — rzekł Zeżga, — gdziekolwiek się spotkamy, darować ci nie mogę, żebym cię choć kijem nie zwalił.<br> {{tab}}Usłyszawszy te wyrazy Kapitan, który już obrachował rejteradę umiejętnie, zdjął kapelusz grzecznie i szybko jak błyskawica rzucił się w bramę, któréj furtka za nim się zatrzasnęła.<br> {{tab}}Zeżga postał chwilę jak odurzony, popatrzał, plunął i poszedł daléj powoli, ruszając tylko ramionami.<br> {{tab}}Domyślamy się, że stosunek tych dwóch ludzi, tak nieprzyjaźnie przeciw sobie występujących, musi nieco obudzać ciekawość czytelników naszych. Mielibyśmy zupełne prawo trzymać ją w zawieszeniu i nie zaspokoić aż po długiéj próbie cierpliwości, ale na ten raz chcemy zasłużyć na względy i znajdziemy się wspaniale.<br> {{tab}}Pewne dokumenta, tyczące się dawnych zajść kapitana Pluty z porucznikiem Zeżgą, dostały się nam w ręce, możemy więc tę przeszłość tajemniczą rozświecić.<br> {{tab}}Jest to niezawodną prawdą, że gwałtowne nienawiści, rodzą się zawsze prawie z wielkich<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> cpmyeq48yez2heernl57a2yrla9mhsa Strona:PL JI Kraszewski Kopciuszek.djvu/787 100 1079376 3136933 2022-07-19T18:37:02Z Wieralee 6253 /* Przepisana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Wieralee" /></noinclude>przyjaźni, i jakkolwiek może się to dziwném wydawać, jest przecie pewnikiem niestety. Dla tego to braterska nieprzyjaźń najgorsza, bo w każdéj niechęci na dnie jest trochę miłości skwaśniałéj, która w niéj robi jak drożdże. Domyśli się więc każdy łatwo, że Pluta z Zeżgą byli niegdyś poufale związani, a serdeczne kochanie zrodziło ten stosunek, w którym na ostatku bez kija obejść się nie było podobieństwa.<br> {{tab}}Ale naprzód powiedzieć nam należy, kto był ów pan Zeżga, któregośmy tak niespodzianie na ulicy spotkali.<br> {{tab}}Pan Narcyz Pruss Zeżga należał do téj licznéj kategorji istot, którym się nic w życiu nie nadaje, mimo zawsze najszczęśliwszych warunków i najpiękniejszych nadziei. Pochodził on z rodziny, jak widzimy, szlacheckiéj i majętnéj, a rozpoczął karjerę pod najlepszą wróżbą; — młody, przystojny, majętny i świetnie przez liczną familję skoligacony. Zdawało się więc, że przy poczciwém sercu i dosyć otwartéj głowie, powinno mu było iść jak z płatka.<br><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> 5n09cdu0jzt859ltaapiy498lui386q 3136986 3136933 2022-07-19T19:52:58Z Alenutka 11363 /* Skorygowana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="3" user="Alenutka" /></noinclude>przyjaźni, i jakkolwiek może się to dziwném wydawać, jest przecie pewnikiem niestety. Dla tego to braterska nieprzyjaźń najgorsza, bo w każdéj niechęci na dnie jest trochę miłości skwaśniałéj, która w niéj robi jak drożdże. Domyśli się więc każdy łatwo, że Pluta z Zeżgą byli niegdyś poufale związani, a serdeczne kochanie zrodziło ten stosunek, w którym na ostatku bez kija obejść się nie było podobieństwa.<br> {{tab}}Ale naprzód powiedziéć nam należy, kto był ów pan Zeżga, któregośmy tak niespodzianie na ulicy spotkali.<br> {{tab}}Pan Narcyz Pruss Zeżga należał do téj licznéj kategorji istot, którym się nic w życiu nie nadaje, mimo zawsze najszczęśliwszych warunków i najpiękniejszych nadziei. Pochodził on z rodziny, jak widzimy, szlacheckiéj i majętnéj, a rozpoczął karjerę pod najlepszą wróżbą; — młody, przystojny, majętny i świetnie przez liczną familję skoligacony. Zdawało się więc, że przy poczciwém sercu i dosyć otwartéj głowie, powinno mu było iść jak z płatka.<br><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> jsrjh1apbqf5j1ci8g067olgwh4k6gn Strona:PL JI Kraszewski Kopciuszek.djvu/788 100 1079377 3136934 2022-07-19T18:38:11Z Wieralee 6253 /* Przepisana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Wieralee" /></noinclude>{{tab}}Nieszczęściem Narcyz miał jednę wielką, wadę: był dobroduszny do dzieciństwa, a przy — tém drażliwy niesłychanie, oddawał się cały od razu, wierzył do zbytku, a nie znalazłszy w człowieku czego się po nim spodziewał, zawiedziony wybuchał w sposób najnieprzyzwoitszy. Dla niego na świecie nie było tylko dwa rodzaje ludzi, poczciwi i łotry, pośrednich nie rozumiał i nie przypuszczał, a łotrów, choćby na bardzo umiarkowaną skalę, nie tolerował, nawet najmniejszą dozę niepoczciwości w nich znalazłszy.<br> {{tab}}Działo się więc tak zwykle, że zaczynał z każdym od niesłychanego kochania, zaufania nieograniczonego, wylewał się cały do dna, a zdradzony mścił się potem nielitościwie na tych, którzy serce jego zawiedli boleśnie.<br> {{tab}}Niewyrozumiały do zbytku, nie umiejący przypuścić, że są ludzie ot tak sobie, ni źli ni dobrzy, lub chwilami tylko uczciwi, a czasem po cichu i przez namiętność nielogiczni, z wszystkiemi w końcu musiał zerwać i skłócić się, z rodziną, przyjaciółmi, światem całym.<br><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> 3yyyyfbf9mal5qeyclru5198ljiulun 3136988 3136934 2022-07-19T19:55:04Z Alenutka 11363 /* Skorygowana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="3" user="Alenutka" /></noinclude>{{tab}}Nieszczęściem Narcyz miał jednę wielką wadę: był dobroduszny do dzieciństwa, a przytém drażliwy niesłychanie, oddawał się cały od razu, wierzył do zbytku, a nie znalazłszy w człowieku czego się po nim spodziewał, zawiedziony wybuchał w sposób najnieprzyzwoitszy. Dla niego na świecie nie było tylko dwa rodzaje ludzi, poczciwi i łotry, pośrednich nie rozumiał i nie przypuszczał, a łotrów, choćby na bardzo umiarkowaną skalę, nie tolerował, nawet najmniejszą dozę niepoczciwości w nich znalazłszy.<br> {{tab}}Działo się więc tak zwykle, że zaczynał z każdym od niesłychanego kochania, zaufania nieograniczonego, wylewał się cały do dna, a zdradzony mścił się potém nielitościwie na tych, którzy serce jego zawiedli boleśnie.<br> {{tab}}Niewyrozumiały do zbytku, nie umiejący przypuścić, że są ludzie ot tak sobie, ni źli ni dobrzy, lub chwilami tylko uczciwi, a czasem po cichu i przez namiętność nielogiczni, z wszystkiemi w końcu musiał zerwać i skłócić się, z rodziną, przyjaciołmi, światem całym.<br><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> sxi6o7otosxook0kq8m0pm3i7h899nu Strona:PL JI Kraszewski Kopciuszek.djvu/789 100 1079378 3136935 2022-07-19T18:39:03Z Wieralee 6253 /* Przepisana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Wieralee" /></noinclude>{{tab}}Łatwowierność dziecinna, z jaką, z razu przyjmował każdego, naraziła go na tyle zajść przykrych, że w nich majątek, zdrowie, spokój i wiarę w człowieka utracił. Nie przeszkadzało to wszakże, by jak tonący brzytwy nie chwytał się po kilka razy na dzień pierwszego lepszego, szukając w nim nie odkrytéj dotąd cnoty i serca.<br> {{tab}}W miarę jak daléj postępował w lata, nieustanne zawody uczyniły go tylko coraz drażliwszym i gniewnym, tak, że straszno było mieć z nim do czynienia, bo za najmniejszą oznaką zdrady, kij podnosił i spuszczał go, nie oglądając się gdzie nim sięgnie.<br> {{tab}}Lat temu wiele, p. Narcyz Zeżga przybył do Warszawy, w czasie gdy kapitan Pluta grał tu jeszcze świetną rolę.<br> {{tab}}Podobał mu się z dowcipu, łatwości w obejściu i z pozorów szlachetności, którą dobrze odegrywać umiał. Sceptycyzm kapitana wziął z razu za farbę i komedję niewinną. Złączyli się więc z sobą najściślejszą przyjaźnią, — kapitan Pluta, gdy mu o to chodziło, umiał już wówczas wybornie przybrać taki charakter,<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> c8kchm3jx0hqspknfca6bwmj4tilos8 3136994 3136935 2022-07-19T19:58:07Z Alenutka 11363 /* Skorygowana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="3" user="Alenutka" /></noinclude>{{tab}}Łatwowierność dziecinna, z jaką z razu przyjmował każdego, naraziła go na tyle zajść przykrych, że w nich majątek, zdrowie, spokój i wiarę w człowieka utracił. Nie przeszkadzało to wszakże, by jak tonący brzytwy nie chwytał się po kilka razy na dzień pierwszego lepszego, szukając w nim nie odkrytéj dotąd cnoty i serca.<br> {{tab}}W miarę jak daléj postępował w lata, nieustanne zawody uczyniły go tylko coraz drażliwszym i gniewnym, tak, że straszno było mieć z nim do czynienia, bo za najmniejszą oznaką zdrady, kij podnosił i spuszczał go, nie oglądając się gdzie nim sięgnie.<br> {{tab}}Lat temu wiele, p. Narcyz Zeżga przybył do Warszawy, w czasie gdy kapitan Pluta grał tu jeszcze świetną rolę.<br> {{tab}}Podobał mu się z dowcipu, łatwości w obejściu i z pozorów szlachetności, którą dobrze odegrywać umiał. Sceptycyzm kapitana wziął z razu za farbę i komedję niewinną. Złączyli się więc z sobą najściślejszą przyjaźnią, — kapitan Pluta, gdy mu o to chodziło, umiał już wówczas wybornie przybrać taki charakter,<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> blt8flhsprlom0b4a80k0ey0tekryjg Strona:PL JI Kraszewski Kopciuszek.djvu/790 100 1079379 3136937 2022-07-19T18:40:10Z Wieralee 6253 /* Przepisana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Wieralee" /></noinclude>jakiego potrzebował, grał nawet rolę poczciwego człowieka z takiem przejęciem się głębokiem, że sam się nią. czuł niekiedy do łez poruszonym. Widok naiwnego Narcyza, który, wedle wyrażenia kapitana, był kwiatem jaki rzadko na niwie ojczystéj się spotyka, podrażnił go niewypowiedzianie, zamierzył wspaniałomyślnie uleczyć go raz na zawsze z dziecinnéj jego wiary w cnotę i ludzi.<br> {{tab}}Dodajmy, że z innych względów, Zeżga był pacjentem nie do odrzucenia, gdyż posiadał jeszcze kilkadziesiąt tysięcy dochodu i kredyt uczciwego człowieka.<br> {{tab}}Wszystko nęciło Plutę, który postanowił naprowadzić go po swojemu na zdrowsze pojęcia o świecie, ludziach i życiu. A że był zwolennikiem metody praktycznéj, wziął się do dawania lekcji swoim sposobem i począł od pozyskania zupełnego zaufania porucznika Zeżgi.<br> {{tab}}Wtórował mu więc w jego narzekaniach i zgrozie przeciwko ogólnemu zepsuciu ludzkiemu, mówił wiele z przejęciem o uczuciu honoru, a zbadawszy dobrze słabości pacjen-<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> 2nh9i0345o471phtcz0z7fy57tg0aye 3136997 3136937 2022-07-19T19:59:58Z Alenutka 11363 /* Skorygowana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="3" user="Alenutka" /></noinclude>jakiego potrzebował, grał nawet rolę poczciwego człowieka z takiém przejęciem się głębokiém, że sam się nią czuł niekiedy do łez poruszonym. Widok naiwnego Narcyza, który, wedle wyrażenia kapitana, był kwiatem jaki rzadko na niwie ojczystéj się spotyka, podrażnił go niewypowiedzianie, zamierzył wspaniałomyślnie uleczyć go raz na zawsze z dziecinnéj jego wiary w cnotę i ludzi.<br> {{tab}}Dodajmy, że z innych względów, Zeżga był pacjentem nie do odrzucenia, gdyż posiadał jeszcze kilkadziesiąt tysięcy dochodu i kredyt uczciwego człowieka.<br> {{tab}}Wszystko nęciło Plutę, który postanowił naprowadzić go po swojemu na zdrowsze pojęcia o świecie, ludziach i życiu. A że był zwolennikiem metody praktycznéj, wziął się do dawania lekcji swoim sposobem i począł od pozyskania zupełnego zaufania porucznika Zeżgi.<br> {{tab}}Wtórował mu więc w jego narzekaniach i zgrozie przeciwko ogólnemu zepsuciu ludzkiemu, mówił wiele z przejęciem o uczuciu honoru, a zbadawszy dobrze słabości pacjen-<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> 7rwa03hnol8qtxlbseptepx5se2sx4c Strona:PL JI Kraszewski Kopciuszek.djvu/791 100 1079380 3136943 2022-07-19T18:48:40Z Wieralee 6253 /* Przepisana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Wieralee" /></noinclude>ta, dodawał, że można mieć ułomności, lubić karty, nie gardzić ładnemi twarzyczkami, lecz i dogadzając namiętnostkom, pozostać jakośkolwiek uczciwym człowiekiem.<br> {{tab}}Teorja Pluty i professor który ją wykładał, niezmiernie podobały się Zeżdze, skończyło się na tém, że się stali nierozdzielnemi, że porucznik tęskniąc za nim, przeniósł się na mieszkanie do kapitana, podzielił z nim worek, kredyt i poprzysiągł mu Pyladowską przyjaźń do śmierci.<br> {{tab}}Pluta może się śmiał w duchu, ale przyjmował oświadczenia i czułości z powagą, starając się o to, aby odczarowanie przyszło w porę i wpłynęło skutecznie na upartego w miłości dla ludzi człowieka. Ku temu skierował wszystkie usiłowania, z teorji wiedząc, że silne wrażenie otrzymuje się tylko kontrastem. Musieli się naprzód serdecznie, ogniście pokochać.<br> {{tab}}Zeżga bił się dwa razy za honor Pluty, zaręczył zań na kilkadziesiąt tysięcy, tak, że niby kapitan nawet nic domyślał się przyjacielskiéj usługi i mocno nią udawał zmartwione-<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> h6kdcvj2mi4ffnp0o75rdpj1zwion64 3137002 3136943 2022-07-19T20:02:25Z Alenutka 11363 /* Skorygowana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="3" user="Alenutka" /></noinclude>ta, dodawał, że można miéć ułomności, lubić karty, nie gardzić ładnemi twarzyczkami, lecz i dogadzając namiętnostkom, pozostać jakośkolwiek uczciwym człowiekiem.<br> {{tab}}Teorja Pluty i professor który ją wykładał, niezmiernie podobały się Zeżdze, skończyło się na tém, że się stali nierozdzielnemi, że porucznik tęskniąc za nim, przeniósł się na mieszkanie do kapitana, podzielił z nim worek, kredyt i poprzysiągł mu Pyladowską przyjaźń do śmierci.<br> {{tab}}Pluta może się śmiał w duchu, ale przyjmował oświadczenia i czułości z powagą, starając się o to, aby odczarowanie przyszło w porę i wpłynęło skutecznie na upartego w miłości dla ludzi człowieka. Ku temu skierował wszystkie usiłowania, z teorji wiedząc, że silne wrażenie otrzymuje się tylko kontrastem. Musieli się naprzód serdecznie, ogniście pokochać.<br> {{tab}}Zeżga bił się dwa razy za honor Pluty, zaręczył zań na kilkadziesiąt tysięcy, tak, że niby kapitan nawet nie domyślał się przyjacielskiéj usługi i mocno nią udawał zmartwione-<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> mj460oiufr699aqee0wbdcj689ubhak Strona:PL JI Kraszewski Kopciuszek.djvu/792 100 1079381 3136945 2022-07-19T18:49:37Z Wieralee 6253 /* Przepisana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Wieralee" /></noinclude>go, nareszcie wszystko co miał, oddał pod jego rozporządzenia, uznawszy się marnotrawnym i niezdolnym do prowadzenia interesów.<br> {{tab}}Długoby może trwało owo przygotowanie do wielkiéj nauki życia, którą kapitan przedsięwziął tak bezinteresownie, jedynie przez miłość ludzkości i chęć oświecenia człowieka zaślepionego, gdyby w dodatku piękna twarzyczka nie stanęła między niemi.<br> {{tab}}Było to jeszcze przed Jenerałową... alias piękną Julją.... Pluta się bawił, ale nie wdawał w kochania na serjo, które, jak zawsze mawiał, zbyt pochłaniają człowieka. Zeżga poznawszy ubogą a piękną dzieweczkę, we wszystkiém nie znając miary, rozpłomieniał straszliwie dla niéj. Wieśniaczka owa, świeżo po stracie matki przybyła do miasta, zostawała na opiece cioci, kobiety zasad nie nazbyt surowych i obyłéj ze światem.<br> {{tab}}I gdy Narcyz kochał się w panience na zabój, już nawet przewidując, że się z nią może ożenić, Pluta intrygował przez ciotkę dla siebie, w sposób cale inny. Czynił to, jak powiadał, aby ocalić przyjaciela. Panienka była po-<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> sxmumvcx6q1wsbj29vr04ztsoy87qr5 3137005 3136945 2022-07-19T20:04:35Z Alenutka 11363 /* Skorygowana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="3" user="Alenutka" /></noinclude>go, nareszcie wszystko co miał, oddał pod jego rozporządzenia, uznawszy się marnotrawnym i niezdolnym do prowadzenia interesów.<br> {{tab}}Długoby może trwało owo przygotowanie do wielkiéj nauki życia, którą kapitan przedsięwziął tak bezinteresownie, jedynie przez miłość ludzkości i chęć oświecenia człowieka zaślepionego, gdyby w dodatku piękna twarzyczka nie stanęła między niemi.<br> {{tab}}Było to jeszcze przed Jenerałową... alias piękną Julją.... Pluta się bawił, ale nie wdawał w kochania na serjo, które, jak zawsze mawiał, zbyt pochłaniają człowieka. Zeżga poznawszy ubogą a piękną dzieweczkę, we wszystkiém nie znając miary, rozpłomieniał straszliwie dla niéj. Wieśniaczka owa, świeżo po stracie matki przybyła do miasta, zostawała na opiece cioci, kobiety zasad nie nazbyt surowych i obyłéj ze światem.<br> {{tab}}I gdy Narcyz kochał się w panience na zabój, już nawet przewidując, że się z nią może ożenić, Pluta intrygował przez ciotkę dla siebie, w sposób cale inny. Czynił to, jak powiadał, aby ocalić przyjaciela. Panienka była po-<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> oj5mybby44ngbit6qkkh8wc3a7xyq5y Strona:PL JI Kraszewski Kopciuszek.djvu/793 100 1079382 3136946 2022-07-19T18:50:33Z Wieralee 6253 /* Przepisana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Wieralee" /></noinclude>czciwa, ale słaba i niedoświadczona. Ciocia intrygantka patentowana i zręczna.... Pluta zimny i odgrywający komedją doskonale, Zeżga zakłopotany, zmieszany i niepowalny. Miłość prawdziwa zawsze daleko mniéj jest pozorną niż udawaną, na pozór egzaltowaną być umie gdy chce, i chłodno obrachowuje efekta, gdy tamta milczy, rumieni się i cofa przestraszona lada drobnostką.<br> {{tab}}Łatwo przewidzieć na czém się to skończyć musiało. Zeżga się kochał i wzdychał, kapitan w końcu robił z ciocią i panną wycieczki na Saską kępę i do Bielan.... a kuzynka była tak grzeczną i delikatną, że im nic a nic nie przeszkadzała.<br> {{tab}}Trwało to już czas pewien, gdy Zeżga odebrał list bezimienny, objaśniający go w sposób bardzo dokładny o wszystkich zdradach, jakich się względem niego dopuszczał kapitan Pluta.<br> {{tab}}Z tego pisma jednak, na razie nic tak nie utkwiło w jego sercu, jak odkrycie potajemnych i poufałych stosunków kapitana z tą,<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> f9d85w8v448ldn2enu88eywkyexjtro 3137007 3136946 2022-07-19T20:06:26Z Alenutka 11363 /* Skorygowana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="3" user="Alenutka" /></noinclude>czciwa, ale słaba i niedoświadczona. Ciocia intrygantka patentowana i zręczna.... Pluta zimny i odgrywający komedją doskonale, Zeżga zakłopotany, zmieszany i niepowalny. Miłość prawdziwa zawsze daleko mniéj jest pozorną niż udawaną, na pozór egzaltowaną być umie gdy chce, i chłodno obrachowuje efekta, gdy tamta milczy, rumieni się i cofa przestraszona lada drobnostką.<br> {{tab}}Łatwo przewidziéć na czém się to skończyć musiało. Zeżga się kochał i wzdychał, kapitan w końcu robił z ciocią i panną wycieczki na Saską kępę i do Bielan.... a kuzynka była tak grzeczną i delikatną, że im nic a nic nie przeszkadzała.<br> {{tab}}Trwało to już czas pewien, gdy Zeżga odebrał list bezimienny, objaśniający go w sposób bardzo dokładny o wszystkich zdradach, jakich się względem niego dopuszczał kapitan Pluta.<br> {{tab}}Z tego pisma jednak, na razie nic tak nie utkwiło w jego sercu, jak odkrycie potajemnych i poufałych stosunków kapitana z tą,<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> hvofyujf94u6obmzzntpn446321nydq Strona:PL JI Kraszewski Kopciuszek.djvu/794 100 1079383 3136949 2022-07-19T18:55:25Z Wieralee 6253 /* Przepisana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Wieralee" /></noinclude>którą, już zwał narzeczoną, a miał za anioła cichego szczęścia w przyszłości.<br> {{tab}}Wskazano mu nawet czas i miejsce, gdzie się mógł przekonać, jak go haniebnie oszukiwano.<br> {{tab}}Zeżga nie chciał wierzyć, wziął to za zemstę rywala i chciał szlachetnie pokazać list obwiniający Plucie, aby się z nim otwarcie rozmówić, ale namiętność nie dopuściła mu uczynić tego kroku, poleciał na miejsce wskazane i znalazł sam na sam w czułych objęciach, na rozmowie, któréj część podsłuchał, pannę X. z przyjacielem, wyśmiewającą jego dobroduszność.<br> {{tab}}Szczęściem wielkiém nie miał przy sobie pistoletu. bo by natychmiast łeb zdrajcy i zdrajczyni roztrzaskał; schwycił tylko kij i wpadłszy do pokoju, zbił nim Plutę na gorzkie jabłko, nie dawszy mu słowa powiedzieć na swoją obronę.<br> {{tab}}Zbyt popędliwy, stłukł nieszczęśliwego Plute tak, że kapitan odchorował ciężko, przez tydzień z łóżka wstać nie mogąc, mimo najczulszéj pieczy lekarzy, przed któremi wy-<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> k7yvomq808yhih6rd62jr7n5zcfmig0 3137008 3136949 2022-07-19T20:08:51Z Alenutka 11363 /* Skorygowana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="3" user="Alenutka" /></noinclude>którą już zwał narzeczoną, a miał za anioła cichego szczęścia w przyszłości.<br> {{tab}}Wskazano mu nawet czas i miejsce, gdzie się mógł przekonać, jak go haniebnie oszukiwano.<br> {{tab}}Zeżga nie chciał wierzyć, wziął to za zemstę rywala i chciał szlachetnie pokazać list obwiniający Plucie, aby się z nim otwarcie rozmówić, ale namiętność nie dopuściła mu uczynić tego kroku, poleciał na miejsce wskazane i znalazł sam na sam w czułych objęciach, na rozmowie, któréj część podsłuchał, pannę X. z przyjacielem, wyśmiewającą jego dobroduszność.<br> {{tab}}Szczęściem wielkiém nie miał przy sobie pistoletu, bo by natychmiast łeb zdrajcy i zdrajczyni roztrzaskał; schwycił tylko kij i wpadłszy do pokoju, zbił nim Plutę na gorzkie jabłko, nie dawszy mu słowa powiedziéć na swoją obronę.<br> {{tab}}Zbyt popędliwy, stłukł nieszczęśliwego Plutę tak, że kapitan odchorował ciężko, przez tydzień z łóżka wstać nie mogąc, mimo najczulszéj pieczy lekarzy, przed któremi wy-<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> 9nn0cwoi92ycl8k8l0yexy366sj0hvq Strona:PL JI Kraszewski Kopciuszek.djvu/795 100 1079384 3136950 2022-07-19T18:55:56Z Wieralee 6253 /* Przepisana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Wieralee" /></noinclude>znał, że po ciemku idąc, szkaradnie spadł ze wschodów.<br> {{tab}}Lekarze dziwili się wprawdzie regularności sinych smug, jakie te wschody zostawiły na plecach pacjenta, ale smarowali go tak, jak gdyby w istocie potłukły go wschody nie ludzie.<br> {{tab}}Zeżga przygotowywał się do pojedynku po wyleczeniu; ale Pluta napisał doń list drwiący, pieniędzy należnych mu nie oddał, długi poręczone płacić kazał i uczynił wycieczkę za granicę w samą porę, aby drugiego upadku z gorszych jeszcze wschodów uniknąć. Wymknąwszy się w ten sposób, kapitan późniéj kołował tak zręcznie, iż się w życiu prawie nie spotykali. Zeżga pozwany popłacić musiał należności zaręczone, i został z maleńką resztką tylko, z któréj, żyjąc ubogo na wsi, wlókł nudne i szare godziny, czepiając się poczciwych krewnych, wiecznie rzucany z wiary do rozpaczy, z zaufań nieograniczonych do krwawych zemst i gniewów.<br> {{tab}}Nauka Pluty, acz kosztowna, na nic się zupełnie nie zdała, czemu mistrz dziwował się<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> 4zk03jkmv2u6zrhvqdacf8p8qkz2bsx 3137019 3136950 2022-07-19T20:18:47Z Alenutka 11363 /* Skorygowana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="3" user="Alenutka" /></noinclude>znał, że po ciemku idąc, szkaradnie spadł ze wschodów.<br> {{tab}}Lekarze dziwili się wprawdzie regularności sinych smug, jakie te wschody zostawiły na plecach pacjenta, ale smarowali go tak, jak gdyby w istocie potłukły go wschody nie ludzie.<br> {{tab}}Zeżga przygotowywał się do pojedynku po wyleczeniu; ale Pluta napisał doń list drwiący, pieniędzy należnych mu nie oddał, długi poręczone płacić kazał i uczynił wycieczkę za granicę w samą porę, aby drugiego upadku z gorszych jeszcze wschodów uniknąć. Wymknąwszy się w ten sposób, kapitan późniéj kołował tak zręcznie, iż się w życiu prawie nie spotykali. Zeżga pozwany popłacić musiał należności zaręczone, i został z maleńką resztką tylko, z któréj, żyjąc ubogo na wsi, wlókł nudne i szare godziny, czepiając się poczciwych krewnych, wiecznie rzucany z wiary do rozpaczy, z zaufań nieograniczonych do krwawych zemst i gniewów.<br> {{tab}}Nauka Pluty, acz kosztowna, na nic się zupełnie nie zdała, czemu mistrz dziwował się<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> 0rf8dfuu6m7bgjlbird4bmhdx7lv63f Strona:PL JI Kraszewski Kopciuszek.djvu/796 100 1079385 3136952 2022-07-19T18:57:04Z Wieralee 6253 /* Przepisana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Wieralee" /></noinclude>wielce, ale dalsze lekcje były już niepodobieństwem; kapitan z powodu porywczości i niewyrozumiałości ucznia, musiał go unikać. Gdyby Zeżga, abdykując niebezpieczny kij, chciał się z nim chłodno rozmówić, kapitan byłby się niewątpliwie uniewinnił, może nawet wiarę odzyskał, ale brutal ów Narcyz, nie dając ust otworzyć, natychmiast brał się do kija, — trzeba go było jego losowi zostawić.<br> {{tab}}Z takiemi ludźmi nie ma nic do czynienia, nauczyciel przekonany o tém własném doświadczeniem, musiał z ukochanym uczniem całkiem przerwać stosunki.<br> {{tab}}Po długich więc latach niewidzenia, spotkali się dopiero raz pierwszy wśród ulicy Miodowéj, i jak widzieliśmy, Pluta uważał za przyzwoite ustąpić z placu, przed człowiekiem obranym z wszelkich uczuć delikatności.<br> {{tab}}Wszedłszy w dziedziniec, dokąd za nim Zeżga gonić nie myślał wcale, Pluta schował się w jakiś kątek i stał w nim kręcąc wąsy niespokojnie przez dobry kwadrans, po-<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> 23rpmywwfc4ibreej81gtsdrovmfhix 3137023 3136952 2022-07-19T20:20:33Z Alenutka 11363 /* Skorygowana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="3" user="Alenutka" /></noinclude>wielce, ale dalsze lekcje były już niepodobieństwem; kapitan z powodu porywczości i niewyrozumiałości ucznia, musiał go unikać. Gdyby Zeżga, abdykując niebezpieczny kij, chciał się z nim chłodno rozmówić, kapitan byłby się niewątpliwie uniewinnił, może nawet wiarę odzyskał, ale brutal ów Narcyz, nie dając ust otworzyć, natychmiast brał się do kija, — trzeba go było jego losowi zostawić.<br> {{tab}}Z takiemi ludźmi nie ma nic do czynienia, nauczyciel przekonany o tém własném doświadczeniem, musiał z ukochanym uczniem całkiem przerwać stosunki.<br> {{tab}}Po długich więc latach niewidzenia, spotkali się dopiero raz pierwszy wśród ulicy Miodowéj, i jak widzieliśmy, Pluta uważał za przyzwoite ustąpić z placu, przed człowiekiem obranym z wszelkich uczuć delikatności.<br> {{tab}}Wszedłszy w dziedziniec, dokąd za nim Zeżga gonić nie myślał wcale, Pluta schował się w jakiś kątek i stał w nim kręcąc wąsy niespokojnie przez dobry kwadrans, po-<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> o74xt6qhpfwmt4xvz1oacp6vpj3qwn7 Strona:PL JI Kraszewski Kopciuszek.djvu/797 100 1079386 3136953 2022-07-19T18:57:56Z Wieralee 6253 /* Przepisana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Wieralee" /></noinclude>czém wyrozumowawszy sobie na pewno, że porucznik czekać nań nie może, i byłby go, stosownie do temperamentu, pogonił, gdyby gwałtownie zemsty pragnął, zapalił na nowo zgasłe cygaro, obejrzał się w dziedzińcu i śmieléj przystąpił do furtki.<br> {{tab}}Oddajmy mu tę sprawiedliwość, że ceniąc spokój publiczny, nim wyszedł, rzucił okiem wzdłuż Miodowéj ulicy, bo nie życzył sobie awantury, jako człowiek poważny i spokojny; dopiero nic na horyzoncie nie dostrzegłszy zagrażającego, wysunął się w dalszą drogę.<br> {{tab}}Przytomność jednak poruczn. Zeżgi w Warszawie, skłopotała go przez samą miłość pokoju i zgody, spotkał się z nim raz, mógł się spotykać częściéj, a wiedział że to był człek dziki, niewyrozumiały, silny i zawsze chodził z tym grubym kijem. Należało więc przeciw niemu jakieś środki przedsięwziąć. Pluta chcąc się nad tém dojrzale zastanowić, uważał za potrzebne wziąć dorożkę, w któréj się czuł bezpieczniejszym i przejechać nieco za miasto ku Pradze, dla odetchnienia świeżém powietrzem. Skinął więc ku placowi Krasińskich<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> greozd7882ool33js8s49s56vhat8q0 3137026 3136953 2022-07-19T20:22:30Z Alenutka 11363 /* Skorygowana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="3" user="Alenutka" /></noinclude>czém wyrozumowawszy sobie na pewno, że porucznik czekać nań nie może, i byłby go, stosownie do temperamentu, pogonił, gdyby gwałtownie zemsty pragnął, zapalił na nowo zgasłe cygaro, obejrzał się w dziedzińcu i śmieléj przystąpił do furtki.<br> {{tab}}Oddajmy mu tę sprawiedliwość, że ceniąc spokój publiczny, nim wyszedł, rzucił okiem wzdłuż Miodowéj ulicy, bo nie życzył sobie awantury, jako człowiek poważny i spokojny; dopiero nic na horyzoncie nie dostrzegłszy zagrażającego, wysunął się w dalszą drogę.<br> {{tab}}Przytomność jednak poruczn. Zeżgi w Warszawie, skłopotała go przez samą miłość pokoju i zgody, spotkał się z nim raz, mógł się spotykać częściéj, a wiedział że to był człek dziki, niewyrozumiały, silny i zawsze chodził z tym grubym kijem. Należało więc przeciw niemu jakieś środki przedsięwziąć. Pluta chcąc się nad tém dojrzale zastanowić, uważał za potrzebne wziąć dorożkę, w któréj się czuł bezpieczniejszym i przejechać nieco za miasto ku Pradze, dla odetchnienia świeżém powietrzem. Skinął więc ku placowi Krasińskich<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> 3n0pr7bxms9s85rs62mmzkfcavuta6g Strona:PL JI Kraszewski Kopciuszek.djvu/798 100 1079387 3136955 2022-07-19T18:58:54Z Wieralee 6253 /* Przepisana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Wieralee" /></noinclude>podszedłszy i miał przyjemność przekonać się, że zdrowe zasady konkurencji znane były dorożkarzom, bo ich aż trzech przybiegło, z między których wybrał nie najlepszego, ale najbliższego kapitan, rozkazując mu wieźć się w stronę Wisły.<br> {{tab}}Dorożkarz obejrzał naprzód towar, to jest człowieka, domyślił się że będzie sowicie zapłacony, i począł od najwymowniejszego przemówienia batem do koni. Przyszło mu na myśl, czy nie wiezie przybyłego ze wsi nowicjusza i obrócił się, chcąc z nim wdać w gawędkę, ale popatrzywszy trochę uważniéj, dał pokój.<br> {{tab}}Pluta w surowém pogrążył się dumaniu.<br> {{tab}}Zrazu chciał sobie wyrozumować, że Zeżga wcale nie był groźny, że pierwsze tylko wrażenie musiało w nim być gwałtowne, że nie było się go co obawiać, ale przypomnienie przeszłości i kilku wypadków, w których kij Narcyza nader czynną odgrywał rolę, nie zaspokajając się jednorazowym wymiarem sprawiedliwości — dało dobitniéj uczuć kapitanowi, że jest w nader fałszywém położeniu.<br><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> m7sctuka1y5jj8lfscqp4cl459p6udq 3137028 3136955 2022-07-19T20:24:20Z Alenutka 11363 /* Skorygowana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="3" user="Alenutka" /></noinclude>podszedłszy i miał przyjemność przekonać się, że zdrowe zasady konkurencji znane były dorożkarzom, bo ich aż trzech przybiegło, z między których wybrał nie najlepszego, ale najbliższego kapitan, rozkazując mu wieźć się w stronę Wisły.<br> {{tab}}Dorożkarz obejrzał naprzód towar, to jest człowieka, domyślił się że będzie sowicie zapłacony, i począł od najwymowniejszego przemówienia batem do koni. Przyszło mu na myśl, czy nie wiezie przybyłego ze wsi nowicjusza i obrócił się, chcąc z nim wdać w gawędkę, ale popatrzywszy trochę uważniéj, dał pokój.<br> {{tab}}Pluta w surowém pogrążył się dumaniu.<br> {{tab}}Zrazu chciał sobie wyrozumować, że Zeżga wcale nie był groźny, że pierwsze tylko wrażenie musiało w nim być gwałtowne, że nie było się go co obawiać, ale przypomnienie przeszłości i kilku wypadków, w których kij Narcyza nader czynną odgrywał rolę, nie zaspokajając się jednorazowym wymiarem sprawiedliwości — dało dobitniéj uczuć kapitanowi, że jest w nader fałszywém położeniu.<br><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> 26m13eqxzecjcuqto8drsyv8ogjkhz1 Strona:PL JI Kraszewski Kopciuszek.djvu/799 100 1079388 3136956 2022-07-19T18:59:29Z Wieralee 6253 /* Przepisana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Wieralee" /></noinclude>{{tab}}— Trzeba do licha wiedzieć przynajmniéj gdzie to stoi! — rzeki w duchu, — goło wygląda.... przybył ze wsi, musi gdzieś mieszkać w dziurze.<br> {{tab}}Stój! — zakrzyczał nagle, spostrzegłszy napis zwiastujący hotel Smoleński przy ulicy Bednarskiéj, którą dorożkarz spuszczać się myślał, — on gotów stać tutaj! ale nuż się z nim spotkam?<br> {{tab}}Przybycie dorożką, którą otwartą zostawiał, zaspokoiło go, musiał bowiem jadąc szybko, w najgorszym razie, wyprzedzić o kilka minut przeciwnika.<br> {{tab}}Cudowny instynkt Pluty i szczęśliwa jego gwiazda, dziwnie go tu sprowadziły, pierwsze bowiem imię jakie znalazł na tablicy, było Narcyza Zeżgi.<br> {{tab}}Szwajcar przypatrywał mu się w milczeniu.<br> {{tab}}— Pan się chce z nim widzieć?<br> {{tab}}— Ja? — spytał Pluta, — a no.... tak.<br> {{tab}}— Teraz go nie ma.<br> {{tab}}— W którychże godzinach zastać go można? — o mało nie powiedział przeciwnie.<br><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> ti7r83fe6v1lo33qu3zj8wqstfhuq2z 3136957 3136956 2022-07-19T18:59:45Z Wieralee 6253 /* Przepisana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Wieralee" /></noinclude>{{tab}}— Trzeba do licha wiedzieć przynajmniéj gdzie to stoi! — rzeki w duchu, — goło wygląda.... przybył ze wsi, musi gdzieś mieszkać w dziurze.<br> {{tab}}— Stój! — zakrzyczał nagle, spostrzegłszy napis zwiastujący hotel Smoleński przy ulicy Bednarskiéj, którą dorożkarz spuszczać się myślał, — on gotów stać tutaj! ale nuż się z nim spotkam?<br> {{tab}}Przybycie dorożką, którą otwartą zostawiał, zaspokoiło go, musiał bowiem jadąc szybko, w najgorszym razie, wyprzedzić o kilka minut przeciwnika.<br> {{tab}}Cudowny instynkt Pluty i szczęśliwa jego gwiazda, dziwnie go tu sprowadziły, pierwsze bowiem imię jakie znalazł na tablicy, było Narcyza Zeżgi.<br> {{tab}}Szwajcar przypatrywał mu się w milczeniu.<br> {{tab}}— Pan się chce z nim widzieć?<br> {{tab}}— Ja? — spytał Pluta, — a no.... tak.<br> {{tab}}— Teraz go nie ma.<br> {{tab}}— W którychże godzinach zastać go można? — o mało nie powiedział przeciwnie.<br><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> cfroqpws95biqfyz64iw41nl857gqzs 3137031 3136957 2022-07-19T20:26:51Z Alenutka 11363 /* Skorygowana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="3" user="Alenutka" /></noinclude>{{tab}}— Trzeba do licha wiedziéć przynajmniéj gdzie to stoi! — rzekł w duchu, — goło wygląda.... przybył ze wsi, musi gdzieś mieszkać w dziurze.<br> {{tab}}— Stój! — zakrzyczał nagle, spostrzegłszy napis zwiastujący hotel Smoleński przy ulicy Bednarskiéj, którą dorożkarz spuszczać się myślał, — on gotów stać tutaj! ale nuż się z nim spotkam?<br> {{tab}}Przybycie dorożką, którą otwartą zostawiał, zaspokoiło go, musiał bowiem jadąc szybko, w najgorszym razie, wyprzedzić o kilka minut przeciwnika.<br> {{tab}}Cudowny instynkt Pluty i szczęśliwa jego gwiazda, dziwnie go tu sprowadziły, pierwsze bowiem imie jakie znalazł na tablicy, było Narcyza Zeżgi.<br> {{tab}}Szwajcar przypatrywał mu się w milczeniu.<br> {{tab}}— Pan się chce z nim widzieć?<br> {{tab}}— Ja? — spytał Pluta, — a no.... tak.<br> {{tab}}— Teraz go nie ma.<br> {{tab}}— W którychże godzinach zastać go można? — o mało nie powiedział przeciwnie.<br><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> 38bc16tb2v456b862yism8pcz9drjsw Strona:PL JI Kraszewski Kopciuszek.djvu/800 100 1079389 3136959 2022-07-19T19:00:22Z Wieralee 6253 /* Przepisana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Wieralee" /></noinclude>{{tab}}— Z rana do ósméj, a wieczorem po dziewiątéj.<br> {{tab}}— A we dnie?<br> {{tab}}— O! we dnie.... to chyba nigdy go nie ma.<br> {{tab}}— Proszęż mu się pięknie kłaniać od przyjaciela Gzygzakiewicza.... — rzekł kapitan, — i oświadczyć, że w pilnym interesie prosi go, aby nań jutro czekał w mieszkaniu do godziny pierwszéj. Chodzi o sprawę pieniężną i bardzo wielkiéj dla niego wagi, dodał, nie zapo — mnijcie mu powiedzieć.<br> {{tab}}Kapitan poparł to złotówką.<br> {{tab}}— Jak godność pańska?<br> {{tab}}— Gzygzakiewicz.<br> {{tab}}Szwajcar podniósł nieco kapelusz, ale podniósł i brwi na to niezwyczajne imię, kapitan zaś siadł czemprędzéj do dorożki i kazał się wieść do Łazienek Majewskiego.<br> {{tab}}Było to ulubione dlań miejsce dumań i samotności, w które uciekał od ludzi, 5 ilekroć ważniejszym zajęty był interesem.... Zasiadał tu w kąpieli ciepłéj i z cygarem, i pół drze — miąć, pół marząc, osnuwał dalsze plany żywota.<br><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> 7j66soai3hfmmzcd7bcyvfkcza3ak4k 3136960 3136959 2022-07-19T19:01:23Z Wieralee 6253 /* Przepisana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Wieralee" /></noinclude>{{tab}}— Z rana do ósméj, a wieczorem po dziewiątéj.<br> {{tab}}— A we dnie?<br> {{tab}}— O! we dnie.... to chyba nigdy go nie ma.<br> {{tab}}— Proszęż mu się pięknie kłaniać od przyjaciela Gzygzakiewicza.... — rzekł kapitan, — i oświadczyć, że w pilnym interesie prosi go, aby nań jutro czekał w mieszkaniu do godziny pierwszéj. Chodzi o sprawę pieniężną i bardzo wielkiéj dla niego wagi, dodał, nie zapo — mnijcie mu powiedzieć.<br> {{tab}}Kapitan poparł to złotówką.<br> {{tab}}— Jak godność pańska?<br> {{tab}}— Gzygzakiewicz.<br> {{tab}}Szwajcar podniósł nieco kapelusz, ale podniósł i brwi na to niezwyczajne imię, kapitan zaś siadł czémprędzéj do dorożki i kazał się wieść do Łazienek Majewskiego.<br> {{tab}}Było to ulubione dlań miejsce dumań i samotności, w które uciekał od ludzi, ilekroć ważniejszym zajęty był interesem.... Zasiadał tu w kąpieli ciepłéj i z cygarem, i pół drzemiąc, pół marząc, osnuwał dalsze plany żywota.<br><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> 0g6drvd74t5ghehp7w3vvxdu3p89yu7 3136987 3136960 2022-07-19T19:53:53Z Wieralee 6253 /* Przepisana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Wieralee" /></noinclude>{{tab}}— Z rana do ósméj, a wieczorem po dziewiątéj.<br> {{tab}}— A we dnie?<br> {{tab}}— O! we dnie.... to chyba nigdy go nie ma.<br> {{tab}}— Proszęż mu się pięknie kłaniać od przyjaciela Gzygzakiewicza.... — rzekł kapitan, — i oświadczyć, że w pilnym interesie prosi go, aby nań jutro czekał w mieszkaniu do godziny pierwszéj. Chodzi o sprawę pieniężną i bardzo wielkiéj dla niego wagi, dodał, nie zapomnijcie mu powiedzieć.<br> {{tab}}Kapitan poparł to złotówką.<br> {{tab}}— Jak godność pańska?<br> {{tab}}— Gzygzakiewicz.<br> {{tab}}Szwajcar podniósł nieco kapelusz, ale podniósł i brwi na to niezwyczajne imię, kapitan zaś siadł czémprędzéj do dorożki i kazał się wieść do Łazienek Majewskiego.<br> {{tab}}Było to ulubione dlań miejsce dumań i samotności, w które uciekał od ludzi, ilekroć ważniejszym zajęty był interesem.... Zasiadał tu w kąpieli ciepłéj i z cygarem, i pół drzemiąc, pół marząc, osnuwał dalsze plany żywota.<br><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> cmbzb57ox7h089hhtop1is9e9lzr16w 3137033 3136987 2022-07-19T20:28:31Z Alenutka 11363 /* Skorygowana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="3" user="Alenutka" /></noinclude>{{tab}}— Z rana do ósméj, a wieczorem po dziewiątéj.<br> {{tab}}— A we dnie?<br> {{tab}}— O! we dnie.... to chyba nigdy go nie ma.<br> {{tab}}— Proszęż mu się pięknie kłaniać od przyjaciela Gzygzakiewicza.... — rzekł kapitan, — i oświadczyć, że w pilnym interesie prosi go, aby nań jutro czekał w mieszkaniu do godziny pierwszéj. Chodzi o sprawę pieniężną i bardzo wielkiéj dla niego wagi, dodał, nie zapomnijcie mu powiedziéć.<br> {{tab}}Kapitan poparł to złotówką.<br> {{tab}}— Jak godność pańska?<br> {{tab}}— Gzygzakiewicz.<br> {{tab}}Szwajcar podniósł nieco kapelusz, ale podniósł i brwi na to niezwyczajne imię, kapitan zaś siadł czémprędzéj do dorożki i kazał się wieść do Łazienek Majewskiego.<br> {{tab}}Było to ulubione dlań miejsce dumań i samotności, w które uciekał od ludzi, ilekroć ważniejszym zajęty był interesem.... Zasiadał tu w kąpieli ciepłéj i z cygarem, i pół drzemiąc, pół marząc, osnuwał dalsze plany żywota.<br><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> plxrfw4ozlx005tgylapfqez8odpg1u Strona:PL JI Kraszewski Kopciuszek.djvu/801 100 1079390 3136989 2022-07-19T19:55:15Z Wieralee 6253 /* Przepisana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Wieralee" /></noinclude>{{tab}}System nieco był naśladowany z rzymskiego.<br> {{tab}}I tą razą uczuł potrzebę osamotnienia się w Łazienkach, kazał sobie przygotować gorącego ponczu na wyjście, a sam zanurzył się w Sybarytyjskiéj kąpieli.<br> {{tab}}— Do jutra do pierwszéj jestem swobodny i mam czas do namysłu, — rzekł zasiadając w wannie, — jestem pewny że nie wyjdzie, bo będzie myślał, że którego z licznych dłużników sumienie ruszyło, i że mu chce oddać należność.<br> {{tab}}Trzeba więc do tego czasu coś uczynić — ale co? położenie jest nader trudne, człowiek głupi i brutal.... chodzi zawsze z tym kijem.<br> {{tab}}Gdyby chciał pięć minut ze mną rozumnie pogadać, jestem pewien żebym go przekonał, i złagodniałby a rzucił mi się na szyję.... ale co robić z takim bestją, z którym mówić nie ma sposobu.<br> {{tab}}— Ha, — rzekł po chwili kapitan, — możeby napisać? Ale czy zechce czytać? zawszeby spróbować nie było od rzeczy? Kapitan zaczął ważyć i zastanawiać się długo.<br><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> kdbkki3m0hftnfh3trd0r7af85p4jkl 3137036 3136989 2022-07-19T20:30:10Z Alenutka 11363 /* Skorygowana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="3" user="Alenutka" /></noinclude>{{tab}}System nieco był naśladowany z rzymskiego.<br> {{tab}}I tą razą uczuł potrzebę osamotnienia się w Łazienkach, kazał sobie przygotować gorącego ponczu na wyjście, a sam zanurzył się w Sybarytyjskiéj kąpieli.<br> {{tab}}— Do jutra do pierwszéj jestem swobodny i mam czas do namysłu, — rzekł zasiadając w wannie, — jestem pewny że nie wyjdzie, bo będzie myślał, że którego z licznych dłużników sumienie ruszyło, i że mu chce oddać należność.<br> {{tab}}Trzeba więc do tego czasu coś uczynić — ale co? położenie jest nader trudne, człowiek głupi i brutal.... chodzi zawsze z tym kijem.<br> {{tab}}Gdyby chciał pięć minut ze mną rozumnie pogadać, jestem pewien żebym go przekonał, i złagodniałby a rzucił mi się na szyję.... ale co robić z takim bestją, z którym mówić nie ma sposobu.<br> {{tab}}— Ha, — rzekł po chwili kapitan, — możeby napisać? Ale czy zechce czytać? zawszeby sprobować nie było od rzeczy? Kapitan zaczął ważyć i zastanawiać się długo.<br><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> jmfo3dh92z77pzozz5uhr5w9qh19tcs Strona:PL JI Kraszewski Kopciuszek.djvu/802 100 1079391 3136990 2022-07-19T19:55:48Z Wieralee 6253 /* Przepisana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Wieralee" /></noinclude>{{tab}}Znać jednak kąpiel nie obudzą władz umysłowych i nie zaostrza dowcipu, bo Pluta, który zwykle miał dziesięć projektów na każdy wypadek i niewyczerpanych był idei, zaciął się na tym liście do Zeżgi i z niego zejść nie potrafił.<br> {{tab}}Chodziło o ton i motywa, w jakich miało być zredagowane to pismo, a wiedzieć potrzeba, że wymowny i gaduła Pluta, gdy przyszło dziesięć wierszy napisać, z papierem sobie wcale nie umiał dać rady.<br> {{tab}}Żywa mowa podniecała go, okoliczności poddawały myśli, dowcip służył mu wybornie do improwizowania, ale na suchą pracę papierową zdobyć się było mu nader ciężko — słowem kapitan, mniejsza że ortografii nie znał, ale całkiem pisać nie umiał i zupełnie się był od praktyki tego kunsztu odzwyczaił.<br> {{tab}}W tém tedy był sęk, kto mu potrafi tak ważną rzecz przyzwoicie napisać?<br> {{tab}}Im głębiéj nad tém myślał, tém mniéj umiał wynaleźć stosownego kandydata, bo od niego podobno zbyt wiele wymagał przymiotów.<br> {{tab}}Nie postrzegł się, jak wśród tych dumań,<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> 0fgmnpmp1j2i8r43a6beoaxzqzug5pm 3137039 3136990 2022-07-19T20:32:44Z Alenutka 11363 /* Skorygowana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="3" user="Alenutka" /></noinclude>{{tab}}Znać jednak kąpiel nie obudza władz umysłowych i nie zaostrza dowcipu, bo Pluta, który zwykle miał dziesięć projektów na każdy wypadek i niewyczerpanych był idei, zaciął się na tym liście do Zeżgi i z niego zejść nie potrafił.<br> {{tab}}Chodziło o ton i motywa, w jakich miało być zredagowane to pismo, a wiedziéć potrzeba, że wymowny i gaduła Pluta, gdy przyszło dziesięć wierszy napisać, z papierem sobie wcale nie umiał dać rady.<br> {{tab}}Żywa mowa podniecała go, okoliczności poddawały myśli, dowcip służył mu wybornie do improwizowania, ale na suchą pracę papierową zdobyć się było mu nader ciężko — słowem kapitan, mniejsza że ortografii nie znał, ale całkiem pisać nie umiał i zupełnie się był od praktyki tego kunsztu odzwyczaił.<br> {{tab}}W tém tedy był sęk, kto mu potrafi tak ważną rzecz przyzwoicie napisać?<br> {{tab}}Im głębiéj nad tém myślał, tém mniéj umiał wynaleźć stosownego kandydata, bo od niego podobno zbyt wiele wymagał przymiotów.<br> {{tab}}Nie postrzegł się, jak wśród tych dumań,<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> 728o126i1p5b5xynuzhqsbnynoa6cev Strona:PL JI Kraszewski Kopciuszek.djvu/803 100 1079392 3136991 2022-07-19T19:56:51Z Wieralee 6253 /* Przepisana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Wieralee" /></noinclude>kąpiel ostygła i mrok począł padać, zadzwonił więc na służącego, wyskoczył, kazał podać ponczu i szybko wychyliwszy szklankę, pojechał do domu.<br> {{tab}}Chociaż między pierwszą a drugą, częścią opowiadania naszego, jak się zaraz czytelnicy nasi przekonają, dość znaczny ubiegł przeciąg czasu; nierozerwane węzły przyjaźni łączyły jeszcze kapitana Plutę z panem Kirkuciem, który pełnił przy nim obowiązki rezydenta, przyjaciela i totumfackiego, wedle usposobień i wymagań okoliczności.<br> {{tab}}Ale pana Mateusza Kirkucia rzadko w domu zastać było można, lubił bowiem zawsze uczęszczać do ogródków i bawarji, do kawiarni, do których go wabiły wdzięczne oczy panienek, i do miejsc publicznych w ogóle, gdzie najlepiéj się bawił.<br> {{tab}}Mawiał nawet niekiedy ręką machając:<br> {{tab}}— Co mnie tam salony! co mnie salony! jam tu pan i o nic nie dbam, a tam się potrzeba żenować, niech ich wszyscy djabli wezmą!<br> {{tab}}Nie żenując się też wcale, siadywał głównie w bawaryi-gastronomii przy Koziéj ulicy pod<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> bdf4te8tsskgb0pxodiss8ooekhro02 3137040 3136991 2022-07-19T20:34:23Z Alenutka 11363 /* Skorygowana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="3" user="Alenutka" /></noinclude>kąpiel ostygła i mrok począł padać, zadzwonił więc na służącego, wyskoczył, kazał podać ponczu i szybko wychyliwszy szklankę, pojechał do domu.<br> {{tab}}Chociaż między pierwszą a drugą częścią opowiadania naszego, jak się zaraz czytelnicy nasi przekonają, dość znaczny ubiegł przeciąg czasu; nierozerwane węzły przyjaźni łączyły jeszcze kapitana Plutę z panem Kirkuciem, który pełnił przy nim obowiązki rezydenta, przyjaciela i totumfackiego, wedle usposobień i wymagań okoliczności.<br> {{tab}}Ale pana Mateusza Kirkucia rzadko w domu zastać było można, lubił bowiem zawsze uczęszczać do ogródków i bawarji, do kawiarni, do których go wabiły wdzięczne oczy panienek, i do miejsc publicznych w ogóle, gdzie najlepiéj się bawił.<br> {{tab}}Mawiał nawet niekiedy ręką machając:<br> {{tab}}— Co mnie tam salony! co mnie salony! jam tu pan i o nic nie dbam, a tam się potrzeba żenować, niech ich wszyscy djabli wezmą!<br> {{tab}}Nie żenując się téż wcale, siadywał głównie w bawaryi-gastronomii przy Koziéj ulicy pod<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> 6kfpw0vvkvrd71rmjn3purobk4qtmhm Strona:PL JI Kraszewski Kopciuszek.djvu/804 100 1079393 3136992 2022-07-19T19:57:24Z Wieralee 6253 /* Przepisana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Wieralee" /></noinclude>{{tab}}Gwiazdą, ze względu na pewną Justynkę czarnooką, która, wedle jego opowiadania, była córką jakiegoś jenerała i miała w krótkim czasie wygrać process o półtora miliona z familią, która ją pokrzywdziła. Tymczasem tylko roznosiła bawara i dawała się delikatnie do siebie umizgać, gdyż gospodyni domu, jakkolwiek nie cierpiąca skandalu, wyraźny położyła warunek przyjmując ją, aby zarówno unikała zbytniéj poufałości i nieprzyzwoitego srożenia się i dziczenia, odstręczającego konsumentów. ''Medium tenuere beati''.<br> {{tab}}Justynka utrzymywała medium nader przyzwoicie.<br> {{tab}}Pluta domyślając się, że natura ciągnie wilka do lasu, zajechał pod Gwiazdę, aby wyciągnąć Kirkucia z pod téj konstelacji i szczęściem zastał go jeszcze na sucho, w bramie, wśród niewinnéj rozmowy z jenerałówną, tak, że nawet z dorożki nie potrzebował wysiadywać, skinął nań tylko, zabrał z sobą i powiózł milczącego ale rozstrojonego.<br> {{tab}}Przerwanie poufnych zwierzeń, nieprzyjemnie wpłynęło na humor Kirkucia, który<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> j2lhk7gn5584rzpooo6bgj2snhpkaxu 3136993 3136992 2022-07-19T19:57:38Z Wieralee 6253 /* Przepisana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Wieralee" /></noinclude>Gwiazdą, ze względu na pewną Justynkę czarnooką, która, wedle jego opowiadania, była córką jakiegoś jenerała i miała w krótkim czasie wygrać process o półtora miliona z familią, która ją pokrzywdziła. Tymczasem tylko roznosiła bawara i dawała się delikatnie do siebie umizgać, gdyż gospodyni domu, jakkolwiek nie cierpiąca skandalu, wyraźny położyła warunek przyjmując ją, aby zarówno unikała zbytniéj poufałości i nieprzyzwoitego srożenia się i dziczenia, odstręczającego konsumentów. ''Medium tenuere beati''.<br> {{tab}}Justynka utrzymywała medium nader przyzwoicie.<br> {{tab}}Pluta domyślając się, że natura ciągnie wilka do lasu, zajechał pod Gwiazdę, aby wyciągnąć Kirkucia z pod téj konstelacji i szczęściem zastał go jeszcze na sucho, w bramie, wśród niewinnéj rozmowy z jenerałówną, tak, że nawet z dorożki nie potrzebował wysiadywać, skinął nań tylko, zabrał z sobą i powiózł milczącego ale rozstrojonego.<br> {{tab}}Przerwanie poufnych zwierzeń, nieprzyjemnie wpłynęło na humor Kirkucia, który<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> tq5x7hvychv0n09v2cdg82aocb5s0od 3137041 3136993 2022-07-19T20:36:11Z Alenutka 11363 /* Skorygowana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="3" user="Alenutka" /></noinclude>Gwiazdą, ze względu na pewną Justynkę czarnooką, która, wedle jego opowiadania, była córką jakiegoś jenerała i miała w krótkim czasie wygrać process o półtora miliona z familią, która ją pokrzywdziła. Tymczasem tylko roznosiła bawara i dawała się delikatnie do siebie umizgać, gdyż gospodyni domu, jakkolwiek nie cierpiąca skandalu, wyraźny położyła warunek przyjmując ją, aby zarówno unikała zbytniéj poufałości i nieprzyzwoitego srożenia się i dziczenia, odstręczającego konsumentów. ''Medium tenuere beati''.<br> {{tab}}Justynka utrzymywała ''medium'' nader przyzwoicie.<br> {{tab}}Pluta domyślając się, że natura ciągnie wilka do lasu, zajechał pod Gwiazdę, aby wyciągnąć Kirkucia z pod téj konstelacji i szczęściem zastał go jeszcze na sucho, w bramie, wśród niewinnéj rozmowy z jenerałówną, tak, że nawet z dorożki nie potrzebował wysiadywać, skinął nań tylko, zabrał z sobą i powiózł milczącego ale rozstrojonego.<br> {{tab}}Przerwanie poufnych zwierzeń, nieprzyjemnie wpłynęło na humor Kirkucia, który<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> kbwheqpek357b0e2w4c7j7tg0hd0l5d Strona:PL JI Kraszewski Kopciuszek.djvu/805 100 1079394 3136995 2022-07-19T19:58:47Z Wieralee 6253 /* Przepisana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Wieralee" /></noinclude>przez całą, drogę tylko spluwał i zżymał się, ale kapitan na to nie zważał wcale i jeńca zawiózł do hotelu.<br> {{tab}}Tu zapaliwszy świecę i na wszelki wypadek zamknąwszy drzwi na klucz, gdy Kirkuć, pod wrażeniem miłosném siedział jeszcze w melancholicznem pogrążony dumaniu, Pluta napił się wódki, stanął i tak począł:<br> {{tab}}— Wszak umiesz pisać? Kirkuć!<br> {{tab}}P. Mateusz drgnął.<br> {{tab}}— Cóż? jak się to ma rozumieć?<br> {{tab}}— No? piszesz przecie?<br> {{tab}}— A piszę....<br> {{tab}}— Jak kura, czy lepiéj od kury?<br> {{tab}}— WPan wiesz, — odparł urażony Kirkuć, że rozumni ludzie wszyscy paskudnie piszą.<br> {{tab}}— No? więc ty piszesz ładnie?<br> {{tab}}Mateusz się zżymnął i splunął.<br> {{tab}}— Żebyś choć wódki dał, kiedy sam pijesz....<br> {{tab}}— Czekaj no! — odparł kapitan, — są powody, dla których wódka w téj chwili jest tobie wzbronioną, ale naprzód, szczerze i otwarcie — znasz ty ortografją? piszesz pod dyktą?<br><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> eoj7xjrcdom3rdjnq0v1l5qk6800uto 3137042 3136995 2022-07-19T20:38:05Z Alenutka 11363 /* Skorygowana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="3" user="Alenutka" /></noinclude>przez całą drogę tylko spluwał i zżymał się, ale kapitan na to nie zważał wcale i jeńca zawiózł do hotelu.<br> {{tab}}Tu zapaliwszy świecę i na wszelki wypadek zamknąwszy drzwi na klucz, gdy Kirkuć, pod wrażeniem miłosném siedział jeszcze w melancholiczném pogrążony dumaniu, Pluta napił się wódki, stanął i tak począł:<br> {{tab}}— Wszak umiesz pisać? Kirkuć!<br> {{tab}}P. Mateusz drgnął.<br> {{tab}}— Cóż? jak się to ma rozumiéć?<br> {{tab}}— No? piszesz przecie?<br> {{tab}}— A piszę....<br> {{tab}}— Jak kura, czy lepiéj od kury?<br> {{tab}}— WPan wiesz, — odparł urażony Kirkuć, że rozumni ludzie wszyscy paskudnie piszą.<br> {{tab}}— No? więc ty piszesz ładnie?<br> {{tab}}Mateusz się zżymnął i splunął.<br> {{tab}}— Żebyś choć wódki dał, kiedy sam pijesz....<br> {{tab}}— Czekaj no! — odparł kapitan, — są powody, dla których wódka w téj chwili jest tobie wzbronioną, ale naprzód, szczerze i otwarcie — znasz ty ortografją? piszesz pod dyktą?<br><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> dih799939nzpnv97cdueuga30ur77jp Strona:PL JI Kraszewski Kopciuszek.djvu/806 100 1079395 3136996 2022-07-19T19:59:20Z Wieralee 6253 /* Przepisana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Wieralee" /></noinclude>{{tab}}— Cóż to ja student, czy co znowu? — zawołał Kirkuć, — pod dyktą? także mi pytanie! pod dyktą? słyszałeś?!<br> {{tab}}— No! a ortografa? — zimno dokończył Pluta, który wiedział, że zżyma się czy nie, a w końcu Kirkuć słuchać go musi.<br> {{tab}}— A na co mnie ortografja? kaligrafja i te tam głupie różne grafje? czy to ja smarkacz jaki? słyszałeś ty go?<br> {{tab}}Pluta chodził zadumany.<br> {{tab}}— Gdybyś pisał porządnie, a usłużył mi w tym razie, tobym ci taką wieczerzę sprawił, jakiéj od roku nie jadłeś, — rzekł po chwili.<br> {{tab}}— Co? raki może? — spytał Kirkuć po chwili.<br> {{tab}}— Choćby raki i butelkę porteru.<br> {{tab}}— E! czterdziestogroszowego!! facecje!<br> {{tab}}— No! to angielskiego, koszowego....<br> {{tab}}— Koszowego? — zawołał Kirkuć żywo, — to napiszę i zobaczysz jak napiszę! z esami, ja, byle chcieć, to sztychuję.<br> {{tab}}— Bylebyś pisał, ze sztychowania kwituję.<br> {{tab}}— Ale zobaczysz i przekonasz się.<br> {{tab}}— Siadaj i pisz.<br><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> 0r8yhiyzenl2afnw7w3obmiif5hjtiv 3137043 3136996 2022-07-19T20:40:05Z Alenutka 11363 /* Skorygowana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="3" user="Alenutka" /></noinclude>{{tab}}— Cóż to ja student, czy co znowu? — zawołał Kirkuć, — pod dyktą? także mi pytanie! pod dyktą? słyszałeś?!<br> {{tab}}— No! a ortografja? — zimno dokończył Pluta, który wiedział, że zżyma się czy nie, a w końcu Kirkuć słuchać go musi.<br> {{tab}}— A na co mnie ortografja? kaligrafja i te tam głupie różne grafje? czy to ja smarkacz jaki? słyszałeś ty go?<br> {{tab}}Pluta chodził zadumany.<br> {{tab}}— Gdybyś pisał porządnie, a usłużył mi w tym razie, tobym ci taką wieczerzę sprawił, jakiéj od roku nie jadłeś, — rzekł po chwili.<br> {{tab}}— Co? raki może? — spytał Kirkuć po chwili.<br> {{tab}}— Choćby raki i butelkę porteru.<br> {{tab}}— E! czterdziestogroszowego!! facecje!<br> {{tab}}— No! to angielskiego, koszowego....<br> {{tab}}— Koszowego? — zawołał Kirkuć żywo, — to napiszę i zobaczysz jak napiszę! z esami, ja, byle chciéć, to sztychuję.<br> {{tab}}— Bylebyś pisał, ze sztychowania kwituję.<br> {{tab}}— Ale zobaczysz i przekonasz się.<br> {{tab}}— Siadaj i pisz.<br><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> qe3g2vffgfbr0ysou14da8feese1htu Strona:PL JI Kraszewski Kopciuszek.djvu/807 100 1079396 3136998 2022-07-19T20:00:24Z Wieralee 6253 /* Przepisana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Wieralee" /></noinclude>{{tab}}Nie zbywało już na dobrych chęciach Kirkuciowi, ale czém i na czém tu bytu pisać, kiedy miejscowy kałamarz stojący na biórku, tém się tylko różnił od piaseczniczki, że w nim było więcéj pyłu niż piasku, gdy w niéj znowu piasku więcéj niż pyłu.<br> {{tab}}Pióra także, których było niegdyś dwa, jedno z długą grzywą, drugie krótkie i ucięte, dawno zostały niewłaściwie zużytkowane, pierwsze do oczyszczenia fajki, drugie do ścierania pyłu i oba miały fizjonomją kominiarzy. Trzeba więc było zadzwonić, bo i papieru brakło, a na papierosowym pisać nie sposób.<br> {{tab}}Posłano po nieodbite materjały. Kirkuć zasiadł z wielką powagą, a kapitan popiwszy, począł, nie bez wielkiego wysilenia, dyktować.<br> {{tab}}Scenę tę dyktowania znajdziecie we Fredrze, każdy z nas ją pamięta, tém się tylko różniła tamta od naszéj, że Kirkuć zajęty wspomnieniem Justysi i nadzieją kolacji, nie dosłyszał; Kapitan coraz co nowego dyktował, często nie kończył, bo mu się zdawało pomyślawszy coś, że to już powiedział, potém trzy<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> 9ywzgfx6hz1zlh3i4g3t6y5dpgg1qfk 3137046 3136998 2022-07-19T20:43:25Z Alenutka 11363 /* Skorygowana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="3" user="Alenutka" /></noinclude>{{tab}}Nie zbywało już na dobrych chęciach Kirkuciowi, ale czém i na czém tu bytu pisać, kiedy miejscowy kałamarz stojący na biórku, tém się tylko różnił od piaseczniczki, że w nim było więcéj pyłu niż piasku, gdy w niéj znowu piasku więcéj niż pyłu.<br> {{tab}}Pióra także, których było niegdyś dwa, jedno z długą grzywą, drugie krótkie i ucięte, dawno zostały niewłaściwie zużytkowane, pierwsze do oczyszczenia fajki, drugie do ścierania pyłu i oba miały fizjonomją kominiarzy. Trzeba więc było zadzwonić, bo i papieru brakło, a na papierosowym pisać nie sposób.<br> {{tab}}Posłano po nieodbite materjały. Kirkuć zasiadł z wielką powagą, a kapitan popiwszy, począł, nie bez wielkiego wysilenia, dyktować.<br> {{tab}}Scenę tę dyktowania znajdziecie we Fredrze, każdy z nas ją pamięta, tém się tylko różniła tamta od naszéj, że Kirkuć zajęty wspomnieniem Justysi i nadzieją kolacji, nie dosłyszał; Kapitan coraz co nowego dyktował, często nie kończył, bo mu się zdawało pomyślawszy coś, że to już powiedział, potém trzy<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> knb8236avdftjcpb6qrd0hrcw8fi548 Strona:PL JI Kraszewski Kopciuszek.djvu/808 100 1079397 3136999 2022-07-19T20:01:34Z Wieralee 6253 /* Przepisana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Wieralee" /></noinclude>razy jedno dyktował, to za spiesznie, to za po* woli, tak, że co chwila kłócili się z sobą.<br> {{tab}}Nie łatwo więc dobili się do końca, a list z kollaboracji powstały, jakkolwiek niepewnéj wielce ortografji, któréj kapitan skontrolować nie mógł, bo jéj nie umiał, to za sobą miał, że był ogromnemi literami i bardzo wyraźnie napisany.<br> {{tab}}Obfitował on w ''ą'' i ''ę'', bo to były głoski, które z kreskowaném ''o'', stanowiły dla Kirkucia całą tajemnicę poprawnego pisania. Mniemał zawsze, iż im więcéj tego włoży, tém lepiéj, posądzał nawet, że ''u'' czyste, równie jak ''e'', nie musiało istnieć wcale, a ogonek pod ''a'', dodawał mu powagi i znamionował naukę głęboką.<br> {{tab}}Wyjąwszy te małe usterki, nie ze złego serca pochodzące, list był tak napisany, że go zrozumieć mógł każdy człowiek pobłażający i wyrozumiały na ludzkie ułomności.<br> {{tab}}Co się tycze interpunkcji, ta wprawdzie obcą była całkiem p. Mateuszowi, ale miał głębokie przekonanie, że ona także na coś potrzebną była, i jak sól w potrawie, w każdém piśmie znajdować się musiała, przeto stworzył<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> fj83evlxp1yd06g3b1ea6s8aid41vy6 3137000 3136999 2022-07-19T20:01:46Z Wieralee 6253 /* Przepisana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Wieralee" /></noinclude>razy jedno dyktował, to za spiesznie, to za powoli, tak, że co chwila kłócili się z sobą.<br> {{tab}}Nie łatwo więc dobili się do końca, a list z kollaboracji powstały, jakkolwiek niepewnéj wielce ortografji, któréj kapitan skontrolować nie mógł, bo jéj nie umiał, to za sobą miał, że był ogromnemi literami i bardzo wyraźnie napisany.<br> {{tab}}Obfitował on w ''ą'' i ''ę'', bo to były głoski, które z kreskowaném ''o'', stanowiły dla Kirkucia całą tajemnicę poprawnego pisania. Mniemał zawsze, iż im więcéj tego włoży, tém lepiéj, posądzał nawet, że ''u'' czyste, równie jak ''e'', nie musiało istnieć wcale, a ogonek pod ''a'', dodawał mu powagi i znamionował naukę głęboką.<br> {{tab}}Wyjąwszy te małe usterki, nie ze złego serca pochodzące, list był tak napisany, że go zrozumieć mógł każdy człowiek pobłażający i wyrozumiały na ludzkie ułomności.<br> {{tab}}Co się tycze interpunkcji, ta wprawdzie obcą była całkiem p. Mateuszowi, ale miał głębokie przekonanie, że ona także na coś potrzebną była, i jak sól w potrawie, w każdém piśmie znajdować się musiała, przeto stworzył<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> stxbko2ybjn0ibmhynlxcx08j8pq4fz 3137047 3137000 2022-07-19T20:45:41Z Alenutka 11363 /* Skorygowana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="3" user="Alenutka" /></noinclude>razy jedno dyktował, to za spiesznie, to za powoli, tak, że co chwila kłócili się z sobą.<br> {{tab}}Nie łatwo więc dobili się do końca, a list z kollaboracji powstały, jakkolwiek niepewnéj wielce ortografji, któréj kapitan skontrolować nie mógł, bo jéj nie umiał, to za sobą miał, że był ogromnemi literami i bardzo wyraźnie napisany.<br> {{tab}}Obfitował on w ''ą'' i ''ę'', bo to były głoski, które z kreskowaném ''o'', stanowiły dla Kirkucia całą tajemnicę poprawnego pisania. Mniemał zawsze, iż im więcéj tego włoży, tém lepiéj, posądzał nawet, że ''u'' czyste, równie jak ''e'', nie musiało istniéć wcale, a ogonek pod ''a'', dodawał mu powagi i znamionował naukę głęboką.<br> {{tab}}Wyjąwszy te małe usterki, nie ze złego serca pochodzące, list był tak napisany, że go zrozumiéć mógł każdy człowiek pobłażający i wyrozumiały na ludzkie ułomności.<br> {{tab}}Co się tycze interpunkcji, ta wprawdzie obcą była całkiem p. Mateuszowi, ale miał głębokie przekonanie, że ona także na coś potrzebną była, i jak sól w potrawie, w każdém piśmie znajdować się musiała, przeto stworzył<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> ebi8hm0znqskw71vbwxm3s6ndb94xsl Strona:PL JI Kraszewski Kopciuszek.djvu/809 100 1079398 3137003 2022-07-19T20:03:17Z Wieralee 6253 /* Przepisana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Wieralee" /></noinclude>sobie uproszczoną wielce i niezłą metodę. Kładł dwie lub trzy konamy gdzieniegdzie, od czasu do czasu, potem punkt na końcu jakiego wiersza, tu i owdzie zrzadka średnik dla oka, niekiedy wykrzyknik i kierował się raczéj instynktem piękna, niż stałém jakiém prawidłem. Znaki te, architektoniczną tylko w budowie piśmiennéj miały dlań wartość.<br> {{tab}}W gruncie duszy był przekonany, że interpunkcja musiała być starym przesądem, który wieki przyszłe obalić były powinny, wyrozumiały jednak na ludzkie nałogi, dogadzał zwyczajom, choć przyczyny ich nie pojmował.<br> {{tab}}List, o którego fizjonomii zbytecznieśmy się może rozpisali, był następujący. Kirkuć w wielu miejscach posztukował go, czego że stylu łatwo się domyśleć.<br> {{tab}}Szanowny panie!<br> {{tab}}„Jakkolwiek dzisiajsze nasze spotkanie, dowodzące, że dawne jego przeciwko mnie uprzedzenia nie ustały, skłonićby powinno do milczenia; — silny niewinnością moją, zachowując dlań zawsze w sercu uczucie niewygasłéj, nawet pod wrażeniem krzywdy jakiéj doznałem,<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> bjtr7te1jcvz1s40j3nk7aw73dp95bp 3137004 3137003 2022-07-19T20:03:37Z Wieralee 6253 /* Przepisana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Wieralee" /></noinclude>sobie uproszczoną wielce i niezłą metodę. Kładł dwie lub trzy konamy gdzieniegdzie, od czasu do czasu, potem punkt na końcu jakiego wiersza, tu i owdzie zrzadka średnik dla oka, niekiedy wykrzyknik i kierował się raczéj instynktem piękna, niż stałém jakiém prawidłem. Znaki te, architektoniczną tylko w budowie piśmiennéj miały dlań wartość.<br> {{tab}}W gruncie duszy był przekonany, że interpunkcja musiała być starym przesądem, który wieki przyszłe obalić były powinny, wyrozumiały jednak na ludzkie nałogi, dogadzał zwyczajom, choć przyczyny ich nie pojmował.<br> {{tab}}List, o którego fizjonomii zbytecznieśmy się może rozpisali, był następujący. Kirkuć w wielu miejscach posztukował go, czego że stylu łatwo się domyśléć.<br> {{tab}}Szanowny panie!<br> {{tab}}„Jakkolwiek dzisiajsze nasze spotkanie, dowodzące, że dawne jego przeciwko mnie uprzedzenia nie ustały, skłonićby powinno do milczenia; — silny niewinnością moją, zachowując dlań zawsze w sercu uczucie niewygasłéj, nawet pod wrażeniem krzywdy jakiéj doznałem,<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> 6i5fw04jt4qirkr11i3nzl5brrw4w5o 3137012 3137004 2022-07-19T20:15:33Z Wieralee 6253 /* Przepisana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Wieralee" /></noinclude>sobie uproszczoną wielce i niezłą metodę. Kładł dwie lub trzy konamy gdzieniegdzie, od czasu do czasu, potem punkt na końcu jakiego wiersza, tu i owdzie zrzadka średnik dla oka, niekiedy wykrzyknik i kierował się raczéj instynktem piękna, niż stałém jakiém prawidłem. Znaki te, architektoniczną tylko w budowie piśmiennéj miały dlań wartość.<br> {{tab}}W gruncie duszy był przekonany, że interpunkcja musiała być starym przesądem, który wieki przyszłe obalić były powinny, wyrozumiały jednak na ludzkie nałogi, dogadzał zwyczajom, choć przyczyny ich nie pojmował.<br> {{tab}}List, o którego fizjonomii zbytecznieśmy się może rozpisali, był następujący. Kirkuć w wielu miejscach posztukował go, czego że stylu łatwo się domyśléć.<br> {{f|{{tab}}Szanowny panie!|przed=10px}} {{tab}}„Jakkolwiek dzisiajsze nasze spotkanie, dowodzące, że dawne jego przeciwko mnie uprzedzenia nie ustały, skłonićby powinno do milczenia; — silny niewinnością moją, zachowując dlań zawsze w sercu uczucie niewygasłéj, nawet pod wrażeniem krzywdy jakiéj doznałem,<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> 2zf4y8bcut1rkwvijqw7azgisauwtvr 3137048 3137012 2022-07-19T20:48:04Z Alenutka 11363 /* Skorygowana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="3" user="Alenutka" /></noinclude>sobie uproszczoną wielce i niezłą metodę. Kładł dwie lub trzy kommy gdzieniegdzie, od czasu do czasu, potém punkt na końcu jakiego wiersza, tu i owdzie zrzadka średnik dla oka, niekiedy wykrzyknik i kierował się raczéj instynktem piękna, niż stałém jakiém prawidłem. Znaki te, architektoniczną tylko w budowie piśmiennéj miały dlań wartość.<br> {{tab}}W gruncie duszy był przekonany, że interpunkcja musiała być starym przesądem, który wieki przyszłe obalić były powinny, wyrozumiały jednak na ludzkie nałogi, dogadzał zwyczajom, choć przyczyny ich nie pojmował.<br> {{tab}}List, o którego fizjonomii zbytecznieśmy się może rozpisali, był następujący. Kirkuć w wielu miejscach posztukował go, czego że stylu łatwo się domyśléć.<br> {{f|{{tab}}Szanowny panie!|przed=10px}} {{tab}}„Jakkolwiek dzisiajsze nasze spotkanie, dowodzące, że dawne jego przeciwko mnie uprzedzenia nie ustały, skłonićby powinno do milczenia; — silny niewinnością moją, zachowując dlań zawsze w sercu uczucie niewygasłéj, nawet pod wrażeniem krzywdy jakiéj doznałem,<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> r9it16ga0akdwv2nlcs3mwsvlbidco1 Strona:PL JI Kraszewski Kopciuszek.djvu/810 100 1079399 3137006 2022-07-19T20:04:51Z Wieralee 6253 /* Przepisana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Wieralee" /></noinclude>przyjaźni, — chcę spróbować raz jeszcze, czy głosu jéj usłuchać się nie skłonisz.“<br> {{tab}}Kapitanowi Plucie wstęp zdawał się arcydziełem, Kirkuć znajdował go nie jasnym, ale koniec końców już takim pozostał, jakim go pierwsze stworzyło natchnienie. Daléj szła w następujący sposób argumentacja:<br> {{tab}}„Rozstanie nasze ostatnie, mogłoby mi dać powód do wiekuistego milczenia, nie chcę jednak, straciwszy przyjaźń, być pozbawionym szacunku człowieka, którego charakter i serce jak najwyżéj cenię. Czuję to, że przeciwko mnie mogły być pozory, ale rzeczywistość bliżéj poznana, czystym mnie czyni na sumieniu.<br> {{tab}}„Zważ szanowny panie Narcyzie, zastanów się jak postąpiłeś nierozsądnie, odjąwszy mi wszelki sposób wytłumaczenia się i obrony, których się największym nie odmawia zbrodniarzom.<br> {{tab}}„Prawdą jest, że przezemnie postradałeś kochankę, ale spytaj mnie, dla czego i jak się to stało. Widziałem cię uplątanego w sidła płochéj kobiety, sumienie kazało mi cię ratować, użyłem bolesnego wprawdzie środka, ale ten<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> eflwiq1m30ew3e5q8pth90n42gq4z6e 3137049 3137006 2022-07-19T20:49:35Z Alenutka 11363 /* Skorygowana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="3" user="Alenutka" /></noinclude>przyjaźni, — chcę spróbować raz jeszcze, czy głosu jéj usłuchać się nie skłonisz.“<br> {{tab}}Kapitanowi Plucie wstęp zdawał się arcydziełem, Kirkuć znajdował go nie jasnym, ale koniec końców już takim pozostał, jakim go pierwsze stworzyło natchnienie. Daléj szła w następujący sposób argumentacja:<br> {{tab}}„Rozstanie nasze ostatnie, mogłoby mi dać powód do wiekuistego milczenia, nie chcę jednak, straciwszy przyjaźń, być pozbawionym szacunku człowieka, którego charakter i serce jak najwyżéj cenię. Czuję to, że przeciwko mnie mogły być pozory, ale rzeczywistość bliżéj poznana, czystym mnie czyni na sumieniu.<br> {{tab}}„Zważ szanowny panie Narcyzie, zastanów się jak postąpiłeś nierozsądnie, odjąwszy mi wszelki sposób wytłumaczenia się i obrony, których się największym nie odmawia zbrodniarzom.<br> {{tab}}„Prawdą jest, że przezemnie postradałeś kochankę, ale spytaj mnie, dla czego i jak się to stało. Widziałem cię uplątanego w sidła płochéj kobiety, sumienie kazało mi cię ratować, użyłem bolesnego wprawdzie środka, ale ten<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> i5964g6tric5a4ubwpnwjrwzx6csbiv Strona:PL JI Kraszewski Kopciuszek.djvu/811 100 1079400 3137009 2022-07-19T20:12:22Z Wieralee 6253 /* Przepisana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Wieralee" /></noinclude>mi się zdawał najskuteczniejszym. Otworzyłem ci oczy, uchroniłem od zguby, tyś mi się najczarniejszą wypłacił niewdzięcznością.“<br> {{tab}}Kapitan bez myśli może użył wyrazu najczarniejszéj niewdzięczności, ale on malował dobitnie czarne sińce, które długo nosił na plecach. Idziemy daléj.<br> {{tab}}„Z trochą zastanowienia, powinieneś się był przekonać, że w tém złéj woli, ani zdrady nie było, ale poświęcenie olbrzymie, mimo rozszarpanego serca na ołtarzu świętego uczucia przyjaźni złożone w ofierze. Lepiejżeby się stało, gdybyś późniéj zdradzonym został i życie miał zatrute przez wietrznicę? Pomyśl!“<br> {{tab}}To „pomyśl“ z wykrzyknikiem zadysponowanym przez kapitana, zdawało się genjalnem Kirkuciowi, spojrzał na towarzysza i oczyma wypowiedział całą cześć swą dlatego genjuszu.<br> {{tab}}„Już to samo, mówił daléj list, żem ją zaraz wkrótce potem porzucił, z narażeniem się na najokropniejsze prześladowanie, dowodzi, żem jéj wcale nie kochał, żem czynił tylko zadosyć obowiązkowi sumienia, aby ci oczy otworzyć.<br><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> kqj5mtg6tv46gkwb28nshbeixn3vn60 3137050 3137009 2022-07-19T20:51:29Z Alenutka 11363 /* Skorygowana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="3" user="Alenutka" /></noinclude>mi się zdawał najskuteczniejszym. Otworzyłem ci oczy, uchroniłem od zguby, tyś mi się najczarniejszą wypłacił niewdzięcznością.“<br> {{tab}}Kapitan bez myśli może użył wyrazu najczarniejszéj niewdzięczności, ale on malował dobitnie czarne sińce, które długo nosił na plecach. Idziemy daléj.<br> {{tab}}„Z trochą zastanowienia, powinieneś się był przekonać, że w tém złej woli, ani zdrady nie było, ale poświęcenie olbrzymie, mimo rozszarpanego serca na ołtarzu świętego uczucia przyjaźni złożone w ofierze. Lepiejżeby się stało, gdybyś późniéj zdradzonym został i życie miał zatrute przez wietrznicę? Pomyśl!“<br> {{tab}}To „pomyśl“ z wykrzyknikiem zadysponowanym przez kapitana, zdawało się genjalném Kirkuciowi, spojrzał na towarzysza i oczyma wypowiedział całą cześć swą dlatego genjuszu.<br> {{tab}}„Już to samo, mówił daléj list, żem ją zaraz wkrótce potem porzucił, z narażeniem się na najokropniejsze prześladowanie, dowodzi, żem jéj wcale nie kochał, żem czynił tylko zadosyć obowiązkowi sumienia, aby ci oczy otworzyć.<br><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> 3jdvbyf2t4cns6duuooqk7b5l5o3wi6 Strona:PL JI Kraszewski Kopciuszek.djvu/812 100 1079401 3137010 2022-07-19T20:12:54Z Wieralee 6253 /* Przepisana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Wieralee" /></noinclude>{{tab}}„O tym przykrym dla nas obu przedmiocie dłużéj rozpisywać się nie chcę; serce twe złote, którego tyle miałem dowodów, wskaże ci, jak niesłusznie, jak okrutnie potępiłeś przyjaciela.<br> {{tab}}„Twój postępek nierozważny, rozgłos jaki miał, chwilowe trudności majątkowe, w których zostawałem, sprawiły, że ogołocony ze wszystkiego, pozbawiony środków oczyszczenia się w opinji, zrujnowany, nie mogłem się uiścić z najświętszego długu względem ciebie. Chciałem się zaprzedać aby ci do grosza wypłacić, ale dziwny splot okoliczności, zajadłość ludzka ścigająca każdego co upada lub chwieje się, ogołociły mnie w jednéj chwili ze wszystkiego. Cóżem winien?<br> {{tab}}„Naprawdę, jabym dziś mógł i powinienem poszukiwać na tobie ruiny mojéj, skruszonych nadziei i wszystkich następstw, jakie nieszczęśliwa porywczość twoja pociągnęła za sobą. Tyś stracił wiele, ja wszystko, obliczywszy to ćo ty miałeś u mnie, a co ja miałem u przyszłości, gdyby mnie ta awantura nie zwichnęła i nie pogrążyła w niezgłębionéj przepaści,<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> fp5aruazp39jm32di4tcvc10jsqcmlm Strona:PL JI Kraszewski Kopciuszek.djvu/813 100 1079402 3137011 2022-07-19T20:14:34Z Wieralee 6253 /* Przepisana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Wieralee" /></noinclude>powiedz sam, kto tu komu winien? kto czyim został dłużnikiem?<br> {{tab}}„Ale nie, nadto jeszcze w sercu mem zostało dla ciebie uczucie wdzięczności i przyjaźni, bym ci czynił wymówki, bym chciał na tobie poszukiwać złamanego życia i smutnych następstw twojego nierozważnego kroku.<br> {{tab}}„Chodzi mi dziś nie o co innego, tylko o to serce, które straciłem; utrata więcéj mi jest bolesną, niż wszystko co za sobą pociągnęła. W imię tych uczuć, których wzajemnie tyleśmy sobie dali dowodów, Narcyzie, podaj mi dłoń, pozwól mi z zimną krwią pomówić z sobą, oczyścić się z potwarzy, a ręczę, że chwila czasu jaką poświęcisz na ten czyn sprawiedliwości, nie pozostanie straconą! Wzywam cię w imię dawnéj a niezgasłéj w mem sercu przyjaźni, odzywam się do ciebie, nie zrażony niechęcią jawnie mi okazywaną — pół godziny cierpliwości tylko, a wyjdę czysty i pocieszony, bo odzyszczę twój szacunek. Nie ma ofiary, którejbym dla tego nie uczynił.<br> {{f|Twój dawny brat i przyjaciel,|align=right|prawy=8%}} {{f|F. Pluta mp.“|align=right|prawy=12%|po=10px}}<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> ld6ppc1wbfljyu9e7poeiyjfqxbs2c6 Strona:PL JI Kraszewski Kopciuszek.djvu/814 100 1079403 3137013 2022-07-19T20:16:11Z Wieralee 6253 /* Przepisana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Wieralee" /></noinclude>Kirkuć, który to pisał, a miał już nieco zręczność poznać kapitana w pożyciu z nim codzienném, tak był obałamucony stylem i rzewnością. listu, że prawie w szczerość jego uwierzył.<br> {{tab}}Kapitan po odczytaniu uśmiechnął się tylko podpisując, ale nie był bez pewnéj choć słabéj nadziei, że Zeżga da mu posłuchanie sam na sam, bez tego nieprzyzwoitego kija.<br> {{tab}}P. Mateusz dosyć zręcznie wykroił kopertę podług staréj teorji, psując na nią dwa razy tyle papieru, ile w istocie było potrzeba, ale miał tę pociechę, że choć trochę krzywa i w dwóch miejscach zacięta, wyglądała zresztą jak fabryczna z téj strony, z któréj adres miał być położony. Szeroko rozlany lak, ułomność jéj z przeciwnego boku osłaniał dosyć zręcznie.<br> {{tab}}Kirkuć nawet mówił sobie w duchu, że od biedy mógłby był zostać czyimś sekretarzem, byle tam dużo do pisania nie było, westchnął potem pomyśliwszy, że niejeden prawdziwy talent w nim się zmarnował, przez twardy zbieg okoliczności i prześladowanie losu.<br><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> 6mrm7cuwzo3lbjmjxlyvatrjx15o7gq Strona:PL JI Kraszewski Kopciuszek.djvu/815 100 1079404 3137014 2022-07-19T20:16:47Z Wieralee 6253 /* Przepisana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Wieralee" /></noinclude>{{tab}}List poszedł do Smoleńskiego Hotelu, a raki, kura i porter koszowy, przyszły na stół wreszcie, bo kapitan lubił być słownym. Prawda że z porteru mniéj niż połowa dostała się Kirkuciowi, ale o podział jego umowy jasnéj nie było; Pluta trzymał się zawsze litery.<br> {{tab}}Gdy się to dzieje, w domku przy Wilczéj ulicy w przeciągu tego czasu zaszły niespodziewane zmiany. Nie możemy opisywać szczegółowo jak do tego przyszło, że Mania dostała się z rodzicielskiego domu w ręce obcéj jéj istoty, ku któréj na pierwszy rzut oka nieprzezwyciężony wstręt powzięła.<br> {{tab}}Zagrożony przez Plutę, obsaczony zewsząd we własnym domu, Narębski choć krwawemi płakał łzami, musiał Manię oddać kobiecie, która w imię rodzinnych węzłów o nią się upominała. Przyczyniła się i pani Samuela ubocznie do spełnienia téj bolesnéj dla ojca ofiary. Mania poszła jak na ścięcie, wiedząc dobrze jakie ją życie czekało, ale w domu państwa Feliksów tyle cierpiała także, iż wybór między boleścią znaną a niepewną, ledwie drugiéj w oczach jéj nie czynił lżejszą.<br><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> jgr2u0wey0c2cv9jvwc1mx32yf9hpf1 Strona:Gustaw Meyrink - Zielona twarz.djvu/17 100 1079405 3137015 2022-07-19T20:17:13Z Szemeczek 33673 /* Przepisana */ — proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Szemeczek" /></noinclude>Mimowoli musiał się roześmiać - przypomniało mu się barokowe zdanie jego przyjaciela, barona Pfeilla, który na południe zaprosił go do kawiarni "De vergulde Turk" i z głębi duszy nienawidził wszystkiego, co związane jest z perspektywicznem malarstwem: "grzech pierworodny wcale nie wyniknął ze zjedzenia jabłka; to jest pusty zabobon. Zaczął się z wywieszaniem obrazów po mieszkaniach. Ledwo człowiekowi murarz ładnie wymalował cztery ściany, już przychodzi szatan w postaci "artysty" i wmalowuje "domki z perspektywą". Stąd do zupełnego wycia i szczękania zębów jest tylko jeden jeszcze krok i pewnego dnia wisi się w jadalnym pokoju we fraku i orderach obok Izydora Pięknego lub innego koronowanego idjoty o gruszkowatej czaszce i gębie Botokuda - i przypatruje się sobie samemu w czasie jedzenia". . - "Tak, tak, powinno się rzeczywiście dla wszystkiego i dla każdego mieć śmiech w pogotowiu - ciągnął cudzoziemiec dalej swe rozmyślania - tak zupełnie bez powodu nie uśmiechają się posągi Buddhy, a posągi świętych chrześcijańskich są przepojone łzami. Gdyby się ludzie częściej śmieli, byłoby pewnie mniej wojen. - Od trzech tygodni gonię już po Fmsterdamie, umyślnie. niezapamiętywam żadnych nazw ulic, nie pytam co to za budynek, dokąd płynie ten czy ów okręt, albo skąd przybywa, nie czytam<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> 7e75hje5lxrig57r8dyulbnkpu33lz8 3137018 3137015 2022-07-19T20:18:11Z Szemeczek 33673 proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Szemeczek" /></noinclude>Mimowoli musiał się roześmiać - przypomniało mu się barokowe zdanie jego przyjaciela, barona Pfeilla, który na południe zaprosił go do kawiarni "De vergulde Turk" i z głębi duszy nienawidził wszystkiego, co związane jest z perspektywicznem malarstwem: "grzech pierworodny wcale nie wyniknął ze zjedzenia jabłka; to jest pusty zabobon. Zaczął się z wywieszaniem obrazów po mieszkaniach. Ledwo człowiekowi murarz ładnie wymalował cztery ściany, już przychodzi szatan w postaci "artysty" i wmalowuje "domki z perspektywą". Stąd do zupełnego wycia i szczękania zębów jest tylko jeden jeszcze krok i pewnego dnia wisi się w jadalnym pokoju we fraku i orderach obok Izydora Pięknego lub innego koronowanego idjoty o gruszkowatej czaszce i gębie Botokuda - i przypatruje się sobie samemu w czasie jedzenia". . - "Tak, tak, powinno się rzeczywiście dla wszystkiego i dla każdego mieć śmiech w pogotowiu - ciągnął cudzoziemiec dalej swe rozmyślania - tak zupełnie bez powodu nie uśmiechają się posągi Buddhy, a posągi świętych chrześcijańskich są przepojone łzami. Gdyby się ludzie częściej śmieli, byłoby pewnie mniej wojen. - Od trzech tygodni gonię już po Amsterdamie, umyślnie. niezapamiętywam żadnych nazw ulic, nie pytam co to za budynek, dokąd płynie ten czy ów okręt, albo skąd przybywa, nie czytam<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> dczskgnqa96n7eungd3z8r8hl3d8mkw 3137020 3137018 2022-07-19T20:18:53Z Szemeczek 33673 proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Szemeczek" /></noinclude>Mimowoli musiał się roześmiać - przypomniało mu się barokowe zdanie jego przyjaciela, barona Pfeilla, który na południe zaprosił go do kawiarni "De vergulde Turk" i z głębi duszy nienawidził wszystkiego, co związane jest z perspektywicznem malarstwem: "grzech pierworodny wcale nie wyniknął ze zjedzenia jabłka; to jest pusty zabobon. Zaczął się z wywieszaniem obrazów po mieszkaniach. Ledwo człowiekowi murarz ładnie wymalował cztery ściany, już przychodzi szatan w postaci "artysty" i wmalowuje "domki z perspektywą". Stąd do zupełnego wycia i szczękania zębów jest tylko jeden jeszcze krok i pewnego dnia wisi się w jadalnym pokoju we fraku i orderach obok Izydora Pięknego lub innego koronowanego idjoty o gruszkowatej czaszce i gębie Botokuda - i przypatruje się sobie samemu w czasie jedzenia". - "Tak, tak, powinno się rzeczywiście dla wszystkiego i dla każdego mieć śmiech w pogotowiu - ciągnął cudzoziemiec dalej swe rozmyślania - tak zupełnie bez powodu nie uśmiechają się posągi Buddhy, a posągi świętych chrześcijańskich są przepojone łzami. Gdyby się ludzie częściej śmieli, byłoby pewnie mniej wojen. - Od trzech tygodni gonię już po Amsterdamie, umyślnie. niezapamiętywam żadnych nazw ulic, nie pytam co to za budynek, dokąd płynie ten czy ów okręt, albo skąd przybywa, nie czytam<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> ckzas7og4th98ywofa6jk25bnim80c6 3137025 3137020 2022-07-19T20:22:13Z Szemeczek 33673 proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Szemeczek" /></noinclude>Mimowoli musiał się roześmiać - przypomniało mu się barokowe zdanie jego przyjaciela, barona Pfeilla, który na południe zaprosił go do kawiarni "De vergulde Turk" i z głębi duszy nienawidził wszystkiego, co związane jest z perspektywicznem malarstwem: "grzech pierworodny wcale nie wyniknął ze zjedzenia jabłka; to jest pusty zabobon. Zaczął się z wywieszaniem obrazów po mieszkaniach. Ledwo człowiekowi murarz ładnie wymalował cztery ściany, już przychodzi szatan w postaci "artysty" i wmalowuje "domki z perspektywą". Stąd do zupełnego wycia i szczękania zębów jest tylko jeden jeszcze krok i pewnego dnia wisi się w jadalnym pokoju we fraku i orderach obok Izydora Pięknego lub innego koronowanego idjoty o gruszkowatej czaszce i gębie Botokuda - i przypatruje się sobie samemu w czasie jedzenia". - "Tak, tak, powinno się rzeczywiście dla wszystkiego i dla każdego mieć śmiech w pogotowiu - ciągnął cudzoziemiec dalej swe rozmyślania - tak zupełnie bez powodu nie uśmiechają się posągi Buddhy, a posągi świętych chrześcijańskich są przepojone łzami. Gdyby się ludzie częściej śmieli, byłoby pewnie mniej wojen. - Od trzech tygodni gonię już po Amsterdamie, umyślnie niezapamiętywam żadnych nazw ulic, nie pytam co to za budynek, dokąd płynie ten czy ów okręt, albo skąd przybywa, nie czytam<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> g7x7c9ubzb242jnkotnc3xd3r96mor4 3137030 3137025 2022-07-19T20:25:36Z Szemeczek 33673 proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Szemeczek" /></noinclude>{{tab}}Mimowoli musiał się roześmiać - przypomniało mu się barokowe zdanie jego przyjaciela, barona Pfeilla, który na południe zaprosił go do kawiarni "De vergulde Turk" i z głębi duszy nienawidził wszystkiego, co związane jest z perspektywicznem malarstwem: "grzech pierworodny wcale nie wyniknął ze zjedzenia jabłka; to jest pusty zabobon. Zaczął się z wywieszaniem obrazów po mieszkaniach. Ledwo człowiekowi murarz ładnie wymalował cztery ściany, już przychodzi szatan w postaci "artysty" i wmalowuje "domki z perspektywą". Stąd do zupełnego wycia i szczękania zębów jest tylko jeden jeszcze krok i pewnego dnia wisi się w jadalnym pokoju we fraku i orderach obok Izydora Pięknego lub innego koronowanego idjoty o gruszkowatej czaszce i gębie Botokuda - i przypatruje się sobie samemu w czasie jedzenia". {{tab}}- "Tak, tak, powinno się rzeczywiście dla wszystkiego i dla każdego mieć śmiech w pogotowiu - ciągnął cudzoziemiec dalej swe rozmyślania - tak zupełnie bez powodu nie uśmiechają się posągi Buddhy, a posągi świętych chrześcijańskich są przepojone łzami. Gdyby się ludzie częściej śmieli, byłoby pewnie mniej wojen. {{tab}}- Od trzech tygodni gonię już po Amsterdamie, umyślnie niezapamiętywam żadnych nazw ulic, nie pytam co to za budynek, dokąd płynie ten czy ów okręt, albo skąd przybywa, nie czytam<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> mh4grcq68wa2quxe19jekp56isqch1a 3137032 3137030 2022-07-19T20:27:03Z Szemeczek 33673 proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Szemeczek" /></noinclude>{{tab}}Mimowoli musiał się roześmiać - przypomniało mu się barokowe zdanie jego przyjaciela, barona Pfeilla, który na południe zaprosił go do kawiarni "De vergulde Turk" i z głębi duszy nienawidził wszystkiego, co związane jest z perspektywicznem malarstwem: "grzech pierworodny wcale nie wyniknął ze zjedzenia jabłka; to jest pusty zabobon. Zaczął się z wywieszaniem obrazów po mieszkaniach. Ledwo człowiekowi murarz ładnie wymalował cztery ściany, już przychodzi szatan w postaci "artysty" i wmalowuje "domki z perspektywą". Stąd do zupełnego wycia i szczękania zębów jest tylko jeden jeszcze krok i pewnego dnia wisi się w jadalnym pokoju we fraku i orderach obok Izydora Pięknego lub innego koronowanego idjoty o gruszkowatej czaszce i gębie Botokuda - i przypatruje się sobie samemu w czasie jedzenia". <br> {{tab}}- "Tak, tak, powinno się rzeczywiście dla wszystkiego i dla każdego mieć śmiech w pogotowiu - ciągnął cudzoziemiec dalej swe rozmyślania - tak zupełnie bez powodu nie uśmiechają się posągi Buddhy, a posągi świętych chrześcijańskich są przepojone łzami. Gdyby się ludzie częściej śmieli, byłoby pewnie mniej wojen. <br> {{tab}}- Od trzech tygodni gonię już po Amsterdamie, umyślnie niezapamiętywam żadnych nazw ulic, nie pytam co to za budynek, dokąd płynie ten czy ów okręt, albo skąd przybywa, nie czytam<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> 71aeg7apby6271h8nisylldi74oizdq 3137034 3137032 2022-07-19T20:29:21Z Szemeczek 33673 proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Szemeczek" /></noinclude>{{tab}}Mimowoli musiał się roześmiać - przypomniało mu się barokowe zdanie jego przyjaciela, barona Pfeilla, który na południe zaprosił go do kawiarni "De vergulde Turk" i z głębi duszy nienawidził wszystkiego, co związane jest z perspektywicznem malarstwem: "grzech pierworodny wcale nie wyniknął ze zjedzenia jabłka; to jest pusty zabobon. Zaczął się z wywieszaniem obrazów po mieszkaniach. Ledwo człowiekowi murarz ładnie wymalował cztery ściany, już przychodzi szatan w postaci "artysty" i wmalowuje "domki z perspektywą". Stąd do zupełnego wycia i szczękania zębów jest tylko jeden jeszcze krok i pewnego dnia wisi się w jadalnym pokoju we fraku i orderach obok Izydora Pięknego lub innego koronowanego idjoty o gruszkowatej czaszce i gębie Botokuda - i przypatruje się sobie samemu w czasie jedzenia". <br> {{tab}}— "Tak, tak, powinno się rzeczywiście dla wszystkiego i dla każdego mieć śmiech w pogotowiu - ciągnął cudzoziemiec dalej swe rozmyślania - tak zupełnie bez powodu nie uśmiechają się posągi Buddhy, a posągi świętych chrześcijańskich są przepojone łzami. Gdyby się ludzie częściej śmieli, byłoby pewnie mniej wojen. — Od trzech tygodni gonię już po Amsterdamie, umyślnie niezapamiętywam żadnych nazw ulic, nie pytam co to za budynek, dokąd płynie ten czy ów okręt, albo skąd przybywa, nie czytam<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> fzo7vabena9gzgk6x8p6vtx68rkc8ok 3137035 3137034 2022-07-19T20:29:34Z Draco flavus 2058 proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Szemeczek" /></noinclude>{{tab}}Mimowoli musiał się roześmiać - przypomniało mu się barokowe zdanie jego przyjaciela, barona Pfeilla, który na południe zaprosił go do kawiarni "De vergulde Turk" i z głębi duszy nienawidził wszystkiego, co związane jest z perspektywicznem malarstwem: "grzech pierworodny wcale nie wyniknął ze zjedzenia jabłka; to jest pusty zabobon. Zaczął się z wywieszaniem obrazów po mieszkaniach. Ledwo człowiekowi murarz ładnie wymalował cztery ściany, już przychodzi szatan w postaci "artysty" i wmalowuje "domki z perspektywą". Stąd do zupełnego wycia i szczękania zębów jest tylko jeden jeszcze krok i pewnego dnia wisi się w jadalnym pokoju we fraku i orderach obok Izydora Pięknego lub innego koronowanego idjoty o gruszkowatej czaszce i gębie Botokuda - i przypatruje się sobie samemu w czasie jedzenia". <br> {{tab}}- "Tak, tak, powinno się rzeczywiście dla wszystkiego i dla każdego mieć śmiech w pogotowiu - ciągnął cudzoziemiec dalej swe rozmyślania - tak zupełnie bez powodu nie uśmiechają się posągi Buddhy, a posągi świętych chrześcijańskich są przepojone łzami. Gdyby się ludzie częściej śmieli, byłoby pewnie mniej wojen. <br> {{tab}}- Od trzech tygodni gonię już po Amsterdamie, umyślnie niezapamiętywam żadnych nazw ulic, nie pytam co to za budynek, dokąd płynie ten czy ów okręt, albo skąd przybywa, nie czytam<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> 71aeg7apby6271h8nisylldi74oizdq 3137037 3137035 2022-07-19T20:30:40Z Draco flavus 2058 Anulowanie wersji 3137035 autorstwa [[Special:Contributions/Draco flavus|Draco flavus]] ([[User talk:Draco flavus|dyskusja]]) proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Szemeczek" /></noinclude>{{tab}}Mimowoli musiał się roześmiać - przypomniało mu się barokowe zdanie jego przyjaciela, barona Pfeilla, który na południe zaprosił go do kawiarni "De vergulde Turk" i z głębi duszy nienawidził wszystkiego, co związane jest z perspektywicznem malarstwem: "grzech pierworodny wcale nie wyniknął ze zjedzenia jabłka; to jest pusty zabobon. Zaczął się z wywieszaniem obrazów po mieszkaniach. Ledwo człowiekowi murarz ładnie wymalował cztery ściany, już przychodzi szatan w postaci "artysty" i wmalowuje "domki z perspektywą". Stąd do zupełnego wycia i szczękania zębów jest tylko jeden jeszcze krok i pewnego dnia wisi się w jadalnym pokoju we fraku i orderach obok Izydora Pięknego lub innego koronowanego idjoty o gruszkowatej czaszce i gębie Botokuda - i przypatruje się sobie samemu w czasie jedzenia". <br> {{tab}}— "Tak, tak, powinno się rzeczywiście dla wszystkiego i dla każdego mieć śmiech w pogotowiu - ciągnął cudzoziemiec dalej swe rozmyślania - tak zupełnie bez powodu nie uśmiechają się posągi Buddhy, a posągi świętych chrześcijańskich są przepojone łzami. Gdyby się ludzie częściej śmieli, byłoby pewnie mniej wojen. — Od trzech tygodni gonię już po Amsterdamie, umyślnie niezapamiętywam żadnych nazw ulic, nie pytam co to za budynek, dokąd płynie ten czy ów okręt, albo skąd przybywa, nie czytam<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> fzo7vabena9gzgk6x8p6vtx68rkc8ok 3137038 3137037 2022-07-19T20:32:32Z Draco flavus 2058 proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Szemeczek" /></noinclude>{{tab}}Mimowoli musiał się roześmiać - przypomniało mu się barokowe zdanie jego przyjaciela, barona Pfeilla, który na południe zaprosił go do kawiarni „De vergulde Turk“ i z głębi duszy nienawidził wszystkiego, co związane jest z perspektywicznem malarstwem: „grzech pierworodny wcale nie wyniknął ze zjedzenia jabłka; to jest pusty zabobon. Zaczął się z wywieszaniem obrazów po mieszkaniach. Ledwo człowiekowi murarz ładnie wymalował cztery ściany, już przychodzi szatan w postaci „artysty“ i wmalowuje "domki z perspektywą". Stąd do zupełnego wycia i szczękania zębów jest tylko jeden jeszcze krok i pewnego dnia wisi się w jadalnym pokoju we fraku i orderach obok Izydora Pięknego lub innego koronowanego idjoty o gruszkowatej czaszce i gębie Botokuda — i przypatruje się sobie samemu w czasie jedzenia“. <br> {{tab}}— {{kor|„Tak,|Tak,}} tak, powinno się rzeczywiście dla wszystkiego i dla każdego mieć śmiech w pogotowiu - ciągnął cudzoziemiec dalej swe rozmyślania - tak zupełnie bez powodu nie uśmiechają się posągi Buddhy, a posągi świętych chrześcijańskich są przepojone łzami. Gdyby się ludzie częściej śmieli, byłoby pewnie mniej wojen. — Od trzech tygodni gonię już po Amsterdamie, umyślnie niezapamiętywam żadnych nazw ulic, nie pytam co to za budynek, dokąd płynie ten czy ów okręt, albo skąd przybywa, nie czytam<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> 0whr3p1ey73wuzptmbzhze944vko2su 3137059 3137038 2022-07-19T21:51:28Z Draco flavus 2058 proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Szemeczek" /></noinclude>{{tab}}Mimowoli musiał się roześmiać - przypomniało mu się barokowe zdanie jego przyjaciela, barona Pfeilla, który na południe zaprosił go do kawiarni „De vergulde Turk“ i z głębi duszy nienawidził wszystkiego, co związane jest z perspektywicznem malarstwem: „grzech pierworodny wcale nie wyniknął ze zjedzenia jabłka; to jest pusty zabobon. Zaczął się z wywieszaniem obrazów po mieszkaniach. Ledwo człowiekowi murarz ładnie wymalował cztery ściany, już przychodzi szatan w postaci „artysty“ i wmalowuje "domki z perspektywą". Stąd do zupełnego wycia i szczękania zębów jest tylko jeden jeszcze krok i pewnego dnia wisi się w jadalnym pokoju we fraku i orderach obok Izydora Pięknego lub innego koronowanego idjoty o gruszkowatej czaszce i gębie Botokuda — i przypatruje się sobie samemu w czasie jedzenia“. <br> {{tab}}— „Tak, tak, powinno się rzeczywiście dla wszystkiego i dla każdego mieć śmiech w pogotowiu — ciągnął cudzoziemiec dalej swe rozmyślania — tak zupełnie bez powodu nie uśmiechają się posągi Buddhy, a posągi świętych chrześcijańskich są przepojone łzami. Gdyby się ludzie częściej śmieli, byłoby pewnie mniej wojen. — Od trzech tygodni gonię już po Amsterdamie, umyślnie niezapamiętywam żadnych nazw ulic, nie pytam co to za budynek, dokąd płynie ten czy ów okręt, albo skąd przybywa, nie czytam<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> rnl695sj8tq8cvc8fsvaerr56wf089m 3137067 3137059 2022-07-20T03:54:22Z Seboloidus 27417 dr proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Szemeczek" /></noinclude>{{tab}}Mimowoli musiał się roześmiać — przypomniało mu się barokowe zdanie jego przyjaciela, barona Pfeilla, który na południe zaprosił go do kawiarni „De vergulde Turk“ i z głębi duszy nienawidził wszystkiego, co związane jest z perspektywicznem malarstwem: „grzech pierworodny wcale nie wyniknął ze zjedzenia jabłka; to jest pusty zabobon. Zaczął się z wywieszaniem obrazów po mieszkaniach. Ledwo człowiekowi murarz ładnie wymalował cztery ściany, już przychodzi szatan w postaci „artysty“ i wmalowuje „domki z perspektywą“. Stąd do zupełnego wycia i szczękania zębów jest tylko jeden jeszcze krok i pewnego dnia wisi się w jadalnym pokoju we fraku i orderach obok Izydora Pięknego lub innego koronowanego idjoty o gruszkowatej czaszce i gębie Botokuda — i przypatruje się sobie samemu w czasie jedzenia“.<br> {{tab}}— „Tak, tak, powinno się rzeczywiście dla wszystkiego i dla każdego mieć śmiech w pogotowiu — ciągnął cudzoziemiec dalej swe rozmyślania — tak zupełnie bez powodu nie uśmiechają się posągi Buddhy, a posągi świętych chrześcijańskich są przepojone łzami. Gdyby się ludzie częściej śmieli, byłoby pewnie mniej wojen. — Od trzech tygodni gonię już po Amsterdamie, umyślnie niezapamiętywam żadnych nazw ulic, nie pytam co to za budynek, dokąd płynie ten czy ów okręt, albo skąd przybywa, nie czytam<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> fn9tv2sqfbj987to7m1v3vp9v9xt3yi Strona:PL JI Kraszewski Kopciuszek.djvu/816 100 1079406 3137016 2022-07-19T20:17:28Z Wieralee 6253 /* Przepisana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Wieralee" /></noinclude>{{tab}}Nowy to świat był dla niéj, nowe życie, a tak dziwnie wstrętliwy obyczaj, że w pierwszych dniach łzy bez ustanku kręciły się jéj w oczach, łkania wzbierały w piersiach. Skąpstwo i niedostatek, który spotkała na progu pani Adolfiny, przykre na niéj zrobiły wrażenie, ale z temi łatwiéj było się oswoić, gdyby w dodatku do nich nie przyszła podejrzliwa nieufność zepsutéj kobiety i życie z istotą, z którą jednego uczucia, jednéj myśli wspólnéj mieć nie mogła.<br> {{tab}}U Narębskich prześladowanie okryte było pewnemi formami przyzwoitości, osładzało je po cichu serce ojca, powstrzymywały obyczaje świata, niedopuszczające krzyczących znęcać, a wreszcie płaciły za pokątne łzy, chwile swobodniejsze i choć obcych ludzi uśmiechy. Tu rzeczywistość naga, brudna, bezwstydna, domyślająca się wszędzie głębszego zła niż pojęcie Mani sięgnąć mogło, objęła ją do koła i ścisnęła chłodną, żelazną obręczą niewoli.<br> {{tab}}Pani Jordanowa życie przeszłe spędziła w towarzystwie tak zepsutych ludzi, że pojęcia jéj o świecie całym były przerażające....<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> d437camfyasghcwlftfukyi0yvncrkt Strona:PL JI Kraszewski Kopciuszek.djvu/817 100 1079407 3137017 2022-07-19T20:18:11Z Wieralee 6253 /* Przepisana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Wieralee" /></noinclude>Jakkolwiek zrazu szanowała sierotę, nie mogła z nią nawet pozbyć się natury swéj podejrzliwéj, gderliwéj, zazdrosnéj i zimnéj. Im mniéj rozumiała Manię, tém cięższych się w niéj domyślała grzechów, im widziała ją czystszą, tém posądzała o większą chytrość i udanie.<br> {{tab}}Dwie te istoty zestawione z sobą, takim były kontrastem, że życie ich musiało się stać walką nieustanną.<br> {{tab}}Lecz jakbyście sądzili? czy duszyczka czysta i rozpromieniona nieustanném ściganiem ideału, rozgrzana cierpieniem, które umacnia i podnosi, w objęcia zepsucia i chłodu nagle rzucona, może się zwalać i uwiędnąć, czy ma to co ją otacza użyźnić, odmłodzić i oczyścić?<br> {{tab}}Może być, że w innym razie złe byłoby potężniejsze od zarodu dobrego, ale tu siły były nierówne, cnota sarna z siebie czerpała zwycięzką potęgę, różniły się wieki tych dwóch istot; starganie i znużenie zepsutéj kobiety, czyniły ją bezsilną, w obec téj młodości i wiary.<br> {{tab}}Któż wie? może mimo lat długich życia bez poczciwéj myśli i szlachetniejszego uczucia,<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> 2o9n6gbrohhvrq3y7ztbvu226phn2s0 Strona:PL JI Kraszewski Kopciuszek.djvu/818 100 1079408 3137021 2022-07-19T20:19:07Z Wieralee 6253 /* Przepisana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Wieralee" /></noinclude>cudem się jakimś uchowała na dnie duszy iskierka niewygasła, którą zetknięcie z tym płomykiem odżywić miało?<br> {{tab}}Gdy Mania weszła do tego smutnego domku, w którym czuć było stęchliznę sprzętów i duszy, gdy chłód zamkniętego mieszkania ją owionął, a twarz dziwnie malowana poczęła na nią patrzeć fałszywym wzrokiem, który jeszcze nie wiedział czy miał się obrócić w niebo, czy do świata uśmiechać; gdy przebyła tu dni kilka, wśród téj ciszy próżnowania lub ustnéj, foremek pełnéj, ale bez porywu modlitwy, wśród tego skąpstwa drobnostkowego i przykrego; uczuła zrazu jakby ją szał jakiś obłąkania ogarniał.<br> {{tab}}Rozmowa z tą kobietą była tak czcza, tak pełna jakichś wspomnień zalotnych, tak zawsze krążyła w jednem kółku osobistych pamiątek młodości, tak wreszcie niepojętemi ścigała pytaniami, — iż Mani zdało się, że w téj pustyni, ożywionéj gdakaniem staréj papugi, wyżyć długo nie będzie mogła.<br> {{tab}}Ale cicha, własna, duszna modlitwa i znijście w głąb serca, nauczyły ją prędko, że naj-<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> 3kpl2nbn5w7v63jlx9j2cjj8ug6h1rj Strona:PL JI Kraszewski Kopciuszek.djvu/819 100 1079409 3137022 2022-07-19T20:19:40Z Wieralee 6253 /* Przepisana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Wieralee" /></noinclude>gorszemi otoczona będąc ludźmi, jeszcze rozpaczać nie powinna. Opatrzność daje siły w miarę niebezpieczeństwa. Mania wywalczyła je w sobie. Nazajutrz w opustoszonym domku, dojrzała tysiące rzeczy do zrobienia, tysiąc zatrudnień, które rozerwać ją mogły. Pani Jordanowa wcale się temu nie sprzeciwiała i z podziwieniem patrząc na ten zapał do pracy, którego pojąć nie mogła, — poczęła się głęboko namyślać.<br> {{tab}}Trochę weselszéj myśli, którą Mania odzyskała, zdziwiło ją niezmiernie. Dotąd przywykła była zajęcie wszelkie uważać jako ciężar, przekonała się teraz, że ono mogło być pociechą i rozrywką. Przypatrywała się więc z daleka, a gdy Mania siadła w owym smutnym i zapylonym szafirowym saloniku krzątać się około firanek, bielizny, sukien, i co tylko pod swe zawiadywanie zagarnąć mogła, przyszła do niéj wybadać ją trochę.<br> {{tab}}Widzieliśmy dotąd panią Adolfinę w ulicy tylko i na kanapie przy gościu, który chwilę czekać musiał, nim się na jego przyjęcie przygotowała, malowaną starannie, przybraną<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> czowyyaorm12w95vkwbngouxb7qv4v5 Strona:PL JI Kraszewski Kopciuszek.djvu/820 100 1079410 3137024 2022-07-19T20:20:35Z Wieralee 6253 /* Przepisana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Wieralee" /></noinclude>w aksamity i zalotnie strojną; w domu poznać jéj było trudno, tak inną była, gdy wiedziała, że na nią nikt obcy nie patrzał.<br> {{tab}}Leniwa z natury, skąpa przytém, wyjąwszy malowania twarzy, które przed pacierzem rannym odbywała zamknięta, w przekonaniu, że się na niem nikt nie pozna, o resztę powierzchowności wcale się nie troszczyła. Ubiór jéj był zwykle stary, brudny i zaniedbany, suknia odarta i poplamiona, trzewiki przydeptane, włosy w nieładzie. Taką wkrótce spoufaliwszy się z Manią, pokazywała się jéj zwykle i gdy dziewczę biegało po domu z robotą, Adolfina wsparta na łokciu, z nogami założonemi na kanapę, ziewając, wpół siedząc, wpół leżąc, śledziła narzuconą jéj towarzyszkę.<br> {{tab}}— Już to przyznam się, mówiła do niéj, że ja WPanny nie pojmuję.... żeby tak można zapalczywie lubić robotę. Ja wolę nic nie robić, kto musi to musi, ale z dobréj woli?<br> {{tab}}— Ależ kochana stryjenko, — odparła Mania, która ją musiała tém imieniem nazywać, cóżbym ja bez pracy poczęła? jabym tak ży-<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> 2wcg3r3ym4145n6mvmcpw7uum3xw8kt Dyskusja wikiskryby:Szemeczek 3 1079411 3137027 2022-07-19T20:23:37Z Draco flavus 2058 wikitext text/x-wiki == == <div style="border:1px solid silver; padding:10px; background: white"> <div style="margin-bottom: 0.5em; font-size: 160%;">'''Witaj na Wikiźródłach!'''</div> [[Wikiskryba:{{PAGENAME}}|{{PAGENAME}}]], witaj na Wikiźródłach – polskojęzycznej kolekcji dokumentów źródłowych! Cieszymy się, że postanowił{{GENDER:{{BASEPAGENAME}}|eś|aś|{{#switch:|m=eś|k=aś|eś(aś)}}}} do nas dołączyć. Mam nadzieję, że polubisz ten projekt i zostaniesz z nami. Jeśli potrzebujesz pomocy, poproś o nią dowolnego aktywnego [[Wikiźródła:Administratorzy|administratora]] lub innego doświadczonego użytkownika. Możesz także zadać pytanie w [[Wikiźródła:Skryptorium|Skryptorium]] lub poeksperymentować we własnym [[Wikiskryba:{{PAGENAME}}/brudnopis|brudnopisie]]. [[Plik:Sunflower_Metalhead64_edited.png|150px|right]] Przed przystąpieniem do pracy zapoznaj się z treścią następujących stron: * [[Wikiźródła:Czym są Wikiźródła?|Czym są Wikiźródła?]] * [[Wikiźródła:Prawa autorskie|Prawo autorskie]] * [[Wikiźródła:Wikiprojekt Proofread|Aktualnie opracowywane projekty]] * [[Wikiźródła:Pierwsze kroki|Pierwsze kroki na Wikiźródłach (samouczek)]] * [[Pomoc:Proofread|Instrukcje dotyczące pracy w proofread]] Pamiętaj: w tym projekcie możemy publikować teksty wyłącznie na wolnej licencji [[:w:Licencje Creative Commons|Creative Commons]] Uznanie Autorstwa – Na Tych Samych Warunkach wersja 3.0 (lub zgodnej), lub będących w [[w:Public Domain|domenie publicznej]] (czyli m.in. takich, których autor i/lub tłumacz zmarli ponad 70 lat temu). Na Wikiźródłach odpowiadamy na [[Wikiźródła:Strona dyskusji|stronie dyskusji]] wikiskryby, dla którego przeznaczona jest ta odpowiedź. Wtedy jest on/-a o tym informowany/-a takim samym pomarańczowym paskiem, jaki Ty ujrzał{{GENDER:{{BASEPAGENAME}}|eś|aś|{{#switch:|m=eś|k=aś|eś(aś)}}}} przed chwilą. Odpowiedź podpisujemy czterema tyldami: <nowiki>~~~~</nowiki>, które są automatycznie zamieniane na Twój podpis, link do Twojej dyskusji oraz datę zamieszczenia wypowiedzi. <big>Miłej pracy i zabawy!</big>&nbsp;</div> [[Wikiskryba:Draco flavus|Draco flavus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Draco flavus|dyskusja]]) 22:23, 19 lip 2022 (CEST) 6x6f6a9lc70tduzd4vrdk9o6fj4p20l 3137029 3137027 2022-07-19T20:24:56Z Draco flavus 2058 wikitext text/x-wiki ==Witaj== <div style="border:1px solid silver; padding:10px; background: white"> <div style="margin-bottom: 0.5em; font-size: 160%;">'''Witaj na Wikiźródłach!'''</div> [[Wikiskryba:{{PAGENAME}}|{{PAGENAME}}]], witaj na Wikiźródłach – polskojęzycznej kolekcji dokumentów źródłowych! Cieszymy się, że postanowił{{GENDER:{{BASEPAGENAME}}|eś|aś|{{#switch:|m=eś|k=aś|eś(aś)}}}} do nas dołączyć. Mam nadzieję, że polubisz ten projekt i zostaniesz z nami. Jeśli potrzebujesz pomocy, poproś o nią dowolnego aktywnego [[Wikiźródła:Administratorzy|administratora]] lub innego doświadczonego użytkownika. Możesz także zadać pytanie w [[Wikiźródła:Skryptorium|Skryptorium]] lub poeksperymentować we własnym [[Wikiskryba:{{PAGENAME}}/brudnopis|brudnopisie]]. [[Plik:Sunflower_Metalhead64_edited.png|150px|right]] Przed przystąpieniem do pracy zapoznaj się z treścią następujących stron: * [[Wikiźródła:Czym są Wikiźródła?|Czym są Wikiźródła?]] * [[Wikiźródła:Prawa autorskie|Prawo autorskie]] * [[Wikiźródła:Wikiprojekt Proofread|Aktualnie opracowywane projekty]] * [[Wikiźródła:Pierwsze kroki|Pierwsze kroki na Wikiźródłach (samouczek)]] * [[Pomoc:Proofread|Instrukcje dotyczące pracy w proofread]] Pamiętaj: w tym projekcie możemy publikować teksty wyłącznie na wolnej licencji [[:w:Licencje Creative Commons|Creative Commons]] Uznanie Autorstwa – Na Tych Samych Warunkach wersja 3.0 (lub zgodnej), lub będących w [[w:Public Domain|domenie publicznej]] (czyli m.in. takich, których autor i/lub tłumacz zmarli ponad 70 lat temu). Na Wikiźródłach odpowiadamy na [[Wikiźródła:Strona dyskusji|stronie dyskusji]] wikiskryby, dla którego przeznaczona jest ta odpowiedź. Wtedy jest on/-a o tym informowany/-a takim samym pomarańczowym paskiem, jaki Ty ujrzał{{GENDER:{{BASEPAGENAME}}|eś|aś|{{#switch:|m=eś|k=aś|eś(aś)}}}} przed chwilą. Odpowiedź podpisujemy czterema tyldami: <nowiki>~~~~</nowiki>, które są automatycznie zamieniane na Twój podpis, link do Twojej dyskusji oraz datę zamieszczenia wypowiedzi. <big>Miłej pracy i zabawy!</big>&nbsp;</div> [[Wikiskryba:Draco flavus|Draco flavus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Draco flavus|dyskusja]]) 22:23, 19 lip 2022 (CEST) ==Pierwsze edycje na Wikiźródłach== Przede wszystkim kilka informacji o nas. Jesteśmy raczej małą społecznością (osoby aktywne w projekcie), kojarzymy się wzajemnie z edycji. Czekamy na każdego chętnego do pracy. Ogólna zasada przy pracy na Wikiźródłach brzmi: Przepisujemy, tak jak jest wydrukowane. Jeśli jest przecinek, to go dajemy, jeśli jest napisane dwuch, to piszemy dwuch (choćby nas ręka świerzbiła by to zmienić). Nie jest to reguła absolutna ale na początek ją stosuj. Jak zacząć? Najlepiej wybrać sobie na stronie [[Wikiźródła:Wikiprojekt_Proofread]] (dostępne na lewym marginesie strony jako <span> Proofread</span> jakiś porzucony Indeks. (Indeks to w naszym żargonie, strona z przestrzeni nazw Indeks &ndash; czyli zaczynająca się od ''Indeks:'' {{Grafika z podpisem|file=Wikiźródła_-_pierwsze_kroki_-_zrzut_ekranu_w03.png|cap=Strona indeksowa|width=450px}} Najlepiej na początek nadaje się proza z początku XX. wieku (dlaczego: ortografia już trochę podobniejsza do naszej, proza i literatura piękna ogólniej zawierają mniej niuansów związanych z formatowaniem). Na początek niezbędne symbole:<br> <nowiki><br></nowiki> &ndash; koniec linii<br> <nowiki>{{tab}}</nowiki> &ndash; tabulator<br> Normalnie (w przypadku typowej książki, cykl pracy wygląda następująco: :1. wejść na czystą stronę (zazwyczaj pojawia się tam niesformatowany tekst z (nie)licznymi błędami, :2. Nacisnąć na górze ekranu [[File:Toolbaricon regular T.png]] (usuwa zbędne podziały wierszy, zbędne kreski itp.) :3. Podzielić tekst na akapity przy pomocy dwóch enterów (jest to tylko prowizorycznie &ndash; w kroku 5 to skorygujemy :4. Po drodze poprawiając błędy OCR-u :5. Nacisnąć [[File:Button broom.png]] (zastępuje dwa entery parą br-enter-tab + jeszcze inne użyteczne rzeczy) :6. Jeśli strona kończy się na akapicie, wstaw ręcznie znak <nowiki><br></nowiki> - niestety, to zostaje; podobnie jest, gdy strona powinna się zaczynać od tabulatora <nowiki>{{tab}}</nowiki>... :7. Na dole strony nacisnąć "Podgląd zmian" &ndash; sprawdzasz, czy jednak zbędny enter gdzieś się nie zawieruszył. (entery powinny być tylko po <nowiki><br></nowiki> :8. "Pokaż podgląd" - patrzysz, jak to wygląda :9. Zatwierdzasz :Wchodzi w krew :) Bywa też tak, że w niektórych indeksach w punkcie 1 strona jest na prawdę pusta. Czy trzeba wtedy dosłownie przepisać stronę? Niekoniecznie. 1. czasem na stronie Dyskusji indeksu jest tekst (wtedy trzeba znaleźć odpowiedni fragment i wkleić go na tworzoną stronę LUB 2. nacisnąć przycisk OCR Uwaga: Przycisk OCR nie jest standardowo dostępny należy wejść w preferencje, gadżety .... Na pierwszych dwadzieścia edycji powinno to wystarczyć. <br> Być może w tym czasie będziesz musiał coś wytłuścić:<br> <nowiki>'''tekst wytłuszczony'''</nowiki> &ndash; '''tekst wytłuszczony''' <br> lub napisać kursywą<br> <nowiki>''tekst pisany kursywą''</nowiki> &ndash; ''tekst pisany kursywą''<br> W tym czasie na pewno ktoś z bywalców cię dostrzeże i zacznie cię poprawiać. To nic nadzwyczajnego, w ten sposób najwięcej się nauczysz. Ktoś Ci coś napisze na Twojej stronie dyskusji. Odpisz na '''niej''' (a więc na TWOJEJ stronie dyskusji) &ndash; zawiadomić daną osobę możesz przy pomocy <nowiki>{{ping|Nick_użytkownika}}</nowiki>. Pamiętaj by podpisać wstawiony tekst przy pomocy czterech tyld (<nowiki>~~~~</nowiki>). Jeśli Ci się spodoba, proponuję dalsze edytowanie i równolegle korzystanie ze stron pomocy. Szczególnie przydatna może być strona [[Wikiźródła:Pierwsze kroki|Pierwsze kroki]]. [[Wikiskryba:Draco flavus|Draco flavus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Draco flavus|dyskusja]]) 22:24, 19 lip 2022 (CEST) d4yslbx9dihtvv664xm01c3m3etfueh Strona:Gustaw Meyrink - Zielona twarz.djvu/18 100 1079412 3137044 2022-07-19T20:40:42Z Szemeczek 33673 /* Przepisana */ — proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Szemeczek" /></noinclude>gazet, żeby się tylko nie dowiedzieć jako o "najświeższej wiadomości II o czemś, co przed tysiącami lat zupełnie tak samo się zdarzyło, mieszkam w domu, w którym każda rzecz jest mi obca, jestem już niedługo jedynym — prywatnym człowiekiem, jakiego znam; jeśli mi jakaś rzecz wpadnie w oczy, nie badam zbytnio, do czego służy ona wogóle nie służy, daje sobą posługiwać, — i poco to wszystko robię? Bo mam już dosyć tego wspólnego splatania starego warkocza kultury: pierw pokój, żeby przygotować wojnę, potem wojna, aby znowu zdobyć pokój i t. d., bo jak Kasper Hauser chcę ujrzeć przed sobą nową, nieznaną ziemię — chcę poznać nowe; zdziwienie, jakiego to niemowlę musi na sobie doświadczyć, które w jedną noc dojrzewa w mężczyznę, bo chcę być kropką, a nie wiecznie pozostawać przecinkiem. Zrzekam się "duchowego dziedzictwa II moich przodków na rzecz państwa i chcę się raczej nauczyć stare formy nowemi oglądać oczyma, niż jak dotychczas, nowe formy oczyma staremi; może uzyskaj,ą wtedy wieczystą młodość. Początek, który uczyniłem, był dobry; muszę tylko jeszcze nauczyć się śmiać ze wszystkiego, a nie tylko podrwiwać". <br> {{tab}}Nic nie działa tak usypiająco, jak szeptane słowa, których treść dla ucha pozostaje nieznana. <br> Rozmowa między bałkańczykiem a Zulusem za kotarą, prowadzona szeptem i szybko, {{pp|oszoło|miła}}<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> 6fh9ajrtdggdtcpruj9nzi9j30b0usc 3137045 3137044 2022-07-19T20:41:38Z Szemeczek 33673 proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Szemeczek" /></noinclude>gazet, żeby się tylko nie dowiedzieć jako o "najświeższej wiadomości II o czemś, co przed tysiącami lat zupełnie tak samo się zdarzyło, mieszkam w domu, w którym każda rzecz jest mi obca, jestem już niedługo jedynym — prywatnym człowiekiem, jakiego znam; jeśli mi jakaś rzecz wpadnie w oczy, nie badam zbytnio, do czego służy ona wogóle nie służy, daje sobą posługiwać, — i poco to wszystko robię? Bo mam już dosyć tego wspólnego splatania starego warkocza kultury: pierw pokój, żeby przygotować wojnę, potem wojna, aby znowu zdobyć pokój i t. d., bo jak Kasper Hauser chcę ujrzeć przed sobą nową, nieznaną ziemię — chcę poznać nowe; zdziwienie, jakiego to niemowlę musi na sobie doświadczyć, które w jedną noc dojrzewa w mężczyznę, bo chcę być kropką, a nie wiecznie pozostawać przecinkiem. Zrzekam się "duchowego dziedzictwa II moich przodków na rzecz państwa i chcę się raczej nauczyć stare formy nowemi oglądać oczyma, niż jak dotychczas, nowe formy oczyma staremi; może uzyskaj,ą wtedy wieczystą młodość. Początek, który uczyniłem, był dobry; muszę tylko jeszcze nauczyć się śmiać ze wszystkiego, a nie tylko podrwiwać". <br> {{tab}}Nic nie działa tak usypiająco, jak szeptane słowa, których treść dla ucha pozostaje nieznana. Rozmowa między bałkańczykiem a Zulusem za kotarą, prowadzona szeptem i szybko, {{pp|oszoło|miła}}<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> 4myyevc5ssxdwnx1eaiofpl436e9s80 3137058 3137045 2022-07-19T21:50:44Z Draco flavus 2058 proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Szemeczek" /></noinclude>gazet, żeby się tylko nie dowiedzieć jako o „najświeższej wiadomości“ o czemś, co przed tysiącami lat zupełnie tak samo się zdarzyło, mieszkam w domu, w którym każda rzecz jest mi obca, jestem już niedługo jedynym — prywatnym człowiekiem, jakiego znam; jeśli mi jakaś rzecz wpadnie w oczy, nie badam zbytnio, do czego służy ona wogóle nie służy, daje sobą posługiwać, — i poco to wszystko robię? Bo mam już dosyć tego wspólnego splatania starego warkocza kultury: pierw pokój, żeby przygotować wojnę, potem wojna, aby znowu zdobyć pokój i t. d., bo jak Kasper Hauser chcę ujrzeć przed sobą nową, nieznaną ziemię — chcę poznać nowe; zdziwienie, jakiego to niemowlę musi na sobie doświadczyć, które w jedną noc dojrzewa w mężczyznę, bo chcę być kropką, a nie wiecznie pozostawać przecinkiem. Zrzekam się „duchowego dziedzictwa“ moich przodków na rzecz państwa i chcę się raczej nauczyć stare formy nowemi oglądać oczyma, niż jak dotychczas, nowe formy oczyma staremi; może uzyskaj,ą wtedy wieczystą młodość. Początek, który uczyniłem, był dobry; muszę tylko jeszcze nauczyć się śmiać ze wszystkiego, a nie tylko podrwiwać“.<br> {{tab}}Nic nie działa tak usypiająco, jak szeptane słowa, których treść dla ucha pozostaje nieznana. Rozmowa między bałkańczykiem a Zulusem za kotarą, prowadzona szeptem i szybko, {{pp|oszoło|miła}}<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> rpcv1uddcorir9344nfwbbxkl8ra3tw 3137066 3137058 2022-07-20T03:53:27Z Seboloidus 27417 dr proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Szemeczek" /></noinclude>gazet, żeby się tylko nie dowiedzieć jako o „najświeższej wiadomości“ o czemś, co przed tysiącami lat zupełnie tak samo się zdarzyło, mieszkam w domu, w którym każda rzecz jest mi obca, jestem już niedługo jedynym — prywatnym człowiekiem, jakiego znam; jeśli mi jakaś rzecz wpadnie w oczy, nie badam zbytnio, do czego służy ona wogóle nie służy, daje sobą posługiwać, — i poco to wszystko robię? Bo mam już dosyć tego wspólnego splatania starego warkocza kultury: pierw pokój, żeby przygotować wojnę, potem wojna, aby znowu zdobyć pokój i&nbsp;t.&nbsp;d., bo jak Kasper Hauser chcę ujrzeć przed sobą nową, nieznaną ziemię — chcę poznać nowe; zdziwienie, jakiego to niemowlę musi na sobie doświadczyć, które w jedną noc dojrzewa w mężczyznę, bo chcę być kropką, a nie wiecznie pozostawać przecinkiem. Zrzekam się „duchowego dziedzictwa“ moich przodków na rzecz państwa i chcę się raczej nauczyć stare formy nowemi oglądać oczyma, niż jak dotychczas, nowe formy oczyma staremi; może uzyskaj, ą wtedy wieczystą młodość. Początek, który uczyniłem, był dobry; muszę tylko jeszcze nauczyć się śmiać ze wszystkiego, a nie tylko podrwiwać“.<br> {{tab}}Nic nie działa tak usypiająco, jak szeptane słowa, których treść dla ucha pozostaje nieznana. Rozmowa między bałkańczykiem a Zulusem za kotarą, prowadzona szeptem i szybko, {{pp|oszoło|miła}}<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> rsunbk6ybjpf60h28zvz6yallonwa3y Plik:Ukraińska litera G.svg 6 1079413 3137053 2022-07-19T21:32:50Z Draco flavus 2058 przedstawia ukraińską literę Ґ (G) wikitext text/x-wiki == Opis == przedstawia ukraińską literę Ґ (G) == Licencja == {{GFDL}} f42qxzs1qobjl5qwpi4gc4rlp64bd2x 3137054 3137053 2022-07-19T21:42:32Z Draco flavus 2058 Draco flavus przesłał nową wersję [[Plik:Ukraińska litera G.svg]] wikitext text/x-wiki == Opis == przedstawia ukraińską literę Ґ (G) == Licencja == {{GFDL}} f42qxzs1qobjl5qwpi4gc4rlp64bd2x Strona:Gustaw Meyrink - Zielona twarz.djvu/19 100 1079414 3137060 2022-07-19T22:43:34Z Szemeczek 33673 /* Przepisana */ — proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Szemeczek" /></noinclude>’ {{pk|oszoło|miła}} cudzoziemca swą usypiająco nieprzerwaną monotonją, tak że na chwilę popadł w głęboki sen. <br> {{tab}}Gdy się natychmiast znowu zerwał, miał wrażenie, jakoby otrzymał ogromną ilość wewnętrznych wyjaśnień, ale tylko jedno suche zdanie pozostało jako kwintesencja w jego świadomości — fantastyczne powiązanie niedawno przeżytych wrażeń ze snutemi dalej myślami: „cic;żej jest zdobyć wieczysty uśmiech, niż w tysiącach grobów na ziemi odnaleźć c aszkę, którą się w poprzedniem życiu na barkach dźwigało; pierw musi człowiek sobie stare oczy z głowy wypłakać, zanim potrafi nowemi oczami z uśmiecllem patrzeć na świat“. <br> {{tab}}„F mimo tej trudności czaszki jednak się szuka“, wgryzł się cudzoziemiec uparcie w swoją senną ideę, głęboko przeświadczony, że jest zupełnie trzeźwy, podczas gdy rzeczywiście znowu głęboko usnął, „ja zmuszę: rzeczy, by po niemiecku do mnie mówiły i zdradziły mi swoją prawdziwą istotę, zamiast jak pierw z poważnie udaną miną sączyć mi do ucha stary kram w rodzaju: „Patrz, ja jestem lekarstwem i uzdrowić cię, skoro się przejesz, albo: ja jestem przysmakiem, którym możesz przejeść się, by znowu sięgnąć po lekarstwo“, — wyszedłem już poza ten dowcip, że wszystko kręci się koło swego ogona, jak mówi mój przyjaciel PfeiII, jeśli życie<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> rl15lv11gfd8ivpt0hjy0m5979nnhv9 3137061 3137060 2022-07-19T22:44:45Z Szemeczek 33673 proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Szemeczek" /></noinclude>{{pk|oszoło|miła}} cudzoziemca swą usypiająco nieprzerwaną monotonją, tak że na chwilę popadł w głęboki sen. <br> {{tab}}Gdy się natychmiast znowu zerwał, miał wrażenie, jakoby otrzymał ogromną ilość wewnętrznych wyjaśnień, ale tylko jedno suche zdanie pozostało jako kwintesencja w jego świadomości — fantastyczne powiązanie niedawno przeżytych wrażeń ze snutemi dalej myślami: „ciężej jest zdobyć wieczysty uśmiech, niż w tysiącach grobów na ziemi odnaleźć czaszkę, którą się w poprzedniem życiu na barkach dźwigało; pierw musi człowiek sobie stare oczy z głowy wypłakać, zanim potrafi nowemi oczami z uśmiechem patrzeć na świat“. <br> {{tab}}„F mimo tej trudności czaszki jednak się szuka“, wgryzł się cudzoziemiec uparcie w swoją senną ideę, głęboko przeświadczony, że jest zupełnie trzeźwy, podczas gdy rzeczywiście znowu głęboko usnął, „ja zmuszę: rzeczy, by po niemiecku do mnie mówiły i zdradziły mi swoją prawdziwą istotę, zamiast jak pierw z poważnie udaną miną sączyć mi do ucha stary kram w rodzaju: „Patrz, ja jestem lekarstwem i uzdrowić cię, skoro się przejesz, albo: ja jestem przysmakiem, którym możesz przejeść się, by znowu sięgnąć po lekarstwo“, — wyszedłem już poza ten dowcip, że wszystko kręci się koło swego ogona, jak mówi mój przyjaciel PfeiII, jeśli życie<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> 97wtvge63ct2fvqv64tbbmmwcyfetvt 3137062 3137061 2022-07-19T22:45:05Z Szemeczek 33673 proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Szemeczek" /></noinclude>{{pk|oszoło|miła}} cudzoziemca swą usypiająco nieprzerwaną monotonją, tak że na chwilę popadł w głęboki sen. <br> {{tab}}Gdy się natychmiast znowu zerwał, miał wrażenie, jakoby otrzymał ogromną ilość wewnętrznych wyjaśnień, ale tylko jedno suche zdanie pozostało jako kwintesencja w jego świadomości — fantastyczne powiązanie niedawno przeżytych wrażeń ze snutemi dalej myślami: „ciężej jest zdobyć wieczysty uśmiech, niż w tysiącach grobów na ziemi odnaleźć czaszkę, którą się w poprzedniem życiu na barkach dźwigało; pierw musi człowiek sobie stare oczy z głowy wypłakać, zanim potrafi nowemi oczami z uśmiechem patrzeć na świat“. <br> {{tab}}„A mimo tej trudności czaszki jednak się szuka“, wgryzł się cudzoziemiec uparcie w swoją senną ideę, głęboko przeświadczony, że jest zupełnie trzeźwy, podczas gdy rzeczywiście znowu głęboko usnął, „ja zmuszę: rzeczy, by po niemiecku do mnie mówiły i zdradziły mi swoją prawdziwą istotę, zamiast jak pierw z poważnie udaną miną sączyć mi do ucha stary kram w rodzaju: „Patrz, ja jestem lekarstwem i uzdrowić cię, skoro się przejesz, albo: ja jestem przysmakiem, którym możesz przejeść się, by znowu sięgnąć po lekarstwo“, — wyszedłem już poza ten dowcip, że wszystko kręci się koło swego ogona, jak mówi mój przyjaciel PfeiII, jeśli życie<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> jz7yjxtqb8x1ej262y85odllb4ufeyi 3137064 3137062 2022-07-19T23:11:44Z Wieralee 6253 /* Przepisana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Szemeczek" /></noinclude>{{pk|oszoło|miła}} cudzoziemca swą usypiająco nieprzerwaną monotonją, tak że na chwilę popadł w głęboki sen.<br> {{tab}}Gdy się natychmiast znowu zerwał, miał wrażenie, jakoby otrzymał ogromną ilość wewnętrznych wyjaśnień, ale tylko jedno suche zdanie pozostało jako kwintesencja w jego świadomości — fantastyczne powiązanie niedawno przeżytych wrażeń ze snutemi dalej myślami: „ciężej jest zdobyć wieczysty uśmiech, niż w tysiącach grobów na ziemi odnaleźć czaszkę, którą się w poprzedniem życiu na barkach dźwigało; pierw musi człowiek sobie stare oczy z głowy wypłakać, zanim potrafi nowemi oczami z uśmiechem patrzeć na świat“.<br> {{tab}}„A mimo tej trudności czaszki jednak się szuka“, wgryzł się cudzoziemiec uparcie w swoją senną ideę, głęboko przeświadczony, że jest zupełnie trzeźwy, podczas gdy rzeczywiście znowu głęboko usnął, „ja zmuszę: rzeczy, by po niemiecku do mnie mówiły i zdradziły mi swoją prawdziwą istotę, zamiast jak pierw z poważnie udaną miną sączyć mi do ucha stary kram w rodzaju: „Patrz, ja jestem lekarstwem i uzdrowić cię, skoro się przejesz, albo: ja jestem przysmakiem, którym możesz przejeść się, by znowu sięgnąć po lekarstwo“, — wyszedłem już poza ten dowcip, że wszystko kręci się koło swego ogona, jak mówi mój przyjaciel Pfeill, jeśli życie<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> gt4ghsqtzx0dl76ggxsvmhebw67y99h Strona:Rudyard Kipling - Stalky i spółka (tłum. Birkenmajer).djvu/77 100 1079415 3137091 2022-07-20T07:09:03Z Svejk13 22069 nowa strona proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Svejk13" /></noinclude>mikrusy przedstawiały ich jako ofiary tyranii Prouta. A Prout był bardzo drażliwy.<br> {{tab}}Podczas niesłychanie jadowitych pogadanek w sali nauczycielskiej King i Macréa, koledzy Prouta, przekonywali go stale, że jedynym zbawieniem chłopców jest tylko sport i nic jak sport. Uczmiowie zaniedbani, to uczniowie straceni. Musi się ich nagiąć do ram wspólnej dyscypliny. Gdyby Prouta pozostawiono w spokoju, dałby sobie z pewnością wcale dobrze radę ze swymi podwładnymi, na nieszczęście jego nie dawano mu nigdy spokoju, a jego uczniowie, dzięki właściwemu młodzieży, szatańskiemu darowi jasnowidzenia, doskonale wiedzieli, komu zawdzięczają te jego napady gorliwości.<br> {{tab}}— Czy mamy iść na dół, prosz pampsora? — zapytał M’Turk.<br> {{tab}}— Nie mam bynajmniej zamiaru zmuszać was do robienia tego, co stanowi najwyższą przyjemność przyzwoitego chłopca. Bardzo mi przykro.<br> {{tab}}Wyszedł zakłopotany z niejasnym uczuciem, iż rzucał dobre ziarno na opokę.<br> {{tab}}— I powiedzcie mi, po kiego licha on to wszystko robi? Na co się to przyda? — rzekł Beetle.<br> {{tab}}— Po prostu — zbujano go! — wykrzyknął Stalky. — King urąga mu w sali nauczycielskiej za to, że nas za mało trzyma w karbach. Macréa bajdurzy o dyscyplinie, a Kopytko siedzi między nimi, pary z gęby nie puszcza i tylko się poci z całej siły. Niedawno temu, kiedy byłem w biurze po chleb, słyszałem jak Oke (gospodarz nauczycieli) rozmawiał o tym z Richardsem (jednym ze służących).<br> {{tab}}— I co mówił? — spytał M’Turk, rzucając „Eryka“ w kąt.<br> {{tab}}— Mówił, że robią więcej hałasu niż całe gniazdo kawek — a przeważnie mówią tak, jak gdybyśmy my, którzy ich obsługujemy, byli głusi. Obmawiają starego Prouta — krytykują wszystko, co zrobił dla swych uczniów, czego nie robi. Wychwalają swoich uczniów, a mówią, że Prouta uczniowie są do {{pp|ni|czego.}}<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> 4uxiv9a0hfb5nbjb6uw4n5d582mxkhp Strona:Rudyard Kipling - Stalky i spółka (tłum. Birkenmajer).djvu/78 100 1079416 3137092 2022-07-20T07:12:38Z Svejk13 22069 nowa strona proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Svejk13" /></noinclude>{{pk|ni|czego.}} — Widzicie, takie głupstwa wygadywał Oke, a Richards tak się rozgniewał, że aż cały poczerwieniał. On Kinga z jakiegoś powodu nie znosi. Ciekawy jestem, dlaczego?<br> {{tab}}— Ty wiesz, że King wyśmiewa Prouta w klasie — odezwał się Beetle — robi wciąż jakieś przytyki, „witze“, tylko że połowa jego klasy jest tak głupia, iż nie rozumie, czego on chce. A przypominasz sobie jego nocny przytułek dla bezdomnych zeszłego wtorku? To było pite do nas. Chłopcy mówią, że on okropne rzeczy opowiada o nas w swojej klasie, wyśmiewając się z naszej.<br> {{tab}}— Słowo daję, nie jesteśmy tu po to, żeby się mieszać do ich kłótni — wykrzyknął z gniewem M’Turk. — Kto chce się kąpać po apelu? Apel ma King na placu palanta. Chodźmy!<br> {{tab}}M’Turk wziął swój słomiany kapelusz i wyszedł.<br> {{tab}}Trzej przyjaciele stanęli tuż przed apelem przed zalanym słońcem pawilonem niedaleko szarego, płaskiego, piaszczystego brzegu i nie pytając nikogo, po samym tylko głosie i ruchach Kinga poznali, iż jego klasa bliska jest zwycięstwa.<br> {{tab}}— Proszę! Proszę! — wykrzyknął zwracając ku nim rozpromienione oblicze. — Nareszcie przyszły nasze ozdoby przytuliska nocnego. Jesteście wyżsi ponad palant, nieprawdaż?<br> {{tab}}Grający w ubraniach tenisowych roześmiali się drwiąco.<br> {{tab}}— Sądząc po tym, co dziś po południu widziałem, zdaje mi się, że nie wy jedni jesteście tego zdania w swej klasie. A czy wolno mi zapytać, co jaśnie wielmożni panowie raczą z sobą począć aż do herbaty?<br> {{tab}}— Pójdziemy się kąpać, prosz pampsora — odpowiedział Stalky.<br> {{tab}}— I skądże to nagłe umiłowanie czystości? Nie dostrzegam w was nic, co by o nim szczególniej świadczyło. Przeciwnie, o ile sobie przypominam —<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> astf85xnu1nk7ff4cug4h6ukx34m86g Strona:Rudyard Kipling - Stalky i spółka (tłum. Birkenmajer).djvu/79 100 1079417 3137093 2022-07-20T07:16:58Z Svejk13 22069 nowa strona proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Svejk13" /></noinclude>mogę się wprawdzie mylić — ale niedawno temu jeszcze...<br> {{tab}}— Przed pięciu laty! — wtrącił Beetle z oburzeniem.<br> {{tab}}King zmarszczył brwi:<br> {{tab}}— Jeden z was miał nawet przydomek śmierdziela wodnego. Tak jest, śmierdziela wodnego. Bał się wody. A teraz, mówicie, pragniecie się umyć? Bardzo słusznie. Czystość nigdy nie szkodzi ani młodzikom w waszym wieku... ani ich klasie. A teraz do rzeczy.<br> {{tab}}To mówiąc wziął listę nazwisk.<br> {{tab}}— W jaki sposób mogłeś naraz zgłupieć do tego stopnia, żeby mu odpowiadać! — wyrzucił ze złością M’Turk, kiedy szli ku łazienkom na wybrzeżu.<br> {{tab}}— To niesprawiedliwość — przypominać mi, że się bałem wody, gdy byłem w pierwszej klasie. Mikrusy zawsze boją się wody, póki nie umieją pływać.<br> {{tab}}— I cóż z tego, ośle głupi; ale on zobaczył, że ci tym dojechał. Nigdy nie trzeba odpowiadać Kingowi.<br> {{tab}}— Kiedy, Stalky, to była niesprawiedliwość!<br> {{tab}}— Jak Boga mego, jeśli ty po sześciu latach pobytu tutaj myślisz jeszcze, że znajdziesz tu sprawiedliwość, słowo daję, jesteś skończonym idiotą.<br> {{tab}}Kilku idących do kąpieli chłopców z domu Kinga okrzyknęło ich błagając, aby się umyli — dla honoru swej klasy.<br> {{tab}}— Oto skutki głupkowatych rozmów z Kingiem! — rzekł Stalky. — Tym bęcwałom nigdy w świecie nie przyszłoby coś podobnego na myśl, gdyby im ktoś nie podsunął. Teraz będą się tym bawili całymi tygodniami, Udajcie, że nie słyszycie.<br> {{tab}}Uczniowie Kinga zbliżyli się, krzyknęli jakieś przezwisko, po czym odeszli pod wiatr, zatykając z przesadą nosy.<br> {{tab}}— Fajno! — stwierdził Beetle. — Wkrótce zaczną mówić, że cała nasza klasa śmierdzi.<br> {{tab}}Kiedy trzej przyjaciele porozpinani, z mokrymi włosami i spragnieni pokoju wrócili z kąpieli do {{pp|do|mu,}}<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> sxoxxqaxf78yc2206g53ed887bixffv Strona:Rudyard Kipling - Stalky i spółka (tłum. Birkenmajer).djvu/80 100 1079418 3137095 2022-07-20T07:30:47Z Svejk13 22069 nowa strona proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Svejk13" /></noinclude>{{pk|do|mu,}} proroctwo Beetle’a spełniło się aż zanadto prędko. W kurytarzu wybiegł naprzeciw nich mikrus — nędzny mikrus z drugiej przygotowawczej — który podał im wysunięty daleko przed siebie, zawinięty starannie w papier kawałek mydła, „z ukłonami od klasy pana Kinga“.<br> {{tab}}— Stój! — zawołał Stalky stawiając natychmiast czoło atakowi. — Kto cię przysłał Nixon? Rattray i White? (Dwaj wielcy z domu Kinga.) Dziękuję. Odpowiedzi nie będzie.<br> {{tab}}— Te głupie żarty są wstrętne! — jęknął M’Turk. — Co to ma znaczyć? Co w tym jest śmiesznego?<br> {{tab}}— To będzie już trwało aż do końca roku, możecie być pewni! — potrząsnął Beetle głową ze zmartwioną miną.<br> {{tab}}On sam nieraz przeciągał żarty aż do ostateczności.<br> {{tab}}W przęciągu kilku dni w liceum rozpowszechniło się przekonanie, że chłopcy z klasy Prouta nigdy się nie myją, skutkiem czego szerzą dokoła siebie nieznośny odór. Mr.&nbsp;King raczył się olśniewająco w klasie uśmiechnąć, widząc, jak jeden z jego uczniów odsuwa się od Beetle’a z pewnymi ruchami.<br> {{tab}}— Zdaje się, że jesteś dotknięty jakąś niemocą, mój kochany Beetle, dlaczegożby bowiem Burton starszy obawiał się dotknąć cię, że się tak wyrażę; rąbkiem swej sukni? Wyznaję, wciąż jeszcze nie rozumiem. Czy który z was nie raczyłby mnie oświecić?<br> {{tab}}Rozumie się, pół klasy go oświeciło.<br> {{tab}}— To nadzwyczajne! Niesłychane! A zresztą — każda klasa ma swe tradycje, do których za nic na świecie nie chciałbym się wtrącać. Co do nas — to nasz nałóg stanowi mycie się. Dalej — Beetle! Od ''Jughurta tamen'' i — o ile to nie przekracza twoich sił — unikaj zgadywania w zbyt jaskrawy sposób!<br> {{tab}}Klasa Prouta szalała z gniewu, ponieważ chłopcy Macréi i Hartoppa przyłączyli się do klasy Kinga<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> kdc4by686wceuw1iqn1mbqkullwbw2f Strona:Rudyard Kipling - Stalky i spółka (tłum. Birkenmajer).djvu/81 100 1079419 3137096 2022-07-20T07:36:09Z Svejk13 22069 nowa strona proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Svejk13" /></noinclude>i wspólnie prowadzili przeciw niej haniebną kampanię. Wobec tego klasa Prouta zwołała pewnego popołudnia walne zgromadzenie. Zgromadzenie było bardzo burzliwe i tłumne; brakowało tylko prefektów, którzy wprawdzie żywo się tą całą sprawą zajmowali, ale którym poczucie godności na wzięcie udziału w zgromadzeniu nie pozwalało. Odczytywano źle zredagowane rezolucje, wygłaszano mowy zaczynające się od słów „Panowie, zeszliśmy się tu dziś“, a kończące się na okrzyku „hańba!„“, zupełnie tak samo, jak się to robi we wszystkich liceach, odkąd świat jest światem i odkąd w ogóle licea istnieją.<br> {{tab}}Pracownia N.&nbsp;5 była również obecna, z właściwą sobie miną łaskawą i protekcjonalną. Wreszcie M’Turk o zapadłych policzkach ulżył sobie.<br> {{tab}}— Gadacie, krzyczycie i hałasujecie, i oto prawie wszystko, co umiecie! Po co? Klasa Kinga będzie się tylko śmiała z tego, że was tak zbujała, i King także was wyśmieje. Oprócz tego ta rezolucja Orrina jest pełna błędów gramatycznych i King miałby jeszcze jeden powód do śmiechu.<br> {{tab}}— Ja myślałem, że ty ją wraz z Beetle’em poprawisz... a potem wywiesilibyśmy ją w korytarzu — rzekł pokornie {{Korekta|autor|autor.}}<br> {{tab}}— Ani mi się śni! Nie myślę mieszać się do tej awantury — odpowiędział Beetle. — To tylko powiększy triumf klasy Kinga. Turkey ma najzupełniejszą słuszność.<br> {{tab}}— No to może ty, Stalky?<br> {{tab}}Stalky wydął policzki na sposób Panurga, spojrzał sobie zezem na koniec nosa i bąknął tylko:<br> {{tab}}— O, wy ohydne gaduły!<br> {{tab}}— Wy parchy obrzydliwe! — odpowiedziała natychmiast ludność zasypując obelgami wychodzących.<br> {{tab}}— Wściec się można! — rzekł M’Turk. — Wiecie co? Weźmiemy pukawki i chodźmy na króliki.<br> {{tab}}Trzy pistolety flobertowe wraz z odpowiednią ilością amunicji schowane były w zamkniętym kufrze Stalky’ego. Kufer ten stał w sypialni trzech<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> 8a7lxx5162usxes07lsebwwbyuu93s2 Strona:Rudyard Kipling - Stalky i spółka (tłum. Birkenmajer).djvu/82 100 1079420 3137097 2022-07-20T07:43:31Z Svejk13 22069 nowa strona proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Svejk13" /></noinclude>przyjaciół o trzech łóżkach na samym końcu poddasza; ta mała sypialnia przylegała do większej, o dziesięciu łóżkach, która rozpoczynała znów wielką amfiladę sypialń, biegnącą z jednego końca liceum na drugi. Po klasie Prouta szła klasa Macréi, potem Kinga, na samym końcu Hartoppa. Starannie zamknięte na klucz i zaryglowane drzwi oddzielały poszczególne klasy, ale każda klasa była, co się tyczy swego rozkładu wewnętrznego — liceum składało się początkowo z dwunastu klas — dokładną kopią drugiego, zaś wszystkie znajdowały się pod jednym dachem.<br> {{tab}}Wszedłszy do sypialni chłopcy spostrzegli, że łóżko Stalky’ego, stojące po lewej stronie okienka, odsunięto, a z szerokiego na dwie stopy wycięcia w ścianie wystawał zad Richardsa.<br> {{tab}}— A to co? Nie zauważyłem jeszcze tej dziury. Co tam robisz, grubasie? — zawołał Stalky.<br> {{tab}}— Napełniam zbiorniki, panie Corkran...<br> {{tab}}Zduszony i zasapany głos Richardsa ledwo dolatywał do ich uszu.<br> {{tab}}— Ułatwili mi robotę, niech ich jasna cholera!<br> {{tab}}— Widać! — odezwał się M’Turk. — Baczność! Uważaj, bo uwięźniesz w tej dziurze!<br> {{tab}}Richards sapiąc wyciągnął głowę i ramiona,<br> {{tab}}— Nie mogę dostać. Tak jest, panie M’Turk, tam jest kurek. Przesunięto wszystkie wodociągi o piętro wyżej, aż pod sam dach, że tak powiem. To podczas ostatnich wakacyj. Ale ja nie mogę dostać do kurka.<br> {{tab}}— Ja spróbuję! — rzekł Stalky wchodząc w otwór.<br> {{tab}}— Na lewo, panie Corkran, niech się pan trzyma na lewo i niech pan spróbuje namacać kurek.<br> {{tab}}Stalky przecisnął się na lewo i ujrzał długą, ołowianą rurę, która uchodziła do trójkątnego tunelu. Dach tego tunelu stanowiły krokwie i belkowe wiązanie stropu liceum, podłoga składała się z desek źle dopasowanych, a całość opierała się o grubę drewniane podpory muru z łat i podmurowań dachu pod luką.<br><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> pcgn8f3rjav4gt2vxtfkeawjtm6niqg Strona:Rudyard Kipling - Stalky i spółka (tłum. Birkenmajer).djvu/83 100 1079421 3137098 2022-07-20T07:47:02Z Svejk13 22069 nowa strona proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Svejk13" /></noinclude>{{tab}}— Śmieszna ta dziura. Jak daleko idzie?<br> {{tab}}— Prosto, jak rzekli, panie Corkran — prosto, z jednego końca gmachu aż na drugi, wciąż pod dachem. Czy pan znalazł kurek? Mr. King chciał nam oszczędzić trudu noszenia wody. Ale to za ciasne dla takiego grubasa jak stary Richards. Za gruby jestem, żebym mógł udawać łasicę. Dziękuję, panie Corkran!<br> {{tab}}Woda trysnęła spod kurka w szafie, a widząc to Richards napelnił swe wiadra wodą i pokuśtykał dalej.<br> {{tab}}Chłopcy siedzieli na swych łóżkach zdumieni, rozważając wszystkie możliwości swego nowego odkrycia. Słyszeli wyraźnie, o dwa piętra niżej, huczenie rozgniewanego ula; nigdzie nie ma większej ciszy, jak w sypialni pięknego popołudnia podczas letniego kursu.<br> {{tab}}— To było aż do dziś zadekowane tapetą! — rzekł M'Turk oglądając małe drzwiczki. — Gdybyśmy byli wiedzieli!<br> {{tab}}— Jak Boga mego, trzeba tam wleźć i zbadać! Teraz tu nikt nie przyjdzie. Nie ma strachu!<br> {{tab}}Wleźli za przewodem Stalky’ego w dziurę, zamknęli za sobą drzwiczki i czołgali się na czworakach ciemnym i brudnym przejściem, pełnym wapna, starych wiórów i innych odpadków, które robotnicy pozostawiają na strychu domu. Tunel mógł mieć trzy stopy szerokości, a światło przedostawało się doń tylko przez szpary z boku po obu stronach dymników.<br> {{tab}}— To klasa Macréi — rzekł Stalky z wzrokiem utkwionym w odstęp trzeciego dymnika. — Widzę na kuferku Barnesa jego nazwisko. Ciszej, Beetle, nie rób takiego hałasu! Możemy się przedostać tędy na drugi koniec liceum. Naprzód! Jesteśmy teraz w klasie Kinga, widzę koniec kufra Rattraya. Och, jak od tych brudnych desek bolą kolana!<br> {{tab}}Słychać było, jak paznokciami drapał wapno.<br><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> l969qj79jkfhw8kcl4mmh2yw4qo8o2l Strona:Rudyard Kipling - Stalky i spółka (tłum. Birkenmajer).djvu/84 100 1079422 3137099 2022-07-20T07:49:59Z Svejk13 22069 nowa strona proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Svejk13" /></noinclude>{{tab}}— To sufit pod spodem — odezwał się Beetle. — Uważajcie! Gdybyśmy to trochę rozluźnili, wapno zleciałoby prosto do sypialni na dole.<br> {{tab}}— Jazda! — szepnął M’Turk.<br> {{tab}}— Żeby się dać złapać? Ani myślę. O, jak ja daleko mogę dostać ręką między deskami!<br> {{tab}}Stalky aż po łokieć wsadził rękę między belki.<br> {{tab}}— Nie ma po co tu siedzieć. Wracajmy, pogadamy o tym odkryciu. Śmieszna dziura. Muszę powiedzieć, że jestem wdzięczny Kingowi za te jego hydrauliczne prace.<br> {{tab}}Chłopcy wyleźli z tunelu, oczyścili się szczotką, ukryli pistolety w nogawkach spodni i pobiegli ku idącej stromym wąwozem drodze, jakich w Devonshire jest mnóstwo, a w pobliżu której można było czasem ubić młodego królika. Wyciągnąwszy się w cieniu bujnego krzaka bzu zaczęli się zwierzać ze swych pomysłów.<br> {{tab}}— Wiecie — rzekł wreszcie Stalky mierząc do dalekiego wróbla — że moglibyśmy tam doskonale przechowywać pistolety?<br> {{tab}}— Och! — zawołał Beetle parskając; prawie że się dusił. Nie odezwał się ani słowem, odkąd wyszli z sypialni.<br> {{tab}}— Czy który z was czytał kiedy książkę pt. „Historia domu“ lub coś podobnego? Ja wypożyczyłem sobie raz taką książkę z biblioteki. Napisała ją Francuzka, jakaś Violette i coś tam jeszcze. Jest to przetłumaczone, rozumiecie, i bardzo zajmujące: dowiadujecie się z tego, jak się buduje dom.<br> {{tab}}— Jeśli ci tak bardzo na tym zależy, nie potrzebujesz daleko szukać, a tylko idź po prostu do tych domków, które się tam buduje dla straży nadbrzeżnej.<br> {{tab}}— Jak Boga kocham, to święta prawda! — Daj mi który jaką szóstkę!<br> {{tab}}— Nie bądź idiotą! Siedź tu i nie lataj po słońcu!<br> {{tab}}— Dajcie mi szóstkę!<br><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> ddm2jqsftkjrvm27kpnwqzpts35yjdu Strona:Rudyard Kipling - Stalky i spółka (tłum. Birkenmajer).djvu/85 100 1079423 3137100 2022-07-20T07:52:46Z Svejk13 22069 nowa strona proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Svejk13" /></noinclude>{{tab}}— Słuchaj, Beetle, ty przed nami przecie nic nie kryjesz, no nie? — zapytał M’Turk dając mu szóstkę.<br> {{tab}}Mówił poważnie; Stalky działał często na własną rękę. M’Turk go czasem naśladował, ale w historii tego związku nie zdarzyło się ani razu, aby Beetle zrobił coś samodzielnie.<br> {{tab}}— Nie. Ja mam tylko myśl! — odpowiedział Beetle.<br> {{tab}}— Słuchaj, pójdziemy razem z tobą! — odezwał się Stalky, niby wódz, niedowierzający swym pomocnikom.<br> {{tab}}— Ja cię nie potrzebuję.<br> {{tab}}— Zostaw go — rzekł M’Turk. — Pewnie chce spłodzić jakiś poemat. Pójdzie teraz aż na brzeg morski układać go, a jak wrócimy do domu, od razu nam go wyrecytuje.<br> {{tab}}— Więc na co mu szóstki, Turkey? Bydlak zaczyna się robić zanadto samodzielny. Patrz, królik! Nie, tak, to kot, jak mamcię kocham! Strzelaj pierwszy!<br> {{tab}}W dwadzieścia minut później młody chłopiec w kapeluszu słomianym zsuniętym na tył głowy i z rękami w kieszeniach przyglądał się murarzom budującym nowy domek. Rozdawszy między nich garść strasznie czarnego tytoniu otrzymał pozwolenie wejścia do domu, gdzie zaczął zadawać liczne pytania.<br> {{tab}}— Jazda! Ryp swoje wierszydła! — zawołał Turkey wpadając wraz ze Stalky’m do gabinetu.<br> {{tab}}Beetle pogrążony był w tomie Violet-de-Duca i przeglądał właśnie rysunki.<br> {{tab}}— Ale to-ci była morowa szopa!<br> {{tab}}— Wreszcie? Jakie wiersze? Ja przecie byłem w domku straży nadbrzeżnej!<br> {{tab}}— Nie ma wierszy? Kości ci połamiemy! — rzekł Stalky rozpoczynając ofensywę. — Widzę, że coś knujesz! Zgaduję po samym twym tonie!<br><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> c7jiub8die6t7m6lo4cqc6gf1c1bbbg 3137101 3137100 2022-07-20T08:00:14Z Svejk13 22069 korekta bwd proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Svejk13" /></noinclude>{{tab}}— Słuchaj, Beetle, ty przed nami przecie nic nie kryjesz, no nie? — zapytał M’Turk dając mu szóstkę.<br> {{tab}}Mówił poważnie; Stalky działał często na własną rękę. M’Turk go czasem naśladował, ale w historii tego związku nie zdarzyło się ani razu, aby Beetle zrobił coś samodzielnie.<br> {{tab}}— Nie. Ja mam tylko myśl! — odpowiedział Beetle.<br> {{tab}}— Słuchaj, pójdziemy razem z tobą! — odezwał się Stalky, niby wódz, niedowierzający swym pomocnikom.<br> {{tab}}— Ja cię nie potrzebuję.<br> {{tab}}— Zostaw go — rzekł M’Turk. — Pewnie chce spłodzić jakiś poemat. Pójdzie teraz aż na brzeg morski układać go, a jak wrócimy do domu, od razu nam go wyrecytuje.<br> {{tab}}— Więc na co mu szóstki, Turkey? Bydlak zaczyna się robić zanadto samodzielny. Patrz, królik! Nie, tak, to kot, jak mamcię kocham! Strzelaj pierwszy!<br> {{tab}}W dwadzieścia minut później młody chłopiec w kapeluszu słomianym zsuniętym na tył głowy i z rękami w kieszeniach przyglądał się murarzom budującym nowy domek. Rozdawszy między nich garść strasznie czarnego tytoniu otrzymał pozwolenie wejścia do domu, gdzie zaczął zadawać liczne pytania.<br> {{tab}}— Jazda! Ryp swoje wierszydła! — zawołał Turkey wpadając wraz ze Stalky’m do gabinetu.<br> {{tab}}Beetle pogrążony był w tomie Violet-de-Duca i przeglądał właśnie rysunki.<br> {{tab}}— Ale to-ci była morowa szopa!<br> {{tab}}{{kor|— Wreszcie?|— Wiersze?}} Jakie wiersze? Ja przecie byłem w domku straży nadbrzeżnej!<br> {{tab}}— Nie ma wierszy? Kości ci połamiemy! — rzekł Stalky rozpoczynając ofensywę. — Widzę, że coś knujesz! Zgaduję po samym twym tonie!<br><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> 7uwh9vpt0x5nttwwdqefspdwv5jwlrl Strona:Rudyard Kipling - Stalky i spółka (tłum. Birkenmajer).djvu/86 100 1079424 3137103 2022-07-20T08:04:50Z Svejk13 22069 nowa strona proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Svejk13" /></noinclude>{{tab}}— Wasz wuj Beetle — poeta starał się naśladować bojowy ton Stalky’ego — wasz wuj Beetle jest Wielkim Człowiekiem!<br> {{tab}}— O, przepraszam bardzo! To mu się tylko zdaje! Daleko ci do tego, Beetle! Wal go, Turkey!<br> {{tab}}— Wielki Człowiek! — charczał Beetle wyciągnięty na podłodze. {{Rozstrzelony|Wy}} — jesteście bezmózgie — uważajcie na krawatkę — bezmózgie gaduły. Ja jestem Wielki Człowiek! Uf! Słuchajcie pieśni mego triumfu!<br> {{tab}}— Beetle, moje złotko! {{Korekta|Stalky|— Stalky}} z całym rozmachem usiadł Beetle’owi na piersi. — My cię szczerze kochamy i ty jesteś naprawdę poetą. Jeżeli kiedykolwiek nazwałem twoje utwory ckliwymi bajdurzeniami, przepraszam cię, ale ty wiesz tak dobrze jak i my, że nic sam nie możesz zrobić, żebyś wszystkiego nie popsuł.<br> {{tab}}— Ja mam pomysł!<br> {{tab}}— I pokpisz całą sprawę, jeśli natychmiast nie powiesz wszystkiego wujowi Stalky’emu. No, wypluj to raz, skarbie mój, a my zobaczymy, co się da zrobić. Masz pomysł, ty blagierze jeden! Wiedziałem, że masz jakiś pomysł, jak tylko odszedłeś. Turkey mówił, że chcesz wiersze układać.<br> {{tab}}— Widziałem, jak się buduje dom. Dajcie mi wstać! Belki podłogi jednego pokoju, to belki sufitu pokoju, który się znajduje pod nim.<br> {{tab}}— Daj spokój tym głupim terminom technicznym!<br> {{tab}}— Ale kiedy to ten cieśla mi powiedział. Podłoga spoczywa na belkach, na tym poprzecznym wiązaniu, przez któreśmy pełzli, ale zatrzymuje się u przepierzenia. Otóż, gdyby się szło wzdłuż tego przepierzenia, jak my na strychu, jasna rzecz, że można by wsunąć, co by się żywnie chciało pod podłogę, między deski podłogi a łaty i tynk sufitu sali znajdującej się pod spodem. Popatrzcie, ja to narysowałem.<br><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> 3hqs62be4khs0tg0jn69r2uauhrzd0w Strona:Rudyard Kipling - Stalky i spółka (tłum. Birkenmajer).djvu/87 100 1079425 3137104 2022-07-20T08:07:30Z Svejk13 22069 nowa strona proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Svejk13" /></noinclude>{{tab}}Pokazał im plan narysowany niezręcznie, ale wystarczający do wyjaśnienia sytuacji. Program szkoły nowoczesnej nie zawiera nic, co by się odnosiło do architektury, toteż żaden z nich nawet nie zapytał nigdy, czy przestrzeń między podłogą a sufitem jest pusta czy nie. Poza tym, co go bezpośrednio obchodzi, wychowanek liceum jest takim samym ignorantem jak dziki, którego tak uwielbia; prawda, że posiada również i przebiegłość dzikiego.<br> {{tab}}— Rozumiem — rzekł Stalky. — Sam przecie włożyłem w ten otwór rękę. No więc?<br> {{tab}}— No więc?... Nazywają nas śmierdzielami, prawda? Moglibyśmy im tam coś podsunąć — siarkę albo coś takiego, co by porządnie śmierdziało; pokazalibyśmy im, co to prawdziwy smród.<br> {{tab}}Beetle patrzył na Stalky’ego, który bawił się rysunkami.<br> {{tab}}— Coś, co by bardzo śmierdziało! — mówił Stalky z namysłem. A naraz jego twarz rozpromieniła się: — Ach, moi złoci, już mam! Smród straszliwy! Turkey! — tu skoczył na Irlandczyka. — Dziś popołudniu, jak Beetle odszedł: to wystarczy.<br> {{tab}}— Pójdź na mą pierś, aniele jasny! — zaśpiewał M'Turk, po czym obaj padli sobie w objęcia i tańcząc wyśpiewał: — Co za cudny dzień! Hura! Hura! To wystarczy! To wystarczy!<br> {{tab}}— Zaraz! — zawołał Beetle. — Ja nie rozumiem!<br> {{tab}}— Ach, moje złotko, mamy, czego nam potrzeba. Mój Arturku miły, pacholę o duszy czystej, opowiedzmy naszemu słodkiemu Reginaldowi historię zdobycia tego morowego powietrza.<br> {{tab}}— Aż po apelu. Chodźcie!<br> {{tab}}— Słuchajcie! — oświadczył im szorstko Orrin, kiedy stawali do szeregu wzdłuż długiego muru sali gimnastycznej. — Uczniowie naszej klasy mają dziś jeszcze jedno zgromadzenie.<br> {{tab}}— A zgromadzajcie się, przyjaciele! — odpowiedział Stalky myśląc o czym innym.<br><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> btr87a0y5tqobg3qv3elguhu15um9o5 Strona:Rudyard Kipling - Stalky i spółka (tłum. Birkenmajer).djvu/88 100 1079426 3137106 2022-07-20T08:11:13Z Svejk13 22069 nowa strona proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Svejk13" /></noinclude>{{tab}}— Tym razem zgromadzenie jest w sprawie waszego zachowania się.<br> {{tab}}— Doskonale. Kłaniaj się im ode mnie... Jest! — huknął usłyszawszy swe nazwisko i natychmiast galopem pognał korytarzem.<br> {{tab}}Stalky i M’Turk, skacząc jak kozy, w podskokach i susach poprowadzili zadyszanego Beetle’a ku drodze królików. Tam, spod kupy kamieni wyciągnęii zwłoki świeżo zabitego kota. Dopiero wówczas Beetle pojął i zrozumiał głęboki zmysł tego, co się miało stać, i podniósł swój głos składając dzięki za to, iż są na świecie wojownicy tak mądrzy, jak Stalky i M'Turk.<br> {{tab}}— Tłusta jest ta stara kicia, co? — pysznił się Stalky. — Jak myślicie, długo potrwa, zanim się rozśmierdzi trochę w zamkniętej przestrzeni?<br> {{tab}}— Rozśmierdzi! Co za ordynarne wyrażenie! — wykrzyknął M’Turk, — Biedna kiciunia nie może wyzionąć ducha pod podłogą sypialni Kinga, abyś jej nie obsypał haniebnymi wyzwiskami.<br> {{tab}}— Ale dlaczego ona zdechła pod podłogą? — odezwał się Beetle, który myślał o przyszłości.<br> {{tab}}— Nie bój się! Nię będą o to pytali, jak ją znajdą!<br> {{tab}}— Kot może patrzeć na króla<ref>Kalambur nie do przetłumaczenia, „King“ znaczy po angielsku król.</ref>. — M’Turk stoczył się ze wzgórza śmiejąc się ze swego kalamburu. — Ty nie masz pojęcia, kiciuniu, jak olbrzymią usługę oddajesz trzem młodzieńcom o czystych duszach i ożywionych wzniosłymi uczuciami.<br> {{tab}}— Będą musieli podłogę rozebrać, jak ją zechcą znaleźć — rzekł Beetle — jak to było, kiedy w numerze dziewiątym zdechł szczur. Zużyto całą kupę środków dezynfekcyjnych.<br> {{tab}}— To będzie dopiero smród! Morowy smród!<br> {{tab}}M’Turk aż się wił, kiedy wrócił na swoje miejsce. Nadzwyczajny komizm sytuacji zbił ich z nóg i związał w jeden splot.<br><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> 0r661yiix1zdkhwzph6c8vr9dnxo97l Strona:PL Horacy - Poezje.djvu/471 100 1079427 3137108 2022-07-20T08:27:41Z Skoczny Kacper 17641 /* Przepisana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Skoczny Kacper" /></noinclude><poem> Parska śmiechem rycerstwo<ref>W. 111. rycerstwo, zob. J. IV, 15.</ref> i cały teater. Wielka różnica, czy bóg mówi, czy bohater, Czy starzec już wiekowy, czy młodzieniec krewki, Czy wspaniałe matrony, czy służebne dziewki; {{Wiersz|115}}Inaczej kupiec błędny a wieśniak, inaczej Kolch, Syryjczyk, Tebanin, Argiw się tłumaczy. Albo czerpiesz z podania lub tworzysz swobodnie. Achilla wielbionego chcąc wystawić godnie, Zrób go chrobrym, porywczym i niezłomnym mężem, {{Wiersz|120}}Co praw żadnych nie uzna, potrząsa orężem. Płaczliwa ma być Ino,<ref>W. 121. {{Roz|In}}o — bohaterka niedochowanej (płaczliwej) tragedji Eurypidesa.</ref> Medea<ref>W. 121. {{Roz|Mede}}a — bohaterka tragedji Eurypidesa.</ref> okrutna, Iksjon — zdrajca,<ref>W. 122. {{Roz|Iksjon zdrajc}}a — bohater niedochowanej tragedji Eschylosa, żeby teściowi Eioneusowi nie dać obiecanych darów za córkę, wykopał dół i napełniwszy go żarzącemi węglami, pokrył cienką warstwą popiołu; do tego to dołu wepchnął sposobem zdradzieckim zaproszonego na ucztę teścia i żywcem go upiekł.</ref> Jo — błędna,<ref>W. 122. {{Roz|Jo błędn}}a. — ''Io'', piękną kapłankę Hery (Junony) w Argos, przemieniła zazdrosna bogini w krowę, i nasłała na nią gza, który ją do szaleństwa doprowadzał. Nie znajdując nigdzie spokoju, błąkała się ''Io'' po całej ziemi, stąd {{Roz|błędn}}a w obu znaczeniach: błąkająca się i szalona.</ref> twarz Oresta smutna.<ref>W. 122. {{Roz|twarz Oresta smutn}}a— z powodu wyrzutów sumienia po zabójstwie matki.</ref> Wyda-li bohatera twoja własna chatka, Bacz, by był od początku ten sam do ostatka, </poem><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> el6pxoxab5ar360iyt7irl8it9wdwkk Strona:PL Horacy - Poezje.djvu/473 100 1079428 3137111 2022-07-20T08:38:12Z Skoczny Kacper 17641 /* Przepisana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Skoczny Kacper" /></noinclude><poem> Nie dym z ognia<ref>W. 143. {{Roz|Nie dym z ogni}}a — nie nagły błysk płomienia z suchych gałązek, a potem tylko dym, lecz przeciwnie z dymu ogień t. j. początek skromny, po którym następuje właściwa treść, czarowne bajki o Lestrygonach (Antyfat), o Scylli i Charybdzie, Cyklopie...</ref> u niego, ogień z dymu bywa I po skromnym początku takie zmyśla dziwa, {{Wiersz|145}}Jak Antyfat, Charybda, Scylla, Cyklop gruby. Ni powrót Diomeda<ref>W. 146. {{Roz|powrót Diomed}}a — poemat cykliczny, opiewający powrót Diomedesa do Etolji po zburzeniu Teb. Po śmierci Meleagra i matki jego Altei (Ovid. Metam. VIII 445 nstp.) pojął ojciec Meleagra Ojneus za żonę Periboję i miał z nią Pyteusa, ojca Diomedesa; związek więc Diomeda z Meleagrem i luźny i daleki.</ref> z Meleagra zguby, Ni się z dwu jaj bliźniaczych<ref>W. 147. {{Roz|z jaj bliźniaczyc}}h. — Z jednego jaja Ledy wykłuli się Kastor i Polluks, z drugiego Helena, powód i zarzewie wojny trojańskiej, opiewanej w Iliadzie.</ref> snuje Iliada: Homer śpieszy do celu i w sam środek wpada, Ciągnąc z sobą słuchacza; co sztuce nie sprzyja, {{Wiersz|150}}Co nie robi wrażenia, z umysłu pomija. A tak zmyśla, tak z prawdą miesza płód bajeczny, Że początek ze środkiem, ten z końcem nie sprzeczny. Posłuchaj, czego ze mną lud od ciebie żąda, Chcesz-li, by widz ci klaskał, co końca wygląda {{Wiersz|155}}I zmyka, zanim jeszcze »Klaskajcie!«<ref>W. 155. »{{Roz|Klaskajci}}e« — tem słowem aktor ze sceny zapowiadał koniec komedji.</ref> usłyszy. Wiedzieć masz, co każdemu wieku towarzyszy. Dostojność zdobi lata starości dojrzałe, Chłopcu, co mówić umie, kroki stawia śmiałe, </poem><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> sb7yi9v8klhqsat5x3wu5bexfn8muo4 Strona:PL Horacy - Poezje.djvu/474 100 1079429 3137113 2022-07-20T08:42:01Z Skoczny Kacper 17641 /* Przepisana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Skoczny Kacper" /></noinclude><poem> Igrać z rówieśnikami zabawa jedyna; {{Wiersz|160}}Wpada w gniew, wnet ochłonie, inny co godzina. Młodzieniec bez zarostu psy lubi i konie, Zbywszy stróża, słoneczne pociąga go Błonie, Jak wosk, na złe podatny, doradców zasmuca, Na pożytek nie baczy, grosz hojnie rozrzuca, {{Wiersz|165}}Górnomyślny, namiętny, w kochaniu niestały. Wcale różny wiek męski: o znaczenie dbały, Pragnie zyskać przyjaciół, urzędem się wsławić, A błędu się wystrzega, bo trudno poprawić. Nie jeden, bezlik mólów w starości się roi: {{Wiersz|170}}Zbiera, zbioru tknąć nie śmie, bo się użyć boi. Każdy krok liczy, stawia na zimno, lękliwy, Wciąż odwleka, bezczynny, zawsze jutra chciwy; W pożyciu ciężki, zrzęda, wciąż przeszłość wychwala, Dziś wszystko złe i wszystko rad na młodych zwala. {{Wiersz|175}}Z lat przybytkiem przybywa szczęścia, zato schyłek Ujmuje przyjemności; więc strzeż się pomyłek. Chłopiec starca, mąż chłopca nie patrzy oczyma: Niech się każdy w granicach swego wieku trzyma. W teatrze widz uważny patrzy albo słucha. {{Wiersz|180}}Mniejsze sprawia wrażenie, co wpada do ucha, Niż to, na co widz patrzy i widzi dokładnie. Lecz nie wszystko ci wywlec na widok wypadnie. Niech za sceną niejedno starannie się chowa, Co dopiero zwiastuna wyjawi nam mowa: {{Wiersz|185}}Niech się jawnie Medea mordować nie waży Własnych dziatek, niech Atrej trzew ludzkich nie skwarzy, </poem><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> 1caa33eakh9rnjlwx84vrbzejc9cgen Strona:PL Horacy - Poezje.djvu/476 100 1079430 3137117 2022-07-20T08:49:36Z Skoczny Kacper 17641 /* Przepisana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Skoczny Kacper" /></noinclude><poem> I w rytmy się i w miary zakradła swawola; Bo skądże gust w prostaku, co zeszedłszy z pola, Siedział, patrząc, z mieszczuchem, z panami hołota? Na scenie ruch i przepych, zniknęła prostota, {{Wiersz|215}}Fletnista się przechadza, wlokąc drogie szaty; Lutni też strun przybyło, dotąd nie bogatej, A chór, chcąc się popisać, w przesadę popada; Nie uczy, nie, co ma być, mądrze zapowiada, Lecz zagadki zadaje, jak w Delfach wyrocznie. {{Wiersz|220}}Co o capa<ref>W. 220. {{Roz|Co o cap}}a... — mowa o tragedji, mającej początek w uroczystości na cześć Dyonizosa, któremu składano na ofiarę kozła. H. idąc za powszechnem mniemaniem starożytnych, wywodzi wyraz ''tragoedia'' od ''tragos'', kozieł, który się dostawał zwycięscy w zawodach tragicznych, {{Roz|podł}}a nagroda za trzy tragedje (trylogja) i czwarty dramat satyrowy, o którym mowa w w. 221 nstp.</ref> podłego bój staczał rok rocznie, Wkrótce polnych Satyrów na scenie obnażył<ref>W. 221. W dramacie satyrowym występowali towarzysze Dyonizosa, napół nadzy Satyrowie, okryci tylko koziemi skórami.</ref> I bez ujmy powadze grubych żartów zażył, I tą miłą nowością przykuł i zniewolił Widza, co się we święto napił, rozswywolił. {{Wiersz|225}}Lecz w karbach trzymaj rzeszę żartowników nagą, Gdy na scenie swawoli, żart miesza z powagą; Niech bóg albo bohater przy Satyrów chórze, Co dopiero, król, chadzał w złocie i purpurze, Nie puszcza się w pogwarki karczemne, jak szuja, {{Wiersz|230}}Ani, błoto mijając, nad chmury nie buja. </poem><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> k68o41b364yrykl333eaq8ijies9eat Strona:Rudyard Kipling - Stalky i spółka (tłum. Birkenmajer).djvu/89 100 1079431 3137118 2022-07-20T08:53:27Z Svejk13 22069 nowa strona proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Svejk13" /></noinclude>{{tab}}— I pomyśleć, żę to wszystko robimy — dla honoru klasy!<br> {{tab}}— A oni tam na zgromadzeniu {{Korekta|sądzę|sądzą}} teraz! — łkał Stalky, klęcząc w fosie, z głową zanurzoną w wysokiej trawie. — Słuchajcie! Trzeba wyciągnąć z kota kulę. Prędko. Im prędzej go podrzucimy, tym lepiej.<br> {{tab}}Natychmiast zabrali się przy pomocy scyzoryka do tej przykrej roboty; we trójkę (nie pytajcie, kto ukrył ścierwo pod swą kamizelką) ponieśli ofiarę, starając się jak najprędzej dostać do domu; Stalky w biegu układał dalszy plan kampanii.<br> {{tab}}Zachodzące słońce, rzucające szerokie plamy światła na dachy, widziało, jak w murze jednej z sypialń zniknęło trzech chłopców i jeden {{Korekta|parasol|parasol.}} W pięć minut później chłopcy wrócili, oczyścili się starannie, umyli sobie ręce, uczesali się i zeszli na dół.<br> {{tab}}— Czy jesteś pewny, że wsunąłeś ją dość głęboko? — spytał naraz M’Turk.<br> {{tab}}— Powtarzam ci, wsunąłem ją na całą długość mego ramienia i parasola Beetle’a. To by było mniej więcej około sześciu stóp. Leży w samym środku tej wielkiej sypialni Kinga o dziesięciu łóżkach. Pierwszorzędna pozycja centralna — powiedziałbym. Jak się dobrze rozgrzeje, wykurzy tych chłopców i Macréi i Hartoppa. Wasz wuj Stalky jest Wielki Człowiek, jak Boga mego. Beetle, czy ty możesz sobie wyobrazić, jaki on jest Wielki Człowiek?<br> {{tab}}— Jakże? Przecie to ja pierwszy miałem ten pomysł, a tylko...<br> {{tab}}— Tylko, że bez wuja Stalky’ego nie potrafiłbyś go wykonać, nieprawdaż?<br> {{tab}}— Przez cały tydzień przezywali nas śmierdzielami! — mówił M’Turk. — Będą się teraz mieli z pyszna.<br> {{tab}}— Śmierdziel! Fuj! Śmierdziel! — doleciało z korytarza.<br> {{tab}}— A ona — już tam leży! — rzekł Stalky opierając się na ramionach obu kolegów. — Leży — {{pp|go|towa}}<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> nfbx53niu19hxfwhom2wmczuegqhc60 Strona:PL Horacy - Poezje.djvu/477 100 1079432 3137119 2022-07-20T08:55:27Z Skoczny Kacper 17641 /* Przepisana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Skoczny Kacper" /></noinclude><poem> Płocho paplać tragicznej Muzie nie uchodzi, Lecz jak matronie, taniec świąteczny się godzi, Satyrom się przypatrzy czasem, zapłoniona. Na prostackie i podłe słowa i imiona {{Wiersz|235}}Niech się wcale nie sadzi pisarz satyrowy, Ni daleko odbiega od tragicznej mowy: Inaczej mówi Dawus, Pytyjas zuchwała, Co talent od głupiego Symona wyłgała,<ref>W. 237—8. ''Davus'', ''Pythias'', ''Simo'' — postacie z komedji; Davus—niewolnik-frant, Pythias—chytra sługa, Simo — rozkochany, głupi starzec.</ref> A Sylen, co dzieciątko, piastun, chował boże. {{Wiersz|240}}Treścią — życie codzienne, że każdy rzec może: »To nie sztuka«, lecz w pocie sam nic nie wysmaży; Tyle w wierszu słów układ i porządek waży, Że codzienną szarzyznę czarem opromieni. Faunowie, przestrzegam, z lasu sprowadzeni, {{Wiersz|245}}Niech panów nie udają ni przedmiejskich łyków, Niech przez zęby nie cedzą gładzonych wierszyków Ani sypią klątwami lub sprośnemi słowy: Zgorszy się, kto ma konia, ojca,<ref>W. 248. {{Roz|kto ma koni}}a — ''eques'', stan rycerski (w Rzymie kapitaliści); kto ma {{Roz|ojc}}a, jest wolnym czyli szlachetnym ''ingenuus'', wyzwoleniec ma tylko patrona.</ref> grosz gotowy, Bo się wcale do takich przysmaków me pali, {{Wiersz|250}Jakie sobie i grochal i kasztaniarz<ref>W. 250. {{Roz|grochal i kasztania}}rz — przekupnie sprzedający pieczony groch i kasztany.</ref> chwali. Głoski krótkiej splot z długą — to jamb w wieszczów mowie; Rytm raźny i dlatego trójmiarem się zowie, </poem><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> 2juvc4cfv4aoku4inzmaozz2b5kuxyi Strona:Rudyard Kipling - Stalky i spółka (tłum. Birkenmajer).djvu/90 100 1079433 3137121 2022-07-20T08:59:58Z Svejk13 22069 nowa strona proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Svejk13" /></noinclude>{{pk|go|towa}} ich zaskoczyć. Naprzód zacznie do nich szeptać, jak gdyby im się tylko coś śniło. A potem zaczmie cuchnąć! Rany Boga, co to będzie za smród! Zróbcie mi tę przyjemność i pomyślcie o tym przez dwie minuty!<br> {{tab}}Wrócili do pracowni mało co mówiąc. A potem zaczęli się śmiać — jak tylko chłopcy śmiać się potrafią. Śmiali się pokładając czoła na stołach, ześliznąwszy się ze stołków, przypadli twarzami do podłogi, śmiali się bez przerwy, wijąc się na krzesłach lub chwytając się półek z książkami; śmiali się do utraty tchu.<br> {{tab}}Na tę scenę nadszedł Orrin mający się z nimi rozmówić w imieniu całego domu.<br> {{tab}}— Nie zwracaj na nas uwagi, Orrin, siadaj. Nie wiesz nawet, jaką cześć i jaki podziw mamy dla twej osoby. Jest coś nieskończenie pociągającego w twym wysokim, czystym czole młodzieńczym, pełnym niewinnych, pacholęcych marzeń... Jak Boga kocham!<br> {{tab}}— Uczniowie mieszkający w naszej klasie polecili mi oddać wam to — rzekł Orrin.<br> {{tab}}To mówiąc położył na stole złożony we czworo arkusz papieru i wyszedł z surową miną.<br> {{tab}}— To ich rezolucja! — domyślił się Beetle. — Niech który z was przeczyta. Mnie się śmiać chce na sam widok tego papieru.<br> {{tab}}Stalky ostrożnie powąchał papier i rozłożył go.<br> {{tab}}— Phi! Phi! Słuchajcie!<br> {{tab}}''Klasa z bólem i pogardą dowiaduje się o pełnym obojętności stanowisku kolegów z pracowni Nr&nbsp;5 wobec zniewag i obelg rzucanych klasie Mr.&nbsp;Prouta na zgromadzeniu, które miało miejsce ro sali Nr&nbsp;12, i w myśl rezolucji uczniów klasy uchwala tej pracowni naganę.''<br> {{tab}}— A ona powalała mi krwią całą koszulę! — rzekł Beetle.<br> {{tab}}— Śmierdzę wciąż kotem, mimo że dwa razy już się myłem! — odezwał się M’Turk.<br><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> 61v9v2v1ld6t5hj2uyni8a5v7iptec9 Strona:Rudyard Kipling - Stalky i spółka (tłum. Birkenmajer).djvu/91 100 1079434 3137129 2022-07-20T09:04:40Z Svejk13 22069 nowa strona proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Svejk13" /></noinclude>{{tab}}— A ja o mało nie złamałem parasola Beetle’a, wpychając kicię tam, gdzie ma dojrzeć!<br> {{tab}}Nie mieli sobie już nic więcej do powiedzenia, ale mogli się jeszcze śmiać. Tej nocy w sypialni próbowano manifestować przeciw nim; odpowiedzieli natychmiast.<br> {{tab}}— Widzicie — zaczął Beetle łagodnym głosem, zdejmując szelki, — Wszystko pochodzi stąd, że wy jesteście kupą skończonych osłów. Macie zupełnie ptasie mózgi. Powtarzaliśmy wam to chyba nieraz!<br> {{tab}}— A teraz my sprawimy wam lanie według zwyczaju sypialni. Urągacie nam zawsze, jak gdybyście byli prefektami! — wykrzyknął czyjś głos.<br> {{tab}}— Nie, kochaneczku, żadnego lania nam nie dacie — odpowiedział Stalky — a nie dacie dlatego, bo wiecie sami, że prędzej czy później dostałoby się wam jeszcze gorzej. {{Rozstrzelony|My}} mamy czas. {{Rozstrzelony|My}} możemy ze swą zemstą poczekać. A wy zrobiliście z siebie błaznów i przekonacie się o tym jutro, jak tylko King dowie się o waszej rezolucji. Jeśli was najdalej do jutra wieczór szlag z tego powodu nie zacznie trafiać, gotów jestem — gotów jestem zjeść własny kapelusz.<br> {{tab}}Ale zanim jeszcze na drugi dzień dzwonek zawołał na obiad, już uczniowie Prouta gorzko żałowali swego błędu. King witał poszczególnych członków tej klasy z udanymi objawami przerażenia. Czy zamierzali go może wypędzić z liceum za pomocą swej jednogłośnie uchwalonej rezolucji. Jakiekolwiek byłyby ich poglądy na administrację szkoły, on, oczywiście, natychmiast się do nich zastosuje. Za nic w świecie nie zamierza ich obrazić, jednakże — obawia się... obawia się, że jego uczniowie, którzy nie uchwalają rezolucyj (ale się myją), mogliby w tym wszystkim znaleźć powód do śmiechu.<br> {{tab}}King promieniał ze szczęścia, a jego uczniowie, rozkwitający w blaskach jego uśmiechu, zmienili to popołudnie w jedną długą torturę dla nieszczęsnych uczniów Prouta. Sam Prout, posępny i {{pp|zaniepoko|jony,}}<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> e4jdyv1apw50jjelhe9hfxo9zkk9fig Strona:PL Horacy - Poezje.djvu/479 100 1079435 3137131 2022-07-20T09:07:24Z Skoczny Kacper 17641 /* Przepisana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Skoczny Kacper" /></noinclude><poem> Grała drużyna, lagrem pomazawszy twarze. Eschyl pierwszy aktora w ornacie<ref>W. 278. {{Roz|w ornaci}}e — w długim płaszczu królewskim.</ref> ukaże, Stawi pomost na słupach, stworzy język górny {{Wiersz|280}}I wprowadzi na scenę wysokie koturny. Potem komedja stara<ref>W. 281. {{Roz|komedja star}}a — od r. 488—404 przed Chr., którą znamy z dochowanych komedyj Arystofanesa.</ref> triumfy obchodzi; Ale wnet się swoboda w swawolę wyrodzi, Którą prawo powściąga, lecz komedję zmienia: Chór zamilkł, moc straciwszy szpetnego szkodzenia. {{Wiersz|285}}Gdzież to naszych poetów nie wdarły się stopy! Nie najmniej zasłużeni ci, co greckie tropy Poniechawszy, rodaków w ich rodzimej szacie Sławili czy w pretekście czy w lekkiej togacie.<ref>W. 288. ''praetexta'' (''fabula'') — tragedja, wprowadzająca na scenę bohaterów rzymskich; ''togata'' (''fabula'') — komedja osnuta na stosunkach rzymskich.</ref> I słynęłoby Lacjum nie tylko przez czyny, {{Wiersz|290}}Lecz i w słowie; aliści schną wieszczów wawrzyny Przez partactwo i pośpiech. O wy, Numy dziatwo! Poematu nowego nie chwalcie tak łatwo, Aż czas z gąbką<ref>W. 293. {{Roz|z gąbk}}ą — do mazania błędnych wyrazów używano gąbki.</ref> do miary właściwej sprowadzi I do ostatniej rysy wiersz szorstki wygładzi, {{Wiersz|295}}Że Demokryt natchnienie przekładał nad sztukę I z góry helikońskiej wypędził naukę, </poem> <ref follow="tesp275">od miasta do miasta, dając przedstawienia, czy też »bryka« służyła zarazem jako scena, którą wynalazł dopiero Eschylos — nie wiadomo.</ref><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> o24crhmlv3k07l36pxi8intpu0vq2b6 Strona:Rudyard Kipling - Stalky i spółka (tłum. Birkenmajer).djvu/92 100 1079436 3137133 2022-07-20T09:11:16Z Svejk13 22069 nowa strona proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Svejk13" /></noinclude>{{pk|zaniepoko|jony,}} silił się na skrupulatne rozważenie wszystkich ''pro i contra,'' a zakłopotanie jego tylko przez to wzrastało. Dlaczęgo chłopców z jego domu miano przezywać „śmierdzielami“? Prawda, była to drobnostka, ale Prout przywykł był wierzyć, iż lecące w powietrzu plewy wskazują na to, skąd wiatr wieje, i że nie ma dymu bez ognia. Czując, że dzieje mu się krzywda, podszedł w sali nauczycielskiej do Kinga, chcąc się z nim rozmówić. King jednak był tym razem pełen wzniośle ironicznego sarkazmu i poprzestał na spowiciu Prouta w świetne sploty swej dialektyki.<br> {{tab}}— No i cóż? — pytał Stalky wieczorem, chodząc po sypialniąch przed przybyciem prefektów. — Cóż teraz powiecie, Foster, Carton, Finch, Longbridge, Marlin, Brett? Fajno was King ubrał, już wiem — porobił z was skończonych wariatów — a wy nie mogliście zrobić nic innego, jak tylko kiwać się nad ławką i gęgać: „Tak jest, prosz pampsora“ i „Nie, prosz pampsora“ i „Nie, bo prosz pampsora“ — z całą swoją rezolucją! Idioci!<br> {{tab}}— Stalky, czy {{Korekta|tu|ty}} stulisz raz pysk?<br> {{tab}}— Ani mi się śni! Wszyscy do kupy razem jesteście kretynia banda rezolucjonistów. Wysmażyliście byczy pasztet, Może być, nauczy was to nie zaczynać z nami na drugi raz!<br> {{tab}}Kilku się pogniewało, większość zaś głosów oświadczyła, że nigdy do tego by nie doszło, gdyby Nr&nbsp;5 od samego początku pomagał w walce.<br> {{tab}}— Ale wam się zdaje, żę wam nikt rady nie da! — drwił Orrin, zwolennik rezolucji. — Jakeście się zaczęli sadzić, jak tylko przyszliście na zgromadzenie! Myślałby kto, że my jesteśmy bandą idiotów!<br> {{tab}}— I żebyś sobie wiedział, że tak jest! — odrzekł Stalky. — Bóg wie odkąd już staram się wam to wbić w te wasze zakute pały, a wy wciąż jeszcze nie rozumiecie. Ale to nic, nie mamy wam tego za złe. Odwagi! To przecie nie wasza wina, że jesteście matołki!<br><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> c0jv1vyvern3ocqfhzgakydmyb9aad2 Strona:Rudyard Kipling - Stalky i spółka (tłum. Birkenmajer).djvu/93 100 1079437 3137137 2022-07-20T09:22:42Z Svejk13 22069 nowa strona proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Svejk13" /></noinclude>{{tab}}Oskrzydliwszy w ten zręczny sposób nieprzyjaiela Stalky skoczył do łóżka.<br> {{tab}}Tej nocy zdawało się, jak gdyby do radości uczniów Kinga domieszała się jakaś kropla goryczy. Z powodu przeciągów pod podłogą kotka nie zakłóciła spokoju sali, pod którą leżała, ale salę sąsiednią na prawo, wsączając się w powietrze raczej bladosinym tchnieniem niż jako realne wrażenie. Dość jednak najlżejszego odoru, aby zaniepokoić drażliwe powonienie i czyste podniebienie młodzieży. Przyzwoitość każe nam spuścić kilka zasłon dobrze zdezynfekowanych na pytania i odpowiedzi, wymienione między mieszkańcami sypialni a Mr.&nbsp;Kingiem.<br> {{tab}}Mr.&nbsp;King naprawdę miał ambicję na punkcie swej klasy i dbał o wygodę swych wychowanków. Przyszedł, węszył, mówił. Na drugi dzień rano jeden z mieszkańców sypialni zwierzył się swemu zaufanemu przyjacielowi, mikrusowi z domu Macréi, że w jego klasie są jakieś nieprzyjemności, którę King chciałby zataić.<br> {{tab}}Ale mikrus z domu Macréi miał też zaufanego przyjaciela w domu Prouta, rozczochranego i złośliwego smarkacza, który jak tylko wydarł przyjacielowi sekret, natychmiast rozgłosił go przenikliwym głosem, brzmiącym w długim korytarzu jak hukanie sowy.<br> {{tab}}— I — i przez cały tydzień nazywali nas śmierdzielami! A tymczasem mały Harland opowiada, że w ich sypialni jakiś wściekły smród spać im nawet nie daje! Chodźcie!<br> {{tab}}''Wydawszy jeden jedyny okrzyk i jedno zawołanie'' uczniowie Prouta rzucili się do boju.. Podczas pauzy między pierwszą a drugą godziną z pięćdziesięciu dwunastoletnich urwiszów walczyło na żwirze pod oknami Kinga wśród wyzwisk, których motyw przewodni stanowiło słowo „Śmierdziel“.<br> {{tab}}— Słyszycie huk działa alarmowego na morzu? — rzekł Stalky.<br><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> 263lb3w7zt7i34d9q5f7t2xql840lvi Strona:Rudyard Kipling - Stalky i spółka (tłum. Birkenmajer).djvu/94 100 1079438 3137140 2022-07-20T09:27:17Z Svejk13 22069 nowa strona proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Svejk13" /></noinclude>{{tab}}Zbierali właśnie w swej pracowni książki potrzebne do lekcji łaciny, którą wykładał King.<br> {{tab}}— Widziałem dobrze, że jego jasne czoło chmurne było w czasie modlitwy: {{c|<poem>Lecz otóż ona, nasza siostra Maria. Patrz, oto ona...</poem>}} — Jeżeli już teraz wyprawiają takie hałasy, to cóż będzie, kiedy się kotka naprawdę ożywi i ruszy z miejsca?<br> {{tab}}— Tylko bęz żadnych trywialnych uwag, Beetle! My pragniemy tylko tego, aby wyjść z tej awantury, jak na przyzwoitych ludzi przystało...<br> {{tab}}— „To przecie tylko mały kwiat uwiędły.“ Gdzie mój Horacy? Ale wiecie co? Nie rozumiem, co ona myśli przez to, że podkadza naprzód sypialnię Rattraya? Myśmy ją przecie wsunęli pod sypialnię White’a, no nie? — łamał sobię głowę M’Turk.<br> {{tab}}— Szelma kapryśna. Ja myślę, że ona wszędzie łazi.<br> {{tab}}— Jak ciocię kocham, da nam King szkołę na drugiej godzinie. A ja Horacego w rękach nie miałem! — wykrzyknął Beetle. — Chodźmy!<br> {{tab}}Stanęli przed klasą. Było pięć minut przed dzwonieniem i King mógł nadejść lada chwila.<br> {{tab}}M’Turk utorował sobie łokciami drogę wśród kohorty walczących mikrusów, wyłowił spośród nich Thorntona III (owego zaufanego przyjaciela Harlanda) i kazał mu powiedzieć, co wie.<br> {{tab}}Mikrus usłuchał. Była to krótka, płaczem przerywana historia. Wielu z kolegów sowicie już zapłaciło mu za jego niedyskrecję.<br> {{tab}}— Nie nadzwyczajnego! — zawołał M’Turk. — Mówi, że klasa Kinga śmierdzi. I już.<br> {{tab}}— Stara historia! — krzyczał Stalky. — Wiemy o tym od lat, a tylko że my nie lataliśmy z tym, jak kot z pęcherzem i nie wołaliśmy „Śmierdziele“. Ma się przecie bodaj szczyptę dobrego wychowania,<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> qyc0lof3bii1zw7xv6z43xoy5hyhgf8 Strona:Rudyard Kipling - Stalky i spółka (tłum. Birkenmajer).djvu/95 100 1079439 3137142 2022-07-20T09:30:15Z Svejk13 22069 nowa strona proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Svejk13" /></noinclude>o którym drugim ani się nawet nie śniło. Turkey, złap jakiego mikrusa, przekonamy się sami.<br> {{tab}}Długie ramię M'Turka spadło na kark bojaźliwej, wystraszonej ozdoby drugiej przygotowawczej.<br> {{tab}}— M’Turk, proszę cię, puść mnie! Ja nie śmierdzę, przysięgam Bogu, że nie śmierdzę.<br> {{tab}}— Nieczyste sumienie! — wykrzyknął Beetle. — Któż ci mówi, że śmierdzisz?<br> {{tab}}— No, i cóż ty powiesz? — zapytał Stalky popychając malca ku Beetle’owi.<br> {{tab}}— Hm, hm, śmierdzi, słowo honóru! To będzie trąd lub parchy — a może jedno i drugie razem. Zabierzcie go!<br> {{tab}}— Doprawdy, panie Beetle — zwykle po dzwonieniu King przechadzał się przez parę minut przed klasą — jesteśmy panu serdecznie obowiązani za pańską diagnozę, która niemniejszy zaszczyt przynosi pańskiej chorobliwej fantazji, jak też i opłakanej ignorancji, z jaką pan tak wymownie rozprawia o tych chorobach. Teraz zaś wystawimy pańską wiedzę na próbę na innym polu.<br> {{tab}}Godzina była wesoła, ale Beetle nie narzekał tak bardzo, ponieważ King tak się śpieszył złożyć go w całopaleniu na ołtarzu swej zemsty, że zapomniał zadać mu ''pensum,'' równocześnie zaś dostarczył mu mnóstwo przymiotników wartości niesłychanej, które Beetle mógł wykorzystać należycie na trzeciej godzinie. Była to lekcja algebry, którą wykładał Hartopp, i Beetle z całą powagą przystąpił natychmiast do układania poematu pod tytułem „Dom Łazarza.“<br> {{tab}}Po obiedzie King zaprowadził swych chłopców do kąpieli w Pebbleridge. Obiecał im to już dawno, teraz jednak dużo by dał za to, żeby móc się z tego wykręcić, bo wszyscy uczniowie Prouta wylegli na podwórze przy swym domu i ustawiwszy się w szereg rozmyślnie oklaskiwali go gorąco. Podczas jego nieobecności co najmniej połowa liceum wtargnęła do zakażonych sypialń, chcąc się przekonać, co jest w tym wszystkim prawdy. Przez ostatnich<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> 29uqu7s3p2f3d1kkrjs6h7vyfa9cxev Strona:Rudyard Kipling - Stalky i spółka (tłum. Birkenmajer).djvu/96 100 1079440 3137143 2022-07-20T09:33:05Z Svejk13 22069 nowa strona proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Svejk13" /></noinclude>dwanaście godzin kot zaczął się już na dobre rozkładać, ale pole bitwy po pięciu dniach nie mogłoby cuchnąć tak strasznie, jak to opisywali wysłani wywiadowcy.<br> {{tab}}— Słowo daję, pięknie się kotka spisuje! — rzekł Stalky, — Czy który z was czuł kiedy w życiu podobny smród? Boże, a wciąż jeszcze nie sięga sypialni White’a!<br> {{tab}}— Nie się o nią nie bój! Daj jej tylko czas! — odpowiedział Beetle. — Te perfumy rozejdą się po całym domu jak bluszcz! Cóż to za żałośni łazarze! Żadna klasa nie ma prawa robić z siębie cuchnącego kanału tuż pod nosem przyzwoitych — niewinnych młodych ludzi o czystych duszach i wzniosłym sposobie myślenia. Czy płoniesz żalem i skruchą? — pytał M’Turk, kiedy biegli na spotkanie klasy wracającej z kąpieli.<br> {{tab}}Ponieważ King klasę swą opuścił, rozprawiano się z sobą bez najmniejszych ceremonij. Naokół czoła maszerującego domu uganiał tłum harcowników — ze wszystkich klas — goniąc, przeganiając się, wykrzykując obelgi. Po udręczonych bokach klasy maszerowali hoplici, starsi uczniowie, rzucający bezustannie dowcipami — ciężkimi i pierwotnymi dowcipami z okresu kamiennego. Trójka przyłączyła się do nich bez najmniejszego podniecenia, prawie smętna.<br> {{tab}}— A oni mimo wszystko zdrowo wyglądają! — zauważył Stalky. — To chyba nie może być, Rattray! Rattray!?<br> {{tab}}Nie było odpowiedzi.<br> {{tab}}— Rattray, złotko, cóż ci to? Coś go, widać, gryzie! Słuchaj, chłopie, my się wcale nie gniewamy na ciebie za ten kawałek mydła, coś go to nam przysłał zeszłego tygodnia! Dajże spokój! Głowa do góry, Rat! Wszystko będzie jeszcze dobrze! Ja mówię, że to tylko paru mikrusów. Prawda, że u was się tak mało uważa...<br><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> ooz7kcjvb51uwrze2hpr5wh2hw121vr Strona:Rudyard Kipling - Stalky i spółka (tłum. Birkenmajer).djvu/97 100 1079441 3137144 2022-07-20T09:36:48Z Svejk13 22069 nowa strona proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Svejk13" /></noinclude>{{tab}}— Nie myślicie chyba wracać do klasy! — wykrzyknął M'Turk. Ofiary tylko tego pragnęły. — Ależ wy nie macie pojęcia, jak tam szalenie czuć padło! Prawda, sami przesiąknięci tym odorem, nie zdawaliście sobie z niego sprawy, ale teraz, po kąpieli i pobycie na czystym, świeżym powietrzu nawet was to z nóg zwali! Lepiej już rozbijcie namioty na wydmach! Możemy wam dać trochę słomy, chcecie?<br> {{tab}}Klasa pobiegła w takt pieśni „Ciało Johna Browna“, śpiewanej przez kochających kolegów, po czym zabarykadowała się w swej wspólnej sali. Stalky natychmiast namalował kredą na drzwiach wielki krzyż z napisem „Boże, zlituj się nad nami”, tak aby King mógł go zobaczyć.<br> {{tab}}Tej nocy wiatr zmienił kierunek i zaniósł odór padliny do sypialń Macréi; chłopcy jego domu, w koszulach nocnych, pukali do zamkniętych drzwi oddzielających oba domy, namawiając chłopców Kinga, aby się umyli. Pracownia Nr&nbsp;5 zjawiła się na następnej lekcji z więcej niż pół funtem kamfory w ubraniu na każdego, zaś King, zbyt sprytny, aby żądać od nich wytłumaczenia, zbeształ ich i wyrzucił za drzwi. Dzięki temu Beetle mógł spokojnie w pracowni wykończyć drugi poemat.<br> {{tab}}— Oni używają teraz karbolu. Mówił mi Malpas — obwieścił Stalky. — King myśli, że to wszystko z wychodków.<br> {{tab}}— To mu wyjdzie na to dużo karbolu! — zaśmiał się M'Turk. — Nie szkodzi! Niech się zabawi!<br> {{tab}}— Jak Boga kocham, myślałem, że mnie zabije, jak zacząłem teraz węszyć w klasie! Kiedy Burton starszy przed paru dniami mnie obwąchiwał, on nie miał nic przeciw temu. Ani razu nie zakazał ryczeć Aleksandrowi do naszej klasy „śmierdziele!“ — póki — póki nie wsunęliśmy mu tej piguły. On się z tego tylko śmiał! — mówił Stalky. — Ty, Beetle, o co on się znów na ciebie ciskał?<br><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> mtgnqcr472vxj7lqxyfe59kyla9aj32 Strona:Rudyard Kipling - Stalky i spółka (tłum. Birkenmajer).djvu/98 100 1079442 3137145 2022-07-20T09:40:24Z Svejk13 22069 nowa strona proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Svejk13" /></noinclude>{{tab}}— A, to już był mój fajny kawał! Dałem mu zeca! Wiecie, że on wiecznie rozpływa się nad uczonym Lipsiusem...<br> {{tab}}— Co to mając ledwie lat cztery — to {{Rozstrzelony|ten}} kretyn?<br> {{tab}}— Żebyś wiedział. Jak tylko się dowie, że ja piszę jakiś wiersz. Dziś, siadając w ławce, szepnąłem do starszego Burtona: „Jak się ma nasz uczony Lipsius?“ Stary Butt śmiał się jak koń, nie wiedział, czego ja chcę, ale King wiedział doskonale, prawdę mówiąc, za to wyrzucił nas z klasy. Nie jesteście mi wdzięczni? A teraz przestańcie gęgać. Muszę napisać balladę o „Uczonym Lipsiusie.“<br> {{tab}}— Uważaj tylko, żebyś nie używał wyrażeń wulgarnych — napominał go Stalky. — Nie chciałbym się spospolitować w tych szczęśliwych dniach..<br> {{tab}}— Za żadne skarby świata! Nie ma który z was dobrego rymu do „kanał“?<br> {{tab}}Podczas lunchu we wspólnej sali King przez dłuższy czas jadowicie perorował pod adresem Prouta na temat chłopców zepsutych, nadużywających swych nędznych zdolności do podkopywania dyscypliny i demoralizowania swych kolegów, aby tylko dać folgę swej awanturniczej wyobraźni i unicestwić wszelki autorytet.<br> {{tab}}— Zdaje mi się jednak, że pan nie brał tego pod uwagę, kiedy {{Rozstrzelony|pańska}} klasa zaczęła nas przezywać — e — śmierdzielami. Gdyby pan nie zapewniał mnie tyle razy, że pan nigdy nie zamierza mieszać się do spraw cudzej klasy, musiałbym przyjść do przekonania, że kilka przypadkowych pańskich uwag dało początek całej tej głupiej historii.<br> {{tab}}Prout wycierpiał dużo, bo King zawsze przynosił do jadalni swe złe humory.<br> {{tab}}— Wszakże pan sam odezwał się raz w tym sensie do Beetle’a, czyż nie? Mówił pan coś o niekąpamiu się, o śmierdzielach wodnych? — wtrącił kapelan szkolny. — Przypadkiem zapisywałem właśnie tego dnia punkty w pawilonie.<br><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> 04x3u1lkv9xx2hihzjv3w78mx6x8veo Strona:Rudyard Kipling - Stalky i spółka (tłum. Birkenmajer).djvu/99 100 1079443 3137147 2022-07-20T09:43:50Z Svejk13 22069 nowa strona proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Svejk13" /></noinclude>{{tab}}— Być może — żartowałem. Nie mam bynajmniej pretensji do zapisywania sobie każdego słowa rzuconego wśród sztubaków; a prócz tego wiem dobrze, że Beetle’a w żadnych uczuciach urazić nie można.<br> {{tab}}— Przypuśćmy. Ale on — albo też właściwie oni, co ostatecznie na jedno wychodzi — mają szatański dar odgadywania w człowieku jego słabych stron. Co się mnie tyczy, to wyznaję, że wolę zejść czasem z drogi pracowni Nr&nbsp;5. Niech się to nazywa słabością, ale dzięki temu, zdaje się, jestem tu jedynym człowiekiem, którego oni nie doprowadzili do szału swymi — no — swymi względami.<br> {{tab}}— To wszystko nie ma nic do rzeczy. Pochlebiam sobie, że umiem dać sobie z nimi radę, jak trzeba. Jeśli jednak oni czują, że posiadają moralne poparcie ze strony tych, których sprawiedliwość powinna być bezwzględna i szczera, to muszę powiedzieć, że zadanie moje staje się nadzwyczaj trudne. Co do mnie osobiście, to wyznaję, że najbardziej potępienia godną między nami rzeczą byłaby w moich oczach nielojalność.<br> {{tab}}Sala nauczycielska spojrzała na siebie spod oka, a Prout zaczerwienił się.<br> {{tab}}— Stanowczo się przeciw temu zastrzegam — rzekł. — To raczej — ja osobiście tych trzech chłopców nie lubię. Dlatego niesprawiedliwą rzeczą byłoby zarzucać...<br> {{tab}}— Jak długo pan to zamierza tolerować? — spytał King.<br> {{tab}}— Ależ doprawdy — wykrzyknął Macréa opuszczając swego zwykłego sojusznika — cały wstyd, jeśli tu w ogóle o wstydzie jakim mówić można, spada na pana {{kor|King|King.}} Nie możesz pan na nich zwalać odpowiedzialności za to, że — niewątpliwie wolisz pan stare, proste, dobre słowo — że pańska klasa śmierdzi. Teraz już moi chłopcy zaczynają się na to uskarżać.<br><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> 64wdhxca4dnjbygly9kpq70ygi8pysi Strona:Rudyard Kipling - Stalky i spółka (tłum. Birkenmajer).djvu/100 100 1079444 3137148 2022-07-20T09:46:50Z Svejk13 22069 nowa strona proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Svejk13" /></noinclude>{{tab}}— Czegoż chcecie? — odezwał się Hartopp. — Znacie chyba chłopców. Naturalnie, że chwytają się wszystkiego, co w ich oczach uchodzi za okazję zesłaną przez samo niebo. Cóż tam jest właściwie w tych pańskich sypialniach, King?<br> {{tab}}Mr.&nbsp;King oświadczył, że podobnie jak on postanowił sobie niezłomnie nie mieszać się do cudzych klas, spodziewa się, że nikt nie będzie się zbyt otwarcie mieszał do jego spraw. Panowie zechcą prawdopodobnie łaskawie przyjąć do wiadomości — kapelan westchnął ciężko w tym miejscu — że poczynił wszelkie kroki, jego skromnym zdaniem, potrzebne w tym wypadku. Nie dość na tym, on sam wyłożył, nie licząc bynajmniej na zwrot, sumy, których nie wymieni, a za które zakupił środki dezynfekcyjne. A uczynił to dlatego, iż z własnego gorzkiego — nader gorzkiego — doświadczenia wie, iż administracja liceum jest niedbała, zacofana, niedostateczna. Mógłby dodać jeszcze, tak niedbała jak zarząd pewnych klas, których kierownicy pozwalają sobie teraz krytykować jego działalność. Na zakończenie nakreślił piękny szkic swej kariery naukowej z dokładnym wyszczególnieniem swych talentów i katalogiem stopni uniwersyteckich, po czym wyszedł trzaskając drzwiami za sobą.<br> {{tab}}— Ech! — westchnął kapelan. — Nędzne to nasze życie, bracia! Jak my w nim karlejemy! Niech Bóg pomoże wszystkim nauczycielom! Bardzo tego potrzebują.<br> {{tab}}— Nie lubię tych chłopców, przyznaję się — Prout z pasją dziobał widelcem obrus — i jak panowie wiecie, nie uważam się za silnego, twardego człowieka. Ale faktycznie nie widzę najmniejszej przyczyny stosowania wobec Stalky’ego i Sp. jakichś represyj tylko dlatego, że Kinga do pasji doprowadza to — to —<br> {{tab}}— Iż wpadł w dołek, który sam wykopał — wtrącił mały Hartopp. — Rozumie się, Prout. Toteż {{pp|pa|nu}}<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> lwkcwuzboxhawya2r4cc7dz188g9zs0 Strona:Rudyard Kipling - Stalky i spółka (tłum. Birkenmajer).djvu/101 100 1079445 3137150 2022-07-20T09:49:34Z Svejk13 22069 nowa strona proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Svejk13" /></noinclude>{{pk|pa|nu}} nikt nie zarzuca, żebyś pan z czczej próżności podjudzał jedną klasę przeciw drugiej.<br> {{tab}}— Karlejemy — karlejemy!<br> {{tab}}Kapelan wstał.<br> {{tab}}— Pójdę poprawiać zadania francuskie. Podczas obiadu King zgnębi swymi kalamburami jakiegoś trzynastoletniego mikrusa, potem opowie nam swe dowcipy i wszystko znów będzie dobrze.<br> {{tab}}— Ale cóż ja zrobię z tą trójką? Czy oni istotnie są tak zepsuci?<br> {{tab}}— Nonsens! — rzekł mały Hartopp. — Gdybyś pan choć chwilę o tym pomyślał, zobaczyłbyś pan, że cała ta przedwcześnie dojrzała bujność bezwstydnej wyobraźni, na jaką King się uskarża, pochodzi wyłącznie od niego. Jak to powiada poeta: „Sam wyhodował pióra, które nadają lot strzale.“ Naturalnie, nigdy tego nie przyzna. Chodźcie na chwilę do pokoju do palenia. Nieładnie podsłuchiwać chłopców, ale oni z pewnością gnębią teraz dom Kinga od zewnątrz. Małe rzeczy podobają się małym umysłom.<br> {{tab}}Brudnej jaskini za salą nauczycielską używano tylko jako garderoby. Szyby jej były z matowego szkła; nie było przez nie nic widać, za to można było słyszeć prawie wszystko, co mówiono przed domem. Odezwały się lekkie, ostrożnę kroki od strony Nr&nbsp;5.<br> {{tab}}— Rattray! — wołał ktoś stłumionym głosem — okna pracowni Rattraya wychodziły na tę stronę. — Nie wiesz, czy Mr.&nbsp;King jest w domu? Ja dostałem — M’Turk urwał dyskretnie.<br> {{tab}}— Nie. Wyszedł! — odpowiedział Rattray nieostrożnie.<br> {{tab}}— Aha, Wyszedł! Uczony Lipsius poszedł się przewietrzyć. Jego Królewska Wysokość poszła się trochę okadzić!<br> {{tab}}M’Turk wdrapał się na kratę, której uczepił się jak wrona.<br><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> tmpaasxu5vtffk1qlik8ojoa8l4mvg6 Strona:Rudyard Kipling - Stalky i spółka (tłum. Birkenmajer).djvu/102 100 1079446 3137152 2022-07-20T09:53:39Z Svejk13 22069 nowa strona proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Svejk13" /></noinclude>{{tab}}— A w całym liceum nigdy nie było takiego smrodu, jak smród w domu Kinga, albowiem dom ten cuchnął straszliwie, a nikt nie wiedział, co na to poradzić. Wyjąwszy Kinga. Tedy on mył mikrusów ''privatim et seriatim.'' Mył ich w sadzawkach Heszbonu w fartuchu dokoła lędźwi.<br> {{tab}}— Stul pysk, ty wściekły Irlandczyku!<br> {{tab}}Słychać było, jak piłka od golfu odbiła się od żwiru.<br> {{tab}}— Nie ma się o co wątrobić, Rattray. Przyszliśmy pogawędzić z tobą. Chodź, Beetle, wszyscy są w domu, nie czujesz?<br> {{tab}}— Gdzie Pomposo Stinkadore? Niezbyt bezpieczna to rzecz dla chłopców o czystych duszach i wzniosłych uczuciach dać się dziś widzieć w pobliżu tych murów. Wyszedł? Nic nie szkodzi. Postaram się zrobić wszystko, co tylko jest w moich siłach, Rattray. Jestem właśnie ''in loco parentis.''<br> {{tab}}— (To dla was, Prout! — szepnął Macréa, ponieważ było to jego ulubione zdanie.)<br> {{tab}}— Mam ci kilka słów do powiedzenia, mój młody przyjacielu; pogawędzimy chwileczkę.<br> {{tab}}Prout parsknął śmiechem. Beetle zmieniając głos użył ulubionego zwrotu Kinga.<br> {{tab}}— Powtarzam, Mr.&nbsp;Rattray, że musimy pogawędzić, a tematem naszej pogawędki nie będą żadne smrody, ponieważ jest to słowo trywialne i sprośne. Zajmiemy się za twoim pozwoleniem, którego śmiem się, chyba spodziewać — zajmiemy się tym haniebnym — że się tak wyrażę — wzrostem tajnej demoralizacji. Co sprawia na mnie wrażenie najprzykrzejsze, to nawet nie krzycząca do nieba nieprzyzwoitość, z jaką się puszycie pod swoim brzemieniem nieczystości (należy sobie wyobrazić tę orację z interpunkcją piłek od golfu, rzucanych przez Rattraya, który jednak był kiepskim strzelcem), ale ta cyniczna niemoralność, z jaką możecie ucztować i bawić się pośród tych swoich okropnych {{pp|aroma|tów.}}<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> 5w32jizzu4jbkjjp4unw9emcsrzhbau Strona:Rudyard Kipling - Stalky i spółka (tłum. Birkenmajer).djvu/103 100 1079447 3137153 2022-07-20T09:57:00Z Svejk13 22069 nowa strona proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Svejk13" /></noinclude>{{pk|aroma|tów.}} Daleką jest ode mnie wszelka myśl mieszania się do spraw cudzej klasy...<br> {{tab}}(— Na miły Bóg! — rzekł Prout. — Ależ to cały King!<br> {{tab}}— Wiersz w wiersz, słowo w słowo. Słuchajcie! — mówił mały Hartopp.)<br> {{tab}}— Powiedzieć jednak, że wy cuchniecie — jak to twierdzą niektóre bezwstydne i nikczemne indywidua — to przecie nic, nawet mniej niż nic. W nieobecności waszego ukochanego nauczyciela, o którym nikt nie jest ode mnie wyższego mniemania, spróbuję, jeśli mi pozwolicie, wykazać wam całą potworność — cały nieprześcigniony bezmiar — całą miażdżącą zabójczość smrodów (obstaję przy tym poczciwym, prostym, starym słowie), jakimi pono zdołaliście zapowietrzyć swój dom: — Och, dość! Zapomniałem już reszty, ale ręczę wam, że była bardzo piękna. Rattray, nie dziękujesz nam za to wszystko, co dla was robimy, za cały nasz trud? Innym aniby się nawet nie śniło zadawać sobie tyle pracy, ale my umiemy być wdzięczni...<br> {{tab}}— Tak jest, my jesteśmy okropnie wdzięczni! — rzekł M’Turk. — Nie zapomnieliśmy tego kawałka mydła. My jesteśmy grzeczni. Dlaczego ty jesteś niegrzeczny, Rat?<br> {{tab}}— Hallo! — nadbiegł cwałem Stalky z kaszkietem nasuniętym na oko. — Prawicie kazanie śmierdzielom? Obawiam się, że oni posunęli się zbyt daleko, aby móc żałować. Rattray! White! Perosone! Malpas! Nie chcą się odezwać. To smutne, okropnie smutne! Wynieście swych nieboszczyków, wy, zazadżumieni trędowaci!<br> {{tab}}— Zdaje się wam, że jesteście nadzwyczajnie dowcipni, nieprawdaż? — odezwał się Rattray, ukłuty do żywego tym ostatnim zdaniem. — A to z pewnością tylko szczur lub coś podobnego pod podłogą. Jutro się dowiemy.<br><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> 6eoo8tc580hu6es9hd48q7hdwhd987x Strona:Rudyard Kipling - Stalky i spółka (tłum. Birkenmajer).djvu/104 100 1079448 3137154 2022-07-20T10:00:56Z Svejk13 22069 nowa strona proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Svejk13" /></noinclude>{{tab}}— Nie próbujcie zrzucać winy na biedne, bezbronne zwierzątko, w dodatku nieżywe. Brzydzę się adwokackimi wykrętami. Na mą duszę, Rattray...<br> {{tab}}— Stój! Kartoflarz nigdy, w całym swoim krótkim życiu nie powiedział „na mą duszę!“ — rzekł Beetle krytycznie.<br> {{tab}}(— Słyszycie? — trącił Prout Hartoppa.)<br> {{tab}}— Słowo honoru, mój panie, słowo honoru, mój panie, spodziewałem się po tobie czegoś lepszego, Rattray. Dlaczego nie chcesz się przyznać do swych postępków, jak mężczyzna? Czy {{Rozstrzelony|ja}} okazywałem ci kiedy brak zaufania?<br> {{tab}}(— To nie brutalność — mruczał mały Hartopp, jak gdyby odpowiadając na pytanie, którego nikt nie zadawał — to chłopcy, tylko chłopcy!)<br> {{tab}}— I oto ten dom — tu skaczący, drwiący głos Stalky’ego przybrał brzmienie tragiczne — ta — ta otwarta gnojówka śmiała {{Rozstrzelony|nas}} przezywać śmierdzielami! A teraz — teraz próbuje się schować za zdechłego szczura! Rattray, ty mnie wyprowadzasz z równowagi, ty mnie doprowadzasz do ostateczności, ty mnie prowokujesz w niesłychany sposób! Bogu dzięki, że mam dość zimnej krwi...<br> {{tab}}(— To pod pańskim adresem, Macréa — rzekł Prout,<br> {{tab}}— Zdaje się! Zdaje się!)<br> {{tab}}— Inaczej nie byłbym w stanie zapanować nad sobą na widok twej wyzywającej miny.<br> {{tab}}— ''Cave!'' — rzucił Beetle cichym głosem, spostrzegłszy Kinga, wychodzącego z korytarza.<br> {{tab}}— I cóż wy tu robicie, moi mali przyjaciele — zaczął nauczyciel. — Miałbym dorywcze wrażenie — zechciejcie mnie wyprowadzić z błędu, o ile się mylę — (podsłuchujący parsknęli śmiechem) — że ile razy zastaję was w pobliżu swej klasy, powinien bym zastosować wobec was kary i plagi.<br> {{tab}}— Właśnie szliśmy na przechadzkę, prosz pampsora! — rzekł Beetle.<br><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> sfu9m2h40zmjr1sdff3228ssqyineg7 Strona:Rudyard Kipling - Stalky i spółka (tłum. Birkenmajer).djvu/105 100 1079449 3137157 2022-07-20T10:05:36Z Svejk13 22069 nowa strona proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Svejk13" /></noinclude>{{tab}}— I zatrzymaliście się, aby pogawędzić z Rattrayem ''en route?''<br> {{tab}}— Tak jest, prosz pampsora. Rzucaliśmy trochę piłkami.<br> {{tab}}(— Rat jest większym dyplomatą, niż myślałem — odezwał się mały Hartopp. — Jak widzicie, trzyma się ściśle prawdy. Niech pan uzna etykę tej dyplomacji, Prout!)<br> {{tab}}— Czyżby? Zabawiałeś się z nimi? No, muszę powiedzieć, że nie zazdroszczę ci wyboru towarzyszów zabaw. Podejrzewam, że mieli zamiar uszczęśliwić cię jedną z tych ohydnych oracyj na jakie sobie tak bezczelnie pozwalali w ostatnich czasach. Zapowiadam wam surowo, abyście dobrze uważali na siebie w przyszłości. Pozbierać te piłki! Poszedł dalej. {{Separator z powtórzeń|10|.}} {{tab}}Następnego dnia Richards, który służył w marymarce jako cieśla i którego obarczano różnymi dziwacznymi zadaniami, otrzymał rozkaz rozebrania desek podłogi w sypialni, albowiem Mr.&nbsp;King był przekonany, że jakieś stworzenie musiało tam zdechnąć.<br> {{tab}}— Nie możemy zaniedbywać swych prac dla tak błahej przyczyny. Jednakże wiem, iż drobnostki zajmują małe umysły: Prawdą jest, iż poleciłem rozebrać po śniadaniu deski pod doświadczonym dozorem Richardsa. Nie wątpię ani chwili, że akcja ta zajmie żywo pewne inteligencje (o ile je tak można nazwać), zwrócone w pewnym kierunku; z drugiej strony jednak każdy uczeń mej klasy, który by w tym czasie pojawił się na schodach wiodących do sypialń, ''ipso facto'' jest winien trzysta wierszy kary.<br> {{tab}}Chłopcy nie zebrali się na schodach, ale czekali przed klasą Kinga. Richards miał donieść o wszystkim z dymnika i — jeśli by to było możliwe — pokazać trupa.<br> {{tab}}— To kot, zdechły kot!<br><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> 0bwa2go7umebw8p7bcu81ctyyslcybn Strona:Rudyard Kipling - Stalky i spółka (tłum. Birkenmajer).djvu/106 100 1079450 3137159 2022-07-20T10:11:54Z Svejk13 22069 nowa strona proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Svejk13" /></noinclude>{{tab}}W oknie pokazała się purpurowa twarz Richardsa. Biedak przez dłuższy czas czołgał się na kolanach w świątyni śmierci.<br> {{tab}}— Kot? Co za blaga! — krzyczał M’Turk. — To z pewnością mikrus, który umarł zeszłego kursu. Trzy „hura!“ dla zmarłego mikrusa Kinga.<br> {{tab}}Rozległy się trzy potężne „hura!“<br> {{tab}}— Pokażcie go! Pokażcie go! My go chcemy widzieć! — wrzeszczały mikrusy. — Dajcie go Łowcom Pluskiew! Kot spojrzał na Kinga (króla) — i zdechł z tego! Niiii, ksss, miauuuuu — słychać było najrozmaitszę okrzyki.<br> {{tab}}Richards pojawił się jeszcze raz.<br> {{tab}}— Ta kotka — zawahał się na chwilę — ta kotka zdechła już dawno temu.<br> {{tab}}Szkoła wyła ze śmiechu.<br> {{tab}}— No, chodźmy się trochę przejść! — rzekł Stalky po dobrze wytrzymanej pauzie. — To wszystko jest wstrętne i jestem pewien, że teraz trędowaci nie zaczną znowu...<br> {{tab}}— Nie zaczną znowu czego? — krzyknął z wściekłością jeden z uczniów Kinga.<br> {{tab}}— Mordować kotów za każdym razem, kiedy się chcą wymigać od kąpieli. I tak trudno już odgadnąć, kto bardziej śmierdzi. Jak Boga kocham, ja już wolę kota. Jego woń nie jest tak przenikliwa. Co myślisz robić dziś popołudniu, Beetle?<br> {{tab}}— ''Ja? Ja chcę śpiewać pieśń triumfu, śpiewać pieśń triumfu przez całe popołudnie. Nigdy jeszcze nie śpiewałem swej pieśni triumfu tak, jak ją dziś śpiewać będę. Chodźmy do naszej dziury.''<br> {{tab}}Z całą rozkoszą uczynili zadość jego życzeniu. {{Separator z powtórzeń|10|.}} {{tab}}W suterenach, gdzie migoce gaz i stoją długie rzędy trzewików, Richards perorował wśród swych szczotek wobec Okego z sali nauczycielskiej, Gumbly’ego z sal jadalnych i przystojnej Leny, praczki.<br> {{tab}}— Tak. Była już w bardzo kiepskim stanie położenia. Aż mi się niedobrze zrobiło, mówię wam.<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> guqfzzssrdkxtvuisxkfnd9llk253es Strona:Rudyard Kipling - Stalky i spółka (tłum. Birkenmajer).djvu/107 100 1079451 3137160 2022-07-20T10:15:15Z Svejk13 22069 nowa strona proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Svejk13" /></noinclude>Ale ja ją ciągnąłem i ciągnąłem, póki nie wyciągnąłem, chociaż śmierdziała jak słona woda na dnie statku.<br> {{tab}}— Zdechła pewnie, łapiąc myszy, biedactwo! — westchnęła Lena.<br> {{tab}}— W takim razie, Lena, muszę powiedzieć, że łapała myszy zupełnie inaczej, niż wszystkie koty na świecie. Podnoszę wam deskę — a ta leży na wznak, obracam ją miotłą, a ta ma wam cały grzbiet powalany wapnem i tynkiem z łat. Żebyście wiedzieli. A pod głową to wam miała taką małą poduszeczkę gruzu, który się zebrał pod nią, jak się sunęła po ziemi. Żaden kot nigdy jeszcze nie łapał myszy czołgając się na grzbiecie. Lena, ktoś ją tam wsunął pod deski, tak daleko, jak tylko mógł dostać. Koty nie robią sobie poduszek, gdy mają zdychać. Wsunięto ją z całą pewnością i to prawdopodobnie już zdechłą.<br> {{tab}}— Za złośliwy jesteście, stary, żebyście mogli długo pociągnąć — odezwała się Lena, która była zaręczona z Gumbly’m. — Nabralibyście rozumu, gdybyście się ożenili.<br> {{tab}}— Nauczyłem ja się wielu rzeczy, zanim się niejedna dziewczyna urodziła. Służyłem w marynarce, gdzie mnie nauczono, po co człowiek ma oczy w głowie. Patrz swego nosa, Lena!<br> {{tab}}— Więc to prawda, co mówicie? — spytał Oke.<br> {{tab}}— Nie pytaj, to ci nie będę kłamał. Dostała postrzał, który jej wyszedł drugim bokiem i złamał dwa żebra równo jak dwie gałązki chrustu. Widziałem jedno, gdy ją przewracałem na drugi bok. O, oni są chytrzy, ale starego Richardsa nie wezmą na bas... Miałem to już na końcu języka, ale — oni mówili, że my się nigdy nie myjemy, prawda? Pozwalali, żeby ich chłopcy przezywali nas śmierdzielami? Dostali, co się im należało, jak Boga kocham.<br> {{tab}}To rzekłszy plunął na nowy but i śmiejąc się sam do siebie zabrał się do roboty. {{***2}}<br> <br> <br><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> 2ibrp8wncu74jr9wir7oasrz8mfey5r Strona:Anafielas T. 3.djvu/224 100 1079452 3137161 2022-07-20T10:53:21Z Ankry 641 /* Przepisana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Ankry" />{{c|221}}</noinclude><poem> Bez słowa, bez duchu, Bez gniewu i niebu, Mówili: — Gdzie jemu Z ciemnicy uciekać? Zgnić jemu w więzieniu, Na mokrym kamieniu Kości tu zostawić. — :A w nocy usnęli, I Kiejstut zębami Gryźć począł sznur twardy; I cicho, gdy spali, Do okna przypełznął, Na niebo poglądał. Lecz czujny Lisica W czas zajrzał w więzienie, I zadrżał, Kiejstuta Gdy w oknie zobaczył; Wnet straże rozstawił I więzy odnowił; Sam zebrał siepaczy, Poskrobał po głowic, I dziko w swej mowie Namawiać ich zacznie: — Kniaź mówił wyraźnie: Niech żyje, nie żyje — O życie nie stoję, Ucieczki się boję. </poem><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> ddcgqenn1o4zed8l6zlkpmmr7jiq4kr 3137178 3137161 2022-07-20T11:25:13Z Draco flavus 2058 proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Ankry" />{{c|221}}</noinclude><poem> Bez słowa, bez duchu, Bez gniewu i ruchu, Mówili: — Gdzie jemu Z ciemnicy uciekać? Zgnić jemu w więzieniu, Na mokrym kamieniu Kości tu zostawić. — :A w nocy usnęli, I Kiejstut zębami Gryźć począł sznur twardy; I cicho, gdy spali, Do okna przypełznął, Na niebo poglądał. Lecz czujny Lisica W czas zajrzał w więzienie, I zadrżał, Kiejstuta Gdy w oknie zobaczył; Wnet straże rozstawił I więzy odnowił; Sam zebrał siepaczy, Poskrobał po głowic, I dziko w swej mowie Namawiać ich zacznie: — Kniaź mówił wyraźnie: Niech żyje, nie żyje — O życie nie stoję, Ucieczki się boję. </poem><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> 7csypou4llqkdx5ivnptu074n02af4z Strona:Anafielas T. 3.djvu/223 100 1079453 3137162 2022-07-20T10:58:48Z Ankry 641 /* Przepisana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Ankry" />{{c|220}}</noinclude><poem> Rzekł głosem surowym: — Jeżeli uciecze, Wy głowy mi dacie. Niech żyje, nie żyje — O życie nie stoję, Ucieczki się boję. Jeśli go puścicie, I wasze tam życie, I waszéj rodziny, Za niego odpowie! — Lisica struchlały Słyszał to, a w głowie Rozebrał po słowie, Co Pan mu powiedział. I jechał do Krewa, I swoim powtórzył. Dniem, nocą na straży Stawali w ciemnicy; Szelestu się bali, Westchnienia lękali; Dziesięćkroć zajrzeli, Nim na krok odeszli. :Ale dnia pierwszego On leżał na ziemi, Więzami ciasnemi Ściśnięty, bezwładny, I ludzie go widząc </poem><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> kzbs0bopxh5tq824ugnb7r1ayq5u6g1 Strona:Anafielas T. 3.djvu/222 100 1079454 3137163 2022-07-20T10:58:52Z Ankry 641 /* Przepisana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Ankry" />{{c|219}}</noinclude><poem> Posadził pod wieżę! Uciec ztąd nie można. On śmierci chce mojéj. Lecz biada mu, zdrajcy! Ja umrę, a Witold Na zbójcy się pomści. — :Tak jeden dzień spłynął, I wody plusk tylko O ściany wieżowe Odbitéj do ucha Doleciał więźniowi; A słońce zachodu Promieniem ostatnim W okienko zajrzało I w wodę zapadło. :Wieczorem siepacze Z usługą przybiegli. Pięciu ich tam było: Proksza był i Bilgen, Co wodę nosili, Mostew był i Gotko, Co u drzwi na straży Dzień i noc czuwali, I piąty Lisica, Im zwierzył Jagiełło Straż stryja. Lisicy, Gdy z Wilna posyłał, </poem><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> 5pclyzmz8ezz6d4z97p95zp8jzkxjy9 Strona:Anafielas T. 3.djvu/221 100 1079455 3137164 2022-07-20T10:58:57Z Ankry 641 /* Przepisana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Ankry" />{{c|218}}</noinclude><poem> Kark gięły brzemieniem; Lecz skargi, lecz słowa, Przekleństwa jednego Nie wyrzekł; i milcząc Na służby szyderstwa, W kałuży się brudnéj U muru położył; I o nic nie prosił, Nie żądał niczego; Tylko wzrok w okienko Raz powiódł, i znowu Opuścił na ziemię. :O, wiele on, wiele Przeżył już w swém życiu I trzykroć w niewoli Krzyżackiéj zostawał, Czterykroć się na śmierć Schwytany gotował, Lecz nigdy nadziei Nie stracił, jak dzisiaj. Dziś głowa opada, Dziś pierś się zamknęła, I oczy na słońce Nie chcą już spozierać. I wyrzekł do siebie: — Czas mi już umierać! Jagiełło mnie strzeże, </poem><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> auh6mmi5zrwt7whegdi5txmtd1cje4l Strona:Anafielas T. 3.djvu/220 100 1079456 3137165 2022-07-20T10:59:02Z Ankry 641 /* Przepisana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Ankry" />{{c|217}}</noinclude><poem> I każe ciemnicę Dla więźnia sposobić, Drzwi, kraty dorobić. Jagiełło Kiejstuta Chce w Krewie osadzić. — Wszak on mnie dał Krewo, Niech mu się wypłacę; Wszak druha, Wojdyłłę, Osadził głęboko — I ja mu wynajdę Ciemnicę głęboką, Więzienie wilgotne, Skonanie sromotne. :I zaraz za gońcem Wysiali Kiejstuta. Starzec był pół-żywy, Jak gołąb’ posiwiał, Schylił się we dwoje; A krwią mu powieki Płynęły zagęsłą; A ciało związane, Nie strachem, lecz drżało Słabością, niemocą: Bo w jednej on chwili Zestarzał, na siłach Podupadł, i lata Z każdą mu godziną </poem><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> gnuourcjf8ctz80x7lbqk5tudspmc8x Strona:Anafielas T. 3.djvu/219 100 1079457 3137166 2022-07-20T10:59:07Z Ankry 641 /* Przepisana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Ankry" />{{c|216}}</noinclude><poem> Grzybami żółtemi Okryją do zimy. :Na Krewskiem zamczysku Jest wieża wysoka; Ciemnica pod wieżą Wilgotna, smrodliwa. Tam gady, ze szczelin Wyszedłszy na słońce, W okienku się grzeją; Mchy rosną zielone, I grzyby żółtemi Sklepienie obrasta. :W ciemnicy téj dawno Więzień już nie siedział. Był jeden. Kto taki, Nikt w Krewie nie wiedział. A kości się białe Pod oknem zostały Po gościu ostatnim. I od téj już pory Zbutwiałe zapory, Drzwi padły przegniłe, I w oknie dębowe Kraty już spękały. :Wtem goniec od Wilna Do Krewa przybiega, </poem><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> 6uf6nl5694ppvu442lprt8s8jq72bwa Strona:Anafielas T. 3.djvu/218 100 1079458 3137167 2022-07-20T10:59:13Z Ankry 641 /* Przepisana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Ankry" />{{c|215}} <br><br><br></noinclude>{{c|w=200%|h=normal|przed=20px|po=15px|XXX.}} <poem> :{{kap|Na Krewskiém}} zamczysku Jest wieża wysoka; O stopy jej fala, Pluskając, uderza; I jedno okienko Na wodę pogląda; Okienko z ciemnicy, Co wiosną, gdy wody Powstaną wysoko, Zalana do wierzchu, Gdy rzeki opadną, Gdy wody odpłyną, Na dnie jéj się tylko Kałuża błotnista Zostaje, i mury Wilgocią przesiękłe </poem><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> 1prawj4cl8qmzclittwsu8v6vk18v5z Strona:Anafielas T. 3.djvu/217 100 1079459 3137168 2022-07-20T10:59:19Z Ankry 641 /* Przepisana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Ankry" />{{c|214}}</noinclude><poem> Skirgiełł ich wiedzie, z Witoldem Kiejstuta. Konie oddali i idą spokojni. :W progu namiotu Bojarów dziesięciu Ciekawie patrzą szyderskiemi oczy; I nagle jeden do starca poskoczy, W tył szarpnął szablę od boku Kiejstuta, Wnet drugi silnie za barki go chwycił, Trzeci Witolda o ziemię powalił. Skirgiełły niema, bracia z nim zniknęli; Siepacze tylko z pętami przybiegli, Wśród krzyków wiążą jeńców i unoszą. A trąby trąbią, i obóz się zwija, Wojsko do Wilna uchodzi z pośpiechem. Żmudź pozostała, jak ciało bez głowy, I, płacząc zdrady, do lasów rozbiegła. </poem><br> {{---}} <br><br><br><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> m6nhj4naz27apz4qzyj1kjn36i727om Strona:Anafielas T. 3.djvu/216 100 1079460 3137169 2022-07-20T10:59:22Z Ankry 641 /* Przepisana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Ankry" />{{c|213}}</noinclude><poem> Czy ci się życie i wojna sprzykrzyła? Po co tam jedziesz, zkąd dwakroć już zdrada Do piersi twoich zmierzyła? Kiejstucie! Wiesz, jak Jagiełło przywyknął wojować. Każ wojsku napaść, każ nam występować. Zginąć nam, Panie, to zginąć nam w boju, A nie idź do nich, bo zdradą cię zmogą! — :Na wrzask się sługi rwą Olgerdowicze, Z zapalczywością na niego powstają, Dobyli mieczów, klną starca i łają. — Nasza przysięga warta cóś, na Bogi! Czegóż się lęka? czy i nam nie wierzy? — Sługa wciąż krzyczał; wtem konie podali; Siadł Witold, Kiejstut, trzéj Jagiełły bracia, I od obozu puścili się czwałem. Kiejstut na Trockie wieże oczy wlepił, I nic nie słyszy, i nie patrzy na nic; Tylko się myślą kąpie na jeziorze, Dumami ognie rozpala w świetlicy, I dni ubiegłe odżywia z popiołów. Minęli obóz, dolinę i czaty Przeciwnéj strony. Wtem z wzgórza, gdzie stali, Mistrz i Jagiełło zniknęli pospołu. Czyli naprzeciw Kiejstuta wychodzą? Czy skryli w namiot? Niema ich na górze. Wjeżdżają w obóz; do środka zmierzają, Kędy chorągiew Krzyżacka powiewa. </poem><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> kd6t47v3q5jys7iyd20cmolpvyzhfxe Strona:Anafielas T. 3.djvu/215 100 1079461 3137170 2022-07-20T10:59:25Z Ankry 641 /* Przepisana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Ankry" />{{c|212}}</noinclude><poem> Że, czy się zwiążem, czyli nie, umową, Swobodny wróci do wojska swojego. — :Witold mu w oczy poglądał nieufnie, Wahał się; potem na konia poskoczył I ku swojemu wojsku pędem wraca; Tam ojca bierze w namiocie na stronę I pocznie mówić. Stary wstrząsa głową, I brwi nachmurzył, i stoi ponury. Wtem Olgerdowych synów trzech przychodzi, I kładną klątwę, że się nie ma zdrady Ani żadnego obawiać zamachu. Kiejstut wciąż milcząc, ciągle się opiera. Napróżno Witold trzykroć przekonywa, Napróżno Skirgiełt z braćmi poprzysięga. Kiejstut się jeszcze podejścia obawia. I walczy z sobą, bo chciałby ukończyć, Nie zdając losów na bitwę niepewną. Nareście spojrzał na Trocki swój zamek, I kazał konia siwego podawać. :Olgerdowicze spojrzeli po sobie Bystro, przelotem; i wszystkim się wargi Wzruszyły śmiechem radości ukrytéj. Wtém stary sługa przeciw Kniazia bieży, — Na Bogi! Kniaziu! — krzyczy — co myślicie? W paszczękę wroga nieść niemiłe życie? Czy żony nie masz, synów i rodziny? </poem><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> iebrtg966ljg3jezv72sipy0qa4nmo4 Strona:Anafielas T. 3.djvu/214 100 1079462 3137171 2022-07-20T10:59:28Z Ankry 641 /* Przepisana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Ankry" />{{c|211}}</noinclude><poem> Jagiełło zgody chce, nie nowéj kłótni. Zjedźcie tu z ojcem, i mówcie o zgodę. — — Z ojcem! Ja ojca tutaj nie przywiodę! — Zakrzyknął Witold. — Kio raz zdradził, zdradza; Ani ma wiarę, kto ją raz przełamał! — — Nie zdradąż Kiejstut odebrał mi Wilno? — — Nie, bo szedł karać za tajne przymierze, I niéma zdrady, gdy się swoje bierze. — — Swoje? — Jagiełło szydersko zawołał. — Swoje! Po bracie jemu było rządzić. Oddał ci Wilno, bo chciał. Z jego łaski Tyś w niem utrzymał. Odebrał, gdy żądał, Gdy godnym rządów nie byłeś, mój bracie! — — Próżne to słowa, próżno się spieracie. Czas idzie marnie. Niech rozejm ogłoszą. Trzech braci Kniazia zaręczą Kiejstuta, Że się tu żadna nie osnuwa zdrada. Chceli pokoju? niechaj do nas zjedzie, Zawrzemy zgodę, zawrzemy bez boju. — — On, do was? Czemuż nie wyby do niego? Starszy — nie wstydby szanować starego, Chocieś Widmunda nie baczył siwizny! — — Poszedłbym z tobą — Jagiełło nieśmiało Rzekł — ale nic nam dwóm być przy umowie. Mistrz do waszego nie pójdzie obozu, A ja bez niego nic zrobić nie mogę. Przywiedź tu ojca. Nie wierzysz mi, bracie, Trzech Olgerdowych synów da wam słowo, </poem><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> 1i86qqavjal5fwtwycnf0u15scv0fuk Strona:Anafielas T. 3.djvu/213 100 1079463 3137172 2022-07-20T10:59:34Z Ankry 641 /* Przepisana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Ankry" />{{c|210}}</noinclude><poem> — Z jakąż wy wieścią? — z daleka wykrzyka. — Widzicie, stryju! z gałęzią zieloną. Jagiełło chce się z Witoldem rozmówić. Ja w zakład u was za niego zostaję. Puśćcie go. Może zgodzimy bez boju. — Kiejstut pomyślał chwilę, dał znak głową. — Idź — rzecze — synu! lecz żadną umową Nie wiąż beze mnie. Mam w sercu obrazę, Którą niełatwo zmyć słowy jednemi. Czyjejś krwi na to, i wiele mi trzeba! — :Mówił, a Witold już konia dosiada, Gałąź Skirgiełły pochwycił, wskok bieży, Kędy na wzgórzu Jagiełło z Krzyżakiem W milczeniu patrzą na Skirgiełły kroki. :Jagiełło rękę wyciągnął do brata. — Ręki twej nie chcę — Witold mu odpowie, I w tył się cofnął. — Jagiełło! tyś zdradą Podszedł nas z ojcem. Wiesz, jaka zapłata Zdrajców? Wojdyłło wiesz jak ukarany? — — Wiem — rzekł Jagiełło. — Tak i Widmund zginął! — Witold zapłonął, znów cofnął i skinął. — Bądź zdrów — rzekł. — Jam tu nie przyszedł się śpierać, Lecz zgodę robić i pokój zawierać. Zgoda nie można, pokój nie podobny! — — Czekaj! — Mistrz przerwał — Kniaziu! jesteś młody. Przez kłótnie często przychodzą do zgody. Po co wymawiać dawne wasze żale? </poem><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> p97o88v1fvl8cktz5wr8kr18qxg975g Strona:Anafielas T. 3.djvu/212 100 1079464 3137173 2022-07-20T10:59:38Z Ankry 641 /* Przepisana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Ankry" />{{c|209}}</noinclude><poem> Mistrz się uśmiechnął, nic nie mówił daléj. A wtém Skirgiełło przystąpił do brata. — Na co wojować? po co krew rozlewać? I zdawać losy na walkę niepewną? Wezwać ich tutaj, zabrać, pozwiązywać. Wszystko się skończy za jednym zamachem. Zdradą począłeś, kończże, bracie, zdradą! Zwabić ich tutaj. Klnę się, że przyjadą. Kiejstuta łatwo przyciągniem za synem. Odjąwszy głowy, wojsko się rozsypie. — :Nic nie rzekł Xiążę; widać, waha jeszcze; A już Skirgiełło pośpiesza z gałęzią, Wojsko przebiega w przeciwnym obozie, Woła Witolda, by wyszedł przed szyki. Postrzegł go Witold, posłyszał wołanie, Siadł na koń, przeciw posłańcowi śpieszy. :— Słuchaj, Witoldzie! przyjaźni dziecinne Długie i stałe — rzekł Skirgiełł do niego. — Jagiełło pomni na braterstwo z tobą, Wzywa, jak brata, do swego obozu. Kto wie, czy zgody nie zawrzem bezkrwawéj? Ja ci przysięgą na Perkuna brodę Klnę się, że zdrady nic knowamy żadnéj. Chcecie pokoju? zgoda na umowy? — Wtém stary Kiejstut zerwał się z pagórka, Leci do syna, Skirgiełło spostrzega. </poem><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> gzpe4l5cg3rj6cprw0j10wm1c5ezc0y Strona:Anafielas T. 3.djvu/211 100 1079465 3137174 2022-07-20T10:59:41Z Ankry 641 /* Przepisana */ proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Ankry" />{{c|208}}</noinclude><poem> A krwawe oko z pod brwi nachmurzonéj Płowo się świeci, jak ognik grobowy; Skoczyło wzrokiem w oddalone strony, Niby potyczki przyszłéj plac rozmierza, I rozsławuje wodzów i rycerza; Potém w Jagielle pochmurne się topi. :Milczą dwa wojska; ranne słońce wstaje, Nikt z dwu obozów walki nie poczyna; I płynie ranek w ciszy uroczystéj, Już dzień się rozlał, świat obielił cały, Wojska lak stoją, jak wieczorem stały. Kiejstut na Troki patrzy zamyślony, Jagiełło szepce, rachuje i waży. Dwa tylko ufce wyszły wprzód dla straży. :A Mistrz wciąż w ucho cóś kładzie Jagielle. — Poczynaj, Xiążę! w Imię Boże! śmiało! Co to za wojsko? — zbieranina ludzi Zaledwie zbrojnych, których wojsko moje Biło już nieraz w Kiejstutowej Żmudzi; Pobije znowu. — {{tab|80}}— Nie wierzcie tak sobie — Jagiełło odrzekł, potrząsając głową. — W wodzu jest wojska siła i otucha. Kiejstut najgorszym potrafi wlać ducha. A jego męztwa czyż jeszcze nie znacie? Sił i odwagi wszakeście świadomi! — </poem><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> q7duu8y7yz2kr70xumiu7x4llb8ne98